PrzemysŁaw wilczyŃski: Gilesa corena tanio sPrzedam
14
może są inne sposoby? może jakaś seria kawałów? są przecież kawały o blondynkach, mogą być o Gilesie corenie (zadanie w tym przypadku o tyle proste, że corena można spokojnie za blondynkę podstawić). choćby taki prosty (dla Gilesa corena: po angielsku): what do you get when you offer Giles coren a penny for his column? change.
LoNDoN 21 November 2008 46 (111) nowyczas.co.uk FrEE issN 1752-0339
PiłKA NożNA
NEW TiME
THE PoLisH WEEKLy
iNKo TEAM FC
Inko w lidze angielskiej! Daniel Kowalski
Piłkarze Inko nie spoczywają na laurach. Już w najbliższy weekend na Wembley Stadium mistrz polonijnej ligi zagra w wielkim finale turnieju UMBRO FIVES.
Od lutego rozpocznie rywalizację w futsalowej lidze angielskiej i to od razu w najwyższej klasie rozgrywkowej! Warto wspomnieć, że dwie najlepsze ekipy FA Futsal 2009 zagrają w europejskich pucharach – zwycięzca w Lidze Mistrzów, a wicemistrz w Pucharze UEFA. Do obu imprez drużyna przygotowuje się niezwykle intensywnie. Przez ostatnich dziesięć tygodni zespół trenował trzy razy tygodniowo, zawodnicy mięli również zapewnioną odnowę biologiczną. Oprócz tego były sparingi oraz mecze w lidze.
Nie jedziemy na Wembley po to tylko, aby zagrać – mówi menedżer zespołu Radosław Kurczab. – Chcemy zdobyć medal, a jeśli dobrze pójdzie, to nawet wygrać ten turniej. Przez ostatnie tygodnie pracowaliśmy nad szybkością i wytrzymałością. Nie zapomnieliśmy również o taktyce – kończy Kurczab. Oto aktualny skład zespołu: Mariusz Lachowicz (bramkarz), Łukasz Bison, Paweł Kiełtyka, Artur Mroziak (kapitan), Adrian Hermaszuk, Marcin Nowak, Mirosław Spychała, Daniel Ejsmond, Radosław Kurczab (menedżer i właściciel zespołu).
CzAs PrzEszły
Pietrkiewicz niezapomniany
16
Są ludzie, którzy nigdy nie odchodzą. Świadectwo ich życia pozostaje. Do takich należy zmarły rok temu poeta, pisarz, tłumacz, wykładowca Jerzy Pietrkiewicz. Zostawił nie tylko swoją twórczość, ale grupę wspaniałych ludzi, przyjaciół, znajomych z kręgów literackich, naukowych oraz wiernych studentów, którzy przywołują go z drugiego brzegu, nie pozwalając zniknąć w cieniu.
dobre, bo polskie
W dobrych kosmetyczki
Modelki i modele uczestniczący w pokazie mody Mecical Aid for Poland Fund spotykali się co niedzielę na aranżacjach chodzenia, a oprócz tego przymierzanie, dopasowywanie ubrań, aż do finałowych prób z dodatkami, biżuterią, żeby na gali zagrało. Fot. Grzegorz Grabowski »8
23
W Londynie nietrudno spotkać kobietę, która nie miałaby złych doświadczeń związanych z zabiegiem kosmetycznym. Historie opowiadane przez panie potraktowane zbyt stężonymi kwasami owocowymi jeżą włos na głowie. Wielu takich opowieści wysłuchała Iwona Mirzejewska – dyplomowana kosmetyczka, która reputację swojego gabinetu postanowiła zbudować na dobrej opinii klientek.
2|
21 listopada 2008 | nowy czas
” Piątek, 21 listoPada, alberta, konrada 1920
1931
Krwawa niedziela w Irlandii. Bojownicy IRA zabili jedenastu Anglików, podejrzanych o donosicielstwo i współpracę z Brytyjczykami. Wywołało to odwet Brytyjczyków, dalsze zamieszki i ofiary śmiertelne. Amerykańska firma AT&T wprowadziła do użytku teleks. Była to wówczas rewolucja w systemach przesyłania danych.
sobota, 22 listoPada, CeCylii, stefana 1906 1963
International Radio Telegraphic Convention uznała SOS za nowy sygnał wzywania pomocy. W Dallas zamordowano prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego. Głównym oskarżonym stał się Harvey Lee Oswald, który niedługo potem również zginął w zamachu. Sprawa zamachu Kennediego jest uznawana za jedną z największych niewyjaśnionych zagadek XX wieku.
niedziela, 23 listoPada, adeli, GrzeGorza 1621
1967
Po raz pierwszy obchodzono Święto Dziękczynienia w USA. Ucztowano, na pamiątkę przybycia pielgrzymów do Ameryki, którzy rok wcześniej przypłynęli na statku Mayflower. Nowi mieszkańcy Ameryki uciekali z Anglii przed prześladowaniami religijnymi. Oficjalnie świętem państwowym zostało ogłoszone w 1779 roku. Dwustu amerykańskich sportowców zbojkotowało zawody podczas Olimpiady w Meksyku. Protestowano przeciwko rasizmowi.
Poniedziałek, 24 listoPada, aleksandra, emilii 1991
1994
Zmarł Freddie Mercury brytyjski kompozytor, pochodzący z Zanzibaru; wokalista, współzałożyciel zespołu Queen. Był niekwestionowanym królem muzyki rockowej, wielkim showmanem, człowiekiem kontrowersyjnym, który już za życia stał się legendą. Pożar w hali Stoczni Gdańskiej. Podczas koncertu grupy Golden Life i transmisji z rozdania nagród MTV wybuchł pożar w wypełnionej po brzegi hali. Zginęło 7 osób, a ponad 300 zostało poparzonych.
Wtorek, 25 listoPada, beaty, elżbiety 1960 2001
W Richland, w stanie Waszyngton w USA, rozpoczął pracę pierwszy reaktor atomowy do celów badawczo-rozwojowych. Po raz pierwszy oficjalnie przyznano się do sklonowania zarodka ludzkiego w celu stworzenia grupy komórek macierzystych.
Duch Czasu straszy nawet ateistów Stanisław Jerzy Lec
listy@nowyczas.co.uk Press Complaints Commission odrzuciła skargę Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii na dziennik „The Times”. Zdaniem komisji reakcja wydawcy na protesty po artykule Gilesa Corena („Two waves of immigration, Poles apart”, „The Times" z 26 lipca br.), w którym autor użył słowa „Polaczki” i oskarżał Polaków o palenie Żydów dla zabawy, była wystarczająca. Komisja uznała też, że felietonowa forma usprawiedliwia emocjonalny przekaz („był wyrazem subiektywnych poglądów autora w kontrowersyjnym temacie”), a słowo „Polacks” (Polaczki) odnosi sie do grupy narodowościowej, a nie jednostki.Zdaniem PCC Kodeks Etyki Mediów nie został złamany. Poniżej list Zjednoczenia Polskiego w reakcji na odrzucenie skargi. ••• Dear Ms Hannah Beveridge, I have to say that the Federation Chairman Dr Jan Mokrzycki and myself are very disappointed by the conclusions reached by the PCC. Following your organisation's positive role in the earlier dispute between the Federation of Poles and the "Daily Mail", we had expected a more positive judgement from the
Commission. Those who trusted in the objectivity and high mindedness of the British media had expected that the outrageous comments by Giles Coren, which the "The Times" subeditors had allowed themselves to publish in "The Times", would be condemed by the PCC because they fly in the face of good community relations, a sense of fairness and sound English common sense. Both the "Times" editors and yourself had already referred to Giles Coren's articles as "prejudiced". How wrong we were. Obviously these are not the criteria on which the sole press watchdog in the UK, the PCC, now operates. The Equality and Human Rights Commission is prevented by its terms of reference from commenting on the printed press. Consequently the monitoring of ethical standards in the British press is the sole preserve of the PCC. However your decision has exposed the fact that the Editors' Code of Practice has no protection against slander against whole communities, only against named individuals. I have already made the point that "Polacks" is an offensive term but your Commissioners refuse
to condemn it. You cover yourselves by the letter and not the spirit of the Code of Practice to justify such a phrase on the grounds that, as it refers to a whole community and not to an individual, it is beyond your jurisdiction. The quotation I provided from the "Jewish Chronicle" was sufficient evidence that Giles Coren's attitudes is dominated by contempt and hatred and so cannot be justified as an innocuous humorous aside. What of offensive terms made about other minorities in the British press? What legislation then protects Jews and Indians against abusive terms like "Kikes" and "Pakis"? If neither the PCC nor the EHRC can intervene in such cases, what prevents the use of such abusive terms against them. A sense of propriety? Fear of disapproval by their readers or their own staff? A fear of litigation on grounds of incitement? Why then cannot Poles be protected by similar measures? Are there no Polish readers, no Polish newspaper staff, no Polish litigants, no Polish rioters or demonstrators to fear?
Ciąg dalszy na str. 3
Środa, 26 listoPada, Jana, leonarda 1922 1968
Grobowiec faraona Tutenchamona został oficjalnie otwarty. Dokonał tego angielski archeolog Howard Carter. Przyjęta przez ONZ na wniosek Polski konwencja wykluczyła przedawnienie zbrodni wojennych.
z teki andrzeJa liCHoty
CzWartek, 27 listoPada, dominika, żanety 1095
Podczas synodu w Clermont papież Urban II wezwał katolików do wyprawy krzyżowej na Bliski Wschód. W ten sposób zainicjował tzw. święte krucjaty w epoce Średniowiecza.
Tyle lat przetrwał kościół w rosyjskiej wiosce zanim zniknął bez śladu. Prawdopodobnie został rozebrany przez złodziei.
200
tysięcy euro kosztował pomnik Marilyn Monroe, który stanął we włoskim kurorcie Riccione nad Adriatykiem.
170
Czas na noWe mieJsCa! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Magdalena Kubiak (m.kubiak@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk); FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Przemysław Wilczyński; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota; zdjęcIa: Damian Chrobak, Grzegorz Grabowski, Agata Grochowska, Grzegorz Lepiarz, Maricn Piniak WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Katarzyna Gryniewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Bartosz Rutkowski, Alex Sławiński, Aleksandra Solarewicz; STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Karolina Suska, Ewa Żabicka.
dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk
Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk); STaŻ MaRkeTIngoWy: Martyna Rybka WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
formularz
Czas PublisHers ltd. 63 kings Grove london se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
|3
nowy czas | 21 listopada 2008
czas na wyspie listy@nowyczas.co.uk Furthermore though we successfully showed that there was no evidence provided by "The Times" of Poles locking up and burning Jews in synagogues as a recreational Easter pastime, you have used an incident in the Ukraine during the terror and chaos of the Russian Revolution, in which (…) there was no active participation by Poles, as justification for your Commissioners to maintain that this passage justified Giles Coren's Polonophobic jibes about Easter.. I chose to remind the PCC before your final decision that this episode has caused considerable outrage both in
Poland and among Poles in the UK. There have been parliamentary interventions in Poland, complaints from the Human Rights Commissioner in Poland, letters from concerned British citizens such as Lord Belhaven, and a 2000 strong petition from the Polish Professionals which "The Times" appear to have been completely ignored, I said that the reputation in Poland of the British press as a whole is at stake in this decision. Today your ruling has caused that reputation enormous damage. We maintain that communities in the UK deserve and require protection against inaccurate information and in-
sults. Effectively you say that this is no longer the role of the PCC. You have now put both British parliamentarians and the Court of Justice of the European Comunities on notice that another body needs to protect Poles and other minorities against this kind of abuse and xenophobia in this country and that the European Convention on the Protection of National Minorities needs to find a champion in this country. We hope you will convey our disappointment over your decision to all your Commissioners. Yours sincerely, WIKTOR MOSZCZYNSKI
Salon Polityki w Londynie W sobotę, 15 listopada, w Ognisku Polskim odbył się Salon Polityki zorganizowany przez Polish Professionals oraz tygodnik ‘Polityka’. Debata w ramach ‘Kampanii o prawdę historyczną’ miała na celu zastanowienie się, kiedy i w jaki sposób Polacy powinni reagować na szkalujące ich artykuły publikowane w brytyjskiej prasie.
ZABAWA ANDRZEJKOWA ›› Ewa Winnicka, Mariusz Kukliński i Daniel Passent. Fot. E. Żabicka
Are you Polish and living or working in Bermondsey or Southwark? Jesteś Polakiem mieszkającym lub pracującym w Southwark? (Bermondsey, Borough, Camberwell, Elephant & Castle, Dulwich, Peckham) Jeśli tak, to zapraszamy na ZABAwę AnDrZEJkową: Sobota, 29 listopada, godz. 19.30-23.00 St. Gertrud’s Church Hall, 1 Debnams road, wejście od Corbett’s Ln) South Bermondsey , SE16 2BB Przynieście ze sobą dobry nastrój oraz ochotę na zabawę. Będzie to dobra okazja do spotkania się z innymi Polakami, którzy mieszkają lub pracują w Southwark. wstęp wolny, będzie DJ oraz przekąski i napoje za darmo. Można przyjść bez rezerwacji, ale liczba miejsc jest ograniczona (100 osób). Aby dokonać rezerwacji prosimy o wysłanie maila do Basi lub Davida: davidtaylordta@talk21.com
Mo de ra to ra mi roz mo wy by li Ewa Win nic ka z ty go dni ka „Po li ty ka” oraz Adam Ko mar nic ki, czło nek Po lish Pro fes sio nals in Lon don. Do roz mo wy w ro li eks per tów zo sta li za pro sze ni dziennikarze: Da niel Pas sent z „Po li t y ki” oraz Jan Re pa z BBC World Se r vi ce, spe cja li zu ją cy się w problemach Eu ro py Środ ko wej. Dys ku sja była re ak cją na ar ty ku łGi le sa Co re na Two wa ves of im mi gra tion, Po les apart. Fe lie to ni sta ku li nar ny prestiżowego dziennika „The Ti mes” na pi sał, że Po la cy w cza sie II woj ny świa to wej w okre sie Wiel ka noc ny dla za ba wy za my ka li Ży dów w sy na go gach, któ re na stęp nie pod pa la li. Artykuł wzbu dził obu rze nie nie tyl ko w śro do wi sku pol skim, ale też ży dow skim (np. The Institute for Polish-Jewish Studies – Polin). Obie stro ny wystosowały li sty wy ra ża ją ce ich opi nie do ga ze ty. Członkowie Po lish Pro fes sio nals in Lon don przygotowali pe ty cję, któ rą na po cząt ku wrze śnia prze ka za li re dak cji ga ze ty. Wów czas by ła ona pod pi sa na przez 1600 osób z ca łe go świa ta. Te raz wid nie je pod nią ponad 2000 pod pi sów. Czy pe ty cja to wy star cza ją ce roz wią za nie? Czy ma ona sens? W ja ki in ny spo sób po win ni śmy
re ago wać na ob ra ża ją ce nas ar ty ku ły? Czy war to wcho dzić na dro gę są do wą, czy mo że le piej ob rzu cać sa mo chód de li kwen ta jaj ka mi? Jed nym z pro ble mów po ru szo nych pod czas dys ku sji by ło py ta nie, ko go chce my prze ko nać do na szej opi nii. Fi lip Śli pa czek, z In sty tu tu Stu diów Pol sko -Ży dow skich zwró cił uwa gę na to, że pro blem do ty czy nie tyl ko stro ny pol skiej i an giel skiej, ale rów nież spo łecz no ści ży dow skiej. We dług nie go Co ren, mi mo swo ich ży dow skich ko rze ni nie jest przez tę gru pę po pie ra ny. Obok kłam stwa hi sto r ycz ne go – jak zauważył jeden z uczestników – na uwa gę za słu gu je rów nież fakt, że Co ren na zwał Po la ków „Po lacks” (Po lacz ka mi), co rów nież szka lu je na sze imię w krę gu bry tyj skim. We dług Ja na Re py, Bry tyj czy cy spoglądają na Po la ków „obo jęt nie bądź względ nie po zy tyw nie”. Uwa ża on, że An glik nie jest wro go na sta wio ny. Ma ra czej ni kłą wie dzę na ten (hi sto rii) te mat, dla te go też na le ży uczyć w spo sób wy wa żo ny i umie jęt ny. We dług nie go nada nie spra wie wy mia ru są do we go jest bar dzo trud ne, po nie waż nie ma w tej spra wie kon kret nej ofia ry.
Ciąg dalszy » 4
4|
21 listopada 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Liberalni demokraci wychodzą do Polaków W poniedziałek, 17 listopada, w siedzibie władz Londynu, czyli City Hall, pod hasłem „Czy macie pytania?” odbyło się spotkanie liderów Liberal Democrat Party z polską społecznością. Obecni byli m. in. lider partii Nick Clegg, jej przewodniczący, a jednocześnie poseł z North Southwark & Bermondsey Simon Hughes, jedyny „polski” burmistrz w Wielkiej Brytanii – Stefan Kasprzyk, gospodarz ›› Spotkanie demokratów z Polakami w City Hall Fot. Maciej Psyk dzielnicy Islington, rzecz- wypowiedzenia się, staje się ofiarą „jest w 1/16 Polką”, jako że jedna z jej nik partii Mike Girling uprzedzeń i kształtowanych przez me- praprababci była Polką. Brakowało stereotypów. Lepsza reprezentacja tylko badań DNA i sakramentalnego oraz doradcy lidera i kan- idia silniejszy głos w demokracji może do- pytania: „Kraków? To nad Bałprowadzić do zaprzestania postrzega- tykiem?”. Większość z nas nie zna dydaci do wyborów do Polaków w taki sposób”. swoich przodków aż do czwartego poParlamentu Europejskiego. niaWszyscy dwoili się i troili, by poka- kolenia wstecz, więc nie wykluczone, W zaproszeniu Nick Clegg napisał: „Jest dla mnie bardzo ważne, by mniejszości mieszkające w Londynie były wysłuchane i lepiej reprezentowane przez wybranych polityków. Jeśli polska społeczność nie ma możliwości
zać, jak bardzo szanują Polaków i chcą im pomóc. Simon Hughes w latach 80. szmuglował do PRL literaturę drugiego obiegu, więc pomoc Polakom ma niejako we krwi. Kandydatka partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego Dinti Batstone ma równie dobre referencje, ponieważ
że jestśmy w 1/16 Anglikami. Nick Clegg mówił między innymi o tym, że 31 proc. londyńczyków urodziło się poza Wielką Brytanią, o tym, że jest to miasto kilkuset języków, o upadku XIX-wiecznego nacjonalizmu i idei niezależności, które w dzisiejszej Europie nie są już możliwe, o globali-
zacji, której Londyn jest najlepszym wyrazem i pionierem. Zarówno on, jak i inni podkreślali, że bez imigrantów, w tym Polaków, gospodarka brytyjska stanęłaby jak samochód z zepsutym silnikiem. Było to zręczne budowanie mostów do brytyjskiej Polonii. Jednak mimo całej grzeczności i erudycji byłoby naiwnością sądzić, że Nick Clegg i jego partia rzucą się jak lwy walczyć za na o nasze interesys. Poza tym nie jest to stowarzyszenie mniejszości narodowych, lecz niezależna od narodowości – choć otwarta na nie – partia polityczna, więc realizuje program wynikający z jej doktryny. Przekonują o tym jego odpowiedzi na pięć pytań, które zadałem we własnym imieniu: 1) w sprawie poparcia kampanii London Citizens dążącej do podniesienia płacy minimalnej w sektorze hotelowym do poziomu £7,45 za godzinę (London Living Wage) Odpowiedź: Pracownicy na stawkach cząstkowych, np. opłacani za posprzątanie pokoju hotelowego, nie powinni zarabiać mniej niż £5,73 za godzinę. Kontrakt powinien być zawsze spisany, a egzemplarz oddany pracownikowi. Rząd powinien wymusić przestrzeganie prawa w tym zakresie. Tym niemniej stosowanie się do London Living Wage powinno być dobrowolne, czyli że nie wszyscy pracodawcy muszą się do tego stosować. 2) w sprawie przekazania uprawnień do regulowania płacy minimalnej na swoim terenie władzom lokalnym Odpowiedź: Ze względu na ryzyko przeniesienia firmy do regionu, w którym stawki minimalnej nie podwyż-
szono, nie jest to dobre rozwiązanie. 3) w sprawie zniesienia Workers Registration Scheme (opłata 95 funtów, by pracować legalnie) Odpowiedź: Zatrudnienie pracowników sezonowych powinno być rozwiązane na zasadzie wyjątku od obowiązującego prawa. 4.) w sprawie przyjęcia propozycji dyrektywy unijnej o pracownikach tymczasowych, gwarantującej taką samą płacę, jaką otrzymują pracownicy zatrudnieni w miejscu pracy na kontraktach oraz gwarantującej zatrudnienie w zakładzie pracy po sześciu miesiącach Odpowiedź: Przerzucenie winy na agencje pracy, które wykorzystują obecne prawo nie naruszając go. 5) w sprawie obecnego ograniczonego dostępu do pracy dla Rumunów i Bułgarów: Odpowiedź: Jednolity rynek europejski. Do cennych uwag, które padły podczas spotkania należy zaliczyć radę, by korzystać z demokracji, przedstawiając swoje problemy swoim radnym i posłom, zarejestrować się w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się 4 czerwca (poprzez stronę www.aboutmyvote.co.uk) oraz uczestniczyć w życiu obywatelskim poprzez stowarzyszenia lub partie polityczne. Może to być Liberal Democrat Party, choć kto chce się do niej zapisać, powinien to zrobić ze względu na doktrynę liberalną, a nie resentymenty narodowościowe.
Maciej Psyk
Salon Polityki w Londynie Ciąg dalszy ze str. 3
W połowie października Metropolitan Police w Londynie uruchomiła specjalny numer telefonu, przeznaczony do zgłaszania przestępstw, które nie wymagają natychmiastowej interwencji. Ma on nie tylko ułatwić poszkodowanym dostęp do policyjnych usług, ale też ograniczyć liczbę niewłaściwych telefonów pod 999.
0300 123 1212
– ma służyć przede Nowy numer – wszystkim do zgłaszania przestępstw, które już miały miejsce i nie dzieją się w momencie, kiedy telefonujemy na policję oraz gdy chcemy zasięgnąć porady funkcjonariuszy. Gdy jednak jesteśmy świadkami groźnych incydentów, chcemy podać miejsce przebywania podejrzanych osób lub gdy ktoś jest ranny, najeży wykręcić 999. Cena połączenia z nowym numerem nie będzie większa niż połączeń zaczynających się na 01 lub 02, a dodatkowo wchodziły w zakres darmowych minut w każdej sieci.
Takiego samego zdania jest również Daniel Passent, który nie popiera walki w formie „obraza kontra obraza”. Pozostaje również pytanie, przeciwko komu chcielibyśmy złożyć zażalenie do sądu – Corenowi czy gazecie „The Times”? W walce z polskimi stereotypami Passent opowiada się za budowaniem pozytywnego wizerunku. Zasugerował, że można by to osiagnąć przez orgnizowanie konferencji polsko-żydowskich, zaproszenie Corena do Polski, zaproszenie Żydow z Wielkiej Brytanii na krakowski lub warszawski festiwal kultury żydowskiej, na wycieczkę śladami Schindlera bądź budowę muzeum. Zwrócił też uwagę, że walka z uprzedzeniami jest ważna nie tylko w Wielkiej Brytanii, lecz również i w Polsce. Wizerunek Polaków mógłby być budowany na podstawie pozytywnych arytykułów opublikowanych w brytyjskiej prasie. Jednak jest to nie lada wyzwanie, ponieważ media częściej i chętniej publikują negatywne, aniżeli pozytywne materiały. Pan Mariusz Kukliński, korespondent radiowy, zachęca do natychmiastowego reagowania na szkalujące artykuły. Jest to możliwe
na przykład poprzez pisanie listów do redakcji, (sam kiedyś to zrobił, mieszcząc się w 27 słowach!), poprzez telefony bezpośrednio do autora tekstu lub rzecznika prasowego danej gazety. Cała sprawa jest bardzo trudna i ciężko w tym wypadku znaleźć łatwe i skuteczne rozwiązanie. Rozmowa podczas Salonu Polityki była żywa i ręce uczestników wyrywały się do
wzięcia udziału w dyskusji. Nie została ona zakończona konkretami, niemniej zaowocowała kilkoma pomysłami. Członkowie Polish Professionals zapowiedzieli, że je przeanalizują i zadecydują, które pomogą im w podjęciu dalszych kroków.
Ewa Żabicka
Felietony » 14
$ BogaCtwo $ jEst dostęPnE dla CiEBiE! Kurs tworzEnia doBroBytu wE wszystKiCh dziEdzinaCh ŻyCia. londyn, 6-7 grudnia Prowadzi antoni Przechrzta, Ma, dyrektor instytutu realizacji siebie Dowiesz się, jak przyciągnąć pomyślność, prosperity, pieniądze, poczucie luksusu życiowego, spokój wewnętrzny, zdrowie, fortunę, szczęście i dobrą passę, wspaniałe relacje. inForMaCjE i zaPisy: tEl. 0797 144 7342; +48 607 387 737 biuro@uzdrawianie.com www.uzdrawianie.com
|5
nowy czas | 21 listopada 2008
czas na wyspie
Przygotowania do powrotów W sobotę, 15 listopada, w siedzibie Banku PKO BP w Londynie, Stowarzyszenie Poland Street zorganizowało spotkanie z przedstawicielami dwunastu polskich miast pod hasłem „Wracać, ale dokąd? – porozmawiajmy o konkretach.“ Celem spotkania było stworzenie płaszczyzny komunikacyjnej między Polakami w Wielkiej Brytanii a Polską, co pomogłoby w podjęciu decyzji o ewentualnym powrocie w oparciu o konkretne i realistyczne informacje na temat sytuacji w danych regionach kraju. Poland Street zaprosiła do współpracy dwanaście polskich miast: Szczecin, Poznań, Katowice, Bydgoszcz, Lublin, Białystok, Rzeszów, Wrocław, Gdańsk, Łódź, Kraków i Warszawę. Od stycznia 2009 roku, poszczególne miasta będą prezentowały swoją ofertę społeczną, biznesową i kulturalną dla osób zainteresowanych powrotem do danego miasta. Członkowie Poland Street zwrócili się do reprezentantów poszczególnych miast z prośbą o sporządzenie konkretnej bazy danych na temat każdego miasta, obejmującej takie informacje jak, m.in., sytuacja na rynku pracy, ceny nieruchomości oraz możliwości rozpoczęcia własnej działalności gospodarczej. Prezentacje będą poprzedzone wydarzeniami kulturalnymi zorganizowanymi przez każde z miast. Projekt jest skierowany do tych, któ-
Jacek Winnicki ze stowarzyszenia Poland Street
rzy zastanawiają się nad powrotem do kraju w ciągu najbliższych kilku lat. Dlatego właśnie tak ważną kwestią jest pokazanie stanu rzeczywistego, a nie projektów i zamiarów. Sukces tego projektu polega na otwartej komunikacji, wymianie oczekiwań i wyobrażeń, planów i zamiarów. Władze miast chcą poznać, czego Polonia oczekuje, jakie kwestie są szczególnie ważne, jak mogą się przygotować na ewentualny napływ rodaków powracających z Zachodu. By ułatwić to zadanie, Poland Street założyła fo-
rum internetowe (www.polandstreet.co.uk/forum), na którym można umieszczać pytania oraz komentarze na temat projektu. W odpowiedzi na pytanie, do kogo oferta jest kierowana, przedstawiciele miast zazwyczaj wspominali młodych fachowców ze wszystkich dziedzin, ponieważ z powodu takich projektów jak choćby Euro 2012, wzrosło zapotrzebowanie na bardzo szeroko rozumianą kadrę robotniczą. Przedstawiciele miast apelowali jednak o to, by rodacy byli realistyczni w swoich oczekiwaniach i brali pod uwagę to, jaką władzę mają miasta i na co mogą wpłynąć, a na co nie. Ważnym elementem projektu jest jednak motyw dialogu i współpracy między Polonią na Wyspach a poszczególnymi szczeblami administracyjnymi w Polsce. Goście zebrani na tym spotkaniu poruszyli dwie główne kwestie związane z powrotami Polaków do kraju: umożliwienie powrotu i jak najdogodniejsze włączenie się w życie w Polsce, jak również wspólny nacisk na władze lokalne i państwowe w celu poprawienia standardów życia Dyskusja, która odbyła się w czasie spotkania, tyczyła się szeregu spraw nurtujących wielu Polaków. Przede wszystkim, każdy kto zastanawia się nad powrotem do kraju musi odpowiedzieć sobie na szereg pytań dotyczących oczekiwań od Polski, od poszczególnych miast, i od samych siebie. Trzeba być
Rozbity gang realistycznym, ale też optymistycznym. Przede wszystkim ci, którzy poważnie myślą o powrocie, muszą oswoić się z perspektywą niższych zarobków oraz większej biurokracji. Trzeba też być przygotowanym na to, że Polska nie jest na poziomie Wielkiej Brytanii w wielu sferach życia i jeszcze długo nie będzie. Są jednak powody do optymizmu. Jak zaobserwowała dziennikarka Katarzyna Bzowska, przedstawicielka starszej fali emigracyjnej, „ta perspektywa, to, że o was się zabiega, (…) najlepiej świadczy o tym, jak wiele się w Polsce zmieniło. Perspektywa powrotu dużej grupy młodych ludzi z doświadczeniem zawodowym i większymi oczekiwaniami wobec państwa jest też dobrą okazją, żeby zapoczątkować zmiany, poprzez które Polska ma szansę dorównać poziomem rozwoju krajom zachodnim. Choć powrót do kraju jest osobistym wyborem, uzależnionym od indywidualnych potrzeb i wartości, ważne jest, by nie podchodzić negatywnie do tego projektu. Potrzebni są ludzie, którzy myślą pozytywnie, bo choć biurokracji i systemu prawnego powracający do kraju Polacy od razu nie zmienią, mogą oni, w oparciu o własne doświadczenia za granicą, przyczynić się do zmiany mentalności rodaków, co jest ważnym elementem poprawy poziomu życia w kraju.
