szaNuj PracĘ…
21
zwalniają! – krzyczą gazety na czołówkach. I nie kłamią. Niemal każdego dnia do listy firm zwalniających pracowników dopisywane są kolejne nazwy. I liczby: sto, dwieście, tysiąc, pięć tysięcy osób właśnie dostało wypowiedzenie.
LONDON 14 November 2008 45 (110) nowyczas.co.uk FREE ISSN 1752-0339
NEW TIME
Białoczerwony marsz W sobotę, 8 listopada, w Londynie uroczyście świętowaliśmy 90. rocznicę odzyskania przez Polskę, po latach zaborów, niepodległości. Te re sa Ba zar nik Wy da rze nie bez pre ce den su, je śli cho dzi o ce le bro wa nie na sze go Świę ta Nie pod le gło ści. Ni gdy wcze śniej z te go po wo du nie od by ły się uro czy sto ści na tak du żą ska lę, choć przez po nad 60. lat na szej tu obec no ści od by ło się kil ka spektakularnych mar szy czy de mon stra cji (pro test z po wo du ofi cjal nej wi zy ty przy wód ców so wiec kich, wprowadzenia sta nu wo jen ne go czy – naj bar dziej spon ta nicz ny i chy ba naj licz niej szy – do słow nie za le wa ją cy uli ce Whitehall i Vic to ria Ro ad marsz ża łob ny po śmier ci pa pie ża Ja na Paw ła II. 8 listopada uro czy sto ści roz po czę ły się w Ka te drze West min ster, gdzie mszę świę tą ce le bro wał kar dy nał Jó zef Glemp, w asy ście opie ku na emi g ra cji abp. Szcze pa na We so łe go, rek to ra Pol skiej Mi sji Ka to lic kiej w An glii i Wa lii ks. Ta de usza Ku kli, rek to ra Pol skiej Mi sji Ka to lic kiej w Szko cji ks. Marian Łę ka wy oraz licz ne go du cho wień stwa. Kar dy nał Glemp w swym ka za niu po dzię ko wał emi g ra cji żołnierskiej, któ ra prze cho wa ła przez la ta ko mu ni zmu du cha wol nej Pol ski nad Tamizą. Po mszy św. dłu gi ko ro wód, ma cha ją cy bia ło -czer wo ny mi fla ga mi, któ ry wio dła Or kie stra Re pre zen ta cyj na Marynarki Wo jen nej oraz chór Ave Ve rum i chór im. Jana Pawła II z pa ra f ii Bal ham prze ma sze ro wał w rytm pie śni pa trio tycz nych i żoł nier skich na Tra fal gar Squ are, gdzie od by ły się głów ne uro czy sto ści – prze mó wie nia do stoj ni ków pań stwo wych, za rów no pol skich jak i bry tyj skich. Ostatniego prezydenta IIRP Ry szar da Ka czo row skie go, am ba sa dor Bar ba ry Tu ge -Ere ciń skiej, byłego mi ni stra ds. Eu ro py De ni sa McSha ne’a, po sła Gre ga Hand sa i zastępcy burmistrza Londynu Richarda Barnesa, przy wo łu ją cych na szą dłu gą dro gę do nie pod le gło ści i peł no praw ne go człon ko stwa w struk tu rach eu ro pej skich oraz pod kre śla ją cych nasz wkład w ży cie i go spodar kę te go kra ju. Skończyła się część ofi cjal na i Tra fal gar Squ are znowu wy peł ni ła mu zy ka i pol ska pie śni. By ło uro czy ście, pa trio t ycz nie i desz czo wo. Po go da jed nak nie znie chę ci ła uczest ni ków, wy trwa li do koń ca, a by li wśród nich Po la cy, któ rzy przy je cha li z róż nych za kąt ków Wiel kiej Bry ta nii.
Komentarz » 12 • Reportaż » 14
rewers…
6
Pytam zatem: czy już nie ma siedemnastego województwa? Było tylko figurą retoryczną z okazji wyborów? Nagle przestaliśmy być Polakami, bo nie chcemy wracać…?
THE POLISH WEEKLY
Wygraj bilety do POLSKI W y ś l i j d o n a s e - ma i l z e s wo i m i m i e n i e m , n a z wi s k i e m i num erem telefo nu, by w z i ą ś ć u d z i a ł w a n k i e ci e c zy telnic zej i w los owani u d wóch biletów powrotnych d o Po lsk i u fu ndowa nych p rzez l inie Wizz Air. Konk u rs t r wa d o środy 19 lis t opa da, d o go dz. 12.00. Adres : m arketing@now yc za s.c o.u k . N a z w i s k a z w y ci e z ców o p u b l i k u je m y 2 8 l i s t o p a d a . P o wo d z e n i a !
KULTURA
Wypełnić stare struktury nowymi siłami 23 W galerii POSK-u w Londynie kolejny wernisaż – tym razem swe prace prezentuje nie pojedyncza osoba, ale znana z długoletniej działalności, a odświeżona szeregiem przybyłych z Polski młodszych twórców, grupa. To APA.
BILETY do wylosowania!!!
Szczegóły »18
2|
14 listopada 2008 | nowy czas
” Pią tek, 14 li sto Pa da, aga ty, ste fa na 1922 1926
W Londynie zaczęła nadawać stacja BBC, główny brytyjski publiczny nadawca radiowo-telewizyjny i największa tego typu instytucja na świecie. W Parku Łazienkowskim w Warszawie odsłonięto pomnik Fryderyka Chopina projektu Wacława Szymanowskiego. W maju 1940 roku pomnik został wysadzony w powietrze i wywieziony na złom.
so bo ta, 15 li sto Pa da, ar tu ra, le oPol da 1954
1988
Urodził się Aleksander Kwaśniewski – polityk, członek PZPR, redaktor naczelny tygodnika „Itd.” oraz „Sztandaru Młodych”, uczestnik obrad Okrągłego Stołu. W latach 1995-2005 prezydent RP. Palestyński przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jaser Arafat ogłosił niepodległość tego kraju.
nie dzie la, 16 li sto Pa da, ed mun da, Łu cji 1764 1849
Indianie pod dowództwem wodza Pontiaca walczący w wojnie przeciwko kolonizatorom poddali się Brytyjczykom. Fiodor Dostojewski został skazany na śmierć za przynależność do tzw. Koła Pietraszewskiego, prozachodnie poglądy oraz krytykę zacofania kulturowego, społecznego i ekonomicznego Rosji. Wyrok tuż przed egzekucją zmieniono na zesłanie i służbę wojskową w stopniu szeregowca.
Po nie dzia Łek, 17 li sto Pa da, Wik to rii, ro cha 1942
1989
Urodziła się Anna Seniuk, aktorka filmowa i teatralna, pedagog. Lubiana przez publiczność między innymi dzięki rolom w serialach „Czterdziestolatek”, „Bilet powrotny”, „Panny z Wilka”. Wyemitowano ostatnie wydanie Dziennika Telewizyjnego, głównego programu informacyjnego TVP w czasach PRL, nadawanego od 1958 roku. Zastąpiono go Wiadomościami TVP.
Wto rek, 18 li sto Pa da, agniesz ki, ro ma na 1928 1965
Walt Disney pokazał pierwszy film z myszką Miki pt. „Steamboat Wil lie" i udzielił jej własnego głosu. Otrzymał za jej stworzenie Oscara. Polscy biskupi wystosowali do niemieckiego episkopatu list w sprawie wzajemnego wybaczenia krzywd, ze słynnym zwrotem: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie".
Duch Czasu straszy nawet ateistów Stanisław Jerzy Lec
listy@nowyczas.co.uk Szanowni Państwo, Poszukuję książki: „Monografia 3. dywizji Strzelców Karpackich 19421947”, pod redakcją W. Maciejczyka, wydanej w Londynie w 1991 roku. Niestety nie znam wydawcy. Będę wdzięczny za jakąkolwiek wiadomość na temat możliwości jej nabycia. Łączę wyrazy szacunku. PIOtr WIerNIK z Wałbrzycha email: piotr.wiernik@neostrada.pl Szanowna redakcjo, Mam wątpliwości, czy artykuł Pani Krystyny Cywińskiej pt. „Stereotyp w błocie” (NC, nr 44/109, 7.08.08), poprawił – jak zamierzał – poczucie własnej wartości Polaków, którzy mają „kompleks niższości” wobec Anglików. Myślę, że niektórzy zaczęli się zastanawiać, dlaczego są tutaj, a nie w Polsce. tam, według Pani Cywińskiej, wszystko jest lepsze. Zaczynając od edukacji, poprzez maniery, traktowanie dzieci czy zwierząt, a kończąc na programie telewizyjnym. Podobno od moralnej zguby uchronił nas Kościół i komunizm. Biada niewierzącym. Wybuch złości Pani Cywińskiej, szkalujący Anglików (czy Szkoci i Walijczycy jeszcze
mają szansę?), opisuje zachowania marginesu, obecnego w każdym społeczeństwie. Warto również dodać, że wysoka samoocena wynika z własnych osiągnięć, a nie poniżania innych. Życzę Polakom, którzy osiedlili się w Anglii, żeby – pomimo latami zamkniętych drzwi na świat – osiągnęli poziom bytu, który da im poczucie własnej wartości, bez potrzeby obrażania innych narodowości. Od Pani Cywińskiej oczekuję kolejnych artykułów, opisujących poczucie niższości Polaków wobec Francuzów, Amerykanów itd… Pozdrawiam, BeAtA AdAMS
Witam serdecznie, piszę do Państwa, gdyż chciałem ostrzec innych przed siecią komórkową trójki, która stosuje nieuczciwe praktyki... Jakie? dostałem dzisiaj SMS-a z trójki, że za pięć dni przestanie działać mój telefon! Zadzwoniłem więc do nich i dowiedziałem się, że zmieniają system i nie akceptują... podejrzanych telefonów? Podejrzany telefon, czyli według nich nie kupiony w ich sklepie. Mój
podejrzany? Kupiłem nowy w sklepie (znana sieć, nie chcę robić reklamy), bez SimLocka, nie na bazarze czy w internecie, więc na 100 proc. nie jest kradziony. Wynika z tego, że żeby dalej korzystać z tej sieci będę musiał iść do nich i jeszcze raz zapłacić za coś, czego tak naprawdę nie potrzebuję. Nie wiem, jak tutaj działa prawo, ale w Polsce takie działania są zakazane przez urząd antymonopolowy! Żeby się upewnić, wszedłem na ich stronę wybrałem model telefonu, potwierdzono mi, że będzie działał, ale muszę go kupić w ich sklepie! Nie może to być żaden inny sklep czy nawet producent, bo o to też się pytałem. UWAGA: Oznacza to, że nawet jeśli kupisz ich telefon w ich sklepie i jeśli ci się rozładuje bateria, zepsuje, lub z jakiegokolwiek innego powodu będziesz chciał użyć swojej karty SIM, to będziesz musiał pożyczyć telefon kupiony w 3. Mało tego, jak Ci się telefon zepsuje po gwarancji lub Ci go ukradną lub po prostu zgubisz, to też będziesz zmuszony do odwiedzenia ich sklepu.
ciąg dalszy na str. 3
Śro da, 19 li sto Pa da, ma tyl dy, se We ry na 1655
1969
Rozpoczęła się obrona Jasnej Góry i Klasztoru Paulinów, zaatakowanej przez Szwedów. Czyn ten stał się symbolem oporu i punktem zwrotnym podczas najazdu wojsk szwedzkich na Polskę. Brazylijski piłkarz Pelé (właś. Edson Arrantes do Nascimento) strzelił swego tysięcznego gola. W całej swojej karierze strzelił ich aż 1281.
z teki andrzeja lichoty
czWar tek, 20 li sto Pa da, fe lik sa, okta Wii 1900
1984
Pod Krakowem w Bronowicach miał miejsce ślub poety Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną. Stanisław Wyspiański zainspirowany tym wydarzeniem napisał „Wesele", wystawione w Krakowie w 1901 r. McDonald sprzedał 50-miliardowy hamburger.
tysięcy funtów wydał anonimowy nabywca z Niemiec za oryginalny szkic z Kubusiem Puchatkiem i innymi bohaterami powieści A. A. Milne’a.
31
procent Amerykanów odczuwa paniczny lęk przed globalnym ociepleniem i chorobliwą obsesję na punkcie ekologii (karboreksję).
1
czas na noWe miejsca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Magdalena Kubiak (m.kubiak@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk); FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Przemysław Wilczyński; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota; zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Damian Chrobak, Agata Grochowska, Grzegorz Lepiarz, Maricn Piniak WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Katarzyna Gryniewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Bartosz Rutkowski, Alex Sławiński, Aleksandra Solarewicz; STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Karolina Suska, Ewa Żabicka.
dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk
Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
PŁatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk) WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
formularz
czas Publishers ltd. 63 kings grove london se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
|3
nowy czas | 14 listopada 2008
czas na wyspie listy@nowyczas.co.uk Nawet jeśli ubezpieczysz go gdzie indziej (np. banki oferują do niektórych kont ubezpieczenie telefonu), musisz się liczyć z tym, że będziesz musiał znowu płacić. Co by się działo, gdyby inne firmy zaczęły coś takiego stosować? Załóżmy – płacisz abonament w BT i dzwonią do ciebie, że masz pięć dni, żeby przyjść do nich i kupić telefon, bo inaczej twoja linia przestanie działać. Albo kupujesz sobie telewizję kablową, działa przez kilka miesięcy, po czym dostajesz notyfikację, że nie kupiłeś u nich telewizora, więc muszą zaprzestać nadawania... Szczerze polecam omijać salony z logiem three. W szczególności jeśli zamierzacie kupić telefon na abonament. Dodam jeszcze, że niestety mam również internet na abonament w tej sieci. Całkiem niedawno przez miesiąc mi nie działał, a musiałem za niego płacić! Pierwszy telefon do nich: – Mamy awarię systemu, która potrwa do 48 godzin. Czekam kilka dni, wciąż to samo, dzwonię do nich i mi mówią, że wina komputera. Gdybym nie był z zawodu informatykiem, to byłbym w stanie w to uwierzyć. W końcu przy pierwszym telefonie po-
wiedzieli mi, że mieli awarię,więc coś w tym musiało być. I tak traciłem czas na telefony do nich, skargi, zażalenia… Poradzili mi, żebym wypróbował na innych „post code”. A że na necie mi zależało, to latałem po parkach z laptopem na kolanach i szukałem sam nie wiem czego... W końcu pomyślałem, że to może być wina modemu, dzwonię więc do kolegi, żeby pożyczyć modem. Jak się okazało, miał taki sam problem, mimo iż mieszkał zupełnie gdzie indziej... Wtedy już było jasne. Zadzwoniłem, przycisnąłem i w końcu przyznali się, że aktualizują system i że mogą być chwilowe problemy. Te chwilowe problemy w sumie trwały ponad miesiąc, a ja byłem zmuszony poszukać sobie drugiego dostawcy internetu, gdyż czekać na ich pomoc nie mogłem i nie chciałem. Jak zrobiłem wywiad wśród znajomych, posiadających internet z trójki w zachodnim Londynie, mieli ten sam problem. Trójka miała awarię i wciskali wszystkim klientom kit, że to wina komputera... Niektórzy nawet wgrali na nowo system, przez co potracili dane... Jeśli mieliście podobne problemy z ich internetem, to proponuję nie zo-
stawić tego bez echa, tylko to u nich reklamować. W końcu za coś im płacimy? Co by było, gdybym przez miesiąc im nie zapłacił, bo powiedziałbym, że aktualizowałem swój portfel na nowszy, a że nowszy dużo kosztuje – to nie mogę im płacić ;) A poza tym, to chyba mają błąd w banku, bo nie chcą przyjąć moich pieniędzy, to niech sobie bank zmienią... Wnioski wyciągnijcie sami, czekam na listy (do redakcji Nowego Czasu: listy @nowyczas.co.uk) od ludzi pokrzywdzonych przez tę sieć – myślę, że w grupie możemy więcej zdziałać! DOMINIK, pokrzywdzony klient trójki (dane do wiadomości redakcji)
Od redakcji: Skargę dotyczącą tego typu praktyk można złożyć w Office of Fair Trading (tel. 08454 04 05 06) – urzędzie zajmującym się skargami ze strony konsumentów. Można też złożyć skargę w lokalnym oddziale Urzędu ds. Norm w Handlu – Trading Standards Office (adres można znaleźć w internecie: www.tradingstandards.gov.uk )
Spór o brytyjski zasiłek W ubiegłym tygodniu dzienniki „Metro” oraz „Daily Mail” opublikowały artykuły, mówiące o Polakach, którzy po latach pracy na Wyspach wrócili do ojczyzny i tam starają się o brytyjski zasiłek dla bezrobotnych. Burzę w mediach brytyjskich wywołał artykuł „Gazety Wyborczej”, w którym wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu mówi o zorganizowanych, specjalnych spotkaniach informacyjnych, na temat otrzymywania zagranicznych świadczeń. Jak podkreśla „Daily Mail”, pieniądze na zasiłki dla Polaków płyną z kieszeni brytyjskich podatników. Innymi słowy,
zdaniem tabloidu to Brytyjczycy utrzymują bezrobotnych Polaków, którzy wrócili z Wysp do swojej ojczyzny. Ewa Zięba z Powiatowego Urzędu Pracy w Katowicach, nie rozumie dlaczego brytyjskie media są tą sprawą tak oburzone i zainteresowane. – To się fachowo nazywa „transfer zasiłku” i wszystko jest przeprowadzane zgodnie z prawem – tłumaczy. I rzeczywiście, transfer zasiłku regulowany jest przez prawo Unii Europejskiej. Równie dobrze Brytyjczyka, bądź każdy inny obywatel Unii Europejskiej, który przepracował pewien okres czasu w Polsce, ma prawo do polskiego zasiłku po powrocie do swojego kraju. Podobnego zdania jest wielu internautów wypowiadających się na ten temat na stronach www.onet.eu. „Te benefity przysługują tylko na parę miesięcy. Po drugie: skoro płacili podatki w UK, to należą im się benefity z UK” – wypowiadają się internauci. W niektórych polskich wojewódz-
twach liczba powracających z Wysp Brytyjskich, rejestrujących się w urzędach pracy jest prawie trzy razy większa niż w zeszłym roku. – Nie ma tygodnia, w którym nie obsługiwalibyśmy klientów starających się o brytyjski zasiłek – przyznaje Ewa Zięba. Katowicki urząd pracy dostaje wiele telefonów z zapytaniem o warunki otrzymania zagranicznego zasiłku. I nie ma się co dziwić, bo różnica w wartości polskiego i brytyjskiego świadczenia jest znaczna. Brytyjski zasiłek może być przyznany na 90 dni i wynosi w przeliczeniu około półtora tysiąca złotych miesięcznie. Z kolei polski zasiłek otrzymuje się na sześć miesięcy, jednak w wysokości jedynie ok. 551 zł. Zaskakująco wielu Polaków wciąż decyduje się na standardowy polski zasiłek. Część z nich nie zdaje sobie sprawy z możliwości starania się o zagraniczne świadczenie, inni natomiast nie spełniają określonych kryteriów.
Karolina Suska
4|
14 listopada 2008 | nowy czas
czas na wyspie tydzień na wyspach Brytyjska policja zatrzymała sześcioro Polaków, którzy okradli jeden z bezcłowych magazynów, znajdujących się niedaleko lotniska Heathrow. Wszyscy pracowali dla firmy Gist Inflight Retail, magazynującej wolnocłowe produkty, sprzedawane później na pokładach samolotów British Airways. Wyniesione z magazynów luksusowe zegarki, perfumy czy pióra Polacy próbowali później sprzedać na popularnym portalu aukcyjnym eBay. Funkcjoinariusze policji zajmujący się sprawą, przyznają, że zatrzymanie podejrzanych nie było trudne, chociaż sami Polacy nie mogli uwierzyć w swoje szczęście i doskonały plan aż do momentu, gdy do ich drzwi zapukała policja. Rada miasta Derby darowała
emerytowanemu pilotowi mandat za złe parkowanie. 89-letni Stanley Jóźwiak miał zapłacić 70 funtów po tym, jak postawił swój samochód w niedozwolonym miejscu, aby złożyć wieniec z okazji brytyjskiego Dnia Pamięci. Polak tłumaczył się, że stanął tam, gdzie często parkują taksówki, a znaku zakazu nie zauważył. Kara została unieważniona na wniosek Ranjita Banwaita, jednego z radnych miasta, który podkreślił zasługi Polaka i uznał go za jednego z wojennych bohaterów. Na kontrowersyjny pomysł przyciągnięcia klientów wpadł jeden z właścicieli barów w Dublinie. Zaproponował specjalną ofertę, w ramach której za 50 euro klienci mogą wypić tyle alkoholu, ile tylko dadzą radę. W cenie zawarty jest też wstęp, szatnia i kawałek pizzy przy wyjściu z lokalu. Irlandzki Departament Sprawiedliwości nie popiera tego pomysłu, uważając, że zachęci on do nadmiernej konsumpcji napojów wysokoprocentowych. Ciaran Gray, właściciel pubu SIN tłumaczy jednak, że chodzi przede wszystkim o rozrywkę, a personel został odpowiednio przeszkolony w zakresie odpowiedzialnej sprzedaży alkoholu. „Daily Telegraph” przewiduje, że w 2009 roku około 400 tys. Polaków mieszkających na Wyspach wróci do kraju. Może to się odbić na brytyjskiej gospodarce. Skarbowi państwa przynoszą oni około 2 mld funtów rocznie. Zagrożone będą inwestycje związane z Igrzyskami Olimpijskimi – obawia się gazeta. Burmistrz Londynu Boris Johnson mówi, że nie ma takiego zagrożenia. Dożywotnio przyznawane
mieszkania socjalne mogą już niedługo przejść do historii. Chartered Institute of Housing przedstawiła projekt zmiany przepisów. Jeśli wejdą one w życie, mieszkania socjalne będzie przydzialane na określony czas, a co kilka lat przeprowadzane będą kontrole warunków finansowych lokatora. Jeśli ulegną one poprawie, będzie musiał płacić wyższy czynsz lub znaleźć nowe mieszkanie.
Przedstawiciele dwunastu miast porozmawiają o konkretach 15 listopada Stowarzyszenie Poland Street oficjalnie rozpocznie realizację projektu „Dwanaśce Miast”. Jego celem jest uzyskanie konkretnych informacji między innymi o stanie gospodarki, rynku pracy czy sytuacji mieszkaniowej w największych miastach Polski i tym samym ułatwienie decyzji o powrocie tym, którzy planują takie posunięcie.
– Myślę, że przedstawiciele poszczególnych regionów kraju zdają sobie sprawę, że reemigranci wracają najczęściej do innych miast niż te, z których pochodzą. Stają się w ten sposób ważnym elementem polityki regionalnej – przekonuje Jacek Winnicki, sekretarz zarządu Poland Street. Białystok, Bydgoszcz, Gdańsk, Katowice, Kraków, Lublin, Łódź, Poznań,
Rzeszów, Szczecin, Warszawa oraz Wrocław będą więc miały niepowtarzalną okazję zachęcenia Polonii do osiedlenia się właśnie tam i wykorzystania zdobytych na Wyspach doświadczeń dla rozwoju danego regionu. W przyszłym roku na osobnych spotkaniach, przedstawiciele władz, przedsiębiorcy oraz inwestorzy z dwunastu wymienionych miast odpowiadać będą na najbardziej
nurtujące imigrantów pytania. A na inaugurację Poland Street proponuje debatę pod hasłem „Czy warto już wracać” z udziałem grupy koordynacyjnej projektu, zaproszonych gości oraz przedstawicieli organizacji społecznych. Spotkanie odbędzie się w sobotę, 15 listopada, w londyńskiej siedzibie PKO BP przy 151 Shaftesbury Avenue, WC 2H 8AL. Potrwa od 17:30 do 19:30.
Inwestuj w Bułgarii W ubiegły czwartek, w niedawno otwartej w Londynie placówce PKO BP, przedstawiciele tegoż banku oraz firmy Foxestate zorganizowali seminarium dotyczące inwestowania w nieruchomości w Polsce i Bułgarii. Chociaż polskie nieruchomości, z uwagi na dość wysokie ceny, nie pozwalają już w znaczący sposób na nich zarobić, Bułgaria wydaje się być wymarzonym miejscem dla inwestorów. Piaszczyste, czarnomorskie plaże i rozległe pasma górskie w głębi kraju, a do tego dłuższe niż w zachodniej Europie sezon letni i zimowy stanowią o dużym potencjale turystycznym, wciąż jeszcze taniej Bułgarii. Zainteresowanie tymkrajem pociąga za sobą rozwój infrastruktury hotelowej i mieszkaniowej. Ceny mieszkań i apartamentów, mimo iż po niedawnej akcesji Bułgarii do Unii Europejskiej szybują do góry, wciąż są dużo niższe niż w Polsce czy Wielkiej Brytanii. Przedstawiciele Foxestate zapewniają, iż Bułgaria jest w tej chwili jednym z najatrakcyjniejszych miejsc pod względem lokaty kapitału i oferu-
›› Organizatorzy seminarium o inwestowaniu w siedzibie PKO w Londynie ją kompleksową pomoc w załatwianiu transakcji dla zainteresowanych. Bank PKO BP, który jako pierwszy z polskich banków otworzył swój oddział w Wielkiej Brytanii, przedstawił możliwości finansowania takich inwe-
Wolontariusze dla Topolskiego Memoir of the Century to unikatwe dzieło sztuki w monumentalnej skali, przedstawiające niezwykłą, panoramiczną wizję wydarzeń i osób, które zaznaczyły się w historii XX wieku. Jest to długa na blisko 200 metrów i sięgająca między 3,5 a 6 metrów wysokości instalacja malarska, która niczym wielki labirynt snuje się w przestrzeni łuków pod mostem Hungerford w Londynie, w pobliżu stacji Waterloo. Feliks Topolski rozpoczął malować ten swoisty pamiętnik naszych czasów w 1975 roku, a oficjalnego otwarcia dokonał książę Filip w roku 1984. Kolejne panele powstawały aż do śmierci
artysty w 1989 roku. Łuki, w których mieści się to szczególne muzeum (będzie się nazywało Topolski Century), są aktualnie zamknięte z powodu remontu, ale już za kilka tygodni otworzą swoje podwoje dla zwiedzających. Ekipa Topolski Century szuka osób, które byłyby zainteresowaniem wolontariatem w muzeum. W szczególności poszukiwane są osoby, które chcą zdobyć doświadczenie w pracy wymagającej bezpośredniego kontaktu ze zwiedzającymi. Znajomość angielskiego absolutnie niezbędna! Kontakt: ablasiak@topolskicentury.org.uk; tel. 02074209721
stycji. Przybliżył także procedury związane z kredytowaniem domów i mieszkań w Polsce oraz Anglii. Dzięki podpisanej umowie o współpracy z brytyjskim bankiem NatWest obsługa takich kredytów możliwa jest w obu
Fot. Mariusz Czajowski
krajach przy minimum formalności i stanowi jeszcze jedną zachętę do pomnażania oszczędności w sposób inny niż poprzez niepewną grę na giełdzie.
Mar cin Ro go ziń ski
$ Bogactwo $ jest dostępne dla cieBie! KuRs twoRzenia doBRoBytu we wszystKich dziedzinach życia. londyn, 6-7 grudnia prowadzi antoni przechrzta, Ma, dyrektor instytutu Realizacji siebie Dowiesz się, jak przyciągnąć pomyślność, prosperity, pieniądze, poczucie luksusu życiowego, spokój wewnętrzny, zdrowie, fortunę, szczęście i dobrą passę, wspaniałe relacje. infoRMacje i zapisy: tel. 0797 144 7342; +48 607 387 737 biuro@uzdrawianie.com www.uzdrawianie.com
|5
nowy czas | 14 listopada 2008
czas na wyspie
O Polakach w Izbie Gmin W Izbie Gmin parlamentu brytyjskiego, w środę 12 listopada, odbyło się spotkanie zorganizowane przez All-Party Parliamentary Group on Poland (Ogólnopartyjna Grupa Parlamentarna ds. Polski). Temat spotkania: Developing Polish-British Relationship. Choć była to kolejna konferencja poświęcona obecności Polaków w Wielkiej Brytanii trzeba jednak przyznać, że po raz pierwszy na taką skalę. Ważne w niej było też otwarcie na innych niż zwykle uczestników tego typu spotkań, w czym dużą zasługę miała Elizabeth Walker z British Polish Chamber of Commerce, główny koordynator konferencji. Lista gości była imponująca, frekwencja też. Byli zarówno przedstawiciele Ambasady i Konsulatu z Ambasador RP Barbarą Tuge-Erecińską na czele, przedstawiciele naszego rządu oraz reprezentanci licznych organi-
zacji, mediów oraz polskiego i brytyjskiego biznesu. W konferencji wzięli też udział brytyjscy posłowie, co jakiś czas wyrywani ze spotkania wezwaniem na salę obrad parlamentu, w celu wypełnienia swojego poselskiego obowiązku. Rolę gospodarza pełnił dr Alan Whitehead, poseł z Southampton, który oczywiście podkreślił, że w jego mieście mieszka i pracuje ponad 20 tys. Polaków, dzięki czemu nie musi po żurek jeździć do Polski, zakupy robi za rogiem, z czego zadowolona jest również jego żona, Polka z pochodzenia. Obecni byli też posłowie legitymujący się polskim pochodzeniem: Mark Lazarowicz z Edynburga i Daniel Kawczynski, który opowiedział zebranym anegdotę o tym, jak nie skorzystał z dobrej rady zmiany nazwiska po wygranych wyborach do parlamentu. – Obiecałem dziadkowi, że nazwiska nie zmienię i tak już pozostanie. Jestem dumny ze swoich polskich korzeni – podkreślił poseł. W każdej wypowiedzi powracał motyw korzyści, jakie Wielka Brytania czerpie z obecności Polaków. Podkreślano nasze coraz aktywniejsze zaangażowanie w życie lokalnych społeczności. Jak zwykle była mowa o konieczności udzielania pomocy
potrzebującym, ale po raz pierwszy przedmiotem obrad stały się polskie biznesy, które powstały w ostatnich latach na Wyspach. W trzeciej części konferencji przedstawiciele tych biznesów opowiadali o swoich sukcesach. Spotkanie zakończył, z braku cza-
Oskarżony o przemyt
su, szybko i dynamicznie, znany Polakom w londyńskiej dzielnicy Ealing, poseł Steve Pound. – You do a great honor to the House of Commons by being here – powiedział.
