nowyczas2008/105/040

Page 1

stanowCze polskie nie

3

polscy robotnicy odważyli się zaprotestować przeciwko wyzyskiwaniu przez pracodawcę. to precedens w Hampshire, a nawet w całej południowej anglii.

LonDon 10 october 2008 40 (105) nowyczas.co.uk FrEE Issn 1752-0339

Ciszej, proszę, z tymi powrotami

16

obserwuję rozpaczliwą akcję propagandową w kraju i ciągłe spekulacje prasy polonijnej i brytyjskiej na temat re-exodusu polaków i zacząłem zastanawiać się, kto tak naprawdę wraca i do czego.

nEw TIME

THE PoLIsH wEEKLY dobre, bo polskie

W Jaskinii Klejnotów

17

Czy można zrobić kolczyki z włóczki, naszyjnik z korzonka albo z czegoś, co wyrzuci morze? Bransoletkę z kamyczków z ogrodu? Agnieszka Arciszewska z Tunbridge Wells, hrabstwo Kent – projektantka biżuterii i właścicielka sklepu internetowego Cave of Jewel – nie ma wątpliwości, że tak. Choć swoje kruszce i materiały do nowych kolekcji najchętniej kupuje na targach w Azji.

Bycza krew na parkietach Ten złoty byk, ważący ponad trzy tony kolos, przez lata symbolizował potęgę kapitalizmu i jego światowego symbolu – giełdę w Jowym Jorku. Marcin Piniak Nazywano go Charging Bull. Groźny, agresywny i ekspansywny. Autorem rzeźby jest Amerykanin włoskiego pochodzenia Arturo Di Modica, wielki entuzjasta wolnorynkowych wartości swej ojczyzny. Dzieło życia wykonał za własne 360 tysięcy dolarów i nielegalnie usadził naprzeciwko nowojorskiej giełdy jako prezent dla mieszkańców miasta na Boże Narodzenie roku 1989.

Policji pomysł Artura nie przypadł do gustu. Kazali usunąć lśniącego Fernanda. Nowojorczycy zaprotestowali, gdyż z całego serca pokochali byka, symbol ich potęgi. Władze, jak to w prawdziwej demokracji bywa, posłuchały głosu obywateli i nowym miejscem dla Wall Street Bulla – to inna jego nazwa – został Bowlin Green Park, nieopodal Wielkiej Tablicy – jak wołają na giełdę w Nowym Jorku. W obliczu ostatnich dramatycznych wydarzeń, komentarzy i prognoz,

wściekły finansowy byk jakby w oczach spokorniał i stracił wcześniejszy wigor. Torreadorzy tracą głowy, monstrum opada z sił i traci punkty w zawodach. Na jego agonię patrzą miliony pogrążonych w panice oczu, wyławjając z pamięci jego ostatnie wielkie triumfy i porażki. Tak źle z bykiem jeszcze nie było. Weterynarze śledzą prześwietlenia na tablicach wyników. W gazetach co dzień donoszą o jego stanie zdrowia, niedyspozycji, nowo postawionych diagnozach i metodach leczenia. Byk

jednak jeszcze stoi. Nie upadł, choć bardzo zmizerniał. Zipie jednak, coraz bardziej opadając z sił. Charging Bull, symboliczny wyraz potęgi, ma mocniejszą konstrukcję. Ładny, zdrowy byk. Optymistyczny, zwarty, wciąż gotowy do walki i wydający się ryczeć do odwiedzających go turystów: Nie damy się! Trudno jednak dać się ponieść byczemu optymizmowi…

Dwa tysiące funtów… » 14

czas na rozMowĘ

Nie ma szarych dni w teatrze 19 Pracujemy nieustannie – mówi o swoim teatrze Krystyna Janda. – Nie mamy problemów z frekwencją. Ale ja nie miewałam jej i wcześniej. Myślę, że wszystko polega na tym, żeby nie pozwolić widzowi wyjść z teatru „bez niczego”. Trzeba mu coś ofiarować, musi mieć absolutną pewność, że ten wieczór był wyjątkowy, bo on tam był.


2|

10 października 2008 | nowy czas

” Pią tek, 10 Paź dzier ni ka, Fran cisz ka, Pau li na 1964 1970

Laureatem Pokojowej Nagrody Nobla został kaznodzieja Martin Luther King, czarnoskóry amerykański bojownik o prawa człowieka. Proklamowanie niepodległości Fidżi. Dla upamiętnienia wydarzenia, mieszkańcy wyspy obchodzą w ten dzień święto narodowe.

so bo ta, 11 Paź dzier ni ka, al do ny, emi la 1830 1938

W Warszawie odbył się pożegnalny koncert Fryderyka Chopina, który opuścił miasto na zawsze. W 1831 roku osiadł na stałe w Paryżu. Prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o ponownym zjednoczeniu Zaolzia z Polską. Przyśpieszyło to rozbiór Czechosłowacji przez Niemcy.

nie dzie la, 12 Paź dzier ni ka, mak sy mi lia na, se ra Fi na 1492

1917

Dzień uważany za datę odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Statki Santa Maria, Nina i Pinta dopłynęły do wyspy uznanej za część Indii, następnie odkryto Kubę i Haiti. Niemcy użyli po raz pierwszy gazu musztardowego (inna nazwa iperyt, pochodzi od miasta, pod którym toczyła się bitwa w I wojnie światowej). Gaz ten wówczas zadał Brytyjczykom ogromne straty w ludziach.

Po nie dzia łek, 13 Paź dzier ni ka, edwar da, teo Fi la 1307 1921

Rozkazem króla Francji Filipa Pięknego zajęto cały majątek zakonu Templariuszy oraz aresztowano wszystkich rycerzy zakonnych. Urodził się Yves Montand, francuski piosenkarz i aktor, występował w kabaretach, filmach fabularnych (m.in.„Cena strachu”).

wto rek, 14 Paź dzier ni ka, ala na, ka lik sta 1768 1773

Na rozkaz ambasadora Rosji Riepnina porwano czterech senatorów polskich i wywieziono ich na pięć lat do Kaługi. Powstała Komisja Edukacji Narodowej wspierana przez grono najwybit niejszych przedstawicieli polskiego oświecenia, skupionych wokół króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Śro da, 15 Paź dzier ni ka, Ja dwi gi, te re sy 1929

1961

Urodził się Witold Sobociński, operator filmowy, współpracował m.in. z Andrzejem Wajdą („Ziemia obiecana”, „Wesele”); Romanem Polańskim („Frantic”, „Piraci”); Krzysztofem Kieślowskim („Trzy kolory”). W Londynie powstała organizacja Amnesty International. Działa w obronie więźniów politycznych, pomaga ich rodzinom oraz walczy o zniesienie tortur i kary śmierci.

Jutro to dziś – tylko że jutro Sławomir Mrożek

listy@nowyczas.co.uk Szanowna redakcjo, Gratuluję nowej sekcji – Dobre, bo Polskie. Bardzo dobry pomysł. Ile można czytać o problemach i oszustwach, jakich nasi rodacy są ofiarami. To też są ważne sprawy, od tego są gazety, żeby o nich pisać, ale nie tylko. Też powinny pisać o sprawach budujących, pokazywać, że i tutaj Polakom się powodzi. Życzę wielu zgłoszeń! MAcIEJ kAMIńSkI redakcjo „nowego czasu”, w imieniu Polish Psychologists’ club i zespołu Pr&communication PPc, chcielibyśmy złożyć szczere wyrazy wdzięczności za wsparcie, jakie otrzymaliśmy od Państwa w promocji 5. edycji Dnia Otwartego – Dnia kariery PPc, londyn wrzesień 2008. Dzięki Państwa wsparciu o wydarzeniu dowiedziały się tysiące Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Pomimo konkurencji w postaci pięknej pogody, kiermaszu polskiej książki, festiwalu ulicznego w londynie oraz kłopotów z linią Dlr, na Dzień kariery przybyło około dwustu osób, a wielokrotność tej liczby zgłosiła się do nas przez internet z

prośbą o indywidualny kontakt. Podsumowując, kolejny Dzień Otwarty Polish Psychologists’ club zakończył się sukcesem. Wszyscy w Polish Psychologists’ club jesteśmy świadomi, że PPc jako organizacja działająca charytatywnie, nie miałaby szans sama dotrzeć do całej Polonii bez tak Wspaniałego Wsparcia z Waszej strony. Dziękujemy i cieszymy się na naszą dalszą, równie owocną, współpracę. Z wyrazami wdzięczności, Zespół Pr&communication PPc, Agnieszka Anna Dymerska, wraz z Małgorzatą Mielczarek, katarzyną Piwowarczyk i Przemysławem nieruchalskim. Szanowna redakcjo, W sobotę, 4 października, pod kościołem polskim na Ealingu rozdawano anglojęzyczny tygodnik The Jewish news. Zachęcony do przeczytania, znalazłem tam artykuł naszej Pani Ambasador rP w Wielkiej Brytanii Barbary Tuge-Erecińskiej, zatytułowany „Setting the record straight on Polish-Jewish relations”.

Oczywiście zmieniono nazwisko Pani Ambasador nazywając ją Barbara Tuge-Ericson. Pewnie dlatego, że poprzednie miejsce pełnienia przez nią funkcji dyplomatycznej to Dania, i powiązano Panią Ambasador ze skandynawską firmą elektroniczną Ericson. Przy zdjęciu zaś zmieniono jej nazwisko raz jeszcze na Barbara Tuge-Erecinsca.(sic.!.). Dziwi mnie jedno – osadnictwo Żydów w Polsce nastąpiło już w czasach Mieszka l i ciągle pewna grupa Żydów wypacza pewne sprawy związane z Polską. Mamy wielu słynnych pisarzy polskich, naukowców, polityków pochodzenia żydowskiego i jesteśmy z tego bardzo dumni. Wielu naszych oficerów PMH pracowało na izraelskich statkach handlowych. Byłem nim i ja!!! Szkoliliśmy załogi statków. Zawsze spotykałem się z gościnnością i mądrością Żydów, tak w Polsce, Izraelu, jak i w Anglii. Dziwne więc, że nazwisko tak ważnej osoby, jaką jest nasza Pani Ambasador jest przekręcane. Pozdrawiam, OrlAnD MAcHnIkOWSkI, kpt.z.w.(ret.)

z teki andrzeJa licHoty

czwar tek, 16 Paź dzier ni ka, gaw ła, grze go rza 1946

1978

Skazany na śmierć w głośnym procesie norymberskim zbrodniarz wojenny Herman Goering popełnił samobójstwo, pozostali skazani – w tym von Ribbentrop, Rosenberg i Streicher zostali powieszeni. Polski metropolita krakowski, kardynał Karol Wojtyła został wybrany na apostoła Stolicy Piotrowej. Tego samego dnia odbyło się pierwsze wystąpienie publiczne Jana Pawła II i błogosławieństwo „Urbi et Orbi”.

a może i więcej lat liczy sobie naczynie na karmę dla kurcząt, które pewien chiński farmer kupił od sąsiada za kilka yuanów.

1200

procent ankietowanych mediolańczyków na bezludną wyspę zabrałoby… kluski. Oraz: spodnie, mydło i radio.

76

czas na nowe mieJsca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!

0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk

63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Michał Sędzikowski, Przemysław Wilczyński RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Damian Chrobak, Grzegorz Lepiarz, Agnieszka Mierzwa, Maricn Piniak WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Katarzyna Gryniewicz, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Bartosz Rutkowski, Mikołaj Skrzypiec, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Aleksandra Solarewicz, Tomasz Tułasiewicz; STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk.

dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk); STaŻ MaRkeTIngoWy: Magdalena Kubiak WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

Formularz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................

PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań

uk

ue

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

czas PublisHers ltd. 63 kings grove london se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


|3

nowy czas | 10 października 2008

czas na wyspie

Czytelnicy „Nowego Czasu" pytają... Odpowiada Malwina Dobrowolska – specjalista ds. odszkodowań, Polskiego Oddziału kancelarii prawnej Graham M Riley & Co. Solicitors (bezpłatna linia: 0800 0730 868 lub tel.: 01704 532229; www.grahamriley.co.uk)

Stanowcze polskie NIE Polscy robotnicy odważyli się zaprotestować przeciwko wyzyskiwaniu przez pracodawcę. To precedens w Hampshire, a nawet w całej południowej Anglii. Grożą odmówieniem nadgodzin, masowo zapisali się do związków zawodowych. Tymczasem konflikt się zaostrza – kierownictwo zakładu podczas negocjacji nowych kontraktów wyprosiło za bramę niezależnego polskiego tłumacza. Grzegorz Borkowski

dzinne i domowe plany walą w łeb – opowiadają pracownicy.

Akcja dzieje się w zatrudniającej około 50 pracowników piekarni. 30 osób, więc wyraźna większość, to Polacy. Ze względu na dobro prowadzonych negocjacji oraz w związku z prośbą biura SOS Polonia z Southampton, nie podamy nazwy firmy ani miejscowości.

ŻąDANiA wCAle NiewyGóROwANe

NA OStRzu PRAwA O traktowaniu polskiej części załogi przez pracodawcę można powiedzieć krótko – na krawędzi prawa. A więc wyobraźmy sobie zakład, w którym robotnicy zaczynając rano pracę nie wiedzą, o której wrócą do domów. Wyobraźmy sobie nie płacone ekstra nadgodziny, przerwę śniadaniową, której czas potrącany jest z pensji, pensje na poziomie minimalnej krajowej... – Część z nas ma dzieci. Radzimy sobie jak wszyscy emigranci. – Do pewnej godziny z dziećmi zostają mężowie, żony, koleżanki, ale oni też pracują. Taki dobowy plan przebywania z dzieciakami musi być często naprawdę precyzyjnie zgrany. Jak to zrobić, gdy nigdy się nie wie, do której godziny będziemy pracować? Wszystko zależy od liczby zamówień na pieczywo. Jest mało – do domu wyganiani jesteśmy po dwóch godzinach. A to oznacza, że jesteśmy dzień w plecy, bo to 40 mil od Southampton, więc godzinę trzeba poświęcić, by się tu dostać. Z drugiej strony zbytni ruch też nie jest dobry, bo oczekują od nas pozostania na nadgodziny i wówczas wszystkie ro-

Tak oceniają je próbujący pomóc robotnikom pracownicy SOS Polonia w Southampton. – Czy wygórowane jest żądanie, by w ciągu pierwszych trzech godzin brygadziści informowali pracowników, do której danego dnia będą pracować? Wygórowanym żądaniem nie jest także prośba o sformułowanie jasnego i przejrzystego kontraktu, tak by każdy pracownik rozumiał swoje prawa i obowiązki – mówi Monika Kuźniewska z SOS Polonia. – W porównaniu z tym, jakie warunki mają pracownicy głównego oddziału tego producenta pieczywa, my jesteśmy traktowani źle – mówi Tomasz, nieformalny przewodniczący protestu. – Oni zarabiają po 6,30 na godzinę. Z nami ledwie się rozmawia na temat wyrównania do nowej, obowiązującej od października minimalnej krajowej. Żąda się pozostania na nadgodziny, ale nie oferuje godziwej płacy za nadgodziny. Komu się nie podoba, może odejść. Postanowiliśmy, że jest nas w tej firmie już tylu, że stanowimy jakąś siłę i możemy zaprotestować. Trzydziestu Polaków, świadomych swojej siły i możliwości – to musi być solą w oku menedżera. I jest – szczególnie nowego menedżera produkcji, którego rządy w piekarni rozpoczęły się dziewięć miesięcy temu.

– W tym czasie zwolniło się kilku Polaków, którzy nie byli w stanie znieść jego polityki – opowiada dalej Tomasz. – Dwa miesiące temu menedżer poinformował nas o wprowadzeniu nowych kontraktów. Zapowiedzieliśmy, że chcemy je najpierw wziąć do domu i przetłumaczyć. W tym momencie dotychczasowy konflikt interesów przerodził się w formalną wojnę. Kontrakty w żaden sposób nie zabezpieczały interesów pracowniczych. Wciąż nie było zabezpieczenia minimalnej ani maksymalnej liczby godzin, stawka płacy pozostała na minimalnym poziomie(sprzed października), także podczas nadgodzin. W umowach nie było mowy o płatnej przerwie, nawet gdy pracownicy tyrają po kilkanaście godzin. Większość polskiej załogi odmówiła podpisania. Na ostatni poniedziałek września zaplanowano spotkanie załogi i dyrekcji, mające wyjaśnić wszelkie nieścisłości.

PROSiMy zA bRAMę Już na wiele dni przed planowanym spotkaniem załoga informowała menedżera, że życzą sobie niezależnego tłumacza z SOS Polonia. Tę funkcję na co dzień w zakładzie pełni kadrowa – Polka. Pracownicy produkcyjni nie ufają jej, ani jej znajomości angielskiego. – I mają do tego pełne prawo – wyjaśnia Monika Kuźniewska z SOS Polonia, zarazem tłumacz. – Pracownica biurowa nie rozumie ich problemów i żądań, siłą rzeczy jest jej bliżej do interesów pracodawcy. Zresztą, nie jest niczym dziwnym korzystanie w

Andrzej S.: Nabawiłem się urazu kręgosłupa w wynik u przenoszenia ciężkich przedmiotów w pracy. Kiedy i jak mogę starać się o odszkodowanie? – Każdy wypadek jest inny i wydarzył się w innych okolicznościach, dlatego najlepiej kontaktować się z prawnikami specjalizującymi się w uzyskiwaniu odszkodowań w imieniu poszkodowanego – Personal Injury (PI) Specialist – bezpośrednio. Nie ponosi Pan kosztów za fachową poradę. Prawnik będzie miał za zadanie udowodnić, iż wypadek zdarzył się w wyniku pełnej lub częściowej winy pracodawcy. Według prawodawstwa angielskiego okres graniczny wniesienia sprawy do sądu to trzy lata od daty wypadku lub uświadomienia sobie o odniesionych obrażeniach. W przypadku nieukończenia 18. lat – od dnia 18. urodzin lub wg specjalnego postanowienia sądu. Jednakże nie należy zwlekać ze zwróceniem się do prawników, gdyż uzyskuje się wówczas informację na temat dowodów, które należy zebrać jak najszybciej po wypadku. Niestety, sporo spraw zostaje odrzuconych przez sąd, w wyniku braku wystarczających materiałów dowodowych. Katarzyna N.: Czy mogę stracić pracę, jeśli wniosę sprawę o odszkodowanie? Zgodnie z prawem każdy pracodawca ma obowiązek posiadania polisy ubezpi eczeniowej, zabezpieczającej wypadki i uzyskane obrażenia w miejscu pracy, a także czynności zadośćuczynieniowe poszkodowanego. Jeśli stara się Pani o odszkodowanie, nielegalne będzie zwolnienie Pani z tego powodu. Ma Pani us tawowe prawo walczenia o odszkodowanie. Jeśli pracodawca zwolniłby Panią lub traktował w nieodpowiedni sposób, w wyniku powyższego, należy się zwrócić do Pani związku zawodowego (trade un ion) lub specjalistów ds. prawa pracy (emloyment law solicitors). Najważniejsze, aby zrobić to od razu. W niektór ych przypadkach granica czasowa na podjęcie działań jest bardzo krótka, np. wys tąpienie na drogę sądową w wyniku niesprawiedliwego zwolnienia (unfair dismissal).

przypadku sporów pracowniczych, zabarwionych narodowościowo, z niezależnych tłumaczy. Z naszej pomocy korzystały także w negocjacjach wielkie międzynarodowe sieci, jak np. Tesco. Przecież wszystkim stronom sporu powinno zależeć na dokładnym zrozumieniu. W przypadku tej piekarni jest jednak zupełnie inaczej. Na prośbę pracowników menedżer odpowiedział krótko: – Nie, macie przecież mówiącą po angielsku kadrową, Polkę. Nie pomogły telefony z SOS Polonia. Argument, że usługa jest bezpłatna, też nie zadziałał. Kierownik próbował grać na zwłokę, udając, że się zastanawia, wreszcie spławił tłumaczkę, mówiąc, że sprawę przemyśli i oddzwoni. Mimo to w poniedziałek, wraz z załogą, w piekarni pojawiła się tłumaczka. Na miejscu próbowała wytłumaczyć menedżerowi, że jej obecność może jedynie być pożyteczna. – Nic to nie pomogło. Na prośbę o wskazanie jednego logicznego argumentu, menedżer odpowiedział: „Nie, bo nie” – opowiada dalej Monika Kuźniewska. – Zostałam wreszcie poproszona o opuszczenie zakładu. Odbyło się to w bardzo niemiłej atmosferze. Wyproszono także Tomka, nieformalnego przywódcę protestu. Najsmutniejsze, że to Polka, wspomniana kadrowa, odprowadzała nas do bramy zakładu i pilnowała,

byśmy go opuścili nie rozmawiając z nikim po drodze. W tej chwili atmosfera w zakładzie jest naprawdę kryzysowa. Pracownicy wciąż nie wiedzą na czym stoją, mają świadomość, że ich roszczenia są otwarcie ignorowane.

JAKie związKi, PiePRzONy POlAKu? Protest nie przycichł po tym incydencie, mało tego, wręcz się zaostrzył. Zdecydowana większość polskiej części załogi podpisała deklaracje członkowskie związku zawodowego TNG. – Zabolało to szefa – mówi Tomasz. – Smutne jest to, że próbuje teraz podzielić załogę, budząc nieufność angielskich kolegów do nas. Dochodzi do tego, że nas inwigilują i donoszą. Dwóch Polaków wymieniło w trakcie pracy kilka słów po polsku i słyszący to Anglik poszedł na skargę. Obydwu wezwano, padła groźba zwolnienia. A inny Anglik, w dniu gdy oficjalnie powiadomiliśmy dyrekcję o naszym akcesie do związku, przechodząc obok nas i nie kryjąc się zbytnio, powiedział o nas po angielsku: „F....ing Poles” Spór trwa. Wobec niepowodzenia SOS Polonia, próbę negocjacji z zamkniętym na wszelkie argumenty szefem produkcji i kierownictwem wyższego stopnia podejmuje teraz zarząd TNG w Southampton. My sprawę śledzimy i wrócimy do niej niebawem.


4|

10 października 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Dla pracowników hoteli W trzecim spotkaniu grup członkowskich The West London Citizens, które odbyło się w środę, 8 października, w The Islamic Centre of England w dzielnicy Maida Vale, wzięła udział kilkunastoosobowa polska reprezentacja, skupiona pod parasolem Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. Zjednoczenie Polskie jest jedyną polską organizacją będącą członkiem London Citizens, tej niezwykle prężnie działającej, pozarządowej formacji, która zrzesza ponad sto grup członkowskich na terenie niemal całego Londynu. Chociaż LC od kilku lat bardzo aktywnie prowadzi swoje kampanie na rzecz poprawy jakości życia londyńczyków, polskie organizacje do tej pory nie wykazywały większego zainteresowania działalnością przezeń prowadzoną. Przykładowe kampanie to: Strangers into Citizens (na rzecz uchodźców); Our Homes our London (na rzecz bu-

dowy tanich mieszkań); Living Wage (na rzecz wprowadzenia londyńskiej minimalnej stawki płacy za godzinę), CitySafe (na rzecz zwiększenia poziomu bezpieczeństwa). W The West London Citizens Assembly wzięli udział przedstawiciele organizacji Poland Street, Polish Psychologist’s Club, dziennikarze polonijnych mediów i Wiktor Moszczyński, jako reprezentant Zjednoczenia Polskiego. To daje nadzieję, że organizacje te realnie włączą się w kampanie prowadzone na rzecz mieszkańców tego miasta, czyli również nas, Polaków.

Jedną z akcji LC jest walka o wprowadzenie w londyńskich hotelach stawki London Living Wage – obecnie 7,45. W poniedziałek 13 października w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym odbędzie się spotkanie grupy prowadzącej kampanię na rzecz LLW właśnie w hotelach, gdzie polscy pracownicy to jedna z największych grup narodowościowych. Spotkanie rozpocznie się o godz. 19.00. Pracownicy hoteli i osoby, które chciałyby na zasadzie wolontariatu wspomóc tę kampanię, mogą zgłaszać się do Marzeny Cichoń: marzena.cichon@londoncitizens.org.uk.

Marszem przez Londyn 11 listopada przypada 90. rocznica Święta Niepodległości. Z tej okazji organizacje kombatanckie i społeczno-kulturalne przygotowują uroczysty marsz niepodległościowy z Katedry Westminster na Trafalgar Square. W sobotę, 8 listopada o godz. 13.30, zostanie odprawiona msza św. w Katedrze Westminsterskiej. Poprowadzi ją prymas Polski ks. kardynał Józef Glemp, który przyjedzie do Londynu specjalnie na tę uroczystość. Po mszy św. wszyscy chętni otrzymają biało-czerwone opaski i flagi i przejdą na Trafalgar Square. O oprawę muzyczną zadbają

chóry i Orkiestra Marynarki Wojennej z Gdyni. Na Trafalgar Square nie zabraknie tego dnia najpiękniejszych polskich pieśni patriotycznych. – Po raz pierwszy chcemy naszą polskość zamanifestować na ulicach Londynu – mówi Helena Miziniak ze Zjednoczenia Polskiego. – Ponieważ jest to nasz wspólny narodowy jubuleusz, a więc wspólna odpowiedzialność za sukces tego przedsięwzięcia, dlatego mamy głęboką nadzieję, że wszyscy włączą się w to ogólnonarodowe święto – dodaje. W przygotowaniach marszu biorą udział Polish Professionals, Polish Ci-

ty Club i Poland Street. – Naszym zadaniem będzie przede wszystkim praca w służbie porządkowej – mówi Monika Tkaczyk z Poland Street. – Dlatego apelujemy do wszystkich, którzy chcieliby pomóc. Potrzebujemy wolontariuszy, którzy zadbają z nami o bezpieczeństwo uczestników marszu. Przewidujemy obecność od pięciu do siedmiu tysięcy ludzi, dlatego duża liczba wolontariuszy jest niezbędna – kontynuuje Monika. Zainteresowani mogą zgłaszać się bezpośrednio do niej: m.tkaczyk@polandstreet.org.uk.

MoneyGram wprowadza nową ofertę przekazu pieniędzy do Polski MoneyGram International ogłosił rozszerzenie oferty przekazu pieniędzy na konta bankowe do Polski z Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Usługa jest dostępna w oddziałach Royal Mail od 2 października 2008 roku. Polska to duży rynek odbierający znaczną liczbę przekazów pieniężnych pochodzących z zagranicy. Według danych Banku Światowego około 2,3 mln osób wyjechało poza granice Polski w 2005 roku. Co więcej, około 5 mln dolarów zostało przesłanych do Polski w samym tylko 2007 roku. – Mimo wyjazdu z kraju, polscy imigranci wciaż posiadają tam swoje konta bankowe – powiedział Paul Thomas, menedżer działu rozwoju produktu w MoneyGram. – Nowa oferta daje Polakom większą możliwość wyboru przy przesyłaniu pieniędzy do kraju. Środki pieniężne wysłane z Wielkiej Brytanii zostaną przekazane w polskiej walucie na polskie konto bankowe – dodaje. – Polscy imigranci wciąż poszukują nowych możliwości zawodowych w innych krajach niż Polska – powiedział Mike Gibbon, senior marketing manager na Wielką Brytanię i Irlan-

dię. – Nowa usługa przekazu to odpowiednia, przystępna metoda przesyłania pieniędzy na konto bankowe własne lub najbliższych osób w Polsce. Aby skorzystać z tej usługi, osoba wysyłająca pieniądze musi zarejstrować swojego odbiorcę w bazie danych MoneyGram. Proces rejestracji polega na podaniu imienia i nazwiska, adresu zamieszkania oraz, co najważniejsze, numeru konta bankowego odbiorcy. Klienci mogą zarejestrować niezbędne dane u agentów MoneyGram lub dzwoniąc pod numer 00800 8971 8971 (dostępna jest obsługa w języku polskim). Należy zwrócić szczególną uwagę przy podawaniu polskiego numeru konta, ponieważ składa się on z 26 cyfr i bardzo łatwo o pomyłkę. Opłata za przekaz na konto do Polski, niezależnie od kwoty, wynosi 9,99 funta. Na terenie Londynu, w granicach obwodnicy M25, obowiązuje specjalna cena, tj. 4,99 funta. Przekaz pieniężny trwa do 24 godzin. (Przekaz musi zostać dokonany u agenta w godzinach porannych oraz zależy od godzin pracy, jak i procedur banku odbierającego przekaz). – Szybkość jak również wygodny sposób przekazu to dwie integralne elementy nowej usługi – dodaje Mike Gibbon. – Odbiorca nie musi podejmować żadnych dodatkowych działań związanych z odbiorem pieniędzy. Wystarczy sprawdzić stan konta, aby przekonać się, że pieniądze zostały zdeponowane na rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym w szybki i bezpieczny sposób.

W Londynie 11 października odbędzie się akcja „Zdrowe Dzieci” – będzie można przebadać swoje dziecko pod kątem wad postawy. Badanie jest bezpłatne, trzeba jednak wcześniej umówić się na spotkanie dzwoniąc pod nr tel.: 0791 043 7331. Szczegóły na stronie: www.scoliosisinlondon.co.uk.

