baŃka PeŁna duMy
16-17
w nowym jorku każdy pracuje. i to ciężko. Gdy
Mali Polacy w brytyjskiej lidze 3 kolejny znak polskiej obecności w
opowiadam mojemu kumplowi o tym, że
southampton: dziecięcy klub
statystyczny amerykanin ma w ciągu roku
piłkarski lingland juniors dostał się
jedynie siedem dni roboczych urlopu, nie wierzy.
do ligi brytyjskiej.
lonDon 12 september 2008 36 (101) nowyczas.co.uk Free Issn 1752-0339
new tIme
tHe PolIsH weeKly
Wracacie, czy nie? Pytanie kierowane do polskiej imigracji zarobkowej w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Pytanie o tyle trudne, że nie można na nie znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Przemysław Kobus Z jednej strony brytyjscy specjaliści zwiastują kres polskiej fali na Wyspach, z drugiej strony w kraju nie widać tłumów, które nagle szturmowałyby polski rynek pracy, czy wystawały w kolejkach z formularzami E 300 w pośredniakach. Szperając w danych polskich instytucji rynku pracy oraz urzędu skarbowego ciężko powiedzieć, by do kraju wracali tłumnie Polacy. Poza tym, gdyby w istocie miała miejsce fala powrotów, Donald Tusk stałby na rogatkach Polski i witał emigrantów chlebem i solą – w końcu zapowiadał w swoim
expose chęć stworzenia takich warunków życia, by Polacy wrócili do kraju. Istnieje jeszcze inna, dość abstrakcyjna teoria – być może w drodze do Polski „gubimy” się w innych krajach Europy Zachodniej? Co pewien czas polskie media, często powołując się na brytyjskie dane urzędowe, obwieszczają w kraju nad Wisłą masowe powroty Polaków. Tak już było w połowie ubiegłego roku, tak było pod koniec 2007 roku, potem podobne artykuły czy informacje pojawiały się w lutym tego roku, no i teraz – przełom sierpnia i września. Po żadnym z takich doniesień nie udało się jednak dostrzec tej fali powrotów w Polsce. Owszem, dochodziło do rotacji
personalnych, jedni wracali, inni wyjeżdżali. Jeszcze inni przyjeżdżali tylko na chwilę, by z powrotem wrócić do Londynu. Patrząc jednak na mnogość ofert pracy w „pośredniakach” i na portalach internetowych, trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu uprawia pewną manipulację. Rzuca się hasło „masowe powroty” bez pokrycia w rzeczywistości. W Polsce nadal brakuje siły roboczej, bezrobocie nadal jest niskie, bo ci, którzy się rejestrowali w urzędach pracy wyjechali, w skarbówkach nie widać kolejek do złożenia podań o abolicję podatkową, a ruch lotniczy na linii Polska-Anglia jest nadal ożywiony. Coraz częściej widać za to w Polsce auta z kierownicą po prawej stro-
nie, które wpadają przez przejście w Świecku i tą samą drogą wypadają. Ale ciężko powiedzieć, żeby w istocie doszło do masowych powrotów. Takich – trzeba to powiedzieć wprost – nie widać. Dlatego dziwią doniesienia np. Instytutu Badań Publicznych z Wielkiej Brytanii, według których ponad połowa wszystkich Polaków, którzy przyjechali na Wyspy w ostatnich latach, miałaby wyjechać. – Nie sądzę aby Polaków było dzisiaj więcej niż pół miliona. Fala wyjazdów będzie się nasilać – mówił w jednym z wywiadów prasowych szef tej instytucji, Danny Sriskandarajah.
»8
czas PrzeszŁy
9
Osobiste pożegnanie wielkiego człowieka Cztery dni przed 93. urodzinami zmarł w Londynie prof. Jerzy Żarnecki, CBE. Nazajutrz po jego zgonie dostałem wiadomość od hr. Andrzeja Ciechanowieckiego: Z wielkim smutkiem dowiedziałem się o śmierci śp. Jerzego Żarneckiego. To wielka strata, tak osobista, jak i dla Polski oraz dla nauki…
czas na rozmowĘ
19
Do Polaków – po polsku Pochodzi ze Szkocji, uwielbia Polskę i płynnie mówi po polsku. – Ja znalazłem to, czego szukałem, właśnie w Polsce. Tam zrozumiałem, po co mam żyć. Tam odkryłem powołanie, zostałem ochrzczony. Choć wcześniej dużo jeździłem po świecie, nigdzie nie mogłem znaleźć tego, co znalazłem w Polsce – mówi ks. Richard Nesbitt, wikary w parafii w Hanwell…
Kultura
20
Życie według klowna Pomysłowość nie zna tu granic zdrowego rozsądku. Widzowie bez litości zostają wystawieni na pośmiewisko. Stają się bohaterami gagów. Po kilku minutach zaczynamy się podśmiechiwać, a potem przestajemy się kontrolować całkowicie. Szturchamy sąsiada czy widział, czasem ciekną nam łzy, komentujemy na głos i klepiemy się po kolanach z uciechy.
2|
12 września 2008 | nowy czas
”
Dobrze zorganizowany Czas jest najlepszym dowodem na zorganizowany umysł. Isaac Pitman
listy@nowyczas.co.uk Piątek, 12 września, Marii, Gwidona 1683 1990
Rozpoczęła się bitwa pod Wiedniem. Wojska pod dowództwem Jana III Sobieskiego pokonały wojska tureckie. Na konferencji w Moskwie ministrowie spraw zagranicznych Francji, USA, Wielkiej Brytanii, ZSRR oraz RFN i NRD podpisali układ „2+4”, który zezwolił na zjednoczenie Niemiec w dniu 3 października.
Sobota, 13 września, euGenii, aureliuSza 1894 1321
Urodził się Julian Tuwim, poeta, czołowy przedstawiciel polskiej poezji XX wieku, należał do grupy poetyckiej Skamander, której był współtwórcą. Zmarł Alighieri Dante, włoski poeta, uczony, polityk; autor „Boskiej Komedii” – jednego z największych osiągnięć literatury światowej.
niedziela, 14 września, rokSany, CyPriana 1953
Rozpoczął się proces przed sądem wojskowym przeciwko biskupowi Czesławowi Kaczmarkowi. Został skazany na 12 lat więzienia za „działalność na niekorzyść Związku Radzieckiego, szpiegostwo, dywersję oraz kontakty z podziemiem”.
Poniedziałek, 15 września, albina, nikodeMa 1890 1997
Urodziła się Agatha Christie, angielska pisarka; autorka poczytnych kryminałów, twórczyni postaci Herculesa Poirot i Miss Marple. W Newadzie pobito rekord prędkości, pojazd Thrust SSC rozpędził się 1228 km/h, przekraczając barierę dźwięku.
wtorek, 16 września, edyty, kornela 1995
Spacer po otwartej przestrzeni kosmicznej amerykańskich kosmonautów Jamessa Voss i Michaela Gerhardt z wahadłowca „Endeavour”.
środa, 17 września, FranCiSzka, roberta 1939
1980
Agresja ZSRR na Polskę. Na mocy układu sowiecko-niemieckiego, z 23 sierpnia 1939 roku, tzw. paktu Ribbentrop-Mołotow, Rosja przekroczyła granicę Rzeczpospolitej. W Gdańsku podczas konferencji Międzyzakładowych Komitetów Założycielskich i Międzyzakładowych Komisji Robotniczych, przyjęto propozycję rejestracji MKZ-ów jako organizacji – NSZZ „Solidarność”.
Czwartek, 18 września, tytuSa, JózeFa 1905
1939
Urodziła się Greta Garbo (wł. Greta Louisa Gustafsson). Odtwórczyni głównych ról w filmach: „Mata Hari”, „Królowa Krystyna”, „Anna Christie”, „Anna Karenina”, „Ninotchka”. Zmarła w 1990 roku. Zmarł Stanisław Witkiewicz, ps. Witkacy; pisarz, malarz, filozof, teoretyk sztuki; przedstawiciel katastrofizmu w literaturze polskiej. Popełnił samobójstwo dzień po zajęciu wschodnich terenów Polski przez wojska sowieckie.
słomianych strachów na wróble ustawili na okolicznych polach mieszkańcy Hoschton, miasteczka w stanie Georgia.
4800
-metrowa wieża kościelna w miasteczku Bedum (Holandia) nachyla się pod dużo większym kątem niż wieża w Pizie – obliczył holenderski matematyk.
36
CzaS na nowe MieJSCa! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
Szanowna Redakcjo, Opowieść o perypetiach nabywcy samochodu, Roberta z Southampton, („Coś jak samochód, w cenie samochodu”, NC 5.IX) poruszyła mnie do żywego, bo i mnie zdarzyło się, lata temu, że w świeżo nabytej przeze mnie, używanej jetcie na zakręcie, na idącej ostro pod górę wiejskiej drodze, urwało się lewe przednie koło. Miałem szczęście, że stało się to na tej drodze, a nie na autostradzie, bo nie uszedłbym z tego z życiem. Miałem jednak również szczęście, że należałem do jednego z dwóch głównych w Wielkiej Brytanii stowarzyszeń pomocy drogowej, Automobile Association. Przyjechała laweta i odwiozła samochód do wskazanego przeze mnie warsztatu, akurat było to w Farnham. Tamtejsi mechanicy, obejrzawszy uszkodzenie, odmówili naprawy i poradzili mi wezwać inspektora technicznego AA. Za usługę tę musiałem zapłacić 100 funtów, ale to się opłaciło. Raport inspektora miał cztery strony – jak się okazuje, wóz był po kasacji w wyniku czołowego zderzenia, nie został rozprostowany do końca, a dla skompensowania odchylenia od symetrii, przegub, który normalnie jest nasadzany na półośkę na zimno, został w trzech punktach przyspawany. Poradzono mi posłać kopię raportu dealerowi, od którego samochód kupiłem i czekać na wynik. W cztery dni później dostałem czek ze zwrotem kosztów i 100 funtami odszkodowania za niedogodności. Z artykułu w „Nowym Czasie” wynika, że ani Robert, ani co gorzej autor artykułu nie znają obowiązującego w takiej sytuacji prawa, nie wiedzą, gdzie należy zwrócić się o pomoc i nawet o tym nie pomyśleli. Komis, w którym kupił swój samochód Robert nie czyni mu łaski zwracając pieniądze. Gdyby Robert kupił samochód prywatnie, nie miałby żadnej możliwości dochodzenia swoich racji. Na mocy ustawy o sprzedaży towarów – Sale of Goods Act 1979, towar sprzedany przez profesjonalnego handlowca musi jednak odpowiadać jego opisowi, musi być zadowalającej jakości i – co w tym przypadku jest najważniejsze – musi nadawać się do użytku zgodnie z przeznaczeniem. Na wezwanie sprzedawcy do naprawy samochodu, obniżenia ceny bądź zwrotu pieniądzy Robert ma pół roku, a w
63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Michał Sędzikowski, Przemysław Wilczyński RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Damian Chrobak, Grzegorz Lepiarz, Agnieszka Mierzwa, Maricn Piniak WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Katarzyna Gryniewicz, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Bartosz Rutkowski, Mikołaj Skrzypiec, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Aleksandra Solarewicz, Tomasz Tułasiewicz; STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Paweł Rosolski;
dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk); STaŻ MaRkeTIngoWy: Magdalena Kubiak WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
razie oporów z jego strony, może zaskarżyć właściciela komisu do Small Claims Court – jest to sąd rozpatrujący roszczenia o wartości do 5 tys. funtów, w którym poszkodowany może występować bez pomocy prawnika, postępowanie jest bardzo prost. Z doświadczenia wiem, że sędzia czyni wszystko, aby pomóc poszkodowanemu. Fachowej porady na temat przysługujących mu praw może zasięgnąc pod nr tel. 08454 04 05 06 – jest to zajmująca się skargami ze strony osób prywatnych (konsumentów) komórka Urzędu ds. Uczciwości w Handlu – Office of Fair Trading. Rozmowa z linii BT kosztuje cztery pensy za minutę. Może wreszcie złożyć skargę w lokalnym oddziale Urzędu ds. Norm w Handlu – Trading Standards Office. Jego adres znajdzie w internecie pod: www.tradingstandards.gov.uk Znajomy mechanik z pewnością może pomóc ustrzec się lekkomyślnego zakupu, ale jego opinia nie ma takiej wagi, jak ekspertyza inspektora technicznego i z pewnością nie jest jedynym wyjściem, żeby nie stracić. Istnieją tu chroniące nabywcę instytucje i prawa, i warto z nich korzystać. Z ukłonami MARIUSZ KUKlIńSKI Od redakcji: Dziękujemy panu Mariuszowi Kuklińskiemu za tak obszerne i profesjonalne podejście do poruszonego przez autora artykułu problemu. Pokazuje to, jak osoby przebywające na Wyspach od wielu lat mogą dzielić się swoim doświadczeniem i tym samym pomagać wszystkim, których wiedza na temat obowiązujących tu przepisów jest znacznie uboższa. Zachęcamy naszych Czytelników do dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniem na łamach naszej gazety.
Życzę kolejnych 100... tysięcy numerów!
Doprawdy nie wiem, czy zamiast gratulacji z okazji setnego wydania „Nowego Czasu” nie powinnam raczej wnieść zażalenia. „Nowy Czas” sprawił, że zaniedbuję swoją firmę, grozi mi kryzys małżeński oraz uszczerbek na zdrowiu. Otóż przychodzi sobota i na moim biurku ląduje wasze pismo, ta jedyna
PrenuMeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
po lo nij na ga ze ta, któ rą czy tam od de ski do de ski. Po pro stu mu szę. Rzu cam wszyst ko, nie od po wia dam na te le fo ny, od wo łu ję spo tka nia, nie jem śnia da nia, mąż py ta, czy on mnie jesz cze cokolwiek ob cho dzi. Nie jest to zresz tą wca le czas na re laks z ga zet ką lek ką, ła twą i przy jem ną. Szar pią mną emo cje, tar ga ją zmien ne na stro je. Wpa dam w za chwyt, to znów po pa dam w de pre sję, a za raz po tem ko lej na stro na i ci śnie nie ska cze, szlag tra f ia, rę ce opa da ją. Stąd ten uszczer bek na zdro wiu. Zwłasz cza psy chicz nym. I tu po ra na gra tu la cje. Bo czyż nie ta ka wła śnie ga ze ta po trzeb na jest nam, emi gran tom? Ga ze ta, któ ra mó wi o tym, co nas na praw dę ob cho dzi, bo li, nur tu je, ra du je i de ner wu je? Ta ki jest wła śnie „No wy Czas”. Tak na praw dę to nie ta ki on już no wy. Sta ry zna jo my, chęt nie czy ta ny, wę dru ją cy po wszyst kich pol skich skle pach w na szym mie ście, sta ły gość w na szym biu rze. Do star cza in for ma cji i dba o for ma cję no we go po ko le nia emi gran tów. God ny za ufa nia, nie za sta wia na nas pu ła pek w po sta ci ogło szeń ofe ru ją cych nam „po moc”, któ rej nie po trze bu je my i usłu gi, za któ re w tym kra ju się nie pła ci. Po za tym, sto nu me rów to mo że jesz cze nie sta ru szek, ale na pew no doj rza łość i do świad cze nie. Wi dać to po was, ko cha ni twór cy „No we go Cza su”. Gra tu lu je my wam od wa gi dzien ni kar skiej i słów nie owi ja nych w ba weł nę. Dzię ku je my za sza cu nek dla nas, czy tel ni ków. Za miast męt ne go la nia wo dy, ser wu je cie nam moc ną i po krze pia ją cą ka wę na ła wę. Gra tu lu je my cię te go ję zy ka, od po wie dzial no ści za sło wo i pięk nej pol sz czy zny. Dzię ku je my też Maciejowi Kotu za spa cer po re dak cji w ostat nim nu me rze. Do brze wie dzieć, kto za czym stoi i do ko go się moż na przy cze pić, gdy by coś by ło nie tak. Ale za wsze jest „tak”, na wet mi zer ne go błę du or to gra f icz ne go nie mo gę u was wy śle dzić. Wo bec te go po sta no wi łam „przy cze pić” się do redaktora Grze go rza Mał kie wi cza o to, co na pi sał na pierw szej stro nie set ne go nu me ru: „Ja ki jest bi lans tych stu nu me rów? Ty siąc po tknięć i tro chę suk ce sów?...”
Ciąg dalszy na str. 3
ForMularz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
Płatność ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
CzaS PubliSherS ltd. 63 kings Grove london Se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
|3
nowy czas | 12 września 2008
czas na wyspie listy@nowyczas.co.uk ciÄ…g dalszy ze str. 2
Mali Polacy w brytyjskiej lidze
Droga redakcjo, jeśli chodzi o potknięcia, pozwolę sobie zacytować jednego z naszych rodaków z Southampton: „ŝeby człowiek wiedział, şe się potknie, to by usiadł�. A wy przecieş „idziecie pod prąd�, podczas gdy inni siadają. To widać. To właśnie jest waszym największym sukcesem. I za to wam dziękujemy. 100-krotnie, a nawet 1000-krotnie. BArBArA STorey Southampton Drogi Maćku, Przede wszystkim chciałbym Ci pogratulować wspaniałej publikacji. Zawsze uwaşałem, iş drzemią w Tobie dziennikarskie ambicje, czego dowodem jest artykuł „Na setkę, czyli spacerkiem po redakcji� (NC 35/100, 5.09). W pamieci wciąş mam nasze długie rozmowy, kiedy to wygrzewaliśmy się na słońcu w redakcyjnym ogródku. Niebawem wracam z urlopu i wierzę, şe znajdziemy chwilę, aby „wyskoczyć� na pintę lagera lub zapolować wspólnie na psa sąsiadów. Przesyłam gorące pozdrowienia ode mnie, jak równieş od mojego syna (Twojego imiennika) Maćka :o) MArCIN JuZIuk PS. A redakcji şyczę kolejnych 100... tysięcy numerów! Sto lat! Sto lat! Niech piszą, piszą nam....
Szanowny kotku Macieju, Bardzo mi było miło poznać kotka redakcyjnego. Przesyłam swoje zdjęcie, nazywam się Mrałka. Załączm równieş zdjęcie swojej siostrzyczki, która ma na imię Mimi. Mieszkamy w bardzo ładnym mieszkaniu i jesteśmy bardzo kochane przez naszych Państwa, którzy uwielbiają kotki. Drogi kotku Maciusiu, proszę Cię bardzo gorąco, przekaş całej redakcji najserdeczniejsze gratulacje z okazji 100. numeru „Nowego Czasu�. Moi Państwo uwaşają, şe jest to bardzo dobra gazeta, chętnie ją czytają i z wielkim zainteresowaniem. Pytają teş, czy kaşdemu wolno pisać i na jakie tematy??? Mnie wolno spać na kanapie i na fotelach, ale najlepiej lubię spać koło swojej Pani, która odmawia pacierze przed udaniem się do snu, a my z Mimi, mrucząc, odmawaimy kocie pacierze i przenosimy się w inną krainę marzeń i snów. Serdeczne şyczenia dalszej owocnej pracy przesyłają MrAłkA I MIMI
›› W minioną sobotę odbył się pierwszy trening Lingland Juniors. Młodzi piłkarze z rodzicami. Fot. Grzegorz Borkowski
Kolejny znak polskiej obecności w Southampton: dziecięcy klub piłkarski Lingland Juniors dostał się do ligi brytyjskiej. Nasi młodzi piłkarze właśnie zaczęli sezon rozgrywek. Klub powstał trzy lata temu, najpierw jako druşyna, istniejąca dzięki zapałowi garstki emigrantów. Amatorów piłki przybywało i dzi-
siaj w ramach klubu piłkarskiego Lingland Juniors działają juş trzy druşyny – dwie up to 8 i jedna up to 9. – Szczególnie cieszy nas to, şe nie są to druşyny ograniczające się do polskich dzieci – mówi prezes klubu, Barbara Storey. – Grają u nas dzieci pakistańskie, portugalskie, angielskie. Nie zamykamy naszych drzwi przed nikim. Juniorzy z Southampton właśnie zaczęli sezon rozgrywek. Jednocześnie klub wciąş poszukuje kandydatów na piłkarzy. Rodzice wszystkich dzieci chętnych do uczestniczenia w treningach mogą
się kontaktować bezpośrednio z trenerem Andrzejem Walczakiem telefonicznie: 07783900334 lub pocztą elektroniczną: a.walczak1@op.pl. Chociaş sporą część wydatków klubowych pokrywa sponsor – firma Lingland – pozostaje wciąş wiele kosztów. Opłata miesięczna za uczestnictwo w zajęciach wynosi ok. 15 funtów.
Grzegorz Borkowski
Rozmowa na czasieÂť 4
MałGORZacIe BIałecKIej dzien ni kar ce współ pra cu ją cej z „No wym Cza sem� gra tu lu je my zdo by cia III na gro dy w kon kur sie ogło szo nym przez Se nat RP „Po la cy na ścieş kach świa ta – bla ski i cie nie emi gra cji�. Małgorzata Białecka otrzymała na gro dę za ar ty kuł „Nie je stem tu taj, şe by się do ra biać�, któ ry uka zał się w „No wym Cza sie� 25 lip ca 2008 roku.
Zaprasza na:
WieczĂłr W iecz Otwarty Bishop Douglass serdecznie zaprasza rodzicĂłw uczniĂłw obecnych klas 6, do odwiedzenia QDV]HM V]NRĂĄ\ L ]DSR]QDQLD VLÄŠ ] QDV]Ä… RIHUWÄ… -HVWHÄžP\ GXPQL ÄŞH Z URNX QDV]D V]NRĂĄD RWU]\PDĂĄD VWDWXV 6FLHQFH &ROOHJH
Filozofia na PUNO Polski Uniwersytet na Obczyźnie (PUNO) wspólnie z warszawskim Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) organizuje niestacjonarny Kurs Filozoficzny w zakresie historii filozofii, antropologii i etyki. Zgłoszenia na kurs naleşy przysyłać na adres: PUNO, 238-246 King Street, London W6 0RF, (POSK, III piętro); sekretariat czynny: pon. i środy, godz. 15.00–19.00, tel./fax: 020 8846 9305; e-mail: rektorat@puno.org.uk. Pierwszy zjazd planowany jest na niedzielę 26 października o godz. 10.00, w sali wykładowej PUNO. Kurs jest odpłatny. Więcej informacji moşna znaleźć na stronie internetowej: www.puno.org.uk
Ɣ 5DSRUW 2IVWHG ]H VW\F]QLD GRW SUDF\ L RVLąJQLĊß V]NRå\ PyZL SUDF\ L RVLąJQLĊß V]NRå\ PyZL ,Bishop Douglass is a good school ...with some outstanding features’’ features’’ Ɣ :\QLNL ] HJ]DPLQyZ FR URNX Vą Z\ĪV]H Ɣ :\QLNL ] HJ]DPLQyZ FR URNX Vą Z\ĪV]H ĞZLDGF]ą R RJURPQ\P SRVWĊSLH MDNLHJR V]NRåD GRNRQDåD Z SU]HFLąJX RVWDWQLFK WU]HFK ODW
%LVKRS 'RXJODVV +DPLOWRQ 5RDG E EDVW DVW F FLQFKOH\ LQFKOH\ /RQGRQ 1 64 7HO 11 7HO 11 )D[
Ɣ :VSDQLDåH ]DSOHF]H GR ]DMĊß VSRUWRZ\FK V]WXNL PDWHPDW\NL ¿]\NL L FKHPLL Ɣ %DUG]R GREU]H SURVSHUXMąFD W]Z WK IRUP NODV\ L SU]\JRWRZXMąFD XF]QLyZ GR HJ]DPLQyZ $ OHYHO L RIHUXMąFD V]HURNą JDPĊ NXUVyZ ]DZRGRZ\FK Ɣ =ZLHG]DQLH V]NRå\ UR]SRF]QLH VLĊ R JRG]LQLH SRWHP SU]HPyZLHQLH S '\UHNWRU R Ɣ =DSUDV]DP\ UyZQLHĪ Z NDĪG\ ZWRUHN ZU]HĞQLD L SDĨG]LHUQLND R JRG] QD W]Z 2WZDUW\ 3RUDQHN JG]LH SU]H] MHGQą JRG]LQĊ EĊG]LH PRĪQD ]REDF]\ß „V]NRåĊ Z DNFML� &]HNDP\ QD 3DĔVWZD
6]NRD ]DWUXGQLD SROVNLFK QDXF]\FLHOL NWyU]\ SRPDJDMÄ… SROVNLP XF]QLRP SU]\ DGDSWDFML Z DQJLHOVNLHM V]NROH D WDNÄŞH ] HZHQWXDOQ\PL SUREOHPDPL NWyUH PRJÄ… QDSRWNDĂź SRGF]DV QDXNL
www.bishopdouglass www.bishopdouglass.barnet.sch.uk schooladmin@bishopdouglass.barnet.sch.uk
11-18 years Co-educationa Co-educational l Roman Catholic
Voluntary Aide Aided d
4|
12 września 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Najlepszy student roku Artur Steinerowski z Gliwic został wyróżniony przez University of the Highlands and Islands w Szkocji tytułem najlepszego studenta roku 2008 – UHI Research Student of the Year in 2008. Doktorant uniwersytetu w Inverness został nagrodzony za swoje badania nad pojawianiem się wiejskich społecznych przedsiębiorstw w regionie Highlands and Islands. Przewodniczący jury, Martin Wright, powiedział, że zaimpo-
nowała mu przede wszystkim determinacja Polaka i jego ciężka praca. Sam Steinerowski wciąż nie może uwierzyć, że spotkało go takie wyróżnienie. – To bardzo satysfakcjonujące, że moja praca została zauważona i doceniona – powiedział. – Coś, co kilka lat temu wydawało mi się niemożliwe, stało się faktem. Prestiżową nagrodę oraz 200 funtów Artur Steinerowski odbierze 26 września. (mk)
Tragedia w Croydon W niedzielę, 7 września, około godz. 10.00 w centrum podlondyńskiego Croydon doszło do tragicznego wypadku. W wyniku zderzenia autobusu nr 468 z tramwajem, zginął jeden z pasażerów autobusu, 28-letni Andrzej Karcz. Był w drodze do pracy. Autobus komunikacji miejskiej wjechał z całym impetem w nadjeżdżający z naprzeciwka tramwaj. Andrzej Karcz siedział na pierwszym siedzeniu na górnym pokładzie. Podczas kolizji autobusu z tramwajem wypadł przez okno wprost pod koła samochodu. Zginął na miejscu. Siła zderzenia była tak duża, że autobus pod jej wpływem
wpadł na chodnik, na którym znajdowali się piesi. Uderzył w srebrne BMW, a następnie w ścianę jednego ze sklepów. Przyjeciele Andrzeja zwracają się z apelem o donacje pieniężne na pokrycie repatriacji jego ciała do Polski. Konto, na które można wpłacać pieniądze, zostało otwarte w banku Barclays. „Andrzej Karcz” Sort code: 20 24 64 Account number: 533 88 972
Najbardziej liczy się to, że nasze dzieci grają…
OFFICES AVAILABLE TO RENT
VERY COMPETITIVE PRICES As little as £200 + VAT p.c.m. (subject to availability) FLEXIBLE CONTRACT VARIOUS SIZES FULLY FURNISHED LUXURY OFFICES 24 HOUR ACCESS 7 DAYS A WEEK RECEPTION 9.00-5.30 MONDAY-FRIDAY TELEPHONE ANSWERING SERVICE For further information Contact Orion House 104-106 Cranbrook Road Ilford Essex IG1 4LZ 020 8636 9999 janet@bizvantage.co.uk
Reprezentanci Polski: tancerka
Edyta Herbuś i aktor Marcin Mroczek wygrali drugą edycję konkursu tańca Eurowizji. W pierwszej edycji konkursu tańczyli Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel. Zajęli czwarte miejsce. Finał tegorocznej edycji odbył się w sobotę, 6 września w Glasgow. Wzięli w nim udział przedstawiciele czternastu państw.
Z Andrzejem Walczakiem, trenerem Lingland Juniors z Southampton rozmawia Grzegorz Borkowski
Pracownik fabryki w LangwathOd kogo wyszła inicjatywa założenia polskiej dziecięcej drużyny piłkarskiej w Southampton?
– Pomysłodawcami byli Andrzej Konwiński, pierwszy trener, który już niestety wrócił do Polski oraz trenujący do dziś razem ze mną, Adam Świerczyński. Ja do klubu dołączyłem po odejściu Andrzeja. Początkowo były to zajęcia piłkarskie dla dzieci w wieku od 5 do 15 lat. Bardzo mocno wspierało nas SOS Polonia. Graliśmy gdzie się dało, przy szkołach, w parkach. To właśnie wtedy dołączyły do nas dzieci portugalskie i pakistańskie. Graliśmy wówczas w parku miejskim i bawiące się tam dzieci zainteresowały się nami. Zachęcone przez rodziców podbiegły, zapytały... i zostały w naszym klubie. Z czasem wyspecjalizowaliśmy się w dzieciach młodszych, gdyż starsze, te najbardziej utalentowane, odeszły do klubów angielskich. Skąd pomysł zagrania w lidze angielskiej?
ORION HOUSE BUSINESS CENTRE
tydzień na wyspach
– Zaczęliśmy o tym myśleć rok temu. Skoro gramy, trenujemy, to siłą rzeczy myśleliśmy o możliwości zmierzenia się z drużynami angielskimi. Aby to mogło odbyć się formalnie, trzeba oficjalnie zarejestrować klub sportowy, który stałby się częścią angielskiej federacji piłkarskiej. Kosztowało nas to naprawdę wiele zachodu. Trzeba było przebrnąć przez górę papierkowej roboty. No i co najważniejsze – trzeba było spełnić szereg wymogów formalnych. Na początek musieliśmy wykazać, że mamy budżet wystarczający na funkcjonowanie klubu, opłaty organizacyjne, sędziów. Kolejnym wymogiem była kadra trenerska, posiadająca co najmniej kwalifikacje Level 1. Wreszcie, jako iż pracujemy z dziećmi, niezbędne były specjalne certyfikaty o
Fot. Grzegorz Borkowski
niekaralności wydane przez COB. Przebrnięcie przez te formalności, szczególnie przez część budżetową, zawdzięczamy w ogromnej części naszym sponsorom, firmie Lingland państwa Storey. Aktualnie zaczęły sie rozgrywki. Kiedy możemy sie spodziewać pierwszych wygranych?