Grzegorz Małkiewicz
Po spotkaniu w Portcullis House uczestnicy przeniśli się na Pall Mall, gdzie w gmachu Institute of Directors wysłuchali kolejnych referatów na temat przyszłości polsko-brytyjskiej współpracy gospodarczej. Fot. Adam Wojnicz
Służba graniczna lotniska w Birmingham skonfiskowała pięć kilogramów kokainy wartości 200 tys. funtów. 31 października 25-letni Krzysztof Żołędziejewski został zatrzymany po przylocie do Birmingham z miejscowości Cancun w Meksyku. Po dokonaniu rewizji bagażu Polaka, oficerowie odkryli znajdujące się w niej dwa worki wypełnione białym proszkiem, który okazał się kokainą. Sprawa została przekazana do Urzędu Celnego w celu prowadzenia dalszego dochodzenia. Żołędziejewskiemu został postawiony zarzut przemytu – poinformował brytyjski Urząd Celny (HMRC). – Naszym celem jest ograniczenie ilości narkotyków przekraczających brytyjską granicę. Mamy nadzieję, że dzięki wspólnym staraniom Urzędu Celnego oraz straży granicznej uchronimy nasze społeczństwo przed problemem narkotykowym – powiedził John Theobald, przedstawiciel HM Revenue & Customs. – Każda osoba posiadająca informacje związane z przemytem nielegalnych towarów jest proszona o kontakt telefoniczny: 0800 59 5000 badź mailowy customs.hotline@hmrc.gsi.gov.uk
6|
14 listopada 2008 | nowy czas
czas na wyspie RAPORT CRONEM
IMIgRANCI z EuROPy ŚROdkOwO-wsChOdNIEJ w FulhAM I hAMMERsMITh
Kim jesteśmy, czego nam potrzeba 7 listopada w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym odbyło się spotkanie z dyrektorem CRONEM, Johnem Eade i jednym z członków tej organizacji dr. Michałem P. Garapichem, który przedstawił wyniki swoich ostatnich badań dotyczących imigrantów z Europy ŚrodkowoWschodniej, w tym Polaków, mieszkających bądź pracujących w londyńskich dzielnicach Hammersmith i Fulham. CRONEM (Centre for Research on Nationalism, Ethnicity and Multiculturalism) działająca pod patronatem uniwersytetów Surrey i Roehampton przeprowadza badania związane z migracjami, obywatelstwem, grupami etnicznymi, wiwelokulturowością itp. Przez ostatnie kilka lat swej działalności CRONEM przeprowadził kilka badań odnośnie nowej fali imigrantów przybyłych do Wielkiej Brytanii. Ostatni projekt – zatytułowany Between the Local and Transnnationa – EU Accession States Migrants in the London Borough of Hammersmith & Fulham – był zlecony przez władze lokalne dzielnic Hammersmith i Fulham w celu zbadania profilu demograficznego imigrantów, ich planów związanych z osiedleniem się bądź opuszczeniem Anglii, warunków mieszkaniowych, sytuacji materialnej, korzystania z usług instytucji społecznych. Respondentom zadano również pytanie, co ich przyciągnęło do tych dzielnic oraz jakiego rodzaju wsparcia oczekują.
Raport jest odpowiedzią na zagadnienia postawione przez władze lokalne. Raport jest podsumowaniem solidnych, czteromiesięcznych badań. W projekcie od października 2007 do marca 2008 wzięło udział – jak nas poinformowano – prawie 300 tys. osób mieszkających bądź pracujących w okolicach Hammersmith i Fulham. Byli to imigranci z ośmiu nowo przyjętych państw członkowskich Unii Europejskiej, tak zwanych państw A8. Przeważającą grupę stanowili Polacy, a tuż za nimi usytuowali się Słowacy, Węgrzy i Litwini. Odnośnie planów na przyszłość z raportu wynika, że jedna czwarta respondentów chce zostać w Anglii na stałe. Decyzja ta jest w głównej mierze powiązana z posiadaniem dzieci. Jeśli chodzi o różnice w zarobkach – mężczyźni zarabiają więcej niż kobiety. 43 proc. mężczyzn zarabia między 300 a 500 funtów tygodniowo, w przypadku kobiet tyle samo zarabia tylko 13 proc. kobiet. Natomiast jeśli chodzi o zarobki rzędu 200-300 funtów tygodniowo,
rewers czyli déjá vu z ubiegłego tygodnia Jacek Ozaist
›› Dr Michał P. Garapich w trakcie prezentacji raportu. Fot. Ewa Żabicka
przeważają kobiety – 55 proc., mężczyźni – 40 proc. Biorąc pod uwagę wykształcenie imigrantów to 57 proc. miało przynajmniej ukończoną szkołę średnią. Raport podkreśla również problem podejmowania pracy poniżej swoich kwalifikacji. Jeśli chodzi o znajomość języka, tylko 12 proc. stwierdziło, iż ma słabo opanowany angielski, gdy aż 56 proc. posługuje się nim płynnie bądź też bardzo dobrze. Interesujące jest, iż pewna część respondentów twierdzi, iż zapewnianie imigrantom tłumaczeń nie jest konieczne, gdyż według nich nowo przybyli powinni się skupić na nauce języka angielskiego. Raport porusza też wiele innych spraw, takich jak wiedza o swoich prawach i możliwościach uczestniczenia w tutejszym życiu publicznym, np. udział w wyborach, zapisywanie się do różnych organizacji społecznych czy korzystanie ze specjalnych programów przeznaczonych dla nowo przybyłych. Raport dotyka też ciemnej strony bycia emigrantem, tego, że niektórym nie wiedzie się tak jak się spodziewali, ma-
Kil ka ty go dni te mu w artykule „Ci szej, pro szę, z ty mi po wro ta mi” sfor mu ło wa łem proś bę wo ła ją ce go na pusz czy, by nie ule gać syn dro mo wi PM (Pa ni ka Me dial na) i z new sa ty go dnia nie ro bić new sa mie sią ca czy, Bo że broń, ro ku. Nie uda ło się. Jest... gło śniej, co raz gło śniej. Każ da ga ze ta, z wła ści wym so bie uro kiem, na no wo pod ję ła się uję cia te go te ma tu, choć skoń czy ło się głów nie na po wtó rze niu po wszech nie zna nych ogól ni ków (eko no mia, kur sy wa lut, sto pa bez ro bo cia + obo wiąz ko wa hi sto ria Ma ria na i Jo li lub Cze sła wa i An ny). W mia rę ko rzyst nie wy glą da ło to w „Po lish Express” i „No wym Cza sie”. Dzien ni karz tej pierwszej gazety (za łą czam mo je szcze re gra tu la cje) oso bi ście po fa t y go wał się na spo tka nie śro do wisk polonijnych de ba tu ją cych nad spra wą po wro tów i rzecz sen sow nie opi sał. „No wy Cza s” od wró cił lu stro i opi sał lu dzi, któ rzy wró ci li do Pol ski, ale nie od na leź li się i po raz dru gi spa ko wa li ma nat ki, by znów tu przy je chać. Mar nie spi sa ły się mo im zda niem „Go niec” i „Co ol tu ra”. Pierw szy ty tuł ura czył czy tel ni ka dwunastoma po wo da mi (szcze rze mó wiąc, zro zu mia łe dla mnie by ło mo że siedem), dla któ r ych je den z re dak to rów nie wra ca. Dru gi ty tuł uży czył swo ich łam pew nej pa ni, by pod deklaracją: ZO STA JĘ, opi sa ła wszyst ko to, co za in te re so wa ni i tak od daw na wie dzą. Nie co burz li wiej ro ze gra ła się dys ku sja w in ter ne cie, gdzie kil ka set osób wy ra zi ło swo je ra cje, spie ra jąc się od no wa o za sad ność emi gra cji za rob ko wej, chwa ląc ją przy tym lub ga niąc. Do szło do nie bez piecz nej po la ry za cji na nas tu i ich tam, przy czym jed na i dru ga gru pa nie szczę dzi ła so bie sar ka zmu i zło śli wo ści. By ło już o krok od oplu wa nia Pol ski, rze czy dla więk szo ści z nas nie wy ba czal nej. Mo że my na rze kać na eko no mię, nie udol ność po li ty ków, wred nych urzęd ni ków, pra co daw ców i in ne ele men ty pol skiej rze czy wi sto ści, ale kraj sam w so bie w ni czym nie za wi nił. I za wsze, w spo sób mniej lub bar dziej wy ide ali zo wa ny, bę dzie w na szych ser cach. Py tam za tem: czy już nie ma siedemnastego wo je wódz twa? By ło tyl ko fi gu rą re to rycz ną z oka zji wy bo rów? Na gle prze sta li śmy być Po la ka mi, bo nie chce my wra cać lub nie ma my do cze go? Bzdu ra i po twarz. Że by to po jąć, trze ba wi dzieć pol skie go bu dow lań ca, któ ry z wy pie ka mi na po licz kach opo wia da znu dzo ne mu An gli ko wi o swo im mie ście, hi sto rii swo je go kra ju i je go wy bit nych przed sta wi cie lach, któ ry kłó ci się o ro lę pol skich żoł nie rzy pod czas II woj ny świa to wej al bo ce le bru je suk ces pol skie go spor tow ca na are nie mię dzy na ro do wej. I da lej py tam: ja ki mo del pa trio t y zmu obo wią zu je w no wo cze snej Eu ro pie – Drzy ma ły funk cjo nu ją ce go w bar dzo spe cy f icz nych
ją problem z alkoholem, przestrzeganiem prawa itp. Zwrócono też uwagę, iż są organizacje i stowarzyszenia charytatywne czy też działające przy kościołach, które chcą i pomagają ludziom potrzebującym takiej pomocy, np. Barka Foundation. To najważniejsze elementy raportu, który w całości można znaleźć na stronie www.surrey.ac.uk/arts/cronem. Ci, którzy kwestionują przydatność prowadzenia takich badań powinni wiedzieć, że pomagają one władzom lokalnym w ustalaniu, jaką formę pomocy czy usług mogą zaoferować swoim mieszkańcom i na jakich zagadnieniach powinni się skupić. Badania takie są więc bardzo potrzebne. Natomiast co do samej prezentacji można mieć wiele zastrzeżeń. Michał P. Garapich przedstawił wyniki swych badań w formie nużącego, monotonnego sprawozdania i można wątpić, czy przyciągnie słuchaczy następnym razem.
Ewa Żabicka
wa run kach po li t ycz no -spo łecz nych czy współ cze sne go hy drau li ka mo gą ce go wy brać, w ja kiej wa lu cie chce za ra biać pie nią dze? A mo że jesz cze in ny, wciąż nie od kry t y przez so cjo lo gów, a któ ry prę dzej czy póź niej zo sta nie przez nich zde f i nio wa ny? Ża den z mo ich roz mów ców nie po wie dział, że nie wró ci ni gdy. By cie eme ry tem, w bądź co bądź, ob cym kra ju, wca le nie wy glą da ró żo wo. Wie lu z nas nad ra bia na emi gra cji czas stra co ny w Pol sce, ale uzy ska ne pie nią dze in we stu je w kra ju, ku pu jąc, bu du jąc, re mon tu jąc, wspie ra jąc tych, któ rzy zo sta li. Ro bią to za pew ne po to, by mieć al ter na ty wę, gdy by ko niunk tu ra za ła ma ła się lub po byt na emi gra cji stał nie zno śny. I świet nie, bo moż li wość wy bo ru to jed na z naj lep szych rze czy, ja kie mo gą spo tkać czło wie ka. Po przed nie po ko le nia Po la ków ta kie go kom for tu nie mia ły. Buń czucz ne wy po wie dzi in ter ne to we nie któ rych emi gran tów, jak rów nież jed no znacz ne ty tu ły pra so we w sty lu: „12 po wo dów, dla których zo sta ję” lub „Dzię ku ję, zo sta ję”, nie są ni czym in nym jak tyl ko de kla ra cja mi ich au to rów i z ja ką kol wiek pró bą szer sze go uję cia te ma tu nie ma ją nic wspól ne go. Dla mnie to tyl ko szum, o któ re go ukró ce nie da rem nie pro si łem. W każ dej chwi li mo gę wy my ślić dwanaście po wo dów, dla któ rych być mo że kie dyś wy ja dę. Uwa ga, włą czam sto per... 1. Nie chcę, by w po waż nej cho ro bie po da no mi w NHS pa ra ce ta mol; 2. Nie lu bię kor ków; 3. Z nie wia do mych przy czyn do sta ję man da t y za par ko wa nie pod wła snym do mem; 4. Nie sma ku je mi tu tej szy chleb (na wet z tzw. pol skiej pie kar ni); 5. Ubez pie cze nie au ta jest za dro gie; 6. Cią gle pa da; 7. Że by wyjść do la su, mu szę je chać przy naj mniej 30 mil i do brze się na szu kać, by nie był to te ren pry wat ny; 8. Za du żo wo kół ka mer mo ni to ru ją cych każ dy mój krok; 9. Zbyt czę sto kup czy się mo imi da ny mi oso bo wy mi tyl ko po to, by ja kiś przed sta wi ciel han dlo wy mógł gnę bić mnie ko lej ną su per ofer tą. 10. No wo cze sna cho ro ba zwa na „fun ci cą” nisz czy re la cje mię dzy ludz kie i spły ca na wet naj bar dziej war to ścio wych lu dzi; 11. I za 40 lat mój an giel ski nie bę dzie tak płyn ny jak pol ski; 12. Ni gdy nie prze sta nę tę sk nić za Kra ko wem. ...5 mi nut, 12 se kund. Szko da, że nie je stem człon kiem żad nej re dak cji. Nie ru sza jąc się zza biur ka, za ra biał bym kro cie. To jesz cze raz. Daj my już spo kój. Je śli kie dy kol wiek bę dzie my wy jeż dżać, nie wy je dzie my wszy scy na raz i na za wsze. Przej ście Po la ków przez Ka nał An giel ski już się nie powtórzy. Nie w tym wy mia rze, co czte ry la ta te mu.
|7
nowy czas | 14 listopada 2008
czas na wyspie FINANSE
NAjNoWSzA oFErtA FIrmy SAmI SWoI
Niech się wam przelewa za jednego funta! 23 listopada o godzinie 19:00 w polskim kościele w Balham odbędzie się pierwszy festiwal chóralny Londyńska Jesień Św. CeCyLii organizacji festiwalu podjęła się anna Jarowicz, która od trzech lat kieruje chórem im. Jana Pawła ii przy parafii w Balham. Pani anna zaprosiła do współpracy trzy inne chóry. dwa z nich działają przy polskich kościołach: „schola Cantorum'' na ealingu i „ave Verum'' w Croydon-Crystal Palace. Trzeci natomiast, „sirens'', z północnego Londynu, jest chórem brytyjskim, który zaśpiewa polskie pieśni! Festiwal ma na celu uczczenie 60. rocznicy istnienia wspólnoty parafialnej w Balham i święta patronki muzyki kościelnej, św. Cecylii, obchodzonego 22 listopada. dla kochających muzykę jest to wspaniała okazja do posłuchania chórów londyńskich. a dla tych, którzy sami lubią śpiewać, może to być również szansa na przyłączenie się do jednego z chórów, które z chęcią przyjmą zainteresowanych bez względu na wiek. kościół Chrystusa króla, 234 Balham High Road, sw 17 Chóry, które wezmą udział w festiwalu, wystąpią również podczas poprzedzającej imprezę mszy świętej o godz. 18:00. wstęp wolny!
Nagroda Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie Zarząd Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie uprzejmie informuje, że Jury Nagrody Literackiej w składzie: Krystyna Bednarczykowa, Wojciech Ligęza, Alina Siomkajło, Nina Taylor-Terlecka, w roku 2008 przyznało dwie nagrody Związku Pisarzy. Otrzymują je: Han na Świ der ska – za całokształt twórczości dla polskiego pisarza na stałe mieszkającego poza granicami Kraju ni na kar sov – za opracowania naukowo-badawcze dotyczące literatury emigracyjnej.
Jako kandydatki do tegorocznej nagrody brane były również pod uwagę: Beata Dorosz (za edycję: „Mieczysław Grydzewski, Jan Lechoń, Listy 1923-1956”) i Mirosława Ołdakowska-Kuflowa (za biografię: „Stanisław Vincenz. Pisarz, humanista, orędownik zbliżenia narodów”). Nagrody zostaną wręczone laureatom podczas uroczystego wieczoru w pierwszym kwartale 2009. Od tego roku nagroda za najlepszą książkę bądź opracowanie przyznawana będzie z funduszu Włady Majewskiej.
Tysiące Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii przynajmniej raz w miesiącu, a niektórzy nawet raz tygodniu, odwiedzają banki lub inne punkty przekazów pieniężnych, aby przesłać zarobione pieniądze swoim najbliższym lub dokonać różnego rodzaju opłat. Wiele osób uważa, że najlepiej dokonywać przelewów nie za często i w większych sumach, gdyż opłaty za przelewy wahają się od £24 do £4.99 w bankach angielskich i firmach zajmujących się transferami pieniędzy. Szczególnie w obecnym okresie światowego kryzysu finansowego, który wcześniej czy później dotknie wszystkich, wysokość opłat za transakcje bankowe jest sprawą bardzo ważną dla pracujących w tym kraju rodaków. W tej sytuacji firma Sami Swoi, dobrze znana 30 tysiącom klientów nie tylko z szerokiej oferty usług finansowych, ale również z zaangażowania w sprawy społeczności polskiej w Wielkiej Brytanii, wprowadziła na rynek nową ofertę, która pozwala dokonywać przekazów do Polski – tylko za jednego funta. Od połowy października Sami Swoi prowadzą promocję pod hasłem: „Niech się Wam przelewa”, w ramach której przekazy pieniężne do Polski dokonywane przy użyciu karty debetowej lub przez telefon kosztują £1. Promocja ta będzie trwała do końca bieżącego roku i w tym czasie transfery kartą na każde konto bankowe w Polsce będą kosztowały £1, a przelew gotówką – jak uprzednio £5. Anna Warrren, Marketing Executive firmy Sami Swoi, skomentowała znaczenie tej kampanii: „Ten rodzaj przekazów gwarantuje maksymalne bezpieczeństwo i wygodę. Chcemy zachęcić naszych klientów, aby nie przychodzili do nas z kieszeniami wypchanymi gotówką, ale używali karty bankowej co pod każdym względem jest dla nich korzystniejsze. My im to wynagradzamy minimalną opłatą jednego funta, co jest wyjątko-
›› Jeden z punktów przekazów pieniędzy samim swoi. wą ofertą na rynku finansowym w Wielkiej Brytanii. Przekazy pieniężne przy użyciu karty bankowej są dla klienta o wiele korzystniejsze z następujących powodów: – zapewniają bezpieczeństwo osobiste przekazodawcy i bezpieczeństwo transakcji – karta bankowa jest powszechną formą operacji finansowych na całym świecie, więc warto, by Polacy również się do tego przyzwyczaili – oszczędza ona czas klientowi dokonującemu przekazu – który nie musi chodzić do banku i wypłacać pieniędzy – jest to najbardziej finansowo korzystna transakcja w punktach przekazu Sami Swoi – gdzie pobierana jest za nią symboliczna opłata £1.
Warto pamiętać koszt przekazu na każde konto bankowe w Polsce kartą debitową w punktach kasowych sami swoi w Londynie lub przez telefon kosztuje £1. Przekaz gotówkowy na okaziciela w Polsce, który można odebrać na każdej poczcie lub banku w Polsce, kosztuje £5. Przelewów przez telefon dokonać można używając servisu telefonicznego sami swoi: 0845 86 2201.
8|
14 listopada 2008 | nowy czas
polska
tydzień w kraju Bardzo uroczysty charakter miały w całej Polsce uroczystości związane z 90-leciem odzyskania niepodległości. W zorganizowanej przez Prezydenta RP gali uczestniczyło 800 gości z kraju i zagranicy. Przybyło na nią m.in. 14 przywódców państw. Imprezę zbojkotował premier Donald Tusk i większość członków jego rządu. Był tylko szef MSZ Radosław Sikorski. Z byłych prezydentów, do Teatru Wielkiego nie zaproszono Lecha Wałęsy i Wojciecha Jaruzelskiego. W Krakowie z okazji rocznicy niepodległości odsłonięto pomnik Józefa Piłsudskiego dłuta prof. Czesława Dźwigaja. Lokalne władze Magdeburga nie zgodziły się na umieszczenie tablicy pamiątkowej poświęconej internowaniu w tym mieście marszałka Józefa Piłsudskiego. Dla rządzącej tam koalicji postkomunistów i socjaldemokratów Piłsudski był „faszystą i dyktatorem”. Premier Donald Tusk bierze udział w szczycie Rosja-UE. Przed jego rozpoczęciem miało dojść do spotkania premiera z prezydentem Francji Sarkozym. Szef MON Bogdan Klich po wizycie w Indiach, pojechał jeszcze do Wietnamu, gdzie potwierdzono „dobrą współpracę sił zbrojnych obydwu krajów”. Kongres PSL ponownie wybrał na funkcję prezesa tej partii Waldemara Pawlaka. Pawlak musiał wyznaczyć dla siebie konkurenta do wyborów, którym został Marek Sawicki. Prezes dostał 677 głosów, Sawicki – 135. Sejm uchwalił ograniczenie emerytur pomostowych. Straci je około 750 tys. pracowników. Związki zawodowe rozpoczęły serię protestów. IPN interweniuje u ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego w sprawie krakowskiej izby adwokackiej. Izba nie dostarczyła do tej pory ani jednego oświadczenia lustracyjnego miejscowych adwokatów. Wiceminister spraw zagranicznych Przemysław Grudziński był zarejestrowany w 1988 roku jako współpracownik kontrwywiadu PRL. Szef MSZ Radosław Sikorski nie zamierza podejmować żadnych kroków. Poseł PiS Artur Górski stał się bohaterem skandalu. Jego negatywna wypowiedź w Sejmie na temat nowego prezydenta USA Baracka Obamy spowodowała interwencję ambasady tego kraju, interwencję MSZ, marszałek Komorowski chce go karać dyscyplinarnie. Posłowi zarzuca się rasizm. ZHP rozpoczął obchody 90-lecia istnienia. Rozpoczęła je konferencja pod nazwą - „Kogo chcemy wychować dla przyszłości Polski?”.
HistoRia
czy wyjaśni się zagadKa śmieRci geneRała siKoRsKiego?
Ekshumacja szczątków generała Bartosz Rutkowski
Wszystko jest już rozpisane z minutową dokładnością. 25 listopada otwarty zostanie kilkutonowy sarkofag na Wawelu i wydobyte z niego będzie ciało generała Władysława Sikorskiego. Specjalny zespół żołnierzy zabierze te szczątki, które w asyście policyjnej trafią do zakładu ekspertyz medycznych w Krakowie. Tam przez prawie dobę będą pobierane próbki DNA, przeprowadzi się badania tomograficzne i inne specjalistyczne ekspertyzy. Wszystko po to, by definitywnie odpowiedzieć na pytanie: czy rzeczywiście generał zginął, jak głosi oficjal-
na szczątkach lekarze byliby w stanie odpowiedzieć na pytanie, co było przyczyną śmierci. Nawet tak znaczny upływ czasu, czyli 65 lat nie jest tutaj przeszkodą w dotarciu do prawdy.
na wersja w katastrofie samolotu na Giblartarze w roku 1943, czy też – jak to sugeruje wielu historyków – padł ofiarą spisku.
To mogli być ludzie STalina Podejrzewa się, że to ludzie Stalina mogli zgładzić niewygodnego Moskwie generała. Na ekshumację szczątków generała zgodził się metropolita krakowski, kardynał Stanisław Dziwisz, a była to odpowiedź na prośbę Instytutu Pamięci Narodowej, który wszczął w sprawie śmierci generała oficjalne śledztwo. Kiedy już szczątki zostaną przebadane włoży się je do przygotowanego munduru generalskiego i po południu 26 listopada rozpoczną się na Wawelu uroczystości pogrzebowe. Będzie im przewodniczył kardynał Dziwisz. O dramacie generała z roku 1943 głośno jest co jakiś czas, kiedy to kolejny historyk występuje z mniej lub bardziej sensacyjną wersją możliwych wypadków.
dziś To Tylko hiSToria
oTruTy czy zaSTrzelony? Przez długi czas utrzymywano, że generał został albo otruty, albo zastrzelony, a potem jego ciało włożone tylko do wraku maszyny. Ekshumacja zwłok ma te wątpliwości definitywnie rozwiać. Gdyby stwierdzono jakieś tajemnicze ślady
– Nawet gdyby okazało się, że to na przykład nie Rosjanie, ale brytyjskie służby stały za tym zamachem i tak nie zmieniłoby to naszych stosunków z Londynem – mówi jeden z czołowych polskich historyków i dodaje, że to, co budziło tak ogromne emocje zaraz po wypadku, czy nawet tuż po wojnie jest teraz postrzegane jako wydarzenie czysto historyczne. Jak się przypuszcza na wyniki badań specjalistów trzeba będzie poczekać około miesiąca. Naukowcy obiecują więc, że jeszcze w tym roku będziemy ostatecznie wiedzieli, czy ktoś dokonał zamachu na generała Sikorskiego, czy rzeczywiście był on ofiarą katastrofy lotniczej.
PO walczy z prezydentem Bruksela przechytrzyła Warszawę, a szef polskiej dyplomacji nie kiwnął nawet palcem, by bronić stanowiska polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ten ostatni nie tak dawno jeszcze podpisał z litewskim prezydentem Valdasem Adamkusem deklarację, że Polska i Litwa są przeciwne unijnym rozmowom o partnerstwie strategicznym z Rosją dopóki Moskwa nie wycofa swych oddziałów z Abchazji i Osetii Południowej. Polski głos znów zabrzmiał niejednoznacznie. Z jednej strony twarde stanowisko prezydenta, który chce, by przystąpiono do rozmów z Moskwą, gdy wojska rosyjskie wycofane zostaną ze zbuntowanych gruzińskich republik, czyli Abchazji i Południowej Osetii. Premier i minister spraw za-
granicznych nie liczą się z tym zdaniem i dołączyli się do głosu Francji i innych krajów, które nie chcą blokować rozmów z Rosją. – Historia pokaże, że to my mieliśmy rację, a nie Bruksela. Szkoda, że Unia znów ugięła się przed Rosją, szkoda że zapomnieliśmy o sprawach Gruzji – mówiło otoczenie litewskiego prezydenta. Nie padło jednak ani słowo komentarza o postawie polskiego rządu, który zignorował politykę Lecha Kaczyńskiego. Po raz kolejny już politycy w Europie zachodniej ze zdziwieniem patrzą na dwie polityki zagraniczne uprawiane przez Warszawę. Dzieje się tak niemal na każdym kroku i tylko taktowi zachodnich dyplomatów zawdzięczamy to, że wstyd ten nie jest nagłaśniany.
Nie jest tajemnicą, że oba ośrodki władzy, to znaczy kancelaria prezydenta i kancelaria premiera nie są w stanie dogadać się co do wspólnych celów polityki. Były chwile wstydu, jakie na jednym ze szczytów w Brukseli świadkami byli politycy, którzy zjechali tam z całej Europy. Z rozbawieniem obserwowano walkę na samoloty, jaką toczył premier Donald Tusk i polskim prezydentem. Okazuje się, że to nie koniec serialu, który powinien nazywać się walką o prezydenturę w roku 2010. Bo w tych wyborach zmierzą się Tusk i obecny prezydent i żadna ze stron nie chce drugiej ustąpić. A wszystko to odbywa się kosztem wizerunku Polski. – Z takiej sytuacji tylko skwapliwie korzystają Rosjanie. Oni już najlepiej
Tarcza, tarcza i… po tarczy? Biorąc pod uwagę niechęć Baracka Obamy do polityki militarnej, polskie władze zdecydowały się na rozmowę z prezydentem-elektem na temat tarczy. Okazało się, że kancelarie premiera i prezydenta zgoła odmiennie zinterpretowały rozmowy. Według otoczenia Lecha Kaczyńskiego, Obama miał zapewnić o realizacji przedsięwzięcia, według premiera – o takich deklaracjach nie było mowy. Rzeczywiście nie było mowy i kancelaria prezydenta musiała odwołać wcześniejsze oświadczenie. Nie wiadomo, dlaczego kancelaria prezydenta Kaczyńskiego zdecydo-
wała się na wprowadzenie opinii publicznej w błąd. Po co powiedziano dziennikarzom, że Barack Obama chce kontynuować projekt tarczy antyrakietowej pod nosem zirytowanej tym Rosji? Prezydent Kaczyński w sprawie nie zabiera głosu, a jego ministrowie mówią, że „tak jakoś wyszło” i doszło po prostu do nieporozumienia. Nieporozumienie to jednak dotarło do USA, gdzie amerykańskie gazety zaczęły rozpisywać się o tarczy i rzekomych zapewnieniach prezydenta-elekta, który w trakcie kampanii wyborczej o tarczy albo się nie wypowiadał, albo starał się dyplo-
matycznie temat przemilczeć. Reakcją Obamy było wydanie zakazu dla wszystkich jego specjalistów, by zaprzestali rozmów z dziennikarzami na temat kierunków polityki zagranicznej nowego prezydenta. Do dzisiaj nie wiemy więc, czy projekt tarczy będzie dalej podejmowany, czy też zawarte wcześniej z administracją George’a W. Busha umowy należy oprawić w ramy i zawiesić np. w muzeum. Nowa administracja może wycofać się z podpisanych umów.
