You cAN MAKe A diFFereNce 4 loNdoN 12 december 2008 49 (114) nowyczas.co.uk FRee issN 1752-0339
PrAsA Pod Presją. NA Świecie i w uK 16
NeW TiMe
Głową w mur
THe PolisH WeeklY Fot. Piotr Apolinarski
Gospodarczego cudu Tuska nie ma, bo być nie mogło. Świadom tej obiegowej opinii premier już nie przekonywał tak bardzo naszych rodaków pracujących w Londynie o wirtualnym Eldorado nad Wisłą. Ale to nie za sprawą obietnic szefa PO część Polaków postanowiła odnaleźć na nowo swoją tożsamość w którejś tam z kolei Rzeczpospolitej. Paweł Rosolski Obiegowa opinia o masowych powrotach to na razie bardziej zapychacz prasowy niż mająca pokrycie w rzeczywistości tendencja ruchu społecznego. A jednak nawet ta niewielka część „kaskaderów” szukając w Polsce pracy po wyspiarskiej przygodzie musi zmierzyć się ze swoistego rodzaju murem, który jeden po drugim przed nimi wyrastają. I jak Zbigniew Zamachowski w „Zawróconym” pokonują je czasem bez końca, z tą tylko różnicą, że nie muszą przed nikim uciekać.
Mur PierwszY: MAM wszYstKo, więc Nie MAM Nic Adam swoje poszukiwania pracy rozpoczął od przeglądu portali internetowych, które codziennie serwują garść kilkudziesięciu ofert pracy w różnorakich branżach. Wszechstronne wykształcenie w Polsce poparte doświadczeniem zawodowym w Anglii dawało iluzję, że znalezienie pracy to kwestia czasu. Wysyłanie trzydziestu CV na tydzień zrobiło swoje i na pierwszą rozmowę o pracę w agencji pozarządowej, zajmującej się koordynacją programu nauczania przedszkolnego, miał stawić się za kilka dni. Rozmowa z sympatycznym panem od HR (w Polsce mamy też
Human Resources) przebiegła „jak po maśle”, wszystko było „na tak”, nawet wymagany blok pedagogiczny skończony z wynikiem bardzo dobrym. – Dziękujemy bardzo za przybycie, na pewno skontaktujemy się z panem w najbliższych dniach w sprawie drugiego etapu rekrutacji – takie słowa przeważnie oznaczają coś pozytywnego… Jeszcze tego samego dnia Adam odebrał telefon od pracownicy tej samej agencji, która nie przedstawiając się, ale z dumą w głosie, zakomunikowała: – Niestety, nie spełnił pan naszych oczekiwań i dlatego też nie zaprosimy pana do dalszego etapu. Pełen profesjonalizm… Adam zaczął wierzyć w to, że ogłoszenia o pracę często wystawiane są w ramach tzw. musu odgórnego. Takie myślenie działa tylko do czasu, gdy do głowy nie przyjdzie kolejna koncepcja i…
Mur drugi: MAM więcej, więc o dużo zA dużo Aneta poszukiwała pracy tylko w zawodzie, który pomógłby zrealizować jej życiowe ambicje. Kursy ukończone w londyńskich szkołach dawały jej (tak się przynajmniej mogło wydawać) przewagę po powrocie. Przegląd prasy lokalnej i krajowej zaowocował odnalezieniem oferty pracy na stanowisko fotografa.
Ciąg dalszy » 3
dobRe bo Polskie
Sauna na włosy Pani Kasia jest zajęta sześć dni w tygodniu. Telefon dzwoni kilkanaście razy dziennie, starzy klienci wpadają prosto z ulicy, żeby się umówić z wyprzedzeniem. Próbuje więc znaleźć dla każdego choć pół godziny.– Osiągnęłam mój mały sukces w Londynie – śmieje. – Pora chyba wracać...
oj, miało się dziać, miało się dziać… z Londynu miał lecieć specjalny samolot, udostępniony wielkiej orkiestrze Świątecznej Pomocy przez Polskie Linie Lotnicze Lot. tu miał się rozpocząć XVii Finał. oj, miało się dziać… Nie zadzieje się, bo orkiestra w Londynie, największym skupisku Polaków w wielkiej Brytanii nie zagra. organizatorzy pokłócili się. wszyscy ze wszystkimi – jak powiedział na spotkaniu w jazz cafe jurek owsiak. jazda bez trzymanki »5
2|
12 grudnia 2008 | nowy czas
” Piątek, 12 grudnia, Franciszka, Joanny 1915
1964
Urodził się Jeremi Przybora, autor tekstów piosenek, współtwórca „Kabaretu Starszych Panów". Piosenki z repertuaru kabaretu na stałe weszły do kanonu polskiej muzyki współczesnej. W ZSRR wystrzelono w kosmos statek Woschod I. Po raz pierwszy w kosmos udała się załoga wieloosobowa (trzech kosmonautów).
sobota, 13 grudnia, otylii, eugeniusza 1981
2002
Wybuch stanu wojennego w Polsce. Internowano większość działaczy związkowych Solidarności oraz intelektualistów i ludzi sztuki, związanych z opozycją demokratyczną. Zawieszono normalną działalność prasy, radia i telewizji, cenzurowano rozmowy telefoniczne. Rząd Leszka Millera zakończył w Kopenhadze polskie negocjacje z Unią Europejską.
niedziela, 14 grudnia, Jana, izydora 1901 1920
Urodził się Feliks Stamm, zwany też „papa Stamm", trener bokserski, twórca międzynarodowych sukcesów polskiego pięściarstwa. Parlament brytyjski przyjął ustawę o podziale Irlandii na dwa autonomiczne obszary z własnymi parlamentami.
Poniedziałek, 15 grudnia, celiny, Weroniki 1832
1956
Urodził się Gustave Eiffel, francuski inżynier. Jego największe dokonania to konstrukcja wieży Eiffla w Paryżu oraz Statuy Wolności w Nowym Jorku (autorstwa rzeźbiarza F. A. Bartholdiego). Nadano pierwszy odcinek radiowej noweli „Matysiakowie". Role bohaterów słuchowiska odgrywali m.in. Tadeusz Fijewski, Jerzy Ciecierski, Stefan Friedman, Czesław Wołłejko, Irena Górska.
Wtorek, 16 grudnia, daWida, sebastiana 1922
1981
W gmachu „Zachęty" pierwszy prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, Gabriel Narutowicz, został zastrzelony przez powiązanego z endecją malarza Eligiusza Niewiadomskiego. Pacyfikacja strajku w kopalni "Wujek" w Katowicach. Służby MO zabiły 9 górników.
Duch Czasu straszy nawet ateistów Stanisław Jerzy Lec
listy@nowyczas.co.uk Szanowna Redakcjo, jestem zaskoczony relacją grzegorza Skorupskiego z konferencji „Marzec 1968” w Ambasadzie RP [NC nr 48/113, 5.12]. Mówi w niej głównie o antysemityzmie – zasadniczemu tłu wydarzeń marcowych, jakim były frakcyjne rozgrywki wewnątrz PZPR między utrwalaczami władzy ludowej przyniesionymi na bagnetach Armii Czerwonej i tymi, którzy okupację spędzili w Polsce, poświęcając zaledwie dwa zdania. Nie może zrozumieć roku 1968 ten, kto nie zna lub wymazał z pamięci wydarzenia roku 1948, kiedy to m.in. Czesława Bobrowskiego na stanowisku prezesa Centralnego urzędu Planowania zastąpił Hilary Minc. Z poważaniem MARIuSZ KuKlIńSKI OD REDAKCJI Takie były proporcje konferencji, której tematem był instytucjonalny antysemityzm w 1968 roku. Artykuł miał charakter sprawozdawczy.
konferencji na temat Marca’68 nawet pani Krystyna Cywińska, moja ulubiona felietonistka, zniżyła swój lot do poziomu wystąpienia Adama Michnika. Tak jak on, wbrew prawdzie, na podstawie nieścisłych doniesień, bo nie była obecna, oskarża mnie o błędne sformułowania moich wypowiedzi. Mam świadków, sprawiedliwie oceniających to wystąpienie, poparte ulotką, jaką udostępniłem obecnym! Przedstawiam w niej wizerunki pomników upamiętniających pobyt Żydów w Polsce oraz przytaczam polemikę z prof. Antonym Polonskim na temat wydawnictw Instytutu ds. Studiów Polsko-Żydowskich. Wbrew temu, co sugeruje Krystyna Cywińska w felietonie „Historyczna czkawka” [NC nr 48/113, 5.12], nie mówiłem o odpowiedzialności zbiorowej i nie oskarżałem całego narodu żydowskiego za winy jednostek. Łączę wyrazy poważania Zbigniew Mieczkowski
Szanowny Panie Redaktorze, w swych uwagach dotyczących
Ps. gratuluję świetnego poziomu „Nowego Czasu”. Artykuł „Racja stanu” – wspaniały!
Sza now na Re dak cjo, Ww ar ty ku le pt. „Dla cze go wo lę Mup pe ty” (NC, nr 48/113, 5.12) p. Mi chał Sę dzi kow ski ata ku je układ po li tycz ny w Pol sce. I chwa ła mu za to, bo jest w Pol sce spo ro ab sur dów. Po ja wia się ich na wet wię cej ostat ni mi cza sy. Nie ste ty ze smut kiem za uwa żam, że p. Sę dzi kow ski lu bu je się wręcz w pięt no wa niu praw dzi wych i uro jo nych błę dów PiS -u. Ani sło wa o na dwor nym błaź nie PO, po śle Pa li ko cie, któ ry za przy zwo le niem „dwo ru” ha sa so bie aż mi lo. A to ze sztucz nym pe ni sem, in nym ra zem z re wol we rem. Sło wem oszo łom. Po seł Nie sio łow ski, pro fe sor od owa dów, w za cie trze wie niu i sia niu nie na wi ści nie do ści gnio ny! By ły pre zy dent Alek san der, scho ro wa ne bie da czy sko (cho ro ba le wej go le ni, cho ro ba z Fi li pin itp. O nich ani sło wa!!! Z po wa za niem JA NuSZ WAR DeN gA OD REDAKCJI: Autor pisał przede wszystkim o obecnej ekipie rządowej, choć może zabrakło nazwisk. Tekst dotyczył kampanii „Powroty”, promowanej przez premiera Tuska w Londynie.
Środa, 17 grudnia, Floriana, Jolanty 1791 1897
Pierwszy raz w historii wprowadzono w Nowym Jorku zasadę poruszania się pojazdami na ulicy w jednym kierunku. Urodził się Władysław Broniewski, poeta i tłumacz, autor między innymi tomików wierszy: „Wiatraki", „Dymy nad miastem", „Bagnet na broń", poematów: „Komuna Paryska", „Wisła".
z teki andrzeJa licHoty
czWartek, 18 grudnia, bogusłaWa, MirosłaWa 1865 1958
Została uchwalona 13 poprawka do konstytucji Stanów Zjednoczonych, która znosiła niewolnictwo. Pierwszy przekaz przez satelitę głosu ludzkiego. Z kosmosu nadano życzenia świąteczne prezydenta USA Dwighta Eisenhowera.
lat ma drink o nazwie Krwawa Mary. Mieszankę soku pomidorowego i wódki wymyślił w Paryżu w latach 20. XX wieku barman Fernando Petiot.
75
osób w ciągu pięciu minut może zarazić pojedyncze kichnięcie chorej osoby w zatłoczonym pomieszczeniu.
150
czas na noWe MieJsca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Magdalena Kubiak (m.kubiak@nowyczas.co.uk) FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Przemysław Wilczyński; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota; zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Damian Chrobak, Grzegorz Grabowski, Agata Grochowska, Grzegorz Lepiarz, WSpółpRaca: Andrzej Borkowski, Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Gabriela Jatkowska, Katarzyna Gryniewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Jacek Ozaist, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Bartosz Rutkowski, Alex Sławiński, Aleksandra Solarewicz STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Renata Legierska, Karolina Suska, Ewa Turalska, Ewa Żabicka.
dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk
PrenuMeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk); STaŻ MaRkeTIngoWy: Martyna Rybka WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
ForMularz
czas PublisHers ltd. 63 kings grove london se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
|3
nowy czas | 12 grudnia 2008
czas na wyspie
Głową w mur Ciąg dalszy ze st. 1 „To właśnie to” – pomyślała i nie pomyliła się. Telefon od sympatycznej osoby z dużej korporacji produktowej odebrała już w dzień po wysłaniu aplikacji. Rozmowa kwalifikacyjna, chociaż bardzo sformalizowana, przebiegła w sympatycznej atmosferze. Kolejny slogan: – Dziękujemy bardzo za przybycie, na pewno poinformujemy panią o wynikach procesu rekrutacyjnego – załatwił sprawę na kilka dni. Po dziesięciu dniach Aneta nie wytrzymała i pisząc maila z zapytaniem o rezultat odbytej rozmowy, otrzymała w odpowiedzi: „Rozmowę kwalifikacyjną przeszła Pani pomyślnie. Niestety obecnie nie mogę zaoferować Pani pracy ze względu na zbyt wysokie kwalifikacje, które Pani posiada. Jestem przekonany, że nie będzie Pani długo szukać zajęcia…”. Riposta Anety była natychmiastowa i zaowocowała… telefonem od HR-owca, który tłumaczył się 25 minut z podjętej decyzji. Pełen profesjonalizm… Wydawać by się mogło, że w zawodach uznawanych powszechnie za artystyczne najlepszym rozwiązaniem będzie założenie własnej firmy. Jednak do czasu, gdy nie napotkamy na…
Mur trZeci: Nie MAM Nic, więc Nie MoGę Mieć więcej Darek postąpił jak nakazują kanony prawa „powracającego”. Rejestracja w Powiatowym Urzędzie Pracy, wysłanie prośby o uwzględnienie lat pracy na Wyspach do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, spotkania kontrolne, itd. Od malarzy, pracujących kiedyś w jego mieszkaniu, dowiedział się o możliwościach uzyskania dotacji na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. Wizyta w pokoju 109 i sentencja: – A czego pan nie wie? Wszystko jest w internecie – spowodowała, że informacji o wspomnianych dotacjach postanowił już nie zasięgać u osób do tego zadania oddelegowanych. Malarze dotacje otrzymali, więc dlaczego on miałby też nie spróbować. Pomysł na biznes już miał, a kilkanaście tysięcy złotych bezzwrotnej pomocy mogłoby być niezłym prognostykiem dla raczkującej firmy. Wzorcowy biznes plan napisany w dwa dni to dobry początek. Dalej już tylko schody, ponieważ bezrobotny musi znaleźć środki finansowe na zabezpieczenie autorskiego pomysłu. Wyjścia są dwa: blokada środków na rachunku ban-
Londyn nocą to miasto magicznie, szczególnie teraz, w okresie świąt Bożego Narodzenia. Zapomnijcie o zakupach i wybierzcie się do centrum, kiedy zamkną już sklepy, a ulice zrobią się prawie puste. Fot. Aneta Grochowska
kowym, przy czym: „minimalna wymagana wysokość środków wynosi 1,5-krotność wnioskowanej kwoty dotacji” lub też poręczenie cywilne (zazwyczaj dwóch żyrantów o dochodach powyżej 1500 złotych netto). Darek decyduje się na drugą opcję, chociaż obie do łatwych nie należą. Kiedy na dzień przed terminem składania pliku wniosków kompletuje już pełną dokumentację, oczom jego ukazuje się anonsowany w postanowieniach ogólnych obowiązek złożenia oświadczenia o: „niepodejmowaniu zatrudnienia w okresie 12 miesięcy po dniu rozpoczęcia prowadzenia działalności gospodarczej”. Szczytna to zatem idea pomagać bezrobotnemu oferując obwarowane niebotycznymi zabezpieczeniami dotacje, które będzie musiał zwrócić jak tylko podejmie regularną pracę. Po raz trzeci pełen profesjonalizm, czeka więc…
Mur cZwArty, piąty, sZósty, siódMy… Adam, Aneta jak i Darek po powrocie do Polski wciąż poszukują pracy. Aneta jako kobieta ma do przeskoczenia jeszcze jedno wielkie „murzysko”: za każdym razem pierwszym pytaniem w rozmowie kwalifikacyjnej jest formułowany na miliony sposobów slogan: – Czy ma pani dzieci, a jeśli nie, to kiedy zamierza pani mieć. Tak więc jedyne co pozostaje, to kolejne poniedziałkowe wydanie „Wyborczej” oraz sobotnia gazeta lokalna – zawsze z nadzieją na lepsze jutro. I pewnie wielu wykrzyczy to w myślach: „No i trzeba było zostać w Anglii”. A jednak powroty są potrzebne, ponieważ są ludzie, którzy potrzebują stabilizacji społeczno-ekonomicznej właśnie w ojczystym kraju. Wracają z nadzieją na szansę wysłuchując w zamian bajek o zbyt wysokich kwalifikacjach. Okazuje się, że słowo overskilled – odpowiedź na wszystkie pytania – robi furorę w kraju nad Wisłą. To pstryczek w nos tych, którzy ośmielili się podnosić swoje kwalifikacje za granicą. To wypełniona profesjonalizmem riposta specjalistów od HR (kiedyś nazywano ich pracownikami ds. rekrutacji) na wyszczególnienie w CV doświadczenia zawodowego i językowego zdobytego na Wyspach. Ale właśnie po to powinniśmy wracać – żeby udowodnić niedowiarkom, że można. Żeby nie słuchać od weekendowych bywalców, że wracać nie ma po co, „bo chleb już dwa razy droższy niż przed trzema laty”. Żeby rozwinąć talenty dane nam z góry. I żeby za siódmym murem już nie było ósmego…
Paweł Rosolski
czytelnicy „Nowego czasu" pytają...
od powia da Ma lwin a dobrow ols ka – sp ecj alista d s. od szkod ow ań z od dz ia łu klien tów p ols koję zyczny ch w ka nce la rii p raw n ej
G rAhAM M riLey & co. so Li cito rs bezp łatn a lin ia: 0800 0730 868 lub te l. : 01704 532229; w ww. g rah am riley. co.uk; w ww. polish law ye r. org . uk Katarzyna r.: Mój mąż miał wypadek drogowy, czy może otrzymać jakieś odszkodowanie, skoro sprawca wypadku zbiegł z miejsca zdarzenia? – Tak. Zgodnie z tutejszym prawem, sprawca ma obowiązek się zatrzymać, jeśli ktoś został poszkodowany lub nastąpiło uszkodzenie pojazdu. Powinien również podać swoje dane: nazwisko, adres, numer rejes tracyjny pojazdu, dane ubezpieczeniowe. Nie wypełnienie tego jes t pr zes tępstwem. Jeśli sprawca zbiegł z miejsca wypadku, należy natychmiast zawiadomić o tym policję. Jakiekolwiek odwlekanie, może niekorzystnie wpłynąć na Państwa prawo do odszkodowani a. Pani mąż musi zwrócić się jak n ajszybciej do prawników, a specjalna jednostka ubezpieczycieli środków transportu (Motor Insurer's Bureau), będzie odpowiedzialna za dany wypadek. Jeśli potrzebuje Pani więcej informacji, może Pani zadzwonić na numer powyżej i dowiedzieć się po polsku, co zrobić w danym, konkretnym przypadku. sławomir s: czy mogę otrzymać zadośćuczynienie, skoro byłem sam częściowo winny zdarzenia? – Tak, jest taka szansa. Jeśli sąd stwierdzi, iż ponosi Pan częściową odpowiedzialność za wypadek, zostanie wówczas podjęta decyzja, na ile sprawiedliwe będzie zmniejszenie sumy, tak, aby odzwierciedlała ona Pana część odpowiedzialności, w tym, co się zdarzyło. ryszard L.: po rozprawie sądowej zostało przyznane mi odszkodowanie, czy mogę być pewny, iż sprawca na pewno wypłaci mi je ? – Większość podmiotów, odpowiedzialnych za doznane obrażenia (czy to osoby fizyczne, czy to firma), posiadają odpowiednie ubezpieczenie. Ich wypłacalność jest sprawdzana przez prawn ików w pierwszej kolejn ości. Zawsze powinien Pan zostać poinformowany, czy jest ryzyko niewypłacalności oponenta. Jeśli ma Pan jakieś wątpliwości, służymy pomocą.
4|
12 grudnia 2008 | nowy czas
czas na wyspie
You can make a difference Michał Siewniak – jak sam mówi – kocha pracę społeczną. Mieszka w Anglii już ponad trzy lata i widzi, jak dużo Polaków boryka się z typowymi dla nowo przybyłych problemami. Postanowił więc założyć w Hatfield polskie forum, gdzie każdy może przyjść i zasięgnąć porady odnośnie własnych zmagań związanych z życiem emigranta. Ewa Żabicka Na co dzień Michał pracuje w lokalnej szkole jako tłumacz i koordynator integracyjny dla dzieci, których język angielski nie jest językiem ojczystym. Zajęcie to pozwala mu posługiwać się trzema językami obcymi (angielskim, włoskim i chorwackim) oraz łączy jego pasję pomagania innym. Zapytany, co go skłoniło do założenia polskiego centrum, odpowiada, że pewnego razu zobaczył ulotkę dotyczącą organizacji wspierającej mniejszości narodowe. Następnego dnia zadzwonił tam i dziś jest członkiem zarządu. – Na jednym ze spotkań poruszyliśmy temat czterech tysięcy Polaków mieszkających w Hatfield i że dobrze by było coś dla nich stworzyć.
›› Michał Siewniak czuje się szczęśliwy, gdy wie, że może komuś pomóc. Fot. Paul Watt I tak po wsta ło Wel wyn Hat f ield Po lish Fo rum – mó wi je go za ło ży ciel. Nie ma ją jesz cze swo je go lo kum (spo tka nia od by wa ją się w lo kal nej re mi zie stra żac kiej), ale już ener gicz nie dzia ła ją. W wol nych chwi lach i z do brej wo li Mi cha ło wi po ma ga ją jesz cze czte r y in ne oso by. A czym do kład nie się zaj mu ją? – Dwa ra zy w mie sią cu or ga ni zu je my spo tka nia, pod czas któ rych do ra dza my, jak upo rać się z for mal no ścia mi zwią za ny mi z pra cą, ze spra wa mi miesz ka nio wy mi czy edu ka cją. Pró bu je my roz wią zy wać wszyst kie pro ble my, z któ ry mi lu dzie się do nas zwra ca ją. Na przy kład nie daw no po mo gli śmy jed nej pa ni od zy skać 1200 fun tów, któ re za trud nia ją ca ją agen cja chcia ła so bie przy własz czyć – opo wia da Mi chał Siew niak. Raz w mie sią cu ma ją spo tka nia z przed sta wi cie la mi róż nych or ga ni za cji spo łecz nych i rzą do wych, któ rzy sta ra ją się od po wia dać na nur tu ją ce Po la ków py ta nia. – Za pro si li śmy już do sie bie do rad cę z Ci ti zen Ad vi ce Bu re au, któ ry jest spe cja li stą w dzie dzi nie pra wa pra cy. By ły też u nas oso by, któ re mó wi ły o tym, jak ra dzić so bie z prze ja wa mi ra -
si zmu. Mie li śmy spo tka nie z po słem re pre zen tu ją cym nasz re gion w par la men cie bry tyj skim. Chcie li śmy, by za po znał się z pol ską spo łecz no ścią miesz ka ją cą w tej oko li cy. Trzy krot nie też go ścił u nas czło nek Trans -Qu al, któ ry do ra dzał, jak no stry f i ko wać dy plom uzy ska ny w Pol sce – opo wia da o dzia łal no ści Po lish Fo rum Mi chał. Chcą też po ma gać za in te re so wa nym oso bom zna leźć pra cę, któ ra da im lep sze za rob ki i szan se roz wo ju. Mi chał Siew niak z ogrom ną sa tys fak cją opo wia da o szyb kim roz wo ju or ga ni za cji: – Na spo tka niach wi dzę co raz wię cej no wych twa rzy, co mnie bar dzo cie szy, po nie waż wiem, że na sza dzia łal ność ma sens i przy no si efek ty. Lu dzie zwra ca ją się do nich z róż ny mi py ta nia mi i pro ble ma mi, a oni słu cha ją i tak szyb ko, jak jest to moż li we pró bu ją spro stać za po trze bo wa niom. Przy kła dem jest pew na pa ni, któ ra chce wie dzieć, co mu si zro bić, by mieć wła sną cu kier nię, więc w stycz niu zor ga ni zu ją spo tka nie do ty czą ce te go, jak w An glii za kła da się dzia łal ność pry wat ną. Mi cha ło wi ma rzy się też, by re ali zo wać ko lej ne po my sły, któ r ych mu nie bra ku je. – W tym mie sią cu – mó wi – or ga ni zu je my Mi ko łaj ki (tro chę
nowy czas rozdaje bilety str. 22 » 23
zadzwoń: 0207 639 8507
spóź nio ne), a tuż przed świę ta mi The Po lish Chri st mas Par t y. Te im pre zy ma ją na ce lu in te gra cję Po la ków z lo kal ną spo łecz no ścią. Chcą miesz kań com Hat f ield po ka zać, w ja ki spo sób Po la cy ob cho dzą świę ta, przy bli żyć im na sze tra dy cje, na szą kuch nię. Od stycz nia ma ru szyć Po lish Cof fee Club, któ r y rów nież ma na ce lu po lep sze nie re la cji mię dzy pol ską spo łecz no ścią a miesz kań ca mi Hat f ield. – Chce my, że by lu dzie mo gli przyjść, wy pić ka wę, po grać w pił kę, zwy czaj nie po być ra zem, bo to wła śnie bu du je mo sty kul tu ro we. Mi chał Siew niak sta ra się też o fun du sze na pro wa dze nie bez płat nych lek cji ję zy ka an giel skie go. Wie rzy, że te za ję cia po zwo lą wie lu oso bom na prze ła ma nie ba rier ję zy ko wych i kul tu ro wych. Za nim to jed nak na stą pi, mu si upo rać się z wy peł nie niem wie lu for mu la rzy, nad któ ry mi wła śnie pra cu je. W przy szło ści pra gnął by bar dzo zor ga ni zo wać pol ski dzień w Hat f ield, utwo rzyć pol ską szko łę czy po dob ne fo rum – w Ste ve na ge, gdzie też jest bar dzo du żo Po la ków. W swych za mie rze niach nie chce się jed nak ogra ni czać tyl ko do Po la ków. Chciał by, że by je go dzia łal ność za to czy ła szer sze krę gi i by mo gli włą czyć się w nią in ni imi gran ci z Eu ro py Środ ko wo -Wschod niej. – Chciał bym, by lu dzie, któ rzy tu przy jeż dża ją, sta li się czę ścią spo łe czeń stwa bry tyj skie go, po nie waż wte dy ży cie sta je się przy jem niej sze. Sta ram się więc na ma wiać in nych, by się do nas przy łą czy li. Czu ję się szczę śli wy, gdy na koniec dnia zdaję sobie sprawę, że mo głem ko muś po móc, bo – jak mó wią Bry tyj czy cy – you can ma ke a dif fe ren ce.
|
nowy czas | 12 grudnia 2008
czas na wyspie
Jazda bez trzymanki Oj, będzie się działo…., można by powiedzieć, parafrazując słowa Jurka Owsiaka zaproszonego w miniony piątek do Jazz Cafe w POSK-u. Spotkanie zorganizowane zostało w ramach cyklicznych „Rozmów o kulturze i wierze”, prowadzonych przez redaktorów „Gazety Niedzielnej” Szymona Gurbina i Sławka Fiedkiewicza. Joanna Bąk Owszem, działo się i dzieje nieprzerwanie od siedemnastu już lat w temacie (jakby powiedział Młynarski) Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która dziś jest ikoną polskiego wolontariatu. Toteż nie wymaga zbytniego przedstawiania jej twórca – Jurek Owsiak. Problem natomiast pojawia się przy wyliczaniu wszystkich dziedzin aktywności społecznej dyrygenta orkiestry, a raczej człowieka-orkiestry. Urodził się w Gdańsku, 6 października 1953 roku. W latach osiemdziesiątych prowadził audycję w Rozgłośni Harcerskiej, w latach dziewięćdziesiątych w TVP prowadził takie programy jak „Brum”, „Się kręci”, „Kręcioła” i „Róbta, co chceta, czyli rockandrollowa jazda bez trzymanki”. W międzyczasie zajmował się również organizacją koncertów rockowych i punkrockowych.
W 1995 roku zorganizował pierwszy Przystanek Woodstock, będący alternatywą dla festiwalowego Jarocina. Z sentymentem i dumą Jurek Owsiak wraca opowieścią do zimy roku 1992. Wtedy właśnie spontanicznie zorganizowana została pierwsza, przeprowadzona przez niego zbiórka pieniężna, będąca odzewem na apel kardiochirurgów z Centrum Zdrowia Dziecka o wsparcie finansowe zakupu sprzętu medycznego dla umierających dzieci. Nikt nie śmiałby jednak przypuszczać, iż ta happeningowa i jednorazowa w założeniu akcja na stałe wpisze się w kalendarz dorocznych ogólnopolskich, jak również coraz częściej zagranicznych, wydarzeń pod nazwą Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. W czasie kolejnych edycji – każda poświęcona była innemu celowi związanemu z chorymi dziećmi – zbierano fundusze m.in. na zakup sprzętu dla klinik onkologicznych; ratowanie dzieci z chorobami serca; ra-
towanie życia noworodków; ratowanie życia dzieci z chorobami nerek; zakup sprzętu diagnostycznego w neonatologii (leczenie noworodków i wcześniaków) i pediatrii. Podczas ostatniego Finału na konto Orkiestry wpłynęło ponad 30 mln zł. Fundacja do tej pory kupiła kilkanaście tysięcy nowoczesnych urządzeń medycznych dla szpitali i placówek zdrowotnych w całej Polsce. Organizacja, która stawiając sobie za cel ratowanie życia ludzkiego, ma na swoim koncie liczbę uratowanych istnień ludzkich liczoną w milionach. Nie byłoby jednak mowy o jakimkolwiek sukcesie, gdyby nie liczna, dziś już ponad 120-tysięczna grupa wolontariuszy działającej w 1700 sztabach na całym świecie. Przede wszystkim ludzi młodych, chłonnych idei deklarowanych przez Jurka (jak sami go nazywają).
