Polish christmas traditions
czas na rozmowĘ
White ChRistmas iN CRaCoW 36
easy RiDeRs, Dzięki kRóloWej 20
london 19-27 december 2008 50-51 (115-116) nowyczas.co.uk FrEE issn 1752-0339
nEw timE
thE Polish wEEKly czas na wysPiE
Bezdomnie, ale z nadzieją? W wtorek, 9 grudnia, dziennik BBC London pokazał krótki, aczkolwiek niezwykle szokujący reportaż; obraz tego, w jakich warunkach nadal żyje wielu Polaków w Wielkiej Brytanii. Bruce Marquat z fundacji dobroczynnej Upper Room z zachodniego Londynu twierdzi, że takich osób w samym Londynie może być nawet do czterech tysięcy – bez pieniędzy, bez pracy, samotnych, często bez dachu nad głową.
czas na wysPiE
Opowieści wigilijne Janusza Kohuta 8 Pośród pierogów, serników, karpi, choinek (– Nie! Ta jest za mało zielona. – No co ty! – Ta jakaś taka mizerna, pokurczona. – Nieee! – No, taką krzywą choinkę to przecież nie kupimy!) i prezentów uwadze rodaków umknął wyjątkowy koncert.
PodrÓŻE
Pod skrzydłami boginii A-Ma 26 Niech wigilijny wieczór i święta Bożego Narodzenia upłyną Wam w radości przy staropolskich kolędach i zapachu jodły, a Nowy Rok przyniesie szczęście i pomyślność. Do zobaczenia 16 stycznia 2009. Redakcja Nowego Czasu
Nawet krótki pobyt w Makau – najstarszej europejskiej enklawie w Azji – bez wątpienia wzbudzi zdumienie, dlaczego zakątek tak urodziwy i tajemniczy, nowoczesny, a zarazem historycznie unikalny, prężny ekonomicznie i bezpieczny, jedno z najbardziej w mojej opinii romantycznych miejsc na kuli ziemskiej, jest nadal tak mało u nas znany i niespopularyzowany.
2|
19 grudnia 2008 | nowy czas
”
Duch Czasu straszy nawet ateistów Stanisław Jerzy Lec
Piątek, 19 grudnia, dariusza, gabrieli 1899 1915
Szwedzki rentgenolog Tage Sjogren zaprezentował wyniki wyleczenia raka podstawnokomórkowego promieniami Rentgena. Urodziła się Edith Piaf, francuska piosenkarka, której znakiem rozpoznawczym była ekspresja i charyzmatyczny głęboki głos. Żyła 47 lat.
sobota, 20 grudnia, dominika, Wincentego 1879 1968
Amerykański wynalazca Thomas A. Edison zademonstrował na pokazie w laboratorium Menlo Park nowe urządzenie elektryczne – żarówkę. Zmarł John Steinbeck, amerykański pisarz, autor takich powieści jak „Myszy i ludzie", „Grona gniewu", „Na wschód od Edenu". Laureat literackiej Nagrody Nobla w 1962.
niedziela, 21 grudnia, Piotra, tomasza 1988
1925
W wyniku zamachu bombowego przeprowadzonego przez terrorystów libijskich, na miasteczko Lockerbie w Szkocji spadł amerykański samolot pasażerski Boeing 747. W katastrofie zginęło 270 osób. Moskiewska prapremiera słynnego filmu Siergieja Eisensteina „Pancernik Potiomkin", obrazującego wydarzenia rewolucji październikowej w Rosji.
Poniedziałek, 22 grudnia, beaty, Judyty 1990 2001
Ostatni prezydent RP na Uchodźstwie, Ryszard Kaczorowski, przekazał Lechowi Wałęsie insygnia władzy prezydenckiej. Zmarł Grzegorz Ciechowski, kompozytor, pianista, wokalista, aranżer, producent muzyczny, lider zespołu rockowego Republika. W 1988 roku rozpoczął solową karierę jako Obywatel GC.
Wtorek, 23 grudnia, iWony, słaWomira 1784 1937
Decyzją Kongresu Kontynentalnego stolicą Stanów Zjednoczonych został wybrany Nowy Jork (do 1790 roku). Urodziła się Maja Komorowska, aktorka filmowa i teatralna. Zagrała m.in. w „Życiu rodzinnym", „Cwale", „Roku spokojnego słońca". Występuje głównie w filmach Krzysztofa Zanussiego.
Środa, 24 grudnia, adama, eWy 1883
1986
Urodził się Stefan Jaracz, wybitny aktor teatralny, reżyser, dyrektor warszawskiego teatru Ateneum. Zagrał m.in. w „Judaszu" Kazimierza Przerwy Tetmajera, zasłynął jako Szwejk z adaptacji powieści Jaroslava Haška, zagrał też m.in. w „Przedwiośniu", „Panu Tadeuszu" Po raz pierwszy w polskiej telewizji nadano transmisję nabożeństwo pasterki z Watykanu.
czWartek, 25 grudnia, marii, Piotra 1989 1977
Rozstrzelano rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceauşescu i jego żonę Elenę. Zmarł Charles (Charlie) Spencer Chaplin, brytyjski aktor, reżyser i producent filmowy. Jego charakterystyczna drobna sylwetka z melonikiem i laseczką bawiła i wzruszała widzów w każdym wieku. Twórca wielu znanych niemych filmów m.in. „Światła miasta", „Brzdąc", „Monsieur Verdoux".
lat trzyma w szafie ulubione ubrania przeciętna Brytyjka. Nieudane małżeństwa rozpadają się natomiast średnio po jedenastu latach i siedmiu miesiącach.
12
tysięcy lat przetrwał sznurek, znaleziony niedaleko wybrzeży wyspy Wright. W epoce kamiennej i później był on ważnym elementem technologicznym.
8
czas na noWe mieJsca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
Fragment świątecznej wystawy Fortnum & mason. Fot. aneta grochowska
listy@nowyczas.co.uk Dobre, bo polskie! Brawo, gratuluję – świetna strona! Jak najwięcej i najgłośniej powinno być o tych ludziach. Jest ich naprawdę dużo, w każdym zakątku Londynu – wspaniałych i mówiących przez to co robią o polskości. Po przeczytaniu informacji w gazecie chodzę z nią i wszystkim się chwalę. Proszę, piszcie dalej, przypominajcie, co się u nich dzieje. Z życzeniami świątecznymi dla całej Redakcji czytelniczka gazety Wienia Marcinkiewicz Shepherd’s Bush OD REDAKCJI: Zapewniamy Panią, że w Nowym Roku będziemy kontynuować naszą serię „Dobre bo polskie” i docierać do coraz to nowych Polaków, którzy nie boją się ciężkiej pracy, ryzyka, mają pomysły i są przedsiębiorczy.
Szanowny Panie Redaktorze Najserdeczniejsze życzenia Świąteczne i Noworoczne Panu i Jego współpracownikom przesyła Barbara Łubieńska
63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Magdalena Kubiak (m.kubiak@nowyczas.co.uk) FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Przemysław Wilczyński; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota; zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Damian Chrobak, Grzegorz Grabowski, Agata Grochowska, Grzegorz Lepiarz, WSpółpRaca: Andrzej Borkowski, Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Gabriela Jatkowska, Katarzyna Gryniewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Jacek Ozaist, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Bartosz Rutkowski, Alex Sławiński, Aleksandra Solarewicz STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Renata Legierska, Karolina Suska, Ewa Turalska, Ewa Żabicka.
dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk
OD REDAKCJI: Dziękujemy za życzenia i wiersz, który zamieścimy w kolejną rocznicę wydarzeń z 13 grudnia. Droga Redakcjo, Do napisania listu skłonił mnie lament niektórych mediów oraz organizacji polonijnych, jak Poland Street (vide ostatni Nowy Czas) na serial „Londyńczycy”. Nie wiem, kto dał prawo tej organizacji do zabierania głosu w imieniu ,,starszego, jak i młodego pokolenia emigracji”, który, na marginesie, przyczynia się do wzrostu popularności rzeczonego serialu, ale i jest, w moim odczuciu, typowym polskim pieniactwem i szukaniem dziury w całym. Poland Street nie podoba się ,,obraz” Polaków przedstawiony w produkcji TVP. Ale odkąd to serial telewizyjny ma przedstawiać wierne odbicie rzeczywistości? Ta w Londynie jest przecież nudna i często tak samo szara jak w Polsce. Kto by to oglądał? Musi więc być szczypta sensacji, romansu, półświatka, golizny i czerwone Ferrari. Ktoś skamlał na Polki pracujące w sklepie w samej bieliźnie? Takich przypadków jest na pewno mniej aniżeli Polek pracujących nago.
Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
Formularz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk); STaŻ MaRkeTIngoWy: Martyna Rybka WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
Nikt jakoś nie zwrócił uwagi, że większość bohaterów włada dobrym angielskim, jest przedsiębiorcza i asertywna. Niech każdy sam sobie odpowie, jak jest w rzeczywistości. Misją współczesnej telewizji, w tym publicznej, jest rozrywka, a nie próby pokazywania rzeczywistości w porze wieczornego relaksu. Komu się to nie podoba, niech jej nie ogląda, tylko poczyta ,,Ulissesa’’ lub sprawozdania spółek giełdowych. TVP zrealizowała ,,misję’’ robiąc niezłą rodzimą produkcję, a nie kalkę z oklepanego formatu. Przesadą jest apelowanie do władz telewizji, by te ,,wstrzymały’’ sprzedaż praw do emisji serialu przez inne stacje. Wątpliwa to promocja Polaków, ale zawsze jakaś. Anglicy nie protestowali, gdy w serialu ,,Allo! Allo!’’ ich piloci nieudolnie przez całą wojnę ukrywali się w kafejce. Polonijne gazetki i stowarzyszonka psioczą na „Londyńczyków”, a i tak wszyscy ich oglądają, a TVP liczy wpływy z reklam. Z resztą... ,,psy szczekają, karawana jedzie dalej’’, a ja czekam na kolejny odcinek. Wesołych Świąt! Stowarzyszenie Poland High Street aka Kuba ze Slough
czas Publishers ltd. 63 kings grove london se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
|3
nowy czas | 19 grudnia 2008
czas na wyspie
Wielka Orkiestra Londyńskiej Niemocy Stało się. Już wiadomo, że po raz kolejny w Londynie nie zabrzmi Owsiakowe: Sieee ma! Za sprawą szopki godnej lokalu przy ul. Wiejskiej w Warszawie, podczas której wszyscy pokłócili się ze wszystkimi, chore polskie dzieci nie dostaną złamanego funta. Jacek ozaist Największe bodaj skupisko Polaków na świecie nie ufunduje im nowoczesnej aparatury medycznej ani nie uratuje żadnego życia, a nas, zwykłych ludzi, ominie okazja do niezłej zabawy i poczucia, że zrobiliśmy coś dobrego i, choć ten raz w roku podzieliliśmy się tym, co mamy. Kilkakrotnie już Polacy w Londynie pokazali, że potrafią się zjednoczyć i z ochotą uczestniczyć w czymś, co dla nich ma sens i znaczenie. Świadczą o tym marsze w rocznicę śmierci Jana Pawła II, tłumy pod lokalami wyborczymi owej pamiętnej niedzieli, festiwale polskie, koncerty, a nawet z pozoru drobne inicjatywy, jak sprzątanie grobów w listopadzie. Polacy chcą się spotykać i masowo brać udział w dużych wydarzeniach związanych z naszą historią i tradycją narodową. Przecież Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest
prawie tak stara, jak III RP i pół IV! Szły niemal ramię w ramię. Czy zatem WOŚP nie zasłużyła na miano najlepiej pojmowanej polskiej tradycji? Takiej, którą warto się pochwalić, pokazać innym narodom, postawić za wzór? Chciałoby się splunąć trzy razy za siebie i krzyknąć: a kysz! Lecz mara nie zniknie, tak jak znika szansa na pokazanie Anglikom, że co tam ich charity shopy, skoro my, tak po naszemu, w krótkim narodowym zrywie, w jeden dzień możemy tak wiele. Nic z tego, bo ktoś się z kimś nie dogadał, bo partykularne interesy zwyciężyły, bo nie znalazł się nikt, kto uderzyłby pięścią w stół i powiedział do jednych: wyp..., a do drugich: drodzy państwo, do roboty. Nie znalazł się, bo polski Londyn jest miałki, nijaki i nade wszystko skoncentrowany na kasie. Stara gwardia powoli ustępuje miejsca emigracji poakcesyjnej, ta zaś nie ma ani mentorów, ani autorytetów,
ani... żadnego duchowego spoiwa. Szczerze mówiąc, nawet nie wiadomo, czy go potrzebuje. Polacy mają tu niezłe biznesy, koncerny medialne, domy i samochody. Organizują targi, festiwale, marsze i przemarsze, ale nie potrafią spojrzeć ponad lusterko swojego SUV-a. Gdyby choć jeden z nich, raz w życiu wzniósł się na wyżyny i zdecydował samemu zrobić Orkiestrę, zbiłby kapitał społeczny i polityczny, o jakim konkurencja mogłaby tylko marzyć. Niestety, człowieka bogatego, od człowieka, który ma tylko pieniądze, dzieli prawdziwa przepaść. Ten pierwszy myśli, co z wypracowanymi środkami zrobić, drugi ciągle rozmyśla, czy już ma dość i czy aby nie za mało. Obrodziło też w stowarzyszenia i organizacje, które mają jasno sformułowane programy i czytelne cele. Co jednak z tego, skoro w żadnej z nich nie ma choćby „ćwierć-Owsiaka”, człowieka z wizją, charyzmą i nonszalancją, pozwalającą pokonać
wszelkie bariery? Naszych ośrodków dyplomatycznych się nie czepiam. Mają dość ustawowo przydzielonej pracy, by nie musieć myśleć o charytatywnych fanaberiach. Są wszakże inne instytucje, które reprezentują Polaków i nieźle na tym zarabiają, a jednak znów wykazały się niemocą, mimo że już organizowały udane finały WOŚP w przeszłości. W tę wielką, styczniową niedzielę, jak co roku, chciałbym być w Krakowie i w tramwaju, autobusie, na Plantach czy Rynku wrzucić co łaska do puszki wolontariusza, przyczepić sobie czerwone serce i dumnie paradować ulicami. Ale mnie tam nie będzie. Jak co roku, prześledzę Finał Orkiestry w telewizji, spróbuję wysłać SMS-a, siądę do komputera, by zrobić przelew i pójdę spać z poczuciem, że coś w tym jest nie tak, bo nie wiem, jak Was, lecz mnie cieszy kontakt z wolontariuszem, bawi wrzucanie kasy do
puszki i własnoręczne przylepianie „serca” do klapy. Raduje mnie koncert w centralnym punkcie miasta i współuczestnictwo w nim rzeszy ludzi, którzy naprawdę w to wierzą i są ze sobą do samego końca. Myślę, że w stolicy Wielkiej Brytanii wielu ludzi myśli tak samo. I chciałoby pojechać na koncerty WOŚP do klubu w Camden, Balham czy Hammersmith, spotkać wolontariusza z puszką w wagonie metra i zatłoczonym doubledekerze, pod konsulatem i POSK-em, pod sklepem Hindusa i w ulubionym pubie, u fryzjerki i księgowej, w solarium i w kościele. Drodzy londyńczycy. A może w przyszłym zrobimy sobie Orkiestrę sami? Znajdziemy rozsądną gazetę, by nas promowała, zlokalizujemy dobre miejsce (np. Hyde Park), by zorganizować koncerty i odszukamy wolontariuszy, by zbierali kasę? To wydaje się takie proste. Skoro w Polsce dają radę, to tutaj nie możemy? Wolne żarty!!!
Należy udowodnić, iż strona przeciwna jest odpowiedzialna za twoje obrażenia (w tym przypadku dotyczy to kierowcy pojazdu, w którym się znajdowałeś lub kierowcy strony przeciwnej). Powinieneś wówczas, jeśli istnieje taka możliwość: – uzyskać nazwiska, adresy, telefony jakichkolwiek świadków zdarzenia (oznacza to nawet zatrzymanie pojazdów przejeżdżających obok lub przechodniów, nawet jeśli nie widzieli oni samego zderzenia) – zrobić zdjęcia miejsca wypadku, nawet telefonem komórkowym – uzyskać dane personalne i ubezpieczeniowe strony zawinionej oraz spisać NUMER REJESTRACYJNY POJAZDU!
Jeśli będziesz chciał starać się odzyskać koszty związane z wypadkiem, zachowaj wszelkie rachunki, bilety, potwierdzenia i inne dowody. I najważniejsze, jeśli chcesz uzyskać stosowne zadośćuczynienie za poniesione obrażenia – musisz jak najszybciej zgłosić wypadek do prawnika! Możesz to zrobić lub zadać dodatkowe pytania co do szczegołów lub kwestii prawnych wykwalifikowanym, od łącznie ponad 50-lat prawnikom z kancelarii prawnej Graham M Riley & Co, którzy odpowiedzą i doradzą BEZPŁATNIE i PO POLSKU, co najlepiej zrobić w każdym indywidualnym przypadku.
W YPADEK DROGOW Y Jak mam się zachować i co robić po kolei? Tylko w samym Surrey w 2007 roku w wyniku kolizji drogowych zostało poszkowanych 6113 osób. W tym: •589 zostało zabitych lub doznało bardzo poważnych obrażeń •37 dzieci poniżej 16 lat zostało zabitych lub doznało bardzo poważnych obrażeń •5524 doznało niewielkich obrażeń Dlaczego statystyki są tak przerażające? Najczęściej w wyniku nieprzestrzegania przez kierowców podstawowych zasad, a mianowicie: •kontrola nad pojazdem obejmująca m.in. pełną świadomość rozmiarów i możliwości samochodu •dostrzeganie i reagowanie na warunki drogowe, pogodę, znaki drogowe i otoczenie •czujność, dostrzeganie i przewidywanie zachowań innych uczestników ruchu drogowego. Obrażenia odniesione przez pasażerów pojazdu mogą być różne, od mniejszych – takich jak uszkodzenie odcinka szyjnego kręgosłupa (whiplash) do złamań, oparzeń, obrażeń głowy, obrażeń kręgosłupa – do amputacji czy nawet śmierci. Czasami możemy nie zdawać sobie sprawy, iż doznaliśmy obrażeń, bagatelizując symptomy. Na przykład tzw. whiplash przejawia się następująco: ból w odcinku szyjnym, zesztywnienie, ograniczenie ruchowe, czasami również ból głowy, skurcze mięśni, ból pleców i ramion. W bardziej poważnych sytuacjach może również być to związane z opuchlizną, mrowieniem w ramionach, dłoniach i palcach, zawrotami głowy, bezwładem i nudnościami. Co ciekawe, w większości przypadków
symptomy nie pojawiają się od razu po wypadku. Zwykle rozwijają się one dwa lub trzy dni po, i może się to znacznie potęgować, zanim poczujemy poprawę. Takiego rodzaju obrażenie odcinka szyjnego spowodowane szarpnięciem, w zależności od przypadku może trwać od kilku dni, do kilki tygodni, niektórzy natomiast walczą z symptomami miesiącami, a nawet latami. Najlepiej zatem nie bagatelizować sprawy, tylko zawsze jak najszybciej zgłosić się najpierw do lekarza, a następnie do prawnika.
co możemy zrobić, aby zapobiec wypadkowi? Pasażer może pomoć albo zminimalizować niebezpieczeństo wypadku oraz jego skutki poprzez używanie zawsze pasów bezpieczeństwa i nie dekoncentrowanie kierowcy. Motocyklista powienien zawsze mieć kask i ubranie ochronne. Dzieci do lat 14 muszą posiadac specjalne zabepieczenie. Więcej szczegółow znajduje się na www.childcarseats.org.uk/index.htm. a co, jeśli wypadek już się wydarzył? Jeśli jesteś kierowcą i: – osoba inna niż ty doznała obrażeń – zostały spowodowane uszkodzenia drugiego pojazdu lub czyjejś własności – zwierzę doznało obrażeń lub zostało zabite (zwierzę definiuje się jako „koń, krowa, owca, świnia, koza lub pies”) musisz: – zatrzymać się i pozostać na miejscu wypadku w przeciągu rozsądnego czasu
– podać swój numer rejestracyjny, imię, nazwisko i adres oraz właściciela pojazdu (jeśli jest inny) każdemu, kto posiada podstawy do ich posiadania – jeśli nie podałeś swoich danych, musisz zgłosić wypadek na policję tak szybko, jak to możliwe (maksymalnie do 24 godzin). Jeśli obrażeń doznała inna osoba musisz też: – przedstawić swoją polisę ubezpieczeniową każdemu, kto posiada podstawy do jej posiadania. Jeśli nie przestawiłeś, musisz zgłosić zdarzenie na policję w czasie nie przekraczającym 24 godziny. – jeśli nie miałeś przy sobie polisyubezpieczeniowej, powinieneś zabrać ją ze sobą na posterunek, gdzie zgłosiłeś wypadek. Należy to zrobić w przeciągu siedmiu dni od wypadku. Zgłoszenie wypadku przez telefon nie jest wystarczające i nie mogą tego zrobić osoby trzecie. – musisz wykonać powyższe czynności, nie tylko gdy jesteś bezpośrednio związany z wypadkiem, w którym nastąpiły obrażenia, ale również, gdy twój pojazd był jednym z czynników wypadku. – jeśli masz jakieś wątpliwości, postąp według podanych wyżej rad, niezależnie od tego, czyja była to wina. Niezastosowanie się do powyższego może oznaczać, iż popełnione zostały dwa wykroczenia: nie zatrzymanie się i nie zgłoszenie. Można być winnym jednego lub obydwu. Jeśli doznałeś obrażeń z winy osób trzecich:
Jeśli strona, która zawiniła nie posiada ważnego ubezpieczenia, zbiegła z miejsca zdarzenia lub porusza się kradzionym samochodem, musisz natychmiast zawiadomić policję i zgłosić wypadek!
G raham M Ril ey & C o. Soli ci tor s B e z p ł a t n y t e l . : 08 0 0 073 0 8 6 8 l ub 01704 532229 E -mai l: r t a@r ta-s ol icitor s.co.uk www.g r aha mr i ley.co.uk www.pol ishlawyer.or g.uk
4|
19 grudnia 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Gdybym nie jechała na Boże Narodzenie do domu… Karolina Suska Mi mo cza sa mi wręcz prze szy wa ją ce go zim na, Ealing tęt ni ży ciem – ży ciem lu dzi, któ rzy nie mal że w bie gu ro bią ostat nie świą tecz ne za ku py. W po śpie chu, po nie waż do świąt zo sta ło za le d wie kil ka dni, a prze cież jest ty le rze czy do zro bie nia: pre zen ty, de ko ra cje, świą tecz ny obiad. Większość spo dzie wa się go ści, więc tym bar dziej wszyst ko mu si być do pię te na ostat ni gu zik. W wie lu oknach wid nie ją już ude ko ro wa ne, oświe tlo ne cho in ki, choć na uli cach wciąż moż na jesz cze spo tkać na gie, zie lo ne drzew ka oczekujące, by za brać je do przy tul ne go do mu. Kil ka dni te mu, gdy pod an giel skim ko ścio łem zo ba czy łam sto ją ce na mro zie, ści śnię te ra zem cho in ki, pra wie zde cy do wa łam się na jed ną. Na szczę ście prze mó wił roz są -
dek. Prze cież nie za bio rę drzew ka do sa mo lotu le cą cego do Pol ski. Tak – mam szczę ście, że le cę do Pol ski na świę ta. Na zy wam to szczę ściem, bo wiem, że wie lu Po la ków miesz ka ją cych w Lon dy nie, mi mo że bar dzo by chcia ło być ra zem z bli ski mi, nie ma ta kiej moż li wo ści. Przy kła dem jest Ali cja – stu dent ka z Tha mes Val ley Uni- ver si ty, któ ra te świę ta spę dza w An glii. Wraz z mę żem Ra fa łem pra cu ją ja ko me ne dże ro wie w lon dyń skich re stau ra cjach. – W na szej bran ży okres świą tecz ny to czas naj więk sze go ru chu, więc nie mie li śmy żad nych szans na dłuż szy urlo p – tłu ma czy Ali cja. – Uda ło nam się jed nak do stać dzień wol ny w Wi gi lię oraz w Bo że Na ro dze nie, więc po sta no wi li śmy, że od wie dzi my zna jo mych w Por ts mouth. To na si naj lep si przy ja cie le, miesz ka li śmy przez pe wien czas ra zem w Lon dy nie, więc mi ło bę -
dzie spę dzić ra zem świę ta i po wspo mi nać sta re cza sy. Jesz cze kil ka ty go dni te mu wa ha łam się co do wy jaz du, po sta no wi łam więc sa ma spraw dzić, w ja ki spo sób moż na spę dzić czas świą tecz ny po zo sta jąc w naj bar dzi ej pol skiej z lon dyń skich dziel nic. Zwró ci łam się z ta kim py ta niem do księ ży z Pol skiej Pa ra f ii Ealing, ale nie by li zbyt życz li wi. Na szczę ście w biu le ty nie pa ra f ial nym prze czy ta łam, że ko ściół pol ski or ga ni zu je wie cze rzę wi gi lij ną. Jest ona skie ro wa na wła śnie do tych, któ rzy po sta no wi li zo stać w Lon dy nie, a nie ma ją, tak jak np. Alicja i Ra fał, moż li wo ści spę dze nia Wi gi lii z bli ski mi. Wie cze rza od bę dzie się 24 grud nia przy ośrod ku ko ściel nym i zo sta nie przy go to wa na przez re stau ra cję „Gryf”. Bę dzie moż na za sma ko wać świą tecz nych po traw i mi le spę dzić czas z ludź mi, któ rzy z prze róż nych po wo dów nie mo gą spędzić świąt z ro dzi ną w Pol sce, czy tu.