Przemysław Kobus
wiedzą, jak dzielić unijną Europę, która tak naprawdę nie mówi wobec Moskwy jednym głosem – żalą się litewscy dyplomaci. Inna sprawa, że Bruksela też prowadzi swoją politykę. Okazuje się bowiem, iż negocjacje z Moskwą nie zostały tak zawieszone czy wstrzymane, a jedynie przesunięto termin kolejnego spotkania. A do wyznaczenia nowego terminu nie potrzeba wcale jednomyślnej zgody na szczeblu unijnej rady. Może to zrobić Komisja Europejska, a Polska nie może takiej decyzji zablokować. Okazało się, że nasz głos nie dość, że był nieskuteczny, to na dodatek jeszcze podzielony.
Bartosz Rutkowski
Reklama pod kołami Przewrócona reklama doprowadziła na autostradzie A4 koło Legnicy do niewielkiego karambolu. Dwie osoby zostały lekko ranne, rozbiło się pięć samochodów. Pozostali kierowcy widząc co się dzieje, zdołali wyhamować. A przewrócił się dźwig z reklamą. Nie wytrzymał silnego wiatru. Do zdarzenia doszło w środę nad ranem. Silny podmuch wiatru przewrócił trzymający reklamę dźwig. Ten runął na jezdnię. Pięć samochodów najechało na konstrukcję. Wśród poszkodowanych znalazło się dziecko. Teraz (pk)
|9
nowy czas | 14 listopada 2008
polska
Strzelił w twarz
PolityKa
Do dość nietypowego a zarazem makabrycznego wydarzenia doszło w miniony weekend w jednej z lubuskich miejscowości. W Gądkach Wielkich 25letni męşczyzna podczas mszy w kościele, strzelił swojej znajomej w twarz z wiatrówki. Poszkodowanej kobiecie, na szczęście nic powaşnego się nie stało. Doznała obraşeń ust, ale nie było potrzeby jej hospitalizacji. 25-latek zaraz po długim weekendzie trafił do aresztu. Policjanci nie chcą na razie wypowiadać się o przyczynach zajścia, nieoficjalnie mówi się, şe do tragedii doszło na skutek zawodu miłosnego. 25-latek nie potrafił się rzekomo pogodzić z faktem, iş pięć lat młodsza kobieta nie chciała utrzymywać z nim blişszych kontaktów. Nie wiadomo jednak, dlaczego męşczyzna zdecydował się na tak spektakularną zemstę i to na dodatek przy rzeszy świadków – do zdarzenia doszło podczas mszy w miejscowym kościele. Męşczyzna wszedł między modlących się, wyciągnął wiatrówkę, wymierzył w głowę ofiary i strzelił. Tłum był tak zaskoczony, şe nikt nie zdołał wcześniej obezwładnić napastnika. (pk)
Przemysław Kobus
obchody Święta niePodległoŚci
Gala nieporozumień Obchody 90-tej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości przebiegały w cieniu nieporozumień, skandali i wzajemnego obraşania się. 90 lat po pojawieniu się Polski na mapach geopolitycznych, Polska pokazała, şe jest krajem skłóconym, podwaşającym autorytety i dotychczasowe zdobycze. Na prezydenckiej gali z okazji Święta Niepodległości zabrakło postaci, o których – choć jeszcze şyją – juş naucza się w szkołach. Górę nad pojednaniem i wspólnym radowaniem się z niepodległości wzięły zawiść, pycha i nienawiść do drugiego człowieka. Problem w tym, şe te złe emocje uwidoczniły się na najwyşszym szczeblu i były przedmiotem debaty publicznej.
Gala prezydencka w Teatrze Wielkim miała być najwaşniejszym wydarzeniem w ramach obchodów 90. rocznicy odzyskania przez Polskę w 1918 roku niepodległości. Na gali miały pojawić się znakomite postaci polskiej sceny politycznej i kulturalnej, zaproszeni goście z zagranicy. Problem w tym, şe prezydent Lech Kaczyński skorzystał w pełni z przywilejów organizatora i stworzył autorską listę zaproszonych gości. Zabrakło na niej takich postaci jak np. Lech Wałęsa, arcybiskup Tadeusz Gocłowski. Na listach takie postaci nie znalazły się, bo według prezydenta, nie zasłuşyły. Kaşdy dzisiaj w Polsce spyta – Wałęsa nie zasłuşył na świętowanie Dnia Niepodległości z najwaşniejszymi osobistościami w Polsce? Według Lecha Kaczyńskiego, nie zasłuşył. Prezydent oczekiwał, jak podkreślał, na przeprosiny ze strony swojego poprzednika. Nie doczekał się, bo Lech Wałęsa nie wie za co ma przepraszać głowę państwa. Do gali nietypowo podeszli teş politycy Platformy Obywatelskiej. Zaproszenia nie przyjął np. premier
Donald Tusk. Nie pojawił się takşe związany niegdyś z Akcją Wyborczą Solidarność (AWS), dzisiaj euro deputowany Jerzy Buzek. Dawne środowisko prawicowe w Polsce pokazało, jak bardzo jest poróşnione. Do tego stopnia, şe wzajemną niechęć manifestuje w najwaşniejszych dla kraju momentach. Na obchody sproszono gości z całego świata. Zaproszono takşe prezydenta Afganistanu, w którym stacjonują polskie wojska. Kompromitacja prezydenckiej gali poszła jednak dalej. Tym razem za sprawą polityków PO. Jeden z jej prominentnych działaczy, Zbigniew Chlebowski powiedział dziennikarzom, şe gala zamieniła się w wiejską potańcówkę. Z szacunku dla artystów, którzy wzięli w niej udział, z szacunku dla gości, którzy się na niej pojawili, takich słów znaczący w Polsce polityk nie powinien wypowiadać. A jednak. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Doszło do kolejnej wojny na linii PO – PiS. Szkoda, bo chyba – jak mawiał niegdyś Wałęsa – „nie o taką Polskę nam chodziło�.
tydzień w kraju „Gazeta Wyborcza� cieszy się, şe w Polsce spada zainteresowanie historią. Według jej sondaşu przeszłością interesuje się tylko 14 proc. Polaków. Pismo uwaşa, şe to fiasko polityki historycznej PiS. MON nie podejmie prac nad dodatkami emerytalnymi dla weteranów II wojny, poniewaş ci bardzo szybko wymierają. ŝołnierze polskiej armii, którzy po wojnie z przyczyn ideowych nie wstąpili do LWP, nie mają szans na wojskowe emerytury, poniewaş słuşyli w armii krócej niş 15 lat. Większe uposaşenie mają więc tylko weterani armii komunistycznej. PO juş łagodzi ustawę, która miała odebrać przywileje emerytalne funkcjonariuszom tajnych słuşb PRL. Dodatki zachowają ci, którzy przeszli pozytywnie weryfikację z 1990 roku. 88 lat doşył şołnierz ZWZ-AK, pisarz i przewodniczący Stowarzyszenia pisarzy Polskich w latach 1990-93 Andrzej Braun. Zmarł były premier PRL i długoletni redaktor tygodnika „Polityka� Mieczysław Rakowski. Miał 82 lata.
Â&#x2021; %( =3 JZDU ,(&=(Ä&#x2019; DQWX MH EH 67:2 ° Â&#x2021; 6= ]SLHF : <%. ]HÄ&#x201C;V LDU\JRG 2Ä&#x153; ]Ă RWy QR WZR Z ZNRZ Ăş ° 0R SĂ DW Ä?Ăť VLHFL H Z F ÄŠHV] Z 0RQ LÄ&#x201E;JX \ =$'= H\*U ]DOHG VĂ DĂť SLHQ DP : Z LÄ&#x201E; LH 2 G ]H QD %(= 24 g Ä&#x2019; 32 o N d D 3Ă&#x;$7 z ÄŠGH N ' RQWR 1$ ,1 180(5 in** ) $%< 2 / ,1$
=$5( -675 2:$ Ăş 6,Ä&#x2C6; -8Ĩ '=,Ä&#x153;
0080 0 89 71 8 971
www .mon Â&#x2039; eygr 0R QH\* am UDP :
.com
V]HON LH SUD ZD ] DVWU] HÄŠRQ H
'RVWÄ&#x2030;SQD Z
2UD] Z NDÄŠG\P PLHMVFX JG]LH ]REDF]\V] ]QDN 0RQH\*UDP
2SĂ DWD Z Z\VRNRÄ?FL Â&#x2026; RERZLÄ&#x201E;]XMH ]D SU]HND]\ Z\NRQDQH QD REV]DU]H /RQG\QX ° Z JUDQLFDFK REZRGQLF\ 0 2SĂ DWD ]D SU]HND]\ VSR]D WHJR REV]DUX Z\QRVL Â&#x2026; 'RGDWNRZR GR RSĂ DW\ ]D SU]HND] ]DVWRVRZDQ\ ]RVWDQLH NXUV Z\PLDQ\ ZDOXW 0RQH\*UDP OXE MHJR DJHQWyZ =JRGQLH ] SURFHGXUDPL L SU]HSLVDPL EDQNX SU]\PXMÄ&#x201E;FHJR SU]HND]
CTA PRE PL A3 L
10|
14 listopada 2008 | nowy czas
wielka brytania świat
tydzień w skrócie Putin wraca na Kreml? Prezydent Miedwiedjew zaproponował wydłużenie kadencji prezydenckiej z 4 do 6 lat. Oznaczałoby to nowe wybory i powrót na najwyższe stanowisko obecnego premiera Putina już w roku 2009. Wybory w Nowej Zelandii wygrała centroprawicowa Partia Narodowa Johna Keya. Zdobyła ona 59 miejsc w 123-osobowym parlamencie. Rządząca dotąd Partia Pracy ma teraz 43 mandaty. W Chinach zapadły wyroki wobec 55 osób biorących udział w marcu w zamieszkach wywołanych w Tybecie. Aresztowani wówczas Tybetańczycy otrzymali wyroki od 3 lat do dożywotniego więzienia. W południowo-wschodnich Chinach, przy granicy z Hongkongiem doszło do starć ludności z milicją. Zamieszki wywołało zabicie przez funkcjonariusza uciekającego motocyklisty. Sprzeczne informacje napływają z Korei Północnej. Szef tamtejszych komunistów Kim Dong Il miał mieć drugi wylew i przekazać władzę swojemu zięciowi Chang Sung Taekowi. Korea Północna i Iran zaproponowały szeroką współpracę prezydentowielektowi USA Obamie. Kanada oznajmiła, że wycofa kontyngent swoich wojsk z Afganistanu w roku 2011. Z Iraku rozpoczęło się natomiast wycofywanie Bułgarów. Islandia wystąpiła o dodatkową pomoc finansową do UE. 200 milionów euro kredytu postanowiła udzielić temu krajowi Polska. W norweskim mieście Drammen doszło do pożaru domu, w którym pracowali emigranci z Polski. Zginęło siedmiu naszych rodaków. W wileńskim kościele św. Rafała wmurowano tablicę poświęconą ofiarom Katynia. Są wśród nich także Litwini. Włączenie się systemu przeciwpożarowego na rosyjskiej łodzi podwodnej o napędzie atomowym spowodowało śmierć 20 marynarzy, którzy zatruli się freonem. Na Haiti zawalił się budynek szkoły. Zginęło ponad 100 uczniów. 150 poniosło rany. W Stambule zlinczowano mężczyznę podejrzewanego o molestowanie uczennic. W Bułgarii protestowali hutnicy. Domagają się oni wypłaty kilku zaległych pensji. W Rumunii podwyżki chcą nauczyciele.
stany zjednoczone
BaRack oBama w Białym domu
Pierwsze spotkanie Bartosz Rutkowski
Prezydent George W. Bush zaprosił swojego następcę Baracka Obamę z żoną do Białego Domu. poza zwiedzaniem przyszłej rezydencji prezydent i prezydent-elekt uzgadniali szczegóły przekazania władzy. Jeśli chcesz mieć przyjaciela w Waszyngtonie, kup sobie psa, którego będziesz miał w Białym Domu – mawiał prezydent Harry Truman i wielu lokatorów tego najważniejszego gmachu w Ameryce poszło potem jego śladami. Wiadomo też, że tak samo postąpi, a raczej musi postąpić i Barack Obama. Bo prezydent-elekt obiecał, że po wygranych wyborach kupi psa swoim córeczkom, 7-letniej Dashy i 10-letniej Malii. I wielu się teraz zastanawia, jaki to będzie pies, czy Obama zdecyduje się na kundla ze schroniska, który jest jak on mieszańcem, a sam o tym powiedział, czy też będzie to pies rasowy. Problem jest, bo córki są alergiczkami i od tego jaki gatunek psa zamieszka z nimi w Białym Domu zależy ich zdrowie i dobre samopoczucie. Ponoć żona Obamy, Michelle chce, by był to psiak ze schroniska. – To, że będzie miał psa doda mu wielu punktów, bo Amerykanie kochają te zwierzęta – już przewiduje Beverley Cuddy, wydawca magazynu „Dogs Today”. Znajomi doradzają jednak Obamie, by wybrał goldendoodle, czyli mieszaninę golden retrievera i pudla. Te psy ponoć są dobrze tolerowane przez aler-
gików. Ale na liście takich czworonogów są też terriery, yorkshiry, airedale czy bedlingtonsy. Wybór jest naprawdę trudny. Do tej już niemal ogólnonarodowej dyskusji, która ma pomóc prezydentowi wybrać psa dołączyli nawet psychologowie, którzy oceniając charakter Obamy chcą dopasować do tego wielkość psa. To też ponoć jest bardzo ważne. Poprzedni lokatorzy Białego Domu mieli różne psy. I tak Bushowie, ojciec i syn przepadali za springer spanielami, które nie mają opinii specjalnie rozgarniętych. Z kolei Bill Clinton miał nieposłusznego labradora, który dość często ignorował polecenia swego pana. Pies Ronald Reagana Lucky częściej przebywał na kalifornijskim rancho niż w Waszyngtonie, bo jak mawiał prezydent, idealnie czuł się, gdy musiał się uganiać za owcami lub bydłem. – Problem wyboru psa Obama rozgrywa po mistrzowsku – tłumaczy
Projekt na walkę z kryzysem Burmistrz Boris Johnston przedstawił na środowym spotkaniu „Mayor's Question Time” plan kluczowych przedsięwzięć ekonomicznych przewidzianych dla Londynu na czas recesji. Burmistrz podkreślił, jak ważną rolę w trudnej sytuacji ekonomicznej odgrywają długotrwałe projekty, takie jak rozbudowa metra, powstanie nowej, szybkiej linii Crossrail łączącej Heathrow z centrum Londynu, czy też Olimpiada w 2010 roku, które łącznie przyniosą 25 tys. nowych miejsc pracy w stolicy. Boris Johnston obiecał również, że w tym roku nie dojdzie do podwyżki council tax. – My nie możemy obniżyć stóp procentowych, nie możemy również obniżyć innych podatków poza council tax, ale może-
my i to jest naszym obowiązkiem dopilnować, aby Londyn nie stał w miejscu i aby londyńczycy wrócili z powrotem do pracy – podsumował burmistrz Londynu. (ks)
Cuddy. – Kiedy John McCain mówił, że on by wybrał raczej wielkiego psiaka stawiał się w roli zwycięzcy prezydenckiego pojedynku. A tego wielu nie lubi i dlatego radziłabym Obamie coś małego, no najwyżej średniego. Ale nie tylko rasa psa, jaką wybierze Obama zaprząta głowę Amerykanom. Okazuje się, że nie brakuje ludzi, którzy chętnie postawiliby pieniądze na to, czy Obama zostanie... zamordowany! Buchmacher William Hill twierdzi, że dostał już ponad setkę próśb, by zrobić takie zakłady. – Nie ma mowy, to jest niesmaczne, choć pewnie prawo tego typu zakładów nie zabrania – tłumaczy Hill. A jest on rzecznikiem firmy Graham Sharpe, która specjalizuje się w różnych grach i zakładach. – Nie mogę sobie wyobrazić, by jakikolwiek buchmacher przyjął takie zakłady – tłumaczy Hill. – Ja na pewno tego nie uczynię.
Chętnie za to mówi o tych graczach, którzy postawili na zwycięstwo Obamy i wygrali. Jeden z grających postawił blisko 50 tysięcy dolarów i dziś jest bogatszy o 30 tysięcy „zielonych”. Mniej więcej w takim stosunku płacono za wygraną Obamy. Nie brakuje już takich, którzy chcieliby postawić konkretne sumy na to, że Obama za cztery lata zostanie znów prezydentem Stanów Zjednoczonych. Ci jednak, którzy przyjmują zakłady nie chcą jeszcze, by obstawiano taką „dyscyplinę”. William Hill mam ciekawą propozycję dla tych, którzy chcieliby postawić na to, czy szefem połączonych sztabów wojsk amerykańskich zostanie kobieta czy nie. – Na razie nie mogę powiedzieć, ile będziemy płacili za jednego postawionego dolara. Ale zakłady już możemy przyjmować – deklaruje Hill. Chętnych z pewnością nie zabraknie.
Dzieci-terroryści Kiedy do posterunku irackich żołnierzy w Bakubie podchodziła mała dziewczynka nikt nie zwrócił na nią specjalnie uwagi. Gdy była kilka zaledwie metrów przed żołnierzami ci z przerażeniem zobaczyli, że spod jej ubrania wystają jakieś druty. Na reakcję było jednak za późno. Huk, płomienie i czterech mężczyzn rozniesionych na strzępy. Piętnastu innych zostało poważnie rannych. Dopiero kiedy zbierano szczątki okazało się, że zginęła też ta 13-letnia dziewczynka. To ona wysadziła się w powietrze lub też przytroczony do jej ciała ładunek wybuchowy został odpalony drogą radiową. Taką taktykę stosuje w Iraku al-Kaida.
Nie skończyło się niestety tylko na tym dramacie w Bakubie z udziałem dziecka. Jeszcze bardziej krwawo było na jednym z bagdadzkich bazarów. Ponad 30 osób, w tym wiele młodych dziewczyn zostało rozniesionych na strzępy. Najpierw zamachowiec samobójca wjechał w grupkę ludzi samochodem. Uderzył przy tym w autobus wiozący dziewczynki ze szkoły. Nastąpił wybuch. I kiedy zbiegli się momentalnie ludzie, by pomóc ofiarom pojawił się kolejny zamachowiec. Przyszedł spokojnie na miejsce, pociągnął za jakiś drut i urządził masakrę. Zamach miał miejsce w strefie silnie chronionej przez irackie wojsko i policję. (br)
12|
14 listopada 2008 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
Parada bez polotu Krystyna Cywińska
A było to tak. Był rok 1938. Listopad zacinający deszczem i zachodzący wczesnym mrokiem. Trzeba było wcześnie wstać. Włożyć harcerski mundurek. Białe pończochy i beret. I lecieć na zbiórkę. Z głową pełną patriotycznych uniesień. Naszpikowaną lekcjami najnowszej historii. O rozbiorach, zniewoleniu, podziale Polski i jej wyzwoleniu. O przegnaniu z naszych granic bolszewików. I o naszym ukochanym marszałku Piłsudskim.
Uczono nas w szkole, że to on i tylko on Polskę nam wyzwolił i ocalił. I nie było mowy o kwestionowaniu tego aksjomatu. A wdzięczność i miłość do Marszałka, nazywanego przez nas Dziadkiem, przepełniała nasze dziecinne serca. A jeśli ktoś w klasie zadawał niewczesne o tej wczesnej jeszcze historii pytania, słyszał: siadaj durniu i nie wyrywaj się. Na defiladę owego 11 listopada w roku 1938, w dziesięć lat po odzyskaniu niepodległości, szły pułki w karnym szyku, chorągwie ze sztandarami, żandarmeria, policja, weterani i szkolna młodzież. A na przedzie, orkiestra wojskowa. Co za radość! Czekaliśmy w chłodzie i w jesiennej wilgoci na uderzenie w trąby i bębny. To te nasze orkiestry wojskowe podrywały nas do marszu, do śpiewu i wspólnej radości. I szliśmy za orkiestrą sznurem, przytupując i wyśpiewując: „My, Pierwsza Brygada, strzelecka gromada”. Od refrenu: „Na stos, rzuciliśmy, nasz los, na stos, na stos”. Szyby drżały w oknach. A na tej ostatniej defiladzie, w przedwojennym, niepodległym kraju śpiewaliśmy z mocą: „Nikt nam nie zrobi nic, nikt nam nie weźmie nic, bo z nami Śmigły Śmigły Rydz”. A historia odbijała ten refren z szatańskim chichotem. W tej ostatniej niepodległej, przedwojennej defiladzie szli w granatowych szynelach weterani z Powstania Styczniowego w roku 1963. Dożyli wolności. Maszerowali dumnie, bez lasek. Z jed-
nym z nich, jak przeczytałam we wspomnieniach ówczesnego porucznika Wiktora Boruckiego, wielki zgryz miał batalion 86. Pułku Piechoty w Mołodecznie. Weteran nie darował żadnej parady ani defilady. W czasie Powstania Styczniowego miał 15 lat. Ganiał boso, z meldunkami między oddziałami powstańców. Za niepodległości kury macał i hodował. Ale jak weteranom powstańczym nadano gwiazdki, to się zbiesił. Każdego roku latał do komendy po bilet do miasta, gdzie mu wyszykowano nowy mundur granatowy. W starym kury obsługiwał. A kiedy wojsko wracało z ćwiczeń albo szło w paradzie czy defiladzie, stawał przy drodze, chytra sztuka, i czekał aż mu będą salutować. Cholernie lubił jak mu w dach bili. A bić mu w dach musieli nawet generałowie. A on zawsze potem latał z pyskiem do dowódcy garnizonu, że wojsko kiepsko szło, że żołnierze nie przebijali na baczność, a orkiestra pudłowała. Cholerny zgryz miał dowódca plutonu z tym weterańskim dziadokiem. W roku 1938 weterański dziadok pewnie odbierał ostatnią za niepodległości defiladę w swoim miasteczku. Czasem czuję się podobnie, choć nikt mi nie salutuje jako jednej z powstańczych weteranek. I patrzę na swoich dogasających towarzyszy powstańczych, jak w granatowych garniturach z biało-czerwonymi opaskami maszerują, kuśtykając, w defiladach. Deszcz siąpi, chłód przenika, jesienny mrok zapada, a oni idą
w takt orkiestry. I znów śpiewają: „Na stos, rzuciliśmy, nasz życia los, na stos, na stos”. Mają do tego prawo. Na szczęście młodsze pokolenia na stos rzucają swój życia los tylko po to, żeby poza krajem szukać lepszego bytu. Patrzyłam z pewnym wzruszeniem na rozmodlony, zamyślony tłum w Katedrze Westminster w ubiegłą sobotę. Na młode małżeństwa z dziećmi w wózkach i przy piersi. Przyszli i przyjechali może i po to, żeby razem dziękować za swoją wolną, choć odległą ojczyznę. I w ciszy wysłuchali kazania prymasa Glempa. A potem w zacinającym lekko deszczu poszli za sztandarami z chorągiewkami w rękach w pochodzie do Trafalgar Square. A było ich ponoć około trzech tysięcy. Nie dziesięć ani więcej, jak szumnie zapowiadano. Szli dzielnie w jesiennym chłodzie długim sznurem za orkiestrą naszej marynarki. Szli, żeby tej orkiestry posłuchać. Razem śpiewać i razem się cieszyć. A tu tymczasem na Trafalgar Square czekała ich w deszczu ulewa przemówień o naszej długiej drodze do niepodległości. Droga była długa, przemówienia też. I dzieje tej drogi powtarzane z emfazą. Przytupywali więc z zimna i słuchali w milczeniu czasem brawa bijąc. A na trybunie sceny długo i wylewnie witano notabli i gości, i gadano i gadano bez końca. Wbijano w zmoknięte głowy nasze najnowsze dzieje młotkiem słów. Tracących na znaczeniu za każdym kolejnym prze-
mówieniem. I jeszcze jeden mówca i jeszcze jeden przedstawiciel jeszcze jednej władzy. Orkiestra kilka razy coś zagrała, przerzedzony tłumek podrywał się do śpiewu. Chóry kilka razy coś zaśpiewały. Sztuczne ognie sztucznie na chwilę rozjaśniły mrok. – Czy było już o odsieczy wiedeńskiej? – zapytał stojący obok młody człowiek. – Nie, jeszcze nie było – odparłam. – No to pewnie będzie – odpowiedział i zmył się razem z falą deszczu. Nasz pochód mimo orkiestry przeszedł bez echa. Przyglądali mu się nieliczni zdziwieni przechodnie. Brytyjskie media ledwie nas dostrzegły. A lata temu szliśmy gęstym, zbitym tłumem emigrantów w upale protestując przeciwko wizycie w Anglii sowieckich przywódców Bułganina i Chruszczowa. Było nas podobno ponad 20 tysięcy. I szliśmy w deszczu ze śniegiem protestują przeciwko stanowi wojennemu. A było nas podobno ponad 10 tysięcy. I szliśmy w 20-tysięcznym tłumie w pochodzie żałoby i dziękczynienia za życie Ojca Świętego. I było wtedy o nas głośno w tutejszych mediach. A ja poszłam teraz dla orkiestry. Żeby mi huknęła puzonami, trąbami, bębnami i talerzami. I zaszumiała polskimi melodiami na londyńskim bruku. Echem moich wspomnień. Ale cóż, my nawet najmniejszą przyjemność potrafimy zdusić gadulstwem. I mimo szumnych zapowiedzi, był to pochód bez polotu.
Rzeczpospolita Bezczynna Przemysław Wilczyński
Trwa polski festiwal roszczeń, zasiłków, rent, zapomóg i przywilejów: podczas gdy cała Europa zastanawia się, jak zapobiec finansowemu kryzysowi, Polacy debatują, ilu ludziom powinno się przyznać wcześniejszą emeryturę.
Wielka Brytania notuje najwyższy od jedenastu lat wskaźnik bezrobocia: 5,8 proc. To, co na Wyspach jest uznane za kryzys, u nas byłoby oczywiście wielkim sukcesem. Przy okazji polskiej dyskusji o emeryturach pomostowych – debata przy okazji uchwalania przez Sejm ustawy – popularna stała się jeszcze jedna statystyka: tylko nieco ponad 30 proc. Polaków w wieku przedemerytalnym (między 55 a 64 rokiem życia) jest aktywna zawodowo. Na Wyspach ta sama grupa wiekowa pracuje w 60 proc. Jeszcze lepiej jest w takich krajach, jak Estonia, Łotwa, Dania czy Szwecja, gdzie wspomniany wskaźnik wynosi ponad 60 proc. Nad czym debatuje Polska w dobie kryzysu i w obliczu patologicznej bezczynności ludzi po pięćdziesiątce? Otóż debatuje nad tym, jak dużej grupie ludzi należy się wcześniejsza emerytura. Do tej pory była to liczba ponad miliona osób. Przywileje chciały ukrócić wszystkie rządy od 1998 roku – i prawicowe i lewicowe. Z powodu
oporu społecznego nie udało się żadnemu. Rząd obecny – mimo że ustawa przeszła przez Sejm – również może polec, tym razem z powodu prezydenckiego weta. Gdyby nowa ustawa jednak weszła w życie, przywileje zachowałoby ok. 250 tys. osób pracujących w najtrudniejszych warunkach (i bez szans na zmianę tych warunków). Oznacza to, że przywilej do wcześniejszej emerytury utraciłoby ok. 700 tys. osób, wśród nich część kolejarzy, artyści, dziennikarze i – przede wszystkim – nauczyciele, stanowiący potężną, liczącą kilkaset tysięcy osób grupę społecznego nacisku. Trwają więc w Polsce od wielu dni ożywione dyskusje i protesty. O tym, jak silna jest motywacja związków, by pozostawić dotychczasowe przywileje, świadczy fakt, że doszło niedawno do historycznego porozumienia wielkich związkowych central: FZZ, OPZZ i „NSZZ Solidarność” (dwie ostatnie, z racji zupełnie przeciwstawnych historycznie rodowodów, jeszcze niedawno
nie miały ze sobą nic wspólnego – dziś razem wychodzą na ulice), które wspólnie domagały się zmiany decyzji rządu. I choć opór społeczny przeciwko emeryturom pomostowym jest zrozumiały – nikt, kto cieszy się jakimkolwiek przywilejem, nie zrzeknie się go chętnie, ot tak – to protesty związków zawodowych wydają się być nieodpowiedzialne. Tym bardziej w sytuacji, w której starzeje się na naszych oczach społeczeństwo, i już wkrótce na jednego emeryta będzie przypadało tylko dwóch pracujących. Tym bardziej że już teraz osoby w wieku przedemerytalnym są w Polsce mało aktywne. System proponowany przez związki zawodowe jest absurdalny z jeszcze jednego powodu. Gdyby około milion osób zachowało dotychczasowe przywileje, emerytury – wobec coraz bardziej starzejącego się społeczeństwa – byłyby coraz niższe (a jak wiadomo, już teraz nie należą do wysokich). Gdyby nauczycielka, która odchodzi na
emeryturę w wieku 55 lat, miała nadal prawo do „pomostówki”, mogłoby dojść do sytuacji, w której żyjąca 80 lat kobieta (a prawie tyle wynosi średnia wieku kobiet) pobierałaby emeryturę przez okres 25 lat, czyli prawie tak długo, jak długo pracowała. Jesteśmy społeczeństwem w dużej części wychowanym w PRL-u, społeczeństwem przyzwyczajonym do ulg, rent, przywilejów, emerytur, roszczeń, czyli do tego wszystkiego, co jest w każdym społeczeństwie potrzebne, ale gdy jest wykorzystywane w nadmiarze – prowadzi do społecznych patologii. Jeśli władza, w tym wypadku związki zawodowe, wspiera i promuje przekonanie, że prawo do wcześniejszej bezczynności nam się należy, to nie broni praw pracowników, tylko wychowuje kolejną armię ludzi nastawionych do państwa roszczeniowo. Wspiera rozbuchany i mający u nas długie tradycje system zasiłków i przywilejów. Wspiera Rzeczpospolitą Bezczynną.
|13
nowy czas | 14 listopada 2008
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
Poczułem się kosmitą, przynajmniej przez chwilę. Za sprawą interpretacji prymasowskiego kazania w Katedrze Westminster. Emigranci-kosmici. Tego antropolodzy działający na tutejszym gruncie jeszcze nie wymyślili (oni włożyli nas w zróżnicowany zwierzyniec). Ten nowoczesny, futurologiczny termin poprzedziło hiobowe pytanie – „Boże, dlaczego posłałeś Polaków nad Tamizę?”. Czyli wszystko jasne, intencja czytelna – prymasowska dezaprobata dla polskiego lądowania tutaj, które przepotwarzyło nas w kosmitów. Natychmiast poczułem, że wyrastają mi zielone czujki, palce połączyły się błoną. Spojrzałem z góry i wyniośle na tubylców i ich ziemskie problemy. Pogodziłem się z byciem kosmitą, ba nawet znalazłem w tym stanie same plusy. Jako kosmita byłem zwolniony z udziału w uciążliwych procesach, którym poddawani są imigranci. Takiego chociażby, jak integracja. Kosmita z definicji jest inny, jest, zdaniem futurologów, z wyższej półki cywilizacyjnej. Nawet gdyby chciał się integrować, nie może. To on jest integralny, z całą swoją odmiennością. Dzięki tak radykalnej zmianie jakościowej wydały mi się śmieszne wcześniejsze nieporozumienia. Nawet zjadanie łabędzi, pomyślałem, jest dla kosmity czymś naturalnym. No bo niby co, kosmita ma się żywić w supermarketach? Moja cybernetyczna świadomość przestała się buntować, kiedy zastępowano moje imię numerem. Byłem szczęśliwy, że nie muszę już wracać do tego niższego stanu świadomości. Ten błogi stan bycia kosmitą zakłócił hipotetyczny telefon z polskiego radia. Nad Wisłą było poruszenie, że nad Tamizą pojawili się kosmici o słowiańskich rysach. W kraju rozpoczęła się debata publiczna czy można jeszcze ten nieodwracalny proces zatrzymać. Już nie chodziło o powrót do kraju, ale o zatrzymanie słowiańskich kosmitów w naszym układzie planetarnym.