Apel w sprAwie piotrA policja z peterborough, gdzie w połowie września zamordowano piotra Bielickiego (l. 25), zwróciła się o pomoc do polaków. „potrzebujemy was, aby znaleźć mordercę” – apelują policjanci. Na ulicach peterborough pojawiły się policyjne plakaty po polsku dotyczące zabójstwa piotra. policji zależy na informacjach od każdego, kto zauważył coś podejrzanego wieczorem, 13 września, w okolicach embankment. Dotkliwie pobitego polaka znaleźli ok. godz. 21.15 jego znajomi, wracający z wieczornego grilla, w którym wcześniej uczestniczył też piotr. Zabrali go do szpitala. pomimo starań lekarzy, mężczyzna zmarł. po śmierci piotra, znanego wśród przyjaciół jako „Bielik”, jego najbliżsi zwrócili się do rodaków o pomoc finansową na pokrycie kosztów związanych z przewiezieniem zwłok do polski. „Aby ciało piotra mogło zostać przetransportowane do kraju, potrzeba 3 tys. funtów. rodzina piotra nie ma wystarczających środków, by dokonać takiej operacji. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc” – napisali do redakcji polonijnych gazet. takie prośby trafiły również na biurka premiera Donalda tuska, ministra spraw zagranicznych radosława sikorskiego, konsula rp w londynie roberta rusieckiego i ambasador Barbary tuge-erecińskiej. w sprawie zabójstwa piotra Bielickiego należy kontaktować się z policją pod nr. tel. 0845 456 4564 lub anonimowo: 0800 555 111.


|

nowy czas | 10 października 2008

czas na wyspie

60-lecie parafii w Huddersfield Lepiej nie kombinować Z dziwnych rzeczy, z którymi spotkaliśmy się na Wyspach, w dwóch przypadkach modyfikowanie brytyjskiego systemu może skończyć się źle. Nikt z nas chyba nie próbował ignorować ruchu lewostronnego. Skutki takiego eksperymentu są dla wszystkich zbyt widoczne. Gorzej jest z elektrycznością i bardzo powszechnym chałupniczym przystosowaniem polskich urządzeń elektrycznych do systemu brytyjskiego. Sposób prosty i, wydawać by się mogło, bezpieczny, a dodatkowo nic za to nie płacimy. Wystarczy odblokować trzecie wejście w gniazdku. Po co wszystko maniakalnie uziemiać? W Polsce prawie wszystkie urządzenia domowe działają na dwubolcowych wtyczkach, dlaczego miałyby nie działać na Wyspach? Tym bardziej że prąd ma podobne napięcie? Nic bardziej złudnego. Prąd stały nie jest pojęciem idealnym. Podane napięcie może się wahać, oczywiście w granicach tolerancji, i przed takimi wahaniami zabezpieczony jest system bry-

tyjski. Rezygnując z brytyjskiej wtyczki nie tylko rezygnujemy z uziemienia, które jest w każdym gniazdku, rezygnujemy też z bezpiecznika, który znajduje się w każdej brytyjskiej wtyczce. Dzięki bezpiecznikom nigdy nie dochodzi do nagłego (z powodu jakiegoś błędu) przegrzania instalacji. Przegrzanie może zniszczyć urządzenie, a nawet doprowadzić do wybuchu pożaru podczas naszej nieobecności. W takim przypadku nie pomoże nam nawet najlepsze ubezpieczenie – zostaniemy oskarżeni o, w najlepszym przypadku, nieumyślne spowodowanie pożaru. Po co więc ryzykować, kiedy kupienie za dwa funty adaptera zabezpieczy nasz komputer, inne urządzenia elektryczne, a także nas samych? Warto dodać, że właściciele bardzo drogiego sprzętu elektronicznego nie podłączają go bezpośrednio do sieci elektrycznej, wyposażają się w równie drogie, czułe na niewielką nawet zmianę napięcia prądu stałego, adaptery. Warto nie kombinować. (mg)

Sześćdziesiątą rocznicę utworzenia polskiej parafii w Huddersfield świętowano w ubiegły weekend. W ramach dwudniowych obchodów można było obejrzeć między innymi wystawę fotografii przedstawiających jej losy oraz przedstawienie, przygotowane specjalnie na tę okazję przez młodzież ze szkoły parafialnej. W niedzielę odbyła się także uroczysta msza św. , odprawiona przez rektora Polskiej Misji Katolickiej ks. Tadeusza Kuklę, ze sztandarami Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, spadochroniarzy,

junaków i harcerzy. Gościem obchodów był między innymi polski konsul w Manchesterze Piotr Nowotniak. Polską parafię w Huddersfiels udało się samodzielnie zorganizować w 1948 roku grupie około tysiąca byłych żołnierzy, którzy po demobilizacji trafili w ten rejon Wysp Brytyjskich. Polacy odegrali wtedy również znaczną rolę w odbudowie regionalnej gospodarki. Wielu z nich, wykwalifikowanych geodetów, kreślarzy czy rzemieślników, wypełniło kadrowe braki w przemyśle tekstylnym, pracując dodatkowo po godzinach nad usprawnieniem maszyn – ocenia wkład Polaków regionalna prasa. Budowa parafii, która do tej pory dobrze służy Polakom tam mieszkającym, została ukończona w 1968 roku.

– Teraz przyjeżdżają głównie młodzi ludzie – powiedział „Nowemu Czasow” Zbigniew Hawrot, jeden z założycieli parafii. – Często proszą nas o pomoc w załatwieniu National Insurance Number lub rozliczeniu podatku. Wielokrotnie chodziłem z nimi do lekarza czy banku w charakterze tłumacza – mówi pan Zbigniew. Wraz ze zwiększeniem się liczby parafian w ostatnich latach, przeprowadzono wiele zmian, między innymi zlikwidowano charytatywny fundusz i przekazano sprawy finansowe w ręce Polskiej Misji Katolickiej. Założyciele parafii mają nadzieję, że przetrwa ona jeszcze co najmniej kolejne 60 lat.

Magdalena Kubiak

Pierwszy koncert pianisty-sprzątacza Aleksander Kudajczyk, pianista o którym przed rokiem rozpisywała się polska i brytyjska prasa, zagra swój pierwszy koncert w Polsce. 12 października wystąpi w Rudzie Śląskiej, swoim rodzinnym mieście. Kudajczyk trafił na łamy gazet, kiedy okazało się, że jest utalentowanym pianistą, choć nikt z jego brytyjskiego otoczenia nie miał tej świadomości.

Aleksander pracował jako sprzątacz na Uniwersytecie w Glasgow. Kiedy tylko mógł, korzystał z ciszy i pustki uczelnianej kaplicy i grał na organach. Jego koncerty nagrała kamera. Sprawą zainteresowały się władze uczelni i tak Aleksander z czasem przestał sprzątać, a zaczął koncertować. Jest absolwentem Akademii Muzycznej w Katowicach, studia ukoń-

czył jednak eksternistycznie w Łodzi. Jego koncert zainauguruje Rudzką Jesień Kulturalną. Swoją obecność zapowiedział minister kultury oraz szereg krytyków muzycznych. W pierwszej części pianista zagra Chopina, w drugiej – koncert fortepianowy Mozarta. Towarzyszyć mu będzie Rudzka Orkiestra Kameralna. Wieczór poprowadzi Jan Popis.


6|

10 października 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Krótka historia odkrycia

tydzień na wyspach

Za sprawą Akademickiego Wydawnictwa Dialog z Warszawy właśnie ukazała się książka pt. „Życie codzienne w muzułmańskim Londynie”. Jest to luźny przewodnik po znanej nam skądinąd stolicy, na którą autorka, Magda Zawadewicz, spojrzała z perspektywy muzułmańskiej strony medalu. Zdjęcia: Magda Zawadewicz

Mag da Za wa de wicz nie jest ara bist ką. Wy daw ca po wie dział jej: „Przy ja dę do Lon dy nu i chciał bym zna leźć mu zuł mań ską księ gar nię. Się gam więc po two ją książ kę i mu szę zna leźć w niej mak sy mal ną licz bę przy dat nych in for ma cji”. Książka skie ro wa na jest do młod sze go od bior cy, pol skie go li ce ali sty. Mag da na pi sa ła pra cę ma gi ster ską o mu zuł ma nach w pań stwach Unii Eu ro pej skiej. Teo re t ycz ną, na ba zie ist nie ją cej li te ra tu r y i pu bli ka cji. Dwa la ta te mu za miesz ka ła tu taj, by na pi sać o spo łecz no ści, któ ra wszyst kie aspek t y swo jej kul tu r y zna ko mi cie prze szcze pi ła na ob cy so bie, eu ro pej ski, grunt. – Dia log do wie dział się, że in te re su je mnie ta te ma ty ka i że wy jeż dżam do Lon dy nu, więc za pro po no wał mi współ pra cę – opo wia da Mag da. – Po wie dzia no mi, że je śli to, co na pi szę bę dzie do bre, opu bli ku ją książ kę w cy klu „Ży cie co dzien ne...”. Do sta łam trzy mie sią ce na ze bra nie ma te ria łu, ale trzy mie sią ce na mu zuł ma nów w Lon dy nie to i dla ara bi sty by ło by za ma ło, więc da łam so bie ty le cza su, ile po trze bo wa łam. Przez pół to ra ro ku czy ta łam i po zna wa łam mu zuł mań ski Lon dyn. Nie by ło mi ła two wejść w ten świat. Teo re t ycz nie przy go to wy wa łam się ca ły czas, ale ni gdy wcze śniej nie mu sia łam ty le py tać. I w do dat ku nie zna łam Lon dy nu i ni ko go tu taj nie mia łam, kto by mną po kie ro wał. Bu dzi łam się ra no, ple ca czek i w dro gę. Mniej wię cej przed sie bie, me to dą prób i błę dów. Na po cząt ku nie wie dzia ła, cze go nie wie. Kie dy pierw szy raz po szła do me cze tu, przy glą da no jej się ze zdzi wie niem. – Niby Lon dyn, a jed nak by łam dla nich eg zo tycz na – wspo mi na. By wa ło też tak, że py ta no ją, w ja kim ję zy ku chcia ła by roz ma wiać. Po hisz pań sku? Po pol sku? Pro szę bar dzo, za pra sza my, ta Po lka cię opro wa dzi... – Dla mnie po wsta wa nie tej książ ki by ło wiel kim ob cią że niem. Przy go dą, ale cza sem bar dzo fru stru -

ją cą, bo nie je stem eks per tem. Tu taj ży ją Mu zuł ma nie z po nad 50 państw. Bar dzo się od sie bie róż nią i oczy wi ście sa mi nie zna ją sie bie na wza jem. Mo dlą się we wła snych ję zy kach, a wspól na im re li gia nie jest toż sa ma z ich kul tu rą i oby cza jo wo ścią, jak czę sto ste reo t y po wo o mu zuł ma nach my śli my. Nie ma re guł iden tycz nych dla wszyst kich, a ja nie chcia łam po peł nić błę dów, któ re za my ka ły by mi dro gę do za da wa nia py tań. Z dru giej jed nak stro ny naj le piej mnie od bie ra -

li, kie dy przed sta wia łam się ja ko kom plet ny ama tor. Co cie ka we, mo im plu sem by ło to, że nie je stem An giel ką, lecz stu dent ką z Pol ski, któ ra chcia ła po znać ich ży cie. Że pi sze książ kę, mó wi ła tyl ko tym mu zuł ma nom, z któ ry mi się bar dziej zbli ży ła, bo kie dy przed sta wia ła się ja ko au tor ka, nie bar dzo chcie li z nią roz ma wiać. Za czę ła więc mó wić, że tyl ko po to zbie ra ma te ria ły, że by po po wro -

cie do Pol ski bu do wać to le ran cję i zro zu mie nie opo wia da jąc o is la mie. – Oka za li się bar dzo otwar ci, chęt ni, by wpro wa dzić mnie w swój świat, oczy wi ście do pew ne go mo men tu, bo by ły te ma ty, o któ r ych nie chcie li roz ma wiać. Na przy kład ko bie ta i męż czy zna. Dla mnie, czy li dla ogó łu, do stęp na by ła tyl ko wer sja ofi cjal na re guł ich współ ży cia. Naj pierw py ta łam i py ta łam, po tem nie któ rzy sta wa li się mo imi zna jo my mi. Za pra sza li mnie do sie bie, mo głam ob ser wo wać.

O to mi cho dzi ło, zna leźć się w ich do mach, po być z ni mi od środ ka. Pod słu chać, pod pa trzeć. By łam na ce re mo nii ob rze za nia, na ty po wo mu zuł mań skim we se lu, fe sty nach, ba za rach, ale i za koń cze niu Ra ma da nu. Przy mie rza ła ich co dzien ne stro je, aby po czuć się choć tro chę po dob nie. Ko bie ty na ma wia ły ją, by tak ubra na prze szła się po uli cach, ale ja koś bra ko wa ło jej od wa gi. Ni by nic ta kie go,

ale czu ła się nie swo jo. Pe wien Ben gal czyk, krok po kro ku po ka zał jej Brick La ne, gdzie pra wie każ dy bu dy nek ma zna cze nie. Brick La ne to ser ce mu zuł mań skie go Lon dy nu, mi mo że tak bar dzo jest tam tu r y stycz nie i moż na zna leźć w tym mie ście bar dziej her me tycz ne miej sca, gdzie nie usły szy się an giel skie go. Na Brick La ne tyl ko w bu dyn kach so cjal nych moż na po znać ja kąś część ży cia co dzien ne go mu zuł ma nów. Wciąż jed nak jest to „sto li ca” Ban gla town, dziel ni cy To wer Ham lets, któ rej jed na trze cia miesz kań ców to Ben gal czy cy. Tam osie dla li się pierw si mu zuł mań scy emi gran ci. – Ni gdy nie je steś sa ma. Masz po czu cie wspól no ty. Tak sil ne, że po zo sta jesz w niej na wet wte dy, gdy roz wie dziesz się z mę żem. Dla te go to coś wię cej niż ro dzi na. Po zna łam An giel ki, któ re nie re zy gnu ją z ży cia po śród mu zuł ma nów, bo czu ją wspar cie i bli skość. Spo tka łam się z Pa ki stan ka mi na wie czor ku czy ta nia Ko ra nu. Krąg kil ku na stu ko biet. Ana li zo wa ły każ de mo je py ta nie, szu ka ły po rów nań w Bi blii. Spe cjal nie, ze wzglę du na mo ją obec ność, za miast jak zwy kle w ję zy ku urdu, czy ta ły i roz ma wia ły po an giel sku. Nie wie dzia łam na wet do kład nie, gdzie je stem, nie zna łam uli cy. Zo sta łam ode bra na spod me tra i pod me tro od wie zio na. Do róż nych mu zuł mań skich in sty tu cji wy sy ła łam ma ile z proś bą o spo tka nie. Kie dy nie by ło re ak cji, dzwo ni łam. Wresz cie by wa ło i tak, że je cha łam w ciem no. Dla te go nie ma dla mnie w tej chwi li oso by ani or ga ni za cji, do któ rej nie mo gła bym do trzeć. Stra ci łam za ha mo wa nia, że coś mi nie wy pa da, al bo pro gi są dla mnie zbyt wy so kie... W so bo tę, 4 paź dzier ni ka, Mag da Za wa de wicz opo wie dzia ła o swo jej książ ce i pra cy nad nią w pol skiej księ gar ni na Ealing Bro dway w Lon dy nie.

Elżbieta Sobolewska

Z badania przeprowadzonego przez Trade Union Congress (TUC) wynika, że imigrantki na Wyspach częściej niż inne grupy pracują poniżej minimalnej stawki. Raport dotyczący wykorzystywania pracowników migracyjnych został sporządzony przez Centrum ds. Migracji, Polityki i Społeczeństwa (COMPAS) Uniwersytetu w Oksfordzie na zlecenie komisji do spraw pracowników narażonych na wykorzystywanie. W badaniu wzięto pod uwagę zarobki, godziny pracy, rodzaj pracy oraz warunki mieszkaniowe imigrantów przybyłych na Wyspy w ciągu ostatnich 10 lat i mieszkających w West Midlands i East Midlands. Badanie wykazało m.in., że imigranci pracują więcej godzin tygodniowo niż inni pracownicy; są częściej zatrudniani tymczasowo lub bez pisemnej umowy; dwa razy częściej są zatrudniani za stawki poniżej minimalnej krajowej; 35 tys. imigrantek, które niedawno osiedliły się na Wyspach, półtora razy częściej niż mężczyźni-imigranci pracują poniżej minimalnej stawki. Na karę 8 lat i 2 miesięcy wię-

zienia sąd w Kingston skazał Mariusza G. (29), który przemycał narkotyki w puszkach z polską żywnością. Podczas rewizji w jego mieszkaniu w dzielnicy Brentford (zachodni Londyn) na początku czerwca br. policja znalazła puszki, w których była piperazyna (substancja psychoaktywna) – 60 tys. tabletek i 6,5 kg proszku, o łącznej wartości 160 tys. funtów. Ponadto w mieszkaniu znaleziono też LSD, konopie indyjskie, kokainę i amfetaminę wartości 30 tys. funtów. Mariusz G. przyznał się do posiadania narkotyków z zamiarem ich sprzedaży. Policja z Oxfordshire wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Polaka mieszkającego w Luton – podał serwis lutontoday.co.uk. Ciało mężczyzny (l. 26) znaleziono 4 października przy drodze między Ambrosden i Lower Arncott, w pobliżu Bicester. Thames Valley Police nie ujawniła szczegółowych danych Polaka. Wiadomo tylko, że pracował jako akwizytor. Liczba imigrantów z Polski, ubiegających się o numer ubezpieczenia socjalnego (PPS) wymaganego w Republice Irlandii do podjęcia legalnej pracy, zmniejszyła się od początku 2008 roku do końca sierpnia o 43 proc. w porównaniu z analogicznymi miesiącami 2007 roku. Wśród 511 obywateli nowych państw UE, którzy przy finansowym wsparciu irlandzkiego rządu zgodzili się w tym roku wrócić do kraju, 118 to Polacy – podał „The Irish Times”. Polacy są drugą po Rumunach najliczniejszą nacją korzystającą z programu opracowanego w Irlandii dla obywateli nowych krajów UE, pozostających bez środków do życia.


%( =3 VLHFL ,(&=(Ē EH]S 0RQH\* 67:2 ° UD LHF]H : 6= ēVWZ P JZDUD LDU\JRG R ZS QRĝû <%. àDW QWXMH 2 Ĝú SLHQL ° Ą Z FLĄ G]H QD 0RĩHV] JX ]D NDĩGH Z\Và D OHGZ LH 24 NRQWR ]àR û Wy g od z in** ZNRZH =$'

= %(= :2Ē 32 3 0080 ß$71$ ,1' 180(5 )2/, 0 $%< =$5( 897 1$

1 -675 8 2 9 :$ú 6,Ĉ

71

-8Ĩ '=,Ĝ

www .mon eygr 0R QH\* am.c UDP :V]H ONLH S om UDZD ]D VWU]H ĩRQH

'RVWĉSQD Z

2UD] Z NDĩG\P PLHMVFX JG]LH ]REDF]\V] ]QDN 0RQH\*UDP

2SàDWD Z Z\VRNRĝFL RERZLĄ]XMH ]D SU]HND]\ Z\NRQDQH QD REV]DU]H /RQG\QX ° Z JUDQLFDFK REZRGQLF\ 0 2SàDWD ]D SU]HND]\ VSR]D WHJR REV]DUX Z\QRVL 'RGDWNRZR GR RSàDW\ ]D SU]HND] ]DVWRVRZDQ\ ]RVWDQLH NXUV Z\PLDQ\ ZDOXW 0RQH\*UDP OXE MHJR DJHQWyZ =JRGQLH ] SURFHGXUDPL L SU]HSLVDPL EDQNX SU]\PXMĄFHJR SU]HND]

&7$ 35( 3/ $ 3


8|

10 października 2008 | nowy czas

polska

tydzień w kraju Nie potwierdziły się informacje, że TW SB Aleksander Wolszczan dostanie nagrodę Nobla z fizyki. Dostali ją Japończycy za badania nad materią. W Polsce antylustracyjna prasa zdążyła już oznajmić, że „naukowców nie obchodzi współpraca z SB”. „Rzeczpospolita” jednak doniosła, że w Instytucie Plancka w Niemczech Wolszczan jest „persona non grata”, a w USA za zatajenie współpracy z komunistyczną tajną policją grozi mu utrata „Zielonej Karty”. Premier Donald Tusk odbył podróż po Europie. Zaczął od konsultacji w Hiszpanii, później spotkał się z prezydentem Sarkozym w Paryżu i Angelą Merkel w Berlinie. Rozmawiano o kryzysie gospodarczym i ustaleniach grupy G4. Warszawa chce też powrócić do idei energetycznej solidarności UE. Ministrowie obrony Polski, Czech, Słowacji i Chorwacji obserwowali wspólnie w lubuskim ćwiczenia międzynarodowego batalionu policji, który ma brać udział w zagranicznych misjach.

służBa zdRowia

PRezydent ChCe RefeRendum

Tusk boi się opinii Polaków Bartosz Rutkowski

– Zdrowie Polaków jest na tyle ważne, że trzeba w tej sprawie przeprowadzić referendum i zapytać rodaków, czy chcą prywatyzacji służby zdrowia – zaapelował w orędziu telewizyjnym prezydent Lech Kaczyński. Jeszcze przed tym wystąpieniem premier Donald Tusk oświadczył: w tej sprawie referendum nie jest konieczne, nam chodzi o uzdrowienie służby zdrowia, o znalezienie dla placówek tego sektora prawdziwego właściciela w samorządach.

Ale w wystąpieniu Kaczyńskiego padły słowa trudne dla Tuska. Mowa była o tym, że przed wyborami Platforma Obywatelska zarzekała się, że prywatyzacji służby zdrowia nie będzie. – Co więc się stało w ciągu roku, że zmieniła zdanie – pytał prezydent Kaczyński. Na słowa prywatyzacja służby zdrowia niemal każdemu Polakowi cierpnie skóra. Bo wszyscy wiedzą, że z jednej strony powstaną luksusowe zakłady lecznicze dla tych, którzy mają wypchane portfele, z drugiej zaś zostanie ta szara masa, która – jak do tej pory – będzie miała utrudniony dostęp do lekarzy-specjalistów. Tusk i jego ekipa chce ten stan usankcjonować, utrwalić podział na biednych i bogatych, na tych, którzy będą się mogli leczyć i na tych, których na taką medyczną opiekę nie będzie stać. Stąd apel prezydenta, który dodawał w orędziu, że chodzi mu właśnie o dobro zwykłych Polaków, dla których zdrowie jest najważniejsze.

Nie padły w tym orędziu żadne oskarżenia, ale przecież Polacy pamiętają aferę z byłą posłanką Platformy Obywatelskiej Beatą Sawicką, która podstawionemu agentowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego

Czy Platforma zmieniła zdanie na temat prywatyzacji szpitali? tłumaczyła, jakie to lody można kręcić na prywatyzacji służby zdrowia. I Polacy nie chcą, by kolesie rządzących takie lody kręcili, czyli, aby napychano im kosztem zwykłych obywateli kieszenie. Tusk powtarza, że szpitalami zajmą się samorządy. Ale nie jest tajemnicą, że wiele samorządów po prostu nie stać na utrzymanie szpitali, szczególnie tych zadłużonych. Wtedy potrzebna jest prywatyzacja, kojarzona

często z oddaniem za przysłowiową złotówkę takiej placówki prywatnemu przedsiębiorcy. Dla tego ostatniego łakomym kąskiem może wielokrotnie być nie sam szpital, ale na przykład atrakcyjny teren, na którym stoją zadłużone budynki. I dopiero na takim gruncie można – jak to powiedziała Sawicka – kręcić lody. Tego nie chce prezydent, a tego jak ognia boją się zwykli Polacy. Podstawą do ogłoszenia przez Lecha Kaczyńskiego referendum jest artykuł 125 konstytucji. Według niego, decyzję o referendum ogólnokrajowym podejmuje prezydent za zgodą Senatu. „Za” musi zagłosować bezwzględna większość senatorów w obecności przynajmniej połowy z ogólnej ich liczby. To może być problem, bo układ sił w Senacie nie sprzyja prezydentowi. PiS ma tylko 38 senatorów, a PO – 59. A Platforma chce obowiązkowo przekształcić szpitale w spółki i za referendum raczej głosować nie będzie.


|9

nowy czas | 10 października 2008

polska

wojsko

To Była udana misja

Polacy wracają z Iraku Bartosz Rutkowski

To już koniec polskiej misji w Iraku. Ostatni nasz kontyngent wyjątkowo długi, bo zamiast sześciu miesięcy aż dziewięć, pakuje swoje rzeczy i powoli wraca do Polski. Każdy żołnierz będzie mógł zabrać z Iraku tylko dwadzieścia kilogramów bagażu. Tylko tyle jest w stanie zabrać razem z żołnierzami maszyna, która będzie przez Kuwejt wracała wahadłowo do kraju. Jak na razie i oby tak było do samego końca – mówią polscy dowódcy – była to bardzo szczęśliwa zmiana, nie było bowiem ani jednego przypadku śmierci polskiego żołnierza. I choć jeszcze za wcześnie na podsumowanie tej misji, to jednak wielu polskich generałów mówi, że

Jaruzelski nie przyznaje się do winy W tym tygodniu odbyła się kolejna rozprawa autorów stanu wojennego w grudniu 1981 roku. Ponownie na mównicy pojawił się główny oskarżony w tym procesie, gen. Wojciech Jaruzelski. Ponownie nie przyznał się do stawianych mu przez śledczych IPN-u zarzutów, dodał, że nie uwzględniają one wiele aspektów tamtych czasów. Na przykład stan gospodarki. Jaruzelski po raz kolejny powtórzył, że wprowadzenie stanu wojennego było koniecznością. W przeciwnym razie groziła nam inwazja „sił pokojowych” Układu Warszawskiego. Dla Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego zaprowadzenie porządku własnymi siłami było jedynym rozsądnym wyjściem. W takiej argumentacji wspierał jeszcze przed rozprawą Wojciecha Jaruzelskiego m.in. Leszek Miller, były premier Polski za czasów rządów SLD. Podkreślał, że proces Jaruzelskiego to zwykły polityczny odwet na osobie generała. A generał w trakcie swoich zeznań rozpoczął wątek gospodarki. Podkreślał, że jej stan na początku lat 80-tych był fatalny. M.in. za sprawą ciągłych strajków. Zdaniem Jaruzelskiego spełnienie postulatów „Solidarności” odnośnie zwiększenia płac o 25 proc. nie przełożyło się na wzrost efektywności w produkcji. Według Jaruzelskiego spadła ona o 18 proc. Kolejna rozprawa 14 października. (pk)

bardzo dobrze się stało, że byliśmy u boku Amerykanów i innych aliantów w tym kraju. Prawdą jest, że w czasie naszego pobytu poległo tam 23 rodaków, w tym dwóch dziennikarzy, ale takie są prawa wojny. – Nasz udział w kampanii irackiej to był skok cywilizacyjny dla naszej armii – uważają polscy generałowie. Dostaliśmy od Amerykanów nowoczesny sprzęt, żołnierze brali udział we wspólnych działaniach z jednostkami Stanów Zjednoczonych, doskonalili swe rzemiosło w warunkach prawdziwej wojny, a tego nie dadzą najlepsze nawet ćwiczenia.

ChCieli zostać dłużej Wielu żołnierzy z tej ostatniej zmiany nie kryje, że chętnie zostaliby na miejscu. I choć głośno nie mogą tego powiedzieć, to ich zdaniem decyzja rządu Tuska o wycofaniu się z Iraku była błędem. Sami słyszeli uszczypliwe uwagi od Amerykanów, którzy teraz zajmują miejsca w ich bazie w Diwaniji. Wiedzą też najlepiej, że nie można w tej chwili zostawić Iraku samemu sobie. Podobnie uważają Amerykanie, Brytyjczycy i rządy innych jeszcze krajów, które postanowiły, że do czasu ustabilizowania

się sytuacji w tym kraju konieczne jest pozostawienie sił sprzymierzonych. Kilkanaście tysięcy polskich żołnierzy i oficerów przeszło prawdziwy chrzest frontowy w Iraku. – Armia zawsze jest szkolona na wypadek wojny i dano nam możliwość działania w takich warunkach – przyznają dziś polscy dowódcy, którzy dodają, że niebagatelną rolę odgrywało w tym wszystkim także wynagrodzenie. Dwie ostatnie zmiany dostały znaczące podwyżki, może nie są to jeszcze zarobki porównywalne z armiami najsilniejszych krajów świata, ale w porównaniu z wynagrodzeniem wojskowych w Polsce, było to bardzo dużo. Pod koniec października nie będzie już w Iraku polskiego kontyngentu. Cała operacja, jak twierdzą w resorcie obrony narodowej, przebiega sprawnie. Spora część sprzętu, szczególnie ta wysłużona zostanie w Iraku, część otrzymają miejscowe siły, a część zostanie... zniszczona. Specjalna tablica z wyrytymi na niej nazwiskami Polaków, którzy polegli w Iraku też będzie zabrana do Polski i prawdopodobnie zostanie wmurowana w ścianę jednego z warszawskich kościołów.

7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH

Beger skazana Była posłanka Samoobrony, jedna z barwniejszych postaci tego ugrupowania, Renata Beger została skazana na karę 7 tys. złotych grzywny za kupowanie podpisów pod listami poparcia przed wyborami parlamentarnymi. Kara nie jest specjalnie surowa, ale dla Beger taka decyzja wystarczyła, by uznać, że „wymiaru sprawiedliwości w Polsce nie ma”. Wyrok wydał sąd w Szamotułach (woj. wielkopolskie). Dla sądu sprawa była oczywista. – Beger płaciła za podpisy. Kwoty były różne, różne też były tytuły prawne, na podstawie których wypłacano pieniądze; koszty paliwa, koszty związane ze zbieraniem podpisów, itd. Zdaniem sędzi, „wina nie budzi wątpliwości”. – Główny świadek obrony konsekwentnie zeznawała, że otrzymywała pieniądze za zbieranie podpisów. Renata Beger przyznała, że płaciła świadkowi, ale twierdziła, że były to pieniądze płacone za paliwo i koszty poniesione w związku ze zbieraniem podpisów – mówiła sędzia, Renata Orlińska. Zdaniem Renaty Beger proces przypominał farsę, materiał dowodowy był wybiórczy i nie odzwierciedlał stanu faktycznego. (pk)

6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\

3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX

0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ

MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob

tydzień w kraju Rząd nadal próbuje walczyć o stocznie. Komisja Europejska znacznie łatwiej jednak rozgrzesza państwową pomoc dla banków niż dla sektora produkcyjnego. Zgodziła się jednak poczekać na nowy plan naprawczy. Rząd PO ponosi klęskę za klęskę, ale w sondażach poparcie rośnie. Według TNS OBOP Platformę popiera 53 proc. ankietowanych, PiS – 27 proc., SLD może liczyć na 9 proc., PSL na 5 proc., 3 proc. otrzymała LPR, a 2 proc. Samoobrona. Sondaże wskazują także, że w przypadku wyborów prezydenckich przewidują one II turę i dogrywkę pomiędzy Tuskiem a… Kwaśniewskim. Prezydent Lech Kaczyński chce powołania rady gabinetowej, czyli posiedzenia rządu pod swoim przewodnictwem w sprawie zaradzenia kryzysowi finansowemu. Premier nie chce. Rząd twierdzi, że kryzysu nie ma i nie widzi powodu, by prezydent wtrącał się w gospodarkę. Decyzję prezydenta popiera PiS. Partia ta zaapelowała o współdziałanie rządu i opozycji w obliczu kryzysowej sytuacji. Pomysł posyłania do szkól 6-latków spotkał się z dużą krytyką społeczną. Wskazywano, że to za wcześnie, a reforma jest nieprzygotowana. W szkolnictwie też klapa… Porwany w Pakistanie polski inżynier żyje, ale jego los pozostaje nieznany. Na wszelki wypadek ewakuowano z tego kraju jego kolegów. W Pakistanie aresztowano kilka osób, które miały pomagać porywaczom, którzy w zamian za zwolnienie domagają się wypuszczenia z więzień ich kolegów. Prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie zaginięcia akt „Bolka” w latach 1992-94. Polska dyplomacja miała wywierać naciski na działaczy Związku Polaków na Białorusi, by połączyli się z odłamem popieranym przez władze w Mińsku. Chodziło o polepszenie ogólnych relacji UE z Łukaszenką. MSZ zaprzecza, działacze mówią co innego. Na dowódcę jednostki komandosów z Lublińca płka Dariusza Dachowicza wywierano naciski, by nie zapraszał na święto jednostki prezydenta. Kiedy zaprosił, to do Lublińca nie przyjechał minister obrony Bogdan Klich. Podobno dowódca ma stracić stanowisko. Mściwi ludzie w tym rządzie… Rząd potwierdził wolę wprowadzenia w Polsce w roku 2011 euro. Ruch Polska XXI nie zamierza przemienić się w partię polityczną. Parlament przegłosował w imieniu Polski przyjęcie Albanii i Chorwacji do NATO.