Ciąg dalszy » 6 Fot. Piotr Apolinarski
6|
12 grudnia 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Było inaczej i strzo wie Mu zycz nej Eu ro py to dru gi kon cert mu zy ki kla sycz nej, któ ry od był się w mi nio ną nie dzie lę w ko ście le pw. św. An drze ja Bo bo li w Ham mer smith, zor ga ni zo wa ny przez An drze ja Ma tu szew skie go – skrzyp ka i kom po zy to ra, któ ry wy kształ ce nie mu zycz ne zdo był w War sza wie i Lon dy nie. Je go ideą by ło przed sta wie nie wir tu ozow skich utwo rów o róż no rod nej for mie i te ma ty ce. – Że by by ło ina czej niż pod czas in nych ko ściel nych kon cer tów..., że by to by ła al ter na ty wa... – mó wi or ga ni za tor przed się wzię cia. I zde cy do wa nie mu się to uda ło. Przede wszyst kim dla te go, że do współ pra cy za pro sił uta len to wa nych ar ty stów, z któ ry mi współ pra co wał nie jed no krot nie pod czas wie lu in nych po lo nij nych uro czy sto ści czy wy da rzeń. Te go wie czo ru obok An drze ja Ma tu szew skie go, któ ry sam grał na skrzyp cach, wy stą pi li: Prze my sław Sa la moń ski – or ga ny i for te pian, Iwo na Ja nu szaj tis – mez zo so pran oraz Ma ciej O’Shea – ba ry ton. Wy bór miej sca też nie był bez zna cze nia, ja ko że ko ściół św. An drze ja Bo bo li ma bar dzo do brą aku sty kę. Pod czas wie czo ru za pre zen to wa no m.in arię Ha ba ne ra z „Car men” Bi ze ta, „Ave Ma ria” Cac ci nie go, „Przą śnicz kę” Mo niusz ki czy utwo ry Joh na Wil liam sa zna ne z fil mu „Li sta Schin dle ra”. Po przez do bór róż no rod nych te ma tycz nie i sty li stycz nie utwo rów –
M
tydzień nawyspach Eksponwoanie papierosów i innych wyrobów tytoniowych w punktach sprzedaży w Anglii i Walii będzie zabronione. Ma to ograniczyć liczbę palaczy, szczególnie wśród młodych. Jako pierwsze półki z papierosami będą musiały usunąć supermarkety. Minister zdrowia Allan Johnson zapowiedział, że zmienione zostaną także zasady korzystania z automatów sprzedających papierosy. Aby otrzymać żeton, kupujący będzie musiał udowodnić, że jest pełnoletni. Szesnaście lat spędzi w więzieniu protestancki ekstremista z Północnej Irlandii za próbę zabicia katolickich polityków. Sąd nie uznał tłumaczenia Michaela Stone'a, że przeprowadzony dwa lata temu zamach był „nowatorskim aktem artystycznym", a za okoliczność łagodzącą uznał fakt, że w zamachu nikt ostatecznie nie ucierpiał. Stone ma już na swoim koncie wyroki skazujące za podobne zbrodnie, w tym za zabójstwo trzech osób podczas pogrzebu członków organizacji Irlandzkiej Armii Republikańskiej w 1988 roku. Został wtedy skazany na dożywocie, jednak dziesięć lat później wypuszczono go na mocy porozumienia, mającego na celu załagodzenie konfliktów w Irlandii Północnej.
od cho ra łów gre go riań skich, po przez utwo ry na wią zu ją ce do te ma ty ki wo jen nej, emi gra cyj nej i współ cze snej – po ka za no po nad cza so wość mu zy ki kla sycz nej. Kom po zy cje naj wyż szej pró by da ły ar ty stom moż li wość za pre zen to wa li ta len tu i umie jęt no ści warsz ta to wych. Jak mó wi An drzej Ma tu szew ski: – Chcie li śmy po ka zać kunszt i po ziom. Iwo na Ja nu szaj tis i Ma ciej O’Shea nie tyl ko za chwy ci li swym śpie wem, lecz rów nież zdol no ścia mi ak tor ski mi. Ja kież by ło za sko cze nie wi dow ni, gdy pan Ma ciej z hu kiem wpa ro wał przez głów ne drzwi ko ścio ła, z wy czu ciem od gry wa jąc ro lę po rzu co ne go ko chan ka w arii z „Cy ru li ka Se wil skie go” Ros si nie go. Iwo na Ja nu szaj tis na wią za ła zna ko mi ty kon takt z pu blicz no ścią, gdy swo bod nie spa ce ru jąc mię dzy wi dza mi pod czas wy ko ny wa nia „Je te veux” Sa tie go, za któ ry zo sta ła na gro dzo na po ca łun ka mi od co po nie któ rych męż czyzn (sa ma je też skra da jąc). Kon cert roz po czął się i za koń czył dwo ma róż ny mi wy ko na nia mi utwo ru „Glo ria”, skom po no wa ne go przez An drze ja Ma tu szew skie go. Każ da z dwóch czę ści wie czo ru roz po czę ła się wpro wa dze niem do te ma ty ki pre zen to wa nych utwo rów. Pod czas krót kiej prze rwy ci, któ rzy zna leź li się tam po raz pierw szy, mo gli ro zej rzeć się po ko ście le, któ ry ma pięk ny, nie kon wen cjo nal ny oł tarz za pro jek to wa ny przez Alek san dra Klec kie go. Jest to pol ski ko ściół gar ni zo no wy, z pa -
›› Iwona Januszajtis, Maciej O’Shea, Przemysław Salamoński i Andrzej Matuszewski. Fot. Aleksander Borzęcki miąt ko wy mi ta bli ca mi ku czci po le głych w wal ce o wol ność kra ju oraz za słu żo nych po sta ci emi gra cji żoł nier skiej. Przy bli że nie te ma ty ki utwo rów, te atral na otocz ka oraz pro fe sjo na lizm za -
pre zen to wa ny te go wie czo ru stwo rzy ły do bry kli mat i kon takt mię dzy ar ty sta mi a wi dow nią, któ ra mi mo że nie zbyt licz na (w tym dniu od by wa ło się kil ka in nych kon cer tów), na gro dzi ła mu zy -
ków okla ska mi na sto ją co i moż na by ło od nieść wra że nie, że zde cy do wa nie bę dzie wy cze ki wa ła ko lej ne go kon cer tu.
EwaŻabicka
Jazda bez trzymanki Ciągdalszyzestr.5 Wo lon ta riat jesz cze do nie daw na po ku to wał w świa do mo ści Po la ków ja ko pra ca spo łecz na, zwią za na z PRL -owskim apa ra tem wła dzy i wy ko ny wa niem obo wiąz ko wych „czy nów spo łecz nych”, ko ja rzo nych z czymś nie do rzecz nym, czę sto kroć głu pim i z gó r y ska za nym na nie po wo dze nie, a przede wszyst kim nie za słu gu ją cym na kre dyt za ufa nia. Co jed nak spra wia, iż wła śnie pro jekt Wiel kiej Or kie stry Świą tecz nej Po mo cy zy skał uzna nie – mi sja? Oczy wi ście, nie mniej WOŚP to wła śnie jej twór ca. Ju rek Owsiak ba ga te li zu je przy pi sy wa ną mu ran gę au to ry te tu, py ta ny, czy nim się czu je. Ba ga te li zu jąc py ta nie, nie mo że jed nak kwe stii tej pod wa żyć, gdyż de fac to nim wła śnie jest. Świad czą o tym rze sze je go wier nych zwo len ni ków, prze kła da ją ce się na ran kin gi i son da że oraz wy róż nie nia i na gro dy, jak Eu ro pej czyk Ro ku, czy Wik to r y – na gro da, do któ rej (jak i do wie lu in nych) pod cho dzi scep tycz nie za rzu ca jąc jej ko mer cję. Opo wia da, jak znie sma czo ny tym wła śnie zja wi skiem spa ko wał sta tu et ki Wik to rów i ode słał wszyst kie w pu deł ku po pły nie do my cia na czyń ,,Lu dwik’’. Je go si ła to nie je go cha rak te ry stycz ne ubra nie: za baw ne opraw ki oku -
la rów, żół ta ko szu la, czer wo ne spodnie oraz specyficzny spo sób mó wie nia – ją ka nie się. Na próż no za tem szu kać naj wy bit niej szym na wet spe cja li stom od kształ to wa nia wi ze run ku ele men tów do prze ko pio wa nia. Ten nie uchwyt ny czyn nik, to je go nie uda wa na szcze rość. Jak sam mó wi: – Ja do ni ko go nie pusz czam oka…, nie słab ną ca ener gia dzia ła nia i przede wszyst kim wia ra, iż nie ma rze czy nie moż li wych. Co też sta rał się udo wod nić pod czas roz mo wy, po da jąc nie zli czone przy kła dy wal ki z nie moż li wym. Bez wzglę du na to, czy ba rie rą jest po li ty ka, in do len cja biu ro kra cji czy też kwe stie wy zna nio we. Wszyst ko zaś sta ra się po dać w nie ba nal nej for mie, peł nej no wa tor skich, czę sto kroć na zbyt po stę po wych idei. Tej nie mal te atral nej kre acji na uczy ło go – jak mó wi – Woj sko Pol skie, a do kład nie rzecz uj mu jąc, uciecz ka przed służ bą i sy mu la cja cho ro by psy chicz nej przed ko mi sją WKU. – By ło war to… – przy zna je – …do sta łem ka te go rię D… Mimo autorytetu, nie bra ku je mu jed nak prze ciw ni ków – je go buń czucz na na tu ra, hi pi sow ska prze szłość oraz otwar tość na in ne kul tu r y, rów nież wy zna nio we, jak np. Ha ri Krisz na, przy spo rzy ły mu kry t y ki i uczy ni ły wro gów w pra wi co wych zwłasz cza i ul tra ka to lic kich gre miach. Za rzu ca no mu ten den cje anar chi stycz ne i wy wro to we (pro -
gram, a wła ści wie na zwa: „Rób ta co chce ta’’), słu żą ce rze ko mej de pra wa cji mło dzie ży. Po nad to na zy wa no go sa ta ni stą, oskarżano o na ma wianie mło dzie ży do spo ży wa nia uży wek, w tym nar ko t y ków, pod czas fe sti wa lu Wo od stock, po są dza no o mal wer sa cje fi nan so we, prze moc ( jak np. wo bec pa pa raz zich, od któ r ych na pa stli wo ści sta rał się uwol nić) itp., itd. Ta kie przy kła dy moż na by mno żyć w nie skoń czo ność. Ju rek Owsiak od ci na się od nich jed nak krótko: – Tak mó wią ci, któ rzy mnie nie zna ją. Ża łu je je dy nie, iż zbyt dłu go przy my kał oko na te nie groź ne z po cząt ku inwektywy. W Pol sce wo lon ta riat sta je się co raz bar dziej po pu lar ny. Więk szość Po la ków do strze ga po trze bę umac nia nia wię zi mię dzy ludz kich. Po gląd, że obec nie trze ba być bar dziej wraż li wym i go to wym do po mo cy in nym lu dziom wy ra ża 65 proc. Po la ków. Jest to do bit ny sy gnał, iż po ziom pol skiej
de mo kra cji osią gnął do god ny pu łap do roz wi ja nia się spo łe czeń stwa oby wa tel skie go, w któ rym oby wa te le ma ją zdol ność do sa mo or ga ni za cji oraz okre śla nia i osią ga nia wy zna czo nych ce lów. Nie w peł ni jesz cze mo że my i umie my z tych udo god nień ko rzy stać. Nie mniej ma my do sko na łych pro ta go ni stów. Ta kich przede wszystkim jak Ju rek Owsiak. Kiedy sły szę ko men ta rze, iż dzia łal ność Wiel kiej Or kie stry Świą tecz nej Po mo cy oraz za an ga żo wa nie ca łe go spo łe czeń stwa w jej co rocz ny Fi nał to je dy nie dzia ła nia jed no ra zo we, od święt ne, to oso bi ście ży czę so bie wię cej ta kich przy kła dów jed no dnio wych ma ni fe sta cji fi lan tro pij nych, któ re prze kła da ją się na ca ły rok, a dla nie jed nej oso by na ca łe ży cie – oca lo ne ży cie. Niech więc trwa ją one do koń ca świa ta, a na wet o je den dzień dłu żej…
JoannaBąk
BRYTYJSCY POLICJANCI pomogą poprawić bezpieczeństwo w polskich miastach. Wezmą udział w realizacji projektu „Wspólne Osiedla", mającej na celu między innymi zwiększenie odpowiedzialności mieszkańców za stan bezpieczeństwa ich dzielnicy. Kluczową rolę w realizacji programu odgrywać będą dzielnicowi, których zadaniem będzie wyszukiwanie osób zainteresowanych życiem okolicy i wskazujących istniejące zagrożenia. Efektem współpracy z mieszkańcami będzie „mapa zagrożeń" – pierwszy krok do likwidacji potencjalnych niebezpieczeństw. Brytyjscy policjanci będą szkolić polskich kolegów i pomagać im w wykonywaniu zadań. Szczegóły akcji dostępne są na stronie www.wspolneosiedla.pl
|7
nowy czas | 12 grudnia 2008
czas na wyspie
Bezdomnie
Do Przewodniczacego KRRiT Pana Witolda Kolodziejskiego Do Przewodniczacej Rady Nadzorczej TVP Pani Janiny Goss Do Prezesa TVP Pana Andrzeja Urbanskiego Do Dyrektor Progamu Pierwszego TVP Pani Doroty Macieja Do Dyrektor TV Polonia Pani Agnieszki Romaszewskiej-Guzy
Nad cho dzi ma gicz ny czas Bo że go Na ro dze nia. Nie ste ty nie dla każ de go jest to po wód do ra do ści, a dla nie któ r ych wręcz prze ciw nie.
Szanowni Państwo, Apelujemy o wstrzymanie sprzedaży filmu „Londyńczycy” w celu jego wyemitowania go w Wielkiej Brytanii oraz innych krajach! Przedstawiony obraz w filmie „Londyńczycy” jest szkalujący! Zarówno starsze jak i młode pokolenie emigracji nie zgadza się z przedstawionym obrazem ukazanym w filmie. Ogromna większość z nas nie jest złodziejami, oszustami czy tez osobamiz pogranicza marginesu społecznego. Dlatego sądzimy, że sprzedaż serialu, który w tak złym świetleprzedstawia Polaków, bardzo zaszkodzi naszemu wizerunkowi w WielkiejBrytanii!. Stowarzyszenie Poland Street Do apelu przyłączają się: Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii Stowarzyszenie Poland Street Centralne Kolo Członków Indywidualnych ZPwWB Polish Professionals In London Polish Psychologists Club (Polscy Psychologowie w Wielkiej Brytanii) London Polish Society Polish City Club Polish deConstrucion Polska Macierz Szkolna ZSAPWB Topaz
Fot. Otton Hulacki
Rodowity Szkot Chorążym Stowarzyszenia Polskiego i sekcji SPK na Wyspie Wight W czasie uroczystości Remembrance Day 9 listopada w stolicy wyspy, w przemarszu pod pomnik poległych i składaniu wieńców udział wzięło paru polskich kombatantów. Wieniec w imieniu SPK złożył Otton Hulacki. W czasie marszu pod pomnik i ceremonii chorążym był przyjaciel Polaków, rodowity Szkot Robbie z
klanu Robertson. Dotychczasowy chorąży Bolek Kulig, były żołnierz 5KDP 2 Korpusu, ze względów zdrowotnych nie był w stanie wziąć udziału w marszu. Robi Robertson, w pełnym szkockim stroju, pomimo swoich dolegliwości, był bardzo dumny, że mógł nieść polską flagę, za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni.
Niezapomnianych chwil przy swiatecznym stole
We wtorek, 9 grudnia, w wieczornym dzienniku stacji BBC1 pokazano, w jak szokujących warunkach żyje nadal tysiące naszych rodaków w Londynie. Bez dachu nad głową, pracy, głodni i samotni. Jednym z nich jest przedstawiony w programie Wojtek, który od dwóch lat stara się o pracę w Londynie, niestety bezskutecznie. Wojtek nosi cały swój dobytek na plecach, śpi na ulicach, a posiłki jada w przytułkach dla bezdomnych. Mimo to nadal jednak nie chce wracać do Polski, wierząc, że pewnego dnia los się do niego uśmiechnie i zacznie mu się lepiej wieść. Takich jak Wojtek jest o wiele więcej. Jak bezdomni Polacy spędzą tegoroczne święta Bożego Narodzenia? Czy ktoś się nimi zaopiekuje w tym wyjątkowo ciężkim dla nich okresie? Dlaczego upierają się, by pozostać na Wyspach? W następnym numerze „Nowego Czasu” spróbujemy odpowiedzieć na te pytania. (kz)
8| 12 grudnia 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Komu potrzebna nawigacja? Wszyscy rozmyślający o przeprowadzce nad Wisłę mogą teraz wejść w posiadanie wiedzy większej, aniżeli niejeden rodak, który nigdzie za pracą nie wyjeżdżał. Pozazdrościć… Jacek Ozaist Już z pobieżnej lektury „Powrotnika”, który przywiózł nam Pan Premier widać, iż jest gruntownie przemyślany i nieźle przygotowany merytorycznie. Zespół redagujący „Nawigację dla powracających” zadał sobie sporo trudu, by w gąszczu inicjatyw legislacyjnych wyłowić kwestie najpotrzebniejsze każdemu, kto zdecyduje się na powrót do kraju. Także te, z którymi nie mogliśmy mieć do czynienia kilka lat temu, a które teraz mogą mieć wpływ na nasze życie. Są to kwestie dotyczące relacji (lub ich braku) z Urzędem Skarbowym i ZUS-em, dostęp do świadczeń rodzinnych, sprawy małżeństw mieszanych i ich potomstwa, rozwodów, alimentów itp. A także te najtrudniejsze– poszukiwanie pracy w Polsce i zasiłek dla bezrobotnych po powrocie.
PROPAGANDA POWROTÓW? O ile zawartość merytoryczna „Powrotnika” robi naprawdę dobre wrażenie, wstęp jest irytujący, począwszy od zda-
nia: „Wielu Polaków pracujących za granicą rozważa powrót do Polski”, od razu przywołujące dyskusję, która wciąż jeszcze to tu, to tam pobrzmiewa. Kto wraca? Jak wielu? „Powrotnik” w świetle tego wstępu wydaje się być częścią propagandy powrotów i traci nieco na wiarygodności. Pachnie to robotą na zamówienie, jak gdyby rząd rzeczywiście potrzebował nas z powrotem. Czy nie prościej byłoby zacząć: „Drogi, Polaku, jeśli planujesz powrót do Polski, zapoznaj się przepisami prawa, których będziesz musiał przestrzegać, kiedy powrócisz”. Równie dobrze ktoś złośliwy mógłby stworzyć „Niepowrotnik” i zawrzeć w nim wszystko to, za czym nie tęsknimy. Wstęp wówczas mógłby brzmieć tak: „Wielu Polaków nie rozważa na razie kwestii powrotu do Polski, czekając na efekty pracy różnych Przyjaznych Komisji, a w skrajnych przypadkach nawet na kolejne pokolenie polityków i pracodawców, które niechybnie kiedyś nastanie”.
BEZ WYJEZDNIKA Jeszcze głupszym i z gruntu nieprawdziwym, jeżeli chodzi o Wielką Bry-
tanię, zdaniem ze wstępu jest: „Polacy, którzy wyemigrowali w poszukiwaniu pracy, wiedzą doskonale, ile praktycznych i formalnych trudności musieli pokonać”. Rzeczywiście, musieli znaleźć pokój do spania, dobrą pracę i umieć wydukać na stacji metra: One week travelcard, please. Potem wystarczyło mieć papierek od pracodawcy, kilkadziesiąt funtów na opłatę wpisową oraz parę pensów na kopertę i znaczek do Home Office. Trochę trudniej mieli budowlańcy (z kartą CIS) i osoby samozatrudnione, ale też założenie firmy nie zajmowało aż tyle czasu, by rwać włosy z głów – najczęściej wystarczał telefon i wizyta w Job Centre, celem załatwienia National Insurance Number. I absolutnie żadnych opłat. No, chyba że ktoś po angielsku umiał powiedzieć wyłącznie: yes. Wtedy szedł do pierwszej z brzegu życzliwej firmy i za stosowną opłatą załatwiał cały pakiet formalności za jednym zamachem. Czy ktoś w Polsce ma pojęcie, jakie fortuny powstały w Londynie z załatwiania formalności dla rodaków, którzy w tym samym czasie martwili się tylko tym, jak za-
7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH
6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\
3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX
0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ
MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob
rabiać pieniądze? Nie mieliśmy też niczego w rodzaju „Wyjezdnika”, zbioru porad, co robić i jak się poruszać po Wielkiej Brytanii. Nikt zresztą wtedy nie miał „mapy drogowej”, „kompasu”, „nawigacji” ani żadnej innej, śmiesznie nazwanej książeczki, która pomogłaby mu wyjechać i odnaleźć się na obczyźnie.
OD OKIENKA DO OKIENKA… Przeskoczmy parę rozdziałów do strony 58 „Powrotnika”: „Jedną z możliwości po powrocie do kraju jest założenie działalności gospodarczej. Dzięki temu można przenieść na grunt polski rozwiązania z innych krajów oraz wykorzystać zdobyte tam doświadczenia. Wiele osób wyjeżdżało za granicę między innymi po to, aby zdobyć środki, które miały zostać zainwestowane we własną firmę. Teraz chce zrealizować w praktyce swój cel.” A jak w praktyce wygląda realizacja tego celu? Z idei „jednego okienka” nic nie wyszło, więc czeka nas bieganie od okienka pani Zosi do biurka pani Hani i patrzenie z obawą czy kawka im nie ostygła, bo może to oznaczać, że niczego nie załatwimy. Rejestracja wciąż jest wieloetapowa, czasochłonna i nie za darmo (choć 100 zł pewnie nikogo nie przeraża). Nadal pokutuje wpis do Ewidencji Działalności Gospodarczej, wpis do Krajowego Rejestru Urzędowego Podmiotów Gospodarki Narodowej, założenie konta firmowego, NIP, obowiązkowa pieczątka, bez której nic w Polsce nie ma mocy prawnej, zgłoszenie w ZUS i Państwowej Inspekcji Pracy, jeżeli chcemy zatrudniać pracowników. I już po 14 dniach/miesiącu mamy upragnioną firmę. No, nic prostszego. A gdzie są informacje, ile kosztuje ubezpieczenie zdrowotne szefa i pracowników, o Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych? Albo: co z podatkami,
ich rodzaj i wysokość się podaje, ale bez informacji, że bez księgowej ani rusz i że co miesiąc trzeba płacić jej i Urzędowi Skarbowemu?
PIH, PIP, SANEPID Byłoby uczciwiej pokazać też ciemniejsze strony, by powracający mieli możliwość rzetelnej oceny szans i możliwości. Zamiast tego czytamy, że przedsiębiorca-petent może liczyć na fundusze pożyczkowe, fundusze poręczeń kredytowych, inkubatory przedsiębiorczości, a nawet na Sieć Anio-łów Biznesu. Po co mu to, skoro jedzie z grubym portfelem inwestować w ukochanym kraju? Potrzebuje jasno sformułowanych przepisów, przejrzystych zasad i reguł, a nie kolejnego kredytu. W Polsce wciąż trzeba m.in. ganiać po tablice rejestracyjne własnego auta do stosownego urzędu albo użerać się z różnymi instytucjami typu PIH, PIP, SANEPID..., które z góry zakładają, że mamy coś na sumieniu i zamiast doradzać, szukają błędów i uchybień. Są raczej opresyjne, a nie – jak powinny być ze swojej natury – doradcze, tak jak w Anglii.
PRYWATNY PORADNIK Jeśli ktoś ma widoki na pracę od 8.00 do 16.00, święty spokój, wiele dni wolnych w roku i pewną emeryturę, niech wyjeżdża. Jeśli ktoś zawsze marzył o własnym biznesie i wreszcie nazbierał dość funduszy, niech rozważy za i przeciw, ale przede wszystkim dobrze policzy koszty działalności w stosunku do szacowanych przychodów. Lecz jeśli ktoś jedzie szukać pracy, chodzić z CV od drzwi do drzwi i wysłuchiwać, by wracał na zmywak, to „Powrotnik” mu na nic. Z tej błahej przyczyny, że nie powstał dla niego. Pamiętajcie o rozsądku, decydując się na powrót. Nie słuchajcie polityków, ale „Powrotnik” i tak poczytajcie. Poznawanie prawa to przywilej ludzi mądrych.
|09
nowy czas | 12 grudnia 2008
czas na wyspie
Przy muzycznym wigilijnym stole – Taki zwykły róg, nie każdy się nadaje, nie każda zacięta słomka zaczyna grać, nie każde piórko może być zamienione w stroik. W przypadku liścia już w większości potrafię rozpoznać dotykając, czy będzie z niego jakiś użytek czy nie. Liść to był mój pierwszy instrument, moim mistrzem był o pół roku młodszy pasterz. Moja akademia to właśnie natura, łąka.
Fot. Grzegorz Grabowski
Tak o swoich inspiracjach opowiada Józef Broda, który wraz z kompozytorem i pianistą Januszem Kohutem prezentował swoje niezwykłe muzyczne umiejętności na koncercie „Wokół wigilijnego stołu”, który odbył się w zeszłą niedzielę w Parafii Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła na Ealingu, a wieczorem w Little Brompton Oratory. Był to koncert pełen refleksji i przemyśleń związanych ze świętami Bożego Narodzenia, pozytywnych emocji oraz muzyki powstałej z połączenia elementów ludowych z klasycznym brzmieniem fortepianu. – Ta muzyka tworzona jest na oczach publiczności, za każdym razem gramy inaczej i ten program jest dla nas również wielką przygodą – mówi Janusz Kohut. – Staramy się wspólnie budować świąteczną atmosferę, by łatwiej móc zajrzeć do własnego serca i sumienia, by szczerze sobie samemu odpowiedzieć, co naprawdę jest ważne w życiu. Podczas nieco ponad godzinnej, muzycznej bożonarodzeniowej opowieści, artyści starali sięwzbudzić w widzach refleksję, na ile fenomen
„Bożego Rodzenia się w nas” jest częścią życia każdego z nich. Aby to osiągnąć, używali różnorodnych środków wyrazu: przez melodie odgrywane na słomce, rogu, dudach czy okarynie, po fragmenty kompozycji Janusza Kohuta, między innymi z oratorium „Droga nadziei”. Józef Broda potrafił też nawiązać doskonały kontakt z publicznością, kierując swoje słowa to do zasłuchanego mężczyzny, siedzącego w pierwszym rzędzie, to do kilkuletniego chłopca, którego na koncert przyprowadziła mama oraz zachęcając wszystkich do wspólnego śpiewania. – To, co chciałem tutaj powiedzieć odnośnie Bożego rodzenia się, że jest to szczególny moment, kiedy tęsknota robi często zawieruchę, spustoszenie w ludzkim życiu. Wiem, co to jest tęsknić, wiem co to znaczy wracać do domu dwa, trzy razy w roku – tłumaczył Józef Broda. – Będąc tutaj, emigranci mogą poddawać się omamom pozornym, temu, co nie jest dobrem, ale co zaczynają dla swoich potrzeb nim nazywać. Przyjeżdżając tu mogą albo zaliczać życie jak le-
ci, albo być cesarzem tych chwil, z których korzystają, dotykając swojej godności, ale też broniąc swojej dumy. Niestety niewiele osób było chętnych, żeby wysłuchać wigilijnego muzycznego przesłania. Mimo że na wcześniejszej mszy w kościele zgromadziły się tłumy, w przykościelnej sali większość krzeseł pozostała jednak pusta. Głos Józefa Brody i odgrywane melodie odbijały się od ścian pomieszczenia, a tradycja pozostawiania przy wigilijnym stole miejsca dla niespodziewanego gościa została nie tylko zachowana, ale też niezamierzenie wyolbrzymiona. – Niestety mieszka tu wielu Polaków nastawionych głównie na szybkie bogacenie się, dużo czasu poświęcając pracy. W związku z tym niewiele osób przychodzi na nasze koncerty. Widać, że trudno jest człowiekowi w takiej sytuacji znaleźć czas na głębsze zastanowienie się nad sensem życia, sensem Bożego Narodzenia i tajemnicą przemijania – mówił ze smutkiem Janusz Kohut. Józef Broda potrafił jednak znaleźć w tej sytuacji pozytywne elementy.
