Do miejsca, które oD DekaD stanowiło ostoję polskości w wielkiej Brytanii, przyByło w upalny majowy Dzień około Dwa tysiące osóB. większość z nich zupełnie nieświaDoma tego, iż Było to Być może ostatnie takie spotkanie polonii w miejscu o jakże wyjątkowej historii.
LONDON 16 MAY 2008 19 (84) nowyczas.co.uk FREE
NEW TIME
THE POLISH WEEKLY PUNKT WIDZENIA
Na czasie Rzeczywiście, będąc darmowym tygodnikiem nie stać nas na złożenie oferty kupna Fawley Court, stać nas za to na rzetelne przekazywanie informacji. Sprzed ołtarza nic o sprzedaży, ani słowa o tym, że są to ostatnie Zielone Świątki, zwykłego pożegnania z ludźmi, którzy przyjeżdżali tu co roku od lat. Powiedzieć, ale nie powiedzieć…
TAM I TU
Stadionowe historie Po obu stronach wspinaczki nadgryziona zębem czasu tzw. zieleń miejska. Co krok wyblakła, pokrzywiona puszka po piwie, resztki pamiętającej chyba każdą ulewę w ostatniej dekadzie gazety lokalnej, a nawet zasznurowany but „wyjściowy”, który wyszedł z mody jakieś piętnaście lat temu. Byłem tu nie raz. W ręku Konica-Minolta, bo za dziesięć lat nikt mi nie uwierzy.
Nagroda „Nowego Czasu” dla Pawła Kordaczki Wojciech Goczkowski egoroczna wiosenna wystawa Stowarzyszenia Polskich Artystów w Wielkiej Brytanii (APA), której otwarcie odbyło się 11 maja w Galerii POSK, miała dla redakcji „Nowego Czasu” charakter wyjątkowy. Odpowiadając na zaproszenie Zarządu Stowarzyszenia wystąpiliśmy w nowych i nietypowych dla nas rolach, konkursowego jury. Jeszcze kilka dni
T
przed otwarciem wystawy wszystko wydawało się łatwe i oczywiste. Artyści przysyłają swoje prace. Organizatorzy aranżują przestrzeń galerii. Przychodzimy i dokonujemy wyboru. W sobotni wieczór, poprzedzający otwarcie wystawy, kiedy zebrało się redakcyjne jury, ten prosty schemat rozpadł się jak stare krzesło. Wówczas nic już nie było proste i oczywiste. Duża różnorodność tematów i technik (fotografia, malarstwo, rzeźba), nie ułatwiały podjęcia decyzji. Największe jednak trudności sprawiło
uzgodnienie wspólnej interpretacji pozornie niewinnego sformułowania „najlepszy obraz”. Co będziemy oceniać? Umiejętności warsztatowe artysty, wartość tematu? A może po prostu powinniśmy zaufać własnemu oku, które wie co sprawia mu przyjemność i nie potrzebuje żadnych usprawiedliwień dla swojego hedonizmu? A może poszukać obrazu, który (jakby powiedział Henri Mattisse) będzie jak wygodny fotel? Albo pójść tropem witkacowskim i wybrać pracę wywołującą „metafizyczny niepokój”? Ostatecz-
nie postanowiliśmy jednogłośnie, że nagrodzimy „Tryptyk” autorstwa – jak się później okazało, bo prace nie były jeszcze wtedy podpisane – Pawła Kordaczki. Już w trakcie trwania wernisażu okazało się, że wybrany przez nas obraz zdobył również uznanie Zarządu Stowarzyszenia, które przyznawało swoją nagrodę temu samemu artyście. To tylko utwierdziło nas w słuszności podjętej decyzji.
Nowy czas, starej APA? » 18-19
KONKURS! 26 MAJA JUŻ WKRÓTCE – WYŚLIJ SWOJEJ MAMIE DO POLSKI KOSZ KWIATÓW. Szczegóły na str. 4
2|
16 maja 2008 | nowy czas
Niech każdy będzie panem swego czasu.
” Piątek, 16 maja, andrzeja, Szymona 1648
1920
Kozacy rozbili wojska polskie pod Żółtymi Wodami, w pierwszej bitwie stoczonej między wojskami polskimi a Kozakami podczas Powstania Chmielnickiego. Urodził się Leopold Tyrmand, prozaik, publicysta; popularyzator jazzu w Polsce. Autor powieści „Zły”, „Filip” oraz „Dziennika 1954”.
Sobota, 17 maja, Weroniki, SłaWomira 1900 1954
Urodził się Ajatollah Chomeini, islamski przywódca religijny, polityk irański. Uważany za świętego przez szyitów. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał ustawę znoszącą segregację rasową w szkołach.
niedziela, 18 maja, alekSandry, FelikSa 1806 1944
Francuski senat proklamował Napoleona Bonaparte „cesarzem Francuzów”. Biorące udział w ofensywie alianckiej we Włoszech oddziały polskiego II Korpusu zdobyły Monte Cassino.
Poniedziałek, 19 maja, Piotra, mikołaja 1884 1939
Wyrokiem sądu w Lipsku, Józef Ignacy Kraszewski został skazany na 3,5 roku twierdzy za szpiegostwo na rzecz Francji. W Paryżu podpisano protokół o natychmiastowej pomocy francuskich sił zbrojnych w wypadku agresji Niemiec na Polskę.
Wtorek, 20 maja, anaStazego, bronimira 1900 1944
Otwarcie II Igrzysk Olimpijskich w Paryżu ery nowożytnej. W olimpiadzie po raz pierwszy mogły brać udział kobiety. Armia Krajowa dostarczyła do Londynu niewypał niemieckiej rakiety V-2 Jej odkrycie nad Bugiem ułatwiło Anglikom prace nad zneutralizowaniem niemieckiej broni tego typu.
Środa, 21 maja, Wiktora, tymoteuSza 1932 1970
Amelia Patnam-Earhart jako pierwsza kobieta-pilot przeleciała Atlantyk. Zmarł Leonid Teliga, żeglarz, w czasie II wojny światowej pilot Dywizjonu 300; pierwszy Polak, który samotnie okrążył świat dookoła.
CzWartek, 22 maja, boże Ciało 1885
1915
Zmarł Victor Hugo, francuski pisarz; przywódca i teoretyk romantyzmu. Autor dramatów „Cromwell”, „Hernani”, powieści „Katedra Marii Panny w Paryżu”, „Nędznicy”. Hedwig Heyl utworzyła w Berlinie związek Niemieckich Gospodyń Domowych.
kolejnych brytyjskich samorządów lokalnych zainstaluje na liniach telefonicznych wykrywacze kłamstwa, aby ograniczyć wyłudzanie zasiłków socjalnych.
15
milionów funtów dofinansowania dostała od różnych instytucji brytyjska firma pracująca nad rodzajem gumy do żucia, którą łatwo będzie usunąć z chodników i butów.
17
CzaS na noWe miejSCa! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
William Shakespeare
listy@nowyczas.co.uk Szanowny Panie Redaktorze! Jako członek Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich na Zachodzie, byłbym bardzo wdzięczny, gdyby Redakcja umieściła sprostowanie pomyłki, która się ukazała w artykule pana Grzegorza Małkiewicza, „Opowieść katyńska Andrzeja Wajdy” (NC, nr17/82, 2.05.08). A mianowicie – przewodniczącym Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich na Zachodzie, nie jest i nigdy nie był pan Andrzej Przewoźnik (który bez wątpienia przez ostatnie kilkanaście lat zrobił bardzo dużo dla Rodzin Katyńskich). Założycielem i przewodniczącym od szesnastu lat jest pan Andrzej POLNIASZEK. Łączę wyrazy szacunku i pozdrawiam, WACŁAW T. GąSIOROWSKI Od redakcji: Pana Andrzeja Polniaszka i Czytelników za pomyłkę przepraszamy. Dear Sir, In her letter to Nowy Czas (May 9 2008), Ms. Danuta Szlachetko alleges that „Anglicy nam nie pomagali jak to się dzieje dziś”. In fact, the Anders Army was looked after very well on its arrival in the UK. They were offered well equipped camps with canteens, language and other courses, grants for university degrees, medical services, and so on. University and polytechnic students were supported by generous grants (£20 per month in the late 40s). The Polish Resettlement Corps did a very good job. Sadly, my Polish has now deteriorated and I offer my apologies for writing in English. However, to make amends, I have recently published a new English translation of Pan Tadeusz ! Yours faithfully Seweryn Chomet Visiting Research Fellow King’s College London Droga Redakcjo, bardzo spodobał mi się artykuł Urszuli Chowaniec na temat literatury emigracyjnej („Między Soplicowem, a global nation”, NC 17/82, 2.05). Ciekaw jestem, czy będzie więcej artykułów tej Pani? Muszę przyznać, że dotyka ona bardzo ciekawych kwestii. Miło by widzieć częściej jakieś jej artykuły. Z poważaniem Mirek Miłoszewski Od redakcji: Pani Urszula Chowaniec właśnie podjęła współpracę z „Nowym
63 King’s Grove, London SE15 2NA Redakcja: tel.: 0207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedaktoR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) zdjęcia: Piotr Apolinarski (p.apolinarski@nowyczas.co.uk), Damian Chrobak, Grzegorz Lepiarz, Agnieszka Mierzwa WspółpRaca: Milena Adaszek, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Sławomir Fiedkiewicz, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Anna Rączkowska, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Mikołaj Skrzypiec, Aleksandra Solarewicz, Konrad Szlendak, Tomasz Tułasiewicz, Przemysław Wilczyński
Cza sem”, więc z pew no ścią znaj dzie Pan in ne ar ty ku ły tej au tor ki. Szanowna Pani Elżbieto, Co tydzień czytam „Nowy Czas”. Bardzo zainteresował mnie Pani artykuł pt. „Kamień dla Harta”. Cieszę się, że jeszcze ktoś pamięta o czasach „Solidarności”. W młodzieńczych latach należałem do tego związku i zbierałem znaczki pocztowe, których uzbierało się szesnaście klaserów. W załączeniu przesyłam kopię jednej strony z moich zbiorów. Sławek Pa nie Sław ku, dzię ku ję za sło wa uzna nia. Gi les Hart bar dzo po ma gał nie tyl ko Po la kom, ale dzia łał rów nież na rzecz in nych or ga ni za cji wal czą cych o pra wa czło wie ka. Szko da, że nie zo sta wił Pan ad re su zwrot ne go, za in te re so wa ła mnie Pań ska ko lek cja i chęt nie bym ją zo ba czy ła. Pro szę o po now ny kon takt, naj le piej za po śred nic twem ma ila: e.so bo lew ska@no wy czas.co.uk lub li stow nie na ad res re dak cji: „No wy Czas”, 63 King;s Gro ve, Lon don SE 15 2NA. Elż bie ta So bo lew ska i jeszcze o Fawley Court
Chciałbym jeszcze dodać kilka słów a propos sprzedaży Fawley Court. Warunki w życiu się zmieniają, a zatem należy szukać nowego celu – przystosować się do zmian i tu potrzeba zmysłu biznesmena. Jak wspomniałem poprzednio, jest to idealne miejsce na Nursing Home, które wsparte będzie przez miejscowy Borough Council , będzie zapewniało miejsce zamieszkania miejscowej emigracji powojennej, która po przebytych więzieniach sowieckich, a potem po walkach za honor pod Monte Cassino, dziś sama będzie potrzebowała opieki, za którą będzie płacić, o ile nie sama, to Borough Council przynosząc poważne dochody księżom Marianom i możność kontynuowania zjazdów harcerskich, seminariów i tak dalej. Tak jak zrobił to Ks. Stanisław Staniszewski, który nabył Laxton Hall, gdzie mieściło się gimnazjum, i przerobił go na Nursing Home, przy którym istnieją inne organizacje, mające prawo bytu. Ze względu na stan zdrowia korzystam dużo z opieki lekarskiej, przebywam wśród lekarzy angielskich i pielęgniarek. Podczas ostatniej wizyty nie mogłem się powstrzymać i pokazałem ten majestatyczny zabytek Angli-
Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
Formularz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
dział MaRketingu: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Alicja Kwaśna (a.kwasna@nowyczas.co.uk), Justyna Krawczyk (j.krawczyk@nowyczas.co.uk), Maciej Steppa (m.steppa@nowyczas.co.uk)
kom. Powiedzieli: „Idealny na Polish Nursing Home”, gdzie mogą przebywać inni, jak ma to miejsce w Ilford Park w Devon. Zmiana na Nursing House przy pomocy Council jest łatwa. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że Polacy stronią od tego typu rozwiązań. Takie domy dają dużo więcej niż nasze sheltered accomodation, np. bezpłatne bilety do teatru, zapewnienie przejazdu itp. Dom Litwinów mieszczący się na Ladbrooke Grove został w ten sposób sfinansowany. Dom polskich inwalidów wystawiony na sprzedaż w kwocie 30 tys. funtów nie reagował na ofertę Anglopolu, a moja agencja S. A. Rymond oferowała o 1000 funtów więcej, co było dużą kwotą na ówczesne czasy. Nie akceptowano tej oferty tłumacząc, że już są inne i to był sposób na omijanie polskich agentów, aby nie wiedzieli o cenie. Niestety Polak Polakowi wilkiem. Termin powiadomienia o sprzedaży Fawley Court jest bardzo krótki – szkoda, że zaczęło brakować listów na ten temat do redakcji w „Dziennika Polskiego”. Istnieją władze, które mogą ten termin anulować. Ta nagła wyprzedaż majątku emigracji powojennej przypomina mi sowiecki system „rozkułaczania” kułaków. Patrzmy bardzo uważnie, czy nie zacznie się to dziać w innych miejscach nabytych przez emigrację powojenną. Zamienienie szkoły nie potrzebuje legal aid na sale, no commision dla adwokatów, a tylko szybka kwestia usprawnienia i przystosowania warunków, czym zajmuje się council. Doczekaliśmy się, my, którzy na wszystko łożyliśmy przez te lata i w rezultacie nie mamy miejsca na starość – to wstyd i hańba, szczególnie, że tutaj znajdują się bohaterzy spod Monte Cassino. Czyż w duchu chrześcijańskim nie należałoby im pomóc – oczywiście za pieniądze i to dobre. Pecunia non olet! Wspomnę jeszcze jednego księdza, Stanisława Cyrana, który był fantastyczny w nabywaniu obiektów św. Antoniego Balham – Białego Orła. Rano odprawiał mszę świętą, a po południu spotkałem go na licytacji. Parafia na Balham prosperowała. Cała emigracja powojenna protestuje, wszyscy ewentualni rezydenci w Nursing Home. Pytam: a ileż tam znalazło się przysłowiowych wdowich groszy? Taki interes ma szansę przetrwania i będzie subsydiowany. Pozostaję z poważaniem S. A. Rymond
CzaS PubliSherS ltd. 63 kings grove london Se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
|
16 maja 2008 | nowy czas
czas na wyspie listy@nowyczas.co.uk Pokłosie wizyty w Fawley Court
Raz jeszcze mogłem nacieszyć się pięknem wyjątkowego miejsca, jakim jest Fawley Court w niedzielę Zesłania Ducha Świętego. Bariera odległości powoduje, że to cudowne miejsce jest tak rzadko odwiedzane nie tylko przeze mnie, ale przypuszczam, że przez innych też. Bo gdyby leżało bliżej Londynu i zachowano by jego wyjątkowy wygląd, to byłoby to jedno z bardziej atrakcyjnych miejsc w Anglii. Ale przejdźmy do realiów. Pomysł na utrzymanie Fawley Court przez ojców Marianów w jego dawnym kształcie skończył się. Stały deficyt jego utrzymywania zrodził pomysł sprzedaży. Nie obawiam się o to, co stanie się z tą ogromną sumą 22 mln funtów. Na pewno pieniądze te zostaną dobrze zagospodarowane, bo Kościół w swoich rozliczeniach jest uczciwy. Jest też nabywca, który
zobowiązał się, że w Ośrodku zostanie zachowany kościół św. Anny, muzeum i dostęp do rekreacji. Jednak przykład sprzedaży Fawley Court powinien być nauką na przyszłość. Fawley Court nie wyrządzi się krzywdy. I aby w przyszłości uniknąć podobnych incydentów, zanim poweźmie się pomysł sprzedaży, należy w konsultacji z ekspertami podjąć decyzje: komu sprzedawać i jaki dalszy los czeka obiekt sprzedaży. Można w Ośrodku stworzyć uczelnię kształcącą specjalistów od wychowywania świata w duchu pokoju, tolerancji i miłości. Może na terenach pięknego parku stworzyć stadninę wyjątkowo rzadkich, rasowych i kosztownych koni. Może przemysł jubilerski. A może z racji wyjątkowego mikroklimatu i warunków glebowych stworzyć instytut plantacji rzadkich odmian ziół służących leczeniu. Ten nowy motor finansowy powinien wspierać Fawley Court, korespondując z ciszą tego
wyjątkowego miejsca. Pomysłów i propozycji powinno być dużo, ponieważ są tutaj unikatowe warunki do niespotykanych dotychczas inwestycji. KAMIL KOSICKI
Szanowni Państwo, Proszę o dołączenie mojego podpisu pod protestem przeciwko sprzedaży (bez uprzedniej konsultacj) naszego wspólngo dobra, jakim jest Fawley Court. Myślę, że my wszyscy, długoletni Polonusi, mamy prawo wiedzieć, co stanie się z naszym wspólnym dziełem. Miejscem naszych wspólnych spotkań i naszą małą Polską. To byl nasz, wspólnie wybudowany pomnik POLSKOŚCI... Z wyrazami szacunku IwONA KOChANSKAwISeMAN
Podziel się doświadczeniami Bernadetta Siara jest autorką badania dotyczącego doświadczeń Polaków na brytyjskim rynku pracy, które w formie ankiety zamieściła w internecie. Aby móc wyciągnąć miarodajne wnioski, ankietę musi wypełnić jak najwięcej osób – Badanie to jest kontynuacją mojego wcześniejszego projektu z 2006 roku, w ramach którego przeprowadziłam pogłębione wywiady z niewielką grupą Polaków w Londynie na temat ich doświadczeń na londyńskim rynku pracy – mówi Bernadetta, która pracuje jako socjolog w Centrum Badań nad Zatrudnieniem na Westminster University.
– Obecne badanie ankietowe przy użyciu internetu daje mi szansę dotarcia do osób mieszkających w różnych częściach Wielkiej Brytanii. Ponieważ tak wielu Polaków wyemigrowało do Wielkiej Brytanii od momentu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, jestem zainteresowana tym, jakie są ich doświadczenia na brytyjskim rynku pracy. Interesuje mnie między innymi, jakie są powody emigracji Polaków do Wielkiej Brytanii, w jakim charakterze tu pracują, a także czy są usatysfakcjonowani swoją pracą na Wyspach. Poza tym chciałabym się dowiedzieć, jaką rolę odgrywają kwalifikacje, wykształcenie, a także znajomość języka angielskiego w doświadczeniach Polaków na brytyjskim rynku pracy. – Interesuje mnie – kontynuuje Bernadetta siara – czy napotykają jakiekolwiek bariery na tutejszym rynku pracy i jeśli tak, to jakiego są one rodzaju, a także czy mają jakiekolwiek problemy związane z pracą i czy doświadczają nie-
przychylnego traktowania. Chciałabym się także dowiedzieć, czy prawa pracownicze Polaków (m.in. minimalna stawka za godzinę pracy, dwudzieścia dni urlopu rocznie i kontrakt od pracodawcy) są przestrzegane przez pracodawców w Wielkiej Brytanii. Czy Polacy zostają członkami związków zawodowych i jakie mają plany na przyszłość związane z zatrudnieniem. Udział w badaniu jest anonimowy, a uzyskane informacje będą okryte tajemnicą i wykorzystane przeze mnie tylko w celu naukowej analizy i napisania podsumowania. Ankieta składa się z 35 pytań i jej wypełnienie nie powinno zająć dłużej niż kwadrans. Znajduje się na blogu Bernadetty: www.bernadettasiara.blox.pl. Osoby, które podadzą swoje imię i nazwisko oraz telefon lub mail wezmą udział w losowaniu nagród – iPodów Nano, których zakup sfinansował Westminster University. Pytania dotyczące tego badania można przesłać bezpośrednio na adres autorki: siarab@wmin.ac.uk (es)
26 MAJA DZIEŃ MATKI Już dziś pomyśl o niespodziance dla swojej Mamy w Polsce. Weź udział w konkursie Western Union i „Nowego Czasu”! Wystarczy wysłać do dnia 21 maja SMS (NC + treść życzeń na numer 87070, otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT, koszt SMS-a £1,50 + standardowa stawka operatora) z życzeniami z okazji Dnia Mamy oraz danymi kontaktowymi. W drodze losowania wyłonimy pięć osób, które wraz z życzeniami będą mogły wysłać swojej Mamie kosz pięknych kwiatów*). Lista zwycięzców zostanie opublikowana w „Nowym Czasie” 23 maja. Kosze kwiatów wraz z życzeniami doręczone zostaną 26 maja przez kwiaciarnię Flora. www.kwiaciarnia-flora.com.pl
*) W konkursie nie mogą brać udziału osoby współpracujące z „Nowym Czasem” i Western Union
PETYCJA PRZECIWKO SPRZEDAŻY FAWLEY COURT My, niżej podpisani, chcemy zaprotestować przeciwko sprzedaży Fawley Court przez Księży Marianów. W dużej mierze zakupiony i wspierany finansowo przez kilka pokoleń polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii, Fawley Court jest symbolem naszej obecności w tym kraju. Jest miejscem, z którym związana jest polska i katolicka tożsamość kilku pokoleń emigracyjnych. Jest miejscem, które służyło i może w dalszym ciągu służyć wychowaniu młodzieży polonijnej w duchu patriotycznym. I wreszcie jest miejscem, z którego my, Polacy zamieszkali w tym kraju, możemy być dumni. Uważamy, że sprzedaż tego obiektu będzie niepowetowaną stratą dla całej Polonii brytyjskiej, a zwłaszcza licznej młodej emigracji i przyszłych pokoleń Polaków w Wielkiej Brytanii. Uważamy, że Księża Marianie nie mają moralnego prawa do sprzedaży tego bezcennego zabytku, a przynajmniej powinni byli włączyć Polonię brytyjską do dyskusji dotyczącej przyszłości Fawley Court. Bardzo prosimy wszystkich, którym los Fawley Court nie jest obojętny o składanie podpisów pod tą petycją i przesłanie ich na adres redakcji „Nowego Czasu” (63 King's Grove, London SE15 2NA) lub wysyłanie e-maili na adres: listy@nowyczas.co.uk LISTA nr 2 1. Waleria Sawicka 2. Dezyderiusz Bosiacki 3. Jolanta Krzyżewska 4. Mieczysław Rudzki 5. Tadeusz Leduchowicz 6. Danusia Leduchowicz 7. Jozefa Leduchowicz 8. Ryszard Leduchowicz 9. Eugenia Cipirska 10. Jurek Cipirski 11. Boguslaw Rutkowski 12. Maria Sentuc 13. B. Oleszczuk 14. Józef Pieniążek 15. Maciej Kondratiew 16. Kazimierz Iwanoski 17. Sławomir Góral 18. P. Sniegocka 19. Tadeusz Grabek 20. Wacław Dybowski 21. C. Leligdowicz 22. A. Dochoda z rodziną 23. prof. Włodzimierz Bryndza (prof. WF w Fawley Court) 24. prof. Tyson Rigg (prof. fizyki w Fawley Court) 25. Małgorzata Pawlak 26. Płk. Wiesław Jan Wolwowicz 27. Antoni Ziemba 28. J. Kostrzewa 29. Adrzej Makulski 30. J. Habdank - Toczyski 31. Leszek Bojanowski 32. Jan Serafin 33. Janina Jagodzińska 34. A.Cieplik 35. L. Szokalska 36. H. Wybrański 37. Mieczysław Dąbrowski 38. Maria Polkowska 39. Halina Grabiec 40. Włodek Mier-Jędrzejowicz 41. Iwona Kochańska-Wiseman
42. Piotr Babuch 43. Cecylia Mahoney 44. Ian Mahoney 45. Ryszard Szydło 46. Paweł Pastuszek 47. Magdalena Goddard 48. Monika Skowrońska 49. M. Kondratiew 50. D. Kondratiew 51. Maria Hutton 52. Beata Duncan-Jones 53. Paweł Salinger 54. Maria Kaleta 55. Alicja Mazur 56. Krystyna Dankiewicz 57. Monika Dowling-Skibińska 58. Andrzej Maria Borkowski 59. Halina Nekanda-Trepka 60. Anna Keen 61. Stan Pawluczyk 62. Wiesiek Pawluczyk 63. Jerzy Adach 64. Krystyna Kulej 65. Grażyna Worthington 66. Richard Worthington 67. Małgorzata Bukaty 68. Paulina Bukaty 69. Marek Anyszyk 70. Joanna Wójcik 71. Susan Murray 72. Ewa Wnęk-Łeb 73. Halina Sadłowska 74. Adam Ostoja-Ostaszewski 75. M. Watson 76. K. Myk 77. Basia Własik 78. Paweł Kordaczka 79. Artur Biłdziuk 80. Krzysztof Biłdziuk 81. Danuta Biłdziuk 82. Magdalena Norcliffe 83. Barbara O'Neill (aka Mianowska) 84. Joanna Krzysik 85. Ryszard Dąbrowski
Na liście nr 1 zamieszczonej w poprzednim numerze „Nowego Czasu” (nr 18/83) znalazło się 79 nazwisk. Na uroczystości Zielonych Świątek w Fawley Court w niedzielę, 11 maja, petycję podpisało 512 osób.
Konkurs Czytelmanii rozwiązany! Pan Daniel Dębowski prawidłowo odpowiedział na nasze pytanie konkursowe, dotyczące tytułu filmu, nakręconego na podstawie komediodramatu Niccolò Ammanitiego, w którym zagrała Monika Belluci. Był to film „Noworoczny koniec świata”, a tytuł książki to „Fango”. Zwycięzcy gratulujemy, a nagrodę wyślemy pocztą.
|
nowy czas | 16 maja 2008
czas na wyspie
Polskie filmy w brytyjskich kinach Polskie filmy w angielskich kinach zawsze były rzadkością, czasami tylko pojedyncze niezależne kina puszczały klasyki takich mistrzów jak Wajda, Polański czy Kieślowski. Od roku jednak to się zmienia za przyczyną projektu „The Polish Connection”, który zajął się ich dystrybucją na terenie Wielkiej Brytanii i Irlandii. 12 maja mija rok od pierwszej premiery. – Rozwijamy się stopniowo, ale systematycznie – mówi Anna Godas, inicjatorka i szef projektu. The Polish Connection tworzą trzy instytucje. Pierwszy to Dogwoof Pictures – angielski dystrybutor kinowy specjalizują-
cy się w promocji niezależnych filmów spoza Wielkiej Brytanii. Do współpracy udało im się namówić dwie wpływowe polskie instytucje: londyński Polish Cultural Institute i warszawski Polski Instytut Sztuki Filmowej. – Nie mielibyśmy szans bez ich pomocy – deklaruje Anna. – Ich kontakty i pomysły okazują się bezcenne – dodaje. Przez rok udało się wprowadzić na brytyjskie i irlandzkie ekrany siedem filmów, które były i są grane w ponad pięćdziesięciu kinach, łącznie z największymi sieciami takimi jak Odeon, CineWorld czy Empire na czele. – Na początku było trudno przekonać właścicieli kin do włączenia polskiego filmu w ich ofertę, ale teraz to oni przychodzą do nas i proszą o następne tytuły – śmieje się Anna Godas. Część filmów stanowią popularne polskie komedie, takie jak „Testosteron”, „Lejdis” czy „Wesele” i ta oferta skierowana jest głównie do polskiej publiczności. Ale Godas jako fanka niezależnego kina stara się sprowadzać także te bardziej ambitne tytuły, takie jak „Mój Nikifor” czy „Nadzieja” i na te filmy przychodzi coraz więcej londyńczyków. – Polscy widzowie zaczęli chyba przyprowadzać coraz więcej swoich
zagranicznych przyjaciół – mówi. Pobieżne wyliczenia wskazują, że niepolskiej publiczności jest około 30 procent i liczba tych właśnie widzów wzrasta. Oprócz pokazów kinowych TPC zajmuje się także dystrybucją DVD. Coraz większą popularność zdobywa też strona internetowa, na którą codziennie logują się nowi kinomani. Tu zresztą Anna widzi największe możliwości rozwoju, jej zdaniem najłatwiej w sieci stworzyć i utrzymać bazę wiernych klientów. Po trudnych początkach Anna Godas uważa, że dzięki The Polish Connection sytuacja polskiego filmu na brytyjskim i irlandzkim rynku zmieniła się diametralnie. – Jeszcze nigdy polskie kino nie było tu tak popularne jak dzisiaj, kiedy największe kina grają polskie filmy czasem w najlepszych godzinach. Jeszcze rok temu było to nie do pomyślenia – mówi. Informacje na temat projektu, filmów, festiwali, imprez można znaleźć na stronie internetowej www.thepolishconnection.com. Na stronie można również sprawdzić czas i miejsce wyświetlania poszczególnych filmów.
Jakub Sobik
Rejs w akcji 21 czerwca – „Noc Świętojańska z szantami” na pokładzie statku. Wystąpi Włodek „Trzeci” Dębski oraz zespoły: Bezmiary i Leje na Pokład, który będzie promował swój premierowy album „Lejki.com”. Statek wypłynie z portu Tower Milllenium Pier (koło Tower Bridge i Tower of London) o godz. 19.00, a do portu zawinie o 23.00. Bilety można kupić wpłacając £20 na konto w banku NatWest ( sort code: 60-00-08, nr konta: 39703932, Henryk Wieczorek). Po wpłacie wystarczy przesłać maila z potwierdzeniem wpłaty i zachować kwit. W mailu zwrotnym przyjdzie potwierdzenie rezerwacji biletu – będzie przesłany pocztą (początek czerwca) albo można go odebrać w porcie w dniu rejsu od godz 18:00.
