Od POCząTKu TegO rOKu dANe Są COrAz
MAriAN HeMAr POWiAdAł, że JegO
bArdzieJ PeSyMiSTyCzNe.COrAz MNieJ ludzi
OJCzyzNą JeST JęzyK POlSKi. Nie żAdeN
MOże uzySKAć KredyT, A TO OzNACzA JedNO:
żArgON, ANi dziWOląg grAMATyCzNy,
COrAz MNieJSze zAPOTrzebOWANie
ANi żAdeN PONgliSH, TylKO CzySTy,
NA NOWe MieSzKANiA.
POPrAWNy JęzyK POlSKi.
»18 LOndOn 11 july 2008 27 (92) nowyczas.co.uk FREE
nEw TIME
THE POLISH wEEKLy
Dwie twarze pamięci Elżbieta Sobolewska
Londyn. W poniedziałek o godzinie 8.50 rodzina i przyjaciele 52 ofiar zamachów terrorystycznych, do których doszło tutaj 7 lipca 2005 roku, spotkali się na stacji King’s Cross.
W milczeniu uczcili pamięć zamordowanych, pod tablicą położyli kwiaty i listy, zapalili znicze. Towarzyszył im burmistrz Londynu Boris Johnson, przypadkowi przechodnie, którzy nie mogli się nie zatrzymać. Londyn. Tu trzy lata temu o godzinie 8.50 wybuchła pierwsza bomba. Za nią kolejne trzy. Zamachowcy-samobójcy wnieśli je do pociągów w plecakach, zdetonowali w tunelu między stacjami King’s Cross i Russell Square; Aldgate i Edgware Road i w autobusie nr 30 w pobliżu Tavistock Square. Wśród ofiar znalazły się trzy Polki: Monika Suchocka (23) z Dąbrówki Malborskiej, Karolina Gluck (29) z Chorzowa i Anna Brandt (43) z Wągrowca. Zginął również Giles Hart, przewodniczący największej brytyjskiej
organizacji wspierającej w latach 80. „Solidarność”. Życie miasta zostało sparaliżowane. Centrum Londynu zamknięto. Przez kilkanaście godzin służby porządkowe walczyły z niecodzienną sytuacją. Ludzie wracali do domów piechotą. Wieczorem tego dnia Oxford Street, która nigdy nie zasypia, była wyludniona. Mohammad Sidique Khan (30), Hasib Hussain (18), Jermaine Lindsay (19) i Shehzad Tanweer (22) w czwartek 7 lipca 2005 roku o godzinie 8.50 weszli do wagonów pociągów i autobusu. Wnieśli w swoich plecakach bomby. Zginęli razem ze swoimi ofiarami. Byli Brytyjczykami, urodzili się w tym kraju. Samundari w Pakistanie. Rodzina Shehzada Tanweera w tajemnicy przed mieszkańcami wsi, jak co roku zaprosiła 7 lipca gości. Tym razem było ich aż czterystu. Wspominali życie i męczeńską śmierć Shehzada. Wuj Shehzada, Tahir Pervez, co roku organizuje w swoim domu uroczystość upamiętniającą swojego siostrzeńca. Czytane są wersy Koranu, goście dzielą się ryżem i curry. Matka Shehzada Tanweera nadal mieszka w Leeds, Pervez chciałby ją odwiedzić, bo wciąż cierpi po stracie syna. Dla rodziny i przyjaciół Tanweera, był on bohaterem. Nazywają go „shahid”. Męczennik.
Kamień dla Harta » 5
REPORTaŻ
czaS na wyjazd
Samotnie w stronę cienia
Przez Kanał na czterech kółkach
Namacalny znak życia jednak pojawia sie zazwyczaj około miesiąca po wszystkim. W portierni wyłożona jest kartka z podziękowaniami od córki czy syna dla wszystkich, którzy towarzyszyli matce w ostatniej drodze. Są także kwiaty. Ten malowniczy zwyczaj jest dla nas, Polaków, szczególnie wstrząsający.
Największą chyba rekompensatą za długie godziny spędzone za kółkiem jest możliwość zabrania w drogę takiej ilości bagażu, na jaką mamy ochotę. A potem – zamiast robić zakupy w polskim sklepie (nie najtańszym), po prostu otwierają swoją spiżarkę. Przecież domowe produkty smakują najbardziej.
Czas na wakacje Wszyscy mówią o wakacjach, tylko pogoda dość rzadko dopisuje. Kto może, wyjeżdża tam, gdzie nie pada. W Polsce susza i nieznośne upały. Nie wiadomo już co lepsze. Jeśli nie planujemy wyjazdu, trzeba sobie jakoś radzić na Wyspach. To, że pada, nie powinno być specjalną przeszkodą. W końcu Wyspy są mokre, ale dzięki temu mają soczystą zieleń. Mają też tę zaletę, że praktycznie z każdego miejsca zamieszkania można szybko przemieścić się na wybrzeże. Ci, którzy nie mogą sobie pozwolić na długie wakacje, niech przynajmniej skorzystają z bliskości morza. W tym tygodniu „Nowy Czas” wybiera się ze swoimi Czytelnikami do Southend-on-Sea
2|
11 lipca 2008 | nowy czas
”
Wszystko ma swoją kolej, miejsce i czas.
Piątek, 11 liPca, Olgi, cyPriana 1903 1792
Paryski dziennik „Temps” nadał telegram, który w ciągu zaledwie niepełna 6,5 godziny obiegł dookoła kulę ziemską. Powstał legion amazonek, który miał walczyć w obronie rewolucji z Austrią. Legion ten jednak nie pomógł żołnierzom francuskim, bo wcześniej wprowadzono zakaz uczestnictwa kobiet w wojnach.
SObOta, 12 liPca, Jana, brunOna 1934
1940
Utworzenie obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej, w którym władze sanacyjne osadzały w trybie administracyjnym (bez sądu) opozycyjnych działaczy politycznych. W Londynie ukazał się pierwszy numer pisma polskiego rządu na emigracji „Dziennik Polski”.
niedziela, 13 liPca, MałgOrzaty, eugeniuSza 1978
1985
Lee Iacocca został wyrzucony z pracy w Ford Motor Company. Kilka miesięcy później objął stanowisko prezesa zarządu Chlyslera i doprowadził go do rozkwitu. Na zawodach w Nicei rosyjski lekkoatleta Siergiej Bubka przekroczył kolejną granicę ludzkich możliwości, ustanawiając rekord świata w skoku o tyczce – sześć metrów.
POniedziałek, 14 liPca, Marcelina, ulryka 1500 1789
Moskwa wygrała bitwę pod Wiedroszą koło Smoleńska z wojskami litewskimi Konstantego Ostrogskiego. Zdobycie Bastylii. Początek Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Święto narodowe Francuzów.
WtOrek, 15 liPca, WłOdziMierza, Henryka 1410 1808
Bitwa pod Grunwaldem. Rozgrywa się wielka bitwa zakończona klęską Zakonu. W bitwie ginie wielki mistrz Ulrich von Jungingen. Francuski marszałek Joachim Murat został mianowany przez cesarza Francuzów – Napoleona I Bonaparte królem Neapolu.
ŚrOda, 16 liPca, ruty, benedykta 1821
1918
Bullą „De salute animarum” Pius VII podnosi diecezję poznańską do rangi archidiecezji i siedziby metropolii, łacząc ją z diecezją gnieźnieńską. Na rozkaz Lenina komuniści wymordowali całą rodzinę carską, cara Mikołaja II, żonę Aleksandrę Teodorownę i ich piątkę dzieci.
czWartek, 17 liPca, anety, alekSegO 1996
1997
Krótko po starcie z lotniska w Nowym Jorku lecący do Paryża Boeing 747 z 230 osobami na pokładzie eksplodował nad Oceanem Atlantyckim. Sekretarz generalny NATO Javier Solana wystosował list do ministrów spraw zagranicznych Polski, Czech i Węgier z formalnym zaproszeniem do negocjacji na temat przystąpienia do Sojuszu.
lat liczy mieszkaniec Southampton, który twierdzi, że znakomite zdrowie zawdzięcza obfitym angielskim śniadaniom, które zjada od 91 lat.
105
księży udzieli ślubu 36 parom w ciągu 7 minut – śluby w stylu drive-in będą towarzyszyły wyścigom samochodowym w szwedzkim mieście Vasteras.
10
czaS na nOWe MieJSca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
Mikołaj gogol
listy@nowyczas.co.uk Droga Redakcjo! Hajże na Wałęsę
Uszy mi czerwienieją i przecieram ze zdziwienia oczy widząc w telewizji wściekłe ataki na Wałęsę. O co panowie tu naprawdę chodzi? Co jest podtekstem tej kłótni? Jedni za wszelką cenę chcą zniszczyć i zniesławić symbol „Solidarności”. Inni mówią pojednawczo, że może były jakieś rysy pomiędzy Grudniem a Sierpniem, ale i tak wielkiej zasługi Lecha nic nie jest w stanie przyćmić. Do Wałęsy można mieć pretensje o to, że po roku 89 pozwolił roztrwonić” „Solidarność”. Organizację, która skupiała miliony Polaków. nie stworzono partii i jej dominującego przedstawicielstwa w Sejmie, oddając władzę przypadkowym nurtom. Taki był trend, żeby rozbić przemysł – w sposób dosłowny – jako przestarzały. A zachodnie przedsiębiorstwa miały zmodernizować Polskę. Tak też się stało. Jednak dużą część społeczeństwa dotknęło bezrobocie i bieda. Przyszło jednak nowe, z mocną złotówką, otwartymi granicami i współpracą. Często jestem świadkiem jak ze sprawami kontrowersyjnymi obchodzą się Anglicy (mistrzowie wygrywania gier politycznych). W telewizji mówiono o byłym premierze A. edenie. Ten wielki mąż stanu miał w swoim życiu niejasne sprawy. Wspomniano także i o tym. Ale przykryto to pozytywnymi stronami. Zakończenie było pełne uwielbienia dla tego polityka. I tak jego wizerunek funkcjonuje w odczuciu Anglików. U nas sprawy mało ważne eksponuje się jako rzeczy pierwszoplanowe. Dlaczego? Aby skłócić społeczeństwo. niech się bije o mierne ideały. niech będzie zajęte blagą. A ważne rzeczy, takie jak bieda, zaniedbanie, przemoc – niech będą wmiecione pod dywan. niech ambicja panów, którzy rzucają marne kości do walki będą zaspokajane. Podobało mi się hasło, które widziałem w Warszawie. „Walcząc z Wałesą, walczysz o Prawdę” (Prawda napisana cyrylicą). KAMIL KOSICKI
mam nadzieję, że za parę dni wrócę do domu. Dla starszej emigracji Fawley Court był specjalnym miejscem. na Zielone Świątki zjeżdżały się autobusy z całej Anglii, co dawało możliwość spotkania się z przyjaciółmi z całego kraju. nikt nie narzekał na raczej wygórowaną cenę za wstęp, bo byliśmy świadomi, że pomoc w utrzymaniu tego „zakątka Polski” to był nasz obowiązk. Księża odprawiający mszę św. jeszcze nie zeszli z ołtarza, a tłum szturmem pchał się do namiotu na posiłek. Ach, ten bigos! Pisząc o tym czuję jeszcze jego zapach..,. kiełbaski z rożna i drożdżówki znikały w mgnieniu oka. Dzieci w pośpiechu połykały jedzenie, by nacieszyć się lodami i innymi atrakcjami. O godz. 15.00 odbywały się pokazy zespołów folklorystycznych, w których uczestniczyły Mazury i Millenium, prowadzone przeze mnie. Do jednego z takich występów ułożyłam walczyka „Bielany nad Tamizą”. Wieczorem zmęczeni i przejedzeni odpoczywaliśmy nad rzeką. W latach 80., ks. Jasiński zaoferował mi kierownictwo internatu przy szkole w Fawley Court. niestety musiałam odmówić. Wytłumaczyłam mu, że szkoła nie miała racji bytu, ponieważ nauczyciele z wyższym wykształceniem sprzed II wojny
światowej nie spełniali wymogów tutejszego kuratorium oświaty, a ich język angielski pozostawiał wiele do życzenia. Syn znajomych, którzy byli za bardzo zaangażowani społecznie, ukończył szkołę w Fawley Court na niskim poziomie. Poza Zielonymi Świątkami w Fawley Court odbywały się rekolekcje, zjazdy harcerzy i inne imprezy. Będąc członkiem chóru kościelnego pod batutą śp. Heleny Kamińskiej brałam udział w „Pasji”, występ ten oglądało wiele osób. Uczestniczyłam w pięknie urządzonym ślubie polskohinduskim, gdzie goście spożywali barszczyk z pasztecikiem i chappatti. Rozumiem, że obecnie Fawley Court jest tak zwanym „white elephant”. Obszary Fawley Court są przeogromne, więc można z łatwością oddać część obszarów dla Polonii. Mam na myśli główny budynek czyli muzeum i kościół z kilkoma domkami na dodatkowe toalety. Resztę obiektu „Priest Marians” (tak nazywa się główna baza Ojców Marianów w Ameryce) mogą sprzedać i zatrzymać lub ewentualnie przekazać do Lichenia. Byłam w Licheniu wiele lat temu i zrobił na mnie wrażenie prawdziwego sanktuarium. Obecnie, kapiący złotem, konkuruje z Watykanem, ale czy o to chodzi? IRenA RóżyCKA
z teki andrzeJa licHOty
Wilk syty i owca cała?
I znowu jestem zmuszona przekazać swój komentarz ze szpitala, choć
63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) zdjęcia: Piotr Apolinarski (p.apolinarski@nowyczas.co.uk), Damian Chrobak, Grzegorz Lepiarz, Agnieszka Mierzwa WspółpRaca: Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Katarzyna Gryniewicz, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Andrzej Krauze, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Mikołaj Skrzypiec, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Aleksandra Solarewicz, Konrad Szlendak, Tomasz Tułasiewicz, Przemysław Wilczyński; sTaŻ dziennikaRski: Paweł Rosolski, Joanna Bąk
dział MaRkeTingu: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Justyna Krawczyk (j.krawczyk@nowyczas.co.uk), Maciej Steppa (m.steppa@nowyczas.co.uk) WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
PrenuMeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
FOrMularz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
PłatnOŚć ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
czaS PubliSHerS ltd. 63 kings grove london Se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
|
11 lipca 2008 | nowy czas
czas na wyspie
I love Peckham
Save Fawley Court Action Group Po upływie terminu składania ofert kupna Fawley Court i braku inicjatywy ze strony polskich organizacji społecznych grupa osób, które podpisały petycję, powołała Save Fawley Court Action Group. Jej przewodniczącym został Otton Hulacki. O petycji i proteście polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii przedstawiciele Fawley Court Action Group poinformowali Charity Commission. Zanim dojdzie do podpisania kontraktu sprzedaşy Fawley Court, naleşy wykorzystać wszystkie dostępne środki w celu zmiany decyzji księşy Marianów. Fawley Court powinien pozostać w polskich rękach i powinien słuşyć polskiej społeczności przez co najmniej następne 50 lat, uwzględniając potrzeby nowej emigracji. Szczególną troską Fawley Court Action Group jest przyszłość kościoła św. Anny – jedynego Sanktuarium Boşego Miłosierdzia na terenie Wielkiej Brytanii odwiedzanego przez ludzi z całego świata.
W Peckham (południowy Londyn) przy Pennack Road, sąsiadują ze sobą ludzie sztuki, którzy korzystają z pomocy organizacji Acme. Szansę ma kaşdy, wystarczy tylko przedstawić swoje portfolio i złoşyć podanie. Jak zrobił to Sławomir Blatton. – Ja byłem na liście oczekujących na to studio przez dwa lata i w końcu się udało – mówi Sławek Blaton. Jest członkiem Association of Polish Artists (APA), w Londynie mieszka od początku lat 70. i zawsze starał się stworzyć sobie dogodne warunki pracy w miejscu, z którego będzie wracał do domu. – Wcześniej wynajmowałem studio przy Vauxhall Bridge, ale cena za wynajem co roku była podwyşszana, wreszcie studia te sprzedano. Skontaktowałem się więc z Acme,
trafiłem na listę i się udało. Na pewno będę korzystał z tego miejsca do końca przyszłego roku. Nie jest to przestrzeń zupełnie darmowa. Co miesiąc płaci się za nią 250 funtów. Jednak są to tylko koszty jej utrzymania. – Acme na nas nie zarabia i to jest najcenniejsze – mówi Sławomir. – A jeśli się dostanie od nich stypendium, za wynajem nie płaci się ani grosza. – Kiedyś takie studia widziałem w Paryşu. A tu proszę, doczekałem się swojego w Londynie. Acme działa od 1972 roku, ponad pięć tysięcy twórców korzysta z jej pomocy. Jest to tzw. organizacja niedochodowa, której celem jest wspomaganie artystów poprzez stypendia i stwarzanie im godnych warunków pracy, organizowanie programów wsparcia i promocji sztuki. Studia, którymi dysponuje ta organizacja, dofinansowywane są przez Arts Council, a te w Peckham, funkcjonują równieş dzięki Southwark Council. Dzielnica, o której wciąş słyszy się nie najlepsze opinie, powoli jednak zmienia swoje oblicze. Nie bez przyczyny lokalne władze znajdują pieniądze na tego typu działalność. Peckham ma atmosferę, której darmo szukać na zachodzie Londynu, grzecznym, białym i nudnym. Artyści wolą tworzyć tutaj, a niektórzy, jak
BoĹźena Karol Save Fawley Court Action Group
Komentarz str. 13 Ponişej lista kolejnych osób, które podisały petycję: 1. Ewa Rudkowski 2. Antoni Brodowski 3. Halina Popoway 4. Ewa Wruszczak 5. Lubek Wruszczak 6. Tadeusz Cholewiński 7. Marek Jonas 8. Maria Jonas 9. Adam Kalita 10. Jan Jochim 11. Rena Swire 12. Dr Edward Lyford 13. Claudia Lyford 14. Stefania Baumgart 15. Jaromir Baumgart
Duszpasterstwo Akademickie w Londynie Zaprasza do wzięcia udziału w otwartej dyskusji.
›› Sławomir Blatton w swojej pracowni w Peckham. Fot. Marcin Piniak
Przez dwa dni, w sobotę 19 i niedzielę 20 lipca, będzie moşna oglądać i kupować prace bezpośrednio od artystów w naturalnym otoczeniu ich codziennej pracy, czyli w studiU.
Kaşda osoba indiwidualna lub grupa moşe się do nas przyłączyć, przez podpisanie istniejącej petycji lub skontaktowanie się z nami. savefawleycourt@yahoo.co.uk
rzeźbiarz Anthony Gormley, równieş wolą tutaj mieszkać. Open Studios to projekt, który ma tutaj przyciągnąć określoną grupę ludzi. Te dwa dni obcowania z artystami i ich sztuką w miejscu jej powstawania są częścią festiwalu „I love Peckham� (www.southwark.gov.uk). Tymczasem, aby postarać się o półdarmowe studio i stypendium, trzeba najpierw wypełnić formularz, który jest dostępny na stronie organizacji (www.acme.org.uk). Rozwój wypadków na pewno równieş zaleşy od poziomu, jaki artysta reprezentuje. Kto maluje, fotografuje czy uprawia kaşdy inny gatunek sztuki wizualnej, będzie się mógł przekonać juş w przyszły weekend o wymaganiach stawianych przez Acme.
Elş bie ta So bo lew ska 19-20 lipca, godz.12.00-18.00 Acme Studios, The Galleria, Galleria Court, Pennack Road, SE15 6PY. Studio Sławomira Blattona ma numer 98 Wstęp wolny. Najblişsza stacja metra Elephant & Castle, autobusy 63 i 363.
Z dziennikarzami „Dziennika Polskiego�, „Gazety Niedzielnej�, „Gońca Polskiego�, „Nowego Czasu� i portalu internetowego „Londynek� porozmawiamy o etosie, kondycji i przyszłości polonijnej prasy w Wielkiej Brytanii Niedziela, 13 lipca, godz. 19.30 Sala św. Józefa przy Little Brompton Oratory Brompton Road London SW7 2RP Najblişsza stacja metra: South Kensington Wstęp wolny
65,.%2!",% 7/2+%23 02/*%#4
0OLISH 7ORKERS IN THE "UILDING 3ERVICES 3ECTOR (cleaners, security and others such as canteen workers and receptionists)
YOUR 7ANT TO KNOW ABOUT+ 2)'(43 !4 7/2 EM AND HOW TO ENFORCE TH
WAGES D 0ROBLEMS WITH YOUR S D 7ORKING LONG HOUR HOLIDAYS D $O YOU KNOW WHAT YOU ARE ENTITLED TO E ORRCCE NFFO EN TO E W TO OW HO U KNOW H $O YOU D $O YOUR RIGHTS AT WORK
4HEN COME ALONG TO OUR MEETING ON YOUR RIGHTS AT WORK AND HOW TO ENFORCE THEM AT 4RADE 5NION AND 7ORKPLACE 4RAINING #ENTRE #LIFTON 3TREET %# ! (" NEAR ,IVERPOOL 3T STATION
3ATURDAY *ULY AMÂŻ PM &OR MORE INFORMATION CONTACT OR VWP TUC ORG UK 0LEASE CONTACT US IF YOU HAVE LOSS OF EARNINGS OTHER EXPENSES OR ANY OTHER QUESTIONS
4HE 6ULNERABLE 7ORKERS 0ROJECT IS A PROJECT THAT IS FUNDED BY 'OVERNMENT AND DELIVERED BY THE 45# THAT AIMS TO ENSURE THAT ALL WORKERS SECURE THEIR FULL LEGAL EMPLOYMENT RIGHTS
|
nowy czas | 11 lipca 2008
czas na wyspie
Kamień dla Harta odsłonięty „Je śli chcesz, by świat się zmie nił, bądź za czy nem tej prze mia ny” – te sło wa, wy po wie dzia ne kie dyś przez Ma hat mę Gan dhie go, ka mie nia rze z Ac ton wy ry li na gra ni to wym ka mie niu po świę co nym pa mię ci orę dow ni ka pra wa do wol no ści – Gi le sa Har ta. Po mnik od sło nię to w Ra ven sco urt Park w so bo tę, 5 lip ca. Wśród za pro szo nych go ści zna leź li się człon ko wie Po lish So li da ri ty Cam pa ign, prze wod ni czą cy NSZZ „So li dar ność” Ja nusz Śnia dek, bur mistrz Ham mer smith & Ful ham, An drew John son, am ba sa dor Bar ba ra Tu ge -Ere ciń ska. Wy bór miej sca nie był przy pad ko wy. To wła śnie w tym par ku uczest ni cy ru chu Po lish So li da ri ty Cam pa ign (PSC) spo ty ka li się na pik ni kach, w są sia du ją cym z par kiem Pol skim Ośrod ku Spo łecz no -Kul tu ral nym mie li swo je biu ro. W dniu od sło nię cia po mni ka, w ho lu POSK -u wy sta wio no pa miąt ki z okre su sta nu wo jen ne go. Wśród nich zna la zła się na wet po wieść Spring will be ours” Sue Gee, po świę co na i de dy ko wa na Pol sce, któ rej ak cja roz po czy na się w znie wo lo nej przez hi tle row ców War sza wie, a koń czy w Lon dy nie, jej bo ha ter jest uczest ni kiem wie czor ne go czu wa nia pod Am ba sa dą Pol skiej Rzecz po spo li tej Lu do wej po wpro wa dze niu sta nu wo jen ne go. Po nad to na wy sta wie zgroma dzo no li sty, ga ze ty, bro szu ry, so li dar -
no ścio we ko szul ki, któ re w 1981 ro ku by ły tu taj bar dzo po pu lar ne. – Bia ły ba weł nia ny T -shirt z czer wo nym na pi sem „So li dar ność” czę sto spo ty ka ło się na uli cach, a mło dzi lu dzie po ka zy wa li so bie po ro zu mie waw czo znak zwy cię stwa – wspo mi na ła jed na z uczest ni czek so bot niej uro czy sto ści. Nie ste ty wy sta wa mo gła za ist nieć w ho lu POSK -u tyl ko na to jed no po po łu dnie – ga le ria by ła za ję ta, a przepisy bez pie czeń stwa nie po zwo li ły za trzy mać jej na dłu żej. W od sło nię ciu po mni ka wzię ła udział ro dzi na Gi le sa Har ta: je go żo na Da nu ta, mat ka El sie i dzie ci: Mar cin, Eri ka i Ma ry la, któ ra na ko niec po dzię ko wa ła wszyst kim za obec ność i pa mięć. Wcze śniej prze ma wia no. Wspo mi na ła swo je go ko le gę Ka ren Blick, jed na z osób naj bar dziej za an ga żo wa nych w dzia łal ność PSC – Pa mię tam na sze pierw sze spo tka nie w pu bie w 1980 ro ku i pa mię tam na sze ostat nie spo tka nie u mnie w do mu – mó wi ła. – Wie rzył, że każ dy ma pra wo do wol no ści, co za dziw ne zrzą dze nie lo su, że nie do żył 25. rocz ni cy po wsta nia „So li dar no ści”... Zgi nął w za ma chach bom bo wych w Lon dy nie w 2005 ro ku. – Padł ofia rą ter ro ru, z któ rym ca łe ży cie wal czył – powiedział Ja nusz Śnia dek, prze wod ni czą cy NSZZ „So li- dar ność”. – Nie daj my się za stra szyć au to rom ter ro ry stycz nych ata ków – kon-
›› Przed pomnikiem Gilesa Harta od lewej: jego córka Maryla, żona – Danuta, matka – Elsie, syn Marcin oraz siostra Erika. Fot. Piotr Apolinarski ty nu ował mo wę kil ka ra zy prze ry wa ną bra wa mi. Naj więk szy pol ski zwią zek za wo do wy, któ re go po wsta nie by ło jed nym z naj waż niej szych mo ty wów dzia ła nia
Po lish So li da ri ty Cam pa ign, to je den z wie lu fun da to rów po mni ka. Po za wspo mnia nym cy ta tem wid nie je na nim na pis: „Uho no ro wa ny przez NSZZ „So -
li dar ność” ja ko ten, któ ry wspie rał Pol skę w jej go dzi nie po trze by”.
Elż bie ta So bo lew ska
6|
11 lipca 2008 | nowy czas
czas na wyspie
tydzień na wyspach Dziennik „The Sun” nie ma w
planach wejścia na polski rynek i wydawania polskiej edycji – powiedziała Lorna Carmichael, szefowa działu PR gazety. To nie źli pracodawcy mogli być przyczyną dwóch samobójstw Polaków na plantacji truskawek w hrabstwie Herefordshire. Na Brook Farm wielu ludzi trafiło z długami, problemami z alkoholem i kłopotami sercowymi. Te ostatnie, jak wynika z dochodzenia prowadzonego przez policję, mogły spowodować obie tragedie. O farmie dwa lata temu było głośno ze względu na karygodny sposób traktowania pracowników. Jednak warunki pracy się poprawiły. Historyk prof. Norman Davies zdementował nieoficjalne informacje, jakoby miał pracować nad biografią byłego prezydenta Lecha Wałęsy. – To kompletny fałsz – powiedział Davies. Zaprzeczył również, jakoby miał plany napisania takiej książki. Agencje rekrutacyjne na północy Szkocji zanotowały znaczny spadek rejestracji pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej. Według raportów liczba zatrudnionych w rolnictwie spadła aż o 60 proc. – informuje Glasgow24.pl. We wtorek, 8 lipca, Bartosz Kargul (26), mieszkaniec okolic Lublina, został skazany przez sąd w Edynburgu (Edinburgh Sheriff Court) na dwadzieścia miesięcy pozbawienia wolności za próbę przemytu pięciuset gramów kokainy. Rynkową wartość narkotyku wyceniono dokładnie na 23 tys. 741 funtów. Pracownicy UK Border Agency (UKBA), zatrzymali przemytnika w maju tego roku, kiedy przyleciał do Edynburga z Brukseli. Andrzej Banczorowski (26)
został we wtorek, 8 lipca, skazany przez Canterbury Crown Court na dwa lata więzienia za próbę przemytu prawie trzech kilogramów amfetaminy na teren Wielkiej Brytanii. Rynkowa wartość narkotyku to dokładnie 48 tys.500 funtów. Banczorowski ukrył amfetaminę w paczkach z... proszkiem do prania. Jakub Tomczak trafi do polskiego więzienia – poinformowało 9 lipca Ministerstwo Sprawiedliwości. Tymczasem poseł Partii Pracy z okręgu Exeter Ben Bradshaw zwrócił się do Home Office o wyjaśnienie statusu Polaka skazanego na karę podwójnego dożywocia – poinformował w środowym wydaniu lokalny dziennik „Express & Echo”. Bradshaw chce ustalić, czy decyzja o powrocie Tomczaka do Polski jest ostateczna i dlaczego w czasie procesu nie było mowy o tym, że Tomczak zostanie wydany władzom polskim w razie skazania go. Bradshaw chce gwarancji, że skazany będzie odsiadywał w Polsce tę samą karę, którą musiałby odsiedzieć w Anglii i w zakładzie karnym o takim samym rygorze.
Osądzony-uniewinniony Sąd w Manchesterze uniewinnił kierowcę autobusu komunikacji miejskiej Krzysztofa O. od zarzutu spowodowania śmierci Martina Pillinga. Podczas rozprawy wyszło na jaw, że był przemęczony, kierował niesprawnym pojazdem i nie był odpowiednio przeszkolony w obsłudze piętrowego autobusu. Oskarżono za to jego szefów, którzy od początku próbowali „wrobić” Krzysztofa O., by poniósł całą odpowiedzialność za wypadek.
