nowyczas2008/067/002

Page 1

W LONDYNIE ZAGRALI, OJ ZAGRALI, ALE CZY Z GŁOWĄ? »4 Wstrzymajcie się na razie z publikacją kwot. Dajcie nam wszystko policzyć, pełne rozliczenie przedstawimy na konferencji prasowej – zapewnią z organizatorzy londyńskiego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – Bogdan Trojanek i Jan Bernacki.

NOWYCZAS NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nr 2 (67) LONDON 18 January 2008

PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas

ISSN 1752-0339

FREE

Hor ror w metrze

12 » Jak zachowywalibyście się, gdybyście mieli za sobą ponad czterdzieści tysięcy przeczytanych horrorów? Jak wyglądałyby Wasze twarze (po powrocie z Wysp) w autobusie miejskim we Wrocławiu, Koszalinie, Giżycku czy Olsztynie?

W

Podróże z Kapuścińskim »19

Kulturalna nieobecność Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk

londyńskim City Hall odbył się wernisaż wystawy zatytułowanej I ciągle widzę ich twarze…, którą otworzył w poniedziałek, 14 stycznia, burmistrz Ken Livingstone. Organizatorem wystawy był Instytut Kultury Polskiej. Zdjęcia, które stworzyły kolekcję przekazywane były przede wszystkim przez Polaków. Na wystawie byli prawie sami Żydzi. Nie licząc przedstawicieli Instytutu Kultury Polskiej, kilku dziennikarzy i nielicznych Polaków. Zabrakło przedstawicieli Konsulatu i Ambasady RP. Wystawa ma już trzynastoletnią historię. Była pokazywana nie tylko tam, gdzie mieszkają Żydzi, lecz wszędzie tam, gdzie chciano ją zobaczyć.

– Bo nie jest to przecież wystawa dla Żydów, lecz po prostu dla ludzi – powiedziała jej pomysłodawczyni, Gołda Tencer. Bowiem przedstawia kawałek, nie tak odległej historii współistnienia dwóch kultur. Przedwojenna Polska była piękną etniczną mieszanką, krajem, w którym przenikały się obyczajowości, w którym takie przenikanie było możliwe. Te fotografie są świadectwem tamtych czasów i czegoś jeszcze. Ciągle żywej pamięci Polaków. Odświeżyli ją sobie w 1994 roku, kiedy Gołda Tencer ogłosiła apel o zbiórce zdjęć. – Bo to przede wszystkim Polacy nam je przysyłali – mówiła zaskoczona naszą „wielką nieobecnością” na londyńskim wernisażu. – Zaproszenia jeszcze przed świętami zostały wysłane do Ambasady RP i do Konsulatu – zapewnił „Nowy Czas” Jörg Tittel, pracownik Instytutu Kultury Polskiej, odpowiedzialny za kontakty z mediami i PR. Sekretarka Konsula Generalnego, zdziwiona w pierwszej chwili

pytaniem „Nowego Czasu” na temat nieobecności żadnego z konsulów rzeczywiście znalazła zaproszenie, zdziwiona, że otwarcie odbyło się dzień wcześniej. Telefon do rzecznika prasowego ambasady długo nie odpowiadał. Zostawiliśmy wiadomość na sekretarce (notabene o nagranie wiadomości wciąż prosi Aleksander Kropiwnicki, rzecznik prasowy, który zakończył pracę w londyńskiej placówce ponad rok temu). – Pani Ambasador dostała zaproszenie, ale przebywa na urlopie, a ja z przyczyn osobistych nie mogłem uczestniczyć w otwarciu – powiedział nam Wojciech Pisarski, obecny rzecznik Ambasady RP, dodając, że na otwarciu byli przecież obecni dyrektor, zastępca i pracownicy Instytutu Kultury Polskiej, który podlega Ambasadzie RP.

»

Może brzmi to śmiesznie, że ja, dziewczyna z Afryki, przyznaję się do tego, że pisarz z Polski pomógł mi zrozumieć moich rodziców i moją kulturę. Pomógł mi też zrozumieć Afrykę…

Relacja z wystawy 20 Rozmowa z Gołdą Tencer 21

»

KSU • ZIP SKŁAD• KONTRAFAKT • TRESPASS• DARMOWE BILETY! STR. 26


„C

NOWYCZAS 18 STYCZNIA 2008

2

Dużo ludzi nie wie, co robić z czasem

ZAS nie ma z ludźmi tego kłopotu

Magdalena Samozwaniec

DRUGA STRONA Poczta Droga redakcjo! W waszej gazecie – „Nowy Czas” z dnia 11 stycznia – przeczytałam artykuł o dodatkowych dniach urlopu przysługujących od 1 października 2007 roku. O powyższej zmianie czytałam już dwukrotnie w innych polskich gazetach. O tej sprawie rozmawiałam ze swoim szefem kilka miesięcy temu. Do tej pory nie dostałam odpowiedzi. Pracuję w prywatnym domu opieki na Golders Green w Londynie. Mam

NOWYCZAS 63 King’s Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Piotr Apolinarski p.apolinarski@nowyczas.co.uk Damian Chrobak Współpraca: Milena Adaszek, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Sławomir Fiedkiewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marcin „Cinos” Juziuk, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Marcin Piniak, Anna Rączkowska, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Aleksandra Solarewicz, Alex Sławiński, Przemysław Wilczyński

Dział Marketingu Tel./fax: 0207 358 8406 mobile: 0779 158 2949

pytanie, czy to zarządzenie dotyczące zwiększonej liczby dni urlopu, jest zarządzeniem ogólnym rządu brytyjskiego, czy jest tylko dla wybranych firm, towarzystw, fabryk, etc. W grudniu 2007 roku dostaliśmy od szefowej do podpisu dokumenty z 20-dniowym urlopem na 2008 roku. Zaznaczam, że w domu opieki pracuję na full time. Irena Gołdowska Od redakcji: Pani Ireno, zgodnie z wejściem w życie (1 października 2007) nowych postanowień ministerstwa stanu

ds. pracowniczych, mających na celu polepszenie ogólnych warunków pracy oraz podniesienie stopy życiowej, każdy pracownik zatrudniony na pełny etat ma konstytucyjnie zagwarantowane prawo do 24 dni urlopu w roku oraz minimalnego wynagrodzenia w wysokości £5,52 za godzinę pracy (pracownicy powyżej 22. roku życia). Powołując się na kancelarię prawniczą Dettlaff Solicitors, z całą pewnością stwierdzamy, że w tym przypadku ustalenia zawarte w umowie pomiędzy Panią a pracodawcą nie mają zastosowań prawnych i

Kartki z kalendarza Piątek, 18.01 – Piotra, Małgorzaty 1385 – Do Krakowa przybyło poselstwo wielkiego księcia litewskiego Jagiełły z prośbą o rękę królowej Jadwigi. 1928 – Urodził się Franciszek Pieczka, aktor filmowy i teatralny, niezapomniany Gustlik Jeleń z serialu „Czterej pancerni i pies”, „Jancio Wodnik" i stary Kiemlicz w „Potopie”. Sobota, 19.01 – Mariusza, Henryka 1946 – Wywieziony podczas okupacji Dzwon Zygmunta wraca do katedry na Wawelu. 1995 – Wojska rosyjskie zajęły czeczeńskie miasto Grozny. Niedziela, 20.01 – Fabiana, Sebastiana 1961 – John F. Kennedy objął urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. 2002 – Gazeta Wyborcza opublikowała szokujący materiał o „handlarzach skór”, którymi nazwała pracowników pogotowia ratunkowego w Łodzi. Poniedziałek, 21.01 – Agnieszki, Jarosława 1905 – Urodził się Christian Dior, słynny francuski projektant mody damskiej, założyciel domu mody Diora.

2000 – Amerykańska Akademia Filmowa przyznała honorowego Oscara za całokształt twórczości Andrzejowi Wajdzie. Wtorek, 22.01 – Wincentego, Anastazego 1863 – Wybuch powstania styczniowego. Ostatni zryw niepodległościowy Polaków przeciwko Rosji, przed I wojną światową. 1905 – Krwawa niedziela w Petersburgu, wojsko użyło broni palnej przeciwko demonstrującym robotnikom. Środa, 23.01 – Rajmunda, Marii 1905 – Urodził się Konstanty Ildefons Gałczyński, autor słynnego wiersza „Zaczarowana dorożka”. 1992 – Rosja w dużym stopniu ograniczyła dostawy gazu ziemnego do Polski, wprowadzono w kraju 13. stopień zasilania. Czwartek, 24.01 – Felicji, Tymoteusza 1925 – Polski rząd podjął decyzję o budowie pomnika Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie. 1943 – Urodziła się Sharon Tate, amerykańska aktorka filmowa, żona Romana Polańskiego, zamordowana w 8. miesiącu ciąży przez członkinię sekty Rodziny Mansona.

marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Alicja Kwaśna a.kwasna@nowyczas.co.uk Maciej Steppa maciej@nowyczas.co.uk

Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Waluty GBP 11.01 14.01 15.01 16.01 17.01

4.72 4.72 4.71 4.75 4.75

Euro

11.01 14.01 15.01 16.01 17.01

3.58 3.58 3.57 3.59 3.59

Licznik

16 kucharzy pobiło Rekord Guinnessa gotując 12 tysięcy litrów parzybrody, czyli śląskiego kapuśniaka 50 lat liczą sobie Smerfy, niebiescy bo-

haterowie animowanych bajek, stworzeni przez belgijskiego rysownika Peyo.

Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK,

Liczba wydań

UK

UE

bądź też krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Imię i nazwisko .............................................................................................

Czas Publishers Ltd. 63 Kings Grove London SE15 2NA

Rodzaj prenumeraty ...................................................................................... Adres .............................................................................................................. ......................................................... ................................................... . . . . . . . . . . .

Kod pocztowy.................................. tel. ........................................................ Prenumerata od numeru ................... (włącznie)

nowyczas.co.uk

należy się Pani 24 dni urlopu w 2008 roku. Prawo do urlopu nie dotyczy natomiast bank i public holidays – to czy pracownicy mają w te dni wolne, czy otrzymują specjalne wynagrodzenie, wynika z ich umowy o pracę. ••• Szanowny Panie Redaktorze Z zainteresowaniem przeczytałam ostatni numer „Nowego Czasu” – współczuję Panu kontaktu z reliktami PRL-u – kolejkami do wymiany dowodów osobistych. Mam natomiast zastrzeżenie do artykuł „Zielona żarówka Kena”. Określenie „zielona” jest tu użyte w znaczeniu „ekologiczna” lub „energooszczędna”. Użycie terminu „zielona” w tytule jest mylące. Ale nie jest to sprawa najważniejsza. Za ważny błąd uważam określenie ...„zwykłych żarówek, które emitują dwutlenek

węgla, głównego sprawcę ekologicznych nieszczęść Ziemi.' Żadne żarówki, jako takie, nie emitują dwutlenku węgla! Tak zwane zwykłe żarówki są nieekologiczne, ponieważ wydzielają energię głównie w postaci ciepła, a znacznie mniej światła. Powoduje to duże zużycie energii na oświetlanie. A to właśnie produkcja energii powoduje wytwarzanie się i uwalnianie dwutlenku węgla do atmosfery, nie tylko przy spalaniu węgla, ale także wówczas, kiedy stosuje się tzw. odnawialne źródła energii (zresztą nie ma energii darmowej, bez kosztów i zanieczyszczania środowiska, przy czym ogólne opinie, i szczególnie opinie tzw. Zielonych, czyli ekologów, są najczęściej błędne... ale to temat do osobnej dyskusji). Z poważaniem Prof. Hanna Ambroż

CZAS NA NOWE MIEJSCA ! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu”w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz daj nam znać – tel. 0207 639 8507 lub wyślij e-mail na dystrybucja@nowyczas.co.uk


9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG MQPVC DCPMQYGIQ Y 9KGNMKGL $T[VCPKK a bankowego 1VYCTEKG MQPVC Y PCU\[O DCPMW LGUV DCTF\Q ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQYÏF VQŖUCOQĸEK s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ <C LGF[PKG OKGUKøE\PKG RT\G\ RKGTYU\G VT\[ OKGUKäEG OQŖPC MQT\[UVCæ \ YKGNW HWPMELK MQPVC 5KNXGT RQ\YCNCLäE[EJ QU\E\øF\Kæ 6YÏL E\CU K RKGPKäF\G 5ä VQ PC RT\[MġCF MCTVC FGDGVQYC 8KUC MVÏTGL OQŖPC WŖ[YCæ YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ CMEGRVWLäE[EJ MCTVø 8KUC ECġQFQDQY[ FQUVøR FQ RKGPKøF\[ K /QPG[ 6TCPUHGT %CTF WOQŖNKYKCLäEC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 2Q VT\GEJ OKGUKäECEJ DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC Y Y[UQMQĸEK <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2TCEQYPKE[ PCU\[EJ QFF\KCġÏY RQOQIä 2CģUVYW FQġäE\[æ FQ ITQPC PCU\[EJ MNKGPVÏY

Q M N [ 6 G øE\PK \G K U G K O G T YU K R \ RT \G äEG K U G K O

<CRTCU\CO[ FQ PCU\[EJ QFF\KCġÏY YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG

1HGTVC LGUV UMKGTQYCPC FQ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD RQUKCFCLäE[EJ QDGEPKG MQPVC %NCUUKE K %CUJ MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø TQF\CLW MQPVC FQ ITWFPKC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK #D[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC PCNGŖ[ OKGæ WMQģE\QPG NCV $CPM \CUVT\GIC UQDKG RTCYQ FQ Y[EQHCPKC QHGTV[ Y FQYQNPGL EJYKNK


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

4 CZAS NA WYSPIE PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas

Liczą, oj liczą... organizatorzy WOŚP w Londynie Od pięciu dni liczą pieniądze. Widać musi ich być sporo, skoro jeszcze się nie doliczyli. Mają czas do wtorku. Tego dnia o godz. 17.00 w restauracji Knaypa odbędzie się konferencja prasowa, na której ma zostać przedstawiona pełna kwota wpłaty na konto WOŚP. Czy było to tak skomplikowane przedsięwzięcie, że Jan Bernacki i Bogdan Trojanek nie są w stanie podliczyć w ciągu tygodnia wpływów i wydatków z jednego koncertu w POSK-u, imprezy w pubie Windmill i dwóch licytacji? Najwyraźniej tak, ale bombardowani telefonami od dziennikarzy podjęli wreszcie decyzję o konferencji. Najpierw miała odbyć się w POSK-u, ale prezes ośrodka, Olgierd Lalko, nie zgodził się, potem zadzwonił Jan Bernacki, że odbędzie się w czwartek w Knaypie, przy czym w Knaypie o niczym nie wiedziano. Wreszcie znowu zadzwonił Jan Bernacki z ostatecznym – miejmy

nadzieję – jej terminem. A cała ta parada sprzecznych informacji odbyła się w ciągu kilku godzin, w czwartek, 17 stycznia. Dzień wcześniej rozmawiam z prezesem Lalko. Nie chce powiedzieć, ile zapłacono za wynajem Sali Teatralnej i w ogóle zdziwiony jest, że chcę uzyskać takie informacje. Twierdząco jednak odpowiada na pytanie, czy POSK wpłaci na konto Wielkiej Orkiestry kwotę, którą Bogdan Trojanek wyłożył za wynajęcie Sali. – To było 900 funtów, mam na to invoice – powiedział mi wcześniej Trojanek. W poniedziałek, 21 stycznia spotyka się zarząd POSKu. Wtedy prawdopodobnie zapadnie decyzja, czy i ile ośrodek wpłaci Orkiestrze. Bogdan Trojanek prosił o jedno: – Wstrzymajcie się z pisaniem o cyfrach do czasu konferencji. Wstrzymuję się więc, mamy czas. Koncert Terne Roma był porywający. Przyszli prawie sami Romowie, to był

Prezes POSK-u, dr Olgierd Lalko, ze współorganizatorem i głównym wykonawcą koncertu na rzecz WOŚP w Londynie Bogdanem Trojankiem, który wystąpił w Sali Teatralnej POSK-u w niedzielę, 13 stycznia, z zespołem Terne Roma

przede wszystkim ich wieczór. Przy okazji Wielkiej Zbiórki, spotkali się znajomi i całe rodziny, spokrewnieni ze sobą, widzący się wczoraj lub pół roku temu. Ściskali się, śpiewali razem z grupą Bogdana Trojanka, tań-

czyli między krzesłami. Wzięli we władanie Salę Teatralną, w której takiego żywiołu zabawy, poczucia wspólnoty i dumy z faktu bycia tym, kim się jest, dawno nie oglądałam. Bo też jest to polska Sala Teatralna, w

Finał WOŚP w High Wycombe Od 16 lat Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy była kojarzona z młodymi ludźmi. W tym roku dziesięcioro z nich stworzyło pierwszy studencki sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Anglii. Sztab powstał w High Wycombe, pod patronatem Buckinghamshire New University, gdzie wszyscy studiują. Jako jedyny sztab w Anglii kwestowali na ulicach dwóch miast. – Idea sztabu powstała przypadkowo, podczas jednego ze spotkań, gdy zaczęliśmy wspominać Polskę i czego nam z niej brakuje w Anglii. Z takiej burzy mózgów wyrósł pomysł zorganizowania sztabu tutaj, w High Wycombe. Był listopad więc zdążyliśmy jeszcze wysłać formularz zgłoszeniowy do Orkiestry, a następnie uzyskać zgodę miast na zbiórkę uliczną. Wszystko przebiegło bez większych komplikacji – opowiada Rafał Olak,

szef sztabu, student Public Relations. Wszyscy byli w przeszłości wolontariuszami Wielkiej Orkiestry, ale nigdy nie organizowali sztabu, więc wszystko było dla nich nowe. Podzielili się również obowiązkami, dzięki czemu przygotowania szły sprawniej, a wszystko odbywało się w przyjaznej atmosferze współpracy. Każdy miał swoje zadanie i był w równej mierze odpowiedzialny za wszystko. Dzięki temu każdy niesamowicie się starał i wkładał maksimum sił w działalność sztabu. XVI Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zaczął się dla nich już w piątek, 11 stycznia. Wtedy wspólnymi siłami piekli własnoręcznie pączki, które potem w czasie wieczornej imprezy dodawali do tradycyjnych czerwonych serduszek za każdy datek na rzecz Fundacji. Anglicy byli bardzo zainteresowani, a szczególnie

ujął ich smak polskich pączków. – Niektórzy podchodzili po kilka razy, żeby jeszcze raz dokonać degustacji. Ale bez pieniążka, nie było pączka – śmieje się Kasia Sadowska, która była szefem kuchni w sztabie. Wolontariusze podzielili się na dwie grupy. Pierwsza licząca sześć osób pojechała do Slough, druga została w High Wycombe. Podzieleni byli parami. Kwestowali w okolicach polskich kościołów i sklepów. Zainteresowanie było naprawdę duże. Ludzie byli często zaskoczeni obecnością kwestujących, ale ochoczo wrzucali datki na rzecz Fundacji. Szczególnie szczęśliwi byli najmłodsi, gdyż znowu czerwone serduszko zagościło na ich kurteczkach. – Liczyliśmy, że uda nam się zebrać 300 funtów. Ostatecznie udało się uzbierać o prawie 350 więcej, dlatego całą akcję możemy uznać za

nasz wspólny sukces – mówią Monika Kowalska i Krzysztof Dargiewicz, nasi skarbnicy. Finał zakończył się w niedzielę o godz. 20.00 wystrzeleniem symbolicznego światełka do nieba. – To był dopiero nasz pierwszy wspólnie zorganizowany Finał. W tym roku było skromnie, ale dopiero raczkowaliśmy. Obiecujemy, że w przyszłym roku również będzie można spotkać wolontariuszy ze studenckiego sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przy okazji XVII Finału, kwestujących na ulicach High Wycombe i Slough. Może za rok uda nam się zorganizować jakiś koncert lub chociaż zabawy dla najmłodszych – mówią wszyscy wspólnie. Siema i do zobaczenia za rok.

Członkowie sztabu WOŚP w High Wycombe

której Polacy spotykają się przynajmniej raz w miesiącu i nie potrzebują wszem i wobec obwieszczać swojej polskości. Czują się w POSK-u u siebie. A Cyganie mieli jedną z niewielu okazji, by grupowo i publicznie zamanifestować swoją tożsamość. I z przyjemnością ową manifestację oglądałam, będąc w ten jeden, jedyny wieczór w POSK-u kimś spoza, kto nie jest swój, kto jest gościem. – Tu się nie pali, mówi Ania do jakiegoś pana, pan położył palec na ustach: – Ciii, jakoś przejdzie. I przeszło. Na scenie, nawet sam prezes POSK-u, Olgierd Lalko, chwilę pobujał się z zespołem, bo nie umiał poradzić sobie z temperamentem Bogdana Trojanka, który przez moment podporządkował sobie dostojeństwo pana prezesa. Były licytacje i pozdrowienia dla Jurka Owsiaka, był wielki czek, na którym napisano pierwszą kwotę wynikłą z podsumowania liczby sprzedanych biletów i po odjęciu ceny wynajmu sali wyszło 1908 funtów i 29 pensów. Historia kolejnego Finału w Londynie będzie miała jednak swój dalszy ciąg. Za tydzień, w „Nowym Czasie”. Kiedy nikt już chyba nie poprosi, o to, by jej nie opisywać.

Elżbieta Sobolewska


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

CZAS NA WYSPIE 5

Pomóżmy Łukaszowi! Protestantom w Szkocji Łukasz Taborek ma 23 lata, pochodzi ze Zduńskiej Woli, przyjechał do Londynu kilka miesięcy temu. Do 12 listopada 2007 roku pracował na budowie w okolicach South Kensington. 12 listopada był ostatnim dniem jego dotychczasowej pracy. W remontowanym budynku zawaliła się podłoga. Łukasz został przygnieciony cegłami, gruzem, betonem. Stracił nogę. Pracował legalnie, miał National Insurance Number, pracodawca odprowadzał za niego podatek. Nie może jednak liczyć na pomoc finansową z opieki społecznej, ponieważ opłacał składkę zaledwie trzy miesiące. Ubiegać się o zapomogę, rentę czy jakiekolwiek wsparcie finansowe można dopiero po rocznym opłacaniu składki NIN. Rehabilitacja Łukasza potrwa jeszcze przynajmniej rok. Do Polski również nie ma po co wracać, bo nie może liczyć ani na bezpłatną opiekę ze strony państwowej służby zdrowia, ani na jakikolwiek zasiłek. Jego rodzice, żeby go tutaj odwiedzić, wzięli pożyczkę z banku. Łukasz musi pozostać w Londynie, nie ma za co żyć. O jego sytuacji dowiedziała się Renata Sokoliska, która mieszka w Londynie od dziesięciu lat. Organizuje dla niego pomoc, wysyłając apele do polonijnych mediów, do organizatorów imprez kulturalnych, zbierając dary rzeczowe. – On bardzo chce pracować. Dowiadywałam się w Job Centre, jakie są szanse na zatrudnienie niepełnosprawnego chłopaka, który kiepsko mówi po angielsku, może coś uda się dla niego znaleźć. W Citizens Advice Bureau (bezpłatna pomoc prawna) powiedzieli nam, że za krótko opłacał składkę, więc nie może liczyć na pomoc państwa. Oczywiście ubiega się od pracodawcy o odszkodowanie, ale taka sprawa potrwa mniej więcej rok. A co przez ten czas? Z czego ma się utrzymać?

Łukasz na pewno dostanie protezę, może korzystać ze służby zdrowia, ale zanim sam, o ile w ogóle, będzie się w stanie utrzymać, może liczyć tylko na wsparcie ludzi dobrej woli – mieszkających tu Polaków. Renata zbiera nawet żywność, którą można zostawić w Kościele Św. Andrzeja Boboli na Hammersmith. W sprawie pomocy można dzwonić bezpośrednio do niej, na numer: 07886716123, lub do naszej redakcji. Można pomóc Łukaszowi dokonując wpłat na jego konto w banku Barclays: Łukasz Taborek Sort code: 208014 Account number: 60666289

Po kilku latach przerwy w edynburskim kościele Laudate zostało odprawione w języku polskim nabożeństwo ewangelickie z Komunią Świętą. Okazało się bowiem, że do Szkocji przyjeżdża nie tylko coraz więcej katolików, lecz również protestantów. W niedzielę, 13 stycznia, spotkali się o godz. 13.00 na nabożeństwie, które odprawił ks. bp Walter Jagucki, prezes Zrzeszenia Polskich Parafii Ewangelickich w Wielkiej Brytanii. Na terenie Anglii polscy ewangelicy również nie mają zbyt wielu okazji do wspólnej modlitwy. Nabożeństwa odprawiane są w kilkunastu miastach, m.in. w Leeds, Bratford, Manchasterze, Birmingham, Reading, jednak odbywają się zaledwie raz, dwa razy w miesiącu. W Londynie przewodniczy im ks. Magdale-

na Kluz, można wziąć udział w nabożeństwie w każdą czwartą niedzielę miesiąca, a odprawiane jest w Christ Church na Kinghtsbridge przy Mountpelier Place pod numerem 18. Pierwsza instytucja skupiająca polskich protestantów w Wielkiej Brytanii powstała 12 lipca 1943 roku. Zrzeszenie Ewangelików Polaków (ZEP) prowadziło szeroką działalność informacyjną i uświadamiającą jeśli chodzi o położenie Kościoła w Polsce. Polish Evangelical Relief Fund współpracował z Czerwonym Krzyżem, zwłaszcza pod kątem duchowej opieki nad jeńcami w obozach. Jesienią 1946 roku w Londynie został założony Polski Kościół Ewangelicko-Reformowany, który obecnie funkcjonuje na zasadzie Zrzeszenia Polskich Parafii Ewangelickich.

Szokujący napad – policja szuka świadków

Skazany na dożywocie

Dwudziestoletni Polak został napadnięty przez bandę nastolatków, oblany łatwopalną substancją i podpalony. Do napadu doszło w niedzielny poranek w Limerick, przy Dock Road – podał serwis independent.ie. Chłopak został napadnięty, gdy wracał nad ranem z imprezy w centrum miasta. Został zabrany do Mid-Western Regional Hospital i jako niezidentyfikowana ofiara przewieziony do Cork Hospital, gdzie jego obrażenia uznano za ciężkie. Zdaniem lekarzy, jego życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo. Największe poparzenia ma na twarzy i rękach. Policja apeluje do świadków zdarzenia o kontakt. Wystarczy zadzwonić na dowolny posterunek, można pozostać anonimowym.

Mariusz Sz., który przyznał się przed sądem w Birmingham do zabójstwa Ryszarda S. został skazany na dożywocie. Śmiertelne ciosy nożem zadał swemu koledze w październiku 2005 roku. Jego ciało znaleziono w bagażniku samochodu na przedmieściach Taunton. Mariusza Sz. uznano za głównego podejrzanego, jednak tuż po zabójstwie wyjechał do Polski, gdzie aresztowano go za przestępstwa, których dokonał przed wyjazdem na Wyspy. Może ubiegać się o skrócenie kary po 11 latach i ośmiu miesiącach.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

6 CZAS NA WYSPIE Metro. Pomiędzy afiszami reklam na ścianie wagonu uwagę przyciąga plakat o nazwie „Become the next great underground writer”. W sąsiedztwie durnych reklam wygląda to jak żart. Wokół ludzie pogrążeni w lekturze darmowych gazet-komiksów. Łatwo-strawna breja codziennej dezinformacji. Afisz prezentuje sylwetki „dwóch wielkich” pisarzy tzw. „beat generation”.

Otacza nas reklamowy matrix. Lansowany przez media obraz świata ma strukturę teledysku. W naszych domach wciąż bez ustanku migają ekrany z ruchomymi obrazami. Forma zdominowała treść w sposób bezwzględny. Staliśmy się niewolnikami obrazów. Całe armie specjalistów spędzają grube godziny, by dostać się do naszego umysłu. Przyciągnąć uwagę, a zdobywając ją sprzedać nam produkt. Metro. Pomiędzy afiszami reklam na ścianie wagonu uwagę przyciąga plakat o nazwie „Become the next great underground writer”. W sąsiedztwie durnych obrazków wygląda to jak żart. Wokół ludzie pogrążeni w lekturze darmowych gazet-komiksów. Łatwo strawna breja codziennej dezinformacji. Afisz prezentuje sylwetki dwóch wielkich pisarzy tzw. beat generation. Są to Jack Kerouac i William S. Burroughs. Ludzie z całej miary wyjątkowi. Pisarze, których władze powojennej Ameryki uznawały za wrogów publicznych, a których sztuka i życie były inspiracją dla całych pokoleń artystów.

MARCIN PINIAK/NowyCzas

GŁOWY Z METRA Tnij linie słów Tnij linie muzyki Rozwal obrazy kontrolne Rozwal maszynę kontrolną. William S. Burroughs

wieści W drodze Kerouaca jest uważany za czołowe wyznanie – manifest bitników. Zaczynający się od słów: „Widziałem najlepsze umysły mojego pokolenia, zniszczone szaleństwem, wygłodzone, histeryczne, nagie" okazał się przełomem dla całej prozy i poezji amerykańskiej. Uwydatniał inspirację i sposób życia „bezsilnych”, czyli pozbawienie złudzeń, nonkonformizm i wejście w życie w bezkompromisowy sposób. Ich światem była podróż, odmienne stany świadomości, jazz, dziwni ludzie często z marginesu społecznego, alkohol, obyczajowe ekscesy. Próbowali poznać naturę ludzką poprzez praktykowanie buddyzmu i mistyki Wschodu. Rzucili wyzwanie Ameryce,

zycji. Kerouac był zwolennikiem improwizacji i ograniczenia fabuły do minimum. Jednak obaj byli przede wszystkim świetnymi reporterami, którzy w wyczerpujący i ciekawy sposób opisali kulturę i sposób życia swojej generacji. Ich sztuka jest głosem wielu ludzi, jest aktem zbiorowym. I przede wszystkim jest mniej egotyczna i odrealniona. Bo rozmawiając z kimś pięć minut nie sposób go poznać i napisać prawdy. Gdyż to tylko słowa. Trzeba być na miejscu, czuć zapach sytuacji. Widzieć obrazy. Słyszeć głosy. A oni tam byli. Każde zdanie ma wartość przeżycia, nie jest

kreacją, zgrabną zlepką słów. Każda litera to czynność, myśl, odczucie. Ktoś zakrzyknie, że to nudny realizm. Realizm to suma wszystkiego, synteza doświadczeń. Byli podczas wojen, konserwatyzmu, mieszczaństwa, kolonializmu. Widzieli świat, jakiego już nie ma. Przedstawili go ciekawiej niż gazety czy książki historyczne. Jedynie ludzie, którzy przeżyli dany moment są wiarygodnym źródłem informacji. Ich książki są żywym świadectwem potęgi życia i pasji tworzenia.

Marcin Piniak

ODSZKODOWANIA POWYPADKOWE Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych

Skowyt ściętych głów Nazwali ich bitnikami – pokoleniem ściętych głów. Byli to twórcy skonfrontowani z koszmarem II wojny światowej, której obezwładniający bezsens pozbawił złudzeń, co do humanizmu amerykańskiego społeczeństwa. W piątej dekadzie XX wieku Ameryka była dla nich zakłamana, konserwatywna i zdominowana przez kon-

William S. Burroughs

Jack Kerouac burząc bezwzględnie mit spokojnego mieszczaństwa, a jednocześnie odcinając się od pustych zdań „osiadłych” i nudnych biurkowych intelektualistów. Stali się renegatami przeklętymi przez władze i drobnomieszczańską hałastrę. Ich stosunek do kraju można zawrzeć w zwrotkach wiersza Ginsberga: „Ameryko, oddałem tobie wszystko i teraz jestem niczym" i „Pieprz się swoją bombą atomową". Na wpół miłość i nienawiść.