10|

10 października 2008 | nowy czas

wielka brytania świat

tydzień w skrócie Wybory w Bośni odbyły się ściśle według kryteriów narodowościowych. Muzułmanie głosowali na islamską Partię Akcji Demokratycznej, bośniaccy Serbowie na swój Związek Niezależnych Demokratów, a miejscowi Chorwaci na Chorwacką Wspólnotę Demokratyczną. Rzecz jasna wszystkich łączy demokracja, zwłaszcza w nazwie partii. Wizytę w Mińsku odbył premier Rosji Władimir Putin. Podobno „przebił” nieśmiałe propozycje UE wobec Łukaszenki i wyprostował kurs Białorusi na prorosyjski. Obydwa kraje zawrą m.in. porozumienie o integracji systemów obrony przeciwrakietowej. W zamachu w Cchinwali w Osetii zginęło siedmiu rosyjskich żołnierzy. Moskwa oskarżyła Gruzję. Gruzini przypominają, że podobny zamach w Groznym był pretekstem do drugiej inwazji na Czeczenię. Póki co jednak Rosjanie wycofują się z tzw. strefy buforowej wokół Południowej Osetii. Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko podjął decyzję o rozwiązaniu Rady Najwyższej. Przedterminowe wybory parlamentarne na Ukrainie odbędą się 7 grudnia. Powodem rozwiązania parlamentu był rozpad koalicji rządowej złożonej z Bloku premier Julii Tymoszenko i prezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona. Frank Spula został ponownie wybrany prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej.

USa

odnaleziono wrak SamolotU

Steve Fossett popełnił lotnicze samobójstwo! bartosz rutkowski

– On celowo rozbił swój samolot, by w ten sposób zginąć. Steve miał dość problemów ze swoim życiem prywatnym i finansami, zwykła śmierć to nie było dla niego. Tak komentuje śmierć amerykańskiego podróżnika i multimilionera Fossetta jego przyjaciel i jednocześnie autor książki o niezmordowanym zdobywcy różnych rekordów Will Hasley. To on dwa lata temu wydał książkę o Fossecie, w której już sugerował, że jego przyjaciel ma poważne problemy życiowe. Powodem do tych wynurzeń było znalezienie wraku maszyny Fossetta w odludnych regionach górskiego masy-

wu Sierra Nevada w Kalifornii. Znaleziona tam niewielka kość jest być może w tej chwili jedyną pozostałością po Fossecie, zdaniem bowiem śledczych w tym rejonie pełno jest nie tylko kojotów, ale i innych zwierząt, które mogły rozwłóczyć po okolicy szczątki zabitego pilota. Hasley przypuszcza, że podróżnik poleciał niewielką maszyną na dużą wysokość, a potem pikował ostro w dół. Maszyna rozpadła się bowiem w drobny mak, a jej szczątki zbiera się teraz na dużym obszarze. Doświadczony pilot, którym był, nie rozbija maszyny w drobny mak. Po raz ostatni widziano Fossetta 13 miesięcy temu w jednosilnikowym samolocie Bellanca Citabria Super Decathlon, kiedy startował z rancha swojego przyjaciela Hiltona. – Na dużej wysokości, inaczej się myśli, inaczej patrzy na życie, wiem coś o tym, bo Fossett nie raz zwierzał się z takich podniebnych doznań i wtedy musiał uznać, że już czas na niego – dodaje Hasley.

Na dodatek doszły problemy finansowe, grał ryzykownie na giełdzie i choć prawdy nie znamy, prawdopodobnie stracił sporą część swojej fortuny. – Doszło w ostatnim czasie do tego, że musiał szukać sponsorów, by wykładali pieniądze na jego ryzykowne podróże – mówi Hasley. Dopiero teraz okazało się, że maszyna, którą Fossett poleciał w ostatni lot nie była przygotowana do latania w górskim terenie. – Im wyżej się wspinasz, tym mniejsza jest moc twego silnika, a już na pewno nie jest w tym terenie wystarczający 180-konny silnik samolotu, którym wtedy leciał Fossett – ocenia Mike Day, były doświadczony pilot z Reno w Nevadzie.

debata prezydencka

W Tajlandii aresztowano przywódcę antyrządowych protestów emerytowanego generała i b. burmistrza Bangkoku Svimuanga. Obecnie jest ascetycznym buddystą.

Polacy uciekają z Islandii

Szef komunistycznej Korei Kim Dong Il żyje. Po długiej nieobecności pokazał się na meczu futbolowym.

adam Szlongiewicz

Republika Chińska, czyli Tajwan kupi w USA broń wartą 6,5 miliarda dolarów. Komisja Europejska podtrzymała cła antydumpingowe na obuwie skórzane z Chin i Wietnamu. Węgry mają być kolejnym krajem naszej części Europy, którego obywatele będą jeździć bez wiz do USA. Pod ambasadą RP w Moskwie odbyła się manifestacja członków Euroazjatyckiego Związku Młodzieży pod hasłem „Ręce precz od Jaruzelskiego”. Trzęsienie ziemi w Tybecie pochłonęło 30 ofiar śmiertelnych, w Kirgistanie zginęły 74 osoby. Austria wykluczyła otwarcie swojego rynku pracy dla Polaków przed rokiem 2011. Irlandia wypłaca premie obywatelom UE, którzy zdecydują się na powrót do macierzystych krajów. Z pierwszych 511 obcokrajowców, którzy taką propozycję przyjęli 118 to Polacy.

W wydanym oświadczeniu Peggy Fossett wyraziła podziękowanie wszystkim tym, którzy szukali i którzy teraz znaleźli szczątki maszyny jej męża. – Ta sprawa odżyła po raz kolejny, ale teraz ten rozdział życia zostanie już wreszcie zamknięty na zawsze – dodała wdowa po podróżniku. W samobójczą śmierć Fossetta nie wierzy jego siostra, mieszkanka Lincoln w północnej Kalifornii. – Nie wiem, jaki byłby powód, by mój brat w ten sposób mógł zakończyć swoje życie. Ja w to po prostu nie wierzę – mówi teraz Linda Dansby. – On zawsze powtarzał, że nie czuje się jeszcze za stary na swoje niebezpieczne przygody. On tak wiele jeszcze chciał zrobić...

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu uważano Islandię za prawdziwy raj na ziemi, warunki do życia i pracy uznano tam za najlepsze. Nic dziwnego, że na Islandię zjechało ponad 20 tysięcy Polaków. Dziś wielu z nich pakuje pospiesznie manatki i ucieka z wyspy. Wielu twierdzi, że stąd już niedaleko do Ameryki i tam się przeniosą. Co wygania rodaków z bogatej Islandii? To załamanie systemu finansowego, który sprawia, że kraj znalazł się na krawędzi bankructwa. Największe banki są pozamykane, nie mają pieniędzy na wypłaty oszczędności, w sklepach zaczyna brakować jedzenia, na stacjach benzynowych paliwa, miejscowa waluta, czyli islandzka korona staje się zwyczajnym papierem. Doszło do tego, że Islandia, członek NATO wystąpiła do Moskwy o szybką pożyczkę w wysokości czterech miliardów euro. Już dziś rodowici mieszkańcy wyspy mówią, że gdyby nie chciwość

bankierów, wszystko byłoby w porządku, a kraj zarabiałby na rybołówstwie i przetwórstwie. Kilkanaście lat temu największe banki na Islandii wymyśliły jednak, że trzeba zmienić kraj. Po co męczyć się przy przetwórstwie ryb, kiedy lepiej pożyczać gigantyczne pieniądze i inwestować je w zamorskie interesy, głównie na rynkach finansowych. Załamanie na giełdzie w Nowym Jorku sprawiło, że kilku bankom małej Islandii brakuje teraz ponad 120 miliardów dolarów. To dużo, bo cały dochód narodowy tego kraju to 14 miliardów dolarów. Sojusznicy z NATO nie kwapili się, by pomóc Islandii, stąd więc prośba do Rosji i ... wściekłość NATO. Co na to Polacy? Są przerażeni informacjami, jakie podają już na wielu stronach po polsku miejscowe gazety. Wszyscy uspokajają, że nie jest tak źle, ale efekt tych apeli jest taki, że ludzie momentalnie walą do sklepów i na stacje benzynowe, by się obkupić. Krystyna Sprońska z polskiego konsulatu w islandzkiej stolicy potwierdza, że Polacy pakują rzeczy i wynoszą się z wyspy. Jedni wracają do Polski, większość jednak chce szukać szczęścia w innych krajach. Gunag Pedersonn chciał zlikwidować konto w swoim banku. Chciał się też pozbyć posiadanych akcji. Ale banki pozamykane i ten 67-letni mężczy-

zna zadaje sobie pytanie, czy taki kraj jak Islandia może zbankrutować? Premier Islandii w wystąpieniu telewizyjnym do narodu mówił wprost, że sytuacja nie jest trudna, jest już... dramatyczna. Radził zachować spokój, apelował, by panicznie nie robić zakupów, ale tych apeli już nikt nie słucha. Nie wiadomo, czy rząd tego kraju będzie prowadził oficjalne dochodzenie w sprawie potwornych długów, jakich narobiły miejscowe banki. Do czasu aż wszystko dobrze szło bankierzy napychali kieszenie, dziś nie protestują, gdy państwo przejmuje ich instytucje. Oni już swoje zarobili. W najgorszej sytuacji są nasi rodacy. Stanowili największą grupę przybyszów do tego surowego, ale i bogatego kraju w ostatnich latach. Wielu pokupowało tam domy, robili plany na przyszłość. Dziś, przez chciwych bankierów ich plany i marzenia szlag trafia i będą musieli budować swoje szczęście gdzie indziej i od nowa. Polscy dyplomaci są w stałym kontakcie i spotykają się z szefami lokalnych biur pracy. Myślą, jakby tu w obecnym kryzysie pomóc rodakom. Ale prawda jest taka, że sytuacja przerosła wyobraźnię wszystkich i dziś nikt nie mówi o ratowaniu kilku, czy kilku tysięcy ludzi, tylko całego kraju. Bo ten wyspiarski kraj tonie. I to niemal dosłownie.

W cieniu światowego kryzysu

Zdaniem ekspertów drugą debatę prezydencką wygrał ponownie kandydat demokratów Barack Obama. Kandydat republikanów John McCain nie wypadł najgorzej, ale nie zrobił nic, co by przekonało Amerykanów do jego kandydatury. Barack Obama ze spokojem odpowiadał na wszystkie prowokacyjne pytania zadawane przez McCaina, szczególnie dotyczące polityki międzynarodowej. Uczestnicy spotkania zgodnie potwierdzili, że Obama w pierwszej debacie pokazał, że jest właściwym kandydatem na prezydenta USA, w drugiej udowodnił, że Amerykanie powinni na niego głosować. Wyborczym szansom McCaina nie sprzyja obecna sytuacja polityczno-ekonomiczna spowodowana kryzysem finansowym. (mg)



12|

10 października 2008 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Pieskie życie Krystyna Cywińska

Co należy robić w czasie kryzysu? Zejść na psy. Lata temu mieliśmy suczkę, spanielkę. Rudowłosą, z brunatnymi, wilgotnymi oczami, rzęsami kładącymi się cieniem na policzkach. Z główką w lokach. Była dystyngowana, byle czego nie jadała. Z byle kim się nie zadawała. Prowadziła mnie na spacerki. Swoją ulubioną trasą. I nie przystawała pod latarniami nieprzystojnie, żeby załatwić mały interes.

Miała na to swoje miejsce w ogrodzie pod krzakiem bzu. A bez to znosił bez urazy. Nazywała się Carmen, jak przystało na jej hiszpańskie koneksje. Nocami bezszelestnie wkradała się do naszego łóżka. I zasypiała w objęciach mego męża. Zgodnie z angielską zasadą dotyczącą klimatu małżeńskiego i meteorologicznego: When cold, put extra dog on your bed. A kiedy przeżywasz kryzys emocjonalny czy finansowy, zejdź na psy. W nich na pewno znajdziesz pocieszenie. A gdzie pocieszenia mają szukać pocieszający nas przyjaciele człowieka? Carmen nigdy nie narzekała, że nikt jej nie odwiedza ani do niej nie telefonuje. Że się nie może zgadać, pardon, wyszczekać do słuchawki. Ponarzekać na swój los, bez psiej miłości. Na swoje dokuczliwe dziewictwo. Ani na kotkę, która weszła tylnymi drzwiami do naszego domu. Weszła, rozejrzała się po kuchni i pokojach, rozsiadła się na fotelu, zlustrowała Carmen z wyższością swojej rasy i postanowiła się u nas osiedlić. Nazwaliśmy kotkę Kikimora. – No coś podobnego! – szczeknęła pod nosem Carmen. I z godnością gospodyni domu odstąpiła jej swoje posłanie. Niech wie, kto tu pani. I niech się zajmie polnymi myszami w ogrodzie. Myszy hasały jak hasały, a kotka nabrała psich cech. Zakradała się nocą do naszego

łóżka, kładła się obok Carmen i zasypiała w moich objęciach. Jakiś podział miłości musi być w rodzinie. Kikimora robiła sobie i Carmen toaletę, myła siebie i ją szorstkim języczkiem, próbowała łapką rozczesywać jej loki. Z czasem obie jadły i piły z jednej miseczki. Z czasem razem przechadzały się po ogrodzie. Rozpędzały ptaki i wiewiórki, wyganiały lisa. Jednak Carmen nie wystarczała ta platoniczna miłość. Kotka miała zresztą swoje burzliwe romanse, z podejrzanymi typami. Różne kocury -włóczykije piały serenady pod oknami. Miauczeniem, kociokwikiem, jak po lubczyku. Carmen uważała te zaloty i amory za plebejskie. Niczym kuchta z chłystkami z podwórka – pewnie myślała. Nie dla niej podwórzowce, dachowce ani byle kundle. I co tu robić? Sczeźnie nam bez psiej miłości. Aż mój zdesperowany mąż zajrzał do internetu. Okazało się, że samotne suczki i jurne pieski mają swój dating website. Za cenę kilku kilogramów psich sucharów można nabyć w tej psiej agencji matrymonialnej odpowiedniego partnera. Można też zamieścić na tym website ogłoszenie. Na przykład: atrakcyjna, inteligentna, starannie wychowana, z dobrego domu, niezależna, młoda spanielka poszukuje towarzysza. Lubi spacerki

po ulicach, nie przystaje pod latarniami, nie obszczekuje znajomych, chętnie lata po ogrodach, dzieli się kośćmi i jest gotowa do miłości. Przejrzyjcie internet, a znajdziecie w nim całe witryny takich ogłoszeń. Pies też człowiek. I też ma swoje cielesne i psychiczne potrzeby. Nawiązana w internecie znajomość okazała się jednak pod psem. Kandydat był mało czuły i zbyt jurny. Consumatum nie było. Carmen jakoś to przeżyła. Pewnego dnia, kiedy buszowała w krzakach, wybiegłam do ogrodu. – Carmen, Carmen – zawołałam. A tu nagle zza płota wychyla się rudowłosa głowa w lokach, z brunatnymi, wilgotnymi oczami, i pyta: – Are you calling me? Nazywam się Carmen de la Madrid. Jestem Chilijką. Tłumaczyłam się jak mogłam. Przepraszałam, jak umiałam. I usłyszałam: – Takie to nasze pieskie życie, że nawet psy mają ludzkie imiona, a ludziom rzuca się obgryzione kości. Zdębiałam. Okazało się, że Carmen i jej mąż Diego są uciekinierami spod rządów, jak powiedziała, krwawego Pinocheta. Byli zwolennikami ich zamordowanego bohatera, komunisty Salvadora Allende. I tak zaczęła się nasza przyjaźń. Przyjaźń emigrantów z pieskim życiem. I z przeciwnymi politycznie poglądami i zapleczem. W kilka dni

potem usłyszałam szczekanie zza płota. Sąsiedzi kupili psa! Czarnego, włochatego spaniela, z ognistym temperamentem. Nazywał się Perro. Czyli pies, po hiszpańsku. Naszej Carmen na jego widok jeszcze bardziej zwilgotniały oczy i zatrzepotały rzęsy. Miłość od pierwszego wejrzenia. Aż po grób. Po szesnastu latach szczęśliwego życia i pożycia z Perro przez płot, nasza Carmen odeszła cicho i bezboleśnie do psiego raju na zielonym wyraju. Pochowaliśmy ją pod krzakiem bzu i tam do dziś przesiaduje nieutulona w żalu Kikimora. A Perro, jak każdy samiec-egoista, wkrótce potem się pocieszył. Nie chcę już żadnego psa – zapowiedziałam mężowi. Wystarczy nam Kikimora. Ale on chyłkiem i podstępnie wprowadził do domu smarkacza Kajtusia. Kikimora się nie obraziła, przyłożyła mu tylko łapką po pyszczku, na wszelki wypadek. Od tego czasu Kajtuś, cocker-spaniel, nami rządzi. I odgraża się, że jeśli coś mu będzie nie na rzeczy, zaciągnie się do policji albo do wojska. Ma przecież w rodowodzie policjantów, zwiadowców i wykrywaczy min. W Iraku czy w Afganistanie mógłby nawet zarabiać gruby szmal. Szmal szmalem, ale ja wolę zdechnąć z głodu, a Kajtka nie oddam. Idzie kryzys, gaz i prąd drożeją, chłód nam grozi. A jak ci zimno i smutno, put extra dog on your bed.

odcinku Warszawa – Izabelin – Młociny, wydzierżawił w stolicy tramwaj (wcześniej uprzejmie oprowadziwszy swego kupca po wnętrzu pojazdu), sprzedał pan Alfons prawo do pobierania opłat za przejście przez jeden z warszawskich mostów, wynajął pewnemu Francuzowi Dworzec Główny na dansing. Najbardziej zaś wsławił się tym, że napalonemu wieśniakowi spod Warszawy odsprzedał kolumnę Zygmunta (kupiec chciał podarować swej małżonce coś oryginalnego). Alfons Cynjan – postać kultowa: rozpisywały się o nim gazety, a jeden ze swoich felietonów napisał o nim w swoich „Kronikach tygodniowych” Antoni Słonimski: „Ten wspaniały pan wzbudził we mnie poczucie podziwu graniczącego z czułością. A więc są u nas ludzie o bujnej pomysłowości, o odważnych koncepcjach, ludzie z twórczym rozmachem.” Czasy romantyczne za nami, kryzys przed nami, ale gdyby współczesny Cynjan zjawił się, choćby w Londynie, nie miałbym nic przeciwko. Pozwólcie więc, że przejdę do rad: jak zostać dru-

gim Cynjanem i – przy okazji – wystrychnąć na dudka sam Wielki Kryzys. Otóż należy w tym celu sprzedać coś cudzego, np. nadzianemu i mało zorientowanemu Brytyjczykowi jakąś niepotrzebną polską instytucję, choćby męczący się jak na torturach PZPN. Albo, wykorzystując brytyjski deficyt gór wysokich, odsprzedać bogaczowi z City, dajmy na to, Kozi Wierch albo Rysy. Tylko po co iść na łatwiznę? Może coś w Londynie za dobrą cenę odstąpić (szlaki, po próbie opchnięcia Fawley Court, zostały przetarte)? Proponuję zacząć od małych celów, na przykład od sklepu „Off Licence”. Potem może jakiś londyński park odstąpić za symboliczne 10 tysięcy funtów? Stację metra wydzierżawić na kilka miesięcy? Na koniec transakcja z przytupem: sprzedaż Buckingham Palace wraz z Jej Królewską Mością i całą jej szacowną świtą. Udany deal nie tylko podreperuje stan konta emigranta, ale, przy okazji, wyciągnie z finansowego kryzysu łożącą ciężkie miliony na Rodzinę Królewską Wielką Brytanię.

Kup pan Palace Przemysław Wilczyński

W dobie finansowego kryzysu, spadającego na łeb funta, idącej w górę złotówki, w dobie krachu i ekonomicznego upadku, któż z emigrantów chce czytać felietony?

Pewnie nikt, ale też chęć napisania go jest we mnie silniejsza niż racjonalna refleksja. Na początek mam dla Was (jeśli tam, mimo kryzysu, jesteście) kilka doniesień z dotkniętej wszelkimi możliwymi kryzysami ojczyzny. Niektóre z doniesień będą sprzed kilkunastu godzin, inne sprzed kilkudziesięciu lat. Po doniesieniach przyjdzie czas na praktyczne porady – jak się obłowić i wyjść z kryzysu – co anonsuję z marketingową premedytacją, by nieliczni czytający ten felieton zechcieli łaskawie wytrzymać do końca. Doniesienie pierwsze, sprzed kilku dni, jest takie: opolski ginekolog usuwał ciąże, których nie było. Podczas rutynowego badania informował zdumioną pacjentkę, że jest w stanie błogosławionym, po czym wyrażał uprzejmą zgodę na dokonanie aborcji. Wpadł, bo trafił na pacjentkę, w której życiu od wielu dni nie wystąpiły okoliczności powszechnie uważane za mogące doprowadzić do wspomnianego stanu. Finał sprawy jest taki, że prokuratura – zupełnie moim zdaniem niesłusznie – postawiła lekarzowi liczne

zarzuty. Niesłusznie, bo przecież ciąży nie przerwał. To znaczy przerwał liczne ciąże, ale żadnej istniejącej. To trochę tak, jakby podczas niedzielnego śniadania przerwał – też przecież nieistniejącą – wojnę między Wielką Brytanią a Kostaryką. No, ale pan prokurator z Opola był najwyraźniej innego zdania. Kiedy przeczytałem doniesienie z Opola, przypomniały mi się inne podobne doniesienia: o ludziach, którzy zrobili interes na sprzedaży czegoś, co nie istniało, albo, owszem, istniało, ale nie należało do nich. To ktoś sprzedał działkę nieistniejącą, to dom należący do obcej osoby, to opchnął komuś mieszkanie tylko przez siebie wynajmowane. Jednak zapamiętane strzępki podobnych wydarzeń z ostatnich lat przyćmiewa jedno wydarzenie sprzed lat kilkudziesięciu. A właściwie nie tyle wydarzenie, co postać. Postać z międzywojnia. Postać jak z bajki. Nazywał się Cynjan. Alfons Cynjan. Wsławił się tym, że sprzedawał na potęgę rzeczy nie na sprzedaż. Sprzedał więc Alfons Cynjan tory kolejowe na


|13

nowy czas | 10 października 2008

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

Życie przyspieszyło za sprawą bankierów. Niczym Frankenstein, genialne mózgi finansistów wymyśliły taką formalinę, że jej obecność wytworzyła nieoczekiwane kwasy i przepotwarzanie się wczoraj jeszcze zdrowych organizmów w konwulsyjną substancję zalewającą analityków i decydentów. Wszystko się sypie, bankrutują już nawet państwa. Purytańska dewiza życiowa – masz u mnie jak w banku – stała się… No właśnie. My, zwykli śmiertelnicy, niewiele możemy, ale przynajmniej powinniśmy uważać na słowa. W tym kontekście proponuję wrócić do staropolskiej maksymy – polegaj na mnie jak na Zawiszy. Unikniemy w ten sposób przykrych nieporozumień. Ale czy jest jeszcze szansa, żebyśmy wrócili do niezbędnego poziomu zaufania i wiarygodności w najbliższym czasie? Bo liczy się w obecnej sytuacji przede wszystkim czas. To nie jest kryzys braku pieniędzy. Pieniądze są, nie ma zaufania. A rządy najbogatszych państw chcą to zaufanie odbudować, pompując w chory system nasze pieniądze. Rządy innych państw, którym krzywa w ostatnich latach najszybciej rosła zapewniają, że ich gospodarki są nieprzemakalne, niepowiązane, wewnętrznie spójne i odporne na typowo amerykańską chorobę. Do takich państw należy Polska. I gdyby nie kryzys zaufania, byłbym skłonny w to uwierzyć. Przez chwilę, ku swojemu przerażeniu, nawet w to uwierzyłem, kiedy zobaczyłem w środowym wydaniu tutejszego „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” na pierwszej stronie wielki tytuł „Obiektyw na Polskę”. W środę rynki finansowe wyglądały jak pobojowiska światowej wojny. Bankructwo grozi ważnemu sojusznikowi NATO, Islandii, która prosi Rosję Putina o pożyczkę. Rząd brytyjski zapowiada nacjonalizację największych banków – i chociaż lewicowy, boi się nacjonalizacji, więc nazywa ją rekapitalizacją. Kapitalny pomysł. My podatnicy, staniemy się udziałowcami banków, a rząd JKM będzie naszym brokerem.

Targany niepewnością jutra, trzymając się za portfel jak za serce pomyślałem, że ten obiektyw na Polskę skierowany jest zapowiedzią rodzącej się szansy, i to w naszym kraju, więc w piersi poczułem ukłucie dumy narodowej. A jednak to my, tak jak było zapisane, będziemy Mesjaszem narodów. Musiało do tego korzystnego zwrotu doprowadzić wcześniejsze wystąpienie wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka. On, Waldemar Pawlak, wyśmiewany przez wykształciuchów, dał radę, zachował spokój i powiedział: Wzrost gospodarczy Polski jest zależny od czynników wewnętrznych. Pozwala to mieć nadzieję, że nasza gospodarka utrzyma w przyszłym roku wysokie tempo wzrostu. Ale w artykule o Pawlaku nic nie było. Nie stał się, jak przypuszczałem, autorem recepty na nowoczesny izolacjonizm w totalnej globalizacji. Zagraniczne banki i inwestorzy nie ogłosili, że wkłady nad Wisłą spisali na straty, a minister może je potraktować jako czynniki wewnętrzne. A wtedy ukłucie dumy przerodziło się w bóle zawałowe. Artykuł – czysta abstrakcja. Przaśny, ogólne zadowolenie – piszą o nas? Nie, filmują nas, Amerykanie. I co z tego, że rekwizyty na scenie już inne? Dla równowagi, w gazetach angielskich tylko kryzys. Jedyna nadzieja w tym, że kryzys nie wygra z komizmem, czyli z życiem. Nawet jeśli jest to czarny humor. Czy nie jest takim humorem seria pytań ciułaczy i odpowiedzi eksperta: – Czy mogę wycofać swoje oszczędności? – Nie. – Co mogę zrobić? – Niewiele.

absurd tygodnia Adam Michnik pozwał IPN do sądu. Niby nic nowego, bo przeciwnicy ideowi redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” zwykle kończą w sądzie. Z IPN-em „Gazeta” wojuje od lat, a w metodach nie przebiera. Wtórują jej inne media, otwarte na jedynie słuszną wersję historii. Polemiczna swada jednak nie wystarcza, warto też przeciwnika pokonać w majestacie prawa. No więc IPN odpowie za zniesławienie ojca redaktora „Gazety”, Ozjasza Szechtera, o którym napisał, że przed wojną został skazany za szpiegostwo na rzecz Sowietów, co jest oczywiście nieprawdą. Ozjasza Szechtera skazano za „zbrodnie stanu”, czyli próbę oderwania od Polski województw: lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego i wołyńskiego, oraz siłową zmianę ustroju w naszym kraju. (gem)

Wacław Lewandowski

Układ słoneczny Od dzisiejszej decyzji Akademii Szwedzkiej w sprawie tegorocznej Nagrody Nobla z fizyki bardzo wiele zależało. Bardzo wiele w wymiarze prywatnym (biografie kandydatów), co zrozumiałe, ale i w społecznym wymiarze, co jest rzadkością w przypadku nagrody z tej dziedziny. Gdy po półgodzinnym opóźnieniu ogłoszono, że laureatami zostali Yoichiro Nambu z Instytutu Enrico Ferniego w Chicago oraz Makoto Kobayashi i Toshihide Maskawa z Japonii, wiele się wyjaśniło. Główny kandydat, Aleksander Wolszczan został pominięty i to pominięcie może na jego dalszej biografii zaciążyć szczególnie mocno. Wcześniej, gdy ujawniono, że Polak jest głównym kandydatem, rzeczniczka Instytutu Maksa Plancka w Bonn, gdzie Wolszczan w latach siedemdziesiątych pracował, oświadczyła, iż ewentualny powrót naukowca do Bonn jest niemożliwy, gdyż nie jest on już tu mile widziany. Zatrudnienie osoby z taką przeszłością, dodała Felicitas von Arehin, byłoby niezgodne z etycznymi zasadami naszego instytutu. Pomyślałem od razu, jak w Polsce byłby sekowany rektor uczelni, który powiedziałby publicznie, że zatrudnienie byłego współpracownika SB jest etycznie niedopuszczalne! Wieloletnia relatywizacja podstawowych zasad

moralności społecznej, jaka się dokonuje w polskim tzw. dyskursie publicznym, przyniosłaby owoc w postaci powszechnego potępienia owego rektora, który okazałby się „policjantem pamięci”, niegodnym akademickiej posady. Były donosiciel zaś przedstawiany byłby jako ofiara „grzebania w przeszłości” i rozdrapywania zadawnionych sporów (czytaj: ran). Z okazji ujawnienia sprawy Wolszczana nie brakło zresztą głosów uznających ów powrót do przeszłości za społecznie szkodliwy. Mówiono o młodych polskich naukowcach, którym współpraca z astronomem daje życiową szansę dostępu do najważniejszych ośrodków badawczych i najnowocześniejszej aparatury. Rzecz w tym, że to wszystko, co Aleksander Wolszczan ma młodym kolegom po fachu do zaoferowania, może lada moment znaleźć się poza jego zasięgiem! Chris Rhatigan z amerykańskiego Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przypomniał prasie, że polski uczony, gdy przed laty ubiegał się o prawo stałego pobytu w USA, odpowiadał na pytania ankiety, m. in. takie: „Czy kiedykolwiek należałeś do lub byłeś w jakikolwiek sposób związany z partią komunistyczną lub inną partią totalitarną”? – Odpowiadał negatywnie. Do

PZPR, istotnie, nie należał. Ale czy nie jest „związaniem z partią komunistyczną” praca dla jej tajnej policji? – Kwestia interpretacji, od której to interpretacji zależy, czy prawo pobytu w USA nie zostanie Wolszczanowi cofnięte, jako uzyskane na podstawie fałszywego oświadczenia. Gdyby tak się stało, nie wiadomo, dokąd astronom się uda. Na pewno nie do Bonn, gdzie go już widywać nie chcą… Na pewno, gdyby dostał Nobla, (a jest przecie autorem odkrycia godnego tej nagrody!), jego przyszłość rysowałaby się jaśniej. Warto jednak zapytać, dlaczego Instytut Plancka nie czekał z oświadczeniem do ogłoszenia komunikatu o nagrodzie, a uprzedził Akademię? Wydaje się, że fizycy z Bonn wysłali do Szwedów czytelny sygnał – nie życzymy sobie, by nagradzać kogoś, kto jest uczonym wybitnym, ale nie legitymuje się utrzymaniem podstawowych standardów etycznych. Ten sygnał został odebrany i odczytany. Byłoby dobrze, gdyby odczytany został również w Polsce. Zwłaszcza przez rzesze zwolenników społecznej amnezji, którzy będą musieli dostrzec, że Wolszczan nie jest już gwiazdą, wokół której wiruje rój planet. I odpowiedzieć, dlaczego ten układ słoneczny, ledwo odkryty, wygasł tak nagle.