Okazało się, że Krzysztof O. pracował bez wolnego dnia 19 dni – o sześć dni dłużej niż dopuszcza prawo. Z powodu wad technicznych autobusu miał ograniczoną widoczność, gdy patrzył pod słońce. W rezultacie prokurator odstąpił od zarzutów uznając, że nie ma realnych szans na to, by Polak został skazany. W stan oskarżenia postawiono natomiast dyrekcję firmy przewozowej UK North and GM Buses Enterprises Ltd – Vincenzo Casala i Davida Ellisa. Sąd uznał, że ponoszą moralną odpowiedzialność za śmierć Pillinga i są winni składania fałszywych zeznań przed komisją dochodzeniową, powołaną do ustalenia przyczyn jego śmierci. Rozkład dyżurów, jaki Casale i Ellis
zaprezentowali komisji dochodzeniowej, był sfałszowany. Zatrudniali około stu Polaków, dzięki czemu w 2005 roku rozszerzyli swą działalność. Niektórzy z zatrudnionych słabo mówili po angielsku i nie mieli doświadczenia w prowadzeniu piętrowych autobusów. Jeden z kierowców przepracował 31 dni bez dnia wolnego. Martin Pilling zginął w listopadzie 2006 roku w rezultacie upadku z platformy podnośnika, w który uderzył kierowany przez Krzysztofa O. autobus. Komisja dochodzeniowa unieruchomiła całą flotę autobusów firmy UK North and GM Buses Enterprises Ltd. w celu dokonania kontroli technicznej. Firma ogłosiła upadłość, a jej dyrektorzy skazani zostali na15 miesięcy więzienia. (es)
Ponglish – nowy slang na Wyspach Otwierane lawinowo w każdym wielkim mieście polskie sklepy to już nie jedyny ślad polskiej ingerencji w codzienną kulturę Brytyjczyków. Polskiej wersji językowej doczekał się juz nawet dziennik „The Sun”. Bardzo trendy jest też mieszanie naszego rodzimego języka z językiem angielskim – w rezultacie powstał specyficzny slang określany już nie tylko przez polskich emigrantów mianem „ponglish”. Należy się spodziewać, że wraz z powracającymi do kraju Polakami to specyficzne połączenie dwóch języków również na stałe wpisze się w codzienne rozmowy także na polskim gruncie. Już nawet z angielskiej prasy możemy dowiedzieć się, jaką mutację przechodzi obecnie język angielski wśród emigrantów z Polski. Najczęściej cytowane przykłady to określanie
podatków mianem taksów, zasiłków jako benefitów. – Polski i angielski język przenikają się wzjemnie wśród Polaków już od dłuższego czasu – mówi Magda Pustoła z Instytutu Kultury Polskiej w Londynie (Polish Cultural Institute). – Możemy zauważyć, że język angielski staje sie integralną częścią języka polskiego nawet na poważnych spotkaniach w instytucjach publicznych. I rzeczywiście – do codziennych rozmów bardzo weszły już określenia takie jak „odebrać pejslipy”, „wynająć flata” czy „czardżować” za usługę. Już nie tak często używamy sformułowania „wybrać się na wycieczkę”, które najczęściej zastępuje się zdaniem „pojechać na tripa”. Dla każdego Polaka pracującego na Wyspach normalną sprawą jest mieć „bizi dej”, a do co tygodniowych obo-
wiązków dołożyć należy „doładowanie ojsterki” lub wykupienie „trawelki”. A kiedy zdaży się w tygodniu dzień, w którym nie pracujemy, to najczęściej mówimy po prostu, że „mamy offa” i spokojnie udajemy się na „szoping”. – W Polsce jest wiele miast i miasteczek, z których do pracy na Wyspach wyjechały całe gromady ich mieszkańców. Nic więc dziwnego, że kiedy spotykają sie w Polsce, używają specyficznie wytworzonego w Anglii slungu z domieszką języka angielskiego” – powiedziała Aneta Prasal-Wiśniewska z Instytutu Adama Mickiweicza w Warszawie. I patrząc realnie ponglish ma wszelkie predyspozycje do dalszego rozwoju, szczególnie podczas „drinkowania” na „mitingach” u „frendów”.
Paweł Rosolski
Z Dublina wyjechać łatwiej Przy Duszpasterstwie Polskim w Irlandii uruchomiono Centrum Informacji Społeczno-Prawnej. Powstało, by pomóc Polakom, którzy zdecydowali się wrócić do kraju na stałe. Centrum ma swoją siedzibę w Dublinie, Ludzie zaangażowani w działalność ośrodka pomagają w załatwieniu spraw podatkowych, w ewentualnym przeniesieniu do Polski świadczeń socjalnych (w niektórych przypadkach takie przeniesienie jest legalne), doradzają w zakresie prawa pracy, dostępu do opieki zdrowotnej po powrocie, w znalezieniu profesjonalnej pomocy prawnej w sprawach wymagających zatrudnienia irlandzkiego adwokata, radcy prawnego, notariusza (sprawy karne, wykroczenia drogowe, cywilne sprawy sądowe, sprawy z zakresu prawa rodzinnego). Centrum poszukuje również wolontariuszy, którzy pomagaliby potrzebującym w załatwianiu podstawowych spraw urzędowych. Jak na razie nie ma żadnych informacji, by Polakom, którzy chcą wrócić do kraju pomagały jakieś instytucje czy specjalnie stworzone w tym celu ich agendy na terenie Angli, a nie wykluczone, że problemy wszędzie są takie same.. Cen trum In for ma cji Spo łecz no -Praw nej Ko ściół św. Au do ena 14 High Stre et Dublin Wto rek 15.00-19.00 Śro da 15.00-19.00 Pią tek 15.00-21.00
Zła opinia Tom Włodarski, członek East of England Polish Community Organisation (EEPCO) jest inicjatorem spotkania miejscowej Polonii z szefową policji w Cambridgeshire – Julie Spence. Spotkanie odbędzie się we wtorek, 29 lipca, a jego celem jest wyjaśnienie źródeł tworzenia się negatywnej opinii o Polakach, którą wyraża również miejscowa policja. Julie Spence, wskazując na liczbę i rodzaj popełnianych przestępstw, kojarzy je właśnie z napływem imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej domagając się zwiększenia środków finansowych na pracę policji w regionie Cambridgeshire. W swoich wystąpieniach mówi o ogromnych wydatkach, jakie policja musi ponosić chociażby na zatrudnienie tłumaczy i o narastających napięciach między społecznościami, których źródłem są nowo przybyli imigranci. Przede wszystkim przyjeżdżający z Polski, bo tych jest w regionie najwięcej. Spotkanie ma być więc próbą zmiany myślenia policji i początkiem budowy pozytywnych relacji i zaufania.
Wróć do kraju, ale bez wirusa HIV To hasło ogólnopolskiej kampanii, którą właśnie rozpoczęło Krajowe Centrum ds. AIDS we współpracy z sanepidem. Kampania ma potrwać dwa lata i skierowana jest zarówno do osób podróżujących za granicę w celach turystycznych, jak i zarobkowych. Do końca marca 2008 roku odnoto-
wano 11 tys. 431 zakażeń wirusem HIV. Co roku odnotowuje się ponad siedemset nowych zakażeń HIV, w zeszłym roku było ich 716. Socjologowie twierdzą, że w Polsce nieznacznie rośnie liczba osób zarażonych wirusem HIV z powodu masowych migracji za granicę. Kampania będzie prowadzona we
współpracy z biurami podróży i biurami pośrednictwa pracy za granicą. Będzie tam można dostać specjalnie przygotowane ulotki na temat HIV i AIDS, a na ulicach Polski pojawią się billboardy i plakaty. Organizatorzy kampanii na razie nie planują prowadzenia jej poza granicami kraju. (es)
|7
nowy czas |11 lipca 2008
czas na wyspie
W hołdzie gen. Sikorskiemu W piątek, 4 lipca, w 65. rocznicę katastrofy lotniczej, w której zginął generał Władysław Sikorski, pod pomnikiem jego pamięci na Portland Place w Londynie złożono kwiaty. Hołd generałowi oddała Ambasador RP Barbara Tuge-Erecińska, Konsul Generalny RP Robert Rusiecki, prezes Instytutu Polskiego i Muzeum im. Gen. Sikorskiego Krzysztof Barbarski, attache wojskowy przy Ambasadzie RP w Londynie ppłk Jacek Adamski .
W uroczystości wzięli również udział członkowie Stowarzyszenia Polskich Kombatantów oraz reprezentanci najważniejszych organizacji emigracyjnych. W kościele pw. św. Andrzeja Boboli odbyła się również uroczysta msza w intencji zmarłego tragicznie generała. Zagadka jego śmierci w ostatnich dniach znowu stała się tematem dociekań historyków i badaczy, którzy uważają że ekshumacja zwłok generała pomoże rozwiązać
tę największą tajemnicę naszej najnowszej historii. Przywódca polskiego rządu zginął w Gibraltarze 4 lipca 1943 roku. Oficjalnie przyczyną śmierci był wypadek. Liberator z generałem na pokadzie wpadł do morza w zaledwie 16 sekund po starcie. Prawdę dotyczącą śmierci gen. Sikorskiego można by poznać, gdyby Brytyjczycy otworzyli swoje tajne archiwa. Ale na to trzeba jednak czekać jeszcze 42 lata. (es)
Premier Tusk przeprasza
Donald Tuk powiedział, że „chciał zabić” Howarda Webba po podjęciu przez niego tej kontrowersyjnej decyzji. W liście adresowanym do członka parlamentu brytyjskiego z Rotherham Denisa MacShane'a Ambasador RP w Wielkiej Brytanii Barbara Tuge-Erecińska przekazała oficjalne przeprosiny polskiego premiera. Pani ambasador wyraziła również swoje wyrazy współczucia w obliczu wszystkich nieprzyjemności, jakie spotkały arbitra z Yorkshire. Danis MacShane był pierwszą osobą, która wystosowała oficjalny protest do rządu polskiego w związku z zaistaniałą sytuacją. Premier Tusk przyzna-
je teraz, że jego słowa nie były skierowane bezpośrednio do Howarda Webba, a były jedynie swojego rodzaju sposobem na odreagowanie emocji w konkretnym momencie. MacShane już po otrzymaniu przeprosin wyraził zadowolenie z reakcji polskiego rządu i przyznał, że „sytuacja prawie stała się incydentem dyplomatycznym, pokazującym jak piłka nożna, pasja i polityka potrafią przenikać się wzajemnie”. I oby jak najmniej takich incydentów, bo polskiemu premierowi najzwyczajniej w świecie nie przystoi używać takowych sformułowań w oficjalnych wypowiedziach dla mediów. (pr)
Premier Donald Tusk wystosował oficjalne przeprosiny do sędziego piłkarskiego Howarda Webba, który stał się obiektem ataków i niewybrednych komentarzy zarówno w Polsce, jak i wśród naszych rodaków na Wyspach. Arbiter z Yorkshire podyktował kontrowersyjny rzut karny przeciwko naszej reprezentacjij w ostatniej minucie meczu z Austrią na zakończonych niedawno ME w piłce nożnej.
8|
11 lipca 2008 | nowy czas
polska
tydzień w kraju Prezydent Lech Kaczyński odwołał w ostatniej chwili wyjazd do Jałty na posiedzenie Europejskiej Strategii Bezpieczeństwa. Powodem były nieudane negocjacje w sprawie tarczy i chęć rozmowy z powracającym z USA ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Sejm debatuje nad rezolucją wzywającą prezydenta do ratyfikacji traktatu z Lizbony. PiS przypomina, że podpis ratyfikacyjny Lecha Kaczyńskiego był uzależniony od obietnicy „człowieka honoru” – Donalda Tuska, który miał przeforsować odpowiednią uchwałę parlamentu w tej sprawie. Parlament Europejski przyjął dużą większością głosów krytyczny wobec gazociągu północnego po dnie Bałtyku raport przygotowany przez europosła PiS Marcina Libickiego. Eurosocjaliści nie zgodzili się jednak na zapis, że inwestycja rosyjsko-niemiecka musiałaby być uzgadniana z krajami leżącymi nad Bałtykiem. Z sondażu dla „Gazety Wyborczej” wynika, że na PO chciałoby zagłosować 52 proc. ankietowanych. PiS może liczyć na 27 proc., PSL i SLD na 6 proc. Poza parlamentem znalazłyby się LPR i Samoobrona po 2 proc. i Demokraci – 1 proc. W tej samej „Wyborczej” Adam Michnik wyzywa tych, którzy poważnie traktują książkę o Wałęsie od „pętaków”. Przyznaje, że b. prezydent mógł coś podpisać jako młody robotnik, mógł nawet inwigilować w latach 90. prawicę, ale to nie jego ekipa „ma na rękach krew Barbary Blidy”. Akcje Agory mimo wszystko lecą w dół...
wymiaR spRawiedliwości
żpłnieRze oskaRżeni
Będzie sąd za afgańską wioskę Bartosz Rutkowski
– To jest krucjata prokuratury przeciwko nam, ale my się nie damy, mamy argumenty, które przekonają sąd, że jesteśmy niewinni – mówi z całym przekonaniem Andrzej Osiecki, jeden z polskich żołnierzy oskarżonych przez wojskową prokuraturę o zbrodnie ludobójstwa, jakiej miał się dopuścić w afgańskiej wiosce Nangar Khel w sierpniu ubiegłego roku. Dochodzenie zakończone, z Poznania ruszył specjalny konwój z kilkudziesięcioma tomami akt tej sprawy i aktem oskarżenia. Grozi im dożywocie Przed sądem ma stanąć siedmiu żołnierzy, sześciu oskarżono o ludobójstwo, jednego za udział w akcji na niebroniony cel. Tym pierwszym grozi nawet dożywocie, temu ostatniemu 25 lat więzienia. W przypadku czterech żołnierzy prokuratura uznała, że działali w stanie ograniczonej poczytalności, co może być dla nich okolicznością łagodzącą. Andrzej Osiecki w Zakopanem razem z rodziną zbiera siły przed czeka-
jącym go procesem. Mówi, że zarzutów się nie boi, skoro przeszedł piekło w Afganistanie, to nic nie może go już załamać. Załamani są jednak obrońcy polskich żołnierzy, bo chcieli, by do akt sprawy zgłoszono ich wnioski, między innymi takie, które mówią o eksperymencie balistycznym przeprowadzonym w Afganistanie. Miało z niego wynikać, że zawiniła broń albo amunicja. Prokurator Tomasz Frankowski z Poznania jednak nie chciał się zgodzić na włączenie tego wniosku do akt. – Mamy nadzieję, że sąd inaczej podejdzie do tego wniosku – twierdzą zgodnie obrońcy polskich żołnierzy i sam Osiecki.
W Sejmie znalazł się projekt ustawy PiS o upadłości konsumenckiej. Będzie ich pewnie coraz więcej.
Oczy Argusa
Podrożały ceny papierosów. Za paczkę trzeba zapłacić już prawie 10 zł. Drożeje żywność, benzyna, energia...
Argus – mitologiczny, niezasypiający nigdy stuoki potwór, zabity przez Hermesa, coraz bardziej fascynuje polskich parlamantarzystów i policjantów. Postanowili oni pokryć cały kraj jego oczami – fotoradarami, które mają dzień i noc wyłapywać wykroczenia popełniane przez kierowców. Projekt stosownej ustawy już jest przygotowywany przez rząd Donalda Tuska. Liczba fotoradarów ma się sukcesywnie zwiększać, by docelowo – w roku 2015 – osiągnąć imponującą wartość ponad 10 tysięcy. Wtedy już nawet przekraczająca prędkość mysz się nie prześlizgnie. Najistotniejszą zmianą w stosunku do obowiązujących obecnie przepisów jest to, iż właściciel pojazdu zawsze będzie odpowiedzialny: albo przyzna się, iż to on był kierowcą albo będzie musiał wyjawić komu pożyczył samochód. Nie będzie już mógł zasłonić się niepamięcią, bo wtedy kara spadnie na niego. Ma być poprawiona koordynacja działań wszystkich służb i właścicieli fotoradarów, tak by nawet te należące do
Sejm pracuje nad nowelizacją przepisów o Karcie Polaka. Chodzi o możliwość jej rozciągnięcia na bezpaństwowców z Estonii i Łotwy oraz dopracowanie ściślejszych kryteriów jej przyznawania. Prezydent Lech Kaczyński skierował do Trybunału Stanu ustawę o opłatach abonamentowych za radio i TV. Sejm chce pozbawić immunitetu Zbigniewa Ziobrę. W czasach, gdy był ministrem zaznajomił Jarosława Kaczyńskiego ze śledztwem w sprawie afery paliwowej. Z kolei minister skarbu Grad ciężko pracuje nad „białą księgą” zaniechań i błędów PiS. Gonienie króliczka trwa, rządzić nie ma komu.
gmin znalazły się w ogólnopolskim rejestrze. Przez to postępowanie wyjaśniające zakończone będzie dużo szybciej, niż obecnie, kiedy większość spraw ślimaczy się tak bardzo, iż finał znajduje w sądzie grodzkim, gdzie kary są dużo surowsze od najwyższych mandatów. W projekcie ustawy są również inne pomysły zaostrzające kary za przekroczanie szybkości: jazda 41 km szybciej, niż dozwolona zaowocuje mandatem w wysokości tysiąca złotych, a każda recydywa – podwojeniem kary. Wprowadzona też ma być ukochana przez wszystkich polityków zasada – zero tolerancji. Co prawda za przekroczenie dozwolonej prędkości o 5 km nie będzie jeszcze egzekucji na miejscu przestępstwa, ale spory mandat tak. Policja, co jest łatwe do przewidzenia, popiera w pełni zaostrzenie taryfikatora, a panowie w mundurach już nie mogą się doczekać chwili, w której zaczną wypisywać wielotysięczne mandaty. (kw)
Żołnierze spędzili w areszcie pół roku. Przypomnijmy: 16 sierpnia ub. roku polski patrol rusza w pościg za talibami. Koło wioski Nangar Kleh napastnicy znikają, polscy żołnierze ostrzeliwują wioskę. Potem okazuje się, że sześciu cywilów zginęło. Przez kolejny miesiąc żołnierze jeżdżą na patrole, mają broń, nagle po tym czasie odwołuje się ich do kraju i stawia najcięższe oskarżenia. W ich obronę angażują się generałowie, profesura, adwokaci. Chcą, by żołnierze odpowiadali z wolnej stopy. Prokuratura twardo mówi: nie. W końcu jednak wychodzą na wolność. Zdaniem wielu prawników prokuratura postawiła na początku fałszywe tezy, co do zachowania polskich
żołnierzy i teraz do upadłego broni przegranej sprawy. – Będzie wielki blamaż śledczych podczas procesu – twierdzi generał Petelicki, twórca jednostki specjalnej GROM, który od początku krytycznie wypowiadał się przeciwko stylowi zatrzymania żołnierzy, jak i trzymaniu ich za kratami. Zatrzymała ich żandarmeria wojskowa, wygarniając z domów, hoteli, od znajomych. W świetle kamer, skutych kajdankami wsadzano do samochodów. – Nigdy w życiu nie czułem się tak sponiewierany – wspomina Osiecki. – Koszmar, koszmar, jakby ktoś najgorszy dał mi w pysk, a ja przecież tylko walczyłem w imieniu Polski w dalekim Afganistanie.
Sarkozy atakuje Prezydent Francji Nicolas Sarkozy przemawiając w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, w ostrych słowach zaatakował Lecha Kaczyńskiego, który nadal waha się w podpisaniem Traktatu Lizbońskiego. – Europa zbyt często już cierpiała z powodu tchórzostwa niektórych przywódców. Jeśli ten czy inny kraj z czymś się nie zgadza, niech mówi to w czasie negocjacji. Jak już powiedziałem polskiemu prezydentowi, on sam negocjował Traktat Lizboński. I dał nam swoje słowo. Teraz musi tego słowa dotrzymać. To nie jest kwestia polityki, to kwestia moralności – stwierdził francuski przywódca. Dostało się również Polsce, której przyjęcie – podobnie jak innych krajów postkomunistycznych – Sarkozy uznał za przedwczesne. W końcowej części przemówienia zmitygował się jednak i zapewnił, iż UE pracuje dla wszystkich 27 członków. (kw)
… lewica krytykuje Przewodniczący koła poselskiego SDPL-Nowa Lewica Marek Borowski uważa, iż prezydent Lech Kaczyński znowu nie wykorzystał szansy na zdobycie punktów dla siebie i dla Polski, bo ma wyjątkowy talent do strzelania sobie w stopę. Były marszałek Sejmu zaapelował, podczas debaty nad projektem rezolucji wzywającej prezydenta do jak najszybszego ratyfikowania Traktatu z Lizbony, by Lech Kaczyński pomógł Europie oraz Polsce i podpisał ten dokument. Podkreślił, że choć politycznie jest przeciwnikiem prezydenta, to chciałby, aby „prezydent jego kraju był w Europie człowiekiem powszechnie szanowanym, uznawanym, żeby był uznawany za lidera i żeby Polska na tym zyskiwała”. (kw)
|9
nowy czas | 11 lipca 2008
polska
Dolar za dwa złote W tym tygodniu, po raz pierwszy w historii dolar wart był mniej niş dwa złote. Kantor na podkatowickim lotnisku w Pyrzowicach skupował amerykańską walutę po 1,97 zł. Prawdą jest, iş – jak twierdzą fachowcy – w Pyrzowicach, dolar zawsze był nisko notowany, podobnie jak inne waluty, ale fakt pozostanie faktem. Gdzie te, niedawne przecieş czasy, kiedy dolar oscylował wokół 4 złotych, a przyjeşdşający zza Wielkiej Wody mogli pozować na milionerów. Dziś masowo uciekają z Chicago czy Nowego Jorku, wybierając albo powrót do kraju albo Wyspy Brytyjskie czy Irlandię, a więc kraje, w których Polacy mogą pracować legalnie. Co prawda funt i euro teş tracą na wartości w stosunku do złotego, ale nie tak gwałtownie jak dolar. Amerykańska waluta słabnie na całym świecie, na co wpływ mają coraz większe i częstsze spadki na Wall Street, niekończąca się wojna w Iraku, kryzys na wewnętrzym rynku nieruchomości – pierwsza oznaka recesji i coraz droşsza ropa naftowa. Nie bez wpływu na sytuację pozostają zabiegi Amerykanów, by poprzez obnişenie wartości dolara, zwiększyć konkurencyjność ich gospodarki w świecie. Wczoraj dolar lekko zyskał na wartości w stosunku do złotego. (kw)
polska-usa
tRudne negocjacje
Rząd zrobił unik tarczy Bartosz Rutkowski
To był desperacki krok polskiego szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego, kiedy spotykał się niespodziewanie z Condoleezzą Rice w Waszyngtonie. Stało się to tuş przed jej wylotem do Europy. Kilka dni wcześniej rząd Donalda Tuska zagrał Amerykanom na nosie, teraz próbuje ratować sytuację, bo jeśli tarczy antyrakietowej nie będzie w Polsce moşemy zapomnieć o partnerstwie i przyjaźni z Ameryką. Bo chodzi nie tylko o tarczę, ale takşe o to, jakim będziemy sojusznikiem dla jedynego supermocarstwa. Czesi uporali się z rozmowami o radarze, Polskę czekają negocjacje ostatniej szansy. Bo to przecieş nam powinno bardziej zaleşeć na współpracy z USA, na jej pomocy przy modernizacji polskiej armii, bo – jak mówią fachowcy – Ameryka zawsze moşe poszukać sobie innego miejsca na tarczę. Nie wiadomo, co Sikorski ugrał w Waszyngtonie. Jeśli nie ugrał nic, mamy na bardzo długo całkowicie zepsute stosunki polsko-amerykańskie. Wszystko stało się piątek 4 lipca.
Europa Europa E w obie str ony od o strony
Premier Donald Tusk oświadczył wtedy, şe Polska nie otrzymała satysfakcjonujących gwarancji bezpieczeństwa w negocjacjach w sprawie tarczy. Zaznaczył jednak, şe negocjacje z Amerykanami nie zakończyły się i Polska nadal czeka na odpowiedź strony amerykańskiej na postulat zwiększenia bezpieczeństwa naszego kraju. – To było publiczne upokorzenie Amerykanów – twierdzi amerykanista, prof. Zbigniew Lewicki. – Praktycznie rzecz biorąc zerwaliśmy rozmowy z Amerykanami i liczyliśmy na to, şe Rice i tak przyjedzie. Nie moşna publicznie upokarzać wielkiego mocarstwa i liczyć na to, şe Amerykanie ukorzą się i będą błagać na kolanach, by jednak z nimi rozmawiać Zdaniem Lewickiego, odrzucenie amerykańskich propozycji porozumienia w sprawie tarczy moşe być brzemienne w skutkach dla Polski, bo decyzja rządu Tuska przenosi stosunki polsko-amerykańskie na inny poziom. Uznaliśmy, şe moşna wielkie mocarstwo do czegoś zmusić, a to jest niemoşliwe. 18 lat budowaliśmy przyjacielskie stosunki polsko-amerykańskie, a w tej chwili to wszystko zaprzepaściliśmy. Na własne şyczenie zrezygnowaliśmy z bardzo dobrych stosunków, z bardzo waşnym państwem świata. Zerwawszy rozmowy, zostajemy z niczym. Radosław Sikorski telefonicznie rozmawiał z kandydatem Partii Demokratycznej na fotel prezydencki Barackiem Obamą, spotkał się teş z
tydzień w kraju Krajowa prasa opublikowała treść „ściągawek� dla posłów Platformy w kontaktach z mediami. Są one dwa razy dziennie przygotowywane przez specjalistów od marketingu w kancelarii premiera. Ogólny charakter „ściąg� to wskazówki do obmawiania prezydenta i wychwalania premiera. Widać, şe PO kontynuuje kampanię wyborczą, ale czemu za społeczne pieniądze? Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski twierdzi, şe to nie „ściągi�, ale „monitoring�. Poseł PiS Przemysław Gosiewski dodaje, şe to pewnie dlatego, iş posłowie Platformy „są słabo rozwinięci intelektualnie�. W sądzie trwa proces z powództwa działacza PSL, b. ministra i historyka Adama Dobrońskiego, który uwaşa, şe naruszono jego dobra osobiste ujawniając, şe był współpracownikiem SB i donosił na studentów i kolegów..
Condoleezza Rice
kandydatem Partii Republikańskiej Johnem McCainem. Rozmowy te były raczej kurtuazyjne niş rzeczowe. Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie zostawiają suchej nitki na Sikorskim i Tusku. Mówią, şe politycy Platformy zapomnieli o bezpieczeństwie Polski. I dodają, şe tylko jeden kraj cieszy się z takiego obrotu sprawy – Rosja. Tymczasem Rosja podtrzymuje swoje wrogie stanowisko wobec amerykańskich planów instalacji systemu antyrakietowego. Premier Putin zapewnił, şe Rosja nie ograniczy się do protestów dyplomatycznych.
Koniec marzeń o autostradach na Euro 2012. UE nie dofinansuje budowy, bo nasze prawo okazuje się niezgodne z unijnymi przepisami. Przerwa inwestycyjna moşe potrwać półtora roku. Polacy uznają za najgorszego ministra rządu Donalda Tuska szefową resortu zdrowia Ewę Kopacz. Na drugim miejscu jest minister edukacji Katarzyna Hall. W prasie ukazały się dość sensacyjne zeznania biznesmena Krzysztofa Baszniaka, który organizował kontrakty polskie w Iraku. Jest mowa o 16 milionach dolarów łapówek dla ekip Kwaśniewskiego i Millera, pijanym Wachowskim w wannie, powiązaniach z mafią pruszkowską, koncesji dla Polsatu. Teraz juş wiadomo dlaczego na interwencji w Iraku nie udało się Polsce zarobić... Lepper zaczyna od nowa. Lider Samoobrony był widziany na blokadzie drogi nr 8 w Polichnie. Towarzyszyło mu 100 osób (razem z dziennikarzami).
brutto bru t t o / z pod podatkami datkami
W okolicach Augustowa pojawił się şółw błotny, gatunek uwaşany w tym regionie za wymarły. Suwałki wybiły własną monetę dla turystów. Jest to „suwal�. Złotówka i tak idzie w górę... Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył sprawę Czesława Kiszczaka, oskarşonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r. Sąd uznał, şe karalność czynu przedawniła się w 1986 roku.
'R ]REDF]HQLD 7HUD] ]ZLHG]LV] (XURS� Z ]DVNDNXMjFj QLVNLHM FHQLH :DUWR SU]HÆ\o WDNj FKZLO�
Poltours Poltours Central and Eastern Europe Specialists Central and Eastern Europe Specialists www.poltours.co.uk www.poltours.co.uk 0208 810 0208 8105625 5625
Zdaniem premiera Donalda Tuska szef Narodowego Centrum Sportu Michał Borowski nie gwarantuje wybudowania warszawskiego stadionu na czas i w związku z tym zostanie odwołany.