Odmienne stany świadomości

sumpcyjny styl życia. Termin beat generation tłumaczy się również jako „bezsilne pokolenie”. Jednak wbrew nazwie czołowi przedstawiciele bitników wstrząsnęli Stanami i stworzyli kulturową podwalinę pod cały ruch hipisowski w latach sześćdziesiątych. Stanowili kontrkulturę w pełnym tego słowa znaczeniu. Rzecznicy i główni przedstawicie „beat generation” to: Jack Kerouac, Allen Ginsberg, Neal Cassady i William S. Burroughs. Każdy z nich stał się postacią kultową. Allen Ginsberg podczas słynnego wieczorku poetyckiego w Six Gallery, w San Francisco, który odbył się 7 października 1955 roku zaprezentował swój słynny wiersz Skowyt, który obok po-

Jakiś mądrala pisarz powiedział, że istotę książki poznasz po pierwszym zdaniu: Deana poznałem w niedługim czasie po rozstaniu z żoną. No i co? Ponoć to wspomniane zdanie zostało stworzone pod wpływem narkotyków. Tak powiadają. Gość był na haju i pisał „W drodze” dzieło ogromnej miary dla współczesnej kultury, bo coś tam... Nie! Ich książki żyją, nie są skrojone na miarę, przez zawodowych pismaków. Mają puls! Opisują stan ducha, sposób postrzegania rzeczywistości. Nie są programem. Ponoć Jack pisał „W drodze” sposobem twórczości bezpośredniej, jednym ciągłym aktem twórczym. Podobnież nic nie poprawiał. Po prostu pisał. Dający sobie w kanał William Burroughs był antropologiem i prowadził badania na polu opiatów. O swoich doświadczeniach narkotycznych opowiadał w powieści „Ćpun”. W „Nagim lunchu” wykorzystał rewolucyjną w swoim czasie kolażową metodę kompo-

Rozmowa w j∆zyku polskim

FREEPHONE

0800 018 3299 www.levenes.co.uk

.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

CZAS NA WYSPIE 7 PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas

Trzy razy Mateusz Mateusz Kołakowski ma 21 lat i jest pianistą. Gra jazz. Ostatnio występował w Londynie, za sprawą Instytutu Kultury Polskiej. Najpierw był taperem. Akompaniował samej Poli Negri, podczas pokazu „Bestii” w ramach prezentacji filmów Polish Beauties w Riverside Studios. – Dostałem kopię filmu i się przygotowałem. Głównie improwizowałem, ale nawet fragment Mozarta mi się zaplątał – opowiadał Mateusz tuż przed swoim trzecim koncertem w restauracji Baltic, gdzie zagrał w trio. Wcześniej, również w trio, wystąpił w Charlie Wright’s Bar. A w piątek dał solowy koncert w Jazz Cafe w POSK-u, przy chyba już wiecznym tam zgiełku rozmów. Ciekawe, kiedy komuś, kto zasiądzie tam przy fortepianie, by zrobić prawdziwym słuchaczom przyjemność, skończy się cierpliwość i trzaśnie klapą dodając zapewne lekko poirytowanym tonem: – Shut up. Tymczasem w Jazz Cafe, podczas koncertu Mateusza podeszło do baru dwóch zdrowo wyglądających młodzieńców. Barman zapytał o wrażenia. – No, już się popisał, czekamy, kiedy zacznie grać jakieś melodie. Mateusz zagrał parę dosyć konkretnych melodii, improwizował między innymi na bazie „Rosemary’s Baby” Komedy i „Summertime” Gerswina. W domu Mateusza zawsze słuchało się jazzu. Jego pierwszym nauczycielem gry na pianinie, nie

No, już się popisał, czekamy, kiedy zacznie grać jakieś melodie – streścili swoje wrażenia z koncertu dwaj zdrowo wyglądający młodzieńcy tyle w stylu klasycznym, co jazzowym, był jego dziadek. Zaczął sprowadzać dla niego książki, w domu było mnóstwo nagrań. Był nastolatkiem, kiedy na warsztatach jazzowych stworzyli z kolegami trio. Usłyszał ich Brad Terry, klarnecista, który od lat jest zapraszany na warsztaty jako wykładowca. Zabrał chłopaków do Stanów, gdzie przez wakacje grali koncerty i uczyli się jazzu. Kiedy miał 17 lat, okrzyknięto go wielką polską nadzieją tej muzyki. Teraz

studiuje w katowickiej Akademii Muzycznej, ale nie na wydziale jazzowym. – Wybrałem kierunek klasyczny, bo tak naprawdę nie wierzę, że na tym wydziale mogliby mnie czegoś nauczyć. Przecież korzystają z książek, które sprowadzał dziadek, kiedy byłem dzieckiem. Wolę szlifować technikę ucząc się klasycznego fortepianu. Z polskich muzyków chciałby zagrać z Tomaszem Stańko, chociaż słyszał, że nie jest to artysta łatwy we współpracy. Nadal w organizowaniu koncertów pomaga mu dziadek. Mateusz sam wysyła swoje nagrania do klubów czy na festiwale. A festiwalowo udziela się sporo i to z sukcesami. Chociaż mówi: – Żeby grać na polskich festiwalach trzeba być w środowisku. – A tu już jesteś? – zapytałam. Nie odpowiedział. Ale może być dla kilku starszych panów konkurencyjny.

Elżbieta Sobolewska

Zatrudnić tłumaczy na uczelniach Ulotka informacyjna pomagająca absolwentom szkół średnich prawidłowo wypełnić dokumenty aplikacyjne do college’u, ukazała się w języku polskim – podał serwis independent.ie. Według danych, przynajmniej 100 tysięcy młodych Polaków mieszających w Irlandii będzie w tym roku zdawało egzamin do średniej szkoły. Z broszury można m.in. dowiedzieć się o istnieniu Central Applications Office (CAO), który zarządza systemem podań na uczelnie wyższe w Irlandii, o koniecznych opłatach, o możliwości składania niezbędnych dokumentów za pośrednictwem internetu. Ponadto przyszli kandydaci na wyższe uczelnie dowiedzą się z niej, jaką muszą zdobyć minimalną liczbę punktów, by spełnić kryteria obowiązujące na odpowiednich kierunkach studiów. W internecie pojawiły się komentarze pod informacjami o broszurze. O dziwo, nie brakuje jednak osób, które są nią zainteresowane. Skoro ewentualny polski student brytyjskiej uczelni ma z ulotki wydanej w języku polskim dowiadywać się o szczegółach swego przyszłego wykształcenia, to jakim sposobem ma na takie wykształcenie jakąkolwiek szansę?

tydzień na wyspach Reportaż o polskim lekarzu „dolatującym” do pracy do Szkocji nadała we wtorek, 15 stycznia Telewizja BBC 2. Jego bohater, dr. Piotr Robiński z Poznania raz na dwa tygodnie pracuje w Glasgow a następnie w Aberdeen.

„Visit Poland” to anglojęzyczny magazyn kulturalno-podróżniczy promujący Polskę poza granicami kraju, który ukazał się w Irlandii. Jest darmowy i prezentuje najciekawsze regiony, miejsca, inicjatywy kulturalne i biznesowe w Polsce. Magazyn uzyskał rekomendację Polskiej Organizacji Turystycznej. Tanie linie lotnicze Ryanair uruchomią w lecie kolejne trzy trasy z Birmingham do polskich miast. 18 czerwca ruszą loty do Rzeszowa, 1 lipca pierwszy samolot do Birmingham wystartuje z Gdańska a 4 lipca z Bydgoszczy. 34-letni Grzegorz Z. dostał wyrok trzech miesięcy więzienia i wpis do rejestru przestępców seksualnych za... podglądanie współlokatorów – podał serwis This is Local London. Mieszkał z trzema kobietami i trzema mężczyznami na Acton. Polak potwierdził przed sądem, że zainstalował kamerę pod prysznicem i podglądał przez nią osoby, z którymi wynajmował mieszkanie. Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden ze współlokatorów znalazł ukrytą kamerę.

Z raportu „Współczesne procesy migracyjne w Polsce a aktywność organizacji pozarządowych w obszarach powiązanych z rynkiem pracy” przedstawionego w tym tygodniu w Warszawie wynika, że ponad 70 proc. emigrantów to osoby między 18. a 34. rokiem życia, zwykle dobrze wykształcone. Najwięcej osób wyjeżdża z Podkarpacia, Lubelszczyzny i Śląska, najczęściej do Wielkiej Brytanii, Irlandii i Niemiec. Blisko 50-60 proc. emigrantów deklaruje, że zamierza wrócić do kraju.

Polacy zaczepiający prostytutki na ulicach Nottinghamshire będą poddani odpowiednim programom resocjalizacyjnym, które mają ich uświadomić o szkodliwości społecznej takiego zachowania. Kursy zorganizuje policja z Nottinghamshire, której w przygotowaniu ich programu pomagał polski psycholog z University of Nottingham.

Brytyjski rząd rozważa budowę prawie dwóch milionów mieszkań w związku z ogromną liczbą imigrantów – napisał „Daily Mail”. W 2006 roku prawie 10 tys. mieszkań zostało oddanych imigrantom. Koszt ich budowy to1,3 mld funtów. Prawie połowa tej sumy pochodzi z budżetu państwa, pozostałą jej część pokrywają stowarzyszenia mieszkaniowe oraz firmy zajmujące się projektowaniem i budową domów.


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

8 POLSKA

tydzień w kraju

T Po raz pierwszy w swojej kadencji prezydent zwołał radę gabinetową, czyli obrady rządu pod własnym kierownictwem. Rada dotyczyła kryzysu w słuşbie zdrowia. Spotkanie do niczego nie doprowadziło. Premier Tusk skarşył się, şe prezydent nie był zainteresowany planami rządu, Lech Kaczyński uznał, şe rząd był nieprzygotowany i nie umiał udzielić odpowiedzi. T 64 proc. Polaków jest przeciwnych dopłacaniu dodatkowemu do słuşby zdrowia. Pomysł popiera 34 proc. Janusz Korwin Mikke proponuje likwidację „słuşby zdrowia� i udowadnia, şe gdyby taki pomysł wprowadzono np. 300 lat temu to dziś juş by Polaków nie było. T Prezydent Lech Kaczyński przyjął wicepremiera Chin Peyiana Zenga. Rozmawiano głównie o intensyfikacji wymiany handlowej. Eksport Polski do Chin ma wartość tylko 0,762 miliarda dolarów, importujemy zaś towarów za sumę 7,6 miliardów dolarów.

T Minister obrony Bogdan Klich udał się do USA. Rozmowy z sekretarzem obrony Robertem Gatesem dotyczyły m.in. „tarczy antyrakietowej� i sytuacji w Afganistanie.

T Zyta Gilowska złoşyła mandat poselski. Powodem jest jej stan zdrowia i planowana operacja kardiochirurgiczna. Na jej miejsce w Sejmie wejdzie jako poseł PiS Filip Libicki.

Zagrały wielkie serca Polaków

SPOĹ ECZEĹƒSTWO Âť ĹšwiÄ…teczna Pomoc

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała juş po raz 16. Tym razem zbierano na dzieci, które mają problemy laryngologiczne. Będzie za zebrane pieniądze specjalistyczny sprzęt, o jakim wiele placówek mogłoby tylko pomarzyć. Kiedy Jurek Owsiak wymyślił kilkanaście lat temu tę akcję, wielu pukało się w czoło, mówiło şe to nie wyjdzie, şe Polacy są zamknięci tylko na swoje sprawy i poşałują grosza innym. Okazało się jednak, şe nie, şe nawet renciści i emeryci głęboko sięgali do portfeli. Ostatnie lata, to mniej więcej po 30 kolejnych milionów złotych. To plon jednego, całodziennego koncertu tej unikalnej w skali świata orkiestry. W sumie, w czasie tych wszystkich koncertów orkiestry zabrano ponad 90 milionów dolarów! Taki potęşny zastrzyk dostała w postaci nowoczesnego sprzętu nasza słuşba zdrowia. – Ja od początku wierzyłem, şe mogę liczyć na swoich rodaków, nie zawiodłem się. Zbieramy przecieş na takie cele, jak sprzęt medyczny do ratowania şycia i zdrowia głównie dzieci i niemowląt. Nie konkuruję z państwem, chcę tylko wspomagać naszą słuşbę zdrowia – wyjaśnia Owsiak. Wielu specjalistów ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i

kańskich i amerykańsko-rosyjskich. – NATO jest zadowolone, şe moşe być forum dyskusji – powiedział James Appathurai, rzecznik tej organizacji. Zdaniem rządzących w Polsce polityków Amerykanie po wyborach prezydenckich zarzucą pomysł budowania tarczy antyrakietowej w Polsce. A nasz kraj nie chce do tego czasu pogarszać stosunków z Rosją. Przeciwni budowie tarczy są Rosjanie, którzy twierdzą, şe byłby to powrót do czasów zimnej wojny. A rosyjscy generałowie wymyślili nawet, şe ich komputery mogłyby błędnie odczytać start antyrakiety, jako atak wymierzony w Moskwę. I wtedy trzecia wojna światowa gotowa. Władimir Putin zagroził, şe jeśli Amerykanie nie wycofają się ze swego pomysłu, to on wycofa się z układu o weryfikacji broni konwencjonalnych, zabroni teş międzynarodowych inspekcji wojskowych w swoim kraju. – Skończyła się proamerykańska era w Polsce – komentują amerykańscy dziennikarze nową politykę ekipy Tuska wobec Waszyngtonu. (br)

Spadek poparcia dla koalicji LiD

Tylko 4 proc. Polaków popiera koalicję Lewica i Demokraci – wynika z sondaşu „Rzeczpospolitej�. To prawie o połowę mniej niş przed miesiącem.Trzy miesiące temu na koalicję Lewica i Demokraci zagłosowało 13 proc. wyborców. Dziś – jak wynika z najnowszego sondaşu GfK Polonia dla „Rz� – ten elektorat stopniał o dwie trzecie. Spadek poparcia dla LiD był widoczny juş w pierwszych powyborczych sondaşach. Nigdy jednak poparcie dla lewicy nie spadło ponişej 5 proc.

Z WYKWALIFIKOWANYM KSIÇGOWYM

T Paweł Graś odszedł z Kancelarii Premiera. Politycy PO zaprzeczają, by chodziło tu o „teczkę� współpracy z WSI. PiS obawia się, şe Graś nie chciał firmować braku kontroli cywilnej nad słuşbami specjalnymi.

T Prokuratura bada intensywnie wątek pochodzenia nagrania rozmowy Ziobro-Lepper z podsłuchu, a nie z dyktafonu. Szkoda, şe jakoś mniej intensywnie badana jest sama sprawa łapówki w ministerstwie rolnictwa.

Bartosz Rutkowski

Polska niechętnie teraz patrzy na amerykańską tarczę antyrakietową. Minister spraw zagranicznych Radek Sikorski powiedział wprost: to amerykański pomysł, nie nasz. I dodał, şe polski rząd nie wyrazi zgody na rozmieszczenie elementów tej tarczy do czasu, aş Amerykanie nie podadzą swoich warunków, a przede wszystkim zagroşenia i kosztów tego przedsięwzięcia. To całkowita zmiana kursu w porównaniu z poprzednią ekipą, która była na finiszu rozmów z Waszyngtonem w sprawie tarczy. Teraz Sikorski mówi, şe Polska nie czuje zagroşenia ze strony Iranu, dając tym samym do zrozumienia, şe tarcza jest dla Ameryki, a my z tego nie będziemy mieli şadnych korzyści. Te słowa przytacza wiele amerykańskich gazet, wyraşając zdziwienie, şe to co było dobre jeszcze kilkanaście tygodni temu, teraz okazuje się przez Polskę nie do przyjęcia. Z kwatery głównej Paktu Północnoatlantyckiego nadeszły od razu komentarze, şe tarcza dotyczy dwustronnych stosunków polsko-amery-

Normalizacja w Krakowie

T PoseĹ‚ PO Janusz Palikot przekroczyĹ‚ granice dobrego smaku i na swoim blogu „spytaĹ‚â€? – czy prezydent Lech KaczyĹ„ski nie jest czasami alkoholikiem, bo zbyt czÄ™sto pije czerwone wino i wyjeĹźdĹźa do Juraty. Prezydent nazwaĹ‚ Palikota „klaunemâ€?, a posĹ‚owie PiS donieĹ›li do prokuratury. Palikot najpierw stawiaĹ‚ siÄ™ w „obronie wolnoĹ›ci sĹ‚owaâ€?, ale później przeprosiĹ‚. Palikota skrytykowali teĹź inni posĹ‚owie jego ugrupowania.

T PO oświadczyła, şe zablokuje „politykę historyczną� PiS. Zagroşone są projekty ministerstwa kultury o budowie Muzeum Historii Polski w Warszawie i muzeum Ziem Zachodnich we Wrocławiu.

innych krajów przyjeşdşało do Polski, by na własne oczy przyjrzeć się temu fenomenowi. Nie wierzyli, co zobaczyli. Była wielka radość entuzjazm, zwykle ponad sto tysięcy wolontariuszy, którzy cały dzień na początku stycznia kaşdego roku poświęcają tej wielkiej sprawie. Widzieli ci zagraniczni goście ogromne serca Polaków. – Takiemu facetowi, jak Jurek Owsiak naleşy się pomnik, bo on potrafił nie tylko zorganizować sprawnie działające przedsięwzięcie, które hojnie obdarowuje polskie szpitale, ale potrafił teş zaszczepić w sercach Polaków miłość i zainteresowanie innym człowiekiem – mówił o szefie tego pomysłu były minister zdrowia, profesor Zbigniew Religa.

Polska nie chce amerykańskiej tarczy

+/.35,4!#*% "):.%3/7/ 0/$!4+/7% 6!4 0!92/,, +3)§'/7/iÂŁ ,4$ $%+,!2!#*% #)3 3:+/,%.)! "5$/7,!.% ) +!249 #3#3 MATERIAÂ?Y I EGZAMINY W JÇZYKU POLSKIM WSZYSTKO JEDNEGO DNIA I W JEDNYM MIEJSCU

INFO

KASA UK COM

+!3! "53).%33 3%26)#%3 ,4$ /FFICE D +ING 3TREET WEJyCIE OD 2AVENSCOURT !VENUE (AMMERSMITH ,ONDON 7 2& TEL FAX

./79 /$$:)!€ (IGH 2OAD

3EVEN +INGS PRZY DELIKATESACH .!3:! 0/,3+! )LFORD ,ONDON )' 2(

W krakowskiej prokuraturze normalizacja na całego. Odwołany został szef Prokuratury Okręgowej i wszyscy jego zastępcy. Odwołany został równieş ze stanowiska zastępcy Krzysztof Urbaniak, prokurator, który posunął do przodu śledztwo w sprawie zabójstwa Stanisława Pyjasa. Postawił przed sądem szefów SB w Krakowie w tamtych czasach. Wyroki (w zawieszeniu) dostali za sprowadzanie na fałszywe tory śledztwa, za które byli odpowiedzialni. Jeśli szefowie SB robili wszystko, aby zamącić sprawę zamordowania Pyjasa, to pewnie mieli jakiś powód. Widziałem, jak juş w III RP Urbaniak, samotnie, nad rozklekotaną maszyną do pisania latami biedził się, aby odsłonić prawdę w sprawie morderstwa Pyjasa. Nie wydawało się, aby specjalnie pomagał mu nowy aparat ścigania. Być moşe za wielu było w nim funkcjonariuszy, którzy nie chcieli ruszać starych spraw. Za to esbeków z pasją bronił autorytet III RP, autor „Gazety Wyborczej� i „Tygodnika Powszechnego�, kolega ministra Ćwiąkalskiego, prof. Jan Widacki. Po raz pierwszy spotkałem go, gdy zaświadczał o nieposzlakowanej opinii innego profesora, Zdzisława Marka, usługowego eksperta SB, na podstawie oceny którego uznano zabójstwo Pyjasa za wypadek. Opinia biegłych z początku lat 90., którzy uznali, şe dane, którymi posługiwał się Marek, wskazują właśnie na śmiertelne pobicie Pyjasa, nie zmieniała oceny Widackiego. Podobnie było z sądem, który skazał mnie z par. 212 za pomówienie Marka (– Miał pan podstawy, şeby tak myśleć, ale nie, şeby tak mówić – poinformował mnie przewodniczący składu apelacyjnego), albowiem napisałem, şe Marek osłaniał morderców, przedstawiając zabójstwo jako wypadek. I podtrzymuję to. W sądzie Marek czuł się jak u siebie w domu, przecieş znał tam wszystkich od dziesiątków lat, podobnie jak Widacki. Aş dziw, şe to Urbaniak wygrał z nim sprawę przeciw oficerom SB. I moşe dlatego musi teraz odejść. Nadchodzi czas Widackiego. Urbaniak musi zrobić mu miejsce. Patronuje temu minister Ćwiąkalski.

Bronisław Wildstein „Rzeczpospolita�


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

POLSKA 9

Czy pielęgniarka obali Tuska?

SŁUŻBA ZDROWIA » Lekarze dostali podwyżki, pielęgniarki nie

– Niech Tusk już się boi naszej Dorotki. Ona mu się niedługo przyśni – mówią koleżanki Doroty Gardias, szefowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. – Od 21 stycznia mogą zacząć się protesty pielęgniarek we wszystkich regionach kraju – zapowiedziała Gardias i dodaje, że nie może być tak, by lekarze zarabiali pięć, dziesięć razy tyle, co pielęgniarka. Minister zdrowia Ewa Kopacz uważa, że pielęgniarki podjęły „słuszną decyzję”. – Pieniądze są w szpitalach. Jak dobrze zrozumiałam, protest pielęgniarek ma dotyczyć nieracjonalnego podziału tych środków. Jak widać, lekarze podzielili te pieniądze między siebie, stąd taka reakcja pielęgniarek, i jest to reakcja słuszna – powiedziała Kopacz. – System służby zdrowia to nie tylko lekarze, ale także pielęgniarki i salowe – dodała.

Pielęgniarki uderzą w rząd

Ale minister zdrowia wie, że jeśli dyrektorzy szpitali nie dadzą pielęgniarkom pieniędzy, a nie dadzą, bo ich nie mają, wtedy protest pań zwróci się przeciwko rządowi.

Kim jest kobieta, która może poderwać do walki tysiące kobiet? Potrafiła w kilka godzin zorganizować w ubiegłym roku białe miasteczko pod oknami gabinetu premiera Jarosława Kaczyńskiego. Zapowiada, że temu rządowi też nie popuści. Bo to rząd musi te sprawy załatwić, tak jak obiecał. Ukończyła Liceum Medyczne w Słupsku, pracowała w jednym z sosnowieckich szpitali, a następnie w szpitalu w Słupsku. W ubiegłym roku gruchnęła wieść, że zamierza startować w wyborach. Wtedy do Doroty zaczęli dzwonić byli pacjenci. – Odbierałam cztery, pięć telefonów dziennie – mówi. – Wrażenie zrobiła deklaracja jednego z pacjentów. Policzył, że w jego rodzinie są 193 osoby uprawnione do głosowania. „Ma pani 193 głosy” – powiedział. Ale potem Polska usłyszała, że Gardias idzie do Sejmu po pielęgniarskich plecach. Ostatecznie zrezygnowała z udziału w wyborach. – To jej osobista decyzja – komentuje Janina Zaraś, pielęgniarka, która wraz z Dorotą i dwiema koleżankami okupowała Kancelarię Premiera. Gardias dzieli od dwóch lat życie

między Słupsk i Warszawę. W Warszawie ma biuro, w Słupsku mieszkanie.

To ja się kłaniam

– Tu ją znają wszyscy – mówią miejscowi. – Kiedy idzie ulicą, pozdrawia ją ośmiu na dziesięciu przechodniów. – To ja się kłaniam – prostuje Gardias. Pochodzi z pobliskiej Ustki. Po maturze trafiła na internę w szpitalu specjalistycznym w Słupsku. Wyszła za mąż i wyjechała do Sosnowca. – Pięć lat później, po rozwodzie, wróciłam do Słupska z dzieckiem i związałam się z moim obecnym partnerem, który jest radiologiem. Do związku zawodowego pielęgniarek zapisała się podczas pierwszych strajków w 1997 r. Pod koniec lat 90. została członkiem SLD. Kandydowała bez powodzenia w 2002 r. do sejmiku wojewódzkiego. Kiedy wybrano ją przewodniczącą Krajowego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, zawiesiła działalność w SdPl. Ale i tak podczas czerwcowych strajków pielęgniarek wytknięto jej, że jest „czerwoną” przewodniczącą. – Nie jestem aktywną działaczką –

powtarza Gardias. Przyznaje jednak, że protest pielęgniarek przyciągnął „jak lep na muchy” polityków.

Czy szasta pieniędzmi?

Była szefowa związku pielęgniarek, Bożena Banachowicz zarzuciła niedawno Gardias rozrzutność. Poszło o przeniesienie siedziby związku z Włocławka do Warszawy, gdzie wynajęto część biurowca. – To żaden apartament – wyjaśnia Gardias. – Wynajęliśmy biuro, w którym mamy też miejsca do spania, więc nie musimy wynajmować hoteli, kiedy zjeżdżamy do Warszawy. Kolejny zarzut to zarobki przewodniczącej – 10 tysięcy złotych miesięcznie! W zestawieniu z pensjami pielęgniarek musi robić wrażenie. – Błąd – stwierdza Zaraś. – Wybierając Dorotę na przewodniczącą wiedziałyśmy, ile zarabiała w trzech firmach. A ona zastrzegła, że nie chce tych zarobków stracić. Zgodziłyśmy się, by zarabiała 2,5 średniej krajowej. Brutto. Gardias dostaje „na rękę” trzy i pół tysiąca złotych.

Bartosz Rutkowski

tydzień w kraju

T Sąd apelacyjny zdecydował się przekazać sprawę sprawców stanu wojennego, w tym Wojciecha Jaruzelskiego, do Sądu Okręgowego w Warszawie. T W kopalni „Budryk” dyrekcja zerwała gotowe już porozumienie. Zdesperowani górnicy podjęli strajk głodowy pod ziemią.

T Pogotowie strajkowe ogłosili kolejarze. Trwają też protesty w służbie zdrowia. Do strajków i protestów szykują się też nauczyciele.

T Po raz pierwszy w historii lotnisko Okęcie w Warszawie odprawiło mniej pasażerów niż porty regionalne. Na 19 milionów pasażerów, 10 milionów przyleciało lub od odleciało z lotnisk regionalnych. T Inflacja w Polsce przekroczyła na koniec roku 4 proc. Wzrost nastąpił szczególnie w grudniu – 0,7 proc. Zdrożały przede wszystkim paliwa i żywność. Umacnia się za to nadal złotówka. T 60 proc. firm w Polsce zgłasza, że ma problemy ze znalezieniem odpowiednich pracowników.


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

10 WIELKA BRYTANIA T ŚWIAT

tydzień w skrócie

T Premier Donald Tusk odbył jednodniową podróż do Bratysławy. Rozmawiał na temat problemów międzynarodowych z premierem Słowacji Robertem Fico.

T Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski złożył wizytę na Litwie. Komorowski spotkał się także mieszkającymi tam Polakami.

T Podano oficjalne wyniki wyborów w Gruzji. M. Saakaszwili wygrał w I turze i otrzymał 53,38 proc. głosów. W tym samym głosowaniu ideę wejścia Gruzji do NATO poparło 72,5 proc. głosujących. Opozycja urządziła wiec przeciw uznaniu wyników, który zgromadził blisko 50 tys. osób. Saakaszwili tymczasem dopuścił partie opozycji do publicznej TV, co rozładowało atmosferę. Wkrótce odbędą się także wybory parlamentarne.

T Sąd Najwyższy Rosji uznał, że Władimir Bukowski nie może być kandydatem na prezydenta. Dawny dysydent skomentował swoje wykluczenie tezą, że „Putin zbudował unikalny system polityczny, który jest korporacją KGB”.

TSerbia przy jęła plan działania w przypadku ogłoszenia niepodległości przez Kosowo. Plan jest tajny.

T Ustalono datę wyborów parlamentarnych w Hiszpanii. Odbędą się one 9 marca. Kampania będzie ostrą konfrontacją lewicy z ludowcami. Na razie Hiszpanie kłócą się o słowa nowego hymnu.

Brat i siostra małżeństwem

SPOŁECZEŃSTWO » Nie wiedzieli, że są rodzeństwem

Jako bliźnięta, chłopczyk i dziewczynka, zaraz po narodzinach zostali rozdzieleni i trafili do dwóch różnych rodzin. Wydawało się, że nigdzie i nigdy już w życiu się nie spotkają. Życie jednak zgotowało im inny los, piekło niemal. Bo oto okazało się teraz, że właśnie ta para po latach poznała się, pokochała i zawarła związek małżeński! Nie wiedzieli, że są bratem i siostrą. Sprawa jakimś cudem wydała się i teraz brytyjski sąd właśnie unieważnił ten związek. Tą historią żyje cała Wielka Brytania. Nikt nie spodziewał się, że los spłata ludziom taki problem. Nikt nie podejrzewał, że wychowywane w dwóch różnych miejscach w Anglii rozdzielone dzieci poznają się po wielu latach i zakochają bez opamiętania.

Nazwiska utajniono

udało się dojść do tego, że nowożeńcy to brat i siostra. Faktem jest, że sąd najwyższy w Wielkiej Brytanii zajmujący się sprawami rozwodowymi miał właśnie do rozstrzygnięcia ten przypadek.

Oni spali ze sobą!

Profesor Lord Alton, który odkrył związki jakie łączą to małżeństwo mówi jedynie, że małżeństwo zostało skonsumowane. Innymi słowy brat i siostra spali ze sobą, kochali się, nie znając prawdy! Lord Alton: – Ta sprawa musiała być ujawniona, oni mieli prawo wiedzieć, kim tak naprawdę są dla siebie. Być może takich przypadków jest w naszym kraju więcej, wykluczyć tego nie można i powinniśmy zrobić wszystko, by takim ludziom otworzyć oczy, jak oni żyją. Zdaniem sądu, ta para otrzymała już pomoc najlepszych specjalistów

Ta sprawa musiała być ujawniona, oni mieli prawo wiedzieć, kim tak naprawdę są dla siebie.

od psychologii. Nietrudno sobie wyobrazić, że będą oni przez lata całe w głębokim kryzysie. Nie brakuje też licznych głosów, że ich życie emocjonalne legło totalnie w gruzach i to na zawsze.

Czy sztuczne zapłodnienie?

O krok od tragedii

Imiona i nazwiska tej pary zostały ze zrozumiałych względów utajnione. Jak na razie nie wiadomo jeszcze, jak

Ta sprawa wywołała burzę i z innego powodu. Otóż nie można wykluczyć, że w dobie sztucznych zapłodnień ta-

PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas

T Parlament Chorwacji (Hrvatski Sobor) zatwierdził koalicyjny gabinet premiera Ivo Sanadera, którego większość stanowią konserwatyści.

TW starciach koło granicy z Afganistanem zginęło siedmiu żołnierzy Pakistanu i 23 islamskich terrorystów.

T Tureckie lotnictwo i artyleria ostrzelały północy Irak, który jest bazą partyzantów kurdyjskich.

TWybory na Tajwanie wygrał Kuomitang. Jego przedstawiciele uzyskali 81 mandatów w 131-osobowym parlamencie. Klęskę poniosła rządząca dotąd Partia Demokratycznego Postępu. Wygrana Kuomitangu ma przynieść uspokojenie relacji z Chinami komunistycznymi.

T W ataku wojsk Izraela na Strefę Gazy zginęło 15 Palestyńczyków, a 40 zostało rannych. Jednocześnie Izrael oznajmił, że przystępuje do rokowań. T Około 70 studentów – lewaków zablokowało wizytę Ojca św. Benedykta XVI na uniwersytecie La Sapienza. Ich zdaniem papież jest „reakcjonistą” i „przeciwnikiem Galileusza”.

kich zdarzeń będzie więcej. Jak na razie nie ujawniono, czy ta właśnie para przyszła na świat w naturalny sposób, czy też jest owocem sztucznego zapłodnienia. Przeciwnicy takiej formy poczęcia mają teraz w Wielkiej Brytanii poważne argumenty. Twierdzą, że przestrzegali przed możliwością powstania takich sytuacji i żyjcie to potwierdziło. – Nie jest potrzebne nowe prawo, tylko dbałość o to, by dzieci urodzone w wyniku sztucznego zapłodnienia nie były nigdy ze sobą kojarzone – przekonuje Natalie Gamble, prawnik, zajmujący się tą problematyką. Jak do tej pory unieważniano w Wielkiej Brytanii związki małżeńskie przede wszystkim z tego powodu, że jedna ze stron nie miała ukończonych 16 lat, związek był bigamiczny, lub małżonkowie byli bliskimi krewnymi. Takich spraw było niewiele. Teraz staje się to poważny problem.

Robert Stankiewicz

Chwilę grozy przeżyli w czwartkowe popołudnie pasażerowie samolotu z Pekinu do Londynu. Boeing 777 linii British Airways nie zdołał dolecieć do pasa lotniska Heathrow i lądował awaryjnie tuż koło niego. W wyniku wypadku poważnie uszkodzone zostało jedno ze skrzydeł oraz podwozie. Choć wypadek wyglądał bardzo groźnie ucierpiało zaledwie trzynaście osób, które narzekały na drobne urazy. Pozostali pasażerowie opuścili maszynę awaryjnymi zjeżdżalniami i po krótkiej konsultacji zostali wypuszczeni do domów. Ruch na południowym pasie lotniska wstrzymany został na kilka godzin. Odwołano loty do Manchesteru i Dublina, a kilka innych samolotów przekierowano na pobliskie lotniska w Luton i Gatwick. Brytyjska policja kategorycznie wyklucza, aby incydent miał coś wspólnego z atakiem terrorystycznym. O tym czy była to awaria maszyny, czy też błąd pilota zadecyduje specjalna komisja, która przeprowadzi szczegółową kontrolę uszkodzonej maszyny.

Daniel Kowalski

Big Brother w każdym miejscu pracy Ulewne deszcze i wichury

Największa firma zajmująca się oprogramowaniem komputerów, Microsoft złożyła w urzędzie patentowym w Stanach Zjednoczonych wniosek dotyczący programu umożliwiającego indywidualne kontrolowanie pracowników w stylu Big Brothera. Każdy pracownik ma być wyposażony w specjalny czuj-

Komentarz > 13

się do Polski, ruch na trasie Wielka Brytania polskie miasta jest bowiem od dawna bardzo ożywiony. Wirus błyskawicznie przeskakuje z człowieka na człowieka. Brytyjczycy zdają sobie sprawę, że bardzo wiele przypadków zachorowań nie rejestruje się,

gdyż ludzie starają się leczyć na własną rękę. Do zakażenia tak zwanymi retrowirusami dochodzi przede wszystkim w środowiskach półzamkniętych, szpitalach, szkołach, hotelach. Najczęstsze symptomy, to nudności, gwałtowne wymioty, biegunka, coraz wyższa gorączka, zawroty głowy itd. Lekarze ostrzegają, że tegoroczna epidemia ma liczne powikłania. (mn)

Groźna grypa żołądkowa Takiej skali epidemii brytyjscy specjaliści nie spodziewali się. Już prawie trzy miliony ludzi na Wyspach choruje na grypę żołądkową. Każdego tygodnia przybywa po 200 tysięcy nowych przypadków. Najgorsze jest to, że epidemia może lada chwila przedostać

wodzeniem wykorzystywana w przypadku kosmonautów i pilotów, dlatego nie wiadomo, czy Microsoft uzyska patent na produkt, który jest oparty o istniejące już technologie. Przeciwnicy wskazują na kolejną próbę ograniczania wolności. (mg)

nik przesyłający do centralnej bazy dane dotyczące jego zdrowia, zachowania, stanów psychicznych i oczywiście wydajności. Twórcy programu twierdzą, że program umożliwi pracodawcom lepsze wykorzystanie siły roboczej. Technologia wykorzystana przez programistów już istnieje i była z po-

Nieustające opady deszczu doprowadziły do ponownej powodzi, głównie w Walii i w Midlands. Alarmem powodziowym objętych jest 71 miejsc, w tym również miejscowości w południowo-wschodniej Anglii. W Gloucestershire w akcji ratunkowej bierze udział policja i straż pożarna. W wielu przypadkach woda zalała posesje, które ucierpiały w czasie letnich powodzi. Z powodu silnych opadów deszczu i wiatru przestały na jakiś czas kursować promy z Dover. W Walii policja apeluje do kierowców o pozostanie w domu, jeśli ich podróż nie jest konieczna. (mg)


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

WIELKA BRYTANIA T ŚWIAT 11

Kozina będzie sądzony w Ameryce

WIELKA BRYTANIA » Ekstradycja groźnego przestępcy

Amerykanie nie mogą się już doczekać tego przestępcy. Władze brytyjskie powiedziały: tak, na początku lutego przekażemy FBI Mariana Kozinę, znanego bardziej jako Ricardo Fancini. Od wielu miesięcy siedzi on w brytyjskim areszcie, ale sporo przestępstw popełnił na terenie Ameryki, tam działał razem z rosyjskimi gangsterami między innymi w Nowym Jorku i dlatego tam będzie sądzony. Kim jest człowiek, którego życiorys mógłby posłużyć za gotowy scenariusz filmowy? Tylko jeden człowiek w tej części Europy przyjąłby zlecenie na „odpalenie Ziobry” – mówią gangsterzy, dawniej powiązani z nieżyjącym już Jeremiaszem „Cynglem”.

