FuNCiARNie W CeNie
17
Pogłębiająca się recesja i wszechobecna inflacja dają się we znaki. Nic dziwnego, że
KiLKA PytAń DO…
21
Festiwal w Jazz Cafe rozpoczną w piątek, 19 września, bracia Oleś. Mówiono o nich: „największa nadzieja”.
coraz popularniejsze stają się zakupy teraz nazywa się ich „największym
w sklepach charytatywnych.
lonDon 19 september 2008 37 (102) nowyczas.co.uk fRee issn 1752-0339
neW time
skarbem polskiego jazzu XXi wieku…
tHe PolisH WeeKly
Finansowa czarna dziura Panika na giełdach, strach i tysiące zwolnionych w londyńskim City. Czy jest się czego bać?
Roman Waldca To był nerwowy tydzień dla wszystkich pracujących w sektorze bankowym na całym świecie. W ciągu kilku dni padł czwarty co do wielkości bank Wall Street, Lehman Brothers, a kilka światowych kolosów finansowych zmieniło właścicieli. Rząd USA przejął we wtorek kontrolę nad jednym z największych światowych towarzystw ubezpieczeniowych American Insurance Group (AIG). Ratowanie AIG jest kolejnym rozdziałem dramatycznego kryzysu finansowego, nękającego gospodarkę USA i rozchodzącego się falami po całym świecie. W Wielkiej Brytanii Halifax i Bank of Scotland zostały przejęte przez Lloyds TSB bez interwencji rządu. Rynek finansowy kurczy się w oczach: przejęcia stały się chlebem powszednim, a specjaliści przyznają, że do końca roku może zniknąć jeszcze kilka dużych, starych i znanych firm. Upadek Lehman Brothers nie ma dla nas specjalnego znaczenia, gdyż nikt z nas nie miał tam konta. Przynajmniej nie bezpośrednio. Pośrednio jednak odczujemy to prędzej czy później. Nasz fundusz emerytalny może przynieść mniejsze od oczekiwanych dochody, firma, dla której pracujemy może mieć problemy z prowadzeniem biznesu i utrudniony dostęp do kredytów. A i nas mogą spotkać problemy, jeśli będziemy chcieli dostać kredyt lub pożyczkę w banku. Albo nawet
kartę kredytową, która nie da nam już takiego limitu, jak jeszcze rok wcześniej. Jeszcze gorzej by było, gdyby upadł AIG. W Polsce to jeden z największych graczy na rynku ubezpieczeń na życie i funduszy emerytalnych. Zresztą to największy ubezpieczyciel na świecie. Nic się pewnie w naszym życiu nie zmieni po przejęciu Halifaxu przez Lloyds TSB. A przynajmniej na razie. Dalej będziemy spłacali kredyty, pożyczki i karty kredytowe, a jedynie listy z wyciągami zaczną przychodzić z innego adresu. Nasze oszczędności gwarantuje rząd do 35 tys. funtów na wypadek, gdyby bank miał upaść. Jeśli macie mniej – nie martwcie się. Ale póki co, nic mu nie grozi. Dostał jedynie zadyszki, jest w końcu największym brytyjskim bankiem na rynku kredytów mieszkaniowych, a te, jak wiadomo, również dostały zadyszki. Co innego, jeśli dla którejś z tych firm pracujemy. Wówczas jest się czego bać. Przy przejmowaniu firm pracę z reguły traci wielu pracowników. Ilu w tym przypadku? Nie wiadomo, rozmowy ciągle trwają. Wszystko się jeszcze może zdarzyć. Ale panikować nie warto i nie wolno. Niestety panikują więksi inwestorzy, pogłębiając tym samym kryzys. Póki co klienci Halifaxu i Bank of Scotland nie ustawiają się w kolejkach z zamiarem wybrania gotówki.
Czas to pieniądz » 16
felietony
RozmoWa na Czasie
Przypływy i odpływy
Dlaczego emigruje?
Imigracja powoli zamieni się w emigrację. I jak ta poprzednia – wojenna, sama będzie dbała o swoją tradycję, kulturę itp. Ma już w Londynie do dyspozycji POSK, polskie kościoły i sale parafialne.
Dlaczego ktoś, kto mówi po angielsku, chce uczyć się polskiego i mieszkać w Polace? – Ja chcę tam mieszkać przede wszystkim z powodu ludzi, kultury, literatury – mówi James Loughran.
W Victoria & Albert Museum z wielkim rozmachem przygotowana została wystawa pokazująca sztukę po dwóch stronach żelaznej kurtyny w czasach zimnej wojny. W czwartek, 18 września, odbył się wernisaż dla prasy. Zgromadzono ponad 300 eksponatów pochodzących z krajów byłego bloku sowieckiego – m.in. z Polski, Czechosłowacji, NRD, ale także z Włoch, Francji, Niemiec Zachodnich, Kuby i Wielkiej Brytanii. Jest to pierwsza na świecie aż tak duża wystawa skupiająca się na okresie zimnej wojny. Oglądać ją będzie można od 25 września do 11 stycznia. Victoria and Albert Museum, Cromwell Road, London SW7 2RL
2|
19 września 2008 | nowy czas
” Piątek, 19 września, Januarego, teodora 1783
1993
Bracia Joseph i Jacques Montgolfierowie wypuścili w Wersalu balon, w którego koszu znalazły się po raz pierwszy żywe istoty. Były to: kaczka, kogut i baran. Wybory do parlamentu wygrała SLD przed PSL. Partie te utworzyły koalicję rządzącą. Urząd premiera objął Waldemar Pawlak, prezes PSL.
Sobota, 20 września, FiliPiny, FauStyny 1519
1881
Żeglarz Ferdynand Magellan wyruszył w pierwszą wyprawę dookoła świata. Odkrył cieśninę nazwaną jego imieniem, Wyspy Mariany oraz Filipiny. W Paryżu otwarto pierwszy kongresu elektryków, na którym przyjęto jednostki: amper, kulomb, farad, om, wolt.
niedziela, 21 września, HiPolita, MateuSza 1932 1997
Polska zawarła umowę z włoskimi zakładami motoryzacyjnymi Fiat na produkcję samochodów ciężarowych i osobowych. Wybory parlamentarne w Polsce wygrała Akcja Wyborcza Solidarność. Premierem koalicyjnego rządu został Jerzy Buzek.
Poniedziałek, 22 września, toMaSza, Maurycego 1932 1981
W Oberhasli w Szwajcarii przekazano do użytku największą tamę w Europie. Autorem projektu był Gabriel Narutowicz. Otwarto pierwszą linię TGV, francuskich pociągów o bardzo dużej prędkości. Pierwsze TGV pojawiły się na trasie Paryż-Lyon.
wtorek, 23 września, boguSława, tekli 1976
2001
W Warszawie powstał Komitet Obrony Robotników, z Jackiem Kuroniem, Adamem Michnikiem, Antonim Macierewiczem i Stanisławem Barańczakiem na czele. Wybory parlamentarne w Polsce wygrała lewica, przy miażdżącej porażce dotychczas rządzących partii AWS i Unii Wolności, które nie weszły ani do Sejmu, ani do Senatu.
środa, 24 września, gerarda, teodora 1928
1923
Kościół katolicki w Polsce zmienił formułę ślubną kobiet, która istniejącą od 1614 roku i zobowiązywała kobietę do posłuszeństwa mężowi. W Berlinie wyemitowano pierwszy film dźwiękowy. Był to „Graczdoktor Mabuse”, w reżyserii Fritza Langa.
Czas jest zawsze aktualny Sławomir Mrożek
listy@nowyczas.co.uk Szanowna redakcjo! Gazetę waszą przeglądam i czytam jak jestem z wizytą u babci. Mieszkam poza londynem i nie mam szansy zdobycia jej tam. korzystam więc z okazji i przesyłam całej redakcji gratulacje z okazji setnego wydania „Nowego czasu". A kolumna kocia, redagowana przez kota redakcyjnego jest super. Brawo Maciej! Gratulacje od moich kotków – lulu i Bartka. Napiszę do Was po powrocie z Dubaju. Jestem pół Polakiem – moja mama jest Angielką. Życzę dalszych sukcesów, chriS Dyki
Droga redakcjo, Po powrocie z wakacji do londynu i do „Nowego czasu” dowiedziałam się, że to był setny numer. Więc z opóźnieniem, ale i z całym sercem chcę przesłać serdeczne gratulacje i podziękowania za „Nowy czas”, który staje się najbardziej poczytnym polskim pismem dzięki swojemu poziomowi, różnorodności poruszanych tematów i informacyjnej rzetelności. i naturalnie dzięki
felietonom, które nigdy nie nużą, gdyż zawsze zawierają ziarno prawdy. często o smaku goryczy, co narzuca rzeczywistość, ale zawsze z nieodzowną szczyptą dowcipnego sarkazmu. Ad multos annos, WAleriA SAWickA
Szanowny Panie redaktorze, czytam Pańskie pismo „Nowy czas” co tydzień, uważam, że jest dobrze redagowane, obiektywne. Pewne artykuły podnoszą emocje i proszą o komentarz, jak ten z ostatniego numeru pt. „Polityczny bój o Wałęsę” (Nc, nr 36/101). Walki o lecha Wałęsę toczą się nie od dzisiaj. Sądzę, że jest to wina samego Wałęsy. Tylko on może zakończyć tę żenującą dla Polaków polemikę. Owszem, Wałęsa dokonał chlubnego czynu w historii Polski i to będzie mu pamiętane. Ale bądźmy szczerzy – nie on jedyny był w stanie wybawić Polskę z zagrażającej sytuacji. Byli inni i wspólnymi siłami uratowali kraj od możliwych niepowodzeń. los i szczęście wysunęło Wałęsę na bohatera. i w tym
momencie źle postąpił, przyjmując całe bohaterstwo na siebie. Powinien przyznać, że nie on sam zapracował na to miano, ale wskazać na innych. Wszyscy o tym wiemy. Powinien także przyznać się, że nie miał czystej karty działań w pewnym okresie, łącząc się z SB. Wszystko by mu i tak wybaczono. Pozostałby nadal głównym bohaterem, zyskałby pochwałę i przyjaźń. Przez ten postępek, Wałęsa nie skupił i nie połączył ludzi wokół siebie, a przeciwnie, podzielił społeczeństwo. Dawno powinien usunąć się w cień i zachować dystans do polityki. Nie uczynił tego, a przeciwnie – stara się coraz bardziej krytykować, oskarżać ludzi o nieudolność w rządzeniu, brak zdrowego rozsądku i obrzucać wyzwiskami głupoty, itp. Przypisuje sobie tym samym miano najmądrzejszgo polityka. Tak nie jest. A więc sam nie grzeszy rozsądkiem ani samokrytycyzmem. Obawiam się, że z tego powodu jeszcze długo będą toczyć się wokół niego kłótnie. Z szacunkiem, DANuTA SZlAcheTkO
z teki andrzeJa licHoty
czwartek, 25 września, aurelii, kleoFaSa 1965 1991
Premiera filmu Andrzeja Wajdy „Popioły”. W rolach głównych wystąpili: Daniel Olbrychski, Pola Raksa, Beata Tyszkiewicz. W Nowym Jorku podpisano układ o zakończeniu wojny domowej w Salvadorze, trwającej od stycznia 1980 roku. Porozumienie podpisali przedstawiciele rządu Salwadoru i przywódcy Frontu Wyzwolenia Narodowego im. Farabundo Martiego.
pereł znaleźli w jednej z ostryg właściciele libańskiej restauracji „Al Fanar”, specjalizującej się w serwowaniu owoców morza.
26
tysiące rubli, czyli równowartość ponad dwóch tysięcy złotych – tyle wynosi średnia pensja rosyjskiego urzędnika.
23
czaS na nowe MieJSca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Michał Sędzikowski, Przemysław Wilczyński RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Damian Chrobak, Grzegorz Lepiarz, Agnieszka Mierzwa, Maricn Piniak WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Katarzyna Gryniewicz, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Bartosz Rutkowski, Mikołaj Skrzypiec, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Aleksandra Solarewicz, Tomasz Tułasiewicz; STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Paweł Rosolski.
dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk); STaŻ MaRkeTIngoWy: Magdalena Kubiak WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
PrenuMeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
ForMularz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
Płatność ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
czaS PubliSHerS ltd. 63 kings grove london Se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
4|
19 września 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Chcielibyśmy wrócić, ale dokąd? No wy pro jekt lon dyń skiej or ga ni za cji Po land Stre et jest skie ro wa ny do wszyst kich, któ rzy re al nie my ślą o po wro cie do Pol ski, ale nie są jesz cze zde cy do wa ni, czy wró cą tam, skąd wy je cha li, czy też za miesz ka ją w in nej czę ści Pol ski. „Wra cać, ale do kąd? Po roz ma wiaj my o kon kre tach” – pod ta kim ha słem Po land Stre et przy go to wu je cykl spo tkań z przed sta wi cie la mi dwu na stu pol skich miast.
Wizz Air nie będzie już latał do Katowic z dwóch regionalnych lotnisk: Bournemouth i Coventry. Linia lotnicza zlikwidowała loty z powodu niskiej sprzedaży. Uwaga, kierowcy! – brytyjska
policja planuje rejestrować miejsce pobytu 50 milionów samochodów dziennie i przechowywać te dane przez pięć lat – podał „The Guardian”. System ma być gotowy na początku 2009 roku. Dziesiątki tysięcy ulicznych kamer podłączono do systemu rozpoznawania numerów rejestracyjnych, kamer w radiowozach i nieoznakowanych samochodach policyjnych. Helikoptery policyjne wyposaża się w czytniki rozpoznające numer rejestracyjny pojazdu z odległości ponad 600 metrów. Policja będzie mogła precyzyjnie zrekonstruować trasę przejazdu poszukiwanego samochodu.
›› Członkowie Poland Street podczas zebrania w Ognisku Polskim. Od lewej: Jacek Winnicki, Karol Szecówka, Piotr Szuba, Andrzej Gajewski, Michał Porzyczkowski, Anna Pikus, Andrzej Jabłoński, Robert Nowakowski, Cezary Jędrzycki, Edyta Jagiełło, Paweł Procajło Fot. z archiwum Poland Street
– Do Lon dy nu przy ja dą, lub spo tka ją się z na mi przez wi deo -kon fe ren cję, pre zy den ci: Bia łe go sto ku, Byd gosz czy, Gdań ska, Ka to wic, Kra ko wa, Lu bli na, Ło dzi, Po zna nia, Rze szo wa, Szcze ci na, War sza wy i Wro cła wia. Li sty do kład nie opi su ją ce cel i spo sób re ali za cji te go pro jek tu wy sła li śmy do pre zy den tów. Dość dłu go cze ka li śmy na od po wie dzi, wresz cie sy tu acja wy glą da tak, że otrzy ma li śmy po twier dze nie przy jaz du ośmiu pre zy den tów, po zo sta ła czwór ka jesz cze się wa ha – mó wi Ja cek Win nic ki, po my sło daw ca i głów ny ko or dy na tor ak cji. – W stycz niu, ja ko pierw szy, ma przy je chać do Lon dy nu Piotr Krzy stek, pre zy dent Szcze ci na. Po tem ko lej no co mie siąc: Ry szard Gro bel ny,
pre zy dent Po zna nia (lu ty), Kon stan ty Do mbro wicz, pre zy dent Byd gosz czy (ma rzec). Ter mi ny ko lej nych spo tkań są usta la ne. Chce my, aby głos Po la ków na emi gra cji był sły sza ny w Pol sce i bra ny pod uwa gę przy po dej mo wa niu waż nych de cy zji. Nam z ko lei te spo tka nia ma ją po móc w pod ję ciu de cy zji, „gdzie wra cać”. Do sta nie my in for ma cje z pierw szej rę ki. Idea zo sta ła bar dzo do kład nie przed sta wio na wło da rzom pol skich miast i wie dzą, że nie cze ka my na ogól ni ki, lecz na kon kre ty: ile, gdzie, kie dy i cze go mo że my się spo dzie wać w da nym mie ście i oko li cy – kon ty nu uje Win nic ki. Do przed sta wi cie li po szcze gól nych miast zo sta nie skie ro wa nych sze reg py tań do t y czą cych obec nej
Nowy rozdział
Uniwersytet Trzeciego Wieku
– Je ste śmy dum ni, że mo że my spro stać za po trze bo wa niu na książ ki w oj czy stych ję zy kach lo kal nych spo łecz no ści – mó wi Chris Met cal fe, kie row nik bi blio tek ko mu nal nych hrab stwa North York shi re. Od nie daw na w czter na stu bi blio te kach okrę gu moż na wy po ży czyć za rów no naj now sze be st sel le r y, jak i kla sy ki pol skiej li te ra tu r y. Lo kal ne wła dze wstęp nie prze zna czy ły na bu do wę ko lek cji szes na ście ty się cy fun tów. Du ży udział w ich two rze niu ma Grze gorz Ku bas, bi blio te karz, pra cu ją cy w Har ro ga te. Ja ko ab sol went bi blio te ko znaw stwa w Kra ko wie, wy korzy stu je swo je kon tak ty, aby wzbo ga cić lo kal ne zbio ry. Do tej po ry uda ło się już zgro ma dzić 1200 ksią żek. – Mam na dzie ję, że na sze dzia ła nia po mo gą du żej licz bie imi gran tów z Pol ski po czuć się w North York shi re pra wie jak w do mu – do da je szef bibliotek komunalnych Chris Met cal fe. Pol skie książ ki do stęp ne są mię dzy in ny mi w bi blio te kach w Sel by, Rich mond, Scar bo ro ugh i Har ro ga te. (mk)
tydzień na wyspach
sy tu acji spo łecz nej, go spo dar czej i po li tycz nej re gio nu. – Li czy my też na obec ność przed sta wi cie li lo kal ne go biz ne su oraz par la men ta rzy stów z po szcze gól nych re gio nów. Je śli przed sta wi cie le miast nie bę dą w sta nie przy być do Lon dy nu, zor ga ni zu je my te le -spo tka nie za po śred nic twem łą czy in ter ne to wych. Rów no le gle po łą czy my się tak że z Po lo nią w Ir lan dii oraz Szko cji. Part ne rem tej ak cji w Pol sce jest or ga ni za cja Ruch Mło de go Po ko le nia – Po ko le nie 89 (www.po ko le nie 89.pl). Po ma ga Po land Stre et do trzeć do lo kal nych dzia ła czy w róż nych re gio nach Pol ski, któ rzy pro ble my i suk ce sy tych re gio nów zna ją „od pod szew ki”, więc dys po nu ją naj lep szą i rze tel ną in for ma cją.
Po land Stre et bu du je rów nież sieć ko or dy na to rów spo tkań, któ rzy sku pi liby wo kół sie bie lu dzi zwią za nych z któ rymś z wy mie nio nych miast, al bo my ślą cych o po wro cie do jed ne go z nich. Ko or dy na tor dys po nu jąc na rzę dzia mi, któ re da mu do dys po zy cji or ga ni za cja, bę dzie utrzy my wał kon takt z urzę da mi, zbie rał przy dat ne in for ma cje i bu do wał ba zę da nych, do któ rej bę dzie miał wgląd każ dy „po wra ca ją cy”. Znaj dzie ją na stro nie or ga ni za cji: www.po land stre et.org.uk. Oso by za in te re so wa ne udzia łem w tym pro jek cie, pro szo ne są o kon takt ma ilo wy pod ad re sem: 12miast@po land stre et.org.uk.
elżbieta sobolewska
No wa ini cja ty wa Pol skie go Uni wer sy te tu na Ob czyź nie (PU NO) w Lon dy nie to nie for mal ne trzy let nie stu dia wyż sze – trzy rocz ne kur sy aka de mic kie, któ re zło żą się na kom plet ny pro gram edu ka cyj ny. Wy kła dy roz pocz ną się 27 paź dzier ni ka. Ist nie je też moż li wość uczest ni cze nia w za ję ciach tyl ko przez je den rok (je den se mestr). Kie ru nek stu diów, ja ki ofe ru je uczel nia, to „Wie dza o kul tu rze i hi sto rii”. Kur sy pod sta wo we to: kul tu ra pol ska; współ cze sna kul tu ra eu ro pej ska ze szcze gól nym uwzględ nie niem kul tu ry bry tyj skiej; psy cho lo gia sto so wa na. Za ję cia bę dą się od by wać w po nie dział ki i śro dy w godz. 16.00-18.00. W pro gra mie na ucza nia są też warsz ta ty pla stycz ne i li te rac kie oraz kur sy kom pu te ro we i ję zy ka an giel skie go (dwa ostat nie za do dat ko wą opła tą). Po pierw szym i dru gim ro ku otrzy mać bę dzie moż na cer ty f i kat uczest nic twa. Po trzech la tach bę dzie to dy plom ukoń cze nia kur su trzy let nie go UTW PU NO. Nie pla nu je się eg za mi nów, od słu cha czy ocze ku je się je dy nie, że bę dą re gu lar nie uczęsz czać na wy kła dy i
skła dać krót kie pra ce pi sem ne. Uni wer sy tet Trze cie go Wie ku i In nych nie sta wia żad nych li mi tów ani ogra ni czeń wie ku – każ dy mo że do nie go do łą czyć. Wpi so we za uczest nic two we wszyst kich cy klach wy kła do wych to je dy nie 50 fun tów za se mestr. Wy kła dy roz pocz ną się w 27 paź dzier ni ka o godz.16.00 w sa li wy kła do wej PU NO w Pol skim Ośrod ku Spo łecz no -Kul tu ral nym (POSK) w Lon dy nie.
Za pi sy przyj mo wa ne są w se kre ta ria cie PU NO w po nie dział ki i śro dy w godz. 15.00-19.00, tel.: 02088469305, e -ma il: rek to rat@pu no.org.uk lub li stow nie pod ad re sem: PU NO, 238-246 King Stre et, Lon don W6 0RF. Uro czy ste otwar cie ro ku aka de mic kie go PU NO i in au gu ra cja dzia łal no ści Uni wer sy te tu Trze cie go Wie ku od bę dzie się 23 paź dzier ni ka w Sa li Ma li no wej POSK -u o godz.19.00.
Kiermasz KsiążeK 28 września (niedziela) w godzinach 11.00-18.00 w holu Polskiego Ośrodka społęcznoKulturalnego, 238-246 King street, W6 0rF odbędzie się kiermasz dubletów krajowych i emigracyjnych (większość książek po £ 1,50). Dojazd metrem: District Line, stacja ravenscourt Park.
Były biskup Canterbury, lord Carey ostrzegł, że niekontrolowany napływ imigrantów może doprowadzić do wzrostu przemocy na ulicach brytyjskich miast. Lord Carey zaatakował obecną politykę imigracyjną kraju. Jego zdaniem imigracja może zmienić znaczenie brytyjskości. – Przy milionie osób rocznie przyjeżdżających i wyjeżdżających z kraju, nic dziwnego, że nasze społeczeństwo zaczyna zastanawiać się nad własną tożsamością – powiedział były biskup. Przed sądem w Hereford stanęło czterech Polaków w wieku od 19 do 30 lat, członków gangu, wymuszającego pieniądze za znalezienie pracy. Zostali złapani, kiedy nie uzyskawszy odpowiedniej sumy od pracownika fabryki, Marcina Walusa, brutalnie go pobili. Poszkodowany trafił do szpitala ze złamaną szczęką i innymi uszkodzeniami ciała. Śledztwo w tej sprawie nie zostało jeszcze zakończone i obejmuje między innymi poszukiwania Zdzisława Drężka, jednego z napastników, który zdołał uciecdo Polski. W Grangemouth (Szkocja)
uczczono w sobotę, 13 września, pamięć polskich kadetów lotnictwa, którzy zginęli szkoląc się tam w czasie II wojny światowej. Była to jedna z głównych stacji szkoleniowych dla polskich pilotów. Przeszkolono tam kilkuset Polaków zgrupowanych w 58. jednostce operacyjno-szkoleniowej. W trakcie uroczystości odsłonięto pomnik – replikę myśliwca Spitfire Mk 1 z oznakowaniami dywizjonu 303, otwarto ogród pamięci ze ścianą, na której umieszczono tablice z nazwiskami poległych polskich kadetów. Znaczna ich liczba zginęła z powodu złego stanu technicznego maszyn. Latali na samolotach, które ucierpiały we wcześniejszych lotach bojowych. Uroczystość doszła do skutku dzięki staraniom dowództwa 1333. Eskadry Lotniczego Korpusu Szkoleniowego.
|
nowy czas | 19 września 2008
czas na wyspie
Dom na zdjęcia – Dzień dobry, przyszedłem się powiesić, czy jest jeszcze wolne miejsce? Galeria Bezdomna, którą w podziemiach Shoreditch Town Hall urządziła grupa Polish deConstruction wzbudziła zainteresowanie 120 fotografów. Tylu autorów zgłosiło chęć prezentacji swoich prac. Na miejscu, w piątek i sobotę 13 września, stawiło się blisko dziewięćdziesiąt osób. Na różne sposoby wieszali, przyklejali, rozkładali i montowali swoje zdjęcia. Tak szerokiego odzewu nikt się nie spodziewał. – Chodzę po tych pomieszczeniach i nie wierzę własnym oczom. Takiej liczby ludzi, którzy chwycili ideę Bezdomnej po prostu się nie spodziewaliśmy – mówiła Agata Smużniak z PdC, która wymiennie z innymi członkami organizacji dyżurowała przy stoliku pełniącym funkcję recepcji. – Do you speak Polish or English – pytała, bo realizacja Galerii Bezdomnej w Londynie przybrała prawdziwie międzynarodowy wymiar. Tak duże zainteresowanie polskimi pomysłami kulturalnymi udaje się wzbudzić w gronie międzynarodowym jedynie Instytutowi Kultury Polskiej, który zresztą wsparł PdC w organizacji tego przedsięwzięcia.
Polish deConstraction konsekwentnie stara się dotrzeć do środowisk nie polskich, a ta impreza jest pierwszym potwierdzeniem, że jeśli się puka, to w końcu otworzą. – Rozesłaliśmy informacje o Galerii Bezdomnej do bardzo wielu fotograficznych i artystycznych organizacji działających w Londynie i oto efekt – mówiła Agata. Ci, którzy nie mogli powiesić się w piątek, wpadali na chwilę, byle tylko zarezerwować sobie wolne miejsce. Zostawiali kartkę z napisem o przywłaszczeniu sobie obdartej z tapety ściany i wypadali z powrotem do pracy. Dopiero wieczorem i w sobotnie przedpołudnie pojawili się w poszukiwaniu swojego miejsca, uzbrojeni w narzędzia potrzebne do wywołania odpowiedniego efektu. A przestrzeń, którą dysponowali, była inspirująca sama w sobie. Podziemia Shoreditch Town Hall są oszałamiające. Pełne korytarzy, przejść, zaułków, przepierzeń. Gdzieś pozostał kominek po niegdysiejszych lokatorach,
gdzieś stary, wielki piec, umywalki, a nawet zaśniedziałe lustra. Wszystkie te pozostałości ludzkiego życia fotografowie skrzętnie zagospodarowali. Katarzyna Dorocińska powiesiła magiczne pudełko. W dziurach wyciętych w zwykłym kartonie połyskiwały światełka. Przykładając do nich oko, widziało się trzy podświetlone fotografie. Duży format sąsiadował z kilkucen-
tymetrowym fotograficznym żartem, portret z pejzażem, akt z fotografią uliczną. Niektórzy powiesili tylko dwa, trzy zdjęcia, inni zajęli całą ścianę. W kilku kątach wisiały jednakowe, jednorazowego użytku aparaty. Można było sobie nimi zrobić fotkę, potem na zostawionej przy aparacie kartce napisać numer klatki i adres e-mailowy i teraz trzeba tylko wyglądać przesyłki.
W sobotni wieczór grała oldskulowa muzyka, która najlepiej pasowała do tych zniszczonych, strawionych czasem, wnętrz. – Na koniec wieczoru, o godz. 22.00, musieliśmy wyprosić prawie trzysta osób. Tak im się podobało. Niestety miejsce mieliśmy wynajęte tylko do dziesiątej.