6|
16 maja 2008 | nowy czas
czas na wyspie tydzień na wyspach Parlamentarzysta Partii Pracy Stephen Pound wezwał do natychmiastowego zlikwidowania systemu rejestracji emigrantów z nowych państw Unii Europejskiej (Worker Registration Scheme WRS). Jego zdaniem system, który wprowadzono po otwarciu rynku pracy w 2004 roku jest bezużyteczny i zamiast pomóc, sprawia same kłopoty. – Przesuńmy to w czasie, ułatwmy życie imigrantom, którzy tak dużo wnieśli do naszego kraju. Polacy to przyzwoici i ciężko pracujący ludzie, którzy muszą oddawać państwu część swoich ciężko zarobionych pieniędzy, pieniędzy, które budżetowi i tak nie przynoszą aż tak dużych korzyści – powiedział parlamentarzysta. Wydawca dziennika The Sun
zdecydował się na wydawanie polskojęzycznej wersji tabloidu z okazji tegorocznych Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Po polsku ukaże się sześć numerów tego dziennika. Wydawca The Sun News International zdecydował, że będzie kibicować polskiej reprezentacji po tym, jak angielska drużyna narodowa nie zakwalifikowała się do Euro 2008. The Sun po polsku ukaże się kolejno 7, 9, 12, 13, 16 oraz 17 czerwca. 41-letni Marek M. został
skazany przez sąd w Luton na dożywocie za zabójstwo dwóch braci: 42-letniego Waldemara i 46-letniego Andrzeja M. Będzie mógł złożyć wniosek o warunkowe zwolnienie dopiero po odsiedzeniu w więzieniu co najmniej 25 lat. Ława przysięgłych uznała też Marka M. za winnego ośmiu zarzutów kradzieży i usiłowania kradzieży. O tym, czy po odbyciu kary będzie deportowany do Polski, zadecyduje Home Office.
Sztuka szuka W jednej z sal polskiej ambasady w Londynie odbyło się w środę, 14 maja, dość nietypowe spotkanie. Biznesu ze sztuką. Zorganizowała je Anna Maria McKeever, która niedawno utworzyła British Polish Businnes Club oraz Agata Smużniak i Marzena Żołądź z Polish deConstruction. Jedna strona odpowiedzialna była za zainteresowanie tym spotkaniem i pomysłem przedsiębiorców, druga zaś za wyszukanie artystów, których sztuka mieściłaby się w trudnych granicach oryginalności acz niezbyt przesadnie awangardowej. Po dwa obrazy pokazali: Tomasz „Cyhitski” Cichecki, Agnieszka Mlicka i Barbara Bachota. Na stoliku obok płócien leżały bloczki aukcyjne z nazwiskiem autora, reprodukcją obrazu i miejscem na oferty cenowe. Bloczki owinięte wstążką, pracowite rękodzieło dziewczyn z Polish deConstruction. W dwóch z nich wpisano ceny. Każdy z tej trójki ma już jakiś niedu-
›› Od lewej: arbara Bachota, Agnieszka Mlicka i Tomasz „Cyhitski” Cichecki. Fot. Agnieszka Mierzwa ży, ale jednak, dorobek. Samodzielne lub grupowe wystawy, skończone studia, ich nazwiska można są w internecie i trafimy albo na stronę, albo na obraz zawieszony na wirtualnej ścianie. Barbara Bachota skończyła uczelnię w Polsce, Agnieszka Mlicka kształciła się w Anglii, lecz jeśli chodzi o praktykę promocji czy pokazanie ścieżek i sposobów na zaistnienie w świecie sztuki i znalezienie sposobów jej dofinansowania, obie mówią jednym głosem: – Musimy liczyć na siebie. Instytucja mecenatu już nie istnieje, tylko najlepsi mogą na nią liczyć, im kariera napędza się sama, oczywiście w dużym stopniu dzięki mediom, to one lansują artystów, modę na daną sztukę. I oczywiście tak zwane znajomości, galeria, odpowiednie środowisko, jak w każdej prawie dziedzinie. I po to zorganizowano to spotkanie, by zaproszeni młodzi twórcy zawarli właśnie jakieś znajomości, mogli się za-
Daily Mail” znowu o Polakach. O dziwo! – pozytywnie. Dodatek finansowy gazety namawiał nas do korzystania z brytyjskiego systemu opieki społecznej. Zarząd brytyjskiego Child Trust Fund zaapelował do polskich rodziców mieszkających w Wielkiej Brytanii o to, by zgłaszali się po zasiłki, jakie im się prawnie należą – napisał Financial Mail w dodatku Polish Special, który ukazał się w wydaniu Mail on Sunday, 11 maja. Uniwersytet Warszawski i
Szkoła Główna Handlowa planują otwarcie wspólnej filii w Wielkiej Brytanii – poinformował Newsweek. Uczelnie przeprowadziły badania wśród emigrantów, z których wynika, że Polacy wyjeżdżający na Wyspy chcieliby się dalej kształcić. Szczególnym zainteresowaniem cieszyłyby się dwa kierunki: stosunki międzynarodowe i zarządzanie. Anna Korzekwa, rzecznik Uniwersytetu Warszawskiego przyznała, że uczelnie myślą właśnie o tych kierunkach, które będzie można studiować w filii uczelni w Wielkiej Brytanii.
Kawał flagi z podpisami 15 maja londyńscy fani naszej narodowej jedenastki piłkarskiej mieli okazję złożyć swój podpis na fragmencie polskiej flagi kibica. Złożona w całość i zszyta pojedzie na mecze Euro 2008. Swój pierwszy mecz z Niemcami nasza drużyna zagra już 8 czerwca. Tymczasem w czwartek, od godziny 10.00 do 20.00 flaga „zebrała” ponad tysiąc podpisów. I to nie tylko Polaków.
Fragment „biało-czerwonej” powieszono w namiocie, który stanął tuż obok siedziby londyńskiego burmistrza, w parku Potters Fields. Podpisy składali również Anglicy, bo wielu z nich, akoro ich drużynanie zakwalifikowała się do finału, będzie podczas tych mistrzostw kibicowało Polakom. Londyn był jedynym miastem poza Polską, gdzie flaga dotarła. (es)
prezentować, opowiedzieć zainteresowanym przedsiębiorcom o swoich planach na zawodową przyszłość. Przy winie, fortepianie, wybornym jedzeniu. Może nawet zbyt wybornym, bo przez dłuższą chwilę nikt się malarstwem nie interesował, bo wszyscy wcinali gołąbki z sałatką ziemniaczaną, co Agata Smużniak skwitowała: – Sztuką kulinarną trzeba się było zająć..., ale i tak bohaterowie tego wieczoru nie stali samotnie. Choć niekoniecznie otoczeni wianuszkiem pań i panów od biznesu. Tak naprawdę w dużej mierze rozwój tego wieczoru zależał od nich samych, czy stać ich było na odwagę autoprezentacji.
Jednego tylko brakowało. Biznesmani dostali prospekty z krótką charakterystyką malarskiej trójki oraz kontaktem do nich, natomiast nie pomyślano o artystach. Skoro zainteresowanie miało iść w obie strony, a takie było założenie imprezy, im również wzajemne poznanie się powinno zostać ułatwione: listą gości, krótką charakterystyką ich działań, czymś, co ośmieliłoby ich do tak zwanego zagajenia. Bo artyści nie mają być specjalistami od autoprezentacji, lecz od dobrej sztuki, w tym pierwszym ktoś musi im pomóc.
Elżbieta Sobolewska
Czy bedą zmiany w POSK-u? Ewa Brzeska została wybrana przewodniczącą Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie. Wybory odbyły się w sobotę, 10 maja. Kandydaturę Brzeskiej poparło 220 osób. Nie był to jednak wybór jednogłośny. 60 osób poparło innego kandydata – Ryszarda Żółtanieckiego, który na pewno nadal będzie członkiem rady Ośrodka. W ciągu miesiąca nowa przewodnicząca zwoła radę, która powoła Zarząd POSK-u. Nie jest powiedziane, że zostaną zaakceptowane wszystkie kandydatury, które zaproponuje, bo Ośrodek jest przecież organizacją demokratyczną, więc propozycje składać będą również sami członkowie Rady, których jest kilkudziesięciu. – Tak jak deklarowałam wcześniej, na pewno w pierwszym rzędzie zajmiemy się statutem. Nie będzie to proste ani tanie, bo wszelkie zmiany muszą być uzgodnione z prawnikami. Być może prace nad reformowaniem statutu POSK-u potrwają rok, kto wie czy nie dłużej – mówi Ewa Brzeska. Najpierw zostanie powołana komisja statutowa, która rozpatrzy każdą sugestię członka organizacji. Jedno jest pewne, w wielu punktach jego zapisy trącą myszką, jak chociażby ten, że członkostwa można pozbawić kogoś, kto jest... komunistą. Kwestia statutu była już nie raz poruszana, lecz komisja, która miała nad nim pracować, jeszcze za kadencji Olgierda Lalko, rozpadła się. Nowa dopiero powstanie. Podczas przedwyborczego spotkania z Ryszardem Żółtanieckim, które odbyło się w czwartek, 8 maja, burzliwie dyskutowano na temat do dzisiaj nie używanego budynku przy 9 Ravensco-
urt Park, który jest własnością POSK-u. – Budynek ten jest w trakcie remontu, zostanie podzielony na trzy mieszkania, które zostaną wynajęte. W ten sposób również będziemy zarabiać – dodaje Brzeska. Ma kilka pomysłów mających przyciągnąć do Ośrodka ostatnią falę emigracji. – Myślę o pomocy dla młodych mam. Przy parku działa przedszkole, które w sobotę mogłoby odstąpić nam jedno ze swoich pomieszczeń. Tam mogłyby spotykać się mamy z dziećmi, byłaby obecna polska przedszkolanka, a POSK zająłby się koordynacją tych spotkań i całą stroną organizacyjną. Liczę tu na pomoc Polish Psychologists Club. Członkowie Klubu, a raczej członkinie, bo jest to niemal w całości kobieca organizacja, mogłyby w tym czasie, gdy dzieci mają opiekę, rozmawiać z ich mamami, udzielać wsparcia. To jedynie plan, ale przecież możliwy do zrealizowania. Tego typu centra działają w całym Londynie, bywa że organizują je Polki, zdobywając nawet fundusze od rad dzielnic na wynajęcie lokum, zakup słodyczy czy zabawek. Czas najwyższy, by tego typu działalnością zajął się również POSK, który w swojej nazwie ma przecież określenie „społeczny”. Wybory wyborami, a w czasie kiedy trwały, ktoś się do Ośrodka włamał. – Na trzecie piętro, ale nic nie zginęło – kilka razy zapewniał „Nowy Czas” kierownik Domu, Bartek Nowak. Niczego więcej nie chciał jednak powiedzieć, ale skoro nic nie zginęło, a kilkakrotnym zapewnienim kierownika wypada wierzyć, to nie ma przecież podstaw do troski.
Elżbieta Sobolewska
|7
nowy czas | 16 maja 2008
czas na wyspie
Polskie produkty wciąż atakują Wyspy
Na swoich stronach internetowych Tesco poinformowało niedawno, że liczba polskich produktów dostępnych na półkach sklepowych zwiększona została do 250 i wciąż prowadzone są rozmowy z potencjalnymi dostawcami w celu poszerzenia oferty. Do 500 zwiększyła się
również liczba sklepów oferujących nasze narodowe specjały co oznacza, że na Wyspach Brytyjskich więcej brytyjskich niż polskich sklepów sprzedaje obecnie rodzimą żywność. Na polskiej stronie internetowej Tesco odnajdziemy znane i popularne produkty, takie jak dania gotowe, słodycze czy też soki i napoje. Wprowadzenie polskojęzycznych udogodnień ma na celu ułatwienie dostępu naszym rodakom do znanych im z Polski specjałów oraz oczywiście zwiększenie liczby klientów odwiedzających sklepy wspomnianej firmy. Mając na uwadze ok. 1,2 mln naszych rodaków przebywających obecnie na Wyspach Brytyjskich, polityka ta wydaje się być jak najbardziej uzasadniona. Przewiduje się też, że za kilka lat polskie gołąbki czy bigos stanowić będą realną konkurencję dla panujących niepodzielnie na rynku przez ostatnie dekady chicken tikka massala czy Irish stew. Znamienne, że we wrześniu 2006 roku polskie produkty były dostępne zaledwie w dziesięciu sklepach tej sieci. Tymczasem jeszcze w marcu zeszłego roku w brytyjskiej prasie pojawiły się informacje o rekrutowaniu nowych pracowników do pracy w hi-
››
Dla właścicieli małych sklepików tureckich czy pakistańskich hasło klient nas pan jest bez wątpienia najważniejsze. Fot. paweł Rosolski
permarketach Tesco w Polsce wśród bezdomnych mieszkających w schroniskach. Winą za zaistniałą sytuację obarczono samą firmę, gdyż niskie wynagrodzenia skłaniały (skłaniają) Polaków do opuszczenia kraju i pra-
cy często na tych samych stanowiskach w Wielkiej Brytanii. Warto by się zastanowić nad tym paradoksem. Z jednej strony wzrost liczby Polaków na Wyspach pozwala zapełnić naszym producentom półki sklepowe za
zagranicą, a z drugiej strony w tej samej sieci brakuje rąk do pracy na stanowiskach tak „pożądanych” w Anglii. System naczyń połączonych?
Paweł Rosolski
DZWOŃ DZW WOŃ DO D DOMU z kkażdej ażdej d komórki komórki w TT-Mobile -Mobile Dzwoń do przyjaciół aciół i rodziny rodziny w Polsce Polsce za tylko tylko 3p/min, prosto prost o o z kkażdej ażdej komór komórki ki w T-Mobile. Teraz możesz ożesz dzwonić dzwonić do domu omu za mniej niż gdyb gdybyś yś dz dzwonił wonił na ttelefony elefony w UK UK! K
WYBIERZ WY BIERZ NUMER DOSTĘPU DOSTĘPU
WYBIERZ WY BIERZ TWÓJ TWÓJ POLSKI POL LSKI NUMER
z ttelefonu eleffonu T-Mobile T-Mobile (i nac naciśnij ciśnij 'zadz 'zadzwoń') woń')
na kt który óry chc chcesz esz zzadzwonić adzwonić
3p p 07755 22 48 03 0 10p 10 p 07755 20 48 03 0
POLSKIE TELEFONY TELEFONY ST STACJONARNE TACJONARNE J
Wyb Wybierz bierz międzynarodowy międzynarodowy num numer mer na kt który óry chcesz zadzwonić Polsce chc esz zadz wonić w P olsce rrozpoczynając ozp poczynając od 0048 i kończąc kkrzyżykiem rzyżykie em (#)
POLSKIE KO KOMÓRKI OMÓRKI
BEZ OPŁATY Z ZA A POŁ POŁĄCZENIE ĄCZENIE E
BEZ MINIM MINIMALNEJ A ALNE J OPŁ OPŁATY ATY Z ZA A POŁĄCZENIE POŁ P ĄCZENIE
SPRAWDŹ, SPR RAWDŹ, JAK POR PORÓWNUJEMY ÓWNU UJEMY STACJONARNE ST TACJONARNE K KOMÓRKI OM MÓRKI
Vodafone V odafone
5p
15p 1
O2
7p
30p 3
12p
20p 2
3p
10p 1
Orange Oran nge
Wszystkie W szystkie ceny ceny podane p są za minut minutę ę połaczenia połaczenia
Odpowiadając na zapotrzebowanie rynku na produkty polskiego pochodzenia sieć hipermarketów Tesco zrobiła kolejny krok w kierunku przyciągnięcia polskiego klienta do swoich sklepów. Po zapełnieniu półek polskimi przetworami spożywczymi i sporym wyborem alkoholu, sieć stworzyła niedawno polskojęzyczną stronę internetową.
Działa z każdego telefonu T-Mobile
WWW.POLSKATEL.COM WWW WW.POLSKA LSKA ATEL.COM L.COM Ws z y s t k i e p Wszystkie podane o d a n e cceny e ny ssąą aaktualne k tualne p przy r z y rrozmowach oz m ow a ch w wychodzących yc h o d z ą c yc h z UK U K z ssieci i e c i TT-Mobile, - M o b i l e , dostępne d o s tę p n e rrównież ó w n i e ż w iinnych n ny c h wybranych w y b r a nyc h sieciach. sie ciach. W Warunki arunk i d dostępne o s tę p n e w internecie. i nt e r n e c i e . © Co Core r e Communications. Co m m u n i c a t i o n s . P Polskatel, o l s k a te l , aagent gent Y Yourcall ourc all
8|
16 maja 2008 | nowy czas
polska WyMiaR spRaWieDliWości
tydzień w kraju Prezydent przyjął premiera. Rozmawiano o Gruzji i szczycie dotyczącym bezpieczeństwa energetycznego w Kijowie. PO ogłosiło plan „komunalizacji” służby zdrowia. Dla opozycji oznacza to prywatyzację. Sprawa nie byłaby tak zła, gdyby nie fakt, że potwierdzają się w ten sposób słowa oskarżonej o korupcję b. posłanki PO Beaty Sawickiej o prywatyzacji szpitali na wiosnę tego roku i „kręceniu lodów”. Szef MSZ Radosław Sikorski wygłosił w Sejmie przemówienie dotyczące kierunków polskiej polityki zagranicznej. Było na tyle ogólnikowe, że opozycja nie miała się specjalnie czego czepiać. W 60 rocznicę zabójstwa przez komunistów rotmistrza Witolda Pileckiego Senat w specjalnej uchwale nazwał go „wzorem walki z totalitaryzmem”. Poseł Maciej Płażyński został wybrany nowym szefem Wspólnoty Polskiej. Zastąpił Andrzeja Stelmachowskiego, który przewodniczył tej organizacji od momentu jej założenia pod patronatem Senatu w 1990 roku. Sejm przeprowadził nowelizację abonamentu radiowo-telewizyjnego. Z opłat wyłączono emerytów, rencistów, bezrobotnych i osoby o niskich dochodach. Całkowite zniesienie abonamentu ma nastąpić w 2009 roku. Opozycja jest przeciw i uważa, że oznacza to zniszczenie społecznej misji TV i radia. To ostatnie utrzymuje się z tego typu opłat w 75 proc. Wojciech Jaruzelski zabrał głos i ostrzegł, by nie drażnić Rosji poparciem dla NATO-wskich aspiracji Gruzji i Ukrainy. Opinię taką poparł też Lech Wałęsa. Sąd okręgowy uznał, że IPN musi poprawić akt oskarżenia wobec dziewięciu osób, które oskarża się o wprowadzenie stanu wojennego. Sąd przychylił się do wniosków obrony o dodatkową kwerendę zagranicznych archiwów, przesłuchanie nowych świadków (w tym Margaret Thatcher i Michaiła Gorbaczowa) i powołanie zespołu biegłych historyków. Akt oskarżenia trafił do sądu już rok temu. W tym tempie wiadomo, że Jaruzelski, Kiszczak czy Kania jakiejkolwiek odpowiedzialności unikną. Sejm ogłosił rok 2010 Rokiem Chopina. Jest to 200 rocznica urodzin kompozytora. Federacja Młodych Socjalistów domaga się depenalizacji używania tzw. „miękkich” narkotyków i liczy w tej sprawie na poparcie premiera. Piloci odmawiają latania rządowymi samolotami. Ich stan techniczny jest podobno fatalny. Przetargu ciągle nie ma. Związkowcy z Poczty Polskiej zdecydowali się na okupację budynku dyrekcji. Rozmowy o podwyżkach pensji trwają.
NazyWaNo ich MoRDeRcaMi, Dziś są Na WolNości
Żołnierze wracają do domów Bartosz Rutkowski
Jeszcze nie tak dawno nazywano ich mordercami, zbrodniarzami, którzy z zimną krwią zamordowali cywilów w afgańskiej wiosce w sierpniu ubiegłego roku. Teraz trójka żołnierzy oskarżanych o najgorsze przestępstwa wyszła na wolność. – Tak się cieszę, niech mąż teraz odpocznie – mówiła Jadwiga Ligocka o swoim mężu Damianie, który po pół roku przebywania w areszcie w Śro-
dzie Wielkopolskiej wreszcie został uwolniony. Chciałabym jednocześnie przestrzec tych, którzy idą do wojska. Mam ogromny żal do naszej armii, że nie broniła mojego męża, mimo że on dzielnie walczył i narażał swoje życie w Afganistanie. W tym samym czasie zza krat wychodzili dwaj kolejni żołnierze, których trzymano w poznańskim areszcie. Jeden z nich powiedział, że wszyscy, to znaczy cała siódemka powinna być już wolna. – Jesteśmy z nimi duchem, będziemy starali się im pomóc – powiedział uwolniony żołnierz. Jak zgodnie obaj mówili, to nie areszt był dla nich najcięższy, ale to, że wydano postanowienie o ich aresztowaniu, podczas gdy oni nadstawiali karku w Afganistanie. W areszcie cieszyli się mirem wśród innych osadzonych, którzy traktowali ich jak bo-
Cudzoziemcy zostawiają miliardy Nie mamy specjalnie zachęcającej pogody, ani takich zabytków jak Włosi czy Francuzi, a mimo to coraz więcej turystów przyjeżdża do Polski i zostawia u nas duże pieniądze. Już podliczono, w ubiegłym roku zagraniczni turyści zostawili ponad 23 miliardy złotych. Dla porównania w roku 2003 tylko nieco ponad 13 miliardów złotych. Najwięcej, bo ponad 3 miliardy złotych wydali turyści na Mazowszu, o połowę mniej w Małopolsce i tyle samo w Wielkopolsce. Z jednej strony ciągną do nas ludzie z całego świata, bo Polska ma do zaoferowania coraz więcej atrakcji, poza tym dolar jest słaby, a nasz kraj
uchodzi i za gościnny i za spokojny. Jak wynika z danych Instytutu Turystyki przeciętny zagraniczny turysta woli mieszkać w lepszym hotelu niż w schronisku, wybiera markowe restauracje, a nie podrzędne knajpy. Ale tak naprawdę ten sam turysta woli nie zapuszczać się na tak zwaną polską prowincję, skupia się na Warszawie, Krakowie, ewentualnie jeszcze dwóch większych miastach i to wszystko. Zdaniem fachowców od branży turystycznej Polska będzie coraz częściej odwiedzanym krajem. Ale rysują się też niestety niebezpieczeństwa, wymogi wizowe związane z wejściem Polski do strefy Schengen. (br)
haterów i starali się jak najwięcej wyciągnąć z żołnierzy o ich trudnej misji. Ci jednak z uwagi na postawione im zarzuty musieli dozować te informacje. Na razie są wolni, będą odpowiadali z wolnej stopy. Przy okazji wyszedł na jaw kolejny skandal, bo decyzja warszawskiego sądu wojskowego o zwolnieniu tej trójki zapadła w piątek, ale ani w Środzie Wielkopolskiej, ani w Poznaniu nie chciano honorować faksów, ani telefonów z Warszawy. Czekano więc do poniedziałku, aż przyjdzie pocztą oryginał decyzji o ich zwolnieniu. Jedna z żon żołnierza oczekująca pod aresztem w Poznaniu w pewnej chwili nie wytrzymała i powiedziała: niech to cholera weźmie, zupełnie, jakby ktoś chciał ich dodatkowo upokorzyć. Nie dość, że siedzieli niewinnie pół roku, to jeszcze zabrali im prawie trzy dni życia. Kiedy zobaczyła męża rzucili się sobie w ramiona.
Syn Władysława Bywalca do 13 sierpnia, zgodnie z postanowieniem sądu musi siedzieć za kratami. – Odwołaliśmy się do Sądu Najwyższego, mamy nadzieję, że mojego chłopaka też niebawem zobaczę. Wyjście na wolność tych trzech żołnierzy daje mi wielką nadzieję. Nieoficjalnie mówi się, że w afgańskiej wiosce zawiniła technika, że moździerz używany przez naszych żołnierzy był niesprawny, co sygnalizowali znacznie wcześniej. Nikt ich jednak nie słuchał. Kiedy zatrzymywano ich w listopadzie ubiegłego roku towarzyszyły temu telewizyjne kamery, żandarmi w kominiarkach i strach najbliższych, bo żołnierzy zabierano wcześnie rano najczęściej z ich domów. Po pół roku zarzuty o zbrodnie przeciwko ludzkości są podważane, część jest już na wolności, czterech nadal siedzi za kratami, a terminu rozprawy nadal nie ustalono.
Kolejna afera z ABW Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego znów traktowana jest jako instrument w walce politycznej? Tak twierdzi opozycja, tak twierdzą dziennikarze. Wszystko za sprawą śledztwa ws. łapówek i sprzedaży aneksu do raportu o Wojskowych Służbach Informacyjnych. Prokuratura twierdzi, że znalazła tajne dokumenty, zatrzymano trzy osoby, a wśród nich dziennikarza, Wojciecha S. Zdaniem śledczych, w mieszkaniach niektórych zatrzymanych znaleziono dokumenty o charakterze tajnym. Przedstawiono im zarzuty powoływania się na wpływy w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Sprawa budzi kontrowersje, a były szef specsłużb Antoni Macierewicz oskarża ABW o działania polityczne, wymierzone bezpośrednio w jego osobę. Sporych kontrowersji dodaje sprawie fakt zarekwirowania kamer dziennikarzom telewizji publicznej, którzy kręcili materiał o przeszukaniu jednego z mieszkań. (pk)
Zdrowie prezydenta „ściśle tajne” Mieliśmy poznać raport o stanie zdrowia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale nie poznamy. Przynajmniej na razie. Prezydent – jak donoszą oficjalne źródła – jest zapracowany i zbada się w wolnej chwili. O stanie zdrowia prezydenta zrobiło się głośno za sprawą posła Janusza Palikota (PO), który wyraził zaniepokojenie częstymi absencjami głowy państwa. Zasugerował – w formie zapytania na swoim blogu internetowym – że prezydent może mieć problemy z alkoholem. Za insynuacje Palikot przeprasza do dzisiaj, prezydent przeprosin nie przyjmuje. (pk)
W moich czasach górnych i durnych nie było nawet trawki. Była trawa, w której leżało się pod krzakiem, a jeśli nawet w tej trawie czasami pojawił się paw, to też nie ma się czym puszyć. Byli chłopaki, którym siarka szkodziła. Dziś myślę, że mieli alergię, bo większości szło gładko. Maciej Rybiński
|9
nowy czas | 16 maja 2008
polska
Sprawcy wypadków nie będą anonimowi?
lustracja
Cała Polska mogła ostatnio poznać dane sprawcy strasznego wypadku, do jakiego doszło w woj. lubuskim. Pijany 24-letni Damian Góralczyk uderzył w samochód kierowany przez 22-letnią kobietę w ósmym miesiącu ciąży. Kobieta zginęła, dziecka nie udało się uratować. Rozgorzała dyskusja, czy prokuratura powinna ujawniać nazwiska sprawców podobnych wypadków? – To wyjątkowa sprawa, dlatego podjęliśmy decyzję o ujawnieniu nazwiska sprawcy wypadku – mówił dziennikarzom rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim, Dariusz Domarecki. – Charakter tej sprawy, waga jej, to że po raz kolejny pijany kierowca powoduje wypadek, w którym zabiera życie kobiety i jej nienarodzonego dziecka, to zdecydowało o ujawnieniu jego danych – mówił Domarecki. Śledczych z Gorzowa wsparli policjanci i prokuratorzy z innych części kraju. Również sędziowie nie kwestionowali tych działań. (pk)
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Janusz Kurtyka zapowiedział publikację książki, opisującej, że były prezydent był w latach 70. tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie „Bolek”. Autorami książki są historycy IPN Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk, którzy mają przedstawić nowe dowody potwierdzające współpracę legendy Solidarności z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Ich zdaniem współpraca została przerwana w 1976 roku. Od tej pory Wałęsa miał być lojalnym członkiem antykomunistycznej opozycji. Lech Wałęsa kategorycznie zaprzecza tym oskarżeniom. – Nigdy nie byłem „Bolkiem” – napisał na swojej stronie internetowej. Janusz Kurtyka, który wystąpił w audycji RMF, nie ujawnił szczegółów książki, powiedział tylko, że będzie zawierała wszystkie dostępne dokumenty. – Spotkamy się w sądzie – tak
Now książka ipN
tydzień w kraju
Lech Wałęsa grozi prezesowi IPN sądem były prezydent zareagował na wystąpienie prezesa IPN. – Przypuszczam co chcą zrobić. Wszystkie paszkwile, ksero wrzucić w jedną książkę i powiedzieć: „Niech każdy wyrobi sobie pogląd”. Tylko, że takie dokumenty to ja mogę im lepsze przysłać na każdego z nich. To jest nieróbstwo, to jest skandal i będziemy się sądzić – powiedział Lech Wałęsa. Wałęsa chce, żeby z książki wynikało, że są to donosy nieznanego pochodzenia. Były prezydent zaznaczył, że autorzy książki nie kontaktowali się z nim. – To jest podrywanie autorytetu. Po co to robią? Zbliża się 25-lecie Nobla i jest paru ludzi, którzy chcą mnie ześwinić. Czy im się uda? Na krótką metę tak, a na dłuższą nie. Wiem, kim byłem i wiem, że nigdy nie miałem nic wspólnego z organami komunistycznymi – podkreślał były prezydent. (mn)
INFORMACJE: Paula paula@pro-force.co.uk pro-force.co.uk Pro-Force Ltd Unit 64 Andersons Road Southampton Hampshire UK Tel. 0044 (23) 806 82465 email: enquires@pro-force.co.uk
Maturzyści, którzy zdecydują się na podjęcie studiów technicznych mają otrzymać premię 1000 zł, tzw. „motywacyjnego”. Ma to zachęcić do studiowania na politechnikach.
0044 (23) 8068 2465 0044 752 5965 482
W wieku 87 lat zmarł dominikanin o. Mieczysław Krąpiec, długoletni rektor KUL, twórca opartej na tomizmie lubelskiej szkoły filozoficznej, do której należał także Karol Wojtyła. Z okazji 68 rocznicy śmierci majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala” koło Spały odbyła się inscenizacja bitwy pod Huciskiem i apel poległych. Kazimierz Marcinkiewicz kończy pracę w londyńskim EBOiR. Były premier pozostanie jednak w bankowości. Wróble na warszawskich dachach ćwierkają o pracy dla Credit Suisse. Prokuratura powołała biegłych, by ocenili czy transparent kibiców Jagielloni – „Roger nigdy nie będziesz Polakiem” nie jest czasami przejawem rasizmu. W gabinecie szefa policji gen. Matejuka znaleziono podczas remontu podsłuch. Podobno pochodzi z lat 70. i już nie działał. Komuniści też się nieźle bawili.
Oferujemy: Pełny etat. Stawka minimalna za 39 godzin (£8,28 nadgodziny, powyzej 39 godzin). Bonus. Zakwaterowanie na farmie (£30,10) Kurs języka angielskiego. Tygodniowy trening.