W słuchawce słyszę miły, choć prowokacyjny głos dziennikarki. – Jak się Pan czuje jako kosmita? – Bardzo dobrze – odpowiadam. – Jak to – nie daje za wygraną miła pani. – Ponieważ tak na prawdę nikt mnie kosmitą nie nazwał. – Jak to – ona swoje – a prymas Glemp. Prymas Glemp powiedział, co sprawdziłem z zapisem dźwiękowym kazania, coś zupełnie innego. Pani nie wierzy, więc muszę zacytować: Tymczasem pojawił się serial filmowy „Londyńczycy” o życiu napływających obecnie Polaków. Wydaje się, że filmowcy dotarli odważnie do realiów ciemnej warstwy życia Polaków w Anglii. Ukazują ich jakby kosmitów, moralnie zdziczałych, mówiących już po angielsku ale wydobytych z jakichś zakazanych rewirów Ukazane zło boli, upokarza, ale także dlatego że nie ukazuje pełnej prawdy. Myślę że pełna prawda o naszych młodych rodakach w Londynie ma także i jasne strony. Tę zmyśloną historię z dziennikarką oparłem na prawdziwej. W trakcie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Londynie dzwoni telefon. Dziennikarka radia Tok FM pyta – Jak się Pan czuje jako nieudacznik? – Nie czuję się nieudacznikiem. – Jak to, przecież prezydent powiedział. – Powiedział coś innego – odpowiadam spokojnie – powiedział, że są też i tacy, którym się nie udało i im trzeba pomóc. Do słuchaczy moja wypowiedź nie dotarła, bo po co psuć sensację?
absurd tygodnia Chociaż obrońcy wolności, w tym obywatelskiej, walczą dalej – rząd swoje. Powoli, niepostrzeżenie społeczeństwo obywatelskie w Wielkiej Brytanii staje się społeczeństwem inwigilowanym, dla jego dobra, jak zapewnia rząd. Nie chodzi już tylko o wszechobecne kamery, zaglądające podobno do sypialń (wyobrażam sobie, jak nudnym zajęciem musi być obserwowanie ruchu ulicznego, a w sypialni… popatrzeć jest na co). Obecnie trwają przygotowania do przejęcia kontroli nad całym ruchem internetowym, łącznie z przechowywaniem danych – jakie witryny odwiedzamy, co piszemy w mailach. Cenzura, totalna inwigilacja? Nic podobnego, przecież to przestrzeń wirtualna. Listów nam nie otwierają. Baron de Kret
Wacław Lewandowski
Dowcipy? Wypowiedź posła PiS Artura Górskiego, który z sejmowej trybuny nazywał prezsydenta-elekta USA „kumplem lewackiego terrorysy Williama Ayersa”, „czarnoskórym kryptokomunistą” oraz stawiał pytanie, czy wybór Obamy to „grymas demokracji”, czy „koniec cywilizacji białego człowieka”, była skonstruowana według sprawdzonych wzorów, znanych m. in. z anteny Radia Maryja. Treści oszczercze i rasistowskie pojawiły się w niej w formie niby-cytatów, tak by mówca mógł twierdzić, że to nie jego pogląd, ale referowanie poglądów jakichś grup społecznych. Tak więc za kryptokomunistę ma uważać Obamę „republikańska prawica”, zaś pytanie o kres cywilizacji białych miał stawiać w prywatnej rozmowie kolega Górskiego, poseł Stanisław Pięta. Jak dotąd tego typu konstrukcje słowne zawsze w Polsce umożliwiały wykręcenie się od odpowiedzialności karnej, czego widomym dowodem są losy naczelnych publicystów Radia Maryja, z ojcem-dyrektorem włącznie. Że będzie tak i tym razem są, zdaje się, pewni klubowi koledzy Górskiego, skoro mimo skandalu z lubością powtarzają, że zaszło nieporozumienie, a wystąpienie było jedynie, jak powiedział Marek Suski, retoryczną figurą intelektualną. Sam
Suski nie wie zresztą, o co ten hałas, skoro – jak twierdzi – liczni posłowie dowcipkują sobie z Obamy w rozmowach kuluarowych, zaś szef MSZ miał wg Suskiego żartować, iż dziadek Baracka „zjadł polskiego misjonarza”. Boki zrywać, prawda? W Polsce, której prawodawstwo w tym zakresie nie różni się od uregulowań obowiązujących w większości państw cywilizowanych, pewną stałą jest przyzwolenie na „dowcip” takiej właśnie kategorii. Jeśli kto opodal katolickiego kościoła wystawi, powiedzmy, nieprzystojną rzeźbę, może być pewny procesu o „obrazę uczyć religijnych”. Inny, który publicznie powie o kimś narodowości żydowskiej, że ten jest „wyznania handlowego”, może być pewny bezkarności, wiedzieć, że włos mu z głowy nie spadnie. Zastanowiła mnie reakcja szefa MZS na wypowiedź Górskiego. Sikorski zażądał, by sprawą zajęła się sejmowa komisja dyscyplinarna. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny, Ćwiąkalski, milczał. Dlaczego? – Wypowiedź tego rodzaju powinna być ścigana z urzędu na podstawie paragrafów 256 i 257 Kodeksu Karnego! Poselska komisja dyscyplinarna mogłaby wypowiedzieć się tylko w sprawie odebrania Górskiemu immunitetu, by za naruszenie owych
paragrafów mógł odpowiadać karnie, co jest zagrożone wyrokiem do 3 lat pozbawienia wolności. To, że aparat państwa nie działa w tej sprawie zgodnie z prawami, jakie w Polsce obowiązują, dowodzi właśnie przyzwolenia dla demonstracji tak niefinezyjnego i obskuranckiego „poczucia humoru”. Jest wielką szkodą dla Polski, że ma posłów, których ten rodzaj dowcipu, jak chcą posłowie PiS, bo ja bym jednak dowcipem tego nie nazywał, bawi. Jeszcze większą, że kraj nasz ukazuje się jako miejsce, gdzie tego rodzaju „humor” znajduje chętnych i pobłażliwych odbiorców. Pocieszające jest jedynie, że Prezydent RP, przecież ideowo z PiSem związany, potrafił orację Górskiego nazwać właściwie – rasistowską i niedopuszczalną. Koledzy klubowi Górskiego, gdyby zechcieli być mniej koleżeńscy a bardziej przyzwoici, powinni byli nie tylko wykluczyć go z klubu, ale także odmówić podawania mu ręki. Dopóki w Polsce za wypowiedzi tego typu nie grozi śmierć cywilna, dopóty nie mamy prawa oburzać się, gdy gdzieś tam w świecie ktoś nazwie nas rasistami. Wtedy się oburzamy, „dajemy odpór”, protestujemy przeciw niesprawiedliwości gromadnie, bez względu na polityczne podziały. A może trzeba by teraz, zawczasu?
14 |
14 listopada 2008 | nowy czas
reportaż
Marsz Plakat przysłany do gazety, informujący o uroczystościach w intencji ojczyzny, wygląda źle. Jest niechlujny i niedbale wykonany. Czerwono-czarne litery na tle różowo-szarej flagi. Na dole plakatu ludzie. Starsi, młodsi i dzieci. Wyglądają na szczęśliwych, uśmiechnięci wymachują flagami. Inaczej niż tych czterech, z którymi idę tego sobotniego deszczowego popołudnia. Pytam: – Dlaczego idą? Mówią, że idą, bo trzeba. Idą, bo mają wolne w robocie. Idą, bo koledzy też idą.
Marcin Piniak Wiatr rozwiewa sztandary i proporce polonijnych stowarzyszeń i organizacji. Flaga „Radio Maryja – katolicki głos w twoim domu” dobrze chroni przed padającymi z ukosa kroplami deszczu. Niesie ją postawny brunet ubrany w stylu dzikiego Zachodu, obok raźnym krokiem podąża starsza pani w chuście i je kanapkę. Dochodzą tubalne głosy harcerzy-wolontariuszy, żeby trzymać szyk i nie wchodzić na chodnik. Jeden z
nich co jakiś czas z pietyzmem wykonuje posługę reporterską pstrykając fotki. W ślad za nim błyskają flesze przypadkowych przechodniów. Wśród nich starszy Anglik pyta o co chodzi, co to za demonstracja. – To marsz. – Jaki marsz? – Niepodległości. – To Polska nie jest niepodległa? – Jest. Chodzi o pamięć o 11 Listopada, to ważna dla wolnej Polski data. – Ale dziś jest ósmy – dziwi się. – Ale dziś mogło przyjść więcej ludzi. Cała masa. Pani Renata idzie dla Polski. Ma dwie małe flagi w kieszeni i szalik biało-czerwony z napisem „TV Polonia”. Mówi, że pięknie gra ta orkiestra wojskowa, że nas tu widać i słychać. Niech usłyszą nas. Niech nas zobaczą. To my Polacy, idziemy na ten najważniejszy w Londynie plac. Będziemy śpiewać. Będziemy machać flagami. Mała Agnieszka przyjechała na marsz metrem. Linią Victoria. Wsiadła na stacji Euston wraz z rodzicami. Ma czerwoną czapkę z napisem „Polska”. Pyta rodziców, gdzie jest marsz. – Marsz wyrusza spod katedry. – A co to jest katedra? – Katedra to taki kościół. – A po co jest taki marsz? – Marsz jest wtedy, jak ludzie idą. – A gdzie idą?– Idą zobaczyć ważnych ludzi i niosą flagi. – A po co niosą flagi? – Bo są Polakami. – A czemu są Polakami? Tata mówi, że wystarczy. Niech sobie Agnieszka poczyta darmową gazetę i poogląda obrazki. Z Katedry Westminster po mszy świętej w intencji ojczyzny wychodzi tłum. Młodzi z modnymi fryzurami i starzy ubrani w mundury, kobiety z dziećmi na rękach i pomarszczone staruszki w odświętnych strojach. Kilkadziesiąt metrów dalej stoją żołnierze w granatowych mundurach. Orkiestra Marynarki Wojennej czeka na rozkaz. Długo. Za długo. Jeden z
Urodzona w koszarach
Zdjęcie archiwalne
Potajemnie zakradała się na bale pułkowe wraz ze starszym bratem, a na randki jeździła samochodem terenowym. – Ja tak kocham wojsko! – osiemdziesięcioletnia pani promienieje radością jak młoda dziewczyna. Ta z portretu w rogu pokoju. Aleksandra Solarewicz Gdy zaprasza mnie, żebym usiadła koło kredensu z ciemnego dębu (jeszcze z matczynej wyprawy) jestem pewna, że rozpocznie gawędę o świetności II Rzeczypospolitej. Wzorem swoich rówieśniczek. A ona pyta po prostu: – To co by pani chciała wiedzieć o wojsku? I za chwilkę upewnia się: – Bo pani wie, jakie są stopnie? Najpierw jest podporucznik, wyżej porucznik, potem kapitan… A gdy pokazuje po kolei, jak salutują żołnierze różnych armii, milknę. To jest starsza pani, którą widuję, jak pielęgnuje kwiaty w ogródku i miarowym krokiem wraca z zakupów. Na co dzień pani Irena jest babcią zakochaną we wnuczkach. Całkiem
prywatnie to córka kapitana Wojska Polskiego, bratanica majora, siostra podchorążego i żona porucznika.
DZiecko Pułku – Tata? Oj, tata był surowy i bardzo sprawiedliwy! – powtarza Irena Szmit, z domu Cesarz. Ojciec, czyli kapitan Władysław Cesarz, należał do 23. Pułku Artylerii Lekkiej w Będzinie. Był specjalistą od fortyfikacji. Irena i Janusz urodzili się w miejscowych koszarach. Byli wychowani w wojskowym posłuszeństwie. – Na przykład chodziliśmy z bratem na capstrzyki. Obowiązkowo. Nie było od tego wymówki. To były koszary i my uczestniczyliśmy w ich życiu. Także w domu musiał być szacunek dla głowy rodziny i dyscyplina. Dzieciom nie wolno było dotykać tej szuflady,
gdzie leżał służbowy rewolwer. – Ja nawet nie umiem powiedzieć, jak ojciec by zareagował … – mówi z powagą, ale zaraz śmieje się łobuzersko z tego, jak musiała ukrywać to, że ma chłopaka. – Aleksander był jednocześnie podwładnym taty i mama o nim wiedziała. Ale gdyby ojciec się dowiedział… Oho! – poważnieje. Ojciec cały dzień był zajęty sprawami służbowymi. Mama, Ernestyna Wawerka (rodowita Czeszka), zajmowała się domem. – Życie w koszarach to były też polowania i bale! – uśmiecha się starsza pani. Dzieci oczywiście nie brały udziału w tych wydarzeniach. Oglądały tylko zdjęcia z polowań, na których mężczyźni siedzą przy długim stole ustawionym na śniegu albo stoją wokół świeżo ustrzelonego zwierza. Łatwiej było do-
stać się na prawdziwy bal. Wraz z bratem za każdym razem prosili kapelmistrza: – Niech pan nas wpuści na balkon…. –Ale ja nie mogę! – zaklinał się pan Roter, doskonale znający temperament kapitana Cesarza. Miał jednak miękkie serce. Bo gdy na św. Huberta przychodziło wielkie święto – imieniny Pułku – ukryta w cieniu mała Irenka patrzyła z zachwytem, jak ojciec z mamą (to ta śliczna szatynka na zdjęciu) tańczą przy figurze patrona. Do domu wymykała się przed północą.
NAboje w mufce, StrZelbA PoD SPóDNicą Wojna rozdzieliła ich już w sierpniu trzydziestego dziewiątego, tak jak wiele rodzin wojskowych. Mieszkali wtedy w Chorzowie, skąd pan Władysław wyje-
›› Porucznik Aleksander Szmit
|15
nowy czas |14 listopada 2008
reportaż nich trzyma bęben z napisem: „Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej Gdynia. Poland”. Żołnierze wydają się znudzeni czekaniem. Wokół biegają reporterzy z szybko strzelającymi kamerami o smukłych, długich obiektywach. Pojawia się operator z kamerą w zielonej kurtce. Nagrywa z dołu harcerzy, którzy trzymają duży, biało-czerwony transparent z dwoma godłami i datą 1918-2008. Pierwszy jej człon symbolizuje II Rzeczpospolitą – wolną po 123 latach niewoli Polskę. Podobno ludzie wtedy płakali – tak piszą. Drugi jej człon symbolizuje III Rzecząpospolitą – kraj, z którego wyemigrowało najwięcej ludzi w jego historii. Mówią, że głównie
chał na front. Żyje? Zginął? Pięć i pół roku nie mieli o nim żadnej wieści. Tymczasem poległ stryj, naczelny lekarz 74. Pułku Piechoty w Lublińcu. Major Józef Cesarz został rozstrzelany przez Wehrmacht 8 września 1939 roku pod Ciepielowem. Po wyczerpaniu się amunicji dwaj lekarze i trzystu rannych dostało się w ręce Niemców. Ci na oczach lekarzy zamordowali chorych, a na końcu ich samych. O tym rodzina dowiedziała się po wojnie, a Józef Cesarz został odznaczony pośmiertnie krzyżem Virtutti Militari. – Wiem teraz, że mój ojciec razem z Armią „Kraków” walczył w pewnym momencie zaledwie o kilka kilometrów od frontu sowieckiego – przypomina sobie pani Irena. – Dwa, trzy kilometry dalej, a poszedłby do innej niewoli i… uczestnik wojny polsko-sowieckiej 1918-1920 skończyłby w Katyniu. Tymczasem przeszedł przez pięć oflagów i po wyzwoleniu znalazł się w armii amerykańskiej. Jego liczni krewni – a byli to głównie oficerowie i księża – prawie wszyscy zginęli. Tak jak rodzony brat Jan, prałat w łódzkiej Kurii. W 1942 roku Niemcy przysłali z Dachau jego szaty liturgiczne i pierścień. Ernestynę Cesarz uratowała perfekcyjna znajomość niemieckiego (studiowała metaloplastykę w Wiedniu).
za chlebem. Dla pieniędzy. Oni tutaj są. Stoją wokół tego godła. Rozmawiają, palą papierosy, raczej nikt nie ociera łez. Stoją na obcej ziemi i trzymają małe flagi. Ich buty są brudne. Nie wiem, czy posłuchają rady felietonistki „Nowego Czasu” Krystyny Cywińskiej, że powinni wytrzeć nogi z tego błota zanim wejdą w tych butach na polską ziemię. Bo ta ziemia ojczysta, jak pisze autorka, jest pod wieloma względami czystsza. Bo w gruncie rzeczy nie wiedzą, co posiadają. Cudze chwalą. Niech przestaną. Dziś przestali. Chwalą swoje. Za swoim tęsknią i już niebawem ruszy marsz i orkiestra zadmie w trąby. Jednak póki co, jest bałagan. Masa się rozpra-
Straciwszy mieszkanie służbowe w Chorzowie, wróciła do Będzina i tam znalazła pracę w urzędzie miejskim. Sama chodziła do gestapo, negocjując a to odzyskanie mieszkania, a to warunki przymusowej pracy syna Janusza w kopalni. Była odważna. Któregoś razu razem z Irenką wyniosły z domu broń myśliwską pana Władysława. Za posiadanie broni groziła śmierć. Pani Cesarz schowała pod suknią strzelbę, a córka naboje w mufce. – Idziemy tak, a z naprzeciwka dwóch gestapowców – relacjonuje pani Irena. – Nagle mama szepce, że ta strzelba wysuwa jej się spod płaszcza… Mała Irenka szybko podbiegła do przodu i zasłoniła ją. Niemcy przeszli obok. A one dostarczyły broń do słynnego wśród konspirujących punktu. Na tyłach dawnej fabryki kakao, w podwórzu, leżały już inne strzelby, pistolety i bagnety oraz ich własne radio IKA, z którego podoficerowie słuchali Londynu. Wszystko ukryte w stosie skorup po orzechach.
Kolega taty od brydża W ostatnim obozie jenieckim w Dössel kapitan Cesarz grywał w brydża z porucznikiem Aleksandrem Szmitem, weteranem bitwy pod Mławą. Dużo ze
sza, rozchodzi po skwerze. Harcerz ze słuchawką w uchu krzyczy w tłum, że ma wejść do szeregu na prawo, jak chce iść w marszu. Inny harcerz w odblaskowej kamizelce wrzeszczy przez krótkofalówkę, że nie myślał, że tylu przyjdzie, że ciężko to ogarnąć. – Do szeregu! – brzmi komenda. Ludzie słuchają poleceń. Idą i robią jak każą. Formuje się wielki, bezbrzeżny białoczerwony szyk. Wielki wąż, który po kwadransie pełznie ulicami Londynu. Obok idą brytyjscy policjanci upominając od czasu do czasu zaginione owieczki ze stada, aby wróciły na swoje miejsce. Miejsce jest w szeregu. Szereg idzie ulicą Victoria, potem Whitehall. Chodnik jest dla przechodniów. Nie wolno burzyć
sobą rozmawiali, mogli więc się dobrze poznać. Porucznik Szmit jeszcze nie wiedział, że major ma córkę, którą oficerowie nosili na rękach. – I nazywali szkrabem – dodaje pani Irena ze śmiechem. Po wyzwoleniu major Cesarz wstąpił do armii amerykańskiej i skłonił Aleksandra Szmita do pójścia w jego ślady.– Ojciec, służąc u Amerykanów, potrzebował dobrej kadry oficerskiej, władającej językiem angielskim – podkreśla pani Irena. Służył w tej samej jednostce w Stuttgarcie jako oficer łącznikowy. W ramach akcji łączenia rodzin przybyła tam i pani Ernestyna z Ireną i Januszem. Porucznik Szmit ofiarnie (choć w tajemnicy przed panem kapitanem) podwoził dziewczynę do szkoły w Heilbronnie. W armii amerykańskiej za wożenie kobiet służbowym pojazdem groziła kara. On narażał się na karę codziennie, dla „panny Irenki” – jak nazywał dziewczynę, którą obtańcowywał w kasynie. Zabiegi porucznika z 9. Pułku Artylerii Ciężkiej we Włodawie były tak skuteczne, że kapitanowi Cesarzowi wyperswadował emigrację do Stanów. A z córką się ożenił.
Cała żyję wojsKieM Po powrocie do Polski Władysław Cesarz, odznaczony krzyżem Virtutti
Zdjęcia: Marcin Piniak
kę. Jednak idą. Maszerują. Z pubu Albert po lewej stronie Vicoria Road wyglądają zdziwieni londyńczycy z kuflami w dłoniach. Starsza pani pyta młodszą, co to za flagi oni niosą. Jakiego kraju? Jednak już po chwili, kiedy mija je wydający komendy wolontariusz wiedzą, że to Polacy. – Viva Poland! – krzyczą wznosząc symboliczny toast. – Do przodu Polsko! – wykrzykuje po raz kolejny blondyn. – Legia Pany! – wtórują towarzysze. Przed nami Trafalgar Square upamiętniający triumf brytyjskiej floty pod Trafalgarem w 1805 roku. Na wysokiej kolumnie spogląda obojętnie na nadciągający tłum admirał – Horatio Nelson. Po paru minutach plac, na którego północnej stronie stoi znana National Gallery wypełnia tłum. Jeszcze zapowiadali pieśni. Będzie przemawiał były prezydent, pani ambasador i ministrowie rządu brytyjskiego, zastępca burmistrza Londynu… Mają być chóry i pieśni. W „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” wydrukowali nawet śpiewnik. Pieśni w deszczu zaczęły się poźno. Trwały długo. Jednak ludzie stali. Zamanifestowali swoją polskość wspólną intonacją – jak prosiła pani ambasador. Dopiero w tunelu metra ucichły pieśni. W dłoniach pozostały małe flagi, na szyjach szaliki, a na głowach czapki. Biało-czerwony wagon. Nie wszyscy wytrwali do końca. Wysiadają na kolejnych stacjach. Zostało kilka osób. Chowają małe flagi do toreb, zwijają szaliki. Biorą do ręki darmowe angielskie gazety. Znów źle piszą o Amy Winehouse. Podobno dużo pije i bierze narkotyki. Później i oni wysiadają. Starszy człowiek po angielsku krzyczy, że zapomnieli małej flagi. Jednak oni nie słyszą, ich już nie ma. Starszy człowiek obraca małą flagę w palcach i po chwili kładzie ją na pustym fotelu. W milczeniu spogląda w brudną szybę.
Militari za Kampanię Wrześniową, przeszedł do służby cywilnej. Zmarł na początku lat osiemdziesiątych. A ona nawet nie mogła się pożegnać z ojcem, bo był stan wojenny i milicyjny patrol nie przepuścił samochodu, który wiózł ją z Wrocławia do Katowic. To już był inny świat. Dawni mieszkańcy Będzina zginęli w obozie Auschwitz lub w bitwach. Albo byli rozproszeni po świecie. – Naszych koszar już nie ma, dowiedziałam się od dawnej koleżanki. – Lasy w podbędzińskiej Łagiszy, gdzie niegdyś polował 23. P.A.L., są przetrzebione i stoi tam elektrownia – dodaje smutno pani Irena. Ci, którzy jeszcze pamiętają apele i bale na św. Huberta, odnajdują się przypadkiem. Radość jest wielka. W bibliotece Związku Inwalidów Wojennych pani Irena spotkała córkę jednego z bezpośrednich podwładnych kapitana Cesarza. Bywa tam często, bo jest cenioną społeczniczką Związku. Jeździ na spotkania koleżeńskie, obserwuje święta wojskowe. Z zachwytem opisuje mi ceremoniał pasowania na oficera, opowiada o paradach: – Pani musiałaby to sama zobaczyć! Kiedy akurat nie ma spotkań, zagłębia się w literaturę przedmiotu. Mało tego. Zdarzyło jej się już służyć
jako ekspert dla historyka wojskowości, piszącego biografię pułku w Będzinie. – Jakby pani potrzebowała jakichś informacji o wojsku, to chętnie pomogę. Ja cała żyję wojskiem. Aż do śmierci pana Aleksandra w latach 80., państwo Szmitowie wznosili toast w dniu święta jego włodawskiego pułku! Co roku obchodzili imieniny pułku 29 czerwca, na św. Piotra i Pawła. Pokazuję pani Irenie majowe wydanie „Nowego Czasu”, a w nim mój reportaż o żołnierzu Andersa. Przejrzy, gdy będzie miała wolną chwilę. – Ja przeczytałam wszystkie książki o Andersie. Podziwiam go, to był wspaniały człowiek – mówi zdecydowanym tonem. – Jakby pani potrzebowała jakichś informacji o wojsku, to chętnie pomogę. Ja cała żyję wojskiem. Ciche, cieniste mieszkanie z trudem mieści w sobie wspomnienia capstrzyków, brzęku szabel i dźwięku komend. Na stole leżą znieruchomiałe wspomnienia – całe w sepii. Są tam postacie w żołnierskich płaszczach, a wśród nich wciąż ten sam mężczyzna o znajomych rysach. Zegar w kącie pogodnie przerywa opowieść, wydzwaniając ósmą. Z oplecionego dzikim winem dachu za oknem miękko zeskoczył kot.
szyku. Orkiestra gra, powiewają flagi. Mała Agnieszka też idzie w szeregu, trzymana za rączki przez mamę i tatę. Rodzice rozmawiają o pracy. Że podobno mają być zwolnienia, bo jest kryzys. Dobrze, że funt idzie w górę. Jak będzie, nie wiadomo. Agnieszka krzyczy, że chce się wrócić po małą flagę, która leży na asfalcie. – Ktoś wyrzucił, tam, zobacz tato, leży. Tata nie słucha. Mama nie słucha. Flaga ginie pod podeszwami brudnych butów. Młody, pijany blondyn ryczy: – Do przodu Polsko! Grzmi śmiechem do dwóch kompanów w czerwonych dresach z napisem „Polska”. Jeden słucha muzyki, drugi rozmawia przez komór-
16 |
14 listopada 2008 | nowy czas
czas przeszły teraźniejszy
Remembrance Day i maki pamięci W tym roku Brytyjczycy kupili największą liczbę sztucznych poppies – czyli maków przypinanych do ubrań – symbolu upamiętniającego ofiary wojen. Media napisały, że wśród młodych ludzi wzrosła świadomość tego symbolu. Stało się to, niestety, wraz ze wzrostem liczby ofiar wśród brytyjskich żołnierzy stacjonujących w Iraku. 11 listopada to Dzień Niepodległości w Polsce i Remembrance Day w Wielkiej Brytanii. O godzinie jedenastej, jedenastego dnia jedenastego miesiąca 1918 roku rozległ się sygnał zawieszenia broni – końca I wojny światowej. Zamilkły działa na zachodnim froncie po ponad czteroletniej wyniszczającej walce. Pierwszy Remembrance Day obchodzono w listopadzie 1919 roku
w Manchesterze. Symboliczne dwie minuty ciszy wywarły ogromne wrażenie na mieszkańcach miasta. Zatrzymano tramwaje, dorożki, konie z ładunkiem, ktoś ściągnął kapelusz, a za nim w geście szacunku zamilkli i zatrzymali się wszyscy przechodnie. Po II wojnie światowej dzień ten nazwano dniem pamięci o poległych w obu wojnach i od tamtej pory obchodzi się go corocznie w hołdzie poległym na wszystkich frontach. Symboliczne sztuczne maki są sprzedawane przez Royal British Legion, organizację wspierającą kombatantów. Historia maku-symbolu jest tak krwawa, jak jego kolor. Flandria – zachodnia część Belgii – była miejscem najbardziej krwawych potyczek w I wojnie światowej i została kompletnie zdewastowana w tamtym okresie. Wojna zniszczyła wszystko: drogi, drzewa, każdy przejaw życia. Jedynie maki zakwitły na zgliszczach i polach. Ich ziarna mogą spoczywać w glebie przez lata, wypuszczają zielone pędy ponownie, gdy ziemia zostanie poruszona. Przejęty tymi makowymi polami kanadyjski doktor, John MacCrae, walczący w północnej Francji w tamtym czasie napisał wiersz zatytułowany In Flanders Fields i w nim opisał maki – symbole życia i nadziei w czasie wojny.