Wiktoria August
6|
19 września 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Polskisomerset.com czyli wirtualna sieć realnej pomocy
Joanna Bąk wydaniu „Nowego Czasu” z 1 sierpnia pisałam o Festiwalu Kultur w Yeovil („Y jak Yeovil”, NC nr 30/95). Wtedy też obiecałam sobie i czytelnikom, iż nie jest to ostatnie słowo na temat Polonii w Somerset. Bo, obok niezwykłej urody tego miejsca i okazjonalnych rozrywek, odnalazłam tam codzienność, a z nią również problemy, z jakimi stykają się nasi rodacy. Remedium również poznałam – klik… polishsomerset, klik… SPCA, klik… Head of Organization – Rafał Skarbek. Z Rafałem, którego poznałam w czasie festiwalu, umawiam się na dokończenie rozmowy… telefonicznie. Od początku w jego głosie słychać ten sam entuzjazm, jak podczas festiwalu. Chętnie zgadza się kontynuować rozmowę o organizacji. Tłumaczy to potrzebą upowszechniania jak najszerzej potrzeb mniejszości, zwłaszcza Polaków, których w tamtym rejonie jest bardzo dużo. Zaangażowanie Rafała w działalność społeczną rozpoczęło się w 2002 roku, wraz z jego przyjazdem do Somerset, w ramach europejskiej wymiany studenckiej (European Voluntary Service – sygnowany przez British Council). Program edukacyjny obejmował szereg działań wolontaryjnych i charytatywnych. Złapał bakcyla. Został. Pytam mojego rozmówcę o korzenie i siłę sprawczą powstania Somerset Polish Community Association (SPCA). Rafał odsuwa od siebie zasługi twórcy, zamieniając je na miano współtwórcy (skromnie). Przenosimy się zatem na inny plan. Jest rok 2005. W południowo-wschodniej części hrabstwa Somerset
W
znacząco rośnie liczba imigrantów z Polski. Wzrasta również, niestety, ich liczebność w schroniskach dla bezdomnych. – Przez schronisko Yeovil Night Settlero ,,przewija się’’ szczególnie wielu Polaków. Bob Betts, kierujący placówką, postanawia zaradzić bezdomności, wynikającej głównie z nadużyć ze strony nieuczciwych właścicieli domostw, oszustw tak zwanych pośredników pracy oraz z wielu innych powodów, u których podłoża leżą głównie ograniczenia spowodowane nieznajomością języka. Ta zaś buduje bariery w dostępie do wielu aspektów prawnych unormowań oraz rozwiązań – tłumaczy Rafał Skarbek. Bob Betts, Anglik, emerytowany nauczyciel, wychodzi zatem z projektem zorganizowania darmowych kursów języka angielskiego. Poprzez sznurek znajomości i zlepek dobrych chęci – jak określa Rafał – a także przy finansowej pomocy Somerset County i wsparciu wolontariuszy oraz duszpasterzy (szczególnie z Londynu), udaje się zorganizować grupę nauczycieli i stopniowo wdrażać projekt, rozszerzając go o coraz to nowe regiony hrabstwa oraz inne, poza polską społecznością, mniejszości narodowe. W 2006 roku na walnym zgromadzeniu zarządu i zjeździe South-West Trade Union Congress powstaje SPCA, czyli Somerset Polish Community Association i staje się członkiem Somerset Black Development Agency (SBDA), która jest organizacją pomagającą wszystkim mniejszościom narodowym. SBDA jest częścią Somerset Racial Equality Council (SREC), a także Somerset Voluntary Sector Network (SVSN). – Od tego momentu działamy głównie w South Somerset, ale już w tym ro-
ku otworzyliśmy nasze oddziały w Mendip-Frome i West Somerset – Minehead. Jest nas około 10-15 tys., ale Polonia jest rozbita, ze względu na duży obszar, jakim jest hrabstwo Somerset. Organizujemy dwa razy w tygodniu spotkania dla Polonii, ale nie tylko. Naszym głównym zadaniem jest integracja społeczna, dlatego organizujemy pomoc dla imigrantów wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Jesteśmy głównym ośrodkiem polonijnym w południowo-zachodniej Anglii i jedną z najprężniej działających organizacji poza Londynem. W tej chwili zatrudniamy cztery osoby na pół etatu. Magda odpowiada za okręg Wincanton, Kasia jest szefem wolontariuszy, Aleksandra, pracująca w szkołach w Somerset, a Karolina odpowiedzialna jest za rejon Mendip – przedstawia pracowników organizacji jej przewodniczący. Należy przy tym pamiętać, iż pozostali członkowie (a jest ich około 25) to wolontariusze, którym należą się wielkie podziękowania za ich pracę. Zapytany o zakres działań organizacji, Rafał zachęca do odwiedzenia strony internetowej: polskisomerset.com. Strona ta powstała w tym roku, dzięki współpracy członków SPCA w Yeovil, na prośbę i potrzeby społeczeństwa polskiego i angielskiego. Przy współpracy Somerset Polish Community Association, Politechniki Warszawskiej oraz dofinansowaniu brytyjskiego Department for Environ-
›› U góry: pracownicy i wolontariusze SPCA, drugi od lewej Rafał Skarbek; powyżej – nie samym chlebem Polonia w Somerset żyje… Fot. Z archiwum APCA
ment, Food and Rural Affairs. Klik… i czytamy, iż: …zapewniają wsparcie w zakresie administracyjnym, jak np. pomoc w uzyskaniu zasiłków, pomoc przy wypełnianiu różnorodnych formularzy, udzielanie informacji na temat lokalnych usług, spraw mieszkaniowych oraz edukacji. Oferują również doskonalenie języka angielskiego, a także inne szkolenia, np. jak prowadzić własną działalność gospodarczą). Nie zapominają również o pomysłach na umilenie czasu i zacieśnienie integracji, poprzez dyskoteki, aż po biesiadne oraz okolicznościowe imprezy (jak np. ostatnio opisywany festiwal). Pomysłów i zapału nie brak. Brak jednak funduszy na ich realizację. Jako że SPCA to organizacja niedochodowa, zdani są na garnuszek lokalnych władz. Te jednak nie są nadto szczodre, by łożyć na społeczność mniejszościową. Pozostali darczyńcy to nieliczna grupa organizacji pozarządowych oraz prywatnych inwestorów. Na szczęście wyniki działań organizacji mają się nijak do niewielkich możliwości budżetowych. Jej przewodniczący z dumą wylicza sukcesy. Wygrane procesy sądowe z administracyjną i ludzką nieuczciwością. Pamięta każdy pojedynczy przypadek skutecznej pomocy w znalezieniu pracy, mieszkania, szkoły itp. Nie zapomina także o tych niedokończonych, lecz istotnych kwestiach i problemach, jakim jest np. brak polskiej szkoły. * W momencie, kiedy wysyłam artykuł do druku, skład zarządu SPCA uległ zmianie. Przewodniczącym został Bob Betts. Inne stanowiska organizacji również poddane zostały roszadom. Niemniej, głową i sercem SPCA nadal pozostaje Rafał Skarbek, jako osoba odpowiedzialna za sprawy organizacyjne i rozwojowe. Nie oznacza to bynajmniej zmniejszenia zakresu obowiązków, gdyż statystyki, dotyczące imigrantów na obszarze hrabstwa Somerset, również nie wykazują tendencji zniżkowej. Działalność Somerset Polish Community Association trudno nazwać lokalną, kiedy wymaga nieraz pomocy i rozwiązań globalnych. Takie jest też przesłanie tego artykułu. Niech więc nie będzie to tylko chlubny znaczek w klapie zasług młodego pokolenia Polonii, ale lekcja i apel do naszych równie globalnych chęci i aterytorialnych serc. Poprzedni artykuł o Somerset zaczęłam od Y. Tym razem to temat, który zaczął się od A. Mam nadzieję, że znajdą się tacy, którzy powiedzą B.
|7
nowy czas | 19 września 2008
czas na wyspie Fot. Mariusz Czajkowski
Nie tylko zabawa dla zabawy he May or’s Tha mes Fe sti val or ga ni zo wa ny przez urząd lon dyń skie go bur mi strza od je de na stu lat to świę to na ro dów bu du ją cych at mos fe rę i ory gi nal ność te go mia sta. Od był się w mi nio ny week end, 13 i 14 wrze śnia. I jak co ro ku przy cią gnął ty sią ce lu dzi dar mo wą roz ryw ką. Jed nym z je go ele men tów jest New Eu ro pe an Vil la ge. Wy peł ni ły ją sto iska państw kil ka lat te mu przy ję tych do Unii Eu ro pej skiej, w tym du żo lep sza niż w ze szłym ro ku pre zen ta cja zor ga ni zo wa na przez lon dyń ską pla ców kę Pol skiej Or ga ni za cji Tu ry stycz nej (POT). Róż no rod ność spo łecz no ści, któ re za lud nia ją Lon dyn jest oczy wi sta, pod kre śla nie mu li kul tu ro wo ści sto li cy An glii to tru izm. Sko ro wszy scy wie dzą jak bar dzo zróż ni co wa ne na ro do wo ścio wo jest to mia sto, moż na za py tać, po co wy da wać pie nią dze na dwu dnio wą im pre zę, któ rej głów ną atrak cję sta no wi kar na wa ło wa pa ra da, dzie siąt ki sto isk ro dem z Cam den Mar ket i fa jer wer ki roz cho dzą ce się po tęż nym echem po Ta mi zie? Ja kie mia sto, ta kie po że gna nie la ta, moż na od po wie dzieć. A że mia sto bo ga te, to la to wy pa da po że gnać z roz ma chem. Tha mes Fe sti val to jed nak nie tyl ko za ba wa dla za ba wy. To jed na z wie lu im prez w Lon dy nie, któ ra ma uświa da miać i pod kre ślać kul tu ro wą od ręb ność spo łecz no ści tu ży ją cych. Lo kal nie, dziel ni co wo, ta kich im prez
T
or ga ni zu je się tu taj mnó stwo. The May or’s Tha mes Fe sti val to róż no rod ność na ro dów w pi guł ce. Dla po łu dniow ców za re zer wo wa no pa ra dę. Ma sze ro wa li w fan ta stycz nych stro jach przy dźwię kach swo jej mu zy ki. Dla re pre zen ta cji Eu ro py Środ ko wo -Wschod niej roz ło żo no sce nę, gdzie od ra na do wie czo ra, przez dwa dni, tań czy ły i śpie wa ły ze spo ły z Buł ga rii, Pol ski, Ło twy, Li twy, Czech, Es to nii, Nie miec, Wę gier, Ru mu nii i Sło wa cji. Brzeg Ta mi zy, od Lon don Eye po To wer Bridge wy peł nia ły sto iska z rę ko dziel nic twem i kuch nią. A po mię dzy ni mi wol ną prze strzeń wy go spo da ro wy wa li so bie per for me rzy, ku gla rze i drob ni mu zy kan ci. Pol skie sto isko w New Eu ro pe an Vil Fot. Elżbieta Sobolewska la ge by ło nie gor sze niż sto iska in nych
państw. Wy cią gnię to wnio ski z ze szło rocz nej mi ze rii. Spro wa dzo no garn ca rza, któ ry nie tyl ko ofe ro wał swo je wy ro by, ale pre zen to wał jak po wsta ją; kram z klej no ta mi przy wiózł nad mor ski bursz ty niarz, a wy twór cy drew nia nych za ba wek za go spo da ro wa li ca łą ścia nę na mio tu. By ło więc barw nie i tak jak za po wia da ła sze fo wa lon dyń skie go POT, Ewa Bin kin, pa no wał na strój kier ma szu. – Po za przed sta wi cie la mi Gdań ska czy Kra ko wa mie li śmy ob ser wa to rów z mniej szych ośrod ków, któ rzy zo ba czy li jak wiel kim za in te re so wa niem cie szy się ta im pre za i jak war to się na niej po ka zać. Lu dzie py ta li o te zna ne ośrod ki, ale by li też za in te re so wa ni wę drów ką po re gio nach. Kie dy ktoś in te re so wał się No wym Tar giem? Organizatorzy wycieczek in for mo wa li, że moż na przy je chać do
Kra ko wa, ale No wy Targ jest bar dzo bli sko, więc nie ma pro ble mu, że by go zo ba czyć. By ło fan ta stycz nie, mie li śmy ma sę ro bo ty, bo mnó stwo osób py ta ło o Pol skę, dzie li ło się opo wie ścia mi ze swo ich wi zyt w Pol sce i interesowało się moż li wo ścią wy jaz du. Lu dzie przy cho dzi li do nas śla dem czer wo nych ba lo ni ków z na szym lo giem, któ re przy cze pi li śmy do na mio tu. Bar dzo za ist niał Gdańsk, bo Po mo rze za go spo da ro wa ło po ło wę na szej prze strze ni. By li szczu dla rze i ry ce rze, by ła au tor ka bi żu te rii ko ja rzą cej się z wie ka mi śred ni mi. To wszyst ko przy cią gnę ło do nas ol brzy mią licz bę lu dzi. W efek cie ma my więc wie lu chęt nych przed sta wi cie li re gio nów, któ rzy chcą się za pre zen to wać w przy szłym ro ku.
Wiktoria August
Transport for London Transport for London Opracowanie: Magdalena Kubiak
Zdecyduj o Congestion Charge Burmistrz Londynu, Boris Johnson, poprosił TfL o przeprowadzenie badania opinii londyńczyków na temat przesunięcia na zachód strefy opłat za korzystanie z dróg publicznych (Congestion Charge). Rezultaty badania pomogą mu w podjęciu decyzji o przyszłości projektu. Do przeanalizowania przedstawione zostały trzy opcje: 1. Nie wprowadzać żadnych zmian w aktualnym schemacie. 2. Zrezygnować z rozszerzenia strefy opłat. W tym wypadku osoby mieszkające w tej chwili w jej obrębie nie będą mogły dłużej korzystać z przysługujących im zniżek (ta opcja najwcześniej
będzie mogła być zrealizowana pod koniec 2009 roku). 3. Zmienić schemat rozbudowy przez wprowadzenie możliwości opłat przelewem, okresu bezpłatnego korzystania z dróg w środku dnia lub zwiększenie zniżki dla mieszkańców strefy do 100 proc. (z 90). Wprowadzenie tych zmian może potrwać dłużej niż w przypadku drugiej opcji. Niezależnie od wyników ankiety, nie zostaną wprowadzone żadne zmiany w pierwotnej strefie Congestion Charge. Ankieta, wraz z najważniejszmi informacjami dotyczącymi projektu, dostępna jest na stronie TfL: www.tfl.gov.uk do 5 października tego roku.
Corporate identity Corporate identity
Utrudnienia w komunikacji Central Line Do połowy października będzie zamknięta stacja Shepperd's Bush. Bakerloo line W niedzielę częściowo zawieszona między Queen's Park i Harrow&Wealdstone. Autobusy zastępcze. Ju bi lee li ne: Częściowo zawieszona między Canary Wharf i North Greenwich. Zapewnione będą dwie linie autobusów zastępczych. Oprócz tego zamknięta będzie stacja Canons Park. Ham mer smith & Ci t y li ne Częściowo zawieszona między Edgware Road i Barking. Zalecane jest korzystanie z C2C lub District line. Di strict li ne Ca ły week end czę ścio wo za wie szo na mię dzy Bar king i Upmin ster. Za le ca się ko rzy sta nie z po cią gów C2C (przez West Ham), lo kal nych i za stęp czych au to bu sów.
Vic to ria li ne Cała linia zostanie zawieszona. Pomiędzy Walthamslow Central a Finsbury Park oraz między Victorią a Brixton kursowały będą autobusy zastępcze. Nor thern Li ne Przez cały weekend pociągi nie będą się zatrzymywały na Waterloo i Warren Street. Pic ca dil ly Li ne Zamknięta będzie stacja Osterley. Autobusy zastępcze będą kursowały między Osterley a Hounslow East. Lon don Over gro und W niedzielę między 10:30 a 23:00 częściowo zawieszony między Wembley Central i Queens Park oraz między Harrow&Wealdstone i Queens Park. Zapewnione zostaną autobusy zastępcze. DLR Do wiosny 2009 roku zamknięta jest stacja Tower Gateway.
Basic elements Basic elements
8|
19 września 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Wodny świat w Southampton Dziewięciodniowe PSP Boat Show to prawdziwe święto dla wszystkich miłośników żeglarstwa, motorowodniactwa i sportów wodnych. To zarazem utrapienie dla mieszkańców Southampton, ale cóż – coś za coś. Wizyta 120 tys. zwiedzających, chcących zobaczyć jedyny w swoim rodzaju pokaz ponad 750 jednostek pływających to poważny zastrzyk finansowy dla miasta. A atrakcji naprawdę nie brakuje. Organizatorzy zapowiedzieli, że – wsłuchując się uważnie w uwagi uczestników ubiegłorocznych pokazów – skala imprezy powiekszyła się w tym roku o 40 proc. Ponoć rok temu goście najczęściej utyskiwali na brak możliwości zabawienia się na
wodzie. Więc na tego typu atrakcje położono nacisk w tym roku. Głównym atutem Southampton, jako organizatora tego typu pokazów, jest ogromna Hydropool Marina, mieszcząca 350 jachtów, a jednocześnie umożliwiająca wszelkiego rodzaju pokazy i testy. Tu więc odbywały się testy z cyklu Try a Boat oraz młodzieżowe spotkania z wodniactwem. Producenci tym razem umożliwili gościom bezpłatne testy, m.in. modeli Southerly 110, &MXS Rib, Scorpion Rib, Comet 33, Eagle 645 Rib. Jak widać, modne w przyszłym se-
Polka brututalnie zamordowana Policja w Thetford zatrzymała mężczyznę podejrzanego o zamordowanie czterdziestodwuletniej Polki, Marzeny Karbowniak. Jej ciało, w dużej części pokryte błotem, znaleziono w poniedziałek rano niedaleko ulicy London Road, w centrum miasta. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci były liczne uszkodzenia klatki piersiowej i brzucha, powstałe w wyniku pobicia. Policja prosi o pomoc wszelkie osoby, które widziały lub słyszały coś podejrzanego w nocy z niedzieli na poniedziałek (14-15 września) lub w poniedziałek rano. Zamordowa-
na kobieta miała długie brązowe włosy z blond końcówkami, ubrana była w czarną bluzkę, szare spodnie i białe adidasy. Ostatni raz widziano ją w towarzystwie trzech innych Polaków w niedzielę około godz.17. Prawdopodobnie była bezdomna i wraz z towarzyszącym jej mężczyzną spała w okolicach centrum miasta. Policja próbuje skontaktować się z rodziną ofiary w Polsce. Osoby, które mogą pomóc w śledztwie proszone są o kontakt pod numerami telefonów: 0845 456 4567 lub 0800 555 111.
zonie wodniackim, niezmiennie, będą łodzie typu Rib. W polskim żargonie określane także mianem hybryd, są w rzeczywistości czymś pomiędzy łodzią rekreacyjną i pontonem. Nadmuchiwane boki zapewniają stabilność i niezatapialność, sztywna konstrukcja i zazwyczaj mocny silnik – niezapomniane wrażenia. Niestety, wrażenia takie są w cenie. By wejść na teren pokazów targów i wziąć udział w dwóch pokazach trzeba zapłacić 25 funtów od osoby. To najtańszy bilet. Te do lukratywnych, najciekawszych stref kosztują więcej. Dzieci wchodzą za darmo. Cenę, może niewysoką, acz nieuniknioną, płacą mieszkańcy miasta. Praktycznie wyłączone z ruchu są ulice w okolicy Mayflower. Znacznie dotliwszy jest jednak drastyczny brak miejsc postojowych. – Chcieliśmy zrobić w sobotę zakupy w WestQuey i tradycyjnie zostawić auto na przynależnym do kompleksu, 15-kondygnacyjnym parkingu – opowiada Paweł. – Mam trochę żal do służb porządkowych, gdyż przy wjeździe poinformowały mnie, że miejsca są i wpuściły na płatny parking, lecz w efekcie skazały mnie na błąkanie się przez godzinę po kolejnych piętrach parkingu w poszukiwaniu czegoś wolnego. Znalazłem wreszcie na tarasie, na 15. piętrze, ale dopiero gdy wyjechał jeden z klientów. Straciłem godzinę, masę paliwa i oczywiście – ten czas został wliczony w cenę biletu. Rozumiem, że taka wielka impreza to pewne niewygody, ale można je zniwelować dobrą organizacją. Targi kończą się w niedzielę, 21 września. Swój sprzęt pokaże na nich ponad pół tysiąca wystawców z całego świata. Tekst i fot.: Grzegorz Borkowski
Dożywocie W poniedziałek, 15 września, brytyjski sąd skazał na dożywotnie więzienie Łukasza Staskela, który w grudniu ubiegłego roku zamordował Pawła Grabowskiego. Dwudziestopięciolatek będzie mógł wyjść na wolność dopiero po odsiedzeniu jedenastu lat. Dwanaście miesięcy w celi spędzi za utrudnianie śledztwa sąsiad skazanego, Kamil Paluch. Staskel i Grabowski mieszkali w jednym pokoju w Shepperd’s Bush. W dniu morderstwa pili razem alkohol oraz palili marihuanę, następnie wybuchła między nimi kłótnia. Staskel wyciągnął nóż i wielokrotnie ranił nim współlokatora. Potem przebrał się i wyszedł na spotkanie ze znajomym. Następnego dnia mężczyźni odkryli, że Grabowski nie żyje. Sąd nie uznał jako okoliczności łagodzącej faktu, że Staskel sam zgłosił się na policję. – Skazany zadał ofiarze ponad trzydzieści ciosów, co jest przykladem skrajnej przemocy, szczególnie że powodem jego zachowania była zwykła kłótnia – powiedział prowadzący śledztwo Tariq Sarwar. – Wiem, że nawet ten wyrok nie zmniejszy cierpienia rodziny, ale może pokazać kolejnym potencjalnym mordercom, że użycie broni nie może być i nie będzie tolerowane. (mk)
Pomoże ci www.sukces Rusza www.sukces.co.uk – ogloszeniowy serwis internetowy dla polskich przedsiębiorców z Wysp, którzy marzą o angielskich klientach, jednak ze względu na astronomiczne ceny reklam w brytyjskich mediach mają trudności z promowaniem swoich usług wśród Brytyjczyków. – Przeciętny Kowalski, który założył biznes na Wyspach, w pewnym momencie decyduje się wyjść ze swoją ofertą do Anglików – stwierdza Marek Lychin, założyciel serwisu. Rodowici mieszkańcy Wielkiej Brytanii z kolei coraz częściej głowią się, jak znaleźć solidnego i konkurencyjnego cenowo polskiego podwykonawcę. – Sukces.co.uk ma przyjść z pomocą jednym i drugim – zapewnia Marek Lychin, pomysłodawca serwisu. Korzystanie z sukces.co.uk aktualnie jest zupełnie darmowe. W serwisie polscy przedsiębiorcy z Wysp – mali i duzi – mogą niezwykle prosto i za darmo umieścić swoje ogloszenia (offers) oraz dane kontaktowe w języku angiel-
skim. Z kolei brytyjskie firmy i klienci indywidualni mogą również gratisowo kierować zapytania ofertowe bezpośrednio do wybranych przez siebie oferantów. Pracownicy budowlani, osoby sprzatające, księgowi, agencje rekrutacyjne, kosmetyczki, fryzjerki, tłumacze i firmy z innych sektorów mogą być wyszukiwane według branży oraz lokalizacji. Oferenci mogą również ogłaszać swoje aktualne promocje. Zarejestrowani użytkownicy serwisu mogą kierować zapytania do innych użytkowników portalu, określając lokalizację, cenę, wielkość i termin realizacji zamówienia. Na www.sukces.co.uk co miesiąc będzie publikowana rozmowa z Polakiem, który odniósł sukces prowadząc biznes na Wyspach. Bohaterem pierwszego z cyklu wywiadów bedzie Beata Bartlay, dyrektor 2B Interface, agencji pracy specjalizującej sę w rekrutacji Polaków dla firm międzynarodowych, glównie w Wielkiej Brytanii i Dubaju. 2B Interface jest laureatem wielu nagród biznesowych. ww.sukces.co.uk szuka Polaków prowadzących firmy w Wielkiej Brytanii, którzy odnieśli sukces i są gotowi zdradzić swoją receptę na prowadzenie biznesu w Wielkiej Brytanii. (mk)
Dla społeczności w Slough Od niedawna w internecie można znaleźć stronę utworzoną dla społeczności Slough, poświęconą między innymi bezpieczeństwu i służbie zdrowia. Powstała ona z inicjatywy władz Berkshire, aby zapewnić najpotrzebniejsze informacje tym grupom społecznym, które są narażone na największe ryzyko. – Wysoki procent mieszkańców Slough stanowią imigranci, szczególnie
Polacy, a ta strona jest dla nich doskonałym i łatwo dostępnym źródłem lokalnych informacji – powiedział Thomas Kilduff, oficer z wydziału zdrowia. Strona na razie jest na wstępnym etapie tworzenia, planowane jest między innymi poszerzenie zakresu zamieszczanych informacji o doradztwo mieszkaniowe czy handlowe. Więcej szczegółów można znaleźć wchodząc na www.polishcommunity.net.pl. (mk)
Szkocja schronieniem zbiegów W tym roku szkocka policja znalazła już sześćdziesiąt osób ukrywających się w Szkocji przed wyrokami wydanymi w państwach Unii Europejskiej. Od malwersacji i drobnych kradzieży po gwałty. Ponad połowa osób poddanych ekstradycji to mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej, z czego trzydzieści procent stanowią Polacy. Do tej pory Szkocja wydawała się dla nich idealnym schronieniem ze względu na środowiska imigrantów oraz położenie geograficzne z dala od Starego Kontynentu. Typowym przykładem dla tego zjawiska może być historia Robert Labutina. Przez dwa lata przebywał w Edynburgu, gdzie mieszkał w mieszkaniu komunalnym z dziewczyną, dzieckiem oraz chorą matką. Nie miał problemów ze znale-
zieniem pracy i założeniem konta bankowego. Został w Polsce skazany za handel narkotykami, prokuratura w jego rodzinnym mieście, Koszalinie, podejrzewa go także o wykorzystywanie seksualne dzieci. Grozi mu za to nawet piętnaście lat więzienia. Labutin został złapany dzięki nowym Europejskim Nakazom Aresztowania (ENA), które pozwalają lokalnym władzom na poszukiwanie i zatrzymywanie zbiegów. Z danych polskiego konsulatu w Edynburgu wynika, że w szkockich więzieniach przebywa około czterdziestu Polaków, z czego dwunastu zostało już skazanych. Policjanci zajmujący się poszukiwaniem zbiegów napotykają często na problemy wynikające z faktu, że w Wielkiej Brytanii nie ma systemu ewidencji ludności. (mk)
|9
nowy czas |19 września 2008
czas na wyspie
Przez różowe okulary Dziewięć na dziesięć próśb o pracę na pół etatu, stanowisko łączone czy pracę w domu, zostało w zeszłym roku zaakceptowanych przez pracodawców. Jak wykazały badania pięciuset firm sektora publicznego, w Wielkiej Brytanii wzrasta poziom aprobaty dla elastycznych godzin pracy częściowo dlatego, że ludzie mają dość przeładowanych środków transportu oraz coraz bardziej dbają o środowisko naturalne. Badania wykazały też, że jedna trzecia osób w wieku przedemerytalnym nie chce przerywać pracy. Niechęć do przechodzenia na emeryturę wynika w dużym stopniu z powodów
finansowych, głównie załamania rynku nieruchomości. Z drugiej strony, pracodawcy nie są zadowoleni z poziomu, jaki prezentują absolwenci szkół, szukający zatrudnienia. Nigel Stanley z Kongresu Związków Zawodowych przyznaje, że badanie wykazało wiele pozytywnych wiadomości dla pracowników, szczególnie wzrost zaufania pracodawców, pozwalających na pracę w domu. Jednak wątpi, by chociaż jeden z dwóch milionów zatrudnionych, którzy potrzebują prawnej ochrony, wypełnił ankietę. – Jest to wizja brytyjskiego rynku pracy widziana przez różowe okulary – dodał.
Czy znasz już sekret kupowania nieruchomości bez pieniędzy? Czy wiesz, że aż 76% milionerów zaczynało swoją karierę finansową od inwestycji w nieruchomości? Czy wiesz, że Ty też możesz inwestować w nieruchomości z minimalnym lub ZEROWYM wkładem... jeśli wiesz to, co my? To nie prawda, że inwestowanie w nieruchomości: zastrzeżone jest tylko dla najbogatszych, obarczone jest ogromnym ryzykiem finansowym, wymaga specjalnych zdolności i wielu lat nauki, zmusza do zaciągania na wiele lat kredytów hipotecznych. To są mity, które obalimy w trakcie dwudniowego, otwartego seminarium, w trakcie którego masz jedyną okazję zdobycia: umiejętności kupowania nieruchomości z minimalnym, lub zerowym wkładem oraz innych unikalnych umiejętności w branży nieruchomości. Umiejętności te pozwolą Ci zaoszczędzić lub zarobić tysiące złotych na każdej Twojej transakcji na rynku nieruchomości. Nasze seminarium otworzy Ci oczy na Twoje finanse. Pełną listę umiejętności, jakich Cię nauczymy znajdziesz za chwilę na stronie www.kursy-finansowe.co.uk Pamiętaj, że miejsce, w którym się dzisiaj znajdujesz, jest wynikiem podejmowanych przez Ciebie decyzji w ostatnich kilku latach. A to, gdzie znajdziesz się za 2, 5, 10 lat będzie zależało od decyzji, którą podejmiesz w tej właśnie chwili... www.kursy-finansowe.co.uk Czy wiesz, dlaczego bogactwo jest chorobą przenoszoną drogą płciową? Inaczej pisząc: Dlaczego dzieci bogatych ludzi 5-krotnie częściej powtarzają sukces swoich majętnych rodziców? Dlaczego dzieci z rodzin ubogich powtarzają historię życia swoich biednych rodziców? Decyduje o tym 5 faktów, które poznasz, gdy wejdziesz na:
www.kursy-finansowe.co.uk
Kariera krok po kroku Polish Psychologists’ Club organizuje 28 września „Dzień Kariery” poświęcony zagadnieniom rozwoju zawodowego oraz poszukiwaniu pracy. Psychologowie przez cały dzień będą do naszej dyspozycji. Trzeba tylko wysłać maila z potwierdzeniem uczestnictwa na adres: openday@polishpsychologistsclub.org (wstęp – £1). Aby dowiedzieć się, w jaką zawodową stronę zmierzać lub upewnić się w dokonanym wyborze, warto wziąć udział w warsztacie „Programowanie ścieżki kariery”. Z Przemysławem Nieruchalskim, który go poprowadzi, rozmawia Elżbieta Sobolewska Co to znaczy zaprogramować swoją karierę?
– Zaprogramować to mniej więcj to samo, co po prostu zaplanować, tylko w nieco szerszym kontekście. Początek to odpowiedź na pytania: kim jestem i kim chciałbym być? Większość z nas nie jest usatysfakcjonowana pracą, którą wykonuje. Marnotrawimy energię na czynności, które nas nie interesują i których realizacja w dłuższej perspektywie czasu przynieść może tylko poczucie frustracji i niespełnienia zawodowego. Każdy został obdarzony różnymi talentami. Niekiedy jednak są one ukryte lub nieuświadomione. Od nas zależy, czy chcemy poświęcić czas, by je odkryć, a także zastanowić się, gdzie i w jakiej sferze możemy je realizować i rozwijać.
Będę chciał, by zrozumieli, dlaczego tak ważne jest świadome planowanie swojej kariery i przed popełnieniem jakich błędów możemy się ustrzec. Oprócz analizy mocnych i słabych stron, możliwości, jakie dostrzegamy w sobie i w danym środowisku oraz zagrożeń, z którymi musimy się mierzyć przy podejmowaniu decyzji o wyborze drogi zawodowej, uczestnicy warsztatu poznają również siłę tkwiącą w wyobraźni. Przy jej udziale stworzą obraz optymalnej dla siebie pracy z ważnymi dla każdego z nich aspektami. Po określeniu detali pożądanej posady ugruntują ten obraz poprzez wizualizację oraz rozmowę z możliwością uzyskania informacji zwrotnych. Na koniec poznają przydatne wskazówki, które ułatwią znalezienie wybranego stanowiska.
Ale jak je sobie uświadomić? Seminarium odbędzie się w Londynie w dniach 27 - 28 września 2008 w sali konferencyjnej Quality Hotel Heathrow przy London Road, Slough. SL3 8QB.
Patronat honorowy:
Patroni medialni:
– Poprzez uczciwą analizę swoich umiejętności i posiadanych kompetencji. Uczestnicy mojego warsztatu wezmą udział w różnych ćwiczeniach, dzięki którym m.in. skonfrontują posiadane o sobie informacje z tym, jak są postrzegani przez innych.
Czy może się zdarzyć, że po dokonaniu tych wszystkich podsumowań, okaże się, że dana osoba powinna robić w życiu coś zupełnie innego, niż robi? Czy taki warsztat może ukazać nam nasze zupełnie inne zawodowe oblicze?