Miał zlikwidować Ziobrę

Grupa byłych funkcjonariuszy peerelowskiej bezpieki, działających dziś ręka w rękę z gangsterami miała powierzyć to zadanie właśnie Marianowi Kozinie. Ostatecznie jednak z jakichś niewyjaśnionych powodów do przyjęcia zlecenia nie doszło, a sam Ziobro nie chciał tego komentować. Fanchini uchodził za gangstera-biznesmena. Jednak ma on na su-

mieniu kilka zabójstw, jest jednym z lepszych „cyngli” rosyjskiej mafii. Był rezydentem rosyjskiej mafii na Europę Zachodnią – Cierpiał na bardzo dziwną przypadłość: większość jego wspólników zginęła. Nie można wykluczyć, że Kozina im w tym pomagał – mówią śląscy policjanci i dodają, że słuchali go wszyscy polscy gangsterzy ze Zbigniewem Sz., pseudonim „Simon”, szefem śląskiej mafii, na czele

Gdzie ukrył fortunę?

– Nikt teraz nie wie, gdzie Kozina ulokował pieniądze pochodzące z przemytu alkoholu oraz narkotyków. A chodzi o grube setki milionów dolarów – mówi jeden z oficerów Komendy Głównej Policji. Pięćdziesięcioletni Fancini jest Polakiem. Jako Marian Kozina urodził się w Katowicach, gdzie skończył technikum, potem próbował szczęścia w bazarowym handlu. Pod koniec lat 70. wyjechał do Niemiec. Tam poznał rosyjskich emigrantów, mających związki z mafią nowojorską. Stworzyli pierwszy w Europie kanał przemytu narkotyków. Za Ocean płynęły one ukryte w kineskopach telewizorów. Kozina dla dodania so-

bie powagi zmienił nazwisko na Ricardo Fancini.

Wykończył „króla wódy”

W Niemczech zaprzy jaźnił się ze Zbigniewem Nawrotem, byłym katowickim cinkciarzem, który wyemigrował do Hamburga i szybko został okrzyknięty „królem wódy”. To od niego Fancini nauczył się ekonomii i brutalnych zasad obowiązujących w tym biznesie. Naukę przerwał zamach bombowy. W 1991 r. dwóch bandytów podłożyło pod ferrari Nawrota trotyl. Z wozu i jego właściciela zostało niewiele. Zamachowcy zostali zatrzymani, jednak niemieckiej policji nie udało się aresztować zleceniodawcy zamachu. Aresztowani milczeli jak grób. – Wszystkie tropy prowadziły do Fanciniego, który przejął schedę po Nawrocie i stworzył największy szlak przemytu alkoholu w Europie – mówią polscy policjanci

Mafia go doceniła

Sława Fanciniego dotarła do rosyjskiej mafii. W czasie jednego ze spotkań w Monte Carlo namaścili go na swojego rezydenta na Europę Za-

GRPX GR G ']ZRÍ G

GR 3ROVNL

MX RG

S PLQ

R ] WHO VWDFMRQDUQHJ

Po prostu wybierz 084 4831 4029

QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\

3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.

chodnią. Fancini był od tego czasu nie do ruszenia. Na początku lat 90. Kozina wrócił na Śląsk. Posługiwał się już wtedy belgijskim paszportem na nazwisko Fancini. Jego ludzie zakładali na Śląsku fikcyjne firmy i przeprowadzali fikcyjne transakcje. Zarabiali na tym miliony. Nie tylko złotych. Dzięki temu otrzymywali ulgi podatkowe. Pracownicy firmy celnej Fanciniego legalizowali też kradzione luksusowe wozy. Kiedy prokuratura wpadła na trop działalności Fancinciego, ten kazał w pośpiechu likwidować interes. Fancini urósł szczególnie w siłę po rzekomo samobójczej śmierci „Baraniny” w wiedeńskim więzieniu, przejmując jego interesy. Oprócz „działalności biznesowej” nadzorował pracę rezydentów rosyjskiej mafii w 42 krajach, w tym w Polsce. Rosyjska mafia kontrolowała w naszym kraju dosłownie wszystko – od paliwówki po węglowe sprawy.

Od Gdyni po Nowym Jork

– Jego słuchali się gangsterzy nie tylko w Gdyni, ale także w Moskwie i Nowym Jorku. To jest naprawdę wielki boss, którego polska policja mogła mieć kilka lat temu, bo jeden z przybocznych Fanciniego chciał nam go wystawić. Jednak jakimś dziwnym trafem kierownictwo nasze nie paliło się do tego pomysłu i zamiast do Polski, Kozina wyjechał do Wielkiej Brytanii. I dopiero tam go przyskrzynili – mówi jeden z byłych już policjantów Centralnego Biura Śledczego, który tropił przez kilka lat działalność przestępczą Fanciniego. – Niech teraz chociaż skorzystają Amerykanie. Liczę na to, że ten facet nie wyjdzie na wolność za ... kaucją.

Bartosz Rutkowski

British Council zawiesza działalność

Dyrektor generalny British Council Martin Davidson powiadomił w Londynie, że organizacja zawiesza działalność oddziałów w dwóch rosyjskich miastach – Petersburgu i Jekaterynburgu. Davidson powiedział na konferencji prasowej, że praca tych placówek z powodu trudności stwarzanych przez Rosjan stała się niemożliwa. Minister spraw zagranicznych David Milliband podkreślił, że zachowanie Rosji jest niezgodne z prawem międzynarodowym. Pomimo zakazu Rosji placówki wznowiły działalność w nowym roku, co zdaniem Moskwy było prowokacją i spowodowało przesłuchania rosyjskiego personelu. David Miliband oświadczył, że „jakiekolwiek nękanie personelu jest absolutnie nie do zaakceptowania”.

tydzień w skrócie TW Gwatemali władzę objął kolejny lewicowy prezydent Ameryki Łacińskiej – Alvaro Caballeros.

T W sondażach wyborczych w USA wśród republikanów prowadzi Mc’Cain, a u demokratów Obama dogania panią Clinton.

TOkoło 1000 Ukraińców demonstrowało pod konsulatem RP we Lwowie. Domagają się oni podpisania przez Polskę obiecanej umowy o „małym ruchu granicznym”.

T Na Ukrainie przeprowadzono operację wypłaty odszkodowań za zamrożone na książeczkach oszczędnościowych pieniądze jeszcze z czasów Związku Sowieckiego. W kilkusetosobowych kolejkach jedna osoba poniosła śmierć, byli też ranni. T W Wiedniu odbył się pogrzeb zmarłego w Belgii Karola Ludwika Habsburga Lotaryńskiego. Miał 89 lat i był ostatnim żyjącym synem ostatniego Cesarza Austro-Węgier.

TPo raz pierwszy w historii w roku 2007 we Francji urodziło się więcej dzieci ze związków pozamałżeńskich (50,5 proc.) niż w rodzinach. TNa zjeździe rządzącej we Francji UMP prezydent Sarkozy opowiedział się za utworzeniem, niezależnych od NATO, europejskich sił zbrojnych.

TPrezydent Francji Sarkozy ożenił się z modelką Carlą Bruni. Według jednych pośpiech spowodowała ciąża narzeczonej, według innych problem ze wspólną wizytą w Londynie i możliwość zakłopotania królowej. Monarchia to jednak dobra rzecz...

TKomisja Europejska szykuje się do sprawdzania sposobów finansowania publicznych mediów w krajach członkowskich Unii. TWybory do parlamentu Nepalu odbędą się 10 kwietnia. Oznacza to także rzeczywistą likwidację tamtejszej monarchii. T Katastrofa w kopalni węgla w Kazachstanie spowodowała śmierć 30 górników.

T 50 lat bez procesu spędził w areszcie pewien obywatel Sri Lanki, o którym po prostu zapomniano. Wyszedł na wolność w wieku 80 lat.

T W okolicach Gomelu na Białorusi wykryto obecność złóż ropy naftowej.

TW wieku 88 lat zmarł pierwszy zdobywca Mont Everestu Edmund Hillary.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

12 TAKIE CZASY

D

Polskie hobby

Krystyna Cywińska

zieci, kochajcie Polskę! – upomina pani w szkole. – Kochamy, kochamy! – wołają dzieci, których wychowuje babcia z dziadkiem, bo rodzice za granicą. – A jaką mam kochać Polskę, skoro po tym Schengen jest bez granic? – pyta wojenny weteran. – Nie po to broniłem jej granic – powiada – żeby teraz granice obalać. Starszemu pokoleniu dzisiejsza bezgraniczna rzeczywistość w głowie się nie mieści. Obalanie szlabanów i granicznych barier wciąż kojarzy im się z najazdem niemieckim. Wizja niemieckich żołnierzy rozwalających 1 września 1939 roku czołgami graniczne słupy jest wciąż żywa. I wciąż ją przypominają wojenne filmy. A weterani są skonfudowani i podejrzliwi. Wszystko się zmienia, rozwija, upraszcza i komplikuje. – Skoro granice zachodnie stały się anachronizmem, to gdzie są granice naszego kraju? – pyta weteran. – No tam, gdzie były, przynajmniej ostatnio. Granice są geograficz-

ne, a nie polityczne. Kochajcie Polskę bez granic. Choć niekoniecznie bezgranicznie. W latach 60., latach zauroczenia na Zachodzie marksizmem, modne było powiedzenie, że w socjalizmie państwo zaniknie. A społeczeństwa staną się „związkiem wolnych producentów”. Marks z Engelsem poszli w odstawkę i pewnie diabli ich wzięli. Ale kapitalizm zachodni dokonuje marksistowskiej przepowiedni. Bo czy państwo bez granic, szlabanów i wiz jest państwem? Czy tylko jednostką administracyjną? Swego rodzaju stanem w Unii. A rządzą w nim konglomeraty wolnych producentów. Anachronizmem staje się też pojęcie „lewica”, „prawica”, bo i polityczne granice się zacierają. A sarmackie powiedzenie „wolnoć Tomku w swoim domku” staje się problematyczne. Bo wolność bezgraniczną w kraju bez granic ograniczają unijne prawa. Prawdziwą wolność zresztą też. Tak czy siak, na lepsze i na gorsze, wszyscy Polacy Polskę kochają. Wystarczy ich o to zapy-

tać. Odpowiadają machinalnie – no przecież. Szczególnie ci, którzy wrócili z Polski po świętach czy feriach. Kochają ją też niektórzy cudzoziemcy. Sami się z tą miłością deklarują. Zakochani w Polkach czy Polakach. – Gdyby nie Agnieszka, nie pokochałbym Krakowa i Tatr – wyznał niedawno brytyjski skrzypek Nigel Kennedy. Agnieszki, Małgosie i różni Jasie skuteczniej lansują polskie uroki od reklam i folderów. Polskę kochają też ci cudzoziemcy, którzy do własnej ojczyzny mają anse i pretensje. Szczególnie Brytyjczycy, zwani już popularnie egg and chips. Wysiadują w barach w Polsce czy w Hiszpanii, bo alkohol tańszy. Wyrzekają, że Wielką Brytanię zalali prymitywni cudzoziemcy, nieznający brytyjskich obyczajów i kultury. Po czym dewastują lokale i hotelowe pokoje. Jak się nie jest u siebie, wolno przecież. Polacy na obczyźnie szczególnie Polskę kochają. Miłością platoniczną. Bez ryzyka życia w kraju. Na dogodną odległość, bez narażania tej miłości na rozczarowania. My na emigracji, kochaliśmy Polskę nad życie, za komuny nienawidząc PRL-u. Kochaliśmy ją w granicach przedwojennych. Nie akceptując granic jałtańskich. Choć Wrocław, Opole i Mazury owszem też. Miłość do ojczyzny zawsze się mieściła w różnych granicach. No a teraz musi się zmieścić bez granic. Polskę kochają szczególnie politycy. Wszelakiej maści, z wszelaką przeszłością. Nieustannie dają wyraz tej miłości w zagajaniu, perorowaniu, czy w środku oracji. Niekoniecznie podzielam opinię Oscara Wilde’a, że patriotyzm jest ucieczką dla łobuzów. Ale bywa metodą ich obrony w polity-

ce. Czego mamy przykłady w rozprawianiu się z byłymi politycznymi przestępcami. Chronili kraj, twierdzą, od społecznego demontażu. Co jakiś czas odbywa się debata na temat patriotyzmu, czyli miłości ojczyzny. Czym jest? I czy istnieje w naszym społeczeństwie masowo kraj opuszczającym. Były na ten temat referaty, eseje, a nawet bohaterskie opowieści. Patriotyzm jest trudny do zidentyfikowania. Bo co należy przez ten patriotyzm rozumieć? Umieranie za ojczyznę? Czy życie dla niej? Niezależnie od warunków bytu. Słynne było powiedzenie w czasie wojny amerykańskiego generała, George’a S. Pattona, Wysyłając żołnierzy na front powiedział im: „Nie giń za swoją ojczyznę. Niech za swoją zginie twój wróg”. Nam wpajano za młodu co innego. Jak to słodko i chwalebnie jest za ojczyznę umierać. Czy zniesienie barier, szlabanów i słupów granicznych spowoduje, że i ta zasada stanie się anachronizmem? Że Polska bez granic będzie bezpieczniejsza niż z granicami? A któż to może przewidzieć. Ja nie. Dla mnie patriotyzm to przede wszystkim miłość i życzliwość wobec moich rodaków. Patriotyzm jest także szczególną więzią z własnym krajem, niezależnie od granic. Więzią narzucającą do niego stosunek przywiązania. Jesli już nie miłości. Nawet na odlelgłość lotu samolotem. Ktoś powiedział kiedyś, że patriotyzm to hobby, głównie emigrantów, którym trudno się zasymilować. A że hobby oznacza upodobanie do czegoś, niech i tak będzie. Jestem zatem hobbystką polskości. Każdy z nas kocha nasz kraj po swojemu.

Horror w metrze Przemysław Wilczyński

Nie wiem, czy ostatecznie udało mi się rozwiązać wielką kulturową zagadkę pasażerów londyńskiego metra. Nawet jeśli nie rozstrzygnąłem jej ostatecznie, to do jej ostatecznego rozstrzygnięcia poważnie się zbliżyłem.

W

ybrałem się jakiś czas temu do krakowskiego EMPIK-u, kupić sobie angielską bulwarówkę „The Sun”. Chciałem dokonać jej porównania z polskimi tabloidami. Wchodzę na salę z gazetami, przeciskam się slalomem między okupującymi półkę z zagraniczną prasą Brytyjczykami. Nauczony przez lata, że ten rejon Krakowa to jakby strefa eksterytorialna (rodowitego Krakusa trudniej tu spotkać niż Anglika), powtarzam co rusz excuse me. Zaklęcie działa, więc docieram w końcu do stosownego regału i własnym oczom nie wierzę: żadnych brukowców angielskich nie ma! Same z tradycjami i wielce poważne tytuły:

jak zawsze w niedzielę gruby na trzy centymetry The Sudany Times (dużo jeszcze czasu minie, zanim nasze wiodące tytuły, choćby Wyborcza z soboty, będzie doprowadzała czytelnika do furii tak bardzo jak The Times – niewiarygodną liczbą dodatków, specjalnych wkładek i ulotek), The Guardian, The Independent. Z boku, jakby wstydliwie upchnięty w mało widoczne miejsce Daily Mail – taki sobie półbrukowiec (Anglicy nazywają takie gazety middle market newspapaers, czyli łączące w sobie cechy brukowca, bawiącego i skandalizującego, z poważnym tytułem, relacjonującym i tłumaczącym wydarzenia społeczno-polityczne). Pomyślałem: wszystkie egzemplarze tabloidów wykupili przyjeżdżający licznie na sam weekend młodzi brytyjscy troglodyci, których wyczyny – pokazywanie przechodniom przyrodzenia, dzikie ryki na środku Rynku, demolowanie samochodów – opisywała swego czasu polska prasa. Myślę sobie: cały The Sun został porwany przez Brytyjczyków drugiej kategorii (pierwsza to porządni turyści popijający czerwone wino pod parasolem na Rynku). Szybko skierowałem kroki do dwóch innych wielkich krakowskich EMPIK-ów. Ale na Kazimierzu i koło Dworca Głównego to samo – ani śladu The Sun! (Nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego, gdyby nie badania czytelnictwa, według których kilkakrotnie więcej Brytyjczyków czyta brukowce niż prasę poważną. Zupełnie inaczej jest pod tym względem w Polsce – jesteśmy chyba w Europie ewenementem – gdzie Wyborczą czyta z grubsza tyle samo ludzi, co Fakt). Nie pozostało mi nic innego, jak zadowolić się rodzimymi tytułami – Super Expressem i Faktem po złoty pięćdziesiąt od sztuki. Jak chodzi o tytuły angielskie, musiałem zdać się na wspomnienia z Londynu.

Czy ktokolwiek, kogo stopa zahaczyła choćby o londyńskie metro, może zapomnieć ten widok? Na odległych od centrum stacjach podłogi i siedzenia usłane niezliczonymi egzemplarzami Metra – rozdawanego za darmo dziennika. Na bardziej obleganych stacjach wszyscy prawie siedzą ze wzrokiem wtopionym – a jakże – w Metro. Siedzą i pochłaniają horrory: o Betty z Brixton, co wpadła pod własną kosiarkę; o Bobie z Hammersmith, co został na pół rozpłatany przez piorun, ale zszyli go lekarze; o Johnie z Wimbledonu, któremu własny pies odgryzł pół kończyny dolnej. Jakaż aura nieszczęścia i horroru unosi się nad pasażerami kilkanaście metrów pod ziemią w stolicy Wielkiej Brytanii. (Może przesadzam, może niezbyt uważnie śledziłem polskie gazety, ale mam nieodparte wrażenie, że gdyby istniało coś takiego, jak pojęcie nieszczęścia absolutnego, absolutnie pozbawionego nadziei, znalazłoby ono sobie ilustrację w najnowszym wydaniu dziennika Metro). I nagle, wspominając swoją niedawną wizytę w Londynie, zdałem sobie sprawę, że niechcący rozwikłałem wielką kulturową zagadkę Brytyjczyków: zagadkę ich legendarnego „wyłączania się” i patrzenia w nieistniejący punkt, gdzieś w oddali, podczas podróży metrem. To nie żadna potrzeba anonimowości, nie żadna chęć bycia samemu, odcięcia się od bliźnich. To najczystszej wody trauma. Trauma wynikła z wieloletniej lektury – w tymże metrze – dziennika Metro. Ile przeciętny londyńczyk, powiedzmy 45-letni, przeczytał już w życiu autentycznych horrorów spisanych przez reporterów Metra? W jedną stronę jadąc do pracy przeczyta co najmniej trzy takie horrory (są zredukowane – po mistrzowsku – do najważniejszych szczegółów: kto, komu, na ile części, kiedy

odnaleziono, z którego piętra, ile wolt itd.). W dwie strony wychodzi sześć horrorów. Pięć razy w tygodniu daje już trzydzieści. Razy czterdzieści – powiedzmy, że nasz Anglik dużo choruje i odpoczywa – daje nam tysiąc dwieście horrorów na rok. Razy dwadzieścia lat – czterdzieści cztery tysiące horrorów! Jak zachowywalibyście się, gdybyście mieli za sobą ponad czterdzieści tysięcy przeczytanych horrorów? Jak wyglądałyby Wasze twarze (po powrocie z Wysp) w autobusie miejskim we Wrocławiu, Koszalinie, Giżycku czy Olsztynie, gdyby umysł Wasz przyjął „na klatę” czterdzieści tysięcy opowiastek z Metra? Wasz umysł wyglądałby tak, jak większość przystanków autobusowych we Wrocławiu, Koszalinie, Giżycku i Olsztynie – byłby zdemolowany. A oni – Brytyjczycy z londyńskiego metra – zapłacili, jak na rozmiary traumy, cenę i tak niską: po prostu nic nie mówią i patrzą w jeden – co z tego, że nieistniejący – punkt. *** Polowanie na The Sun w sercu Krakowa skończyło się fiaskiem. Wróciłem w poczuciu klęski do domu, mijając slalomem Brytyjczyków na Floriańskiej. Musiałem zdać się na wspomnienia z Londynu i na horrory rodzime: o niewyłączonych polskich żelazkach; o niedopałku papierosa, przez który dobytek Janiny G. z Malborka poszedł z dymem; o antenie satelitarnej, która zatrzymała brawurowy lot z siódmego piętra 85-letniego emeryta z Sierpca, ratując go przed pewną śmiercią. No i – oczywiście – na nasze rodzime piersi. Ot, cała różnica – piersi w Super Expressie są na pierwszej stronie. W Fakcie – nieprzypadkowo gazeta ta uchodzi za bardziej konserwatywną – wstydliwie, na ostatniej.

OGŁOSZENIA 0207 3588406


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Co i rusz słyszymy o konsekwencjach moralnych i prawnych najnowszej technologii. Głównie za przyczyną komputerów kilka pokoleń znalazło się nagle w innej rzeczywistości niż ta, którą znaliśmy z naszego dzieciństwa czy młodości. Z kolei najmłodsze pokolenia nie wyobrażają sobie innego świata, jak ten z internetem i komórkami.

M

ożna powiedzieć, że spełniły się marzenia fantastów i ich złowrogie przepowiednie. Niebrane tak do końca na serio, bo w końcu był to gatunek science fiction, gdzie wyobraźnia nie była niczym ograniczana. A teraz klasyka tego gatunku wygląda jak pozycje czystego realizmu. Orwellowski Rok 1984 nie stracił na aktualności po upadku komunizmu, nabrał innego rozpędu i rozmachu. System totalitarny, jak się okazuje, nie musi mieć ideologicznych podstaw. Nawet lepiej, kiedy ich nie ma. Jest wtedy podany w czystej formie, to tak jak morderca dokonujący zbrodni bez cienia emocji. Żyjemy niewątpliwie w ciekawych czasach, ale jako społeczność nie zdołaliśmy się do nich przygotować. Największe luki są w istniejącym prawie, a zapisy konstytucyjne często wydają się anachroniczne i puste. Jak zdefiniować wolność osobistą, gwarantowaną przez systemy prawne we

SPEAKER’S Corner

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

FELIETONY 13 wszystkich krajach demokratycznych? Czy w ogóle da się jeszcze tę podstawową wartość cywilizacyjną obronić? Informatycy Microsoftu, którzy pracują nad programem rejestrującym nasze zachowania, zdrowie, nastroje i skuteczność zawodową, nie mieli chyba takich problemów? Zastanawiali się natomiast, w jaki sposób uzyskać o człowieku jak najwięcej informacji bez jego wiedzy. Może zadowolili się definicją leninowską, w myśl której nawet więzień jest człowiekiem wolnym, bo w końcu wolność to uświadomienie konieczności. Jeśli Microsoft zdobędzie licencję na swój program, grozi nam totalna inwigilacja. Zmieni się bezpowrotnie mapa stosunków międzyludzkich. Moje uczucia, Twoje, czytelniku, będzie przetwarzał komputer i wyciągał z tak zgromadzonych danych wnioski. W tej nowej rzeczywistości mniejsze szkody poniosą narody ekstrawertyków, tam nawet najbardziej ekstremalne emocje

znajdują swoje kanały komunikacyjne. Z przerażeniem natomiast myślę o Anglikach, którzy do perfekcji doprowadzili kamuflaż emocjonalny. Zabrało im to wieki, i co teraz? Czy będą musieli pozbyć się szybko czegoś, co jest już niejako zakodowane genetycznie? Bo rutynowe udawanie, że jest się fine może być potraktowane jako wrodzona skłonność do kłamstwa. Tego fine komputer nie potwierdzi. Zmieni się też uprawianie polityki, jeśli rządy, podobnie jak inne firmy, zakupią Big Brother software. Sztuka dyplomacji przestanie być skuteczna, a ponieważ ostatnio jest nadużywana, niejeden wyborca może powie, że to bardzo dobrze. Politycy przestaną nas oszukiwać. Nie jest to bynajmniej pocieszeniem. Wszyscy bowiem staniemy się robotami i zatęsknimy za światem mniej precyzyjnym, gdzie istnieje kłamstwo i prawda, miłość i nienawiść, a mroczna strona duszy znajduje swoje kryjówki.

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

G

Wacław Lewandowski

Boże, zachowaj...! dy wiele lat temu po raz pierwszy zetknąłem się z mieszkańcami Wysp, zadziwiła mnie pewna uderzająca dwoistość, jakieś – można by powiedzieć – rozdwojenie jaźni w kwestii poglądów na monarchię. Mnie, przybysza z szarej PRL nigdy wcześniej te sprawy nie zajmowały; głowy koronowane to były dla mnie jedynie postaci z kart historii, z całą pewnością nie problem współczesny wart roztrząsania. Tymczasem Brytyjczycy różnych narodowości śpieszyli tłumnie wszędzie tam, gdzie Jej Majestat pokazywał się poddanym, a równocześnie w rozmowach chętnie sarkali na anachronizm monarchii, najczęściej w tonacji nostalgicznej, w rodzaju westchnień, jak to dawniej jej instytucja miała sens i poważanie, dziś zaś wizerunek monarchini można znaleźć na tandetnych wyrobach pamiątkowych sprzedawanych turystom, więc o jakim majestacie można teraz mówić? Skłonni do głębszej refleksji powiadali, że owszem, tradycja tradycją, ale po co utrzymywać „urząd” głowy państwa, który współcześnie ma tylko symboliczne uprawnienia i dzierży władzę tyleż symboliczną, co charakteryzującą się zacierającą się czytelnością tejże symboliki. Ci, którzy mieli świadomość zdolną wykraczać daleko poza obszar Wysp, dodawali jeszcze, że przecież na wielu terytoriach Brytyjskiej Wspólnoty Narodów brytyjska monarchini jest uznawana za kłopotliwą i raczej zbędną pamiątkę wspólnej przeszłości, nie zawsze życzliwie wspominanej. Dziś mam wrażenie, że trafiłem wówczas na okres pewnej mody intelektualnej, która w tym właśnie się przejawiała, że było w dobrym tonie maskować swe przywiązanie do monarchii narzekaniem na jej anachroniczność. O ile mi wiadomo, moda ta minęła, nie wiem czy tak sobie i sama z siebie, czy też pod wpływem istotnego wzrostu znaczenia Wielkiej Brytanii w świecie, który to wzrost sprawia, że wszelkie nawiązania do dumnej imperialnej tradycji wydają się bardzo na miejscu, nie trącą, jak dawniej, groteskowością... Ujawnione ostatnio rewelacje, że królowa Elżbieta II była celem zamachu przygotowanego w Kampali przez ugandyjską odnogę al Kaidy, nazywającą siebie – o ironio! – „Sprzymierzeniem Sił Demokratycznych” (ADF), każą na nowo przemyśleć status monarchini i symbolikę instytucji monarchii. Jeżeli uznamy, że – jak pisała prasa – chodziło wyłącznie o zapowiedzianą przez Ajmana al Zawahiriego, zastępcę ben Ladena, zemstę za nadanie szlachectwa Salmanowi Rushdiemu, autorowi słynnych „Szatańskich wersetów”, sprawa wyda się prosta i nie dającą materiału do refleksji. Mnie jednak wydaje się, że islamscy fanatycy, pragnący zgładzić Elżbietę II w mieście, które jest trwałą pamiątką niegdysiejszej potęgi British East Africa Company, u brzegów Jeziora Wiktorii, nie byli motywowani wyłącznie pragnieniem wypełnienia złowrogiej zapowiedzi, jaką ogłosił latem 2007 al Zawahiri. Celując w Elżbietę II, pragnęli uderzyć w symbol tego wszystkiego, co dla nich wrogie i godne zniszczenia. Oni bowiem, prędzej niż my, Europejczycy, dostrzegli że współcześnie brytyjska królowa symbolizuje już nie tylko ciągłość imperialnej brytyjskiej tradycji, lecz jest także symbolem żywotności kultury europejskiej i cywilizacji Zachodu. Uczmy się zatem od fanatyków i prośmy Boga, by chronił, by zachował królową!

O BYC Z A J ÓW K A

Z

Waldemar Rompca

apomnij o iPodzie, telefonie komórkowym z kamerą wysokiej rozdzielczości, a nawet o laptopie. Przyszłość to komputer wielkości koperty – przekonywał we wtorek w Stanach Zjednoczonych Steve Jobs, szef Apple. Co roku mniej więcej o tej samej porze, na targach Macworld Expo, wszyscy oczekują tylko jednego: wystąpienia szefa Apple, który wykorzystuje okazję do tego, by opowiedzieć o nowinkach przygotowanych przez jego firmę. To, co przedstawi Steve Jobs nie tylko przeważnie rewolucjonizuje rynek, ale również wyznacza trendy i kierunki, w jakich zmierzać będzie cała niemal branża technologiczna. Nie inaczej było w tym roku. Nowinka nazywa się Macbook Air, kosztować na tysiąc dwieście funtów i ma zaledwnie dwa centymetry grubości. Job zapewnia, że bez problemu będzie można

Twój pan Gadżet komputer wsadzić do koperty, chociaż nie poleca wysyłania go jako zwykłego listu. Szef Apple mówił nie tylko o komputerach. Głównie o tym, co nas czeka w przyszłości. A ta, przynajmniej dla producentów i dostawców, zapowiada się interesująco. Dla nas, na szarym końcu tej listy użytkowników oznacza to mniej więcej jedno: będzie jeszcze bardziej mobilnie, jeszcze bardziej bezprzewodowo, jeszcze bardziej wirtualnie. Czy taniej? Tego szef Apple nie zdradza. Już dzisiaj poprzez stronę iTunes firma sprzedała ponad 125 milionów programów telewizyjnych i ponad siedem milionów filmów. Dzisiaj firma przekonuje, że niebawem do tego, by kupić kolejny odcinek ulubionego serialu nie będziemy nawet potrzebowali komputera, firma dostarczy nam obraz bezpośrednio na ekran naszego telewizora. Proste. Uff... Brzmi ciekawie, wręcz fascynująco. Pamiętam czasy, nie tak dalekie przecież, kiedy zwykły numer telefonu stacjonarnego był w Polsce problemem. Dzisiaj każdy ma telefon komórkowy, czasem dwa lub trzy, by rozgraniczyć życie prywatne od zawodowego, a często nawet taki dla wszyskich znajomych i tylko dla tych wybranych. Telewizor to dzisiaj HD, a przynajmniej HD

Ready i nie ma już żadnego znaczenia, że to wszystko lipa, bo sygnał w wyskokiej rozdzielczości można póki co otrzymać tylko płacąc wysoki abonament Sky. Ważne jest jednak zupełnie coś innego. Ważne jest tempo, w jakim zmieniają się gadżety, którymi otaczamy się na co dzień. Kiedyś komputer to głównie był Word, czasem jakaś tania prosta gierka. Dzisiaj, by wejść do internetu nie potrzeba już dial-up, bo jest broadband i do tego wirless. Za chwilę pełni sprawny komputer będziemy mieli w każdej komórce, która przy okazji zrobi zdjęcie, prześle je wszystkim znajomym. Już dzisiaj badania pokazują, że e-mail, jako środek komunikacji, odchodzi do lamusa. Wolimy wysłać sms-a niż e-maila, bo komórkę przeważnie mamy ze sobą. I to już tylko kwiestia czasu, kiedy techologia przegoni nas do tego stopnia, że będziemy pytali się gadżetu, czy możemy wyjść na piwo ze znajomymi, czy też mamy coś innego do roboty. Nie wierzycie? To poczekajcie. Gadżet sprawdzi, czy nie mamy nic pilniejszego do zrobienia, czy akurat w tv nie ma naszego ulubionego programu, czy w tym czasie nie powinniśmy być na siłowni lub basenie. O tym, co w pracy, wolę nie myśleć. Będzie ciężko.