10|
16 maja 2008 | nowy czas
wielka brytania świat tydzień w skrócie Prezydent Lech Kaczyński złożył oficjalną wizytę w Izraelu, gdzie m.in. wziął udział w uroczystościach z okazji 60-lecia powstania tego państwa. Premier Donald Tusk pojechał do Ameryki Łacińskiej na szczyt państw tego kontynentu i UE. Premier odwiedza Peru i Chile. W Limie Tusk otrzymał odznaczenie o nazwie „Słońce Peru”. Wybory w Serbii zakończyły się wygraną uznawanej za proeuropejską Partii Demokratycznej Borisa Tadicia, która otrzymała ponad 38 proc. głosów. Radykałowie dostali 28,6 proc., 12 proc. umiarkowani nacjonaliści Kosztunicy. Do parlamentu weszli także komuniści, liberałowie i socjaliści. Nie wiadomo czy Tadiciowi uda się stworzyć stabilny rząd, bo jego partia może liczyć tylko na pełne poparcie liberałów. Pozostałe partie zajmują zdecydowane stanowisko w sprawie Kosowa. Tadić podjął próby rozmów z socjalistami. Abchaskie „ministerstwo obrony” poinformowało o zestrzeleniu kolejnych bezzałogowych samolotów gruzińskich. Tbilisi zaprzecza. Z wizytą w Gruzji przebywało pięciu ministrów spraw zagranicznych państw UE, w tym Radosław Sikorski, którzy udzielili rządowi w Tbilisi poparcia dla integralności tego kraju. Tymczasem samozwańczy prezydent Abchazji Siergiej Bagapsz powołuje się na przykład Kosowa i domaga się całkowitego odłączenia od Gruzji i niepodległości dla tej prowincji. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiedjew powołał na stanowisko premiera Władimira Putina, a ten swoim zastępcą uczynił dotychczasowego premiera Fadkowa. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka 9 maja ostrzegał przed „wzrostem aktywności NATO”. Łukaszenka stwierdził, że w parlamencie przydałoby się kilku opozycjonistów, bo uspokoiłoby to Zachód. Hillary Clinton wygrała, zgodnie z oczekiwaniami, prawybory w Wirginii Zachodniej. Jej sytuacja jednak pogarsza się, bo niezależni elektorzy przechodzą na stronę Obamy. Pakistan poinformował o udanej próbie rakiety krótkiego zasięgu Hatf VIII, która jest zdolna do przenoszenia ładunków jądrowych. W Libanie trwały ostre walki pomiędzy Hezbollahem a armią rządową, która przywróciła porządek na ulicach Bejrutu. Ojciec św. Benedykt XVI zaapelował o przywrócenie w regionie pokoju. Ukraińska Służba Bezpieczeństwa wydała zakaz wjazdu do tego kraju mera Moskwy Jurija Łużkowa. Chodzi o wypowiedzi Łużkowa, które „podważają integralność Ukrainy”.
chiny
tRzęsienie ziemi
Błagalne wołanie o pomoc Bartosz Rutkowski
Tylko w jednym mieście Mianyang w chińskiej prowincji Syczuan na południu kraju dla 18 tysięcy ludzi ruiny ich domów stały się prawdopodobnie grobowcem. Słychać tam tylko jęki, lament i błagalne wołania o pomoc. Ale te ostatnie głosy są coraz słabsze i ratownicy nie mają wątpliwości, że teraz przyjdzie im tylko spod gruzów wyciągać tylko trupy. Jeśli doliczyć te potencjalne ofiary do 12 tysięcy już pogrzebanych wyjdzie, że od ponad 30 lat Kraj Środka nawiedziło najsilniejsze trzęsienie ziemi. Siła tych ruchów ziemi była potworna – prawie 8 stopniu w otwartej skali Richtera. Wśród ofiar są także zachodni turyści. Z jakich krajów – tego władze w Pekinie nie powiedziały. Jeden z
dowodzących akcją ratowniczą, generał pułkownik Li Shiming powiedział, że miasto Yingxiu praktycznie nie istnieje, a ci co przeżyli nie mają ani wody do picia, ani jedzenia. – Sytuacja jest bardziej niż krytyczna – oznajmił Li i dodał, że dzięki komunistycznej władzy uda się pokonać te trudności. Ale nawet komunistom nie udaje się szybko przedostać do tych miejscowości, które najbardziej ucierpiały, bo drogi w jednej chwili zawalone zostały kamieniami i zwałami błota. Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy stara się odblokować szlaki komunikacyjne, bo inaczej pomoc ugrzęźnie. Nie powiodły się plany zrzucania pomocy z powietrza, bo w rejonie nawiedzonym przez kataklizm panują fatalne warunki. Myślano nawet o posłaniu specjalnego desantu powietrznego ratowników, którzy po wylądowaniu mieliby zakładać polowe szpitale, pomagać rannym. W mieście Dujiangyan zawaliła się szkoła, zginęło kilkuset uczniów. Po raz pierwszy w swojej historii komuniści tym razem pokazali światu z detalami, jak wygląda cierpienie ofiar, z jakimi oporami dociera pomoc, co jeszcze może spotkać poszko-
Bułgarzy odtajnią akta Zdaniem włoskiego prokuratora Ferdinando Imposimato, który przez kilka lat prowadził dochodzenie w sprawie zamachu na papieża Jana Pawła II czas odsłonięcia kulisów zamachu jest bliski. Władze bułgarskie potwierdziły, że w zasadzie są gotowe do odtajnienia archiwów byłej bułgarskiej bezpieki. A tam właśnie, jak sugerował przez lata Imposimato, wiódł prawdziwy trop do zleceniodawców zamachu. Sami Bułgarzy coraz częściej w ostatnim czasie mówili, że komunistyczna bezpieka za czasów Todora Żiwkowa, wieloletniego władcy tego kraju, miała przyjąć zlecenie na zabójstwo papieża, jak to określono od towarzyszy z Moskwy. Impositato jest przekonany, że w tajnych archiwach bułgarskiej bezpieki są dokumenty potwierdzające jego wersję. Prokurator Imposimato przekazał polskim śledczym z IPN szczegółowy plan tego, co się działo 13 maja 1981 roku na Placu św. Piotra w Rzymie. (mn)
Fritzl to Frankenstein – Mam uszkodzony mózg, to dlatego robiłem takie rzeczy – tłumaczy się teraz austriacki potwór, jak media nazywają 73-letniego Josefa Fritzla z Amstetten, który przez 24 lata więził swoją córkę, gwałcił i spłodził z nią siódemkę dzieci. Właśnie rozpoczęły się badania psychiatryczne Fritzla, które ustalą, czy może on odpowiadać za swoje czyny. Prawnik Fritzla, Rudolf Mayer nie ma żadnych wątpliwości, co do stanu swego klienta: – on jest umysłowo chory i nie powinien odpowiadać przed sądem, powinien być leczony. Szefem zespołu, który będzie obserwował zachowania Fritzla został dr Adelheid Kastner. Jest on szefem jednej z klinik psychiatrycznych w
Linzu i na razie nie chce ujawniać taktyki, jaką zastosuje wobec Fritzla. – Niewielu z przestępców usiłuje grać z nami i udawać niepoczytalnych. Mamy takie techniki, że jesteśmy w zasadzie każdego dokładnie rozgryźć. Nas się nie oszuka – zarzeka się specjalista. Ale już pojawiają się opinie psychiatrów, że na tak nieludzki czyn nie mógł się zdobyć człowiek przy zdrowych zmysłach. Czołowy niemiecki psychiatra dr Christian Ludke jest przekonany, że Fritzl cierpi na tak zwany Syndrom Frankensteina, czyli zaburzenia charakteryzujące się pragnieniem bycia panem życia i śmierci. – Jego dramat zaczął się od nienormalnych relacji ze swoją matką – twierdzi Ludke. (br)
dowanych. Pekin oznajmił też, że chętnie przyjmie pomoc humanitarną z całego świata. Jest jednak jeden warunek – na miejsce tragedii dotrą tylko konwoje chińskiej armii, tam nie będą dopuszczani ani dziennikarze, ani zagraniczni ratownicy. Tak więc z jednej strony otwartość, trenowana przed olimpiadą, z drugiej zaś strony podejrzliwość komunistów, że przy okazji takiej akcji niesienia pomocy przemycono by na nawiedzone ruchami ziemi tereny niewłaściwe treści.
Przez cały czas chińskie gazety, stacje radiowe i telewizyjne pokazują na przemian prezydenta i premiera Chin oraz innych komunistycznych notabli, którzy zapewniają, że są w stanie pomóc wszystkim potrzebującym. Prowincja Syczuan ma powierzchnię dwa razy większą od Polski i zamieszkuje ją 87 milionów ludzi. Upłyną tygodnie nim uda się w miarę uporządkować to, co wyrządził kataklizm. I to pod warunkiem, że wstrząsy wtórne nie dokonają kolejnych zniszczeń.
W Birmie może zginąć nawet milion ludzi! Pomoc dla Birmy powalonej potężnym cyklonem będzie dostarczana z powietrza, ponieważ rządząca krajem od ponad 40 lat junta nie chce wpuścić do kraju międzynarodowych obserwatorów, nie mówiąc już o dziennikarzach. A tymczasem międzynarodowe organizacje alarmują: jeśli pomoc nie nadejdzie szybko w tym kraju może życie stracić w sumie milion osób! Będą to nie tylko ofiary cyklonu, tych się szacuje na sto tysięcy, ale także ci, którzy każdego dnia umierają z głodu, braku wody, lekarstw, wszystkiego. – Czasu jest coraz mniej, niech świat się wreszcie przebudzi – alarmuje lider brytyjskich konserwatystów David Cameron, który namawia do akcji zrzucania pomocy z powietrza. – Rządzący tym krajem poprzez swoje zachowania dopuszczają się zbrodni na swoim narodzie. Jakby tych informacji było mało okazuje się, że z wojskowych magazynów armii birmańskiej transporty ryżu wysyłane są na przykład do Bangladeszu. Ten kraj na pniu kupu-
je całe partie ryżu, a junta korzysta z wysokich cen. Kiedy zaczynają się protesty na świecie junta łaskawie pozwala na lot na przykład jednego amerykańskiego samolotu z pomocą. Ale to kropla w morzu potrzeb. Nie brakuje i takich szacunków, że bez pomocy Birma straci półtora miliona mieszkańców, właśnie z powodu głodu, chorób, wręcz epidemii, które wiszą w powietrzu. Chris Webster, z organizacji World Vision's ostrzega, że jeśli świat nie naciśnie mocno na juntę będzie miał potem na sumieniu setki tysięcy niewinnych ludzi. – Tu trzeba działać szybko, pamiętajmy, że idzie pora deszczowa, to wszystko się nałoży i Birma przez kolejne dziesiątki lat nie podniesie się po tym kataklizmie. Kiedy ludzie tej organizacji dotarli do wioski Myaung Myu w delcie Irawadi zobaczyli trupy, których nikt nie chowa. Malaria zaczyna zbierać już swoje żniwo. Pomocy potrzebuje ogromna liczba dzieci, których rodzice zginęli w czasie pochodu cyklonu. (br)
|11
nowy czas | 16 maja 2008
wielka brytania świat Wielka Brytania
Mini Budżet kanclerza
Wizja zmian, widmo recesji Mikołaj Skrzypiec
Kanclerz Alistair Darling ogłosił we wtorek 13 maja obniżenie podatków za ten rok, przez podwyższenie kwoty wolnej od opodatkowania o 600 funtów. W efekcie oznacza to zmiany w uchwalonym wcześniej w tym roku budżecie. Ma to na celu zrekompensowanie strat wszystkim grupom społecznym, które dotknie bardzo niepopularna likwidacja 10 procentowego (pensowego) progu podatkowego.
Zmiany te będą kosztowały rząd 2.7 miliarda funtów. Pieniądze zostaną pożyczone by wyrównać mniejsze wpływy z podatków, zwiększając zadłużenie publiczne. Podatnicy zapłacą o 120 funtów mniej podatku dochodowego, dotyczy to zarabiających nie więcej niż 40.6 tysięcy funtów na rok. Rząd nazywa to najuczciwszą i najefektywniejszą z możliwych form rekompensaty wszystkim, których objęły wcześniejsze zmiany (będące rezultatem polityki Browna jeszcze jako kanclerza). Celem tych korekt budżetu, jak powiedział obecny kanclerz, jest złagodzenie ogólnego wzrostu cen paliw i żywności. To niespodziewany i bezprecedensowy zabieg – zmiany w obowiązującym już budżecie to ogólnie niestosowana praktyka. To posunięcie zostało uznane przez opozycję za desperackie próby ratowania słabnącego w sondażach Gordona Browna oraz całej Partii Pracy. Zbliżają się kolejne wybory lokalne, tym razem w Crew i Nantwich, następne porażki dodatkowo zaszkodziłyby Laburzystom. Dzień później Gordon Brown ujawnił zarys projektów 18. ustaw, które przyczynić się mają do szyb-
szych reform w kraju. Pomysły na zmianę sytuacji w szkolnictwie, pomoc najuboższym rodzinom oraz usprawnienie opieki społecznej, to początek programu działań parlamentarnych premiera. Brown chce też zmienić niektóre z zasad funkcjonowania służby zdrowia, poprawić
›› Kanclerz Alistair Darling jakość usług służb publicznych. Zmiany dotyczyć mają też systemu zatrudnienia, imigracji oraz polityki udzielania zasiłków. Niektóre z zaplanowanych przez niego ustaw ma znamiona reform, które pod koniec swojej kadencji postulował Blair, zwłaszcza w sektorze publicznym.
Po raz kolejny opozycja potraktowała to jako próbę ratowania skóry premiera Browna. David Cameron, lider torysów, powiedział iż część z rozwiązań jest do przyjęcia, jako że to jego partia postulowała niektóre z nich wcześniej niż rząd, który teraz je kopiuje. W tym samym dniu, dyrektor Bank of England Mervyn King ujawnił cokwartalne prognozy ekonomiczne na nadchodzące lata, które nie rysują się obiecująco. Gospodarka będzie dalej zwalniać, zatrzymanie tych trendów jest niemożliwe w perspektywie następnych dwóch lat. Inflacja będzie dalej wzrastać, podobnie jak koszta utrzymania. Po raz kolejny, rośnie bezrobocie, przewiduje się też dalszy spadek cen i wartości domów. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, prognoza zawiera uwagę o teoretycznej możliwości recesji. Eksperci uznali to jedynie za ryzyko, szacuje się że do tego nie dojdzie. W przypadku najgorszych scenariuszy dla globalnej gospodarki, ekonomia brytyjska może wykazać ujemny wzrost jedynie przez krótkie odcinki czasu. Recesję definiuje utrzymywanie się negatywnych wyników gospodarki przynajmniej przez dwa kwartały.
tydzień w skrócie Litwa, Łotwa i Słowacja ratyfikowały Traktat Lizboński. Litwa ustępuje i wyrazi zgodę na rozpoczęcie negocjacji UE z Moskwą na temat nowego traktatu o współpracy. W tej sprawie lobbowali w Wilnie ministrowie spraw zagranicznych Polski, Słowenii i Szwecji. Prezydent Wenezueli Hugo Chavez w czasie szczytu Ameryka Łacińska – UE stwierdził, że niemiecka CDU kontynuuje idee Hitlera. Prezydent Rumunii Trajan Basescu wykluczył możliwość uznania przez Bukareszt niepodległości Kosowa. Komisja Europejska wysunęła zastrzeżenia co do umowy o małym ruchu granicznym pomiędzy Polską a Ukrainą. Chodzi m.in. o zbyt szeroki pas przygraniczny i niezgodne z unijnym prawem wymaganie od Ukraińców posiadania ubezpieczeń zdrowotnych na czas pobytu w Polsce. W rosyjskim Soczi odsłonięto pomnik „wielkiej jałtańskiej trójki”. Posągi Stalina, Roosvelta i Churchilla w tym miejscu jakoś kojarzą się nam niezbyt dobrze.
12|
16 maja 2008 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
„Trawka” symbolem nowego? Przemysław Kobus zy przyznanie się do palenia „trawki” przez znaną postać stanowi zachętę dla innych? Czy polskiemu premierowi wypada tak szczerze mówić o grzechach młodości? Jaki przykład daje młodzieży Donald Tusk? Lawina pytań przetacza się przez polskie media po niedawnym wywiadzie, jakiego Tusk udzielił Newsweekowi. Przyznał się w nim m.in., że próbował „trawki”, że nie stronił od imprez. Donald Tusk jest pierwszym polskim politykiem, który zdecydował się w swoisty sposób obnażyć przed Polakami. Za granicą podobne wyznania nie budzą już tak olbrzymich kontrowersji.
C
„Moda” z zachodu Niektórzy zachodnioeuropejscy i amerykańscy politycy już jakiś czas temu uznali, że stawianie się tylko w najlepszym świetle trąci obłudą i z pewnością nie wpływa na większe poparcie. George W. Bush czy Bill Clinton doszli do wniosku, że więcej zyskają mówiąc o sobie szczerze, przyznając się do ludzkich słabości. Nie stracili na tym. Tracili, gdy ukrywane zmory przeszłości były wyciągane przez dziennikarzy czy politycznych przeciwników. Tak przecież było z gubernatorem stanu Nowy Jork,
Eliotem Spitzerem, który starał się ukrywać swoje zamiłowanie do agencji towarzyskich, a szczególnie do jednej z jej pracowniczek. Spitzer, uchodzący za wzór cnót obywatelskich, okazał się draniem, niewdzięcznikiem i pozorantem. Amerykańskie media nie zostawiły na nim suchej nitki, nawet gdy złożył publiczne przeprosiny. Inaczej do sprawy podszedł jego następca, David Paterson, który już na starcie swojej kadencji przyznał, że miał problemy z żoną, że zdradzali się wzajemnie. Dziennikarze zostali postawieni w dość krępującej dla nich sytuacji, ponieważ potencjalna ofiara ich ataku uprzedziła cios. Do wybryków z przeszłości zaczęły powoli przyznawać się inne postacie z politycznego świecznika. W końcu ta – nazwijmy to – moda, dotarła do Polski, a jej prekursorem stał się Donald Tusk. Trudno dzisiaj powiedzieć, skąd polskiemu premierowi wzięło się na taką szczerość, on sam też tego nie tłumaczy. Udzielił wywiadu i tyle. W nim natomiast opowiedział o swojej młodości. Przyznał, że próbował marihuany, że kosztował tanich win. Przyznał, że z chęcią uczestniczył w imprezach z rówieśnikami, że odczuł ulgę po śmierci ojca, z którym nie miał najlepszych relacji. Wyznania Donalda Tuska od razu wywołały w Polsce burzę. Ożyły internetowe fora, na których anonimowi użytkownicy albo obrażali premiera, albo starali się przekonać, że Tusk jest tylko zwykłym człowiekiem. Problem w
tym, że te drugie komentarze były skutecznie zalewane przez określenia w rodzaju: ćpun, menel, hańba, itd. Wyznania Donalda Tuska okazały się o tyle zaskakujące, iż w polskim społeczeństwie nadal przecież dominuje przekonanie, że o pewnych sprawach nie powinno się mówić. Nie powinno też się do nich przyznawać. O wizerunek zewnętrzny należy dbać, choćby nie wiadomo jaką obłudą byłby obudowany. Lepiej być hipokrytą, niż powiedzieć coś po prostu szczerze.
opozycja i dziennikarze Na tym polu wielkie zaskoczenie. Politycy opozycji, nawet ci z PiS-u nie starali się wykorzystać materiałów z wywiadu przeciwko premierowi. Owszem, nie zabrakło kilku kąśliwych komentarzy, ale ogólnie opozycja zachowała się nawet przyzwoicie. – Młodość bywa chmurna i gburna. Ja też nie byłem łatwym młodzieńcem – wyznał w telewizji TVN Tadeusz Cymański, jeden z czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Bracia Kaczyńscy powstrzymali się od drastycznych komentarzy. Oburzenie wyraziła za to posłanka PiS-u Beata Kempa, która zdecydowała się na wystąpienie bardziej polityczne niż merytoryczne. – Chcę mieć trzeźwego i wolnego od narkotyków premiera. Polityk tej rangi powinien być kryształowy – mówiła posłanka. Więcej podobnych komentarzy
z ust prominentnych polityków nie dało się już usłyszeć. Kto więc wywołał burzę? Dziennikarze, którzy wyznania Tuska zaczęli przedstawiać w różnych aspektach, a nawet poszli krok dalej sugerując, że niektóre z ujawnionych przez niego faktów mogą źle rzutować na przyszłość. Pojawiła się nawet sugestia, że premier zachęcił Polaków do palenia marihuany. No bo skoro premier może, to dlaczego nam nie wolno? Temat palenia przez premiera „trawki” zdominował wszystkie programy informacyjne. O komentarze proszono polityków, socjologów, lekarzy, prokuratorów, wszystkich, którzy mogli cokolwiek w danej sprawie powiedzieć. I co się okazało? Ano tyle, że zapraszani goście w wyznaniach Tuska w większości nie dostrzegli niczego niepokojącego. – Informacje podane w tygodniku pasują do premiera, który kreuje swój wizerunek jako zwykłego człowieka, chłopaka z sąsiedztwa, który miał w przeszłości różne przygody – mówił m.in. dr Marek Kochan z Uniwersytetu Warszawskiego. – Premier wzbudził moją sympatię. To co robił, to nic wielkiego – mówił z kolei Muniek Staszczyk, lider T.Love. Gdy próbowano natomiast przeforsować tezę, że premier zachęca do używania marihuany, pojawiły się racjonalne głosy specjalistów. – Problemem nie jest pojedyncze zetknięcie się z marihuaną. Więcej szkód niesie demonizowanie
problemu – tłumaczył dr Janusz Sierosławski z warszawskiego Instytutu Psychiatrii i Neurologii. W lawinie komentarzy i oceny młodzieńczych zachowań premiera pojawiła się nawet sugestia, że Platforma Obywatelska wysunie niebawem propozycję zalegalizowania marihuany. W Holandii przecież za małe ilości tej używki nikt nikogo nie karze. Gdy pomysłowość dziennikarzy zaczęła wymykać się spod jakiejkolwiek kontroli, głos ponownie zabrał premier.
preMier Wyjaśnia – Nie zażywałem narkotyków, poza młodzieńczym wybrykiem. Ta groźba mnie ominęła – zapewnił na specjalnie zwołanej konferencji prasowej premier Polski. – Nie mam się czym chwalić. Nie jestem dumny ze wszystkiego co (...) przeżyłem – tłumaczył premier. Donald Tusk podkreślił, że jest przeciwny legalizacji narkotyków i uważa je za zło. Kończąc konferencję wypowiedział słowa, które winny stanowić zakończenie całej dyskusji: – Ci, którzy teraz składają się na legion świętych, niech zastanowią się nad własnym życiem. Za szczery marketing premier może otrzymać plus. Ważne jednak, by równie dobrze spisał się w polityce, a tu ma jeszcze sporo do zrobienia.
Krystyna Cywińska raca na łamy w przyszłym tygodniu.
Komizm sytuacji Przemysław Wilczyński
Oblana przez wybitnego profesora i wybitnego literata matura z języka polskiego nie jest – jak chcą złośliwcy – kompromitacją polskiego szkolnictwa. Jest za to przejawem jego (szkolnictwa) prawdziwego triumfu!
Zaglądam do lekturowego wydania „Potopu”. Czytam fragmenty i po chwili mówię do siebie: „Potop”, a jakby nie „Potop”; Sienkiewicz, a jakby nie do końca Sienkiewicz. Czytam i choćbym nie wiem jak chciał przeżyć coś – nie mogę. Nic nie przeżyję podczas tej lektury, bo na marginesie – tłustym drukiem – wydawca daje mi wyraźne i nie cierpiące sprzeciwu wskazówki: kiedy się śmiać, a kiedy płakać. Płakać się chce. Gdy oburza się Oleńka, podpis na marginesie (autorstwa wszechwiedzącego i nadaktywnego wydawcy) nie pozostawia wątpliwości: „Oleńka – oburzenie”. Kilka linijek niżej kolejna przestroga: „Oleńka – honor, duma” – na wypadek, gdybym uniesienia honoru i dumy Oleńki zinterpretował – z rozpędu – jako jej oburzenie. W innym miejscu opis Rzędziana opatrzony jest opisem: „komizm postaci”. W jeszcze innym: „Rzędzian o procesie – komizm sytuacji”. Jeśli po lekturze tak wydanej książki maturzysta będzie podejrzewany o samodziel-
ne myślenie – będą to podejrzenia bezpodstawne i krzywdzące. No właśnie: czy uczeń polskiego liceum (i innych polskich szkół) uczy się myśleć, czy wtłacza w siebie gotowe, podawane przez rozmaite bryki schematy? Czy ma szanse interpretować utwory literackie samodzielnie, czy może recytuje bezrefleksyjnie złote myśli z opracowań lekturowych? Te i tym podobne pytania słychać nie po raz pierwszy po zakończeniu pisemnej części egzaminu dojrzałości. Dziennikarze szukają błędów i nieścisłości w systemie maturalnego oceniania. Niektóre prasowe eksperymenty zarazem bawią i szokują. Najbardziej chyba eksperyment „Dziennika”, który zaprosił do napisania próbnej matury dwóch wybitnych humanistów, ludzi od lat żyjących z pisania: profesora Marcina Króla (historyka idei) i Antoniego Liberę (prozaika, autora głośnej powieści „Madame”). Prof. Król egzamin oblał, zaś Libera zdał na trzy z plusem. Prace obu „kandydatów” sprawdzała polonist-
ka. Sprawdzała zgodnie ze specjalnym kluczem służącym – w założeniu – do zobiektywizowania ocen. I właśnie o ten klucz rozpętała się prawdziwa burza. Król i Libera wypadli słabo, gdyż nie użyli wymaganych przez schemat odpowiedzi. Liczni fachowcy – choćby profesorowie, nauczyciele i dyrektorzy szkół – podnieśli krzyk, że mamy oto do czynienia z kompromitacją polskiego szkolnictwa. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, by to potknięcie przekuć w kolejny polski triumf. Bo przecież od lat mówi się, że stopnie naukowe i inne szkolno-uczelniane tytuły i świadectwa uległy dewaluacji; że choćby tytuł magistra – w efekcie upowszechnienia się w Polsce szkolnictwa wyższego – może dostać każdy; że maturę zdać może nawet półanalfabeta. A tu proszę! Profesor, historyk idei – historyczna klapa! Wybitny literat – klapa! Choć już nie tak spektakularna. Wydarzenie to, któremu – jakże niesłusznie – przypisuje się cechy kompromitacji polskiej szkoły, kompromitacją nie jest.
Przeciwnie: wydarzenie to radykalnie podnosi standardy naszego szkolnictwa. Bo przecież jeszcze parę lat temu pokpiwano, że posłanki Samoobrony – Danuta Hojarska i Renata Beger – zdały egzamin dojrzałości bez większych problemów. A tu proszę! Ludzie, którzy na pisaniu zjedli zęby – klapa! Proponuję iść za ciosem i doprowadzić do jeszcze bardziej przekonującego zwycięstwa. Proponuję dać wiersz Wisławy Szymborskiej do zinterpretowania samej Wisławie Szymborskiej. A nuż nie użyje jakichś ustalonych przez autora pytań sformułowań (choćby „podmiot liryczny”). A nuż z roztargnienia Szymborska zapomni tytułu własnego wiersza. A nuż wyleci jej z głowy – z powodu przedegzaminacyjnego zdenerwowania – jej własne nazwisko lub data urodzin. A nuż noblistka obleje ze szczętem cały egzamin maturalny. Wówczas będziemy mieli ostateczny i nieodwołalny triumf polskiego szkolnictwa. A przy okazji prawdziwy komizm sytuacji.
|13
nowy czas | 16 maja 2008
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
Jak to jest, że ludzie są informowani, a informacja do nich nie trafia? Jeśli wina leży po stronie komunikatora, to są możliwe takie wyjaśnienia: albo robi to celowo (tak, żeby informacja nie trafiła), albo nieudolnie, albo medium straciło swój zasięg.
– O naszych intencjach sprzedaży Fawley Court informowaliśmy od ponad roku – powtarzał ksiądz Paweł Naumowicz, prowincjał Zgromadzenia Księży Marianów, na spotkaniu w Fawley Court. – Dlaczego dopiero teraz cała sprawa wzbudza takie zainteresowanie? – dziwił się z nutą pretensji w głosie. – Gdzie księża informowali? – W „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”. Nikt nie protestował, nikt nie zgłaszał alternatywnych rozwiązań. Dopiero seria artykułów w „Nowym Czasie” uświadomiła Polakom na Wyspach, że ośrodek, który przez ponad 50 lat służył im jako skrawek Polski nad Tamizą zostanie sprzedany. Oburzeni i zaskoczeni czytelnicy zaczęli przysyłać listy do redakcji, nieustannie dzwonił telefon, powstała inicjatywa zbierania podpisów pod petycją protestującą przeciwko sprzedaży, którą z pierwszymi 79. sygnaturiaszami zamieściliśmy na naszych łamach. „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” zamieścił ją z… jednym podpisem. Sprawą Fawley Court zaczynają się interesować również media krajowe. TVP w jednym z najważniejszych programów informacyjnych, Panoramie (nadanym o północy), zamieszcza materiał z uroczystości niedzielnych w Fawley Court. Krótka migawka nakręcona w trakcie mszy i informacja o sprzedaży, trzy wypowiedzi, w tym ostatniego prezydenta II RP, Ryszarda Kaczorowskiego. Na zdjęcia ze spotkania w sprawie sprzedaży Fawley Court, które, przy dużej frekwencji, odbyło się w niedzielę, zabrakło czasu. Podobną relację zamieszcza krakowski „Tygodnik Powszechny”. Czytamy w
niej, że 29 kwietnia londyński „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” opublikował tekst zatytułowany „Wszystko na sprzedaż?” I bardzo dobrze, że opublikował, ale zrobił to po tym, jak ukazały się artykuły i seria listów na temat Fawley Court w „Nowym Czasie” określanym w jednej z publikacji dziennika prasą polonijną. O „Nowym Czasie” w „Tygodniku Powszechnym” jest też wzmianka – „Swoje stoisko rozstawili także przeciwnicy sprzedaży Fawley Court: osoby związane z darmowym tygodnikiem polonijnym Nowy Czas”. Rzeczywiście, będąc darmowym tygodnikiem nie stać nas na złożenie oferty kupna Fawley Court, stać nas za to na rzetelne przekazywanie informacji. Na spotkaniu ktoś zapytał, dlaczego dopiero teraz doszło do publicznej debaty na temat przyszłości (przesądzonej) Fawley Court. Odnoszę wrażenie, że takiego spotkania miało nie być. Jak inaczej zrozumieć brak jednoznacznej informacji w programie uroczystości i kuriozalną zapowiedź ks. Wojciecha Jasińskiego po mszy świętej. Wtedy, kiedy spotkania już nie można było uniknąć, ksiądz stwierdza, że niektórzy z obecnych mają pytania dotyczące Fowley Court i na te pytania księża odpowiedzą. Nic o sprzedaży, ani słowa o tym, że są to ostatnie Zielone Świątki, zwykłego pożegnania z ludźmi, którzy przyjeżdżali tu od lat. Powiedzieć, ale nie powiedzieć. Większość uczestników spotkania dowiedziała się o właściwym jego celu od osób, które zbierały podpisy pod petycją. To są tylko nieliczne przykłady stosowania praktyki zaniechania w informowaniu o przyszłości Fawley Court.
absurd tygodnia Zatrzymać i zrewidować, a jeśli jest nóż w kieszeni – aresztować, a potem z papierkowej już roboty, raportu, okaże się, że kolor skóry nie ten, że w zestawieniu jest przewaga jednego koloru, czyli praca policji tendencyjna. Zgubione proporcje kolorystyczne, jakby policja zajmowała się sprawami estetycznymi, kompozycją obrazu, jego właściwym nasyceniem. W Londynie giną młodzi ludzie, często w biały dzień od precyzyjnych uderzeń noża, a bywa, że w użyciu jest broń palna. Evening Standard doliczył się stu takich zdarzeń w ciągu czterech miesięcy tego roku. Boris Johnson przystąpił do walki z oczywistą plagą, którą Ken Livingstone bagatelizował. Winił media za sensacyjność. Kochał różnorodność, festiwale, zabawę. Boris daje przyzwolenie na zwiększenie liczby zatrzymań i rewizji przez policję bez podawania przyczyny. Co z tego, kiedy już pojawiły się głosy krytyczne, że będzie niesprawiedliwie. A na lotniskach jest sprawiedliwie? I wszyscy jakoś to akceptują.