Renata Legierska
Brytyjska policja aresztowała osiem osób wykorzystujących imigrantów z nowych państw Unii Europejskiej. Operacja pod kryptonimem „Ruby” odbyła się w hrabstwie Lincolnshire, w środkowo-wschodniej Anglii. Imigranci pracujący na farmach przy zbiorze porów byli zmuszani do szesnastogodzinnej pracy przez sześć dni w tygodniu za wynagrodzenie poniżej ustawowego minimum. Gang werbował pracowników poprzez ogłoszenia w prasie oraz agencje zatrudnienia. Zgłaszającym się osobom opłacano koszty podróży do Anglii (pieniądze te musieli później odpracować). Po przyjeździe zabierano im paszporty, zmuszano do niewolniczej pracy, nie zapewniając odzieży ochronnej, a wobec niektórych stosowano również przemoc. We wtorek, 18 listopada, sześćdziesiąt osób złożyło zeznania przeciwko osobom podejrzanym o sprowadzanie pracowników i pranie pieniędzy. Policja podejrzewa, że wykorzystano w ten sposób kilkaset osób. W akcji wzięło udział ponad dwustu funkcjonariuszy policji i pracowników cywilnych. Była to największa akcja związana z handlem żywym towarem w historii Wielkiej Brytanii. (eż)
6|
21 listopada 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Pomaganie W Hatfield działa Welwyn Haftield Polish Forum, które ma na celu pomoc przybyłym w te rejony Polakom. Stanowią oni 8-procentową grupę mieszkańców tego miasteczka. Inicjatorem forum jest Michał Siewniak, który jest nauczycielem w szkole w Garston i od trzech lat mieszka w Welwyn Garden City. Chce pomagać rodakom, którzy właśnie przyjechali do Anglii jak najszybciej zintegrować się z lokalną społecznością. Nowo przybyli mają często problemy związane z barierą językową i nawiązywaniem kontakt z ludźmi z róşnych grup etnicznych. Forum ma być miejscem, gdzie mogą oni podzielić się swoimi problemami i zasięgnąć porady. Spotkania odbywają się dwa razy w tygodniu w miejscowej remizie straşackiej. Są na nie zapraszani przedstawiciele lokalnych władz, doradcy z Citizens Advice Bureau oraz Hatfield MP Grant Shapps. (eş)
Kier masz ksią şek W holu Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego odbędzie się kiermasz dubletów ksiąşek krajowych i zagranicznych. Większość publikacji będzie moşna kupić za £1,50. 238-246 King Street, W6 0RF 30 listopada, godz. 11:0018:00. Najblişsza stacja metra: Ravenscourt Park
Pracuj bezpieczniej
tyd zień na wyspach W ciągu dziesięciu miesięcy,
Sta ty sty ki po ka zu jÄ…, Ĺźe po nad jed na czwar ta zgo nĂłw w wy ni ku wy pad kĂłw przy pra cy wy stÄ™ pu je w prze my Ĺ›le bu dow la nym. Do te go na le Ĺźa Ĺ‚o by jesz cze do li czyć ty siÄ… ce ska le czeĹ„, ura zĂłw, zĹ‚a maĹ„. W ce lu po pra wy bez pie czeĹ„ stwa pra cy na bu do wach oraz zmniej sze nia licz by wy pad kĂłw wĹ‚a dze bry tyj skie wpro wa dzi ly pod sta wo we wy ma ga nia te stĂłw bez pie czeĹ„ stwa i hi gie ny pra cy – CSCS (Con struc tion Skills Cer ti ďŹ ca tion Sche me). Test BezpieczeĹ„stwa i Higieny Pracy Construction Skills pomaga podwyĹźszać standardy w przemyĹ›le poprzez zagwarantowanie, Ĺźe pracownicy bÄ™dÄ… mieć minimalny poziom Ĺ›wiadomoĹ›ci bezpieczeĹ„stwa i higieny pracy przed wejĹ›ciem na plac robĂłt. Karty CSCS sÄ… wymagane od pracownikĂłw coraz wiÄ™kszej liczbie firm konstrukcyjnych. StanowiÄ… swoistÄ… furtkÄ™ do zdobywania rozpoznawalnych na rynku brytyjskim kwalifikacji zawodowych i managerskich (NVQ). Z wypowiedzi doradcy do spraw rozwoju firmy w ConstructionSkills, Andrew Russ-Turnera, wynika, Ĺźe: „karty CSCS bÄ™dÄ… absolutnie niezbÄ™dne i wymagane na wszystkich budowach. Bez karty CSCS ubezpieczenia nie gwarantujÄ… wypĹ‚at odszkodowaĹ„. To krok milowy w celu polepszania szans na lepsze zatrudnienieâ€?. PierwszÄ… polskÄ… firmÄ…, ktĂłra posiada pozwolenie na przeprowadzanie egzaminĂłw na karty CSCS w jÄ™zyku polskim jest Kasa Business Servicess Ltd. Firma istnieje juĹź od 2000 roku i
›› Kasa Business Services przygotowała specjalne miejsca, gdzie będą prowadzone kursy CSCS. Fot. Marzena Plew icka jest jedną z bardziej znanych polskich firm księgowych na rynku brytyjskim. Szkolenia i testy CSCS przeprowadza od końca 2005 roku. Test CSCS moşna odbyć w terminie trzech dni roboczych od rejestracji, a dla osób chcących lepiej się do niego przygotować Kasa Business Servicess
Ltd organizuje profesjonalne kursy. Rejestracja, egzaminy oraz same kursy przeprowadzane są w dogodnym czasie w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w zachodnim Londynie, w dzielnicy Hammersmith. (mr) www.kasa.uk.com/uslugi
między kwietniem 2007 a marcem tego roku juş piętnastu Polaków mieszkających w regionie Highlands zgłosiło na policję skargi dotyczące rasistowskich ataków na swoją osobę. W ubiegłym roku przyjęto takich zgłoszeń dwanaście, dwa lata temu tylko cztery. Jedna trzecia incydentów miała miejsce w Inverness. Za przyczynę nasilenia się nienawiści wobec innych nacji uznaje się kryzys ekonomiczny i w związku z nim większą konkurencję na rynku pracy. Według policyjnych statystyk, najczęściej atakowaną grupą narodowościową są jednak osoby sklasyfikowane jako „inni biali Brytyjczycy". 54 proc. dorosłych Brytyjczyków boi się dzieci – wykazało badanie organizacji charytatywnej Bernardo. Osoby, które wzięły udział w specjalnej ankiecie określiły młode pokolenie między innymi jako „zwierzęta", „chuliganie" i „dzikusy". Ankietowani byli teş przekonani, şe nastolatkowie stanowią zagroşenie dla siebie i innych. W ocenie przyczyn takiej sytuacji respondenci w większości odrzucili jednak sugestię, şe dzieci często są źle rozumiane przez rodziców i wymagają profesjonalnej pomocy. Reakcją Bernardo na wyniki ankiety będzie kampania nawołująca do większej tolerancji. W Dublinie otwarto nowe cen-
trum edukacji dla bezrobotnych. Jego celem będzie wyszkolenie około 700 osób, szczególnie tych, pochodzących z najgorszych dzielnic miasta. Oprócz kursu obsułgi komputerów będą oni mogli uzyskać takşe porady dotyczące właściwego zachowania na rozmowie kwalifikacyjnej. Z inicjatywy Dublin Institute of Technology w stolicy Irlandii powstało 25 takich ośrodków.
*ESTEyMY POLSKOJÇZYCZNYM CENTRUM ZDAWANIA EGZAMIN�W (EALTH 3AFETY #3#3 AUTORYZOWANYM PRZEZ #)4" ZLOKALIZOWANYM W POLSKIM OyRODKU 0/3+ 4YLKO U NAS PRZEJDZIESZ KILKUGODZINNE SZKOLENIE I ZDASZ EGZAMIN Z ZAKRESU "(0 W TYM SAMYM MIEJSCU I TEGO SAMEGO DNIA -AJ–C KARTÇ #3#3 ZWIÇKSZASZ SWOJE SZANSE NA ZATRUDNIENIE W ANGIELSKICH FIRMACH BUDOWLANYCH
Ponad 650 tysięcy osób, pracujących w brytyjskim sektorze usługowym moşe w najblişszym czasie stracić pracę w wyniku kryzysu – podał serwis telegraph.co.uk. Z danych opublikowanych przez biuro badań makroekonomicznych Capital Economics wynika, şe najbardziej zagroşeni są ludzie zatrudnieni w sklepach, restauracjach i hotelach. Ponad sto tysięcy posad zlikwidowanych zostanie w administracji i usługach biznesowych. Czterdzieści procent zwolnień będzie miało miejsce w Londynie, który najbardziej ucierpi w wyniku recesji. Juş za pięć lat moşe nastąpić
+!3! "53).%33 3%26)#%3 ,4$ /FFICE D +ING 3TREET WEJyCIE OD 2AVENSCOURT !VENUE (AMMERSMITH ,ONDON 7 2& TEL FAX
zmiana na brytyjskim tronie. Zdaniem „Sunday Express", na jednym z prywatnych spotkań Elşbieta II poinformowała księcia Karola, şe powinien przygotowywać się do objęcia władzy, gdyş zamierza ustąpić z tronu, gdy będzie miała 87 lat. Informacje te nie zostały jednak potwierdzone przez rzecznika pałacu Buckingham.
|7
nowy czas | 21 listopada 2008
czas na wyspie
Polska agencja w finałowej trójce 2B Interface, agencja rekrutacyjna założona przez Polkę, Beatę Bartlay, znalazła się wśród finalistów w konkursie Biznes Roku 2008 o prestiżową nagrodę biznesową przyznawaną przez kapitułę Thames Gateway Business Awards w Londynie. Do dat ko wo Ju sty na Slemp, ma na ger od dzia łu agen cji w Bed ford, zna la zła się wśród fi na li stów te go kon kur su w ka te go rii Wy bit na Mło da Oso ba Ro ku 2008. W uza sad nie niu de cy zji na pi sa no: „Ka pi tu ła do ce ni ła nie zwy kły wkład, ja ki fir ma wnio sła w roz wój re gio nu”. – Je stem za szczy co na i za sko czo na – ko men tu je Ju sty na. – Nie mo gę uwie rzyć, że spo tka ło mnie ta kie wy róż nie nie". 2B In ter fa ce jest praw do po dob nie na pręż nej dzia ła ją cą pol ską agen cją re kru ta cyj ną w Wiel kiej Bry ta nii. Fir ma otwar ła nie daw no dwa no we od dzia ły, je den w Bed ford (East An glia), dru gi w Le aming ton Spa (West Mi dlands). Asy sten tem biu ra w West
›› Pracownicy 2B Interface, w środku Beata Bartley Mi dlands jest Aga Ma zur kie wicz, na sze fo wą biu ra w Bed ford awan so wa na zo sta ła Ju sty na Slemp. 28 paź dzier ni ka w re stau ra cji Na wab Lo un ge w St. Neots od by ły się kon fe ren cja pra so wa oraz ban kiet uro czy ście in au gu ru ją ce otwar cie biu ra agen cji w Bed ford. Przy dźwię kach jaz zu pra cow ni cy 2B In ter fa ce, przed sta wi cie le firm za przy jaź nio nych z agen cją oraz pol skich i bry tyj skich me diów świę to wa li otwar cie no we go od dzia łu. Agencja, jak na czte ro let nią fir mę, jest już bar dzo uty tu ło wa ne. W ubie głym ro ku agen cja zdo by ła ty tuł naj -
lep sze go de biu tan ta w biz ne sie, a jej dy rek tor za rzą dza ją cy Be ata Bar tlay zna la zła się w fi na ło wej trój ce Biz ne so wej Oso by Ro ku 2007. W ma ju te go ro ku agen cja za ję ła dru gie miej sce w kon kur sie na naj le piej roz wi ja ją cy sie biz nes, na to miast w czerw cu we dług ran kin gu HSBC 2B In ter fa ce zna la zło się w pierw szej 10 naj le piej ro ku ją cych mło dych biz ne sów. 2B In ter fa ce re kru tu je Po la ków i Bry tyj czy ków do sta łej oraz tym cza so wej pra cy w Wiel kiej Bry ta nii oraz Du ba ju. Agen cja spe cja li zu je się w ofer tach pra cy w bu dow nic twie, prze my śle me blar skim, dys try bu cji oraz han dlu.
8|
21 listopada 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Moda PO(l)SKa
Fot. Grzegorz Grabowski
Mag da le na Ku biak
– Zapowiada się ładnie – zachwalała koleżance starsza pani w płaszczu z broszką. – My już widziałyśmy modelki, bo my tu pomagierki jesteśmy. Z drugiej strony inna pani reklamowała znajomemu wyjątkowe, kolorowe fryzury. Między rzędami przechadzała się sympatyczna blondynka, pytając, „czy program ktoś życzy?”, a jeśli tak, to w jakim kolorze. Sala w POSK-u wypełniła się szybko i wszyscy oczekiwali rozpoczęcia pokazu mody. Starszej pani siedzącej przede mną tak bardzo zależało na uchwyceniu każdego, nawet najdrobniejszego detalu prezentowanych kreacji, że skłonna była zaatakować fotografa, który – wykonując swoją pracę – chwilowo zasłonił jej widoczność. Na szczęście dla niego, i dla nas, skończyło się tylko na krótkiej wymianie zdań. Zdjęcia zrobił. Zanim na wybiegu pokazały się modelki, modele i konferansjer, Jurek Jarosz, na scenie pojawiła się doktor Bożena Laskiewicz z Medical Aid for Poland Fund i pokrótce opowiedziała o celach organizacji i przeznaczeniu zebranych, m.in. dzięki pokazowi mody, pieniędzy. Zasilą one konto fundacji, która zajmuje się przede wszystkim zakupem najbardziej potrzebnego sprzętu medycznego dla polskich szpitali. – Everything… będzie po polsku – zaznaczył konferansjer, a następnie zachęcił publiczność do ciepłego powitania osób biorących udział w pokazie. Rozpoczęła Agnieszka, ubrana w furto, zielony szal, krótkie czarne spodnie i kozaki. Całość dopełniały doczepione do fryzury pasma błyszczących, złotych włosów. Za nią Marcin, Kasia, Paweł i kolejne osoby prezentujące różnego rodzaju kapelusze, futra, płaszcze, pikowane kamizelki, swetry czy spódnice. Rozmaitość stylów, od eleganckich do kowbojskich połączeń dżinsu i skóry. – Pani Marta, trochę z akcentem wschodnim…, tajemniczy mężczyzna…, Janeczka…, a tu pani Wiesia, mama Janeczki. Różnica pokoleń nie istnieje – komentował pan Jurek. Następnie na wybiegu pojawiły się stroje bardziej eleganckie, suknie, garsonki, marynarki. Fantazja konferansjera, opi-
sującego poszczególne kreacje nie miała granic. – Kołnierzyk stoi, krawat wisi… – stuprocentowy mężczyzna – relacjonował. Za mężczyzną były między innymi „biedroneczki są w kropeczki”, Julie Tymoszenko, kreacje z Ritza, a nawet z nowego filmu o Bondzie. Nie zabrakło też strojów z historią, jak czarna suknia wieczorowa z odsłoniętymi plecami i tylko cienkim sznureczkiem, łączącym brzegi. Do sklepu Medical Aid for Poland Fund na Ealingu oddał ją podobno mąż, niezadowolony, że małżonka nosiła ją tył do przódu. Pokaz zakończyły efektowne suknie ślubne z długimi trenami, falbanami, kokardami wpiętymi we włosy modelek. Publiczność nagrodziła organizatorów brawami, a część z osób zaczęło sięgać po portfele, w oczekiwaniu na
wyprzedaż prezentowanych kreacji. Ja co prawda nie podzielałam aż tak entuzjazmu, szczególnie że w trakcie dwugodzinnego pokazu tylko kilka razy dłużej zatrzymałam wzrok na ciekawie skrojonej sukience lub marynarce. Moją uwagę bardziej skupiały komentarze, przypominające często zachowania weselnego wodzireja i nie mające wiele wspólnego z tym, co aktualnie na wybiegu było prezentowane. Szkoda, że zabrakło w nich trochę pastiszu. W przypadku rzeczy podarowanych możliwości stworzenia wyjątkowych kreacji są dosyć ograniczone. Warto jednak docenić wielkie zaangażowanie tych wszystkich, którzy dla szczytnego celu poświęcili swój czas, szczególnie że w tym roku przygotowanie pokazu trwało krócej niż zwykle. – Przedtem to zajmowało nam
Modelki i modele uczestniczący w pokazie mody Mecical Aid for Poland Fund spotykali się co niedzielę na aranżacjach chodzenia, a oprócz tego przymierzanie, dopasowywanie ubrań, aż do finałowych prób z dodatkami, biżuterią, żeby na gali zagrało. Fot. Magdalena Kubiak
›› Nad aranżacją całości czuwała Ula Jarosz. U góry: na wybiegu. Zdjęcia: Grzegorz Grabowski
trzy, cztery miesiące, a tym razem trzy i pół tygodnia. Pracowaliśmy nocami, często kończyliśmy próby o dwunastej, pierwszej – opisuje Ula Jarosz, choreografka Fashion Show 2008. – Spotykaliśmy się co niedzielę na próbie chodzenia, oprócz tego przymierzanie, dopasowywanie ubrań, a w tym tygodniu bardzo intensywnie, takie finałowe próby z dodatkami, biżuterią, żeby to skompletować, żeby wszystko grało – dodaje Agnieszka Dobkiewicz, jedna z modelek. Jednak mimo ograniczonych możliwości i dużego stresu wszystko się udało – sześćdziesiąt modelek i osiemnastu modeli wyszło na wybieg, aby pewnie, z pomysłem zaprezentować stroje z charytatywnego sklepu na Ealingu. Było warto nie tylko dla szczytnego celu, ale chociażby dla kilkunastoletniej dziewczynki, która z błyskiem w oku przyglądała się sukniom i fantazyjnym uczesaniom, a po pokazie z uśmiechem pozowała na POSK-owym wybiegu, być może stawiając pierwsze kroki w karierze modelki.
%( =3 VLHFL ,(&=(Ē EH]S 0RQH\* 67:2 ° UD LHF]H : 6= ēVWZ P JZDUD LDU\JRG R ZS QRĝû <%. àDW QWXMH 2 Ĝú SLHQL ° Ą Z FLĄ G]H QD 0RĩHV] JX ]D NDĩGH Z\Và D OHGZ LH 24 NRQWR ]àR û Wy g od z in** ZNRZH =$'
= %(= :2Ē 32 3 0080 ß$71$ ,1' 180(5 )2/, 0 $%< =$5( 897 1$
1 -675 8 2 9 :$ú 6,Ĉ
71
-8Ĩ '=,Ĝ
www .mon eygr 0R QH\* am.c UDP :V]H ONLH S om UDZD ]D VWU]H ĩRQH
'RVWĉSQD Z
2UD] Z NDĩG\P PLHMVFX JG]LH ]REDF]\V] ]QDN 0RQH\*UDP
2SàDWD Z Z\VRNRĝFL RERZLĄ]XMH ]D SU]HND]\ Z\NRQDQH QD REV]DU]H /RQG\QX ° Z JUDQLFDFK REZRGQLF\ 0 2SàDWD ]D SU]HND]\ VSR]D WHJR REV]DUX Z\QRVL 'RGDWNRZR GR RSàDW\ ]D SU]HND] ]DVWRVRZDQ\ ]RVWDQLH NXUV Z\PLDQ\ ZDOXW 0RQH\*UDP OXE MHJR DJHQWyZ =JRGQLH ] SURFHGXUDPL L SU]HSLVDPL EDQNX SU]\PXMĄFHJR SU]HND]
&7$ 35( 3/ $ 3
10|
21 listopada 2008 | nowy czas
polska
tydzień w kraju Minął rok rządów gabinetu Donalda Tuska. 48 proc. Polaków jest z premiera zadowolonych, ale 46 proc. uważa, że wyniki rządu są słabsze od tych, których oczekiwano. Sam premier ocenił swój gabinet na „trójkę z plusem”. Dziennikarze wyliczyli tymczasem, że koalicyjny rząd PO-PSL zrealizował w ciągu roku tylko 17 proc. przewidzianych na ten czas projektów ustaw. Prezydent Lech Kaczyński wziął udział 18 listopada w święcie odzyskania niepodległości przez Litwę i Łotwę. Premier Tusk odwiedził Katar i Kuwejt. Rozmowy dotyczyły głównie spraw gospodarczych.
SpołeczeńStwo
BuRzliwA pRzeSzłość miniStRA dRzewieckiego nA floRydzie
Nie muszę być ministrem… Bartosz Rutkowski
Jeżeli trzeba, nie muszę być ministrem – mówi zdenerwowany Mirosław Drzewiecki, minister sportu, po aferze, jaka wybuchła w związku z jego burzliwym Sylwestrem roku 1999 na Florydzie.
uderzył swej żony w czasie 18-letniego małżeństwa. Policja w Miami zgarniała z ulicy pijanych facetów jak leci i stąd to całe zamieszanie, a sprawa przeciwko Drzewieckiemu została umorzona. To prawda, że ją umorzono, ale z tego tylko powodu, że dwaj świadkowie w tej sprawie, obywatele USA, nie stawiali się przez obliczem sądu. Prawdą jest też, że po jakimś czasie żona Drzewieckiego wpłaciła półtora tysiąca dolarów kaucji, która pozwoliła obecnemu ministrowi wyjść z aresztu. Oddano kaucję, bo sprawa została umorzona. To tam, na posterunku, miał Drzewiecki zemdleć, ale nie z wrażenia, tylko z powodu procentów we krwi. AWychodząc z aresztu Drzewiecki podpisał kilka dokumentów, jak choćby i ten, w którym prosił o ustanowienie dla niego adwokata z urzędu, bo był zbyt biedny na obrońcę z wyboru. Były też i inne dokumenty podpisane przez ministra Drze-
Teraz Mirosław Drzewiecki tłumaczy, że nie wie, co podpisywał, bo nie zna angielskiego. Ale gdyby jakimś cudem tamta sprawa ożyła, gdyby na przykład zgłosili się świadkowie tamtego Sylwestra, mogłoby się okazać, że Drzewiecki wtedy kłamał, a za to w Ameryce się karze. Kara byłaby tym dotkliwsza dla ministra Drzewieckiego, bo kupił on na Florydzie mieszkanie. Na raty, na 30 lat – jak wyjaśnia. Sam Drzewiecki przyznaje, że od czasu feralnego Sylwestra odwiedził Amerykę, dokładniej Florydę, 23 razy. Pewną pociechą dla Drzewieckiego może być głos premiera Donalda Tuska. – Nie sądzę, aby miało to większe znaczenie dla funkcjonowania ministra – powiedział premier. – Ja mam swoją rodzinę, swoje życie i sobie nie życzę. Jeżeli trzeba, nie muszę być ministrem. Nie poświęcę swojego życia prywatnego na to, żeby ujadać, bo ktoś ma złe intencje – powtarza Drzewiecki
Szef MSZ Radosław Sikorski składał wizytę w USA. Rozmowy dotyczyły „tarczy antyrakietowej” i związanych z nią umów o współpracy. Tymczasem sama sprawa tarczy staje się pod rządami administracji Obamy coraz bardziej wątpliwa.
W czasie zabawy pijany Drzewiecki, który wtedy był już posłem, uderzył swoją żonę w twarz i rzucił ją na ziemię. Wezwano policję, ta wsadziła obecnego ministra do radiowozu, zawiozła na posterunek i rano Drzewiecki stanął przez obliczem sędziego. Dziś i on, i jego małżonka tłumaczą, że było inaczej, że on nigdy nie
Zniesienie przymusowego poboru do służby wojskowej być może trzeba będzie trochę odłożyć. Powołanie zawodowej armii przy niskiej liczbie ochotników mogłoby poważnie zakłócić funkcjonowanie naszych wojsk.
Panie prezydencie, zabili mi syna
Platforma ma sukces w bitwie o media. Dzięki zorganizowaniu większości głosów w radzie nadzorczej Polskiego Radia udało się zawiesić dwóch jego dyrektorów Krzysztofa Czabańskiego i Jerzego Targalskiego. IPN może zwolnić około 300 pracowników. To skutek ograniczenia budżetu tej instytucji, która w przyszłym roku będzie się zajmowała m.in. okrągłymi rocznicami wybuchu II wojny i procesu odzyskania niepodległości po 1989 roku. Związkowcy „Sierpnia 80” okupowali biuro poselskie Donalda Tuska. Pracownicy biura przenieśli jego siedzibę, co okupację automatycznie zakończyło. Można też przenieść siedzibę Rady Ministrów.
– Szanowny Panie Prezydencie, zabili mi syna. Miał 24 lata. Był sierżantem US Marines – to pierwsze słowa dramatycznego listu, jaki Henryka Pietrzak-Varga, mieszkanka nowojorskiego Brooklynu, matka zamordowanego Polaka, napisała do Baracka Obamy. Jan Paweł Pietrzak wraz z żoną zostali bestialsko zamordowani 15 października w swoim domu w Kali-
fornii. Matka żołnierza prosi teraz prezydenta-elekta o pomoc w wyjaśnieniu motywów zbrodni. On nie zginął na wojnie. Śmierć na wojnie z ręki wrogów Ameryki jest dla żołnierza patriotycznym honorem – dodaje kobieta, która jest załamana po tej tragedii. Ale śmierć żołnierza w jego kraju z ręki swoich żołnierzy... jest niekończącym się pasmem cierpień dla jego rodziny. I dalej: ich życie zostało zabrane w okrutny sposób. Oficjalnie podano, iż był to rabunkowy motyw napadu na dom Polaka, który zakończył się jego śmiercią i śmiercią jego żony, która była wielokrotnie gwałcona na oczach konającego żołnierza. Ale matka Pietrzaka nie wierzy w to. – Jeśli to był napad rabunkowy, to czemu oni nie przyszli wtedy, gdy w domu nikogo nie było, tylko napadli ich nocą?
wieckiego z adnotacją na nich, że zapoznał się z treścią, co miał potwierdzić tłumacz przysięgły.
Pietrzak urodził się w Polsce, do USA wyjechał wraz z rodzicami w wieku 11 lat. Zginął jako 24-latek. Był sierżantem piechoty morskiej USA. W sierpniu Pietrzak poślubił Quianę Jenkins, Afroamerykankę z Kalifornii. Małżonkowie zostali napadnięci we własnym domu w Winchester w Kalifornii. Zostali związani i zakneblowani. Następnie poddani nieludzkim torturom. Quianę w bestialski sposób gwałcono na jego oczach. Potem, z zimną krwią dokonano egzekucji. Tak te dramatyczne wydarzenia opisuje w liście do Obamy matka żołnierza. – Sprawcami okazali się czterej żołnierze, byli podwładni Pietrzaka, Afroamerykanie, tak jak moja synowa – wyjaśnia Henryka Pietrzak. – Jej bracia z tej samej grupy etnicznej – dodaje.