14|

10 października 2008 | nowy czas

redaguje Roman Waldca

migawki

czas pieniądz

KRYzYs finAnsOWY

zAczĘŁY siĘ zWOLniEniA Uważaj na pracę, póki ją masz – ostrzega Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie. Zdaniem ekspertów CSM nawet 360 tys. z 1,2 mln Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii i Irlandii może w ciągu najbliższego roku stracić pracę z powodu światowego kryzysu gospodarczego. GiGAnTYcznA infLAcjA Inflacja w Zimbabwe osiągnęła nowy rekord – w ciągu ostatniego roku wzrosła z 11,2 mln do 231 mln proc. rocznie. Tylko w ciągu ostatniego roku już dwukrotnie drukowano w Zimbabwe nowe banknoty z jednego prostego powodu: braku wystarczającej liczby zer na starych. Ceny żywności zmieniają się kilka razy dziennie.

biznes media nieruchomości

sYTUAcjA zmiEniA siĘ z GOdzinY nA GOdzinĘ

Dwa tysiące funtów na głowę Pisanie o kryzysie finansowym dla tygodnika przypomina syzyfową pracę. Gdy w środę rano zabrałem się do tej kolumny nie wiedziałem, że już za parę godzin wszystko to, co do tej pory napisałem, będzie nieaktualne.

GORĄczKA zŁOTA W Polsce wybuchła prawdziwa gorączka złota. Straciliśmy zaufanie do inwestowania w waluty, skupiamy się na kruszcu, którego ceny powoli, ale systematycznie rosną. Czy zakopiemy je potem w ogródku? W Niemczech sprzedawcy nie przyjmują już zamówień na wyroby ze złota – zabrakło towaru! KOLEjnE GWARAncjE Austria, Słowacja i Cypr dołączyły do grupy krajów, które starają się tchnąć więcej zaufania wśród obywateli do systemu bankowego, wprowadzając pełną ochronę wkładów oszczędnościowych w bankach. W Polsce gwarancją objęte są wkłady do 22 tys. euro. KOmÓRKA RYdzYKA Już w przyszłym roku będziemy mogli bezpłatnie zadzwonić do Radia Maryja, pod jednym tylko warunkiem: musimy korzystać z komórki w nowej sieci. Nad wprowadzeniem jej na rynek pracują specjaliści na zlecenie ojca Tadeusza Rydzyka. Sieć ma ruszyć w przyszłym roku. 27 EURO zA TOnĘ Mieszkańcy Berlina cieszą się z ładnej jesiennej pogody, a miasto liczy koszty. Każdego dnia zbiera z ulic 18 tys. ton liści, a każda tona kosztuje 27 euro. W pustej kasie miasta już brakuje pieniędzy.

GBP

EURO

03.10

4,47 zł

3,49 zł

06.10

4,47 zł

3,48 zł

07.10

4,48 zł

3,49 zł

08.10

4,48 zł

3,49 zł

09.10

4,48 zł

3,50zł

Na ekranie telewizora reporter BBC napuszonym głosem przypomina widzom: – Sytuacja jest bardzo dramatyczna, zmienia się z godziny na godzinę. Reporter nadaje ze specjalnego studia zaaranżowanego pośpiesznie w londyńskim City. Na dole ekranu straszą pojawiające się napisy: Globalny kryzys, giełda spada, rząd ratuje banki...

POLSKA WYSPA Od kilku dni nic innego nie pojawia się na czołówkach brytyjskich gazet. Podobnie jest niemal w całej Europie. Niemcy, Włochy, Hiszpania, Dania, Francja. Niemal wszyscy mówią i piszą tylko o jednym: krachu, który od tygodni pożera system bankowy na całym świecie, a którego końca nie widać. Oczywiście poza Polską, gdzie żyje się jakby z dala od światowego kryzysu. Środowe nagłówki portali internetowych nie pozostawiają złudzeń co do tego, co naprawdę ma znaczenie w Polsce: Wolszczan opuszcza Toruń – donosi na czołówce Onet.pl. Rodzice odpowiadają na kontrowersyjny list Owsiaka – martwi się Wirtualna Polska. Tusk: w delegacji nie przewidujemy prezydenta – Interia o szczegółach kolejnego starcia na linii premier-prezydent. Nawet dla poważnej stacji TVN24 najważniejsze jest to, że Platforma wysyła posłów na szkolenia („Politycy PO pokażą, jak się bezę je łyżeczką”). Jednym słowem – w Polsce problemu nie ma. Co więcej, dyrektor generalny Związku Banków Polskich, Andrzej Wolski, komentując sytuację na świecie przyznał, że „polski rząd jest w komfortowej sytuacji, bo żadnych sygnałów o zagrożeniu nie odbiera”. Jednym słowem cudowny kraj. Niestety, poza Polską tak ładnie już nie jest.

WYSPA BANKRUTÓW Islandia do niedawna uważana była za prawdziwy raj w Europie. Położona na północnych krańcach przyciągała uwagę wielu: mały, bogaty kraj, w którym żyje się dostatnio. Przyciągnęła też setki Polaków, którzy nie bojąc się ciężkiej pracy – głównie w rybołówstwie – wyjechali tam w poszukiwaniu lepszego życia. I nagle, w poniedziałek rano, sen o raju prysnął równie szybko jak bańka mydlana, a lokalny parlament przyjął ustawę o sytuacji wyjątkowej z uwagi na szczególne okoliczności na rynku finansów. Ustawa, która weszła natychmiast w życie, umożliwia państwu interwencję w działalność banków, funduszy oszczędnościowych i innych przedsiębiorstw finansowych. Co więcej, urząd nadzoru finansów ma prawo przejąć prowadzenie banków w całości lub częściowo. Tego samego ranka Europę obiega wiadomość, że Icelandic (bank internetowy) zawiesza działalność. Dla 300 tysięcy obywateli UK to wiadomość druzgocąca. Nie mogą wypłacać pieniędzy w bankomatach, nie mogą się nawet zalogować na swoje konto. Icelandic jeszcze niedawno ogłaszał się agresywnie w Wielkiej Brytanii kusząc nader atrakcyjnymi stopami procentowymi, znacznie lepszymi od oferowanych przez brytyjskie banki. Wielu większych i mniejszych ciułaczy skorzystało z oferty. W sumie 300 tysięcy osób przelało na konta banku ponad 4 miliardy funtów, których prawdopodobnie nie uda im się już odzyskać. Według islandzkich przepisów bank gwarantuje wkłady tyl-

Wartość banków na całym świecie gwałtownie spada i dzieje się to tak szybko, że przed całkowitą zapaścią ratować muszą je pieniądze podatników. dzisiaj każdy z podat ników w UK wydał prawie dwa tysiące funtów.

ko do sumy 16 tys. 240 funtów. Później okaże się, że wśród poszkodowanych znajduje się również około 50 lokalnych samorządów, które na kontach internetowego banku posiadało nawet do 50 mln funtów oszczędności. Gdy rząd zapewnił mieszkańców Islandii, że stan rachunków oraz funduszy oszczędnościowych jest w całym kraju bezpieczny, na światło dzienne wychodzą kolejne informacje. Rząd dramatycznie szuka pożyczki – mówi się o kilku miliardach euro, które mają uchronić kraj przed bankructwem. Premier występuje w telewizji, odpowiadając na dramatyczne pytania dziennikarzy. Nie udaje mu się ukryć swojego rozgoryczenia sytuacją, nie umie ukryć emocji. Stara się jednak używać dyplomatycznego języka i nie nazywać rzeczy po imieniu. Kurs islandzkiej korony spada z godziny na godzinę. Bank centralny Islandii poinformował we wtorek o zaciągnięciu od Rosji

kredytu w wysokości 4 mld euro, z terminem spłaty za cztery lata. Pieniądze te miałyby pomóc właśnie na wsparcie islandzkiej korony. Jednak rosyjskie ministerstwo finansów natychmiast zdementowało informację o rzekomym kredycie. Rosyjski wiceminister finansów Dmitrij Pankin oświadczył, że Islandia w ogóle nie występowała o taki kredyt i nie prowadzono w tej sprawie żadnych negocjacji. Islandzki sektor bankowy rozrósł się do ogromnych rozmiarów, rozwijając działalność międzynarodową i wręcz usuwając w cień resztę gospodarki. Jego aktywa były dziewięć razy większe od islandzkiego PKB, wynoszącego (w przeliczeniu) 14 mld euro.

DESZCZ MILIARDÓW We wtorek, 7 października, brytyjski rząd przyznał, że wykorzysta wszystkie możliwe drogi prawne, aby odzyskać środki obywateli UK z islandzkich banków. Tym bardziej, że rodowici mieszkańcy Islandii nie mieli problemów z wybieraniem gotówki z bankomatów. W środę rano zaczął się prawdziwy wyścig z czasem. Rano rząd przyznał, że wpompuje w dziesięć największych banków brytyjskich 50 mld funtów. Na konferencji prasowej premier Gordon Brown przyznał, że w dokumenty szczegółowo jest zapisane na co te pieniądze mają być przeznaczone. Chodzi o to, by banki, które skorzystają z pieniędzy podatników, przeznaczyły je na kredyty, których od dawna już nie udzielają, a przez

»


|15

nowy czas | 10 października 2008

czas to pieniądz

POLICZ 700 MILARDÓW! Ile by czasu zajęło policzenie 700 miliardów dolarów (suma wyłożona przez Kongres Amerykański na ratowanie sektora bankowego) w studolarowych banknotach? Według speców zza Oceanu – 21 tysięcy lat.

udzielanie kredytów ożywiły gospodarkę. Co więcej, brytyjski premier dał jasno do zrozumienia, że ani jeden funt z tego specjalnego funduszu nie zostanie przeznaczony na dywidendy czy bonusy dla bankowców. Czy 50 mld funtów wystarczy? W poniedziałek, 6 październia, na londyńskiej giełdzie spadały akcje czterech dużych banków, bo wyszło na jaw, że w nocy z niedzieli na poniedziałek prowadziły one tajne rozmowy z rządem w sprawie ewentualnego zastrzyku finansowego. HBOS stracił na wartości 41 proc., Royal Bank of Scotland – 39, Lloyds TSB – 13, a Barclays – 9 proc. Co prawda Barclays i RBS zaprzeczyły, jakoby prowadziły jakiekolwiek tajne konsultacje, to jednak niepokój na rynku pozostał. Tym bardziej że premier w czasie środowej konferencji nie potrafił przekonać dziennikarzy, że suma ta wystarczy do rozruszania gospodarki. Nie potrafił też zapewnić, że wszystkie oszczędności są bezpieczne. Wcześniej na takie deklaracje zdecydowały się rządy w Niemczech, Danii i Norwegii. W czasie, gdy komentatorzy prześcigali się w spekulacjach na temat dalszego przebiegu wypadków na brytyjskim rynku, świat obiegła kolejna informacja, której nikt się nie spodziewał. Siedem banków centralnych jednocześnie obniżyło stopy procentowe o 50 punktów bazowych, czyli 0,5 proc. Wśród nich znalazł się również Bank of England, którego posiedzenie przewidziano dopiero na czwartek. W Wielkiej Brytanii stopy spadły z 5 do 4,5 proc, w USA z 2 do 1,5 proc. Europejski Bank Centralny obniżył stopy z 4,25 do 3,75. Tak samo uczyniły banki w Kanadzie, Chinach, Szwecji i Szwajcarii – wszystko w skoordynowanym posunięciu mającym uchronić światową gospodarkę przed recesją. Nigdy wcześniej nie doszło do tak spektakularnej, połączonej akcji banków centralnych, by jednocześnie obniżyły stopy procentowe i jednocześnie o tym fakcie

poinformowały. Tak dużej jednorazowej obniżki stóp procentowych nie było w UK od siedmiu lat! W środę wieczorem wyszło na jaw, że 50 mld funtów to dopiero początek, bo oprócz tego rząd w różnej formie wpakuje w cały sektor bankowy ponad 400 mld funtów. – To musi wystarczyć – mówią komentatorzy, którzy nie mają złudzeń, że tak drastyczne działania rządu mogą świadczyć tylko o jednym: nie ma planu awaryjnego, wszystko musi się udać.

co DaLEJ? Bob Hope, amerykański aktor powiedział kiedyś, że wie, w jaki sposób działają banki: „Bank to takie miejsce, w którym chętnie pożyczą ci pieniądze, jeśli tylko udowodnisz, że ich nie potrzebujesz”. Parafrazując jego wypowiedź można przyznać, że w pewnym stopniu obrazuje ona sytuację całego sektora. Wartość banków na całym świecie gwałtownie spada i dzieje się to tak szybko, że przed całkowitą zapaścią ratować muszą je pieniądze podatników. Dzisiaj każdy z podatników w UK wydał prawie dwa tysiące funtów. W wielu przypadkach to jedyny sposób na to, by instytucje z zasady powołane do udzielania kredytów wróciły do swoich podstawowych zadań. W dramatycznej walce o przetrwanie rządy stają się strażnikami, których zadaniem jest uchronienie gospodarek przed totalnym paraliżem i, jak w przypadku Islandii, totalnym bankructwem. Choć nikt nie ma pewności, że działania te cokolwiek pomogą, bo nie było jeszcze takiego kryzysu. Cokolwiek się wydarzy – jest tylko wróżeniem z fusów, wiarą naiwnego, że kilkaset miliardów wpompowanych przez brytyjski rząd wystarczy i że niepotrzebne będą kolejne miliardy z kieszeni każdego z nas, płacących podatki w Wielkiej Brytanii. A my? My możemy jedynie się wszystkiemu przyglądać wierząc, że nie stracimy pracy lub dachu nad głową. I

seminArium

jAk przeTrWAĆ kryzys ekonomiczny

Bussiness Link i Target Accounting Ltd dla polskich przedsiębiorców na Wyspach Or ga ni za cja rządowa Bu si ness Link, re agu jąc bły ska wicz nie na ocze ki wa nie lo kal nych przed się bior ców, przy go to wała i pro wa dzi cykl se mi na riów dla miej sco wych, bry tyj skich or ga ni za cji biz ne so wych. Ma ją one tłumaczyć obec ną sy tu ację na ryn ku eko no micz nym, uspo ko ić in we sto rów, wy ja śnić pew ne za leż no ści i po ka zać moż li wo ści za bez pie cze nia się przed de ko niunk tu rą. Ce lem or ga ni za to rów jest po szu ki wa nie od po wie dzi na py ta nie, jak prze trwać w trud nej sy tu acji, która za pa no wa ła na świa to wych ryn kach w ostat nim cza sie. Po nie waż sta ra my się na dą żać za po trze ba mi na szych klien tów, a na wet je wy prze dzać – Tar get Ac co un ting Ltd zgło sił po trze bę zor ga- ni zo wa nia tak że dla pol skich przed się bior ców, któ rzy dzia ła ją w Lon dy nie, se mi na rium pod ha słem „Jak prze trwać kry zys eko no micz ny”. Pol scy przed się bior cy przez ostat nie trzy la ta osią gnę li wie le spek ta ku lar nych suk ce sów na te re nie Wielkiej Brytanii. Lon dyn jest te go szcze gól nie do bit nym przy kła dem. Osią gnię cia na szej spo łecz no ści za słu gu ją na do ce nie nie i tro skę tak że ze stro ny władz bry tyj skich. Współ or ga ni zu je my i wspie ra my ta kie ini cja ty wy z praw dzi wą przy jem no ścią. Świet nie zna jąc istot ne oba wy pol skich przed się bior ców Tar get Ac co un ting Ltd dą ży do za an ga żo wa nia naj lep szych eks per tów w za kre sie „po li ty ki prze trwa nia” w sy tu acji za gro że nia de ko niunk tu rą na lo kal nym ryn ku. Do ini cja ty wy do łą czy ła się fir ma Sa mi Swoi, li der jeśli chodzi o naj tań sze prze ka zy pieniędzy do Pol ski oraz HSBC – je den z naj bar dziej prężnych ban ków, przy ja znych Po la kom. W ob li czu oko licz no ści, jakie ob ser wu je my z nie po ko jem na świa to wym ryn -

ku, za pro si li śmy na seminarium De ni sa Pal me ra, Re gio nal Ma na ger z Bu si ness Link Lon don, któ ry po dzie li się z pol ski mi przed się bior ca mi swo imi do świad cze nia mi i wie dzą na te mat prze trwa nia w cza sie tzw. Cre dit Crunch. In for ma cje, opi nie i uwa gi ze bra ne pod czas se mi na rium bę dą póź niej wy ko rzy sta ne przez Bu si ness Link do stwo rze nia in dy wi du al nych ele men tów pro gra mu, do sto so wa nych już kon kret nie do spe cy ficz nych po trzeb dla polskich przed się bior ców na Wyspach. Za in te re so wa nie te ma tem wy ko rzy sta nia wie dzy eks perc kiej bę dzie tym cen niej sze, że po zwo li tej or ga ni za cji rzą do wej do brać ta kie ele men ty pro gra mów szko le nio wych, któ re bę dą od po wie dzią na kon kret ne za po trze bo wa nie biz nes me nów z Pol ski, dzia ła ją cych w wa run kach ryn ku bry tyj skie go. Do daj my w tym miej scu, że Bu si ness Link ja ko agen cja rzą do wa nie po bie ra do dat ko wych opłat za swo je usłu gi, któ re cie szą się w An glii uzna niem i sły ną z wy so kie go pro fe sjo na li zmu. Tym chęt niej za pra sza my Pań stwa na se mi na rium, któ re bę dzie wpro wa dze niem do ca łe go cy klu spo tkań po świę co nych te ma to wi wspar cia dla przed się bior ców z te re nu Lon dy nu. SEmiNaRium:

JaK pRzEtRWać KRyzyS EKoNomiczNy 16 października, godz. 18.30-21.00 Hotel Ramada, Ealing, W5 3HN Konieczna wcześniejsza rejestracja. Liczba miejsc ograniczona. Joanna@targetaccounting.co.uk lub telefonicznie: 0208 4272 413.

The Perfect Property. The Perfect Location

Parkowa Aleja - Poznan Parkowa Aleja znajduje sie tylko 5 minut od centrum Poznania. Tworzy ja 40 apartamentów oraz piekny wspólny ogród. Mozliwosc posiadania miejsca parkingowego. Dostepne juz w drugiej polowie 2009 roku.

Wysmakowane apartamenty z 1,2 lub 3 sypialniami juz od 320,000 PLN. www.maexpa-international.co.uk

Biuro sprzedazy w Londynie tel: 0044 (0) 207 960 6039. Email: info@maexpa-international.co.uk


16|

10 października 2008 | nowy czas

takie czasy

Polskę zalewa fala bezrobotnych bankierów

Fot. Marcin Piniak

Ciszej, proszę, z tymi powrotami! Obserwuję rozpaczliwą akcję propagandową w kraju i ciągłe spekulacje prasy polonijnej, ale i brytyjskiej na temat re-exodusu Polaków i zacząłem zastanawiać się, kto tak naprawdę wraca i do czego.

Jacek Ozaist Wyjechaliśmy w wielu przypadkach z małego pokoiku u rodziców, z wynajmowanych mieszkań i kwater studenckich. Porzuciliśmy dorywcze prace, „półetatowe kroplówki zawodowe” czy marnie płatne, lecz stałe posady, pozwalające w miarę godnie wegetować od wypłaty do wypłaty. Nagle okazało się, że wszystko, co mamy, mieści się w kilku walizkach, plecaku, bagażniku auta... A tu, jeśli jesteśmy pracowici i bardzo się staramy, Londyn wynagradza nas pieniędzmi, za które metodycznie spełniamy swoje marzenia. Byłem ostatnio w Polsce. Rzeczywiście, fasada wyładniała. Dzięki unijnym funduszom nasz kraj powoli zaczyna przypominać Europę. Podpytałem jednak znajomych, jak żyją. – Tak. Jest lepiej – słyszę. Podwyżka z 1300 na 1500, z nockami nawet 1800. Nie ma

już „malucha”, jest kilkuletnie audi z Niemiec. Można, krok po kroku, wyposażyć dom w sprzęt na raty, a nawet raz w życiu wyskoczyć do Turcji czy Tunezji. Spojrzałem w telewizor. Wysokość średniej krajowej kole w oczy. Tyle tylko, że średnią płacę wyznaczają również zarobki prezesów spółek, członków zarządów, posłów i rozrośniętej do granic możliwości kadry kierowniczej różnego szczebla, żyjącej bezpiecznie na koszt państwa. Sprzedawczyni, magazynier, listonosz czy pracownik fabryki, nadal marzą o pułapie 2000 złotych. Pochodziłem trochę po sklepach i widząc ceny, cały czas ze zgrozą myślałem, jak – do cholery – ci ludzie są w stanie tam normalnie żyć. Moje kieszonkowe (mniej więcej w wysokości średniej krajowej) przeznaczone na wizytę w Polsce, rozpłynęło się w mig, a walizka, którą wziąłem do samolotu, wcale nie była ciężka. Ale wróćmy na nasze polonijne podwórko. Obserwowałem ostatnio wiele powrotów: uczniów do szkół (sierpień), studentów na uczelnie (wrzesień). Jeśli ktoś chce, niech nazwie to falą. Na upartego można dorzucić jeszcze tysiące członków rodzin, którzy wpadli na wakacje do krewnych i teraz wracają na swoje śmieci. Uporczywie zastanawiam się, co robi reszta. Pakuje się? Opuszcza domy i miejsca pracy? Każdego dnia flotylla autokarów wyrusza z Victoria Green Line, promy uginają się od aut na polskich blachach, a eskadra tanich, steranych boeingów leci w jedną tylko stronę?

W moim otoczeniu na pewno nie. Londyn pustoszeje, a w mojej dzielnicy nic? Życie biegnie zwyczajnie, jak co dzień? Skoro nikt z nas, Polaków, dotąd nie zdołał policzyć, jakim cudem doliczył się, ilu nas ubyło/ubywa? Statystycznie totalna bzdura! Znam wielu ludzi, którzy do dziś pracują na czarno, nie figurują w żadnym rejestrze i wcale nie zamierzają się ujawniać. Znam wielu samozatrud nionych, których Home Office nie rejestruje, znam wiele gospodyń domowych, które przyjechały wyłącznie gotować mężom obiady lub opiekować się wnukami. Postanowiłem zrobić małe, nieprofesjonalne badania statystyczne, mając nadzieję, że ostatecznie rozwieją one moje wątpliwości. Zacząłem od domu, w którym mieszkam. Wyszło, że jedna z sześciu mieszkających tam osób planuje wynieść się stąd w diabły, bo męczy ją obecna praca, a innej, mimo usilnych starań, znaleźć nie może. Nie wie jednak, kiedy dokładnie opuści Anglię. Przeniosłem mój warsztat statystykaamatora na kilkunastu znajomych. Są tak mocno uwikłani w życie na Wyspach, że spojrzeli na mnie, jak na idiotę. Kredyty, zobowiązania, kontrakty, dzieci w szkole itp. Pracuję w miejscu publicznym, gdzie codziennie przewija się setka Polaków. Przepytałem kilkadziesiąt osób. Parę bąknęło, że pogoda depresyjna, ciasnota i korki, więc może kiedyś... Reszta zostaje. Na koniec zaszedłem do mojego lokalnego Hindusa. Polskie gazety zni-

kają na pniu, podobnie jak piwo, słoiki z Pudliszek i chleb. Kto to wszystko wynosi? Kosmici? Wracając do domu, cofnąłem się myślami w przeszłość. W ciągu trzech lat, z mojego otoczenia wyjechało do Polski jakieś siedem osób. Zniknęli ci, którzy nie znaleźli dobrej pracy i ci, którzy swoje szanse zwyczajnie przepili. Stracili posady, popadli w długi i chorobę alkoholową. Wyjechali, by ratować resztki życia. Jest chyba tak, że ludzie przyjeżdżają i ludzie wyjeżdżają. Siłą rzeczy nie może już być mowy o żadnym przejściu Polaków przez Kanał Angielski. Logika podpowiada, że tendencja może (a nawet powinna) zacząć się odwracać. A jednak nie ma dnia, żeby ktoś nie pytał mnie o pracę, pokój lub... jak uruchomić kartę startową o2. Desperatów, zwłaszcza wśród ludzi młodych, wciąż nie brakuje. Pakują manatki i przyjeżdżają na Wyspy, bo kumplowi się udało, bo szwagier się buduje za funty, bo pół osiedla siedzi za granicą… Kto zbudował w Anglii tzw. centrum interesów życiowych (uwielbiam język naszych ustawodawców), nigdzie się na razie nie wybiera, komu się nie udało, pewnie będzie wracał. Życie trwa – czasem jest trywialnie, czasem przewrotnie. Życzyłbym sobie (pewnie nie tylko ja), by prasa polonijna zechciała być bliżej nas, emigrantów, i naszych spraw, a nie szukała tematów zastępczych w stylu: wielkie Polaków powroty. Następna okazja do wywołania tsunami w szklance wody już w grudniu. To dopiero będzie fala.

Polacy na Wyspach, a do Polski wyjeżdzają brytyjscy bankierzy – podaje NewsBiscuit. W Polsce pojawiła się nadzieja na hossę. Londyńskie przybytki wielkiej finansiery, jeśli nie upadają, to tną etaty bez litości. Bezrobotni bankierzy nie mają czego szukać na rodzimym rynku pracy, więc za chlebem emigrują do Polski. Biało-czerwone banki bez wahania zwalniają swoich pracowników, by przyjąć fachowców z bezcennej, brytyjskiej zagranicy. Dziesiątki anglojęzycznych urzędników wprowadza nowe standardy pracy w postkomunistycznym kraju, gdzie przez kilkanaście lat od upadku systemu nie wypracowano jeszcze sensownego funduszu dla emerytów. Nareszcie jest realna szansa, że taki powstanie. Absolwenci skostniałych polskich uczelni ekonomicznych chowają swoje bezużyteczne dyplomy, by asystować doświadczonym kolegom, od których uczą się, czym jest prawdziwa, zachodnioeuropejska bankowość, a nie polska kasa oszczędności. Obopólnych korzyści końca nie widać, choć o zatrudnienie dla angielskich bankierów nie jest łatwo. Ci bardziej wytrwali wyczekują pod budynkiem warszawskiej giełdy, wielu spośród nich można również spotkać na parkowych ławkach pod miejskimi szaletami, gdzie oferują swoje usługi, tak jak do niedawna sprzedawali nie swoje akcje na giełdach całego świata. Desperaci nie mogą jednak liczyć na przychylność sektora, w którym obowiązują twarde reguły przypływu i odpływu gotówki. Przypływ drogiej, lecz skutecznej siły roboczej zza zachodniej granicy może być dla naszego kraju zbawienny, dlatego od prawa, do lewa urzędnicy spotykają się z całkowitą aprobatą swoich nowatorskich pomysłów. Aby brytyjscy bankierzy lepiej poczuli się w nowym otoczeniu, gazety drukują specjalne wkładki w ich ojczystym języku, a osiedlowe sklepiki wyposażają swe półki w angielskie herbaty i pikle. Czy angielscy urzędnicy doceniają ową przychylność? Trudno powiedzieć. Wciąż jeszcze za bardzo tęsknią do swej londyńskiej codzienności. – Ciężko być tutaj, z dala od domu – wyznaje Sebastian Ingrey, były pracownik upadłego banku Lehman Brothers. – Ale jeśli mam być szczery, w zasadzie nigdy nie było mnie w domu, więc nie miałem kontaktu z żoną i dziećmi, tak naprawdę tęsknię za moją kochanką i ukochanym ferrari . NewsBiscuit – sat yr yczny por tal inter netowy ur uchomiony w 2006 roku przez angielskiego pisarza, prezentera i scenarzys tę komediowego, Johna O’Farrella.


|17

10 października 2008 | nowy czas

dobre, bo polskie kontynuujemy nasz nowy cykl – dobre, bo polskie! chcemy w nim przedstawiać was, naszych czytelników, którym w wielkiej Brytanii udało się. Historia agnieszki arciszewskiej pokazuje, że można zrobić coś z niczego. Budować swój biznes małymi kroczkami, ale konsekwentnie i twórczo. Takich ludzi jak prezentowany na inaugurację cyklu sebastian

sułek czy agnieszka arciszewska – przedsiębiorczych, odważnych jest w londynie i w całej wielkiej Brytanii znacznie więcej. i o nich (was) chcemy pisać. jak się im (wam) udaje, jak sobie radzą w czasach tak trudnych, przy tak dużej konkurencji? jeśli znacie kogoś takiego lub sami coś ciekawego robicie, dajcie znać. sami wszędzie nie tra-

fimy, do każdego nie dotrzemy. każda informacja, adres i krótki opis tego co robią (lub sami robicie) będzie mile widziana. o najciekawszych z pewnością napiszemy. jak mówią statystyki, w wielkiej Brytanii zarejestrowanych jest ponad 30 tysięcy firm prowadzonych przez polaków. nasze łamy są do waszej dyspozycji. Zapraszamy!