Wacław Lewandowski
Był agresywny.... Stacja telewizyjna TVN24 pokazała, jak to alejkami ursuskiego parku w Warszawie spacerował zagubiony łoś. Zwierzę było spokojne, chodziło statecznie, raz po raz skubnęło trochę trawy z gazonu, czasem nieco kory z parkowych drzew. W pobliżu spacerowali gapie, obserwując łosia, który mimo wrodzonej płochliwości ani spłoszyć się nie dał, ani w panikę nie wpadał... Gdy coś go zirytowało czy zaniepokoiło, najwyżej zmieniał kierunek marszu, nie przyspieszając zresztą. Wezwana na miejsce postoju łosia straż miejska i policja przywiozły ze sobą funkcjonariusza lasów miejskich z uprawnieniami łowczego i sztucerem w garści. Łowczy – jak widać na nakręconym przez jednego z przechodniów filmie – nie tracił czasu na zbędne rozważania, a jeśli cokolwiek rozważał, to tylko kwestię zajęcia jak najdogodniejszej pozycji do strzału. Szybkością decyzji zaskoczył nawet policjantów. Nikogo o nic nie pytając złożył się, wgapił w lunetę i wykonał egzekucję! Nie był chyba najlepszym z myśliwych, skoro dysponując nowoczesnym sztucerem i strzelając z jakichś stu metrów do stojącego spokojnie zwierzęcia nie trafił w komorę serca i zapewnił łosiowi długotrwałe konanie w męczarniach, co utrwaliła amatorska kamera.
Zwierzę słania się na nogach, przysiada, rzuca łbem, wreszcie wali się na bok, jeszcze próbuje powstać, wierzga nogami, obija łbem asfalt parkowej alei, długo próbuje walczyć, nie chce się poddać, po dłuższej dopiero chwili traci krew i siły, wypręża się, zastyga... Ów miejski łowczy wyjaśnia potem dziennikarzom, że bronił wyższego dobra, bo „łoś był agresywny”, na pytanie, kto mu pozwolił strzelać ostrą amunicją w mieście, w obecności ludzi i bez widocznej potrzeby, odpowiedzieć już nie chciał czy nie umiał... A tyle było ostatnio budujących przykładów działania służb i zwykłych ludzi w imię ochrony zwierzyny, której jest teraz w Polsce pod dostatkiem, a niektóre z gatunków zwiększyły nawet populację ponad miarę. Jeszcze niedawno telewizja pokazywała strażników miejskich z Augustowa, którzy nocą eskortowali przemarsz zagubionego bobra przez miasto. Funkcjonariusze chronili zwierzę, by ktoś go nie przejechał czy w inny sposób nie skrzywdził, nim bóbr nasyci się wycieczką i wyjdzie za rogatki. Kilka dni temu człowiek z sąsiedztwa przyniósł mi w kartonie całą rodzinę jeży (dziewięć sztuk), które jego pies wywąchał i wyszperał w przydomo-
wym ogrodzie. Przyniósł, prosząc o radę, co z nimi uczynić, skoro przy domu pozostawić nie może, bo padną ofiarą młodego alzatczyka. Wzruszył mnie przy tym swą dobrą wolą i nieświadomością rzeczy. W kartonie, w który upakował jeże, leżało sporych rozmiarów jabłko, widać położone, by się posiliły. Musiałem tłumaczyć, że to tylko w bajkach jeż paraduje z jabłuszkiem na kolczastym grzbiecie, w prawdziwym świecie zaś jest drapieżnikiem i nie ma zwyczaju jadać jabłek. Zwierzątka były wykończone – pies, który je wyszukał i osaczył – usiłował się z nimi rozprawić przez całą noc. Podałem im wody, suchej karmy dla psów i gdy już się napiły i najadły wywiozłem do podmiejskiego lasu, którego jeże-mieszczuchy pewno jeszcze w życiu na oczy nie widziały. Strażnicy z Augustowa, człowiek z okolicy – to były przykłady budujące. Pomyślałem nawet, pamiętam, jak to na dobre zmienił się w Polsce stosunek do zwierząt. A teraz oglądam internetową wersję filmu z TVN24 i nie mogę się nadziwić, że takie bydlę chodzi po Warszawie i jest gotowe w każdej chwili zagrozić tak zwierzętom, jak i ludziom. Oczywiście, nie mam na myśli łosia. Ten już ani po stolicy, ani w ogóle po świecie nie chodzi...
14|
16 maja 2008 | nowy czas
odeszli
Irena Sendlerowa – cicha bohaterka – Najważniejsze jest, by idee, o które tak walczyła i które całe życie realizowała, nie przepadły, by ludzie o nich nie zapomnieli. Uważała, że świat naprawdę można zmieniać: miłością, tolerancją i pokorą – mówi Lili Pohlmann, która dobrze znała Irenę Sendlerową.
kach, które chowała w butelce. Zakopała ją pod jabłonią rosnącą przy ulicy Lekarskiej 9 w Warszawie. Notowała prawdziwe i fałszywe nazwiska, zaszyfrowane adresy rodzin, do których dzieci trafiły. Pani Sendlerowa nie zgodziła się na jej upublicznienie, ponieważ wiele dzieci nie wiedziało, że miały kiedyś inną tożsamość, że były dziećmi innych rodziców. Żyje jeszcze sporo osób, które wiedzą komu zawdzięczają życie. Dla większości pozostała jednak anonimowa. Po wojnie listę przekazała Adolfowi Bermanowi, przewodniczącemu Centralnego Komitetu Żydów w Polsce. Zabrał listę do Izraela, gdzie zaginęła.
teraźniejSZość 12 maja odeszła Irena Sendlerowa. Wszyscy, którzy ją wspominają, mówią przede wszystkim o jej niespotykanej dobroci. Podczas wojny uratowała dwa i pół tysiąca żydowskich dzieci. Były najbardziej bezbronne. W dniu jej śmierci jednemu z warszawskich gimnazjów (nr 23) akurat przyznawano jej imię. Wrażliwość i siłę charakteru odziedziczyła po ojcu. Stanisław Krzyżanowski był lekarzem, w Otwocku leczył za darmo również żydowską biedotę. Od pacjentów zaraził się tyfusem i zmarł. Jego córka miała wtedy zaledwie siedem lat. – Przesłanie, które jej zostawił, zapamiętała na całe życie i przez całe życie je realizowała – mówi Lili Pohlmann. – Brzmiało ono tak: ludzi dzieli się na dobrych i złych, rasa, wyznanie, religia czy status społeczny, nie mają znaczenia, a kiedy człowiek tonie, trzeba podać mu rękę, bez wględu na to, czy się umie pływać. To wła-
śnie robiła podczas wojny. Uważała, że najbardziej narażone są dzieci żydowskie, dlatego je ratowała. W latach 30. pracowała w Ośrodku Opieki nad Matką i Dzieckiem oraz w Wydziale Opieki Społecznej w Zarządzie Miasta Warszawy. W działalność konspiracyjną włączyła się na samym początku wojny. Była członkinią dziesięcioosobowej grupy, którą kierował pisarz Jan Dobraczyński. Do jesieni 1940 roku pomogli materialnie trzem tysiącom Żydów. Kiedy zamknięto getto, Niemcy zaostrzyli kontrolę Zarządu Miasta, a Irena Sendlerowa w uniformie i z dokumentami pielęgniarki wciąż wchodziła do getta z żywnością, lekarstwami, pieniędzmi. Przede wszystkim jednak przemycała dzieci. Z fałszywymi papierami trafiały do rodzin, kryjówek, do klasztorów. Kiedy stworzono Radę Pomocy
Żydom „Żegota”, kierowała Referatem Dziecięcym. W październiku 1943 roku aresztowało ją gestapo. Była nieludzko torturowana, lecz nie wydała żadnego nazwiska. Miano ją rozstrzelać. Rada przekupiła jednak strażnika, który prawie nieprzytomną kobietę, z połamanymi nogami, wyrzucił z samochodu jadącego na miejsce kaźni. Potem w mieście, jak zwykle po rozstrzelaniach, rozwieszono plakaty z nazwiskami. Na liście było jej imię. Musiała się ukrywać. Żegota wykupiła Irenę, bowiem była jedyną osobą, która znała dane osobowe dzieci i ich „starych” i „nowych” rodzin.
LiSta SendLerowej Dane wszystkich wyprowadzonych z getta dzieci odnotowywała na bibuł-
Nie od razu jej działalność została doceniona, wręcz przeciwnie, po wojnie była prześladowana. Nie tylko ona, również jej rodzina. Dopiero w 1963 roku Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznał jej tytuł Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, a w 1991 roku otrzymała honorowe obywatelstwo Izraela. Została uhonorowana m.in. Orderem Orła Białego, a w 2006 roku z inspiracji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Światowa Federacja Stowarzyszeń Dzieci Holocaustu zgłosiła ją do Pokojowej Nagrody Nobla. Dla niej samej najcenniejszym wyróżnieniem był jednak Order Uśmiechu, bo przyznały jej go dzieci. Często nosiła go na swej czarnej sukni. Od ponad pięciu lat mieszkała w ośrodku pomocy prowadzonym przez Ojców Bonifratrów w Warszawie. – Jestem wdzięczna opatrzności, że
Ją poznałam, że mogłam się z Nią spotykać, rozmawiać. To nie było tak, że z kurtuazji odwiedzało się starszą panią, do Niej się szło, bo przyciągała jak magnes. Kiedy mnie przytuliła, czułam się po prostu szczęśliwa. Z jej twarzy, spojrzenia, uśmiechu emanowała niezwykła dobroć i głęboko wierzyła, że Dobro zwycięży. Każde słowo wypowiedziane na jej temat to za mało, żadne nie jest za dużo, bo była ideałem człowieczeństwa – wspomina bardzo wzruszona Lili Pohlmann. W 1999 roku amerykański nauczyciel Norman Conard zainspirował powstanie szkolnej sztuki teatralnej pt. „Życie w słoiku” (Life in a Jar), opartej na faktach z życia Ireny Sendler. Przedstawienie zdobyło duży rozgłos w mediach amerykańskich i doprowadziło do powstania fundacji Life in a Jar promującej jej postawę życiową. Dwa lata temu, stowarzyszenie Dzieci Holocaustu wraz z fundacją Life in a Jar oraz przy udziale Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP powołało do życia nagrodę im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata”. Jej pierwszym laureatem został Norman Conard. O Irenie Sendlerowej słyszał cały świat, jednak do dzisiaj historycy nie podjęli na temat jej działalności żadnych poważnych badań. Kilka lat temu z inicjatywy męża Lili Pohlmann, Petera Janson-Smitha, powstała książka o dziele tej bohaterskiej dziewczyny z Warszawy, nazywanej „Schindlerem w spódnicy”, choć nie lubiła być do niego przyrównywana. Podobnie jak nie lubiła gdy nazywano ją bohaterką.
Elżbieta Sobolewska
Spotkania nie będzie. Wspomnienie o Zdzisławie Wałaszewskim „... każdy w swoim życiu miał pewną liczbę spotkań, które odegrały w nim rolę znamienną”. W ciągu wielu pobytów w polskim Londynie miałem ich wiele, a każde ma swoją historię. Właśnie cieszyłem się na nasze kolejne spotkanie, kiedy dostałem wiadomość o Jego odejściu. 19 kwietnia zmarł w Londynie Zdzisław Eugeniusz Wałaszewski – publicysta, redaktor, pedagog i pracownik naukowy, którego wydała polska emigracja niepodległościowa.
Przed wojną ukończył trzy klasy gimnazjum Ojców Werbistów – Zgromadzenia Słowa Bożego w Górnej Grupie koło Grudziądza. Podczas okupacji niemieckiej pracował w ogrodnictwie. Przymusowo wcielony do armii zaborczej, zdezerterował i wstąpił do Armii Polskiej na Zachodzie. Od 14 maja 1944 roku do końca wojny służył w 1 Pułku Pomiarów Artylerii II Korpusu. Został też skierowany do szkoły średniej w Alessano (południowe Włochy), a maturę zdał już w Anglii w 1947 roku.
„Alesafczycy” utrzymywali przez wiele lat ze sobą kontakty i organizowali doroczne spotkania koleżeńskie, ale ich grono jest już nieliczne. Niełatwo było uchodźcom zorganizować na nowo swoje życie w obcym kraju. Zaszczepiona na Kaszubach wiara, pomagała mu w czasach wojennego kataklizmu i wygnańczego losu, wyzwalała siłę i nadzieję. Mimo trudności podjął działania na rzecz dzieci i młodzieży w ramach prac Katolickiego Międzynarodowego Urzędu do spraw Dziecka (Bureau Interna-
tional Catholique de l'Enfence). Największym osiągnięciem Biura było uchwalenie w 1959 roku przez ONZ Deklaracji Praw Dziecka. Z inicjatywy Profesora powstała też Akcja Miłosierdzia „Gazety Niedzielnej”, której redaktorem był aż 38 lat (1968-2007). Zdzisław Wałaszewski skończył studia na Uniwersytecie Londyńskim. W 1953 roku uzyskał stopień licencjacki w zakresie romanistyki i germanistyki, a rok później dyplom pedagoga. Pracował jako nauczyciel w szkołach średnich (znał francuski, włoski, angielski, niemiecki i łacinę), w tym trzydzieści lat w St. Bernard's School w Bethnal Green w Londynie. W 1954 roku na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie uzyskał również magisterium z filozofii. Dalszym krokiem do kariery naukowej byta rozprawa „Życie i twórczość Beaty Obertyńskiej – zarys monograficzny”. Promotorem pracy był jego mistrz – wileński poeta, żołnierz oraz uczony, Józef Bujnowski. Rozprawa ta niewątpliwie stanowi niebagatelny wkład do badań polskiej literatury powstałej poza krajem. Na tej podstawie uzyskał stopień doktora filozofii. Każdy z nas do czegoś został powołany, chociażby do wykonywania takiego a nie innego zawodu. Powołanie to
dotyka nas w różny sposób i rozmaicie realizuje się w naszym życiu – cicho i delikatnie, niemal niedostrzegalnie, czasem jasno i wyraźnie. Profesor Zdzisław Wałaszewski jako pedagog i nauczyciel akademicki, filolog-romanista i literaturoznawca, starał się przekazać głęboko przemyślaną wiedzę, uwielbienie dla twórców, w tym Henryka Sienkiewicza i Adama Mickiewicza. Był organizatorem i czynnym uczestnikiem sympozjów naukowych, dwóch Kongresów Kultury Polskiej na obczyźnie (1985, 1995), oraz redaktorem prac kongresowych, a także redaktorem Wydawnictwa Veritas. Pełnił funkcję prodziekana Wydziału Humanistycznego, prorektora i rektora PUN0 (1998-2002). Papiez Jan Pawel II wyróżnił Profesora m.in. Krzyżem Rycerskiego Orderu św. Grzegorza Wielkiego, a Prezydent RP na Wychodźstwie zaliczył Go w poczet Kawalerów Orderu Polonia Restituta, natomiast kierownictwo Instytutu Polsko-Skandynawskiego (Kopenhaga) wyróżniło za wkład do nauki medalem Pro Meritis. 19 kwietnia emigracja niepodległościowa straciła jednego z jej wybitniejszych członków.
Eugeniusz S. Kruszewski
16|
16 maja 2008 | nowy czas
takie czasy
Ostatnia majówka W niedzielę Zesłania Ducha Świętego na terenie posiadłości Fawley Court w Henley-on-Thames odbyły się coroczne obchody Zielonych Świątek. Do miejsca, które od dekad stanowiło ostoję polskości w Wielkiej Brytanii, przybyło w ten upalny majowy dzień około dwa tysiące osób. Większość z nich zupełnie nieświadoma tego, iż było to być może ostatnie takie spotkanie Polonii w miejscu o jakże wyjątkowej historii. Marianie zakończą swą misję, a posiadłość w Fawley Court zostanie sprzedana za ponad 22 mln funtów.
Mokołaj Skrzypiec Tradycyjna msza święta rozpoczęła się o jedenastej. Odprawiona została przez księży Marianów i ks. biskupa Antoniego Długosza, który wygłosił kazanie. Trwająca kilkanaście minut mowa księdza biskupa napiętnowała oddalanie się Europy od Boga oraz zanik wartości moralnych u wielu z rządzących nią polityków. Tradycje bliskie każdemu katolikowi powinny być częścią europejskiej konstytucji, a odwołanie do Boga powinno znaleźć się w jej preambule – grzmiał z ambony biskup Długosz. Niech zstąpi Duch Święty i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi! – wołał z ołtarza polowego przed kościółkiem św. Anny, cytując słynne słowa Jana Pawła II. Pod koniec mszy świętej głos zabrał ksiądz Wojciech Jasiński. Podziękował najpierw najważniejszym ze zgromadzonych: goście honorowi tego dnia to jedynie przedstawiciele polskich władz w Wielkiej Brytanii – ambasador Barbara Tuge-Erecińska oraz konsul RP Robert Rusiecki wraz z małżonką. Przedstawicieli organizacji emigracyjnych w tym roku zabrakło. Nie było też ostatniego prezydenta II RP Ryszarda Kaczorowskiego, ani rektora Polskiej Misji Katolickiej ks. Tadeusza Kukli. Wielebny ojciec podziękował również wszystkim innym za przybycie oraz za pracę zaangażowanym w organizację tegorocznych obchodów: pomocnikom mariańskim, siostrom zakonnym, chórzystkom, paniom kucharkom, kwiaciarkom, wolontariuszom. Wszystkim tym, których bezinteresowna pomoc umożliwiła celebrację święta.
Pół tony bigosu – Znowu tak mało ludzi przyjechało – ubolewał ojciec Wojciech Jasiński przemawiając z ambony – a moja mama pół tony bigosu ugotowała! Znowu nie będzie komu zjeść, tak jak ostatnio! Miejcie wielki apetyt! – zapraszał do jak największego korzystania z przygotowanych posiłków, bigosu, kiełbasek, pieczonych kurczaków, ciastek i innych tradycyjnych polskich przysmaków, dostępnych w namiotach przed głównym wejściem do pałacu. Przypomniał następnie porządek dnia, wydrukowany na ulotkach i wręczany przy wjeździe na teren Fawley Court. Poza główną mszą o godz. 11.30, o 15.00 odbywała się adoracja w kościele, równolegle do spowiedzi świętej. O godz.15.30 projekcja filmu o beatyfikacji założyciela zakonu Marianów, Stanisława Papczyńskiego. O tej samej porze rozpoczynało się też losowanie nagród loterii apostolatu. O 16.00 różaniec, później kolejne msze święte. W tym bardzo
›› Znowu tak mało ludzi przyjechało – ubolewał ksiądz Wojciech Jasiński przemawiając z ambony
napiętym programie dnia znalazło się jeszcze jedno wydarzenie, którego nie było na wydrukowanych programach. O 15.00 odbędzie się rozmowa o Fawley Court, z ojcem Pawłem Naumowiczem, prowincjałem księży Marianów. – Zainteresowanych tą rozmową zapraszamy do sali św. Faustyny, to ta ostatnia sala za barakami. Życzę wszystkim smacznego ! – powiedział ojciec Jasiński, kończąc nabożeństwo w skwarze majowego słońca. I dodał, że nie wydrukowano tego punktu programu w ulotkach, bo o takim spokaniu zadecydowano rzekomo w ostatniej chwili, choć już w wywiadzie udzielonym „Nowemu Czasowi, ksiądz Jasiński o takim spotkaniu wspominał.
PatrZcie co dobrego narobiliście Godz. 13.00. Marianie podejmują gości honorowych na salonach. Przed głównym wejściem, na dziedzińcu ktoś coś mówi do kamery, ktoś się przysłuchuje. – Tu nie wolno nic filmować ani nic nagrywać! – oznajmia wychodząc do dwójki dziennikarzy ksiądz Jasiński. – Ktoś was tu zapraszał? Proszę się tu nie kręcić, nie ma pozwolenia na zdjęcia. Patrzcie, co dobrego już narobiliście – dodaje wskazując na grupkę ludzi zgromadzonych poniżej pałacowego tarasu.
|17
nowy czas | 16 maja 2008
takie czasy Na prawo od stoiska z pamiątkami Radia Maryja, dwa wbite w ziemię transparenty z napisami Fawley Court jest nasz i Nie oddamy Fawley Court. Obok stolik, na nim jakieś papiery, egzemplarze „Nowego Czasu” z artykułami na temat sprzedaży Fawley Court. Kilka osób dyskutuje z zapamiętaniem. Wracający z mszy świętej ludzie zwalniają kroku, niektórzy podchodzą bliżej, grupa powoli się powiększa. Organizatorki protestu, Krystyna Stevenson i Hanna MacCluskey zbierają podpisy pod petycją: sprzedaż Fawley Court musi być zatrzymana! Chociaż nie wiadomo, co to zmieni, trzeba to zrobić. Niezrażone panie przekonują kolejne osoby. Podczas całego dnia zebrano prawie 600 podpisów, lista wciąż się powiększa. – Najważniejsze było jednak to, że dzięki nim wiele osób dowiedziało się, że coś się dzieje – mówi Iwona, która zaledwie drugi raz odwiedziła posiadłość, bo to „fajny piknik”. – Tak nic bym nie wiedziała! Ani o sprzedaży, ani o tym spotkaniu, co ma być później. Muszę powiedzieć rodzicom, nie uwierzą ! Sama może przyjdę, zobaczę co mówią – dodaje. Starsza kobieta przy namiociku Radia Maryja patrzy z potępieniem w oczach.
››
TWoJą Wolę PrZyJęli i Ją WyPełNili – Dla wielu to doroczne święto jest niczym więcej niż piknikiem w sielankowej scenerii. Nie zdają sobie sprawy nawet z istnienia Fawley Court na polskiej mapie w Wielkiej Brytanii– twierdzi jedna z pań, które spędziły większość swojego życia bywając regularnie w ośrodku. – Jakie oni mają prawo, by teraz mówić, że to ich i że nie oddadzą? To jakaś kpina jest! Podobnego myślenia zdają się być Marianie, którzy zapowiedziane na 15.00 spotkanie zwołali, by odpowiedzieć na wątpliwości: dlaczego, kiedy, komu, ale przede wszystkim: jakim prawem? Ojciec Paweł Naumowicz, prowincjał Marianów chce wyjaśnić te kwestie. Do rozgrzanej słońcem i nieludzko dusznej sali św. Faustyny przybywa coraz więcej ludzi. Spotkanie ksiądz Paweł rozpoczyna modlitwą: …daj nam Panie odwagę do podejmowania trudnych decyzji. Daj, abyśmy zrozumieli siebie nawzajem. Udziel nam tych darów, których udzieliłeś apostołom, dzięki którym zrozumiały ich wszystkie narody. Abyśmy siebie nawzajem wysłuchali, zrozumieli; a dalej Twoją wolę przyjęli i ją wypełnili. Amen. – Usiądźmy – kończy. – Spotkanie nie powinno trwać dłużej niż godzinę, może uda się szybciej, ale chcę dać szansę na wypowiedzi państwa – mówi ksiądz Naumowicz do ponad 150 osób na sali. Jako pierwszą postanowił rozwiązać kwestię muzeum ks. Jarzębowskiego które przeniesione zostało do Lichenia. Prawie natychmiast pojawiły się pierwsze wątpliwości: – Kto wam dał prawo o tym decydować, dlaczego to od nas zabierać?! – słychać kolejne głosy z sali. – Kto wydał taką decyzję? Dlaczego nic nie było o tym wiadomo, nikt nic nie mówił? Polonia w desperacji domaga się wyjaśnień. Stopniowo przybywa więcej ludzi, wraz z nimi kolejne historie i kolej-
Dwa transparenty z napisami Fawley Court jest nasz oraz Nie oddamy Fawley Court i kolejka chętnych, by złożyć swój podpis pod petycją. Wbrew ogólnie panującym przekonaniom najwięcej osób, które się zgłosiły, to drugie pokolenie Polaków na Wyspach, tych urodzonych już tutaj. To oni wspominali swoje dzieciństwo, pikniki z rodzicami, Zielone Świątki każdego roku; obok: Jan Żyliński, który obiwecał, że jeśli kupi Fawley Court, miejsce to będzie nadal dostępne dla Polaków; spotkanie księży Marianów ze społecznością polską w sali św. Faustyny
ne pytania. Niektóre odpowiedzi budzą silne niezadowolenie . Gdy ksiądz mówi, że przeniesione do Polski muzeum to własność Zgromadzenia, publika reaguje krzykiem. W Licheniu obejrzy je miliony osób, a w Fawely Court robiło to jedynie 400.
KróTKa hisToria DobryCh PoMysłóW Polacy przekrzykują siebie nawzajem jak i trójkę księży. Atmosfera staje się coraz gorętsza, niektórym pękają nerwy. Inni zabierają głos, by uciszać resztę. Młody człowiek w okularach przeciwsłonecznych wkracza ostro do akcji krzycząc: – Nie zachowujmy się jak Polacy! Oburzeni starsi chcą, by mu zabrać mikrofon. Inni mają pytania do Marianów. Pytań jest wiele. Przedłużające się rozmowy powoli wystawiają cierpliwość zakonników na
próbę. Zaplanowany porządek rozmów poległ na samym początku, a końca nie widać. Prawo do sprzedaży jest. Marianie są właścicielami, mają zatem prawo pozbyć się majątku. Czemu nie przekazać innemu zakonowi? – pyta jedna z pań. – Może ktoś inny będzie lepiej gospodarzył, jak wy nie umiecie? Czemu się najpierw nie zapytać? Co z poświęceniem ludzi, którzy pracowali tu ochotniczo na samym początku? 60 osób tu było, przynajmniej, i to nie tylko Polaków – mówi trzęsącym się głosem weteran II wojny światowej. Nie da się jakoś tego zatrzymać, tej sprzedaży? – pytają inni. Niestety, zatrzymać się już nie da – mówi ksiądz Paweł Naumowicz – ale jesteśmy otwarci na propozycje i projekty. Można je składać do 27 czerwca. Jeśli ktoś sądzi, że ma dobry realny pomysł, to my go wysłuchamy. Ważne by był oparty na jakiś podstawach finanso-
wych. Czy organizacje polonijne dysponują takimi pieniędzmi? Nie sądzę. Zjednoczenie Polskie ma podobno jakąś propozycję, ale z tego co wiem, nawet ich tu dziś nie ma.
MilioNer WyJęTy Z KaPelusZa Marianie nie biorą pod uwagę przekładania terminu składania ofert o kolejne kilka miesięcy, co zaproponował jeden z uczestników spotkania. – Skoro dowiedzieliśmy się o sprzedaży tak późno, to może można przesunąć termin przynajmniej o sześć miesięcy – pytał z nadzieją w głosie. Chcąc ocalić ośrodek, Polonia musiałaby działać szybko, ale to dałoby jej możliwość opracowania jakiegoś planu ratowania tego miejsca. – Przesunięie termminu spowodowałoby spadek wartości o 10 mln funtów – mówi ks. Naumowicz.
Na sali śmiech. – Może się jakoś ich uda przekonać? – debatuje przy wejściu do sali dwóch panów, słuchają rozmów i palą papierosy. – Może się opamiętają, jakoś to będzie, tylko trzeba zebrać te pieniądze – dodają. – Od podjętych postanowień nie będzie ustępstw – podkreślają Marianie. Kolejne osoby zadają pytania, jednakże spotkanie przedłużone przez determinację wielu osób nieuchronnie dobiega końca. Głos zabiera jeszcze jedna osoba. Przedstawia się tak: przedsiębiorca, deweloper, miłośnik sztuki. Złożył już oficjalną ofertę kupna majątku. Chce zmienić Fawley Court, stworzyć miejsce, które pozostanie dostępne dla Polaków za darmo, utrzymać tradycje, powiększyć kościół, wyremontować niszczejące zabudowania. Może jakąś scenę dałoby się wybudować, nawet operową, jak się uda. Sprawić, by miejsce odżyło, ale i zaczęło na siebie zarabiać, bo to jedyna szansa na jego utrzymanie. Ma doświadczenie, pomysł i środki. Publiczność jest zachwycona. – Czy mam wasze poparcie? – pyta Jan Żyliński, a sala reaguje gromkimi brawami. Wszyscy odetchnęli z ulgą, choć jeszcze nic nie jest przesądzone. Jego oferta będzie rozpatrzona, Marianie na pewno wezmą pod uwagę złożone publicznie przez Jana Żylińskiego obietnice. Spotkanie kończy się nieco później, pomimo protestów i nierozwianych wątpliwości. – Przykro mi. Nie możemy odpowiadać na następne setki pytań – przerywa ks. Naumowicz. Trzej księża wstają równocześnie wypowiadając formułę na zakończenie: Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu. Polonia odpowiada bez przekonania. Część podeszłych wiekiem ludzi wychodząc komentuje spotkanie: – Na co to całe gadanie było, jak i tak to sprzedadzą. Człowiek nic tu już nie zrobi. Po co to było?
Tekst i fot: Mikołaj Skrzypiec
16|
16 maja 2008 | nowy czas
ludzie • miejsca • zdarzenia
Nowy czas starej APA? Od kilku lat w Stowarzyszeniu Polskich Artystów w Wielkiej Brytanii (Association of Polish Artists in Great Britain) dzieje się jakby lepiej. APA (tak zwyczajowo określa się ten związek) zmierza w dobrym kierunku – mówią członkowie. Zrzeszenie skupia kilka pokoleń artystów i wciąż dołączają młodzi. Świadczy to o nim dobrze, bo co pokolenie to doświadczenie, to odrębne widzenie i twórczy ferment. Tak mogłoby być. A jak jest? O stowarzyszeniu mówią: Janina Baranowska, Paweł Kordaczka, Wojciech Sobczyński, Agnieszka Handziel i Sławomir Blaton.