– Pierwsze koty za płoty. Wszystkie drużyny, z którymi się zmagamy grają w lidze od ponad dwóch lat. I tyle potrzeba, by były pierwsze wymierne rezultaty. Pierwsze mecze mieliśmy w minioną niedzielę, niejako z marszu i niestety, wszystkie zakończyły się naszymi porażkami. Zresztą, wynik wynikiem, ale najbardziej liczy się to, że nasze dzieci grają. Emigracyjne maluchy to mali bohaterowie. Borykają się z wieloma bardzo dorosłymi problemami. Te, które niedawno dołączyły do rodziców, straciły kolegów ze swojej klasy, z podwórka, zmieniły otoczenie... Dorosłym trudno się do tego dostosować, a co dopiero dzieciom. Piłka w towarzystwie mówiących tych samym językiem rówieśników to dla nich znakomite antidotum. Tymczasem klub sie rozrasta...
– Dokładnie. Dzisiaj gra już ponad 30 malców. Planujemy otwarcie kolejnej, czwartej drużyny, dla dzieci w wieku 5-6 lat. Mamy już wielu kandydatów, ale wciąż czekamy na kolejnych chętnych.
Co oferuje Sheffield? Mieszkańcy Sheffield i okolic będą mieli okazję wziąć udział w pierwszej imprezie dla osób z Europy Wschodniej. Wydarzenie zorganizowane pod hasłem „Poczuj się bezpiecznie, poznaj swoje środowisko” będzie szansą na zapoznanie się nowo przybyłych ze wszystkimi usługami dostępnymi w Sheffield. Uczestnicy imprezy będą mieli okazję porozmawiać z przedstawicielami lokalnych władz, policji, służby medycznej, strażakami i dowiedzieć się, co zrobić, aby poczuć się bezpiecznie w nowym otoczeniu. Będą mogli też zasięgnąć porady ekspertów doradz-
twa zawodowego. – „Poczuj się bezpiecznie” jest odpowiedzią na opinie, jakie otrzymaliśmy w wyniku dotychczasowych kontaktów z mieszkańcami” – powiedział Paul Staines, przedstawiciel lokalnej policji. Specjalnym gościem spotkania będzie popularny w Polsce strażak angielskiego pochodzenia, Kevin Aiston. Bezpłatna impreza rozpocznie się 21 września o godzinie 13.30 mszą w Katedrze św. Marii na Norfolk Road w Sheffield. Dodatkowe informacje można uzyskać, dzwoniąc pod numer 01226 772851 lub wysyłając email na adres: prstaines@syjs.gov.uk (mk)
by (niedaleko Penrith) był przez trzy godziny przetrzymywany jako zakładnik przez dwóch kolegów. Napastnicy żądali zwrotu 300 funtów, które był winien jednemu z nich. Ostatecznie Krzysztofowi Bzdylowi udało się uciec, a Paweł Wiktorowicz i Robert Śmigiel zostali skazani na dwadzieścia miesięcy więzienia. Po odsiedzeniu wyroku grozi im deportacja. W sobotę, 6 września, Fundacja Lotników Polskich w Wielkiej Brytanii uczciła w Northolt 90. rocznicę istnienia polskich Sił Powietrznych. Przedstawiciele wielu polskich i brytyjskich organizacji wojskowych i społecznych złożyli kwiaty pod Polish War Memorial w Northolt. Na najbliższe sześć tygodni li-
nie lotnicze Ryanair zawiesiły loty ze swej nowej bazy w Edynburgu na jedenastu trasach, w tym do Krakowa – ogłosił przewoźnik. Pasażerowie, którzy kupili bilety w tym terminie otrzymają zwrot pieniędzy. Ryanair spodziewa się, że wznowi loty z Edynburga 5 listopada.. Imigranci powinni opuszczać Wielką Brytanię najpóźniej po czterech latach – apeluje „The Sunday Express”. Zdaniem gazety konieczne jest drastyczne ograniczenie imigracji, która praktycznie wymknęła się spod kontroli. Ruszyło nowe polskie radio dla Polaków mieszkających w Irlandii. Muzyki i pierwszych audycji można posłuchać na: www.polskieradiodublin.com Szkocki Instytut Edukacji (Edu-
cational Institute of Scotland) zastanawia się nad wprowadzeniem ograniczeń liczby dzieci nie mówiących po angielsku, przypadających na jedną klasę. Swoje działania tłumaczy chęcią ograniczenia presji wywoływanej na nauczycieli, którzy nie mogą normalnie prowadzić lekcji oraz na pozostałych uczniów. Irlandzka służba celna RCS (Revenue Customs Service) na lotnisku w Dublinie zatrzymała 25-letniego Polaka przemycającego dziewięć kilogramów konopii indyjskich o czarnorynkowej wartości 108 tys. euro. Polak, którego nazwiska nie ujawniono, przyleciał do Dublina z Brukseli. Narkotyki przewoził w walizce. W Dublinie odbył się zjazd Europejskiej Sieci Rzeczników Praw Dziecka. Polskę reprezentował Marek Michalak.
|
nowy czas | 12 września 2008
czas na wyspie
Błoga niewiedza przewodniczących Marek Borowski, przewodniczący Sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą wykorzystał swój pobyt w Londynie (był jednym z gości festiwalu PKO BP London Live), by spotkać się 8 września z przedstawicielami polskich organizacji społecznych. Gospodarzem spotkania był konsul Robert Rusiecki. Organizacje przedstawiły swoje cele, pośmiały się z dowcipów przewodniczącego i dowiedziały się, że niewiele mają do powiedzenia, a nawet nie wiedzą, co w trawie piszczy. Nie wiedzą organizacje, nie wie przewodniczący i tak sobie wzajemnie skrobią rzepkę we własnej pławiąc się niewiedzy. A emigranci, jak powiedział przewodniczący Borowski: – Najlepiej, by przed powrotem zasięgali języka. W lutym tego roku, w POSK-u odbyło się analogiczne spotkanie, tyle że
›› Marek Borowski w czasie spotkania w Konsulacie RP.
gośćmi byli senatorowie: Andrzej Person, przewodniczący Komisji do Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą oraz jego zastępca – Roman Ludwiczuk. Ile jeszcze będzie spotkań z tymi, którzy z racji pełnionej funkcji wiedzieć powinni, a wiedzą niewiele? – Jestem bardzo zainteresowany, jakie są wasze formy działalności. Jakie macie cele i jakiego oczekujecie wsparcia? – zapytał przewodniczący Borowski o to samo, o co wcześniej pytał przewodniczący Person. Całkowity brak przepływu informacji między jednym a drugim przewodniczącym jest porażający. A spotkania z rodakami za granicą odbijają się czkawką deja vu. Helena Miziniak, honorowy prezydent EUWP i wiceprezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, poruszyła temat polskiej edukacji dzieci mieszkających na Wyspach i kwestię, omawianą systematycznie od czterech lat: kampanii informacyjnej dla przyjeżdżających. Do tego, na skutek medialnej zawieruchy na temat rzekomej fali powrotów, doszła sprawa kampanii informacyjnej dla powracających. W odpowiedzi na te pytania usłyszeliśmy falę truizmów: – Polacy muszą mieć do czego wracać. Państwo powinno stworzyć system doradczy dla ludzi, którzy wracają. Program dla powracających trochę się ślimaczy... Najlepiej by
było przed powrotem zasięgnąć języka. W sprawach szkół było nieco bardziej konkretnie. W październiku do Londynu mają przyjechać przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Pracy i Komisji Sejmowej d/s Łączności z Polakami za Granicą. Będzie mowa o szkołach sobotnich. – Trzeba je wspomóc, zwłaszcza pod względem finansowym – deklarował przewodniczący Borowski. – To nie powinno być na głowie naszych rodaków. Trzeba zapewnić podobne warunki edukacji dla dzieci tu i w Polsce. Była również mowa o Borysie Johnsonie, burmistrzu Londynu. A propos obietnicy polskiego festiwalu na Trafalgar Square. Polish City Club usiłował zabłysnąć przez przewodniczącym planami zorganizowania imprezy, kiedy ku zdziwieniu wszystkich bez mała organizacji, dziennikarka TVP, Katarzyna Nowicka poinformowała zgromadzonych, iż takie plany, a nawet projekt Dni Polskich na Trafalgar Square już został burmistrzowi przedłożony, a jego autorami są Instytut Adama Mickiewicza w Warszawie i londyński Instytut Kultury Polskiej. Impreza odbędzie się przy okazji Sezonu Polskiego w Wielkiej Brytanii, niemal całorocznej prezentacji na Wyspach wszystkiego, co najlepsze w polskiej kulturze.
Organizacje polonijne o istniejącym projekcie nie wiedziały, bo widać zdaniem tych, którzy go przygotowują, mają one niewiele do zaoferowania, więc po co je informować. Przewodniczący wyczuł chwilową koniunkturę i okazję „zapunktowania” i stanowczo stwierdził, że tak być nie może, by organizacje nic nie wiedziały i on się tym zajmie. Został również poproszony o zajęcie się kwestią Orkiestry Wojska Polskiego. 11 listopada przypada w tym roku 90. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Zjednoczenie Polskie szykuje marsz z Katedry Westminsterskiej na Trafalgar Square, gdzie ma zagrać właśnie ta, bodaj najlepsza, z polskich orkiestr. Za darmo nie przyjedzie. Marek Borowski obiecał za pieniędzmi na orkiestrę po Sejmie pochodzić. Jako jedna z ostatnich wystąpiła Ewa Brzeska, przewodnicząca Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie. Poprosiła dziennikarzy o wsparcie. O zapytanie czytelników: czego oczekują od POSK-u. Czego więc, Czytelnicy, oczekujecie od POSK-u? Piszcie listy na adres redakcji, dzwońcie, wysyłajcie maile. Niech przewodniczący wreszcie się czegoś dowiedzą.
Elżbieta Sobolewska
6|
12 września 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Fot. Marcin Piniak
Wembley alternatywnie London Live – Polish Music Festival zorganizowany przez Bank PKO BP przeszedł już do historii. 7 września na Wembley Arena tysiące ludzi zobaczyło gwiazdy. Na betonowym placu skrzętnie otoczonym blachą wystąpiło również kilka młodych zespołów. Bank zafundował im Scenę Młodych Talentów, których nikt nie chciał oglądać. Z pocałowaniem bankowej rączki na stronie festiwalu zarejestrowało się kilkanaście tysięcy osób, które w minioną niedzielę wypełniły widownię na Wembley. Wystarczyło tylko zgodzić się na przetwarzanie swoich danych osobowych, aby pomóc Polskiej Kasie Oszczędności w dystrybucji spamów lub ulotek. Setki ludzi, od przedpołudnia do wieczora, wyczekiwały przy wejściu, żeby – pomimo braku rejestracji – jakoś się dostać. Bank to jednak ludzka instytucja, bo kilku setkom się udało. Ci, którzy nie zarejestrowali się w porę, mogli kupić bilet od życzliwego rodaka. Na przykład za jedyne sto
funtów (oferta na portalu mojawyspa). Oprócz gwiazd, odwiedzili nas też politycy. Przyjechał minister Sikorski, były premier Marcinkiewicz, obecny senator a były marszałek Płażyński, wielokrotny minister Borowski, była prezydentowa Kwaśniewska. I może kilku innych. Niektórzy z gości nawet wyszli do publiczności. Na przykład pan Sikorski. Ale prawie nikt nie wyszedł do grających na scenie młodych talentów, jeszcze nie-gwiazd. Mieli publiczność, która pojawiała się w przerwiena papierosa. Schowana pod dachem Areny, zerkała czasem w stronę schowanej w głębi dużego placu scenki, na której nieznani grali swojego nieznanego rocka. Głównie zresztą po angielsku. A jak jest po angielsku „Baśka miała fajny biust”? Mama Selita, Thuoc, Neske, L.Stadt. Nika Boon, Moebius i Poise Rite – zespoły o mniejszym lub dłuższym stażu grania, w większości po debiutach płytowych, niektóre promowane przez Program III Polskiego Radia. Pierwszy z nich Mama Selita – funk z posmakiem reggae i hip-hopu zagrał dla kilku osób, kiedy jeszcze nie wpuszczono ludzi, bo nie wszystko udało się zorganizować na czas. Zagrał chyba tylko po to, by ci, którzy czekali na gwiazdy, mniej się nudzili. Zespół przyjechał z Warszawy; z Ło-
dzi L.Stadt, Neske z Włocławka – Kuba Neske to gitarzysta i tekściarz, który sam pisze swojego rocka, ale występuje z dwójką kolegów, wygrał konkurs Onetu. Poszukiwano najciekawszego w kraju młodego zespołu. Posłuchało go potem kilkanaście osób. Na koniec wystąpił miejscowy Poise Rite. Grają, a
obok nich, na telebimie, Wilki. Też śpiewają. Tylko głosu Roberta nie było słychać – gwiazdom na zewnętrznym telebimie głos podkładały nie-gwiazdy małej sceny. I teraz niech ktoś powie, że Polska Kasa Oszczędności nie bywa również mecenasem kultury. Dała przecież szansę na sukces.
A i tak najlepsza była Doda Rabczewska. Nareszcie z bliska i na żywo można było podziwiać jej wielki talent. Wystąpili też Bracia, Bajm, Lady Pank, Wilki, Natalia Kukulska, Monika Brodka, Kayah.
Elżbieta Sobolewska
›› Gwiazdom na telebimie głos podkładały nie-gwiazdy małej sceny. Fot. Damian Chrobak ZwiĄZEk LEkarZy PoLSkich na obcZyŹniE wZnawia SwojĄ dZiaŁaLność! Założony 1 kwietnia 1945 roku w Londynie Związek Lekarzy Polskich (Polish Medical association) wznawia działalność. wszystkich lekarzy, farmaceutów oraz studentów uczelni medycznych zapraszamy do wstępowania w szeregi Związku i współdecydowania o jego przyszłej roli, kształcie i znaczeniu. Zainteresowani proszeni są o jak najszybszy kontakt z dr. dariuszem Tereszkowskim-kamińskim. TELEfon 0208 859 4669 Lub 0753 396 2876.
8|
12 września 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Czy znasz już sekret kupowania nieruchomości bez pieniędzy? Czy wiesz, że aż 76% milionerów zaczynało swoją karierę finansową od inwestycji w nieruchomości? Czy wiesz, że Ty też możesz inwestować w nieruchomości z minimalnym lub ZEROWYM wkładem... jeśli wiesz to, co my? To nie prawda, że inwestowanie w nieruchomości: zastrzeżone jest tylko dla najbogatszych, obarczone jest ogromnym ryzykiem finansowym, wymaga specjalnych zdolności i wielu lat nauki, zmusza do zaciągania na wiele lat kredytów hipotecznych. To są mity, które obalimy w trakcie dwudniowego, otwartego seminarium, w trakcie którego masz jedyną okazję zdobycia: umiejętności kupowania nieruchomości z minimalnym, lub zerowym wkładem oraz innych unikalnych umiejętności w branży nieruchomości. Umiejętności te pozwolą Ci zaoszczędzić lub zarobić tysiące złotych na każdej Twojej transakcji na rynku nieruchomości. Nasze seminarium otworzy Ci oczy na Twoje finanse. Pełną listę umiejętności, jakich Cię nauczymy znajdziesz za chwilę na stronie www.kursy-finansowe.co.uk Pamiętaj, że miejsce, w którym się dzisiaj znajdujesz, jest wynikiem podejmowanych przez Ciebie decyzji w ostatnich kilku latach. A to, gdzie znajdziesz się za 2, 5, 10 lat będzie zależało od decyzji, którą podejmiesz w tej właśnie chwili... www.kursy-finansowe.co.uk Czy wiesz, dlaczego bogactwo jest chorobą przenoszoną drogą płciową? Inaczej pisząc: Dlaczego dzieci bogatych ludzi 5-krotnie częściej powtarzają sukces swoich majętnych rodziców? Dlaczego dzieci z rodzin ubogich powtarzają historię życia swoich biednych rodziców? Decyduje o tym 5 faktów, które poznasz, gdy wejdziesz na:
www.kursy-finansowe.co.uk Seminarium odbędzie się w Londynie w dniach 27 - 28 września 2008 w sali konferencyjnej Quality Hotel Heathrow przy London Road, Slough. SL3 8QB.
Patronat honorowy:
Patroni medialni:
Wracacie, czy nie? ciąg dalszy ze str. 1 – Ostrożnie używałbym jeszcze na tę chwilę słowa „masowe” w kontekście skali tego zjawiska. Nasze obserwacje potwierdzają co prawda duży wzrost liczby Polaków chcących zaliczyć okres zatrudnienia w Wielkiej Brytanii oraz Irlandii do uprawnień zasiłkowych w naszym kraju na podstawie tzw. formularzy E 301, natomiast nie są to jeszcze liczby znaczące, biorąc pod uwagę wcześniejszą skalę emigracji – mówi w rozmowie z „Nowym Czasem” Przemysław Koperski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach (Śląskie). – W 2007 roku w Wojewódzkim Urzędzie Pracy wydaliśmy ogółem 139 decyzji w sprawach o przyznanie prawa do zasiłku w Polsce na zasadach sumowania okresów zatrudnienia w Wielkiej Brytanii, natomiast do końca sierpnia tego roku – podjęliśmy już 72 takie decyzje i odpowiednio dla osób powracających z Irlandii w roku ubiegłym – 26, natomiast za 8 miesięcy tego roku – 18 – tłumaczy dyrektor Koperski. Owszem, wzrost jest zauważalny, ale nie świadczy o masowych powrotach. W mediach pojawiają się liczby rzędu kilkudziesięciu tysięcy, a tu w regionie śląskim nie przekraczają setki. Nie są to więc wyznaczniki mogące świadczyć o fali powrotów, jako zjawisku masowym. Jego skala nie jest również ogromna w Mazowieckiem, nie widać jej w Wielkopolsce, nie widać w innych częściach kraju. Pozostaje więc przypuszczać, że albo tyle zarobiliśmy na emigracji, że na życie starcza nam z odsetek od oszczędności, albo w dalszym ciągu przebywamy na Wyspach i nie mamy zamiaru wracać. Zauważmy, że w urzędach skarbowych też nie widać szaleń-
stwa związanego z powrotami. Nie ma gigantycznych kolejek chcących skorzystać np. z abolicji podatkowej – jak wiemy, z tej trzeba chcieć skorzystać, nie przysługuje ona, ot tak, z mocy prawa. Gdzie więc szukać rzekomej fali wracających Polaków? – Jak to gdzie szukać Polaków? W Londynie, Dublinie, w Galway – mówi Natalia, od dwóch lat w Irlandii. – Pracuję w nadmorskim kurorcie, pracuje tu mnóstwo Polaków. Sami często oglądając telewizję zastanawiamy się, czy tak wielu Polaków wróciło do kraju, ale jakoś w to nie wierzymy – dodaje. W Londynie też trudno o namacalne dowody wielkich wyjazdów. Coraz więcej Polaków rozkręca własny biznes, więcej polskich tytułów prasowych zobaczymy w sklepach. W Polsce wystarczy przejrzeć listy ogłoszeń o pracę – wakatów jest mnóstwo. Nadal poszukiwani są budowlańcy, ekipy remontowe, kierowcy, przedstawiciele handlowi, dyrektorzy regionów, menedżerzy – praktycznie nie ma dziedziny, w której nie byłoby wakatów. Wystarczy powiedzieć, że nie ma kto pracować w policji czy wojsku, gdzie pensje na starcie poszły w górę, a wiek emerytalny nadal jest obniżony. Można też zauważyć, że ci, którzy znaleźli godną pracę na Zachodzie, nie mają powodów do tego, by wracać. Polska jest nadal gospodarczo i administracyjnie krajem rozchybotanym, uzależnionym od aktualnej sytuacji politycznej. Nadal kraj nie został wyleczony z „załatwiania” i korupcji, nadal w konkursach na ciekawe stanowiska w administracji rządowej i samorządowej większe znaczenie mają znajomości, aniżeli kwalifikacje. Wystarczy tylko zapoznać się z ostatnimi wynikami Naj-
wyższej Izby Kontroli o zatrudnianiu w jednostkach administracji samorządowej. Są przerażające i potwierdzają odwieczne już stereotypy, że pracę dostają osoby „zaufane”, a nie merytorycznie przygotowane do wykonywania określonego zawodu. Propaganda – tak chyba trzeba nazwać pojawiające się co kilka miesięcy doniesienia o powrotach. Uprawiana przez instytucje brytyjskie – może w celu poprawy narodowościowych nastrojów rdzennych Brytyjczyków? Dlaczego jednak uprawiana jest też w Polsce? Dla celów politycznych i przez polityków. Na przykład działaczom Platformy Obywatelskiej na rękę jest komentować doniesienia Home Office o fali powrotów. Ci od razu przypisują sobie dużą zasługę w tym procederze twierdząc, że rządy obecnej ekipy już stworzyły kraj lepszy i przyjaźniejszy. – W czasie największej fali wyjazdów polscy imigranci w ankietach systematycznie tłumaczyli, że nie chcą żyć w kraju, gdzie kultura polityczna jest tak niska. Bali się nietolerancji i zamknięcia na świat. Po wyborach to się zmieniło – tłumaczy poseł PO Jarosław Gowin. Nie czarujmy się, powroty – choćby i najmniejsze – z pewnością nie są zasługą cudownego klimatu, który zapanował w Polsce po ostatnich wyborach. Byłoby absolutną głupotą wierzyć w takie komentarze. Ile Polska ma jeszcze do zrobienia w zakresie budowania „przyjaznej obywatelowi” atmosfery, każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę. Dopóki życie w Polsce nie stanie się faktycznie lżejsze, dopóty nie ma co liczyć na masowe powroty. Mizerne działania rządzących nie wskazują tymczasem na jakąś diametralną poprawę.
Przemysław Kobus
Lednica w Laxton HaLL dzień spotkania: 20 września Miejsce spotkania: Lokalna Wspólnota Polskiej MIsji Katolickiej w Laxton Hall Northants koło Corby , NN17 3AU
Organizator: SPEŁNIAMY FINANSOWE MARZENIA
Rowerzysta bezpieczny We wtorek, 16 września, przedstawiciele lokalnego komisariatu dzielnicy Hackney we współpracy z oficerami z jednostki edukacji pojazdów komercyjnych, będą uczyć cyklistów, jak unikać zagrożenia i poważnych wypadków. – Jazda rowerem jest na Hackney bardzo popularna, dlatego bardzo ważne jest, aby każdy uczestnik ruchu drogowego poruszał się, nie powodując niebezpieczeństwa dla siebie i innych – powiedział komisarz Mark Bird z posterunku policji w Hackney, wyjaśniając pomysł zorganizowania dnia bezpieczeństwa drogowego dla rowerzystów.
Głównym celem funkcjonariuszy będzie ostrzeżenie rowerzystów przed niebezpieczeństwem, jakie niesie za sobą jazda obok ciężarówek. Kierowcy, zakręcając lub zmieniając pas ruchu mogą często nie zauważyć jadącej obok osoby i spowodować groźną kolizję. Każdy zainteresowany będzie mógł usiąść za kierownicą ciężarówki i osobiście przekonać się, jak ograniczoną widoczność ma prowadzący taki pojazd. Dzień bezpieczeństwa na drodze zostanie zorganizowany obok remizy strażackiej na Kingsland Road, w Hackney, E8 (mk)
dojazd: Do Laxton Hall nie można dojechać publicznymi środkami transportu. Najbliższa stacja kolei to Corby (8 mil) i dlatego gorący apel, aby już w swoich parafiach organizować środki transportu – autobus, bus, samochód. Na stronie internetowej: www.parafia-devonia.org.uk/lednica-w-uk funkcjonuje forum, na którym można zamieszczać informacje: zarówno ci, którzy szukają transportu do Laxton Hall, jak i ci, którzy mogą go zaoferować (np. miejsce w samochodzie). Z Londynu możliwość dojazdu autobusami organizuje Parafia Devonia. Będzie można nimi dotrzeć na miejsce spotkania i wrócić bezpośrednio po jego zakończeniu. Miejsca w autobusach tylko po wcześniejszym zapisaniu się, koszt przejazdu £25. Miejsce w autobusie można zarezerwować telefonicznie, mailem lub osobiście w kancelarii parafial-
nej. Wpłaty za przejazd trzeba dokonać do 13 września! Można to zrobić osobiście lub pocztą, wysyłając czek na adres: PCM Devonia, Parafia MB Częstochowskiej, 2 Devonia Road, London N1 8JJ Na odwrocie czeku proszę wpisać swój mail lub nr telefonu komórkowego. Jeśli dostaniesz od nas wiadomość – twój przejazd będzie potwierdzony! nocleg: Jeśli ktoś chciałby przyjechać sam już dzień wcześniej (piątek), ewentualnie zostać po zakończeniu spotkania do niedzieli, najlepiej zabrać namiot i śpiwór – na polu namiotowym będzie można spać już z piątku na sobotę i potem z soboty na niedzielę. wyżywienie: Będzie funkcjonować mała gastronomia (grill, bigos) oraz kawiarnia z ciastkami, kawą i herbatą. Program spotkania: Sobota, 20.09.2008 Zapraszamy wszystkich w sobotę od godzin porannych. Jeśli ktoś chciałby przyjechać już w piątek, powinien zgłosić się do Recepcji (przed głównym budynkiem) i zameldować na Polu Namiotowym
(trzeba mieć namiot, śpiwór, karimatę). od godz. 8.00 powitanie uczestników Spotkania w Recepcjach, rejestracja uczestników. W Kaplicy możliwość Adoracji Najświętszego Sakramentu. Będzie możliwość skorzystania z Sakramentu Pokuty czy rozmowy z Kapłanem. 15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego i oficjalne rozpoczęcie Spotkania 16.00 Próba tańców i śpiewów Lednickich (prowadzą Siewcy Lednicy!) 17.00 Nabożeństwo 19.00 Wybór Chrystusa 19.30 Msza Święta 21.00 Przesłanie Ojca Świętego. 21.15 Adoracja. Procesja z Najświętszym Sakramentem 22.00 Przestrzenie Przyjaźni,dalszy ciąg Spotkania. Na zakończenie Przejście przez Bramę – Chrystusa! W razie wątpliwości prosimy o kontakt: Ks. Krzysztof Ciebień 2 Devonia Road, London N1 8JJ Tel. 020 7226 9944 mail:kciebien@wp.pl
|9
nowy czas |12 września 2008
czas przeszły
Osobiste poşegnanie wielkiego człowieka Cztery dni przed 93. urodzinami zmarł w Londynie prof. Jerzy ŝarnecki, CBE. Nazajutrz po jego zgonie dostałem wiadomość od hr. Andrzeja Ciechanowieckiego: Z wielkim smutkiem dowiedziałem się o śmierci śp. Jerzego ŝarneckiego. To wielka strata, tak osobista, jak i dla Polski oraz dla nauki.
nosił ze sobą głód wiedzy o świecie, o dalekich krajach i kulturach. Po powstaniu nowej Polski rodzina, tak jak wielu innych kresowych Polaków, przeniosła się w głąb Polski. Studia skończył więc Jerzy na Uniwersytecie Jagiellońskim i tam pracował aş do wybuchu wojny. Od początku interesowała go sztuka romańska i całe swoje şycie poświęcił na krzewieniu wiedzy i popularyzowaniu romańszczyzny. Kulminacyjnym punktem tych
B ez p Ĺ‚ a
poświęca większość czasu na badania naukowe, publikacje, współpracuje z wieloma komitetami do spraw kultury i ratowania zabytków. Jego wysiłki wynagrodzone były nie tylko poprzez prawdziwe oddanie wielu pokoleń studentów, przyjaciół i profesjonalistów, lecz takşe przez uznanie władz. W 1986 roku Jerzy otrzymał od władz polskich Krzyş Zasługi, a od brytyjskich CBE ( Comander of British Empire). Doktoraty Honoris Causa i członkostwo Polskiej Akademii Umiejętności, Polskiej Akademii Nauk, British Academy i Society of Antiquaries przypieczętowały jego imię jako jednego z największych na świecie autorytetów w dziedzinie historii sztuki. W osobistych şyciu Jurek był skromnym człowiekiem, powszechnie lubianym i łatwym w kontaktach. Oşeniony z Anne Frith, z którą miał dwoje dzieci, pozostawia ich, jak i resztę rozległej rodziny, pogrąşonych w głębokim smutku. W Polsce jego śmierć pogrąşyła w wielkim şalu jego dwie nadal şyjące siostry. Ja przeşywam jego zgon jakoby zamknięcie osobistej epoki. Od najwcześniejszych lat mojego şycia odczuwałem jego i jego şony obecność w naszych trudnych powojennych czasach. Ich materialna pomoc była bezcenna. Później, gdy znalazłem się w Anglii, słuşyli mi oboje pomocą, poradą, a często teş nakarmili i napoili. Był on wzorcem i opiekunem, i nie tylko dla mnie, ale i innych, których losy przyniosły do tego zakątka świata.