Biu le tyn in for mo wał rów nież o moż li wo ści na by cia w za chry stii świec Ca ri tas oraz opłat ków, któ re pod czas świąt gosz czą w każ dym pol skim do mu. No i oczy wi ście wi zy ta dusz pa ster ska dla ro dzin; wy star czy tyl ko wcze śniej zo sta wić swo je zgło sze nie w kan ce la rii i mo że my spo dzie wać się od wie dzin księ dza. Pa rę ty go dni te mu do sta łam za pro sze nie na ro dzin ne świę ta do mo jej przy ja ciół ki. Ma rze na miesz ka z mę żem i prze ślicz nym pię cio mie sięcz nym syn kiem Olim. Zo sta ją w An glii. – To już dru gie świę ta Bo że go Na ro dze nia w Lon dy nie, ale w tym ro ku wy jąt ko we, bo z ma łą istot ką przy sto le. Te raz ma my wła sną ro dzi nę i z przy jem no ścią za pra sza my do nas go ści – mó wi Ma rze na, któ ra wie le ra zy słu ży ła swo ją go ścin no ścią. Ostat nie Świę ta Wiel ka noc ne mia łam przyjemność spę dzić wła śnie z ni mi. Mąż Ma rzeny świet nie go tu je, więc
świą tecz nych przy sma ków z pew no ścią nie za brak nie. A co zro bić, gdy ktoś nie ma zdol no ści ku linarnych? I na to zna la złam spo sób. Od wie dzi łam mo je lo kal ne Po lish De li, by zro bić pod sta wo we za ku py, ale rów nież by spraw dzić, czy znaj dę tam pol skie świą tecz ne pro duk ty. Bar dzo mi ła eks pe dient ka przed sta wi ła mi sze ro ki wy bór go to wych świą tecz nych po traw, ta kich jak uszka, ła zan ki, go łąb ki, kro kie ty, pie ro gi z ka pu stą i grzy ba mi, ka pu sta ki szo na, grzy by su szo ne i wie le in nych. – W so bo tę bę dzie do sta wa świe że go kar pia, a z ko lei w nie dzie lę do sta nie my świą tecz ne cia sta, ta kie jak pier ni ki, ser ni ki czy ma kow ce – wy ja śni ła Ane ta Ko stec ka. Z pew no ścią jest z cze go wy bie rać. Co szcze gól nie przy ku ło mo ją uwa gę pod czas ro bie nia za ku pów w pol skim skle pie to ko szyk na la dzie pe łen worecz ków z sian kiem i opłat ków
Kiermasz, kolędowanie, mikołajki… Tezwyczaje pielęgnowane są od ponad pięćdziesięciu lat w sobotniej Szkole Przedmiotów Ojczystych im. Tadeusza Kościuszki na Ealingu – największej polskiej szkole poza granicami kraju, w której uczy się prawie 600 dzieci zamieszkałych w zachodnim Londynie. Aby każ de dziec ko mo gło otrzy mać pa czusz kę wy peł nio ną sło dy cza mi, dru ży na mam pra co wa ła w po cie czo ła w so bot ni ra nek na ty dzień przez przy by ciem Świę te go Mi ko ła ja. 6 grud nia świę ty wy słan nik, wier ny wie lo wie ko wej tra dy cji, w asy ście anio łów zje chał do szkoły na Ealin gu z pu dła mi ła ko ci tak cięż ki mi, że no sić mu sie li je za nim ofiar ni ta tu sio wie. Naj młod si ucznio wie przy wi ta li Mi ko ła ja ko lę da mi i spe cjal nie przy go to wa ny mi wier sza mi, a w do wód wdzięczności za szczo drość Świę t y Mi ko łaj otrzy mał od dzie ci czer wo ne kar to no we ser ce. Kul mi na cją świą tecz nych przy go to wań jest za wsze kier masz ciast, któ ry od był się w ubie głą so bo tę, 13 grud nia, w ramach tzw. fundrising, czyli zbierania funduszów na funkcjonowanie szkoły. Jest on jed ną z głów nych wydarzeń w ka len da rzu szko ły, do któ re go do kła da ją się wszy scy – za rząd szko ły, ro dzi ce (któ rzy pro sze ni są o przy go to wa nie świą tecz nych wy pie ków), na uczy cie le i ucznio wie, któ r ych kie szon ko we wzra sta na tę oka zję nie pro por cjo nal nie do po zio mu in f la cji. Mi mo glo bal ne go kry zy su fi nan so we go sto ły kier ma szo we ugi na ły się od ser ni ków, pier ni ków, ja błecz ni ków i ciast cze ko la do wych, któ r ych nie po wsty dzi ło by się wie le cu kier ni. A po tem oczy wi ście by ły świą tecz ne ja seł ka, przy go to wa ne w tym ro ku przez kla sy pią te. Aby przy odziać aniel skie gro no, ko lę du ją ce Ma lut kie mu, ze bra no pra wie wszyst kie bia łe sza t y z Ealin gu. Błysz cza ły zło tem ko ro ny Trzech Kró li i ich hoj ne da ry, a dia beł z czer wo ny mi ro ga mi dał się
›› Uczniowie przywitali Mikołaja kolędami i wierszami; stoły kiermaszowe uginały się od serników, pierników, jabłeczników i ciast czekoladowych, których nie powstydziłoby się wiele cukierni ob lec w bia łą sza tę na znak, że cu da zda rzą się w Wi gi lij ną noc. W tym ro ku ja seł ka oglą da li rów nież bar dzo spe cjal ni go ście – pa ni Mag da le na Tangl i pa ni Ali cja Ha ra si mów – by łe wie lo let nie kie row nicz ki szko ły na Ealin gu, któ re ra zem „za li czyły” ponad trzydzieści lat ja seł ko wych przed sta wień. Z wil got nym okiem pa nie przy glą dały się, jak naj młod sze po ko le nie pa stusz ków przy bie ży ło do Be tle jem, aby po wi tać Pa na w ob ję ciach dziesięcioletniej
Maryji. „Mat ka Bo ska uśmiech nię ta czu wa ją ca nad dzie ciąt ka snem” z god no ścią przyj mo wa ła hoł dy w imie niu swo je go sy na i pro si ła, aby Bóg pobłogosławił Pol skę sta rą i no wą. A pa ni Re nia Chu dzik, obec na kie row nicz ka szko ły, ży czy ła wszyst kim, aby na strój świą tecz ny za pa no wał w każ dym pol skim do mu – w oj czyź nie i za gra ni cą. Tekst i zdjęcia:
Anna Ryland
»
|5
nowy czas | 19 grudnia 2008
czas na wyspie
Zagiony wędkarz Policja ujawniła imię zaginionego wędkarza, który wpadł do morza 5 grudnia w okolicach Cave of Red Rocks w Altens, w południowym Aberdeen. Jest to 40-letni Paweł Piotr Pakuła. Kolega poinformował o jego zaginięciu, niestety akcja poszukiwawcza z udziałem helikoptera, dwóch łodzi ratunkwych i straży przybrzeżnej nie przyniosła żadnych rezulatatów.
Uwaga na wątrobę
›› Emilia po świąteczne kartki przyjechała do polskiego sklepu na Ealing. Fot Grzegorz Grabowski oraz stojące obok kartki świąteczne z polskimi życzeniami, które przecież tak ciężko dostać w Londynie. A propos kartek – byłam na poczcie, aby wysłać życzenia świąteczne i straciłam ponad pół godziny czekając w kolejce do okienka... W Anglii bardzo popularne są Christmas staff parties organizowane przez pracodawców dla pracowników. Między innymi z tego powodu w grud-
niu restauracje pękają w szwach. Podobnie jest w polskiej restauracji w mojej dzielnicy. – My również prowadzimy staff parties. Jutro będziemy mieć tutaj obiad świąteczny na 20 osób – wyjaśnia Izabela Żak, kelnerka w Cafe Grove. Przejrzałam świąteczne menu i muszę przyznać, ze restauracja oferuje trzydaniową kolację wigilijną w bardzo przystępnej cenie. Można zamówić tra-
dycyjne pierogi, barszcz z uszkami, krokiety, smażonego karpia i wiele innych specjałów, a na deser świąteczny sernik bądź piernik z orzechami. Doradzono mi jednak, aby wcześniej zarezerwować stolik, jako że liczba miejsc jest ograniczona, a kolejne rezerwacje napływają każdego dnia. Na szczęście nie muszę, jadę do domu! Karolina Suska
Jak podaje dziennik „The Independent”, w Wielkiej Brytanii bardzo szybko wzrasta liczba osób chorych na marskość wątroby. Niepokojący jest też fakt, że coraz więcej przypadków odnotowuje się wśród ludzi młodych. Zdaniem specjalistów powodem takiej sytuacji jest nadużywanie alkoholu przez Brytyjczyków i ich zły sposób odżywiania się. Sześć procent z nich w ciągu jednej nocy wypija taką ilość alkoholu, która przekracza nie tylko dawkę dzienną, ale też tygodniową. Według dyrektora London Clinic Liver Centre, prof. Rogera Williama, najsmutniejszy jest fakt, że duży odsetek mieszkańców Wysp po raz pierwszy upiło się mając mniej niż 15 lat.
Chcielibyśmy zaprosić Was na nasz Koncert Kolęd i Pastorałek, który odbędzie się w niedziele, 11 stycznia o godz 18:00 w kościele pw. św Andrzeja Boboli na Shepherd's Bush, 1 Leysfield Road, W12 9JF. Obie cu jem y ra do sną at mos fer ę przy na szych świą tecz nych aran ża cjach ko lęd i pa sto ra łek, któ re wszy scy zna my i tak bar dzo lu bi my. Bę dzie też oka zja, aby wyr a zić do bro, którego prze cież jest w nas tak wie le. Kil ka dni te mu usły sze li śmy w wia do mo ściach te le wi zyj nych poruszającą hi sto rię nie szczę śli we go wy pad ku ma łe go Wit ka Ma li sia ka z Wro cła wia, któ ry wpadł pod tram waj. Przez pół go dzi ny le żał cze ka jąc na dźwig, któ ry mu siał pod nieść po jazd. Je go no gi zo sta ły do słow nie zmiaż dżo ne i choć le ka rze wal czy li o to, że by unik nąć am pu ta cji, nie ste ty wczor aj mu sia no am pu to wać mu sto pę. Ale cią gle ist nie je szan sa, że by Wi tek mógł nor mal nie żyć wśród swo ich rówieśników. Mu si jed nak przejść se rię ciężkich ope ra cji i re ha bi li ta cji. Chłopiec wy cho wu je się w dzie wię cio oso bo wej ro dzi nie i ma tyl ko ma mę. Nie po zwól my, aby w stwo rze niu dziec ku god nych wa r un ków do roz wo ju pie niąd ze sta no wi ły ba rie rę nie do po ko na nia, dla te go wszyst kie Wa sze dob ro wol ne dat ki prze zna czy my na po moc dla chłopc a.
6|
19 grudnia 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Bezdomnie, ale z nadzieją? W wtorek, 9 grudnia, dziennik BBC London ukazał krótki, aczkolwiek niezwykle szokujący reportaż; obraz tego, w jakich warunkach nadal żyje wielu Polaków w Wielkiej Brytanii. Bruce Marquat z fundacji dobroczynnej Upper Room z zachodniego Londynu twierdzi, że takich osób w samym Londynie może być nawet do czterech tysięcy – bez pieniędzy, bez pracy, samotnych, często bez dachu nad głową.
Karolina Zagrodna Całkowicie nieprzygotowani do życia tutaj, nieznający tutejszego systemu, zwyczajów, a co gorsze, języka, w starciu z bezlitosną rzeczywistością zwykle ponoszą porażkę. Aczkolwiek z bliżej nieznanych powodów wielu z nich upiera się, żeby pozostać na Wyspach i nie wracać do kraju. Głównym bohaterem reportażu BBC był Wojtek, mieszkający w zachodnim Londynie, który sypia na squatach, żywi się m.in. w Upper Room, a cały swój dobytek nosi na plecach. Twierdzi, że szuka pracy, ale bezskutecznie. Czas spędza w bibliotece rozsyłając CV w nadziei, że w końcu znajdzie pracę i ułoży sobie życie w Anglii. Twierdzi, że trudno go złamać. Chce coś osiągnąć w życiu, dlatego zamiast powrotu do ojczyzny, wybiera życie na ulicach Londynu. Obecna sytuacja ekonomiczna w Wielkiej Brytanii sprawia, że bezrobotni Polacy stają przed murem, który może okazać się nie do przebicia. Brytyjskie organizacje charytatywne z przerażeniem obserwują rosnącą liczbę bezrobotnych i bezdomnych Polaków i coraz trudniej sobie z tym radzą, obawiając się pogorszenia tego stanu. Dwie z nich, Simon Community oraz Housing Unleash, zwróciły się o pomoc do polskiej fundacji Barka. Razem stworzyli Polish British Mission for Employment, która ma na celu stworzyć sieć placówek pomagających bezrobotnym szybko znaleźć pracę. Ewa Sadowska, koordynator londyńskiego oddziału poznańskiej Barki mówi: – Polacy, którzy z różnych powodów trafili na ulice, nie chcą wracać i wierzą w to, że za tydzień, dwa znajdą jakieś zajęcie. Swoją bezdomność traktują jako okres przejściowy. Alison Gelder, chief executive officer z organizacji Housing Unleash uważa, że sytuacja bezrobotnych Polaków w
Londynie zdecydowanie się nie polepsza, wręcz przeciwnie, jest ich coraz wiecej. – Jedną z przyczyn, dla których ci ludzie znajdują się na ulicy to oszustwa, jakich doświadczyli, często od swoich rodaków – mówi Alison Gelder. – Najczęściej załatwiają sobie pracę i zakwaterowanie jeszcze w Polsce, wpłacają wszystkie oszczędności w przekonaniu, że mają zapewnioną pracę i mieszkanie, a po przyjeździe tutaj okazuje się, że padli ofiarą oszustwa. Drugi scenariusz to osoby, które miały pracę, w większości na budowie, ale teraz ją tracą z braku zleceń. Jeśli mogłabym się zwrócić do Polaków przyjeżdżających do pracy do Anglii, proszę, wybierajcie zaufane agencje pracy i nie przyjeżdżajcie w ciemno –nawołuje Alison. – Większość z nich nie wraca do Polski z prostego powodu; nie mają pieniędzy na powrót. W tym wlaśnie pomaga nam fundacja Barka. Inni są zbyt dumni, aby wrócić bez niczego do kraju, wstydzą się. Jeszcze inni po prostu nie mają już do czego wrócić, poniewaz zerwali związki, zostawili swoje dawne życie – dodaje Alison. Jedna z placówek, która od wielu lat zajmuje się pomocą i wsparciem w szukaniu pracy, jak również dożywianiem potrzebujących jest mieszcząca się blisko stacji Stamford Brook w zachodnim Londynie organizacja charytatywna ur4jobs.co.uk, współpracująca z fundacją Upper Room, która swoją siedzibę znalazła w nieczynnym kościele, gdzie codziennie podawane są posiłki dla imigrantów ze wschodniej Europy, w tym w większości Polaków. W ur4jobs.co.uk pracuje Bartek Zdrowowicz, który jest koordynatorem do spraw zatrudnienia. Pomagają imigrantom z Europy Środkowo-Wschodniej głównie w znalezieniu pracy. Współpracują między innymi z Barką (która zbiera z ulic i parków bezdomnych Polaków i stara się sprowadzać ich
z powrotem do Polski), Zjednoczeniem Polskim w Wielkiej Brytanii, Eastern-European Advice Centre, polską grupą AA, Konsulatem RP, Klubem Polskich Psychologów, ks. Bronisławem Gostomskim z kościoła pw. św. Andrzeja Boboli. To dzięki pomocy tych organizacji Upper Room i ur4jobs.co.uk mogą działać siedem dni w tygodniu od godz. 13.00 do 18.00 i wydawać 35 tysięcy gorących posiłków rocznie, organizować 127 osobom kurs
Potrzebujemy ludzi, którzy zechcą przynieść jedzenie i pomogą ugotować kolację wigilijną, ja nie mam bladego pojęcia, jak przygotować te wszystkie polskie potrawy wigilijne – śmieje się Janie. przygotowujący do egzaminów budowlanych BHP (angielskie CIS). Co tydzień prowadzone są również darmowe lekcje języka angielskiego. – Ludzie przychodzą tu głównie po porady finansowe, chcą, by pomóc im coś przetłumaczyć lub chcą pomocy w znalezieniu pracy. Zajmujemy się tu wszystkim – od załatwiania numeru ubezpieczeniowego, poprzez porady medyczne, pomoc w otwarciu konta bankowego po szkolenia BHP, no i oczywiście szukanie pracy – tłumaczy Bartek. – Codziennie próbuję znaleźć w internecie dobre, wiarygodne agencje i oferty, aby im ułatwić proces szukania pracy. Staram się wszystkie firmy sprawdzać, aby unikać oszustw. Pytam o Wojtka, bohatera relacji w dzienniku BBC, a Janie Kidston, manager organizacji z radością oznajmia, że po emisji programu w BBC Wojtek
dostał telefony z ofertami pracy. Teraz może przebierać i nie ma wymówek. Na pytanie, czy dużo osób dostaje pracę, Bartek odpowiada, że różnie bywa, nawet jak ją dostaną, to jeszcze nie znaczy, że ją utrzymają albo że naprawdę chcą ją utrzymać. – Część z osób, które tu przychodzą to osoby mające problemy z alkoholem lub, rzadziej, z narkotykami. Większość z nich mieszka w pustych budynkach, i wydaje się, że chyba nie bardzo chcą cokolwliek zmienić. Człowiek przyzwyczaja się do pewnego stylu życia. Mamy tu do czynienia z tzw. bezdomnością strukturalną, gdzie nawet jeśli podaje się człowiekowi wyciągnięta rękę, to i tak nie zawsze chce on skorzystać z pomocy – twierdzi Bartek. Na pytanie, dlaczego nie wracają do Polski, tylko godzą się na takie nędzne życie, Bartek odpowiada: – A po co mają wracać, do czego? Przecież nie można wrócić do Polski bez niczego, bez osiągnięć, pieniędzy, to wstyd! – taka jest niestety polska mentalność, polskie myślenie co poniektórych o tych, którzy wyjechali za granicę. Część osób naprawdę nie wie już, co ze sobą zrobić, część po prostu nie chce wracać. To może zabrzmieć paradoksalnie, ale w pewnym sensie tak jest im dobrze, na squtach, żywiąc się codziennie za darmo, i to często rarytasami. W Polsce byłoby dużo gorzej. Wyobrażasz sobie, żeby w Polsce bezdomni jedli winogrona na deser, w środku zimy? Bartek prosi o pomoc finansową: – Potrzebujemy przede wszystkim pieniędzy na nowe komputery. Te, które tutaj mamy, są stare i strasznie wolne. Nowe przydadzą się do wielu rzeczy. Fundacja prosi również o żywność z długoterminową ważnością, płaszcze, kurtki, rękawice, czapki, skarpety oraz buty (także zimowe), śpiwory, przybory toaletowe i książki w języku polskim lub innych językach słowiańskich. Pytam o tegoroczną Wigilię. Janie
mówi, że oczywiście organizują w tym roku kolację wigilijną w Upper Room. Sponsorem będzie Konsulat RP w Londynie. – Potrzebujemy ludzi, którzy zechcą przynieść jedzenie i pomogą ugotować kolację wigilijną, ja nie mam niestety bladego pojęcia, jak przygotować te wszystkie polskie potrawy wigilijne – śmieje się Janie. Pod budynkiem Salvation Army na Rochester Row, w dzielnicy Westminster spotykam pana C. Właśnie skończył posiłek i pali poobiedniego papierosa. Jest strasznie zimno, ale do budynku niestety nikt z prasy nie ma wstępu. W biegu więc pytam go, co się stało, jak znalazł się na ulicy? – No jak? Okradziono mnie, ze wszystkiego. Miałem dobrą pracę, za zarobione pieniądze szybko kupiłem samochód. Potrzebny mi był, bo dojeżdżałem do pracy bardzo daleko, 30 mil. Niestety, zostałem napadnięty i ukradziono mi samochód, dokumenty, pieniądze. Tak się znalazłem na ulicy. Do Polski nie wrócę, bo nie mogę, ścigają mnie za alimenty. Śpię na Victorii, pod pomnikiem Focha, jak my to mówimy – w ambasadzie. Pytam, jak spędzi święta Bożego Narodzenia. – Kolację wigilijną już mieliśmy tutaj, w Salvation Army, 10 grudnia. Teraz, 23, zabierają nas gdzieś autobusem na dziesięć dni, coś dla nas organizują na święta, jedziemy autokarem. Ale 30 wracamy i z powrotem nas wywalą na ulicę. Z budynku wychodzi coraz więcej mężczyzn. Sami Polacy, w bardzo różnym przedziale wiekowym. Jak twierdzi pan C., 80 proc. bezdomnych przychodzących tu na posiłki to Polacy. Na plecach cały dobytek życiowy, w ręku kubek z kawą. Czas wracać na Victorię, „do domu”. Na pytanie dlaczego nie wrócą do Polski, wszyscy zgodnie odpowiadają: –A po co? Tam nic nie ma. – Ja w Polsce nie mam absolutnie nic i nikogo. – mówi T. Są już gotowi do drogi, z całym dobytkiem na plecach. Zapraszają mnie na Victorię, gdzie możemy spokojnie usiąść i porozmawiać. Każdy z nich ma swoją historię do opowiedzenia, twierdzą, że wyszedłby z tego wspaniały reportaż. Tylko że ja do pracy muszę iść na noc. A w dzień nie da rady, niestety, panowie są bardzo zajęci, każdy ma wiele spraw do załatwienia… Większość czasu spędzają w bibliotece, dużo czytają. – No i szukacie pracy, tak? – Jakiej pracy?– śmieją się i spoglądają na siebie porozumiewawczo. – Za mało płącą. Za 700 funtów tygodniowo mogę pracować, ale nie mniej – mówi T. – Chłopaki, recesja nadchodzi, może dumę trzeba schować do kieszeni i zgodzić się na trochę mniejsze pieniądze? Nikomu nie jest łatwo teraz – próbuję przekonywać. Uśmiechają się i kiwają głowami. Oni wiedzą swoje. Rozchodzimy się więc – ja w jedną stronę, lekko oszołomiona tym, czego właśnie doświadczyłam, spóźniona biegnę do pracy. Oni – poniekąd beztroscy, z powrotem „na ambasadę”, na Victorię…
|7
nowy czas | 19 grudnia 2008
czas na wyspie
Pint of Christmas, please W Polsce atmosferę świąteczną zaczyna czuć się wtedy, gdy w radio puszczają bożonarodzeniowe piosenki, np. „Last Christmas” zespołu Wham. W Wielkiej Brytanii ich zapowiedzią jest pojawienie się w połowie września świątecznych pakietów w pubach, a na wystawach świątecznych prezentów.