28 września (10-17:00) Polish Psychologists’ Club zaprasza serdecznie na „Dzień Kariery” (V Dzień Otwarty PPC) – wydarzenie ukierunkowane na rozwój zawodowy oraz poszukiwanie pracy.
– Oczywiście! Takie sytuacje wcale nie są rzadkie. Mój warsztat ma służyć zrewidowaniu poglądu na temat samego siebie i często okazuje się, że ludzie robią zupełnie inne rzeczy, niż chcieliby, niż tak naprawdę powinni, bo mają predyspozycje, których nie wykorzystują, albo robią to w minimalnym stopniu i to ich frustruje. Czują, że coś jest nie tak, ich praca nie przynosi im satysfakcji, tkwią w miejscu, nie rozwijają się, ale jednocześnie nie wiedzą co dalej, co jest nie tak, dlaczego się nie odnajdują. Pomagam im więc sprecyzować samych siebie. A to oznacza odpowiedź na bardzo szczegółowe pytania, które pozornie nie mają większego znaczenia. Nie pytam o to, jak teraz pracują, w jakich okolicznościach, lecz jak chcieliby pracować w przyszłości: czy w dużym mieście, czy w małym, w jakim gronie ludzi, jakie przedmioty będą ich otaczać, jakie wartości powinny tam panować... Chodzi przecież tylko o to, by nie marnować czasu, bo szkoda naszego życia. Chcę uświadomić uczestnikom mojego warsztatu, tym, którzy przyjechali tu na ogół zarabiać lepsze pieniądze niż w Polsce, czy tego typu motywacja naprawdę im wystarcza? PRZEMYSŁAW NIERUCHALSKI jest absolwentem psychologii stosowanej na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów współpracował z Fundacją Doktor Clown oraz z Polskim Stowarzy-
Organizator: SPEŁNIAMY FINANSOWE MARZENIA
University of East London, Knowledge Dock Business Centre, 4 – 6 Universit y Way, E16 2RD Dojazd: Docklands Light R ailway (s tacja DLR: Cyprus) Prosimy o zgłaszanie swojego uczestnictwa w Open Day (ws tęp – £1) pod adresem: openday@polishpsychologistsclub.org Więcej informacji: www.polishpsychologis tsclub.org/open_day
szeniem Studentów i Absolwentów Psychologii. Prowadził autorskie warsztaty rozwoju osobistego na Rajdach Psychologii oraz na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Od marca 2008 roku pracuje jako Recruitment Consultant dla Kent Staff Services 2000 Ltd.
10|
19 września 2008 | nowy czas
polska
tydzień w kraju
SpołeczeńStwo
Premier Tusk złożył krótką wizytę w Szwecji. Omawiano sytuację na Kaukazie i stosunki UE z Rosją.
Dymisja Cenckiewicza
Wizytę w Warszawie złożył szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. Rozmawiano o Gruzji i tarczy. Przełomu nie było. Minister nie został przyjęty przez Prezydenta RP. Ruszył kolejny proces Czesława Kiszczaka. Tym razem oskarżony jest o „dyskryminację wyznaniową”. Kiszczak w czasach PRL zwolnił z pracy milicjanta dlatego, że ten wziął ślub kościelny. Kiszczak się nie stawił, ale proces rozpoczęto. Kłóci się nie tylko koalicja, choć do sporów na linii rząd – prezydent już przywykliśmy. Niestety prezydencka kampania wyborcza przekłada się na jakość naszej polityki zagranicznej. Ostatnio trwa spór o to, czy szef MSZ Radosław Sikorski informując w ostatniej chwili prezydenta o swojej wizycie na Białorusi uczynił Lechowi Kaczyńskiemu honor, czy też spełnił tylko konstytucyjny obowiązek. Sikorski twierdzi, że prezydenta w ogóle nie musiał informować.
rządowe nAciSki nA ipn
Współautor książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, Sławomir Cenckiewicz, podał się do dymisji ze stanowiska szefa Biura Edukacji Publicznej oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku. O rezygnację z zajmowanego stanowiska prosił Cenckiewicza szef IPN Janusz Kurtyka, w zamian proponował mu inne, na co Sławomir Cenckiewicz nie zgodził się. Zdaniem Sławomira Cenckiewicza do jego dymisji doprowadziły interwencje zewnętrzne polityków PO. Osobiści interweniował również marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Politycy mieli grozić, że jeśli Cenckiewicz pozostanie szefem BEP w Gdańsku, budżet IPN zostanie obcięty o 30 mln złotych. Sławomir Cenckiewicz uważa, że naciski na IPN nie skończą się wraz z jego odejściem, chociaż nie chciał
Z okazji rocznicy sowieckiej napaści na Polskę, 17 września otwarto w Sejmie pamiątkową wystawę. Ponad 50 proc. Polaków nie wie, co zdarzyło się 17 września 1939 roku. Sejm głosuje nad obywatelskim projektem uczynienia z święta Trzech Króli dnia wolnego od pracy. Projekt zyskał poparcie 500 tys. Polaków. Platforma wprowadziła dyscyplinę głosowań i nakazała podnosić rękę przeciw temu pomysłowi. Ciekawostką jest, że za przywróceniem święta postanowił głosować SLD. 34 proc. Polaków negatywnie ocenia rolę USA na świecie. Widać, że jesteśmy coraz bardziej „w Europie”.
Jarosław Marek Rymkiewicz, emerytowany profesor dr hab. filologii polskiej, pisarz, ostatnio opublikował książkę „Kinderszenen”
Były minister spraw zagranicznych Niemiec, socjaldemokrata Egon Bahr, podczas wykładu w Dreźnie skrytykował Polskę za „tarczę antyrakietową” i oświadczył, że staliśmy się „protektoratem amerykańskim”. Mimo wszystko brzmi to lepiej niż... protektorat niemiecki. Ks. bp Zygmunt Zimowski, duszpasterz Polaków za granicą, wydał list pasterski, w którym wzywa rodaków na całym świecie do „obrony Krzyża Chrystusowego w codziennym życiu”. Bp Zimowski przypomina także o rocznicach 30-lecia pwołania Karola Wojtyły na papieża i 90-lecia odzyskania niepodległości. Z okazji 90-lecia odyzskania niepodległości prezydent Lech Kaczyński organizuje specjalny bal. Zaproszono na niego przedstawicieli 55 krajów. MSZ opłaciło kampanię promującą Polskę. Spoty reklamowe będą puszczane w TV CNN od września do grudnia.
utrudniać swoją obecnością zagrożonej pozycji Instytutu. Właściwym celem ataku, sugerował w wywiadach Cenckiewicz, jest szef IPN Janusz Kurtyka, o którym politycy koalicji mówią, że został wybrany dzięki ich głosom. To właśnie w okresie jego prezesury historycy IPN, wykorzystując istniejące przepisy, przystąpili do metodycznej lustracji osób zajmujących wysokie stanowiska, między innymi polityków obecnej koalicji. Publiczna awantura wokół książki na temat współpracy Lecha Wałęsy z SB była, jak twierdzą historycy z IPN, dyskusją zastępczą. Wałęsa nie jest już politykiem aktywnym i nikomu nie zagraża. Ograniczenie dofinansowania IPN poważnie zmniejszy możliwości badawcze Instytutu.
Adam Szlongiewicz
Dowiedziałem się, że dr Sławomir Cenckiewicz został zmuszony do zrezygnowania z pracy w Instytucie Pamięci Narodowej. Coś podobnego przydarzyło mi się w roku 1985 – po wydaniu „Rozmów polskich” w wydawnictwie Jerzego Giedroycia w Paryżu. Zostałem zmuszony do przerwania badań naukowych, które prowadziłem w Instytucie Badań Literackich. Rzecznik komunistycznego rządu Jerzy Urban, uzasadniał wówczas tę decyzję tym, że jestem nierobem i nieukiem, a moja działalność naukowa ma charakter polityczny. Teraz słyszę w telewizji podobne argumenty, których politycy Platformy Obywatelskiej używają wobec Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Wzywam do przerwania tego haniebnego, peerelowskiego spektaklu. Wzywam wszystkich przyzwoitych polskich naukowców do protestowania przeciwko ograniczaniu wolności badań naukowych. Wzywam premiera Donalda Tuska, żeby się opamiętał.
Zgoda na ekshumację Metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz wyraził zgodę na ekshumację zwłok gen. Władysława Sikorskiego. Informację tę podał rzecznik archidiecezji krakowskiej ks. Robert Nęcek. – Kardynał Dziwisz został poinformowany o dotychczasowym przebiegu śledztwa. Mogę potwierdzić, że z aprobatą odniósł się do prośby o wyrażenie zgody na ekshumację – powiedział ks. Nęcek. Oficjalne śledztwo „w sprawie zbrodni komunistycznej polegającej na sprowadzeniu niebezpieczeństwa katastrofy w komunikacji powietrznej 4 lip-
ca 1943 roku w Gibraltarze w celu pozbawienia życia premiera i naczelnego wodza” prowadzi katowicki oddział IPN. Według IPN podstawą wszczęcia śledztwa było „zachodzące od chwili zaistnienia katastrofy do dnia dzisiejszego, uzasadnione podejrzenie przestępczego jej spowodowania, które to działanie nie stanowiło przedmiotu żadnego postępowania prowadzonego przez organy ścigania państwa polskiego, jak i innych państw”. Gen. Sikorski zginął w katastrofie lotniczej 4 lipca 1943 roku w Gibraltarze, powracając z inspekcji wojsk na Środkowym Wschodzie. (rs)
Odpowiedzą za stan wojenny W Polsce rozpoczął się proces odpowiedzialnych za wprowadzenie w 1981 roku stanu wojennego. Na ławie oskarżonych zasiedli m.in. Wojciech Jaruzelski, Stanisław Kania i Czesław Kiszczak. Ten ostatni nie stawił się na pierwszej rozprawie, sąd uznał jednak jego nieobecność za nieusprawiedliwioną i pozwolił na odczytanie aktów oskarżenia prokuratorom z IPN-u. Oskarżonych zostało w sumie siedem osób, pierwsze zeznania zaczną składać na rozprawie wyznaczonej na 25 września. Na pierwszym posiedzeniu śledczy Instytutu Pamięci Narodowej odczytali tylko akty oskarżenia. A twórcy stanu wojennego mają odpowiedzieć m.in. za kierowanie i udział w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popeł-
nianie przestępstw. IPN zarzuca też oskarżonym przekroczenie uprawnień. Do zarzutów nie przyznała się żadna z oskarżonych, czołowych postaci PRL-u. Oskarżeni przekonywali sąd, że działali w stanie wyższej konieczności. W polskich mediach początek procesu przeszedł w zasadzie bez specjalnego echa. Tymczasem, co ciekawe, w zagranicznej prasie (włoskiej, niemieckiej, rosyjskiej) poświęcono temu wydarzeniu wiele uwagi. Co jeszcze ciekawsze, w kilku artykułach karcono Polaków za „rozdrapywanie” historii i szukanie winnych stanu wojennego za wszelką cenę. Kilku włoskich komentatorów stanęło nawet w obronie Wojciecha Jaruzelskiego. (pk)
komentarz > 15
|11
nowy czas | 19 września 2008
polska
Polacy Dyskrymiacja? chcą euro unia euRopejska
posady nie dla polaków
Bartosz Rutkowski
Wszystko wskazuje na to, że przy naborze urzędników do agend unijnych popełniono przy konkursie liczne nieprawidłowości. I to takie, które dyskryminowały Polaków. Dlatego polscy europosłowie domagają się teraz odtajnienia części wyników unijnego konkursu na urzędników administracji Unii Europejskiej. Chodzi o konkurs organizowany przez Europejski Urząd Doboru Kadr, na podstawie którego unijne instytucje dobierają sobie pracowników. Wynik konkursu ogłoszono w maju tego roku. Okazało się, że na 145 miejsc przewidzianych dla Polaków wyłoniono tylko 83 laureatów. W przypadku innych nowych krajów Unii wszystkie miejsca zostały całko-
Pedofile do kastracji Polska może być niebawem pierwszym krajem w Europie, a może i na świecie, w którym pedofile będą poddawani tzw. farmakologicznej kastracji. Sprawa nabrała rozgłosu po nieco prywatnej wypowiedzi na jednej z konferencji prasowych premiera Donalda Tuska. Na pytanie dziennikarza, czy jest za kastracją pedofilów, odpowiedział krótko, że tak. Zaraz po tym, wyszły śmiałe plany rządzącej ekipy, co do zmian w prawie zmierzających do rozwiązania problemu pedofilii w Polsce. Okazuje się, że premier otrzymał pełne wsparcie w tym zakresie od swoich kolegów z rządu. Za zmianami w prawie opowiedziało się Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Sprawiedliwości. Działania rządu wspierają ponadto posłowie lewicy, którzy wyrazili zadowolenie z powodu podjętej inicjatywy. Tusk w jednym z wywiadów przyznał, że pomysł kastracji jest surowy i stanowczy, ale w obliczu gwałtów na dzieciach, których w Polsce niestety jest wiele, należy podjąć radykalne środki. W tej chwili rozpoczęto prace nad zmianami w prawie, które umożliwią przeprowadzanie kastracji farmakologicznej u skazanych za pedofilię po odbyciu kary. Pedofile mają być pod stałą obserwacją specjalistów. Niebawem ma też rozpocząć działalność specjalne centrum, które zajmie się sprawą pedofilii w Polsce. (pk)
komentarz > 15
wicie wypełnione. Polacy, którzy przystąpili do konkursu uznali takie działania za przejaw dyskryminacji. W tej sprawie do Komisji Europejskiej została złożona interpelacja. Podpisali się pod nią Konrad Szymański (PiS), Bronisław Geremek (interpelacja trafiła do Komisji jeszcze przed śmiertelnym wypadkiem polityka Partii Demokratycznej), Dariusz Rosati (SDPL) i Janusz Lewandowski (PO). Odpowiedź Komisji, którą otrzymali polscy deputowani, jest jednak dla nich niesatysfakcjonująca. Czytamy w niej, że Komisja Europejska jest co prawda „rozczarowana” wynikiem egzaminu (jak zauważa KE „procentowo kandydaci z Polski osiągnęli lepsze wyniki niż kandydaci z innych krajów”), to jednak nie zgadza się na odtajnienie ocen osób uczestniczących w konkursie. – W związku z odpowiedzią KE, razem z innymi sygnatariuszami interpelacji spotkamy się jeszcze raz – zapowiada Konrad Szymański. – Zamierzamy sprawdzić, czy wyników konkursu rzeczywiście nie można odtajnić. Są one bowiem bardzo zaskakujące. Polacy nie są przecież głupsi od innych narodów – dodaje europoseł.
Ponad połowa Polaków opowiedziała się w ostatnim sondażu za wprowadzeniem Polski do strefy euro. Działania rządu w tym kierunku są zdecydowane. We wtorek doszło do porozumienia gabinetu Donalda Tuska z Narodowym Bankiem Polskim. Ten już wcześniej deklarował poparcie dla wprowadzenia euromonety w 2011 roku. Na pytanie zadane przez ankieterów TNS OBOP: „Czy twoim zdaniem Polska powinna wprowadzić euro?”, 52 proc. respondentów udzieliło pozytywnej odpowiedzi. Większość z nich wyraziła też gotowość płacenia nową walutą
już w 2011 roku, czyli przystała na propozycję premiera. Przeciwko euro wypowiedziało się 37 proc. badanych. Wśród przeciwników dominuje przekonanie, że Polacy stracą na wprowadzeniu nowej waluty. Strata ma polegać po prostu na podniesieniu cen. Problem ten dotknął wiele krajów, które wprowadzały euro, ale pamiętajmy, że w ogólnym bilansie ekonomicznym żadne z państw nie może przyznać, że euro wpłynęło negatywnie na ich gospodarki. We wtorek doszło do zawarcia porozumienia na linii rząd, Rada Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski. Wszystkie te instytucje zobligowały się do współpracy w zakresie przygotowania Polski do przystąpienia do strefy euro. – Rok 2011 powinien być rokiem spełnienia kryteriów i pozytywnej decyzji Komisji Europejskiej. Rząd, RPP i NBP są gotowe do ścisłej współpracy. W najbliższym czasie rozpoczną prace zespoły robocze, przygotowujące Polskę do wejścia do ERM2 – mówił na konferencji prasowej Donald Tusk. Wtorkowe doniesienia zrodziły pierwsze euro-skutki, złoty umocnił się o 1,3 proc. (pk)
koalicja PO dementuje rewelacje posła Janusza Palikota o możliwości przyspieszonych wyborów. Tarcia w koalicji jednak istnieją. Ich widocznym elementem stała się kłótnia pomiędzy posłami Julią Piterą i Eugeniuszem Kłopotkiem. Pitera oskarżyła Kłopotka, że mógł interesownie interweniować w sprawie biznesmena, któremu lokalne władze odcięły stację benzynową od drogi. Kłopotek zarzucił Piterze kłamstwo i zażądał przeprosin, a w przypadku odmowy, zagroził rozpadem koalicji.
7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH
6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\
3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX
0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ
MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob
tydzień w kraju Polski kontyngent pokojowy w Czadzie osiąnął już zdolność operacyjną. Do Czadu wysłaliśmy 400 żołnierzy. Więcej wojska wysłała tylko Francja. Platforma Obywatelska znalazła sposób na obejście prezydenckiego weta w sprawie ustawy o służbie zdrowia. Szpitale mają zostać przemianowane na spółki prawa handlowego. IPN ustalił, że wbrew oficjalnej wersji o wypadku, ks. Stefan Niedzielak został w 1989 roku zabity. Mordercą był b. funkcjonariusz SB, a poźniej policjant Komendy Stołecznej. Prokuratura IPN nadal zbiera akta. Znany polski astronom, Aleksander Wolszczan, podejrzewany jest o współpracę z SB. Dobrze, że w komunie nie musiał żyć Kopernik. Prezes Pekao SA, a wcześniej premier z KL-D i mentor Donalda Tuska – Jan Krzysztof Bielecki, szykowany jest przez PO jako kandydat na nowego komisarza europejskiego. Minister Radosław Sikorski broni Nicolasa Sarkozyego przed krytyką sekretarza generalnego NATO. Jaap de Hoop Scheffer stwierdził, że porozumienie zawarte przez prezydenta Francji z Rosją jest nie do przyjęcia, a UE poszła na zbyt duże ustępstwa wobec Moskwy. Sikorski twierdzi, że „prezydencja francuska działa energicznie i osiągnęła maksimum”. PKP wycofała się z kontrowersyjnego pomysłu dodawania kobietom do biletów... podpasek. Zaprotestowali kasjerzy, którzy poczuli się zażenowani i feministki (w trosce o równouprawnienie kobiet po menopauzie). PiS broni kibiców Legii. Chodzi o akcję policji, w czasie której zatrzymano 750 kibiców, którzy zostali potraktowani bardzo brutalnie. Zdobyli sympatię PiS-u organizując protesty przeciw Walterowi i koncernowi ITI (właściciel TVN)? Po ostatnich donosach mediów na kumoterstwo PSL działacz tej partii Marek Sawicki oświadczył, że telewizja publiczna jest najbardziej obiektywna w kraju. Trzeba było przekonać się na własnej skórze? Do swojej obrony w sądzie przygtowuje się b. posłanka PO Beata Sawicka (zbieżność nazwisk przypadkowa). Twierdzi, że wzięła łapówkę i „zgrzeszyła”, ale tylko dlatego, że „namówiły ją do tego służby”. Podobno wyczuwała nawet podniecenie funkcjonariusza. Nieźle ich szkolą. W Gdyni odbywa się XXXIII już Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. 60 proc. Polaków po pięćdziesiątce nie chce już pracować. Można się obawiać, że ci młodsi uważają podobnie.
12|
19 września 2008 | nowy czas
wielka brytania świat
tydzień w skrócie Duşym osobistym sukcesem Benedykta XVI zakończyła się jego wizyta w Paryşu i Lourdes. Na kościelne uroczystości przybyło znacznie więcej pielgrzymów niş się spodziewano, w dodatku głównie ludzie młodzi. Prezydent Nicolas Sarkozy obiecał wprowadzać „pozytywny laicyzm�, który będzie przychylniejszy religii. Przedstawiciele krajów NATO spotkali się w Tbilisi. Sprawie Gruzji będzie teş poświęcony szczyt ministrów obrony państw NATO w Londynie. Szczyt ma określić zasady współpracy z Gruzją. Rosjanie wycofują się, ale na terenach Osetii i Abchazji podwoili liczbę swoich wojsk. Zamierzają takşe podpisać z separatystami układ o pomocy i przyjaźni. Obydwie gruzińskie prowincje chcą teş włączenia do WNP i ZBiR-a. Koniec pomarańczowej koalicji na Ukrainie. Drogi prezydenta Juszczenki i premier Tymoszenko rozeszły się ostatecznie. Rosja zaostrza politykę celną wobec Ukrainy. Premier Julia Tymoszenko oskarşa o zaostrzenie stosunków z Moskwą prezydenta Wiktora Juszczenkę. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy chce pozbawić rosyjską delegację pełnomocnictw. Rosjanie groşą całkowitym wystąpieniem z tej organizacji. W Osetii ponownie zatrzymano pod zarzutem moşliwego szpiegostwa polskich dziennikarzy. Po przesłuchaniu i skasowaniu zrobionych wcześniej zdjęć, zostali uwolnieni. Prezydent Dmitrij Miedwiedjew stwierdził, şe „sąsiedzi Rosji są krajami bliskimi i stanowią strefę jej interesów�. Na Litwie rozpoczęła się juş oficjalna kampania wyborcza. Wybory parlamentarne odbędą się 12 października. Największe szanse mają konserwatyści, socjaldemokraci, Partia Pracy i Porządek oraz Sprawiedliwość. Polska Akcja Wyborcza chce przekroczyć 5-procentowy próg. W wyborach zarejestrowano 21 partii, których przedstawiciele walczą o 141 miejsc w parlamencie. Unia Europejska dyskutuje nad zawieszeniem sankcji wobec Białorusi. Sprawdzianem intencji Mińska, który uwolnił ostatnio więźniów politycznych, mają być przeprowadzane 28 września wybory. Rosjanie wysłali do Wenezueli strategiczne bombowce TU-160. Chavez urósł i na razie pogonił z kraju ambasadora USA. USA zerwały stosunki dyplomatyczne z Boliwią. Prezydent Evo Morales naśladuje Chaveza i jego zwolennicy wprowadzają socjalizm. W kraju doszło do starć lewicy z opozycją. Zginęło 30 osób. W Indiach trwają ataki na katolików. Tylko w jeden dzień sprofanowano 30 kościołów. Biskupi tego kraju protestują.
sTany zjednoczone
TRwa aKcja RaTownicza
Huragan Ike powalił Teksas „naprawa zniszczeń zajmie trochę czasu�. Niektórzy Teksańczycy przyznają, şe Ike dał im srogą lekcję i następnym razem, kiedy pojawią się ostrzeşenia o zblişającym się huraganie, nie będą juş tak odwaşni, by pozostawać w swych domach, nie zwaşając na nakaz ewakuacji. Gubernator Teksasu wysłał w teren ponad tysiąc ekip ratunkowo-poszukiwawczych. Z San Antonio wyruszyły setki cięşarówek Gwardii Narodowej oraz karetek pogotowia, a władze próbują oszacować, ile osób jest jeszcze odciętych od świata w zalanych i zniszczonych miejscowościach. W wielu miastach Teksasu przed sklepami spoşywczymi oraz stacjami benzynowymi ustawiały się kolejki. Niektórzy kierowcy w Houston musieli czekać trzy godziny, aby zatankować samochody. Z obawy przed problemami, jakie Ike mógł wywołać w dostawie paliw, ceny gazu poszły juş w górę. Huragan uderzył bowiem w region, który zapewnia Stanom Zjednoczonym około 25 proc. ropy i spowodował tymczasowe przerwanie wydobycia surowców w rejonie Zatoki. Huragan Ike okazał się być potęşną nawałnicą – oceniają synoptycy. Rozciągał się w sumie na ponad tysiąc czterysta kilometrów.
Bartosz Rutkowski • Korespondencja z Teksasu
Co najmniej piętnaście osób poniosło śmierć. Miliardy dolarów strat i pytanie, czy musiało dojść do takiej tragedii. W teksaskim Corpus Christi, gdzie byłem dwa dni po huraganie, krajobraz był przygnębiający. Wielu mieszkańców nie kryło, şe nie opuściło swoich domostw, a na pytanie dlaczego, odpowiadali wprost: – Bo by nas okradziono. Tak jak to się stało poprzednim razem. Z tego urokliwego miasteczka na pierwszy rzut oka zostały tylko śmieci i połamane drzewa. Ale straşacy, którzy uwijali się przy uprzątaniu pobojowiska mówili, şe za kilka dni prawie wszystko wróci do normy. Dodają, şe nie spodziewano się tak silnego uderzenia Ike. Poprzedni huragan, czyli Gustav, miał być potęşniejszy. Rachuby synoptyków tym razem wzięły jednak w łeb. W hrabstwie Galveston, a dokładniej w Porcie Bolivar, znajduje się co chwila kolejne ofiary. Te są nie tylko w Teksasie, ale takşe w Luizjanie i innych stanach w rejonie Zatoki Meksykańskiej. Z informacji pracowników Narodowych Słuşb Pogodowych wynika, şe silne opady deszczu spowodowały, iş pod wodą znalazły się rejony połoşone na wybrzeşu Teksasu, aş do stanu Illinois. Meteorolodzy przewidują, şe deszcze, które są pozostałością po huraganie przeszły nad nişszą częścią rejonu Wielkich Jezior, aş dotarły nad Kanadę. Ulewy spowodowały takşe zalanie części miasta St. Louis w stanie Missouri. Dwadzieścia cztery godziny po uderzeniu huraganu Ike z siłą wiatru przekraczającą 170km/godz, ratownicy sprawdzali stan dwudziestu tysięcy ludzi, którzy nie zastosowali się do nakazu ewakuacji z Galveston. – Prawie dwa tysiące ludzi, którzy nie ewakuowali się w odpowiednim czasie, zostało uratowanych z okolic połoşonych wzdłuş południowo-wschodniego wybrzeşa Teksasu – powiedział Steve McCraw, dyrektor ds. bezpieczeństwa narodowego w Teksasie. Przedstawiciele ekip ratunkowych planowali równieş ewakuować aş do dziesięciu tysięcy mieszkańców Galveston. Wanda Collins od trzydziestu lat mieszka na wyspie Galveston, i chociaş przeşyła juş niejeden huragan, który uderzał w Teksas, nigdy woda w jej garaşu nie sięgała półtora metra. – Nigdy nie widziałam tu takiej ilości wody – mówi Amerykanka. Zniszczone jest wszystko, co miała w nişszej części domu. W Galveston nadal trwa szacowanie szkód spowodowanych przez huragan Ike, który w momencie uderzenia w wyspę oraz ląd określany był jako huragan drugiej kategorii. Poziom wody w historycznej dzielnicy miasta przekraczał wysokość dwóch metrów. Woda wdarła się nawet do budynku sądu, gdzie ludzie próbowali w ostatniej chwili schronić się przed nawałni-
cą – powiedziała Margaret Bunch z władz hrabstwa Galveston. Amerykański sekretarz do spraw bezpieczeństwa narodowego Michael Chertoff powiedział, şe w 250 schroniskach na terenie całego stanu znalazło się w sumie około czterdzieści tysięcy Teksańczyków, którzy uciekali przed nawałnicą. Jak dodał Chertoff, dla jego wydziału nadal najwaşniejsze są działania ratunkowe, ale do Houston wysłano juş osiemdziesiąt cięşarówek wiozących niezbędną şywność i wodę. Gubernator Teksasu, Rick Perry, poinformował, şe otwarto kilkanaście punktów wydawania şywności i wody. Nadal jednak wielu mieszkańców Teksasu i Luizjany pozostaje bez prądu ze względu na zniszczoną infrastrukturę na wybrzeşu tych dwóch stanów. Prezydent Bush odwiedził zdewastowane rejony Teksasu i ostrzegł, şe
BEZ NOWEJ KARTY SIM
BEZ UKRYTYCH OPLAT
:\ELHU]
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet* 0208 497 4029 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/polska
Polska 2p/min Polska 7p/min
1.6p/min 5.5p/min
www.auracall.com/polska
Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET Infolinia: 020 8497 4698
Tanie Rozmowy!
T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. *Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
|13
nowy czas | 19 września 2008
wielka brytania świat
Pakistan grozi Ameryce Nerwowo na linii Pakistan-Ameryka. Władze w Islamabadzie oświadczyły, że jeśli będą powtarzały się ataki amerykańskich wojsk na rejony pakistańskie dokonywane z terytorium Afganistanu, dojdzie wtedy do starć. Innymi słowy Islamabad grozi, że może dojść do starć wojsk pakistańskich z amerykańskimi. Była to reakcja władz Pakistanu na dokonany 3 września amerykański atak na placówkę talibów w pakistańskim Południowym Waziristanie. Akcję tę przeprowadzili komandosi, dowiezieni specjalnie śmigłowcami z Afganistanu. Zapobiegajcie podobnym akcjom – brzmiał wydany dowódcom polowym rozkaz pakistańskiego dowództwa. Gdy będzie jasne, że obce wojska znajdują się na terytorium lub w przestrzeni powietrznej Pakistanu, żołnierze powinni „otworzyć ogień” – dodał pakistański rzecznik wojskowy, generał Athar Abb. I oznajmił, że „żadne wtargnięcia nie będą tolerowane”. Wydane siłom zbrojnym Pakistanu rozkazy przewidują otwarcie ognia do wojsk amerykańskich, gdyby ponowiły one ataki przez granicę z sąsiedniego Afganistanu – oświadczył pakistański rzecznik wojskowy, generał Athar Abbas. Tymczasem USA oskarżają władze Pakistanu, iż nie robią one wystarczająco dużo, aby zapobiec przedostawaniu się talibów i bojowników Al-Kaidy przez granicę pakistańsko-afgańską. Zaraz po atakach z 11 września 2001 roku pakistańskie władze zezwoliły Amerykanom na wykorzystanie swej przestrzeni powietrznej do rakietowych ataków na Afganistan. Potem, na mocy tajnego porozumienia Islamabadu z Waszyngtonem Amerykanie korzystali z pakistańskich baz do przeprowadzania ataków na pozycje talibów w Afganistanie.