W Jaskinii Klejnotów Czy można zrobić kolczyki z włóczki, naszyjnik z korzonka albo z czegoś, co wyrzuci morze? Albo bransoletkę z kamyczków z ogrodu? Agnieszka Arciszewska z Tunbridge Wells, hrabstwo Kent – projektantka biżuterii i właścicielka sklepu internetowego Cave of Jewel – nie ma wątpliwości, że tak. Choć swoje kruszce i materiały do nowych kolekcji najchętniej kupuje na targach w Azji – swoją biżuterię jest w stanie zrobić ze wszystkiego, jeśli tylko klientka sobie życzy.

Małgorzata Białecka – Wrzuciłam kawałek srebra do ugotowanego jajka, zostawiłam na noc – jak radziły inne designerki z portalu o wyrobie biżuterii – i osiągnęłam efekt, który nazywamy srebrem oksydowanym. W dużych warsztatach osiąga się ten efekt używając specjalnych roztworów, ale kreatywne kobiety mają swoje sposoby – wybucha śmiechem Agnieszka. W żółtku kryje się pierwiastek, który w naturze robi to samo, co jubiler w warsztacie! Drobna szatynka z wykształceniem administracyjnym i doświadczeniem w księgowości w niczym nie kojarzy się z księgowaniem i górami papierów, które przerzucała, kiedy jeszcze pracowała w Polsce. Jej przygoda z Anglią zaczęła się od wakacyjnych wyjazdów na farmę i zbierania owoców. Mąż Witek wyjechał jako pierwszy, Agnieszka zasiadła za biurkiem z kartką papieru i ołówkiem, zrobiła listę „za i przeciw” i wynik padł na „za”. Od 2006 roku Anglia stała się więc ich stałym adresem, choć nigdy nie deklarują, że do Polski nie wrócą.

pomysŁ na Życie? Gdy dwa lata temu Agnieszka po raz pierwszy pomyślała o projektowaniu i ręcznym wyrobie biżuterii, pomysł miał być tylko hobby na długie brytyjskie deszczowe wieczory. Agnieszka była na wycieczce w Dorset i zainspirował ją tam mały sklepik z kamieniami i z wyrabianą ręcznie na poczekaniu biżuterią. Poszukiwanie informacji o takiej biżuterii nie było trudne. W internecie istnieje wiele stron z poradami, jak się zabrać do wyrobu biżuterii, gdzie szukać narzędzi i kamieni oraz jakie warsztaty wybrać, jeśli zależy nam na profesjonalnym przeszkoleniu. Agnieszka wzięła udział w kursie wyrobu biżuterii w lokalnym Adult Education Centre i pomysł wcieliła w życie. Z czasem znalazła naśladow-

czynię, koleżankę, Agnieszkę Żołyniak, z którą wspólnie zaczęły myśleć o rozreklamowaniu własnych produktów. Tak powstała strona w internecie, gdzie projektantka wystawia swoje wyroby do sprzedaży w wirtualnym sklepie. Jej Cave of Jewel – to marka rozwijana powoli w domu, który jest miejscem, gdzie ściągają wielbicieleręcznie wyrabianej biżuterii z całego miasteczka i okolic. Na organizowane wieczorem pokazy biżuterii zaprasza znajome, a te zapraszają swoje znajome. Małe wizytówki, które można znaleźć już w coraz większej liczbie miejsc to podstawowa forma reklamy. Ale to nie wizytówki sprawiają, że Agnieszka ma pełne ręce roboty. To „marketing szeptany” – informacje przekazywane z ust do ust kolejnych klientek, są najefektywniejsze.

na jarmark do indii Agnieszka zawsze miała artystyczne zainteresowania. Niestety nie trafiła do szkoły plastycznej, rodzinna tradycja w handlu zrobiła swoje. Miała przejąć biznes po rodzicach. Jako nastolatka odniosła mały sukces projektując ciuchy na konkurs w szkole. Był wybieg i modelka, prawdziwy pokaz mody. Jednak na tym się skończyło. W wolnym czasie zajmowała się robótkami ręcznymi, ale najlepiej się czuła w wystroju wnętrz i sama urządzała miejsca, gdzie mieszkała. Przełom przyszedł w Dorset, gdy stanęła przed sklepikiem z biżuterią oraz osobą, która na poczekaniu wykonywała ozdoby. – To było oczywiste, nie wiem dlaczego na to wcześniej nie wpadłam – przyznaje skromnie. – To teraz oczywiste, że najlepiej czuję się w projektowaniu biżuterii i to z materiałów, które nie zawsze bywają typowe. Czasami ktoś przynosi kamienie znalezione na plaży albo w ogródku. Ich odcień pasuje akurat do butów czy torebki danej klientki i ona chce, żebym wykonała dla niej z nich biżuterię. Najbardziej

jednak lubię sama eksperymentować i podchodzić do mojego hobby jak do sztuki. Konkretne zamówienia ograniczają wyobraźnię, a moje wzory nigdy się nie powtarzają. Sklepikiem w internecie zajmuje się mąż Agnieszki. Z dumą przyznaje, że mają 60 wejść dziennie, czasami wchodzi ktoś z innego końca świata. Nie są to zawsze klienci, często inni projektanci podpatrują nowe wzory, tak jednak działa ta branża. Agnieszka inspiracje czerpie z podróży. Często podporządkowuje kolejny wypad faktowi, że w danym kraju jest ciekawy jarmark z materiałami do wyrobu biżuterii. Marzeniem Agnieszki jest wypad do Jaipur, stolicy Rajasthanu w Indiach, chyba największego targowiska tego typu w Azji. Tym razem jednak polecą do Tajlandii, zahaczą o targ na wodzie w Bankoku.

Hop – lampkę wina! Na wieczorną wystawę w domu Agnieszki ściągają panie z całej okolicy. Każda przy wejściu dostaje lampkę wina. W urządzonym w chłodnym azjatyckim stylu pokoju z wyjściem na ogród stoją porozstawiane stoły, a na nich cała ekspozycja. Trzeba przyjść

›› agnieszka arciszewska i jej artystyczne wyroby. dość wcześnie, bo biżuteria znika w mgnieniu oka. Ostatecznie – śmieje się projektantka – zawsze przenosimy się na górę, gdzie mam swój warsztat. I tam właśnie otrzymuję najwięcej zamówień. Dziewczyny grzebią w materiałach i zamawiają konkretne wzory. To babskie imprezy. Panowie jednak to również dość silna grupa klientów. Często przychodzą tacy, którzy na przykład przed wyjazdem do Polski kupują hurtowo prezenty dla mam, babć, dziewczyn czy żon. Agnieszka gwarantuje piękne opakowanie, dopasowuje wybraną biżuterię do opisywanych gustów przyszłej obdarowanej pani. Po każdym z babskich wieczorków ma pełne ręce roboty. Dziewczyny składają zamówienia na konkretne kruszce, które szybko znikają z wysta-

wy. Wieczorki odbywają się co jakieś trzy, cztery miesiące. Jest ograniczona liczba zaproszeń, więc jeśli trzeba, projektantka pakuje swój kuferek i jedzie na umówione spotkanie sama. Hobby polegające na wytwarzaniu oryginalnej biżuterii stało się dla Agnieszki Arciszewskiej dobrym biznesem. Czuje, że teraz mogłaby już nawet zatrudnić kogoś do pomocy w realizacji zamówień. Ktoś z Polski zaproponował jej nawet sprzedaż trochę bardziej hurtową, jednak budzi to w niej wiele wątpliwości. Biżuteria pozostaje najpiękniejsza i najbardziej oryginalna dopóki jest też artystyczna, kiedy staje się hurtowa, jest tylko jak kolejny chiński produkt, nie ma duszy. A przecież twórca najwięcej przyjemności czerpie z samego procesu tworzenia.


Medical Aid for Poland Medical Aid for Poland Medical Aid for Poland Medical Aid for Poland

POKAZ MODY lub w mango kolorze Kolor zielony, jasna pastela – to bluzka. W groszki spódnica, pasek szeroki, szal piękny, przez ramię rzucony. A może też spodnie w mango kolorze do garsonki odważnie skrojonej. Na głowie kapelusz fikuśnie włożony. Też torba z zapięciem, szeroka i duża, piękne apaszki. A dalej garnitur sportowy dla Pana w kolorze piasku z koszulą w morskim odcieniu. Orgia kolorów, smak kroju, wszystko to dla nas na Pokaz Mody szykują. To taki krótki, średnio rymowany skład z prośbą o Państwa szafy opróżnienie, by do sklepu przy South Ealing Road numer sto przywieźć to, rzeczy znaczy się mało lub nieużywane, czy po prostu niechciane. Po otrzymaniu od Państwa telefonu odbiór ekspresem będzie załatwiony. Więc Drodzy Czytelnicy, i naszego Fashion Show miłośnicy, prośbę o rzeczy do Was kierujemy, które na catwalk pokazać pragniemy, a później sprzedawać chcemy. Imprezę wspaniałą, jak zawsze pod Uli Jarosz batutą zapewnimy i z góry dziękujemy za rzeczy w bardzo dobrym stanie, które prosimy przywozić do sklepu MAPF, 100 South Ealing Road w godz. od 10:30 do 4:30, poniedziałek – sobota lub telefonicznie zgłaszać adres, pod którym możemy odebrać rzeczy. Tel. biura 020 8748 1116 Tel. sklepu 020 8579 1114 Hanna Groszek

Pokaz Mody Medical Aid for Poland, Charity No. 294461 Teatr POSK, 238-246 King Street,

niedziela 16.11.2008, godz. 16:00 Bilety: biuro MAPF 020 8748 1116 Kasa teatru 8, 9, 15 listopada, godz.: 18:00-20:00, tel. 020 8741 1887/0398 oraz w dniu pokazu. Cena biletu £12, £10


|19

nowy czas | 10 października 2008

rozmowa na czasie

Nie ma szarych dni w teatrze Z Krystyną Jandą rozmawia Sławomir Fiedkiewicz Po niespełna dwóch latach działalności, prowadzony przez Panią Teatr Polonia wygrał w rankingu na najlepszą scenę Warszawy. Czołówka polskich krytyków mówi krótko: Krystyna Janda jest bezkonkurencyjna. Jakie to uczucie wyprzedzić tak renomowane stołeczne teatry jak Narodowy, Współczesny czy Powszechny?

– Uczucie dziwne. Chociaż nawet nie mam czasu specjalnie się nad tym zastanawiać, ponieważ pracujemy nieustannie, wybiegamy myślą na dwa sezony do przodu, otwieramy kolejne produkcje, pozyskujemy aktorów, reżyserów, zostają oni potem przyjaciółmi naszego teatru – a z tym wszystkim jest potem sporo pracy, nawet z przyjaźniami (śmiech). Wydaje się, że w życiu zawodowym osiągnęła Pani wszystko, co było do osiągnięcia. Niemal każda scena i reżyser w Polsce chciałby mieć Krystynę Jandę w swoim repertuarze, a tu postanawia Pani stworzyć własny teatr. Dlaczego?

– Po odejściu z Teatru Powszechnego przez rok nie dostałam żadnej propozycji, nie mówiąc już o propozycji angażu do innego teatru. A zaprzyjaźnieni dyrektorzy mówili, że wszyscy traktują mnie jak odbezpieczoną bombę zegarową, która musi wybuchnąć w pewnym momencie – a tego bali się i dyrektorzy, i aktorzy. Do dzisiaj nie rozumiem, o co im chodziło, było to jakieś przesadzone. Warszawiacy pokochali „Polonię” zanim jeszcze teatr był gotowy. Nie ma w nim podobno nigdy pustych krzeseł na widowni. Co, według Pani, wpływa na ten niebywały sukces?

– Rzeczywiście, nie mamy problemów z frekwencją. Ale ja nie miewałam jej i wcześniej. Myślę, że wszystko polega na tym, żeby nie pozwolić widzowi wyjść z teatru „bez niczego”. Trzeba mu coś ofiarować, musi mieć absolutną pewność, że ten wieczór był wyjątkowy, bo on tam był. Nie ma szarych dni w teatrze, ani szarych wieczorów. Co wieczór musi „zdarzać się cud”. A przede wszystkim trzeba lubić publiczność i ją szanować. Założenie i prowadzenie Teatru „Polonia” jest głównym celem Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury. Proszę powiedzieć, czym

jeszcze zajmuje się Pani fundacja?

– To nie jest prywatny teatr, to jest fundacja. To fundacja prowadzi teatr. Jej głównym celem statutowym jest upowszechnianie kultury i prowadzenie teatru, ale także pomaganie młodzieży aktorskiej w debiutach, udostępnianie naszych przedstawień tym, którzy nie mają pieniędzy lub możliwości przyjścia do nas (od wielu lat współpracujemy z dziecięcym szpitalem na Niekłańskiej, ze szpitalami leczącymi nerwicę, uzależnienia i choroby psychiczne, z domami dziecka i domami starców). Ja jestem tylko prezesem fundacji i właścicielką Sali, którą przeznaczyłam na działalność teatru. To nie jest mój prywatny interes, jak myśli wielu. Jest Pani mistrzynią monodramów. „Shirley Valentine”, „Marię Callas”, „Małą Steinberg”, „Kobietę zawiedzioną” zna chyba każdy wielbiciel Pani talentu. Skąd to zamiłowanie do tego trudnego i wymagającego gatunku?

– Mój pierwszy monodram zrobiłam dwadzieścia lat temu. Od tamtej pory zawsze w repertuarze mam jeden lub dwa spektakle, w których jestem sama na scenie. Zawsze traktowałam to jak swoistego rodzaju salę treningową, sprawdzian moich możliwości i tego, czy moje środki wyrazu są wciąż aktualne. Czy mam porozumienie z publicznością i czy potrafię przekazać to, co chcę. Poza tym to najprostsza i najpiękniejsza forma teatru. Aktor, słowo, widz. No i nie ukrywam, że zawsze wszystkim dyrektorom teatrów, w których grałam, wygodnie było, dzięki moim monodramom, układać repertuar. Jak nikt nie mógł – to ja mogłam. I zapełniałam sale. Tak jest i w Teatrze Polonia. Uwielbiam grać monodramy. Być sam na sam z publicznością. To moje godziny. Niebawem przyjedzie Pani do Londynu ze spektaklem „Ucho, gardło, nóż”. Jest to adaptacja kontrowersyjnej książki Verdany Rudan, chorwackiej pisarki i dziennikarki, która w mocny, bezkompromisowy sposób pisze o trudnej powojennej rzeczywistości krajów bałkańskich. Dlaczego zdecydowała się Pani na zaadaptowanie tej historii?

– Po pierwsze dlatego, że temat jest niezwykle ważny, wciąż aktualny, zapisany w niebanalny sposób, nowocześnie i bezpruderyjnie. Poza tym

Fot. Robert Jaworski

jest to wspaniały materiał na rolę, na bolesny portret współczesnej kobiety. I jeszcze jedno – tak rzadko się zdarza, że bohaterka którą gram, nie jest głupsza, czy bardziej naiwna ode mnie. Tonka nie jest ani głupsza, ani bardziej naiwna. Imponuje mi za każdym razem, kiedy mówię ten tekst. Czytając recenzje tej sztuki zauważyłem, że niemal w każdej występuje to samo słowo: „porażająca”. Krytycy podkreślają, że to przedstawienie nie dla każdego, że wielu widzów jest zbulwersowanych mocnym słownictwem, że wielu opuści wręcz widownię. Czy tak jest faktycznie?

– Czasem zdarza się, że ktoś wychodzi, ale w pierwszych piętnastu minutach – kiedy puszczają nerwy. Ci, którzy przetrzymają początek – zostają do końca. Poza tym widzowie wybaczają mi wszystko, bo od początku czują, że

opowiadam historię, która pokazana inaczej, byłaby trudna do wysłuchania. Rozumieją, że i brutalność, i wulgarny żart służą innej sprawie. Często ze swoimi przedstawieniem występuje Pani w innych miastach, nierzadko i poza granicami Polski. Widz w Warszawie ma ogromny wybór; w mniejszych miastach sytuacja jest zgoła odmienna. Złośliwi twierdzą, że na wyjazdach niektórzy aktorzy grają „na pół gwizdka”, bo publiczność jest mniej wyrobiona, mniej wymagająca. Jak Pani reaguje na takie stwierdzenia?

– Przekonałam się wielokrotnie, że prawdziwą elitę często spotyka się na tzw. prowincji. Nigdy nie zapomnę np. spotkania z publicznością w Cieszynie, gdzie okazało się, że oglądała mnie podczas spektaklu elita intelektualna kraju, ludzie o niezwykle wy-

rafinowanym guście, szerokiej wiedzy, absolwenci światowych uczelni. I tak jest wszędzie. Do teatru naprawdę przychodzi elita, a ludzi wspaniałych jest w Polsce bardzo wielu i są oni rozproszeni. Sformułowanie „Janda bez sceny” brzmi jak oksymoron. Czy zastanawia się Pani czasem, jak wyglądałoby Pani życie bez teatru, bez kina?

– Nie mam szans (śmiech). Ale myślałam o tym, żeby kupić dom we Włoszech i tam spędzać większą część roku – te przykre miesiące jesienne i zimowe. Szczególnie że dość dużo piszę. Ale nie udało mi się. A teraz – odkąd jest teatr – jest to absolutnie niemożliwe. Co więcej – przydałyby nam się jeszcze ze dwie sceny. Mamy tak bogaty repertuar, że na dwóch małych scenach brakuje i godzin, i dni, żeby go grać.


20|

10 października 2008 | nowy czas

kultura

świat kulturalnie „Traviata” – opera Giuseppe Verdiego – ze sceny operowej w Zurychu przeniosła się na dworzec kolejowy w tym mieście – podały szwajcarskie media. Przedstawienie transmitowane na żywo przez telewizję SF1 z głównej hali, z kawiarń, sklepu botanicznego i peronów neorenesansowego Dworca Głównego (Hauptbahnhof) miało w zamierzeniu realizatorów zwiększyć popularność opery zwłaszcza wśród młodych ludzi. W Łodzi odbył się trzydniowy Międzynarodowy Festiwal Komiksu. Impreza organizowana po raz 19. jest największym świętem fanów historyjek obrazkowych w Europie Środkowo-Wschodniej. Gościem festiwalu był Milo Manara, autor komiksów erotycznych. Prace artystów nominowanych do Nagrody Turnera prezentuje wystawa w Tate Britain. Wśród walczących o najbardziej prestiżowy brytyjski laur dla współczesnego artysty, wsparty sumą 25 tys. funtów, jest

Fot. Marcin Piniak

Rzeźnia nr SW1, czyli Francis Bacon w Tate Britain mieszkająca w Londynie Goshka Macuga. Nominację dostała za instalację ze stali i szkła „Haus der Frau”. Konkurują z nią Cathy Wilkes, Mark Lockey oraz Runa Islam. W wieku 108 lat zmarł rysownik Boris Jefimow, który stworzył na użytek radzieckiej propagandy postać wuja Sama uosabiającego kapitalistyczną Amerykę. Z okazji jubileuszu 40-lecia Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia „Amadeus” oraz 40-lecia pracy artystycznej jej założycielki i dyrektora – Agnieszki Duczmal, odbędzie się Festiwal Jubileuszowy. W ramach festiwalu 19 października w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego odbędzie się koncert pt. „Amadeus i malarstwo”. Poświęcony będzie czterem porom roku w trzech ujęciach: muzycznych Vivaldiego i Piazzolli oraz malarskiej – mieszkającego pod Londynem – Mariusza Kałdowskiego. W Paryżu odbył się pierwszy przegląd Kino Polska. Przez cały miniony tydzień paryscy widzowie obejrzeli kilkanaście filmów, od dzieł Wajdy i Kieślowskiego aż po twórczość młodych filmowców, jak Andrzej Jakimowski czy Michał Rosa.

trawiłem jego straszną sztukę mięsa kopulowanie padliny zamknięty w sobie. Tak w swoim poemacie „Francis Bacon, czyli Diego Velazquez na fotelu dentystycznym” napisał Tadeusz Różewicz. Jego poezja jest dla mnie dopełnieniem twórczości Bacona. Skowytem, który ją intensyfikuje. Zderzenie z tymi artystami na zawsze zmieniło mój sposób postrzegania człowieka i jego kondycji. Sztuka drżenia. Sztuka wrzasku i wstrząsu. Sztuka poza estetyką, intelektem i kreacją. Wyrwana z narkozy konceptualnej mielizny i okraszonego ideologią eskapizmu. Sztuka ściany i zderzenia czołowego bez znieczulenia. Sztuka konfrontacji z lustrem warunków. Mimesis gatunku. Dalej Różewicz: to są nazwy puste i jednoznaczne: człowiek i zwierzę. To stanowi oś, wokół której orbituję podczas zderzenia z wystawą Francisa Bacona. Ludzkie ciało – śmiertelna kurtyna zarzucona na unerwiony zwierzęcy kadłub. Mam jedyne kryterium wobec sztuki – muszę czuć. Kiedy artysta dotyka Tego – jego dzieło jest jak porażenie, ostrze wbite w mózg. Sztukę odbieram ciałem. Ufam mu stokroć bardziej niż intelektowi – tej pofarbowanej egoizmem i kreacją dziwce.

nie. Parabola i esencja zarazem. Jak porażenie prądem siatki neuronów. Miazga. Obraz-wirus. Zapisany w pamięci trwałej po kres. Podobnie jak ta fraza Różewicza: widziałem: furgony porąbanych ludzi którzy nie zostaną zbawieni. Dalej Bacon: Ekspozycja. Sala nr 5. Nazwa: Crisis – zrośnięte, wdeptane w nie-

byt ciała. Sala nr 1. Nazwa: Animal – ponury zapadnięty w czerń wściekły ludzki pies. Zielony krąg. Sala nr 3. Nazwa: Apprehension – zrozumienie, uwięzienie – oznakowane numerami połacie mięsa, odpryski. Tutaj ciało zaczyna się wybebeszać, wchodzimy w głąb tkanek, we wnętrze struktury. Sala nr 4 nazwa: Crucifixion – purpura, krwista czerwień, kości, deformacja, faszystowska swastyka na ciele monstrum.

Sala nr 9. Nazwa: Epic – tryptyki, między innymi ten z 1967, inspirowany poematem T. S. Eliota Sweeney Agonistes. Dalej Eliot: I tak kończy się świat i tak kończy się świat Nie hukiem ale skomleniem Różewicz: przecież ja Adamie nie mogę powiedzieć Baconowi On nie zna języka polskiego ja nie znam języka angielskiego powiedz mu że debiutowałem Niepokojem w roku 1947. Ludzie w klatkach, za zasłoną ciętych, ostrych linii. Wnętrza bez wyjścia, pełne rozczłonkowanych ciał. Ciała w klatkach organów. Organy uwięzione w ciałach. Skomlące, bezwolne, w przytłaczającym amoku. Dysfunkcja, dyskredytacja, hańba. Francis Bacon. Urodzony w Irlandii syn ojca i matki. Homoseksualista. Skandalista. Moralista. Egzystencjalista. Największy – jak mawiają – brytyjski malarz po Williamie Turnerze. Mieszkał tu, mieszkał tam. Tworzył krwią, śliną, spermą. (Na zdjęciu – autoportret). Głównie malował ludzi.

Marcin Piniak Pamiętam, jak po raz pierwszy zobaczyłem chyba najbardziej znany obraz Bacona Study after Velazquez's Portrait of Pope Innocent X - momentalne olśnie-

Francis Bacon Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG Codziennie, od godz. 10.00 do 17.50


|21

nowy czas | 10 października 2008

kultura

Marketingowe talenty i sztuka Przy kultowej od lat sześćdziesiątych King’s Road (swinging London), w dzielnicy Chelsea, Charles Saatchi otworzył 9 października nową galerię. W dawnym budynku jednostki wojskowej i byłej siedzibie księcia Yorku, Saatchi zaprezentuje kolekcję sztuki współczesnej, której wartość szacuje się na ponad 200 mln funtów. Wszystkie dzieła należą do kolekcjonera, nad czym nieustannie załamuje ręce brytyjska prasa, która tak potężny zbiór wolałaby raczej widzieć w przestrzeni państwowej galerii Tate Modern. Saatchi twierdzi jednak, że ze względu na jego specyficzne (sic!) podejście do sztuki, nie jest on akceptowany w jej oficjalnym obiegu przez kuratorów, dyrektorów muzeów, krytyków. Anegdota to czy autentyk, ale wieść niesie, że kiedy kilka lat temu Saatchi zgłosił się do dyrektora Tate Modern, sir Nicolasa Seroty, z propozycją przekazania galerii swojej kolekcji, dyrektor miał odpowiedzieć, że opracował już inne plany wykorzystania świeżo rozbudowanych sal Tate. „Och” – tak Saatchi miał skwitować wymianę zdań. Charles Saatchi to człowiek-instytucja, współtwórca potęgi agencji reklamowej Saatchi & Saatchi, milioner. Wielu zadaje sobie pytanie, jak facet bez wykształcenia i kultury

obcowania ze sztuką, potrafi spośród debiutujących artystów wyłuskać tego, na którym kilka lat później zarabia miliony. Najpierw kupuje kilkanaście prac debiutanta, absolwenta dobrej uczelni, a ponieważ w świecie „sprzedaj-kup” jego nazwisko to potęga, nabyte i puszczone w obieg prace momentalnie zyskują wielokrotne przebicie ceny. Dzięki marketingowym talentom, Saatchiemu udało się w latach 90. wylansować grupę konceptualnych artystów, nazywanych tak, jak tytuł wystawy przezeń zorganizowanej – Young British Artists. Żeby kupić ich prace, Saatchi wyprzedał projekty Richarda Serry i Jeffa Koonsa, a pieniądze zainwestował między innymi w A Thousand Years, szklaną witrynę z rozkładającym się krowim łbem, autorstwa początkującego wtedy Damiena Hirsta, oraz w „Everyone I Have Ever Slept 1963-95” Tracey Emin – namiot pokryty nazwiskami kochanków artystki. Oba projekty zdobyły później status ikon współczesnej sztuki. Amerykańscy marszandzi właśnie do niego w pierwszej kolejności wysyłają zdjęcia prac młodych, interesujących artystów. Saatchi ma 24 godziny na rozstrzygnięcie, czy chce je mieć w swojej kolekcji, czy nie. W połowie lat dzewięćdziesiątych za milion funtów kupił rzeźby braci Chapmanów, które niecałe trzy lata później sprzedał w domu aukcyjnym Christie’s za ledwie ułamek tej ceny, przekreślając rynkowy sukces Chapmanów. Cynizm i pogrywanie artystami to również cechy, z których słynie ten kolekcjoner. Na otwarcie nowej galerii Saatchi przygotował wystawę ultramodnego chińskiego malarstwa. Zatytułował ją „Rewolucji ciąg dalszy: Nowa sztuka z Chin”. (wa)

Nike dla Tokarczuk Z niedzielę, 4 października, w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego odbyła się gala rozdania nagrody Nike, najbardziej prestiżowej nagrody literackiej w Polsce. Statuetkę oraz nagrodę pieniężną w wysokości stu tysiecy złotych jury przyznało Oldze Tokarczuk za powieść „Bieguni”. Jest to – jak napisała w recenzji w Nowym Czasie Justyna Daniluk – powieść, która mówi o miejscu, czasie i przestrzeni. Autorka zajmuje się pęknięciami harmonii w Kosmosie, by, ku przerażeniu czytelnika stwierdzić, że żadnej harmonii nie było, a otaczający nas chaos rządzi się straszliwymi, a swoimi, prawa mi. Jednakowymi dla każdego. Istnieje jeden sposób na uratowanie się od szaleństwa – podróż, nieustający ruch, krwioobieg świata. Samoloty i pociągi, hotele i recepcje, pielgrzymi-tułacze w niepewnej drodze, od celu do celu.

Literacki Nobel

›› Jedna z sal nowo otwartej galerii Saatchi. Fot. Grzegorz Lepiarz Fot. Damian Chrobak

Laureatem Literackiej nagrody Nobla został francuski powieściopisarz Jean-Marie Gustave Le Clézio. Urodził się w 1940 r. w Nicei, jego ojciec był lekarzem, a dziadek sędzią i poszukiwaczem złota. Wersję przygód przodka noblista opisał w swej najpopularniejszej dotąd powieści „Poszukiwacz złota”. Jego debiut to wydana w 1963 r. książka „Mandat karny”, opowieść o zbuntowanym chłopcu z małego miasteczka, po której okrzyknięto go „nowym Camusem”. W latach 70. podróżował po Azji i Ameryce Łacińskiej, z tych doświadczeń powstały „Pustynia” i „Nieznany na ziemi”. Za przełomowy moment w swoim życiu uważa spotkanie z meksykańskimi Indianami, którym poświęcił kolejne prace.

Kult-kultura Najpierw w małej Astorii w sobotę, potem w dużej Astorii w niedzielę, 5 października – dwa koncerty Kultu pod rząd przyniosły pełną satysfakcję kultomaniakom, z których żaden nie został przed wejściem (jak się zdarzyło przed rokiem) i rozczarowanie konikom, którzy sprzedawali bilety raptem po 20 funtów, a nie za stówkę. W małej Astorii było w sobotę ciut bardziej kameralnie, ale jakoś bez polotu, za to w dużej Astorii, choć bez tego szalonego tłumu, który rozłożył się na dwa dni, jednak z takim zakończeniem, że znowu zdjęłam przed Kazikiem czapkę. Co tam jednak moja czapka. Jakaś koleżanka zdjęła czarny koronkowy stanik. Majtki też. Górą albo dołem. Kazik w tych majtkach, staniku, w kibica szaliku i bluzach bez liku poszedł sobie na backstage. Kilka minut wcześniej, przyodziany jak dziad kościelny albo jaki wajdelota, guślarz stary, z akompaniamentem ciszy zaśpiewał przyśpiewkę o dziewce. A jeszcze

wcześniej, chłopcy-trębacze (i sam pan K. również), ulubieni przez kultową publikę, oddali się improwizacjom, w których zdecydowanie najlepiej wypadł Janusz Zdunek na trąbce, a najgorzej Jarosław Ważny na puzonie. A gdzieś w środku zabrzmiał „Zegarmistrz światła” Tadeusza Woźniaka. Jeszcze go nie znają, jeszcze nie potrafią tłumnie, hymnem zaśpiewać, lecz jeśli Staszewski pieśnią tą będzie śmierć jeszcze kilka lat chwalił, będą ją wreszcie śpiewać wraz z nim. Choć ze dwa razy zaczęli nie tą frazą, choć z czystością gry też bywało różnie, to i tak na odbiór ich muzyki nie ma to nijakiego wpływu. Jeszcze. Tutaj chodzenie na Kult to już tradycja, której oczywiście ulegają ci, którzy są kultowi, Kazikiem zarażeni. Tutaj na Kult chodzi się, żeby wrócić do czasów studenckich, na Hey, żeby zajrzeć do ogólniaka. Tutaj Kult szerzy kulturę wspomnień.