Wiersz opublikowano, a mak stał się symbolem poległych żołnierzy. Tradycyjnie w tym dniu składa się wieńce ze sztucznych maków pod pomnikami upamiętniajacymi wojny. W drugą niedzielę listopada uroczystości w intencjach ofiar wojen odbywają się we wszystkich brytyjskich, a szczególnie anglikańskich kościołach. W małych miejscowościach prawie wszyscy mieszkańcy zbierają się w centrum pod obeliskiem, by złożyć wieńce z maków i wcisnąć w ziemię małe krzyżyki z nazwiskiem i miejscem śmierci ofiary wojny. Ludzie wciąż mają świadomość ogromnego zła, jakim jest wojna – wspominają, że, kiedy w I wojnie światowej zginęła ogromna liczba mężów i synów, niektóre wsie zniknęły z mapy. Brakowało osób do pracy na polach, a żony i matki przenosiły się do miast, żeby łatwiej im było utrzymać dzieci. Dziś Remembrance Day to również dzień żołnierzy poległych w Iraku. W centrum Londynu dobywają się wielkie uroczystości upamiętniające poległych. Wieniec pod pomnikiem Cenopath składa co roku królowa Elżbieta II oraz przedstawiciele rządu.
›› Przed pomnikiem ofiar wojny w miejcowości Forest Row
Tekst i fot. Małgorzata Białecka
|17
nowy czas | 14 listopada 2008
czas zatrzymany
Krew na obiektywie Marcin Piniak Nad głowami dzieci są zdjęcia. Czarnobiałe świadectwa czasu pogardy. Jest rok 1939. Hiszpania. 14 stycznia siedemdziesiąt tysięcy ludzi ucieka z Barcelony do Tarragony. Trwa wojna domowa. Na zdjęciach widać przerażone kobiety, starców i dzieci podobne do tych, które wesoło odpowiadają na pytania Petera. Peter jest opiekunem i pyta dzieci. czy wiedzą, co to jest aparat fotograficzny. Wiedzą. Kolejne pytanie – kto to jest pan fotograf? To taki pan co robi zdjęcia. Pan co zrobił te fotografie nad głowami dzieci nazywał się Ernő Friedmann jednak znany był jako Robert Capa. Jeden z najlepszych fotoreporterów w historii. Jesteśmy w galerii Barbican, gdzie od 17 października trwa wystawa
jego zdjęć oraz retrospektywa prac Gerdy Taro, partnerki Capy. Siedem lat przed tym jak Capa uwiecznił losy hiszpańskich uchodźców dostał od swojego szefa Simona Guttmana, właściciela agencji Ullstein w Berlinie aparat Leica i wykonał swoje pierwsze zlecenie. Miał dziewiętnaście lat. Kiedy w 1933 roku kanclerzem Niemiec został Adolf Hitler, Capa wyjechał do Paryża. Tam poznał troje wybitnych fotografików: Henriego Cartiera-Bressona (prekursora stylu „decydujących momentów”), młodego fotografa polskiego pochodzenia Dawida Szymina i Gerdę Pohorylles, znaną później jako Gerda Toro. To stanowiło przełom w jego życiu i karierze. Pierwsza część londyńskiej wystawy Capy nazwana została „The Falling Soldier, 1936”, od najbardziej chyba znanej jego fotografii przedstawiającej padają-
cego od kuli republikanina podczas wojny w Hiszpanii. Ta wojna uczyniła z niego znanego fotografa wojennego, który sam przyznał: „Jeżeli będziesz nazywał siebie artystą, nikt cię nie opublikuje. Nazwij się fotoreporterem i wówczas możesz robić co chcesz”, i otworzyła przed nim łamy magazynów. Wspomniane zdjęcie pojawia się na okładce „Life” z 12 lipca 1937 roku. Capa spędzi w Hiszpanii z przerwami jeszcze dwa lata, aż do klęski republikańskiej. Dokumentuje także wojnę chińsko-japońską (1937-45), a jedna z wstrząsających fotografii ukazująca chińskiego chłopca w ogromnym wojskowym hełmie, z szarą, smutną twarzą widnieje na okładce „Life” z 16 maja 1938 roku. Fotografuje konflikty i oblicza wojny we Niemczech, Włoszech, Francji i Izraelu. W kolejnej sali pod nazwą „D – Day,
Byłem świadkiem i te obrazy są moim świadectwem. Wydarzenia, które utrwaliłem nie powinny zostać zapomniane i nie mogą zostać powtórzone. James Nachtway 6 June, 1944” znajduje się kilka ocalałych zdjęć z lądowania wojska amerykańskiego w Normandii. Niezwykle wyrazisty i pełen napięcia reportaż, gdzie Capa wykonuje swoją pracę na linii ognia, co ewidentnie zaświadcza o jego maksymie: „Jeśli twoje zdjęcia nie są dostatecznie dobre, to nie jesteś dostatecznie blisko”. Na portrecie autorstwa Gerdy Taro siedzi na japońskim czołgu z kamerą Contax 35 mm i standardowym obiektywem, zatem musiał podchodzić blisko, aby być w stanie oddać tyle emocji, jakimi emanują jego prace. W roku 1947 w Paryżu wraz z Georgem Rodgerem, Davidem Seymourem, Williamem Vandivertą i Henrim Car-
tier-Bressonem tworzą agencję, która po dziś dzień wyznacza poziom i jakość współczesnego fotoreportażu. Magnum – firma legenda. Jej twórcy chcieli być w pełni niezależni i wyzwolić się od władzy właścicieli pism o korporacyjnym często charakterze. Chcieli również mieć wpływ na kontekst, w jakim prezentowane są ich prace. Jednak najważniejsza dla fotografów była możliwość zachowania dożywotnich praw autorskich do swoich prac. Magnum przybrało charakter międzynarodowy, mając swoich fotoreporterów we wszystkich newralgicznych rejonach świata, którzy dostarczali materiały fotograficzne z przełomowych wydarzeń, nieznanych zakątków, dokumentowali epokowe zmiany. Agencja istnieje po dziś dzień. Capa był fotografem humanistą, człowiekiem wrażliwym, który poprzez swoją pracę ukazywał bezsens i okrucieństwo wojen. Zginął z aparatem w dłoni podczas pracy nad reportażem z wojny w Indochinach. Od 1955 roku najlepszych fotoreporterów nagradza się Złotym Medalem Roberta Capy. Współczesnym fotografem, którego styl przywodzi na myśl Capę jest fotoreporter amerykański James Nachtway, do 2001 roku również członek Magnum. Jako jedyny fotograf na świecie został pięciokrotnie odznaczony medalem Capy. Jego fotografie, wykonane często szerokokątnym obiektywem jak prace jego prekursora, dają wrażenie uczestniczenia w ukazywanych wydarzeniach. Perfekcyjnie skadrowane zdjęcia są zarazem oszczędne i wymowne. W 1994 roku za wstrząsającą fotografię oszpeconej twarzy mężczyzny z plemienia Hutu w Ruandzie otrzymał nagrodę World Press Photo. Nachtway reprezentuje głęboko ludzki aspekt w pracy reportera traktując swój zawód jako możliwość docierania do świadomości ludzi, a tym samym mając nadzieję na zmianę świata wokół nas. Był na wojnach m.in. w Salwadorze, na Bałkanach i Czeczenii, fotografował tragedię z 11 września, będąc jednym z dwóch fotoreporterów w centrum wydarzeń. Zajmuje się szeroko rozumianą tematyką społeczną, fotografując np. skutki gruźlicy czy AIDS czy przedstawiając na swoich fotografiach skutki zanieczyszczenia środowiska. W 1999 roku opublikował swoje fotografie ukazujące spustoszenie jakie niesie wojna oraz jej ofiary pod wymownym tytułem „Piekło”. W Barbican nie można przegapić prac Geerta van Kesterena, który ukazuje nam codzienność w pogrążonym w wojnie Iraku. Prezentowane są zdjęcia z dwóch jego książek: „Why mister, Why” o amerykańskiej inwazji na Irak oraz „Baghdad Calling”, o losach irakijskich uchodźców na terenie Jordanu, Syrii i Turcji i Iraku. W książce profesjonale zdjęcia Kesterena mieszają się z fotografiami wykonanymi telefonami komórkowymi i amatorskimi aparatami uchodźców, ukazując to, czego próżno szukać w mainstreamowych mediach. Na jego zdjęciach z cyklu „Why mister, Why” dominują zwłoki i rozpacz wokół nich. Martwe ciała na pustyni, w ciężarówkach i ogromnej ciemnej hali. Spalone resztki, spopielone kości w białych workach. Resztki ludzi. To się dzieje teraz, cztery tysiące kilometrów od tych świadectw.
18|
14 listopada 2008 | nowy czas
Jeśli lubisz musicale, to z pewnością zainteresuje Cię najnowsza produkcja West Endu – Imagine This. Jest to historia dramatycznej miłości osadzona w realiach getta warszawskiego w czasie II wojny światowej. Więcej informacji i rezerwacja biletów na: www.ImageThisTheMusical.com New London Theatre, Drury Lane, WC2.
„Nowy Czas” we współpracy z Imagine This ma do rozdania trzy podwójne zaproszenia dla swoich Czytelników. Aby wygrać jedno z nich, należy wziąć udział w dziesięciominutowej ankiecie „Nowego Czasu”. Dzwońcie do redakcji w środę (19.11) od godz. 12.00 do 18.00, tel. 0207 639 8507.
7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH
KNOWLEDGE CONNECT 6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\
3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ
Kickstart Event for Businesses przy współpracy z West London Business organizuje 20 listopada w godz. od 17.00 do 19.30 na Thames Valley University spotkanie dla właścicieli firm. KNOWLEDGE CONNECT to praktyczny program pomagający londyńskim biznesom rozwijać się poprzez łączenie ich z wiedzą i ekspertyzami londyńskich uniwersytetów i innych ośrodków badawczych. Program jest w całości sfinansowany przez LDA oraz ERDF oferując wsparcie do £10.000. Podczas tego spotkania zaprezentujemy fantastyczne możliwości dostępne dla Twojej firmy jak możesz otrzymać dofinansowanie na rozwój nowych produktów i usług. Dowiesz się też jak inne firmy skorzystały z pracy z ośrodkami badawczymi oraz usłyszysz o nowych technologiach i podejściach, które zostały rozwinięte przez najlepsze londyńskie uniwersytety. Aby zarezerwować bezpłatne miejsce skontaktuj się z nami telefonicznie: 01785 827600 lub przez stronę: www.knowledgeconnect.org.uk/kc/book_event/42
=DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX
0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ
MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob
RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066 od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00
piątek sobota 10.00 – 23.00
niedziela 09.00 – 23.00
ZAPRASZAMY!!!
|19
nowy czas | 26 września 2008
takie czasy
Rozsądne gospodarowanie Pełne ulice, ciągły ruch, pośpiech, zakupy, uśmiechy, po prostu tętniące życie można obserwować w miastach położonych tuż na granicy Polski z Niemcami. Pulsujące życiem ulice kontrastują jednak w drastyczny sposób z miejscowościami położonymi zaledwie kilka kilometrów dalej, gdzie ruch samochodowy jest sporadyczny, a z okien wyglądają starsi ludzie wyczekujący czegoś nowego, zjawisk, sytuacji i kolejnych powodów do plotek ożywiających ich spokojne życie na uboczu Unii Europejskiej.
Przemysław Kobus Granica polsko-niemiecka została w pełni wykorzystana przez sprytnych i przedsiębiorczych włodarzy, przez obrotnych mieszkańców miejscowości położonych tuż nad Nysą Łużycką i Odrą. Wędrując nieco w głąb kraju zobaczymy, że czas w niektórych miastach zatrzymał się na początku lat 90. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło.
ZgorZelec Jedno z piękniejszych pod względem architektonicznym miast na Dolnym Śląsku. Niegdyś stanowiące jeden miejski organizm z niemieckim Goerlitz, po II wojnie światowej podzielone Nysą Łużycką. Przez dziesiątki lat miasta były separowane przez ówczesny ustrój. Na początku lat 90., po otwarciu granic rozpoczęły względną współpracę. Goerlitz, wchłonięte przez niegdysiejszy RFN, szybko odzyskało dawny blask. W miasto wpompowano setki milionów euro, co idealnie odzwierciedlają zabytkowe i okazałe kamienice, kościoły czy gigantyczna katedra królująca nad oboma miastami. Po polskiej stronie pieniędzy jak zwykle nie było, nie inwestowano w restaurację zabytków, nie inwestowano w drogi, co do dzisiaj jest widoczne i niestety odczuwalne. Ale przedsiębiorczy mieszkańcy wiedzieli, że szansy na bliskość Niemiec nie można zmarnować. Stąd dzisiaj szereg nowych osiedli domków jednorodzinnych, a na podwórkach po dwa, trzy dość drogie auta. Eksluzywne osiedla powstają też w dawnych koszarach, a miasto żyje od rana do późnego wieczora. Goerlitz z kolei umarło demograficznie. W odnowionych budynkach jest pusto. Blisko połowa mieszkańców niemieckiej części Zgorzelca wyjechała na Zachód. Zostali w przeważającej mierze sami starsi. Jednak dzięki Polakom, oba miasta funkcjonują chyba dość dobrze. W niemieckich sklepach mnóstwo Polaków, przesiadujemy w restauracjach, w pubach. Niemcy natomiast gromadnie odwiedzają nasze sklepy. W samym Zgorzelcu szansę na zarobek dostrzegły dwa sieciowe duże hipermarkety budowlane, nie brakuje in-
nych znanych marek, których próżno szukać w większych miastach zachodniej Polski. Zgorzelec ożył. I to widać, to czuć. Miasto przyciąga młodymi ludźmi, sklepami, kawiarenkami i pensjonatami. Nie wnikam, kto i na czym się w Zgorzelcu dorobił, ale miło patrzeć, że miasto funkcjonuje, jak normalny organizm. Owszem, nie brakuje osób bezrobotnych, ale tego problemu nie zdołały całkowicie wyeliminować nawet znaczące miasta-centra gospodarcze na świecie. W Zgorzelcu jednak problem ten nie rzuca się w oczy przeciętnemu turyście. Nie zobaczymy żebraków przesiadujących pod kamienicami przy głównych trasach miasta, nie zobaczymy ludzi z marginesu społecznego spędzających czas przy tanim winie w miejscach publicznych. Większość mieszkańców ma jakieś zajęcie. Będąc w Zgorzelcu trudno uwierzyć, że kilkanaście kilometrów dalej położone są miejscowości, w których czas zatrzymał się blisko dwie dekady temu. Wychodzimy bowiem z założenia, że skoro takie miasto dało sobie radę i w jakiś sposób się rozwija, to znaczy, że promieniuje na okolicę. Jednak – jak się okazuje – tak nie jest.
nam jeszcze do wyrównania poziomu życia we wszystkich polskich miastach. Mamy przecież z jednej strony tętniący życiem Zgorzelec, a kawałek dalej – zdaje się – umierający Pieńsk. Po drodze kilka wiosek, w których na próżno szukać okazałych posesji.
inna granica
Pieńsk To około 6-tysięczne miasto położone w niedużej odległości od Zgorzelca. Kiedyś prężny ośrodek szklarski, dzisiaj miasto duchów. Pracuje tam jedna huta. Oceniam tę miejscowość tylko i wyłącznie z punktu widzenia osoby, która miała okazję przez chwilę gościć w mieście. Powody do niepokoju daje już droga dojazdowa do miasta. Wąska, dziurawa, bez poboczy. W mieście podobnie. Nie widać wielkich sklepów, nie widać ruchu samochodów, widać tylko tych, co przejeżdżają przez miasto. Nie widać ludzi. Ci, którzy tam mieszkają, chowają się po klatkach (młodzież), starsi przesiadują na ławkach, wyglądają z okien. Gros budynków nie widziało remontów przez kilkadziesiąt lat. W poniemieckich kamienicach dostosowanych w latach PRL-u do wymogów lokalowych tamtego ustroju mamy po kilka mieszkań na piętrze, gdy przed wojną wszystkie stanowiły całość. Rażą toalety na półpiętrze. Funkcjonują do dzisiaj. Każdy szalet przypisany jest to
konkretnego mieszkania, drzwi do wychodków strzegą często sporych rozmiarów kłódki. W budynkach biją po oczach popękane ściany, sufity, skrzypiące podłogi, brud. Oznaką cywilizacji są w kamienicach nowe skrzynki z bezpiecznikami stanowiącymi część instalacji elektrycznej. Zainstalowane nieporadnie, wręcz niechlujnie, przewody znajdują się na zewnątrz, nie w ścianach. Na twarzach ludzi nie widać entuzjazmu, zainteresowania życiem, codziennością. Widać za to zwykłą egzystencję. Pozbawioną emocji, pozbawioną życia, pozbawioną zapału do podejmowania jakichkolwiek wyzwań.
– Proszę mnie już o nic nie pytać, pojutrze wyprowadzam się do Zgorzelca. Tu już nie wrócę – mówi pan Stanisław, 40-letni mieszkaniec najstarszej części miasta. Wychylił tylko głowę z mieszkania, w którym wszystko wyglądało smutno i ponuro. Ale na twarzy miał uśmiech, którego na próżno szukać u innych mieszkańców. Widać, że chciał się wyrwać z miasta, chciał widzieć i wiedzieć więcej, aniżeli w dotychczasowym miejscu zamieszkania. Przejażdżka po Pieńsku uświadomiła mi, jak daleko jeszcze Polakom do poziomu życia istniejącego kilkanaście kilometrów dalej, w Niemczech. Daleko
Polska, będąca dzisiaj członkiem Unii Europejskiej, potrafi fascynować nowoczesnością i rozwojem na rogatkach kraju i w dużych ośrodkach miejskich. Po drodze mamy olbrzymie problemy. Miasta i miasteczka są zaniedbane, nikt w nic nie inwestuje, brakuje pieniędzy na remonty, brakuje pieniędzy na inwestycje miejskie. Nie widać też woli ze strony mieszkańców w poprawę chociażby wizualną warunków mieszkania. O ile w Zgorzelcu niemal pod każdym blokiem widzimy ukwiecone trawniki i podwórka, o tyle w Pieńsku tego brak. Rodzi się tu pytanie, dlaczego korzystając z olbrzymich ułatwień finansowych, oferowanych nam przez liczne programy unijne, nie jesteśmy w stanie w pewien sposób doprowadzić się do porządku. Dlaczego nie drażnią nas obdrapane kamienice, dlaczego nie drażnią nas dziury, dlaczego szereg takich zjawisk przyjmujemy za polską normę i nie staramy się tego zwalczyć. I jeszcze jedno, dlaczego mieszkańcy pogranicza potrafią jednak dążyć do standardów określonych za Odrą i Nysą Łużycką? A gdzie indziej brak chęci? Brak rozsądnego gospodarowania środkami? Stawiając się w roli obserwatora naprawdę ciężko przyjmować pewne fakty za normalne i niezmienne. Mamy skalę porwónawczą, mamy podobne możliwości finansowe, a przynajmniej powoli się do nich zbliżamy, więc dlaczego nie tchnąć życia w miasteczka rodem wyciągnięte dzisiaj z PRL-owskiej przeszłości.
|21
nowy czas | 14 listopada 2008
redaguje Roman Waldca
czas pieniądz biznes media nieruchomości
TANIE TANKOWANIE
Szanuj pracę
Na stacjach paliw coraz taniej, wszystko za sprawą spadających cen ropy na światowych giełdach, które spadły do poniżej 60 dolarów za baryłkę. A jeszcze nie dawno płacono ponad 140 dolarów. Tylko czekać, jak zaczną spadać ceny biletów lotniczych. Oj, polecimy wtedy wysoko...
Zwal nia ją! – krzy czą ga ze ty na czo łów kach. I nie kła mią. Nie mal każ de go dnia do li sty firm zwal nia ją cych pra cow ni ków do pi sy wa ne są ko lej ne na zwy. I licz by: sto, dwie ście, ty siąc, pięć ty się cy osób wła śnie do sta ło wy po wie dze nie.
migawki
TRZESIĘNIE NA PARKIECIE Fixingiem cudów nazwali analitycy poniedziałkowe wydarzenia na warszawskiej giełdzie. Notowania cały czas spadały, ale przed katastrofą uratował giełdę ostra końcówka inwestorów, którzy kupując ostro przecenione walory, w kilkadziesiąt minut podbili warszawskie indeksy o kilkadziesiąt punktów. A miało być bezpiecznie. CIASNO W LOMBARDACH… W londyńskich lombardach zaczynają ustawiać się kolejki. Postawieni pod ścianą londyńczycy coraz częściej oddają pod zastaw złote rolexy, rodzinną biżuterię. Ktoś oddał luksusowe Ferrari. Zabra ło na tankowanie? Przecież coraz taniej… ... I U WRÓŻEK Na brak pracy nie narzekają również wróżki, które otwarcie przyznają w BBC, że od czasu załamania rynku finansowego zapotrzebowanie na fachową poradę i przepowiednię co do przyszłości wzrosło drastycznie. Do najlepszych dostać się trudniej niż do lekarza. Znak czasów? UWAGA NA KARTY Jeśli starasz się o nową kartę kredytową, to uważaj do kogo się zgłaszasz. Zanim podpiszesz umowę, dokładnie przeczytaj warunki. Niektóre firmy oferują karty z oprocentowaniem ponad 60 proc. rocznie. Pożyczanie w Argosie będzie kosztowało się ponad… 200 proc. Każdy kombinuje jak może, ale bez przesady!
Vir gin Me dia po in for mo wa ł, że w cią gu na stęp nych czte rech lat zwolni po nad dwa ty sią ce lu dzi, to jest 15 pro cent osób pra cu ją cych obec nie w fir mie. Po wód? Fir ma mu si oszczę dzać, a więc i zwalniać. Vir gin ma udzia łow ców, a ci ocze ku ją zy sków. To nie jest fir ma cha ry ta tyw na. Fir ma ma przy nieść zysk. Zwal niać trze ba, by za osz czę dzić pra wie 120 mi lio nów fun tów. In ne go wyj ścia nie ma. Zwal nia ją tak że in ni: wy daw ca ka ta lo gów firm Yel low Pa ges tyl ko w cią gu na stęp ne go ro ku zwol ni po nad 1300 osób, z cze go 350 w Wiel kiej Bry ta nii. Po wód? 100 mln oszęd no ści, któ rych fir ma po trze bu je, by prze trwać. Yell jest naj więk szym wy daw cą ka ta lo gów firm na świe cie, ale to wca le nie zna czy, że jest uod por nio ny na za wi ro wa nia ryn ku. Za ci ska więc pa sa. Po nad 400 osób star ci pra cę w cią gu na stęp nych kil ku dni w Co ru sie, jed nej z naj więk szych na świe cie firm han dlu ją cych sta lą, któ ra nie ma już ta kie go zbytu, jak jesz cze kil ka mie się cy te mu. Fir my mniej bu du ją, sprze da je się więc mniej. Zwol nie nia do tkną głów nie lu dzi z dzia łów dys try bu cji. 750 osób pra cu ją cych dla fir my bu dow la nej Rock już do sta ło wy po wie dze nia. Wie dzą, że fir ma znacz nie zre du ko wa ła swo je pla ny na przy szłe la ta – nie tyl ko wy bu du je mniej miesz kań, ale przede wszyst kim sprze da znacz nie mniej z te go, co jest już go to we i wciąż cze ka na no wych lo ka to rów. Dwa la ta te mu miesz ka nia szły jak świe że bułeczki, te raz sto ją pu ste. Już nie tak ła two do stać kre dyt na miesz ka nie, jak kiedyś. Rock nie jest je dy ną fir mą bu dow la ną, któ ra zwal nia. Zwal -
nia ją wszyst kie. I wszę dzie – nie tyl ko w Londynie, ale w ca łym kra ju. A wia do mo ści na pły wa ją ce z ban ków wca le nie na pa wa ją opty mi zmem: co raz mniej lu dzi stać na kre dyt, licz ba po zy tyw nie roz pa try wa nych wnio sków spa da z mie sią ca na mie siąc. Cze ka ją nas cięż kie cza sy.
DŁUGA LISTA Na zwy firm, któ re tyl ko w cią gu ostat nich ty go dni ogło si ły, że zwal nia ją jest dłu ga. Każ de go dnia moż na do pi sać kil ka no wych po zy cji. Bez ro bo cie w Wiel kiej Bry ta nii za czę ło ro snąć w tem pie, któ re go jesz cze nie daw no nie by li śmy w sta nie so bie wy obra zić. Zwal nia ją wszy scy: od ban ków po cząw szy, po przez fir my bu dow la ne, fir my pro duk cyj ne, sie ci han dlo we do re dak cji ga zet i cza so pism włącz nie. Każ dy jest w kło po tach: lu dzie co raz ostroż niej wy da ją pie nią dze, więk sze wy dat ki od kła da ją na póź niej. Moż na prze cież prze żyć bez no wej ka na py, lep sze go te le wi zo ra, bardziej ekonomicznej pral ki czy no we go od twa rza cza pli ków mu zycz nych. Prze ko nał się o tym Ar gos, któ ry w ubie głym ty go dniu stra cił jed ne go ze swo ich naj więk szych do staw ców: fir mę produkującą me ble, któ re w Ar go sie można by ło ku pić za gro sze i sa mo dziel nie zło żyć w do mu. Oka zu je się, że bez me bli też moż na prze żyć. Jak po da ją sta ty sty ki, tyl ko w cią gu ostat nich trzech mie się cy w Wiel kiej Bry ta nii przy by ło po nad 140 ty s. osób, któ re na gle zo sta ły bez sta łe go za trud nie nia. W tej chwi li bez pra cy po zo sta je 1.8 mi lio na osób, ale licz ba ta ro śnie każ de go dnia i la da chwi la doj dzie do dwóch mi lio nów. To naj -
Licz by mo gą przy pra wić o ból gło wy, ale to wca le nie zna czy, że na le ży pa ni ko wać. Trze ba pa mię tać o tym, że Wiel ka Bry ta nia sły nę ła do tych czas w Eu ro pie właśnie z ni skie go bez ro bo cia, więc fakt, że na gle za czę ło ono ro snąć, bę dzie bu dził tu taj du że emo cje, choć w porównaniu z innymi krajami sytuacja nie będzie jeszcze alarmująca. W Pol sce, któ ra ma mniej miesz kań ców, licz ba osób bez sta łe go za trud nie nia jest znacz nie więk sza niż tu taj, a jed nak nikt nie bi je na alarm, a ga ze ty nie stra szą na swoich czo łów kach. Co wię cej, mó wi się, że w Pol sce sy tu acja po pra wi ła się na ty le, że pra ca cze ka na uli cy. Tyl ko czy aby na praw dę... Mi mo ro sną ce go na Wyspach Brytyjskich bez ro bo cia, cią gle sto sun -
ko wo ła two tu znaleźć nową po sa dę. Wy star czy zaj rzeć na stro ny naj więk szych sie ci han dlo wych, tam cią gle są ja kieś sta no wi ska do ob sa dze nia. W in ter ne cie ofert pra cy jest cią gle wię cej i jak prze ko nu je jed na z agen cji po śred nic twa pra cy – w po to ku złych wia do mo ści jest rów nież i do bra: Lu dzie co raz bar dziej za czy na ją sza no wać po sa dy, któ re ma ją. Za rob ki nie są już naj waż niej szym kry te rium, ale pew ność, że fir ma nie zban kru tu je za dwa lub trzy mie sią ce – przy zna ją na swo jej stro nie in ter ne to wej. Do bra wia do mość na de szła rów nież z Ho me Of f i ce, któ ry przy po mniał, że od 27 li sto pa da po nad 200 tys. miejsc pra cy bę dzie trud niej do stęp ne dla pra cow ni ków spo za Wiel kiej Bry ta nii i Unii Eu ro pej skiej. Od te go dnia wcho dzi bo wiem w ży cie no wy prze pis, we dług któ re go każdy pra co daw ca chcą cy za trud nić pra cow ni ka spoza Unii bę dzie mu siał udo wod nić, że nie uda ło mu się zna leźć od po wied nie go kan dy da ta bę dą ce go miesz kań cem wiel kiej Bry ta nii lub oby wa te lem Unii Eu ro pej skiej. A je śli już znaj dzie ko goś non -Eu ro pe an, to oso ba ta bę dzie mu sia ła zdać test ję zy ko wy, wy ka zać się od po wied ni mi środ ka mi na prze ży cie pierw sze go mie sią ca, od po wied nim wy kształ ce niem oraz sta rać się o po sa dę z rocz nym wy na gro dze niem prze kra cza ją cym 24 tys. fun tów rocz nie. Dla nas to do bra wia do mość. Póki Wyspy są częścią Unii…
mia sta. To dwie woj ny świa to we, po ło wa nie miec kiej re wo lu cji z 1968 ro ku, la ta dwu dzie ste, Hi tler i Ho lo caust, zbu rzo ny Ber lin i oku pan ci mia sta, Ber lin Air lift, z któ re go ame ry kań skie bom bow ce za opa try wa ły mia sto w cza sie ro syj skiej blo ka dy Ber li na. To ber liń ski mur, któ ry dzie lił mia sto na dwie czę ści. To tak że za byt ko wy już bu dy nek dwor ca lot ni cze go: pra wie 300 tys. me trów kwa dra to wych, 49 bu dyn ków, 7 han ga rów, 9 ty s. biur. Ka wa łek Art De co w cen trum mia sta. Tem pel hof to dla ber liń czy ków rów nież wspo mnie nie ta kich gwiazd jak Mar le ne Die trich, Bil ly Wil der, Ga ry Co oper, Ma ri lyn Mon roe, Ro -
my Schne ider – wszy scy chęt nie ko rzy sta li z lot ni ska, któ re od cen trum miasta dzie li je dy nie 15 mi nut dro gi. Lot ni sko zo sta nie za mknię te, ale nie zna czy to, że za chwi lę nie po zo sta nie z nie go nic. Bu dyn ki zo sta ną, bo są wpi sa ne na li stę za byt ków. 30 paź dzier ni ka o 9.50 z pły ty lot ni ska wy star tu je ostat ni czarterowy sa mo lot, Do rnier 328 li nii lot ni czych Cir rus Air li nes, pi lo to wa ny przez Lar sa Jac kob sa. Po le ci do Man n he im. Te go sa me go dnia, póź nym wie czo rem, tuż przed pół no cą, ostat nie dwa sa mo lo ty opusz czą lot ni sko. Bę dą się te mu przy glą dać po li ty cy i go ście z ca łej Eu ro py. Bi le tów już nie ma.
więk szy wzrost bez ro bo cia od 11 lat. A per spek ty wy wca le nie są cie ka we. Wręcz prze ciw nie. Licz ba osób za trud nio nych w prze my śle spa dła do naj niż sze go po zio mu od 1978 ro ku. Bank of En gland przy zna je już ofi cjal nie, że Wiel ka Bry ta nia jest we szła w stan re ce sji i że nie na le ży spo dzie wać się po pra wy sy tu acji w przy szłym ro ku. Ja mes Kni gh tly z ban ku ING przy po mi na, że w cza sie po przed niej re ce sji z po cząt ku lat dziewięćdziesiątych bez ro bo cie ro sło sys te ma tycz nie przez pra wie trzy la ta. I nie ukry wa, że w 2010 ro ku licz ba osób bez pra cy mo że wy nieść po nad 2,5 mln.