Elżbieta Sobolewska – To jest związek polskich artystów w Wielkiej Brytanii. Nie ma większego, który by nas gromadził – mówi Paweł Kordaczka, należący do najmłodszego pokolenia członków APA, przybyły do Wielkiej Brytanii cztery lata temu. – Ludziom wydaje się, że związek im w czymś pomoże, coś im ułatwi. Otworzy drzwi. Mają prawo mieć takie nadzieje, ale to tylko nadzieje, nic więcej. – Spotykamy się od czasu do czasu, organizujemy wystawę i tyle – dodaje Agnieszka Handziel, z tego samego pokolenia. – APA została stworzona przez praktykujących malarzy o pewnej reputacji. Skupiali się razem po to, by nie tylko być w grupie podobnie myślących ludzi, ale również by utrzymywać ze sobą kontakty towarzyskie i tak dalej – mówi Wojciech Sobczyński, przebywający na Wyspach od. lat czterdziestych. – Kiedy ja do zrzeszenia doszlusowałem, za namową kilku osób, zauważyłem, że jest to
prawie kółko zajęć plastycznych, niedzielna szkółka, a nie związek artystów plastyków. Ten okres prawdziwie twórczy dawno temu się skończył. POSK i jego galeria przez długi czas były oazą dla tego emigracyjnego, polskiego społeczeństwa. W tej chwili świat się otworzył. Polska społeczność w Wielkiej Brytanii nie jest już osaczona, odcięta od swoich korzeni. Teraz więc powinna powstać nowa forma działania – zarówno tego ośrodka, jak i naszego stowarzyszenia.
KIEDYŚ Po raz pierwszy artyści ni to oficjalnie, ni to towarzysko-zapoznawczo spotkali się pod koniec lat 40. u Lotników, jeszcze w Kensington, gdzie wtedy mieściły się siedziby powstających jak grzyby po deszczu grup emigracyjnych. Spotkanie zorganizował Stefan Knapp (1921-1996). Jeden z wybitniejszych twórców najstarszego pokolenia, wtedy, rzecz jasna, bardzo jeszcze młody. Teraz jego słynne murale zdobią wiele znamienitych budowli na świecie.
– Byłam na tym pierwszym zebraniu – wspomina Janina Baranowska, malarka mieszkająca w Wielkiej Brytanii od zakończenia wojny. – Byłam ciekawa, co chcą robić, ale niewiele zrobili. Powstała grupa młodych plastyków w 1949 roku, która szybko się rozleciała. Dopiero jak się pojawił Marian Bohusz-Szyszko, coś się zaczęło w tym naszym środowisku dziać. W 1945 roku Bohusz-Szyszko stworzył przy II Korpusie Szkołę Malarstwa. Najliczniejszą grupą plastyków, która z końcem wojny znalazła się w Anglii byli studenci właśnie tej jego szkoły: Janusz Eichler (1923-2002), Andrzej Bobrowski (1925-2002), Ryszard Demel, Kazimierz Dźwig (1923-1994), Leon Piesowocki, Tadeusz Znicz-Muszyński (1921-1988), Antoni Dobrowolski (1919-1987). Szkoła Bohusza-Szyszko przekształciła się później w Studium Malarstwa Sztalugowego pod patronatem Zrzeszenia Profesorów i Docentów Polskich Szkół Akademickich. Pierwsze dyplomy rozdano w 1948 roku. Studium przestało działać dopiero trzydzieści lat później.
Jedną z jego absolwentek jest właśnie Janina Baranowska. Studium to było rzeczą niesłychanie wtedy pożyteczną, bowiem Polakom bardzo trudno było dostać się na najlepsze artystyczne uczelnie: Royal Academy, Royal College of Art, Bath Academy czy Slade School w Londynie, w której studiowali m.in. Stefan Knapp, Andrzej Bobrowski, później Wojciech Sobczyński, wykładał w niej też Stanisław Frenkiel. W 1949 roku wyłoniła się grupa artystów skupionych wokół szkoły Bohusza. Tadeusz Beutlich, grafik i tkacz powołał Grupę 49. Należeli do niej m.in. Bobrowski, Baranowska, Dźwig, Znicz-Muszyński. Association of Polish Artists in Great Britain zostało założone dopiero w roku 1958. Działało też wtedy kilka polskich galerii, choć nasi artyści wystawiali głównie w galeriach angielskich. Piotr Potworowski, malarz, wykładowca w Szkole Sztuk Pięknych w Bath wystawiał swoje prace w Gimpel & Fils przy Davies Street, Knapp w nieistniejącej już Hannover Gallery. Przez czterdzieści lat, do 1999 roku, Halina Nałęcz prowadzi-
ła Drian Gallery; Mateusz Grabowski stworzył w 1958 roku Grabowski Gallery, która istniała do połowy lat 70., a Jan Wieliczko prowadził Centaur Gallery. – Nie musiałam pracować – wspomina tamte czasy Janina Baranowska, od 30. lat kierownik Galerii POSK. – Mój mąż był architektem, powodziło nam się dobrze, więc przede wszystkim mogłam skupić się na organizowaniu wystaw, wyszukiwaniu galerii, nie tylko dla siebie, dla innych. To jest to, czego nie rozumieją teraz młodzi, a może nie mają czasu, bo wszyscy muszą pracować. Nie rozumieją darmowej pracy na rzecz innych. Choćby Galeria POSK – kiedy trzeba było ją pomalować, artyści malowali, teraz trzeba słono płacić robotnikom. Urządzaliśmy wystawy w instytucjach polskich i w galeriach angielskich. Cały czas dążyłam do tego, by APA nie była tylko takim małym grajdołkiem, by wyszła na zewnątrz, by pokazywała się wśród Anglików. W 1970 roku do Anglii przyjechał ze swoją narzeczoną Sławomir Blaton, absolwent warszawskiej Akademii Sztuk
|17
nowy czas | 16 maja 2008
ludzie • miejsca • zdarzenia
Nagroda „Nowego Czasu” dla Pawła Kordaczki Do koń cze nie ze str. 1 Utrzy ma na w cie płej, in ten syw nej to na cji ko lo ry stycz nej pra ca Kor dacz ki oraz swo ista dra ma tur gia kształ tów i li nii or ga ni zu ją cych płasz czy znę płót na przy po mi na at mos fe rę ob ra zów Francisa Ba co na i przy wo łu je sko ja rze nia z ma lar stwem R. Mat ty z dru giej po ło wy lat 40. Ob raz zwra ca uwa gę ory gi nal ną in ter pre ta cją te ma tu Ukrzy żo wa nia. In te re su ją ce wy da ło się nam, że mło dy ar t y sta po szu ku je moż li wo ści uchwy ce nia prze ży cia re li gij ne go w for mach abs trak cyj nych w od nie sie niu
do mo ty wu tra dy cyj nie wy ra ża ne go w ję zy ku ma lar stwa fi gu ra tyw ne go. Tak bez po śred nia ma ni fe sta cja iko no kla stycz nej wraż li wo ści otwie ra po le do dys ku sji wo kół kry zy su sztu ki sa kral nej, w któ rej wą tek współ cze sne go iko no kla zmu od lat zaj mu je zna czą ce miej sce. Sztu ka bez przed mio to wa nio są ca prze sła nie re li gij ne i pró bu ją ca za stą pić przed sta wie nia fi gu ral ne w ko ścio łach, zdo by ła w ostat nich kil ku dzie się ciu la tach wie lu zwo len ni ków, ale rów nież nie mniej licz ne gro no jej kry ty ków (m.in. Be ne dykt XVI). Nie roz strzy ga my te go spo ru, a je dy nie przed sta wia my go pu blicz nie. Nie któ rzy człon ko wie ju ry zwró ci li
uwa gę na nie obec ność prac, któ rych au to rzy po dej mo wa li by pró bę za pi su emi gra cyj nej rze czy wi sto ści. Ogląda jąc wy sta wę od no si się wra że nie, że nie za leż nie od wie ku, ar ty ści uni ka ją w swo jej twór czo ści te ma tów spo łecz nych, przy le ga ją cych do co dzien no ści emi gra cyj ne go ży cia. Dla te go wciąż otwar ty po zo sta je pro blem, któ ry na zwać moż na by tak: Wie ża Ba bel czy wie ża z ko ści sło nio wej? – a więc, czy po sta wa wy co fa nia się ze świa ta ma wy star cza ją ce uza sad nie nie i mo że się obro nić w oko licz no ściach stwa rza nych przez wie lo kul tu ro wą cy wi li za cję?
Paweł KordaczKa urodził się w 1974 roku w Sanoku. Pochodzi z usztrzyk dolnych, stolicy Bieszczadów. absolwent Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Jarosławiu. w 1996 roku rozpoczął studia w Instytucie Sztuki uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, filia w cieszynie. w 2001 roku otrzymał dyplom w pracowni malarstwa prof. zygmunta Lisa. w roku akademickim 20012002 pracował na stanowisku asystenta w Katedrze Malarstwa Instytutu Sztuki uniwersytetu Śląskiego, filia w cieszynie. Należy do Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Przemyślu i Stowarzyszenia artystów Polskich w wielkiej Brytanii. Lauretat nagrody Volksbanku dla Młodych Twórców europejskich, Paderborn (Niemcy). Brał udział w wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych w Polsce i poza jej granicami. w swojej twórczości zajmuje się głównie malarstwem olejnym i rysunkiem, których zarówno treść jak i forma mocno zakorzenione są w sztuce bizantyjskiej. w ostatnim okresie poszukuje możliwości przełożenia duchowości ikony na formy sztuki bezprzedmiotowej.
Woj ciech Gocz kow ski
››
Paweł Kordaczka przyjmujej gratulacje od Teresy Bazarnik z „Nowego Czasu” i Joanny Mackiewicz-Gemes), reprezentującej Zarząd APA; z prawej: praca Elżbiety Chojak-Myśko; na stronie sąsiedniej: Janina Baranowska; Sławomir Blaton na tle swojej pracy oraz osoby pomagające przy zorganizowaniu wystawy APA (od lewej): Andrzej Dawidowski, Agata Pęksa, Agnieszka Handziel i Wojciech Sobczyński.
Pięknych. Dopiero po pięciu latach udało mu się zorganizować studio. Do zrzeszenia przystąpił w latach 80. – Przyłącz się, bo potrzebujemy odświeżenia – zachęcali znajomi. – Kiedy tu przyjechaliśmy, bo przecież „kilku” artystów z kraju wyjechało, zostaliśmy w Polsce żywcem pogrzebani. Nie chcieli tam słyszeć o związku, który tu działa, Związek Polskich Artystów Plastyków w kraju położył na nas krzyżyk. Mieliśmy jechać do Kanady, zostaliśmy jednak tutaj, bo Londyn był wtedy fantastyczny, ten Londyn twórców, którzy myśleli innymi kategoriami. Nie uprawiali artystycznej propagandy, by się ustawić. Spotykaliśmy się i rozmawialiśmy bez podtekstu, ile można na tym zarobić, mieliśmy czas, teraz ludzie go nie mają. Teraz, choć moje studio sąsiaduje z wieloma innymi, nie mam pojęcia, kto w nich pracuje, czym się zajmuje. Wtedy siłą, która rozwijała polskie środowisko artystów plastyków była APA, bo nie było niczego innego. Teraz tworzą się grupy i upadają, zaznaczając swoją obecność wystawą lub wyłaniając jakieś nazwisko, które bywa, że zapada nam w pamięć. Apart Arts, Kalamarsada, Przylondek i, póki co, najlepiej działająca Polish deConstruction. Członkowie tych grup bywają zrzeszeni w APA, ale często nie czują takiej potrzeby, bo pytają, co zrzeszenie może im zaoferować. – Nie czują symboliki, związku polskich artystów w Wielkiej
Brytanii, największego, który by ich gromadził – mówi Paweł Kordaczka.
CZEMu MA SŁuŻyĆ GAlEriA POSK Zrzeszenie nie ma swojej siedziby. Jak mówi Wojciech Sobczyński: – My biura nie potrzebujemy, potrzebujemy za to mniej amatorszczyzny. APA ma do dyspozycji galerię w POSK-u, w której dwa razy do roku, na jesień i na wiosnę organizuje swoje wystawy. Jesienna zawsze ma swój temat. – Tegoroczna zostanie poświęcona martwej naturze – mówi Paweł Kordaczka. – Będzie to dla nas sprawdzian. W ubiegłą niedzielę natomiast odbył się wernisaż wystawy wiosennej. „Nowy Czas” został poproszony o wytypowanie najlepszej zdaniem redakcyjnego jury pracy. Nagrodę: roczne członkostwo w Tate Modern, otrzymał właśnie Paweł Kordaczka za swój „Tryptyk”. – Pomysł konkursu był dydaktycznym bodźcem – mówi Sobczyński. – By inni widzieli, że można być dostrzeżonym, jeśli nie przez kupców, to chociaż przez jakieś opiniotwórcze środowisko dziennikarzy. To, co przemawia na korzyść tej wystawy, to fakt, że jest różnorodna. Przyciąga uwagę rysunek węglem Andrzeja Dawidowskiego czy akt Sławomira Blatona, może przypadkiem, a może nie, przywołujący na myśl ma-
larstwo Egona Schiele, również grafika Alicji Mazur czy fotografia przedziwnego ogrodu Krzysztofa Malskiego. Gdyby „Nowy Czas” zdecydował się przyznać wyróżnienia w wielu kategoriach, na pewno byłoby w czym wybierać. To dobrze rokuje na przyszłość. Janina Baranowska, która czuwa nad galerią od trzydziestu lat, zdaje sobie sprawę, że z poziomem prezentowanej sztuki jest różnie, jednak – jej zdaniem – galeria działa i spełnia swoją rolę, bo wystawy zmieniają się co dwa tygodnie, więc świadczy to o prężności placówki. – Ludzie chcą się u nas pokazywać – mówi. Jednak jakie kryteria decydują o tym, że przestrzeń jest udostępniana? Bo można mieć wrażenie, że wynająć ją może każdy, kto zapłaci trzysta funtów za dwa tygodnie. Kryteriów zdaje się nie ma, w POSK-u panuje wolny rynek „sztuki”, raj dla artystów-hobbystów. – Galeria ta nie ma ani reputacji, ani klienteli. To nie jest galeria, która ma profil, bo galeria z prawdziwego zdarzenia nie otwiera komuś dwutygodniowej luki i na tym koniec, bo taka dwutygodniowa prezentacja niczego nie daje, niczego nie umożliwia. Z prawdziwego zdarzenia galerie są zainteresowane konkretnym profilem artystycznym, mają grono stałych kontaktów, tworzą je potencjalni mecenasi sztuki, kolekcjonerzy, dilerzy – mówi Wojciech Sobczyński. – Jeśli jedynym celem istnienia tej galerii
jest dochodowość czy zwrot kosztów jej utrzymania, ktoś powinien przemówić do nowo wybranych władz POSK-u, by zastanowili się, czy nie powinno się wykluczyć z nazwy tego ośrodka określenia: kulturalny. Jeśli POSK-u nie stać na dofinansowanie tej galerii, to znaczy, że nie potrzebuje kultury. Jeśli jest to organizacja, która została stworzona po to, by utrzymywać i krzewić polską kulturę nie może mieć na względzie tylko dochodowości – czy biblioteka jest dochodowa? Dopiero kiedy Galeria POSK zaproponuje wystawy, na które będzie można bez zastrzeżeń zaprosić ludzi kultury, może będzie miała szanse stworzyć jakiś program. Stowwarzyszenie APA powinna mieć pierwszeństwo na propagowanie sztuki swoich członków lub zaproszonych artystów. APA powinna mieć większą kontrolę nad tą galerią, mieć możliwość zapraszania swoich członków na retrospektywne wystawy, ale pod warunkiem istnienia stylistycznego dozoru nad tym, co proponują. Nie nad językiem obrazu, lecz poziomem artystycznej wypowiedzi.
JAKA APA? Agnieszka Handziel i Paweł Kordaczka od trzech lat są członkami tego związku. Być może uda im się wpłynąć również na jego jakość, bo – jak twierdzą – krok po kroku wszystko idzie do przodu. – Z wystawy na wystawę widzimy postęp, a to jest bardzo skostniałe stowa-
rzyszenie – mówi Paweł. – Jestem jednak pewien, że można pchnąć je do przodu. Ponad dziesięć osób działa w nim aktywnie, a to jest dużo, jak na związek kilkudziesięcioosobowy, jakim jest APA. Istnieje zarząd, ale nie ma prezesa, choć uważam, że powinien być ktoś, kto nada kierunek. Nie przyszliśmy do związku ot tak, dla towarzystwa, dzięki tym wystawom wszyscy uświadomiliśmy sobie na razie jedno, że muszą one być tematyczne. Chcemy, by były retrospektywą tego, co się zrobiło ostatnio, prace nie mogą być więc starsze niż dwuletnie, nie można przecież na takiej wystawie pokazywać obrazu z 25-letnim stażem. A takie propozycje się zdarzały. – Należałoby APA doprowadzić do takiego stanu, by miała uznanie wśród polskiej społeczności, tak jak miała kiedyś, bo nie ma właściwie instytucji, która by krzewiła i propagowała sztuki wizualne – mówi Wojciech Sobczyński. – Warto być w tym związku, by włączać się w to, co prowokuje jakiś mały postęp. On istnieje, jest coraz mniej prac zdjętych znad kominka, nie przyjęliśmy też kilku komercjalnych tuzinkowców, amatorów, którym przychodzi ochota czy też czują potrzebę wyrażenia się w języku sztuki. Z pewnością w APA musi być prowadzona twarda selekcja doboru nie tylko obrazów na wystawy, ale przede wszystkim przyjmowania członków. I to nie według reguły ukończenia właściwej uczelni, lecz przede wszystkim według kryteriów dorobku i praktyki.
20|
16 maja 2008 | nowy czas
podróże w czasie i przestrzeni
Kim są ci żółtoodziani mnisi na ulichach Rangunu? Kim są ci łysi mnisi, których tak boją się dyktatorzy? Chińscy komuniści boją się ich tak, że na ulice Lhasy muszą wyprowadzać wojsko. Birmańscy generałowie przeciw bosym mnichom muszą ustawiać gniazda karabinów maszynowych. Kim są ci mnisi, którzy tyle strachu potrafią napędzić generałom? Ile Dalaj Lama ma dywizji?
Włodzimierz Fenrych
eby nie było niejasności, ci z Rangunu to nie całkiem dywizje Dalaj Lamy. Też buddyści, ale inny odłam, Dalaj Lama nie jest głową ich zakonu. Ale też żeby nie było niejasności – różne odłamy buddyzmu bynajmniej się tak nie zwalczają wzajemnie, jak chrześcijanie. Nie ma jakiejś jednej prawdziwiej doktryny, której trzeba by bronić wszelkimi środkami, a pozostałe zwalczać. Dla nas, wychowanych w przekonaniu, że religia to to samo, co doktryna – jest to trudne do zrozumienia. Niewątpliwie było to trudne do zrozumienia dla mnie, kiedy pierwszy raz wylądowałem w Bodhgai i pytałem mnichów obu zakonów – tych z Birmy i tych z Tybetu – jaka jest między nimi różnica. – Nie ma istotnej różnicy – odpowiadali mi i jedni i drudzy. – Są tylko różne drogi prowadzące do tego samego celu. Bodhgaya, wioska na równinie Gangesu w pobliżu miasta Gaya to buddyjska Jerozolima, tu można spotkać pielgrzymów z całego świata. Przybywają, bowiem właśnie tu miało miejsce najważniejsze wydarzenie w historii buddyzmu: królewicz Siddhata z rodu Śiakyów osiągnął Przebudzenie. Obudził się, dlatego został nazwany Buddą. Chodzi oczywiście o duchowe przebudzenie. Potem chodził boso po Indiach i głosił naukę mającą doprowadzić innych do takiego samego Przebudzenia. Był przekonujący – zyskał rzeszę uczniów, którzy po jego śmierci uformowali się w zakon. Praktycznie wszyscy dzisiejsi buddyści zgadzają się, że nauka Buddy to nie jest jakaś doktryna możliwa do intelektualnego zrozumienia. Jest to
Ż
raczej umiejętność nowego spojrzenia na świat. Aby tę umiejętność osiągnąć, trzeba przekroczyć pewne psychiczne bariery, takie jak chciwość, pycha, obżarstwo i tym podobne. Królewicz Siddharta osiągnął swoje Przebudzenie po wielogodzinnej medytacji, dlatego też praktycznie wszyscy dzisiejsi buddyści uczą medytacji. Wszyscy jednak się zgadzają, że medytacja nie osiągnie celu, jeśli nie bedą przełamane owe psychiczne bariery. Stąd też surowa reguła buddyjskiego zakonu, mająca owe bariery przełamać. Obżarstwu ma przeciwdziałać reguła stałego postu: jeden posiłek dziennie (no, najwyżej dwa). Chciwość jest neutralizowana przez zasadę skrajnego ubóstwa: mnich zazwyczaj nie posiada wiele więcej, niż dwa habity i żebraczą miskę. Pychę ma przełamywać zasada żebrania i życia wyłącznie z darów. Królewicz Siddhata żył i nauczał w VI wieku p.n.e., czyli ponad 2500 lat temu. Oczywiście na przestrzeni tak długiego okresu jakieś rozłamy są nieuniknione. Pierwszy taki poważny rozłam miał niejsce ok. 2000 lat temu. Pojawili się wówczas nauczyciele twierdzący, że przez 600 lat świat się trochę zmienił i że naukę trzeba dostosować do nowych warunków. Odłam ten znany jest jako Mahayana, czyli Wielki Wóz (na którym jest miejsce dla wszystkich). W tym samym czasie tradycjonaliści twierdzili, że przy raz danej nauce Buddy nie należy majsterkować; utworzony przez nich odłam buddyzmu nazywa się Theravada, czyli Droga Starszych. W wyniku różnych zbiegów okoliczności buddyzm w formie Mahayany rozpowszechnił się w Tybecie, Chinach i Japonii, natomiast Theravada rozpowszechniła się w krajach południa: na Cejlonie, w Birmie i w Syjamie. Reguła w klasztorach w Birmie i w Syjamie jest sroga. Jeden posiłek dziennie (jak to się ma do katolickiego „postu ścisłego”?). Mnich może jeść tylko to, co zostało użebrane o świcie, nic nie można odkładać na zapas. Mnich nie prosi o pieniądze, wyłącznie o pożywienie, przy czym nie gry-
››
Mnich może jeść tylko to, co zostało użebrane o świcie, nic nie można odkładać na zapas. Mnich nie prosi o pieniądze, wyłącznie o pożywienie, przy czym nie grymasi i bierze to, co dostanie. Obowiązuje go oczywiście również celibat. Do tego dochodzi wielogodzinna medytacja.
ma si i bie rze to, co do sta nie. Obo wią zu je go oczy wi ście rów nież ce li bat. Do te go do cho dzi wie lo go dzin na me dy ta cja. W klasz to rach The ra va dy na ucza na jest tak zwa na Vi pas sa na Yoga, po le ga ją ca na ob ser wo wa niu za chcia nek. Je śli chce ci się jeść, to po myśl so bie: „On chce jeść”. Je śli chcesz roz pro sto wać no gi, bo bo lą cię ko la na, po myśl so bie: „On chce roz pro sto wać no gi”. Cho dzi o zwró ce nie uwa gi na to, że źró dło za chcia nek jest sto sun ko wo płyt ką sfe rą psy chi ki, że isnie ją sfe ry głęb sze. A ko la na bo lą, o tak. Je śli ktoś nie jest przy zwy cza jo ny,
to po go dzi nie sie dze nia w pół -lo to sie ma ocho tę cho dzić po ścia nach. Sko ro jest tak sro go, to skąd się bie rze ty lu chęt nych? Skąd bio rą się te tłu my na uli cach Ran gu nu? Skąd ty lu mni chów że brzą cych o świ cie w Bang ko ku? Od po wiedź jest w za sa dzie pro sta: ma ło kto zo sta je mni chem na ca łe ży cie. Nie ma żad ne go pro ble mu z wy stą pie niem z klasz to ru, a tak że z po now nym wstą pie niem po ja kimś cza sie. Ma ło te go – w Bir mie oraz w Sy ja mie wszy scy chłop cy w pew nym okre sie ży cia wstę pu ją na kil ka ty go dni do klasz to ru. Jest to pe wien etap, któ ry
mu szą przejść – tro chę jak na sza pierw sza ko mu nia al bo bierz mo wa nie. Na stęp nie go opusz cza ją, ale nie mu szą, mo gą zo stać dłu żej, na wet na ca łe ży cie. Tak że ci mni si na uli cach Ran gu nu to nie jest żad na od ręb na ka sta, to zwy kli mło dzi lu dzie, któ rzy aku rat w tym okre sie ży cia są mni cha mi. Tro chę jak stu den ci. Nie któ rzy zo sta ją dłu żej, ale nie ko niecz nie jest to po dyk to wa ne po boż no ścią. Jak mi po wie dział spo tka ny w Bang ko ku mło dy czło wiek: – Zo sta łem w klasz to rze, bo jak wyj dę, to mnie za raz we zmą do wo ja...
|21
16 maja 2008 | nowy czas
czas przeszły niedokonany
Opowieści o piecu chlebowym… Aleksandra Solarewicz
Wiele osób urodzonych już po wojnie wychowywało się w „prawdziwych” wiejskich domach dziadków, w mieszkaniach w Krakowie, obwieszonych obrazami, albo tylko słuchało wspomnień o dworku na Kresach. Szczęściarze z Wielkopolski czy Mazowsza dobrze pamiętają zapach starej sieni, pnącą różę przy drzwiach i wyblakły obraz Pana Jezusa nad łóżkiem.
Te domy potem płonęły, były plądrowane przez złodziei, a czasem popadały w ruinę po śmierci właścicieli lub po prostu były sprzedawane i przebudowywane. Jako gniazda rodzinne, bardzo silnie tkwią w pamięci dziś już dorosłych ludzi, jako świętość, mit. W poszukiwaniu dworków i starych warszawskich kamienic oraz ich mieszkańców wybrałam się na wirtualny spacer po forum publicystów Salon24.pl, gdzie między dyskusjami o polityce przewijają się opowieści o piecu chlebowym. „Dworek był naprawdę stary, mówiło się, że miał około dwustu lat. Pradziadek kupił go przed pierwszą wojną od jego niemieckiego właściciela. Był to duży, murowany dom z zabudowaniami gospodarskimi i rozległymi polami, jak przystało na Wielkopolskę. W okresie mojego dzieciństwa czasy swej świetności miał już dawno za sobą. Dziś nie istnieje” – wspomina pani Łyżeczka. A Igła, tata trójki dorastających dzieci, wzdycha: „Wystarczy, że zamknę oczy... i widzę starą organistówkę, w której się wychowałem praktycznie od niemowlęctwa. Rodzice byli młodym małżeństwem, bez mieszkania, więc wylądowałem u dziadków na wsi. Była to stara organistówka, jak sądzę pobudowana na przełomie XVIII i XIX wieku w konstrukcji szachulcowej, czyli drewnianej, wypełnionej trzciną i wylepionej gliną. Pod strzechą, siedliskiem setek wróbli i jaskółek czyniących niesamowity harmider od rana. Dziadkowie mieszkali w niej bodaj od 1928 roku”.
Prawdziwy Piec JesT z faJerką Dom miał właściwe sobie kolory i zapachy, a każda rzecz miała w nim swoje miejsce i nazwę. Do środka prowadziła „mroczna, chłodna i wilgotna” sień, jak wejście do jakiegoś zamku. W starej organistówce stały wiadra z wodą i szafy z jedzeniem. W poniemieckiej willi wisiały ubrania robocze i ogrodnicze, i wciąż
te same, zakopiańskie dzwonki. Każdy pokój domu był osobnym królestwem. W pokoju dziennym królowała maszyna do szycia Singera, z przykrywą zamykaną na kluczyk, a w salonie – jeśli był – fortepian Steinwaya albo pianino. Ponieważ w tym domu gromadziła się na zjazdach cała rodzina, był też duży stół, pod którym można się było bawić, a pokój, w którym stał, wydawał się taki wielki… Ciekawe, że ci, którzy wspominają stare domy, opisują kuchnię jako oazę, a zarazem twierdzę. Kogo, czego? „Na wprost niskie drzwi prowadziły do kuchni, takiej murowanej z białych kafli, z popielnikiem, w którym piekłem kartofle. Po prawej stronie szafka na garnki dalej wielki kredens, babciny wyprawowy, z jesionu” – pisze Igła. Pani Łyżeczka podkreśla, jakie cuda wychodziły z tego miejsca: „Piec węglowy, stół, kredens, pralka i prodiż. Prodiż był najważniejszy, bo w nim babcia piekła ciasta drożdżowe z owocami i kruszonką. Takich drożdżówek nigdzie indziej już nie jadłam”. Piec był porządny, bo był kaflowy, więc wychodziły z niego „prawdziwe”, solidne wypieki: „Ale się wzruszyłam – pisze Alga. Ja mam podobne wspomnienia i piec węglowy, taki wymurowany z kafli w kuchni z płytą metalową i fajerkami, a placek drożdżowy do dziś piekę z kruszonką i owocami, choć sama za tą kruszonką nie przepadam. Babcię, która odwraca się do mnie znad tej płyty pieca, rumiana i wesoła, ech... aż mi tymi latami zapachniało i kluski na parze, zawsze brane dwoma palcami, by ich nie nakłuwać widelcem”. Kuchnia wiejska była więc królestwem, w którym rządziła niepodzielnie babcia, a do królowej i jej służby, czyli
starych, sprawdzonych sprzętów: noży Gerlacha, ostrzonych na kamieniu, młynków do pieprzu, moździerzy i stągwi kamiennych, podchodziło się z szacunkiem. Nic się tam nie psuło i nie marnowało. A ciepło kuchni, w której spotykali się starzy i młodzi, było więcej niż ciepłem ognia pod płytą.