Bartosz Rutkowski
londyn
100 mln funtów w dwa dni
Damian Hirst bije rekord Brytyjski artysta Damian Hirst stworzył precedens – postanowił bez pośrednictwa właścicieli galerii sprzedawać swoje prace. Dwudniowa aukcja w londyńskim oddziale Sotheby przyniosła kontrowersyjnemu artyście ponad 100 mln funtów. Jak widać zasoby finansowe na rynku sztuki nie zmniejszyły się w tygodniu największego od lat kryzysu na światowych giełdach. Przebiegu aukcji prac Hirsta przede wszystkim z niecierpliwością oczekiwali marszandzi sztuki. Z jednej strony powodzenie autorskiej aukcji może być początkiem końca ich działalności. Z drugiej strony niepowodzenie Hirsta mogło obniżyć wartość prac wcześniej zakupionych przez galerie. Prosta kalkulacja spowodowała, że marszandzi również brali udział w licytacji, czym przyczynili się do uzyskania przez artystę rekordowych cen. Sam Hirst wcześniej aktywnie podtrzymywał ceny za swoje prace. Jak się okazało, jest udziałowcem firmy, która kupiła za 50 mln funtów czaszkę wysadzaną diamentami. Zdaniem cyników ostatnia aukcja była jego największym, a może jedynym, dziełem sztuki. (mg)
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow przyznał, że w rozmowie z brytyjskim odpowiednikiem użył „niecenzuralnego słowa”. Według strony brytyjskiej uczynił to wielokrotnie. Stany Zjednoczone zagroziły Iranowi dalszymi sankcjami. Teheran uniemożliwił po raz kolejny międzynarodową kontrolę swoich programów nuklearnych. Półtora tysiąca rosyjskich żołnierzy Floty Czarnomorskiej stacjonującej na Krymie ma także obywatelstwo Ukrainy. Komisja Europejska przyznała Gruzji pół miliarda euro pomocy na dwa lata w celu stabilizacji gospodarki tego regionu. Prezydent Litwy Valdas Adamkus opowiedział się za jak najszybszym przyjęciem Gruzji do NATO. Rumuni ogłosili, że chcą przystąpić do strefy euro. Podają jednak datę 2014 roku. Podobno „drogi przywódca” Korei Północnej Kim Dzong Il jednak jeszcze żyje. Miał udar, ale operowali go ściągnięci z Chin lekarze.
Rebelia w Partii Pracy Premier Gordon Brown musi odejść, i nie jest to już anonimowe szemranie w korytarzach Westminster. Wyboru nowego lidera w przeddzień corocznej konferencji Partii Pracy zaczęli domagać się publicznie członkowie gabinetu Browna. Pierwsza wystąpiła odpowiedzialna za dyscyplinę partyjną Siobhain McDonagh, kilka dni po niej minister ds. Szkocji David Cairns. Jak uważają obserwatorzy sceny politycznej, jest to początek kampanii zmierzającej do pozbawienia Gordona Browna władzy. Paradoksalnie, okolicznością łagodzącą
tydzień w skrócie
wewnętrzny ferment i wzmacniającą pozycję premiera jest obecny kryzys finansowy. Długoletnie doświadczenie na stanowisku kanclerza czyni go politykiem zdolnym sprostać wyjątkowej sytuacji, jaka powstała na rynkach finansowych. Poparcia wynikającego z takiego przekonania udzielili premierowi pozostali członkowie gabinetu, w tym typowany na przyszłego premiera, minister spraw zagranicznych, David Miliband. Swojego poparcia udzielił również jeden z najbardziej doświadczonych ministrów w rządzie laburzystowskim, Jack Straw.
Kryzys w partii i kryzys finansowy z pewnością zdominują obrady działaczy partyjnych na zbliżającej się konferencji, na której Gordon Brown będzie musiał przekonać nie tylko członków partii, ale również elektorat, że jest politykiem gwarantującym wyjście z najtrudniejszej sytuacji w długoletniej historii rządów laburzystowskich. Największym problemem Gordona Browna nie jest obecny kryzys, a właśnie 11 lat rządów laburzystowskich. Do tej pory nic nie wskazywało na to, że laburzyści, jako partia, dysponują programem na kolejną kadencję. (mg)
Do zamieszek doszło w Turkmenistanie. Oficjalna wersja mówi o starciach milicji z gangami narkotykowych przemytników. Nieoficjalnie, mówi się o islamistach. W tunelu pod kanałem La Manche wybuchł pożar. Podobno wypadek, ale warto zwrócić uwagę na datę – 11 września. Robert Mugabe dzieli się władzą w Zimbabwe z opozycją. Porozumieniu patronuje prezydent RPA Thabo Mbeki. UE obiecuje zawieszenie sankcji. W Indonezji, w związku z obchodami Ramadanu, rozdeptano 23 osoby. Gubernator chińskiej prowincji Xinjang, którą zamieszkują Ujgurzy, oskarżył Zachód o „prowokowanie niepokojów”. Ujgurzy są muzułmanami. USA podpisały umowę o współpracy wojskowej z Indiami. Dyscyplinowanie Pakistanu? Holandia zablokowała znowu wejście w życie umowy stowarzyszeniowej UE z Serbią. Haga żąda odnalezienia i aresztowania gen. Radko Mladicia. Niemiecki rząd wyraził zirytowanie wystąpieniem ambasadora USA w Szwecji, który namawiał Sztokholm do zablokowania gazociągu północnego po dnie Bałtyku. Włoski dziennik „Corierre de la Sera” twierdzi, że rozpoczęty w Polsce proces Jaruzleskiego to ciąg dalszy „inkwizycji braci Kaczyńskich”. Nie zauważyli, że od roku rządzi już Tusk? W Permie rozbił się Boeing należący do Aerofłotu Zginęło 80 osób.
14|
19 września 2008 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
Przypływy i odpływy Krystyna Cywińska
Najpierw nas zalali, teraz odpływają. Tak pisze brytyjska prasa. I załamuje ręce. Co my teraz zrobimy? Powódź zaleje nam nasze łazienki. Dachy będą przeciekać. Ogrody chwastem zarastać, budowy domów i remonty staną. Tesco i Primark zbankrutują. I smutny będzie los dzieci i satruszków bez opieki.
Kochani Polacy, nie opuszczajcie nas. Tak można by było z poniektórych lamentów wnioskować z pewną felietonistyczną przesadą. „The Times” nawet napisał w nagłówku: „Naprawiajcie kurki w zlewach i wannach, póki jeszcze czas.” Pewnie dlatego, że lada dzień zabraknie hydraulików. Przeczytałam ten nagłówek chyłkiem. Gazety nie kupiłam, choć mnie kusiło. I nie kupię. Stosuję bojkot tego pisma i doradzam to innym. Jako odwet za nieprzemyślane, stronnicze, oczerniające nas artykuły Gilesa Corena. Okazuje się, że jako biali Murzyni, jesteśmy tu pożądani. A jako potomkowie barbarzyńców, żywcem palących Żydów – napiętnowani. Życzę publicyście Corenowi, żeby mu się w domu zatkała wanna, zatkał zlew i przeciekał sufit. Bodaj nigdy przedtem tutejsze media tak się o Polakach nie rozpisywały. Raz lepiej, raz gorzej. Nie zauważono tu prawie wkładu naszych lotników w zwycięstwo w Bitwie o Wielką Brytanię. Właśnie przypadła jej kolejna rocznica. Nie zauważono wkładu naszych wojsk do wielu innych zwycięstw w czasie wojny. Bohaterstwo wojenne jest przelotne, mało przydatne w czasie pokoju. Niedoceniane, zakłamywane i zapominane. Teraz nasza przyziemna przydatność została zauważona i doceniona. Imigracja Polaków stała się niejako zjawiskiem w skali światowej. Pisze o tym nawet amerykański tygodnik „Time”. Notuje obecność i przydatność nie tylko przysłowiowych hydraulików, ale wykwalifikowanych speców w różnych za-
wodach. Adwokatów, lekarzy, ekonomistów, architektów, księgowych, informatyków, terapeutów, a nawet hipnotyzera. No i polskie imprezy kulturalne. Powoli jednak – pisze „Time” – ten polski boom imigracyjny zaczyna słabnąć. Jak każdy cykliczny boom –że dodam. Konsulat polski w Londynie – pisze „Time” – zanotował spadek nowych przybyszy o 15 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Przewiduje, że na Wyspach pozostanie od 300 do 400 tys. Polaków. Wyspy nigdy rajem nie były, ale rajem wydawały się w Polsce. A teraz wartość funta sromotnie spada, a zarobki i płace w kraju już wzrosły o 7,7 proc. Spadło też bezrobocie do 10 proc. Właścicielka delikatesów w Swindon, przystojna Maryla Smolicz, powiedziała przedstawicielowi „Time’a”, że Polacy masowo stamtąd wyjeżdżają. Pełno ich było, a teraz sklep pustkami świeci. Nie należy wierzyć wszystkiemu, co pisma piszą. A szczególnie statystykom, którymi szafują. Wiemy co George Bernard Shaw o statystykach sądził. Najpierw statystyki, potem statystyki, a potem wierutne kłamstwa. Można było przewidzieć, że Polska okrzepnie gospodarczo. I można było przewidzieć, że skończy się emigracyjny exodus. Przez cztery lata z okładem od wejścia Polski do Unii konsulat w Londynie przeżywał oblężenie. Różni politycy krajowi przeżywali wstrząsy z powodu ubytku wyborców. A polskie media, szczególnie TV Polonia, nieustannie ględziły, jak się do tego zjawiska ustosunkować. No i jak dbać o emigrantów kulturowo, językowo itp., itd. Na gdybaniu i ględzeniu się
skończyło, czego niedawnym przykładem była wizyta w Londynie posła Marka Borowskiego. Kolejnego bezradnego przewodniczącego Sejmowej Komisji Łączności z Polonią. Na jednym ze spotkań poseł chciał się dowiedzieć, jakiego działania Polonia oczekuje. A powinien był wiedzieć, że jak dotąd, nie oczekiwała żadnego. I na żadnego wsparcie nie liczy. Pisała o tym na tych łamach Elżbieta Sobolewska, nie szczędząc posłowi szczypty ironii. Inni dziennikarze polonijni też mu sarkazmu nie szczędzili. I mieli rację. Skończyło się – jak czytałam – na orkiestrze. Ma być podobno sfinansowany przyjazd do Londynu Orkiestry Wojska Polskiego. Żeby po planowanym pochodzie 11 listopada, z okazji 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, zagrała fanfary na Trafalgar Square. Oby się nie okazało, że poseł Marek Borowski wyszedł przed orkiestrę, a dobry pomysł z orkiestrą nie wyszedł. Jak wiele innych. Imigracja powoli zamieni się w emigrację. I jak ta poprzednia – wojenna, sama będzie zapewne dbała o swoją tradycję, kulturę itp., itd. Ma już w Londynie do dyspozycji POSK. Ma polskie kościoły i sale parafialne. Różne kluby i całą schedę po emigracji wojennej. Od tej nowej emigracji będzie zależało wyłącznie to, czy zechce się jakoś społecznie zorganizować. Albo przejmować tradycję dawnych organizacji. Na przykład Związku Polskich Pisarzy na Obczyźnie. Dzięki temu związkowi i Scenie Poezji Polskiej mieliśmy w ubiegły weekend wielkie poetyczne przeżycie. Przeżyciem tym był spektakl dramatyczny pt. „Fresk
z Herbertem”. Oparty na jego poezji. Okazją stała się 10. rocznica śmierci poety i Rok Herberta, ustanowiony przez Sejm. Jest to tak potężna, tak niepokorna, tak intelektualnie niepodległa i politycznie niepoprawna poezja, że Herbert Nagrody Nobla nie dostał. A powinien był dostać. Ten czarnowidz i czarodziejski wizjoner świata. Mistrz przenośni i uwodziciel poetycki. Poeta na miarę Norwida. Wielkie to było przeżycie dla odbiorców. Za co ja, jako wdzięczny widz, dziękuję aktorom, reżyserom i organizatorom. Szkoda, że tego spektaklu nie widzieli „hudraulicy i inni”, znużeni zapewne decybelami na koncercie na Wembley. Jedni odpływają, inni pozostają i sami o sobie stanowić będą. PS. Niniejszym rozliczam się z błędów i wypaczeń w moich felietonach. Po pierwsze: to George Bernard Show napisał, że Anglików od Amerykanów dzieli język, a nie Oscar Wilde – jak napisałam. Oscar Wilde pewnie by chciał tak napisać. Po drugie: określenie „oprymować” znał już Sienkiewicz. W II tomie „Potopu” miecznik Rosiński powiada, że nie godzi się Radziwiłłowi oprymować Heleny Billewiczówny – co wyczytała w internecie życzliwa dusza dziennikarska Katarzyna Bzowska, a czego Pan nie wyczytał, Drogi Podziomku. Wszystko na to wskazuje, że prezydent Lech Kaczyński jest biegły w „Potopie”, a już na pewno w „Ogniem i mieczem”. Pozostaję skruszona i dziękująca za zwrócenie mi uwagi.
Wasza niedoskonała felietonistka
Huzia na Leo Przemysław Wilczyński
Tak zwana polska myśl szkoleniowa triumfuje: wraży Holender, który śmiał zostać selekcjonerem polskiej reprezentacji, przegrywa. A dodatkowo puszczają mu jego holenderskie nerwy.
Polska myśl szkoleniowa to ironiczny termin ukuty wiele miesięcy temu na określenie trenerów, którzy chcą dymisji selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski – Leo Beenhakkera. To trenerzy, którzy uznali, że selekcjonerem nie może być Holender, a skoro już ośmielił się nim zostać, to nie powinien, broń Boże, działać samodzielnie – winien co rusz pytać o opinię i zgodę polską myśl szkoleniową; winien zgłaszać się do najjaśniejszej myśli szkoleniowej raz w tygodniu i z holenderską pokorą pytać: co najjaśniejsza polska myśl szkoleniowa raczy sądzić o tym i o tamtym? Polskiej myśli szkoleniowej sprzyjają okoliczności, bo oto po raz drugi w ciągu kadencji Holendrowi pali się pod nogami polski grunt: remisuje ze słabą Słowenią, a jego piłkarze grają kiepsko. Dodatkowo trwa tak zwana zła prasa, której towarzyszą deklaracje piłkarzy, że z kadry Beenhakkera rezygnują; deklaracje, dodajmy, wysoce zabawne, bo rezygnują piłkarze – tak jak Artur Wichniarek – którzy w tej kadrze prawie nie grali (wobec czego ich
rezygnacja ma taki sam sens, jaki miałaby ich dymisja z funkcji prezesa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka). I choć na razie z gry w reprezentacji nie rezygnują piłkarze w niej grający, to atmosfera wokół polskiej piłki znowu gęstnieje. A wszystko dlatego, że polski kibic, komentator, działacz i przedstawiciel najjaśniejszej myśli szkoleniowej nauczył się myśleć o naszej piłce w sposób histeryczny. W kraju nie ma boisk, siatek, chorągiewek, butów dla młodzieży i pieniędzy na szkolenie młodych talentów. Można by się o to wszystko zatroszczyć, tyle że praca u podstaw nie należy do naszych specjalności. Zamiast więc organizować chorągiewki, siatki i buty, lepiej wyciągnąć polską szabelkę i wrazić ją między żebra wrażemu Holendrowi. Bo nad Wisłą od 1989 roku szuka się rozwiązań łatwych, do których należy zwolnienie trenera i powołanie nowego. Leo Beenhakker to już od tego czasu dwunasty selekcjoner, z czego wynika, że przeciętny trener kadry zabawił na swoim stanowisku krócej niż dwa lata. Jak w
takim okresie poznać piłkarzy, zbudować zaufanie? Jak dorobić się silnego zespołu? Takie pytania rzadko w Polsce padają, bo najbardziej zajmuje wielu polskich speców od futbolu fakt, że Holender poucza: że krytykuje boiska, mówiąc, iż na niektóre z nich bałby się wyprowadzić psa; że mówi o złej organizacji; korupcji i polskim medialnym piekiełku. Ma rację. Tak jak miał rację, gdy jako pierwszy polski selekcjoner odważył się posłać do stu diabłów chlejących podczas zgrupowania piłkarzy (libacje były przecież już wcześniej – są nawet tacy, którzy twierdzą, że były swoistym rytuałem reprezentacyjnych zgrupowań). Ma też Holender prawo do frustracji, bo gdy po raz pierwszy w historii wprowadził polską reprezentację do Mistrzostw Europy, zapanowała euforia: w prezydenckim pałacu były odznaczenia, w miastach honorowe obywatelstwa, w sklepach batoniki „Leo”, na ulicach wiwaty i poklepywania, a w prasie pochlebstwa. Leo był przybyszem-cudotwórcą.
Teraz, kiedy powinęła się Holendrowi noga, stał się złoczyńcą. Pojawiły się więc pytania. Dlaczego nie wziął tego? Dlaczego brak tamtego? Dlaczego ten z lewej, skoro zawsze z prawej? Dlaczego ten z przodu, skoro zwykle z tyłu? Jakim prawem ten tutaj? Jakim prawem tamten tam? A może Holender ma interes? Może na tym zarabia? Może najspokojniej kręci sobie Holender na naszej polskiej piłce swoje holenderskie lody? Pojawiły się też spekulacje. Może Leo chory, bo co on tak często do tej Holandii jeździ? Czyżby na badania? Na koronarografię? Na prześwietlenie do Amsterdamu? I kategoryczne żądania. Że precz, że wystarczy, że dymisja. Bo się wypalił i pogubił. Będzie więc pewnie jak zwykle: Holendra z Polski wypędzimy, zapanuje najjaśniejsza polska myśl szkoleniowa, nadal będzie brakować butów i dresów dla młodych piłkarzy, a polskie (i przyjezdne, na przykład holenderskie) psy zgodnie będą łamały sobie na naszych boiskach nogi.
|15
nowy czas | 19 września 2008
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
Polscy squattersi żalą się, że brytyjscy dziennikarze (nazywani przez polskich dziennikarzy „pismakami”, chyba dla poprawienia samopoczucia) dorabiają im gębę. Nie lepiej z polskimi, którzy dorabiają im ideologię, której po prostu nie ma.
Czytam mentorski wstępniak w jednej z polonijnych gazet, i przecieram oczy. Autor z zadęciem, bez cienia ironii oświadcza: Niepłacenie za czynsz nie mieści się po prostu w urzędniczych głowach. Trudno jednak z tym dyskutować. Odwieczny konflikt pomiędzy skrajnymi sposobami myślenia różniącymi zwolenników różnej maści anarchizmów od „aparatczyków” trwa i będzie trwał. A jakich to maści? Stirnera, Kropotkina, Bakunina? Odwiecznych? W formie ideologicznej anarchizm próbował zaistnieć dopiero w XIX wieku, i była to próba nieudana, bo już sama postawa zawiera w sobie wewnętrzną sprzeczność. Sam próbowałem być anarchistą, więc wiem, co mówię. Na swoje usprawiedliwienie mam dictum Henry’ego Kissingera: Kto w młodości nie był lewicowy, na starość zostaje świnią. W peerelowskiej Polsce, gdzie czerwona odmiana lewicowości została skompromitowana i zhańbiona, pozostawał anarchizm jako forma buntu. Darzę więc młodych ludzi, którzy powołują się na anarchizm sympatią, ale nie róbcie tego na baczność, jakbyście połknęli kij. Nie można być konsekwentnym anarchistą, tak samo, jak nie można być konsekwentnym nihilistą, chyba że zaakceptujemy logikę założenia i zanegujemy samych siebie, czyli doprowadzimy do autodestrukcji, prościej mówiąc – samobójstwa. Wróćmy jednak do anarchizmu i squattowania. W tym przypadku podstawą jest negacja prawa własności. Znam piękne teksty, będące wyrazem takiej postawy. Jak każda
teoria, anarchizm jest jednak brutalnie weryfikowany przez życie. Prawo własności negujemy selektywnie, płynnie przechodzimy od negacji do afirmacji. Otwieramy squatt i natychmiast wywieszamy informację, że jest on… LEGALNIE zajęty. Organizujemy swoje życie na nowej kwaterze, dzielimy się pokojami, walczymy o pokoje lepsze, często zakładamy zamki na wejściach do swojej prywatności. Mamy swoje książki, płyty, odtwarzacze MP3, komputery, telefony. Nawet jeśli uważamy, że ograniczyliśmy nasze potrzeby do minimum i z pogardą patrzymy na sąsiada, który ma cztery pokoje zamiast jednego, też jesteśmy właścicielami. Squatting jest możliwy nie dlatego, że są ludzie, którzy nie przestrzegają prawa, a dlatego, że to prawo akceptują i potrafią wykorzystać. Dzięki nim zmniejsza się liczba hańbiących pustostanów, o których często właściciel zapomniał, a jak sobie przypomni, to niestety trzeba szukać innej mety – takie są reguły gry. Urzędnicze głowy „aparatczyków” nikomu tu nie zawadzają, żadnego konfliktu nie ma, nikt nie próbuje opodatkować czy oczynszować squottersów. A eksmisje są stałym elementem tego stylu życia. Czekanie do ostatniej chwili, to konfrontacja z policją na własne życzenie. Towarzysze anarchiści, takie są rules of engagement. Take it or leave it. I nie każde puste mieszkanie jest pustostanem. Są mieszkania opuszczone i takie, w których lokator jest chwilowo nieobecny. Nie dajmy się zwariować, też zamykamy na klucz swoje pokoje na squattach.
absurd tygodnia Polskie Koleje Państwowe w końcu znalazły sposób na usprawnienie swoich usług. W przypadku firmy przewozowej, którą PKP podobno jest, powinny to być usprawnienia taboru, nienaganny rozkład jazdy, czyli wygoda i punktualność. Taka modernizacja niestety kosztuje. Marketingowcy wymyślili więc tańszy sposób. Podpisali umowę z firmą kosmetyczną, która w ramach promocji oferuje pasażerkom… podpaski gratis (płacisz za bilet, podpaska za darmo). Skrót PKP zyskał nowe znaczenie. Pracę marketingowców dokończył internauta – PKP (Podaruj Kobiecie Podpaskę). Najmniej entuzjazmu ta oryginalna innowacja wywołała wśród pań. Dyżurna feministka, profesor filozofii Magdalena Środa, odmówiła komentarza, straciła siły. – To chyba żart – powiedziała. A mężczyźni? Czy mężczyźni mogą liczyć na jakiś prezencik?
Wacław Lewandowski
Obrońcy najprzyzwoitszego Gdy – jak się wydawało – nie było sposobu, by w polskim prawie znalazła się możliwość postawienia przed sądem sprawców stanu wojennego, prokuratura sposób znalazła. Nic to, że na podstawie paragrafu o kierowaniu zbrojną grupą przestępczą, raczej przywoływanego w aktach oskarżenia pospolitych bandytów, ważne, że z odwołaniem do stanu prawa w okresie PRL, które nie przewidywało prawnego bytu zwanego stanem wojennym. Co najważniejsze, sposób wygląda na skuteczny i taki, który może doprowadzić do osądzenia i skazania Jaruzelskiego i jego wspólników, co wydaje się ważne zwłaszcza w wymiarze symbolicznym. Nie ma bowiem wątpliwości, że schorowanych ludzi w podeszłym wieku nikt do więzienia nie posadzi. Ale liczy się wydźwięk prawnej oceny ich czynów, liczy się także odebranie im praw honorowych, z których dotąd korzystają, a na które nie zasługują. Innymi słowy – rzecz w tym, by sąd miał możliwość zbrodnię i działanie przeciw własnemu narodowi nazwać po imieniu. Pomimo podjętych przez podsądnych prób odwleczenia sprawy (Kiszczak zignorował wezwanie, pozostali usiłowali przekonać sędzinę, że nie wolno im przebywać w sali bez klimatyzacji), proces rozpoczął się w prze-
widzianym terminie, natychmiast wywołując zdecydowane reakcje obrońców Jaruzelskiego, takich „z urzędu” i takich z ochotniczego zaciągu. Pierwsi przemówili działacze SLD, Pastusiak z Iwińskim. Mówili, co było łatwe do przewidzenia, o rzekomej zasłudze generała, który miał uratować Polskę od inwazji sowieckiej. Jako zaprawiony w boju peerelowski badacz-amerykanista, Pastusiak powołał się na amerykańskie archiwa, w których znalazł był dowody na to, że amerykańska administracja systematycznie przestrzegała Sowiety przed interwencją w Polsce i groziła realnymi konsekwencjami. Zdaniem Pastusiaka dowodzi to, że Sowiety inwazję przygotowywały, choć każdy rozsądny człowiek pomyśli, że wobec postawy Reagana interwencja była Moskwie nie na rękę. Zresztą, protokoły posiedzeń KC KPZR są w tym zakresie jednoznaczne – zaangażowany w Afganistanie i bliski bankructwa Związek Sowiecki nie chciał i nie mógł sobie pozwolić na interweniowanie w Polsce. Onegdaj mówił o tym Andropow, teraz przypomniał Gorbaczow, występujący z żarliwą obroną Jaruzelskiego. Powiedział mianowicie, że generał działał racjonalnie, a wprowadzając stan wojenny uchronił kraj od wojny domowej. Za-
znaczył jednak, że Sowiety nie zamierzały podjąć interwencji zbrojnej. Nie zamierzały, dodajmy, mimo próśb Jaruzelskiego, jak to wynika z ujawnionych zapisków generała Anoszkina... Rosyjski dziennik „Wiedomosti”, potępiając proces, napisał, że przed sądem postawiono „najprzyzwoitszego z przywódców dawnych krajów socjalistycznych, którego nieszczęście polega na tym, że jest ostatnim żyjącym liderem socjalistycznego państwa”. Publikacja, co się zowie, daje do myślenia! Wygląda na to, że rosyjscy dziennikarze wiedzą z całą pewnością, że Fidel Castro nie żyje, skoro to Jaruzelskiego mianują ostatnim z żyjących. Rosjanie chyba też nie zdają sobie sprawy, co dla polskiego ucha znaczą takie opinie. Jeśli Jaruzelski był „najprzyzwoitszym” z przywódców państw satelickich, to by znaczyło – najwierniejszym Sowietom, takim, który nawet wtedy, gdy Moskwa nie mogła udzielić pomocy, chciał ratować system. Rosyjskie głosy w tej sprawie nie dziwią, oburzają natomiast publikacje włoskiego „Corriere della Sera”, gdzie Romano, były ambasador w Moskwie, obwieszcza „nową inkwizycję” w Polsce, zaś eurodeputowany Jaś Gawroński usiłuje wmówić, że papież Jan Paweł II uważał Jaruzelskiego za „patriotę”.
16|
19 września 2008 | nowy czas
redaguje Roman Waldca
czas
pieniądz biznes media nieruchomości
Kalejdoskop upadków Co ma wspólnego luksusowy hotel na Karaibach z londyńskim City? Dużo. Od ostatniego czwartku jakby jeszcze więcej. Wszystkich nas straszy zapaść na rynkach i giełdach całego świata. Gazety uspokajają, to znów podnoszą ciśnienie… W ubie gły pią tek Wiel ką Bry ta nię ze lek try zo wa ła wia do mość, że trze cie naj więk sze biu ro po dró ży w UK na gle prze sta ło ist nieć. Za rząd XL cze kał do sa me go ra na, by ogło sić swo ją upa dłość, czym za sko czył nie tyl ko klien tów, ale i pra cow ni ków. Ci pierw si – jesz cze w czwar tek o pół no cy re zer wo wa li bi le ty na stro nie in ter ne to wej biu ra i li nii lot ni czych XL, mi mo – iż jak się póź niej oka za ło – sze fo stwo już wie dzia ło, że ża den z 21 sa mo lo tów na le żą cych do fir my ni gdzie nie po le ci. Jesz cze bar dziej za sko cze ni by li tu ry ści, któ rzy w piąt ko wy ra nek na lot ni skach w ca łej Wiel kiej Bry ta nii do wia dy wa li się, że... z wa ka cji ni ci. Nie ma sa mo lo tów, nie ma szan sy na bi le ty in nej li nii, nie ma za re zer wo wa nych ho te li.
BEZ PROTEKCJI XL (peł na na zwa to XL Le isu re Gro up) po sia da ła aż 21 wła snych sa mo lo tów, któ ry mi la ta ła do po nad 50 miejsc na ca łym świe cie. Do gru py na le ża ło aż 11 in nych firm, któ re bę dąc spół ka mi za leż ny mi od XL, rów nież znik nę ły z ryn ku. W piąt ko wy ra nek, gdy fir ma ogło si ła ban kruc two, rozrzuconych po świe cie znaj do wa ło się po nad 90 ty s. tu ry stów, któ rzy pozbawieni zostali możliwości po wro tu do kra ju. Dal szych 200 ty s. wła śnie pa ko wa ło wa liz ki. I zo sta ło z ni czym. Oka za ło się bo wiem, że tyl ko część z nie do szłych urlo po wi czów mo że li czyć na ja ki kol wiek zwrot pie nię dzy. Wszyst ko za le ża ło od te go, gdzie i w ja ki spo sób pła ci li za wa ka cje czy bi le ty lot ni cze. W naj lep szej sy tu acji zna leź li się ci, któ rzy zde cy do wa li się na pła ce nie kar tą kre dy to wą, gdyż te z urzę du chro nią po sia da cza przed te go ty pu wy pad ka mi. Pew ną ochro ną ob ję ci zo sta li rów nież ci, któ rzy usłu gi z XL wy ku pi li za po śred nic twem in ne go ope ra to ra, któ ry w ta kim przy pad ku przej mu je zo bo wią za nia wo bec klien ta. Ci, któ rzy pła ci li kar tą ban ko wą czy cze kiem zo sta li na lo dzie. Nie do sta ną nic. Jak przy zna je rzecz nik ATOL (Air Tra vel Or ga ni sers’ Li cen sing) spro wa dza nie wszyst kich urlo po wi czów na Wy spy mo że po trwać na wet kil ka ty go dni. Ko men ta to rzy do da ją, że koń czy się wła śnie era ta nich wa ka cji za gro sze.