10|
11 lipca 2008 | nowy czas
wielka brytania świat
tydzień w skrócie Czechy podpisały z USA umowę o rozmieszczeniu w ich kraju radaru będącego elementem tarczy antyrakietowej. Do Pragi przyjechała w związku z tym Condoleezza Rice. Iran dokonał udanego testu rakiety dalekiego zasięgu Shahab 3. Teheran chce dostarczyć USA dodatkowych argumentów za budową „tarczy”? Unijny komisarz ds. środowiska Stawros Dimas uznał, że gazociąg północny to priorytet UE. Polacy uważają inaczej. Wznowiono rozmowy w sprawie programu atomowego Korei Północnej. Biorą w nich udział dyplomaci Chin, USA, Rosji, Japonii i obydwu Korei. Parlament Serbii zatwierdził rząd Cetkovicia. Premier oznajmił, że będzie dążył, by jego kraj wstąpił do UE. Austrię czekają przyspieszone wybory. Rozpad koalicyjnego rządu spowodowało krytyczne wobec traktatu lizbońskiego stanowisko współrządzących socjaldemokratów. Wyborów można się spodziewać 28 września. W Katmandu z okazji 61. rocznicy urodzin zdetronizowanego króla Nepalu demonstrowali rojaliści. W Mongolii doszło do zamieszek i wprowadzenia na kilka dni stanu wyjątkowego. Opozycja zaatakowała siedzibę postkomunistów, nie zgadzając się z wynikami wyborów. Ludowo-rewolucyjna partia wygrała je po raz trzeci z rzędu. Prezydent Iranu Achmadineżad oznajmił, że jego kraj nie zamierza przerwać procesów wzbogacania uranu. UE wezwała Zimbabwe do powtórki wyborów. Mugabe ani o tym myśli. USA chcą wprowadzić sankcje na osobę samozwańczego prezydenta i członków jego rządu. W Abchazji wybuchły bomby. Władze samozwańczej republiki potraktowały to jako pretekst do zerwania wszelkich stosunków z Gruzją. Tbilisi uważa, że chodzi tu o prowokację Moskwy. Na olimpiadę do Pekinu wybierają się prezydenci USA, Japonii i Francji. Organizacje społeczne alarmują, że Pekin utrudnia pracę dziennikarzom. Na razie nad stolicą Chin panuje smog, ale władze chcą zamknąć na czas olimpiady stołeczne fabryki i zmniejszyć o połowę ruch samochodów. Jakoś to będzie... W Kabulu w wyniku wybuchu bomby zginęło 28 osób, a 141 odniosło rany. Zamach miał miejsce w pobliżu siedziby MSW. W Stambule zaatakowano konsulat USA. Zginęły cztery osoby.
IRan
zBRojenIa nIe Tylko jądRoWe
Na małpach testują broń Bartosz Rutkowski
Naukowcy i przedstawiciele wielu organizacji z całego świata alarmują: z afrykańskich krajów zabierane są małpy i potajemnie szmuglowane do Iranu. Wszystko po to, by tam w laboratoriach testować je, prawdopodobnie produkując nowe bronie biologiczne i chemiczne. Nie chodzi przy tym o jakieś pojedyncze przypadki szmuglu małp, chodzi o ponad cztery tysiące sztuk w ostatnim czasie. Za każdą małpę pośrednicy dostają około stu dolarów, potem zwierzęta zwykle kończą swój żywot w potwornych męczarniach. Jeden z takich dilerów pośredniczący w handlu małpami z Tanzanii, Filbert Rubibira, w ubiegłym roku dostał zlecenie na dostawę dużej liczby małp dla armii chińskiej, która chciała je testować przy okazji prób z nowymi rodzajami broni. Teraz ten sam handlarz twierdzi, że prawdziwe kokosy zbija się jednak na dostawie tych zwierząt do Iranu.
– Nikt nie pyta, po co te małpy, pakujemy je tylko do samolotu i lecą – mówi z rozbrajającą szczerością handlarz. – Zresztą co za różnica, czy będą one testowane w laboratoriach kosmetycznych, czy też w laboratoriach, które pracują nad nowymi rodzajami broni – dodaje. Okazuje się, że Iran od 22 lat potajemnie sprowadza do swoich laboratoriów małpy. Takie próby są w wielu krajach, na przykład w Wielkiej Brytanii, surowo zabronione.
W roku 2005 Teheran przyjął międzynarodowe zasady, zakazujące wykorzystywania zwierząt do prób z nowymi broniami, szybko się jednak z tych umów wycofał, twierdzi opozycja w Iranie. Zdaniem wielu międzynarodowych ekspertów naukowcy irańscy pracują intensywnie nad nowymi rodzajami broni biologicznej i i chemicznej i stąd ta nagła potrzeba dużej liczby małp. Instytut Razi oraz Serum Research Institute, którego kwatera główna znajduje się w Karaju niedaleko Teheranu już w przeszłości były oskarżane przez irańskich
opozycjonistów jako te zakłady, które testują bronie biologiczne. Zdaniem amerykańskich źródeł wywiadowczych irański przemysł farmaceutyczny jest już tak zaawansowany technologicznie, że nie potrzebuje zwierząt do okrutnych testów. Potrzebuje ich za to irańska armia. Co prawda w roku 2005 Teheran przyjął międzynarodowe zasady, zakazujące wykorzystywania zwierząt do prób z nowymi broniami, szybko się jednak z tych umów wycofał. – Tak naprawdę nie mamy bladego pojęcia, na jakim etapie są irańskie próby, nie jesteśmy w stanie przeniknąć do ich zakładów, bo strzegą ich prawdziwi fanatycy, których nie sposób przekupić, czy pozyskać – to opinia brytyjskich speców od spraw wywiadu. Wspomniany instytut Razi powstał już w roku 1925 i od dłuższego czasu nie publikuje żadnych sprawozdań ze swoich badań. Wiadomo tylko tyle, że poza małpami pracujący tam naukowcy korzystają także ze świń, myszy oraz innych zwierząt. Międzynarodowe organizacje broniące praw zwierząt domagają się natychmiastowego dochodzenia w sprawie wykorzystywania zwierząt przez irańskich naukowców. Nikt nie ma jednak złudzeń, nie ma co liczyć na otwarcie laboratoriów dla zachodnich kontrolerów, podobnie jak to było z ośrodkami jądrowymi. Do tej pory żadna presja międzynarodowa nie zmieniła stanowiska Iranu.
Biegun Północny bez lodu! Wydaje się to nieprawdopodobne, ale po raz pierwszy w tym roku, a dokładniej już tego lata, lód może całkowicie zniknąć z Bieguna Północnego! – Doczekaliśmy się – przestrzegają amerykańscy naukowcy i dodają, że to dopiero początek psucia klimatu na naszej planecie. – Sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna – dodaje Mark Serreze z Narodowego Centrum Badań Śniegu i Lodu w Colorado. – Są jednak tego i
pozytywy, bo wiele na przykład niedostępnych do tej pory przez zatory lodowe szlaków morskich będzie „przejezdnych”, a poza tym otwierają się ogromne możliwości najpierw badań, potem zaś pozyskiwania ogromnych pokładów surowców spod dna Arktyki. Brak lodu na Biegunie Północnym nie jest czymś nadzwyczajnym, występuje tam bowiem lód jednoroczny. Kiedy przychodzi pora letnia na krótko topi się, ale nie cały, i potem znów powstaje zmarzlina. Tego lata ma być zupełnie inaczej, nie będzie – jak przewidują naukowcy – lodu wcale i nie będzie go niestety przez dłuższy czas. – To będzie wyjątkowy sezon, na który tak naprawdę zapracowała sobie, jeśli tak można powiedzieć, cała ludzkość – nie kryje złośliwości Mark Serreze. – Ron Lindsay, naukowiec i jednocześnie polarnik z uniwersytetu w Seattle, mówi, że wszystko zależy od tego, jak długo i jak silnie będzie operowało słońce. Ale już obecne badania wskazują, że lipiec i sierpień będą bezlodowe w tym uznawanym za jeden z najzimniejszych na kuli ziemskiej zakątków. – Profesor Peter Wadhams z uniwersytetu w Cambridge dodaje, że na tym przykładzie najlepiej widać, na czym tak naprawdę polega globalne ocieplenie. Do tej pory dla wielu zwykłych ludzi było to tylko czcze gadanie, że temperatura podnosi się, a to o jeden stopień, a to o półtora. Teraz już niestety gołym okiem zobaczymy, co uczynił człowiek, który niszczy atmosferę, przyczyniając się do podnoszenia temperatury na naszej planecie. – Najgorsze jest to, że takie zjawiska będą za moment wykraczały daleko poza sam Biegun Północny – dodaje Peter Wadhams. Może to ostatni dzwonek: pora się wreszcie opamiętać!
Bartosz Rutkowski
|11
nowy czas | 11 lipca 2008
wielka brytania świat polityka
kryzyS energetyczny i polityczny
Papierowy szczyt najbogatszych Mikołaj Skrzypiec
Na japońskiej wyspie Hokkaido zakończyły się obrady szczytu państw grupy G8 – najbardziej rozwiniętych państw na świecie. Podczas obrad poruszono najważniejsze bieżące problemy z jakimi boryka się świat: rosnące ceny ropy naftowej, energii i żywności, oraz inne kwestie ekonomiczne. Omawiano też sytuację w Zimbabwe oraz politykę względem Korei Północnej. Astronomiczne ceny ropy naftowej (obecnie 146 dolarów za baryłkę) zdominowały obrady tegorocznego szczytu. Rok temu cena baryłki wynosiła jedynie 70 dolarów, a sytuacja gospodarek najbogatszych państw była zdecydowanie lepsza – dziś coraz częściej mówi się o widmie recesji, która może dotknąć nawet najsilniejsze kraje. Zahamowanie dalszego wzrostu cen ropy dla przywódców państw G8 jest kwestią priorytetową – podjęto deklaracje wspólnych działań
tydzień w skrócie W Budapeszcie 10 osób odniosło rany, a policja zatrzymała 53 osoby w związku z paradą gejów. Doszło do starć z przeciwnikami parady. W innych stolicach (Madryt, Paryż) maszerowano sobie bez przeszkód. OBWE przyjęła apel do parlamentów zrzeszonych krajów o uznanie Wielkiego Głodu na Ukrainie (1932-33) za „zbrodnię reżimu stalinowskiego”. Niby ładnie, ale starannie uniknięto słowa „ludobójstwo”. Za zbrodnię nie obarczono zaś komunizmu jako takiego, ale „stalinizm”. Tyle już wolno było od czasów Chruszczowa...
w celu zatrzymania tego procesu. Podobne deklaracje dotyczą zahamowania rosnącej inflacji i wzrostu stóp procentowych – te kwestie jednak leżą w gestii banków centralnych i z reguły pozostają poza kontrolą rządów. Szlachetne zobowiązania przywódców najbardziej rozwiniętych państw świata zawierają też obietnice walki z rosnącymi cenami żywności oraz głodem w najbiedniejszych rejonach.
Wszystkie podpisane deklaracje nie mają jednak najmniejszej mocy prawnej. Spodziewana pomoc finansowa dla najbardziej potrzebujących krajów nie dojdzie do skutku, co przedstawiciele organizacji charytatywnej Oxfam skomentowali jako wielką porażkę. Po zakończeniu szczytu premier Brown obwieścił osiągnięcie porozumienia w sprawie ostatnich wyborów w Zimbabwe i nielegalnego reżimu prezy-
denta Mugabe, który otwarcie łamie prawa człowieka i zasady demokracji. Podobnie jak inne ustalenia obrad G8, wypracowane porozumienie jest jedyne teoretyczne. Konsensus na Hokkaido nie oznacza konkretnych działań, a zaplanowane sankcje będą głosowane na forum ONZ. Tam spodziewany jest sprzeciw Rosji i Chin, których przywódcy również brali udział w zakończonych w środę obradach.
Litwa uznała, że używanie symboliki nazizmu i komunizmu będzie karane grzywną od 500 do 1000 litów (taka sama równowartość w złotówkach). Rosyjska Duma stwierdziła, że Litwa zagraża „bezpieczeństwu i stabilności Europy”. U nas czerwone gwiazdy, młoty i sierpy można nosić bezkarnie. Prezydent Dmitrij Miedwiedjew stwierdził, że system demokratyczny oznaczałby „zgubę Rosji”. Za odpowiedni dla swojego kraju uznał tylko silny system prezydencki.
12|
11 lipca 2008 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
Pong-mowa Krystyna Cywińska
Nic tak ludzi nie łączy, ani nie dzieli, jak język. Nie tylko obcy, ale i własny. Ten bezbronny wyraziciel naszych myśli i nastrojów. Kochany język, nad którym się pastwimy.
Przykłady publicystycznego pastwienia się nad naszym językiem: „polityczna działalność lewicy, nabiera na rozmachu”. Czy ktoś się na to nabierze? O recenzowanym autorze książki: „Mały realizm najbardziej mu leży”. Nie pytam gdzie. Wypowiedź w telewizji: „Liczymy Anglię za wypróbowanego sojusznika”. Obyśmy się nie przeliczyli. Czy taki kwiatek agencyjny z PAP-u: „Źródło nie ujawniło dalszych szczegółów”. Pewnie mu wyschło. Podsłyszane niedawno w warszawskiej restauracji: „Wczoraj bez krępacji podano nam nieświeżego sandacza w galarecie”. Pewnie kucharz był bez krępacji i nie dysponował jasnością w temacie sandacza czy galarety. I podsłyszane w sklepie: „Kiedy się rozchodzi o pieniądze, on się zmienia na twarzy”. Dobrze, że się jeszcze nie rozszedł jak mu się pieniądze rozeszły. Tak się nasłuchałam tego żargonu, że mi się język klopsuje. I proszę mnie nie poprawiać. Klopsuje pochodzi od językowego klopsa. Jasne? Porozumienie w języku obcym, którego się nie zna, albo słabo zna, to dopiero jezykowe łamańce. Pytam dziewczynę z kraju jak sobie radzi z angielskim. – OK, szur, sorry. Nie mam większej wiedzy w tym języku. – A masz ją w czym innym? Kiedy lata temu płynęłyśmy okrętem z Niemiec do Anglii, nasza wiedza o tym
języku też była domyślna. Jedna z moich koleżanek z AK paradowała po pokładzie i czarowała angielskiego marynarza (mi a first time passing water – powiedziała z przejęciem. – First time? – marynarz się zaniepokoił i wezwał na pomoc lekarza. Passing water nie znaczy pływania po wodach, wręcz przeciwnie – znaczy oddawanie moczu czu siusianie w języku potocznym. Niektórym Anglikom też się wydaje, że łamańce językowe prowadzą do porozumienia z obcymi. Pewien angielski przedsiębiorca budowlany, tak nawołuje polskich pracowników: „OK! Krakenzee on! Robotacz! Verstanden? Ja, ja! Verstanden!”. „Kraken on” nie pochodzi od krakania, jakby się mogło wydawać, ale od angielskiego zwrotu – „to crack on”, zwijać się czy rozwijać. Wychodzę z domu i pociągam nosem przy remontach ulicznych. Węszę czy usłyszę tam Polaków. A węszę od czasu, kiedy przeczytałam, w „Daily Telegraph” A whiss of Ponglish. Że co proszę? „Whiss” znaczy zapaszek, jak się nosem pociągnie. „A pong?” – brzydki zapach. Czy coś mi tu stinkuje? Ale nie, bynajmniej. Ponglish to skrót żargonu polsko-angielskiego. Przyswajanie słów angielskich i urabianie ich na polską modłę czy modę. Czytam, że wracający do kraju z Anglii młodzi Polacy „już szpanują angielskim!”. Popular-
ny przerywnik na „k” został wyparty przez wykrzyknik „shit!”. Już nie mamy politycznego szamba tylko shit polityczny. Ponglish unosi się nad Polską, dobrze to znamy. Drajwowanie na kornerach, kupowanie w szopach, drinkowanie w pubach, no i co drugie słowo sorry. A jakie polskie słowa weszły do angielskiego? No, vodka! Ponglish jest od dawna żargonem Polonii amerykańskiej. To ona pierwsza go wykreowała. Tak tak. Wykreowała od „tu create”, czyli tworzyć. Na przykład looknij przez okno czy nasza kara stoi na strecie. I tak też pisze się w polonijnych gazetkach. Gorzej jak się z polskiego robi slang. Boże Ciało to na przykład Boże mięso i Boże się zmiłuj nad miejscowym jaroszem. A jak będzie po polsku złota rybka? No „golden rybon” oczywiście! W Stanach każda nacja wzbogaca albo zuboża – kwestia sporna – miejscowy język. Oscar Wilde pisał, że nic tak Anglików nie różni od Amerykanów jak właśnie język. You wonna cup of chai? To wkład rosyjskich Żydów do tego języka. Tak jak szmata-business jest wkładem Żydów z Polski. Czy „schmuck” czytaj szmak, czyli dureń. albo „schmaltz”, pewnie od szmalcu czyli wazeliniarstwo. Albo „schmooze”, czyli dusery. „Are you schmoozing me?”. Zalecasz się do
mnie? Czy popularne słowo „kosher”, czyli wszystko to, co brzydko pachnie i jest podejrzane to już wkład z języka jidish. Najbardziej się przyjmują określenia jędrne, wyraziste. Nadają językowi specyficzną barwę. Włosi też wnieśli w ten slang swoje wyrazy. Nie tylko nazwy kulinarne, przyjęte na całym świecie. Kiedyś w San Francisco chciałam przejść ulicą nie na światłach. I usłyszałam: „Are you patso?”. Czy jesteś wariatką? „No, not completamente a little” – odparłam i pełne porozumienie. Latynosi też wzbogacili ten popularny język amerykański. „Ej, hombre” – słyszy się na ulicach miast. Hej, człowieku. A o prawdziwym człowieku mówi się „he is a mensch”. To już z niemieckiego. No a gdzież ta przysłowiowa maniana. Czyli jutro, a nie dziś. Słowo obce jest dotąd obce dopóki na dobre nie wejdzie do słownika. Każdy bodaj język jest swego rodzaju hybrydą. Powstałą z różnych obcych naleciałości. Marian Hemar powiadał, że jego ojczyzną jest język polski. Nie żaden żargon, ani dziwoląg gramatyczny, ani żaden Ponglish, tylko czysty, poprawny język polski. Marzyciel! I co ja teraz słyszę w polskiej telewizji? „Sorry, raz na zawsze wypraszam sobie takich żartów”. Ja też. Od zarania do zmroku poprawności języka naszego. Dobrze mówię?
O impotencji władców Przemysław Wilczyński
Są dwa zawody, których przedstawiciele wiedzą wszystko i na każdy temat: to taksówkarze i politycy. I o ile do taksówki można nie wsiadać, to widoku ogarniającego całokształt rzeczywistości polityka uniknąć nie sposób.
Politycy wiedzą wszystko. Kierowcy taksówek (oczywiście nie wszyscy) wiedzą znacznie więcej. Również o politykach. Wiedzą, kto Żyd, kto działkę kupił na dwieście hektarów, kto spiskuje z kim i co z tego wkrótce wyniknie. Wiedzą, kto kradnie, kto Polskę sprzedaje za bezcen do Brukseli i dlaczego. Skoro już jestem przy taksówkarzach i politykach, jest taka anegdotka o Józefie Oleksym. Wsiada były premier do auta, szofer pyta: – Dokąd jedziemy? – pyta taksówkarz. – Gdziekolwiek – odpowiada Oleksy. – Wszędzie mnie potrzebują. Połączenie polityka i taksówkarza w jednym aucie musi być połączeniem upiornym: dwie osoby jadące gdziekolwiek, wiedzące wszystko o wszystkimk, to trochę dużo. Ale dajmy już spokój taksówkarzom, w końcu jakoś muszą zapełniać ciszę podczas jazdy. Pomówmy o impotencji. Intelektualnej impotencji. Silvio Berlusconi wie wszystko o architekturze. „Włoskiemu premierowi nie spodobał się monumentalny projekt Fiera Milano – czyli trzy wieże
zaprojektowane przez Libeskinda, Zahę Hadid i Arato Isozaki – czytam na stronie 24polska.pl. – Jak pisze „Independent”, zobaczywszy plany, Berlusconi najbardziej skrytykował drapacz chmur pomysłu Libeskinda. Jego łukowato zakrzywiona konstrukcja nasunęła mu skojarzenia z męską niemocą. Pan prezydent Berlusconi spojrzał na projekt, spytał, czy nie można by wyprostować skrzywionej wieży, po czym stwierdził, że projekt nie ma nic wspólnego z tradycją i architekturą Mediolanu. U nas też politycy wiedzą wszystko o wszystkim. Podczas mistrzostw Europy aż roiło się od fachowych wypowiedzi na temat piłki nożnej, ze słynną sentencją o Borubarze i Pereiro (autorstwa Pana Prezydenta) na czele. Przed wydaniem książki o Lechu Wałęsie wszyscy wszystko wiedzieli o historii najnowszej. A wiedza o kulturze wysokiej? A cytaty literackie w sejmowych przemówieniach? Był kiedyś taki minister od kultury (pochodził z pewnej partii chłopskiej), który jedno ze swoich przemówień
ubarwił cytatem z Oscara Wilde’a. Wszystko byłoby w porządku, gdyby pochodzący z partii chłopskiej minister od kultury nie wymówił nazwiska literata tak jak się je pisze, mając za nic zasady angielskiej fonetyki. Na mównicę, przy akompaniamencie głośnych wybuchów śmiechu, wyszedł inny, nieco lepiej wykształcony poseł i powiedział, że nazwisko literata czyta się inaczej. – Doskonale o tym wiedziałem – ripostował przyparty do muru poseł partii chłopskiej. – Po prostu przeczytałem nazwisko po niemiecku. Jak widać, na szczęście bywa tak, że mający wysokie intelektualne aspiracje politycy są za swoje zuchwalstwo karceni. Raz ośmieszają się sami, innym razem ośmiesza ich ktoś inny. Berlusconiego ośmieszył jeden z architektów, Libeskind. Pouczył Berlusconiego o inspiracjach dla obranego przez siebie kształtu budynku. „Jedyne, co przywodzi tu na myśl impotencję, to sam Berlusconi. Moja wieża wzorowana jest na pracach Leonarda da Vinci i
wspaniałej kulturze włoskiej, a o tym lider Ludu Wolności najwyraźniej nie ma czasu doczytać.” Włoski architekt zdenerwował się jak pewien poeta z dowcipu. Otóż był sobie niezwykle srogi król, który strasznymi katuszami karał nieposłusznych. Najsroższą karą było wysłanie do kamieniołomu na pewną śmierć. Król miał nadwornego poetę, człowieka niezwykle zdolnego, którego wiersze słynęły na całą krainę. Cóż z tego, skoro władca – grafoman najczystszej wody – miast słuchać poetę, kazał jemu słuchać swoich własnych wierszy. Wiele wierszy wysłuchał cierpliwy poeta, ale któregoś poranka nie wytrzymał. – Przeczytam ci mój najnowszy poemat, najdłuższy i najpiękniejszy z dotychczasowych – powiada król. To usłyszawszy, poeta bez słowa wstaje (co już samo w sobie jest niepojętym zuchwalstwem). – Gdzie idziesz? – pyta podniesionym tonem władca. – Do kamieniołomu – odpowiada z determinacją poeta.
|13
nowy czas | 11 lipca 2008
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
Od kilku tygodni, w związku z decyzją księży Marianów o sprzedaży Fawley Court, przeglądam stare gazety, a w nich komunikaty świadczące o finansowym wspomaganiu tego ośrodka przez polską społeczność. Nie jest to jedyny przypadek. W każdej parafii księża zawsze mogą liczyć na hojność wiernych. I nie ma w tym nic dziwnego, w końcu Kościół to przede wszystkim wierni, a księża świadczą duchową posługę. W tej sprawie, sprzedaży Fawley Court, doszło jednak do gigantycznego nieporozumienia. W dalszym ciągu mam nadzieję, że jest to nieporozumienie. Osoby duchowne również żyją w świecie doczesnym i ulegają jego pokusom. A największym diabłem jest pieniądz i władza. W życiowym zgiełku można łatwo zapomnieć o fundamentach, o tym, co stanowi rzecz najważniejszą w posłudze duszpasterskiej, o wiernych (bez nich nie ma Kościoła), o ich zaufaniu, religijności i potrzebie podtrzymania wartości zanikających w świecie współczesnym. Determinacja księży Marianów w dążeniu do spieniężenia dorobku kilku pokoleń zdumiewa pod każdym względem. Nie potrafię tych zachowań zrozumieć, bo do zrozumienia potrzebne byłoby oskarżenie, które niestety jest coraz głośniejsze, w coraz liczniejszych kręgach wiernych, gdzie poczucie lekceważenia zaczyna dominować. Jak się wydaje, determinacja księży Marianów wynika z przekonania, że to oni są właścicielami Fawley Court, i zrobią to, co ich zdaniem jest najkorzystniejsze dla Zgromadzenia. Ale czy dla wiernych? Podstawą tego przekonania jest prawo stanowione. Tysiące funtów wydanych na ekspertyzy, zmiany zapisów, które wykluczają jakąkolwiek próbę podważenia legalności plano-
wanej sprzedaży. Wierni przestają się liczyć. Prawo naturalne – dla osoby duchownej Boskie, przestaje być obowiązującym punktem odniesienia, choć nadal deklarowanym w dysputach teologicznych. Świadomość właśnie tej sprzeczności, która ujawniła się w związku ze sprzedażą Fawley Court jest dla mnie osobiście bardziej bolesna niż ewentualna sprzedaż tego ośrodka. W świecie zrelatywizowanym, gdzie słowo straciło swoją wartość, liczy się postawa, przykład, ostoja wartości zamienianych w parodię sankcjonowaną przez prawo stanowione. Okazuje się, że tego potrzebnego oparcia nie ma tam, gdzie powinno być, że wiernych się lekceważy i zwalcza wygodnymi, przykrojonymi do okoliczności przepisami. Czy ksiądz zwolniony jest z racji swojego powołania i majestatu Kościoła z zadawania samemu sobie podstawowych pytań? Nie jest, a jeśli nie pyta, przestaje być wiarygodny. Piękna etymologia słowa – wiary godny. „Dokonawszy raz wyboru, w każdej chwili wybierać musisz – nauczał św. Augustyn. Może nadszedł czas na refleksję, może nie wszystko jest stracone. Wróćmy do przesłania księdza Jarzębowskiego, który nie kierował się względami doczesnymi. To on zbudował ten dom, którego nie wolno nam zburzyć.
absurd tygodnia Są absurdy, które wywołują uśmiech, albo bezradność. Ten absurd jest niestety tragiczny. Jason Howard jechał rowerem z prędkością 17 mil/godz. Na ulicy, tuż przy krawężniku chodnika, stała 17-letnia Rhiannona Bennett. Rowerzysta krzyczał do dziewczyny, że nie będzie hamował, że ona, piechór, ma mu ustąpić. Nie zdążyła, albo nie przypuszczała, że za słowami pójdą czyny. Howard tak zrobił, jak zapowiedział. Z pełną prędkością wjechał w Rhiannonę. Dziewczyna upadła, uderzyła głową w krawężnik i zmarła. Na rozprawie sądowej Jason Howard przyznał, że miał możliwość zmiany kursu swojego roweru. Nie zrobił tego, bo to była jego ścieżka rowerowa. Założył, że dziewczyna ustąpi mu drogi. Mógł też hamować. Nie zrobił tego. Uderzył w swoją ofiarę. Ława przysięgłych uznała, że to on spowodował wypadek. W przypadku kierowcy samochodu takie orzeczenie kończy się więzieniem. Rowerzysta ma zapłacić 2200 funtów…
Wacław Lewandowski
Iran a sprawa polska Żadna z polskich agend rządowych nie dostrzegła wypowiedzi, która domagała się polskiej reakcji. Nie dostrzegła przez miesiąc! 3 czerwca, „The Wall Street Journal” zamieścił artykuł Russia Can Be Part of the Answer Iran, pióra Charlesa Schumera, demokratycznego senatora z Nowego Jorku. Schumer krytykuje poczynania administracji Busha w sprawie Iranu, głównie za to, że nie były one skoordynowane z Rosją. Proponuje też proste rozwiązanie problemu – uznanie przez USA „tradycyjnej roli Rosji w regionie” i zaproponowanie Moskwie „całkowitej hegemonii” politycznej w Europie Wschodniej w zamian za pomoc w bojkocie Iranu. Ten projekt „nowej Jałty” oprotestowało 16 organizacji polskich w USA, zachęcając do rozpoczęcia procedury impeachmentu i pozbawienia senatora mandatu. Co na to państwo polskie, co polska dyplomacja? Nic, żadnej reakcji. Tymczasem gorliwy czytelnik sondaży, Donald Tusk, wyczytawszy, że 70 proc. Polaków nie chce tarczy antyrakietowej, postanowił pokazać się jako twardy negocjator, który łatwo skóry nie sprzeda. Amerykanie oferują zbyt mało – ogłosił i posłał do USA ministra Sikorskiego, by ten ponowił żądania. Sikorski
porozmawiał telefonicznie z Obamą (który nie znalazł czasu na spotkanie) i dowiedział się, że dla Obamy Polska jest ważna, zaś tarcza mało ważna. Kto wie, może Obamie nie jest daleko do koncepcji Schumera... W chwili, gdy piszę te słowa, Radek Sikorski ma się spotykać z McCainem. Może tym razem osobiście, nie przez telefon, bo dzwonić można było nie ruszając się z Warszawy. Nieformalny rzecznik rządu Tuska, Stefan Niesiołowski ogłosił buńczucznie, że nie jesteśmy Bantustanem i nie musimy przyjmować każdej amerykańskiej propozycji. Rząd chce jednej baterii wyrzutni Patriot na naszym terytorium, USA oferuje zaś ledwie wypożyczanie zestawu, na którym Polacy będą się szkolić, by kiedyś, gdy sobie rakiety kupią, mieli kadrę do ich obsługi. Ma to poprawiać wizerunek rządu w kontraście do prezydenckiego stanowiska, opartego na akceptacji oferty amerykańskiej. Założenie jest takie: albo ugra się więcej i będzie to sukces Tuska/Sikorskiego, albo nie ugra się niczego, sprawa tarczy będzie niebyłą i to także przedstawi się jako sukces Tuska/Sikorskiego. Przecież sondaże wskazują, że można rzecz medialnie wygrać... Cała rozgrywka fundowana jest na demagogii. Nikt nie mówi Polakom, że
terytorium ich kraju jest praktycznie pozbawione obrony powietrznej. Tzn. jest jakaś tam – dalece niewystarczająca – obrona przeciwlotnicza, nie ma natomiast w ogóle przeciwrakietowej. Jedna bateria Patriot sytuacji tej nie zmieni. Zestaw antyrakiet o stosunkowo krótkim zasięgu nie może obronić terenu kraju – potrzeba by co najmniej 10 baterii, wraz z ponad tysiącem fachowo przeszkolonych żołnierzy obsługi. Nikt nie zaczął i nie ma zamiaru zacząć szkoleń, nikt nie myśli o zakupie uzbrojenia. Chodzi tylko o to, by w razie czego wmówić ludziom, że uzyskana łaskawie jedna bateria zapewnia im bezpieczeństwo... Nikt też nie mówi o tym, że rezygnacja z projektu tarczy nie poprawi stosunków z Rosją, która przecież warunkiem ocieplenia relacji czyni wycofanie się Polski z popierania „nacjonalistycznych reżimów” Litwy i Łotwy oraz „niemieszanie się w przyszłość Ukrainy”. Stawia więc warunki nie do przyjęcia i czyni to z całą świadomością. Kto wie, może przeniesiona na grunt negocjacji z USA wojna Tuska z Kaczyńskim będzie miała taki efekt, że nowy lokator Białego Domu zainteresuje się planem Schumera? Bo – ktokolwiek zostanie prezydentem – będzie musiał jakoś na zagrożenie irańskie odpowiedzieć.