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

NIEPOLITYCZNIE O POLITYCE

14 NIEPOLITYCZNIE O POLITYCE

Polka znalazła się wśród liderów niechlubnego rankingu Emila Steinera z „The Washington Post” na Idiotę Roku 2007. Rzeczniczka praw dziecka, Ewa Sowińska, zajęła trzecie miejsce za – przypomnijmy – jej podejrzenia co do orientacji seksualnej... teletubisia. Warto jednak dostrzec pewne plusy zamieszania. Po pierwsze, Ewa Sowińska była jedyną Polką, mało tego jedyną osobą spoza USA, która zdołała zaistnieć w rankigu, i to jeszcze na tak wysokiej pozycji. Po drugie, trzeba docenić fakt, że polska rzeczniczka praw dziecka w ogóle została w Stanach Zjednoczonych zauważona. Pamiętajmy, że mieszkańcy Ameryki Północnej w dużej części nie należą do osób wszechstronnie wykształconych, a przynajmniej światłych i nie mają zielonego pojęcia, gdzie w ogóle leży Polska. Tymczasem polskie nazwisko i wyczyn autorki znalazł uznanie publicysty

Uznanie przez Sowińską Tinky'iego Winky'ego za homoseksualistę nie było w kraju traktowane jako nadzywczajne wydarzenie, które winno znaleźć się na pierwszych stronach gazet. Co nie znaczy, że dziennikarze nie wykorzystali okazji, by przez pewien czas pastwić się nad osobą rzecznika. W kontekście całej afery pojawiły się również głosy podważające w Polsce sens istnienia instytucji Rzecznika Praw Dziecka. Biorąc pod uwagę obszar zainteresowań Ewy Sowińskiej, trudno się było z takimi głosami nie zgodzić. A było to tak… W połowie ubiegłego roku Ewa Sowińska w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” zapowiedziała, że poprosi psychologów ze swojego biura, by obejrzeli bajkę „Teletubisie” i ocenili, czy może być ona pokazywana w telewizji publicznej. Jej wątpliwości wzbudziło to, że jeden z bohaterów bajki nosi damską torebkę. – Mnie się zdarzyło kiedyś obejrzeć jeden z odcinków i muszę przyznać, że te postaci wydały mi się bardzo sympatyczne. Jest jednak prawdopodobnie problem jednej z postaci – mówiła dziennikarzom Sowińska. – Zauważyłam, że Tinky Winky ma damską torebkę, ale nie skojarzyłam, że jest chłopcem. (...) w tym może być ukryty jakiś homoseksualny podtekst – kontynuowała rzeczniczka praw dziecka. Wątpliwości rzeczniczki zostały potraktowane na poważnie bodajże tylko przez… samą rzeczniczkę. Nie wiadomo, czy pracownicy jej biura rzeczywiście wzięli się za analizy zachowań bohatera bajki kierowanej dla dzieci w wieku od 1 roku do 4 lat. Nie wiadomo więc, jakie zapadły ustalenia. Być może rzeczywiście Tinky Winky stosując niejawne metody oddziaływania przez ekran telewizora wywoływał u małych dzieci skojarzenia homoseksualne, choć pewnie odbiorcy, a więc dzieci, nawet nie wiedziały, jak mają interpretować te psychozabiegi. Emil Steiner komentując brązowy medal dla jedynego nie-Amerykanina w rankingu Idiota Roku 2007, zdołał przyznać, że Ewa Sowińska zrezygnowała ze starań o

Po jesiennych wyborach w Polsce mało kto spodziewał się, że na polskiej scenie politycznej objawi się postać barwna i nietuzinkowa. Zresztą, po paradzie nietuzinkowych postaci z PiS-u, LPR-u i Samoobrony mało kto wierzył, że jeszcze w ogóle takie indywidua istnieją. A jednak… Jednym z nich jest Janusz Palikot, poseł Platformy Obywatelskiej. Nie chcę tutaj rozstrząsać tego, czy osoba oryginalna acz nie do końca poważna winna zajmować się polityką czy nie. Chodzi mi przede wszystkim o zwrócenie uwagi na sam fakt funkcjonowania posła Palikota w Platformie Obywatelskiej, a teraz na polskiej scenie politycznej. Poseł Palikot nie jest bynajmniej tworem nowej rzeczywistości politycznej. Co to, to nie. Janusz Palikot doskonale funkcjonował jeszcze przed objęciem sterów rządu przez Donalda Tuska. Już wtedy budził sporo kontrowersji, przysparzał sporo kłopotów swojej partii, ale na tle pomysłów i zachowań człon-

szanującego się amerykańskiego dziennika. Reasumując – same plusy. O tym, że opinia Ewy Sowińskiej znajdzie taki rozgłos nikt w Polsce chyba nie myślał. Tym bardziej że wyczyn rzeczniczki praw dziecka, jako osoby pochodzącej z nadania Ligi Polskich Rodzin, nie wyróżniał się na tle wielu innych, często krytykowanych inicjatyw owego ugrupowania.

dokładną i wnikliwą analizę orientacji seksualnej stworka z telewizorem na brzuchu. Dodał jednak, że uhonorowanie polskiego Rzecznika Praw Dziecka będzie wiecznym świadectwem tego wybitnego momentu polskiej historii. Kiedyś odbijaliśmy Wiedeń z tureckich rąk, kiedyś burzyliśmy komunistyczne mury, dzisiaj…

ków poprzedniej ekipy rządzącej wydawał się niegroźnym awanturnikiem walczącym o dobre życie w swoim regionie. Mimo to głośno było o konferencji prasowej, podczas której w dłoniach trzymał atrapę pistoletu i wibrator. W taki obrazowy sposób Palikot chciał zwrócić uwagę na problemy w lubelskiej policji. W garnizonie tym kilku funkcjonariuszy zostało oskarżonych o

Jak zostać Idiotą Roku?

Nagrodzona Ewa Sowińska

Zjawisko zwane Palikotem

Nietuzinkowy poseł Palikot

wymuszanie usług seksualnych. Konferencja miała nakłonić do podjęcia odpowiednich działań. Sprawa stała się głośna właśnie za sprawą użytych przez posła rekwizytów. W innym przypadku, przeszłaby bez echa. Donald Tusk już wtedy winien był przeprowadzić stosowną rozmowę z posłem. Rozmowy takiej pewnie zabrakło, a Palikot nie omieszkał oskarżyć władz swojej partii o lenistwo. Sprawa ucichła i Janusz Palikot bez problemu dostał się do Sejmu nowej kadencji. W sejmowych ławach stanął na czele komisji, której zadaniem jest likwidacja – powiedzmy wprost – idiotycznych przepisów uniemożliwiających normalne funkcjonowanie przedsiębiorcom. Pozycja Palikota została więc wzmocniona. Niewykluczone, że było to z góry zaplanowane działanie władz PO, które lokując Palikota na wysokim szczeblu, liczyły na wdzięczność w postaci „stosownego” zachowania się. Czy się udało? Niekoniecznie. Janusz Palikot, który podobnie jak wielu innych polskich posłów prowadzi swój blog w internecie, zasłynął ostatnio pytaniami do prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ludzi z jego otoczenia. „Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?”. Na reakcje nie trzeba było długo czekać. – Mam wrażenie, że Palikot zwariował – mówił poseł PiS Adam Hofman. – To nie karczma piwna i lepiej, żeby Palikot i posłowie PO o tym pamiętali – mówił z kolei Przemysław Gosiewski. Politycy PiS nie szczędzili słów krytyki, nie omieszkali również zaznaczyć, że Janusz Palikot daje świadectwo poziomu intelektualnego całej Platformie. Działacze PO nie wiedzieli jak całą sytuację komentować. Stefan Niesiołowski odważył się tylko stwierdzić, że zna Lecha Kaczyńskiego od lat i nie widział, by prezydent miał jakiekolwiek problemy z alkoholem. Trzeba przyznać, że inicjatywa Janusza Palikota w gruncie rzeczy do najmądrzejszych nie należała, do czego pewnie sam bohater afery w jakiś sposób doszedł. Już w poniedziałek poseł PO przeprosił prezydenta. – Jeżeli w jakikolwiek sposób poczuł się pan dotknięty moimi pytaniami, przepraszam – mówił na specjalnej konferencji prasowej głosem niepewnym. Przeprosiny zostały przez gabinet prezydenta przyjęte do wiadomości, ale nie skłoniły go do zaniechania złożenia pozwu sądowego o obrazę. Równie ciekawe okazuje się życie prywatne posła Palikota. To już za sprawą jego byłej żony, która zwróciła się do sejmowej komisji o zainteresowanie się 40 milionami złotych, które Palikot miał wyprowadzić z ich wspólnego majątku na karaibską wyspę Curacao. Tej egzotycznej sprawie ezgotycznej pikanterii dodaje fakt, że eks-żonę Palikota reprezentuje... Roman Giertych, były szef Ligii Polskich Rodzin, który po politycznej katastrofie wyborczej wrócił do zawodu prawnika. Sprawa ta okazała się śmieszna, ale Janusz Palikot nie chował głowy w piasek. Publicznie zaapelował do byłej żony, by „nie zamieniała ich życia w polityczny spektakl. Mario, nie pozwalaj takim osobom, jak Roman Giertych, nawet za darmo, toczyć się i tuczyć się jak padlinożercom życiem naszym i naszych dzieci” – apelował w jednej z telewizji komercyjnych. Zapewnił jednocześnie, że jest gotów wyjaśnić szczegóły rozwodu i podziału majątku zainteresowanym posłom. Mało brakowało, a mogło dojść do sytuacji, w której polska polityka doznałaby zbyt wielkiego ukojenia po poprzednim szaleństwie. Całkowita cisza mogłaby jednak nie służyć naszym włodarzom i społeczeństwu. Na „szczęście” mamy posła Palikota. Mam wrażenie, że usłyszymy o nim jeszcze wiele razy.

Przemysław Kobus


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

15

czas to pieniądz

B

BIZNES MEDIA NIERUCHOMOŚCI redaguje WALDEMAR ROMPCA

MIGAWKI

Banki w sądzie rytyjski High Court zajmuje się pokazową sprawą przeciwko naliczanym przez banki opłatom karnym. Sprawę oddał do sądu The Office of Fair Trading, który uważa, że większość z tych opłat jest niezgodna z prawem. Wszystko zaczęło się rok temu, kiedy to organizacje konsumenckie zwróciły uwagę na wysokość pobieranych przez największe banki opłat nakładanych na klientów za przekroczenie salda debetowego na koncie czy karcie kredytowej czy opóźnienia w spłatach kart. Argumentowano, że większość z opłat ponoszonych przez klientów nie tylko nie oddaje realnych strat ponoszonych przez banki, ale również nie znajduje odzwierciedlenia w obowiązujących przepisach. Spowodowało to gwałtowną reakcję klientów, którzy masowo zaczęli występować do banków o zwrot niesłusznie naliczonych kar. Obowiązujące przepisy dają możliwość ubiegania się o zwrot nawet do czterech lat wstecz. Banki nie ukrywały, że liczba wniosków je zaskoczyła i nie radziły sobie z odpowiadaniem na nie. W przeważającej większości odmawiały jednak uznania praw klienta do zwrotu naliczonych opłat karnych, argumentując to warunkami umowy na prowadzenie rachunku czy konta karty kredytowej. I to właśnie te przepisy zostały zanegowane przez The Office of Fair Trading. Banki w swojej odpowiedzi negowały nie

tylko samą zasadność zwrotu i odsyłały klientów na drogę sądową, wierząc że ci przestraszeni wysokimi kosztami przewodu sądowego będą rezygnowali z wniesienia sprawy. W rzeczywistości okazało się jednak, że sądy zostały zasypane sprawami. W niektórych przypadkach odmawiały uznania praw powoda, w większości jednak przyznawały nie tylko zwrot kar, ale nawet naliczały od nich odsetki. W końcu doszło do sytuacji, w której banki tuż przed rozpoczęciem sprawy w sądzie szły na ugodę z klientem. Teraz od decyzji High Court zależeć będzie ile banki mogą pobierać opłat karnych od tych

ZN I K AJ ĄCE PI EN I Ą DZE

wszystkich, którzy wybiorą z konta więcej niż mają lub spóźnią się ze spłatą należności. Przedstawiciel banków twierdzi, że opłaty są jak najbardziej legalne. Tymczasem The Office of Fair Trading ciągle przyznaje, że ich wysokość nie tylko nie oddaje rzeczywistych kosztów ponoszonych przez banki, ale również naraża klientów na dodatkowe koszty, które można uznać za ukryte koszty prowadzenia rachunków. Sprawa jest w toku i od jej wyniku zależy tak naprawdę nie tylko wysokość kar, ale również to, czy nadal będziemy mogli korzystać z bezpłatnej bankowości. Jest bowiem oczywiste, że jeśli banki sprawę przegrają, to będą szukały dochodów gdzieś indziej, wprowadzając między innymi opłaty za przelewy, wpłaty czy prowadzenie nawet prostych rachunków. Jedynie w ciągu pierwszego półrocza ubiegłego roku w wyniku akcji medialnej o niesłusznych opłatach banki zwróciły klientom ponad 400 mln funtów. W sumie o zwrot upomniało się prawie 330 tys. klientów, których podania wpłynęły jeszcze przed oddaniem sprawy do High Court. Ile wpłynęło od tego czasu, nie wiadomo, gdyż banki przestały na takie wnioski odpowiadać wierząc, że sąd przyzna im rację. Co stanie się z tymi, którzy otrzymali zwrot, a teraz bank wygra w sądzie – nie wiadomo.

ME D I A

Tomasza Lisa przeboje

T

o miało być jedno z najważniejszych wydarzeń medialnych rozpoczynającego się roku w Polsce. Telewizja Polska poinformowała w specjalnym komunikacie, że pod koniec lutego na antenie Dwójki TVP pojawi się nowy program Tomasza Lisa. Pierwszy od dekady w publicznej telewizji. I od razu wybuchła afera. „Nowy program Lisa ma łączyć cechy magazynu publicystycznego z pełnym rozmachu widowiskiem telewizyjnym, utrzymanym na najwyższym poziomie merytorycznym i realizacyjno-technicznym” – napisano w komunikacie TVP. Program ma być współprodukowany przez TVP SA i firmę producencką Lisa. Emisja planowana jest na antenie TVP 2 w paśmie wieczornym w poniedziałki. „Osobiście cieszę się,

Jeśli korzystaliście w ostatnich dniach z bankomatów Multibanku, to lepiej sprawdźcie stan swoich kont. Maszyny księgowały transakcje wielokrotnie i w efekcie z rachunków klientów znikały dużo większe sumy niż powinny. Przedstawiciele Multibanku tłumaczą, że pieniądze znikały z kont z powodu awarii w systemie komunikacji danych rozliczeniowych, które docierają do banku.

N I E B EZ P I E C Z N E Z A K U P Y Zakupy w sieci to ryzyko. Z raportu poznańskiego Centrum Superkomputerowo-Sieciowego wynika, że polskie e-sklepy są fatalnie zabezpieczone przed oszustami i złodziejami danych. Policja przyznaje: rośnie liczba ofiar internetowych oszustów.

K ULC Z Y K W RA C A D O K RA J U Wraca, żeby znowu robić wielomilionowe interesy. Jan Kulczyk, zamieszany w aferę Orlenu, wyjechał z kraju, gdy PiS wygrało wybory. Ale teraz rządzi Donald Tusk, a to daje „wiele możliwości dla inwestorów” – mówi Kulczyk w wywiadzie dla "Financial Times.

RE C E S J A W US A Wygląda na to, że Stany Zjednoczone podążają w kierunku głębokiej recesji – przyznaje przedstawiciel Commerzbanku. Potwierdzają to doniesienia z giełd światowych, które od początku tygodnia notują głębokie spadki. Nawet warszawska giełda podaje, że tak źle już dawno nie było. Banki w panice podają, jakie sumy przepisują z zysków na straty. Chodzi o grube miliardy.

W I N I A R N I A M A R K A K O N D R A TA że dzięki tej audycji Dwójka poszerzy swoją ofertę programową skierowaną do bardziej wymagającej widowni” – oświadczył w komunikacie Wojciech Pawlak, dyrektor Dwójki. Lis też się cieszy. „Mojemu programowi i sobie stawiam dwa cele: wysoką oglądalność i wysokie udziały w rynku - to po pierwsze. Po drugie chcę, by pod względem poziomu i dziennikarskich standardów program był porównywalny z najlepszymi programami publicystycznymi w najlepszych europejskich telewizjach publicznych” – powiedział Lis cytowany w komunikacie TVP. Tymczasem sprawie przyjrzał się „Dziennik” pytając o koszty tej audycji. I zaczęły się problemy. Gazeta podała, że Lis podpisał z telewizją publiczną dwie umowy: kontrakt gwiazdorski na blisko 70 tys. zł miesięcznie i umowę na produkcję programu publicystycznego – 76 tys. zł za odcinek, z czego według gazety firma Lisa mogłaby uzyskać blisko 100 tys. zł miesięcznego zysku. „To fałsz” – kontruje rzeczniczka prasowa TVP Aneta Wrona w specjalnym oświadczeniu. „Program będzie jedną z najtańszych produkcji TVP 2 emitowanych w prime time” – czytamy w oświadczeniu. Natomiast Lis pytany o sprawę odpowiedział: „Nie mam nic do powiedzenia”. Tymczasem w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówi: „Andrzej Urbański chce jak najlepszej telewizji publicznej”. Były dziennikarz „Wiadomości” TVP, później ich korespondent w USA, wraca do telewizji publicznej po jedenastu latach i od razu tłumaczy prezesa Urbańskiego. Twierdzi, że po wyborach ma on większe pole manewru. A najlepszym dla Lisa dowodem na to, że Andrzej

Urbański chce zrobić dobrą telewizję, jest fakt, że doprowadził do powstania jego programu publicystycznego. „Mój program pokaże kurs apolityczny – mówi Lis. Wraz ze mną w TVP pojawia się szansa na to, że będzie to naprawdę telewizja publiczna” – podsumowuje. W piątkowym „Poranku radia Tok FM” stwierdził jednak, że „artykuł jest pełen kompromitujących bzdur i ewidentnych kłamstw”. Zaprzeczył, jakoby miał z TVP dwie umowy, w tym kontrakt gwiazdorski. Dodał, że TVP przyjęła dla jego programu wskaźnik opłacalności od 1,6 do 2, co oznacza, że z każdej zainwestowanej złotówki spodziewa się uzyskać 1,6-2 zł. „Z abonamentu na program nie pójdzie ani złotówka” – dodał Lis. Jego zdaniem tekst był inspirowany przez redaktora naczelnego „Dziennika” Roberta Krasowskiego: „Pan Robert Krasowski rozgrywa swoją małą prywatną wojenkę, bo parę miesięcy temu ktoś w centrali wielkiego koncernu wpadł na pomysł, że może byłoby dobrze reanimować jego gazetę” – wyjaśnia Lis. Pojawiły się plotki o jego rozmowach z niemiecką centralą Axel Springer na temat objęcia kierownictwa „Dziennika”. Tomasz Lis nie był jednak sprawą zainteresowany. Tymczasem część rady nadzorczej TVP chce zapoznać się z kontraktem, który Andrzej Urbański podpisał z Tomaszem Lisem. Powód to wątpliwości wiceprezesa Sławomira Siwka, który, podobnie jak Sławomir Bochenek, na posiedzeniu zarządu głosował przeciw kontraktowi. w.rompca@nowyczas.co.uk

Znany aktor i koneser win, Marek Kondrat, zamierza zrewolucjonizować wart 1,3 mld zł polski rynek winiarski. W ciągu trzech lat chce uruchomić sklepy Winarium we wszystkich miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. Oznacza to, że do końca 2010 roku sieć może powiększyć się do 40 placówek. Obecnie aktor prowadzi trzy winiarnie: w Warszawie, Krakowie i Rzeszowie. Kolejna zostanie otwarta 3 lutego w Poznaniu. „Chcę krzewić w Polsce kulturę picia wina. Przypomina to trochę pozytywistyczną pracę u podstaw, ale nie jest to niemożliwe” – wy jaśnia swój pomysł znany aktor. „Skandynawowie też wybierali kiedyś niemal same alkohole wysokoprocentowe. Dziś wypijają 20 razy więcej wina niż my, a polski rynek przypomina Danię z lat 50.” – dodaje Kondrat.

N OW E Z A S A D Y P OD A T K OW E Po raz pierwszy pracujący za granicą będą się musieli rozliczyć z podatku według nowych zasad. W przepisach podatkowych pojawiła się definicja rezydencji podatkowej. Od początku 2007 roku za osobę mieszkającą w Polsce uważa się tego, kto posiada tu centrum interesów osobistych lub gospodarczych albo przebywa w kraju dłużej niż 183 dni w ciągu roku. Osoba taka podlega nieograniczonemu obowiązkowi podatkowemu w Polsce, a to oznacza obowiązek zapłaty w kraju podatku od uzyskiwanych i tu i za granicą dochodów.


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

16 REPORTAŻ ZDJĘCIA: PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas

Dziennik kwiaciarki pasuję, że powinnam znajdować się gdzie indziej, w jakimś lepszym życiu, gdzie by ktoś mógł dostrzec moje uczucia i je zrozumieć.

Małgorzata Smaruj redakcja@nowyczas.co.uk

końcu pokażę komuś te moje wiersze, co je piszę w tajemnicy przed wszystkimi. Może ktoś jeszcze okaże się równie wrażliwy, jak ja.

poniedziałek

czwartek

czwartek

Jestem zwykłą kwiaciarką. Mam budkę na targowisku w centrum miasta i jest na tyle dobrze, że deszcz nie leje mi się na głowę, kiedy ziąb przenika człowieka do samej kości i nie pozwala na rozchylenie ust, gdy chce się w nie włożyć papierosa i trzeba wytrzymać ze sobą samą, zgęziałą i zapadniętą, i z pustką w głowie, w której nie ma ani jednej myśli, tylko jakaś brudna kałuża, po której przechodzi się grubym obuwiem, jeżeli nie da się jej uniknąć i wtedy się przeklina cholerną porę roku i brak pogody, tak że aż przykro słuchać, bo tak naprawdę te ciężkie słowa trafiają we mnie samą i czuję się podwójnie źle.

Jestem zwykłą kwiaciarką i jak się wkurzę, to naprawdę potrafię sobie zakląć, aż uszy więdną. Wtedy czuję, jak mnie roznosi i muszę pójść na całość, bo inaczej chyba bym musiała porozbijać wszystkie wazony i podeptać wszystkie kwiaty, a na to mnie nie stać. Muszę więc rzucić mięsem i poczuć jak schodzi ze mnie napięcie. Potem rozglądam się wokół i patrzę, czy nie trzeba czasem kogoś przeprosić, ale nawet jeżeli nikt nie słyszał, to staram się być dla klientów nadzwyczajnie miła, jak bym chciała im przychylić nieba, chociaż ono takie szare, listopadowe.

Niesamowite, jestem zwykłą kwiaciarką, a wygrałam konkurs, na najpiękniejszą budkę na placu ! Ktoś wymyślił, że na targowisku ma być ładniej i że trzeba nagrodzić tych, którzy się wyróżniają pod względem estetyki, jak to oni ujęli w dyplomie, a moją budkę sfotografowali do gazety i telewizji !

środa Jestem zwykłą kwiaciarką na tym dużym placu, tam, gdzie do niedawna była okropna nawierzchnia, jakiś powybrzuszany i pozapadany asfalt, czy coś w tym rodzaju i można było przy odrobinie pecha po prostu zaryć twarzą w błoto.

sobota Jestem zwykłą kwiaciarką i wszyscy myślą, że ja umiem tylko układać kwiaty, tworzyć bukiety, przewijać je jak niemowlęta kolorowymi wstążkami i owijać w tańszy albo droższy papier, to już zależy od tego, ile chce wydać klient. A ja też mam swoje pozazawodowe życie, chociaż tak po prawdzie, to nie jest ono usłane różami. No więc życie, jak życie, trzeba po prostu wracać do domu, chociaż się nie zawsze chce, bo w domu albo pusto, bo on na taksówce akurat pracuje, albo jak jest, to tylko siedzi i patrzy w telewizor, już nawet gazet nie czyta, bo i po co, mówi, teraz wszystkiego można się dowiedzieć z telewizji.

wtorek Jestem zwykłą kwiaciarką, ale ambicję swoją też mam i lubię sobie pójść na wystawę, na przykład na

Jestem zwykłą kwiaciarką i wszyscy myślą, że ja umiem tylko układać kwiaty, tworzyć bukiety, przewijać je jak niemowlęta kolorowymi wstążkami i owijać w tańszy albo droższy papier, to już zależy od tego, ile chce wydać klient

taką fotograficzną, na to World Press Photo. A potem zawsze chce mi się płakać, zwłaszcza jak oglądam tego brodatego w Afganistanie, powalonego w pokrwawionych szmatach na ziemię i trzymanego na muszce przez wygalantowanych zwycięzców. I ja rozumiem nawet, że tak jest lepiej, to znaczy tak, jak mówią, a więc kiedy ten leży, a ci stoją, a nie na odwrót, ale mimo wszystko, nie wiem dlaczego na ten widok łzy napływają mi zawsze do oczu i czuję ból tego leżącego. Albo inne fotografie, te, co to ci ludzie skaczą z tych płonących wieżowców w Nowym Jorku. Wtedy już mówię sobie, że tego naprawdę za wiele, jak na jedną wystawę i wychodzę nie obejrzawszy jej wcale do końca. Potem idę ulicą i myślę, że przecież jestem w końcu wrażliwa, a tylko sprzedaję kwiaty na targowisku. I czuję, że do tej budki nie

niedziela Jestem zwykłą kwiaciarką i nie jest mi lekko, ale przecież jakoś trzeba ciągnąć ten swój wózek, chociaż ja, tak po prawdzie to może wolałabym pchać wóziczek. No, taki z dzieciakiem w środku, bo przecież coś trzeba w tym życiu robić oprócz sprzedawania kwiatów, a że ten mój taksówkarz taki niemrawy, no to co. W końcu i tak, jak wszystkie inne będę musiała się dzieckiem zajmować sama, on niczego nie tknie palcem, ale tak widocznie już musi być. Czasem myślę, że oni wszyscy to tylko do tego jednego są zdolni, a ja tak bym chciała sobie z nim czasem i porozmawiać nie tylko o tym, co w telewizji, ale co w moim wewnętrznym życiu. No bo przecież je mam, mam to wewnętrzne życie, ale on nic nie rozumie, tylko pyta, co dziś będzie na obiad, albo zasuwa coś o polityce, jak mu się chce w ogóle gadać.

poniedziałek Jestem zwykłą kwiaciarką i dochodzę do wniosku, że trzeba wziąć się w garść i poczekać do wiosny. Na wiosnę na pewno coś się zmieni, chociażby światło i wtedy zmienię swoje życie na pełne treści, będę nie tylko sprzedawać cięte kwiaty, ale zacznę hodować kwiaty miłości i w

sobota Ja nie mogę ! dostałam tytuł honorowej obywatelki miasta i sam prezydent wpiął mi odznaczenie w białą bluzeczkę na piersi i – ja cię kręcę – wręczył mi bukiet kwiatów ! O Jezu, ja zwykła kwiaciarka dostałam kwiaty od prezydenta ! To się porobiło.

wtorek Natychmiast wydrukowali mi wiersz w najważniejszej gazecie w mieście i ten wiersz był w wianuszku z kwiatów w kształcie serduszka. To bardzo ładnie z ich strony, pomyślałam sobie, docenili mnie i potraktowali wy jątkowo, pewnie dlatego, że mam ten talent, co to o nim przedtem nikt nie wiedział. Nawet mój stary się zdziwił i powiedział, wiesz co kluseczko, nie znałem cię od tej strony, i dalejże baraszkować na tapczanie.

pisać wiersze. Dalej więc sprzedaję te kwiaty na placu, no bo z czegoś przecież trzeba żyć, a pod wieczór idę do pubu i spotykam się z moimi słuchaczami. Wprawdzie nie wszyscy lubią słuchać moich wierszy, niektórzy się podśmiewają, a inni przewracają oczami, ale jeszcze inni naprawdę je lubią i oklaskują mnie nawet przy barze, a także wznoszą piwem toasty.

niedziela Jestem zwykłą kwiaciarką i ży ję ze sprzedaży bukietów, ale najpiękniejsze kwiaty daję ludziom za darmo, bo przecież nie da się żyć bez dzielenia serca jak chleba między głodnych tego świata.

środa Jednak jestem tylko zwykłą kwiaciarką, dzień mija za dniem, a wszystko, co się dzieje, to te nieprzespane noce i wczesne wstawanie, bo trzeba odebrać kwiaty od szklarniowego. A potem wieczorem w tym pubie to myślę, co ja właściwie tu robię, przecież nie tutaj jest miejsce dla mnie.

sobota Jestem zwykłą kwiaciarką, więc nawet w sobotę muszę pracować i w końcu, tak myślę, że jak już ci geje nawet się żenią, to coś w tym musi być, no i pytam się tego mojego, co by powiedział na ślub, że my przecież już nie tacy młodzi i trzeba by coś pomyśleć, a on na to, że i owszem, może się i da.

piątek No to zostałam odkryta, ja, zwykła kwiaciarka. Jest już nowy rok, powiedziałam sobie, a co tam, raz się ży je i zaczęłam się snuć po pubach i rozmawiać z przypadkowymi nieznajomymi. A tak, właśnie, nieznajomymi, a nie obcymi, bo kto jest obcy ? Z niektórymi z nich rozumiałam się od pierwszej chwili lepiej niż z tym moim, co z nim ży ję od sześciu lat na kocią łapę. A teraz to dopiero jest życie, wszystko, czego chciałam wcześniej wywietrzało mi z głowy i tak naprawdę to teraz dopiero dowiedziałam się, co chcę robić, a chcę mieć kupę przy jaciół i

poniedziałek Ja cię kręcę, ten mój, robaszek kochany, niech go ozłoci, powiedział mi dzisiaj z rana, zanim wyszedł do roboty, że będziemy się żenić na wiosnę. Byle nie w maju, pisnęłam cichutko, ze szczęścia. A on stanął jeszcze w drzwiach i powiedział po raz pierwszy takim miękkim głosem: Moja mała ogrodniczko, twoje kwiatuszki trzymaj tylko dla mnie. Ja nie mogę! Nie jestem tylko zwykłą kwiaciarką, tak naprawdę jestem ... przemijąjącą noblistką i napisałam to pilotażowo, bo właśnie przechodzę na prozę (życia)


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

PYTANIA NA PIĘĆ TYSIĘCY ZNAKÓW 17

D

Jak czuje się człowiek w przewróconym autobusie? ZDJĘCIA: WŁODZIMIERZ FENRYCH/NowyCzas

Włodzimierz Fenrych

o kolekcji moich ciekawych doświadczeń doszło kolejne: wiem już, jak się czuje pasażer autobusu jadącego górską serpentyną i przewaracającego się na zbocze doliny. Fakt, że mogę o tym doświadczeniu pisać, zawdzięczam temu, że na zboczu owym rosły drzewa i autobus nie poturlał się dalej. Fakt, że nie wyleciałem z siedzenia i nie poleciałem na dach łamiąc sobie kark lub przynajmniej doznając wstrząsu mózgu zawdzięczam temu, że pasażerowie w autobusie napakowani byli jak sardynki i nie sposób było nigdzie polecieć. Oczywiście niebezpodstwne jest też przypuszczenie, że naładowanie autobusu do granic możliwości przyczyniło się poważnie do tego, że się on w ogóle przewrócił. Tak naprawdę, wziąwszy pod uwagę rezultat, to należałoby stwierdzić, że autobus był naładowany powyżej granic możliwości. Tylko kierowca miał dość miejsca, by wylecieć z siedzenia, wylądować na suficie i stracić przytomność. Kierowcę wyniesiono z wraku przez przednią szybę, pasażerowie wyczołagli sie sami. Tak więc wsród moich nowo nabytych doświadczeń jest wyczołgiwanie się z autobusu leżącego do góry kołamni na zboczu góry. Słyszę już niecierpliwe pytanie czytelnika: – Gdzie to było? Otóż było to w górach Usambara, na drodze z Lushoto do Mtae, jakieś półtora kilometra od wsi Rangui. W Tanzanii. – I co dalej? Jakie jest doświadczenie pasażera, który wyczołgał się z leżącego do góry kołami autobusu? Otóż po pierwsze pasażer sprawdza, czy nic się nie stało jego córce, która w tymże autobusie siedziała przy oknie. Córka jest duża, pracuje w Tanzanii jako wolontariuszka i jako jedyna osoba w autobusie miała ze sobą apteczkę pierwszej pomocy. Kiedy autobus się przewrócił, ona wylądowała na rozbitej szybie i ową pierwszą pomoc trzeba było najpierw zaaplikować na jej poszatkowane ramię. Oczywiście przy innych oknach siedziały inne osoby i w dalszej kolejności trzeba było dezynfekować poszatkowane ramiona innych pasażerów. Ofiar śmietelnych na szczęście nie było. Wszystko to wydarzyło się podczas trzydniowej pieszej wycieczki w górach Usambara. Mtae to niewiarygodnie malownicza wieś położona na szczycie góry liczącej około 2000 metrów nad poziomem morza. W klimacie Tanzanii wsie są na wierzchołkach gór, ponieważ tylko wysoko w górach spada dostateczna ilość deszczu, by uprawiać kukurydzę, w dodatku jest przyjemnie chłodno i nie ma widliszków (komarów, co roznoszą malarię). Mieliśmy pojechać do Mtae i wracać pieszo do Lushoto, po drodze nocując w Rangui, ale w wyniku wypadku plan został zmieniony i nazajutrz szliśmy w kierunku odwrotnym. Następnego dnia jechaliśmy z Mtae do Lushoto tą samą błotną drogą i takim samym, niemożliwie rozklekotanym autobusem. Lushoto to stolica regionu i prowadzi stamtąd asfaltowa droga do Dar es-Salam; jechaliśmy tą drogą następnego dnia. Tylko niewielki kawałek jest kręty i przez góry, reszta jest po równinie i prosta jak strzelił. Ruchu nie ma

Córka jest duża, pracuje w Tanzanii jako wolontariuszka i jako jedyna osoba w autobusie miała ze sobą apteczkę pierwszej pomocy. Kiedy autobus się przewrócił, ona wylądowała na rozbitej szybie i ową pierwszą pomoc trzeba było najpierw zaaplikować na jej poszatkowane ramię. Oczywiście przy innych oknach siedziały inne osoby i w dalszej kolejności trzeba było dezynfekować poszatkowane ramiona innych pasażerów.

prawie wcale, a mimo to widzieliśmy w rowie trzy przewrócone ciężarówki. Pocieszający widok… Może w Tanzanii w ogóle lepiej nie wsiadać do autobusów? Co było przyczyną wypadku? Nie wiem, czy coś oficjalnie ustalono, ale tak naprawdę można się go było spodziewać. Na pewno przyczyniło się do niego przeładowanie. Jest to praktyka notoryczna, nie tylko zbyt duża liczba osób w autobusie, ale też towarów na dachach. Autobusy oraz minibusy stanowią w Tanzanii główny środek transportu zarówno osób, jak towarów, ciężarówek widać na szosach bardzo niewiele, a samochodów osobowych jeszcze mniej. Co ja mówię, na jakich szosach? Szos, takich z asfaltem, jest w Tanzanii bardzo niewiele, tylko dwie przez cały kraj, poza tym mniejsze odcinki. Większość dróg w całym kraju to wyjeżdżone, gliniaste polne trakty, wymyte przez deszcze tak, że wypakowany go granic możliwości autobus chwieje się jak jachcik na pełnym morzu. A do tego stan techniczny. W Tanzanii nie ma obowiązkowych przeglądów, jeśli pojazd potrafi sam jechać, to ma prawo jeździć po publicznej drodze, a także przewozić pasażerów. Być może kierowca prowadził pojazd poprawnie, ale w nieodpowiednim momencie zawiodły hamulce lub układ sterowniczy? Być może prowadził poprawnie, ale wcale nie jest to pewne. Owszem, ten konkretny wypadek zdarzył się przy niewielkiej prędkości, autobus powolutku i z wysiłkiem jechał pod górę i pewnie dlatego wszystko się dobrze skończyło. Ale innym razem jechałem minibusem pełnym ludzi, a kierowca bawił się w Schumachera, ścigał się z innymi, mijał rowerzystów jak na slalomie. Aż dziw, że ci wszyscy ludzie w ogóle do tych pojazdów wsiadają! Że też się nie boją? Przy drodze z Dar es-Salam do Aruszy można czasem zobaczyć Masajów żwawo maszerujących wzdłuż drogi w swoich sandałach zrobionych z opon motocyklowych. Podobno Masajowie potrafią tak wędrować setki kilometrów. Czemu nie pojadą autobusem? Czy ich nie stać? To prawda, że ich pasterska gospodarka funkcjonuje poza obiegiem pieniądza. Ale może oni są po prostu rozsądni i wiedzą, gdzie lepiej nie wsiadać?