BEZ PANIKI
KOSZTY ROSNĄ Credit crunch jeszcze się nie skończył, a analitycy Bank of Englad już dokonali podliczenia, z którego wynika, że na ratowanie rynków i banków wydano do tej pory… 2 800 000 000 000 dolarów. I suma ta rośnie.
GBP
EURO
08.11
4,58 zł
3,56 zł
10.11
4,59 zł
3,55 zł
11.11
4,63zł
3,59 zł
12.11
4,72 zł
3,71 zł
13.11
4,73 zł
3,70 zł
Auf Wiedersehen, Tempelhof Mat ką wszyst kich lot nisk na zwał nie miec ki ty go dnik „De Spie gel” ber liń skie lot ni sko Tem pel hof, z któ r ym że gna ją się berlińczycy. O lo sie lot ni ska mie li zde cy do wać miesz kań cy Ber li na w re fe ren dum. Kie dy oka za ło się, że od da no za ma ło gło sów, by uznać je waż ne, de cy zję pod ję ły wła dze mia sta: lot ni sko zo sta nie za mknię te, gdyż przy no si stra ty. W ostat nim ro ku przez Tem pel hof prze wi nę ło się je dy nie 200 ty s. po dróż nych, co w po rów na niu z naj więk szym lot ni -
skiem Ber li na wy glą da nie wie le. Te gel ob słu gu je po nad 19 mln pa sa że rów. De cy zja władz mia sta nie roz wią za ła jednak pro ble mu. Wy wo ła ła bu rzę. Prze sta ły się li czyć wszel kie ar gu men ty: praw ne, eko no micz ne, eko lo gicz ne czy na wet pla ny roz wo ju miasta. Cho dzi ło o coś wię cej niż tyl ko pie nią dze. Ber liń czy kom cho dzi ło o mit, hi sto rię, le gen dę, któ ra przez ostat nie sto lat tworzyła Ber lin. Prze ko ny wa li, że Tem pel hof to nie tyl ko jed no z nie licz nych na świe cie lot nisk po ło żo nych w sa mym centrum
22|
14 listopada 2008 | nowy czas
podróże w czasie i przestrzeni
Co można zobaczyć w głównej loży masońskiej? Pewnego dnia kilka lat temu pojechałem rowerem do katedry w St. Albans. Było to pod koniec czerwca, o ile pamiętam, w sam dzień świętego Jana. W katedrze, ku mojemu zaskoczeniu, schodzili się właśnie panowie w garniturach i z aktówkami, z tych aktówek wyjmowali niebieskie fartuszki, którymi się następnie przepasywali. Czyżbym przypadkiem trafił na spotkanie masonerii?
Włodzimierz Fenrych
Istotnie, był to wielki doroczny zjazd wolnomularzy. Byłem tam obecny przez część ceremonii, nikt mnie nie wyrzucił. Miałem ze sobą nawet aparat fotograficzny, ale ponieważ wydawało mi się, że jest to strasznie sekretne stowarzyszenie, nie robiłem zdjęć. Teraz żałuję, byłyby jak znalazł do ilustracji niniejszego artykułu. Kto to właściwie są ci masoni? I skąd się wzięli w Europie? Masoni, czyli inaczej wolnomularze, wzięli się w Europie z Anglii. Skąd się wzięli w Anglii, tego tak naprawdę dobrze nie wiadomo. Najstarsza wzmianka o istnieniu w Anglii loży wolnomularskiej pochodzi z 16 października 1646 roku. Tego dnia do loży przyjęty został niejaki Elias Ashmole, który to wydarzenie odnotował w swoim dzienniku. Następny wpis w tym samym dzienniku dotyczący spotkania masonów odnosi się do dnia 11 marca 1682 roku. Autor wymienia tam osoby obecne na spotkaniu w loży, są wśród nich zarówno członkowie cechu murarzy, jak i członkowie klasy średniej, którzy z rzemiosłem murarza nie mieli żadnego związku. Można więc przypuszczać (jest to najszerzej akceptowana teoria), że istniała organizacja związana z cechem murarzy, która przyjmowała w swoje szeregi równiez osoby niezwiązane z rzemiosłem. Pod koniec XVII wieku wśród angielskich warstw wykształconych nastała wręcz moda na wstępowanie do masonerii. Kluczową datą w historii ruchu jest 24 czerwca 1717 roku. Tego dnia w londyńskim pubie o nazwie Goose and Gridiron utworzona została Wielka Loża Anglii. Dotychczas angielskie loże nie miały ze sobą żadnego formalnego związku, postanowiono więc utworzyć Wielką Lożę, która koordynowałaby działania masonów w całym kraju. Nie obyło się bez zgrzytów, nie wszystkie loże uznały zwierzchność Wielkiej Loży, kilka lat później powstała konkurencyjna Wielka Loża Starorzytnych (w oryginale też z
błędem ortograficznym: Grand Lodge of the Antients). W 1813 roku różnice zostały wyjaśnione i obie loże połączyły się w Zjednoczoną Wielka Lożę Anglii. Tymczasem znajdujący się na emigracji we Francji angielscy zwolennicy katolickiego króla Jakuba również zakładali loże; moda przyjęła się we Francji, a z czasem utworzono tam centralną lożę o nazwie Wielki Wschód (Grand Orient). Z Francji ruch rozprzestrzenił sie na całą Europę, pod koniec XVIII wieku w Wiedniu Mozart pisał o masonach opery. Kolejne nasuwające się pytanie – po co istnieje ta organizacja? Co oni takiego robią? Bo przecież nie chodzi o budowanie czegokolwiek, od tego są firmy budowlane. Otóż jak twierdzą sami wolnomularze, chodzi przede wszystkim o kształtowanie charakteru samych członków. W symbolicznym języku masonów dusza nowo przyjętego kandydata jest jak nieobrobiony kamień czekający na ociosanie. Trzy podstawowe zasady masońskie to braterska miłość, pomoc i prawda. W miarę możliwości celem jest też pozytywny wpływ na społeczeństwo. Masoni zawsze i wszędzie promowali tolerancję. Do masonerii mogą należeć wyznawcy różnych religii i orientacji politycznych, ale na zgromadzeniach masońskich nie wolno dyskutować ani o religii, ani o polityce. Istnieją trzy stopnie wtajemniczenia masońskiego, które sybolicznie ilustrują postęp duchowy. Stopnie te mają nazwy takie jak w cechach rzemieślniczych: uczeń, czeladnik oraz mistrz. Ciekawe, że rytuały przechodzenia przez te stopnie (jak można sądzić na podstawie publikacji samych masonów) przypominają w dużej mierze rytuały innych ugrupowań, których celem jest kształtowanie charakteru. Dla przykładu: w czasie rytuału przyjęcia do loży kandydat na ucznia zakłada całkowicie nowe, białe ubranie, wchodzi do loży po omacku (prowadzony za rękę), bo ma zawiązane oczy, w czasie rytuału odsłania mu się oczy i nagle widzi światło. Jest to symbol tego, że dotychczas kroczył w ciemności duchowej. Przypomina to rytuały chrześcijańskie, na przykład białą szatę nowo ochrzczonego, albo wielkosobotni rytuał światła, gdzie do pogrążonego w mroku kościoła wnoszony jest paschał. W czasie ceremonii trzeciego stopnia kandydat
na mistrza przechodzi symboliczną śmierć (samolubnego ja), po czym wstaje do nowego życia – znów jakby echo głównego wątku Ewangelii, choć głównym wątkiem biblijnym, do którego odwołują się masoni, jest budowa świątyni jerozolimskiej. Wedle apokryficznej historii przekazywanej ustnie wśród masonów – Hiram Abiff, naczelny architekt króla Salomona, zamordowany został przez zazdrosnych czeladników, któ-
rym nie chciał przekazać tajników swojej wiedzy. Dla masonów ów Hiram to wzorzec do naśladowania – gotów raczej umrzeć, niż przekazać tajniki wiedzy osobom moralnie niegotowym, które mogłyby z tej wiedzy zrobić niewłaściwy użytek. Jednak nie cały rytuał znany może być osobom spoza stowarzyszenia. W zasadzie to, co dzieje się w loży, okryte powinno być tajemnicą. Po co ta tajemniczość? W sumie wy-
daje się być zrozumiała. Różne dziwne obrzędy, takie jak prowadzenie kandydata z zawiązanymi oczami, przykładanie mu miecza do piersi czy stukanie młotkiem w głowę mogą być niezrozumiane, albo co gorsza, zrozumiane opacznie przez osoby do tego nieprzygotowane. Główny nurt masonerii, reprezentowany przez Wielką Lożę Anglii, uznaje tylko trzy stopnie wtajemniczenia, ale to może wyglądać inaczej w innych krajach. Na przykład w Szwecji uznawanych jest dziesięć stopni, natomiast masoneria rytu szkockiego (popularnego w Ameryce) ma aż 33 stopnie do przejścia. Istnieją również różnice światopoglądowe. Zgodnie z zasadami uznawanymi przez Wielką Lożę Anglii masonem może zostać wyznawca każdej religii, ale musi wierzyć w Boga (Wielkiego Architekta Wszechświata), masonem nie może zostać „głupi ateista”. Tymczasem Wielki Wschód Francji w swoje szeregi przyjmuje zdeklarowanych ateistów. W rezultacie Wielka Loża Anglii (teoretycznie macierzysta loża wszystkich wolnomularzy świata) nie uznaje francuskiego Wielkiego Wschodu za organizację masońską. Widząc zjazd masonów St. Albans dziwiłem się nie tylko temu, że jest to organizacja znacznie mniej sekretna niż mi się to dotychczas wydawało, ale także temu, że jest związana z kościołem. W krajach katolickich masoneria uważana jest za organizację antykościelną, ale w żadnym razie nie jest tak w Anglii. W ceremoniach angielskich masonów Biblia stanowi świętą księgę Prawdy. Każdy nowo przyjęty mason dostaje 24-calową miarkę składaną na trzy części – ma ona wskazywać, jak należy dzielić swój czas. Doba ma 24 godziny, z czego trzecia część należy przeznaczyć na pracę, trzecią część na spoczynek, a trzecią część na składanie czci Najwyższemu. Każda loża masońska musi być zbudowana tak, jak gotyckie katedry, to znaczy zwrócona ku wschodowi (wejście ma być od zachodu, tak by wchodzący zwracał się twarzą ku wschodowi). Można się o tym przekonać zwiadzając centralna lożę masońską na Covent Garden w Londynie. No właśnie, bardzo łatwo się przekonać, co można zobaczyć w loży masońskiej – w Londynie można ją najzwyczajniej zwiedzić. Znajduje się ona akurat w pół drogi pomiędzy stacjami kolejki podziemnej Covent Garden a Holborn. Teoretycznie nie wolno wewnątrz robić zdjęć, dlatego ilustracje do niniejszego tekstu proszę zignorować.
››
U góry: wielka loza masonska w Covent Garden w Londynie Obok: spotkanie Masonów.
|23
nowy czas | 14 listopada 2008
kultura
Wypełnić stare struktury nowymi siłami Andrzej Maria Borkowski
W galerii Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie kolejny wernisaż – tym razem swe prace prezentuje nie pojedyńcza osoba, ale znana z długoletniej działalności, a odświeżona szeregiem przybyłych z Polski młodszych twórców, grupa. To APA. Stowarzyszenie Artystów Polskich w Wielkiej Brytaniidwa razy w roku pokazuje tam swe dzieła. Wiosną to wystawa otwarta, na którą przynieść można dowolne prace, jesienią wszystkich obowiązuje wspólny, wcześniej uzgodniony temat. Zdaniem organizatorów ma to prowadzić do bardziej spójnych pokazów mobilizując przy tym twórców do stworzenia czegoś nowego. Mieliśmy już w minionych latach wystawy na temat żywiołów – od „Ognia”, „Powietrza” i „Ziemi” po „Wodę”, był temat muzyczny, było i „Sacrum” wyrażone w sztuce, a roku ubiegłym „Portret”. Tym razem APA świeżym okiem postanowiło spojrzeć na temat martwej natury, sięgający swymi początkami mozaik i pompejańskiego malarstwa czasów antyku. Szeroka formuła dopuszcza wszystko – od kompozycji z codziennych przedmiotów, warzyw i owoców przez łowieckie trofea, fuzje i myśliwskie flinty obok zajęcy i ustrzelonych kuropatw aż po bukiety kwiatów. Spopularyzowana w XVII-wiecznej mieszczańskiej sztuce Holandii (ale doskonała i u Hiszpanów) była naówczas wyrazem popularnego w epoce baroku memento mori – napomnienia o nieuchronnej śmierci i przemijalności bytowania na Ziemi. Językiem wizualnych analogii, alegorii i symbolicznych przedmiotów mówiła o sprawach ducha, delektujac się zarazem okazją przedstawiania zmysłowych powabów kwiatów, owoców i pięknych przedmiotów. Wiek XIX, szczególnie druga połowa, to powrót martwej natury teraz mniej już zajętej metafizyką, częściej będącej pochwałą tego co materialne, a zatem,w myśl materialistycznych haseł i idei, jedynie realne i prawdziwe. Stąd już droga do jabłek z martwych natur Cezanne’a, autonomicznej sztuki i
›› Galeria POSK. Wernisaż wystawy polskich artystów zrzeszonych w APA. Zdjęcia: Ryszard Szydło martwej natury traktowanej jako rodzaj ćwiczenia w przedstawianiu czystych form w przestrzeni, sztuki powoli zmierzającej ku abstrakcji. Wróćmy jednak do POSK-u. Zobaczmy, czym jest martwa natura dla artystów z APA. Propozycji tu wiele bo obrazy, rysunki, grafiki, rzeźby i fotografie prezentuje ponad 40 artystów. Wymienić wszystkich nie sposób. Większość to ćwiczenia ręki i oka wyrosłe z troski o formę i estetykę, mniej zajęte wymową przesłania. Inna rzecz, że rozdzielanie treści i formy zawsze jest rzeczą ryzykowną, a nacisk na formę też jest rodzajem posłania – proponuje sztukę jako ucieczkę, jako oazę piękna, ładu i harmonii w kontraście do codziennego doświadczania świata. Takie piękne harmonie, świeże, ciepłe kolory i spokój oferuje na przykład martwa natura Janiny Baranowskiej. Przedmioty przedstawione, wazon i miska na stole, unikają od specyfiki konkretów, uogólniają formy dążąc do doskonałości platońskiego ideału – raju pokrzepiającego marzenia. Wiszący obok obraz Elli Lewandowskiej oferuje podobną wizję martwej natury, w której dzban i talerz stają się symbolami ładu, ciepła i harmonii domu. Ład ten Lewandowska zdaje się rozszerzać. Formalna analogia pomiędzy kolistym blatem stołu i białym dyskiem księżyca za oknem sugeruje relację i dialog. Jest w tym ład makrokosmosu odbity w mikrokosmosie domu, ale i kontrast domowego zacisza i niezbadanych tajemnic kosmicznych przestrzeni – udana praca. Stosowana od lat przez Baranowską kratownica prostokatnych podziałów płótna, sugerująca porządek i racjonalny ład, należy do ulubionych motywów epoki modernizmu. Znajdziemy ją na wystawie jako ważny element kompozycyjny w innych martwych naturach nowoczesnych artystów starszej generacji – u Aleksandra Kleckiego („Thin Red Line”) i w dekoracyjnych kolażach Danuty Piesakowskiej. Pojawia się i w „Martwej naturze znalezionej w rzece”, in-
trygującej pracy młodszego artysty, Pawła Wąska. Drobne fragmenty potłuczonych fajansowych talerzy i naczyń znalezione w mule Tamizy ułożone są tu jak motyle w regularne rzędy i szeregi. Wprowadzony ład jest tu raczej jakby muzealną próbą przywrócenia sensu drobnym fragmentom, śladom tego co zostało po ludzkim istnieniu. Dzbanki i miski bezpowrotnie jednak rozbite. Domu nie ma. Chłodny scientyzm katalogowania go nie przywróci. Ład traktowany jest ironicznie, bez wiary w racjonalny sens i porządek świata wyczuwalny u starszego pokolenia. Uogólniać nie sposób, ale wśród młodszych artystów na wystawie więcej skłonności do ekspresjonizmu jak w mięsistych zrównaniach materii torsu i martwej natury w pracy Mańki Dawling czy u Alicji Mazur. Nawet kiedy malarz, jak Paweł Kondraczka, używa w swej kompozycji dynamicznych prostych linii, nie składają się one na przejrzystą kratownicę, ale biegną ukośnie,
schodzą się i rozchodza, niepokoją.. Proste linie stołu z jabłkami w „Kolorze moich oczu” Andrzeja Dawidowskiego też bardziej niepokoją niż porządkują całość obrazu. Na tym jednym płótnie co najmniej trzy style przedstawiania. Świata nie da się złożyć w całość – zdaje się mówić ten dziwny postmodernistyczny obraz z kotem o przymrużonych oczach, jabłkami mocno siedzącymi na stole i ogrodem malowanym w stylu Vuillarda. Dalekie perfekcji, irytujące czasem prace Dawidowskiego zawsze jednak pokazują jego rogatą duszę, a to wiele. Sporo prawdy, jak sądzę, w uwadze, jaką z Dawidowskim podzielił się ponoć jego wuj, też malarz: „Każdego można nauczyć jako tako malować, ale nie każdy potrafi dać swemu obrazowi duszę”. Oceńcie Państwo sami, które z nich ją mają, które są tylko pełnym wirtuozerii majstersztykiem, niezłym do udekorowania ściany, a które niestety zwykłym nieporozumieniem.
Zdecydujcie czy wolicie pajęcze gęstwy rysunku piórkiem Piotra Kirkiłło czy moje (robione ołówkiem), w których wiecej ciała, czy bliższe są wam drżące pomarańce Haliny Kleckiej czy nerwowe napięcie obrazów Marii Kalety. A są tu przecież i czekające krytycznej oceny rzeźby Wojciecha Sobczyńskiego i piękne główki Marysi Jaczyńskiej obok fotografii z wyróżniającymi się zdjęciami z Etiopii Ryszarda Szydły (więcej ich pokaże lada dzień we Wrocławiu). Wystawa, którą zasygnalizowałem tu tylko kilkoma pracami wydaje mi się sukcesem. Sprzedana na wernisażu „Martwa natura” Barbary Bachoty świadczy, że młodsi nie tylko w APA wystawiają, ale i sprzedają. Dobrzy artyści mile tu widziani. Warto wypełniać stare struktury nowymi siłami. Zresztą sami obejrzcie Państwo wystawę. Z pewnością znajdziecie tu coś dla siebie. Zachęcam do odwiedzin.
Szczegóły » 25
24|
14 listopada 2008 | nowy czas
to owo
redaguje Katarzyna Gryniewicz
KONSUMENTA
Obama dała mi mama Irytujące zwroty Co najbardziej drażni Brytyjczyków w języku angielskim? Wyrażenia typu: at this moment in time i it’s a nightmare, at the end of the day, new innovation, fairly unique. Te i inne kalki językowe, są zdumiewająco podobne do tych, które znamy z naszego ojczystego języka. Mamy więc ułatwione zadanie – czego nie wolno po polsku, lepiej nie próbować po angielsku. Dlatego zamiast „okres czasu”, wybierzmy „okres” albo „czas”, zamiast „danego momentu”, po prostu „moment”. Nie powtarzajmy bez końca „powiem tak”, albo I personally, zwyczajnie mówmy i już. Czy lepiej będzie powiedzieć „bez przerwy” niż 24/7 albo „dwadzieścia cztery godziny na dobę”? Absolutely, tfu, „tak”!
Wielki Brat chce patrzeć
To było do przewidzenia – zwycięstwo Obamy skutkuje eksplozją małych Baraków i Obamów. Rodzice masowo nadają swoim dzieciom imiona na cześć zwycięzcy. Najwięcej jest ich w USA i Kenii, skąd pochodzi rodzina od strony ojca Baracka Obamy. Co ciekawe, nie tylko jego imię, ale także nazwisko w funkcji imienia nadawane jest równie chętnie chłopcom jak i dziewczynkom. Prezydent Obama już teraz jest kultowy i ludzie chcą choć w ten sposób wyrazić swój szacunek i podziw dla niego. Inny sposób to coraz częstsze nadawanie dziewczynkom imion prezydenckich córek: Sashy, Malii. Żeby tylko nie było z tego plagi porównywalnej z epidemią Isaury i Leoncia, w czasach kiedy w polskiej telewizji nadawano pewien brazylijski serial...
Rowerkiem po zdrowie
Dżin z tonikiem ma 150 lat!
Naukowcy z Hondy wymyślili gadżet, który ma być wybawieniem, dla wszystkich tych, którzy uskarżają się na bóle nóg. Bicycle Legs to urządzenie przypominające połączenie rowerowego siodełka z butami. Siadamy na nim, naciskamy przycisk i... ruszamy nogami, bez udziału mięśni. Gadżet pomoże robotnikom pracującym przy taśmie, doręczycielom przesyłek i wielu innym zmuszonym przemierzać codziennie wiele kilometrów, albo stać przez wiele godzin, co bardzo obciąża i męczy nogi. Bicycle Legs mają też inne magiczne właściwości – redukują bóle kolan, pomagają chodzić, a nawet przyczyniają się do spadku wagi (wiadomo im więcej się ruszamy, tym więcej spalamy). Wynalazca Jun Ashihara z Hondy zapewnia, że używanie tego urządzenia jest równie banalne jak jazda na rowerze. Samobieżne nogi mają wbudowane sensory ruchu i komputer, który mierzy osiągi i podpowiada tempo marszu. Firma zapowiada, że najpierw wprowadzi ten cud techniki na rynek japoński do przetestowania – społeczeństwo Japonii starzeje się niezmiernie szybko, więc tam Bicycle Legs mogą okazać się bardzo potrzebne.
Słynny drink gin & tonic to najstarszy znany na świecie koktail. Po raz pierwszy podano dżin z tonikiem „komercyjnie” w jednym z londyńskich pubów w 1858 roku, na prośbę oficerów armii, którzy chcieli napić się czegoś co pasowałoby do ich cygar. Oficerowie znali dobrze smak dżinu z tonikiem, bo używali go powszechnie podczas służby w Indiach. Dżinem zabijali smak chininy w toniku, ten zaś pito powszechnie jako lekarstwo na malarię. 150 lat temu zaczęto też produkować nowy, ulepszony tonik, było w nim znacznie więcej bąbelków i o wiele mniej chininy, która jednak do dzisiaj znajduje się w tym napoju. Anglicy mają swój gin & tonic, Amerykanie gin martini, wymyślony w czasie gorączki złota, a Polacy szarlotkę, czyli żubrówkę z sokiem jabłkowym, i choć ta mieszanka nie jest aż tak leciwa, to i tak możemy być dumni, bo sama tradycja produkcji „nalewki na trawce” sięga ponoć XVI wieku, a legenda o tym, co robią żubry ze źdźbłem przed umieszczeniem go w butelce dawno już wykroczyła poza granice naszego kraju.
Brytyjski rząd planuje zainstalowanie w sieciach telekomunikacyjnych „czarnych skrzynek”, w których gromadzone będą – e-maile, billingi, rozmowy telefoniczne, SMS-y, wszystkie połączenia internetowe, nawet przekazywane przez każdy telefon komórkowy, dane o jego pozycji. „The Independent” dowiedział się kilka dni temu z narad między urzędnikami a firmami telekomunikacyjnymi, że rząd Gordona Browna chciałby zrobić bazę Wielkiego Brata jakiej świat jeszcze nie widział. Wzmianki o takich planach pojawiają się w brytyjskich mediach od pewnego czasu, chodzi o walkę z terroryzmem, w której potrzebne są „nowatorskie, przełomowe technologie”. Planowane „czarne skrzynki” mają być instalowane z pomocą dostawców usług internetowych i operatorów telefonicznych w węzłowych punktach sieci telekomunikacyjnych. Informacje z tych skrzynek mają trafiać do centralnej bazy danych. Na razie nie wiadomo jeszcze, jak brytyjskie tajne służby zamierzają wykorzystywać wszystkie te informacje, ale twierdzą, że muszą dysponować kompletem danych telekomunikacyjnych, by móc w tej „dżungli” wytropić terrorystów. Przeciwko planom takiego totalnego nadzoru występują obrońcy praw obywatelskich, jeśli rząd i policja będzie w posiadaniu takiej masy informacji będzie łatwo o nadużycia – ostrzegają.
WConnection Anonimowość, jaką gwarantuje interenet, nie tylko zapewnia bezkarność ludziom, którzy wypisują na jego łamach rozmaite bzdury. Skoro i tak nikt nas nie widzi możemy surfować, konwersować, grać z dowolnego miejsca w domu, na przykład z... toalety. Badania wykazują, że aż 10 proc. internautów przyznaje się do korzystania z internetu i toalety jednocześnie. Dalszych 35 proc. korzysta z internetu w łóżku. Niecała połowa, bo 40 proc., preferuje przeglądanie stron, siedząc w salonie. Wszyscy zgodnie przyznają, że buszowanie w sieci jest znacznie ciekawsze od czytania książek. Trochę to niepokojące, czyżby groził nam upadek obyczajów? Na to wygląda, bo pod wpływem tych rewelacji zaczęto opracowywać systemy komputerowe, które można będzie instalować w toaletach hotelowych.
|25
nowy czas | 14 listopada 2008
co się dzieje film W. fabularny, 2008r. reż. Oliver Stone w kinach między innymi sieci Cineworld i Picturehouse Życie i kariera prezydenta Stanów Zjednoczonych, George'a W. Busha widziana oczyma jednego z najbardziej kontrowersyjnych amerykańskich reżyserów. Trzeci film Stone'a opowiadający o życiu głowy państwa, po Kennedym i Nixonie.
The Revolution Continues: New Art From China do 18 stycznia 2009r. Saatchi Gallery, Duke of York's HQ, King's Rd, SW3 4SQ Codziennie od 10:00 do 18:00 Ponad dwudziestu najważniejszych artystów z Chin prezentuje najnowsze malarstwo, rzeżbę i instalacje z kraju kwitnącej wiśni. APA: Martwa Natura
Buddy – The Buddy Holly Story
LONDON JAZZ FESTIVAL
do 28 marca 2009r. Duchess Theatre, Catherine St, WC2B 5LA pon.-czw. 19:30, pt. 17:30 I 20:30, sob. 17:00, 20:00; bilety: £20-£55 rezerwacja 0844 5791940 Rock'n'rollowy musical opowiadający o trzech latach życia amerykańskiego piosenkarza, w ciągu których stał się najlepiej sprzedającym się artystą świata.