Do dziś nie wyjaśniono motywów zbrodni. Jako oficjalny powód zabójstwa podaje się rabunek, ale rodziny mężczyzny i jego żony temu nie dowierzają. Media snują domysły o zemście, inne podejrzewają zabójstwo na tle rasowym. Dlatego Henryka Pietrzak liczy na pomoc prezydenta-elekta w rozwiązaniu tajemnicy zabójstwa. Dziwne jest i to, że informacje o tym dramacie trzymano w tajemnicy aż do momentu, gdy ogłoszono zwycięstwo Baracka Obamy w wyścigu do Białego Domu. Tragedia ujawniła także, że armia USA obniżyła standardy przyjmowania w swe szeregi nowych rekrutów. Trafiają tam nawet ludzie z gangów. Jednym z zabójców był właśnie człowiek gangu.
Adam Szlongiewicz
OBDARUJ OBDA ARUJ SW SWOICH OICH BLISKICH BLISKICH I SIEBIE 8^Zho Zhho h^º Ól^º Ól^ºiVb^ ºiVb^ ^ cdl¸ `Vgi¸ LZhiZgc J Jc^dc <daY 8VgY Y gVoZb! \Yn lnhn Vho e^Z e^Zc^¸YoZ c^¸YoZ Yd Wa^h`^X]! gV Vo! oV `V Ynb IZgVo! igVchV`X_^ chV`X_^ oW^ZgVho ejc`in! digonbj_Zho goonbj_Zho jedb^c`^# EdYXoVh `V YZ_ igV gdob bdln iZaZ[dc^XocZ! `i gZ gZ bd Zhoo oVb^Zc^ cV WZoe VicZ gdobdln `daZ_cZ Z_cZ igVch[Zgn ajW iVadcn ÖAdkZ'GZlVgYÆ# ÖAdkZ Z'GZlVgYÆ# 9VcZ oc^^ `^ cV `daZ ld d_Z ^ dhdWn! dhdWnn! `i gZ_ gZ\jaVgc^Z egoZhn Vhoo e^Zc^¸YoZ! odhiVc¸ Ild_Z <daY <d daY 8VgY! Yo^º`^ XoZbj c^Z WºYo^Zho WºY Yo^Zho bjh^V oVX]dlVcZ cV `VgX^Z LZhiZgc Jc^dc J g Jc^dc <daY 8VgY dYl^ZY cVhiºecnb gVoZb lneZ c^V [dgbjaVgoV# 6Wn digonbV LZhiZgc Jc^dc hVbdÔX^ VbdÔX^ Ô ^ oZ oY_ºX^Zb Y_ ^ ^ lneZ c^_ ^_ Vea^`VX_º# a^` _ Bd B Zho 6 6\ZciV! i egon egonc^ZÔ nc^ZÔ ^ Ô oZ hdW¸ W Y Yd`jbZci ` i iid hV ogdW^ W^ dc"a^cZ/ lll#lZhiZgcjc^dc#Xd#j` lll#lZhiZgcjc^d dc#Xd#j` id iV` Z ogdW
Óe^Zho Ó e^Zho h^ h^º! º! VWn oY oY¸ ¸½n n egoZY Ó Ól^ºiVb^# l ºiVb^# IV`V d`Vo_V c^Z l^ c^Z bd½Z 8^ 8^º º db^c db^c¸# ¸#
©2008 WESTERN UNION HOLDINGS, IN INC. C. All rights reserved.
|11
nowy czas | 21 listopada 2008
polska
Rośnie fala protestów Fala protestów przetacza się przez Polskę. Protestujący dają wyraz swojemu niezadowoleniu nie tylko na manifestacjach w Warszawie. Niektórzy – co ciekawe – jadą nawet do Brukseli. W ostatnim tygodniu protestowali nauczyciele ze wszystkich związków zawodowych, kolejarze, rolnicy i stoczniowcy. We wszystkich sprawach chodzi o jedno – zarzucenie prac nad projektem ustaw emerytalnych, które zakładają m.in. zniesienie tzw. emerytur pomostowych czy ograniczenie wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. W żadnym z przypadków nie widać woli pokojowego rozwiązania sporów. (pk)
Czy dojdzie do paktu o nieagresji? Premier Donald Tusk w minionym tygodniu zaproponował politykom Prawa i Sprawiedliwości zawarcie tzw. paktu o nieagresji. Polegać miałby on na zawieszeniu broni i wspólnym przystąpieniu do prac nad konkretnymi sejmowymi projektami ustaw. Odzew był natychmiastowy i zarazem nieco zaskakujący, albowiem władze Prawa i Sprawiedliwości przyznały, że inicjatywa premiera Tuska jest cenna, ale może zostać zrealizowana pod pewnymi warunkami. Jarosław Kaczyński powiedział, że z chęcią zawarłby pokój z Platformą o ile ta zrezygnuje z niektórych kontrowersyjnych pomysłów ustawodawczych czy też pozbawi Stefana Niesiołowskiego stanowiska wicemarszałka Sejmu. Wiadomo już było z góry, że na takie żądania PO się nie zgodzi, ale pokojową propozycję podtrzymała. (pk)
PolityKa i oByczaje
SamoRządowcy PlatfoRmy i naRKotyKi
Radni na „dopingu”? Donald Tusk zamiast opowiadać, jakie sukcesy osiągnęła Platforma Obywatelska w czasie swoich rocznych rządów musiał odpowiadać dziennikarzom, co się stanie z dwoma jego ludźmi, którzy byli pod wpływem narkotyków. Chodzi o dwóch samorządowców ze Szczecina, zatrzymanych podczas rutynowej kontroli drogowej w powiecie polickim. Do zatrzymania doszło w nocy na parkingu w pobliżu byłej jednostki wojskowej, w miejscu znanym policjantom z Mierzyna. Wielokrotnie zatrzymywano tam kierowców znajdujących się pod wpływem środków odurzających lub alkoholu. Ustronne miejsce upodobały sobie również zakochane pary. Właśnie tam podjechali podczas służby nieoznakowanym radiowozem nieumundurowani policjanci. Podeszli do zaparkowanego samochodu i poinformowali, że są funkcjonariuszami. Już wtedy zauważyli nerwowość u siedzącego za kierownicą Cezarego A. Golf nagle ruszył z miejsca, ale policjanci nie dali za wygraną i zatrzymali samochód. Stąd zarzut kierowania pod wpływem
narkotyków. Policjanci wyczuli woń marihuany. Przeszukali auto i znaleźli również szklaną fifkę do papierosów, nabitą „trawką”, oraz woreczek z resztkami amfetaminy. Aby ratować skórę jeden z radnych zaproponował stróżom prawa łapówkę. I za to grozić mu będzie dodatkowa kara. Kilkanaście godzin po zatrzymaniu obu mężczyzn Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej wykluczył ich z partii. Ci byli już działacze Platformy – 32letni Michał Ł., przewodniczący zachodniopomorskiego sejmiku wojewódzkiego i o rok młodszy Cezary A., członek zarządu powiatu polickiego byli przesłuchiwani przez szczecińskich prokuratorów. Są podejrzani o posiadanie narkotyków. Po przesłuchaniu prokuratura zwolniła jednego z nich, wobec drugiego będzie wnioskować do sądu o tymczasowe aresztowanie. Momentalnie opozycja wystąpiła do Donalda Tuska, by rozwiązał struktury partii w tym rejonie. Również przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej Grzegorz Napieralski zaapelował do
premiera o rozwiązanie szczecińskich struktur Platformy Obywatelskiej. – Pan premier i przewodniczący ma takie prawo. Niech zrobi to jak najszybciej, aby ulżyć Szczecinowi i całemu województwu, bo nabrzmiała sytuacja odbija się w Polsce straszliwym echem – mówił w Szczecinie Napieralski. Powołał się na kilka kompromitujących dla partii przypadków, jakie miały miejsce w rejonie. – Wyłudzenie mieszkania przez prezydenta Szczecina, skandaliczna sytuacja krycia przez radnego Platformy Obywatelskiej mafii i wystawienia fałszywych zwolnień przez lekarza Leszka N., byłego już radnego Szczecina. Poseł Sławomir Nitras i jego ekipa, którą zbudował, musi zniknąć z mapy politycznej – apelował Napieralski. Obaj zatrzymani nie zrzekli się mandatów radnych. Pozwala na to prawo, ale w ocenie polityków opozycji to skandal, by premier nie był w stanie zmusić do tego swoich ludzi w terenie.
Bartosz Rutkowski
Kaczmarek oskarża PiS Były szef MSWiA [za rządów PiS – red.], Janusz Kaczmarek składając zeznania przed sejmową komisją ds. nacisków, powiedział, że Prawo i Sprawiedliwość łamało prawo i wykorzystywało służby specjalne do celów politycznych. Kaczmarek był jednym ze świadków przesłuchiwanych przez komisję, której zadaniem jest ustalenie, czy służby specjalne za rządów braci Kaczyńskich w latach 2005-2007 działały zgodnie z prawem, czy na wyraźne polecenie partyjnych przywódców. Jedną z afer badanych przez posłów jest tzw. afera gruntowa, w której politycy Samoobrony mieli się powoływać na wpływy u Andrzeja Leppera – wówczas ministra rolnictwa – i w ten sposób zała-
twić wykup atrakcyjnych gruntów w Mrągowie. Akcja przeciwko skorumpowanym politykom od początku była sterowana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, a domniemany zainteresowany kupnem działek był tajnym agentem CBA. Funkcjonariusze mieli również sprawdzić działania samego Leppera, ale ten miał zostać ostrzeżony. Do dzisiaj nie wiadomo przez kogo, sam Lepper twierdzi, że ostrzeżenie dał mu ówczesny minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro. Sprawa ta jest dość zawiła i w sumie nie wiadomo do końca, na ile prowokacja CBA była skuteczna ujawniając przestępczy proceder, a na ile była działaniem ukierunkowanym na pozbycie się niewygodnego dla rządów PiS Andrzeja Leppera ze stanowiska wicepremiera.
– Oskarżam Prawo i Sprawiedliwość o wykorzystanie aparatu państwowego do niszczenia jednostki, oskarżam PiS o stosowanie bezprawnych metod inwigilacji, oskarżam PiS o łamanie prawa przy prowadzonym postępowaniu przygotowawczym, oskarżam PiS o niesłuszne zatrzymanie, oskarżam PiS o inspirowanie mediów do niszczenia jednostki – mówił w Sejmie Janusz Kaczmarek. Tak było w wygłoszonym przez byłego szefa MSWiA oświadczeniu, gdy przyszło do zadawania pytań przez sejmowych śledczych, Kaczmarek najczęściej zasłaniał się tajemnicą państwową, która nie pozwała mu na udzielanie odpowiedzi.
Przemysław Kobus
tydzień w kraju Referendum w Olsztynie zakończyło się odwołaniem prezydenta miasta Czesława Małkowskiego. Za odwołaniem prezydenta oskarżanego o molestowanie pracownic było 23 tys. głosujących, przeciw 17 tys. Frekwencja wyniosła ponad 32 proc., co czyni referendum ważnym. Do Polski wrócił Marian Zacharski, szpieg PRL, później dyrektor Pewexu i na krótko agent tajnych służb. Ledwo wrócił, a już zaczęło się wyciąganie dość dziwnych historii z ostatnich lat. Zacharki oświadczył m.in., że nie ma wątpliwości, że słynny agent „Olin” to Józef Oleksy. Ojciec Tadeusz Rydzyk dokopał się do gorących źródeł wody w Toruniu. Ministerstwo Sprawiedliwości „uczci” ten sukces nasłaniem kontroli do sprawdzania „nieprawidłowości podatkowych” w prowadzonych przez redemptorystę fundacjach. Szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Włodzimierz Stasiak twierdzi, że do ABW wracają masowo byli funkcjonariusze ze stażem w SB. „Straszeniem królika” nazwał abp Józef Życiński informacje o tym, że miał być zarejestrowany przez SB jako Tajny Współpracownik o pseudonimie „Filozof”. Dyrektor Centrum Astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu prof. Andrzej Kus przyznał się, że był przez lata agentem SB i oddał się do dyspozycji rektora UMK. SLD proponuje, by nałożyć na wszystkich pieszych w Polsce obowiązek posiadania elementów antyodblaskowych na ubraniach. A co z naturystami? W Poznaniu odbyła się kolejna „parada równości”. 200 uczestników ochraniało 400 policjantów. Wartość towarów kradzionych w Polsce w sieciach dużych sklepów ocenia się rocznie na sumę 1,3 mld zł.
12|
21 listopada 2008 | nowy czas
wielka brytania świat
tydzień w skrócie Data wyborów na Ukrainie pozostaje nadal nieznana. Kłótnie proceduralne spowodowały nawet bójkę w parlamencie. Przypuszczalna data wyborów to wiosna 2009. Białoruś też chce rosyjskich rakiet Iskander, które mają być rozmieszczone w Kalingradzie. Miejscowe ministerstwo, jeśli nie otrzyma takich rakiet od Rosji, zamierza je nawet kupić. Pikanterii białoruskim decyzjom nadaje fakt, że pieniądze na ten cel mają pójść z kredytu z MFW. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiedjew odmówił przyjazdu do Kijowa na zaproszenie prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki na obchody 75. rocznicy Wielkiego Głodu. W Nicei odbył się szczyt UE-Rosja. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy pozwolił tam sobie na krytykę amerykańskiej „tarczy antyrakietowej” w Polsce i Czechach. Po raz pierwszy od nieudanego dla euroentuzjastów referendum w Irlandii, sondaże dają zwolennikom akceptacji traktatu w Lizbonie większość. Sondaż zakładał jednak podpisanie przez Dublin odrębnego dokumentu, który pozostawiałby w ręku miejscowego rządu sprawy aborcji, podatków i możliwość mianowania własnego komisarza UE. Remanenty powyborcze w USA. Dopiero teraz ujawniono, że wobec Sarah Palin kandydatki republikanów na wiceprezydenta stosowano praktyki medialnych kłamstw. Rzekome niedyskrecje członka sztabu McCaina, którego informacje ośmieszały gubernator Alaski okazały się od początku do końca sfingowane. Dotyczyło to m.in. tego, że podobno Palin nie rozróżnia faktu, że Afryka to nie kraj, a kontynent. „Niedyskrecje” wymyślali dwaj propagandziści telewizyjni demokratów. Rosja wybuduje nową bazę morską w należącej do Gruzji Abchazji. Ma tam zostać przeniesiona część floty czarnomorskiej, stacjonującej obecnie także na Ukrainie. Marszałkiem Sejmu Litwy został 43-letni Arunas Valinskas, założyciel Partii Wskrzeszenia Narodowego i czołowy showman litewskiej telewizji. Sąd Konstytucyjny Litwy zajmie się ważnością mandatów dwóch posłów Polskiej Akcji Wyborczej, którzy przyjęli wcześniej „Karty Polaka”. W północno-zachodnich Chinach znowu doszło do starć z milicją. Tym razem protestowali właściciele wywłaszczanych pod wielkie inwestycje domów. Chińskie MON poinformowało, że Chiny będą miały wkrótce swój pierwszy lotniskowiec.
afRyka
Polacy w Rękach PoRywaczy tankowca
Piraci rządzą morzem Bartosz Rutkowski
– To dobry i bardzo doświadczony kapitan, na pewno da sobie radę – mówi o Marku Niskim jeden z oficerów Polskiej Żeglugi Morskiej w Szczecinie o kapitanie . To właśnie Niski wraz z jeszcze jednym Polakiem, starszym mechanikiem wpadli w minioną sobotę w ręce piratów, którzy uprowadzili saudyjski tankowiec Sirius Star z ładunkiem ropy wartym sto milionów dolarów. Rodzina Niskiego w jednej z podszczecińskiej miejscowości odchodzi od zmysłów, bo ryzyko, że kapitanowi i pozostałym członkom załogi stanie się coś złego jest niestety duże. Na razie jednak trwają negocjacje, somalijscy porywacze już skontaktowali się z saudyjskim armatorem. Jak można się domyślać, chodzi o wysokość okupu. A w tym wypadku może być mowa o kilku milionach dolarów. Saudyjski kolos jest już w somalijskim porcie obstawiony przez uzbrojonych porywaczy. Nie ma mowy, by jednostki specjalne jakiegokolwiek kraju zdecydowały się na zbrojny atak. Porywacze powtórzyli swoje groźby: będzie atak, będzie pożar, jakiego świat jeszcze nie widział! A w ładowniach jednostki są dwa miliony baryłek ropy, która miała trafić do Stanów Zjednoczonych. – Jesteśmy w kontakcie z porywaczami i tylko tyle możemy w tej chwili powiedzieć – tłumaczą przedstawiciele operatora tankowca, firmy Vela International Maritime.
Pomimo licznych uzbrojonych patroli nie udało się powstrzymać pirackiej aktywności na szlakach handlowych wzdłuż wybrzeży Somalii
– Porywacze są doskonale uzbrojeni i dobrzy taktycznie – przyznaje dowódca amerykańskiej floty wojennej w tej części świata, admirał Michael Mullen. Porwania dokonano niemal tysiąc kilometrów od kenijskiego portu Mombasa, z dala od szlaków chronionych przez zachodnie okręty wojenne. A to oznacza, że porywacze mają łodzie zdolne pokonać niepostrzeżenie ogromne odległości.
– Porywano już jednostki mierzące po 200 metrów długości i 25 metrów szerokości, tym razem jednak pobito rekord – mówi operator centrum ratownictwa morskiego w Gdyni. Jeszcze kilka lat temu wschodnie wybrzeża Afryki były w miarę spokojne dla żeglugi. Jeśli bywały napady na statki to typowo bandyckie, niektóre z nich – jak twierdzi polski kapitan Zbigniew Szulczyński można było odeprzeć... pięściami. Dziś jest to niemożliwe, bo choć porywaczom nie zależy na zabijaniu członków załogi, to są jednak uzbrojeni po zęby, gotowi na wszystko. A to oznacza, że mogą zrobić wszystko. I stąd specjalna instrukcja armatorów, jaka obowiązuje na tamtejszych wodach od kilkunastu miesięcy: w razie napadu przez piratów nie stawiać oporu. Pod żadnym pozorem!
Somalijskich piratów stworzyła bieda i brak rządu. Somalia od kilku lat rządzona jest przez klany, na czele których stoją lokalni watażkowie. Kiedyś byli rybakami, ale szybko uznali, że zamiast urabiać się po łokcie przy łowieniu ryb, łatwiej i z większym zyskiem warto się zająć napadami na statki. – W rękach porywaczy jest w tej chwili około 250 osób, niektórzy są trzymani już od kilku miesięcy – mówią pracownicy londyńskiego Biura Morskiego. – Dlatego musimy się uzbroić w cierpliwość, bo dotarcie do porywaczy, potem negocjacje z nimi będą na pewno i długie i trudne – mówią w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Jedno jest pocieszające, do tej pory nikt z zakładników wcześniejszych porwań nie zginął.
komentarz > 15
Londyn zwalnia Do grudnia 2012 r. poziom zatrudnienia w Londynie może się zmniejszyć o około 7,9 proc. czyli 370 tys. Dalsze 280 tys. etatów, czyli 6,3 proc., może zostać zlikwidowanych w rejonie południowo-wschodniej Anglii. Taką prognozę opublikowano w raporcie brytyjskiego związku samorządów lokalnych LGA (Local Government Association). Głównym powodem jest uzależnienie gospodarki Londynu od sektora usług finansowych, który ucierpiał najbardziej z powodu krachu na międzynarodowych rynkach finansowych, a londyńskie City jest jednym z największych pracodawców. Inny raport Konfederacji Przemysłu Brytyjskiego (CBI) przewiduje recesję w pierwszych trzech kwartałach 2009 r. i skurczenie się brytyjskiej gospodarki w najbliższym roku o 1,7 proc. Według
nieoficjalnych informacji największe zwolnienia w ramach ogłoszonej przez Citigroup redukcji liczby pracowników o około 52 tys. przypadną na Londyn i Nowy Jork. Do zwolnień przygotowuje się także międzynarodowy bank – JP Morgan. W ubiegłym tygodniu inny bank Morgan Stanley zapowiedział zmniejszenie zatrudnienia o 10 proc. w dwóch spośród swoich trzech działów, a Royal Bank of Scotland ogłosił zwolnienie 3 tys. pracowników. W odróżnieniu od poprzednich kryzysów, które najbardziej odbiły się na przemyśle maszynowym i robotnikach, obecna uderzy również w klasę średnią. Zdaniem LGA recesja boleśnie doświadczy usługi, przemysł budowlany i wytwórczy. Przed jej skutkami jednak wybronią się osoby o wysokich kwalifikacjach zawodowych. (kg)
Londyn to przede wszystkim City, rynek finansów, który nie reaguje na rządowe inicjatywy powstrzymania kryzysu. W przyszłym tygodniu rząd przedstawi propozycje budżetowe z nadzieją, że zapowiadana niższa stopa procentowa wpłynie na zmniejszenie coraz bardziej odczuwalnych skutków finansowej zapaści.
|13
nowy czas | 21 listopada 2008
wielka brytania świat
Lista członków BNP w internecie Nie tylko rząd brytyjski traci dane osobowe obywateli. W miniony weekend w internecie pojawiła się lista członków skrajnie prawicowej British National Party, dla niektórych rasistowskiej partii, która powstała po rozłamie w otwarcie faszyzującym ugrupowaniu National Front. Lista członków BNP, do której mogą należeć tylko biali Brytyjczycy była pilnie strzeżoną tajemnicą. Partia zyskiwała w ostatnich latach coraz większe poparcie atakując politykę imigracyjną rządu, ale przynależności do niej wielu członków wolało nie ujawniać. Obawiali się dyskryminacji w miejscach pracy i ostracyzmu społecznego. Instytucje takie jak wojsko i policja oficjalnie zabraniały członkostwa w BNP. Ujawnienie nazwisk jest więc prawdziwym szokiem. Na liście są nazwiska policjantów, wojskowych, pracowników NHS, często z informacją, że w danym przypadku wymagana jest dyskrecja. Nie wiadomo, kto listę udostępnił. Po sukcesach w wyborach lokalnych działacze BNP liczyli na zdobycie miejsca w Parlamencie Europejskim. (mg)
waszyngton
szczyt g-20 bez rewelacji
Trzeba działać razem Szczyt dwudziestu państw reprezentujących 90 proc. światowego PKB, jaki odbył się w ubiegły weekend w Waszyngtonie, nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Spotkaniu przewodniczył prezydent George W. Bush, który z racji kończącej się w styczniu kadencji był gospodarzem pozbawionym inicjatywy. Mógł co najwyżej przyjąć krytykę, że Stany Zjednoczone ponoszą największą odpowiedzialność za obecny kryzys. W spotkaniu nie wziął udziału prezydent-elekt Barack Obama. Uczestnicy szczytu zobowiązali się zmniejszyć stopy procentowe i obniżyć podatki w celu ożywienia gospodarki. Zespół ekspertów ma dokonać rewizji standardów rachunkowości. Mówiono też o konieczności ściślejszej kontroli rynków finansowych. Deklaracje polityczne nie uspokoiły jednak rynków finansowych. Zdaniem ekspertów nie zapadły na nim żadne wiążące decyzje i taka była reakcja inwestorów. Po szczycie największe indeksy zakończyły notowania na minusach. Mało konkretna zapowiedź zmian, w tym zwiększenie roli Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego
tydzień w skrócie
W Gruzji rozbił się rosyjski bezzałogowy samolot szpiegowski. Katastrofa spowodowała śmierć dwóch miejscowych policjantów. Izraelskie wojsko nie wpuściło na teren Gazy delegacji UE. Był to kolejny incydent z blokowaniem swobody przemieszczania się dyplomatów akredytowanych przy Autonomii Palestyńskiej. W Rosji rozwiązała się jedna z ostatnich niezależnych partii. Sojusz Sił Prawicy został zastąpiony przez nową formację o nazwie Blok Słuszna Sprawa. Z tym że już prokremlowski... Przewodniczącym niemieckiej Partii Zielonych został polityk pochodzenia tureckiego Cem Oezdemir.
oraz zwiększenie nadzoru nad rynkami finansowymi bez podania dat, to działania niewystarczające w obecnej sytuacji. Nie pomogła też deklaracja, że obniżenie stóp procentowych nastąpi na całym świecie jednocześnie. Giełdy reagują teraz na gospodarcze spowol-
nienie, potwierdzone już w wielu krajach. Nadal tracą na wartości banki, szczególnie w Wielkiej Brytanii, gdzie kredyt hipoteczny jest duży, a zabezpieczenia hipotek mogą być mniejsze od udzielonych kredytów.
adam wojnicz
Węgierski Bank Centralny odrzuca możliwość szybkiego wstąpienia tego kraju do strefy euro. Jego zdaniem pogłębiłoby to na Węgrzech kryzys finansowy i gospodarczy. Czesi mogą latać do USA bez wiz. Na razie jednak sami ograniczyli podróże do siebie, nawet z wizami, dla Wietnamczyków. Restrykcje spowodowane są rosanącą przestępczością społeczności wietnamskiej w Czechach.
14|
21 listopada 2008 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
Dedykacja Krystyna Cywińska
Felieton powinien być jak bumerang. Wracający do autora refleksją, polemiką czy sprzeciwem czytelników. A felietonista musi ujadać, bo inaczej pies z kulawą nogą, by go nie czytał ani by mu się nie odszczekiwał. Co przez lata było moim przywilejem w naszym emigracyjnym zaścianku. Zarzucano mi ujadanie, kalanie własnego gniazda, wykpiwanie emigracyjnych instytucji i oczernianie rodaków.
Do „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”, w którym przez lata pisywałam, sypały się listy z protestami. Gromy gniewu na mnie spadały. Ale czytano te moje „wypociny”, jak konsekwentnie nazywał je jeden z czytelników. Za wszystkie listy dziękowałam, wdzięczna za odzew i adrenalinę na moje kolejne fe-felietony. Dziś dziękuję pani Beacie Adams za list do „Nowego Czasu”. Za jej reakcję na moje wypowiedzi – jak pisze – szkalujące Anglików. Szkoci i Walijczycy mają jeszcze szansę, droga pani Beato, jeśli wolno? Ucieszył mnie Pani list. Obiektywizm, jaki Pani wykazuje, nie jest nagminną cechą naszych rodaków. Nie jest nią też tolerancja. Czego mamy na tej emigracji rozliczne dowody – szczególnie ostatnio. Mój felieton pt. „Stereotyp w błocie” [NC nr 44/109, 7.11], nie był wybuchem złości. Był upustem goryczy. Przeżyłam w tym kraju większość mego życia, pokochałam ten kraj. Pokochałam go właśnie za dawną tolerancję, za oszczędność ocen, za kulturę dyskusji, za dawne dobre maniery, za elegancję bycia i obycia, szacunek dla człowieka, no i za wyrafinowane i niegdysiejsze poczucie humoru. Ale z upływem lat nastąpiła tu zapaść obyczajowa widoczna niemal na każdym kroku. Tym bardziej widoczna, że tak sprzeczna z przeszłością. Z zasadami i wartościami, jak już pisałam, poprzednich pokoleń.