ALITALIA TONIE Póź nym po po łu dniem te go sa me go dnia wło skie li nie lot ni cze Ali ta lia, któ re od lat przy no szą stra ty, po in for mo wa ły, iż z po wo du bra ku pie nię dzy na pa li wo gwa ran tu ją lo ty tyl ko do nie dzie li. O tym, że fir ma pa da, wia do mo by ło od lat. Wło ski rząd pod na ci skiem sil nych związ ków za wo do wych pom po wał w fir mę ko lej ne mi liar dy euro, ale nic to nie pomagało. Firma wciąż przy no si ła
stra ty. Co dzien nie kil ka na ście mi lio nów euro. Te sa me sil ne związ ki sprze ci wi ły się te mu, by fir mę ku pił KLM na spół kę z Air Fran ce. Wło si są na ty le dum ni ze swo ich li nii lot ni czych, że al bo znaj dzie się na byw ca z Włoch, al bo fir ma pad nie i znik nie z ryn ku. Nie był by to zresz tą pierw szy ta ki przy pa dek na eu ro pej skim nie bie. Kto dzi siaj pa mię ta o ta kich li niach lot ni czych jak Sa be na (bel gij ska) czy Swis sa ir? Ali ta lia jednak nie pad nie – zo sta nie prze ję ta przez kon sor cjum wło skich firm, któ re przej mie dłu gi i utwo rzy no wą Ali ta lię, któ rej przy pad ną tyl ko te ka wał ki fir my mat ki, któ re przy no szą do chód. Resz ta? Bye bye. O tym, że źle się dzie je na eu ro pej skim nie bie świad czy nie tyl ko przy pa dek wło ski. Złe wia do mo ści nad cią ga ją rów nież ze Sztok hol mu, w któ rym wła dze SAS – Skan dy naw skich Li nii Lot ni czych roz ma wia ją z sze fo stwem Lu fthan sy nad prze ję ciem ich firmy. Kie dy za czną się po dob ne roz mo wy w War sza wie, te go nie wia do mo. Wia do mo tylko tyle, że LOT mo że tej zi my też nie prze trwać. Jak po wie dział szef pol skie go prze woź ni ka, Da riusz No wak, te go rocz ne stra ty fir my mo gą się gnąć bli sko 300 mln zło tych.
BANKI TEŻ TONĄ Gdy w Lon dy nie opa da ły już emo cje po upad ku jed nej z naj więk szych firm tu ry stycz nych, w No wym Jor ku pa no wa ła at mos fe ra pa ni ki. Ci cho, za za mknię ty mi drzwia mi pra co wa li praw ni cy, sze fo wie, se kre tar ki. Mi mo nie dzie li, nikt nie miał wol ne go. Cel? Mi liar dy do la rów! Ter min? Na wczo raj. Dla sze fa jed ne go z naj star szych ban ków in we sty cyj nych na Wall Stre et – Leh man Bro thers, to by ła ostat nia szan sa na ura to wa nie fir my. Czy tym ra zem się uda? Mo że rząd da? Al bo przy naj mniej Barc lays Bank ku pi w ca ło ści? Nie dziel ny po ra nek w Lon dy nie przy no si wia do mo ści zza Oce anu, gdzie prze cież wszy scy jesz cze śpią. Ale nie na Wall Stre et. Tam nie spa li wca le. – Barc lays Bank od cho dzi od sto łu ne go cja cyj ne go. Chce ku pić je dy nie czę ści ban ku, ca łym nie jest za in te re so wa ny. Chy ba, że Urząd Re zerw Fe de ral nych da gwa ran cje. Ale od ma wia. Już raz w tym ro ku ra to wał z pie nię dzy po dat ni ka Be ar Ste arns i JP Mor ga n – na ratowanie ko lej nego banku nie decyduje się. Przy sto le negocjacyjnym nie ma już z kim roz ma wiać. Po zo stał je dy nie szef ban ku, któ re go du że zdję cie po ja wi się wie czo rem w głów nym ho lu. Zroz pa cze ni pra cow ni cy już wie dzą, że ra no do sta ną ofi cjal ne wy po wie dze nia. Na zdję ciu swo je go sze fa wy pi su ją bzdu ry. Ma ją żal, że nie sprze dał fir my, a prze cież by ło ty lu kup ców. Zgubiło go skąpstwo, do
końca liczył na więcej. Te raz wszyst ko już stra co ne – czwar ty co do wiel ko ści bank na Wall Stre et prze cho dzi do hi sto rii, wy koń czo ny kra chem na ryn ku kre dy tów miesz ka nio wych, któ ry stra szy ame ry kań ski biz nes już od mie się cy. Prze szło sto lat na ryn ku i nie ma. Le th man Bro thers miał pe cha. Nie był pierw szym ban kiem, któ ry pa dał w tym ro ku w Ame ry ce i nie jest je dy nym, któ ry w tym sa mym cza sie szu kał pie nię dzy. AIG (Ame ri can In ter na tio nal Gro up) przez ca ły week end szu kało 20 mld do la rów. W pią tek ak cje naj więk sze go ubez pie czy cie la na świe cie spa dły o bli sko 31 proc. Od po cząt ku ro ku pra wie 80 proc. Tyl ko czy szyb ka wy prze daż wła snych ak cji po mo że ze brać po trzeb ny ka pi tał? Na szczęście rząd pomógł.
CZARNY RANEK Po nie dział ko we poranne wydania ga ze t pi szą już tyl ko o jed nym. „Wal ka o prze trwa nie na Wall Stre et” – pi sze „Fi nan cial Ti mes” i ma ra cję. Ca ły świat z za par tym tchem ob ser wu je otwar cia ko lej nych giełd. A tam sa me spad ki. Gdy otwo rzy się gieł da w No wym Jor ku, bę dzie wia do mo, że Le th man Bro thers już nie ma, jest ban kru tem. W Lon dy nie pra cę stra ci ło te go dnia pra wie pięć ty się cy pra cow ni ków, któ rzy do śro dy nie bę dą pew ni na wet te go, czy otrzy ma ją wrze śnio we wy pła ty. No we go wła ści cie la zna lazł Mer ril Lynch, któ re go za 50 mld do la rów prze jął w po nie dział ko wy ra nek Bank of Ame ri ca, obie cu jąc dal sze „in we sty cje” w sła be fi nan so wo fir my ame ry kań skie. W UK rząd in for mu je o wyż szej niż prze wi dy wa no in f la cji, któ ra pra wie się ga 5 proc. In f la cja na ryn ku żyw no ści się ga już 14,5 pro c. i już jest pew ne, że na szyb kie ob niż ki sto py pro cen to wej nie ma co li czyć. Co gor sza, de f i cyt bu dże to wy pań stwa bę dzie o 65 mld fun tów więk szy od prze wi dy wa ne go. W nor mal nych wa run kach by ła by to czo łów ka gazet, te raz nikt nie za wra ca so bie tym gło wy. Są waż niej sze spra wy. Na wet groź by ma so wych zwol nień w sek to rze ban ko wym (mo wa o 100 tys. pra cow ni ków) nie ro bi wra że nia.
SZTORM Od sa me go ra na we wto rek nad cią ga ją nie po ko ją ce wia do mo ści. W Niem czech Deut sche Bank po twier dza prze ję cie naj więk sze go ban ku de ta licz ne go Po st bank za 4 mld do la rów. To już dru gie z ko lei w tym ro ku tak spek ta ku lar ne prze ję cie jed ne go ban ku przez dru gi w Niem czech. Kil ka ty go dni wcze śniej Sach sen Lan des bank zo stał prze ję ty przez Lan des bank Ba den -Wu ert tem berg, któ ry ura to wał go w ten spo sób od upad ku. W sierp niu ame ry kań skie kon sor cjum Lo ne star ku pi ło IKB, jed ną z naj więk szych
›› Siedziba banku Leman Brothers na Canary Wharf świeci pustkami. W poniedziałek pracownicy przyszli do pracy, by dowiedzieć się, że już nie pracują… nie miec kich firm kre dy to wych. War tość kon trak tu: 24 mld do la rów. Tutaj Al lian ce & Le ice ster (A&L) prze ko nu je swo ich udzia łow ców do sprze da ży ban ku hisz pań skie mu ko lo so wi San tan der, któ ry jest już wła ści cie lem Ab bey. Po ja wia ją się prze cie ki o da le ko za awan so wa nych roz mo wach mię dzy Ha li fa xem a Lloyds TSB. Ha li fax jest naj więk szym gra czem na ryn ku kre dy tów miesz ka nio wych, po sia da jąc po nad ty siąc od dzia łów w ca łym kra ju i 22 mln klien tów. I cho ciaż jest rów nież naj więk szym gra czem na ryn ku ra chun ków oszczęd no ścio wych (po sia da na nich 139 mld fun tów), to jed nak ra tu je się przed upad kiem roz ma wia jąc z mniej szym Lloyds TSB. W śro dę Lloyds po dał kwo tę, za któ rą przej mie Ha li fax. Cho dzi o 30 mld fun tów, co wy ce nia jed ną ak cję Ha li fa xu na 280 pen sów. Na wtor ko wym za mknię ciu gieł dy kosz to wa ła ona jed nak
znacz nie mniej – je dy nie 147,1 pen sa. Rok wcze śniej war ta by ła 891,6 pen sa (!). Barc laysowi uda ło się ku pić czę ści ban kru ta, czy li Leh man Bro thers. Ame ry kań ski Urząd Re zerw Fe de ral nych ura to wał AIG przed upad kiem wy kła da jąc na stół 85 mld do la rów. W Ro sji za wie szo no ob ro ty na gieł dzie ze wzglę du na zbyt gwał tow ne spad ki. Zresz tą gieł dy na ca łym świe cie koń czy ły dzień na czer wo nym. Nikt nie wie, gdzie nas to za pro wa dzi. Czy rzeczywiście będzie to największy kryzys od 80 lat?
GBP
EURO
12.09
4,21 zł
3,36 zł
15.09
4,23 zł
3,36 zł
16.09
4,25 zł
3,38 zł
17.09
4,18 zł
3,33 zł
18.09
4,18 zł
3,33 zł
|17
nowy czas | 19 września 2008
takie czasy
Funciarnie w cenie Pogłębiająca się recesja i wszechobecna inflacja dają się we znaki także Brytyjczykom. Nic dziwnego, że coraz popularniejsze są wśród nich zakupy w sklepach charytatywnych, dotąd odwiedzanych głównie przez przedstawicieli mniejszości narodowych, w tym Polaków. Tzw. charity shops w południowej Anglii zarabiają dla swoich stowarzyszeń zawrotne pieniądze. Grzegorz Borkowski Chyba żaden inny naród nie kocha zakupów tak bardzo jak Anglicy. I chyba żaden inny tak łatwo i za bezcen nie pozbywa się dopiero co kupionych rzeczy. Ułatwiające im opróżnianie pękających w szwach garaży i szaf sunday markets, car boot sales i charity shops urosły wręcz do rangi instytucji narodowych.
chaRytatywny, ale ciut inaczej Szczególnie sklepy charytatywne są miejscami ciekawymi. Pozornie robią wrażenie popularnych w Polsce lumpiarni, ale to wyłącznie powierzchowność. Rzeczy w charity shopach są przeważnie wyselekcjonowane, nierzadko prawie nowe lub nowe. Dodatkowo w tych miejscach można kupić bardzo tanio książki, płyty, oprogramowanie komputerowe, filmy na nośnikach VHS i DVD. Nie brak tam również pełnych uroku angielskich bibelotów i drobnych upominków. Wszystko to dotacje, przynoszone do sklepów przez opróżniających szafy
Anglików. Pozbywają sie tego, co im zbywa, a zarazem pomagają stowarzyszeniom zajmującym się opieką nad dziećmi niepełnosprawnymi, osobami starszymi i nieuleczalnie chorymi. Więc myli się ten kto myśli, że przymiotnik „charytatywny” oznacza sklep dla ubogich. Wręcz przeciwnie – wpływy z handlu idą na cele charytatywne. A życie pokazuje, że w sklepach tych robią zakupy nie tylko Polacy, Hindusi, Chińczycy, ale również Anglicy przypisani do klasy średniej.
znacznie taniej niż Gdzie indziej Anglicy są wolni od wielu stereotypów, którymi – niestety – obciążeni jesteśmy my. Nasze narodowe „zastaw się, a postaw się” – dotyczy wielu sfer życia. W Anglii wręcz przeciwnie. Powodem do dumy jest nieposiadanie nowego, supernowoczesnego auta, lecz fakt, że stare auto długo służy i nie sprawia kłopotów. Nie ma także blokady psychicznej przed korzystaniem z butów czy spodni, które wcześniej kupił w dobrym sklapie ktoś inny. – Rzeczy w charity sho-
pach są często naprawdę znakomitej jakości – zapewnia Magda z Shirley w Southampton. – Ja patrzę na ich stan i metki. Kupuję tylko rzeczy znanych marek. I co ciekawe, często mają jeszcze metki z ceną, bo rok czy dwa lata przeleżały w szafie, nawet nie przymierzone. Markowe spodnie za funta, porządna bluzka w tej samej cenie, torebka skórzana za dwa funty... Roi się od takich okazji. Na widok tych ciuchów koleżanki w Polsce bledną z zazdrości i nie podejrzewają nawet, że cała, od stóp po szyję, ubrana jestem za 10 funtów. Mało tego, wiele z tych rzeczy, kupowanych za grosze, trafia potem na aukcje na allegro czy ebayu, gdzie sprzedawane są za znacznie wyższe ceny.
dla każdeGo coś miłeGo – Za dwa funty mam całą reklamówkę filmów – pokazuje Piotr z Red-
plamki na lewym ramieniu marynarki. – Pokazałem ją sprzedawczyni, starszej wolontariuszce i poprosiłem o discount – opowiada Piotr. – Obniżyła mi cenę o 50 pensów, ale w tym czasie jej koleżanka powiesiła mi na plecach wieszak, by pokazać, jaki ze mnie sknera. Dopiero gdy wychodziliśmy, żona wyjaśniła mi, że to sklep, gdzie zbierają na chore dzieci.
Samochód do chaRity ShoP? bridge, spotkany przed charity shopem w Totton Shoping Centre. – Trochę Van Damme`a, jakiś Stallone, nic ambitnego, ale w sam raz na długie i ponure brytyjskie wieczory. Traktuję to jako najtańszą lekcję angielskiego. Muzykę też tu kupuję. Niedawno kupiłem samochód. Naprawdę, niezłe auto, ale ma fabryczny radioodtwarzacz z magnetofonem kasetowym. Byłby problem, gdzie kupić dziś kasety, gdyby nie ten sklep. Za funta kupuję każdorazowo dziesięć kaset. Przy okazji opowiada nam anegdotę o swojej pierwszej wizycie w sklepie charytatywnym. Żona chciała mu kupić marynarkę i znalazła jedną w znakomitym stanie. Jednak przyzwyczajony do tego, że zawsze i o wszystko w Anglii się targuje, Piotr dopatrzył się niewielkiej
Tzw. charity industry to dziś nawet 7,4 proc. obrotów gospodarczych Wielkiej Brytanii – oceniają statystyki. Roczne obroty większości krajowych i nawet dużych lokalnych organizacji charytatywnych przekraczają kwotę miliona funtów. Według lokalnej prasy w Południowej Anglii z usług tych sklepów korzysta już ponad jednak trzecia Brytyjczyków. Główną przyczyną jest aktualny kryzys. Lokalna gazeta „Daily Echo” z Southampton prowadzi wręcz akcję, w której zachęca mieszkańców miasta do wyszukiwania i zgłaszania do redakcji najciekawszych okazji. Jednak nie brak wciąż darczyńców oddających do funciarni nie tylko nienoszone ciuchy czy rzadko słuchane płyty, lecz także rzeczy znacznie cenniejsze. – Organizacja Oxfam już od dwóch
lat ma anonimowego darczyńcę, który w kolejnych transzach przekazał już 22 tys. 635 funtów – dowiadujemy się od Davida Moira, rzecznika Association of Charity Shops. – Organizacja Save the Children dostała Audi TT, które zostało sprzedane na aukcji za dwanaście i pół tysiąca funtów, a fundacja St. David’s obraz pędzla Juliana Trevelyana, który sprzedano za osiem tysięcy funtów. Co ciekawe, te szczególnie cenne datki pochodzą od osób fizycznych, które nie dość, że nie chcą odliczać darowizn od opodatkowania, wręcz jeszcze zależy im na anonimowości. Jednak rzeczywistość sklepów charytatywnych nie składa się jedynie z chwil słodkich. Niektóre sklepy z hrabstwa Hampshire mają poważne kłopoty z magistratami, które naliczają zbyt wysokie stawki za wywóz śmieci. – Obowiązujące przepisy dla nas są jasne. Sklep charytatywny można obciążać jedynie za odbiór śmieci na podobnych zasadach jak gospodarstwo domowe. Tymczasem samorządy lokalne hrabstwa Hampshire obciążają cztery sklepy charytatywne dodatkowymi opłatami wywozowymi, na podobnych zasadach jak firmy produkujące odpady. Według nas to nic innego jak próba ograbienia najbiedniejszych i najbardziej tych środków potrzebujących – informuje David Moir. Ale nie bierzmy przykładu z bezdusznych urzędów, pamiętajmy raczej, że charity shops to nie tylko okazja dla nas – to przede wszystkim pomoc najbardziej potrzebującym.
18|
19 września 2008 | nowy czas
fotoreportaż
Vivat Rex! Vivat Król Sobieski! Le szek Stę pień
12 września 1683 polskie wojsko pod dowództwem Króla Jana III Sobieskiego odniosło jedno z najznakomitszych zwycięstw w historii naszego kraju, które odbiło się szerokim echem w całej Europie. Oprócz chwały dla polskiej armii, pozwoliło ono na zatrzymanie ekspansji Turków w Europie, a co za tym idzie, ochroniło również chrześcijan przed zalewem agresywnego świata islamu. W ostatni weekend Kraków obchodził 325. rocznicę tego wydarzenia. Miejsc, które tę rocznicę świętowały, było dużo. W lipcu w Warszawie odbyła się inscenizacja przedstawiająca wymarsz wojsk Sobieskiego na Wiedeń, w samej stolicy Austrii 7 września odbyła się msza święta w kościele parafialnym na Kahlenbergu, skąd wyruszyła armia pod dowództwem króla Sobieskiego, jednak kulminacyjne punkty obchodów miały miejsce w Krakowie.
Wąs rzecz śWięta
›› uroczysty przejazd przez rynek króla Jana iii sobieskiego; bitwia na błoniach trwa ła niema l półtorej godziny ; w niedzielę spod zamku Wawelskiego wyruszyła para da zwycięskiej ar mii.
Na cały weekend krakowski Mały Rynek przemienił się w obóz, w którym odbył się austriacko-turecki jarmark. Była to okazja do zapoznania się z orientalną turecką kuchnią oraz obejrzenia występów młodych artystów z Austrii i Turcji. 12 września odbyła się również uroczysta sesja Rady Miasta Krakowa, poświęcona wydarzeniom sprzed 325 lat oraz ślubowanie uczniów II LO im. Jana III Sobieskiego w Krakowie. Jednak najważniejszym punktem tego dnia był finał konkursu na Najpiękniejsze Wąsy Rzeczypospolitej.
Pomimo niskiej temperatury i padającego deszczu Mały Rynek wypełnił się krakowianami chcącymi zobaczyć te najpiękniejsze wąsy. W kategorii historycznej jury, złożone z uczniów II LO, za posiadacza najpiękniejszych wąsów uznało oczywiście króla Sobieskiego, natomiast w kategorii współczesnej zwycięzcą został artysta Piwnicy pod Baranami – Andrzej Sikorowski (nieznacznie wyprzedził on gen. Mieczysława Bieńka i Adama Małysza). Na koniec na scenie pojawili się tancerze z zespołu tańca dworskiego Cracovia Danza, ze spektaklem „Sobieski i Marysieńka – balet barokowy z prologiem w czterech obrazach”. Pełen koloru i ekspresji występ był znakomitym zakończeniem tego dnia.
szable, piki, muszkiety… W sobotę najważniejsze były Błonia, gdzie odbyły się pokazy historycznej broni i strojów, w któych udział wzięło kilkanaście grup z Polski i zagranicy (m.in. czeska grupa Magna Moravia i ukraińscy Kozacy). Efektowne pokazy walk i musztry, zarówno konnej jak i pieszej, trwały, ku uciesze zgromadzonych widzów kilka godzin, lecz były one jedynie „przystawką” przed wieczornym daniem głównym. Już od godz. 19 na Błonia zmierzały, niczym szlachta na pospolite ruszenie, tysiące krakowian. Z daleka widać było oświetlone mury postawionej specjalnie na tę okazję makiety zamku na Kahlenbergu. Atmosfera była doniosła i wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali godziny 20.30, kiedy to miała się odbyć najważniejsza część całych obchodów – spektakl batalistyczny Venimus, vidimus, Deus vicit, będący rekonstrukcją bitwy wiedeńskiej. Fotoreporterzy mierzyli w aktorów lśniącymi lufami swoich „magicznych puszek” w oczekiwaniu na początek bitwy. I wreszcie zaczęło się. Salwy ar-
matnie i strzały z muszkietów, szarże piesze i konne, szczęk szabli, nerwowe okrzyki dowódców. Można było poczuć się jak kilka stuleci temu. W końcu na placu boju pojawił się bohater. Na czele oddziału husarii do akcji wkroczył Jan III Sobieski (Daniel Olbrychski) zapewniając Polakom zwycięstwo nad wojskami Wielkiego Wezyra Kara Mustafy (Wiktor Zborowski). Po skończonej bitwie, trwającej niemal półtorej godziny, widzowie zostali oczarowani efektownym pokazem sztucznych ogni i świateł laserowych, które rozświetliły niebo nad polem bitwy.
ViVat rex! W niedzielę, gdy kościelne dzwony wybijały godzinę 12.00, w Krakowie zapanowała atmosfera karnawału. Punktualnie w południe spod Zamku Wawelskiego wyruszyła parada zwycięskiej armii. Na jej czele oddziały gwardzistów z chorągwiami, następnie wozy pełne tureckich łupów – złota i dywanów, aż wreszcie sam Król z Marysieńką (Grażyna Wolszczak) na czele oddziału husarii. Pochód, który zamykała piechota prowadząca wziętych w jasyr Turków, przeszedł pośród dziesiątek tysięcy wiwatujących krakowian ulicami Bernardyńską i Grodzką aż pod Ratusz na Rynku Głównym, gdzie na bohatera czekał już tron. Okrzykom „Vivat Król! Vivat Marysieńka!” nie było końca. U stóp królewskiego tronu odbyły się jeszcze pokazy fechtunku oraz wystrzelona została salwa honorowa na cześć zwycięskiego władcy. Całość obchodów to pięknie oprawiona lekcja historii i rodzaj swoistego hołdu dla wyczynu polskich żołnierzy z roku 1683. Była to również wspaniała rozrywka dla turystów i mieszkańców Krakowa. Wspomnieć należy również o imprezach towarzyszących: sesjach historycznych, wystawie „Pamięć o wiedeńskiej odsieczy” na Wawelu, prapremierze filmu „Gdyby Kraków był stolicą” i wielu innych atrakcjach…
| 19
nowy czas | 19 września 2008
rozmowa na czasie
Zaraz, zaraz. Ja pytałem o polski, a tu jak na razie dojechaliśmy przez Izrael i Niemcy do Hiszpanii. To trochę naokoło... Skąd ten polski?
– No właśnie. Bardzo dobre pytanie. Kiedy byłem pewnego lata na kursie dla tłumaczy, poznałem bardzo miłą dziewczynę z Polski. W końcu rozstaliśmy się, ale miłość do polskiego przetrwała. Czyli to z nią zacząłeś rozmawiać po polsku?
– Nie, z nią rozmawiałem po niemiecku. Po polsku z jej rodzicami. Przyjeżdżałem czasem do Polski. Mieszkałem we Wrocławiu i w Paczkowie. Z dziewczyną rozmawiałeś po niemiecku, a z jej rodzicami po polsku?
– Tak to właśnie było. Próbowałem z nią gadać po polsku, ale czuliśmy się z tym bardzo dziwnie. Nie byliśmy do tego przyzwyczajeni. Rozumiem. Wracając do poprzedniego tematu, masz teraz plan przenieść się do Polski. Co zamierzasz tam robić?
– Chcę mieszkać w Krakowie, bo to
Dlaczego James emigruje? Dlaczego ktoś, kto mówi po angielsku, chce uczyć się polskiego i mieszkać w Polsce? Z Jamesem Loughranem rozmawia Maciej Polkowski James, w Wielkiej Brytanii recesja, gospodarka stoi, co robić? Zostać i czekać na lepsze czasy, czy wyjeżdżać?
– Ja wyjeżdżam. Kończę studia i wyjeżdżam. Przeprowadzam się do Krakowa. Bardzo lubię Londyn, ale przede wszystkim chcę mieszkać w kraju, gdzie ludzie nie mówią po angielsku. Chcę mieszkać w Polsce i ćwiczyć polski. Pamiętam jak mówiłeś o tym, że bycie Anglikiem to przekleństwo dla kogoś, kto chce się uczyć języków.
– To jest walka. Ludzi trzeba zmuszać. Wszyscy chcą mówić po angielsku. Czy zdarzało ci się kłamać i udawać, że nie rozumiesz angielskiego?
–Tak. Spotkałem się w ostatnią środę z koleżanką Niemką. Uporczywie mówiła do mnie po angielsku. W końcu musiałem jej powiedzieć: – Nie wstyd ci? Przecież jesteś Niemką, tak jak ja! – zblefowałem. – A mówisz cały czas po angielsku. To jest zdrada!
To, jakich ludzie chcą uczyć się języków, ma oczywiście wiele wspólnego z kwestiami ekonomicznymi. Ludzie chcą nabywać zdolności, które dadzą im możliwości rozwoju, kariery, krótko mówiąc: zarabiania pieniędzy. Dlaczego ktoś, kto mówi po angielsku, chce uczyć się polskiego?
– To wszystko zaczęło się kiedy miałem osiemnaście lat. Nie chciałem iść od razu na studia i wyjechałem do Izraela. Miałem dziewczynę, która mieszkała wtedy w Niemczech. Prawdą jest, że nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić, więc pomyślałem: czemu by nie mieszkać w Niemczech? Wtedy zdałem sobie sprawę, że interesują mnie języki obce. Wróciłem do Anglii, ale nie chcieli mnie przyjąć na żaden uniwersytet ze względu na fatalne wyniki w nauce. W końcu zadzwoniłem do dyrektora Wydziału Języków Obcych na Nottingham University. Pogadałem z nim po niemiecku i przyjęli mnie. Potem pojechałem też na stypendium do Hiszpanii...
bardzo przyjemne miasto, a ludzie są bardzo kulturalni i wykształceni. Ale co chcesz tam robić, rozumiem, że to nie tylko krótkie wakacje?
– Dobrze rozumiesz. Właśnie dzisiaj zacząłem szukać tam roboty jako nauczyciel języków. To bardzo typowe, wielu młodych native speakerów angielskiego jeździ po świecie ucząc języka, żeby się utrzymać.
– Ze mną jest trochę inaczej. Jak pewnie zauważyłeś, mówię po polsku. Myślę, że to rzadkość wśród obcokrajowców, którzy mieszkają w waszym kraju. Ja chcę tam mieszkać przede wszystkim z powodu języka. Z powodu ludzi, kultury, literatury. Spędzać wieczór na kanapce, z książką, piwkiem i papieroskiem, a rano wstawać i otwierać balkon wprost na krakowski Rynek, spoglądać w dół na dzieci, które śpiewają, jak piękne jest życie w Polsce. W School of Oriental and African Studies studiowałeś opis i dokumentację języków zagrożonych, czyli językoznawstwo, które zajmuje się językami mało znanymi,
nieopisanymi, które dopiero się odkrywa, albo które zagrożone są wymarciem. Polski zagrożony oczywiście nie jest, ale czy wydaje ci się, że polski jest językiem dziwnym?
– W pewnym sensie tak, bo wasz język posiada bardzo interesującą fonologię. Bardzo też podoba mi się struktura przypadków. Bardzo fajne są idiomy. Choć nie jest to język, który określiłbym jako egzotyczny. Angielska gospodarka jest w zastoju, podczas kiedy polska ekonomia stale rośnie. Być może swoim wyjazdem rozpoczniesz jakiś nowy trend?
– Tego nie wiem. Raczej nie. W Anglii mamy do czynienia z czymś w rodzaju drugiego American dream. Ten kraj był zawsze ulubionym celem imigrantów, którym wydawało się, że tutaj jest raj. Trudno mi w tej chwili przewidzieć, czy to się skończy w niedalekiej przyszłości. Polska oczywiście bardzo szybko się zmienia. Byłem tam ostatnio w kwietniu. Nie mogłem uwierzyć, ile trzeba zapłacić za papierosy… Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Plantach…
20|
19 września 2008 | nowy czas
kultura
świat kulturalnie W poniedziałek, 15 września, odbyła się światowa premiera płyt CD oraz DVD „Live in Gdansk”, będących zapisem koncertu Richarda Wrighta z Davidem Gilmourem w Stoczni Gdańskiej.
Scenariusz Michała Rogalskiego „Letnie przesilenie” zdobył drugie miejsce na 19. Międzynarodowym Konkursie Scenariuszowym Hartley-Merrill. Album „Gospel” grupy Lao Che zdobył Mateusza – muzyczną statuetkę Trójki, która upamiętnia Mateusza Święcickiego, pierwszego szefa muzycznego tego programu. Nagroda wręczana jest od 1987 roku. – Przyznając te statuetki, przeciwstawiamy się zalewowi komercji, który ciągnie wszystko w dół – mówi Wojciech Mann. Dziesięciotysięczna publiczność oklaskiwała w Opolu koncert zespołu Alphaville. Jedna z najpopularniejszych grup lat 80. wystąpiła przed regionalnym centrum handlowym. Film „Rysa” w reżyserii Michała Rosy otworzył w poniedziałek, 15 września gdyński Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Miniony tydzień w stolicy Polski upłynął pod znakiem 4. Festiwalu Warszawskiego Skrzyżowanie Kultur. Jest określany najważniejszym muzycznym przedsięwzięciem alternatywnej Warszawy. Wystąpili m.in. cygański skrzypek Roby Lakatos; Zespół Solistów Chińskiej Orkiestry Radiowej; bliskowschodni skrzypek Nidaa Abou Mrad; Yasmin Levy. Zakończył się V Festiwal Kultury Żydowskiej Warszawa Singera. Wydarzeniem, które co roku przyciąga największe tłumy był jarmark na Próżnej. Ulicę wypełniły stragany, stoliki kawiarniane i handlarze starociami. Były mi.in. tańce, degustacje specjałów kuchni żydowskiej. W Łodzi odbył się VII Festiwal Dialogu Czterech Kultur. Impreza prezentuje dorobek artystyczny czterech narodowości tworzących historię miasta: rosyjskiej, niemieckiej, żydowskiej i polskiej. Najnowszy film Michaela Moore’a „Slacker Uprising” będzie można bezpłatnie ściągać od 23 września ze strony www.blip.tv.
