nowyczas2008/113/048

Page 1

kOgO zaskOczył kryzys? 18

LOnDOn 5 December 2008 48 (113) nowyczas.co.uk FRee issn 1752-0339

O dwóch takich… przypadkach absurdu 23

new TiMe

THe pOLisH weeKLy

Racja stanu Kolejna prasowa bzdura. Kolejny protest bezradnych Polaków. Może więc nie przyjechaliśmy tu tylko po to, by zarobić jak najwięcej funtów, może gdzieś po drodze uda nam się dokonać tego, czego nie udało się żołnierzom II wojny światowej, ich żonom i rodzinom, a także Janowi Karskiemu, Władysławowi Bartoszewskiemu, Normanowi Dawiesowi i innym powiernikom polskiej prawdy historycznej, która w zasadzie nie jest niczym innym, jak naszą prywatną, wewnętrzną polską racją stanu. Jacek Ozaist Ciągle ktoś odbiera nam historyczne i całkowicie zasłużone prawo do bycia dumnym ze swojej historii Polakiem. Cywilizowanej Europy przed ekspansją Turczyna nie obronił polski król, tylko koalicja państw zachodnich, komunizm po raz pierwszy zatrzymał się nie w roku 1920 na rzece Wiśle, tylko w 1945 w Berlinie, a symbolem jego obalenia nie jest stocznia w Gdańsku, tylko mur berliński. I tak dalej, i tak dalej… Boczymy się, obrażamy, ślemy kolejne protesty, jednak są ludzie, którzy uprawiają swoistą „pracę u podstaw”, starając się zwalczać ignorancję słowem i czynem. Ta praca ma sens, choć jej efekty zmierzyć można będzie za lat kilka, może kilkadziesiąt. Premier odmówił wywiadu, prezes stowarzyszenia posłał notę protestacyjną, organizacja zebrała podpisy. To są czyny, o których pisze prasa. Ich przytaczać nie trzeba. Przytoczmy dwa przypadki zupełnie obcych sobie ludzi, dla których kwestia prawdy historycznej nie posiada żadnej mocy politycznej, była bowiem wyłącz-

Czas na wyspie

Miałeś wypadek? Według statystyk, prawie połowa wszystkich wypadków zdarza się właśnie w pracy. Niestety, wypadki przytrafiają się w każdym miejscu pracy, ale niektórzy pracownicy są wystawieni na wyższe ryzyko. Przeczytaj, co radzą prawnicy w takich sytaucjach.

nie odruchem ich wewnętrznej polskości, działaniem typu: „bo tak trzeba”. Andżelika ma siedemnaście lat. Chodzi do klasy biochemicznej w lokalnym college’u. Pewnego dnia nauczycielka zorganizowała wykład na temat ludzi, którzy poświęcili życie, pracując dla dobra ludzkości. Jedną z takich osób okazała się Maria Curie. Pani opowiadała, że ta dzielna Francuzka doznała tak dużego napromieniowania, że zmarła na nowotwór. Andżelika zapytała nauczycielkę, skąd wiadomo, że Curie była Francuzką, a ta odpowiedziała, że to przecież oczywiste. – A co ze Skłodowską? – padło pytanie. – Z kim? Andżelika poczuła, że ma obowiązek wyjaśnić nauczycielce, kim w była Maria Skłodowska, po mężu Curie. Dlaczego pani nauczycielka nie wiedziała? I czy w przyszłości będzie uczyć prawdy, czy zwyczajnie ten drobny incydent zignoruje? Jarek, dziś kierownik w jednym z londyńskich councilów, doskonale pamięta wieczór w pubie przy Ruislip Gardens. Zawsze lubił posiedzieć przy piwie i podyskutować. Świetnie zna angielski. Ukończył historię na Uniwersytecie Łódzkim.

Ciąg dalszy » 3

Od dłuższego czasu czytelnicy namawiają nas do zrobienia strony skierowanej do młodszego odbiorcy. wyzwanie kuszące, czytelnik wymagający, chyba jeszcze bardziej niż dorosły. ale czy sprostamy? czas pokaże… a teraz zapraszamy do nowej krainy, na stronę „czas Malucha”. poznamy prawdziwą historię dobrego, Świętego Mikołaja, który prezenty dla niepoznaki przynosi oknem lub kominem. dedykujemy ją naszemu redakcyjnemu Mikołajowi, który co tydzień oswaja nas z brytyjską kuchnią. »22


2|

5 grudnia 2008 | nowy czas

” Piątek, 5 grudnia, krystyny, Jana 1870 1996

Zmarł Aleksander Dumas, ojciec, francuski pisarz, autor m.in. „Trzech muszkieterów”, „Hrabiego Monte Christo” i „Królowej Margot”. Madeleine Albright jako pierwsza kobieta stanęła na czele dyplomacji zagranicznej USA. Pochodząca z Czech polityk, profesor prawa międzynarodowego została mianowana sekretarz stanu USA.

sobota, 6 grudnia, MikołaJa, angeliki 1970 1971

Wizyta kanclerza RFN Willego Brandta w Polsce, podczas której doszło do spektakularnych przeprosin za okupację. W Polsce pojawił się pierwszy kolorowy program telewizyjny.

niedziela, 7 grudnia, Marcina, aMbrożego 1912 1941

Niemiec Ludwig Borchardt odnalazł w Egipcie popiersie królowej Nefretete. Znalezisko jest główną atrakcją Egipskiego Muzeum w Berlinie. Japoński atak na flotę amerykańską w bazie Pearl Harbor. W walkach zginęło ponad trzy tysiące amerykańskich marynarzy i pilotów.

Poniedziałek, 8 grudnia, aloJzego, Marii 65 p.chr. Urodził się Horacy, najwybitniejszy liryk starożytnego Rzymu, napisał 1980

„Epody", „Satyry", „Pieśni" i "„Listy", autor hasła Capre diem – chwytaj dzień. Przed swoim domem zastrzelony został John Lennon, piosenkarz, kompozytor, lider zespołu The Beatles. Strzelał niezrównoważony psychicznie fan. Zgodnie z apelem Paula McCartneya i Yoko Ono nazwisko zamachowca nie jest zazwyczaj podawane w publikacjach.

Wtorek, 9 grudnia, nataszy, cyPriana 1918

1961

Urodził się Kirk Douglas, aktor amerykański pochodzenia rosyjskiego. Gwiazda kina amerykańskiego Jego role filmowe to udziały w westernach („W samo południe"), widowiskowych filmach historycznych – „Spartacus” czy fantastycznych „Saturn 3". Adolf Eichmann został w głośnym procesie w Izraelu uznany winnym zbrodni wojennych.

Środa, 10 grudnia, bogdana, Judyty 1901 1948

W Sztokholmie po raz pierwszy przyznano Nagrody Nobla w dziedzinach: literatury, fizyki, medycyny, chemii i nagrodę za działalność pokojową. W Paryżu podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ przyjęto wersję ostateczną Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.

Duch Czasu straszy nawet ateistów Stanisław Jerzy Lec

listy@nowyczas.co.uk Serdeczne podziękowania dla Redakcji tygodnika „Nowy Czas” za pomoc w propagowaniu idei Rejs.co.uk. Jako Kapitan pokładu Rejs.co.uk. pragnę gorąco podziękować za wszelką dotychczasową pomoc okazaną nam przez Wasze wydawnictwo. Praca na rzecz krzewienia kultury na emigracji nie jest łatwa, dlatego tym bardziej doceniamy przychylność ze strony „Nowego Czasu” okazaną muzyce folkowo-szantowej, która „żegluje” po morzach za naszym pośrednictwem. do moich podziękowań dołączam również wdzięczność Placówki OpiekuńczoWychowawczej w Łoniowie [kopia listu dołączona], od której rozpoczęło się moje osobiste działanie na rzecz ustanowienia Stowarzyszenia Pomocy dzieciom z domów dziecka w Polsce. Rejs.co.uk będzie, mam nadzieję, bazą dla gromadzenia ludzi o dobrych sercach i pomocnych dłoniach, chętnych do wspomagania mojej inicjatywy. Oprócz podziękowań, również skromny prezent od wychowanków powyższej placówki niechaj będzie wymownym

gestem wdzięczności z ich strony. Jak już zapewne Państwo wiecie, dążenia Rejs.co.uk są proste: – poprzez imprezy promujące kulturę żeglarską, integrować Polonię z innymi nacjami na terenie UK – promować polską scenę szantową na terenie Wielkiej Brytanii, a przez to nasz kraj i naszą kulturę ludową – stworzyć bazę dla organizacji charytatywnej Rejs.co.uk z mottem: „Postawcie żagle Waszych serc”. Mam nadzieję, iż nasza dotychczasowa współpraca pozwoliła wzmocnić zaufanie do mojej osoby, jak również zwrócić baczniejszą uwagę na naszą działalność. Używam nie bez kozery słowa „naszą”, gdyż już nie jestem „sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem”.W ciągu ostatnich dwóch lat dołączyli inni załoganci Rejs.co.uk. Zespoły występujące u nas stały się naszymi przyjaciółmi, a nasi patroni mocniej ściskają nasze dłonie na powitanie. Wierzę, że również w Państwa Redakcji mamy już nie tylko patrona, ale i przyjaciela. Liczymy na dalszą owocną współpracę. Z wyrazami szacunku BeRNARd WIeCZOReK alias KAPItAN Benge

Kochany „Nowy Czasie” Nie jestem pewna, czy wiecie o epokowym wydarzeniu, które będzie miało miejsce w Southampton w tę sobotę o 9.30 rano: Rafał, dystrybutor Waszego pisma w naszym mieście, żeni się z Anią, pracownicą S.O.S. Polonia. Ślub ten jest dla nas wszystkich wielkim świętem rodzinnym – cieszymy się, że wśród problemów, które przynoszą nam codziennie nasi rodacy, pojawił się też romans, miłość, wesele. No i chyba mogę spać spokojnie – młoda para nie skorzysta z „Powrotnika” – przeprowadzili się dzisiaj do nowego domu i wygląda na to, że zostaną z nami. Pozdrawiam BARBARA StORey

Ani i Rafałowi

składamy życzenia wszelkiej pomyślności oraz dużo radości z życia razem redakcja Nowego Czasu

z teki andrzeJa licHoty

czWartek, 11 grudnia, artura, WaldeMara 1790 1981

W Rosji ukończono pracę nad pierwszą maszyną parową według kostrukcji maszyny parowej Watta. Muhammad Ali (wł. Cassius Marcellus Clay) stoczył ostatnią w swojej karierze walkę w ringu przeciwko Trevorowi Berbickowi. Walkę zakończyła się przegraną wielkiego mistrza. Jednak Ali jest uważany za największą gwiazdę w historii boksu.

godzin opiekowania się niezegarków z domagającymi małżonkami w pyłem księżytygodniu zwiększa szanse na cowym wyprodłuższe życie, jak dowodzą wyniki badań dukuje szwajcarska firma aby upamiętnić jednego z amerykańskich uniwersytetów. 40 rocznicę lądowania na Księżycu.

14

1969

czas na noWe MieJsca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!

0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk

63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Magdalena Kubiak (m.kubiak@nowyczas.co.uk) FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Przemysław Wilczyński; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota; zdjęcIa: Damian Chrobak, Grzegorz Grabowski, Agata Grochowska, Grzegorz Lepiarz, WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Katarzyna Gryniewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Bartosz Rutkowski, Alex Sławiński, Elżbieta Sobolewska, Aleksandra Solarewicz STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Renata Legierska, Karolina Suska, Ewa Żabicka.

dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk

PrenuMeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................

PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań

uk

ue

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk); STaŻ MaRkeTIngoWy: Martyna Rybka WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

ForMularz

czas PublisHers ltd. 63 kings grove london se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


|3

nowy czas | 5 grudnia 2008

czas na wyspie

Racja stanu Ciąg dalszy ze str. 1 Tamtego wieczoru przyznał się lokalnym bywalcom, że jest Polakiem. Jeden z nich zaczął wygłaszać teorie, że nasz naród tak wiele zawdzięcza brytyjskiej pomocy wojennej. Zaskoczony Jarek próbował tłumaczyć, że jest wręcz odwrotnie i to Wielka Brytania zawdzięcza co nieco polskim lotnikom, którzy notabene stacjonowali niedaleko owego pubu, czyli w bazie RAF-u w Northolt. Próżne gadanie. Podchmielony Anglik utrzymywał, że o żadnych polskich lotnikach nie słyszał, a już tym bardziej o rekordach zesztrzeleń i roli, jaką odegrali w pamiętnej bitwie o Anglię. – Nie wiem, jakie uczelnie człowieku kończyłeś, ale ja studiowałem historię – spokojnie tłumaczył Jarek. Anglik nie chciał ani słuchać, ani rozumieć. Doszło do rękoczynów i Jarek wrócił do domu z podbitym okiem, ale ani przez chwilę nie żałuje, że bronił swojej wewnętrznej, polskiej racji stanu. Z ignorancją spotykamy się na co dzień, i nie dotyczy to tylko ludzi mediów. Jedną z najbardziej wzruszających scen, opisującą nasz pokręcony polski los, jest początkowy fragment napisanej przez dwójkę Amerykanów książki „Sprawa honoru”. Oto parada zwycięstwa, ulicami Londynu dumnie kroczą strojne oddziały wojsk sprzymierzonych – idą żołnierze z Papui i wysp Fidżi, kroczą dzielni Ghurkowie i Sikhowie. Polaków nie ma. Nie są mile widziani, nie spełniają wymogów ówcześnie rozumianego political correctness. Jeden z obserwatorów parady nie kryje smutku. Pewna starsza pani, widząc go, pyta: – Dlaczego pan się smuci, przecież wygraliśmy? Ten dziwny człowiek odchodzi ze łzami w oczach. To pol-

ski lotnik, zapomniany bohater, niegdyś celebrowany i hołubiony, dziś (w 1945 roku) budzący sprzeczne uczucia, niechciany. Lyne Olson i Stanley Cloud zrobili dla naszej wewnętrznej racji stanu bardzo wiele. Ani jednej ze stron tej książki nie da się czytać bez emocji, często łez. Szkoda, że nikt w Ameryce nie zdecydował się jej sfilmować. Głośny, udany film o polskich lotnikach ratujących Wielką Brytanię uczyniłby więcej dobrego dla Polski, niż wszystkie protesty polityków i organizacji polonijnych razem wzięte. Niestety, Hollywood ma swoje prawa, więc dla Amerykanów to Oskar Schindler masowo ratował Żydów, nie np. Irena Sendlerowa, Władysław Bartoszewski i inni Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. I tak na przemian – co ratował w autobiografii Roman Polański, opowiadając jak ukrywał się u polskiej rodziny, niweczył Jerzy Kosiński, opisując w „Malowanym ptaku” krzywdę i poniżanie, jakich podobno doznał ze strony polskich gospodarzy. Efektem takich działań są medialne, zapadające w pamięć efemerydy w rodzaju Gilesa Corena. Czy ktoś jeszcze pamięta, że Rzeczpospolita przygarnęła wielu prześladowanych w Europie Żydów, dając im schronienie na całe wieki? Nie. Świat pamięta, że Holocaust miał miejsce przede wszystkim na polskich ziemiach, że okupowanych, to już sprawa drugorzędna. Obozy koncentracyjne? – polskie! Mój były angielski pracodawca zachęcany przeze mnie do wizyty w Krakowie i na Kazimierzu, odpowiedział lakonicznie: dziękuję, nie lubię Żydów. On może. Nie ma w jego przypadku atawizmów ani politycznych zaszłości. Gdybym ja to powiedział, wyszedłbym na antysemitę. Choć, jak większość Polaków, właściwie nie widziałem Żyda na oczy. Kłamstwa, półprawdy i niezbyt prawdy. Oto całe przekleństwo Polaków w świadomości reszty świata. Papież – może być, Lecha Wałęsa – OK, potem czarna dziura... i budowlańcy, hydraulicy, kelnerki, pielęgniarki... I co my właściwie mamy z tym zro-

bić? Natchnione polonistki i nauczyciele historii wpoili w nas wizję szlachetnych Polaków-romantyków, dzielnych żołnierzy i bojowników słusznej sprawy. Czy mamy inne wyjście, niż na każdym kroku bronić naszej racji stanu? Mój dziadek Leon stacjonował w Anglii i będąc kwatermistrzem, dbał o to, by nasi podniebni bohaterowie mieli co jeść i mogli zestrzeliwać jak najwięcej samolotów Luftwaffe. Potem wrócił, by przez resztę życia być włókniarzem w komunistycznej fabryce. Moja babcia nigdy mu nie wybaczyła, że zostawił ją z moim tatą pod niemiecką okupacją. Pewnego dnia zatrzymał ich niemiecki patrol. Mojemu tacie kazano przeżegnać się, by udowodnił, że nie jest Żydem, a babcię nazwano polską świnią. Niewiele myśląc, babcia odwinęła się jak klasyczna polska baba i wymierzyła zszokowanemu żołnierzowi Wehrmachtu policzek. Nikt w rodzinie do dziś nie wie, dlaczego żołnierze jej nie zastrzelili, dlaczego po prostu zwinęli się i zniknęli za rogiem ulicy. Wielu z nas ma takie rodzinne historie, pielęgnowane z pokolenia na pokolenie anegdoty, które czynią nas jeszcze bardziej dumnym narodem. A potem wyjeżdżamy do Europy i okazuje się, że Europa nie ma pojęcia o czym mówimy. Największy ruch oporu – we Francji, najlepsi lotnicy – pewnie Amerykanie, największe powstanie – w Pradze, najlepsi specjaliści od szyfrów – Anglicy. I tak dalej, i tak dalej… Może więc czas, by każdy z nas, kto w miarę włada angielskim, walczył o naszą rację stanu, tępił ignorancję i służył prawdzie. Nie będzie to łatwe. Świat Zachodu wcale nas tak nie kocha, jak byśmy sobie tego życzyli i wcale nie rozumie, o co nam chodzi. Oni mają inne podręczniki i inny internet. Ale to od każdego z nas zależy, czy będą te stereotypy pielęgnować, czy też zaczniemy wybijać im je z głowy. My. Ja. Ty. Andżelika, Jarek.

Jacek Ozaist

Prosimy, by nas nie obrażać „Pomagamy Polakom planującym powrót do kraju. Radzimy, jak przejść przez wszelkie praktyczne i formalne trudności, które mogą napotkać przy przenosinach do Polski, a także – jak znaleźć pracę lub założyć działalność gospodarczą w kraju” – czytamy na portalu powroty.gov.pl utworzonej pod patronatem rządu Donalda Tuska. Od razu też rzuca się też w oczy informacja na temat badania przeprowadzonego przez Home Office, które mówi o tym, że coraz mniej Polaków przyjeżdża do Wielkiej Brytanii. Na stronie tej każdy myślący i potrafiący sobie poradzić na emigracji rodak nie znajdzie nic szczególnego poza formułkami i prawnymi poradami nijak nie przystającymi do rzeczywistości i realnych problemów kraju, czyli bezrobocia oraz wciąż niskich wynagrodzeń. Jeżeli Polacy rzeczywiście tak tłumnie powracają do ojczyzny, premier nie

powinien się z tego cieszyć – przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – wciąż nie ma im nic do zaoferowania poza wyżej wspomnianą stroną. Młodzi, wykształceni ludzie daremnie szukają miesiącami godnej pracy. Podczas jednego ze spotkań ze studentami, ktoś zadał Donaldowi Tuskowi pytanie o to, co zrobi z bezrobociem, gdy zostanie prezydentem, na co premier odpowiedział: „To wy macie pracować na to, aby znaleźć się w tym procencie mających pracę, a nie w bezrobotnych”. Drugi powód – jeśli wracają, to mają za co, to znaczy, że się dorobili przez ostatnie lata, więc na pewno nie jest to zasługą, „Powrotnika”, który jest absurdalnym pomysłem, obrażającym Polaków. Ludzie, którzy wyjechali do Anglii, niezależnie kiedy to było, i poradzili sobie w nowej rzeczywistości, poradzą sobie doskonale w tej, którą wcześniej opuścili. Nie potrzebujemy rad wracając z

pieniędzmi, doświadczeniem i chęcią inwestowania w „nową” Polskę. Potrzebujemy ich wtedy, gdy nie znamy języka, kultury i nie wiemy, kogo prosić o pomoc, jeśli nam nie wyjdzie. Potrzebujemy, aby państwo, które chce być równoprawnym członkiem Europy, uczyło swych obywateli, jak mają w niej funkcjonować, abyśmy nie kojarzyli się tylko z tanią siłą roboczą i kiepskimi dowcipami. Polacy mieli, mają i mieć będą tutaj problemy. Są one nieodłącznym elementem towarzyszącym przyjazdowi w nowe miejsce i okresowi asymilacji z brytyjskim otoczeniem. A wyjeżdżać z Polski będziemy nadal, póki sytuacja na rynku pracy, szczególnie dla ludzi wykształconych, nie zmieni się, więc może jednak przydałby się „Przyjezdnik”, a nie „Powrotnik”, panie premierze.

Ewa Turalska


4|

5 grudnia 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Moneymanual

Pomyśl o pieniądzach

Podstawowa lektura dla tych, którzy chcą zachować kontrolę nad swoimi finansami

Tragiczny koniec 31-letni Dawid Karol Miszk zaginął 8 czerwca. Od tego czasu nikt nie miał z nim żadnego kontaktu. Wiadomo było jedynie, że ostatnie miejsce, w którym go widziano, to pub Windmill w Acton, gdzie oglądał mecz podczas Mistrzostw Europy 2008, w którym Polska przegrała z Niemcami 0:2. Na Wyspach przebywał od roku, mieszkał w dzielnicy Ealing i pracował jako elektryk. W poniedziałek, 17 listopada, jego wiszące na drzewie ciało zostało znalezione w lesie Northridge Bottom Plantation koło Shooters Hill w Pangbourne (Berkshire). Odkrył je mieszkaniec pobliskiej miejscowości. Policja rozpoczęła śledztwo, aczkolwiek jak na razie nie ma podejrzeń o udział osób trzecich. Dawid Miszk miał około 175 cm wzrostu, był szczupły, miał brązowe włosy i brązowe oczy. Na plecach miał tatuaż z wizerunkiem śmiejącej się maski. Znajomi nazywali go Jezus lub Slesz. W dzień jego zaginięcia ubrany był w czerwoną koszulkę i szare krótkie spodenki. Nie miał żadnych związków z okolicą Pangbourne i zdaniem policji dojechał tam pociągiem. Detektyw Paul Davidson z Thames Valley Police prosi o pomoc w śledztwie: – Chciałbym porozmawiać z kimkolwiek, kto widział lub rozmawiał z tym człowiekiem w czerwcu tego roku.

Chcesz uniknąć kłopotów? Credit Action – organizacja charytatywna zajmująca się edukacją finansową – opublikowała polską wersję poradnika Thinking About Money, który ma na celu pomóc w lepszym zarządzaniu osobistymi finansami. Chris Napp, dyrektor Credit Action powiedział: – To bardzo ważne, aby wszyscy, niezależnie od barier językowych, mieli dostęp do niezależnych i rzetelnych informacji o finansach. Jestem pewien, że ta publikacja pomoże wielu Polakom zamieszkałym w Wielkiej Brytanii zdobyć wiedzę i umiejętności, które pozwolą im sprawnie zarządzać swoimi finansami oraz unikać pułapek, które mogą okazać się bardzo kosztowne. Przewodnik „Pomyśl o pieniądzach” to kompednium wiedzy na temat organizowania i planowania własnej przy-

Chris Moyles: Polki są świetnymi prostytutkami Jeden z czołowych prezenterów Radia BBC1 zasugerował na antenie, że Polki są dobre w prasowaniu... i prostytucji. „Zawsze uważałem, że prostytutki są bardzo dobrymi sprzątaczkami, a ich prasowanie jest cudowne – miał zażartować Moyles. – Właśnie odkryłem, że jeśli jesteś Polakiem, jesteś bardzo dobry w prasowaniu... i w prostytucji... bardzo dobry w naprawie samochodów” – powiedział prezenter 19 listopada podczas swojej audycji. Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii wystosowali petycję, domagając się przeprosin za obraźliwe i złośliwe komentarze. Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii oczekuje również, że British Broadcasting Corporation odpowiednio zareaguje w tej kwestii. – BBC powinno coś zrobić w tej sprawie i upewnić się, że ten mężczyzna nie obraża dużej liczby słuchaczy – powiedział Jan Mokrzycki, prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. Mimo dziewięćdziesięciu pięciu otrzymanych skarg, BBC broni kontrowersyjnego prezentera twierdząc, że jego słowa zostały „źle zinterpretowane”.

Oburzenia nie krył również brytyjsko-polski portal informacyjny infolinia.org, który w swoim liście do BBC pisze: „Zamiast szerzyć uprzedzenia i dzielić Wielką Brytanię, BBC powinno edukować ludzi na temat Polski i Polaków, tak abyśmy wszyscy mogli żyć w harmonii”. Sam Moyles, który zarabia 650 tys. funtów rocznie za prowadzenie porannego show, nie wypowiedział się jeszcze w tej sprawie. Moyles jest znany z kontrowersyjnych wypowiedzi. W 2006 roku organizacja Ofcom wystosowała ostrzeżenie do BBC po tym, jak DJ opisał kobiety jako dirty whores. Tydzień później, na antenie podczas rozmowy telefonicznej ze słuchaczką nazwał jej dzieci ****ing brats, ponieważ – jak stwierdził – zachowywały się zbyt głośno. Po aferze związanej z Russellem Brandem i Jonathanem Rossem to juz drugi w tak krótkim czasie skandal wywołany przez prezenterów BBC, którzy nie liczą się ze słowami, które z taką łatwością wypadają im z ust. (ks)

szłości finansowej. Informuje, jakie błędy popełniamy korzystając z produktów kredytowych i w jaki sposób ich unikać. Znaleźć tam można porady na temat tego, jak – krok po kroku – poradzić sobie z własnym zadłużeniem, jak zaplanowac budżet domowy. W poradniku zamieszczono słownik finansowy, który w przystępny sposób wyjaśnia skomplikowaną teminologię finansową. Dostępne są rónież porady z zakresu prawa konsumenckiego oraz adresy i kontakty do instytucji, w których można szukać pomocy w zakresie doradctwa finansowego. Jedną z nich jest Credit Counselling Service, organizacja, która zajmuje się pomocą osobm zadłużonym. Ich usługi są dostępne online kontaktując się z Debt Remedy Service, lub bezpłatną infolinią: 0800 138 1111, od poniedziałku do piątku od 8:00 do 20:00. Z koleji International Personal Finance to firma, która chce być postrzegana jako „ludzka twarz finansów” i zajmuje się oferowaniem prostych i przejrzystych produktów i usług finasowych. Więcej inforamcji można znaleźć na stronie internetowej Credit Action, a poradnik można bezpłatnie ściągnąć z www.creditaction.org.uk/money-manuals.html


|5

nowy czas | 5 grudnia 2008

czas na wyspie

Miałem wypadek w pracy, co robić!?

We dług sta ty styk, pra wie po ło wa wszyst kich wy pad ków zda rza się wła śnie w pra cy. Nie ste ty wy pad ki przy tra fia ją się w każ dym miej scu pra cy, ale nie któ rzy pra cow ni cy są wy sta wie ni na wyż sze ry zy ko. Osoby pracujące na budowie są w kategorii najwyższego ryzyka. W ciągu ostatnich 25 lat ponad 2800 osób zginęło w wypadkach, które miały miejsce na wszelkiego rodzaju budowach. Często niestety pracujemy, by jak najszybciej i najwięcej zarobić, a bezpieczeństwo pracy pozostaje na dalszym planie. Bywa, że nie zdajemy sobie też sprawy, jakie są obowiązki pracodawcy bezwiednie dając się wystawiać na ryzyko i zagrożenie, często życia, ale dopóki ktoś nie zostanie poszkodowany, nikt nie zwraca na to uwagi. Wiele osób sądzi poza tym, iż jeśli podadzą pracodawcę do sądu, stracą przez to pracę. Nie należy się tego obawiać, gdyż zgodnie z prawem brytyjskim każdy pracodawca jest zobowiązany posiadać specjalne ubez-

pieczenie na okoliczność, gdyby pracownik został poszkodowany w wypadku w pracy. Pracodawca nie płaci wtedy poszkodowanemu odszkodowania z własnych środków, tylko odpowiedzialne jest za to towarzystwo ubezpieczeniowe. Jeśli pracodawca zacznie okazywać swoje niezadowolenie z powodu roszczeń o odszkodowanie, tutejsze prawo znowu wkracza do akcji. Pracownik może podać pracodawcę do sądu za niesprawiedliwe zwolnienie i dyskryminację praw pracownika. Oprócz tego wszyscy pracodawcy zobowiązani są przestrzegać zasad BHP, zapewnić bezpieczne warunki pracy dla swoich pracowników i stosować się do norm wymaganaych przez obowiązujący tu system prawny. Ważną sprawą dla poszkodowanego jest graniczny okres wniesienia roszczenia odszkodowawczego. Odszkodowanie

można otrzymać, jeśli sprawa trafi do sądu nie później niż trzy lata po odniesieniu obrażeń. W odosobnionych przypadkach sąd może zadecydować o przedłużeniu wskazanego okresu, jeśli poszkodowany w momencie doznania obrażeń nie był pełnoletni lub w wyniku innych ważnych okoliczności. Co należy zrobić po odniesieniu obrażeń w wypadku w pracy?

1. Upewnić się, iż zdarzenie zostało zarejestrowane w księdze wypadków (Accident Record Book), którą powinien posiadać każdy pracodawca, zatrudniający więcej niż 10 pracowników. Jeśli stan zdrowia poszkodowanego nie pozwala na zarejestrowanie się w księdze wypadków, jeśli pracodawca jej nie posiada lub nikt nie dokonał stosownego wpisu, pracownik musi wówczas napisać list do pracodawcy, opisujący szczegółowo wszystkie detale i okoliczności zdarzenia oraz doznane obrażenia. Na-

leży nie zapomnieć o zatrzymaniu kopii wysłanego listu. 2. Zapisać nazwiska, telefony i adresy wszelkich świadków zdarzenia. Mowa tu również o osobach, które widziały nas i/lub miejsce zdarzenia tuż przed lub po wypadku. Pracownik nie musi się martwić o pozyskiwanie jakichkolwiek pisemnych zaświadczeń od świadków, gdyż to należy do zadań prawnika. 3. Jeśli wypadek wydarzył się w przeszłości, należy zebrać jak najwięcej szczegółów o tym zdarzeniu. 4. Należy sfotografować miejsce zdarzenia, sprzęt, który spowodował obrażenia, a także same obrażenia, jeśli jest to możliwe. 5. Należy jak najszybciej zgłosić się do lekarza (GP albo szpital), aby obrażenia były udokomentowane w raportach medycznych. Co również bardzo ważne – zwrócić się jak najszybciej do wykwalifikowanego prawnika, który będzie mógł

Obrażenia szyi i pleców

od 750 do 98 500 funtów

Obrażenia rąk, nóg i pleców

od 1200 do 174 500 funtów

Różne blizny/szramy

od 1000 do 56 500 funtów

Obrażenia głowy

od 1300 do 235 000 funtów

Obrażenia psychiczne

od 840 do 67 200 funtów

Zanik słuchu, wzroku, smaku, zapachu

od 1 300 do 235 000 funtów

rozpatrzyć sprawę na zasadzie No Win – No Fee. Poszkodowany otrzyma odpowiednie dokumenty do wypełnienia, w których trzeba będzie opisać okoliczności zdarzenia oraz dane uczestników wypadku. Zadaniem prawnika będzie przeprowadzenie całego procesu w celu uzyskania dla poszkodowanego jak najwyższego odszkodowania. Prawnik będzie co jakiś czas kontaktował się z poszkodowanym telefonicznie lub listownie. Oprócz tego najprawdopodobniej niezbędne będzie poddanie się krótkiemu badaniu medycznemu u niezależnego eksperta. Będzie ono służyło jako dowód na korzyść poszkodowanego. To wszystko zorganizuje prawnik, tak więc poszkodowany nie będzie musiał się o to martwić. Jeśli potrzebne są jakieś szczegóły lub pojawią się jakiekolwiek pytania co do kwestii prawnych w różnego rodzaju wypadkach, wykwalifikowani, z ponad łącznie 50-letnią praktyką prawnicy z firmy Graham M Riley & Co, odpowiedzą i doradzą BEZPŁATNIE i PO POLSKU, co najlepiej zrobić w każdym oddzielnym przypadku. G raham M Riley & C o. S oli ci tor s B e z p ł a t n y t e l . : 0 8 00 073 0 8 6 8 l ub tel. 01704 532229 E- mail : r t a@r ta-sol icitor s.co.uk www.g r aham r il ey.co.uk www.poli shlawyer.or g.uk


6|

5 grudnia 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Oswoić dziecko z Wyspą Wraz z migrującymi rodzicami lub tuż za nimi za granicę wyjechało z Polski sporo dzieci. Czy Londyn stał się już ich miastem rodzinnym? Z jakimi problemami mogą się borykać? Jak im pokazać metropolię, w której przyszło im żyć? Na te i wiele innych pytań odpowiemy poniżej. A póki co – poznajcie Martę!