Szesnasta edycja największego na Wyspach festiwalu jazzowego. Miłośnicy tego gatunku muzyki znajdą tu wszystko, co współczesny jazz z całego świata ma do zaoferowania. Gwiazdami imprezy będą Herbie Hancock, Chick Corea i John McLaughlin.
Piaf Pride and Glory dramat, 2008r. reż. Gavin O'Connor w kinach w całym Londynie Historia rodziny policjantów rozdartej aferą korupcyjną. W rolach głównych między innymi Edward Norton i Collin Farrell. Let's Talk About the Rain komedia, 2008 reż. Agnès Jaoui Gate Cinema, Notting Hill Gate, W11 3JZ 15 listopada, godz. 18:00 16 listopada, godz. 18:00 Opowieść o życiu francuskiej klasy średniej, skupiająca się przede wszystkim na różnicach kulturowych. Podkreślenie ważności zadowolenia z życia, a zarazem wytknięcie jego błędnych ścieżek.
muzyka HEY 16 listopada, godz. 18:30 Scala, 275 Pentonville Road, N1 9NL Bilety: £17 Popularny w Polsce zespół, z charyzmaryczną wokalistką i doskonałą tekściarką, Kasią Nosowską znów przyjedzie do Londynu. Tym razem zaprezentuje przede wszystkim materiał z płyty „MTV Unplugged".
do 24 stycznia 2009 Vaudeville Theatre, The Strand, WC2R 0NH od poniedzialku do soboty o 19:45 Bilety: £20-£45 rezerwacja 0844 5791940 Elena Roger jako ikona światowej muzyki, która twierdziła, że urodziła się na ulicy i pomimo wielkiej sławy, wydawała się nigdy nie być jej częścią. Historia jej życia i bujnego życia uczuciowego cały czas budzi ogromne zainteresowanie.
Michael Mwenso
606 Club, 90 Lots Rd, SW10 0QD godz. 20:30; bilety: £12 Czterech światowej sławy wirtuozów instrumentu w repertuarze obejmującym cztery generacje artystów i 150 lat muzyki jazzowej.
Barbican, Silk Street, EC2Y 8DS godz. 18:00; wstęp wolny Na darmowej scenie Barbicanu pojawi się dwudziestodwuletni multiinstrumentalista oraz wokalista, znany między innymi z występów z Jamesem Brownem i Abramem Wilsonem. Funk Off Clore Ballroom at Royal Festival Hall, Belvedere Rd, South Bank, SE1 8XX godz. 18:00; wstęp wolny Piętnastoosobowa uliczna orkiestra dęta i perkusyjna przemaszeruje londyńskimi ulicami, zachęcając przechodniów do zabawy funkowo-karnawałowymi rytmami.
spotkania
Ślady Przestrzeni
Salon Polityki w Londynie
Ronnie Scott Legacy Quintet
15 listopada, godz. 18 Ognisko Polskie, 55 Exhibition Road, SW7 2PN Wstęp wolny. Zalecane jest wysłanie potwierdzenia udziału na adres a.komarnicki@polishprofessionals.org.uk. Tym razem spotkanie odbędzie się w ramach „Kampanii o prawdę historyczną", zainicjowanej przez Polish Professionals in London w odpowiedzi na antypolskie artykuły w „The Times". Dziennikarze pracujący w Polsce i Wielkiej Brytanii zastanawiać się będą, w jaki sposób polska społeczność powinna reagować na negatywne informacje na swój temat w lokalnych mediach. Debatę poprowadzą Ewa Winnicka i Adam Komarnicki.
Jazz Cafe POSK, 238-246 King Street, W6 0RF, godz. 20:30; bilety: £5 Legendarny kwintet nieżyjącego już Ronniego Scotta, założyciela najbardziej znanego klubu jazzowego w Londynie „Ronnie Scott".
poniedziałek, 17 listopada, godz. 19:00 Klub Cargo Arch 1, 83 Rivington Street, EC2A 3AY Bilety: za darmo Polish deConstruction zaprasza na wernisaż z okazji otwarcia wystawy ‘Ślady Przestrzeni’. Prezentacja krajobrazów Justyny Chudzińskiej oraz zdjęć i video instalacji Karoliny Raczyński będzie kontynuacją dialogu na temat wyobraźni przestrzennej artysty. Poniedziałkowy wieczór będzie okazją aby w ciekawej i nieformalnej atmosferze Shoreditch nie tylko obejrzeć prace artystek, ale także podzielić się z nimi swoimi odczuciami.
imprezy
Cut & Paste
Pokaz mody Medical Aid for Poland Fund
do 21 grudnia Estorick Collection, 39a Canonbury Square, N1 2AN Godz.: 11:00-18:00 (śr.-sob.), 11:0020:00 (czw.), 12:00-17:00 (niedz.) Wystawa prac prezentujących koncepcję modernistycznego fotomontażu, nawiązującego do prac kubistów, futurystów i dadaistów. Poszczególne projekty stworzone zostały bez użycia photoshopa, tylko dzięki nożyczkom.
Niedziela, 16 listopada, godz. 16.00 Teatr POSK, 238-246 King Street, Hammersmith OW6 0RF Bilety: £10, £12 Impreza, z ktorej dochód przeznaczony zostanie na rzecz Medical Aid for Poland, fundacji, która przesyła sprzęt medyczny do polskich szpitali. Po pokazie wyprzedaż prezentowanych rzeczy.
PCZAYNCSSKEIP SRE H T E F H O A T S A RACZ NA IN F KARKA NA LI OOWWUDSZIONS OLIRO HTYANAD PHOT KSAKA AADCH DZINS U INGS SJTIUHSNGTYS, CHAW SNA DR NGS DRAWI
Y GRAPH PHOTO
INGS, PAINT
REET ON SNT ST GTGT NNG VIIN ON TREET TO IVI R 3 RI 8 Y 3AAY A 3A ARGO ARGO,83 CO Y08 N EC2 7 N3 OV 20 LONDO
już wkrótce
teatr Jarek Śmietana i goście
do 25 stycznia 2009r. Barbican Centre, Silk St, London, EC2Y 8DS Bilety: £8 (pon.,czw.,niedz. 11:0020:00; wt.,śr., 11:00-18:00) Sto pięćdziesiąt fotografii wojennych autorstwa Roberta Capy, przedstawiających historię hiszpańskiej wojny domowej czy lądowania Amerykanów w Normandii. Dodatkowo fotografie Gerdy Taro, jednej z pierwszych fotografek wojennych, która zginęła w 1937 roku w Hiszpanii.
Saxophone Summit
Galeria POSK, 238-246 King St, London W6 (metro Ravenscourt Park) Wystawa Stowarzyszenia Artystów Polskich w Wielkiej Brytanii wstęp wolny Do 21 listopada
wystawy
Robert Capa, Gerda Taro On the Subject of War
Piątek, 14 listopada
No Man's Land do 3 stycznia 2009r. Duke of York’s Theatre, St Martin’s Lane, WC2N 4BG Codziennie o 19:30, Sobota 14:30 Bilety: £15-£47,50 rezerwacja: 0844 5791940 Tragikomedia będąca adaptacją sztuki Harolda Pintera o tym samym tytule. Opowieść o dwóch starzejących się pisarzach i ich całonocnej sesji dowcipnych przekomarzań, ponurych gier zakrapianych alkoholem. .
Jazz Cafe POSK, 238-246 King Street, W6 0RF; 22 listopada, godz. 20:30 Bilety: £10 Wybitny polski gitarzysta jazzowy w nowym programie. Towarzyszyć mu będzie trębacz Tomasz Nowak, perkusista Adam Czerwiński i izraelski kontrabasista Yaron Stavi. Po koncercie jam session z udziałem polskich i brytyjskich muzyków. Warte polecenia!
Sobota, 15 listopada
Herbie Remixed Clore Ballroom at Royal Festival Hall, Belvedere Rd, SE1 8XX godz. 15:00; wstęp wolny Świeże podejście do utworów Herbiego Hancocka, zaproponowane przez zespoły wchodzące w skład Emerging Artists in Residence (EAR) z Southbank Centre. Niedziela, 16 listopada
Take 6 + Cleveland Watkiss Royal Festival Hall, Belvedere Rd, South Bank, SE1 8XX; godz. 16:30; bilety: £10-£25 Grupa wykonująca utwory a capella, odkryta przez Stevie Wondera, zdobywczyni nagrody Grammy zaprezentuje materiał ze swojej nowej płyty „The Standards". Drugi z wykonawców przedstawi nietypowe brzmienia wokalne. Ian Shaw 606 Club, 90 Lots Rd, London, SW10 0QDn godz. 20:30; bilety: £10 Jeden z najbardziej kreatywnych brytyjskich wokalistów jazzowych specjalizujący się w tworzeniu nowych, oryginalnych wersji standardów gatunku a także utworów pop. Poniedziałek, 17 listopada
Wtorek, 18 listopada
Kit Downes Trio The Gallery at Ray's Jazz at Foyles Bookshop, First floor, 113-119 Charing Cross Road, WC2H 0EB, godz. 18:00 Wstęp wolny Półgodzinny występ zdobywców nagrody BBC Jazz Awards, zapowiadający ich kolejne występy podczas festiwalu. African Flashback: Aldo Romano, Louis Sclavis, Henri Texier LSO St. Luke's, 161 Old Street, EC1V 9NG godz. 20:00; bilety: £7-£21 Trio złożone z perkusisty, klarnecisty-saksofonisty oraz basisty przez długi czas uważane było za jedną z najbardziej charyzmatycznych grup jazzowych. Ich muzyka, zainspirowana podróżami do Afryki, łączy tamtejsze tradycje z brzmieniami europejskimi. Środa, 19 listopada
Cafe Consort at Royal Albert Hall Kensington Gore, SW7 2AP godz. 13:30; wstęp wolny Występ piosenkarki i zarazem tekściarki, obdarzonej wyjątkowym głosem, balansującym na granicy jazzu i bluesa. Towarzyszyć jej będzie trio w składzie między innymi z Giladem Atzmonem. John Crawford Octave, 27-29 Endell Street, WC2H 9BA, godz. 20:00, bilety: £8 Latynoski jazz w wykonaniu błyskotliwego pianisty Johna Crawforda. Może się on poszczycić współpracą między innymi z Björk czy Airto Moreirą. Czwartek. 20 listopada
Juliet Kelly Royal Albert Hall - Cafe Consort, Kensington Gore, SW7 2AP godz. 12:00; wstęp wolny Wokalistka obdarzona aksamitnym głosem wykonuje utwory łączące w sobie stylistykę jazzu, soulu i muzyki gospel. Jedna z najbardziej znanych artystek londyńskiej sceny muzycznej.
Ceri Evans Erik Truffaz: Indian Project The Dysart Arms,135 Petersham Road, TW10 7AA ; godz: 19.30, wstęp wolny Sonata jazzowa pianistki Ceri Evans, składające się między innymi z utworów ikon gatunku dwudziestego wieku.
Jazz Cafe, 5 Parkway, NW1 7PG godz. 20:30; bilety: £20 Francusko-szwedzki trębacz zaprezentuje swój nowy projekt połączenie współczesnego jazzu i muzyki indiańskiej.
Więcej informacji na stronie www.londonjazzfestival.org.uk
26
14 listopada 2008 | nowy czas
czas na relaks
Jakie i dO czeGO? cz. 2
» Pełnia smaku potrawy może zostać
mania GOTOwania
podkreślona przez dobór odpowiedniego trunku. Najpopularniejszą parę tworzą zdecydowanie hamburger i Coca-Cola, ale nie o tym zestawie porozmawiamy dzisiaj.
Mikołaj Hęciak
Przypomnijmy parametry pomagające w wyborze odpowiedniego alkoholu. Są to: balans i smak; pochodzenie geograficzne dania i wina; zawartość cukrów, garbników i kwasowość wina. Balans i smak omawialiśmy tydzień temu. Dodajmy jeszcze jeden ważny aspekt. Intensywność sosu do mięsa bądź ryb powinna być na równi z mocą wina. Czas na krótką ściągawkę. Mięsa mocne w smaku, jak wołowina i baranina, wymagają mocnych win, takich jak; czerwone Bordeaux, Cabernet Sauvignon, Rioja czy Shiraz. Natomiast do mięs delikatnych, reprezentowanych przez drób i wieprzowinę, bardziej będą pasować lekkie wina czerwone: Merlot albo Pinot Noir, jak też białe wina o raczej łagodnym smaku: Bordeaux czy Chardonnay. Do ryb i potraw z udziałem owoców morza potrzebujemy trunku o rześkim, ostrym i wytrawnym tonie. Przykładem będą: Chablis, Pinot Grigio, Pouilly Fume, czy białe Sauvignon. Natomiast do potraw rybnych i tych z ciężkimi sosami na bazie śmietany bardziej odpowiednie będą: wymienione już wyżej białe Bordeaux, Chardonnay, czy Three Choirs i lekkie wina czerwone: Merlot albo Pinot Noir. Wyjątkiem od tej prostej zależności są pikantne dania. Tutaj zawodzi zasada pikantna potrawa i pikantny trunek. Dla podkreślenia pikantności jedzenia należałoby podać coś słodkiego, co pomoże też poszerzyć różnorodność doznań smakowych, można też po prostu zaserwować szklanicę gorzkiego piwa.
Pierś kurczaka nadziewana Na 4 porcje potrzebujemy: 4 piersi kurczaka, 60-80g sera brie, ½ pęczka świeżej bazylii, mąkę, 1 jajko i bułkę tartą do panierowania; 1 większą marchew, 100g mrożonego, zielonego groszku, 1 puszka bobu (broad beans), 1 łyżka mąki, kostka warzywnego rosołu; 1 kg ziemniaków, 4 ząbki czosnku, odrobina oliwy, sól i pieprz do smaku; opcjonalnie 1 główka brokuła. Warzywa obieramy i płuczemy. Ziemniaki kroimy w grube cząstki, wykładamy na blachę z oliwą, dodajemy czosnek, posypujemy solą i pieprzem i
pieczemy w nagrzanym piekarniku na 2000C. Zamiast oliwy czy oleju możemy dodać kaczy lub gęsi tłuszcz. By przyspieszyć proces pieczenia, ziemniaki możemy obgotować przez kilka minut w osolonej wodzie, odcedzić, chwilę przestudzić i postępować jak wyżej. Marchew kroimy w kostkę. Wrzucamy do wrzącego bulionu warzywnego (około pół litra). Po 1015 minutach dodajemy groszek i bób. Alternatywnie, by przyspieszyć gotowanie możemy użyć gotową puszkę groszku z marchewką albo jeszcze lepiej mrożonkę. Mięso obieramy ze skóry i powięzi, odcinamy mały filet. Duży filet traktujemy na dwa sposoby – albo rozbijamy za pomocą tłuczka (możemy skorzystać z grubej folii, którą przykrywamy mięso, by zapobiec rozpryskiwaniu drobinek mięsnych), albo nacinamy piersi z jednej strony i otwieramy je jak kartki w książce, następnie w grubszej połowie robimy nacięcie od wewnętrznej strony, tak by rozwinąć ją jeszcze bardziej na zewnątrz. Dodatkowo teraz możemy pomóc sobie tłuczkiem, by filet był równomiernie płaski. Następnie doprawiamy do smaku solą i pieprzem, na środku każdej piersi rozkładamy po kilka dużych liści bazylii, a na wierzchu układamy plaster bądź dwa sera. Zawijamy całość. Tak przyprawione mięso możemy odstawić do lodówki nawet na całą noc, by było gotowe do pieczenia następnego dnia. Możemy jednak pominąć ten krok. Piersi obtaczamy tradycyjnie w mące, rozbitym jajku i bułce tartej.
Obsmażamy na dobrze nagrzanej patelni, na średnim ogniu, by nie przypalić, lecz zrumienić panierkę. Wkładamy do nagrzanego piekarnika na 1800C na 20-30 minut, albo na 2000C na 15-20 minut. W tym czasie zaciągamy warzywa mąką rozprowadzoną w odrobinie zimnej wody. By nie robiły nam się grudki, najpierw wlewamy zimną wodę, a potem dodajemy mąkę. Zamiast mąki pszennej mozemy użyć ziemniaczaną albo kukurydzianą (cornflour). Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Brokuła pokrojonego w różyczki obgotowujemy w osolonej wodzie przez około 7-10 minut. Uważajmy, by go nie przegotować, różyczki powinny zachować swoją jędrność. Jeżeli nie będziemy podawać go od razu możemy zahartować go zimną wodą albo nawet ostudzić szybko w naczyniu z zimną wodą i lodem. Taka czynność pomaga zachować zieloność warzywka. Gdy mięso jest gotowe, układamy na talerzu w akompaniamencie pieczonych ziemniaków, kilku różyczek brokuła i mieszanki warzywnej, którą możemy podać w osobnym naczyniu. Teraz jeszcze podajemy lampkę wina. Jak się dzisiaj nauczyliśmy, mamy do wyboru białe półwytrawne takie jak białe Bordeaux, Chardonnay czy Three Choirs, albo lekkie wina czerwone: Merlot albo Pinot Noir. Wybór należy do nas. Zawsze też możemy pominąć dodatek trunku podając po posiłku czarną lub zieloną herbatę, niekoniecznie z mlekiem. Życzę smacznego i do zobaczenia już za tydzień.
Punkty dystrybucyjne Nowego Czasu Poza polskimi skleapmi, ośrodkami, Konsulatem RP, „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.
|27
nowy czas | 14 listopada 2008
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
3
8 4 2 1 8 4 6 9 9 1 7 4 2 9 1 6 8 9 3 1 7 6 8 5 3 7 2 4 8 5 7 6 8 9
trudne
4 2
9 2
1 7 8 4
1 6
3 1
8
5
4 2
1 9
6 4
6 2
7 9
2 6 9
5
5
8 1
3 6
2 7
4
7 2
1 1 6 5
5 5
3 1
1 5
8 6 4
3
4 9
6 2
6 3 7
8
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04 W tym tygodniu poczujesz napływ energii. Wszelkie kontakty międzyludzkie i relacje partnerskie będą harmonijne, a stagnacja zaistniała w związku partnerskim ulegnie stopniowej poprawie. Osoby urodzone w ostatniej dekadzie znaku powinny wykorzystać działanie Wenus, która doda osobistego uroku i wzbudzi życzliwość u osoby spod znaku Barana.
BYK
20.04 – 20.05
W relacjach osobistych Twoje intencje mogą być odczytane niewłaściwie przez innych. Szczególnie że spotkasz ludzi, którzy nie podzielają Twoich zapatrywań. W drugiej połowie tygodnia zauważysz poprawę nastroju, zwiększoną chęć do współpracy. Wtedy też rozpocznie się okres szans na nowe, ciekawe znajomości. Będzie to dpowiedni czas, aby wyrazić swoją miłość. W pracy początek tygodnia monotonny.
NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06
Sprawy osobiste i kontakty międzyludzkie będą bardziej ożywione pod koniec tygodnia, kiedy to poczujesz wewnętrzną harmonię i pewność siebie. Nie zaleca się jednak podejmowania ostatecznej decyzji przy wyborze partnera. Mogą pojawić się nieoczekiwane wydatki dlatego osoby spod znaku Bliźniąt powinny zrewidować swoją sytuację .
RAK 22.06 – 22.0
GA WA 23.09 – 22.10
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Najbliższy tydzień będzie sprzyjał sprawom zarówno osobistym jak i zawodowym. Dla Raków będących już w związku, w miłości przewidywana jest harmonia, natomiast osoby samotne będą musiały jeszcze trochę poczekać. Pracę zawodową ułatwi wyczucie czasu i terminowe wywiązywanie się z powierzonych obowiązków.
W relacjach z innymi postaraj się unikać zbyt emocjonalnych reakcji. Szczególnie ważne będzie to na początku tygodnia. Rozkojarzenie i spadek motywacji do pracy może trochę zmniejszyć Twoje zaangażowanie. Optymistyczne podejście do obowiązków pozwoli jednak na rozwiązanie wszelkich problemów. Zadbaj o zdrowie.
Szansa na związek stały dla samotnych Koziorożców, natomiast u par, które nie są jeszcze połączone formalnym aktem prawnym może zrodzić się taki zamysł. W pracy może nastąpić seria ważnych spotkań, nawał obowiązków, ale generalnie w tym okresie przeciążenie pracą nie powinno zniechęcić wytrwale dążących do celu Koziorożców, które będą metodycznie skupiać się na swoich własnych sprawach.
W tym tygodniu poszukiwania drugiej połowy mogą przynieść pozytywne rezultaty. Na początku tygodnia jest szansa na nową, ciekawą znajomość. Lwy będące już w związku powinny natomiast starać się unikać niepotrzebnych nieporozumień i dążyć do zachowania harmonii z partnerem. Wzrośnie obciążenie pracą i zaangażowanie w różne czynności, a wraz z nimi pewność siebie, ambicja zawodowa i szansa na awans.
W tym tygodniu poczujesz większą siłę przebicia, będziesz miał/miała więcej energii do działania, pewności siebie. W miłości powodzenie, ale też bardziej realistyczne podejście do spraw sercowych. W pracy zawodowej osoby powierzone Ci dostaną odpowiedzialne zadania, zwiększysz swój wpływ na podejmowane decyzje.
W pracy zawodowej Wodniki odczują zniechęcenie i brak motywacji, w związku z tym mogą już pomyśleć o nieznacznym zmodyfikowaniu strategii biznesowej, ale nie wdrażać jej jeszcze w tym tygodniu. W kontaktach z otoczeniem: współpracownikami czy też najbliższymi, może dojść do napięć, nieporozumień.
Pod koniec tygodnia znacznie wzrośnie Twoja atrakcyjność i łatwość przyciągania płci przeciwnej. Panny będące już w związku mogą uwieńczyć go oficjalnym aktem. W pracy zaznaczy się łatwość w podejmowaniu decyzji, siła ekspresji, ale też zostawanie po godzinach.
Początek i koniec tygodnia sprzyja kontaktom z płcią przeciwną. Twoja towarzyskość, spontaniczność i urok osobisty wzmocni korzystny układ planet. W finansach doradza się większe zdyscyplinowanie i ostrożność, gdyż będzie tendencja do wydawania pieniędzy na dobra luksusowe, poza potrzebnymi lekarstwami.
Dla wolnych Ryb jest to dobry czas na podjęcie ostatecznej decyzji dotyczącej tego, czy chcemy związku stałego, czy też bliskiej znajomości. Zajęte Ryby powinny w tym tygodniu raczej skupić się na problemach zawodowych. W pracy mogą się pojawić niespodziewane incydenty i przeszkody, na które należy zareagować wytrwałością.
LEW 23.07 – 22.08 NA PAN 23.08 – 22.09
PION SKOR 23.10 – 21.11
LEC STRZE 22.11 – 21.12
NIK WOD 20.01 – 18.02
BY
RY 19.02 – 20.03
28|
14 listopada 2008 | nowy czas
ia Ogłoszen ramkowe . już od £15 TANIO NIE! I W YGOD ą! rt Zapłać ka
jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?
KUCHNIA DOMOWA
WIGILIA NA WYNOS (możliwość dowozu) W cenie ₤20 od osoby • Barszcz z uszkami • Pierogi z kapustą i grzybami • Karp lub filet z mintaja • Ryba po grecku • Ryba w galarecie • Śledź w oleju z cebulką • Kluski z makiem • Sałatka jarzynowa • Kompot z suszu
ZDROWIE
Sebastian Fluder: masażysta-rehabilitant z doświadczeniem klinicznym, leczy różnego rodzaju schorzenia i dolegliwości: • bóle pleców, rwa kulszowa • wypadnięcie dysku • nastawianie kręgosłupa • rehabilitacja po urazach Możliwość dojazdu do Twojego domu. Tel. kom 07783144365 Tel. 020 83547299
BIURO KSIĘGOWE Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity 162D HIGH STREET HOUNSLOW TW3 1BQ TEL.: 0208 814 1013 MOBILE: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
USŁUGI RÓżNE
LABORATORIUM MEDYCZNE: THE PATH LAB
ANETA: 0788 236 6755 The Duke of Cambridge, 1 Kingsley Road, TW3 1PA Hounslow The Bell, 2 Staines Road, Hounslow TW3 3JS
Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG.
DOJAZD: Samochodem: zjazd z A4 (kierunek Heathrow) przy stacji BP. Metrem: Hounslow East lub Hounslow Central.
TEL: 020 7935 6650 lub po polsku: Iwona – 0797 704 1616 25-27 Welbeck Street London W1G 8 EN
(Zamówienia tylko z Londynu)
DOMOWE WYPIEKI na każdą okazję.
Oferujemy standardowe INSTALACJE SATELITARNE oraz rozbudowane instalacje dla domów wielorodzinnych na terenie Londynu, Slough, Reading i okolic. Platforma cyfrowa nie ma znaczenia. Jeśli nie chcesz stracić całego dnia na kombinowanie i zgadywanie jak ustawić czaszę, zadzwoń do nas! Montujemy wszystkie anteny (nie tylko satelitarne!) TANIO, SZYBKO, SOLIDNIE! Londyn • Slough • Reading TEL.: 0787 701 5563
Gwarancja jakości i niskie ceny. AGATA TEL. 0795 797 8398
PENSJONATY
TORQUAY ANGIELSKA RIvIERA! Boże Narodzenie, Wigilię – można spędzić w tradycyjnej, przyjemnej atmosferze. Zapraszamy także na Sylwestra z powitaniem Nowego Roku. Smaczna i obfita kuchnia polska. Bar. Parking. Blisko morza. Min. 4 dni pobytu. ₤45 dziennie od osoby lub ₤260 tyg. Niektóre pokoje z łazienkami za małą dopłatą. W normalne dni tygodnia oferujemy dwa posiłki dziennie: śniadania i kolacje (gorący obiad wieczorem), a w dni świąteczne, niedziele i Nowy Rok – trzy posiłki dzięnnie. CHELSTON MOUNT HOTEL HUxTABLE HILL TORQUAY TQ2 6RL, DEvON TEL.: 0180 360 7845 MOB.: 0795 1291050
BADANIA ORGANÓW WEWNĘTRZNYCH OBERONEM: •Wykrywanie pasożytów •Alergii •Zastosowanie prawidłowych leków ziołowych •Dobór produktów wg analizy organizmu. •Masaże •Dietetyka Czynne od 7.00 do 23.00 Ur szu la Reń ska Tel: 0772 996 8769 20 Ladysmith Canning Town London E16 4NR (Bus 69, six bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com Sprzedaż kosmetyków Oriflam. Firma Oriflame organizuje bezpłatne kursy pedicure i dla kometyczek
ARCHITEKT REJESTROWANY W ANGLII WYKONUJE PROJEKTY: lofts extensions, full service – planning application, building control notice. TEL.: 0208 739 0036 MOBILE: 0770 869 6377
WRÓżKA SEBILA przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. TEL. 0798 855 3378
KSIĘGOWOśĆ FINANSE
ROZLICZENIA I BENEFITY szybko i skutecznie (przyjmuję również wieczorem i w weekendy) TEL: 077 9035 9181 020 8406 9341
WRÓżKA JAśMIN Wróży ze zdjęcia, z ręki i z kart tarota. Zdejmuje złe uroki i klątwy, Zmieni twojego pecha w strumień radości i powodzenia. Pomaga w problemach. 27 lat doświadczenia! TEL. 079 60 38 18 00
ABY ZAMIEśCIĆ OGŁOSZENIE RAMKOWE prosimy o kontakt z
Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne
komercyjne z logo
do 20 słów
£15
£25
do 40 słów
£20
£30
WRÓżKA FARYDA mówiąca po polsku Wróży z kart tarota, z ręki, ze zdjęcia. Zdejmuje klątwę, urok i odwraca złe fatum. Pomoże Ci we wszystkich problemach, wyprowadzi Cię z labiryntu. Daj sobie pomóc.
TRANSPORT PRZEPROWADZKI
Nie czekaj! Dzwoń! TEL. 0208 826 5074
ANTENY SATELITARNE Jan Wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĶceń, systemy CCTV, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny Tel. 0751 526 8302
AUTO-ZŁOMOWANIE Za każde auto płacimy od £50,00 do £100,00 Załatwiamy wszystkie formalności w DVL Auto odbieramy od klienta. Pomoc drogowa i autoholowanie 24 godz./7 dni w tygodniu TEL. 0759 230 4530
URODA
PROFESJONALNE FRYZJERSTWO strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. Iza West Acton, Tel. 0786 2278729
NAUKA
ZAPRASZAM NA KURS TAŃCA TOWARZYSKIEGO 1-STOPNIA KTÓRY ODBĘDZIE SIĘ 22.11 O GODZ. 16.30 dla młodzieży i dorosłych pierwszy taniec choreografie dla par ślubnych prywatne lekcje tańca towarzyskiego Tel. 0794 435 4487 www.szkolatanca.co.uk info@ szkolatanca.co.uk
WYWÓZ śMIECI przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, Złomowanie aut – free TRANSPOL tel. 0786 227 8730 lub 29 ANDRZEJ
USŁUGI KOMPUTEROWE
HL-COMPUTER SERvICE Profesjonalne usługi informatyczne Naprawy, modernizacje usuwanie wirusów, reinstalacja Windows, instalacje internetu. Konfiguracja routerów Odzyskiwanie danych Drukowanie wizytówek Projektowanie www Sprzedaż komputerów Technik-Informatyk Olgierd 07961222932 www.hl-computerservice.com www.hl-shop.com
|29
nowy czas | 7 listopada 2008
ogĹ&#x201A;oszenia CUSTOMER SERVICES ADMINISTRATOR
job vacancies TRANSLATOR/ SALES ADMIN Location: NORTH FERRIBY Hours: As arranged Wage: ÂŁ19,000 Work Pattern: Days Employer: CNS Recruitment Ltd Closing Date: 28/11/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: We are looking for a Polish-English translator/administrator who must be fluent in both languages to work in our own sales office. In addition to sales and account administration you will offer translation services to our mainly Polish workforce. We offer a range of services to all our workers. As part of this we have teamed up with a major PLC to give free money transfer and free phones to our workers via a pre-paid card system. We wish to offer this fantastic service to everyone and part of your duties will be to sell and promote this service. The ideal candidate's glass must be always half full and you will have an outgoing personality with a positive outlook and your own car. Generous packege inc phone/ expenses to ÂŁ19K/ bonus. Call Max Hull 638532 How to apply: You can apply for this job by telephoning 01482 638532 and asking for Chris Beasley-Last.