Elżbieta Sobolewska


22

nowy czas | 10 października 2008

reportaż

Mazurskie drogi niedokończone Gdyby Emily Brontë miała się urodzić się poza Anglią, to tylko w Krainie Wielkich Jezior. Samotne gospodarstwa, zdziczałe sady i zagasłe cmentarze na wzgórzach, po których hula wilgotny wiatr, przypominają pustkowia Yorkshire. Tyle że mury są tu pruskie, a dusza polska, wędrownicza.

Aleksandra Solarewicz Drogi, którymi przywędrowałam na Mazury z Południa, nazwałabym drogami niedokończonymi. Na każdym niemal kroku przecinają je granice. Te formalne, te historyczne i te wyryte w pamięci.

ZA murem PruSkim Pierwsza linia, którą przekraczam w mojej samotnej wyprawie z rowerem, to kolejowa granica Kongresówki z Prusami. O niej opowie mi Marcin, warszawiak z dziada pradziada, którego spotykam w pociągu do Giżycka. Dziarski rowerzysta ucieka na kilka dni od betonowych tuneli (pracuje w warszawskim metrze), rozmów w McDonaldzie i śmiecących wokół siebie ludzi, którym jest wszystko jedno. Wyglądamy przez okno. Maleńkie stacyjki z czerwonej cegły strzegą jednotorowych linii kolejowych. W załomach piaszczystych wzniesień widać pojedyncze białe domy i strzeliste, neogotyckie kościoły. Tak samo musiały wyglądać przed wojną. – A tu TVP kręciła „Siedlisko” – Marcin wskazuje samotne gospodarstwo. – Tu jeszcze wsie wyglądają jak pięćdziesiąt lat temu – mówi z zachwytem. – Ale tak spokojnie i odludnie jest jeszcze tylko koło Kętrzyna. Dalej już pensjonaty, samochody i żaglówki. Marcin ożywia się, gdy w Ełku kończy się… trakcja elektryczna. Teraz pociąg z lokomotywą spalinową wtacza się na jedną z tras, którym co roku grozi zamknięcie. Wjeżdżamy w miejsca, gdzie bardziej surowa staje się architektura i klimat. – Ty tu się pewnie dobrze czujesz – zgaduje Marcin. – Bo tu wszystko jest takie samo jak u was, na Dolnym Śląsku: poniemieckie. Patrzę za okno i mam wrażenie, że tutaj spotyka się tylko niebieskie, chłodne niebo z zieloną jeszcze, sierpniową ziemią. Ludzie nie wychodzą sobie naprzeciw, bo domy wyglądają jak wymarłe. Zapach spalin miesza się z wonią lasu iglastego. Zza ciemnych drzew srebrzy się jezioro.

Zdjęcia: Aleksandra Solarewicz

cZerwono-niebieSki SZlAbAn Tor z Węgorzewa do Królewca szedł tędy, gdzie teraz idzie piaszczysta droga, prosta jak… szyna. Teraz to ścieżka rowerowa. Gdyby nie to, że wiadukt pod drogą do Brzozowa jest osmolony dymem lokomotyw, nie uwierzyłabym, że kiedyś jechał tędy radziecki pociąg i zwijał tory. Drzewa rosną tak blisko, że jadąc rowerem, można zrywać z drzew dojrzałe jabłka i gruszki. Na tej polnej drodze spotykam Martę. – Którędy do szosy?

– O, tędy, w lewo – pokazuje młoda kobieta, koło której kręci się pies. – Ja w tę samą stronę. Możesz jechać ze mną. A ty sama jeździsz taką drogą? – pokazuje na resztki ramp i chaszcze na zboczach. Wzruszam ramionami. – Włóczykije tak mają – parskam śmiechem, nie przeczuwając jeszcze, że ta włóczęga nie spodoba się wopistom. Już za godzinę dowiem się od nich, że wszelkie wycieczki w okolice słupków i szlabanu nie są mile widziane. To granica Unii. – To jesteś odważna – mówi Marta. Ona jest tutejsza, więc przywykła do wędrówek jedynie w towarzystwie psa. Mówi, że tu jeszcze żyją ludzie, których do zeszłego roku formalnie nie było. Bo aż do czasu wymiany dowodów żyli bez dokumentów. Po plecach przechodzi mi lekki dreszcz. Marta skręca do zadbanego gospodarstwa, z którego na przywitanie wybiega wielki wilczur. Zostaję sama w łagodnie zachodzącym słońcu. Poszłabym dalej dębową aleją do zielonego cienia, teraz przenikniętego morelowym światłem. Jeszcze w czterdziestym piątym tędy wędrowali ludzie do kościoła i na targ. Szli do trzytysięcznego miasteczka zwanego Kryłowo. Po korekcie granic w latach powojennych porzucali domy i przenosili się na południe. Dziś Kryłowo ma pięciuset mieszkańców, a dojść tam „nielzia”. Bo dzisiaj tę żwirową drogę, którą rudziszkowanie chadzali spacerkiem w odwiedziny do sąsiadów w miasteczku, przecina czerwono-niebieski szlaban.

PrZy ZburZonym moście Sądziłam, że podchodząc brukowanym podjazdem dla taksówek, zobaczę napis: „Węgorzewo PKP”. A tymczasem na budynku dużej stacji wisi szyld: „Wystawa o kolei”. – Pociągi jeździły do dziewięćdziesiątego czwartego – wyjaśnia przewodniczka. – Stowarzyszenie Hobbystów Kolejowych uruchomiło trzydziestotrzykilometrową linię do Kętrzyna. Pociągi ruszyły w tym roku... – To ja się chętnie wybiorę – przerywam. – Właśnie ktoś już zdążył ukraść naprawione tory… – odpowiada smutno kobieta. – PKP ciągle coś nie pasuje. Hamują akcję, jak mogą. Po co oni to robią? – pyta. Nie rozumie tego również mężczyzna, spotkany nad rzeką. Przystaje, widząc, że robię zdjęcie wiaduktu.

– Mój ojciec był tu kiedyś kolejarzem. Ech… – mężczyzna kręci głową, w końcu macha ręką w przestrzeń i odchodzi po wiadukcie do Gołdapi. Z równoległego mostu zostały poszarpane filary. Tędy pociągi nie pojadą, choć na węgorzewskim torze stoi wagon, gotowy do odjazdu. Mapa Mazur przypomina poszarpaną sieć rybacką. Miłośnik wędrówek odczyta z kształtu dróg i nasypów, kto je zbudował, kto nimi przeszedł i dlaczego zamknął za sobą drzwi. O tym, kto przyjechał pociągiem towarowym z Wilna czy Chełmszczyzny mówią groby Downarowiczów, Zasztowttów, Janowiczów i Zybertowiczów. A także nagrobek ojca i syna z napisem cyrylicą na cmentarzu w Węgorzewie. Piętnaście kilometrów stąd na północ zaczyna się Rosja.


|23

nowy czas | 10 października 2008

nasze zdrowie

Podróż niekonwencjonalna Odeszły w zapomnienie czasy, kiedy medycynę niekonwencjonalną bądź też naturalną kojarzono wyłącznie z ludowymi, znachorskimi praktykami. Przelewaniem jajka przez miotłę czy okładami z prażonego gnoju. Dzisiejsi terapeuci to częstokroć osoby w białych fartuchach bądź te, które porzuciły je, by zająć się komplementarną stroną medycyny. Jedną z takich osób jest Rosjanin, Piotr Pałagin, z wykształcenia lekarz pediatra, który wybrał homeopatię i astropsychoterapię jako główną metodę swojego leczenia.

się z tra dy cji is lam skiej. Dy na mi ka ru chów oraz od po wied ni do bór mu zycz ny za pew nia ją re lak sa cję, a w kon se kwen cji ma ją do pro wa dzić każ de go z uczest ni ków do po czu cia har mo nii i do tar cia do wła sne go ja. Wy ni ki owych po szu ki wań niech jed nak po zo sta ną za za mknię ty mi drzwia mi Ac ton Spi ri tu als Cen tre, a na wet za drzwia mi na szej pry wat no ści. Isto ta uzdro wie nia bo wiem czę sto le ży w sa mo uz dro wie niu. Ono na to miast jest moż li we, kie dy po tra f i my od po wie dzieć so bie na po zor nie tyl ko pro ste py ta nia: Kim je -

Prawdziwe i trwałe wyleczenie może dać jednak tylko leczenie przyczyn, a te tkwią w pełnym poznaniu człowieka. Nie tylko jego ciała, ale także duszy. Kiedy bowiem choruje ciało, choruje też dusza. I odwrotnie.

Joanna Bąk Kilkanaście dni temu przyjechał do Londynu, by w Acton Spirituals Centre poprowadzić warsztaty terapeutyczne. Piotr Pałagin jest członkiem Stowarzyszenia Homeopatów Wielkiej Brytanii, psychoterapeutą, astrologiem, magiem w siedemnastym pokoleniu. W 1988 roku ukończył II Moskiewski Instytut Medycyny, a w 1991 roku rosyjsko-amerykańską Akademię Psychoterapii. Jest autorem wielu publikacji: „Krótki przewodnik pierwszej pomocy homeopatycznej”, „Mity astrologów i homeopatów”, „Mity astrologów i psychoterapeutów”, „Dlaczego ludzie chorują?”. Na wydanie czekają dwie kolejne: „Dlaczego ludzie wracają do zdrowia?” oraz książka, traktująca o duchowej seksualności człowieka. Prowadzi seminaria i wykłady organizowane w Rosji, Polsce, na Litwie, w Austrii oraz Stanach Zjednoczonych. Tematyka tych zajęć obejmuje szerokie spektrum problemów z zakresu medycyny holistycznej, astrologii, homeopatii, psychoterapii, które wykorzystuje w leczeniu człowieka, a nie choroby. Piotr twierdzi bowiem, iż choroba jest jedynie skutkiem i leczeniem jej zajmuje się medycyna akademicka. Prawdziwe i trwałe wyleczenie może dać jednak tylko leczenie przyczyn, a te tkwią w pełnym poznaniu człowieka. Nie tylko jego ciała, ale i duszy. Kiedy bowiem choruje ciało, choruje też dusza. I odwrotnie. Wizyta terapeuty w Londynie miała charakter bardziej prywatny niż zawodowy. Przyjechał tu w odpowiedzi na zaproszenie psycholog Hanny Try-

bowskiej i jej męża Tomasza. Ich znajomość rozpoczęła się jeszcze w Polsce, kiedy Hania studiowała. Wiele zawdzięcza Piotrowi Pałaginowi. Począwszy od wkładu w jej rozwój zawodowy, po kwestie osobiste. – Pamiętam – opowiada Hania – kiedy Piotr zobaczył mnie z całą torbą leków przeciw astmie, złapał się za głowę i zamienił na dwie tabletki. Na początku bardzo sceptycznie podeszłam do tej zamiany, ale spróbowałam. Zadziałało. Zadziałało także w innych aspektach jej życia, aż po najważniejszy. – A to ostatni sukces wujka Piotra – mówi z dumą, przytulając sześciomiesięcznego Aleksandra. Długo oczekiwane szczęście. Piotr Pałagin, pracując jako terapeuta od 1991 roku, wypracował pełen warsztat technik i metod, które oddziałują na fizyczny, energetyczny, podświadomy oraz świadomy aspekt funkcjonowania naszego ciała i duszy. W ten sposób pozwalają one na postawienie pełnej diagnozy oraz zastosowanie odpowiedniej dla pacjenta kuracji. Taki właśnie zestaw terapeutyczny zaproponował piętnastoosobowej grupie zgromadzonej w londyńskim Acton. Konstrukcja spotkania od początku jawiła się niczym metafizyczny spektakl, mistyczna wyprawa w piętnaście różnych miejsc. Działo się to przy wykorzystaniu dziedzictwa Gurdżijewa

(ma ga i tan ce rza), je go fi lo zo f ii i sys te mu roz wo ju świa do mo ści i mia ło na ce lu uwol nie nie się od za ko rze nio nej w nas ar che ty pi za cji i mi to lo gi za cji, blo ku ją cej na szą oso bo wość. Po dróż tę ma nam uła twić su f ic ki ta niec, wy wo dzą cy

››

stem? Cze go chcę? Ja kie jest mo je po wo ła nie? Świa do mość wła snej toż sa mo ści da je siłę, któ ra po zwo li nam czuć się pa na mi naszego cia ła. Mu si my je dy nie na uczyć się go słu chać. Za sta no wić się, czy – na przy kład – wy pi ja jąc ko lej ną ka wę lub zmu sza jąc się do spę dze nia ko lej ne go dnia w nie lu bia nej przez nas pra cy, da je my na sze mu or ga ni zmo wi to, cze go po trze bu je? Nie na ma wiam by naj mniej ni ko go do re zy gna cji z pi cia ka wy, a tym bar dziej do rzu ce nia pra cy. Nie prze ko nu ję i nie agi tu ję do wy bo ru mię dzy me dy cy ną kon wen cjo nal ną a nie kon wen cjo nal ną, sko ro nie czu ję się dość

kom pe tent na, by de cy do wać, co jest zdrow sze – ma sło czy mar ga ry na. Na tym wła śnie po le ga wol ność i moż ność wy bo ru. Ob sta ję jed nak przy za sa dzie pri mum non no ce re [z łac. – po pierw sze nie szko dzić, jed na z na czel nych za sad etycz nych w me dy cy nie – red.]. Piotr Pa ła gin na co dzień ży je w zgo dzie i har mo nii z tym, co kie ru je w swoich spotkaniach do uczest ni ków warsz ta tów. Nie ża łu je de cy zji sprzed wie lu lat, kie dy pew ne go ran ka obu dził się i po czuł, że nie mo że już dłu żej pra co wać ja ko pe dia tra. Od szedł od wy uczo ne go za wo du, by za jąć się for mą uzdra wia nia, któ ra go pa sjo nu je. Wy ko nu je to nie tyl ko z wiel ką cha ry zmą, ale cie płem i od da niem. Dziś jest uzna nym na ca łym świe cie te ra peu tą, oj cem sze ścior ga dzie ci i szczę śli wym mę żem Agniesz ki – Po lki. Tłu ma czy to je go szcze gól ne po dej ście do na sze go kra ju oraz nie na gan ną pol sz czy znę. Mo że za tem war to po rzu cić ko lo ro we fol de ry tu ry stycz ne i wy brać się do miejsc tak bli skich, acz tak czę sto nam od le głych? Ta ka po dróż do wnę trza sie bie mo że przy nieść nad spo dzie wa ne efek ty. Nie ocze kuj my jed nak cu dów, a je śli ma gii, to tyl ko tej nie bie sko- zie lo nej – jak za baw nie okre śla Piotr Pa ła gin je den z eta pów swo jej te ra pii. Każ dy z nas ma bo wiem do wy ko rzy sta nia ży cio wy po ten cjał, a to, jak go spo żyt ku je my, za le ży w więk szej mie rze od nas sa mych. Tym cza sem po zdra wiam wszyst kich w tra dy cji wa le olo gów: Va le! – co po ła ci nie ozna cza bądź zdrów. Han na Tr y bow ska już te raz za pra sza na ko lej ne warsz ta ty z udzia lem Pio tra Pa ła gi na , któ re od bę dą się 7 gr ud nia. Je śli chcie li by Pań stwo uzy skać wię cej szcze gó łów na te ma t przy szłe go spo tka nia, prosimy o kontakt z or ga ni za tor ką: Try bow ska7@wp.pl bądź te le fo nicz nie 0783 032 9263.

U góry: Piotr Pałagin; powyżej: piętnastoosobowa grupa na warsztatach terapeutycznych prowadzonych przez Piotra Pałagina w Acton Spiritual Centre w Londynie. Fot. ze zbiorów prywatnych


24|

10 października 2008 | nowy czas

to owo

redaguje Katarzyna Gryniewicz

KONSUMENTA

Kto ubierze królową? To było do przewidzenia – ulubiony krawiec królowej Elżbiety II ogłosił plajtę. Renomowana firma krawiecka Hardy Amies, szyjąca na miarę modne kreacje dla Elżbiety II, rodziny królewskiej i towarzyskiej śmietanki, potwierdziła w środę, że zbankrutowała i wystąpiła o wyznaczenie syndyka masy upadłościowej. Spowolnienie brytyjskiej gospodarki uderza w firmy i sieci handlu detalicznego, borykające się z brakiem popytu. Hardy Amies popadł w tarapaty finansowe, gdy jego główny udziałowiec, Arev Brands Ltd (ABL), mający 49,3 proc. udziałów, nie zdołał dofinansować firmy borykającej się ze spadkiem sprzedaży. Nazwa firmy, działającej od 1946 roku, pochodzi od nazwiska założyciela, który w stopniu podpułkownika służył w brytyjskim wywiadzie w czasie II wojny światowej. Jej siedziba znajduje się przy eleganckiej Saville Row, gdzie kiedyś ubierał się Winston Churchill, a dzisiaj mieszczą się renomowane zakłady krawieckie, szyjące na miarę za astronomiczne ceny. Kreacje Hardy’ego Amiesa, uważane za niedościgniony wzór stylu mody określanego jako New Look, miały ostatnio mniejsze wzięcie. Firma specjalizowała się w eleganckich kostiumach na formalne okazje. W pracowniach Hardy’ego Amiesa powstały m.in. kostiumy wykorzystane w głośnym filmie Stanleya Kubricka „Odyseja Kosmiczna” z 2001 roku. Tu także ubierały się aktorki Vivien Leigh i Helen Mirren, muzycy i osoby z wielkiego świata. Może marketingowcy popełnili błąd wybierając twarz królowej jako znak firmy... Drogie panie – tak z ręką na sercu, która z Was kiedykolwiek zazdrościła Elżbiecie II kostiumu albo torebki?

Aston Martin jest cool

CV albo szybki research

Co roku w rankingu CoolBrands uczestniczą eksperci z branży oraz reprezentatywna grupa 2,5 tys. mieszkańców Wielkiej Brytanii. Firma Aston Martin utrzymała trzeci rok z rzędu miano marki najbardziej cool na rynku brytyjskim. Za Aston Martin znalazły się kolejno: iPhone, Apple, Bang & Olufsen, YouTube, Google, Nintendo, Agent Provocateur, Rolex, Tate Modern, Dom Perignon, Virgin Atlantic, Ferrari, Ducati, PlayStation 1, Sony Advertisement, Nike, Bose, Facebook oraz Lamborghini. Oprócz ogólnego rankingu, wyodrębnione zostały również takie kategorie, jak „najbardziej cool publikacja medialna” i „najbardziej cool media online”. W pierwszej z nich zwyciężył magazyn „Vogue”. W drugiej triumfował serwis YouTube, wyprzedzając Google, Wikipedię, Last FM, Flickr, Bebo, Holy Moly, Gaydar.co.uk oraz Urban Junkies. Warto wiedzieć, co jest trendy!

Lotna myśl

22 proc. menedżerów zajmujących się rekrutacją w firmach kieruje się na strony serwisów społecznościowych, aby uzyskać więcej informacji na temat osób starających się o pracę. Jeszcze w 2006 roku wskaźnik ten był dwa raz mniejszy, a obecnie dodatkowe 9 proc. menedżerów planuje w przyszłości postępować w ten sam sposób – informuje serwis eFlux Media, powołując się na badanie przeprowadzone przez serwis CareerBuilder.com. To cenna informacja dla tych, którzy właśnie kreują swój profil. Zwłaszcza że – uwaga! – 34 proc. spośród menedżerów, którzy przeglądali profile kandydatów na stronach serwisów społecznościowych, przyznało, że na skutek treści tam znalezionych postanowili nie zaoferować danej osobie posady. Osoby starające się o pracę umieszczają w profilach informacje o piciu alkoholu i zażywaniu narkotyków, a także prowokacyjne lub nieodpowiednie zdjęcia i informacje. Odrzuceniu danego kandydata sprzyja również obmawianie na stronach serwisów społecznościowych byłego pracodawcy oraz podawanie nieprawdziwych informacji na temat swoich kwalifikacji zawodowych. Pamiętajmy, że to co „wisi” w sieci, pozostaje w niej na długo, może nawet na zawsze. Nie warto marnować sobie kariery głupim wpisem na forum albo w portalu społecznościowym. Pozytywne w tym wszystkim jest to, że możliwości autokreacji w tych mediach też są nieograniczone.

Linie lotnicze British Airways udostępniły Metrotwin.com – serwis społecznościowy poświęcony Nowemu Jorkowi i Londynowi. Internauci mogą się w nim wymieniać informacjami o interesujących miejscach w tych metropoliach i podobieństwach między nimi. – Londyn jest naszą główną bazą, a Nowy Jork to miasto, do którego przewozimy dziennie setki osób, dlatego chcemy jeszcze bardziej przybliżyć ludziom te dwa miejsca na świecie – argumentuje Chris Davies, digital marketing manager z British Airways. W serwisie Metrotwin.com internauci mogą tworzyć swoje profile, pisać recenzje atrakcji w Nowym Jorku i Londynie, układać ich listy, zamieszczać mapy dotarcia do nich i na bieżąco oceniać je w skali od 1 do 100 oraz wskazywać miejsca, które są do siebie bliźniaczo podobne w obu metropoliach. Witryna ma system wzorowany na działającym w sklepie internetowym Amazon, który rozpoznaje gust użytkownika i rekomenduje mu inne usługi. W ciągu najbliższych kilku miesięcy serwis Metrotwin.com zostanie rozbudowany o aplikacje przeznaczone na telefony komórkowe.

Reklama w komórce W USA przeprowadzono badania skuteczności mobilnej reklamy. Okazało się, że co drugi nastoletni użytkownik telefonu komórkowego (w wieku od 13 do 19 lat) byłby przynajmniej w pewnym stopniu zainteresowany otrzymywaniem mobilnych reklam, jeśli dostałby coś w zamian. Nastoletni użytkownicy komórek, nie tylko zza oceanu, stanowią ważny cel dla marketerów. Rozumowanie jest proste: skoro rodziców stać na komórkę dla swojej pociechy, to stać ich też na wiele innych rzeczy i warto nimi zainteresować młodych. Kiedyś mówiło się, że wystarczy otworzyć lodówkę, żeby zobaczyć pewne twarze i produkty, teraz reklamy wskakują nam do kieszeni, teczek i torebek.

Patrz i rzucaj Palacze, którzy bezskutecznie próbują zerwać z nałogiem, dostali jeszcze jedno ostrzeżenie. W Wielkiej Brytanii zaczęto sprzedawać papierosy w specjalnych pudełkach „ozdobionych” odrażającymi zdjęciami. Do 2010 roku będą one musiały zastąpić istniejące opakowania. Chodzi o to, żeby pokazać, jak niebezpieczne może być palenie – czarne jak smoła płuca, mężczyzna z naroślą rakową wielkości piłki, twarze zmarłych, żółte zęby – obrazki rodem z horroru – wierne aż do bólu. Slogany o tym, że „palenie może powodować powolną i bolesną śmierć” albo „powodują ataki serca” to przy tym dziecinne bajeczki. Na Wyspach jedną szóstą 60-milionowej populacji stanowią palacze, a przeciętny wiek, w którym ludzie sięgają po papierosy to 16-18 lat. Po wprowadzonym w lipcu 2007 roku zakazie palenia w zamkniętych pomieszczeniach użyteczności publicznej, rząd postanowił iść o krok dalej. Badania pokazują, że epatowanie okropnościami w tym przypadku przynosi efekty. Widoczki na nowych pudełkach mogą osoby o słabszych nerwach przyprawić o atak serca i… nikotyna nie będzie potrzebna.


|25

nowy czas | 10 października 2008

co się dzieje film

muzyka

Gomorrah dramat, 2008 r. reż. Matteo Garrone 10-16 października, godz. 18.00 i 20.45 Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS Bilety: £9.50 / £7.50 (poniedziałek)

The Cinematic Orchestra + Lou Rhodes/Heidi Vogel/Grey Reverend 10 października, godz. 19.00 The Roundhouse, Chalk Farm Rd, NW1 8EH Bilety: £35, £25, rezerwacja: 0844 482 8008 Jazz, sample muzyki filmowej, dance (breakbeats, electro) – koncert muzyki nagranej na płycie „Man With A Moviecamera” i „Ma Fleur” plus pokaz eksperymentalnego filmu Dziga Vertova z 1929 roku. Sławek Wierzcholski & Nocna Zmiana Bluesa

nagrody w sztuce brytyjskiej: Goshka Macuga, Cathy Wilkes, Mark Lockey, Runa Islam.

7452 3000 Ralph Fiennes w roli Edypa w nowej adaptacji tragedii Sofoklesa.

Cut & Paste

Paperweight

imprezy

Estorick Collection, 39a Canonbury Square, N1 2AN śr-sb, 11.00-18.00. czw do 20.00. nd 12.00-17.00 Wspomnienia Europy z lat 20. 30. i 40... Fotomontaż fotografii, wycinków prasowych.

Habakuk Antyparty

Ernst Haas – Retrospektywa

11 października, godz. 19.00-6.00 Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Road, E1 1EW Bilety: £12 (www.ticketweb.co.uk), polskie sklepy

Atlas Gallery, 49 Dorset St, W1U 7NF pn-pt, 10.00-18.00, sb 11.00-17.00 Jego seria zdjęć pokazująca przyjazd pierwszego pociągu z więźniami wojennymi w 1950 roku może przyprawić o szybsze bicie serca. Przepełnione emocjami fotografie Ernsta Haasa zwróciły na siebie uwagę takich czasopism jak „Der film” czy „Heute”oraz agencji „Magnum”.

do 25 października Camden People's Theatre, 58-60 Hampstead Rd, NW1 2PY wt-nd, godz. 20.00 Bilety: £10, rezerwacja: 08700 600100 Zdobywca pierwszej nagrody na tegorocznym festiwalu Fringe w Edynburgu. Historia dwóch mężczyzn zużywających się w bezsensownej pracy w biurze.

Queen/Paul Rodgers 13 października, godz. 19.00 O2 Arena, Peninsula Square, SE10 0DX Bilety: £49.50-£39.50, rezerwacja: 020 8463 2000 Brian May i Roger Taylor plus były lider Free, Paul Rodgers, w partiach Freddiego Mercury...

11 października, godz. 20.00 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF bilety: £13, rezerwacja: 07779137452 Zwycięzca tegorocznego festiwalu w Cannes. Film opowiada o mafijnej organizacji Camorra działającej w okolicach Neapolu. Fabuła oparta jest na powieści Roberto Saviano, która skazała autora na wyrok śmierci. Dwa razy Humphrey Bogart 12 października Riverside Studios Crisp Road, W6 9RL Bilety: £ 7,50 (za dwa filmy)

Dean Parrish + Karime Kendra + The Incredible Staggers 11 października, godz. 22.00-18.00 Bilety: £15 Crossfire 12, International Student House, 229 Great Portland St, W1W 5PN Undergroundowe dźwięki lat 60. – R&B, northern soul, garage blues, psychodela i freakbeat. Billy Ocean

teatr 1800 Acres Wystawa fotografii: Damian Chrobak i Kasia Serek, filmy i wizualizacje + koncertowy chillout na dwóch scenach. Główna: Habakuk i goście (m.in. Soma Ansamble), sety dj-ów (progressive, electro, psytrance). 2-nd Room: funky, electro, house, old school.

by David Myers 10, 11 października, godz. 20.00 12 października, godz. 17.00 Bilety: £17.50

The African Queen

Romans, 1951 r. reż. John Huston godz. 16.00 Łowca przygód na swojej rozsypującej się łodzi decyduje się przewieźć siostrę zamordowanego przez Niemców pastora w bezpieczne miejce. Po drodze musi stawić czoło nie tylko Niemcom, ale też energicznej starej pannie... Fata Morgana dok, 1971 r. reż. Werner Herzog 10 października, godz. 20.40 BFI Southbank (NFT 2) Belvedere Road, SE1 8XT Film eksperymentalny, którego tematem są krajobrazy afrykańskie, księga Popol Vuh i muzyka. „Oto opowieść o tym, jak wszystko znajdowało się w zawieszeniu, w spokoju, w ciszy; wszystko nieruchome, ciche, przestrzeń nieba pusta”.

12 października, godz. 19.00 Shepherd's Bush Empire, Shepherd's Bush Green, W12 8TT Bilety: £25, rezerwacja: 0870 771 2000 Zdobył w latach 70. i 80. światową popularność hitami R&B. Początek sukcesu to album „Suddenly” i singiel „Caribbean Queen”. Jeden z jego przebojów to „When The Going Gets Tough, The Tough Get Going”, temat z filmu „Klejnot Nilu”.

11 października, godz. 18.30-23.00 Statek Regalia, Swan Pier, Swan Lane, EC4R 3TN Bilety: £20 w biurach Gosia Travel www.rejs.co.uk, info: 07971974089 Wystąpią: Smugglers, The Doorsz, Flash Creep, North Wind, Ian Woods. Uczestnicy imprezy dostaną 25 proc. zniżki na kolejne spotkanie.

Majagua

Rozmowy o kulturze i wierze

12 października, godz. 13.45 Concert Pitch w National Theatre, South Bank, SE1 9PX Wstęp wolny Trio: wokal, gitara i saksofon/flet – południowo-amerykański folk z rytmami afro-kolumbijskimi.

10 października, godz. 19.00 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF Wstęp wolny Tym razem gościem „Gazety Niedzielnej” i Fundacji Veritas będzie najbardziej znany polski kucharz – Robert Makłowicz. Tematem rozmowy będzie kultura i radość jedzenia.

Cyndi Lauper 14 października, godz. 19.00 Shepherd's Bush Empire, Shepherd's Bush Green, W12 8TT Bilety: £35, rezerwacja: 0870 771 2000

wystawy Cold War Modern V&A, Cromwell Rd, SW7 2RL codziennie, 10.00-17.45, piątek do 22.00 Bilety: £9 Wystawa sztuki i designu okresu Zimnej Wojny. Sztuka po dwóch stronach żelaznej kurtyny. Ponad 300 eksponatów m.in. z Polski, Czechosłowacji, NRD, Włoch, Francji, Kuby i Wielkiej Brytanii.