Według brytyjskiego Narodowego Biura Statystyk większość nowych stanowisk pracy stworzonych w ciągu ostatnich dwóch lat zostało obsadzonych przez imigrantów. Od 2006 roku zajęli oni ponad 500 tys. posad, podczas gdy liczba miejsc pracy dla Brytyjczyków zmniejszyła się w tym okresie o prawie 150 tys. Poza tym znaczna część imigrantów (młodzi i w wieku powyżej 50 lat) zarabia więcej niż rodowici mieszkańcy Wysp. Centrum Społeczności Polskiej

w Coventry otrzymało 10 tys. funtów dotacji na działalność społeczną. Pieniądze przekazane zostaną dla polskich seniorów z okolic miasta, zrzeszonych w nowo otwartym Centrum Społeczności Polskiej. Dzięki dofinansowaniu od National Lottery będą mogli spotykać się raz w tygodniu przy posiłkach oraz zajęciach integracyjnych. Urządzona zostanie także sala telewizyjna. Dzięki ośrodkowi polscy seniorzy z tamtych okolic będą mogli częściej widywać się z rodakami…

Małgorzata Białecka Marta przyjechała do Londynu w czasie tegorocznych wakacji. Pożegnała się na dobre z przyjaciółkami z Polski. Jej mama pracuje tutaj od ponad dwóch lat i rozłąka stała się dla nich obydwu zbyt uciążliwa. Marta jest dwunastolatką. W Londynie trafiła do szkoły na Ruslip, była tam jedyną Polką. Jednak zanim rozpoczął się rok szkolny, dziewczynka zwiedzała miasto i z paniką rozmyślała o nowej szkole, gdzie miała rozpocząć naukę w języku, który był jej bardzo obcy. Dziecko, którego przyszłość rodzice zaplanowali za granicą powinno – zdaniem Magdaleny Kaniewskiej-Matulewicz, dyrektor ds. metodyki i fonetyki Przedszkoli Polskich i Szkół Języka Polskiego „Nasze Dzieci” – zostać na tę zmianę przygotowane wcześniej w kraju. Rodzice powinni wprowadzić małego człowieka w nową rzeczywistość rozmawiając i opisując nowe miejsce. Zakłamywanie sytuacji, czy obietnice, że przeprowadzamy się do raju, zapewne nie pomogą, jednak uświadomienie dziecku, gdzie jedzie i czego może się tam spodziewać oraz pokazanie mu tej sytuacji w sposób pozytywny, pomoże złagodzić skutki czekającego je stresu. Marta spędziła z mamą w Londynie poprzednie wakacje, uczyła się angielskiego w Polsce i z opowieści poznała najatrakcyjniejsze turystycznie miejsca w jej nowym mieście, z którym będzie musiała się oswoić. Wiele dzieci jednak nie ma takiej szansy. Rodzice pakują je w samochód, samolot lub autokar i transportują do innego kraju bez dyskusji. Taka sytuacja może się skończyć dużym szokiem u dziecka, poczuciem rozczarowania i zaowocować agresywnym zachowaniem oraz trudnościami w szkole. Niezbędna jest wtedy metoda „małych kroków”. Jak proponuje Magdalena Kaniewska-Matulewicz: – Chodzi o to, by pozwolić dziecku w łagodny sposób przejść od tego, co znane, do tego, co nieoswojone. Stwórzmy mu w domu warunki, które pamięta z Polski. Niech słucha polskich piosenek, czytaj-

tydzień na wyspach

Zdaniem dziennika „Daily Mail" w

Jeśli nasze pociechy słyszały o sherlocku Holmesie, czytały książki z przygodami detektywa czy oglądały filmy z nim – pokażmy mu najsłynniejszy po buckingham Palace adres w Londynie: 221b baker street. Fot. małgorzata białecka

my mu znane bajeczki, wyślijmy list do babci, w który spakujemy rysunek dziecka. Nawet soczek kupiony w polskim sklepie bardzo może pomóc oswoić nową rzeczywistość. Sposobów jest dużo, wiele zależy od wieku dziecka. Poszukajcie, może w sąsiedztwie mieszka polska rodzina z dzieckiem, z którym wasza pociecha mogłaby się pobawić choć raz w tygodniu. To bardzo ważne. Nie chodzi tu jednak o odcinanie dziecka od nowej rzeczywistości i stwarzanie mu namiastki tego, co miało w Polsce. Chodzi o płynne, stopniowe pokazywanie dziecku tego, co nowe, nie pozbawiając go jednocześnie tego, co jest mu bliskie i znane.

Nie rzucamy dziecka Na głęboką wodę Powtórzmy na wszelki wypadek truizm: dziecko nie jest osobą dorosłą. Nie możemy mu fundować terapii wstrząsowej i liczyć, że będzie dobrze. Jeśli się do tego przygotujemy, emigracja nie musi się okazać traumą dla dziecka i wcale, mimo powszechnej opinii, nie musi być okupiona długim okresem tęsknoty i trudności w adaptacji. Specjaliści dodają: „Emigracja to kolejna sytuacja, z którą przychodzi nam się w życiu zmierzyć. Żeby to zrobić, należy się z nią oswoić. Dziecko z ogromną łatwością i niewiarygodną ekscytacją chłonie świat je otaczający,

nie ma problemów z adaptacją, szybko uczy się języków, nawiązuje przyjaźnie. Jednak tak łatwo, jak chłonie to, co dobre, równie szybko nasiąka tym, co złe. Jest bardzo wrażliwe i mocno przeżywa wszelkie niepowodzenia. Wiedząc o tym, możemy stać się odpowiedzialni za to, jakiego świata dziecko doświadczy.” Istnieje wiele miejsc w Londynie, które mogą pokazać dziecku inną stronę miasta, mogą stać się jego miejscami. Dla Marty takimi miejscami stały się parki. Odkrywanie ich i wszystkiego, co się w nich kryje, było jak wyprawa Alicji do Krainy Czarów. Małe zoo, liczne stawy, łabędzie i przepiękne kwiaty albo wręcz całe ogrody różane – wszystko to zdobyło serce Marty. Dziewczynka zabierana na długie spacery odkryła Londyn z innej strony. Jeśli dobrze poszperać, okaże się, że istnieje wiele przewodników po Londynie przygotowanych z myślą o dzieciach. Wycieczka do miejsc przyjaznych dziecku wzbogaci jego przeżycia o nowe wrażenia i pozwoli na chwilę zapomnieć o trudnościach w nowej rzeczywistości.

ruszamy z dzieckiem w miasto Nasze pierwsze kroki warto skierować do miejsca, które będzie jakby mostem między dziecięcą wyobraźnią a tym, co rzeczywiste. Jeśli nasze pociechy słyszały

o Sherlocku Holmesie, czytały książki z przygodami detektywa czy oglądały filmy z nim – pokażmy mu najsłynniejszy po Buckingham Palace adres w Londynie: 221B Baker Street. Tam wyobraźnia spotyka się z rzeczywistością i można to uwieczniać na zdjęciach. Małe muzeum warto odwiedzić w niedzielny poranek, kiedy jeszcze nie ma tam tłumów, wcześniej przypominając sobie najsłynniejsze rozwikłane przez detektywa zagadki. Kolejną magiczną podróżą dla dziecka jest spacer po China Town. Często to jego pierwszy kontakt z Azją oko w oko. Zafundujmy sobie tam degustację ryżowych ciasteczek, a jeśli czas nam na to pozwoli, zostańmy do zmroku, kiedy uliczki China Town rozbłysną kolorowymi światłami. Jeśli jeszcze nam za mało – wybierzmy się na South Bank. Spacer może potrwać i dwie godziny, jeśli postanowimy przejść na pieszo spod Big Bena do London Bridge. Nie można tam ominąć statku The Golden Hinde, który stoi zakotwiczony czekając na kolejne rozkazy królowej, a nasza pociecha może się na jego pokładzie wcielić w pirata. Marta miała szczęście, jej adaptacja przebiegła w miarę gładko. Jeśli się tylko chce, możliwości nie brakuje. Drogi Rodzicu, pamiętaj, że nie jesteś tylko przewodnikiem po mieście dla swojego dziecka, jesteś jego przewodnikiem w życiu.

najbliższych latach Wielką Brytanię nawiedzi kryzys energetyczny, a mieszkańcy Wysp będą musieli przyzwyczaić się do przerw w dostawie prądu. Powodem tego jest zbyt mała liczba nowych elektrowni i groźba zamknięcia starych. Do 2015 roku w wyniku unijnej dyrektywy dotyczącej ograniczenia zanieczyszczenia powietrza, zlikwidowanych zostanie trzynaście elektrowni. Nowe fabryki powstaną w późniejszych latach, a te, które zostaną, nie będą w stanie zapewnić stałego przepływu prądu. Według „The Economist”

wzrost bezrobocia w Irlandii, które obecnie wynosi 7 proc., nie nastawia rodowitych mieszkańców tego kraju negatywnie do imigrantów, którzy stanowią 15 proc. populacji Zelonej Wyspy. W przypadku Polaków ma na to wpływ kolor skóry, przywiązanie do rodziny oraz ta sama religia, czyli wartości, które bliskie są również Irlandczykom. Ich historia pokazuje też, że sami dobrze znają smak tuaczki. Niemniej minister do spraw pracy, Billy Kelleher zapowiada, że kurczący się rynek pracy zmusi imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej do powrotu do rodzinnych krajów. To, czy irlandzki minister ma rację, pokażą najbliższe miesiące. Ponad 124 tys. pasażerów lon-

dyńskich autobusów nie było w ciągu ostatniego roku zadowolonych z ich usług. O 12 tys. zwiększyła się liczba skarg na tę formę transportu. Najwięcej zażaleń dotyczy czystości i stanu technicznego autobusów. Pasażerowie nie byli też zadowoleni z zachowania kierowców i współpasażerów. Zdaniem TfL zwiększona liczba zażaleń wiąże się ze wzrostem liczby osób korzystających z tego środka transportu.


|7

nowy czas | 5 grudnia 2008

czas na wyspie

Buty świętego Andrzeja – To jest wasz St. Andrew’s Day i nie ma mowy, şe czegoś nie zorganizujecie – powiedziała dwóm polskim nauczycielkom ich dyrektorka, Angela Murphy z Bishop Douglass High School, katolickiej szkoły średniej w Finchley. W wigilię świętego Andrzeja szkolną aulę wypełnił polski język, muzyka i kuchnia.

– Dwa lata temu zrobiłyśmy pierwszą imprezę, równieş Andrzejki, a potem zabawę karnawałową. Wtedy jedzenie przynosili rodzice, ale w tym roku pani dyrektor powiedziała stanowczo „nie�, wszystko ma być zrobione profesjonalnie, jedzenie podane – opowiadają Ania i Joanna. Kiedy w 2006 roku Angela Murphy je zatrudniła, zrobiła to przede wszystkim dla dwunastki polskich uczniów. Teraz garstka ta rozrosła się do niebagatelnej liczby 112. Bo pani Murphy uwaşa, şe im więcej dzieci ze wschodniej Europy, tym lepiej. Nie tylko polskich, w Bishop Douglass High School uczy teş Ukrainka i Rumunka. – Nasze dzieci mają bardzo dobre podstawy edukacyjne plus kulturę, religię i zachowanie, a braki językowe szybko nadrabiają – mówi Angela Murphy. – Czasami w pierwszym dniu nauki nie są w stanie się przywitać, bo nie znają języka w ogóle. Najpierw ro-

bimy więc test oceniający poziom znajomości języka, a potem prowadzimy z nimi zajęcia dodatkowe. Zabieramy ich z lekcji na dwie godziny tygodniowo i pomagamy im w trakcie zajęć. Jeşeli nie robią oczekiwanego postępu, mają dodatkowe lekcje z języka. A po kilku miesiącach zdają egzaminy i stają się jednymi z najlepszych w klasie. Kinga przyjechała do Londynu jako piętnastolatka. W ciągu roku osiągnęła taki poziom języka, şe teraz jest w piątce najlepszych uczniów w szkole. Zawsze o niej mówię, kiedy tylko nadarzy się okazja, bo jest wspaniałym przykładem do naśladowania. Dzisiaj pani dyrektor jest cała szczęśliwa, bo impreza jest świetna. Dobrze wie, jak bawią się Irlandczycy i jak bawią się Włosi, ale zabawa po polsku wciąş ją zaskakuje. Angela Murphy była świadkiem naszej ułańskiej fantazji. Wódeczka zagrzewała do tańca z wiadomą mocą, więc po kilku godzinach pojawiły się pierwsze ogłoszenia. – Zaginęła para męskich, niebieskich butów. Jeśli się znaj-

dą, prosimy przynieść je do DJ-a – mówiła przez mikrofon jedna z mam. Na szkolnym korytarzu spotykam organizatorki. – Trochę za mało przyszykowałyśmy jedzenia, ale ludzie podchodzą i mówią: pal sześć jedzenie, po prostu bawimy się. Pamiętasz Aniu jak rozmawiałyśmy? Czy şurek się spali, czy bigos będzie niedobry, najwaşniejsza jest muzyka. Ci chłopcy się dwoją i troją, şeby dopasować ją do gustów i chwała im za to, tym bardziej şe grają za darmo. Na Tomka trafiłyśmy przypadkiem, a w zasadzie dzięki Ani, która pracuje tutaj w kuchni. Zadzwoniła do swojego kolegi z polskiego radia, a on jej od razu powiedział: dzwońcie do Bucha, na pewno wam pomoşe – relacjonują. Buch, a normalnie Tomek Likus, od kilku lat organizuje w Londynie koncerty polskich zespołów, zaś didşejka to jego hobby. – Zagrać charytatywnie dla rodziców naszych dzieciaków? Jeszcze tego nie robiłem. Pogrzebałem więc w swoich płytach, pozbierałem od znajomych i zrobiła się lista polskich przebojów – mówił w przerwie między Kombi a

Bezpła

wiem jak to jest. Moi rodzice przyjechali tutaj w latach 60. Tak samo cięşko pracowali jak Polacy teraz. Jednak bardzo waşne jest, şeby stawać się świadomą częścią społeczności, w której się şyje, współtworzyć ją. Bardzo zaleşy mi na tym, şebyście zrozumieli, jak to jest waşne, bo dzięki temu po prostu czujesz się lepiej, moşesz powoli być u siebie – opowiadała pani Murphy. – Polacy są bardzo skoncentrowani na sobie, na zarabianiu pieniędzy. Czasami ani nie mają chęci, ani po prostu zwyczajnie czasu, şeby w cokolwiek poza ich şyciem prywatnym się zaangaşować. Ale dzisiaj od samego rana miałyśmy tutaj dziesięć mam. Jedna była tu od samego rana, upiekła dwa ciasta, nie chciała nawet grosza, a na imprezę nie przyszła, bo nie mogła – relacjonują organizatorki. – Nasza robota to przede wszystkim rozwijać język dzieci, ale nie jesteśmy dla nich tylko nauczycielkami. Musimy być przyjaciółkami, a czasem jak ksiądz na ambonie czy generał w wojsku, który powie im: stop, to nie jest zachowanie, którego spodziewałaby się twoja mama. Czasem nasze rodziny są zazdrosne o to, ile serca w nie wkładamy. Kiedy stoję codziennie przy wejściu do kantyny, przychodzą, şeby się przytulić. Mówią to, co nauczyciele w Polsce słyszą bardzo rzadko: pani Aniu, mam problem, porozmawia pani ze mną? W Polsce tego nie potrzebują. Mają dookoła mnóstwo bliskich osób. A tutaj wszyscy jedziemy na tym samym wózku, wszyscy jesteśmy na obczyźnie.

tna info linia: 0 0800 8 971 89 www.m 71 oneyg 3R]D R SĂ DWDPL r am.co WUDQVDN ]D SU]H m FML PRÄŠ ND] SR

E H XVWDORQ \ SU]H] RERZLĄ]\ZDÝ LHUDQ\PL SU]\ 0RQH\* NXUV ‹ UD P OXE MH ZDOXWRZ\ 0RQH\ JR DJH *UDP QWyZ :V]H ONLH S UDZD ]DVW U]HĊ RQH

2UD] Z NDÄŠG\P PLHMVFX JG]LH ]REDF]\V] ]QDN 0RQH\*UDP

CS0163

ElĹźbieta Sobolewska

Markiem Grechutą. – Rany boskie, znowu buty zginęły. Ja zwariuję – mówi mama od ogłoszeń, do której przyszedł w skarpetach kolejny pan. Raz buty, raz dedykacje. „Przeşyj to sam� dla Piotra; „Kocham cię jak Irlandię� dla innego męşa. Cała sala śpiewa, spocone, rozchełstane niebiesko-białe koszule i czarne sukienki w grupowym objęciu maturalnych wspomnień i powrotu do polskich lat przedrodzicielskich. – Nie chcemy angielskiego disco, chcemy naszą muzykę – krzyczeli niezadowoleni, kiedy granie za bardzo przypominało im brytyjską codzienność. Spotkali się tylko we własnym gronie, na polskiej zabawie andrzejkowej, z polską wódką, barszczem i jajkami w majonezie. Zapłacili za kilka godzin zawieszenia w czasie i miejscu oraz powrotu na niby, bo ich dzieci uczą się w Londynie, więc pewnie juş raczej nie wrócą. – Mam tu syna, ma piętnaście lat, jest w połowie kształcenia, potem college, daj Boşe studia, jak więc mogę myśleć o powrocie? Odkładam raczej, bo wszystko tu strasznie drogie, ale potem to on wybierze sobie miejsce, w którym będzie şył. Moşe w Polsce, pewnie tutaj, a moşe jeszcze gdzie indziej. Wolałabym juş dalej nie... – mówiła jedna z mam, która przyszła na scenę w poszukiwaniu płyty z tą jedną, jedyną piosenką, którą bardzo chciałaby usłyszeć. Dyrektorka, Angela Murphy chce stworzyć tutaj, wokół swojej szkoły, Polish community. – Sama pochodzę z rodziny emigrantów. Bardzo dobrze


8|

5 grudnia 2008 | nowy czas

czas na wyspie Na początku roku 1968, z powodu rzekomych treści antysowieckich, cenzura zdjęła z afisza spektakl „Dziady” w reżyserii Kazimierza Dejmka. Spowodowało to falę protestów, głównie studentów Uniwersytetu Warszawskiego, którzy domagali się powrotu spektaklu na deski Teatru Narodowego. Władysław Gomułka, ówczesny I sekretarz KC PZPR potępił protesty studentów, nazywając je antysocjalistycznymi, a ich uczestników „wrogami Polski Ludowej”. Jednocześnie wyraźnie zaakcentował żydowskie pochodzenie organizatorów owych zajść. Doprowadziło to do rozszerzania się protestów społecznych, a władza ludowa zaczęła wprowadzać coraz szerzej zakrojoną antyżydowską propagandę, w rezultacie czego około 15 tys. osób pochodzenia żydowskiego zostało zmuszonych do opuszczenia Polski.

Marzec 1968 – konferencja w Ambasadzie RP Grzegorz Skorupski Jak co roku, w ostatni czwartek listopada w Ambasadzie RP w Londynie odbyła się jednodniowa konferencja, zorganizowana przez Instytut Studiów Polsko-Żydowskich Polin w kooperacji z Instytutem Kultury Polskiej. Tytuł konferencji brzmiał: Marzec 1968 roku, kampania „antysyjonistyczna” i jej wpływ na stosunki polsko-żydowskie. Wybór padł na ten właśnie temat nie bez przyczyny – w tym roku obchodziliśmy czterdziestą rocznicę marcowych wydarzeń. Były dyskusje, wykłady prowadzone przez specjalistów z Polski i zagranicy, zajmujących się tematyką żydowską, jak również wystąpienia bezpośrednich uczestników Marca’68. Jako pierwsza, głos zabrała ambasador RP Barbara Tuge-Erecińska, która podkreśliła, że wydarzenia z marca 1968

roku to jedne z najbardziej niechlubnych oraz najtrudniejszych wydarzeń w powojennej historii Polski. Dodała również, że za pozytywną stronę marcowych wydarzeń uznać należy zapoczątkowanie opozycyjnej walki z reżimem komunistycznym. Wykład wprowadzający poprowadził dr Leszek W. Głuchowski z Uniwersytetu Brandeisa, w którym nakreślił tło historyczne oraz ogólny przebieg wydarzeń mających miejsce w Polsce w 1968 roku. Prof. Dariusz Stola z Colegium Civitas w Warszawie mówił o tym, co dokładnie stało się w marcu 1968 roku w Polsce i jak doszło do zakrojonej na taką skalę kampanii antyżydowskiej i jak partia posłużyła się kampanią antyżydowską jako instrumentem w walce z Polską inteligencją. Po protestach studenckich związanych ze zdjęciem z afisza „Dziadów” wysnuto teorię, jako-

Oprócz nagonki medialnej, w miejscach publicznych i zakładach pracy organizowane były spotkania, tak zwane „masówki”, gdzie szerzone były poglądy antyżydowskie.

by to obywatele pochodzenia żydowskiego byli prowokatorami owych sprzeciwów. Stwierdzenie to stało się oficjalną wersją wydarzeń propagowanych w mediach. Bezpośrednio po studenckich demonstracjach tylko dwie gazety zamieściły wzmianki o tych incydentach. Były to „Trybuna” oraz „Słowo Powszechne”. Z czasem jednak w antyżydowską propagandę zaangażowano wszystkie media. W prasie codzienniej pojawiały się antysemickie artykuły i kreskówki. Oprócz nagonki medialnej, w miejscach publicznych i zakładach pracy organizowane były spotkania, tak zwane „masówki”, gdzie szerzone były poglądy antyżydowskie. Miało to na celu dotarcie do robotniczej i mniej wykształconej części społeczeństwa. Izrael przedstawiany był jako oczywisty, imperialistyczny sprzymierzeniec Stanów Zjednoczonych, czyli wróg komunizmu. Wykłady w pierwszej części konferencji nakreśliły sytuację społecznopolityczną w Polsce, przed i po roku 1968, przyczyny i skutki działania aparatu władzy oraz reakcje społeczne na te działania, kulisy procesów wewnątrzpartyjnych, gdzie toczyła się walka o władzę między tak zwaną grypą partyzantów, na czele z ówczesnym ministrem spraw wewnętrznych Mieczysławem Moczarem, a grupą, której przewodzić miały osoby pochodzenia żydowskiego. Jednym z najbardziej oczekiwanych gości konferencji był redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, Adam Michnik, bezpośredni uczestnik protestów studenckich w marcu 1968 roku. Michnik zaczął od pokazania punktu wyjścia działań władzy komunistycznej, której zdaniem była chęć „zakorzenienia” się w Polsce i polskim społeczeństwie. Była to władza narzucona i niechciana, której le-

gitymizacją była obecność Armii Czerwonej na terenie Polski. Rządzący potrzebowali poparcia społecznego dla swoich działań. Zaczęli to robić w oparciu o treści ksenofobiczne, szowinistyczne i antydemokratyczne. Partia komunistyczna rewitalizowała najgorsze demony polskiej historii XX wieku, takie jak „szmalcownicy” czy pogrom kielecki. Według redaktora „Gazety Wyborczej” można wyodrębnić trzy różne narracje marcowych wydarzeń. Pierwsza, to narracja jego pokolenia, czyli ludzi, którzy w roku 1968 mieli po dwadzieścia kilka lat, byli na studiach i zdecydowali się wyrazić swój sprzeciw wobec tego, co działo się w ich świecie. Druga narracja, to ta należąca do partii komunistycznej i mówiąca o konflikcie wewnątrzpartyjnym. Natomiast trzecia narracja należy do środowisk żydowskich. Mówiąc to Adam Michnik pokreślił, że dla niego ta ostatnia była szczególnie bolesna, ponieważ to ona właśnie przebiła się do zachodniej opinii publicznej i kreowała w jej oczach obraz polskiego antysemityzmu. Adam Michnik zaznaczył też, że postępowanie partii i aparatu władzy, jakie miało miejsce od roku 1968, nie może mieć żadnego usprawiedliwienia. Dodał że, dla ludzi pamiętających holokaust, to co zdarzyło się dwadzieścia trzy lata po zakończeniu wojny, było wielką traumą. Na koniec poruszył również bardzo ważną kwestię dotyczącą walki Polaków z reżimem komunistycznym. – Rok 1968 to był w sensie duchowym i moralnym najgorszy rok, po 1956 roku, dla mojego pokolenia. Później było znacznie gorzej, strzelano do ludzi w grudniu 1970 roku w Gdańsku. Robotnikom w 1976 roku, w Radomiu organizowano tak zwane „ścieżki zdrowi”, czyli puszczano ich przez szpaler i lano pałami. 13 grudnia 1981 roku mieliśmy stan wojenny, ale nigdy, nigdy po 1968 roku nasze społeczeństwo nie skapitulowało przed komunistyczną propagandą. W 1968 roku jakby zamącono nam duszę, i temat żydowski stał się tematem tabu – powiedział Michnik. Dopiero w wolnej Polsce temat ten powrócił, i problematyka żydowska znów pojawiła się w debatach publicznych, zaczęto publikować żydowską literaturę, i zaczęto „mierzyć” się z problemem antysemityzmu. Według redaktora „Gazety Wyborczej”, Polska


|9

nowy czas | 5 grudnia 2008

czas na wyspie jest jedynym krajem wĹ›rĂłd paĹ„stw postkomunistycznych, ktĂłry tak otwarcie i skutecznie zmaga siÄ™ ze swojÄ… antysemickÄ… spuĹ›ciznÄ…. – JeĹźeli mĂłwimy o relacjach polskoĹźydowskich, to one sÄ… asymetryczne. WidziaĹ‚em bardzo wielu PolakĂłw, ktĂłrzy nie cierpiÄ… ĹťydĂłw. WidziaĹ‚em bardzo wielu ĹťydĂłw, ktĂłrzy nie cierpiÄ… PolakĂłw (...), ale nigdy nie spotkaĹ‚em ani jednego Ĺťyda, ktĂłry by twierdziĹ‚, Ĺźe Polacy rzÄ…dzÄ… Ĺ›wiatem – podsumowaĹ‚ swĂłj referat Adam Michnik Po Adamie Michniku gĹ‚os zabraĹ‚ Eugeniusz Smolar, dziennikarz oraz prezes Centrum StosunkĂłw MiÄ™dzynarodowych w Warszawie. MĂłwiĹ‚ o roli pokolenia’68 w walce przeciwko reĹźimowi komunistycznemu. Sam bÄ™dÄ…c uczestnikiem owych wydarzeĹ„, wspominaĹ‚ o współpracy z „KulturÄ…â€? paryskÄ… oraz o wydawanym w Londynie kwartalniku „Aneksâ€?, ktĂłrego byĹ‚ współtwĂłrcÄ…. PrzypomniaĹ‚ rĂłwnieĹź o twĂłrcach Komitetu Obrony RobotnikĂłw, ktĂłrzy wywodzili siÄ™ bezpoĹ›rednio z pokolenia’68 i odegrali niemaĹ‚Ä… rolÄ™ w późniejszych dziaĹ‚aniach opozycyjnych. W części popoĹ‚udniowej gĹ‚os zabrali: dr Leopold Sobel z portalu internetowego „Plotkiesâ€?, prof. Anna Frajlich-ZajÄ…c z Columbia University oraz Bella Szwarcman-Czarnota z pisma „Midraszâ€?. Ich wypowiedzi dotyczyĹ‚y ludzi, ktĂłrzy po roku 1968 zostali zmuszeni do wyjazdu z Polski, oraz tych, ktĂłrzy zostali i obecnie mieszkajÄ… w Polsce starajÄ…c siÄ™ tam na nowo oĹźywiać kulturÄ™ ĹźydowskÄ…. Poruszane byĹ‚y tematy rozdzielania rodzin i przymusowego wykorzeniania ludzi pochodzenia Ĺźydowskiego z miejsc, w ktĂłrych mieszkali od pokoleĹ„. O ile mĹ‚ode pokolenie mogĹ‚o liczyć na rozpoczÄ™cie nowego Ĺźycia w innym kraju, tak dla ludzi starszych przymusowa emigracja byĹ‚a powaĹźnym problemem – brak znajomoĹ›ci jÄ™zyka, brak moĹźliwoĹ›ci podjÄ™cia pracy i brak umiejÄ™tnoĹ›ci adaptacji w nowym kraju. Starsi nie byli teĹź w stanie uwolnić siÄ™ od cięşaru bezpodstawnych oskarĹźeĹ„ i pomĂłwieĹ„, w jakiej opuszczali kraj. Po wykĹ‚adach odbyĹ‚a siÄ™ projekcja filmu dokumentalnego pt. „Rachela na Dworcu GdaĹ„skimâ€?, opowiadajÄ…cego o losach ĹťydĂłw, ktĂłrzy jako mĹ‚odzi ludzie zostali zmuszeni do opuszczenia Polski. PoniewaĹź byli mĹ‚odzi, potrafili odnaleźć swoje miejsce w innych krajach, znaleĹşli pracÄ™ i zaĹ‚oĹźyli rodziny. Jednak trauma z mĹ‚odoĹ›ci pozostaĹ‚a i bÄ™dzie towarzyszyć im przez caĹ‚e Ĺźycie. W czasie konferencji byĹ‚ teĹź czas na dyskusjÄ™, ktĂłra cieszyĹ‚a siÄ™ duĹźym zainteresowaniem publicznoĹ›ci. Podejmowane byĹ‚y tematy nie tylko zwiÄ…zane z wydarzeniami Marca’68, ale caĹ‚ej skomplikowanej polsko-Ĺźydowskich relacji po 1945 roku. ByĹ‚o o powiÄ…zaniach ludnoĹ›ci Ĺźydowskiej z wĹ‚adzÄ… komunistycznÄ… i popieraniu przez niÄ… reĹźimu, zwĹ‚aszcza po zakoĹ„czeniu II wojny Ĺ›wiatowej. SpotkaĹ‚o siÄ™ to z ĹźywÄ… reakcjÄ… Adama Michnika, ktĂłry wypowiadajÄ…c siÄ™ jako historyk, zaprzeczyĹ‚ jakoby tego typu dziaĹ‚ania miaĹ‚y miejsce, kwitujÄ…c to nastÄ™pujÄ…cym zdaniem: Komunizm byĹ‚ wielkim kĹ‚amstwem o historii Polski i Europy.

Grzegorz Skorupski

Historyczna czkawka Âť 15

›› Artyści oraz organizatorzy niedzielnego koncertu dla Poli.