Location: PRENTON, MERSEYSIDE Hours: 35 PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, 9AM - 5PM Wage: ÂŁ7.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Russell Taylor Associates Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Must be fluent in English and Polish. Must have experience of Microsoft Word, Excel and Outlook. Will be carrying out basic office duties such as filing and answering telephone. Will be speaking to candidates and sending out packs. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Ben Russell at Russell Taylor Associates, Exchange House, 80A Balls Road, Prenton, Merseyside, CH43 1US, or to info@russell-taylor.co.uk.
BILINGUAL SECRETARY/ PERSONAL ASSISTANT Location: LONDON, WESTMINSTER SW1W Hours: 40 WEEK 5 OVER 7 DAYS INCLUDING EVENINGS. Wage: ÂŁ28,000 ANNUM Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Halbrook Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY
Description: The ability to speak Russian or Polish is an advantage. Must be available to travel overseas. Good communication skills & computer skills are essential. Will act as personal assistant to Company Director purchasing coal, petroleum & raw materials. Will liaise with overseas clients and accompany them to various venues,
BEZ NOWEJ KARTY SIM
meetings and tours. Temporary and possibly permanent positions available. Either post a CV to Richard Ruston at employers address or email to halbrook@live.co.uk How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Richard Ruston at Halbrook, Aran 134, Grosvenor Gardens Ho, 3537 Grosvenor Gardens, London, SW1W0BS, or to halbrook@live.co.uk.
TRANSLATOR/ SALES ADMIN Location: NORTH FERRIBY Hours: As arranged Wage: ÂŁ19,000 Work Pattern: Days Employer: CNS Recruitment Ltd Closing Date: 28/11/2008 Pension: No details held Duration; PERMANENT ONLY
Description: We are looking for a Polish - English translator/ administrator who must be fluent in both languages to work in our own sales office. In addition to sales and account administration you will offer translation services to our mainly Polish workforce. We offer a range of services to all our workers. As part of this we have teamed up with a major PLC to give free money transfer and free phones to our workers via a prepaid card system. We wish to offer this fantastic service to everyone and part of your duties will be to sell and promote this service. The ideal candidate's glass must be always half full and you will have an outgoing personality with a positive outlook and your own car. Generous packege inc phone/ expenses to ÂŁ19K/ bonus. Call Max Hull 638532 How to apply: You can apply for this job by telephoning 01482 638532 and asking for Chris Beasley-Last.
BEZ UKRYTYCH OPLAT
:\ELHU]
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet* 0208 497 4029 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/polska
Polska 2p/min Polska 7p/min
1.6p/min 5.5p/min
www.auracall.com/polska
Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET Infolinia: 020 8497 4698
Tanie Rozmowy!
T&Câ&#x20AC;&#x2122;s: Ask bill payerâ&#x20AC;&#x2122;s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. *Pence a minute quoted are based on extra credit gained from ÂŁ20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
CARE WORKER Location: WINCHESTER, HAMPSHIRE Hours: 7.30AM do 2.30PM & 2.30PM do 10.30PM incl. weekends Wage: ÂŁ14,712 TO ÂŁ14,865 Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Jacaranda Recruitment Duration: PERMANENT
Description: Ta oferta pracy jest ogĹ&#x201A;aszana w imieniu Jacaranda Recruitment dziaĹ&#x201A;ajÄ&#x2026;cej jako agencja pracy. Klienci-podopieczni wykazujÄ&#x2026; trudnoĹ&#x203A;ci komunikacyjne i wychowawcze i nie mogÄ&#x2026; byÄ&#x2021; â&#x20AC;&#x17E;poddawani terapiiâ&#x20AC;?, co oznacza, Ĺźe opiekunowie muszÄ&#x2026; z nimi pracowaÄ&#x2021; majÄ&#x2026;c na uwadze, Ĺźe ich zachowanie nie ulegnie zmianie. Pracodawca zapewnia opiekÄ&#x2122; dla osĂłb z upoĹ&#x203A;ledzonymi zdolnoĹ&#x203A;ciami uczenia siÄ&#x2122; (czasami powaĹźnymi), osĂłb z problemami ze zdrowiem umysĹ&#x201A;owym, epileptykĂłw, osĂłb z syndromem Aspergera i autystami. Od wybranych kandydatĂłw bedzie wymagane oĹ&#x203A;wiadczenie o niekaralnosci (koszty z tym zwiÄ&#x2026;zane pokryje pracodawca). How to apply: ZadzwoniÄ&#x2021;: 0208 6765621 i zapytaÄ&#x2021; o Lyndsay Rodgerson lub napisaÄ&#x2021; e-mail na: Lyndsay@jacaranda-recruitment.co.uk
RESIDENTIAL WORKER
Location: Burton on Trent, Staffordshire Hours: 7.30AM do 2.30PM & 2.30PM do 10.30PM incl. weekends Wage: ÂŁ13,500 TO ÂŁ15,700 Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Jacaranda Recruitment Job Ref.: VR/00401 Pension: No details held Duration: PERMANENT
Description: Ta oferta pracy jest ogĹ&#x201A;aszana w imieniu Jacaranda Recruitment dziaĹ&#x201A;ajÄ&#x2026;cej jako agencja pracy. SzkoĹ&#x201A;y wykorzystujÄ&#x2026;c swoje poĹ&#x201A;oĹźenie na wsi organizujÄ&#x2026; zajÄ&#x2122;cia na swieĹźym powietrzu: jazda konna, pĹ&#x201A;ywanie na Ĺ&#x201A;Ăłdkach i kajakach oraz spacery. Podopiecznych zachÄ&#x2122;ca siÄ&#x2122; rĂłwnieĹź do korzystania z
kompleksĂłw rekreacyjnych, basenĂłw, bibliotek i lokalnych sklepĂłw. Potrzebujemy opiekunĂłw i ich asystentĂłw do pracy z mĹ&#x201A;odzieĹźÄ&#x2026; (8-19 lat) z upoĹ&#x203A;ledzonymi zdolnoĹ&#x203A;ciami uczenia siÄ&#x2122; oraz wykazujÄ&#x2026;cymi trudnoĹ&#x203A;ci komunikacyjne i wychowawcze. Potrzebujemy osĂłb do prowadzenia specjalnej terapii, edukacji i osobistej opieki nad nimi, kĹ&#x201A;adÄ&#x2026;c szczegĂłlny nacisk na ich trudnoĹ&#x203A;ci jezykowe, komunikacje oraz syndrom Aspergera. Od wybranych kandydatĂłw bedzie wymagane oĹ&#x203A;wiadczenie o niekaralnosci (koszty z tym zwiÄ&#x2026;zane pokryje pracodawca). How to apply: ZadzwoniÄ&#x2021;: 0208 6765623 i zapytaÄ&#x2021; o Diddie Lutsch lub napisaÄ&#x2021; e-mail: sarah@jacaranda-recruitment.co.uk
! " #$ %&'(( )* +,#-.*/0
1 .*) ! 2$)+/ 34)5$)+ 3 #,4 + 0
4 .*3$2 *40
333' ..+ .' #'
&67&( 88 9& :7
&:&7 ;<7 9(7&
=
> ? ' '
30|
14 listopada 2008 | nowy czas
port bieg na przełaj Niewykluczone, że grający w greckiej Larissie Maciej Żurawski zakończy karierę w Wiśle Kraków. Piłkarz potwierdził, że być może wróci do Polski i otrzymał pozytywny sygnał z Krakowa. Na duże zakupy wybiera się podobno trener Górnika Zabrze Henryk Kasperczyk. Sponsorem klubu został Allianz. Na liście piłkarzy, których chciałby pozyskać Kasperczak są podobno Krzyżówek, Garguła, Ślusarski, Kosowski i Białkowski. W turnieju Masters Cup w Szanghaju polska para deblowa Matkowski-Fyrstenberg zaczęła od porażki. Polacy przegrali z parą kanadyjsko-serbską Nestorem i Nenadem 6:7, 7:5, 4:10. Później było już lepiej i Polacy pokonali debel czesko-hinduski Dlouhy-Paes 7:6, 6:3. Kończ waść, wstydu
oszczędź – tak chciałoby się skomentować kolejny powrót na ring Andrzeja Gołoty. W Szanghaju 41-letni bokser przegrał przez nokaut w pierwszej rundzie z Rayem Austinem. Ostatni dowcip mówi, że walki Gołoty będzie transmitował w całości „Teleexpress”. Na pocieszenie kibiców bok-
su trzeba odnotować wygraną walkę Alberta „Dragona” Sosnowskiego, który w Londynie pokonał w ósmej rundzie Danny’ego Williamsa, pogromcę samego Mike'a Tysona w 2004 roku. Rozlosowano grupy koszykar-
skich Mistrzostw Europy, które odbędą się we wrześniu 2009 roku w Polsce. Losowanie okazało się dla nas dość szczęśliwe. Przeciwnikami Polski będą zespoły Litwy ,Turcji i Bułgarii. Do dalszej fazy rozgrywek awansują po dwa zespoły. Po 9 kolejkach ligi rugby na
czele tabeli jest krakowska Juvenia, która wygrała w Sopocie z Ogniwem 26:13. Inne wyniki: Pogoń Siedlce – Arka 0:63, Folc AZS-AWF Warszawa – Budowlani Łódź 13:26, WMPD Olsztyn – Lechia Gdańsk 13:41. Liga siatkówki rozegrała do-
tąd cztery kolejki. Liderem został zespól ZAK Kędzierzyna Koźle, który wygrał 3:1 z Jadarem Radom. Politechnika Warszawa przegrała 0:3 z Resovią, a Trefl Gdańsk pokonał 3:2 Delectę Bydgoszcz. Lech Poznań był o krok od
zdobycia kompletu punktów w swoim pierwszym meczu fazy grupowej pucharu UEFA. Mecz z AS Nancy zakończył się ostatecznie remisem 2:2, a francuskiemu zespołowi udało się wyrównać 8 minut przed końcem.
piłkA NożNA
redaguje Daniel kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk
trANsfery
Załuska za Boruca? Coraz głośniej mówi się o transferze Artura Boruca do klasowego klubu europejskiego. Jego miejsce w bramce Celticu ma zająć inny nasz rodak, Łukasz Załuska. Przed kilkoma miesiącami ofert było kilka, ale Szkoci postawili zaporową cenę, która na dodatek z miesiąca na miesiąc niebezpiecznie rosła. W pewnym momencie za „Arcziego” żądano nawet dziesięć milionów funtów! To kwota, za jaką kupuje się światowej sławy napastników. Ostatnie „występy” Artura w reprezentacji oraz słabsza forma sportowa powodują, że jego szefowie stają się w sprawie transferu coraz bardziej elastyczni. Podobno Celtic zadowoli się sumą dziesięciu milionów, ale euro. Choć kwota dalej szokuje, staje się powoli bardziej przystępna dla ewentualnych kontrahentów. Za Boruca w klubie przy Celtic Park ma się pojawić inny Polak, Łukasz Załuska, który zbiera bardzo pochlebne recenzje w Dundee United. W tym ty-
piłkA NożNA
godniu bramkarz Dundee ma się udać do Glasgow na pierwsze rozmowy. Łukasz Załuska ma 26 lat. Jest wychowankiem Ruchu Wysokie Mazowieckie, w którym karierę zaczynał w 1998 roku. Z Ruchu przeszedł do MSP Szamotuły, a stamtąd po do Sparty Oborniki. Później jeszcze epizod w Zrywie Zielona Góra i awans
do piłkarskiej elity. W 2003 roku w barwach Stomilu Olsztyn zagrał zaledwie trzy mecze, ale wystarczyło aby otrzymać ofertę z Legii Warszawa. Po sezonie przeniósł się do Jagielloni Białystok, a stamtąd po kolejnym roku do Korony Kielce, w której zagrał trzynaście spotkań. W 2007 pojawiła się oferta ze Szkocji. Swoją
ekstrAklAsA
Remis mistrza W 12 kolejce Ekstraklasy sporo niespodzianek i wyjątkowo mało bramek. Wszystko zaczęło się od porażki Legii 0:1 w Bytomiu ze słabiutką Polonią. Legia zagrała poniżej swojego poziomu, a przepiękny gol Rafała Grzyba był zasłużoną karą dla tego zespołu. Przegranej Legii nie wykorzystały depczące jej w tabeli po piętach Polonia i Wisła. Czarne Koszule tylko zremisowały u siebie 0:0 z Jagiellonią. Wynik Wisły – 0:0, był jeszcze większą sensacją, bo w Krakowie przeciwnikami Mistrza Polski był słabo spisujący się ŁKS. Cracovia zamyka tabelę i jedzie po równi pochyłej do drugiej ligi. W Bełchatowie „Pasy” uległy GKS aż 0:3. Bez bramek obyło się też w Wodzisławiu, gdzie Odra podejmowała Górnika Zabrze. Identycznym wynikiem 0:0 zakończył się także mecz Ruchu i Arki. Dobrze spisujący się
dotąd na własnym boisku Śląsk Wrocław, tym razem przegrał 0:1 z Piastem Gliwice. Kolejkę zakończył mecz Lecha, który pokazał, że nadal jest na fali i gładko wypunktował w Gdańsku tamtejszą Lechię aż 3:0. W środku tygodnia rozgrywano kolejkę 13. Polonia Warszawa utrzymała pozycję lidera. „Czarne koszule” pokonały u siebie 1:0 dzielnie się broniącego Piasta Gliwice. Gol padł z „karnego”. Wygrana GKS Bełchatów 1:0 (strzał z wolnego Garguły) z Legią, pozwoliła temu zespołowi awansować w tabeli i przegonić o jeden punkt boiskowego rywala. Jeden punkt uciułała Cracovia, która bezbramkowo zremisowała u siebie z Arką. Ruch przegrał u siebie 1:2 ze Śląskiem. Wyniki 13. kolejki: Jagiellonia – Górnik 1:0; Odra – Wisła 0:2; Lechia – ŁKS 2:1; Polonia B. – Lech 1:1; Ruch – Śląsk 1:2; GKS – Legia 1:0; Polonia W. Piast 1:0; Cracovia – Arka 0:0 Andrzej Brzeski
szansę utalentowany bramkarz wykorzystał w stu procentach. W trzydziestu dwóch meczach (27 w lidze i 5 w pucharach) spisał się na tyle dobrze, że otrzymał kilka ofert. Najpoważniejsza, dająca najlepsze perspektywy na przyszłość, nadeszła z Glasgow.
Daniel kowalski
Spadek reprezentacji Tabela Ekstraklasy: 1. Polonia Warszawa
13 21:7 28
2. Wisła Kraków
13 20:9 27
3. GKS Bełchatów
13 19:13 25
4. Lech Poznań
13 25:11 24
5. Legia Warszawa
13 20:8 24
6. Śląsk Wrocław
13 18:14 21
7. Jagiellonia Białystok
13 10:12 17
8. Polonia Bytom
13 16:18 17
9. Lechia Gdańsk
13 12:18 17
10. Ruch Chorzów
13 9:13 16
11. Arka Gdynia
13 12:16 15
12. Piast Gliwice
13 8:13 14
13. Odra Wodzisław
13 12:17 13
14. ŁKS Łódź
13 6:16 10
15. Górnik Zabrze
13 7:17 9
16. Cracovia Kraków
13 5:18 8
Komisja Ligi Ekstraklasy SA ukarała Lecha Poznań, Polonię Bytom i Wisłę Kraków grzywnami za niewłaściwe zachowanie kibiców podczas meczów 12. i 13. kolejki.
Piłkarska reprezentacja Polski w najnowszym rankingu międzynarodowej federacji FIFA zajmuje trzydzieste drugie miejsce. W porównaniu z ostatnim notowaniem oznacza to spadek o dwie lokaty. Cztery pozycje niżej plasuje się najbliższy rywal „biało-czerwonych” – Irlandia. Na prowadzeniu w klasyfikacji w dalszym ciągu są mistrzowie Europy – Hiszpania. Na pozycji drugiej i trzeciej miejscami wymienili się Niemcy z Włochami. Pierwsza drużyna spoza Europy – Brazylia – zajmuje dopiero szóste miejsce. (dako)
|31
nowy czas | 14 listopada 2008
sport
Piłkarze do steru Czesław Ludwiczek
Od pewnego czasu w futbolu światowym obserwuje się dość znamienne zjawisko: ważne stanowiska w klubach, związkach i federacjach, zamiast tradycyjnych działaczy zajmują coraz częściej byli wybitni piłkarze.
Co ciekawe, tendencję taką lansuje nawet obecny prezydent FIFA Jospeh Blatter, który nigdy nie był profesjonalnym zawodnikiem. I nie przeszkadza mu, że kandydaci do owych wysokich funkcji nie mają odpowiedniego wykształcenia, a często nawet jakiegokolwiek doświadczenia w kierowaniu futbolowymi instytucjami lub ekipami. On i wielu innych działaczy, a także i sporo dziennikarzy opowiada się za realizacją niegdysiejszego hasła: cała władza w ręce... piłkarzy. Wychodząc z tego założenia, jedno z najważniejszych stanowisk w międzynarodowym podziale piłkarskiej pracy objął wybitny niegdyś piłkarz, trzykrotny zdobywca Złotej Piłki „France Football” Michel Platini kierujący już od blisko dwóch lat Europejską Unią Piłkarską (UEFA). Na mniejszą już, ale przecież nadal ważną skalę, znani niegdyś zawodnicy desygnowani zostali do pełnienia odpowiedzialnych funkcji w niektórych krajach europejskich. Aby nie sięgać zbyt daleko, ograniczmy się do naszego, polskiego podwórka. Otóż prezesem GKS–u Katowice, po klanie
Telenowela z Gargułą Rozpoczynają się kolejne odcinki serialu o piłkarzu Łukaszu Gargule. W scenariuszu nie ma jednak żadnych szczegółów z życia osobistego zawodnika, a castingu na odtwórczynię roli partnerki naszego bohatera też nie było. Fabuła jest w gruncie rzeczy nudna, bo dotyczy tylko jego ewentualnych przyszłych i niedoszłych transferów, ale nie wiedzieć czemu ta telenowela cały czas wzbudza zainteresowanie publiczności, a może tylko mediom tak się wydaje. Wszyscy dookoła wmawiają samemu zawodnikowi i ludziom interesującym się futbolem (niekoniecznie kibicom GKS), że dla swojego dobra powinien zmienić klub. Oczywiście pojawia się wątek wyjazdu zagranicznego (była wcześniej mowa o Włoszech i Rosji, teraz w grę wchodzi podobno Turcja), a jeżeli chodzi o zespoły krajowe, to oprócz tradycyjnie pojawiających się w tym kontekście Legii i Wisły, włączył się ostatnio Górnik Zabrze, który zamiast zdobywać punkty, straszy tylko rywali w walce o utrzymanie się w ekstraklasie głośnymi nazwiskami piłkarzy, jacy mają w Zabrzu się pojawić (ciekawe, czy oni sami już o tym wiedzą?), a także nierezygnujący z mocarstwowych ambicji Widzew, akurat świeżo po porażce z Wartą Poznań. Nie muszę dodawać, że w każdym przypadku argumentem decydującym ma być „rozwój sportowy zawodnika”. GKS Bełchatów ma od kilku sezonów najbardziej stabilny skład w naszej ekstraklasie, a jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, że może to jest właśnie przyczyna dobrej gry tej drużyny. Podczas gdy inni testują i ściągają dziesiątki nowych piłkarzy, w GKS stawia się raczej na utrzymanie w zespole zawodników już sprawdzonych, ale jednocześnie rozwijających się. To trudne zadanie, któremu podołać może niewielu trenerów. Zaszczepił w tym klubie tę filozofię Orest Lenczyk, a Jan Złomańczuk i Paweł Janas skutecznie ją teraz
typowych działaczy – Dziurowiczów, został znakomity niegdyś piłkarz, wielokrotny reprezentant kraju Jan Furtok. Ostatnio natomiast najzaszczytniejszy stołek w polskiej piłce, stołek prezesa PZPN, dostał się wspaniałemu w przeszłości zawodnikowi, stukrotnemu reprezentantowi kraju, królowi strzelców w MŚ 1974 Grzegorzowi Lacie, przy czym jego konkurentem był inny znakomity zawodnik – Zbigniew Boniek. Pełnienie funkcji kierowniczo-administracyjnych jest o tyle łatwe, że obdarzeni takimi godnościami byli zawodnicy mogą otoczyć się wyspecjalizowanymi doradcami, którzy pomogą im sterować związkami czy klubami. Gorzej jest, gdy świetny przed laty zawodnik podejmuje się obowiązków trenerskich w klubie lub reprezentacji. W takim przypadku może liczyć głównie na siebie, ale rezultaty nie zawsze są zadowalające, czego dowodzi przykład także z naszego terenu. Oto na przykład wspomniany już Zbigniew Boniek, który potrafi płynnie i pięknie mówić, w praktycznym działaniu nie zdaje egzaminu, bo przecież doskonale pamięta-
kultywują. Nie udało się utrzymać w klubie dwa lata temu Radosława Matusiaka, chociaż i jego przestrzegano przed pochopnymi decyzjami. Wyjazd do Włoch zakończył w praktyce jego karierę, bo nigdy już nie osiągnął takiej klasy, jak w Bełchatowie, a ostatnio nawet przedwcześnie zakończył karierę, bo nie wytrzymał mentalnie ciśnienia, jakiemu został poddany. Łukasz Garguła, jego przyjaciel i partner z bełchatowskiego okresu, doskonale o tym wie, a że jest i piłkarzem, i człowiekiem znacznie dojrzalszym, na pewno będzie umiał wyciągnąć właściwe wnioski i podjąć optymalną decyzję. Nie ma co udawać, że jego przejście do innego klubu traktować należy w kategoriach wyłącznie sportowych. Gdyby tak było, to nie powinien on się ruszać z Bełchatowa, zaś ci, co twierdzą, że musi wreszcie zacząć grać w silniejszym zespole, powinni najpierw puknąć się w głowę, a potem spojrzeć w tabelę. Ani Polonia, ani Lech nie sygnalizują żadnych planów dotyczących Garguły; owe „lepsze drużyny” to przede wszystkim Legia i Wisła, którym stworzenie silnego zespołu o europejskich aspiracjach notorycznie się nie udaje, nie tylko przecież z braku stosownych środków finansowych. Wątek wyjazdów zagranicznych polskich piłkarzy jest już na tyle skompromitowany, że aż dziwne, iż nadal są tacy, co dają się nabrać. W historii naszej piłki niewiele jest przykładów zawodników, którzy po wyjeździe za granicę zrobili międzynarodową karierę w Anglii, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii. Nie wspominam o sportowej wegetacji w Rosji, na Ukrainie albo w Turcji, bo mówienie o sportowym rozwoju to czyste banialuki. Tam po prostu najwięcej płacą (albo najwięcej obiecują) i tylko tak traktować należy wyjazdy w tamtym kierunku. Nie wydaje się, by Łukaszowi Gargule już teraz chodziło wyłącznie o wysokość prywatnego konta. Sytuacja jest w GKS podobna, jak dwa lata temu: Garguła znakomicie sprawdza się w duecie. Wtedy inspirował swoimi zagraniami Matusiaka do jego solowych popisów, teraz ma znakomitego realizatora swoich pomysłów w Dawidzie Nowaku, może więc słabszy poprzedni sezon wynikał nie tylko z kontuzji, a z braku odpowiedniego partnera?
Wojciech Filipiak
my, że poniósł klęskę w dwóch klubach włoskich, w których sprawował funkcje trenerskie, a z roli selekcjonera reprezentacji Polski zrezygnował po pięciu miesiącach. Podobną wpadkę odnotował wielokrotny reprezentant Francji i laureat Złotej Piłki Jean-Pierre Papin, który w sezonie 2007/2008 prowadził RC Lens i spuścił ten zasłużony klub do drugiej ligi. Teraz z kolei piłkarski światek bulwersuje nominacja Diego Maradony na stanowisko selekcjonera Argentyny, zastępującego dotychczasowego szefa reprezentacji Alfio Basile. Ten 48–letni dziś legendarny zawodnik Albiceleste nie ma prawie żadnego doświadczenia trenerskiego. Informacja o powierzeniu Maradonie reprezentacji przedostała się do prasy jeszcze przed oficjalną nominacją. Bezpośrednio po tym wielce uradowany były mistrz świata oświadczył dziennikarzom: – Prezydent federacji zaaprobował mój projekt i teraz ja będę konstruował drużynę narodową. Wszakże pewność siebie wielkiego niegdyś gracza była przedwczesna, bo jak oświadczył ów prezydent, Julio Gron-
dona, zarząd federacji zastanawiał się nad utworzeniem zbiorowego ciała kierowniczego. Jego zdaniem trzeba zastanowić się nad kolegialną dyrekcją reprezentacji. W poniedziałek 3 listopada Maradona otrzymał oficjalną nominację. Jednak strzeżonego Pan Bóg strzeże, więc dyrektorem technicznym reprezentacji został świetny trener Carlos Bilardo, który w 1986 r. doprowadził Argentynę do mistrzostwa świata. I choć Maradona jest oficjalnym selekcjonerem, to jednak ściśle współpracuje z Bilardo, a obu można było zobaczyć na stadionie Bernabeu w Madrycie oglądających mecz Realu z Juventusem. W ostatnim tygodniu mieliśmy kilka innych przypadków objęcia funkcji trenerskich przez byłych dobrych piłkarzy, nie mających jednak doświadczenia szkoleniowego. Steua Bukareszt zaangażowała byłego Dorinela Munteanu. Nowym trenerem Bolonii został Sinisa Mihajlović. W drugoligowej włoskiej Mantui drużynę objął Alessandro Costacurta. Ciekawe, jak im się powiedzie.
Sport i polityka
Dariusz Jan Mikus
Powiązania sportu i polityki są oczywiste i powszechnie znane. Jednakże rzadko mają one postać spektakularnych działań reklamowych mających na celu promowanie określonej opcji politycznej. W tym aspekcie ostatnio przekroczono w Polsce kolejną barierę... Podczas meczu Lechii z Lechem na trybunach wywieszono transparent o jednoznacznie politycznej treści: „BKS Lechia Gdańsk – polski bastion prawicy”. Jeszcze trochę, a na trybunach wywieszane będą banery z nazwiskami kandydatów do Sejmu i Senatu czy choćby listy chętnych do samorządu lokalnego. A potem to już chyba tylko czekają nas komunikaty z obrad klubów parlamentarnych i konferencje prasowe liderów w przerwach meczów. I nie ma tu żadnego znaczenia, jaką opcję reklamują „kibice” – bo równie niemoralne będzie promowanie na trybunach prawicy, lewicy, zielonych czy partii centroprawicowych. Sport w swym założeniu jest rywalizacją na boisku, a nie przy urnach wyborczych – jakiekolwiek wykorzystywanie go do celów polity-
cznych jest bezsensowne. No tak, jest bezsensowne – ale możliwość wpływania na decyzje tysięcy wyborców jest dla wielu polityków kuszącą wizją. Dla nich to takie piękne i patriotyczne jest pokazać się na trybunach w szaliku klubu czy reprezentacji – nawet wtedy gdy nie za bardzo wie, jak nazywają się gracze drużyny, za której zagorzałego kibica polityk chce uchodzić. Przez szacunek do najwyższego organu władzy nie będę tu przytaczał nieco żenujących wpadek naszej głowy państwa... Publiczne odwoływanie się do pokazowej miłości barw klubowych stanowi nieco żenujący sposób na podlizywanie się przyszłemu elektoratowi – oczywiście tylko wtedy, gdy polityk na co dzień nie jest uczestnikiem widowisk sportowych, zaś o odwiedzaniu trybun przypomina sobie dopiero na początku kampanii wyborczej. Potem – zaraz po przeliczeniu głosów – zainteresowanie sportem nagle wygasa, a obiecane działania na rzecz stworzenia prawa rozsądnie regulującego sportową materię są praktycznie żadne. Przyznam jednak, że dla wielu polityków lubiących sport – tak zwyczajnie i bez fanfar propagandowych – mam autentyczny szacunek. Dla przykładu pamiętam jak na stadionie w Lubinie – z dala od loży dla VIP-ów – za betonową barierką stał sobie samotnie i oglądał mecz niejaki Jerzy Szmajdziński – już wówczas poseł i znany polityk. On, po prostu, przyszedł tam obejrzeć sobie kawałek meczu. Nie łudźmy się – sportu i polityki nie rozdzielimy – podobnie jak innych dziedzin życia z nią powiązanych, bowiem z racji skupienia uwagi tysięcy ludzi sport jest doskonałą pożywką dla reprezentantów różnorakich ugrupowań. Gdzie indziej można znaleźć aż tyle potencjalnego elektoratu w jednym miejscu...? Jednak bez względu na takie pokusy dla polityków – PZPN powinien zadbać, aby na trybunach nie pojawiały się banery o treści promującej jakiekolwiek ugrupowania polityczne.