14|
11 lipca 2008 | nowy czas
rozmowa na czasie
Sezon na Polskę Instytut Adama Mickiewicza w Warszawie, promuje polską kulturę za granicą w ramach Sezonów Polskich. W kwietniu rozpoczął się Rok Polski w Izraelu, potem kolej na Wielką Brytanię. Przygotowania ruszyły dwa lata temu. Wybór nie jest oczywiście przypadkowy. Kilkadziesiąt imprez – wystawy, koncerty, spektakle teatralne i projekcje, konferencje i seminaria – ma przedstawić współczesne oblicze polskiej sztuki, przypomnieć dzieła dawnych mistrzów, wreszcie uświadomić Brytyjczykom związki między naszymi narodami, które istniały jeszcze przed polskimi lotnikami w RAF-ie i potopem, który doprowadził do wydania kilku numerów The Sun w języku polskim. Z AneTą PRASAł-WIśnIeWSKą, koordynatorką Sezonu Polskiego 2009-2010 w Wielkiej Brytanii rozmawia elżbieta Sobolewska. Jak docieracie do brytyjskich instytucji kulturalnych?
– Musimy pozyskać zainteresowanie i przychylność tutejszych instytucji, organizacji, środowisk opiniotwórczych. To bardzo ważne – naszym celem jest nie tylko zorganizowanie szeregu ciekawych projektów kulturalnych, ale także zainicjowanie kontaktów między polskimi i bytyjskimi instytucjami, organizacjami, osobistościami ze świata kultury. Biznes kulturalny, chyba w większym stopniu niż jakikolwiek inny, ma charakter bardzo osobisty, liczą się kontakty, zaufanie do partnera, wiarygodność, którą zdobywa się tylko pracując nad wspólnymi projektami. Kontakty nawiązane w związku z Sezonem będą owocować po jego zakończeniu i mamy nadzieję, że dzięki temu polska sztuka i kultura wysoka będzie częściej gościć w brytyjskich muzeach, salach koncertowych czy na scenach teatralnych. Z dyrektorem V&A, Tate Britain czy National Gallery można się umówić przez telefon czy drogą mailową, zwykle jednak pomaga, jeśli wcześniej ktoś, kogo taka osoba darzy zaufaniem, przygotuje grunt przed spotkaniem. Bardzo dobrze współpracujemy też z Ambasadą RP i Instytutem Kultury Polskiej w Londynie, które są dla nas cennym źródłem informacji i kontaktów, ale przede wszystkim zdobywamy je sami. Przy tworzeniu programu wspierają nas polskie osobistości mieszkające w Wielkiej Brytanii, takie jak prof. Andrzej Ciechanowiecki czy Adam Zamoyski oraz życzliwi polskiej sprawie Brytyjczycy – lady Camilla Panufnik, Teresa Gleadowe (krytyk sztuki, prywatnie żona Nicolasa Seroty, dyrektora Tate Modern), prof. Norman Davies, Jack Lohman – dyrektor Museum of London, Richard Calvocoressi – dyrektor Henry Moore Fundation, Richard Demarco z Edynburga. Dzięki nim docieramy do kuratorów, dyrektorów sal koncertowych, festiwali. Pytamy, czy wiedzą co chcieliby u siebie pokazać. Kiedy wiedzą, mówimy, że pomożemy im w organizacji, na ogół nie wiedzą, wtedy wysyłamy im książki, materiały, a przede wszystkim zapraszamy do Polski. Czy są już projekty, co do których macie pewność, że zostaną zrealizowane?
– Są. Sezon będzie trwał od maja 2009 roku do marca 2010, w tym cza-
sie zostanie zrealizowanych na Wyspach kilkadziesiąt projektów promujących polską sztukę, kulturę, historyczne związki między Polską a Wielką Brytanią. W Tate Britain pokazana zostanie wystawa polskiego malarstwa z przełomu XIX i XX wieku; Krzysztof Penderecki poprowadzi Narodową Orkiestrę Polskiego Radia, która wraz z polskimi chórami i solistami wykona „Pasję według św. Łukasza” w katedrze w Canterbury w ramach Sounds New Festival; w londyńskiej Whitechapel Gallery odbędzie się prezentacja prac nominowanej do Turner Prize Goshki Macugi, a w Modern Art Oxford – prace Pawła Althamera i Mirosława Bałki. W Oksfordzie wystąpią akordeoniści z Motion Trio; na Polish Fresh Jazz Festival w Liverpoolu wystąpią m.in. Leszek Możdżer i Urszula Dudziak; w British Library w Londynie zostanie otwarta wystawa poświęcona Chopinowi; do Edynburga, Belfastu i Canterbury przyjedzie ze swoimi spektaklami Teatr Rozmaitości z Warszawy. Współpracujemy z Norwich and Norfolk Festiwal, gdzie m.in. planujemy koncert Tomasza Stańki i wystawę Tadeusza Kantora. To oczywiście tylko mała część z tego co na pewno zostanie pokazane i nad czym wciąż nadal pracujemy. Sezon Polski na Wyspach potrwa niespełna rok. Jak skorzysta na nim polska kultura?
– Wiedza o Polsce, naszej historii i kulturze jest w Wielkiej Brytanii znikoma. Sezon będzie próbował wypełnić niektóre luki, przede wszystkim jednak pozostanie po nim sieć kontaktów między polskimi i brytyjskimi instytucjami, specjalistami, kuratorami, artystami... W poprzednim wcieleniu pracowałam w Zachęcie w Warszawie jako kurator. W sprawie wystaw kontaktowaliśmy się m.in. z British Council, dostawaliśmy od nich katalog z opisem wystaw, które można sprowadzić z Wielkiej Brytanii. Jeśli Brytyjczycy chcieli zorganizować coś polskiego, też źródłem informacji był British Council, a nie Zachęta. Potrzebny był pośrednik, ponieważ nie ma współpracy między podobnymi instytucjami w Polsce i za granicą. Nasza praca przy organizacji Sezonów ma to zmieniać, chcemy powiązać ze sobą instytucje, tak by były w stałym kontakcie. Współpraca nawiązana przy okazji Sezonu służy też budowaniu zaufania do polskich partnerów, którego brakuje,
przede wszystkim właśnie z powodu słabych kontaktów i doświadczenia współpracy. Ogromną wagę przywiązujemy do wizyt studyjnych, na które zapraszamy do Polski animatorów brytyjskiego życia artystycznego – dyrektorów muzeów, teatralnych i muzycznych festiwali, kuratorów, dziennikarzy. W 2007 roku przyjechało do Polski ponad 40 gości, do czerwca tego roku kolejna czterdziestka. Większość z nich była w Polsce po raz pierwszy i przeżywa absolutne olśnienie – konfrontacja ich wyobrażeń z barwną, ciekawą rzeczywistością, rozwijającymi się instytucjami, fascynującymi rozmówcami wywołuje entuzjastyczne reakcje, potrzebę zaprezentowania u siebie wyboru z tego, co zobaczyli. Tak było w wypadku dyrektora festiwalu teatralnego w Edynburgu, który po wizytach w Polsce zaprosił już na 2008 rok operę reżyserowaną przez Mariusza Trelińskiego i dwa spektakle teatralne. Wspaniale zapowiada się też współpraca z festiwalami z Belfastu i Canterbury, których dyrektorzy gościli w Polsce. Program tych wizyt jest „szyty na miarę”, precyzyjnie dostosowany do zainteresowań gościa. Zależy nam na tym, aby nasi goście wywieźli z Polski nie tylko ciekawe doświadczenia i kontakty zawodowe, ale też jak najlepsze wrażenia dotyczące polskiej gościnności, codzienności, kuchni.... Bywa, że zwracacie się do kulturalnej instytucji, gdzie o kulturze polskiej słyszano niewiele?
– Chcemy uświadomić i przypomnieć Brytyjczykom rozmaite związki, jakie istniały między naszymi krajami. Wiosną 2010 roku będzie obchodzona dwusetna rocznica urodzin Chopina, który swój ostatni w życiu koncert zagrał właśnie w Londynie. Niestety Anglicy o tym nie wiedzą. Dulwich Picture Gallery, która jest najstarszą angielską publiczną kolekcją, powstała na bazie kolekcji tworzonej dla Stanisława Augusta Poniatowskiego z myślą o polskiej galerii narodowej. Niedawno był w Polsce dyrektor z Dulwich i po spotkaniach na Zamku Królewskim, w Muzeum Narodowym i w Wilanowie zdecydowaliśmy, że w przyszłym roku przypomnimy polskie związki z tą galerią przez wystawę portretów naszego ostatniego króla i stosowną publikację. Wiedza Anglików o Polsce i polskiej kulturze jest przerażająco mała, lecz to nie oni mają interes w tym,
Aneta Prasał-Wiśniewska, koordynatorka Sezonu Polskiego 20092010 w Wielkiej Brytanii. Fot. ze zbiorów IAM
byśmy im polską kulturę zaprezentowali. To nam zależy, by się czegoś o nas nauczyli, uświadomili sobie nasz dorobek i potencjał. Mungo Campbell, dyrektor Hunterian Museum (Glasgow) był wiosną w Gdańsku i Malborku, gdzie pracowaliśmy nad wystawą prezentującą najwspanialsze dzieła sztuki z tamtejszych kolekcji wykonane z bursztynu. Bardzo był zaskoczony, gdy dowiedział się, że w XVII wieku w Gdańsku – podobnie jak w wielu innych polskich miastach – mieszkało wielu Szkotów i że do dziś istnieje tam dzielnica zwana Nowe Szkoty. Potem powiedział, że teraz już wie, iż to będzie wielki sukces, a do tej pory byliśmy poza horyzontem ich zainteresowań. Bo dyrektorzy brytyjskich muzeów mają do dyspozycji wspaniałe kolekcje z Wielkiej Brytanii, od lat współpracują z muzeami zachodniej Europy. I nagle okazuje się, że za tym horyzontem, który dla nich był białą plamą na muzealnej mapie, są rzeczy godne zobaczenia i pokazania własnej publiczności. Chcemy, by takie miasta jak Kraków czy Gdańsk nie kojarzyły się tylko z wieczorami kawalerskimi, „Solidarnością” i „Blaszanym bębenkiem” Grassa, ale by doceniono ich muzea, barwną codzienność, ciekawe bieżące życie artystyczne. Wydarzenia Sezonu nie ograniczą się do Anglii i Londynu. Chcemy m.in. przypomnieć o polsko – szkockich związkach w przeszłości, choćby postać Klementyny Sobieskiej, wnuczki Jana III Sobieskiego, która była żoną Jakuba Stuarta i matką Karola Edwarda Stuarta zwanego Bonnie Prince Charlie, przywódcy szkockiego powstania narodowego z 1745 roku. W Szkocji żywa jest pamięć o polskich lotnikach stacjonujących tam w czasie II wojny światowej, ale mało kto wie, jak liczna była szkocka emigracja w Polsce w XVII wieku. W miastach i na maganckich
dworach byli żołnierze, kupcy, rzemieślnicy, ale i wielcy bankierzy, malarze i poeci. Jaka jest różnica, jeśli chodzi o poziom zainteresowania polską kulturą między instytucjami znajdującymi się w Londynie, Edynburgu czy Belfaście? Czy dla wszystkich wciąż jesteśmy do odkrycia?
– Londyńscy kuratorzy w większym stopniu niż ich koledzy ze Szkocji czy z Irlandii uczestniczą w międzynarodowych imprezach artystycznych, dzięki czemu mają łatwiejszy dostęp do zjawisk i postaci polskiej sztuki, istniejących w międzynarodowym obiegu. Dlatego warto wykonać wysiłek i dotrzeć z naszymi propozycjami także do mniejszych ośrodków. Kiedy spotykałam się z przedstawicielami ważnych i ciekawych instytucji kulturalnych w Belfaście, Glasgow czy Edynburgu, byli bardzo wdzięczni, iż chcemy by i oni byli, częścią Polskiego Sezonu. W latach 70. w Edynburgu była prezentowana wystawa bursztynu z zamku w Malborku. Podczas wernisażu do kuratorki wystawy podeszła starsza dama, Szkotka, zaprosiła ją do domu, chciała jej coś pokazać. To „coś” to był sekretarzyk Stanisława Augusta, odnotowany w archiwach, zaginiony. Jej rodzice kupili go, zdaje się w Rzymie, a starsza dama podarowała go zbiorom malborskim. Głównym elementem sekretarzyka jest siedemnastowieczna figurka Matki Boskiej, którą Stanisław August miał przy sobie, kiedy był w jakiejś wielkiej opresji. Uznał, że uratowała mu życie i ufundowal jako rodzaj wotum ten sekretarzyk. Figurka jest weń wbudowana, a w środku były ręczne zapiski samego Stanisława Augusta. Chcemy przypomnieć Szkotom tę historię i oczywiście znaleźć starszą damę...
|15
nowy czas | 11 lipca 2008
reportaż
Samotnie w stronę cienia Grzegorz Borkowski Dom na wzgórzu odwiedzam codziennie już od niemalże roku. W samym tylko Southampton jest takich placówek kilkanaście. Anglicy gotowi są płacić naprawdę ogromne pieniądze za umieszczenie swojego umierającego ojca czy matki w takim miejscu. I nie tyle o fachową opiekę tu chodzi, bo tę można seniorom zapewnić za połowę ceny o której mówimy, w rodzinnym domu. Już raczej chodzi o usunięcie poza margines beztroskiego życia ponurego faktu umierania. Podczas wymienionych miesięcy w domu na wzgórzu umarło kilkanaście osób. Umarli samotnie a ja do dzisiaj staram się zapomnieć ich imiona. To opowieść o kilku z nich. Eleanor Rigby, zbiera dziś ryż przed kościołem gdzie wczoraj był ślub, żyje wśród snów... Tracy nie rozstawała się ze szmacianą lalką. Większość spośród swoich ostatnich miesięcy spędziła na łóżku. Nie tyle z powodu choroby, ile zrezygnowania. Jeśli już ktoś ją spotkał poza sypialnią, to tylko błąkającą się bez przytomności, pytającą „Czy widziałeś może gdzieś moją mamę?”. Zresztą, przez ostatnie dwa miesiące życia prawie bez przerwy trwała w tym półprzytomnym śnie, wierząc mocno, że jest małą dziewczynką szukającą rodziców. Teraz się zagubiła, ale przecież lada moment się odnajdą i nikt nie będzie w stanie opisać radości, która ją czeka. Będzie być może wyprawa do zoo, lody, może wspólne zakupy? Czy miała świadomość, że jest stara i umiera? Były chwile, gdy panicznie sie czegoś bała, uciekała z pokoju, próbowała wybiec na ulicę, stamtąd może nawet do wjazdu na autostradę. Na ile tylko pozwalały jej schorowane nogi, dreptała krok za krokiem, byle do przodu. Robiła wrażenie kogoś, kto myśli, że tak długo jak będzie stać na własnych nogach i pokazywać całemu światu, że jeszcze jakoś się trzyma, tak długo uda jej sie unikać tego, co przecież nieuniknione. Tracy nie miała w pokoju zbyt wielu pamiątek. Najbardziej była związana ze starym, pięknie oprawionym lusterkiem. Jego wyłożona masą perłową rękojeść była już mocno nadgryziona prze ząb czasu, niemniej przedmiot ów zawsze spoczywał na honorowym miejscu, na nocnym stoliku, tuż obok łóżka. Drugą i ostatnią cenną rzeczą Tracy była oprawiona w tandetną, plastikową ramkę rodzinna fotografia, przedstawiająca – jak się domyślam – jej syna lub córkę z rodziną. Zdjęcie wyjątkowo udane – by nie powiedzieć artystyczne – zrobione na dworze, o czym świadczą rozwiane fryzury czterech, zbliżonych do siebie głów. Prawdziwa rodzinna sielanka – dwie urocze dziewczynki w wieku około13, 14 lat oraz para wciąż w sobie zakochanych rodziców. Które z nich jest dzieckiem Tracy – nie wiem. Nikt jej tu nigdy nie odwiedził.
Stan Tracy pogorszył się w kwietniu. Zaczęła szybko tracić na wadze, wpadła w depresję i przestała szukać rodziców. Tydzień spędziła w szpitalu. Gdy wróciła niemalże jej nie poznałem, wnoszonej na noszach do sypialni. Wcześniej wcale nie wydatny nos, teraz był zaostrzony jak dziób orła. Policzki zapadnięte. Biedaczysko było tak chude, że nieomal przypominało zwłoki zagłodzonych. Jedynie ciekawskie, rozbiegane oczy, zupełnie jak oczka małej dziewczynki, wydały sie znajome. W tym stanie pozostała przez cztery dni. Zmarła we śnie. Nie odwiedził jej nikt od momentu „zameldowania” w domu na wzgórzu, aż do chwili śmierci. ...Stoi przy oknie, uśmiech na twarzy gotowy na skrzypnięcie drzwi. Kto przyjdzie dziś? Tego sędziwego, pełnego uroczystej powagi starca sam nazwałem Thomasem. Może dlatego, że zupełnie jak Akwinata na każdym kroku starał się znaleźć logiczny dowód na istnienie nieodgadnionego. A może dlatego, że właśnie to imię pasowało najbardziej do jego pociągłej i dostojnej, typowo angielskiej twarzy. Jego pokój to prawdziwe przeciwieństwo pokoju Tracy. Może dlatego, że Thomas nigdy nie próbował uciec przed nieuniknionym. Znalazł inne rozwiązanie – dla niego czymś na kształt gwarancji niekończącego się życia były całe półki zapełnione książkami, których jeszcze nie przeczytał. Półki w jego pokoju ciasno były zastawione woluminami, w większości jeszcze zafoliowanymi, a przecież wciąż nadchodziły nowe, kartonowe paczki od Readest Digest. Były wśród nich jego ulubione książki z dzieciństwa i młodości, jak chociażby dopiero co dostarczony, naprawdę imponująco wydany wybór powieści Arthura Conan Doyle’a o przygodach najsłynniejszego detektywa wszechczasów. Co ciekawe, niewiele książek o treści religijnej, nie było tam Biblii. A więc nie tyle perspektywie wieczności, ile specyficznej reminescencji dzieciństwa wolał on poświęcać swój czas. Na ścianach wisiało kilkadziesiąt fotografii, wśród nich honorowe miejsce zajmowały fotografie dwóch filipińskich młodzieńców. To synowie Thomasa. Starzec nie krył dumy z synów, niejednokrotnie się nimi chwalił. Jeden już pracuje i zbiera pieniądze na studia, drugi jest uczniem koledżu. Na fotografiach bawią się w najlepsze, jeżdżą na rowerach, popisują się brawurowymi skokami na deskorolce. Jedno zdjęcie przykuwa szczególnie uwagę. Na specjalnym, półkolistym torze jeden z chłopców wykonuje karkołomną figurę. Złożona na cztery fotografia – oszczędnościowy wydruk z drukarki domowej ma naniesiony w prostym programie graficznym napis: „Wszystkiego najlepszego z okazji dnia ojca”. Żona Thomasa pozostała na Filipinach, ale synowie mieszkają w Wielkiej Brytanii. Tym bardziej szokuje, że podczas gdy w ciągu minionego roku od-
Grzegorz Borkowski: Samotna podróż, Redbridge, lato 2007
wiedziło go kilka osób z Hong Kongu, gdzie był profesorem uniwersyteckim a także przyjaciel – misjonarz z Filipin, dorośli już synowie znaleźli jedynie czas by wysłać niechlujnie wydrukowaną fotografię. Thomas zniknął mi z oczu na tydzień, w lutym. Ze szpitala wrócił wycieńczony, wychudzony i zniechęcony. Przez kolejne trzy tygodnie niemal nie rozmawiał z nikim. Jeśli już się odzywał to by spytać czy przyjechali może jego synowie. Nie doczekał się, zmarł w marcu, podczas karmienia. Opiekunka akurat wkładała do jego ust łyżkę z zupą, gdy zacisnął gwałtownie zęby i delikatnie wypuścił powietrze z płuc. Kolejnego oddechu już nie wciągnął. Ci samotni ludzie, skąd oni wszyscy są ci samotni ludzie, czy czeka na nich ktoś? Zajmowanie się starymi, zniedołężniałymi, w większości już umierającymi ludźmi to w Wielkiej Brytanii złoty biznes. Sami właściciele nursing centries (domów opieki) nie lubią gdy się ich domy nazywa placówkami opieki
społecznej czy domami starców. Najchętniej o nich mówią „Health industry”, czyli przemysł zdrowotny. I rzeczywiście, jest to istny przemysł, który zabiera umierających sprzed oczu ich rodzin. Procedura umierania w takim domu jest za każdym razem bardzo podobna. Stan rezydenta się pogarsza, zabierany jest do szpitala, skąd po tygodniu, dwóch wraca. Opieka szpitalna to dodatkowe koszty, których nie ma sensu ponosić, jeśli nie ma szans na zdecydowaną poprawę stanu zdrowia. Po powrocie ze szpitala podopieczni są zazwyczaj odmienieni nie do poznania. Najpierw rezygnują z walki, zapadają w depresję, potem rezygnuje organizm – po kolei odmawiają posłuszeństwa kolejne jego organy. Agonia trwa tydzień, dwa. Kończy się najczęściej we śnie. Zwłoki pozostają w sypialni jeszcze kilka godzin – dla pewności. Poza tym lekarz, który ma orzec zgon nie śpieszy się z przyjazdem – tę wizytę zostawia zazwyczaj na koniec swojego objazdu. Orzeczenie trwa nawet dwie godziny, jest bardzo precyzyjne. Potem po denata przyjeżdżają ubrani w eleganckie garnitury pracow-
nicy zakładu pogrzebowego. Wynoszą go na noszach przykrytych gustownie haftowaną derką. Można się zastanawiać czy naprawdę mieli oni jakieś rodziny. Spośród kilkunastu śmierci, których bardziej lub mniej byłem świadkiem, jedynie w jednym przypadku członkowie rodziny się pożegnali. Namacalny znak życia jednak pojawia sie zazwyczaj około miesiąca po wszystkim. W portierni wyłożona jest kartka z podziękowaniami od córki czy syna dla wszystkich, którzy towarzyszyli matce w ostatniej drodze. Są także kwiaty. Ten malowniczy zwyczaj jest dla nas, Polaków, szczególnie wstrząsający. Pod dom na wzgórzu podjeżdża auto z pięknymi bukietami i wieńcami pogrzebowymi. Spoczywają we wszystkich częściach domu, w jadalni, hallu, pokoju dziennym. Między kwiatami – wstęgi ze słowami pożegnania. Według ludowych wierzeń z tej części Anglii, to właśnie jest moment gdy dusza opuszcza dom, w którym umarła. Cytaty: Eleanor Rigby, sł. i muz. John Lennon i Paul McCartney (tłum. K. T. Toeplitz)
BEZ NOWEJ KARTY SIM
juz od
0.5p/min**
BEZ UKRYTYCH OPLAT
Z kómorki zadzwoñ na: 0208 497 4029
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i # lub poczekaj na po³¹czenie. Moskwa
Dzw o n komo z tele rkow fonu ego
2p/min
7p/min
0.5p/min
3p/min
1.5p/min
1.5p/min
2p/min
16p/min
7p/min
7.5p/min
1p/min
23p/min
1p/min
10p/min
3p/min
10p/min
+27%
EXTRA kredyt ZA DARMO
jesli do³adujesz przez internet www.auracall.com/polska
juz od
Z tel. stacjonarnego:
Po prostu wybierz poni¿szy numer dostêpowy a nastêpnie numer docelowy np. 0048xxxxxxxx.
1p/min*
Moskwa
2p/min – 084 4831 4029
2p/min – 084 4831 4029
7p/min – 087 1412 4029
3p/min – 084 4988 4029
2p/min – 084 4831 4029
3p/min – 084 4988 4029
2p/min – 084 4831 4029
15p/min – 091 1553 4029
7p/min – 087 1412 4029
3p/min – 084 4988 4029
8p/min – 087 1553 4029
15p/min – 091 1553 4029
3p/min – 084 4988 4029
4p/min – 084 4901 4029
15p/min – 091 1553 4029
15p/min – 091 1553 4029
Dzwon z tel. stacjonarnego
Tanie Rozmowy! Polska Infolinia: 084 4545 3555 | www.auracall.com/polska T&C‘s: *Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. ** Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Connection fee varies between 1.5p to 15p. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). General: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Prices correct at time of publishing - 10/06/2008. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
|15
nowy czas | 11 lipca 2008
takie czasy
Fot. Paweł Rosolski
Pubowy kryzys na Wyspach Pub – miejsce, w którym pokolenia Brytyjczyków łączą swoje głosy w głośnym „c’mon England” podczas każdego meczu reprezentacji piłki nożnej. Azyl w natłoku codziennych problemów – dla jednych biuro, dla drugich czytelnia, dla jeszcze innych konfesjonał. Ta wielopokoleniowa i najbardziej zakorzeniona w tradycji nieformalnych spotkań „instytucja” przeżywa obecnie bodaj największy od wielu dekad kryzys.