Obraz z Panem Jezusem Święty był także czas starych siedzib, ustalony porządek pracy i wypoczynku, rozrywki i modlitwy, a także rytuałów. Babcia Łyżeczki, na nogach od piątej rano, krzątała się w kuchni i śpiewała „Kiedy ranne wstają zorze”. Potem gotowała, sprzątała, szyła i uprawiała ogród. Zasypiała wieczorem (a chodziła spać razem z kurami) z różańcem w ręku, odmówiwszy z pamięci litanię. Praca była koniecznością, ale była święta. Dziadek Igły dzwonił na nabożeństwa, bo obok domu stała dzwonnica z trzema dzwonami. Podobne wspomnienia ma Katarzyna: „Mieszkałam obok kościoła. Przy otwartym oknie słyszałam organy i śpiew modlących się ludzi. Rano budziła mnie laseczka kościelnego, który szedł po kocich łbach, by włączyć dzwony”. Babcia Tichego podczas pracy modliła się, a także mówiła wiersze. Krakus wypoczywał u stryja – wiejskiego proboszcza. „Wstawało się tam wcześnie rano, jadło śniadanie i szło w pole. Pracowity dzień kończyło nabożeństwo wieczorne: Nie było radia, telewizji. Jedyną rozrywką był udział w wieczornym nabożeństwie, jako ministrant: najlepiej służba do ognia albo do wody”. Ale nie byłoby sacrum, gdyby nie było profanum, gdyby
po pacierzu nie pojawiał się zakazany owoc – kieliszek wina domowego na dobranoc, podawany bratankowi w tajemnicy przed rodzicami!” Na ścianie wiejskiego domu, nad łóżkiem wisiały obrazy. Stare, poszarzałe i wyblakłe, przedstawiały sceny biblijne i były pierwszymi kartami Pisma Świętego, jakie widziały dzieci. W domu pani Łyżeczki na ścianach wisiały ogromne obrazy Matki Boskiej i Pana Jezusa. „To przed nimi należało codziennie rano uklęknąć”. Igła oglądał obraz z Jezusem w łodzi Piotrowej, na Jeziorze Genezaret. „To przy tych łóżkach, pod obrazem, w zimnym pokoju, w nocnej koszuli klęczałem, paciorek przed snem odmawiając, a potem w nagrodę łycha tranu (brr) i pod pierzynę”. Kto zna współczesne wiejskie domy, ten łatwo zauważy „Pamiątkę Pierwszej Komunii Świętej”, św. Tereskę z liliami albo Matkę Bożą z Dzieciątkiem, taką samą jak w domu u Algi. Te malowidła są własne, odziedziczone albo są pamiątką po niegdysiejszych mieszkańcach domu, strażnicy snu i rodziny. „Nie wiem, czy coś z tamtych dni zostało we mnie. Nie śpiewam religijnych pieśni przy śniadaniu, nie umiem nawet zachować stałego planu dnia. A jednak mam głębokie, niewytłumaczalne przekonanie, że rytm życia w starym dworku jakoś mnie ukształtował” – mówi pani Łyżeczka.
TylkO Ten kamień w POlu Stary dworek został rozebrany, organistówka spaliła się przez nieostrożną sąsiadkę, kamienica runęła podczas Powstania, po młynie dziadka nie ma
już śladu. Przetrwał jeszcze góralski dom babci, z tajemniczą Białą Izbą, ale teraz mieszka w nim kto inny i – jak przyznaje Kocic – to już nie to samo. Pozostaje przechowywać cenne drobiazgi i wpleść je w przestrzeń nowych, miejskich domów. Ufka uratowała z domu rodzinnego meble robione przez dziadka (był mistrzem stolarskim), trzy szklanki z prezentu ślubnego babci, młynek i moździerz. „Żeby je zmieścić, wyrzuciłam nowe” – pisze. Magia wspomina chatę jednych dziadków, na wschodnim pograniczu, i salon drugich dziadków, w Warszawie. Chata została rozebrana, ale Magia ocaliła z niej kredens dębowy oraz jedną ze słynnych maszyn Singera, z blatem i skrzynką zamykaną na kluczyk. Dom „miejskich” dziadków zachował się w całości: „Meble w większości też te same zostały i – zamiast fortepianu – pianino wiekowe Seilera stoi tam, gdzie zawsze stało. Ogród z przydomową kapliczką nieustannie pielęgnuję”. Inna warszawianka, Rapunzel, ma po swoich rodzicach i dziadkach tylko łyżeczki do herbaty Frageta i ryngraf z Matką Boską Ostrobramską, wygrzebane z wojennych popiołów, po Powstaniu. Są i tacy, którzy wróciwszy, znajdują już tylko kamienie – polne i cmentarne: „Czasem jak tam jestem, na grobach dziadków, to odszukuję w trawie wielki płaski kamień, który schodkiem do sieni był. A sień była wielka, ciemna, chłodna, stały w niej wiadra z zawsze zimną wodą ze studni, drabina na strych i drzwi do kuchni, a w tej kuchni był popielnik, mrugały w nim węgielki, mrugały…” – marzy Igła. I to nie jest koniec opowieści, bo wokół chat i dworków były jeszcze rajskie ogrody.
22|
16 maja 2008 | nowy czas
czas na boku
No Way Back Where by Marek Kaźmierski
Fine, are you? You are sick. I say that as a compliment. I know the English will ask you one hundred times a day “How are you?” and you will reply “Fine, thanks”, but you will probably be lying. Not to hurt anyone. To make them happy. But lying all the same.
Michał Sędzikowski
Sen idioty Dobrobyt obezmyślnia i rodzi gwałt idący do rozpaczy, nędzę ubóstwa zastępuje nędzą rozpasania. Stanisław Lem „Wizja lokalna”
Tom po przekroczeniu połowy życia z pewnym niedowierzaniem zorientował się, że może spełnić swoje największe marzenie. Wizja ta była tak nieprawdopodobna i tchnęła absolutnym szczęściem, że aż wydawała się obrazoburcza, dlatego dotychczas tylko chyłkiem przemykała się po obrzeżach świadomości Toma. Z obliczeń wyszło mu, że jeśli sprzeda mieszkanie i przeprowadzi się na łódkę, to prawie do końca życia nie będzie musiał nic, ale to absolutnie nic robić. Tom już od wielu lat z mozołem hartował swoje ciało i ducha do nic nierobienia. W tym celu porzucił szkołę tak szybko, jak to było możliwe, po czym poszedł do pracy w charakterze nocnego stróża. Kiedy dostał propozycję zostania szefem zmiany sprzątaczy, odrzucił ją, ponieważ wiązało się to z wykonywaniem czynności, które były mu już z samej definicji obrzydliwe. Skwapliwie unikał wszelkich kursów i generalnie wszystkiego, co mogło zakłócić jego bezczynne trwanie. Nie bywał na spotkaniach towarzyskich, ponieważ pełne one były innych ssaków
How can we be fine in a world as mad as ours? 5000 TV channels, now on your mobile phone, your laptop and your iPod. 500 new songs released every week. 100 books. 50 films and plays. Friends via the internet as far as Australia asking “How are you:)))”. New jobs. New languages. New restaurants and pubs and health clubs opening each week. Does any of that ever make you feel tired? Sad? Unhappy even? Welcome to the international Kingdom of Depression. Statistics say around half of us will at some point suffer from mental illness. Depression is its most common form, but what the hell is it exactly? There are potentially as many depressions as there are people in the world. Some call it “feeling low”, others melancholia, others still The Enemy. Depression can lead to physical illness, loss of work or relationships, death even. One thing it is not a “natural” mood. Causes range from the chemical, environmental, genetic or, most frequently, from disturbances in our lives, such as moving home (or country) or losing someone we care about (through separation or death). Depression is not simple unhappiness because of something specific, rather a feeling of strange distance from everything. A dis-connection. Time and space become traps. Colours and flavours give no pleasure. People we know turn to aliens. It is not a pain that can be located and neutralised. It is a
naczelnych, które ciągle coś mówią i czegoś od niego chcą. Obce były mu jakiekolwiek zainteresowania, z rozpędu nie znalazł sobie nawet żony. Wolny czas, którego miał w bród, spędzał na oglądaniu telewizji i zabawie telefonem. Rozglądając się po znajomych, żyjących w państwie wiodącym cywilizacyjnie i demokratycznie, dochodzę do ponurego wniosku, że większość populacji śni o sytuacji, w której nie robi nic poza wydalaniem, przyjmowaniem pokarmu oraz prokreacją. Chociaż i z tym bywa coraz gorzej. Np. mój 30-letni znajomy, matematyk ze Szczecina, chętnie zrezygnowałby nawet z używania swojego układu pokarmowego, ponieważ wyciągając go to do ubikacji, to do kuchni przeszkadza mu być straszliwym czarodziejem w infantylnej grze internetowej. Od kiedy dwa lata temu pracując na pół etatu jako sprzątacz, uzbierał sobie na komputer, przestał nawet odbierać telefony od znajomych, a w naszej rzeczywistości pojawia się tylko po to, by cztery godziny dziennie pomachać miotłą podczas, gdy jego dyplom pokrył kurz i zaczyna już butwieć. Nie sądzę, że tu chodzi o banalny brak ambicji, lecz o to, że istotną częścią ludzkiej natury jest podejmowanie wysiłku jedynie w sytuacji zagrożenia bądź przymusu. Nie chodzi tu tylko o zasłonięcie głazem wejścia do jaskini w obawie przed nocnymi drapieżcami, wynalezienie czegoś przydatnego, lecz nawet o zwykłą aktywność towarzyską. Po co się z kimś przyjaźnić, skoro dostatek czyni nas samowystarczalnymi? W kulturze dobrobytu, z opcją alternatywnego życia wirtualnego, człowiek staje obdarty z motywacji, która dotychczas uszlachetniała jego działania, czyniąc go panem swojego otoczenia. Nagle okazuje się, że o ile takiemu Marcinowi matematykowi, czy Tomowi nic dużego
i włochatego nie usiłuje wgryźć się w tyłek i nie grozi im śmierć głodowa, to w istocie są skłonni podzielić zainteresowania i tryb życia z hodowanym przezeń żółwiem. Słucham wzniosłego utworu zagadkowych wykonawców The People Are Heroes, w którym opiewa się heroiczną walkę ludzkości ze srogą naturą. Gigantycznego wysiłku pokoleń, który kosztem miliardów ofiar pozwolił wyjść nam z jaskiń i niemal sięgnąć gwiazd. I zastanawiam się, czy to wszystko było po to, żeby w końcowym etapie wyhodować takiego skończonego kretyna, którego właśnie widzę przez okno, jak z telefonem komórkowym w jednej łapie, drugą metodycznie wciska wszystkie guziki domofonów mijanych budynków, chociaż jest przecież druga w nocy. Nie jest to dzieciak – to normalny trzeźwy facet. Na grzyba mu ten telefon, skoro wystarczyłaby mu gałąź do zabawy? Po co szkolą mnie w używaniu super kosztownego sprzętu i przestrzegania dziesiątków przepisów bezpieczeństwa podczas ratowania człowieka, skoro dzisiaj widziałem dobrze ubranego, faceta z przystojną partnerką, który nagle kierowany tylko jemu znanym motywem, postanowił łbem i kopytami sforsować kraty do Tesco. Czy Marcinowi, kiedy animowanym mieczykiem zabija stumilionowego trolla, przyszło kiedyś do głowy, jak ogromną liczbę urządzeń, włączając w to satelity, zaprzągł do pracy, by dokonać tego chwalebnego dzieła? Jak wielki koszt poniosło środowisko naturalne, by utrzymać przy życiu jego organizm do momentu, aż na ekranie pojawił się mu napis: Brawo! W ciągu ostatnich dwóch lat zabiłeś właśnie swojego sto milionów pierwszego trolla. Gdy rzymska arystokracja zaczęła oddawać się hedonizmowi, było to znakiem schyłku Imperium. Znakiem, któ-
philosophical illness. A sense of being lost in a universe without meaning. Some say it is a healthy experience, making you question the value of existence. Others know it can be a killer, metaphorically and literally. But whether you have experienced it yourself or not, you should know two things. Depression can be dangerous and, for the vast majority of us, can certainly be stopped. A while ago, I was introduced to an experimental treatment for mental disorders being tried out in Wales and Northern England. It was simple, cheap and very surprising – books. You see, the National Health Service realised it was spending billions of pounds every year on anti-depressant drugs, and yet the patients were not getting any better. Then a very clever and caring expert realised there was an alternative. The power of the mind. Instead of feeding people with more drugs, he started lending his patients short, self-help books with information on how to start taking positive action against their “demons”. Insomnia. Eating disorders. Sexual problems. Emotional trauma. These actions could involve eating healthier, taking more exercise, talking to therapists, or mental exercises to help people get more control of their emotions. Meditation. Writing journals. Learning from the experiences of others, by joining groups or reading more books on the subject.
This active cure proved a huge success. Instead of giving a prescription for pills and sending the patient to the pharmacy, doctors started giving out prescriptions for books and sending them to local libraries. These now keep a collection of specifically chosen titles, free on the NHS. Sure, medication is still needed in some cases. But many found this method gave them real strength and a new sense of direction in life. It might have even got them to come back and borrow other, non-therapeutic books, a little bonus for Britain’s vanishing libraries. Migrants like us are always more likely to feel lost and unhappy, for obvious reasons. But we are also more likely to suffer from related mental illnesses, and what’s even worse, more likely to have problems getting help. Language barriers. The cost of therapy. The lack of time and access to quality professional advice. I hope that one day someone will translate a selection of these books into other languages, including Polish. It is difficult to admit that we are not perfectly at home in the world. That sometimes life does not make sense. But it is good to know there is something other than drugs to help us make it through that darkness. Such little books might even help us to stop chatting, txt-ing and repeating “I’m fine!” a hundred times a day and say “I’m a little lost, but working on it, thanks. And how the hell are you?”
Rys. Piotr Jagodziński
ry się dopełnił. Jak się francuska arystokracja rozbestwiła to zakończono ich epokę na gilotynach. Gdy duchowieństwo w Czechach opływało w rui i porubstwie to zrobili im reformację i Czechy spłynęły krwią. Czy żyjemy u schyłku naszych dziejów? Na czubku cywilizacyjnej paraboli? Nie wiem. Wiem natomiast ponad wszelką wątpliwość, że przesyt demoralizuje, a co gorsza, prowadzi do masowej tragedii. Dlaczego tak jest? Ponieważ ewolucja będąca siłą napędową gatunków i społeczeństw, integralnym składnikiem życia, nie dokonuje się poprzez przyznawanie biologicznych zasiłków i rozpieszczanie organizmów, ale poprzez ich terroryzowanie. Organizmy i spo-
łeczeństwa się doskonalą, ponieważ świat jest im z gruntu wrogi, dlatego wymarzony raj na ziemi, o którym bredzą niektóre sekty, byłby w istocie siedliskiem rozbestwionych gamoni. Dlatego też dzisiaj grecki etos piękna cielesnego zastąpiły obłe, brzuchate kształty. Spartański hart ducha – skrajny hedonizm używek i żarcia. Rzymską odwagę – cwaniactwo. Romantyczne ideały przyjaźni i poświęcenia wyparł cynizm i konformizm. Zastanawiam się, jakich ludzi mieli na myśli wykonawcy poruszającego utworu The People Are Heroes? Dochodzę do wniosku, że ciągle chodzi o tych samych, tylko że teraz oni są naprawdę Wolni, Bezpieczni i Syci. Mogą robić więc to, o czym od zawsze marzyli.
|23
16 maja 2008 | nowy czas
tam i tu
Stadionowe historie która wmurowana w fundament ma przypominać o wieloletniej tradycji klubu (wewnątrz znajdują się symbole związane z odległą historią klubu, np. wiekowa opaska kapitańska czy też piłka, którą grano historyczny mecz na Highbury). Poniekąd detal, ale jak ważny dla kreowania atmosfery wielkiego klubu. Następnie zaglądamy do szatni zawodników. Dekorację stanowią koszulki obecnie grających zawodników, m.in. Almunii, Hleba, Fabregasa – zdjęcia z nimi to obowiązek każdego fana, zawsze to jakiś substytut osobistego kontaktu. Tu następuje też druga część opowieści przewodnika dotycząca tym razem drużyny i atmosfery panującej przed meczem. Tunelem prowadzącym z szatni wychodzimy na murawę boiska. – My też poczujemy klimat wielkiego meczu – zapewnia przewodnik przy ogłuszającym tumulcie kibiców płynącym z głośników. Przy ławkach dla rezerwowych kolejna część wykładu naszego „guru” o zwyczajach trenerów, właściwościach murawy itp. Tu jest też czas na zrobienie kolejnych zdjęć. Jeszcze tylko krótka wizyta w centrum konferencji prasowych, gdzie dziennikarze zadają pytania trenerom i zawodnikom po meczu piłkarskim. I tu znów głos zabiera nasz znajomy pasjonat klubu opowiadając o pracy fotoreporterów oraz obowiązkach trenera i zawodników po meczu. I my przez chwilę też czujemy się jak na konferencji prasowej Arsene Wengera – trenera Arsenalu. Ostatnim, aczkolwiek żelaznym punktem na szlaku stadionowym jest wizyta w klubowym sklepie, gdzie biznes związany ze sprzedażą nazwy klubu jest najbardziej widoczny. W przypadku Arsenalu osobnym punktem wycieczki jest również wizyta w muzeum klubu, gdzie zapoznajemy się z historią byłego stadionu, najsławniejszymi graczami i trofeami klubowymi. A wszystko podane zostaje w formie wybitnie interaktywnej – bardzo przyswajalnej obecnie dla młodzieży szkolnej. I tak oto dobiega końca nasza wizyta w 60-tysięcznym królestwie plastikowych czerwonych krzesełek. Fly Emirates Stadium zbudowano w niespełna dwa lata...
Paweł Rosolski
CZERWiEC 2005. POZnań Przede mną kilkadziesiąt betonowych schodów do pokonania. Po obu stronach wspinaczki nadgryziona zębem czasu tzw. zieleń miejska. Co krok wyblakła, pokrzywiona puszka po piwie, resztki pamiętającej chyba każdą ulewę w ostatniej dekadzie gazety lokalnej, a nawet zasznurowany but „wyjściowy”, który wyszedł z mody jakieś piętnaście lat temu. Byłem tu nie raz. W ręku Konica-Minolta bo za dziesięć lat nikt mi nie uwierzy. Po chwili zdobywam koronę Stadionu im. Edmunda Szyca (dawniej Stadion 22 lipca). Nazwa i tak jest bez znaczenia – zapomniany relikt przeszłości, chociaż nie tak odległej, bo powstał w połowie XX wieku, wciąż czeka na wykonanie wyroku, który zapadł już dawno temu. W samym centrum 600-tysięcznego Poznania wciąż stoi 50-tysięczny obiekt sportowy, który jeszcze dwadzieścia lat temu tętnił życiem podczas rodzinnych festynów minionego systemu. Architektura stadionu niezmiennie taka sama jak w Pile, Zabrzu czy Lesznie. Wały ziemne, usypane z mozolnie dowożonego miesiącami piasku. Pośrodku tunel wjazdowy wykonany zapewne na kolejne dożynki lub na przywitanie kolarzy uczestniczących w „kultowym” Wyścigu Pokoju. Centrum prasowe na głównej trybunie już dawno zamienione w ruinę. Trybuny bardziej przypominające lasy południowej Polski...
CZERWiEC 2006. LOndyn Przede mną East Stand na Highbury. Spóźniłem się jakieś dwa tygodnie. Na potężnym tirze gotowe do wywiezienia dziesiątki plastikowych krzesełek – jeszcze nie tak dawno to one stanowiły esencję tego 38-tysięcznego obiektu. Kilkaset metrów dalej na zachód ponad horyzont wybijają się stalowe konstrukcje rosnącego w siłę Fly Emirates Stadium. Już niedługo...
KWiECiEń 2007. CaRdiFF Prezydent UEFA Michel Platini ogłasza, że Mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2012 roku zorganizują wspólnie Polska i Ukraina... Radość.
CZERWiEC 2007. LOndyn Proces zwiedzania Fly Emirates Stadium rozpoczynam od zakupu biletu wstępu w cenie dwunastu funtów, co na tutejsze warunki nie jest kwotą wygórowaną. Drogą internetową wybieram dzień i godzinę, a bilet otrzymuję w formie maila zwrotnego z dodatkowym potwierdzeniem wiadomością tekstową w moim telefonie komórkowym. Następnego dnia na piętnaście minut przed planowaną godziną wycieczki jestem już na miejscu. W ręku Nikon, bo w Polsce nikt mi nie uwierzy. A wtedy myślałem. że szybko stąd wyjadę. Przy wejściu naszą trzydziestoosobową grupę wita przewodnik, który będzie nam towarzyszył przez następną godzinę. Zdecydowana większość uczestników to młodzież szkolna pod opieką nauczyciela – dla wielu z nich będzie
KWiECiEń 2008. POLSKa to jedyna okazja odwiedzenia swojego ukochanego klubu, gdyż zakupienie biletu na mecz ligowy Arsenalu graniczy z cudem. Fly Emirates Stadium Tour zaczyna się od przejścia na najbardziej reprezentacyjne miejsce stadionu – lożę honorową, skąd podziwiamy panoramę stadionu. Siedząc w wygodnych fotelach, słuchamy opowieści o obiekcie, jego historii, kosztach i technice budowy oraz korzyściach płynących z jego działalności. – To najlepszy stadion w Londynie – zachwala pasjonat miejscowej drużyny. I jest w tym dużo prawdy. Z kilkunastu (!) tego typu obiektów w samym tylko Londynie, ten prezentuje się nad wyraz okazale i funkcjonalnie. W drodze do kolejnego punktu wycieczki mijamy tzw. kapsułę czasu,
››
Od góry: W samym centrum 600-tysięcznego Poznania wciąż stoi 50-tysięczny obiekt sportowy – trybuny bardziej przypominające lasy południowej Polski; ponad horyzont wybijają się stalowe konstrukcje Fly Emirates Stadium; w klubowym sklepie biznes związany ze sprzedażą nazwy klubu jest najbardziej widoczny. Zdjecia Paweł Rosolski
Na cztery lata przed planowanymi w naszym kraju Mistrzostwami Europy dysponujemy po części zmodernizowanymi stadionami w Krakowie i Poznaniu, archaicznym obiektem w Chorzowie i... projektami stadionów w Warszawie, Gdańsku i Wrocławiu (jeszcze do niedawna na oficjalnej stronie miasta Wrocławia można było oglądać najwyższych lotów koncepcję lokalizacji stadionu kreśloną, wydawać by się mogło, ręką trzyletniego dziecka). Czy cztery lata wystarczą na realizację wszystkich, cały czas jeszcze wirtualnych projektów budowlanych? Czy w głowach urzędników nastąpi wybudzenie z kilkudziesięcioletniego marazmu? Czy będziemy potrafili wykorzystać nie tylko londyńskie wzorce funkcjonowania tego typu obiektów, zarówno w trakcie jak i po Euro 2012? Czy kiedyś z mojej głowy zniknie ten niewątpliwy koszmar z centrum Poznania skutecznie niszczący moją wizję wielkiej imprezy piłkarskiej w naszym kraju?
LiPiEC 2012. POLSKa Ale to już zupełnie inna historia...
24|
16 maja 2008 | nowy czas
kultura
Made in Yass Elżbieta Sobolewska maja Tymon Tymański zanotował w swoim blogu: „Przed nami znakomity koncert zagrał tercet Pink Freud: chłopcy grali tak, że wszystkim pospadały buty. Jako że nasz trębacz Ziutek Gralak nie doleciał do mety, poprosiliśmy Tomka Ziętka z Freuda, żeby go zastąpił. Dość śmieszna sytuacja – do trójki gości dołącza dwóch saksofonistów oraz gitarzysta i od tej pory stanowią nowy skład, który nazywa się Tymański Yass Ensemble. Grało się bardzo dobrze – w dużej mierze za sprawą ludzi, którzy przyszli na koncert. Już tak jest, że dobry wykon współtworzy dobra publiczność. Jeśli ludzie wiedzą, czego chcą, jeśli zależy im na muzyce – zagrasz dobrze, nawet jeśli dopiero wyszedłeś ze szpitala, ze zgięcia łokcia sterczy ci wenflon, a z nosa wystaje plastikowa rurka. Poszło chyba z pięćdziesiąt płyt, które ze sobą przywieźliśmy. Polski Londku, wielkie dzięki.” www.tymontymanski.bloog.pl
13
Komu Turnera? Ogłoszono nominacje do tegorocznej edycji prestiżowej nagrody Turnera. Jedną z nominowanych jest artystka polskiego pochodzenia, Gosha Macuga. Urodzona w 1967 roku w Polsce, wyjechała za młodu do Londynu. Jest absolwentką Central St. Martins School of Arts oraz Goldsmiths College. Jej twórczość znajduje się na pograniczu rzeźby i instalacji przestrzennych, któ-
Wielkie dzięki dla Megayogi, dwuosobowej agencji koncertowej z Londynu, która zaprosiła do klubu Cargo kolektyw Tymona Tymańskiego &
Pink Freud. Choć muzycy z jednej grupy przeniknęli do drugiej, to jednak brzmienie zespołów zachowało własną odrębność. „Gra jazz” zawołał do kolegów saksofonista Irek Wojtczak i był to najlepszy jazz, jaki słyszałam ostatnio w wykonaniu polskich muzyków w Londynie. Ostatnio czyli od wielu miesięcy, bo rzadko nasi organizatorzy decydują się na tak niszowy gatunek, na którym nie bardzo można przecież zarobić. New Polish Jazz – pod takim szyldem zagrały zespoły z trójmiejskimi korzeniami. Biorąc pod uwagę znaną na świecie markę starego Polish Jazz, pod którą płyty wydawali nasi najlepsi jazzmani, było to bardzo trafne nawiązanie. Zaryzykuję tezę, że teraz Yass Ensemble i Pink Freud brzmią tak samo odkrywczo i świeżo jak przed laty Namysłowski, Young Power czy Urbaniak. Yass czyli mieszanka rocka, improwizacji i folku, to określenie autorstwa Tymona. Zaszufladkował w nim postmodernistyczny efekt łączenia stylów, którym u progu lat 90. bulwersowali polskiego kołtuna krytyki muzycznej.
Eklektyzm bywa kiczem, w ich przypadku jest wprost przeciwnie. Pink Freud grają w sposób bardzo zdyscyplinowany, kontrolują swe improwizacyjne zachcianki, co wynika z twórczej dojrzałości. To myśl panuje nad dźwiękiem a nie na odwrót. Potrafią uzyskać zdrowy balans, nie ma mowy o nudzie. Nie jest to jednak muzyka ugrzeczniona, jakieś standardowo brzmiące badziewie, lecz elektryzująca dawka szalenie rytmicznego, pulsującego grania, gdzie niepodzielnie rządzi jazz, choć powstały na bazie rocka. Skład Tymona, który na ten wieczór wypożyczył sobie chłopców z Pink Freud, siłę wielości dźwięków w ilości instrumentów przekuł w jakość nastrojów, nawiązań, solówek i ogólnej zabawy muzyką. Ale jak to grało! Śliczny chaos, free jazzowy łoskot przeradzał się w solidny walking Mazolewskiego, który ze wsparciem Kuby Staruszkiewicza na perkusji dawał reszcie okazję do bajerowania na saksofonie, trąbce, gitarze, flecie. A potem nagle powrót do szczątkowej melodii. Klaskać się nie chciało, żeby nie kraść czasu, w którym coś by jeszcze można było usłyszeć.
świat kulturalnie Dramat „Powrót do domu” Harolda Pintera wystawiono we wrocławskim Teatrze Współczesnym. Reżyserował Artur Urbański. Premierę poprzedziła projekcja angielskiego filmu dokumentalnego Harrego Burtona „Pracując z Pinterem” oraz spotkanie z poetą, teatrologiem i znawcą twórczości Pintera, Bolesławem Taborskim. Wernisażem wystawy pokonkursowej w Galerii Sztuki Mediów ASP rozpoczął się 9 maja, 4. Warszawski Festiwal Fotografii Artystycznej. Festiwal składa się z części konkursowej, w której udział biorą twórcy polscy i włoscy do 35. roku życia, oraz z imprez towarzyszących. Grand Prix zdobyła Marta Szymczak. Czwarty międzynarodowy turniej tańca ulicy odbył się w miniony weekend w Warszawie. Wystąpiły grupy tancerzy z USA, Niemiec, Francji, Łotwy, Rosji, Holandii i Korei. Polskę reprezentował zespół Lajony Kingz. Film „Izolator”, oparty na sprawie morderstwa Jacka Dębskiego – byłego szefa Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, zakwalifikował się do konkursu 62. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Edynburgu, najstarszego festiwalu filmowego w Europie, jednego z dwóch najważniejszych przeglądów filmowych w Wielkiej Brytanii. W warszawskiej Kinotece trwa międzynarodowy festiwal filmu dokumentalnego Planete Doc Review. Do końca maja zaprezentuje się 106 filmów.
re buduje m.in. ze starych książek, pamiątek i... prac innych artystów, dlatego krytycy określają jej działania mianem „archeologii kulturowej”. Przedmiotom, które mają już swoją historię, Macuga nadaje zupełnie nowy wymiar, umiejscawiając je w określonej perspektywie, scenografii i w otoczeniu innych przedmiotów. „Człowiek człowieka stwarza” pisał we „Wspomnieniach polskich” Gombrowicz, Macuga również zdaje się iść tym tropem, choć w odniesieniu do rzeczy martwej. Ale czyż nie ożywa ona ubrana w jakiś kontekst? Nominację do nagrody Turnera otrzymała za wystawę pt. Objects in Relation, gdzie jak ma w zwyczaju, po raz kolejny zatarła role artysty, kuratora i kolekcjonera sztuki. Oprócz Macugi, nominowano też Runę Islam, pochodzącą z Bangladeszu, która studiowała w Royal College of Art i mieszka w Londynie. Runa Islam zajmuje się filmem koncentrując się w szczególności na choreografii i ruchu; Cathy Wickes, Irlandkę, rów-
nież tworzącą instalacje oraz Marka Leckeya, którego twórczość to sztuka wideoinstalacji pomieszana z elementami rzeźby.
