nowyczas2008/108/043

Page 1

żłObeK jaK Pierś, CZyLi O wyChOwaNiu w wieLKiej brytaNii 8

Zabawa Nie Na żarty aNDrZeja KrauZeGO w KraKOwie 21

Zje – to dobrze. Nie zje teraz – to potem. Zarazki to rzecz wręcz pożądana. rezultaty takiego wychowania widać szybko.

Lewicowość? wobec mnie? to już raczej prawicowość mi się teraz zarzuca, choć na szczęście nikt mnie jeszcze oszołomem nie nazwał.

LONDON 31 October 2008 43 (108) nowyczas.co.uk FREE ISSN 1752-0339

NEW TIME

THE POLISH WEEKLY

Powroty z powrotów Niestety, niektórzy z nas bezkrytycznie uwierzyli doniesieniom o wspaniałej koniunkturze w Polsce, o setkach tysięcy imigrantów wracających do kraju, dzisiaj mlekiem i miodem płynącego. Może nie zaraz 400 tysięcy, ale kilka osób z mojego sąsiedztwa powrotu do Polski spróbowało. Powrócili na krótko, przyjechali z powrotem jeszcze szybciej. Grzegorz Borkowski Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma – głosi stara maksyma. Agnieszka i Maks po dwóch tygodniach burzliwych dyskusji doszli do wniosku, że dalsze życie w Southampton nie ma już większego sensu. –To nie był chwilowy impuls, raczej wypracowana w pocie czoła decyzja – opowiada Maks. – A wszystko odbyło się z kartką w ręku. Ja zarabiam około 850 funtów, Agnieszka w Asdzie na pół etatu ma około 400. Na naszą siedmioletnią Ewę dostajemy około 18 funtów tygodniowo child benefit. To daje razem około 1322 funty. Za mieszkanie płaciliśmy 525 funty, kolejna stówa szła na council tax. Zostaje około 697 funtów. Wystarczy na rachunek za światło raz na trzy miesiące i na godziwe życie w Anglii, ale z drugiej strony... Czy po to tu przyjechaliśmy, by po prostu żyć? Chcieliśmy odłożyć jakieś większe pieniądze, czegoś się dorobić. Stwierdziliśmy, że to nie ma sensu i postanowiliśmy: wracamy do Polski. Powrót do Polski to skomplikowa-

Czytelnicy „Nowego Czasu" pytają...

na operacja logistyczna. Trzeba się rozliczyć z landlordem, operatorem telefonii, internetu, dostawcą energii elektrycznej i gazu czy wreszcie nawet TV Licensing. W zasadzie nie ma możliwości załatwienia wszystkiego w jednej chwili, do każdego operatora trzeba wysłać wypowiedzenie usług, poprosić o rachunek z ostatecznym rozliczeniem, a niektórych – jak TV Licensing czy City Council poprosić o zwrot nadpłaconych rachunków. Na rozliczenia trzeba zaczekać. Postanowili całą operację przeprowadzić w dwóch turach. – Plan był prosty – wylicza Maks. – Agnieszka pojedzie do Polski pierwsza, rozejrzy się za pracą dla siebie i za jakimś mieszkaniem, zapisze małą do szkoły. Ja zostanę, by wszystko rozliczyć, zdam mieszkanie, odbiorę kaucję i – mieszkając u brata – popracuję jeszcze przez kilka tygodni, by mieć jakiś zapas finansowy na początek życia w Polsce i by wspierać Agnieszkę w kraju.

Ciąg dalszy » 3

Od p o w i a d a M a l w i n a D o b r o w o l s ka – s p e c j a l i s t a Po l s k i e g o Od d z i a ł u d s. O d sz k o d o w a ń w k ancelarii prawnej

G r a h a M M r iL e y & C O . S O L i C i t O rS

Fot. Marcin Piniak

Listopad jest czasem szczególnej pamięci o zmarłych. Z dala od rodzinnych stron, z dala od najbliższych nam ludzi, w hałaśliwym Londynie, warto udać się w miejsca, gdzie czas płynie innym rytmem.

Memento mori


2|

31 października 2008 | nowy czas

” Pią tek, 31 Paź dzier ni ka, al fon sa, Łu ka sza 1901 1984

W Starym Teatrze w Krakowie odbyła się prapremiera „Dziadów” Adama Mickiewicza w inscenizacji Stanisława Wyspiańskiego. W zamachu zginęła Indira Gandhi, premier Indii. Na terenie jej własnej posiadłości zastrzelili ją ochroniarze Beanta Singh i Satwanta Sigh. Okoliczności zamachu do dziś budzą kontrowersje.

so bo ta, 1 li sto Pa da, Ju lia na, Ma rii Pierwszy mecz w najpopularniejszej na świecie lidze koszykówki NBA. New York Knicks pokonali w nim Toronto Huskies 68-66. 1908 Słynny konstruktor samolotów Henri Farman pobił francuski rekord wysokości osiągając pułap 25 m. 1946

nie dzie la, 2 li sto Pa da, boh da na, to Ma sza 1920

1923

W Pittsburghu w USA uruchomiono pierwszą publiczną, komercyjną rozgłośnię radiową. W tym samym czasie pojawiły się pierwsze produ kowane masowo radioodbiorniki. Amerykański pilot H. J. Brow w samolocie Curtiss R2C-1 ustanowił re kord prędkości 417,59 km/h.

Po nie dzia Łek, 3 li sto Pa da, hu ber ta, syl wii 1991

1957

Zmarł Roman Wilhelmi, aktor filmowy i teatralny, niezapomniany dzięki kreacjom w filmach „Zaklęte rewiry”, „Ćma” oraz serialach: „Czterej pancerni i pies”, „Kariera Nikodema Dyzmy”, „Alternatywy 4”. Związek Radziecki wystrzelił sztucznego satelitę Sputnik 2 z psem Łajką na pokładzie.

wto rek, 4 li sto Pa da, ka ro la, ol gier da 1979 1956

Irańscy studenci wkroczyli na teren ambasady Stanów Zjednoczonych w Teheranie i zatrzymali jej pracowników jako zakładników. Armia Czerwona przystąpiła do generalnego szturmu na Budapeszt w celu zdławienia antykomunistycznego powstania.

Śro da, 5 li sto Pa da, elż bie ty, sŁa wo Mi ra 1912 1922

Thomas Woodrow Wilson z Partii Demokratycznej został wybrany na 28. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jedno z największych odkryć archeologicznych. Brytyjski archeolog Ho ward Carter odkrył w pobliżu Luksoru nietknięty grobowiec faraona Tu tenchamona.

Duch Czasu straszy nawet ateistów Stanisław Jerzy Lec

listy@nowyczas.co.uk NIesŁUsZNe kRytykI odnośnie emocji powstałych wśród polskiej emigracji, dotyczących tego, czy pani Irena Delmar [prezes Związku Artystów scen Polskich za granicą] miała prawo przekazać do kraju archiwalne zbiory ZAsP-u, chcę wyrazić moje spojrzenie na tę sprawę. gdyby stara emigracja mogła jeszcze tu żyć długie lata, to można by rzeczywiście zostawić te skarby teatralne tutaj. Niestety, za lat kilka już przyjdą zupełnie nowi, inni ludzie, którzy nie będą czuli sentymentu do dawnych teatrów polskich powstałych za granicą, ich zainteresowania będą bardziej nowoczesne, zbiory te dla nich nie spełnią zadania. te dokumenty już leżą w pudłach od długich lat, niszczeją. czy znajdzie się odpowiednie miejsce na taką ilość, specjalne warunki, by je restaurować, i oczywiście fundusze na ten cel? Natomiast prezes ZAsP-u w kraju mówi, że w Polsce będą zbiory poddane zabezpieczeniu, więc tam będzie właściwe ich miejsce. Ja śmiem wątpić że pani Irena Delmar samowolnie zdecydowała o oddaniu do Polski teatralnych materiałów lon-

dyńskich. Na pewno radziła się kolegów i koleżanek, bo nikt sam nie może i nie powinien decydować o publicznych sprawach. Jeżeli tak, to należy poprzeć jej decyzję. W Polsce jest czterdzieści milionów Polaków, jest więcej możliwości wznowienia i pokazania publiczności dorobku emigracyjnych artystów. tam jest szansa, że ci aktorzy ożyją na nowo, a byli wspaniali. Pewne organizacje, osoby prywatne przekazują do Polski dokumenty, obrazy, różne zbiory. każdy z nas, nawet po śmierci, chciałby wrócić do kraju, tylko nie wszyscy mają taką możliwość. Z szacunkiem DANUtA sZlAcHetko szanowna Redakcjo, Mieszkam blisko od polskiego sklepu w Hounslow i stamtąd biorę „Nowy czas” w sobotę po pracy. tam jest dużo Polaków i wydaje mi się, że tu się coś powinno organizować dla nas. czasem piszecie o dniach otwartych w dzielnicach w londynie. czy wasza redakcja nie mogłaby napisać do naszej dzielnicy pisma, że coś takiego potrzeba? Żeby się można było wszystkiego po polsku dowiedzieć, bo w ciągu tygodnia nikt

nie może iść do urzędu, żeby się dowiedzieć, czy na przykład przysługuje mu jakiś dodatek. Mam nadzieję, że zobaczę u was taki artykuł o spotkaniu dla Polaków na Hounslow. Z poważaniem, AgAtA RybcZyńskA szanowana (!) Redakcjo Nazywam się Jerzy stasiński i ostatnio wróciłem z Polski po wizycie, bo córka wyszła za mąż. Jak to młodzi potrzebują i mieszkania, bo nie mają i samochód by się przydał. I chce tu napisać, że wcale jeszcze tak kolorowo w ojczyźnie życie się nie toczy. tak mi się wydaje, że kraj ten jeszcze długą drogę ma do pokonania w porównaniu do brytyjskich Wysp. Ja się pytam, kiedy rząd polski zajmie się pomaganiem, a nie szkodzeniem? kiedy wesprze młodych jak chcą biznes otworzyć? kiedy ten ZUs zreformują, bo emeryci ledwo przędą, jak mój ojciec. Ja się pytam, kiedy oni zamiast się kłócić coś zrobią dla obywateli, żeby w ich własnym kraju im się lepiej żyło? Żeby, jak to mówią, państwo dla obywatela było, a nie jak to u nas, odwrotnie! Z poważaniem JeRZy

z teki andrzeJa liChoty

Czwar tek, 6 li sto Pa da, fe lik sa, le onar da 1950

1917

Premierowy spektakl „Mazowsza” Zespołu Pieśni i Tańca pod kierownictwem Tadeusza Sygietyńskiego i Miry Zimińskiej na scenie warszawskiego Teatru Polskiego. W Piotrogradzie z krążownika Aurora padł wystrzał, który był sygnałem dla bolszewików do ataku na Pałac Zimowy. Wybuchła rewolucja paź dziernikowa, rozpoczął się proces budowania państwa komunistycznego.

Ludzie z taką liczbą przyjaciół są najszczęśliwsi. Takie wnioski brytyjscy naukowcy wyciągnęli z badań przeprowadzonych na uniwersytecie w Nottingham.

10

krów produkuje rocznie więcej szkodliwych dla środowiska substancji niż przeciętny rodzinny samochód.

200

Czas na nowe MieJsCa! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!

0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk

63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Michał Sędzikowski, Przemysław Wilczyński RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Damian Chrobak, Grzegorz Lepiarz, Agnieszka Mierzwa, Maricn Piniak WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Katarzyna Gryniewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Bartosz Rutkowski, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Aleksandra Solarewicz, Tomasz Tułasiewicz; STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Magdalena Kubiak, Karolina Suska, Ewa Żabicka.

dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk

PrenuMeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................

PŁatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań

uk

ue

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk) WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

forMularz

Czas Publishers ltd. 63 kings grove london se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


|3

nowy czas | 31 października 2008

czas na wyspie

Powroty z powrotów Ciąg dalszy ze str. 1 Wyliczyli, że pensja Agnieszki powinna wystarczyć na wynajem mieszkania w Krakowie. On miał dosyłać na „życie” około trzysta funtów miesięcznie. Planowali, że w ciągu trzech miesięcy odłożą około 1000 funtów, na dobry początek w Polsce.

ZnasZ li ten kraj? Swój plan wdrożyli na początku września. Dzięki pomocy znajomych poszło błyskawicznie, a załatwianie formalności było nawet mniej kłopotliwe niż się spodziewali. Agnieszka odwiedziła szkołę i poinformowała, że Ewa przerywa naukę, by ją kontynuować w Polsce. Pod koniec lipca znalazły się w Krakowie, początkowo pod gościnnym dachem rodziny. Kolejny miesiąc był nieprzerwanym pasmem rozczarowań i zimnych pryszniców. – Po pierwsze, najtańsze dwupokojowe mieszkanie do wynajęcia kosztowało 1500 zł miesięcznie. To tylko najem, dla właściciela. A oprócz tego trzeba było zapłacić za prąd, gaz i ciepłą wodę – opowiada Agnieszka. – Już wcześniej byłam umówiona na spotkanie w sprawie pracy w firmie przetwórstwa spożywczego. Potrzebowali marketingowców ze znajomością angielskiego. Ja mam licencjat z marketingu i zarządzania, a do tego płynny angielski z praktyką w Anglii, więc praca wydawała się jak dla mnie stworzona. Szef firmy zaproponował mi... 1500 zł miesięcznie brutto, a więc około 1000 zł na rękę. Prawie się zaśmiałam, gdy mi powiedział o stawce. Gdy zobaczył moją reakcję, warknął: – To wracaj do zmywaka! Grzecznie zwróciłam mu uwagę, że podczas dwóch lat spędzonych w Anglii nie pracowałam na zmywaku. Siedziałam na kasie w markecie, ucząc się języka, którego znajomość podobno jest teraz cenna. Wyśmiał mnie. Kolejnych rozczarowań doznała robiąc zakupy. Agnieszka wybrała się do osiedlowego samu. Do koszyka wrzuciła trochę pomidorów, puszkę tuńczyka, chleb, masło, kilka drobiazgów, za które w Asdzie w Southampton zapłaciłaby około 5 funtów. W Krakowie rachunek przekroczył 40 zł. – Zdębiałam – opowiada. – W pierwszej chwili byłam pewna, że to pomyłka kasjerki. Jednak po przestudiowaniu rachunku okazało się, że wszystko jest zgodne z cenami. U producenta dżemów przepraco-

wała niecały miesiąc. W połowie października przeprowadziła z Maksem długą konferencję telefoniczną. Maks: – Znów ołówek poszedł w ruch. Założyliśmy, że przy odrobinie szczęścia jesteśmy w stanie zarobić miesięcznie około 2500 złotych netto. Po odjęciu najmu mieszkania zostanie tysiąc. Rachunki za prąd i gaz połkną sporą część reszty. Na życie pojmowane jedynie w kategoriach jedzenia pozostanie około 700 złotych. To po... 21 złotych na dzień. Zakładając, że nie kupujemy odzieży, butów, książek, nie mamy żadnej kultury. Za 21 złotych jednak nie da się przeżyć, zwłaszcza w sytuacji, gdy ceny wielu produktów

Pracuję z Anglikami, którzy nieustannie narzekają na drożyznę. Naiwne jednak było myślenie, że w Polsce czeka mnie raj. I największy żal mam do polskich mediów. Na każdym kroku apelują: Wracajcie, potrzeba nam fachowców, rąk do pracy! żywnościowych w Polsce są dzisiaj wyższe niż w Anglii. Decyzja była nieodwołalna. Pomimo finansowych i biurokratycznych komplikacji Agnieszka z Ewą w drugiej połowie października wróciły do Southampton. Na szczęście Agnieszka nie zrezygnowała ostatecznie z pracy, wzięła jedynie bezpłatny urlop i udało się stanowisko odzyskać, zwłaszcza że jesień to w sieci Asda tradycyjnie okres urlopowy. Ponowne nawiązanie umów z dostawcami mediów i nowy kontrakt z agencją mieszkaniową kosztowały ich około 500 funtów.

komu na tym Zależy? Nie ma tego złego... mówi inne ludowe przysłowie. Bo dzięki zawirowaniu z landlordem i po kolejnych wizytach w City Council dowiedzieli się, że Ewa powinna mieć swój własny pokój, a dotychczasowe mieszkanie, złożone jedynie z traktowanego jak ich pokój salonu i jednej sypialni, według angielskich standardów było za ciasne. Mieszkanie z dwoma sypialniami to koszt 650 funtów, ale... ku osłupieniu

dowiedzieli się, że należy im się właśnie od urzędu miejskiego dopłata, tzw. housing benefit. Mieszkanie znaleźli dość szybko, uruchomienie dopłaty też nie było skomplikowane. Pierwszą ratę dostaną w listopadzie. – Więc ostatecznie nie było takiej wielkiej tragedii – ocenia Maks. – Cała przygoda była nawet dość pouczająca. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w Anglii jest teraz kryzys. I to chyba najpoważniejszy od lat 60. Pracuję z Anglikami, którzy nieustannie narzekają na drożyznę. Naiwne jednak było myślenie, że w Polsce czeka mnie raj. I największy żal mam do polskich mediów. Na każdym kroku apelują: Wracajcie, potrzeba nam fachowców, rąk do pracy! Tysiące Polaków już wróciły z Anglii, Irlandii, w Polsce naprawdę można już też się dorobić czegoś... Kiedy przeczytałem w internecie pierwszy taki artykuł, śmiałem się. Po drugim zacząłem się zastanawiać, po trzecim nawet wierzyć i myśleć o powrocie. I skończyło się, jak się skończyło. Nie wiem, komu zależy na tym, by nam tu wmówić, że wszyscy nagle chcemy wyjechać. Tym bardziej że – niestety – rodzinny kraj wciąż bardzo niewiele nam oferuje. Czeka nas tam poniżenie, bieda i pogarda, której zresztą i tak nie brak na forach internetowych. Dwa dni temu jakiś matoł napisał w komentarzu pod artykułem dementującym wieści o exodusie emigracji brytyjskiej: „Jak wam się nie podoba Polska to spier...lajcie do swoich zmywaków. Mam nadzieję, że wkrótce przestanie wam się to opłacać”. Odpisałem mu: „Drogi przyjacielu, winny ci jestem jedne przeprosiny i jedno podziękowanie. Przepraszam, bo rzeczywiście, tak jak sobie życzysz, spier...liłem. Ale spier...liłem z twoimi, tak tak, twoimi pieniędzmi. Bo ty, jako podatnik, płaciłeś za moje studia nauczycielskie. Ale także dziękuję ci. Dziękuję, bo dzięki takim matołom jak ty nabieram przekonania, że nie warto jeszcze do Polski wracać. Żyjąc tu unikam całej tej frustracji, która – jak sądzę po twoich niewybrednych słowach – jest twoim udziałem. Życie w Anglii nie jest najsłodsze. Tu trzeba pracować. Ale ten kraj daje mi jedno, czego w Polsce nigdy nie zaznałem: beztroskę, niemartwienie się o to, za co zapłacę rachunki i czy wystarczy mi do pierwszego. I może dzięki temu nie jestem tak sfrustrowany!

Grzegorz Borkowski


4|

31 października 2008 | nowy czas

czas na wyspie tydzień na wyspach Brytyjski urząd odpowiedzialny za abonament telewizyjy (TVLA) będzie karał (£1000 grzywny) osoby, które oglądają telewizję na komputerach – podał „Evening Standard”. – Jeżeli oglądamy program emitowany bezpośrednio przez internet, to musimy wykupić abonament. Legalne jest korzystanie z BBC iPlayer, umożliwiającego obejrzenie programu w sieci po jego emisji w tv. Według organizacji YouGov,

największym problemem dla londyńczyków w ciągu najbliższych pięciu lat będzie imigracja. Autorzy ankiety zapytali 2200 mieszkańców stolicy i innych części Wielkiej Brytanii o kłopoty, z jakimi boryka się Londyn. Wskazano imigrację (39 proc.) jako najważniejszy z problemów; a terroryzm, jako najmniejszy (6 proc.). Brytyjski minister ds. imigracji

Phil Woolas został obrzucony ciastem przez działaczy No Borders. Była to kara za to, że polityk forsuje pomysł ograniczenia imigracji do Wielkiej Brytanii – podał serwis BBC News. Do incydentu doszło, kiedy minister prowadził debatę w Manchester University. Grupa No Borders walczy o zniesienie kontroli imigracji. Najpierw protestujący przywitali ministra pozorowaną kontrolą graniczną. Został m.in. poproszony o paszport. Następnie jedna z aktywistek grupy rzuciła z bliskiej odległości w twarz ministra ciasto z kremem.

Wyzysk w ekskluzywnych warunkach – Przez dwa letnie miesiące pracowałyśmy od 9.00 rano do 22.00, miałyśmy dziennie po trzydzieści pokoi do posprzątania, teraz jak jest mniej klientów, czasem kończymy pracę o 15.00, mimo że mamy w kontrakcie 39,5 godzin pracy na tydzień – opowiadała Agata, która pracuje w hotelu Marriott w Southampton. Za dzwo ni ła do na szej re dak cji po lek tu rze kil ku tek stów na te mat kam pa nii pro wa dzo nej w lon dyń skich ho te lach przez or ga ni za cję Lon don Ci ti zens.

Ho tel Mar riott Me on Val ley w So uthamp ton jest ele ganc ki i eks klu zyw ny. Na je go ty łach są po tęż ne po la gol fo we, a je go wnę trze skry wa si łow nię, ba sen oraz spa. Każ da z tych atrak cji to dla lu dzi za trud nio nych przez Mar riott, od dziel ny de par ta ment. Każ dy trze ba ob słu żyć i po sprzą tać. W re stau ra cji pra cu je Wiet nam ka, któ ra pod pi sa ła kon trakt na rok. Nie wy ra bia się, ma ty le pra cy – sześć, sie dem dni w ty go dniu. Nie mo że odejść, chy ba że zwró ci pie nią dze, któ r ych nie od pra co wa ła, a na któ re wy ra zi ła zgo dę w umo wie. Na wet je śli nie jest to zgodne z prawem, ta kel ner ka o tym nie wie. Jej szef mó wi, że sko ro pod pi sa ła zo bo wią za nie, to mu si do trzy mać umo wy, więc nie po zo sta je jej nic in ne go jak mu wie rzyć, bo nie wie ko go za py tać o ra dę i kto jej za dar mo po mo że. Cza sem wy pła ku je się ko le żan kom z ho use ke epin gu, bo ko le gom z re stau ra cji nie mo że. – To An gli cy, na nich nikt się nie wy ży wa – mó wi Aga ta, któ ra pra cu je w tym ho te lu od kwiet nia.

W de par ta men cie ho uske epin gu za trud nio nych jest sześć Po lek i jed na Wę gier ka. Wszyst kie ma ją kon trak ty. – Kie dy za cho ro wa łam, mia łam wy so ką go rącz kę, po pro si łam su per vi sor kę czy mo gę się zwol nić. Nie po zwo li ła mi, bo mi mo kon trak tu, nie pła cą nam cho ro bo we go – kon ty nu uje Aga ta. Co mie siąc, kie dy do sta ją wy pła ty, ni gdy nie wie dzą na ja ką kwo tę, choć według zapisu w kon trakcie mo gą prze cież wysokość wy pła ty wy li czyć. Co z te go. Za wsze ko muś bra ku je al bo dzie się ciu al bo dwu dzie stu al bo na wet pięć dzie się ciu fun tów. Za każ dym ra zem jest ina czej. Na go dzi nę ma ją staw kę mi ni mal ną: £5,73. Po pol sku roz ma wiać nie mo gą. Chcia ły, by za trud nio no ko goś do po mo cy z agen cji. – Wszyst kie de par ta men t y oprócz na sze go ma ją po moc. By ły śmy ze skar gą u me ne dże ra, ale tyl ko nam przy ta ki wał i mó wił, że wie, jak jest nam cięż ko. To wszyst ko, w ża den spo sób nie za re ago wał. Na sze umo wy nie za wie ra ją ani cza su pra cy, ani licz by po koi, któ re mu si my dzien nie

Elż bie ta So bo lew ska

8 listopada odbędą się uroczyste obchody z okazji 90. rocznicy Święta niEpodlEgłoŚci Godz 13.30 – MSZA ŚW. W INTENCJI OJCZYZNY KATEDRA WESTMINSTER Koncelebrują Kard. Józef Glemp - Prymas Polski, abp. Szczepan Wesoły – duchowy Opiekun Emigracji, ks. Tadeusz Kukla – Rektor Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii Ks. Marian Łękawa – Rektor PMK w Szkocji

„Daily Telegraph” przewiduje, że w 2009 roku około 400 tys. Polaków mieszkających na Wyspach wróci do kraju. Może to się odbić na brytyjskiej gospodarce. Skarbowi państwa przynoszą oni około 2 mld funtów rocznie. Zagrożone będą inwestycje związane z Igrzyskami Olimpijskimi – obawia się gazeta. Burmistrz Londynu Boris Johnson mówi, że nie ma takiego zagrożenia.

Godz. 15.15 – MARSZ Marsz niepodległościowy z Katedry Westminsterskiej na Trafalgar Square Marsz prowadzić będzie Orkiestra Marynarki Wojennej

Together for London – ruszyła nowa strona internetowa dla mieszkańców Londynu. Mogą tam przedstawiać pomysły na temat tego, co należy w mieście zrobić, aby jego mieszkańcom żyło się lepiej. Na początek autorzy akcji proponują poprawienie naszego zachowania w środkach komunikacji miejskiej. Kto ma pomysł na lepszy Londyn, może go przedstawić na stronie: www.togetherforlondon.org

Godz. 16.00 – WIEC Wiec niepodległościowy na Trafalgar Square. Przemawiać będą: Prezydent RP na uchodźstwie Pan Ryszard Kaczorowski J.E Ambasador RP w Wielkiej Brytanii Pani Barbara Tuge-Erecińska Członkowie Parlamentu Brytyjskiego: Denis McShane - były Minister do spraw Europy Greg Hands Wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych. Wystąpią chóry Ave Verum i chór parafii Balham Orkiestra Polskiej Marynarki Wojennej Dołączcie do nas, pokażmy nasz patriotyzm i siłę, razem spędzając ten specjalny dzień w gronie przyjaciół i znajomych.

Chloe Garner, dyrektor Festi-

walu Poezji w Ledbury, w hrabstwie Herefordshire w przyszłym miesiącu odwiedzi Polskę w poszukiwaniu poetów, którzy będą mieli okazję wziąć udział w obchodach Roku Kultury Polskiej. Przyszłoroczna impreza ma zwrócić uwagę na wysoki poziom kultury pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej, mieszkających w regionie. Wybrani przez wysłaną do Polski delegację poeci będą mieli nie tylko wyjątkową okazję do zaprezentowania swojej twórczości.

po sprzą tać. Pra cu je my po dzie więć go dzin. Kie dy przy cho dzi raz na ja kiś czas in spek cja, wte dy jest wszyst ko pięk nie. Ma my wte dy w gra f i ku tyl ko po dzie sięć po koi na każ dą, me ne dżer cho dzi ra zem z kon tro le rem i py ta nas na wet, czy wszyst ko w po rząd ku, a to tyl ko na po kaz, tyl ko wte dy, kie dy jest in spek cja. Roz ma wia ły z praw ni kiem. Kie dy usły szał, że w ten spo sób pra cu ją w tak zna nym i re no mo wa nym ho te lu, po wie dział, że to skan dal. Wie dzą więc, że mo gą pró bo wać coś tam zmie nić. – Ho te le Mar riott sły ną z wy zy sku lu dzi – mó wi Ma rze na Ci choń z Ho tel Ac tion Te am Lon don Ci ti zens. Prze ka że spra wę Ke vi no wi Cur ran, ze związ ku za wo do we go Uni te.

›› Pierwszy śnieg w Londynie. Na Kasprowym Wierchu +17 stopni, a tutaj tego samego dnia wieczorem +2. Anglicy komentowali: Siberia. Co bardziej rozochoceni i rogrzani pubowymi trunkami nie kryli swojej radości. Czy powinniśmy przygotować się na ostrą zimę? Fot. Marcin Piniak

Komitet organizacyjny obchodów 90. rocznicy Święta niepodległości


|

nowy czas | 31 października 2008

czas na wyspie

Jeszcze za nami zatęsknią Ty le się ostat nio sły szy o ma so wym exo du sie Po la ków do kra ju, że Bry tyj czy ków strach bie rze. I rze czy wi ście, ga ze ta „Da ily Ma il”, któ ra do tej po r y nie stro ni ła od szy ka no wa nia na szych ro da ków w swo ich ar t y ku łach, pi sze te raz, że pol ski hy drau lik to wzór do bre go pra cow ni ka: „Jest uprzej my, ta ni i go dy za ufa nia”. „Co za wdzię cza my Po la kom? Oprócz te go, że za pew ni li nam rę ce do pra cy przy czy nia jąc się do bu dow la ne go bo omu, któ ry na pę dzał na szą go spo dar kę przez kil ka ostat nich lat? I do star cza li do brze wy kwa li f i ko wa nych le ka rzy i pie lę gniar ki na po trze by NHS? A po nadto, że przy szli na ra tu nek bry tyj skie mu rol nic twu?” –

Z archiwum Instytutu „Na ro dzi ny II Rze czy po spo li tej” to ty tuł wy sta wy, zor ga ni zo wa nej przez In sty tut Jó ze fa Pił sud skie go w Lon dy nie z oka zji 11 Li sto pa da. Zo sta ną za pre zen to wa ne naj cie kaw sze zdję cia i do ku men ty ar chi wal ne z wcze sne go okre su mię dzy wo jen ne go, znaj du ją ce się w zbio rach In sty tu tu. Bę dzie oka zja prze czy tać wy cin ki z ów cze snej pra sy ko men tu ją ce przed sta wia ne na wy sta wie wy da rze nia, zo ba czy my też m.in.: pla ka ty pro pa gan do we i bank no ty, w tym ory gi nal ne, Na ro do we go Ban ku Pol skie go. Po raz pierw szy zo sta ną też po ka za ne zdję cia na de sła ne przez Ar chi wum w No wym Są czu przed sta wia ją ce no wo są dec ką mniej szość ukra iń ską.

szczegóły » 2

py tał z kolei na ła mach „Da ily Te le graph” Har ry de Qu et te vil le. Na wet je śli Po la cy wró cą do kra ju to i tak po zo sta nie po nich ślad. Cho ciaż by przy wró ce nie pod sta wo wych za sad kul tu ral ne go za cho wa nia, jak na przy kład mi ła ob słu ga klien ta w skle pie czy re stau ra cji. „Dziękujemy za wkład w gospodarkę, opiekę zdrowotną i pracę na farmach. Ale przede wszystkim, dziękujemy za przypomnienie starych dobrych czasów. Wraz z postępującą recesją wspomnienia te będą coraz cieplejsze” – napisał „Daily Telegraph”. (ez)

Czytelnicy „Nowego Czasu" pytają...