Paweł Rosolski Dane BBPA (The British Beer and Pub Association) opublikowane kilka tygodni temu są tylko tego potwierdzeniem. W 2007 roku zamknięto ponad 1400 pubów (dla porównania w 2006 roku zamknięto ich „tylko” 216). Dla Polaków mieszkających na Wyspach jest to fakt o tyle niepokojący, że bardzo duży procent naszych rodaków pracuje właśnie tam. Dla wielu z nich jest to główne źródło utrzymania. Gdzie zatem szukać przyczyn tak daleko idącego upadku kultury pubowej na Wyspach? Wprawdzie zakładano wstępnie, że wprowadzenie z dniem 1 lipca 2007 roku zakazu palenia w miejscach publicznych najbardziej dotknie właśnie puby i może doprowadzić do spadku obrotów w kolejnych latach, ale nie przypuszczano chyba, jakie faktyczne skutki przyniesie wprowadzenie tak drastycznych zmian. Właśnie ten powód wymieniany jest jako najczęstsza przyczyna obecnego stanu rzeczy. Sytuacja ta przypomina trochę zjawisko szeroko opisywane kilka miesięcy temu w brytyjskiej prasie, a dotyczące zamknięcia ponad 70 sportowych sklepów sieci JJB. Tu jako jedną z głównych przyczyn podano spadek zainteresowania zakupem replik koszulek reprezentacji Anglii po nieudanych dla niej eliminacjach do Euro 2008. Należy przypuszczać, że sytuacja ta pośrednio wpłynęła również na spadek sprzedaży alkoholu w pubach w ostatnim miesiącu, gdyż jak dało się zauważyć pubowe sale, zazwyczaj oblegane przez fanów piłki nożnej, tym razem świeciły pustkami. Przeważnie bowiem to czerwiec był najlepszym miesiącem w pubowym roku finansowym, z racji dwuletniego cyklu rozgrywania mistrzostw Europy i mistrzostw świata w piłce nożnej. Za kolejną przyczynę uznaje się zwiększenie cen piwa spowodowane zwyżką akcyzy i ceny
chmielu. Jednak ten argument nie jest już tak oczywisty. Podwyżki miały faktycznie miejsce chociażby w pierwszym kwartale tego roku, ale jest to proceder jak najbardziej cykliczny w ostatniej dekadzie. Stali klienci zdążyli już do tych zmian przywyknąć, przyjmując je za każdym razem z nutką nostalgii w głosie, ale i ze zrozumieniem (w ostatnich trzech latach cena za pint piwa zwykłego lagera podniosła się średnio o 30 pensów i wynosi obecnie £2,70 – £3,00). Jednak według doświadczonych menedżerów cały proceder wygląda trochę jak system naczyń
połączonych, ponieważ Anglicy zaczynają najzwyczajniej w świecie oszczędzać. Coraz większe trudności chociażby z uzyskaniem kredytu, zachwiania na rynku nieruchomości i generalny wzrost cen (również na rynku paliwowym) sprawia, że przeciętny Anglik szuka oszczędności właśnie w redukcji wydatków na przyjemności, w tym pubowe. Niestety, zjawisko masowego zamykania pubów wpłynęło również w dużym stopniu na sytuację Polaków zatrudnionych w zdecydowanej większości na stanowisku barmana. Puby decydu-
ją się na „ucinanie” godzin w tygodniu w celu uniknięcia masowych zwolnień i jednoczesnym obniżeniu kosztów pracy. Przeważnie wiąże się to z większym nakładem pracy na jedną osobę za tę samą stawkę godzinową. Pomimo takich decyzji (narzucanych przeważnie odgórnie przez Head Office) praca w pubie wciąż pozostaje jedną z najbardziej poszukiwanych w Anglii. Tygodniowo do przeciętnego pubu w centrum Londynu zagląda od kilkunastu do kilkudziesięciu osób w poszukiwaniu stałego źródła utrzymania, a na półkach pubowych biur zalegają stosy CV osób wielu narodowości, również Polaków. Tylko największe sieci, takie jak Fuller’s czy Young’s mogą pozwolić sobie na utrzymywanie deficytowych jednostek. Przeważnie jest bowiem tak, że tylko jeden lub dwa puby z dużej grupy na danym terenie są w znaczącym stopniu dochodowe, natomiast pozostałe mają za zadanie utrzymać znak towarowy i nazwę firmy na rynku, nawet kosztem przejściowej nierentowności. Przejściowej, ponieważ rzecznik BBPA jest dobrej myśli i uważa, że „sytuacja w następnych latach ulegnie stabilizacji i będzie można myśleć o nowej ekspansji”. Oby tylko nie skończyło się to tak, jak w przypadku sieci sklepów fotograficznych Jessops. Firma, która przez lata byla liderem na rynku detalicznej sprzedaży aparatów cyfrowych, ogłosiła pod koniec zeszłego roku planowane zamknięcie ponad 80 sklepów w całej Anglii. Jednak tu przyczyn upatrywać należy chyba w chybionej polityce firmy i polowaniu na klienta szukającego taniego i jednocześnie dobrego sprzętu fotograficznego z dolnej półki cenowej. Tym samym zamknięto mu drogę powrotu pomiędzy regały sklepowe w celu udoskonalenia produktu, a konkurencja na rynku internetowym sprawia, że taniejące z dnia na dzień produkty z wymienną optyką stanowią znacznie bardziej łakomy kąsek dla amatorów fotografii. Wydaje się jednak, że akurat taka sytuacja z przyczyn oczywistych pubom nie grozi. Natomiast raport BBPA nakazuje zastanowić się nad kruchością rynku detalicznego na Wypach. Przeciętnemu niepalącemu zjadaczowi chleba wprowadzenie zakazu palenia w pubach przywodzi na myśl czyste powietrze i pełne rodzin ogródki przypubowe. Natomiast z ekonomicznego punktu widzenia decyzja ta spowodowała zupełnie nieoczekiwany zwrot w polityce finansowej i kadrowej korporacji pubowych, które aby przetrwać, będą musiały zastanowić się nad innymi sposobami przyciągnięcia nowych lub zatrzymania stałych klientów. Wydaje się bowiem, że czas gier zręcznościowych, stołów bilardowych oraz muzycznych i quizowych wieczorów może jeszcze nie przeminął, ale na chwilę jakby się zatrzymał. Fot. Marcin Piniak
18|
11 lipca 2008 | nowy czas
nieruchomości
Recesja! Roman Waldca
Dane dotyczące rynku nieruchomości mają w Wielkiej Brytanii ogromną wagę. Od tego, ile co roku oddawanych jest do użytku nowych mieszkań zależy dużo. Od tego, ile w ciągu roku udzielanych jest nowych kredytów mieszkaniowych zależy jeszcze więcej. Liczby pokazują stan rynku nieruchomości, który przekłada się na obraz całej brytyjskiej gospodarki. Gdy ten rynek się załamuje, wiadomość może być tylko jedna: brytyjska gospodarka dostaje zadyszki. Nie dziwi więc, że gdy tylko pojawią się nowe dane, natychmiast trafiają one na czołówki gazet i serwisów informacyjnych. Są dokładnie analizowane, dokonuje się porównań z tym samym okresem minionego roku. Liczy się każdy punkt procentowy. Każda liczba ma znaczenie. Każdy sprzedany dom jest odnotowany. Od początku tego roku dane są coraz bardziej pesymistyczne: dzieje się źle, coraz mniej ludzi może uzyskać kredyt, a to oznacza tylko jedno: coraz mniejsze zapotrzebowanie na nowe mieszkania. Agencje nieruchomości biją na alarm, gdyż liczba nowych transakcji ciągle spada. Budzi to niepokój nie tylko w sektorze bankowym, który od kredytów mieszkaniowych jest w znacznym stopniu uzależniony, ale i w branży budowlanej.
SETKI BEZROBOTNYCH W ostatnich dniach na czołówki gazet wybijają się informacje podawane przez największych deweloperów – firmy zajmujące się budową nowych kompleksów mieszkaniowych dopiero teraz, z lekkim poślizgiem, zaczynają czuć efekty zastoju na rynku. Zapowiadają masowe zwolnienia pracowników. Dla przykładu: Persimmon, jeden z największych deweloperów w UK właśnie poinformował, że zwalnia ponad dwa tysiące osób. Pracę stracą głównie pracownicy biurowi. Barratt już wysłał wymówienia do tysiąca pracowników. Taylor Wimpey zwolni 900 osób, a ciut mniejszy Kier Residental co prawda tylko 300 osób, ale
stanowią one 60 proc. wszystkich zatrudnionych w firmie. Nie lepiej dzieje się w takich firmach jak Redrow czy Bovis Homes, które w środę poinformowały swoich pracowników o redukcjach zatrudnienia sięgających 40 proc. kadry. Skrupulatne brytyjskie media od razu policzyły, że w ciągu ostatnich miesięcy pracę w tym sektorze straciło ponad pięć tysięcy osób, a przecież to dopiero początek zwolnień. – Jeśli ktoś do tej pory nie uwierzył w krach na rynku, teraz ma na to dowody – stwierdził przedstawiciel Barratt w wywiadzie dla jednej ze stacji tv. Czterech nawiększych deweloperów w Wielkiej Brytanii podkreśla, że cała branża przeżywa największy od lat kryzys. – Wiedzieliśmy, że prędzej czy później doczekamy się kolejnego krachu na rynku, nikt jednak nie podejrzewał, że dojdzie do niego tak szybko i tak gwałtownie! – dodaje przedstawiciej Redrow. Jako przykład podaje statystyki. Od początku tego roku do końca czerwca firma sprzedała 3925 nowych mieszkań. Dużo? Rok wcześniej było ich 4823. Warto również pamiętać, że spadała nie tylko liczba nowo oddawanych do użytku mieszkań, ale rówież ich cena. Rok temu średnio kosztowało ono 172 tys. funtów w Redrow, teraz tylko 159 tys. Podobnie wyglądała sprzedaż w Persimmon, który w pierwszym półroczu sprzedał 5501 nieruchomości, 31 proc. mniej niż rok wcześniej i znacznie taniej: średnio za 181,500 (rok wcześniej było to 189,225 funtów).
CZKAWKA RYNKU – Rosnące koszty utrzymania oraz spadek zdolności kredytowej wielu potencjalnych klientów spowodowały krach na rynku kredytów, które nie są już tak łatwo dostępne, jak rok czy dwa lata temu. Teraz właściwie możemy już zapomnieć o kredycie pokrywającym koszt zakupu nowego mieszkania wraz z wyposażeniem. By myśleć o kredycie, musimy wykazać się bardzo dobrą historią kredytową lub znacznym wkładem własnym, sięgającym nawet dwudziestu procent wartości nieruchomości, a na to stać bardzo niewielu. Nic więc dziwnego, że banki zmuszone są podnosić ceny kredytów, tak by wyjść na swoje. I tworzy się zamknięte koło: wyższe raty sprawiają, że kredyt jest droższy i mniej dostępny dla wielu, którzy chętnie kupiliby sobie lokum. Takiego zjawiska nikt się na rynku nie spodziewał i nikt nie był na nie przygotowany – tłumaczą analitycy rynku. Dodają, że jeszcze rok temu prześcigano się w publikowaniu danych mówiących o
Fot. Marcin Piniak
tym, ile średnio w ciągu miesiąca zdrożały mieszkania. Teraz ten trend gwałtownie się odwrócił. Podawane liczby pokazują o ile cena spadła. Redrow zwraca również uwagę na nowe na rynku zjawisko rezygnowania z wcześniej zarezerwowanych mieszkań. – Zainteresowanie jest, ale co z tego, skoro przeszło połowa transakcji nie dochodzi do skutku, bo kupujący nie są w stanie dostać odpowiedniego kredytu – dodają w firmie, która sama zaczyna już rozmowy z bankami. Redrow ma ponad 200 mln funtów długów i sporo mieszkań, których nie jest w stanie sprzedać. Firma otwarcie mówi o recesji. Co ciekawe, dość zaskakujące informacje nadchodzą z Council of Mortgage Lenders (CML), który opublikował dane za maj tego roku. Wynika z nich, że co prawda liczba nowych kredytów nadal utrzymywała się na dość niskim poziomie (52,700 umów) to jednak po raz pierszy od kilku miesięcy wykazała tendencję wzrostową o 4 proc. w porównaniu z kwietniem. Ciekawe również jest to, że spadła liczba osób, które zmieniały swoje dotychczasowe umowy kredytowe na nowe. Dotychczas była to dość powszechna praktyka. – Co prawda w maju zauważyliśmy, że w porównaniu z kwietniem podpisano o 4 proc. więcej nowych umów, ale jest to małe pocieszenie. Jest to ciągle o ponad 40 proc. mniej
niż w maju roku ubiegłego, co najlepiej pokazuje skalę zjawiska – dodaje w komentarzu CML. Przewidywania Bank of England mówią o tym, iż liczby te nadal będą spadać. Opublikowane przez CML dane pokazują jednak również coś innego, na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę. Gdy wszyscy mówią o spadających cenach i krachu na rynku, Council of Mortgage Lenders publikuje dane, z których wynika, że co prawda jest mniej transakcji na rynku, to jednak ceny rosną, a nie spadają. Zdaniem CML jedynie tempo wzrostu cen wykazuje tendencję spadkową: z 4,9 proc. w kwietniu do 3,7 proc. w maju. Warto podkreślić, że są to dane procentowe w stosunku rocznym, nie miesięcznym. Wynika z nich, że największy wzrost cen ciągle notują nieruchomości w Szkocji (6,9 proc.), Anglii (3,8 proc.) oraz Walii (1,5 proc.). Jedynie w Irlandii Północnej ceny spadły o 7,8 proc. Zdaniem Department for Communicates and Local Goverment średnia cena nieruchomości w UK w maju wynosiła 218,151 funtów. W najlepszej kondycji jest ciągle rynek w Londynie, w którym ceny rosną o około 7,8 proc. Wschodnia część Anglii to 4,6 proc. wzrostu, a południowy-wschód – 3,6 proc. Anality podkreślają, że ceny w Londynie są najlepiej zabezpieczone przed recesją. Raz z powodu zbliżającej się olimpia-
dy, z drugiej strony w Londynie ciągle brakuje nowych mieszkań i co więcej – terenów pod ich budowę.
POWTÓRKA LAT 90.? Analitycy z City przyznają, że obecny kryzys w branży mieszkaniowej może być nawet dotkliwszy niż ten z lat 90., kiedy to ceny mieszkań też zaczęły gwałtownie spadać. Co więcej – teraz będą spadać przynajmniej do końca roku. Mówi się o spadku od 5 do 8 proc. To dużo, jeśli bierzemy pod uwagę cenę mieszkania. Nie mniej jednak trzeba również pamiętać o tym, że przez ostatnie kilka lat ceny rosły gwałtownie, mówiło się o 10 do 12 proc. rocznie. Niektórzy analitycy są zdania, że teraz jedynie dochodzi do korekty cen. Jest jednak druga strona medalu, o której warto wspomnieć. Gdy rynek dostaje zadyszki, do głosu dochodzą różnego rodzaju populiści, którzy swoimi radami podpowiadają rządowi jak wyjść z trudnej sytuacji. Pojawiają się głosy mówiące o tym, że rząd ma teraz okazję pokazania jak bardzo troszczy się o swoich mieszkańców. Proponują, by wykupił on wszystkie pustostany, które można przekazać lokalnym samorządom jako mieszkania komunalne. Burmistrz Londynu Borys Johnson wysupłał nawet 60 mln funtów, które pójdą na wyremontowanie setek tysięcy pustych mieszkań w Londynie.
|19
nowy czas | 11 lipca 2008
czas wolny
Alex Sławiński
Południowy kraniec
Southend-on-Sea jest miastem znanym przede wszystkim ze względu na swe nadmorskie położenie. Swą sławę zawdzięcza w dużej mierze Księciu Regentowi, który w roku 1809 uznał, że atmosfera położonego przy ujściu Tamizy Prittlewell będzie znacznie lepiej niż londyńska służyć zdrowiu jego żony. Księżna Karolina znalazła dla siebie miejsce na „południowym krańcu” miejscowości i stąd właśnie wzięła się nazwa Southend. Od tej pory miejsce to stało się popularnym celem nadmorskich wypraw mieszkańców stolicy. W ciągu dwustu lat Southend rozrosło się do sporych rozmiarów, z biegiem czasu wchłaniając pobliskie miejscowości i stając się jednym z najważniejszych ośrodków administracyjnych i kulturalnych w Essex. Dziś miasto liczy 160 tys. mieszkańców, co czyni go największym w Essex, i nadal szybko się rozbudowuje. Tak jak dawniej – motorem napędzającym rozwój jest głównie nadmorska turystyka. A trzeba przyznać, że Southend ma czym przyciągać. To właśnie tutaj znajduje się najdłuższe na świecie, liczące ponad dwa kilometry molo, będące wizytówką i najłatwiej rozpoznawalnym elementem miasta. Być może właśnie dzięki tej budowli na miasto partnerskie Southend wybrano Sopot, w którym z kolei znajduje się najdłuższe w Europie molo drewniane. Molo wielokrotnie w ciągu swej długiej historii płonęło (ostatnim razem w 2005 roku) i za każdym razem było odbudowywane. Na jego końcu postawiono budynek, w którym mieści się stacja ratownictwa morskiego i sklep z pamiątkami, zaś wkrótce będzie tu również restauracja. Po molo kursuje kolejka spalinowa, przewożąca tych, którzy uznają, że dwukilometrowy spacer jest dla nich za długi, bądź też po prostu nie mają czasu na dłuższe wędrówki. Kolejną atrakcją, przyciągającą głównie młodych turystów – choć oczywiście nie tylko ich – jest park rozrywki, pełen karuzel, rollercasterów, zjeżdżalni i sklepików ze słodkościami, gdzie za stosunkowo niewielkie pieniądze można naprawdę ostro się pokręcić. Zajmuje on sporą powierzchnię u podstawy molo. Tuż obok, wzdłuż promenady ciągnącej się równolegle do ujścia Tamizy, biegnie rząd kasyn, knajpek, pubów i – jakżeby inaczej – słynnych angielskich barów fish & chips, najbardziej popularnych właśnie w nadmorskich kurortach.
›› Najdłuższe na świecie, liczące ponad dwa kilometry molo (kursuje po nim kolejka spalinowa) jest wizytówką i najłatwiej rozpoznawalnym elementem miasta; w parku rozrywki, pełnym karuzel, rollercasterów, zjeżdżalni i sklepików ze słodkościami można za stosunkowo niewielkie pieniądze naprawdę ostro się pokręcić; tym którzy zmęczą się słońcem i leżeniem na plaży Southend oferuje wiele pięknych parków i ogrodów.
No, ale jeśli jesteśmy nad morzem, nie możemy nie wspomnieć o plaży. A właściwie plażach. Ta bardziej popularna, w mieście, leży na dobrą sprawę nad rzeką i nie polecałbym kąpieli w leniwych falach zalewających brzeg, gdyż woda nie jest tam zbyt czysta. Ponadto plaża ta jest (szczególnie w czasie sezonu) raczej zatłoczona. Zwolennicy opalania się w ciszy i spokoju nie zaznają tutaj odpoczynku. Do Southend zjeżdżają całe rodziny, dlatego pełno tu hałasu, gwaru, dzieciarni, psów, panów z brzuszkami popijających piwo na leżakach i jazgoczących pań domu. Właściwa”, nadmorska plaża znajduje się nieco dalej, za zakrętem, w Shoeburyness. Znacznie tam ciszej, spokojniej, mniej turystów, a woda jest czystsza. No i – w odróżnieniu od innych popularnych miejscowości nadmorskich, jak Brighton, czy Eastbourne – tutejsze plaże zasadniczo pokrywa piasek, a nie kamienie, jakże charakterystyczne na brytyjskim wybrzeżu. Czyni to wylegiwanie się lub spacerowanie boso dużo milszym i wygodniejszym. Oczywiście w Southend nie brakuje także wszelakiej klasy i rodzaju hote-
li, hotelików, domów, w których można wynająć pokoje, a także miejsc, w których znajdzie się odpowiednią rozrywkę. Bo czymże byłby nadmorski kurort bez odpowiedniego zaplecza turystycznego? Wieczorem, gdy robi się ciemno, promenadę rozświetlają tysiące świateł, zaś migające kolorowo światła kasyn przywołują skojarzenia z prawdziwymi jaskiniami hazardu, takimi jak Las Vegas czy Monte Carlo. Z kolei olbrzymie reflektory, macające po zmierzchu niebo nad zachodnią częścią miasta wskazują miejsce, w którym znajduje się wielka dyskoteka. Późną wiosną można przyjechać do Southend, by obejrzeć coroczne Air Show, zaś w lecie festiwal jazzowy przyciąga do miasta koneserów muzyki. Jednakże Southend to nie tylko rozrywka i turystyka. W herbie nie bez powodu znajduje się sentencja „per mare, per ecclesiam”. Albowiem dziś miasto żyje już nie tylko z morza, lecz również staje się coraz bardziej znanym i liczącym się w kraju ośrodkiem akademickim. Ale o tym po wakacjach…
Southend-on-SeA ›› Nad mor ska miej sco wość w Essex na południowo-wschod nim wy brze żu An glii. 11 km piaszczystej, dobrze utrzymanej plaży. W mieście wiele pięknych parków, ogrodów i terenów zielonych. Atrakcje dla dzieci to park rozrywki i podwodne Sea Life Adventure. Duży wybór restauracji, pubów i kawiarenek. Także sale koncertowe i teatr. Naj lep szy do jazd z Lon dy nu z dwor ca Liverpool Street lub Fenchurch Street (ceny warto sprawdzić na www.c2c-online.co.uk)
20|
11 lipca 2008 | nowy czas
kultura świat kulturalnie 8 lipca 2008 r. podczas konferencji pt. „Chiny miesiąc przed Olimpiadą – oczekiwania i rzeczywistość” zorganizowanej w ramach Monitora Olimpijskiego odbyła się premiera polskiego wydania książki „Głos Tybetu. Za wielkim murem cenzury” Oysteina Alme i Mortena Vagena. Książka opowiada m.in. historię radia Voice of Tibet, którego chińska cenzura do tej pory nie zdołała zagłuszyć. Wystawę dokumentującą 60 lat polskiej animacji można zwiedzać w Muzeum Kinematografii w Łodzi. . 1600 młodych artystów z całej Polski wzięło udział w 35. Harcerskim Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej w Kielcach. Spektakl „Aktor + Plastyka + Lalka” studentów z Sankt Petersburga, nawiązujący m.in. do tradycji cyrkowej zakończył IV Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkarskich w Białymstoku. W ramach Warsaw Summer Jazz Days w Sali Kongresowej fenomenalny koncert zagrała w piątek, 4 lipca, reaktywowana legendarna grupa Return to Forever w najlepszym w historii składzie: Chick Corea, Stanley Clarke, Al Di Meola i Lenny White. W dniach 4-7 lipca w Gdyni odbył się Open’er Festival. Muzycznie było bardzo różnorodnie, m.in. wystąpili: hiphopowy gigant Jay-Z, sława reggae – Gentleman, grupa Editors, bluesowo-rockowy Jack White, the Racounters, kosmicznie electro Roisin Murphy, neosoulowa Eryka Badu, gitarowy Interpol, klubowi: Goldfrapp, Massive Attack, The Chemical Brothers. 6 lipca zakończył się trwający dziesięć dni Festiwal Kultury Żydowskiej, który od osiemnastu lat odbywa się na krakowskim Kazimierzu. Jest to jedna z najważniejszych i największych tego typu imprez na świecie. Program wypełniło ponad dwieście wydarzeń. Jedną z gwiazd festiwalu był Theodore Bikel, słynny pieśniarz jidysz. 4 lipca rozpoczął się 43. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Karlowych Warach. Potrwa do 12 lipca. Polskę reprezentują: „Bracia Karamazow” Petera Zelenki, „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej i dokument „Jak w niebie” Filipa Marczewskiego. Film „Bracia Karamazow” – wspólna produkcja Polski i Czech, walczy o główną nagrodę festiwalu, Kryształowy Glob.
Domy opuszczone… Twój dom jest twoim większym ciałem Mój dom to moja twierdza. Mój świat najbliższy, najbardziej intymny. Lecz życie płata figle. I czasami naszą twierdzę trzeba opuścić, pospiesznie, bez pożegnania, z bólem, którego często czas już nie załata. Historie opuszczanych domów przez przesiedleńców niemieckich z tak zwanych Ziem Odzyskanych to historie przemilczane w literaturze polskiej, niechciane, a jednak czasem pojawiające się jakby ukradkiem. Taką opowieścią o Domu, pisanego przez duże D, bo jest to opowieść o miejscu, które jest przedłużeniem naszego istnienia, jest powieść Ewy Kujawskej „Dom Małgorzaty” (Wydawnictwo Czarne, 2007). Główną bohaterką wcale nie jest tytułowa Małgorzata, która pojawia się w drugiej części książki, lecz Hildegard, Niemka, mieszkająca w przedwojennym Gdańsku. Jej mąż, Fritz buduje dla niej dom, który chronić ma mieszkańców „od wszystkich nieszczęść tego świata”. W Domu Hildegard znajduje radość życia, swoje miejsce, tu rodzą się jej synowie Wilhelm i Johann. Dom staje się też jej jedynym towarzyszem, kiedy II wojna światowa zabiera jej męża, a następnie nastoletnich synów. Ten, oddychający razem z nią, żyjący jej snami Dom zostaje też pewnego dnia zamieszkany przez inną kobietę – Małgorzatę, Polkę. Małgorzata jest nową właścicielką domu, teraz, po zakończeniu II wojny światowej, Gdańsk jest polskim miastem, dlatego też Hildegard musi odejść, opuścić swój Dom na zawsze. Ta Hildegard, która z uporem sprzeciwiała się wojnie, która jej nie rozumiała, która przez wojnę straciła najbliższych, staje się nagle wrogiem, obcą osobą w najbardziej bliskim dla siebie miejscu – w jej domu. To przecież Hildegard przed rokiem wykrzyczała swojemu przyjacielowi Herbigerowi, że „świat zwariował… i wy wszyscy razem z nim…”! Kujawska opisuje historię nieszczęśliwej Niemki i historię jej Domu równolegle, Dom i kobieta stają się głównymi bohaterami. Nawzajem się wspierają i opiekują sobą. Małgorzata, która staje się nową gospodynią, jako jedyna rozpoznaje tę magiczną symbiozę Hildegard i jej Domu, może dlatego, że ona sama kiedyś miała swój dom, który rozwaliła niemiecka bomba. Ku zaskoczeniu wszystkich Małgorzata znajduje w Hildegardzie przyjaciółkę i pokocha ją bardzo mocno. Kiedy Hildegard odjeżdża Małgorzata z rozpaczą patrzy jak „Dom zamknął się w sobie. Zmalał. Skurczył się. Obudował dudniącą ciszą” (s.. Przyjaźń Hildegard i Małgorzaty, choć krótka, da świadectwo, że dwie kobiety poprzez ich miłość do Domu znajdują porozumienie ponad nienawiść i podziały, które narzuciła im Wielka Historia. *** Bohaterka innej powieści (a raczej narracyjnej hybrydy, złożonej z wielu mini opowiadań) „Dom dzienny, dom nocny”, wydanej niemal 10 lat wcześniej, podejrzliwie patrzy na niemieckich turystów, który oglądają jej dom. To dom w Nowej Rudzie na Dolnym Śląsku, któ-
ry właśnie kupiła. I kiedy pyta ze złością swoją starszą sąsiadkę: „Dlaczego ktoś miałaby interesować się naszym domem?”, ta odpowiada spokojnie: „Bo go zbudował”. Te krótkie wzmianki o przyjeżdżających do swych dawnych miejsc Niemcach w opowiadaniach Olgi Tokarczuk były jednymi z pierwszych tekstów literackich w latach 90., które podjęły temat Ziem Odzyskanych i ich prywatnych historii, prywatnych, zagłuszonych przez politykę, nieszczęść. Ciekawe, że Olga Tokarczuk swoją książkę opatrzyła mottem Khalila Gibrana, libańskiego poety, „Twój dom jest twoim większym ciałem”. Dom – jako miejsce codziennych zdarzeń, ale także jako depozyt naszego magicznego życia, rozgrywającego się w naszych snach – jest głównym tematem całej książki. Tak samo robi Ewa Kujawska, która opisuje Dom jako przestrzeń, bez której człowiek nie może być tak naprawdę sobą, która definiuje i tłumaczy naszą egzystencję. Właśnie taka strategia opowiadania o prywatnej przestrzeni domowej i jej opiekunów udaje się najbardziej, bo oddala od suchych faktów historii politycznej, od debaty nad tym, kto miał rację, a kto nie, od propagandy, ideologii. Taka strategia, która zagląda do intymnych domowych zakamarków i podpatruje jak się zmieniały podczas wojny, nie wygładza okrucieństwa wojny, ale ją jeszcze bardziej wyostrza, pokazuje jej prawdziwe, parszywe oblicze – jej bezwzględność wobec takich, jak Hildegard, która tej wojny tak bardzo nie chciała, tak usilnie walczyła z jej pazurami… *** Historycznie rzecz ujmując… Ziemie Odzyskane to termin młody, który powstał po II wojnie światowej i określa Ziemie Zachodnie (te choćby z książki Tokarczuk, czy ze znanej komedii „Sami swoi”) i Północne (na przykład, opi-
sywany przez Kujawską, Gdańsk), które zgodnie z postanowieniami konferencji poczdamskiej poddano polskiej jurysdykcji po 1945 roku. Były to tereny na wschód od Nysy Łużyckiej i Odry i wschodnia część Pomorza i łącznie obejmowały około 101 tysięcy km², na których mieszkało przed wojną 7,1 mln Niemców i 1,3 mln Polaków. Po włączeniu tych ziem do Polski, większość mieszkańców niemieckich, która nie wyjechała jeszcze przed wkroczeniem armii sowieckiej, została wysiedlona. Kujawska opisuje ten proces konsekwentnie unikając politycznych detali. Oto Hildegard, która już wcześniej zauważała chaos w jej mieście i zaniepokojenie sąsiadów, pewnego dnia słucha tłumaczonego obwieszczenia żołnierza polskiego: „Spakujcie swoje rzeczy! – wrzeszczał tłumacz. – Na mocy porozumień…”. Na bezimiennej, „mocy porozumień” ta wojna, która była – jak to Hildegard wykrzyczała niegdyś Herbingerowi – cudzą wojną, a ona nic nie miała z nią wspólnego, teraz odbiera jej dom, jedyną rzecz w tym niepewnym czekaniu na synów, bo przecież intuicja już jej powiedziała, że jej mąż nie wróci, ale matczyne serce jeszcze nie chce przyjąć do wiadomości śmierci synów. Teraz Hildegard ma się po prostu spakować… i zostawić cały swój świat. *** Wspominając jeszcze kaprysy historii, warto pamiętać, że podział poczdamski długo był kwestią kontrowersyjną. Zdarzało się, że jeszcze w latach siedemdziesiątych na zachodnich mapach (np. wydawnictwa Freytag & Berndt ze Szwajcarii) oznaczały te ziemie jako „obecnie pod zarządem polskim”. A w Polsce określenie „Ziemie Odzyskane” było długo tematem żartów. W niezapomnianym filmie „Sami swoi” pada określenie Ziemie Wyzyskane, a w kabarecie
Pod Egidą w monologu, satyryk żartuje „stoimy twardo na gruncie PRL-u oraz Odry i Nysy Łużyckiej”. Ale za tymi żartami kryją się ludzkie tragedie, zawarte w historii o Domu zamieszkałym najpierw przez Hildegard, a następnie przez Małgorzatę. Zapisane także w pustych przestrzeniach, które fotografują w mini opowiadaniach Tokarczuk przyjezdni Niemcy. „Robili zdjęcia pustym przestrzeniom, co dziwiło wielu ludzi. Dlaczego nie robią zdjęć nowemu przystankowi… tylko pustym przestrzeniom zarośniętym trawom” (s. 90). A w tej pustej przestrzeni wciąż stoją już niewidoczne domy, czekające na te niechciane, zapomniane opowieści, dające świadectwo ich niegdysiejszej obecności. I jasne, słuchając narracji Kujawskiej, ktoś może się upomnieć o historie wysiedlonych Kresowiaków, że trzeba przede wszystkim o nich mówić, bo to jest cześć naszej historii, naszego narodu (choć oni już mają swoich „wieszczów” jak Czesław Miłosz czy Włodzimierz Odojewski). Poza tym, te prywatne historie o niemieckich domach i ich osobistych tragediach są przecież też opowieściami o tych, którzy musieli – bo przecież także byli skądś wysiedleni – od nowa zadomowić obce domy… To opowieści nade wszystko o kobietach i z perspektywy kobiet, czekających, opiekujących się domem i strzegących tego domu. To opowieść o przyjaźni, zrozumieniu i tolerancji. Wreszcie to, czego przede wszystkim uczy powieść Kujawskiej, to podważanie podziału na my i oni, i zwrócenie się w stronę intymnych historii, gdzie Wielka Historia odbija się pojedynczej twarzy cierpiącej kobiety, która nie wie, co począć, bo „jak oswoić grom z jasnego nieba”, którym jest niszcząca wszystko wojna.