W podziemiach Fabryki Winyli W dniach 19-20 września w Phonica Records na Soho odbędzie się Poland Street Underground – przegląd współczesnej polskiej sztuki wizualnej. Vinyl Factory nie należy mylić z Rhythm Factory, choć oba te miejsca kojarzą się z muzyką. W Fabryce Winyli na Soho, gdzie urzęduje wytwórnia Phonica Records, gotowe dźwięki lądują na czarnej płycie, sprzedawanej potem w fabrycznym sklepie. W Fabryce Rytmu na Whitechapel, podczas koncertów, które odbywają się tam bez przerwy, czasem jakiś nowy dźwięk się narodzi, bo występujący tam niszowi muzykanci cenią sobie improwizację. Jedno i drugie miejsce warto zobaczyć. Vinyl Factory na przykład już w piątek lub w sobotę, 19-20 września, bo właśnie wtedy odbywa się tam Poland Street Underground – przegląd współczesnej polskiej sztuki wizualnej: design, instalacja, wideo plus sety DJ-ów z grupy Polish the Dancefloor. Wydarzenie jest częścią tegorocznego The London Design Festival, który zakończy się 23 września. Przekrój sztuk organizuje londyński Instytut Kultury Polskiej, przy współpracy z warszawskim Instytutem Adama Mickiewicza. Jest to druga edycja imprezy, poprzednia odbyła się nieco bardziej zaawansowaną jesienią w zeszłym roku.
Podziemia Vinyl Factory nie zachwycają półkolistymi sklepieniami starych piwnic. Panuje tam raczej atmosfera byle jakiego industrialu, który o ile nie zostaje zagospodarowany, nie należy do intrygujących. Pofabryczne klimaty potrafią fascynować, ale ta, prostokątna przestrzeń wielkości 450 metrów kwadratowych, do takich nie należy. Za to na pewno nie przyćmi artystycznych wydarzeń tam się odbywających. – Zależało nam na stworzeniu w Vinyl Factory intymnej atmosfery. Punktem wyjściowym i inspiracją stały się dla nas fotografie Konrada Pustoły z serii „Dark Rooms” – powiedziała „Nowemu Czasowi” Paulina Latham, koordynatorka projektu. Panoramiczne fotografie Pustoły przedstawiają ciemne wnętrza polskich nocnych klubów. Przestrzeń i instalację świetlną zaprojektował Tomek Rygalik, o którym w świecie designerów jest coraz głośniej. Absolwent Royal College of Art wybrał autorów, których prace z gatunku sztuki użytkowej zostaną tak skomponowane, by tworzyły spójną całość. Punkt centralny będzie stanowił W-bar Rygalika, krzesła Anny Hreckiej będą sąsiado-
wały z krzywymi półkami Mai Ganszyniec (RCA). – Praca dyplomowa Mai, meblościanka, zachwyciła jednego z najwybitniejszych projektantów brytyjskich, Rona Arada – dodaje Paulina Latham. Całości „pokoju” dopełnią lampy Rygalika i plazma, na której zostaną wyświetlone abstrakcyjne, surrealistyczne filmy kilkunastu autorów. Zobaczymy „In Art Dreams Come True” Katarzyny Kozyry oraz wybór dokonany przez Łukasza Rondudę, kuratora z warszawskiego Centrum Sztuki Współczesnej. Wśród autorów video znajdą się m.in. Andrzej Pawłowski, Wilhelm Sasnal, Mirosław Bałka, Piotr Wyrzykowski, Józef Robakowski. Z pewnością wzbudzi wielkie zainteresowanie instalacja pary artystów z Berlina – Natalie Bewernitz i Marka Goldowskiego. „Encounter One” to przymocowany do szyby system kabelków z głośniczkami, które wydają dźwięki, grają na skutek... dotyku naszych palców. Stajemy się więc
performerami, nie tylko „komponując”, ale spotykając się wzrokiem z osobą po drugiej stronie szyby, która robi dokładnie to samo, bo szyba okablowana jest dwustronnie. Projekty tej pary wzbudzają zachwyt wszędzie tam, gdzie się pojawią, co nie dziwi, bo umożliwiają nam powrót do dziecinnej zabawy. Poland Street Underground otrzymał błogosławieństwo tak uznanych magazynów jak „Elle Decor” i „Blueprint”, które o nim napisały. Jest również jedną z imprez przygotowujących grunt pod przyszłoroczny festiwal polskiej kultury na Wyspach, Polish Season, organizowany przez Instytut Adama Mickiewicza. Na tym weekendowym festiwalu w Londynie pokażą się artyści, którzy często tutaj zdobyli wykształcenie i są coraz bardziej rozpoznawalni na miejscowym rynku sztuki. Oni budują zainteresowanie sztuką powstającą w Polsce.
Elżbieta Sobolewska
Inspirują mnie zdjęcia, kadry filmów, tytuły gazet, okładki… dniach 22-29 września w prestiżowej galerii na Notting Hill odbędzie się wystawa pięciu młodych artystów-malarzy, głównie brytyjskich. Ale wśrod nich znajdzie się też nasz rodak – malarz Andrzej Roszczak. Patrząc na nadesłane materiały prasowe widzę jeden wspólny punkt: kolor. Trochę z Van Gogha, francuskich impresjonistów, trochę z Art Deco, trochę z fotografii. Andrzej poszedł w kierunku pop artu. Zapowiada się ciekawie. W Londynie nie brak wystaw, galerii czy promocji. Roszczak tu debiutuje. I warto go poprzeć, bo wśród
W
czwórki innych nie ma się czego wstydzić – wręcz przeciwnie. Z malarzami nigdy nie wiadomo – kto dwadzieścia lat temu mógłby się spodziewać, że Damian Hirst będzie płacony w milionach za zatopiony w formalinie krowi łeb albo owcę… Warto obejrzeć tę wystawę – kto wie, może Roszczak, dziś nieznany, w przyszłości będzie klasykiem? I w dodatku te prace są do kupienia.
Stefan Gołębiowski Gallery 5, 5 Blenheim Crescent London W11 2EE www.art-london.co.uk/five Andrzej Roszczak ukończył malarstwo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu w 1999 roku. Został wyróżniony w konkursie Egeria, brał udział w Targach Sztuki Euro’Art w Genewie, współpracuje z warszawską Galerią Fibaka. Jego prace wystawiane są w Polsce i za granicą. „Inspirują mnie rzeczy, które są mi w jakiś sposób bliskie. Zdjęcia, kadry filmów, tytuły gazet, okładki, ilustracje, zdarzenia, sytuacje, wspomnienia, obawy… to wszystko przekłada się na treść moich obrazów (...) Często pociąga mnie nostalgia za czymś minionym, jakiś klimat, który zobaczyłem np. w filmie. Lubię, gdy odbiorca oglądając moje obrazy, podróżuje w czasie do wydarzeń z minionych epok…” – mówi artysta.
|21
nowy czas | 19 września 2008
kultura
Jazz wschodniej Europy East-European Jazz Festival, który rozpocznie się w piątek 19 września, stanowi godne i dobrze rokujące na przyszłość, przypieczętowanie półtorarocznej historii pierwszego polskiego klubu jazzowego w Londynie – Jazz Cafe. Kawiarnia jazzowa Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie przyjęła się. Działa już półtora roku. Ma na swoim koncie kilka świetnych koncertów, przykładem bluesowy Sławek Wierzcholski czy eksperymentujący z dźwiękiem fortepianu, znakomity Janusz Kohut. – Jazz Cafe ma stałych gości, którzy przychodzą niemal co tydzień i co najważniejsze – spełnia rolę miejsca integrującego różne społeczności. Przychodzą nie tylko Polacy, lecz Węgrzy, Czesi, Słowacy, czasem Rosjanie, no i przychodzą lokalnie mieszkający Anglicy. Zadomowili się u nas. Do tej pory unikali POSK-u, a nasz klub te uprzedzenia przełamał – powiedział „Nowemu Czasowi” Marek Greliak, który prowadzi Jazz Cafe. Festiwal ma dwóch organizatorów. Z ramienia organizacji Polish deConstraction za promocję imprezy odpowiada Sambor Kostrzewa, który przyjechał do Londynu na dwa miesiące odbyć praktyki w PdC. Za program, tak jak w przypadku wszystkich sobotnich koncertów, odpowiada Marek Greliak.
– Zawsze staram się tak je planować, by dla każdego znalazło się coś miłego. Podobnie było w przypadku festiwalu. Zespoły, które wystąpią, od miesięcy się do nas dobijały. Potrzebowaliśmy tylko kogoś naprawdę dobrego na inaugurację. I udało się zaprosić braci Olesiów – nie ma w tej chwili w Polsce lepszych jazzmanów od nich. Wspaniale, że akurat mają teraz czas i mogą przyjechać. Na dzień dobry usłyszymy więc Marcina i Bartłomieja Olesiów. Duet na kontrabas i perkusję. Mają bardzo bogatą dyskografię. Od momentu debiutu, gdy z Krzyśkiem Kapelem (saks.) powołali w 1998 roku Custom Trio, dokonywali bardzo przemyślanych wyborów muzyków, z którymi realizowali kolejne projekty. Od guru polskiego free jazzu, trębacza Andrzeja Przybielskiego czy Mikołaja Trzaski, z którym nagrali kilka fenomenalnych albumów, po niemieckiego wibrafonistę Christophera Della czy amerykańskiego saksofonistę Davida Murraya – powstałe w wyniku współpracy nagrania prawie zawsze dowodziły kolejnych twórczych poszukiwań. Doceniania
klasyki, ale wybiegania daleko poza jej obręb w badaniu możliwości swego instrumentu. Na domiar wszystkiego, bracia Oleś potrafią komponować, co poza krytyką jazzową, parę lat temu wyczuł również polski teatr, w związku z czym napisali już kilka teatralnych ścieżek muzycznych. Podczas piątkowego koncertu zagrają materiał ze swojej najświeższej płyty „Oleś Duo”, która w polskich sklepach ukaże się w październiku i jest ich pierwszą produkcją li tylko w duecie. 20 września, w sobotę, kolej na Macedończyków. Początek: 20.30. Zespołem kieruje Nicola Kodjabashia. The Diesel Orchestra to ośmiu muzyków i kompozytorów zarazem, którzy tworzą collage muzyczny oparty na jazzowej improwizacji, elektronice, bizantyjskich czantach, muzyce fusion i... kabarecie. Zespół zaprezentuje repertuar ze swoich dwóch najnowszych płyt: Reveries of the Solitary Walker i The Most of Now. O pozosałych koncertach za tydzień.
Elżbieta Sobolewska
Pink Wright Floyd
ichard Wright, klawiszowiec grupy Pink Floyd, zmarł w poniedziałek, 15 września. Nie byłoby fenomenalnego brzmienia albumu „The Dark Side of the Moon” bez jego charakterystycznego keyboardu. Stworzył genialny duet z Davidem Gilmourem. Dzięki nim powstał rodzaj muzyki, który z czasem zaczęto nazywać psychodelicznym. Byli twórcami rocka progresywnego. Richard Wright urodził się w 1943 roku w Pinner (Middlesex). Jego pierwszą muzyczną pasją był jazz. Jako nastolatek przyjeżdżał do Londynu, by uczestniczyć w klubowych koncertach Humphreya Lytteltona i Kenny'ego Balla. W 1962 roku zaczął studiować architekturę. W następnym roku dołączył do zespołu Sigma 6, którego członkami byli Roger Waters i Nick Mason. Potem Sigma 6 przekształciła się w Abdabs, gdzie Wright i jego dziewczyna Juliette Gale cza-
R
sem udzielali się wokalnie. Kiedy pobrali się w 1964 roku, Wright rzucił architekturę i zaczął studiować w London College of Music. W czwórkę: Waters, Mason, Wright i Syd Barrett, który właśnie do nich dołączył, stworzyli Tea Set, by grać piosenki w stylu R&B. Kiedy zaczęli eksperymentować z halucynogenami, swoje doświadczenia bezpośrednio przełożyli na styl brzmienia muzyki, nad którą pracowali. Powoli ich kompozycje wkraczały w obszary tzw. psychedeli. Najciekawiej improwizował Wright na keyboardzie i Barett na gitarze elektrycznej. Wraz ze zmianą stylu, zmienili nazwę. Narodziło się Pink Floyd. Z jazzowym backgroundem Wrighta, który tak olśniewająco wykorzystał go potem na wspomnianej „Ciemnej stronie Księżyca”... Pink Floyd to połączenie imion bluesmanów: Pinka Andersona i Floyda Councila. Stali się londyńskim house bandem. Można ich było posłuchać m.in. w legendarnym, undergroundowym klubie UFO, mieszczącym się w latach 60. przy Tottenham Court Road pod numerem 31. W 1966 roku nagrali dwa utwory do filmu Petera Whiteheada pt. „Make Love in London”. Potencjał ich muzyki wyczuli menedżerowie EMI, single „Arnold Layne” i „See Emily Play” znalazły się na składaku Top 20, wydanym w 1967 roku. Wkrótce potem ukazał się ich debiutancki album „The Piper at the Gates of Dawn”. W ciągu kolejnych lat nagrali kilka płyt, zwieńczonych niepraw-
dopodobnym sukcesem artystycznym i komercyjnym, którego apogeum stał się – uznany za album wszechczasów – „The Dark Side of the Moon” (1973). Dwa lata później powstaje dorównujący poprzedniemu „Wish You Were Here”. Pod koniec lat 70. Richard Wright, coraz bardziej uzależniony od kokainy, został wyrzucony z zespołu przez Watersa. Ta decyzja spotkała się z ostrą reakcją Gilmoura i Masona, dlatego Wright nadal z nimi koncertował. W 1983 roku ukazał się jedyny album Floydów nagrany bez niego – „The Final Cut”. Dwa lata później Roger Waters ogłosił rozwiązanie zespołu. Znowu nie zgodzili się z jego samozwańczą decyzją David Gilmour i Nick Mason. Waters odszedł, lecz oni uważali, że mają takie samo prawo do nazwy i marki zespołu jak on. Nagrali w 1987 roku płytę „A Momentary Lapse of Reason” bez Watersa, za to z Richardem Wrightem, który ponownie stał się członkiem zespołu. W 1992 roku powstała ścieżka do filmu „La Carrera Panamericana”, która była kompozytorskim comebackiem Wrighta od czasów „Wish You Were Here” (1975). W 2005 roku Pink Floyd w pełnym składzie zagrał koncert na londyńskim Live 8. Richard Wright samodzielnie nagrał dwa albumy: „Wet Dream” (1978) i „Broken China” (1996) oraz „Identity” z Davem Harrisem. Zmarł na raka, w wieku 65 lat.
Wiktoria August
Kilka pytań do... Festiwal w Jazz Cafe rozpoczną w piątek, 19 września, bracia Oleś. Marcin i Bartłomiej. Mówiono o nich kiedyś: „największa nadzieja”. Teraz nazywa się ich „największym skarbem polskiego jazzu XXI wieku”. Z braćmi Oleś rozmawia Elżbieta Sobolewska. Kontrabas i perkusja – znacie podobny duet w historii muzyki?
Bartłomiej Oleś: – Duet na kontrabas i perkusję nie jest w jazzie nowością, choć należy powiedzieć, że nagrań w tej konfiguracji jest na świecie jak na lekarstwo i wszystkie, o których wiemy, powstały w przeciągu ostatnich dwudziestu czy trzydziestu lat. Nagrania duetów Parker-Drake, Dresser-Ibarra czy Morris-Nicholson, by wymienić kilka, różnią się bardzo od naszego albumu, nie tylko w kwestii formalnej, ale także jeśli chodzi o możliwości brzmieniowo-instrumentalne. Nagraliście już kilka albumów z wybitnym klarnecistą Theo Jörgensmannem, teraz pracujecie nad kolejnym – jak się poznaliście i co takiego ma w sobie jego klarnet, że wciąż do niego powracacie?
Bartłomiej Oleś: – Trio Oleś | Jorgensmann | Oleś to nasz working band i na nim koncentrowały się nasze działania przez ostatnie trzy lata, tzn. od powstania płyty „Directions” wydanej przez firmę Fenommedia, aż do ostatniego wydawnictwa zatytułowanego „Alchemia”, wydanego przez Hat Hut Records. Zanim poznaliśmy się osobiście, znaliśmy jego nagrania dla wymienionej już firmy Hat Hut. Spotkaliśmy się po raz pierwszy w Berlinie w roku 2002.
Theo to wybitny muzyk i świetny improwizator, a do tego wirtuoz obdarzony pięknym brzmieniem i niespotykaną techniką, a to jest właśnie to wszystko, czego potrzebujemy i poszukujemy w naszej muzyce. Wspomniałeś nazwę szwajcarskiej wytwórni, która wydaje najwybitniejszych europejskich jazzmanów. Jak narodziła się wasza współpraca?
Bartłomiej Oleś: – To naturalna konsekwencja naszych działań i rozwijania języka muzycznego oraz skupienia się na pracy z Theo. Dzięki temu nasza muzyka osiągnęła tak wysoki poziom, że zainteresowała się naszymi działaniami firma HatHut i jest szansa na stałą współpracę. Co powiecie o polskim rynku jazzowym?
Bartłomiej Oleś: – Rynek polski jest skostniałym tworem, a ludzie szukający nowych form wyrazu w jego obrębie to odważne świry, trudno w takim otoczeniu rozwinąć skrzydła. Choć nam się to ciągle udaje. Twój kontrabas pochodzi z lat 30. poprzedniego wieku, znasz jego historię?
Marcin Oleś: – Dostałem ten instrument od ojca, który też był kontrabasistą, a on ten instrument dostał od swojego ojca i tak dalej...
22|
nowy czas | 19 września 2008
moim zdaniem
Michał Sędzikowski
Ja, czy nie ja? Pomimo filozoficznego usposobienia, nigdy nie czułem potrzeby zadania sobie tego pytania. Zacięty wyraz twarzy pani z biura obsługi klienta zaczynał mnie napawać wątpliwościami, czy aby w drodze do sklepu z telefonami nie pozbyłem się własnej tożsamości. Uczucie, że jestem sobą towarzyszyło mi od kiedy pamiętam. Mam to po prostu wypisane na twarzy i kiedy ktoś mnie pyta: – Czy to ty Michał ? – Bez wahania i zupełnie naturalnym głosem odpowiadam, że „tak”. Fakt, ktoś mógłby się podszywać pode mnie i jako ja nabyć telefon na kontrakt. Mógłby wtedy przez kolejny miesiąc rozmawiać ze znajomymi o pogodzie i footballu. Gdybym się już zorientował, że ktoś za moje pieniądze zreferował stan pogody dla całej Europy, delikwent zapewne rzuciłby telefon
do rzeki i wyemigrował. Nie wiem co o tym sądziła dziewczyna z Customer Service, ale z pewnością trzy kilo dokumentów, które przed nią wysypałem, nie przekonały jej, że ja to ja. Żeby potwierdzić swoją tożsamość i adres, miałem przynieść dwa dokumenty ze zdjęciem – (przyniosłem dowód osobisty i paszport), rachunki na mój adres, kartę bankową (przyniosłem dla pewności dwie), no i ten nieszczęsny wyciąg z konta z wpisanym moim adresem. Tak się jednak składa, że pocztę z banku wyrzucam, bo mnie denerwuje. Więc w zamian przyniosłem w mojej pękatej teczce górę innych dokumentów, włącznie z dokumentacją bankową, w której jednak jak na złość nie było żadnego „statementu”. Jako dowód koronny przedłożyłem moje AC WRS, czyli niepodrabialny dokument Home Office, było nie było, brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. – Tego nie potrzebuję – dziewczyna odepchnęła stertę papierów. – W celu ustalenia twojego miejsca zamieszkania, musisz przynieść wyciąg z konta z adresem. – Zaraz! – zaprotestowałem. – Przecież mógłbym sobie taki papier w Wordzie zmontować. To ma być dowód? Proszę zawołać szefa! Chyba jest tu jakaś wyższa rozumna instancja? Kobieta zacisnęła usta w zawziętą kreskę, co miało oznaczać, że to ona jest tutaj z tych rozumnych instancji. Już wychodziłem zrezygnowany, gdy coś namacałem w kieszeni przemoczonej kurtki.
Był to miękki, mokry zwitek papieru, który bawiąc ze mną długo, zdążył wejść w symbiozę z nadgryzionymi batonikami i kawałkami marcepana. Wyciągnąłem papier najdelikatniej jak potrafiłem. Gdyby pies zagryzał czekoladę bankową korespondencją, to właśnie tak wyglądałoby coś, co by zwymiotował. – Chyba jednak mam wyciąg z banku – powiedziałem. – Doskonale! – ucieszyła się i poczęła uprawiać przy pomocy komputera biurokrację. Pół godzi-
ny później okazało się, że z kontraktu nici, bo System mnie odrzucił. – Nie mam pojęcia dlaczego – powiedziała wyraźnie zakłopotana. Wiadomo, iż biurokracja jest niezbędna dla poprawnego funkcjonowania wysoko zorganizowanych społeczeństw. Problem powstaje wówczas, gdy urzędo-
we paragrafy kładą tamę zdrowemu rozsądkowi, co w wielu wypadkach generuje sytuacje absurdalne. Skąd jednak ta powszechna bezmyślność? Otóż zachodni establishment zdaje się upatrywać wysoką kontrolę społeczną jako receptę na zdrowe społeczeństwo. Przepisy, które coraz mocniej ingerują w naszą prywatność, mają charakter bezdyskusyjny. Przeciętny obywatel nie zastanawia się nawet nad ich sensownością. Pod czujnym okiem Wielkiego Brata on po prostu w nie wierzy, tak jak zagorzały katolik w dziesięć przykazań. Trzeźwą ocenę sytuacji zastępuje enigmatyczny i bezduszny System. System, który daje szybkie odpowiedzi na rozterki intelektualne czy moralne, przejmuje rolę współczesnego Boga, o tyle wygodniejszego, że jest bardziej komunikatywny i interesują go głównie rzeczy błahe. Jak to zaś z bogami bywa, definiują go jego kapłani czyli dzisiaj urzędnicy, przy pomocy piętrzących się przepisów. Nie wierzę w powszechny spisek wąskiej grupy ludzi. Wierzę natomiast w potwora biurokracji, który w złożonym i wielokulturowym społeczeństwie wymyka się właśnie spod kontroli. Gigantyczny System multiplikujących zmiennych, wsparty zaawansowaną technologią zaczął żyć własnym życiem. Nikt nie jest w stanie ogarnąć licznych zależności ani ich poprawnie zwery-
fikować, więc niejako siłą bezwładu generuje się sam na zasadzie logicznych konsekwencji. W ten sposób przepisy zaczynają regulować sfery życia, które do tej pory doskonale radziły sobie bez nich. Tak biurokracja sama ratyfikuje swoją przydatność i zaczyna istnieć sama dla siebie. Na stacji kolejowej w Totton oczekujący pasażerowie byli świadkami nadjechania pociągu widma. Pociąg przyspieszony wyjątkowo zatrzymał się tam z powodu awarii na torach. Jako że jego kolejny przystanek wypadał tam, gdzie wybierali się oczekujący, zamiast czekać pół godziny na „swój” pociąg, obywatele próbowali dokonać abordażu na ten, który właśnie nadjechał. Powstrzymali ich konduktorzy tłumacząc, że ów się tutaj nie zatrzymuje, więc nie mogą wsiąść. Fakt, że pociąg jednak stoi i jest prawie pusty, wydawał się do nich nie docierać. Nikt nie mógł wejść do środka, bo dla urzędników kolei maszyna ta, zatrzymując się nieplanowo, wypadła poza ustalony porządek, a przez to nie stała na peronie, tylko dryfowała w swoistej „międzysferze”, w abstrakcyjnej luce urzędowych niedomówień. – To, że ten pociąg tutaj stoi, nie znaczy, że się zatrzymuje – oznajmił kolejarz. Dla niego, jak w Matrixie, rzeczywistość realną zastąpiła rzeczywistość wykreowana przez System. Pociąg stracił swój zwykły status ontologiczny i się unieważnił. Nasuwa się tutaj pytanie: kto tu właściwie buja w obłokach? Urzędnicy, czy filozofowie?
|23
19 września 2008 | nowy czas
podróże w czasie i przestrzeni
ALGONQUIN? Jak przetłumaczyć nazwę Algonquin Provincial Park? Prowincjonalny Park Algonkin? Przecież nie ma w nim nic prowincjonalnego! Owszem, znajduje się z dala od wielkich miast, ale o to właśnie chodzi – jest to obszar starannie pielęgnowanej dziczy, wydzielonej po to, by mieszkańcy wielkich miast mogli jej zakosztować. By mogli na kempingu (z gorącym prysznicem) rozbić namiot, wypożyczyć czółno i powiosłować po dzikich jeziorach. Innymi słowy, funkcjonuje jak park narodowy, tyle że powołany został decyzją władz prowincji Ontario.
Włodzimierz Fenrych
lgonquin Park na pewno nie jest prowincjonalny w tym sensie, w jakim to słowo jest zazwyczaj używane po polsku. Jest on dla prowincji Ontario tym, czym dla Polski Tatry – już od XIX wieku przy-
A
jeżdża tu regularnie ta część elity intelektualnej, która czasem lubi zaszyć się w głuszę. Nazwa pochodzi od szczepu Algonkinów, który w tych stronach mieszkał niegdyś. Dziś próżno by tu szukać Indian Algonkinów, nic o nich nie słychać, na pewno nic nie wspominają przewodniki turystyczne. Pozostała po nich tylko nazwa oraz dziewiczy las, w którym rosły ogromne białe sosny. Również niegdyś. Kanadyjska biała sosna (Pinus strobus) to największe drzewo występujące naturalnie w Ameryce, na wschód od Gór Skalistych. Sięga czasem 50 metrów wysokości, a stare drzewa mają pień ogromnych rozmiarów. Świeże drewno ma kolor
biały lub kremowy, stąd nazwa. Znakomity materiał budowlany, a ponieważ jeszcze nie było takiego prezydenta, który by Amerykę zastał drewnianą, a zostawił murowaną – dawno już nie ma tych puszcz, które niegdyś porastały Pensylwanię i Ohio. Pod koniec XIX wieku zaczęto szukać wielkich sosen w Kanadzie, na terenie dzisiejszego Parku Algonquin. Mówiono wtedy, że starczy tych sosen na 700 lat, ale ponieważ nadal nie było takiego prezydenta i Amerykanie do dziś wolą mieszkać w drewnianych domach – wielkich sosen w Algonquin wystarczyło na 70 lat. Na całe szczęście teren jest tam pagórkowaty i skalisty, i nie byłoby czego orać – pewnie dlatego po wycięciu starodrzewia resztę lasu zostawiono. A że pagórkowaty i skalisty teren jest też malowniczy, zaczął przyciągać mieszkańców miast, którzy w czasie wakacji chcieli zaszyć się w głuszy. Zaczęły powstawać hotele i pensjonaty – wiadomo, jak to jest z takimi głuszami. Zupełnie jak w Tatrach. Niemało przyczyniła się do tej popularności najbardziej bodaj znana grupa kanadyjskich malarzy, zwana Grupą Siedmiu. Powstała na początku XX wieku, liczyła sobie członków... no właśnie, ilu? Po pierwszej wystawie jeden z nich opuścił grupę, a na jego miejsce przyszedł inny, potem była kolejna wymiana, tak że z perspektywy czasu jest ich sporo więcej. W dodatku spiritus movens grupy, odgrywający rolę podobną do tej, jaką wśród impresjonistów odgrywał Monet, zmarł przed formalnym jej ukonstytuowaniem się. Ów spiritus movens, Tom Thomson, pierwszy odkrył Algonquin Park i tak mu się tam podobało, że zatrudnił się jako przewodnik, żeby móc tam być jak najdłużej. Swoim entuzjazmem zaraził grupę artystów z Toronto, którzy również zaczęli tam jeździć na plenery. Malowali w stylu podobnym do impresjonistów, acz głównym tematem była dzika, kanadyjska przyroda. Szczególnie częstym motywem była tafla jeziora lub rzeki widziana poprzez stojące na pierwszym planie drzewa. Jest to istotnie częsty widok
w Algonquin Park, choć częściej ogląda się tam widoki ze środka jeziora, jako że kanadyjskie czółno jest tam normalnym środkiem lokomocji. Z tego powodu artyści nie zabierali ze sobą w plenery wielkich płócien, tylko małe panele z brzozowego drewna. W plenerze malowali szybko – olejne szkice Thomsona wyglądają jakby były namalowane kilkoma pociągnięciami pędzla. Tym niemniej są to majstersztyki, na moje oko nawet lepsze niż wykończone kompozycje na wielkich płótnach. Zresztą Thomson nie wszystkie plenerowe kompozycje przenosił na płótna; w muzeach (na przykład w znakomitej kolekcji Grupy Siedmiu w miasteczku Kleinburg pod Toronto) owe miniaturowe szkice Thomsona stanowią pokaźną część zbiorów. Zgrana grupa przyjaciół malujących w podobnym stylu istniała już w 1917 roku, kiedy zmarł Tom Thomson, ale pierwszą wspólną wystawę zorganizowano w 1920 roku. Wówczas za przywódcę grupy uważany był Lawren Harris, niewątpliwie wybitny artysta, który przeszedł wyraźną ewolucję, od impresjonistycznych obrazów w latach dwudziestych do krajobrazów robiących trochę kubistyczne, trochę surrealistyczne wrażenie, malowanych w latach późniejszych. W Algonquin Park kanadyjskie czółno nadal jest normalnym środkiem lokomocji. Prawie nie ma dróg,
jest tylko jedna szosa przez środek parku, nic więcej. Wzdłuż tej drogi jest kilka pól namiotowych (z prysznicami), gdzie można się rozbić – jeśli jest miejsce. Można wypożyczyć czółno, popłynąć w głąb parku i rozbić namiot gdzieś na brzegu jeziora. Tylko że na biwaku w głębi parku nie będzie pryszniców, a w dodatku trzeba uważać na niedźwiedzie – jedzenie trzeba wieszać na sznurze wysoko nad ziemią, najlepiej w worku foliowym, żeby misiowi nie pachniało. Na pewno nie należy go trzymać w namiocie, bo wtedy miś może chcieć do tego namiotu wejść, a jako towarzysz w śpiworze niekoniecznie jest pożądany. Jest wprawdzie puchaty, ale oprócz tego ma jeszcze inne właściwości. Wodnych szlaków czółenkowych jest w parku mnóstwo – poprzecinany jest rynnowymi jeziorami na wszystkie strony. Pieszych szlaków jest niewiele, a szkoda, bo okolica jest malownicza – nad jeziorami wznoszą się skaliste wzgórza, tworząc czasem granitowe urwiska nad samym brzegiem. Widoki z takich urwisk zapierają dech – dziewiczy, mieszany las (wycięto tylko stare sosny), jeziora z wysepkami, rzeczki wijące się przez bagniska. Widok z urwiska nad jeziorem Whitefish tak zapiera dech, że majestat Najwyższego wydaje się być w tym miejscu szczególnie odczuwalny. Szedłem krawędzią tego urwiska
››
Od góry: Algonquin Park poprzecinany rynnowymi jeziorami; można wypożyczyć czółno, popłynąć w głąb parku; obok pracownia Toma Thomsona
z Anią i Olą, kiedy nagle usłyszeliśmy przed sobą śmiech. – Hahahahaha! I thought I heard voices – śmiał się mężczyzna z włosami przepasanymi jak Indianin. – What voices? You did hear our voices, didn’t you? –zapytałem. – I mean spiritual voices. This is a sacred rock of the Indians, that come here for a vision. They are there today, on that peninsula on the lake. They have a big powwow today and tomorrow – wskazał na półwysep wcinający się w jezioro u naszych stóp. Istotnie dochodziło stamtąd bicie bębnów. – Powwow? Here? And what tribe is it? – zapytałem.– Algonquin. – Algonquin?