Jak tu jest teraz, wszyscy to widzą. Nie tylko ja. I niech socjologowie się zastanawiają nad przyczynami tej społecznej metamorfozy. W latach sześćdziesiątych wybitny dramaturg angielski John Osborne napisał słynny artykuł pt. I hate you England. Za co znienawidził swoją ojczyznę już wtedy? A no właśnie, za brak tolerancji, za klanowość, za snobizm, za niesprawiedliwość społeczną, za zakłamanie polityczne, za rozwydrzenie, za rządy ówczesnego establishmentu itd. itp. Długa to była wtedy lista gorzkich zarzutów. Posłużyła mu twórczo. Wypisał część z nich w słynnej do dziś sztuce Look Back in Anger. Stała się ta sztuka wyznaniem i wyzwaniem ówczesnego młodego gniewnego pokolenia. Innego niż nasze pokolenie Kolumbów. Bo bez tej strasznej traumy, innej przeszłości i historii. Wiele lat potem słynny polski kompozytor Zbigniew Preisner, rocznik 1955, absolwent historii UJ napisał, że mu ze szczętem zbrzydła koszmarna ojczyzna. Wyznał w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że nie potrafi żyć w kraju kłamstw, obłudy, paranoi, głupoty, przekrętów i bezmyślności – cytuję. W kraju pieniaczy i cwaniaków. A Sławomir Mrożek z kolei długo do kraju nie wracał, bo go brzydziło krajowe chamstwo i agresja. Po czym wrócił i znów wyjechał. W roku 2004 pojawiła się książka Rafała A. Ziemkiewicza pt. „Polac-
two”. O cechach społeczno-politycznych narodu obrosłego złogami lat komuny. „Chamuś w gumofilcach, podkoszulce i beretce, jak z satyrycznego rysunku Andrzeja Krauzego – napisał Ziemkiewicz – stał się polskim bożkiem i wyrocznią”. No i wielu starych i nowych emigrantów tak widzi nasz kraj. I nie dostrzega w nim pozytywnych zmian. Na dodatek wielu nowych imigrantów siebie i nas utwierdza w tym przekonaniu. Pomstowaniem, wyrzekaniem i piętnowaniem własnego kraju. A ja mój kraj i moich rodaków widzę nieco inaczej. Przez pryzmat porównania tych moich obu ojczyzn. Tej z urodzenia i tej z przypadku. Na tę z przypadku – Wielką Brytanię, patrzę ze smutkiem. Na tę z urodzenia – Polskę, patrzę z nadzieją, choć wiem, że modniej i wygodniej jest na nią psioczyć, nic nie robiąc. A chwytajcie za łydki polityków, ale nie obszczekujcie całego kraju, bo jednak moralnie nie sięgnął jeszcze brytyjskiego bruku. Dla przykładu: Na uroczystej rewii w ubiegłym tygodniu w Wimbledon Theatre z okazji 60. urodzin księcia Karola dokonano ukoronowania infantylnego, krzykliwego, prymitywnego humoru. A znany komik, Rowan Atkinson, popisał się skeczem chyba bluźnierczym. W Polsce nie do pomyślenia. W kapłańskim stroju, czytając z niby-Biblii, Atkinson cytował cuda dokonane przez Jezusa jako zręczne-
go iluzjonisty, magika, prestidigatora, który się popisywał na jarmarkach w Jerozolimie. A Marię miał za pomocnicę. Sala się zaśmiewała, brawa biła. W tym książę Karol, obrońca wiary. A wiarę podobno mierzy się tym, czy się z niej kpi, czy ją traktuje poważnie. Z Mahometa ani z Fatimy tak by nie kpiono. Ze strachu przed krwawym muzułmańskim odwetem. Smutno mi, Boże… Smutno mi też i wstyd, kiedy w listach do redakcji „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” czytam jadowite, odwetowe, antysemickie wypowiedzi. Przesadne, tendencyjne i szkalujące cały naród żydowski. Dające poważny atut brytyjskim mediom oskarżającym nas o zwierzęcy antysemityzm. I dziękuję Szymonowi Gurbinowi, redaktorowi naczelnemu „Gazety Niedzielnej” za te słowa w liście do „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”: „W moim przypadku, Polaka i katolika, łączy mnie szczególna więź z Jezusem Chrystusem, moim Bogiem, który urodził się Żydem”. Tak jak Matka jego – że dodam – Maria, Królowa Korony Polskiej. Jak widzimy na tych obu przykładach, jest różnica między społecznym marginesem rasisotowskiego szowiznizmu a koronowanym publicznie chamstwem antyreligijnym. Moje na wierzchu – powiedziała baba tonąc. Co dedykuję pani Beacie Adams, a także podobnie do niej sądzącym.
Gilesa Corena tanio sprzedam Przemysław Wilczyński
To felieton troszkę dwujęzyczny. Chciałbym, by przekonał Polakówemigrantów i Gilesa Corena. Wiem, że nie uda się ani jedno, ani drugie (z różnych przyczyn) – ale próbować warto.
Gdyby głupota umiała latać, Giles Coren nigdy by nie wylądował (tłumaczenie dla Gilesa Corena: If stupidity could fly, Giles Coren would never land). Wznosiłby się Giles Coren over Great Britain i spoglądał na swoich czytelników z lotu ptaka, to znaczy z lotu Gilesa Corena. Wznosiłby się nad Grampianami, Górami Kaledońskimi i Górami Kambryjskimi jako gołębica. Gdyby głupota potrafiła fruwać, Giles Coren, przelatując nad Niziną Angielską, na wysokości Londynu pomachałby swoim stałym czytelnikom. Gdyby głupota fruwała, fruwałby nieustannie Giles Coren, gdyby zaś fruwał Giles Coren, nie powstawałyby jego felietony. W najlepszym (w najgorszym?) razie pisałby swoje felietony w locie i odczytywał ptakom. Czy ptaki – gęsi białoczelne, gęsi gęgawy, perkozy dwuczube i pelikany – uznałyby Gilesa Corena za swojego czołowego humorystę? – nie wiem. Czy pozwoliłyby odczytywać mu swoje felietony na ptasich zebraniach? Znając ptaki – wątpię.
Gdyby głupota rozniecała ogień, przez Gilesa Corena spłonęłaby niejedna synagoga. Co tam synagoga: wszystkie katolickie i protestanckie świątynie across Great Britain would catch fire. Gdyby głupota rozniecała ogień, za sprawą jednego małego Gilesa Corena cała wielka katedra w Canterbury poszłaby z dymem. Niestety, świat nie jest sprawiedliwy: głupota nie fruwa. Przeciwnie: jest jednym z bardziej osadzonych na ziemi bytów. Jest tu i teraz, nie omija nawet szacownych brytyjskich dzienników. Głupota również nie wznieca ognia, mało tego, dożyliśmy czasów, że z powodu głupoty swoich redaktorów nie płoną (ze wstydu) redaktorzy naczelni czołowych europejskich redakcji i szefowie organizacji odpowiedzialnych za etykę dziennikarską. „Brytyjska niezależna komisja rozpatrująca skargi na prasę (…) oddaliła skargę największej organizacji polonijnej w Wielkiej Brytanii – Zjednoczenia Polskiego – na obraźliwy wobec
Polaków artykuł publicysty Gilesa Corena zamieszczony w „The Times” – czytam w portalu Onet.pl. Czytam i myślę sobie, że Polacy popełnić tu musieli błąd; że niesłusznie wyszliśmy z założenia, iż artykuły podobne do tego są efektem jakiejś niechęci do Polaków; że powodowany właśnie antypolonizmem Coren napisał, iż Polacy dla zabawy podpalają synagogi podczas świąt. Artykuł Corena to nie nowe zjawisko w światowych mediach. Były przecież słynne Polish concentration camps i wiele innych temu podobnych. Miały wspólną cechę: nie wynikały z niechęci do Polaków. Wynikały z niechęci do zaglądania w książki, z niechęci do myślenia, z prozaicznego zjawiska obumierania szarych komórek. Słowem: z głupoty. Kiedy czytam pełne oburzenia protesty, petycje i tupnięcia nogą – oczywiście: w tym przypadku zrozumiałe – myślę sobie, że akcja przeciwko Corenowi to kolejne szlachetne i z góry skazane na porażkę polskie powstanie.
Może jednak można inaczej? Może jednak potrafimy – zamiast rytualnego oburzenia na rzekomy antypolonizm – z dystansem do siebie wyśmiać rzekomego humorystę z „The Times”? Zbliżają się święta. Wkrótce wyjedziecie do swoich domów: będziecie wypoczywali wraz z przyjaciółmi i rodziną, biesiadowali, spożywali wspaniałe potrawy z suto zastawionego stołu, radowali się narodzinami Jezusa Chrystusa i podpalali synagogi. W tej świątecznej sielankowej atmosferze zastanówcie się, czy najlepszą bronią w walce w Gilesem Corenem są listy protestacyjne, konferencje prasowe i akty samospalenia. Może są inne sposoby? Może jakaś seria kawałów? Są przecież kawały o blondynkach, mogą być o Gilesie Corenie (zadanie w tym przypadku o tyle proste, że Corena można spokojnie za blondynkę podstawić). Choćby taki prosty (dla Gilesa Corena: po angielsku) What do you get when you offer Giles Coren a penny for his column? Change.
|15
nowy czas | 21 listopada 2008
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
Kiedy byłem małym chłopcem, bawiłem się w piratów. Chciałem być piratem, romantycznym rozbójnikiem, dla którego ląd jest tymczasową przystanią, o której myśli z pogardą. Nie chciałem mieć nogi i oka, by upodobnić się do ideału. Wyrosłem z tego, jak z wielu dziecięcych fascynacji. Zapomniałem o nich, o piratach, Janosiku, Zorro, Robin Hoodzie. Dziecięcą wyobraźnię przytłumiła codzienność życia dorosłych.
I nagle widzę, że dorośli uprawiają grę, którą ja porzuciłem. Piraci rządzą morzem. Ale scenariusz i atrapy zmieniły się. Supertankowce nie mają żagli, pirat jest dwunożny i dwuoczny, a jego zdobycz to nie kufer wypełniony złotem, ale kilkumilionowy okup wpłacony na konto bankowe. Proceder napadania na okręty handlowe wzdłuż afrykańskich wybrzeży niepokoi swoistym uporządkowaniem. Niczym w kukiełkowym teatrze przesuwają się figury z dokładnie określonej pozycji A na jeszcze lepiej opisaną w scenariuszu pozycję B. Niebywałe, moje dziecięce piractwo było o wiele trudniejsze. Załogi żaglowców stawiały opór, trzeba było walczyć, narażać swoje życie. Utrata nogi czy oka była świadectwem odbytych potyczek, dowodem zuchwałości i odwagi. Prawdziwa plaga obecnego piractwa powstała niedawno. Doprowadziło do niej bezprawie i bezpaństwowie na terenach Somalii, w czym niemały udział miały Stany Zjednoczone wspomagając usunięcie islamskiego (ale w miarę sprawnego rządu) przez armię etiopską. Somalia stała się terenem niczyim, gdzie o wpływy walczą plemienne klany coraz lepiej uzbrojone dzięki milionowym okupom zarabianym na morzu. Właściciele okrętów są bezradni. Obowiązuje zakaz uzbrojenia jednostek handlowych, a obecność opancerzonych i uzbrojonych krążowników na niebezpiecznych wodach jest sym-
boliczna albo nieskuteczna. Coraz bardziej zuchwałe porwania w dalszym ciągu postrzegane są jako uciążliwe. Zakładnicy traktowani są dobrze, okręty, wraz z ładunkiem, po wypłaceniu okupu wracają do swoich właścicieli. Jak długo ten obowiązujący stan rzeczy utrzyma się? Nie trzeba być ekspertem, żeby wyobrazić sobie trochę inny scenariusz. Morską scenę obserwują też bardziej wyrafinowani gracze, którym nie zależy na pieniądzach, a bardziej na spektakularnych przedstawieniach. Na lądzie jest coraz trudniej, w powietrzu też. Pozostaje morze. Czy musimy czekać na pierwsze wysadzenie porwanego tankowca wypełnionego ropą , żeby państwa dysponujące środkami przystąpiły do działania? W takim przypadku załogą nikt się nie będzie przejmował. Nie trzeba też podpowiadać wyrafinowanym graczom, co można zrobić z ładunkiem kilkudziesięciu czołgów, amunicji i broni ręcznej. Lekceważenie tego potencjalnego zagrożenia przypomina okres poprzedzający atak z 11 września. Niedoszli jeszcze zamachowcy byli pilnymi studentami w amerykańskich szkołach pilotażu. Instruktorów trochę dziwił fakt, że byli oni zainteresowani jedynie opanowaniem sztuki startowania i utrzymania maszyny w powietrzu. Agenci FBI dowiedzieli się o tych dziwnych studentach i też się dziwili. Dopiero po kilku tygodniach zrozumieli, że w tym szaleństwie była metoda. Ale była to już lekcja bolesna.
absurd tygodnia W Polsce polowanie na polityków. Opowiadają sobie żarty o amerykańskim prezydencie-elekcie (z kanibalizmem w tle), a potem jeden na drugiego donosi. Pierwszy doniósł na swoim blogu eurodeputowany Ryszard Czarnecki. Polityk ujawnił, że żarty opowiada minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który sprawę przekazał do Prokuratury, bo jak twierdzi nie opowiadał, tylko cytował, wyrażając przy tym swoje oburzenie. Inni politycy potwierdzili, że słyszeli, ale obawiając się prokuratora, „żartu” nawet nie chcieli cytować. Za cytowanie zabrały się za to media zachodnie. Podobno w Parlamencie Europejskim internetowe wydruki z Telegraph.co.uk „rozchodziły się jak ciepłe bułeczki”. Baron de Kret
Wacław Lewandowski
Dużo, mało, ile? Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, znany m.in. jako autor książki „Księża wobec bezpieki”, ponownie zbiera cięgi, choć – prawdę mówiąc – także i pochwały (ostatnio Bronisław Wildstein nazwał go „szaleńcem bożym”, w jak najlepszym słów znaczeniu). Niepokorny kapłan wezwał metropolitę lubelskiego, arcybiskupa Józefa Życińskiego do rozliczenia się z przeszłością. Poszło o słynną książkę Cenckiewicza o Wałęsie, w którym to dziele abp. Życiński figuruje jako tajny współpracownik SB o pseudonimie „Filozof”. Zarejestrowany w roku 1977 figurował w rejestrze jako czynny kontakt do końca, do roku 1990. Miał kolejno trzech oficerów prowadzących. Ks. Isakowicz-Zaleski twierdzi, iż jest niemożliwością, by trzech kolejnych bezpieczniaków utrzymywało w rejestrach współpracownika fikcyjnego, dla np. korzyści majątkowej. Odpadałoby więc tłumaczenie, jakie znamy ze spraw Zyty Gilowskiej czy metropolity gnieźnieńskiego, abpa. Muszyńskiego. Raczej nie zdarzy się, że trzech byłych esbeków oświadczy, iż fałszowali akta dotyczące tej samej osoby. Dodatkowego smaczku sprawie dodaje powszechna znajomość gorących, antylustracyjnych wystąpień lubelskiego metropolity. Teraz, ustosun-
kowując się do wypowiedzi Isakowicza-Zaleskiego, Życiński oświadczył, że nieraz już próbowano go oskarżać na podstawie „ubeckich papierów”, on zaś do żadnej winy się nie poczuwa. Ks. Isakowicz-Zaleski postawił jednak swoiste ultimatum – albo arcybiskup pozwie do sądu jego, Cenckiewicza i trzech byłych oficerów prowadzących, albo przyzna się do współpracy z SB. Z okazji tej sprawy zaroiło się w mediach od komentarzy na temat „trudnej przeszłości” Kościoła w Polsce. Co interesujące, wszyscy dziennikarze-komentatorzy, niezależnie od politycznej opcji, powtórzyli przy tej okazji frazę, iż spośród kapłanów polskich tylko co dziesiąty uległ naciskom Służby Bezpieczeństwa. Twierdzenie słyszane nie po raz pierwszy, które nieodmiennie mnie zastanawia. Bo co znaczy „co dziesiąty”? Dlaczego to jest: „tylko”? Uczono mnie kiedyś w szkole, że w okresie mocarstwowej świetności I Rzeczypospolitej i rozkwitu demokracji szlacheckiej, Polska była najbardziej demokratycznym z krajów tego świata, jako że pełnią praw cieszyła się cała szlachta, a było to aż 10 proc. społeczeństwa! „Aż” 10 proc., czyli – co dziesiąty człowiek w państwie. Dlaczego w tym wypadku „aż”, w tamtym „tylko”?
Według danych IPN-u w okresie PRL liczba tajnych współpracowników SB sięgała 100 tysięcy. 100 tysięcy na 40 czy 38 milionów – wiele to, czy mało? Ile to procent, łatwo obliczyć... Gdyby miało być blisko 10 proc., mielibyśmy czteromilionową armię TW! Tymczasem w Kościele miałoby być 10 proc. i to ma być „tylko”? To ma być „mało”? Za tym dziennikarskim „tylko” kryje się chyba koniunkturalizm, obawa, by nie zostać nazwanym „wrogiem Kościoła” lub publicystą „antykatolickim”. Bo przecież zdrowy rozsądek podpowiada, że jeśli miałoby być prawdą, iż w PRL co dziesiąty kapłan katolicki był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, znaczyłoby to, że z okresu komunizmu Kościół wyszedł z rozległymi ranami, pokiereszowany o wiele silniej niż całość społeczeństwa. To zaś nakazywałoby rewizję obowiązujących dzisiaj poglądów o dziejach „trudnego współżycia” Kościoła z władzami PRL. Bo, jak dotąd, mówi się zawsze o konfrontacji, z której Kościół wychodził bez strat moralnych. Gdyby się okazało, że rzeczywiście co dziesiąty kapłan dał się złamać lub po prostu zdradził, należałoby ów bilans szacować na nowo... A wtedy pojawi się pytanie: czy znajdą się historycy, gotowi tego dokonać? I – co ich za to spotka?
16|
21 listopada 2008 | nowy czas
czas przeszły teraźniejszy
Pietrkiewicz niezapomniany Są ludzie, którzy nigdy nie odchodzą. Świadectwo ich życia pozostaje. Do takich należy zmarły rok temu poeta, pisarz, tłumacz, wykładowca Jerzy Pietrkiewicz. „Nie wszystek umrę” – napisał Horacy myśląc z pewnością o swojej poezji. Profesor Pietrkiewicz zostawił nie tylko swoją twórczość, ale grupę wspaniałych ludzi, przyjaciół, znajomych z kręgów literackich, naukowych oraz wiernych studentów, którzy przywołują go z drugiego brzegu, nie pozwalając zniknąć w cieniu. W sobotę 15 listopada w polskim kościele na Devonii zorganizowali uroczystą mszę świętą w jego intencji. Podniosłość nabożeństwa podkreśliła dobrze dobrana muzyka w doskonałym wykonaniu Wioletty Gawary (śpiew) i Przemysława Salamońskiego (organy). Liturgia odprawiana była przez ks. prałata Tadeusza Kuklę po angielsku, bo tak się złożyło, że grono, które o profesorze nie zapomina, tworzą w większej mierze Anglicy. Wśród nich Rosie Hunt – ostatnia doktorantka prof. Jerzego Pietrkiewicza, która jako spiritus movens czuwała, by wszystko przebiegało zgodnie z dobrze opracowanym scenariuszem. Jerzy Pietrkiewicz zmarł rok temu, 26 października, w wieku 91 lat. Poeta, prozaik i tłumacz literatury polskiej, związany był z Wielką Brytanią
od wojny i stał się legendą pisarsko-pedagogiczną emigracji polskiej. Miał bardzo ciekawe koleje losu. Urodzony w wiejskiej rodzinie w Fabiankach koło Dobrzynia przez pięćdziesięcioletnią matkę. Z tego powodu traktowany był przez lokalną społeczność jako zjawisko nadprzyrodzone. Jego rodzice zmarli, gdy miał czternaście lat. Po ich śmierci przebywał w szkole z internatem we Włocławku. Potem, podczas studiów w Uniwersytecie Warszawskim, wegetował na skraju nędzy. Niebawem rozpoznano w nim awangardowy talent poetycki. Jeszcze przed 1939 rokiem pracował jako redaktor literacki w jednym z dzienników. Po wybuchu wojny, przez Bukareszt, La Rochelle i Plymouth dotarł do Londynu. Tu, po okresie dorywczej pracy pisarskiej, ukończył studia najpierw na Uniwer-
7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH
sytecie St Andrews w Szkocji, a następnie zrobił doktorat w King’s College w Londynie. W tym samym czasie ożenił się z pisarką Christine Brooke-Rose. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zabłysnął jako wyróżniający się pisarz angielskojęzyczny, a w siedemdziesiątych, po dwudziestu latach pracy akademickiej w School of Slavonic and East Europeaen Studies został szefem wydziału języków wschodnioeuropejskich w University of London. Swoje późniejsze życie dzielił między Anglię a południową Hiszpanię, gdzie w Andaluzji wybudował sobie dom. Tam wzmocniła się jego fascynacja mistycznymi dziełami św. Jana od Krzyża. Jerzy Pietrkiewicz przełożył na angielski i doprowadził do wydania gros twórczości Karola Wojtyły. Brytyjska krytyka literacka ceniła
6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\
twórczość Pietrkiewicza, uznając ją za zbiór dziwnych, nie dających się sklasyfikować gatunkowo książek o sporej dawce magii. Był kimś na wzór Nabokowa w Stanach Zjednoczonych lub Samuela Becketta we Francji. To zadziwiające w przypadku poety, który przyjeżdżając do Wielkiej Brytanii w 1940 roku, prawie w ogóle nie znał języka angielskiego. Nasuwa się tu naturalne porównanie do Conrada, z tym że Pietrkiewicz został dostrzeżony jako poeta jeszcze w Polsce, zaś Conrad tworzył tylko po angielsku. Jego najważniejsze dzieła poetyckie i prozatorskie to: „Wiersze o dzieciństwie”, „Znaki na niebie”, „The Knotted Cord” (1959), „Isolation” (1961), „The Quick and the Dead” (1961), „Inner Circle” (1966). Po mszy świętej organizatorzy zaprosili wszystkich do sali parafialnej, gdzie przy dobrym winie słuchaliśmy krótkich wspomnień o długim, wspaniałym życiu. Profesora wspominały osoby, które chciały się podzielić tym, co je wiązało z tym niezwykłym erudytą, Europejczykiem i człowiekiem głębokiej wiary.
3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX
0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ
MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob
›› Carol O’Brien, redaktor wielu brytyjskich wydawnictw i wielu książek Pietrkiewicza. Spędziła z nim dużo czasu nie tylko w Londynie, ale również w jego domu w Hiszpanii. Zaczęto jednak od fragmentu z książki Knotted Cord (jednej z autobiograficznych powieści Jerzego Pietrkiewicza), dość brawurowo przeczytanego przez aktorkę Annie Irving, przyjaźniącą się z poetą przez około 30 lat. Jeszcze dłuższą znajomością, bo aż do śmierci, z pisarzem i poetą może poszczycić się Carol O’Brien, redaktor wielu brytyjskich wydawnictw i wielu książek Pietrkiewicza. Spędziła z nim dużo czasu nie tylko w Londynie, ale również w jego domu w Hiszpanii. Kiedy właśnie tam przebywali, Jerzy Pierkiewicz dowiedział się o wyborze papieża-Polaka, którego utwory przekładał później na język angielski. Po
›› Jerzy Pietrkiewicz potrafił wsłuchiwać si opublikowaniu przekładów pojechała z Pietrkiewiczem do Watykanu na spotkanie z Ojcem Świętym. Wciąż ma w oczach wzruszający obraz tych dwojga rodaków, rozmawiających o Polsce. Prof. Moskalowa, literaturoznawca, znana z niekonwencjonalnych wystąpień opowiedziała zebranym jak na przedstawieniu „Biesy” padało na Jerzego Pietrkiewicza, mężczyznę o nie-
KATHARINE TYLKO: Jestem bardzo dumna, że mogłam być studentką prof. Peterkiewicza studiując w latach siedemdziesiątych literaturę polską w University of London. On wznosił się jak wieża ponad innych wykładowców w School of Slavonic and East European Studies. Był niezwykle inspirującym nauczycielem, a przy tym niezwykle uprzejmym, dającym nam duże wsparcie. Jego wykłady były żywe, prowadzone z wirtuozerią, jakby przygotowane dla telewizji. Peterkiewicz – poeta, pisarz i tłumacz – objaśniał nam tajniki sztuki literackiej. Peterkiewicz – erudyta – wykorzystywał swoją ogromną wiedzę o kulturze europejskiej tłumacząc nam źródła poezji, prozy czy dramatu. Jego głęboka wiedza obejmowała nie tyko polską i angielską litearturę, ale w równym stopniu historię, sztukę, religię, politykę. Był niezwykłą, wzbudzającą zachwyt osobowością, raczej formalną. Zwracał się do nas po nazwisku. Zawsze nieskazietlnie ubrany w elegancki, ciemny garnitrur, ale kiedy na nasze końcowe egzaminy przyjechał egzaminator z Cambrirdge, profesor pojawił się w tym ważnym i stresującym dla nas dniu w obcisłych jeansach, w głęboko, niemal do pasa rozpiętej koszuli, z połyskującym złotym medalionem na szyi. Wprowadzenie przeciwnika w błąd, czy może sztuczka, która miała nas rozluźnić? Kochaliśmy tego człowieka.
|17
nowy czas | 21 listopada 2008
czas przeszły teraźniejszy
›› Annie Irving, która czytała fragmenty z książki „Knoted Cord” i ks. prałat Tadeusz Kukla.
wać się w słowa swoich rozmówców. Na zdjęciu z autorką tekstu w roku 1998.
zwy kle buj nych, ar ty stycz nie nie po kor nych wło sach punk to we świa tło, w ta ki spo sób je pod świe tla jąc, że nikt nie mógł mieć wąt pli wo ści, iż ich wła ści cie lem był wiel ki po eta. Ali cja Mo ska lo wa z ak cji dzie ją cej się na sce nie nie za pa mię ta ła nic.
›› Lady Camilla Panufinik, autorka zdjęcia wystawionego na ołtarzu, a potem w sali parafialnej, opowiadała o wizytach profesora w ich domu w Twickenham i długich rozmowach dwóch artystów-emigrantów
Do gro na przy ja ciół Je rze go Pietr kie wi cza na le żał nie ży ją cy już wiel ki kom po zy tor, pia ni sta i dy r y gent, An drzej Pa nuf nik, któ r y od 1954 ro ku miesz kał w Lon dy nie. Wdo wa po nim, lady Ca mil la Pa nu f inik, au tor ka zdję cia wy stawio ne go na oł ta rzu, a po tem w sa li pa ra f ial nej, opo wia da ła o wi zy tach pro fe so ra w ich do mu w Twic ken ham i dłu gich roz mo wach dwóch ar ty stów -emi gran tów. A także o tym, jak pro fe sor uczył ją pol skie go, upierając się, że może to tylko zrobić posługując się poezją. Na spo tka niu był też Zbi gniew Miecz kow ski, szkol ny ko le ga Je rze go Pietr kie wi cza, któ r y przy znał, że ich gim na zjum we Wło cław ku wy kształ ci ło wie lu wspa nia łych lu dzi, je dnak naj więk szym z nich był nie wąt pli wie Je rzy Pietr kie wicz. Jednak najbardziej wzruszające okazały się tego wieczoru wspomnienia byłej studentki Katherine Tylko oraz prawnika i poety Rafucqa Abdulla. Wo lą zmar łe go (któ ry ni gdy nie za po mniał o po mo cy, jaką do znał za rów no w Pol sce jak i tu taj, by móc w latach wielkiego ubóstwa stu dio wać)
MARIUSZ MILWICZ VEL DELACH: Profesora znałem bardzo krótko, bo tylko przez dwa lata przed śmiercią. Spotykaliśmy się w jego mieszkaniu, kiedy już nie był w stanie samodzielnie się poruszać. Pretekstem było przynoszenie zakupów raz na jakiś czas. Rozmawialiśmy o historii przedwojennej, literaturze – głównie o Norwidzie, i muzyce – głównie o Chopinie. Profesor lubił czytać na głos poezję, teskty z antologii liryki angielskiej, ale także własną, na przykład niezapomiane ballady dobrzyńskie z lokalnym dobrzyńskim akcentem. W czerwcu 2006 roku towarzyszyłem Profesorowi w wyprawie do St. Andrews w Szkocji po odbiór doktoratu honoris causa, przyznany mu przez tamtejszy uniwersytet, na którym studiował tuż po przyjeździe do Wielkiej Brytanii. Przyjęty został bardzo ciepło i z wielkimi honorami. Zrobił olbrzymie wrażenie na profesorach i studentach swoim powrotem do St Andrews po 65 latach, nie wspominajac o dorobku życiowym. Do ostatnich chwil był pełen życia i ciekawy ludzi. Tak jak w środku nocy w hotelu w St Andrews, kiedy w całym budynku rozległ się alarm pożarowy, Profesor z radością, powoli schodził do wyjścia pozdrawiając osobno każdego z wybiegających w piżamach ludzi i wbiegajacych w uniformach strażaków. Na zdjęciu prof. Jerzy Pietrkiewicz podczas przyznania doktoratu honoris causa w St Andrews Uniwersity
by ło założenie fun da cji, któ ra wspie ra ła by fi nan so wo zdol nych mło dych lu dzi (w wie ku od 18 do 24 lat), chcących stu dio wać li te ra tu rę. Ży cze nie to zo stanie nie ba wem speł nio ne, gdyż do bie ga ją koń ca pra ce zwią za ne z za re je stro wa niem Je rzy Pe ter kie wicz Edu ca tio nal Fo un da tion (Pe ter kie wicz, gdyż po jakimś cza sie po by tu na Wy spach Bry tyj skich za czął uży wać ta kiej for my swo je go na zwi ska). Pre ze sem fun da cji jest Ro se ma r y Hunt, skarb ni kiem La dy Pa nuf nik, se kre ta rzem Ma riusz Mil wicz vel De lach,
człon ka mi: Ca rol O’Brien, To masz Do rantt (były stu dent) oraz dwie oso by z ro dzi ny profesora: dr Ma ria Pietr kie wicz z War sza wy i Agniesz ka Ga lic ka z To ru nia. Ca łej uro czy sto ści to wa rzy szy ła eki pa Te le wi zji Pol skiej, która re ali zuje film do ku men tal ny po świę co ny te mu wybitnemu Polakowi, o którym jego rodacy wciąż tak mało wiedzą.