– Tutaj mogę bardziej liczyć na przestrzeń, w której rodzi się większa subtelność, związana z niedostatkiem bycia u siebie. Dlatego podczas koncertów dla emigrantów wywołanie nostalgii, tęsknoty jest o wiele łatwiejsze. I rzeczywiście – ci, którzy zdecydowali się przyjść, mogli poczuć się wyróżnieni dzięki zaangażowaniu wykonawców i ich ciepłemu podejściu do widowni. Każde z usłyszanych słów, nawet jeśli było skierowane do wszystkich, mogli odnieść do własnego stanu duszy, własnych problemów. Mogli poczuć się „gazdami pola swojego” i zatrzymać na chwilę w pędzie londyńskiego życia. Warto docenić tę garstkę osób, które zdecydowały się rozpocząć przygotowania do świąt nie od wielkiej wyprawy na zakupy, ale od wyciszenia się, znalezienia godziny w niedzielne popołudnie, na zastanowienie się nad pierwotnym znaczeniem Bożego Narodzenia. I na kolędowanie przy wigilijnym stole wspólnie z Januszem Kohutem i Józefem Brodą.
Magdalena Kubiak
10|
12 grudnia 2008 | nowy czas
polska
tydzień w kraju Zakończyła się pechowa podróş prezydenta Lecha Kaczyńskiego po Azji. W Mongolii zepsuł się państwowy samolot, w Japonii zachorował cesarz i nastąpiło trzęsienie ziemi, w Korei naprawiony juş samolot wpadł w turbulencje. W drodze powrotnej prezydent rozmawiał z premierem Kazachstanu. Poza rozmowami gospodarczo-politycznymi w Japonii, prezydent odznaczył pracujących tam polskich misjonarzy. Przywiózł takşe dwa tytuły doktora h.c. z uniwersytetów w Ułan Bator i w Seulu. Wizyta Sarkozy’ego w Polsce dotyczyła rozmów o pakiecie klimatycznym. Francja, której zaleşy na sukcesie swojej prezydencji podzieliła część polskich racji. Sarkozy namawiał Tuska do zakupu w swoim kraju elektrowni atomowej. Odbył się szczyt polsko-niemiecki. Donald Tusk rozmawiał z Angelą Merkel o szczycie UE, pakiecie klimatyczno-energetycznym i programie wschodniego partnerstwa. Powrócił spór o kompetencje prezydenta i premiera. Poszło znowu o kolejny szczyt UE. Premier „zgodził� się na wyjazd Lecha Kaczyńskiego dla „świętego spokoju�. Na szczycie głównymi przedmiotami dyskusji mają być traktat z Lizbony i pakiet energetyczno-klimatyczny. W Sejmie otwarto wystawę z okazji 20-lecia Związków Polaków na Białororusi.
społeczeństwo
na pRzyjęciu u noBlisty
Karły ministra Sikorskiego – Panie Lechu, pan się nie przejmuje tym, co niektóre karły moralne w tej chwili wygadują. Oni są dzisiaj odwaşni w gębie, a pan był odwaşny wtedy, gdy to było trudne – 30 lat temu. I za to jesteśmy panu wdzięczni – powiedział na gdańskich uroczystościach z okazji 25. rocznicy przyznania Lechowi Wałęsie pokojowej Nagrody Nobla szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Jego słowa sala nagrodziła rzęsistymi oklaskami. Wałęsa był w tym momencie nieobecny na sali, bo odprowadzał prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, który krótko wcześniej wygłosił przemówienie i od razu z Gdańska poleciał do Berlina. Wałęsa, pytany czy nie była to przesada, odparł: – Kaşdy jakoś tak stara
się nie przesadzić. Ale wszyscy czasem przesadzamy. Arcybiskup Leszek Sławoj Głódź powiedział: – Za duşo padło mocnych słów – i przywołał dowcip o księdzu, zbyt długo trzymającym dziecko pod wodą podczas chrztu (w obrządku wschodnim chrzci się dzieci przez zanurzenie), który „przesadził z sakramentem�. – Minister Sikorski teş przesadził – powiedział abp Głódź. – To były słowa, które nie powinny padać z ust ministra polskiego rządu, bo po co? – pytał z kolei Wojciech Olejniczak z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zagotowało się wśród posłów Prawa i Sprawiedliwości oraz wśród wielu publicystów. Michał Kamiński z kancelarii prezydenckiej uwaşa, şe Si-
korski powiedział to z rozmysłem, by wywołać kontrowersje. – Sikorski musiał się z tym liczyć – mówił Kamiński. – Lech Wałęsa obrzucany był stekiem pomówień. Te słowa są bardzo mocne, ale w tym kontekście usprawiedliwiają Radosława Sikorskiego – powiedział z kolei Zbigniew Chlebowski z Platformy Obywatelskiej. – Odbieram to jako zaplanowany atak człowieka, który jest szefem polskiej dyplomacji. To mnie martwi – upierał się minister Kamiński. Wszyscy się teraz zastanawiają, kogo tak naprawdę miał na myśli Sikorski wymieniając tych karłów. Jedni widzieli w tym przytyk do braci Kaczyńskich, z którymi Wałęsa od dawna ma na pieńku, a największy krytyk
prezydenta i jego brata, wicemarszałek Sejmu z ramienia Platformy Stefan Niesiołowski twierdzi, şe chodziło o Annę Walentynowicz i państwo Gwiazdów, którzy zakładali razem z Wałęsą Wolne Związki Zawodowe, ale potem ich drogi się diametralnie rozeszły, bo uwaşali, şe Wałęsa nie dość, şe sprzedał robotnicze ideały, to był jeszcze kapusiem i agentem komunistycznej bezpieki. Jednak ani Anna Walentynowicz, ani Gwiazdowie nie chcieli komentować słów Sikorskiego. Wielu uznało, şe Sikorski miał na myśli rzesze Polaków, tych bezimiennych, którzy działali w „Solidarności�.
Bartosz Rutkowski
Kupczenie mediami
Ziobro przegrał z dr G.
Platforma Obywatelska w obawie o veto prezydenta do ustawy medialnej rozpoczęła rozmowy z Lewicą, by ta w razie odrzucenia ustawy przez Lecha Kaczyńskiego poparła PO w odrzuceniu jego veta. Chodzi o to, by ustawa medialna po raz kolejny nie przepadła. Platforma Obywatelska zamierza utworzyć 16 ośrodków regionalnych radia i telewizji, w planach jest równieş ograniczenie czasu emisji programów lokalnych do kilku godzin
Kolejna poraşka byłego ministra sprawiedliwości w procesie, który wytoczył mu dr Mirosław G., zatrzymany za rządów Ziobry za korupcję, znęcanie się nad pracownikami i rzekomą śmierć pacjenta. Zaraz po zatrzymaniu kardiochirurga Ziobro powiedział na konferencji prasowej, şe „juş nikt nigdy przez tego pana şycia pozbawiony nie będzie�. Za te słowa Mirosław G. pociągnął b. ministra sprawiedliwości do sądu i sprawę wygrywał. Ostatnio
dziennie, gdy dzisiaj rozgłośnie te mogą nadawać przez całą dobę. Jeszcze do niedawna politycy Lewicy przekonywali, şe propozycje PO są niepowaşne, bo ingerują w şycie mediów publicznym w zbyt wielkim stopniu, a dokładnie, ograniczają je. Dzisiaj dziennikarze dotarli do informacji o rozmowach SLD z PO na temat ustawy. Wynika z nich, şe SLD poprze jednak ustawę, o ile otrzyma odpowiednie „wynagrodzenie�. (pk)
przed sądem apelacyjnym, który odrzucił odwołanie Zbigniewa Ziobry. Zatrzymany w lutym ub. roku przez Centralne Biuro Antykorupcyjne i podejrzany wówczas m.in. o zabójstwo i korupcję kardiochirurg domagał się od Ziobry przeprosin i 70 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Ziobro wyjaśniał później, şe w sprawie kardiochirurga mówił jedynie o podejrzeniach, nie przesądzał o faktach. (pk)
W Gdańsku odbyły się uroczystości związane z 25-leciem wręczenia pokojowej Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie. Przybyło trzech innych noblistów, Dalajlama i prezydent Francji Nicolas Sarkozy. W nadesłanym orędziu Michaił Gorbaczow mówił o... gen. Jaruzelskim. W czasie uroczystości w Gdańsku Lech Wałęsa mówił o obalaniu przez Polskę komunizmu jeszcze przed zburzeniem berlińskiego muru. I chwała mu za to. Trochę szkoda, şe mówił głównie w liczbie pojedynczej, bo „Solidarność� liczyła jednak kilka milionów ludzi. Wałęsa ma dziś jednak nowych kolegów. Jego postawę chwali nawet Jerzy Urban za to, şe „jest dziś przeciwnikiem PiS�. Z okazji 25-lecia Nobla Wałęsy przyznano takşe po raz pierwszy nagrodę jego imienia. Otrzymał ją król Arabii Saudyjskiej. W Polsce jest to postać dość popularna po tym jak sfinansował operację rozdzielenie sióstr syjamskich. Jednak prawa człowieka w jego kraju są chronione dość względnie, a uzasadnienie o jego zasługach na polu dialogu międzywyznaniowego zupełnie juş nie przystoi. Chrześcijaństwo jest po prostu tam zakazane. Dalajlama w czasie pobytu w Polsce otrzymał tytuł doktora h.c. Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Odwiedził Gdańsk, Kraków, Wrocław i Warszawę. Politycy na wyścigi zabiegali o spotkania.
*ESTEyMY POLSKOJÇZYCZNYM CENTRUM ZDAWANIA EGZAMIN�W (EALTH 3AFETY #3#3 AUTORYZOWANYM PRZEZ #)4" ZLOKALIZOWANYM W POLSKIM OyRODKU 0/3+ 4YLKO U NAS PRZEJDZIESZ KILKUGODZINNE SZKOLENIE I ZDASZ EGZAMIN Z ZAKRESU "(0 W TYM SAMYM MIEJSCU I TEGO SAMEGO DNIA -AJ–C KARTÇ #3#3 ZWIÇKSZASZ SWOJE SZANSE NA ZATRUDNIENIE W ANGIELSKICH FIRMACH BUDOWLANYCH
+!3! "53).%33 3%26)#%3 ,4$ /FFICE D +ING 3TREET WEJyCIE OD 2AVENSCOURT !VENUE (AMMERSMITH ,ONDON 7 2& TEL FAX
|11
nowy czas | 12 grudnia 2008
polska
Kaczyński kontra Niesiołowski Spór między Jarosławem Kaczyńskim, a Stefanem Niesiołowskim rozpoczął się w trakcie debaty nad wnioskiem PiS o odwołanie marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. Prezes PiS zarzucił Niesiołowskiemu, że w latach 70. „sypał” w czasie pierwszego przesłuchania. Stefan Niesiołowski był członkiem opozycyjnej organizacji Ruch, która planowała podpalenie Muzeum Lenina. Otrzymał wyrok siedmiu lat więzienia, z tego trzy odsiedział. Niesiołowski tłumaczył, że może niepotrzebnie opowiadał esbekom o tym, co robił, ale wtedy nie wiedział, jak w takiej sytuacji należy postępować. (br)
komentarz » 12
„The eConomiST”
ekipA TuSkA To kAmpAniA A nie rząd
tydzień w kraju
Krytyczna ocena – Jestem bardzo zadowolony z moich ministrów, wielu z nich nawet nie miało pełnych wakacji, tyle bowiem było przed nimi pracy – chwalił swoich ludzi premier Donald Tusk. Zupełnie jednak inaczej oceniają rząd Tuska posłowie opozycji, ale nie tylko. Bardzo wpływowy brytyjski tygodnik „The Economist”, który daleki jest od zmiennych sympatii napisał wprost, że to, co dzieje się w Polsce, to bardziej kampania wyborcza niż rząd. Dziennikarze tygodnika przypominają, że obecny kryzys gospodarczy wymusza na gabinecie Tuska „zmianę biegu”. Pytanie jednak, czy tak się stanie. „Od czasu, kiedy przed rokiem zdobył władzę, polski premier Donald Tusk wyglądał na mniej zainteresowanego rządzeniem krajem niż przygotowaniami do wyborów prezydenckich w 2010
roku” – napisali brytyjscy dziennikarze. Lata rosnących przychodów podatkowych maskowały to, iż spora część wydatków na cele publiczne wydawana była nieefektywnie, dyscyplina budżetowa była zarówno nieznana, jak i niepożądana. Polskie firmy skarżą się na to, że banki, w większości w rękach zagranicznego kapitału, drastycznie podnoszą opłaty i karne odsetki od kredytów krótkoterminowych. Wysychanie kredytu idzie w parze ze zwolnieniami pracowników. Brytyjczycy sugerują, że dobry okres skończył się i pora wreszcie zabrać się do pracy. „The Economist” ocenia, że założenia wzrostu gospodarczego na poziomie 3,7 proc. mogą okazać się zbyt optymistyczne. Podobnie może być z przychodami z prywatyzacji, które rząd przewiduje na poziomie 12 mld
złotych. Powstanie ogromna dziura w budżecie, a poszczególne grupy zawodowe już coraz ostrzej atakują rząd domagając się podwyżek. Brytyjscy dziennikarze odnieśli się również do pakietu stymulującego w wysokości 91 mld złotych. Ich zdaniem, choć pakiet został „dobrze opakowany”, to jednak w znacznej części składa się ze „starych obietnic”. „Celem rządu jest sztywna polityka fiskalna tak, by umożliwić bankowi centralnemu obniżkę podstawowych stóp procentowych” – pisze „The Economist” i dodaje, że może to pomóc we wprowadzeniu euro już w 2012 roku. Na ten ruch nie zgadza się jednak opozycja. „Wszystko to wygląda zniechęcająco” – podsumowuje tygodnik.
Adam Szlongiewicz
W styczniu na ekrany kin wejdzie dokument Dariusza Jabłońskiego „Gry wojenne” o płk. Ryszardzie Kuklińskim. Reżyser dotarł w Rosji m.in. do nieznanych dokumentów, z których wynika, że Jaruzelski prosił Sowietów o zbrojną interwencję. MSWiA wycofało się z kontrowersyjnego projektu wprowadzenia w 2011 roku dowodów biometrycznych. Zamiast odcisków palców pojawi się jednak chip z danymi teleadresowymi. Ministerstwo Gospodarki chce wymusić od wędkarzy, by ci opisywali każdą rybę tuż po jej złowieniu. Podobno jest to wymóg unijny. Grzybiarze już drżą... Tylko 2 proc. polskich dzieci w wieku poniżej trzech lat korzysta ze żłobków. Jest to najgorszy wynik w UE, ale z innego punktu widzenia chyba... najlepszy.
12|
12 grudnia 2008 | nowy czas
wielka brytania świat
tydzień w skrócie Irlandia przeprowadzi powtórnie referendum w sprawie traktatu z Lizbony. Ciekawe, czy będzie ono powtarzane aż do skutku? Na razie UE obiecuje Dublinowi stanowisko niemal stałego komisarza, wyłączenie spraw podatków i aborcji. Czeski premier Mirek Topolanek szantażuje socjaldemokratów, że jeżeli nie poprą oni umowy o tarczy antyrakietowej, to jego rząd zablokuje traktat lizboński. Amerykanie dokonali udanego testu systemu tarczy antyrakietowej. Może się to okazać ważnym argumentem za kontynuacją jej budowy. Premier Władmir Putin nadal zachowuje się niczym prezydent. Po raz kolejny zorganizowano dla niego specjalny telemost, w którym odpowiadał przez kilka godzin na pytania Rosjan. Na pytanie jednego z nich – czy to prawda, że powiesi prezydenta Gruzji Saakaszwillego za jedno …? odpowiedział pytaniem: – Dlaczego za jedno? Humor premiera zwala z nóg. Zmarł patriarcha Rosji Aleksiej II. Miał 80 lat. Jego pogrzeb odbył się w Soborze Bogojawleńskim. Swoją szybką karierę zawdzięcza współpracy od 1958 roku z KGB. W związku z objęciem władzy przez b. KGB-istów na Kremlu miał tam przez ostatnie lata dobre układy. Premier Putin stwierdził, że to „dobra dusza”. Rosja i Gazprom oskarżają Gruzję o odcięcie dostaw gazu do Osetii Południowej. Tbilisi twierdzi, że chodzi tu o awarię gazociągu w czasie wojny z Rosją.
SpołECzEńSTwo
hiSToRiA MARThy von Bulow do końCA niE zoSTAłA wyjAśnionA
Zmarła po 28 latach śpiączki Bartosz Rutkowski
Po 28 latach śpiączki zmarła Martha „Sunny” von Bulow, amerykańska dziedziczka fortuny i pierwowzór bohaterki filmu „Druga prawda” z Glenn Close w roli głównej. Jej urodę porównywano do słynnej Grace Kelly. 76-letnia kobieta zakończyła życie w nowojorskim domu opieki. Nieprzytomna była od 1980 roku, gdy rodzina
znalazła ją w łazience rezydencji w Newport, w stanie Rhode Island. To była niezwykle tajemnicza sprawa, która tak naprawdę nigdy do końca nie została wyjaśniona. Dla wielu Amerykanów „Sunny” była uosobieniem romantycznych wyobrażeń o najwyższych kręgach społeczeństwa: oszałamiającą dziedziczką, która amerykańską fortunę połączyła ze starymi europejskimi rodami. Milionerką została już w wieku czterech lat, gdy niespodziewanie zmarł jej ojciec – przemysłowiec George Crawford. W 1965 roku, po rozwodzie z pierwszym mężem – austriackim księciem Alfredem von Auersperg – fortunę „Sunny” szacowano na 75 mln dolarów. Rok później dziedziczka poślubiła Clausa von Bulowa, duńskiego arystokratę, asystenta jednego z naj-
W Iraku zginęło ostatnio trzech żołnierzy kanadyjskich i dwóch amerykańskich. Prokuratura białoruska ostrzegła działaczy opozycji przed podejmowaniem kontaktów z polską TV Bielsat, nadającą w języku białoruskim. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy spotkał się w Gdańsku z Dalajlamą. Chińczycy wracają do bojkotu francuskich towarów. Z Nepalu donoszą o głodzie, nagłym wzroście cen żywności i jej niedoborach.
czeń majątkowych i odszkodowania. Zgodził się także na rozwód i opuścił Stany Zjednoczone. Obecnie mieszka w Londynie. Mieszka tam również ich córka, która jednak nie utrzymuje z ojcem żadnych kontaktów. Na podstawie procesu sądowego von Bulowa w 1990 roku nakręcono film „Druga prawda” z Glenn Close i Jeremym Ironem w rolach głównych. Podstawą filmu była książka obrońcy Clausa von Bulowa, słynnego profesora prawa Alana Dershowitza, pod tym samym tytułem. – To smutny koniec tragedii, która wielu ludzi starało się odwrócić w mord – skomentował śmierć kobiety profesor Dershowitz. W tej walce nie było tak naprawdę żadnych zwycięzców. Przydomek „Sunny” wziął się z tego, że Bulow była niezwykle pogodną kobietą.
Hitler zabrał, państwo nie chce oddać Niemiecki książę, potomek księcia Friedricha zu Solms-Barutha III, który pomógł uczestnikom słynnej „Walkirii”, czyli nieudanego spisku na życie Hitlera chce teraz, by oddano mu rodzinną posiadłość, wartą obecnie ponad dziesięć milionów dolarów. Książę Friedrich zu Solms-Baruth III aresztowany został przez gestapo dzień po tym, jak doszło do
nieudanego zamachu na wodza III Rzeszy w roku 1944. Władze nazistowskie majątek rodzinny skonfiskowały. Teraz książę domaga się zwrotu majątku. Berliński sąd – jak na razie – odrzucił prośbę księcia. W uzasadnieniu sąd podaje, że dziadek księcia sam złożył podpis pod dokumentem, w którym zrzekał się praw do swego majątku. Książę
twierdzi, że dziadek był zmuszony do złożenia podpisu przez Gestapo. Jego dziadek walczył do ostatnich swoich dni, już po zjednoczeniu Nimiec o odzyskanie majątku, zmarł na początku 2006 roku. Nic wtedy z tych starań nie wyszło. Jak się szacuje, po nieudanym zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu we wschodnich Prusach Gestapo pojmało i zamordowało
około siedmiu tysięcy ludzi. Wykonawca zamachu, pułkownik Claus Graf Schenk von Stauffenberg z rozkazu samego Hitlera został powieszony na fortepianowej strunie. Dziadek księcia został zdradzony przez swojego przyjaciela i wtrącono go do lochu. Jakimś jednak cudem udało mu się przeżyć wojnę.
Adam Szlongiewicz
Nie będzie oskarżenia w sprawie eutanazji
Rosyjska Duma uchwaliła zamianę czerwonych gwiazd na samolotach bojowych na trójkolorowe gwiazdy flagi państwowej. Żeby się tylko nie pomyliły z np. samolotami francuskimi... Z wielką pompą podpisano układ o zakazie używania bomb kasetonowych. Pod układem podpisały się 93 kraje. Zabrakło jednak najważniejszych – Rosji, USA, Indii, Pakistanu, Chin, Izraela. Do układu nie przystąpiła także Polska, dla której takie bomby są na razie ważnym elementem obrony kraju.
bogatszych wówczas Amerykanów, magnata naftowego Jeana Paula Getty’ego. Jej drugiego męża oskarżono w 1980 roku o próbę zabójstwa „Sunny” za pomocą zastrzyku z dużym stężeniem insuliny. Powodem tego miała być chęć zagarnięcia ogromnej fortuny oraz uwolnienie się od żony, by spędzić życie ze swoją kochanką. Początkowo nawet sąd uznał go winnym zabójstwa żony i skazał na 30 lat więzienia. Po trzech latach jednak rewizja procesu doprowadziła do zmiany orzeczenia, uznano, iż śmierć wywołana była przez intensywne zażywanie przez kobietę różnych leków, ostre picie, narkotyki i bardzo osłabiony organizm. Kiedy w procesie apelacyjnym oczyszczono Clausa z zarzutów, Bulow zrezygnował z jakichkolwiek rosz-
Dzwon do Polski
2p/min na tel. stacjonarny
Wybierz poniĪszy numer dostĊpowy a nastĊpnie numer docelowy
Polska Polska Niemcy Slowacja Czechy Irlandia Litwa
2p/min - 084 4831 4029 7p/min - 087 1412 4029 2p/min - 084 4831 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 4p/min - 084 4901 4029
87 enta: 0208 497 92 Polska Obsáuga Kli
www.auracall.co
m/polska
Tanie Rozmowy! *T&Cs Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls *T&Cs: from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
Prokurator Keir Starmer oświadczył, że w sprawie Daniela Jamesa poddanego eutanazji, któremu pomogli rodzice zawożąc go do szwajcarskiego ośrodka Dignity, nie wniesie oskarżenia do sądu. Podobną postawę przyjął Kościół anglikański, który potraktował ten przypadek jako precedens, dodając jednak, że eutanazja nie jest popierana przez Kościół. Rodzice Daniela uniknęli odpowiedzialności, gdyż zdaniem prokuratury „nie leży to w interesie publicznym”. Premier Gordon Brown zapytany w parlamencie, co sądzi o eutanazji powiedział, że zmiana prawa (której jest przeciwny) doprowadzi do nadużyć wobec starszych i chorych osób. Daniel w marcu 2007 roku podczas meczu rugby uległ wypadkowi i został sparaliżowany. Mimo paraliżu odczuwał ból w palcach i miewał niekontrolowane skurcze mięśni. Jego rodzice Mark i Julie próbowali odwieść go od śmierci, chociaż trzykrotnie próbował popełnić samobójstwo. Ulegli jednak w końcu jego błaganiom. 12 września zmarł po po-
daniu mu śmiertelnej dawki środków nasennych. W przeprowadzonych przez Instytut Dobrowolnej Eutanazji badaniach ponad 80 proc. niepełnosprawnych osób stwierdza, iż chcą jej legalizacji. Z instytutu Dignity w Szwajcarii korzysta wielu cudzoziemców, co dopuszcza tamtejsze prawo. Pomoc w umieraniu odbywa się z zachowaniem rygorystycznych przepisów. W pokoju obecna jest rodzina i lekarz, a śmiertelną dawkę osoba nieuleczalnie chora zażywa bez zewnętrznej pomocy. Cały zabieg jest utrwalany przez kamerę. Taki właśnie film, nakręcony podczas umierania innego brytyjskiego pacjenta, nieuleczalnie chorego profesora Craiga Ewerta, pokazała po raz pierwszy brytyjska telewizja Sky TV, pomimo protestów Ofcom – organizacji monitorującej standardy programów telewizyjnych. Autorzy programu uważali, że ich obowiązkiem jest rozpoczęcie dyskusji społecznej na ten ważny temat.
Ewa Turalska
|13
nowy czas | 12 grudnia 2008
wielka brytania świat
Spotkanie po 63 latach Po 63 latach rozłąki stanęła na amerykańskiej ziemi oko w oko ze swoim ojcem. 63-letnia dziś Angielka, Heather Pearson dopięła swego, szukała po całym świecie ojca, który podczas wojny zakochał się w pewnej Brytyjce Snuli plany na przyszłość, mieli osiąść razem w Ameryce. Jednak kobieta w ostatniej chwili rozmyśliła się, postanowiła z córeczką zostać na Wyspach. On zaś, George Rish, wściekły na swoją miłość wrócił do Ameryki i więcej się nie odezwał. W odnalezieniu ojca pomógł Heather internet. Na lotnisku w Południowej Karolinie czekały na Heather jej kuzynki, które następnego dnia zabrały ją do 87-letniego w tej chwili ojca. – To było bardzo naturalne spotkanie – wspomina czas, gdy rzuciła się na szyję ojcu. – Nie kryję, şe byłam cała w nerwach, nie wiedziałam jak on zareaguje, a jednak wszystko było wspaniałe. Były łzy, było milczenie i znowu łzy. I wróciły opowieści o tym, jak to 23-letni George, şołnierz 2 batalionu, 118 Dywizji Piechoty spotkał mamę Heather na jakiejś zabawie w Houndstone Camp w Yeovil, w hrabstwie Somerset, na początku lat 40. (br)
irlAndiA
Wycofuje mięso ze sklepóW
tydzień w skrócie
RakotwĂłrcza wieprzowina Adam Wojnicz
Panika w Irlandii i Irlandii Północnej. Z tamtejszych sklepów wycofuje się wieprzowinę. Powód? Podejrzenie skaşenia substancjami toksycznymi. Mówi się juş wprost, şe związki te wywołują raka. A to działa na wszystkich, przede wszystkim na konsumentów. Irlandzka Agencja ds. Bezpieczeństwa ŝywności zaapelowała do wszystkich Irlandczyków o pozbycie się mięsa z domu. Sprawą ma się zająć takşe Komisja Europejska. Jest bowiem obawa, granicząca z pewnością, şe takie skaşone mięso, które moşe wywołać raka trafiło juş do wielu krajów. Przeprowadzone testy wykazały zawartość szkodliwej dioksyny w produktach z kilku irlandzkich farm. Skaşenie mięsa nastąpiło, bo uşyto
pokarm dla zwierząt zawierający trujące substancje. Ilość zawartych w mięsie dioksyn była 200 razy większa niş dopuszczalna norma! Ze sklepów znikają błyskawicznie bekony, szynki, kiełbaski, a nawet pizza z kawałkami wieprzowiny. Agencja ds. Bezpieczeństwa ŝywności poinformowała, şe zatrucie miało swój początek najprawdopodobniej we wrześniu. Dlatego wszystkie produkty zakupione po 1 września powinny zostać zniszczone. Taki obowiązek mają sklepy spoşywcze i hurtownie. Komisja Europejska juş zapowiedziała, şe będzie monitorowała sprawę pochodzącej z Irlandii wieprzowiny skaşonej dioksynami i poprosi ekspertów do spraw şywności z Unii Europejskiej, by wymieniali się informacjami. W ślady Irlandii poszła Wielka Brytania. W sklepach pospiesznie wycofuje się wieprzowinę i jej wyroby. Brytyjskie ministerstwo rolnictwa ogłosiło, şe skaşone mięso pochodzi równieş z Irlandii Północnej. – Na szczęście mało bierzemy wieprzowiny z Irlandii i uwaşnie badamy przychodzące do nas mięso –
kwituje sprawę rzecznik Tesco, największej sieci supermarketów w Wielkiej Brytanii. Rzecznik innego handlowego giganta, Sainsbury’s teş uspokaja, şe nie kupowali şadnej wieprzowiny ani jej przetworów z Irlandii. – Tylko z Wielkiej Brytanii, Danii i Holandii – zapewnia. Profesor Alan Boobis, szef departamentu, który zajmuje się sprawami toksykologii uspokaja i mówi, şe wpływ toksyn na ludzkie geny nie jest tak szybki jak na zwierzęta. Ale jego przeciwnicy przypominają, şe przy okazji epidemii wściekłych krów podobnie mówiono, a potem palono całe stada. Dla Irlandii oraz Irlandii Północnej cała afera moşe skończyć się dramatycznie, bo eksport wieprzowiny to podstawa wpływów do budşetu. Juş mówi się, şe Unia Europejska szczelnie odgrodzi się sankcjami od irlandzkiego mięsa, a potem trzeba będzie lat, by ponownie wrócić na światowe rynki. – To moşe być bankructwo naszego rolnictwa. Całego rolnictwa – juş martwią się w resorcie rolnictwa w Dublinie.