Fot. Paweł Mieszczakowski

Jesienne muzykowanie dla Poli 30 listopad, godzina 20:00, salka pod kościołem na Devonii. Tłum, który został zaraz po mszy, z lewej zabiegany pan Michał, zmagający się z wynikłymi w ostatniej chwili problemami technicznymi, po prawej miłe, młode osoby serwujące herbatę, kawę i ciastka, pokaz zdjęć wykonanych przez Polaków mieszkających w Anglii oraz stanowisko firmy kosmetycznej Oriflame. Wszyscy przyszli, by zrobić coś dla Poli Wesołowskiej. Dziewczynka cierpi

na nowotwór złośliwy prawego oczodołu. W wieku trzech lat przeszła operację usunięcia prawego oka i obecnie jest poddawana terapii w Niemczech. Jej ostatnie leczenie zostało wycenione na 70 tys. euro. Obecnie na koncie Poli znajduje się ok. 50 tys. euro, ale wciąş brakuje 20 tys.. Do realizacji koncertu przyczynili się młodzi, wraşliwi ludzie ludzie. – To będzie krok do przodu w walce z chorobą – mówiła Anna Zie-

lonka, pomysładowczyni i koordynatorka koncertu. Zaprosiła do udziału w akcji swoich kolegów i koleşanki, znajomych muzyków oraz osoby zajmujące się fotografią. Swoje zdjęcia wystawili na sprzedaş między innymi: Ewa Puchała, Krzysztof Ciebień, Krystian Data, Tomasz Błachowiak oraz Zbigniew Gazda. Część muzyczną rozpoczął występ zespołu Dobra Mind. Zaraz po nich zespół parafialny z Devonii, Agniesz-

ka Chrostowska, Daniel LaKeys, Marta Gierlach, potem grupa z parafii w Putney, specjalnie stworzona na tę okazję, Anita Šazińska, zespół Potrzeba Chwili ze Slough. Grający na bębnach muzyk z Dobra Mind wspierał występujących solistów. Kaşdy mógł zaprezentować tylko po dwa utwory, które starannie wyselekcjonowane, podkreślały talenty młodych artystów. Jedni z nich mniej, drudzy bardziej nawiązywali kontakt z publicznością i namawiali do wspólnej zabawy i śpiewania. Równieş prezenterzy oraz dziewczyny, które chodziły po sali z puszkami na pieniądze, miały swój wkład w stworzeniu radosnej atmosfery tego wieczoru. Cała akcja zakończyła się niebywałym sukcesem. Na pomoc dziewczynce udało się zgromadzić 1683 funtów (suma ta wciąş moşe wzrosnąć). Ci, którzy chcieliby mieć swój wkład na rzecz Poli Wesołowskiej mogą to uczynić wpłacając pieniądze bezpośrednio na jej konto. Tego wieczoru Urszula Reńska wystawiła na sprzedaş kosmetyki firmy Oriflame. Osoby, które chciały by nabyć kosmetyki tej firmy i tym samym wesprzeć Polę, mogą to uczynić w przeciągu kolejnych dwóch miesięcy – 20 proc. ze sprzedaşy zostanie przeznaczone na pomoc dziewczynce. Wszyscy zainteresowani proszeni są o kontakt ( tel.: 0772 9968 769, email urszula.renska@oriflame.biz.

Ewa ŝabicka Konto Poli: PL02102017780000220200671677 BIC/SWIFT Code: BPKOPLPW (z dopiskiem „dla Poli�).

*ESTEyMY POLSKOJÇZYCZNYM CENTRUM ZDAWANIA EGZAMIN�W (EALTH 3AFETY #3#3 AUTORYZOWANYM PRZEZ #)4" ZLOKALIZOWANYM W POLSKIM OyRODKU 0/3+ 4YLKO U NAS PRZEJDZIESZ KILKUGODZINNE SZKOLENIE I ZDASZ EGZAMIN Z ZAKRESU "(0 W TYM SAMYM MIEJSCU I TEGO SAMEGO DNIA -AJ–C KARTÇ #3#3 ZWIÇKSZASZ SWOJE SZANSE NA ZATRUDNIENIE W ANGIELSKICH FIRMACH BUDOWLANYCH

+!3! "53).%33 3%26)#%3 ,4$ /FFICE D +ING 3TREET WEJyCIE OD 2AVENSCOURT !VENUE (AMMERSMITH ,ONDON 7 2& TEL FAX


10|

5 grudnia 2008 | nowy czas

polska tydzień w kraju

sPołeczeństwo

Prezydent Lech Kaczyński odbył pechową podróż zagraniczną po krajach Azji. Odwiedził Mongolię, Japonię i Koreę Południową. Na początku podróży spotkała go niemiła przygoda, kiedy okazało się, że zamarzły skrzydła prezydenckiego samolotu. W dalszą podróż trzeba było udać się mongolskim czarterem. W Japonii nie doszło do spotkania z cesarzem tego kraju, z powodu jego choroby.

Zastaw się, a postaw się

Prezydent podpisał trzy ustawy zdrowotne, a trzy inne zawetował. PO nie ma szans odrzucenia weta, ponieważ rządowa reforma nie podoba się także SLD. Rząd zawarł porozumienie ze związkami zawodowymi w sprawie stoczni. Na odprawy zostanie przeznaczone pół miliarda złotych. Przy okazji negocjacji nagrano premiera, który stwierdził, że kryzys jest znacznie poważniejszy niż przyznawano oficjalnie. Tusk mówił także, że „codziennie przychodzą do niego ministrowie, którzy mówią, że za takie pieniądze nie będą pracować, a są dalecy od płacy minimalnej”. Pewnie dlatego dorabiają sobie na boku. Bronisław Komorowski z PO nie wyklucza zawarcia koalicji z SLD. Jego zdaniem po koalicji PiS z Samoobroną „wszystko jest rozgrzeszone”. Rozmowy trwają, a próbką intencji ma być przeforsowanie wspólnego zamachu na publiczne media. Przesłuchujący w 1971 roku Lecha Wałęsę funkcjonariusz SB Edward Graczyk żyje. Sąd lustracyjny na podstawie opinii UOP uznał go za zmarłego. Graczyka powitano jako świadka obrony Lecha Wałęsy, ale choć esbek bardzo się starał, wyszło inaczej. Graczyk przyznał, że dawał pieniądze Wałęsie. Przepis o możliwości przenoszenie przez granicę polsko-ukraińską tylko 40 sztuk papierosów wywołał sprzeciwy tzw. „mrówek”. Żyjący z drobnego handlu mieszkańcy terenów nadgranicznych zorganizowali protest i zablokowali przejście. Interweniowała policja.

PolsKie święta na Kredyt

Przemysław Kobus

To stare powiedzenie przyświeca chyba wielu polskim rodzinom w każde święta Bożego Narodzenia. Nie liczą się wówczas problemy finansowe czy groźby wszelakich kryzysów. Święta mają być wystawne, mają być bogate. Jak będzie w tym roku? Patrząc na kolejki w bankach, na zatłoczone galerie handlowe większych miast i w dodatku oceny ekonomistów, nie należy spodziewać się zmiany sytuacji – Polacy, a przynajmniej gros z nich uczyni ze świąt Bożego Narodzenia wystawną ucztę, trzy dni luksusu.

Od wielu już lat banki w grudniu przeżywają oblężenie, ale też na własną prośbę. W telewizji kuszą tanimi pożyczkami świątecznymi, zachęcają do szybkich i niskooprocentowanych kredytów, zachęcają do wycieczek, bogatych prezentów i czego tylko dusza zapragnie. Dlatego i w tym roku w bankach ustawiają się kolejki emerytów, pracowników budżetówki czy nawet bezrobotnych. – Nie stać mnie na sfinansowanie świąt z emerytury, ale jak wezmę pożyczkę uda mi się przyjąć rodzinę i jeszcze na prezenty starczy – mówi pani Eugenia z Zielonej Góry. Zdaje sobie sprawę, że pożyczone 2 tys. złotych będzie spłacać przez co najmniej pół roku, ale jak przekonywała, nie może sobie pozwolić na ubogie święta. Tak po prostu nie wypada. – Klientów jest mnóstwo, pożyczają pieniądze na wszystko, często nawet nie chcą wiedzieć, ile wyniesie miesięczna rata. Po prostu potrzebują pieniędzy na gwałt, byleby przed Wigilią – opowiada pracownik jednego z ban-

ków. Przyznaje, że gros z pożyczkobiorców ma potem spore problemy ze spłatą, ale w przypadku udokumentowanych stałych dochodów banki już doskonale wiedzą, jak odzyskać pożyczone kwoty. W przypadku pożyczek krótkoterminowych, szybkich i nie zawsze specjalnie wysokich, nie obowiązują żadne obostrzenia. Kolejki blokują też polskie centra handlowe. Parkingi samochodowe są wypełnione po brzegi. – Polacy konsumują, jak gdyby nigdy nic – mówił podczas konferencji zorganizowanej przez Fundację Batorego jeden z ekonomistów, Ryszard Petru. Co prawda zwrócił uwagę na fakt, że przyszły rok może się okazać dla Polaków finansowo dramatyczny, ale w tej chwili mało kto myśli o przyszłości, mało kto zastanawia się nad tym, co będzie później. – Święta będą jednymi z najlepszych w ostatnim dwudziestoleciu, jeśli chodzi o skalę wydatków. Podobnie będzie z Sylwestrem – mówi ekonomista. Skąd mamy pieniądze? – Zarobiłem

Plan antykryzysowy Zapewnienie stabilności finansów publicznych i działanie na rzecz rozwoju gospodarczego, to główne założenia przedstawionego w minioną niedzielę przez premiera planu antykryzysowego. Polska gospodarka w najbliższych dwóch latach ma zostać zasilona ponad 91 mld złotych. – Wszystkie działania, które mają przeciwdziałać skutkom kryzysu, a więc także te, które osiągają pułap 90 mld złotych będą działaniami, które w najmniejszym stopniu nie podważą stabilności finansów publicznych i wiarygodności Polski jako kraju bardzo przewidywalnego i w niezłej sytuacji mimo kryzysu – mówił podczas konferencji prasowej Donald Tusk. Spośród konkretów, jakie znalazły się w przedstawionym planie, warto wymienić kilka

najważniejszych zadań. Jedno z nich to wzrost limitów poręczeń i gwarancji o 40 mld złotych już w przyszłym roku. Bank Gospodarstwa Krajowego zostanie dokapitalizowany kwotą 2 mld złotych. W planie znalazł się zapis o przyspieszeniu inwestycji współfinansowanych z programów Unii Europejskiej. W przekonaniu rządowych specjalistów przyspieszenie to szacuje się na blisko 17 mld złotych. Rząd wyraził również nadzieję na uzyskanie z Komisji Europejskiej zaliczki o wartości 3 mld złotych. Donald Tusk zapowiedział ponadto podniesienie z 50 tys. euro do 100 tys. euro limitów wydatków inwestycyjnych dla nowych, małych i średnich firm, które można zaliczyć w koszty uzyskania przychodu. Rozwiązanie to ma dotyczyć inwestycji prowadzonych

w latach 2009- 2010, a także firm, które rozpoczną działalność w tym roku. Przyspieszona ma zostać realizacja planu „Polska Cyfrowa”, oraz planowane są zmiany w prawie energetycznym, które mają ochronić gospodarstwa domowe przed niekontrolowanym wzrostem cen energii. Urząd Regulacji Energetyki ma mieć możliwość ustalania maksymalnych cen energii. Donald Tusk zapowiedział ponadto, że rząd utworzy Rezerwę Solidarności Społecznej. Rezerwa ta ma dysponować kwotą ponad miliarda złotych, pochodzących ze zwiększenia akcyzy na alkohol i importowane samochody, których pojemność silnika przekracza 2 tys. centymetrów sześciennych. – Solidarność społeczna w przypadku zjawisk kryzysowych musi brać pod

trochę za granicą. Nie inwestowałem w dom, nie szalałem z wydatkami. Chcę spędzić te święta godnie i przyjemnie – tłumaczy Marek z Poznania. Właśnie wrócił z pracy w Norwegii. Na wiosnę znów się tam wybiera. Podobnie rzecz ma się z innymi imigrantami zarobkowymi. Jakby nie patrzeć, takie waluty jak euro czy funt względem złotówki cały czas stoją lepiej. W dodatku w ostatnim tygodniu złotówka jakby nieco osłabła względem pozostałych walut. Opłaca się tu przyjeżdżać z własnym urobkiem i tutaj go upłynniać. Niewiele jednak chyba w Polakach jeszcze myślenia perspektywicznego, ale i ciężko takiego doszukiwać się przed świętami. Boże Narodzenie choć nie jest najważniejszym świętem w Kościele katolickim, to jest najważniejszym dla nas. Wtedy spotykamy się z rodzinami, wtedy spędzamy z nimi długie godziny. A ciężko radośnie i przyjemnie spędzać czas wolny bez należytej oprawy kulinarnej czy materialnej. Święta na kredyt wciąż są w Polsce popularne.

reportaż » 18

uwagę przede wszystkim ochronę najbardziej zagrożonych – tłumaczył Tusk. Co jeszcze ważne, przedstawiona została autopoprawka do projektu przyszłorocznego budżetu państwa, zakładająca zmniejszenie wzrostu PKB z 4,8 proc. do 3,7 proc. Tym samym gabinet Donalda Tuska dał jasny sygnał, że polska gospodarka może jednak w pewnym stopniu ulec negatywnym trendom na światowych rynkach finansowych. – Obecnie trudno przewidzieć, jaki będzie wzrost gospodarczy, ale chcemy postępować w sposób odpowiedzialny – tak decyzję o zmniejszeniu prognoz tłumaczył minister finansów, Jacek Rostowski. Autopoprawka ta została już przyjęta na posiedzeniu rządu. Projekt budżetu w takim kształcie trafi do Sejmu. Analitycy gospodarki w Polsce do planu odnieśli się z pewnym dystansem. – Dobrze, że w ogóle taki plan się pojawił – mówili zgodnie.

Przemysław Kobus

OBDARUJ OBDA ARUJ SW SWOICH OICH BLISKICH BLISKICH I SIEBIE 8^Zho Zhho h^º Ól^º Ól^ºiVb^ ºiVb^ ^ cdl¸ `Vgi¸ LZhiZgc J Jc^dc <daY 8VgY Y gVoZb! \Yn lnhn Vho e^Z e^Zc^¸YoZ c^¸YoZ Yd Wa^h`^X]! gV Vo! oV `V Ynb IZgVo! igVchV`X_^ chV`X_^ oW^ZgVho ejc`in! digonbj_Zho goonbj_Zho jedb^c`^# EdYXoVh `V YZ_ igV gdob bdln iZaZ[dc^XocZ! `i gZ gZ bd Zhoo oVb^Zc^­ cV WZoe VicZ gdobdln `daZ_cZ Z_cZ igVch[Zgn ajW iVadcn ÖAdkZ'GZlVgYÆ# ÖAdkZ Z'GZlVgYÆ# 9VcZ oc^^ `^ cV `daZ ld d_Z ^ dhdWn! dhdWnn! `i gZ_ gZ\jaVgc^Z egoZhn Vhoo e^Zc^¸YoZ! odhiVc¸ Ild_Z <daY <d daY 8VgY! Yo^º`^ XoZbj c^Z WºY WºYo^Zho Yo^Zho bjh^V J oVX]dlVcZ cV `VgX^Z LZhiZgc Jc^dc Jc^dc cVhiºecnb gVoZb g lneZ c^V­ [dgbjaVgoV# 6Wn digonbV­ LZhiZgc Jc^d c <daY 8VgY dYl^ZY hVbdÔX^ VbdÔX^ Ô ^ oZ oY_ºX^Zb Y_ ^ ^ lneZ c^_ ^_ Vea^`VX_º# a^` _ Bd B Zho 6 6\ZciV! i egon egonc^ZÔ nc^ZÔ ^ Ô oZ hdW¸ W Yd`jbZci Y ` i id i hV ogdW^­ W^­ dc"a^cZ/ lll#lZhiZgcjc^d lll#lZhiZgcjc^dc#Xd#j` dc#Xd#j` id iV` Z ogdW

Óe^Zho Ó e^Zho h^ h^º! º! VWn oY oY¸ ¸½n n­ ­ egoZY Ó Ól^ºiVb^# l ºiVb^# IV`V d`Vo_V c l^ c^Z ^Z bd½Z 8^ 8^º º db^c db^c¸­# ¸­#

©2008 WESTERN UNION HOLDINGS, IN INC. C. All rights reserved.


|11

nowy czas | 5 grudnia 2008

polska

Pięcioletni narkoman Śląscy policjanci zatrzymali rodziców pięcioletniego chłopca z Zabrza, którzy nie upilnowali dziecka przed spożyciem amfetaminy. Ojciec poszkodowanego przygotował sobie napój z tym narkotykiem, a dziecko go wypiło. Sprawa wyszła na jaw po wizycie matki dziecka w szpitalu. Maluch miał rozszerzone źrenice, był nadpobudliwy, w dodatku skarżył się na bule brzucha i wymiotował. W szpitalu stwierdzono, że dziecko zażyło narkotyki. Natychmiast powiadomiono o zdarzeniu policję. Funkcjonariusze ustalili, że 5-latek napił się coli z amfetaminą, którą przygotował sobie ojciec. Mężczyznę znaleziono po poszukiwaniach. Po zdarzeniu zdecydował się na ucieczkę z domu. Stan dziecka lekarze oceniają jako stabilny, ale wiele wskazuje na to, że może mieć uszkodzoną wątrobę. Oboje rodzice odpowiedzą za posiadanie narkotyków, mężczyzna stanie także przed sądem za prowadzenie pojazdów pod ich wpływem. Na razie jednak policjanci nie znaleźli podstaw, by oskarżyć ich o nieumyślne narażenie dziecka na niebezpieczeństwo. (pk)

polityka

piteRa ośmieszyła się swoim RapoRtem

tydzień w kraju

Raport Julii Pitery Miał być porażający dokument, a wyszła kompromitacja. Tak opozycja nazywa słynny już raport Julii Pitery, specjalistki w gabinecie Donalda Tuska od tropienia nieprawidłowości w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Przez długi czas Pitera mówiła, że są w tym dokumencie takie fakty, że szef CBA Mariusz Kamiński jak nic poleci za chwilę z posady. Kiedy jednak Tusk przyjrzał się raportowi uznał, że Kamińskiemu tak naprawdę nic nie można zarzucić. A teraz ze słynnego raportu śmieje się cała Polska. Samo szefostwo CBA miażdży raport Pitery i mówi, iż zawiera on „pomówienia i dywagacje”, których źródłem są „prasa i osoba lecząca się psychiatrycznie”. – Autorka wykazuje się kompromitującą nieznajomością prawa oraz ujawnia chronione dane funkcjonariuszy – pisze CBA w oświadczeniu i składa na Piterę zawiadomienie do prokuratury. Najlepszą obroną jest atak. I Julia Pitera twardo broni swego raportu. Poproszona o komentarz do oświadczenia CBA Pitera nie była zbyt rozmowna. – Powstrzymam się od komentarza,

ale to oświadczenie jest zdumiewające jak na szefa tajnej służby – powiedziała. Pitera broni się twierdząc, że jej raport nie stawia żadnych tez, tylko przekazuje informacje. A zapowiedzi śledztwa w sprawie ujawniania danych funkcjonariuszy się nie obawia. Raport Pitery zawiera takie „zbrodnie” CBA, jak np. to, że w początkowej fazie działania tej formacji dokumenty odkładano nie do szaf pancernych, tylko do kartonowych pudeł. – Wtedy jednak takich specjalnych szaf nie mieliśmy – bronią się funkcjonariusze CBA i dodają, że niekiedy musieli też sami kupować materiały piśmienne, co wytknęła im autorka raportu. - Gdyby raport był naprawdę niekorzystny dla CBA, premier Tusk ani godziny dłużej nie trzymałby Kamińskiego na stanowisku – przypomina lewicowy poseł Janusz Zemke i sam ma wątpliwości, czy Pitera powinna się tak obnosić ze swoją porażką. – Tak zwany raport Julii Pitery powtarza wielokrotnie formułowane przez autorkę pomówienia. Zawiera także dywagacje luźno lub wcale nie związane z Biurem. Ich źródłem są głównie publi-

Prokuratura umorzyła sprawę posła Platformy Janusza Palikota i nie znalazła obrazy w nazwaniu prezydenta RP „chamem”.

kacje prasowe, osoba długotrwale lecząca się psychiatrycznie i były funkcjonariusz przegrywający procesy z CBA. Dzieło jest także świadectwem ignorancji autorki w zakresie podstawowej wiedzy prawnej – napisał dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak. Biuro zarzuciło Piterze, że „w żaden sposób nie weryfikuje nieprawdziwych informacji, m.in. o nielegalnym zakupie broni przez CBA czy o pozostawaniu „poza jakąkolwiek kontrolą” danych ZUS. Zdaniem CBA autorka wykazuje się „kompromitującą nieznajomością prawa” zarzucając CBA wynajęcie budynków na siedziby dwóch regionalnych delegatur „z pominięciem procedury przetargowej”. – Podobnie rzecz ma się, gdy pisze o zarządzeniu w sprawie zasad trybu postępowania z materiałami archiwalnymi i inną dokumentacją w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pomijając, że dotyczy ona ABW, nie CBA. Prawna ignorancja Julii Pitery jest tym zabawniejsza, że zarządzenie obowiązuje bez zmian do dnia dzisiejszego – zaznacza Tomasz Frątczak.

Bartosz Rutkowski

Mieszane reakcje wywołał też kolejny pomysł PO o „testamencie życia”. Każdy Polak mógłby nosić w portfelu zaświadczenie, że nie zgadza się w razie wypadku na sztuczne podtrzymywanie jego życia i „uporczywe leczenie” przy pomocy aparatury. Dla niektórych jest to wstęp do eutanazji. Chyba nie, ale znając sytuację polskiej służby zdrowia należy sądzić, że po odczytaniu takiego „testamentu” pacjent w ogóle nie będzie leczony. Znany pisarz Włodzimierz Odojewski był w latach 1964-68 tajnym współpracownikiem SB. W 1971 r. wyjechał na Zachód i pracował w Radiu Wolna Europa. Wiceminister środowiska Maciej Trzeciak kupił na kredyt ponad 200 hektarów po PGR, zasadził orzechy, które nie wymagają żadnej pracy i bierze dotacje unijne, które pozwalają nie tylko na spłatę długu, ale i dostatnie życie. Po drodze doszło do fałszywego zameldowania się w gminie (warunek kupna).


12|

5 grudnia 2008 | nowy czas

wielka brytania świat

tydzień w skrócie Wybory parlamentarne w Rumunii wygrała postkomunistyczna Partia Socjaldemokratyczna (PSD), która uzyskała 33,6 proc. głosów. Liberalni Demokraci (PD-L) dostali 33 proc., a rządząca dotąd Partia Narodowo-Liberalna (PNL) – 18,6 proc. Zachodnia prasa twierdzi, że poważnymi kandydatami na stanowisko sekretarza generalnego NATO są Aleksander Kwaśniewski i Radosław Sikorski. Premier Tusk twierdzi, że to spekulacje. Kwaśniewski natomiast potwierdził, że był w tej sprawie konsultowany. Sikorski oświadczył, że nie jest zainteresowany. Prezydent Lech Kaczyński chętnie kandydaturę Kwaśniewskiego poprze. W Poznaniu odbyła się konferencja klimatyczna ONZ. Przybyło na nią 10 tys. gości, w tym premier Danii i Donald Tusk. Chiny zerwały planowany szczyt z Unią Europejską. Powodem jest zamiar spotkania się kilku przywódców UE z Dalajlamą podczas jego pobytu w Polsce. Stany Zjednoczone wycofały się z pomysłu wprowadzenia tzw. MAP (przygotowanie do członkostwa w NATO) dla Gruzji i Ukrainy. Waszyngton proponuje bezpośrednie przyjęcie tych krajów do Paktu, ale przeciwko są kraje europejskie, w tym Niemcy, Włochy i Francja. Rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew odbył podróż po krajach Ameryki Łacińskiej. Odwiedził Kubę, Wenezuelę, Brazylię i Peru. W tym ostatnim kraju otrzymał Order Słońca Peru. Ciekawe czy Donaldowi Tuskowi jako kawalerowi tego samego odznaczenia będzie się teraz łatwiej negocjowało z Moskwą? UE grozi Szwajcarom zawieszeniem członkostwa w układzie Schengen, jeśli ten kraj nadal będzie utrudniał przekraczanie granicy obywatelom niektórych krajów Unii. Chodzi tu głównie o Rumunię i Bułgarię. Sama Szwajcaria także rozważa dalszy udział w Schengen. Czeski senat zaakceptował umowę z USA o budowie elementów tarczy antyrakietowej. Tymczasem grupa czeskich wójtów zamierza się w tej sprawie procesować w Strasburgu. Powstał projekt stworzenia polsko-litewsko-ukraińskiej brygady, która miałaby stacjonować w Lublinie. Tureckie samoloty ponownie bombardowały północny Irak. Akcje wojskowe wymierzone są przeciwko Kurdom. W Tajlandii doszło do masowych protestów opozycji. W siedzibie premiera wybuchły bomby. Zablokowano także międzynarodowe lotnisko w Bangkoku, na którym utknęło tysiące turystów.

indie

BomBAj Boi Się teRRoRyStów SAmoBójców

Nowe zagrożenie Bartosz Rutkowski

Co najmniej pięciu terrorystów nadal ukrywa się w Bombaju i w każdej chwili mogą dokonać samobójczych ataków. Taką informację podali szefowie indyjskich służb specjalnych. Na mieszkańców 18-milionowej aglomeracji znów padł blady strach, bo kiedy wydawało się, że ich koszmar wreszcie się skończył, pojawiła się ta przerażająca informacja. A ludzie boją się, że i tym razem miejscowe służby specjalne nie poradzą sobie z bandytami, których pokonanie zajęło całe 60 godzin. Władze są krytykowane za to, że jednostki antyterrorystyczne z New Delhi jechały bite osiem godzin, podczas gdy jazda zwykłym samochodem nie trwa dłużej niż dwie godziny.

Z 15 zamachowców dziewięciu zabito, jednego udało się pojmać żywcem. To był najgorszy zamach terrorystyczny w Indiach od 15 lat. Tych kilkunastu terrorystów zabiło około 200 niewinnych ludzi, ale także sterroryzowało całe miasto. – Mieli prosty plan: zabić jak najwięcej ludzi, a potem wycofać się z zakładnikami jako żywymi tarczami – mówi teraz Rakesh Maria, jeden z szefów indyjskiej policji. Ajmal Amir Kasab, terrorysta, który wpadł w ręce komandosów twierdzi, że w jednym z obozów na terenie Pakistanu przygotowywano do ataku w Bombaju 24-osobowy zespół. Być może więc jacyś nieujawnieni jeszcze terroryści znajdują się w tej okolicy. Do miasta ściąga się dodatkowe siły policyjne i specjalne grupy pościgowe, by jak najszybciej wyłapać ukrywających się zamachowców. Coraz częściej mówi się, że jednym z pomocników terrorystów był niejaki Dawood Ibrahim, jeden z pięciu najbardziej poszukiwanych ludzi na kuli ziemskiej. Stoi on na czele D Comopany. Jest to mafijna organizacja zajmująca się między innymi han-

dlem narkotykami. Nieoficjalnie mówi się, że to on jest królem podziemia w Bombaju, a jego wpływy są na tyle duże, że policja nawet nie stara się go aresztować. Ten bajecznie bogaty człowiek jest od lat na celowniku między innymi FBI i służb specjalnych kilkunastu krajów. – On nie musiał bezpośrednio pomagać terrorystom, wystarczy, że jego ludzie udzielili logistycznego wsparcia zamachowcom, dali im mapy, schro-

Hillary Clinton sekretarzem stanu

Jonathan ma 176 lat! Najstarszym zwierzęciem na kuli ziemskiej jest ponad wszelką wątpliwość żółw o imieniu Jonathan, który został uwieczniony na czarno-białej fotografii w czasie wojny burskiej w 1900 roku. Wiek tego rekordzisty ocenia się na 176 lat! Mimo swoich lat żółw ma się wyśmienicie, jest niezwykle żywotny, wręcz – jak mówią jego opiekunowie – prawdziwy okaz zdrowia. Jonathanm żyje tam, gdzie został w czasach swojej młodości przewieziony, czyli na wyspie Św. Heleny. Jest traktowany ze szczególną starannością, ma status niemal pomnika. W czasie swego długiego żywota widział koronację ośmiu brytyjskich monarchów, od Jerzego IV do Elżbiety II. Dziś Jonathan mieszka na południowoafrykańskiej wysepce razem z innymi żółwiami: Davidem,

Emmą, Frederickiem i Myrtle. Jego opiekunowie twierdzą, że mimo swoich lat figluje jeszcze z samicami. A ma on iście królewskie życie, bo jego właścicielem są władze wyspy, pomieszkuje zaś na specjalnie zbudowanej dla niego plantacji. – Jonathan jest jedynym żółwiem z trójki przywiezionych na wyspę w roku 1882 – mówi jeden z pracowników plantacji. Nikt nie ma wątpliwości, że jest nie tylko najstarszym mieszkańcem wyspy, ale także kuli ziemskiej. Otoczenie i towarzystwo młodszych od niego żółwi bardzo mu sprzyjają. Gdyby tylko potrafił mówić, usłyszelibyśmy fascynującą historię rezydencji sir Spencer Davisa z lat 30. ubiegłego wieku, która w tej chwili przylega do plantacji, na której mieszka Jonathan.

nienie – mówi dr Lakshman, z instytutu zajmującego się monitorowaniem konfliktów społecznych z siedzibą w stolicy Indii. Nie można jednak wykluczyć, że za terrorystami stali też oficerowie osławionego pakistańskiego wywiadu wojskowego ISI. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie ludzie ISI finansowali krwawe zamachy w Bombaju w 1993 roku , które pochłonęły 250 śmiertelnych ofiar. Tak mogło być i tym razem.

Żółw prawdopodobnie nie widzi już na jedno oko, co w niczym jednak nie ogranicza jego ruchów. Jego największym przysmakiem jest trawa. Jonathan należy do gatunku żółwi Testudinipae cytodira i trafił na wyspę Św. Heleny z Seszeli w roku 1882, kiedy był już dojrzałym okazem. Jego historia zaczęła się w momencie, gdy jeden z fotografów zaniósł kolekcję zdjęć z wojny burskiej do niejakiej L. A. Innes, która ma studio fotograficzne w Jameston. I wtedy zaczęło się wielkie badanie. Kim jest ten jeniec, a potem nagle pojawiło się pytanie: co to za żółw? Zanim jednak przeprowadzono dokładne dochodzenie ta niecodzienna fotka została sprzedana na aukcji za cztery tysiące dolarów.