Teresa Bazarnik Zdjęcia: Mariusz Milwicz vel Delach
›› Prawnik i poeta Rafucq Abdull opowaidając o swojej wieloletniej znajomości z Jerzym Pietrkiewiczem wzruszył się do łez
RAFICQ ABDULLA: Kiedy się spotykaliśmy, zawsze kończyło się na tym, że rozmawialiśmy o poezji, choć rozmowa schodziała na tematy idei, literatury, rozstrząsaliśmy sprawy wiary i religii. (…) Były też chwile, kiedy rozmawialiśmy bardziej otwarcie o tym, co czujemy. Wtedy momenty przechodziły w godziny, a godziny traciły swą czasową miarę, zanikała różnica wieku między nami i stawaliśmy się dziećmi, nieskalanymi, niewinnymi , które próbują się porozumieć. Choć w nasze rozmowy wkradały się dygresje, zawsze wracaliśmy do tajemnicy i radości, którą ma w sobie poezja. (…) Było wiele tematów pojawiających się regularnie. Na przykład cudowny czas dzieciństwa. Jerzy z dużą intensywnością wydobywał z pamięci miesjca związane ze swym dzieciństwem. Z wielką miłością wspominał swoją ukochaną matkę, która zmarła, kiedy był jeszcze chłopcem, i na całe życie pozostawiła w nim uczucie straty. Uważał, że dzieciństwo ma ogromne znaczenie dla samego poety i jego poezji. Jako poeta przywiązywał ogromną wagę do precyzji słowa. Czytając moje wiersze z niezwykłym wyczuciem zwracał się do mnie z dobrze przemyślanymi sugestiami – dodana fraza tu, wyrzucone słowo tam – uszlachetniając w ten sposób moją poezję. Robił to w niezwykle subtelny sposób, zdejmował niepotrzebny makijaż z moich wierszy obnażając przede mną ich prawdziwą twarz… Inną, niezwykle ważną rzeczą była dla Jerzego potrzeba ciszy w poezji. Dla niego dobra poezja z ciszy się rodziła i do ciszy wracała. Jakże trudne zadanie dla poety, który musi użyć słów, by przedstawić ich brak, precyzyjnie określić słowami to co kryje się w ciszy. Kiedy przez lata spotykaliśmy się, rozmawiając godzinami, śmiejąc się, potrafiliśmy z ciszy budować znaczenia. To był największy dar, jaki dostałem od niego. Teraz ta cisza jest jeszcze większa. Pozostała we mnie, by przez nią powracać do naszych rozmów, by w niej przywoływać jego obecność…
18 |
21 listopada 2008 | nowy czas
takie czasy zbigniew brzeziński w Chatham house
O amerykańskiej polityce w Londynie W ubiegły poniedziałek w Chatham House, czyli w Królewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych w Londynie, z odczytem na temat wyzwań w polityce międzynarodowej stojących przed nową administracją USA, wystąpił profesor Zbigniew Brzeziński, doradca do spraw bezpieczeństwa prezydenta USA Jimmy’ego Cartera (1977-1981).
Zbigniew Brzeziński należy do czołówki politologów amerykańskich. Niektórzy zaliczają go razem z Henrym Kissingerem do najbardziej wpływowych doradców, którzy kształtowali politykę zagraniczną USA w ostatnich dekadach. Jako pierwszy w 1950 roku przewidział upadek Związku Sowieckiego, co ciekawe – w pracy magisterskiej. Później jako doradca Cartera osobiście przyczynił się do przyspieszenia rozkładu imperium Moskwy. W Chatham House Zbigniew Brzeziński zaznaczył, że reprezentuje tylko siebie, co w kontekście ostatnich nieporozumień, miało podwójne znaczenie. Niemniej jednak poglądy, któ-
re przedstawił można, przynajmniej na użytek własny, potraktować jako zapowiedź kierunku polityki zagranicznej USA na najbliższe lata. Rozważania Brzezińskiego sięgają dalej niż bieżąca polityka. Są to plany strategiczne z elementami filozofii, historii i politologii. Ale nawet najlepszy plan strategiczny w ustroju demokratycznym może być realizowany pod warunkiem, że ma poparcie wyborców. Polityka zagraniczna jest wypadkową wizji przywódców i zrozumienia sytuacji międzynarodowej przez elektorat, co w Ameryce nie jest powszechne. Barack Obama, podobnie jak jego poprzednicy, będzie więc musiał najpierw przekonać Amerykanów do swojej polityki. Nie zmienia to jednak globalnej sytuacji, w jakiej znalazły się Stany Zjednoczone – jedyne supermocarstwo w środku największego w historii przebudzenia politycznego. Fakt ten wpływa na konieczność zmiany metod w zabezpieczeniu swoich interesów globalnych. Interwencje militarne nie sprawdzają się. Łatwość eliminacji przeciwników
jest odwrotnie proporcjonalna do możliwości kontroli podbitych, ale nie ujarzmionych terenów. Okrutniej mówiąc, dzisiaj jest łatwiej zamordować milion ludzi niż ten milion kontrolować, kiedyś było odwrotnie. Chociaż nic nie wskazuje na to, że USA straci w najbliższym czasie swoją pozycję hegemona, widoczne już jest przesuwanie się ośrodka władzy znad Atlantyku nad Pacyfik. 500-letnia dominacja państw atlantyckich kiedyś się skończy. Póki co Stany Zjednoczone są jedynym mocarstwem i potrzebują sojuszników. Takim naturalnym sojusznikiem powinna być Europa, ale Europa nie mówi jednym głosem, więc pozostają państwa europejskie, które mają, podobnie jak USA, swoje udziały w polityce globalnej. Do nich należy Wielka Brytania, Francja i Niemcy. Z tymi przede wszystkim państwami Stany Zjednoczone będą próbowały prowadzić wspólną, na warunkach partnerskich, politykę międzynarodową. Z powodu przebudzenia i powsta-
nia nowych ośrodków polityczno-ekonomicznych (Chiny, Indie) konieczne jest powiększenie liczby „udziałowców” w globalnych strukturach. Zbigniew Brzeziński mówił o klubie 14-16 państw, czyli G16, a nie G8. Ważnym elementem polityki zagranicznej USA będzie dążenie do pokojowego rozwiązania konfliktów bliskowschodnich. Zdaniem prof. Brzezińskiego powstanie państwa palestyńskiego jest nieuchronne i możliwe. Za ilustrację posłużył podział Europy po I wojnie światowej, podział arbitralny, nikt byłych mocarstw nie pytał, czy zgadzają się odstąpić tereny wcześniej okupowane. To prawda, ale podział ten przetrwał zaledwie 20 lat. Brzeziński uważa, że takiego podziału należy dokonać na Bliskim Wschodzie. Wyznaczyć granice państwa palestyńskiego z niezbędnymi rekompensatami, zagwarantować istnienie Izraela i zdemilitaryzować Palestynę. Po co im armia? – pytał retorycznie profesor. Istnieją państwa europejskie, które nie posiadają armii.
Kilka słów Zbigniew Brzeziński poświęcił relacji USA-Rosja, jeszcze do niedawna dominującej w polityce międzynarodowej. Teraz już nie. Rosja pozostaje natomiast globalnym partnerem USA jako mocarstwo nuklearne. Natomiast konflikt Rosji z Gruzją zaliczany jest już przez strategów amerykańskich do polityki regionalnej, w której powinna uczestniczyć Europa. A Polska? W samym wykładzie o Polsce nie było mowy, padło jednak pytanie z sali o przyszłość tarczy antyrakietowej. Odpowiedź była krótka: system niesprawdzony, wroga jeszcze nie ma, a mieszkańcy krajów, w których ma być instalowany, nie są z powodu tarczy zbyt szczęśliwi. Dwa lata temu Zbigniew Brzeziński uważał, że tarcza wzmocni sojusz polsko-amerykański, chociaż podkreślał konieczność uwzględnienia wszystkich konsekwencji podpisania takiej umowy. Zmienił zdanie, czy był to głos nowej, szykującej się do przejęcia władzy administracji Baracka Obamy?
grzegorz małkiewicz
język polityki – czyli trochę o języku, a trochę o polityce
Judg(e)ment on Election Day W debacie publicznej różnych krajów występują pojęcia niekiedy zasadniczo różniące się od siebie, a czasami wręcz nieprzetłumaczalne. Język oddaje w jakimś sensie rzeczywistość społeczną danego kraju oraz jego kulturę polityczną. I tak dla przykładu: pierwszy toast przy bardzo oficjalnych okazjach w Wielkiej Brytanii (lub z udziałem brytyjskich dostojników państwowych) zaczyna się od słów To the Queen („Za Królową”) lub To the King (dzięki długiemu panowaniu Elżbiety II nieużywane od ponad pół wieku, ale stosowne dla jej następcy); niektóre oświadczenia w Zjednoczonym Królestwie zawierają też zdanie God save the Queen („Boże, zachowaj Królową”). Z kolei przemówienia prezydentów francuskich kończą się sakramentalnym Vive la republic, a na wiecach (i nie tylko) u jednego z polskich wschodnich sąsiadów mówi się Sława Ukrajini, czyli „Chwała Ukrainie”. Z kolei wystąpienia polityków amerykańskich – o czym można się było przekonać także ostatnio oglądając tegoroczne wiece wyborcze – zazwyczaj zawierają prośbę do najwyższej instancji o błogosławieństwo dla słuchaczy i kraju (God bless you and God bless America), a często też i amerykańskich wojsk (God bless you and God bless our troops/God bless our troops and God bless America).
Niektórzy postronni obserwatorzy, zwłaszcza ci z niechęcią patrzący na elementy religijne w sferze publicznej, podchodzą czasami z politowaniem, a nawet szyderczo do tych zwyczajowych zwrotów w amerykańskich wystąpieniach. Tymczasem gdyby usunąć tego typu frazy z przemówień w USA, to byłyby one po prostu niepełne i brzmiałyby np. tak, jak orędzie polskiego polityka bez powitania w stosunku do widza czy słuchacza. Z kolei gdyby próbować dodać te same lub podobne wyrażenia do przemówień polskich polityków, brzmiałyby one zupełnie egzotycznie. Jeszcze bardziej byłyby one nie do wyobrażenia w laickiej Francji. Jest oczywiście zrozumiałe, że wobec różnych uwarunkowań społecznych i tradycji, przyjęte formy różnią się od siebie w zależności od kraju. Ale podobnie jak różnią się od siebie formułki, różnią się od siebie, co ciekawe, także omawiane problemy i pojęcia w dyskusji. I tak np. czy ktoś sobie wyobraża, żeby z dyskusji w polskich kampaniach usunąć takie słowa jak „liberalna polityka rządu” (z sakramentalnym „Balcerowiczem” jako kardynalnym argumentem), czy też „sfera budżetowa”. Albo jak czytelnikowi zagranicznemu (a czasami nawet Polakowi przebywającemu za granicą!)
opisać wypowiedzi, w którym motywem przewodnim jest słowo „teczka”? Ale „w drugą stronę” mamy podobne problemy. Zastanówmy się na przykład nad słowem, które szczególnie w zakończonej właśnie amerykańskiej kampanii wyborczej zrobiło sporą karierę, a mianowicie judgment, pisane także judgement w brytyjskiej odmianie angielskiego, gdy używamy go poza kontekstem prawa. Zacznijmy od tego, że – jak to często bywa, gdy tłumaczymy słowa z języka obcego – ma ono w języku polskim kilka znaczeń; może m.in. oznaczać „decyzja” (sądu); innym znaczeniem słowa judg(e)ment jest „osąd” i stąd zwrot to pass judg(e)ment oznacza „wydawać osąd”, czyli osądzać. I tu zbliżamy się właśnie do znaczenia tego słowa, które jest kluczowe dla zrozumienia wielu zdań w dyskursie politycznym. Dla zilustrowania tego, co mam na myśli, cofnijmy się na chwile do ostatniego wyścigu do Białego Domu i jego bohaterów. Oto kilka przykładów: przyszły wiceprezydent USA, Joe Biden, mówił często, że dawno temu nauczył się zasady, żeby spierając się z kimś, nie kwestionować intencji tej osoby, ale argumentować merytorycznie. Formułuje to tak: Don’t question his motives, question his judg(e)ment (czyli „Nie poddawaj w wątpliwość jego
motywów, tylko..., no właśnie – jak to będzie po polsku?). Z kolei przegrany w listopadowych wyborach w USA, senator McCain, też posługując się słowem judg(e)ment, wielokrotnie podkreślał, że w tych wyborach chodziło o to, kto w wyścigu do Białego Domu nadaje się na prezydenta. Argument, który w różny sposób wyrażał senator z Arizony, brzmiał mniej więcej tak: My opponent does not have the right jugd(e)ment to make such decisions. Jak widać, słowo jugd(e)ment nasuwa na myśl w takich kontekstach nie tylko pewną rozwagę, ale i wiedzę i doświadczenie. Ale kto sieje wiatr, zbiera burzę. Kandydat Barack Obama zręcznie odbił zarzuty o nieumiejętność właściwej oceny sytuacji (the wrong judg(e)ment) po swojej stronie, podważając tę umiejętność po stronie kogoś, kto poparł i popiera interwencję w Iraku. Umiejętność oceny sytuacji (judgement) jest, jak prawie wszystko w polityce, kwestią... oceny. Przenieśmy się jeszcze na polski grunt. W Polsce nie formułujemy oceny polityka w ten sposób, ba, nie mamy nawet instrumentów językowych (umiejętność oceny sytuacji, zdolność podejmowania właściwych decyzji), żeby wyrazić to tak krótko i zręcznie jak robi się to po angielsku. Ale, jeśli się nad tym zastanowić, to najważniej-
szym zadaniem polityka jest właśnie podejmowanie decyzji w oparciu o znane fakty. To właśnie powinno stanowić kryterium wyborów dokonywanych przez wyborców, gdy opowiadają się za jakąś opcją polityczną. W ostatnich latach w Polsce podjęto szereg strategicznych decyzji, jak wstąpienie do NATO czy Unii Europejskiej, które dobrze przysłużyły się interesowi Polski. W przyszłości polskie decyzje polityczne nie będą już być może tak dramatyczne i wiążące, jak te wspomniane, ale wciąż, jak w przypadku udziału w wojnie czy podatków, będą miały ogromne znaczenie. I w tym kontekście przywołajmy jeszcze jedno znaczenie słowa judgement, o którym wszyscy politycy w świecie demokratycznym powinni pamiętać – to, z wyrażenia Judgement Day, czyli Dzień Sądu (Ostatecznego). Dla wszystkich rządzących, dzień wyborów (Election Day), jest dniem, gdy naród dokonuje ich oceny (the people make their judgement), a dla ekipy rządzącej, która nie cieczy się poparciem, prawdziwym dniem sądu. Jeśli już nic innego nie działa, to właśnie wybory są ostatecznym instrumentem wpływającym na jakość polityki i podejmowanych decyzji, ale o tym już szerzej – za tydzień.
Piotr bieliński
20|
21 listopada 2008 | nowy czas
rozmowa na czasie
Niesforny pop Mariny Gdy media biją pokłony Britney Spears za jej mozolnie wyszlifowany come back, scena alt popu rodzi kolejną niepokorną artystkę z pianinem u boku. Marina jako Marina and the Diamonds odważnie bawi się popową estetyką. Niebagatelne liryki. Wokal naładowany zmanierowanym dramatyzmem. Błyszczyk i kicz. Ostatnim występem w londyńskim Cargo, ta 23-letnia Walijka poraziła jednak dojrzałym performancem, a przede wszystkim siłą przebicia niesfornego ducha czerpiącego z tradycji największych wokalistek popkulturowej spuścizny.
Opiniotwórczy „The Guardian” porównuje Cię do Kate Bush, Kate Nash i Reginy Spektor. Czy uważasz, że takie porównania mogą zaszkodzić, czy może pomogą Ci przebić się na rynku?
Uważam, że wątek z Kate Nash to leniwe dziennikarstwo – obie gramy na keybordzie, więc ustawiono nas koło siebie, ignorując rozbieżności stylowe. Z drugiej strony, takie porównania pomagają ludziom odnieść się do artystów im nieznanych, więc obecnie już się tak nimi nie przejmuję. Wydajesz się należeć do dość wąskiej grupy wokalistek, które same tworzą swoje artystyczne wizje – stąd porównania do Kate Bush, Kate Nash czy Siouxsie Sioux. Jakie są Twoje muzyczne wpływy?
Do 18. roku życia słuchałam popu, między innymi Britney (śmiech) – wiem, żadna z niej artystka, jeśli chodzi o komponowanie muzyki. Potem polubiłam Nirvanę, Daniela Johnstona i The Destillers. Jest jeszcze Fiona Apple, Annie Lennox, PJ Harvey i Patti Smith. Kocham Kate Bush. Kate jest wyjątkowa i ponadczasowa. Twój pierwszy utwór na My Space, „Mogwil’s Road”, jest naładowany kobiecą sensualnością, jak zresztą pozostałe kawałki, ale w przeciwieństwie do nich słychać też afrykańskie beaty.
„Mogwli’s Road” jest moim ulubionym kawałkiem. Kiedy go komponowałam, właśnie taki refren miałam na myśli – plemienny, w stylu jungle. Nie słucham muzyki afrykańskiej, ale pisząc własne utwory dużo eksperymentuję, próbuję i mieszam. Najpierw zakochuję się w pomyśle, kilka dni później zapisuję linię melodyczną, a potem siadam do pianina i komponuję. Od mojej pasji do pierwszych taktów rodzi się pomysł na całą resztę. Utwór „Girls, Girls, Girls” to czysto popowy żart, który napisałaś we
współpracy z producentem New Order, Gabrielem Pascalem. Jak doszło do tej współpracy?
Skąd o tym wiesz? (śmiech) „Girls, Girls, Girls” to totalnie popowy i absurdalny numer! Pascala poznałam przez My Space. Napisałam do niego, że nagrałam w sypialni demo i spytałam się, czy wyprodukowałby go za darmo. „Nie” – odpisał. (śmiech) Ponieważ podobały mu się moje teksty i muzyka, zaproponował, abyśmy razem napisali kilka utworów. Tak powstał wspomniany „Girls...” i „Shampain Sleeper”. Na początku denerwowałam się na myśl wspólnego pisania, bo wcześniej z nikim nie komponowałam. W „Girls, Girls, Gilrs”, odważnie naśmiewasz się ze współczesnej kobiety skupionej na swoim wyglądzie. Czy sugerujesz, że feminizm się wypalił?
Wiesz, czuję się zażenowana, kiedy mam opowiadać o swoich tekstach. Ogólnie mówiąc, media tworzą fałszywe wzorce kobiet; wzorce wyglądu i zachowań, które nie odpowiadają rzeczywistości. Ale nie sądzę, aby feminizm się wypalił. Może jestem hipokrytką. Z jednej strony chcę wyglądać ładnie, a z drugiej staram się nie przekraczać pewnej granicy, aby nie zatracić się w wizerunkach kreowanych przez media. A ja czasami zastanawiam się, czy feminizm nie zjadł swojego ogona. Żyjemy przecież w czasach, kiedy kobieta celebruje swoją kobiecość, a męska dominacja wydaje się być już zużytym stereotypem.
Wydaje mi się, że nasze pokolenie nie docenia feminizmu. Nie można już mówić o męskiej opresji, ale wciąż istnieją pewne podwójne standardy, które faworyzują mężczyzn. Mam na myśli wymogi społeczne wobec kobiety i jej życia seksualnego. Istnieje wciąż wiele rozgraniczeń.
Z drugiej strony, tzw. trzecia fala feminizmu, w tym ruch „riot girrrls” końca lat 80., zrodził wiele artystek, które przejęły kontrolę nad produkcją i promocją własnej muzyki. Zastanawiam się, jaką drogę Ty obierzesz.
Niedawno duża wytwórnia zaproponowała mi kontrakt. Nazwę na razie chcę utrzymać w tajemnicy. Pierwszy singiel, „Lion Gold”, planuję wydać w lutym. Oczywiście ważne jest dla mnie,
aby wciąż móc kontrolować swój image i swoją muzykę. Uważam, że publika wyczuwa, gdy artysta nie jest wiarygodny i wierny sobie. Na koniec, wytłumacz, proszę, co kryje się za nazwą: Marina and the Diamonds.
Jestem w połowie Walijką, a w połowie Greczynką. Marina to moje prawdziwe imię, a Diamond to nazwisko po ojcu. Ja jednak nie chciałam typowego
połączenia w stylu Kate Nash, stąd przewrotność: Marina and the Diamonds. Marina to imię popularne w Rosji i w innych krajach Europy Wschodniej. Mój tato pracował na Ukrainie, więc oczywiście spędziłam dużo czasu w tym kraju. Uwielbiam Europę Wschodnią – jest wciąż tak inna niż Zachod.
Rozmawiała Anna Gałandzij
|21
nowy czas | 21 listopada 2008
kultura Demokratyzacja społeczeństwa i coraz szerszy dostęp do kultury oddziaływuje i na dzisiejszą sztukę, która coraz wyraźniej przestaje zwracać się wyłącznie do elity, szuka masowego odbiorcy i nie wstydzi się tego. Chce mówić do każdego. Woli intrygować i bawić, niż pouczać. Inspiruje się trywialnymi zdarzeniami życia codziennego i przejawami popularnej masowej kultury. Zacierają się granice pomiędzy wyrafinowaną muzealną sztuką, a tym co interesuje tłumy.
Pomiędzy teatrem ulicznym, a sztuką graffiti i W muzeach i galeriach tłumy zwykłych ludzi, ale najnowszej sztuce tego nie dosyć. Wychodzi na ulice. Latem zewnętrzne ściany Tate Modern pokryły olbrzymie graffiti artystów tworzących zwykle na ulicach Nowego Jorku, Sao Paolo, Bolonii, Paryża i Barcelony. Tymczasem najsłynniejszy angielski twórca graffiti, ukrywający swą twarz Banksy, z ogromnym powodzeniem sprzedaje już swe prace i w szanujących się galeriach na całym świecie. Sam Damian Hirst ma ich kilka w swojej kolekcji. Dużo wcześniej, przed ponad dwudziestu laty, od graffiti malowanych na murach nowojorskiego Brooklinu zaczynał swą karierę nowojorski artysta Jean-Michael Basquiat (1960-1988). Pozostał wierny stylowi ulicy i potem, tworząc już na dużych płótnach swe późniejsze obrazy, sprzedawane dziś za miliony. I ja, inspirowany szablonami z ulic Gdańska i Warszawy z wczesnych lat 90., próbowałem przed laty robić swoje graffiti na londyńskich ulicach. Potem i w galerii Watermans Art Centre w londyńskim Brentford, a Victoria & Albert Museum kupiła nawet do swych zbiorów małą książeczkę moich wizerunków, które – dusząc się od wyziewów – „wydrukowałem” sprayem, używając szablonów, jakimi wcześniej malowałem swe obrazki na ulicy. Ksiązka leży pewno gdzieś w ich przepastnych archiwach. Stare dzieje.
TeATR RySowAny kRedą Teraz w Hayward Gallery na południowym brzegu Tamizy odkrywam wystawę południowoafrykańskiego artysty, który jeszcze inaczej podchodzi do coraz bardziej popularnej „sztuki ulicy”. To urodzony w roku 1974 w Cape Town, Robin Rhode. Od kilku lat mieszka w Berlinie. Maluje na ulicznych murach, ale tego co robi, nie można właściwie do grafitti zaliczyć. To raczej rodzaj teatru, ulicznego przedstawienia. Stworzony na ścianie wizerunek – uproszczony rysunek samochodu, czarnych kul-piłek czy półkola sugerującego tor do popisów jazdy na deskorolce, nie jest dla Rhode czymś co samo w sobie ma być przez nas podziwiane. Ich rysowanie/malowanie na jezdni czy ścianie to tylko część teatralnej gry-akcji, jaką artysta wokół nich rozgrywa. Kredą i sprayem tworzy miniaturowe zdarzenia-historie, dla których to co narysowane jest czasem scenografią, częściej centralnym rekwizytem. Będzie się więc na przykład próbował włamać do narysowanego przed chwilą samochodu, zmienia mu koła, albo popycha mażąc przy tym ścianę; żongluje piłkami rysowanymi w coraz to innej
pozycji na murze albo wyczynia „akrobacje” na deskorolce leżąc na jezdni i udając, że jeździ po wyimaginowanej, narysowanej trasie. Wcześniejsze akcje zdają się prostsze, bardziej prowokujące, nawet agresywane. Późniejsze bardziej wieloznaczne, poetyckie i wyszukane – jakby zaczynając od ulicy wraz z dojrzewaniem nie zrywał z ulicą, ale swe nowsze prace adresował już do trochę innej publiczności bywalców galerii i muzeów nowoczesnej sztuki, znajdując też dla swych działań coraz większe uznanie.
FoTogRAFiA-FilM-TeATR
cy, zrodzone z krótkich akcji i interakcji z zaskoczonym przypadkowym widzem i poetycką wyobraźnią artysty pierwszej klasy. Jedno drugiemu nie musi przeczyć. Z pewnością pomaga też szersze doświadczenie artysty. Robin Rhode zdobył przecież dyplom sztuk pięknych w Johannesburgu, a później w tym samym mieście studiował jeszcze w Południowoafrykańskiej Szkole Dramatu, Filmu i Telewizji. Tak jak Basquiat, który nie był lumpem, władał czterema językami i pochodził z zamożnej rodziny (ojciec był ministrem spraw wewnętrzych na Haiti), tak i Robin Rhode nie jest cudem odkrytym naiwnym chłopakiem ze slumsów, choć czerpie z nich inspiracje i nie gardzi być w ich pobliżu. To artysta pierwszej wody, wrażliwie reagujący na to co wokoło, przekładający spontaniczność i anarchiczną wolność ducha ulicy na bardziej wyrafinowaną sztukę. Zresztą czyż powstająca z nieustannej konfrontacji z życiem sztuka ulicy nie jest dziś czymś bardziej na czasie, niż pieczołowicie wygładzane w zaciszu pracowni, olejem malowane martwe natury? Ale z drugiej strony, czy sztuka musi biec tylko jednym torem i apelować do każdego? Pyatnia, pytania, pytania... Jeśli interesuje Was sztuka działająca na pograniczach artystycznych domen, próbujaca czegoś innego, koniecznie powinniście obejrzeć tę wystawę.