Jeszcze przed rozpoczęciem kalendarzowej jesieni managerowie barów i restauracji na Wyspach ustalają taktykę na gorący grudniowy okres. Razem z szefami kuchni przygotowują specjalne menu, szykują promocje i ustalają ceny. Kryzys finansowy czy nie, świąteczne przyjęcia, kolacje i spotkania ze znajo-
mymi muszą się odbyć. Zyskały już prawie status tradycji, obok wieszania skarpet na kominku i pocałunków pod jemiołą. Dobra zabawa Brytyjczyków to jednak jedna strona medalu, z drugiej są pracownicy barów, których zadaniem jest zapewnienie im świątecznej atmos-
fery. Wymaga się od nich nieodłącznego uśmiechu, perfekcyjnej obsługi, mimo permanentnego zmęczenia trwającego trzy lub więcej tygodni. Ich życie osobiste w grudniu ogranicza się do rozmów ze współpracownikami podczas przerw na posiłek i czasem, w miarę możliwości, krótkiej pogawędki z klientem. Typowy grudniowy dzień pracowników pubu czy restauracji zaczyna się od zapalenia świątecznych lampek, nakrycia stołów i przystrojenia ich wybuchowymi crackersami, które przez najbliższe kilka godzin będą przyprawiać ich o ból głowy. Nie tylko z powodu odgłosu strzelającego kapiszona, ale też porozrzucanych wszędzie kolorowych opakowań, papierowych koron i miniaturowych prezentów. A to dopiero początek ciężkiego dnia… Wieczorem, szczególnie w drugiej połowie tygodnia, barmanów czeka niekończąca się kolejka klientów, próbujących wycisnąć (i wypić) jak najwięcej, dopóki karta szefa z otwartym rachunkiem znajduje się jeszcze za barem. Nikt przecież nie odmówi darmowego drinka… Nerwową atmosferę podgrzewa jeszcze krążący wokół manager, co chwilę sprawdzający wydruki z kas i podliczający słupki cyfr, oznaczające zarobione danego wieczoru pieniądze. Dla niego liczy się przede wszystkim dociągnięcie do sumy, którą chciałoby na swoim koncie zobaczyć na koniec tygodnia szefostwo. W tym czasie na sali (floor) odbywa
Niezapomnianych chwil przy swiatecznym stole
się między świętującymi slalom-gigant w poszukiwaniu szklanek, których zawsze brakuje, oraz balansowanie talerzami z zamówionym jedzeniem. Bez zdecydowania, siły przebicia, a często także silnych łokci, przedostanie się z jednego końca lokalu na drugi jest praktycznie niemożliwe. W tym czasie nie czuje się jeszcze nieznośnego bólu nóg i mięśni. Adrenalina nie pozwala nawet na zastanowienie się, czy wystarczy energii, aby dotrwać do końca wieczoru. Po drugim dzwonku trzeba jeszcze uprzejmie, ale też zdecydowanie wyprosić najwytrwalszych klientów, tak aby nie zepsuć ich świątecznego nastroju i zachęcić do ponownego odwiedzenia pubu. Potem pozostaje tylko jak najszybsze posprzątanie lokalu. Perspektywa upragnionego końca dnia i coraz bliższego odpoczynku może nie dodaje nikomu skrzydeł, ale przynajmniej pozwala odnaleźć niewykorzystane jeszcze (o dziwo) zapasy energii. Nagrodą dla pracowników za wyczerpujące kilka tygodni są w wielu przypadkach lepsze zarobki, wyższe napiwki od napełnionych duchem Świąt (i sporą ilością alkoholu) klientów. Może to i dobra rekompensata, jednak po ciężkim wieczorze w głowie pojawia się jednak pomysł, aby tak jak w 1647 roku, brytyjski parlament zakazał hucznej celebracji Świąt uważając to za profanację pierwotnej idei Bożego Narodzenia.
Magdalena Kubiak
8|
19 grudnia 2008 | nowy czas
czas na wyspie
Opowieści wigilijne Janusza Kohuta
Trzydziestosiedmioletni Polak został w poniedziałek, 15 grudnia, zamordowany w Omagh (Irlandia Północna). Marek S. był członkiem tamtejszej Grupy Wsparcia dla Mniejszości Etnicznych. Rzecznik organizacji, Nick Cassidy powiedział, że jest to pierwsza tego typu tragedia odkąd do Omagh zaczęli przyjeżdżać Polacy i wszyscy są nią głęboko wstrząśnięci. Policja zatrzymała dwóch Polaków – kobietę i mężczyznę, którzy mogą mieć związek z morderstwem. Jego motywy na razie nie są znane.
Irena Bieniusa Przyjmujemy zamówienia na ciasta i karpie, Xmas trees, Special Christmas offers, et cet. Londyn przemienił się w kolorowy jarmark i choć podobno ludzie przestraszeni widmem kryzysu kupują mniej niż w minionych latach, to przynajmniej polskie sklepy nie mogą narzekać na brak klientów. Polacy, wiadomo, lubią dobrze zjeść, a świąteczne obżarstwo to nasza narodowa tradycja. Pośród pierogów, serników, karpi, choinek (– Nie! Ta jest za mało zielona. – No co ty! – Ta jakaś taka mizerna, pokurczona. – Nieee! – – No, taką krzywą choinkę to przecież nie kupimy!) i prezentów uwadze rodaków umknął wyjątkowy koncert. W piątek 12 grudnia w kościele św. Mateusza w londyńskiej dzielnicy Ealing Common kompozytor i pianista Janusz Kohut i towarzyszący mu na trąbce Tomasz Nowak, wystąpili z koncertem polskich kolęd nowatorsko interpretowanych. – Rozpoczniemy od kolędy „Wśród nocnej ciszy”, bo od niej zawsze rozpoczyna się polska Pasterka – mówi Janusz Kohut zasiadając przy fortepianie. W kościele robi się tak jakoś jaśniej i weselej. Muzyka rozbrzmiewa radośnie, ogłaszając wszystkim dobrą nowinę. Polska rzeczywistość lat 80. Moja rodzinna Skorogoszcz niemal utonęła w śniegu. Jest bardzo wczesny, grudniowy ranek. Zimno. Temperatura poniżej zera. Mała dziewczynka opatulona po czubek głowy brnie przez zaspy w kierunku kościoła. W ręce dumnie trzyma lampkę zrobioną z puszki oklejonej kolorową bibułą. To dzieło jej taty. Jest kryzys i w sklepach niczego nie można dostać. Ludzie radzą sobie jak mogą. Inne dzieci, też z lampkami domowej roboty, idą w tym samym kierunku co ona. Za parę minut w kościele zaczną się Roraty. Dziecko, które nie opuści ani jednego nabożeństwa, dostanie od księdza
tydzień na wyspach
W piątek 12 grudnia w Ashton
nad rzeką Lyne lokalna policja odnalazła ciało zemdlałej 26-letniej Moniki Jakusz. Kobieta została zabrana do szpitala Tameside General Hospital, gdzie później zmarła. W oświadczeniu wydanym przez jej rodzinę opisano Monikę jako „oddaną matkę, która przyjechała do Wielkiej Brytanii dwa i pół roku temu, by dać swemu dziecku szansę na lepsze życie”. Policja aresztowała i przesłuchuje podejrzanego w tej sprawie 26-letniego mężczyznę, który prawdopodobnie jest Polakiem.
›› Na fortepianie grał Janusz Kohut, na trąbce Tomasz Nowak. Fot. Grzegorz Grabowski upo mi nek. Ma on oczy wi ście dzie ci za chę cić i w pe wien spo sób prze ku pić. Uśmie cham się do swo ich wspo mnień.Ni gdy nie uda ło mi się do brnąć do koń ca Ro rat bez co naj mniej kil ku opusz czo nych na bo żeństw. Ża den upo mi nek nie był w sta nie za chę cić mnie do wsta nia z łóż ka wcześnie ra no. Nie zmie ni ło się to do dzi siaj. – A te raz ko lę da gó ral ska, któ rą wszy scy bar dzo do brze zna my – głos Ja nu sza Ko hu ta przy wo łu je mnie z po wro tem do ko ścio ła św. Ma te usza, któ ry na gle oży wa skocz ny mi dźwię ka mi ko lę dy „Oj ma luś ki, ma luś ki, ma luś ki”. – „Lu laj że Je zu niu” to chy ba naj -
Dużo szczęścia, zdrowia i powodzenia, to tradycyjne, najszczersze życzenia. Wesołych Świąt i Roku szczęśliwego. Niech obficie da, co ma najlepszego! Serdeczne życzenia Bożonarodzeniowe oraz Noworoczne Składają personel oraz manager restauracji The Knaypa
pięk niej sza pol ska ko lę da – mó wi ar ty sta i do da je uśmie cha jąc się – my oczy wi ście wo li my, kie dy Je zus jest ta ki ma lut ki i bez bron ny, bo wie my, że nic nam wte dy nie gro zi. Na stro jo we, głębokie, im pre syj ne dźwię ki for te pia nu pięk nie pod kre śla zde cy do wa na, peł na ekspre sji trąb ka, na któ rej gra To masz No wak. Obaj mu zy cy sta no wią do sko na ły du et. – Wi gi lia i Bo że Na ro dze nie to czas, kie dy po win ni śmy być ra zem ze swo imi bli ski mi. Za gra my te raz „Mo dli twę mat ki”. Pol ska, cza sy ko mu ni zmu. Strajk w ko pal ni „Piast”. Zbli ża się Wi gi lia. Mat ka, któ rej syn jest jed nym z gór ni ków straj ku ją cych pod zie mią, bar dzo się o nie go mar twi i mo dli się o szyb ki po wrót sy na do do mu. Wi dząc prze ję te twa rze słu cha czy, Ja nusz Ko hut szyb ko do da je: – Wszyst ko na szczę ście do brze się koń czy. Syn ca ły i zdro wy wra ca do do mu tuż przed sa mą Wi gi lią. Póź niej by ły jesz cze dwie in ne opo wie ści wi gi lij ne. O Je zu sie, któ r y w po sta ci brud ne go że bra ka zja wia się w wie czór wi gi lij ny w ro dzi nie, w któ rej pa nu je głę bo ki smu tek. Cięż ko cho ra mat ka, nie wi do ma cór ka i oj ciec, któ ry stra cił ca ły ma ją tek i na wet chciał się wie szać sa dza ją bied ne go włó czę gę za sto łem wi gi lij nym i dzie lą się z nim wszyst kim, co ma ją. Jak za do tknię ciem cza ro dziej skiej różdż ki ich ży cie się od mie nia. – Bo do sta je my od ży cia ty le, ile da je my in nym – do da je ar ty sta. Dru ga opo wieść jest bar dzo smut na i bar dzo współ cze sna. Za pra co wa ny oj ciec, któ ry nie ma cza su, dzie ci, któ re za czy na ją scho dzić na złą dro gę i mat ka mo dlą ca się w Wi gi lię Bo że go Na ro dze nia o to, aby zły los się od wró cił i dzie ci wy szły na lu dzi. – Wie rzę w moc mo dli twy – mó wi Ja nusz Ko hut i uśmie cha jąc się do da je – mo ja bab cia też się za mnie mo dli ła i
pew nie dla te go wy sze dłem na lu dzi. For te pian brzmi przej mu ją co, ża ło śnie, jak skar ga. Na wet dźwięk trąb ki nie co słab nie, zmie nia się w ci che ostrze że nie. Świa tło w ko ście le jak by nie co przy ga sa, a po wie trze ro bi się cięż kie. – No wy star czy tych smut ków. Na ko niec bę dzie coś we sel sze go – ar ty sta wy ry wa słu cha czy z za du my – za gra my te raz „Pójdź my wszy scy do sta jen ki”. Ko ściół ja śnie je. Lu dzie uśmie cha ją się. Mu zy ka zno wu ogła sza do brą no wi nę. W dro dze do sta cji me tra nie mo gę się po wstrzy mać i nu cę pod no sem ko lę dy. Gnę bi mnie jed nak jed no py ta nie. Jak to moż li we, że na ta ki wspa nia ły kon cert przy szła za le d wie garst ka lu dzi? Ziąb na dwo rze i brak cza su ni cze go nie wy ja śnia. Gdzieś in dziej na le ży szu kać przy czyn ta kie go sta nu rze czy. Obok mnie w po cią gu chło pak roz ma wia przez te le fon. Po pol sku. – No ta k... po je cha ła. Jej sta ry koń czy 80 lat. Mo gła po je chać po świę tach, ale nie. Upar ła się, że po je dzie k... te raz! A zresz tą, co mi tam! Stać mnie jesz cze k... na to, że by ku pić so bie pa rę bro wa rów i ja koś k... te świę ta spę dzić. Zro bi ło mi się zwy czaj nie chło pa ka żal. Ale wresz cie zro zu mia łam, czym spo wo do wa na by ła pust ka na kon cer cie. Wie lu Po la kom miesz ka ją cym tu taj, w Zjed no czo nym Kró le stwie, do ku cza sa mot ność, któ rą nor mal nie, na co dzień, ja ko ta ko da się znieść. Jed nak w Bo że Na ro dze nie sa mot ność sta je się nie do znie sie nia. Mu zy ka skła nia do re f lek sji, do wspo mnień, do za sta no wie nia się, a bro war? Cóż, po zwa la ła two za po mnieć, nie my śleć i do brze się ba wić, a przy naj mniej uda wać, że się do brze ba wi my. Naj wy raź niej ro da cy wo lą to dru gie. Chcia ła bym ży czyć nam wszyst kim, aby śmy spę dzi li te świę ta z ludź mi, któ rych ko cha my i za sie dli przy wi gi lij nym sto le z otwar tym ser cem.
Rogal Mail, brytyjski odpowied-
nik Poczty Polskiej planuje przed samymi świętami strajk. W piątek pocztowcy z Liverpoolu, Coventry i Oksfordu nie pojawią się w pracy, aby zaprotestować przeciwko prywatyzacji firmy i tym samym likwidacji wielu miejsc pracy. Rzecznik prasowy Royal Mail nie przejmuje się jednak groźbą strajku, uważając, że zaszkodzi on niewielkiej liczbie klientów. Ponad 650 tys. osób, pracujących w brytyjskim sektorze usługowym może w najbliższym czasie stracić pracę w wyniku kryzysu – podał serwis telegraph.co.uk. Z danych opublikowanych przez biuro badań makroekonomicznych Capital Economics wynika, że najbardziej zagrożone są osoby zatrudnione w sklepach, restauracjach i hotelach. Ponad 100 tys. posad zlikwidowanych zostanie w administracji i usługach biznesowych. 40 proc. zwolnień będzie miało miejsce w Londynie, który najbardziej ucierpi w wyniku recesji. W ubiegłym roku w Wielkiej
Brytanii zabiegowi usunięcia ciąży poddało się 10 tys. Polek. Według dziennika „The Sun” w niektórych miejscach, świadczących takie usługi dostępne są informacje po polsku. Kobiety najczęściej przyjeżdżają na Wyspy, znajdują dorywczą pracę, aby tylko otrzymać numer ubezpieczeniowy, potem rejestrują się w przychodniach, aby poddać się aborcji albo dostać receptę na tabletki wczesnoporonne. Tutaj ciążę usunąć można nawet w 24 tygodniu, podczas gdy w większości unijnych krajów limit ten wynosi połowę krócej. Zabiegi Polek kosztują NHS 10 mln funtów rocznie.
|9
nowy czas | 19 grudnia 2008
czas na wyspie
London Citizens v. Hotel Andaz, czyli historii ciag dalszy W ubiegłą środę, 17 grudnia, około stu osób zebrało się pod eksluzywnym hotelem Andaz przy Liverpool Street w Londynie. Akcja „Kolędowanie” zostala zorganizowana przez London Citizens. Organizacja ta walczy między innymi przeciwko wyzyskowi pracowników zatrudnianych przez duże sieci hotelowe.
Celem całego przedsięwzięcia jest walka o podwyższenie bardzo niskich zarobków pracowników tych hoteli. W Londynie około 400 tysięcy ludzi jest opłacanych poniżej London Living Wage (LLW), która wynosi obecnie 7,45 funta na godzinę. Sprzątaczki, pracownicy ochrony i cateringu zarabiają zdecydowanie za mało, aby zapewnić godne życie swoim rodzinom. Wielu z nich dostaje marne minimum, czyli 5,73 funta za godzinę.
Duża liczba pracowników w tych sektorach nie dostaje nic za chorobowe. Do tego dochodzą często bardzo ciężkie warunki pracy, niekiedy urągające ludzkiej godności. Temu wszystkiemu uczestnicy środowej akcji powiedzieli swoje zdecydowane NIE! Powiedzieli, a raczej pięknie, pokojowo i świątecznie, z akompaniamentem orkiestry dętej wyśpiewali. Wśród wielu kolęd, można było usłyszeć kilka znanych przebojów bożonarodzeniowych w nowej adaptacji, m.in.: We Wish You a Happy Workforce czy też Jingle Bells, Hyatt Hells. Te specjalne wersje zostały przygotowane przez uczestników dla Global Hyatt Corporation. Czy ta świąteczna muzyka dotarła do managera Arnauda de Saint-Exupery? Miejmy nadzieję, że tak i że w końcu dojdzie do obiecanego spotkania i rozmów. – Akcja „Kolędowanie” została przeprowadzona przez nas po to, by wreszcie móc spotkać się z managerem hotelu Andaz, który wciąż unika kontaktu z London Citizen – mówi koordynator akcji hotelowych Marzena Cichoń. – Chodzi nam o to, żeby zaczęli z nami rozmawiać. Większość zatrudnionych przez Hotel Andaz praocwników to Polacy. Tekst i fot.:
Aneta Grochowska
10|
19 grudnia 2008 | nowy czas
polska
wydarzenia 2008
SpołeczeńStwo
Styczeń
Rok 2008 zaczął się od kontynuacji „porządków” przez nowy rząd. W kraju trwało wymiatanie pozostałości po rządach PiS. Główne kierunki ataku Platformy to CBA, publiczne media i ciągle popularny minister Zbigniew Ziobro. W polityce zagranicznej rząd usiłuje dokonać obiecanego przełomu w relacjach z Rosją. MSZ Sikorski jedzie nawet do Moskwy, ale szybko okaże się, że wszystko i tak będzie po staremu. Pod Miłosławcem rozbija się wojskowa Cesna. W katastrofie lotniczej giną wysocy oficerowie armii powietrznej. Za granicą Micheil Saakaszwilli wygrywa ponownie wybory prezydenckie w Gruzji. Udaje mu się to już w I turze i uzyskuje poparcie 55 proc. wyborców. Luty
Trwa atak na Ziobrę. Nowy minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski prezentuje słynne laptopy, które miały się topić w wannie i być celowo rozbijane. Media mają używanie. Mnożą się kolejne komisje śledcze. Sejm inauguruje Rok Zbigniewa Herberta. Umiera Stefan Meller, ambasador RP w Paryżu, szef MSZ w rządzie PiS. Kosowo ogłasza niepodległość, dość szybko uznane także przez Warszawę. W Serbii dochodzi do zamieszek. Chory Fidel Castro oddaje władzę na Kubie w ręce brata Raula. Ten ogłosi niemal epokę „Głasnosti”, ale skończy się na takich rzeczach jak pozwolenie na posiadanie... prywatnych telefonów komórkowych. Marzec
Obchody 40 rocznicy wydarzeń z 1968 roku. Prezydent odznacza wielu uczestników Marca. Brak zaproszenia dla Adama Michnika wywołał ataki na Lecha Kaczyńskiego. W Juracie dochodzi do spotkania Tusk-Kaczyński. Ustalono kwestie ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Rozpada się LiD. Najpierw wychodzi z niego Unia Wolności, później wyjdzie jeszcze SdPl. SLD wraca do starej nazwy. Zmarł znany aktor Gustaw Holubek. Za granicą trwają zamieszki w Tybecie. Donald Tusk ogłasza, że nie pojedzie na uroczystość otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie. Tym razem słowa dotrzyma. Zamieszki i kryzys na Węgrzech.
Były MiniSteR SpRawiedLiwości nie Ma z czego zapłacić
Skazany na bankructwo Bartosz Rutkowski
– Nie wykluczam, że pomogę finansowo Zbigniewowi Ziobrze, bo ten wyrok faktycznie oznacza finansową ruinę – powiedział Stefan Niesiołowski. Była to jego reakcja na słowa byłego ministra sprawiedliwości o tym, że wykonanie wyroku sądu w sprawie zniesławienia doktora Mirosława Garlickiego zrujnuje go finansowo. Sąd na-
kazał bowiem Ziobrze przeprosić doktora za słowa „nikt już przez tego pana życia nie będzie pozbawiony” za pośrednictwem ogłoszeń wykupionych w trzech telewizjach, co może kosztować nawet kilkaset tysięcy złotych. Ponadto Ziobro musi zapłacić doktorowi 30 tys. złotych zadośćuczynienia. – Zarabiam około 6,5 tysiąca. Chyba będę musiał sprzedać mieszkanie – powiedział Ziobro. Według jego szacunków wykupienie spotów z przeprosinami to koszt od 200 do 500 tys. złotych. Były minister skarży się, że aby wykupić spoty z przeprosinami, będzie musiał sprzedać mieszkanie. Pomoc posłowi zaoferowało już Prawo i Sprawiedliwość, a także... Janusz Palikot, który napisał, że gotów jest odkupić
mieszkanie Ziobry i urządzić w nim muzeum IV RP. Sprawa jest jednak bardzo poważna, bo bez względu na to, czy ktoś się zgadza ze słowami Ziobry czy nie, to jednak niemal wszyscy mówią praktycznie to samo, że wyrok sądu oznacza finansowe bankructwo dla byłego ministra sprawiedliwości. A jeśli tak, to podobnych spraw może być w przyszłości więcej i ludzie, którzy wypowiedzą mniej lub bardziej prawdziwe i kontrowersyjne opinie będą musieli się liczyć z finansową ruiną. Niektórzy mówią, że sąd nie znał cen za reklamy w stacjach telewizyjnych. Przy ustalaniu na przykład wysokości alimentów zasądza się takie sumy, by jednak pozwany miał za co żyć. W
przypadku wyroku na byłego ministra takiej szansy sąd nie dał. Nie brakuje też i takich głosów, że ten wyrok sądu to nic innego, jak finał prywatnej wojny obecnego szefa resortu sprawiedliwości z byłym. I bez względu na to, jaki będzie dalszy finał tej sprawy, to Ziobro już został upokorzony. Michał Kamiński z kancelarii prezydenta: – Ten wyrok jest niesłychanie groźny; oznacza, że władza sądów w Polsce może być niebezpieczna. Podobnego zdania jest były marszałek Sejmu, Marek Jurek: –Ten wyrok jest drastycznie bezsensowny, bo sędziowie powinni zważyć, ile kosztuje reklama w telewizji. Takie wyroki mogą zagrażać wolności słowa. Zbigniew Ziobro zapowiedział, że odwoła się do Sądu Najwyższego.
Słabe noty prezydenta Przyjazne Państwo? Kolejny sondaż i kolejne nieprzychylne prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu opinie. Tym razem ankieterzy z TNS OBOP pytali Polaków o to, czy prezydent dobrze spełnia swoje obowiązki. Trzy czwarte respondentów powiedziało, że nie. 73 proc. Polaków uznało, że Lech Kaczyński źle sprawuje swój urząd. W dalszym ciągu na znacznie lepsze notowania może liczyć premier, Donald Tusk. Lech Kaczyński ma także swoich zwolenników, nie jest ich wielu, ale są. Dobrze o działaniach podejmowanych przez Lecha Kaczyńskiego wypowiadało się 25 proc. ludzi. Ale „bardzo źle” o Kaczyńskim mówi 34 proc. Polaków. Taki wynik powinien już dać do zastanowienia.