O d p o wi a d a M a l wi n a D o b r o w o l s k a – s p e c j a li s t a Polskie go Odd ziału ds . Od szkod ow ań w kan cela rii p raw ne j

G r ah a M M r i l e y & C O . S Ol i C i t Or S bezp ła tn a lin ia :

0800 0730 868 lub tel. : 01704 532229 malwinad @grahamriley.c o.uk www.grahamriley.c o.uk

Niezgodna zgoda » 14 Monika S. : C zy m ój pracodawca moż e pokr yć koszty mojego leczeni a, spowodowanego obrażeniami odniesionymi w pr acy? – Tak. Jeśli zostanie udowodnione, iż doznane obrażenia wynikły z winy pracodawcy i jest potwierdzone przez lekarza, iż leczenie było niezbędne, to koszty będą mogły zostać zwrócone. Oprócz tego, jeśli sprawa będzie wygrana, prawnik może odzyskać dla Pani inne poniesione koszty, np. koszt lekarstw, bandaży, k ul itp., wartość wizyt lekarskich (nawet jeśli mogła Pani skorzystać z bezpłatnego leczenia NHS), rehabilitacji, fizykoterapii itd. Poza t ym może Pani uzyskać zadośćuczynienie za stratę zarobku (w tym możliwe nadgodziny), koszty transportu, koszt y utraconych rzeczy i inne straty. Najlepiej zapyt ać szczegółowo specjalistę, któr y poinformuje Panią w pełni, za co może Pani otrzymać zadośćuczynienie.

Jolanta l.: Czy prawnik (specjalista ds. odszkodowań) może przywłaszczyć sobie moje odszkodowanie, okłamując mnie, iż sprawa została przegrana? – Jeśli podejść do tego czysto teoret ycznie – taka sytuacja mogłaby mieć miejsce, ale w prak ty ce tak się nie zdar za. Prawnicy przestr zega ją kodeksu et yki zawodowej. Prócz tego działalność kancelarii prawnych ora z prawników jest bardzo restr ykcy jnie kontrolowana i regulowana przez specjalny organ nadzorczy – Solicitors Regulation Author ity (SRA). Jeśli założyć, iż powyższy incydent miał miejsce, to SRA przeprowadza nat ychmiastowe śledztwo i winny prawnik ponosi poważne konsekwencje i nigdy już nie będzie mógł wykonywać zawodu. Jeśli ma Pani podejrzenia, iż Pani odszkodowanie zostało pr zywłasz czone, proszę śmiało zwrócić się do powyższego organu.


6|

31 października 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Z dala od londyńskiego pępka „Aktualna sytuacja Polaków – migracji ekonomicznej w Anglii” to temat drugiej konferencji organizacji społecznych, głównie polskich, działających w Wielkiej Brytanii, która 25 października odbyła się w Ognisku Polskim w Londynie. Do pierwszego „międzyorganizacyjnego” spotkania doszło 13 kwietnia tego roku, z inicjatywy Konsula Generalnego Roberta Rusieckiego. Pomysł pozyskał aprobatę polskiego środowiska działaczy społecznych. Pierwsza konferencja zgromadziła organizacje z Londynu. Konsul Rusiecki, wziął sobie do serca uwagi uczestników, którzy sugerowali poszerzenie jej formuły o organizacje istniejące poza Londynem. Dlatego w ubiegłą sobotę mogliśmy przyjrzeć się działalności społeczników z Southampton, Cambridge, Newcastle, Bedford i Falkirk, a przede wszystkim mogli się z nią zapoznać przedstawiciele polskiego rządu, Sejmu i Senatu. Poza organizacjami to oni byli najważniejszym ogniwem tego forum, bowiem od ich wsparcia zależy dofinansowanie przez polskie władze projektów realizowanych na rzecz naszej społeczności mieszkającej za granicą. Wśród gości znaleźli się m.in. Jan Borkowski – Sekretarz Stanu w MSZ; Andrzej Person – Przewodniczący Komisji ds. Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą Senatu RP; Marek Borowski – Przewodniczący Komisji Łączności z Polakami za Granicą Sejmu RP. – Pomysł tej konferencji był fantastyczny, po raz pierwszy my, „osoby z prowincji” mogliśmy zobaczyć co się dzieje w innych częściach Wielkiej Brytanii, wymienić doświadczenia i podnieść się na duchu, że nie jesteśmy w swojej pracy osamotnieni, że wszędzie coś się dzieje – powiedziała „Nowemu Czasowi” Barbara Storey, założycielka i spiritus movens S.O.S Polonia, niezwykle prężnie działającej placówki w Southampton. – Dla mnie, przedstawicielki tej, bądź co bądź, już starej emigracji to było piękne doświadczenie widzieć tylu młodych ludzi, którzy biorą sprawy we własne ręce, nie czekając na pomoc polskich czy brytyjskich władz. Bardzo mnie pocieszyła ta konferencja. Kiedy kilka dni po konferencji zadzwoniliśmy do zawsze zabieganej pani Storey, opowiedziała nam o Chińczykach, którzy przyszli do biura organizacji po pomoc i zapytali, czy S.O.S Polonia nie mogłaby na chwilę stać się S.O.S Chinese. Pracują nielegalnie, są oszukiwani i wykorzystywani – schemat, który znamy z własnego, choć unijnego, podwórka. – Jakież to uczucie, kiedy widzisz, że nie tylko my potrzebujemy pomocy, że inni też potrzebują i w dodatku możemy im pomóc – mówiła Barbara Storey, która zamierza do poznanych na konferencji organizacji wysłać „pokrzepiającego, braterskiego maila”. Bo – jak powiedziała – musimy radzić sobie nawzajem i udzielać wsparcia, bez liczenia na kogokolwiek z zewnątrz. Tym kimś zewnętrznym są oczywiście brytyjskie i polskie władze. W przypadku tych pierwszych, o pieniądze na konkretne projekty można starać się lokalnie, tam, gdzie działa stowarzyszenie; w przypadku władz polskich można

ubiegać się o dofinansowanie projektu (projektu, nigdy ogólnej działalności) – o czym na jednym z wcześniejszych, podobnych spotkań mówił senator Andrzej Person. Ale okazji do zapytania przedstawicieli polskich władz o możliwość ubiegania się o subsydia nie było. Mimo że konferencja trwała wiele godzin, zabrakło czasu na dyskusję i pytania uczestników. – Konferencja to świetny pomysł, bardzo potrzebny i bardzo dobrze, że się odbyła, ale liczyłam na możliwość dialogu, konfrontacji z przedstawiciela-

Jedna z pozalondyńskich organizacji – North East Polish Community Organisation (NEPCO), którą na konferencji reprezentowały Anna Fraszczyk i Danuta Kudłacik, została wyróżniona w Raporcie Our Shared Future przez Commission on Integration and Cohesion. Jej działalność została przedstawiona jako modelowa. W styczniu 2009 roku otwierają w Newcastle polską szkołę. Z tego powodu, na początku października, zmieniono status NEPCO z typowo wolontaryjnego, na rodzaj firmy z misją społeczną, czy-

Pomysł serii konferencji polskich organizacji społecznych działających w Wielkiej Brytanii, zbiera wyłącznie pozytywne recenzje. Na dwóch spotkaniach się nie skończy, planowane są kolejne. Z Konsulem Generalnym Robertem Rusieckim, inicjatorem konferencji, rozmawia Elżbieta Sobolewska na jakiej zasadzie dokonano selekcji organizacji, które wzięły udział w ostatniej konferencji?

›› Nieformalne rozmowy w czasie przerwy. Fot. Barbara Storey

mi polskich władz, tymczasem cały jej program skupił się na prezentacjach. Dalej nie wiem, jak mogę nawiązać współpracę, nie wyniosłam prawie żadnych informacji, na jaką możemy liczyć pomoc ze strony polskich władz. A są projekty, które możemy zrealizować tylko z polską stroną – mówi Marta Maj, założycielka i szefowa East of England Polish Community Organisation. Anglicy dofinansowują projekty integracyjne, ale nie wspomogą nas w projektach skierowanych wyłącznie do Polaków. Dowiedziałam się tylko, że Senat nie może bezpośrednio przekazać pieniędzy działającej tutaj organizacji, lecz musimy znaleźć partnera w Polsce i przez niego ubiegać się o wsparcie, na przykład naszego pomysłu promocji współczesnej kultury i historii Polski. Jeden z jego elementów to żywa historia, czyli spotkania z ludźmi, którzy uczestniczyli w wydarzeniach z naszej niedawnej przeszłości, jak rozmowy przy okrągłym stole – powiedziała Marta Maj. O kwestię finansową zahaczyła również przedstawicielka Polish British Integration Centre w Bedford. – Finansują nas Brytyjczycy, ale nie zawsze ich zainteresowania pokrywają się z naszymi, więc nie zawsze możemy zrealizować pomysł, z którego w całej rozciągłości bylibyśmy usatysfakcjonowani – mówiła. W swojej wypowiedzi potwierdziła też coraz częściej poddawaną w wątpliwość kwestię tzw. masowych powrotów. – Jedna, dwie osoby na tydzień proszą o pomoc w sprawie formalności związanych z wyjazdem do Polski na stałe, osiemnaście osób nadal prosi o to samo – o pomoc w adaptacji tutaj.

li Community Interest Company. Konsulat w Manchesterze zaproponował im pomoc finansową, póki co na zakup książek do szkoły. – W czerwcu ruszyły zapisy do polskiej szkoły, do dzisiaj zgłosiła się setka dzieci, tylko na podstawie tych zgłoszeń oceniamy zapotrzebowanie na istnienie polskiej szkoły, bo nie dysponujemy statystykami o liczbie polskich dzieci w tym rejonie, takich danych po prostu nie ma – odpowiedziały przedstawicielki NEPCO senatorowi Borowskiemu, który pytał o liczbę dzieci, dla których szykują szkołę, zresztą jedyną w tamtym regionie (północno-wschodnia Anglia). NEPCO organizuje wszystko co tylko można, by realizować swoje dwa główne założenia: integracja i informacja. Warsztaty, pikniki, festiwale, turnieje sportowe plus „2B”, mini-gazetka co miesiąc. Z dala od Londynu dzieje się wiele i bardzo konkretnie. Spośród tutejszych polskich organizacji najlepiej wypada Polish Psychologist’s Club. Apolityczny, za to bardzo ludzki, przyziemny i bardzo pożyteczny. Na konferencji nie zabrakło też organizacji brytyjskich: Citizens Advice Bureau, które otworzyło cztery oddziały w południowym Londynie z wolontariuszami mówiącymi po polsku; Gangmasters Licensing Authority, które uruchomiło polską infolinię oraz związki zawodowe: TUC i GMB. Związkowcy jak zawsze powiedzieli to, co jest podstawą zmian w relacji z pracodawcą – dopóki nie będziecie świadomi swoich praw, nie docenicie samych siebie i nie przestaniecie postrzegać się jako tania siła robocza – dopóty niczego nie da się zmienić.

– Kryteria, które miały znaczenie przy sporządzeniu listy zaproszonych, to teren, gdzie prowadzą działalność dane organizacje czy ośrodki. Z racji, że spotkanie zostało przygotowane przez Konsulat Generalny w Londynie, dotyczyło okręgu konsularnego tego właśnie urzędu. Był wyjątek od tej zasady, spowodowany stosunkowo niedawnym rozpoczęciem pracy przez placówkę konsularną w Manchesterze (do tego czasu Londyn odpowiadał za całą Anglię i Walię). Staraliśmy się o to, aby udział wzięły np. ośrodki wspierające Polaków, które dysponują informacją o tym, co dzieje się w ich okolicy i które przynajmniej część swoich funkcji realizują społecznie. Dodatkowo, informacja o konferencji została skierowana do organizacji, które Konsulat

w Londynie zna i w związku z tym rozwija się między nami współpraca, czy choćby regularna wymiana informacji związanej z naszymi działaniami. Nie była natomiast prowadzona jakakolwiek selekcja, jak to zostało ujęte w pytaniu. Pojawiają się myśli o zorganizowaniu podobnego wydarzenia dla całej Wielkiej Brytanii, ale nie wystarczyłby na to jeden dzień, potrzebna byłaby dużo większa sala, noclegi etc., co ogromnie podniosłoby budżet i wymagałoby udziału znacznie większej liczby osób w fazie przygotowania. Pracownicy Konsulatu mają swoje codzienne obowiązki związane z realizacją funkcji urzędu, czego nie można odłożyć nawet na krótki czas po to, aby zająć się w sposób odpowiedzialny i sensowny zupełnie inną sprawą. Jest to jednak projekt, z którym – o ile będzie wystarczające zainteresowanie uczestników – możemy spróbować się zmierzyć. Czy w wyniku pierwszej konferencji, któraś z organizacji zyskała dofinansowanie, wzbudziła szczególne zainteresowanie polskich władz?

– Trudno mi o tym wypowiedzieć się szczegółowo. Gdyby komuś zostało przekazane dofinansowanie, nie musiało to równać się to z podaniem takiego faktu do publicznej wiadomości. Mogę natomiast stwierdzić, że rośnie bardzo dynamicznie świadomość istnienia polskich organizacji i zakresu ich aktywności. Powoduje to coraz częstsze konsultacje i zapraszanie do udziału w posiedzeniach odpowiednich komisji lub przy innych projektach podejmowanych w kraju. Jaka jest rola tutejszych mediów? To do nas często zgłaszają się ludzie potrzebujący pomocy. Czy media nie powinny więc prezentować swego profilu tak, jak robią to organizacje?

– Nie jestem specjalistą od mediów i nie podejmuję się definiowania ich roli. Uważam natomiast, że media mają ogromne możliwości prezentacji tego, co uznają za stosowne, za pośrednictwem własnych wydawnictw docierających do bardzo licznych czytelników.

UWAgA: KonKURS! Instytut Józefa Piłsudskiego zaprasza uczniów szkół polskich w Londynie do udziału w konkursie plastycznym pt. Portret Józefa Piłsudskiego. Zadaniem konkursowym jest przygotowanie portretu Marszałka Józefa Piłsudskiego, wykonanego dowolną techniką plastyczną (rysunek, collage, praca graficzna, malarska itp.) w formacie nie większym niż A3 na dowolnym materiale. Do pracy należy dołączyć informacje: imię i nazwisko autora pracy oraz nazwę i adres polskiej szkoły sobotniej, w której się uczy. Prace należy przesłać lub dostarczyć na adres do 30 listopada: Instytut Józefa Piłsudskiego, 238-246 King Street, London W6 0RF z dopiskiem „Konkurs”



8|

31 paździrnika 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Żłobek jak pierś, czyli o wychowaniu w Wielkiej Brytanii Pierwszy dzień rozstania. Moja córeczka ma roczek. Biegam do toalety, żeby sobie popłakać. Budzę tym w moim biurze ogólne zainteresowanie. Bo Brytyjczycy płaczą, ale jakoś do wewnątrz, łzy kapią im na wątrobę, a nie policzki. Koleżanka napotkana przed lustrem, przy sąsiedniej umywalce, puka się w czoło. „Zadzwoń zaraz do żłobka i zapytaj, czy mają webcam.” – mówi. Agnieszka Dale Nie przypuszczałam, że angielski żłobek w południowym Londynie, do którego chodzi Hania – choć mieści się w wiktoriańskim domu przypominającym trochę zamek Gargamela – z techniką jest jak najbardziej do przodu; ma dwie kamery w każdej sali oraz trzy w ogródku. Następnego dnia mogę już oglądać Hanię w cyber przestrzeni. Od razu jest mi lżej. Widzę jak „czyta” książeczki, bawi się klockami, robi babki z piasku… Ale przecież jest tak zimno, a ona nie ma na głowie czapeczki! Dzwonię do żłobka: – Proszę natychmiast założyć Hani czapeczkę, lato się już dawno skończyło – mówię. Pada krótkie: – No problem. Za chwilę ma już okrytą głowę – jako jedyne dziecko w całym ogródku. Za parę dni dzwoni do mnie pani dyrektor żłobka Hani. – Pani córka od rana płacze. Przestaje tylko wtedy, gdy ją nosimy na rękach lub jej śpiewamy – mówi. – To dobrze – chwalę ją. – Ja też jej ciągle śpiewam i noszę ją na rękach. – Proszę zaprzestać tych śpiewów, bo się do tego przyzwyczai – niespodziewanie gani mnie dyrka. Rzucam telefon i biegnę po Hanię do żłobka. Czy mojemu dziecku dzieje się krzywda? Zastaję ją w ogródku, w małym samochodziku, który popycha młody chłopak-niańka, jedyny taki rodzynek w całym żłobku. Fajny jest! Nie dość, że po męsku szybko pcha samochodzik, to jeszcze nuci sobie pod nosem jakąś miłą melodię. Hania ze spokojną miną kiwa się w samochodziku w takt jego piosenki. Jedną rączkę trzyma na kierownicy, a drugą macha mi na powitanie. Nie wygląda wcale na złą lub nieszczęśliwą. Zabieram ją jednak wcześniej do domu. Żłobek Hani w pełni odzwierciedla brytyjskie wychowanie, które opiera się na pewnej – wydawałoby się – sprzeczności. Z jednej strony dzieci – od najmłodszych lat – mają dużo luzu. Brytyjscy rodzice z pozoru nie różnią się od rodziców skandynawskich. Na dzieci się tu nie krzyczy, zezwala się im na zabawy w błocie i chodzenie na boso po trawie w październiku. Roczne dzieci są bardzo samodzielne – jedzą same, brudząc się przy tym od stóp do głów, czym nikt tu się nie przejmuje. I słusznie – pralko-suszarki i super proszki wypiorą każdy bród. Nikt nie boi się tu zarazków ani bakterii, czasem aż do przesady. W supermarketach często widzi się roczne bobasy, które podjadają niemyte truskawki prosto z półki, za które mama zapłaci dopiero przy kasie. Jeśli dziecko zje coś z podłogi – na przykład zielony groszek, który przy obiedzie sturlał się pod stół – rodzice nie dostają z tego powodu

Sztywne reguły wychowania to jedno, a miłość i czas poświęcony dziecku – drugie. Hania ma jedno i drugie

apopleksji. Jeśli dziecko cały dzień je tylko makaron, a następnego tylko serki homogenizowane, rodzice też podchodzą do tego ze spokojem – nie ganiają za dzieckiem z łyżeczką, w nadziei, że jednak zje trochę kaszki. Zje – to dobrze. Nie zje teraz – to potem. Rezultaty takiego wychowania widać szybko. Dwuletnie dzieci idealnie już operują nożem i widelcem. Jeśli chodzą do żłobka, zwykle szybko odnajdują się w grupie rówieśników w szkole. Panuje przekonanie, że żłobek – choć parę dni w tygodniu – jest dziecku niezbędny, tak jak karmienie piersią, bo to tu dziecko zetknie się z pierwszymi wirusami i uodporni się na nie. Małe dziecko ma mieć „gile” do pasa, bo tak tworzy się jego naturalna ochrona przed poważniejszymi chorobami. I tak na przykład – według popularnego dziennika „Metro” – zachorowalność na białaczkę jest podobno mniejsza wśród dorosłych, którzy jako małe dzieci chodzili do żłobków. Z drugiej jednak strony, wychowaniu w Wielkiej Brytanii towarzyszy pewna zimna nuta – zwyczaje niemal wiktoriańskie. Kontrowersyjny program telewizyjny Bringing Up a Baby, transmitowany przez Channel 4 w 2007 roku, sugerował na przykład, by przytulanie dziecka ograniczyć do dziesięciu minut dziennie. Dziecko miało uczyć się

zasypiać samo, bez kołysania, od paru miesięcy życia. Choć programy ukazujące dzieci poniżej piątego roku życia zostały obecnie w Wielkiej Brytanii zakazane, a program Bringing Up a Baby zniesiono na prośbę rodziców, którzy w nim występowali oraz w wyniku wielu skarg innych rodziców, którym program się nie podobał, to rygorystyczne metody wychowawcze oraz tzw. „zimny chów” nie są obce brytyjskim rodzicom. Panuje tu bowiem przekonanie, że nie wolno, by dziecko było za ciepło ubrane – lepiej niech trochę zmarznie, aniżeli miałoby się spocić; nie może mieć zbyt wielu zabawek; słodycze może jeść tylko w soboty. Obowiązek chodzenia do szkoły mają już pięcioletnie dzieci (na szczęście w większości szkół do jedenastego roku życia nie zadaje się prac domowych). Dzieci w wieku szesnastu lat często podejmują weekendowe, lekkie prace, na przykład roznoszenie gazet – tak zarabiają na kieszonkowe, choć już od ósmego roku życia rodzice wypłacają im tygodniową „pensję” za wykonywanie drobnych prac domowych. Dużą uwagę poświęca się na to, by dzieciństwa dzieciom nie przesłodzić. W sensie dosłownym – w żłobkach zamiast cukierków w nagrodę za osiągnięcia i dobre zachowanie dzieci dostają naklejki, które przykleja im się na pierś,

jak medale. Nie jest też wyjątkiem, gdy rodzice odmawiają dzieciom zabawek, a później pieniędzy. Jeden z najzamożniejszych Brytyjczyków, kompozytor sir Andrew Lloyd Weber, ogłosił na przykład w tym roku, że jego dzieci nie odziedziczą po nim jego fortuny, bo nie chce, by się rozleniwiły. Weber uznał, że wesprze swoje dzieci finansowo tylko na studiach i w początkach ich kariery zawodowej, ale potem muszą już radzić sobie same. Wszystko po to, by przygotować je do samodzielnego życia w społeczeństwie. Eliminacja trutni to myśl przewodnia każdego brytyjskiego rodzica, który już od samego początku jest świadomy tego, że dzieci nie są jego własnością, a raczej wychowywane są po to, by żyć kiedyś swoim niezależnym życiem; budować nowe imperia, popijając przy tym herbatę. Sztywne reguły wychowania to jedno, a miłość i czas poświęcony dziecku – drugie. Pomimo iż relacje dzieci z rodzicami w Wielkiej Brytanii bazują na zasadzie „odtąd-dotąd”, a granice są mocno wyznaczone, nie znaczy to jednak, że dzieci są zaniedbane ze względu na brak czasu. Po urlopie macierzyńskim wróciłam do dawnej pracy na trzy dni w tygodniu, a mój weekend zaczyna się w środy wieczorem. Czułam się wyróżniona tym, że mój pracodawca

poszedł mi na rękę i pozytywnie rozpatrzył moje podanie o 3/5 etatu. To jednak nic nadzwyczajnego. Według najnowszych danych BBC, w ubiegłym roku pracodawcy brytyjscy pozytywnie rozpatrzyli około 90 proc. podań o nienormowane godziny pracy rodziców, których dzieci mają mniej niż sześć lat. Każdego roku rośnie liczba rodziców pracujących z domu. Dotyczy to zarówno matek, jak i ojców. Brytyjskich tatusiów widać bowiem wszędzie: w parkach, w kawiarniach i na placach zabaw, nie tylko w weekendy. Wielu moich znajomych Wyspiarzy dzieli się po równo obowiązkami domowymi. Często zdarza się, że mężczyźni przejmują większość domowych obowiązków, podczas gdy kobiety wracają do pracy. Przy wielu placach zabaw działają tzw. one o’clock club, czyli popołudniowe zajęcia dla rodziców z dziećmi. Piątkowe i sobotnie spotkania „one o’clock” są często przeznaczone wyłącznie dla tatusiów z dziećmi. Największe przyjaźnie z innymi rodzicami zawarłam jednak nie w parku lecz w rejonowej przychodni, na specjalnych, cotygodniowych zajęciach dla rodziców z dziećmi, na których nauczyłam się nie tylko pierwszej pomocy, ale także co i jak gotować małemu dziecku, jak się z nim bawić, dlaczego nigdy nie wolno zostawiać dziecka samego w wannie, etc. Od chwili kiedy dziecko się urodzi, do momentu aż pójdzie do szkoły, czuwa nad jego zdrowiem tzw. „health visitor”, rodzaj pielęgniarki środowiskowej, która odwiedza w domu całą rodzinę w pierwszych, najtrudniejszych chwilach po porodzie. Gdy nasza heath visitor przyszła do nas parę dni po porodzie Hani, wypaliła od wejścia: „Czy myśleliście już Państwo o antykoncepcji? Polecam wkładkę domaciczną.” „Dla mojej córki? Czy to nie za wcześnie?!” – zapytał mój mąż. Brytyjczycy zarówno do tematu ciąży, jak i narodzin oraz wychowania dzieci podchodzą bez emocji. Gdy w pierwszych tygodniach ciąży poszłam do lekarza rodzinnego oznajmiając mu o moim stanie, usłyszałam rutynowe pytanie: „usunąć, czy nie?”, jakby to chodziło o bolący ząb. Zszokowała mnie kolejność tego pytania; to, że najpierw pyta się czy „ usunąć”, a potem dopiero – czy „nie”. Ale to właśnie w tamtej chwili poczułam wagę tego, co miało nastąpić; cała doniosłość macierzyństwa. Czy Wielka Brytania to kraj szczęśliwego, bo bardziej świadomego, rodzicielstwa? Nie ze wszystkimi aspektami tutejszego wychowania trzeba się zgadzać, ale warto nauczyć dziecko samodzielności od najwcześniejszych lat. Od mojego brytyjskiego męża uczę się opanowania i tego, by zawsze tłumaczyć Hani – jak dorosłemu, a nie jak dziecku – dlaczego nie może wchodzić do łóżka w zabłoconych kaloszach. A gdy Hania wychodzi z ojcem na plac zabaw, to ja dyskretnie naciągam jej czapeczkę na uszy…


|9

nowy czas | 31 października 2008

czas na wyspie

Kolejna nagroda Piotr Chłapowski i Andrzej Ogorzałek od 27 lat prowadzą w Londynie biuro architektoniczne PCKO Architects. Ich projekt osiedla mieszkaniowego eScape w Crystal Palace (południowy Londyn), który wykonali w latach 80., zdobył nagrodę Emirates Glass Leaf 2008 Awards przyznaną przez Housing Design Awards. Z okazji 60-lecia swojego istnienia, kapituła Housing Design Awards wyróżniła sześć najciekawszych projektów osiedli z każdej kolejnej dekady. Nagroda Emirates Glass Leaf 2008 Awards została przyznana PCKO Architects za projekt mieszkań wielopoziomowych. – Standardowy typ domu, taki jak eScape, może realizować wyzwania nowoczesnych technologii konstrukcyjnych, odpowiadać na potrzeby ludzi, realizujących określony styl życia, wcale nie musi być „standardowym”, czyli mało przestrzennym pudełkiem. Możemy

projektować mieszkania, które będą realizowały prawdziwe potrzeby ludzi – powiedział jeden z dyrektorów PCKO, Piotr Chłapowski. Razem z Andrzejem Ogorzałkiem, również absolwentem Politechniki Krakowskiej, założyli PCKO Architects za pieniądze, które otrzymali w ramach ich pierwszej nagrody w konkursie Royal Institute of British Architects (RIBA). Dziś zatrudniają również innych wybitnych fachowców, a ich prace zdobyły wiele prestiżowych wyróżnień. W roku 1990 PCKO Architects zostało znowu nagrodzone przez RIBA, tym razem za projekt osiedla Penplas w walijskim mieście Swansea. To, co charakteryzuje ich konstrukcje, to szczególna dbałość o takie rozwiązania przestrzenne, w których mieszkańcy mogą poczuć się wyjątkowo dobrze, zdrowo i komfortowo – dużo drewna, wykorzystanie naturalnej energii słońca. Przykładem może być kompleks Cala Domus (Harlow), który został uznany za jeden z dziesięciu najważniejszych projektów mieszkaniowych w całej Wielkiej Brytanii. Wyróżniono go w 2005 roku, nagrodą Building For Life Gold Standard Award. Uroczystość wręczenia nagród Housing Design Awards odbyła się 23 października w Dorchester Hotel. Wzięła w niej udział minister do spraw mieszkaniowych Caroline Flint.

Fot. Marcin Piniak

Podwójna ekspozycja PolishdeConstruction W klubie Cargo przy Rivington Street po raz kolejny odbyła się prezentacja artystyczna grupy PolishdeConstruction. Tym razem w poniedziałkowy wieczór mogliśmy poznać dwie młode artystki, których sztuka orbituje wokół malarstwa, grafiki i fotografii. Organizatorzy przygotowali krótkie multimedialne wprowadzenie w postaci pokazu slajdów z pracami Justyny Chudzińskiej i Karoliny Raczyńskiej, by później

zaprezentować podczas krótkiego wywiadu ich sylwetki, zapytać o inspiracje i plany. Ze strony publiczności padło wiele pytań i wątków dotyczących zagadnień warsztatowych, podejścia do rzeczywistości i sztuki. Jednym z bardziej zabawnych było pytanie młodego dżentelmena dotyczące kontekstu politycznego prezentowanych tego wieczoru prac. W wypadku Justyny Chudzińskiej absolwentki wydziału malarstwa krakowskiej Akade-

Antoni Kasprzak został jednym ze zwycięzców prestiżowego konkursu pod auspicjami londyńskiego Natural History Muzeum „Wildlife Photographer of the Year", którego tematyką jest dzika przyroda. Zwyciężył w kategorii „Birds". Nagrody zostały wręczone w czwartek, 30 października. Laureat zajmuje się fotografią przyrodniczą od kilku lat i na co dzień pracuje jako podleśniczy. Został już nagrodzony podczas II Wielkiego Konkursu Fotograficznego National Geographic Polska zdobywając Grand Prix.

KOMUNIKAT

(Na zdjęciu jedna z wcześniejszych prac Antoniego Kasprzaka).

Zapraszamy członków i sumpatyków.