Wojciech Sobczyński
tna inf olinia: 00800 8971 8 www.m 971 oneyg 3R]D R SĂ DWDPL ram.co WUDQVDN ]D SU]H m FML PRÄŠ ND] SR
E H XVWDORQ \ SU]H] RERZLĄ]\ZDÝ LHUDQ\PL SU]\ 0RQH\* NX ‹ UDP OXE UV ZDOXWRZ\ 0RQH\ MHJR DJ *UDP HQWyZ :V]H ONLH S UDZD ]DVW U]HĊ RQH
2UD] Z NDÄŠG\P PLHMVFX JG]LH ]REDF]\V] ]QDN 0RQH\*UDP
CS0163
Mój wujek Jurek urodził się 12 września, 1915 roku w Starej Osocie na Ukrainie. Tam spędził wczesne lata swojego długiego i owocnego şycia. Tak się jakoś składa, şe ze wschodnich krańców Polski, jakby z zaczarowanej krainy, wywodzi się duşo wielkich postaci. Wymienię tylko kilka nazwisk, takich jak Julian Tuwim, Karol Szymanowski, Witkacy, Bruno Schulz czy teş Józef Conrad Korzeniowski, który był krewnym matki Jurka. Piękno tej krainy uwieńczone jest wieloma obrazami malowanymi przez Stanisławskiego, Chełmońskiego i innych. Wśród otaczających Jurka ludzi z rodziny ojca jak i matki, nÊe Wolszczan, byli ludzie o róşnorodnych zainteresowaniach. Artyści, inşynierowie, lekarze i poeci. To chyba otaczający ich step przy-
wysiłków była ogromna wystawa Sztuki Romańskiej w 1984 roku w londyńskiej Hayward Gallery, zorganizowana przez The Arts Council of Great Britain. Wystawa ta pokazała sztukę wczesnego średniowiecza w zupełnie nowym świetle. Nie jako okres upadku, ale jako okres pełen piękna, będący pomostem pomiędzy kulturami Wschodu, upadkiem Rzymu i wzrastającym znaczeniem kulturalnym państw Europy Środkowej i Zachodniej. Większość swojego şycia Jerzy ŝarnecki poświęcił nauczaniu i pracy naukowej uwieńczonej wieloma publikacjami, nad którymi zaczął pracować jak tylko odzyskał siły po cięşkich przejściach wojennych. Odznaczony orderem Croix de Guerre i polskim Krzyşem Walecznych za kampanię na froncie francuskim, uwięziony przez Niemców, wydobywa się z niewoli i po ucieczce przez Francję dostaje się ponownie do obozu jenieckiego, tym razem w franco-faszystowskiej Hiszpanii. Po wydostaniu się z Hiszpanii dociera pod sam koniec wojny na Wyspy Brytyjskie i jako specjalista od historii sztuki z polecenia rządu polskiego rozpoczyna prace wraz z grupą historyków dowodzonych przez Karola Estraichera nad gromadzeniem informacji o zagrabionych przez Niemców dobrach kultury polskiej. Długoletnia praca w Cortauld Institute of Art przyniosła takşe nowe obowiązki. Jerzy, w tym czasie powszechnie znany jako George, zostaje mianowany wicedyrektorem Instytutu w 1961 roku i właściwie prowadzi go aş do 1974. Później
10|
12 września 2008 | nowy czas
polska
tydzień w kraju
społeczeństwo
Prezydent Lech Kaczyński wziął udział w szczycie Grupy Wyszehradzkiej. Jej obrady odbywały się w Pieszczanach na Słowacji.
Polityczny bój o Wałęsę
Wizytę w Warszawie składa szef MSZ Rosji Siergiej Šawrow. Nie zostanie jednak przyjęty przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który nie widzi sensu podnoszenia rangi tych odwiedzin. Sporo zamieszania wywołała odbyta w Sejmie konferencja poświęcona 30-leciu powołania Wolnych Związków Zawodowych. Spotkaniu patronował prezydent, ale na obrady przybył tylko jego brat Jarosław. Nie było Wałęsy i Borusewicza. Lech Wałęsa skrytykował jej uczestników i stwierdził, şe Anna Walentynowicz „to stara pani, która słuşyła bezpiece na podrabianych materiałach�. 12 września miał się zacząć proces autorów stanu wojennego. Na ławie oskarşonych zasiedli m.in. Jaruzelski, Kiszczak, Kania. W dniu pisania tych wiadomości jeszcze nie wiedzieliśmy, który z nich przedłoşy sądowi zwolnienie lekarskie... Premier Donald Tusk zaproponował, by UE w związku z wydarzeniami w Gruzji wstrzymała poparcie dla budowy gazociągu północnego pomiędzy Rosją a Niemcami. Pomysł premiera spotkał się z natychmiastową reprymendą Berlina. Minister obrony Bogdan Klich potwierdził, şe od przyszłego roku nie będzie juş przymusowego poboru do wojska. Rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski zaapelował do premiera o inicjatywę rządu i nowelizację ustawy lustracyjnej, tak by było wiadomo, co dalej robić z tysiącami oświadczeń lustracyjnych, które zakwestiionował Trybunał Konstytucyjny. Szef MSZ Radosław Sikorski pojechał do Chicago, gdzie odbyło się uroczyste otwarcie nowego Konsulatu RP w tym mieście. Spotkał się z kandydatem na prezydenta Johnem McCainem. IPN podpisał umowę o współpracy z czeskim Instytutem Badania Reşimów Totalitarnych i Archiwami Organów Bezpieczeństwa. Z dwunastu skazanych w procesie „Wujka� milicjantów do aresztu stawiło się... dwóch. Jeden zmarł, inni gdzieś się zapodziali. Sąd Najwyşszy rozpatrzy kasację IPN wniesioną do wyroku, który nie dopatrzył się pzrestępstwa w dzialalności stalinowskiego prokuratora. W Šodzi stanie pomnik Ofiar Komunizmu 1919-1989. Będzie przedstawiał wzlatującego nad popękanymi głazami orła. Pomyslodawcą tego monumentu był zmarły w ubiegłym roku znany działacz niepodległościowy z tego miasta Andrzej Ostoja-Owsiany.
były prezydent honorowym obywatelem szczecina
bartosz rutkowski
Znów bój o Lecha Wałęsę. Na kaşdym kroku postać byłego prezydenta wzbudza ogromne emocje. Tak było i tym razem. Szczecińscy radni głosami Platformy Obywatelskiej przyjęli na sesji Rady Miejskiej uchwałę w sprawie nadania byłemu prezydentowi Lechowi Wałęsie honorowego obywatelstwa Szczecina. Przeciwko byli radni PiS. Za przyjęciem uchwały głosowało 17 radnych, 9 było przeciw. Było bardzo gorąco, momentami niesmacznie. Propozycję nadania honorowego obywatelstwa Wałęsie zgłosiło Stowarzyszenie „Czas – Przestrzeń – Toşsamość�. Jak mówił jeden z przedstawicieli stowarzyszenia, Antoni Sobolewski, Lech Wałęsa jest człowiekiem, któremu jak nigdy dotąd udało się połączyć Polaków i skupić wokół jednego działania – walki o wolną Polskę. Honorowe obywatelstwo dla Wałęsy –
Odbiorą esbekom przywileje Klub Prawa i Sprawiedliwości zaapelował do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego o poddanie pod obrady projektu PiS zakładającego m.in. odebranie przywilejów emerytalnych byłym funkcjonariuszom słuşb specjalnych PRL. Inicjatywę w sprawie obnişenia emerytur byłych esbeków zapowiedziała teş PO. Z kolei posłowie lewicy mówią o tym, şe nie zgodzą się na projekt, który zakłada zbiorową odpowiedzialność byłych funkcjonariuszy SB. Zgodnie z projektem Platformy Obywatelskiej emerytury esbekom naliczanoby normalnie. Jeśli np. pracowali zbyt krótko, dostaną emeryturę minimalną. Przywileje mogliby zachować ci funkcjonariusze SB, którzy pomagali opozycji demokratycznej. Musieliby to jednak udowodnić. Dziś najwyşsi rangą funkcjonariusze dostają nawet powyşej 5 tys. zł miesięcznie. W Sejmie jest juş projekt tzw. ustawy dezubekizacyjnej – autorstwa PiS. Zakłada on m.in. podanie do publicznej wiadomości informacji o byłych funkcjonariuszach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, ograniczenie pełnienia przez nich funkcji publicznych oraz pozbawienie ich „nieuzasadnionych przywilejów materialnych�. (br)
według stowarzyszenia – ma słuşyć m.in. temu, by „zasypać urazy między szczecińską i gdańską „Solidarnością�, przypominać karty polskiej historii i pokazywać młodym ludziom postać do naśladowania�. Jeszcze przed głosowaniem nad uchwałą o powstrzymanie się od debaty i dyskusji zaapelował do radnych szczeciński poseł PO Arkadiusz Litwiński. Przeciw uchwale zagłosował klub Prawa i Sprawiedliwości. Jego przewodniczący, Leszek Duklanowski, tłumaczył przed głosowaniem, şe w obecnej sytuacji Lech Wałęsa budzi „zbyt wielkie i ogromne kontrowersje w społeczeństwie�. Dodał teş, şe jest to osoba czynna politycznie. Szef szczecińskiego okręgu Prawa i Sprawiedliwości argumentował, şe jego partia jest przeciwna nadaniu w obecnej chwili tego tytułu byłemu prezydentowi, poniewaş kandydatura ta „budzi ogromne emocje i nie słuşy ani miastu, ani idei „honorowego obywatelstwa�. – To powinna być osoba, wokół której panuje konsensus – tłumaczył Leszek Duklanowski. Forsując kandydaturę Wałęsy „promuje się kandydaturę konfliktu i niezgody�.
Radni PiS zgłosili na początku sesji wniosek o zdjęcie z porządku obrad punktu przewidującego debatę i głosowanie nad przyjęciem uchwały, jednak nie zyskał on poparcia większości radnych. Duklanowski, który w imieniu klubu zgłosił wniosek, argumentował, şe projekt uchwały nie został uzgodniony z poszczególnymi klubami i poinformowano o jego wprowadzeniu do porządku obrad poniedziałkowej sesji zaledwie tydzień wcześniej.
BEZ NOWEJ KARTY SIM
Od głosu wstrzymali się radni Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którzy choć nie kwestionowali osoby kandydata do tytułu, sprzeciwiali się formule, w jakiej miała zostać przyjęta uchwała. Tymczasem spór o nadanie honorowego tytułu przybrał formę sporu między PO a PiS. W szczecińskiej Radzie Miasta zasiada 31 radnych. Najliczniejszy klub PO liczy 16 radnych, klub PiS – 9 a klub SLD – 5. Jeden radny pełni mandat jako niezrzeszony.
BEZ UKRYTYCH OPLAT
:\ELHU]
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet* 0208 497 4029 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/polska
Polska 2p/min Polska 7p/min
1.6p/min 5.5p/min
www.auracall.com/polska
Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET Infolinia: 020 8497 4698
Tanie Rozmowy!
T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. *Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
|11
nowy czas | 12 września 2008
polska
społeczeństwo
ojciec-gwałciciel aResztowany
Polska ma swojego Fritzla Koszmar miał miejsce w Siemiatyczach. Do tamtejszych policjantów zwróciła się 21-letnia kobieta. Opowiedziała, że przez kilka lat była więziona i gwałcona przez swojego ojca. Kobieta urodziła dwoje dzieci. Pod presją ojca zrzekła się praw do nich. Policjanci zatrzymali mężczyznę na dworcu w Siedlcach. Podejrzewają, że
chciał uciec za granicę. Funkcjonariusze otoczyli kobietę opieką i ustalają okoliczności gehenny, jaką przeżyła. W czasie kilkugodzinnej rozmowy z policjantką dziewczyna opowiedziała o dramacie, jaki przeżyła, o piekle, jakie zgotował jej ojciec przez ostatnie sześć lat. Ze zgłoszenia wynikało, że mężczyzna więził ją i wielokrotnie gwałcił. Najprawdopodobniej w rezultacie wymuszonych przemocą i groźbami zbliżeń młoda kobieta urodziła dwoje dzieci. W lutym 2005 roku we wrocławskim szpitalu przyszedł na świat chłopiec. Niespełna dwa lata później,
w styczniu 2007 roku, w szpitalu w Siemiatyczach urodził się jego brat. W obu przypadkach kobiecie towarzyszył jej ojciec. Jak twierdziła, to pod jego presją zostawiła dzieci w szpitalu i zrzekała się praw do nich. Komendant powiatowy policji w Siemiatyczach powołał dwie grupy policjantów, które miały zająć się wyjaśnieniem sprawy. Gdy pierwsza z nich przesłuchiwała dziewczynę, druga ruszyła szukać jej ojca. Ten najprawdopodobniej domyślając się, że żona z córką poszły na policję, uciekł z domu. W piątek siedleccy funkcjonariusze za-
trzymali go w pobliżu dworca PKP. Mężczyzna został przewieziony do Siemiatycz. W niedzielę w prokuraturze usłyszał zarzuty. Siemiatycki sąd aresztował go na trzy miesiące. – Podejrzanemu postawiono m.in. zarzuty doprowadzenia córki z użyciem gróźb i przemocy do wielokrotnego obcowania płciowego. Część tych czynów miała miejsce przed ukończeniem przez dziewczynę 15 lat – powiedział szef siemiatyckiej prokuratury rejonowej Mirosław Żoch.
Bartosz Rutkowski
Winobranie 2008
Zatrzymali dziennikarzy
Wino, winogrona, mnóstwo jedzenia, wieczorne biesiady, koncerty i kilkadziesiąt tysięcy turystów – tak wygląda tegoroczne Winobranie w Zielonej Górze, mieście w zachodniej Polsce. Tradycje winiarskie sięgają tu kilku wieków wstecz, ale po II wojnie światowej, gdy miasto trafiło w ręce polskiej administracji, Winobranie było atrakcją nie odnoszącą się do rzeczywistości. W latach PRL było oczywiście olbrzymim wydarzeniem, ale z winem ponownie zostało na poważnie związane w ostatnich latach, gdy prywatni przedsiębiorcy zdecydowali się pozakładać w mieście i okolicach winnice. Na tegorocznym Winobraniu można już posmakować win zielonogórskich, ale nie można ich jeszcze kupić. Przez kilka ostatnich lat winiarze starali się bezskutecznie doprowadzić do uchwalenia ustawy umożliwiającej im sprzedaż wyrabianego wina. Projekt ustawy ginął jednak w Sejmie pod zwałami innych niezrealizowanych projektów. Dopiero dzięki parlamentarzystom z Zielonej Góry udało się temat doprowadzić do końca i w lipcu ustawa ujrzała światło dzienne. Było jednak za późno, by wprowadzić do obrotu na wrzesień butelki z banderolką na szyjce. Takie pojawią się w przyszłym roku. Mimo to można już
Na początku tygodnia Osetyjczycy zatrzymali ekipę dziennikarską TVP. Po nocy spędzonej pod bronią, Polacy zostali wypuszczeni. Zdaniem Osetyjczyków, nasi dziennikarze nie posiadali odpowiednich zezwoleń z Moskwy. Dziennikarze zostali zatrzymani przez milicję w Osetii Południowej, a potem przekazani rosyjskim żołnierzom. Z relacji Polaków wynika, że zostali oskarżeni o szpiegostwo i współpracę z gruzińskimi służbami specjalnymi. Warunki, w jakich byli przetrzymywani nie należały do najgorszych. Spali w szkole, bez prądu. Koce, poduszki i wodę dali im żołnierze. Oddali również cały sprzęt, dokumenty i telefony komórkowe. Cały czas byli jednak pilnowani przez żołnierzy. We wtorek dziennikarze zostali wypuszczeni. Żadnych poważnych zarzutów im nie przedstawiono. (pk)
spróbować wina zielonogórskiego w bardzo ograniczonych ilościach. Innych win są za to hektolitry i co poniektórzy smakosze starają się je wszystkie wypróbować. Rekordzistą był pewien 31-latek, który w wydychanym powietrzu miał ponad 5 promili alkoholu. Znaleziono go słodko śpiącego na Placu Matejki. Dawka śmiertelna, ale jak się okazało, nie dla Polaka, nie dla mieszkańca Zielonej Góry. Dzięki Winobraniu, spokojne przez cały rok miasto zyskuje nowy blask. Wzdłuż długiego deptaka, między odnowionymi poniemieckimi kamienicami i willami rozstawiane są kramy z jedzeniem, z winem, ogródki piwne, kramy z odzieżą, gadżetami. Do miasta przyjeżdżają kupcy z całej Polski, a w tym roku zagościli także niemieccy handlarze, którzy z powodzeniem oferują swoje „bratwursty” i sery szwarcwaldzkie. Co ciekawe, proponowane przez Niemców kulinaria są tańsze od tych sprzedawanych przez Polaków (!). Starówka tętni życiem przez osiem wieczorów, do późnych godzin nocnych. Przez deptak przewijają się tysiące ludzi, w ogródkach piwnych i lokalach gastronomicznych ciężko o miejsce. Zielona Góra staje się na czas Winobrania drugim Krakowem, gdzie życie kulturalne i pseudokulturalne tętni bardzo intensywnie. (pk)
Gorzka prawda o Westerplatte Trwa kosmiczna awantura o film „Tajemnica Westerplatte”. Wszystko za sprawą młodego reżysera Pawła Choche, który w swoim scenariuszu burzy naszą wiedzę o tym, co się działo na strażnicy, która przez pierwszych siedem dni wojny stawiała opór hitlerowcom. Całe pokolenia, nawet za komuny były uczone, że dzielna załoga biła się bohatersko z Niemcami. Teraz okazuje się, że już drugiego dnia ktoś z członków załogi miał wywiesić białą flagę, a wódka lała się strumieniami, by podtrzymać morale obrońców. Scenariusz nie został jeszcze
ukończony, ale już zaczęło się piekło, wycofują się sponsorzy, przede wszystkim uciekają pieniądze z kasy państwowej, ale też i prywatni inwestorzy, pod naciskiem krytyki mówią, że to niepewny biznes. Reżyserowi już zarzucono szarganie narodowej świętości i antypatriotyczną postawę. Bohaterska, siedmiodniowa obrona polskiej składnicy tranzytowej przeszła do narodowej mitologii – imiona obrońców Westerplatte i ich dowódcy mjr. Henryka Sucharskiego noszą ulice i szkoły w całym kraju. Inną wersję wydarzeń chciał przedstawić Choche. (br)
7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH
tydzień w kraju Znowu powróciła historia rzekomych tajnych więzień CIA w Polsce. Zbigniew Chlebowski z PO chce nawet stawiać w tej sprawie polityków przed prokuratorami. Przeciw pomysłowi jest SLD ( w trosce o „swoich”) i PiS (ze względów ideowych). Ciekawy organizm powołano w Krakowie. Powstał tam Komitet Obrony Prokuratorów. Nie chodzi jednak o obronę przed ściganymi złoczyńcami, ale przed... państwem, które ociąga się z podwyżkami płac. Minister Ćwiąkalski już ogłosił podwyżkę płac średnio o 1000 zł. Łódzkie pielęgniarki przeprowadziły ostrzegawczy strajk i na dwie godziny odeszły od łóżek pacjentów. W Gdańsku odbyła się manifestacja w obronie stoczni. Rząd zyskał w Brukseli trzy miesiące na zmianę, ale wydaje się, że skończy się ogłoszeniem upadłości. Rząd planuje zmiany prawa, które pozwolą policji na stosowanie prowokacji internetowej wobec pedofilów. Na wideoczacie przebiorą się w... mundurki szkolne?
6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\
3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX
0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ
MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob
12|
12 września 2008 | nowy czas
wielka brytania świat
tydzień w skrócie Prezydent Francji Nicolas Sarkozy pojechał do Moskwy i załatwił, że Rosjanie pozostaną w gruzińskiej Osetii i Abchazji pewnie na stałe. Na pozostałych okupowanych terytoriach dostali tydzień na kontynuowanie zniszczeń i rabunku. Obecność floty amerykańskiej na Morzu Czarnym u wybrzeży Gruzji, tak zdenerwowała Rosjan, że postanowili wysłać swoje statki wojenne na... Karaiby. Pewnie będą niosły pomoc humanitarną ofiarom szalejących tam cyklonów? Rosja zacieśnia także stosunki z Wenezuelą. Lotniska tego kraju mają otrzymać ochronę rosyjskich systemów obronnych. Gruziński prezydent Michaił Saakaszwilli oświadczył, że wizyta prezydenta Kaczyńskiego z innymi przywódcami naszego regionu uchroniła stolicę jego kraju przed bombardowaniem. PO i tak nie uwierzy... Kandydat amerykańskich Demokratów na prezydenta Barack Obama na razie wygrałby w... Europie. W USA przegrywa w sondażach z McCainem 47:50. Futbolowa dyplomacja. Prezydent Turcji skorzystał z okazji międzypaństwowego meczu i odwiedził po raz pierwszy w historii Armenię. Na boisku wygrali Turcy. Parlament Pakistanu wybrał nowego prezydenta. 66 proc. głosów otrzymał wdowiec po Benazir Bhutto – Asif Ali Zardari. Wybory w Angoli wygrał rządzący tam od 1975 roku Ludowy Ruch Wyzwolenia – MPLA. Jego politycy mieli otrzymać 82 proc. wszystkich głosów, a opozycyjne UNITA tylko 10,5 proc. Unijni obserwatorzy wyborów mówią o „ich katastrofalnej organizacji”. UNITA z kolei podważa wyniki. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka uciął dość jednoznacznie spekulacje o swoim otwarciu. Chociaż nie pochwalil agresji na Gruzję, za co Zachód chciał go wynagradzać, to oświadczył, że „nie będzie handlował przyjaźnią z Rosją”; tymczasem na wniosek Polski, UE zastanawiała się nad zniesieniem embarga i restrykcji wobec Mińska, a USA uczyniły to nawet wcześniej. Bułgarska prawicowa opozycja żąda dymisji rządu. Politycy lewicy oskarżani są o niekompetencję i przede wszystkim o przyzwolenie na gigantyczne afery korupcyjne. 14 września w Kanadzie odbędą się przedterminowe wybory. Sondaże dają wygraną konserwatystom. Premier Litwy Gedymin Kirkilas ogłosił, że pierwszy reaktor nowej elektrowni atomowej w Ignalinie ruszy w roku 2016. Gruzińska opozycja złamała już rozejm. Powoli zaczyna krytykować Saakaszwillego i domaga się jego dymisji. A Rosji tylko o to chodzi...
CERN
Największy EkspERymENt w dziEjaCh ludzkośCi
Przepowiadali koniec świata Bartosz Rurkowski
Zatrzymajcie tę piekielną machinę nim jeszcze jest czas – alarmowali naukowcy ze Stanów Zjednoczonych, Australii i Japonii. – Zabawiamy się zbyt groźnie, to może być nawet koniec świata – dodawali. Chodziło o zbudowany kosztem prawie dziesięciu miliardów dolarów kompleks naukowy w podziemiach niedaleko szwajcarskiej Genewy, który w środę rozpoczął wielkie bombardowanie hadronami, małymi cząstkami, które w specjalnych rurach o długości ponad 20 kilometrów poruszają się z prędkością światła, a następnie będą się zderzały. Naukowcy chcą w ten sposób odtworzyć moment, kiedy nastąpił Big Bang, czyli zaczęło się życie na Ziemi. I stąd obawy, że może się ta próba w pewnym momencie wymknąć spod kontroli naukowców, a wtedy „machina czasu”, jak nazywają to laboratorium umieszczone sto metrów pod Ziemią mogłaby zapoczątkować reakcję łańcuchową i doprowadzić do końca świata! Brzmi to niewiarygodnie, ale przeciwko temu eksperymentowi było wiele sław naukowych. Przestrzegali, że wynikiem tego eksperymentu może być powstanie małych czarnych dziur, o których wiemy tyle, że pochłaniają bezpowrotnie materię. Jedna z europejskich sław naukowych, Niemiec Otto Rossler, który stanął na czele grupy przeciwników tego eksperymentu chciał, by w ostatniej chwili trybunały międzynarodowe wydały zakaz tej próby. Jego zdaniem naruszała ona prawa człowieka zagwarantowane w wielu konwencjach.
Wielki Kolider Hadronów kosztował ponad 10 mld dolarów
Niemiecki chemik jest przekonany, że z tej próby mogą wyjść tylko wielkie problemy. – Z moich obliczeń i badań wynika, że małe czarne dziury powstałe w wyniku tego eksperymentu zaczną powoli pochłaniać od środka naszą planetę. Wystąpiłem z apelem do CERN, czyli instytucji odpowiedzialnej za tę próbę, by zorganizować konferencję naukową poświęconą zagrożeniom wynikających z tych prac. Rzecznik CERN James Gillies uważał, że nie ma podstaw, by sądzić, iż badania zagrażają ludzkości, a już na pewno nie naruszają praw zagwarantowanych w odpowiednich konwencjach. – Wielki Kolider Hadronów nie wyprodukuje nic czego nie znałaby nasza planeta, nie ma więc mowy o nadzwyczajnych zagrożeniach dla życia na Ziemi – twierdził Gillies. Ale ogrom aparatury, możliwość rozpędzania niewielkich cząstek do
ogromnej prędkości, a potem zderzania się ich może – jak mówi nawet wielu pracowników CERN – wywołać efekty, których oni sami nie do końca są jeszcze pewni. Potężny akcelerator uruchomił doktor Lyn Evansie, zwany Evans Atom. 63-letni szkocki naukowiec przyznaje, że w młodości uwielbiał w laboratorium w Aberdare, w szkockiej dolinie, robić chemiczne próby, które najczęściej kończyły się wielkim wybuchem. – Robiłem te wybuchy, kochałem je, jak inni uczniowie – przyznaje naukowiec. Bywało i tak, że potem po moim domu tańczyły płomienie. Potem jednak wszystko było na poważnie i Evans zaczął interesować się coraz bardziej fizyką. I w końcu wylądował w laboratorium CERN. Evans nie boi się tej próby, jakiekolwiek przestrogi ma za nic, choć płyną one ze strony wielu wybitnych naukowców. Jak choćby niemieckie-
go chemika, profesora Otto Rosslera, który mówi wprost: – Jeśli nie nastąpi od razu zamarcie życia na naszej planecie, to zmieni się klimat, to będzie niczym biblijny Armagedon, będą się nawet tworzyły chmury i ogień, tak jak to obwieszczała Biblia. Otto Rossler domagał się wstrzymania prac w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, ten jednak odmówił zatrzymania próby, tłumacząc, że nie ma oznak, by zagrażało to prawom istot zamieszkujących naszą planetę. Podobne obawy ma amerykański naukowiec dr Walter Wagner, który uważa, że może dojść do nieświadomego stworzenia poprzez różne reakcje Ziemi eksplodującej gwiazdy. Evans odrzuca te zagrożenia. Jego zdaniem nie należy się bać końca Ziemi tylko tego, że coś w tym gigantycznym akceleratorze nie zagra i wtedy kosztowny program trzeba będzie uznać za stracony.
Southampton zagrożone terroryzmem Ulewne deszcze Właśnie zakończył się proces grupy terrorystów, którzy planowali porwanie samolotu i zamach terrorystyczny na ogromną skalę. Terroryści okazali się członkami londyńskiego odłamu Al Qaidy. Według doniesień prasy brytyjskiej planowali oni alternatywny atak na rafinerię w Fowley koło Southampton. Pierwotny plan niedoszłych zamachowców zakładał porwanie samolotu z lotniska w Heathrow i samobójczy atak na jeden z celów w USA. Terroryści jednak brali pod uwagę niepowodze-
nie i mieli plany awaryjne – wykazało śledztwo brytyjskiej policji. Jednym z nich była gigantyczna rafineria w Fowley, ulokowana pomiędzy największymi miastami Hampshire – Southampton i Portsmouth. Kombinat należy do koncernu ExxonMobil. To największa w Wielkiej Brytanii i jedna z największych w Europie rafinerii. Wyposażona we własny terminal morski wysyła corocznie drogą morską 22 miliony ton oleju napędowego, benzyny i produktów pochodnych. Wspomniany ładu-
nek to około 2000 kursów pełnowymiarowych transportowców transoceanicznych. Trudno sobie wyobrazić konsekwencje ataku terrorystycznego na Fowley. Prawdopodobnie zakończyłby się – poza ogromną liczbą ofiar – także długoterminową katastrofą ekologiczną na terenie południowej części hrabstwa Hampshire. Proces zakończył się w Londynie, 8 września. Trzech ekstremistów uznano winnymi, jednego uniewinniono. Wymiar kary jeszcze nie jest znany. (gb)
Z powodu rosnącego zagrożenia powodziowego i groźby zalania domów w północno-wschodniej Anglii ewakuowano tysiące osób. Ekstremalne warunki atmosferyczne spowodowały trudne warunki na drogach. Zginęło pięć osób. Najbardziej ucierpiały okolice Catterick i Morpeth. Agencja ochrony środowiska wystosowała 97 ostrzeżeń przeciwpowodziowych dla Anglii i Walii, z czego siedem poważnych. (mn)
|13
nowy czas | 12 września 2008
wielka brytania świat
Wirusy wymknęły się poza Ziemię Zakrawa to na prawdziwą i krecią robotę ufoludków, ale taka jest prawda, wirusy komputerowe wydostały się poza Ziemię i zaatakowały urządzenia na orbicie okołoziemskiej. Amerykańska agencja NASA podała, şe wirusy dostały się do komputerów, którymi posługują się astronauci. Wykryto niegroźny ponoć wirus Gammina AG, ale wielu specjalistów juş powaşnie przestrzega: a co się stanie, gdy wirusy opanująkomputery pokładowe? Wtedy stracimy kontrolę nad Międzynarodową Stacją Kosmiczną. Amerykanie juş poprosili o pomoc najlepszych specjalistów komputerowych z wielu krajów Europy Zachodniej. W tej zaproszonej do współpracy grupie jest takşe wielu znakomitych hackerów. Nadal nie jest jasne, jak wirusy dostały się na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Być moşe sprawiła to naprawa na Ziemi przenośnych komputerów, które potem – juş zainfekowane wirusami – zawieziono w kosmos. (rs)
wielkA brytAniA
zwiÄ…zki zAwodowe krytykujÄ… rzÄ…d
tydzień w skrócie
Premier nadrabia minÄ… Adam Szlongiewicz
Premier Gordon Brown zdecydował się na otwartą walkę ze swoimi przeciwnikami w Partii Pracy, którzy domagają się jego odejścia. Jednym z nich jest były minister w gabinecie Tony’ego Blaira, Charles Clarke. Wcześniej, nie krytykując premiera wprost, głos zabrał minister spraw zagranicznych David Miliband. W artykułach i wywiadach przedstawił program, który wyraźnie pokazywał nieudolność rządu i brak wyraźnego kierunku politycznego. Utrzymywał jednak, şe nie była to krytyka premiera i zaprzeczał, şe swoim wystąpieniem przygotowuje grunt do przejęcia władzy w Partii Pracy. Do niedawna w obronie premiera występował jego rzecznik. Dopiero otwarta krytyka Charlesa Clarke’a spowodowała osobistą interwencję Gordona Browna.