Adam Szlongiewicz

Prezydent-elekt Barack Obama po długim okresie spekulacji desygnował swoją rywalkę z prawyborów na sekretarza stanu USA. Zanim doszło do oficjalnej nominacji, sztab Baracka Obamy sprawdzał interesy finansowe jej męża, byłego prezydenta USA Billa Clintona. Chodziło głównie o finansowanie jego fundacji przez rządy obcych państw. Hillary Clinton, kiedyś pierwsza dama, wróci do Białego Domu, nie jako pierwsza kobieta prezydent, o co walczyła z Obamą, ale jako architekt polityki zagranicznej USA. W prawyborach podkreślała brak doświadczenia Baracka Obamy. Ich ostra, często brutalna rywalizacja podzieliła demokratów. Nominacja Hillary Clinton postrzegana jest jako próba kompromisu i zjednoczenia partyjnych szeregów. (mg)


|13

nowy czas | 5 grudnia 2008

wielka brytania świat

Morderca Polki skazany za kolejne morderstwo Peter Tobin, odsiadujący dożywocie za gwałt i morderstwo polskiej studentki Angeliki Kluk został ponownie skazany, tym razem na 30 lat więzienia za gwałt i zabicie 15-letniej Vicky Hamilton w 1991 roku. Prawdopodobnie czeka go więcej procesów. Policja otwiera akta niewyjaśnionych morderstw, których być może był sprawcą. Jak sam wyznał więziennemu psychiatrze, zamordował 48 kobiet. Byłby wtedy największym seryjnym mordercą w Wielkiej Brytanii. (mg)

Policja weszła do parlamentu Chociaż policja chroni bram brytyjskiego parlamentu, wejście do środka wywołało dużą sensację. Tym bardziej że inspektorzy policji dokonali rewizji pokoju posła Partii Konserwatywnej Damiana Greena, podejrzanego o spowodowanie przecieków z Home Office. Jak się później okazało, bez obowiązującego nakazu. Incydent wywołał powszechne oburzenie parlamentarzystów. (mg)

Putin nie boi się Baracka Obamy Władimir Putin, premier Rosji, mimo iż kwestia wojny w Gruzji oraz perspektywa przystąpienia tego kraju wraz z Ukrainą do NATO pogłębiły rozłam miedzy USA a Kremlem, ma nadzieję, że dobre relacje między tymi krajami będą odbudowane. – Widzę nawet pozytywne sygnały – mówi były prezydent Rosji. Putin liczy na to, że prezydent-elekt po zaprzysiężeniu odwoła decyzje o umieszczeniu w Europie systemu antyrakietowego. (et)

histoRia

anglicy toRtuRowali dziadka BaRacka oBamy

Wspierał powstańców Dziadek prezydenta-elekta trafił na dwa lata do brytyjskiej niewoli i był przez Anglików oraz afrykańskich strażników bestialsko torturowany. Działo się to wtedy, gdy Kenia walczyła o niepodległość. W tych walkach Hussein Onyango Obama bezpośrednio nie uczestniczył, ale pomagał powstańcom. Był kucharzem brytyjskiego oficera i cenne informacje o ruchach angielskich wojsk przekazywał swoim kolegom, ci zaś dalej powstańcom. Kiedy Brytyjczycy dowiedzieli się o tej zakazanej działalności dziadka Baracka Obamy, wtrącili go od razu za kraty i wymyślnymi torturami starali się go złamać, by wydał swoich kolegów. Ten koszmar zaczął się w 1949 roku, kiedy dziadek Obamy trafił do więzienia o najwyższym rygorze. Oprawcy chcieli wydobyć z niego informacje o rosnącym w siłę ruchu powstańczym.

– Z rozkazu Anglików afrykańscy strażnicy okładali go kijami codziennie, aż w końcu przyznał się do winy – mówi dziś Sarah Onyango, trzecia żona Husseina Onyango. Kiedy już Hussein Onyango Obama wyszedł na wolność opowiadał swojej żonie jak to strażnicy ściskali jego genitalia metalowymi prętami, razili go prądem, wbijali mu w paznokcie i pośladki szpilki, wieszali na długie godziny głową w dół ze związanymi rękami i nogami. Zostały mu potem głębokie blizny na całym ciele i równie głęboka nienawiść do Brytyjczyków. W czasie II wojny światowej Hussein Onyango przykładnie służył w armii brytyjskiej w Birmie. Potem wrócił do Afryki i sądził, że za oddanie w czasie wojny będzie miał przynajmniej święty spokój ze strony białych. Być może tak by się stało, gdyby nie zaczął wiązać się ze Stowarzyszeniem Kikuju, a następnie nie pomagał uczestnikom powstania Mau Mau. Kiedy go pojmano, trafił do więzienia Kamiti, do piekielnego zakładu karnego – jak nazywano ten ośrodek niedaleko Nairobi. – To był prawdziwy obóz śmieci.

Bardzo wielu przetrzymywanych tam ludzi zmarło, bo nie wytrzymali tortur – wspomina dziś za łzami ten koszmar Sarah Onyango. – Nie wolno go nam było odwiedzać, nie mogliśmy mu zanieść choćby małej paczki z jedzeniem. Zdołał mi tylko powiedzieć, że cały czas grożono mu śmiercią, jeśli nie ujawni wszystkiego co wie o powstaniu. Bito go do momentu, aż obiecał strażnikom, że nigdy już nie wstąpi do żadnego wrogiego – jak to określali biali – ugrupowania. Ale, jak wspomina kobieta, jej mąż i tak miał wielkie szczęście, że wyszedł stamtąd żywy. Był niemiłosiernie wychudzony, bano się nawet, że umrze z odniesionych ran. Podczas pierwszej wizyty Baracka Obamy w Kenii w 1988 roku babka opowiadała mu o niechęci całej rodziny do rządów białych, o wiecach i powstaniu z roku 1952. W czasie powstania Mau Mau do obozów zesłano ponad 100 tys. osób. W momencie aresztowania Hussein Onyango miał 56 lat. Z więzienia wyszedł jako wrak człowieka.

Bartosz Rutkowski

Pomoc dla właścicieli domów Królowa Elżbieta II przedstawiła w brytyjskim parlamencie pakiet kolejnych ustaw rządu. Był on skromny w porównaniu z poprzednimi – zaledwie 14 ustaw. Najważniejsza z nich dotyczy systemu bankowego. Ustawa ma zapobiec powstawaniu sytuacji kryzysowych, w jakich ostatnio znalazły się banki i zabezpieczyć konta depozytariuszy. Niezależnie od planowanej reformy systemu bankowego rząd podjął decyzję przeciwdziałania wzrastającej

liczbie przejmowanych posesji przez banki z powodu zalegania ze spłatami pożyczek mieszkaniowych. Gordon Brown przeznaczył na ten cel miliard funtów. Projektem będą objęte pożyczki do 400 tys. funtów. Osoby, które mają trudności ze spłatą pożyczki na wcześniejszych warunkach, będą mogły zmniejszyć spłaty przez dwa lata, a ryzyko finansowe zostanie zagwarantowane przez rząd, czyli podatników. Miliard funtów jest gwarancją, ale jak twierdzą rządowi

eksperci, jest mało prawdopodobne, żeby rząd był zmuszony do interwencji w przypadku niewypłacalności na tak dużą skalę. Faktyczny koszt projektu nie powinien przekroczyć 100 mln funtów. Dotychczas z takiej pomocy rządu mogły korzystać osoby z pożyczką poniżej 200 tys. funtów. W sytuacji utraty pracy spłacanie procentów tych pożyczek odbywało się w ramach świadczeń socjalnych przez okres dwóch lat. (mg)

tydzień w skrócie

Niemcy odsprzedały Korei Południowej baterię wyrzutni pocisków przeciwrakietowych Patriot. UE powołuje komisję śledczą do sprawy konfliktu Rosji z Gruzją. Rosja przeprowadziła wspólne manewry morskie z Wenezuelą na morzu karaibskim. Amerykańska prasa pisze o „farsie na Karaibach”. Z USA donoszą o ataku rosyjskich hackerów na systemy komputerowe Pentagonu. Rosyjska marynarka wojenna przeprowadziła udane testy rakiety balistycznej „Buława”. Ma ona wejść na uzbrojenie nowej generacji okrętów podwodnych o napędzie atomowym. W prasie pojawiła się informacja o możliwości zniesienie wiz dla Polaków do USA jeszcze przed końcem kadencji Georga W. Busha. Starcia etniczne i religijne pomiędzy ludnością chrześcijańską i muzułmańską w Nigerii pochłonęły już ponad 380 ofiar. Rosja dokonała korekty rozwoju gospodarczego. Z zakładano 6,7 proc. tempa rozwoju zjechano do poziomu 3,5 proc. To także prognoza optymistyczna. Ropa jest najtańsza od trzech lat. Za baryłkę płacono poniżej 50 dolarów. Szkoda tylko, że nie widać spadku cen do poziomu sprzed trzech lat przy dystrybutorach. Chińczycy znieśli kontrolowanie cen żywności. Kontrolę wprowadzono wcześniej celem ukrócenia inflacji. Z badań uniwersytetu w Rostocku wynika, że osoby rozwiedzione żyją krócej.


14|

5 grudnia 2008 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Historyczna czkawka Krystyna Cywińska

Ze względu na wiek, jestem echem przeszłości. Czasem mi się ta przeszłość czkawką odbija. Jak w przypadku Heleny Wolińskiej, zmarłej niedawno w Oksfordzie. – W przypadku kogo? – zapytał nasz Andrzej wypuszczając powietrze z kaloryfera. – Heleny Wolińskiej? – powtarzam. Nie słyszał.

Andrzej ma 26 lat i o wielu jeszcze sprawach nie słyszał. – Nie zawracaj mu głowy – burknął mój mąż. Ale wracanie do historii, szczególnie niedawnej, nie jest zawracaniem głowy. Jest przyczynkiem do naszej zbiorowej świadomości. Więc postanowiłam Andrzeja i jego nieświadome pokolenie uświadomić, kim była Helena Wolińska. Była wysoką funkcjonariuszką aparatu bezpieczeństwa w PRL-u. W czasie wojny, po dramatycznej ucieczce z warszawskiego getta, była członkiem komunistycznej Gwardii Ludowej. Czynownikiem partyjnym. Związała się z Franciszkiem Jóźwiakiem, późniejszym generałem, jednym z założycieli Urzędu Bezpieczeństwa, członkiem KC PZPR. Awansowała do stopnia prokuratora-podpułkownika. Oskarżała w sądzie działaczy niepodległościowego podziemia, głównie AK-owców. Była oskarżycielem bohatera AK, płk. Emila Fieldorfa, pseudonim Nil. Zarządzała dla niego wyroku kary śmierci. Wyrok wydała jej towarzyszka, sędzia Maria Gurowska (nazwisko przybrane). Pułkownika Emila Fieldorfa powieszono w więzieniu. Jego ciała dotąd nie odnaleziono. Helena Wolińska należała przez lata do aparatu ścigania w kraju opozycji. Była tzw. utrwalaczem sowieckiego systemu w PRL-u. Z czasem wróciła do swego pierwszego męża, profesora Witolda Brusa. Podobno wybitnego ekonomisty.

W okresie czystek tzw. antysyjonistycznych wyjechała z mężem do Anglii. Prof. Brus został wykładowcą Wolfson College w Oksfordzie, gdzie oboje zamieszkali. W latach siedemdziesiątych Wolińska, zgłosiła się do władz Polskiego Ośrodka SpołecznoKulturalnego w Londynie, by zostać członkiem tej instytucji. A skoro się zgłosiła, składkę uiściła… Prosimy prosimy, przecież to ofiara PRL-u. Otrzymała tu azyl. Tacy byliśmy wtedy naiwni, tacy mentalnie odlegli od krajowej rzeczywistości. No i tacy tolerancyjni. Nikomu w życiorysy nie zaglądający, nikogo o nic zdrożnego nie podejrzewający. I przygarnialiśmy kogo się dało. Odpryski systemu i ofiary systemu. Co się wyczuwa po dzień dzisiejszy. Mieliśmy tu na emigracji czynne partie polityczne. Zamek z prezydentem i ministrami. W tym z resortem spraw krajowych ze swoim, a jakże, wywiadem. Mieliśmy organizacje kombatanckie. W tym czynne koło AK. Ale jakoś nikt tu nie wiedział, że od roku 1968 jest wśród nas prześladowczyni pułkownika Emila Fieldorfa. Nawet Radio Wolna Europa, jeśli o tym wiedziało, tego nie nagłośniło. Bo pewnie nikt tutaj, nawet AK-owcy, którzy czcili pamięć Nila, nie przeczytali książki jego córki. Książki wydanej w latach siedemdziesiątych, opisującej proces pułkownika szczegółowo, z nazwiskami jego oprawców i miejscem ich zamieszka-

nia. Dopiero prasa brytyjska nas uświadomiła, że prokurator Wolińska mieszka w Oksfordzie. Podano nawet adres jej mieszkania. Wybitna publicystka, żona ministra Radosława Sikorskiego, Anna Applebaum, napisała w „Sunday Telegraph”, 6.12.1998, że Helena Wolińska jest dobrze znana wśród Polish Community w Anglii. Podobno nawet grywają z nią brydża, jak mi na dodatek powiedziano w POSK-u. Proces o ekstradycję Wolińskiej, wszczęty w roku 2000 przez IPN i polską prokuraturę, był z góry skazany na odmowę z różnych powodów prawnych i humanitarnych. Tutejsze żydowskie lobby wspierało jej sprawę. Jest stara, życiem sterana, narażona na polski antysemityzm, czym Wolińska broniła się do śmierci. Jesteśmy jednak narodem tolerancyjnym, bo nikt Wolińskiej szyb w oknach cegłą nie wybił, nikt jej publicznie nie atakował, nikt jej nie groził porachowaniem kości. Dożyła spokojnie, choć pod pręgierzem publicznym i podobno w depresji. Z jej śmiercią zbiegło się sympozjum w polskiej ambasadzie w Londynie na temat antysyjonistycznej nagonki w PRL-u w roku 1968. A także na temat roli Polaków żydowskiego pochodzenia w walce z komuną. Doroczne sympozja na temat stosunków polsko-żydowskich w perspektywie historii organizuje badający je instytut Polin. Na sympozjum wypowiadał się mię-

dzy innymi Adam Michnik. Jako rzecznik tych, którzy z komuną się nie godzili, zwalczali ją i jak on, działali w opozycji. A rolę tych polskich niektórych Żydów, którzy komunę popierali i umacniali, podniósł na sympozjum Zbigniew Mieczkowski. Znany działacz emigracyjny i autor księgi dziejów I Dywizji Pancernej gen. Maczka. Trudna to i złożona historia, ta działalność komunistyczna niektórych polskich Żydów. Mieczkowski o tym mówił, z Wolińską i jej podobnymi działaczami w tle. Ale w świecie cywilizowanym nie powinno istnieć pojęcie odpowiedzialności zbiorowej. Żaden cywilizowany człowiek nie ma prawa do oskarżania całego narodu za winy jednostek. Szczególnie w kontekście historii. Każdemu narodowi może zdarzyć się Dzierżyński. Nikt jakoś nie twierdzi, że Polacy to komuchy, tak jak się twierdzi, że Żydzi to komuchy. Ani nikt jakoś nie oskarża całego naszego narodu o przestępstwa komunistyczne, tak jak się oskarża gremialnie Żydów. A przestępcy, Polacy i katolicy, wciąż żyją i dobrze się mają w kraju, w którym nie ma już Żydów. No cóż. Tacy jesteśmy wobec siebie tolerancyjni. Kiedy skończyłam ten wywód z echa pamięci, przeszła mi czkawka. A nasz Andrzej wypuścił powietrze z ostatniego kaloryfera i ziewnął. – No cóż – powiedział mój mąż. – Jakie to symptomatyczne. I pewnie miał rację.

rozstrzygającego ma brytyjska Królowa – bez jej podpisu nie może wejść w życie żadna ustawa. Tyle że weto brytyjskie – podobnie jak inne prerogatywy Królowej – jest prawem czysto teoretycznym: ostatnio z prawa tego brytyjski monarcha skorzystał ponad trzysta lat temu. Podobna sytuacja ma miejsce w innych europejskich monarchiach, choćby w krajach Beneluksu. W Belgii w latach 90. król Baldwin I nie chciał zgodzić się na aborcję. Przeciwko wetu przemawiała jednak presja społeczna. Ostatecznie znaleziono wyjście „honorowe”: aborcję wprowadzono, a król – chcąc ratować swój prestiż – na czas uchwalania ustawy (czyli jeden dzień) po prostu abdykował. Polscy prezydenci nie tylko nie abdykują (choć mogliby: zrobiłoby się na polskiej scenie politycznej ciekawie), ale ze swojego prawa do destrukcji korzystają nader często i ochoczo. To sytuacja schizofreniczna: głowa państwa jest słaba, nie rządzi, a jednocześnie ma w ręku negatywny

instrument, przy użyciu którego może niszczyć wszystkie – również te pożyteczne i modernizacyjne – inicjatywy rządu. Ta schizofrenia powinna być lekcją dla tych, którzy będą nowelizować konstytucję – by wzmocnili władzę prezydenta, bądź odwrotnie: znieśli tak silne weto, które z kolejnych prezydentów czyni destruktorów powtarzających w kółko – niczym Andriej Gromyko – niet.

Mister Niet Przemysław Wilczyński

Liberum veto było przekleństwem Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Prezydenckie weto w III RP przekleństwem może nie jest, ale na pewno niczemu dobremu nie służy.

Młodzi emigranci mogą nie pamiętać. Albo inaczej – nie mogą pamiętać. W czasach słusznie minionych, w nieistniejącym już (równie słusznie) Związku Sowieckim, był sobie aparatczyk, Andriej Gromyko, którego na Zachodzie złośliwie nazywano Mister Niet. Dlaczego? Bo jako szef sowieckiej dyplomacji, podczas negocjacji z Zachodem, na propozycje rozbrojeniowe reagował niezachwianym niet właśnie. W Polsce taki Mister Niet mieszka obecnie w Pałacu Prezydenckim. Nazywa się Lech Kaczyński i, tak jak wcześniej lojalnie przestrzegał, wetuje ustawy przygotowywane przez gabinet Donalda Tuska i uchwalane przez obecny Sejm. Prezydent Kaczyński to nie pierwszy w III RP polski Mister Niet. Podobną skłonność do regularnego wypowiadania tego magicznego słowa (zwykle bez dłuższego zastanowienia) wykazywali poprzednicy: Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy trzej

prezydenci wetowali na potęgę ustawy, gdy przy władzy byli ich polityczni przeciwnicy (choćby rządy AWS za kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego). Oczywiście – mógłby ktoś powiedzieć – ich prawo, i nawet miałby rację. Tyle że instytucja prezydenckiego weta – widać to coraz wyraźniej przy okazji nieustannego sporu Lecha Kaczyńskiego z rządzącą Platformą Obywatelską – służy tylko destrukcji i politycznej walce. To paradoks: polski prezydent – nie posiadający w gruncie rzeczy prawie żadnej władzy (poza tą negatywną) – ma silniejsze weto niż jakakolwiek inna głowa państwa w Europie. We Francji weto polega tylko na skierowaniu ustawy do ponownego rozpatrzenia przez parlament, który – jeśli tylko ma ochotę – może zwykłą większością głosów ponownie przyjąć ustawę. W Niemczech prezydent ma prawo weta, ale z niego prawie nie korzysta. Jedynie w Rosji weto prezydenckie przypomina to polskie, a nawet jest od niego nieco silniejsze. Oczywiście, prawo weta

PS. Moja wybitna Sąsiadka, nawiązując do mojego tekstu sprzed dwu tygodni, pisze, że Giles Coren zasługuje jedynie na wzruszenie ramionami. Czuję się niezrozumiany: mój felieton właśnie do wzruszenia ramionami – i uśmiechu – nawoływał. Trudno mi też przystać na tezę, że wszyscy jesteśmy rasistami. Stąd tylko krok od stwierdzenia, że wszyscy jesteśmy Gilesami Corenami, a ja Gilesem Corenem – wbrew sugerowanym mi przez panią Krystynę podobieństwom – nie jestem i być nie chcę. Stanowczo wolałbym być Krystyną Cywińską.


|15

nowy czas | 5 grudnia 2008

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

Od dłuższego czasu Czytelnicy namawiają nas do zrobienia strony skierowanej do młodszego odbiorcy. Wyzwanie kuszące, Czytelnik wymagający, chyba jeszcze bardziej niż dorosły. Ale czy sprostamy? Z każdym numerem stajemy się bardziej doświadczeni, ale doświadczenie oddala też od świeżości postrzegania głowy młodej, w dodatku do bólu pryncypialnej. Gombrowicz, główny teoretyk dojrzałości i niedojrzałości twierdził, że dojrzałość „jest dzieckiem podszyta”. I chyba miał rację, bo mówił o dojrzałości spiętej, niewolniczej, która ciągle boi się czegoś, co może osłabić jej autorytet. Ale to, co naprawdę osłabia, to jest właśnie ów lęk. Gdzie jest więcej fałszu – między prezesami, którzy sobie do ziemi czapkują nie mając żadnego inwentarza? Czy między dziećmi w piaskownicy, które zamieniły się w królów? Wolę dzieci i deklaruję wobec nich swoje poddaństwo. Jestem zaszczycony, kiedy od czasu do czasu przyjmą mnie do swojego świata. Dzieci prowokują od najmłodszych lat. W ten sposób poznają rzeczywistość. Zadają pytania, na które dorośli nie potrafią odpowiedzieć. Obserwują dorosłych, uczą się od nich. Jeśli dorośli uznają, że świat wartości jest najważniejszy w kształtowaniu młodego człowieka, zaczynają edukację od podziału na to co dobre i złe. Jest to plan etyczny, który coraz częściej musi rywalizować z estetycznym, czyli z tym co ładne i brzydkie. Estetyka bez żadnego wsparcia jest niestety tylko hierarchią pozorną. Strój, sposób ubierania, nie zastąpi światopoglądu, a gest buntowniczy jest wtedy pustym buntem, który zastąpi inny gest, bardziej wygodny, przynoszący więcej korzyści. W planie estetycznym nie ma miejsca na poświęcenie i stratę, w planie estetycznym nawet egoizm jest stanem powierzchniowym, nawet nie powierzchownym. Uczmy się więc od dzieci, które są na etapie poznania etycznego, ale

najpierw ten etap musimy im odsłonić. A wtedy ten trudny i fascynujący okres w życiu młodego człowieka stanie się nieprzewidywalnym łańcuchem interpretacji zachowań. Stanie się kwestionowaniem adekwatności słów i precyzji języka, które dorośli traktują jako coś oczywistego, a dzieci, ciągle sceptyczne, ważą i mierzą, zaglądają, co się za czymś kryje. – Która jest teraz godzina – zapytała mała Ola. – Nie wiem, zegar stoi. – Jak to stoi, skoro wisi na ścianie – odparła jak osoba oszukiwana. I co z tym zrobić? Ola, już nie taka mała, przypomniała mi któregoś dnia jak przekonywaliśmy razem jej babcię, że słonina jest nazwą mięsa ze słonia… Bo skoro jest wieprzowina, baranina, konina, wołowina, czyli mięso z wieprza, barana, konia, wołu, to nie ma innej możliwości. Babcia musiała się poddać i na wszelki wypadek wycofała słoninę ze swojej kuchni. Jedzenie słoniny jest barbarzyństwem – zgodnie ustaliliśmy. Zapraszam do wspólnej zabawy na stronę „Czas Malucha”. Odwiedzających nie będziemy pytać o wiek i wzrost. A na koniec w prezencie najmłodszym Czytelnikom, jeśli trafią na mój tekst, zacytuję absurdalny wierszyk Witolda Gombrowicza, którym mała Ola do znudzenia częstowała swoją babcię: Królowi angielskiemu hura, hura/ ma żona ma na imię Stach/ cip, cip wołała na mnie kura/ kiedym malował stary dach. Wierszyk oczywiście trzeba powtarzać nieustannie i z dużym zaangażowaniem. Doskonały sprawdzian na to, czy dorośli potrafią się bawić.

absurd tygodnia Dwa absurdy w jednej historii, a w zasadzie trzy. Maggie Gebbett z Bromley w południowym Londynie dostała mandat za parkowanie (80 funtów). Niesłusznie, co udowodniła. Zapłaciła bowiem za czas parkowania, potwierdzenie przykleiła do szyby samochodu, niestety z powodu upalnego dnia paragon odkleił się. Bromley Council nie uznał jej tłumaczenia popartego dowodem. Nie uznał też decyzji sądu rozjemczego, który przyznał rację kierowcy. To po co są te sądy? Nie mówiąc już o tym, że na rozprawę trzeba czekać kilka miesięcy. Maggie Gebbett postanowiła więc zapłacić zasądzoną sumę… rozmieniając ją na drobne. Do Parking Shop w Bromley przywiozła na taczkach 80 funtów w monetach jednopensowych. Urzędnicy liczą… Baron de Kret

Wacław Lewandowski

Uprasza się nie mówić po polsku! Co pewien czas dowiadujemy się, że jakiś zagraniczny pracodawca zabronił swoim polskim pracownikom używać w pracy ojczystego języka, albo np., że dzieciom Polaków w Niemczech odmawia się prawa nauki polskiego. Gazety kipią wtedy oburzeniem, wychodząc ze słusznego zapewne założenia, że prawo do własnej mowy jest jednym z praw człowieka. Przy okazji przypomina się, iż z chwilą wstąpienia Polski do UE nasz język stał się jednym z równoprawnych języków europejskiej wspólnoty. Jak najsłuszniej..., ale – co począć, gdy człowiek dowie się nagle, że instytucją działającą na rzecz wyrugowania polszczyzny z obiegu jest Rząd Rzeczypospolitej Polskiej, a ściślej – Ministerstwo Nauki, którym zawiaduje minister Barbara Kudrycka? Ten właśnie resort rozesłał do instytucji nauki projekt nowych zasad oceniania placówek badawczych reprezentujących nauki humanistyczne. W myśl tych zasad instytucje te mają być oceniane i dofinansowywane w wysokości zależnej od uzyskanej oceny. Naczelną zasadą okazuje się nieużywanie języka polskiego! Rozprawy naukowe ogłoszone w języku polskim mają dostawać 0 punktów, zaś książki drukowane po polsku pięć razy mniej niż wydane w którymś z języków obcych.

Chodzi o wszystkie dyscypliny humanistyczne, zatem także o prace polonistyczne oraz historyczne, poświęcone historii Polski. Proszę sobie wyobrazić, że historykowi literatury angielskiej, który przygotowuje np. pracę o sonetach Szekspira, jakiś angielski urzędnik mówi: w porządku, ale jeśli chce pan, by to się liczyło do dorobku naukowego, proszę to opublikować po turecku, polsku, francusku czy litewsku, ale – na Boga! – w żadnym wypadku po angielsku! Cóż stałoby się z dalszą karierą tego urzędnika? Wydaje mi się, że byłaby to kariera definitywnie zakończona, mówiąc delikatnie. A w Polsce? Inaczej! Pani minister, która nie wstydzi się przedstawić uczonym taki projekt „do konsultacji”, włos z głowy nie spada. Projekt zrodził protesty, m. in. Polskiej Akademii Umiejętności. Nie widać jednak, by pani minister przejmowała się tymi głosami „malkontentów”. Z uporem godnym jakiejś pożytecznej sprawy resort nauki dąży do wyrugowania polszczyzny z obiegu naukowego i zredukowania naszej mowy ojczystej do roli narzecza, którym jeden z ludów będzie posługiwał się tylko w komunikacji „prywatnej”, domowej i potocznej, nigdy w działalności publicznej i wysokiej, kulturotwórczej.

Dzieje się to w kraju, który – a jakże! – ma ustawę o ochronie języka polskiego i który ma zapis konstytucyjny stanowiący, że w Polsce polski jest językiem urzędowym. „Język polski mordują, ratunku!” – wołał Marian Hemar, przytaczając w jednej z satyr „kwiatki” urzędniczo-partyjnej nowomowy czasów PRL. Co zawołałby dziś, dowiedziawszy się, że członek rządu Polski niepodległej stara się o ograniczenie zasięgu polszczyzny? Rwałby włosy z głowy? Nie uwierzyłby? Może więc dobrze, że nie dane mu było tej chwili doczekać... Mówi przysłowie: dłużej klasztora niż przeora. Mówi prawdziwie. Nauka polska i polskie piśmiennictwo naukowe zapewne panią Kudrycką przetrwają. Jest jednak zastanawiające, że tego rodzaju projekty pani minister nie spotykają się z jakąś reakcją reszty gabinetu, zwłaszcza premiera. Czyżby i on godził się na to, by język kraju, którego rządem kieruje, urzędowo uznać za podrzędny i gorszy od innych? Niewiarygodne, ale takie właśnie pytanie można sobie dziś w Polsce zadawać. I czekać z rosnącym niepokojem na odpowiedź. Na to, że ktoś nas szarpnie za ramię i powie: minęło, to był tylko zły sen, obudź się, już jest normalnie...


16|

5 grudnia 2008 | nowy czas

takie czasy

Na marginesie życia? W Polsce żyją często na marginesie społeczeństwa. Wykluczeni przez pracodawców i otoczenie. Samotni we własnych czterech ścianach, po opuszczeniu których spotykają się co najwyżej z sąsiedzkim współczuciem i litościwym wzrokiem na ulicy. Każdego dnia zmagają się nie tylko z własnymi słabościami, ale także z ludzką obojętnością, mentalnym zacofaniem, architektonicznymi barierami oraz systemem opieki, który niewiele może im zaoferować. Niepełnosprawni – czy wyrok losu musi być dla nich uprzekleństwem na całe życie? Michał Opolski Choć współczesna Polska to już zupełnie inny kraj, to wraz z transformacją ustrojową niewiele zmieniło się w naszej mentalności. W wielu przypadkach wciąż mamy do czynienia z porażającą ciasnotą umysłu lub po prostu zwykłą ignorancją jeśli chodzi o potrzeby drugiego człowieka. Nie trzeba daleko szukać, by naocznie przekonać się skąd biorą się podobne zjawiska i kto z ich powodu cierpi najbardziej.

kult młodości i zdrowia Niemal z każdego bilbordu patrzą na nas nienaganne kobiece twarze, stworzone przez sprawne ręce grafika komputerowego. W kolorowych pismach przystojni panowie opowiadają nam o swojej recepcie na sukces i roli wyglądu zewnętrznego w życiu codziennym, zaś w telewizji uśmiechnięty prezenter z dumą przedstawia nam jeszcze jednego pięknego i zdrowego młodzieńca, przed którym lada dzień świat stanie otworem. Zbiorowy amok nie omija młodych matek, które korygują swym pociechom niedostatki urody, by te dobrze prezentowały się na pamiątkowym zdjęciu komunijnym. W ogólnej histerii związanej z kultem młodości i piękna, zdrowie funkcjonuje przede wszystkim w kontekście urody i tężyzny fizycznej. Stomatolog, kosmetyczka, solarium i oczywiście zdrowa dieta – to dziś niezawodne sposoby na to, by znaleźć lepszą pracę, zaistnieć towarzysko lub po prostu zdobyć społeczną akceptację. Kto nie sprosta wyzwaniom nowych czasów coraz częściej skazywany jest na społeczną izolację. – Jestem osobą w pełni sprawną, ale mieszkając w kraju czułam się czasem naprawdę gorsza. Co więc może sobie myśleć ktoś chory lub niepełnosprawny, który nie pasuje do kreowanego w Polsce kanonu? Piękna buzia i zdrowe ciało to u nas niemal absolutny priorytet. W Anglii zaś pozostały bardzo mądre proporcje. W telewizji zobaczyć można ludzi otyłych, brzydkich, starych i niepełnosprawnych, zaś na ulicy żadna inność nie budzi sensacji. I to właśnie sprzyja prawdziwej integracji, nie zaś puste gadanie i

jednoczesne stwarzanie barier, jak dzieje się to u nas w kraju. Dokąd w Polsce panować będzie fałszywy obraz społeczeństwa, dotąd prawdziwe potrzeby osób niepełnosprawnych będą pomijane, a oni sami traktowani będą jak ludzie drugiej kategorii” – mówi Gosia, która wraz z córką chorą na zespół Downa od dwóch lat mieszka w Anglii. Powyższą opinię potwierdza najnowszy sondaż przeprowadzony przez CBOS, według którego blisko połowa Polaków (48%) negatywnie ocenia stosunek społeczeństwa do osób niepełnosprawnych. Nie dziwią więc w tym świetle zachowania, które w normalnym społeczeństwie nie powinny mieć miejsca. Burmistrz Dusznik Zdroju odmówił przyjęcia niepełnosprawnych umysłowo mężczyzn do dawnego szpitala w tej miejscowości, twierdząc, że niepełnosprawni „psują wizerunek uzdrowiska” – napisał kilka miesięcy temu dziennik „Polska”. Czy decyzja burmistrza to jedyny przykład ciasnoty umysłu? Niestety nie. Jak powiedzieli mi moi rozmówcy, wciąż zdarza im się w kraju spotykać z agresją i brakiem zrozumienia ze strony w pełni sprawnych rodaków i nie są to przypadki odosobnione. Poza nielicznymi przejawami zrozumienia i chęcią do jakichkolwiek głębszych relacji, w dużych miastach niepełnosprawni liczyć mogą jedynie na współczucie i pomoc na przejściu dla pieszych, zaś w małych miejscowościach wciąż zmuszeni są borykać się ze średniowiecznym zacofaniem. – Jeszcze dziś w małych miasteczkach i na prowincji, można spotkać się z opinią, że choroba fizyczna dziecka to kara Boga za grzechy rodziców – mówi Karol, który rok temu przyjechał do Anglii z małej miejscowości na północy Polski.

chcemy żyć normalnie! Tak w skrócie można przedstawić wydźwięk listów, które trafiły na moją skrzynkę e-mailową w reakcji na mój post w internecie. Wśród nich znalazłem również korespondencję od wspomnianego wcześniej Karola, który nie bez cienia goryczy, choć bardzo zdecydowanie stwierdza: „Wolę być niepełnosprawnym emigrantem w Anglii, niż niepełno-

sprawnym Polakiem w Polsce”. I choć to bardzo smutna deklaracja, to bez trudu można ją zrozumieć, zważywszy na problemy, z jakimi spotykają się w kraju ludzie niepełnosprawni. Poza wspomnianą potrzebą akceptacji i pragnieniem prawdziwej integracji, wszyscy oni – o ile oczywiście pozwala im na to stan zdrowia – marzą o pracy i samodzielnym życiu. A to nie tylko ze względu na tragiczną sytuację materialną, ale przede wszystkim dlatego, że podjęcie pracy pozwoli im odzyskać często utracone poczucie własnej wartości. Niestety spośród kilkunastu

Wolę być niepełnosprawnym emigrantem w Anglii, niż niepełnospraw nym Polakiem w Polsce osób, które się ze mną skontaktowały, tylko jedna znalazła pracę w Polsce, gdy tymczasem w Anglii niepełnosprawni pracownicy zatrudniani są niemal wszędzie – począwszy od fabryk i hipermarketów, skończywszy zaś na biurach i bankach. Karol cierpi na wrodzoną wadę mięśni klatki piersiowej oraz inne poważne dolegliwości, które uniemożliwiały mu podjęcie pracy w Polsce. Rok temu przyjechał do Manchesteru, gdzie pracuje w Domu Opieki Społecznej. Decyzją o wyjeździe zmienił swoje życie oraz udowodnił sceptykom, że mimo fizycznych niedoskonałości potrafi żyć na własny rachunek. I choć przysługuje mu na Wyspach zasiłek dla osób niepełnosprawnych, które nie mogą pracować na cały etat (Disability Working Allowance), to z niego nie korzysta, gdyż największą satysfakcję sprawia mu pełna samodzielność. – Przez tyle lat byłem zależny od Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i od innych ludzi, że teraz wolałbym być w stu procentach samodzielny – mówi chłopak.