Zdobywcę nagrody (25 tys. funtów) poznamy 1 grudnia, dzieła nominowanych artystów można oglądać w Tate Britain od 7 października. (es, mik)
Krótka historia Turner Prize Pierwszy raz przyznano ją w 1984 roku, z inicjatywy grupy Patrons of New Art, którzy chcieli za jej pomocą zwrócić uwagę szerszej publiczności na sztukę współczesną i pozyskać dla Tate Gallery (obecnie Tate Britain) najlepszych artystów mieszkających i tworzących w Wielkiej Brytanii. Jej patronem stał się William Turner. Twórczość tego XIX-wiecznego malarza połączyła w sobie wszystkie te elementy, które miały charakteryzować nagrodę: jest jednym z gigantów sztuki brytyjskiej, w czasie gdy tworzył, był kontrowersyjny, wreszcie u schyłku życia sam chciał promować młodych artystów. Kryteria przyznawania nagrody ulegały zmianom, choć idea pozostała ta sama. Początkowo jej laureatami mogli być również krytycy i propagatorzy sztuki, jednak od lat otrzymują ją jedynie twórcy. Od 1991 roku wprowadzono również ograniczenie wiekowe – artyści nie mogą przekroczyć 50 roku życia. W pewnym momencie nagrodzie tej zarzucano zbytnią branżowość. Artyści byli doceniani, ale w wąskim kręgu znawców tematu. Natomiast komisarzom Turnera zależało, by świadomość jej istnienia docierała również do odbiorcy, któremu sztuka nie leży zbytnio na sercu, lecz by i tak kojarzył, że takie wyróżnienie istnieje i jest cool. Stąd pomysły, by galę jej wręczenia prowadziły gwiazdy muzyki czy filmu jak Madonna, Dennis Hopper czy Brian Eno. W 2007 roku Turnera otrzymał Mark Wallinger za instalację State Britain, rekonstrukcję antywojennych protestów Briana Hawa na Parliament Square. (es)
Robert Rauschenberg, zaliczany do największych amerykańskich artystów XX wieku, jeden z inicjatorów pop-artu, zmarł w nocy z 12 na 13 maja. Miał 82 lata. Malarz, rzeźbiarz, choreograf, fotograf, a nawet kompozytor, uchodzi za jednego z najbardziej wielostronnych artystów amerykańskich. Autor kompozycji z pogranicza malarstwa, rzeźby i grafiki reklamowej, stosował różnorodne techniki artystyczne, w tym asamblaż (tworzenie kompozycji z przedmiotów gotowych). 14 maja po raz pierwszy usłyszeliśmy piosenkę „Idziemy na mecz” zespołu Wilki, która promuje udział naszej reprezentacj w piłkarskich ME. Wcześniejsze piosenki były przebojami: „Futbol” Maryli Rodowicz, który w 1974 r. śpiewała na otwarcie mundialu w Monachium, „Entliczek, pentliczek” z frazą: „Uliczkę znam w Barcelonie, w uliczkę wyskoczy Boniek”, który w 1982 r. śpiewał Bohdan Łazuka.
16 maja 2008 | nowy czas
|25
co się dzieje film 6. Festiwal Polskiego Filmu Kinoteka przedstawia: Retrospektywa Andrzeja Wajdy
BFI Southbank Belvedere Road, SE1 8XT Bilety: £5-£8,60 16 maja, godz. 18.20 21 maja, godz. 20.40: Panny z wilka
dramat, 1979 r. Wiktor przyjeżdża na wieś, gdzie w pobliskim dworku, w gronie kilku panien, spędził młodzieńcze lata. Jego pojawienie się burzy spokój mieszkanek dworu. 18 maja, godz. 15.45 20 maja, godz. 20.40: Dyrygent
dramat, 1980 r. Młoda skrzypaczka będąc na stypendium w Nowym Jorku poznaje słynnego dyrygenta Johna Lasockiego, którego łączyła przed laty wielka miłość z jej matką. 22 maja, godz. 20.30:
Speed Racer familijny, 2008 r. reż. Andy i Larry Wachowski W kinach w całym Londynie Speed za kierownicą czuje się pewnie jak nikt, lojalny wobec wyścigowego biznesu, którym kieruje jego ojciec odrzuca ofertę konkurencji, którą musi pokonać. XXY dramat, 2007 r. reż. Lucía Puenzo 17-22 maja, godz. 14.00, 16.00, 19.10, 21.05 Renoir Cinema Brunswick Square, WC1N XXY opowiada o hermafrodytyzmie. Bohaterką/em jest 15 letnia/i Alex, która/y w wyniku anormalnego zespołu chromosomów jest zarówno chłopcem, jak i dziewczyną. Persepolis animacja, 2007 r. 17-18 maja, godz. 13.50, 16.00, 18.15, 20.30 Genesis Mile End Cinema 93-95 Mile End Road, Whitechapel, E1 4UJ
we własnych kompozycjach elektro z ludzką twarzą.
wystawy
Pendulum
APA – wystawa wiosenna
17 maja, godz. 21.00-3.00 Brixton Academy, 211 Stockwell Rd, SW9 9SL Bilety: £17.50 Australijski drum'n'bass, album „Hold Your Colour ” trumfował na listach sprzedaży w 2005 roku, najlepszy występ na scenie dance zeszłorocznego Glastonbury.
Galeria POSK 238-246 King Street, W6 0RF codziennie, godz. 11.00-17.00 Wystawa kilkudziesięciu prac członków Stowarzyszenia Polskich Artystów w Wielkiej Brytanii.
Dulwich Ukulele Club 17 maja, godz. 20.00 Plough, 381 Lordship Lane, SE22 8JJ Wstęp wolny! Wystąpi jedenastoosobowa grupa muzyków grających na... ukulele. Madame Butterfly 17 maja, godz. 19.30 Richmond Theatre, The Green, Surrey, TW9 1QJ Bilety: £17-£34, rezerwacja: 0870 060 6651 Zespół rosyjskiej opery wystawi słynną operę Pucciniego. Po włosku, angielskie napisy.
Bez znieczulenia
Outhouse Ruhabi
dramat, 1978 r. Po powrocie z zagranicy znany dziennikarz dowiaduje się, że żona bierze z nim rozwód. Ma też coraz większe kłopoty zawodowe, a żona zaczyna obciążać go składając fałszywe zeznania.
18 maja, godz. 19.00 ICA, The Mall, SW1Y 5AH Bilety: £8 Kolaboracja między kwartetem jazzowym i pięcioma bębniarzami z zachodniej Afryki, uwaga na iście hypnotyczne rytmy.
23 maja, godz. 20.30 26 maja, godz. 14.50: Danton
dramat, 1983 r. (plakat.jpg) Akcja filmu rozpoczyna się wiosną 1794 r. W rewolucyjnej Francji szaleje terror. Robespierre domaga się aresztowania Dantona. Nalega, by nastąpiło to szybko, gdyż czas pracuje na korzyść jego przeciwnika, który może w ciągu paru dni zmobilizować przeciw rządowi armię.
Carmina Burana Pamiętnik z dzieciństwa autorki przypadającego na okres rewolucji islamskiej w Iranie. W wyrazistych, czarno-białych rysunkach Satrapi zawarła historię swojego codziennego życia w Teheranie.
18 maja, godz. 19.30 Rose Theatre Kingston, 24-26 High Street, KT1 1HL Bilety: £2-£7 Chór uniwersytetu Kingston w repertuarze opery „Carmina Burana”.
Joy Division
Boris Purushottama Grebenshikov
dok., 2008 reż. Grant Gee Twórcy filmu skupili się na historii zespołu, używając nigdy niepublikowanych fragmentów koncertów, prywatnych kolekcji fotografii, wcześniejszych dokumentalnych produkcji oraz niedawno odnalezionych nagrań audio.
X-Side Music przedstawia:
19 maja, godz. 19.45 Royal Albert Hall, Kensington Gore, SW7 2AP Wstęp wolny! W międzynarodowym składzie: muzyk grający na sitar Sheema Mukherjee i Maria Pomianowska, mistrzyni sarangi oraz rosyjski muzyk z Petersburga wystąpią w eklektycznym repertuarze muzyki celtyckiej, azjatyckiej i improwizacji z odcieniem bluesa.
Sokół (WWO) & Pono (ZiP)
Alcazaba
muzyka
Cykl filmów „Behind the Iron Curtain” Lambeth Road, SE1 6HZ Wstęp wolny na wszystkie pokazy! 18-21 maja, godz.14.00:
16 maja, godz. 21.30 Mass, St Matthews Church, Brixton Hill, SW2 1JF Bilety: £15 na www.ticketweb.co.uk, www.hip-hop.pl Info: 07834194884 / dmd@o2.pl Projekt Sokoła i Pono pt. „Teraz Pieniądz W Cenie”. Afterparty poprowadzi Dj Deszczu Strugi.
Człowiek z marmuru
dramat, 1976 r. reż. Andrzej Wajda Agnieszka – dyplomantka szkoły filmowej, pracuje nad filmem o Mateuszu Birkucie, mającym ustalić przyczyny sukcesu i upadku tego przodownika pracy. Wprowadzenie wygłosi historyk, Anita Prażmowska.
Valgeir Sigurdsson + Sam Amidon 16 maja, godz. 19.00 The Chapel of the House of St Barnabas, 1 Greek St, W1D Bilety: £10 Producent muzyczny czterech albumów Bjork, „Music Hole” Camille
20 maja, godz. 19.00 Vibe Bar, 91-95 Brick Lane, E1 6QL Bilety: £7 Koncert flamenco z wpływami muzyki Indii i Środkowego Wschodu. Piotr Anderszewski Szymanowski & Suk 21 maja, godz. 19:30 Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS Bilety: £8, £12, £16, £20, £24 Rezerwacja: 02076388891, www.barbican.org.uk/music/ Wybitny pianista w repertuarze Karola Szymanowskiego – Sinfonia Concertante i Josefa Suka – Symphony No 2.
pn-bs, godz. 20.00 Bilety: £10-£20, rezerwacja: 020 7328 1000 24 godziny z życia niezwykłych mieszkańców nieistniejącego nadmorskiego miasteczka w Walii. Poezja i senne marzenia – jedno z najsłynniejszych dzieł Dylana Thomasa, walijskiego poety i pisarza. The Cabinet of Dr Caligari
Malarstwo – Maria Lassnig Serpentine Gallery, Kensington Gardens, W2 3XA codziennie, 10.00-18.00 Jedna z czołowych malarek austriackich, blisko 90-letnia przedstawicielka nurtu feministycznego, zdobyła sławę w późnym wieku, podobnie jak Louise Bourgeois. Jej pierwsza duża retrospektywa w Wielkiej Brytanii.
White Bear Theatre, 138 Kennington Park Rd, SE11 4RB wt-sb, godz. 19.30, nd, godz. 17.00 Bilety: £12 Discombobulated and Me to nowa teatralna trupa. Przedstawi adaptację słynnego ekspresjonistycznego filmu z początku XX wieku.
już wkrótce MegaYoga zaprasza:
Blood on paper: The Art of the Book V&A Museum, Cromwell Rd, SW7 codziennie, godz. 10.00-17.45 Wstęp wolny! Książka to temat tej wystawy, ilustracje Picassa, wycinanki Matisse'a, ilustracje Louise Bourgeouis, Roberta Rauschenberga, oraz prace Damiena Hirsta, Anisha Kapoora i Anselma Kiefera.
Punky Hard Core Reggae Party
24 maja, godz. 21.00 Bilety: £9 – przedsprzedaż (www.ticketweb.co.uk), £12 w dniu koncertu
Howard Hodgkin Gagosian Britannia St, 8-24 Britannia St, WC1X 9JD pn-sb, godz. 10.00-18.00 Dwadzieścia nowych prac tego wybitnego artysty.
teatr Derren Brown Mind Reader An Evening of Wonders Garrick Theatre, Charing Cross Road, WC2H 0HH pn-sb, godz. 20.00 Bilety: £22.50-£40, rezerwacja: 0870 040 0046 Brown jest mistrzem iluzji, w swoim nowym spektaklu wraca do tradycji sztuki iluzjonistycznej, która rozwinęła się w latach 30. XX wieku. Under Milk Wood Tricycle Theatre, 269 Kilburn High Road, NW6 7JR
Wystąpią zespoły: Under the Gun łączący muzykę folk z punkiem i Będzie Dobrze, z nurtu Hard Core Reggae. Buch International Promoters zaprasza: EURO 2008 FOOTBALL TV LIVE SHOW
Piłka Nożna + Muzyka = AntyRasizm Cargo, 83 Rivington Street, Shoreditch, EC2A 3AY Wstęp wolny! NIEMCY-POLSKA 8 czerwca, godz. 19.45 od godz. 22.00 Electro-House Party DJ Mr.Eberhart (buch rec/hd) Bezpośrednie relacje ze spotkań Reprezentacji Polski w Piłce Nożnej na Euro 2008 w dwóch salach na dużych ekranach plus lcd tv.
nowy czas darmowe bilety Wejściówki na:
UNDER THE GUN • REJS Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej
www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wysłania SMS to £1,50 + standardowa stawka operatora
26
16 maja 2008 | nowy czas
czas na relaks
” CZEKOLADOWE POCIECHY
mANIA GOTOWANIA
» Dawno już nie proponowałem nic słodkiego, więc zacznijmy od szybkiego przepisu na czekoladowy mus.
Mikołaj Hęciak hociaż do przygotowania dzisiejszych słodkości nie potrzebowaliśmy dużo jajek, jednak zatrzymajmy się na chwilę nad tym tematem. Najbardziej dostępne i popularne są oczywiście jaja kurze. Bardzo dobre źródło łatwo przyswajalnego białka, witamin A, D i tych z grupy B. Żółtko zawiera duże ilości żelaza. Jaja kurze możemy wykorzystać nie tylko do wypieków, ale do szerokiej gamy odżywczych i tanich potraw z jajek, na czele z jajecznicą. Także do zagęszczenia sosów. Dawniej jaja kurze dzielono na siedem rozmiarów, zależnie od wagi, a obecnie stosuje się trzy: small, medium i large. Średnio waga jednego jaja to 50 g. Zależnie od miejsca pochodzenia jaja możemy podzielić je na te z farmy, najtańsze (battery reared); tzw. free-range także z farm, ale gdzie ptaki mają możliwość swobodnego przebywania na dworze od rana do wieczora oraz organic – najdroższe i aby nosić miano organic muszą pochodzić z hodowli posiadających odpowiednie zaświadczenia. Gospodarstwa te cechują się tym, że ptaki otrzymują pożywienie nie zawierające środków chemicznych, nie nawożonych chemicznie, nie otrzymują antybiotyków, chyba że w sporadycznych wypadkach zagrożenia epidemią i przebywają w naturalnym otoczeniu. Skorupki jaj kurzych mogą być zarówno białe, jak i kremowe. Są także w dwóch klasach jakości. Do rarytasów należą jajka przepiórcze. Są one malutkie i posiadają nakrapianą skorupkę. Są trudniej dostępne z uwagi na cenę. Z kolei jeszcze mniej popularne są jaja gęsie i kacze, podobno świetne w wypiekach.
C
MUS CZEKOLADOWY Na sześć osób przygotujmy: 200 g ciemnej czekolady, 2 duże żółtka i pół litra śmietany kremówki. Czekoladę rozpuszczamy w gorącej kąpieli wodnej. Gdy tylko czekolada się stopi, odstawiamy na kilka minut by trochę przestygła. Proszę uważać, by nie podgrzać jej za mocno, bo to jej nie służy. Dodajemy żółtka, ubijając masę energicznie. Pod wpływem żółtek całość momentalnie gęstnieje, proszę się tego nie bać, ponieważ, gdy doda-
my ubitą kremówkę, masa znowu stanie się delikatna i dość puszysta. Całość przelewamy do przygotowanych pucharków, czy innych naczyń. Deser ten możemy przechowywać w lodówce 24 godziny. Należy go schłodzić przed podaniem podać w schłodzonych naczyniach. Do tej podstawowej wersji możemy dodać dodatkowe smaki, np. mocne alkohole, jak whisky czy brandy, albo jakiś likier. Na podaną porcję powinno wystarczyć około 50 ml. A może odrobina kawy? Możemy udekorować mus owocami. Kwaskowatość malin, czy soczystość truskawek dobrze łączy się z gorzkawą słodkością czekolady. Przepis ten jest szybki i tani. Całość może kosztować około trzech funtów, a deser gotowy jest w pół godziny.
CIASTECZKA Z KREMEM CZEKOLADOWYM Trochę bardziej skomplikowaną alternatywą dla musu czekoladowego, będą czekoladowe ciasteczka. Cały czar tych ciasteczek wynika z ich małych kształtów i możliwości dowolnego zmieniania nadzienia. Dzisiaj proponuję nadzienie czekoladowe. Na około 300 g ciasta, z którego otrzymamy 20-24 potrzebujemy: 125 g mąki (plain), 15 g kakao, pół łyżeczki drobno zmielonej soli morskiej, 60 g cukru (caster), 60 g masła, 30 g ciemnej czekolady, 1 żółtko. Na czekoladowe nadzienie potrzebujemy: 150 ml mleka, 250 ml śmietany (double cream), 250 g ciemnej czekolady. Mąkę przesiewamy i łączymy z kakao
i solą. Czekoladę w małej miseczce rozpuszczamy w gorącej kąpieli wodnej i odstawiamy do przestygnięcia. W dużej misce ucieramy cukier z masłem na puszystą masę. Następnie dodajemy ostygłą już czekoladę. Dodajemy mąkę i na koniec żółtko. Mieszamy wszystko razem, by otrzymać miękkie i gładkie ciasto. Wykładamy na talerz. Ciasto powinno mieć kształt kuli lekko spłaszczonej z góry. Zawijamy w folię i odstawiamy do lodówki na pół godziny. Stół albo stolnicę lekko oprószamy mąką i rowałkowujemy ciasto do grubości pół cm. Wycinamy ciasteczka, układamy je w metalowych foremkach (small tartlet albo small bun tin tray). Spód ciasteczek nakłuwamy widelcem lub wykałaczką. Ponieważ to ciasto jest bardzo delikatne, pod wpływem ciepła szybko traci kształt, odstawmy je na następne 20 minut do lodówki już w foremkach. Następnie pieczemy w 2000C około 10-12 minut. Jeżeli ciasto rośnie podczas pieczenia, należy dodatkowo jeszcze raz je nakłuć widelcem. Wyjmujemy foremki z piekarnika. Pozwalamy przez kilka minut przestygnąć ciastu i teraz możemy już je wyjąć z foremek (najlepiej na metalowe kratki, by tam ostygły). Jeżeli zaczniemy wyjmować je jeszcze gorące, mogą ulec całkowitemu pokruszeniu. W tym czasie zabieramy się za masę. Mleko i połowę śmietany doprowadzamy do zagotowania i wlewamy do naczynia z pokruszoną czekoladą. Mieszamy dokładnie pamiętając, by mieszać tylko w jednym kierunku, aż do uzyskania jednolitej masy. Odstawiamy do przestygnięcia. Pozostałą połowę śmietany ubijamy i dodajemy do przestygniętej czekolady. Masę przekładamy do specjalnego rękawa kucharskiego (piping bag), zwanego też szprycą. Równie dobrze możemy przygotować własnej roboty papierowy rulon o stożkowym kształcie, który przytniemy pod kątem, by następnie w ładny i dekoracyjny sposób wycisnąć masę i napełnić ciasteczka. W razie braku powyższych przyborów możemy po prostu posłużyć się łyżeczką i nałożyć małe porcje do foremek. Zaskakującą i bardzo miłą niespodzianką będzie też ukrycie na dnie ciasteczek odrobiny konfitury owocowej. Przygotowanie ciasteczek z dwukrotnym chłodzeniem w lodówce zajmie około 1,5 godz. (można upiec je wcześniej, np. poprzedniego dnia), a samej masy około 15 minut. Cena w przybliżeniu 4 funty. Smacznego!!!
Romanowi Giertychowi pokazałem kiedyś język, a minister Hall pokazałbym najchętniej coś innego. Janusz Palikot
|27
nowy czas | 16 maja 2008
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
8 1 3 7 9 4 1 2 5
3 6 7 9 1 5 2 4 1 3 6 8 4 8 7 1 3 5
1 5 2 5 8 7 4 8 7
7 4 1 2 8 5
trudne
6 1 9 5 6 3
7
1 6
3
3 4
5
3 5 6 2 9 4
2
6 7 2 8 5 3
6 1 8 7 8 4 9 9
4 2 7 5 4
5
1
9 8
4
8
3 6 2
3 2 4 8 1 3
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04 Zobaczysz przed sobą cel, który zapragniesz osiągnąć jak najszybciej i dla którego będziesz skłonny ograniczyć nawet życie towarzyskie. Twoja forma intelektualna będzie doskonała. Jeśli więc zdajesz egzaminy, głowa do góry. Zasłużyłeś na dobre wyniki. Czas sprzyja umocnieniu partnerskich związków, także do roboty. Koniecznie musisz zadbać o zdrowie.
BYK
20.04 – 20.05
Trzymaj rękę na pulsie. Nie zostawiaj spraw swojemu biegowi. Czekają cię poważne rozmowy, szczegółowe planowanie i liczenie pieniędzy. Udając się po pożyczkę lub kredyt, przemyśl wszystko dokładnie, weź pod uwagę również wariant pesymistyczny. Twoje stosunki z partnerem mogą być chłodne.
NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06
Trudno Ci będzie po urlopowych szaleństwach wrócić do normalności. Masz jednak szansę, by w swoim życiu osiągnąć etap, z którego będziesz zadowolony i będziesz mógł być dumny. Pod koniec tygodnia spotkasz bratnią duszę, która może się okazać Twoim sojusznikiem. Nie trać okazji. Ukochana osoba nie poskąpi Ci komplementów.
RAK 22.06 – 22.07
Pierwsze dni tygodnia mogą przesądzić o tym, jak będzie wyglądała reszta tygodnia. Będziesz bowiem niczym sternik – jak ustawisz swój statek tak popłyniesz. Jeśli postanowisz rzucić palenie – uwolnisz się od nałogu (tym razem naprawdę!), jeżeli zechcesz przejść na wegetarianizm albo schudnąć – tak się stanie.
LEW 23.07 – 22.08
Nie czekają cię żadne nieszczęścia, ale i skrzydeł nie rozwiniesz. Czas swobody się skończył, trzeba wrócić do pracy i osób, na widok których Twój słynny uśmiech gaśnie. Zwykłe obowiązki mogą ci się wydać uciążliwe i nudne. Kiedy zechcesz się od nich oderwać, pewnie się okaże, że nie masz z kim iść do kina.
NA PAN 23.08 – 22.09
W tym tygodniu będziesz mieć bardzo pracowite dnie. I sprawdzisz się w kilku zawodach, w których trzeba będzie służyć innym np. opieką nad dziećmi lub dzieleniem się swoją wiedzą. Do spraw uczuć będziesz podchodzić z powagą. Pamiętaj tylko aby zbytnio nie poświęcać się dla innych. Wolne popołudnie spędź z ukochaną osobą.
GA WA 23.09 – 22.10
Twoje życie nabierze tempa. Dyscyplina, brak czasu, wszesne pobudki dadzą Ci się we znaki. Planety sprzyjają wagom zaczynającym naukę. Twój intelekt będzie pracować na wysokich obrotach i Twoje stosunki z otoczeniem mogą być nie najlepsze. W miłości wenus ci sprzyja i możesz natrafić na kogoś, kto cię zainteresuje.
SKORPION 23.10 – 21.11
Czy w ostatnim czasie zrezygnowałeś z jakiegoś przedsięwzięcia, gdyż wydawało Ci się zbyt trudne? Spróbuj jeszcze raz – teraz na pewno się uda. Możesz więc na przykład wystartować do nowej pracy czy zapisać się na dodatkowe lekcje hiszpańskiego. Koniecznie poświęć więcej uwagi domowym problemom.
STRZELEC 22.11 – 21.12
Już z początkiem tygodnia szykuje Ci się urwanie głowy. Być może w ostatniej chwili będziesz musiał zmienić plany, wykazać się w dziedzinie, o której nie masz pojęcia. Lubisz, gdy dużo się dzieje, teraz jednak możesz czuć, że nie robisz tego, co byś chciał. Pod koniec tygodnia możesz ulec czyjemuś urokowi.
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Jeżeli lubisz swoje codzienne zajęcia, możesz teraz wiele osiągnąć. Będziesz konsekwentny, a nawet zdeterminowany w realizacji swoich zamierzeń. Łatwo możesz posiąść nowe umiejętności – zarówno w dziedzinie nauk, jak i całkiem praktyczne – np. prowadzenie samochodu. Daj partnerowi więcej wolności.
NIK WOD 20.01 – 18.02
Raz na wozie, raz pod wozem. Pierwsza połowa tygodnia to ostatnia szansa na relaks. Więcej czasu będziesz mógł poświęcić zajęciu, które lubisz: swojemu hobby, rozrywkom, spotkaniom z przyjaciółmi, a także nauce, jeśli na przykład czekają cię zaległe egzaminy. Później Twoja sytuacja się zmieni. Sprawy uczuciowe będą miały korzystny przebieg.
BY
RY 19.02 – 20.03
Będziesz w tym tygodniu pędzić za sukcesem i będziesz na huśtawce uczuć. Któregoś dnia możesz się obudzić z postanowieniem bycia lepszym. Poprzeczkę ustawisz sobie wysoko, oceniać siebie będziesz surowo. Jeżeli chcesz zrobić karierę w biznesie – droga wolna. Uważaj tylko aby się nie nabawić wrzodów żołądka.
28|
16 maja 2008 | nowy czas
jak drobne? ja k zzamieszczać amieszczać oogłoszenia głoszenia d r o b ne ? aBy zamiEścić ogłoszEniE komErcyjnE skontaktuj się z
ogłoszEnia zwykłE Aby zamieścić ogłoszenie drobne w dziale: „Zatrudnię”, „Szukam pracy”, „kupię”, „Sprzedam”, „Mieszkania do wynajęcia”, „Oddam za darmo”, „Towarzyskie” wyślij SMS: nc + treść ogłoszenia (np. nc oddam kota...) na numer 87070. Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo cORRecT.
ia Ogłoszen e w o k ram 0. 1 £ d już o O I N A T NIE! I W YGOD rtą! Zapłać ka
działem sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne
w ramce kolorowe
do 15 słów
£10
£15
do 30 słów
£15
£25
koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora)
miEszkaniE do wynajĘcia nORThOlT. Wynajmę ładne pokoje spokojnym, niepalącym osobom. blisko metra, living room, ogród, 1-osobowy £70, 2-osobowy £120. Tel. 0798 494 1105 STRATfORD/fOReST GATe. Dla pary pokój z polską Tv (cyfrowy Polsat) i internetem. Wysoki standard, po remoncie, miejsce parkingowe. cena £120/tyg. Tel. 0799 991 9797 Ac TOn TOWn 2-osbo wy, kom for to wy po kój dla pa ry, bol lo la ne W3, 2-tyg. dep., 125/tydz. Tel. 0797 6354 659 Mi le enD (dru ga stre fa, 5 min. do sta cji, trzy li nie me tra). Dwu oso bo wy po kój w ume blo wa nym, czy stym miesz ka niu z in ter ne tem. £55/os./tyg. Ra chun ki wli czo ne. Tel. 0790 454 6630. WeST feR Ry, Mi le enD. Miej sce dla chło pa ka £55/tyg. Du ża dwój ka z bal ko nem, w ume blo wa nym miesz ka niu z in ter ne tem. £115/tyg. Ra chun ki wli czo ne. Tel. 0790 454 6630. hAck ney cen TRAl, clap ton (dru ga stre fa). Je dyn ka £70/tyd. Du ży dwu oso bo wy po kój, £110/tyg. Ra chun ki wli czo ne. 7 min. do sta cji. Tel. 0790 454 6630. MUSWell hill. Dwójka £95/tyd. Jako jedynka £80/tyd. W umeblowanym, spokojnym mieszkaniu z internetem. 10min. do stacji bouds Green, highgate. Rachunki wliczone. 0790 454 6630.
zatrudniĘ MechAnik samochodów osobowych oraz jeden do ciężarowych. Praca w autoryzowanej stacji obslugi (ASO). Paweł, tel. 0776 163 7664. PRA cA w ochro nie dla każ de go. Or ga ni zu je my kur sy ochro ny spe cjal nie dla Po la ków. Dla swo ich kur san tów pra ca. Panie mi le wi dzia ne. Tel. 0793 144 2707 AvOn – zo stań kon sultantką w Uk i dołącz do mo jej pol skiej gru py! Su per za sa dy współ pra cy, pra ca ła twa i do cho do wa od za raz, bez ry zy ka – sprawdź! Mag da, tel. 0772 7062239 ZARób 10-30 f/h w ochronie. kursy ochrony specjalnie dla Polaków. Szybko, panie mile widziane. niewymagany nin!!! Dla swoich kursantów PRAcA!!! Tel. 0793 144 2707.
rÓŻnE
Dodatkowe dochody. Promocja! Wyjazd do chin za darmo. Tel. 0978 528 4791 po 15 tej. email: lurum@poczta.fm Pieniadze i zdrowie to można połączyc razem. Promocja wyjazd do chin za darmo. tel.0798 528 4791 po 15.00. email:lurum@poczta.fm
szukam pracy
Zaopiekuję się dzieckiem lub osobą starszą (mam wyksztalcenie medyczne, doświadczenie, referencje) lub podejmę inną pracę (sprzątanie, fabryka itp.) Tel. 0793 618 3120
sprzEdam
POLFILM.CO.UK Sprzedaż polskich f ilmów DVD w Wilekiej Brytanii W ofercie posiadamy wiele polskich filmów z angielskimi napisami Doskonaly prezent dla znajomych z całego świata
Atrakcyjne ceny!!! Odwiedź nasz sklep online
www.PolFilm.co.uk towarzyskiE An ASiAn businessmen is looking for loving and caring women for serious relationship. contact me on 0750 575 5695 nieśMiAły brunet, 34 lat, 176 cm, szczupły, pozna Panią, z dzieckiem również, cel – stały związek. Tylko poważne oferty, SMS na numer tel.: 0797 382 5112. Jeśli czujesz się samotna, masz kompleksy z powodu nadwagi, lubisz gotować i miałabyś ochotę wypić lampkę wina z 50latkiem, zapraszam na flirt SMS-owy, tel. 0751 497 7801. SPOkOJny i samotny 46-latek pozna równie spokojną i samotną panią, która wierzy, że można jeszcze kogoś pokochać, być razem, chętnie zamieszkać wspólnie. Tel. 0772 4614109
usługi Ta nie prze pro wadz ki, prze wo zy ma te ria łów. Po moc przy za ła dun ku i roz ła dun ku. Rów nież wie czo ry, so bo t y i nie dzie le. Adam 0751 573 4954.