Premier postanowił zrezygnować z tradycyjnego, oficjalnego tonu i nawiązał do tragicznych momentów w swoim prywatnym şyciu – utraty oka w wieku szkolnym i śmierci nowo narodzonego dziecka. – Zawsze stawiałem czoło takim przeciwnościom – podkreślał premier. Jego zdaniem nie ma sytuacji bez wyjścia. Taka jest teş recepta na obecne trudności rządu spowodowane przede wszystkim pogarszającą się sytuacją ekonomiczną. Gordon Brown dawał do zrozumienia, şe rozwiązaniem nie jest zmiana lidera, şe on jest najlepszym kandydatem na wyprowadzenie kraju i partii z obecnego kryzysu. Biorąc pod uwagę najnowsze dane, nie będzie to proste zadanie. Najbardziej niepokojący jest zastój w produkcji. W ostatnich pięciu miesiącach produkcja wykazywała tendencję spadkową. Jak się okazało na kongresie związków zawodowych (TUC), który odbył się w ostatnich dniach w Brighton, premier nie moşe teş liczyć na związkowców, którzy domagają się podwyşek płac w sektorze państwowym. Związkowców próbował prze-
konać kanclerz Alistair Darling. Jego zdaniem w ostatnich latach właśnie w sektorze państwowym było najwięcej podwyşek. W sytuacji pogarszającej się koniunktury gospodarczej – podkreślał kanclerz – kolejne podwyşki spowodują przyspieszenie procesów inflacyjnych. Związkowców nie przekonał, zyskał natomiast zwolenników w środowiskach biznesu, gdzie zamroşenie płac jest podstawowym narzędziem antyinflacyjnym. Skutkiem konferencji nie było więc zaniechanie zapowiadanych akcji strajkowych, ale ich koordynacja. Związkowcy domagali się takşe zwiększenia podatków dla najwyşej zarabiających i wyşszego opodatkowania firm energetycznych. Do problemów rządu ze związkowcami i recesją dochodzi równieş zmniejszająca się popularność Gordona Browna. Niemniej Ed Balls, najblişszy współpracownik premiera, uwaşa takie notowania za przejściowe i nieistotne, o czym, jego zdaniem, świadczą wyniki w poprzednich wyborach, które wygrywali Tony Blair, John Major i Margaret Thatcher, pomimo złych notowań przedwyborczych.
GDYBY TY YLKO TYLKO
!Ă…ÂˆIœÒ` #IĂ’Ă?ĂŽI‘ ÂśÂƒr !Ă…ÂˆIÂś œÒ` ‘I‘ Ă„v ŠIÀ¼ ˜ AƒiŠˆƒi‡ ÂąĂ?Ă€I’ƒƒ  ¹ÒĂ?‡i[ IÂ?i‘ bĂŽI ŠIĂ€I Š Ă€i‘ż AÂśÂ Â™ÂŠÂ’Âƒi Ă’ ˆ˜ŠixI‘ ‘ƒ ˆ˜ŠixI‘ƒ ĂŽĂ?Â’IÂ‡Â‘Â˜ĂŽIÂ?i‘ ‘ƒi iÂśĂ’ÂˆI’ƒi iÂśĂ’ÂˆI’ƒiÂĽ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒiÂĽ Ă?Â?˜ œÅ iÂąt A ĂŽÂ˜ÂŠÂ’Ă?[ [Â ĂŽÂƒÂŠI[  ` Â ÂƒĂŽÂˆÂ˜` [Â ĂŽÂƒÂŠI[ ` ‘i[Ă’Ă?ˆ` ÂƒÂ‘Â ÂąiĂ’ÂˆIÂĽ AƒIb˜‘˜`  ˜ [ƒrĂ•Âˆ ˆƒi‡  ¹I[Ă?ÂĽÂĽÂĽ [ƒrĂ•ÂˆÂƒi‡
.iĂŽÂ’ix˜ ĂŽÂƒi[Ă’Â˜ÂąĂ… ΜÒĂ?Âś[Ă? Â Â˜ÂśĂ’ÂŠÂƒÂˇÂ‘Ă? œ I\ Ă’ ĂŽĂ?‡NĂ€ÂˆÂƒi‘ ĂŽ 7˜‘ˆI` ÂˆĂ€Â™ÂąĂ? [ [ƒIÂ?Â? ‡iœÒ[Ă’i ÂśÂˆÂ˜Â“[Ă’Ă?\  I ƒiÂąÂ˜ÂśI IÂĽ 'SĂ…bĂ’ÂƒÂ?i‘  I ƒiÂąÂ˜ÂśIÂĽ ÂśÂƒr ˆIœÒŠN[ ĂŽ Ă’IbĂ?‘ ‘ƒ˜’Ă?‘ Ă’IbĂ?‘ƒ˜’Ă?‘ Â Â˜ÂˆÂ˜Â‡Ă…ÂĽ 'Ă€ĂŽÂ˜ÂąĂ’Ă?Â?i‘ ‘ bÂąĂ’ĂŽÂƒ` [IÂ?i ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒi œÀI IÂ?˜ ĂŽ ˜xÂ’ÂƒĂ…ÂĽ œÀIÂ?˜ #ƒi ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i‘ [˜ ÂąÂąÂ˜Sƒ\ÂĽ
Unijna agencja Eurofounds wyliczyła, şe najwięcej w Europie pracują Bułgarzy i Rumunii (po 42 godziny tygodniowo). Na dalszych miejscach znaleźli się Czesi, Brytyjczycy, Austriacy i Niemcy. Polacy są w UE na 9 pozycji z wynikiem 40 godzin i 24 minut tygodniowej pracy. Najmniej pracują Francuzi – 37,5 godziny. Deficyt budşetowy Irlandii przekroczy w tym roku unijny próg zadłuşenia, czyli 3 proc. swojej wartości. Obietnice Donalda Tuska zaczynają się spełniać, z tym, şe to nie my doganiamy Irlandię, ale ta zaczyna się do nas cofać. Na południu Hiszpanii doszło do rozruchów na tle rasowym – najpiew gangi afrykańskich handlarzy narkotyków strały się z podobnymi gangami cygańskimi, a poźniej emigranci zaatakowali policję. Niemiecka CDU ma zamiar rozpocząć kampanię historyczną przeciw coraz silniejszym zjawiskom nostalgii we wschodnich landach za NRD. Mają m.in. powstać muzea, przypominające czym komunizm był naprawdę.
Iˆ ĂŽĂ?[ƒNxÂ’ Â’N\ ΜÒĂ?ÂśĂ€ÂˆÂƒ[ ÎĂ?[ƒNxÂ’N\ Ă’ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆIÂ’ ƒI¨ .¹™SÂ˜ĂŽIÂ?i‘` ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒI¨ IŠi  Â?˜‘ƒiÂ’ ’ƒi SĂ?Â?Ă? ΜÒrbĂ’Âƒit  Â?˜‘ƒi’ƒi ƒibĂ?  ¹ÒĂ?‡i i[ IÂ?I 4À¹IĂ•`  ¹ÒĂ?‡i[ IÂ?I Ă’b˜Â?IŠƒ ‘’ƒi i Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ÂĽ Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ #ƒiœÀiĂ€Ă? 7˜ ˜‘iˆ Ă’xƒ’NÂ? 7˜‘iˆ ĂŽ  Â?˜‘ƒi’ƒI I[ t  Â?˜‘ƒi’ƒI[ t
Â˜ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i i‘ ÂśÂƒr ˜b
Â˜ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i‘ œÀ¹IĂ•IÂˆÂ™ĂŽ` Ă•i xbĂ?SĂ? Ă€Ă?Šˆ˜ ĂŽ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆIÂ’ Â’ÂƒĂ… SĂ?Â? œ ¹IĂŽÂ’Ă? ‘ƒiÂśĂ’ÂˆIÂ’ÂƒĂ… [Ă’Ă…Â‡Â’ÂƒÂˆ  ¹Òi i[ÂƒĂŽÂ Â˜Ă•IÂąÂ˜ĂŽĂ?`  ¹Òi[ÂƒĂŽÂ Â˜Ă•IÂąÂ˜ĂŽĂ?` Ă€Â˜ Ă’Â˜ÂśĂ€IŠƒSĂ? Ă?¡‘Ă? Â˜ÂśĂ€ÂąĂ’iĂ•i’ƒ Ă’Â˜ÂśĂ€IŠƒSĂ?¡‘Ă? ‡iœÒ[Ă’i  ¹Ò ib ĂŽĂ?SĂ…[ i‘  ¹Òib ÂśI‘ix˜ Â Â˜Ă• Ă•I¹Å "˜xÂŠÂƒÂˇÂ‘Ă? Ă•I¹Å¼ Â Â˜Ă•I¹Å¼ ĂŽÂƒibĂ’Âƒi\ ˜ ’ƒiSiĂ’Â Âƒi[Ă’iÂ“ÂśĂ€ĂŽÂƒi` I 7˜‘iˆ ‘ Â˜Ă•i SĂ? Ă•Ă?Â?ÂĽÂĽÂĽ Â‘Â˜Ă•i
C" E 4EC # H .!'" #
E9 # C"9 9 0 79 HC
HC
E9 # ’œÀIŠÅ‡N[ Â’Âś œÀIŠÅ‡N[ ƒ œ ¹IĂŽbĂ’I‡N[ œ ¹I IĂŽbĂ’I‡N[ [Ă’Ă…Â‡Â’ÂƒÂˆ [ÒҒ ’ƒˆ bĂ?‘Å Â‘Â˜Ă•iœÒ Â‘Â˜Ă•Ă•iœÒ Ă…ÂąI IĂ€Â˜ĂŽI\ Ă•Ă?[ƒi Âś ĂŽÂ˜Â‡ix˜ Â˜Ă€Â˜ ˜[Ă’i’ƒIÂĽ Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ ÂśĂŽÂ˜Â‡i ƒ Â˜ÂśÂ™S Ă’ 7 7ĂŽÂ˜Â‡ix˜ Â˜Ă€Â˜[Ă’i’ƒIÂĽ AĂ?œÀI IÂą[Ă’Ă?` Ă•i Ă’xÂ?Â˜ÂśÂƒÂśĂ’ ÂśÂƒr b˜ Š˜ˆI Š’i‡ ‡ibÂ’Â˜ÂśĂ€ÂˆÂƒ œÀ¹IĂ•Ă? Â Â˜Ă•I¹’i‡ Â Â˜Ă•I¹’i‡ ISĂ? Â˜Ă€ÂąĂ’Ă?‘I\ IŠI¹‘ Ă’I bI¹‘ Â‘Â˜ÂĽ AĂ?œÀIÂą[Ă’Ă?` Š˜ˆIŠ’i‡ bIÂąÂ‘Â˜ÂĽ #őiÂą ÂˆÂśÂƒNĂ•[i ĂŽĂŽĂŽÂĽbÂƒÂąi[À¼x˜Ă?ÂĽĂ…ÂˆÂ˝uÂƒÂąiÂˆÂƒÂŠÂŠÂś #ői iÂą Ă€iŠiuÂ˜Â’Ă… Ă’Â’I‡bĂ’ÂƒiœÒ ĂŽ ÂˆÂśÂƒNĂ• Ă•[i Ă€iŠiu˜’ƒ[Ă’Â’i‡ Â˘Â’Âƒi –––£ ŠÅS S Â’I ĂŽĂŽĂŽÂĽbÂƒÂąi[À¼x˜Ă?ÂĽĂ…Âˆ ½uÂƒÂąiˆ ÂˆÂƒÂŠÂŠÂś
14|
12 września 2008 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
Narkotyk polityczny Krystyna Cywińska
Polityka działa jak narkotyk. Szczególnie w okresie wyborczym. Niektórym rozum odbiera. Innych odurza i oszałamia. Jestem właśnie oszołomiona, ale jeszcze nie oszołom.
Przesiedziałam przez dwie amerykańskie konwencje. Demokratyczną i republikańską. Amerykański temperament polityczny niemal rozsadzał ekran TV. Okrzyki, uniesienia, brawa, bisy, gwizdy, wiwaty, całusy. Flagi, hymny i inne pienia. Wielobarwny i wielokolorowy tłum, od starców po niemowlęta. Balony i transparenty. Widowisko w stylu rzymskim z politycznymi gladiatorami na arenie. Bogactwo wystroju i iluminacje niczym na koncertach rockowych. W żadnym innym kraju kampania wyborcza nie odbywa się z takim zapamiętaniem i rozmachem, jak w Stanach. Brytyjczycy pewnie by narzekali, że się im urządza jarmark za ich pieniądze. Polaków na to jeszcze nie stać. Pewnie kiedyś będzie. Ale Amerykanie z dziecinną radością i beztroskim entuzjazmem rzucają się w ten polityczny wir. A komentatorzy w mediach ględzą, rokują, przewidują, paplają banialuki. Gadają od rzeczy i od świtu do nocy. I wszyscy chcą w coś wierzyć. Naturalnie w zmiany. Jakie zmiany? Mniejsze podatki, większe perspektywy, lepsze życie. Większe płace i świadczenia. Tańsze piwo i benzyna. I co jeszcze? Jak to co? W ogóle zmiany! To wyborczy slogan Baracka Obamy. Wspierany mglistymi obietnicami. Jak to bywa przed wyborami. Dziecinna to wiara w kraju wiecznie marzącym o sukcesach i wierzącym w swoje posłannictwo. Przy jednoczesnym jednak braku zainteresowania polityką zagraniczną. I przy braku podstawowej wiedzy o świecie. Gdyby kandydatkę republikańską na wiceprezydenta, Sarah Palin, zapy-
tano jak się nazywa stolica Polski, pewnie by odpowiedziała: – Wałęsa! I proszę tu żadnych nie popełniać populistyczno-politycznych skojarzeń. Na powszechną naiwność i niedouczenie, nawet na najwyższych szczeblach, takie mocarstwa jak Stany Zjednoczone mogą sobie pozwolić. I jak mawiał kiedyś dosadniej były prezydent USA, Johnson: „nikt nam tu nie podskoczy”. Na obu konwencjach partii – Republikańskiej i Demokratycznej polityka zagraniczna była na zapleczu. Sprowadzała się głównie do Iraku. Wycofać stamtąd American boys czy nie wycofywać? A Sarah Palin orzekła beztrosko, że w tym temacie nie ma jeszcze wiedzy. Wie tylko tyle, co usłyszała w mediach. Który z kandydatów – demokrata Barack Obama czy republikanin Joe McCaine okazałby się większym sprzymierzeńcem Polski? Lepszym obrońcą jej interesów? Obama – twierdzą intelektualni pragmatycy, bo wierzą w jego polityczny rozsądek. McCaine – powiadają romantycy, bo wierzą w jego honor i brawurę polityczną. Historia nas uczy, że ani pragmatyzm, ani honor, ani brawura prezydentów amerykańskich nie chroni naszych interesów. Chronią wyłącznie interesy Ameryki. Dla większości Polaków bodaj, czarnoskóry prezydent byłby nie do przełknięcia. Murzyńska rodzina w Białym Domu? – No świat się kończy. Do czego to doszło! Kończy się tylko świat supremacji białych. Kolorowi dochodzą do głosu. Barack Obama jest intelektualistą, wytrawnym politykiem, znakomitym
mówcą, z medialną osobowością. Piękny, elegancki, wytworny w każdym geście. I do tego młody. A McCaine jest stary, styrany życiem, po ciężkich przeżyciach w niewoli wietnamskiej i dwóch operacjach na raka. Bohaterski życiorys nie jest gwarancją politycznej rozwagi. Obama wybrał z rozwagą na swego następcę senatora Joe Biddena. Polityka doświadczonego w sprawach zagranicznych. I nie tylko. McCaine na swego zastępcę wybrał zastępczynię. Mało znaną byłą Miss Arizony i gubernatora tego stanu Sarah Palin. Po jej przemówieniu na konwencji odezwały się najpierw zachwyty, a potem skowyty. Najpierw brawa, potem gwizdy. Najpierw olśnienie, a potem lustrowanie w krzywym zwierciadle. Samej gwiazdy i jej rodziny z przyszłym, nieślubnym wnukiem. I przyszłym, prymitywnym zięciem i ponoć prymitywnym mężem. Amerykanie potrafią opluwać i szydzić ze swoich polityków jak nikt inny. I jak nikt inny potrafią się nimi zachłystywać w uniesieniu. My, Polacy, też popadamy z jednej ostateczności w drugą. Infantylizm to, czy temperament polityczny? Niedojrzałość polityczna czy narodowy charakter? Ale jeszcze nie dojrzeliśmy do aż tak niesmacznych, grubiańskich inwektyw, paraboli i przenośni pod adresem polityków, jak Amerykanie. Te inwektywy i grubiańskie porównania padają szczególnie pod adresem pary republikańskiej. Biali oboje, a ona w dodatku kobieta. Ich już nie dotyczy polityczna poprawność rasowa. Media brytyjskie też ostrzą sobie na tej parze kły i pazury. Ostry pa-
zur pokazał komentator „Sunday Times” A. Gill. Dał lingwistyczny popis w zjadliwym opisie konwencji Republikanów. Odbyła się w stolicy stanu Minnesota, St. Paul. Mieście, jak pisze, ciemnogrodzie skandynawskich kalwinistów. Gdyby nie protestantyzm, podobałby się wyznawcom Radia Maryja. Sarah Palin –pisze A.A. Gill – to królowa tępych roboli. Zabójcza, prowincjonalna bibliotekarka, rozsiewająca feromony seksualne z dwuznacznym uśmieszkiem. Pachnąca mieszanką baby oil i krwi rogacza. A bit of a bitch – jak pisze. I tak dalej w stylu zawiesistym, fascynującym, ale trudnym do przełożenia na nasz przyzwoity, ubogi język. McCaine – pisze A.A. Gill – to żywa mumia, a chodzi jakby miał bagnetem przebite genitalia. I miał – dodaje triumfalnie. Jest w tym huraganowym opisie strzykającym dziegciem doza aroganckiej wyższości. Właściwa Anglikom z wyższych sfer intelektualnych. Pogardliwie traktujących, ich zdaniem, infantylnych, prymitywnych Amerykanów. Ale konstytucja Amerykańska nie tylko daje prawo do dążenia do szczęścia. Opiera się też na przesłance, że w demokracji wola ludzi jest święta. I jeśli tandem McCaine-Palin, czyli ramol i królowa tępych roboli – jak pisze A.A. Gill – znajdą się w Białym Domu, Ameryka też to przeżyje. Demokracja opiera się na wierze w nadzwyczajne możliwości zwykłych ludzi. A dopiero potem się ich ochrzania, że nimi nie byli. Ale kto o tym pamięta w czasie przedwyborczego oszołomu?
Lepsza zdrapka w garści... Przemysław Wilczyński
Marzy o tym każdy: młody, stary, pan, pani. Marzy Polak, marzy Brytyjczyk. Każdy marzy, ale nie każdy się przyznaje.
Ja postanowiłem, w ramach autoterapii, przyznać się po tym, jak moje marzenie po raz czterysta pięćdziesiąty trzeci szlag jasny trafił. Jak codziennie, poszedłem dzisiaj, tym razem w pięknym Lądku Zdroju, kupić sobie stos gazet. Moją uwagę, po raz czterysta pięćdziesiąty trzeci już w życiu, przykuła zdrapka. Zdrapka, jak wiadomo, jest po to, żeby tanim kosztem dorobić się fortuny i przestać martwić o emeryturę (w kraju, w którym istnieje ZUS, zdrapka jest mimo wszystko nieco pewniejszym sposobem na finansowy spokój w jesieni życia). Zdrapkę, jak to zdrapkę, zdrapałem i – jak mówię: po raz czterysta pięćdziesiąty trzeci – jakbym w pysk dostał: nic, zero. Nul! Jak zwykle: dwie siekierki, dwa domki, dwa grzybki. Dwa! Każdy, kto grał kiedykolwiek, wie: mają być trzy domki, trzy siekierki, trzy przeklęte grzybki albo trzy takie same kwoty pieniężne. A tu jest nic. Siekierka i kijek. Jak mówię, nic nowego: nigdy w tym kraju nie wygrałem nic w żadnej zdrapce, mimo wielu prób, mimo iż włożyłem w zdrapki wiele potu i łez. Je-
dyne pocieszenie jest takie, że w zdrapce nie da się nic przegrać. No bo tak byłoby przecież logiczniej: skoro można wygrać, to i powinny być zdrapki z przegranymi. Jak w życiu: skoro można się na czymś obłowić, to i ruina powinna wchodzić w grę. Ale powtarzam: dobrze, że w zdrapkach nie jest jak w życiu. Bo gdyby można było w zdrapce przegrać dom, dobry samochód albo piękną zieloną kosiarkę do trawy, straciłbym je niechybnie. Niechybnie ujrzałbym kiedyś pod kioskiem trzy na czerwono przekreślone domy albo kosiarki. Wyobrażacie to sobie? Trzy dni od wizyty w kiosku dzwonek do drzwi: – Dzień dobry, przepraszam najmocniej, ja w sprawie tych dwóch zdrapek sprzed dwóch dni. Przegrał pan kosiarkę i telefon. Kosiarkę zabieramy, telefon odłączamy – powiedziałby starszy poborca z Departamentu Ostatecznego Przepadku Mienia w Zdrapkach Pierwszego Urzędu Skarbowego w Krakowie (DOPMwZPUSwK). Gdyby więc taka możliwość tylko istniała, przed niechybnym przepadkiem samochodu, domu i
pięknej zielonej kosiarki uchroniłaby mnie jedynie okoliczność nieposiadania wyżej wymienionych przedmiotów. Ale na szczęście nie jest aż tak źle. Jak się dłużej zastanowię, dochodzę nawet do wniosku, że jest nieco lepiej niż nieźle. Bo w zdrapce jednak wygrałem. Raz w życiu. Nie była to co prawda zdrapka polska, a brytyjska – ale zawsze coś. Stało się to jakieś dziesięć lat temu, w dzielnicy Wimbledon w Londynie, w jednym z wielu prowadzonych przez Hindusów Off Licence. Kupiłem stos gazet, nieludzko drogie papierosy i zdrapkę za funta. Wtedy jeszcze – jako człowiek młody i życiowo niedoświadczony – nie miałem zielonego pojęcia o wyższości zdrapek angielskich nad polskimi. Zdrapałem więc zdrapkę bez specjalnej nadziei, w drodze do domu, przy pomocy jednofuntówki. Gdy okazało się, że wygrałem pięćdziesiąt funtów, czyli wówczas równowartość dwóch moich dniówek, wpadłem w euforię. Na fali ekstazy kupiłem jeszcze dwie zdrapki: na czysto wyszło 47 funtów. Dzisiaj, kiedy w Lądku Zdroju po
raz czterysta któryś tam dostałem od życia w pysk, kiedy po raz kolejny wielokolorowa zdrapka zrobiła ze mnie głupka, pokazała mi grzybka i siekierkę, coś we mnie pękło. Do tego stopnia coś we mnie pękło, że zacząłem zastanawiać się nad rzuceniem zdrapek i rozpoczęciem nowego życia – życia, w którym nie ma miejsca na złudzenia, na marzenia o łatwym szczęściu, a jest miejsce na ciężką pracę, osiem godzin albo i więcej trudu i znoju, i trzydzieści pięć albo i więcej lat płacenia ZUS-u na marną emeryturę. Koniec ze zdrapkami – powiedziałem sobie jak mężczyzna mężczyźnie. I wtedy przypomniałem sobie ostatnie posiedzenie Sejmu RP, Sejmu obradującego nad reformą emerytur. Otóż na sali było kilkudziesięciu szanownych panów posłów i jeszcze mniej najszanowniejszych pań posłanek. Zamiast emerytur szła młócka na słowa. Pomyślałem sobie, że czekać na emerytury można do takiej a nie innej śmierci, a życie ucieka. Że, jak mówi staropolskie przysłowie, lepsza zdrapka w garści, niż emerytura w Sejmie.
|15
nowy czas | 12 września 2008
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
Jeśli nas cenią, to my też powinniśmy się cenić. Niby logiczne. No więc wyciągamy ceny z kapelusza. Zaokrąglone, powalające klientów z nóg. Można tylko podziwiać, że klient wstaje, przeciera oczy, zbiera zmysły i bezczelnie zadaje pytania. Dlaczego tak drogo? Ile kosztuje dniówka? Dodaje, mnoży, nic mu się nie zgadza. Nawet po dodaniu kuzyna. Mityczny kuzyn nie pomaga w rozliczeniu. Może w pracy jest jedyną osobą, która coś potrafi, ale „brak języka” nie pozwala mu wycenić swoich umiejętności, dlatego potrzebny jest pośrednik, który nie da się wykiwać – obrotny i kumaty pan Zenek. Zenek, dla uproszczenia procedury załatwiania kontraktu, swoją główną siłę roboczą zwykle nazywa kuzynem. Nie ma to jak polskie tandemy – dwuosobowe brygady robotnicze z ograniczoną odpowiedzialnością. Zenek z kuzynem. Zenek robiący kuzynem. Kuzyn myślący Zenkiem. Że nie każdy klient chwyci przynętę? Trzeba czekać, a w końcu trafi się frajer, który zapłaci za chude tygodnie i skąpstwo swoich ziomków. Takim skąpstwem popisał się nasz sąsiad, który poprosił polską dwuosobową brygadę z ograniczoną odpowiedzialnością o wycenę pracy remontowej. Przyszedł pan Zenek, popatrzył, pokiwał głową, powiedział, że podłoga nierówna, że przed położeniem glazury trzeba zrównać. Krokami zmierzył niewielką powierzchnię kuchni i jeszcze mniejszą łazienki nowo nabytego przez naszego sąsiada studio-flat. Długo utrzymywał go w niepewności, jeszcze raz przemierzył powierzchnię wzdłuż i wszerz, opukał ekspercko ściany, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie da się zaskoczyć nieprzewidzianym okolicznościom. I w końcu z kontrolowaną nonszalancją, sugerującą, że tak naprawdę to na tej pracy mu nie zależy, że specjalizuje się w większych powierzchniach,
powiedział – 2800 funtów plus materiał. Sąsiad zgłupiał… I miał prawo. Heroicznie jednak postanowił wyjaśnić okoliczności wyceny, która wielokrotnie przekraczała jego wstępną kalkulację. Słyszał, że Polacy są dobrymi fachowcami, ale nie przypuszczał, że w takiej cenie. Po uzyskaniu dodatkowych informacji (kuzyn, wysokość dniówki, liczba dni, londyńskie myto za przejazd przez centrum) próbował zrozumieć arytmetykę pana Zenka. Dodawał i mnożył. I nic. W dalszym ciągu w powietrzu wisiało niezagospodarowane ponad tysiąc funtów. Pan Zenek, mrucząc coś o straconym czasie, jeszcze raz, tym razem lekceważąco, spojrzał na kubaturę remontowanego mieszkania i wyszedł. Niewykluczone, że jego wycena była proporcjonalna do rynkowej wartości mieszkania. Wtedy wszystko się zgadza. Mieszkanie warte 150 tys. funtów, to zrobienie podłogi za 2800 musi być super okazją. Sąsiad tej prawidłowości nie zrozumiał. Stać go było na mieszkanie, ale nie stać go na remont. Skąpy Anglik postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, czyli położy podłogę metodą DIY – zrób to sam. Jedno go tylko przerażało – nierówności, w czym niemałą zasługę miał pan Zenek. On wiedział jak to zrobić i skutecznie zasiał niepokój. Sąsiad nie dał jednak za wygraną. Hasłem „nierówna podłoga” wyguglował tysiące odpowiedzi. Jedna mu wystarczyła. Fachowiec od równania nie jest potrzebny, wszystko załatwi „myśląca masa”, czyli cement samopoziomujący. Czy tę ogólnie dostępną wiedzę nasza dwuosobowa brygada z ograniczoną odpowiedzialnością wyceniła tak wysoko?
absurd tygodnia Premier Donald Tusk zapowiedział przymusową farmakologiczną kastrację pedofilów. Dla tych radykalnych środków ma poparcie społeczne. Wykorzystywanie dzieci w celach seksualnych wywołuje zrozumiałe oburzenie. Jest jednak problem, a premier działa emocjonalnie a nie metodycznie. Kastracja, czyli utrata możliwości płodzenia, jest traktowana przez Kodeks karny jako kalectwo, a zatem niemożliwa do zrealizowania. Problemu nie widzi szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. Według niego kastracja jest „przymusowym leczeniem”. Ewentualne utrudnienia prawne można pokonać. – A jeżeli („leczenie”) będzie naruszać nasz porządek konstytucyjny, to trzeba zmienić konstytucję – oświadczył szef gabinetu. Jeszcze trochę, a politycy zaczną zmieniać niewygodne przykazania.
Wacław Lewandowski
Obrazki ze wschodu Na wschodzie (tym politycznym, niekoniecznie geograficznym) zawsze trudno było rozeznać, kiedy człowiek mówi to, co naprawdę myśli, a kiedy to, czego od niego oczekują. Weźmy taki przykład. Po pograniczu Osetii Południowej kręci się ekipa polskiej telewizji. Podchodzą z kamerą do miejscowego człowieka, który siedzi pod płotem na kupie śmieci i pali papierosa własnego wyrobu, obficie przy tym spluwając. Odziany raczej w łachmany niż w ubranie, z podartą czapką na głowie, robi wrażenie kogoś, komu jest wszystko jedno, bo i tak nic dobrego go w życiu nie spotka. Dowiedziawszy się, że ma do czynienia z dziennikarzem polskiej telewizji, człowieczyna wypręża się jak mówca na wiecu i z zapałem recytuje: „Polska to światowa prostytutka, która sprzedaje się za parę dolarów. Wy, Polacy, będziecie jeszcze za to ukarani!” Rosyjski nacjonalista? Wierzący bezkrytycznie kremlowskiej propagandzie? Naprawdę tak myśli? – takie pytania cisną się do głowy, gdy to oglądam. A może doskonalony i trenowany przez lata instynkt sowieckiego obywatela podpowiedział temu człowiekowi, że za chwilę polska ekipa może zostać zatrzymana, sprzęt skonfiskowany, a miejscowa milicja będzie oglądać i analizować nagrania?