Komitet Funduszu na rzecz Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie zawiadamia, że Doroczne Walne Zebranie z POCZĘSTUNKIEM odbędzie się w poniedziałek 10 listopada 2008 r. o godz. 14 00 w POSKlubie, IV p. POSK 238-246 King Street W6 0RF

mii Sztuk Pięknych tworzącej abstrakcyjne metafory, w których – jak sama mówiła – stara się oddać atmosferę i tworzy w sposób bardziej intuicyjny niż metodyczny, nie sposób było znaleźć wątków politycznych. Nie było ich także w zbiorze grafik, które powstały jako ilustracje książek dla dzieci. Jak przyznała tego typu praca to szansa robienia czegoś ważnego, a zarazem bardzo inspirujące zajęcie. Duże zainteresowanie zebranych wzbudziły fotografie tworzone techniką podwójnej ekspozycji Karoliny Raczyńskiej, studentki wydziału grafiki Central Saint Martin’s College of Art and Design. Jej plastyczne prace bliższe były malarstwu niż fotografii. Nasycone kolorem, a zarazem intensywnie balansujące na granicy abstrakcyjnego pejzażu i fotograficznego eksperymentu. Choć sposób tego typu prezentacji twórczości może nużyć swoją sztampą i przewidywalnością oraz nieuniknioną nudno-oficjalną formą, wiele z przybyłych do Cargo osób dobrze się bawiło, tym bardziej że po prezenteacji przyszła część mniej oficjalna, która zapewne złamała akademicką konwencję tego wieczoru. Pozostaje nam poczekać, kiedy PolishdeConstruction zaskoczy nas czymś niekonwencjonalnym i nowatorskim. (pin)


10|

31 października 2008 | nowy czas

polska

tydzień w kraju Donald Tusk przywiózł z Chin obietnicę zniesienia restrykcji na eksport polskiej żywności. Problem w tym, że podobno polskie jedzenie Chińczykom nie smakuje, o czym przekonali się już wcześniej np. producenci jogurtów. Sejm obradował nad ustawami o emeryturach pomostowych. Praca trochę próżna, bo prezydent jest przeciw ich likwidacji i obiecuje weto. Równie krytyczna jest tu SLD, więc szans na obalenie takiego weta nie ma żadnych. Marszałek Bogdan Borusewicz odmówił posłowi PiS Zbigniewowi Relidze prawa do referowania w Senacie prezydenckiego projektu referendum w sprawie ustawy o komercjalizacji służby zdrowia. Marszałek powołał się na „konstytucyjne wątpliwości”, którymi ma być zakaz „zatrudniania” posła przez prezydenta. Wojciech Olejniczak przestanie pełnić funkcję szefa Koła Poselskiego SLD. Zastępuje go szef tej partii Grzegorz Napieralski. Powodem dymisji jest różnica zdań tych dwóch liderów lewicy, m.in. w sprawie współpracy z PO. Olejniczak popierał np. rządową reformę służby zdrowia. Światowy Związek Kresowian zaapelował do ministra obrony Bogdana Klicha, by ten nie zapominał o upamiętnianiu obrońców Lwowa i żołnierzach kresowych. W Kielcach otwarto wystawę poświęconą męczeństwu bpa Czesława Kaczmarka uwięzionemu i maltretowanemu przez komunistyczne władze po wojnie. W Krakowie można obejrzeć podobną wystawę poświęconą tzw. Procesowi Kurii Krakowskiej. Wśród ilustracji dotyczących propagandy z tego czasu jest i artykuł Sławomira Mrożka o „zwyrodnialcach popierających ludobójców”. Kurię potępiało i „odcinało” się od niej wielu ludzi uznawanych dziś za miejscowe „autorytety”. 70 proc. ankietowanych Polaków jest za odebraniem emerytalnych przywilejów b. funkcjonariuszom SB. W Sejmie dyskutowano nad tego typu ustawą. PO odrzuciła projekt PiS i przedstawiła własną wersję „deubekizacji”. Do realizacji tego pomysłu trzeba jednak zmienić konstytucję. Prezydent zaapelował o „umiar” w redukowaniu liczebności polskiej armii, która ma przejść na zawodowstwo. Posłowie proponują wydłużenie w Polsce wyborów do dwóch dni. Taki eksperyment zafundowano by już podczas elekcji do Parlamentu Europejskiego. Pomysł skomentował słusznie Janusz Korwin-Mikke twierdząc, że jest to wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo kto czuje taki obowiązek, zdąży zagłosować i przez jeden dzień, zaś ci, których zmusza się do głosowania na siłę i tak nie potrafią wybrać.

społeczeństwo

widoczne skutki kRyzysu

Dramat polskich emerytów Bartosz Rutkowski

Otwarte Fundusze Emerytalne straciły na giełdzie prawie 25 miliardów złotych. Zemściła się chciwość prezesów i przyzwolenie polityków, którzy „zapomnieli” ograniczyć pokerowe zagrywki szefów tych firm. Mowa była o tym, by pieniądze ludzi, z których miały być wypłacane emerytury lokować tylko na bezpiecznych kontach, a nie grać nimi

na giełdzie. Ale takiego zakazu nie wprowadzono i kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy od początku przyszłego roku mieli dostawać dodatkowe pieniądze z OFE poniosło straty. Tych ludzi jest na szczęście na razie niewielu i większą część emerytury zapewni im jeszcze Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Ale za kilka lat dramat dotknie tych, którzy z OFE powinni już dostać połowę emerytury. Może się wtedy okazać, jeśli nie będzie cudów na giełdach, że będą to żałośnie niskie emerytury. W każdym kraju rząd stara się być odpowiedzialny i myśli, jakby tu zabezpieczać los przyszłych emerytów. Ale nie w Polsce. Ptatforma, gdy dochodziła do władzy też mówiła, że przeforsuje przepisy ograniczające funduszom możliwość lokowania powierzonych im pieniędzy na giełdzie. Ale zajęta własnymi sprawami partia Donalda Tuska za-

pomniała o polskich emerytach. Gdyby zrobiono to na początku obejmowania władzy wtedy wielu emerytów mogłoby spokojnie spać. Nie czeka ich spokojna starość, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie zakłada, że giełdy się tak odbiją, że miliardy złotych strat wrócą do portfeli funduszy. – Niech szlag trafi rządzących – przeklina 46-letnia Maria Wągrowska z Łodzi, która za cztery lata mogłaby przejść na emeryturę, ale – jak sobie policzyła – z tego drugiego filara, czyli z OFE dostanie sto złotych. Jak doda to do części emerytury, do której dołoży się ZUS będzie to niespełna tysiąc złotych. – Zamiast do Italii, jak mnie kuszono kolorowymi reklamami pojadę do Włoch, ale pod... Warszawą. Wielkimi entuzjastami Otwartych Funduszy Emerytalnych byli polscy

liberałowie, czyli najpierw Kongres Liberalno-Demokratyczny, potem Unia Wolności, teraz Platforma. Pewne jest jedno, że takie uprawnienia, jakie od polskich liberałów dostali szefowie tych firm pozwoliły im na ryzykowne inwestycje i szybki zysk, a więc duże premie. Nie przyjmowali ostrzeżeń, że gra na giełdzie pieniędzmi zwykłych Polaków skończy się kiedyś katastrofą dla tych ostatnich. Ale prezesi nie chcieli słuchać argumentów, że zwykły Polak nie poszedłby tracić swoich pieniędzy do kasyna. I stało się, bańka pękła, kasy funduszy są puste, konta prezesów pełne, a ci którzy liczyli na dodatkowe pieniądze na emeryturze, przeklinają dziś moment, w którym dali się skusić obietnicom polityków, macherów od przyciągania pieniędzy i zwykłym reklamom.

Kto torturował i zabił księdza Popiełuszkę? Czy porwany i zamordowany ksiądz Jerzy Popiełuszko żył w momencie, gdy oficerowie Służby Bezpieczeństwa byli już aresztowani? Wydaje się to coraz bardziej prawdopodobne, a data śmierci kapłana nie przypada – jak się do tej pory sądziło – na 19 października, a na 25 października 1984 roku. Do tej pory uważano, że księdza Popiełuszkę porwała grupa kapitana bezpieki Piotrowskiego, kiedy duchowny wracał z Bydgoszczy do Warszawy. Pojazd prowadzony przez Waldemara Chrostowskiego, ochroniarza Popiełuszki, a teraz – jak się okazuje – także kapusia bezpieki – zatrzymano do rzekomej kontroli drogowej. Księdza wrzucono do bagażnika, a oficerowie bezpieki z Chrostowskim w środku ruszyli w kierunku Włocławka. Po drodze doszło jednak do tajemniczego uwolnienia się Chrostowskiego. Skuty kajdankami jakimś cudem wyskoczył z pojazdu, który jechał z prędkością sto kilome-

trów na godzinę i nie doznał przy tym żadnych specjalnych obrażeń. To on potem powiadomił o porwaniu księdza. Teraz jednak okazuje się, że są w Instytucie Pamięci Narodowej dokumenty, które świadczą o tym, że w momencie, gdy grupa Piotrowskiego była już pod kluczem, jakaś tajemnicza inna grupa trzymała księdza w obiektach armii sowieckiej w rejonie Kazunia niedaleko Warszawy. Tam, jak się podejrzewa, duchowny był torturowany, i prawdopodobnie zamordowany, a jego zwłoki przewieziono w rejon tamy na Wiśle koło Włocławka. Jeśli taka wersja wypadków potwierdzi się, a wszystko na to wskazuje, rodzi się podstawowe pytanie: kim byli ci, którzy trzymali księdza w okolicach Kazunia? Kim byli prawdziwi mocodawcy porwania księdza, bo na pewno sam Piotrowski i jego kompani nie mogli realizować swojego pomysłu. W bezpiece nawet wypożyczenie samochodu służbowego wiązało się z podaniami do wielu naczelników wydziałów, a podję-

cie jakiejś akcji przeciwko opozycjoniście wymagało już zgody generała bezpieki. W Watykanie trwa właśnie proces beatyfikacyjny księdza Jerzego. Te nowe fakty z jednej strony wydłużają ten proces, z drugiej zaś rzucają nowe światło na osobę duchownego, który zginął śmiercią męczeńską.

Koniec zeznań Jaruzelskiego Gen. Wojciech Jaruzelski przyznał, że zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki było ohydną zbrodnią, przeprosił „za pałki”. Generał – jeden z siedmiu oskarżonych w sprawie autorów wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1981 roku – zakończył składanie wyjaśnień przed sądem. Prokuratorzy z IPN-u przekonują, że zeznania Jaruzelskiego nie wniosły do procesu niczego nowego, a ujawniane przez generała fakty nie mają istotnego znaczenia, a w szczególności nie usprawiedliwiają go. Główny oskarżony raz jeszcze podczas wtorkowej rozprawy nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, bo jak stwierdził, są bezzasadne. W jego przekonaniu, zarzut IPN-u dotyczący kierowania związkiem przestępczym jest absurdalny i dlatego też nie zamierza odpowiadać na pytania prokuratora. Podczas ostatniej rozprawy Jaruzelski po raz kolejny

też powtarzał, że wprowadzenie stanu wojennego w Polsce było jedynym sposobem na uniknięcie interwencji wojsk Układu Warszawskiego, co należy rozumieć jako najazd wojsk sowieckich na Polskę. W przekonaniu generała, innego rozwiązania w 1981 roku nie było. W swoich zeznaniach odniósł się – nie wiadomo na ile szczerze – do własnych odczuć, do własnej oceny wówczas panujących realiów. – Jeśli jakiś milicjant bezzasadnie użył pałki, osobiście ubolewam, przepraszam – mówił. Zabójstwo ks. Popiełuszki nazwał ohydną zbrodnią. Podczas kolejnej zaplanowanej na przyszły tydzień rozprawy Jaruzelski miał odpowiadać na pytania prokuratora. Odmówił tego. Nie wiadomo też czy pozwoli mu na to stan zdrowia. 85-letni Jaruzelski trafił właśnie do szpitala. (pk)

komentarz » 15

O tym, że za porwaniem i śmiercią Popiełuszki mogły stać jeszcze inne osoby niż te skazane w procesie toruńskim niech świadczy list skazanego już Piotrowskiego do ówczesnego szefa spraw wewnętrznych generała Czesława Kiszczaka. Piotrowski żali się w nim na to, że generał dał mu słowo, iż niebawem odzyska wolność, że Piotrowski miał odpowiadać tylko za porwanie, ale nie za śmierć księdza. Odpowiedzi nigdy się nie doczekał. W tej tajemniczej sprawie jest jeszcze inny, sensacyjny wątek. Otóż pojawiły się dokumenty oraz świadkowie, którzy twierdzą, że na rok przed porwaniem księdza, grupa Piotrowskiego była... śledzona i to przez agentów wojskowych służb specjalnych. Dlaczego agenci rozwiązanej już Wojskowej Służby Informacyjnej to robili? Czy działali na polecenie polskich władz, a może Kremla? To też wymaga pilnego wyjaśnienia.

Adam szlongiewicz

Oskarżony za brzydki program Wystarczyło wpisać w wyszukiwarce internetowej brzydkie słowo, a w wynikach na pierwszym miejscu pojawiała się oficjalna strona internetowa kancelarii Prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego. Sprawcę niewybrednego żartu ujawnili policjanci ze Śląska. Mężczyzna przyznał się do – jak sam powiedział – głupiego żartu i zobligował się do oficjalnych i publicznych przeprosin głowy państwa. (pk)


|11

nowy czas | 31 paĹşdziernika 2008

polska

rząd – opozycjA

tydzień w kraju

rozmoWy kryzysoWe

Tusk dogaduje się z Kaczyńskimi Adam Wojnicz

Nie rozmawiali ze sobą długie miesiące, a kiedy skończyli dwugodzinne spotkanie okazało się, şe była to... mowa-trawa. Ale ze spotkania premier Donald Tusk – Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości, to ten drugi moşe mieć powody do zadowolenia. Bo pokazał, şe w czasach kryzysu jest gotów podać rękę rządowi. To on wystąpił z inicjatywą spotkania i Tuskowi nie wypadało było odmówić. Było to zwycięstwo Kaczyńskiego, bo wyraźnie powiedział, şe bez jego partii nie ma mowy o wprowadzeniu euro w Polsce. Tusk zrozumiał, şe jeśli nie dogada się z Jarosławem Kaczyńskim i jego bratem prezydentem, to nie będzie w stanie wprowadzić şadnej sensownej ustawy, nie mówiąc o planach wprowadzenia w Polsce euro.

PiS chciaĹ‚oby, aby europejska waluta byĹ‚a wprowadzona w Polsce jak najpóźniej, z kolei Tusk naciskaĹ‚, by jego „mapa drogowaâ€?, czyli dopasowywanie naszego kraju do wymagaĹ„ Unii Europejskiej rozpoczęło siÄ™ jak najszybciej. O tym, Ĺźe spotkanie to nie przyniesie Ĺźadnego konkretnego efektu mĂłwili juĹź przed nieformalnym szczytem politycy Platformy Obywatelskiej. Wielu nawet pytaĹ‚o wprost: czemu ma ono tak naprawdÄ™ sĹ‚uĹźyć? OdpowiedĹş jest prosta. Tusk zobaczyĹ‚, Ĺźe jego polityka szeryfa, ktĂłry straszy, wywija ciosami w kierunku opozycji przynosi mu same straty. Aby wiÄ™c zaĹ‚agodzić konflikty, jakie wywoĹ‚aĹ‚ zgodziĹ‚ siÄ™ nie tylko na spotkanie z JarosĹ‚awem KaczyĹ„skim, ale takĹźe w przeddzieĹ„ Rady Gabinetowej, ktĂłrej przewodniczyĹ‚ prezydent Lech KaczyĹ„ski zgodziĹ‚ siÄ™, Ĺźe gdyby gĹ‚owa paĹ„stwa chciaĹ‚a 7 listopada polecieć na unijny szczyt do Brukseli, to on chÄ™tnie udostÄ™pni rzÄ…dowy samolot. Po niedawnej awanturze i skandalu, kiedy Tusk nie posĹ‚aĹ‚ TU-154 po

Lecha Kaczyńskiego, Polacy zgodnie określili premiera fatalnym politykiem. Odbyły się natychmiast narady w ścisłym gronie współpracowników szefa rządu, którzy odpowiadają za wizerunek premiera i zdecydowano, şe trzeba wrócić do polityki... miłości. Taką właśnie uprawiał jeszcze kilka miesięcy temu Donald Tusk. Potem jednak niespodziewanie uznał, şe musi zagrać rolę polityka twardego. I zaczęło się. Najpierw przyszedł pomysł z kastracją pedofilów. Takiego rozwiązania nie proponują nawet bardziej radykalne rządy w Europie. Ale miał to być pomysł wyrazisty, no i był. Tyle, şe przepadnie, jako niemoşliwy do wykonania. Potem formacja Tuska wystąpiła z projektem obcięcia emerytur byłym funkcjonariuszom Słuşby Bezpieczeństwa oraz członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Sam pomysł słuszny, tyle şe nie był on skonsultowany dokładnie z prawnikami i konstytucjonalistami. Do jednego worka wrzucono tych, którzy pałowali i inwigilowali ludzi opozycji z tymi, którzy

przeszli pozytywną weryfikację i słuşyli w organach wolnej Polski. Radykalizm przestał się opłacać i teraz postanowiono wrócić do korzeni, czyli do miłości w uprawianiu polityki. Uspokojenie na szczytach władzy w Polsce nastąpi tylko na moment, nikt bowiem nie ma wątpliwości, şe obaj panowie – Donald Tusk i Lech Kaczyński będą walczyli o prezydenturę. A to oznacza, şe nie będą się jeszcze przez dwa lata oszczędzali. Nie brakuje głosów, şe być moşe obecny kryzys finansowy ostudzi głowy polityków. Pewności jednak niestety nie ma. Juş dziś wielu zastanawia się, czy z tej walki nie skorzysta ktoś trzeci, na przykład prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, czy ktoś z lewicy? I nawet jeśli taki kandydat nie miałby szans na fotel prezydencki, bo nie stoi za nim siła ani Platformy ani Prawa i Sprawiedliwości, to jednak mógłby on odebrać wiele głosów głównym rywalom. W takim scenariuszu straciłby najbardziej Tusk. A wtedy szanse Lecha Kaczyńskiego na ponowne objęcie najwyşszej funkcji w kraju byłyby znacznie większe niş teraz.

Powstaje spór o koncepcję muzeum II wojny światowej w Gdańsku. Projekt przygotowali doradcy Donalda Tuska. Muzeum, według ich projektu, nie ma być pokazaniem chwały oręşa, ani martyrologii Polaków, ale wpisać ich cierpienia w „doświadczenia innych narodów�, w tym Niemców i Rosjan. Taka „europejska� koncepcja wywołuje podejrzenia moşliwości relatywizacji polskich racji. Prezes TVP Andrzej Urbański zawiadomił ministra skarbu przez płatne ogłoszenie w prasie, şe kierowana przez niego instytucja, według niezaleşnych badań, naleşy do czołówki firm z udziałem skarbu państwa. Minister Skarbu Grad chyba przeczytał, bo teraz şąda, by Urbański zapłacił 160 tys. zł za anonse z własnej kieszeni. W opolskim ratuszu odwołano na skutek nacisków centrali PO spotkanie z historykiem Sławomirem Cenckiewiczem. Jest to współautor głośnej ksiąşki o nieciekawym epizodzie z şycia Lecha Wałęsy. Na Bałtyku, u ujścia Wisły po kilkudziesięciu latach zadomowiły się szare foki.

‡ %( =3 JZDU ,(&=(Ä’ DQWX MH EH 67:2 ° ‡ 6= ]SLHF : <%. ]HÄ“V LDU\JRG 2Äœ ]Ă RWy QR WZR Z ZNRZ Ăş ° 0R SĂ DW Ä?Ăť VLHFL H Z F ÄŠHV] Z 0RQ LÄ„JX \ =$'= H\*U ]DOHG VĂ DĂť SLHQ DP : Z LÄ„ LH 2 G ]H QD %(= 24 g Ä’ 32 o N d D 3Ă&#x;$7 z ÄŠGH N ' RQWR 1$ ,1 180(5 in** ) $%< 2 / ,1$

=$5( -675 2:$ Ăş 6,Ĉ -8Ĩ '=,Äœ

0080 0 89 71 8 971

www .mon ‹ eygr 0R QH\* am UDP :

.com

V]HON LH SUD ZD ] DVWU] HÄŠRQ H

'RVWĉSQD Z

2UD] Z NDÄŠG\P PLHMVFX JG]LH ]REDF]\V] ]QDN 0RQH\*UDP

2SĂ DWD Z Z\VRNRÄ?FL Â… RERZLÄ„]XMH ]D SU]HND]\ Z\NRQDQH QD REV]DU]H /RQG\QX ° Z JUDQLFDFK REZRGQLF\ 0 2SĂ DWD ]D SU]HND]\ VSR]D WHJR REV]DUX Z\QRVL Â… 'RGDWNRZR GR RSĂ DW\ ]D SU]HND] ]DVWRVRZDQ\ ]RVWDQLH NXUV Z\PLDQ\ ZDOXW 0RQH\*UDP OXE MHJR DJHQWyZ =JRGQLH ] SURFHGXUDPL L SU]HSLVDPL EDQNX SU]\PXMÄ„FHJR SU]HND]

CTA PRE PL A3 L


12|

31 października 2008 | nowy czas

wielka brytania świat

tydzień w skrócie Po II turze wyborów na Litwie stworzono już koalicję rządzącą. Weszli do niej posłowie Związku Ojczyzna – Chadecy, Partia Wskrzeszenia Narodowego, Litewski Ruch Liberalny i Związek Liberałów Centrum. Koalicja ma 80 głosów w 141-osobowym Sejmie. Litewscy Polacy wprowadzili do parlamentu trzech posłów. Premierem zostanie konserwatywny polityk Arkadiusz Kubilius. Międzynarodowy Fundusz Walutowy udzieli 16,5 miliarda dolarów pożyczki Ukrainie na ustabilizowanie skutków kryzysu finansowego. Pomoc z MFW wynegocjowały także Węgry. Izrael czekają kolejne przedterminowe wybory. Cipie Livni nie udało się sformować rządu. W Moskwie miał miejsce szczyt Białoruś – Rosja. O jego zwołanie wnioskował w trybie pilnym Łukaszenka, który obawia się skutków kryzysu w swoim kraju i chce rosyjskiej pomocy. Afgańscy talibowie zestrzelili amerykański helikopter. Coraz częściej mówi się, że Waszyngton podejmie negocjacje z umiarkowanymi talibami, bo końca wojny nie widać.

WielkA BRytAniA

kto zARABiA, kto tRAci?

Na kryzys nie narzeka BP Adam Wojnicz

W ciągu trzech miesięcy BP zarobiło 6,4 mld funtów, zyski firmy wzrosły o 148 proc. Chociaż prasa brytyjska podała w tym tygodniu, że cena benzyny spadła poniżej jednego funta za litr, nie znaleźliśmy żadnego potwierdzenia w terenie. Wszędzie ceny utrzymywały się powyżej funta, co kilka miesięcy temu było krytycznym poziomem. Tego samego dnia BP udostępniło dane na temat swoich dochodów. Dzięki przerzuceniu wzrastającej ceny za ropę na barki klienta BP w ciągu trzech miesięcy zarobiło 6,4 mld funtów. Dziennie firma zarabia 70 mln funtów, czyli 2,9 miliona na minutę. Zyski firmy wzrosły o 148 proc. Związki reprezentujące użytkowników samochodów i premier Gordon Brown uważają, że wysoki dochód i niższe ceny za ropę powinny spowodować zmniejszenie ceny w sprzedaży detalicznej. Szefowie BP twierdzą, że do

wzrostu zysku przyczynił się rozwój firmy i dobre zarządzanie zasobami. Tylko w tym roku BP ma wydać 14 mld na inwestycje. Z dochodów BP, twierdzą dyrektorzy, korzystają także fundusze emerytalne, które posiadają duże udziały, co wpływa na poprawę ogólnie złej koniunktury. W tym samym czasie niektóre kraje wydobywające ropę zaczęły zmniejszać produkcję w celu powstrzymania spadku ceny za ten surowiec, niewykluczone że właśnie te kraje zbojkotują szczyt Opec, który z inicjatywy Gordona Browna ma się odbyć w grudniu w Londynie. Bez zmniejszenia kosztów energetycznych wychodzenie z kryzysu będzie utrudnione. Niestety dobrymi notowaniami BP nie mogą pochwalić się inne firmy. W dalszym ciągu sytuacja na giełdach jest niepewna, a skutki kryzysu zaczynają być odczuwane przez zwykłych ludzi. Dochodzi do stosowania agresywnych metod ściągania zaległych płatności z kart kredytowych i pożyczek mieszkaniowych, w czym przoduje znacjonalizowany przez Gordona Browna bank Northern Rock. – Przejmowanie domów przez banki powinno być ostatecznym krokiem, a nie normą – powiedział premier Brown.

7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH

6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\

3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX

0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ

MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob

Meksykańskie wesele To było wielkie meksykańskie wesele, na którym w dużej ilości podawano niskokaloryczne posiłki. Może dlatego, że panem młodym był potężny Meksykanin. 43-letni Manuel Uribe, ważący, bagatela – 230 kilogramów. A żenił się ze swoją przyjaciółką, Claudią Solis. I pomyśleć tylko, że jeszcze rok temu Uribe był najgrubszym człowiekiem na kuli ziemskiej z wagą 590 kilogramów! W ubiegłym roku był nawet z tego powodu w Księdze Rekordów Guinnessa. Wtedy jednak z uwagi na swoja tuszę niemal przez cały czas pozostawał w łóżku. Dziś to zupełnie inny człowiek. Ale obecna waga nie pozwoliła Uribe i tak o własnych siłach dotrzeć do miejskiego ratusza, gdzie odbyła się uroczystość. Dostarczono go tam w specjalnym łóżku, udekorowanym jak przystało na taką okazję niezwykle kolorowo. Ubrany na biało pan młody serdecznie pozdrawiał swoich przyjaciół i wielu ciekawskich, którzy chcieli zobaczyć go w niecodziennej roli. Kiedy zaś z jego ust i panny młodej padło sakramentalne tak, pan młody zalał się łzami. – Mam wreszcie żonę, jaki ja jestem szczęśliwy. Teraz dopiero czuję się prawdziwym mężczyzną – mówił Uribe.

Na jego ślub przybyło w sumie 400 gości, których uprzedzano wcześniej, że zgodnie z wolą pana młodego podawane będą tylko niskokaloryczne potrawy. I tak było. Cała uroczystość filmowana była przez kilka stacji meksykańskiej telewizji. Uribe jest niezwykle popularny w swoim kraju, słynie z wielkiego poczucia humoru. Uribe cierpiał na otyłość od roku 1992. To wtedy zapadła decyzja, że będzie się odchudzał. Ale lata długie upłynęły nim zabrał się naprawdę za siebie. Nie robił tego sam, od jakiegoś czasu pozostawał pod opieką lekarzy. Kiedy mu zaproponowano skomplikowaną operację gastryczną odmówił, powiedział, że woli poddać się drastycznej diecie. I tak zrobił. Z czasem stał się nawet propagatorem zdrowego odżywiania się. Podpowiadał innym z wielką nadwagą, jak sobie w takiej sytuacji radzić. Jest teraz nie tylko szczęśliwym, ale i coraz bogatszym człowiekiem, bo stoi na czele fundacji, która zajmuje się upowszechnianiem zdrowej żywności.

Bartosz Rutkowski

Nowy Jork w trzy godziny! Nowy ponaddźwiękowy Concorde będzie w stanie pokonać trasę z Londynu do Nowego Jorku w zaledwie trzy godziny! Taka super-szybka maszyna będzie gotowa już przed rokiem 2015. Nowy samolot będzie kosztował ponad sto milionów dolarów, a firma Aerion zapewnia, że jej Supersonic nie będzie bliźniakiem swego wielkiego poprzednika. – To będzie prawdziwa rewolucja, bo czas przelotu w porównaniu z dotychczasowymi maszynami zredukowany zostanie aż o całe 40 procent – wyjaśnia Jeff Miller, rzecznik firmy Aerion. Jak na razie dane techniczne, jak też i parametry nowego samolotu stanowią największą tajemnicę. Ale sama idea już jest, co więcej ten pomysł zaczyna już być realizowany.(mn)


|13

nowy czas | 31 października 2008

wielka brytania świat moskwa

wyRok i ciąża

Znaleźli Sprawiedliwość po rosyjsku ślady Yeti Bartosz Rutkowski Grupa japońskich badaczy twierdzi, że odkryła ślady legendarnego Yeti, ni to człowieka, ni to zwierzęcia, które ma żyć w niedostępnych regionach Himalajów. Yoshiteru Takahashi, który jest szefem badawczego projektu pod nazwą Yeti Project Nepal, twierdzi, że jego ludzie widzieli ślady w niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika regionach Himalajów. – Te ślady stóp mają mniej więcej 44 cm długości i przypominają odciski stóp człowieka. Takich odcisków na pewno nie zrobił człowiek ani żadne znane mi zwierzę – tłumaczy Yoshiteru Takahashi. Jego siedmiosobowa grupa spędziła 42 dni na wysokości nieco ponad 7,6 tysięcy metrów i niektórzy członkowie grupy twierdzą, że widzieli stwora na własne oczy. Nie udało się jednak tego widoku utrwalić na taśmie filmowej, choć do takiej operacji byli przygotowami. Naukowiec tłumaczy jednak, że wspomniane odciski stóp są wystarczającym dowodem na to, że Yeti jednak naprawdę istnieje. – Ja i moi ludzie znamy te rejony Himalajów niemal jak własną kieszeń. Znamy w tej okolicy wszystkie gatunki zwierząt, wiemy, jakie one pozostawiają ślady i mogę z całą mocą powiedzieć, że to był Yeti – wyjaśnia Takahashi. To już kolejna wyprawa japońskich badaczy pod kierownictwem wspomnianego profesora. Poprzednio byli tam pięć lat temu, uzbrojeni w kilka super-czułych, nowoczesnych kamer filmowych. To wtedy udało się im zarejestrować jakigoś tajemniczego stwora, który był od nich w odległości około 200 metrów. Z uwagi na fatalne warunki, jakie wtedy panowały, nie udało się zrobić dobrego filmowego zapisu. Miejscowa ludność wiele mówi o Yeti. Dla jednych to potężna małpa, dla innych stwór przypominający człowieka, inni jeszcze mówią o nim po prostu Wielka Stopa.