Zaczynał od spontanicznego, jednoosobowego teatru-zabawy, teatru rysowanego kredą na ulicy, ale niedługo potem postanowił swe scenki fotograficznie dokumentować. Tak powstały serie fotografii. Ułożone w rzędy i szeregi oglądamy je teraz w Hayward Gallery – trochę jak zatrzymane klatki animowanego filmu łączącego rysunek i żywą osobę. Oglądamy też zresztą w galerii i jego krótkie filmy, i wideo, bo artysta posługując się różnymi mediami dalej rozwijając swą szczególną sztukę. Wymyśla coraz to inne sposoby, by w poetycki, skrótowy sposób łączyć to co realne, z tym co wyobrażone, narysowane kredą. Świetny na przykład krótki film, w którym prawdziwą zapałką zapala świeczkę narysowaną na karAndrzej Maria Borkowski tonie. Kartka kartonu zaczyna naprawdę płonąć. Łączy z tym Rhode grę pozytywu i negatywu filmowego obrazu, wyrafinowanie grając z medium. W Szczegóły » 25 innym rogu sali wyimaginowany latawiec sugerowany czterema napiętymi linkami jest jednocześnie ekranem, w którym oglądamy niebo i drzewa migające na poboczach drogi, jak gdybyśmy biegli zadzierając głowę. To sugestia pędu i lotu, w połączeniu z dziwnym odwróceniem tego co tłem i tego, co filmowanym przedmiotem. Ta poetycka sztuka kwestionuje zastane kategorie i przyzwyczajenia. Nie ilustruje jakichś wywodów. Woli prowokować, dziwić, zadawać pytania nie przestając bawić i ciekawić. Źrodła tej sztuki są na uli- ›› Stone Flag, 2004; u góry: Robin Rhode (Fot. A. M. Borkowski)
Jan Machulski nie żyje
W czwartek, 20 listopada w Warszawie zmarł Jan Machulski – aktor filmowy, teatralny i telewizyjny, reżyser i pedagog. Miał 80 lat. Urodził się 3 lipca 1928 roku w Łodzi. W 1954 roku ukończył tam Państwową Wyższą Szkołe Aktorską. Uczęszczał również do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W teatrze zadebiutował tuż po skończeniu studiów, w 1954 roku, na ekranie o dwa lata wcześniej, epizodem w filmie Ewy Poleskiej „Trzy opowieści”. Swoją pierwszą główną rolę zagrał w filmie Jana Laskowskiego i Tadeusza Konwickiego „Ostatni dzień lata” (1958). W latach 60. i 70. wystąpił w wielu mniejszych rolach, m.in. w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” (1964) i w „Lalce” (1968) w reż. Wojciecha Jerzego Hasa. Grał także w serialach telewizyjnych m.in. „Daleko od szosy” Zbigniewa Chmielewskiego (1976), „Polskich drogach” Janusza Morgensterna (1976) czy w „Tajemnicy Enigmy” Romana Wionczka (1979). Jego najsłynniejszą filmową kreacją pozostaje niezapomniana rola kasiarza Henryka Kwinto w komediach kryminalnych „Vabank” (1981) i „Vabank II, czyli Riposta” (1984), reżyserowanych przez syna – Juliusza Machuskiego. Wystąpił także w innych produkcjach realizowanych przez syna m.in. „Kingsajz” (1987), „Deja Vu” (1989), „Kiler” (1997), „Kiler-ów 2-óch” (1999) czy „Vinci” (2004). Był aktorem teatru w Olsztynie, Opolu i Lublinie, Teatru Nowego w Łodzi oraz Polskiego i Narodowego w Warszawie, a także współzałożycielem warszawskiego Teatru Ochoty. Wykładał na Wydziale Aktorskim łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej. Łącznie wystąpił w ok. 45 produkcjach filmowych i ok. 70 sztukach teatralnych.
Rzut beretem Taki tytuł nosi wystawa fotografii przedstawiających życie pegeerów po ich likwidacji. Autor, Tomasz Tomaszewski przez dwa lata podróżował po północno-zachodniej Polsce i uwieczniał współczesne życie mieszkańców tych regionów. Efekt tych wypraw można obejrzeć do 30 listopada w Zamku Ujazdowskim w Warszawie, a następnie także w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku.
22|
21 listopada 2008 | nowy czas
czas i przestrzeń
Dać zgodę na wszystko
W sali Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego czuć napięcie i skupienie. Kilka osób stoi na środku, kilka siedzi. Jest sobota, 15 listopada, i od kilku godzin w tym miejscu odbywa się terapia metodą ustawień rodzinnych. Dla dwóch osób jest to pierwszy raz, dla pozostałych dziewięciu to kolejna konstelacja. Marcin Piniak Jest pięciu mężczyzn i sześć kobiet. Co jakiś czas ktoś zasiada na czarnym fotelu i mówi krótko o swoim problemie. Obok siedzi Anna Buczkowska, która od 2001 roku zajmuje się terapią poprzez ustawienia rodzinne. Z tą metodą pracy terapeutycznej zetknęła się w Australii podczas studiów pod kierunkiem Nemi Nath, twórczyni metody Rebirthingu. Później spotkała Berta Hellingera twórcę i głównego propagatora metody konstelacji rodzinnych. Podczas ustawienia klient jest jedynie świadkiem i nie bierze czynnego udziału w jego przebiegu. Konstelacja często przypomina emocjonujący spektakl, w którym aktorzy-uczestnicy odgrywają rolę członków rodziny. Jak mówi Bert Hellinger, „ustawienie polega na tym, że osoba wybiera dla siebie i członków rodziny przedstawicieli, których następnie ustawia w przestrzeni we wzajemnej relacji do siebie. W momencie, gdy zostaną oni ustawieni, natychmiast czują tak jak prawdziwi członkowie rodziny i dzięki temu wychodzi na jaw, co się w tej rodzinie naprawdę dzieje.
Ten 83-letni były zakonnik stworzył metodę, która stała się rodzajem fenomenu we współczesnej psychologii, wywołując skrajne opinie. Dla jednych jest rodzajem cudu i objawienia, a dla innych jest manipulacją i nadużyciem. Krytyka pochodzi głównie z kręgów akademickich psychologów, natomiast fascynacja przejawia się najczęściej u tych, których życie uległo gwałtownej zmianie po ustawieniu. I ten właśnie aspekt w głównej mierze odróżnia natychmiastową metodę konstelacji od długotrwałych tradycyjnych psychoterapii. Jak uważa Beata Jachym-Bujoczek z Polish Psychologists Club w Londynie, metoda Hellingera jest wysoce kontrowersyjna i raczej odradza w niej udział, ponieważ jej metody bliższe są psychomanipulacji niż terapii, ponadto terapeuta jej zdaniem przyjmuje odgórne interpretacje w sposób autorytatywny. Te obawy potwierdza psycholog Ewa Tywoniuk z Krakowa, mówiąc, że środowisko akademickie raczej odcina się od metod pracy Berta Hellingera i terapeutów pracujących jego metodą, gdyż zbyt wiele jest tam elementów niezrozumiałych, bez empirycznych dowodów na ich skuteczność i użyteczność. Z rozmów
wie też, że ustawienia rodzinne bywają dość traumatycznym i gwałtownym doświadczeniem. Anna Buczkowska przyznaje natomiast, że uniwersyteckie metody terapii są procesem długotrwałym i często nieskutecznym, gdyż terapia odbywa się najczęściej jedynie na poziomie mentalnym. Natomiast ustawienia wychodzą poza umysł i stają się procesem całościowym dotykając obszarów bliższych uzdrawianiu, gdzie bardzo ważnym elementem jest wiara. Jest to praca z duszą, a nie jedynie z umysłem czy psychiką. To rodzaj terapii systemowej, który pracuje w kontekście rodzinnym poprzez specyficzny język symboli. Kiedy odkryła, jakie możliwości oferuje metoda Hellingera, dalsza praca przy pomocy klasycznych akademickich metod psychoterapii nie miała sensu. Jak pisze w swojej publikacji „Rytuały szamańskie a ustawienia rodzinne” Daan Van Kampenhout, długoletni badacz szamanizmu i terapii ustawień, metodzie Hellingera bliżej jest do technik szamanizmu niż do klasycznej psychoterapii. Porównanie jest trafne z kilku powodów. Ustawienie odbywa się w przestrzeni, gdzie nie istnieje pojęcie czasu linearnego – przeszłość i teraźniejszość
spotykają się podczas konstelacji w teraz – i zarazem stanowi to warunek, gdyż podczas ustawienia pojawiają się przodkowie reprezentowani przez uczestników ustawienia. Możliwe jest to dzięki tzw. „fenomenowi wiedzącego pola”, które jest rodzajem zapisu uczuć, myśli i wrażeń w przestrzeni. Po raz pierwszy ten fenomen odkrył Albrecht Mahr uznając, że jest to pole, które ma zdolność łączenia reprezentantów z energią i uczuciami osób, które reprezentują. To wiedzące pole jest swoistą magią metody Hellingera, która nawet dla samych terapeutów jest zagadką. Kiedy symbolicznie uczestnik wchodzi w rolę przodka, odczuwa tym samym jego emocje, wrażenia i myśli, co z kolei ujawnia jego stosunek do pozostałych członków rodziny, również „odgrywanych” przez uczestników. Na tej podstawie terapeuta diagnozuje poszczególne relacje rodzinne i odnajduje ich konsekwencje w teraźniejszości osoby, której dotyczy ustawienie. Dla Hellingera owe uwikłania rodzinne, brak harmonii i zrozumienia, wszelkie traumy są kodowane w pamięci komórkowej przenoszonej z pokolenia na pokolenie. Podobnie jak nasze uwarunkowania psychologiczne, sposób postrzegania rzeczywistości są naznaczone owym systemem dziedzicznym, który automatycznie przekazują nam przodkowie. Ogromny wpływ, jaki w teraźniejszości naszego życia ma przeszłość naszej rodziny widać w ustawieniu bardzo wyraźnie, kiedy zaczynamy nieco z boku obserwować zachowanie „aktorów” odgrywających naszych najbliższych. W czasie ustawienia, pojawiają się fakty, o których nie wiedział nikt prócz nas, lub nawet my sami nie mieliśmy pojęcia. To robi ogromne wrażenie, dając dowód na to, że przestrzeń sama w sobie zawiera każdą informację, a jednocześnie podważa zwyczajowe postrzeganie czasu jako zjawiska linearnego. W konstelacjach, w jakich brałem udział, wielokrotnie ten zaskakujący element terapii sprawiał, że na miejscu twardego sceptycyzmu pojawiała się otwartość, a tym samym ustawienie mogło oddziaływać na głębszym poziomie świadomości. Podczas swojego ustawienia ponad dwa lata temu w Polsce, byłem świadkiem wielu zdarzeń, które w zupełnie nowym świetle ukazały mi uwarunkowania i motywacje, w jakich funkcjonowali moi najbliżsi. Nagle z powodu dystansu, jaki stwarza konstelacja i roli biernego obserwatora pojawia się wyjątkowa możliwość zajrzenia za kurtynę odruchów i dotarcia do ich przyczyn. Wszystkie te uwarunkowania kreują w dużym stopniu naszą codzienność, powodując wyraźny rozdźwięk pomiędzy tym co świadome i nieświadome. Podczas terapii widzimy także, w jaki sposób genetyczny program przodków jest powielany w naszym własnym zachowaniu. Kiedy dla odmiany wchodziłem w role członków rodziny jednej z osób, której dotyczyło ustawienie nagle pojawiało się w moim ciele wiele nowych emocji i uczuć. Odczucia te okazują się o wiele bardziej wiarygodne niż słowa i głównie one podczas ustawienia są istotną informacją. Zdarza się też tak,
że „rola”, jaką przybiera obserwator nie przypadkowo dotyka również tych zagadnień i problemów, jakie sam nosi w sobie. Reprezentantów wybiera osoba, dla której jest robione ustawienie nadając im prawdziwe imiona bliskich. Wybiera także osobę reprezentującą siebie podczas konstelacji. Istnieje teoria, że energia systemu rodziny działa w nas aż do siódmego pokolenia wstecz, dlatego często podczas ustawienia pojawiają się reprezentowani przez obserwatorów zmarli przodkowie. Tym samym terapia często wchodzi w obszary zupełnie niewytłumaczalne dla ludzi o jedynie pragmatycznym podejściu do życia, tym samym jest nie do strawienia dla wielu zwolenników klasycznych metod terapii psychologicznej. Kolejna fundamentalna rzecz, która odróżnia metodę ustawień rodzinnych od klasycznych psychoterapii to jej natychmiastowość oraz fakt, że samo ustawienie jest jednorazową całością, podobnie jak szamański ceremoniał i również ma za zadanie uzdrowić wszystkich jej uczestników. Zdaniem pani Anny owa natychmiastowa wręcz namacalna skuteczność ustawień była głównym czynnikiem, jaki zdecydował o jej fascynacji metodą Hellingera. Zarówno ustawienie jak i ceremoniał szamański ma na celu uzdrawienie całej rodziny, czy społeczności. Jeżeli chodzi o potwierdzanie kwalifikacji, co często jest argumentem przeciwników metody Hellingera, nie mają wielkiego znaczenia formalne certyfikaty czy dokumenty. Można przyjąć, że podstawą miarą jest doświadczenie i naturalna weryfikacja poprzez opinie osób biorących udział w terapii. Hellinger do dziś propaguje swoją metodę nie roszcząc sobie do niej jakichkolwiek praw autorskich ani wyłączności. Ufając mądrości i zarazem fenomenowi samych ustawień, mówi: „Wierzę, że zatrzymanie się przed tajemnicą jest najważniejszym źródłem siły dla terapeuty. (...) Z szacunku dla owej tajemnicy napływa do nas coś z ukrycia. Wiele rozwiązań i słów, które napływają do mnie podczas tej pracy, zostało mi podarowanych, ponieważ zatrzymałem się przy tajemnicy. [Bertold Ulsamer: „Techniki ustawiania rodzin”] Pani Anna uważa, że aby być dobrym terapeutą, trzeba mieć odpowiednie predyspozycje, doświadczenie w pracy z ludźmi, etykę i konieczną otwartość na nowe doświadczenia. Można się nauczyć metody, jednak nie można się nauczyć empatii i naturalnej potrzeby pomocy bliźniemu. W Londynie prowadzi terapię ustawień od dwóch lat przyjeżdżając ze Szczecina. Uważa, że emigracja daje wielką możliwość rozwoju, a zarazem jest pewnego rodzaju sprawdzianem naszych relacji z rodziną, gdyż dopiero na obczyźnie często zaczynamy rozumieć, jak bardzo ważne są związki z najbliższymi. Nie jesteśmy też w stanie uciec przed własnymi schematami, ograniczeniami, które powielamy bez względu na zmiany miejsca i okoliczności. Ustawienie to trudna sztuka akceptacji, gdzie należy dać zgodę na wszystko co się wydarza.
|23
21 listopada 2008 | nowy czas
dobre, bo polskie Kontynuujemy nasz cykl – Dobre, bo polskie! Chcemy w nim przedstawiać was, naszych Czytelników, którym w wielkiej Brytanii udało się. Historia przedstwionej w poprzednim odcinku agnieszki arciszewskiej pokazuje, że można zrobić coś z niczego. Budować swój biznes małymi kroczkami, ale konsekwentnie i twórczo. takich ludzi jak prezentowany na inaugurację cyklu Sebastian
Sułek, agnieszka arciszewska, czy w tym numerze Iwona Mirezjewska – przedsiębiorczych, odważnych zdeterminowanych jest w Londynie i w całej wielkiej Brytanii znacznie więcej. I o nich (was) chcemy pisać. Jak się im (wam) udaje, jak sobie radzą w czasach tak trudnych, przy tak dużej konkurencji? Jeśli znacie kogoś takiego lub sami coś ciekawego robicie, daj-
cie znać. Sami wszędzie nie trafimy, do każdego nie dotrzemy. Każda informacja, adres i krótki opis tego co robią (lub sami robicie) będzie mile widziana. o najciekawszych z pewnością napiszemy. Jak mówią statystyki, w wielkiej Brytanii zarejestrowanych jest ponad 30 tysięcy firm prowadzonych przez Polaków. Nasze łamy są do waszej dyspozycji. zapraszamy!
W dobrych rękach kosmetyczki W Londynie nietrudno spotkać kobietę, szczególnie Polkę, która nie miałaby złych doświadczeń związanych z zabiegiem kosmetycznym. Historie opowiadane przez panie potraktowane zbyt stężonymi kwasami owocowymi przez pseudokosmetyczki jeżą włos na głowie. Wielu takich opowieści wysłuchała Iwona Mirzejewska – dyplomowana kosmetyczka, która reputację swojego gabinetu postanowiła zbudować wyłącznie na dobrej opinii klientek.
Małgorzata Białecka Iwona przyjechała do Londynu dwa lata temu z jednym celem – własny zakład kosmetyczny. Wykształcenie w tym kierunku zdobyła w Prywatnym Studium Kosmetycznym we Włocławku, pracując jednocześnie jako pielęgniarka w szpitalu. Gruntowna wiedza medyczna pomaga jej teraz zdiagnozować problemy dermatologiczne u klientek, a często również zdemaskować błędy poprzednich pseudospecjalistek od poprawiania urody. Wielka Brytania to kraj ogromnych możliwości, ale jednocześnie dość liberalnych przepisów. Wystarczy byle jaki kurs i można otworzyć gabinet każdego rodzaju. Niestety zdesperowani klienci-pacjenci rzadko pytają o kwalifikacje i doświadczenie, często płacąc ogromne pieniądze za zwykłą fuszerkę. – Podstawą jest – jak twierdzi Iwona – przynajmniej dwuletnie wykształcenie zdobyte w studium kosmetycznym, a później kilkuletnia praktyka pod okiem dyplomowanej kosmetyczki. Iwona zachęca, by pytać o wszystko, a szczególnie o pochodzenie kosmetyków i celowość ich użycia. Sama napatrzyła się na praktyki poniżej wszelkich standardów, stosowane w arabskim zakładzie kosmetycznym, gdzie pracowała wcześniej. Niska higiena w połączeniu z tanimi produktami
kosmetycznymi nie gwarantowały usatysfakcjonowania klientkom. Iwona obawiała się również utracić dobrą opinię w oczach potencjalnych przyszłych klientek jej własnego zakładu. Dniówka w granicach 30 funtów za dziesięciogodzinny dzień pracy przechyliły czarę goryczy i zdecydowały. – Idę na swoje! Początki nie były łatwe. Rozdawanie małych wizytówek wśród znajomych, reklamowanie się na portalach, gdzie zaglądają Polki w Londynie. Małe ogłoszenia w polonijnej prasie. I podróżowanie po całym Londynie, do klientek, którym Iwona gwarantowała wykonywanie zabiegu kosmetycznego w ich własnym domu. Kiedy mały kuferek z kosmetykami rozrósł się do rozmiarów walizki, przyszła pora na wygospodarowanie małego gabinetu w miejscu, gdzie Iwona Mirzejewska mieszka. To jednak jeszcze nie koniec, zakład w domu na Ruslip to za mało – marzeniem Iwony był i jest duży zakład w centrum dzielnicy.
Na waxINg ze złota Mały, poręczny podgrzewacz z woskiem do woskowania i depilacji ciała to absolutna nowość, jeśli dodać, że ten wosk ma drobinki w złotym kolorze i nakłada się samoczynnie poprzez obracającą się prowadnicę, a całość jest wielkości młynka do kawy... – cena zabiegu nie jest wygórowana, a efekt zaskakujący. Maksymalne zmniejszenie
nie przy jem nych wra żeń przy wo sko wa niu np. nóg i gład ka skó ra utrzy mu ją ca się przez kil ka ty go dni – to wie le za nie wiel ką ce nę. Iwo na wie rzy w „ja kość” – tyl ko ja kość usług gwa ran tu je lo jal ność klien tek i co naj waż niej sze – „re kla mę szep ta ną”. Je śli klient ka szep nie ko le żan ce, gdzie cho dzi na za bie gi ko sme tycz ne, a tam ta zde cy du je się przyjść – Iwo na jest pew na, że war to by ło za in we sto wać na wet kil ka set zło tych na ścią gnię cie no we go sprzę tu i ko sme ty ków z Pol ski. In we sty cja w koń cu się zwró ci, a klient ki bę dę przy cho dzi ły sys te ma tycz nie. Ko sme ty ka by ła ulu bio nym te ma tem Iwo ny od cza su, kie dy ja ko na sto lat ka od kry ła pierw sze ko sme ty ki do twa rzy. Ja ko 15-lat ka prze bi ja ła uszy pa niom w ro dzi nie i ko le żan kom. Zbie ra ła ar ty ku ły dru ko wa ne w pra sie i gro ma dzi ła wszel kie in for ma cje, do któ r ych mo gła do trzeć. Pa sja nie od po cząt ku wy da wa ła się do brym spo so bem na za ra bia nie na ży cie w za wo dzie. Jed nak po kil ku la tach w szpi ta lu Iwo na zde cy do wa ła, że chce cze goś in ne go, chce czer pać ra dość z pra cy, któ ra jest pa sją. Chce też być nie za leż na. Wy so kie stan dar dy za kła dów ko sme tycz nych w Pol sce i du że pie nią dze, ja kie trze ba mieć, by się usa mo dziel nić zde cy do wa ły o wy jeź dzie na Wy spy. – Mo że kon ku ren cja tu taj bę dzie słab sza? – za sta na wia ła się mło da ko sme tycz ka. I ow szem jest
›› Iwona Mirzejewska traktuje swoją pracę jak pasję. słab sza, nie ste t y w naj gor szym te go sło wa zna cze niu. Do Iwo ny tra f ia ją klient ki po pa rzo ne kwa sa mi owo co wy mi przez pseu do ko sme tycz ki. Do pro wa dze nie ich ce r y do zdro we go wy glą du to trud na pra ca, jed nak je śli wia do mo, co zro bić, jest to moż li we. Iwo na za wsze wie rzy ła w swo je szczę ście – pod ję cie ry zy ka i wzię cie lo su w swo je rę ce, na le ża ło do te go ro dza ju de cy zji. – Pro wa dze niu wła sne go biz ne su mu si to wa rzy szyć tro chę szczę ścia, ale to oczy wi ście też cięż ka pra ca – mó wi ko sme t ycz ka. – Gwa ran cja, że po ziom hi gie ny jest naj wyż szy z moż li wych, a klient ki nie bę dą ry zy ko wać za ra że nia się gron kow cem to ab so lut na pod sta wa. Spo tka łam w swo jej ka rie rze kil ka ta kich przypadków i nie wy obra żam so bie podobnej sy tu acji w mo im ga bi ne cie – dodaje. Do Lon dy nu przy jeż dża za ra biać nie wie le do brych,doświadczonych ko sme ty czek. Biz nes dla nich krę ci się w Pol sce. Za sa da, któ rą wszyst kie zna my z Pol ski: „je den fry zjer, jed na ko sme tycz ka, je den gi ne ko log” – gwa ran tu je lo jal ność klien tek przez la ta, a ogrom -
na więk szość ga bi ne tów w Pol sce to miej sca pro wa dzo ne na do brym, wy so kim po zio mie. – Chcę dzia łać w opar ciu o tę sa mą za sa dę w Lon dy nie. Mam na dzie ję, że bę dą tą „je dy ną” ko sme tycz ką dla mo ich usa tys fak cjo no wa nych klien tek, któ re nie bę dą mu sia ły szu kać już ni ko go in ne go. Wie le z nich przy zna je, że zna leźć do brą ko sme tycz kę w Lon dy nie gra ni czy z cu dem. Na szczę ście przy cho dzą sys te ma tycz nie, więc mo że jed nak już zna la zły... – śmieje się Iwo na Mi rze jew ska. Za czy na jąc wła sny biz nes trze ba mieć choć ele men tar ny plan dzia ła nia i chęć do in we sty cji, Iwo na wie, że naj bliż sze la ta to czas in we sty cji dla niej, jed nak jest go to wa pod jąć to ry zy ko. W biz ne sie ko bie cym – ta kim, gdzie wy da nie pie nię dzy za le ży od pań – nie ma kry zy sów, co kol wiek się zda rzy fry zje rzy i ko sme tycz ki za wsze ma ją za ję cie, kie dy przy cho dzą gor sze dni, Iwo na po wta rza so bie ten fakt jak man trę. Iwo na wciąż wie rzy, że wszyst ko co „pol skie mo że być do bre” i za chę ca swo je klient ki, by rów nież tak my śla ły.
24|
21 listopada 2008 | nowy czas
to owo
redaguje Katarzyna Gryniewicz
KONSUMENTA
Och Karol!
Markowa Australia Międzynarodowa firma konsultingowa wyspecjalizowana w rozwoju marek FutureBrand i agencja public relations Weber Shandwick przeprowadziły ciekawe badania. Respondentów ( 2.700 osób z dziewięciu krajów) zapytano o 30 różnych czynników, które wpłynęłyby na ich wybór miejsca, w którym chcieliby zamieszkać. Wśród tych czynników były m.in. standard życia, wolność polityczna, żywność, sztuka i kultura, historia, nocne życie i bezpieczeństwo. Trzeci rok z rzędu krajem o najlepszej marce na świecie wybrano Australię. Drugie miejsce zajęła Kanada, trzecie USA. Wielka Brytania znalazła się w tym rankingu na ósmym miejscu, przed Japonią. Przeprowadzone badania są świetną wskazówką dla wybierających się w podróże służbowe i prywatne. W poszczególnych kategoriach okazało się, że najlepszą kulturę, sztukę i restauracje mają Włochy, historię Egipt, bezpieczeństwo Norwegia a standard życia Szwecja. Na plaże najlepiej ruszyć na Malediwy, a na zakupy do USA. Japonia okazała się najlepsza na świecie pod względem jakości produktów i nocnego życia. W Nowej Zelandii najlepsze są naturalne piękno i oryginalność, w Holandii wolność polityczna, zaś w Australii aktywność na wolnym powietrzu i sport.
Bacon tanieje
Książę Karol, długodystansowy następca brytyjskiego tronu i ojciec dwóch najbardziej pożądanych młodzieńców jakich można spotkać na londyńskich dyskotekach skończył 60 lat. Nie do wiary! Jego Książęca Mość jest jednym z najdokładniej obfotografowanych członków rodziny królewskiej i dzięki temu doskonale wiemy, jak dobrze opiera się upływowi czasu – od lat wygląda niemal identycznie. Oby tak dalej. Zapytany, czy lubi sprawować swoją książęcą funkcję publiczną, odpowiada, że „są pewne minusy, ale czuje że to co robi jest ważne, bo w ten sposób pomaga wielu ludziom”. Na pewno wszyscy doceniają jego zasługi na polu krzewienia miłości do żywności organic i ekologii.
Laptop na topie Przenośne komputery wypierają stacjonarne. W tym roku po raz pierwszy wszystkie firmy zanotowały wyraźny wzrost sprzedaży laptopów. W USA aż o 18 proc.. Pierwszy przenośny komputer Osborne 1 z 1981 roku, ważył ponad 10 kilogramów, miał zaledwie 5 calowy monitor i nie miał baterii. Dopiero jego następca Epson HX-20 był uniezależniony od ciągłej dostawy prądu. Współczesne laptopy ważą od około kilograma do 5 i mogą pracować bez prądu nawet 10 godzin, a to oznacza, że da się je zabrać praktycznie wszędzie i cieszyć się komputeryzacją w najbardziej niedostępnych miejscach. Niestety ceny przenośnych komputerów wciąż są dużo wyższe niż stacjonarnych, miniaturyzacja nadal jest kosztowna.
Wobec ekonomicznego kryzysu rynek sztuki też dostaje po kieszeni. Dotyczy to nawet takich zasłużonych artystów jak Francis Bacon. Jego „Study For Self Portrait” nie osiągnął na aukcji w Nowym Jorku spodziewanych 10 milionów dolarów, podczas kiedy zaledwie pół roku wcześniej inny tryptyk zmarłego w 1992 roku irlandzkiego malarza sprzedano za 86,2 miliona. Aukcjonerzy coraz częściej przerywają aukcje, kiedy widzą, że dzieła nie mają szansy na dojście do szacowanej kwoty. To praktyka niespotykana na rynku sztuki na tak dużą skalę. Cóż, wszyscy ponosimy konsekwencje tego co się stało niedawno w Ameryce. No może nie wszyscy – Damien Hirst, najbardziej kontrowersyjny i najbogatszy brytyjski artysta wciąż potrafi zarobić oszałamiające pieniądze na preparowaniu martwych zwierząt i produkowaniu barwnych plam. No, ale zarabianie dużych pieniędzy to jest prawdziwa sztuka do której trzeba mieć talent.
Pierwsza Krysia Bonda Autor sagi o Jamesie Bondzie – Ian Fleming zawsze podkreślał, że wszystko o czym pisze jest oparte na faktach. Pierwsza miłość Bonda czyli podwójna agentka Vesper Lynd grana w Casono Royale przez Eve Green, a której śmierć 007 mści w Quantum of Solace, istniała naprawdę i była... Polką. Krystyna Skarbek urodziła się w 1908 roku w rodzinie polskich arystokratów. Po wybuchu II wojny światowej znalazła się w Londynie i wstąpiła do brytyjskich służb specjalnych. Podczas służby używała pseudonimów Krystyna Giżycka i Christine Granville. Dzięki perfekcyjnej znajomości angielskiego i francuskiego skutecznie walczyła z nazistami również we Francji. Była też jedną z najdłużej służących w brytyjskiej armii kobiet-agentek. Po wojnie znalazła się jednak w opłakanej sytuacji finansowej i właśnie na tym etapie swojego życia spotkała Iana Fleminga (też był brytyjskim agentem). Połączył ich ognisty romans, który wypalił się po roku. Krystyna Skarbek tak jak jej filmowa wersja zginęła tragicznie, ale nie popełniła samobójstwa, lecz zginęła od ran zadanych nożem przez oszalałego z miłości stewarda w lobby taniego londyńskiego hotelu. Miała wtedy 44 lata i była bardzo piękna.
|25
nowy czas | 21 listopada 2008
co się dzieje film The Baader-Meinhof Complex fabularny, 2008r. reż. Uli Edel W kinach między innymi sieci Odeon, Cineworld i Picturehouse. Opowieść o skrajnie lewicowej grupie militarnej utworzonej przez młodych nazistów. Organizowali oni terrorystyczne ataki wymierzone w amerykański imperializm i Zachodnie Niemcy.