Premier Tusk w gruncie rzeczy też nie powinien mieć powodów do zadowolenia. Wprawdzie o jego pracy pozytywnie wypowiada się niemal połowa Polaków, ale drugie tyle w działaniach premiera nie widzi czegoś niesamowitego, a z pewnością nie dostrzega zapowiadanego „cudu”. 44 proc. ankietowanych o Donaldzie Tusku jako premierze mówi źle, a taki wynik nie powinien już wprawiać w stan euforii. Jednak w zestawieniu z prezydentem, to nadal Donald Tusk jest górą. Nadal ma szansę na wygranie wyborów z obecnym prezydentem, pod warunkiem, że do walki nie włączy się trzeci niezależny kandydat. Sondaż przeprowadzono na początku grudnia. (pk)
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zarzucili przewodniczącemu sejmowej komisji „Przyjazne Państwo”, Januszowi Palikotowi, że w pracach nad zmianami często absurdalnych przepisów posłowi towarzyszą specjaliści ze ściśle określonych grup zainteresowanych konkretnymi zmianami. Poseł Palikot odrzuca te zarzuty i atakuje posła PiS-u, Pawła Poncyliusza, którego jeszcze do niedawna bardzo chwalił za zaangażowanie w działania komisji. Poncyliusz odszedł z komisji, gdy PiS spektakularnie postanowił obrazić się na kontrowersyjnego posła PO. Poseł PiS-u zaapelował do marszałka Sejmu, by ten ujawnił wszystkie dane osób, które pojawiają się na posiedzeniach komisji „Przyjazne Państwo”. Poseł chce się dowiedzieć, czy podczas prac komisji nie została złamana ustawa o działalności lobbingowej. Podstawą do takiej aktywności posłów PiS, stała się ostatnia publikacja „Dziennika”. Dziennika-
rze donieśli, że w komisji „Przyjazne Państwo” ustawy piszą lobbyści. Jako przykład takiego działania prasa przytacza przyjęcie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. – Projekt mieli napisać pracownicy Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, która zrzesza wielkie sieci handlowe, takie jak Tesco, Auchan czy Carrefour – napisali dziennikarze. – Przepisy miały łamać monopol firm, które dziś emitują bony – wyjaśnia „Dziennik”. Ale oprócz uregulowań antymonopolowych Organizacja załatwiła coś więcej. Organizacja zaproponowała, żeby można było sprzedawać poniżej ceny nominalnej. Taka możliwość wspiera oczywiście tylko supermarkety, które mogą sobie pozwolić na upusty, a to dlatego, że mają gigantyczne obroty. Poseł Palikot z zarzutów niewiele sobie zrobił, ale powinien się jednak liczyć z tym, że niektórzy baczniej będą przyglądać się efektom pracy jego komisji. (pk)
Za wybitne zasługi
Kwiecień
Polacy obchodzą 3 rocznicę śmierci Jana Pawła II. Sejm przyjmuje ustawę ratyfikacyjną w sprawie traktatu lizbońskiego. Prezydent wstrzyma jednak swój podpis. Później dojdzie do nacisków rządu i prezydującej od czerwca UE Francji. Prezydent jednak oświadczy ostatecznie, że zamierza ustawę podpisać dopiero po przyjęciu traktatu przez Irlandię, która w referendum (czerwiec) dokument odrzuciła. Zapowiadanych reform nie ma, ale trwa dezawuowanie rządów poprzedniej ekipy. W Bukareszcie odbywa się szczyt NATO. Sprzeciw kilku państw europejskich (Francja, Włochy, Niemcy) powoduje, że Gruzja i Ukraina nie dostają zaproszenia do tzw. MAP.
>11
W ramach 90. Jubileuszu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego podczas inauguracji roku akademickiego (19 października 2008) Prezydent RP Lech Kaczyński uhonorował pracowników Uniwersytetu odznaczeniami za zasługi dla Rzeczypospolitej. Za wybitne zasługi w pracy naukowej i dydaktycznej, za działalność organizacyjną i społeczną odznaczył razem 21 osób. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Odrodzenia Polski pośmiertnie uhonorowany został ks. Rektor Antoni Słomkowski. W trakcie uroczystości Prezydent RP wręczył odznaczenia 12. osobom zasłużonym dla Uczelni: za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, za
osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej. W tej kategorii znalazł się zaprzyjaźniony ze środowiskami polskiego Londynu długoletni Dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej KUL, Andrzej Paluchowski – odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Nieobecny w Lublinie podczas inauguracji Komandor Orderu Andrzej Paluchowski, dołączony został do grupy 60. osób honorowanych 10 grudnia 2008 roku w Belwederze, gdzie w imieniu Prezydenta RP ordery i odznaczenia zasłużonym w służbie państwu i społeczeństwu wręczał Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Minister Władysław Stasiak. (as)
|11
nowy czas | 19 grudnia 2008
polska
Polskie wojska dłużej za granicą
WOJSKO
Rząd wystąpił do prezydenta o przedłużenie na cały 2009 rok obecności polskich wojsk poza granicami kraju. Chodzi o Irak, Bośnię i Hercegowinę i Macedonię. Nie ma tu mowy o Afganistanie. W Iraku polski kontyngent ma liczyć zaledwie 20 żołnierzy i pracowników wojska. Bierze on udział w misji szkoleniowej NATO. Regularna misja polskich wojsk zakończyła się w tym roku. A administrację w zarządzanych dotąd przez Polaków prowincjach przejęli Amerykanie. Inna
Prokuratura wojskowa przedstawiła zarzuty ws. katastrofy samolotu CASA, w którym zginęło 20 osób, wysokich rangą oficerów polskiego lotnictwa. Zdaniem prokuratury w Poznaniu, która prowadzi sprawę, winę za wypadek ponosi m.in. podpułkownik Leszek L., były dowódca 13 eskadry lotnictwa z Krakowa. Przedstawiono mu zarzut niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień wynikających z faktu pełnienia przez niego służby na stanowisku dowódcy jednostki wojskowej. – W następstwie tego doszło do spowodowania katastrofy lotniczej, w wyniku której zginęło 20 osób – tłumaczył dziennikarzom zarzuty rzecznik prasowy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Zbigniew Rzepa. Oskarżony Leszek L. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Odmówił też składania wyjaśnień. Prokuratura nie chciała teraz zdradzić, na czym dokładnie miało polegać przestępstwo byłego dowódcy eskadry z Krakowa. Śledczy nie chcieli też poinformować, czy i ile osób zo-
zagraniczna misja, to pobyt naszych żołnierzy w Bośni i Hercegowinie, Syrii, Kosowie i Macedonii. W Syrii służy 367 żołnierzy zajmujących się nadzorowaniem zawieszenia broni między Syrią i Izraelem. Polski Kontyngent w Kosowie i Macedonii oraz w Bośni i Hercegowinie, będzie liczył 400 żołnierzy, którzy mają zajmować się kontrolowaniem przestrzegania porozumień i traktatów międzynarodowych oraz wspieraniem działalności humanitarnej poszczególnych organizacji. (pk)
Polka przeszczepiła twarz Profesor Maria Siemionow, razem ze swoim zespołem w klinice w Clevland w stanie Ohio USA, przeszczepiła kobiecie prawie całą twarz. – Cieszymy się, że dzięki niej świat usłyszał o naszych możliwościach – mówią z dumą pracownicy poznańskiej Akademii Medycznej, której absolwentką jest Profesor Maria Siemionow. Tej unikalnej operacji, trzeciej w świecie i pierwszej w Stanach Zjednoczonych dokonano dwa tygodnie temu, bano się jednak, że będą jakieś komplikacje, że mogą być odrzuty i dopiero teraz świat dowiedział się o pionierskim zabiegu. Pionierskim, bo przeszczepiono aż 80 procent ludzkiej twarzy. Na życzenie pacjentki nie podano jej tożsamości, podobnie jak tożsamości dawczyni. (br)
ZARZUTY WS. CASY
Ludzki błąd stanie jeszcze w sprawie katastrofy oskarżonych. Po katastrofie samolotu, jeszcze przed zakończeniem śledztwa, minister obrony narodowej pozdejmował z ważnych stanowisk wojskowych wiele osób. Zarzucano im dobranie źle przeszkolonej załogi, błędy w szkoleniach, błędy w organizacji zadań. Do tego jeszcze raport komisji badającej okoliczności wypadku ustalił, że przyczyną tragedii był błąd człowieka i niesprawne systemy naprowadzania, które powinny funkcjonować w trudnych warunkach atmosferycznych, a takie wówczas panowały. Wojskowa CASA rozbiła się 23 stycznia tego roku koło Mirosławca w woj. zachodniopomorskim. Na miejscu zginęło 16 oficerów (pasażerów) i cztery osoby załogi. Samolot wykonywał lot na trasie Warszawa-Mirosławiec-Świdwin-Kraków, ponieważ rozwoził uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP.
wydarzenia 2008 Maj
Donald Tusk udaje się w „podróż życia” do Ameryki Łacińskiej. W Limie otrzymuje medal „Słońca Paru”, który stanie się przyczyną wielu kpin z premiera. Zapowiedź książki historyków IPN o Lechu Wałęsie doprowadza do ostrego spięcia b. prezydenta z prezesem IPN Januszem Kurtyką. Wałęsa zapowiada „spotkanie w sądzie”. Spór o agenta „Bolka” będzie się przewijał do końca roku. W kraju umiera Irena Sendlerowa. W Rosji dochodzi do politycznej roszady. Putin zostaje premierem, Dmitrij Miedwiediew prezydentem. Czerwiec
Zmiany w SLD. Nowym szefem tej partii zostaje Grzegorz Napieralski, który zastępuje Olejniczaka. Trwa spór o tarczę antyrakietową. PO zaostrza swoje stanowisko wobec Amerykanów, podczas gdy taką umowę podpisują już Czesi. Prezydent krytykuje rząd i wysyła z misją do Waszyngtonu Annę Fotygę. Na piłkarskim Euro wypadamy blado. Irlandczycy mówią „nie” traktatowi z Lizbony. Francja oznajmia, że jest gotowa wrócić do struktury wojskowej NATO.
>12 Przemysław Kobus
12|
19 grudnia 2008 | nowy czas
wielka brytania świat Stany zjednoczone
wydarzenia 2008
Przekręt na 50 MiLiardóW doLaróW!
Piramida dla bogaczy
Lipiec
Spór o komisję ds. likwidacji WSI. Opanowana przez rząd ABW zabiera akta z komisji kierowanej przez Jana Olszewskiego. Weryfikacja pozostanie nie dokończona. PO deklaruje chęć odebrania przywilejów emerytalnych dla funkcjonariuszy UB i SB. Sprawa jednak dziwnie z kaşdym kolejnym miesiącem zacznie się rozwadniać. Ostry konflikt prezydenta z szefem MSZ Sikorskim. Ten ostatni mówi, şe „moşna być prezydentem, ale moşna być takşe chamem�. W wypadku samochodowym ginie europoseł Bronisław Geremek. Za granicą Obama zaczyna od Berlina swoją wielką kampanię wyborczą. Francja otworzyła rynek pracy dla Polaków. Masowej emigracji nie było. Sierpień
Pierwszy spór o wyjazd na szczyt UE. Niesiołowski oświadcza, şe „prezydent chce być panem młodym na kaşdym ślubie�. PO zapowiada zmiany w ustawie o lustracji i IPN. To echa ksiąşki Gontarczyka i Cenckiewicza o Wałęsie. Na uroczystościach z okazji 31 sierpnia 1980 roku i powstania Solidarności zgromadzenie wygwizdują marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. W obronę bierze go prezydent. Konflikt Rosji i Gruzji. Czołgi rosyjskie są kilka kilometrów od Tbilisi, do którego jedzie delegacja prezydentów państw Europy Środkowo-Wschodniej na czele z Lechem Kaczyńskim, by przekazać wyrazy wsparcia Gruzinom. Rosja przyjmie ostatecznie „plan pokojowy� Sarkozy'ego, ale go do końca nie wykona. Uzna za to „niepodległość� Osetii Południowej i Abchazji. W cieniu wydarzeń w Gruzji upływała olimpiada w Pekinie. Polacy zdobyli 3 złote, 6 srebrnych i 1 medal brązowy.
Bartosz rutkowski
Cudowne dziecko amerykańskiej giełdy, jak go nazywano, bogacz i były szef Nasdaq Stock Market, Bernard L. Madoff, zrobił taki przekręt, şe trudno będzie teraz komukolwiek powtórzyć ten wyczyn. Jak się ocenia jego piramida finansowa pelegająca na poşyczaniu od ludzi pieniędzy i wypłacaniu zysków tylko tym, którzy pierwsi dokonali wpłat sprawiła, şe wartość przekrętu ocenia się na 50 miliardów dolarów! Trudno będzie te pieniądze odzyskać, bo wartość firmy Madoffa, Investment Securities nie przekracza teraz kilkuset milionów dolarów. Sam Madoff po wpłaceniu dziesięciu milionów dolarów odzyskał wolność. Straty, jaki sprawiły jego działania, są nie do oszacowania. Tak zwany plan Ponziego (od nazwiska włoskiego emigranta, który jako pierwszy na początku XX wieku
zastosował tę metodę) polegał na tym, şe Madoff obiecywał po wpłacie pieniędzy wysokie zyski, jakie miały przynosić jego inwestycje. Nikt jednak nie wiedział, şe cały plan pomyślany był jako sprytne oszustwo, pieniądze dostawali tylko pierwsi wpłacający kapitał, dla reszty juş go zabrakło. – Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie – miał powiedzieć Madoff agentom FBI, którzy przyszli do jego nowojorskiego apartamentu. – Oddam inwestorom pieniądze – dodawał, ale... ich teraz nie mam – brzmiało jego naiwne wyjaśnienie. To jedno z największych oszustw finansowych w dziejach Ameryki. Inni dodają, şe tylko bankructwo firmy Enron w roku 2001, które oznaczało ponad 60 miliardów dolarów strat było większe. 70-letni w tej chwili Madoff moşe na ponad 20 lat stracić wolność, grozi mu teş ponad 5 milionów dolarów grzywny, ale ci którzy powierzyli mu swoje pieniądze, a były to nie tylko osoby prywatne, ale takşe wiele funduszy (w tym banki brytyjskie) mogą juş liczyć straty. Wśród tych stratnych jest fundusz Pioneer, który działa takşe na polskim rynku. Szefowie polskiego oddziału zapowiadają, şe nie ma obaw o pieniądze firmy, ale naciskani przyznają, şe sytuację będą w stanie wyjaśnić dopiero po konsultacji z centralą w Bostonie. Ale
Bernard L. Madoff jak ta sytuacja w USA wygląda, a wygląda nieciekawie, juş wiadomo. Komisja nowojorskiej giełdy zaskarşy teş Madoffa do sądu cywilnego. – Staramy się działać i rozwaşnie i szybko, by uratować pieniądze wielu inwestorów – twierdzi Scott Friestad z komisji nowojorskiej giełdy. Broni za to Madoffa jego adwokat, Dan Horwitz. Jego zdaniem to nie była wymyślona oszukańcza afera, tylko zbieg niekorzystnych inwestycji jego klienta. Afera Madoffa przychodzi w najmniej oczekiwanym przez nowojorską giełdę momencie. Wydawało się,
şe po niezwykle gorących spadkach przyszedł wreszcie czas na uspokojenie. Niestety ta afera doprowadziła do kolejnych spadków i podwaşenia zaufania inwestorów. – Komu teraz mamy wierzyć – pytają bezradnie szefowie wielu funduszy przeraşeni rozmiarami afery Madoffa. A powierzali mu pieniądze najwięksi. Jak się szacuje tylko 25 klientów uwierzyło w zdolności cudownego pomnaşania pieniędzy Madoffowi i dało mu w zarządzenie aş 17 miliardów dolarów. – Ten facet od początku mi się nie podobał, ale inni mieli klapki na oczach i dawali mu forsę w nadziei, şe on je podwoi lub potroi, no i teraz mają za swoje – mówi Jon Najarian, jeden z większych graczy na amerykańskich giełdach. Madoff prowadził swoją oszukańczą grę do końca, pomimo duşych strat spowodowanych kryzysem finansowym. Wtedy to wielu klientów coraz bardziej natarczywie domagało się od niego zwrotu powierzonych mu pieniędzy. Tylko nielicznym to się udało, reszta moşe dziś tylko liczyć straty. Policję powiadomili synowie Madoffa, po tym jak poinformował ich o duşych stratach swojej firmy w której byli zatrudnieni. Instytucje regulujące rynek finansowy nie dopatrzyły się przez długi okres działalności Madoffa şadnych nieprawidłowości.
Wrzesień
Wszyscy biją na alarm w sprawie stoczni i oskarşają się wzajemnie o ich upadek. Rozpoczyna się proces autorów stanu wojennego. Jaruzelski przez wiele dni składa wyjaśnienia, które potem wyda w formie ksiąşki. Na Ukrainie mówi się o wyborach. Przepychanki prezydenta i premier Tymoszenko będą trwały do końca roku, ale wyborów nie będzie. Gruzja znosi stan wojenny. UE kokietuje Białoruś. Rozpoczyna się od USA kryzys finansowy. Październik
Spór o udział Prezydenta RP w szczycie unijnym nabiera form „zamachu stanu�. Rząd odmawia prezydentowi w ostatniej chwili samolotu. Kancelaria czarteruje samolot i Lech Kaczyński wylatuje. Wybory w PZPN wygrywa z ogromną większością głosów Grzegorz Lato, który pokonuje faworyzowanego przez rząd Zbigniewa Bońka. Kryzys finansowy na świecie pogłębia się. Rząd twierdzi, şe w Polsce kryzysu nie będzie. Za kilka tygodni zmieni zdanie.
>13
*ESTEyMY POLSKOJÇZYCZNYM CENTRUM ZDAWANIA EGZAMIN�W (EALTH 3AFETY #3#3 AUTORYZOWANYM PRZEZ #)4" ZLOKALIZOWANYM W POLSKIM OyRODKU 0/3+ 4YLKO U NAS PRZEJDZIESZ KILKUGODZINNE SZKOLENIE I ZDASZ EGZAMIN Z ZAKRESU "(0 W TYM SAMYM MIEJSCU I TEGO SAMEGO DNIA -AJ–C KARTÇ #3#3 ZWIÇKSZASZ SWOJE SZANSE NA ZATRUDNIENIE W ANGIELSKICH FIRMACH BUDOWLANYCH
+!3! "53).%33 3%26)#%3 ,4$ /FFICE D +ING 3TREET WEJyCIE OD 2AVENSCOURT !VENUE (AMMERSMITH ,ONDON 7 2& TEL FAX
|13
nowy czas | 19 grudnia 2008
wielka brytania świat
Angielskie korzenie Butcha Cassidy Do tej pory nie wiadomo było skąd się wziął, gdzie się urodził, jaką miał rodzinę. Po latach badań udało się w końcu wyjawić sekret jednego z najsłynniejszych bandytów Dzikiego Zachodu. Rodzina Butcha Cassidy, sportretowanego w filmie Roya Hilla „Butch Cassidy i Sundance Kid� z roku 1969 z Paulem Newmanem i Robertem Redfordem pochodziła z półnono-wschodniej Anglii. Ustalił to angielski historyk Michael Bell, który przez 30 lat badał historię jego rodziny. Matka Butcha, Ann Sinclair Gillies urodziła się w w Newcastle w roku 1849. Dwa lata póşniej jej rodzina emigrowała do Ameryki. Jej syn Robert przyszedł na świat 15 kwietnia 1866 roku i kiedy dorósł stał się Butchem Cassidy. Butch zginął w strzelaninie w roku 1908 niedaleko San Vincente w Boliwii. Za największy napad Butcha uwaşa się obrabowanie w 1905 roku Banco de Tarapaca y Argentino w argentyńskiej miejsowości Rio Gallegos. Butch i jego kompani uciekli wtedy z łupem, którego dzisiejsza wartość przekroczyłaby sto tysięcy dolarów. (br
irak
Bush poTrakTowany jak saddam husajn
Zniewaşające poşegnanie Ustępujący prezydent George W. Bush na konferencji w Bagdadzie, gdzie udał się z nieoczekiwaną wizytą, został zaatakowany przez jednego z dziennikarzy... butem. Muntadhar al-Zeidi dziennikarz niezaleşnej stacji Al Baghdadija nie dopiął jednak swego, poniewaş amerykański prezydent zdąşył zrobić unik. Zachował zimną krew równieş później, gdy komentował całe zajście. Stwierdził bowiem, şe incydent ten nie ma znaczenia politycznego, jest tylko chęcią zwrócenia na siebie uwagi przez dziennikarza irackiej telewizji. Co jest jednak nie do końca prawdą. Jak powiedział jego brat, dziennikarz kaşdego dnia widział cierpienie ludzi jakie spowodowała wojna – wywołana z powodu zagroşenia bronią chemiczną, rzekomo produkowaną w Iraku. Muntadhar al-Zeidi robił reportaşe na temat şycia ludzi w czasie wojny i teraz pod-
czas okupcji Iraku przez wojska koalicji. Jego materiały dotyczyły głównie Sadry, czyli miejsca, gdzie odbyło się wiele znaczących bitew tej wojny. George W. Bush nie dopuszcza do siebie myśli, şe naród iracki go nienawidzi, a wojna, którą wywołał nie była błogosławieństwem mającym na celu oswobodzenie Iraku, ale pasmem bezsensownych cierpień – powiedział brat dziennikarza. Iraccy dziennikarze bardzo przepraszali za to co się stało. Mówili, şe naród iracki wcale tak nie myśli. – Tak się czasami dzieje w wolnych społeczeństwach, gdy ludzie próbują zwrócić na siebie uwagę – skomentował wydarzenie George W. Bush. Prezydent zapomniał jednak o tym, şe gdy przewracano pomnik Saddama Husajna Irakijczycy równieş rzucali w niego obuwiem. A w tradycji muzułmańskiej jest to największy rodzaj zniewagi wobec drugiego człowieka. Gdy dodamy do tego zdanie jakie wykrzyczał mu w twarz dziennikarz („To pocałunek na poşegnanie, psie�), moşemy wnioskować, şe dziennikarz postawił go w jednym rzędzie z obalonym w wyniku wojny dyktatorem. Irak był najtrudniejszym wyzwaniem prezydentury Georga W. Busha.
wydarzenia 2008 Listopad
Podczas wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji padają na granicy strzały ze strony posterunku kontrowanego przez Rosję. „Jaka wizyta, taki zamach� – komentuje marszałek Komorowski. PiS składa w zamian wniosek o jego odwołanie. Prezydent organizuje uroczystości z okazji 90-lecia odzyskania niepodległości. Trwa awantura o „komercjalizację� szpitali. Opozycja uwaşa, şe chodzi o prywatyzację, w której tle są słynne wypowiedzi posłanki Sawickiej o „kręceniu lodów�. Wybory w USA wygrywa Barack Obama (364 głosy elektorskie). W hinduskim Bombaju dochodzi do akcji terrorystycznej zorganizowanej przez islamistów. Grudzień
Był najwaşniejszym przedsięwzięciem w „wojnie z terrorem�. Optymistyczne zakończenie wojny w Iraku nie było jednak końcem kampanii, która nie skończy się teş z odejściem Busha, chociaş wycofanie wojsk amerykańskich moşe zostać przyspieszone przez nową administrację Baracka Obamy.