Bartosz Rutkowski

Swietłana Bachmina chwyta się brzytwy, byle tylko odzyskać wolność. Ta prawniczka skazana za malwersacje w procesach Jukosu, poprosiła prezydenta Dmitrija Miedwiediewa o łaskę. Mimo, że kobieta jest w ósmym miesiącu ciąży, do tej pory rosyjskie władze odmawiały jej prawa do przedterminowego zwolnienia. Bachmina jest już matką dwojga dzieci. Była wicedyrektorem biura prawnego Jukosu i trafiła za kraty w grudniu

2004 roku pod zarzutem zdefraudowania 8 mld rubli (285 mln dolarów) i uchylania się od płacenia podatków. W kwietniu 2006 roku została skazana na siedem lat kolonii karnej. Po wyroku Swietłana Bachmina zaszła w ciążę. Dwukrotnie starała się o przedterminowe zwolnienie. Za każdym jednak razem sąd odrzucał jej prośby. I w końcu dla dobra dziecka kobieta postanowiła poddać się i przyznała się do winy – co jest podstawowym warunkiem uzyskania ułaskawienia. – Urodzenie dziecka w niewoli to straszny stres. Tak dla matki, jak i dla dziecka – napisała była prawniczka Jukosu w liście do prezydenta Rosji. Nie wiadomo jednak jak zareaguje prezydent Dmitrij Miedwiediew. Pamięta on dobrze, że były prezes Jukosu, osadzony za kratami Michaił Chodorkowski, był śmiertelnym wrogiem Władimira Putina, a to przecież Putin pomógł Miedwiediewowi w

Odszedł William Wharton William Wharton zmarł po długiej chorobie w swoim mieszkaniu w Kalifornii. Debiutował w wieku 54 lat powieścią „Ptasiek”, która przyniosła mu sukces i uznanie krytyki. Przez większość życia mieszkał we Francji. Jego domem i miejscem pracy była barka. Pochodził z robotniczej rodziny i pierwsze lata życia spędził w Filadelfii. Jako żołnierz armii amerykańskiej podczas II wojny światowej walczył w Europie. W wieku trzydziestu pięciu lat zamieszkał w Paryżu, gdzie pracował jako artysta malarz. W roku 1978 wydał swoją pierwszą powieść w której pojawiło się wiele wątków biograficznych wyznaczając tym samym charakterystyczny styl dla jego twórczości. W każdej kolejnej powieści zamieszczał inne epizody i osobiste doświadczenia. Wharton odniósł ogromny sukces w Polsce, którą wielokrotnie odwiedzał. Podczas wizyt spotykał się z tysiącami czytelników. Przez ostatnie kilka lat blisko trzydzieści razy jego powieści znalazły się w pierwszej

dziesiątce najpopularniejszych książek. Wydał min. „W księżycową jasną noc” (1982), „Wieści” (1987), „Spóźnieni kochankowie” (1991), „Dom na Sekwanie” (1996), a kilka powieści opublikowano tylko w Polsce m.in. „Historie rodzinne” (1998), „Opowieści z Moulin DuBruit” (1999), „Niedobre miejsce” (2001), „Rubio” (2003). (mp)

wyborach prezydenckich. Ale Miedwiediew wie też, że ułaskawiając ciężarną kobietę poprawiłby swój bezbarwny wizerunek. Nawet sprzyjające Kremlowi organizacje pozarządowe mówią, że trzymanie tej kobiety w więzieniu jest niesprawiedliwe. Kolejni intelektualiści proszą Miedwiediewa, by ten zlitował się nad byłą prawniczką Jukosu. Zwolnienia Bachminej domaga się też Amnesty International i inne międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka. O łaskę nie poprosi najdroższy więzień Rosji, jak nazywa się Chodorkowskiego. Zdaniem prawników byłego szefa Jukosu, Chodorkowski nie poczuwa się do stawianych mu zarzutów, a jedyną jego przewiną było to, że chciał walczyć o prezydenturę i to z samym Władimirem Putinem. A tego car Rosji, jak określa się obecnego premiera – nie mógł mu wybaczyć.

Awantura w BBC W takich tarapatach zacna brytyjska instytucja jeszcze nie była. Prawdziwa burza rozpętała się po tym, jak prezenterzy radiowi Russell Brand i Jonathan Ross nadali w eter obsceniczne nagranie informujące aktora Andrew Sachsa o ekscesach seksualnych Branda z jego wnuczką. BBC otrzymała ponad 30 tys. protestów od Brytyjczyków, którzy poczuli się obrażeni zachowaniem prezenterów. Przez kilka dni władze próbowały sprawę przemilczeć, w końcu po wypowiedziach między innymi premiera i arcybiskupa Canterbury dyrektor korporacji skrócił swój urlop i osobiście przeprosił za wulgarną rozrywkę nadaną przez rozgłośnię. Sprawę badają specjalne komisje, z pracy zrezygnował Brand, a program Rossa zarabiającego 6 mln funtów rocznie został zawieszony. Ross i Brand również przeprosili słuchaczy. (mg)

tydzień w skrócie Pakistan podjął wojskową ofensywę przeciw talibom na granicy z Afganistanem. Zaostrzono także kontrolę szkół koranicznych. Rosja nie wyśle na do Polski na uroczystości 90-lecia niepodległości naszego kraju żadnego znaczącego polityka. Zebrała się polsko-rosyjska komisja ds. trudnych. Dyskutowano m.in. o skandalicznej decyzji moskiewskiego sądu rejonowego, który odmówił rehabilitacji zabitych w Katyniu polskich oficerów. Sąd stwierdził, że jest to niemożliwe, ponieważ trudno stwierdzić ich tożsamość, a poza tym wśród rozstrzelanych mogli znajdować się terroryści, dywersanci i szpiedzy. Prezydent Gruzji Saakaszwili powołał na urząd premiera tego kraju 37-letniego Gigola Mgalobliszwilliego. Pełnił on funkcję dyplomaty w Turcji i pomógł wydatnie przyciągać do kraju zagraniczny kapitał. Nowy premier ma za sobą studia w Rzymie i Oksfordzie, zna kilka języków. W Duisburgu w niemieckim Zagłębiu Ruhry stanął jeden z największych w tym kraju meczetów. Minaret ma 34 m wysokości, kopuła 23 m. Islamscy rebelianci zastrzelili w Sudanie pięciu Chińczyków, którzy pracowali dla miejscowego górnictwa naftowego. Rząd Słowacji zagwarantował swoim obywatelom gwarancje do pełnej wysokości wkładów bankowych. Podobny krok uczyniła Bułgaria, ale gwarancje Sofii dotyczą tylko sum do wysokości 50 tys. euro. Unijny komisarz ds. społecznych i zatrudnienia Vladimir Szpidla opowiada się za wprowadzeniem ogólnounijnego zakazu palenia w barach i restauracjach. Obalony król Nepalu Gyanandra otrzymał rachunek za prąd, za wszystkie lata sprawowania władzy. Opiewa on na milion dolarów.

The Perfect Property. The Perfect Location

Parkowa Aleja - Poznan Parkowa Aleja znajduje sie tylko 5 minut od centrum Poznania. Tworzy ja 40 apartamentów oraz piekny wspólny ogród. Mozliwosc posiadania miejsca parkingowego. Dostepne juz w drugiej polowie 2009 roku.

Wysmakowane apartamenty z 1,2 lub 3 sypialniami juz od 320,000 PLN. www.maexpa-international.co.uk

Biuro sprzedazy w Londynie tel: 0044 (0) 207 960 6039. Email: info@maexpa-international.co.uk


14|

31 października 2008 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Niezgodna zgoda Krystyna Cywińska

Jak jest z tą miłością do ojczyzny? I z tą za nią tęsknotą? Powrotami do niej, uciekaniem od niej? I czy marsze rocznicowe, chorągiewki w rękach i białoczerwone tatuaże na twarzach są wyrazem patriotyzmu? Przeprowadziłam sondę. Pi raz oko. Na skwerku przed moim domem.

Siaduje na nim ich troje. Dwie dziewczyny i chłopak. Palą, piją piwo, przeklinają. Z nawyku i dla przyjemności. – Kajtek –mówię do towarzysza moich spacerków – zatkaj uszy! I nie odszczekuj się. – Bardzo panią przepraszamy – słyszę. Zwykle tak mnie przepraszają przeklinający na ulicach rodacy. Tubylcy, przeklinający po swojemu, nigdy nie przepraszają. Klną jeszcze głośniej i rechoczą z uciechy. Z nikim się już nie liczą. Młodzi Polacy jeszcze się jednak liczą z przechodniem. Może liczyć się przestaną jak dłużej tu zostaną i nabiorą tutejszych złych manier ulicznych. I zapatrzą się na wulgarne, rynsztokowe programy telewizyjne, jak ostatnio programy w BBC. Polska telewizja jeszcze się do nich nie zniżyła i nadal stawia to brytyjskie medium na piedestale. Nie ma na czym stawiać, bo piedestał runął. – Gdzie mieszkacie – pytam trójki na skwerku. – A tu, pod tym kasztanem – powiada śmiejąc się dziewczyna. – A gdzie macie toaletę – pytam. – A pod tym drugim kasztanem – mówi. – No to super – ja na to. – Wygodnie i do baru blisko. Stawiam piwko. Patrzą na mnie z niedowierzaniem. Że taka stara emigrantka, nie żadna Polka krajowa, tylko tutejszy suchar, nie patrzy na nich z wyższością. Nie poucza, nie łaja. Mieszkają opodal w blokach. Pracują opodal w domu opieki dla starszych ludzi i jest im dobrze. Polska im obrzydła. – Nie tęsknicie do kraju? Nie wracacie? – Do czego – słyszę. Pochodzą z małego miasta na

Górnym Śląsku. Czarno tam i ponuro. O pracę trudno, a jak jest, to za grosze. O własnym mieszkaniu marzyć nie można. Może wrócą, może nie wrócą. Może kiedyś… – Ale Polskę kochacie? – pytam. Konsternacja. Niby tak, a niby nie. Ambiwalentne reakcje i dychotomia uczuć. – A pójdziecie 8 listopada do Katedry Westminsterskiej na mszę dziękczynną za naszą niepodległość? A potem, czy pójdziecie w pochodzie z orkiestrą na Trafalgar Square? Nic o tych obchodach nie wiedzieli. Pewnie chyba pójdą. Starzy emigranci też pójdą, choć też mają problemy z miłością do ojczyzny. Nie o takiej marzyli. Nie do takiej Polski tęsknili. Marzyli o takiej, jakiej nawet nie było, choć im się zdawało inaczej. Zapatrzeni w mity przeszłości bardziej te mity kochali, niż rzeczywistość. Kochali Polskę za komuny nienawidząc PRL-u. A teraz ją mniej kochają z powodu zaszłości po komunie i miazmatów politycznych. Pewien weteran powiada, że Polską rządzą na prowincji partyjne kacyki, a w Warszawie polityczne kucyki. To kraj ubeków, krętaczy i politycznych nabieraczy. Wstydzić się trzeba za naszych polityków, mówi. Ale na obchody rocznicowe pójdzie, bo jest patriotą, choć do Polski nie jeździ, bo pochodzi z Kresów i tam była jego ojczyzna. Pocieszam go, że polscy politycy nie kłaniają się przynajmniej w pas podejrzanym rosyjskim oligarchom, jak niektórzy politycy brytyjscy. Nie zabiegają o łaski u żadnego Dariaski. O ile

nam wiadomo. Oceniając własny kraj i własnych rodaków porównajmy ich z innymi. Bilans może się okazać nienajgorszy. Nawet pozytywny. O tym pozytywnym dla nas bilansie pisał niedawno w „Daily Telegraph” znany publicysta Harry de Quettvill. – Pewnie jest zakochany w jakiejś Polce – słyszę. Być może. Twierdzi, że Polacy przynieśli tu ze sobą wartości jakie kiedyś cechowały pokolenia Brytyjczyków. Pracowitość, rzetelność, pomysłowość, uprzejmość, przywiązanie do wartości rodzinnych itp. Wiele zrobili dla naszego kraju – pisze, a ich odpływ będzie dla nas stratą. Niektórzy starzy emigranci, pomstujący na „krajowych rodaków”, bardzo się pewnie dziwili, jeśli czytali te pochwały. A jednak i staremu pokoleniu emigrantów też będzie brak tych nowych przybyszy, jeśli odjadą. Bo swoją obecnością wśród nas wypełnili luki pokoleniowe. Pokolenia tu urodzone nas opuściły. Odeszły od polskości. Nie weszły do żadnych emigracyjnych organizacji ani struktur. I nie stworzyły swoich polskich wspólnot. Pewnie nie stawią się gromadnie na mszy dziękczynnej, ani nie ruszą w pochodzie świętującym naszą niepodległość. No, chyba że babcie przyprowadzą ich za uszy. Nie wszyscy Polacy Polskę kochają. Wystarczy ich o to zapytać. Ale wielu z nich pewnie na te rocznicowe obchody przyjdzie nie znając nawet naszej historii. Przyjdzie, żeby być razem w tym obcym mieście. Razem się cieszyć, razem maszerować,wznosić okrzyki i

wymachiwać polskimi chorągiewkami. Jak po wygranym meczu piłki nożnej, żeby manifestować swoją dumę narodową mimo wszystko. Czy to jest patriotyzm? Nawet o to nie pytam. Zbyt to skomplikowane pojęcie. A młode pokolenie źle znosi morały o patriotycznej powinności. Nie przemówiłby do nich, gdyby go przeczytali, pełen frazesów apel w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza: „11 listopada, święto narodowe, jest klamrą spinającą przeszłość z przyszłością, jest klamrą spinającą ofiarę życia tych, co padli w obronie ojczyzny z obowiązkiem pracy dla państwa tych, co pozostali”. Jeśli chodzi o tych, co pozostali przy życiu po wojnach, to kiepsko by nasze państwo wyszło licząc na tych dogorywających staruszków. Kiedyś pewien nieopierzony dziennikarz miał trudności z napisaniem patriotycznego rocznicowego artykułu do „Dziennika”. Jak tu związać przeszłość z teraźniejszością. Panie, burknął dyszkantem redaktor Karol Zbyszewski – wróg banałów – pisz wszędzie klamra. Niemcy, dodał, spece od propagandy, spięli się nawet klamrą z Panem Bogiem. Mieli na klamrach pasów żołnierskich napis Gott mit Uns. Ale, jak przed paroma laty napisał Daily Telegraph: „Mamy dług wobec Polaków. Polacy uszlachetnili wszystkie narody i nacje, potrafili raz jeszcze wywalczyć swoją niepodległość”. Więc marsz, marsz Kowalski w tym rocznicowym pochodzie w tej niezgodnej narodowej zgodzie.

Gwiazdy jadą do prokuratury Przemysław Wilczyński

Mam pomysł na nowe reality show w polskiej TV. Uczestnicy to dwudziestu piłkarskich działaczy zamkniętych w piłkarskiej szatni wyposażonej w kamery. Zabawa jest prosta: cała Polska typuje, który z dwudziestki jako następny wyląduje w więzieniu. Ten, który się ostanie, zostaje prezesem PZPN.

Kiedy piszę ten felieton, zaczynają się wybory do władz Polskiego Związku Piłki Nożnej. Być może pod koniec felietonu będę miał zaszczyt podać państwu końcowy wynik tej fascynującej rozgrywki. Słucham? Co to jest Polski Związek Piłki Nożnej? PZPN to organizacja zawiadująca piłką nożną w Polsce, organizacja, o której mówi się bez przerwy od wielu tygodni i która charakteryzuje się tym, iż prawie wszyscy jej członkowie albo siedzą w więzieniu, albo są właśnie przesłuchiwani przez prokuratora, albo są w drodze do prokuratury, albo też – i tych sytuacja jest najlepsza – kryminalne zarzuty formułowane są wobec nich w formie niezobowiązującej pogłoski (która wszelako może zmienić się wkrótce w zarzut formalno-prawny). Trzej najpoważniejsi kandydaci do fotela prezesa – i zastąpienia nieformalnie oskarżanego o skorumpowanie Michała Listkiewicza – to nieformalnie oskarżani o przekręty Zbigniew Boniek i Grzegorz Lato, oraz mający dwa formalne zarzuty karne Zdzisław

Kręcina, nazywany przez niektórych posłów pieszczotliwie Zdziśkiem. No więc Zbyszek, Grzesiek i Zdzisiek walczą o fotel prezesa, ale – jak twierdzą złośliwcy – nie ma najmniejszego znaczenia, który z nich prezesem zostanie. Tak czy inaczej – powiadają – będzie bagno. Tezie złośliwców sprzyja ogólna sytuacja wokół polskiej piłki. A sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że wkrótce na polskich boiskach może zabraknąć trenerów i sędziów, gdyż są oni w niesłychanie szybkim tempie zatrzymywani i oskarżani o korupcję. No więc wybory sobie trwają, jak weźmiecie ten numer „Nowego Czasu” do ręki, będą już rozstrzygnięte, ale ja mam propozycję na następne wybory. To propozycja wielotorowa, wizjonerska, która zakłada nie tylko sprawne przeprowadzenie wyborów, ale też – niejako przy okazji – doskonałe, na miarę naszych czasów, show, i grube pieniądze. Otóż modne są obecnie w Polsce programy z cyklu reality show z gwiazdami, które poddawane są osądowi

esemesujących widzów. Tak na przykład furorę robi program, w którym gwiazdy tańczą na lodzie, są oceniane przez jurorów oraz widzów i – kolejno, ku uciesze tłumów – wylatują z programu, uprzednio dziękując wszystkim za „wspaniałe doświadczenie i możliwość pracy ze wspaniałymi ludźmi”. Inny program to „Taniec z gwiazdami”, który od tego pierwszego różni się tylko tym, że zamiast lodu jest parkiet. Proponuję kolejne reality show. Bohaterowie to dwudziestu działaczy, trenerów i sędziów zaangażowanych od lat w dzieło budowania potęgi polskiej piłki nożnej. Pomysł jest prosty: zamykamy całą dwudziestkę w wyposażonej w kamery szatni piłkarskiej. Słuchamy ich rozmów, kłótni, dyskusji o polskiej piłce nożnej, ale, przede wszystkim, typujemy. Widzowie, na podstawie życiorysów, wypowiedzi ekspertów oraz własnej intuicji typują esemesami, który z panów jako następny wyląduje w prokuraturze i w więzieniu. Dobry typ to możliwość wzięcia udziału w losowaniu telewizora albo odtwarzacza

DVD. Show trwa przez cały rok, dzięki czemu cała dwudziestka – a w rozbudowanej formie pięćdziesiątka – działaczy jest albo w szatni naszego reality show, albo już w więzieniu. Zyskujemy dobrą zabawę, zarzuty prokuratorskie na żywo, no i – przede wszystkim – wykluczmy tych, którzy na zarzuty dopiero czekają, z piłkarskiego życia. Zasady samej rywalizacji są równie proste: ten, który usłyszy prokuratorski zarzut – odpada. Ten zaś, który ostanie się na końcu – dostaje, jako kryształowo uczciwy, kryształową piłkę i fotel prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Rządzi, ma się rozumieć, do czasu, aż zadzwonią z prokuratury. PS. Z ostatniej chwili. Wyników wyborów jeszcze nie ma, ale – jak podaje telewizja TVN24 – znany z honorowych zachowań prezes z gruntu honorowego Polskiego Związku Piłki Nożnej ma dostać w tym związku nową posadę. Będzie to stanowisko honorowego prezesa.


|15

nowy czas | 31 października 2008

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

Próbuję sobie wyobrazić „bezzasadne użycie pałki” przez milicjantów w PRL, za które przepraszał na procesie generał Jaruzelski. Z tego co pamiętam, ja i moje plecy też, milicjanci wymachiwali pałkami jak maczugami i miało się wrażenie, że każde uderzenie to premia. O słynnych „ścieżkach zdrowia” nie wspomnę. W trosce o swoje zdrowie psychiczne i ludzi, którzy poddawani takim absurdom, zachowali jeszcze resztki zdrowego rozsądku proponuję zwolnić generała i jego kolegów ze składania zeznań. Niech generał nie przeprasza. Nie chcę już słuchać, że naród uratował od zagłady. Stalin, podobno, też był humanistą kochającym dzieci a nie zbrodniarzem. Wymordował miliony – przyznawał pewien zwolennik „lepszego jutra” – ale ani jednego człowieka więcej. W przeciwieństwie do Hitlera, który mordował dla mordowania. Współczuję też generałowi, kiedy oburza się z powodu stawianego mu oskarżenia (którego podstawą jest konstytucja PRL) o kierowanie związkiem przestępczym. Tym samym oskarżyciele uznają PRL jako państwo prawa, nadają mu legalną podmiotowość, a z generała czynią rzeczywiście bohatera. Generał przestaje być kolaborantem, służącym interesom obcego mocarstwa, staje się zbawcą narodu w najlepszej polskiej tradycji niepodległościowej. Kiedy Zbigniew Herbert wystąpił publicznie z krytyką takiej wersji historii współczesnej, zdaniem wielu swoich dawnych wielbicieli, popełnił niewybaczalny grzech interwencji w sprawy polityczne. Interwencja poety była przedstawiana jako konsekwencja manipulacji środowisk prawicowych. Niektórzy, wychowani – jak przyznawali – na Herbercie, posunęli się nawet do oskarżeń o chorobę psychiczną trawiącą genialnego do tej pory wieszcza. Wielki poeta powinien pozostać na Panteonie, tam jego miejsce. Po co się wtrąca do polityki, którą my, wychowani na jego poezji, zaczęliśmy uprawiać.

Paradoksem wielkich poetów jest to, że ich poezję znają nieliczni. W przypadku Herberta wszyscy znali „Przesłanie Pana Cogito”: ocalałeś nie po to żeby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo. Na tym cytowanie się kończyło. Zamknąć poetę w wierszu. Czasy się zmieniły i Pan Cogito stał się niewygodny. Szczególnie wtedy, kiedy mówił: niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda/ dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają/ pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę/ a kornik napisze twój uładzony życiorys/ i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy/ przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie. Czy Herbert się zmienił? Pozostał wierny przesłaniu swojej poezji, które powstało z dala od polityki, a początkiem była tragedia osobista poety – śmierć brata. W latach 90. Herbert zabrał głos, kiedy Polska znalazła się na rozdrożu, nie jako poeta, lecz obywatel, poeta obywatel. Miał do tego prawo, a nawet obowiązek. W prawdziwej twórczości nie pisze się bezkarnie nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie. Nie chcieli tego słuchać apologeci generałów, którzy namaścili Jaruzelskiego i Kiszczaka honorem. Okruchy sporu o Herberta dotarły do Londynu. Na wieczorze w Purcell Room, poświęconym jego poezji, Herbert znowu przegrał z wrażliwością moralną Adama Michnika, o której mówiła Eva Hoffman. Czy jednak wybaczanie Adama Michnika jest wynikiem jego wrażliwości moralnej? Politycznej kalkulacji tam nie ma? Dla mnie osobiście wyzwaniem pozostaje wyprostowana postawa Pana Cogito, bez względu na polityczne konteksty.

absurd tygodnia Nie wszyscy muszą się martwić, czy dopadnie ich kryzys. Były premier Tony Blair po tym jak ustąpił ze stanowiska i wszystko w kraju się posypało (nie dlatego, że ustąpił), zarobił 12 mln funtów bawiąc gości na płatnych konferencjach i doradzając bankierom. Suma, jaką otrzymuje z racji pełnionej wcześniej funkcji (czyli polityczna emerytura), jest w porównaniu z obecnymi zarobkami śmieszna. Jego dawny rząd wpada w gigantyczne długi, banki bankrutują, społeczeństwu grozi pauperyzacja, a były premier, wyrazisty socjalista, członek Partii Pracy, chętnie dzieli się swoimi poglądami i radami pod warunkiem, że otrzyma 250 tys. dolarów za występ. (gem)

Wacław Lewandowski

Sierżant jest kobietą! A ekonomia nauką humanistyczną – powinienem był dodać w tytule. Jaki związek jednego (jednej?) z drugim? Już wyjaśniam. Zacznę od wyznania, że jestem miłośnikiem psów, toteż z zapałem śledziłem dzieje kampanii na rzecz uratowania Ratcheta, czarnego (z białym „krawacikiem”) mieszańca z Bagdadu, sprowadzonego właśnie do USA. Obserwowałem stronę internetową, gdzie Amerykanie składali podpisy (ich liczba przekroczyła szybko 100 tys.) w obronie pieska i żałowałem, że nie mogę i ja podpisać się pod apelem (mogli tylko mieszkańcy USA, terytoriów stowarzyszonych i personel amerykańskich baz wojskowych na świecie). Z wielką radością ujrzałem któregoś dnia w „Herald Sun” fotografię Ratcheta wraz z informacją, że dotarł już do USA. Amerykańskie prawo zabrania wwozu zwierząt (poza psami policyjnymi), pojawił się zatem problem, co będzie ze zwierzętami przysposobionymi przez żołnierzy w Iraku, gdy będą oni wracać do kraju. Ratchet nie był jedyny – w kolejce do ułaskawienia czeka jeszcze 14 psów i 2 koty (szczegóły: www. SPCA. com). Ale zaczęło się od Ratcheta i pewnej dzielnej kobiety – sierżanta Gwen Beberg z Minneapolis. Ona to, znalazłszy się w Bagdadzie, przygarnę-

ła głodnego szczeniaka, oswoiła i wychowała. Nie mogła pogodzić się z myślą, że odlatując z Iraku będzie musiała swego pupila zostawić na pewną śmierć – dla Irakijczyków pies jest zwierzęciem nieczystym, które należy tępić. Piesek wychowany przez człowieka i ufny wobec ludzi nie ma więc szans na przeżycie. Z pomocą kolegów Beberg zorganizowała akcję zbierania podpisów, która doprowadziła do uratowania zwierzaka. W całej tej głośnej na cały świat sprawie zadziwił mnie tylko „Nowy Czas” (z 24 października), gdy piórem Bartosza Rutkowskiego opisał finał akcji, jednocześnie informując, że Gwen Beberg to „28 letni żołnierz z Minnesoty”, jednym słowem – mężczyzna. Nie chcę się naigrywać z kolegi po piórze, po prostu zastanawiam się nad tłem tej wpadki. Czy nie jest tak, że gdy czytamy o sierżancie z bojowego oddziału, mamy na myśli żołnierza-mężczyznę, bo nasza wyobraźnia jest bardziej tradycyjna niż rzeczywistość współczesnych armii? Zapewne tak... I pewnie stąd ta pomyłka. Ale bywa i inaczej. Gdy, np., ekonomia okrzepła jako dziedzina naukowa, powszechnie zaliczano ją do nauk humanistycznych. Potem, gdzieś po II wojnie światowej, to się zmieniło i do dziś większość ludzi

trwała w przekonaniu, że to nauka ścisła. Sam, pamiętam, prowadziłem kiedyś spór z dwoma ekonomistami, którzy uważając siebie za przedstawicieli ścisłej wiedzy nie mogli się pogodzić z zakwalifikowaniem ich przeze mnie do nauk humanistycznych. Stanęło na tym, że skoro ekonomista liczy i rachuje, posługuje się narzędziami matematycznymi i statystycznymi, to nie ma nic wspólnego z humanistyką. Uparli się i już; nie zdołałem ich przekonać. A dziś? Świat cały śledził z uwagą przesłuchanie Alana Greenspana przez Kongres USA. Były szef Fed, kierujący amerykańskim bankiem centralnym przez 18 lat, uważany za bożyszcze ekonomii, najpierw zaczął przedstawiać jakieś zawiłe i wielce uczone wywody, by w końcu, przyciśnięty do muru, przyznać: „Tak, popełniłem błąd; moja ideologia była fałszywa”. Ideologia! Ot, co! Nie żadna nauka ścisła, nie jakieś wyliczenia, równania i wzory, a po prostu ideologiczne założenie, realizowane uparcie w imię ideowej wiary! Humanistyka, po prostu, tyle że nie spekulatywna, a wdrażana w praktykę życiową, użytkowa. Jak się wydaje, najtrwalszym skutkiem obecnego kryzysu będzie upadek wiary w ścisłość naukową ekonomii. I w prognozy ekonomistów...


16|

31 paździrnika 2008 | nowy czas

publicystyka

Baracka Obamy niebezpieczne związki Piotr Bieliński Korespondencja z USA

Jest coś niepokojącego, również dla Polaków, w skali przyzwolenia intelektualistów świata zachodniego na radykalne lewicowe poglądy, które usprawiedliwiają przemoc i zwykłą kradzież w imię skądinąd szczytnych haseł sprawiedliwości społecznej.

Być może niektórych zaskocz fakt, że przed tą słabością – a raczej chorobą – nie ustrzegł się obecny kandydat na prezydenta USA, a – jeśli sondaże znajdą potwierdzenie w wyniku wyborów – wkrótce prezydent, Barack Obama.