Urszula Chowaniec
|21
nowy czas | 11 lipca 2008
kultura
Sobota literacka na South Bank „Czy będziesz tu, by słuchać, czytać, śmiać się, dyskutować czy marzyć – czekamy na ciebie z otwartymi ramionami i umysłami” – napisano na stronie London Literature Festival 2008. Pierwsze literackie spotkanie na Southbank odbyło się przed tygodniem. Ostatnie czeka nas 19 lipca. A w sobotę szczypta znajomych nazwisk. O godz. 15.00 Danusia Schejbal i Andrzej Klimowski opowiedzą o pracy przy graficznej wersji „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa. Danusia Schejbal urodziła się w Londynie, ale studiowała w Warszawie, na Akademii Sztuk Pięknych. Kilka lat pracowała w warszawskich teatrach jako scenograf i projektantka kostiumów. W 1981 roku wróciła. Trafiła do zespołu Cherub Theatre Company, założonego przez Andrzeja Wiśniewskiego. Andrzej Klimowski jest grafikiem, malarzem, twórcą okładek plakatów (m.in. dla Royal Shakespeare Company). Kieruje wydziałem ilustracji na Royal College of Art w Londynie.
O godz. 15.30 odbędzie się spotkanie-dyskusja, w której udział wezmą Marek Krajewski, Joanna Pawluśkiewicz i James Hopkin. Krajewski kilka tygodni temu zakończył pisanie szóstej powieści o Eberhardzie Mocku, niestrudzonym tropicielu zbrodni w przedwojennym Breslau. Na początku marca tego roku ukazało się na brytyjskim rynku księgarskim tłumaczenie „Śmierci w Breslau”, której wydawca kupił prawa do publikacji wszystkich części cyklu. Joanna Pawluśkiewicz zajmuje się produkcją filmową i telewizyjną, prozę publikowała w „Ha!arcie” i „Lampie”. Kilka lat spędziła w USA na stypendium, pracowała jako niania, sprzątaczka, spikerka w radiu polonijnym i kelnerka. Swoje wrażenia opisała w książce „Pani na domkach”. Trzeci z dyskutantów – James Hopkin, w lutym tego roku opublikował na łamach „The Guardian” listę dziesięciu polskich książek, które Brytyjczycy powinni przeczytać. Wśród tytułów znalazły się m.in.: „Mała Apokalipsa” Tadeusza Konwickiego, „Dom dzienny, dom nocny” Olgi Tokarczuk, „Opowieści galicyjskie” Andrzeja Stasiuka, „Poezje zebrane” Zbigniewa Herberta. Bardzo osobista „Lista Hopkina” wywołała w polskim środowisku literacko-krytycznym lekki pomruk niezadowolenia, ale do wiecznej nadwiślańskiej kontestacji Hopkin zdążył przywyknąć mieszkając kilka lat w Krakowie, gdzie zresztą napisał swą debiutancką powieść. Autorzy po-
Szafa z Safonami Nazwijmy rzeczy po imieniu – to artykuł o polskich lesbijkach, a konkretniej o książce o nich. Obawiam się, że po tym zdaniu rzesza czytających się okroiła, a szkoda, bo to książka dla nich i przez nich. To właśnie przeciwnicy bądź ignoranci zadecydowali o potrzebie powstania tego typu prozy.
Anna Laszuk – dziennikarka radia TOK FM odważyła się na ten krok dwa lata temu. Powstał pierwszy tego rodzaju dokument: „Dziewczyny, wyjdźcie z szafy”. Napisanie książki stało się również jej osobistym coming out (ang. wyjściem z ukrycia) z symbolicznej ,,szafy’’. Książka, z silnie zarysowanym w tle krajobrazem Rzeczypospolitej, przyjechała wraz z autorką w ubiegłą sobotę do Londynu. W księgarni Polish Books na Ealingu spotkanie poprowadziła dziennikarka TVN 24 – Dominika Jaśkowiak. Zebranych garstka – symboliczna niczym szafa. Wyczekiwanie. Nadzieja. Krzesła nadal puste. Szafa nadal nie. Dlaczego? Nie tak łatwo pozbyć się cienia stereotypów przywiezionych z ojczyzny. Na myśl przychodzą mi lata szkolne,
kiedy próbowano walczyć z moją leworęcznością. W latach 80. nie było słychać debat o równouprawnieniu dla les-kobiet, jako że publicznie one „nie istniały”. W obecnej Polsce, kiedy kwestia leworęczności wydaje się nader błaha, problem akceptacji mniejszości seksualnych, a zwłaszcza kobiet, dopiero nabrał rumieńców. Jak dużo czasu potrzebujemy, by dyskryminację zastąpiła akceptacja. Tak przecież jak leworęczny nie musi być gorszym uczniem, tak i lesbijka – kobietą drugiej kategorii. Do tego celu potrzebni są jednak światli protagoniści, by w sposób, w jaki uczyniła to Anna Laszuk, starać się swoją książką uświadamiać, co nie oznacza jednak – propagować. „Dziewczyny, wyjdźcie z szafy” to cenna pozycja edukacyjna dla nas, ja-
dzielą się z publicznością i z sobą nawzajem swoimi refleksjami z podróży wewnętrznej – w głąb własnej zapisanej duszy oraz zewnętrznej – w krainy im nieznane, które spróbowali odkryć. Spotkanie poprowadzi Grażyna Plebanek, dziennikarka (pracowała dla
Reutersa i „Gazety Wyborczej”), autorka „Pudełka ze szpilkami” i „Dziewczyn z Portofino”. A wieczorem premiera spektaklu, performance, musicalu – wszystkiego po trosze. Czarna i przewrotna komedia, w której wystąpią Maxwell Gol-
ko społeczeństwa. Poprzez dokumentalny zapis biografii les-kobiet, autorka udowadnia, iż jej bohaterki to nie postacie z prozy science-fiction, lecz prawdziwe kobiety w prawdziwej polskiej rzeczywistości. Jest to zatem istotna lekcja o nich, o nas i o Polsce. Dwa lata zajęło Annie Laszuk napisanie tej książki. Znacznie dłużej trwały same przygotowania do publikacji. Mimo to do ostatniej chwili nie była gotowa, by podpisać się pod swoim utworem: „One” to również „ja”. Autorskie coming out dodało jednak opowieści autentyzmu, a ją samą uwolniło od widma hipokryzji. „Dziewczyny, wyjdźcie z szafy” to 32 historie, 32 różnych kobiet. Wybrane i wyselekcjonowane tak, by pokazać różnorodność doświadczeń. Są pośród nich żony, matki, kobiety młode, jak i w podeszłym wieku. Przedstawicielki świata sukcesu i te żyjące na progu ubóstwa. Mieszkanki dużych miast i prowincji. Pobożne i ateistki. To lekarki, studentki, gospodynie domowe, a nawet byłe zakonnice. Jedne szczęśliwe, inne osamotnione i rozgoryczone. Wszystkie łączy jednak wspólna cecha – kochają kobiety. Ich historie ukazują niełatwą walkę ze stereotypem. U jego podłoża leży system polityczny, ukazany przekrojowo od lat powojennych aż po czasy współczesne, gdzie klucz do „szafy” wciąż trzymają prawicowe ugrupowania i silnie społecznie zakorzeniona aksjologia religijności. Anna Laszuk z ubolewaniem przy-
znaje, iż mimo że lata 90. przyniosły znaczącą odwilż w kwestii homoseksualnej mniejszości, to prym wiedzie nadal silniejsze lobby homoseksualizmu męskiego. Na swój sposób wydaje się, że nawet trendy jest mieć fryzjera bądź znać artystę-geja. Kobietę woli się natomiast nadal postrzegać jako żonę czy matkę. Dlatego też pozostanie w ukryciu jest bezpieczniejsze. Z tego powodu jedynie trzy kobiety sposród opisanych przez dziennikarkę zdecydowały się na upublicznienie swoich personaliów. Anna Laszuk jako przedstawicielka coming out przyznaje, iż nikogo nie zachęca ani też nie zniechęca, aby się ujawnił. Nie zawsze też efekt „wyjścia z szafy” kończy się happy endem. Bywało i tak, że zwolnieniem z pracy, utratą rodziny, szantażem, a częstokroć emigracją. Własne przyznanie się do bycia lesbijką, autorka uznaje za udane. Tłumaczy to jako narodzenie się na nowo. Wyjście z cienia i zbudowanie własnej tożsamości, bo jak mówi: „... nie być widoczną, to znaczy nie mieć żadnego znaczenia. Nie mieć żadnego znaczenia to znaczy nie mieć żadnych praw. Nie mieć żadnych praw to znaczy nie istnieć’’. Książka ta stanowi istotny początek dyskursu. Manifestu bez szabli i przyłbic. W takiej formie ma on szanse opróżnić „szafy” i zapełnić krzesła. Podpisuję się pod nim lewą ręką.
Joanna Bąk
den, Camilo Tirado i Nila Raja oraz Danny Mullins i Bruce Knight. Połączą w jedno: hip-hop, teatr, folk, elektronikę i poetycką wypowiedź. Ocena będzie należeć do nas.
Elżbieta Sobolewska
Miał luz Wieńczysław Gliński. Aktor teatralny, kabaretowy i filmowy. Odszedł 8 lipca w wieku 87 lat. Zagrał w „Kanale” Andrzeja Wajdy, w „Orle” Leonarda Buczkowskiego i „Lekarstwie na miłość” Jana Batorego. Występował również w serialach: „Stawka większa niż życie”, „Królowa Bona”, „Miasteczko”, „Glina”. Jeden z jego ostatnich filmów to „Jeszcze nie wieczór”, gdzie wystąpił obok Danuty Szaflarskiej i Niny Andrycz. Nie ominął go również kabaret: Starsi Panowie, Szpak. Pracował w Teatrze Syrena w Łodzi, związany był z warszawskimi teatrami: Polskim, Narodowym i Komedią. Jak mówi o nim krytyk filmowy Bożena Janicka: – Wymienia się kilka tytułów jego filmów, a naprawdę zagrał w ponad 40. Był trochę zadziorny, zawadiacki, miał wdzięk, lekkość, coś, co dzisiaj nazywamy luzem. (es)
22|
11 lipca 2008 | nowy czas
to owo
redaguje Katarzyna Gryniewicz
KONSUMENTA
Auto moto preferencje
Britney w opałach Ulubiona sieć Britney Spears, czyli Starbucks (niektórzy żartują nawet, że wystarczy wejść do jakiegokolwiek sklepiku tej firmy, żeby natknąć się na Brit) zamyka właśnie 500 swoich barków kawowych w całych Stanach Zjednoczonych. Redukuje też o 7 proc. liczbę zatrudnionych pracowników. Około 12 tys. ludzi zostanie zwolnionych. Sytuacja wygląda niewesoło i Britney musi liczyć się z tym, że któregoś ranka nie znajdzie swojej ulubionej superkalorycznej kawy tam gdzie zwykle. Na Wyspach Starbucks musi konkurować z takimi gigantami jak Cafe Nero i Costa. Badania porównawcze pokazują, że kawa z sieci Starbucks zawiera dużo więcej cukru niż ta z pozostałych. W dobie publicznego piętnowania wszystkiego co nie jest organic i dietetyczne, to nie jest najmądrzejsza strategia.
Przerwa na herbatę Przyjęło się, że telewizyjna przerwa na reklamy jest czasem przewidzianym na to, żebyśmy mogli w spokoju zrobić sobie herbatę, przygotować obiad albo załatwić pilną rozmowę telefoniczną. Trend jest ogólnoświatowy i skutkuje np. tym, że firmy coraz mniejszą część budżetów przeznaczają na reklamę „w przerwie”, inwestując w zamian np. w product placement. Z tym większym zdumieniem dowiadujemy się że zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez IPA TouchPoints około 15% widzów oglądających telewizję na Wyspach nie tylko nie wychodzi z pokoju w trakcie reklam, ale wręcz lubi je oglądać, szczególnie wtedy gdy są to reklamy z udziałem ich ulubionych gwiazd. Co więcej aż 23 % respondentów w wieku od 15 do 24 lat przyznało się do tego, że często rozmawiają ze swoimi znajomymi na temat telewizyjnych reklam.
Kokon dla zombie Brytyjczycy bywają określani jako Zombie nation – mało śpią, dużo balują i ze wszystkich mieszkańców Europy najdłużej pracują. Na szczęście wymyślono już coś, co być może przyniesie im sporą ulgę. Wygląda to jak kosmiczna kapsuła, z której wystają tylko nogi spragnionego snu delikwenta. Metro Naps kryje w sobie urządzenie o nazwie Energy Pod. Pamiętacie mocno kiedyś reklamowany system do nauki języków obcych w stanie głębokiego uśpienia? To działa podobnie, tyle że celem nie jest wkuwanie słówek, tylko ucięcie sobie krótkiej, ale efektywnej drzemki. Czy można sobie wyobrazić lepsze rozwiązanie dla pracoholika, który przesiaduje w biurze po godzinach? Wystarczy, że firma zainwestuje w kącik wypoczynkowy z kapsułami, i pracownicy nie wyjdą do wieczora, a może i do rana. Więcej informacji na: uk.metronaps.com
Brytyjczycy nie lubią francuskich samochodów – dowiedzieliśmy się dzięki rankingowi przeprowadzonemu przez prestiżowy brytyjski magazyn motoryzacyjny Which? Car. Żadna z francuskich marek nie znalazła się w pierwszej dziesiątce rankingu aut dających największą satysfakcję ich właścicielom. Górne pozycje zdominowały firmy japońskie, takie jak Honda, Lexus, Mazda i Toyota. Na pierwszym miejscu znalazł się niemiecki Porsche Boxster, a tuż za nim Range Rover Sport i Toyota Yaris Verso. Na szarym końcu listy 219 pojazdów pojawiły się Renault Espace i Laguna opisane przez respondentów jako „kompletna strata pieniędzy”. Citroën Xsara i Peugeot 206 i 307 też oscylowały w okolicach dna do spółki z Fiatem Punto i... Mercedesem klasy A.
Kulturalny przedsmak olimpiady Olimpiada w Londynie dopiero za cztery lata, ale do tego czasu nie będziemy się nudzić. W ramach programu Cultural Olympiad, stworzonego przez komitet organizacyjny, będziemy mogli oglądać rozmaite wystawy i brać udział w wydarzeniach kulturalnych w całej Wielkiej Brytanii. Chodzi o pokazanie wielu kultur, np. poprzez tematyczne festiwale, które będą nawiązywały do olimpijskich i paraolimpijskich zmagań. Cultural Olympiad rusza w weekend 26-28 września, ale już teraz można zgłaszać swoje pomysły na tematyczne imprezy, które mogłyby być organizowane w ramach programu. Zgłoszenia przyjmuje Creative Programmer (Londyn ma nawet dwóch: Hadrian Garrard i Sarah Barnwell). Komitet organizacyjny jest wspierany przez koncern naftowy BP (w czasie olimpiady zaopatrzy w paliwo wszystkie pojazdy, a także zbuduje zaplecze gastronomiczne), który razem z pozostałymi głównymi sponsorami igrzysk: Lloyds TSB, EDF Energy, Adidas, British Airways, BT finansuje przedsięwzięcie. Szczegóły na: www.london2012.com
Routemaster nie był na plaster Trzy lata temu z ulic Londynu wycofano stare, charakterystyczne dwupoziomowe autobusy z platformą, na którą spóźniony (albo nieposiadający ważnego biletu) przechodzień mógł wskoczyć w ostatnim momencie. Legendarny Routemaster zniknął (zachowano go tylko na kilku turystycznych trasach), bo nie był przyjazny dla osób niepełnosprawnych i matek z dziećmi w wózkach. Miłośnicy jednego z najważniejszych symboli Londynu wciąż nie mogą się pogodzić ze stratą. Należy do nich najwyraźniej również burmistrz Boris Johnson, który zaprosił projektantów do London Transport Museum po to, by zachęcić do zaprojektowania nowej wersji Routemastera odpowiadającego nowoczesnym standardom. Autor najlepszego projektu dostanie 25 tysięcy funtów. Zadanie nie jest łatwe, gdy chodzi o pojazd absolutnie kultowy i niepowtarzalny. „Londyn potrzebuje autobusu na miarę XXI wieku i chciałbym, żeby wszyscy projektanci zgłaszali swoje pomysły” – powiedział burmistrz. 19 września okaże się jak wygląda nowy Routemaster i czy będzie zdolny zastąpić dużą część autobusów jeżdżących ulicami Londynu. Do końca 2015 roku mają zniknąć przegubowce, które, jak się okazuje, nie zdały egzaminu.
Wino bez poczucia winy? Przez chwilę wydawało się, że sekret młodego wyglądu drzemie w szklaneczce wina. Badania naukowe potwierdziły ostatecznie, że substancje znajdujące się w skórce czerwonych winogron mogą opóźniać procesy starzenia się organizmu (zwłaszcza serca, kości i oczu). Naukowcy ostrzegają jednak, że choć być może piękniejsi – pijąc wino nie będziemy żyć dłużej. Podawanie myszom dużych ilości pozyskiwanego z winogron związku organicznego o nazwie resveratrol sprawiło, że wolniej się starzały, jednak i tak dożywały tych samych dni co myszy nie objęte badaniem. Prowadzący doświadczenia dr Rafael de Cabo z US National Institute of Ageing twierdzi, że uzyskana dzięki wyciągom z winogron poprawa jakości życia mimo wszystko jest warta zachodu. Lepiej zmineralizowane kości opierają się atakom osteoporozy, lepsze krążenie to silniejsze serce. Naukowcy uważają, że resveratrol uruchamia też mechanizmy podobne do tych, jakie osiągamy stosując niskokaloryczną dietę. Są jednak sceptyczni co do tego, czy pijąc wino w niewielkich dawkach (powiedzmy do obiadu) dostarczamy organizmowi cennych związków w wystarczających ilościach. Trzeba więcej pić? Nie, nauka stawia jednak na wyprodukowanie kapsułki, którą moglibyśmy łykać jak witaminy.
|21
11 lipca 2008 | nowy czas
czas na wyjazd
Przez kanał na czterech kółkach Za rozwiązaniem tym przemawia także krótki czas przejazdu – zaledwie 35 minut. Pamiętajmy jednak, że ze względów bezpieczeństwa z Eurotunnelu nie mogą korzystać samochody z instalacją gazową LPG! Ruch samochodów w Eurotunnelu odbywa się za pomocą wahadłowych pociągów Eurostar. Każdy skład pociągu zabiera 120 samochodów osobowych i 12 autokarów. Pociąg jeździ co 15 minut, przez całą dobę. Do odprawy biletowej należy zgłosić się najpóźniej na 30 minut przed przejazdem. Wjeżdżamy samochodem na peron, a potem do wskazanego przez pracownika Eurotunnelu wagonu. Po zatrzymaniu auta należy otworzyć okna i zaciągnąć hamulec ręczny. Podczas jazdy można wysiąść z samochodu, ale nie jest to konieczne. Przed wjazdem do pociągu należy oddać do kontroli paszport. Niestety, ceny nie należą do najniższych – wahają się od 60 do 350 euro.
Katarzyna Bielińska
W wakacje tanie linie lotnicze wcale nie są takie tanie, wielu z nas decyduje się więc na podróż do Polski własnym autem. Jakie są zalety takiej podróży i jak się do niej przygotować?
Kiedy porównamy dwugodzinny lot z kilkunastogodzinną – jeśli mieszka się bliżej zachodniej granicy Polski, lub ponad dwudziestogodzinną (jeśli jedziemy bardziej w głąb kraju) jazdą przez całą Europę, najwłaściwszym określeniem na ten drugi sposób podróżowania wydaje się być słowo „wyprawa”. Tak, to cała wyprawa! Mimo to podróż do kraju na własnych czterech kółkach ma wciąż wielu zwolenników.
Prom – tanio
ZabierZ, ile chceSZ Największą chyba rekompensatą za długie godziny spędzone za kółkiem jest możliwość zabrania w drogę takiej ilości bagażu, na jaką mamy ochotę. Dyktowany przez linie lotnicze 15- lub 20- kilogramowy limit bagażu (za który na dodatek u niektorych przewoźników – np. Ryanair) trzeba zapłacić, jest dla wielu nie do przyjęcia. W przypadku jazdy samochodem normę wyznacza jedynie pojemność bagażnika naszego samochodu! Znajomi, którzy z Londynu do rodzinnego Wałbrzycha zawsze podróżują na czterech kółkach, ładują do swojego volvo w drogę powrotną niezliczone słoiki z kiszonymi ogórkami, własnoręcznie zrobionymi przez babcię marmoladami, gołąbkami, marynowanymi grzybkami, ulubionymi łakociami i polskim piwem. A potem – zamiast robić zakupy w polskim sklepie (nie najtańszym), po prostu otwierają swoją spiżarkę. Przecież domowe produkty smakują najbardziej.
to Się oPłaca Podróż własnym środkiem transportu bywa także najwygodniejszą opcją wtedy, gdy startujemy z miejsca położonego daleko od lotniska. Możemy wsiąść do auta pod własnym domem i wysiąść u celu podróży, nie martwiąc się o dodatkowy transport autobusem czy pociągiem (a te przecież w Wielkiej Brytanii do najtańszych nie należą).
Tu docieramy do istotnego pytania – jakie są koszty podróży autem? Oczywiście, wszystko zależy od wielkości samochodu, tego, ile paliwa spala, a także jakie będą koszty przeprawy przez morze. Na ogół podróż z co najmniej dwójką pasażerów jest bardziej opłacalna niż zakup trzech biletów lotniczych. Jeśli mamy w samochodzie wolne miejsce – warto zminimalizować koszty podróży i zabrać pasażerów, z którymi podzielimy koszty benzyny. Ze znalezieniem towarzyszy podróży nie powinniśmy mieć problemu – wystarczy poszperać w grupach dyskusyjnych na portalach typu: londynek.net czy emito.net.
ZaPlanuj Z głową Przed wyjazdem koniecznie trzeba zaplanować trasę, dodając nieco więcej czasu na nieprzewidziane sytuacje: korki, objazdy, złą pogodę czy zgubienie się po drodze. Pamiętajmy także o
Równie dobrym, a znacznie tańszym od Eurotunelu rozwiązaniem jest podróż na pokładzie promu. Jednym z najpopularniejszych połączeń wyprawa na konpromowych na najwęższym odcinku Morza Północnego dzielącego Wielką Brytanię z tynent to również kontynentem jest prom Norfolkline z Dover do przygoda. nie naDunkierki (www.norfolkline.com/norfolkline). leży się obawiać, że kursuje całą dobę, wypływa średnio co Wyprawa na dwieStatek godziny. Podróż zajmuje godzinę i czterzawsze będziemy podróżodzieści pięć minut i kosztuje od ok. 50 funtów o kontynent wać z mieszkańcami wysp,to obydwie strony, w zależności oczywiście od pory którzy przeprawę na drugi dnia. Pamiętajmy, że cena ta dotyczy tzw. pojazrównież przygoda. koniec kanału la manche du standardowego (o maks. wysokości 1,85 m i Niejako należy się długości 5 m). Za auto przekraczające te wymiaczęsto traktują uzupełry zapłacimy odpowiednio więcej. o nienie zapasów Na odprawę promową (która jest równocześnie alkoholowo-tytoniowych. paszportową) powinniśmy przyjechać najwcześniej dwie godziny, a najpóźniej godzinę przed planolatem na pokładzie promu waną godziną rejsu. Na czas przeprawy auto można sie poopalać, albo parkujemy na wskazanym przez obsługę miejscu zawrzeć ciekawe znajomona pokładzie. Sami możemy odpocząć na jednym z kilku pokładów pasażerskich, gdzie znajdują się ści, np. z kpiącymi z kawiarnie i restauracje, czy po prostu na wygodwyspiarzy Francuzami… nych krzesłach wewnątrz lub na zewnątrz statku. Z Dover do francuskiego portu Calais kursują również inne promy (www.poferries.com/tourist) – w podobnej cenie. Na tej trasie mamy do wykrótszych i dłuższych odpoczynkach. Przy zabory także tzw. szybki prom, na pokładzie planowaniu optymalnej trasy pomocne będą którego dotrzemy do francuskiego Boulogne strony: www.map24.co.uk czy www.viamiche(www.speedferries.com). Przeprawa na drugą lin.com. Zawierają one tzw. route planner – stronę kanału trwa zaledwie 55 minut. aplikację, która po wpisaniu miejsca wyjazdu i Ze SZkocji celu podróży, zaplanuje drogę uwzględniając na kontynent aktualne informacje o objazdach, korkach, robotach drogowych. Mapki z poszczególnymi Jeśli początkiem naszej podróży jest północna odcinkami warto wydrukować. część Wysp (np. Szkocja) alternatywą dla przeOczywiście w drodze niezbędny będzie rówjechania obszaru całej Anglii samochodem, by nież dobry i aktualny atlas drogowy. Nie dostać się do szybkiego promu w Dover, są prozapomnijmy o zabraniu prawa jazdy oraz funmy wypływające z Newcastle i Rosyth i tów, euro i karty bankomatowej. Parę dni przed dobijające do wybrzeży Holandii i Belgii. Pojazdą warto sprawdzić stan techniczny samochodróż trwa kilkanaście godzin, lecz dzięki du, gdyż w razie jakichkolwiek kłopotów za przeróżnym atrakcjom na pokładzie: kinom, kagranicą za naprawę możemy słono zapłacić. synom, sklepom czy dyskotekom, wcale się nie dłuży. Najwygodniej jest płynąć nocą – można eurotunnel – SZybko wtedy przespać się w wynajętej kabinie. Do wyPo dotarciu do południowych wybrzeży Wysp boru mamy zarówno standardowe kabiny Brytyjskich mamy do wyboru jedno z wielu po(economy), jak i wygodne apartamenty z widołączeń promowych lub jazdę przez położony kiem na morze. Warunki w najtańszej pod kanałem La Manche Eurotunel. W obu dwuosobowej kabinie z łóżkiem piętrowym i łaprzypadkach bilet warto kupić z wyprzedzezienką są bardzo przyzwoite. Podróż na trasie niem. Tańsze są również bilety kupione w Newcastle-Amsterdam promem linii DFDS Sespokojnych okresach – przed czy po sezonie letaways trwa 16 godzin, a koszt (dwie osoby w nim oraz na przeprawę w godzinach nocnych. kabinie standardowej i samochód) wynosi ok. Jak podkreśla przewoźnik, korzystanie ze zbudo- 130 funtów (www.dfdsseaways.co.ukl). Możemy wanego 40 metrów pod kanałem la Manche też skorzystać z połączenia z Rosyth (w pobliżu Eurotunelu jest możliwe w każdych warunkach Edynburga) do belgijskiego Zeebrugge promem atmosferycznych. linii Superfast Ferries (www.superfast.com).
24
11 lipca 2008 | nowy czas
czas na relaks
UCIECZKA Z MIASTA, CZ. 2
» Każdy przybysz na angielskiej ziemi
mANIA
wcześniej czy później słyszał nazwę cheddar, w odniesieniu do sera, ale mało kto wie, że w zachodnim hrabstwie Dorset znajduje się miejscowość o tej nazwie i to od niej miejscowy ser wziął tytuł i sławę.