Ewa Turalska
GDYBY TY TYLKO YLKO
#IĂ’Ă?ĂŽI‘ ÂśÂƒr !Ă…ÂˆIÂś !Ă…ÂˆIœÒ` œÒ` ‘I‘ ÂąĂ?Ă€I’ƒƒ Ă„v ŠIÀ¼ ˜ AƒiŠˆƒi‡  ¹ÒĂ?‡i[ IÂ?i‘ bĂŽI ŠIĂ€I Š Ă€i‘ż AÂśÂ Â™ÂŠÂ’Âƒi Ă’ ˆ˜ŠixI‘ ‘ƒ ˆ˜ŠixI‘ƒ ĂŽĂ?Â’IÂ‡Â‘Â˜ĂŽIÂ?i‘ ‘ƒi iÂśĂ’ÂˆI’ƒi iÂśĂ’ÂˆI’ƒiÂĽ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒiÂĽ Ă?Â?˜ œÅ iÂąt A ĂŽÂ˜ÂŠÂ’Ă?[ [Â ĂŽÂƒÂŠI[  ` Â ÂƒĂŽÂˆÂ˜` [Â ĂŽÂƒÂŠI[ ` ‘i[Ă’Ă?ˆ` ÂƒÂ‘Â ÂąiĂ’ÂˆIÂĽ AƒIb˜‘˜`  ˜ [ƒrĂ•ÂˆÂƒi‡ [ƒrĂ•Âˆ ˆƒi‡  ¹I[Ă?ÂĽÂĽÂĽ .iĂŽÂ’ix˜ ĂŽÂƒi[Ă’Â˜ÂąĂ… ΜÒĂ?Âś[Ă? Â Â˜ÂśĂ’ÂŠÂƒÂˇÂ‘Ă? œ I\ Ă’ ĂŽĂ?‡NĂ€ÂˆÂƒi‘ ĂŽ 7˜‘ˆI` ÂˆĂ€Â™ÂąĂ? [ [ƒIÂ?Â? ‡iœÒ[Ă’i ÂśÂˆÂ˜Â“[Ă’Ă?\  I ƒiÂąÂ˜ÂśI IÂĽ 'SĂ…bĂ’ÂƒÂ?i‘  I ƒiÂąÂ˜ÂśIÂĽ ÂśÂƒr ˆIœÒŠN[ ĂŽ Ă’IbĂ?‘ ‘ƒ˜’Ă?‘ Ă’IbĂ?‘ƒ˜’Ă?‘ Â Â˜ÂˆÂ˜Â‡Ă…ÂĽ 'Ă€ĂŽÂ˜ÂąĂ’Ă?Â?i‘ ‘ bÂąĂ’ĂŽÂƒ` [IÂ?i ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒi œÀI IÂ?˜ ĂŽ ˜xÂ’ÂƒĂ…ÂĽ œÀIÂ?˜ #ƒi ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i‘ [˜ ÂąÂ˜Sƒ\ÂĽ Âą
Tym razem szczyt UE bez zgrzytów. Polska ma dostać pieniądze na zmiany sposobów wytwarzania energii. Sarkozy juş chce sprzedać nam francuskie elektrownie atomowe. W Gdańsku odbyły się uroczystości z okazji wręczenia nagrody pokojowej Nobla dla Lecha Wałęsy. Przybył tu m.in. dalajlama, który spotkał się na miejscu z prezydentem Nicolasem Sarkozym. Prezydent w tym czasie odbywał pechową podróş do Azji (awaria samolotu, choroba cesarza Japonii).
ĂŽĂ?[ƒNxÂ’ Â’N\ ΜÒĂ?ÂśĂ€ÂˆÂƒ[ Iˆ ĂŽĂ?[ƒNxÂ’N\ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒI¨ .¹™SÂ˜ĂŽIÂ?i‘` Ă’ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆI’ƒI¨  Â?˜‘ƒiÂ’ ’ƒi SĂ?Â?Ă? ΜÒrbĂ’Âƒit IŠi  Â?˜‘ƒi’ƒi  ¹ÒĂ?‡i i[ IÂ?I 4À¹IĂ•` ƒibĂ?  ¹ÒĂ?‡i[ IÂ?I Ă’b˜Â?IŠƒ ‘’ƒi i Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ÂĽ Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ #ƒiœÀiĂ€Ă? 7˜ ˜‘iˆ Ă’xƒ’NÂ? 7˜‘iˆ ĂŽ  Â?˜‘ƒi’ƒI I[ t  Â?˜‘ƒi’ƒI[ t
Â˜ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i i‘ ÂśÂƒr ˜b
Â˜ĂŽÂƒibĂ’ÂƒIÂ?i‘ œÀ¹IĂ•IÂˆÂ™ĂŽ` Ă•i xbĂ?SĂ? Ă€Ă?Šˆ˜ ĂŽ ‘ƒiÂśĂ’ÂˆIÂ’ Â’ÂƒĂ… SĂ?Â? œ ¹IĂŽÂ’Ă? ‘ƒiÂśĂ’ÂˆIÂ’ÂƒĂ… [Ă’Ă…Â‡Â’ÂƒÂˆ  ¹Òi i[ÂƒĂŽÂ Â˜Ă•IÂąÂ˜ĂŽĂ?`  ¹Òi[ÂƒĂŽÂ Â˜Ă•IÂąÂ˜ĂŽĂ?` Ă€Â˜ Ă’Â˜ÂśĂ€IŠƒSĂ? Ă?¡‘Ă? Â˜ÂśĂ€ÂąĂ’iĂ•i’ƒ Ă’Â˜ÂśĂ€IŠƒSĂ?¡‘Ă? ‡iœÒ[Ă’i  ¹Ò ib ĂŽĂ?SĂ…[ i‘  ¹Òib Â Â˜Ă•Ă•I¹Å¼ Ă•I¹Å "˜xÂŠÂƒÂˇÂ‘Ă? ÂśI‘ix˜ Â Â˜Ă•I¹Å¼ ĂŽÂƒibĂ’Âƒi\ ˜ ’ƒiSiĂ’Â Âƒi[Ă’iÂ“ÂśĂ€ĂŽÂƒi` I 7˜‘iˆ ‘ Â˜Ă•i SĂ? Ă•Ă?Â?ÂĽÂĽÂĽ Â‘Â˜Ă•i
C" E 4EC # H .!'" #
E9 # E9 # C"9 9 0 79 HC
HC
Â’Âś ’œÀIŠÅ‡N[ œÀIŠÅ‡N[ ƒ œ ¹IĂŽbĂ’I‡N[ œ ¹I IĂŽbĂ’I‡N[ [Ă’Ă…Â‡Â’ÂƒÂˆ [ÒҒ ’ƒˆ bĂ?‘Å Â‘Â˜Ă•iœÒ Â‘Â˜Ă•Ă•iœÒ Ă…ÂąI IĂ€Â˜ĂŽI\ Ă•Ă?[ƒi ÂśĂŽÂ˜Â‡i Âś ƒ Â˜ÂśÂ™S Ă’ 7 ĂŽÂ˜Â‡ix˜ Â˜Ă€Â˜ ˜[Ă’i’ƒIÂĽ Ă…ÂąIĂ€Â˜ĂŽI\ 7ĂŽÂ˜Â‡ix˜ Â˜Ă€Â˜[Ă’i’ƒIÂĽ AĂ?œÀI AĂ?œÀIÂą[Ă’Ă?` IÂą[Ă’Ă?` Ă•i Ă’xÂ?Â˜ÂśÂƒÂśĂ’ ÂśÂƒr b˜ Š˜ˆI Š˜ˆIŠ’i‡ Š’i‡ ‡ibÂ’Â˜ÂśĂ€ÂˆÂƒ œÀ¹IĂ•Ă? Â Â˜Ă•I¹’i Â Â˜Ă•I¹’i‡‡ ISĂ? Â˜Ă€ÂąĂ’Ă?‘I\ IŠI¹‘ Ă’I bI¹‘ bIÂąÂ‘Â˜ÂĽ Â‘Â˜ÂĽ #őiÂą ÂˆÂśÂƒNĂ•[i ĂŽĂŽĂŽÂĽbÂƒÂąi[À¼x˜Ă?ÂĽĂ…ÂˆÂ˝uÂƒÂąiÂˆÂƒÂŠÂŠÂś #ői iÂą Ă€iŠiuÂ˜Â’Ă… Ă’Â’I‡bĂ’ÂƒiœÒ ĂŽ ÂˆÂśÂƒNĂ• Ă•[i Ă€iŠiu˜’ƒ[Ă’Â’i‡ Â˘Â’Âƒi –––£ ŠÅS S Â’I ĂŽĂŽĂŽÂĽbÂƒÂąi[À¼x˜Ă?ÂĽĂ…Âˆ ½uÂƒÂąiˆ ÂˆÂƒÂŠÂŠÂś
14|
19 grudnia 2008 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
Pies prasowy Krystyna Cywińska
Życzę wszystkim optymizmu. Choć wiem, że optymistyczne to życzenie. Bo Polakom z cierpiętnictwem najbardziej do twarzy. Zawsze znajdą powód, żeby ponarzekać, pojęczeć, zaszlochać. Nad swoim ciężkim życiem w kraju i za granicą. A za granicą poczuć się na dodatek ofiarą nagonki medialnej. Szkalują nas, poniżają, pomawiają niesłusznie. Niesłusznie oskarżają, pomstują na nas. A wszelkie nasze próby bronienia się i prostowania zarzutów lekceważą i podważają.
Jakiś spisek, czy co? Do tego jeszcze szkaluje nas rodzima telewizja. W serialu „Londyńczycy”. Zakłamanym, sensacyjnym, szkodliwym dla naszego imienia. Nie jesteśmy przecież kryminalistami, cwaniakami, złodziejami, pijakami i narkomanami! To prawda. Nie wszyscy. Tak jak nie wszyscy ten serial oglądają. I wątpliwe, żeby ten serial obejrzeli kiedykolwiek Brytyjczycy w angielskiej wersji. Bo kogo w tym kraju miałby interesować tasiemiec o polskiej mniejszości w Londynie? Z dość przeciętną, jak na Londyn, fabułą? „Londyńczycy” to żadne porównanie z serialem „East Enders”. W niczym mu nie dorównuje. Nie ma w nim pedofilii, nie ma w nim gejów, nie ma w nim bratobójczych walk, nie ma w nim rodzinnych nienawiści i niesnasek, nie ma w nim powszechnej kopulacji, finansowych machinacji, szalbierstwa ani dramatycznych wątków na skalę serialu „East Enders”. Nie ma w nim także specyficznych typów, prawie groteskowych, jak w tym brytyjskim serialu, na który czekają miliony widzów. Z dodatkową poradnią internetową, gdyby kogoś coś w nim zabolało czy zaszokowało. I jakoś nikt nie protestuje przeciwko przedstawianym tam, przerysowanym charakterom czy wątkom tej wątpliwej opowieści. Bo nie jest to opowieść prawdziwa, ale fikcyjna. I gdyby nie było w niej czarnych charakterów, nie byłaby interesująca. A „Londyńczycy” to serial raczej nudnawy, a
występujące w nim postaci choć szmatławe, mało ciekawe, przeciętne w skali londyńskich mniejszości. A my już protestujemy. Bić się chcemy, a może sądzić nawet. Wieczni z natury pieniacze. Piszemy petycje do TVP, żeby broń Boże tego serialu obcym nie sprzedała. A były już pytania za ile? Były już oferty kupna? Zainteresowała się „Londyńczykami” jakaś sieć telewizyjna? Jeśli tak, to gratulacje dla polskich producentów. Bo ile dotąd polskich produkcji telewizyjnych kupiono i wyemitowano na Zachodzie? A zachodni widz dobrze wie, że prawie każda fikcja jest przerysowana, choć bywa, że fikcja nie dorównuje życiu. Ale my, Polacy, przecież musimy protestować. Protestujemy wtedy, kiedy warto, i kiedy nie warto. I nie bierzemy tego pod uwagę, że nawet wtedy, kiedy warto protestować, pisemne protesty niczego nie wskórają. Powtarzam do znudzenia, że skuteczne mogą być tylko różne sankcje i bojkoty. Masowe, z poparciem polskich władz. Mniej skuteczne, ale warte spróbowania mogłoby być dochodzenie w kwestiach szkalujących nasz naród w instancjach i instytucjach unijnych. Ale my, ci starzy emigranci, wylewamy naszą gorycz i wołamy o pomstę do nieba w listach do redakcji. Oczywiście „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”. A piszą je przeważnie ci sami. Te same nazwiska, z tymi samymi pretensjami zalewają nieustannie szpalty
tego pisma. Od lat w tym samym tonie na ten sam temat z tym samym podtekstem. Że nie przypomnę jakim. Nie życzę redakcji „Nowego Czasu” zmory takich korespondentów. Na szczęście młodsze pokolenie polonijne, czytające „Nowy Czas”, nie nosi takich garbów historycznych na plecach. Nie ma też takich zadawnionych kompleksów narodowościowych. I pewnie nie uważa brytyjskich mediów za tendencyjnie siejące nienawiść do Polaków. Oczywiście w zmowie z Żydami i innymi wrogami naszego narodu. Media są różne, różne mają poglądy z różnych powodów. A że Press Complaints Commission, czyli instytucja rozpatrująca skargi na prasę oddaliła nasz protest przeciwko Gilesowi Corenowi i pismu „The Thimes”? A kto się spodziewał innej reakcji? Przeproszenia nas może i proszenia o przebaczenie, tłustym drukiem na pierwszej stronie pisma? „Dziennikowi Polskiemu i Dziennikowi Żołnierza” brytyjski trybunał nakazał przeproszenie Grzegorza Małkiewicza za pomówienia. No i co? „Dziennik”, który go oczernił, wydrukował w małej klatce sprostowanie czy odwołanie zarzutów drobnym maczkiem, ledwie dostrzegalnym gołym okiem. Czy takie sprostowanie w „The Times” byłoby dla wielu z nas wystarczające? Nasz słuszny zresztą zatarg z Gilesem Corenem przypomniał mi sprawę wybitnego, dowcipnego amerykańskiego felietonisty Arta Bu-
chwalda, który suchej nitki na nikim nie zostawiał. Obsmarowywał społeczności etniczne, osobistości polityczne, finansowe i towarzyskie. Bez pardonu. Dotkliwie, bo dowcipnie. Pewnego dnia przyszła do niego delegacja urażonej przez niego etnicznej mniejszości. Buchwald jadł właśnie rosół z kury. – Panie Buchwald – odgrażał się rzecznik delegacji – jak pan nie przestanie nas szkalować, kości panu porachujemy. Samochód pana zdemolujemy, szybu panu wybijemy w oknach. I życzymy panu, żeby pan został wdowcem zanim umrze pańska żona. Buchwald milczał i jadł rosół. Rzecznik wyszedł z siebie. – Panie Buchwald – jak pan tego nie odszczeka, co pan o nas nasmarował, obsmarujemy pana drzwi czerwoną farbą z napisam: „Kłamca”. Na co Buchhwald: – Chwileczkę! Jak zjem kurę po rosole, to tak się pokajam, tak odszczekam, że się mury Jerycha zatrzęsą! Ale gdzie ta kura? – Pies ją zjadł – na to jego żona. Buchwald niczego nigdy nie odszczekał i dalej pisywał zjadliwe artykuły. I tu jest pogrzebany pies prasowy. A pies ten lubi się tarzać w tzw. wolności słowa, w dowolnej interpretacji faktów. Życzę wszystkim optymizmu. Mimo ponurych przepowiedni i czarnego scenariusza. A kiedy gwiazdy zgasną po Wigilii, a rodzina i goście po trunkach się rozweselą, niech Was Anioł Pomyślności do snu ukołysze. Życzę Wam Świąt w wierze w Opatrzność i we własne siły.
Rzeczpospolitą Polską na Cyprze na posiedzeniu podkomisji ds. ochrony praw człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy – dosiadł nocą hotelowego meleksa i w stanie wskazującym na spożycie alkoholu dokonał brawurowej próby zjechania po schodach na pobliską plażę, dokonując, wedle zeznań świadków, licznych spustoszeń. Tym samym poseł Karski rozszerzył znany dotychczas kanon praw człowieka o prawo człowieka do demolowania hotelowych meleksów. W kategorii Reforma Roku bezapelacyjnie zwycięża reforma KRUS – zmieniająca niesprawiedliwy system, wedle którego bogaci rolnicy płacą od wielu lat ubezpieczenie znacznie niższe niż biedni przedsiębiorcy – której jedyną wadą jest to, że nie została, mimo obietnic, wprowadzona. W kategorii Polityk Roku nagrodę odbierze Przemysław Gosiewski – w niektórych kręgach znany jako „Edgar” – który tak zagalopował się w powtarzaniu zdań po swoim prezesie, że potępił niepłacenie alimentów, zapominając, że sam ma kłopot z ich płaceniem.
W kategorii Przeprosiny Roku zwycięża Leo Beenhakker, który najpierw obraził na łamach prasy trenera Antoniego Piechniczka (mówiąc, że dla niego ktoś taki jak Mister Piechniczek nie istnieje), by kilka dni później powiedzieć, iż nie cofa ze swojej wypowiedzi żadnego zdania, poza stwierdzeniem, jakoby trener Piechniczek nie istniał. Tym samym popularny Leo wzmocnił powszechne w Polsce przypuszczenie, że reprezentowana przez Piechniczka „polska myśl szkoleniowa” jest bytem do tego stopnia muzealnym, że codziennie trzeba dementować informacje, jakoby nie istniała. I na koniec kwestia delikatna, powiedziałbym nawet – niezręczna. Za Felieton Roku – po krótkim zastanowieniu i wyważeniu racji – uznaję mój własny, napisany właśnie felieton, pomieszczony zaś w nim plebiscyt ogłaszam Plebiscytem Roku. Co ogłosiwszy, życzę Wam, kochani emigranci i czytelnicy „NC”, by w przyszłym roku felietoniści mieli mniej pomysłów na felietony oraz plebiscyty. Co do mnie, stanowczo sobie tego nie życzę.
Felieton Roku Przemysław Wilczyński
Odkąd wiele lat temu pewien podupadający tygodnik ogłosił, że człowiekiem roku – w kategorii „wiara”! – jest Jan Paweł II, traktuję wszelkie tego typu plebiscyty jako przedsięwzięcia kabaretowe.
Ot, jedni znani ludzie pod koniec roku (w efekcie przemęczenia?) przyznają laury innym znanym ludziom, w nadziei, że ci drudzy przyznają im podobne laury za kilka lat. Z tym większą satysfakcją przystępuję do ogłoszenia swojego autorskiego plebiscytu – może raczej antyplebiscytu – nadmieniając, że przy jego konstruowaniu obca mi była zasada starannego wyważania racji, zaś naczelną zasadą była chęć wyszydzenia osób, zjawisk, instytucji oraz ogólnie jak najgorsze intencje i złośliwość. Na dobry początek Emigrant Roku, którym ogłaszam bramkarza Artura Boruca: mieszkańca Szkocji, bywalca szkockich barów i miłośnika szkockich kobiet. Piłkarz ten niniejszym przejmuje zaszczytny tytuł Emigranta Roku według mnie po ekspremierze Kazimierzu Marcinkiewiczu, a na laur zasługuje unikalnymi wyczynami: doprowadzeniem się podczas zgrupowania kadry narodowej do stanu, w którym nie rozpoznał najbardziej rozpoznawalnego w Polsce człowieka (Leo Beenhakkera), wpuszczeniem w barwach Celiticu Glasgow bramki, której nie puściłby nawet poseł Ryszard Kalisz,
oraz wieloma innymi sukcesami, które jednocześnie stały się sukcesami szkockich bulwarówek (i na których szczegółowe omawianie nie starczyłoby nie tylko felietonu, ale całego „Nowego Czasu”). W kategorii Dziennikarz Roku laur otrzymuje Giles Coren, którego wyrafinowane żarty – będące efektem wyuczonej niechęci do nauki – doprowadziły niemalże do kryzysu w stosunkach polsko-brytyjskich. W kategorii Podróż Roku zwyciężają dwie przejażdżki. Pierwsza to wizyta Donalda Tuska w Peru, podczas której to wizyty największym osiągnięciem pana premiera było założenie na głowę czapki narciarskiej. Druga to wypad prezydenta Lecha Kaczyńskiego do krajów azjatyckich, który to wypad przyniósł dwa osiągnięcia: uniknięcie spotkania z przebywającym właśnie w Warszawie prezydentem Francji oraz – co godne jeszcze większego podziwu – uniknięcie spotkania z przebywającym jak zwykle w Japonii cesarzem Japonii. W kategorii Przejażdżka Roku zwycięża poseł Karski, który – reprezentując
|15
nowy czas | 19 grudnia 2008
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
Wracamy do Polski. Masowo, nie licząc się z kosztami, bo bilety, nawet na tanie linie osiągnęły zawrotne ceny. Ale mimo wszystko wracamy, tylko że nie na stałe, a na święta Bożego Narodzenia. Za powrót na Wyspy również zapłacimy słono, ale wrócimy, wolnych miejsc już nie ma. Część z nas, z różnych powodów spędzi święta na Wyspach, z dala od rodzinnego domu, albo w domu rodzinnym, który mają już tutaj. Święta Bożego Narodzenia dla nas Polaków to czas szczególny. I chociaż w kalendarzu liturgicznym Wielkanoc jest świętem ważniejszym, to jednak w naszej doczesnej ułomności przywiązujemy większą wagę do świąt Bożego Narodzenia. Są to święta Rodziny, rodziny świętej i naszej, najbliższej, o czym świadczy cała symbolika związana z polskimi świątecznymi obyczajami. Jak choćby z obyczajem dzielenia się opłatkiem, o czym przypomina nam w tym numerze „Nowego Czas” Nick Hodge. Czy każdy z nas wiedział, że tę ważną część polskiej Wigilii zapoczątkowali nasi przodkowie stosunkowo niedawno, bo w XIX wieku? W tym najtrudniejszym dla Polski okresie, kiedy bliscy sobie ludzie nie mogli być razem, kiedy niejedna polska rodzina musiała radzić sobie z bolesną rozłąką, a wysłany opłatek zesłańcowi czy emigrantowi symbolicznie go z pozostałymi członkami łączył. O święcie Rodziny świadczy również symbolika wolnego miejsca przy wigilijnym stole. Jest to symbolika podwójna. Z jednej strony jest świadectwem nieobecnych członków rodziny, z drugiej jest zaproszeniem nieznanego, samotnego, bezdomnego, bo w tym uroczystym dniu każdy powinien znaleźć swoje miejsce w gronie najbliższych. Tym samym rodzinnej więzi nadajemy znaczenie bardziej uniwersalne.