Jednak nie tylko osoby niepełnosprawne fizycznie mogą w Anglii normalnie funkcjonować. Pracują tu także osoby cierpiące chociażby na zespół Downa, obalając tym samym zakorzeniony w mentalności polskich pracodawców mit, że osoba nie w pełni sprawna pracuje gorzej lub w ogóle się do pracy nie nadaje. Lisa mieszka w Londynie. Wśród współpracowników ma opinię osoby obowiązkowej i zdyscyplinowanej. Przez kilkanaście godzin w tygodniu pomaga dzieciom chorym na zespół Downa nauczyć się samodzielności. Mimo iż sama (w stopniu niezaawansowanym) cierpi na tę chorobę, radzi sobie doskonale – nie tylko pracuje, ale również prowadzi samochód. Choć prawo do pracy gwarantują osobom niepełnosprawnym stworzone w Polsce i w Anglii odpowiednie ustawy, to jednak na Wyspach widok niepełnosprawnego pracownika nikogo nie dziwi, gdy tymczasem w Polsce poza zakładami pracy chronionej, jest on wciąż czymś zaskakującym. Doskonale obrazują to statystyki, według których w Polsce pracuje tylko siedemnaście procent ogółu niepełnosprawnych osób, zaś w UK liczba ta osiąga połowę. Tak ogromna dysproporcja wynika przede wszystkim z nieudolności polskiego ustawodawstwa, braku przygotowania naszych pracodawców do zatrudniania osób niepełnosprawnych oraz istniejących wciąż w kraju barier architektonicznych oraz mentalnych. Rodzimi pracodawcy w dalszym ciągu wolą płacić Państwowemu Funduszowi Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) za to, że nie zatrudniają niepełnosprawnych osób, niż tworzyć dla nich miejsca pracy. Dzieje się tak, gdyż koszty, jakie z tego tytułu ponoszą są znacznie niższe niż przeciętne wynagrodzenie zatrudnionego pracownika, co w prosty sposób przesądza o tym, co jest bardziej opłacalne. Tym bardziej absurdalny to przepis, gdy przyjrzymy się temu jak z perspektywy prawa wygląda ta kwestia w Anglii. Każdy pracodawca zatrudniający powyżej piętnastu osób zobowiązany jest na mocy Disability Discrimination Act do równego traktowania niepełnosprawnego człowieka

tak w kwestii zatrudnienia, awansu, jak i przyszłych szkoleń pracowniczych, co zauważyć można chociażby biorąc do ręki application forms. W przeciwieństwie do polskiej ustawy, która realnie w tej kwestii nie może nic zapewnić, angielskie przepisy gwarantują niepełnosprawnym ludziom równy dostęp do całego rynku pracy oraz zapewniają odpowiednie warunki już po jej podjęciu. Gdy dodamy do tego działalność wyspecjalizowanych organizacji (Show Trust) oraz agencji pracy, które pomagają znaleźć zatrudnienie nawet osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności, doprawdy trudno nie zauważyć różnic. To wszystko wsparte jeszcze ogólnokrajowymi programami, jak chociażby Acces to Work i Workstep, czyni znalezienie pracy przez osoby niepełnosprawne w Anglii problemem dużo mniej skomplikowanym aniżeli w Polsce.

niepełnosprawny – nie znaczy gorszy Przyglądając się życiu ludzi niepełnosprawnych w Anglii, bez trudu można zauważyć, że traktowani są oni na równi z resztą społeczeństwa. A to przede wszystkim ze względu na powszechną akceptację przejawiającą się w dużo większej niż w Polsce otwartości na ich potrzeby. Przekłada się to chociażby na większy dostęp do edukacji, niemal całkowity brak barier architektonicznych oraz sprzyjający system prawny. Ponadto korzystać mogą oni z szeregu świadczeń socjalnych (www.direct.gov.uk), które – co najważniejsze – wzajemnie się nie wykluczają i gwarantują im życie na godnym poziomie. Nie do przecenienia jest również sposób, w jaki osoby niepełnosprawne postrzegane są przez przeciętnego Brytyjczyka. Gdy w Polsce myślimy o nich w kategoriach kłopotu i ciężaru, tu odbierane są w sposób partnerski. Pozostaje tylko wierzyć, że czerpiąc tak chętnie wzorce z Zachodu, zaszczepimy w Polsce również wrażliwość na potrzeby osób niepełnosprawnych, zastępując tym samym puste frazesy o tolerancji, które z nią samą mają niewiele wspólnego. Imiona rozmówców zostały zmienione

www.fabrykatv.net

Studio: GRAFIKA - ANIMACJA - ILUSTRACJA - LOGO - BANNERY

Michal T: 0787 068 3439 Tamara T: 0752 643 2516 Studio E: info@fabrykatv.net


|17

nowy czas | 5 grudnia 2008

takie czasy

Dlaczego wolę Muppety Michał Sędzikowski

migranci wracają! Prasa zdaje się być generalnie zgodna w kwestii tego, że wracamy, punktem spornym pozostaje jedynie kwestia tego, czy wracamy na Wyspy czy do Polski. Sam czasami myślę o powrocie, jak pomnę nasze jeziora, bory, góry, husarię, skarby diabła z Łańcuta ukryte w… Zawsze w tym punkcie rozważań dociera do mnie news z kraju, z którego wynika, że jakaś ważna osoba zrobiła coś zupełnie absurdalnego i nieoczekiwanego. Na przykład poseł PiS zaśpiewał na mównicy „ole, ole, ole”, zrobi łsalto w tył albo powiedział, że zwycięstwo Obamy jest końcem cywilizacji białego człowieka. – Ludzie! Przecież on rzeczywiście tak powiedział, chociaż podobno „tylko” cytował posła Piętę – też posła i zwolennika przywrócenia monarchii! – Niemożliwe. Oni aż tak głupi nie są – z niedowierzaniem zaprotestowała moja matka. A jednak, są aż tacy głupi. Średniowieczne poglądy, nietoleran-

E

cja, cwaniactwo i nepotyzm wżarły się tak głęboko w mentalność polskich elit, że trzeba dopiero angielskiej perspektywy, aby w końcu zacząć postrzegać właściwie polską scenę polityczną. Bez złości, drwiny, bez wulgarnych ozdobników, ze spokojem spróbować zobaczyć Sejm jako Muppet Show. To takie uwalniające. Lecz niezwykle krzywdzące dla Muppetów! Przecież Muppety to w gruncie rzeczy bardzo poczciwe i milusie stworzonka, które aż ma się ochotę przytulić, czego przecież nie można powiedzieć o polskich politykach. Nie myślę tu w ogóle o przytulaniu. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby przytulać się do Giertychów albo Kaczyńskich… A Państwu? Gdy pewna pani na próbę przytuliła się do posła Łyżwińskiego, to składała potem moc reklamacji. Polscy politycy zupełnie nie nadają się do przytulania, ponieważ… Dobra! Zmieńmy temat! Uważam, że Muppety nie zasługują na takie porównanie, ponieważ Muppety nie wyrządziły krzywdy niczyjej narodowej świadomości, czyniąc z niej Narodową Świadomość Bazarową, a polscy politycy, niestety, mają taką zasługę na swoim koncie. Mniejsza o to, jak tego dokonali. To oni są specjalistami w swojej robocie i wiedzą lepiej, więc nie będę się wymądrzał. Chciałbym je-

dynie zwrócić uwagę na jej konsekwencje. Mariusz Kowalewski, redaktor „Rzeczypospolitej”, w artykule: „Koniec czerwonego barona Olsztyna” napisał: „Małkowski z eksponowanego stanowiska [komunistycznego cenzora] trafił na same doły – został nauczycielem historii w szkole na osiedlu Nagórki.” No cóż, drodzy polscy nauczyciele! W oczach polskich elit opiniotwórczych jesteście Państwo dołami społecznymi. Razem ze złodziejami, alfonsami i tanimi prostytutkami. Nie macie władzy ani pieniędzy. Kiedyś mogliście buty czyścić komunistycznym cenzorom, a dziś jak się okazuje, postkomunistycznym kanciarzom i cwaniakom. I to przecież nie chodzi o to, że pan redaktor Kowalewski ma prywatnie bazarowy światopogląd i takie zdanie mu się wymknęło. Różni ludzie musieli je w „Rzeczypospolitej” przeczytać i stwierdzić: Tak! To jest dobry tekst! Prawda, panie Romku? Prześlij to do naczelnego niech rzuci okiem, czy tekst może pójść w takiej postaci. Dla różnych ważnych ludzi w Rzeczypospolitej (w obydwu tego słowa znaczeniach), jest rzeczą oczywistą, że polski nauczyciel jest społecznym dołem! Dlaczego? Bo jest to przykryte cienką warstwą politycznej poprawności, oficjalne stanowisko polskich środowisk opiniotwórczych.

Drogie polskie elity! My nie wyjechaliśmy za chlebem. „Wyjazd za chlebem” z taką lubością przez was powtarzany, jest kolokwializmem zupełnie nie na miejscu w tej sytuacji, bo większość z nas nie przymierała w kraju głodem. My przed wami uciekliśmy. Tak, jak są powody, żeby uciekać z totalitarnego reżimu, tak dla współczesnego Polaka są powody, żeby uciekać z Polskiej Republiki Kolesi. Z kraju, w którym klasa polityczna walczy tylko o interesy klasy politycznej. W którym politycy zachowują się niczym krzykacze z targowiska: nachalnie wciskają buble i zaciekle zwalczają konkurencję. – Ten i ów młody człowiek, chcąc powrócić na ojczyzny łono, myśli sobie: – Ach, jestem silny, zdrowy, inteligentny, znam dobrze angielski, trochę kasy przywiozę i poradzę sobie. Całkiem możliwe. Ale obok niego będą przechodzili ludzie przeklinający kraj i władzę, chorzy, których nie stać na leczenie, emeryci, których nie stać na ogrzanie mieszkania. Bo cokolwiek się wydarzy, na jedno można liczyć na pewno: wzrosną opłaty za prąd i gaz. Jeszcze miesiąc temu w mediach roiło się od oświadczeń, że kryzys Polski nie dotknie. Tymczasem kryzys uderzył w naszą ojczyznę z siłą młota pneumatycznego. Znowu nie ma pracy, znowu

pracodawca może podyktować najbardziej niedorzeczne warunki płacowe, bo kilkudziesięciu chętnych czeka za bramą. Ludzie silni i zdrowi traktowani są jak niepotrzebne obciążenie, więc co mówić o słabych i chorych? ZUS, wielki bankrut, z głębokim wstrętem wypłaca świadczenia. Znam przypadek, że nie wypłacono renty człowiekowi w ostatnim stadium raka. Partie rządzące cnotliwie nawołują obywateli do zaciskania pasa, szlochają nad niepotrzebnymi przywilejami, ale u „swoich” tolerują absurdalną rozrzutność – słynny KRUS. Teraz planują prywatyzację szpitali, jednocześnie zachowując monopol NFZ – czyli znów kroi się dziki skok na kasę. W Polsce dobrym samopoczuciem może cieszyć się tylko idiota albo złodziej. W gruncie rzeczy, każdy woli żyć we własnym kraju, nas jednak wygnał stamtąd gniew. Gniew i bunt. Bo na drodze bazarowych awantur prawicy z prawicą, prawicy z lewicą, lewicy z lewicą oraz lewicy i prawicy z diabli wiedzą czym, macie dla swoich obywateli jedynie: „spieprzaj dziadu!” Jeśli znowu będziecie się zastanawiać, czy my wracamy,, czy nie i dokąd, to pomnijcie jedno: My zawsze wracamy do domu. Czyli tam, gdzie czujemy się ludźmi.


18 |

5 grudnia 2008 | nowy czas

reportaż

Kogo zaskoczył kryzys? Coraz więcej Polaków, którzy na początku roku związali się umowami kredytowymi we frankach szwajcarskich zaczyna mocno żałować tej decyzji. Polski rynek, który miał stawić czoło kryzysowi finansowemu na rynkach światowych, zdaje się, że zaledwie powstrzymał niewielką tylko falę pieniężnych bolączek. Przemysław Kobus Perturbacje na światowych rynkach dają się we znaki szczególnie tym, którzy z życia na kredyt stworzyli sobie sposób na przetrwanie. Dzisiaj płaczą. Dzisiaj nie wiedzą, jak powiązać koniec końcem, bo ze sprzedażą kupionych na kredyt dóbr też jest nie lada problem.

Piękne mieszkanie 26-letnia Magda ze Szczecina zaraz po studiach – co aż ją samą zaskoczyło – znalazła całkiem dobrze płatną pracę w jednej z firm zajmujących się udzielaniem krótkoterminowych pożyczek. Pensja sięgająca miesięcznie ok. 5 tys. złotych szybko pozwoliła jej chwycić wiatr w żagle i stanąć na własne nogi. Otoczona specjalistami, kolegami z branży, nie dała się długo opierać namowom na kredyt hipoteczny, a potem na pożyczkę na samochód. – Dlaczego nie? Stać mnie było na

to. Mieszkałam sama, miałam wręcz wzorcową zdolność kredytową. Dlaczego miałam nie skorzystać z takiej sytuacji i nie poprawić swojego statusu – opowiada. – Na początku pojawił się kredyt mieszkaniowy. Co prawda lokal nieduży, bo zaledwie 39 metrów kwadratowych, ale cena spora, blisko 200 tys. złotych. Wzięłam kredyt na całość, we frankach. Nie miałam się czym przejmować. W pracy za dodatkowe obroty byłam jeszcze premiowana i do lata tego roku wszystko przedstawiało się wspaniale – tłumaczy szczecinianka. Magda skorzystała jeszcze z propozycji jednego z zaprzyjaźnionych z jej firmą sprzedawców samochodów. Skusiła się na nową Hondę Civic. Też ją było wówczas na to stać. Oczywiście na raty. Sytuacja uległa diametralnej zmianie, gdy obwieszczono krach na rynku USA, a potem jak tsunami, fala negatywnych obrotów na giełdach papierów wartościowych zaczęła dotykać wszystkie kraje Europy. Polskie banki, z racji powiązania ich z inwestorami za-

7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH

granicznymi, szybko zareagowały prewencyjnie na złe zapowiedzi. Podwyżki oprocentowania, do tego skoki złotówki względem innych walut i na koniec – na nieszczęście dla Magdy – mniejsze zarobki w jej własnej firmie, gdy pożyczkobiorców zabrakło, a ci którzy się zadłużyli, zaczęli mieć spore problemy ze spłatą. Skończyły się premie, zaczęły się cięcia, a raty pożyczek zaczęły rosnąć. Mieszkanie – z 1,2 tys. złotych miesięcznie, do 1,6 tys. Rata na samochód też wzrosła. De facto na życie zaczęło zostawać coraz mniej. – Dziwne prawda? Pracuję w firmie, w której z ryzykiem finansowym mam do czynienia na co dzień, a nie potrafiłam zachować się racjonalnie we własnej sprawie – dodaje Magda. Nie wie, co będzie dalej, teraz pomagają jej rodzice. Oboje, na szczęście, na wysokich emeryturach. Podobnie było z Damianem zajmującym się usługami finansowymi. Szybko kupił mieszkanie, szybko kupił samochód, potem drugi. Pod koniec ubiegłego roku dał

6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\

3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX

0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ

MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob

się jeszcze namówić na apartamentowiec w Międzyzdrojach. Przy zarobkach sięgających miesięcznie ok. 35 tys. złotych, 15 tys. złotych wszystkich miesięcznych rat nie było dla niego okrutnym obciążeniem. Problem w tym, że raty – tak jak w przypadku Magdy – urosły do niebotycznych rozmiarów. Jakich? – A po co panu to wiedzieć – pyta z niezadowoleniem. – Wystarczy, że nie wiem, co się ze mną stanie i w jaki sposób pozbędę się nieruchomości. Na wszystkich hipoteka, nikt tego nie chce kupić. Nie mówię o sprzedaży z zyskiem, chcę tylko, by kredyt poszedł w zapomnienie. Ale od dwóch miesięcy chętnych na mieszkania nie ma – opowiada zdruzgotany. Wraz z narzeczoną oczekują dziecka. Oboje mają nieco ponad 30 lat. Nie wiedzą, co czeka ich w przyszłości. Wierzą, że sytuacja za jakiś czas się poprawi, ale raty trzeba płacić teraz, a nie za jakiś czas.

Franki nas zdradziły Tak dzisiaj mówi gros młodych, przedsiębiorczych osób, które wierząc w stabilność szwajcarskiej waluty zdecydowały się na kredyty. Pamiętajmy, że jeszcze do lata wszystkie banki rozdawały je prawie że bez ograniczeń. Nie było specjalnych obostrzeń, nie było komplikowania spraw. Doszło – nie ma co się czarować – do pewnego szaleństwa w rozdawnictwie kredytów, co skończyło się błyskawicznie w chwili zagrożenia. Franki szwajcarskie przez lata były w Polsce synonimem taniego kredytu, niskiej raty. W przypadku kredytów sięgających 100 tys. złotych, frank do dzisiaj nie stwarza jeszcze olbrzymich kłopotów, ale pamiętajmy, że kredyty zaciągane w Polsce w obcej walucie przekraczały 200, 300 a nawet 400 tys. złotych. Ceny nieruchomości jeszcze do niedawna były gigantyczne, w wielu przypadkach zbyt mocno i sztucznie wyśrubowane. Dzisiaj nieco spadają, ale też z popytem jest problem. – Pożyczki we frankach szwajcarskich w ostatnich latach zdobyły bardzo dużą popularność wśród Polaków. Powodem takiego stanu rzeczy były znacznie niższe raty w porównaniu do kredytów złotówkowych. Jednak w wyniku kryzysu na rynkach finansowych

pożyczki w tej walucie stają się coraz droższe. Marże wzrosły już średnio o 0,8 punktu procentowego. Dodatkowo w górę poszedł LIBOR [stopa procentowa kredytów oferowanych na rynku międzybankowym w Londynie przez cztery główne banki – red.] – mówił na łamach Pulsu Biznesu analityk z DM Millennium, Marcin Materna. Co prawda Szwajcarzy zapowiedzieli obniżkę stóp procentowanych, ale mało prawdopodobne, by natychmiast po tym posunięciu odczuli ją polscy klienci. Do tego jednak czasu należy spłacać raty w wysokościach ustalonych przez banki.

kryzys jednak zaatakował Finansowe perturbacje objawiły się nie tylko na rynku hipotecznym, nie tylko w usługach, ale i produkcji. Niebawem o wsparcie z rządu starać się będą producenci samochodów. Pierwszy w kolejce po państwową zapomogę ustawi się General Motors. Koncern ma w Polsce fabrykę Opla. GM, co powszechnie znane, w USA popadł w nie lada tarapaty. Oddział w Niemczech już wnosi o wysokie wsparcie. Niemcy – pytani w sondażach – są przeciwko udzielaniu najprawdopodobniej bezzwrotnej pożyczki. A problemy dotykają branżę. Opel zamierza zmniejszyć produkcję, ograniczyć swoje moce, co będzie skutkowało pozbawieniem pracy ponad 500 osób z firm podwykonawczych. Polska fabryka MAN-a w Starachowicach szykuje się do zwolnienia 300 osób. W branży samochodowej i oponiarskiej produkcja w ostatnich miesiącach spadła o 14 proc. Zwolnienia są również w planach Fiata, ale tutaj władze firmy na razie szeroko nie informują na ten temat. Liczą na szybką poprawę na rynkach światowych, bo ponad 90 proc. produkcji w Polsce trafia na eksport. Zwolnień spodziewają się również pracownicy mniejszych firm z branży motoryzacyjnej – producenci elementów wyposażenia czy dostawcy części mechanicznych. Takich firm zatrudniających po 100-200 osób jest mnóstwo. I w każdej widmo zwolnień jest coraz bliżej. W dalszym ciągu zadziwiający jest jednak stoicki spokój rządu i prezydenta, którzy jak mantrę powtarzają, że polska gospodarka jest silna i trzyma się bardzo dobrze.


|19

nowy czas | 5 grudnia 2008

redaguje Roman Waldca

czas pieniądz biznes media nieruchomości

Graj na giełdzie z domu Aby nauczyć się poprawnego inwestowania na giełdzie warto zapisać się na darmowe seminarium organizowane przez firmę Knowledge to Action, która uczy zwykłych ludzi, jak szybko osiągnąć dodatkowy dochód, wolny od podatku, poprzez handel akcjami z niskim ryzykiem, na niestabilnej giełdzie. W ra mach szko le nia wy star czy za ło żyć ra chu nek z kwo tą 500 funtów lub wię cej konieczną do za ku pu ak cji. Know led ge to Ac tion pro wa dzi dwa dzie ścia dar mo wych se mi na riów ty go dnio wo w ca łej Wiel kiej Bry ta nii, Ir lan dii oraz Hisz pa nii, a wkrót ce rów nież w Du ba ju. Wszyst kie se mi na ria pro wa dzo ne są przez ze spół pro fe sjo nal nych ma kle rów gieł do wych. W cza sie trzy go dzin ne go se mi na rium moż na się na uczyć, jak zi den ty f i ko wać ak cje,

któ re przy nio są duży pro f it oraz jak za rzą dzać swo im port fe lem, aby ry zy ko han dlo we wy no si ło za le d wie 1 proc. i jak roz ło żyć osią gnię ty do chód, aby w każ dym mie sią cu był on wol ny od po dat ku. Je śli spodo ba Ci się dar mo we se mi na rium, mo żesz za pi sać się do Tra der’s Uni ver si ty Pro gram me (Uni wer sy tec kie go Pro gra mu Han dlow ców). Są to dwa dni in ten syw nych szko leń, w skład któ rych wchodzą trzy in dy wi du al ne se sje z za wo do wym maklerem, jak

rów nież sześć mie się cy co ty go dnio wych kon fe ren cji te le fo nicz nych, któ re przed sta wią pro fe sjo nal ny ob raz ryn ku. Pie nią dze moż na za ro bić nie za leż nie od te go, czy gieł da ma ten den cję spad ko wą czy wzro sto wą, po nie waż pra wie ni gdy nie bra ku je ak cji per spek ty wicz nych. Wy star czy po świę cić je dy nie go dzi nę dzien nie na do ko ny wa nie trans ak cji. Know led ge to Ac tion ma już na swojej liście polskich klientów, wie lu z nich to ab sol wen ci wyższych uczelni. Pol ska spo łecz ność jest zna na ze swo jej przed się bior czo ści i spry tu oraz lo gicz ne go my śle nia. Jak wia do mo, obec na sy tu acja na ryn ku fi nan so wym wpły nę ła nie ko rzyst nie na wie le osób, które zostały praktycznie bez pieniędzy, gdyż kosz ty utrzy ma nia wzro sły, firmy bankrutują lub redukują etaty. – Do łą czy łem do pro gra mu Tra ders Uni ver si ty w kwiet niu 2008. Mój naj więk szy do tych cza so wy suk ces: 29 wrze śnia, pod czas za ła ma nia się gieł dy lon dyń skiej, odnotowałem naj więk szy zysk: 1100 fun tów w prze cią gu 30 mi nut – mó wi Ja rek Skło dow ski z Lon do nu. Seminaria odbywają się w języku angielskim.

Uwaga niższy VAT! Z dniem 1 grud nia rząd Wiel kiej Bry ta nii ob ni żył pod sta wo wą staw kę po dat ku VAT z 17,5 do 15 proc., czy li do naj niż sze go do zwo lo ne go po zio mu w Uni Eu ro pej skiej. Ob niż ka ma być ko lej nym kro kiem w wal ce z kry zy sem i po trwa do koń ca 2009 ro ku. De cy zja, we dług za mie rzeń rzą du, po win na po móc w oży wie niu bry tyj skiej go spo dar ki i za chę cić kon su men tów do śmiel szych za ku pów. Kry ty cy ostrze ga ją jed nak, iż po mi mo du żych kosz tów ca łej ope ra cji, ob niż ka VA T-u mo że nie mieć istot ne go wpły wu na za cho wa nia kon su men tów. (mr)

GBP

EURO

28.11

4,64 zł

3,76 zł

01.12

4,59 zł

3,84 zł

02.12

4,51zł

3,83 zł

03.12

4,47 zł

3,85 zł

04.12

4,48 zł

3,88 zł

›› Niecały miesiąc od podpisania umowy Beata Krawczyk otrzymała klucze do nowego, dwupokojowego mieszkania w Brent

Mieszkania w Londynie na naszą kieszeń Do pół to ra go dzin ne go do jaz du do pra cy Be ata Kraw czyk zdą ży ła się przy zwy cza ić. Ty le cza su zaj mo wał jej do jazd z Sur rey do We mbley Park, gdzie pra cu je ja ko Di sa bi li ty Ana lyst. Jed nak pew ne go dnia otrzy ma ła od wła ści cie la miesz ka nia, któ re wy naj mo wa ła, list z na ka zem wy pro wadz ki w cią gu trzech mie się cy. Ma jąc rocz ną có recz kę Na ta szę, prze ra ża ła ją wi zja po szu ki wa nia no we go lo kum. Pew ne go dnia w dro dze do pra cy jej uwa gę przy cią gnę ła re kla ma de we lo pe ra Me tro po li tan Ho me Owner ship (MHO): no we apar ta men t y w ofer cie Part Rent – Part Buy ma ją wię cej z eu ro pej skie go kli ma tu niż in ne miesz ka nia w Lon dy nie. Za dzwo ni ła pod po da ny nu mer i jesz cze te go sa me go dnia za re je stro wa ła się na stro nie Ho using Options. Ty dzień póź niej otrzy ma ła list z in for ma cją, że jej apli ka cja zo sta ła za ak cep to wa na. Do rad cy fi nan so wi z Me tro po li tan Ho me Owner ship po mo gli jej też z kre dy tem hi po tecz nym. 25 proc. udzia łów w miesz ka niu na le ży do Be aty, jed nak mo że on się zwięk szyć, gdy wzro sną jej za rob ki. Nie ca ły mie siąc od pod pi sa nia umo wy

Be ata otrzy ma ła klu cze do no we go, dwu po ko jo we go miesz ka nia w Brent. –Wie dzia łam, że bę dzie to prze stron ne miesz ka nie, jak tyl ko zo ba czy łam plan bu do wy miesz ka nia – mó wi Be ata. Du ża ła zien ka, sy pial nia z wbu -

Po raz pierwszy odkąd jestem w Londynie, czuję się bezpieczna i całkowiecie niezależna.

do wa ny mi sza fa mi, prze stron ny po kój dla có recz ki, ogrze wa nie pod ło go we i du żo miej sca na skła do wa nie rze czy. Be ata naj bar dziej cie szy się z dwóch rze czy w swo im miesz ka niu. Z fak tu, że jej có recz ka ma wła sny po kój, w któ rym uwiel bia się ba wić, oraz z te go, że pła cąc ra ty wie, że od kła da na wła sne czte ry ką ty. A po nad to te raz już nie mu si się mar twić, że ktoś jej ka że się z nich wy pro wa dzić. Jak sa ma mó wi: – Po raz pierw szy, od kąd je stem w Lon dy nie, czu ję się bez piecz na i cał ko wie cie nie za leż na.


20|

5 grudnia 2008 | nowy czas

kultura

Recital Agaty Rozumek Ro sną nam gwiaz dy w Lon dy nie. Jak tak da lej pój dzie nie trze ba bę dzie spro wa dzać ar ty stów z kra ju. Aga ta Ro zu mek ma głos, ta lent, wraż li wość. Ma wszyst ko. I cho ciaż był to jej pierw szy re ci tal, z pew no ścią tro chę im pro wi zo wa ny, wy da wa ło się, że sce na jest jej prze strze nią. By ła z pu blicz no ścią i dla pu blicz no ści. Po tra f i ła za ra zić słu cha czy w po sko wej Jazz Ca fe w mu zy ką, po ezją, swo ją in ter pre ta cją. Zna ne utwo ry, z naj wyż szej pół ki, za brzmia ły ina czej. Aga ta po ka za ła, że jest w tych utwo rach to, cze go do tej po ry nie sły sze li śmy. Kto by po my ślał, że ta skrom na, uro cza Aga ta za śpie wać mo że Nie me na, przy wo łać kli mat „Piw ni cy pod Ba ra na mi”, po łą czyć jazz z po ezją i rock&rol lem.