GDYBY TY TYLKO YLKO
#IĂ’Ă?ĂŽI‘ ÂśÂƒr !Ă…ÂˆIÂś !Ă…ÂˆIœÒ` œÒ` ‘I‘ ÂąĂ?Ă€I’ƒƒ Ă„v ŠIÀ¼ ˜ AƒiŠˆƒi‡  ¹ÒĂ?‡i[ IÂ?i‘ bĂŽI ŠIĂ€I Š Ă€i‘ż AÂśÂ Â™ÂŠÂ’Âƒi Ă’ ˆ˜ŠixI‘ ‘ƒ ˆ˜ŠixI‘ƒ ĂŽĂ?Â’IÂ‡Â‘Â˜ĂŽIÂ?i‘ ‘ƒi iÂśĂ’ÂˆI’ƒi iÂśĂ’ÂˆI’ƒiÂĽ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒiÂĽ Ă?Â?˜ œÅ iÂąt A ĂŽÂ˜ÂŠÂ’Ă?[ [Â ĂŽÂƒÂŠI[  ` Â ÂƒĂŽÂˆÂ˜` [Â ĂŽÂƒÂŠI[ ` ‘i[Ă’Ă?ˆ` ÂƒÂ‘Â ÂąiĂ’ÂˆIÂĽ AƒIb˜‘˜`  ˜ [ƒrĂ•ÂˆÂƒi‡ [ƒrĂ•Âˆ ˆƒi‡  ¹I[Ă?ÂĽÂĽÂĽ .iĂŽÂ’ix˜ ĂŽÂƒi[Ă’Â˜ÂąĂ… ΜÒĂ?Âś[Ă? Â Â˜ÂśĂ’ÂŠÂƒÂˇÂ‘Ă? œ I\ Ă’ ĂŽĂ?‡NĂ€ÂˆÂƒi‘ ĂŽ 7˜‘ˆI` ÂˆĂ€Â™ÂąĂ? [ [ƒIÂ?Â? ‡iœÒ[Ă’i ÂśÂˆÂ˜Â“[Ă’Ă?\  I ƒiÂąÂ˜ÂśI IÂĽ 'SĂ…bĂ’ÂƒÂ?i‘  I ƒiÂąÂ˜ÂśIÂĽ ÂśÂƒr ˆIœÒŠN[ ĂŽ Ă’IbĂ?‘ ‘ƒ˜’Ă?‘ Ă’IbĂ?‘ƒ˜’Ă?‘ Â Â˜ÂˆÂ˜Â‡Ă…ÂĽ 'Ă€ĂŽÂ˜ÂąĂ’Ă?Â?i‘ ‘ bÂąĂ’ĂŽÂƒ` [IÂ?i ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒi œÀI IÂ?˜ ĂŽ ˜xÂ’ÂƒĂ…ÂĽ œÀIÂ?˜ #ƒi ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i‘ [˜ ÂąÂ˜Sƒ\ÂĽ Âą
W Berlinie powstanie placówka upamiętniająca wysiedlenia Niemców po II wojnie światowej. Jest to spory sukces Fundacji Ucieczka Wypędzenia Pojednanie, którą kieruje Erika Steinbach. W Grecji po zastrzeleniu przez policję rzucającego „koktajlami Mołotowa� nieletniego zamieszki rozlały się na cały kraj. 40 osób odniosło rany, w tym 25 policjantów. Władze dla uspokojenia nastrojów aresztowały strzelającego policjanta i jego kolegę. UE rozpoczęła swoją pierwszą morską operację przeciwko piratom u wybrzeşy Somalii. Polska nie bierze w niej udziału. Wielka trójka producentów aut z Detroit (Chrysler, Ford, GM) prosi o pomoc rządową w wysokości 36 mld dolarów. Z kolei związki zawodowe tego przemysłu obiecują w zamian za plan ratunkowy ograniczenie swoich przywilejów. Z raportu ONZ wynika, şe najwięcej emigrantów mieszka w Niemczech – 10 milionów. We Francji jest ich 6,5 miliona, w Wielkiej Brytanii – 5,4 miliona. W epidemii cholery w Zimbabwe zmarło juş 565 osób.
ĂŽĂ?[ƒNxÂ’ Â’N\ ΜÒĂ?ÂśĂ€ÂˆÂƒ[ Iˆ ĂŽĂ?[ƒNxÂ’N\ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒI¨ .¹™SÂ˜ĂŽIÂ?i‘` Ă’ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒI¨  Â?˜‘ƒiÂ’ ’ƒi SĂ?Â?Ă? ΜÒrbĂ’Âƒit IŠi  Â?˜‘ƒi’ƒi  ¹ÒĂ?‡i i[ IÂ?I 4À¹IĂ•` ƒibĂ?  ¹ÒĂ?‡i[ IÂ?I Ă’b˜Â?IŠƒ ‘’ƒi i Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ÂĽ Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ #ƒiœÀiĂ€Ă? 7˜ ˜‘iˆ Ă’xƒ’NÂ? 7˜‘iˆ ĂŽ  Â?˜‘ƒi’ƒI I[ t  Â?˜‘ƒi’ƒI[ t
Â˜ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i i‘ ÂśÂƒr ˜b
Â˜ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i‘ œÀ¹IĂ•IÂˆÂ™ĂŽ` Ă•i xbĂ?SĂ? Ă€Ă?Šˆ˜ ĂŽ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆIÂ’ Â’ÂƒĂ… SĂ?Â? œ ¹IĂŽÂ’Ă? ‘ƒiÂśĂ’ÂˆIÂ’ÂƒĂ… [Ă’Ă…Â‡Â’ÂƒÂˆ  ¹Òi i[ÂƒĂŽÂ Â˜Ă•IÂąÂ˜ĂŽĂ?`  ¹Òi[ÂƒĂŽÂ Â˜Ă•IÂąÂ˜ĂŽĂ?` Ă€Â˜ Ă’Â˜ÂśĂ€IŠƒSĂ? Ă?¡‘Ă? Â˜ÂśĂ€ÂąĂ’iĂ•i’ƒ Ă’Â˜ÂśĂ€IŠƒSĂ?¡‘Ă? ‡iœÒ[Ă’i  ¹Ò ib ĂŽĂ?SĂ…[ i‘  ¹Òib Â Â˜Ă•Ă•I¹Å¼ Ă•I¹Å "˜xÂŠÂƒÂˇÂ‘Ă? ÂśI‘ix˜ Â Â˜Ă•I¹Å¼ ĂŽÂƒibĂ’Âƒi\ ˜ ’ƒiSiĂ’Â Âƒi[Ă’iÂ“ÂśĂ€ĂŽÂƒi` I 7˜‘iˆ ‘ Â˜Ă•i SĂ? Ă•Ă?Â?ÂĽÂĽÂĽ Â‘Â˜Ă•i
C" E 4EC # H .!'" #
E9 # E9 # C"9 9 0 79 HC
HC
Â’Âś ’œÀIŠÅ‡N[ œÀIŠÅ‡N[ ƒ œ ¹IĂŽbĂ’I‡N[ œ ¹I IĂŽbĂ’I‡N[ [Ă’Ă…Â‡Â’ÂƒÂˆ [ÒҒ ’ƒˆ bĂ?‘Å Â‘Â˜Ă•iœÒ Â‘Â˜Ă•Ă•iœÒ Ă…ÂąI IĂ€Â˜ĂŽI\ Ă•Ă?[ƒi ÂśĂŽÂ˜Â‡i Âś ƒ Â˜ÂśÂ™S Ă’ 7 ĂŽÂ˜Â‡ix˜ Â˜Ă€Â˜ ˜[Ă’i’ƒIÂĽ Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ 7ĂŽÂ˜Â‡ix˜ Â˜Ă€Â˜[Ă’i’ƒIÂĽ AĂ?œÀI AĂ?œÀIÂą[Ă’Ă?` IÂą[Ă’Ă?` Ă•i Ă’xÂ?Â˜ÂśÂƒÂśĂ’ ÂśÂƒr b˜ Š˜ˆI Š˜ˆIŠ’i‡ Š’i‡ ‡ibÂ’Â˜ÂśĂ€ÂˆÂƒ œÀ¹IĂ•Ă? Â Â˜Ă•I¹’i Â Â˜Ă•I¹’i‡‡ ISĂ? Â˜Ă€ÂąĂ’Ă?‘I\ IŠI¹‘ Ă’I bI¹‘ bIÂąÂ‘Â˜ÂĽ Â‘Â˜ÂĽ #őiÂą ÂˆÂśÂƒNĂ•[i ĂŽĂŽĂŽÂĽbÂƒÂąi[À¼x˜Ă?ÂĽĂ…ÂˆÂ˝uÂƒÂąiÂˆÂƒÂŠÂŠÂś #ői iÂą Ă€iŠiuÂ˜Â’Ă… Ă’Â’I‡bĂ’ÂƒiœÒ ĂŽ ÂˆÂśÂƒNĂ• Ă•[i Ă€iŠiu˜’ƒ[Ă’Â’i‡ Â˘Â’Âƒi –––£ ŠÅS S Â’I ĂŽĂŽĂŽÂĽbÂƒÂąi[À¼x˜Ă?ÂĽĂ…Âˆ ½uÂƒÂąiˆ ÂˆÂƒÂŠÂŠÂś
14|
12 grudnia 2008 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
Od Adama i Ewy Krystyna Cywińska
Jaki temat jest odwieczny? Od czasu Adama i Ewy? Stosunek mężczyzny do kobiety. I odwrotnie. Ciągnięty za uszy i młócony do znudzenia, ale jakoś nigdy nie nudzący. Świat jest pełen bajczarzy politycznych i oszołomów medialnych. A życie płynie własnym korytem. Niezależnie od jednych i drugich. Przeważnie we własnym stadle. Takim czy siakim.
Ten przemłócony temat kobietamężczyna pokrywa większość problemów. Problem wolności i niewoli. Prawa do wyboru i niemożności wyboru. Własnej indywidualności i cudzej. Własnych interesów i cudzych. Konfliktów na skalę globalną i zagadnień de profundis. Nawet stosunek do kochanej ojczyzny. Bo się ją kocha mniej lub bardziej w zależności od tego, czy w niej czeka na przekaz pieniężny niekochana żona. Na odległość trudno kochać. A tu zbliżają się święta. A w kraju, w domowych pieleszach rządzi nie tylko żona, ale i teściowa. Harpagon w lokówkach, ulubiony temat dowcipów. Na przykład: kiedy moja teściowa puka do drzwi, domowe myszy w przerażeniu rzucają się na pułapki. Albo: Zabrałem cholerną teściową do Gabinetu Figur Woskowych Madame Tussaud w Londynie. Stanęliśmy przed scenami horroru i wszyscy zwiedzający uciekli na jej widok. W popularnej tradycji teściowe są zmorą zięciów. Nie synowych. Ale często bywa odwrotnie. Wszystkim zięciom i synowym życzę, żeby przeżyli te święta, z teściowymi, jeśli muszą, jak z dobrodziejstwem inwentarza. Koegzystencja rodzinna nie wymaga ofiar ani poświęceń. Wymaga tylko nieingerowania we własne sprawy, a szczególnie
finansowe. W latach PRL-u wybierano wolność za granicą, żeby uciec od gnębiącego systemu i jego satrapów. Teraz się zdarza, że wybiera się wolność za granicą uciekając od gnębiącego małżeństwa z teściową na zapleczu. Od systemu się ucieka, bo nie ma innego wyboru. Od małżeństwa się ucieka, bo często jest inny wybór. Ale łamanie konwencji małżeńskiej wciąż jest aktem desperackim. Żony czy męża, którzy przekroczyli granice wytrzymałości wzajemnej. Na dnie naszej świadomości wciąż pokutuje przeświadczenie, że małżeństwo jest nierozerwalne. Do ostatniego tchu. Nie wszystkie małżeństwa, nie każde. W jednym z krajowych pism kobiecych przeczytałam ostrzeżenie: „Nie zalewajcie robaka wódką w czasie świąt, bo krew się może polać”. Święta rodzinne z teściami bywają poligonem rodzinnych rozgrywek i waśni. Kończą się statystycznie sporą liczbą cielesnych uszkodzeń, pijatyk i rozwodów. Dlaczego o tym piszę? Bo w tym przedświątecznym okresie euforii i sloganów o miłości bliźniego i chórów anielskich potrzebna jest mała doza sceptycyzmu. A co jest powodem niesnasek w stosunkach kobieta-mężczyzna? Wiadomo co. Podobno różnice biologiczne. Kiedyś trudno było być kobietą. Teraz, jak się okazuje, trudno być mężczyzną. Kiedyś
panowało przekonanie, że kobiety nie dorównują mężczyznom intelektualnie i fizycznie. Ale w ciągu ubiegłego stulecia kobiety dowiodły, że jest inaczej. I wkroczyły masowo na męskie pola działania. A w wielu dziedzinach ich wyprzedziły. Teraz się okazuje, że płci męskiej grozi zagłada. Że trudno jest dziś być mężczyzną. Nasycenie środowiska naturalnego chemikaliami i spalinami podobno powoduje zakłócenie w męskich hormonach. Przestają normalnie funkcjonować. Kurczy się, a nawet zanika hormon Y i podobna zanika biologiczna męskość. Kobiece hormony X dominują nad męskimi Y. Zaniknie buta, arogancja, szowinizm, agresja, męski egoizm i poczucie wyższości. I kurczy się podobno męska pięść. No proszę! Ale co będzie, jeśli te wszystkie cechy przejdą na kobiety. Przechodzę obok supermarketu. W oknach wystawowych napis: Radykalna obniżka cen wódek! Kup butelkę dostaniesz za darmo Sherry trifle. Czyli leguminę z trunkiem sherry. A na ławce pod ścianą rechoczą spite na umór dwie panie domu. A trzecia opodal jest w zaawansowanym akcie striptizu. Na chodniku leżą liczne opakowania po leguminie sherry. – Już ja mu pokażę – krzyczy jedna z nich i pokazuje dwa palce do góry. Symbol zrównania X-a z Y-kiem.
Gdyby nie mężczyźni, napisał „Daily Telegraph” tacy jak wielcy malarze, pisarze, architekci, muzycy świat byłby biedniejszy i nudniejszy. I nie byłoby powodu do takich zabawnych biologicznych gdybań. Ani też dowcipów o stosunkach męsko-żeńskich. A nie daj Boże! Wpadam na kawę do restauracji opodal POSK-u. Przy jednym ze stołów przedświąteczna impreza na pełnym gazie. I pełen pokaz hormonów Y. Leje się wino i potoki politycznych dyskusji. Gdyby nie Magdalenka, powiada pan w podeszłym wieku, wszystko w Polsce byłoby inaczej. Ależ panie, słyszę, przecież, że w Magdalence chodziło o dobro kraju. O salus rei publice! Salus szmalus, panie, też pan gada. – Ja tam byłem. – Gdzie? O czym pan mówi? – pyta młoda dama. – O Magdalence. – O tej co podawała w restauracji w POSKU? – kontynuuje młoda dama. – Już jej nie ma. Wróciła do kraju. –Czy to ta blondynka z długimi nogami w mini? Spytał pan w podeszłym wieku bardzo się oblizując. – Ładna była, szkoda, że jej już nie ma. No i tak temat polityczny wyparł wszechobecny, odwieczny temat damsko-męski. Ten od Adama i Ewy. A wąż, który go sprowokował, zrzucił winę za wszystko na nic niełagodzące okoliczności. Bawcie się dobrze na przedświątecznych balangach.
Kwaśne winogrona Przemysław Wilczyński
Jarosław Kaczyński powiada, że nie zamieniłby się ze Stefanem Niesiołowskim na życiorysy. Nic dziwnego: gdyby się zamienił, nie mógłby 13 grudnia 1981 roku spać spokojnie do południa.
Kilka dni temu gruchnęła taka oto wiadomość: Jarosławem Kaczyńskim mają się zająć spece od wizerunku. Ma skończyć Prezes z zaciskaniem pięści, krzykiem i oskarżeniami. Ma być łagodniejszy i uśmiechać się do dziennikarzy. Sam Prezes jednak niedługo potem był uprzejmy zasygnalizować, gdzie ma uśmiechy oraz speców od wizerunku. Znów było jak zwykle: pięści, palec w górze, srożenie, grożenie i pokrzykiwanie. Pan Prezes tym razem jednak przeszedł samego siebie: oskarżył Stefana Niesiołowskiego, że ten, podczas pierwszego przesłuchania przez SB, sypał swoich kolegów z opozycyjnej organizacji „Ruch”. Szybko się okazało, że Jarosława Kaczyńskiego – który tak często mówi, że to, co mówi, jest oczywistą prawdą – z prawdą łączą stosunki niezbyt zobowiązujące. I że spośród trzech słynnych prawd Tischnera najbliższa jest mu (Prezesowi) ta trzecia. Okazało się, że przesłuchanie, do którego odnosił się Prezes, nie było pierw-
szym przesłuchaniem oraz że Stefan Niesiołowski nikogo nie sypał – przekazywał jedynie informacje już bezpiece znane (w obronie Stefana Niesiołowskiego stanęli zresztą koledzy i koleżanki z „Ruchu”, poświadczając zgodnym chórem, że Niesiołowski był jedną z najdzielniejszych postaci organizacji). Mniejsza jednak o przesłuchanie. Najważniejsza w całej sprawie wydaje się być delikatna kwestia smaku: oto bowiem bardzo dzielny opozycjonista jest oskarżany o brak dzielności przez swojego mniej dzielnego kolegę. Zbliża się kolejna rocznica ogłoszenia stanu wojennego, wiele się będzie zapewne mówiło o życiorysach: tych pięknych, i tych mniej pięknych. Pozwolę więc sobie przypomnieć – na ile pozwala mi krótka forma felietonu – jeden z nich. Otóż Stefan Niesiołowski w latach 60. był działaczem „Ruchu”, organizacji kwestionującej legalność PRL-u. W roku 1970 był pomysłodawcą (nieudanej) akcji podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie (gdyby doszła do skutku, konsekwencje dla organizato-
rów mogły być tragiczne). Rok później został skazany na siedem lat więzienia, z których trzy odsiedział. W latach 80. należał do „Solidarności”, w nocy z 12 na 13 grudnia został zatrzymany, zaś kolejne miesiące był internowany. Kiedy Stefan Niesiołowski spędzał pierwszy dzień internowania w Jaworzu, Jarosław Kaczyński – o czym sam pisze we wspomnieniach – siedział w domu, a właściwie spał do południa. Kiedy się obudził, był zaskoczony tym, co zastał: odcięte telefony i czołgi na ulicach. Kiedy kilka lat wcześniej Stefan Niesiołowski siedział w więzieniu (nie za sypanie rzecz jasna, ale za działalność opozycyjną), Jarosław Kaczyński cieszył się wolnością. Dzisiaj Kaczyński – podobnie jak kiedyś – przewyższa wszystkich dzielnością: dzielnie oskarża o sypanie i mówi, że nie zamieniłby się z Niesiołowskim na życiorysy. Po co porównuję działalność Niesiołowskiego i Kaczyńskiego? Na pewno nie po to, by odmawiać dzielności temu drugiemu. Tym bardziej że również działał w opozycji (podczas gdy
99 proc. społeczeństwa pozostawała bierna). Porównuję ich życiorysy po to, by spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mniej dzielny opozycjonista chce umniejszyć zasługi swojego wybitniejszego kolegi. I dlaczego robi to z tak niespotykaną zajadłością. Zamiast odpowiedzi i puenty będzie dzisiaj wierszyk. Wierszyk o lisku, który był za mały, by dosięgnąć winogron, w związku z czym postanowił obrazić się i wmawiać całemu światu (oraz sobie), że winogrona i tak są kwaśne (autorem wiersza-bajki jest francuski bajkopisarz Jean de La Fontanie). Lis pewien, łgarz i filut, wychudły, zgłodniały,/ Zobaczył winogrona rosnące wysoko. / Owoc, przejrzystą okryty powłoką / Zdał się lisowi dojrzały. Więc rad z uczty, wytężył swoją chudą postać, / Skoczył, sięgnął, lecz nie mógł do jagód się dostać. / Wprędce przeto zaniechał daremnych podskoków / I rzekł: „Kwaśne, zielone, dobre dla żarłoków.
|15
nowy czas | 12 grudnia 2008
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
To, że Brytyjczycy przedstawiają nas w swoim zwierciadle, a obraz wychodzi z tego krzywy – można zrozumieć. Można zrozumieć oburzenie Polaków wysyłających protesty, które nic nie dają. Gramy na wyjeździe, i każde najmniejsze potknięcie jest przez tutejsze media odnotowane. Ale przyznać trzeba, że kiedy gramy dobrze, co zdarza się znacznie częściej, media gospodarzy nas chwalą. A jak nas postrzegają nasze media, polskie, krajowe? Sensacyjnie, to znaczy właśnie potknięcia (a kto ich nie ma) trafiają na łamy polskiej prasy, internetowe witryny i do telewizyjnych relacji. Ponieważ sensacja jest motorem współczesnego przekazu, nikt się tym specjalnie nie przejmował. Niech sobie piszą i pokazują. Za takim stoickim podejściem przemawiał również fakt, że media są w dużej mierze własnością prywatną, liczy się pieniądz, a sensacja to czyste złoto. I nagle do tej gry przystąpiła polska telewizja publiczna. Popularność stacji prywatnych potraktowała jako dowód profesjonalizmu i zapragnęła, aby jej słupki również rosły. Zrobiła to naszym kosztem, produkując sagę na temat naszej gry na wyjeździe. No cóż, można i tak. Dużym nakładem kosztów powstała mydlana opera „Londyńczycy”. Dzięki niej TVP każdego tygodnia odnosi sukcesy oglądalności. Przypuszczam, że kolejne odcinki oglądają całe rodziny i znajomi emigrantów. Co oni tam robią, jak im się wiedzie? Ano, nie najlepiej. Muszą kombinować. Sukces serialu jest tak duży, że TVP podobno zamierza sprzedać swoją produkcję stacjom zagranicznym, w tym brytyjskim. To, czego nie zrobili Brytyjczycy, zrobili Polacy, o nas, czyli również o sobie. Nikt z producentów i dyrektorów nie pomyślał, że sensacja wprawdzie dobrze się sprzedaje, ale równie dobrze kształtuje stereotypy, w tym przypadku bardzo negatywne.
Mamy więc kolejny protest organizacji polonijnych, tym razem skierowany do dyrekcji TVP. Ogromna większość z nas nie jest złodziejami, oszustami czy też osobami z pogranicza marginesu społecznego – czytamy w liście. Obraz – zdaniem sygnatariuszy – jest szkalujący. Podobno TVP, zanim serial sprzeda, uwzględni opinię niezadowolonych i w następnych odcinkach pokaże pozytywne strony polskich Londyńczyków. Po co? Niech idą po bandzie, skoro produkcja sprawdza się komercyjnie. Jest jeszcze kilka gotowych scenariuszy, które podniosą cenę serialu w oczach brytyjskiego nabywcy. Można przecież pokazać wigilijną wieczerzę w Londynie z łabędziem na stole. Można pokazać rodaków wyciągających karpie nie z torby Tesco, tylko z okolicznych stawów. Polskich budowlańców, którzy po skończonym remoncie wprowadzają się do swojego byłego miejsca pracy. Podobno telewizja publiczna ma misję. Jaką ma misję TVP? Żeby jej słupki rosły? Żeby przytrzymać jak największy procent narodu przy telewizorach? Szkalując równie pokaźny procent rodaków przebywających poza granicami kraju i szukając dla tego obrazu zagranicznego nabywcy. TVP jest w rozumieniu swojej misji nowatorska. Może inne publiczne stacje wezmą z niej przykład? Ekipa BBC zacznie kręcić w Krakowie serial o biegających nago po Rynku Brytyjczykach? A jednak trudno sobie taki scenariusz wyobrazić.
absurd tygodnia Od stycznia przyszłego roku papierosy w Wielkiej Brytanii sprzedawane będą spod lady. Zdaniem ustawodawcy, czyli rządu laburzystowskiego, zniechęci to konsumentów do nabywania produktów tytoniowych. Czy na pewno? Niewątpliwie utrudni, bo liczba gatunków papierosów i tytoniu jest tak duża, że prawie każdy sprzedawca gubi się w tym asortymencie. Niejednokrotnie trzeba wskazać palcem na właściwą paczkę. Jak będzie w niedalekiej już przyszłości? Zdesperowany nabywca sam będzie szukał za ladą swoich papierosów? A w jaki sposób producenci będą informowali o nowych produktach? Reklama jest już od dawna zabroniona, pozostawała wystawa w sklepach. Nowa ustawa z pewnością ułatwi sprzedaż papierosów z przemytu. Zawsze były pod ladą. Baron de Kret
Wacław Lewandowski
Ciepło, czyli zimno Klimatolodzy straszą, że już około 2020 roku Europę może nawiedzić tzw. małe zlodowacenie, w wyniku którego na przykład w Polsce śnieg będzie leżał od jesieni do maja-czerwca, Bałtyk corocznie będzie skuty lodem, a takie Wyspy Brytyjskie – szkoda gadać – w ogóle oblodzą się całorocznie. Wielu twierdzi, że ma się tak stać z powodu globalnego ocieplenia, które właśnie wyziębi pół Europy i które bierze się z ludzkiej niefrasobliwości, tzn. działalności człowieczej, w wyniku której rośnie emisja gazów cieplarnianych z dwutlenkiem węgla na czele. Gdyby człowiek – mówią – mniej emitował, klimat wolniej by się ocieplał, tzn. później oziębiał, jeśli dobrze rozumiem. Specjaliści od takich opowieści zjechali z całego świata do Poznania na klimatyczną konferencję, gdzie, jak uprzednio na Bali, biadolą, straszą i radzą, jedząc i pijąc na tzw. koszt podatników, czyli za darmo, a że za darmo – jedzą i piją więcej niż zwykle, z większym trudem trawią i, można się obawiać, ciężko oddychając emitują więcej CO2 niż czynią to zwykle. Podobno z tej przyczyny grudzień w Poznaniu jest tego roku wyjątkowo ciepły, należy przeto zakładać, że Poznań w bliskiej przyszłości ma szansę zlo-
dowacieć wcześniej niż inne polskie miasta. Gdy tak dumam nad losem wielkopolskiego grodu, uświadamiam sobie, że oto za dwa dni rozpocznie się w Brukseli kolejny „unijny szczyt”, na którym będzie się m. in. rozprawiać o pakiecie klimatyczno-energetycznym, więc o dokumencie, który ma takie kraje jak Polska zmusić do ograniczenia emisji CO2 poprzez ograniczenie pozyskiwania energii ze spalania węgla. Od dawna już elektrownie węglowe są w optyce UE straszliwym zagrożeniem, bo to przede wszystkim ich działalność ma być odpowiedzialna za cieplarniany efekt. Chciałoby się móc – tym w Poznaniu i tym w Brukseli – przypomnieć sylwetkę pewnego torunianina, który licząc mozolnie i rachując doliczył się tego, że to nie Ziemia a Słońce jest centrum naszego planetarnego układu, zwanego słonecznym. Z czego wynika, że to, co się na ziemi dzieje, ma znikomy wpływ na ziemski klimat, bo ten zależy głównie od aktywności słoneczka, które kapryśne jest i w różnych okresach aktywne w różnym stopniu. Kiedy aktywne bardziej, to i ziemia bardziej ogrzana, wody oceanów podgrzane i parujące silniej, co znaczy wyparowujące więcej dwutlenku węgla do atmosfery.
Kiedy słoneczko się rozleniwi, to i na ziemi chłodniej, wody zimniejsze i emisja CO2 mniejsza. Ale to przecież nie od dziś wiadomo, jak trudno uwierzyć Kopernikowi, bo przecież wierzyć mu, znaczy przyznać, że to nie od człowieka wszystko w tym świecie i wszechświecie zależy. Spece od efektu cieplarnianego i unijni komisarze nie są pierwszymi, którzy w to uwierzyć nie chcieli. Bolszewicy nie chcieli jeszcze bardziej, toteż próbowali zamieniać pustynie w pola uprawne, zmieniać bieg rzek i uprawiać w tundrze ciepłolubne rośliny. Co z tego wyszło, wiadomo, ale przejętym koniecznością „ratowania ziemi” nie chce się o tym pamiętać. Wolą grzmieć, że jeśli przestaniemy spalać węgiel i zaczniemy jeździć rowerami, wówczas się nie ociepli, tzn. nie oziębi. Toteż chyba nasza rozmowa o Koperniku nie miałaby sensu... Co pozostaje? Kupić, myślę, jakieś zabytkowe sanie, póki popyt mały i są niedrogie, rozejrzeć się za czwórką dobrych koni. Gdy już będzie jak w XVI/XVII wieku i Bałtyk skuje lód, siądę z przyjaciółmi w sanie i w czwórkę koni pojedziemy do Szwecji na zimowe ferie. Po drodze będziemy stale palić papierosy, żeby wydychać jak najwięcej CO2, bo wtedy przecież będzie to pożądane i pochwalane.