GOTOWANIA Mikołaj Hęciak
Tutaj znaleziono najstarszy szkielet męski datowany na 7150 lat przed Chr., w pobliskich jaskiniach. Tutaj też znajduje się największy w Anglii wąwóz. Mówi się też, że okolica Cheddar jest drugim naturalnym cudem Wielkiej Brytani i ustępuje swoim urokiem tylko jaskiniom zwanym Dan yr Ogof, znajdującym się w sąsiedniej Walii. Całą okolicę można zobaczyć z punktu widowiskowego, na który można dojść po 275 stopniach wykutych w skale, zwanych „stopniami Jakuba”. Nie tak daleko na południe od Cheddar znajduje się inna interesująca miejscowość, o której znowu było głośno z racji muzycznych wydarzeń – Glastonbury. I chociaż obecnie miejscowość ta bardziej kojarzona jest z corocznym, największym angielskim koncertem na otwartej przestrzeni, to ma ona turystom o wiele więcej do zaoferowania. Tu znajduje się najstarszy ponoć kościoł chrześcijański i jest to miejsce odwiecznych pielgrzymek. W tym miejscu jest organizowane mnóstwo przeróżnych spotkań kulturalnych. A ponieważ rzesze podróżnych przewijają się przez tę miejscowość, nie brakuje tutaj nie tylko tradycyjnych angielskich jadłodajni w stylu fish&chips, ale wszelkich restauracji, chińskich i hinduskich także. Z kolei trochę bardziej na południe znajduje się miejscowość Sedgemoor, gdzie w 1685 roku szło do bitwy o tyle ciekawej, że rozpoczętej nocą. Ze strony oddziałów duka Monmouth miał to być element zaskoczenia, ale królewskie oddziały pod wodzą lorda Fevershama ostrzeżone niemal w ostatniej chwili, zdołały odeprzeć podstępny atak i skutecznie pokonać słabiej wyszkolonych przeciwników. Była to jedna z nielicznych bitew w tzw. Pitchfork Rebellion, czyli powstaniu chłopskim. To nie koniec naszej zachodnioangielskiej eskapady poza miasto. Przenosząc się na północno-zachodnie wybrzeże Devonu, postawiając samochód na olbrzymim parkingu przy Hartland Point, możemy oddać się do woli zwiedzaniu okolicy. Szlak dla pieszych wędrówek pomiędzy Hartland Point a Hartland Quay uznawany jest za jeden z najpiękniejszych szlaków widokowych w tej części północnego Devonu. Chociaż
dobre dwie godziny wystarczą, by przejść ten szlak tam i z powrotem, to jednak trzeba zaopatrzyć się w odpowiednie obuwie. Na Hartland Point znajduje się latarnia morska. Wędrując wzdłuż wybrzeża do Hartland Quay, oprócz przepięknych widoków, dzięki mapce z pobliskiego muzeum, można zaobserwować liczne miejsca, gdzie o przybrzeżne skały rozbijały się żaglowce. Właśnie w tej miejscowości znajduje się małe muzeum poświęcone w dużej mierze rozbitymi w okolicy statkami. Przemieszczając sie bardziej na zachód, mijając kilka innych małych miejscowości, dotrzeć można do Tintagel. Miejsca, gdzie jak głoszą legendy, król Artur przyszedł na świat. Z XIII-wiecznego zamku pozostało bardzo niewiele, co może rozczarować niejednego turystę, ale jest tam wiele ładnych obiektów – chociażby budynek starej poczty. Niedaleko znajduje się inna miejscowość zwana Bodmin Moore. Przez jednych jest kojarzona z tajemniczą bestią przypominającą wielkiego, czarnego kota, a przez innych jedną z wielu małych miejscowości oferujących mnóstwo różnej wielkości domów noclegowych dla turystów. To w takich swojskich wioseczkach można znaleźć nie tylko puby, ale tzw. tea house, gdzie można spróbować prawdziwej angielskiej herbaty czy herbatników z clotted cream.
DEVON FLATS By przybliżyć choć trochę klimat tych małych, miejscowych herbaciarni i zajazdów, polecam przepis na półkruche ciasteczka z Devonu. Na 24 sztuki potrzebujemy: 225 g mąki (self-raising, tej lepszej do słodkich wypieków), szczypta soli, 100 g cukru (caster), 100 ml śmietany (clot-
ted albo double), 1 jajko, 1 łyżka mleka. Mąkę przesiewamy, by ją lepiej napowietrzyć, i mieszamy z solą i cukrem. Dodajemy śmietanę, jajko i – jeżeli potrzeba – tyle mleka, by otrzymać odpowiednią konsystencję. Przykrywamy folią i odstawiamy do lodówki na 20-30 minut. Następnie na oprószonej mąką powierzchni rozwałkowujemy ciasto na grubość połowy palca, czyli około 7,5 mm. Wycinamy ciasteczka foremką. Tradycyjnie ciasteczka powinny mieć wielkość około 7,5 cm, czyli trzy cale, ale nie ma żadnej przeszkody, by użyć innych, mniejszych foremek, albo o różnych kształtach. Tacę wykładamy natłuszczonym papierem do pieczenia i pieczemy ciastka w temp. 2200C przez około 8-10 minut. Wyjmujemy z pieca i studzimy. Możemy je przechowywać w plastikowych pojemnikach, pod szczelnym zamknięciem. Czas przygotowania ok. 45 minut. Cena 1,5 funta.
BANANA CAKE I na zakończenie, niekoniecznie tradycyjne, ciasto bananowe, ale łatwe do przygotowania w każdych warunkach, niedrogie i zawsze można wykorzystać przejrzałe banany. Na jeden placek potrzebujemy: 4 dojrzałe banany, 250 g mąki, 180200 g cukru, 50 g masła, 1 jajko, 1 łyżeczkę sody oczyszczonej, 50 g bakalii (orzechy, rodzynki), szczyptę soli. Bakalie siekamy drobno i odkładamy na bok. Banany rozdrabniamy widelcem, dodajemy cukier, mąkę z solą i sodą, jajko. I na koniec – rozpuszczone masło i bakalie. Pieczemy 60-70 minut w temp. 170-1800C zależnie od rodzaju piekarnika. Cena ciasta ok. 2 funty plus cena bakalii (zależnie od wyboru). Przygotowanie ok. 80 minut.
|25
nowy czas | 11 lipca 2008
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
5 9 7 8 3 4 7 2 4 9 5 4 2 1 7 1 5 4 9 4 3 7 7 3 9 6 2 4 5 9 6
trudne
2 6 5 3
6
1
4 2 3 1 2 6 1 3 1 6 5 4 7 2 3 9
7 5
5 2
3 1 9 2 4 6
6 3
1 9 8
2 8 1 4 4 8
8
7
5 1 3 9 4
6
5
2 9
5
8 6 9 4
4 9 1 6
2 7
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04 Twoją firmę może dotknąć recesja gospodarcza. Wielu Baranom dopisze dobra forma intelektualna. Wielu zabłyśnie talentem czy śmiałym i oryginalnym pomysłem, szczególnie, jeśli pracujesz w reklamie lub marketingu. Wyjątkowo dobry okres czeka zajmujących się zawodowo dziedzinami technicznymi i nauką, a także tych, których dochody zależą od współpracy z zagranicą.
BYK
20.04 – 20.05
RAK 22.06 – 22.07
Raki bez pary niech uzbroją się w cierpliwość i uwierzą w siebie. Wszechświat jest w ciągłym ruchu i Planety miłości okażą się dla Ciebie bardziej łaskawe. Jeśli chcesz być znakomitą Panią lub Panem domu, w tym tygodniu raczej na to nie licz. Tempo życia chwilami będzie wręcz zawrotne. Prawdziwe przyjemności towarzysko-rodzinne czekają Cię dopiero w ostatnim dniu tygodnia.
LEW 23.07 – 22.08
Młode Byki mogą otrzymać wymarzony staż w renomowanej firmie lub wyjechać na szkolenie. Co się zaś tyczy finansów, będziesz raz na wozie, raz pod wozem. Mogą przyjść do Ciebie pieniądze, ale szybko znajdziesz sposób, by się ich pozbyć... Nie szastaj pieniędzmi! Jeśli już musisz je wydać, to chociaż miej z tego pożytek albo przyjemność.
Planety zachęcą Cię do śmiałych kroków, dodadzą animuszu w walce o sukcesy, będą życzliwie wspierać również nowe projekty czy rozkręcanie interesów. Odwaga, zdecydowanie i doskonała intuicja pomogą Ci wiele zdziałać. Gwiazdy mogą też życzliwie uśmiechnąć się do bezrobotnych lub poszukujących dodatkowej pracy.
Za sprawą gwiazd chwilami będziesz idealizować wybranka. Niektóre Bliźnięta oznaki przyjaźni mogą brać za coś więcej. Życie marzeniami może narazić Cię na poważne miłosne rozczarowania. Szczęście w miłości będzie sprzyjać przede wszystkim osobom z bagażem uczuciowych doświadczeń. Gwiazdy pomogą zjednoczyć Twoje małżeństwo i partnerstwo.
Pozytywna energia gwiazd wesprze Panny uczące się i studiujące. Pora trochę powalczyć o lepsze wyniki, wymyślać temat prac zaliczeniowych albo udzielać się w organizacjach studenckich. Dla wielu zodiakalnych Panien sprawy zawodowe będą się spokojnie posuwać do przodu. I w pracy i w interesach masz teraz zielone światło.
NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06
NA PAN 23.08 – 22.09
GA WA 23.09 – 22.10
Gdy lekarz stwierdzi, że jesteś bardzo chory, nie przejmuj się od razu – wyniki badań, jakie polecił Ci wykonać, mogą w tym tygodniu wypaść niedokładnie, zostać źle zinterpretowane lub wręcz zostać pomylone z wynikami innego pacjenta. Pod koniec tygodnia czeka Cię miła niespodzianka i przyjazd kogoś bliskiego z dalekich stron.
PION SKOR 23.10 – 21.11
Będziesz więc kusić i zachwycać swoją urodą. Niektóre Koziorożce zafascynowane nowinkami kosmetycznymi zafundują sobie masaże, zbiegi wyszczuplające. Efekty będą znakomite. Przemyśl swoją obecną sytuację, zastanów się nad możliwościami uzyskania nowych źródeł dochodu, czytaj ulotki bankowe i oglądaj wiadomości gospodarcze.
LEC STRZE 22.11 – 21.12
Studenci oraz uczniowie, a także osoby zajmujące się zawodowo nauką lub działające w stowarzyszeniach mogą liczyć na spore osiągnięcia. Wiele zodiakalnych Strzelców może awansować na długo oczekiwane stanowisko, inni podpiszą intratne kontrakty lub dostaną zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną w wymarzonej firmie.
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Gwiazdy sprzyjają prowadzącym własną działalność gospodarczą. Mogą pojawić się nowe zamówienia i klienci. Koziorożce pracujące w usługach, rzemiośle lub zawodach artystycznych mogą oczekiwać sukcesów. Uważaj jednak na decyzje związane z finansami. Przydałoby się zwłaszcza wtedy narzucić reżim w wydawaniu pieniędzy.
NIK WOD 20.01 – 18.02
Nuda z pewnością Ci nie grozi. Słońce rozbudzi Twoją ambicję zawodową oraz pęd do kariery za wszelką cenę. Mniej będą dla Ciebie ważne atrakcje towarzyskie, flirciki i romanse niż zdobywanie szczytów kariery. Rozwaga i zimna krew to Twoi sojusznicy w tym tygodniu. Jednak z drugiej strony skomplikowane relacje z przełożonymi oraz współpracownikami skutecznie nadszarpną Twoje nerwy.
BY
RY 19.02 – 20.03
Wiele z was postanowi walczyć o lepsze stanowisko. Niestety nie wzbudzi to zachwytu konkurencji, co chwilami odczujesz w napiętych stosunkach w firmie. Trzeba będzie zostać dłużej w pracy, być może nawet w czasie weekendów.
26|
11 lipca 2008 | nowy czas
jak jak zamieszczać zamieszczać ogłoszenia ogłoszeniadrobne? d r ob n e ? ABy zAmiEśCiĆ OgłOSzEniE kOmERCyjnE prosimy o kontakt z
OgłOSzEniA zwykłE Aby zamieścić ogłoszenie drobne w dziale: „Zatrudnię�, „Szukam pracy�, „Kupię�, „Sprzedam�, „Mieszkania do wynajęcia�, „Oddam za darmo�, „Towarzyskie� wyślij SMS: NC + treść ogłoszenia (np. NC oddam kota...) na numer 87070. Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT.
ia Ogłoszen w ramko e . juş od £15 O I TAN N I E! W I YGOD rtą! a k Zapłać
Działem Sprzedaşy pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne
w ramce kolorowe
do 15 słów
ÂŁ10
ÂŁ15
do 30 słów
ÂŁ15
ÂŁ25
koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora)
kSięgOwOśĆ FinAnSE
BiURO pODATkOwE Rozliczenia self-employed Zwroty podatku (szybko!) Porady i zaległe rozliczenia Pomoc w anulowaniu kar Korespondencja z urzędami Rejestracje i zamykanie firm NIN, CIS, CSCS Benefity TAXpOL LTD TEL. 0208 998 1121 mOB. 078 0937 4756 www.taxpol.ltd.uk
zASiłki, DOFinAnSOwAniA, macierzyńskie, becikowe, self-employment, Rezydentura, rozliczenia podatkowe, mieszkania councilowskie. Tanio i skutecznie TEL: 0798 297 8379
gABinET mEDyCyny nATURALnEj DiAnA TEL. 0793 1761 514 Terapia naturalna przynosi najlepsze efekty przy: • zaburzeniach komórkowych • migrenie • artretyzmie • zaburzeniach trawienia • bezsenności • astmie • w bólach głowy, kręgosłupa i innych Komputerowe badanie organizmu, masaşe lecznicze. Zapraszamy codzienie: od poniedziałku do piątku od godz. 10.00 do 19.00 w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 15.00 234 kingS STREET Sw6 i pięTRO
LABORATORiUm mEDyCznE: ThE pATh LAB Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową. EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: iwona 0797 704 1616
gABinET mEDyCyny nATURALnEj BiURO kSięgOwE Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity 162D high STREET hOUnSLOw Tw3 1BQ 0208 814 1013 mOBiLE: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
Skutecznie i szybko: diagnoza, leczenie i zabiegi chorób organów wewnętrznych i kręgosłupa, leczenie nałogów. Bioenergioterapia. Barking, London. TEL. 0208 5957737, 0795 867 7615.
nAUkA kOmpLEkSOwA OBSłUgA LTD OD REjESTRACj DO ROzLiCzEniA Spółki VAT, payroll – lista płac miesięczne rozliczenia kontraktorskie, CIS, statutory account, Doradctwo finansowo-prawne. Tax return plus benefity
LEkCjE językA AngiELSkiEgO w domu nauczyciela. Acton/Chiswick. Wszystkie poziomy.
Z Â’xƒiÂŠÂśÂˆÂƒ
kRęgARSTwO REhABiLiTACjA Manualna terapia, diagnoza, bioenergioterapia, Porady. Skutecznie i szybko. Tel. 0795 867 7615
724 SEVEN SISTERS ROAD LONDON N15 5NH
Z ŹœĂ? Ă’IĂŽÂ˜bÂ˜ĂŽi Z ˜uƒ’IÂ’ÂśÂ˜ĂŽI’ƒI Â’IĂ…ÂˆÂƒ
 [ƒIÂ?SĂ?¡ Ă’ĂŽÂƒrÂˆÂśĂ’Ă?\ ÂśĂŽÂ˜Â‡i œÒIÂ’Âśi Â’I b˜SÂąN  ¹I[r¨ EIbĂ’ĂŽÂ˜Â“ b˜ ŠiI¹’bÂƒÂąi[Ă€ IÂąii¹œ bĂ?ƒ[i
0800 093 1114 Â’uÂ˜ÂąÂ‘I[‡i ƒ Â Â˜ÂąIbĂ?  ˜ Â Â˜ÂŠÂśÂˆĂ… ESOL COURSES FOR ADULTS
Tel. 0775 694 0541
URODA
pROFESjOnALnE FRyzjERSTwO, strzyşenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. iza, west Acton, Tel. 0786 2278729
EALing BROADwAy ÂŁ13.00 pER wEEk Do you want to study English? Do you want to improve your spoken English, grammar, writing, reading and numeracy skills? CALL: 0208 574 0734 0790 888 2419
SzkOłA pRzEDmiOTów OjCzySTyCh i ARTySTyCznyCh Uczymy języka polskiego, historii i geografii Polski. Zajęcia dla dzieci w wieku 4-11 lat. Małe grupy. Soboty: 9.00-13.00. Prowadzimy warsztaty; wokalne, teatralne, plastyczne. Nauka gry na instrumentach muzycznych, nauka tańca. grange primary School, Church gardens, Ealing, London w5 4nh, Tel. 02083570315
więCEj inFORmACji pOD nUmEREm TELEFOnU: 0208 2487 561
pAznOkCiE akryl, şel, manicure, pedicure, hEnnA z regulacją, depilacja woskiem. Przyjmuję w domu, w Londynie, Greenford. Pięć lat doświadczenia. monika Tel. 0783 541 2859
LOkALE DO wynAjęCiA
pOLSki SkLEp DO wynAjęCiA ROmAn ROAD, BOw, LOnDOn E3 5LU •Powierzchnia 904 stóp kw. •Dostępna piwnica •Dobra lokalizacja – na rogu •Czynsz £14,000.00 rocznie •Business Rates £4,851.00 więcej informacji pod numerem telefonu: 0781 269 0810 (English only)
DUşy VAn; przeprowadzki, Londyn, UK. Transport materiałów budowlanych. TEL. 0798 3461 297
AUTO-LAwETA (pomoc drogowa, aukcje, e-bay) Transport motocykli (recovery, aukcje) Współpraca z warsztatem i lakiernikiem. TRAnSpORT nA LOTniSkA pRzEpROwADzki. Punktualność i rzetelność. TEL.: 0793 257 3973
wywóz śmiECi przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa auto-laweta, złomowanie aut – free TRAnSpOL tel. 0786 227 8730 lub 29 AnDRzEj
AUTO-złOmOwAniE Za kaşda auto płacimy od £50.00 do £150.00 Załatwiamy wszystkie formalności w DVL Auto odbieramy od klienta. Skup metali kolorowych i katalizatorów.
www.polskiksiegowy.com TEL: 0791 567 3769
zDROwiE
POLSKI SALON FRYZJERSKI
zapraszamy na kURS TAńCA TOwARzySkiEgO l. stopnia dla młodzieşy i dorosłych pierwszy taniec choreografie dla par ślubnych, prywatne lekcje tańca, szkółka tańca towarzyskiego dla dzieci. Tel. 0794 435 4487 www.szkolatanca.co.uk info@szkolatanca.co.uk
TRAnSpORT pRzEpROwADzki
TEL: 0759 230 4530
Profi – Dance Studios zaprasza na nowy, intensywny trzytygodniowy kurs tańca dla początkujących, Zajęcia 2 razy w tygodniu przez 2 godz. początek 7 lipca, poniedziałek, 20:15. Lekcje w POSK- u, Hammersmith Zapisy: 0772 645 9050 www.profi-dance.com
TAniE pRzEpROwADzki i TRAnSpORT nA LOTniSkA DuĹźy Van, fachowa i profesjonalna obsluga
B&w Chip TUnE zwiększanie mocy w kaşdym aucie, boxy do diesli równieş serwis BMW i VW
zADzwOn i SpRAwDĹš!!!
mARiUSz TEL: 0787 310 4103, 0787 310 4103
TEL. 0785 702 8946
www.BwChipTUnE.CO.Uk
|27
nowy czas | 11 lipca 2008
ogłoszenia Ltd., 52 Upper Street, Islington, London, N1 0QH. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.
PRZEPROWADZKI DOWÓZ Lotniska, dworce, przeprowadzki, wygodnie punktualnie, Bezpiecznie, duże doświadczenie GPS, klimatyzacja. Rafał Tel: 0772 460 1128
SENIOR STYLIST
job vacancies TELESALES EXECUTIVE
ZATRUDNIę
ZATRUDNIę OSOBY DO OPIEKI NAD LUDZMI STARSZYMI. Wymagana dobra znajomość języka angielskiego. Mrs Collins Tel. 0238 086 7125 e-mail margaret@colbury.com
USŁUGI RÓŻNE
MALUję PORTRETY Z NATURY LUB FOTOGRAFII Akwarela – £100.00 Akryl – £150.00 Olejny – £200.00 TEL. 0788 415 5281 0208 578 7787 www.zojka.com
Location: LONDON N3 Hours: 35 PER WEEK. MONDAY-FRIDAY 9.30AM-5PM Wage: £200 PER WEEK BASIC-£40 COMMISSION
Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentre plus for statistical purposes. See www.dwp.gov.uk for more information established online estate agents dealing in residential & commercial property. Must have a professional telephone manner, enthusiasm more important than experience. £40 COMMISSION PER LEAD, OTE-£600 PER WEEK. You will be commissioning properties by telephone. Work trial opportunity for eligible customers only FIN/22141. How to apply: For further details about job reference FIN/21630, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The text phone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255.
MECHANIC WRÓŻKA SAMIRA Z EGIPTU mówiąca po polsku. Wróży z kart tarota, z ręki, ze zdjęcia. Zdejmuje klątwę, urok i odwraca złe fatum. Pomoże Ci we wszystkich problemach, wyprowadzi Cię z labiryntu. Daj sobie pomóc. Nie czekaj! Dzwoń! Tel. 0208 826 5074
WRÓŻKA SEBILA, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 0798 855 3378
TOWARZYSKIE
ATRAKCYjNA BLONDYNKA poszukuje miłości z wysokim brunetem w wieku od 35 do 45 lat. PROSZę O TELEFON: 0794 0582 131
Location: LONDON, N3 Hours: 45 HOURS PER WEEK, MONDAY FRIDAY ALTERNATE SATURDAYS, DAYS Wage £20,000 PER ANNUM, OTE £25,000 £30,000
Description: This vacancy is being advertised on behalf of Hudson Incorporated Limited who are operating as an employment agency. Previous main dealer experience is essential as is a good sound knowledge of vehicle repair. Duties include the servicing and repair of cars and any other duties as and when required. Non-UK applicants to email CV to pushpa.kerai@jobcentreplus.gsi.gov.uk How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 8885102 and asking for Lloyd Hewitt. POLISH SPEAKING CALL AGENT Location: Throughout the UK Hours: 14-20 hours during weekdays Wage: £6.0-£7.0 per hour
Description: You will be contacting customers of our multinational clients in Polish speaking countries to discuss various aspects of the client's business and the services they supply to these customers. Must be fluent in Polish. You will have great attention to detail and a professional approach. Working from home is essential, you must have the following: a PC at home with Windows 2000 or higher (XP etc), internet/broadband and a BT telephone line. Some customer service skills would be beneficial along with an excellent telephone manner. Full training will be given in relation to the work required. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Polly Antoniades at Market Intelligence International, Business Design Centre
Location: LONDON NW6 Hours20 - 40 PER WEEK, 5 OVER 7 DAYS, BETWEEN 10AM - 7PM Wage £200 - £450 PER WEEK
Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters With Jobcentre Plus, for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Must have previous senior stylist salon experience, and have a good command of written and oral skills due to the substances used in the business. Must also be able to build excellent client rapport. Will be working in busy modern salon environment. Duties will include all aspects of hairdressing, cutting, colouring, and styling hair. Full & part time positions are available, wage depends on hours worked. An immediate start is available for the right applicants. Applicants can also email a CV to rrmacs@aol.com for the attention of Ms Rosemarie Reed or call on 07734 249 510. How to apply: You can go and see the employer about this job without telephoning beforehand. Ask for Ms Rosemarie Reed at Macs, 61 Kilburn High Road, Kilburn, London, NW6 5SB.
LOGISTICS TEAM MEMBER Location: LEICESTER Hours: 40HOURS VARIED Wage £13,000-£16,000 Work Pattern Days, Evenings, Nights, Weekends Duration: PERMANENT ONLY
Description: This company has many European links and therefore any Czech /Polish or English Speaking candidates may apply. Although Basic English is required. The successful candidate will be part of our expanding operations team. Working in Kibworth at our newly opened office. You will be responsible for preparing and handling road freight import and export shipments. You must have the ability to work well under pressure and to be able to meet strict deadlines. You must be a
good communicator and must have some industry understanding or general knowledge. Experience is prefered. Although training will be provided. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0116 2620651 or 0116 2423651 and asking for Dan Connor.
BEAUTICIAN Location: LONDON NW6 Hours20 - 40 PER WEEK, 5 DAYS OVER 7, BETWEEN 10AM - 7PM Wage £225 - £450 PER WEEK Work Pattern Days, Evenings, Weekends Employer Macs Employer RefKLB/19208 Pension No details held Duration PERMANENT ONLY
Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentre Plus, for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Must be a fully trained and fully experienced Beautician. Must also have experience in hot waxing and all general beauty treatments to NVQ level 3. You will be working in a busy North London salon. Full & part time positions are available, wage depends on hours worked. Immediate start available for the right applicants. Further help and support may be available, please contact your Applicants can also email a CV to rrmacs@aol.com for the attention of Ms Rosemarie Reed or call on 07734 249 510. How to apply: You can go and see the employer about this job without telephoning beforehand. Ask for Ms Rosemarie Reed at Macs, 61 Kilburn High Road, Kilburn, London, NW6 5SB.
SHIFT ENGINEER LEP Location: SW7 LONDON Hours: 40 PER WEEK, 5 DAYS FROM 7, BETWEEN 7AM - 11PM Wage: £22,000 PER ANNUM Duration: PERMANENT ONLY
Description: This Local Employment Partnership employer Shares information about new starters with Jobcentre Plus, for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Must have previous experience, ideally in a hotel or public venue building. Applicants must be able to attend to plumbing, painting and decorating, repair
of furnishings and basic electrical plus other equipment and fixtures. Will also plan ad hoc repair and maintenance throughout the hotel's bedrooms, public areas, offices and kitchens. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Andrew Lewis at Millennium Gloucester Hotel, 4/18 Harrington Gardens, London, SW7 4LH, or to Recruit.gloucesterbaileys@millenniumhotels.co.uk.
LIFEGUARD LEP Location: LONDON, W11 Hours: 40 PER WEEK, 5 DAYS OVER 7 BETWEEN 6AM AND 10.45PM Wage: £12,000-£12,500 PER ANNUM Duration: PERMANENT ONLY
Description: Interview will include a swim test. You must have well Interpersonal skills. Duties will include life guarding, setting up equipment For various sports, cleaning and other duties issued by the duty manager. Uniform provided. Ongoing training will be provided for all aspects of the job Including First Aid at Work and De-Fib. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Steve Singh at Kensington Leisure Centre, Walmer Road, London, W11 4PQ, or to kensington.ops@cannons.co.uk.
MULTI LINGUAL ADMINISTRATOR WOC/60849 Location: WORCESTER, WORCESTERSHIRE Hours: 40 PER WEEK MONDAY-FRIDAY BETWEEN 7.30AM-5.30PM Wage CIRC £18,000 PER ANNUM Work Pattern Days Duration PERMANENT ONLY
Description: This vacancy is being advertised on behalf of Travail Employment Group who is operating as an employment agency. We require an experienced administer/translator with a sound written and spoken knowledge of Russian, Polish, Spanish, German, French and English. Applicant with sound knowledge of some but not all of the above languages will be considered. Duties include general office administration work including translating technical data and speaking to international clients. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0168 4893240 and asking for Jeremy Dodsworth.
28|
11 lipca 2008| nowy czas
co się dzieje film
Dracula: Pages from a Virgin's Diary
Memories of Underdevelopment
horror, 2002 r. reż. Guy Maddin 16 lipca, godz. 18.20 BFI Southbank Belvedere road, SE1 8XT Interpretacja „Draculi” Brama Stockera przez Kanadyjski Królewski Balet zainspirowała reżysera do stworzenia zadziwiającej wariacji tej historii, nakręconej w stylu niemego filmu ekspresjonistycznego.
Dramat, 1968 r. Reż. Tomás Gutiérrez Alea 11 lipca, godz. 18.30 Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS Bilety: £8.50 Portet rewolucyjnej Kuby, nakręcony przez jednego z najbardziej znanych reżyserów kubańskich. Film jest częścią projektu Cine Cuba, prezentującego dorobek kubańskiej kinematografii.
Sztuka o pisarzu, któremu wszystko wymyka się spod kontroli, kiedy niespodziewanie odwiedza go wielki miłośnik jego twórczości. le mariage do 19 lipca Arcola Theatre, 27 Arcola Street, Dalston, E8 2DJ Bilety: £15/£10, rezerwacja: 02075031646 Francuzka i uchodźca z południowej Afryki. On próbuje odnaleźć się w Europie, ona poznaje piekło życia nielegalnych.
muzyka
Romeo and Juliet the Bridge in the River Kwai dramat, 1957 r. reż. David Lean 12 lipca, godz. 15.20 BFI Southbank Belvedere road, SE1 8XT Japoński obóz jeniecki w Birmie. Jeńcy mają zbudować most na ważnym strategicznie szlaku. Pułkownik Nicholson przekonuje jeńców, by zbudowali go z „angielską” precyzją. SFO. Don giovanni reż. Leah Hausman opera, 2007 r. 13 lipca, godz. 15.30 Ritzy Picturehouse Brixton Oval, Coldharbour Lane, SW2 1JG Bilety: £6.50
cryptacize + Half Handed cloud + lake 11 lipca, godz. 20.00 The Luminaire, 307-311 Kilburn High Rd, NW6 7JR Bilety: £7 Lekka muzyka pop, która jest mocno inspirowana flamenco. Zespół zagra utwory ze swojej ostatniej płyty „Dig That Treasure”. the Seagrave Stompers traditional Jazz Band 12 lipca, godz. 20.30 Jazz Cafe POSK, 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 Zespół jazzowy z London Oratory School.
SE1 8XX Bilety: £9, rezerwacja: 0871 663 2586 Andrzej Klimowski i Danusia Schejbal opowiedzą o swoim wspólnym dziele: graficznej adaptacji powieści Michaiła Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”.