Poezja Apollinaire’a Gu il lau me Apol li na ire jest bo ha te rem mul ti me dial ne go spek ta klu, któ ry bę dzie po ka za ny 11 grud nia w Pol skim Ośrod ku Spo łecz no -Kul tu ral nym. Zmar ły przed 90. la ty wy bit ny po eta fran cu ski jest wart przy po mnie nia z wie lu po wo dów. Ten po wszech nie uzna ny na świe cie wódź awan gar dy po cząt ków XX wie ku i pa pież ku bi zmu, w rze czy wi sto ści no sił pol skie na zwi sko, Wil helm de Ko stro wic ki. Wcze śnie za sły nął w Eu ro pie z bły sko tli wych i cel nych ar ty ku łów i ese jów, któ re to ro wa ły dro gę awan gar do wym kie run kom w li te ra tu rze i w ma lar stwie. Je go naj waż niej sze prze my śle nia o sztu ce uka za ły się w to mie „Ku bi ści” i po zwo li ły utwier dzić ma lar stwo Pi cas sa, Lége ra, Bra que’a. On też stał się twór cą ter mi nu sur re alizm. Wy czu wał przy tym, jak nie wie lu mu współ cze snych, nad cho dzą cą epo kę prze mian tech nicz nych, kul tu ro wych i cy wi li za cyj nych – mul ti me dial ną epo kę ko mu ni ko wa nia się w prze strze ni. W swo im krót kim, bo za le d wie 38-let nim ży ciu, opu bli ko wał dwa waż ne i wy so ko oce nio ne zbio ry po ezji: „Al co ols” – bę dą cy za pi sem mło dzień czych na mięt no ści i wra żeń z po dró ży po Eu ro pie oraz „Cal li gram mes” (1981) – re ali zu ją cy za sad ni czy po stu lat po ety – wza jem ne go od dzia ły -

wa nia ma lar stwa i po ezji. Wier sze Apol li na ire’a, o du żej ob ra zo wo ści i skró to wo ści wy po wie dzi, świad czą o głę bo kiej wraż li wo ści li rycz nej i sil nie roz wi nię tej wy obraź ni au to ra. W pro gra mie wie czo ru li te rac kie go przy go to wa ne go przez Zwią zek Pi sa rzy na stą pi pre zen ta cja słyn nej au dy cji Radio Calligrammew pię ciu ję zy kach. – „Apol li na ire – mó wi jej re ży ser spektaklu, Je rzy Tu szew ski – jest wy mow nym przy kła dem ar ty sty cał ko wi cie po zba wio ne go na ro do wo ścio wych kom plek sów. Wie lo ję zycz na kom po zy cja au dy cji, któ rą moż na na zwać rów nież mul ti me dial ną bal la dą do ku men tal ną, uwzględ nia spe cy f icz ną na tu rę twór czo ści po ety. Mam na my śli ta kie ce chy jak: nie zwy kłą me licz ność je go tek stów po etyc kich; za ko do wa ne w tek stach róż no rod ne dźwię ki i wy ni ka ją ca stąd ich po li fo nicz ność; po czu cie wie lo oso bo wo ści ar ty sty; upra wia nie mi sty fi ka cji w wy ko rzy sty wa nie mo ty wu ma ski. Mul ti me dial ny spek takl Je rze go Tu szew skie go wy ko rzy sta rów nież tak zwa ny ży wy plan, w któ rym zo ba czy my i usły szy my ak to rów – Jo an nę Kań ską i Zbi gnie wa Grusz ni ca – pre zen tu ją cych wy bra ne utwo ry Wil hel ma Apol li na ire’a Ko stro wic kie go. Na ile nam się ta po ezja wy da w dal szym cią gu awan gar do wa i czy w ogó le nas bę dzie w sta nie po ru szyć, zo ba czy my po pro gra mie 11 grud nia, na któ ry za pra sza Zwią zek Pi sa rzy. Spo tka nie li te rac kie spon so ru je pan Al bin Ossow ski.

Regina Wasiak-Taylor

Europejscy klasycy w kościele św. Andrzeja Boboli W najbliższą niedzielę w kościele św. Andrzeja Boboli w dzielnicy Hammersmith odbędzie się drugi z serii koncertów pod hasłem „Klasycy Muzyki Europejskiej”. Pierwsza edycja miała miejsce w czerwcu tego roku i cieszyła się dużym zainteresowaniem. Niedzielny koncert będzie przekrojem przez muzykę klasyczną (nie tylko poważną) od XVI wieku po twórczość współczesną. Wybrane utwory zaprezentowane zostaną przez Iwonę Januszajtis, Macieja O'Shea, Przemysława Salamońskiego oraz Andrzeja Matuszewskiego. Dwie pierwsze z wymienionych osób są pochodzenia brytyjskiego, pozostała dwójka artystów urodziła się w Polsce, wykonania mogą więc bazować na polskich i angielskich tradycjach muzycznych. – – Wykorzystujemy wnętrze kościoła św. Andrzeja Boboli ze względu na jego bardzo dobrą akustykę oraz nietradycyjny ołtarz, zaprojektowany przez architekta Aleksandra Kleckiego – mówi Andrzej Matuszewski, jeden z wykonawców oraz kompozytor stworzonego specjalnie na tę okazję utworu „Gloria”. Jest to dzieło przekrojowe, które prowadzi słuchacza przez wszystkie zaprezentowane ga-

tunki muzyczne, od śpiewu gregoriańskiego do stylu współczesnego. W koncercie nie zabraknie także nawiązań do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. – Będzie to druga niedziela adwentu, w polskiej tradycji dość smutnego i nostalgicznego okresu, my jednak będziemy chcieli złamać ten zwyczaj – wyjaśnia Matuszewski. – Nie będzie to muzyka przygnębiająca, bo w Biblii napisane jest, że okres adwentu powinien być radosnym oczekiwaniem na przyjście Chrystusa. Koncert Mistrzowie Muzyki Europejskiej odbędzie się w niedzielę, 7 grudnia o godzinie 18:00 w Kościele pod wezwaniem Andrzeja Boboli (1 Leysfield Road, Hammersmith, W12 9JF). Dochód ze sprzedaży biletów przeznaczony zostanie na remont wnętrza kościoła. Organizatorzy serdecznie zapraszają.

Magdalena Kubiak Dla czytelników „Nowego Czasu” mamy trzy podwójne zaproszenia na koncert. Aby je zdobyć wystarczy zadzwonić do redakcji w piątek w godzinach od 12:00 do 17:00.

Szczegóły » 25


|21

nowy czas | 5 grudnia 2008

kultura

Aimé Maeght i jego artyści

świat kulturalnie

W handlowaniu sztuką, jak w każdym interesie obok dobrych pomysłów potrzebny jest i łut szczęścia. Kto by pomyślał że Aimé Maeght, właściciel niewielkiego, otwartego w Cannes w roku 1936 sklepiku z artystycznymi drobiazgami prowadził będzie po wojnie jedną z najważniejszych paryskich galerii i pokazywał w niej mistrzów tej klasy co Braque, Matisse czy Miro.

Andrzej Maria Borkowski Aimé Maeght (1906-1981) z zawodu był litografem i na zapleczu swego sklepu (dumnie nazwanego „Arte”, ale sprzedającego meble, radia i obrazki lokalnych artystów) miał litograficzną prasę. Dzięki niej mógł wspomagać swój sklepik realizacją drobnych zamówień na druki ulotne. W czasie wojny, w roku 1941, znakomity malarz i grafik Pierre Bonnard, mieszkający nieopodal, w Le Cannet, zaszedł do sklepu Maeghta, by zamówić niewielki plakat. Przypadkowa wizyta przerodziła się przyjaźń, a przedsiębiorczej Margeuritte, żonie Aimé, udało się nawet namówić starego mistrza, by w ich sklepie pokazał kilka swych obrazów. Był przecież „lokalnym” artystą. Tak się zaczęła przygoda Aimé i Margeuritte Maeght z wielka sztuką.

Jedna z najsłynniejszych gwiazd grupy Buena Vista Social Club, Omara Portoundo nagrała solową płytę. Retrospektywny album „Gracias" zawiera nowe interpretacje utworów, które artystka śpiewa już od wielu lat. Część z nich wykonuje wspólnie z innymi muzykami, między innymi Jorge Drexlerem, Richardem Boną oraz swoją wnuczką. Artystka, której kariera trwa już sześćdziesiąt lat, wciąż zachwyca barwą i siłą głosu, a jej najnowsze wydawnictwo na pewno będzie jedną z ulubionych płyt na półkach jej wielbicieli.

Początki Sporo innych sław mieszkało na Lazurowym Wybrzeżu. Jeszcze podczas wojny dzięki Bonnardowi przyjaciółmi domu stali się też Henri Matisse i Greoge Braque. Czasy były trudne. Wojna spowodowała, że wiele ważnych galerii zamknęło swe podwoje. Żydowskie pochodzenie szeregu słynnych paryskich marszandów sprawiło, że ukrywali się albo wyjechali do Ameryki. Nawet po wyzwoleniu nie śpieszyli się z powrotem. W wolnym już Paryżu wciąż nie dość było miejsc pokazujących ambitną i ciekawą sztukę. Namawiany przez artystów-przyjaciół Aimé Maeght postanowił zatem otworzyć galerię w stolicy. 78-letni Bonnard nie zawiódł. Choć trochę już niedomagał, pojechał z Maeght do Paryża, by pomóc wybrać najstosowniejsze miejsce. Wybór padł na rue du Bac 42, niedaleko bulwaru Saint-Germain. W listopadzie 1945 roku można już tu było oglądać pierwszą wystawę – rysunki Henri Matissa. Nie przypadkiem na pokazywanej obecnie w Royal Academy wystawie poświęconej działalności Aimé Maeghta i jego galerii, pierwszą salę oddano pracom tych dwu starszych twórców, przyjaciół z czasów wojny – Matissa i Bonnarda. Wielki, sielankowy pejzaż Bonnarda z parami na łące pośród drzew odwołuje jeszcze do klasycyzującego ducha lat dwudziestych, ale można zapewne w nim szukać i wyrazu optymizmu, i nowych, powojennych nadziei. Matisse, cierpiący już w tym czasie na artretyzm, porzucił co prawda malowanie, ale wciąż rysował. W Royal Academy zobaczymy między innymi jego kreślony węglem portret Marguerite Maeght. Oglądamy go zresztą nie tylko na ścianie, ale i na niewielkim ekranie w momencie gdy powstawał. To film z Matissem przy pracy z roku 1944, nakręcony przez syna Aimé Maeghta, Ad-

Rozpoczęła się sprzedaż kolejnej z serii książek o przygodach Harrego Pottera. „Opowieści barda Beedle’a" to nieoficjalne pożegnanie autorki J.K. Rowling z popularnym czarodziejem. Rok temu książka została wydana w siedmiu ręcznie pisanych egzemplarzach, oprawionych w skórę wysadzaną półszlachetnymi kamieniami. Trafiły one w ręce osób, które przyczyniły się do sukcesu autorki. Jeden egzemplarz kupił popularny portal aukcyjny. Wpływy ze sprzedaży najnowszego Harrego Pottera zasilą konto charytatywnej fundacji, której współzałożycielką jest Rowling.

Kazik Staszewski znowu zaskoczył swoich fanów. Spodziewali się oni nowego wydawnictwa Kultu, tymczasem Kazik wydał płytę z utworami Kazimierza Grześkowia-

riana, jeden z szeregu, jakie towarzyszą dziełom sztuki na wystawie. Oddają serdeczną atmosferę i przyjaźń, jaka wiązała Maeghta z jego artystami

›› Miro, Dysk, 1956; poniżej Henri Matisse, Portret Marguerite Maeght, 1944. Fot. Archives Matisse

SurreAliści wrAcAją Do PAryżA Bohaterami drugiej sali wystawy są artyści następnej generacji, pełni dziecięcej radości, zaprzyjaźnieni i bliscy sobie duchem (choć z wyglądu bardzo odmienni) – surrealista Juan Miro i nieco młodszy, amerykański rzeźbiarz Aleksander Calder. Maeght poznał ich obu w roku 1947 organizując jeden z najsłynniejszych swych pokazów, pierwszą w powojennym Paryżu wystawę surrealistów. „Przesądy”, obraz Miro z tamtej pamiętnej wystawy – wąskie, wijące się płótno o unikatowym kształcie węża pokrytego malowanymi znakami i hieroglifami, wisi na ścianie w Royal Academy. Na wernisażu w roku 1947 nie był jeszcze oprawiony z tak wielką troską i staraniem. Miro pojawił się nim obwinięty, traktując swe najnowsze dzieło jako rodzaj magicznego ubioru artysty czarodzieja-szamana. Jest w gablocie i katalog tamtej wystawy ze słynną okładką projektu Marcela Duchampa, w kształcie trójwymiarowej nagiej damskiej piersi z gutaperki z napisem: „Uprasza się o dotykanie”. Nie możemy – szyba nie pozwala. Nad naszymi głowami abstrakcyjne kolorowe formy „mobili” Aleksandra Caldera. Zawieszone u sufitu i poruszają się nieznacznie dzięki naturalnym

prądom ciepłego powietrza w Sali. Przywodzą na myśl kolorowe liście, ptaki, motyle.

BrAque i GiAcoMetti Lekkość i beztroska sztuki Miro i Caldera kontrastuje z większą powagą następnej sali. Tu dwu innych ważnych artystów związanych z galerią i powojennym Paryżem. To George Braque, towarzysz Picassa i współtwórca kubizmu, w swej późnej fazie twórczości pełnej ciemnych brązów, zieleni i nawiązań do klasycznej sztuki oraz rzeźbiarz Alberto Giacometti. Wysmukłe, cienkie jak z patyków, ludzkie figury tego ostatniego, niemal dosłownie ilustrują słynne powiedzenie Pascala, porównujące

człowieka do delikatnej trzciny zawieszonej pomiędzy dwiema nieskończonościami. Egzystencjalistyczne z ducha rzeźby i rysunki Giacomettiego znakomicie oddają wizję człowieka czasów Becketta, Sartre’a i Camusa. Wystawę zamyka sala poświęcona działalności Aimé Maeghta jako wydawcy i inspiratora wspaniałych, niskonakładowych edycji tzw. Livre d’artiste, w którym piękna poezja łączy się z oryginalną artystyczną grafiką. Całą ścianę tapetują tu okładki wydawanego przez galerię od roku 1946 Derrière le miroir, luksusowego pisma poświęconego artystom pokazywanym u Maeghta. W tej samej sali zobaczycie też grafiki Aleksandra Caldera i monumentalne w skali oryginalne późne litografie Juana Miro, dla których drukowania niezmożony w swych staraniach Maeght zamówił wykonanie specjalnych, największych na świecie pras litograficznych. Prawdziwy mecenas i znawca sztuki swą pasją i zamiłowaniem do niej dorównywał swym wielkim artystom. Pamięć o nim nie zginie – galeria prowadzona jest dalej przez następne pokolenie tej samej rodziny, a własne zbiory (z których skromną część pokazuje Royal Academy) prezentowane są na południu Francji w St. Paul de Vence, w siedzibie założonej w roku 1964 Fundacji Aimé i Margeuritte Maeght. Zanim się tam wybierzecie, odwiedźcie Państwo londyńską wystawę.

Szczegóły » 25

ka, Tadeusza Chyły i zespołu Silna Grupa pod Wezwaniem. Staszewski przedstawił nową wersję dorobku zespołu, w stylizacji na lata 60., zaproponowanej przez Andrzeja Izdebskiego. Na krążku „Silny Kazik pod wezwaniem" znajdują się między innymi utwory „Ballada o cysorzu", „Mariola" czy „Chłop żywemu nie przepuści". Na okładce płyty zamieszczone zostały zdjęcia Kazika utrzymane w klimacie pastiszu i nawiązujące do opublikowanych nagrań. Michał Głowiński uhonorowany został przez polski PEN-club nagrodą im. Jana Parandowskiego. Laureat debiutował w 1954 roku publikacjami w „Życiu Literackim", jest autorem prac o literaturze dwudziestolecia międzywojennego. Głowiński jest także największym w Polsce znawcą zjawiska nowomowy, wprowadził to pojęcie do szerszego obiegu. Nagroda im. Jana Parandowskiego przyznawana jest od 1988 roku. Jej laureatami są między innymi Leszek Kołakowski, Tadeusz Konwicki i Jerzy Turowicz.


22|

5 grudnia 2008 | nowy czas

czas malucha

redaguje Magdalena Danus

ziwa histo d olaja k i M . w S w r i a a r P awno temu nad brzegiem Morza Śródziemnego, w mieście Myra żyło sobie bogate małżeństwo. Mogli mieć wszystko, czego zapragnęli. Do szczęścia brakowało im tylko dziecka. Co wieczór gorąco się modlili, aż Pan Bóg wysłuchał ich prośby i obdarzył ich synkiem. Rodzice dali mu na imię Mikołaj, co oznaczać miało „uśmiech i dobroć”. Chopiec rósł zdrowo, był zdolny i pracowity, jednak bardzo nieśmiały. Dlatego po latach, kiedy jego rodzice umarli, a Mikołaj przejął cały ich dobytek, rodzina zastanawiała się, co teraz z nim będzie, jak poradzi sobie z tak wielkim majątkiem. Bardzo chcieli mu pomóc i zająć się jego sprawami. Jednak Mikołaj nie chciał już nowych ludzi u siebie. Troskę nad dobytkiem powierzył staremu zarządcy, a sam zajął się nauką. Pozostawił też starą służbę. Był tak pochłonięty książkami, że prawie nie wychodził z domu. Wciąż tylko czytał i pisał. Tylko dzięki swojemu staremu służącemu, który opiekował się nim od dziecka, wiedział, co dzieje się w mieście.

D

Pewnego dnia służący opowiedział mu historię ubogiej dziewczyny, którą pokochał bogaty młodzieniec. Jednak jego rodzice nie chcieli, by ich syn ożenił się z tak biedną dziewczyną. Oboje byli więc bardzo nieszczęśliwi. Wtedy Mikołaj pomyślał sobie: – Mam wszystko, czego chcę, a gdzieś obok mnie rozgrywa się tragedia ludzka spowodowana zwykłym brakiem pieniędzy. Postanowlił im pomóc.Wyjął pieniądze ze swego skarbca, zawinął je w sukno i czekał aż zapadnie noc. Kiedy na niebie pojawił się księżyc, Mikołaj okrył się płaszczem, założył kaptur na głowę i wyruszył w kierunku domu dziewczyny. Okno w jej pokoju było lekko uchylone, a łóżko stało w zasięgu ręki. Mikołaj delikatnie wsunął pieniądze pod poduszkę i po cichutku wrócił do domu. Nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział, co zrobił. Następnego dnia już z samego rana mówiono o tym wydarzeniu w całym mieście. Ludzie zastanawiali się, czy to anioł czy może ktoś inny, a Mikołaj był naprawdę szczęśliwy, że mógł pomóc zakochanej parze.

CIASTECZKA MIKOŁAJOWEJ Czy wiesz, co najbardziej lubi Św. Mikołaj? Oczywiście, że dobre uczynki i grzeczne dzieci. Ale Mikołaj ma też swoją malutką słabość – uwielbia podjadać ciastka z mlekiem. Jeden ze skrzatów krzątając sie w kuchni z Panią Mikołajową zdobył dla Ciebie przepis na ulubione ciasteczka Świętego Mikołaja. Poproś kogoś dorosłego, żeby pomógł Ci w przygotowaniu tej słodkiej niespodzianki. Składniki: 250 g margaryny lub niesolonego masła 1/3 szklanki cukru 1 szklanka mąki 1 jajko 1 łyżeczka proszku do pieczenia garść rodzynek 2-3 garstki płatków kukurydzianych Poza tym, zależnie od tego co akurat mamy w domu, możemy dodać garść ulubionych orzechów, łuskanego słonecznika czy ziaren dyni. Można też dosypać dwie łyżeczki kakao albo dodać pół gorzkiej czekolady. Potrzebny będzie nam jeszcze mikser, miska, blaszka, folia do pieczenia i oczywiście czyste ręce. Margarynę lub masło ucieramy z cukrem na puszystą masę. Najlepiej wcześniej wyjąć ją z lodówki, żeby była miękka. Wbijamy jajko, następnie dosypujemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i dalej ucieramy. Dosypujemy lekko pokruszone płatki kukurydziane, rodzynki i pozostałe bakalie. Czekoladę kroimy w kostkę albo łamiemy na malutkie kawałki. Wszystko razem zagniatamy rękami – ciasto może być trochę klejące. Blaszkę wykładamy folią do pieczenia, łyżką nakładamy masę: jedna łyżka masy to jedno ciastko, nie zapomnij o odstępach między nimi. Tak przygotowane ciasteczka wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 150° C i pieczemy 25 minut. Święty Mikołaj z pewnością będzie zachwycony!

Następne dni wyciszyły sensację. Przyszły kolejne sprawy, kłopoty i radości miasta. Któregoś poranka służący opowiedział Mikołajowi o piątce dzieci, które po śmierci mamy zostały zupełnie same. Ten wiedział, że tu pieniądze już nie wystarczą, trzeba kupić dzieciom wszystko to, czego potrzebują. Poszedł więc za dnia do karczmy, w której pracowało najstarsze rodzeństwo, żeby dowiedzieć się, jak duże są dzieci. Po czym pojechał do innego miasta i kupił całe mnóstwo ciepłych ubranek, jedzenia, zabawek i słodyczy. Odwiedzając te dzieci zauważył, że maluchy w całej dzielnicy żyją bardzo biednie i im też przydałaby się pomoc. Znów poczekał aż zrobi się ciemno. Zapakował podarki w wielki wór, zarzucił go na plecy i ruszył do dzieci. Pospiesznie wkładał paczki przez okna. Pracował ciężko całą noc, prawie do świtu. Zmęczony wrócił do domu, położył się cicho spać i wstał dopiero w południe. Obudziła go wrzawa w mieście. Wszyscy z przejęciem pytali: „Kim jest ten tajemniczy dobroczyńca”. Mikołaj pracował bez wytchnienia, co noc odwiedzał inną dzielnicę, chciał sprawić radość wszystkim dzieciom. Mało spał, schudł i miał zmęczoną twarz. Pieniądze w jego skarbcu kończyły się. Żeby mieć za co kupować nowe podarunki, poprosił zarządcę, aby sprzedał majątek i wziął pożyczkę, postanowił też żyć bardziej oszczędnie. Przez to wszystko bliscy Mikołaja martwili się, że wpadł on w jakieś złe środowisko. Ludzie plotkowali na jego temat. Jednak Mikołaj nie przejmował sie tym i dalej robił swoje. Zdarzyło się kilka razy, że o mały włos nie został odkryty. Stał się więc jeszcze bardziej ostrożny. W tym samym czasie w mieście coraz więcej mówiono o Aniele Dobroci. Ten wspaniały nieznajomy stał się dla każdego mieszkańca Myry kimś bliskim. Ludzie byli bardzo ciekawi, kto to taki. Aż którejś nocy stało się to, czego Mikołaj obawiał się najbardziej. Rozdawał już ostatnie paczki, kiedy ulica zahuczała odgłosami wielu kroków. Rzucił się więc do ucieczki. W mroku ujrzał wielką bramę. Pchnął ją ostatkiem sił. Za bramą znalazł drzwi. Były otwarte, oślepiony światłem rozglądał się po wnętrzu. W ogromnej bibliotece siedział przy biurku stary, siwy człowiek. Mikołaj podbiegł do niego i poprosił o schronienie. Starszy człowiek poznał i przywitał Mikołaja mówiąc: – Dużo ostanio o tobie słyszałem. Wtedy dopiero Mikołaj zorientował się, że rozmawia z samym biskupem. Szybko jednak schował się za biurkiem. Otworzyły się drzwi. W nich ukazał się stłoczony tłum ludzi. Ucichli. Ktoś zapytał: – Czy ksiądz

biskup widział człowieka w czarnej opończy? – O kogo pytacie? O tego, który wymyka się nocą i trwoni swój majątek? – Nie. O człowieka, który od miesięcy obdarowuje nasze biedne dzieci podarunkami. – Ach, to chodzi wam o tego – jak go nazywacie – Anioła Dobroci. – Tak. Właśnie napotkaliśmy go, w czarnej opończy, z kapturem na głowie i z workiem na plecach. – To macie go tutaj – biskup

ANGIELSKI

że trwoni majątek swoich rodziców. Tej scenie przyglądał się w milczeniu stary biskup. Aż wreszcie zabrał głos: – Moi drodzy, szukałem długo następcy, bo wiem, że już jestem stary i chcę odpocząć. Wreszcie go znalazłem. Macie mojego następcę, będzie waszym biskupem – powiedział, wskazując na Mikołaja. Kiedy Mikołaj został biskupem, nadal pomagał biednym, a zwłaszcza dzieciom. Przechadzając się po mieście w swej wysokiej czapce-mitrze,

Uczymy się języków razem z Mikołajem. Połącz polskie wyrazy z angielskim odpowiednikiem:

Mikołaj Toy Renifer Snowman Prezent Winter Zabawka Snow Zima Sock Śnieg Chimney Skarpeta Reindeer Grudzień Gift Bałwanek Father Christmas Komin December schylił się pod biurko. – Wstawaj, wstawaj. Nie ma rady. Mikołaj z oporami dźwignął się na nogi. Z ramion zsunął mu się prawie pusty worek. Na podłogę wysypały się podarki, tak dobrze znane dzieciom całego miasta. – Mikołaj! – ktoś zakrzyknął. Niedowierzając podchodzili do niego, by się przekonać, czy to naprawdę on. Przyglądali się jego pelerynie, kapuzie, workowi i jemu samemu, który zawstydzony i zmieszany, ze spuszczoną głową stał pod ścianą. To ten, o którym plotkowano,

podpierając się pastorałem, zawsze zatrzymywał się, by zobaczyć, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. A teraz? Teraz cieszy się, kiedy dzieci są grzeczne, bo wie, że zasługują wtedy na jego odwiedziny. Wciąż jest trochę nieśmiały, dlatego zdarza mu się wchodzić do domów oknem lub kominem. Wciąż też szuka pomocników do swojej pracy. Może i Ty kiedyś zechcesz zostać jego Pomocnikiem? Na podstawie opowiadania ks. Mieczysława Malińskiego


|23

nowy czas | 5 grudnia 2008

co kraj to obyczaj

O dwóch takich… przypadkach ABSURDU Kiedy stary kontynent pogrąża recesja, a ludzi finansowa depresja, czas odwiedzić miejsce, gdzie pieniądze i Europejczycy napływają w coraz większej ilości. Katarzyna Lechowicz Gurgaon… trudno sobie wyobrazić drugie takie miejsce na ziemi. Szóste co do wielkości miasto w Indiach, położone 35 km na południowy zachód od stolicy. Miasto, jak z koszmarnego snu, bez planu zagospodarowania terenu, parków rekreacyjnych, alei, miejskiej komunikacji, za to z niewyobrażalną ilością kurzu i biur. Wszystkie znaczące firmy świata mają tutaj swoje przedstawicielstwa. Choć daleko mu do tworu, rodem z Kafkowskiego „Procesu”, to jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę to nie miasto, tylko absurdalna korporacja, dwudziestoczterogodzinne miejsce pracy, z którego nie da się uciec. Jeszcze kilka lat temu nikt nie przypuszczał, że obok najgorszych slumsów, wyrośnie futurystyczne centrum usługowo-handlowe, dające pracę dziesiątkom tysięcy ludzi. Dziś nie ma tu już nawet metra kwadratowego, na którym ktoś nie rozpocząłby budowy nowego molocha. Otwierając okno ma się nieodparte wrażenie, że jest to jeden wielki plac budowy. Kto więc, wyjeżdżając do Indii liczy na tak zwaną duchową przemianę i metafizyczne doświadczenia, bezwzględnie powinien omijać to miejsce, jechać raczej na północ, w okolice Chamby i Manali lub na południe, w stronę Gangesu. Jeśli jednak kogoś interesują kontrasty, to wybrał właściwie. Największa bieda obok niewyobrażalnego bogactwa, nowoczesne rozwiązania architektoniczne i designerskie, a tuż za nimi błotne lepianki, apartamenty warte fortunę i uliczne noclegownie, riksze i BMW. Europejczycy widocznie lubią kontrasty. Stąd pewnie jest ich tak wiele w Gurgaonie, szczególnie młodych, tych po studiach i jeszcze w trakcie, zdobywających tak inne od europejskiego, doświadczenie zawodowe. Zachęceni zasłyszanymi od znajomych, przyjaciół i całkiem obcych ludzi, historiami o krainie, która zdaniem Edwarda Luce`a do 2032 roku z łatwością przegoni Chiny w światowym wyścigu mocarstw, przybywają tu nieustannie. Da się to odczuć nie tylko w liczbie białych twarzy mijanych na prowizorycznych gurgaońskich ulicach, ale przede wszystkim w stale rosnących kolejkach w konsulatach i ambasadach, a także w cenach hinduskich wiz, które nagle sporo zyskały na wartości. Co oprócz kontrastów, czeka na przyjezdnych w Gurgaonie? Przede wszystkim Absurd. Jest nieodłącznym towarzyszem tego korporacyjnego miasta. Absurd przybiera wszelkie możliwe formy, dziś jednak tylko o pierwszych dwóch…

Absurd w woLnym cZAsie…. Co można robić w czasie wolnym w Gurgaonie? Po pierwsze, jeśli już doświadczymy czasu wolnego, zazwyczaj jedynie w niedzielę po południu, odsy-

Zdjęcia: . Katarzyna Lechowicz

Skąd w młodych Hindusach taki entuzjazm do pracy? Odpowiedź jest prosta. Zza okna. Wystarczy odsłonić rolety, by uświadomić sobie, że przecież mogli trafić znacznie gorzej lub po prostu nie mieć pracy.

piając tydzień pracy, w który wlicza się także sobotę, wybierzemy się – podążając śladem wszystkich Hindusów – do mallu, czyli centrum handlowego. Zakupy, wydaje się, że po krykiecie są drugim narodowym sportem w tym kraju. Kupują wszyscy i wszystko, byle dużo, głośno i całą rodziną, bo to w końcu jedyna okazja, żeby się spotkać. Kiedy więc przekroczymy drzwi takiego przybytku, dokładnie sprawdzeni przez strażników, możemy odetchnąć, albo właśnie wstrzymać oddech, bo pomimo kojącej klimatyzacji, nie będziemy mogli oddychać, popychani i przyciskani przez niecierpliwy tłum, pragnący w końcu wydać ciężko zarobione rupie. Naszym oczom ukaże się raj marek, metek, firmowych znaków i kilkunastu ekspedientów oferujących każdą pomoc. Takich shopping malls jest w Gurgaonie dziewięć, ktoś mógłby powiedzieć, że tylko, a nie aż tyle, trzeba tylko pamiętać, że większości z nich

możemy nazwać Neverendless”, gdyż nie sposób ich zwiedzić w jedno popołudnie. Tak, zwiedzić, bo malle też się zwiedza, podziwia, delektuje się panującą tam atmosferą. To nie tylko miejsce zakupów, to przybytek towarzyski, kreujący i utrzymujący trendy. Gdyby jeszcze można tam było zamieszkać… Ale i to nie wystarcza, obok największego gurgaońskiego mallu, powstaje kolejny, tym razem największy na świecie – ucieleśnienie pragnień nieskończonej liczby „Rupiarzy” – „Mall of India”. Można więc spać spokojnie. A jeśli cierpliwość nam na to nie pozwala, jest jeszcze Emporior, najbardziej luksusowy ze wszystkich, tylko że w Delhi, więc czeka nas przeprawa samochodem, za to uwieńczona spotkaniem z Louisem Vuitton, Pierre Cardinem, Tiffanym czy Diorem. Tuż po kawie w którymś z modnych coffee shopów i nowej bollywodzkiej produkcji, kończy się weekend i można wreszcie wrócić do pracy. A tam….