K

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

18 ROZMOWA NA CZASIE

Aleksandra Łojek-Magdziarz redakcja@nowyczas.co.uk

iedyś nastolatek aktywnie rekrutujący ludzi do dżihadu, teraz spokojny i skupiony trzydziestoparolatek, wiecznie w rozjazdach, opowiadający Brytyjczykom i nie tylko im, o niebezpieczeństwach, jakie czyhają na młodych, rozdartych tożsamościowo, radykalizujących się muzułmanów. Ed Husain, w książce The Islamist. Why I joined radical Islam in Britain, what I saw inside and why I left (Penguin, 2007) opisuje własną historię, drogę od mistycznego islamu, jaki wyznawano w jego rodzinie, do wojującego dżihadyzmu, organizacji Hizb-ut-Tahrir, nadal działającej w Wielkiej Brytanii po lekkich jedynie zmianach kosmetycznych swojej ideologii.

czyli policja, nauczyciele, służby specjalne, innowiercy. Ideologia (islamizm) w opozycji do religii (islamu). – Jak zatem zdefiniujemy fundamentalizm? – pytam. – Każdy, kto wierzy, jest w pewnym sensie fundamentalistą, niezależnie od religii, bo zwraca się ku fundamentom – mówi Ed. – Wiara w prawdę jest fundamentem religii. W takim sensie jestem fundamentalistą. Ale kiedy w sferze publicznej narzuca się komuś wiarę w coś, to nie jest już fundamentalizmem, to przymus, który nie ma nic wspólnego z religią, której wyznawcą

fanatycznie wręcz potępiał wahhabizm, importowany pseudoislam z Arabii Saudyjskiej, czy wszelkie akty przemocy, do których dochodzi pod rzekomą egidą islamu.

Hormony i rekrutacja To były lata dziewięćdziesiąte. Trudne lata, kiedy dorastało drugie pokolenie emigrantów indyjskich, pakistańskich, z Bangladeszu. Ludzie szukający tożsamości i swego miejsca, a znajdujący się w szczególnym położeniu – w domach praktykowało się lokalne zwyczaje i pielęgnowało lokalną tradycyjną religijność, w szkołach i na ulicy panowała charakterystyczna dla Wielkiej Brytanii szalona wolność, kojarzona z trudnym hormonalnie okresem nastolatków.

ką, niepodejmowanie żadnej współpracy z brytyjską policją (bo reprezentowała rząd niewiernych), ziszczenie Izraela, obalenie rządu w Arabii Saudyjskiej (za to, że współpracuje ze Stanami Zjednoczonymi). – Działaliśmy bez większych problemów, nie musieliśmy się kryć. Rząd brytyjski bał się nam przeciwstawić, żeby nie poszło za tym odium nietolerancji. Oczywiście służby specjalne wiedziały, co robimy, ale dały nam zielone światło, uważając, że wtedy będą nas mogły pilnować, bo nie zejdziemy do podziemia. Ed poznał Omara Bakriego, głównego ideologa Hizb-ut-Tahrir i od niego uczył się, jak umiejętnie prowadzić dyskusje, by niezależnie od omawianego tematu zawsze wrócić do potrzeby założenia kalifatu.

trumny okazało się morderstwo popełnione na chrześcijańskim Afroamerykaninie, morderstwo, które popełnił jego przyjaciel, Saeed. Nigeryjczyk, znany z tego, że kpił z muzułmanów, podczas jakiejś potyczki słownej, wyciągnął nóż. Saeed powiedział mu, że jeśli go nie odłoży, zabije go, Nigeryjczyk nie odłożył noża. Saeed spełnił swoją obietnicę. Ed przeżył szok. Od dłuższego czasu nie czuł się dobrze z islamizmem, zbyt wiele było w nim niekonsekwencji, zbyt wiele go zaczęło różnić od tego, jak go wychowano. – Nie nacisnąłem nigdy spustu, ale to nie znaczy, że to, co głosiłem przez wiele lat, nie przyczyniło się do czyjejś śmierci – przyznaje. Przestaje się uśmiechać, kiedy to mówi. Spojrzenie ucieka mu w bok. – Mam ciągle z tym

Byłem ekstremistą

Igranie z ogniem Ed Husain to wyciszony, skromny pisarz. Pracuje nad doktoratem z nauk politycznych na School of Oriental and African Studies. Na spotkania z nim ściągają tłumy. Pisze do The Guardian, Daily Telegrapgh, The Times, występuje w BBC, CNN, jak ów syn marnotrawny, który wrócił na łono rodziny. Przeszedł burzliwą młodość, wpadając w odmęty radykalnego islamu, spotykając ludzi związanych z najbardziej ekstremistycznymi organizacjami, a teraz uczula innych muzułmanów i nie muzułmanów, jak łatwo i niepostrzeżenie można wpaść w sidła socjotechnicznych manipulacji. Jego odejście od islamizmu, opisane w książce, szeroko dyskutowane w Wielkiej Brytanii, miało bardzo ponure konsekwencje – pogróżki, do których musiał się przyzwyczaić. Kiedy spotykam się z Edem, przed moimi oczami staje niewysoki, uśmiechnięty skromnie człowiek. Ubrany zwyczajnie, w beżowy garnitur, ciemne buty. Uderza jego skromność, może nawet nieśmiałość.

Islam a islamizm Rozmawiamy najpierw o podobieństwach między chrześcijaństwem a islamem (jest to temat szczególnie wdzięczny, muzułmanie głównego nurtu żywią prawdziwy sentyment do katolików). Ed pochodzi z rodziny sufich. Sufi to mistycy islamscy, skoncentrowani na Bogu, na rytuałach i oddaleni od polityki, choć oczywiście mogą się nią interesować, ale rzadko ją czynnie uprawiają. Ich interesuje samodoskonalenie się i ciężka praca nad własnymi słabościami, co sami nazywają wdzięcznie dżihadem an-nasf, czyli walką z samym sobą. – Byłem ekstremistą islamskim. Nie zdawałem sobie sprawy wówczas z tego, że islamizm nie stworzył niczego prócz terroryzmu. Połączyłem islamizm z islamem – powiedział Ed, kiedy padło pierwsze pytanie, czym różni się islam od islamizmu. – Islamizm widzi świat w dwóch barwach – czarnej i białej. Kultywuje podział na „my – oni”. „Oni” to wszyscy ci, którzy nie popierają utworzenia państwa islamskiego, reprezentują inne systemy, czyli – w przypadku Wielkiej Brytanii – ci, którzy współpracują aktywnie z rządami „niewiernych”,

jestem. Islamizm też opiera się na fundamentalizmie, ale spaczonym. Walczę z narzucaniem systemu religijnego komukolwiek. Islamizm może nie być nacechowany przemocą. Znam takich ludzi, którzy nią gardzą, ale ich cel będzie zawsze ten sam – utworzenie państwa islamskiego, czy opozycja wobec istniejących systemów. Islamizm chce zniszczenia państwa Izrael, pragnie obalić wszystkie obecne rządy arabskie. Co więcej, w islamistycznej literaturze można bez problemu znaleźć przyzwolenie na to, by zabijać tych, który są przeciwko „nam”, w tym także muzułmanów.

Nie ma państwa islamskiego Ed wcześnie, choć potajemnie, by nie zranić rodziców, odszedł od sufizmu. Jego rodzice wierzyli w islam przekazywany ustnie, uważali też, że jest on wewnętrzną sprawą każdego człowieka. Po raz pierwszy natknął się na koncepcję nieistniejącej instytucji państwa islamskiego. – Większość ideologów islamizmu uważa, że nie istnieje w tej chwili na ziemi takie państwo, nie ma w żadnym z nich systemu prawdziwie islamskiego, są różne hybrydy – mówi Ed. – Mam na myśli też te kraje, które pretendują do miana islamskich, jak Arabia Saudyjska czy Iran. Arabia Saudyjska jest postrzegana przez ekstremistów jako marionetka USA, a Iran, państwo szyickie, jako kraj heretyków. Lektury ideologów islamistycznych otworzyły mu oczy. Zaczął się zastanawiać, dlaczego jego rodzice nigdy nie zajmowali się polityką, jednocześnie unikając tematów społecznych. W rozmowach z synem ojciec

– Chciałem być lepszym muzułmaninem. Zawsze chciałem być lepszym muzułmaninem. Znalazł się w potrzasku. W tym samym czasie jak grzyby po deszczu wyrastały lokalne albo importowane organizacje islamizujące tych, którzy się wahali, jaki styl życia wybrać. Co więcej, przynależność do nich była w pewnych kręgach nobilitująca. Ed zaczął zatem powoli gardzić swoimi „biernymi” rodzicami, za to, że w pogoni za rytuałem, zapomnieli o, jego zdaniem, najważniejszym aspekcie, islamu – o państwie rządzonym tylko podług jego reguł. Jednym z kluczowych momentów jego życia była wojna w byłej Jugosławii. Do Wielkiej Brytanii dotarły filmy pokazujące tragiczne i okrutne losy bośniackich muzułmanów. Młodzi ludzie zaczynali mieć pretensje do rodziców, że ci nie buntują się przeciwko temu, co dzieje się w Palestynie czy Bośni. Ich gniew usłyszeli członkowie Jammat-e-Islami i Hizb-ut –Tahrir.

Milczenie większości Kiedy ojciec Eda kazał mu wybierać pomiędzy domem a islamizmem, Ed nie wierzył własnym uszom. Wahał się. Ale kiedy członkowie Jammat-e Islami postawili przed nim wybór: albo islam, albo rodzina, która – ich zdaniem – nie tylko odwracała jego uwagę od istoty rzeczy, ale w dodatku najwyraźniej nie była specjalnie islamska według kryteriów organizacji, więc Ed zniknął z domu na kilka tygodni. Rodzice wpadli w czarną rozpacz. – Problem z takimi jak ja polega na tym, że społeczność muzułmańska nie chce występować przeciwko nim. Umiarkowani muzułmanie nie mają na to ochoty, bo ich islam jest umiarkowany i nie zajmuje się upolitycznianiem. Ta milcząca większość jest tym, co teraz chciałbym aktywizować. Milczący muzułmanie, którzy widzą, co się dzieje wokół nich. I z ich dziećmi.

Aktywne życie radykała Ed zajął się rekrutacją ludzi podobnych do siebie. Rozwinął działalność poza swoją dzielnicę, meczet, poznawał innych braci w islamizmie, produkował i roznosił ulotki, wygłaszał płomienne przemówienia polityczne. Otwarcie propagował wojnę z Amery-

– Mówił nam, że nawet gdybyśmy omawiali kwestię kurczaków na fermie kurzej, mamy to robić tak, żeby wynikała z tego sprawa państwa islamskiego.

Mniej modlitwy, więcej wojny Bóg Eda przestał być sympatycznym, miłosiernych Bogiem, o którym z miłością mówili jego rodzice. Zaczął być gniewnym mścicielem. Poznawał konwertytów na islam, którzy, urzeczeni Hizb-ut-Tahrir, omotani argumentacją o upadającym świecie, który może zostać zbawiony tylko przez wojujący islam, z radością zasilali szeregi ekstremistów. Modlitwa przestała być ważna, ważne były wiece i polityka. Potępiano demokrację – rządy ludu? Lud nie może rządzić. Nie wolno delegować władzy w ręce człowieka, to zbrodnia przeciwko Bogu, to apostazja, jak uczono Eda. Jedynie Bóg może rządzić, ale by tak się stało, musi mieć narzędzia. Należało przygotować się do nieuchronnej wojny – szkolić się fizycznie, przygotowywać mentalnie, by każdy, kto nie był muzułmaninem, był postrzegany jako niewierny, a zatem wróg. Tak bowiem zakłada islamizm, nie islam.

Internet, potem Koran – Członkowie Hizb traktowali Koran dosłownie. Wyrywali wersety z kontekstu, by uzasadnić swoje czyny. Tymczasem Koran, jak każda święta księga, nie może być czytany dosłownie. Do tego potrzebna jest znajomość komentarzy, historii islamu, lingwistyki, kontekstu, w którym został objawiony, itp. Hizb-ut-Tahrir nie była tym zainteresowany. Dodatkowy problem polega na tym, że teraz wystarczy internet. Jeśli wierny ma jakiś problem, niekoniecznie zagląda do Koranu czy odwołuje się do swojej wiedzy lub wiedzy tych, którzy profesjonalnie zajmują się interpretacją i analizą wersetów koranicznych, ale „googluje” i ma kilka odpowiedzi od różnych muftich. I wybiera.

Morderstwo ideologiczne Ed zaczął się w tym wszystkim czuć nieswojo. Zgubił sens. Gwoździem do

problemy, ciągłe wyrzuty sumienia.

Ludzie wokół Jego obecna żona, Faye, była jednym z elementów uzdrawiania. Nie przyjmowała zaproszeń na islamistyczne wiece, ale rozmawiała z nim bezustannie. Ed zaczął sam siebie analizować i doszedł do wniosku, że posiada jedną, bardzo niebezpieczną cechę – skłonność do niemal czołobitnego oddawania się ideom. Dlatego po bardzo powolnym odejściu od islamizmu, trzymał się z dala od wszelkich islamskich skupisk, a zamiast tego zaczął czytać nie tylko dzieła islamistycznych ideologów, ale i filozofów europejskich, a także islamskich myślicieli. – Zauważyłem na przykład, że to, co miało być w oczach moich współbraci rdzennie islamskim dyskursem, było żywcem zapożyczone z Rousseau. Z Hegla. Nie mieliśmy praw autorskich do tego, co wymyślaliśmy, ale dzięki takiemu podejściu świetnie się rekrutowało shabab, czyli młodych. Jego wycofanie się ucieszyło rodziców. Nigdy nie dopuszczali myśli, że Ed aktywnie stanie po drugiej stronie, że będzie… ryzykował życiem, żeby pokazać młodym muzułmanom, co robi się z ich niewinnością, z ich młodzieńczą podatnością na obce wpływy, z ich głodem tożsamościowym i przynależnościowym. Ed znowu znalazł się w centrum wydarzeń, ale tym razem po drugiej stronie barykady, jako ekspert od islamizmu. Przez Hizb-ut-Tahrir został nazwany zdrajcą islamu, co niektóre kręgi islamistyczne traktują jak apostazję – świadome porzucenie religii. Umiarkowani muzułmanie patrzą na niego życzliwie i ze zrozumieniem, ale jak twierdzi Ed, milczą. A ich milczenie oznacza zgodę na działalność radykałów, którzy nie tylko nie milczą, ale wciąż nawiązują kontakty i infiltrują muzułmańskie środowisko, zwłaszcza młodych ludzi, którzy nie potrafią się jeszcze odnaleźć w Wielkiej Brytanii. – Nie raz nazwano mnie bloody Paki, przed moim islamizmem i po. Ja się tym teraz nie przejmuję, ale młodzi ludzie tak. Czują się wyalienowani, szykanowani, atakowani, niezrozumiani. Dlatego ich bracia muzułmanie powinni tych młodych wesprzeć. Nie wolno im milczeć.


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

WSPOMNIENIE 19

W pierwszą rocznicę śmierci

Podróże z Kapuścińskim

R

Irena Bieniusa redakcja@nowyczas.co.uk

yszarda Kapuścinskiego, a właściwie jego książki odkryłam stosunkowo niedawno.Wszystko zaczęło się od wywiadu w „Polityce”, który przeczytałam przypadkiem. Zazwyczaj nie czytam wywiadów z dziennikarzami czy reporterami. Są one prawie zawsze takie same: byłem tam i tam, poznałem osobiścietego tego i tamtego, jadłem śniadanie z tym prezydentem, a kolację z tym ministrem et cet. Nieodmiennie odnoszę wrażenie, że ci panowie pragną tylko pochwalić się swoimi znajomościami z możnymi tego świata, a zrozumienie innych ludzi i innych kultur niewiele ich obchodzi. Wywiad z Ryszardem Kapuścińskim odbiegał od tego schematu. Na zdjęciu zobaczyłam starszego pana o nieco smutnej, sympatycznej twarzy i przenikliwym spojrzeniu. Zwyczajna, trochę wymięta koszula i papieros niedbale porzucony w popielniczce od razu zjednały sobie moją sympatię. Zaczęłam czytać. Nelly Buscardini też poznałam stosunkowo niedawno. Chyba powinnam zacząć od tego, że nie przepadam za żonami kolegów mojego męża. Jakoś tak dziwnie się składa, że zazwyczaj nie potrafimy znaleźć wspólnego języka i pierwsze spotkanie jest zarazem ostatnim. Więc gdy pewnego wieczoru mój mąż oznajmił, że w następny piątek zaprosił na obiad swojego kolegę z pracy i jego żonę, westchnęłam tylko i pomyślałam, że jakoś to przeżyję. I tak poznałam Nelly. Z papierosem i butelką wina przegadałyśmy cąłą noc, kompletnie zapominając o mężach i obiedzie. Rozmawiałyśmy o Ryszardzie Kapuścińskim i Nelly powiedziała mi wtedy: – Jestem zdumiona, że ktoś, kto nie urodził i nie wychował w Afryce jest w stanie tak głeboko przeniknąć i zrozumieć jej zwyczaje i kulturę. Wtedy też dowiedziałam się, że jakoś tak dziwnie się składa, że Nelly z reguły też nie przepada za żonami kolegów swojego męża. Cóż, najwyrażniej rację mają ci, którzy mówią, że nie należy od razy wyciągać pochopnych wniosków. Reporter może stać sie twoim ulubionym pisarzem, a żona kolegi męża twoją najbliższą przyjaciółką. Jest wtorek, 15 stycznia. Czytam Lapidarium VI i myślę o Ryszardzie Kapuścińskim. Gdyby żył, to za kilka dni, 23 stycznia, obchodziłby swoje 75. urodziny. On – człowiek, który przez 50 lat podróżował po najniebezpieczniejszych zakątkach świata, umarł naturalną śmiercią we własnym kraju. Kiedy o tym myślę, to rodzi się we mnie jakaś pewność, że jednak jest coś ponad nami, co decyduje o naszym życiu i o tym, kiedy i w jaki sposób umieramy. Powiedziałam Nelly, że chcę napisać o jej fascynacji książkami Ryszarda Kapuścińskiego do polskiej gazety, bo właśnie mija rocznica jego śmierci. Pomysł spodobał jej się od razu.

Nelly, gdy spotkałyśmy się pierwszy raz, powiedziałaś, że Kapuściński to pisarz jedyny w swoim rodzaju. Nikt nigdy nie potrafił tak pisać o Afryce jak on. Wspomniałaś nawet, że

FOT. Z ARCHIWUM PRYWATNEGO

zdumiało cię, że biały człowiek może tak dogłębnie zrozumieć Afrykę. Co wobec tego różni Ryszarda Kapuścińskiego od innych nie-afrykańskich pisarzy?

więcej jest rzeczy, które nas Afrykanów łączy, niż tego, co nas dzieli. Zrozumiałam też, że powinniśmy być dumni ze swojej kultury.

– Kapuściński podchodzi do kultury afrykańskiej z szacunkiem. Nie zadowala go poznanie powierzchowne, on chce dotrzeć do samej głębi, do korzeni. Inni pisarze nie byli zainteresowani takim poznaniem Afryki. Uważali, że skoro wiedzą, gdzie jaki kraj leży i jaka jest jego stolica, to wiedzą już wystarczajaco dużo o Afryce. A gdy jeszcze mogą pochwalić się znajomością z jakimś prezydentem czy ministrem, to już w ogóle uważają się za znawców tematu. Kapuściński postępuje odwrotnie. On zawsze zaczyna od zwykłych ludzi.To oni są bohaterami jego reportaży. Są to ludzie z krwi i kości, z którymi my sami możemy się utożsamiać. Ci zwykli ludzie to prawdziwa Afryka, a nie prezydenci czy ministrowie. I jeszcze jedno. Dla innych pisarzy każdy kraj afrykański jest taki sam – egzotyczny. Nie ma dla nich specjalnej różnicy pomiędzy Ghaną, Kongo, Rwandą czy Etiopią. Egzotyczna przyroda, dzikie zwierzęta i oczywiście brud, choroby, nędza i analfabetyzm. Oto, co pisarze zazwyczaj piszą o Afryce. Ryszard Kapuściński wychodzi poza te ramy. On traktuje każdy kraj i każdego człowieka w sposób szczególny. Zawsze zdumiewało mnie to, w jaki sposób on – Europejczyk, potrafił zrozumieć, co to znaczy być głodnym. Niedawno przeczytałam w jednej z jego książek, że podczas II wojny światowej sam nieraz był głodny. Myślę, że dlatego jego książki są autentyczne. Nie można pisać o głodzie, gdy się go nigdy nie zaznało.

Nelly, pracujesz w księgarni. Czy wielu ludzi pyta o książki Ryszarda Kapuścińskiego?

– Czy pamiętasz pierwszą książkę Ryszarda Kapuścińskiego, którą przeczytałaś? – Oczywiście. Był to „Heban”. Miałam wtedy 27 lat i właściwie prawie wcale nie znałam Afryki. Kapuściński otworzył mi oczy i pomógł zrozumieć moje własne korzenie.

Wiem, że wychowałaś się w Portugalii. Opowiedz coś więcej o swojej rodzinie. – Urodziłam się w Gwinei. Gdy miałam cztery lata moja rodzina przeniosła się do Portugalii. Moi dziadkowie pochodzą z Włoch, właściwie to w moich żyłach płynie krew gwinejska,włoska, portugalska, niemiecka. Acha, zapomniałam, że część mojej rodziny pochodzi z Mali. Moja mama mieszkała przez kilka lat w Czechosłowacji, bo tak się ten kraj wtedy nazywał, a jej najbliższą przyjaciółką była dziewczyna z Mongolii. Czasami samej trudno mi się w tym wszystkim połapać.

Gdy miałaś cztery lata opuściłaś Gwineę. Kiedy znów zobaczyłaś Afrykę? – Po 21 latach, a jest to bardzo długo. Za długo. Przyjechałam do Gwinei i nie poczułam się tam jak u siebie w domu. Moi rodzice walczyli o niepodległość tego kraju.Wiedziałam, że to co oni robią jest ważne, ale tak do końca tego nie rozumiałam. Dla mnie wolność i niepodległość to są rzeczy oczywiste. Dopiero Ryszard Kapuściński pomógł mi zrozumieć, dlaczego ludzie walczyli o wolność. To on uświadomił mi, że to, co robili moi rodzice było absolutnie słuszne i konieczne. Wolność nie przychodzi ot, tak sobie. Moja matka nie chce o tym rozmawiać. Dla niej tamte zdarzenia są

– Jest on obecnie jednym z najpopularniejszych pisarzy. Ludzie z różnych krajów, w różnym wieku, z różnych środowisk przychodzą i pytają o jego ksiazki. Do tej pory nie spotkałam ani jednej osoby, która po przeczytaniu książki Ryszarda Kapuścińskiego byłaby niezadowolona i rozczarowana. Często zdarza się, że ludzie, którym polecilam jego książkę, wracają, żeby mi podziękować i kupić więcej książek jego autorstwa. Pamiętam taką sytuację. Do księgarni weszła elegancka, starsza pani, Angielka, i poprosiła, abym poleciła jej jakąś dobrą książkę o Afryce. Powiedziała, że to dla męża, który jest z Nigerii. Dałam jej „Heban” Kapuścińskiego. Moją ulubioną. Za kilka dni starsza pani wróciła razem z mężem, też miłym starszym panem, i oboje wykupili wszystkie książki Kapuścińskiego, jakie mieliśmy w księgarni. Wiesz, gdy myślę o swojej starości, to widzę siebie, jak siedzę wygodnie w olbrzymim fotelu w mojej własnej bibliotece, palę sobie fajkę i czytam książki. Czytam jeszcze raz wszystkich moich ulubionych pisarzy, czytam książki najlepsze z możliwych, takie jak książki Ryszarda Kapuścińskiego.

Może brzmi to śmiesznie, że ja, dziewczyna z Afryki, przyznaję się do tego, że pisarz z Polski pomógł mi zrozumieć moich rodziców i moją kulturę. Pomógł mi też zrozumieć Afrykę…

zbyt bolesne. Pamięta przyjaciół, którzy zostali zabici i nie chce do tego wracać. Może brzmi to śmiesznie, że ja, dziewczyna z Afryki, przyznaję się do tego, że pisarz z Polski pomógł mi zrozumieć moich rodziców i moją kulturę. Pomógł mi też zrozumieć Afrykę jako całość. Myślę, że Afrykańczycy mojego pokolenia, którzy mieszkają poza Afryką powinni koniecznie przeczytać książki Kapuścińskiego.

Co miałaś na myśli mówiąc, że zrozumiałaś Afrykę jako całość? – Afryka jest podzielona nie tylko na kraje, ale przede wszystkim na plemiona. Często ludzie z jednego końca Afryki nie mają pojęcia, co dzieje się w drugim jej końcu i niewiele ich to obchodzi. Myślą kategoriami swojej wioski i swojego plemienia. W Afryce nikt nie powie o sobie – Afrykańczyk. Powie raczej jestem Tutsi, Hutu, Joruba, Hausa. Ryszard Kapuściński zabrał mnie w podróż po Afryce i pokazał mi każdy kraj z osobna. Dzięki temu zrozumiałam, że

Bardzo mi się podoba ta twoja wizja. Nie miałabym nic przeciwko temu, aby spędzić swoją starość w podobny sposób. Czy twoim zdaniem książki Ryszarda Kapuścińskiego za kilkadziesiąt lat będą tak samo fascynować ludzi jak dzisiaj? – Kapuściński to pisarz ponadczasowy i kosmopolityczny. Jestem pewna, że za sto czy więcej lat jego książki będą tak samo popularne. Dla mnie jest on pierwszym pisarzem, który traktuje wszystkie kultury na tym samym poziomie. Kultura azjatycka, afrykańska czy europejska są dla niego równorzędne. Książki Ryszarda Kapuścińskiego uczą nas jak rozumieć i szanować coś, co jest nam obce i czego nie rozumiemy. Uczy nas jak zrozumieć i szanować drugiego człowieka. Pamiętam, że w jednym ze swoich reportaży o Palestynie, Kapuściński napisał, że kiedyś było tam „dosyć miejsca dla każdego Boga”. Myślę, że ciągle na naszej planecie jest dosyć tego miejsca, tylko ludzie nie wiadomo dlaczego wolą walczyć i zabijać się nawzajem niż uszanować i zrozumieć tego innego Boga. On to potrafił.

Mieszkasz w Londynie i na pewno nie jeden raz zetknęłaś się z Polakami. Co chciałabyś nam, Polakom, powiedzieć? – Myślę, że Afrykańczycy i Polacy mają wiele wspólnego. Polska odzyskała wolność stosunkowo niedawno. Komunizm zniszczył wasz kraj. Kraje Afryki też cieszą się wolnością od niedawna. Afrykę wyniszczył kolonializm i niewolnictwo. Afrykańczycy i Polacy muszą się nauczyć tego, co z tą odzyskaną wolnością zrobić. A nie jest to wcale takie łatwe, bo komunizm i kolonializm skrzywiły sposób myślenia ludzi. Myślę, że książki Ryszarda Kapuścińskiego mogą pomóc Polakom i Afrykańczykom odnaleźć utracone wartości i nauczyć szacunku dla drugiego człowieka.


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

20 KULTURA świat kulturalnie

„Izraelski pianista i dyrygent, Daniel Barenboim, przyjął obywatelstwo Autonomii Palestyńskiej. Ma nadzieję, że jego gest i „niezwykły nowy status” przyczyni się do pokoju między obu narodami. Od kilku lat promuje kontakty między muzykami izraelskimi a palestyńskimi.

I ciągle widzę ich twarze…

Bez pompy i czerwonego dywanu rozdano tegoroczne Złote Globy. 65. ceremonia ich rozdania została oficjalnie odwołana ze względu na strajk scenarzystów oraz brak kompromisu w sprawie transmisji gali. Nazwiska zwycięzców ogłoszono podczas konferencji prasowej. Globalnie zwyciężyli m.in. Julie Christie, Daniel Day-Lewis oraz obraz „Atonement” („Pokuta”) w reżyserii Joe Wrighta. Christie doceniono za rolę w „Away From Her”, Day-Lewisa za film „There Will Be Blood”. Statuetka przypadła też Cate Blanchett, za rolę w „I'm Not There”, gdzie jako jedna z sześciorga aktorów zagrała Boba Dylana.

„Jezus, duch boży” – to tytuł filmu, który wchodzi na ekrany irańskich kin i telewizorów w postaci serialu. Jest to zislamizowana wersja życia Chrystusa. Naucza z Koranu, wygłasza mowy pełne politycznych podtekstów i nie zostaje ukrzyżowany. Jest to największa produkcja w historii irańskiej kinematografii. Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad wyłożył na jego realizację spore fundusze z państwowej kasy.

Wystawianego 12 stycznia na deskach Metropolitan Opera „Makbeta” w systemie High Definiton obejrzało na świecie jednocześnie 100 tys. miłośników opery, m.in. w Filharmonii Łódzkiej.