24|
19 września 2008 | nowy czas
to owo
redaguje Katarzyna Gryniewicz
KONSUMENTA
Mały, biedny domek Potwierdza się to, co wiedzieliśmy już od dawna – domy w Wielkiej Brytanii są mniejsze niż gdziekolwiek w Europie i to nie tylko te wiktoriańskie. Nawet nowo powstające apartamenty są mniej obszerne niż te budowane według kontynentalnych standardów. Sytuacja nie jest wesoła, bo jak udowodniono, ciasnota mieszkaniowa ma negatywny wpływ na edukację młodzieży, jest też przyczyną masowej migracji ludzi z centrów miast na obrzeża, a to z kolei martwi ekologów. W brytyjskim pawilonie podczas weneckiego Biennale of Architecture 2008 wiele się mówiło o wyzwaniach, jakie stoją przed współczesną architekturą. Anglia i Walia to wciąż jedyne części Europy, w których nie obowiązują minimalne standardy dotyczące obszerności mieszkań. W efekcie angielskie i walijskie nowe mieszkania są średnio o 30 proc. mniejsze. – Budujemy slumsy przyszłości. Jeśli ten trend się utrzyma, będziemy mieli w miastach tyko bezdzietne pary, biedotę i imigrantów – ostrzegają architekci.
Kuchnia Posh Celebrities wiedzą jak wykorzystać swoje pięć minut. Linia odzieży, perfumy firmowane własnym nazwiskiem albo restauracja – to już naturalna konsekwencja popularności. Victoria Beckham projektowała już ubrania, które nie były hitem, perfumy, których nikt nie kupował, a teraz razem z Gordonem Ramsayem otwiera restaurację – na razie w Los Angeles, i znając jej talent do pomnażania pieniędzy, tylko tam. Posh jest znana między innymi z tego, że stosuje dietę, która polega na niejedzeniu niczego oprócz gotowanej na parze ryby. Na szczęście jest jeszcze Gordon Ramsay, który na jedzeniu zna się tak samo dobrze, jak Victoria na niejedzeniu, Popularny chef wierdzi, że w nowej restauracji będzie można spróbować specjałów kuchni angielskiej. Jeśli Gordon zajmie się kartą dań, a Victoria PR-em, który w tym przypadku może okazać się niezbyt skomplikowany – wystarczy spojrzeć na szczupłą sylwetkę Posh i człowiek od razu zaczyna myśleć o jedzeniu – może się uda.
Przyjaciel na ojca Połowa kobiet nie miałaby nic przeciwko poproszeniu przyjaciela o tak drobną przysługę jak... dziecko. Mimo że gazety kobiece co chwila ogłaszają triumfalny koniec epoki singli, życie w pojedynkę jest wciąż na czasie. Badania pokazują, że 56 proc. kobiet wobec braku Mr Right wzięłoby pod uwagę tymczasowe zastępstwo w procesie reprodukcji. Ten sam raport pokazał również, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety w Wielkiej Brytanii, mają problem ze znalezieniem partnera i wątpią, czy kiedykolwiek będą mogli spłodzić potomka. Więcej niż dwie trzecie kobiet, które nie są obecnie w trwałym związku martwi się, że nie uda im się począć dziecka w sposób naturalny, podczas gdy te same obawy ma 26 proc. mężczyzn znajdujących się w podobnej sytuacji. Tylko jeden na trzech mężczyzn i tyle samo kobiet nie odeszłoby od partnera, gdyby dowiedzieli się o jego bezpłodności.
Zero Zero 7 Premiera nowego Bonda „Quantum of Solace” zaplanowana jest na przełom października i listopada, ale przedsmak zafundowała nam nowa reklama Coca-Coli. Ogólnoświatową kampanię reklamową napoju Coke Zero wspiera reklamówka telewizyjno-kinowa, utrzymana w stylu początkowych sekwencji filmów o Jamesie Bondzie. W animowanym na biało-czerwono-czarno spocie agent walczy z wrogami, żeby odnaleźć kobietę i odzyskać butelkę Coke Zero, a właściwie Coke Zero Zero 7, bo tak zmieniono nazwę tej marki na potrzeby filmowej promocji. Muzykę do animowanego spotu utrzymanego w stylistyce tej serii napisał Jack White, wykonujący razem z Alicią Keys piosenkę przewodnią filmu. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że Jack White twierdzi, że to nie on podjął decyzję o wykorzystaniu piosenki w spocie i był temu przeciwny. – Jack White został zaangażowany przez koncern Sony Pictures, aby napisać utwór dla Jamesa Bonda, nie dla Coca-Coli – wyjaśnia przedstawiciel artysty. – Jesteśmy bardzo rozczarowani, że po raz pierwszy usłyszeliście ten utwór w reklamie. Stało się, i teraz już wiemy jak będzie brzmiała czołówka nowego filmu o słynnym agencie – ponoć najdroższym z całej serii i najbardziej nafaszerowanym reklamami.
Duże piwo dla Królowej Wskutek zabawnej pomyłki do jednej z królewskich rezydencji dostarczono dwa tysiące pint piwa. Strażnicy w zamku Windsor byli zszokowani widząc ciężarówkę wypełnioną tak imponującą ilością złotego napoju, więc na wszelki wypadek wykonali kilka telefonów i ustalili, że ładunek miał trafić do baru The Windsor Castle w miejscowości Maidenhead, pięć mil od królewskiej posiadłości. Miała to być specjalna dostawa przed meczem Anglia-Chorwacja.
Butelka kontra kran
Wielka Brytfanna
Wobec rosnącej popularności kranówki, sprzedaż wody butelkowanej spada w Wielkiej Brytanii gwałtownie. Nawoływania ekologów do ograniczenia zużycia plastiku odniosły najwyraźniej skutek. Badająca rynek firma Nielsen sprawdziła, że sprzedaż wody Evian obniżyła się o 2,5 proc., a wody Volvic aż o 7 proc. w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Nie bez znaczenia jest też niewątpliwie fakt, że butelkowane napoje robią potężną dziurę w domowym budżecie, a picie wody z kranu jest nie tylko ekologiczne, ale też tanie i łatwo dostępne. Oczywiście w najlepszej sytuacji są mieszkańcy krajów, w których woda w kranie nadaje się bezpośrednio do picia. W USA, gdzie spożycie wody butelkowanej jest najwyższe na świecie, supermarkety notują najniższe obroty od 10 lat, a sprzedaż wody już od początku roku obniżyła się o 1 proc.
Wbrew pozorom Wielka Brytania nie jest krajem jednolitym kulinarnie. Narodowe badania kulinarnych przyzwyczajeń Wyspiarzy wykazały duże rozbieżności w gustach północnych i południowych regionów. Generalnie rzecz ujmując, północ należy do smaków słonych, a południe do słodkich. Na północy jada się black pudding, który odpowiada zaledwie dwunastu procentom mieszkańców reszty kraju. Nawet jedno z najsłynniejszych brytyjskich dań – fish and chips dzieli naród, bo podczas gdy 72 proc. mieszkańców południa preferuje dorsza, 82 proc. tych z północy woli łupacza, i to najlepiej w towarzystwie zmiksowanego zielonego groszku. Na północy jedzą frytki z sosem mięsnym, a na południu z keczupem. Różnice są nawet w typowym English breakfast – mieszkańcy północnych rejonów przynajmniej raz w tygodniu lubią zjeść z rana wędzonego śledzia lub łupacza, a w południowych rejonach częściej wybierają płatki śniadaniowe albo jajka na bekonie. Szkoci potwierdzili swoją oszczędność – wykorzystują resztki z poprzedniego dnia i często jedzą to samo danie przez cały tydzień. W Walii wznoszą toasty cydrem, na południu winem, a na północy piwem. Kulinarne odmienności regionalne cieszą badaczy, którzy podkreślają, że trzeba zrobić wszystko, żeby je ocalić dla przyszłych pokoleń.
|25
nowy czas | 19 września 2008
co się dzieje
film Chocolat obyczajowy, 2000 r. reż. Lasse Hallström 20 września, godz. 15.30 BFI Southbank (NFT1) Belvedere Road, SE1 8XT Vianne otwiera sklep z czekoladą w małym francuskim miasteczku. Burmistrz robi wszystko, by jej zaszkodzić, ale mieszkańcy ulegają całkowicie jej urokowi... The Wave dramat, 2008 r. reż. Dennis Gansel 19-25 września, godz. 16.00, 18.30, 20.50 Renoir Cinema The Brunswick, WC1N 1AW Niemcy. Nauczyciel proponuje uczniom przeprowadzenie eksperymentu, by dzięki niemu mogli lepiej zrozumieć na czym polegają totalitarne rządy. 1984 dramat, 1954 r. reż. Rudolph Cartier 25 września, godz. 18.20 BFI Southbank (NFT2) Belvedere Road, SE1 8XT Produkcja BBC z 1954 roku – ekranizacja „Roku 1984” Georga Orwella.
Bilety: £15-£100, rezerwacja: 020 7589 8212 Lennox, Adams i Legend oraz gościnnie: Peter Gabriel, Jude Law oraz pokaz dokumentu „The Day After Peace” Jeremy Gilleya. New Years Mardi Gras & Radio Gagarin 21 września, godz. 18.00-1.00 Notting Hill Arts Club, 21 Notting Hill Gate, W11 3JQ Bilety: £5 Z okazji żydowskiego nowego roku w Londynie szereg koncertów. Tym razem wystąpią tancerze i muzycy zespołu She'koyokh; rosjanka Angelina i jej gypsy band; klezmer-punk Shtetl Orchestra i blusmeni z Bronstein's Talking Blues Buro.
An Independent Line The Political Cartoon Gallery, 32 Store Street, WC1E 7BS pn-pt, godz. 9.30-17.30, sb 11.3017.30 Wstęp wolny Rysunki komentujące polityczną sytuację na świecie z ostatnich 12 lat, które są stałym elementem dziennika The Independent. Prace Dave'a Browna, Petera Schranka i Tima Sandersa. Francis Bacon do 4 stycznia Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG Codziennie, 10.00-17.50 Bilety: £12.50 Retrospektywna wystawa obrazów jedego z najwybitniejszych współczesnych malarzy brytyjskich.
Mezcla de Londres Quinteto Mark Rothko 21 września, godz. 18.00 Hootananny, 95 Effra Rd, SW2 1DF Wstęp wolny Wieczór z muzyką na żywo i tańcem salsa z nauczycielem. Początek lekcji o godz. 18.30.
Tate Modern, Bankside, SE1 9TG Codziennie, 10.00-18.00,
pt i sb do 22.00 Przedstawiciel nurtu color field painting. Jego płótna często pozostawały bez ram, zamalowywał podwinięte brzegi, przeważnie mocowane z tyłu blejtramu. Wyndham Lewis Portraits National Portrait Gallery, St Martin's Place, WC2H 0HE Codziennie,10.00-18.00, czw i pt do 21.00 Bilety: £4,50/£4 Lewis był pisarzem, dziennikarzem i malarzem, zmarł w 1957. Był członkiem British Camden Town Group. Turmoil and Tranquility National Maritime Museum, Park Row, SE10 9NF Codziennie, 10.00-17.00 Malarstwo marynistyczne z Niderlandów powstałe w latach 1550-1700 znajdujące się w kolekcji muzeum.
teatr The Family (Semianyki) do 27 września Hackney Empire, 291 Mare St, E8 1EJ wt-sb, godz. 19.30 Bilety: £15.50-£19.50, rezerwacja: 020 8985 2424 Grupa klownów – teatr Licedei z Petersburga. Brawurowa komedia dla całej rodziny. Niewiele słów, mnóstwo gagów, niespodzianki i... polska piosenka. Ivanov do 29 listopada Wyndham's Theatre, Charing Cross Rd, WC2H 0DA wt-sb, godz. 19.30 Bilety: £10-£32.50, rezerwacja: 0870 040 0046 Kenneth Branagh powraca na scenę w tytułowej roli Iwanowa – dramat Chechowa w adaptacji Toma Stopparda. Jurek Jarosz zaprasza: Artyści Piwnica Pod Baranami 20 września, godz. 19.30 21 września, godz. 18.00 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £18, £16, £14 (w kasie POSK) rezerwacja: 020 8741 0398, 020 8741 1887
Nigel Kennedy Q-tet www.averynicealbum.com 23 września, godz. 19.30 Shepherds Bush Empire Shepherds Bush Green, W12 8TT Bilety: £24,50-£29, rezerwacja: 0844 477 2000, www.ticketweb.co.uk
muzyka
już wkrótce
East European Jazz Festival
Milan Svoboda Quartet (Czechy) – 26 września
Jazz Cafe POSK, godz. 20.00 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 / £7 Oleś Duo – 19 września The Diesel Orchestra (Macedonia) – 20 września
Jazz Cafe POSK, godz. 20.00 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 / £7 Yuri Galkin Quartet (Rosja) – 27 września
Wataru Kousaka 20 września, godz. 20.00 Wstęp wolny Chilli Fried South/Ritzy Café, Brixton Oval, Coldharbour Lane, SW2 1JG\ Mix dj-a z Okinawy. Tradycyjne dźwięki muzyki wysp japońskich plus dub, minimalizm, Indian. PEACE ONE DAY: Annie Lennox + Bryan Adams + John Legend 21 września, godz. 19.00 Royal Albert Hall, Kensington Gore, SW7 2AP
Jazz Cafe POSK, godz. 20.00 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 / £7 Nigel Kennedy i jego polski zespół promują płytę „A Very Nice Album”.
wystawy Eve Arnold Magnum Print Room, Magnum Studios, 63 Gee Street, EC1V 3RS śr-pt 11.30-16.00 „Portrety”, m.in Marilyn Monroe, Malcolma X i Marleny Dietrich.
Buch zaprasza: Kult Buch zaprasza: Kult 4 października, godz. 19.15 – Astoria 2 (mała) 5 października, godz. 19.15 – Astoria 157 Charing Cross Rd, WC2H 0EL Bilety: £17/£20 na: www.seetickes.com, polskie sklepy Dla Czytelników Nowego Czasu mamy dwa podwójne zaproszenia na koncerty Kultu 4 i 5 października. Dzwońcie do redakcji w samo południe w poniedziałek 22 września.
Polish Psychologists' Club: Dzień Kariery 28 września, godz. 10.00-17.00 University of East London, Knowledge Dock Business Centre, 4 – 6 University Way, E16 2RD Rezerwacja miejsca: openday@polishpsychologistsclub.org Wstęp: £1 Szczegóły: www.polishpsychologistsclub.org/open_day
26
19 września 2008 | nowy czas
czas na relaks Nowe punkty dystrybucyjne Nowego Czasu
DIeTeTyka kuchcIka
» Tym razem zastanówmy się co jemy, i jak.
maNIa GOTOWaNIa Mikołaj Hęciak
Jedzenie i odżywianie, a właściwie zdrowe odżywianie, to temat szeroki jak Tamiza. Każdy z nas wynosi z domu pewne uwarunkowania i przyzwyczajenia kulinarne. A nawet będąc w jednej rodzinie i wychowując się w jednakowej tradycji smakowej różnimy się preferencjami żywieniowymi i gustami. Oczywiście w pewnym stopniu odżywianie ulega trendom i tymczasowym wpływom, które odchodzą, a czasem i powracają. Wraz z postępem, a może lepiej powiedzieć – z rozwojem produkcji żywności pojawiają się nowe technologie przetwórstwa i sposoby przechowywania żywności, np. najpierw ludzkość odkryła możliwość pieczenia mięsa nad ogniskiem, potem gotowanie w kociołku i tak dalej, aż po mrożonki, kuchenki mikrofalowe i pokarm w postaci proszku bądź pastylek. Te ostatnie może jeszcze brzmią ciągle futurystycznie, ale i tu widać duży rozwój, szczególnie w suplementach witaminowo-minerałowych. Sposób odżywiania wykazuje też pewną cykliczność, podobnie jak i cała gospodarka. Gdy po II wojnie światowej Stany Zjednoczone i Europa podniosły się gospodarczo z powojennej zapaści, obywatele tej części świata zaczęli spożywać więcej mięsa, przetworów mlecznych, słodyczy i białego pieczywa. Nowe odkrycia naukowe pozwoliły zwiększyć wydajność produkcji żywności. Symbolem tego okresu stał się przysłowiowy już McDonald’s, reprezentujący cały nowy ruch określany mianem fast food. Można też przypomnieć, że w tych czasach przemysł alkoholowy i tytoniowy święcił triumfy. Palenie papierosów przez kobiety oczekujące potomstwa było nie tylko dopuszczalne, ale i w dobrym tonie. Skutkiem takiego trendu był rozwój różnych schorzeń i chorób, co odbijało się na całych społeczeństwach. Potrzeba było dobrych kilkadziesiąt lat, by ludzie zaczęli odczuwać prawdziwą potrzebę przemian i w odżywianiu, i w stylu bycia. Jesteśmy świadkami kampanii przeciwko paleniu papierosów, za oszczędzaniem energii i sortowaniem odpadków, ograniczaniu spożywania soli czy tłuszczów. Na półkach sklepowych pojawiają się ciągle to nowe produkty spożywcze – lepiej przyswajalne, mniej kaloryczne itp. W odpowiedzi
Jak przyrządzamy potrawy i z jakich produktów. Bo to, co i jak jemy niewątpliwie odbija się na naszym zdrowiu… na McDonald’sowe szaleństwo powstał ruch slow food, promujący tradycyjne, regionalne jedzenie i odpowiedni sposób nie tylko ucztowania, ale życia i bycia.
Niecodzienna to propozycja, przypominająca jednak naszą zupę ze szczawiu. Na sześć porcji potrzebujemy: 2 wiązki rzeżuchy (watercress), 50 g masła, 1 cebulę, 25 g mąki, 550 ml mleka, 450 ml rosołu z kury, sól i pieprz, dodatkowo, choć niekoniecznie, kilka łyżek śmietany (single cream). Rzeżuchę myjemy pod bieżącą wodą, odkładamy kilka listków do dekoracji na później, usuwamy twarde łodyżki, całość siekamy i podsmażamy na maśle
może okazać się czasochłonne, ale jeżeli ktoś ma czas i ochotę, to zawsze się opłaci. Podstawowy przepis na rosół to: mniej wartościowe części kurczaka – korpus i skrzydełka, czasami nóżki; 1 cebula, 1 marchew, 1 gałązka selera naciowego, liść laurowy, ziele angielskie (francuska wersja wzbogaca to jeszcze o tymianek i białe, wytrawne wino). Korpus wkładamy do garnka razem z warzywami i ziołami. Zalewamy całość 1,4-1,7 l zimnej wody i doprowadzamy do zagotowania. Zbieramy pojawiające się szumowiny z powierzchni zupy, przykrywamy i gotujemy na wolnym ogniu do trzech godzin. Odcedzamy. Studzimy, by w łatwy sposób pozbyć się nadmiaru tłuszczu, który zbiera się na wierzchu.
razem z pociętą w kostkę cebulą. Na małym ogniu dusimy, aż cebula zmięknie, ale unikajmy przypalenia. Dodajemy mąkę i mieszamy podgrzewając około 1 minuty. Zdejmujemy naczynie z ogniai stopniowo dodajemy mleko. Następnie, już bardziej zdecydowanie, dodajemy rosół. Doprawiamy i na wolnym ogniu gotujemy ok. pół godziny, mieszając od czasu do czasu. Pozwólmy zupie przestygnąć kilka chwil i wówczas możemy ją zmiksować. Możemy podawać na ciepło lub jako chłodnik. Najlepiej smakuje schłodzona przez cztery godziny w lodówce. Możemy dodać śmietanę do smaku i udekorować kilkoma liśćmi rzeżuchy odłożonymi wcześniej. Rosół nie jest popularną zupą w Anglii i obecnie jest wykorzystywany raczej jako podstawa do innych smakowych zup, tak jak w podanym powyżej przepisie. Z racji powszechności kostek rosołowych różnej maści, przygotowywanie domowego rosołu
Z tych proporcji możemy spodziewać się około 900 ml wywaru. By uzyskać zwykły rosół, który możemy podać z makaronem, kawałkami mięsa i warzywami z gotowania, wystarczy gotować krócej. Tak długi czas gotowania potrzebny jest do otrzymania większej esencjonalności wywaru niezbędnego do przygotowania zup czy sosów. O ile trzy godziny gotowania dla potrzeb domowych wydają się być niemiłosiernie długie, o tyle w profesjonalnych kuchniach, gdzie przepisy są doprowadzane do perfekcji, spodziewać się można i dłuższego czasu gotowania. Jedną tajemnicą otrzymania czystego bulionu, bez różnych szumowin powstających z gotowania kości, jest gotowanie bardzo powolne i nie doprowadzenie do zagotowania całego wywaru. By obniżyć temperaturę bulionu dodaje się na początek kostki lodu. Te zabiegi są przydatne, przy otrzymywaniu bardzo klarownego bulionu, zwanego consommé.
Zupa Z rZeżuchy
Od kilku tygodni „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.
RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066 od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00
piątek sobota 10.00 – 23.00
niedziela 09.00 – 23.00
ZAPRASZAMY!!!
|27
nowy czas | 19 września 2008
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
8 7 6
3 4 9 7
6 7 1
8
9
1 5
3
6 8 7 1
3 7 6
4
2
3 7 7 1
5
6 8 2
3 8 8 4
4
trudne
5
6
3 5 4 7 1 9 2 1 9 6 2 9 4 3 1
7 4 6 1 3 8 6 6 5 5 4 8 3 2
4
8 5 6
5
3 9 8 5
6
9 2 9 3 5 4 1 1 8 9 5 6 7 3 1 2
7
6
3
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04 W pracy wykażesz się ogromną energią, a swojego szefa zaskoczysz nowymi pomysłami i niezwykłym nowatorstwem w wypełnianiu swoich obowiązków. Twój patron Mars przebywa w łagodnej Wadze. Rola indywidualisty przestanie Ci wystarczać i poczujesz przemożną chęć do pracy zespołowej. Nie zapominaj jednak, że nie każdemu może odpowiadać Twój styl pracy.
BYK
20.04 – 20.05
Wszystko wkoło toczy się wokół końca wakacji i powrotu do codziennych obowiązków. Ten stan nie dotyczy Was drogie Byki. Wenus znajduje się w przyjaznej Wadze wraz z Marsem i Merkurym. Taki układ planet nastraja wyjątkowo optymistycznie. Jednocześnie Jowisz i Saturn tworzą niezwykle korzystny układ planet.
NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06
Wyjątkowa aura planetarna panująca w tym tygodniu, sprzyjać będzie temu co Bliźnięta lubią najbardziej. Tempo zmian, jakie teraz nastąpi może nawet Was, drogie Bliźnięta, zaskoczyć. W pracy możecie dostać propozycję „nie do odrzucenia”, związaną ze zwiększeniem zakresu obowiązków. W związkach najbliżsi uznają, że powinniście przejąć na siebie większą ilość domowych obowiązków.
RAK 22.06 – 22.0
W tym tygodniu aktywnie zajmiesz się upiększaniem mieszkania czy miejsca pracy. Jesteś największym domatorem ze wszystkich znaków zodiaku i remonty czy zakupy nowych mebli do mieszkania sprawią Ci ogromną przyjemność. Mogą wiązać się z tym nieprzewidziane wydatki, ale nie będzie to dla Ciebie większym problem.
LEW 23.07 – 22.08
Jeżeli do niedawna odnosiliście wrażenie, że wszystko kręciło się siłą rozpędu teraz czas wziąć sprawy w swoje ręce. Na Waszej drodze pojawią się osoby, które będą wsparciem i inspiracją do działania. Pewnie i z przekonaniem ruszycie teraz do przodu. Jeśli do tej pory nie miałeś odwagi powiedzieć ukochanej osobie co naprawdę czujesz, teraz nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyznać swoje uczucia.
NA PAN 23.08 – 22.09
Słońce w Twoim znaku sprawi, że przestanie Tobie ciążyć nadmiar obowiązków, które nakłada na Ciebie Saturn przebywający od dłuższego czasu w Twoim znaku. Twoja pracowitość i skrupulatność zostanie nagrodzona. W pracy nie będziecie mieli sobie równych.
GA WA 23.09 – 22.10
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Roztaczać będziecie wokół siebie urok, któremu nikt nie będzie mógł się oprzeć. Jeśli do tej pory snuliście wiele planów, teraz nastał czas ich realizacji. Przed Wami zakup nowego samochodu czy też decyzja o wycieczce zagranicznej, o której dawno marzyliście.
Doskonały układ planet sprzyjać będzie podpisywaniu umów prawnych i decyzjom o legalizowaniu związków. Wszystko Wam sprzyja w tym tygodniu. Was patron Saturn ustawi się w korzystnym układzie z przynoszącym sukces Jowiszem. Kariera stoi przed Wami otworem.
Wasz patron Pluton w tym tygodniu rusza wreszcie do przodu. Zapadną wreszcie ważne decyzje, które do tej pory były tylko w sferze planów. Nie zwracaj uwagi na rady „życzliwych”, tylko samodzielnie podejmuj decyzje. Nie dla Was „letnie” emocje. Jeżeli na Waszej drodze pojawi się ktoś interesujący, bez zastanowienia postanowicie zmienić swoje dotychczasowe życie.
Wolność to dla Was największa wartość. W tym tygodniu wystawisz Twoich najbliższych na ciężką próbę cierpliwości. Opozycja Słońca do rewolucyjnego Urana sprawi, że zechcesz zaszaleć w każdej dziedzinie nie bacząc na konsekwencje finansowe. Wszystko postawicie na jedną kartę, czemu będzie sprzyjać doskonała kondycja zarówno fizyczna jak i intelektualna.
W tym tygodniu będzie o się o Was mówić, ale nie koniecznie w samych superlatywach. Wasz patron – Jowisz ustawi się w trudnej konfiguracji do planet w Wadze. Sami będziecie prowokować niezręczne sytuacje wokół Was. Jeśli do tej pory mieliście jakieś sekrety, możecie się spodziewać, że teraz one wyjdą na jaw. Pełni heroicznej wiary we własne możliwości, zamiast łagodzić konflikty będziecie je tylko zaostrzać.
Wasza głęboka intuicja ma teraz szanse zrealizowania się w każdej dziedzinie życia. Możesz teraz podpisywać ważne dokumenty, bez obawy, że zostaniesz oszukany. W związkach uczuciowych możesz liczyć na to, że partner będzie wobec Ciebie szczery i otwarty. Jeśli Jesteś samotną Rybą, warto abyś zmienił dotychczasową taktykę w poszukiwaniach drugiej połowy. Wyjdź sam do kina lub zapisz się na kurs, o jakim nigdy nie myślałeś.
PION SKOR 23.10 – 21.11
LEC STRZE 22.11 – 21.12
NIK WOD 20.01 – 18.02
BY
RY 19.02 – 20.03
28|
19 września 2008 | nowy czas
ia OgĹ‚oszen ramkowe . juĹź od ÂŁ15 TANIO  NIE! I W YGOD Ä…! rt ZapĹ‚ać ka
jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?
KSIĘGOWOśĆ FINANSE
URODA
pAZNOKcIE akryl, şel, manicure, pedicure HENNA z regulacją, depilacja woskiem. Rozliczenia self-employed Zwroty podatku (szybko!) Rozliczenia zaległe, porady Rejestracje i zamykanie firm NIN, CIS, CSCS, Benefity
Przyjmuję w domu, w Londynie, Greenford. Pięć lat doświadczenia. Monika tel. 0783 541 2859
Office 018 Ealing House 33 Hanger lane, Ealing W5 3Hj Office 4, 125 the Grove Stratford E15 1EN EAlING: 0208 998 1121 StRAtFORD: 0208 519 1320 www.taxpol.ltd.uk
POLSKI  KSIĘGOWY
Iza West Acton, tel. 0786 2278729
www.polskiksiegowy.com Kompleksowa obsługa ltD od rejestracji do rozliczenia VAT, payroll – lista płac, rozliczenia kontraktorskie, statutory account, Doradztwo finansowo-prawne Tax return, benefity tel. 02088265102 tEl. 07915673769
ZDROWIE
FIZjOtERApIA, MASAş lEcZNIcZy Bóle kręgosłupa,stawów, nerwobóle Wizyty domowe
polskiksiegowy@polskiksiegowy.com
724 SEvEN SIStERS RD lONDON N15 5NH
MAĹ GORZAtA tel:0793 338 8935
NAUKA
ROZlIcZENIA pODAtKOWE £40.00 za rozliczenie i ani pensa więcej Świadczymy takşe inne usługi księgowe. Dojazd do klienta. BCH ACCOUNTING, 33 HANGER LANE, W5 3HJ EALING, POKÓJ 16 (parter).
ZApRASZAM  NA KURS tAĹ„cA tOWARZySKIEGO 1-StOpNIA dla mĹ‚odzieĹźy i dorosĹ‚ych pierwszy taniec choreografie dla par Ĺ›lubnych, prywatne lekcje taĹ„ca towarzyskiego dla dzieci.