FizjotErapia, masaż leczniczy. Bóle kręgosłupa, bóle stawów, nerwobóle. małgorzata tEl. 0793 3388935
gaBinEt mEdycyny naturalnEj Skutecznie i szybko: diagnoza, leczenie i zabiegi chorób organów wewnętrznych i kręgosłupa, leczenie nałogów. Bioenergoterapia. Barking, London. tEl: 02085957737, 07958677615.
laBoratorium mEdycznE: thE path laB Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową. EKG, USG. tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: iwona 0797 704 1616
zapraszamy na kurs tańca towarzyskiEgo l-stopnia dla młodzieży i dorosłych pierwszy taniec choreografie dla par ślubnych, prywatne lekcje tańca, szkółka tańca towarzyskiego dla dzieci. najbliższy kurs rozpoczyna się 14 czerwca o godz. 16.30 tel. 0794 435 4487 www.szkolatanca.co.uk , info@szkolatanca.co.uk
Biuro ksiĘgowE Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity 162d high strEEt hounslow tw3 1BQ 0208 814 1013 moBilE: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
polskiE Biuro Rozliczenia podakowe, rezydentura,zasiłki, tłumaczenia. Pomoc przy wypełnianiu formalności związanych z rejestracją oraz NI. Karta CIS. Rejestracja samozatrudnienia. Skutecznie i solidnie. kontakt: 0750 145 5897; 0207 2724864
tłumacz przysiĘgły szybko, niedrogo. Adres: Suite 103, 20 Lavington Street, London SE1 0NN (London Bridge). tEl. Biuro: 0207 9282 558; komÓrka: 0789 4802 777. Email: inFo@traductio.co.uk
wrÓŻka samira z Egiptu mówiąca po polsku. Wróży z kart tarota, z ręki, ze zdjęcia. Zdejmuje klątwę, urok i odwraca złe fatum. Pomoże Ci we wszystkich problemach, wyprowadzi Cię z labiryntu. Daj sobie pomóc. Nie czekaj! Dzwoń! tel. 0208 826 5074
paznokciE akryl, żel, manicure, pedicure, hEnna z regulacją, depilacja woskiem. Przyjmuję w domu, w Londynie, Greenford. Pięć lat doświadczenia. monika tel. 0783 541 2859
proFEsjonalnE FryzjErstwo, strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. iza, west acton, tel. 0786 2278729
domowE wypiEki Masz urodziny, imieniny, komunię dziecka? Nie masz czasu? Zrobię to za Ciebie. Gwarancja jakości oraz niskiej ceny. Przyjmuję zamówienia tylko z Londynu agata tel. 0795 797 8398
komplEksowE rEmonty kuchni i łazienek (hydraulika, kafelki, panele, elektryka). 0777 455 8445
montaŻ, naprawa oraz wszelkie przeróbki instalacji wodnokanalizacyjnych oraz centralnego ogrzewania. 0777 455 8445
ElEktryka samochodowa oraz diagnostyka komputErowa tEl: 0788 155 2350
antEny satElitarnE Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. tel. 0751 526 8302
wywÓz śmiEci przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa auto-laweta, złomowanie aut – free transpol tel. 0786 227 8730 lub 29 andrzEj
taniE przEprowadzki i transport na lotniska Duży Van, fachowa i profesjonalna obsluga zadzwon i sprawdz!!! tEl: 0785 702 8946
|29
nowy czas | 16 maja 2008
ogłoszenia
POLISH SPEAKING TEACHER Location: LONDON Hours: 16 HOURS, 2 DAYS, 6/5/08 AND 9/5/08 Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Empower Teachers Limited Duration: TEMPORARY ONLY
Description: This vacancy is being advertised on behalf of Empower Teachers Ltd who are operating as an employment business. Must be able to translate polish at Secondary School level. Experience of teaching specifically maths and science to help students with SATS exams. How to apply: Please e-mail your cv zara@empowerteachers.co.uk or fax 0207 1834477 or call 0207 1834466 and asking for Zara Butt.
POLISH SPEAKING CUSTOMER SERVICE REP
POLISH SPEAKING COMMUNITY LINK WORKER Location: PRESTON, LANCASHIRE
Location: Nationwide Hours: over 5 days, between 8am and 4pm Wage: £6.00 to £7.00 per hour Work Pattern: Days Employer: Service 800 UK Ltd
Hours: 15 PER WEEK, DAYS AND HOURS TO BE ARRANGED Wage: £12,577 TO £15,523 PRO RATA Work Pattern: Days Closing Date: 14/05/2008
Description: An opportunity has arisen for a committed, self motivated and enthusiastic individual to join the integrated Nursing Team for Children and Families in Preston. Your role will be to facilitate communication between health professionals and families from Polish speaking backgrounds,
Description: An international Service Quality Management company requires a Polish speaker with good telephone manner. YOUR ROLE Your will assess the opinions of customers with regard to recent service levels and support experiences provided to them by our multinational clients and their service partners. You will also be required to translate the customer's comments into English. REQUIREMENTS The ideal candidate will be able to speak
Polish fluently and will enjoy talking to people on the phone, has good communication skills and minimum of 30 words per minute typing speed. You will have a professional approach and give attention to detail. You will be able to multi-task and can manage alone with remote support, as the role involve working FROM HOME. You must have or have continual access to a PC with Internet and fixed BT telephone line. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Katia Towanou at Service 800 UK Ltd, 1-3 Dufferin Str., London, EC1Y 8NA. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. ADMINISTRATION ASSISTANT Location: CLECKHEATON, WEST YORKSHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAYFRIDAY, 8AM-4.30PM Wage: £6.50-£6.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: The Agency
Description: This is a The Agency vacancy who are operating as an employment agency. Must be able to speak Polish as will be working for a company where the entire work force is Polish. Must have strong IT skills including Excel and Word. This is a varied administrative role that involves supporting a busy team primarily recruiting staff for their client. Will be working at West 26 Industrial Estate. This is a temporary position for 13 weeks which will lead to permanent. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Rachel Kirk at The Agency, 5 Railway Street, CLECKHEATON, West Yorkshire, BD19 3HR. Advice about
completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. SENIOR HOUSING EQUALITY OFFICER Location: ROCHDALE, LANCASHIRE Hours: 36.25 HOURS PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, DAYS Wage: £23,749 TO £25,320 PER ANNUM Work Pattern: Days Closing Date: 14/05/2008
Description: Applicants should have experience of working in social housing in the United Kingdom, or an Eastern European country. Applicants must be able to speak Polish, and one or more languages as spoken in Eastern Europe. The post involves providing housing support and advice to re housing applicants from Eastern Europe, primarily Poland. The post holder will work with people to help apply for re housing and provide posttenancy support to help establish communities and integration. How to apply: For further details about job reference ROC/57136, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. CARE ASSISTANTS Location: HUDDERSFIELD Hours: Various Wage: DOE Work Pattern: Days , Evenings , Nights , Weekends Employer: Aims Recruitment Closing Date: 26/06/2008
Description: Care Assistants & Domestic Assistants required for a Polish Speaking Nursing Home.
&
van
Candidates should be able to communicate Polish and English effectively. Experience preferred but not essential, as full training is provided candidates need to be passionate about caring for the residents and making a difference to them. The duties for the Care Assistants role is supporting the residents, interacting, reading books to them, and taking them into the garden. The duties for the domestic Assistants is cleaning, vacuuming, tidying after the residents You may be required to carry out both the duties of the two roles. All applications by CV interviews held in Bradford. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Emma Griffin at Aims Recruitment, 43 Cheapside, 2nd Floor Cheapside Chambers, Bradford, West Yorkshire, BD1 4HP, or to emma@aimsrecruitment.co.uk. SALES ASSISTANT Location: WEST EALING, LONDON. Hours: 42.5 PER WEEK. 9.00 AM - 6.30 PM. FIVE DAYS FROM SEVEN. Wage: £12,200.00 PER ANNUM + COMMISSION. Work Pattern: Days , Weekends Employer: Phones 4 U. Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Must have excellent command of the English language and to be conversant in Polish would be highly desirable. Must be well presented as will be customer facing. Recent sales experience would be preferable but not essential as full training will be provided. The duties will be to advise customers, cash handling, till operation and some house keeping duties. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 8402431 ext 0 or 0772 7259600 ext 0 and asking for AJ Khurana.
£25/h minimum 2 hours
0779 158 2949
man
job vacancies
and therefore to improve access to services. Applications will be welcome from individuals who are fluent in Polish and English. In addition you should offer good communication and interpersonal skills. Previous experience of working with families in a community setting would be an advantage. Applicants must be able to travel around their place of work. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. How to apply: For further details about job reference PRS/102260, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255.
30|
nowy czas | 16 maja 2008
port oRange eKStRaKlaSa
bieg na przełaj Polski Związek Piłki Nożnej
wyraża oburzenie w związku ze skandalicznym zachowaniem pseudokibiców podczas finału Remes Pucharu Polski. Związek dołoży wszelkich starań, by osoby, które brały udział w bójce i przyczyniły się do przerwania meczu poniosły surowe konsekwencje – czytamy na oficjalnej stronie związku. Trener piłkarskiej reprezentacji Czech Karel Brueckner podał 23osobowy skład kadry na mistrzostwa Europy. W zespole nie znalazł się Pavel Nedved, który dwa dni temu na kolejny rok przedłużył kontrakt z Juventusem Turyn. Na niespełna miesiąc przed Grand Prix Kanady organizatorzy wyścigu w Montrealu potwierdzili wprowadzenie zmian na Circuit Gilles Villeneuve. W poprzednim sezonie koszmarny wypadek na tym torze miał Robert Kubica. Prezes TVP Andrzej Urbański potwierdził, iż nie zobaczymy w publicznej telewizji zbliżających się ME w Austrii I Szwajcarii. Transmisje wszystkich spotkań przeprowadzi Polsat Sport.
piłKa nożna
Redaguje Daniel Kowalski info@sportpress.pl
oStatnia KolejKa
Fortuna wybrała Groclin Ryszard Drewniak
W zakończonym sezonie znów istotny jak gra, był ciągnący się odór zaszłej korupcji. Mimo końca rozgrywek nadal nie ma konkretów, ile zespołów spadnie z ligi, a ile i na jakich zasadach awansuje, bo złapane jako pierwsze Zagłębie Lubin przy milczącej akceptacji znów się wywija. Jeśli nie poniesie konsekwencji, to restrykcje wobec innych klubów będą skandalem, a takie są planowane. Na nadzwyczajnie powtórzonym zjeździe PZPN niby wreszcie podjęto decyzje mające uporządkować temat. Ale dopiero za rok. Z dużą dozą prawdopodobieństwa
można więc zakładać, że i najbliższe rozgrywki będą zdezorganizowane, a i tak już jest przerażająco marnie. Miniony sezon rozpoczął się od plajty w europejskich pucharach skutkującej najniższym w historii miejscem w klubowym rankingu UEFA. W lidze też było nie lepiej. Marny poziom i takaż skuteczność – padło aż o 47 bramek mniej niż przed rokiem i na nic pocieszenie, że dwa lata temu było jeszcze o 19 goli gorzej. Do tego, by adekwatnie dopasować finisz, finał Pucharu Polski ustalono na wtorek i to w zniechęconym piłką Bełchatowie. Tym samym jesteśmy jedynym krajem w Europie, który tak dyskredytuje ważne i ponoć promowane swe pucharowe rozgrywki. Wyłomem w marazmie była reprezentacja, która awansem do finałów Euro pokazała, że z naszej piłki coś jeszcze zostało. Niezłomnie wierzą w to kibice, którzy byli największym wygranym sezonu. Na przekór wszystkiemu ligowe stadiony odwiedzali tak licznie, jak nigdy od 18 lat!!! Nie zawiedli też na finiszu zepsutym przez nieudolnych sędziów. W przedostatniej kolejce arbiter nie podyktował w Grodzisku ewidentnego karnego dla gra-
jącej w dość eksperymentalnym składzie Wisły, a w Bytomiu, inny, nie uznał dwóch bramek dla Lecha, w tym jednej kuriozalnie za rzekomo zbyt szybko wykonany rzut wolny, i walka o miejsce w PUEFA była praktycznie rozstrzygnięta. Fakt, że Lechici dołożyli swoje, bo w ostatniej sekundzie meczu, po rogu, pozwolili polonistom wyrównać, a potem u siebie z ŁKS-em już zniechęceni, też tuż przed końcowym gwizdkiem, po raz pierwszy od 13 lat z łodzianami przegrali! Decydującą bramkę zdobył Vayer, który wchodząc z ławki na taktyczną zmianę, przy pierwszym kontakcie z piłką niespodziewanie trafił. Tym samym przypieczętował pozostanie w lidze łodzian, którzy na barażowe miejsce zepchnęli z hukiem staczającą się „Jagę”. Ta, podobnie jak 15 lat temu, sezon zakończyła serią aż 9 porażek. Wtedy spadła z ligi. Teraz zanosi się, że będzie podobnie. Chyba że Zagłębie Lubin dosięgnie wreszcie należna kara, a wtedy ekipie z Białegostoku być może się upiecze, bo nie będzie musiała rozgrywać baraży, w których przy obecnej zapaści faworytem nie będzie, z kimkolwiek by nie grała. Potwierdził to mecz w Chorzowie, gdzie Ruch na luzie rozbił ją tak gładko,
jak żadnego zespołu w ekstraklasie od blisko jedenastu lat! Podobnie jak „Niebiescy”, godnie sezon zakończył też grający bez stawki najlepszy duet. Legia bez trudu wypunktowała Polonię. A Wisła swój 11. mistrzowski tytuł zwieńczyła najwyższą od siedmiu miesięcy wygraną. Przy okazji już szósty w tym sezonie dublet ustrzelił Paweł Brożek, pieczętując tytuł króla strzelców i raz jeszcze sygnalizując trenerowi reprezentacji, jak duży błąd popełnił, pomijając go przy powoływaniu kadry na Euro. Tę niezrozumiałą decyzję można jeszcze zmienić. A warto – Brożek zdobył aż 23 bramki, czyli o osiem więcej niż najskuteczniejszy rok temu Reiss. To tyle, ile wszyscy snajperscy pupile Beenhakkera w I ligach razem by nie uzbierali, a Euro za niespełna miesiąc. Potem test prawdy czeka nasze eksportowe kluby. Tym razem, co pocieszające, w europejskich pucharach bez wątpienia wystawimy wszystkie najlepsze, jakie mamy. Bo prócz Wisły i Legii, oraz Groclinu, który jako Śląsk może mieć kłopoty z akceptacją władz UEFA, w Intertoto, gdzie losowanie jest niezłe, wystąpi Lech. Bez ogródek okaże się, czy na jakikolwiek tak niezbędny postęp możemy liczyć.
pzpn pRzeciWKo KoRupcji
Szybki Zjazd, szybki rozjazd Michał Wykrętowicz
W minioną niedzielę przedstawiciele środowiska piłkarskiego z całego kraju ponownie zjechali się do gościnnych sal warszawskiego hotelu Sheraton i wznowili obrady, by zaskakująco szybko, bo już po czterech godzinach, przyjąć i przegłosować projekt uchwały zgłoszony przez zarząd PZPN. Projekt przedstawił delegatom wiceprezes związku, Eugeniusz Kolator, zaś wspomniane cztery godziny upłynęły zebranym pod znakiem zgłaszania wniosków i poprawek do związkowej oferty. Już na wstępie upadła tzw. kontrpropozycja Zbigniewa Bońka (opracowania
przez niego i kilku przedstawicieli klubów), zakładająca amnestię dla wszystkich klubów zamieszanych w aferę korupcyjną. Nie było również dyskusji nad tzw. projektem „Liga Polska”, zakładającym okres przejściowy i połączenie I i II ligi – współtwórcy tej oferty przesłali do PZPN list informujący o wycofaniu swojej oferty. W trakcie dyskusji nad związkową propozycją uchwały zgłoszono kilka wniosków i poprawek. Część z nich stanowiła próbę ratowania klubów już skazanych na degradację (Widzew Łódź i Zagłębie Sosnowiec), lub też czekających na wyrok (Zagłębie Lubin, Kolporter/Korona Kielce). Głosowanie nad projektem uchwały zgłoszonym przez zarząd PZPN poprzedziła seria głosowań w sprawie zgłoszonych w trakcie obrad poprawek. I tak wygładzenie uchwały pod względem poprawności językowej delegaci przyjęli bez zastrzeżeń, zaś ratowanie winnych przekupstwa nie powiodło się – nie przyjęto skrócenia terminu, do którego będzie się stosować bezwzględną karę degradacji dla „umoczonych”, odrzucono również sugestię zawarcia w uchwale moratorium na wykonanie kar degradacji. Co znamienne – w trakcie głosowania poprawek zgromadzeni odrzucili wniosek Sylwestra Cacka dotyczący tzw.
deklaracji czystych rąk. Wniosek właściciela Widzewa przewidywał, że ewentualni kandydaci na wojewódzkie zjazdy wyborcze, poprzedzające wrześniowy zjazd PZPN, będą mieli obowiązek złożenia oświadczenia o tym, że nigdy nie uczestniczyli w korupcji, gdyby zaś deklarującego wcześniej „czystość” przyłapano na kłamstwie, winny musiałby zapłacić grzywnę w wysokości 300 tysięcy euro.
Skala zjawiska korupcji w polskiej piłce wykracza poza empiryczne możliwości ludzkiej imaginacji. Po przyjęciu lub odrzuceniu wniosków przyszedł czas na głosowanie nad uchwałą, z już wprowadzonymi i przyjętymi poprawkami. Związkowy projekt poparło 107 delegatów, 20 było przeciwnych, 3 wstrzymało się od głosu. Co zawiera i jakie niesie ze sobą następstwa przyjęta uchwała Nadzwyczajnego Zgromadzenia PZPN? Za udział w aferze korupcyjnej do 30 czerwca 2005 roku (data graniczna, dzień zatrzymania sędziego Antoniego F. i fak-
tyczny „wybuch” afery) klub może zostać ukarany degradacją do 30 czerwca 2009 roku – po tym terminie system kar nie przewiduje degradacji, lecz tylko wysokie grzywny (środki finansowe byłyby przeznaczone na szkolenie młodzieży) oraz punkty ujemne na starcie kolejnego sezonu ligowego (od -3 do -30 pkt). Inaczej – wszystkie już toczące się postępowania wobec klubów zmieszanych w korupcyjny proceder będą rozpatrywane pod względem kar na zasadach obowiązujących do tej pory, dopiero po 30.06.2009 roku degradacja jako kara zostanie zniesiona, ale też tylko wobec winnych korupcji w okresie do 30.06.2005 roku. Gdyby natomiast wykryto i rozpatrywano przypadek korupcji dotyczący okresu po czerwcu 2005, uznany za winnego w takiej sprawie nadal musi liczyć się z konsekwencją w postaci karnej degradacji. Zbigniew Boniek teatralnym szeptem komentował na gorąco obrady zgromadzenia. „Ta uchwała nic nowego nie wnosi, nie jest żadnym rozwiązaniem, stanowi żałosną prowizorkę.” Kuluarowa plotka mówi o tym, że czas „Zibiego” nadejdzie we wrześniu, podczas wyborów nowych władz PZPN… Ewentualnego rywala Boniek będzie miał w osobie Tomasza Jagodzińskiego (były dziennikarz, były rzecznik prasowy PZPN, obecnie
członek władz PGE GKS Bełchatów jasno daje do zrozumienia, że ma zamiar kandydować na stanowisko prezesa związku). Bardziej tajemniczy był po zakończeniu obrad Henryk Kasperczak. Były trener Wisły Kraków i reprezentacji Senegalu nie złożył żadnej deklaracji, ale okiem mrugnął… W mowie końcowej Zgromadzenia prezes PZPN Michał Listkiewicz podkreślał, że to nie zarząd PZPN winien jest przestępstwa przekupstwa i nie opiera swojej działalności na zasadach mafijnych, powtórzył też po raz kolejny, że w okresie działalności ustępującego we wrześniu zarządu polska piłka zanotowała znaczący postęp sportowy. Obecnym na sali dziennikarzom, słuchającym zwrotów Kolatora („proszę koleżeństwa…”), wyjętym żywcem z PRL-owskiej nowomowy, wyraźnie tęskno było do oratorskich popisów wygłaszanych miesiąc wcześniej przez Ryszarda Niemca („skala zjawiska korupcji w polskiej piłce wykracza poza empiryczne możliwości ludzkiej imaginacji”). Może też dlatego prezes Listkiewicz osobom i środowiskom, które „zieją nienawiścią wobec PZPN”, zadedykował wiersz Juliana Tuwima „Do prostego człowieka”… I na chwilę zrobiło się mądrze i intelektualnie…
|31
nowy czas | 16 maja 2008
W drugich tegorocznych zawodach żużlowych z cyklu Speedway Grand Prix, Tomasz Gollob zajął wysokie piąte miejsce. W klasyfikacji generalnej Polak spadł na drugie miejsce. Liderem jest Australijczyk, Leigh Adams.
finał pucharu uefa
sport
zenit petersburG - GlasGOW ranGers 2:0
Zasłużone zwycięstwo Rosjan Piłkarze Glasgow Rangers nie zdobędą w tym sezonie wszystkich możliwych trofeów. W finałowym meczu Pucharu UEFA Szkoci ulegli Zenitowi Sankt Petersburg 0:2. Mecz nie stał na najwyższym poziomie, ale wynik jest jak najbardziej sprawiedliwy. Rosjanie na okazały puchar zapracowali sobie już we wcześniejszych meczach, eliminując m.in. tak znane kluby jak Bayer Leverkusen czy też Bayern Monachium. Finał, który rozegrany został na stadionie w Manchesterze, od początku przebiegał pod dyktando podopiecznych Dicka Advocata. Choć bramki wydawały się tylko kwestią czasu, na pierwszą musieliśmy czekać aż do siedemdziesiątej drugiej minuty. Igor Denisow otrzymał idealne podanie w pole karne i z zimną krwią wpakował piłkę do bramki rywala. Wynik, już w doliczonym czasie, ustalił Konstantin Zyrianow. Szanse na bramki mieli też Rangersi, ale w decydującym momencie brakowało precyzji. Szkotom nie pomogła blisko stutysięczna armia kibiców, która przybyła do Manchesteru. Kibice do miasta aktualnych mistrzów Premier League zjeżdżali już od wtorku. Na stadion weszło tylko kilkanaście tysięcy, reszta dopingowała swą drużynę w centrum miasta przed specjalnymi telebimami. Na czarnym rynku wej-
bramkarz, Artur Boruc. Tylko zwycięzca zagra w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów bez eliminacji, zapowiadaja się wiec ostra rywalizacja i nie lada emocje. ZENIT — RANGERS 2:0 (0:0) 1:0 72 min. Igor Denisow 2:0 90 min. Konstantin Zyrianow Sędziował: Peter Froejdfeldt (Szwecja). Widzów: 48 000.
ściówki kosztowały nawet tysiąc funtów. To kwota niebagatelna, szczególnie dla Szkotów, którzy znani są przecież ze skąpstwa. Trzeba jednak pochwalić fanów The Gers, bo po przegranym meczu, ze łzami w oczach, potrafili nagrodzić gromkimi brawami także zwycięzców. Środowy triumf Zenitu jest pierwszym sukcesem tego klubu w europejskich pucharach. Podobno każdy z piłkarzy zwycięskiej ekipy zainkasuje premię w wysokości kilkuset tysięcy euro!
„Pluszowe Misie” ostatni raz o tak wielką stawkę grali w 1972 roku. Wtedy to, po zwycięstwie nad Dynamem Moskwa, sięgnęli po Puchar Zdobywców Pucharów. Teraz podopiecznym Waltera Smitha pozostała już tylko walka na krajowym podwórku. Zespół ma wciąż szansę na zdobycie tytułu mistrza Scotish Premier League, Puchar Ligi oraz Puchar Szkocji. W lidze największym rywalem jest oczywiście lokalny przeciwnik, Celtic, w którym występuje najlepszy Polski
WeekendOWe typy piłkarskie Po ostatniej kolejce Premiership sezonu 2007/08 znaleźliśmy się jeszcze w większym debecie. Mamy dokładnie 111 funtów na minusie. Jednak tegoroczna edycja piłkarska na Wyspie wciąż trwa, a mianowicie futbolowi kibice emocjonują się barażami oraz finiszem szkockiej Ekstraklasy. Tak więc jest co wciąż typować. Oto prognozy. Opcja nr 1 Motherwell – Glasgow Rangers typ x/2 – (pierwsza połowa/koniec ) Sobota 12.30 (remis/wygrana gości) zakład bukmacherski: SkyBet kurs: 7/2 Goście rozegrali w środę wielki mecz – finał pucharu UEFA! Zatem powinni być mocno zmęczeni spotkaniem w Manchester. Niestety pojedynek rozpoczynający szkocką kolejkę muszą koniecznie wygrać, jeśli wciąż liczą na zdobycie mistrzostwa kraju, a zarazem obronienie tytułu z poprzedniego roku. Kadra „Royalistów” przedstawia się imponująco w porównaniu z gospodarzami, którzy swą dobrą postawą wciąż okupują wysoką, trzecią pozycję gwarantującą europejskie występy. Niestety piłkarze Marka McGhee przegrali już sześciokrotnie w obecnej edycji przed własną publicznością. Z protestanckim klubem zapewne poniosą kolejną porażkę, lecz powinni napsuć im trochę krwi. Szczególnie w pierwszej odsłonie południowej batalii. Gdyż nadmiernie wyśrubowany kalendarz piłkarski Rangersów doprowadza wręcz do braku świeżości w organizmach mistrza Premiership. Stąd remisowa propozycja po pier-
wszych 45 minutach gry. Natomiast po przerwie drużyna z zachodniego Glasgow powinna wymęczyć niezmiernie ważne trzy punkty. Opcja nr 2 Rochdale – Darlington typ goście zagrają w finale Sobota 12.00 zakład bukmacherski: SkyBet kurs: 6/5 Ostatni pojedynek w drodze do finału na wspaniałym Wembley. Wśród gości mamy dwóch naszych reprezentantów: bramkarza – Pawła Kazimierczaka oraz napastnika – Pawła Abbotta, którzy ostatnio siedzą na ławce rezerwowych. Tak więc jest to mecz z polskim akcentem (może zagrają). Podopieczni Dave Penneya muszą przynajmniej zremisować. Pierwszy mecz o mało nie zakończył się tym właśnie rezultatem, gdyż gospodarze strzelili zwycięskiego gola w doliczonym czasie gry. Dlatego rewanż także stanie się dramatycznym i pasjonującym spektaklem dla kibiców z obydwu klubów. Gości zdecydowanie stać na uniknięcie porażki (11-5-7) pomimo rewelacyjnej postawy zespołu Rochdale pod koniec sezonu – siedem zwycięstw oraz trzy remisy. Niestety jedenaste spotkanie okazało się porażką za sprawą właśnie bezwzględnych „Kwakrów”. Z taką siłą i wiarą mają szansę wygrać na wspomnianym już Wembley, a „Pride of Lancastershire” będzie zapewne musiała odłożyć plany podboju ligi oraz awansu do następnego sezonu.
Zenit Sankt Petersburg: Wiaczesław Małafiejew – Aleksander Aniukow, Roman Szirokow, Ivica Krizanac, Radek Sirl – Igor Denisow, Anatolij Tymoszczuk, Konstantin Zyrianow – Wiktor Fajzulin (od 90 min. Kim Dong-Jin), Andriej Arszawin, Fatih Tekke. Trener: Dick Advocat. Glasgow Rangers: Neil Alexander – Kirk Broadfoot, David Weir, Carlos Cuellar, Sasa Papac (od 77 min. Nacho Novo) – Steven Whittaker (od 86 min. Kris Boyd), Brahim Hemdani (od 80 min. Lee McCulloch), Barry Ferguson, Kevin Thomson, Steven Davis – Jean-Claude Darcheville. Trener: Walter Smith.
daniel kowalski
Boruc i Dudek szukają klubów AC Milan, Ajax Amsterdam, a od niedawna nawet Chelsea Londyn — to potencjalni nowi pracodawcy Artura Boruca. Spekulacji na temat przyszłości najlepszego obecnie polskiego bramkarza nie ma końca. Jak wiemy, Boruc podczas letniego okna transferowego chce zmienić otoczenie i wszystko wskazuje, że będzie to ktoś z wymienionej trójki. W grę wchodził jeszcze podobno kierunek hiszpański (FC Barcelona), ale właśnie tam udaje się podobno pierwszy bramkarz reprezentacji Czech. Chelsea pojawiła się na horyzoncie dopiero kilka dni temu, po artykule w brukowym „The Sun”. Czytamy w nim, iż do transferu szykuje się tamtejszy bramkarz, Petr Cech. Choć na Stamford Bridge zarabia aż pięćdziesiąt funtów tygodniowo, podobno nowy klub oferuje więcej. Za nowym klubem rozgląda się też podobno Jerzy Dudek. Polski kierunek jak na razie nie wchodzi w rachubę. Sam zawodnik w wywiadach wspomina coś o ciekawej ofercie z Turcji...
Grzegorz Ostrożański daniel kowalski
bieg na przełaj Piłkarz Wisły Kraków Mauro Cantoro otrzymał polskie obywatelstwo — poinformowała rzeczniczka prasowa wojewody Małgorzata Woźniak. Interwencja Tomasza Kuszczaka została uznana paradą sezonu przez dziennikarzy „The Daily Mail”. Angielski brukowiec wyróżnił, aż pięć sytuacji, w których główne role odegrali bramkarze, zaś największe wrażenie na nich zrobił nasz Polski bramkarz. Piłkarze Dynama Zagrzeb wywalczyli w środę Puchar Chorwacji. W rewanżowym meczu bezbramkowo zremisowali na wyjeździe z Hajdukiem Split, a pierwsze spotkanie zakończyło się ich zwycięstwem 3:0. Sięgnęli po ten zaszczyt po raz dziewiąty. Rozstawiona z numerem 12. Agnieszka Radwańska wygrała 3:6, 6:2, 6:2 z Włoszką Robertą Vinci i awansowała do trzeciej rundy turnieju WTA Tour na kortach ziemnych w Rzymie (z pulą nagród 1,34 mln dol.). W środę Polka w parze z Marią Kirilenko zwyciężyła również w grze deblowej. Liderka rankingu tenisistek Belgijka Justine Henin ogłosiła zakończenie kariery. Henin ma w dorobku 41 zwycięstw turniejowych, w tym siedem odniesionych w Wielkim Szlemie, a także tytuł mistrzyni olimpijskiej wywalczony przed czterema laty w Atenach. Na korcie zarobiła blisko 19,5 mln dolarów. Hokeiści Szwecji, 8-krotni
mistrzowie świata, zostali pierwszymi półfinalistami hokejowych MŚ, które odbywają się w Kanadzie. Reprezentanci „Trzech Koron” wygrali w ćwierćfinale po dramatycznym meczu z Czechami 3:2, decydujące trafienie uzyskując w trzeciej minucie i 15. sekundzie dogrywki. Piłkarze Bristol City i Hull zmierzą się w finale rywalizacji play-off Championship League. Finał rozegrany zostanie 24 maja na stadionie Wembley. Zwycięzca awansuje do elitarnej Premier League. 24-letni Tim Bradley został mistrzem świata bokserskiej organizacji WBC w wadze junior półśredniej. Podczas gali w Nottingham Amerykanin pokonał na punkty niejednogłośną decyzją sędziów dotychczasowego posiadacza pasa 34- letniego Anglika Juniora Wittera. W zaległym spotkaniu drugiej
ligi piłkarskiej beniaminek Motor Lublin przegrał przed własną publicznością z GKS-em Katowice 0:2 (0:0).