A

Stefan Gołębiowski redakcja@nowyczas.co.uk

nd I still see their faces to tytuł wystawy otwartej kilka dni w temu w City Hall – siedzibie burmistrza Londynu – poświęconej fotografiom polskich Żydów. Ekspozycja zorganizowana została przez polsko-izraelsko-amerykańską Fundację Shalom i zanim dotarła nad Tamizę, objechała już wiele krajów. Fundacja Shalom powołana zo-

Przeglądając album rodziny żony, napotkaliśmy przyklejone zdjęcie rodziny żydowskiej. Po odklejeniu go widniał z tyłu napis: „Rok 1914”. Kto to zdjęcie zrobił, dlaczego było w albumie, nie możemy nic wyjaśnić. Widząc tragedię tego narodu i przeżywając okupację hitlerowską, przechowywaliśmy to zdjęcie. Przed wojną w Brześciu, skąd pochodzi rodzina żony, żyło wielu Żydów. Ewa i Romulad Jaśkiewiczowie, Kościan

stała w 1988 roku, z inicjatywy Gołdy Tencer – aktorki i reżyserki warszawskiego Teatru Żydowskiego im. E. R. Kamińskiej. Fundacja ma za zadanie upowszechnianie żydowskiej kultury i historii oraz kultywowanie pamięci ofiar Holocaustu. Wśród jej inicjatyw wymienić można m.in.: festiwal kulturalny poświęcony pamięci żydowskiego pisarza Izaaka Singera, wydawnictwa: „My, polscy żydzi” Juliana Tuwima, „Dzieci Holocaustu oskarżają”,„Historia Żydów przed, w czasie i po Holocauście”, koordynacje warszawskich obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci Holocaustu (ustanowionego rezolucją

Rady ONZ), odnowienie Pomnika Bohaterów Getta, organizowanie imprez z okazji żydowskich świąt i rocznic. Do pewnego stopnia zdumiewający jest fakt, iż tego rodzaju instytucja – dla Żydów, o zasięgu światowym – powstała w Polsce, kraju, w którym obecnie jest ich niewielki tylko procent, a który haniebnie zapisał się w historii, praktycznie wyganiając ich w niesławnym roku 1968. W 1994 roku Fundacja ogłosiła apel z prośbą o nadsyłanie zdjęć polskich Żydów. W pięćdziesiąt lat po Holocauście przypuszczano, że ocalało niewiele, a tymczasem na-

deszło ich ponad dziewięć tysięcy. Z całego świata, ale głównie z Polski, wydobywane z zakamarków, strychów i piwnic, od rodzin, znajomych, sąsiadów. Najstarszy ofiarodawca miał lat 90, najmłodszy – 12. Fundacja wydała te zdjęcia w formie albumowej oraz postanowiła zorganizować wystawę zatytułowaną „I ciągle widzę ich twarze”, jako dokumentację historyczną czasów, które odeszły na zawsze. W ciągu ponad dziesięciu lat pokazana była w 29 muzeach na całym świecie, m.in. we Frankfurcie, Los Angeles, Paryżu, Jerozolimie, Brukseli, Bostonie, a obecnie w Londynie. Stałym miejscem ekspozycyjnym dla tej wystawy ma być Centrum Kultury Żydów Polskich, tworzone przez Fundację przy warszawskim Placu Grzybowskim. Na wystawie w londyńskim City Hall nie ma oczywiście wszystkich zebranych zdjęć – jest ich kilkadziesiąt, ale pokazują one (głównie) starą Warszawę, której już nie ma i ludzi, którzy razem z nią odeszli. Z podziwem patrzyłem na jakość tych zdjęć – wykonane techniką sprzed 60-70 lat, w kolorach starej sepii, wyglądają wspaniale – są ostre, wyraźne, a jednocześnie z patyną historii. Widać na nich przekrój żydowskiej społeczności: bogatych i biedotę, starych i młodych. W pamięci utkwiło mi zdjęcie młodego, roześmianego Żyda, z otwartymi bezzębnymi ustami. Z tego biedaka emanuje jakaś dziwna, udzielająca się radość… Londyńska wystawa zorganizowana została m.in. przy współpracy Instytutu Kultury Polskiej oraz londyńskiego Muzeum Żydowskiego. Otwarta będzie do 1 lutego, od poniedziałku do piątku, w godz. od 8.00 do 20.00. Fundacja nadal zainteresowana jest zdjęciami i pamiątkami po polskich Żydach. Można je nadsyłać na adres: Fundacja Shalom, Plac Grzybowski 12/16, 00-104 Warszawa; strona internetowa: www.shalom.org.pl.

Technika, siła, selektywność, dusza: SILENT ETERNITY TOMASZ ZDANKOWSKI

Polska scena muzyczna w Wielkiej Brytani utrzymuje się w znakomitej formie. Twórczość naszych zespołów dociera do coraz szerszej rzeszy fanów. Zaś do grona już istniejących bandów dołączają kolejne, szybko wpisując się swoją muzyką w lokalny krajobraz artystyczny. I choć żaden z nich jeszcze nie zdołał przebić się do tak zwanej pierwszej ligi, niektóre z nich mają wielką szansę, by już wkrótce tego dokonać. Jednym z nich jest metalowy kwartet Sielent Eternity. Zespół ma już na koncie kilka koncertów, znakomicie przyjętych przez publiczność. 19 stycznia będzie można ujrzeć go na scenie po raz kolejny. Z wokalistą i twórcą kapeli, MARCINEM PIETRZYKIEM rozmawiał Alex Sławiński.

Sielent Eternity

Większość z was ma już spore doświadczenie muzyczne – czy mógłbyś w skrócie opisać dotychczasowe dokonania poszczególnych muzyków? – Jesteśmy czteroosobową kapelą, w bardzo tradycyjnej, typowo metalowej konfiguracji. Oczywiście – jak w większości bandów metalowych – naszym walcem oraz mechanizmem napędowym jest perkman Daniel Stanik, który ma już za sobą około piętnastu lat gry na garach, między innymi w takich kapelach jak Drunemeton, Freshmeat czy Sagitarius. Kolejnym członkiem zespołu, odpowiedzialnym za ciężar muzyki oraz drżenie ścian jest gitarzysta basowy Marcin Majewski. Razem z Danielem tworzą świetną sekcję rytmiczną, w której jest wszystko to, co powinno znaleźć się w muzyce metalowej. Czyli technika oraz siła. I – co najważniejsze – selektywność oraz dusza. Gitarzystą rytmicznym jest Andrzej Sitnicki, grający kiedyś w białostockim zespole me-

talowym Crusider. Andrzej, tak jak każdy z nas, ma wieloletnie doświadczenie w grze na instrumencie oraz – co bardzo ważne – jest osobą bardzo solidną, co pomaga zwłaszcza podczas przygotowywania nowego materiału, kiedy trzeba opanować kolejne zagrywki lub nauczyć się nowych kawałków. Ja z kolei jestem gitarzystą, wokalistą oraz kompozytorem naszej muzy. Na instrumencie gram już około jedenastu lat. Wcześniej byłem członkiem i założycielem innego zespołu metalowego w Londynie. Zagrałem z nim kilka koncertów, ale band ,,na szczescie’’ rozpadł się

Od kiedy istnieje Silent Eternity i jakie były jej początki? – Zespół powstał w pod koniec roku 2006. Muszę przyznać, że w zebraniu składu przypadek zagrał dużą rolę. Na samym początku, kiedy postanowiliśmy założyć zespół, było nas tylko dwóch – Daniel i ja. Daniel już wcze-


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

KULTURA 21 – Bywa pani w Łodzi?

PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas

Bardzo rzadko. Urodziłam się po wojnie, mój syn Dawid zawsze się śmieje, że zaczynam swoje przemówienia od zdania: „Urodziłam się po wojnie”, żeby nikt nie pytał co robiłam i gdzie byłam w czasie wojny. Moi rodzice są powojennym małżeństwem, tata był w warszawskim getcie, w Majdanku, Auschwitz, wyzwolenia doczekał w obozie Mauthausen. Z tej całej wielkiej rodziny przeżył tylko on i jego brat.

– Jest Pani absolwentką szkoły, której już nie ma... Szkoła żydowska im. I. L.Pereca w Łodzi, do której chodziłam, doprowadziła do matury trzynaście roczników, to bardzo dużo. I nagle została zamknięta po Marcu’68. Myślę, że nie ma takiej drugiej szkoły na świecie, do której chodziły dzieci z rodzin żydowskich i która z dnia na dzień została zamknięta, a jej absolwenci rozjechali się po całym świecie. Tu w Londynie, też spotkałam moich szkolnych kolegów. Nie za wielu, bo w Londynie jest nas najmniej. Szkoła Pereca nie została ponownie otwarta, bo nie było już kogo uczyć. Co więcej, nagle okazuje się, że nikt nie wie o naszym pokoleniu. Nas nie ma?! Trzeba o tym opowiedzieć, dlatego od kilku miesięcy robimy film o szkole Pereca, reżyseruje go Sławek Grünberg. Kręciliśmy zdjęcia w Ameryce, gdzie było pięćdziesiąt osób z naszej szkoły, w Izraelu. To jest niesamowite, bo my przyjaźnimy się przez te wszystkie lata. Tego nam nie można było odebrać w tym haniebnym marcu 1968 roku. Bardzo często mówię o tych przyjaźniach, bo są bardzo ważne w moim życiu.

– Często mówi pani: „Moją Łódź widzę wszędzie”. – Żydzi z Łodzi wracali do niej po wojnie. Do swoich domów, żeby budować od nowa swoje życie. Mój tata miał przed wojną żonę i córkę, obie zginęły. Po wyzwoleniu był dwa lata we Włoszech i wrócił do Polski, żeby pilnować, właściwie nie wiem czego, grobów, których nie ma? To prężne żydowskie życie w Łodzi jednego dnia, jednego roku zostało zamknięte. Chciałabym o tym powiedzieć, bo nikt nie wie, że było fantastyczne życie w śniej dołączył do mego poprzedniego zespołu. Niedlugo potem, kilka dni po przypadkowym spotkaniu z Andrzejem w pubie na Camden Town, mieliśmy już drugiego gitarzystę. Z kolei Marcin już na nas czekał, tylko jeszcze nikt o tym nie wiedział... Aż do momentu, gdy dostałem jego numer telefonu od znajomego na jakiejś imprezie. Tak więc poczatek był niesamowity, tak jakby wszystko było już przygotowane. Aż ciężko uwierzyć, że zebranie składu zajęło nam około dwóch tygodni. Niestety zmarnowaliśmy kilka miesięcy na poszukiwaniu wokalisty, które trwało aż do momentu kiedy postanowiłem sam uczyc się śpiewać i przestaliśmy zaprzątać sobie głowy nieudanymi przesłuchaniami.

W ubiegłym roku daliście już serię koncertów w różnych klubach Londynu. Jak oceniasz te występy i jak publiczność reaguje na waszą muzykę? – Jeśli chodzi o sam fakt grania na żywo, to ja sam jestem bardzo zadowolony, że w końcu weszliśmy na scenę i myślę, że cały zespół czuje podobnie. W końcu coś zaczęło się dziać po mie-

Majn sztejtełe Łódź Z Gołdą Tencer rozmawia Elżbieta Sobolewska powojennej Łodzi. Każdy myśli, że po wojnie już nic nie było. To nieprawda, że po wojnie już nic nie było. Mieliśmy żydowskie kolonie, żydowskie obozy harcerskie, teatry. Jest bardzo mało literatury na ten temat. Przeczytałam książkę „Kadisz” Michała Moszkowicza, jednego z marcowych emigracyjnych autorów, jest bardzo ciekawa. Kiedy otwierałam wystawę w Łodzi, to nie wiem, czy z całej szkoły były ze trzy osoby. Zostawiłam Łódź we wspomnieniach, bo przecież miasto tworzą ludzie, a ich już tam nie ma.

siącach klepania materiału oraz wielu rozczarowaniach, związanych z kolejnymi nieudanymi wokalistami. Jeśli chodzi o sprawy techniczne na koncertach, to – jak zazwyczaj bywa – raz było gorzej, a raz lepiej. Wszystko w wielkiej mierze sprowadza się to do sprzętu, którym dysponują kluby – a większości przypadków jest on kiepski – oraz akustyków, którzy nie zawsze potrafią dobrze nagłośnić koncert. Biorąc pod uwagę fakt, że dopiero zaczęliśmy czynnie grać i niedawno wyszliśmy na światło dzienne, to w sumie koncówka ubiegłego roku była udana. Oczywiście jedną z najważniejszch rzeczy jest to, że w końcu gramy dla ludzi i budujemy własną publiczność. Jak na razie nie jest ona ogromna, ale mamy nadzieję, że wkrótce będzie się powiększać. Mimo dość małej liczby koncertów, jakie dotąd zagraliśmy, mogę stwierdzić, że nasza muza się podoba i jak zwykle polska publika robi najwięcej zamieszania pod sceną. Cieszymy się również z tego, że nasze występy w ubiegłym roku dały nam szansę poznania nowych ludzi, powiększenia kręgu przyjaciół i znajomych, a

– Marzec 2008, będzie wielkie wspominanie?

stra Filharmoników Izraelskich, poprowadzi ją Zubin Mehta. Plan koncertów tej orkiestry ustalany jest na kilka lat do przodu, jednak gdy maestro Mehta przyjął nasze zaproszenie, filharmonicy powiedzieli, że skoro sam Zubin Mehta może, to oni muszą móc. Gościem honorowym będzie prezydent Izraela Shimon Peres. W uroczystościach weźmie udział prezydent Lech Kaczyński.

– Będą uroczystości. Z Uniwersytetem Warszawskim, z prof. Marią Janion organizujemy trzy dni obchodów: 6, 7 i 8 marca, ona w Teatrze Narodowym, ja w Żydowskim. W Narodowym odbędzie się konferencja z udziałem środowisk naukowych i artystycznych. Tematem referatów będzie m.in. polsko-żydowska historia, literatura i polityka. W Teatrze Żydowskim planuję dyskusję pt. „Życie w powojennej Polsce”. Chcę pokazać powojenne życie żydowskie w Polsce, później Marzec‘68 i to, gdzie my, emigracja Marca, jesteśmy dziś. A jesteśmy niemal wszędzie, rozproszeni po całym świecie. Chcę też pokazać Marzec z perspektywy ludzi, którzy w Polsce zostali, za cenę rozstania z najbliższymi. Poldek Sobel zainteresował mnie pomysłem spotkania z literaturą emigracyjną tych, którzy wyjechali. Teatr Żydowski będzie miejscem spotkań dla wszystkich, którzy wtedy przyjadą do Warszawy, żeby mogli się odnaleźć. Mam nadzieję, że sporo osób przyjdzie do galerii „Zachęta”, by zobaczyć naszą wystawę pt. „Dokument Podróży”. Jej kuratorem jest Krystyna Piotrowska. A na Dworcu Gdańskim na pewno spotkamy się o godz.12.00, jak co roku. To nie jest tak, jak czasem słyszę, że teraz żydostwo się obudziło. To nieprawda. Ono zostało zamknięte. To jest moja trauma, którą mam w sobie całe życie, a teraz mija 40 lat. Napisałam list do prezydenta Lecha Kaczyńskiego z prośbą, by w marcu tego roku ogłosił, że wszyscy ci, którzy wyjechali z dokumentem podróży w jedną stronę mają zwrócone obywatelstwo, żeby nie musieli o nie prosić. Wspomnę jeszcze o 65. rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim, do której się przygotowujemy. Przypada 19 kwietnia, ale ze względu na przypadający w tym samym czasie Passover, Naczelny Rabin Polski i organizacje żydowskie zdecydowały, że główne uroczystości odbędą się 15 kwietnia. Kilkanaście organizacji żydowskich wchodzi w skład komitetu organizacyjnego i miałam zaszczyt zostać wybrana jego przewodniczącą. Przed nami ogromne przedsięwzięcie. Będzie wspaniały koncert, przyjedzie Orkie-

W większości otrzymaliśmy oryginalne zdjęcia, które archiwizuje dla nas United States Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie i Instytut Yad Vashem w Jerozolimie. Po każdym kolejnym otwarciu wystawy podchodzą do mnie ludzie i przynoszą zdjęcia, które chcą nam podarować. Tak było i tu w Londynie. Bardzo to doceniam. Dzięki takim osobom nasza kolekcja powiększa się systematycznie od kilkunastu lat. Trzeba bardzo kochać to, co się robi i wtedy to wychodzi.

także do zaistnienia w polskich mediach w Londynie.

Jak wyglądają wasze plany na dalszą przyszłość?

Na waszej stronie internetowej można znaleźć próbki tego, co gracie. Czy i kiedy materiał będzie dostępny w postaci płyty? – Jesteśmy właśnie w trakcie przygotowywania materiału na nasze pierwsze profesjonalne demo, które ukaże się na krążku pod koniec marca. Jeśli zaś chodzi o pełną płytę, to będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, ponieważ nie chcemy zaprzestawać grania koncertów na rzecz czasu spedzonego w studio.

19 stycznia gracie koncert w Kingston. Czy znane są już terminy kolejnych występów? – Poza sobotnim koncertem, który zagramy w klubie The Peel w Kingston, mamy już ustalony kolejny, który odbędzie się pod koniec lutego przy Leicester Square, w klubie Storm. Poza tym jesteśmy w trakcie organizowania kolejnych koncertów. Dokładniejsze informacje ukażą się wkrótce na naszej stronie internetowej.

– Do Londynu przyjechała Pani w konkretnej sprawie. To było 33. otwarcie wystawy. Po raz pierwszy pokazaliśmy ją w Warszawie w 1996 roku. Niedługo potem ta unikatowa kolekcja wyruszyła w podróż po całym świecie, gdzie zapraszano ją do najbardziej prestiżowych muzeów. Z okazji swojego dziesięciolecia drugi raz zagościła w Galerii Narodowej w Warszawie. Pokazujemy ją nie tylko tam, gdzie są Żydzi, bo uważam, że nie jest to tylko wystawa dla Żydów, lecz dla wszystkich. To przecież kawałek historii. Siłą wystawy jest to, że w większości Polacy nadesłali te fotografie, co zresztą zauważył The New York Time. W Nowym Jorku jej ekspozycję przedłużono o dwa miesiące ze względu na ogromne zainteresowanie. W City Hall panowała wczoraj niesamowita atmosfera, ale powiem czego mi zabrakło: zabrakło mi Polonii, Polaków z młodej i starej emigracji. Bardzo dużo osób mówiło po polsku, ale widziałam, że to Żydzi, którzy wyjechali dawno temu i wciąż mówią bardzo ładną polszczyzną. Był burmistrz Londynu, mnóstwo innych osób, ale dziwi mnie, że nie było Polonii.

Polska kulturalnie

„Katyń” Andrzeja Wajdy znalazł się na tzw. krótkiej liście kandydatów do oscarowych nominacji. Z 63 zgłoszonych przez narodowe kinematografie tytułów szansę na statuetkę ma dziewięć filmów. Nadzieję na nominację ma również animacja „Piotruś i wilk”. Nominacje we wszystkich kategoriach zostaną ogłoszone 22 stycznia. Hiphopowcy z Hemp Gru, którzy opowiadają o nienawiści do policji i paleniu marihuany, zostali docenieni, a raczej przecenieni przez Komisję Europejską. 27 stycznia w Cannes otrzymają od komisarza ds. kultury... Europejską Nagrodę za Przełamywanie Granic. Rzecznik prasowy komisarza tłumaczy się, że komisja nie znała tekstów (sic!), a nagrodę przyznała ze względu na liczbę sprzedanych płyt i zagranicznych koncertów

Nowa wystawa w warszawskim Muzeum Narodowym: „Wyprawa w Dwudziestolecie” to pierwsza w kraju gigantyczna panorama sztuki z lat 1918-39. Pięćset eksponatów z ponad 20 muzeów i prywatnych zbiorów: malarstwo, rzeźba i sztuka zdobnicza. Wystawa czynna od 18 stycznia do 30 marca.

– Ludzie przysyłali Wam oryginalne fotografie?

– Jak już wcześniej wspominałem, w najbliższym czasie zaczynamy nagrywanie naszego pierwszego demo. Ukażą się na nim trzy utwory, z czego jeden będzie całkowicie nowy. Jesteśmy równiez w trakcie przygotowań oprawy graficznej oraz nowej strony internetowej, która ukaże się także w języku polskim. Nie mamy zamiaru rezygnować z grania na żywo, więc ciągle będziemy organizować nowe występy. Postaramy się też dotrzeć do wytwórni fonograficznych i podpisać kontrakt na nagranie płyty. Wtedy pomyślimy o trasach koncertowych. Jak więc widać, w tym roku postawiliśmy sobie poprzeczkę dość wysoko i mamy nadzieję, że uda się nam zrealizować nasze plany. Zapraszamy na koncerty i – do zobaczenia!!! Silent Eternity zagra dziewiętnastego stycznia w klubie The Peel, mieszczącym się przy 160 Cambridge Road, Kingston, KT1 3HH. Wszelkie informacje znaleźć można na stronie zespołu: www.silenteternity.com

„Jeżeli trafię na salę sądową, przyprowadzę ze sobą świadków. Żydów i Polaków. Dokładnie opowiedzą, co się wydarzyło w Polsce po wojnie. Będzie wielki skandal” – oświadczył w wywiadzie udzielonym izraelskiemu dziennikowi „Haarec” prof. Jan Tomasz Gross. Mowa tu o „Strachu” książce Grossa, która właśnie się ukazała. Prokuratura Rejonowa w Krakowie-Krowodrzy rozpoczęła postępowanie sprawdzające, czy zawarte w niej treści publicznie pomawiają naród polski o udział lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne bądź nazistowskie, za co grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat.

„W dniu, w którym przyjdziesz po mnie...” to tytuł tomika poezji Grzegorza Przemyka, który ukazał się w wydawnictwie Nowy Świat. Przemyk był synem związanej z opozycją poetki Barbary Sadowskiej. 12 maja 1983 r. świętował na warszawskiej Starówce zdaną maturę. Zatrzymała go milicja. W komisariacie przy ul. Jezuickiej został pobity. Zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

22 CZAS NA BOKU

B

A shot of hate

No Way Back Where

1612

O

Michał Sędzikowski

ból brzucha ze śmiechu mnie i moich znajomych przyprawiła ostatnia patriotyczna rosyjska produkcja pt. 1612, sfinansowana przez Dumę. Widziałem reklamy tego filmu i zasiadłem do niego z dużymi oczekiwaniami. Co tam, że w filmie bohaterscy Rosjanie naszych biją. Liczyłem na kawał dobrej sztuki, tak jak w przypadku „Dziewiątej kompanii”. Żeby nieświadomym zasadzki kinomanom przybliżyć kwestię, cofnijmy się o jakieś dwa lata wstecz, gdy Putin, żeby zrobić Polakom na pohybel, wprowadził obchody dnia wyzwolenia Moskwy z polskich rąk w 1612 roku. Nie wiem, co na to Rosjanie, ale Polacy przyjęli fakt bardzo entuzjastycznie. Wszak 99 proc obywateli nie miała dotąd pojęcia, że wśród naszych historycznych zasług jest również okupacja Moskwy i ustanowienie własnego cara. O ile wśród naszych bohaterów tamtego okresu wymienić można Wołodyjowskiego, Kmicica, czy Skrzetuskiego, tak Rosjanie, pozostając w zgodzie ze swymi sentymenta-

eing threatened with a gun is never nice. Especially not when it’s someone you live with. A friend of mine was moving out of his house a few days ago, and temporarily into mine, but before he could finish talking about keys and refunded deposits, he and his flatmate exchanged hard words. Then shouts. Then deadly threats. When I left work that day, I found my friend’s worried voice on my mobile’s answering machine. I work in a prison and can’t take my phone in with me, so I collect messages after I finish. As my workplace contains some truly dangerous people, I do not take kindly to having friends of mine threatened with firearms. Especially not when all I want to do is go home and be at peace. We ended up paying his former flatmate a visit. My friend drove us to their now almost-empty house, partly to take the last of his stuff out, but mainly to see if we could

talk some sense. I’d met the guy a few times. He’s small, temperamental. Schizophrenic rather than psychotic. But instead of him, we met his elder brother, an even smaller and weaker version of the man we were trying to say goodbye to. The brother greeted us with a smile and asked us to sit at a table. He started talking about misunderstandings and future friendships, but I cut him short. The man talking to us in broken English was half my size and clearly sorry to be there, having to talk for others, but I was in no mood for explanations. He wanted money. We wanted his brother’s keys. We made the exchange and went our separate ways with cool handshakes. I had hoped that, by then, the unpleasant surprises were finished, but there was one more shock yet to come. Safely back at mine, over a cup of calming tea, my friend decided to sum up the experience by saying; “I’m not racist, but I’m never going to live with black people again”. His now-former flatmate was from Africa, a migrant arrived in London not long after my friend had done the same. As is often the case, however,

this African émigré did not grow ever more at home as time went by. The opposite, in fact. Ever more lost, ever more isolated, ever more unhappy. More argumentative. More confused. Eventually, more keen on fantasising murder. Still, nothing justifies racism. I’ve lived in the UK for over two decades. My sister is married to a former war refugee from Angola. My job in prison is to coordinate diversity – meaning I am paid to promote understanding and challenge discrimination on behalf of all prisoners, staff and visitors. And there I was, in my own kitchen, still trying to relax after a rather intense evening, now hit with one of the ugliest phrases known to human kind – “I am not racist, but…” Confronting these kinds of statements is something I do eight hours a day, five days a week, in prison cells, in courts of law, in conference halls across the country. At home, I just want to drink tea and write, but rather than leave my friend’s statement be, I calmly, patiently said; “All Poles are racist, because all people are, in some way, racist, because we all are, in some times and places, weak.”

Racism, like all hate, is absurd. If you really believe a group of people is in some way beneath you, why shout, why hurt, why exterminate? Leave them to it. Exploit them. Win them over. Anything, but don’t verbally or physically attack. That is weak, cruel and stupid. And I had to challenge his attitude, because I was at fault too. When I heard that phone message earlier in the day, my friend’s distressed voice made me angry. I didn’t for one moment believe his flatmate had access or the desire to use guns. But I was still furious. Furious that someone could say such things to a friend of mine. Furious that my friend would choose to live with such imbalanced people. Furious that I was allowing myself to get dragged into their conflict. I was at fault, because I knew my friend, I knew his flatmate, I had agreed to help and now I was angry at myself for all that. Which was weak, stupid and in some way cruel. Over that late cup of tea, we had to admit we had all failed that day, and how. So me and my friend would not be looking for guns against one another in weeks to come.

mi, bohaterem narodowym uczynili człowieka z ludu, chłopa trudniącego się dorywczo pracą niewolniczą. Przypomnę scenę z książki Jacka Komudy, kiedy to Rosjanie biorą polskiego szlachcica do niewoli i chcą się z nim kupą na pięści bić. Polak im na to odpowiada mniej więcej tak: Na szable nie staniecie, bo się boicie, jeno byście się kułakami okładali. Nie rozumiecie co to szlachectwo, boście wszyscy w duszy chłopi. Nasz rosyjski chłop, który ma w głowie świeże wspomnienie gołego tyłka rosyjskiej księżniczki, którą będąc pacholęciem podejrzał w kąpieli, postanawia pomóc jej wyrwać się z rąk Polaków i osiąść na rosyjskim tronie. Musi co prawda w tym celu wypędzić Polaków z Rosji. W przedsięwzięciu pomaga mu kumpel po fachu, również chłop-niewolnik, oraz pewien zaprzyjaźniony duch hiszpańskiego najemnika, szulera, szelmy i pirata, który za życia służył Polakom. To nie żart! Duch pojawia się tam co jakiś czas i długo nie znika chociaż widz przeciera oczy. Rosyjski William Wallace zdaje sobie sprawę, że Polacy po dobroci nie wrócą do siebie, więc jak na siedemnastowiecznego chłopa przystało, uczy się fechtunku z książki po hiszpańsku, a we śnie bierze lekcje od wspomnianego ducha. Przeczuwając pewne trudności z wyzwaniem na pojedynek całej armii polskiej, postanawia również nauczyć się strzelać z działa. W tym celu z kumplem idą do lasu i robią sobie tam treningową armatę ze spróchniałego drzewa, lepią kule z błota, proch zastępuje im piasek. Wydawać by się to mogło szaleństwem, na szczęście jednak, gdy przychodzi do prawdziwego strzelania okazuje się, że polska armata działa dokładnie tak jak te, które rosną w rosyjskich lasach. Sasza bowiem, co nale-

ży dodać, uprawia szpiegostwo wśród polskiej armii, podając się za hiszpańskiego najemnika. Co prawda nie zna hiszpańskiego ale za to szczęśliwym zrządzeniem losu będąc Rosjaninem biegle mówi po rosyjsku, więc Polacy niczego przez długi czas się nie domyślają, bo i z jakiej racji. Tym bardziej że Sasza od pierwszego podejścia okazuje się rewelacyjnym bombardierem. Istnym demonem wśród bombardierów i tokarzy okazuje się Sasza, gdy w pewnym rosyjskim grodzie wpada mu do ręki coś, co wygląda na stare wiadro. Pojawienie się w tej scenie ducha hiszpańskiego mordobijcy oraz podkład muzyczny w kolejnej wskazują wyraźnie, że od tej części filmu armia polska ma przechlapane. Armia polska jednak nie słyszy muzyki, którą słyszy widz, więc nieświadomie idzie na rzeź w kierunku Saszy i jego armaty. Bohater zabija połowę polskiej armii pierwszym strzałem, gdy używając GPS-a bezbłędnie trafia w chatę pełną prochu, która to nieruchomość podąża w ślad za polskim wojskiem. Powstaje coś w rodzaju wybuchu nuklearnego, a potem to już idzie z górki. Sasza ładuje armatę czym popadnie i masakruje polską husarię tak sprawnie, że pomoc grupki mieszczan i wieśniaków wydaje się zupełnie zbędna, chociaż zdaje się, że w pewnym momencie przez plan filmu przewija się wojowniczka Ksena, która wywijając dwoma mieczami, wyrzyna polską szlachtę, a przy tym zalotnie się uśmiecha do głównego bohatera. Stężenie idiotyzmów na ekranie jest już tak wielkie, że twórcy scenariusza postanawiają pójść na całość. Karkołomnym i szybkim cięciem postanawiają zakończyć film. Sasza, od jakiegoś czasu w przebraniu korsykańskiego pirata, zbiera w kupę

rosyjskich bojarów. Ciągle przy tym podaje się za hiszpańskiego najemnika, tego samego, który służył Polakom, a może i za rosyjskiego księcia przebranego za pirata. Bojarowie dla świętego spokoju postanawiają nie wnikać, kim właściwie jest ten facet. Oddają się pod jego dowództwo i wyzwalają Moskwę z rąk okupanta, po czym postanawiają ogłosić Saszę kolejnym carem. W tym momencie twórcy filmu opamiętują się. Nasz bohater łapie się za głowę i wyznaje że trochę się zapędził, bo przecież chodziło o to, żeby wyzwolić księżniczkę, która ma fajny tyłek, a ta cała heca z odbiciem Moskwy wyszła przypadkiem. A tak w ogóle, to nie może być carem, bo jest z zawodu chłopem. Potem wszyscy radośnie krzyczą, że Smuta już się skończyła, o czym sami dobrze wiedzieliśmy, bo według nas nie było ani przez chwilę smutno. Smutny jest za to fakt, iż w wielkiej rosyjskiej produkcji z historycznego i interesującego tematu robią bajkę dla dzieci, która tylko ociera

się o fakty. A szkoda. Rosjanie widocznie nie dostrzegają we własnej historii momentów, które uczciwie przedstawione, mogłyby ożywić patriotycznego ducha w narodzie i które można by pokazać uczciwie światu nie kompromitując się przy tym. Przykre jest to, że fakty, daty i statystyki u naszych sąsiadów są ciągle czymś, czym można dowolnie manipulować. Według Kremla Katynia nie było (przynajmniej nie w wykonaniu Rosjan, tarcza jest niebezpieczna dla Polski, bo rosyjskie systemy mogą wziąć antyrakiety wystrzeliwane z tarczy za rakiety ofensywne i odpowiedzieć puszczeniem nas z dymem. Sponsorowanie wyraźnie antypolskiego filmu, który nieudolnie acz łopatologicznie ma demonizować nasz naród, zdaje się sugerować, że Rosja nie ma zamiaru podjąć dialogu ze zjednoczoną Europą, a miast tego woli pielęgnować historyczne traumy i uprzedzenia, nawet tam, gdzie społeczeństwa opuściły pojednawczą kurtynę zapomnienia.

by Marek Kaźmierski


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

W

POLSKIE RESTAURACJE 23

KNAYPA inna niż wszystkie

ostatnim czasie polskie restauracje w Londnie wyrastają jak grzyby po deszczu. Zainteresowanie naszą kuchnią przypomina zainteresowanie włoskimi kulinariami, które kilkadziesiat lat wcześniej pozwoliło daniom rodem z Italii na stałe zadomowić się w menu londyńczyka. Dziś niemalże na każdym rogu można znaleźć najróżniejsze propozycje włoskiego jedzenia – od zapakowanego w plastikowy kontener spaghetti, do tradycyjnego carpaccio czy wyrafinowanego królika z bazylią, nadziewanego wątróbką, którymi to potrawami możemy się delektowć tylko w ekskluzywnych lokalach. Miejsca te niewiele przypominają włoskie zaplecze gastronomiczne na Wyspach z czasów tuż przed wybuchem gastronomicznej bomby znad Morza Śródziemnego. Podobnie jak w przypadku kuchni włoskiej, poszerza się gama polskich propozycji. Po pierwszych, cepeliowych czy czasem niezamierzenie socrelistycznych i siermiężnych barach, knajpach i knajpkach powstała The Knaypa. Jedna z pierwszych polskich restauracji, która wymyka się ze sterotypowego wizerunku Krakowianek czy innych Zakopianek.

ZDJĘCIA Z KOLEKCJI KNAYPY

Przykładowe pozycje menu Knaypy Pierogi z kapusta i grzybami podane z kremowym sosem z suszonych pomidorow £7.40 Oscypek grilowany z sosem zurawinowym £5.45 Pieczony schab z dzika podany z kaszą gryczaną i bukietem warzyw £16.30 Roladki z sarny na czerwonej kapuście podawane z zasmażanymi ziemniakami £17.90

– Chciałam stworzyć miejsce, które będzie jak najbardziej polskie, a zarazem spełniające estetyczne standardy oraz oczekiwania na miarę Londynu i jego multikulturowości. Chcę, żeby moi goście, zanim jeszcze spróbują naszych specjałów, jedli wszystkimi innymi zmysłami. Mówię zarówno o wystroju, klimacie lokalu, jak i o sposobie serwownia dań – mówi właścicielka Knaypy, a zarazem jej

manager, Monika Mielcarz. Można tutaj zajadać się wyśmienitymi ruskimi, zapijając je kwasem chlebowym w podziemnej, stylizowanej na polską karczmę części. Można również delektować się pieczonym karczkiem z dzika w sosie z trawy żubrowej w sali na parterze, gdzie poza polskim jedzeniem, wszystko inne jest zaaranżowane w stylu nowoczesnej londyńskiej re-

stauracji na wysokim poziomie. Nad rzeczą najważnieszą, czyli menu, czuwa Dominik Maskalenko. – Mam 25 lat i już jestem dobry – bez fałszywej skromności mówi o sobie. Kiedy posmakuje się którąś z jego potraw, wiadomo że to nie zadufanie w sobie tylko stwierdzenie faktu. Mimo młodego wieku zdążył już pracowć z najlapszymi w mieście – m.in. z Gordonem Ramsayem, w najlepszych miejscach – m.in. La Caprice Scott. The Knaypa to również miejsce, w którym można organizować pry-

watne przyjęcia – swobodnie pomieści się tu 70 osób. Biorąc pod uwagę klimat, bardzo szerokie i zróznicowane menu (ok. 100 pozycji), równie bogaty wybór alkoholi, przystawek czy deserów oraz godziny otwarcia, jest to znakomite miejsce do spotkań biznesowych w ciągu dnia, jak rówież towarzyskich trochę później, a to wszystko w rozsądnych cenach. The Knaypa, 268 King Street Hammersmith, London W6 0SP Tel.: 0208 563 2887; info@mmil.co.uk


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

24 CZAS NA RELAKS

mANIA gotowania

Zielona Ile dziur Wyspa w serze?