BOGUSĹ AW: 0208 9989047 0772 891 6271
tel: 0794 435 4487 www.szkolatanca.co.uk info@szkolatanca.co.uk
KURS jĘZyKA ANGIElSKIEGO DlA DOROSĹ ycH BIURO KSIĘGOWE Zwrot podatkĂłw PeĹ‚na ksiÄ™gowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturÄ™ N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity 162D HIGH StREEt HOUNSlOW tW3 1BQ tEl.: 0208 814 1013 MOBIlE: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
Ealing Broadway ÂŁ15.00 tygodniowo Chcesz polepszyć swĂłj angielski? GramatykÄ™, pisanie, czytanie? ChciaĹ‚byĹ› zdobyć uznane kwalifikacje Trinity College? ZadzwoĹ„: tEl: 0208 574 0734 0790 888 2419
prosimy o kontakt z
Działem Sprzedaşy pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne
komercyjne z logo
do 20 słów
ÂŁ15
ÂŁ25
do 40 słów
ÂŁ20
ÂŁ30
USĹ UGI RóşNE DOMOWE WypIEKI
ARcHItEKt REjEStROWANy W ANGlII WyKONUjE pROjEKty: lofts extensions, full service – planning application, building control notice. tEl.: 0208 739 0036 MOBIlE: 0770 869 6377
na kaĹźdÄ… okazjÄ™. Gwarancja jakoĹ›ci oraz niskiej ceny. AGAtA tEl. 0795 797 8398
pROFESjONAlNE FRyZjERStWO, strzyşenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe.
ABy ZAMIEścIĆ OGŠOSZENIE RAMKOWE
ANtENy SAtElItARNE jan Wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĜceń, systemy CCTV, sprzedaş polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. polskie ceny tel. 0751 526 8302
tRANSpORt pRZEpROWADZKI
WyWóZ śMIEcI przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, Złomowanie aut – free tRANSpOl tel. 0786 227 8730 lub 29 ANDRZEj
WRóşKA SEBIlA przepowie Ci przyszłość, wskaşe Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieşkę şyciową. Wróşy z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. tEl. 0798 855 3378
WRóşKA SAMIRA Z EGIptU mówiąca po polsku Wróşy z kart tarota, z ręki, ze zdjęcia. Zdejmuje klątwę, urok i odwraca złe fatum. Pomoşe Ci we wszystkich problemach, wyprowadzi Cię z labiryntu. Daj sobie pomóc. Nie czekaj! Dzwoń! tEl. 0208 826 5074
MAlUjĘ pORtREty Z NAtURy lUB FOtOGRAFII Akwarela – ÂŁ100.00 Akryl – ÂŁ150.00 Olejny – ÂŁ200.00 tEl. 0788 415 5281 0208 578 7787 www.zojka.com
AUtO-ZŠOMOWANIE Za kaşde auto płacimy od £50,00 do £100,00 Załatwiamy wszystkie formalności w DVL Auto odbieramy od klienta. pomoc drogowa i autoholowanie 24 godz./7 dni w tygodniu tEl. 0759 230 4530
USĹ UGI KOMpUtEROWE
Hl-cOMpUtER SERvIcE profesjonalne usługi informatyczne
AUtO-lAWEtA (pomoc drogowa, aukcje, e-bay) Transport motocykli (recovery, aukcje) Współpraca z warsztatem i lakiernikiem. tRANSpORt NA lOtNISKA pRZEpROWADZKI. Punktualność i rzetelność. tEl.: 0793 257 3973
Naprawy, modernizacje usuwanie wirusĂłw, reinstalacja Windows, instalacje internetu. Konfiguracja routerĂłw Odzyskiwanie danych Drukowanie wizytĂłwek Projektowanie www SprzedaĹź komputerĂłw technik-Informatyk Olgierd 07961222932 www.hl-computerservice.com www.hl-shop.com
OGĹ OSZENIA  0207 358 8406
|29
nowy czas | 19 września 2008
ogłoszenia ADMINISTRATIVE ASSISTANT
job vacancies PMP RECRuITMENT LTD jEDNA z NAjbARDzIEj DOMINujĄCYCH NA RYNKu WIELKIEj bRYTANII AGENCjI POŚREDNICTWA PRACY POSzuKujE: PRACOWNIKÓW LINII PRODuKCYjNEj DO PRACY W FAbRYKACH: Czekolady – KING LYNN Sałatek Warzywnych – TILMANSTONE (okolice DOVER) Oferujemy £5.73 za godzinę pracy Język angielski mile widziany, jednak NIE OBOWIĄZKOWY! W razie zainteresowania proszę o kontakt: KATARzYNA/MAGDALENA TEL. 01553818650 Lub KATARzYNA.SzCzODRAK@P MPRECRuITMENT.CO.uK
Location: PETERBOROUGH, CAMBRIDGESHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK, SUNDAY TO FRIDAY BETWEEN 6PM AND 2AM Wage: £7.00 PER HOUR Work Pattern: Days, Evening , Nights, Weekends Employer: Abbey Recruitment Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This is an Abbey Recruitment Services vacancy who are operating as an employment agency. Must have good communication skills and an excellent telephone manner. Must have good IT skills. Previous experience within a similar role would be an advantage. This ability to speak polish would be an advantage. Duties will include taking telephone orders from customers dealing with relevant paper work, filing, faxing and emailing and any other related tasks as required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01733 554646 and asking for Recruitment Consultant. INTERPRETERS Location: BIRMINGHAM, WEST MIDLANDS Hours: 5+ PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, BETWEEN 9AM & 7PM Wage: £8 - £12 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings Employer: Express Interpreting and Translation Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Interpreters are required in a number of languages to include Polish, Pushto, Vietnamese, Cantonese, Mandarin, Lingala and Arabic with a good command of the English language. Duties will include interpreting services in
person at various locations within the West Midlands. Self-employed people are responsible for paying their own National Insurance Contributions and Tax. For information on how benefits may be affected and whether entitlement may be lost, speak to a Jobcentre Plus Adviser. The Company has given an assurance that this vacancy enables workers to achieve a wage equivalent to the National Minimum Wage. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0121 5541981 and asking for Mr R K Chauhan. POLISH SPEAKING SALES ADMINISTRATOR Location: NORTHAMPTON, NORTHAMPTONSHIRE Hours: 37.5 HRS P/W MONDAY-FRIDAY. Wage: £20,000-£22,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Aspire Recruitment Services Employer: RefWLSA Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This vacancy is being advertised on behalf of Aspire Recruitment Services who are operating as an employment agency. Must be a fluent Polish speaking sales administrator, with sales administration experience. This position is at Long Buckby How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Wendy Llewelyn at Aspire Recruitment Services, 17 Diamond Court (SEE NOTEPAD), Eastgate Park, Fox Milne, Milton Keynes, Bucks, MK15 0DH, or to wendy.44700.776@aspirerecgroup.aplitrak.com.
COOK/CHEF Location: LONDON, WC2 Hours: 40-48 PER WEEK, 6 OVER 7 DAYS, BETWEEN 10AM-9:30PM Wage: £7.50-£8 PER HOUR Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Prince of Wales Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: The successful applicant must have previous experience of being a chef or cook. The duties will include cooking and preparing food, keeping the area clean and tidy and any other related duties. A knowledge of the Polish language would be an advantage but not essential. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0207 8365183 and asking for Steven Leigh. TEACHING ASSISTANT Location: LONDON N11 Hours: 36 PER WEEK. DAYS AND HOURS TO BE ARRANGED. TERM TIME ONLY Wage: £13,955 - £15,189 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: London Borough of Barnet Employer: RefED/161/08 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Previous experience is desirable, though not essential. As you may be working with Early Stage Learners of English, speakers of Polish, Farsi, Turkish, Arabic, Pashtu or Somali would be an advantage. Support and training will be offered to the right candidate. To work with pupils with special needs in this culturally rich, mixed comprehensive School. visit www.barnet.gov.uk to directly access the application form, job description and further information.Successful candidates will be required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by the employer. 0870 161 1613 (24hrs) OR E.MAIL www.barnet.gov.uk. Please quote reference: ED/161/08 How to apply: You can apply for this job by obtaining an application form from, and returning it to Recruitment at London Borough of Barnet, London Borough of Barnet, North London Business Park, Oakleigh Road South, London, N11 1NP, or to recruitment@barnet.gov.uk
ASSISTANT/FITTING MODEL Location: LONDON E1 Hours: 8 - 16 HOURS PER WEEK, 2 DAYS FROM 7, DAYS
Wage: £6.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Weekends Employer: Anglo-Sphere Limited Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Polish speaking preferred as we trade with Poland. Will be communicating with customers where little or no English is spoken. Must have previous experience with good computer skills and telephone manner. You will be self motivated, flexible and able to work under pressure. Duties to include answering the telephone, receiving orders from customers, preparing requisitions and despatching documents for ordered goods and maintaining and updating records and files. On occasions will also be required to model size 10 garments. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0207 3772111 ext 0 and asking for Ajay Mehta. GENERAL PHYSICIAN Location: LONDON NW1 Hours: 37.5 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 9AM-5.30PM Wage: £53,500 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Medacs Health Care Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This vacancy is being advertised on behalf of Medacs Health Care who are operating as an employment agency. General Physicians use their clinical expertise to carry out medical examinations and provide medical advice to people who claim benefits and forward their reports to the DWP for decision making. Examinations are performed in one of the 150 medical centres nationwide or in the claimant's home. Full training in Disability Assessment provided. Assess and examine all of the physical and mental conditions which affect an individual's ability to work, ability to work regularly outside permanent base, analyse information and medical evidence and present a report in a concise and professional manner to allow utilisation by a decision maker. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure, costs will be met by employer. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Suzi Harris at Medacs Health Care, 41-44 Great Queen Street, London, WC2B5AD, or to suzi.harris@medacs.com
!" # $ $ $ % & ' ()*++ , -./ %0+ . - 1 2) 34 , '+ + )5678 2 99
30|
19 września 2008 | nowy czas
port MIROSLAv RADOvIć
Redaguje Daniel kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk
POMOCNIk LeGII WARSZAWA
LICZBA TYGODNIA:
Powalczymy o najwyższe cele Z kolejki na kolejkę coraz lepiej spisuje się zdobywca Pucharu Polski, Legia Warszawa, który w sobotni wieczór pokonała u siebie 2-0 Arkę Gdynia. Gole dla zespołu ze stolicy strzelili po przerwie Nigeryjczyk Takesure Chinyama oraz Serb Miroslav Radović. Ten drugi dodatkowo zaliczył asystę przy golu Chinyamy.
działem, że jak trafię, to nikt już nam nie odbierze zwycięstwa, i zabrakło mi trochę cierpliwości. Cieszę się, że później trafiłem na 2-0. Szacunek dla kolegów, dla Sebastiana Szałachowskiego, który mi podał, tak że miałem przed sobą pustą bramkę. Pan też „szukał” kilka razy Szałachowskiego!
Jak Pan ocenia spotkanie Legii z Arką?
Sądzę, że jako cała drużyna zagraliśmy całkiem dobry mecz. W pierwszej połowie nie udało się strzelić gola, choć były do tego okazje. Na szczęście po przerwie zdobyliśmy dwie bramki. Myślę, że ja osobiście, jak i cała drużyna, możemy być z tego spotkania zadowoleni. W 75. minucie był Pan sam na sam z bramkarzem Arki. Dlacze-
Któż by się wcześniej spodziewał, że na szlagier tabela wskaże mecz Polonii z Ruchem. Obydwa zespoły mają szanse na pozycję lidera. Na razie okupują ją „Czarne Koszule” i nie zamierzają dać się zepchnąć. Wątpliwe, by rozpędzone pasmem trzech zwycięstw pozwoliły zmienić kierunek Ruchowi, który od ponad pół roku na wyjazdach podąża pod prąd – nie odniósł zwycięstwa. Trudniejszy odcinek od sąsiada ma przed sobą Legia.
Chciałem mu się zrewanżować za podanie, ale tym razem nie wyszło. Ogólnie jednak możemy być zadowoleni. Forma rośnie, i jak dalej będziemy tak grali, to możemy walczyć o najwyższe cele. go nie udało się strzelić gola?
Trochę mi zabrakło spokoju. Bardzo chciałem strzelić, zdawałem sobie sprawę z tego, że muszę to wykorzystać, i niestety, spudłowałem. Wie-
PIłkA NOżNA
Mętlik Co prawda niespełna rok temu odczarowała wreszcie stadion Cracovii, po raz pierwszy od 38 lat go podbijając. Ale teraz, gdy nie wygrał na nim żaden z ośmiu goszczących zespołów, o powtórkę nie będzie łatwo. Opinii tej zapewne nie podziela Chinyama, który w ub. sezonie trzy razy przedarł się przez „Pasy”, dzięki czemu w obu meczach je załatwił. Teraz jak na złość Cracovii właśnie łapie formę i znów może być jej katem. Takim dla „Jagi” ostatnio był Zieńczuk. W dwumeczu zdobył z nią trzy gole i możliwe, że pomoże Wiśle ochło-
Legia gra coraz lepiej. Czy to jest forma, która pozwala walczyć o mistrzostwo?
walczyli o mistrzostwo, choć nie będzie to łatwe. Oczywiście najgroźniejszym naszym przeciwnikiem jest Wisła, przed którą są też trudne mecze. Szkoda tylko, że Hiszpanie, Inaki Decarga i Tito, za wiele się nie nagrali!
Poczekajmy jeszcze trochę. Doznali kontuzji, jednak mają umiejętności i myślę, że jeszcze zaprezentują się z dobrej strony. Asysta i bramka w meczu z Arką. Sprawi Pan sobie z tego powodu jakąś nagrodę, niespodziankę?
Nagrodą za dobry występ jest wolny dzień od trenera, który dostała cała drużyna.
Na pewno nasza dyspozycja jeszcze wzrośnie. Liczę jednak, że będziemy
Rozmawiał Marcin Frączak
nąć po ciężkich przeżyciach z Lechem i pamiętnym Londynie. Miejsce sprzyja, bo z Białegostoku wiślacy w ekstraklasie jeszcze nigdy nie wrócili bez punktu, jedyny tracąc 20 lat temu! Teraz na przełom też się nie zanosi, bo mimo cięgów, jakie ostatnio zebrali, nie są tak słabi jak sosnowieckie Zagłębie czy Piast ograne jako jedyne w tym roku przez „Jagę”. Jeszcze łatwiej oddech po pucharowej zadyszce będzie złapać Lechowi. Czy może mieć większy komfort, jak wizyta nieszkodliwego Piasta, który w trakcie siedmiu wyjazdów tylko raz trafił do siatki? Bez problemu pokona nowicjusza i awansuje wyżej w tabeli. Ponad Arkę możliwe, że jeszcze nie, bo sama też ma sprzyjający wiatr i szansę na trzy punkty. Ale czy może być inaczej, jeśli u siebie z ŁKS-em jeszcze nigdy nie przegrała, jedyną bramkę tracąc aż 29 lat temu!!! Z kolei niepozorni
łodzianie wygrali cztery z ostatnich dziewięciu wyjazdów. Przeciwny prąd napotka w Zabrzu Śląsk. Nie wygrał tam już od 29 lat! i co gorsza, zjedzie w chwili, gdy górnicy się przełamali. Wątpliwe, by miał być pierwszym od ponad dwóch lat beniaminkiem zdolnym podbić ich stadion. Niełatwa wyprawa czeka też Lechię. Co prawda Bełchatów od premiery nie odniósł zwycięstwa, ale potencjał wciąż ma wystarczający, by nie pozwolić gdańszczanom na pierwsze po awansie wyjazdowe zwycięstwo. Teoretycznie wygrać nie powinna też bytomska Polonia. Ale fakt, że stadion w sąsiednim Wodzisławiu jako ostatni podbiła, przestrzega przed jej dyskredytowaniem.
Ryszard Drewniak
Portal z twarzą Dariusz Jan Mikus
Niezmiernie rzadko zdarza mi się – jako zatwardziałemu pismakowi ze skłonnością do ukochanej krytyki – pisać o pozytywach czy, nie daj Bóg, chwalić działania bliźnich.
Tym razem odstępuję od kanonu, wyraźnie twierdząc, iż mile zostałem zaskoczony przez portal internetowy Wirtualna Polska. Tydzień temu opisywałem kuluary absencji trenera Słowenii na pomeczowej konferencji prasowej we Wrocławiu. Tamże ujawniłem dość interesujący splot wydarzeń – przypadkowych, a czasem zamierzonych – wiodących do wprowadzenia w błąd opinii publicznej. Dla przypomnienia Kek wcale nie uciekł z konferencji, lecz nikt z PZPN nie zadbał, aby znalazł się on na sali i udzielał odpowiedzi razem z Beenhakkerem.
Nie ukrywam, że dostało się, oj dostało!, także śladowo zamieszanemu w aferę portalowi WP – ale tu chodziło raczej o publikowanie opiniotwórczego tekstu bez należytej weryfikacji i podpieranie się wątpliwym źródłem informacji. Co w tym całym zamieszaniu dobrego? Ano Wirtualna Polska stanęła na wysokości zadania i naprawiła grzech z nawiązką. Primo – portal natychmiast zainteresował się sprawą, secundo – przyznano się do wpadki i po krótkim dociekaniu prawdy zweryfiko-
wano dotychczasowe ustalenia, tertio – opublikowano prawdziwą wersję wydarzeń. Już sam fakt, że sprawa nie została zamieciona pod dywan – co w polskich realiach bywa codziennością – zasługuje na uwagę. Ciąg dalszy świadczy o rzetelnym i uczciwym podejściu do profesji. Toteż i ja – po tak pozytywnej reakcji na moją krytykę – pozwalam sobie postawić portal WP za wzór w rozwiązywaniu podobnych galimatiasów. Co prawda lepiej ich unikać, lecz jeśli już są, to tak należy z nimi walczyć.
68 Właśnie tylu Polaków dostąpiło zaszczytu gry w elitarnej Lidze Mistrzów. Z pewnością to grono byłoby mniej liczne, gdyby w Champions League nie zagrały Legia Warszawa i Widzew Łódź. Od ostatniego awansu polskiego klubu minęło już jednak 12 lat. Prym w klasyfikacji wiedzie Jerzy Dudek, który w barwach Feyenoordu Rotterdam i FC Liverpoolu rozegrał aż 45 spotkań. Jak wiemy, z angielskim zespołem sięgnął po Puchar Europy. W tym sezonie w Lidze Mistrzów ujrzymy naszych rodaków. Są to: Łukasz Sosin (Anorthosis Famagusta Larnaka), który w tym sezonie debiutuje w fazie grupowej, Mariusz Lewandowski (Szachtar Donieck), Tomasz Kuszczak (Manchester United), Artur Boruc (Celtic Glasgow), Marek Saganowski (Aalborg BK), który także jest debiutantem, Paweł Golański (Steaua Bukareszt), Łukasz Fabiański (Arsenal Londyn), który również czeka na swój pierwszy mecz w Champions League oraz rekordzista Jerzy Dudek (Real Madryt). Warto zwrócić uwagę, że aż czterech Polaków jest bramkarzami! W GP Włoch F1 karty rozdawał tym razem deszcz. Kwalifikacje i wyścig wygrał Sebastian Vettel z Toro Rosso, jako najmłodszy zawodnik w historii tych wyścigów. Kubica, który przystąpił do kwalifikacji w deszczu był 11. Jednak dzięki taktyce jazdy na „jeden postój” awansował z tej odległej pozycji aż na podium. 3 miejsce to spory sukces, tym bardziej, że odrobił punkty do rywali i liczy się nadal w walce o tytuł mistrzowski. W zespole Polaka BMW Sauber tymczasem trwają rozmowy o zatrudnieniu Alonso. Nie wiadomo tylko czy zastąpiłby Kubicę czy Heidfelda. Za Polakiem przemawiają wyniki, za Niemcem narodowość. Czy BMW zdecyduje się na starty bez swojego rodaka? Na razie BMW obiecało Kubicy pomoc w walce o tytuł mistrzowski. Pożyjemy, zobaczymy.
F1
|31
nowy czas | 19 września 2008
Pomimo dopingu Polaków Wisła przegrała w Londynie, chociaż nie było najgorzej. W pierwszym meczu 1. rundy Pucharu UEFA piłkarze Tottenhamu Hotspur wygrali 2:1 z Wisłą Kraków. Bramkę dla krakowian strzelił Tomas Jirsak (34). Bramki dla Tottenhamu – David Bentley (33), Darrent Bent (73).
piłka NożNa
sport
jak uporać się z kibicami?
Gościnne występy pseudokibiców Wojciech Filipiak
Widać gołym okiem, że największym problemem, z którym organizatorzy meczów piłkarskich nie mogą sobie poradzić, jest przyjazd kibiców drużyny gości. Nie wystarcza już budowanie specjalnych sektorów na trybunach zwanych klatkami. Nie zdają też egzaminu i tego można było się spodziewać, wprowadzone jakiś czas temu karty identyfikacyjne kibica, a PZPN wystawia się na pośmiewisko, wydając „zakazy wyjazdowe”, których potem i tak nikt nie jest w stanie wyegzekwować. Nadal nad przyjeżdżającymi nikt nie ma kontroli, zaś to, czy na
meczu będzie porządek, czy nie, nie zależy bynajmniej od sprawności służb porządkowych, a od... dobrej woli gości. Paradoksalnie łatwiej jest spacyfikować miejscowych, chociaż wydarzenia z Zabrza z minionego weekendu przeczą temu twierdzeniu. Kibice przyjezdni czują się „panami sytuacji”, a wszelkie próby ich utemperowania spotykają się z twardym oporem. Nie poprawia sytuacji rozprowadzanie biletów wyłącznie poprzez klub, który ma przy tym obowiązek zewidencjonowania wszystkich wyjeżdżających na mecz kibiców i przekazania imiennej listy organizatorowi. I tu dochodzi do pierwszych spięć. Kibice Widzewa skarżyli się niedawno, że nie wpuszczono ich na mecz z Wisłą w Krakowie, bo gospodarzom... zginął faks z ową listą. Także w normalnych warunkach taka „kontrola obecności” jest swego rodzaju szykaną, jaką gospodarze stosują wobec przyjezdnych: kilkaset osób tło-
czy się w ciasnym przejściu, opryskliwi ochroniarze z góry traktują tych, co chcą wejść na stadion, jak chuliganów, a i policja też profilaktycznie szturcha ich od czasu do czasu pałkami. Nie tak dawno temu spod stadionu Widzewa odesłano do domu kibiców Arki, którzy imiennej listy w ogóle nie dostarczyli, a w minioną niedzielę znów doszło w Łodzi do awantury, tym razem za sprawą przyjezdnych kibiców Stali Stalowa Wola. Tym razem lista była, ale okazało się, że wiele osób spośród tych, co przyjechały na mecz, niekoniecznie zresztą ze Stalowej Woli, a z innych „zaprzyjaźnionych” miejscowości, w ogóle nie ma biletów! Ci, co liczyli na wejście na stadion „na krzywy ryj”, zablokowali wejście i uniemożliwili dotarcie na trybunę tym, co bilety mieli. Normalni kibice, a takich wśród jeżdżących na mecze jest przecież większość, po raz kolejny zostali zastraszeni i wręcz sterroryzowani przez tych, których na meczach wi-
dzieć nie chcemy. My nie wejdziemy, ale wy też nie – zadecydowali samozwańczy przywódcy kibolowskiej bandy, a przy okazji przy próbie wyłamania bramy doszło do bijatyki z policją, która musiała pomóc sobie gazem. Obecna na meczu medalistka olimpijska w zapasach Agnieszka Wieszczek poziomem gry piłkarzy nie była specjalnie zachwycona, ale ironicznie zauważyła, że było sporo ciekawych walk na trybunach i pod stadionem... I w tym momencie doszło do sceny, która po raz kolejny każe wątpić w rozsądek hersztów kibiców Widzewa. Postanowili oni solidaryzować się z tymi bez biletów i „na znak protestu” też opuścili swój sektor. Krzyż na drogę – chciałoby się powiedzieć. Nie było dopingu, bez którego zespół i tak wygrał, ale za to nie było także bluzgów i przekleństw. Służby porządkowe tym razem nie ugięły się i nie uległy temu swoistemu szantażowi, chociaż w przeszłości zdarzało się, że policja
nakazywała organizatorom wpuszczenie „nielegalnych” grup przyjezdnych na stadion, gdzie łatwiej jest nad nimi zapanować, niż na ulicy. Wielokrotnie dziwiłem się, dlaczego przyjezdni mają być traktowani lepiej niż miejscowi: nawet bilety dla nich są „urzędowo” tańsze, bo taką decyzję podjął PZPN. Logika nakazuje, że powinno być akurat odwrotnie. Skoro nie skutkują inne bariery, to powinna zadziałać ta finansowa. Przecież każdy wyjazd to znaczne koszta, na które nie wszystkich byłoby stać. Jaki interes mają koleje w podstawianiu specjalnych pociągów po zniżkowych cenach? Dlaczego organizator meczu ma sprzedawać bilety po 15 złotych, skoro miejscowi płacą dwa razy tyle? Reakcja może być tylko jedna: wszystko nam wolno i nikt nam nie podskoczy. A ci, co tak głośno i manifestacyjnie kochają swój klub, najchętniej wchodziliby na widownię przez dziurę w płocie, bo miłość kończy się zwykle przy kasie.
Eliminacyjne rewelacje czesław Ludwiczek
Jak zapewne czytelnicy zauważyli, ta kolumna nie odnosi się do bezpośrednich wydarzeń na piłkarskich boiskach. Wyjątkowo w tym numerze podejmuję jednak temat jak najbardziej bieżący, bo wynikający z pierwszych dwóch kolejek eliminacji do mistrzostw świata 2010 przeprowadzonych w strefie europejskiej.
tóż już w pierwszej kolejce grupowej Europę zadziwił wynik meczu rozegranego w Cluj pomiędzy Rumunią i Litwą. Zdecydowanym faworytem był zespół gospodarzy zajmujący w klasyfikacji FIFA 13. miejsce. Tymczasem zwycięstwo odnieśli goście plasujący się w tej samej klasyfikacji na 54. miejscu. W dodatku ich wygrana była pewna i wyraźna, bo odniesiona różnicą trzech bramek (3-0). Dla Rumunów był to szok. Wprawdzie w ich składzie zabrakło dwóch najlepszych zawodników, Cristiana Chivu i Adriana Mutu, ale i tak powinni byli sobie poradzić z graczami z nadbałtyckiego kraju. Rozczarowanie było tym większe, że – jak pisze prestiżowy dziennik „Evenimentul Zilei” – poprzedni mecz 0-3 Rumunia przegrała u siebie, w Bukareszcie, 17 października 1990 r. z Bułgarią w meczu inaugurującym eliminacje ME ‘92. Klęska ta sprawiła, że selekcjoner Rumunii Victor Piturca usadowił się – jak pisze w dalszym ciągu ta sama gazeta – na fotelu katapultowym. Ba, niektóre portale w Polsce poinformowały, że już wyleciał z posady, ale to nieprawda. – To
O
jest rezultat haniebny – powiedział prezes federacji rumuńskiej Mircea Sandu – ale nie nadszedł jeszcze czas dymisji Piturcy. W minioną środę selekcjoner poprawił swą pozycję, bowiem Rumunia odniosła skromne zwycięstwo (1-0) na Wyspach Owczych, ale dopiero mecze z Francją i Serbią wykażą, czy utrzyma posadę. Drugą rewelacją owej pierwszej kolejki była wyjazdowa porażka Francji z Austrią (1-3). Szok, bardziej za granicą niż nad Sekwaną, był tym większy, że Francja to aktualny wicemistrz świata, a Austria to dopiero 101. drużyna w klasyfikacji FIFA. Francuzi jednak nie dramatyzowali zbyt mocno, bo ich kontrkandydat do awansu z grupy 7., Rumunia, też przegrała. A selekcjoner „Galijskich Kogutów” Raymond Domenech jakkolwiek przygnębiony, to jednak przypomniał, że na awans składa się seria meczów. – Mamy ich do rozegrania jeszcze wiele i odpowiednio się do nich przygotujemy – powiedział. Drużyna jest młoda i musi wznieść się na wyższy poziom. Wiceprezydent francuskiej federacji Noel le Graet wypowiedział się na temat owego meczu na łamach „L’Equipe”, twierdząc, że
„Niebiescy” nie zaprezentowali tak negatywnego obrazu, o jakim można przeczytać lub usłyszeć w mediach. Jego zdaniem drużyna jest silna pod względem technicznym i zdolna do gry w finałach MŚ. Nie zmienia to faktu, że Francja zagrała fatalnie w obronie, a fachowa prasa niemal jednogłośnie twierdzi, że najsłabszym elementem defensywy są stałe fragmenty gry wykonywane przez rywali. I jeśli nie poprawi się tego wariantu obrony, to mogą wystąpić trudności z awansem. Patrick Evra odpowiada na to, że wątpliwości co do awansu pojawiłyby się dopiero wtedy, gdyby Francja przegrała z Serbią. Ale jak wiadomo, Francja pokonała w minioną środę Serbię, choć różnicą tylko jednej bramki. Czy jednak Francja awansuje? Pytanie jest o tyle istotne, że w owej grupie 7. pojawił się kolejny i – jak dotychczas – bardzo poważny kandydat. Jest nim zespół narodowy Litwy. Nie dość, że rozgromił na wyjeździe Rumunię, to w kilka dni później pokonał pewnie Austrię, tę samą, która pod kierunkiem nowego selekcjonera, Czecha Karela Brucknera, upokorzyła na swoim terenie Francję. Wygląda więc na to, że
Litwa jest wyjątkowo silna, choć wielkich rewolucyjnych zmian w jej składzie nie widać. Największą jest zaangażowanie nowego selekcjonera, Portugalczyka Jose Couseiro, który w lipcu br. zastąpił zasłużonego dla litewskiej piłki Algimantasa Liubinskasa. W składzie, owszem, nastąpiły pewne zmiany, ale rej wiodą nadal doświadczeni gracze, jak choćby strzelcy bramek w obu ostatnich meczach Mikoliunas, Cesnauskis, Kalonas, czy rewelacyjny Danielevicius, który już 10 lat bryluje w reprezentacji i jest w niej rekordzistą pod względem liczby rozegranych meczów (47). Litwa prowadzi więc w grupie z 6 punktami i kto wie, czy po raz pierwszy w jej historii nie uda się jej awansować do finałów MŚ. W innych grupach także nie obeszło się bez niespodzianek, często wręcz sensacyjnych, bo trudno inaczej nazwać zwycięstwo Luksemburga nad Szwajcarią. Te i inne nieoczekiwane rezultaty świadczą o wyrównywaniu się poziomu w europejskiej piłce, ale do tego zjawiska odniesiemy się innym razem. Czesław Ludwiczek jest korespondentem „France Football”