Człowiek nie prorok, ale przecież przy odrobinie doświadczenia nietrudno przewidzieć bieg wypadków, jakie rzeczywiście chwilę później zaszły... Inny obrazek: gdy na kijowskim „majdanie” triumfowała pomarańczowa rewolucja, Julia Timoszenko krzyczała w mikrofon o drodze do NATO i do Unii Europejskiej, drodze, na którą Ukraina musi wstąpić. Od czasu rosyjskiej agresji na Gruzję „piękna Julia” (jak ją zwykła nazywać polska prasa) skrupulatnie unika publicznych wystąpień, a w przededniu szczytu Ukraina-UE funduje swojemu krajowi rozpad koalicji, kryzys parlamentarny i perspektywę przyspieszonych wyborów. Występuje przeciwko prezydentowi Juszczence, jednoznacznie opowiadającemu się za integracją Ukrainy z Europą, a przywódcom Unii Europejskiej darowuje bezprzykładny afront, odrzucając zaproszenie do Paryża... Widać Paryż jej nie po drodze, być może poleciała na zakupy do Moskwy, gdzie oferta handlowa coraz atrakcyjniejsza. Mówił wszak Zbigniew Brzeziński: Rosja bez Ukrainy raczej nie będzie imperium; Rosja z Ukrainą na pewno imperium będzie. Znów więc mamy zagadkę, choć tym razem łatwiejszą od pierwszej – kiedy Timoszenko mówiła szczerze?
Jeszcze jeden obrazek, z niedzieli 7 września. W warszawskim studiu telewizji TVN Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu i jeden z filarów Platformy Obywatelskiej mówi z zapałem o sprawie tzw. więzień CIA w Polsce. Kto tę sprawę odgrzewa teraz i wyciąga na światło dzienne, kto chce, by badała ją prokuratura, ten – powiada Niesiołowski – pragnie pogorszyć stosunki polsko-amerykańskie i działa w rosyjskim interesie. W tym samym czasie w innym studiu, ale też w Warszawie, wypowiada się dla radia Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO, prawa ręka premiera. Oświadcza, że premier Tusk zlecił prokuraturze zbadanie sprawy tajemniczej notatki, z której miało wynikać, że Amerykanie mieli w Starych Kiejkutach ośrodek przesłuchań dla pojmanych terrorystów. Chlebowski dodaje, że jeśli śledztwo ujawni, że któryś z polityków wiedział o więzieniach CIA w Polsce, czeka go Trybunał Stanu. I tu sprawa się komplikuje najbardziej. Nie ma wątpliwości, że Chlebowski nie kłamał – premier rzeczywiście dał zadanie prokuraturze. Ale co z Niesiołowskim? Mówił szczerze? Miał nadzieję, że premier postąpi inaczej? Pomylił się? Nie przemyślał? Wschód, proszę Państwa, jest jednak zagadkowy!
16|
12 września 2008 | nowy czas
reportaż
Bańka pełna dumy Roman Waldca
– Skąd panowie się znacie? – pyta amerykański urzędnik emigracyjny na londyńskim Heathrow i przewraca kartki w paszportach. Razem mieszkacie? Długo? Na ekranie laptopa ma już wszystko dokładnie wyświetlone: dane z paszportów, numery lotów, adres hotelu. Zna numer karty kredytowej, którą płaciliśmy za bilety. Za chwilę zeskanuje moją wizę i dostanie listę moich wszystkich wcześniejszych wyjazdów do Ameryki. Pojawi się też numer Social Security, który swego czasu został mi przyznany. – Nie mieszka pan już w Ameryce? – udaje zdziwionego. Dopiero teraz możemy odprawić bagaże. Nowy Jork ciągle osiem godzin lotu przed nami… Wszystko może się jeszcze zdarzyć.
Delta tonie Samolot Delty nie robi dobrego wrażenia. W środku czysto, ale nie trzeba specjalnie dużo latać, by spostrzec, że maszyna już nie jedno widziała i nie należy do najnowszych. Rozklekotane siedzenia, brak monitorów w przednim siedzeniu, tylko stare, zwisające z sufitu telewizory. Jeszcze gorzej prezentuje się obsługa. To poranny lot, a jednak zmęczenie lub co najmniej zniechęcenie na twarzy stewardesy nie nastraja dobrze do lotu. Czy może być jeszcze gorzej?
Okazuje się, że może. Latanie Deltą nie należy do przyjemności. O ile w europejskich liniach lotniczych proszą, by nie korzystać z telefonów komórkowych czy urządzeń elektronicznych w czasie startu czy lądowania, o tyle w Delcie nie proszą. Wydają polecenia. – Nie możecie używać… Chcemy, byście przestrzegali tego zakazu. Koniec, kropka. Amerykańska gościnność daje się we znaki jeszcze w Londynie, zanim samolot poderwie się do lotu. Gdy wyląduje, dowiemy się, że mamy uważać otwierając luki bagażowe. – W czasie lotu bagaż mógł się poprzesuwać i może zlecieć wam na głowę – ostrzega szefowa pokładu przez intercom. – Nie chcemy, aby coś się wam stało. Jak sami przecież wiecie... shit happens – dodaje. Nie mam już żadnych złudzeń. Jesteśmy w Ameryce. Jeszcze tylko pogawędka z urzędnikiem imigracyjnym, który po raz kolejny pobierze ode mnie odciski palców, zrobi zdjęcie i spyta, kto moim zdaniem wygra wybory w Ameryce. – Wiem, Europa jest za Obamą, ale mam nadzieje, że wygra McCain. Obama jest ciągle za młody na to stanowisko – dodaje i życzy przyjemnego pobytu. – Nie zapomnij o zakupach! Nie zapomnę.
trzeba posprzątać Nowy Jork nie zmienił się w ciągu ostatnich czterech lat. A przynajmniej takie robi wrażenie. Nadal można wyskoczyć do pobliskiego baru czy restauracji o dowolnej porze dnia czy nocy i zamówić śniadanie, lunch czy obiad. Czy cokolwiek innego. I zawsze znajdzie się ktoś przy sąsiednim stoliku, kto – siedząc samotnie – zagada, opowie anegdotę, poradzi, gdzie najlepiej udać się na zakupy lub gdzie teraz jest naj-
|17
nowy czas | 12 września 2008
reportaż
lepszy klub na całonocne szaleństwo. Zrobi to z przyjemnością, tak jakby rozmawianie z nieznajomymi było częścią nowojorskiego trybu życia. Bo jest. I chociażby za to warto Nowy Jork kochać. – Kiedyś było inaczej. Teraz wszystko się zmieniło – wyznaje ze smutkiem w głosie Patricia, która codziennie pojawia się na śniadanie w małej latynoskiej restauracji na rogu Trzeciej Alei. Mieszka nieopodal. Po drodze kupuje „The New York Times” i odbiera pocztę. Słyszy nasz europejski akcent i sama podejmuje rozmowę. – Kiedyś w okolicy było pełno barów, do których mogłeś wyskoczyć na spotkanie ze znajomymi lub szybki obiad. Teraz to się wszystko zmieniło. Przyjdziecie tutaj wieczorem i zobaczycie całą zgraję dzieciaków z Jersey, które tylko po to tutaj przyjeżdżają, by narozrabiać. Patricia jest szefową w jednym z takich barów, który działa nieprzerwanie od 40 lat. – Jesteśmy jednym z nielicznych, który się jeszcze nie zamknął. Reszta albo splajtowała, albo nie chcąc narażać się na kłopoty po prostu przeniosła się gdzieś indziej. Mój szef postanowił, że się nie da. Teraz staramy się rozkręcić interes na nowo.
Kłopoty zaczęły się jakieś trzy lata temu. W okolicy otwarto nowy bar dla studentów pobliskiego uniwersytetu. Jednak studenci miejsca nie polubili. Mieli swoje, do których od lat zaglądali z przyjemnością. Zamiast tego zaczęło się pojawiać w okolicy dużo młodzieży z pobliskiego New Jersey. Nie mają daleko. Koleją raptem dwadzieścia minut. Przeważnie z biednych rodzin, szukają na Manhattanie rozrywki. Albo okazji. – Teraz jest ich tak dużo, że ludzie boją się wieczorem wychodzić. A przecież to jest samo serce Manhattanu. Jeśli tutaj ludzie boją się chodzić wieczorem, to co dopiero w innych częściach. Ale już pracujemy z policją nad tym, by trochę naszą okolicę wyczyścić, chociaż potrwa to pewnie jeszcze długo – dodaje ze smutkiem w głosie i wręcza nam wizytówkę. Zaprasza do baru. We wtorek, każdy z gości, który przy wejściu pokaże tatuaż, dostaje drinka za darmo. – Taka forma promocji – dodaje Patricia i już ucieka. Praca czeka. W Nowym Jorku każdy pracuje. I to ciężko. Gdy opowiadam mojemu kumplowi o tym, że statystyczny Amerykanin ma w ciągu roku jedynie siedem dni roboczych urlopu, nie wierzy. Shit happens – ostrzegali w samolocie.
KRoniKa Mimo narzekań Patrici Nowy Jork jest znacznie bardziej bezpieczny, niż jeszcze kilka lat temu, kiedy czołówki lokalnych brukowców ociekały krwią niemal każdego tygodnia. Teraz wiele się zmieniło. Rudolph Giuliani, poprzedni burmistrz miasta, już na początku swojego urzędowania przyznał, że walka z przestępczością jest jego priorytetem. Zakasał rękawy i zabrał się do roboty. Liczba przestępstw spadała z roku na rok, teraz należy do jednej z najniższych w kraju. Jednym ze sposobów było zatrudnienie setek nowych policjantów, którzy zaczęli być widoczni na ulicach miasta. I nadal są, mimo iż upominają się o swoje. Chcą podwyżek. Wiedzą, że pracując w Nowym Jorku ciągle narażają swoje życie. A nie dostają wiele: na starcie 36 tysięcy dolarów, po zaprzysiężeniu 40 tysięcy. Jeśli są dobrzy, po promocji mogą dojść do 65 tysięcy rocznie. I to wszystko. A koszt wynajęcia średniego mieszkania na Manhattanie to prawie dwa i pół, trzy tysiące dolarów miesięcznie. Nie jest lekko. Kroniki policyjne w lokalnych gazetach już nie straszą. W ciągu naszego tygodniowego pobytu odnotowałem je-
dynie jedno morderstwo: jakiś wariat we wschodnim Brooklynie zaczął strzelać na ślepo do przechodniów. Zabił jedną osobę i dwie ranił. Został zastrzelony przez policjantów. Dzień później okazało się, że miał problemy z handlarzami narkotyków, którym był winny kupę siana. Shit happens.
Piąta Kolumna To, co przyciąga turystów do Nowego Jorku to nie kluby czy bary, a sklepy. Słynna Piąta Aleja znana jest na całym świecie z ekskluzywnych butików, drogich sklepów i markowych ciuchów. Tylko że jej blask jakby gaśnie. Wystarczy przejść się ulicą i jak na dłoni widać, że coś jest nie tak. Niemal na każdym rogu straszy pusta witryna sklepowa z dużym plakatem, na którym agencja nieruchomości podaje swój numer telefonu. Lokal jest do wzięcia od zaraz. Ci, którym nie udało się jeszcze zbankrutować, wcale się tym faktem nie przejmują. Amerykańska obsługa klienta nie powala. Zwłaszcza ta w Nowym Jorku. Nawet teraz, gdy wydawałoby się, że każdy klient jest na wagę złota. Szczególnie teraz. Mike przyjechał do Nowego Jorku prawie rok temu. Skończył studia i dostał ofertę pracy w NY: jest aplikantem
w kancelarii prawniczej. Stoi tuż za mną w sklepie Calvina Kleina i z uwagą przygląda się, jak kasjerka cierpliwie upycha wszystkie ciuchy do jednej torby. Nieważne, że miesza koszule z ciężkim zimowym swetrem. Ważne, że za chwilę skasuje z mojej karty kilkaset dolarów. Sam nie wierzę własnym oczom. – Przecież to mi się wszystko pogniecie! – chcę ją ochrzanić i dostać pustą torbę, by to wszystko przepakować, ale ona już na mnie nie zwraca uwagi. Zajęta jest Mikem, który widząc moje zakłopotanie przychodzi z ratunkiem. Przerywa dziewczynie i prosi o pustą torbę dla mnie. Potem podejdzie i powie, że to tutaj teraz normalne. – Nie przejmuj się chłopie, one są na procencie. Im więcej skasują, tym większą dostaną wypłatę. To jak polowanie na zwierzynę. Ty się dałeś upolować. One już się nawet nie uśmiechają – dodaje i przyznaje, że od czasu, gdy wyprowadził się z Kalifornii, każdego dnia musi się zmierzać z nową dawką chamstwa. – U nas czegoś takiego nie ma. Ale Nowy Jork żyje szybciej, ludzie szybciej chodzą po ulicy, szybciej mówią, tak jakby się wiecznie gdzieś spieszyli – rzuca i już go nie ma. Szybkim krokiem wyszedł ze sklepu. Shit happens?
18|
12 września 2008 | nowy czas
londyńskie klimaty
Babcia na Wyspach co tylko zechce; w pewnej chwili jednak poczułem też dziwny dyskomfort. Rozejrzałem się wokół i stwierdziłem, że czuję się niezręcznie z powodu otaczących mnie zewsząd Polaków. Młodzi, starsi, starzy. Oblegali każdy sklep, wieszak, ladę sprzedawcy. Mrowie. Całe rodziny. Spacerowali deptakiem, przysiadali na ławkach. Przodem szli dumni, młodzi emigranci – czasem z wózkiem, czasem prowadząc dziecko za rękę. Za nimi rodzice. Panie w stylu á la miejski bazar, nieco zalęknione widokiem innych ras i strojów. Panowie w stylu wiejskie wesele, nieustannie gestykulujący, komentując obserwowaną rzeczywistość. Nierzadko po High Street paradowały cztery pokolenia, bo na samym końcu dreptała jeszcze szczęśliwa prababcia jadącego przodem berbecia. Skąd mój dyskomfort? A stąd, że nie tylko ja wpadłem na pomysł, by sprowadzić mamę na Wyspy. Wielu rodaków w te wakacje pomyślało o tym samym. Na masową skalę. Egalitaryzm cen biletów lotniczych sprawił, że wielu starszych Polaków przeżyło lot samolotem po raz pierwszy w życiu. I pewnie nie ostatni. Na kilka dni porzucają seriale telewizyjne, ogródki działkowe, gospodarstwa, by odwiedzić nowych Europejczyków. Zadzwoniłem do mamy, jak tam lot powrotny. – Super! Żadnych turbulencji. Wciąż wspominam Londyn i chwile spędzone razem. Nawet śnią mi się miejsca, które widziałam. To świetnie. Może nie tylko ja wpadłem na ten pomysł? A ile on przyniósł nam wszystkim radości! Mam teraz nowe wyzwanie. Za tydzień przylatuje teściowa.
Jacek Ozaist Jeszcze kilka lat temu w niektórych dzielnicach Londynu widok innego Polaka budził radość i wzruszenie. Nie było nas wielu. Niektórzy siedzieli już w autokarach, niektórzy dopiero pakowali walizki, reszta dopiero rozmyślała, że może by jednak... Dziś mijamy się obojętnie, a powszechnie używany język polski nie budzi nawet wzruszenia ramion. Pewnego dnia, gdy okazało się, że nie mogę pojechać do Polski, bo obowiązki, bo brak czasu czy ochoty, postanowiłem sprowadzić Polskę tutaj. Nie dosłownie, ale w osobie mojej mamy. Zgodziła się zaskakująco szybko. 66-letnia, nieco już schorowana, emerytowana nauczycielka, która najdalej była tuż za granicą NRD, ochoczo wsiadła do samolotu, by odwiedzić marnotrawnego, co miał gdzieś 1200 złotych brutto i pojechał ścigać umykającą fortunę. Wziąłem z tej okazji parę dni wolnego, gdyż program obejmował zwiedzanie zabytków, muzeów, bulwarów i wszystkich tych miejsc, które warto pokazać bliskim. Obejmował też rzecz jasna lokalną High Street, dumę każdej dzielnicy – z obowiązkowym „funciakiem", Primarkiem, TK Maxem i setką innych sklepów. Zabytki okazały się fajne, a mama zachwycona. Przyszedł czas na wisienkę na torcie, czyli łupienie portfela w lokalnym shopping centre. W niedzielne przedpołudnie wyruszyliśmy więc kolorową ścieżką między wystawami, rozpychając się w tłumie innych zakupowiczów. Czułem dumę, że pokazuję mamie moje nowe miasto i znane miejsca, że stać mnie, by kupić jej,
Transport for London Transport for London Opracowanie: Magdalena Kubiak
Stu artystów na stulecie logo Od zeszłego piątku użytkownicy londyńskiego metra mogą oglądać pierwszą ze stu prac, stworzonych specjalnie dla uczczenia setnej rocznicy powstania Krążka (Roundel) – charakterystycznego loga firmy. Artyści, wśród których znaleźli się m.in. Thomas Helbig, Catherine Yass czy Roberta Smith, zostali poproszeni o stworzenie projektów graficznych, zainspirowanych pierwotnym znakiem metra. Powstałe prace zostaną zaprezentowane na wystawie w Rochelle School, galerii przerobionej z budynku szkoły na Shoreditch. – Jej celem – mówi Tamsin Dilon, szefowa projektu, jest stworzenie szerszego spektrum interpretacji słynnej
marki, uwzględniającego zarówno jego dziedzictwo, jak i przyszłość. Plakat z jednobarwnym dziełem Liama Gillicka, zachęcającym do odwiedzenia wystawy, zawisł na stacjach metra jako pierwszy. Do jej otwarcia podróżujący metrem będą mieli okazję zobaczyć jeszcze kilka innych prac. Dla odwiedzających wystawę przygotowanych zostało wiele atrakcji, między innymi spotkania z artystami, opowiadającymi o swoim podejściu do tematu. Prace będą wysatwionne na sprzedaż. Wystawa potrwa od 8 do 30 października. Więcej informacji na stronie:
Corporate identity Corporate identity
Utrudnienia w komunikacji Central Line Do połowy października będzie zamknięta stacja Shepperd's Bush. Bakerloo line W niedzielę częściowo zawieszona między Wilesden Junction i Harrow&Wealdstone. Autobusy zastępcze. Victoria line W sobotę i niedzielę zamknięta cała linia. Zapewnione będą autobusy zastępcze między Walthamslow Central a Highbury&Islington oraz między Victorią i Brixton. Ju bi lee li ne: Czę ścio wo za wiesz na mię dzy North Gre en wich i Strat ford oraz w nie dzie lę mię dzy We mbley Park i Stan mo re. Za mknię te bę dą też sta cje Ca nons Park i Qu eens bu r y. Au to bu sy za stęp cze. Ham mer smith & Ci t y li ne Ca ły week end czę ścio wo za wie szo na mię dzy Whi te cha pel i Bar king. Za le ca ne jest ko rzy sta nie z C2C oraz lo kal nych au to bu sów.
Di strict li ne Ca ły we eekend czę ścio wo za wie szo na na od cin ku East Ham-Upmin ster. Pa sa że rom po dró żu ją cym mię dzy cen tral nym Lon dy nem a Bar king za le ca się sko rzy sta nie z po cią gów C2C, z au to bu sów lo kal nych lub za stęp czych. Na Ac ton Town moż li we bę dą tyl ko prze siad ki z Pi cca dil ly li ne. Po za tym sta cja będzie zamknięta. Nor thern Li ne Po cią gi nie bę dą się za trzy my wa ły na Wa ter loo. Zaleca się sko rzy stanie z in nych li nii me tra i au to bu sów. Pic ca dil ly Li ne Ca ły week end za mknię ta bę dzie sta cja Rus sell Squ are. Lon don Over gro und Do po ło wy li sto pa da za wie szo ny mię dzy Wil les den Junc tion i Go spel Oak oraz mię dzy So uth Hamp ste ad i Eu ston (od po nie dział ku do so bo t y) . Do 28 wrze śnia za wie szo na tak że mię dzy Go spel Oak i Bar king. W nie dzie lę po cią gi nie bę dą też kur so wa ły mię dzy Har row & We ald sto ne a Wi lles den Junc tion. Au to bu sy za stęp cze.
Basic elements Basic elements
| 19
12 września 2008| nowy czas
czas na rozmowę
Do Polaków – po polsku! Pochodzi ze Szkocji, uwielbia Polskę i płynnie mówi po polsku. Choć został ochrzczony jako osoba dorosła kilkanaście lat temu, dziś jest księdzem. Wikarym w parafii w Hanwell w Londynie, gdzie Polaków jest coraz więcej, choć niekoniecznie w kościele... Z księdzem Richardem Nesbitt rozmawia Małgorzata Białecka Spędził Ksiądz w Polce wiele lat i chyba do dziś wraca tam z sentymentem. Przez polską religijność odkrył Ksiądz katolicyzm?
– Tak. To był mój pierwszy kontakt z Kościołem. Moi rodzice nie są praktykujący, nigdy wcześniej w życiu nie miałem kontaktu z żadnym kościołem, to był mój pierwszy prawdziwy kontakt w ogóle z wiarą i religią. Kiedy wspominam ten czas, widzę, jak Bóg na tyle mocno zadziałał w moim życiu, by pokazać mi, że istnieje. Pokazał mi, że Kościół jest miejscem spotkania z Bogiem. Tam zdecydowałem, że chcę być ochrzczony. Spotkałem niesamowitych ludzi i w Polsce odkryłem powołanie do kapłaństwa. Mieszkałem we Wrocławiu dziesięć lat od roku 1992 i pracowałem jako nauczyciel języka angielskiego. Jak najkrócej można opisać parafię Our Lady & St. Joseph’s (Naszej Pani i św. Józefa) w Hanwell?
– W niedzielę przychodzi ok. 2 tys. wiernych. Dzielnica Hanwell w Londynie znajduje się jakby między tzw. małą Polską i Indiami: po prawej mamy Ealing – jedną z typowo polskich dzielnic od czasów powojennych, a po lewej mamy Southall – dzielnicę hinduską. Trudno określić, z ilu krajów pochodzą wierni naszej parafii. Są tu ludzie z Indii, Sri Lanki, Nigerii, Polski, Irlandii i wielu innych miejsc – parafia oryginalnie była irlandzka. Powstała w XIX wieku. Miała służyć imigrantom irlandzkim, budującym kolej w tych okolicach. Dziś najlepiej to widać w czasie pogrzebów – mamy czas, gdy to starsze pokolenie odchodzi i wszyscy ich przyjaciele z tej grupy językowej zbierają się razem. Choć w tej okolicy Irlandczyków i ich potomków jest już coraz mniej. Czy w związku z tym, że to tak wielonarodowa społeczność, wynikają jakieś problemy? W mediach wciąż słyszymy o atakach nastoletnich nożowników w Londynie i walce gangów w tego typu dzielnicach.
– Rzadko widać jakieś problemy w kościele, wynikające z tego, że jest to taka wielonarodowościowa mieszanka,. To taki mały cud, że ci ludzie mają taki dobry kontakt między sobą. Mamy tu szanse, by wymyślać jakieś wspólne inicjatywy, kiedy ludzie mogliby się spotkać i rozmawiać. W porównaniu z innymi parafiami, mamy bardzo dobrą atmosferę, ludzie się dobrze integrują.
Brytyjskie parafie składają się z wielonarodowościowych wspólnot i grup. Ta różnorodność i wielonarodowość jest naszym bogactwem. Czasami tylko dzięki temu wiele parafii wciąż żyje i działa. Cudzoziemcy je ożywiają. Mówiąc po polsku ma Ksiądz szansę, by złapać kontakt z Polakami dużo szybciej, niż to ma miejsce w innych brytyjskich parafiach. Krótkie powitanie gości z Polski, które wygłosił Ksiądz po polsku w czasie I Komunii zrobiło duże wrażenie, choć na kilkadziesiąt dzieci, polskich było tylko pięcioro. Jak wygląda ten kontakt?
– Kontakt z Polakami mam przez szkołę. 20 proc. naszych dzieci pochodzi z Polski. Dzieci dość szybko łapią język, rodzice wręcz przeciwnie, po latach nie mówią wiele po angielsku. Często to dzieci są tłumaczami rodziców w czasie spotkań z nauczycielami. W kościele jest kontakt na przykład przez spowiedź świętą. Mieliśmy też poświęcenie pokarmów, dużo ludzi przyszło. Była szansa na rozmowę. Poprosiłem sam o poświęcenie pokarmów, ale poświęcił ksiądz proboszcz, mimo że nigdy tego nie robił. Po zapoznaniu się z tym polskim zwyczajem, podszedł do tej tradycji bardzo poważnie i poświęcił każdy pojedynczy koszyk. Ludzie z radości bili mu brawo. Był to bardzo szczególny moment. Myślę, że powtórzymy święcenie pokarmów również w przyszłym roku. Czy będą inne inicjatywy na rzecz polskiej społeczności?
Myślimy o tym, żeby raz w miesiącu wprowadzić mszę po polsku. Jest szansa, choć może to wzbudzać kontrowersje. Rodzice w szkole tłumaczą się, że chodzą do polskiego kościoła na Ealing. Nie chodzi o to, by robić konkurencję tamtej polskiej parafii. Sam poświęciłem bardzo dużo czasu w ciągu tego roku, by lepiej poznać i nawiązać relacje z duchownymi z polskiej parafii na Ealingu. Udało się. Więc wracając do mszy po polsku – nie chcemy, by była konkurencyjna dla tamtej parafii, ale by pomogła poczuć się lepiej Polakom w naszej parafii. Choć inne narodowości mogą poczuć się dotknięte takim faworyzowaniem jednej grupy językowej. Może będzie to jednak dwujęzyczna msza, część po polsku, część po angielsku. Istnieje też ryzyko, że ludzie będą przychodzić tylko na tę mszę i zre-
zygnują z mszy co tydzień. Istnieje też niebezpieczeństwo, że stworzymy takie małe getto językowe, więc ta decyzja wymaga przemyślenia. Chcemy jednak, by Polacy zintegrowali się bardziej z naszą parafią. Czy Polacy wychodzą z jakimiś inicjatywami w parafii?
– Tak, ale zwykle na tle osobistym. Jako grupa nie. Może są bardzo pochłonięci pracą? Nie wiem, czy oni sami rozmawiają ze sobą jako grupa. W naszej szkole w pierwszej klasie jest 40 dzieci, wśród nich jest 20 z Polski. Mamy wymyśliły spotkanie integracyjne, wyjście do restauracji, żeby się poznać. Wysłały zaproszenia do wszystkich mam, niestety ani jedna Polka nie przyszła na to spotkanie, choć pozostałe 20 przyszło. Nie mogły zrozumieć dlaczego. Jak Ksiądz widzi polską imigrację? W brytyjskich mediach widzą nas nie najlepiej, a programy telewizyjne i radiowe bywają dość tendencyjne.
– Zwykli ludzie mówią bardzo dobrze o Polakach, cenią ich. Uważają, że są uczciwi, dobrze pracują, są serdeczni. Myślę, że to dla wielu Polaków czas na pustyni. Z duchowego punktu widzenia czas pustyni jest bardzo dobry, jest to czas, kiedy człowiek poznaje siebie. Kiedy byłem w Polsce miałem takie samo poczucie – czas pustyni. Ja znalazłem to, czego szukałem, właśnie w Polsce. Tam zrozumiałem, po co mam żyć. Tam odkryłem powołanie, zostałem ochrzczony. Choć wcześniej dużo jeździłem po świecie, nigdzie nie mogłem znaleźć tego, co znalazłem w Polsce. Często słyszymy, że pieniądze to nie wszystko. Ludzie dość szybko doświadczają tutaj, że posiadanie pieniędzy i życie wyłącznie dla pracy sprawia, że człowiek staje się pusty wewnętrznie. Czy polski katolicyzm nie jest folklorystyczny w porównaniu z angielską powściągliwością?
– Myślę, że każdy człowiek patrzy na świat przez pryzmat własnych doświadczeń. Jeśli człowiek naprawdę szuka spotkania z Bogiem i prawdy, to wszystko zobaczy w Kościele w Polsce. Polskie tradycje są bardzo ludzkie. Na przykład pielgrzymki na Jasną Górę to przepiękna tradycja, trzeba ją szanować i Bogu podziękować, że ta tradycja istnieje. Doświadczyłem pięknych chwil w czasie pielgrzymki. To żywy Ko-
Ja znalazłem to, czego szukałem, właśnie w Polsce. Tam zrozumiałem, po co mam żyć. Tam odkryłem powołanie, zostałem ochrzczony. Choć wcześniej dużo jeździłem po świecie, nigdzie nie mogłem znaleźć tego, co znalazłem w Polsce. ściół, nic takiego nie istnieje w Anglii. Ta bogata tradycja w wielu różnych formach to ogromne piękno i bogactwo waszego Kościoła. Istnieje pewna historia-legenda: Dawno, dawno temu w Grecji, przy bramach Koryntu siedział starzec. Pewnego dnia podszedł do niego podróżnik i zapytał: „Ojcze, jestem ze Sparty, powiedz mi, jacy są ludzie w Koryncie?” Starzec zaś zapytał: „A jacy są w Sparcie?” „O! To są wspaniali ludzie, szczerzy, mili, uczciwi”. Starzec odpowiedział: „Ludzie w Koryncie są tacy sami”. Innego dnia do starca podszedł inny podróżnik i zapytał: „Ojcze, jestem z Aten, jacy są ludzie w Koryncie?”. „A jacy są w Atenach?”. „Chciwi, chytrzy, zawistni”. „I takich tu znajdziesz”. Morał: Jak widzimy siebie i świat, tak widzimy też innych. Ludzie bardzo krytyczni wobec Kościoła w Polsce mają pewnie bardzo złe osobiste doświadczenie Kościoła i mówią o nim przez pryzmat własnych doświadczeń. Widzimy
świat przez pryzmat własnych doświadczeń. Jakiś czas temu w Księdza parafii wydarzyła się niesamowita historia z polskim wątkiem [ksiądz Richard odegrał znaczną rolę w tym co się zdarzyło].
– To historia polskiego budowlańca, którego wsparła nasza parafia. Spotkałem go w szpitalu, gdzie jestem kapelanem. Był kompletnie sparaliżowany, nie mógł się w ogóle ruszać i mówić. Był tu legalnie i był ubezpieczony, więc po wypadku w pracy otrzymał pełną opiekę i możliwość rehabilitacji. Zacząłem go odwiedzać, on bardzo powoli próbował się ze mną komunikować za pomocą słów wystukiwanych na ekranie telefonu komórkowego. Miał zawsze przy sobie ten telefon, w którym miał zdjęcia swojej żony i synka. Zaczęli go też odwiedzać parafianie. Po jakimś czasie pomyśleliśmy, czy nie moglibyśmy pomóc jego rodzinie przyjechać tutaj z Inowrocławia, bo oni nie mieli na to pieniędzy. I tak się stało. Zorganizowaliśmy przelot samolotem do Londynu i pobyt na miejscu. Kiedy doszło do spotkania tej rodziny, nie tylko z ich oczu pociekły obfite łzy... Tylko dzięki temu spotkaniu stan zdrowia tego człowieka poprawił się znacznie w ciągu dwóch tygodni. Parafian wzruszyła też postawa jego synka, który jako ministrant codziennie służył do mszy, a u nas w dzień powszedni dzieci nie służą do mszy już od lat. Nie chcą po prostu przychodzić. Kiedyś ten mały chłopiec zaczął coś mówić do naszego proboszcza i nie zauważył, że nikt go poza mną nie rozumie. On nigdy wcześniej nie był poza Polską. To były dla nas wszystkich bardzo wzruszające chwile.