Mikołaj Hęciak

P

redakcja@nowyczas.co.uk

atrząc na mapę terytorialną Irlandii możemy zauważyć, że tylko część północna jest zadrukowana. Fakt ten w widoczny sposób pokazuje podział nie tylko wyspy, jako ziemi, ale wyspy jako ludzi, narodu. W sumie każdy naród przeżywa takie podziały, choć nie zawsze są one tak wyraziste, jak pokazuje przykład Irlandii. Północna część Irlandii składa się z sześciu okręgów: Antrim, Armagh, Down, Fermanagh, Londonderry i Tyrone. Poza może kilkoma wyjątkami będę opisywał kuchnię Irlandii w całości, gdyż podział terytorialny nie zaważył na jej tradycjach, a pewne różnice wynikają tylko i wyłącznie z lokalnych uwarunkowań, jak w każdym kraju zresztą. Generalnie żywność z Zielonej Wyspy

Cytat tygodnia

Rząd ma luksusową sytuację. Platforma Obywatelska wygrała wybory. Razem z koalicjantem z PSL ma stabilną większość w Sejmie. Wielką przewagę w Senacie. Bardzo wysokie notowania w badaniach opinii publicznej i ogromny kredyt zaufania społecznego. Cieszy się też jawnym i często bezkrytycznym poparciem większości mediów. Jest wspierana przez prawdziwe i mniemane autorytety. A mimo całej tej przewagi partia rządząca, zamiast ją wykorzystywać dla dobra pospólnego, zamiast reformować państwo w spodziewanym duchu liberalnym, zachowuje się jak typowe ugrupowanie opozycyjne. Koncentruje się na zwalczaniu przeciwników politycznych, których zgodnie z regułami takiej walki najpierw degraduje do roli wrogów publicznych, aby w końcu pozbawić ich człowieczeństwa.

Maciej Rybiński „Dziennik”

ma opinię bardzo dobrą. Łatwy dostęp do morza, sporo rzek zapewniają obfitość ryb i owoców morza. Dość łagodny i wilgotny klimat sprzyja wegetacji roślin, z których najpopularniejsze są ziemniaki. Rolnictwo jest najważniejszą gałęzią przemysłu Irlandii Północnej. Zielone i bujne pastwiska dobrze służą hodowli bydła - doskonałego źródła zarówno mięsa, jak i przetworów mlecznych, z masłem na czele. I trzeba pamiętać, że każda ilość zboża może być przetworzona na prawdziwą whiskey. Wprawdzie okres Bożego Narodzenia już minął, ale warto przyjrzeć się tradycjom świątecznym Irlandczyków. Tradycje te są podobne do naszych polskich. Dla Irlandczyków nie ma świąt bez rodziny i przyjaciół. A wspólne spędzanie czasu przy stole nie ogranicza się tylko do jedzenia. Wieczerza wigilijna nie powinna zacząć się później, niż o 5.30, by zostało trochę czasu na wspólne śpiewanie. Oprócz śpiewania kolęd, opowieści przy wigilijnym stole zajmują ważne miejsce. Trochę inaczej niż w Polsce, pieczona gęś lub wołowina jest najważniejszym składnikiem posiłku. Tradycja podawania na święta solonej wołowiny w przyprawach orientalnych ma swoje korzenie w historii. Duke of Wellington, ten sam, który przyczynił się do pokonania Napoleona Bonaparte pod Waterloo, zwykł gromadzić zapasy solonego mięsa dla wojska właśnie w Irlandii (w tym czasie nie było jeszcze podziału). Zwłaszcza miasto Cork i okolice bogaciło się dzięki temu. Powstał tutaj cały przemysł przetwórstwa mięsnego. Od rolników dostarczających zwierzęta, przez rzeźników, po właścicieli magazynów i piwnic. Nie zapomiajmy też o licznych rzemieślnikach, choćby bednarzach wyrabiających beczki do przechowywania solonego mięsa. Wojsko zabierało soloną wieprzowinę i

wołowinę. Zostawała olbrzymia porcja podrobów, np. wątróbki, serca. Podroby były dodatkowym wynagrodzeniem dla właścicieli piwnic, w których przechowywano beczki z mięsem dla wojska. Jedną z potraw tradycyjnie świąteczncy były nóżki wieprzowe. Zacznijmy jednak od warzyw. Carrot curls, czyli marchewkowe wstążki

Na 6-8 porcji potrzebujemy 1 kilo marchwi, 50g masła i sól z pieprzem do smaku. Marchew trzeba oskrobać i następnie za pomocą obieraczki z góry na dół ścinać podłużne paski. W ten sposób otrzymujemy marchewkowe tasiemki, które najlepiej możemy podgotować na parze lub krótko w gotującej wodzie. Nie możemy ich rozgotować. Sam środek marchwi możemy wykorzystać do innych potraw. Wstążki polewamy masłem doprawionym solą i pieprzem. Prawda, że proste? Sea-beet z miodem

Innym, prostym i tradycyjnym dodatkiem warzywnym jest sea-beet. Prezentuję go tutaj jako ciekawostkę regionalną, chociaż sam jeszcze nie widziałem tej rośliny. Pochodzi ona z komosowatych, do których zalicza sie też szpinak czy boćwinę. Tak więc owo warzywo możemy zastąpić w gotowaniu szpinakiem czy liśćmi boćwiny. Podobnie jak z marchwią na 6-8 osób potrzebujemy około 1 kg szpinaku, 50g masła, 2 ząbki czosnku i 2 łyżki stołowe miodu. I tutaj mamy dwie metody do wyboru. Albo obgotujemy liście osobno, odcedzimy i dodamy do czosnku (drobno posiekanego), podsmażonego na maśle z dodatkiem miodu, albo na maśle podsmażymy czosnek, dodamy surowy szpinak, poddusimy razem i na koniec dodamy miodu. Ta słodka od-

miana przygotowywania szpinaku może i jest niecodzienna, ale dla wszystkich poszukiwaczy nowych smaków, powinna być interesująca.

Na zakończenie dla odmiany, by nie poprzestać dzisiaj tylko na warzywnych przykładach, polecam miskę owoców morza.

Świąteczna miska owoców morza

Jest to smaczna przekąska, dobra na początek uczty. Nie jest ona tania, ale mówimy o specjalnych daniach na święta, a to czas wyjątkowy, godny uczczenia lepszym jadłem. W daniu tym z owocami morza rozprawiamy się palcami, więc na zakończenie można podać miseczkę z wodą (zaprawioną cytryną) do ich obmycia, by nie wstawać od stołu. Na 6-8 osób przygotujmy: 1 szkl. białego wina, 3 cebule szalotki, albo małą cebulę, 2 łyżki posiekanej pietruszki, niecałe 2 kg małży w skorupkach, 700g Dublin Bay prawns (chodzi tutaj nie o krewetki, ale o niewielkie homary, z włoskiego zwane scampi), 2-4 cytryny i sól. Będziemy potrzebowali rondel lub wok z przykrywką. Drobno posiekaną szalotkę i pietruszkę zagotujmy w winie, dorzućmy małże i pozostawmy je pod przykryciem na 5-8 minut, by zdążyły się otworzyć. W tym czasie oddzielnie gotujemy homary w dużej ilości osolonej wody. Gdy tylko woda zawrzy, wyciągamy je i odcedzamy, pozwalając by ostygły. Małże podajemy w wywarze w dużej wazie, natomiast homary w osobnym naczyniu. Podajemy z ćwiartkami cytryny i solą. Żadnych wymyślnych sosów. Podobnie jak kuchnia walijska, tak i irlandzka cechuje się dużą prostotą, co wcale jej nie umniejsza, a nam może ułatwić życie w kuchni. Do zobaczenia już za tydzień.


nowyczas.co.uk

9

5

2 3 6 4 2

4

3

9

CZAS NA RELAKS 25 1 6 2 8 7 2 8 1 5 3

2

7

7

4

średnie

8

3 9 2 1

3

2

6

1

4 6

6 4 9

1

9 6 8

2

2 8 5 8

9 4 7 4 7 5 3 7

trudne

9 3 5

6

2 5

5 1

9 5 6

4 7 3 6 2

8

8

9 3 7 1

9 7 7 9

4 1

7

sudoku

łatwe

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

3

2

Rozwiązania sudoku z nr 1

łatwe

krzyżówka

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

średnie

BARAN W końcu nauczysz sie mówić „nie” ludziom, którzy za bardzo chcą ingerować w Twoje życie. Będziesz pracować szybciej i efektywniej, dzięki czemu masz szansę zarobić pieniądze na rzecz, o której od dawna marzysz. Znajdziesz równowagę między pragnieniem pomagania innym a swoimi potrzebami. BYK Mając tyle siły będziesz mógł w tym tygodniu przenosić góry. Jeżeli zwlekałeś z przeprowadzeniem jakiegoś zabiegu, teraz powinieneś się na niego zdecydować. Twój organizm teraz jest bardzo silny, więc nie będzie żadnych problemów z jego samoregeneracją. BLIŹNIĘTA Wiele osób zacznie się do Ciebie zwracać o wskazówki, jak postąpić w trudnej emocjonalnej sytuacji. Dasz krótkie rady i nie będziesz drobiazgowo roztrząsać cudzych losów. Życie jest piękne i zaczniesz z niego korzystać. Przyda Ci się więcej cierpliwości i ostrożności w układach z najbliższymi. Zacznij dbać o zdrowie. RAK Uda Ci się rozwiązać większość problemów partnerskich. Dom i rodzina będą dla Ciebie miejscem realizacji marzeń. Niedługo ugruntujesz to, co dotychczas zostało zdobyte. Pod koniec tygodnia znajdziesz równowagę wewnętrzną, ale musisz wytłumaczyć najbliższym, że myślisz o nich nieustannie, nawet gdy wyjeżdżasz w celach zawodowych. LEW Jeśli jesteś osobą w wolnym stanie, może się zdarzyć, że jakieś uczucie pochłonie Cię bez reszty, ale równocześnie zaabsorbuje pasjonująca praca, która da Ci niezależność. Musisz nauczyć się sterować swoją energią, aby się nie zagubić wśród nadmiaru możliwości. Wtedy przyszłość we dwoje zarysuje się optymistycznie, a jednocześnie nie zahamujesz swojej kariery. PANNA Wejdziesz na drogę samodoskonalenia, zwiększy się Twój potencjał intelektualny. Możesz wcielać w czyn oryginalne pomysły, które przyśpieszą sprawy zawodowe, ale rób to w konsultacji z kimś doświadczonym. A to nie będzie trudne, bo zawrzesz przyjaźnie z myślącymi osobami. Sprzyjające okoliczności do twórczych metamorfoz pojawią się w interesach i życiu codziennym.

WAGA Kończy sie już okres Twojego dopasowania się do świata. Z tej próby wyjdziesz zwycięsko. W tym pośpiesznym okresie dużej wagi dla Ciebie nabierze rodzina. Nie będzie konieczne poszukiwanie spełnienia i oparcia w świecie zewnętrznym. Pod koniec tygodnia dla osób wolnych pojawi się realna szansa na zmianę stanu cywilnego. SKORPION Dla stabilnych par wzmocnienie. Twoje działania wobec partnera zacznie cechować oryginalność i twórcza ekspresja. Pogodzisz przeciwności w swoim związku, a dzięki pomysłom, splotom okoliczności i sile woli doprowadzisz do pogłębienia wzajemnej bliskości. Ujarzmienie niesfornych stron Twojej natury umożliwi Ci największe sukcesy. STRZELEC Koniec tygodnia zaowocuje nowymi biznesowymi pomysłami, ale mogą wystąpić nieoczekiwane przeszkody. Ich pokonanie rozwinie Twoją osobowość. Zaczniesz lepiej rozumieć siebie i innych. Pojawia się możliwość nawiązania znajomości z oryginalnymi i interesującymi postaciami życia publicznego. KOZIOROŻEC O takim powodzeniu u płci przeciwnej inni mogą tylko pomarzyć. Przez cały rok Twoja uroda zewnętrzna i wewnętrzna będzie błyszczeć wielkim blaskiem. Masz ogromną szansę znaleźć bratnią duszę, jeśli jesteś wolnym Koziorożcem. Jeśli nosisz obrączkę, wzrośnie siła Twojej woli i postawisz na swoim w realizowaniu szczęścia we dwoje. WODNIK Jeżeli jesteś zajętym Wodnikiem, w związku przejmiesz ster. Partner przyzna Ci rację, kiedy spełnią się Twoje przypuszczenia i wtedy logicznie uzasadnisz swoje decyzje. Cały tydzień będziesz dawcą energii, możesz się więc bardziej cenić. Działaj z rozmachem i ciesz się efektami. Nauczysz się korzystać z podarunków losu, które mogą na stałe zmienić Twoje życie. RYBY Odczujesz wyraźny, choć stopniowy wzrost swoich możliwości. Trwa pozytywna passa na robienie dużych interesów, które zaspokoją potrzeby Twoje i najbliższych. Niedługo Twoja pozycja zawodowa wzrośnie. Realna stanie się poprawa warunków pracy, trudne problemy w zespole rozstrzygną się. Odnajdziesz się w zupełnie nowej roli.

humor

horoskop tygodniowy

Hasło krzyżówki z nr 1: Nie ma brata, gdy strata.

horoskop

trudne

absurd tygodnia

Anonimowy artysta, podpisujący się pseudonimem Banksy sprzedał kolejne swoje graffiti za sumę 208,100 funtów na aukcji przeprowadzonej na internetowym portalu eBay. Pieniędzy nie otrzyma jednak artysta, tylko właściciel posesji w Londynie przy Portobello Road. Można tylko pozazdrościć – to, co zwykle powoduje niespodziewane wydatki spowodowane koniecznością usuwania ściennych malowideł, w tym przypadku przyniosło czysty dochód. Szczęśliwy nabywca, zanim wejdzie w posiadanie cennego dzieła sztuki, będzie musiał poradzić sobie z problemem jego transportu. Kupił nie tylko graffiti, ale też i ścianę, na której zostało namalowane, a właściciel graffiti, jak to często bywa na stronach eBay, zaznaczył że za transport odpowiada nabywca. Nie wiadomo tylko, czy miał tego świadomość przystępując do licytacji. Dla właściciela posesji wynik licytacji był prawdziwym zaskoczeniem.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

26 CO SIĘ DZIEJE Film Cykl Polish Beauties w Riverside Studios Podwójna Grażyna Szapołowska 23 stycznia, godz. 18.30 Riverside Studios Crisp Road, W6 9RL „Another Way” („Inne spojrzenie”) dramat, 1982r. reż. Karol Makk Węgry, 1958 rok. Pierwszy w kinematografii Europy Wschodniej i jeden z najlepszych, jakie powstały, film o kobiecym homoseksualizmie. Jadwiga Jankowska-Cieślak, otrzymała za swoją rolę Złotą Palmę na Festiwalu Filmowym w Cannes. „Krótki film o miłości” dramat, 1988r. reż. Krzysztof Kieślowski Dziewiętnastoletni Tomek odsłania stojącą na stoliku lunetę i zaczyna obserwować okno położone naprzeciw. Mieszka tam Magda – piękna, dojrzała kobieta, która nie wie, że każdy jej ruch jest obserwowany... Po filmach rozmowa z Grażyną Szapołowską. Charlie Wilson’s War Dramat, 2007r. reż. Mike Nichols Bohaterami opowieści są Charlie Wilson, liberalny kongresman z Teksasu oraz agent CIA Gust Avrakatos, którzy organizowali broń i pomogli afgańskim rebeliantom w ich walce z Sowietami w latach 80. 4 Months, 3 Weeks, 2 Days Dramat, 2007r. reż. Cristian Mungiu Rumunia, ostatnie dni komunizmu. Otilia i Gabita są studentkami, Gabita jest w ciąży. Dziewczyny organizują spotkanie z panem Bebe, który ma wykonać nielegalną aborcję. Bebe żąda zapłaty w naturze. Before the Devil Knows You're Dead Thriller, 2007r. reż. Sidney Lumet Dwóch braci organizuje napad na sklep z biżuterią należący do ich rodziców. Wszystko idzie źle. Wydarzenia doprowadzają braci, ich ojca oraz żonę jednego z nich do szokującego punktu kulminacyjnego całej historii.

Muzyka Shez Raja Collective 19 styczeń, godz. 20.30 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 Dynamiczna mieszanka muzyki jazzowej i funkowej z dodatkiem rytmów afrykańskich, reggae, muzyki latynoskiej i arabskiej.

Gilad Atzmon Quartet 22 stycznia, godz. 21.00 Lower Ground Bar, 269a West End Lane, NW6 1QS Bilety: £3 Izraelski muli-saksofonista, którego improwizacje powstają na bazie arabskiej i żydowskiej muzyki ludowej. Remembering Rubinstein Royal Academy of Music Duke’s Hall Marylebone Rd, NW1 22 stycznia, godz. 20.30 Bilety: £20, £25 www.ram.ac.uk/events Wieczór poświęcony pamięci Artura Rubinsteina. Wystąpią soliści: Janina Fiałkowska – ostatnia podopieczna pianisty; Alexander Gavrylyuk – pierwsza nagroda w konkursie im. Artura Rubinsteina 2005 oraz Guarneri String Quartet. Zagrają sonatę Mozarta, Etiudę Rewolucyjną Chopina oraz Kwintet fortepianowy e-moll Schumanna. Recital Ewy Podleś 23 stycznia, godz.19.30 Wigmore Hall 36 Wigmore Street, W1U 2BP Bilety: £12 £18 £24 £28 www.wigmore-hall.org.uk Uważana jest za czołowy światowy kontralt. W programie m.in. pieśni Fryderyka Chopina, Sergiusza Rachmaninowa, Modesta Musorgskiego, Karola Szymanowskiego i Piotra Czajkowskiego. Le Bruit de Sign 23 stycznia, godz. 20.30 Cafe 1001, 101 Brick Lane, E1 6SE Wstęp wolny! Paryski zespół prowadzi saksofonista Nicolas Stephan, towarzyszą mu: Jeanne Added (wokalizy), trębacz Julien Rousseau, gitarzysta Julien Ome, kontrabasista Theo Girard i bębniarz Sebastien Brun. Zagrają repertuar ze swojej nowej płyty.

26.01.2008 – Czech Bar, Manchester. Kontrafakt to czołowy słowacki skład hip-hopowy. Słowacy nagrywali już z warszawskim WWO, występowali na Hip Hop Kemp.

szych dziesięcioleci XX wieku, pokazane w plakacie, zdjęciach, wzornictwie, literaturze, teatrze, muzyce i architekturze. Jean Prouvé Design Museum, 28 Butlers Wharf, Shad Thames, SE1 2YD Codziennie 10.00-17.45, Bilety: £7/£4 Retrospektywa twórczości słynnego architekta i projektanta form użytkowych, zwłaszcza mebli, które są do dziś popularne, a niektóre modele nadal wytwarzane. Uważany jest za jednego z najwybitniejszych konstruktorów XX wieku. Darren Almond Parasol Unit, 14 Wharf Rd, N1 7RW Wt-sb 10.00-18.00, nd. 12.00-17.00 Filmy i fotografie z Tybetu i Indonezji.

Wystawy I ciągle widzę ich twarze… Fotografie polskich Żydów Holocaust Survivors in Post-War London City Hall, The Queen’s Walk, London SE1 2AA Uwaga! Wystawa czynna tylko do 1 lutego! Pn-pt 8.00-20.00 Wstęp wolny! W 1994 roku, Fundacja Shalom ogłosiła, że zbiera portrety Żydów, którzy żyli w Polsce do wybuchu II wojny światowej. Nadesłano 9000 zdjęć! Wybrano fotografie, które do dzisiaj były już pokazywane m.in. w Los Angeles, Meksyku, Montrealu, Hamburgu, Nowym Jorku, Warszawie i Jerusalem. Jewish Museum pokaże również fotografie ludzi, którzy uniknęli Holocaustu i osiedlili się w Londynie w 1945 roku. Breaking the Rules: Awangarda 1900 – 1937 Pearson Gallery The British Library St Panckras, NW1 2DB Wstęp wolny!

Teatr The Bones Theatre 86 Leigham Vale, Tulse Hill, SW16 2JC Zachłyśnięci (polska wersja Undercrown) 18 styczeń, godz. 19.00 Cień Dnia (polska wersja Good Morrow Good Night) 19 styczeń, godz. 19.00 Bilety: £3 Mozart Preposteroso! 21-22 stycznia, godz. 19.45 Purcell Room, South Bank Centre, SE1 8XX Bilety: £13 Życie Mozarta przedstawione bez słów, przez jednego z najwybitniejszych brytyjskich mimów Nola Rae. Nameless Nobody Do 2 lutego New End Theatre, 27 New End, NW3 1JD Wt-sb godz. 19.30 Bilety: £15/£12 Adaptacja mało znanej noweli Dostojewskiego. Opowieść o dziewczynie, którą niszczy jej ojciec – skrzypek, pijak, balansujący pomiędzy jawą a marzeniami o wielkiej karierze.

Dave Liebman/Phil Robson Quartet 24 stycznia, godz. 20.45 Vortex Dalston, 11 Gillett St, N16 8JN Bilety: £15 Legenda saksofonu, ex-saksofonista Milesa Davisa. Współpracował z Chickiem Corea, Johnem McLaughlinem, McCoy Tynerem. Towarzyszący mu kwartet poprowadzi gitarzysta Phil Robson.

The 39 Steps 22-26 stycznia, godz. 19.45 Richmond Theatre, The Green, TW9 1QJ Bilety: £13-£25 Czterech aktorów odgrywa tutaj role 150 bohaterów. Adaptacja jednego z klasycznych thrillerów Hitchkocka.

Ewa Becla zaprasza: Michał Bajor

Futuryzm, Ekspresjonizm, Dadaizm – czyli awangardowe kierunki w sztuce pierw-

The Arab and the Jew 18 stycznia-9 luty, godz. 20.00 Lyric Hammersmith, King Street, W6 0QL Bilety: £12/£7 Arabski mim Allel Nedjari i żydowski mim

Buch zaprasza: Kazik & Buldog

NOWY CZAS

20 stycznia, godz. 19.00 Klub Cargo 83 Rivington Street, EC2 3AY Shoreditch Bilety: 17£, 20£ Info: www.buch.co.uk Repertuar oparty na utworach Buldoga oraz utworach z solowych płyt Kazika (również KNŻ, Tom Waits, Kurt Weill). Uwaga: podczas koncertu będzie kręcony teledysk!

26 stycznia, godz. 19.00 27 stycznia, godz. 16.00 POSK, Sala Teatralna 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £13, £15, £18 dostępne w kasie POSK-u Rezerwacja pod nr tel.: 0778 841 0122; 020 8997 3629; 020 8992 6008 Michał Bajor zaśpiewa piosenki ze swojej ostatniej płyty „Inna bajka”. Teksty takich autorów jak: Andrzej Poniedzielski, Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta, zaś muzykę napisali m.in: Jerzy Derfel, Piotr Rubik, Włodzimierz Korcz. Kontrafakt, Popek i Jędker Realista 27 stycznia, godz. 19.00 Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Rd, E1 1EW Bilety: £10 www.ticketweb.co.uk oraz przed koncertem Info: 07834194884 / dmd@o2.pl Kontrafakt zagra także: 25.01.2008 – Pub Sobieski, Bedford.

ROZDAJE BILETY Po 5 wejściówek na: KSU, ZIP SKŁAD, KONTRAFAKT, TRESPASS Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.

Amit Lahav przedstawią opowieść o swojej przyjaźni.

The Dybbuk 18 stycznia-24 luty, godz. 19.30 Kings Head Theatre, 115 Upper St, N1 1QN Bilety: £10-£20 Jeden z najważniejszych dramatów w literaturze żydowskiej XX wieku opowiada o studencie jesziwy Chananie, który po śmierci wciela się w ciało ukochanej Lei. Ojcowie podjęli decyzję o ślubie swoich dzieci, jednak ojciec Lei zerwał umowę i wydał ją za innego. Chanan umarł z rozpaczy, a po śmierci odnalazł się w ciele dziewczyny. Varekai Do 10 lutego Royal Albert Hall, Kensington Gore, SW7 2AP Wt-sb, godz. 19.45, śr, pt, sb i nd. – godz. 15.00 Bilety: £16-£58 Nowa produkcja Cirque du Soleil – grupy artystów, która łączy elementy sztuki cyrkowej (akrobatyka, żonglerka etc.), z gatunkami muzyki (od klasycznej do rocka), barwnymi kostiumami i efektami świetlnymi oraz specjalnymi.

Festiwale London Boat Show Do niedzieli 20 stycznia! Excel Centre, 1 Western Gateway, Royal Victoria Dock, E16 Bilety: £15, £12.50 www.365tickets.com 650 wystawców, tysiąc łodzi, oferty kursów i wakacji. Można skorzystać z symulatorów serfowania i żeglowania.

Spotkania Spotkanie z prof. Normanem Daviesem 20 stycznia, godz. 20.00 Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Kazimierza 2 Devonia Rd, Islington, N1 8JJ Wstęp wolny! (liczba miejsc ograniczona) Spotkanie będzie miało charakter dyskusji, odbędzie się w sali w podziemiach kościoła.

Imprezy Trespass 26 styczeń, godz. 22.00 Klub Hub 2 Goulston Street, Aldgate E1 7TP Bilety: £10 Połączenie gatunków alternatywnej/elektronicznej muzyki tanecznej. Zagrają: D.A.V.E. the Drummer – ikona londyńskiej sceny techno, Milanese, Crystal Distortion, Ronin, Gem, Qba Libre.

Już wkrótce Buch zaprasza: 30-lecie KSU w Londynie! 3 luty, godz. 20.00 Klub Cargo 83 Rivington Street, EC2 3AY Bilety: £14/£16 www.buch.co.uk Legenda polskiej sceny rockowo-punkowej, zespół z Ustrzyk Dolnych , którego liderem od początku istnienia jest charyzmatyczny Siczka (Eugeniusz Olejarczyk) wystąpi na koncercie z okazji 30-lecia istnienia na rynku muzycznym. Zespołem supportującym KSU będzie dobrze znana punkowo-corowa załoga Non-Profit. X-Side Music prezentuje: Zip Skład 8 luty, godz. 21.30 Mass Brixton St Matthews Church, SW2 1JF Bilety: £15, www.ticketweb.co.uk Info:07834194884/dmd@o2.pl Zespół złożony z najbardziej zasłużonych dla polskiej sceny muzycznej raperów.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

OGĹ OSZENIA 27

% & ' ' " ( &

% #

)

% & ' &

!

*

+!! + + , -+!! + +

" #

* ' "

# $ " Je eli odpowiesz TAK na wszystkie pytania pomy l powa nie o pracy w marketingu !" # # $ % # & & # ' # ( ) & ) * + $ , &# ) -./ 0# ' & # 1 & # .2 3 4/$ * ./ 3 .5$ 6 #&# ) # $

If your answer is YES to these questions, have you thought about working in Market Research?

7 0 3 & !" 8 # & 9 :# # ;0 0 < = $ & & $ . ' ' 3 # = & & = # # # 0 $ > 0 # &7 # # # ?-./ 0 " '

$ @ = # $ A 9 & 7 # 4$// $ $ B$// $ $ 0 9 # $ C # = $

:

;

'

5 , < " " + /& & 3 & / 3 =0 3 > & ? !!- & @ 2

' ! !- <AB 5< 4 " & C

/.0 1 2 /.0 3 4 2 45 6* (7 8 /.01 2 9/.07 + + 7 +

ABY ZAMIEŚCIĆ OGŠOSZENIE DROBNE w dziale dam pracę, szukam pracy, kupię, sprzedam mieszkanie, mieszkanie do wynajęcia, wyślij sms o treści: NC + treść ogłoszenia, (np. NC oddam kota...) na numer 87070 Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT. Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora).

MIESZKANIE do wynajęcia Manor House, wolne miejsce w pokoju 2os. dla dziewczyny, po remoncie, mieszkanie w pełni wyposaşone, blisko metro. Tel. 07794279605 Dalston Kingsland, pokój dla 2 dziewczyn po remoncie, mieszkanie w pełni wyposaşone, 2 strefa, dobre połączenia komunikacyjne. Tel. 07742614350 Stratford, Leyton. Dwuosobowe pokoje dla par lub dziewczyn w umeblowanym, czystym domu z ogrodem i internetem.10min.do stacji. £55/os./tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630

Aby zamieścić ogłoszenie komercyjne skontaktuj się z Działem Sprzedaşy pod numerem 0207 358 8406 Ogłoszenia komercyjne do 15 słów – £10 • do 30 słów – £15 W ramce, kolorowe do 15 słów – £20 • do 30 słów – £35 Ogłoszenia ramkowe juş od £10. TANIO I WYGODNIE ! – ZAPŠAĆ KARTĄ

Muswell Hill. Dwie dwójki w umeblowanym, czystym mieszkaniu, internet, tv. 10-15min. do stacji. Większa £105/tydz. Mniejsza £95/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630. Dwie duşe, przytulne dwójki i jedynka w czystym mieszkaniu z ogromnym tarasem. 2 min od Streatham Hill Station. Tel. 07748454849.

MIESZKANIE WYNAJMĘ

SZUKAM PRACY 27-latek, uczciwy, solidny, podejmie kaşdą pracę dodatkową, stałą, równieş zlecenia jednorazowe. Sprzątanie, myjnia, ogrodnic-

two itp. Doświadczenie. Tel. 07523210670 Rafał Polonista z doświadczeniem w nauczaniu obcokrajowców poszukuje pracy. Angielski - CAE. Tel. 07892893422

Poszukuję pokoju jednoosobowego w spokojnym mieszkaniu, 2 strefa, chętnie Whitechapel albo Farrington, chociaz nie tylko, z dobrym dojazdem do centrum. Adam, tel. 07927-107-214

JOB VACANCIES

TEACHING ASSISTANT (POLISH SPEAKING) Location: COVENTRY Hours: over 4 days Wage: dependant upon experience Work Pattern: Days , Term-Time Employer: Select Education Ltd Closing Date: 30/01/2008 Pension: No details held DurationTEMPORARY ONLY Description: We are looking for a Teaching Assistant to work one to one with a young Polish Girl at a Primary School in Coventry. the post is part-time and expected to last until Easter. But this may be extended. Working hours are expected to be 3 mornings and 1 whole day per week. Experience of working in a school environment is essential. Please contact Diane on 02476 632 232 or email d.taylor@selecteducation.com How to apply: You can apply for this job by telephoning 02476 632232 or 0116 2543113 and asking for Diane Taylor.

PROMOTIONAL STAFF Location: THROUGHOUT LONDON Hours: FULL TIME FLEXIBLE. WEEKENDS & WEEKDAYS Wage: ÂŁ10-ÂŁ12.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Weekends Employer: PR UK Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Candidates must be able to speak at least one of the following languages in addition to English, Bengali, Urdu, Polish, Chinese- Mandarin, Chinese-Cantonese, Nigerian, Ghanaian, Turkish, Hindi, Punjabi, Gujarati, Arabic, Lithuanian or Romanian. You will be placed in a community to discuss issues such as child welfare and customs and excise in the required language. A drivers licence is desirable. Required to work in various London loca-

tions. You will be required to work on high profile awareness and outreach programs with a variety of Ethnic backgrounds. We are looking for self motivated individuals who demonstrate good customer service skills and willing to be part of a team. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Sian Madlani at PR UK, 20 Station Road, London, W7 3JE or mail sian@pr-uk.com or call 02085673662 Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. POLISH INTERPRETER Location: FULWOOD, PRESTON Hours: 37 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 9AM-5PM Wage: ÂŁ11,500 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Equitas Solicitors Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Applicants with interpreter experience preferred, a legal background is desirable. Duties include taking statements from clients, translating letters to clients and also calls between clients and solicitors, general administration tasks. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Karis Lea at Equitas Solicitors, Unit 12, Eastway Business Vill, Olivers Place, Fulwood, PRESTON, PR2 9WT, or to klea@equitassolicitors.co.uk. HEAD CHEF Location: CENTRAL LONDON Hours: 48 HOURS TO INCLUDE WEEKENDS Wage: ÂŁ18,000 TO ÂŁ22,000 PER ANNUM Work Pattern: Evenings , Nights , Weekends Employer: The Spirit Group (London) Closing Date: 16/01/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

28 OGŁOSZENIA DEAN MANSON SOLICITORS

USŁUGI

Tel: 020 8767 5000 Mon-Fri 09:30-17:30, Sat 12:00-17:00

Wróżka Sebila, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczśliwą gwiazdę, która będzie oświecała twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 07988553378

KANCELARIA PRAWNA Kontakt: Katarzyna Bogucka (Trainee Solicitor) Solicitors: M. Mansoor, E. Baig, S. Bhatti Sprzedaż, kupno domów i mieszkań wynajem sklepów, biur etc Prawo pracy Prawo rodzinne Odzyskiwanie długów Prawo imigracyjne (pobyt stały, obywatelstwo) Prawo handlowe (kontrakty, biznes, spółki) Landlord and Tenant (spory, konrtakty) Odszkodowania powypadkowe (No win no fee) Odwołania od decyzji urzędowych Prawa człowieka i obywatela Testamenty, prawo spadkowe Spory/sprawy sądowe Prawo karne 243-245 MITCHAM ROAD, LONDON SW17 9JQ www.dmansonsolicitors.com Regulated by the Solicitors Regulation Authority

24-godzinne Pogotowie Komputerowe Podłączamy do Internetu. Odwirusowywanie. Skup-sprzedaż. Nowe i używane komputery i laptopy od £250. Odzyskiwanie danych. Wireless powiększanie zasięgu. WWW i inne. Dojazd gratis. www.startuj.co.uk; 0778 352 4096

Anteny satelitarne Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. 0751 526 8302

Lubisz domowe wypieki? Nie masz czasu? Zrobię to za Ciebie. Gwarancja jakości oraz niskiej ceny. AGATA Tel. 0795 7978398

Trans-Pol Dezynfekcja. Gryzie? Masz pluskwy? Bed-bugs? Dobre, skuteczne preparaty. Masz problem, dzwoń! 07928086070 Włodek. Ustawianie anten satelitarnych. Tanio, szybko i dokładnie. Southampton i okolice Rafał Tel. 07845130500 rafbialy@o2.pl „Pogotowie komputerowe” £10/1h. Naprawa komputerów (desktopów/laptopów) i rozbudowa, instalacja Windowsa i innych programów, usuwanie wirusów, odzyskiwanie danych. Leszek 079 80 72 48 48

Wywóz śmieci przeprowadzki pomoc drogowa 24/7 auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

OGŁOSZENIA KOMERCYJNE 0207 3588406


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

nowyczas.co.uk

Agnieszka Radwańska (na zdjęciu) i Marta Domachowska po raz pierwszy w karierze awansowały do III rundy wielkoszlemowego turnieju tenisowego Australian Open rozgrywanego na twardych kortach w Melbourne. To historyczny dzień polskiego tenisa, bowiem wcześniej nigdy dwie Polki nie grały w tej fazie imprezy.