AbsurdALny sposób nA beZrobocie Ucieleśnieniem marzeń młodego Hindusa, przedstawiciela tak zwanej nowej gurgaońskiej klasy średniej jest praca w korporacji – im bardziej amerykańskiej i znanej, tym lepiej. Twardo wyznaczone „od do” – tu nikt nie zostaje po godzinach (takowych nie ma, bo większość opuszcza biura po godz. 20:00 lub 21:00 przez sześć dni w tygodniu) – i dokładne instrukcje kadry kierowniczej (innowacyjne idee i pomysły pracowników nie cieszą się popularnością). Skąd więc taki entuzjazm? Odpowiedź jest prosta. Zza okna. Wystarczy odsłonić rolety, by uświadomić sobie, że przecież mogli trafić znacznie gorzej lub w ogóle nie mieć pracy. Poza tym w Gurgaonie nikt nie jest miejscowy, wszyscy są skądś, z Uthar Pradesh, z Pendżabu etc., gdzie zostały wielodzietne rodziny, czekające na miastową pensję… A pensję można otrzymać tak naprawdę za wszystko.Na przykład za przy-

ciskanie guzika parkomatu, byśmy mogli otrzymać rachunek. Miałoby to jeszcze sens, gdyby Naciskacz ten bilet później nam podał – nie jest to jednak w zakresie jego obowiązków i musimy go sobie odebrać sami. Po co wiec Naciskacz? Podstawowa hinduska zasada mówi, ze gdy istnieje jakakolwiek czynność, może/powinien ją za nas wykonać ktoś inny, a najlepiej kilka osób. W tutejszym rozumieniu pozwala to zmniejszyć bezrobocie. Więc gdy w restauracji jest na przykład dziesięć stolików, kelnerów musi być co najmniej dwa razy tyle, no i jeszcze pani od menu, pan od nawoływania klientów i pan od kart kredytowych. Podobnie w toaletach. Zakładając, że są tam dwie kabiny, często w środku pracują cztery osoby, formuje się więc sztuczny tłum i długie kolejki. Miejsce zajmuje też pani od papierowych ręczników, których nie możemy wziąć sobie sami, podobnie z drzwiami, które ktoś za nas otworzy i za nami zamknie. No i jeszcze pan, który na przykład obsługuje automat z napojami, wybierając za nas odpowiednią monetę i naciskając guzik. Można by rzec, że przeważają tu z gruntu profesje „naciskowe”, szkoda że nie doczekają się Naciskowych Związków Zawodowych. Kiedy już po dziesięciu godzinach pracowania na opinię jednego z najbardziej rozwijających się krajów świata, młodzi Hindusi wracają do domu, wreszcie mogą zamówić jedzenie z ukochanego McDonalds’a. Kończąc pierwszą z wycieczek po krainie hinduskiego Absurdu, wypada już tylko zaprosić na kolejną…


24|

5 grudnia 2008 | nowy czas

to owo

redaguje Katarzyna Gryniewicz

KONSUMENTA

Szukanie Britney Internet to niewyczerpane źródło informacji, z którego korzystamy coraz chętniej. Wyszukiwanie informacji o osobach stało się już regułą w stosunkach międzyludzkich. Czego nam nie powie rozmówca, możemy sobie wygooglować, albo wyyahoować w domowym zaciszu. Czasem takie wyszperane ślady mówią nam o danej osobie o wiele więcej niż ona kiedykolwiek chciałaby o sobie powiedzieć. Ciekawe, kiedy pojawią się prawne regulacje w tym zakresie. Tymczasem na czele znanych osób, goszczących w wyszukiwarkach stanęła jak zwykle Britney Spears, która pozycję lidera uzyskała po raz siódmy w ciągu ostatnich ośmiu lat – informuje serwis MarketWatch. Na kolejnych miejscach znalazły się: Barack Obama, Miley Cyrus, Jessica Alba, Lindsay Lohan oraz Angelina Jolie, i to oni powinni czuć się najbardziej nieswojo.

Zakupy w telewizorze Czy kiedykolwiek oglądając telezakupy zastanawialiście się, czy to w ogóle działa? Otóż tak i to jak! Rynek telewizyjnych zakupów nieustannie pnie się w górę i do 2012 roku jego dochody w Europie Zachodniej mają zwiększyć się aż o 54 proc., do poziomu 6,4 mld euro. Firmy badawcze Screen Digest i Goldmedia szacują, że obecnie w krajach Europy Zachodniej istnieje 65 zakupowych kanałów telewizyjnych nadających 24 godziny na dobę. Najbardziej konkurencyjnym rynkiem jest tutaj Wielka Brytania, z liczbą 40 kanałów i wartością ponad 1,5 mld euro w ubiegłym roku. Brytyjczycy uwielbiają, jak miła pani z telewizora demonstruje im działanie przyrządu do masażu albo sokowirówki. Najważniejsi brytyjscy rynkowi gracze to QVC, Ideal Shopping Direct i Sit-up TV. Z kolei drugi największy europejski rynek to Niemcy, gdzie dominują HSE24 i QVC. Z raportu wynika również, że w roku 2007 przeciętna telewizyjna sprzedaż na jednego mieszkańca Europy Zachodniej wyniosła 12 euro, a najwyższą średnią – 25 euro na osobę – odnotowano w Wielkiej Brytanii.

Jaja ze ślimaków Tak już się jakoś utarło, że najsmaczniejsze jest to, co trudno dostępne. Kiedyś na całym świecie szczytem kulinarnych rozkoszy był kawior, najlepiej zbierany z narażeniem życia w niedostępnych rejonach Rosji, ale świat poszedł do przodu i dziś rybny kawior spowszedniał do tego stopnia, że w niektórych krajach można go kupić na bazarowym stoliczku. Koneserzy zmuszeni byli poszukać czegoś innego, za co będzie można zapłacić 80 funtów za 50 g bez poczucia winy. Czymś takim okazał się... kawior ze ślimaków. Ślimaki są, jak wiadomo, trudno uchwytne, dlatego hoduje się je w specjalnych wylęgarniach, gdzie 60 tysięcy „niosek” pracuje w pocie rogów i potrzeba ich aż 250, żeby wyprodukować zaledwie kilogram przysmaku. Przyprawiony odrobiną soli i rozmarynu, zapakowany w małe okrągłe pudełeczka, wędruje na stoły smakoszy, którzy gotowi są przysiąc, że to niebo w gębie. A smak? Zdaniem znawców smakuje jak „spacer w lesie po deszczu”. Smacznego.

Zygzakiem w klapkach Alkohol albo szpilki – wybierz sama! Tak powinna brzmieć reklama społeczna adresowana do kobiet w Wielkiej Brytanii. Okazuje się, że nawet władze samorządowe i służby miejskie są zaniepokojone rosnącą liczbą kobiet, które nie stronią od alkoholu, co więcej – pijąc go poza domem narażają się na rozmaite niebezpieczeństwa, takie jak powrót do domu wieczorową porą, na rauszu i w szpilkach. Strach pomyśleć, jak to się może skończyć, dlatego władze Dewonu i Kornwalii wpadły na pomysł, żeby każdej wstawionej pani oferować przy wyjściu z baru… klapki. Projekt powstał we współpracy jednego z najbardziej malowniczych i turystycznie oblężonych miast w Kornwalii – Torbay oraz miejscowych służb ratowniczych. W okresie przedświątecznym i w czasie Bożego Narodzenia policjanci i strażacy będą dyżurowali w okolicy pubów z torbami pełnymi klapek wypatrując panie w stanie wskazującym na spożycie. Upatrzony cel zostanie obdarowany gumowym obuwiem i pouczony o konieczności zachowania równowagi. Klapki będą opatrzone umoralniającymi sentencjami, przestrzegającymi przed zgubnymi skutkami nadużywania piwa, dżinu, whisky i innych napojów alkoholowych – będą więc działały długofalowo. Akcja sfinansowana przez władze municypalne kwotą 30 tys. funtów, przewiduje też darmowe rozdawnictwo prezerwatyw, a także miniaturowych elektronicznych urządzeń alarmowych, wydających przeraźliwe dźwięki, które mają odstraszać ewentualnych gwałcicieli i zawiadamiać patrole policyjne o grożącym niebezpieczeństwie. Trzeba przyznać, że władze miejskie wykazały się podziwu godną znajomością świątecznych zwyczajów, tylko co na to podatnicy?

Seks funtów W dobie finansowego kryzysu Brytyjczycy wybierają seks jako jedną z najtańszych form spędzania wolnego czasu – wynika z sondażu BBC. Badanie ośrodka YouGov na grupie dwóch tysięcy dorosłych respondentów wykazało, że seks wyprzedza oglądanie wystaw sklepowych czy plotkowanie z przyjaciółmi. Najbardziej kochliwi i oszczędni są Szkoci (43 proc.), po nich zaś mieszkańcy południowej Anglii (35 proc.). Przedstawiciele obu płci mają jednak nieco inne preferencje. Panie w większości uznały, że wolą plotkować z przyjaciółkami, a panowie zdecydowanie wskazywali na seks. Wyniki badania opublikowała w związku z przypadającym w ostatnim dniu listopada Światowym Dniem AIDS organizacja charytatywna Terrence Higgins Trust. Przy tej okazji jej przedstawiciele zaapelowali, by ludzie wybierali bezpieczny seks i przypomnieli, że paczka prezerwatyw to mimo wszystko nieduży wydatek.

Uśmiech i cyk Telefon komórkowy Renoir LG działa jak profesjonalny zakład fotograficzny – retuszuje zdjęcia i automatycznie je robi, gdy osoba w kadrze się uśmiecha. Telefon o grubości 13,95 mm wyposażono w aparat fotograficzny z certyfikowaną optyką Schneider-Kreuznach i ksenonową lampą błyskową. Urządzenie robi zdjęcia o rozdzielczości 8 megapikseli, na których można od razu usuwać plamki i niedoskonałości twarzy. W telefonie działa też tryb automatycznego wykonywania fotografii w chwili, gdy osoba w kadrze się uśmiecha. Czyżby telefon dla ludzi, którzy gdziekolwiek się znajdują, lubią uwieczniać wszystko na fotkach? Koniec z czerwonymi oczami cioć i wujków na przyjęciach i ponurych tubylcow w tle fotek z wakacji?


|25

nowy czas | 5 grudnia 2008

co się dzieje film Iran: New Voices in Film and Video Art 5-7 grudnia Barbican, Silk Street, EC2Y 8DS Festiwal filmów i projektów wideo produkcji irańskiej. Pokazane zostaną obrazy współczesnych twórców, mieszkających zarówno w Iranine, jak i poza nim. Więcej informacji na stronie www.barbican.org.uk Julia thriller, 2008r. reż. Erick Zonca Pierwszy anglojęzyczny film francuskiego reżysera nawiązujący do obrazu „Gloria" Johna Cassavetesa z 1980 roku. Julia jest nałogową alkoholiczką lubiącą całonocne imprezy. Po utracie pracy przyjaciel zabiera ją na spotkanie AA, gdzie kobieta zapoznaje się ze swoją sąsiadką, Eleną Madagascar: Escape 2 Africa

rysunkowy, 2008r. reż. Eric Darnell, Tom McGrath w kinach m.in. sieci Odeon i Vue Doskonały prezent mikołajkowy dla dziecka od wytwórni IMAX. Druga część przygód czwórki przyjaciół z zoo na Manhattanie. Tym razem Lew Alex i inne zwierzęta opuszczają Madagaskar i dopływają do Afryki. Trouble the Water dokumentalny, 2008r. reż. Carl Deal, Tia Lessin Dokument nakręcony amatorską kamerą przez małżeństwo, które odmówiło ewakuacji podczas huraganu Kathrina w Nowym Orleanie. Obraz przedstawia przebieg kataklizmu oraz sytuacje po jego zakończeniu, pokazując krytyczne spojrzenie na działania amerykańskiego rządu.

muzyka Ava Golding 5 grudnia Le QuecumBar, 42-44 Battersea High Street, SW11 godz. 19:00, bilety: £5 Wokalistka swingowo-jazzowa zaprezentuje największe przeboje z repertuaru między innymi Peggy Lee, Etty James, Billy Holliday oraz Sarah Vaughan. Andy Black/Mandy Harris 6 grudnia Theatre Royal Stratford East, Gerry Raffles Square, London, E15 1BN godz. 19:00, wstęp wolny Koncert duetu jazzowego z ciekawym wokalem. Dan Waldman Trio 7 grudnia The Castle,Grosvenor Rise East,

Eden Road, Walthamstow Village, E17 9LB godz. 20:00, wstęp wolny Niegdyś cudowne dziecko gitary, trzydziestokilkuletni wykonawca, znany przede wszystkim z pracy z Freesoul Sessions, debiutuje jako lider nowego funkowego trio.

Road, SE21 7AD Wystawa skupiona wokół dwóch obrazów: „The Locksmith" i „Powrót Syna Marnotrawnego", jedynych dzieł neapolitańskich w stałych zbiorach galerii. Zostaną one pokazane po raz pierwszy po pracach renowacyjnych.

Loney Dear + Martin Carr + Adam Donen And The Drought

Japan Car: Designs for the Crowded Globe

8 grudnia Old Blue Last, 38 Great Eastern St, EC2A 3ES godz. 20:00, wstęp wolny Indie folk w wydaniu szwedzkim. Wystąpią multiinstrumentalista Emil Svanängen, Martin Carr oraz poeta Adam Donen w towarzystwie zespołu rockowego.

do 19 kwietnia 2009 Science Museum, Exhibition Rd, SW7 2DD Bilety: £8 Na wystawie zaprezentowane zostanie 14 niezwykłych japońskich samochodów z ostatnich lat projektów Kenya Hary oraz Shigeru Ban. Dodatkową atrakcją będzie ekspozycja drzewek bonsai.

Annie Gosford

Design Cities

9 grudnia Hall Two at Kings Place, 90 York Way, N1 9AG godz. 19:30 Bilety: £9,50 Eksperymentalna muzyka filmowa w wykonaniu nowojorskiej perkusistki i gitarzystki. Artystka tworzy dźwięk między innymi przy pomocy fabrycznej maszynerii.

do 4 stycznia 2009r. Design Museum, 28 Butlers Wharf, Shad Thames, London, SE1 2YD Wystawa strojów, mebli, plakatów prezentująca style designu w sześciu miastach: Londynie, Dessau, Paryżu, Los Angeles, Mediolanie, Tokio, w czasach ich świetności w tej dziedzinie.

6 grudnia, godz. 16:00 Mikołajkowy prezent od Teatru Syrena – przedstawienie dla najmłodszych z udziałem aktorów i dzieci ze szkół polskich. Spektakl w reżyserii Sebastiana Pałki. Oedipus

Cut & Paste

do 4 stycznia 2009r. National Theatre, Olivier, South Bank, SE1 9PX rezerwacja: 020 7452 3000 Tragedia „Król Edyp" Sofoklesa w reżyserii Franka McGuinnessa. Tragiczna historia życia króla Teb, którego losy kierowane są przepowiednią wyroczni. Pokaz bezsilności człowieka wobec losu.

Tommy Fleming 10 grudnia Irish Cultural Centre, Blacks Rd, Hammersmith, W6 9DT godz. 19:30 Bilety: £15 Fleming, znany jako „Głos Irlandii", to wielokrotnie nagradzany, doskonale sprzedający się artysta obdarzony unikalnym głosem. Wykona między innymi własne aranżacje utworów „Danny Boy" i „Bridge Over Troubled Water". Gotan Project 11 grudnia The Roundhouse, Chalk Farm Rd, London, NW1 8EH godz. 19:30 Bilety: £25 Popularne w Polsce francuskoargentyńskie trio, założone w 1999 roku. Wykonują charakterystyczną muzykę, będącą połączeniem tanga z elementami elektronicznymi.

do 21 grudnia Estorick Collection 39a Canonbury Square, N1 2AN Godziny otwarcia: 11:00-6:00 (śr.sob.), 11:00-20:00 (czw.), 12:00-17:00 (niedz.) Wystawa prac prezentujących koncepcję modernistycznego fotomontażu, nawiązującego do prac kubistów, futurystów i dadaistów. Poszczególne projekty stworzone zostały bez użycia photoshopa, tylko za najprostszych przyrządów, jak nożyczki. Miro, Calder, Giacometti, Braque: Aimé Maeght i jego artyści

Piaf do 24 stycznia 2009 Vaudeville Theatre, The Strand, London, WC2R 0NH od poniedzialku do soboty o 19:45 Bilety: £20-£45 rezerwacja: 0844 5791940 Elena Roger jako ikona światowej muzyki, która twierdziła, że urodziła się na ulicy i pomimo wielkiej sławy, wydawała się nigdy nie być jej częścią. Historia jej kariery i bujnego życia uczuciowego cały czas budzi ogromne zainteresowanie.

już wkrótce Światłość światu

Royal Academy of Arts Burlington House, Piccadilly, W1 Otwarte codziennie od 10.00 do 6.00, w piątki do 10.00 Bilety £9.00, ulgowe £8.00 i £7.00 Do 2 stycznia

teatr

12 grudnia, godz. 19:30 Kościół św. Mateusza, Koncert polskich kolęd i pastorałek w wykonaniu kompozytora Tomasza Kohuta i instrumentalisty, członka zespołu Nigela Kennedy'ego Tomka Nowaka. Nietypowe wykonania tradycyjnych utworów.

Teatr Kości: Dwa Razy Dwa 9-12 grudnia Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF godz. 19:00 (wszystkie spektakle) Bilety: £8, rezerwacja: 02087410398 Cztery spektakle w wykonaniu Teatru Kości – dwa po polsku, dwa w angielskiej wersji językowej. 09.12 „ZACHŁYŚNIĘCI” (polska wersja językowa) 10.12 „UNDERCROWN” 11.12 „CIEŃ DNIA" (polska wersja

językowa)

wystawy Paintings at Dulwich Picture Gallery do 14 czerwca Dulwich Picture Gallery, Gallery

12.12 „GOOD MORROW GOOD NIGHT”

Złota Kaczka – Legenda Warszawska Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF

Jewish Postcards od 15 grudnia do 5 stycznia City Hall, The Queens Walk, SE1 pon.-pt. 8:00-20:00 Obraz życia londyńskich Żydów przedstawiony na kartkach pocztowych z lat 1900-1914. Część znanej kolekcji Davida Pearlmana. Galowy Koncert Świąteczny 13, 14 grudnia, POSK bilety i informacje: 07788 410122 godz. 19:00 (sobota); 16:00, 19:30 (niedziela) Szlagiery ze świata operetki i musicali w wykonaniu Grażyny Brodzińskiej i Mirosława Błaszczyka. Dodatkowymi atrakcjami będzie pokaz tańców latynoskich w wykonaniu pary uczestników programu „Taniec z Gwiazdami" oraz kolędowanie z publicznością.


26

5 grudnia 2008 | nowy czas

czas na relaks Punkty dystrybucyjne Nowego Czasu

OLEJ DO GŁOWY

» Tak jak z trzech podstawowych kolorów

mANIA GOTOWANIA

możemy otrzymać wszystkie barwy świata, tak z dwóch prostych składników możemy otrzymać przeobfitą game przepisów. Trochę w tym przesady, ale czyżby do końca? A o jakie składniki chodzi? O olej i ocet winny. Ale zacznijmy od homarów.

Mikołaj Hęciak

Homary są najlepsze w sezonie letnim. Natomiast teraz, od grudnia do kwietnia trudno o ten specjał, choć zawsze pozostaje opcja mrożonki dostępnej cały rok.

SAŁATKA Z HOMARA Na dwie osoby przygotujmy: 1 średniej wielkości homara (około 450 g po ugotowaniu), 1 sałatę, pęczek pietruszki (może być curly parsley). Najpierw wykręcamy wszystkie odnóża duże i mniejsze. Te mniejsze posłużą nam do końcowej dekoracji. Teraz musimy dobrać się do smakowitego mięsa, jakie znajduje się w przednich dużych szczypcach. Pomagając sobie tłuczkiem kuchennym lub ciężkim nożem rozbijamy pancerz i wyjmujemy mięso. Ostrym, dużym nożem przecinamy skorupiaka na dwie połówki. Zaczynamy od głowy w kierunku ogona. Z ogona wyjmujemy białe mięso, a z okolic korpusu wszystkie drobne wnętrzności, których nie będziemy używali. Z tylnych nóg też możemy bardziej wyskrobać niż wyjąć trochę więcej mięsa. Obydwie połówki pancerza opłukujemy i osuszamy. Nakładamy mięso do środka. Na półmisek wykładamy opłukaną i osuszoną sałatę, lub jej mieszankę, jako dekorację. Na wierzchu układamy połówki homara. Obok układamy szczypce i odnóża, posypujemy posiekaną zieloną pietruszką. Podajemy z zimnymi sosami, np. domowej roboty majonezem i sosem francuskim.

SOS FRANCUSKI Zwany też jest vinaigrette. Popularny jest zarówno w Polsce, jak i Anglii. Z podstawowych składników, jakimi są olej i ocet winny powstało wiele odmian i wariacji. Jest to możliwe nie tylko dzięki pomysłowości twórców, ale różnorodności całej gamy olejów i octów. Najpopularniejsza jest oliwa z oliwek, która może być mniej lub bardziej szlachetna – wpływ na jej jakość mas sposób tłoczenia. Temperatura wrzenia jest niższa niż oleju roślinnego, przez co mniej nadaje się do smażenia, a czym bardziej dystyngowana oliwa tym i cena wyższa i przeznaczenie inne. Tak więc oliwa, a szczególnie extra virgin oil najbardziej nadaje się do sałatek i sosów. Z

kolei olej słonecznikowy z powodzeniem możemy używać i do sałatek, i do smażenia nie narażając naszego budżetu na szwank. Do najtańszych olejów należy tzw. roślinny lub rzepakowy, które z racji mniejszej szlachetności i mniejszych walorów smakowych i odżywczych preferowane są przy smażeniu. Natomiast przed wszystkimi miłośnikami sałatek otwierają się wrota trudnego wyboru. Intensywny w smaku olej kukurydziany (corn oil albo maize oil), lekkie oleje z orzeszków ziemnych albo arachidowych (groundnut oil), specyficzny olej sojowy (soya beans oil), który może niektórych zniechęcać swoim zapachem. I jeszcze trzy oleje z orzechową nutą w tle: olej sezamowy (sesame oil) dobry nie tylko w azjatyckich sałatkach, ale kilka kropli dodanych na końcu smażenia do np. warzyw typu stir-fry w wyraźny sposób może zmienić i poprawić smak potrawy; olej z orzechów laskowych wyjątkowo polecany do sałatek (hazelnut oil) i chyba najdroższy ze wszystkich – olej z orzechów włoskich (walnut oil). Mówiąc o doborze octu do sałatek, nie mamy już takiego wyboru. Ocet spirytusowy, czy tzw. malt vinegar nie nadają się w ogóle, gdyż zabijają wszelką subtelność smaku. Pozostaje jednak szeroka gama octów na bazie wina lub cidera i ich przemiła właściwość – łatwo przesiąkają dodatkowymi smaczkami, jakie oferują czosnek, zioła czy owoce, np. malina. I trzeba przyznać, że ceno-

wo można temu sprostać albo w łatwy sposób przygotować samemu. By przygotować domowej roboty ocet winny należy zalać wybrane zioła dobrej jakości octem winnym (z białego lub czerwonego wina), zamknąć szczelnie i odstawić w ciemnym, chłodnym miejscu na sześć tygodni. Dla mniej cierpliwych produkcja octu winnego, owocowego powinna być łatwiejszym rozwiązaniem. Taki ocet można otrzymać już po czterech dniach. W podobny sposób jak wyżej należy zalać rozgniecione miękkie owoce, takie jak maliny, truskawki czy czarną porzeczkę. Po tym czasie trzeba przecedzić przez płótno i gotowe. Na każde 600 ml octu wypada 450 g owoców. Podobnie zresztą możemy postąpić z oliwą i zanurzając w niej różne zioła lub warzywa otrzymać zadowalające efekty smakowe, np. pikantna oliwa o smaku chilli. Wracając do przepisu – na 120 ml sosu francuskiego potrzebujemy 6 łyżek oleju (wybór należy do nas), 2 łyżki octu winnego lub soku z cytryny, pół łyżeczki cukru i łyżeczka musztardy. Proporcje te można zmieniać. Będąc w Anglii możemy wybierać w musztardzie Dijon, pełnoziarnistej (wholegrain), angielskiej (pamiętamy Colleman’s English Mustard), czy proszku musztardowym (mustard powder). I do smaku klasycznie sól i pieprz. Wszystkie składniki możemy wymieszać jednocześnie za pomocą trzepaczki lub w słoiku przez potrząsanie. W przypadku zważenia, czyli niepołączenia się składników w gładką masę możemy ratować się na dwa sposoby. Pierwszy – do czystego i suchego naczynia dodać łyżeczkę bądź więcej musztardy (w zależności od proporcji) i stopniowo dodawać zważoną masę. Drugi – dodanie odrobiny ciepłej bądź bardzo ciepłej wody przy jednoczesnym, energicznym mieszaniu. Taki sos na zimno możemy przechowywać przez długi czas, wstrząsając za każdym razem przed użyciem. Wiadomo, że pęd dzisiejszej cywilizacji nie pozwala nam za bardzo zwolnić, by oddać się kulinarnym igraszkom, ale zachęcam naszych Czytelników do podzielenia się z nami na łamach „Nowego Czasu” swoimi doświadczeniami. Mam na myśli przepisy na omawiane wyżej zalewy octowe lub smakowe oleje. Zapraszam za tydzień.

Poza polskimi skleapmi, ośrodkami, Konsulatem RP, „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.

RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066 od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00

piątek sobota 10.00 – 23.00

niedziela 09.00 – 23.00

ZAPRASZAMY!!!


|27

nowy czas | 5 grudnia 2008

czas na relaks sudoku

średnie

łatwe

8

9

1 5 7 5 9 7 6 3 8 7 4 6 1 9 2 1 3 4 6 8 2 3 1 9 3 5 7 9 6

3

8 7 2

2 5 6

trudne

5

4 9 2 9 6

5 1 7

1 6 4

6

3 5

1

3 2

8

4 8 6

2

2 8 6 9

5 6

9

6 5 8

5 2 9 4

8

6

1

4 8 6 4 5

2

1

3

7 6 4 2 1

1

1 5 2 3

krzyżówka

horoskop

BARAN 21.03 – 19.04 Czeka cię bardzo przyjemny tydzień. W miłości wiele dobrych i ciepłych chwil oraz delikatnych, subtelnych uczuć. W pracy zadbaj o relacje z kobietami, współpraca z nimi może bowiem okazać się dla ciebie bardzo korzystna. Będą też w stanie pomóc ci w trudnych sytuacjach. O sprawy finansowe martwić się nie musisz.

BYK

20.04 – 20.05

Tydzień może być nerwowy i stresujący. Lepiej opanuj emocje. W związkach możliwe drobne sprzeczki, a planowane randki być może trzeba będzie przełożyć. W pracy zdystansowanie się do konfliktowych sytuacji pozwoli ci na uniknięcie problemów. Kontroluj finanse – nie zaciągaj kredytów ani nie pożyczaj nikomu gotówki. Znajdź czas na wypoczynek i relaks, co pomoże opanować nadmierną nerwowość.

NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06

Zapowiada się owocny w pozytywne wydarzenia tydzień. Osoby samotne mogą liczyć na spotkanie drugiej połowy. W pracy zapowiadają się wyjazdy integracyjne lub ciekawe spotkanie biznesowe w większym gronie. Może staną się one szansą na zarobienie dodatkowych pieniędzy. Twoje samopoczucie będzie dobre, ale zadbaj o zdrową dietę, bogatą w owoce i warzywa dla odtrucia organizmu.

RAK 22.06 – 22.0

Ten tydzień powinien przynieść ci wiele spokoju i dać szansę zrozumienia trudnych spraw. W sprawach uczuciowych postaraj się zrozumieć partnera, on myśli podobnie jak ty. W pracy spodziewaj się pozytywnego załatwienia dotychczasowych problemów i złagodzenia napięć.

LEW 23.07 – 22.08

W tym tygodniu skup się na odpowiednim słuchaniu i analizowaniu tego, co mówią ci inni. W sprawach uczuciowych nie słuchaj rad, lecz własnego serca. Pamiętaj, że to twoje życie. Słuchaj natomiast tego, co słyszysz na spotkaniach biznesowych, gdyż może pojawić się oferta ciekawej pracy z lepszymi warunkami finansowymi. Jeśli ostatnimi czasy męczyły cię migreny, zgłoś się do lekarza, może to być spowodowane czymś poważniejszym niż stres.

PANNA 23.08 – 22.09

Tydzień może być spokojny, a nawet nudny, bez wielkich wzlotów ani też upadków. Jeśli czujesz, że w miłości nie wszystko układa się po twojej myśli, zastanów się, czy nie nadszedł czas na zadbanie o siebie, samoakceptację i szacunek do własnej osoby. W pracy bądź cierpliwy, na rozwiązanie problemów trzeba jeszcze poczekać.

GA WA 23.09 – 22.10

Możliwe, że ten tydzień przyniesie ci uporządkowanie i unormowanie się pewnych spraw. Jeśli myślisz o trwalszych relacjach z partnerem, nadszedł czas na ich umocnienie. W pracy natomiast możliwe będzie podpisanie umowy lub dokumentów, na których ci bardzo zależy. Jest duża szansa, że odbije się to korzystnie na zasobności twojego konta.

SKORPION 23.10 – 21.11

Być może ten tydzień przyniesie chwilową stagnację i zatrzymanie się biegu spraw. W sprawach uczuciowych pamiętaj, że przyczyną twojego dyskomfortu psychicznego jest rozczarowanie partnerem. W pracy zastój, ale możesz wykorzystać ten czas na planowanie przyszłości. Uważaj na finanse, aby opóźnione płatności nie zachwiały twoim budżetem.

STRZELEC 22.11 – 21.12

Twoja aktualna sytuacja uczuciowa jest wynikiem tego, że pozwoliłeś komuś kontrolować twoje emocje. W pracy staraj się dokładnie analizować sytuację, aby nie oceniać ich w niewłaściwy sposób. Twoja sytuacja finansowa może wydać się ciężka, rozwiązanie jej będzie jednak łatwiejsze niż myślisz.

ZIOROŻEC

KO 22.12 – 19.01

Możliwe, że ten tydzień zaowocuje pozytywnymi uroamziceniami i nieprzewidywalnymi wydarzeniami. W miłości masz szansę poznać kogoś ciekawego, kto nada tempa twojemu życiu. W pracy same pozytywy, dobre wiadomości i korzystne zmiany. Skontroluj finanse teraz, a zaowocuje to stabilnym budżetem w przyszłości.

NIK WOD 20.01 – 18.02

Zapowiada się niezwykły, zawirowany, a nawet i magiczny tydzień. W miłości niespodziewana znajomość może całkiem zawrócić ci w głowie. Daj się ponieść tym uczuciom. W sprawach zawodowych możliwe lukratywne wyjazdy biznesowe lub delegacje. W finansach nie bądź lekkomyślny, sprawdź stan konta zanim zdecydujesz się wydać pieniądze na przyjemności.

BY

RY 19.02 – 20.03

Być może ten tydzień będzie impulsem do zakończenia twoich problemów. W miłości wreszcie zrozumiesz sytuację i wyciągniesz pozytywne wnioski. W pracy zapowiada się natomiast oczekiwany kompromis lub ugoda, możesz się więc uspokoić i wyciszyć. W finansach błędne inwestycje dadzą o sobie znać. Wyciągnij z nich odpowiednie wnioski.


28|

5 grudnia 2008 | nowy czas

ia Ogłoszen ramkowe . już od £15 TANIO NIE! I W YGOD ą! rt Zapłać ka

jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?