I w końcu symbolika narodzonego Jezusa, dziecięcia leżącego w żłobku, biednego i opuszczonego. Ten obraz przemawia do wyobraźni dzieciaków w naszych rodzinach. To właśnie dzieci w święta Bożego Narodzenia otoczone są szczególną troską. To one są symbolem Rodziny. Przepraszam za te nieortodoksyjne refleksje, ale z drugiej strony nie można sacrum oddzielać od tego co doczesne. W końcu Objawieniem Wiary Nowego Przymierza jest narodzenie i zmartwychwstanie Chrystusa wśród nas, czyli obecność sacrum w naszej codzienności. To jest największa siła chrześcijaństwa i naszego dziedzictwa kulturowego. Cała nadzieja w rodzinie, tej małej i tej dużej, w której nawet wszystkich członków nie znamy. Dla nas duża rodzina, to rodzina Nowoczasowa, przede wszystkim nasi Czytelnicy. Ale też współpracownicy i dzielni wolontariusze – dwie Ewy, dwie Karoliny, Martyna, Aneta i kilku Grzegorzów. Dzięki ich obecności „Nowy Czas” trafia do Czytelników. Nasza rodzina to również ogłoszeniodawcy, drukarze, dystrybutorzy, właściciele sklepów, gdzie zostawiamy egzemplarze „Nowego Czasu”. W wigilię Wigilii całej naszej rodzinie składam najlepsze życzenia. Radosnych Świąt. I Dosiego Roku, bo spotkamy się ponownie dopiero 16 stycznia 2009.
absurd tygodnia W styczniu burmistrz Londynu Boris Johnson podejmie próbę zlikwidowania absurdalnego zakazu korzystania z pasów autobusowych przez motocyklistów, wprowadzonego przez swojego poprzednika . Rowerzyści mogli, motocykliści nie. Więc nie chodziło w tym zakazie o tak zwane pojazdy jednośladowe. Jak zwykle Ken, który swoją ideologię z czerwonej zmienił na zieloną, chciał ukarać tych, którzy spalają, a więc zanieczyszczają atmosferę miasta. Zakaz nie usprawnił poruszania się autobusów, za to osiągnął skutek przeciwny do zamierzonego. Motocykliści zepchnięci do zatłoczonych pasów spalali więcej i ulegali częściej wypadkom. Niestety, to co oczywiste, musi być jeszcze sprawdzone. Boris Johnson zapowiedział na razie eksperymentalny miesiąc. Baron de Kret
Wacław Lewandowski
Przełomu nie było Dobiegająca końca prezydencja francuska w Unii Europejskiej. Wbrew szumnym zapowiedziom prezydenta Sarkozy’ego, nie była ani nadzwyczajna, ani przełomowa. Jej kulminacyjnym momentem był czas interwencji rosyjskiej w Gruzji, kiedy Sarkozy po spotkaniu z Miedwiediewem i Putinem odtrąbił sukces „pokojowego planu”, niestety, sukces pozorny. Według wszelkich danych wojska rosyjskie nie wycofały się na pozycje sprzed sierpnia, w każdym razie nie ma żadnej pewności, że postępują zgodnie z ustaleniami Unia-Rosja, jest natomiast pewne, że działają tam, gdzie Rosja w danym momencie zapragnie. Ambicją prezydencji francuskiej było doprowadzenie do przyjęcia traktatu lizbońskiego przez wszystkie kraje wspólnoty. Ostatnio zaproponowano „drugie podejście” Irlandii, widać jednak, że Sarkozy nie zdołał przekonać wszystkich – sam zresztą nie ukrywa rozgoryczenia z powodu wstrzemięźliwości prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który jak dotąd traktatu nie podpisał i zapewne nie podpisze do końca tego roku. Przyjęto wprawdzie „pakiet klimatyczny”, przecież jednak w kształcie kompromisowym, dalekim od wstępnych założeń i francuskich oczekiwań. To ostatnie można poli-
czyć Sarkozy’emu na plus – głodny sukcesu okazał się zdolnym budowniczym kompromisu. Prawdę mówiąc jednak, bilans wypada mało efektownie, na pewno znacznie skromniej, niż słyszeliśmy w zapowiedziach. Francuska prezydencja nie przejdzie do historii jako wyjątkowa czy szczególnej wagi w dziejach UE. Zapowiadano scementowanie Unii, tymczasem w ostatnim czasie doszło nawet do pewnego rozprężenia i rozluźnienia związku europejskich państw, gdy na wieść o finansowym kryzysie poszczególne rządy na wyścigi deklarowały wysokie kwoty pomocy publicznej dla własnych banków i przedsiębiorstw, ani się oglądając na tzw. unijną solidarność i inne zobowiązania. Jak się wydaje, w bliskim czasie zjawisko to będzie się pogłębiać. Dodatkową zachętą do demontażu spójności będzie niski autorytet prezydencji czeskiej, w szczególności prezydenta Klausa, który w „starej” Unii ma wizerunek przeciwnika integracji, polityka anachronicznego i wstecznego. Widać to było po stylu „dialogu”, jaki z Klausem prowadzili w Pradze wysłannicy europarlamentu. Sarkozy nie zbudował instytucjonalnych zabezpieczeń spójności, niski autorytet Klausa zachęci więc do jeszcze bardziej widocznych partykularyzmów i nieliczenia się przez po-
szczególne rządy z oczekiwaniami unijnych partnerów. Unia stanie więc przed próbą, której Sarkozy chciał jej oszczędzić, ale jak widać, oszczędzić nie potrafił. Okazał się politykiem tyleż wymownym, co mało skutecznym, na pewno nie mężem stanu, którego międzynarodowy autorytet ostatecznie zjednoczy Europę, za jakiego to polityka chyba siebie uważał. Okazało się jednak, że głośne małżeństwo i sławna żona to za mało, by starczyło na wyjątkową, dziejową rangę przywódczą. Wielosłowność przemówień i wigor gestykulacji także nie okazały się wystarczające. Co może, paradoksalnie, świadczyć o tym, że z tą naszą Europą nie jest jeszcze tak źle, jak to często jesteśmy skłonni uważać. Że nie daje się ona nabrać, nie ulega pozorom, pustym gestom i magii telewizyjnego przekazu. W każdym razie – nie ulega ze wszystkim, całkowicie. Tak to sobie pomyślałem, chcąc za wszelką cenę znaleźć jakiś optymistyczny wątek, bo przecież nadszedł czas, w którym wszystkim Czytelnikom „Nowego Czasu” pragnę życzyć jak najmilszych, najserdeczniejszych Świąt i wszelkiego powodzenia w bliskim już Nowym Roku. A życzenia od pesymisty musiałyby się wydać podejrzane, nieszczere i mało smaczne...
16|
19 grudnia 2008 | nowy czas
czas przeszły teraźniejszy
Odczarowana dorożka Wojciech Ligęza Ucichły uczone mowy, wybrzmiały namaszczone zdania. Na razie mamy spokój – i dzięki Bogu. Przerwa w obradach jak wagary i chwilowe wakacje. Ze znajomą z Londynu, uczestniczką kongresu, siedzimy w kawiarnianym ogródku nieopodal Pałacu Krzysztofory. W pełnym słońcu, pod czaszą błękitu, na starym rynku, który już niejedno widział, znów grany jest teatr miasta. Występują głównie cudzoziemcy, bo mają czas i ochotę, by pokazywać się w roli beztroskich turystów. Przelatują dziewczyny zwiewne jak kolorowe motyle, przechodzą kocim krokiem egzotyczni przystojniacy, pielgrzymują fanatycy pamiątek, a każdy z nich dźwiga na sobie cały sklep fotograficzny. Spieszni krakowianie śpieszą się, a więc grają gorzej, jakby na odczepnego. Przejeżdżają zdobne powozy, a zaprzęgnięte do nich konie – kare, gniade, bułane, jabłkowite – jak w operetce powiewają piórami, które misternie wprzęgnięto w grzywy. Paradne powozy błyszczą złotem i mosiądzem, ich wnętrza obite zostały a to purpurowym aksamitem, a to białym brokatem, a to znowuż safianem lub kurdybanem czy też diabli-wiedzą-czym, byle sute było i mięsiste, a cudzoziemskie tyłki opierały się o coś dostojnego. Burty mogą być czarne i lśnić a’la gondola, białe ze złoconymi ornamentami, jak meble-ludwiki, bądź intarsjowane jak barokowe szafy. Na koźle damy w żakietach i zalotnych kapelusikach lub młodzieńcy w pasiastych kamizelkach, jakby nie powozić zamierzali, lecz usługiwać państwu przy stole. Coś jest na rzeczy, bo przecież podają Kraków na tacy, bez żadnych zastrzeżeń – malowniczy. Kiedy nie patrzę na pretensjonalne pałace na kółkach, lecz tylko słucham, stukot końskich kopyt po bruku przypomina coś bliskiego, przywołuje przeszłość. Rozmawiamy o polskich londyńczykach, ale to niestety wspomnienia, o pięknych dniach nad Tamizą, które przeminęły. Ale dzień w Krakowie jest tak pogodny, że rozprasza elegijne nastroje. Chyba pójdziemy na wystawę malarstwa Wojciecha Weissa oraz Ireny Weissowej (Aneri), by cieszyć się blaskiem tych płócien, smakować rozświetlone pejzaże, kontemplować roślinne wariacje kolorystyczne, podziwiać rozłożenia barw w architektonicznych studiach. Warto przyjąć atak jaskrawej czerwieni kimon, sukien, obłoków, kwiatów. Oczywiście ulegniemy też smutkowi widmowych zmierzchów w brązach szarościach i czerni. W 1904 Wojciech Weiss namalował obraz „Pogrzeb w mieście”. Oto w bezlitosnym pejzażu zimowym jarzą się blade latarnie, całun chmur ciemnieje ku dołowi, kondukt pod parasolami, z wyjątkiem damy, która pozostała w tyle i mija właśnie krzyż przecinających się ulic, zbija się w jedną masę, odczłowieczoną, przemijającą w tym marszu. Lewą stroną ulicy kawalkada dorożek podąża za karawanem. Widziane od ty-
łu okolone dziwnym szarym światłem sylwety żałobników, którzy zasiadają w tych wehikułach, nie należą już do świata żyjących. Takiego wrażenia trudno się wyzbyć. Na pół zaświatowe dryndy są skromne, zgrzebne i chyba niemiłosiernie skrzypią, bo do czego przydać by się mogły ozdoby w tym ogołoceniu? Może nie napotkamy na wystawie tego obrazu? Czy obejrzymy drzeworyt z roku 1940, Kościół Mariacki w Krakowie. Poranek? Znane mi z reprodukcji stojące obok Sukiennic dorożki to pojazdy raczej demokratyczne, bez ambicji, by stać się karetami. Chude koniki patrzą melancholijnie w wylot ulicy świętego Jana, skupieni w kręgu sałacia-
Konie wypasione, dorodne, mają co ciągnąć, bo przemiana krakowskiej dorożki dąży w stronę monumentalizmu. To, co ujść ma za krakowskie, w istocie jest wiedeńskie i nowojorskie. rze prowadzą jakąś dyskusję fachową. W albumie ze starymi fotografiami Krakowa znalazłem zdjęcie Ignacego Krygiera z przełomu lat 60. i 70. XIX wieku: dorożki trwają w tym samym miejscu, wyglądają prawie tak samo, może tylko budy są bardziej kwadratowe. Pocztówka z lat 90. wieku XX potwierdza, iż wiek cały z dużym hakiem utrzymywał się tradycyjny wzór pojazdu. Aż tu nagle komercja i konsumpcja zażądały teatru, szpanu, rozpasanej wygody, kapiącego bogactwa. Jak zawsze tego rodzaju potrzeby przywabiają kicz, który mnoży się i pączkuje. Na razie nie ruszamy się z miejsca. Pijemy kawę, patrzymy na sceny uliczne skąpane w słonecznych promieniach. Żadnych więc mgieł, nastrojów, niedomówień, tajemnic. Powozy krążą, interes idzie, klienci piszczą z uciechy. Jakie te konie jednak piękne. Arystokratyczni kuzyni dorożkarskich szkap ruszają się z niezwykłą gracją, uczestnicząc bez mrugnięcia oka w komunikacyjnej maskaradzie. Czy przyjrzeliście się końskiemu oku? Sama ufność przybrana w gęste rzęsy. Konie wypasione, dorodne, mają co ciągnąć, bo przemiana krakowskiej dorożki dąży w stronę monumentalizmu. Jeśli proces powiększania landary się nie zatrzyma, wnet pasażerowie z łatwością będą mogli spoglądać w okna mieszkań na pierwszym piętrze, a powóz osiągnie rozmiary, powiedzmy, londyńskiego autobusu. Bo my, Polacy z bidy wyzwoleni, kreatywni na nową modłę, lubim przesadę. To, co ujść ma za krakowskie, w istocie jest wiedeńskie i nowojorskie. Stamtąd skopiowano wzory. To kolej-
ny przykład unifikacji lub – mówiąc mniej układnie – małpiarstwa. Małe i lokalne nie ma tedy szans, tradycyjne – niech idzie na śmietnik, skoro wszędzie winno być jednako. Goście są zadowoleni, fun nie ustaje, więc o co chodzi? O nic, trochę mi tylko żal poczciwych dorożek i przy okazji własnych wspomnień. Landolety z podwójnym zaprzęgiem, albo może kalesze, służą teraz zabawie i reprezentacji, nie zaś zwykłemu transportowi. Podobają się dzieciom oraz infantylnym dorosłym. W moim prowincjonalnym N. S. dorożką przewoziło się większe zakupy, dorożką ruszało się na niedzielny spacer. W środku było poważne siedzisko dla seniorów i składana ławeczka dla dzieci. Hamulec z korbką, mosiężne latarnie, podnoszona buda, bat ze skręconego rzemienia zakończony czerwonym pomponem – wszystkie te cuda mogłem sobie obejrzeć z bliska. Uprząż z dzwoneczkami strojonymi na różne tony warta jest osobnego poematu. Często siadałem na koźle. Kiedy mogłem trzymać lejce, wstępowała we mnie wola mocy. Paniczowi zdawało się bowiem, że powozi. Otwierała się przestrzeń bezmierna: jechaliśmy, hen do bocianiego gniazda na sośnie o ściętym wierzchołku lub w stronę pagórków za miastem, z których najbliższy skrywał w sobie grotę z Madonną. Biegle rozpoznawałem dorożki w tym mieście. Oczywiście te na zwykłych obręczach turkoczących po bazaltowej kostce zupełnie się nie liczyły. Co innego opony-balonówy. Na szczycie mojej listy rankingowej znalazła się
Allegro furioso alla polacca Ale w knajpie dorożkarskiej, róg Kpiarskiej i Kominiarskiej, idzie walc „Zalany słoń”; ogórki w słojach się kiszą, wąsy nad kuflami wiszą, bo w tych kuflach miła woń. I przemawia mistrz Onoszko: – Póki dorożka dorożką, a koń koniem, dyszel dyszlem, póki woda płynie w Wiśle, jak tutaj wszyscy jesteście, zawsze będzie w każdym mieście, zawsze będzie choćby jedna, choćby nie wiem jaka biedna: ZACZAROWANA DOROŻKA ZACZAROWANY DOROŻKARZ ZACZAROWANY KOŃ. Konstanty Ildefons Gałczyński
Zaczarowana dorożka (fragment)
jasnobrązowa „jedynka” i czarna szóstka. Marzyłem o karierze dorożkarza, a niekiedy tylko – strażaka. Duch się zaleniwił we wspominaniu. Spisuję obserwacje, a tu nawet słowo nie padło na temat krakowskiego mitu – z dorożką w samym jego centrum. W chimerycznym nokturnie mistrza Gałczyńskiego sen miesza się z jawą, zwykłość z fantazjowaniem, twory wyobraźni z odpryskami rzeczy real-
nych. Zmarli kochankowie ruszają w podróż ku szczęściu, które znika z nastaniem świtu, trzej artyści odkrywają sekretne kunszty i rzemiosła w onirycznym mieście, w ordynarnej knajpie tętni prawdziwe życie, a dorożkarski guru wygłasza apologię wyobraźni poetyckiej. Ileż tu tajemnic? Nie wiemy, skąd pochodzi wezwanie do nocnej jazdy, gdzie kończy się obszar czarów (wszak koń miał autentyczne uszy), jak odnieść literacką balladową opowieść o „starej kaplicy” do prawdziwej topografii? Czytelnik, oczarowany i poddany magii słowa, jest głównym pasażerem najsłynniejszej w kulturze polskiej dorożki. Turyści z wielkich ekwipaży nie znają poetyckiego mitu – i mają się dobrze. Tego miasta nie stać na choćby jedną autentyczną dorożkę. Nie wytrzymałaby konkurencji. Komercja przemienia wszystko, ceni sobie wyłącznie, jeśli mówimy o przekraczaniu realności, bajeczne zarobki. Z pejzażu miasta zginęły znane od wielu pokoleń jednokonne pojazdy, rozpłynęły się w niebycie typy dorożkarskie, zniknął folklor tej grupy. Zmieniły się czasy, formy i aspiracje. Przecież tak być musiało i sentymentalne zaklinania niczego w tej materii nie zmienią. Wystawa Weissów była fascynująca, choć nie eksponowano ani „Pogrzebu w mieście”, ani drzeworytu z Kościołem Mariackim. Pod Domem „Polonii” żegnam się z londyńską uczoną. Przejażdżki po trzeźwym mieście nie będzie. Za nic nie wsiądę do odczarowanej dorożki. Autor jest profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego
18|
19 grudnia 2008 600|2 nowy aindu rgczas 22 SAZCY WON
nowy czas | 19 grudnia 2008
71 EJAZCY WZ I ACSJEIM
czas na święta
|19
ku.oc.sazcywon
nowyczas.co.uk
czas na święta
e c ą j u ż ó r d o P Angielskie Boże Narodzenie przezYstulecia TNEZERP ŚwiąteCzNe KartKi Na święta niech będzie biało, jak na tradycyjnej bożonarodzeniowej pocztówce. To nie amerykański, jak się okazuje, ale tutejszy, angielski wynalazek. Pierwszą w tysiącu odbitkach wydrukował w roku 1843 wiktoriański biznesmen i filantrop Sir Henry Cole (1808-1882). Ten sam, który wpadł później na pomysł założenia muzeum poświęconego historii rękodzielnictwa i pięknych użytkowych przedmiotów – dzisiejszego Victoria & Albert Museum. Dawne piękno miało inspirować i poprawić poziom masowo produkowanych wiktoriańskich przedmiotów. Pierwsza świąteczna kartka (zamówiona przez Cola u artysty grafika Johna Cacott Horsleya) też była przykładem takiego nowoczesnego połączenia troski o piękno, z dbałością o interes i wygodę. Cole cenił dobre stosunki z klientami i podwładnymi, i z okazji świąt i rozpoczynającego się nowego sezonu zwykł był im posyłać pisane własną ręką krótkie życzenia. Powodzenie licznych biznesów, w które się zaangażował sprawiło jednak, że ich pisanie zaczęło mu zabierać zbyt wiele czasu. Zawsze z głową pełną pomysłów wymyślił gotową ozdobną kartę z wypisanymi życzeniami, na której wystarczyło tylko złożyć swój podpis. Idea artystycznej pocztówki spodobała się i innym. Pomogły i ówczesne postępy techniki drukarskiej, i usprawnienia usług coraz tańszej królewskiej poczty. Z początkiem lat 60. XIX wieku posyłanie kartek ze świątecznymi życzeniami stało się na tyle popularne, że wkrótce potem dotarło do Niemiec i do innych krajów Europy, a w 1875 roku wydrukowano takie i w Ameryce. W roku 1880 angielska poczta w obawie, że nie podoła z ich terminowym doręczaniem po raz pierwszy publicznie ogłosiła dobrze znany nam apel o wcześniejsze wysyłanie życzeń. Można by pomyśleć, że niewiele się od tej pory zmieniło, gdyby nie to, że postulowane w roku 1880 „wcześniejsze” wysyłanie kartek sugerowało wrzucanie ich do skrzynek rano 24 grudnia, zamiast po południu. Radzi się dziś naszym listonoszom, by przyspieszali kroku, ale nie wiem, z jaką szybkością musieliby po ulicach chodzić, by uzyskać rezultaty równe poczcie z czasów królowej Wiktorii.
w dawNym PrzytułKu Na białe święta też się tutaj nie chyba zanosi. Może tylko takie na pocztówkach. W każdym razie życzę wszystkim lepszej pogody niż ta, jaką przed kilku dniami przyjął mnie londyński Shoreditch, gdzie zbierając materiały do świątecznego artykułu pojechałem wysłuchać wykładu o pocztowych kartkach i by obejrzeć wystawę w tamtejszym Geffrye Museum. Mroźne szkwały próbowały zepchnąć mnie na ulicę, a strugi deszczu siekły moją twarz zanim mijając na rozległym dziedzińcu świecącą lampkami choinkę znalazłem wreszcie schronienie w ciepłym wnętrzu niewielkiego muzeum. W eleganckim,
Tylu teraz tutaj naszych rodaków. Może czas, by do angielskich świątecz nych tradycji dodać swoje trzy grosze. Podzielmy się w czasie świąt z tubylcami opłatkiem, złóżmy od serca najlepsze życzenia, a nuż zwyczaj znad Wisły im się spodoba?
››
Przy wiktoriańskiej choince; powyżej marcepanowe smakołyki na świątecznym stole z czasów Stuartów, około 1635 roku
horyzontalnie wyciągniętym XVIII-wiecznym budynku z czerwonej cegły poczułem się przez moment jak jeden z jego dawnych lokatorów. Przez całe dwa stulecia (1714-1914) mieścił się tu bowiem przytułek utrzymywany przez londyński cech kupców towarami żelaznymi. Na kilka godzin deszczowej soboty ogrzał i przytuli także i mnie. Nie mnie jednego zresztą, bo sporo zastałem tu zwiedzających. Muzeum skromne, ale popularne. Trochę z boku turystycznego szlaku, ale może i ktoś z Państwa w święta je odwiedzi. Ciąg dawnych pokoi połączono długą amfiladą korytarza i zamieniono na ekspozycję historii zmieniającego się przez stulecia wnętrza londyńskiego domu. Nie o pałacach arystokracji tu mowa, ale domach klasy średniej – mieszczan, stołecznych kupców i rzemieślników. Okres Bożego Narodzenia od wielu już lat jest dla kuratorów tego muzeum okazją do zmiany stałej ekspozycji. Uzupełniona dekoracjami, świątecznym nakryciem stołu i dodatkowymi informacjami opowiada o zmieniających przez stulecia londyńskich tradycji obchodów Bożego
Narodzenia, dwunastu dni między 24 grudnia a 6 stycznia . Na co dzień jesteśmy dziś w Londynie świadkami ścierających się i mieszających ze sobą tradycji i kultur i zapominamy czasem, że nasze własne „niezmienne i odwieczne” tradycje są często złożonym amalgamatem różnych oddziaływań, mód oraz różnorodnych wpływów, które też się zmieniały.
CHOiNKa Trudno wyobrazić sobie dziś święta bez choinki, ale ta stała się przecież popularna dopiero w XIX wieku. Tak jak do nas, tak i do Londynu przybyła z Niemiec. Co prawda nie ma potwierdzenia w rzeczywistości legenda, że po raz pierwszy sprowadził ją do Anglii książę Albert, małżonek królowej Wiktorii (najprawdopodobniej zrobiła to pod koniec XVIII wieku małżonka króla Jerzego III, królowa Charlotta), ale rzeczywiście to za czasów Wiktorii i Alberta ozdobiona kolorowymi łańcuchami choinka stała się popularna nawet w skromniejszych, mieszczańskich domach. Wiktoriański pokój w muzeum zdaje się najbardziej odświęt-
skim zwyczajom celebracji zimowego przesilenia Słońca. Zamiast choinki (też przecież o pogańskich korzeniach – w nordyckiej mitologii jest drzewem kooławybdo einawotzsok eicśiwyzcO smicznym) pod belką powały owtsyzwisi rawottu ełac i ujokop w żuj ęis enoingzłota arp s ot icśonlógezczs w a( czczona przez celtyckich druidów ałain rago )wókams hcikslop .ćśogołb ancebohcezsw gałązka jemioły, a na ścianach girlann ławatsozop ein nydnoL dy z wiecznie zielonych mąłagałązek ainapsw ławyworaifO .ynżułd yb anżom ecsloP w jerótk o ,ętabreh wawrzynu, rozmarynu iołostrokrzewu. ,akłedym ecąnhcap ,ćyzramop okly t asiweLzdobioanhoJ do ikinzcęr eiktuicęim Ta zieleń pośrodku zimy, ,którą ełac i ainarbu endom ,iky temsok no także wnętrza kościołów, symbol ,yzceto zr h cynkęip ,hcynwizd owtsónm łaleimśeino i yłacywhcaz san erótk nadziei i odradzającego się.yżycia. Dzień udohcaZ z aefort eicorwop oP eworonoh acsjeim yławomjaz narodzin Chrystusa, różnyan według imin ołyb ęis anżom i hcakłóp opinii różnych wczesnych teologów, z imakponażelok dezrp ćilawhcop .akrówdop stanowiono przecież ot w końcu ,iksloP od ćeicel eiceizdęb kaJ ein oklyT .hcatnezerp o eicjatęimap wygodnie zgrać z datą obchodzonego użagab od hci eicjadałkw w starożytnym Rzymie święta meindZwycięogy t dezrp śotK !ogenzcęrdop z onakezc ąrótk an ,ąkdów z łahcej skiego Słońca, wygrzebującegoumsięęt zękdów i meineinksętu aboso annI .uksintol an onarbedo mroków zimy. enawony ram enoingarpu ałzoiw .yłaicelod ein żet – anys ald ikbyz rg Świąteczny stół oczywiście pełen eindałkod oktsyzsw cęiw eicjukapaZ był jedzenia. Tradycyjnąhcweinśredniometop a ,eczilaw w eicj y rku i .etłusta inawyw okapzor eikleiw ipątsan wieczu głowę dzika zastąpiła gęś, eizdęb użagab ogezsaw ćśęzc hceiN ald einzzcąływ anawokydedaz a coraz częściej egzotyczny przybysz oc ,ewakeiC .hciksilb hcyzsaw Ameryki – pieczony indyk,zktórego ,ewakeichoI ?iksloP od eiceizeiwop ?eicicó rw myzc dowano w farmach wschodniej Anglii już w trzeciej ćwierci XVI wieku. Są też na ówczesnym stole misterne popisy tyleż kulinarnej sztuki, co i czystego artyzmu. To, co wygląda na gotowane jajka, paski wędzonego bekonu, jabłka, gruszki i inne owoce to smakołyki zrobione z drogiego cukru i mielonych migdałów.
ny, pełen prezentów, promieniujący obecnością dzieci. Obchodzone w rodzinie święta Bożego Narodzenia przeżywały wtedy swój renesans i tam są korzenie wielu do dziś praktykowanych tradycji.