Jim Mullen Trio
Clore Ballroom at Royal Festival Hall, Belvedere Rd, South Bank, SE1 8XX Godz. 13:00 wstęp wolny Wszechstronnie uzdolniony szkocki gitarzysta soulowo-jazzowy, specjalizujący się w improwizacjach, w utworach funkowych. Towarzyszyć mu będą klawiszowiec Mike Gorman i perkusista Matt Skelton. Sobota, 22 listopada Jarek Śmietana i goście
Blindness fabularny, 2008r. reż. Fernando Meirelles w kinach między innymi sieci Vue Adaptacja powieści noblisty José Saramago, w reżyserii twórcy hitu „Miasto Boga". W nienazwanej metropolii wybucha niewyjaśniona epidemia ślepoty, a bohaterowie zagrani przez Julianne Moore i Marka Ruffalo są pierwszymi, którzy pojawiają się w miejscu zdarzenia.
Nell Bryden
Cafe Consort at Royal Albert Hall Kensington Gore, SW7 2AP godz. 13:30 wstęp wolny Czarująca amerykańska artysyka, wykonująca utwory gatunku bluegrass oraz jazzowe standardy z soulowym zacięciem w repertuarze z nowej płyty.
Andy Sheppard Masterclass
Spirit Level at Royal Festival Hall Belvedere Rd, South Bank, SE1 8XX Godz. 17:00 Bilety: £6 Popularny i charyzmatyczny saksofonista, Andy Sheppard opowiada o swoim życiui karierze. Zaprezentuje też techniki gry na instrumencie, które sam wykorzystuje.
Vortex Dalston, 11 Gillett St, N16 8JN Godz. 20:45 Bilety: £9 Śmietanka londyńskich utalentowanych jazzmanów, między innymi Nikki Iles oraz Phil Lee w zespole big bandowym Scotta Stromana. Więcej koncertów oraz informacji o festiwalu można znaleźć na stronie www.londonjazzfestival.org.uk George Pringle + Young Fathers
LONDON JAZZ FESTIVAL
Piątek, 21 listopada
Niedziela, 23 listopada
London Jazz Orchestra
muzyka Szesnasta edycja największego na Wyspach festiwalu jazzowego. Miłośnicy tego gatunku muzyki znajdą tu wszystko, co współczesny jazz z całego świata ma do zaoferowania.
Zespół, którego liderem jest saksofonistka Mary Wakelman w swoich kompozycjach łączy elementy jazzu i hip-hopu.
Jazz Cafe POSK, 238-246 King Street, W6 0RF godz. 20:30; bilety: £10 Wybitny polski gitarzysta jazzowy w nowym programie. Towarzyszyć mu będzie trębacz Tomasz Nowak, perkusista Adam Czerwiński i izraelski kontrabasista Yaron Stavi. Po koncercie jam session z udziałem polskich i brytyjskich muzyków.
25 listopada, godz. 19:00 The Social, 5 Little Portland St, W1W 7JD Wstęp wolny Studenci sztuki z Oksfordu czytają poezję przy garażowo-elektronicznych dżwiękach. Oprócz tego rezydenci klubu zapewnią energetyzujące brzmienia disco, hip-hopu i elektro. Guillemots
MAYLIGHT
Southbank Centre, Clore Ballroom Belvedere Road, SE1 8XX Godz. 18:00 Wstęp wolny
26 listopada, 19:30 Barbican Hall, Silk St, EC2Y 8DS Bilety: £13-22,50 Zespół zaprezentuje utwory z nowego albumu „Red". Znajdą się tu ballady w stylu Coldplay, post-punkowe dźwięki oraz pionenki w konwencji popu lat 80. Liane Carrol/Roger Carey 27 listopada, godz. 20:30 Lauderdale House, Waterlow Park, Highgate Hill, London, N6 5HG Bilety: £9 Znakomita pianistka o ciekawej barwie głosu w towarzystwie basisty Roberta Carrey'a wykonują nastrojowe utwory oraz swingująco-soulowe tematy.
wystawy For Your Eyes Only: Ian Fleming and James Bond do 1 marca 2009r. Imperial War Museum Lambeth Rd, SE1 6HZ Bilety: £8 Codziennie 10.00-18.00 Wystawa upamiętniająca setną rocznicę urodzin Iana Fleminga, twórcy przygód Jamesa Bonda. W zbiorach pamiątki z życia autora, jak biurko, na którym napisał wszystkie utwory o przygodach agenta 007, oraz gadżety z filmów o Bondzie, między innymi słynny Aston Martin DB5 Francis Bacon do 4 stycznia 2009r. Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG Codziennie, 10.00-17.50 Bilety: £12.50 Darwin do 19 kwietnia 2009r. Natural History Museum, Cromwell Rd, SW7 5BD Bilety: £9 (dzieci £4,50) Wystawa przygotowana dla uczczenia dwusetnej rocznicy urodzin jednego z pierwszych badaczy ewolucji, Karola Darwina. Wystawione zostaną jego notatki, prywatne listy oraz kolekcja skamielin i próbek badawczych. Leszek Błyszczyński: Objects of Inner Space Od 23 listopada do 5 grudnia Galeria POSK 238-246 King Street, W6 0RF Leszek Błyszczyński jest absolwentem Wydzialu Grafiki Katowickiej Akademii Sztuk Pieknych. Swoje prace wystawiał w Polsce i za granicą, m.in. w Czechach, Niemczech, Holandii, Anglii. Aktualnie mieszka i tworzy w Londynie. Zajmuje się malarstwem, rysunkiem, grafiką, projektowaniem. „Obiekty przestrzeni wewnetrznej” to prace powstałe w ostatnim czasie w Londynie.
Robin Rhode: „Who saw Who” Do 7 grudnia Hayward Galery, South Bank Centre , SE1 (codziennie 10:00-18:00, pt. do 22:00 Bilety £10/ ulgowe: £9 dla seniorów, £6 dla studentów (poniżej 12 lat za darmo). W cenie biletu i inna wystawa w Hayward Gallery poświęcona medialnej sztuce Andy Warhola Andy Warhol: Other Voices, Other Rooms do 11 stycznia 2009 The Hayward, Southbank Centre, SE1 8XZ Bilety: £10 (codziennie 10:00-18:00, pt. do 22:00) Po sukcesach w Sztokholmie i Amsterdamie, wystawa poświęcona głównie filmom i wideo Warhola trafiła do Londynu. Artysta znany jest przede wszystkim z przekształcania codziennych przedmiotów i wizerunków sławnych osób w ikoniczne obrazy.
teatr La Clique do 2 lutego 2009r. London Hippodrome, Leicester Square, WC2H 7JH bilety: £10-£55 (czw-sb, pn i śr, godz. 20.00, nd. 18.00) rezerwacja: 020 7907 7097 Kombinacja kabaretu, burleski, sztuki cyrkowej z powodzeniem pokazywana na teatralnym festiwalu w Edynburgu. Any Which Way do 29 listopada Only Connect Theatre, 32 Cubitt St, WC1X 0LR Bilety: £15 (codziennie 20:00, sb. 15:00) rezerwacja: 0844 477 1000 Stefan, w trakcie kłótni z przyjacielem wyciąga nóż i śmiertelnie go rani. W dalszej części przedstawienia pokazany jest długi i trudny proces radzenia sobie z popełnioną zbrodnią. Sztuka stworzona przy udziale nie tylko profesjonalnych aktorów, ale też więźniów i osób skazanych za napady z bronią.
W IEC ZÓR W IE D E ŃS KI w programie: Mozart, Haydn, Strauss i inni Udział biorą:
Ewa Gawkowska – skrzypce Justyna Kamińska – skrzypce Przemysław Salamoński – fortepien Jacek Jezierzański – prowadzenie 24 listopda 2008 Od 20.00 do 21.00 Bilety w cenie £10.00 do nabycia w dniu imprezy przy wejściu. Restauracja Łowiczanka POSK, 238 King Street London W6 0RF tel.: 0208 741 3225 lub 07952552145
Sue Ryder Cup 26 listopada, godz. 18:00 David Beckham Academy, East Parkside, SE10 0JF Charytatywny mecz piłki nożnej na rzecz Fundacji Sue Ryder. W składzie polskiej drużyny między innymi byli premierzy: Jan Krzysztof Bielecki i Kazimierz Marcinkiewicz, piłkarze: Cezary Kucharski, Artur Sarnat i Mirosław Szymkowiak, Tomasz Kłos, Andrzje Szczypkowski, a także członkowie Polish City Club – Bartek Dujczyński i Marcin Madaniuk. Przyjdź i kibicuj polskiej reprezentacji!!!
26
21 listopada 2008 | nowy czas
czas na relaks Punkty dystrybucyjne Nowego Czasu
PO PROSTU OSTRYGI
» Zostawmy wino, któremu ostatnio
mANIA GOTOWANIA
poświęciliśmy sporo czasu i wróćmy na geograficzną mapę naszych kulinarnych wędrówek. Dotarliśmy do południowowschodnich krańców Zjednoczonego Królestwa. Ta część Anglii może poszczycić się nie lada obfitością owoców morza.
Mikołaj Hęciak
Zresztą nie tylko morze, ale i zbiorniki słodkowodne dostarczają szeroki asortyment ryb i skorupiaków. Popularność ryb w tym regionie nie ustępuje innym regionom, takim jak choćby zachodnia część Anglii. W tym tygodniu brytyjska telewizja po raz kolejny pokazywała rybaków zmuszonych do wyrzucania swego połowu do morza z powodu nadwyżek w podaży i obostrzeń europejskiego prawa. Od wielu już lat połowy na otwartym morzu zaczynają stopniowo ustępować hodowlom ryb i owoców morza. Troć tęczowa jest dobrym tego przykładem. Produkowanie jej w warunkach hodowlanych pozwala na zbicie ceny, ale czy jakość pozostaje taka sama? – to już nie jest takie pewne. Niemniej jednak, jak sami przekonujemy się sądząc po własnym portfelu, pieniądz rządzi gospodarką i najczęściej wygrywa ten, kto zaproponuje najniższą cenę, często niezależnie od jakości. Z drugiej strony jednak hodowlany erzac pozwala na ochronę gatunków, które są nadal pożądane na konsumenckich stołach, ale ich zasoby w naturalnym środowisku ulegają zagrożeniu. Tutaj dobrą ilustracją będą kolonie ostryg, które do początków XIX wieku były tanim produktem na angielskim rynku, w przeciwieństwie do tego, co dzieje się obecnie. Teraz za ostrygi trzeba naprawdę słono płacić. Ostrygi są często wymieniane jako afrodyzjak, czyli środek wzmac-
niający aktywność seksualną. Najprostszym wytłumaczeniem tego może być fakt, że zawierają one dużo łatwo przyswajalnego białka. W hodowli ostryg specjalizują się szczególnie dwa miejsca – są to miejscowości Solent i Whitstable. Najpopularniejszym sposobem spożywania ostryg jest skropienie sokiem z cytryny surowego okazu, wciąż pozostającego jeszcze w muszli i połknięcie go w całości, ewentualnie z dodatkiem dobrego pieczywa z masłem. Dla tych z Państwa, którym surowy skorupiak przez gardło w takiej postaci nie przejdzie, proponuję tradycyjny przepis na ostrygi w zapiekance.
OSTRYGI W BUŁCE W tym przepisie ostrygi nadal pozostają surowe, ale sos i pieczywo maskują ten – dla wielu – mankament. Receptura sama w sobie jest prosta i daje możliwość urozmaicenia posiłku z ostryg. Powstała ona w odległych czasach, gdy skorupiaki te były tanie jak barszcz. Teraz, przy ograniczonym budżecie możemy zastąpić ostrygi małżami bądź małymi przegrzebkami(scallops) lub omułkami (clams), lekko podgotowanymi, wywarem rybnym zastępując sok z ostryg.
RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066 od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00
piątek sobota 10.00 – 23.00
niedziela 09.00 – 23.00
ZAPRASZAMY!!!
Dla dwóch osób potrzebujemy: 2 bułki dowolnego rodzaju; 50 g masła, 4 łyżki kwaśnej śmietany (soured cream); pieprz biały i cayenne, a do dekoracji startą skórkę z cytryny i zieloną pietruszkę. Odkrawamy szczyt bułki i wydrążamy środek, tak by nie uszkodzić skóry. Od środka i po wierzchu smarujemy roztopionym masłem, odkładamy na brytfannę i zapiekamy przez 5-10 minut w 2200C, aż skóra zacznie być chrupiąca. Ostrygi najlepiej otwierać owinięte w papierowy ręcznik, by się nie wyślizgiwały. Skorupki należy otwierać specjalnym nożem, który ma bardzo krótkie i zarazem twarde ostrze. Nóż nie przystosowany do tego typu czynności można naprawdę bardzo łatwo złamać. Przytrzymując skorupkę, szukamy małej szczelinki, która pozwoli ostrzu na podważenie i rozchylenie obydwu połówek. Czasem wymaga to trochę siły, ale dla wprawnej osoby nie stanowi już większej trudności. Wewnątrz muszli znajduje się sok przypominający wodę, który zachowujemy na później. Pozostałą połowę masła rozpuszczamy w rondlu. Dodajemy sok i gotujemy przez kilka minut. Gdy płyn zacznie gęstnieć, zmniejszamy ogień, dodajemy śmietanę i już nie gotujemy dłużej, ponieważ sos może się zważyć. Doprawiamy pieprzem do smaku. Obydwa rodzaje pieprzu – biały i cayenne – uchodzą za bardziej nadające się do potraw z ryb. Ostrygi wkładamy do chleba i łyżką wlewamy sos. Dekorujemy startą skórką z cytryny i pietruszką. Najprostszym dodatkiem będzie zielona sałata. Znając angielskie nazwy miesięcy łatwo możemy zapamiętać okres, kiedy poławia się ostrygi – zasada jest prosta: miesiące zawierające literę „r” to najlepszy czas na ostrygi, czyli od września do kwietnia (September – April). Życzę smacznego i do zobaczenia w następnym tygodniu.
Poza polskimi skleapmi, ośrodkami, Konsulatem RP, „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.
|27
nowy czas | 21 listopada 2008
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
4
trudne
5
1 3 1 4 5 4 3 8 1 2 7 8 2 5 9 6 2 9 1 8 7 5 6 7 2 9 3 4 9 8 7 5 8 6
9
9 6 2 3 8
1 5 8
6 7
5 1 9
3 2 1
5 3
2 7
3 1 2
3
4 8
9
4 6 4 7
9 8
5 2 9
5 6 2 9
3 4
6
3
8
2
7
5 2
5
8 9 1
7
1 5
5 9
4
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04 W tym tygodniu masz szansę na poszerzenie kręgu znajomych, a wśród nich znajda się osoby, które podziałają na twoje zmysły. Dobry okres do flirtów i romansów. Uważaj jednak, by w uniesieniu nie składać zbyt szybko deklaracji. W pracy możliwe podróże służbowe. Nie zaczynaj żadnych inwestycji finansowych. Uważaj za to na niezapłacone rachunki, upomnienia.
BYK
20.04 – 20.05
Byki w stałych związkach muszą uważać by nie przesadzić i nie zburzyć dobrych relacji. Samotne, będą się udzielały towarzysko, może być barwnie i gorąco. W pracy weź wszystko w swoje ręce! Tylko uważaj na relacje z współpracownikami. Czeka Cię dużo wydatków związanych z domem, na szczęście znajdą się też niespodziewane pieniądze, które uzupełnią powstałe braki.
NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06
U osób samotnych zmiana w uczuciach, możliwe zauroczenia. Natomiast te w stałych związkach muszą nauczyć się słuchać partnera i niestety mogą mieć problem z wiernością. W pracy zaskakujące zdarzenia. Praktyczność i rzeczowość pozwoli Wam uniknąć wyjątkowej krytyki. Ciężko będzie Wam utrzymać stabilność finansową.
RAK 22.06 – 22.0
W miłości mogą zdarzyć się niepowodzenia spowodowane drobiazgowością. Raki w stałych związkach powinny załatwiać ważne sprawy z partnerem poza domem. Niektóre z wolnych raków podejmą decyzje wspólnego zamieszkania. W pracy bałagan spowodowany lenistwem, co może wpłynąć na relacje ze współpracownikami.
LEW 23.07 – 22.08
W tym tygodniu będziesz zdobywcą. Możesz też zrobić się próżny, dlatego uważaj, aby nikogo nie zranić. Niektóre lwy, będące w stałych związkach podejmą decyzje o rozstaniu z powodu pojawienia się osoby trzeciej. W pracy nerwowy okres, możesz być nieprzyjemny dla otoczenia, a wszystko dlatego, że będziesz musiał podjąć odważne decyzje. W finansach mogą pojawić się dodatkowe pieniądze.
NA PAN 23.08 – 22.09
Pamiętaj droga Panno, że to, co dziś boli może być początkiem dobrego jutra. Panny w stałych związkach muszą zadbać o ciepła atmosferę aby nie stracić tego, co do tej pory zbudowały. To będzie dobry okres w pracy, chociaż możecie mieć wrażenie ze niezauważane są Wasze osiągnięcia.
GA WA 23.09 – 22.10
Jeśłi jesteś w toksycznym związku, to może być dobry czas na podjęcie ważnej decyzji o rozstaniu. Reszta będzie musiała uporać się z samotnością, nawet Wagi w stałych związkach. W pracy popracuj nad dyplomacją i zacznij uważać na słowa. Staraj się wykonywać to, co do Ciebie należy.
PION SKOR 23.10 – 21.11
Twój partner może mieć w tym tygodniu ciężkie chwile, gdyż będziesz rządzić, dominować i czepiać się drobiazgów. Może warto się zdystansować i pomyśleć, zanim powiesz coś, co może go zranić. W pracy kursy, szkolenia, ale Twoje wysiłki zostaną wynagrodzone
LEC STRZE 22.11 – 21.12
W uczuciach zaskoczą niezwykłe sytuacje i wyznania. Niektórzy z was będą musieli rozliczyć się z przeszłością, zróbcie to jednak. W sprawach zawodowych rozwój, mnóstwo pomysłów, czasami niedocenionych. Czeka Cię sukces, który niestety wzbudzi zazdrość i wzmożoną aktywność konkurencji. Sukcesy nie zawsze idą w parze z pieniędzmi, ale będziecie mieli ich odpowiednia ilość. Uważaj na przeziębienia i infekcje.
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Jeśli ostatnio doskwierała Ci samotność, pojawi się szansa na spotkanie prawdziwej miłości. Koziorożce w stałych związkach muszą zadbać o miłe wieczory. Nadmiar obowiązków w pracy może spowodować przynoszenie jej do domu. Odbije się to na Waszym życiu osobistym! Wielu z was będzie musiało zająć stanowisko w dość ważnych sprawach zawodowych, rozsądzić spory.
NIK WOD 20.01 – 18.02
W stałych związkach będzie burzliwie, staraj się hamować negatywne emocje. Wolnym Wodnikom mogą przydarzyć się romanse, ale nie obnoś się z nimi nadmiernie. W pracy macie silną pozycję, dzięki której będziecie mogli trochę poleniuchować. Osobom na urlopach pogoda nie dopisze, za to w obwodzie ciała przybędzie kilka centymetrów.
BY
RY 19.02 – 20.03
Sukcesy w miłości, złoty okres w stałych relacjach. Natomiast samotne Ryby mają szansę wejść w dobrze rokujące na przyszłość związki. Przyjaźnie mają szanse zmienić się w miłość. W pracy dużo konfliktów, rozkojarzenie i niedotrzymane obietnice.
28|
21 listopada 2008 | nowy czas
ia Ogłoszen ramkowe . już od £15 TANIO NIE! I W YGOD ą! rt Zapłać ka
jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?
KUCHNIA DOMOWA
KSIĘGOWOŚĆ FINANSE
ABY ZAMIEŚCIĆ OGŁOSZENIE RAMKOWE prosimy o kontakt z
Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne
komercyjne z logo
do 20 słów
£15
£25
do 40 słów
£20
£30
FOR SALE: Speciality Cooked Meats Manufacturer A very successful, profitable cooked meats and speciality sausage manufacturer is for sale.
ROZLICZENIA I BENEFITY szybko i skutecznie (przyjmuję również wieczorem i w weekendy)
WIGILIA NA WYNOS (możliwość dowozu) W cenie ₤20 od osoby • Barszcz z uszkami • Pierogi z kapustą i grzybami • Karp lub filet z mintaja • Ryba po grecku • Ryba w galarecie • Śledź w oleju z cebulką • Kluski z makiem • Sałatka jarzynowa • Kompot z suszu ANETA: 0788 236 6755 The Duke of Cambridge, 1 Kingsley Road, TW3 1PA Hounslow The Bell, 2 Staines Road, Hounslow TW3 3JS DOJAZD: Samochodem: zjazd z A4 (kierunek Heathrow) przy stacji BP. Metrem: Hounslow East lub Hounslow Central. (Zamówienia tylko z Londynu)
DOMOWE WYPIEKI na każdą okazję.
TEL: 077 9035 9181 020 8406 9341
PEŁNA KSIĘGOWOŚĆ (rozliczenia przez internet) Zwrot podatku w ciągu 48h Virtual office NIN, CIS, CSCS, zasiłki i benefity ACTON Suite 16 Premier Business Centre 47-49 Park Royal London NW10 7LQ TEL: 0203 033 0079 0795 442 5707 CAMDEN Suite 26 63-65 Camden High Street London NW1 7JL TEL: 0207 388 0066 0787 767 4471 www.polonusaccountancy.co.uk office@polonusaccountancy.co.uk
Excellent product range includes: Deli; Dairy; European and British Sausage and Cooked Meats. £2m t/o Southern England Call George Seward for details Corporate Mergers on 07710 501899 or Email: George@corporatemergers.co.uk
Oferujemy standardowe INSTALACJE SATELITARNE oraz rozbudowane instalacje dla domów wielorodzinnych na terenie Londynu, Slough, Reading i okolic. Platforma cyfrowa nie ma znaczenia. Jeśli nie chcesz stracić całego dnia na kombinowanie i zgadywanie jak ustawić czaszę, zadzwoń do nas! Montujemy wszystkie anteny (nie tylko satelitarne!) TANIO, SZYBKO, SOLIDNIE! Londyn • Slough • Reading TEL.: 0787 701 5563
WRÓżKA FARYDA mówiąca po polsku Wróży z kart tarota, z ręki, ze zdjęcia. Zdejmuje klątwę, urok i odwraca złe fatum. Pomoże Ci we wszystkich problemach, wyprowadzi Cię z labiryntu. Daj sobie pomóc. Nie czekaj! Dzwoń! TEL. 0208 826 5074
MALUJĘ PORTRETY Z NATURY LUB FOTOGRAFII Akwarela - £100.00 Olejna - £200.00 Tel: 0788 415 5281 0208 578 7787 www.zojka.com
ARCHITEKT REJESTROWANY W ANGLII
GINEKOLOG-POŁOżNIK Dr n. med. Michał Samberger The Hale Clinic 7 Park Crescent London W1B 1PF Tel.: 0 750 912 0608 www.ginekologwlondynie.co.uk michal.samberger@wp.eu
BADANIA ORGANÓW WEWNĘTRZNYCH OBERONEM: •Wykrywanie pasożytów •Alergii •Zastosowanie prawidłowych leków ziołowych •Dobór produktów wg analizy organizmu. •Masaże •Dietetyka Czynne od 7.00 do 23.00 Ur szu la Reń ska Tel: 0772 996 8769 20 Ladysmith Road Canning Town London E16 4NR (Bus 69, six bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com Naturalne kosmetyki szwedzkie Oriflame www.oriflame.co.uk Wybierz numer produktu oraz ilość i prześlij zamówienie SMS-em Tel: 0772 996 8769
ZDROWIE Gwarancja jakości i niskie ceny. AGATA TEL. 0795 797 8398
PENSJONATY
TORQUAY ANGIELSKA RIvIERA! Boże Narodzenie, Wigilię – można spędzić w tradycyjnej, przyjemnej atmosferze. Zapraszamy także na Sylwestra z powitaniem Nowego Roku. Smaczna i obfita kuchnia polska. Bar. Parking. Blisko morza. Min. 4 dni pobytu. ₤45 dziennie od osoby lub ₤260 tyg. Niektóre pokoje z łazienkami za małą dopłatą. W normalne dni tygodnia oferujemy dwa posiłki dziennie: śniadania i kolacje (gorący obiad wieczorem), a w dni świąteczne, niedziele i Nowy Rok – trzy posiłki dzięnnie. CHELSTON MOUNT HOTEL HUxTABLE HILL TORQUAY TQ2 6RL, DEvON TEL.: 0180 360 7845 MOB.: 0795 1291050
BIURO KSIĘGOWE Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity 162D HIGH STREET HOUNSLOW TW3 1BQ TEL.: 0208 814 1013 MOBILE: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
USŁUGI RÓżNE
WYKONUJE PROJEKTY: lofts extensions, full service – planning application, building control notice. TEL.: 0208 739 0036 MOBILE: 0770 869 6377
WRÓżKA SEBILA przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. TEL. 0798 855 3378
ANTENY SATELITARNE Jan Wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĶceń, systemy CCTV, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny Tel. 0751 526 8302
WRÓżKA JAŚMIN Wróży ze zdjęcia, z ręki i z kart tarota. Zdejmuje złe uroki i klątwy, Zmieni twojego pecha w strumień radości i powodzenia. Pomaga w problemach. 27 lat doświadczenia! TEL. 079 60 38 18 00
URODA Sebastian Fluder: masażysta-rehabilitant z doświadczeniem klinicznym, leczy różnego rodzaju schorzenia i dolegliwości: • bóle pleców, rwa kulszowa • wypadnięcie dysku • nastawianie kręgosłupa • rehabilitacja po urazach Możliwość dojazdu do Twojego domu.
PROFESJONALNE FRYZJERSTWO strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. Iza West Acton, Tel. 0786 2278729
Tel. kom 07783144365 Tel. 020 83547299 NAUKA
LABORATORIUM MEDYCZNE: THE PATH LAB Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG. TEL: 020 7935 6650 lub po polsku: Iwona – 0797 704 1616 25-27 Welbeck Street London W1G 8 EN
ZAPRASZAM NA KURS TAŃCA TOWARZYSKIEGO 1-STOPNIA KTÓRY ODBĘDZIE SIĘ 22.11 O GODZ. 16.30 dla młodzieży i dorosłych pierwszy taniec choreografie dla par ślubnych prywatne lekcje tańca towarzyskiego Tel. 0794 435 4487 www.szkolatanca.co.uk info@ szkolatanca.co.uk
|29
nowy czas | 21 listopada 2008
ogĹ&#x201A;oszenia CUSTOMER SUPPORT POLISH SPEAKING
TRANSPORT PRZEPROWADZKI
MIKROBUS DO POLSKI - WOLNE MIEJSCAWyJAZDy: - 13 GRUDNIA - 20 GRUDNIA Informacja oraz rezerwacja miejsc TEL.: 0752 665 4386
WyWĂłZ Ĺ&#x161;MIECI przeprowadzki, przewĂłz materiaĹ&#x201A;Ăłw i narzÄ&#x2122;dzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, ZĹ&#x201A;omowanie aut â&#x20AC;&#x201C; free TRANSPOL tel. 0786 227 8730 lub 29 ANDRZEJ
job vacancies BREAKFAST CHEF Location: KENSINGTON, LONDON SW7 Hours: 40 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY, 8.30AM - 4.30PM Wage: ÂŁ6.50 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Hereford Arms Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This employer shares information about new starters with Jobcentre Plus for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. IMMEDIATE START Must have previous experience within a chef role. Applicants must be able to provide 2 working references. Must have experience in cooking Breakfasts. Main duties will include working with the chefs, food preparation, Cooking breakfast and help to prepare for lunches, cleanliness of the kitchen and any other tasks as required. This position pays every 4 weeks, not monthly. Applicants must be eligible to work in the UK and have an open and active bank account. How to apply: You can apply for this job by telephoning 07903 837741 and asking for Billy Wilson. Non-UK applicants from EU to email CV to shiraz.sakkaf@jobcentreplus.gsi.gov.uk
Location: MORECAMBE/LANCASTER Hours: 35.5 hours over 5 days Wage: 11000 + BONUSES Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Independant Services Centre Ltd Employer: RefSA 123 Closing Date: 25/02/2009 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: WHO WE ARE - ISC Ltd is a newly established company operating in the finance sector with huge scope for rapid expansion. WE ARE LOOKING FOR a highly motivated professional individual full of enthusaism and positive energy, willingness to improve skills on the daily basis. KEY SKILLS - Bachelor degree, ability to speak&write in both english and polish -Good organisation skills and IT literature -Expierence in office enviroment is disarable MAIN DUTIES Dealing with customers queries -Organise and preparing sales documentation -Working with specified databases -Any other task as required BENEFITS OF WORKING WITH ISC -Excellent working enviroment -Ongoing job training -Possibility to gain futher industry related qualiication. POSITION IS PERMANENT AND FULL TIME BASED IN OUR MORECAMBE OFFICE - to apply send CV to recruitment@isc24.co.uk job re 321 How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Chris Perkins at Independant Services Centre Ltd, 98A Euston Road, Morecambe, Lancashire, LA4 5LD, or to recruitment@isc24.co.uk.