16|
12 grudnia 2008 | nowy czas
redaguje Roman Waldca
czas pieniądz biznes media nieruchomości
Prasa pod presją W poniedziałek Tribune Group, wydawca takich kolosów jak „Chicago Tribune” czy „The Los Angeles Times” ogłosiła bankrudztwo. I chociaż firma nie padła, to pokazuje, w jakich poważnych tarapatach znajdują się wydawcy. Także w UK. Fot. Roman Waldca
O kłopotach na amerykańskim rynku prasowym mówiło się od dawna. „The Los Angeles Times” już od miesięcy szukał kupca: pogarszająca się sytuacja ekonomiczna w Ameryce sprawiła, że poranna gazeta przestała być już towarem pierwszej potrzeby. Można się bez niej obejść. I tak większość najważniejszych wiadomości można bezpłatnie i szybciej znaleźć w internecie. Ale to nie tylko zapaść w sprzedaży sprowadziła na gazetę kłopoty. To przede wszystkim fakt, iż reklamodawcy zaczęli skrupulatniej liczyć każdego dolara nim decydowali się go wydać. A to spowodowało efekt domina: mniejsze wpływy z reklam, rosnące koszty, ciągnące się długi i kredyty bankowe, które przecież trzeba spłacić z odsetkami. Nie pomogły zwolnienia, redukcje, przesunięcia. Co ciekawe, Tribune Group jest największym w Ameryce wydawcą, którego właścicielami są... pracownicy. Firma jest prawdziwym kolosem. Na rynku prasowym działa w wielu stanach, wydając takie tytuły jak wspomniane już „Chicago Tribune” czy „Los Angeles Times”, a także „Baltimore Sun”, „Sun Sentinel (South Florida)”, „Orlando Sentine” i
GBP
EURO
05.12
4,47 zł
08.12
4,49 zł
3,87 zł
09.12
4,49 zł
3,93 zł
10.12
4,49 zł
3,96 zł
11.12
4,52 zł
3,97zł
3,89 zł
in ne. Po sia da aż 23 sta cje te le wi zyj ne z cze go WGN Ame ri ca jest do stęp na w ca łym kra ju. Jest wła ści cie lem klu bu spor to we go w Chi ca go. W Stanach Zjednoczonych to dru gi co do wiel ko ści wy daw ca pra so wy, trze ci pod wzglę dem na kła du wy da wa nych ty tu łów. Ga ze ty wydawane przez Tri bu ne Group ma ją za słu żo ną po zy cję opi nio twór czą, są zdo byw ca mi aż 93 na gród Pu lit ze ra. Po nie dział ko wa de cy zja o ogło sze niu ban kruc twa nie ozna cza, że fir ma pa da. We dług ame ry kań skie go pra wa pro si sąd o ochro nę przed wie rzy cie la mi na pod sta wie słyn ne go Chap ter 11, któ ry po zwa la fir mie prze stać spła cać na leż no ści i za osz czę dzo ne w ten spo sób pie nią dze prze zna czyć na re struk tu ry za cję fir my, tak by mo gła zno wu sta nąć na no gi. W Ame ry ce z przy wi le jów Chap ter 11 ko rzy sta co ro ku ty sią ce firm, któ re po tem z suk ce sem wra ca ją na ry nek. Li nie lot ni cze Del ta z te go przywileju ko rzy sta ły już nie raz w swo jej hi sto rii i – pó ki co – cią gle la ta ją. Tri bu ne Group ma te raz pół ro ku na to, by przygotować plan na praw czy, któ ry mu si uwzględ nić po gar sza ją cą się sy tu acje eko no micz ną w Sta nach Zjed no czo nych oraz dal szy spa dek wpły wów z re klam. Spa dek znacz nie gwał tow niej szy niż było to do prze wi dzenia.
NEW YORK TIMES Ale w kło po tach jest nie tyl ko wy daw ca z Chi ca go. Sytuacja nie naj le piej wy glą da rów nież w No wym Jor ku, gdzie wy da wa ny jest „The New York Ti mes” – bo daj je dy na lo kal na ga ze ta oprócz „The Wall Stre et Jo ur nal”
o ogól no kra jo wym za się gu. W Ame ry ce więk szość ty tu łów ogra ni cza swo ją dystrybucję do lo kal nych roz mia rów. „New York Ti mes” jest jed nak in ny, a swo ją pre sti żo wą po zy cję za wdzię cza przede wszyst kim zna ko mi te mu dzien ni kar stwu. I te mu, że nie boi się te ma tów ta bu. Ale w dzi siej szych cza sach to już nie wy star czy. Ga ze ta, jak każ da in na, po trze bu je wpły wów z re klam oraz ze sprze da ży, a z ty mi w Ame ry ce co raz go rzej. Wy daw ca wła śnie ogło sił, że przy mie rza się do sprze da ży lub dzier ża wy czę ści bu dyn ku re dak cji, któ r y stoi w sa mym ser cu Man ha tan nu. Gdy w sie dzi bie „New York Ti mes” za sta na wia no się nad dal szy mi kro ka mi, na de szła ko lej na zła wia do mość: Gan nett, naj więk szy ame ry kań ski wy daw ca pra so wy wła śnie po in for mo wał, że pla nu je zwol nić po nad dwa tysiące osób z po nad 85 ame ry kań skich re dak cji. Zwol nie nia omi ną je dy nie re dak cje „USA To day” oraz „De tro it Free Press”.
A NA WYSPACH? Nie ste ty, nie le piej wy glą da sy tu acja na bry tyj skim ryn ku pra so wym, któ ry na le ży do jed nych z naj bo gat szych w Eu ro pie. An gli cy od lat przyz wy cza je ni są do po ran nej pra sy, a Lon dyn jest jed ną z kil ku sto lic na ca łym świe cie, w któ rej cią gle przygotowuje się po po łu dnio we wy da nia ga zet. Nie zna czy to wca le, że jest do brze. I jak ostrze ga ją spe ce – wszyst ko wska zu je na to, że bę dzie go rzej. W Lon dy nie kło po ty ma ją wszy scy: „Eve ning Stan dard” zwal nia, „The In de pen dent” traci swoją niezależność. Przez
la ta sta rał się być ty tu łem nie za leż nym, któ ry próbował wyjść na pro stą i prze bo jem zdo być ry nek. Nie ste ty, nie uda ło się. Nad prze ję ciem „The In de pen dent” pra cu je wy daw ca „The Da ily Ma il”. Prze ra że ni są pra cow ni cy, któ rzy ma ją wy ro bio ne zda nie o no wym wy daw cy i nie ukry wa ją, że bo ją się o swo ją… nie za leż ność. Kło po ty ma „The Ti mes”, któ ry od mie się cy sta ra się po zy skać no wych czy tel ni ków sprze da żą bez po śred nią na sta cjach me tra. Czy się uda je? Nie bar dzo, po trzeb ne by ły zmia ny w ga ze cie, któ ra ostat nio zmo dy f i ko wa ła sza tę gra f icz ną i po ru sza co raz wię cej lżej szych te ma tów. W przypadku tra dy cyj nie po waż ne go „The Ti mes” to wy da rze nie bez pre ce den su. Kło po ty ma ją rów nież ty tu ły lo kal ne. New squ est wła śnie po in for mo wał, że pla nu je za mknię cie aż jedenastu lo kal nych ga zet w pół noc no -za chod niej części An glii. Po wód? Wy da wa nie ga zet prze sta je być już ta k do cho do wym in te re sem jak jesz cze kil ka lat te mu. Za paść na ryn ku nie ru cho mo ści spra wiła, że co raz mniej pieniędzy wpły -
wa od naj lep szych re kla mo daw ców: firm bu dow la nych i de we lo pe rów.
ROBIONE PO POLSKU Nie le piej ma ją się pol skie ty tu ły wy da wa ne w Wiel kiej Bry ta nii. Jesz cze przed ro kiem w sa mym Lon dy nie ist nia ło kil ka na ście ty tu łów, z któ r ych każ dy ro ścił so bie pra wo by cia tym je dy nym, naj waż niej szym. Po wie lu z nich nie zo sta ło już nic: znik nę ły z ryn ku przy gnie cio ne kosz ta mi, któ re mu si po no sić każ dy wy daw ca. Ci, któ rzy prze trwa li, nie za prze cza ją, że jest cięż ko. I al bo za peł nia ją stro ny re kla ma mi wła snej firmy, al bo dru ku ją ogło sze nia za jed ną dzie sią tą ce ny, cie sząc się, że i tak jest ktoś, kto za re kla mę w pol skich me diach chce jesz cze pła cić, tną koszty do bólu, bądź że brzą grosz od emi gra cyj nych or ga ni za cji. Jesz cze nie jed no na wy daw ni czym ryn ku się wy da rzy. Jed ni na do bre prze sta ną się uka zy wać, in ni bę dą mu sie li po waż nie za sta no wić się nad swo im miej sce na trud nym, ale jed no cze śnie na der cie ka wym ryn ku. Idą cięż kie cza sy i wal ka do pie ro się za czy na.
STOPY PROCENTOWE W DÓŁ
!
Mi mo ob ni że nia 4 grud nia przez Bank of En gland stóp pro cen to wych o 100 punk tów ba zo wych do 2 proc., ty dzień póź niej ryn ki wa lu to we od no to wu ją najnż szy kurs fun ta szter lin ga do eu ro. W śro dę, 10 grud nia, fun ta moż na by ło już ku pić za 1,14 eu ro. Kry zys w bry tyj skiej go spo dar ce po głę bia się. Spa dek war to ści fun ta jest do wo dem, że go spo dar ka bry tyj ska we szła już w fa zę re ce sji. Ośro dek ba daw czy Na tio nal In sti tu te of Eco no mic and So cial Re se arch stwier dził, iż PKB Wiel kiej Bry ta nii w 2009 ro ku skur czy się o 0,9 proc., a re ce sja bę dzie trwa ła ca ły rok. Dy rek tor In sty tu tu Mar tin We ale uwa ża, że ra tun kiem mo że być sku pie nie się rzą du w tym mo men cie głów nie na wspo ma ga niu sy te mu ban ko we go.
|17
nowy czas | 12 grudnia 2008
dobre, bo polskie W cyklu dobre, bo polskie! przedstawiamy w nim Was, naszych Czytelników, którym w Wielkiej Brytanii powiodło się. ludzi przedsiębiorczych, odważnych zdeterminowanych jest w londynie i w całej Wielkiej Brytanii znacznie więcej. i o nich
(Was) chcemy pisać. jeśli znacie kogoś takiego lub sami coś ciekawego robicie, dajcie znać. Sami wszędzie nie trafimy, do każdego nie dotrzemy. Każda informacja, adres i krótki opis tego co robią (lub sami robicie) będzie mile widziana.
o najciekawszych z pewnością napiszemy. jak mówią statystyki, w Wielkiej Brytanii zarejestrowanych jest ponad 30 tysięcy firm prowadzonych przez polaków. nasze łamy są do Waszej dyspozycji. zapraszamy!
Sauna na włosy Małgorzata Białecka
Nie sposób nie zauważyć tego zakładu na piętrze jadąc z Ealing Brodway w stronę Uxbridge. Na banerze polskie nazwisko: Katarzyna Bilkiewicz Zakład fryzjerski. Jej kalendarz jest zapełniony, trzeba zadzwonić i się umówić, a wychodząc można nabyć niezbędne do pielęgnacji włosów kosmetyki, bo na parterze jest sklep fryzjerski. Klienci niosą wieść po mieście – nie wierzycie? Przyjdźcie się przekonać. Pani Katarzyna jest zajęta sześć dni w tygodniu. Telefon dzwoni kilkanaście razy dziennie, starzy klienci wpadają prosto z ulicy, żeby się umówić z wyprzedzeniem. Próbuje więc znaleźć dla każdego choć pół godziny. Zakład na piętrze ma już swoją renomę, przychodzili tu ludzie rozkręcający internetową telewizję, przychodzi sąsiadujący z zakładem naczelny magazynu dla wielbicieli motorcrossingu, lekarze, prawnicy i lokalna Polonia. Pani Kasia wcale nie miała być fryzjerką – w podstawówce zdobywała puchary w zawodach dla biegaczy. Chciała nawet kontynuować sportową karierę w szkole średniej, ale kobiece sentymenty wzięły górę – trafiła do szkoły fryzjerskiej. Mały zakład fryzjerski w małej miejscowości okazał się sukcesem, ale w Londynie przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej nie było łatwo. Praca u Marokańczyka, brak swobody. Londyn wydawał się jednak dobrym wyzwaniem dla kogoś ambitnego, z zacięciem do prowadzenia własnego biznesu. Był tu zresztą narzeczony pani Kasi. Łut szczęścia sprawił, że właściciel sklepu z fryzjerskimi kosmetykami i akcesoriami zagadnął ją, czy nie chciałaby wynająć pomieszczenia na zakład – świetna lokalizacja. Tak się zaczęło. Pani Ka-
sia ambitnie założyła, że zbuduje swój sukces na lojalności klientów. Przez pierwsze miesiące w ogóle się nie reklamowała, mimo tego klientów przybywało. W Londynie trudno o niedrogiego, dobrego fryzjera – miała atuty w ręku. Czasami kolejne klientki dzwoniły w pół godziny po tym, jak ich koleżanka wróciła w nowej fryzurze do biura czy domu. Z czasem wieść o dobrym zakładzie rozeszła się po okolicy. Katarzyna Bilkiewicz jednak nie spoczęła na laurach – wciąż się dokształcała na kursach L’Oreal i wprowadza nowinki fryzjerskie do usług zakładu.
Sauna i przedłużanie Z przedłużaniem włosów to nie taka prosta sprawa. Rzadko klientka ma świadomość, że trzeba najpierw przyjść na konsultację – nie każdy włos się nadaje i nie każdy utrzyma ciężar doklejonych włosów. Do tego trzeba systematycznie przychodzić na gratisową wizytę, sprawdzającą kondycję nowych włosów. Nie można używać tradycyjnych szamponów i trzeba myć głowę pod prysznicem, by niepotrzebnie nie zmienić kąta układania się włosów. To skomplikowane, usługa w całości kosztuje z 300 funtów – jednak chętnych nie brakuje. Krótko obcięta blondynka może w jednym dniu stać się długowłosą szatynką, a o metamorfozę właśnie chodzi. Pani Kasia wprowadza nowe zabiegi, by podnieść atrakcyjność zakładu. Czasami sama już nie daje rady, jednak o dobrego pracownika trudno nawet w Londynie. Zdolne fryzjerki radzą sobie same – niezdolne marnują opinię i czas w zakładzie. Dla wybrednych, a jednocześnie spragnionych głębokiej pielęgnacji klientów fryzjerka przygotowuje saunę na włosy – zabieg w parze, który poprawia przyswajanie substancji odżywczych i witaminizowanych nakładanych na włosy. – Klientki często zapominają, że po wyjściu z salonu nie kończy się dbanie o włosy. Owszem mycie, układanie to podstawa, jednak codzienne używanie suszarki czy prostownicy bardzo wysusza i trzeba wtedy systematycznie nakładać specjalne maseczki na włosy – tłumaczy pani Kasia. Pełna entuzjazmu klientka wychodząc zostawia jeszcze kilka funtów w sklepie na dole i o to pewnie chodziło właścicielowi, który wynajmując pani Kasi pomieszczenie na piętrze, wyczuł dobry interes. Włosy mają wymagającą strukturę, szczególnie te farbowane potrzebują dobrego traktowania.
›› dla Kataryny Bilkiewicz londyn okazał się dobrym wyzwaniem – Jeśli pani farbuje włosy szamponami koloryzującymi słabej jakości, kolor schodzi dość szybko, dodatkowo może niszczyć włosy. Do suchych włosów proponuję wtedy farby bez amoniaku. Problem zaczyna się, jeśli włosy są zupełnie siwe, proponuję wtedy farbę Suprem i koniecznie dodatkowe odżywki. Nie zalecam farbowania całości, gdy mamy już na głowie jakiś kolor po czym przy farbowaniu odrostów, chcemy go zmienić w całości. To bardzo wysusza włosy. Radzę zawsze przejście na farby półtrwałe, które nie niszczą tak włosów, jak te oparte na amoniaku. Najlepszej jakości farby oczywiście są dostępne tylko w zakładach... To tak jak z testerami w perfumeriach – nikt ich nie sprzedaje, bo są najbardzej stężone.
Pani Kasia chętnie udziela porad – zna swój fach. Stara się też podążać za nowymi trendami. Wnętrze zakładu jest chłodne, ale jasne, dzięki dużym oknom. Miło jest wpaść i pogadać o nowościach.
Co dalej? – Osiągnęłam mój mały sukces w Londynie – śmieje się pani Kasia. – Pora chyba wracać... Wciąż nie wiadomo jeszcze kiedy, jednak czasami tęsknota za krajem bierze górę. Londyn daje wiele możliwości, jednak bywa też bezwzględny, tu liczy się tylko praca. Życie spędza się w zabieganiu, tłocząc się godzinami w środkach masowego transportu. Bywają miłe momenty – jak wysoki
napiwek czy szczere „dziękuję”, jednak czasami to nie rozpędza chmur nad głową pękającą ze zmęczenia. Atmosfera zakładów z Polski jest nie do przeszczepienia na Zachód. Kolejeczka na sofie mimo zapisów, szeptane ploteczki, zapach kawy w powietrzu – kto nie pamięta takich salonów. Ma się do nich sentyment – nowa fryzura w sobotnie południe okazywała się szałem jeszcze w niedzielę na mszy – to urok małych miasteczek. Pewnie dużo się w Polsce zmieniło, umiejętności wielu młodych fryzjerów nie odbiegają od paryskich standardów – szkolą się na potęgę. Tu natomiast mięknie nam serce, gdy witają nas w drzwiach po imieniu: – To jak dziś strzyżemy, pani Gosiu?
18|
12 grudnia 2008 | nowy czas
reportaż
Sting – złodziej z Soho Gabriela Jatkowska złowiek żyjący poza prawem, prawo obchodzący, kradnący, co się da, kiedy się da i sprzedający, komu się da. Czasem za bezcen, dobry laptop „chodzi” u niego nawet za 20 funtów. Uzależniony od kokainy, bez przyszłości, mówiący o sobie „nobody”. Nazywają go Stingiem, choć z gwiazdą rocka ma niewiele wspólnego, poza niezwykłym podobieństwem do piosenkarza. Sting, człowiek żyjący z dnia na dzień jest przykładem smutnej rzeczywistości tego miasta, gdzie bieda styka się z ostentacyjnym, przetaczającym się różowymi limuzynami bogactwem.
C
**** Soho – dzielnica w sercu Londynu, gdzie przestępczość jest regułą. Przybywam na miejsce około godziny 22.00. Pytam o Stinga. Na pierwszy ogień idą rykszarze, którzy znają dzielnice rozkoszy jak własną kieszeń. Wszyscy go widzieli, przed chwilą miał coś do sprzedania. Ochroniarze z okolicznych barów przytakują, że coś o nim słyszeli. Inni z niedowierzaniem pytają, czy mam na myśli znanego piosenkarza. Prostytutki, dealerzy z lekkim przestrachem w oczach („jesteś z policji, czy co?”) dodają, że jest postacią znaną na ulicach Soho. Transwestyta o imieniu Sarah jest bardziej zainteresowana swoją historią, niż osobą, której poszukuję. Daje mi do zrozumienia, że dla niej ten człowiek to zero. – Ostatnie Boże Narodzenie spędziliśmy razem, u wspólnego znajomego, Dana. Dan jest fotografem, ze Stingiem wszędzie łaził cały miesiąc, powstał z tego niesamowity projekt (www.oblio.co.uk/the bicycle thief). – Nie lubię tego gościa. Fakt, wszyscy go znają, ale przecież sprzedałby swoją matkę za marnych parę funtów, by sobie załadować herę. Wiesz o co mi biega, to zwykła szmata, złodziej, kradnie co popadnie – podsumowuje Sarah. Coś jednak podpowiada mi, że poza oczywistym faktem przynależności do półświatka, ma w sobie ów złodziej z Soho jakąś trudną do zdefiniowania magię. Mijają godziny, nagle dostaję cynk od jednego z rykszarzy – pojawił się pod O Bar. Gdy w końcu udaje mi się go dorwać, doznaję lekkiego szoku. Straszliwie wychudzony, w zaplamionych ciuchach, z rozbieganym wzrokiem. – Możemy pogadać? – pytam od razu. – Nie teraz, muszę kupić jakieś dragi. Jak chcesz, możemy pogadać jutro, tu jest mój adres. Kiedy po czterech dniach nieustannego ustawiania się ze Stingiem trafiam do jego pokoju w hostelu we wschodnim Londynie, nie posiadam się ze szczęścia. Rezultat jest niesamowity, bowiem człowiek ten całkowicie się przede mną otwiera.
– Czy mogę używać twojego imienia dla potrzeb artykułu? – pytam. – Jasne – odpowiada bez namysłu. Zaczyna swą historię od pokazywania mi codziennych zdobyczy, kolekcji znaczków, sprzętu grającego. – Chcesz coś kupić? Nie traci czasu – myślę. Jego specjalność to rowery. Chlubi się, że potrafi ukraść sześć rowerów w ciągu nocy. Najczęściej sprzedaje je za bezcen, by pozbyć się kłopotliwego balastu i zrobić szybką kasę. – Zostałem złodziejem przez mojego ojczyma. Ojca nie znam, ojczym nigdy mnie nie lubił. Trafiłem do poprawczaka w wieku lat 14. Tam nauczyłem się pierwszych sztuczek. Jako piętnastolatek musiałem opuścić dom i zacząć żyć na własny rachunek. Walczyłem. Imałem się różnych prac. Kitchen porter, mini cab driver, ochroniarz. Ochraniałem nawet Kena Livingstone’a, kiedy nie był jeszcze znany. Zaczęły się pojawiać kobiety. Zniszczyły mi życie. Zostawiłem im wszystko – młodość, mieszkanie, samochód. Wylądowałem na bruku. Chciałem popełnić samobójstwo. Na świecie była już trójka moich dzieci. O jednej z córek, Clarze, dowiedziałem się po 12 latach. Nigdy jej nie widziałem. Syna poznałem, gdy kiblowałem w kiciu. Przyszedł i powiedział: „Cześć. Jestem Wicky. Twój syn”. Przeżyłem szok. Zacząłem brać dragi, kraść. To był jedyny sposób, by utrzymać się na heroinowej powierzchni. Ćpam za około 100 funtów dziennie. Wiesz, zarabiam więcej niż normalni ludzie. Mam swoich stałych klientów, zamawiają różne rzeczy. Ale najczęściej chcę sprzedać szybko. Take it, take it, take it. Wciskam towar do ręki. I ludzie biorą. – Jestem szybki, szybki jak Ninja. To moja właściwa ksywa. Stinga wymyślił Dan (fotograf). Nie wiem, dlaczego. Im więcej poznaję szczegółów z jego życia, zaczynam rozumieć, skąd ta moja fascynacja. Jest w nim jakiś ból istnienia, rezygnacja z sytuacji, w jakiej się znalazł, jakaś niemożność wyjścia z szufladki złodziejstwa, do której wszyscy go przypisali. Jest złodziejem, to jego fach. Ale chciałby żyć inaczej. Przyznaje, że jest nieszczęśliwy, uzależniony od cracku, heroiny, nie ma przyjaciół. Musi zdobywać kasę, by żyć, tak jak żyć już nie chce. – Wiesz, gdybym kogoś poznał, nie musiałbym brać, kraść. Znalazłbym pracę, zaczął normalnie żyć. Mrzonki o normalności nie opuściły tego 43-letniego Anglika, który przegrał życie. Co sprowadziło go na ścieżkę przestępstwa? Czy jest to klasyczny model przestępcy, na którego całym życiu zaważyło fatalne dzieciństw? Czy zwyczajne szukanie dziury w całym i niemożność przyznania się, że życie zniszczył sobie sam? Czy próba wywołania we mnie współczucia jest sprytnym manewrem podejścia mnie i wyłudzenia kasy, czy też rzeczywiście zależy mu, by wypaść jak normalny człowiek, który upadł, bo życie nie dało mu wyboru?
Fot.: Gabriela Jatkowska
WIERSZ STINGA My name is Mr Heroin/Known by all as a deceiver of men I entered this country without a passport And ever since then I've been hunted and sought I'll go up your nose and in a vein I'll make you so high I'll drive you insane I'll make a rich men poor I'll take a virgin and make her a whore I'll take a beauty and ravish her looks/I'll take an honest man and make him a crookSo my friend, head the message and take the reins/hold on real well the great horse of heroin will take you to HELL Nazywam sie Mr Heroin Znany jako oszust ludzkości Pojawiłem się w tym kraju bez paszportu I odtąd próbują upolować, znaleźć mnie Wciągniesz mnie nosem, załadujesz w żyłę Sprawię, że będziesz na haju Doprowadzę cię do szaleństwa Sprawię, że bogaty stanie się biednym Dziewicę przerobię na dziwkę Zohydzę piękno Przerobię człowieka uczciwego w oszusta Tak więc, mój przyjacielu, weź pod uwagę moją wskazówkę Przejmij władzę Trzymaj się Bo niezwyciężona heroina pociągnie cię za sobą do PIEKŁA
Robię mu zdjęcia. Chętnie pozuje, chce wyglądać ładnie, schludnie. – Chcę, żebyś pokazała mnie nie tylko jako złodzieja. Przedstaw mnie w dobrym świetle. Przyczesuje włosy, by się lepiej prezentować. Pokazuje mi swoje rysunki, naszyjnik utkany z dwudziestu SIM Card, które są ważne, ale telefonu mieć nie chce. – Za dużo ludzi do mnie dzwoniło. Miałem tego dosyć. Podczas rozmowy trzy razy wciąga crack. Nie chce, żebym go wówczas fotografowała. – Wiesz, Dan zrobił mi te zdjęcia, byłem cały czas na haju. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że wyglądam na nich jak śmieć. Nie chciałem mu na to pozwolić, ale kiedy ćpasz, nie masz kontroli nad swoim życiem. Idziemy do pubu. Pisze wiersz. Spowiedź, rzucona w oczy, prawda. Oto ja. Narkoman. Człowiek nikt. Żegnam się z nim mając mieszane uczucia. Jest złodziejem, żyje na marginesie życia, ciągle zaćpany, bez perspektyw. Ale to w końcu my, ci normalni, wypłacamy mu dniówkę, kupując kradzione, być może od naszych znajomych, rzeczy. Życie toczy się swym codziennym torem. Sting oddala się swoim charakterystycznym kulejącym krokiem, by wydrzeć z bogactwa Soho ile i co się da...
Whetherr you need ed ...
an n Accountant ntant in Germany ermany
... an Electrician rician in Australia ... or a Courier ourier in Sweden
, g p providers iders ers around und d the h world. ld..
w www.c7info c7info 7 fo..co co om om
.. providing ding business ness referrals rrals since ce 1989. Tel: +44 (0) 20 7336 1712
Fax: +44 (0) 0) 20 7336 1713 3
Email: info@c7info.com o@c7info.com
20|
12 grudnia 2008 | nowy czas
podróże w czasie i przestrzeni
Gdzie się podziali Huroni? Jeśli spojrzysz, drogi czytelniku, na mapę Kanady, zobaczysz na północ od Toronto wielkie jezioro Simcoe, na zachód od niego jeszcze większe jezioro Huron, a kraj pomiędzy nimi oznaczony będzie napisem „Huronia”. Na nieco dokładniejszej mapie możesz też znaleźć położone nad zatoką Georgian Bay miasto Midland. Na rubieżach tego miasta stoi wyniosła bazylika poświęcona dwóm męczennikom, co przy palu męczarni oddali swoje życie za wiarę. Ściąga ona tłumy katolickich pielgrzymów z całej Kanady.