KUCHNIa DOMOWa

USŁUGI RóŻNE

PEŁNa KSIĘGOWOśĆ (rozliczenia przez internet) Zwrot podatku w ciągu 48h Virtual office NIN, CIS, CSCS, zasiłki i benefity

WIGILIa Na WyNOS (możliwość dowozu) W cenie ₤20 od osoby • Barszcz z uszkami • Pierogi z kapustą i grzybami • Karp lub filet z mintaja • Ryba po grecku • Ryba w galarecie • Śledź w oleju z cebulką • Kluski z makiem • Sałatka jarzynowa • Kompot z suszu aNETa: 0788 236 6755 The Duke of Cambridge, 1 Kingsley Road, TW3 1Pa Hounslow The Bell, 2 Staines Road, Hounslow TW3 3jS DOJAZD: Samochodem: zjazd z A4 (kierunek Heathrow) przy stacji BP. Metrem: Hounslow East lub Hounslow Central. (Zamówienia tylko z Londynu)

USŁUGI KOMPUTEROWE

HL-COMPUTER SERvICE Profesjonalne usługi informatyczne Naprawy, modernizacje usuwanie wirusów, reinstalacja Windows, instalacje internetu. Konfiguracja routerów Odzyskiwanie danych Drukowanie wizytówek Projektowanie www Sprzedaż komputerów

aCTON Suite 16 Premier Business Centre 47-49 Park Royal London NW10 7LQ TEL: 0203 033 0079 0795 442 5707 CaMDEN Suite 26 63-65 Camden High Street London NW1 7JL TEL: 0207 388 0066 0787 767 4471 www.polonusaccountancy.co.uk office@polonusaccountancy.co.uk

BIURO KSIĘGOWE Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity

LOKaLE DO WyjajĘCIa

Technik-Informatyk Olgierd 07961222932 www.hl-computerservice.com www.hl-shop.com

Tel.: 0792 691 1072

Oferujemy standardowe INSTaLaCjE SaTELITaRNE oraz rozbudowane instalacje dla domów wielorodzinnych na terenie Londynu, Slough, Reading i okolic. Platforma cyfrowa nie ma znaczenia. Jeśli nie chcesz stracić całego dnia na kombinowanie i zgadywanie jak ustawić czaszę, zadzwoń do nas! Montujemy wszystkie anteny (nie tylko satelitarne!) TANIO, SZYBKO, SOLIDNIE! Londyn • Slough • Reading TEL.: 0787 701 5563

komercyjne z logo

£15

£25

do 40 słów

£20

£30

ZDROWIE

WRóŻKa SEBILa przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. TEL. 0798 855 3378

GINEKOLOG-POŁOŻNIK Dr n. med. Michał Samberger The Hale Clinic 7 Park Crescent London W1B 1PF Tel.: 0 750 912 0608

MaŁGORZaTa Tel:0793 338 8935

www.ginekologwlondynie.co.uk michal.samberger@wp.eu

Sebastian Fluder: masażysta-rehabilitant z doświadczeniem klinicznym, leczy różnego rodzaju schorzenia i dolegliwości: • bóle pleców, rwa kulszowa • wypadnięcie dysku • nastawianie kręgosłupa • rehabilitacja po urazach Możliwość dojazdu do Twojego domu.

URODa

Tel. kom 07783144365 Tel. 020 83547299

PROFESjONaLNE FRyZjERSTWO strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. Iza West acton, Tel. 0786 2278729

TRaNSPORT PRZEPROWaDZKI LaBORaTORIUM MEDyCZNE: THE PaTH LaB Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG.

WRóŻKa jaśMIN Wróży ze zdjęcia, z ręki i z kart tarota. Zdejmuje złe uroki i klątwy, Zmieni twojego pecha w strumień radości i powodzenia. Pomaga w problemach. 27 lat doświadczenia! TEL. 079 60 38 18 00

TEL: 020 7935 6650 lub po polsku: Iwona – 0797 704 1616 25-27 Welbeck Street London W1G 8 EN

MaLUjĘ PORTRETy Z NaTURy LUB FOTOGRaFII

BaDaNIa ORGaNóW WEWNĘTRZNyCH OBERONEM: •Wykrywanie pasożytów •Alergii •Zastosowanie prawidłowych leków ziołowych •Dobór produktów wg analizy organizmu. •Masaże •Dietetyka Czynne od 7.00 do 23.00 Ur szu la Reń ska Tel: 0772 996 8769 20 Ladysmith Road Canning Town London E16 4NR (Bus 69, six bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com

Akwarela - £100.00 Olejna - £200.00 Tel: 0788 415 5281 0208 578 7787 www.zojka.com

KSIĘGOWOśĆ FINaNSE

TEL: 077 9035 9181 020 8406 9341

ogłoszenia komercyjne

do 20 słów

Bóle kręgosłupa, stawów, mięśniobóle, nerwobóle Wizyty domowe

TOWaRZySKIE

szybko i skutecznie (przyjmuję również wieczorem i w weekendy)

Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406

aUTO-ZŁOMOWaNIE Za każde auto płacimy od £50,00 do £100,00 Załatwiamy wszystkie formalności w DVL Auto odbieramy od klienta. Pomoc drogowa i autoholowanie 24 godz./7 dni w tygodniu TEL. 0759 230 4530

DWójKa DO WyNajĘCIa Ładna, duża dwójka do wyjnajęcia (prawie od zaraz) w spokojnym, cichym domu, niedaleko od stacji East Acton.

ROZLICZENIa I BENEFITy

prosimy o kontakt z

FIZjOTERaPIa, MaSaŻ LECZNICZy

162D HIGH STREET HOUNSLOW TW3 1BQ TEL.: 0208 814 1013 MOBILE: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk

aBy ZaMIEśCIĆ OGŁOSZENIE RaMKOWE

KaWaLER, KaTOLIK, po wyższych studiach pragnie poznać Polkę do lat 40, która chętnie zamieszka we Francji lub we Włoszech. Mówię po angielsku, francusku i po włosku. TEL.: 020 7697 0005

aNTENy SaTELITaRNE jan Wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĶceń, systemy CCTV, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny Tel. 0751 526 8302

Naturalne kosmetyki szwedzkie Oriflame www.oriflame.co.uk Wybierz numer produktu oraz ilość i prześlij zamówienie SMS-em Tel: 0772 996 8769

WyWóZ śMIECI przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, Złomowanie aut – free TRaNSPOL tel. 0786 227 8730 lub 29 aNDRZEj


|29

nowy czas | 5 grudnia 2008

ogłoszenia RECRUITMENT ASSISTANT

job vacancies ----TELEPHONE CLERK Location: MARKET HARBOROUGH, LEICS Hours; 20 - 37 PER WEEK MONDAY - FRIDAY BETWEEN 9AM -5PM Wage: £6 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Staff Line Recruitment Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Staff Line Recruitment who are operating as an employment business. Must be able to speak and write Polish fluently. Applicants must have good attention for detail and be educated to GCSE standard of C or above in English or equivalent. Must be computer literate, articulate and polite with excellent communication skills and have a cheerful telephone manner. Must also be flexible and multi tasking. Candidates with experience of customer service, customer facing-roles or call centre work are best suited to this role, however full training will be given. Duties are dealing with telephone calls for job advert vacancies. This is a temporary contract although work will be ongoing. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Karen Marston at Staff Line Recruitment, The Triangle, NG2 Business Park, Nottingham, Nottinghamshire, NG2 1AE, or to k.marston@onsitepartnership.com.

Location: NAZEING, WALTHAM ABBEY, ESSEX Hours: 40 PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, 9AM - 5PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days Employer: Kinglea Plants Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: No previous experience necessary as full training will be given. Must be able to speak English and Polish. Duties include assisting the recruitment manager in advertising for vacancies in Poland, speaking to people in Poland, translating documents into Polish, translating Polish documents into English and general office tasks. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Lesley Keene at Kinglea Plants Ltd, Shottentons Farm, Nazeing, Waltham Abbey, Essex, EN9 2NY. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. Apply in writing by email to Lesley Keene at lesley.keene@kingleaplants.co.uk

CAREWORK Location: READING AND SURROUNDS, BERKSHIRE Hours: 37 PER WEEK 7.30AM-2.30PM OR 2.30PM-10.30 5 DAYS OUT OF 7 Wage: £14.712 - £14.865 PER ANNUM Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Jacaranda Recruitment Employer: RefVR/00255WA Closing Date: 10/12/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This is a Jacaranda Recruitment vacancy who are operating as an employment agency. You must enjoy working with people with learning disabilities, have excellent communication skills, be able to develop trustful relationships to

clients, promote the clients independence, have a good sense of humour, be kind, respectful and understanding towards your clients and bring a positive work attitude and be robust as in crisis resistant and calm. This employer provides support services to people with learning disabilities, mental health issues, epilepsy, Aspergers Syndrome and Autism, positions available for career starters, as well as for more experienced workers - the employer will be career starters, as well as for more experienced workers Successful applicants are required to provide a enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 6765621 and asking for Lyndsay Rodgerson. Lyndsay Rodgerson on +44 208 676 5621 or at Lyndsay@jacaranda-recruitment.co.uk

gogy. You will have a special induction week the English system, English language course, work with other German or Danish Social Pedagogues as well as British colleagues. The British government is funding a research programme to employ and support Social Pedagogues in England. Jacaranda is the official partner responsible for recruiting 30 Social Pedagogues for the project. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. The employer will meet disclosure expense. Joel Attar at joel@jacaranda-recruitment.co.uk or +44 20 8676 5615 How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 6765615 and asking for Joel Attar. Joel Attar at joel@jacaranda-recruitment.co.uk or +44 20 8676 5615

CLAIMS PROCESSOR SOCIAL PEDAGOGUE Location: SOUTH AND NORTH OF ENGLAND Hours: 37 PER WEEK 7.30AM-2.30PM OR 2.30PM-10.30 5 DAYS OUT OF 7 Wage: £17,000 - £22,000 - DEPENDING ON EXPERIENCE Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Jacaranda Recruitment Employer: Ref00378 Closing Date: 31/12/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Jacaranda Recruitment who are operating as an employment agency. Applicants must have a qualification in Social Work, Social Pedagogy or Peda-

Location: MITCHELDEAN, GLOUCESTERSHIRE Hours: 37.5 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, BETWEEN 9AM-5PM Wage: £7 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Nu-Staff Recruitment Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentre Plus, for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Applicants must be able to speak fluent Polish and English. Previous administration experience is desirable, although not essential.

Training will be provided on the in-house database. Duties include processing claims, taking and dealing with phone calls, liaising with other agencies, general administration and any other tasks as required. This is a temporary ongoing position with an immediate start. The exact duration is unknown. This position is based at Vantage Point Business Village in Mitcheldean, Gloucestershire. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01291 620730 and asking for Samantha Maunders.

MOTOR VEHICLE TECHNICIAN Location: LONDON (N2) Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY-FRIDAY 8.30AM-5.30PM Wage: £17,000-£18,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Victory Auto Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentre,for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Must be fully experienced and hold the relevant qualification. Must hold a full clean driving licence and have basic tools. Duties will include working on all makes of cars and repairing/servicing vehicles as required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 020 88839707 and asking for Mark Bharadia. Non-UK applicants to apply by emailing a CV to shiraz.sakkaf@jobcentreplus.gsi.gov.uk

ORBIS EXPRESS Zaplanuj swoją podróż z nami samolotem, autokarem lub samochodem!!! Tylko u nas znajdziesz oferty 7 linii samolotowych oraz 12 przewoźników autokarowych. Tel. 0207 730 6872 ORBIS EXPRESS na Victorii • 14 Elizabeth Street, SW1W 9RB ORBIS EXPRESS na Ealing • 44 The Mall, Ealing Broadway W5 3TJ

Lecisz do Polski? Polecamy Ci najlepszy transport osobowy na lotniska Luton i Stansted – regularne odjazdy z Hammersmith, Acton i Ealing ORBIS AIR LINK LTD Atrakcyjne ceny • zniżki dla grup • bilety rodzinne Rezerwacje na: www.orbisairlink.co.uk lub telefonicznie: 08454 708 707


30|

5 grudnia 2008 | nowy czas

port PiłKA NożNA

redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk

LigA 6 BirMiNghAM

PiłKA NożNA

LigA PoLSKA

Brawo Kokociński! Wisła popłynęła w Chorzowie

Daniel Kowalski

Oba zespoły są znane z niezwykłej waleczności, dlatego też kibice spodziewali się bardzo ciekawego widowiska. I tak też się stało. Po dramatycznym meczu Szerszenie wygrali 4:3, a bramkę na wagę tytułu mistrza ligi zdobył Marcin Gawliński. Ekipie z Redditch po raz drugi przypadł więc tytuł wicemistrza. Trzecie miejsce zajęli Brummy Poles po zwycięstwie nad Imrą 9:6. Aż pięć bramek dla pokonanych strzelił Tomasz Rzepa. Imra straciła w tym meczu jednego z najbardziej doświadczonych swoich zawodników. Po jednym ze starć w szpitalu wylądował Arkadiusz Białuski. Bez niespodzianki zakończył się mecz o piąte miejsce. PL Squad rozgro-

Dzwon do Polski

mił The Patriots aż 10:3. Po pierwszej części meczu Squad wygrywał już 4:0 i przed drugą odsłoną jedyną niewiadomą były już tylko rozmiary porażki. Siódme miejsce zajęła „szóstka” Vitamin Shop, po wysokim zwycięstwie nad Serwisem GSM 12:5. Przedmeczowym faworytem zdawał się być zespół GSM-u, boiskowa rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna. Vitamin Shop zagrał bardzo ambitnie, deklasując faworyta aż siedmioma bramkami. Niedzielne finały były ostatnim punktem sportowej rywalizacji tego roku. Organizatorzy bardzo obawiali się niesprzyjającej aury, ale ta na szczęście oszczędziła piłkarzy. Po finałowych meczach dokonano uroczystego wręczenia nagród.

2p/min na tel. stacjonarny

Wybierz poniĪszy numer dostĊpowy a nastĊpnie numer docelowy

Polska Polska Niemcy Slowacja Czechy Irlandia Litwa

Wyniki. Finał: Magna Redditch FC – Szerszenie 3:4 (1:1). Mecz o 3. miejsce: Imra – Brummy Poles 6:9 (1:3). Mecz o 5. miejsce: The Patriots PL – PL Squad 3:10 (0:4). Mecz o 7. miejsce: FC Serwis GSM – Vitamin Shop 5:12 (2:3). Mecz o 9. miejsce: FC Revolution MOPS – Białe Orły 4:3 (2:3). Mecz o 11. miejsce: Bad Boys – Re-United 4:3 (2:0). Mecz o 13. miejsce: Furious – La Pasion 7:6 (3:2).

2p/min - 084 4831 4029 7p/min - 087 1412 4029 2p/min - 084 4831 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 4p/min - 084 4901 4029

87 enta: 0208 497 92 Polska Obsáuga Kli

Królem strzelców ligi został wspomniany wcześniej Tomasz Rzepa, który od sponsora ligi, Edwina Plenznera (Vitamin Shop) otrzymał pozłacaną statuetkę oraz torbę zawierającą sportowe suplementy. Najlepszego bramkarza wybierali kapitanowie drużyn, organizatorzy oraz sędziowie. W wyniku głosowania został nim Tomasz Grabowski (Szerszenie). Drugie miejsce zajęli Robert Tylec (Imra) oraz Krystian Turski (La Passion). Sponsorem tej klasyfikacji była firma kosmetyczna Oriflame, którą w Birmingham reprezentuje Anna Drożdż. Nagroda Fair-Play przypadła Krzysztofowi Kokocińskiemu (Brummy Poles). Organizatorzy przyznali ją za sportową postawę we wcześniejszym meczu o finał. Kokociński przyznał się do faulu na Nikodemie Kurowickim, co pozbawiło jego drużynę szans na walkę o mistrzowski tytuł. Zawodnik Brummy Poles, informując o tym zdarzeniu sędziego zawodów Kazimierza Okonia wprawił swoich kolegów z drużyny w osłupienie. Pytali się go kilkakrotnie, czy jest pewien swojej decyzji. On jednak jej nie zmienił, czym zasłużył sobie na słowa uznania. Podczas przyznania tej nagrody (koszulka reprezentacji Polski) honorowy piłkarz zdobył od zgromadzonych kibiców zasłużone brawa.

www.auracall.co

m/polska

Tanie Rozmowy! *T&Cs Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls *T&Cs: from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Końcowa klasyfikacja drugiego sezonu: 1. Szerszenie, 2. Magna Redditch FC, 3. Brummy Poles, 4. Imra, 5. PL Squad, 6. The Patriots PL, 7. Vitamin Shop, 8. FC Serwis GSM, 9. FC Revolution MOPS, 10. Białe Orły, 11. Bad Boys, 12. Re-United, 13. La Passion, 14. Furious, 15. No Name, 16. Galacticos.

Mistrzowie Polski coraz częściej zaskakują swoich kibiców. W miniony weekend niespodziewanie stracili komplet punktów w Chorzowie. To już druga porażka z rzędu. Tydzień temu krakowianie polegli we Wrocławiu 1:2. Choć władze Białej Gwiazdy o tym głośno nie mówią, pozycja Macieja Skorży jest w tym klubie coraz słabsza. Po szesnastu kolejkach Wisła zajmuje bowiem dopiero piątą lokatę, tracąc do prowadzącego Lecha Poznań już trzy punkty. Trwa czarna passa Górnika Zabrze. Zespół Henryka Kasperczaka o rundzie jesiennej będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Podczas zimowej przerwy w klubie ma dojść do kilku spektakularPiłKA NożNA

nych transferów. Na liście życzeń zabrzan są tak znane nazwiska jak Maciej Żurawski, Jacek Krzynówek czy też Marcin Baszczyński. Bez wzmocnień klub z Roosevelta o utrzymaniu będzie mógł jedynie pomarzyć. Wyniki XVI kolejki: Polonia Warszawa – Arka Gdynia 0:0, Odra Wodzisław – Lech Poznań 0:1, Cracovia – Jagiellonia Białystok 2:0, Ruch Chorzów – Wisła Kraków 1:0, Polonia Bytom – Piast Gliwice 1:0, Śląsk Wrocław – ŁKS Łódź 3:0, GKS Bełchatów – Górnik Zabrze 1:0, Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 2:3.

Daniel Kowalski

LigA ANgieLSKA

Stamford Bridge zdobyty Pod znakiem derbów upłynęła sobotnio-niedzielna kolejka Premier League. Na Stamford Bridge Chelsea uległa Arsenalowi, a w Manchesterze podopieczni Sir Alexa Fergusona wygrali „na wyjeździe” z ManCity 1:0.

O ile zwycięstwo Manchesteru United nikogo specjalnie nie zaskoczyło, wygraną Arsenalu przyjąć należy jako małą niespodziankę. Zespół Arsene Wengera chcąc mieć w dalszym ciągu ścisły kontakt z czołówką musiał co najmniej zremisować. Plan został wykonany z nawiązką dzięki dwóm bramkom Robina van Persie. Pierwsza z nich zdaniem wielu fachowców zdobyta została nieprawidłowo. Holender otrzymał bowiem decydujące podanie będąc na pozycji spalonej. Drugi gol nie podlegał już dyskusji i był ozdobą wielu telewizyjnych powtórek. W Manchesterze byliśmy świadkami jubileuszowych 150-tych derbów tego miasta. Klub Tomasza Kuszczaka wygrał zasłużenie 1:0, a autorem jedynego gola był niezawodny Wayne Rooney. Porażka klubu z City oznacza, iż po piętnastu kolejkach zajmuje dopiero czternastą lokatę. Jeśli Mark Hughes nie odmieni zespołu pozostanie mu walka o utrzymanie, a

to oczywiście nie było jego celem. Po przejęciu klubu przez arabskie konsorcjum oraz kilku spektakularnych transferach celem MC miała być walka o pozycje premiowane udziałem w Lidze Mistrzów. Cenne wyjazdowe zwycięstwo zanotował Bolton Wanderers Euzebiusza Smolarka. Bolton rozgromił na wyjeździe Sunderland aż 4:1. Nasz zawodnik całe spotkanie spędził na ławce rezerwowych. W lidze szkockiej kolejne zwycięstwo zanotował mistrz ligi, Celtic Glasgow. Tym razem ofiarą „białozielonych” padła jedenastka Iverness. Całe spotkanie zaliczył Artur Boruc, który powoli wraca do formy po ostatniej burzliwej „rehabilitacji”. Wyniki XV kolejki: Chelsea Londyn – Arsenal Londyn 1:2, Tottenham Londyn – Everton Liverpool 0:1, Portsmouth - Blackburn 3:2, Manchester City – Manchester United 0:1, Aston Villa Birmingham – Fulham Londyn 0:0, Middlesbrough – Newcastle United 0:0, Sunderland – Bolton Wanderers 1:4, Wigan Athletic – west Bromwich Albion 2:1, Stoke City – Hull City 1:1.

Daniel Kowalski


|31

nowy czas | 5 grudnia 2008

sport

Bój o mundial Czesław Ludwiczek

Wielkie imprezy sportowe, takie jak np. igrzyska olimpijskie lub piłkarskie mistrzostwa świata czy Europy, urastają we współczesnej dobie do ogromnych wydarzeń w skali globalnej.

Owe imprezy to już nie tylko współzawodnictwo wszelkiej maści atletów, ale także szalone przedsięwzięcia ekonomiczne, finansowe, turystyczne, medialne, a nawet polityczne. Natomiast kraj, w którym przynajmniej jeden taki ewenement został ulokowany, koncentruje na sobie uwagę miliardów ludzi i oczywiście odnosi z tego tytułu różnorakie korzyści, od merkantylnych poczynając, a na propagandowych kończąc. Toteż na świecie trwa nieustanny wyścig co bogatszych i sprytniejszych państw o przyznanie im prawa organizacji znaczących imprez. Obecnie w sferach piłkarskich toczy się, zresztą już od co najmniej dwóch lat, cichy bój o pozyskanie prawa do organizacji piłkarskiego mundialu w roku 2018. Teoretycznie rzecz biorąc, powinien on przypaść któremuś z państw europejskich, bo FIFA, która w tej materii rządzi i dzieli, wraca po roku 2014, kiedy to MŚ odbędą się w Brazylii, do przemiennego cyklu organizacyjnego, w którym co cztery lata piłkarskie MŚ odbywać się będą zamiennie Europa – inny kontynent i na powrót. Wiele federacji krajowych nie bardzo jednak w to wierzy, bo skoro po Afryce, która najlepszych piłkarzy świata gościć będzie w 2010 roku, mistrzostwa dostały się Ameryce Południowej, to jaka jest pewność,

że później przestrzegać się będzie tej kontynentalnej rotacji? Dlatego też nie zważając na ten zapis, sporo państw z różnych części globu stara się o te mistrzostwa, choć decyzja o ich organizacji zapadnie dopiero w 2011 roku, a same mistrzostwa przypadają dokładnie za dziesięć lat od chwili obecnej. Oficjalnymi kandydatami do organizacji tych mistrzostw są Anglia, Australia, Belgia z Holandią, Hiszpania z Portugalią, Katar i Rosja. Ponadto istnieje dziesięciu kandydatów potencjalnych, wśród nich tak mocni jak Chiny, Kanada czy Stany Zjednoczone. Ten pierwszy, mimo iż oficjalnie nie zgłosił jeszcze swojej kandydatury, liczy się jednak poważnie i traktowany jest na równi z oficjalnymi kandydatami. Mimo wszystko odnosi się wrażenie, że największe szanse na organizację finałowej części MŚ 2018 ma jednak Anglia. Przede wszystkim dlatego, że już teraz posiada doskonałą bazę sportową z nowym stadionem Wembley na czele, no i całkiem wystarczającą infrastrukturę pozasportową, przy czym w ciągu najbliższych lat może ją jeszcze bardziej udoskonalić. Ważnym atutem Anglii w tej rozgrywce jest również fakt, że pod koniec ubiegłego wieku minimalnie przegrała walkę z Niemcami o prawo organizacji MŚ 2006. Tym razem An-

glia jeszcze wcześniej rozpoczęła ofensywę dyplomatyczną na rzecz tych mistrzostw. Już w październiku 2008 roku angielski premier Gordon Brown przyjął w swojej siedzibie na Downing Street prezydenta FIFA Josepha Blattera i uzyskał od niego zapewnienie, że... „FIFA z radością przyjmuje kandydaturę Anglii”. Dość poważnym konkurentem Anglii mogą być dwa kraje Beneluksu, Belgia i Holandia, które już wspólnie organizowały Euro 2000 i mają w tym dziele duże doświadczenie. Tym razem dość wcześnie rozpoczęły przygotowania do MŚ 2018, a w listopadzie br. ogłosiły już plan przygotowania do tej imprezy. Ustanowiono już nawet kierownictwo komitetu organizacyjnego. Ze strony holenderskiej prezesem został Michael van Praag, a ze strony belgijskiej – Francois De Keersmaecker. Wytypowano już także miasta, w których odbędą się mecze mistrzowskie. Są to: Anvers Bruges, Bruksela, Charleroi, Genk i Liege w Belgii oraz Amsterdam, Eindhoven, Enschede, Heerenveen i Rotterdam w Holandii. Australia z kolei dopina na ostatni guzik swoją kandydaturę. Ten wielki kraj na Antypodach urządzał już takie imprezy jak igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata w rugby i krykiecie, a zatem ma wszystko, co niezbędne do

organizacji piłkarskich MŚ. Bardzo liczy na to, że jego starania prowadzone od 1990 roku uwieńczone zostaną tym razem powodzeniem. Rosja natomiast stawia – jak oświadczył prezes tamtejszej federacji piłkarskiej Witalij Mutko – na dwa konie. Zgłosiła wprawdzie wniosek o przyznanie jej MŚ 2018, ale jeśli by się to nie udało, to gotowa jest podjąć się organizacji mistrzostw Europy w roku 2020. Jeśli chodzi o wspólną kandydaturę Hiszpanii i Portugalii, to oba kraje dysponują doskonałą bazą stadionową, a ponadto jeden z tych dwóch krajów, czyli Portugalia organizował niedawno, bo w 2004 roku mistrzostwa Europy, a więc ma spore doświadczenie. Czasem dziwnym zrządzeniem losu prawo organizacji wielkich imprez sportowych otrzymują kraje uboższe pod względem bazy sportowej i infrastruktury socjalnej i komunikacyjnej. Tak stało się najpierw w przypadku Afryki Płd., która organizować będzie MŚ 2010, a później w przypadku Polski i Ukrainy, które mają organizować Euro 2012. Skoro spotkało nas takie szczęście, to należy uczynić wszystko, co tylko możliwe, aby doprowadzić tę imprezę do radosnego finału, bo być może w ciągu następnego półwiecza taka szansa może się nie powtórzyć.

Sześć plus pięć

Dariusz Jan Mikus

Wydarzeniem ostatnich dni jest odważna propozycja FIFA zmierzająca do wprowadzenia zasady „sześć plus pięć”, czyli preferowania na boiskach większej liczby tubylców. Przeciwne są temu duże kluby europejskie, dla których obowiązek trzymania na boisku co najmniej sześciu graczy krajowych stanowić będzie nie lada kłopot – szczególnie w sytuacji, gdy o klasie zespołu decyduje liczna legia cudzoziemska. Nowatorskiej propozycji światowej federacji nie należy rozpatrywać w kontekście pozornie tylko podobnej idei przymusu gry w drużynie młodzieżowców, którym to organizacyjnym dziwadłem została już niegdyś

zainfekowana polska piłka. Tym razem gra idzie o wyższą – i znacznie bardziej rozsądnie zdefiniowaną – stawkę. Istotą problemu jest promowanie w ligach krajowych – bo tak przecież są one organizowane w strukturze futbolu – graczy z ... własnych krajów(!!). Prawda, że odkrywcze... I choć zabrzmi to już mniej odkrywczo, to zasada ta jest w imię partykularnych interesów poszczególnych klubów posyłana w odstawkę. Problemem jest właśnie konflikt interesów, a nawet jasne zdefiniowanie tego, co powinno być bardziej ważne: bezwzględnie pojmowany interes klubów czy też rozpatrywane w szerokiej perspektywie dobro krajowego piłkarstwa? Jak to patetycznie brzmi!! Kluby mają tylko jeden priorytet – budowanie silnej pozycji na bazie nieograniczonej możliwości zakupów. Znacznie gorzej jest z reprezentacjami, bo tutaj to nawet zmiany obywatelstwa nie są tak do końca możliwe, o ile piłkarz reprezentował wcześniej swój poprzedni kraj w oficjalnych meczach. W tym drugim przypadku kasa nie może więc decydować o pozyskiwaniu graczy. Wniosek? Kluby czują się proponowanymi rozwiązaniami zagrożone, bowiem wpłyną one niekorzystnie na możliwości zakupów – a nawet na celowość trzymania zbyt wielu zagranicznych graczy. Bo co zrobi taka Chelsea czy Barcelona z kupą obcokrajowców, gdy na boisku wystę-

pować będzie mogło ich zaledwie pięciu...? Atrakcyjność spadnie drastycznie. Z punktu widzenia krajowych federacji propozycja FIFA jest jak najbardziej interesująca, bowiem pozwala na systematyczne wprowadzanie i ogrywanie własnych zawodników. I to ma sens, bowiem nie po to szkoli się w kraju piłkarzy, aby potem nie mieli możliwości wyjścia na boisko. Weźmy na przykład syndrom Pogoni Szczecin, w której to miało miejsce historyczne w polskiej lidze zdarzenie, kiedy na boisku znajdowali się sami innostrańcy – najczęściej rodem z Brazylii. Jak skończyła zaciężna Pogoń, każdy wie... Granie obcokrajowcami zwalnia od obowiązku szkolenia młodzieży, a to w prostej linii prowadzi do odcięcia krajowej ligi od talentów, czyli dopływu świeżej krwi. Z własnego punktu widzenia oceniam propozycję FIFA jako krok jak najbardziej słuszny. Zawsze byłem zwolennikiem grania w reprezentacjach zawodników faktycznie powiązanych z krajem i drogą analogii akceptuję także silniejsze związanie „uczuciowe” klubów z obywatelami własnych krajów. Może jestem w swych zapatrywaniach staromodnym i niepoprawnym (rynkowo) optymistą, ale bardziej wolę taki układ od możliwości tworzenia potęgi klubów jedynie drogą kosztownych zakupów. Zresztą, to daje szanse także tym biedniejszym...

Z komórki wybierz:

020 8497 4029

*

& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie.

Polska

2p/min

Polska

7p/min

Sáowacja 2p/min

Pols

Czechy

1p/min

Irlandia

1p/min

Niemcy

1p/min

0208 497 9287 ka Obsáuga Klienta:

www.auracall.com

/polska

Tanie Rozmowy! *T&Cs *T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


Zamów 4 karty SIM dla rodziny i przyjaciół. Po dokonaniu comiesięcznego doładowania za £15 otrzymasz 100 darmowych minut na rozmowy międzynarodowe Z kartą sieci O2 jesteś zawsze blisko domu

Polska

Minuty do sieci stacjonarnych przy miesięcznym doładowaniu w wysokości £15

Darmowe minuty przy miesięcznym doładowaniu w wysokości £15

Łączna liczba minut miesięcznie

214

100

314

• Co miesiąc wraz z doładowaniem otrzymujesz darmowe minuty na rozmowy międzynarodowe do sieci stacjonarnych i komórkowych • Łatwe w użyciu – nie potrzeba kodów dostępu ani kodów PIN • Wysyłaj wiadomości SMS z Wielkiej Brytanii na cały świat za jedyne 10p • Co 3 miesiące zwrot do 10% dokonanych doładowań w O2 Rewards*

Wyślij SMS pod numer 66102 o treści: TAK wraz z imieniem i nazwiskiem, adresem oraz kodem pocztowym

We’re better, connected Maksymalny zakup to 4 karty SIM na jedno gospodarstwo domowe (z zastrzeżeniem dostępności). Wiadomości SMS wysyłane pod numer 66102 są bezpłatne. Regulamin obejmuje zamówienia wielokrotne. Dostawa w ciągu 28 dni. Oferta skierowana jest wyłącznie do mieszkańców Wielkiej Brytanii powyżej 16. roku życia. Oferta wygasa 14.12.08. Promocja nie obejmuje połączeń z Wyspami Salomona, Wyspami Świętego Tomasza i Książęcą, Sudanem, Wyspą Norfolk, Kubą, Papuą-Nową Gwineą, Vanuatu, Somalią oraz Syrią. Opłaty za połączenia z wymienionymi obszarami według cennika International Caller Bolt On. Promocja nie dotyczy również połączeń wykonywanych z telefonów satelitarnych oraz na telefony satelitarne (tj. operator Thuraya). Wyłącznie O2 Pay & Go. Wymagane minimalne comiesięczne doładowanie. Wyłącznie połączenia międzynarodowe z sieciami komórkowymi i stacjonarnymi. Kwota na połączenia nie obejmuje połączeń wideo, połączeń z numerami o taryfach specjalnych, z siecią Immarsat oraz połączeń internetowych. Aparaty telefoniczne spoza O2 mogą wymagać odblokowania. Niewykorzystane minuty nie przechodzą na następny miesiąc. Zapoznaj się z regulaminem. Pełny regulamin dostępny na stronie o2.co.uk. *Do kwoty £150 na kwartał. Wymagana rejestracja.

6


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.