SPORT

Ostatnie przymiarki…

TENIS » Obiecujący początek sezonu

Ostatnie turnieje ATP przed Australian Open tradycyjnie odbyły się na Antypodach. W stolicy Nowej Zelandii po tygodniowej rywalizacji kobiet, do boju ruszyli panowie. Zmagania zgodnie z oczekiwaniami wygrał Philip Kohlschreiber, przez co przeszedł do historii wydarzeń na Open Era jako pierwszy niemiecki zwycięzca rozgrywek. Triumf 24-letniego tenisisty nie przyszedł zbyt łatwo, pomimo rozegrania tylko dwóch setów – 7:6(4), 7:5 – trwał jednak prawie dwie godziny, gdzie do samego końca pojedynku nikt nie był pewny, kto zostanie zwycięzcą. Pokonanie byłego lidera światowego tenisa ( październik 2003 rok) Juana Carlosa Ferrero dało praworęcznemu tenisiście drugi w karierze tytuł ATP, pierwszy na twardej nawierzchni. Dla uniwersalnego gracza, jakim jest Niemiec, poprzedni sezon był najlepszym w historii, dzięki niemu uplasował się na 32 pozycji w rankingu ATP. Początek roku ma wyśmienity, najpierw dotarł do ćwierćfinału, oraz wraz z Davidem Skochem wygrał deblowe zmagania w Doha (Katar). Ostatni sukces na kortach stołecznego Auckland nasuwa przypuszczenia, iż urodzony w Augsburgu sportowiec śmiało powinien znaleźć się w czołowej dwudziestce najlepszych tenisistów świata tego roku. Tym bardziej, że potrafi dobrze grać na każdej nawierzchni. Równolegle

toczyły się boje w niedalekim Sydney (pula nagród 465 tys. dolarów), gdzie wystąpili niemniej znani zawodnicy i zawodniczki światowego tenisa. Turniej w olimpijskim mieście był zdecydowanie silniej obsadzony. Wśród panów zwyciężył groźny dla każdego Dimitrij Tursunov, pokonując gospodarza imprezy Chrisa Guccione, po dwóch tiebreakach – 7:6 (4), 7:6 (3). Kolejny szalenie wyrównany mecz zakończył się minimalną wygraną młodego Rosjanina, dzięki lepszemu opanowaniu napięcia w decydujących momentach gry. Zresztą wzorowa partia trwająca ponad dwie godziny pokazała fantastyczny serwis z obu stron. Żaden z tenisistów podczas całego spotkania nie przełamał podania przeciwnika. Żaden z nich nie stanął przed szansą pokonania serwisu przeciwnika, skoro sięgały one aż 90 proc. skuteczności. Co ciekawe przegrany Australijczyk rozegrał najlepszą batalię turniejową w karierze. Po sensacyjnych oraz bardzo szczęśliwych wcześniejszych zwycięstwach nad gwiazdami imprezy – L. Hewitt (druga runda), T. Berdych (ćwierćfinał), oraz R. Stepanek (półfinał), uśmiechu losu zbrakło w najważniejszym, kończącym turniej pojedynku, pomimo wspomnianej wcześniej, wspaniałej wręcz dyspozycji serwisowej. Dla rezydującego w Kalifornii Tursunova był to czwarty

już sukces w imprezie zaliczanej do turniejów ATP. Ostatnim Rosjaninem, który wznosił do góry puchar w Sydney był grający jeszcze dla Związku Sowieckiego Aleksiej Metreveli w 1972 roku. Wśród pań rywalizacja przebiegła planowo i bez jakichkolwiek niespodzianek. Do finału awansowały dwie najwyżej rozstawione tenisistki, czyli: Justine Henin (nr. 1)oraz Świetlana Kuzniecowa (nr. 2). Mecz zakończył się zwycięstwem Belgijki, tym samym zdobyła ona już 40. singlowy tytuł w karierze, całkowicie zresztą zasłużony. Liderka światowego rankingu była lepsza w każdym elemencie gry, pomimo rozegrania trzech setów. Brak należytej koncentracji spowodował utratę pierwszego seta 4:6, szybki powrót do odpowiedniego poziomu gry spokojnie pozwolił 26-letniej Henin zakończyć sukcesem pojedynek – 4:6, 6:2, 6:4. W innej australijskiej miejscowości – Hobart, spełniły się nadzieje Eleni Daniliidou na wygranie pierwszego w karierze turnieju. Triumf przyszedł nadspodziewanie łatwo, gdyż finałowa przeciwniczka – Viera Zonarieva, nie stawiła się na korcie z powodu kontuzji, oddając walkowerem finał. Rosjanka po prostu wolała nie ryzykować zdrowiem tuż przed Wielkim Szlemem. W trwającym już Australian Open

Paczka do 15 kg od £15.00!

29

doczekaliśmy się historycznego wyczynu naszych reprezentantek. Jeszcze nigdy w historii dwie Polki nie zdołały awansować do III rundy. Stało się to w tym roku za sprawą Agnieszki Radwańskiej oraz Marty Domachowskiej. W meczu II rundy, rozstawiona z numerem 29. Radwańska, pokonała debiutującą w tej imprezie Francuzkę Pauline Parmentier, 7:5, 6:4. W kolejnej rundzie rywalką, naszej tenisistki będzie rozstawiona z numerem 2. Rosjanka Swietłana Kuzniecowa. Dotychczas obie zawodniczki spotykały się trzykrotnie i za każdym razem lepsza była Rosjanka. Nie zawiodła również Marta Domachowska, która wygrała 13. spotkanie z rzędu. Polka, która aby zagrać w turnieju głównym musiała przebrnąć eliminacje. W II rundzie pokonała Szwedkę Sofię Arvidsson. Polka wygrała ze Skandynawką 7:5, 1:6, 6:1. Mecz trwał godzinę i 43 minuty. kolejną przeciwniczką Domachowskiej będzie rozstawiona z numerem 24. Chinka Na Li. Azjatka pokonała w II rundzie Włoszkę Marię Elenę Camerin 6:4, 6:3. Obie zawodniczki grały dotychczas ze sobą dwukrotnie i dwukrotnie górą była Chinka. Obszerna relacja z dalszej części Australian Open, już w przyszłym tygodniu na łamach „Nowego Czasu”.

Grzegorz Ostrożański

bieg na przełaj

Adam Małysz zgubił formę. W zawodach Pucharu Świata nasz skoczek zajął miejsca 46 i 40 i po raz pierwszy od lat nie zakwalifikował się do finałów. Kamil Stoch był 6 i 19. Konkursy dwukrotnie wygrał Thomas Hilde. Na czele PŚ jest Morgenstern, przed Ahonenem. Małysz jest 9, Stoch 28. Trenerzy Małysza rozważali odpoczynek naszego skoczka i opuszczenie konkursu w Harrachovie. Czesi obawiali się, że zabraknie polskich kibiców, którzy tą imprezę napędzali. Ostatecznie Adam Małysz wystartuje.

W zawodach PŚ w snowboardzie w Bad Gastein Mateusz Ligocki zajął 3 miejsce w snowcrossie.

W biathlonie słaby występ w PŚ odnotował Tomasz Sikora, który zajął dopiero 47 miejsce. W klasyfikacji generalnej jest 11.

Z turnieju w Izmirze awansowali do gry na olimpiadzie w Pekinie siatkarze Serbii. W finale pokonali 3:2 Hiszpanię. Polacy po porażce 2:3 z Holandią nie dostali się do półfinału. Nasi siatkarze mają jeszcze jedną szansę kwalifikacji w jednym z turniejów interkontynentalnych. PZKosz zdecydował pozostawić na stanowisku coraz mocniej krytykowanego trenera Raula Lozano.

Lepiej zaczęły polskie siatkarki, które na turnieju kwalifikacyjnym na olimpiadę zaczęły od pokonania 3:1 Holenderek.

TYPY piłkarskie Oba spotkania z zeszłego tygodnia skończyły się zgodnie z naszymi przewidywaniami. Dzięki czemu jesteśmy już o 307 funtów bogatsi od samego początku analiz. Tottenham –Sunderland typ. 1 (wygrana gospodarzy) sobota 15.00 kurs 4/9 Newcastle-Bolton typ.1(wygrana gospodarzy) sobota 17.15 kurs 5/6 zakład podwójny – Paddy Power „Koguty” zawodzą w tym sezonie. Ogromne sumy pieniędzy wydane w letnim okresie transferowym nie skutkują. Także zmiana trenera nie przyczyniła się do poprawy wyników. Jednak przeciwnik – Sunderland nie powinien zbytnio przeszkodzić podopiecznym Jose Ramosa w odniesieniu zwycięstwa, różnica potencjału pomiędzy obydwoma drużynami jest ogromna. Powrót kapitana Ledley’a Kinga oraz zmiana pomiędzy słupkami (R.Cerny za R.Robinsona) dobrze wpływa na piłkarzy z White Hart Lane. W drugim spotkaniu „Sroki” po katastrofie (0:6 na Old Trafford) z całą pewnością będą gryźć trawę by zrehabilitować się przed własną publcznością. Okazja jest wyśmienita, powracająca legenda Newcastle, czyli menedżer Kevin Keegan na ławce, plus brak dwóch najlepszych snajperów w ekipie przyjezdnych (sprzedany do Chelsea Nicholas Anelka, oraz reprezentujący Senegal w od-

bywającym się właśnie Pucharze Narodów Afryki – El Hadji Diouf), powinny zagwarantowć zwyciestwo gospodarzom Fulham – Arsenal typ. 2 (wygrana gości) sobota 15.00 kurs 1/2 Birmingham – Chelsea typ.2 (wygrana gości) sobota 15.00 kurs 4/7 zakład podwójny – Betfred Kolejne, już trzecie pod rząd derby „Wieśniaków”. Wygląda na to, że i trzecia pod rząd porażka. Co prawda lokalne mecze zawsze rządzą się swoimi prawami, lecz istny szpital (7 podstawowych zawodników) w zespole Roya Hodgsona sprawia, iż jeszcze trudniej będzie gospodarzą stawić czoła rozpędzonej machinie „Kanonierów”, zirytowanych niespodziewanym remisem 1:1 u siebie z Birmingham w poprzedniej kolejce. Jeżeli chodzi zaś o drużynę Steva Bruca, nie powinien powtórzyć się szczęśliwy dla nich scenariusz z Emirates Stadium. Tym razem najprawdopodobniej będą musieli ustąpić pola, będącej w doskonałej formie Chelsea. ”Niebiescy” ze stolicy pomimo ogromnych braków kadrowych( kontuzje i wyjazdy na Puchar Afryki) grają ofensywnie i skutecznie. W dodatku dokupili kolejne gwiazdy - N.Anelka(15 mln.) oraz B.Ivanovic (8 mln). To powinno wystarczyć do wyjazdowego zwycięstwa. (go)


NOWYCZAS 18 stycznia 2008

30

SPORT bieg na przełaj

W pierwszym meczu, rozpoczętych we czwartek mistrzostw europy piłkaży ręcznych, uległa drużynie mistrzów olimpijskich – Chorwacji, 27:32. Szanse na awans do następnej rundy, nasi będą jeszcze upatrywać w meczach ze Słowenią i Czechami. Finał i mecz o brązowy medal zaplanowano na 27 stycznia w Lillehammer. W środę, w wieku 57 lat, zmarł Adam Krzysztofiak - zakopiańczyk, skoczek narciarski, słynący z nienagannego stylu i świetnego lądowania, wielokrotny reprezentant Polski. Polscy koszykarze wygrali towarzyski mecz ze Słowacją 85:74.

Kolegium redakcyjne tygodnika „Wprost” przyznało tytuł Człowieka Roku 2007 Leo Beenhakkerowi. Nagroda została wręczona 17 stycznia na gali w hotelu Sofitel Victoria w Warszawie.

Turniejem w Alassio (20-22 czerwca) rozpocznie reprezentacja Polski udział w 16. edycji Grand Prix siatkarek, odpowiedniku męskiej Ligi Światowej. We Włoszech wystąpi także drużyna narodowa gospodarzy oraz Kuba i Dominikana.

Na mocy porozumienia zawartego z UEFA, Eurosport uzyskał prawa do retransmisji wszystkich 31 meczów UEFA EURO 2008, które rozegrane zostaną w dniach 7-29 czerwca w Austrii i Szwajcarii. Uzupełnieniem relacji z UEFA EURO 2008 będą trzy specjalne programy nadawane codziennie w godzinach 17:00, 20:00 oraz 23:00.

Polscy sędziowie poprowadzą dwa spotkania 1/16 finału Pucharu UEFA, które zostały zaplanowane na 21 lutego. Arbitrem głównym meczu Atletico – Bolton będzie Jacek Granat.

Racing Santander pokonał Real Saragossę 4:1 w 1/8 finału Pucharu Hiszpanii. Do następnej fazy awansował Racing. Ebi Smolarek w tym meczu nie zagra, ponieważ w dalszym ciągu leczy kontuzję.

Kamil Kosowski nie jest już piłkarzem Wisły Kraków. Klub i zawodnik nie doszli do porozumienia w sprawie wysokości nowego kontraktu. Ze znalezieniem nowego klubu Kosa nie powinienen mieć jednak problemów.

nowyczas.co.uk

Nowy bolid Roberta Kubicy. Prezentuje się okazale, oby tylko nie sprawiał tylu kłopotów technicznych, co poprzedni. Po pierwszych próbnych jazdach na torze w Jerez Robert Kubica był zadowolony z nowej maszyny.

Szlagier w październiku

PIŁKA NOŻNA » Reprezentacja Polski

W minioną środę poznaliśmy terminarz spotkań grupy trzeciej eliminacji do mistrzostw świata w 2010 roku. W pierwszym meczu „biało-czerwoni” zagrają ze Słowenią. Prawdziwy szlagier już w połowie października w Chorzowie. Rywalem Polaków będą Czesi, którzy są zaliczani do ścisłej światowej czołówki. Terminarz ustalono bez najmniejszych problemów, choć wcześniej niektórzy zapowiadali, że spotkanie może zakończyć się fiaskiem i będzie potrzebne losowanie. Nasz kraj reprezentowali prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Michał Listkiewicz oraz trener reprezentacji, Leo Beenhakker. Obaj są bardzo zadowoleni z przebiegu rozmów i ustaleń. – Już wcześniej zawiązaliśmy koalicję z Czechami – mówi Listkiewicz. – Oni planowali ostatnie mecze grać u siebie, my natomiast w każdej dwumeczowej sesji chcieliśmy mecz u siebie i na wyjeździe – dodał prezes. Jesienią tego roku zagramy aż cztery mecze, a pierwszym z nich będzie pojedynek ze Słowenią 6 września. Mecz odbędzie się w Polsce, ale dokładna lokalizacja podana zostanie w późniejszym terminie. Cztery dni później czeka nas wyjazdowy mecz z San Marino. Prawdziwy szlagier naszej grupy już 11 października. Rywalem Polaków będą Czesi, a mecz najprawdopodobniej odbędzie się w Chorzowie. Kilka dni później w Bratysławie kolejny ważny mecz ze Słowacją. Jeśli po tych meczach

będziemy w czołówce tabeli, to wiosną powinno być już tylko lepiej. Pod koniec marca wyjazd do Irlandii Północnej, a pierwszego kwietnia u siebie zagramy z San Marino. O wszystkim zadecyduje jednak sama końcówka. We wrześniu u siebie z Irlandią oraz na wyjeździe ze Słowenią. 10 października 2009 arcyważny mecz z Czechami w Pradze, a na zakończenie u siebie podejmować będziemy Słowaków. Bezpośredni awans do mistrzostw uzyska zwycięzca grupy. Zespół który zajmie drugie miejsce zagra w barażach. Szanse Polaków są spore. Najgroźniejszym rywalem jest oczywiście kadra Czech, która zaliczana jest do ścisłej czołówki światowej. Ze Słowakami w ostatnich latach graliśmy w kratkę. Dobre występy przeplatały się ze złymi. Z pozostałymi rywalami powinniśmy poradzić sobie bez problemu. W czwartek Leo Beenhakker przedstawił też dokładny plan przygotowań do czerwcowych mistrzostw Europy. Zagramy m.in. z Finlandią, Czechami, Danią, Bułgarią i Estonią.

DANIEL KOWALSKI/NowyCzas

2008 rok: 6 września: Polska – Słowenia, Słowacja – Irlandia Północna. 10 września: San Marino – Polska, Irlandia Północna – Czechy, Słowenia – Słowacja. 11 października: Polska – Czechy, San Marino – Słowacja, Słowenia – Irlandia Północna. 15 października: Słowacja – Polska, Czechy – Słowenia, Irlandia Północna – San Marino. 19 listopada: San Marino – Czechy.

2009 rok: 11 lutego: San Marino – Irlandia Północna. 28 marca: Irlandia Północna – Polska, Słowenia – Czechy. 1 kwietnia: Polska – San Marino, Czechy – Słowacja, Irlandia Północna – Słowenia. 6 czerwca: Słowacja – San Marino. 19 sierpnia: Słowenia – San Marino. 5 września: Polska – Irlandia Północna, Słowacja – Czechy 9 września: Słowenia Polska, Czechy – San Marino, Irlandia Północna – Słowacja. 10 października: Czechy – Polska, Słowacja – Słowenia. 14 października: Polska – Słowacja, San Marino – Słowenia, Czechy – Irlandia Północna.

Transferowy zawrót głowy

PIŁKA NOŻNA » Wymiany trenerów i piłkarzy

Styczeń to jeden z najbardziej wyczekiwanych miesięcy dla piłkarskich menedżerów. To właśnie teraz w klubach uruchamiane są dodatkowe fundusze na zakup lub wypożyczenie nowych piłkarzy lub trenerów. W Anglii do zamknięcia transferowego okienka już niedaleko, więc możemy się pokusić o małe podsumowanie. Największym wydarzeniem ostatnich dni nie jest transfer piłkarza, a zmiana trenera, do której doszło w Newcastle. Po ośmiu miesiącach pracy z funkcji menedżera zwolniony został Sam Allardyce. Głównym powodem takiej decyzji były oczywiście słabe wyniki „Srok” w obecnym sezonie. Miejsce w drugiej połowie tabeli nie zadowala ani kibiców, ani też kierownictwa klubu. Warto przypomnieć, iż przed sezonem Allardyce wydał na transfery aż 26 milionów funtów. Wydane pieniądze w żadnym wypadku nie prze-

łożyły się na wyniki. Największym faworytem do objęcia zwolnionej posady była legenda Newcastle, Alan Shearer. Były snajper miał jednak tyle samo oponentów co zwolenników. Ci pierwsi zarzucali mu brak doświadczenia i chyba właśnie ten fakt zadecydował, że Shearer trenerem nie został. Drugim kandydatem miał być Francuz, Gerrard Houllier, który pojęcie o angielskiej piłce ma spore, bowiem przez kilka lat z powodzeniem prowadził Liverpool. Prezes Newcastle, Chris Mort oświadczył, iż chce trenera z Anglii i dlatego też ostatecznie zatrudniono Kevina Keegana, który notabene prowadził już ten klub w latach 1992-1997. Coraz więcej spekulacji pojawia się też przy nazwisku Rafaela Beniteza. Trener Liverpoolu w ostatnim czasie ostro krytykował nowych właścicieli klubu, a ci w ramach rewanżu pod pretekstem słabych wyników chcą się

Kalendarz spotkań grupy III:

go pozbyć. Ostatnio ujawniono, iż Amerykanie rozmawiali potajemnie z Jurgenem Klinsmannem na temat objęcia posady po Benitezie. Za Hiszpanem murem stoją jednak kibice oraz byli piłkarze The Reds. Z transferów piłkarskich godne odnotowania jest przejście Nicolasa Anelki z Boltonu do Chelsea Londyn. Właściciel stołecznego klubu, Roman Abramowich wydał na niego aż 15 milionów funtów, dzięki czemu Francuz stał się najcenniejszym piłkarzem w historii futbolu. Dodając kwoty transferowe z wszystkich transferów Anelki, okazuje się, że na reprezentanta Francji wydano łącznie 87 milionów funtów (!). To już piąty angielski klub w jego karierze. Wcześniej reprezentował Arsenal, Liverpool, Manchester City oraz wspomniany wcześniej Bolton.

Daniel Kowalski

Daniel Kowalski

Widzew zdegradowany!

Wydział Dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej podjął decyzję o degradacji Widzewa Łódź do drugiej ligi. To wynik dochodzenia w sprawie udziału w aferze korupcyjnej. Dodatkowo na klub nałożono karę finansową w wysokości trzydziestu pięciu tysięcy złotych. Nowy sezon Widzew rozpocznie z sześcioma ujemnymi punktami. Członkowie Wydziału Dyscypliny nie wydali w środę orzeczenia w sprawie kary dla Zagłębia Lubin. Decyzja ma być ogłoszona 24 stycznia. Widzew to kolejny klub, który został ukarany za „ustawianie” wyników meczów piłkarskich. Wcześniej kary nałożono na sześć drużyn – Arka Gdynia, Górnik Łęczna i Zagłębie Sosnowiec zostały zdegradowane z pierwszej ligi, KSZO Ostrowie Św. i Górnik Polkowice – z drugiej, a drugoligowemu Podbeskidziu Bielsko-Biała odjęto punkty. (dako)


nowyczas.co.uk

W najnowszym rankingu Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej FIFA reprezentacja Polski zajmuje dwudzieste trzecie miejsce. W porównaniu z poprzednim notowaniem podopieczni Leo Beenhakkera spadli o jedną pozycję. Pierwsze miejsce zajmuje Argentyna, przed Brazylią, Włochami oraz Hiszpanią. Kolejna lista rankingowa opublikowana zostanie trzynastego lutego.

Chcę pojechać na EURO

TOMASZ KUSZCZAK » Bramkarz ManUtd

– Czy tylko bramkarzowi? Pewnie każdemu. Ja nie narzekam, bo ostatnią poważniejszą kontuzję złapałem, grając jeszcze w Śląsku Wrocław. Miałem wtedy szesnaście lat i strzelił mi bark. Ale za życzenia zdrowia dziękuję. Generalnie wszystko mam i jeżeli czegoś mi jeszcze można życzyć, to częstszej gry. Choć pod tym względem też jest lepiej niż było.

Mecze w swetrze z numerem jeden za panem, przed - pewnie kilka kolejnych. Jest chyba szansa, by coś udowodnić?

– Trudne pytanie. Nie jest tak, że kilkoma dobrymi meczami wywalczę sobie teraz miano numeru jeden. Van der Sar jest doskonałym bramkarzem, o ogromnej renomie i nazwisku rozpoznawalnym w całym piłkarskim świecie. W takiej sytuacji nie traci się miejsca w bramce przez jedną, niegroźną kontuzję. Czy mogę coś udowodnić? Jak w każdym meczu. Tutaj nie ma meczów „o nic”. Każdy jest obserwowany przez miliony kibiców klubu i ligi angielskiej, każdy mecz może być tym najważniejszym w walce o mistrzostwo najlepszej ligi świata. Czasami ma się jedną poważną interwencję, od której zależy mnóstwo. Do tego trzeba dorosnąć, w czym ta jesień bardzo mi pomogła. Presja jest naprawdę ogromna, a ja mam udowodnić, że się do tego nadaję.

Najpierw pojawiła się informacja, że Van der Sar będzie trenerem bramkarzy, po czym przedłużył o rok kontrakt z Manchesterem. Trener czy bramkarz?

– Dla mnie bramkarz. Informacje prasowe nie mają dla mnie żadnego znaczenia, a oficjalnie w klubie nikt nie powiedział, że Edwin ma pracować w roli naszego trenera. Tematu więc nie ma.

Holender z rocznym kontraktem to jednak trudniejsza droga do pozycji pierwszego bramkarza „Czerwonych Diabłów”. Wydawało się, że w czerwcu 2008 roku jeden konkurent panu ubędzie. – Myśli pan, że nie przyszedłby inny? Takie kluby jak ManU mają zwykle po trzech bardzo dobrych bramkarzy. Musi tak być, jeżeli gra się ponad 70 spotkań w sezonie. Praktycznie wszystkie o wielką stawkę, bo chcemy walczyć do końca o każde trofeum. Van der Sar ma swoje ambicje, kolejny roczny kontrakt to dla niego rzecz ważna i prestiżowa. Życzę mu powodzenia. Wiem też, że wiosną wróci do treningów Foster. Trzeba po prostu robić swoje. W tej run-

DANIEL KOWALSKI / NowyCzas

dzie Van der Sar zagrał tylko pięć spotkań więcej niż ja. Były mecze, kiedy był zdrowy, jednak menedżer postawił na mnie. To jest sportowa rywalizacja, w której dostaję swoje szanse. Jeżeli Sir Alex Ferguson pięć razy daje mi pograć w Lidze Mistrzów, to chyba wiąże ze mną poważne plany. A moment, w którym będę numerem jeden, w końcu kiedyś nastąpi. Głęboko w to wierzę.

– To wielki komplement, bo wiemy, o jakich graczach z przeszłości mówimy. Nie czuję się na tyle kompetentny, by porównywać nas do drużyny sprzed 5 czy 10 lat, ale jesteśmy piekielnie mocni. To widać w każdym meczu. Siła takich graczy jak Rooney, Ronaldo czy Scholes jest niewyobrażalna.

Ronaldo przegrał wszelkie klasyfikacje na piłkarza roku tylko z Kaką i Messim.

Po meczu z Evertonem prasa angielska trochę narzekała na jakość pańskich wykopów piłki.

– O dobrych interwencjach nie pisali? To jest trochę czepianie się, bo już w meczu z Sunderlandem źle wybiłem piłkę raz, a dobrze kilkanaście razy. Czasami taki mecz się zdarzy. Wybijałem pod dużym pressingiem, a wtedy lepiej uderzyć w trybuny niż dać rywalowi piłkę na kontrę. To chyba nie jest wielki problem.

Dziś liga angielska to wielka trójka czy czwórka, dodając do was, Arsenalu i Chelsea jeszcze Liverpool?

- Jeżeli mówimy o grze, to dodałbym jeszcze bardzo mocny Everton. W walce o tytuł liczą się jednak przede wszystkim dwie drużyny. Arsenal i my. Może jeszcze Chelsea. Liverpool za często remisuje.

Dla ManU liga i Liga Mistrzów to tak samo ważne wyzwanie?

– Jest kilka klubów, które nie mogą odpuścić żadnych rozgrywek. Jesteśmy

T W wieku 78 zmarł w sobotę w Łodzi Leszek Jezierski - piłkarz, reprezentant Polski, trener czołowych klubów ekstraklasy. Przyczyną zgonu „Napoleona” był atak serca. Karierę piłkarską rozpoczynał w Lubliniance. Później grał w Legii Warszawa, a w 1953 roku przeniósł się do Łódzkiego Klubu Sportowego.

T Od zwycięstwa rozpoczęła zgrupowanie w Hiszpanii drużyna krakowskiej Wisły. Podopieczni Macieja Skorży pokonali drużynę Levantę B 1:0. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył dla „Białej Gwiazdy” Nigeryjczyk Dudu.

T Kevin Keegan ponownie został trenerem piłkarzy Newcastle United. Zastąpił Sama Allardyce'a, który odszedł z klubu przed tygodniem. 56-letni Keegan, w przeszłości czołowy angielski piłkarz, prowadził Newcastle w latach 1992-1997. Awansował z tym klubem do Premier League, a później zdobył wicemistrzostwo kraju. Kilka dni wcześniej spekulowano, iż nowym szkoleniowcem Srok zostanie Alan Shearer. Właściciele klubu uznali jednak, że nie jest on wystarczająco doświadczony.

Ferguson stwierdził ostatnio, że niewiele jedenastek Manchesteru, które prowadził, grało tak dobrą piłkę jak zespół, który obecnie wychodzi na boisko.

– Czyli został uznany za najlepszego gracza Europy. Dla mnie to mało. Dziś jest najlepszym piłkarzem świata. To cały czas bardzo młody chłopak, a jego potencjał techniczny, szybkość, gra bez piłki i odporność psychiczna są jakby z innego świata. W tym roku zrobił ogromny postęp. Dla mnie numer jeden.

31

bieg na przełaj

Choć miniony rok musi uznać za udany, nie jest do końca z niego zadowolony. Gra w jednym z największych klubów świata u boku takich sław jak Cristiano Ronaldo czy Wayne Rooney. To jednak nie jest szczyt jego marzeń i ambicji. Do czerwca chce zostać pierwszym bramkarzem reprezentacji Polski. Bramkarzowi u progu Nowego Roku wypada życzyć chyba przede wszystkim zdrowia?

NOWYCZAS 18 stycznia 2008

T Timo Glock z teamu Toyoty uzyskał najlepszy czas podczas popołudniowej sesji ostatniego dnia testów F1 na torze Jerez w Hiszpanii. Niemiec jako jedyny kierowca osiągnął wynik poniżej minuty i 20 sekund. jednym z nich. Wystarczy spojrzeć na tabelę, by widzieć, że mistrzostwo traktujemy niezwykle poważnie. Wiemy też, że mamy taką siłę, która pozwoli walczyć o wygranie Ligi Mistrzów. Manchester to setki tysięcy kibiców poza Anglią, którzy chcą widzieć, jak wygrywamy z Realem i Barceloną. Rok temu byliśmy wściekli. W złym momencie trafiliśmy w półfinale na Milan, ledwie trzy dni po trudnym meczu z Evertonem. Był wielki niedosyt. Dziś jesteśmy mocniejsi. W tym sezonie wszystko będzie się decydowało w kwietniu, czyli jest jeszcze trochę czasu.

To był dla pana rok dobry czy bardzo dobry?

– Dobry. Może zabrakło tak spektakularnej interwencji jak ta sprzed dwóch lat, z meczu z Wigan. Wtedy była to bramkarska obrona roku. Z drugiej strony cenię regularność gry, nie miałem meczu słabego, kilka było chyba bardzo dobrych. Jestem bramkarzem przewidywalnym, nie zawodzę. Plusów na pewno jest więcej niż minusów. Te ostatnie to oczywiście głównie kadra. Prawda jest taka, że im wyżej stoją

moje akcje w Manchesterze, tym gorzej w drużynie narodowej.

Zastanawia się pan, co jeszcze może i musi zrobić, by przekonać do siebie trenera Beenhakkera?

– Więcej grać w klubie. To na pewno. Co jeszcze? Nie wiem. Na ostatnim zgrupowaniu kadry czułem się świetnie, miałem wewnętrzne przekonanie, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji. Trenerzy uznali inaczej. Najpierw trybuny, potem tylko ławka... Byłem bardzo rozczarowany, a ja tego nie potrafię ukryć. Wybiera trener. Nie chcę z tymi decyzjami polemizować, szanuję je, ale na pewno nie odpuszczę. Chcę być w trójce, która pojedzie na Euro 2008. I chciałbym być w czerwcu numerem jeden.

Spełnił pan w tym roku jakieś marzenie pozasportowe?

– Tak. Rok temu marzył mi się porządny samochód, więc taki sobie zafundowałem. Teraz kupiłem dom. Tutaj w Anglii. Myślę, że to dobra inwestycja... Rozmawiał: Dariusz Czernik

T W dwóch konkursach narciarskiego Pucharu Świata w Harrachovie, które odbędą się w nadchodzący weekend, Piotra Żyłę zastąpi Robert Mateja, który początkowo miał być przedskoczkiem – poinformował Polski Związek Narciarski.

T Oympique Lyon, aktualny mistrz Francji, doznał sensacyjnej wyjazdowej porażki 0:1 (0:1) z Le Mans w ćwierćfinale Pucharu Ligi Francuskiej.

T Na wiosnę raczej zostanę w Grodzisku. Raczej, bo okienko transferowe w Europie otwarte jest do końca stycznia, więc może się coś zmienić – mówi o swoim ewentualnym transferze Adrian Sikora.

Grzegorz Rasiak zrobił sobie prezent na 29 urodziny i strzelił gola w wygranym 1:0 meczu Southampton – Scunthorpe. Rasiak nie zmieni jednak planów i zamierza wkrótce z tego klubu odejść. Ostatnio mówiło się o włoskiej Regginie.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.