DENTAL NURSE AUTO-ZĹ OMOWANIE Za kaĹźde auto pĹ&#x201A;acimy od ÂŁ50,00 do ÂŁ100,00 ZaĹ&#x201A;atwiamy wszystkie formalnoĹ&#x203A;ci w DVL Auto odbieramy od klienta. Pomoc drogowa i autoholowanie 24 godz./7 dni w tygodniu TEL. 0759 230 4530
USĹ UGI KOMPUTEROWE
HL-COMPUTER SERVICE Profesjonalne usĹ&#x201A;ugi informatyczne Naprawy, modernizacje usuwanie wirusĂłw, reinstalacja Windows, instalacje internetu. Konfiguracja routerĂłw Odzyskiwanie danych Drukowanie wizytĂłwek Projektowanie www SprzedaĹź komputerĂłw Technik-Informatyk Olgierd 07961222932 www.hl-computerservice.com www.hl-shop.com
OGĹ OSZENIA 0207 358 8406 SPECJALNA OFERTA Ĺ&#x161;WIÄ&#x201E;TECZNA
CUSTOMER SERVICE INTERPRETER Location: BURTON-ON-TRENT, STAFFORDSHIRE Hours: 15-40 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, BETWEEN 8AM-5PM Wage: ÂŁ6.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: First Call 4 Staff Ltd Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY
Description: This vacancy is being advertised on behalf of First Call 4 Staff Limited who are operating as an employment agency. Must be fluent in Polish and have previous telesales experience. Must have good communication skills and be computer literate in Excel and E-mail. Must also have previous cold call experience. Duties to include contacting existing customers in Poland, generating new business by the telephone, arranging visits for the Managing Director in Poland and maybe required to travel to Poland as an interpreter for the Managing Director. This is a temporary ongoing post. This vacancy is exempt under the Race Relations Act 1976 How to apply: You can apply for this job by telephoning 01283 537700 and asking for Sales Department.
Location: LONDON N17 Hours: 30 PER WEEK MONDAY-FRIDAY DAYS Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days Employer: Morris House Dental Surgery Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: No previous experience required, as training will be given. Must be qualified or currently on a course. Duties will include assisting the dentist with all procedures, booking appointments, answering the telephone and all related tasks. It would be an advantage to speak either Finnish, Turkish, Swedish, Baltic, Russian or Polish. How to apply: You can apply for this job by telephoning 020 88084011 or 020 88084011 and asking for Dr Abadian. POLISH INTERPRETER Location: BOLTON, LANCASHIRE. Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, 9AM TO 5PM. Wage: ÂŁ6 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Yusuf and Co Solicitora Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY
Description: Must have good English and Polish language skills, along with good telephone skills, have previous
experience of working within an office and have working knowledge of Excel. Duties will include interpreting for polish clients, writing letters and completing questionnaires in Polish. Temporary for 3 months, may ead to a permanent position. How to apply:You can apply for this job by sending a CV/written application to Ridwan Sulemp at Yusuf and Co Solicitora, 312 Derby Street, BOLTON, BL3 6LF. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. BAR STAFF Location: North England Hours: 4 HOUR SHIFTS Wage: MEETS MINIMUM WAGE Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Portland Arms Pension: No details held Closing Date: 23/12/2008 Duration: TEMPORARY + PART-TIME
Description: Duties will involve serving drinks and food. Keeping bar area clean and tidy. Previous experience is an advantage but not essential as training will be provided. Candidate must be friendly, well presented and reliable. How to apply: You can apply for this job by telephoning +44 7515 670848 and asking for Sara Louise Dale. CATERING ASSISTANT Location: North England Hours: 16 - 25 PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, BETWEEN 8AM - 2PM. Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Eggleston Catering Services Limited Pension: No details held Duration: TEMPORARY + FULL-TIME
Description: Experience preferred but not essential as full training given. Duties include filling and cleaning vending machines, serving on counter and helping to prepare salads and sandwiches. This Local Employment Partnership Employer shares information about. Will also be re-
quired to wash up and carry out other general kitchen duties.Flexible hours are available to suit the applicant's needs ,to be discussed at interview. Employer will consider a Work Trials. This is a temporary vacancy for up to 1 year to cover maternity leave.. Telephone employer only between 8am -10am. How to apply: For more details please telephone Jobseeker Direct on +44 845 6060 234. Lines are open (UK time) 08.00hrs - 18.00hrs weekdays, 09.00hrs - 13.00hrs Saturday. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is +44 845 6055 255. If you are suitable for this job you will be asked to register your details (name, date of birth, location, contact telephone) and you will be told how your application will be handled. Please quote job reference
Z Â&#x2019;xÂ&#x192;iÂ&#x160;ÂśÂ&#x2C6;Â&#x192; Z Ă&#x2026;¹œĂ? Ă&#x2019;IĂ&#x17D;Â&#x2DC;bÂ&#x2DC;Ă&#x17D;i Z Â&#x2DC;uÂ&#x192;Â&#x2019;IÂ&#x2019;ÂśÂ&#x2DC;Ă&#x17D;IÂ&#x2019;Â&#x192;I Â&#x2019;IĂ&#x2026;Â&#x2C6;Â&#x192;
 [Â&#x192;IÂ?SĂ?¡ Ă&#x2019;Ă&#x17D;Â&#x192;rÂ&#x2C6;ÂśĂ&#x2019;Ă?\ ÂśĂ&#x17D;Â&#x2DC;Â&#x2021;i ÂśĂ&#x2019;IÂ&#x2019;Âśi Â&#x2019;I bÂ&#x2DC;SÂąN  ¹I[r¨ EIbĂ&#x2019;Ă&#x17D;Â&#x2DC;Â&#x201C; bÂ&#x2DC; IÂąii¹œ bĂ?Â&#x192;[i 4iÂąĂ?Â&#x192;[i
0800 093 1114 Â&#x2019;uÂ&#x2DC;ÂąÂ&#x2018;I[Â&#x2021;i Â&#x192;  Â&#x2DC;ÂąIbĂ?  Â&#x2DC;  Â&#x2DC;Â&#x160;ÂśÂ&#x2C6;Ă&#x2026;
30|
21 listopada 2008 | nowy czas
port bieg na przełaj Brytyjski piłkarz David Bec-
kham jest najpopularniejszym w internecie człowiekiem sportu w świecie. Jego nazwisko jest wyszukiwane dziennie ponad 42 miliony razy. Drugie miejsce zajmuje również futbolista. Cristiano Ronaldo (Portugalia) ma wynik o dziesięć milionów gorszy. Trzecim jest hiszpański tenisista Rafael Nadal – 27 milionów. Koszykarki Wisły Can Pack Kraków wygrały z Nadieżdą Orenburg 91:70 (17:16, 19:23, 28:15, 27:16) w meczu 6. kolejki Euroligi. Było to czwarte zwycięstwo mistrzyń Polski w grupie A. 34-letni piłkarz Bayernu Monachium Ze Roberto przyznał, że po zakończeniu kariery chce zostać ewangelickim pastorem. Były reprezentant Brazylii zamierza skończyć czteroletnie studia teologiczne. Sześć zwycięstw i siedem porażek, to bilans walk polskich bokserów w 37. mistrzostwach Europy, które zakończyły się w Liverpoolu. Brązowy medal zdobył Marcin Łęgowski (64 kg). Znany przed laty rumuński tenisista i jeden z najbogatszych ludzi w tym kraju, 69-letni Ion Tiriac przyznał, że jest ojcem 33 dzieci, z których 30 jest nieślubnych. Rober Kubica rozpoczął już testy nowego bolidu BMW Sauber na torze w Barcelonie. Samochód ma zupełnie nowy kształt.
piłKa NożNa
LiGa 5
Redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk
LoNDYN
piłKa NożNa
Nadchodzą zmiany Daniel Kowalski
Uroczystą galą zakończył się kolejny sezon zmagań minipiłkarskiej ligi w Londynie. Najwięcej nagród zdobyli piłkarze mistrza – Inko Team FC. Oprócz mistrzowskiej korony w rękach zawodników Inko znalazł się również Puchar Fair Play oraz tytuł najlepszego strzelca, który przypadł Marcinowi Nowakowi. Najgłośniej ze swojego sukcesu cieszyli się jednak kibice i piłkarze Scyzoryków, którzy wywalczyli tytuł wicemistrza ligi. Zgodnie z tradycją na uroczyste zakończenie sezonu zaproszono znaną osobistość ze świata sportu. W minioną niedzielę rolę tę pełnił znany dziennikarz sportowy, Roman Kołtoń. Tym razem zrezygnowano z zaproszeń dla działaczy, bo dwa ostatnie lata przyniosły niezbyt pomyślne doświadczenia. Dwa lata temu gościem ligi był Eugeniusz K., a przed rokiem Janusz W. Obaj są dziś oskarżani o udział w aferze korupcyjnej w polskim futbolu... W nowym sezonie czeka nas kilka zmian organizacyjnych. Największą będzie nowy system rozgrywek. – Najprawdopodobniej będą tylko dwie ligi, ale za to każda z nich będzie li-
czyć po dwie grupy – powiedział nam członek zarządu, Piotr Zacharski. – Regulamin rozgrywek będzie ustalony w taki sposób, aby jak najwięcej drużyn miało jakiś cel do końca rozgrywek – kończy Zacharski. Nowy system ma uatrakcyjnić rywalizację. Jak wiadomo, w minionym sezonie, walka o mistrzowski tytuł rozstrzygnęła się już na kilka tygodni przed końcem rozgrywek. Pod koniec sezonu niektóre zespoły, bojąc się o rozmiary porażki, oddawały swoje mecze z liderem walkowerem. Drugim argumentem przemawiającym za zmianami jest recesja, która w pewien sposób odbija się także na lidze, a dokładniej na jej uczestnikach. Już w trakcie sezonu z ligi wycofała się jedna z najlepszych drużyn – Domax. Główny sponsor zespołu przeniósł swoją siedzibę do Polski, a za nim powędrowali jego pracownicy, którzy w niedzielne popołudnia walczyli o ligowe punkty w pierwszej lidze. Jak oceniają członkowie zarządu podobny los spotka jeszcze pewnie kilka innych zespołów, bo zdecydowana większość drużyn reprezentuje branżę budowlaną, a tę obecna sytuacja na rynku pracy dotyka najbardziej. Przed nowym sezo-
nem możemy się więc spodziewać sporych roszad. Dojdzie zapewne do paru fuzji, a kilka drużyn podzieli niestety los Domaxu. Jakby na przekór temu Zarząd Ligi doprowadził do podpisania umowy z nowym sponsorem, którym została firma zajmująca się transferami pieniężnymi „Sami Swoi”. Po wielomiesięcznych perturbacjach liga ma też w końcu osobowość prawną. Gołym okiem widać więc zmiany na lepsze. Oby tylko nie był to proces krótkotrwały jak to miało miejsce w ostatnich miesiącach. LISTA NAGRODZONYCH I LIGA 1. Inko Team FC 2. Scyzoryki 3. Mleczko Król strzelców: Marcin Nowak Fair Play: Inko Team FC II LIGA 1. Sajdersi 2. Katalonia 3. Giants. Król strzelców: Dariusz Locha (FC Motor). Fair Play: Indigo Building. III LIGA 1. Biała Wdowa 2. LZS Grunt 3. Kelmskott Rangers Król strzelców: Karol Turkosz (Barca Londyn). Fair Play: FC Hey Now.
LiGa poLSKa
Wisła liderem Wisła Kraków jest już samodzielnym liderem. W czternastej rundzie spotkań krakowianie rozgromili Lechię Gdańsk 3:0. Prowadząca dotychczas Polonia Warszawa straciła trzy punkty na obiekcie przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu. Lech Poznań wygrał zasłużenie 2:0 i zajmuje w tabeli już trzecie miejsce. Tempa nie zwalnia również warszawska Legia. Podopieczni Jana Urbana tym razem nie dali szans beniaminkowi z Wrocławia, strzelając aż cztery bramki, nie tracąc przy tym ani jednej. Najbardziej zawiedzieni byli kibice w Zabrzu, którzy w meczu „na szczycie” przegrali u siebie z Cracovią 0:2. Po kompromitującym pojedynku trener Henryk Kasperczak odsunął od składu kilku piłkarzy. W tabeli prowadzi Wisła Kraków (30 pkt), przed Polonią Warszawa (28 pkt) oraz Lechem Poznań i warszawską Legią (po 27 pkt). Tabelę z dziewięcioma punktami zamyka Górnik Zabrze. Tylko jedno „oczko” więcej ma na swoim koncie ŁKS Łódź. Wyniki XIV kolejki: Arka Gdynia – GKS Bełchatów 2:0, Legia Warszawa – Śląsk Wrocław 4:0, Piast Gliwice – Odra Wodzisław 0:1, Jagiellonia Białytsok – Polonia Bytom 2:2, Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 3:0, ŁKS Łódź – Ruch Chorzów 0:1, Górnik Zabrze – Cracovia 0:2, Lech Poznań – Polonia Warszawa 3:0.
Daniel Kowalski
iRLaNDia — poLSKa 2:3
Dramatyczna końcówka w Dublinie Robert Walkowiak Dublin
Polscy kibice ponownie stanęli na wysokości zadania. Tym razem do ich poziomu dostosowali się też piłkarze. Polska wygrała z Irlandią w Dublinie 3:2 i częściowo zmazała plamę po porażce w Bratysławie. O tym meczu mówiło się już od dawna. Powodem nie była oczywiście klasa któregokolwiek z zespołów, ale liczba kibiców jaka zjawi się na stadionie Crok Park. Niektóre media trochę się zagala-
powały, zapowiadając czterdzieści tysięcy polskich fanów. Ostatecznie było nas trochę ponad dwadzieścia tysięcy. Choć to zdecydowanie mniej niż miejscowych, dopingiem przebiliśmy ich co najmniej o jedną klasę. Mecz, choć miał rangę towarzyskiego, mógł się podobać. Szybkie tempo, sporo akcji podbramkowych oraz sporo bramek, to jest wszystko czego oczekują fani futbolu od swoich ulubieńców. Jeszcze dobrze kibice nie usadowili się na krzesełkach, a już prowadziliśmy 1:0. Po rzucie wolnym wykony wanym przez Łukasza Gargułę do piłki wyskoczył Mariusz Lewandowski i głową skierował piłkę obok bezradnego Shaya Givena. W polskich sektorach wielka radość. Kolejne akcje znów pachniały golem. Gospodarze dopiero po kwadransie doszli do siebie, ale z ich akcji niewiele wynikało. Dodatkowo
między słupkami mieli bardzo dobrze dysponowanego Łukasza Fabiańskiego, którego pokonać było sztuką niezwykle trudną. Zamiast oczekiwanego przez gospodarzy remisu na początku drugiej połowy było już 2:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Roger Guerreiro, który na boisku przebywał zaledwie kilkadziesiąt sekund, zmieniając w przerwie Jakuba Błaszczykowskiego.Od tego momentu nasi zawodnicy jakby spoczęli na laurach. W szykach obronnych nastąpiło rozprężenie, a brak koncentracji doprowadził do utraty przypadkowej bramki z rzutu karnego. Na straconego gola szybko odpowiedzieliśmy jednak trzecim trafieniem. Przepięknym strzałem zza pola karnego popisał się Robert Lewandowski. Bramkarz Irlandii nie miał żadnych szans, piłka zatrzepotała w samym okienku. To nie był jed-
nak koniec meczu. W doliczonym czasie meczu zamieszanie w polu karnym wykorzystał Keith Andrews, który ustalił wynik spotkania na 3:2 dla Polski. To było pierwsze od ponad dwudziestu lat zwycięstwo naszej kadry nad Irlandią. – Z wyniku jestem zadowolony – mówił tuż po meczu nasz selekcjoner Leo Beenhakker. – Przy stanie 2:0 zagraliśmy trochę nieodpowiedzialnie, ale na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie. Irlandia – Polska 2:3 (0:1) 0:1 3 min. Mariusz Lewandowski 0:2 47 min. Roger Guerreiro 1:2 88 min. Stephen Hunt 1:3 89 min. Robert Lewandowski 2:3 90 min. Keith Andrews Widzów: 50 tys. Sędzia: Kristian Jakobsson (Islandia).
Polska: Łukasz Fabiański – Marcin Wasilewski, Bartosz Bosacki, Dariusz Dudka, Jakub Wawrzyniak – Jakub Błaszczykowski (od 46 min. Roger Guerreiro), Rafał Boguski (od 70 min. Sławomir Peszko), Mariusz Lewandowski, Łukasz Garguła, Jacek Krzynówek (od 81 min. Tomasz Jodłowiec) – Paweł Brożek (od 46 min. Robert Lewandowski). Trener: Leo Beenhakker.
Irlandia: Shay Given – Paul McShane (od 60 min. Alex Bruce), John O'Shea, Richard Dunne, Kevin Kilbane – Andy Keogh (od 60 min. Stephen Hunt), Darron Gibson (od 72 min. Keith Andrews), Glenn Whelan, Damien Duff (od 67 min. Shane Long) – Kevin Doyle (od 60 min. Noel Hunt), Caleb Folan. Trener: Giovanni Trapattoni.
|31
nowy czas | 21 listopada 2008
sport
Korespondencyjne kontrowersje Czesław Ludwiczek
Wprawdzie burza medialna wokół wyboru nowych władz Polskiego Związku Piłki Nożnej już trochę przycichła, a z łamów, ekranów i anten znikają śmieszne i bzdurne słowa o betonach i leśnych dziadkach, ale nie oznacza to, że przeszliśmy już do normalnej pracy mającej na celu wyprowadzenie związku na prostą drogę.
W dalszym ciągu bowiem echo zjazdowych wydarzeń wywołuje kontrowersje, tym razem jednak w międzynarodowej skali, ściślej rzecz biorąc na linii Ukraina – Polska. Oto bowiem w osiem dni po zjeździe na stronie internetowej Ukraińskiej Federacji Piłkarskiej ukazał się list skierowany do prezesa PZPN Grzegorza Laty, a podpisany przez wiceprezydenta i dyrektora wykonawczego FFU Oleksandra Bandurkę. W liście tym nadawca dołącza się do gratulacji, jakie już na samym zjeździe prezydent FFU Hrihorij Surkis złożył nowo wybranemu prezesowi PZPN, a następnie pisze: „Spodziewamy się kontynuacji ścisłej, wzajemnej współpracy między naszymi federacjami zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami i pragniemy upewnić się co do naszych wspólnych planów tyczących się realizacji projektu Euro 2012. W związku z tym proszę pana o wyjaśnienie oficjalnego stanowiska PZPN w sprawie licznych publikacji w polskich mediach, które niejednoznacznie interpretują pańskie słowa (o ewentualnym partnerstwie Niemiec – przyp. red.). Taka informacja z pierwszych rąk jest niezbędna dla ukraińskiego stanowiska. Szkoda także, że pokazało się dość jasno, iż wystąpienie Hrihorija Surkisa na zjeździe nie znalazło waszego poparcia, co ujawniło niedostateczne przekonanie większości dziennikarzy co do tego,
że absurdalne podejrzewanie nowego kierownictwa PZPN odnośnie naszych partnerskich stosunków nie ma żadnych podstaw”. Bandurko pisze dalej, że sytuacja ta nosi cechy skandalu i że federacja ukraińska chciałaby zapobiegać nagannej atmosferze upowszechnianej w ukraińskich mediach wokół nowego kierownictwa PZPN. W tym celu federacja ukraińska wykorzystuje cały swój potencjał informacyjny. Wszakże bez wyraźnej, czytelnej wypowiedzi PZPN trudno przekonująco argumentować. Dlatego m.in. FFU prosi o oficjalne stanowisko PZPN w sprawie niektórych wypowiedzi rzecznika prasowego Koźmińskiego, a tyczących się wystąpienia na zjeździe członka Komitetu Wykonawczego UEFA Hrihorija Surkisa. Bandurko twierdzi, że skoro wytoczona została informacyjna wojna przeciwko ukraińsko-polskiej drużynie Euro 2012, FFU chce podjąć odpowiednią kontrpropagandę. List jak list, skoro wyszedł z ukraińskiej federacji, więc dba o jej interesy i nic dziwnego, że w takim duchu został napisany. Dziwne natomiast jest to, że podpisał go dyrektor biura, choć w randze wiceprezydenta. Dlaczego nie podpisał go prezydent Hrihorij Surkis? Czyżby dlatego, że jako członek Komitetu Wykonawczego UEFA jest ważniejszy od prezesa polskiej federacji? A może po prostu obraził się za to, że
wbrew jego intencjom prezesem PZPN został Grzegorz Lato? Jeśli Surkis, obojętnie z jakich powodów, nie chce korespondować ze swoim polskim odpowiednikiem, to znaczy, że go obraża. Dlatego też odpowiedzi na ów list nie powinien był udzielać Grzegorz Lato, lecz jego zastępca ds. zagranicznych Adam Olkowicz. Widocznie jednak nowy prezes PZPN nie chciał zaogniać i tak już napiętej sytuacji, bo osobiście udzielił odpowiedzi, która ukazała się na tej samej stronie internetowej FFU. „W odpowiedzi na pański list – pisze Grzegorz Lato – szczerze dziękuję za gratulacje. Równocześnie chciałbym zapewnić, że efektywna współpraca PZPN i FFU będzie kontynuowana na wszystkich uzgodnionych płaszczyznach. Pięć lat temu we Lwowie obie federacje rozpoczęły bój o prawo organizacji mistrzostw Europy, a od 18 kwietnia 2007 r. prowadzimy przygotowania oceniane przez UEFA. Rozpoczęliśmy te prace razem i razem przeprowadzimy Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. Odnośnie moich wypowiedzi na temat Euro 2012, to zapewniam was, że moje słowa o „możliwości zmiany partnera” były wyrwane z kontekstu wywiadu i nie odpowiadają ani moim zamiarom, ani poglądom. Stanowisko polskiej federacji, jak i osobisty pogląd jej nowego prezesa jest w sprawie Euro 2012 niezmienny i wyraża się słowami „dwie krainy, jedna
drużyna, wspólny wysiłek”. W sprawie pańskiego pytania dotyczącego wypowiedzi pana Zbigniewa Koźmińskiego pod adresem Hrihorija Surkisa, chciałbym poinformować, że nie brał on udziału w zjazdowej dyskusji, a zatem nie przekazywał oficjalnych wiadomości reprezentantom masowej informacji. Nie był on nawet delegatem na zjazd”. Kończąc, Grzegorz Lato stwierdził, że kierownictwo PZPN wyraża gotowość organizacji w maksymalnie bliskim terminie spotkania z kolegami z FFU dla podtrzymania dobrych polsko-ukraińskich stosunków i omówienia planów dalszej współpracy, szczególnie w sprawie przygotowań do Euro 2012. Po tych słowach nastąpiła błyskawiczna reakcja strony ukraińskiej, która zaprosiła polską delegację z Grzegorzem Latą na czele do Kijowa. Po owocnych obradach odbyła się wspólna konferencja prasowa Grzegorza Laty i Hgrihorija Surkisa, szeroko zrelacjonowana w ubiegły piątek na tej samej stronie internetowej FFU. PS. Dzień wcześniej, w czwartek 13 listopada Hrihorij Surkis spotkał się w Kijowie z przedstawicielami Banku Światowego, który – jak wynika z końcowego komunikatu – mógłby pomóc Ukrainie w realizacji projektów związanych z Euro 2012. O tym jednak innym razem.
Klub prawdziwie amatorski
Dariusz Jan Mikus
W minioną sobotę byłem uczestnikiem na uroczystej gali z okazji 50-lecia Amatorskiego Klubu Sportowego w Strzegomiu. Śliczne, acz niewielkie miasteczko na Dolnym Śląsku, rozsławione bogatymi złożami kamieni budowlanych, stało się wylęgarnią sportowych talentów – i to na wysokim poziomie.
Okazuje się, iż nawet w stricte amatorskich warunkach działania można pokusić się o sukcesy na niwie wielu dyscyplin. Sporo – i to znacznie większych miast – może pozazdrościć Strzegomiowi kompleksu sportowego z naprawdę okazałą halą. Gdy w 20-tysięcznym miasteczku padła propozycja budowy aż tak dużego obiektu, to przeciwników tego pomysłu było wielu – i jak zawsze podnoszono argumenty w tonacji: „po co nam taki obiekt?” lub „kto tam będzie chodził?”. Dzisiaj już wszystko wiadomo – hala funkcjonuje nieprzerwanie przez cały dzień, a nikogo nie dziwi procedura zapisywania się „na pierwszy wolny termin”. Wniosek? Właśnie takich klubów i takich hal polski sport potrzebuje. Kiedy oglądałem na dwugodzinnym pokazie młodych ludzi reprezentujących ledwie część sekcji AKS-u, to przyznać należy, iż był to widok budujący. Co szczególnie ciekawe, w Strzegomiu dobrze funkcjonuje wariant sportu rodzinnego – dzieci chętnie ćwiczą, a rodzice są autentycznie zaangażowani w rozwój klubu i dlatego wszyscy razem stawiają się na treningach. Strzegomian nie dziwi na gali widok ośmio- czy dziesięciolatków, ktorzy zachwycali publiczność celnymi strzałami z łuków w sam środek tarczy, szczupłej
dziewięcioletniej piłkarki popisowo żonglującej futbolówką czy siedmioletnich judoków efektownie rzucających na matę swych znacznie starszych kolegów. A z tych talentów – jak zauważył senator Andrzej Szewiński – wyrastają potem mistrzowie tacy jak bracia Stelmachowie i Kurek w siatkowce czy medalista MŚ bokser Kaczor – wszyscy właśnie ze Strzegomia. Takie kluby i ich działaczy trzeba doceniać. AKS-owi prezesuje wiceburmistrz Wiesław Witkowski – co jest w przypadku wielu podobnych klubów niemal rutynową procedurą. Damy mu stołek, to może i nam trochę skapnie z miejskiej kasy. Ale tu akurat jest zupełnie inaczej. Wiadomo już, że w wirze samorządowych rozgrywek wiceburmistrz już za dwa miesiące skończy piastowanie godnego urzędu – ale wiadomo także, iż nie zrezygnuje ze swej działalności na niwie sportu. Za bardzo to kocha! Jednak Witkowski – młody, dynamiczny działacz – ma charakter i udowodnił, że nie jest malowanym społecznikiem. Twierdzi, że jest sporo winien swoim wyborcom i dlatego nie zostawi swego klubu – nadal jako prezes będzie mógł wypowiadać swoje ulubione hasło: „To fajne, że dzieciaczki sobie pobiegają”. Wniosek? Polskiemu sportowi potrzebni są tacy działacze.
Z komórki wybierz:
020 8497 4029
*
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie.
Polska
2p/min
Polska
7p/min
Sáowacja
2p/min
Czechy
1p/min
Irlandia
1p/min
Niemcy
1p/min
ta: 0208 497 9287 Polska Obsáuga Klien
www.auracall.com
/polska
Tanie Rozmowy! *T&Cs Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls *T&Cs: from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.