POd JemiOłą Oczywiście obchodzono je i wcześniej. Pierwszy w muzealnej ekspozycji „historyczny pokój” to wykładany dębową boazerią hol domu londyńskiego kupca z epoki późnych Tudorów i Stuartów (1580-1642. Tu święta są jeszcze pogań-
››
Ciasto z ukrytym migdałem dla „Króla 12 Nocy” – na zakończenie świątecznego Boże Narodzeniowego sezonu w mieszczańskim saloniku około 1790 roku; obok: na święta nie może też zabraknąć słodkich „mince meat cakes” – kiedyś robionych naprawdę z zaprawionego korzeniami i bakaliami mielonego mięsa
Świąteczne obżeranie się nie jest więc niczym nowym. Inna rzecz, że nie nowe są też dzisiejsze utyskiwania, że wszystko to niewiele ma wspólnego z duchem chrześcijaństwa. Dobitnie przypomniano o tym w Anglii w purytańskich czasach wojny domowej i
Po PR
ksńisatP ard(1642-1660). naskelA rewolucjiaCromwella W ku.oc.sazcywon@ajckader roku 1644 oficjalnie zabroniono w parlamencie nie tylko świątecznego zdobienia pokojów zielenią, ale w ogóindeiwopdo i ćąniwo einlezczs le ouroczystego asabłeiK .eccelebrowania zilaw w ćicśeimu świąt – ”ęklubNarodzenia. ec an„ elkywz Uznano ałyb anajiw Bożego jeazza poyba ,berot hcywoilof ywtsraw w .einarbczczone u an łdezsprzez ezrp einpoplecznika hcapaz gańskie, ąj ałisud ein reisołimein amaM diabła, członków yzrp ćśrzymskiego odar ot az elapapieża ,ącąjelk ąim śa t ,asabłeik uktulowop nKościoła et i uinawywkatolickiego. okapdo yzdęimop s zakazanego yłyb hcapaz ęis ycąjaintalu ąjainaływ wórtews einwep saW z ćśozskęi w reipjświąteczne an ękzcedóW zdają .enalżasię rboywięc wein nam op u kłedup w a ,ikzceletub ęis Mało kiełbasa, y tneze rp obla ałyzsu r żuj jewokitsalp od ęis oławad .kin res ywomod ęis iazc hcatub spomiędzy w ydetW .yłażdżejod ezswaz od azsu r einśalw kolejne r Remybu rgmuzealne ołajiwo metpokoje. op a ,ikwMimo ómlakeże y m a z e s k a j y ł y b e z s w a z d o i k z i l a W A .aicybodz od eikżęic ujark myzsan swetrów wyłaniają a tęiwŚ ćizd ęps ,ikslozPWas pewnie ein ęis )!eżoB ńorb( yba ,mertews iększość a n o k l y t e c ą j a k e z c , w ó b r a k s e n ł e p d ó r ś w a ł a w o n a p ć ś o d a r a k a j się buteleczki, a w pudełku po stauracja przywróciła w kalendarzu prezenty ainezdojuż raNruszyła ogeżoB albo hcyncein ałinwaju ein i ałkułts .eicrawto hci w ilamyzrt kaj ,hcynaworadbo zawsze dojeżdżały. Wtedy w zarewlaśnie t enweparusza Z .ynizdo dor dórśw butach czai się domowy sernik. hcartSBożego .ikzilaw a leicicśałw wórcelebrowaaimaz ein ecsloP w ydeik ,umet onwaD święta Narodzenia, ej cąjadąlgo ,ybraks et hcakęr hciows Walizki od zawsze były jak sezamy kraju ciężkie do zdobycia. A naszym o t ż u j o b l a , i k z i l a w e i c e j u k a p ęis tewan a ,łyb ladan ycinarg an w ecizdor ,jeipeljan eis ołaizd Polski, spędzić Święta b – norts hciktsyzsw ez jaka radość panowała wśród ćśęzc hciBożego ąrops eiNarodzenia nwep i eicśiliborz pełne skarbów, czekające tylko na niehcikgo długo ieworolokwtoew lezsw eineżozachowało wezrP .ławogętumiar op s ilęizw utyb ogezspel uinawikuzsop an ecsloP jenżęim reis ich otwarcie. jak trzymali w obdarowanych, a l d i k n i m o p u i y t n e z e r p ą i w o n a t s ołyb hcywoicśonwyż wótkudorp osu d ilahcej yw i ęhcap dop einm rodziny. Zapewne terazno również w Dawno !eineOd żarw eseks żud yłibbom or ainaw okap by zo komik temu, kiedy Londynie poezję BowbaPolsce wstrzemięźliwość. ganie dżety swoich ze strorękach ny shitepof fools.com, pełnie inaczej byłowśród ze scrab bla mi, skarby, oglądając je einśktó ałwre żet aJ wa .hcyzsżilbjan hcikat w onwep an żuj a ,enoinorbaz A ełhczreimaz et matęimaP .iirtsupakujecie .jezcani ołyb żuj ęnorts ągu rd W walizki, albo już to sie najlepiej, rodzice w działo araz ,ąnżórdop ębrot maławokaps ze wszystkich stron – bo w w ęis yławodjanz eikaj ,hcaicśoli c kryzzy iksloP od ęispo ołwsta izdźeły j ydw eikcza ,yssach azzrobiliście Dyczęść lana akompaniującą zdjęciom Barry gdzie przed każdym Bożym Narodzesu w latach ydetw man ałgom aksloP oC i pewnie sporą ich .ceimeiN od mazsu r hcatęiwŚ op poszukiwaniu lepszego bytu wzięli siermiężnej Polsce nawet kolorowe ein oget omiM .użagab myzsan ezswaz i ecąiseim awd oc oinderstanowią ś dla do iirtsuA w ym śybro ogesłych zc ,ćawordo efoazBarbie, prezenty mnie40 pod pachę i wyjechali doniem wybie ein yb roit upominki jejom ćFe śon rdla o zoina peiN wrażenie! opakowania PrezeNty in ste sprzed lat, co ucie szy star ra nych jestrobiły tuzin duże najbar dziej trzy dzie stych. Ich twór ca, Al fred Butts, yba ,eibos mainmopyzrp – a k ń e d u c ś e i k a j ę i s o ł i z o w kat łyb ein kinżagab żuJ ?ileim ein najbliższych. właśnie icśotsiwyJa zceteż zr w eli ,kandej azdardz Austrii. Pamiętam te zamierzchłe W drugą stronę już było inaczej. .onarbedo śoc man keiwlokydeik ,icbab ald korfalzs ynainłewaspakowałam b n aicratod tkaf a ,ynawodałaz torbę podróżną, zaraz Święta to okazja do wizyty w kościele, aprzez Hol ly wo od szych wiel bi cie li je go mu zy ki. ab sur dal nych, ob ra zo bur czych czy bez ro bot ny ar chi tekt roz wią zu ją cy z kiedy jeździło się do Polski czasy, hi sto rię kloc ków w w ó k y t e m s o k i ń a r b u k o b O . y ż a Co Polska mogła nam wtedy jenzcezrg ,jełam kodiw abyhC k Świętach ruszam do Niemiec. iklal enzcilś ,aizdaizd ald kainopo .ycąjutycske kat ein ecsjeim óim ikslop :jein w ęis yłzalanz średnio co dwa miesiące i zawsze czego byśmy w Austrii zaoferować, ezczsej ydetw w gronie ąrótk ,ikprzyjaciół nyzcweizd i doydalokezcnu i kdów enyzu k alżów d eibki, raBwpadł nadpo muzykowania aj cautys umet tal aklik o reipoD to nie zwy kła książ ka, w Fo to -Rhe to ric zwy czaj nie pa skud nych ga dże tów o te krzy mysł no Niepozorność mojej torby nie , y t o b o r j e w o m o d k a i n o k r e j a , y w o p i l woziło się jakieś cudeńka – ,ękęr az ąicbab z jecąjużórdop ,małyb nie mieli? Już bagażnik nie był tak ald imahcez ro imyłac z akliM .ćLe ainego imz eiingry źaryw Mo ęis ałęno zcazpol – zdradza aprzez kzjednak, cetsako iclej iile onych ww ip rzeczywistości eiksloktó p ,arej kwznaj órbudzie ż bawełniany szlafrok dla babci, broczynności ćśonjuokazanej zc łaipysu biednym. eiciwokłac Stąd my wier sze Dy la na na pi ma ty ce re li gij nej. Pro po zy cje nad sy ła ją wej gry słow nej, w któ rą w h c y r u n o p h c y t m a t W . h c i k t s y z s załadowany, a fakt dotarcia na iilgnA w ynizdor od ćatal ymśilęzcaZ waży. Obok ubrań i kosmetyków hcezcmeiN w eż ,meiW .awokarK z koniak dla dziadzia, śliczne lalki an żuJ .łtiwk tymezrP .wókinlec yłyb enzcinarg aicśjezrp hcasazc miejsce nie tak ekscytujący. ałats akzilaw andilos ,akleiw i idea prezentów. Dopiero wiktoriańskieikzęiilsaw w polski sa koncer tami internauci. W tym kutemu szcze gólne latąwgrał ko z przy Jasl-op etmiód żujsię yja łaciół jceniej: pmi. s eik anne yciw ntoprze hco rwach Barbie mię dla dzy kuzynek i czekolady anjelok aławopętsan ucsjeim okdazreiN .ędzie kęm sięć zez rp arpetyl zrznalazły p naeżro Dopiero kilkaro lat sytuacja n bawek jet edzi inawny okaPwie .andęlu bzeiza lipowy, ajerkoniak domowej ela , żet einw ep einm aroboty, N .ąjakezc Milka z całymi orzechami dla dórś(nie w ,aizapominając nawywokapzorzresztą ainomeo redobroc z o k t s y z s w ć a g ą i c y w o ł y b a b e z r t zaczęła się wyraźnie zmieniać. czasy kaj eiwarp ążórdop dezrp ołyb czy w stu dio fo to gra ficz nym, jed nym sło uzna nie wzbu dził m.in dmu cha ny mes Bru not, od ku piw szy pra wa żubrówka, polskie piwo i ciasteczka n k a n d e j ę i s a i w a j o p ć ś o d a r a z s k ę i w j a wszystkich. W tamtych ponurych ainaksalm i utywhcaz wókęj od eimśa t an ćadałku i akinżagab Zaczęliśmy latać do rodziny w Anglii san acąjainałhcop ,ainome rec le nie były zabaw,mne, że wiwNiemczech i ękdziś zWiem, ilawna ęiszwę are to wem ydeik wszę ,ydetw czynności) worokazję dowótnewca ęis ołacuzrprzemienią einarbU .hcyje naw adbo eiko łacuzr kau intor lec skie, metoPnadał .ilortngrze ozk Krakowa. czasach przejścia graniczne były dzie tam, gdzie je go przy ja ciel Święty Mi łaj ubra ny w mun dur po lo -się zna ną zerp einawokap żin ,jeizdrab wielka, solidna walizka stała i ko z ena lgaN y tnezerpspecjały agąicyw już ilowop przeprawą przez mękę. Nierzadko te .polskie – łóts an yłaifart ybraks a ,okżół an ydalb łain rago san a ,meson łicęrochotnicy k ein yłyb enbezrtoP .imatęiwŚ dezrp niezbędna. Pakowanie tejże walizki wzajemnego obdarowywania się. Z Ho) e i c ś i w y z c o a b y z r g e i n a t u b ( a k a z o k Fe in ste in pstry kał lub pre zen to wał swo je wy w wer sji pu styn nej, ka len darz z i zdo łał ją wpro wa dzić do su per mar ke czekają. Na mnie pewnie też, ale ,dóim ,ategev ,u ribmi z akwelan z eibior cbab ezsan ymatiwop yzc – hcarts trzeba było wyciągać wszystko z żet e ,enlaupier nam icwot śonlod z ok ly t od było przed podróżą prawie jak ala ich ny mi atęiniwapojawia zcsię zs iz dohcyw bagażnika i układać na taśmie do jednak .ysabłeiza k jetępośrednictwem iniwz y rtemolik i loAmeryki mA eż ,eicśęzczs e łaC w ?im kęr impięć y tsunajwiększa p landii oktsyzsw yba ,ćśowołsymop i ty rps zdję cia. tchnie atmosferą lat 60. w przystojnyceremonia, mi mormopochłaniająca nami topless nas oraz tów laatach dzie siąkiedy tych,radość czy niącz esię zinlewalizkę wtedy, otwiera i Całość kontroli. Potem celnik rzucał okiem, niż pakowanie prezentów przyjmą Anglicy św. Mikołaja (zmiesza- cami wcale nie były wyciąga z ce. Pre Amery zentunosem, je życie gwiazd i blady zestaw kabardziej, czek okre ślonych przez pro - nie niej źródło niemapowoli łego do chodu prezenty. przez Nagle kręcił a nas ogarniał przed Świętami. Potrzebne były kozaka (buta nie grzyba oczywiście) strach – czy powitamy nasze babcie z zdolności manualne, ale też nego już trochę z wypełniająca śmietanki Hol lywoodrękami? w moCałe menszczęście, tach dużecenta tylko mianem „bożo naroaby dzewszystko nioresztę swoich dni.wychodzi szczelnie zawinięta pustymi spryt i pomysłowość, prezentami skarpety włoską czarownicą dzieci. Wybierając więc Uznany za twórcę znanego na całym najbardziej nieoczekiwanych, jakby zza wych” – każda kaczka symbolizuje poBefaną). Celebrując rodzinę, o którą oto- prezent dla najbliższych świecie Monopolu, Charles Darrow, kurtyny, u fryzjera czy w garderobie lub stać z szopki. czona dziećmi i wnukami królowa Jeśli jednak już kupiliśmy prezenty, również nie należał do bogaczy, był w czasie castingu oraz czas kiedy „stary” Wiktoria nigdy nie zapominała, czasy jej może warto czasami posprzedawcą, który marzył o podróżach Hollywood odchodził w przeszłość bez- nie sprawdzając, z jakich pobudek popanowania upodobnią Boże Narodzenie myśleć o genezie jego i dużych pieniądzach, więc kiedy pew- powrotnie. Jak sam autor przyznaje, wstały, warto będzie się zrehabilitować do świąt, jakie po dziś dzień tu znamy. nego razu zagrał w nową grę pisanie poezji do tych zdjęć było zupełnie za rok. A co dla dzieci...? No cóż, dziepowstania. wymyśloną i opatentowaną przez Lizzie spontaniczne, a ucieszy ona zapewne ci powinny się uczyć poważnych rzeczy od małego. J.jaMa n bicieli talentu Dylana. -akwabaz z mepelks einydnoL w myzskęiw n degie, zrp twy eerczuł tS tneswo geRją anszan maksę. y toAu ps ator t reka boR i ęiwiel ainA .tal hcówd do einydnoL w akzseim t reboR .iilgnA w atęiwś enlópsw ezsw reip hci oT .im Cy ni kom i prze śmiew com pro po Mo no po lu by ła człon ki nią sek ty kwa kie -op hciows ald ypukaz ewokdzaiwg ąibor eis'yelmaH W .ukinreizdźap w ałahcej yzrp imćeizd z w eibos ćilowzop ilgom ein ąrótk an ,nroBrów, ybaBbez ecla l onicz ałyznie ramwie aidu alKcą ain loickój śezSi .hcenu ic jemy Mał go rza ta Bia łec ka sprezentować kiczowate gra rzą wtepo -an ilawonalpaz żuJ .ogeL wókcolk watsez ąkniohc dop eizdjanz kejezrdnA inteloretzc a ,ujark Rozwi-ja neoipre rów ludź śli łaagrę, anjąc ąiwko talej łu m ceizzen d erty ótkw ,ewi nj ygi calij kny ude ikw abaność z ćybamię n ilgdzy om ą dęb mi ydeiikwy ,ycmy ęise klik azspotykam ,ypukaz enna pętsRegent Street przed największym w Londynie sklepem z zabawkaiim Roberta nię iksloP z udzaj yw omim ,iceizd hci ybeż ,ąchC .ęinźarboyw ćajiwzor ągomomi. p zaTo ro oich geikpierwsze sleigna akwspólne yzęj ęku święta w Anglii. Robert mieszka w Londynie od dwóch lat. Ania wieczór, rzadko myślimy o tym, skąd się która miała.prze strzec luodzi ęrefso mta ąw inezprzed d ranozgub żob przyjechała ą-wizdwarp yłw uzpaździerniku. cdo zodziećmi W Hamley'sie robią gwiazdkowe zakupy dla swoich poę i w ś o p m e d z a j y w d e z r p ń e i z d y n l o w y n y d e j j ó w S . e c s l o P w ą n i z d o r z e i n e z d o r a N e ż o B i z d ę p s d a r noK ciech. Sześcioletnia Klaudia marzyła o lalce Baby Born, na którą nie mogli pozwolić sobie w wzięły.-leKu pując dzieciom zabawki w nymi skutkami prywatnej wła sności... igna akyzęj ikuan od retupmok łipuk aknys ogeinteloimdeis ogejows alD .kraju, ypukazaeczteroletni nzcetąiwśdeAndrzejek zrp an łic znajdzie pod choinką zestaw klocków Lego. Już zaplanowali naprezencie, w ogóle nie przychodzi nam Czy rzeczywiście?stępne Darrow sprzeza dałkilka za .ik-ymiesięcy, tametam i kiedy ogeiks będą mogli nabyć zabawki edukacyjne, które dzieciom ułatwią nazakupy, y rb ald .ni.m ikwabaz azcratsod y rótk ,upelks iirotsih jeigułd ukę udow op z asangielskiego 'yelmaH ilarboraz yw ycpomogą syzsW rozwijać wyobraźnię. Chcą, żeby ich dzieci, mimo wyjazdu z Polski języka do gło-zwy, jak że nu ją ce mo gły być ich sa dy gry fir mie Par ker Bros i za pew ne cezr żecezrp ot ujark my t w ajcyart arbod A .kewabaz u robyw ogeżudprawdziwą zaro jeikswebożonarodzeniową lórk ynizdor jeiksj y t atmosferę. odczuły nezd oraczy N ogwspo eżoB tmnieć ąiwś hcy ozd-ohcbani o ein j ycyda rt jment eicśęzcnie janKonrad eismy erkślał ospędzi wo ein gezczNarodzenie s ,azsjeinżawzjarodziną n Boże w Polsce. Swój jedyny wolny dzień przed wyjazdem poświępoczątki.aiWy star hinsto przez mo po lolósach cił na przedświąteczne zakupy. Dla swojego siedmioletniego synka kupił komputer do nauki języka angielk e n a t S l i m a K : . t o f i t s k e T rię powstania lalki Barbie wymyślonej małoletnich graczy ulegai ją cych złudzeskiego matematyki. Hamley'sa z powodu długiej historii sklepu, który dostarcza zabawki m.in. dla bryw latach pięćdziesiątych przez Ruth niu, że stają się mi lioWszyscy nerami. wybrali Cóż, jak tyjskiej rodziny królewskiej oraz dużego wyboru zabawek. A dobra traycja w tym kraju to przeceż rzecz Handler – businesswoman i mamę ma- widać, zabawki nanajważniejsza, początku bawi ły nie szczególnie w okresie najczęściej tradycyjnie obchodzonych świąt Bożego Narodzenia łej dziewczynki – która zapragnęła dla tylko dzieci. Tekst i fot.: Kamil Stanek swej pociechy lalki będącej wzorem w Problem z prezentem jest niemały: drodze ku dorosłości. Nie wiadomo dla- prezent powinien być niespodzianką, czego, zdaniem Ruth, najlepiej do tej trafiać w oczekiwania odbiorcy i jedroli pasowała bohaterka niemieckich nocześnie bawić lub edukować... Dużo komiksów dla dorosłych – Bild Lili. Za- jak na jedną rzecz. Może więc warto projektowanie dorosłej lalki powierzono sięgnąć po prezenty, które cieszą się doJackowi Ryanowi, wcześniej projektują- brą reputacją. Z nastolatkami i cemu pociski i detonatory bomb dorosłymi wielbicielami literatury w nuklearnych dla NATO. Kobiece tym roku to nietrudne: British Library kształty Barbie były ważnym elemen- wydała właśnie unikatowy zestaw płyt Tylu teraz tutaj naszych rodaków. tem nowej zabawki dla dziewczynek, CD z nagraniami wypowiedzi sławMoże czas, by do angielskich świą- choć już odstające w wersji japońskiej nych pisarzy, pt. The Spoken Word: tecznych tradycji dodać swoje trzy brodawki piersi, wydały się Ameryka- British Writers and American Writers. grosze. Podzielmy się w czasie świąt z nom nie do zaakceptowania. Barbie Z bogatych zbiorów nagrań, zgromatubylcami opłatkiem, złóżmy od serca przyjęła się z ogromnym sukcesem i dzonych na milionie dysków i dwustu najlepsze życzenia, a nuż zwyczaj wyznaczyła nowy kanon kobiecej urody tysiącach kaset, wybrano najbardziej znad Wisły im się spodoba? XX wieku w przeciwieństwie do kloc- unikatowe i jedne z najstarszych. Usłyków Lego, które wyszły spod ręki szeć możemy Sir Artura Conana bezrobotnego stolarza Ole Kirk Chri- Doyle’a mówiącego o jego bohaterze – Andrzej Maria Borkowski stiansena i nie zrewolucjonizowały na Sherlocku Holmsie. Artur Miller dziepoczątku umysłów małych chłopców, li się wrażeniami, jak to jest być mężem bo były z drewna i poszczególne ele- Marilyn Monroe. Głos JRR Tolkiena men ty nie sczepiały się nawzajem. nagrany w hotelu w Oksfordzie brzmi Christmas Past: 400 Years of Dopiero syn twórcy zrewolucjonizował głęboko tak, jak oczekuje się tego po Seasonal Traditions in English Homes” – do 4 st ycznia. The je, wprowadzając do plastikowej wersji nałogowym palaczu fajki, a Virginii Geffr ye Museum, 136 Kingsland elementy przyczepne. Podczas gdy Woolf po prostu nieśmiało. Fragmenty Road, Shoreditch, London E2 8EA. każda mała dziewczynka otrzymująca nagrań znajdują się na stronie: enterOtwarte od wtorku do sobot y od Barbie spełniała swoje marzenie o byciu tainment.timesonline.co.uk/tol/arts_an 10.00 do 17.00, w niedzielę od doskonałą blondynką, każdy mały chło- d_entertainment/books/audio_bo12.00 do 17.00. Zamknięte w poniedziałki, oraz od 24 do 26 piec dostający Lego spełniał swoje oks/article5040417.ece gr udnia i 1 s tycznia W jednym wydawnictwie opublikomarzenie o byciu konstruktorem. Zu-
Wigilijne Toy-storyW nie dla dzieci W
enzcetąiwŚ Świąteczne ypukaz zakupy A A
A
red
s umi zaw ww zap Ma taśm odp ulat niew daw reka swe stłu zam na g spot prod zabr ilośc nasz przy kied Chy dzie była całk celn mie cere jękó obd na ł nale Amo
20|
19 grudnia 2008 | nowy czas
czas na rozmowę
Easy Riders, dzięki Królowej Zaczynali od najmniejszych jednośladów krajowej produkcji, później były coraz cięższe maszyny. Dziś każdy z nich osiągnął swój cel – ma wymarzonego Harleya. Grze gorz Sko rup ski Har ley Da vid son to mar ka, któ rej nie trze ba ni ko mu przed sta wiać. Jest jed ną z naj bar dziej roz po zna wal nych na świe cie. I nie ma zna cze nia, czy spy ta my o nią fa na mo to ry za cji, pro fe so ra bio lo gii czy księ dza, w za sa dzie wszy scy sły sze li o tych mo to cy klach ro dem ze Sta nów Zjed no czo nych. Wspa nia łe, po ły sku ją ce chro mem ma szy ny od daw na wzbu dza ły re spekt i po dziw. Kie dy wi dzi się pę dzą ce go Har leya i sły szy cha rak te ry stycz ny ryk sil ni ka, trud no nie od wró cić gło wy, a wte dy z pew no ścią po czu je my ciar ki na ple cach. Je śli jed nak ktoś jest w sta nie przejść wo bec te go nie wzru szo ny, to jak mó wią Har ley ow cy: Nie ma co mu tłu ma czyć, i tak nie zro zu mie. O lu dziach jeż dżą cych na mo to cy klach Har ley -Da vid son po wstał swo je go ro dza ju ste reo typ. Ko ja rzą się oni zwy kle z po staw ny mi fa ce ta mi, ubra ny mi w czar ne skó ry i no szą cy mi bro dy
do pa sa. Jed nak czy rze czy wi stość tak wła śnie wy glą da? Wśród po sia da czy mo to cy kli z Mil wau kee znaj dzie my lu dzi re pre zen tu ją cych róż ne za wo dy, wy zna ją cych róż ne re li gie i ma ją cych prze róż ne za in te re so wa nia. Chciał bym opo wie dzieć o gru pie przy ja ciół, któ rzy po cho dzą z róż nych stron Pol ski, w Lon dy nie miesz ka ją na róż nych je go koń cach, wy ko nu ją róż ne za wo dy, ale dzię ki swo im mo to cy klom i pa sji do nich, trzy ma ją się ra zem. Dwóch Mać ków, Adam i Łu kasz. Kie dy spo tka li śmy się w jed nym z pu bów w oko li cy Warrsa, naj star sze go w Eu ro pie i jed ne go z naj więk szych przed sta wi cie li Har leya w An glii, po go da by ła ty po wo ba ro wa. Szyb ko więc za dba li śmy o to, by przed każ dym z nas po ja wi ła się szklan ka ze zło tym na po jem. Do bór te ma tu roz mo wy nie sta no wił pro ble mu. Snu li opo wie ści o set kach ki lo me trów na wi ja nych na ko ła, o ulu bio nych mo to cy klach, o ich sil ni kach, gło śnych wy de chach, sze ro kich kie row ni cach, no wych ma net kach i wie lu in nych ak -
ce so riach, któ rych nie spo sób po mie ścić na set kach stron ka ta lo gów firm, które je produkują. Nie za bra kło tak że opo wie ści o wy pra wach i przy go dach pod czas nich prze ży wa nych. Jed nak nie od ra zu Rzym zbu do wa no, i każ dy mo to cy kli sta za czy nał od cze goś mniej sze go.