Obama przed i w czasie kampanii W otoczeniu Obamy przez całe lata nie brakowało ludzi, którzy wyznają skrajnie radykalne poglądy. Był wśród nich niejaki profesor William Ayers, co prawda – na skutek błędów amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości – nieskazany, ale niewątpliwie winny przestępstw przeciwnik wojny w Wietnamie i w czasie jej trwania aktywny terrorysta, oraz jego żona, równie radykalna lewicowa działaczka. Wbrew obecnym twierdzeniom Obamy, umniejszającym jego związki z profesorem z Chicago, jego znajomość z Ayersem miała charakter osobisty, długotrwały i opierała się na jakiejś wspólnocie ideowej. Podobnie jak Ayers, wieloletnim znajomym Obamy jest radykalny czarnoskóry pastor Jeremiah Wright, w którego wypowiedziach znaleźć można niechęć rasową, antysemityzm i społeczny rewolucjonizm. Obama przyjaźni się też m.in. z byłym terrorystą palestyńskim, Rasheedem Khalidim. Oczywiście trudno dowieść, że Obama podziela wszystkie poglądy swoich znajomych, a już na pewno, że używałby podobnych metod. Ale czy naprawdę świetnie wykształcony i dobrze prosperujący profesor prawa, członek Senatu stanu Illinois i znany polityk musi pozostawać pod wieloletnim wpływem takich ekstremistów? Podobnie jak w przypadku organizacji i fundacji, z którymi związany był Obama, widać tu niepokojącą tendencję. Faktem jest też, że to „ciśnienie” ze strony mediów, opozycji i opinii publicznej „spycha” Obamę do politycznego centrum, a nie jego

wewnętrzny opór przed skrajnymi poglądami. Dopiero w czasie kampanii wyborczej Obama zrezygnował z członkowstwa w kongregacji pastora Wrighta i dopiero od półtora roku nie spotyka się z Ayersem. Obama wie, że w amerykańskiej kulturze politycznej takie znajomości nie są akceptowane i dlatego się od nich dystansuje. Ale nie wygląda to na szczere nawrócenie (czy też „odwrócenie” od nich), a raczej na koniunkturalne zabieganie o umiarkowanych wyborców.

przyszła prezydentura Liczba i jakość oficjalnych doradców Obamy – kandydata na prezydenta, zwłaszcza tych od gospodarki, budzi podziw lub szyderstwo – w zależności od stosunku do samego kandydata. Senator z Illinois korzysta obecnie z rad wybitnych ekspertów. Zdumiewa więc fakt, że wobec tak potężnego kryzysu, jaki dotknął rynki finansowe, zasadnicze plany fiskalne Obamy nie ulegają zmianie. Każdy, kto śledzi trochę amerykańską debatę publiczną, wie, jak niezręcznym posunięciem dla rządzących lub pragnących rządzić w USA, chyba jeszcze bardziej niż w innych krajach, jest podnoszenie podatków. I tu Obama wykazuje zadziwiający upór trzymając się kurczowo planu podniesienia podatków dla lepiej sytuowanych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, co wobec i tak już dużej niepewności na rynku, musi jeszcze bardziej ograniczyć ochotę do inwestowania. Choć szczegóły tego planu są niejasne i prawdopodobnie słabo przemyślane, to samo sedno planu pozostaje niezmienione. I tu właśnie wracamy do tego, co leży u postaw takich wyborów: to nie rzetelna wiedza, ale właśnie groźne przywiązanie do pewnego ideału sprawiedliwości społecznej. O ile w wielu sprawach wypowiedzi i zachowanie Obamy charakteryzowała chwiejność i ogólnikowość, to zasadniczy plan bardziej „sprawiedliwego” rozłożenia podatków pozostaje podstawą jego planów gospodarczych. Ważne jest też, czemu mają służyć takie zmiany podatków. W czasie kampanii Obama mówił wiele o inwestycjach i wielkich projektach. Ale zapytany przez zwykłego wyborcę, dlaczego podniesie jego podatki, nie odwołał się do tych śmiałych, ambitnych projektów, lecz właśnie do idei, że dzielenie się bogactwem jest dobre dla wszystkich. O ile w konwencji chrześcijańskiej i humanistycznej z tą maksymą trudno się nie zgodzić, to już jako uzasadnienie podane przyszłemu przedsiębiorcy w USA brzmi kuriozalnie. Nic dziwnego, że dosłownie w ostatnich dniach pojawiły się, i to w mediach głównego nurtu, pytania i komentarze, że są to hasła socjalistyczne.

Do tej pory o pomysłach Obamy mówiły w ten sposób jedynie media alternatywne, z których szczególnie wpływowe w USA jest tzw. konserwatywne radio. Nic dziwnego, że podchwycili ten slogan republikanie i ich kandydat na stanowisko prezydenta, John McCain. Wszystkim, którzy sceptycznie podchodzą do tezy, że Obama może mieć słabość do dość radykalnych przekonań, polecam wysłuchanie jego odpowiedzi na pytanie słuchacza stacji radiowej w Chicago w 2001 roku, która ostatnio zaistniała w mediach (i – jak wszystko w dzisiejszych czasach – jest dostępna na stronie internetowej youtube). Podobnie jak w odpowiedzi udzielonej hydraulikowi w Ohio, tu też pojawił się wątek „wyrównania”. Tym razem chodziło o zadośćuczynienie za krzywdy wyrządzone w historii Ameryki ludności czarnoskórej, a Obama wyrażał żal, że sądy amerykańskie nie są dostatecznie dobrym instrumentem lepszej redystrybucji dóbr.

wybOry inne niż wszystkie Tego typu wypowiedziami Barack Obama dostarczył amunicji wielu krytykom, którzy podważają nie tylko jego kwalifikacje, ale też właśnie podejście do tradycyjnych wartości amerykańskich, w których nie mieści się redystrybucja dóbr i sprzyjanie ekstremizmowi. Niewyklu-

czone, że w normalnych okolicznościach tego typu skłonności mogłyby przechylić szalę zwycięstwa na stronę kontrkandydata. Nie dalej jak cztery lata temu nic innego jak właśnie wiarygodność kandydata demokratów, senatora z Massachusetts, Johna Kerry’ego, stała się gorącym tematem wyborów prezydenckich, gdy grupa kombatantów wojny wietnamskiej zorganizowała głośną kampanię przeciwko wizerunkowi służby w Wietnamie, jaki wystawił sobie Kerry. Spoty telewizyjne wyprodukowane przez tę grupę w istotny sposób zaważyły na porażce Kerry’ego pomimo jego wielomiesięcznych dobrych notowań. Nie chodziło tu o kwestie inne niż reputacja polityka jako wiarygodnego przywódcy politycznego. Można zaryzykować tezę, że w normalnym cyklu wyborczym Obama nie miałby szans na zwycięstwo propagując poglądy ocierające się o socjalizm. Ale tegoroczne wybory prezydenckie odbiegają od normy. Po pierwsze – pomimo braku doświadczenia i wychodzących teraz na światło dzienne kontrowersyjnych poglądów – Barack Obama zainspirował miliony Amerykanów w sposób porównywalny jedynie z wpływem, jaki wywarł na wyborców John Kennedy w roku 1960 i potem w czasie swojej krótkiej prezydentury. Po drugie, błędy i półprawdy, bądź nieprawdy, związane z wojną w Iraku, które obciążają obecną

administrację, a z nią w ogóle republikanów, spotęgowały zmęczenie wyborców obecną ekipą. Ale prawdziwym nokautem dla kampanii Johna McCaina okazał się październikowy kryzys finansowy, który dotknął rynki finansowe i przyćmił wszelkie inne zagadnienia. Jak stwierdzają niektórzy komentatorzy, o ile w czasie ostatnich wyborów prezydenckich w 2004 roku tematem przewodnim było szeroko rozumiane bezpieczeństwo, o tyle w 2008 roku kwestia bezpieczeństwa ekonomicznego przesłoniła wszystkie inne. Ponieważ rządzącą ekipę zawsze obciąża się odpowiedzialnością za stan gospodarki, przez samą markę republikanina, konkurent Obamy był na straconej pozycji, od Obamy zaś przeciętny wyborca oczekiwał opanowania i powagi wobec tego ekonomicznego sztormu. Obama, polityk niezwykle zdyscyplinowany, elastyczny i szybko się uczący, zadaniu temu sprostał. Ale jak wiemy także z najnowszej polskiej historii (chociażby z wyborów 2001 roku i późniejszych rządów polskiej lewicy), czym innym jest sprawne wygrywanie wyborów, a czym innym sprawne rządzenie (jak zauważył wieloletni kongresman Joe Lieberman na konwencji republikanów: „Elokwencja nie zastąpi osiągnięć”). O tym, ile jest wart Obama już nie na wiecu, ale na urzędzie, przekonamy się prawdopodobnie za kilka miesięcy.



18 |

31 paĹşdziernika 2008 | nowy czas

czas zadumy

Katalońscy Wszyscy Święci

! " #$ %&'(( )* +,#-.*/0

1 .*) ! 2$)+/ 34)5$)+ 3 #,4 + 0

4 .*3$2 *40

333' ..+ .' #'

&67&( 88 9& :7

&:&7 ;<7 9(7&

=

> ? ' '

We Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny tłumnie podąşamy na cmentarze, gdzie rozlegają się dźwięki muzyki powaşnej. Niezliczona liczba straganów z kwiatami i zniczami wypełnia drogi do cmentarzy. Na grobach lampki i wielokolorowe bukiety chryzantem. Tak jest w Polsce. A w Katalonii?

Małgorzata Białecka z Hiszpanii W Katalonii, wschodnim regionie Hiszpanii, nie tylko pogoda jest odmienna. Przy wyşu wciąş o tej porze roku jest tu ponad 20 stopni Celsjusza i widok amatorów morskiej kąpieli nie naleşy do rzadkości. Szacuje się, şe w samej tylko

Barcelonie przebywa około ośmiu tysięcy Polaków, być moşe i oni wybiorą się na cmentarze – będzie to jednak zupełnie inne święto. Katalończycy tradycyjnie wspominają swoich zmarłych, jak cały Kościół katolicki. 2. listopada, dzień wolny od pracy przypada jednak na 1. Przy okazji tych dni, tak jak i u nas, sprząta się miejsca pochówku bliskich i dba o groby nieodwiedzane. Od wielu juş lat coraz bardziej powszechny staje się zwyczaj spopielania zwłok i cmentarze przypominają raczej parki z wielopiętrowymi, murowanymi grobowcami na urny. Pionowa tablica z nazwiskami zmarłych z danej rodziny zamyka wejście do półki. Do tablicy przyczepiony jest teş wieszak na kwiaty, czasami na cały wazon. Bliscy przynoszą drabinę, by odkurzyć tablice znajdujące się wysoko nad ziemią. Niektórzy Katalończycy podkreślają funkcjonalność tego typu miejsc spoczynku. Po pierwsze moşliwość przechowywania w jednym miejscu wielu urn, po drugie duşo nişsze koszty zakupu kwiatów, nie wspominając o tym, şe nie trzeba dbać o rośliny sadzone do ziemi, co ma miejsce w przypadku grobów tradycyjnych.

W kościołach odprawia się w tym dniu tradycyjnie msze św. za zmarłych, a cmentarze są otwarte przez całą noc. Niestety i tutaj zawitał zwyczaj związany z Halloween, popularny wśród dzieci i młodszej młodzieşy. Dorośli zachowują jednak powagę i kultywują jedynie zwyczaj przygotowywania na tę okazję słodkości. Po powrocie z cmentarza serwuje się więc słodki podwieczorek składający się z takich ciasteczek jak Huesos de santo i Los buùuelos. Specjalnością katalońską są jednak panellets z motywami dekoracyjnymi kojarzonymi z Wszystkimi Świętymi, czyli Tots Sants. Dawniej były to ciasteczka, które ojcowie chrzestni (jak i matki zapewne) wręczali w prezencie swoim chrześniakom przy okazji tego święta. Ciasteczka moşna było teş wygrać na wielu straganach z loteriami. Panellets przygotowuje się na bazie gęstego puree z manioku lub ziemniaków, który łączy się z kolei z tartymi migdałami, jajkami, rozpuszczonym cukrem, nasionami pinii (czyli sosny) i innymi dodatkami. Z takiej gęstej i słodkiej masy przygotowuje się małe kulki panellets, które następnie piecze się 10 minut w 1800C.

Ze świętem Wszystkich Świętych łączony jest teş zwyczaj przypominający o królującej juş jesieni, zwany La Castaùada (od spadających z drzew obficie kasztanów). Dawniej w dzień Wszystkich Świętych rodzina zasiadała do kolacji, a po kolacji do pieczonych lub surowych kasztanów jadalnych i innych tradycyjnych słodyczy i wspominała zmarłych. Popijano przy tym słodkie lub białe wino. Zwyczaj jedzenia kasztanów sięga średniowiecza, kiedy był to posiłek dzwonników, którzy wiele godzin w nocy z 31 października na 1 listopada dzwonili w dzwony wzywając wiernych na modlitwy za zmarłych. Kasztany uwaşano za posiłek energetyczny, szczególnie jeśli towarzyszyły mu małe ilości słodkiego wina. Dziś nie wszyscy Katalończycy odwiedzają cmentarze świętując Dzień Zaduszny. Tak jak w całej Europie spada tu liczba osób praktykujących. Wszyscy jednak zasiądą do kolacji, jako zagorzali smakosze i będą wspominać swoich zmarłych zagryzając kasztany i popijając wino wyprodukowane w Katalonii – co nie ulega wątpliwości – są teş zagorzałymi patriotami swojego regionu.


|19

nowy czas |31 października

czas zadumy

Memento mori Starsza kobieta w zielonej wełnianej czapce, ze złotym kolczykiem w nosie w kształcie kwiatka z rezygnacją kiwa głową. Za nią oparte o drewnianą ścianę małej pakamery stoją szpadle, grabie i miotły, a przed nią kubek gorącej herbaty parujący na jej dobrotliwą twarz. Jeszcze raz prosi, by przeliterować nazwisko: S-t-r-z-e-l-e-ck-i. Imiona: Paweł, Edmund.

Marcin Piniak – A to jest ktoś znany? – pyta, śledząc palcem litanię nazwisk w spisie grobów cmentarza Kensal Green – jednego z wiktoriańskich „siedmiu wspaniałych” nekropolii londyńskich, założonego w 1832 roku. Wtedy Edmund miał 35 lat. W tym czasie mógł być w Europie, być może w Szkocji, może w Anglii. W dwa lata później jako pierwszy Polak wyruszył w podróż dookoła świata. – Tak, to znany polski odkrywca i podróżnik, zmarły w Londynie w roku 1873 – odpowiadam spoglądając na ksero mapy cmentarza. To bardzo duży cmentarz, podzielony na część katolicką i komunalną. Nieopodal stoi krematorium, gdzie spalono schorowane ciało Freddie Mercurego, lidera kultowego Queen. – Niestety, nie ma go w spisie – odpowiada kobieta o dobrotliwej twarzy. – Musisz poszukać sam, spróbuj najpierw na katolickim. Jak Polak, to chyba katolik, nie? Podobno nie był katolikiem. Kiedy patrzę na ogromne martwe miasto z siecią ulic, alejek i scieżek, dociera do mnie, że znalezienie jednej mogiły pośród tysięcy jest praktycznie niemożliwe. Kilkadziesiąt wyszczególnionych nazwisk w tamtej książce tonie w zderzeniu z bezmiarem anonimowych krzyży, granitowych nagrobków, kamiennych tablic i wielkich sarkofagów. Wiele z nich to zapomniane kamienne bryły, z których czas zdrapał wszelkie ślady. Po godzinie czytania każdej napotkanej tablicy przychodzi czas kapitulacji, a

jednocześnie magia miejsca każe odrzucić wszelkie plany i usiłowania. Nad głową kołują czarne cmentarne ptaki, a wokół trwa hipnotyczna cisza. Płacząca nad grobami wierzba okrywa swoimi liśćmi kilka opuszczonych mogił. Anioły z poczerniałymi twarzami, które zgubiły swoje kamienne skrzydła. Posągi świętych, poległych w walce z czasem. Cmentarz jest w kształcie wielkiego dzbana, na którego dnie jest krematorium, a pośrodku ogromna anglikańska kaplica z filarami grubych kolumn, co przywodzi na myśl klimat greckiego polis. Jak za życia – dom, tak po śmierci wielkość mogiły symbolizuje status zmarłego. Ogromne budowle, ascetyczne i monumentalne, górują ponad innymi zawłaszczając przestrzeń i uwagę. Niektóre niczym pałace, z wygrawerowanymi po łacińsku frazami złotych myśli i cytatów dodają zmarłym szacunku. Są wśród nich nowe groby usypane z czarnej ziemi, z seryjnymi białymi tabliczkami i numerem ewidencyjnym. Jest mały kopiec wielkości wyciągniętej ręki, namokły od wylanych łez, z wpatrzonym w niebo aniołkiem z girlandą świeżych kwiatów. Niektóre z grobów, z pozostałością resztek drewnianych krzyży, wyglądają jak kurhany i przywodzą na myśl Wzgórze Wisielców niedaleko Wolina. Siadam na starej, spróchniałej ławce. Wiatr rozrzuca niedbale pożółkłe liście, a wrzask wron niesie frazę z Koranu: Wówczas Bóg posłał kruka, który rozdrapał ziemię, aby mu pokazać, jak ukryć zwłoki brata. Kiedy dotykam stopami tej naszpikowanej kośćmi ziemi, myślę o tym, co

trwa, o pasji życia. O jej rozmiarze w wypadku Strzeleckiego, kiedy ze złamanym sercem po odrzuceniu jego oświadczyn przez ojca Adyny Turno i klęsce Powstania Listopadowego wyrusza z Liverpoolu w niebezpieczną podróż. Jak odkrywa złoża miedzi nad jeziorem Ontario w Kanadzie. Robi zapiski o dziwnych roślinach Meksyku, obserwuje brazylijskie niebo, chodzi po wygasłych wulkanach Ekwadoru i Peru. Co myśli, kiedy po raz pierwszy dotyka australijskiej ziemi, kiedy dociera tam w 1838 roku, czyli w pół wieku po tym, kiedy do jej brzegów dobiły pierwsze statki z szkockimi i angielskimi więźniami. Zastanawia mnie, czy poznał Williama Willsa, innego badacza kontynentu, który zginął z wycieńczenia próbując jako pierwszy przejść Australię z południa na północ. Myślę o Strzeleckim, jak odkrywa Góry Wododziałowe, co na zawsze zapisuje jego nazwisko na kartach historii tego kraju. Najwyższy australijski szczyt nazywa Górą Kościuszki, bo – jak twierdził – przypominał mu kopiec w Krakowie. Jak zbiera informacje o tasmańskich aborygenach, a potem ich spotyka przemierzając samotnie tę dziką krainę, by później nocami szkicować pierwszą mapę Tasmanii. Jak posyła swój raport podczas kartoflanej klęski głodowej w Irlandii, za co dostaje order od Królowej Wiktorii i tytuł szlachecki. Kiedy już po powrocie do Anglii pisze swoje dzieło Physical Description of New South Wales and Van Diemen’s Land. Wreszcie o tym, jak wspomina dokonania swojego nietuzinkowego życia. Kiedy umiera w Londynie w 1873 roku. Podobno był gnostykiem i chciał

spoczywać w anonimowej krypcie, co jednak zignorowano, kiedy przewieziono jego prochy do Poznania i odprawiono katolicki ceremoniał. Jako człowiek dobrego serca, otwartego umysłu i wielkiej pasji musiał być swoistym uosobieniem obywatela świata. Tak go widzę. Gdzieś pomiędzy tymi nagrobkami jego ciało powierzono matce ziemi – której był wielkim fascynatem i odkrywcą. Postać, która wybija się ponad zostawiając ślady pamięci w tysiącach głów. Jednak co można powiedzieć o tym francuskim księdzu, którego mogiła jest teraz na mojej drodze? Czy też o Martinie, młodym chłopaku, którego grób przypomina odpustowy stół pełen zabawek, plastikowych kwiatów, lusterek i zdjęć? Ogrom imion i nazwisk w wielu ję-

zykach świata – jedyne ślady istnienia prócz zapisu w pamięci bliskich. Jednak kiedy i oni odchodzą – cóż pozostaje z nas, kiedy nie zdołamy się zapisać w żadnej z ksiąg? Jak w tej ludowej pieśni: W tę podróż odchodzę, nie biorę nic z sobą, w postaci okrytej śmiertelną żałobą. Tylko cztery deski, z siedmiu łokci szata – to cała zasługa mizernego świata. Bez względu na to, czy nasze ciało runie do świętej rzeki, czy zostanie ofiarowane sępom, jak w tybetańskiej praktyce, lub jego prochy rozwieje wiatr, będziemy musieli zakończyć podróż. Ujrzeć te same drzwi, które goszczą u kresu wszystkich podróżnych. Jedno wspólne wnętrze, gdzie wszyscy stają nadzy i równi, nakryci kurtyną tajemnicy.


20|

31 paździrnika 2008 | nowy czas

wydarzenia

N

a r l a zy

N

tów i m liśmy wyklejając z nich makiety programów Starego Teatru, katalogów wystaw Tadeusza Kantora czy kronik Teatru Cricot2, zrozumiałam jak ważną rzeczą jest detal decydujący o wyglądzie całości. Bednarczykowie byli dla Przybylskiego, przez wiele lat naczelnego grafika Wydawnictwa Literackiego w Krakowie, niedościgłym wzorem. Krój czcionki, światło między wierszami… To była inna jakość – książka, którą zanim zacznie się czytać, trzeba najpierw obejrzeć. Takie książki przez kilkadziesiąt lat wydawali Bednarczykowie. Udało im się stworzyć wydawnictwo niezależne od jakichkolwiek nacisków politycznych i formalnych, w którym najważniejszy był twórca i jego dzieło. Ale ich praca to nie tylko pięknie wydane słowo, to ciężki wysiłek fizyczny i nieustanne problemy finansowe. Nie przeszkodziło im to jednak, by wciąż z uporem robić swoje. W podmostowej arkadzie w pobliżu Waterloo Bridge, gdzie znaleźli dzięki pomocy Feliksa

po e

Wystarczyło, jak na uroczystym apelu, przywołać nazwiska tych, którzy przebywają już na drugim brzegu, żeby Oficyna ożyła znowu stukotem maszyn drukarskich, utopią przedsięwzięcia, trudnościami, które powinny jej twórców zniszczyć, a nie zdołały. Wśród nieobecnych nad całością wieczoru czuwał Czesław Bednarczyk. To on razem z żoną Krystyną odrzucił prawa rynku w imię wartości – piękna słowa, piękna książki, piękna obrazu. W ciągu tych długich lat mozolnej walki niejedna instytucja emigracyjna upadła, a oni przetrwali. Oficyna Poetów i Malarzy nie jest jeszcze zamkniętą kartą historii. We wtorek, 28 października, w Sali Teatralnej Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie zebrały się tłumy. Twarze jednak trochę inne niż zwykle, bo goście przyjechali z wielu różnych miejsc, wielu krajów, również z Polski, na uroczystość 60-lecia Oficyny Poetów i Malarzy oraz 85. urodziny jej współzałożycielki, Krystyny Bednarczyk. Bałam się tego wieczoru, bo z Oficyną łączy się wspomnienie bardzo dla mnie cenne. Za sprawą grafika i wybitnego typografa Lecha Przybylskiego, Bednarczykowie stali się dla mnie wzorem wydawców. Pochylając się wraz z Lechem w jego pracowni, nad pachnącymi często jeszcze farbą drukarską „szczotkami”, które cię-

wiecz

ór

Byli tam wszyscy. Obecni i nieobecni. Malarze i poeci, którzy stworzyli niepowtarzalne zjawisko Oficyny, bo nie godzili się z szarością emigracyjnego bytowania. Coś, co stworzyli dla siebie, stało się naszym dobrem.

Topolskiego miejsce na swoją maszynę drukarską, spędzali długie godziny, często w zimnie i wilgoci. Ten wielki etos pracy podkreślił mówiąc o Bednarczykach i ich wydawnictwie ks. infułat Bonifacy Miązek, który na święto Oficyny przyjechał z Wiednia. Postać głównej bohaterki wieczoru przedstawiliśmy w poprzednim numerze „Nowego Czasu” z okazji przyznania jej doktoratu honoris causa przez Polski Uniwersytet na Obczyźnie. Wróćmy więc na scenę teatru w POSK-u, gdzie Regina Wasiak-Taylor i prof. Andrzej Krzeczunowicz zapowiadali kolejne osoby przybliżające gościom wieczoru historię tego niezwykłego wydawnictwa, nazwiska twórców i osób z nim związanych. Bednarczykowie to jednak nie tylko wysublimowani artystycznie drukarze, to także ludzie pióra, kochający poezję, poprzez którą mogli opisywać piękno prostego życia. Mówiła o tej poezji dr Ewa Lewandowska Tarasiuk. Kilka wierszy, zarówno Krysty-

Pasja wydawania książek widoczna była także w wystąpieniu Krystyny Bednarczyk, dla której wydawca i poeta to synonimy. Z tylu ks. Bonifacy Miązek

ny jak i Czesława Bednarczyków usłyszeliśmy w wykonaniu artystów Ewy Kańskiej, Zbigniewa Grusznica i Janusza Guttnera. Choć Krystyna Bednarczyk wciąż podkreśla, że czuje się młodo i sądząc po wigorze, z jakim podziękowała za przygotowaną dla niej uroczystość niejedną książkę jeszcze wyda, przyszłość tego bezcennego skarbu naszej kultury powinna być zabezpieczona. Z propozycją utworzenia odpowiedniego miejsca chroniącego dorobek Oficyny Poetów i Malarzy wystąpił prof. Janusz Stanisław Gruchała, z katedry edytorstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Krystyna Bednarczyk z pewnością niejedną propozycję już otrzymała i na pewno wybierze tę, która najlepiej ich dorobek zabezpieczy a jednocześnie udostępni go kolejnym pokoleniom.

Na zorganizowanej w bocznej sali wystawie pokazano zdjęcia Krystyny i Czesława Bednarczyków dokumentujące ich pracę, spotkania z autorami czy zwykłe, codzienne życie w ich domu w północnym Londynie. Zaprezentowano też sporo z wydanych przez Oficynę książek (wydano ponad 1000 tytułów). Była również kolekcja druków ulotnych związanych z działalnością OPiM, którą z dużą starannością przygotował Zbigniew Choroszewski. W drugiej części wieczoru wystąpił młody zespół baletowy z Krakowa prowadzony przez Svetlanę Gaidę, który zachwycił zebranych swoją młodością i profesjonalizmem.

kronikarskich zapisków filmowych oraz dyskusja nad twórczością pisarza unaocznił zebranym, iż poezja ta doskonale wpisuje się w kanony współczesności. Równie dobrze omija przeszkody językowe, kulturowe i obyczajowe, jak niegdyś czyniła to z żelazną kurtyna. Mając więc na celu nie tylko upamiętnienie, ale i przybliżenie sylwetki poety zaproszono na spotkanie uznanych przedstawicieli środowiska literackiego. Troje gości reprezentujących trzy odmienne pokolenia oraz kultury, a tym samym odrębne drogi poszukiwań i powody uznania dla artysty. Wśród zaproszonych znalazł się przedstawiciel młodego pokolenia Nick Laird – poeta i pisarz z Irlandii Północnej, amerykańsko-polska pisarka Eva Hoffmann – tłumaczka dzieł Herberta oraz były redaktor działu poezji tygodnika „Observer” Al Alvarez. Jego znajomość z poetą zaowocowała w latach 60. pierwszym anglojęzycznym przekładem wierszy Herberta. Cóż jednak jest kluczem, który otwiera poezji Herberta drogę do rozumienia i uwielbienia jego słów poza granicami Polski? Co sprawia, iż wymowa jego wierszy w tłumaczeniu na

języki obce nie traci na wyrazistości, ani nie odbiera im wartości pierwotnej? Na to pytanie każdy z dyskutantów odpowie zgodnie. To język jego poezji. Jego własny język. Pełen przejrzystego piękna, powagi słów i prostoty zarazem. Eva Hoffmann docenia wyraźną w nich bystrość umysłu oraz obecność autoironicznej odwagi. Do Laira najbardziej przemawia ciągłe dążenie Herberta to prawdy, brak pokory i ucieczka od schematów. Dla Alvaraza poeta jest przykładem twórcy renesansu. Doskonale wykształconego, z dyplomem z ekonomii i prawa. Jest filozofem i moralistą zarazem. Doskonałym znawcą historii i literatury, czego przykładem jest wyraźna w twórczości obecność mitów i symboliki. Nie sposób jednak zebrać wszystkich przytoczonych na spotkaniu zalet i powodów dla, których wciąż warto czytać i tłumaczyć Herberta. To nieśmiertelność zamknięta w słowa. Można ją jednak odkrywać na różne sposoby. Twój Herbert musi być inny, a jaki będzie, to już tylko… kwestia smaku.