Somers Town dramat, 2008 r. reż. Shane Meadows 12 października, godz. 12.00 Clapham Picturehouse 76 Venn Street, SW4 0AT Historia o rzeczywistości widzianej oczyma dorastających chłopców i próbie znalezienia w niej swojego miejsca. Opowiada o przyjaźni polskiego imigranta Marka z Tomo – chłopakiem „po przejściach” z angielskiej prowincji.

Szanty na Tamizie

spotkania

Turner Prize 2008 Jedna z największych gwiazd muzyki electro-pop lat 80. Jej przeboje to m.in. „Time After Time”, „True Colors” i oczywiście „Girls Just Want To Have Fun”.

do 18 stycznia Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG codziennie, 10.00-17.50 Bilety: £8 Wystawa prac artystów nominowanych w tym roku do najważniejszej

Koncert Janusza Kohuta 18 października, godz. 19.30 St Matthew Church North Common Road, Ealing Common, W5 2QA Bilety: £7 Info: 079 1617 5356, e-mail: ania.ars-via@hotmail.com Wybitny pianista, kompozytor muzyki filmowej, teatralnej i oratoryjnej zaprezentuje swoje napiękniejsze utwory. UCHO, GARDŁO, NÓŻ 18 października, godz. 19.00 19 października, godz. 16.00 i 19.30 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £17 i £20 Krystyna Janda w monodramie, który powstał w oparciu o prozę Vedrany Rudan i opowiada o bratobójczych walkach na Bałkanach.

To Have and Have Not

dramat, 1945 r. reż. Howard Hawks godz. 14.00 Zamożny Amerykanin pomaga francuskim bojownikom ruchu oporu na okupowanej przez Niemców Martynice. W arkana sztuki konspiracyjnej wprowadza go pewna nieznajoma...

już wkrótce

MegaYoga zaprasza: JAMINN NIGHT Mieszanka komedii, fantasy i dramatu. Lina ucieka z Brooklinu ze swoim nastoletnim synem, by kupując ranczo w Teksasie zacząć życie od nowa. Właściciel nie chce się jednak wyprowadzić, rozpoczyna się walka. Syn Lindy, by pomóc matce, odprawia tajemne rytuały o północy... Ivanov do 29 listopada Wyndham's Theatre, Charing Cross Rd, WC2H 0DA wt-sb, godz. 19.30 Bilety: £10-£32.50, rezerwacja: 0870 040 0046 Kenneth Branagh powraca na scenę w tytułowej roli Iwanowa – dramat Chechowa w adaptacji Toma Stopparda. in-I National Theatre, South Bank, SE1 9PX Bilety: £10-£41, rezerwacja: 020 7452 3000 Teatr tańca, wykreowany i zagrany przez Juliet Binoche i Akrama Khana. Za wizualną stronę spektaklu odpowiada laureat Turner Prize, rzeźbiarz Kapoor. Jedna z głośniejszych produkcji sezonu. Oedipus do 4 stycznia National Theatre, Olivier, South Bank, SE1 9PX czw-sb, pn, wt godz. 20.00 Bilety: £10-£41, rezerwacja: 020

25 października, godz. 21.00 Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Road, E1 1EW Bilety: £10 (www.ticketweb.co.uk, polskie sklepy), £13 Jamal (Miód i Frenchman); JAreX (Bakshish); BoB One (Rub Pulse); Dj. Feel-X (Kaliber 44, Mad Crew); IBX92 (UK), Herb’s Man Sound (dj.Kula); dj.shclash i vizuale VJ Nobe. VERBUM NOBILE Opera Stanisława Moniuszki 24 października, godz. 20.00 25 października, godz. 19.30 26 października, godz. 16.00 Sala Teatralna w POSK-u, 240 King Street, W6 ORF Bilety: £12/£15/£20 Info: Joanna Mludzinska, mludzinski@btopenworld.com, tel. 0208 997 0427 Prapremiera „Verbum Nobile” odbyła się w Warszawie 1 stycznia 1861 roku. Artyści, którzy wystąpią w POSK-u to młodzi absolwenci czołowych uczelni muzycznych w Londynie. Wspaniała okazja posłuchania wesołej muzyki Stanisława Moniuszki. ACID DRINKERS 31 października, godz. 19.00 London Underworld 174 Camden High St. NW1 0NE Bilety: £15 na www.ticketweb.co.uk, polskie sklepy Trasa promująca nowy album zespołu: „Verses of Steel”.


26

10 października 2008 | nowy czas

czas na relaks

czereśnIe, czy WIśnIe?

» Chociaż o Japonii mówi się, że to „kraj

mAnIA GoToWAnIA Mikołaj Hęciak

Wiśnie i czereśnie są powszechnie znane i lubiane w Wielkiej Brytanii. Okres zbioru przypada na letnie miesiące – od czerwca do sierpnia. Wtedy to półki w sklepach aż uginają się od ilości tych owoców. Pracochłonne zbieranie ręczne wiśni zostaje konsekwentnie zastępowane zbiorem mechanicznym. Z jednej strony mamy więc postęp w myśli technologicznej, a z drugiej ciągłe manipulowanie w materiale genetycznym. I mówiąc o wiśniach, daje to efekt taki, że starsze i wyższe odmiany zastępuje się niskopiennymi, łatwiej nadającymi się do zbioru kombajnem. To pozwala na obniżenie kosztów produkcji tych pysznych owoców. Język angielski nie rozróżnia wiśni od czereśni tak, jak to czyni nasza mowa ojczysta. Nie przeszkadza to jednak na odróżnianie odmian słodkich (czereśni), nadających się do spożywania na surowo, od kwaśnych, przeznaczonych do gotowania. Stąd też przykładowy przepis na baraninę z wiśniami, polecany dwa tygodnie temu. Występują też odmiany łączące powyższe właściwości, noszące dostojne nazwy, np. Dukes, czy Royals. Trudno dojść, gdzie najpierw owoce te występowały, lecz wiadomo, że jeszcze grubo przed narodzinami Jezusa Chrystusa, hodowano je w Chinach. Były znane też w Azji Mniejszej i stamtąd pewnie przewędrowały wzdłuż basenu Morza Śródziemnego do Egiptu, Grecji i dalej, do starożytnego Rzymu. O ile słodkie odmiany można jeść świeże i nieprzetworzone, o tyle kwaśne potrzebują dalszego przetworzenia, np. gotowania czy marynowania w alkoholu. Jedną z ciekawszych, kwaśnych odmian wiśni są te zwane maraschino, dobrze znane bywalcom barów. Praktycznie chodzi o małe wisienki konserwowane w mocnym alkoholu. Początkowo ich smak zarezerwowany był dla królewskich i arystokratycznych podniebień. Niejednokrotnie likier ten sprowadzany był na dwór królewski angielskich monarchów, a książę

kwitnącej wiśni”, to wiśnie były już znane też Rzymianom i to przez nich sprowadzone do Anglii. Od tamtej pory, z różnym szczęściem, drzewa wiśni owocują każdej wiosny. Walii, późniejszy król Jerzy V, osobiście odwiedził wytwórnię maraschino. Początkowo korzystano z odmiany pochodzącej z Dalmacji, a alkoholem był likier Maraschino. Swój migdałowy posmak zawdzięcza kruszonym pestkom, moczonym w nim. Obecnie potocznie każdy rodzaj wiśni zanurzonych w tym likierze nosi tę nazwę. Dalmackie wiśnie były używane aż do czasów II wojny światowej z prostej przyczyny. Pierwsza destylar-

nia tego likieru mieściła się w mieście Zadar, jednym z głównych ośrodków właśnie Dalmacji. Miasto to po wielu ciężkich bombardowaniach w czasie wojny wyglądało nie lepiej niż nasza Warszawa po Powstaniu Warszawskim. Skłoniło to ówczesnego właściciela do przeniesienia swojego biznesu do włoskich posiadłości. Niemniej jednak drink ten uważany jest do dziś za tradycyjny napój Chorwacji. Przynajmniej według Chorwackiego Stowarzyszenia Turystycznego.

TrADycyjne cherry PIe Przepis ten pochodzi z East Sussex. W miejscowości Ripe była tradycja lokalnego świętowania zakończenia zbioru wiśni. I jak nietrudno się domyślić, z tej okazji pieczono mnóstwo wspaniałych ciast z wiśniowym nadzieniem. Ten przepis łączy w sobie to, co najlepsze: wiśnie i migdały. To połączenie daje cudowny efekt smakowy. Na osiem porcji potrzebujemy: 225 g mąki (plain), szczyptę soli, 1 czubatą łyżkę mąki ziemniaczanej (albo cornflour), 100 g cukru pudru i dodatkowo jeszcze 2 łyżeczki, 100 g

masła, 1 żółtko, 450 g czereśni, 2 jajka, 75 g mielonych migdałów, kilka kropli esencji migdałowej. Nagrzewamy piekarnik do 2000C. Mąkę przesiewamy i łączymy z mąką ziemniaczaną i 2 łyżeczkami cukru pudru. Dodajemy masło i dokładnie wyrabiamy otrzymując konsystencję kruszonki. Nastepnie dodajemy żółtko i 2 łyżki wody, by całość połączyć w jednolitą masę. Przy wyrabianiu ciasta może pomóc nam robot kuchenny. Po prostu wkładamy w kolejności: mąkę z cukrem, masło pokrojone w kostkę, żółtko. A gdy całość wygląda już jak dobra kruszonka, dodajemy wspomniane 2 łyżki wody, nawet bez przerywania pracy robota. Zagniatamy następnie przez chwilę na lekko oprószonej mąką stolnicy lub stole. Z pomocą wałka rolujemy ciasto tak, by otrzymać okrąg wystarczający na zakrycie 23centymetrowej formy do pieczenia. Ciasto wypiekamy przez 15 minut. Na tak podpieczony placek wykładamy wiśnie i zalewamy masą, którą otrzymujemy z połączenia cukru pudru, jajek i migdałów razem z esencją. Całość pieczemy około 50-60 minut. Podajemy na ciepło lub po ostygnięciu. I jeszcze jeden bardzo szybki przepis zwany Sussex Plum Duffs, czyli ciasteczka śliwkowe, ale bez śliwek!!! I nie przesadzę, ale w 10 minut można je przygotować i poczekać następne 15 minut, by wyjąć je z pieca. Oficjalnie używa się smalcu, ale ten możemy zastąpić margaryną czy masłem. Potrzebujemy: 55 g smalcu, 2 szklanki mąki, 55 g rodzynek lub suszonych czarnych porzeczek, 27 g cukru caster, 1 szklankę mleka zakwaszonego sokiem z połówki cytryny. Mąkę łączymy z tłuszczem, dodajemy cukier i owoce. Na koniec łączymy z mlekiem. Zagniatamy, wałkujemy i wycinamy ciasteczka. Smarujemy po wierzchu mlekiem i pieczemy w 1800C przez 15 minut. Takie nic, banalne ciasteczka, ale jest coś do pochrupania na wieczór, czytając nowy numer „Nowego Czasu”. Miłego chrupania/czytania!!!

Aloes (finansowy) lek na XXI wiek Dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo ta zielona roślina, czasami mylona z kaktusem, jest kuzynem czosnku i cebuli. Tutaj możemy zacząć się domyślać, jakie zdrowotne właściwości może posiadać. Już starożytni Egipcjanie, Grecy i Rzymianie używali aloesu do celów leczniczych. Jest on z pewnością środkiem pomagającym zwalczyć różne dolegliwości i uodpornić organizm. W przenośni, bo korzystanie z dobrodziejstw aloesu może wpłynąć także na nasze samopoczucie. Dzięki tej roślinie możemy również stać się niezależni finansowo. Myślę, że nie ma wśród czytelników „Nowego Czasu” osoby, która nie chciałaby osiagnąć niezależności finansowej. Nawet, jeśli dla każdego z nas oznaczać to może coś zupełnie innego. Do takich osób należę również ja, mama rocznego Frania. Po urodzeniu synka, postanowiłam nie wracać do pracy i sama zająć się jego wychowaniem. W tym wszystkim dzielnie pomaga mi mój mąż, na którego barkach spoczęło utrzymanie naszej rodziny. Chcę jednak mieć swój wkład do domowego budżetu. Dlatego okazją dla mnie było przyłączenie się do największego na świecie producenta i dystrybutora – uprawiającego na swoich ekologicznych farmach w Teksasie setki hektarów pól aloesowych – Forever Living. Firma ta nie obiecuje kokosów, ale dobre samopoczucie dla stosujących produkty na bazie aloesu, a dla wytrwałych współpracowników – niezależność finansową. Jak każdy biznes, wymaga to pewnego wysiłku i wytrwałości. Na pewno jest to świetna możliwość na dodatkowy dochód w rodzinie, a dla wielu, których poznałam, jest to praca na pełny etat. Niezależność finansową osiągam małymi kroczkami. Szukam osób, które są uczciwe, nie boją się ciężkiej pracy i chętnie podejmą wyzwanie bycia własnym szefem. Osoby zainteresowane dodatkowym źródłem dochodu i pracą na własny rachunek proszę o kontakt:

Anna Wyleżyńska Independent Distributor of Forever living Products Tel: 07725742192 e-mail: awpm_2@yahoo.co.uk

Nowe punkty dystrybucyjne Nowego Czasu Od kilku tygodni „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.


|27

nowy czas | 10 października 2008

czas na relaks sudoku

średnie

łatwe

3

1 2 7 6 4 1 6 4 3 1 4 2 1 5 5 6 6 9 2 5 3 9 1 4 7 4 2

4

7 6 4

2 7 3 3 4 1 1 3

trudne

1 9 4

5

3 7 6 4 7 5 3 1 9 5 1 8 6 2 4 5 1

1 5 9

7 6 8 5 2 2 8

2 3 7 1 5 3 9

6 5 9 7 9 4 1

1

7

7 2 6

2 2 7 3 8 5

krzyżówka

horoskop

BARAN 21.03 – 19.04

RAK 22.06 – 22.0

GA WA 23.09 – 22.10

ZIOROŻEC

KO 22.12 – 19.01

Przez żołądek, do serca, pamiętaj o tym, jeśli planujesz spotkanie z nowo poznanym mężczyzną, albo kobietą, bo ta reguła działa w obie strony! Wino, muzyka i smakowita kolacja to już połowa twojego sukcesu! Rozkojarzenie nie sprzyja efektywnej pracy. Może rozsądnym wyjściem byłoby kilka dni wolnego?

Nie siedź sa ma w do mu. Otwórz drzwi dla przy ja ciół i po wspo mi naj cie daw ne, nie za wsze lep sze cza sy. Je śli masz pro ble my nie oba wiaj się o nich opo wie dzieć i po słu chać co o nim my ślą in ni. Bli ski zna jo my na pew no udzie li cen nej po ra dy. Moż li we, że na wet sam spró bu je ci po móc. Po ja wi się szan sa na wy ja śnie nie nie po ro zu mień w pra cy.

Nie daj się chan drze i za po mnij o swo ich ostat nich nie po wo dze niach. Myśl o do brych rze czach, któ re ostat nio cię spo tka ły, na stro ją cię po zy tyw nie przed przy szłym ty go dniem. Ko niecz nie za fun duj so bie pa ro dnio we wcza sy na ło nie na tu ry. Po po wro cie cze ka cię mi ła nie spo dzian ka ze stro ny stę sk nio nej za to bą oso by.

Trzymaj na wodzy swój temperament i wybuchowy charakter, możesz zburzyć dobrą opinię, na którą pracujesz. Nawet jeśli masz powód, by komuś powiedzieć przykre słowo, zachowaj to dla siebie. Wprowadzanie nerwowej i nieprzyjemnej atmosfery nikomu dobrze nie służy. Zafunduj sobie jakąś małą przyjemność dla odprężęnia, może relaksacyjny masaż?

Jeśli w twoje życie prywatne wkrada się nuda, trzeba nadać mu smaku. Najwyższy czas, żeby pozbyć się rutyny. Kiedy ostatnio wyszedłeś ze swoim partnerem do teatru, do restauracji? Jeśli chcesz uatrakcyjnić swoje życie seksualnie, nie bój się zaproponować czegoś nowego. Czy naprawdę muszisz aż tak gonić za pieniędzmi? Wyhamuj.

W życiu prywatnym sielanka i harmonia. Dawno nie ukladało się tak dobrze! Powodzenie w związku procentuje i na innych płaszczyznach życia osobistego – będziesz mieć więcej sił, zapału i pozytywnego nastawienia, co zjedna Ci ludzi w twoim otoczeniu. W pracy napięty okres.

Nie igno ruj nie spo dzie wa nych te le fo nów, mo gą być po cząt kiem pod nie ca ją cej przy go dy. Za dzwoń też do sta r ych zna jo mych, ostat nio ich za nie dbu jesz. Prze stań za po mi nać o pła ce niu ra chun ków te le fo nicz nych! Pa mię taj, że po bież ne trak to wa nie pro ble mów gro zi nie for tun ny mi de cy zja mi. Je śli mia łeś wcze śniej usta lo ne pla ny, bę dziesz je we r y f i ko wać nie mal w ostat niej chwi li.

Jeżeli mieszkanie wymaga remontu lub od dawna planowałaś zmienić jego wystrój – nie zwlekaj z rozpoczęciem prac. Ceny szybko idą w górę i taniej już nie będzie. Aby osiągnąć finansowy sukces nie wystarcza ciężka praca. Jeśli przestaniesz brać na siebie cudze obowiązki i głośno zaprotestujesz przeciwko bezczelnemu wykorzystywaniu cię, na pewno nic nie stracisz.

Wreszcie odkryjesz swoje zdolności przywódcze i organizacyjne. Dominacja w związku też zacznie ci się podobać. Musisz jednak uważać, by nie zniechęcić do siebie partnera. zorganizuj spotkanie przyjaciół ze szkoły, może przynieść ze sobą wiele nieoczekiwanych i miłych dla ciebie niespodzianek.Nie zadzieraj nosa i przemyśl dwa razy, zanim coś powiesz.

Za miast na rze kać, ze je steś sam, za in te re suj się ludź mi z two je go oto cze nia. Przed to bą waż na de cy zja. Nie oba wiaj, je śli cze ka ją cię zmia ny, za któ ry mi nie prze pa dasz. Po czy nio ne te raz in we sty cje po win ny so lid nie pod re pe ro wać two je fi nan se. Ktoś wply wo wy po trak tu je bar dzo po waż nie two je po my sły. Masz szan sę zre ali zo wać coś, cze go in ni bę dą ci za zdro ścić.

Twoje życie towarzyskie wreszcie zacznie nabierać rumieńców, nowe twarze będą się szybko przewijać przez twoje życie. Nie zatracaj się jednak w zabawie, żeby nie odbiło się to na twoim życiu zawodowym. Szef na pewno nie będzie zadowolony, gdy zaczniesz się spóźniać do pracy. Czas ustalić priorytety. Pomyśl nad przyłączeniem się do grupy, pracującej nad nowym projektem.

BYK

20.04 – 20.05

NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06

LEW 23.07 – 22.08 NA PAN 23.08 – 22.09

PION SKOR 23.10 – 21.11

LEC STRZE 22.11 – 21.12

Twoje marzenia mogą się spełnić, uważaj, żeby nie przespać okazji. Teraz wszystko zależy od ciebie. W podejmowaniu decyzji pomocna może okazać się rada dana przez kogoś z kim dotąd prawie się nie znałeś. Jakby tego było mało, ukochana osoba pokaże ci się z nieznanej dotąd strony. Pora uwierzyć w siebie i zacząć myśleć o sobie jako o kimś, komu się udaje.

NIK WOD 20.01 – 18.02

BY

RY 19.02 – 20.03


28|

10 paĹşdziernika 2008 | nowy czas

ia OgĹ‚oszen ramkowe . juĹź od ÂŁ15 TANIO  NIE! I W YGOD Ä…! rt ZapĹ‚ać ka

jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?

KSIĘGOWOśĆ FINANSE

URODA

PROFESJONALNE FRYZJERSTWO

Rozliczenia self-employed Zwroty podatku (szybko!) Rozliczenia zaległe, porady Rejestracje i zamykanie firm NIN, CIS, CSCS, Benefity

strzyşenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. Iza West Acton, Tel. 0786 2278729

ABY ZAMIEśCIĆ OGŠOSZENIE RAMKOWE prosimy o kontakt z

Działem Sprzedaşy pod numerem 0207 358 8406

WRóşKA SAMIRA Z EGIPTU mĂłwiÄ…ca po polsku Wróşy z kart tarota, z rÄ™ki, ze zdjÄ™cia. Zdejmuje klÄ…twÄ™, urok i odwraca zĹ‚e fatum. PomoĹźe Ci we wszystkich problemach, wyprowadzi CiÄ™ z labiryntu. Daj sobie pomĂłc.

POLSKI  KSIĘGOWY

FIZJOTERAPIA, MASAş LECZNICZY Bóle kręgosłupa, stawów, mięśniobóle, nerwobóle Wizyty domowe MAŠGORZATA Tel:0793 338 8935

www.polskiksiegowy.com Kompleksowa obsługa LTD od rejestracji do rozliczenia VAT, payroll – lista płac, rozliczenia kontraktorskie, statutory account, Doradztwo finansowo-prawne Tax return, benefity Tel. 02088265102 TEL. 07915673769 polskiksiegowy@polskiksiegowy.com

724 SEvEN SISTERS RD LONDON N15 5NH

LABORATORIUM MEDYCZNE: THE PATH LAB

ARCHITEKT REJESTROWANY W ANGLII WYKONUJE PROJEKTY: lofts extensions, full service – planning application, building control notice.

Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG.

Polskie ceny Tel. 0751 526 8302

TEL: 020 7935 6650 lub po polsku: Iwona – 0797 704 1616

ÂŁ30

USĹ UGI KOMPUTEROWE

HL-COMPUTER SERvICE Profesjonalne usługi informatyczne Naprawy, modernizacje usuwanie wirusów, reinstalacja Windows, instalacje internetu. Konfiguracja routerów Odzyskiwanie danych Drukowanie wizytówek Projektowanie www Sprzedaş komputerów Technik-Informatyk Olgierd 07961222932

Pomoc drogowa i autoholowanie 24 godz./7 dni w tygodniu TEL. 0759 230 4530

www.hl-computerservice.com www.hl-shop.com

NX55LH5 5

TEL.: 0208 739 0036 MOBILE: 0770 869 6377

Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakĹ‚óĜceĹ„, systemy CCTV, sprzedaĹź polskich zestawĂłw: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne.

ÂŁ20

AUTO-ZŠOMOWANIE Za kaşde auto płacimy od £50,00 do £100,00 Załatwiamy wszystkie formalności w DVL Auto odbieramy od klienta.

Nie czekaj! Dzwoń! TEL. 0208 826 5074

ANTENY SATELITARNE Jan WĂłjtowicz

ÂŁ25

do 40 słów

TRANSPOL tel. 0786 227 8730 lub 29 ANDRZEJ

ZDROWIE

EALING: 0208 998 1121 STRATFORD: 0208 519 1320 www.taxpol.ltd.uk

komercyjne z logo

ÂŁ15

WYWóZ śMIECI przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, Złomowanie aut – free

Office 018 Ealing House 33 Hanger Lane, Ealing W5 3HJ Office 4, 125 The Grove Stratford E15 1EN

ogłoszenia komercyjne

do 20 słów

3DUFHOV SDF]NL WUDQVSRUW

Äž3U]HV\ĂŻNL NXULHUVNLH 3ROVND 8. Äž3U]HV\ĂŻNL NXULHUVNLH 3ROVND 8. 3ROVND 3ROVND Äž3U]HZĂś] SDF]HN 3ROVND 8. 3ROVND Äž3U]HZĂś] SDF]HN 3ROVND 8. 3ROVND Äž3RPRF Z SU]HSURZDG]NDFK Äž3U]HZĂś] PRWRUĂśZ URZHUĂśZ LWS Äž3U]HZĂś] PRWRUĂśZ URZHUĂśZ LWS Äž0LĂŻD SRPRFQD REVĂŻXJD Äž.DÄ?GD SDF]ND MHVW XEH]SLHF]RQD

635$:'½ 1$6 6 35$ :'½ 1$ 6

Äž

ZZZ NXUULHU FR XNÄžHPDLO LQIR#NXUULHU FR XN ZZZ NXUULHU FR XNÄžHPDLO LQIR#NXUULHU NXUULHU FR XNÄžHPDLO LQIR#NXUULHU FR XN FR XNÄžHPDLO LQIR#NXUULHU FR XN

TOWARZYSKIE 25-27 Welbeck Street London W1G 8 EN

ROZLICZENIA PODATKOWE £40.00 za rozliczenie i ani pensa więcej Świadczymy takşe inne usługi księgowe. Dojazd do klienta. BCH ACCOUNTING, 33 HANGER LANE, W5 3HJ EALING, POKÓJ 16 (parter). BOGUSŠAW: 0208 9989047 0772 891 6271

USŠUGI RóşNE

WRóşKA SEBILA przepowie Ci przyszĹ‚ość, wskaĹźe Ci szczęśliwÄ… gwiazdÄ™, ktĂłra bÄ™dzie oĹ›wiecaĹ‚a TwojÄ… Ĺ›cieĹźkÄ™ ĹźyciowÄ…. Wróşy z kart tarota i z rÄ™ki. Zdejmuje zĹ‚e fatum. TEL. 0798 855 3378

BIURO KSIĘGOWE Zwrot podatkĂłw PeĹ‚na ksiÄ™gowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturÄ™ N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity 162D HIGH STREET HOUNSLOW TW3 1BQ TEL.: 0208 814 1013 MOBILE: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk

MALUJĘ PORTRETY Z NATURY LUB FOTOGRAFII Akwarela – ÂŁ100.00 Akryl – ÂŁ150.00 Olejny – ÂŁ200.00 TEL. 0788 415 5281 0208 578 7787 www.zojka.com

KAWALER, KATOLIK, po wyşszych studiach pragnie poznać Polkę do lat 40, która chętnie zamieszka we Francji lub we Włoszech. Mówię po angielsku, francusku i po włosku.

TEL.: 020 7697 005

TRANSPORT PRZEPROWADZKI


|29

nowy czas | 10 paĹşdziernika 2008

ogłoszenia

job vacancies MęşczyzNA NIEpEłNOSpRAwNy 59 lat, poszukuje pani do opieki od listopada 2008 do lutego 2009 Zagwarantowane zakwaterowanie i wyşywienie + zapłata Doświadczenie i referencje wymagane. LONDyN SE21 DULwIcH VILLAGE TEL.: 0778 535 0220

SESSIONAL ADVISORS Location: LONDON E16 Hours: THIS IS A BANK POST. CALL-OFF BASIS, NO SET WORKING PATTERN Wage: ÂŁ10.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Newham Primary Care Trust Employer: Ref526-BAPH390 Closing: Date17/10/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: Newham's Stop Smoking Service is looking for people to become Stop Smoking Advisors for the local Polish community in east London, to work on a part time basis via Newham Primary Care Trust's Bank for which you will be paid approximately ÂŁ10 per hour. You will

provide information and advice to smokers who are interested in stopping smoking and help them access the local stop smoking service. You will also assist in running one to one sessions for people who have decided to stop smoking. All training will be provided by Newham Primary Care Trust. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. ONLINE APPLICATIONS ONLY PLEASE. For further information or to apply, see full advert at www.jobs.nhs.uk with ref:526-BAPH390 How to apply: You can apply for this job by obtaining an application form from, and returning it to NHS Jobs at Newham Primary Care Trust, www.jobs.nhs.uk.

quired to work at different locations throughout the borough. Enhanced disclosure to be provided. Disclosure expense will be met by employer. Wages negotiable depending on experience. Non-UK applicants to email CV to THERESA.THOMAS@JOBCENTREPLUS.GSI .GOV.UK Please send completed application forms to Kentish Town JCP FAO Theresa Thomas 178 Kentish Town Rd NW5 2AG. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Cater Link, 174-178 Kentish Town Road, Kentish Town, London, NW5 2AG. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

GENERAL pHySIcIAN cHEF MANAGER Location: LONDON NW5 Hours: 30-35 HOURS PER WEEK MONDAY FRIDAY Wage: NEGOTIABLE DEPENDING ON EXPERIENCE Work Pattern: Days , Term-Time Employer: Cater Link Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This Local Employment Partnership employer Shares information about new starters with Jobcentre Plus, for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Must have a knowledge of health & safety and food hygiene legislation. Applicants with a City and Guilds 706/1 and 706/2 would be highly desirable.An NVQ level 1 and/or 2 and previous experience in contract catering would be an advantage. Duties will include preparing and cooking meals and managing a small team. Will be re-

BEZ NOWEJ KARTY SIM

Location: LONDON NW1 Hours: 37.5 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 9AM-5.30PM Wage: ÂŁ53,500 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Medacs Health Care Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Medacs Health Care who are operating as an employment agency. General Physicians use their clinical expertise to carry out medical examinations and provide medical advice to people who claim benefits and forward their reports to the DWP for decision making. Examinations are performed in one of the 150 medical centres nationwide or in the claimant's home. Full training in Disability Assessment provided. Assess and examine all of the physical and mental conditions which affect an individual's ability to work, ability to work regularly outside permanent base, analyse information and

BEZ UKRYTYCH OPLAT

& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet* 0208 497 4029 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/polska

1.6p/min 5.5p/min

www.auracall.com/polska

Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET Infolinia: 020 8497 4698

cREDIT cONTROLLER Location: MANCHESTER Hours: 37.5 hours over 5 days Wage: ÂŁ19,000 Work Pattern: Days Employer: BTG Recruitment Ltd. Employer: Ref12986 Closing: Date01/11/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: I am currently searching for an outstanding individual with impressive language skills. The candidate will be able to communicate in French, Polish and English and be chasing debt with a value over ÂŁ3 million in a corporate environment. If you are a polished performer with a desire to make a real impact then give me a call. For an more information please contact Neil Jones BTG Recruitment on 0161 236 5503 How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Deborah Rosenblum at BTG Recruitment Ltd., The Boardwalk, Lower Ground, 21 Little Peter Street, Manchester, Lancs, M15 4PS, or to manchester@btgrecruitment.com.

MARKET RESEARcHER (pOLISH SpEAKING ) Location: NORTH WEST/MORECAMBE/LANCASTER Hours: 20 HOURS P/WTO SUIT CANDIDATE Wage: ÂŁ6 PER HOUR PLUS BONUS Work Pattern: Days Closing Date: 01/01/2009 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description:ISC Ltd is a growing independent financial broker providing service in Polish and English in insurance and financial fields. We are looking for motivated people for doing market research surveys with polish people. You don't have to have experience, if you are easy going personality person and have good communication skills this job is perfect for you. Flexible work time, great opportunity. For more information please send as your cv. This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentreplus for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information How to apply: For further details about job reference MOD/25358, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255.