18|
12 września 2008 | nowy czas
kultura
Życie według klowna Teatr Hackney Empire zbudowano w 1901 roku. Był budowlą niezwykłą jak na swoje czasy, bowiem wyposażoną w elektryczność i centralne ogrzewanie. Na scenie Empire występowali komicy wszechczasów: Charlie Chaplin i Stan Laurel. Jakby w nawiązaniu do minionej świetności i wspomnienia wielkiego śmiechu, który przyćmiewał zachwyt nad żarówkami, do Hackney spro-
wadzono przed rokiem klownów. Zdobyli znakomite recenzje, publika wypełniała salę po brzegi każdego dnia. Teraz wrócili – Teatr Licedei z Petersburga. Teatr nad teatrami. Powstał w 1968 roku w Leningradzie, czyli w carskim Petersburgu. Zawiązał się przy miejscowym Pałacu Młodzieży, gdzie panowała Kultura i
Nauka, więc teatrowi pozwolono działać, choć władzy nie w smak były zachodnioeuropejskie melodie obecne w przedstawieniach i całkowity brak słusznej ideologii. Przetrwali do dzisiaj. A dzisiaj Licedei to bodaj najsłynniejsza grupa klownów na świecie. Ich ostatnia produkcja to „Semianyki”, tutaj zwana „The Family”.
Performance znakomity, pod każdym względem i najdrobniejszym szczegółem. Znamy ten styl doskonale, wszystko skrajnie przerysowane, miny i gesty zidiociałe, ktoś komuś nogę podkłada i sam się z niego śmieje, więc my śmiejemy się również, bo to choroba zaraźliwa, chociaż nie zawsze. Metoda więc ta sama, lecz dia-
go. Jak mówi znane powiedzenie: jak się nie umie grać, to trzeba chociaż wyglądać (śmiech). No, powiedzmy, że umiemy grać. Jednak oczywiście image jest bardzo ważny. Wiesz, to czasem dziwnie wygląda, jeżeli ogląda się zespoły jeszcze nieznane... Gdy idziesz na ich koncert i czterech kolesi wychodzi na scenę: jeansy, koszulki... No, trzeba czymś zwrócić na siebie uwagę. Oczywiście bardzo dobrze, jeśli to właśnie muzyka jest tym czymś, co przyciąga ludzi. Ale dobrze, jeśłi jest też image. Jeżeli ktoś nawet nie zapamięta twojej muzyki, to zapamięta chociaż twój wygląd. I już nazwa idzie w świat. Czy pracowaliśmy nad tym? Nie. Przykładaliśmy dużą wagę do tego w zasadzie już od momentu, w którym zaczęliśmy grać.
muzyków. A jak to wygląda u ciebie? Czy grając mówisz sobie: „no, zobaczymy, co z tego będzie”, czy też jest to wszystko matematycznie wyliczone?
beł tkwi w szczególe. Nim zaś jest pomysł. Pomysłowość nie zna tu granic zdrowego rozsądku. Widzowie bez litości zostają wystawieni na pośmiewisko. Stają się bohaterami gagów. Po kilku minutach zaczynamy się podśmiechiwać, a potem przestajemy się kontrolować całkowicie. Szturchamy sąsiada czy widział, czasem ciekną nam łzy, komentujemy na głos i klepiemy się po kolanach z uciechy. Matka jest w ciąży, piąte utrapienie w drodze. Ojciec przy każdej większej drace zbiera się do odejścia. Draki rodzą się same, przy znacznym udziale czwórki bęcwałów. I tak w kółko, choć bez przerwy inaczej. Wreszcie ojciec odchodzi. Łamie odwieczny rytuał, wbija rodzinie nóż w plecy. Dom się wali. Ale to nie koniec, lecz więcej opowiedzieć nie wypada. Może tylko tyle, że przez moment humor ustępuje tu refleksji. Igra się nam na emocjach, które bez zmrugnienia okiem przybierają pożądaną przez twórców formę. Przez moment popadamy więc w tkliwość i smutek. Śmiech zawisa w powietrzu... ale powraca, bo nie można pożegnać klownów inaczej jak tylko wielką zbiorową radością. I jak tu było się nie roześmiać, gdy tuż po spektaklu, w teatralnej toalecie spotykam starszą panią, która niezmiernie poważnym tonem kwituje: – Very good.
Elżbieta Sobolewska
Oto Thuoc Grupa Thuoc to trzech Polaków mieszkających w Ulsterze. Marek gra na basie, Jacek śpiewa i jest gitarzystą, zaś Witek siedzi za perkusją. W czasie festiwalu PKO BP London Live wystąpili na małej scenie ustawionej na zewnątrz Wembley Arena. Nie mieli wielu słuchaczy (w tym czasie na dużej scenie królowała Brodka, a może Kukulska lub Doda). Jednak ci, którzy mieli okazję ich zobaczyć, z pewnością nie czuli się zawiedzeni. Publiczność żywo reagowała na występ zespołu i z pewnością wśród zgromadzonego tłumku nie było nikogo, kto żałowałby, że ogląda Thuoc, a nie kolejną, popową szmirę. Obok Braci, którzy otwierając występy na dużej scenie również grali dla prawie pustej sali, właśnie oni zrobili na mnie największe wrażenie tego dnia. Po koncercie udało mi się porozmawiać z Markiem Włodarczykiem, basistą zespołu. To jest wasz pierwszy występ w Londynie.
– Tak. Graliśmy na Wyspach, ale na tej wyspie niestety jeszcze nie. W Irlandii były już Dublin, Belfast i okolice, ale Londyn... No, póki co, bardzo mi się tu podoba. Macie już na koncie swoje wydawnictwa. Jak można je zdobyć, gdzie was posłuchać?
– Znajdziecie nas na stronie kapeli: www.thuoc.pl lub na myspace/athuoc. Niedawno podpisaliśmy kontrakt z taką małą wytwórnią, wyszedł singiel, jesteśmy na etapie nagrywania płyty,
która ma być dostępna w „dobrych sklepach muzycznych” (śmiech). Wasza muzyka jest bardzo mocna. Kojarzy mi się z tym, co robi Tool, ale także z klimatami znanymi z Joy Division. W jakiej szufladce ty byś umieścił to, co robicie?
– Ciężko jest szufladkować. Nie można być w jednym czasie twórcą i tworzywem. Mogę ci jednak powiedzieć o naszych inspiracjach. Wielu ludzi mówiło mi już wcześniej, że nasza muzyka kojarzy im się z Joy Division. A także The Cure, którego wielkim fanem jest Jacek. Jakiś czas temu wyglądał on nawet jak Robert Smith. Oprócz tego Muse, zmiksowany z Doorsami. Na nasze potrzeby rodzaj muzyki, jaki gramy, nazywamy psychodelic cold wave (jeśli to komuś coś powie). Stanowi to wypadkową naszych zainteresowań. Perkusista jest wielkim fanem Metalliki, nie opuszcza żadnego ich koncertu, ja zaś lubię Dream Theatre, czyli coś z zupełnie innej bajki. Po zmiksowaniu wszystkich tych naszych inspiracji wychodzi właśnie to, co gramy. I faktycznie robi to wielkie wrażenie. Ze wszystkich kapel, które pokazywały się na obu scenach, wypadliście moim zdaniem najlepiej. Nie tylko pod względem ciężkości brzmienia, ale także scenicznego image. Z pewnością musieliście długo pracować, by osiągnąć ten efekt.
– Nie gramy muzyki technicznej. Ale nie jest to również muzyka dla każde-
Wspominałeś mi o swych fascynacjach progresją. Niektórzy mówią, że jest to muzyka tworzona dla
– Ta muzyka nie jest aż tak skomplikowana, ale oczywiście matematyka jest bardzo ważna. Cała muzyka jest matematyką. Trzeba zagrać równo, nawet jeśli to jest prosta piosenka. W tym zespole gram przede wszystkim dla emocji. Panuje w nim bardzo fajna atmosfera. Jako muzyk grałem matematykę w progresywno-deathmetalowym zespole; już się nagrałem trudnych rzeczy. Teraz cenię właśnie emocje. Tutaj można poprzeżywać te utwory na scenie. Jeśli grasz matematykę, to nie masz czasu nawet ruszyć palcem w bok, bo jest tyle dźwięków, że możesz któryś przeoczyć. Bardzo wiele kapel pochodzących z Irlandii przebiło się na rynku mu-
zycznym. Jednak jak dotąd żaden polski band tworzący w Irlandii. Jak wy oceniacie wasze miejsce na scenie i szanse na przyszłość?
– Mam nadzieję, że będziemy pierwszym polskim zespołem z Irlandii, który się przebije. Dążymy do tego od długiego czasu. Jak oceniamy swoje szanse? Jak powiedziałem – nie jest to muzyka komercyjna. Jest to, że tak powiem, muzyka alternatywna. Nie jest więc skierowana do każdego odbiorcy. Oczywiście mamy też piosenki, które były puszczane w radiu. W Polsce puszcza nas Program III. Trójka wydaje mniej znane kapele i byliśmy na ich składaku Mini Max. Trzeba trafić w gusta ludzi. Ale nie robimy tego wszystkiego, by za wszelką cenę się sprzedać, bo przecież nie o to chodzi. Robimy to, co czujemy i miejmy nadzieję, że komuś się to spodoba. Rozmawiał Alex Sławiński
|21
nowy czas | 12 września 2008
kultura
Kawiarniane eskperymenty W Poetry Cafe, nieopodal londyńskiej stacji metra Holborn, prawie każdego wieczoru na wiele sposobów, stylów i koncepcji uprawia się poezję. Przychodzą tam autorzy nieśmiało otwierający swój pierwszy tomik, by przeczytać cicho kilka wierszy. Przychodzą tam wytrawni performerzy, którzy wyrzucają publiczności w twarz swoje spoken words. Czasem w imieniu poetów przychodzą ich znajomi, bracia, kuzyni, bo to oni są tutaj, a poeci gdzieś daleko. Włodzimierz Fenrych w sobotę, 6 września przyszedł tam w imieniu poznańskiego poety Macieja Rembarza. Opowiedział o nim i co nieco przeczytał. Również po polsku, by publiczność wsłuchała się w brzmienie języka autora. Wyjaśnił też w kilku słowach czym
notebook: O Polsce Justyna Daniluk
były PGR-y, bo wymagał tego kontekst zawartej w wierszu historyjki. Niewielu zrozumiało jej sens, lecz nietrudno było poczuć atmosferę zgnuśniałej knajpy, bo Włodek Fenrych wcielił się w rolę wytrawnego opowiadacza bajek. Zbudował nastrój, w który nietrudno się wtopić, nawet jeśli nie jest się pewnym powodów jego powstania. Poezja Rembarza przedstawiła się jako trzecia. Najpierw swoje wiersze przeczytała Sejal Chad, urodzona w Indiach, wychowana w Omanie, teraz mieszkająca w Londynie autorka dwóch tomików wierszy. Potem wystąpił Marcus Sleaze, członek Lucifer Poetics Group. Przeczytał swoje poezje bawiące się pokrewnym brzmieniem, kompletnie niepokrewnych znaczeniowo słów. Serfował po nich przy wtórze szmerów, poszumów i dźwięków nieokreślonych wydobywających się z komputera. Marcus wykładał literaturę na kilku bardzo od siebie odległych uniwersytetach: w USA, Południowej Korei i Polsce. Nasze brzmienie też
znalazło odbicie w jego dźwiękowej pisaninie. Na koniec poetyckiego zestawu podstawowego wystąpiła zjawiskowa performerka Tasmin. Igrająca kontekstami powierzchownej pop-kultury, nonszalancka i bezpruderyjna, bawiła się tym spotkaniem, zachowując się jak mała, nieznośna dziewczynka. Poetry Cafe zamknięta jest tylko w niedzielę. I otwarta nie tylko dla poezji. Obok, na Holborn, w wielkich wieżowcach przy maleńkich biureczkach pracują garnitury. Bywa, że wpadają do Poetry Cafe na lunch. Skromny, bo menu poetyckie jest lekkie i warzywne. Schodzi się do podziemnej świetlicy obok półki z tomikami. Pełnej poetów nieznanych. Schodzi się też obok tablicy, gdzie szpilką wbija się ulotki o nauce pisania powieści albo o spotkaniach, gdzie rozmawia się o wierszu i prozie. W świetlicy, na czarno pomalowanych drzwiach, kredą wypisuje się nazwiska i hasła wieczornych spotkań: Poetry Unplugged, czyli Open Mic; Fourth Friday, czyli muzyka i wiersz pospołu.
Najnowszą powieść Pilch rozpoczyna w dzień swoich pięćdziesiątych drugich urodzin. Jego bohater-narrator, jakże tożsamy z samym autorem, planuje z tej słusznej okazji wspaniały dzień i nawet decyduje się opuścić mieszkanie przed szesnastą, by świeży i ogolony rozpocząć poszukiwania pięknej, metr siedemdziesiąt, tuż przed trzydziestką. Lecz, niestety, jak to często bywa u Pilcha, słuszne i wspaniałe plany spalają na panewce i zamiast w ramiona piękności tuż przed trzydziestką, wpada Pilch w łapy Beniamina Bezetznego, zostaje bowiem zaproszony do niego na przyjęcie. Bohater Pilcha nie przeczuwa dokąd go zaprowadzi ta zagadkowa wycieczka. Powieść Jerzego Pilcha „Marsz Polonia” może zaskoczyć wytrawnych wielbicieli talentu tego autora. Sam pisarz zapewnia, że jest to utwór „metafizyczno-polityczno-teologiczno-autobiograficzno-sensacyjno-satyrycz y. O daremności naszych mrzonek oraz o nierozpoznawalności widziadeł unoszących się nad naszymi mrowiskami… Widmowy katalog naszych porzekadeł, a zarazem coś w rodzaju pamiętnika utraty…” Brzmi fascynująco, ale czyta się lepiej. W swoim autobusie na rozpustny bal u Diabła wcielonego zebrał Pilch garstkę naszych uznanych rodaków. Każdy znajdzie coś dla siebie – jest między innymi drugorzędna piosenkarka z pierwszorzędnym biustem, ktoś z dawnej polityki oraz wiecznie podchmielony komentator sportowy. Aluzje autora są przejrzyste, nie sposób się nie domyśleć. Atmosfera powieści jest ciężkawa, wiadomo, że coś się stanie, że na tym balu nie tylko będzie się objadać i opijać, będzie się stanowiło o ważnych sprawach, o sprawach narodowych! Przez całą powieść zagląda między wierszami widmo „Wesela” i chocholego tańca. Polskość dla Pilcha zdaje się być tak patetyczna, że nie może się autor po-
wstrzymać, by nie skrytykować, obśmiać się, przedstawić w pełnym i rażącym świetle. I tutaj każdy znajdzie coś dla siebie: Matki Polki – znajdą, antysemici – znajdą, Polacy po polsku oburzeni, że antysemitami nie jesteśmy – znajdą, byli solidarnościowcy od gardłowania (i nic poza tym) – też znajdą, przyzwoici protestanci – znajdą, wielbiciele golizny – znajdą! I każdy ma prawo się po polsku oburzyć. Marsz, Polonia! Bohater Pilcha niczym postać Bułhakowa poddany jest próbom i jest świadkiem wielu dziwów (łącznie z kotem wskazującym drogę), które w normalny dzień na mazowieckiej równinie nie powinny się zdarzyć. On jednak, z protestancko-pilchowskim spokojem zdaje się unosić na fali tych fantastycznych zdarzeń, niczym we śnie, który nie może źle się skończyć. Jednocześnie książka ta zdaje się być w jakiś nieokreślony sposób osobista. Symbolizm i autobiografizm, plotki z życia polityki i gwiazd (w tym gwiazd polityki) oraz aluzje literackie przeplatają się tworząc kapitalną prozę. W przepiękny sposób miesza autor w tyglu polityki, historii, mitów narodowych, wierzeń powszechnych wydobywając na światło dzienne obraz nękanej wewnętrzną walką ojczyzny. I nie jest to już pisana wielką literą Ojczyzna Mickiewicza i Wyspiańskiego. Po raz kolejny też przy czytaniu powieści Pilcha staje przed czytelnikiem widmo Konwickiego, jako patrona jego prozy. Przy czym podobieństwa nie ograniczają się jedynie do tendencji do plotkowania, opisu pięknych kobiet czy powrotów do krainy lat dziecinnych. Naturalnie pojawia się również postać babki Zuzanny, która wraca ze złą wiadomością od jasnowidzki, Agnieszki Pilchowej, w świetnie rozpisanych na całą książkę scenach. Myślę, że tej książki nie można pominąć.
W sobotę przeczytaliśmy: La Langoustine est Morte. To motto spotkań, które od trzech lat nieregularnie organizują: Anthony Joseph i Sascha Akhtar. Poeta i poetka. Preferują eksperyment, kontrowersję i performance. Zapraszają ludzi z kompletnie odmiennych biegunów opisywania świata. I okraszają swe wieczory kimś, kto w twórczości swej zaszedł już dość daleko. Jak Inua „Phaze” Ellams. Nie czytał swoich wierszy. Slamming to też nie recytacja, to spokenword: bardzo emocjonalna, mocna, krótka poetycka opowieść. Współcześni poeci mówią o sobie samodzielnie. Inua występuje w teatrach, na głośnych festiwalach w rodzaju Glastonbury. Został zaproszony
do BBC Politics Show, gdzie wystąpił z tekstem o afrykańskiej diasporze w Wielkiej Brytanii. W 2005 roku wygrał Farrago New Year Poetry Champion i London Slam Central’s First Poetry Slam Champion. Kiedyś, jadąc autobusem, zaczął pisać opowiastki: Thirteen Fairy Negro Tale. Jest również rysownikiem, więc sam je sobie zilustrował. A poza tym uczy innych pisać. La Langoustine est Morte było więc tego wieczoru bardzo eksperymentalne. Odwiedźcie Poetry Cafe. Mieści się przy 22 Betterton Street nieopodal stacji Holborn, w stronę Covent Garden.
Wik to ria Au gust
A VERY NICE JAZZ TOUR
NIGEL KENNEDY QUINTET Drummer Pawel Dobrowolski • Bassist Adam Kowaleski Pianist Piotr Wylezol • Sax Tomasz Grzegorski Featuring music from the new EMI release “A VERY NICE ALBUM” LIVERPOOL PHILHARMONIC HALL 19 SEPTEMBER 0151 709 3789 www.liverpoolphil.com
BRIGHTON DOME 20 SEPTEMBER 01273 709 709 www.brightondome.org
BIRMINGHAM SYMPHONY HALL 21 SEPTEMBER 0121 780 3333 www.thsh.co.uk
LONDON SHEPHERDS BUSH EMPIRE 23 SEPTEMBER 0844 477 2000 www.ticketweb.co.uk
ticket info: www.harveygoldsmith.com www.averynicealbum.com (TKTS SUBJECT TO BOOKING FEE)
22|
12 września 2008 | nowy czas
to owo
redaguje Katarzyna Gryniewicz
KONSUMENTA
Klasa i kasa Partia Liberalnych Demokratów oskarża telewizję BBC o „frywolne" obchodzenie się z pieniędzmi uzyskanymi z opłat za abonament. Od kwietnia 2007 roku do marca 2008 ponad dziesięć milionów funtów wydano na przeloty samolotami, wzrosły też nakłady na bilety w klasie biznes. Na podróże pociągami w tym samym okresie BBC wydała prawie pięć milionów funtów, z czego 520 tysięcy funtów na bilety w pierwszej klasie. Rok wcześniej całkowita suma wyniosła 4,8 miliona funtów. Rzecznik partii, Norman Baker, nazwał te koszty „oszałamiającymi”. Wewnętrzne wytyczne BBC mówią, że latanie/jeżdżenie biznesową klasą powinno mieć miejsce tylko w wyjątkowych okolicznościach. Trudno uwierzyć, że w jednym roku wyjątkowe okoliczności mogą być warte tak dużo. Ci, którzy opłacają licencyje mają prawo zakładać, że ich pieniądze są wydawane rozsądnie. Oczywiście BBC nie zgodziło się z zarzutami, że pochodzące z opłat za abonament pieniądze są marnowane. – Widzowie oczekują od nas jako nadawcy międzynarodowego dostarczania informacji i programów z całego świata, a to nieuchronnie wiąże się z podróżami – usłyszeliśmy oświadczeniu rzecznik. Prawdopodobnie pod naciskiem opinii publicznej szefowie tej publicznej telewizji będą musieli wytłumaczyć się z wydatków z klasą…, najlepiej ekonomiczną.
Lata 80. – te są cool
Lekcja randkowania Czasy się zmieniają – brytyjskie dzieci już w wieku 10 lat chodzą na randki. Ich rodzice są wstrząśnięci, bo w dawnych czasach to było nie do pomyślenia – oni sami zaczynali randkować w wieku około 16 lat. Badania pokazują, że przeciętny 14-letni mieszkaniec Wielkiej Brytanii z kimś „chodzi”. W tej sytuacji zaczęto poważnie myśleć o wprowadzeniu do szkół lekcji, które przygotowałyby dzieci do randkowania, zanim jeszcze przyjdzie czas na wychowanie seksualne. Chodzi o uświadomienie pociechom jak trudna jest sztuka miłosnych podbojów i pomoc w zniesieniu ewentualnych porażek na tym polu. Zachwyceni pomysłem rodzice są przekonani, że taka edukacja pomoże latoroślom stworzyć poważny związek partnerski w przyszłości. Według DatingDirect.com tylko 44 proc. dorosłych Brytyjczyków objętych badaniem uważa, że w tej materii poradzą sobie bez pomocy nauczycieli.
Pilot w garści Dobra wiadomość dla wygodnickich. Niedługo, żeby zmienić kanał w telewizorze, nie trzeba będzie nawet sięgać po pilota, wystarczy skinienie ręki. Dzięki brytyjskiemu wynalazkowi to, co wyczyniał Tom Cruise w futurystycznym thrillerze „Raport Mniejszości” będzie możliwe. Dr Kate Knill z laboratorium Toshiba Cambridge, która pracuje w zespole testującym technologię opartą na rozpoznaniu gestów mówi, że już niedługo podobne nowinki techniczne będzie można stosować w komputerach i dbiornikach telewizyjnych. Bezdotykowy telewizor na podniesienie ręki będzie reagował pauzą, a nateżenie dźwięku wyregulujemy w nim machając dłonią w górę i w dół. System powinien też sprawdzić się w interaktywnych grach komputerowych – na przykład uniesiony kciuk będzie odpowiadał kliknięciu myszki. Nowa technologia będzie gotowa do wdrożenia w ciągu najbliższych pięciu lat, jednak Toshiba jeszcze nie podaje cen.
Rozgrzany jak piec Jak podaje serwis Bloomberg, firma Sony wycofuje z rynku około 440 tys. laptopów. Chodzi o cztery modele z serii VAIO VGN-TZ, produkowane w Japonii i USA. Przyczyną decyzji firmy jest możliwość przegrzewania i potencjalnego spalenia się urządzeń. Producent w specjalnym oświadczeniu informuje, że przegrzewanie się laptopów może nastąpić na skutek źle umieszczonej instalacji lub przemieszczającej się śrubki w zawiasie urządzenia. Jeśli ktoś z nas jest nieszczęśliwym posiadaczem tego pięknego, ale i niebezpiecznego urządzenia, powinien przyjrzeć mu się uważnie. Do tej pory Sony otrzymało już 209 sygnałów dotyczących przegrzewania się laptopów, w siedmiu przypadkach konsumenci doznali niewielkich poparzeń, w tym przypadku lepiej więc dmuchać na zimne.
Dekada tapirowanych głów, marynarek o monstrualnych ramionach, plastikowych ozdób i wszelkiej tandety została uznana za najbardziej cool w ciągu minionego 50-lecia. Współczesna młodzież uważa, że lata 80. były najbardziej stylowe i robią wszystko, żeby naśladować panującą wtedy modę i styl życia. Badanie przeprowadzone na tysiącu Brytyjczyków pokazało, że hitem kojarzonym niezawodnie z tamtą epoką są Live Aid i kostka Rubika. Na trzecim miejscu znalazła się gra komputerowa Pac-Man, a tuż za nią praktycznie nieznany w Polsce niezbędnik każdego yuppies – Filofax, czyli podręczny notes z kalendarzem. Piąte miejsce należy do klasycznych filmów tamtych lat: „The Goonies” i „Dirty Dancing”, szóste natomiast do mieszanki słodyczy kupowanej za jednego pensa. Lata 80. też się Brytyjczykom kojarzą z telewizyjnymi serialami dziecięcym „Grange Hill”, „Dayglo” i satyrycznym show „Spitting Image”, natomiast lata 60. z wygraną Anglii w World Cup w 1966 roku, The Beatles i lądowaniem Amerykanów na Księżycu. Trzecie miejsce jako cool epoka zajęły lata 90. – początki internetu, gigantyczne komórki, „The Simpsons” i Britpop. Obecna dekada, jak na razie, wsławiła się stronami społecznościowymi, odtwarzaczami MP3 i plikami muzycznymi.
Flitrt z szefem Jeden na pięciu pracowników w UK gotów jest poflirtować z szefem w celach autopromocyjnych, albo w nadziei na otrzymanie w ten sposób podwyżki. Cztery lata temu pracowników wykazujących gotowość do flirtowania z przełożonymi było prawie dwa razy mniej. Według randkowej agencji towarzyskiej Parship, najbardziej rwą się do tego mężczyźni – prawie jedna trzecia przyznaje, że podobają im się szefowe, cenią zwłaszcza ich otwartość, pewność siebie, inteligencję, szczerość, zdolności interpersonalne, humor i odwagę. Tylko 17 proc. kobiet myśli podobnie o swoich szefach – najczęściej uważają jednak, że są oni bezwzględni, dominujący i wszystkowiedzący. Mężczyźni nie mają nic przeciwko romansowi w pracy, kobiety wolą go jednak uniknąć. Dr Nafsika Thalassis, psycholog z agencji Parship twierdzi, iż kobiety nie raz przekonały się na własnej skórze o sile sex appealu i wiedzą, że to jak igranie z ogniem, poza tym boją się, że ich gra może zostać zdemaskowana. Mężczyźni nie mają takich obaw.
|23
nowy czas | 12 września 2008
moim zdaniem
Ten niesforny wujaszek Stalin Michał sędzikowski
Leszek stĘpieŃ
GALeRiA nowyczas
Jak słusznie zauważył Wacław Lewandowski w poprzednim numerze „Nowego Czasu” [felieton „Bajka o zbuntowanej armii” – red.], zachodnie media, niczym młode gęsi, łyknęły rosyjską bajeczkę o zbuntowanej rosyjskiej armii. Niesubordynacja wśród rosyjskich generałów to bzdura oczywiście wierutna. Dowódcy rosyjscy nie wykraczają ani o milimetr poza linię wyrysowaną przez Kreml. Jest to czymś zupełnie oczywistym dla dyktatur, nawet tych łagodnych. Jeśli się buntować przeciwko tyranowi, to na całego, wrzucając do rozgrywki własne życie, albo lepiej nie robić tego wcale. Sprawa, którą my, polscy publicyści, rozumiemy wręcz instynktownie, okazuje się być niewiadomą dla naszych angielskich kolegów. Rosjanom można pogratulować niewiarygodnego cynizmu i znajomości zachodniej mentalności, dzięki czemu skutecznie zamydliła Zachodowi oczy. Wykorzystali tutaj swój wizerunek wiecznie pijanych prymitywów w futrzanych czapach, którzy są tak zdziczali, że nie wiedzą nawet co to rozkaz. No bo czy o coś innego tu chodzi? Infantylny stereotyp Rosjanina, wykre-
owany przez zachodnie kino familijne, odgrywa jakże znaczącą polityczną rolę. Zgroza. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że zachodni politycy po prostu udają, że wierzą w tę wersję, bo rzecz jasna, bardzo teraz im na rękę, żeby okazało się, iż owa „pijana i futrzana dzicz” to jednak równi goście. Może trochę porywczy, ale jednak równi. Prezydent Bush z kolei już nawet nie czuje, że powinien kogokolwiek przekonywać, że władze Chin to równi goście. Zaakceptowanie chińskiej dyktatury stało się koniecznością takiego kalibru, że może z czystym sumieniem mieć gdzieś, co na to powiedzą obrońcy praw człowieka. Zaś jego sankcja wobec Rosji dotycząca składowania substancji radioaktywnych, jest już tylko symbolicznym gestem, pozwalającym na wyniesienie z kaukaskiego bagna resztek godności. Powinno to uszczęśliwić wszystkich zajadłych amerykanofobów: macie swoją chwilę. Zachód jest w politycznej defensywie. Zapewne teraz inicjatywa będzie przez jakiś czas należeć do Chin i Rosji, na czym z pewnością skorzysta Bliski Wschód i również dorzuci swoje trzy grosze. Zadowoleni? Mam nadzieję, bo tego szczęścia będzie musiało wam jeszcze wystarczyć na długie lata, podczas których będziemy mogli obserwować, jak wartości obywatelskie rozwiewają się niczym poranna mgła. Ten proces trwa już zresztą jakiś czas, a gnicie – jak to zwykle bywa – zaczęło się od głowy. Obecnie w Chi-
nach jest uwięzionych około 50 dysydentów internetowych, których część pomogły wytropić zachodnie firmy internetowe, w tym Yahoo. Jego szefostwo zostało co prawda wezwane na dywanik przed amerykański Kongres, lecz cóż z tego, jeśli ta firma, jak również Google i Microsoft (sic!), podpisali z władzami chińskimi publiczne zobowiązanie do samodyscypliny na rzecz chińskiego internetu, czyli mówiąc po ludzku, podpisali lojalkę. Naiwność Zachodu wynika z podświadomego wyparcia okrutnej prawdy na temat Rosji czy Chin. Tak naprawdę zachodnie salony nigdy nie były przekonane o tym, czy stalinizm był rzeczywiście tak zły jak hitleryzm. Nietrudno zgadnąć czemu. To niemieckie obozy koncentracyjne zostały wyzwolone przez US Army, a nie sowieckie łagry. O łagrach tylko słyszeli. To od hitlerowców brali Amerykanie w zęby, a nie od Armii Czerwonej. I co chyba najważniejsze, diabeł jest do przyjęcia tylko nieobecny i najlepiej pokonany. Diabeł, który się dobrze miewa i łypie na nas okiem, działa fatalnie na samopoczucie, zwłaszcza kiedy trzeba z nim prowadzić dialog. To podświadome nastawienie wyraźnie odbiło się w amerykańskiej popkulturze. Znana firma Firaxis Games, twórca światowego hitu gry komputerowej „Cywilizacja”, gry, która w 1996 roku przez magazyn Computer Gaming World uznana została za grę wszechczasów, doskonale wyczuła pa-
nujące nastroje. W swoim ostatnim wydaniu z 2006 roku umożliwia graczowi wcielenie się w Józefa Stalina i budowanie sowieckiego imperium. Co jest w tym szczególnego, to fakt, że istotą „Cywilizacji” jest gloryfikacja ludzkiej kultury oraz rzadko spotykany w grach homocentryczny i humanitarny akcent. W miarę pojawiania się nowych edycji, historycznych potworów przybywało, a w 2006 roku do dziesiątek milionów dzieci na całym świecie po raz pierwszy z ekranu dobrotliwie
uśmiechnął się, całkowicie rozgrzeszony przez masową świadomość, wujaszek Stalin, w którego fizjonomii twórcy gry oddali swojskie ciepło i wyrozumiałość. Hitlera nie ma i stawiam na to, że jeszcze przez co najmniej 100 lat nie będzie. Póki co, za takie numery idzie się siedzieć. Listę potworów bowiem na tej planecie pisze się nie tylko pod dyktando moralnych imperatywów, lecz przede wszystkim, pod naporem dziejowej konieczności.