Teresa Bazarnik

Fot. Marcin Piniak

Między słowami Kiedyś dawno życie nauczyło mnie, że wielkie słowa'są nieodzowne. Zwłaszcza na dzień powszedni. Bez nich grozi chodzenie na czworakach. Potem przeczytałem Herberta: …powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem.… Więc je powtarzam. Z uporem, tzn. bardzo osobiście – tak, jak w danej chwili potrafię. Roman Berger skomponował utwór Improvisation sur Herbert

29 listopada odnajdujemy w kalendarium jako datę urodzin Zbigniewa Herberta, jednego z najznamienitszych polskich pisarzy, ale nade wszystko genialnego poety. W rocznicę jego 84. urodzin magazyn Poetry International przy wsparciu Instytutu Kultury Polskiej w Londynie zorganizował w Southbank Centre wieczór poświęcony jego twórczości. 10 to już zatem lat Panie Cogito jak

przystąpiłeś do grona zimnych czaszek. Wciąż jednak żywy w swym słowie. Idziesz wyprostowany i z podniesioną głową. Uniwersalność i ponadczasowość przynależna jest tylko nielicznym. Pisarz o wielkim dorobku, wyjątkowym autorytecie artystycznym i moralnym, o biografii tragicznie uwikłanej w historię XX wieku. Jest laureatem wielu polskich i zagranicznych nagród literackich. Należy do najczęściej tłumaczonych polskich pisarzy. Jako poeta debiutował w 1950, jednak pierwszą książkę poetycką („Struna światła”) wydał dopiero w 1956 roku. Stał się duchowym przywódcą polskiej opozycji. 10 lipca 2007 Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił rok 2008 Rokiem Zbigniewa Herberta. Twórczość Zbigniewa Herberta poznała już i doceniła środkowa i południowa Europa, wciąż jednak mało rozpoznawalny jest w środowisku brytyjskim. Środowy wieczór poezji – czytanie jego wierszy, projekcja

Joanna Bąk


|21

nowy czas | 31 października 2008

wydarzenia

Zabawa nie na żarty Andrzeja Krauzego w Krakowie

›› Andrzej Krauze podczas wernisażu Fot. Leszek Stępień

Iwona Meus-Jargusz

O czym myśli Pan Pióro na moment przed otwarciem swej wystawy w Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie? Pan Pióro jest przerażony. Pan Pióro chętnie by się schował. To, co za moment odkryje przed światem, jest bardzo intymne, bo Pan Pióro przelał na papier to, co myśli, kiedy czuje się wolny, kiedy nie musi kontrolować czy rysunek jest wystarczająco śmieszny, czy się spodoba, czy zadowoli? Rysunki (sto sztuk zadomowiło się w galerii na parterze, na antresoli i w bibliotece piętro wyżej) są spokojniejsze, cichsze, łagodniejsze od tych, zawsze z uwagą studiowanych przez czytelników „The Guardian” (Londyn ), „The Scientist” (Filadelfia), „Internazionale” (Rzym), „Courier International” (Paryż), „Rzeczpospolitej” (Warszawa), „Nowy Czas” (Londyn). Pan Pióro niebawem to sobie odbije; 4. grudnia pokaże w Paryżu prawdziwie wojowniczą część swej twórczości… Chciałoby się, żeby rysunek był mocny. Tak mocny, że kogoś porwie, że ten ktoś zobaczy i powie: „Nigdy więcej nie zabiję!”.... Ale i w tym krakowskim, mało wojowniczym wydaniu, nie da się odmówić Panu Pióro postawy zaangażowanej. Oto Ikar... ma wyraźne kło-

poty z tożsamością. Miast sprostać swemu mitowi i wzbić się w powietrze, przymierza skrzydła, przebiera w fasonach: motyl?, nietoperz?, anioł? Albo pokaz mody dla ptactwa; na scenie wszelkie okazy, a każdy w innej kreacji-klatce. Nikt nie przeczuwa, że strój nie pozwoli zerwać się do lotu. To zaangażowanie, niezależne od czasu i meldunku (czy to Warszawa lat 70., czy Londyn współcześnie), pozwala przyprawić Panu Pióro „gębę”; a to lewicowca, a to prawicowca… – Lewicowość? Wobec mnie? To już raczej prawicowość mi się teraz zarzuca, choć na szczęście nikt mnie jeszcze oszołomem nie nazwał. Staję po stronie biednych i pokrzywdzonych, ale to nie jest lewicowość, to jest humanizm. Cóż... chciałoby się, żeby

ten świat był dobrze poukładany. Utopia?... Jakąż zatem rozsądną postawę wobec tego „najlepszego ze światów” podpowiada nam Pan Pióro? Mądry dystans. Być jak… człowiek z dłonią w miejscu głowy, dłonią obróconą do świata wewnętrzną stroną, w geście wyraźnie oznaczającym: „Nie, dziękuję!” Pan Pióro (od dwudziestu lat w ścisłej czołówce najbardziej wpływowych rysowników świata) nie uległ złudzeniu sukcesu. – Jak artysta zaczyna się chwalić, to jest koniec artysty. Niczego jeszcze nie

osiągnąłem… Jestem w marszu. Co dzień kładę przed sobą kartkę białego papieru, odkręcam butelkę z tuszem, biorę obsadkę stalówki. Jest cisza. To co się w tej ciszy dzieje, jeszcze przed pierwszym ruchem pióra, kiedy dopie-

ro rodzi się idea, jest dla mnie najpiękniejsze. Właśnie ten moment przed pustą kartką papieru, w ciszy, lubię najbardziej. Dlatego mówię o marszu, o tym, że nie jestem nawet wpół drogi, choć wiem oczywiście, że w każdej

Zabawa nie na żarty Andrzeja Krauzego 23 października 2008 – 10 stycznia 2009 Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie ul. Meiselsa 17 www.judaica.pl

chwili coś może się zdarzyć i wszystko, w tym marsz, zostanie zatrzymane... Wernisaż trwa. Obawy Pana Pióro okazały się mocno przesadzone. Publiczność bezbłędnie czyta rysunki; scenograf Krystyna Zachwatowicz-Wajda, bard „Piwnicy pod Baranami” Leszek Długosz, najbardziej krakowski spośród krakowskich kompozytorów Zygmunt Konieczny. Przyjaciółka Piotra Skrzyneckiego, nieoceniona w pomocy dla „Piwnicy pod Baranami” w najtrudniejszych dla niej czasach, mecenas Ruth Buczyńska, której obecność zawsze zwiastuje dzianie się czegoś niezwykłego, sumuje: – Świata nie da się wypowiedzieć słowami, bo one ślizgają się po powierzchni zjawisk. Muzyka, obraz, mogą więcej. Nie znam drugiego artysty, który by rysunkiem potrafił tyle powiedzieć o świecie. PS. (od autorki) Czytam tekst, który napisałam i myślę czy nie za melancholijnie, nie za smutno aby? Przecież to wyśmienita satyra! Kapitalna zabawa! Zabawa? Owszem, ale „Zabawa nie na żarty”.


22|

31 października 2008 | nowy czas

kultura

To jest wojna! 17 października w galerii Barbican zostały otwarte trzy wystawy fotograficzne poruszające problematykę wojny. Dwie z nich to prace korespondentów wojennych z pierwszej połowy XX wieku, Roberta Capy i Gerdy Taro. Trzecia natomiast jest zbiorem prac czterech współczesnych artystów. Z Dominikiem Czechowskim, asystentem wystawy w galerii Barbican, rozmawia Ewa Żabicka. na określić, które zdjęcia zostały wykonane przez kogo. Poza tym, o ile Capa to wielka fotograficzna sława, Gerda Taro była jeszcze kilka lat temu postacią niemal zupełnie nieznaną. To pierwsza wystawa w Wielkiej Brytanii poświecona jej skromnemu, choć jakże niesłusznie przez wiele lat niedocenianemu dorobkowi. Natomiast trzecia wystawa, ukazująca obecną wojnę w Iraku i Afganistanie, ma nie tylko podkreślić różnice z pracami Capy i Taro, ale być też dla nich świetnym uzupełnieniem, formą dialogu między nimi.

Dlaczego zdecydowaliście się na zrobienie wystawy o tematyce wojennej?

– W tym roku mija siedem lat od momentu, gdy Amerykanie ogłosili „wojnę z terroryzmem”. Wojna cały czas trwa i my chcemy ten fakt podkreślić. Wystawa prezentuje temat z punktu widzenia czworga współczesnych artystów oraz dwójki fotografów, którzy zajmowali się reportażem wojennym w pierwszej połowie XX wieku. Istnieje pewna tradycja przedstawiania wojny, która zmienia się wraz z upływem czasu. Obecnie, w erze inernetu, człowiek jest zalany nadmiarem informacji i obrazów bombardujących nas z każdej strony. Chcieliśmy sprawdzić, jak z trudnym i bolesnym tematem wojny radzą sobie współcześni artyści, co mają do powiedzenia w tej kwestii. Chcieliśmy też przedstawić, jak zmienił się sposób wizualnego przedstawiania wojny. Czy nie uważasz, że prace Capy czy Taro, jak i zdjęcia przedstawione na trzeciej wystawie, nie zostały wykonane przez artystów, a przez fotoreporterów, którzy wykonywali swój zawód?

–To się z upływem czasu zmieniło. Prace Capy i Taro nabrały wartości artystycznej, mimo iż wykonywali oni zawód korespondenta wojennego. Zdjęcia Capy były głównie publikowane na Zachodzie, w ilustrowanych magazynach, takich jak Life, Match czy Vu i zdobyły niesamowitą sławę. Tak więc oni startowali trochę z innego miejsca. My chcieliśmy zestawić dwie tradycje przedstawiania wojny, ukazując temat także z perspektywy tych, którzy zdobyli solidne wykształcenie artystyczne czy studiowali fotografię i działają współcześnie, odnoszą się do aktualnych konfliktów zbrojnych, właśnie nie będąc fotoreporterami czy korespondentami wojennymi. Ale przecież nie wszystkie zdjęcia ukazane na trzeciej wystawie są zrobione przez artystów...

– Tak, ale większość prac – także projekcje wideo – są dziełami czworga uznanych artystów: Geerta van Kesterena, Paula Chana, Omera Fasta i An-My Lê. Van Kesteren jest właściwie fotoreporterem wojennym pracującym w tradycji Capy, ale sam nazywa siebie po prostu fotografem. Najbardziej interesuje go to, w jaki sposób wojna wpływa na ludność cywilną. W serii zdjęć Why, Myster Why, wykonanych w latach 2003-04 w Iraku, obrazuje codzienność z punktu widzenia mieszkanców kraju owładniętego wyniszczającą wojną.

Czy możesz przybliżyć temat kontrowersji na temat zdjęcia prezentującego śmierć republikańskiego żołnierza Falling Soldier?

Fot. Greda Taro,1937

Fotografuje miejsca i ludzi, którymi na dobrą sprawę nikt poza organizacjami charytatywnymi się nie interesuje. Druga jego seria prezentowana na wystawie to Baghdad Calling, która składa się z kilkudziesięciu zdjęć wykonanych głównie przez Irakijczyków żyjących w obozach dla uchodźców. Jak się okazuje, ci ludzie mają olbrzymi dostęp do internetu i telefonii komórkowej, ale przebywają w miejscach zamkniętych dla przedstawicieli mediów. Van Kesterenowi udało się zdobyć zdjęcia cywilów wykorzystując swoje osobiste kontakty w Iraku oraz blogi internetowe. Te odbitki często są słabej jakości, ponieważ zostały wyko-

nane przy niskiej rozdzielczości, na szybko, przez amatorów..., ale to właśnie wzmacnia siłę ich przekazu. Czy jest jakiś szczególny rodzaj relacji między tymi wystawami?

– Jeśli chodzi o Capę i Taro, to partnerzy w życiu prywatnym jak i zawodowym. Razem wykreowali fikcyjną postać o hollywoodzko brzmiącym imieniu Robert Capa, by nadać swojej wojennej korespondencji o wiele większy prestiż. Fotografowali wspólnie pod tym przybranym nazwiskiem, na początku swoich karier. Dopiero trochę później, gdy pracowali na odddzielnych frontach, moż-

– Cała sprawa została nagłośniona w latach 70. przez dziennikarza Philipa Knightley, który twierdzi, że zdjęcie zostało zaaranżowane. Według niego, biorąc pod uwagę ówczesną technologię, Capa nie byłby w stanie zrobić zdjęcia dokładnie w momencie, kiedy żołnierza przeszywa kula, ze względu na czas w jakim zamykały się klatki aparatu przesuwając film. Nigdy też nie odnaleziono całości tego negatywu. Całą sprawę badał nawet personel medyczny, analizujący ruchy ciała w momencie śmierci, sposób, w jaki układa się dłoń upadającego żołnierza, jakie wystąpiły skurcze itd. Wiemy również, że wielu żołnierzy mu pozowało, mając nadzieję, że ich zdjęcia Fot. Omer Fast

zostaną opublikowane w którymś z magazynów. Powstała nawet teoria, iż któryś z żołnierzy pozując Capie w momencie przerwy w walkach, wdrapał się na pagórek i właśnie wtedy niefortunnie przeszyła go kula, przez co Capa mógł się nieumyślnie przyczynić do śmierci żołnierza. Z drugiej strony, wieloletni badacz i miłośnik prac Capy, Richard Whelan, autor bardzo drobiazgowej biografii poświęconej fotografowi, zawsze bardzo silnie opowiadał się za autentycznością Falling Soldier. Ogólnie cała sprawa nie jest do końca wyjaśniona i nadal jest szeroko dyskutowana. Możesz powiedzieć o co chodzi z odnalezieniem walizki z negatywami Capy, tak zwanej Mexican suitcase?

– W grudniu zeszłego roku do International Center of Photography w Nowym Jorku, gdzie przechowywane są ocalałe archiwalia Capy, dostarczona została walizka z zaginionymi negatywami Capy, która była przechowywana od końca lat 30. w Meksyku. Na razie do końca nie wiadomo, co naprawdę kryje się w walizce. Podczas tej wystawy, galeria w Barbican jako pierwsza na świecie prezentuje kilka odbitek z tych nowo odkrytych negatywów. Oczywiście, wszyscy wstrzymują oddech i mają nadzieję, że walizka meksykańska zawiera ten najważniejszy negatyw z Falling Soldier, i że może cała sprawa się w końcu wyjaśni. Czy uważasz, że żyjąc w zmedializowanej erze, w której ludzie mają powszechny dostęp do informacji, jesteśmy raczej obserwatorami wojny i trudno jest mówić o jej tradycyjnej formie?

– Tam, gdzie jest konflikt racji, który pociąga za sobą ofiary cywilne, tam jest wojna. Od XIX wieku wojny trwają nieprzerwanie, niektóre z nich ciągną się latami. Te współczesne mają trochę inny charakter. Jest to nie tylko walka o wpływy politycz-


|23

nowy czas | 31 października 2008

kultura

czarny notebook: Święty z Los Menelos Justyna Daniluk

Fot. An-My Lê

ne czy eko no micz no -spo łecz ne, ale tak że o pod po rząd ko wa nie so bie ko goś pod wzglę dem kul tu ral nym, re li gii czy ra sy. Jed nak to, że woj ny w XXI wie ku pro wa dzo ne są głów nie za po mo cą kom pu te ra, wy so ko roz wi nię tej tech no lo gii, nie zmie nia fak tu, że to lu dzie, a nie tech ni ka, są jej naj więk szy mi ofia ra mi. Te kon f lik ty da lej wy wo łu ją ol brzy mie spu sto sze nie w ludz kiej psy chi ce. Trzy po wią -

za ne ze so bą wy sta wy w Bar bi can nie tyl ko uka zu ją woj nę z róż nych per spek tyw i w róż nym kon tek ście, ale rów nież sta ra ją się opo wie dzieć, jak bar dzo zmie nił się świat, jak zme dia li zo wa no kon f lik ty zbroj ne i do świad cze nia ich pa mię ci. Za pra sza my do zo ba cze nia wy sta wy, któ ra czyn na jest do 25 stycz nia 2009 (szcze gó ły na str. 25)

DOMINIK CZECHOWSKI, pracuje w renomowanej Barbican Art Gallery na stanowisku asystenta w dziale kuratorskim. Dyplom z historii sztuki, do którego materiały zbierał przez pół roku w Nowym Jorku, uzyskał na Uniwersytecie Łódzkim. Do Anglii przyjechał cztery lata temu i jak większość nowo przybyłych miał – jak sam mówi – kilka przystanków na drodze do pracy w zawodzie: kelnerowanie w zwariowanej greckiej knajpie na Camden, gdzie talerze fruwały i wino lało się strumieniami – także dla personelu oraz stanowisko lokaja w londyńskiej siedzibie jednej z największych organizacji finansowych na świecie, tuż przy ambasadzie amerykańskiej. By wejść na ścieżkę prowadzącą do pracy w zawodzie, odbył staż w jednej z komercyjnych galerii sztuki. Po krótkim jednak czasie udało mu się jednak znaleźć pracę w przytulnym antykwariacie z wydawnictwami artystycznymi na Charing Cross Road, gdzie spędził ponad rok. To tam udało mu się zawrzeć pierwsze przyjaźnie z Anglikami, którzy okazywali mu niezwykłą życzliwość, doradzali i podwali mu pomocną dłoń gdy tego potrzebował. Oprócz sprzedawania książek i czasopism z zakresu sztuki, zajmował się tam również kolportażem specjalistycznych wydawnictw artystycznych, wyszukiwaniem rzadkich pozycji, albumów, wyczerpanych nakładów itd. Praca w księgarni pozwoliła mu na utrwalenie i rozszerzenie wiedzy nabytej w trakcie studiów, rozbudowanie aparatu badawczego, a przede wszystkim zapoznanie się z instytucjami kulturalnymi na świecie oraz rynkiem wydawniczym dotyczącym sztuk pięknych. Po antykwariacie trafił do galerii Barbican. Tam właśnie skończył przygotowania do piątej już wystawy w swoim dorobku. W 2007 roku pracował nad: In the Face of History – European Photographers in the 20th Century oraz Alvar Aalto: Through the Eyes of Shigeru Ban, w 2008 Seduced: Art and Sex from Antiquity to Now, Martian Museum of Terrestrial Art oraz wystawą o tematyce wojennej. Sam twierdzi, że jego los migranta na brytyjskiej ziemi nie należy do typowych i że miał sporo szczęścia nie mając wielu przykrych doświadczeń, które często tu się Polakom przydarzają. Jego obecna praca wymaga od niego administracyjnego i logistycznego wsparcia dla zespołu kuratorskiego w zakresie organizacji międzynarodowych wystaw sztuki. Do jego obowiązków należy współpraca z kuratorem wystawy, artystami oraz prowadzenie badań związanych z projektami. Obecna praca daje mu niebywale dużo satysfakcji, jak również pozwala na rozszerzenie szeregu różnych zainteresowań. Najbardziej jednak cieszy się możliwością uczestniczenia w ważnych, na skalę światową, wydarzeniach artystycznych mających miejsce w Londynie, który zalicza się do najważniesjzych miejsc świata w dziedzinie sztuki. Dominik ma wiele pomysłów i planów, które chciałby zrealizować w swej karierze. Wiele z nich związanych jest z krajem ojczystym, gdzie widzi swoją przyszłość.

Książka Piotra Śliwińskiego „Dziki kąt” to historia dorastania w późnym PRL-u, powrót do miejsc i ludzi, którzy już w tej chwili są mitem bądź legendą w wydaniu wyjątkowym, ponieważ autor powieści uszlachetnił swoich bohaterów plebejskim językiem oraz wzniosłymi myślami. Narratorem powieści jest Święty, który wraz z kumplami Długim, Ćmagą, Heblem, Nyfkiem i paru innymi wegetują w Los Menelos, czyli w ich prywatnym Krakowie. Śliwiński uchwycił i opisał to, co nazwałabym znaną powszechnie punk-rockową legendą końca PRL-u, tu w wydaniu krakowskim. Chyba każda dzielnica, małe miasteczko i co większe wioski mają na sumieniu historie podobne do tych, które opowiada Śliwiński, to doświadczenie całego pokolenia 1970 i plus. Morze alkoholu, coś cięższego również i sporo później („dragi” pojawiają się wraz z demokracją), bo z kasą było krucho, a na wino zawsze się jakoś uzbierało… Wydaje mi się, że niemal cała Polska zna pancura z Kornicy, który wpasowałby się w towarzystwo Świętego znakomicie, również stylistycznie. Tak więc, Los Menelos Śliwińskiego, jakkolwiek prywatne, staje się udziałem wielkiej rzeszy, dorastającej w tym samym czasie co autor, dzieciarni. Mocną stroną powieści Śliwińskiego jest jej specyficzny język. Lokalna gwara wprost z Los Menelos to nadzwyczajna mieszanka folkloru lokalnego z rozbuchanym językiem ówczesnych punkujących, których śmiesznie byłoby dziś nazwać nastolatkami, choć rzeczywiście nimi byli (ale to były czasy przed-demokracyjne, wtedy nastolatki nie istniały). Słowo, tzw. „gadka”, było w tamtych czasach towarem pożądanym, istniało to, co zostało opowiedziane. Mało rzeczy można było kupić, a jeszcze mniej za pieniądze zarobione na sprzedaży makulatury czy butelek, dlatego język był jedną z najważniejszych sił ekspresji. Śliwiński pokazuje w swojej powieści niesamowite bogactwo przedziwnych tworów językowych, powiedzonek,

Eldorado Nie du ża sa la Rit zy Ci ne ma na Bri xton. Przed fran cu skim fil mem nie ma re klam. Nie dla te go, że fran cu ski, dla te go że fe sti wa lo wy. Przez ekran prze wi nie się tyl ko tra iler. Przy po mnie nie, że je steś jed nym z uczest ni ków BFI Lon don Film Fe sti val. Se lek cjo ne rzy BFI co ro ku sta ran nie do ko nu ją wy bo ru. Pra wie każ dy ty tuł już gdzieś za ist niał. „El do ra do” bel gij skie go re ży se ra Bo uli Lan ner sa – na te go rocz nym Can nes zdo był na gro dę Eu ro pa Ci ne mas. Tu taj po ka za no go w sek cji Ci ne ma Eu ro pa. Bo uli jest głów nie ak to rem. Za grał nie wiel kie ro le w kil ku dzie się ciu fil mach. Tu taj był pierw szo pla no wym, sa mot nym sprze daw cą che vro le tów. Za stał w do mu wła my wa cza, nar ko ma na Elie. Spę dzi li ra zem noc. Nie, nie w tym sen sie. Elie scho wa ny pod łóż kiem, Yvan pil nu ją cy go, by nie

uciekł. Po czci wy Yvan, któ ry nie wzy wa po li cji, tyl ko speł nia proś bę włamywacza i za wo zi go na dru gi ko niec Bel gii, do ro dzi ców. Film tak zwa nej dro gi, któ ra koń czy się tak, jak skoń czy ła by się za pew ne na praw dę. Elie zwi ja ka sę i się ulat nia. Yvan zo sta je z mar twym do ber ma nem. Po du ma i wró ci do do mu. Ot, hi sto ryj ka. W ame ry kań skich fil mach roz gry wa się na

określeń, które godnie reprezentują ten zamknięty już, a przecież piękny stylistycznie okres. Jednocześnie autor wyposaża swojego bohatera w niemałą wiedzę z zakresu literatury, sztuki czy filozofii, która w połączeniu z kwiecistym językiem daje efekt bardzo wyrazisty. „Dziki kąt” to także próba pogodzenia się Świętego z odejściem dwóch ważnych dla niego osób: Długiego, kumpla, który został zadźgany za podrywanie dziewczyny na przypadkowej imprezie, w przypadkowej mieścinie („Ni ma co, frajerska śmierć – Nyfek splunął na krawężnik – Długi padł przez dupę.”) oraz Sztejmesa, idola lat dziecinnych, którego mityczna postać fascynowała go jeszcze wiele lat po zagadkowej śmierci. Jak wiadomo, autorytety i przyjaźnie z lat szkolnych to rzeczy najtrwalsze. W swojej powieści Śliwiński ociera się również o historię, wspomina stan wojenny widziany oczami ucznia podstawówki (jest to ważny punkt w doświadczeniach tego pokolenia), oraz pierwsze kroki w raczkującej demokracji, a zwłaszcza późniejsze już wizyty w urzędzie pracy. Podobne, jak w „Dzikim kącie” doświadczenie historii i smutku wegetacyjnego ostatnich lat PRL-u można zaobserwować również w powieści Huberta Kilmko-Dobrzanieckiego. Autor książki „Raz, dwa, trzy” dodatkowo zahacza o patologie wychowawcze tamtego okresu. Historie Śliwińskiego to przede wszystkim jednak opowieści o przyjaźni, o kumplach z podstawówki, z podwórka, wspólnych pierwszych papierosach, meczach Cracovii i ważnych rozmowach prowadzonych plebejuszowskim językiem. Jest to książka, która nie odbierając rytmu i dzikości dorastaniu w latach 80. jednocześnie odmalowuje jej głęboki duchowy rozwój, który uosabia w tej książce Święty z Los Menelos. PS. Podziękowania dla Agnieszki Łasek z Wydawnictwa Czarne i jej przemiłej koleżanki za poświęcenie mi czasu i przesłanie kilku książek.

tra sie pu stej au to stra dy do ni kąd, w ob ję ciach bez drzew nych, tra wia stych prze strze ni. Tu taj jest po dob nie. Bel gij ska pre ria. A po środ ku kil ka ty po wych przy gód z nie ty po wy mi wstaw ka mi. Sta ru szek go las; nie obec na eks pe dient ka, któ rej krad nie się ba to ni ki; oj ciec nie na wi dzą cy sy na i mat ka. Prze ko pu je się jej ogród, bo nic in ne go już zro bić nie moż na. Yvan, któ ry mó wi: nie od wra caj się, roz ma wiaj, bo bę dziesz żył jak ja. Elie, któ ry pa trzy nie ro zu mie ją cym wzro kiem, bo ma tyl ko dwa dzie ścia lat, nie wie rzy, że mo że być sam. Re ży ser, ak tor i sce na rzy sta. Ob sa dził się w trzech ro lach. Kie dy na wzgó rzu mia sta, gdzie po cho wał psa, zga sły wszyst kie świa tła i po ja wi ły się na pi sy, trwa li śmy w za wie sze niu, bez re f lek syj nie. Tak wie le prze strze ni nie za kłó co nej dia lo giem Bo uli nam po zo sta wił. To ma do sie bie ki no peł ne ci szy i prze strze ni, że za wie sza w me dy ta cji. Po tem wra ca my do swo jej hi sto rii.

Elż bie ta So bo lew ska


24 |

31 października 2008 | nowy czas

podróże w czasie i przestrzeni

Kto mi powie, co to jest powwow? Miasteczko Moosonee położone jest nad Zatoką Hudsona na szerokości geograficznej Londynu, ale dla Kanadyjczyków to jest daleka północ. Klimat Moosonee istotnie różni się od londyńskiego. Lato jest wprawdzie upalne, nawet bardziej niż w Anglii, ale zimą temperatura dochodzi do minus 40 stopni. No, powiedzmy że jak na Kanadę, jest to średnio daleka północ.

Włodzimierz Fenrych Z Toronto można tam dojechać pociągiem, ale wyprawa trwa dwa dni. Warto ją odbyć, ciekawa jest już sama podróż pociągiem. Większość czasu pociąg jedzie przez las i z okien można zaobserwować, jak po kolei znikają z lasu poszczególne gatunki drzew: najpierw te słynne kanadyjskie klony, potem sosny i jodły, na końcu zostają tylko północne świerki. Nie takie, jakimi obsadzono Tatry, tylko czarne świerki tajgi, które zazwyczaj gałęzie mają tylko na czubku i dlatego las z daleka wygląda jak rząd wyciorów do butelek. W Moosonee 80 proc. mieszkańców stanowią Indianie Kri. Miasto jest dwujęzyczne, co widać w oficjalnych napisach, które są i po angielsku, i w języku Kri. Wygląda to bardzo egzotycznie, bowiem język Kri ma swój własny alfabet, zupełnie niepodobny do łacińskiego. Położone na stałym lądzie Moosonee oraz leżąca na wyspie na środku rzeki Moose Factory to oficjalnie dwie odrębne miejscowości, ale tak naprawdę to są dwie połowy tego samego miasta. Taksówki wodne, czyli czółna z doczepionym motorkiem, śmigają pomiędzy nimi bez ustanku. Nazwa Moose Factory nie ma sugerować, że jest to fabryka łosi, tylko że jest to położona nad rzeką Moose faktoria Kompanii Zatoki Hudsona. Jest to najstarsza faktoria tej kompanii i jako taka jest też najstarszym anglojęzycznym osiedlem w Kanadzie. Jest tam kilka zabytkowych budynków, ale większość wyspy stanowi rezerwat Indian Kri. Turyści przyjeżdżają pociągiem do Moosonee, następnie pędzą taksówką wodną zobaczyć faktorię oraz położone na terenie rezerwatu Muzeum Kultury Materialnej Indian Kri. Po muzeum oprowadzają nastolatki, oczywiście ze szczepu Kri. W ogródku przy muzeum stoi kilka drewnianych konstrukcji, które młody człowiek z plemienia Kri po kolei objaśnia: to jest wigwam letni, to wigwam zimowy, tu jest łaźnia potna, tu zadaszenie dla bębnów w czasie powwow. – W czasie powwow? Co to jest powwow?

– My tu mamy wielki powwow pod koniec lipca. Był trzy tygodnie temu. – Nie pytałem o to kiedy, tylko co to jest. I po co się to organizuje. –Po co jest powwow? Nie wiem tak naprawdę. Musi pan zapytać kogoś starszego – słyszę. Wieczorem pytam o to Morrisa, który nadzoruje pole namiotowe, znajdujące się na innej wyspie, położonej pomiędzy Moosonee a Moose Factory. Taksówki wodne kursują na okrągło pomiędzy obiema miejscowościami, ale wokół namiotów jest las i cicho, a Morris się nudzi i lubi gadać z gośćmi. Też jest oczywiście ze szczepu Kri. – Po co jest powwow? Nie wiem tak naprawdę. Trzeba by zapytać mojego brata. On się interesuje starymi tradycjami. Ostatnio nawet został szamanem. – Czy mieszka w Moosonee? – Nie, on mieszka daleko na północy... Nie pojechałem dalej na północ. Pojechałem za to do rezerwatu Sześciu Narodów (czyli Irokezów) nad Grand River. Tam też pytałem po co jest powwow. Tam też mi odpowiadali, że mają u siebie powwow co roku w czerwcu, ale dodawali, że nie jest to irokeska tradycja, tylko Indian z prerii, dla Irokezów tak samo egzotyczna, co dla białych turystów. Tradycyjne ceremonie Irokezów odbywają się w Długim Domu, a tam się nie zaprasza osób z zewnątrz. Z rezerwatem Sześciu Narodów nad Grand River graniczy rezerwat New Credit, w którym mieszkają Odżibweje. Tam doroczny powwow odbywa się w ostatni weekend sierpnia. Odżibweje to lud, który częściowo mieszkał na północnych preriach, zatem zapewne dzielił kulturę Indian prerii. Może od nich się dowiem, co to właściwie jest powwow? Powwow w New Credit jest znacznie większy niż na odludziu w Algonquin Park. Więcej bębnistów – kilka bębnów i kilka grup grających na zmianę. Jest więcej tancerzy w fantazyjnych strojach, stroje też są bardziej wymyślne. Nawet weterani są szczególni – z sąsiedniego rezerwatu Sześciu Narodów, weterani, którzy walczyli jako sojusznicy aliantów w wojnach, maszerują na czele korowodu w mundurach... Sześciu Narodów. Oczywiście również z flagą Sześciu Narodów, czyli białą sosną i czterema kwadratami na

fioletowym tle. Nawet świętych ognisk, do których biegają z garścią tytoniu dziewczyny w sukniach z dzwoneczkami, jest więcej – konkretnie trzy. Jest to tak zwany Powwow Trzech Ognisk – na pamiątkę dawnego sojuszu trzech plemion: Odżibwejów, Ottawów i Potowatomich. Wieczorem wielka uczta dla wszystkich uczestników. Tekturowe talerze i plastikowe widelce, ale potrawy tradycyjnie indiańskie: irokeska zupa z dmuchanej kukurydzy i dziczyzny, odżibwejski dziki ryż. Ten ryż to wcale nie ryż, tylko zupełnie inna roślina rosnąca dziko nad Wielkimi Jeziorami, którą Odżibweje nauczyli się zbierać. Opowiada o tym nasz sąsiad przy stole. – Nie da się tego uprawiać, to rośnie dziko tylko nad Wielkimi Jeziorami. Odżibweje wiedzą jak to zbierać. Trzeba podpłynąć czółnem w szuwary i młócić żywe rośliny prosto do łodzi. Kiedyś Sjuksowie mieszkali nad Wielkimi Jeziorami, ale oni nie wiedzieli jak się zbiera dziki ryż. Myśmy ich wygnali znad Wielkich Jezior na prerie. Dobrze się stało, dzięki nam Sjuksowie stali się silni.