Wystawa malarzy z nurtu dywizjonizmu, który poprzedził we Włoszech powstanie ruchu futurystycznego. Estetyka secesji i symbolizmu, dywizjoniści za Seuratem często stosowali technikę puentylizmu.
Open Air Theatre, Inner Circle, Regent's Park, NW1 4NR pn-sb, godz. 20.00 Bilety: £10-£35 rezerwacja: 08700 601 811
Art in exile
the london international Youth circus Festival
Polscy artyści w powojennej Brytanii Boundary Gallery 98 Boundary Road, NW8 0RH śr-sb, 11.00-18.00 Malarstwo i grafiki najwybitniejszych polskich malarzy, którzy osiedli w Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej, m.in. Marian Bohusz-Szyszko, Stanisław Frenkiel, Henryk Gotlib, Piotr Potworowski, Marek Żuławski.
do 19 lipca Riverside Studios, Crisp Road, W6 9RL pn-nd, godz. 19.20 Bilety: £12.50/£10, rodzinny: £35, rezerwacja: 020 8237 1111 Pokazy młodych zespołów cyrkowych: przedstawienia, warsztaty, wystawa i teatr ulicy. Szczegóły na: www.riversidestudios.co.uk.
wystawy
the American Scene: Prints from Hopper to Pollock
Oleanna
hina Design Now
British Museum Great Russel Street, WC1 codziennie, 10.00-17.30, czw i pt. do 20.30 150 grafik głównie amerykańskich artystów. M.in.: Edward Hopper, Jackson Pollock, Louise Bourgeois.
James Hopkin, Marek Krajewski, Joanna Pawluśkiewicz 12 lipca, godz. 15.30 5 Function Room w Royal Festival Hall Bilety: £7 Autorzy opowiedzą o swoich kulturowych podróżach w głąb własnych i innych krajów, które wpływają na ich pisarstwo.
Diaspora london Music Village 12-13 lipca, godz. 13.00-21.00 Hyde Park Wstęp wolny Na scenie wystąpią folkowe zespoły m.in. z Izraela, Chin, Ameryki Południowej i Afryki. Mercedes Sosa 15 lipca, godz. 19.00 Indigo2, Millennium Way, Greenwich, SE10 0BB Bilety: £50-£10 Argentyńska pieśniarka, wielbiciele nazywają ją La Negra. Swym głębokim głosem interpretuje m.in. ludowe pieśni. Wsławiła się przejmującymi interpretacjami utworów chilijskiej pieśniarki Violety Parra. „Don Giovanni” Volfganga Amadeusza Mozarta, opera nagrana w 2007 roku w San Francisco. W roli głównej wystąpił Mariusz Kwiecień. Dwa razy Bernardo Bertolucci Riverside Studios Cinema Crisp Road, W6 9RL 14 lipca, godz. 18.30:
BOSSA NOVA FeStiVAl: giana Viscardi 15 lipca, godz. 18.30 Guanabara, Parker St (róg Drury Lane), WC2B 5PW Bilety: £5 Charyzmatyczna wokalistka z Brazylii, która zaśpiewa mix bossa novy, brzmień afro-brazylijskich i samby.
the Spider's Stratagem
dramat, 1990 r. Młody chłopak odwiedza wieś Po Valley, gdzie jego ojca w 1936 roku zamordowali faszyści. Film nakręcony na podstawie powieści Jorge Luisa Borgesa pt. „Theme of the Traitor and The Hero”. 14 lipca, godz. 20.30 the conformist
dramat, 1968 r. Faszystowskie Włochy. Marcello jest pracownikiem tajnych służb. Ma dotrzeć do profesora Quadriego, którego dobrze zna z czasów studenckich i wystawić go zabójcom. Nieoczekiwanie zakochuje się w żonie profesora.
Preservation Hall Jazz Band 17 lipca, godz. 19.00 Union Chapel, Compton Terrace, N1 2UN Bilety: £17.50 Zespół muzyków, z których najstarszy ma 88 lat, gra tradycyjny jazz nowoorleański. Swój repertuar wydali na płycie „The Hurricane Sessions”. SPOTKANIA London Literature Festival 2008 Andrzej Klimowski i Danusia Schejbal 12 lipca, godz. 15.00 Purcell Room, South Bank Centre,
Tylko do 13 lipca! V&A, Cromwell Rd, SW7 Codziennie, godz. 10.00-18.00 Bilety: £9 Wystawa prezentuje dorobek młodych chińskich artystów specjalizujących się w sztuce użytkowej, tworzeniu designu, reklam, projektowaniu mody. Martin creed Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG Codziennie, godz. 10.00-17.50 Sztuka Creeda jest refleksją na temat kłopotów z komunikacją w świecie, wypełnionym zbyt wieloma rzeczami. Creed próbuje zrobić coś i nic zarazem, co czyni wykorzystując zwykłe przedmioty codziennego użytku. Radical light Malarstwo włoskie National Gallery Trafalgar Square, WC2 Codziennie, godz. 10.00-18.00 (wtorek od 14.00) Bilety: £8
Seamus Murphy Asia House, 63 New Cavendish Street, W1G 7L pn-sb., 10.00-18.00 „A Darkness Visible: Afghanistan” – fotografie dokumentujące efekty rządów Talibów w Afganistanie.
teatr the Female of the Species Vaudeville Theatre, The Strand, WC2R 0NH Bilety: £22-£47.50 rezerwacja: 0870 040 0046
17 i 19 lipca, godz. 20.00 Millfield Theatre, Silver Street, N18 1PJ Bilety: £12 rezerwacja: 020 8807 6680 Sztuka Davida Mameta. Studentka prosi wykładowcę o pomoc, lecz zamiast edukacji, istotne jest dla niej tylko to, czy profesor zaliczy jej pracę. Oskarża wykładowcę o molestowanie seksualne, szantażuje go. W końcu łamie jego karierę i niszczy życie prywatne.
już wkrótce Nigel Kennedy Quintet 19 lipca, godz. 22.00 Royal Albert Hall, Kensington Gore, SW7 2AP Bilety: £8-£17,50 www.royalalberthall.com Nigel Kennedy wystąpi ze swoją polską grupą: Tomasz Grzegorski, Piotr Wyleżoł, Adam Kowalewski, Paweł Dobrowolski.
ZAPRASZAMY NA RecitAl W programie: arie operowe, operetkowe, piosenki z Kabaretu Starszych Panów
DAgMARA ŚwitAcZ sopran Przemysław Salomoński – akompaniament Jacek Jezierzański – prowadzenie
Poniedziałek 14 lipca, godz. 20.00 Restauracja Łowiczanka, 238 King Street, London, W6 0RS tel. 0208 741 3225 Cena biletu £10.00 + lampka wina lub kawa, herbata i ciastko. Sprzedaż biletów w dniu koncertu przy wejściu.
|29
nowy czas | 11 lipca 2008
port
Redaguje Daniel Kowalski info@sportpress.pl
tenis ziemny
wimbleDon 2008
Niezapomniany finał Daniel Kowalski sławomir Pietrasik
Tegoroczna edycja tenisowego turnieju na kortach Wimbledonu bez wątpienia zapisze się w annałach złotymi zgłoskami.
półtora miliona dolarów! Pula całego turnieju została podniesiona i wynosi 20,6 miliona dolarów. Dodatkowo triumfatorzy nowojorskiej imprezy, jeśli wygrają również ranking cyklu turniejów zaliczanych do US Open Series, mogą liczyć na dodatkowe premie w postaci miliona dolarów. Są do niego zaliczane wszystkie turnieje ATP rozgrywane na terenie Stanów Zjednoczonych, w terminie od Wimbledonu do US Open.
SUKCES RADWAŃSKIEJ Główni bohaterzy to finaliści singla mężczyzn: Rafael Nadal oraz Roger Federer. Faworytem pojedynku był oczywiście Federer, który na kortach trawiastych radzi sobie zdecydowanie lepiej od Hiszpana. Spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem spowodowanym ulewami panującymi od kilku dni w Londynie. Między innymi z tego powodu cały pojedynek trwał blisko pięć godzin. Ostatecznie po dramatycznej końcówce wygrał Hiszpan 6:4, 6:4, 6:7, 6:7, 9:7. Rafael Nadal zakończył tym samym wspaniałą passę Federera, który zaliczył aż sześćdziesiąt pięć meczów bez porażki na kortach trawiastych. Federer aż pięć razy z rzędu wygrywał też ostatnio Wimbledon. Ponadto Hiszpan jest też pierwszym tenisistą od dwudziestu ośmiu lat, który wygrał dwa kolejne wielkoszlemowe turnieje (French Open oraz Wimbledon). Ostatni raz sztuki tej dokonał Szwed Bjoern Borg w 1980 roku. Obaj zawodnicy już myślą o kolejnym turnieju zaliczanym do Wielkiego Szlema w Nowym Jorku. Na twardych kortach Flashing Meadow zwycięzca singla otrzyma premię w wysokości
Żuraw wraca do kraju Po mistrzostwach Europy piłkarscy menedżerowie na dobre wzięli się do pracy. Są już pierwsze efekty. Pomocnik FC Porto Przemysław Kaźmierczak jest coraz bliżej podpisania umowy z greckim PAOK Saloniki. Podobno oba kluby dogadały się już w kwestiach finansowych, jednak na razie będzie to tylko wypożyczenie. Kaźmierczak w ostatnim sezonie bardzo rzadko występował w pierwszym składzie, więc taka odmiana na pewno wyjdzie mu na dobre. Zaskakującą ofertę otrzymał piłkarz Legii Warszawa, Roger Guerreiro. Po reprezentanta Polski zgłasza się podobno brazylijski FC Sao Paolo. Prawdopodobny jest też kierunek francuski. W lidze austriackiej zagra natomiast inny legionista, Łukasz Surma, który zasilił szeregi Admiry Wacker. Do polskiej ligi powraca Dariusz Żuraw, który grał ostatnio w niemieckim Hannover 96. W przyszłym sezonie 35-letni obrońca ma reprezentować barwy beniaminka – Arkę Gdynia. Daniel Kowalski
Agnieszka Radwańska awansowała do pierwszej dziesiątki tenisowego rankingu WTA Tour! To największe osiągnięcie kobiecego tenisa w historii tej dyscypliny w naszym kraju. Dziewiętnastoletnia krakowianka awans zawdzięcza znakomitej postawie w turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu. Polka dotarła aż do ćwierćfinału, przegrywając z póżniejszą finalistką imprezy, Amerykanką Sereną Williams. Marta Domachowska również zaliczyła awans z 65 na 57 miejsce. Na czele klasyfikacji jest reprezentantka Serbii, Ana Ivanović, która wyprzedza swoją rodaczkę, Jelenę Janković oraz Rosjankę Marię Szarapovą. Ciekawostką jest fakt, iż w pierwszej dziesiątce znajduje się aż pięć Rosjanek. W rankingu WTA „Champions Race” prowadzi Ivanovic, przed Jankovic i Szarapową. Radwańska zajmuje w nim ósmą pozycję, a Domachowska jest 48. Świetne występy na kortach mają swoje przełożenie na zarobki. W tym roku Agnieszka zarobiłą już 835 377 dolarów! Do prowadzących sióstr Williams jest jej jeszcze daleko (zarobiły po dwa miliony na głowę), ale pomimo to wynik jest imponujący.
siatKówKa
Najlepiej zarabiająca tenisistka tego roku, Ana Ivanovic. Fot. Daniel Kowalski
Dla przykładu Marta Domachowska zainkasowała jak na razie „tylko” 181 973 dolarów. Liderką tej klasyfikacji jest Ivanović, której konto wzbogaciło się już o 2 521 156 dolarów. Czołówka najlepiej zarabiających tenisistek 2008 roku: 1. Ana Ivanovic (Serbia) 2 521 156 dol. 2. Serena Williams (USA) 2 138 312 3. Venus Wil-
liams (USA) 2 114 697 4. Maria Szarapowa (Rosja) 1 924 879 5. Jelena Jankovic (Serbia) 1 545 082 6. Dinara Safina (Rosja) 1 287 669 7. Jelena Dementiewa (Rosja) 1 161 538 8. Swietłana Kuzniecowa (Rosja) 1 088 787 9. Agnieszka Radwańska (Polska) 835 377 10. Wiera Zwonariewa (Rosja) 749 161 ... 63. Marta Domachowska (Polska) 181 973.
bieg na przełaj
liga światowa
Podwójny triumf Polaków osłodę nasze zawodniczki wypnktowały Turcję 3:0 (25:21, 25:22, 25:22). Ciekawostką jest fakt, iż to zwycięstwo pozbawiło Turczynek szans na awans do finału który w dniach 9-13 lipca rozegrany zostanie w Jokohamie.
Daniel Kowalski
Po dwóch zwycięstwach z Chinami polscy siatkarze umocnili się na pozycji lidera swojej grupy i są już bardzo blisko awansu do turnieju finałowgo w Rio de Janeiro Podopieczni Raula Lozano w miniony weekend dwukrotnie w tym samym stosunku 3:1 – zwyciężyli Chiny. W pierwszym meczu zwycięstwo przyszło naszym zawodnikom bardzo trudno, w drugim było już nieco lepiej. Najważniejsze jednak, iż oba zakończyły się sukcesem. To znacznie zaostrza apetyty polskich kibiców przed zbliżającą się olimpiadą w Pekinie. Naszemu zespołowi do rozegrania pozostały dwumecze z Japo-
Polska - Chiny 3:1 (25:20, 20:25, 25:23, 25:23) i 3:1 (25:22, 19:25. 25:21, 25:23). Widzów: 10 000 Sędziowali: Ilain Georgiew (Bułgaria) oraz Jose Sanchez Gonzalo (Hiszpania). nią oraz Egiptem. Z Azjatami już w najbliższy weekend zmierzymy się w Łodzi, a z Egiptem tydzień póżniej w Poznaniu i Bydgoszczy. – Jestem zadowolony z wyniku, lecz nie z gry – mówi trener polskich siatkarzy, Raul Lozano. – Mamy cały czas problemy z zagrywką, ale na szczęście poprawiliśmy grę w obronie. Ogólnie jednak weekend oceniam jak najbardziej pozytywnie. Tymczasem w World Grand Prix siatkarek pierwsze zwycięstwo odniosły Polki. Po ośmiu porażkach na
Polska: Paweł Zagumny, Michał Winiarski, Wojciech Grzyb, Mariusz Wlazły, Łukasz Kadziewicz, Sebastian Świderski, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Piotr Gruszka, Paweł Woicki, Daniel Pliński, Michał Bąkiewicz. Chiny: Fudong Jiang, Peng Guo, Fang Yingchao, Jianjun Cui, Dawei Yu, Qiong Shen, Qi Ren (libero) oraz Zhi Yuan, Shuai Jiao, Shengsheng Sui, Hairong Shi.
Brytyjczyk Lewis Hamilton miał najlepszy podczas testów na torze Hockenheim. Drugi wynik zanotował zawodnik gospodarzy, Nico Rosberg z Toyoty, a trzeci Fin Kimi Raikkonen z Ferrari. Janne Ahonen zwyciężył w
benefisowym konkursie skoków narciarskich w Lahti, którym pożegnał się z wyczynowym sportem. Wyprzedził Adama Małysza i Niemca Georga Spaetha. W sparingowym meczu piłkarskim rozegranym w austriackiej miejscowości Irdning Górnik Zabrze przegrał z Panathinaikosem Ateny 1:2 (1:0). Piłkarz reprezentacji Anglii Peter Crouch za 11 milionów funtów przeszedł z Liverpoolu do Portsmouth. Chelsea Londyn nie jest zainteresowana ofertą ze strony Interu Mediolan dotyczącą warunków przejścia do włoskiego klubu Franka Lamparda poinformowano na oficjalnej stronie angielskiego klubu.
30|
11 lipca 200 | nowy czas
sport
FORMUŁA 1
Polscy floreciści zdobyli srebrny medal w turnieju drużynowym szermierczych mistrzostw Europy, które rozegrane zostały w Kijowie. W finale nasi kadrowicze przegrali z Włochami 30:45.
GRAND PRIX WIELKIEJ BRYTANII
Wielki pech Roberta Kubicy Daniel Kowalski
Pechowo zakończył się występ Roberta Kubicy w kolejnym wyścigu z cyklu Grand Prix Formuły 1. Na dwadzieścia okrążeń przed metą nasz zawodnik wypadł z toru i nie ukończył wyścigu. Kubica miał pecha już podczas finałowej sesji eliminacyjnej w sobotę. W jego bolidzie natąpiła awaria tylnego zawieszenia, w efekcie czego Polak nie ukończył żadnego okrążenia pomiarowego. To oznaczało, że w wyścigu wystartuje dopiero z piątej linii. A w nim szczęścia Kubicy nie przybywało. Po dobrym starcie nasz zawodnik bardzo szybko przesunął się o dwie pozycje wyżej i przez dłuższy czas kontrolował sytuację. Robert powoli piął się w górę i w pewnym momencie był już nawet trzeci. Gdy jednak zaczął padać deszcz na torze zaczęły się problemy wielu kierowców. Pech dopadł również Kubicę, który ukończył wyścig na dwadzieścia okrążeń przed metą. Grand Prix Wielkiej Brytanii zakończyło się kolejnym zwycięstwem reprezentanta gospodarzy, Lewisa Hamiltona. Kierowca Ferrari na finiszu wyprzedził Nicka Heidfelda z BMW oraz Rubensa Barrichello z Hondy. Dla tego ostatniego było to dopiero pierwsze tegoroczne podium.
ECHA EURO 2008
Po wyścigu w Wielkiej Brytanii Robert Kubica spadł na czwartą pozycję, ale do prowadzącej trójki (Hamilton-Massa-Raikkonen) traci zaledwie dwa punkty. W klasyfikacji konstruktorów BMW Sauber pozostał na pozycji wicelidera, ale traci do Ferrari już czternaście punktów. Za rok na torze w Silverstone odbędzie się ostatni wyścig z cyklu F1. Później przez co najmniej dziesięć lat najlepsi kierowcy świata o Grand Prix Wielkiej Brytanii rywalizować będą na torze w Donongton. Tymczasem kolejny wyścig tegorocznego GP już dwudziestego lipca na torze Hockenheim w Niemczech. Klasyfikacja GP Silverstone: 1. Lewis Hamilton (McLaren), 2. Nick Heidfeld (BMW Sauber) +68.5 sek, 3. Rubens Barrichello (Honda) +82.2 sek, 4. Kimi Räikkönen (Ferrari), 5. Heikki Kovalainen (McLaren), 6. Fernando Alonso (Renault), 7. Jarno Trulli (Toyota), 8. Kazuki Nakajima (Williams), 9. Nico Rosberg (Williams), 10. Mark Webber (Red Bull). Klasyfikacja generalna: 1. Lewis Hamilton (McLaren) 48 pkt, 2. Felipe Massa (Ferrari) 48 pkt, 3. Kimi Raikkonen (Ferrari) 48 pkt, 4. Robert Kubica (BMW Sauber) 46 pkt, 5. Nick Heidfeld (BMW Sauber) 36 pkt, 6. Heikki Kovalainen (McLaren) 24 pkt, 7. Jarno Trulli (Toyota) 19 pkt, 8. Mark Webber (Red Bull) 18 pkt, 9. Fernando Alonso (Renault) 13 pkt, 10. Rubens Barichello (Honda) 11 pkt. Klasyfikacja konstruktów: 1. Ferrari 96 pkt, 2. BMW Sauber 82 pkt, 3. McLaren 72 pkt, 4. Red Bull 24 pkt, 5. Toyota 24 pkt, 6. Williams 15 pkt, 7. Renault 15 pkt, 8. Honda 14 pkt, 9. Toro Rosso 7 pkt, 10. Force India 0 pkt.
Choć nie wszystko było idealne, to warto im przyklasnąć. „Szwajcarski” i „austriacki” – teraz zamiennie będzie można używać tych przymiotników jako synonimów dokładności i precyzji. Obie nacje zrobiły wszystko, by turniej wypadł pod względem organizacyjnym perfekcyjnie, i mimo kilku niedociągnięć warto czerpać austriacko-szwajcarskie nauki. Dlatego też do Austrii i Szwajcarii pojechali nawet przedstawiciele PZPN-u, Jakub Mazek i Bartłomiej Marks, a także przedstawiciele spółki PL-2012, z prezesem Marcinem Herrą na czele. Polacy dostali nawet waż-
Piłkarz reprezentacji Chorwacji Ivan Klasnić porozumiał się z władzami FC Nantes w sprawie czteroletniego kontraktu. Umowa zostanie podpisana po badaniach medycznych. Prezesem i właścicielem beniaminka francuskiej ekstraklasy jest polski biznesmen Waldemar Kita. David Coulthard, jeden z najbardziej znanych i doświadczonych kierowców Formuły 1 wyznaczył już swojego następcę. Twierdzi, że najlepiej w zespole Red Bull Racing zastąpiłby go Niemiec Sebastian Vettel. Premier Ukrainy Julia Tymoszenko oświadczyła w środę, że centrum handlowe "Trojickyj" przed Stadionem Olimpijskim w Kijowie zostanie rozebrane, a sam stadion będzie gotów do przeprowadzenia meczu finałowego Euro 2012. Piłkarz reprezentacji Białorusi, zawodnik londyńskiego Arsenalu, Aleksandr Hleb przechodzi do FC Barcelona. Kluby uzgodniły już warunki finansowe transferu, Hleb w czwartek przyleci do Barcelony, gdzie przejdzie testy medyczne.
licencję PZPN na grę w pierwszej lidze, a mecze będzie rozgrywać na stadionie Chemika Police poinformował PZPN
Mamy szansę być lepsi ne funkcje przy organizacji samego finału. Jest to na pewno skarbnica wiedzy niezbędnej. Jednak nie oszukujmy się, dzięki temu wielkie dzieła budownictwa nie zaczną nam wyrastać jak grzyby po deszczu. Istnieją dwie możliwości: realistyczna, która zakłada, że mistrzostwa Europy 2012 pomogą zorganizować nam ufoludki, które przylecą spoza Ziemi i z pomocą nieznanej nam techniki unowocześnią wszystkie drogi komunikacyjne w Polsce i na Ukrainie, oraz: fantastyczna, która zakłada, że następny czempionat Starego Kontynentu sami zorganizujemy znacznie lepiej pod względem infrastruktury niż Austriacy i Szwajcarzy. Jak zatem możemy sprawić, by nie drwiono z nas za cztery lata? By odpowiedzieć na to pytanie, warto było choć przez kilka dni pomieszkać w Wiedniu bądź innych, zdecydowanie mniejszych miastach Austrii lub Szwajcarii. W świetnie zorganizowanych i dopiętych na ostatni guzik mistrzostwach brakowało tylko jednego, soli tego typu sportowych turniejów.
Marcin Bachleda, Stefan Hula, Maciej Kot i Łukasz Rutkowski będą reprezentować Polskę na rozpoczynającym się 4 lipca w Słowenii Letnim Pucharze Kontynentalnym w skokach narciarskich.
Flota Świnoujście otrzymała
KORESPONDENCJA Z WIEDNIA
Jakub Zakrzewski
bieg na przełaj
Mowa o atmosferze piłkarskiego święta. Oczywiście, że takowa istniała, jednak wyłącznie w dniach, w których rozgrywano mecze. W Wiedniu, kiedy nie było żadnych spotkań, można było zauważyć jedynie garstkę poubieranych w narodowe barwy kibiców siedzących w knajpkach i raczących się sznyclem wiedeńskim z, jakżeby inaczej, austriackim piwkiem w dłoni. W innych miastach Austrii i też w Szwajcarii sprawa wyglądała jeszcze gorzej. Problem ten wynikał przede wszystkim z obojętnego podejścia wielu Austriaków do meczów, nie tylko w ogóle, ale także swojej reprezentacji. Dopiero gdy Howard Webb zepsuł wieczór polskim kibicom, którzy na stadionie podczas meczu z Austriakami stanowili co najmniej połowę widzów, Austriacy zainteresowali się masowo meczem swojej reprezentacji z niemiecką drużyną. Niepoślednią rolę odegrały w tym austriackie media, które podgrzały atmosferę w taki sposób, jakiego nie powstydziłyby się niemieckie tabloidy. Podczas gdy my wpatrywaliśmy się w grę naszej drużyny w meczu z
Chorwacją, cały Wiedeń żył drugim meczem grupy B. Gdy opary entuzjazmu opadły, Austriacy wrócili do codzienności, a w dniach meczów jeszcze godzinę przed spotkaniem, w parku na Praterze, miejscowi uprawiali: jogging, nordic-walking, jazdę na rowerze czy na łyżworolkach, sprawiając wrażenie w ogóle niezainteresowanych dalszym ciągiem turniejowych zmagań. Na szczęście do stolicy Austrii przyjeżdżali, bądź w dużej liczbie już tam zamieszkiwali, kibice chorwaccy, tureccy, włoscy i hiszpańscy, ubierając – choć na jeden dzień – Wiedeń w swoje narodowe barwy. W tym musimy upatrywać naszą szansę - stwórzmy atmosferę, jakiej nie widziała piłkarska Europa do tej pory, wyłącznie ze stadionami w tle, i nawet tylko z jedną linią metra w Warszawie, i z kilkakrotnie mniejszą ilością kilometrów autostrad niż w samej Austrii, stworzymy, jako współgospodarze wraz z Ukrainą, jeszcze bardziej niezapomniane mistrzostwa niż te zakończone przed kilkunastoma dniami.
Siedmiu przywódców państw potwierdziło do tej pory udział 8 sierpnia w ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie. Ostatnim jak dotąd jest prezydent Francji Nicolas Sarkozy, który w środę potwierdził przyjazd na uroczystość. Piłkę z meczu finałowego Euro-
2008, w którym Hiszpanie pokonali Niemców 1:0, sprzedano za 10 tys. euro na aukcji zorganizowanej wspólnie przez dziennik „Krone Zeitung" i firmę Adidas. Pieniądze zostaną przekazane na rozwój sportu austriackiego. W piątek, 8 sierpnia, w Pekinie odbędzie się uroczyste otwarcie Igrzysk XXIX Olimpiady. Do rywalizacji o najcenniejsze medale przystąpi aż 10,5 tysiąca zawodniczek i zawodników z 205 krajów – sympatycy sportu w Polsce będą przy tym obecni. Były szkoleniowiec Lecha Poznań i Zagłębia Lubin Czesław Michniewicz w najbliższym sezonie poprowadzi Arkę Gdynia.
|31
nowy czas | 11 lipca 2008
Krzysztof Wiciak otrzymał dodatkowy czas na wyjaśnienia w sprawie nieprawidłowości, za czasów jego szefowania w lidze. Jeśli podejrzenia Zarządu Ligi się potwierdzą ukarany zostanie nie tylko działacz, ale również cały zespół Inko Team.
5-A-SIDE POLISH FOOTBALL LEAGUE
SARA-INT CUP 2008
Bezkonkurencyjne Scyzoryki Daniel Kowalski
Zwycięzcą minipiłkarskiego turnieju Sara-Int Cup 2008 została „piątka” Scyzorków. W finale żółto-czerwoni pokonali Domax 3:0.
sa – Mac City 2:2 (karne 1:3), Polmar – Sajdersi 0:5, Słomka – Domax 2:3, Varsglopol – Piątka Bronka 3:1, Scyzoryki – Biała Wdowa 6:0. Ćwierćfinały: Giants - Janosiki 1:5, Sajdersi - Domax 1:7, KS 04 – Mac City 4:3, Varsglopol – Scyzoryki 0:4. Półfinały: Janosiki Domax 2:3, KS 04 – Scyzoryki 0:3. Finał: Scyzoryki – Domax 3:0.
SCYZORYKI - DOMAX 3:0 W minioną niedzielę rozegrano ostatni, trzeci już, etap turnieju. W czasie trwania większości meczów padał rzęsisty deszcz, co skutecznie odstraszyło kibiców. Niesprzyjająca aura nie przeszkodziła jednak samym piłkarzom, którzy stworzyli kilka na prawdę interesujących widowisk. Jednym z najciekawszych był półfinałowy mecz Janosików z Domaxem, który zakończył się minimalnym zwycięstwem tych drugich (3:2). W finale Domax przegrał jednak z rewelacyjnymi tego dnia Scyzorykami 0:3. Warto zaznaczyć, iż w finałowej fazie zdobywca pucharu strzelił aż szesnaście bramek, nie tracąc przy tym ani jednej! Wyniki fazy finałowej: 1/8 finału: Giants – Young Juve 5:0, Janosiki – Archway 5:0, Księgarnia – KS 04 0:2, Ka-
Bramki: Arkadiusz Maksymowicz – 2, Sylwester Jedynak – 1. Domax: R. Wieczorkowski, M. Gałka, S. Kowalczewski, B. Idu, M. Adamczyk, P.Carlos, Sz. Kaczmarowski, P. Derpa, T. Stasiak. Scyzoryki: M. Rogalski, T. Chodorski, S. Jedynak, Ł. Biekowski, Ł. Łoskiewicz, K. Śledź, R. Zdynek, A. Maksymowicz. Sara-Int Cup to ostatni akord rozgrywek rundy wiosennej. Teraz wszystkie zespoły czeka przerwa, aż do 10 sierpnia, kiedy to wystartuje runda rewanżowa. Największe szanse na mistrzostwo mają Inko Team, Scyzoryki, Księgarnia oraz Domax.
sport