24
12 września 2008 | nowy czas
czas na relaks Nowe punkty dystrybucyjne Nowego Czasu
Fasolki i inne… cz. 2
» Podobnie jak ziemniaki, tak i pierwsze
mania gotowania
rośliny strączkowe, jakie zawitały do Europy, zyskiwały na popularności bardziej dzięki ich kwiatom, niż wartościom odżywczym.
Mikołaj Hęciak
Może to być zaskakujące, ale gdy ktoś raz zobaczy purpurowe kwiaty szkarłatnej odmiany runner beans, to nigdy nie będzie chciał zamienić ich na talerz nawet najsmaczniejszej fasolki. Tę długaśną odmianę fasoli, pochodzącej z Ameryki Środkowej, szczególnie upodobali sobie Anglicy. Natomiast na kontynencie wygrała fasola szparagowa, zwana też francuską, znacznie mniejsza i smuklejsza, znana bardzo dobrze również na polskich stołach. Zielony groszek jest również często spotykanym warzywem w brytyjskiej kuchni i raczej nieodzownym akompaniamentem dla tradycyjnej fish & chips. Ta rybna potrawa w Anglii mocno była związana z chrześcijańską tradycją niejedzenia mięsa w piątek. Podobnie też rośliny strączkowe zastępowały mięso i wędliny w dni postne. W całości, na surowo, bez obawy o jakieś komplikacje żołądkowe ze wszystkich strączkowych może być jedzony tylko zielony groszek . Bierze sie to stąd, że oprócz wysokiej zawartości białka (a także węglowodanów, jak w przypadku fasoli red kidney) rośliny strączkowe zawierają też sporo błonnika oraz związki chemiczne, które w najlepszym przypadku powodują wzdęcia, ale to zależy od gatunku i odmiany tychże roślin. Pamiętam jak dziś, gdy podczas wakacji na wsi, odkryłem pole ze świeżym, zielonym groszkiem i tą dużą radość z wyjadania soczystych strączków. Podobno król Francji, Ludwik XIV, uwielbiał te małe zielone strączki i zajadał się nimi bez opamiętania. Tak też się stało, że zielony groszek był pierwszą rośliną, która została z powodzeniem zapuszkowana, a także pierwszą, którą mrożono. Mrożenie, w odróżnieniu od puszkowania, pozwala zachować zielony barwnik – chlorofil – i całą zawartość witaminy C. Gdy już wspominamy o zawartości składników odżywczych w pożywieniu, warto nadmienić, że z roku na rok i z dekady na dekadę maleje zawartość witamin i makro- i mikroelementów w naszym jedzeniu. Generalnie dzieje się tak przez wyjałowianie gleby, która traci związki mineralne. A wiadomo, z ubogiej ziemi rośliny nie mają
jakpobrać niezbędnych elementów dla własnego wzrostu i rozwoju. Tak więc co roku widzimy na talerzu, dajmy na to czerwonego pomidora, jemy go, ale nie jest to już taki sam pomidor jak przed laty i poza efektami wizualnymi nie zapewnia nam potrzebnych składników odżywczych. Badania naukowe, monitorujące ten proces, pokazują spadek niektórych minerałów i witamin w roślinach nawet do 50 proc. Zatrważająca to wiadomość, ale proces ten raczej jest nie do zatrzymania z różnych powodów. Skoro nie można tego zmienić bezpośrednio, można reagować pośrednio. I tu z pomocą przychodzi nam coraz bardziej popularna suplementacja, czyli uzupełnianie potrzebnych składników odżywczych tabletkami lub specjalnymi odżywkami. Wizja jedzenia w pigułkach jest coraz bliższa, nawet jeżeli ciągle brzmi futurystycznie.
RunneR beans z gRzybami i joguRtem Chciałbym dzisiaj przybliżyć Państwu tę mało znaną polskim smakoszom odmianę fasoli. Jako przystawkę albo dodatek do głównego dania, dla czterech osób potrzebujemy: pół kilograma fasoli, 100 g pieczarek, pół cytryny, sól i pieprz do smaku, 150 ml jogurtu naturalnego. Obcinamy końcówki fasoli, a gdy zachodzi potrzeba, usuwamy także włókna z boku. Kroimy cieńko. Podobnie postępujemy z grzybami. Ścieramy skórkę z cytryny, łączymy warzywa razem, dodajemy 150 ml wody, sól i pieprz, przykrywamy garnek i doprowadzamy do zagotowania. Zmniejszamy ogień i podgotowujemy przez następne 8 minut. Wlewamy jogurt i nie zagotowując mieszamy dokładnie. Podajemy od razu. Czas przygotowania: 15-20 minut.
Od kilku tygodni „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.
RunneR beans z czosnkiem i szałwią Na cztery porcje potrzebujemy 500 g fasoli, 1 łyżkę oleju, najlepiej kukurydzianego, 2 ząbki czosnku, po 1 łyżce posiekanej szałwi i pietruszki, sól i pieprz. Fasolę obieramy z włókien i odcinamy końcówki. Kroimy ukośnie na kawałeczki o długości 2 cm. W garnku rozgrzewamy olej i krótko podsmażamy rozgnieciony czosnek. Dodajemy posiekaną szałwię, a następnie fasolę i zalewamy 150ml wody, doprawiamy. Przykrywamy garnek i zagotowujemy. Od zagotowania dusimy 5 minut. Fasola powinna ciągle jeszcze stawiać opór zębom i być przyjemnie chrupiąca. Podajemy na gorąco lub zimno, posypujac natką pietruszki.
Fasola szpaRagowa z winogRonami I jeszcze jeden przepis, tym razem dla fanów zielonej fasolki, z lekką nutką przepychu. Dla czterech osób potrzebujemy 500 g fasoli, 150 g winogron, pół cytryny, sól i pieprz oraz 25 g płatków migdałowych. Fasolę obieramy z włókien i końcówek. Winigrona przecinamy na połówki i wyjmujemy nasiona (ułatwimy sobie pracę kupując winogrona bezpestkowe). Ścieramy skórkę z cytryny. Wszystko razem wkładamy do garnka i zalewamy 150ml wody. Doprawiamy. Midgały sparzamy i obieramy ze skórki, kroimy w cienkie plasterki, chyba, że mamy gotowe już płatki. Posypujemy fasolę, przykrywamy garnek i jak w przypadku poprzednich przepisów, doprowadzamy do zagotowania. Następnie podgotowujemy przez 10 minut. Gdy fasola jeszcze jest jędrna, a większość wody już odparowała, odkrywamy i gotujemy przez następne 2-3 minuty. Fasola powinna zachować swoją jędrność, a na dnie naczynia powinno zostać zaledwie kilka łyżek sosu. Podajemy od razu. Smacznego!!!
RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066 od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00
piątek sobota 10.00 – 23.00
niedziela 09.00 – 23.00
ZAPRASZAMY!!!
|25
nowy czas | 12 września 2008
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
5 8 7 1 7 8 3 5
9 8 7 5 3 1 7 8 2 6 5 3 7 6 1 8 5 3 2 7 9 1 3 1 7 2 6
trudne
5
6 8 7 3 1 5 4
3 8
8
7 3 2 9
2
5 3
8
1 3
9 3 1 6
2 1 6 5 9 6 4
8 9 7 1 9 5 5 3 6 8 4 3 2 9 3 3 5 4 7
5 4
8 7 1 3 7 5 9
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04
RAK 22.06 – 22.07
GA WA 23.09 – 22.10
W tym tygodniu nie zmuszajcie się do kontaktów koleżeńskich czy sąsiedzkich, ponieważ nie byłyby to najciekawsze spotkania (możecie się mocno znudzić). Lepiej ten czas poświęcić dzieciom i rodzicom. A to dlatego, że dużo będzie się działo – i to pozytywnie – w Waszych domach rodzinnych.
Czujecie chwilowy brak witalności, osłabienie i totalne zmęczenie, które jest wynikiem przepracowania i braniem na siebie zbyt dużo obowiązków – nie tylko zawodowych. Należy się wam odpoczynek, jednakże ten tydzień będzie burzliwy i przepełniony nadmiarem spraw, które trzeba szybko załatwić.
Niektórym Byczkom wyjątkowo udał się urlop, pomimo pewnych ograniczeń zawodowych i domowych. Ci, którzy muszą pracować, „padną ze zmęczenia”, ale będą zadowoleni i wyróżnieni przez swych zwierzchników – zwłaszcza w postaci finansowej. Duża grupa Byczków nawiąże nowe znajomości zawodowe i fascynujące romanse – a sprzyjającymi warunkami będzie praca.
Lwy będą silne i nieugięte. Wszelkie rozmowy będą prowadzić ostrożnie i z wielkim dystansem. W sprawach zawodowych mogą wykazać dużo siły wewnętrznej i poczucia sprawiedliwości wobec współpracowników, żądając jednoczesnie lojalności wobec siebie. W luźnych kontaktach towarzyskich mogą się zapomnieć i ulec urokom płci przeciwnej.
Ten tydzień przyniesie Wam spełnienie największych marzeń i nadziei. Możecie liczyć na duża pomoc ze strony przyjaciół i wsparcie zwierzchników w sprawach zawodowych. Mimo tych sukcesów w pracy i licznego grona przyjaciół, mogą pojawić się problemy osobiste z płcią przeciwną. Ale taka stagnacja uczuciowa potrwa krótko i koniec tygodnia przyniesie korzystne zmiany w tym zakresie.
Zadbajcie o sprawy czysto domowe. To czas remontów i reorganizacji pomieszczeń mieszkalnych. Niektórzy będą musieli większą uwagę skupić na najbliższych członkach rodziny, zwłaszcza rodzicach. Ale nie martwcie się – rekompensatą za ten wysiłek będą podróże, przygody miłosne i liczne niespodzianki, które już pod koniec tygodnia przyniosą Wam wiele radości i usmiechów.
Najważniejsze teraz będą dla Was w pracy deklaracje ze strony zwierzchników w sprawie awansów zarówno funkcyjnych jak i finansowych. Ale to Wy musicie rozmawiać dyplomatycznie i stawiać swoje żądania. Waszą siłą jest determinacja i świadomość własnej wartości. W uczuciach wazną rolę odegrają rozmowy, układy towarzyskie i chęć zaakceptowania zmieniających się warunków.
Zadbajcie nieco o zdrowie i bardziej racjonalnie się odżywiajcie. Pomimo chwilowej słabszej witalnosci, całą energię będziecie skupiać na pracy. To bardzo sprzyjający moment na zaprezentowanie swych wybitnych predyspozycji zawodowych. Może nastąpić chwilowe pogorszenie w sprawach uczuciowych.
BYK
20.04 – 20.05
NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06
LEW 23.07 – 22.08 NA PAN 23.08 – 22.09
PION SKOR 23.10 – 21.11
LEC STRZE 22.11 – 21.12
Będzie to tydzień dużych sukcesów, awansów i nagród finansowych. Niektórzy otrzymają wsparcie ze strony zwierzchników i uznanie za całokształt pracy. Poprawią się relacje wśród przyjaciół i współpracowników. To również tydzień, który zaoferuje Wam prawdziwą miłość, przyjaźnie i udane partnerstwo.
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Wiele osób zdecyduje się podjąć na nowo naukę na wyższych uczelniach, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Dla wszystkich Koziorożców jest to bardzo dogodny moment na dalekie podróże, a nawet na dobrowolne osiedlenie się na jakiś czas w innym państwie. Ten tydzień będzie również sprzyjał wszelkim negocjacjom w sprawach zatrudnienia.
NIK WOD 20.01 – 18.02
Macie szansę na spadek rodzinny, ale nie w wyniku straty bliskiej osoby – to spadek, który otrzymacie jako dowód zaufania i uznania. Nadchodzi również czas na wzmocnienie własnego statusu społecznego i zawodowego.
BY
RY 19.02 – 20.03
To dobry czas na przeprowadzanie wszelkich procesów sądowych – ponieważ zwycięstwo będzie po Waszej stronie. Spokojnie możecie zawierać kontrakty zawodowe i wchodzić w spółki. Nowe znajomości przyniosą Wam korzyści zarówno finansowe, jak i statusowe. W układach osobistych partnerskich może pojawić się druga „połówka” – jednakże może być dużo starsza, ale za to lojalna i odpowiedzialna.
26|
12 września 2008 | nowy czas
ia OgĹ‚oszen   ramkowe . juĹźâ€ˆodâ€ˆÂŁ15 TANIO  NIE! I W YGOD Ä…! rt ZapĹ‚ać ka
jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?
KSIĘGOWOśĆ FInAnSE
URODA
pAznOKcIE akryl, şel, manicure, pedicure HEnnA z regulacją, depilacja woskiem. Rozliczenia self-employed Zwroty podatku (szybko!) Rozliczenia zaległe, porady Rejestracje i zamykanie firm NIN, CIS, CSCS, Benefity
Przyjmuję w domu, w Londynie, Greenford. Pięć lat doświadczenia.
Ealing Broadway £15.00 tygodniowo Chcesz polepszyć swój angielski? Gramatykę, pisanie, czytanie? Chciałbyś zdobyć uznane kwalifikacje Trinity College? Zadzwoń:
Monika tel. 0783 541 2859
tEl: 0208 574 0734 0790 888 2419
Office 018 Ealing House 33 Hanger lane, Ealing W5 3Hj Office 4, 125 the Grove Stratford E15 1En EAlInG: 0208 998 1121 StRAtFORD: 0208 519 1320 www.taxpol.ltd.uk
POLSKI  KSIĘGOWY
pROFESjOnAlnE FRyzjERStWO, strzyşenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. Iza West Acton, tel. 0786 2278729
www.polskiksiegowy.com Kompleksowa obsługa ltD od rejestracji do rozliczenia VAT, payroll – lista płac, rozliczenia kontraktorskie, statutory account, Doradztwo finansowo-prawne Tax return, benefity tel. 02088265102 tEl. 07915673769 polskiksiegowy@polskiksiegowy.com
724 SEvEn SIStERS RD lOnDOn n15 5nH
KURS jĘzyKA AnGIElSKIEGO DlA DOROSĹ ycH
lOKAlE DO WyjAjĘcIA
Działem Sprzedaşy pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne
komercyjne z logo
do 20 słów
ÂŁ15
ÂŁ25
do 40 słów
ÂŁ20
ÂŁ30
DOMOWE WypIEKI na kaşdą okazję. Gwarancja jakości oraz niskiej ceny. AGAtA tEl. 0795 797 8398
Hl-cOMpUtER SERvIcE profesjonalne usługi informatyczne Naprawy, modernizacje usuwanie wirusów, reinstalacja Windows, instalacje internetu. Konfiguracja routerów Odzyskiwanie danych Drukowanie wizytówek Projektowanie www Sprzedaş komputerów
Akwarela – £100.00 Akryl – £150.00 Olejny – £200.00 tEl. 0788 415 5281 0208 578 7787
tEl.07783684834 to masz. s ie mi e ncz y k@p ols ki ksi e gow y. com
AntEny SAtElItARnE jan Wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, systemy CCTV, sprzedaş polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne.
technik-Informatyk Olgierd 07961222932 www.hl-computerservice.com www.hl-shop.com
AUtO-lAWEtA (pomoc drogowa, aukcje, e-bay) Transport motocykli (recovery, aukcje) Współpraca z warsztatem i lakiernikiem.
MAĹ GORzAtA tel:0793 338 8935
WRóşKA SEBIlA przepowie Ci przyszłość, wskaşe Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieşkę şyciową. Wróşy z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum.
nAUKA
tEl.: 0793 257 3973
AUtO-zŠOMOWAnIE Za kaşde auto płacimy od £50,00 do £100,00 Załatwiamy wszystkie formalności w DVL Auto odbieramy od klienta. pomoc drogowa i autoholowanie 24 godz./7 dni w tygodniu
tEl. 0798 855 3378 tEl. 0759 230 4530
BIURO KSIĘGOWE Zwrot podatkĂłw PeĹ‚na ksiÄ™gowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturÄ™ N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity
zApRASzAM nA KURS tAńcA tOWARzySKIEGO 1-StOpnIA dla młodzieşy i dorosłych pierwszy taniec choreografie dla par ślubnych, prywatne lekcje tańca towarzyskiego dla dzieci.
162D HIGH StREEt HOUnSlOW tW3 1BQ
tel: 0794 435 4487
tEl.: 0208 814 1013 MOBIlE: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
www.szkolatanca.co.uk info@szkolatanca.co.uk
WRóşKA SAMIRA z EGIptU mówiąca po polsku Wróşy z kart tarota, z ręki, ze zdjęcia. Zdejmuje klątwę, urok i odwraca złe fatum. Pomoşe Ci we wszystkich problemach, wyprowadzi Cię z labiryntu. Daj sobie pomóc. nie czekaj! Dzwoń! tEl. 0208 826 5074
ODDAM zA DARMO
tRAnSpORt nA lOtnISKA pRzEpROWADzKI. Punktualność i rzetelność.
FIzjOtERApIA, MASAş lEcznIczy Bóle kręgosłupa,stawów, nerwobóle Wizyty domowe
tRAnSpOl tel. 0786 227 8730 lub 29 AnDRzEj
USĹ UGI KOMpUtEROWE
www.zojka.com DO WynAjĘcIA! Lokal na gabinet piÄ™knoĹ›ci – masaĹźu – biuro podróşy (lub inny). Umeblowany, czysty na Seven Sisters (nad biurem Polski KsiÄ™gowy)
WyWóz śMIEcI przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, złomowanie aut – free
tRAnSpORt pRzEpROWADzKI
MAlUjĘ pORtREty z nAtURy lUB FOtOGRAFII
polskie ceny tel. 0751 526 8302
BOGUSĹ AW: 0208 9989047 0772 891 6271
prosimy o kontakt z
USŠUGI RóşnE
zDROWIE
ROzlIczEnIA pODAtKOWE £40.00 za rozliczenie i ani pensa więcej Świadczymy takşe inne usługi księgowe. Dojazd do klienta. BCH ACCOUNTING, 33 HANGER LANE, W5 3HJ EALING, POKÓJ 16 (parter).
ABy zAMIEścIĆ OGŠOSzEnIE RAMKOWE
ODDAM KOtKI W DOBRE RĘcE. najchÄ™tniej czytelnikom „nowego czasuâ€?. Kotki sÄ… takie jak na zdjÄ™ciu, majÄ… 7 tygodni, jest ich 5. Nie piszÄ™, Ĺźe sÄ… Ĺ›liczne, urocze, etc., bo to oczywiste. Ale sÄ… naprawdÄ™ Ĺ›liczne i urocze! :) TrochÄ™ urwisy. Poza tym dobrze odkarmione i wytresowane z sikaniem. Nie rozpieszczaliĹ›my ich, by nie przyzwyczajać do nas. London, Acton/Ealing Common. Artur: 07518377755
|27
nowy czas | 12 września 2008
ogłoszenia from customers dealing with relevant paper work, filing, faxing and emailing and any other related tasks as required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01733 554646 and asking for Recruitment Consultant.
ASSISTANT/FITTING MODEL
job vacancies
ZATRuDNIMy CHłOPAKA DO bIuRA KSIęGOwEGO NA SEVEN SISTERS. Proszę przesłać CV na adres: polskiksiegowy@polskiksiegowy.com
ADMINISTRATIVE ASSISTANT Location: PETERBOROUGH, CAMBRIDGESHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK, SUNDAY TO FRIDAY BETWEEN 6PM AND 2AM Wage: ÂŁ7.00 PER HOUR Work Pattern: days, evenings, nights, weekends Employer: Abbey Recruitment Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This is an Abbey Recruitment Services vacancy who are operating as an employment agency. Must have good communication skills and an excellent telephone manner. Must have good IT skills. Previous experience within a similar role would be an advantage. This ability to speak polish would be an advantage. Duties will include taking telephone orders
Location: LONDON E1 Hours: 8 - 16 HOURS PER WEEK, 2 DAYS FROM 7, DAYS Wage: ÂŁ6.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Weekends Employer: Anglo-Sphere Limited Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Polish speaking preferred as we trade with Poland. Will be communicating with customers where little or no English is spoken. Must have previous experience with good computer skills and telephone manner. You will be self motivated, flexible and able to work under pressure. Duties to include answering the telephone, receiving orders from customers, preparing requisitions and despatching documents for ordered goods and maintaining and updating records and files. On occasions will also be required to model size 10 garments. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0207 3772111 ext 0 and asking for Ajay Mehta.
ADMINISTRATIVE ASSISTANT Location: ST. NEOTS, CAMBRIDGESHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK, SUNDAY TO FRIDAY 6PM-2AM
Wage: ÂŁ7.00 PER HOUR Work Pattern: days, evenings, nights, weekends Employer: Abbey Recruitment Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
How to apply: You can apply for this job by telephoning 01733 554646 and asking for Recruitment Consultant.
Regent Circus, Swindon, Wiltshire, SN1 1PZ, or to natasha.baker@cdrecruitment.co.uk.
Description: This is an Abbey Recruitment Services vacancy who are operating as an employment agency. Must have good communication skills and an excellent telephone manner. Must have good IT skills. Previous experience within a similar role would be an advantage. This ability to speak polish would be an advantage. Duties will include taking telephone orders from customers dealing with relevant paper work, filing, faxing and emailing and any other related tasks as required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01733 554646 and asking for Recruitment Consultant.
POLISH, ITALIAN & ENGLISH SPEAKER
COOK/CHEF
ADMINISTRATIVE ASSISTANT Location: ALCONBURY,HUNTINGDON,CAMB Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY 6.00AM - 2.00PM Wage: ÂŁ7.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Abbey Recruitment Services Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY
Description: This is an Abbey Recruitment Services vacancy who are operating as an employment agency. Must have good communication skills and an excellent telephone manner. Must have good IT skills. This ability to speak polish would be an advantage. Duties will include to allocate driver to certain jobs and any other related tasks as required.
Location: LONDON, WC2 Hours: 40-48 PER WEEK, 6 OVER 7 DAYS, BETWEEN 10AM-9:30PM Wage: ÂŁ7.50-ÂŁ8 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Prince of Wales Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Location: SWINDON Hours: 37.5 over 5 days Wage: ÂŁ17,500 Work Pattern: Days Employer: C & D Elite Recruitment Closing Date: 10/09/2008 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY
Description: The successful applicant must have previous experience of being a chef or cook. The duties will include cooking and preparing food, keeping the area clean and tidy and any other related duties. A knowledge of the Polish language would be an advantage but not essential. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0207 8365183 and asking for Steven Leigh.
Description: Are you fluent in English, Polish and Italian? If so, your language skills are required for an initial 6 month admin contract at a market leading organisation. If you speak all 3 languages fluently please call 01793 492212 for more information How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Commercial Division at C & D Elite Recruitment,
Szkoła Tańca
ProďŹ -Dance Studios (POSK-Hammersmith)
zaprasza na 6-tygodniowe kursy dla dorosłych na poziomie początkującym oraz średnio-zaawansowanym. Kolejne kursy: 15 września oraz 18 września
ORAZ ogłasza NABÓR dzieci w wieku 7-11 lat na rok 2008/2009 do sekcji tańca sportowego-towarzyskiego • Pierwsze zajęcia 15 września 2008 r. (POSK, Hammersmith) • Treningi 3 razy w tygodniu • Profesjonalni trenerzy • Pokazy i turnieje dla najlepszych • Szkolenia i warsztaty z mistrzami tańca INFORMACJE I ZAPISY: Tel. 07726 45 90 50
www.proďŹ -dance.com
!" # $ $ $ % & ' ()*++ , -./ %0+ . - 1 2) 34 , '+ + )5678 2 99
|
1 września 00 | nowy czas
ogłoszenia BILINGUAL SECRETARY/PERSONAL ASSISTANT Location: LONDON, WESTMINSTER SW1W Hours: 40 PER WEEK OVER 5 DAYS TIMES FLEXIBLE TO BE ARRANGED Wage: £30,000-£35,000 P/A + BONUS Work Pattern: days, evenings, nights, weekends Employer: Halbrook Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This vacancy is being advertised on behalf of Halbrooke who are operating as an employment agency. The ability to speak Russian or Polish is an advantage. Must be available to travel overseas. Good communication skills & computer skills are essential. Will act as personal assistant to Company Director purchasing coal, petroleum & raw materials. Will liaise with overseas clients and accompany them to various venues, meetings and tours. Temporary and permanent positions available. To apply send cv and covering letter fao Hamit McKay at employers address. COAL ENERGY, UNIT 134,35-37 GROSVENOR GARDENS, LONDON SW1W 0BS. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Richard Ruston at Halbrook, Aran 134, Grosvenor Gardens Ho, 35-37 Grosvenor Gardens, London, SW1W0BS, or to halbrookltd@hotmail.com.
POLISH SPEAKING CUSTOMER SERVICE ADVISOR Location: SOUTHAMPTON, HAMPSHIRE Hours: 37.5 PER WEEK MONDAY TO FRIDAY BETWEEN 9AM AND 5PM Wage: £15,000 AND £16,000 PER ANNUM Work Pattern: Days , Weekends Pension: No details held
Duration: PERMANENT ONLY
Description: This is a Future Employment vacancy who are operating as an employment agency. Must have some customer service experience. Must be able to speak Polish because will be translating insurance documents. Duties include using the telephone and face to face customer service. Will be working one Saturday in four. How to apply: For further details about job reference SOM/23824, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255.
TEACHING ASSISTANT Location: LONDON N11 Hours: 36 PER WEEK. DAYS AND HOURS TO BE ARRANGED. TERM TIME ONLY Wage: £13,955 - £15,189 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: London Borough of Barnet Employer: RefED/161/08 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Previous experience is desirable, though not essential. As you may be working with Early Stage Learners of English, speakers of Polish, Farsi, Turkish, Arabic, Pashtu or Somali would be an advantage. Support and training will be offered to the right candidate. To work with pupils with special needs in this
culturally rich, mixed comprehensive School. visit www.barnet.gov.uk to directly access the application form, job description and further information.Successful candidates will be required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by the employer. 0870 161 1613 (24-hrs) OR E.MAIL www.barnet.gov.uk. Please quote reference: ED/161/08 How to apply: You can apply for this job by obtaining an application form from, and returning it to Recruitment at London Borough of Barnet, London Borough of Barnet, North London Business Park, Oakleigh Road South, London, N11 1NP, or to recruitment@barnet.gov.uk. telephoning 01224 492950 and asking for Wendy O Brien.
TRANSLATOR Location: INVERNESS, INVERNESS-SHIRE Hours:16 - 37 HOURS PER WEEK, MONDAY FRIDAY DAYS Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Alpha Translating and Interpreting Services Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: We are a leading nation wide translating and interpreting service provider. We are currently looking for Polish and Russian speakers offering excellent earning and career opportunities for translators and interpreters on freelance, contracted, part time and full time basis. Whilst DPSi and other linguistic qualifications are preferred, our clients are from different industries of different sizes and needs we can offer you a position according to your language
skills and or experience and availability. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01315 589003 and asking for Saif Shah.
LEGAL ASSISTANT Location: POYNTON, STOCKPORT, CHESHIRE. Hours: 37.5 PER WEEK, MONDAY FRIDAY,9:00AM - 5:30PM Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Henry and Co. Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY
Description: Legal background or experience in a similar role would be an advantage. Great career and opportunity to join our busy criminal and person injury department. Will be dealing with Polish clients. Excellent written and spoken English required, candidates must have strong communication skills, excellent telephone manner and good IT skills. must be able to meet dead lines. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Marcin Durlak at Henry and Co., 72-74 Wellington Road South, Stockport, Cheshire, SK1 3SU, or to marcin@henryandcosolicitors.co.uk.
TRANSLATOR Location: ELGIN, MORAYSHIRE Hours:16 - 37 HOURS PER WEEK, MONDAY FRIDAY DAYS Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Alpha Translating and Interpreting Services Ltd Pension: No details held
Duration: PERMANENT ONLY
Description: We are a leading nation wide translating and interpreting service provider. We are currently looking for Polish and Russian speakers offering excellent earning and career opportunities for translators and interpreters on freelance, contracted, part time and full time basis. Whilst DPSi and other linguistic qualifications are preferred, our clients are from different industries of different sizes and needs we can offer you a position according to your language skills and or experience and availability. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01315 589003 and asking for Saif Shah.