Nasz rozmówca otwierał powwow, niosąc na czele korowodu laskę z orlimi piórami. Chyba powinien być poinformowany. Pytam, czy oni też uważają powwow za obcy wpływ kultury Indian prerii. – Ha, Irokezi wszystkie swoje ceremonie robią w Długim Domu, gdzie nie zaprasza się obcych. My jesteśmy bardziej otwarci. Powwow to w dawnych czasach było spotkanie wielu plemion, czasem trwało ono kilka tygodni. Dziś trwa tylko przez weekend, bo ludzie muszą iść do pracy. Są też inne zmiany. Na przykład słomiany tancerz w dawnych czasach miał na sobie pęki słomy z preriowych traw, dziś ma ubranie z wielką ilością frędzli. Nie wszyscy też zdają sobie sprawę z duchowych treści tańca. Dziewczyny chcą mieć sukienki z dzwoneczkami, ale nie zawsze zdają sobie sprawę z odpowiedzialności. Taniec w sukni z dzwoneczkami jest modlitwą o uzdrowienie. – No właśnie, widzę, że te dzwoneczki są zrobione z jakiejś blaszki. A z czego były kiedyś?” – Od początku były z blaszek, konkretnie z puszek po tabace. Ten taniec nie jest taki stary, wprowadziła go Maggie White w latach trzydziestych. Mieszkała tu niedaleko, w rezerwacie Whitefish Bay w Ontario, zmarła w 1992 roku. Kiedyś jako dziecko była obłożnie chora, jej dziadek, szaman, miał wizję, po tej wizji zrobił jej suknię z dzwoneczków i kazał jej w tym tańczyć. Po tym tańcu ona wyzdrowiała. Później propagowała ten taniec. Istnieje tajne stowarzyszenie tancerek z dzwoneczkami, taką suknię dostaje się w czasie specjalnej ceremonii i potem trzeba ją z wielkim szacunkiem przechowywać. Nie powinno się w niej tańczyć podczas konkursów. Ale nie wszyscy to rozumieją...: Jak on to powiedział? Maggie White zmarła w 1992 roku? Toż to niewiele wcześniej niż Czesław Niemen! Czy to możliwe, by to była tradycja aż tak świeża, praktycznie ciągle żywa? Czyli nie jest to przeżytek z czasów, kiedy Odżibweje ganiali po preriach za bizonami?

››

U góry: Mieszkańcy Moosonee; Obok: tancerka w stroju z dzwoneczkami; poniżej: urzędowy napis w języku kri.


|25

nowy czas | 31 października 2008

co się dzieje film Quantum of Solace sensacyjny, 2008 r. reż. Marc Forster W kinach w całym Londynie

Mieszanina funku i awangardowego jazzu w wykonaniu amerykańskiego zespołu. Koncert jest częścią ich europejskiej trasy koncertowej. Eric Bell Blues Band 1 listopada godz. 20.30 Jazz Cafe POSK 240 King Street, W6 0RF Bilety: £5 W latach 60. Eric koncertował z Vanem Morrissonem w grupie Them. W 1969 roku z Philipem Lynott i Brianem Downey założył zespół Thin Lizzy, dobrze znany fanom rocka. Ich największy przebój to „Whiskey in the jar”. Scottish Piping Competition

James Bond powraca. Jego misja może przerodzić się w zemstę nad ludźmi, przez których zginęła Vesper. Wywiad znajduje powiązania zdrajcy Mi6 z kontem bankowym na Haiti, gdzie Bond poznaje Camille też kierującą się pragnieniem zemsty. Ghost Town komedia, 2008 r. reż. David Koepp W kinach w całym Londynie Dentysta-malkontent, Bertram Pimcus w czasie zabiegu chirurgicznego umiera na 7 minut. Po wyjściu ze szpitala odkrywa, że jest w stanie kontaktować się ze zmarłymi, którzy chcą mieć wpływ na wydarzenia w świecie żywych. Gomorrah dramat, 2008, 137 min. reż. Matteo Garrone 31 października, godz. 18:00, 1 listopada, 15:40, 20:20, 2 listopada, 18:00, 20:20 BFI Southbank Belvedere Road, SR1 8XT Grand Prix na festiwalu w Cannes. Głośny film o włoskiej mafii, nakręcony na podstawie powieści Roberto Saviano. Fabuła skupia się na młodych „adeptach zawodu”, jak Totò, początkujący diler narkotyków i Roberto zajmujący się sprzedażą toksycznych odpadów.

1 listopada, godz. 9:00-21:00 Kensington Town Hall, Hornton St, London, W8 7NX Bilety: £12,50 Sześćdziesiąta edycja konkursu, organizowanego przez Scottish Piping Society of London. W rywalizacji wezmą udział setki dudziarzy z całego świata. One Kings Poets + The Invisible String Quartet/Dave Draper 4 listopada, godz. 20:00 Jazz Rumours at Cross Kings, 126 York Way, N1 0AX Biltety: £5 Muzyka eksperymantalna, między innymi saksofonisty Mike'a Waltersa i awangardowego gitarzysty Drapera, człowieka orkiestry złożonej z gitar i elementów elektronicznych. Lila Downs 5 listopada, godz. 19:00 Union Chapel, Compton Terrace, N1 2UN Bilety: £23 Recital meksykańsko-amerykańskiej piosenkarki i tekściarki, najbardziej znanej ze ścieżki dźwiękowej do biograficznego filmu „Frida”. W repertuarze popowo-folkowe utwory z jej najnowszego albumu „Shake Away”. Wanlov The Kubolor 5 listopada, godz. 19.00 Cargo, 83 Rivington St, EC2A 3AY Bilety: £8 Wystąpi hip hopowiec z Ghany, który będzie promował swój ostatni album „Green Card”.

Quiet Chaos

Curtis Stigers

obyczajowy, 2008 r. reż. Antonello Grimaldi 3-9 listopada, godz. 14:45, 18:00, 20:35 Odeon Covent Garden 135 Shaftesbury Ave, WC2H 8AH Po powrocie z wakacji biznesmen Pietro dowiaduje się od dziesięcioletniej córki, że jego żona nie żyje. Po złożeniu dziewczynce obietnicy, że już zawsze będzie blisko niej, musi całkowicie zmienić swój styl życia.

6 listopada, godz. 18:00 Ronnie Scott's, 47 Frith St, W1D 4HT Bilety: £30-£46

muzyka Jacob Fred Jazz Odyssey 31 października, godz. 21:30 Charlie Wright's International Bar, 45 Pitfield St, N1 6DA Bilety: £10

Twórca międzynarodowego przeboju „I Wonder Why” przez cztery dni prezentował będzie londyńskiej publiczności swoje utwory. Jego krążki, zawierające mieszaninę akustycznego jazzu, bluesa i country rocka zdobywają w Stanach Zjednoczonych status platynowej płyty. Koncert Orkiestry Polskiej Marynarki Wojennej 7 listopada, godz. 19.00 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 Dochód z koncertu zostanie przeznaczony na pokrycie kosztów obchodów 90. Rocznicy Swięta Niepodległości. Matilde Di Shabran 3, 6 i 11 listopada Royal Opera House Covent Garden, Bow Street, WC2E 9DD Rezerwacja: 020 7304 4000 Online: www.roh.org.uk Opera Rossiniego, w głównych rolach występują Aleksandra Kurzak i Juan Diego Florez. This Is War! Robert Capa at Work Gerda Taro – On the Subject of War Art in the Age of Terror

ekscentrycznych i dziwnych przedmiotów. Około 50 eksponatów, między innymi automatyczny przewracacz stron książek. Bruegel to Rubens do 26 kwietnia The Queen's Gallery, Buckingham Gate, Buckingham Palace Rd, SW1A 1AA Codziennie, 10.00-17.30 Mistrzowie flamandzcy od XV do XVII stulecia, m.in. malarstwo Van Dycka i Rubensa.

teatr Stara dusza Wieczór poświęcony pamięci nieobecnych

1 listopada, godz. 19.00 2 listopada, godz. 17.00 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £10, rezerwacja: 0208 741 0398, 0208 741 1887 The Bones Theatre to dwóch aktorów: Kamil Piotr Adamus i Krystian Godlewski. Przedstawią cykl staropolskich pieśni, przetykany scenami, które nawiążą do kultu zmarłych. Po przerwie, spektakl zbudowany m.in. z dialogów Szekspira, wierszy Eliota i prozy Kafki. Opowiedzą nim historię o życiu, czasie i odrodzeniu.

do 25 stycznia Barbican Centre, Silk Street, EC2Y 8DS pn, pt, sb, nd godz. 11.00-20.00 czw. 11.00-22.00 wt, śr. 11.00-18.00 Bilety: £8

La Clique do 2 lutego, czw-sb, pn i śr, godz. 20.00, nd. 18.00 London Hippodrome, Leicester Square, WC2H 7JH bilety: £10-£55, rezerwacja: 020 7907 7097 Melanż kabaretu, burleski, sztuki cyrkowej z powodzeniem pokazywany na teatralnym festiwalu w Edynburgu. Macbeth do 8 listopada Questors Theatre, 12 Mattock Lane, W5 5BQ wt-sb, godz. 19.45 Bilety: £5-£14, rezerwacja: 020 8567 5184 Szekspirowska tragedia, której akcja została przeniesiona do Wielkiej Brytanii lat 50. Imagine This od 4 listopada New London Theatre Drury Lane, WC2B 5PW pn-sb, godz. 19.30 Bilety: £17.50-£60 Rezerwacja biletów: www.londontheatredirect.com Musical, którego akcja toczy się w warszawskim getcie w 1942 roku. Główni bohaterowie to aktorzy, którzy pozostałym więźniom pokażą drogę nadziei.

już wkrótce Narodziny II Rzeczypospolitej Instytut Józefa Piłsudskiego w POSK-u 10 listopada-styczeń 2009 r. pn-pt, godz. 11.00-16.00 Wstęp wolny

For Your Eyes Only: Ian Fleming and James Bond do 1 marca 2009 r. Imperial War Museum, Lambeth Rd, SE1 6HZ Bilety: £8 Codziennie 10.00-18.00 Wystawa upamiętniająca setną rocznicę urodzin Iana Flemiinga, twórcy przygód Jamesa Bonda. W zbiorach pamiątki z życia autora, jak biurko, na którym napisał wszystkie utwory o przygodach agenta 007, oraz gadżety z filmów o Bondzie, między innymi słynny Aston Martin DB5 Plasticity: 100 years of Making Plastics do 1 stycznia 2009 r. Science Museum,Exhibition Rd, SW7 2DD Codziennie, godz. 10.00-18.00 Historia bakelitu, pierwszego sztucznego materiału wytworzonego w całości przez człowieka, wynalezionego w 1907 roku przez doktora Leo Baekelanda. Od nylonowych rajstop do pojemników Tupperware. Weird and Wonderful Inventions do 10 listopada Business & IP Centre British Library, 96 Euston Rd, NW1 2DB pn, 10.00-20.00, wt.-czw. 9.3020.00, pt.,sob. 9.30-17.00 Wystawa prezentuje część zbiorów Maurice'a Collinsa, kolekcjonera

Zion Train 12 listopada, godz. 19.00-1.00 Cargo, 83 Rivington St, EC2A 3AY Bilety: £12, £10, przedsprzedaż: www.ticketweb.co.uk Kochani regemiłośnicy, wrażliwi słuchacze wysublimowanych brzmień!!! Mamy zaszczyt zaprosić fanów muzyki Dub na ucztę dzwiękowo-taneczną. Zion Train rusza w trasę koncertową. Dla czytelników „Nowego Czasu” mamy 2 podwójne zaproszenia na powyższą imprezę. Dzwońcie do redakcji we wtorek (04.11) od godziny 12.00. Nr tel.: 0207 639 8507


26

31 października 2008 | nowy czas

czas na relaks

...ryby, Drób I cIelęcInA...

» Największa winnica na Wyspie znajduje

mAnIA GoToWAnIA

się tuż za rogatkami stolicy. 20 mil za Londynem w hrabstwie Surrey, w miejscowości Dorking, nie tylko produkuje się alkohole, ale winnica Denbies stanowi atrakcję turystyczną, gdzie z bliska można poznać w pigułce „jak to się robi”.

Mikołaj Hęciak

90 proc. angielskich win jest reprezentowane przez jego białe odmiany. Roczna produkcja z angielskich winnic sięga dwóch milionów butelek. Tradycyjne odmiany białego wina posiadają kwiecisty wręcz bukiet smakowy, połączony z dosyć wysoką kwaśnością, co w sumie daje przyjemny efekt świeżości w ustach. O ile ostatnio angielskie wina musujące zaczynają dorównywać jakości prawdziwemu szampanowi, bo skład chemiczny niektórych gleb w Anglii jest zbliżony do tego z okolic Szampanii, o tyle dużym problemem dla angielskich producentów jest otrzymanie wina organicznego, czyli takiego, które jest wyprodukowane bez użycia jakichkolwiek sztucznych nawozów czy środków ochrony roślin. Klimat na Wyspie, choć zbliżony, nie jest jednak tak idealny jak na kontynencie. Oprócz proporcjonalnie niższych temperatur, także rozwój niepożądanych drobnoustrojów jest na tyle wysoki, że niekorzystanie z odpowiednich pestycydów bywa po prostu nieopłacalne. A należy pamiętać, że wiele angielskich winnic jest naprawdę małych rozmiarów. Jak się jednak okazuje, największa winnica na Wyspie znajduje się tuż za rogatkami stolicy. 20 mil za Londynem w hrabstwie Surrey, w miejscowości Dorking, nie tylko produkuje się alkohole, ale winnica Denbies stanowi atrakcję turystyczną, gdzie z bliska można poznać w pigułce „jak to się robi”, by otrzymać dobre wino. Oczywiście na miejscu gospodarze umożliwiają zakup trunków. A jest w czym wybierać, poczynając od białych win, przez wina musujące, aż po różowe i czerwone. To ostatnie jest reprezentowane tylko przez jedną odmianę, ale za to rodzimą. Wspomniałem wcześniej, że większość współczesnych tradycyjnych win Walii i Anglii pochodzi ze szczepów niemieckich. A między innymi można tu znaleźć Bacchus, czy odmianę Chardonnay, a także Schonburger. Za to wśród win czerwonych odnajdziemy wina takie jak Dornfelder czy Pinot Meunier albo Spätburgunder, znany jako Pinot Noir. Przeglądając ostatnio przewodnik po światowych winach, byłem mile ujęty oprawą graficzną przewodnika, ale niestety nie znala-

złem tam nawet najmniejszej wzmianki o winach angielskich, a i o polskich też nie. Szkoda. Tydzień temu prezentowałem przepis na Coq au vin, czyli kurczaka w czerwonym winie. Dzisiaj dla odmiany polecam przepis na kurczaka w białym winie.

KurczAK DAuPhInoIse Dauphinoise jest to rodzaj przygotowania ziemniaków. Dość pracochłonne i wymagające dobrej tarki, gdyż potrzebujemy zetrzeć ziemniaki na bardzo cienkie plasterki. Ale efekt jest bardzo ciekawy i dlatego godny polecenia (zwłaszcza gdy szukamy zmiany sposobu podawania ziemniaków) albo na bardziej szczególne okazje. Ziemniaki takie możemy przygotować jako osobne danie, ale właściwie jako dodatek do głównego składnika, najczęściej mięsa. W języku kulinarnym ten rodzaj potrawy nazywa się gratin. Najkrócej rzecz biorąc są to płatki ziemniaka zapiekane w kremowym sosie. Tym razem ziemniaki zapiekane będą razem z mięsem. Na 4 porcje przygotujmy: 650 g pora, 300 g ziemniaków, trochę oliwy, ząbek czosnku, 200 g twarogu, najlepiej od razu z czosnkiem i ziołami (soft cheese), 125 ml białego wina, 175 ml rosołu z kury, 2 łyżki mąki ziemniaczanej albo kukurydzianej (corn flour), 4 piersi kurczaka, trochę masła i 2 łyżki posiekanej pietruszki do dekoracji. Piekarnik nagrzewamy na 1800C. Pory oczyszczamy, płuczemy i kroimy w grube półkrążki. Ziemniaki obieramy i ścieramy na tarce, tak by otrzymać bardzo cienkie plastry. Nie

każda tarka posiada takie ostrza. Na oliwie podsmażamy por z ząbkiem czosnku. Około 4 minuty powinny wystarczyć, by por zaczął mięknąć. Przekładamy warzywo do naczynia, które użyjemy do zapiekania. Do miksera wkładamy ser, wino, rosół i mąkę ziemniaczaną. Mieszamy, aż do otrzymania jednolitej i gładkiej konsystencji. Piersi kurczaka układamy na porze i zalewamy sosem. Ziemniaki układamy na wierzchu zapiekanki doprawiając do smaku solą i pieprzem. Masło rozpuszczamy w małym rondelku i co chwilę polewamy ziemniaki. Zapiekamy w 1800C przez około 1-1,5 godziny. Ziemniaki mogą na wierzchu trochę bardziej się przyrumienić. Aby tego uniknąć, możemy przykryć zapiekankę pokrywką lub folią aluminiową. To trochę wydłuży czas zapiekania, ale potrawa nie przypali się na wierzchu. Przykrycie możemy zdjąć na 20 minut przed końcem, by otrzymać ładne, złociste zbrązowienie. Dodatkiem do posiłku może być angielskie Chardonney. Jednak gdy uznamy, że raczej mamy ochotę na czerwone wino – Beaujolais powinno być odpowiednim wyborem. Więcej jednak o doborze odpowiedniego trunku do potrawy już za tydzień. Pozostawię dzisiaj Państwa z kilkoma pytaniami do osobistej odpowiedzi. Prawda, czy fałsz? Czy to prawda, że białe wina powinny być podawane do ryb i białych mięs? Czy czerwone wino pija się do wołowiny i baraniny? I ostatnie pytanie, czy wina deserowe powinno podawać się do deserów? Prawda to czy fałsz?

Aloes (finansowy) lek na XXI wiek Dosłownie i w przenośni. Dosłownie – bo ta zielona roślina, czasami mylona z kaktusem, jest kuzynem czosnku i cebuli. Możemy więc domyślić się, jakie zdrowotne właściwości może posiadać. Już starożytni Egipcjanie, Grecy i Rzymianie używali aloesu do celów leczniczych. Jest on z pewnością środkiem pomagającym zwalczyć różne dolegliwości i uodpornić organizm. W przenośni – bo dzięki tej roślinie możemy również stać się niezależni finansowo. Myślę, że nie ma wśród czytelników „Nowego Czasu” osoby, która nie chciałaby osiagnąć niezależności finansowej (nawet jeśli dla każdego z nas oznaczać to może coś zupełnie innego). Do takich osób należę również ja, mama rocznego Frania. Po urodzeniu synka, postanowiłam nie wracać do pracy i sama zająć się jego wychowaniem. W tym wszystkim dzielnie pomaga mi mój mąż, na którego barkach spoczęło utrzymanie naszej rodziny. Chcę jednak mieć swój wkład do domowego budżetu. Dlatego okazją dla mnie było przyłączenie się do największego na świecie producenta i dystrybutora produktów wytwarzanych na bazie aloesu – Forever Living, uprawiającego na swoich ekologicznych farmach w Teksasie setki hektarów pól aloesowych. Firma ta nie obiecuje kokosów, ale dobre samopoczucie dla stosujących produkty na bazie aloesu, a dla wytrwałych współpracowników – niezależność finansową. Jak każdy biznes, wymaga to pewnego wysiłku i wytrwałości. Na pewno jest to świetna możliwość na dodatkowy dochód w rodzinie, a dla wielu ludzi, których poznałam, jest to praca na pełny etat. Do niezależności finansowej zbliżam się małymi kroczkami. Szukam osób, które są uczciwe, nie boją się ciężkiej pracy i chętnie podejmą wyzwanie bycia własnym szefem. Osoby zainteresowane dodatkowym źródłem dochodu i pracą na własny rachunek proszę o kontakt:

Anna Wyleżyńska Independent Distributor of Forever living Products Tel: 0772 5742192 e-mail: awpm_2@yahoo.co.uk

Nowe punkty dystrybucyjne Nowego Czasu Od kilku tygodni „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.


|27

nowy czas | 31 października 2008

czas na relaks sudoku

średnie

łatwe

1 5 6 3 7 4 1

3 9 2 6 7 5 3 2 9 9 3

6 1

5 8 8 1 5 9 2 6 7

9 2 6 4 9 5 1

trudne

3

9 4 6 9 3 7 5 6

6 2 8 7 9 5 1

8 6 9 7 3 4 5 6

6 5 2 1 4 8 9 3

4 5 6 3 1

8 9

5 7 9 1 6 2 8

2 6 5 7 5 4 2

7 8 4 6 5

5 1

krzyżówka

horoskop

BARAN 21.03 – 19.04 Może ominąć Cię awans w najbliższej przyszłości. Aby tego uniknąć, uważaj na to, komu i jakie tajemnice powierzasz. Twoje słabe strony nie powinny być teraz widziane przez współpracowników. Dla Pań i Panów spod tego znaku teraz jest czas na odnowienie uczucia z partnerami. A los spełni Wasze marzenia związku pełnego ciepła i blasku.

BYK

20.04 – 20.05

Szy ku je się okres na si lo nej pra cy, ale war to za in we sto wać swój czas i umie jęt no ści. Owo ce przyj dą już w grud niu, i to nie by wa łe. W mi ło ści chcia ło by się rzec: na co, By ku dro gi, cze kasz? Ten ktoś do my śla się, co czu jesz, więc śmia ło ru szaj na pod bój te go je dy ne go ser ca. Zdro wie bę dzie do pi sy wać, ale nie któ rzy Pa no wie spod te go zna ku po win ni zwró cić uwa gę na die tę.

NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06

W tym okre sie uwa żaj na wszel kie go ro dza ju nie ja sność i nie uczci wość, ktoś bę dzie chciał po słu żyć się To bą. Dla wie lu Bliź niąt to czas no wych zna jo mo ści, ro man tycz nych ran dek, go rą cych po ca łun ków. Dla nie któ rych par, gdzie jed no z Was jest spod te go zna ku, ten czas przy nie sie... ro dzi ciel stwo. Ze zdro wiem wszyst ko w po rząd ku, bez żad nych „chmur” na ho ry zon cie.

RAK 22.06 – 22.0

Sporo „papierkowej” roboty, nudzącej, ale zrób, co masz zrobić, a Twoja odpowiedzialność i sumienność zostaną docenione. Dla wielu osób spod tego znaku duża szansa na zmianę posady na lepszą. Miłość? Zamiast się rozczulać nad sobą, zorganizuj romantyczny weekend, a ona, zobaczysz, rzuci Ci się na szyję. Panie spod tego znaku będą w nastroju kobiecym, romantycznym – partner to doceni.

LEW 23.07 – 22.08

W tym tygodniu, wreszcie powalczysz o swoją pozycję i awans. Śmiałość i wiara w siebie opłacą się. Panie Lwice wiele mogą załatwić... używając swego wrodzonego wdzięku i talentu do negocjacji. W uczuciach romantycznie, szalenie, świeżo i gorąco. To wspaniały czas dla Was.

NA PAN 23.08 – 22.09

Czas skończyć rozterki – cokolwiek chcesz zmienić od dawna, teraz właśnie zacznij działać. Nie bój się cieni z przeszłości, nie będą już miały wpływu na Twoje sprawy zawodowe. Niespodziewanie, być może w drodze, spotkasz kogoś, na kogo od dawna czekasz. Dla „narzeczonych” – teraz właśnie zdecydujecie, że to właśnie ona/on jest tą osobą.

GA WA 23.09 – 22.10

Owszem, możesz spełnić swoje marzenia, tylko kiedy wreszcie zdecydujesz się działać, zamiast „ważyć” i dywagować? Dla Wag prowadzących swoją działalność – roztargnienie może namieszać w Twoich rachunkach, zwróć na to uwagę. Teraz właśnie dostaniesz od losu to, czego pragniesz – stałość i równowagę.

PION SKOR 23.10 – 21.11

Nowa droga, idea pojawi się w tym czasie. Dojrzewasz już do radykalnych działań od dawna, więc je podejmij. Szefom doradzam ostrożność przy wymianie pracowników – nowi nie pojawią się wtedy, gdy będą potrzebni! Teraz przekonasz się, że mało kto tak jak Ty potrafi „rozegrać” sprawy z osobą, którą wbrew wszystkiemu kochasz. Ale miłość to nie gra, los Cię zaskoczy, na szczęście pozytywnie!

STRZELEC 22.11 – 21.12

Śmia łym pro jek tem lub po my słem zo sta wisz w ty le wszyst kich! Je śli chcesz roz po cząć ja kie kol wiek dzia ła nia po za gra ni ca mi kra ju, w któ r ym miesz kasz – im port/eks port – to wła śnie te raz. Urzę dy i prze pi sy Ci nie prze szkodzą. Two je pla ny „pod bo ju” jej ser ca wła śnie te raz przy nio są efekt.

ZIOROŻEC

KO 22.12 – 19.01

Rozmowa wstępna lub pomysł pojawią się właśnie teraz, by przybrać realny kształt za jakieś góra cztery tygodnie. Uważaj na nowe osoby w twoim otoczeniu – poznasz kogoś, kto rozpali Twoje zmysły do czerwoności. To nie w Twoim stylu? Cóż, a gwiazdy i tak wiedzą najlepiej. Jeśli już bardzo musisz zrobić te badania, to zrób je teraz. Potem i tak okaże się, że wszystko jest w porządku.

NIK WOD 20.01 – 18.02

Będzie się działo. Zmiana za zmianą, zaskakujące, wręcz spełnienie Twoich marzeń. Idź śmiało naprzód! W miłości, stare definitywnie zakończy się, by wkrótce mogło przyjść nowe. Nowa miłość będzie tym, na co długo już czekasz. Uwaga, nic poważnego, ale... grozi Ci niewyspanie.

BY

RY 19.02 – 20.03

To nie jest tydzień dla Ciebie na zmiany w tej dziedzinie. Wręcz przeciwnie, niczego nie zmieniaj, skup się raczej na swojej rodzinie. Kłopoty z dziećmi – nie wiedzieć czemu, postanowią robić wszystko na odwrót. Ale ukochana osoba wynagrodzi Ci to wszystko, zobaczysz – tylko spojrzyj w tamtą stronę, szukając w nim/niej wsparcia.