››
Długi dom Huronów; obok: Indianka z plemienia odzibwejow przy czółnie z tworzyw sztucznych. Zdjęcia: Włodzimierz Fenrych
Włodzimierz Fenrych
Tuż obok bazyliki, właściwie po drugiej stronie autostrady, stoi obiekt ściągający mniej dewocyjnie nastawionych gości: rekonstrukcja siedemnastowiecznej misji założonej przez owych (wówczas jeszcze żywych) męczenników. Rekonstrukcja stanowi muzeum na wolnym powietrzu i składa się z drewnianego fortu w europejskim stylu oraz kilku długich domów, w jakich niegdyś mieszkali Huroni. Te długie domy, analogiczne do irokeskich długich domów, to solidne domostwa kryte od góry do dołu gontem z kory drzewnej. Po muzeum-rekonstrukcji kręcą się osoby ubrane w stroje z epoki, w tym również Indianie, tyle że nie są to Huroni, a Odżibweje. Bo Huronów w Huronii już dawno nie ma, została po nich tylko nazwa. A przecież misja Sainte-Marie-au-pays-des-Hurons powstała po to, by głosić Słowo Boże wśród Huronów. Co się więc stało? Huroni byli ludem należącym do grupy irokeskiej (dlatego też nie dziwią długie domy w irokeskim stylu). Właściwie nie był to jeden lud, lecz konfederacja czterech plemion, których nazwy dziś mało kto pamięta. Podstawą ich gospodarki było ogrodnictwo, którym zajmowały się kobiety, połączone z myśliwstwem – domeną mężczyzn. W ogrodach wokół wsi hodowana była kukurydza, dynia i fasola, a także tytoń i ziemniaki. To odróżniało Huronów od otaczających ich plemion Algonkińskich, które żyły wyłącznie z polowania. To znaczy nie wyłącznie, pomiędzy Huronami a Algonkinami kwitł handel. Początkowo Huroni wymieniali produkty rolne na produkty lasu, ale na początku ery nowożytnej doszedł jeszcze jeden element: produkty pochodzące z Europy, przede wszystkim metalowe noże i topory oraz szklane paciorki. Towary z Europy przywozili francuscy rybacy, którzy w szesnastym wieku wypływali na niezwykle bogate łowiska Georges Bank, a na wybrzeżu Kanady naprawiali statki i zaopatrywałi się w słodką wodę. Na
początku siedemnastego wieku pojawili się francuscy koloniści. Twórcą francuskiej kolonii w Kanadzie był Samuel de Champlain, który w 1608 roku założył miasto Quebec. Huroni, chcąc mieć bezpośredni dostęp do europejskich towarów, wkrótce nawiązali z nim kontakt i zaprosili do Huronii, gdzie Champlain rzeczywiście pojechał. Kraj Huronów zrobił na nim wrażenie: obronne wsie solidnych domów otoczone palisadą, ogrody pełne warzyw, wszystko to kontrastowało z szałasami koczowniczych Algonkinów. Z osiadłymi ludami łatwiej jest handlować, dlatego wkrótce do Huronii przybyli francuscy kupcy w poszukiwaniu skór bobrowych. Za kupcami przybyli jezuici w poszukiwaniu zagubionych duszyczek. Założony kilkadziesiąt lat wcześniej zakon jezuitów był dzieckiem swojej epoki. Powstały celem zwalczania Reformacji – a więc poniekąd także głupoty wśród katolików, która tej Reformacji była przyczyną – był zakonem ludzi wysoko wykształconych. Wchłaniał szybko najnowsze osiągnięcia w wielu dziedzinach wiedzy, a w niektórych dziedzinach wręcz przecierał szlaki. Pionierami
byli jezuici w dziedzinie językoznawstwa oraz etnologii – nauk wówczas praktycznie nieistniejących. Wszystko to było oczywiście podporządkowane głoszeniu Słowa Bożego. Jezuici wędrowali na kraj świata, by głosić Słowo Boże nowo odkrytym ludom, ale by je głosić, musieli najpierw poznać języki oraz zwyczaje tych ludów. Wędrowali wszędzie, od Japonii, przez Chiny, Indie, Kongo i Paragwaj do... no właśnie, do Huronii. Wtedy to był kraj świata. Wędrowali i czasami odnosili spektakularny sukces, a czasami misja kończyła się ugotowaniem misjonarza w kotle z olejem. Wszystko dlatego, że wysoko wykształceni ojcowie rozumieli wprawdzie bardzo wiele, ale niestety zaślepieni doktryną nie rozumieli wszystkiego. Huronom zależało na bezpośrednuim kontakcie z Francuzami, bo tylko w ten sposób mogli utrzymać dominującą pozycję w handlu międzyplemiennym, ale nie tylko dlatego. Wśród ludów irokeskich w tym okresie następował proces formowania się konfederacji politycznych. Dwie z nich – konfederacja Huronów nad jeziorem Simcoe oraz konfederacja Irokezów rezydująca na
południe od jeziora Ontario – były w stanie permanentnej wojny. Huroni liczyli, że Francuzi ich w tym konflikcie wesprą. Francuzi propozycję sojuszu zaakceptowali, ale postawili wrunek: Huroni muszą u siebie przyjąć jezuickich misjonarzy. Misjonarze wkrótce do Huronii przybyli. Początkowo mieszkali wśród Indain w ich wsiach, uczyli się języka i obyczajów. Zyskiwali przyjaciół, ale ich obecność od początku była przedmiotem kontrowersji. Misjonarzom zarzucano burzenie jedności ludu, a to dlatego, że nowo nawróconym zakazywali udziału w plemiennych obrzędach. Indiańskie obrzędy do dziś wiążą się z rozdawaniem darów, mają one na celu między innymi łagodzić takie destrukcyjne dla społeczności tendencje jak chciwość i zazdrość. Tymczasem misjonarze zakazywali swoim owieczkom udziału w obrzędach, a duchy ze związanych z obrzędami mitów uważali za diabły. Głównym motywem nawrócenia się na chrześcijaństwo była oczywiście chęć indywidualnego zbawienia własnej duszy, co dla indiańskich tradycjonalistów było czystą chciwością
oraz odwracaniem się od własnej wspólnoty. Do tego dochodziły najzupełniej materialne korzyści związane z przyjęciem chrztu: Francuzi tylko chrześcijanom sprzedawali broń palną. W związku z tym statystyki chrztów dramatycznie poszły w górę w momencie, kiedy wzrosło zapotrzebowanie na właśnie ten towar. Stało się to w latach czterdziestych siedemnastego wieku. W 1639 roku jezuici zaczęli działać z rozmachem – wtedy właśnie zbudowano misję Sainte-Marie-au-pays-des-Hurons. Tymczasem nad rzeką Hudson, w dziesiejszym stanie Nowy Jork Holendrzy zbudoweali Fort Orange (dziś Albany) i stamtąd handlowali z Irokezami. Holendrzy sprzedawali Irokezom broń palną nie pytając o wyznanie. W tym samym 1639 roku również Irokezi zaczęli działać z rozmachem: napadli po kolei na wsie Huronów, kilku przywódców zabijali przy palu męczarni, a resztę ludności uprowadzali i... adoptowali. Działali systematycznie niszcząc jedną wieś po drugiej, aż pod koniec lat czterdziestych nowo wybudowana misja stała dumnie pośród kraju, w którym nie było już pogan. Chrześcijan oczywiście też już nie było. Chrześcijańskich przywódców – konkretnie ojców Brebeufa i Lalemanta – Irokezi potraktowali tak samo, jak wodzów indiańskich; w końcu skoro są przywódcami, to trzeba im dać szansę, by dowiedli swego męstwa przy palu męczarni. Podobno najgorliwsi w dawaniu im tej szansy byli ich starzy dobrzy znajomi, dawni Huroni adoptowani przez Irokezów i odtąd walczący w ich szeregach. Huroni oczywiście nie znikli zupełnie. Niektórzy z nich – ci ochrzczeni – uciekli na wschód i osiedlili się w okolicy Quebecu. Nieochrzczeni uciekli za Wielkie Jeziora i tam znani byli później jako Wyandoci. Duża część – w tym cały jeden szczep hurońskiej konfederacji – została zadoptowana przez Irokezów (tego zwyczaju masowej adopcji jeńców również nie rozumieli ani jezuici, ani inni biali obserwatorzy, którzy jeśli już, to chcieli mieć niewolników do pracy na plantacjach). A do kraju zwanego Huronia wprowadzili się Odżibweje z północy i to oni odgrywają dziś rolę Indian w muzeum Ste Marie.
|21
nowy czas | 12 grudnia 2008
kultura
Wyobraź sobie…
świat kulturalnie Główną nagrodę łódzkiego międzynarodowego festiwalu Cameraimage, Złotą Żabę, zdobył operator filmu „Slumdog Millionaire" – Anthony Dod Mantle. W konkursie polskich filmów zwyciężyli Jacek Petrycki i reżyserka Kasia Adamik, twórcy „Boiska bezdomnych". Nagrody specjalne festiwalu otrzymali Andrzej Żuławski i amerykański aktor, Viggo Mortensen. W tym roku po raz pierwszy przyznano także nagrodę dla producenta filmów wyróżniających się pod względem wizualnym. Zdobył ją Anglik Jerremy Thomas.
Ze zdumiemiem przeczytałem informację, iż na West Endzie ma być wystawiony musical Imagine This na temat tragedii Żydów walczacych o życie w warszawskim getce. Piosenki i tańce o tej zagładzie? Spektakl zrealizowali artyści pochodzenia żydowskiego: Glenn Berenheim (książka i skrypt) oraz Shuki Levy (muzyka). Gdyby ten temat zrealizowany był przez nie-Żydów, posypałyby się gromy, zwłaszcza w kontekście formy, jaką jest w założeniu musical.
Zamysł inscenizacyjny Imagine This to teatr w teatrze. Zespół aktorski Daniela Warszowskiego wystawia sztukę o walczących Żydach w roku 70, na wzgórzu Masada; garstka ich przeciwko armii rzymskiej. Skojarzenia z oporem w warszawskim getcie są oczywiste. Autorzy spektaklu postanowili przedłużyć wątek Masady (jako bardziej widowiskowy), w pewnym momencie zapominając o co tak naprawdę właściwie chodzi. Wśród producentów są Amerykanie; wygląda na to, że testują przedstawienie w Londynie przed przeniesieniem go na Broadway. Być może sentymentalni Amerykanie to kupią…. W niewielkim teatrze The New London Theatre na Covent Garden publiczność patrzy na oszczędną scenografię, przypominającą stary dworzec kolejowy, z wybitymi szybami. Świetnie wykorzystana jest obrotowa scena. Za dekoracją siedzą muzycy, nieprzeszkadzający akcji. Jeśli chodzi o stronę widowiskową, nie można temu spektaklowi nic zarzucić. Aktorzy wywiązują się z swoich ról bardzo dobrze – trójka głównych bohaterów
Węgierski pisarz Peter Esterhazy odebrał w ubiegły weekend we Wrocławiu Literacką Nagrodę Europy Wschodniej. Jury przyznało mu Angelusa za książkę „Harmonia Caelestis". Do tegorocznego konkursu
zgłoszonych zostało 51 książek, między innymi Olgi Tokarczuk i Guntera Grassa. „Harmonia Caelestis" to historia rodziny autora, składająca się z opowieści, anegdot z dawnych czasów oraz historii arystokracji węgierskiej, która w latach komunizmu została wysiedlona z Budapesztu.
Fot.: Tristran Kenton
świetnie śpiewa, zwłaszcza Simon Gleeson jako romantyczny bohater. Ale sacharyna kapie… Urodziłem się po II wojnie, więc tragedii getta nie znam z autopsji. Rodzice opowiedzieli mi trochę, sam przeczytałem o zagładzie polskich Żydów. Byli dobrzy i źli, jak to w życiu bywa, walczyli o przetrwanie na wszelkie sposoby. W musicalu są jednowymiarowi i nawet hitlerowcy wydają się być sympatyczni i momentami życzliwi. Żydowski heroizm sprowadzony jest do sentymen-
talnej płycizny, para głównych bohaterów uchodzi z życiem, ponieważ tak nakazują reguły musicalu. Muzyka – czasami bardzo dramatyczna – przypomina kompozycje Stevena Sondheima i Andrew LloydWebbera, szczególnie dwie wpadające w ucho piosenki The Last Day of Summer i Imagine This. Reszta ginie w akcji. Ludzki dramat, jakim był Holocaust, nie powinien sprowadzać się do piosenek. Przejrzałem tzw. blog. Prawie wszyscy są przeciwni temu przedstawieniu, spłycaniu tragedii w ta-
ki sposób. Imagine This jest przykładem na to, jak to musicalem przyciąga się widownię, niezależnie od tego, czy temat jest bardzo serio czy nie. Uwielbiam teatr, ale przeciwny jestem eksploatowaniu tematów dla muzycznej papki, z założeniem, iż inteligentna widownia nie potrafi przyjąć niemuzycznego tekstu. Jeśli ktoś chce przypomnieć sobie ludzki dramat, jakim było żydowskie powstanie i zagłada w , tam go nie znajdzie.
Muzeum Wojska Polskiego wspólnie ze Stowarzyszeniem Architektów Polskich zorganizowało międzynarodowy konkurs na projekt swojej siedziby, która ma się znaleźć w warszawskiej Cytadeli. W niedostępnym dotychczas budynku ma powstać muzeum multimedialne otoczone pasażami spacerowymi i kawiarniami. Do końca marca przyszłego roku sąd konkursowy wybierze najlepsze prace, a zwycięski projekt ogłoszony zostanie pod koniec sierpnia. Po zakończeniu budowy, która planowana jest na 2013 rok, do Cytadeli przeniesione zostaną ekspozycje z Alej Jerozolimskich.
Stefan Gołębiowski
www.fabrykatv.net
Studio: GRAFIKA - ANIMACJA - ILUSTRACJA - LOGO - BANNERY
Michal T: 0787 068 3439 Tamara T: 0752 643 2516 Studio E: info@fabrykatv.net
22|
12 grudnia 2008 | nowy czas
kultura
świat kulturalnie Maciej Stuhr (m.in „Chłopaki nie płaczą”, „33 sceny z życia”), został tegorocznym laureatem Nagrody im. Zbigniewa Cybulskiego, przyznawanej młodym polskim aktorom poniżej 35 roku życia, którzy wyróżniają się wybitną indywidualnością. Organizacją konkursu jest wydawca miesięcznika „Kino", a w tegorocznym jury zasiedli między innymi: Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, Jacek Bromski oraz aktorzy: Jan Englert, Krystyna Janda i Maja Komorowska. Pierwszym laureatem nagrody był Daniel Olbrychski, a po nim Marian Opania, Krystyna Janda, Kinga Preiss i inni. Patron nagrody Zbigniew Cybulski uznawany jest za ikonę polskiego kina.
-----›› W niedzielę 14 grudnia, o godz. 19.00 w londyńskim klubie Scala, pochodzący z Warszawy zespół Sorry Boys stanie do walki o światową promocję i nagrodę pieniężną w wysokości 100 tys. funtów – będzie po raz pierwszy reprezentować Polskę na konkursie dla młodych zespołów z całego świata GBOB Challenge 2008. Sorry Boys, czyli Izabela Komoszyńska, Tomasz Dąbrowski, Piotr Blak, Jacek Perkowski oraz Kuba Zawadziło. Drzwi do międzynarodowej kariery otworzyło im zwycięstwo w krajowych eliminacjach, w październiku tego roku. Zespół ma na koncie wiele nagród i wyróżnień, ich utwory znalazły się między innymi na składance „Minimax pl 5”. Obecnie są w trakcie przygotowywania materiału na debiutancką płytę.
Ukazał się nowy album Kasi Nosowskiej pt. „Nosowska/Osiecka". Płyta ma przypieczętować pokoleniową zmianę w polskiej muzyce rockowej, a nawet jej nowo nabytą dojrzałość. Liderka Heya, która niedawno wystąpiła w londyńskiej Scali, zinterpretowała klasyczny repertuar Agnieszki Osieckiej i wspólnie z grupą Uni Sex Blues Club pod dyrekcją Marcina Macuka stworzyła album pełen smutku i melancholii, ale również pełen magii i życiowych mądrości. Na płycie znajdują się m.in utwory „Na jeziorach ty”, „Zielono mi”, „Uciekaj skoro świt", „Uroda", „Jeszcze zima". Zofia Stryjeńska była nazywana „księżniczką polskiego malarstwa",
SORRY BOYS – na Zachód! *%2% &+$/
Z Tomaszem Dąbrowskim, gitarzystą formacji rozmawiała Magdalena Kubiak
*( /(1
70
Dlaczego Sorry Boys?
– Sorry Boys to znaczy dobra alternatywa, dobre Indie, dobry rock. To znaczy, że muzycy z SB włożyli w ten zespół mnóstwo czasu, energii, i całego siebie. Poświęcili setki godzin i to się pewnie nie zmieni. Nieustannie wymagamy od siebie, inspirujemy się wzajemnie, wspieramy i kłócimy. I bez tego nie byłoby SB. Jakie są wasze muzyczne inspiracje?
– Każdy z nas na co dzień zapewne słucha różnej muzyki, osobiście lubię
Czujecie się przygotowani do rozpoczęcia międzynarodowej kariery? Jakie są Wasze oczekiwania dotyczące festiwalu GBOB?
% &
2
Jakbyś scharakteryzował Waszą muzykę?
– Nasze podejście do muzyki , do sceny jest bardzo dobre, najlepszym przykładem może być drugi gitarzysta Piotrek, który oprócz gry na gitarze w SB, na co dzień prowadzi swoją firmę nagłośnieniową. Dzięki temu nauczył się, jak i my wszyscy, że ważne jest nie tylko nasze podejście do muzyki, ale także umiejętność szybkiego, precyzyjnego i komfortowego dla każdego z nas ustawienia się akustycznie na scenie, czasami w spartańskich warunkach. A podczas konkursu liczymy przede wszystkim na kolejne dobre doświadczenie, publiczność – całą Polonię! Oczywiście wygrana to piękna sprawa, ponieważ to dużo pieniędzy oraz szereg innych możliwości z nimi związanych. Choć mamy nadzieję pokazać się tacy jacy jesteśmy, „nie markować”, licząc na piękne chwile. Chcemy oddać wszystkim włącznie z jury, nasze osiem minut. A zagramy utwory „Chance” oraz premierowo „I feel life”.
*%
– Nazwa powstała w samochodzie w trakcie powrotu z pierwszych prób, kiedy Iza (wokalistka) powiedziała do nas: – Sorry Boys… W pełni utożsamiamy się z tą nazwą, staramy się nieustannie poszerzać horyzonty i gruntować naszą markę, tak, aby kojarzyła się z czymś dobrym.
każdy gatunek muzyczny, pod warunkiem, że jest dobry. Zdarza się, że ktoś na próbę przynosi pomysł na utwór, bo właśnie zainspirował się muzyką r&b czy też country. Często zdarza się, że tworzymy dzięki temu coś zupełnie innego niż pierwotnie zaplanowaliśmy. Jest to dla nas ciekawe i jednocześnie piękne, że przez trzy lata stworzyliśmy własne brzmienie, nie ważne jaki gatunek muzyczny wykonujemy. Ostatnio graliśmy koncert unplugged i już wiemy, że dobrze czujemy się w tej stylistyce. Zaprosiliśmy do współpracy osoby, które grały na mandolinie, kongach oraz instrumentach etnicznych. I w myśl inspiracji pozwoliliśmy sobie jeden utwór, „Fire”, zagrać w wersji country. Totalny freak (śmiech)
20
Dla Czytelników „Nowego Czasu" mamy 6 podwójnych zaproszeń (trzy na 14 i trzy na 15 grudnia) na konkurs GBOB. Aby je zdobyć wystarczy zadzwonić do redakcji w piątek w godz. 10:00-16:00. Club Scala, 275 Pentonville Road N1 Kings Cross, godz. 19.30
jedną z najbardziej oryginalnych artystek okresu międzywojennego w Europie. Uważana jest za współtwórczynię polskiego art déco i narodowego nurtu w sztuce. W Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie można oglądać pierwszą po wojnie i zarazem największą wystawę prac Zofii Stryjeńskiej. 9 grudnia zmarł reżyser Władysław Ślesicki – czołowy twórca filmów dokumentalnych lat 50. i 60., zapamiętany przez widzów głównie jako reżyser ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza „W pustynii i w puszczy", nakręconej w 1973 roku. Ślesicki podczas okupacji hitlerowskiej należał do Szarych Szeregów, był też żołnierzem AK. W 1955 roku ukończył Wydział Reżyserii w łódzkiej szkole filmowej, gdzie realizował swoje dokumenty, często nagradzane w kraju i zagranicą.
|23
nowy czas | 12 grudnia 2008
co się dzieje film Inkheart familijny, 2008r. reż. Iain Softley W kinach między innymi sieci Vue i Cineworld Opowieść o dziewczynce, której ojciec obdarzony jest szczególną mocą. Czytając książkę na głos potrafi on powołać do życia jej bohaterów. Doskonała obsada, z takimi gwiazdami, jak Helen Mirren i Brendan Fraser. Trade dramat, 2007r. reż. Marco Kreuzpaintner W kinach m. in. sieci Apollo i Ritzy Młoda Meksykanka zostaje uprowadzona i zmuszona do uprawiania prostytucji. Jej brat zaprzyjaźnia się z policjantem, którego młodsza córka również została porwana – najprawdopodobniej przez tych samych ludzi. Razem podejmują walkę o ich odzyskanie. Występuje między innymi Alicja Bachleda-Curuś. The Man From London dramat, 2007r. reż. Bela Tarr W kinach sieci Renoir Głównemu bohaterowi wydaje się, że nic już go w życiu nie czeka. Mimo posiadania rodziny czuje się samotny w szarej rzeczywistości. Jego życie zmienia się jednak po tym, jak zostaje świadkiem morderstwa.
muzyka Światłość światu 12 grudnia godz. 19:30 Bilety: £7 (£2 dla dzieci i emerytów)
Kościół Świętego Mateusza, Ealing Common, North Common Road, W5 2QA Koncert polskich kolęd i pastorałek w wykonaniu kompozytora Janusza Kohuta i instrumentalisty, członka zespołu Nigela Kennedy'ego Tomka Nowaka. Nietypowe wykonania tradycyjnych utworów z zachowaniem ich powagi i wzniosłego nastroju.
Omara Portuondo 14 grudnia Union Chapel, Compton Terrace, N1 2UN godz. 19:00, bilety: £25
Christmas Past: 400 Years of Seasonal Traditions in English Homes do 4 stycznia 2009 Geffrye Museum, Kingsland Rd, E2 8EA pon. 12:00-17:00. wt.-sob. 10:00-17:00 Ekspozycja brytyjskich tradycji bożonarodzeniowych, głównie popularnych dekoracji, jak świąteczne skarpety. Jedenaście sal, z których każda przedstawia wystrój salonu typowej brytyjskiej rodziny na przestrzeni lat.
No Agreement 12 grudnia Cross Kings, 126 York Way, N1 0AX godz. 20:00, bilety: £3 Afrofunkowa orkiestra z domieszką rytmów latynoskich. Umiejętnie łączy ona sekcję dętą i instrumenty perkusyjne. Galowy koncert świąteczny 13, 14 grudnia POSK, 238-246 King Street, W6 0RF Bilety i informacje: 07788 410122 godz. 19:00 (sobota); 16:00, 19:30 (niedziela) Szlagiery ze świata operetki i musicali w wykonaniu Grażyny Brodzińskiej i Mirosława Błaszczyka. Dodatkowymi atrakcjami będzie pokaz tańców latynoskich pary uczestników programu „Taniec z gwiazdami" oraz wspólne kolędowanie z publicznością. Gwyneth Herbert/Will Rutter 14 grudnia The Earl Ferrers Pub, 22 Ellora Road, SW16 6JF godz. 16:00, za darmo Standardy jazzowe oraz popowe w wykonaniu duetu znanego wcześniej pod nazwą Gwyn and Will. Ich repertuar urozmaicony jest największymi przebojami Toma Waitsa i Shelby Lynne.
Kamila iwańsKa + trio Nicka Tomlina Jazz Caffe POsK, 238-246 King street, w6 0RF godz. 20:00, bilety: £6 (cenie biletu także świąteczne ciasta i kawa.
Hamish Stuart's Xmas Party 15 grudnia 606 Club, 90 Lots Rd, SW10 0QD godz. 20:30, bilety: £10 Były wokalista funkowej grupy Average White Band wprowadzi gości klubu w świąteczno-imprezowy nastrój, wykonując mieszankę soulu i jazzu, w towarzystwie między innymi perkusisty Iana Thomasa.
Jazz Caffe POsK, 238-246 King street, w6 0RF godz. 20:30, bilety: £5 młoda wokalistka jazzowa, od niedawna występująca także w londynie, wystąpi wspólnie z angielskim trio, wykonując standardy gatunku. Dla czytelników Nowego Czasu mamy 5 podwójnych wejściówek na koncert. aby je otrzymać wystarczy zadzwonić do redakcji w piątek od godziny 10:00 do 16:00.
Wejściówki dla czytelników „Nowego Czasu”; dzwońcie w piątek do redakcji: 0207 6398507 (do godz. 16.30)
do 4 stycznia 2009 Victoria & Albert Museum, Cromwell Rd, SW7 2RL BIlety: £5 Wystawa pokazująca związki między współczesną modą a międzynarodowymi firmami produkującymi stroje sportowe oraz współpracę z nimi światowej sławy projektantów, jak Stella McCartney. Francis Bacon do 4 stycznia 2009r. Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG Codziennie, 10.00-17.50 Bilety: £12.50
Boy George 16 grudnia The Pigalle Club, 215-217 Piccadilly, W1J 9HN godz. 19:00 Bilety: £45 (tylko koncert), £95 (koncert + trzydaniowy obiad) Brytyjski wokalista irlandzkiego pochodzenia, George O'Dowd, kontrowersyjny lider zespołu Culture Club powraca na scenę, wykonując urwory soulowe i akustyczny pop.
16 grudnia The Forum, 9-17 Highgate Rd, NW5 1JY godz. 19:00, bilety: £18,50 Po znakomitym koncercie w lipcu tego roku, francuski muzyk powraca do Londynu, aby wypromować singiel „La Vida Tombola", zapowiadający najnowszy film Emira Kusturicy, który na ekrany kin wejdzie w przyszłym roku.
wystawy Kamila iwańsKa + trio Nicka Tomlina
rekreacja Broadgate Ice Rink
Kubańska diva, jedna z najsłynniejszych gwiazd grupy Buena Vista Social Club zaprezentuje utwory z nowego albumu „Gracias".
Jazzowe standardy w wykonaniu dwudziestoosobowego Big Bandu.
Polskie damy londyńskiego jazzu
Bilety: £20-£55 (rezerwacje: 0844 5791940) Wszystko co najlepsze w musicalach – uniwersalna opowieść o urokach sławy i problemach z nią związanych oraz o pieniądzach. Doskonała muzyka, a także niezapomniane układy choreograficzne.
Fashion V Sport
Manu Chao
Big Band Willie Garnetta
Ponad sto rysunków, kolaży i rzeźb amerykańskiego artysty, znanego przede wszystkim z tworzenia okładek i ilustracji w „New Yorkerze". Pierwsze w historii podsumowanie jego kariery.
teatr La Cage aux Folles do 10 stycznia 2009r. Playhouse Theatre, Northumberland Avenue, WC2N 5DE pon.-sob. 19:30; czw., sob. dodatkowo 14:30 Bilety: £7,50-£57,50 (rezerwacja 0844 5791940) W 1983 roku pierwszy popularny musical gejowski. W tym okresie miał osłodzić coraz większe zagrożenie AIDS przez pokazanie historii zabawowych homoseksualistów. A Christmas Carol Popularna nowela Karola Dickensa co roku w okresie świątecznym pojawia się na deskach londyńskich teatrów. W tym roku można ją zobaczyć w trzech miejscach:
Broadgate Circle, EC2M Bilety: £8 + £2 łyżwy Niewielkie lodowisko w pobliżu Liverpool Street oferujące między innymi lekcje jazdy na łyżwach. Kew Gardens Ice Rink 29 listopada - 4 stycznia Kew Gardens, Kew Rd, Richmond, TW9 codziennie od 10:00 do 22:00 Bilety: £11,50 Duże lodowisko, mogące pomieścić nawet do 250 osób na raz, ulokowane przed wejściem do Temperate House. Skate at Somerset House do 25 stycznia 2009 Somerset House, Strand, WC2R codziennie od 10:00 do 22:15 Bilety: £10,50 (cały dzień) Jedno z najbardziej imponujących lodowisk w Londynie, utworzone na XVIII-wiecznym dziedzińcu. Oferuje m.in. szkołę jazdy dla początkujących, specjalne sesje dla dzieci oraz nocne imprezy z udziałem didżeja. Winter Wonderland do 4 stycznia 2009 Hyde Park, W2 codziennie od 10:00 do 22:00 Bilety: £10-£12,50 Największe lodowisko w mieście oraz świąteczny kiermasz.
King's Head Theatre
115 Upper St N1 1QN do 4 stycznia, bilety: £15 (rezerwacje 0870 890 0149) Jacksons Lane Theatre,
Jewish Postcards od 15 grudnia do 5 stycznia City Hall, The Queens Walk, SE1 pon.-pt. 8:00-20:00 Obraz życia londyńskich Żydów przedstawiony na kartkach pocztowych z lat 1900-1914. Część znanej kolekcji Davida Pearlmana. Saul Steinberg: Illuminations do 15 lutego 2009 Dulwich Picture Gallery, Gallery Road, SE21 7AD
269a Archway Rd, N6 5AA do 4 stycznia; bilety: £13,50 (rezerwacje: 020 8341 4421)
już wkrótce
Rose Theatre Kingston
24-26 High St, Kingston, KT1 1HL do 3 stycznia, blety: £7-£29,50 (rezerwacje 0871 2301552) Chicago do 1 sierpnia 2009 Cambridge Theatre Earlham St, WC2H 9HU pon.-sob. 20:00, pt. dodatkowo 16:30
Brenda Edwards' Gospel Christmas 20 grudnia Barbican Centre, Silk Street, EC2Y 8DS godz. 19:30, bilety: £16-£36 Popularne kolędy i piosenki o tematyce świątecznej w gospelowej aranżacji, wykonywanej przez Brendę Edwards i chór gospel.