DRIVER Location: ABERDEEN, ABERDEENSHIRE Hours: 48 HOURS PER WEEK BETWEEN 8AM5PM MONDAY TO FRIDAY Wage: NEGOTIABLE Work Pattern: Days Employer: Elite Bathrooms Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Knowledge of the Polish language would be beneficial. Must have a full driving licence. Duties include delivering materials, collecting waste and any other related tasks as required. Wage is negotiable and can be discussed at interview. Please email CV to elitebathrooms@btinternet.com or phone the office on 01224 492950 How to apply: You can apply for this job by telephoning 01224 492950 and asking for Wendy O Brien.
|29
nowy czas | 12 września 2008
co się dzieje Jake i Dinos Chapman
film Cinema of Tomorrow Free Cinema Classics 13 września, godz. 13.00 BFI Southbank (Studio) Belvedere Road, SE1 8XT Wstęp wolny, konieczna rezerwacja miejsc: 020 7928 3232 Dwa portrety Londynu lat 50: „Momma Don't Allow” – klimat jazzowego klubu na Wood Green; „Nice Time” – Piccadilly Circus w sobotnią noc...
nego surrealistycznego wokalisty Mikami, kóry tego wieczoru wystąpi z artystą dźwięku, pochodzącym z Tokyo Kawabe (japanese noise/post-rock). Mega Yoga przedstawia:
Bulgakov + Trevor Moss/Hanna Lou + Eve Eden + James Laughton 17 września, godz. 20.30 Old Nun's Head, 15 Nunhead Green, SE15 3QQ Bilety: £4 Akustyczna noc muzyki folk. Wystąpi m.in. ośmioosobowy chór z Bułgarii.
Ashes of Time Redux reż. Wong Kar-Wai Dramat, 2008 r. 13-14 września, godz. 16.15, 18.30, 20.50 Renoir Cinema The Brunswick, WC1N 1AW Feng jest mieszkańcem pustyni, opuścił rodzinne strony, gdy ukochana opuściła go dla starszego brata. Zamiast szukać utraconej chwały postanawia zostać najemcą płatnych szermierzy. Linha de Passe dramat, 2007 r. reż. Walter Salles 15 września, godz. 18.30 Curzon Mayfair 38 Curzon Street, W1J 7TY Historia czterech braci pochodzących z biednej rodziny, którzy by podążać za marzeniami, muszą walczyć z przeciwnościami losu. Madame Brouette dramat, 2002 r. reż. Moussa Sene Absa 14 września, godz. 18.00 Rich Mix Centre 35-47 Bethnal Green Road, E1 6LA Młoda, samotnie wychowująca córkę rozwódka z Dakaru zarabia na życie sprzedając warzywa i owoce na ulicznym straganie. Zakochuje się w złudnie czarującym Naago... WALL-E anim. 2008 r. reż. Andrew Stanton 13-14 września, godz. 13.25 Genesis Mile End 93-95 Mile End Road, E1 4UJ Wysypiskowy Automat już 700 lat w samotności oczyszcza Ziemię z odpadów pozostawionych przez ludzi. Na planetę przybywa Eve – piękna, myśląca maszyna. Życie Wally'ego zupełnie się zmienia.
muzyka
tuar ze swojego albumu „The Wild Dog Dingo”. Porównywana do Tori Amos czy Kate Bush artystka ma przenikliwy głos i talent do tworzenia chwytliwych folkowych, z nutką alternatywy, melodii.
Campbell Works, 27 Belfast Rd, N16 6UN czw-nd, 12.00-18.00 „My Giant Colouring Book” – makabreski braci Chapman powstałe na bazie rysunków z książek dla dzieci.
Kicking a Dead Horse Sensation and Violence: James Hyman, 5 Savile Row, W1S 3PD pn-pt, godz. 10.00-18.00, b 10.00-14.00 Malarstwo Francisa Bacona, Franka Auerbacha, Michaela Andrewsa, Tony Bevana i RB Kitaja.
wystawy Francis Bacon
imprezy Zabawa na Devonii
Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG codziennie, 10.00-17.50 Bilety: £12.50 Design Cities
14 września, godz. 19.00 Cargo, 83 Rivington St, EC2A 3AY Bilety: £12 (www.ticketweb.co.uk), £15 przed koncertem Alejandro and the Magic Trombolinos
Design Museum, 28 Butlers Wharf, Shad Thames, SE1 2YD Codziennie: 10.00-17.45 Współczesne wzornictwo, od roku 1851 do teraz. Trendy i style przedstawiono na podstawie siedmiu światowych stolic. Galeria Bezdomna
13 września, godz. 20.30 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 Augustin Collette – kontrabas, Elizabeth Nott, Joe Granieri i Rastko – instrumenty perkusyjne, Alejandro – saksofon, Tim Baker – akordeon, grecki gitarzysta Dimitri grający na buzuki.
13 września, godz. 19.30 St Columba's Church, Pont Street, SW1X 0BD Bilety: £5-£15 Philharmonia Britannica Orchestra plus Francesca Barritt (skrzypce) i Sam Fisher (video art & lighting). W programie: Brandenburg Concerto No 3 Bacha; Violin Concerto Mendelssohna; Symphony No 5 Beethovena.
13 września, godz. 19.30-24.00 Bilety: £8 Do tańca zagra zespół Tango, który ma wspaniały repertuar polskich przebojów dla każdego. Bogato zaopatrzony bar i bufet, atrakcyjna loteria fantowa. Dochód z zabawy przeznaczony będzie na fundusz utrzymania kościoła na Devonii. TANGO FESTIVAL 13 września, godz. 12.00-22.00 Tate Modern, Bankside, SE1 9TG Wstęp wolny Zespoły, dj-e i tancerze a wszystko a rytmie tanga. Poprowadzi Tanghetto, pięcioosobowy zespół z Buenos Aires.
teatr The Family (Semianyki) 9-27 września Hackney Empire, 291 Mare St, E8 1EJ wt-sb, godz. 19.30 Bilety: £15.50-£19.50, rezerwacja: 020 8985 2424
Classical, Video and Lights
Fresk z Herbertem 13-15 września, godz. 12.00-18.00 Basement Gallery, Shoreditch Town Hall 380 Old Street, EC1V 9LT Polish deConstruction zaprasza na wystawę fotografii znanych i nieznanych autorów. Sprawdź koniecznie: www.galeriabezdomna.art.pl
13 września, godz. 19.00 14 września, godz. 16.00 Sala Teatralna POSK 238-346 King Street, W6 0RF Bilety: £10 (kasa POSK) tel. 020 8741 0398/1887
Klezmerzy na Trafalgar Square 14 września, godz. 13.00-17.00 Wstęp wolny Wystąpią m.in. laureat nagrody Grammy, klezmerski sekstet z Nowego Jorku – The Klezmatics; Pashm (electro balkan big beat); Joglaresafrom – mix hiszpańsko-żydowskich rytmów.
Nowy Czas ma do rozdania dwa podwójne zaproszenia na koncert Nigel Kennedy Quintet, 23 września w London Shepherds Bush Empire. Aby otrzymać bilety należy zadzwoń do redakcji i odpowiedz na pytanie: Któremu krakowskiemu klubowi kibicuje Nigel Kennedy?: a) Wiśle; b) Cracovii; c) Hutnikowi
Ava Golding Jules And The Gamblers 12 września, godz. 19.00 Le QuecumBar, 42-44 Battersea High Street, SW11 Bilety: £5 Swing i jazz – wokalistka zaśpiewa piosenki z repertuaru Peggy Lee, Etty James, Billie Holiday, Sarah Vaughan.
16 września, godz. 21.30 Ain't Nothing But Blues Bar, 20 Kingly St, W1B 5PZ Wstęp wolny Chicago blues, West Coast swing i klasyczny, z lat 50. rock 'n' roll.
Kan Mikami + Taigen Kawabe Alina Orlova 12 września, godz. 20.00 Cafe Oto, 18-22 Ashwin Street, E8 3DL Bilety: £7 Japoński blues w wykonaiu legendar-
17 września, godz. 20.00 Hoxton Square Bar & Kitchen, 2-4 Hoxton Square, N1 6NU Bilety: £9 Litewska wokalistka zaśpiewa reper-
Spektakl na podstawie poezji i listów Zbigniewa Herberta przygotowany przez Scenę Poezji Polskiego Ośrodka Społeczno- Kulturalnego w Londynie i Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie.
Na poprawne odpowiedzi czekamy w poniedziałek (15 września) od godz. 13.00 do 17.00. Tel: 0207 639 8507
wt-sb, godz. 19.30, nd godz. 18.00 Almeida Theatre, Almeida St, N1 1TA Bilety: £6-£26 Nowa sztuka Sama Sheparda. Piaf tylko do 20 września! Donmar Warehouse, 41 Earlham Street, WC2H 9LX pn-sb, godz. 19.30 Bilety: £12-£32.50, rezerwacja: 0870 060 6624 Sztuka o życiu Edith Piaf.
już wkrótce Jurek Jarosz zaprasza: Artyści Piwnicy pod Baranami 20 września, godz. 19.30 21 września, godz. 18.00 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £18, £16, £14 (w kasie POSK) rezerwacja: 020 8741 0398, 020 8741 1887 East European Jazz Festival Jazz Cafe POSK, godz. 20.00 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 / £7 Oleś Duo – 19 września The Diesel Orchestra (Macedonia) – 20 września Milan Svoboda Quartet (Czechy) – 26 września Yuri Galkin Quartet (Rosja) – 27 września (godz. 20.30) Beer Exposed Festival 25-27 września Business Design Centre 52 Upper Street, N1 0QH Bilety: £14-£20 www.beerexposed.com. Mistrzowie browarnictwa z całego świata, możliwość stworzenia własnej partii piwa w mii mini-browarze, doskonałe jedzenie. Najlepsze polskie browary. Szansa na wygranie weekendu w belgijskim hotelu. Polish Psychologists' Club: Dzień Kariery
28 września, godz. 10.00-17.00 University of East London, Knowledge Dock Business Centre, 4 – 6 University Way, E16 2RD Rezerwacja miejsca: openday@polishpsychologistsclub.org Wstęp: £1 Warsztaty i seminaria: rozwój zawodowy i poszukiwanie pracy. W programie m.in. efektywna autoprezentacja i opanowanie stresu podczas rozmowy kwalifikacyjnej, „Wydostać się z restauracji...” – jak odnaleźć się na londyńskim rynku pracy; Mindmapping – jak efektywnie uczyć się, planować i podejmować decyzje. Szczegóły: www.polishpsychologistsclub.org/open_day
30|
12 września 2008 | nowy czas
port ARtuR WichNiAReK
Redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk
NApAstNiK ARmiNii BielefelD
Rezygnuję z gry w reprezentacji Napastnik Arminii Bielefeld ledwie kilka dni po tym, jak został wybrany przez magazyn „Kicker” najlepszym w sierpniu piłkarzem Bundesligi, zapowiedział, że rezygnuje z występów w reprezentacji Polski, póki jej trenerem będzie Leo Beenhakker. Za jego kadencji Wichniarek tylko raz pojawił się w drużynie narodowej. Było to wczesną wiosną tego roku, kiedy zagrał 45 minut przeciwko Czechom. Potem Beenhakker powołań do Bielefeld już nie wysyłał. O ile kilka miesięcy temu można było łatwiej zrozumieć decyzje trenera, to w obecnej sytuacji, kiedy kadra gra praktycznie bez napastnika, nieobecność w niej Wichniarka może lekko zastanawiać. Tym bardziej, że ma świetny okres. W trzech kolejnych meczach ligi niemieckiej strzelał gole, zaczynając od dwóch trafień w spotkaniu z Werderem Brema. W wyborze czytelników „Kic-
piłKA NożNA
Dlaczego podjął pan taką decyzję?
Nie wiem, czy w ogóle dostałbym jeszcze kiedykolwiek powołanie od Leo Beenhakkera, ale skoro nie widzi mnie w zespole teraz, kiedy jestem naprawdę w bardzo dobrej formie, to znaczy, że dalsze oczekiwanie na powołania nie ma sensu. Raz pan za jego kadencji się w kadrze pokazał.
Myślę, że nie. Napastnicy, którzy są w kadrze, pana przekonują?
Nie chcę wypowiadać się o kolegach i ich oceniać. Wiem, że przeżywają trudne chwile. Powiem inaczej, cała obecna sytuacja pomogła mi podjąć taką decyzję. Konsultowałem ją w klubie, rozmawiałem z trenerem. Rozumie mnie, choć pewnie chciałby mieć w zespole kadrowicza.
podobnie jak jeleń, choć to nieco inny typ piłkarza niż pan. i też uznał, że w kadrze za kadencji holendra już nie zagra.
Rozmawiał: Dariusz czernik
Nie było tak, że moja decyzja jest konsekwencją
piłKA NożNA
Z Krakowa w Europę
Więcej z siebie musi dać Wisła, bo skala trudności, przed jaką stanie w Londynie, jest większa, jak lechitów w Wiedniu. Dla nich test w Krakowie może być bardziej wymagający jak na stadionie Austrii. Jeśli w niezdobytej od 16 miesięcy twierdzy mistrza unikną porażki, to ich pucharowe nadzieje znacząco podskoczą, za to Wisły i tak ostrożne dodatkowo się skurczą. O oszczędzaniu sił i kalkulacji nie ma mowy, bo zarówno mentalna, jak i ligowa stawka jest zbyt wysoka. Jeśli Wisła wygra, to na długo bezpiecznie odskoczy Lechowi, który spętany w środku tabeli będzie się musiał nieźle natrudzić, by się wyplątać. Przednie widowisko z totalną wymianą jest pewne. Obydwa zespoły mają to w nawyku – w ostatnich sześciu meczach, jakie rozegrały w
Wierzy pan, że trener Beenhakker kiedykolwiek chciałby jeszcze pana wypróbować?
Trener nawet ze mną nie rozmawiał. Zagrałem raz i nie wiem, czy po takim występie można cokolwiek o piłkarzu powiedzieć. Chodziło chyba tylko o to, by dziennikarze i kibice nie mogli mówić: „dlaczego Wichniarek nie dostawał powołań?”. Trener nie widział mnie nawet w szerokiej kadrze na Euro, teraz jest podobnie. Nie wiem, czy cztery gole w lidze niemieckiej to faktycznie mało. Słyszałem, że nie pasuję do koncepcji trenera.
pRzeD NAmi 5. KolejKA eKstRAKlAsy
Równie wartościowej próby przed pucharowym egzaminem nasz eksportowy duet nie mógłby mieć. Bez ceregieli okaże się, któremu zespołowi bliżej do Europy.
decyzji Irka. Choć pewnie powody były podobne. To drugi napastnik, który regularnie gra w silnej lidze, jednak w kadrze go nie ma. Wysłałem do PZPN list, informując, by związek nie brał mnie przy ewentualnych powołaniach pod uwagę. Dziwne jest to tłumaczenie o tym, że nie pasujemy do koncepcji. Szczególnie że ostatnio nie widziałem meczów, w których bym jakąkolwiek koncepcję widział.
kera” minął wszystkich wielkich ligi niemieckiej.
Krakowie, padło aż 28 bramek, w tym 20 dla Wisły. I jak się dziwić, że Lech pod Wawelem nie wygrał od 15 lat, a w ostatnich 11 wywiózł jeden punkt!!! Teraz z najskuteczniejszym atakiem zjedzie z zamiarem przerwania kompleksu, ale wpadnie na szczelny, jak żaden, obronny mur Wisły i swego niedawnego kata Pawła Brożka, który jeśli zdąży wydobrzeć, to pojedynkiem z Lewandowskim ozdobi szlagier. W ub. sezonie dubletem goli w Krakowie i trafieniem w Poznaniu przesądził o zwycięstwach Wisły, choć za sprawą swego brata i Clebera, ta w obu meczach uraczyła ich swojakami. Teraz gole też muszą paść, bo Lech na wyjazdach w tym roku zawsze coś strzela, a Wisła wygrała u siebie aż 16 z poprzednich 17 spotkań, w tym ostatnio sześć z rzędu. Pucharową przygodę za sobą ma już Legia. Teraz skrycie liczy na wpadkę Wisły, bo przy sprzyjających okolicznościach może teoretycznie wskoczyć nawet na fotel lidera. Podstawowym warunkiem jest zwycięstwo z Arką. To niby banał, ale tylko pozornie, bo choć dotąd przegrała z nią tylko raz, i to aż 30 lat temu, a u siebie jeszcze nigdy!!!, musi uważać, by się nie przeliczyć. Arka już od pięciu miesięcy pozostaje niepokonana i choć gros tego do-
robku uzbierała w niższej klasie, to ostatnim zwycięstwem z Lechem pokazała, że i tuzy ekstraklasy jej niestraszne. A pod wodzą Michniewicza na Łazienkowskiej się nie speszy. Tam pan Czesław z Lechem zdobył Puchar Polski, a w ub. roku z Zagłębiem mistrzowski tytuł. Korzystając z przepychanki na szczycie, do ataku na podium sposobi się warszawska Polonia. By ziścić zamiar, planuje w Bytomiu, gdzie jeszcze nie przegrała, powtórzyć wyczyn sprzed 59 lat!, gdy jedyny raz wywiozła stamtąd komplet punktów. Inny beniaminek, Śląsk, zamierza jak zawsze nie przegrać u siebie z Bełchatowem, a Lechia liczy, że podejmując Odrę, przedłuży okazałe pasmo 10. domowych zwycięstw. Na pierwsze w tym sezonie bramki i zwycięstwo kosztem sąsiada z Gliwic liczy Górnik. Wzbogacić zamierza się też Ruch, bo jeśli u siebie nie przegrał z Cracovią już od 57 lat!, to jak mogłoby być inaczej. ŁKS kombinuje, jak uniknąć błędu sprzed ponad 19 lat, gdy po raz ostatni i jedyny pozwolił „Jadze” wywieźć z Łodzi komplet punktów.
Ryszard Drewniak
RepRezeNtAcjA polsKi
Kiepski początek Nie takiego początku spodziewaliśmy się po naszych reprezentantach. Podopieczni Leo Beenhakkera w pierwszych dwóch meczach eliminacji do mistrzostw świata zdobyli wprawdzie cztery punkty, ale styl w jakim to uczynili pozostawia wiele do życzenia. Na inaugurację ze Słowenią we Wrocławiu spodziewaliśmy się zwycięstwa, a tymczasem musimy się zadowolić jedynie wymęczonym remisem. Szkoda straconych punktów, choć przyznać trzeba, iż pierwsze spotkania eliminacji do ostatnich mistrzostw Europy wyglądały podobnie, a zakończyły się ostatecznie sukcesem. W drugim meczu rozegranym w minioną środę nasza kadra wygrała na wyjeździe z San Marino, ale zwycięstwo nad amatorami nie przyszło aż tak łatwo, jakby się mogło wydawać. Już w pierwszych minutach mogliśmy przegrywać 0:1. Po faulu Grzegorza Wojtkowiaka w polu karnym sędzia z Grecji podyktował „jedenastkę”. Na nasze szczęście rewelacyjną interwencją popisał się Łukasz Fabiański, który godnie zastępuje pogrążonego w skandalach Artura Boruca. Pierwsza bramka meczu padła w trzydziestej szóstej minucie meczu. Naj-
pierw uderzał Łukasz Piszczek, ale bramkarzowi rywali udało się wybić piłkę. Sparowaną futbolówkę z najbliższej odległości wpakował do siatki Euzebiusz Smolarek, od niedawna piłkarz angielskiego Bolton Wanderers. W drugiej połowie mięliśmy jeszcze kilka klarownych sytuacji na podwyższenie rezultatu, ale zdobyliśmy tylko jednego gola. Jego autorem był debiutujący Robert Lewandowski, który dobił uderzenie Smolarka i ustalił wynik meczu na 2:0. W pozostałych dwóch środowych pojedynkach naszej grupy Słowenia pokonała Słowację 2:1, a Czechy niespodziewanie zremisowały z Irlandią Północną 0:0. To oznacza, że jesteśmy liderami swojej grupy. Kolejny mecz naszej reprezentacji już na początku października na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Rywalem naszej reprezentacji będzie naszpikowana gwiazdami reprezentacja Czech. To będzie najprawdopodobniej najważniejszy mecz holenderskiego szkoleniowca w tym roku. Bardzo głośno się bowiem mówi o jego rychłym odejściu.
Daniel Kowalski
Angielski rewanż Wygrywając 4:1 z Chorwacją Anglicy odpłacili się z nawiązką za wcześniejsze upokorzenia. Chorwacja pokonała Anglię dwukrotnie w eliminacjach Euro 2008, co kosztowało Wyspiarzy miejsce w finałach, a selekcjonera Steve'a McClarena pracę. Nową gwiazdą Anglików został Theo Walcott.
|31
nowy czas | 12 września 2008
sport
Wiślacka inwazja na Londyn! Już w najbliższy czwartek 18 września mistrz Polski, Wisła Kraków zagra w I rundzie Pucharu UEFA z drużyną Tottenham Hotspur! Stawką rywalizacji z Tottenhamem jest awans do rundy grupowej Pucharu UEFA. Rywal Wisły jest bardzo wymagający, jednak piłkarze Białej Gwiazdy zapewniają, że będą walczyć do końca o jak najlepszy wynik. Wiślacy bardzo liczą
na wsparcie kibiców – nie tylko tych, którzy wybierają się na mecz z Krakowa, ale także tych mieszkających na Wyspach. Wierzymy, że Biała Gwiazda, niesiona fantastycznym dopingiem swoich fanów, pokona londyńczyków. Mecz Tottenham – Wisła odbędzie się 18 września, początek o godz. 20:10 czasu lokalnego.
Powrót Szewy Czesław Ludwiczek
Andrij Szewczenko powrócił do Milanu AC. Tak to musiało się skończyć, bo w Chelsea jego perspektywy rysowały się nader mętnie. Wprawdzie pod względem finansowym nadal należał do najlepiej opłacanych zawodników, bo przecież otrzymywał tam 130 tys. funtów tygodniowo, ale pod względem piłkarskim niewiele już znaczył.
ie potrafił się przystosować do wyspiarskiego stylu gry, a i współpartnerzy uważający go za maskotkę właściciela klubu uczynili wiele, by nie wyrósł tam na gwiazdę. W konsekwencji Szewa – bo tak w skrócie nazywa się go w zachodniej Europie – zakupiony w 2006 r. z Milanu AC za 46 mln euro marnie egzystował w londyńskim klubie, spędzając więcej czasu na ławce rezerwowych niż na boisku. W znacznym stopniu przyczynił się do tego również trener Jose Mourinho, który odczuwał niewytłumaczalną niechęć do tego zawodnika. Tak więc w ciągu dwóch sezonów spędzonych w Londynie Ukrainiec strzelił dla Chelsea w Premier League zaledwie dziewięć goli. Mimo więc sympatii, jaką Szewczenko cieszył się u Romana Abramowicza, kierownictwo Chelsea postanowiło sprzedać tego gracza i zaproponowało go Romie. Szybko jednak do akcji włączył się Milan AC, w którego barwach Andrij spędził siedem sezonów i dla którego strzelił 173 gole w 296 meczach. Właściciel klubu, obecny premier Włoch Silvio Berlusconi i jego prawa ręka, czyli osoba faktycznie kierująca klubem – Adriano Galliani, liczyli na to, że ten wspaniały zawodnik znów zacznie strzelać dla
N
Milanu mnóstwo goli. Ważne to jest o tyle, że w ostatnim sezonie, mimo posiadania takiej gwiazdy jak Kaka, Milan nie zdobył mistrzostwa Włoch, a co gorsze, nie zakwalifikował się do Ligi Mistrzów. Podjęli więc nadzwyczajne starania, by niezależnie od kupna Ronaldinho odzyskać Szewczenkę. Negocjacje były trudne i to do tego stopnia, że musieli się do nich włączyć właściciele obu tych bogatych klubów. Silvio Berlusconi zaprosił Romana Abramowicza do swej ekskluzywnej willi na Sardynii, a ten zaproszenie przyjął. Obaj wodzowie ustalili więc główne zasady transferu, a resztę uzgadniali już telefonicznie dyrektorzy klubów. Wreszcie w poniedziałek 25 sierpnia Szewczenko wylądował w Mediolanie i jeszcze na lotnisku oświadczył dziennikarzom, że jest z tego powodu szczęśliwy i czuje się tak jakby wygrał Ligę Mistrzów. Zadowolenie z takiego obrotu sprawy wyrazili także gospodarze mediolańskiego klubu. Wspomniany już oddelegowany do kierowania Milanem AC Adriano Galliani powiedział dla TV Milan Channel: – Udało nam się wreszcie sprowadzić do domu gracza, który od pięćdziesięciu lat zdobył najwięcej goli dla naszego klubu. Wspólnie z prezesem Silvio Berlusconim oraz trenerem Carlo Ancelottim jesteśmy szczęśliwi, że
znów mamy go u siebie i sądzę, że również nasi kibice powinni być z tego bardzo zadowoleni. Tymczasem sprawa Szewczenki wywołała spore zainteresowanie również po drugiej stronie kanału La Manche. Prasa brytyjska dość szeroko rozpisywała się na temat ukraińskiego napastnika, i to w nie najlepszym tonie. Dostało się także kierownictwu londyńskiego klubu. Na przykład dziennik „The Sun” uważa, że ów nieudany manewr ze sprowadzeniem zdobywcy Złotej Piłki 2004 jest największym błędem w historii futbolu brytyjskiego. Wypomina się wodzom Chelsea, że wydatkowali na niego 37 mln euro (!?), a od tego czasu piłkarz ten strzelił tylko dziewięć goli. Oznacza to – pisze dziennik – że w ciągu dwóch nędznych sezonów płacono mu 4,11 miliona euro za jednego gola. Na zarzuty te odpowiedział dyrektor generalny Chelsea Peter Kenyon. – Bardzo mnie to denerwuje, co słyszę – mówił. – Nie chcę nikogo uczyć księgowości, ale chcę powiedzieć, że nie wyrzucamy pieniędzy, tylko je inwestujemy. W środowisku piłkarskim kupuje i sprzedaje się zawodników, i wybiera się tego, który, zdaniem sztabu szkoleniowego, może być przydatny. Czasami się to udaje, czasami nie, ale w sumie jesteśmy zadowoleni z tego, co robimy.
Tak więc Andrij Szewczenko zainstalował się na powrót w Milanie, ale nikt nie wie, za jaką cenę. Na ogół podaje się do publicznej wiadomości sumę transferową, ale tym razem oba kluby milczą jak zaklęte. Jeszcze przed ostatecznym załatwieniem sprawy włoska „La Gazetta dello Sport” donosiła, że Szewa ma być wypożyczony do Milanu na jeden rok i to bezpłatnie, ale Chelsea opowiadała się nie za wypożyczeniem, lecz za definitywnym transferem zawodnika. I tak prawdopodobnie się stało, choć o tym, za jaką cenę, wie tylko bardzo wąskie grono osób zaangażowane bezpośrednio w tę operację. Tak czy owak Szewczenko jest w Milanie i wystąpił już w inaugurującym nowy sezon meczu z beniaminkiem ligi włoskiej Bolonią. I mimo iż miał obok siebie tak wspaniałych zawodników jak Ronaldinho i Alexandre Pato, nie udało mu się strzelić gola, a co gorsza, Milan przegrał spotkanie. Co bardziej niecierpliwi dziennikarze zastanawiają się, czy przypadkiem podczas pobytu w Londynie Szewa nie zatracił instynktu strzeleckiego. Na odpowiedź będziemy musieli nieco poczekać. Czesław Ludwiczek jest korespondentem „France Football”
Jak obrzucić błotem trenera Dariusz Jan Mikus
Trener Słoweńców nie został zaproszony na konferencję prasową.
Jak twierdzą dobrze poinformowani dziennikarze, pojawił się w drzwiach sali, gdzie rozsiadł się już i udzielał odpowiedzi Beenhakker – a potem nie zauważony przez nikogo z organizatorów wyszedł i udał się na parter budynku klubowego Śląska. Taka wersja zdarzenia została opisana w „Przeglądzie Sportowym” i nie można mieć do niej wielu pretensji. W końcu reporter tej gazety nie musiał wiedzieć, iż od wrocławskich organizatorów usłyszałem oficjalne informacje o długo samotnie czekającym piętro niżej Matijasie Keku, który nie mógł się doprosić pomocy, po czym machnął
ręką na konferencję i poszedł do autokaru. Na konferencji prasowej – w czasie gdy Słoweniec sterczał przed zaporą ochroniarzy – rzecznik PZPN tłumaczyła jego nieobecność... organizowaniem dla niego osobnej konferencji prasowej! Jednak najsmutniejsze są efekty żerowania na relacjach. Oto portal Onet – powołując się na „Przegląd Sportowy” – opisał fakt ucieczki trenera Matijasa Keka z konferencji prasowej! W następnej kolejności mutował tę nieprawdę portal WP, zamieszczając – już nawet bez podania źrodła – tekst pod tytułem: „Trener
Słowenii uciekł z konferencji” opatrując to zwiastunem – „Skandal po meczu Polski”. „Tylko kilka sekund przebywał na konferencji prasowej po meczu Polska-Słowenia w ramach eliminacji do mistrzostw świata trener naszych rywali – Matijas Kek. Selekcjoner reprezentacji Słowenii wszedł do sali konferencyjnej, rzucił okiem na tłum dziennikarzy i wyszedł. Prośby o powrót okazały się bezskuteczne. W rozmowie z osobami administrującymi pracę WP dowiedziałem się, iż wiadomość ta została napisana na podstawie oficjalnej informacji PAP. Nieco to dziwne, bo
fałszujący prawdę tekst jest niemal żywcem przepisany z Onetu. Nie uwierzyłem i podczas rozmowy sprawdziłem. Okazało się, że podstawą napisania tekstu było zdjęcie twarzy Keka wykonane przez fotoreportera PAP (!) – w dodatku w zupełnie innej sytuacji. O moralności mediów mówi się zbyt mało – nie można wymyślać bzdur, dodawać nowych wersji, a potem nawet powoływać się na oficjalne źródła. Wstyd. A swoją drogą, to ciekawe, czy PZPN przeprosi Słoweńców i Matijasa Keka, a rzeczniczka Marta Alf – dziennikarzy. Ja czekam na to niecierpliwie...