:\ELHU]

Polska 2p/min Polska 7p/min

medical evidence and present a report in a concise and professional manner to allow utilisation by a decision maker. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure, costs will be met by employer. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Suzi Harris at Medacs Health Care, 4144 Great Queen Street, London, WC2B5AD, or to suzi.harris@medacs.com

INDEpENDENT FINANcIAL ADVISOR

Tanie Rozmowy!

T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. *Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Location: LANCASTER Hours: 5 days Wage: 12.000 Work Pattern: Days Employer: Reed Employment

Closing Date: 30/10/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This job is being advertised by Reed who work as an employment agency. Based in Morecambe our client is regulated by the Financial Services Authority and provide financial advice to both English and Polish speaking clients. This is a consultative sales position advising both new and existing clients on the most appropriate financial products suitable for their requirements. Apply now for this exciting opportunity! How to apply: You can apply for this job by telephoning 01524 599283 and asking for Stuart Anderson.

ASSISTANT/FITTING MODEL Location: LONDON E1 Hours: 8 - 16 HOURS PER WEEK, 2 DAYS FROM 7, DAYS Wage: ÂŁ6.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Weekends Employer: Anglo-Sphere Limited Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description:Polish speaking preferred as we trade with Poland. Will be communicating with customers where little or no English is spoken. Must have previous experience with good computer skills and telephone manner. You will be self motivated, flexible and able to work under pressure. Duties to include answering the telephone, receiving orders from customers, preparing requisitions and despatching documents for ordered goods and maintaining and updating records and files. On occasions will also be required to model size 10 garments. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0207 3772111 ext 0 and asking for Ajay Mehta.

TELESALES ASSISTANT Location: ROCHESTER, KENT Hours: FULL AND PART TIME, MONDAY-FRIDAY, TO BE ARRANGED Wage: MEETS NMW Work Pattern: Days Employer: H E Services Plant Hire Services Closing Date: 06/11/2008 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY

Description: Polish speaking telesales assistant required in order to contact Polish customers and promote used construction machinery. This will involve face-to-face translation. Must have basic computer skills and a good telephone manner. Based in Medway City Estate. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01634 291491 and asking for Marlies Brown.

Z ˜uƒ’IÂ’ÂśÂ˜ĂŽI’ƒI Â’IĂ…ÂˆÂƒ

 [ƒIÂ?SĂ?¡ Ă’ĂŽÂƒrÂˆÂśĂ’Ă?\ ÂśĂŽÂ˜Â‡i œÒIÂ’Âśi Â’I b˜SÂąN  ¹I[r¨ EIbĂ’ĂŽÂ˜Â“ b˜ IÂąii¹œ bĂ?ƒ[i 4iÂąĂ?ƒ[i

0800 093 1114 Â’uÂ˜ÂąÂ‘I[‡i ƒ  Â˜ÂąIbĂ?  Â˜  Â˜ÂŠÂśÂˆĂ…


30|

10 października 2008 | nowy czas

port ANToNi PiEchNicZEK

Redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk

były TRENER REPREZENTAcJi PoLsKi

PiłKA NożNA

Premier mnie zmobilizował Jak Pan ocenia burzę, która przetacza się przez polską piłkę?

Jest ona przede wszystkim niepotrzebna. Wróciliśmy do punktu wyjścia, reprezentacja i Lech zagrają swoje mecze na arenie europejskiej. Zarząd został przywrócony, tyle że jedynie mamy obserwatorów, którzy mają oglądać legalność wyborów w PZPN. Cały świat przyglądał się i zastanawiał po raz trzeci, co w tej Polsce się dzieje. Uważam, że jest to sytuacja kuriozalna i nikomu niepotrzebna. Załóżmy taką analogię, że jestem trenerem i tak jak minister sportu przygotowuję się do najważniejszego meczu, mój największy as atutowy Boniek jest w Japonii, a drugi lider, Listkiewicz, na Ukrainie czy Białorusi, a ja zostaję sam z problemami i czekam. Tak nie może być, musimy wszyscy być na miejscu. Przecież wszystkie decyzje zapadły poza naszym rządem. Politycy oczywiście mogli iść w zaparte kosztem reprezentacji, klubów i Euro 2012, ale zrozumieli, że w takiej sytuacji są całkowicie przegrani. Pytam, kto ten rząd w taką kabałę wpuścił. Kto podpowiadał panu Drzewieckiemu i prezesowi Nurowskiemu? Ta trzecia interwencja polityków w PZPN ma miejsce w całkowicie niezrozumiałym momencie. Prezes Listkiewicz odchodzi, związek i tak musi się sam wybrać, więc o co chodzi?

Wydaje mi się, że jedynym logicznym wytłumaczeniem jest to, że czwórka kandydatów nie należy do faworytów strony rządowej. W historii naszej piłki jeszcze się nie zda-

PiłKA NożNA

rzyło, aby tak znane postacie jak Lato czy Boniek kandydowali na to stanowisko. Zawsze były to osoby przyniesione w teczkach, albo sędziowie, albo osoby nominowane przez środowisko. Ale te osoby mają na uwadze naprawę polskiej piłki i mówię to z pełną świadomością, bo ich znam. Zdzisław Kręcina jest człowiekiem ugodowym i elastycznym, lubię go i szanuję. Ciekawy jestem bardzo, jak ułożą się głosy w głosowaniu. Zwycięstwo Kręciny to kontynuacja drogi Listkiewicza, ale z pewnym retuszem, Bońka to tendencja w kierunku PKOl-u i ludzi z komitetem związanych, natomiast Laty to kontynuacja tradycji w PZPN, ale z daleko idącymi reformami. Każdy z tych wariantów jest do przyjęcia dla rządu i w każdej opcji jest miejsce dla nowych ludzi. Rząd żonglował zarzutami, chwytliwymi hasłami o korupcji, przekrętach w PZPN, ale przecież nie miał możliwości ingerencji. Na co zatem liczył rząd?

Gdyby nawet rząd przyprowadził najwspanialszego kandydata, człowieka bez wad, to już na początku byłby przegrany, bo został narzucony odgórnie, a my, Polacy, do takich osób mamy stosunek negatywny. Rząd mógł liczyć tylko na to, że uda się wprowadzić trochę świeżej krwi, ale nie takiej, która już wygra, tylko poczeka i od środka, jak było z PZPR, rozwali to wszystko. I ja za tym jestem, ale nie w taki sposób, jak to zrobiono teraz. Mimo że jestem sympatykiem i członkiem tego rządu, to muszę być po

drugiej strony barykady i nie pozwolę nazwać siebie złodziejem czy człowiekiem przypadkowym, bo nigdy nim nie byłem. Zastanawiałem się sam, czy nie dać sobie z tym spokój, ale do działania, do kontr-

powiedział, że jak on tylko zrezygnuje, to od razu zmieni się klimat wokół piłki. Tym bardziej musi być Panu przykro, kiedy słyszał różne inwektywy od osób, które mogłyby Pana prosić o autograf?

Nie może być jedyną zaletą i walorem nowych ludzi tylko to, że są młodzi. Niech oni przyjdą, młodzi, doskonali – ale ich przecież nie ma. Nie pamiętam, by rząd w sytuacji, gdy chciano uniewinnić Zagłębie Lubin, finansowane z budżetu państwa, interweniował, że jak to można uniewinniać skorumpowane kluby. A przecież ten rząd tak walczy z korupcją…

ofensywy, do walki zmobilizował mnie premier Tusk, mówiąc, że w związku złodziej złodzieja pogania. To mówię, ja ci pokażę, jaki ja jestem złodziej. Ja ci pokażę, że ja nie jestem gorszym złodziejem, jak ty lepszym politykiem. Tak więc będzie Pan kandydował do zarządu?

Oczywiście, by pokazać tym młodym, którzy przyjdą, jak wiele jeszcze muszą się uczyć. Nie chciałem, ale tak się zagotowałem wewnętrznie, byłem po stronie reformatorów, byłem pierwszy, który na zarządzie wstał i Listkiewiczowi prosto w oczy

Jak pan szuka takich niuansów, to powiem panu, że w piątek prowadziłem na Stadionie Śląskim zajęcia treningowe z naszymi senatorami i pytano mnie, jak to jest możliwe, że ten stadion jest stadionem rezerwowym, szóstym stadionem na Euro 2012. To jest wielki skandal, przecież to nie jest Chorzów, którego można nie lubić, tylko 4,5-milionowa aglomeracja, większa od Warszawy, Poznania, Trójmiasta czy Poznania, a przy tym Korona Kielce czy Zagłębie Lubin to jest pryszcz. Zastanawiam się, ile na tej wojnie ugra Platforma, bo na sporcie się znam i wynik sportowy mogę przewidzieć, ale na polityce już nie. Rząd, który tak machał szabelką, musiał iść na ustępstwa, bo FIFA bez nas się obejdzie, a my już bez niej nie.

Rozmawiał: Ryszard Drewniak

LigA ANgiELsKA

Prawdziwy Horror w Manchesterze Daniel Kowalski

Na trzydzieści pięć minut przed końcem meczu Liverpool przegrywał z Manchesterem City 0:2. Po dramatycznej końcówce podopieczni Rafaela Beniteza wygrali jednak 3:2! Jeśli zespół z Anfield Road utrzyma wysoką formę być może sięgnie w końcu po długo oczekiwany tytuł mistrza. Jak na razie były klub Jerzego

Dudka ma na swym koncie siedemnaście „oczek” i wraz z londyńską Chelsea otwiera ligową tabelę. Tuż za prowadzącym duetem niespodziewanie usadowił się beniaminek z Hull, który w miniony weekend pokonał na wyjeździe słabiutki Tottenham Londyn 1:0. Niedawny rywal krakowskiej Wisły, choć wydał przed sezonem kilkadziesiąt milionów funtów na transfery, nadal okupuje ostatnie miejsce w tabeli. Dwa punkty w siedmiu meczach chluby nie przynoszą i wszystko wskazuje na to, iż godziny trenera Ramosa są już policzone. Choć w klubach angielskiej ekstraklasy występuje aż siedmiu Polaków, żaden z nich nie pojawił się w tej kolejce na boisku. Łukasz Fabiański (Arsenal) oraz Euzebiusz Smolarek (Bolton

Wanderers), pojawili się w meczowych protokołach, ale całe spotkanie siedzieli na ławce rezerwowych. Tomasz Kuszczak (Manchester United) leczy kontuzję, a pozostała czwórka: Tomasz Kupisz (Wigan), Tomasz Cywka (Wigan), Jarosław Fojut (Bolton) oraz Bartosz Ślusarski (West Bromwich Albion) nie załapali się nawet do szerokiej kadry. Nie lepiej było w Championschip. Tylko Przemysław Kaźmierczak (Derby County) zagrał dwadzieścia osiem minut w wygranym meczu z Norwich City (2:1). Grzegorz Rasiak (Watford) nie wystąpił z powodu kontuzji, Bartosz Białkowski (Southampton) cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych, zaś Artur Kryszak (Swansea) w ogóle nie pojawił się w kadrze na mecz z Wolverhampton.

Wyniki VII kolejki: Everton – Newcastle United 2:2 (2:1), Blackburn Rovers – Manchester United 0:2 (0:1), Sunderland – Arsenal Londyn 1:1 (0:0), Chelsea Londyn – Aston Villa 2:0 (2:0), West Bromwich Albion – Fulham Londyn 1:0 (0:0), Wigan Athletic – Middlesbrough 0:1 (0:1), Manchester City – FC Liverpool 2:3 (2:1), West Ham United – Bolton Wanderers 1:3 (0:2), Portsmouth – Stoke City 2:1 (1:0). Zestaw par VIII kolejki: Arsenal – Everton, Aston Villa – Portsmouth, Bolton – Blackburn, Fulham – Sunderland, Middlesbrough – Chelsea, Newcastle – Manchester City, Liverpool – Wigan, Manchester United – WBA.

LigA PoLsKA

Remis na szczycie Kilkadziesiąt godzin po sukcesie Lecha w Pucharze UEFA w meczu na szczycie polskiej ekstraklasy „Kolejorz” zremisował z Legią Warszawa 0:0. To był bardzo udany tydzień dla podopiecznych Franciszka Smudy. W środę upragniony awans do fazy grupowej Pucharu UEFA, w niedzielę remis z zawsze groźną stołeczną Legią. Przed meczem więcej szans na końcowy sukces dawano stołecznej Legii, która miała wykorzystać zmęczenie lechitów po piłkarskim maratonie z Austrią Wiedeń. Boiskowa rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna. To zespół Lecha miał więcej okazji na zdobycie bramki i zgarnięcie trzech punktów. Ostatecznie wszystko zakończyło się na bezbramkowym remisie, co zadawala oba zespoły. Do formy sprzed miesięcy powraca Górnik Zabrze. W trzecim meczu pod wodzą Henryka Kasperczaka „górnicy” urwali punkt mistrzowi Polski, Wiśle Kraków, co uznać trzeba za największą niespodziankę ósmej rundy spotkań. Na fotel lidera powróciła Polonia Warszawa, która na własnym boisku wygrała z Odrą Wodzisław 2:0. Wyniki VIII kolejki: Lech Poznań – Legia Warszawa 0:0 (0:0), Górnik Zabrze – Wisła Kraków 1:1 (0:0), Polonia Warszawa – Odra Wodzisław 2:0 (0:0), Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 2:2 (2:1), Cracovia – Polonia Bytom 0:1 (0:1), Arka Gdynia – Lechia Gdańsk 0:1 (0:0), Piast Gliwice – Łódzki Klub Sportowy 2:1 (1:0), GKS Bełchatów – Ruch Chorzów 1:0 (0:0). Zestaw par IX kolejki: Odra Wodzisław – Jagiellonia Białystok, Polonia Warszawa – Cracovia, Polonia Bytom – PGE GKS Bełchatów, Śląsk Wrocław – Arka Gdynia, ŁKS Łódź – Legia Warszawa, Wisła Kraków – Piast Gliwice, Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze, Ruch Chorzów – Lech Poznań.

Daniel Kowalski

W rankingu FIFA Polska pozostaje na 30 miejscu. Prowadzi Hiszpania, przed Włochami i Niemcami. Nasi najbliżsi przeciwnicy w eliminacjach MŚ Czesi zajmują pozycję 8, a Słowacy – 60. BMW Sauber ogłosił skład swojego zespołu F1. Wszystko pozostaje po staremu. W barwach niemieckiej stajni w 2009 roku będą jeździli nadal Kubica, Heidfeld i jako kierowca testowy – Christian Klein.


|27

nowy czas | 10 października 2008

sport WOJNA FUTBOLOWA

PZPN – RZĄD RP 3:0

Porozumienie, czyli porażka... Dariusz Jan Mikus

Jest sobota – godzina 12:00. Dokładnie za 48 godzin ma nastąpić eksplozja bomby, której zapalnik uruchomił minister Drzewiecki. Niedługo dowiemy się, czy ładunek był jedynie atrapą, czy też miną podłożoną pod PZPN. A może minister sportu wycelował lufę we własną stopę...?

Sytuacja (r)ewoluuje w zastraszającym tempie. Teraz stacje nadają newsa, że rząd nie zamierza rozmawiać z przedstawielami PZPN, dopóki FIFA nie wycofa swojego ulimatum. Mało tego, Ministerstwo Sportu wskazuje krajowy związek piłkarski jako jedyny podmiot, który może i powinien wpłynąć na decyzję światowej federacji. Sprawa przypomina cyrk, bowiem w sytuacji wprowadzenia – na wniosek ministra!! – kuratora, który zawiesił zarząd, ten sam zarząd, zdaniem ministra, ma negocjować oddalenie ultimatum. Mało tego, pan minister Drzewiecki oficjalnie spotyka się z zarządem PZPN i przez kilka godzin dyskutuje na temat zmian w polskiej piłce. Innymi słowy, traktuje to ciało jako praworządny organ – czyżby w ten sposób występował przeciw prawomocnej jego zdaniem decyzji Trybunału Arbitrażowego? To jak to jest? Raz dla min. Drzewieckiego najważniejsze jest bezwzględne przestrzeganie prawa, a innym razem łamie je, prowadząc rozmowy z uzurpującym sobie prawo do decyzji zarządem? Ktoś tu chyba postradał zmysły!! Naród czeka na decyzje. Podobno – jak stwierdził premier Tusk – warto zaryzykować wszelkie sankcje, byle tylko wyczyścić stajnię Augiasza polskiego sportu. Może to i prawda – tylko czy kibice wybaczą...? Jest sobota – 21:00 – w TVN24 występuje Eugeniusz Kolator. Wyraźnie zaznacza, że nie jest zawieszonym, lecz aktualnym i urzędującym wiceprezesem PZPN. Powołuje się na oświadczenia pani sekretarz Trybunału Arbitrażowego przy PKOl. oraz fakt, że do tej pory kurator Robert Zawłocki nie przedstawił zarządowi PZPN żadnego oficjalnego dokumentu w sprawie odwołania. Trwa medialny kociokwik. Senator PO, Antoni Piechniczek twierdzi, że jest

pesymistą co do aktualnego sposobu załatwiania problemu i nie do końca zgadza się z linią przyjetą w tej sprawie przez polski rząd. Natomiast były senator PiS, Krzysztof Cugowski, oświadcza przed kamerą, że jest to zdecydowanie najlepsze posunięcie tego rządu i trzyma kciuki za jego powodzenie oraz wytrwanie w swoim działaniu. Natomiast portale inernetowe ogłaszają wyniki kolejnych ankiet, z których wynika, że polscy kibice są najbardziej zainteresowani... rozwaleniem PZPN nawet za cenę walkowerów reprezentacji, a być może nawet odebrania nam organizacji Euro 2012. Niedziela – godzina 18:00

Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO, oświadczył publicznie, że rząd się nie ugnie pod naciskiem światowej federacji piłkarskiej i jest dostatecznie zdeterminowany, aby doprowadzić do zmian w piłkarskiej centrali. W atmosferze totalnej niewiedzy co do przyszłości polskiej piłki przemówiły trybuny. Podczas meczu Lecha z Legią pojawił się wielki transparent o treści: „Porządek w piłce – TAK, ale nie kosztem kibiców!” To groźne memento od kibiców adresowane było do obu stron konfliktu. Gdy już opadły pierwsze emocje, przyszedł czas na głębsze refleksje – komentatorzy polskiej piłki wreszcie zadają zasadnicze pytanie: „jaki będzie faktyczny uzysk z tak prowadzonej walki z piłkarską patologią?”. Co faktycznie zyskamy poza walkowerami, wycofaniem z fazy grupowej Pucharu UEFA poznańskiego Lecha czy nawet odebraniem nam organizacji Euro 2012? Być może odpowiedzi na tak postawione pytania padną na specjalnym zebraniu członków zarządu PZPN, które planowane jest na godz. 20... Poniedziałek – godzina 0:30

Zaraz po północy wybucha bomba w studio TVP INFO. Pani sekretarz Trybunału Arbitrażowego przy PKOl., Romana Troicka-Sosińska mówi, że po zapoznaniu się z dokumentami nie tylko nie widziała istotnych powodów do wprowadzenia kuratora, jak i stwierdza, że kurator Zawłocki nie jest formalnie umieszczony na liście kuratorów mogących być kuratorami w związkach sportowych(!!). Zawłocki ripostował, że złożył ankietę i podpisał ślubowanie, ale Troicka-Sosińska stwierdziła, że to ona prowadzi z urzędu listę kuratorów, a tam go nie ma. Nie ma, bo nie było stosownej uchwały Trybunału. Wobec tego powołanie jest obarczone błędem formalnym. Prawda, że niezły numer!?! Wszystko to wygląda nieco na przygotowanie gruntu pod wycofanie kuratora z PZPN – jest to jednak szyte dosyć grubymi nićmi... Niby nie będzie to porażką rządu i ministerstwa ani przegranymi nie będą się czuć FIFA oraz

UEFA. Panowie z zarządu piłkarskiej centrali wrócą na swoje ukochane stołki, a afera odejdzie w niebyt – podobnie jak odnowa w PZPN...? Poniedzialek – 9:00

Przed kamerami tv rzecznik prasowy PZPN (?) Jerzy Koźmiński mówi o planie ratowania przed skutkami kryzysu futbolowego. Jest to plan tajny, toteż nie będzie informował o jego szczegółach. Wcześniej Michał Listkiewicz informował media, że plan był konsultowany z FIFA i ministrem. Niestety, min. Drzewiecki wkrótce temu zaprzecza i oświadcza, że... akurat jest zajęty spotkaniem z ... chińskimi inwestorami mającymi budować obiekty na Euro 2012(!!). Poniedziałek – 10:00

Kolejny raz w swej profesjonalnej historii kompromituje sie medialnie rzecznik reprezentacji Marta Alf. Na początku wejścia na żywo w TVN24 z uśmiechem opowiada o miłej i dobrej atmosferze w drużynie narodowej, a potem ze zdziwieniem i zmieszaniem (?!) dopytuje się, czy materiał jest puszczany na żywo. Po kilku niestosownych i urągających profesjonalizmowi rzecznika prasowego, pełnych niedowierzania zapytywaniach, czy jest to faktycznie wersja „live”, Alf mówi, że całe zamieszanie wokół PZPN ma duży wpływ na kadrowiczów. Widać wystarczy włączenie kamery, aby natychmiast wersja oficjalna diametralnie różniła się od „prywatnej” rozmowy z dziennikarzem. Żenada. Poniedziałek – 10:30

Znacznie mniej zrozumiała – a nawet bardzo zastanawiająca – wydaje się natychmiastowa riposta Trybunału Arbitrażowego PKOl. wobec Romany Troickiej-Sosińskiej. Pani sekretarz – w trybie natychmiastowym – straciła stanowisko!! Zadzwonił do niej prezes Trybunału Zygfryd Siwik i oświadczył, że od poniedziałku rano nie jest już sekretarzem Trybunału, a potem zabronił jej zabierać głos w mediach. Jak wynika z jej wypowiedzi, wcale nie dlatego, że oświadczyła, iż Zawłocki nie znajduje się na liście kuratorów mających uprawnienia pełnienia tej funkcji, ale z powodu... podważania wyroków Trybunału. Zaraz, zaraz – to czy urzędnik państwowy odpowiedzialny za przestrzeganie procedury w momencie stwierdzenia jej uchybień ma siedzieć cicho i nic o tym nie mówić!!? A przypomnijmy – za potwierdzenie, czy osoba jest na liście kuratorów, odpowiadała właśnie pani sekretarz!! Ktoś tu kręci lody... Poniedziałek – 10:50

Naród jest skupiony w oczekiwaniu, bo pan minister czyta tajny plan PZPN – co zapewne robi też w skupieniu. O jedenastej ma ponoć udać się do siedziby Trybunału Arbitrażowego, toteż dziennikarze wszelkich

stacji czekają na niego przed Ministerstwem Sportu. Poczekali sobie długo – wiele się nie dowiedzieli...

cięzcę”. A do kiedy ten zarząd miał faktycznie pracować? Praktycznie do 26 października!!

Poniedziałek – 11:00

Poniedziałek – 13:30

Pojawia się przekazane przez agencje Reuters oświadczenie rzecznika prasowego UEFA. Wynika z niego, że światowa federacja nie zamierza przedłużać terminu ultimatum i jeśli nie dojdzie do odwołania kuratora, podjęte zostaną zapowiedziane kroki restrykcyjne. Jeśli nie będzie porozumienia, to reprezentacja straci punkty walkowerem, a Polska nie będzie organizatorem Euro 2012.

FIFA potwierdza otrzymanie pisma z PZPN, ale jednocześnie zastrzega, iż nie jest to dla niej wyczerpujący, merytorycznie temat, dokument. „Polska musi zrobić ruch – ponieważ czas już minął” – przekazała opinię federacji Agencja Reuters. Podobno oficjalne stanowisko FIFA ma być ujawnione podczas konferencji prasowej prezydenta Seppa Blattera ok. 16:30. Wszystko wygląda na grę medialną – chodzi o zajęcie lepszej pozycji wyjściowej. Ważne jest, kto i kiedy pierwszy ujawni swoje stanowisko, a kto będzie w sytuacji ostatniej, podejmującej decyzje i komentującej instancji...

Poniedziałek – 11:55

Co będzie za pięć minut? Nie wiadomo – wiadomo natomiast, że ok. 14-15 ukaże się oficjalny komunikat Ministerstwa Sportu. Czyli klasyczne wyczekiwanie, czy przeciwnik ugryzie, czy położy się karnie w pozycji „waruj”. Minęło 48 godzin – teraz czas na ekstra dogrywkę. Też będzie wesoło.

Poniedziałek – 15:00

Pojawiają się pierwsze, nieśmiałe informacje o osiągnięciu porozumienia poprzez powołanie komisji, która zajmie sie problemami PZPN po wycofaniu stamtąd kuratora. Pytanie: jak to możliwe, aby ministerstwo zgodziło się na taki wariant, skoro wcześniej min. Drzewiecki wielokrotnie zaznaczał, iż władny do podjęcia takiej decyzji jest jedynie Trybunał Arbitrażowy? Czyżby działał za jego plecami – wręcz sterował ręcznie zza pleców? – i dlatego już teraz wiedział, jakie będą przyszłe wyroki....

Dziennikarze TVN24 dotarli do Blattera. Stwierdził on, że światowa federacja piłkarska jest usatysfakcjonowana propozycją Ministra Sportu i jeśli on wycofa kuratora do wtorku – to nie będzie sankcji wobec Polski. Ciekawe, co na to premier i inni członkowie rządu, tak głośno mówiący o niemożności poddania się dyktatowi ze strony FIFA i obiecujący trzymanie twardego kursu w walce z patologią w sporcie...? W portalu Onet.pl pokazuje się wiadomość „FIFA ustępuje Polsce”. Mój Boże, kto to wypisuje – przecież jeśli faktycznie tak jest, to Polska uległa szantażowi FIFA i karnie stanęła w szeregu. Wszak spełnione zostaną oba żądania światowej federacji – wycofanie kuratora i przywrócenie dotychczasowego zarządu!! Ministerstwo poległo na całej linii... Portal PZPN publikuje fragmenty listu ministra Drzewieckiego do władz PZPN: Prace nad planem przywrócenia porządku prawnego w PZPN, które wspólnie podjęliśmy, nie mogą jednak toczyć się na warunkach ultimatum, postawionego przez FIFA i UEFA(...) Jednocześnie deklaruję, że po rozpoczęciu prac przez Niezależną Komisję Wyborczą złożę wniosek do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl. o wycofanie kuratora tymczasowego z PZPN.

Poniedziałek – 13:15

Poniedziałek – 17:00

Koźmiński oświadcza, że wypracowany wspólnie z Ministerstwem Sportu dokument został przetłumaczony na angielski i wysłany do FIFA i UEFA. Michał Kleiber z Niezależnej Komisji Wyborczej twierdzi, że porozumienie zostało osiagnięte na 90 proc. Czy te 10 proc. to sprawa odwołania kuratora...? Prof. Kleiber oświadczył, ze chodzi właśnie o odwołanie kuratora i tymczasowe (!?) odwieszenie zarządu PZPN – na 20 dni. Jeśli to prawda, to mamy do czynienia z cudownie zapisanym aktem kapitulacji podpisywanym przez „zwy-

W telewizji pokazano fragment wywiadu z Seppem Blatterem. „Nie ma żadnego kompromisu. Jesteśmy usatysfakcjonowani propozycjami ministra sportu. Jeśli do jutra minister sportu odwoła kuratora, to mecze reprezentacji będą mogły się odbyć”. Pół godziny później minister Drzewiecki oświadczył, że kurator będzie działał w PZPN co najmniej do piątku – kiedy po raz pierwszy zbierze się specjalna komisja. Wcześniej nie skieruje wniosku o jego odwołanie... No i kto tu wygrał...?

Poniedziałek – 12:00

Nie ma żadnego oficjalnego komunikatu o odwołaniu kuratora ani nawet o chęci złożenia takiego wniosku przez Ministerstwo Sportu. Jest natomiast wiadomość, że minister sportu przesłał do zarządu PZPN (tego odwołanego zgodnie z decyzją kuratora bronionego przez ministra!!) odpowiedź na „pismo ostatniej szansy”(!!). To już są prawdziwe jaja... Ciekawe, jak minister Drzewiecki wytłumaczy te kontakty służbowe z „osobami prywatnymi” tworzącymi niegdyś zarząd PZPN – czy tak ma wyglądać konsekwencja w działaniu? Poniedziałek – 13:00


OTWÓRZ OCZY NA WYZYSK $P E[JFÇ© SBOP 1FUBS NVTJ NJFS[ZÇŽ TJÇ— [ T[PLVKÇŒDÇŒ S[FD[ZXJTUPÇ´DJÇŒ XZ[ZTLV 1PESØȈ [ BuÅ‚garii do Wielkiej Brytanii kosztowaÅ‚a go już 600 £ za tanie bilety autobusowe i QP[XPMFOJB OB QSBDÇ— LUØSZDI OJHEZ OJF PUS[ZNBÂ’ ;NVT[BOZ EP [CJFSBOJB XBS[ZX [B TUBXLÇ— NOJFKT[ÇŒ OJȈ NJOJNBMOB X PCVS[BKÇŒDZDI XBSVOLBDI UBL OBQSBXEÇ— OJF wie, czy kiedykolwiek zobaczy jakieÅ› QJFOJÇŒE[F 5ZHPEOJF QS[FSBE[BKÇŒ TJÇ— X NJFTJÇŒDF ;EBS[B TJÇ— ȈF NVTJ T[VLBÇŽ KFE[FOJB X PEQBELBDI 4FO P OPXZN ȈZDJV X 8JFMLJFK #SZUBOJJ QPXPMJ [BNJFOJB TJÇ— X LPT[NBS

JeÅ›li jesteÅ› źle traktowany przez nielegalnego pracodawcÄ™, poinformuj GLA, a poÅ‚ożymy temu kres Udzielimy pomocy: t 0GFSVKÇŒD QSPTUÇŒ QPSBEÇ— X 5XPJN jÄ™zyku t *OGPSNVKÇŒD $JÇ— P 5XPJDI QSBXBDI t 1S[FSZXBKÇŒD XZ[ZTL pracowników

0845 602 5020 GLA MOŻE CI POMÓC www.gla.gov.uk ™ enquiries6gla.gsi.gov.uk


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.