24|
12 grudnia 2008 | nowy czas
czas malucha
redaguje Magdalena Danus
BAŁWANEK Tosia i Michał cały tydzień ciężko pracowali w szkole: czytali, pisali i liczyli. W piątek po obiedzie rodzice uznali, że pora na odpoczynek. Postanowili pojechać do dziadków za miasto. Dzieci bardzo ucieszyły się z tego pomysłu: – Hurra! Pomogę dziadkowi w zagrodzie! – krzyknął Michał. – A mnie babcia nauczy robić ciasteczka – ucieszyła się Tosia. – Dobrze się spakujcie – powiedział Tato – wracamy w niedzielę! – Nie zapomnijcie o ciepłych ubrankach – dodała Mama – chyba zmieni się pogoda. Nie minęła godzina, kiedy wszyscy gotowi byli do drogi. Popołudnie było szare i pochmurne. Na miejsce dotarli bardzo późno. W drzwiach czekała już babcia Marysia, dziadek Maurycy i piesek Kruczek. Tylko kot Filip nie wyszedł na powitanie – jak zwykle leniwie wygrzewał się na piecu. – Wchodźcie! Już pora na kolację – powiedziała Babcia stawiając na stole ciepłe kakao i pachnące bułeczki. – A potem szybko spać – dodał Dziadek, zerkając przez okno i uśmiechając się pod wąsem – coś mi mówi, że jutro czeka was bardzo pracowity dzień. Następnego dnia dzieci wstały bardzo wcześnie. Nie mogły się doczekać zabawy z Kruczkiem. Jeszcze tylko śniadanie i biegiem na podwórko! – Nie tak prędko! – stanął w drzwiach Dziadek – A gdzie szalik, czapka, rękawiczki? Spójrzcie tylko! – wskazał na okno. Dzieci dopiero teraz zauważyły, że za oknem wszystko było białe. Śnieg padał całą noc i białą pierzynką pokrył nawet budę Kruczka. – Hurra! Będziemy lepić bałwana! – krzyknęli razem Michał i Tosia. Pobiegli tylko po zimowe ubranka i zaraz zabrali się do pracy. Oj, ciężka to była praca. Lepili i lepili... aż ulepili trzy wielkie, śnieżne kule. Ustawili jedną na drugiej, a kiedy chcieli odpocząć, Babcia zawołała ich na obiad. Dzieci pobiegły do domu, a bałwanek został na podwórku sam. Stał koło ośnieżonej jabłonki i czekał... Przechodził obok dziadek Maurycy. Niósł w wiaderku węgiel do pieca: – O, nic nie widzisz biedny bałwanku. Masz tu dwa węgielki, będą z nich piękne oczy – powiedział wciskając bałwankowi węgielki w miejsce oczu. Przyjrzał mu się dokładniej i dołożył jeszcze kilka w miejsce buzi – No! Teraz możesz się nawet uśmiechać! – dodał zadowolony i poszedł do domu. Ścieżką za płotem kicał zając. Zobaczył bałwanka i się zatrzymał: – Nie masz noska bałwanku, a ja mam taką ładną marchewkę! Dam ci ją, a sobie znajdę drugą. Z całej siły odbił się łapkami od
ziemi, wetknął marchewkę w środek śnieżnej kuli i pokicał dalej. W dziupli na drzewie siedziały wiewiórki. Patrzyły z góry, co robił zając: – Z naszych orzeszków możesz mieć guziczki – pomyślały i zaraz zbiegły na dół zwinnie skacząc po gałązkach. Nie minęła chwila, a już bałwanek miał śnieżny płaszczyk zapinany na orzeszkowe guziki. Z domu wyszła Babcia Marysia. W ręku niosła garnek ze zbożem dla kur. Zobaczyła bałwanka i powiedziała: – Oj bałwanku, ładny masz płaszczyk, ale w taką zimę bez czapki stać nie możesz. Jeszcze nam się pochorujesz. Mam tu garnek. Niech no tylko wysypię kurom zboże i zaraz Ci z niego zrobię kapelusz. – Jak powiedziała, tak zrobiła i wróciła do domu. Z zaśnieżonej budy wyjrzał piesek Kruczek, zobaczył bałwanka: – Każdy porządny bałwanek powinien mieć przecież miotłę – stwierdził poważnie i pobiegł po miotłę opartą o ławkę przed domem. – Teraz wyglądasz jak należy! Zadowolony zamerdał ogonem i wrócił do budy na drzemkę. I wtedy właśnie wyszły z domu dzieci. Jakże ogromnie się zdziwiły, kiedy zobaczyły swojego bałwanka! Stał wciąż pod tą samą ośnieżoną jabłonką, ale jakiż zmieniony! Patrzył na nie swoimi węgielkowymi oczami, uśmiechał się i marszczył marchewkowy nosek. Na głowie piękny kapelusz, a w ręku elegancka miotła. Do tego płaszcz z orzeszkowymi guziczkami. – Ojej! Jak to się stało, że tak pięknie wyglądasz bałwanku? – spytała zdziwiona Tosia. – Kto cię tak ubrał? Poszliśmy przecież tylko na obiad. – Zobaczcie, ktoś ubrał naszego bałwanka! – krzyknął Michaś wbiegając do domu. – Co za niespodzianka! Kto mógł to zrobić? – Nie mam pojęcia! – stwierdził Dziadek mrugając okiem do Babci. – Może zaniesiecie swojemu bałwankowi szalik? Dziadek na pewno się nie obrazi, jeśli pożyczycie jeden z jego szali – dodała Babcia. – Doskonały pomysł! – ucieszyła się Tosia i pobiegła do bałwanka. – Wyglądasz pięknie nasz śnieżny przyjacielu! Kolejne dwa dni minęły na białej zabawie. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy i w niedzielę wieczorem trzeba było wracać do miasta. I znów w drzwiach stała babcia Marysia, Dziadek Maurycy i piesek Kruczek. Pod białą jabłonką stał śnieżny bałwanek i machał miotełką na pożegnanie. Tylko kot Filip, jak zwykle, leniwie wygrzewał się na piecu. Dzieciom było trochę smutno, że muszą już wracać, ale wiedziały, że niedługo znów odwiedzą Dziadków i znów będą bawić się na śniegu.
ZRÓB TO SAM Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. To czas, kiedy wszyscy składamy sobie życzenia. Kupujemy też kartki i wysyłamy je bliskim, z którymi nie możemy się spotkać. Ale nawet najpiękniesza kartka ze sklepu nie ucieszy ich tak, jak ta zrobiona przez nas własnoręcznie. To, co będzie na takiej kartce, zależy tylko od naszej pomysłowości. Poniżej jeden z pomysłów na bardzo prostą kartkę z aniołkiem: Szablon aniołka przerysuj na biały papier i wytnij wzdłuż czarnych linii. Odetnij czarny fragment – nie będzie Ci potrzebny. Z tyłu aniołka skrzyżuj skrzydła, a z przodu rączki i „załóż za siebie” według nacięć. Tak złożonego aniołka przyklej skrzydełkami do kartki. Możesz ozdobić go złotą farbką, malując mu włosy i szatę. Dopisz jeszcze tylko życzenia – najlepiej płynące prosto z serca... i gotowe!
WYKREŚLANKA Kogo możemy spotkać na spacerze w lesie albo w parku? Odszukaj i zakreśl podane wyrazy w diagramie, a z pozostałych liter odczytaj hasło. Wyrazy mogą być ukryte poziomo, pionowo, śkośnie i wspak, mogą też się krzyżować. WIEWIÓRKA KACZKA ŁABĄDŹ JEŻ ZAJĄC LIS JELEŃ GOŁĄB
ŁOŚ SROKA KRUK DZIK SARNA GIL BÓBR
ANGIELSKI Mała Zosia z bratem Frankiem narysowali swoje ulubione zabawki. Czy potrafisz nazwać je po polsku? TEDDY BEAR, DOLL, HELICOPTER, CAR, BALL, BLOCKS, DOLL PRAM, SCOOTER, PENCIL, BOOK, DOLL HOUSE, TRAIN
|25
nowy czas | 12 grudnia 2008
to owo
redaguje Katarzyna Gryniewicz
KONSUMENTA
List z niewielkim opóźnieniem
Wysokie obcasy
Royal Mail szczyci się tym, że dostarczane przez nią przesyłki i paczki, stosunkowo rzadko giną i zwykle docierają do adresata o wiele szybciej niż to ma miejsce w innych krajach. Tymczasem ostatnio Royal Mail dała plamę, która te teorię obróciła w niwecz – pewna pani z miejscowości Weymouth w Dorset otrzymała list po... 89 latach. Szansa, że po tak długim czasie oczekiwania na przesyłkę adresat mógł być jeszcze żywy była oczywiście niewielka, więc zgodnie z przewidywaniem list, który otrzymała Janet Barrett nie był adresowany do niej – zgadzał się tylko adres. Na liście widniała data 29 listopada 1919 roku. Niejaki Buffy, odpowiadając na zaproszenie Percy'ego, obiecywał mu, że stawi się na spotkanie. Czy do niego doszło? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że bilecik dotarł do zszokowanej pani Barret w plastikowej torebce z przeprosinami od Royal Mail. Jak miło!
Powrót kasztanów
„Nosiłam szpilki zanim jeszcze nauczyłam się chodzić” – za jakieś dwadzieścia lat kobieta będzie mogła coś takiego o sobie powiedzieć. Szpilki dla niemowląt to hit, który podbija teraz serca brytyjskich matek. Producent – amerykańska firma Heelarious – reklamuje je jako „twoja pierwsza para szpilek” i choć niepokojąco przypominają obuwie, w którym chodziła disney'owska Minnie, czyli nóż wbity w beret, to wszyscy są zachwyceni projektem. Bogactwo kolorów i wzorów nie oszałamia: różowy, zebra, ryś, albo czarny na wieczór, ale i tak prawdziwa elegantka znajdzie coś do każdej kreacji. A jak nie znajdzie, to pomoże jej mama. Szpilki są przeznaczone dla dzieci do szóstego miesiąca życia, bo niestety nie można w nich chodzić. Strach pomyśleć co producenci dziecięcej odzieży zaproponują starszym panienkom... szczegóły na: www.heelarious.com
Jak wygooglać kropelkę
Wiemy, że najlepsze sprzedają w Paryżu na placu Pigalle (prawdę mówiąc poza nim niełatwo je kupić od ulicznego sprzedawcy we Francji), tymczasem okazuje się, że i na Wyspach jest długa tradycja jedzenia pieczonych kasztanów. Prawdopodobnie przyrządzano je już w starożytności, ale później w miarę wzrostu popularności żywności typu fast food coraz mniej ludzi miało ochotę na to danie. Pieczenie kasztanów kojarzy się Brytyjczykom z zimowym rodzinnym, domowym posiłkiem i jest dość czasochłonne (skorupki trzeba ponakłuwać, żeby nie wybuchały w piekarniku). Jakież więc było zdumienie, kiedy firma Tesco odnotowała tej zimy nieprawdopodobny, bo aż 62-procentowy wzrost popularności kasztanów! Wytłumaczenie okazało się zaskakujące – wszystkiemu winien kryzys ekonomiczny. Ludzie mają mniej pieniędzy na obiady i przekąski na mieście, więc zostają w domu i w gronie rodziny albo przyjaciół kreują imprezową atmosferę – na przykład piekąc kasztany. Pomysł godny naśladowania, bo dobrze przyrządzone smakują niebiańsko, poza tym na pewno są daniem bardziej wyszukanym i eleganckim niż popcorn.
Od stycznia Google zamierza znieść ograniczenia dotyczące reklam alkoholi spirytusowych w brytyjskiej wersji swojej wyszukiwarki. Serwis umożliwi też prowadzenie kampanii wysokoprocentowych alkoholi powiązanych z działalnością marek. Nie będą natomiast możliwe kampanie typu direct response, promujące sprzedaż. Globalny zakaz reklam alkoholi spirytusowych w Google zostanie zniesiony tylko w Wielkiej Brytanii w drugim tygodniu stycznia 2009 roku. Internetowy gigant poinformował też, że zamierza pozwolić na umieszczanie reklam witryn umożliwiających uprawianie hazardu obok wyników wyszukiwania. Do tej pory Google w żadnym kraju na świecie nie pozwalało firmom na reklamowanie internetowego hazardu pod żadną postacią. Zakaz ten zostanie zniesiony, ale również tylko na Wyspach.
Brak burgera przy budzie W trosce o zdrowie dzieci władze Waltham Forest zakazały otwierania jadłodajni typu fast food w promieniu 400 metrów od szkół i parków. Ta cenna inicjatywa ma sprawić, że dzieciaki nie będą wyskakiwały na hamburgera, kebaba czy chiński take away ani w trakcie przerw w lekcjach, ani po szkole. Oczywiście nadal będą mogły je kupić pod domem, ale to nie to samo – jeśli nie można sprawić, żeby dzieci jadły mniej śmieciowego jedzenia, to przynajmniej można sprawić, by było ono trudniej dostępne. Pomysł tak się spodobał, że prawdopodobnie akcja będzie zataczała coraz większe kręgi. Może świadomość, że przy szkole nie ma gdzie kupić frytek albo hamburgera skłoni rodziców do przygotowywania pociechom zdrowych kanapek i sałatek do szkoły. Gminy mają też nadzieję, że wprowadzenie tego zakazu spowoduje zmniejszenie się ilości śmieci i korzyść będzie podwójna.
Zabójczy szef Podejmując pracę warto wziąć pod uwagę, że zły szef może nas wpędzić do grobu. I to jest fakt, który potwierdzają naukowe badania szwedzkiej psycholog Anny Nyberg z Stockholm’s Karolinska Institute. Pracownicy, których przełożony ma kiepskie zdolności przywódcze, jest złym menedżerem nie potrafi rozwiązywać konfliktów i właściwie organizować pracy, są bardziej podatni na choroby serca z zawałem włącznie. W dodatku im dłużej pracują dla tej samej firmy, tym ich szansa na atak serca wzrasta. Zawał to jeden z najgroźniejszych cichych zabójców w UK, dlatego wszyscy zastanawiają się teraz, czy nie warto inwestować w szkolenia umiejętności interpersonalnych pracowników wysokich szczebli.
Pod szczęśliwą gwiazdą Niby nie wierzymy w horoskopy, ale kto tak z ręką na sercu może powiedzieć, że nie ma w nich nawet ziarna prawdy. Potwierdzeniem tezy, że nasze życie jest zapisane w gwiazdach jest być może książka Malcolma Gladwella „Outliers”. Autor postanowił odpowiedzieć na pytanie: „Kto jest najbogatszą osobą w historii ludzkości?” i odkrył, że w ciągu zaledwie jednej dekady w 1830 roku urodziło się zadziwiająco wielu superbogaczy. Na jego liście znaleźli się między innymi: John D. Rockefeller, car Rosji Mikołaj II, Henry Ford. Coś w tym musi być.
26
12 grudnia 2008 | nowy czas
czas na relaks Punkty dystrybucyjne Nowego Czasu
HELLMAN’S BABUNI
» Obok sosu Vinaigrette, w Anglii zwanym
mANIA GOTOWANIA
dressingiem, drugim popularnym sosem jest majonez. W języku potocznym nazywany po prostu „majo”. Choć jest on tylko dodatkiem, trudno wyobrazić sobie potrawy bez niego.
Mikołaj Hęciak
Pamiętamy z Polski różne jego marki np. „Kielecki”, Winiary” czy „Babuni” , by wymienić tylko parę. Choć z udziałem tych samych składników, każdy z nich jednak różni się trochę. Na dzisiejszym, przeładowanym rynku spożywczym możemy bez trudu i według upodobania dokonać wyboru za przystępną cenę. Ale mamy też możliwość przygotowania własnego, domowego majonezu i to o wiele szybciej niż wyjście do sklepu po gotowy słoiczek tego specjału. A składniki są bardzo proste.
MAYONNAISE, CZYLI MAJONEZ Na 150 ml potrzebujemy: 1 łyżeczkę musztardy Dijon (albo innej), 1 żółtko, 1 łyżkę soku z cytryny lub białego octu winnego (white wine vinegar) oraz 150 ml oleju. Musztarda i żółtko powinny mieć pokojową temperaturę. To pozwala na lepsze połączenie składników i zmniejszenie prawdopodobieństwa zważenia się. Majonez możemy ubijać ręcznie lub też za pomocą miksera. Na dno naczynia (jeżeli ubijamy ręcznie, wystarczy okrągła, plastikowa miska) wkładamy musztardę i dodajemy żółtko. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Możemy w tym momencie dodać też odrobinę cukru i sok z cytryny. Możemy jednak pominąć ten etap. Zaczynamy dodawać powoli i stopniowo olej. Ważny szczególnie jest początek. Potem możemy bardziej śmiało. Chociaż oliwa z oliwek jest szlachetniejsza od oleju słonecznikowego czy roślinnego, to jednak te dwa nadają się bardziej. Tzn. użycie oleju słonecznikowego, lub roślinnego jest bardziej bezpieczne, ponieważ naprawdę trudno się ścinają, a z oliwą to jest łatwiejsze. Na zakończenie doprawiamy do smaku. Dodajmy, że w proporcji na 1 żółtko możemy użyć o wiele więcej oleju, niż tylko 150 ml. Tylko konsystencja może ulec zmianie i smak trochę też, ale to od nas już zależy efekt końcowy. Zważenie się majonezu to dla niektórych poważny problem. Niektórzy doświadczeni kucharze naukę gotowania zaczynają właśnie od nauki radzenia sobie w takich przypadkach. A gdy ktoś raz pozna sposób na zara-
dzenie „wypadkowi”, któż zdoła go powstrzymać w przyszłości? Nie panikujmy, tylko dodajmy kilka łyżek gorącej wody i kontynuujmy energiczne ubijanie. Gdy to nie pomaga, zaczynamy od początku. Bierzemy nowe, suche naczynie, wkładamy łyżkę musztardy i nowe żółtko. Ubijamy razem aż do pełnego połączenia, wtedy zaczynamy dodawać po łyżce, powoli, naszą zważoną masę, gdy widzimy, że akcja przebiega poprawnie, możemy przyśpieszyć. Na zakończenie dodajemy resztę oleju. Sprawdzamy smak i gotowe. Szczerze, przygotowanie majonezu zabiera kilka minut. Tydzień temu podawałem przepis na sałatkę z homara. Jest kilka odmian tych skorupiaków, a w Anglii za najpopularniejszą uchodzi europejska (European lobster). W Polsce króluje jego bliski kuzyn rak.
HOMAR NEWBURG Przepis ten ujrzał światło dzienne za sprawą pewnego kapitana, który podzielił się nim z właścicielem pewnej restauracji w Nowym Jorku, a działo się to pod koniec XIX wieku. Kapitan nazywał się Ben Wenburg. Przepis został trochę zmodyfikowany przez kucharza Charlesa Ranhofera i znalazł się w menu restauracji pod kapitańkim nazwiskiem. Jak to bywa między ludźmi, pomiędzy kucharzem, a kapitanem doszło do nieporozumienia i danie zostało zdjęte z karty potraw. Jednak na życzenie klientów powróciło tam szybko. Zmieniono jednak nieznacznie nazwę i z Wenburg uczyniono Newburg. Stąd do dzisiaj w książkach kucharskich można znaleźć danie pod tą nazwą.
Przygotujmy więc 2 małe skorupiaki, trochę masła, sól i pieprz, 4 łyżki mocnego, słodkiego wina (madera albo sherry), 2 żółtka, 150 ml śmietany (single cream). Homara przekrawamy na pół zaczynając od głowy w kierunku ogona. Z ogona wyjmujemy białe mięso, a z okolic korpusu wszystkie, drobne wnętrzności, których nie będziemy używali. Z tylnych nóg też możemy bardziej wyskrobać niż wyjąć trochę więcej mięska. Na rozpuszczonym maśle układamy mięsa, doprawiamy i na małym ogniu gotujemy przez około 5 minut. Teraz czas na dodanie alkoholu. Zwiększamy ogień i redukujemy płyn do połowy. Żółtka (ubijając trzepaczką) z odrobiną soli i pieprzu łączymy ze śmietaną. Dodajemy do homara i ponownie podgrzewamy delikatnie, aż otrzymamy konsystencję śmietany. Doprawiamy jeszcze do smaku i podajemy z ryżem posypanym natką zielonej pietruszki (nie tylko dekoracja, ale i źródło witaminy C) albo na toście posmarowanym masłem. Podałem obydwa sposoby na homara może bardziej jako ciekawostkę, z racji ograniczonej dostępności tego towaru i jego ceny, ale ciekawostkę edukacyjną, która może zachęci naszych Czytelników do sięgnięcia po ten niecodzienny smakołyk. Zamiast jednak homara, możemy wykorzystać podany dziś przepis i przygotować w ten sposób krewetki Newburg. Smacznego!!!
Poza polskimi skleapmi, ośrodkami, Konsulatem RP, „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.
|27
nowy czas | 12 grudnia 2008
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
7 8 1 2 5 5 4 3 2 6 3 7 9 8 2 7 3 2 6 5 1 7 9 3 6 8 5 6 7 2 1 3 2 6 4 9
trudne
2 4
8 9 4 5 7
7 2
1 9
3 9 7 6 8 2
1
6 7 4 5 9 3 2
6 8 9
7 5
1 3
9 3 7 8 2 6 4 4 6 3 2 8 5 5 7 5 4 9 1 7 4 1 8 4 2 4 3 7 9
2
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04 W miłości zawiodą Cię racjonalny umysł lub intuicja. Widać rozdarcie pomiędzy zdrowym rozsądkiem a emocjami. Może dojść do ostrej wymiany zdań z partnerem. Zachowaj wówczas dystans do siebie i świata. W pracy napięcie sięgnie zenitu, uważaj na słowa, aby nie stracić szansy na awans.
BYK
20.04 – 20.05
W sferze uczuć kieruj się bardziej rozumem niż emocjami, szczególnie w stałych związkach. Może warto porozmawiać z partnerem uczciwie, bez ukrywania swoich spostrzeżeń, przemyśleń i problemów. Jeśli jesteś samotną osobą, oczekuj teraz pojawienia się kogoś ważnego w Twoim życiu. W pracy i finansach bez większych zmian
NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06
Świadome działania i zdecydowanie pozwolą Ci na realizacje zaległych marzeń, zwycięstwo prawdziwej miłości, odnalezienie poczucia bezpieczeństwa. Dobry moment na zdobywanie nowej wiedzy i doświadczenia. W sferze zawodowej wykorzystaj swoje umiejętności negocjacyjne i organizatorskie. Może to poprawić Twoje finanse i pozwolić na zakupowe szaleństwo. Będziesz teraz tryskać energią, wykorzystaj ten moment na zadbanie o sylwetkę.
RAK 22.06 – 22.0
GA WA 23.09 – 22.10
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Buduj i utrwalaj, szczególnie teraz, rodzinne relacje. Przed Tobą czas wybaczania, naprawiania zerwanych więzi, powiększania rodziny. Jeśli jesteś w konflikcie z ukochaną osobą, wyciągnij dłoń na zgodę. Długie, trudne rozmowy mogą zakończyć się zgodą i wybaczeniem. W pracy możesz okazać się pomocnym przyjacielem i doradcą dla innych.
Kuszące propozycje warto chwilowo odłożyć na bok i przyjrzeć się dalszemu rozwojowi sytuacji. Nowo poznana sympatia nie do końca może mieć czyste intencje, szczególnie gdy zależy Ci na trwałym związku. Daj sobie więcej czasu i wnikliwie obserwuj. W stałych związkach namiętność. Nie ryzykuj skoku w bok. W pracy sporo obowiązków, jednak możesz liczyć na premię.
Jeśli czekasz na tę „jedyną osobę,” możesz ją spotkać właśnie teraz. Jeśli jesteś w związku, na nowo odkryjesz swojego partnera. Docenisz zalety, o których zdarza się zapomnieć w zwykłej codzienności. W sprawach zawodowych możliwe są nowe, wspólne przedsięwzięcia. Owocna współpraca, szczególnie na polu artystycznym, wymagającym twórczego zaangażowania.
W związku nieformalnym spodziewać się możesz przełomu. Zawieszenie nie jest dla Was najlepszym etapem, czas na zmiany. Przyjmij je, bo dzięki temu zmieni się Twój stosunek do partnerstwa i miłości. Zdecyduj się zrobić kolejny krok. Na polu zawodowym możliwy awans. Rozbudzone ambicje i wiara w siebie pozwolą Ci świetnie się zaprezentować. Uważaj na finanse, nie pożyczaj nikomu, zwrot długu może się opóźnić.
Obecnie nie wymagaj zbyt wiele od partnera, nikt z nas nie jest doskonały. Wkrótce oboje poczujecie, że jednak więcej Was łączy niż dzieli. Dodatkowe wpływy finansowe staną się inspiracją do zorganizowania wspólnego wyjazdu we dwoje. Odnajdziecie siebie na nowo. W życiu uczuciowym singli nastąpi stabilizacja. To, o czym marzycie, za chwile będzie „w zasięgu ręki”.
W uczuciach sentymentalnie, znajomość sprzed lat obudzi „uśpione motyle”. W stałych związkach pełna harmonia, wspólne zgodne decyzje zaskoczą Was samych. Może to nowy etap w Waszym życiu? Zaczniesz czerpać z życia to, co tylko zechce Ci dać. Zapragniesz więcej nowych doświadczeń, nowej wiedzy.
LEW 23.07 – 22.08 NA PAN 23.08 – 22.09
Etap szczęścia, miłości, bogactwa. Nie ograniczaj się jednak do marzeń i planowania wirtualnego. Konieczne jest działanie, spotkania z pomocnymi osobami. W Twoich uczuciach harmonia, partner wniesie wiele cennych spostrzeżeń do wspólnego życia. Słuchaj, bo może pomóc Ci spojrzeć na Twoje życie z nowej innej perspektywy.
PION SKOR 23.10 – 21.11
LEC STRZE 22.11 – 21.12
Dzięki obecności partnera łatwiej zebrać siły i „nabrać wiatru w żagle”. Samotni odczują teraz, że ktoś z ciekawością im się przygląda. W życiu zawodowym zalecana jest dyplomacja. Unikaj konfliktów z przełożonym. Czas na inwestycje i podejmowanie nowej, owocnej współpracy dopiero przed Tobą.
NIK WOD 20.01 – 18.02
BY
RY 19.02 – 20.03
Singli pociągać będą teraz osoby nietuzinkowe, ekstrawaganckie, które trudno ująć w zdefiniowane ramy. Taki początek znajomości ma szansę na ciekawy rozwój. Pokaż jak romantyczną duszą jesteś. O harmonię małżeńską również nie będzie trudno. Łatwo Wam będzie zadbać o zmysłowość i nastrojowość w Waszym związku. W pracy dzięki wytrwałości, konsekwencji w działaniu Twoje staranie zostanie nagrodzone.
28|
12 grudnia 2008 | nowy czas
ia Ogłoszen ramkowe . już od £15 TANIO NIE! I W YGOD ą! rt Zapłać ka
jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?
kuChNiA DomowA
(możliwość dowozu) W cenie ₤20 od osoby • Barszcz z uszkami • Pierogi z kapustą i grzybami • Karp lub filet z mintaja • Ryba po grecku • Ryba w galarecie • Śledź w oleju z cebulką • Kluski z makiem • Sałatka jarzynowa • Kompot z suszu ANetA: 0788 236 6755 the Duke of Cambridge, 1 kingsley road, tw3 1PA hounslow the bell, 2 staines road, hounslow tw3 3Js DOJAZD: Samochodem: zjazd z A4 (kierunek Heathrow) przy stacji BP. Metrem: Hounslow East lub Hounslow Central. (Zamówienia tylko z Londynu)
torQuAy ANgielskA rivierA! Boże Narodzenie, Wigilię – można spędzić w tradycyjnej, przyjemnej atmosferze. Zapraszamy także na Sylwestra z powitaniem Nowego Roku. Smaczna i obfita kuchnia polska. Bar. Parking. Blisko morza. Min. 4 dni pobytu. ₤45 dziennie od osoby lub ₤260 tyg. Niektóre pokoje z łazienkami za małą dopłatą. W normalne dni tygodnia oferujemy dwa posiłki dziennie: śniadania i kolacje (gorący obiad wieczorem), a w dni świąteczne, niedziele i Nowy Rok – trzy posiłki dzięnnie. ChelstoN mouNt hotel huxtAble hill torQuAy tQ2 6rl DevoN tel.: 0180 360 7845 mob.: 0795 1291050
ksiĘgowośĆ FiNANse
rozliCzeNiA i beNeFity szybko i skutecznie (przyjmuję również wieczorem i w weekendy) tel: 077 9035 9181 020 8406 9341
prosimy o kontakt z
Działem sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne
komercyjne z logo
do 20 słów
£15
£25
do 40 słów
£20
£30
lAborAtorium meDyCzNe: the PAth lAb PeŁNA ksiĘgowośĆ (rozliczenia przez internet) Zwrot podatku w ciągu 48h Virtual office NIN, CIS, CSCS, zasiłki i benefity
wigiliA NA wyNos
Aby zAmieśCiĆ ogŁoszeNie rAmkowe
ACtoN Suite 16 Premier Business Centre 47-49 Park Royal London NW10 7LQ tel: 0203 033 0079 0795 442 5707 CAmDeN Suite 26 63-65 Camden High Street London NW1 7JL tel: 0207 388 0066 0787 767 4471 www.polonusaccountancy.co.uk office@polonusaccountancy.co.uk
biuro ksiĘgowe Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity 162D high street houNslow tw3 1bQ tel.: 0208 814 1013 mobile: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
Oferujemy standardowe iNstAlACJe sAtelitArNe oraz rozbudowane instalacje dla domów wielorodzinnych na terenie Londynu, Slough, Reading i okolic. Platforma cyfrowa nie ma znaczenia. Jeśli nie chcesz stracić całego dnia na kombinowanie i zgadywanie jak ustawić czaszę, zadzwoń do nas! Montujemy wszystkie anteny (nie tylko satelitarne!) TANIO, SZYBKO, SOLIDNIE! londyn • slough • reading tel.: 0787 701 5563
zDrowie
sebastian Fluder: masażysta-rehabilitant z doświadczeniem klinicznym, leczy różnego rodzaju schorzenia i dolegliwości: • bóle pleców, rwa kulszowa • wypadnięcie dysku • nastawianie kręgosłupa • rehabilitacja po urazach Możliwość dojazdu do Twojego domu.