28|

31 października 2008 | nowy czas

ia Ogłoszen ramkowe . już od £15 TANIO NIE! I W YGOD ą! rt Zapłać ka

jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?

kSięgowośĆ FinanSe

StratFord: 125 The Grove Stratford E15 1EN tel.: 0208 519 1320

Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG. tel: 020 7935 6650 lub po polsku: iwona – 0797 704 1616 25-27 welbeck Street london w1g 8 en

www.taxpol.ltd.uk

rozliczenia podatkowe £40.00 za rozliczenie i ani pensa więcej Świadczymy także inne usługi księgowe. Dojazd do klienta. BCH ACCOUNTING, 33 HANGER LANE, W5 3HJ EALING, POKÓJ 16 (parter). BoguSŁaw: 0208 9989047 0772 891 6271

Biuro kSięgowe Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity 162d high Street hounSlow tw3 1BQ tel.: 0208 814 1013 moBile: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk

nauka

zapraSzam na kurS taŃca towarzySkiego 1-Stopnia który odBędzie Się 22.11 o godz. 16.30 dla młodzieży i dorosłych pierwszy taniec choreografie dla par ślubnych prywatne lekcje tańca towarzyskiego tel. 0794 435 4487 www.szkolatanca.co.uk info@ szkolatanca.co.uk

Ba da nia or ga nów we wnętrz nych oBe ro nem: •Wy kry wa nie pa so ży tów •Alergii •Za sto so wa nie pra wi dło wych le ków zio ło wych •Do bór pro duk tów wg ana li zy or ga ni zmu. •Ma sa że •Die te ty ka Czyn ne od 7.00 do 23.00 Ur szu la Reń ska Tel: 0772 996 8769 20 Ladysmith Canning Town London E16 4NR (Bus 69, six bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com Sprzedaż kosmetyków oriflam. Firma oriflame organizuje bezpłatne kursy pedicure i dla kometyczek

Oferujemy standardowe inStalacJe Satelitarne oraz rozbudowane instalacje dla domów wielorodzinnych na terenie Londynu, Slough, Reading i okolic. Platforma cyfrowa nie ma znaczenia. Jeśli nie chcesz stracić całego dnia na kombinowanie i zgadywanie jak ustawić czaszę, zadzwoń do nas! Montujemy wszystkie anteny (nie tylko satelitarne!) TANIO, SZYBKO, SOLIDNIE! londyn • Slough • reading tel.: 0787 701 5563

architekt reJeStrowany w anglii wykonuJe proJekty: lofts extensions, full service – planning application, building control notice. tel.: 0208 739 0036 moBile: 0770 869 6377

anteny Satelitarne Jan wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĶceń, systemy CCTV, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. polskie ceny tel. 0751 526 8302

uroda

proFeSJonalne FryzJerStwo strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. iza west acton, tel. 0786 2278729

uSŁugi różne

wróżka Jaśmin Wróży ze zdjęcia, z ręki i z kart tarota. Zdejmuje złe uroki i klątwy, Zmieni twojego pecha w strumień radości i powodzenia. Pomaga w problemach. 27 lat doświadczenia! tel. 079 60 38 18 00

prosimy o kontakt z

działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne

komercyjne z logo

do 20 słów

£15

£25

do 40 słów

£20

£30

tranSport przeprowadzki

zdrowie

laBoratorium medyczne: the path laB rozliczenia podatkowe Rozliczenia self-employed Zwroty podatku (szybko!) Rozliczenia zaległe Obsługa firm LTD NIN, CIS, CSCS, Benefity ealing Office 018 Ealing House 33 Hanger Lane, Ealing W5 3HJ tel.: 0208 998 1121

aBy zamieściĆ ogŁoSzenie ramkowe

wróżka Faryda mówiąca po polsku Wróży z kart tarota, z ręki, ze zdjęcia. Zdejmuje klątwę, urok i odwraca złe fatum. Pomoże Ci we wszystkich problemach, wyprowadzi Cię z labiryntu. Daj sobie pomóc. nie czekaj! dzwoń! tel. 0208 826 5074

wróżka SeBila przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. tel. 0798 855 3378

wywóz śmieci przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, złomowanie aut – free tranSpol tel. 0786 227 8730 lub 29 andrzeJ

auto-zŁomowanie Za każde auto płacimy od £50,00 do £100,00 Załatwiamy wszystkie formalności w DVL Auto odbieramy od klienta. pomoc drogowa i autoholowanie 24 godz./7 dni w tygodniu tel. 0759 230 4530

uSŁugi komputerowe

auto-laweta (pomoc drogowa, aukcje, e-bay) Transport motocykli (recovery, aukcje) Współpraca z warsztatem i lakiernikiem. tranSport na lotniSka przeprowadzki. Punktualność i rzetelność. tel.: 0793 257 3973

hl-computer Service profesjonalne usługi informatyczne Naprawy, modernizacje usuwanie wirusów, reinstalacja Windows, instalacje internetu. Konfiguracja routerów Odzyskiwanie danych Drukowanie wizytówek Projektowanie www Sprzedaż komputerów technik-informatyk olgierd 07961222932 www.hl-computerservice.com www.hl-shop.com


|29

nowy czas | 31 paĹşdziernika 2008

ogłoszenia 10.30PM INCLUDES WEEKENDS Wage: £14,712 TO £14,865 PER ANNUM Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Jacaranda Recruitment Employer RefVR/00255WA Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

job vacancies CARE WORKER Location: DARTFORD & KENT AREAS Hours: 7.30AM TO 2.30PM & 2.30PM TO 10.30PM INCLUDES WEEKENDS Wage: ÂŁ14,712 TO ÂŁ14,865 PER ANNUM Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Jacaranda Recruitment Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Jacaranda Recruitment who are operating as an employment agency. Clients present with challenging behaviour and they can not be "cured", which means the workers will have to be able to work positively with the challenging behaviour, as this is not going to chang This employer provides support services to people with (sometimes severe) learning disabilities, mental health issues, epilepsy, Aspergers Syndrome and Autism. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. The employer will meet disclosure expense. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 6765621 and asking for Lyndsay Rodgerson or e-mail Lyndsay@jacaranda-recruitment.co.uk CARE WORKER Location: READING, BERKSHIRE Hours: 7.30AM TO 2.30PM & 2.30PM TO

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Jacaranda Recruitment who are operating as an employment agency. Clients present with challenging behaviour and they can not be "cured", which means the workers will have to be able to work positively with the challenging behaviour, as this is not going to chang This employer provides support services to people with (sometimes severe) learning disabilities, mental health issues, epilepsy, Aspergers Syndrome and Autism. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. The employer will meet disclosure expense. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 6765621 and asking for Lyndsay Rodgerson or e-mail Lyndsay@jacaranda-recruitment.co.uk CHILDREN & FAMILY SERVICES Location: COVENTRY, WEST MIDLANDS Hours: 40 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 9AM TO 5PM Wage: ÂŁ28,172 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Jacaranda Recruitment Employer Ref: VR/00393 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Jacaranda Recruitment who are operating as an employment agency. Must have high level written and verbal communication skills, a degree in Social Pedagogy or

BEZ NOWEJ KARTY SIM

Social Work, experience in working with young people (ideally in Aftercare) and a driving licence. You would be working alongside children in Aftercare, so care leavers from 16 years onwards. Main task is to assess individual need, set up plans regarding their future including relationships, education/employment, financial support, accommodation and to provide pathway plans for their future. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. The employer will meet disclosure expense. How to apply: You can apply for this job by telephoning 02086 765620 and asking for Rene Mantik or e-mail rene@jacaranda-recruitment.co.uk CHILDREN'S RESIDENTIAL Location: PETERBOROUGH, CAMBRIDGESHIRE Hours: 7.30AM TO 2.30PM & 2.30PM TO 10.30PM INCLUDES WEEKENDS Wage: ÂŁ16,500 TO ÂŁ21,500 PER ANNUM Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Jacaranda Recruitment Employer Ref: VR/282 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Jacaranda Recruitment who are operating as an employment agency. You will be expected to contribute to a warm, accepting and stimulating environment and work towards the total care of each individual, to ensure the emotional, social, health, educational and physical needs are met. You be able to physically intervene if necessary with aggressive clients via approved methods (full training given). This is a secure unit offering care, guidance, control and support to young Female (10 - 17 years). These girls and young women, often with

BEZ UKRYTYCH OPLAT

:\ELHU]

& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie.

very low self-esteem, present with challenging behaviour and often tendencies to seriously self-harm. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. The employer will meet disclosure expense. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 6765624 and asking for Diddie Lutsch or e-mail diddie@jacaranda-recruitment.co.uk COMMIS CHEF Location: KENSINGTON, LONDON SW7 Hours:17 HOURS PER WEEK, SATURDAY 3PM-MIDNIGHT AND SUNDAY 3PM-11PM Wage: ÂŁ6.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Hereford Arms Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This employers shares information about new starters with Jobcentre Plus for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Applicant must have previous experience in a similar role and previous references. Duties include assisting the Head chef and 2nd Chef, preparation of starters and salads, keeping kitchen clean and tidy and any other related tasks as required. Non-UK applicants to email CV to EURES adviser at shiraz.sakkaf@jobcentreplus.gsi.gov.uk How to apply: You can apply for this job by telephoning 07903 837741 and asking for Billy Wilson. HOME MANAGER Location: SOUTHAMPTON, HAMPSHIRE Hours: 35+ HRS PER WEEK, OVER 7 DAYS, 7.30AM-2.30PM, 2.30PM-10.30PM Wage: ÂŁ26,000 - ÂŁ28,000 PER ANNUM Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Jacaranda Recruitment Employer Ref: VR/00407 Closing Date: 14/11/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Jacaranda Recruitment who are operating as an employment agency. Applicants must enjoy working with people with learning disabilities must be able to lead a team of staff, negotiate and liaise effectively have excellent communication and organisational skills. Duties will include being responsible for the overall management and day to day running of the home will recruit, select, manage and support a team of staff. Will be in charge of administration and finance and the overall maintenance of the home. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 6765624 and

asking for Diddie Lutsch. Or alternatively email Diddie@jacarandarecruitment.co.uk. POLISH INTERPRETER Location: PETERBOROUGH, CAMBRIDGESHIRE Hours: 37.5 HOURS PER WEEK Wage: ÂŁ17,316 - ÂŁ20,818 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Peterborough and Stamford Hospitals NHS Foundation Employer Ref: 176-480.J Closing Date: 06/11/2008 Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY

Description: The Trust sees many patients from the Polish community who require help in understanding English. The post holder will work full time & will cover all of the hospital sites. You'll provide face-to-face translation for any Polish speaking person who requires assistance so that they're fully informed about their care & treatment. The post holder will also be required to carry out written translation work in the form of leaflets & letters. You must have experience of interpreting & hold the Diploma in Public Service Interpreting (DPSI), or be working towards this qualification. This is a fixed term contract of 12 months & the post holder will be based at Peterborough District Hospital alongside the Trust's Portuguese Interpreter. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. Applications Online at www.jobs.nhs.uk or call the Voicemail Recruitment Line on 01733 874222, reference: 176-480.J. NURSING HOME MANAGER

Z Â’xƒiÂŠÂśÂˆÂƒ Z Ă…¹œĂ? Ă’IĂŽÂ˜bÂ˜ĂŽi Z ˜uƒ’IÂ’ÂśÂ˜ĂŽI’ƒI Â’IĂ…ÂˆÂƒ

 [ƒIÂ?SĂ?¡ Ă’ĂŽÂƒrÂˆÂśĂ’Ă?\ ÂśĂŽÂ˜Â‡i œÒIÂ’Âśi Â’I b˜SÂąN  ¹I[r¨ EIbĂ’ĂŽÂ˜Â“ b˜ IÂąii¹œ bĂ?ƒ[i 4iÂąĂ?ƒ[i

0800 093 1114

DoÂładuj T-Talk z komĂłrki wybierz DoÂładuj T-Talk przez internet* 0208 497 4029 & 1 po ÂŁ5 kredytu. na www.auracall.com/polska

Polska 2p/min Polska 7p/min

1.6p/min 5.5p/min

www.auracall.com/polska RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066

Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET Infolinia: 020 8497 4698

Tanie Rozmowy!

T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. *Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00

piątek sobota 10.00 – 23.00

niedziela 09.00 – 23.00

ZAPRASZAMY!!!


30|

31 października 2008 | nowy czas

port PiłKa NożNa

Redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk

LiGa aNGiELSKa

Liverpool liderem! Daniel Kowalski

Podopieczni Rafaela Beniteza przerwali wspaniałą serię Chelsea Londyn. The Blues do minionej niedzieli mogli się pochwalić passą osiemdziesięciu sześciu spotkań bez porażki na własnym obiekcie. Mecz Chelsea – Liverpool był bez wątpienia hitem dziewiątej kolejki spotkań angielskiej Premier League. The Reds od kilku lat walczą o mistrzowski tytuł, ale zawsze przegrywali bezpośrednie spotkania z najgroźniejszymi rywalami. W tym sezonie klub z Anfield Road ma już za sobą dwóch kandydatów do mistrzowskiej korony – Manchester United oraz Chelsea. Oba spotkania Liverpool zakończył triumfem. W

PiłKa NożNa

połowie września wygrali z Manchesterem United 3:2, a w minioną niedzielę na Stamford Bridge ograli Chelsea 1:0. Gola na wagę trzech punktów jeszcze w pierwszej połowie strzelił Xabi Alonso. Ostatni raz Chelsea przegrała przed własną publicznością ponad cztery lata temu, 21 lutego 2004 roku! Niedzielny mecz sędziował znany polskim kibicom Howard Webb. Pierwsze zwycięstwo w tym sezonie odniosły „Koguty” z Londynu. Tottenham wygrał z Boltonem Wanderers 2:0, ale pomimo to w dalszym ciągu zamyka ligową tabelę. Całe spotkanie z ławki rezerwowych obejrzał Euzebiusz Smolarek, który przed tygodniem zdobył swoją pierwszą bramkę w drużynie rezerw. Bolton zgromadził dotychczas osiem punktów, co daje mu w tabeli szesnastą lokatę. W Championship na uwagę zasługuje dobry występ Grzegorza Rasiaka. Reprezentant Polski po raz pierwszy po kontuzji zagrał od pierwszej minuty i swój występ udokumentował golem. Gol polskiego napastnika nie pomógł jednak Szerszeniom w odniesieniu zwycięstwa. Watford przegrał ostatecznie z wice-

LiGa PoLSKa

Legia górą W meczu na szczycie polskiej ekstraklasy Legia Warszawa po bardzo dobrym meczu wygrała z Wisłą Kraków 2:1. Na ten mecz czekali wszyscy piłkarscy kibice w Polsce. Spotkanie dwóch najlepszych chyba obecnie polskich klubów przyciągnęło na Łazienkowską ponad dziesięć tysięcy widzów. Mecz transmitowały też dwie telewizje: Canal+ oraz Telewizja Polska. Ci, którzy zdecydowali się obejrzeć to spotkanie, nie mają czego żałować. Tak dobrych spotkań w polskiej ekstraklasie jest bowiem jak na lekarstwo. Legioniści wygrali z mistrzem Polski 2:1.

Pierwszy mecz pod wodzą Henryka Kasperczaka wygrał Górnik Zabrze. Biało-niebiesko-czerwoni wygrali z Łódzkim Klubem Sportowym 2:0 i powoli wydostają się ze strefy spadkowej. Liderem tabeli pozostała warszawska Polonia, która pokonała na wyjeździe GKS Bełchatów 2:1. Punkty zgubił poznański Lech, który tylko zremisował ze Śląskiem Wrocław 1:1. Dobrą formą nadal zadziwia Polonia Bytom, która w minionej kolejce pokonała na wyjeździe Arkę Gdynia 3:1. W derbach Śląska Piast Gliwice zremisował bezbramkowo z Ruchem Chorzów.

liderem z Wolverhampton 2:3 i po trzynastu kolejkach zajmuje odległe dziewiętnaste miejsce. We wtorek rozegrano kolejną rundę spotkań. Bez wątpienia najlepsze spotkanie obejrzeli kibice w Londynie. W lokalnych derbach na Emirates Stadium Arsenal zremisował z „Kogutami” 4:4! Przypomnijmy, iż przed kilkoma dniami stery po Ramosie przejął w Tottenhamie Harry Reddknap. W dwóch ciężkich gatunkowo meczach zdobył aż cztery punkty, co jednak nie pozwoliło lonyńczykom wydostać się z ostatniego miejsca w tabeli. Lider, Liverpool, minimalnie wygrał z Portsmouth 1:0, co pozowoliło im utrzymać trzypunktową przewagę nad Chelsea. The Blues wygrali na wyjeździe z rewelacyjnym beniaminkiem z Hull 3:0.

City 0:3 (0:0), West Ham United – Arsenal Londyn, Wigan Athletic – Aston Villa Birmingham 0:4 (0:1).

gan Athletic 2:0, Liverpool – Portsmouth 1:0, Newcastle United – West Bromwich Albion 2:1.

Wyniki IX kolejki Premier League: Blackburn Rovers – FC Middlesbrough 1:1 (0:0), Chelsea Londyn – FC Liverpool 0:1 (0:1), Everton Liverpool – Manchester United 1:1 (0:1), Manchester City – Stoke City 3:0 (1:0), Portsmouth – Fulham Londyn, Sunderland – Newcastle United 2:1 (1:1), West Bromwich Albion – Hull

Wyniki X kolejki: Arsenal Londyn – Tottenham Hotspur 4:4, Bolton Wanderers – Everton 0:1, Hull City – Chelsea Londyn 0:3, Manchester United – West Ham United 2:0, Middlesbrough – Manchester City 2:0, Stoke City – Sunderland 1:0, Aston Villa – Blackburn Rovers 3:2, Fulham Londyn – Wi-

Zestaw par XI kolejki: Everton – Fulham, Chelsea – Sunderland, Manchester United – Hull, Middlesbrough – West Ham United, West Bromwich Albion – Blackburn, Portsmouth – Wigan, Stoke – Arsenal, Tottenham – Liverpool, Bolton – Manchester City, Newcastle – Aston Villa.

W tabeli na prowadzeniu w dalszym ciągu jest Polonia Warszawa (21 pkt), która lepszym bilansem bramkowym wyprzedza lokalnego rywala ze stadionu przy Łazienkowskiej. Tuż za nimi, z jednopunktową stratą, plasuje się krakowska Wisła. Tabelę zamyka Cracovia, która pożegnała się ze swoim trenerem, Stefanem Majewskim. Jego następcą został Piotr Płatek, który jeszcze nie tak dawno prowadził Jagiellonię Białystok. Tuż nad Cracovią plasują się: Górnik Zabrze, Piast Gliwice oraz ŁKS Łódź. Wszystkie te zespoły zgromadziły dotychczas zaledwie osiem punktów.

PO kontra PZPN

Wyniki X kolejki: Piast Gliwice – Ruch Chorzów 0:0, Jagiellonia Białystok – Lechia Gdańsk 2:0, GKS Bełchatów – Polonia Warszawa 1:2, Cracovia – Odra Wodzisław 0:0, Górnik Zabrze – Łódzki Klub Sportowy 2:0, Lech Poznań – Śląsk Wrocław 1:1, Arka Gdynia – Polonia Bytom 1:3, Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:1. Zestaw par XI kolejki: Arka Gdynia – Polonia Warszawa, Wisła Kraków – Ruch Chorzów, Piast Gliwice – Polonia Bytom, Lech Poznań – Odra Wodzisław, Legia Warszawa – Lechia Gdańsk, ŁKS Łódź – Śląsk Wrocław, Górnik Zabrze – GKS Bełchatów, Jagiellonia Białystok – Cracovia Kraków.

Daniel Kowalski

Przemysław Kobus

Nie kończy się pasmo skandali wokół polskiej piłki nożnej i Polskiego Związku Piłki Nożnej. Za sprawą „życzliwej” interwencji Julii Pitery (PO), Urząd Skarbowy zablokował konta związku. Zabezpieczona została kwota niecałych 9 mln złotych. Przedstawiciele PZPN zdają się sytuacją nie przejmować, a prezes związku Michał Listkiewicz w chwilach grozy wypoczywał w ciepłych krajach. Mało kto już dzisiaj w Polsce wierzy w szczere intencje rządu dotyczące poprawy sytuacji w PZPN, a przede wszystkim nakłonienia związku do podjęcia zdecydowanych działań zmierzających do likwidacji zjawiska korupcji, a jeśli już nie likwidacji, to przynajmniej znaczącego

ograniczenia. PZPN nie chce poddać się naciskom, Listkiewicz nie chce błyskawicznie odejść ze związku, a organy ścigania co chwilę zatrzymują znaczące postacie związku. Afera korupcyjna zatacza coraz szersze kręgi, ale rząd zdaje się bezradny wobec PZPN-u. Związek ma silne wsparcie ze strony FIFA i UEFA to zdaje się dodawać działaczom piłkarskim skrzydeł, a na pewno pewności i buty. Nie powiodła się przecież próba wprowadzenia do związku zarządu komisarycznego, teraz pod znakiem zapytania stoją wybory władz, a jak pamiętamy jeden z kandydatów na prezesa otrzymał właśnie zarzuty o charakterze korupcyjnym. Reasumując, na PZPN nacierają hordy śledczych, agentów CBA, prokuratur i do tego przedstawiciele Ministerstwa Sportu – choć oficjalnie nikt do niczego się nie przyznaje. Za wyjątkiem Julii Pitery, która w mediach powiedziała wprost, że poinformowała Urząd Skarbowy o zadłużeniu związku. To miało sięgać nawet 18 mln złotych. Ostatecznie zablokowano niecałe 9 mln złotych. PZPN nie przejmuje się – jak to mówi – działaniami politycznymi i robi swoje. Rząd prawdopodobnie już niebawem będzie musiał skapitulować w walce ze środowiskiem piłkarskim.


|31

nowy czas | 31 października 2008

sport

Grzegorz Lato został nowym prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. W głosowaniu pokonał Zbigniewa Bońka i Zdzisława Kręcinę. Wygrał w pierwszej turze otrzymując 57 głosów delegatów (minimalną liczba wystarczającą do zwycięstwa).

W okowach długów Czesław Ludwiczek

Jeszcze do niedawna wszyscy wychwalali angielską ligę. Że najlepsza i najbogatsza. Był to jeden wielki hymn pochwalny na temat wysokiego poziomu tutejszego futbolu, ale również potwierdzenie wspaniałej przedsiębiorczości menedżerów i licznych instytucji z piłką związanych i na rzecz piłki działających.

Krótko mówiąc Premier League miała być najlepszą i najlepiej zarządzaną liga świata, cieszącą się największym zainteresowaniem. Być może to prawda i być może futbolem na Wyspach zajmują się jacyś nadludzie, którzy potrafią świetnie zarządzać powierzonymi im federacją, klubami, zawodnikami i całym tym przemysłem, który nazywa się piłką nożną. Zapewne długo jeszcze moglibyśmy w to wierzyć, gdyby nie kryzys finansowy, który nawiedził świat i który idąc od Ameryki w kierunku wschodnim, odkrywa coraz brutalniej podstawowe przyczyny tej finansowej zapaści, słowem ogromne zadłużenie ludzi i instytucji. Czy problem ten obejmuje również piłkę nożną? Wiele wskazuje, że tak, bowiem mnóstwo klubów w różnych krajach Europy sięgało po kredyty w bankach i dzięki nim windowało się na szczyty europejskiego futbolu. Okazuje się, że najbardziej na skutki kryzysu finansowego narażona jest właśnie wspomniana powyżej Anglia. Niedawno podczas kolokwium zatytułowanego „Leaders in football” zorganizowanego na Stamford Bridge w Londynie, prezydent angielskiej federacji piłkar-

skiej David Triesman zaserwował zgromadzonym tam działaczom rewelacyjną, ale i druzgocącą wiadomość. Oświadczył mianowicie, że długi futbolu angielskiego w całości przekroczyły już barierę 3 miliardów funtów, czyli około 3,9 miliarda euro. Dodał przy tym, że w związku z nasilającym się kryzysem światowym stwarza to straszne niebezpieczeństwo, chociaż nie odważył się dokładniej go sprecyzować. Za to z sali padło pytanie, czy możliwe jest bankructwo któregoś z zadłużonych klubów. – Nie wiem – odpowiedział prezydent – wszystko co wiem, to to, że znajdujemy się w sytuacji niestabilnej. Prawie dwie trzecie tej ogromnej sumy dłużnej przypada na cztery najpotężniejsze kluby angielskie: Manchester United (963 mln euro), Chelsea (928 mln), Liverpool (441 mln), Arsenal (401 mln). Oprócz tych czterech klubów, prasę angielską bardzo niepokoi los West Ham (179 mln), ponieważ klub ten zakupiony został niedawno przez biznesmenów z Islandii, którzy na tę operację zaciągnęli kredyt w najbardziej dotkniętym kryzysem banku islandzkim. Spośród innych klubów dość wyso-

kim zadłużeniem (229 mln) odznacza się również Fulham. Nie wszystkie jednak kluby zależne są od banków, w których zaciągnęły kredyty, bo np. Chelsea aż 729 mln euro winna jest Romanowi Abramowiczowi. Dopóki więc rosyjski miliarder będzie występował w roli właściciela klubu, Chelsea może być spokojna o swoje interesy, ale gdyby ów Abramowicz z jakichś względów zamierzał sie wycofać z interesu i upomnieć się o swoje pieniądze, to Chelsea groziłoby bankructwo. W mniejszym lub większym stopniu zadłużonych jest sporo innych klubów w Anglii i innych krajach europejskich. Toteż wielu działaczy domaga się ustalenia limitu wysokości płac dla piłkarzy, co zresztą obowiązuje już we Francji i w Niemczech, bo dzięki temu kluby nie będą zbyt ochoczo sięgać po kredyty bankowe. Prezydent angielskiego klubu Wigan, David Whelan, idzie jeszcze dalej i stwierdza, że FIFA powinna ustalić limit zadłużenia klubów. –Dobrze by było, gdyby owe długi mogły sięgać maksymalnie 25 - 30 procent globalnych obrotów finansowych klubów – powiada Whelan. – A gdyby któryś

Kasa-nowa polskiej piłki Dariusz Jan Mikus

Kiedy widzę na okładkach uśmiechniętą twarz zasłużonego trenera z czarnym prostokątem na oczach, to zupełnie nie wiem, dlaczego chcę mu powiedzieć: „Kasa, wujciu, kasa!!”. Ale z drugiej strony gdyby dzisiaj – czyli w poniedzialek rano – ktoś zapytał mnie, czego najbardziej brakuje w piłkarskiej centrali, to odpowiem szybko: „Kasy, misiu, kasy!!”.

Bieda i komornik zajrzeli na Miodową i chcą pozbawić Kręcinę i spółkę reszty spokoju, a nawet odebrać pensje. Ja wiem, że żyjemy w kraju, gdzie do znaczących zmian politycznych może dojść na skutek pogłosek o nieregularnym płaceniu alimentów, ale bez przesady!! Jeden zarzut prokuratorski o niegospodarność na głupie kilkaset tysięcy nie może pokrzyżować szyków Panu Sekretarzowi... Co się w tym kraju dzieje!! Ale są pewne poszlaki na temat wyborów nowego prezesa. Powszechnie wiadomo, że aby wejść na światowe salony najpierw trzeba przejść przez salony mody i odpowiednio prezentować się w towarzystwie. Tu rządząca partia może narzucać własne standardy – powołując się przy okazji na doświadczenia opozycji. Bo takowa, choć potężna siła woli, to jednak jest charakterystyczna pod względem parametrów fizycznych. Kto nie wie, o co chodzi, niech pomyśli, co wspólnego mają w wyglądzie ekspremierzy Jarosław Kaczyński i Przemysław Edgar Gosiewski, poseł Kowal czy na-

wet sam Pan Prezydent. Tenże ostatni posłał nawet w świat – ustami swej kancelarii – komunikat, iż na uroczystym balu rocznicowym nie wystąpi we fraku, albowiem właśnie nie jest odpowiedniego wzrostu. Nie mam przeto wątpliwości, iż premier Tusk, minister Drzewiecki i spółka bezwzględnie wykorzystają (z niskich pobudek!!) kompleksy rywali do politycznej gry. A z tego wynika, iż ani Lato, ani Kręcina prezesami PZPN nie będą, bo z racji wzrostu nie bardzo będą mogli jechać do Platiniego we fraku. Bońka jako eleganckiego – ale jednak luzaka – też w takim stroju nie widzę... Toteż do roli faworyta urasta w mej opinii Tomek Jagodziński, mężczyzna postury słusznej, obyty na politycznych salonach – skrojony do fraka idealnie. Oooooo! Właśnie przed chwilą pokazała się na ekranie wiadomość o zablokowaniu kont bankowych PZPN. Kasa, misiu, kasa...!! Autor tych słów dołączy do coraz liczniejszej drużyny Wita Ż., czyli grupy „ekspertów” najpierw głośno komentujących podłość korupcjogen-

nych działaczy w programach telewizyjnych, a potem trafiających do aresztu. Jakież to symboliczne!! Ale gdyby ktoś chciał poznać całą prawdę o realiach kasy w polskiej piłce, to dedykuję mu dwa charakterystyczne fakty z historii Zagłębia Lubin. Najpierw przypadek pewnego fana miedziowej drużyny, który w latach 90. nie mógł wyjść z podziwu, dlaczego zupełnie nie interesująca się futbolem żona odradzała mu wyjście na niektóre mecze, podając z góry wynik. Otóż pani ta pracowała w miejscowym banku i obsługiwała konto klubu – po kierunku przelewu: wpłata lub wypłata potrafiła doskonale przewidzieć rezultat spotkania. Drugi piękny kwiatek ujrzałem dopiero przed kilkoma dniami. Wchodząc do jednego z mieszkań w zwykłym bloku mieszkalnym w Lubinie, zobaczyłem pancerne drzwi z systemem sztab i zamków. Mieszkający tam teraz lokator przepraszająco zauważył, że nie zdążył ich wymienić, a poprzednio mieszkał tu... skarbnik Zagłębia. I kto tu pisze, że w klubach trzymano lewą kasę...?!

klub przekroczył tę granicę, zaciągając wyższe kredyty, to w zależności od wysokości sumy należałoby tytułem kary odbierać mu stosowną liczbę punktów uzyskanych w rozgrywkach ligowych. Problem jest rzeczywiście trudny do rozwiązania, choć UEFA podejmuje pewne działania mające usprawnić gospodarkę finansową. Zdaniem sekretarza generalnego UEFA Davida Taylora rządy niektórych państw inwestują dziesiątki, a nawet setki miliardów euro w ratowanie banków i systemów ekonomicznych w ogóle, ale piłka nożna z sum tych, niestety, nie skorzysta. Dlatego też UEFA nie czeka z założonymi rękami i zamierza zaostrzyć dyscyplinę finansową. — Zasady fair play wymagają — mówił Taylor — aby drużyny radziły sobie ze środkami, jakie mają do dyspozycji, a nie sięgały po kredyty, których później nie mogą spłacić. Jednym z elementów prowadzących do właściwej gospodarki ma być nowy system wydawania licencji na grę w pucharach europejskich, system, który uwzględniałby porządek w finansach klubowych. Nie wiadomo jednak jeszcze, kiedy ten system zostanie wprowadzony.

W skrócie Ruszył sezon zimowy. Na stokach pojawili się po raz pierwszy alpejczycy. Zawody PŚ w Solden wygrała w supergigancie Austriaczka Zettel, a w rywalizacji mężczyzn – Szwajcar Albrecht. Agnieszka Gąsienica-Daniel zdobyła po raz drugi punkty w Pucharze Świata i jednocześnie wywalczyła kwalifikację olimpijską do Vancouver. Zapewniło jej to zajęcie 26 miejsca. Tenis. Na turnieju WTA w Linzu Agnieszka Radwańska doszła do półfinału. Tutaj nasza tenisistka musiała jednak uznać wyższość Ivanović 2:6, 6:3, 5:7. Łukasz Kubot wygrał z kolei challenger ATP w Seulu występując w parze deblowej z Olivierem Marachem. W singlu odpadł w I rundzie. W Białymstoku odbył się towarzyski mecz bokserki Polska – Litwa. Wygraliśmy 12:4. Po trzeciej kolejce ligi męskiej siatkówki bez strat punktów pozostaje lider Skra Bełchatów. Skra wygrała 3:1 z dobrze grającym AZS Olsztyn.


OTWÓRZ OCZY NA WYZYSK $P E[JFÇ© SBOP 1FUBS NVTJ NJFS[ZÇŽ TJÇ— [ T[PLVKÇŒDÇŒ S[FD[ZXJTUPÇ´DJÇŒ XZ[ZTLV 1PESØȈ [ BuÅ‚garii do Wielkiej Brytanii kosztowaÅ‚a go już 600 £ za tanie bilety autobusowe i QP[XPMFOJB OB QSBDÇ— LUØSZDI OJHEZ OJF PUS[ZNBÂ’ ;NVT[BOZ EP [CJFSBOJB XBS[ZX [B TUBXLÇ— NOJFKT[ÇŒ OJȈ NJOJNBMOB X PCVS[BKÇŒDZDI XBSVOLBDI UBL OBQSBXEÇ— OJF wie, czy kiedykolwiek zobaczy jakieÅ› QJFOJÇŒE[F 5ZHPEOJF QS[FSBE[BKÇŒ TJÇ— X NJFTJÇŒDF ;EBS[B TJÇ— ȈF NVTJ T[VLBÇŽ KFE[FOJB X PEQBELBDI 4FO P OPXZN ȈZDJV X 8JFMLJFK #SZUBOJJ QPXPMJ [BNJFOJB TJÇ— X LPT[NBS

JeÅ›li jesteÅ› źle traktowany przez nielegalnego pracodawcÄ™, poinformuj GLA, a poÅ‚ożymy temu kres Udzielimy pomocy: t 0GFSVKÇŒD QSPTUÇŒ QPSBEÇ— X 5XPJN jÄ™zyku t *OGPSNVKÇŒD $JÇ— P 5XPJDI QSBXBDI t 1S[FSZXBKÇŒD XZ[ZTL pracowników

0845 602 5020 GLA MOŻE CI POMÓC www.gla.gov.uk ™ enquiries6gla.gsi.gov.uk


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.