Auto-zŁomowANie Za każde auto płacimy od £50,00 do £100,00
Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG. tel: 020 7935 6650 lub po polsku: iwona – 0797 704 1616 25-27 welbeck street london w1g 8 eN
Akwarela - £100.00 Olejna - £200.00 tel: 0788 415 5281 0208 578 7787 www.zojka.com
ANteNy sAtelitArNe Jan wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĶceń, systemy CCTV, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny tel. 0751 526 8302
Pomoc drogowa i autoholowanie 24 godz./7 dni w tygodniu tel. 0759 230 4530
wywóz śmieCi uroDA
przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta,
ProFesJoNAlNe FryzJerstwo strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe.
złomowanie aut – free trANsPol tel. 0786 227 8730 lub 29 ANDrzeJ
iza west Acton, tel. 0786 2278729 usŁugi komPuterowe trANsPort PrzeProwADzki 24h Pogotowie komPuterowe (wszelkie Problemy) u klienta lub w biurze (Fulham SW6 3PA) Wymiana zbitych ekranów w laptopach Strony WWW, pozycjonowanie, bazy danych. Sprzedaż komputerów
tel. kom 07783144365 tel. 020 83547299
020 8890-4465 077 8352-4096
usŁugi róŻNe
mAluJĘ Portrety z NAtury lub FotogrAFii
Załatwiamy wszystkie formalności w DVL Auto odbieramy od klienta.
komPuterowe bADANie CAŁego orgANizmu: •Układu kostnego, mięśniowego i skóry •Wykrywanie pasożytów •Alergii I i II rzędowej •Zastosowanie prawidłowych leków ziołowych •Dobór produktów wg analizy organizmu •Dojście do prawidłowej wagi ciała •Masaże •Dietetyka Czynne od 7.00 do 23.00 Ur szu la Reń ska Tel: 0772 996 8769 20 Ladysmith Road Canning Town London E16 4NR (Bus 69, six bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com urszula reńska tel: 0772 996 8769 20 ladysmith road Canning town london e16 4Nr (bus 69, 6 bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com
www.startuj.co.uk
RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066 od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00
piątek sobota 10.00 – 23.00
niedziela 09.00 – 23.00
ZAPRASZAMY!!!
|29
nowy czas | 12 grudnia 2008
ogłoszenia
job vacancies BILINGUAL TEACHING ASSISTANT Location: CAMBRIDGESHIRE Hours: FLEXIBLE, ON A SUPPLY BASIS, TERM TIME ONLY Wage: £16,941-£18,882 P/A PRO RATA Work Pattern: Days , Term-Time Employer: Cambridgeshire County Council Employer Ref: CT7105 Closing Date: 15/12/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: The ideal candidate must be educated to GCSE or an equivalent level. The candidate should be able to speak English and one of the following languages: Arabic, Bengali, Bulgarian, Chinese, Hindi, Hungarian, Lithuanian, Latvian, Malayalam, Polish, Portuguese, Romanian, Slovak, Tagalog, Thai, Turkish,
Urdu/Punjabi. To work within a variety of Cambridgeshire Schools. Your main duties will be assisting teachers by working with individuals or groups of pupils within the classroom, helping prepare appropriate bilingual resources and activities for classroom or home use, using a variety of media and working with mainstream staff and other agencies to facilitate effective home/school relations. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. How to apply: You can apply for this job by obtaining an application form from, and returning it to Recruitment Line at Cambridgeshire County Council, www.cambridgeshire.gov.uk. Apply on-line at www.cambridgeshire.gov.uk or call 0845 045 5200 for an application pack, quoting reference number CT7105
SHIFT TRAINER Location: ARMTHORPE DONCASTER, S. YORKS Hours: 45 HOURS PER WEEK, VARIOUS SHIFTS INCLUDES EVENINGS/WEEKENDS Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Anglo Beef Processors Employer Ref: Trainer NOV08
Closing Date: 16/12/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: A vacancy exists within a busy high profile packing and CPM plant, monitoring and coaching team members (including a large number of Polish workers), to achieve high standards of Health, Safety, Food Hygiene and Working Practices. The applicant will assist in conducting training audits and assessments to identify training needs. Excellent communication skills are imperative to this role and the successful applicant should be able to demonstrate the ability to work on their own initiative. 45 hours per week, exact shift to be confirmed (various shifts must be flexible). How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Susan Thomson at Anglo Beef Processors, Lincolnshire Way, West Moor Pa, Armthorpe, Doncaster, South Yorkshire, DN3 3FF, or to susan.thomson@anglobeef.com.
RECRUITMENT ASSISTANT Location: NAZEING, WALTHAM ABBEY, ESSEX Hours: 40 PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, 9AM - 5PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days Employer: Kinglea Plants Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentre Plus,
for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. No previous experience necessary as full training will be given. Must be able to speak English and Polish. Duties include assisting the recruitment manager in advertising for vacancies in Poland, speaking to people in Poland, translating documents into Polish, translating Polish documents into English and general office tasks. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Lesley Keene at Kinglea Plants Ltd, Shottentons Farm, Nazeing, Waltham Abbey, Essex, EN9 2NY. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. Apply in writing by email to Lesley Keene at lesley.keene@kingleaplants.co.uk
MOTOR VEHICLE TECHNICIAN Location: LONDON (N2) Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY-FRIDAY 8.30AM-5.30PM Wage: £17,000-£18,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Victory Auto Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentre,for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Must be fully experienced and hold the relevant qualification. Must hold a full clean driving licence and have basic tools. Duties will include working on all makes of cars and repa-
iring/servicing vehicles as required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 020 88839707 and asking for Mark Bharadia. Non-UK applicants to apply by emailing a CV to shiraz.sakkaf@jobcentreplus.gsi.gov.uk
COOK Location: MANCHESTER, LANCASHIRE Hours: 22.5 PER WEEK, OVER 7 DAYS, BETWEEN 7.30AM - 2PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days , Weekends Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY
Description: This Local employment partnership employer shares info about new starters with Jobcentre plus for stats purposes only see www.dwp.gov.uk. Must have experience of working in a care home. Applicants must have a basic food hygiene certificate. Must be able to cook Polish food dishes. Applicants must be able to bake. Duties would involve preparing meals for residents and keeping the kitchen area clean and tidy. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by applicant. How to apply: For further details about job reference CHT/23577, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. 0845 6055 255.
ORBIS EXPRESS Zaplanuj swoją podróż z nami samolotem, autokarem lub samochodem!!! Tylko u nas znajdziesz oferty 7 linii samolotowych oraz 12 przewoźników autokarowych. Tel. 0207 730 6872 ORBIS EXPRESS na Victorii • 14 Elizabeth Street, SW1W 9RB ORBIS EXPRESS na Ealing • 44 The Mall, Ealing Broadway W5 3TJ
Lecisz do Polski? Polecamy Ci najlepszy transport osobowy na lotniska Luton i Stansted – regularne odjazdy z Hammersmith, Acton i Ealing ORBIS AIR LINK LTD Atrakcyjne ceny • zniżki dla grup • bilety rodzinne Rezerwacje na: www.orbisairlink.co.uk lub telefonicznie: 08454 708 707
30|
12 grudnia 2008 | nowy czas
port BIRMINGHAM
Redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk
LIGA 6
Jesteśmy zadowoleni Z pomysłodawcami oraz głównymi organizatorami minipiłkarskiej ligi w Birmingham rozmawia Daniel Kowalski Skąd wziął się pomysł na ligę w Birmingham?
Jarosław Dyląg: – Idea ligi w naszym mieście narodziła się wiosną 2007 roku. Zapoczątkowaliśmy wtedy regularne spotkania piłkarskie w ramach polskiego Fan Klubu Aston Villa. W sierpniu tego roku dwie drużyny reprezentujące nasz Fan Klub (Astonsi i Villersi) wzięły udział w turnieju Casper Stores 2007. Podczas imprezy poznaliśmy się bliżej i jakiś czas później pomyśleliśmy o stworzeniu regularnych rozgrywek w Birmingham. Idea ligi dojrzewała przez pół roku aż do naszej wspólnej decyzji ogłoszenia zapisów do rozgrywek i zorganizowania ligi. W jaki sposób werbowaliście zespoły?
Krzysztof Kokociński: – To była krótka akcja promocyjna za pomocą plakatów i ulotek w zaprzyjaźnionych sklepach „Krakus” oraz „Casper”. Oprócz tego pojawiły się anonse na internetowych forach (astonvilla.com.pl oraz bham.pl) oraz ogłoszenia podczas mszy w kościele św. Michała. Wykonaliśmy również sporo telefonów do przyjaciół. Odzew przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. W połowie kwietnia w Klubie Polskim w Birmingham odbyło się pierwsze spotkanie organizacyjne Polskiej Ligi Piłki Nożnej „6-A-side” w Birmingham. Frekwencja na spotkaniu mile nas zaskoczyła, gdyż znając realia życia Polonii w Birmingham liczyliśmy na odzew ośmiu, może dziesięciu drużyn. Tymczasem sala kawiarni „Amber” w Klubie Polskim pękała w szwach, ponieważ chętnych i zainteresowanych było ponad trzydzieści osób. Jarosław Dyląg: – Na początku zebrania przedstawiliśmy swoje krótkie charakterystyki i doświadczenia w działalności sportowej oraz cele i założenia ligi. Zapoznaliśmy uczestników z regulaminem i przepisami obowiązującymi w lidze oraz boiskami przy Aston Park, a także mówiliśmy o sukcesie Polskiej Ligi Piątek Piłkarskich z Londynu, z którą nawiązaliśmy współpracę. Po tym wstępie nastąpiła wymiana myśli i ciekawych pomysłów pomiędzy przybyłymi na spotkanie. Wspólne przemyślenia pozwoliły opracować przepisy, które wykorzystaliśmy w I edycji rozgrywek. Jednocześnie umówiliśmy się na drugie spotkanie, podczas którego kapitanowie i przedstawiciele drużyn mieli dokonywać formalności związanych z rejestracją drużyn. Jeszcze kilka godzin po zebraniu odbieraliśmy wiele telefonów i maili z dalszymi zapytaniami o rozgrywki, a chęć wyraziło jeszcze więcej drużyn. Ostatecznie wraz z telefonicznymi i
mailowymi zgłoszeniami doliczyliśmy się 18 chętnych drużyn. Na drugim spotkaniu 26 kwietnia kapitanowie drużyn dopełnili wszystkich formalności związanych z rejestracją i mogliśmy ruszać pełną parą. W drugim sezonie o uczestników już się martwić nie musieliście...
Jarosław Dyląg: – Wbrew pozorom aż tak łatwo nie było. Wiele osób wykazywało chęci, ale często okazywały się one pustymi deklaracjami. Ale ostatecznie udało się. Ku naszemu zaskoczeniu najskuteczniejsze okazały się ogłoszenia parafialne. Co uznacie za wasz największy sukces, a co zaliczycie do porażek?
Krzysztof Kokociński: – Jeśli chodzi o wymiar sportowy to uważamy, że poziom ligi był na wysokim amatorskim poziomie. W minionej edycji ujawniło się więcej utalentowanych zawodników, którzy z powodzeniem mogliby zasilić niejedną drużynę ligową, zarówno w Polsce jak i w Anglii. Jesteśmy zadowoleni z sezonu pod względem organizacyjnym, gdyż liga przebiegała bez zakłóceń mimo uciążliwych warunków atmosferycznych panujących jesienią. Cały czas eksperymentujemy starając się „ulepszyć” ligę. Zastosowany przez nas system grupowy, którym rozegraliśmy II edycję miał zapobiec późniejszemu zakończeniu ligi przed samymi świętami oraz urozmaicić ligę i zapewnić uczestnikom dreszczyk emocji. Dużym problemem, z którym się borykamy jest brak doświadczonych sędziów. Poszukujemy wciąż nowych sędziów do współpracy w kolejnej III edycji. Jarosław Dyląg: – Na pewno wiele więcej oczekiwaliśmy po zachowaniu zawodników i osób kibicujących, szczególnie jeśli chodzi o kontakty z sędziami, których jest u nas jak na lekarstwo ( sędziowie byli często obrażani, myślę jednak że znajdziemy wspólnie z Krzyśkiem sposób i na to). Trochę „kulała” nasza strona internetowa, która rodziła się w bólach, a my jako laicy nie mogliśmy się nią zająć. Musimy zdecydowanie poprawić jej administrowanie. Dużym sukcesem jest namówienie do współpracy pierwszych sponsorów ligi, którzy wzięli na siebie koszty nagród. Ile kosztuje sponsoring ligi w Birmingham?
Krzysztof Kokociński: – Jeśli jest jakaś firma, która lubi sport i chce wspomóc nasze przedsięwzięcie może zacząć od sponsorowania wybranej drużyny, co wiąże się z opłaceniem wpisowego do ligi (w nowym sezonie 350 funtów).
dodatkowo można zakupić stroje sportowe, koszt uzależniony oczywiście od jakości. Natomiast dla firm chętnych do wsparcia całości ligi mamy przygotowane specjalne pakiety sponsorskie, które możemy dostosować do indywidualnych potrzeb oraz możliwości finansowych. Jesteśmy otwarci na każdą formę współpracy, oferując w zamian atrakcyjną formę promocji podczas trwania rozgrywek, które cieszą się dużą popularnością wśród Polonii w West Midlands. Niewątpliwie liga jest atrakcyjną i nowoczesną formą promocji, która może wesprzeć działania rynkowe każdej firmy działającej w West Midlands i nie tylko. Czy macie w swoich szeregach piłkarzy znanych w Polsce z dużych boisk?
Jarosław Dyląg: – Nie ma wielu gwiazd formatu pierwszoligowego z Polski, jest jednak wielu utalentowanych zawodników, którzy mogliby z powodzeniem zasilić wiele drużyn w Polsce. Niestety polska rzeczywistość przywiodła ich tutaj do Anglii. Myślę jednak, że
LONDYN
już w niedalekiej przyszłości kilku z nich znajdzie się na celownikach skautów z niższych lig angielskich. W ubiegłym sezonie grał w naszej lidze Mariusz Walicki, były młodzieżowy reprezentant Polski, którego trenerem był Dariusz Dziekanowski. Mariusz miał już za sobą występy w rezerwach Coventry. Komu chcielibyście najbardziej podziękować po tych dwóch zakończonych sporym sukcesem sezonach?
Jarosław Dyląg: – Bez wątpienia słowa uznania należą się pierwszym sponsorom, którzy nam zaufali. Firma Vitamin Shop dostarczyła nam wysokiej klasy suplementy oraz odżywki dla sportowców i ludzi prowadzących aktywny tryb życia. Właściciel firmy Edwin Plezner ufundował wspaniałe puchary wyglądem przypominające te z Ligi Mistrzów oraz nowoczesne szklane medale. Drugą firmą, która nas wspierała była Oriflame, którą w Birmingham reprezentuje Anna Dróżdż. Pani Ania ufundowała pamiątkowe statuetki dla
laureatów klasyfikacji najlepszych bramkarzy, a także inne nagrody indywidualne. Przy współpracy z Oriflame rozpoczęliśmy akcję, która dotyczy sprzedaży produktów tej firmy. Dziesięć procent z dochodu chcemy przeznaczyć na hospicjum dla dzieci we Wrocławiu. Krzysztof Kokociński: – Korzystając z okazji pragniemy podziękować również naszym żonom za cierpliwość i wyrozumiałość, bo spora część czasu poświęconego lidze odbywa się kosztem naszych rodzin. Ciepłe słowa chcieliśmy też skierować do pani Ani Gibson będącej menedżerem Klubu Polskiego w Birmingham, która udostępnia nam salę na spotkania organizacyjne oraz księżom z Parafii św. Michała, za informowanie o lidze w czasie niedzielnych mszy. W swoich sklepach nasze przedsięwzięcie promują również właściciele Krakusa oraz Casper Stores, oni również mają swój wkład w propagowanie ligi. Na końcu dziękujemy wszystkim przyjaciołom za pomoc i słowa otuchy, no i oczywiście zawodnikom, którzy są głównymi bohaterami ligi.
DART
Poznaliśmy finalistów Za nami osiem kolejek zasadniczej rundy Amatorskiej Ligi Darta w Londynie. W miniony wtorek poznaliśmy finalistów piątego sezonu.
Zwycięzcą wtorkowej rundy został Tomasz Kala, który wyprzedził Elizę Lewandowską oraz Marka Sucharzewskiego. Ten ostatni aby awansować do finału musiał zdobyć co najmniej czternaście „oczek”. Zadanie wykonał z nawiązką i już 16 grudnia wraz z siedmioma innymi zawodnikami zagra w turnieju Masters. – Nie wiemy kto został mistrzem eliminacji, gdyż pierwsze miejsce przypadło dwóm zawodnikom – mówi organizator ligi, Mateusz Gielniewski. – O tytule zadecyduje dodatkowy mecz barażowy. Marcin Cichosz oraz Robert Serafin zgromadzili po 84 punkty, choć trzeba tu zaznaczyć, iż ten drugi sztuki tej dokonał uczestnicząc w jednym turnieju mniej. O pechu mogą mówić natomiast Paweł Pieczkowski oraz Andrzej Gdynia. Obaj przez cały sezon prezentowali wyrównany wysoki poziom. W ostatniej kolejce zaliczyli jednak nadspodziewanie słaby występ i plany o mistrzostwie muszą odłożyć na następny sezon. Sporą niespodzianką była dopiero siedemnasta lokata aktualnego mistrza, Marka Surmy. W klasyfikacji generalnej zgromadził on zaledwie trzy „oczka” więcej od ósmego w tabeli Marka Sucharzewskiego. Klasyfikacja VIII kolejki:
1. Tomasz Kala, 2. Eliza Lewandowska, 3. Marek Sucharzewski, 4. Marcin Cichosz, 5. Miroslaw Rak i Piotr Walkowiak. 7. Andrzej Gdynia i Daniel Grzyb.
Klasyfikacja generalna po VIII kolejkach:
1. Marcin Cichosz 84 pkt (7 występów), Robert Serafin 84 pkt (6), 3. Tomasz Kala 80 pkt (5), 4. Piotr Walkowiak 64 pkt (8), 5. Piotr Walkowiak 64 pkt (8), Marek Surma 60 pkt (7), Rafał Kuczyk 60 pkt (4), 8. Marek Sucharzewski 57 pkt (7), 9. Andrzej Gdynia 54 pkt (5), 10. Paweł Pieczkowski 49 pkt (8), 11. Mirosław Rak 37 pkt (8), 12. Wojciech Godlewski 35 pkt (6), 13. Dorota Góra 30 pkt (6), 14. Paweł Jagodziński 30 pkt (6), 15. Mateusz Gielniewski 28 pkt (8), 16. Eliza Lewandowska 28 pkt (3).
Daniel Kowalski
|31
nowy czas | 12 grudnia 2008
sport
Pokłosie „Złotej Piłki” Czesław Ludwiczek
Jak już zapewne czytelnicy doskonale wiedzą, zdobywcą Złotej Piłki „France Football” za rok 2008 został portugalski zawodnik angielskiego Manchesteru United Cristiano Ronaldo. Po Eusebio, który niedawno przebywał w Polsce i po Luisie Figo jest on trzecim zawodnikiem portugalskim, który uzyskał to cenne trofeum.
A skoro nawiązujemy do przeszłości, to warto podkreślić, że Manchester United musiał czekać aż 40 lat, aby jego zawodnik ponownie wpisał się na listę zwycięzców plebiscytu francuskiego pisma. Ostatnim jego laureatem był bowiem w roku 1968 legendarny i niestety nie żyjący już George Best. W jednym z tekstów poświęconych osobie Cristiano Ronaldo, a zamieszczonych w ogłaszającym wyniki plebiscytu numerze „France Football”, czytamy, że jest to zawodnik odporny psychicznie, atletyczny, znakomity technicznie i o ogromnym przyspieszeniu. Przy tym wszystkim posiada kolektywną wizję gry i potrafi się do niej doskonale przystosować. Czyni też stałe postępy. O ile w sezonie 2006/2007 zdobył we wszystkich cyklach rozgrywek 28 goli, o tyle w sezonie 2007/2008 zapisał na swym koncie 42 bramki. Biorąc to wszystko pod uwagę, a także fakt, że wywalczył z MU zwycięstwo w Lidze Mistrzów i zdobył mistrzostwo Anglii, dziennikarze-jurorzy reprezentujący 96 państw z różnych kontynentów głosowali na niego masowo. Trzeba przy tym wiedzieć, że każdy z nich typował pięciu zawodników, z których pierwszy otrzymywał 5 punktów, drugi – 4, trzeci – 3, czwarty – 2 i piąty – 1 punkt. Jeśli więc zliczyć tylko punkty
wynikające z owego najwyższego, pierwszego miejsca, to okaże się, że można ich było zdobyć 480. Portugalski laureat Złotej Piłki zdobył ich 446, czyli bardzo dużo. Jego nazwisko znalazło się na biuletynach absolutnie wszystkich jurorów, z tym że 77 z nich postawiło je na pierwszym miejscu. Mimo to nie pobił pod tym względem rekordu, bowiem Kaka, który wygrał ten plebiscyt w roku ubiegłym, wymieniany był na pierwszym miejscu 78 razy. Za to Cristiano okazał się lepszy w globalnej liczbie punktów, bowiem zdobył ich o 4 więcej niż Brazylijczyk. Tak czy owak Portugalczyk z Manchesteru United zwyciężył zdecydowanie, pokonując drugiego w klasyfikacji Lionela Messi aż o 165 punktów. Czy tak duża rozbieżność punktowa odpowiada równie dużej różnicy w umiejętnościach obu piłkarzy? Otóż należy w to wątpić. Część ekspertów piłkarskich twierdzi, że obaj prezentują równie wysokie umiejętności, a jest spora grupa i takich, którzy twierdzą, że Argentyńczyk jest obecnie najlepszym piłkarzem świata. Gdyby więc Barcelona wygrała Ligę Mistrzów, to on byłby zapewne faworytem międzynarodowego dziennikarskiego jury.
Wprawdzie Messi odnotował sukces w igrzyskach olimpijskich w Chinach, ale wartość tego sukcesu jest znacznie mniejsza niż tytuły w MŚ, ME, a nawet w Lidze Mistrzów. Trzy kolejne miejsca, a przypominamy, że liczy się głównie pierwsza piątka, zajęli zdobywcy mistrzostwa Europy, czyli reprezentanci Hiszpanii. Kiedyś w plebiscytach „France Football” obowiązywało niemal niepisane prawo, że zdobywcą Złotej Piłki zostaje lider reprezentacji, która wygrywa mistrzostwo świata lub Europy. Można by i teraz nawiązać do tej tradycji, gdyby w drużynie narodowej Hiszpanii istniał tak wybitny gracz jak Cristiano Ronaldo lub Messi. Ale skoro go nie ma, to należało wyróżnić najlepszych piłkarzy tego zespołu. I niemal na zasadzie rekompensaty w pierwszej piątce znalazło się aż trzech Hiszpanów: Fernando Torres (o 267 pkt za Ronaldo), Iker Cassilas (o 313 pkt) i Xavi Hernandez (o 349 pkt). Ale i do tej trójki można mieć zastrzeżenia, bo zabrakło w niej króla strzelców Euro 2008 Davida Villi, który obsadził 7. pozycję. Stanowczo zbyt wysokie miejsce zajął Fernando Torres, ale jest to niewątpliwie wynik angielskiego lobby, które gracza Liverpoolu forowało na wszelkie sposoby. Xavi Hernandez swoje
piąte miejsce zawdzięcza temu, że przez Komisję Techniczną UEFA (z udziałem Jerzego Engela) obwołany został najlepszym zawodnikiem Euro 2008. Osobiście żałuję, że zbyt nisko znalazł się Iker Casillas, bo to znakomity bramkarz, który walnie przyczynił się do zdobycia tytułu przez Hiszpanię. Spośród trzydziestu zawodników nominowanych do Złotej Piłki punkty od jurorów otrzymało aż 25, choć ci z samego końca – raczej symboliczne. Pomijając już pierwszą piątkę, w pozostałej grupie doszukać się można pewnych niespodzianek. Jedną z nich jest szóste miejsce Andreja Arszawina, który na Euro zagrał tylko w dwóch meczach, ale za to ze swoją drużyną Zenitem St. Petersburg wywalczył Puchar UEFA. Niespodzianką in minus są dalekie miejsca gigantów światowej piłki: Franka Lamparda (15. miejsce), Samuela Eto’o (17.), czy Didiera Drogby (21.), nie wspominając już nawet o Ronaldinho, który w ogóle nie znalazł się wśród nominowanych. Dziwne także jest, że wschodzące gwiazdki europejskich boisk Karim Benzema (Lyon), Pepe (Real), Luca Toni (Bayern), Rafael van der Vart (Real) i Jurij Żirkow (CSKA Moskwa) nie otrzymali ani jednego punktu.
Babie lato Dariusz Jan Mikus
Zaraz po wyborze nowego prezesa PZPN obiecywano nam odwilż i wiosnę w polskiej piłce. Niestety, wzajemne animozje i walki o stołek powodują, że na horyzoncie pokazuje się droga do babiego lata...
Panowie prezesi najwidoczniej nie ustalili priorytetów działań dla dobra polskiej piłki nożnej – czytaj: nie do końca porozumieli się w kwestii podziału stołków i wpływów. Wyszło na to, że zawierane podczas wyborów alianse i koalicje okazały się kruche – na tyle kruche, że niedoszli sojusznicy w proteście przeciwko odsunięciu ich od koryta straszą wręcz Latę doprowadzeniem do kolejnych wyborów, co oznaczać dla niego ma detronizację. Żeby było śmieszniej, kwestie te stawiają jasno ci delegaci, dzięki których poparciu i lobbingowi były napastnik Stali Mielec dzierży ster polskiej piłki. A to oznacza, że przy wycofaniu ich poparcia i przerzuceniu sympatii w inną stronę odsunięcie go jest nie tylko realne, ale i wysoce prawdopodobne. Cios przyszedł z najmniej oczekiwanej strony, czyli zza pleców nowego sternika PZPN. Nie jest tajemnicą, iż niepoślednią rolę w postawieniu Laty na stołku prezesa odegrał piłkarski baron Kazimierz Greń. Greń pilnie chodził, tłumaczył, namawiał, lobbował i skutecznie zbierał głosy. Na tyle skutecznie, iż Lato wygrał w pierwszej turze. Toteż nic dziwnego, że w tym kontekście Kazimierz G. liczył na otrzymanie nie tylko adekwatnej do zasług pozycji, ale też na znaczący wpływ na podejmowane w związku decyzje. Niestety, przeliczył się, bo jak twierdzą wtajemniczeni, znacznie większy wpływ na decyzję Laty wywierają Piechniczek czy Bugdoł. A to
w świecie polskiej piłki oznacza tylko jedno – zemsta jest rozkoszą bogów... Chłopaki z kamandirowki PZPN zachowują się teraz niczym stare baby wydzierające sobie nawzajem szmaty. Greń szuka popleczników – tym razem do usunięcia Laty. Lato udaje, że nie wie, o co chodzi – a reszta towarzystwa ma niezły ubaw. Jeszcze weselej będzie, gdy spełni się sygnalizowany już z wielu źródeł scenariusz, jakoby z pielgrzymką do Włoch miała się udać specgrupa w intencji namówienia Bońka do ponownego kandydowania. Prawda, że sympatyczne – a my naiwni sądziliśmy, że zjazd wyborczy to już koniec tegorocznych atrakcji w PZPN. Ale atrakcji jest już sporo więcej. Oto w poniedziałek rano agencje doniosły o aresztowaniu sędziego Jarosława Ż., a potem o gotowym już akcie oskarżenia w sprawie Korony. Druga wiadomość to żadne novum, a tylko administracyjne potwierdzenie faktu, na który oczekiwano od dawna. Znacznie ciekawsza jest ta pierwsza – tym bardziej, że dzień wcześniej w programie podsumowującym ligową kolejkę usłyszałem, że o żadnym ustawianiu wyników przez sędziów już nie ma mowy, bo wszyscy winni już siedzą we Wrocławiu. A tu okazało się, że nie wszyscy. Pajęcze nici polskiej korupcji jeszcze długo będą latały po polskich boiskach. A jak się w naszym kraju nazywają takie wędrujące z wiatrem pajęczynki...?
Z komórki wybierz:
020 8497 4029
*
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie.
Polska
2p/min
Polska
7p/min
Sáowacja 2p/min
Pols
Czechy
1p/min
Irlandia
1p/min
Niemcy
1p/min
0208 497 9287 ka Obsáuga Klienta:
www.auracall.com
/polska
Tanie Rozmowy! *T&Cs *T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
Zamów 4 karty SIM dla rodziny i przyjaciół. Po dokonaniu comiesięcznego doładowania za £15 otrzymasz 100 darmowych minut na rozmowy międzynarodowe Z kartą sieci O2 jesteś zawsze blisko domu
Polska
Minuty do sieci stacjonarnych przy miesięcznym doładowaniu w wysokości £15
Darmowe minuty przy miesięcznym doładowaniu w wysokości £15
Łączna liczba minut miesięcznie
214
100
314
• Co miesiąc wraz z doładowaniem otrzymujesz darmowe minuty na rozmowy międzynarodowe do sieci stacjonarnych i komórkowych • Łatwe w użyciu – nie potrzeba kodów dostępu ani kodów PIN • Wysyłaj wiadomości SMS z Wielkiej Brytanii na cały świat za jedyne 10p • Co 3 miesiące zwrot do 10% dokonanych doładowań w O2 Rewards*
Wyślij SMS pod numer 66102 o treści: TAK wraz z imieniem i nazwiskiem, adresem oraz kodem pocztowym
We’re better, connected Maksymalny zakup to 4 karty SIM na jedno gospodarstwo domowe (z zastrzeżeniem dostępności). Wiadomości SMS wysyłane pod numer 66102 są bezpłatne. Regulamin obejmuje zamówienia wielokrotne. Dostawa w ciągu 28 dni. Oferta skierowana jest wyłącznie do mieszkańców Wielkiej Brytanii powyżej 16. roku życia. Oferta wygasa 14.12.08. Promocja nie obejmuje połączeń z Wyspami Salomona, Wyspami Świętego Tomasza i Książęcą, Sudanem, Wyspą Norfolk, Kubą, Papuą-Nową Gwineą, Vanuatu, Somalią oraz Syrią. Opłaty za połączenia z wymienionymi obszarami według cennika International Caller Bolt On. Promocja nie dotyczy również połączeń wykonywanych z telefonów satelitarnych oraz na telefony satelitarne (tj. operator Thuraya). Wyłącznie O2 Pay & Go. Wymagane minimalne comiesięczne doładowanie. Wyłącznie połączenia międzynarodowe z sieciami komórkowymi i stacjonarnymi. Kwota na połączenia nie obejmuje połączeń wideo, połączeń z numerami o taryfach specjalnych, z siecią Immarsat oraz połączeń internetowych. Aparaty telefoniczne spoza O2 mogą wymagać odblokowania. Niewykorzystane minuty nie przechodzą na następny miesiąc. Zapoznaj się z regulaminem. Pełny regulamin dostępny na stronie o2.co.uk. *Do kwoty £150 na kwartał. Wymagana rejestracja.
6