7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH
Po cząt ki
6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\
3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX
0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ
MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob
›› Gru pa przy ja ciół, któ rzy po cho dzą z róż nych stron Pol ski, w Lon dy nie miesz ka ją na róż nych je go koń cach, wy ko nu ją róż ne za wo dy, ale dzię ki swo im mo to cy klom i pa sji do nich, trzy ma ją się ra zem. obok: davidson Heritage Softail classic
Ma ciek W.: Tak, na po cząt ku był Ka det. Pierw szym po waż nym mo to cy klem był Ju nak, po czym by ły ro syj skie M -ki, Dnie pry aż do WLA, na to miast ma rze nie wiel kie go no we go Har leya speł ni ło się do pie ro dzię ki Kró lo wej... Adam: – Są siad miał SHL -kę i tak za in te re so wa łem się mo to cy kla mi. Naj pierw by ła mo to ryn ka, Sim son, a póź niej sta re mo to cy kle, in te re so wa ły mnie też nie spo ty ka ne kon struk cje, Har ley po ja wił się póź niej, za mo ich cza sów w Pol sce był on dla mnie nie osią gal ny. Łu kasz: – Ja też za czą łem od mo to ryn ki, póź niej był Iż, Ja wa i Ju nak, ale od za wsze by łem ma nia kiem Har leya. Wy je cha łem do Sta nów, ale tam nie uda ło mi się za ro bić na wy ma rzo ny mo to cykl. Wró ci łem do Pol ski i skoń czy łem stu dia, pra cę ma gi ster ską na pi sa łem z re no wa cji za byt ko wych mo to cy kli. Do pie ro tu w An glii speł ni ło się mo je ma rze nie i ku pi łem Har leya. Tro chę ina czej wy glą da ły mo to cy klo we po cząt ki Ma ci ka G. Je go pierw szą ma szy ną by ła dość du ża jak na pierw szy mo to cykl, MZ 250. Po sia dał ich kil ka, po czym przy go da z dwo ma kół ka mi zo sta ła za wie szo na na ja kiś czas, aby od żyć znów tu, na Wy spach.
Lon dyn Ma ciek G.: – Tu, w Lon dy nie, ko le ga jeż dżą cy ja poń skim mo to cy klem na mó wił mnie na Har leya, te raz i on sam chce zmie nić swój sprzęt na ame ry kań ski. Ma szy ny, któ re chło pa ki dziś do sia da ją, moc no róż nią się od tych, na któ rych sta wia li kie dyś swo je pierw sze mo to cy klo we kro ki. Ma ciek G. jeź dzi mo de lem Dy na Stre et Bob, któ ry swo ją sty li sty ką na wią zu je do cza sów, kie dy
naj lep szym spo so bem na to, aby po pra wić osią gi mo to cy klu, by ło po zby cie się wszel kich czę ści nie ma ją cych bez po śred nie go wpły wu na je go po ru sza nie się. Dzię ki te mu ma szy na pre zen tu je się dość spar tań sko i nie ma zbęd nych chro mów, co w żad nym wy pad ku nie zna czy, że moż na przejść obok niej obo jęt nie. Oczy wi ście, ten styl to nie tyl ko za słu ga fa brycz nych pro jek tan tów, wła ści ciel rów nież do rzu cił do nie go swo je trzy gro sze. Ma ciek W: – Mo ja Dy na jest już tro chę prze ro bio na. Ja lu bię zmie niać, lu bię, że by mo to cykl wy glą dał ina czej niż wszyst kie in ne. Na ra zie zmie nio ne są kie row ni ca, tyl ny błot nik, ma net ki, prze ro bio ne mo co wa nie ta bli cy re je stra cyj nej i in ne dro bia zgi... No i oczy wi ście tłu mi ki, to jest pierw sza rzecz, ja ką ro bi się po za ku pie Har leya. Zu peł nie in ną sty li sty kę znaj dzie my w maszynie Ada ma. Je go So fta il De Lu xe, to kla sy ka w czy stej for mie, mo to cykl na wią zu ją cy swo ją li nią do kon struk cji z lat pięć dzie sią tych ubie głe go stu le cia. Głę bo kie błot ni ki, ni sko umiesz czo ne sio dło, opo ny z sze ro kim bia łym pa sem i dwu ko lo ro we czar no -bia łe ma lo wa nie. Wszyst ko to, w po łą cze niu z chro mo wa ny mi de ta la mi spra wia wra że nie cięż kiej, sta tecz nej ma szy ny. Sam wła ści ciel na zy wa ją piesz czo tli wie „Krów ką”. W po dob nej sty li sty ce utrzy ma ny jest też mo to cykl Łu ka sza. To He ri ta ge So fta il Clas sic. Ma szy na zbu do wa na na tej sa mej ra mie co De Lu xe, dzię ki cze mu po sia da po dob ną li nię, ale wy po sa żo na jest do dat ko wo w opar cie dla pa sa że ra, du żą szy bę oraz po jem ne, skó rza ne, na bi ja ne ćwie ka mi sa kwy. Wszyst ko to czy -
|21
nowy czas | 19 grudnia 2008
czas na rozmowę
ni z te go mo de lu do sko na łe po łą cze nie mo to cy klo wej kla sy ki z ma szy ną prze zna czo ną do wiel kiej tu ry sty ki. Ma ciek G. do sia da Spor t ste ra 883. To je den z mniej szych mo de li Har leya, ale za to po sia da ją cy im po nu ją cy spor to wy ro do wód. Je go kon struk cja na wią zu je do spor to wych ma szyn z lat sie dem dzie sią tych, na któ rych ści ga no się do oko ła ziem ne go owal ne go to ru. Spor t ster jest zwin nym i zwar tym mo to cy klem, któ ry pod do świad czo nym jeźdź cem mo że za dzi wić niejed ne go fa na szyb kich za krę tów.
Ma ciek G: – Ku pi łem naj tań szy mo del i za czą łem go prze ra biać. Pew nie do tej po ry wy da łem na to już dru gie ty le, ile kosz to wał mnie sam mo to cykl, ale nie ża łu ję. Zresz tą to nie ko niec, bo jesz cze w tym ro ku pla nu ję po więk sze nie po jem no ści sil ni ka z 883 cm³ do 1200 cm³.
Śnia da nie w Pa ry żu Kiedy można już dosiąść wymarzonego rumaka, nie po zo sta je już nic in ne go jak tyl ko pla no wać i ru szać w tra sę. An glia pod tym wzglę dem jest kra jem wiel kich
moż li wo ści. Z jed nej stro ny ma my Wa lię, z dru giej Szko cję,oraz ca łą ma sę in nych miejsc, war tych zo ba cze nia. Do te go, w któ rą stro nę by nie wy ru szyć, mo że my być pew ni, że wcze śniej czy póź niej do je dzie my nad mo rze. W sa mej oko li cy Lon dy nu jest kil ka miejsc, do któ rych war to się wy brać, da jąc so bie jako pre tekst cho ciaż by ich hi sto rycz ną prze szłość. Łu kasz: – Wy star czy wy je chać kil ka ki lo me trów za Lon dyn i już moż na zna leźć nie złe dro gi. Ja przedwczo raj wy je cha łem w stro nę Oksfor du, wy ciecz ka
nie by ła dłu ga, za ję ła oko ło czte rech go dzin. Do je cha łem do Win che ster. Pięk na tra sa i wspa nia łe wi do ki. Ma ciek W: – I nie za dzwo ni łeś do nas?!?! Tu pa no wie mu sie li so bie wy ja śnić pew ne nie do cią gnię cia w prze pły wie in for ma cji... Jed nak już po kil ku chwi lach emo cje opa dły i mo gli śmy roz ma wiać da lej. Pierw szym wy jaz dem po za Wy spy Bry tyj skie by ła wy ciecz ka do Pa ry ża. W przy pad ku tej po dró ży ra czej cięż ko mó wić o ja kim kol wiek pla nie, wszyst ko wy da rzy ło się tak szyb ko, że nie by ło cza su na za pla no wa nie cze go kol wiek. Ma ciek W: – Na zwa li śmy ten wypad „Śnia da nie w Pa ry żu”. Ktoś po wie dział: je dzie my na śnia da nie do Pa ry ża. I… po je cha li śmy. Do Fran cji do sta li śmy się pro mem i na nim zje dli śmy pierw sze śnia da nie, jesz cze ty po wo an giel skie. To by ło naj wcze śniej sze śnia da nie w mo im ży ciu, czwar ta pięć dzie siąt ra no. Na stęp ne, zgod nie z ty tu łem na szej wy prawy, zje dli śmy już pod wieżą Eifla. Adam: – Po pro stu hard co re. Pierw sza w no cy wy jazd i dwu na sta trzy dzie ści w no cy na stęp ne go dnia po wrót. Ma ciek: – To by ła faj na wy ciecz ka, do sta li śmy tro chę w kość po dro dze, bo by ło na praw dę zim no, ale po wtó rzyłbym to na wet jesz cze dziś. Wy jazd do Pa ry ża był bar dzo spon ta nicz ny, ale czy nie o to wła śnie cho dzi? Wszy scy wie my, że nie pla no wa ne rze czy prze waż nie do star cza ją nie za po mnia nych wra żeń. Jest oczy wi ście jesz cze jed na, war ta wspo mnie nia ko rzyść, wy jaz dy te go ty pu do star cza ją te ma tów na dłu gie opo wie ści w je sien ne i zi mo we wie czo ry. Na stęp na wy pra wa bę dzie już bar dziej zor ga ni zo wa na, a jej cel to oj czy zna cor ri dy. Adam: – Ko lej ną więk szą wy pra wą, któ rą pla nu je my jest wy pad do Hisz pa nii, do Bar ce lo ny, i ma się on od być w lip cu przy szłe go ro ku. A ten kie ru nek wy bra li śmy dla te go, że wła śnie tam od by wa się co rocz ny mię dzy na ro do wy zlot Har leya -Da vid so na. Chce my też po łą czyć im pre zę mo to cy klo wą z wa ka cja mi, więc trzy dni spę dzi my na zlo cie, a resz tę nad mo rzem.
Przy Pa dek Dwóch Mać ków i Adam spo tka li się dzię ki zbie go wi oko licz no ści. Mia ło to
miej sce w Warrs ie, sa lo nie Har leya -Da vid so na przy Kings Ro ad w Lon dy nie. Sa lon jest du ży i oprócz mo to cy kli, czę ści i ak ce so riów jest tam też dział z ubra nia mi oraz miej sce, gdzie moż na usiąść, wy pić ka wę i po dy sku to wać o zre ali zo wa nych i nad cho dzą cych pla nach. Łu kasz do łą czył do nich póź niej dzię ki in ter ne to wi. Ma ciek W: – Naj śmiesz niej sze w tym wszyst kim jest to, że za nim się spo tka li śmy, to już jeź dzi li śmy i my śle li śmy o tym, że faj nie by ło by, gdy by spo tkać ro da ków, któ rzy też jeż dżą Har ley ami. Ma ciek G: – Po raz pierw szy spo tka łem Ada ma, kie dy w sa lo nie, ra zem z mo im zna jo mym, oglą da łem mój przy szły mo to cykl. Pod szedł do nas gość i sły sząc pol ski ję zyk za czął z na mi roz ma wiać. Pa rę dni później by łem w sa lo nie po raz dru gi sfi na li zo wać trans ak cję. Sta łem na ze wnątrz z Ada mem i mo im no wym na byt kiem, kie dy po ja wił się Ma ciek, du ży niedź wiedź , i po wie dział: – Ko lej ny szczę śli wy po sia dacz Har leya. I tak się po zna li śmy. Ma ciek W: – Z Łu ka szem po zna li śmy się dzię ki jed ne mu z in ter ne to wych por ta li, jest tam pro f il, gdzie wpi su ją się lu dzie po sia da ją cy Har leye. Kie dyś zo ba czy łem tam zdję cie mo to cy kla z pol ską fla gą pod jed nym z lon dyń skich de ale rów. Wy sła łem ma ila i do sta łem od po wiedź z nu me rem te le fo nu i tak na wią za li śmy kon takt. Od tam tej po ry prze je cha li ra zem wie le ki lo me trów, a ko lej ne tra sy są w planach. Mi mo że na co dzień zaj mu ją się róż ny mi rze cza mi, to łą czy ich jed no – pa sja do mo to cy klo wej le gen dy Har leya Da vid so na. W przy szło ści ma ją na dzie ję, że do łą czą do nich ko lej ne oso by, że by ra zem cie szyć się wy jaz da mi, a kie dy au ra nie do pi su je, po pro stu się spo tkać i po ga dać o mo to cy klach. Adam: –No wła śnie, bo cho dzi nam o to, że by po znać jak naj wię cej lu dzi zwią za nych z mo to cy kla mi na Wy spach, i kto wie, mo że w przy szło ści stwo rzyć klub zrze sza ją cy Po la ków jeż dżą cych na Ha rey ach w Wiel kiej Bry ta nii.
Je że li ktoś chciał by do łą czyć do g ru py pol skich en tu zja stów mar ki Har ley -Da vid son, oto kntakt: cho sen_po land@yahoo.co.uk
OBDARUJ OBDA ARUJ SWOICH SWOIC B 8^Zho Zhho h^º Ól^º º gV Vo! oV `V Y IZgVo! digonbj_Zho goonbj_Zho j `i gZ gZ bd Zhoo `daZ_ Z_ oc^^ `^ cV `daZ Ild_Z ld d_Z ^ dhdWnn <d d oVX]dlVcZ cV `VgX^Z LZhiZgc Jc^dc J cVhiºecnb gVoZb lneZ c^V [dgbjaVgoV# V egonc^ZÔ Yd`jbZci 6 6\ZciV! i egon nc^ZÔ ^ Ô oZ hdW¸ W Y ` i iid hV ogdW^ W^ dc"a^cZ/ lll#lZhiZgcjc^d d id iV` Z ogdW
Óe^Zho Ó e^Zho h^º! h^º! VWn oY¸ oY¸½n n egoZY Ól Ól
©2008 WESTERN U UNION HOLDINGS, IN INC. C. All rights reserved.
22|
19 grudnia 2008 | nowy czas
kultura
W poszukiwaniu upływającego czasu... Garry Fabian Miller, niezłomny propagator fotografii eksperymentalnej, tworzy swoje prace wyłącznie w ciemnii. Każda jest subtelnie oddaną abstrakcją, unikatem kryjącym w sobie wielogodzinne zabawy zależnościami czasu, światła i barwy. Obecna wystawa „Time Passage” w James Hyman Gallery gromadzi wszytskie prace Millera, odsłaniając jednocześnie najgłębsze zakamarki jego artystycznych wizji. Wystawa „Time Passage” drąży pojęcie upływu czasu. Czy traktujesz ten fenomen jako czysto naukowe narzędzie, czy raczej jako natchnienie do artystycznej ekspresji?
Interesują mnie oba aspekty czasu. Jako artysta jestem wrażliwy na jego kręte ścieżki: różne okresy w ciągu dnia, jak zachód czy wschód słońca, sposób, w jaki jego zmiany wpływają na naturę. Szczególnie intryguje mnie kontrast jasnego dnia i ciemnej, głębokiej nocy. Czas, w tym ujęciu, zachęca mnie do osobistej refleksji nad różnymi okresami mojego życia; nad tym, jak upływający czas mnie kształtuje, organizuje codzienne czynności czy potrzeby. Jako praktykant fotografii eksperymentalnej, traktuję czas również jako narzędzie pracy – eksploatuję relacje czasu i światła i ich reakcje na takie substancje, jak olej, i na papier światłoczuły. W tym przypadku czas ma podłoże naukowe. Estetyką swoich prac powracasz do modernizmu – jest minimalistycznie i prosto. Czy jest to Twoja reakcja na chaos życia w postmodernizmie?
Fotografie przedstawiają życie mi bliskie; życie, jakim ja żyję: wiejskie, ciche, spokojne, dość skoncentrowane, z dala od skomplikowanej współczesności. Większość Twoich prac wydaje się zachęcać do kontemplacji czasu.
Wystawa ta jest tak obszerna, że trudno jest mówić o wspólnym wątku – zmieniał się on wraz z upływem czasu. Wydaje mi się jednak, że tworzę przestrzenie, które angażują odbiorcę, przyjmują go do siebie niczym mieszkańca; przestrzenie, gdzie odbiorca może znaleźć spokój, równowagę i siłę do kontynuowania swojego skomplikowanego życia. Przypomina mi się myśl filologa Borisa Uspenskijego, która mówi, że człowiek jest aktywny wobec przestrzeni, a bierny wobec czasu...
Brzmi świetnie! Zgadzam się. Analizuję i przedstawiam przestrzenie, które akceptuję,
które są mi znane i z którymi emocjonalnie sympatyzuję.
a jednocześnie stawia ważne pytania o przyszłość tego rzemiosła w ogóle.
Czy rozpoczynając pracę nad danym obrazem masz już gotowy pomysł, czy eksperymentujesz od samego początku?
Czy uważasz, że ta metoda ma szanse na rozwój?
Przez ponad 20 lat pracowałem w ten sposób, że zabierałem się do pracy, mając ogólną ideę obrazu, którą potem rozwijałem w ciemni. Ponieważ obecnie mam już bogatszą wiedzę i doświadczenie, już na początku widzę poszczególne etapy kreacji, a nawet jej efekt końcowy. Potem dochodzą już tylko eksperymenty z materiałami. Zacząłeś swoją karierę w połowie lat 70. jako fotograf krajobrazowy, by dziesięć lat później odstawić aparat i cofnąć się w fachu o ponad sto lat, do wczesnych eksperymentów Henry'ego F. Talbota. Co zainspirowało Cię do tak diametralnej zmiany zainteresowań?
Brak satysfakcji, jaki zacząłem odczuwać z pracy z aparatem. Innymi słowy, starałem się znaleźć metodę, która pomogłaby mi uchwycić wpływ światła na życie roślin. Odstawiając aparat, wybrałem jednocześnie metodę mniej skomplikowaną, jeśli chodzi o bezpośrednie zastosowanie światła i jego działanie na rośliny. Pozwoliła mi ona zrealizować moje pomysły oraz zapewniła magiczne efekty, czy to podczas pracy z roślinami, a od 1991 roku z cieczami, jak woda czy olej. Wydajesz się w ten sposób stawiać wyzwania fotografii cyfrowej.
Nie, raczej nie. Traktuję tę metodę jako alternatywę w rzemiośle fotografii. Ponieważ tak niewielu artystów obecnie pracuje w tym samym obszarze co ja, zbliżamy się do historycznego momentu, powiedziałbym, rewolucji w fotografii tradycyjnej. Nie wiadomo, jak długo jeszcze będę mógł pracować tą metodą, bowiem rozwój fotografii cyfrowej wypiera popyt na produkty używane w fotografii tradycyjnej,
Tak, oczywiście. Dwa lata temu przyjąłem bardziej eksperymentalne podejście do mojej pracy. Skróciłem tym samym czas powstawania fotografii i jednocześnie poszerzyłem paletę barw, jakimi operowałem do tamtej pory. Metodę tę zastosowałem w serii „Year 1” i „Year 2”. Kiedy patrząc na swoje prace, którą lubisz najbardziej?
To chyba będzie najnowszy „Ascending”. Podoba mi się tu zestawienie dwóch kontrastujących ze sobą barw oraz rozpiętość czasu naświetlenia od 20 minut do 16 godzin. Osiągnąłem tym samym ciekawy efekt optyczny, ukazując aktywność światła oraz sposób, w jaki manipuluję materiałami, aby osiągnąć zamierzony efekt. Wystawiałeś w Europie, Stanach i w Japonii. Gdzie Twoje prace spotkały się z największym zainteresowaniem?
Odpowiem na to pytanie, opierając się wyłącznie na osobistej obserwacji. Choć nigdy nie mieszkałem w Japonii, estetyką i uduchowienien moje prace są bliższe kulturze Wschodu – Japończycy wydają się „czuć” moje obrazy. Gdy w Europie sztuka eksperymentalna jest przegadana, w Japonii odbiera się ją intuicyjnie. Sposób, w jaki ukazuję relację światła i koloru, angażuje emocjonalnie i wizulanie, zaprasza do kontempalcji, stając się w końcu, miejscem duchowego uniesienia.
Rozmawiała Anna Gałandzij
JAMES HYMAN GALLERY 5 Savile Row London W1S 3PD www.jameshymangallery.com Wys tawa czynna do 20 st ycznia 2009
Garry FABIAN MILLER Ascending. April 2008 Light, oil, water, dye destruction
www.fabrykatv.net
Studio: GRAFIKA - ANIMACJA - ILUSTRACJA - LOGO - BANNERY
Michal T: 0787 068 3439 Tamara T: 0752 643 2516 Studio E: info@fabrykatv.net
|23
nowy czas | 19 grudnia 2008
kultura
Muyczne zmagania 14 i 15 grudnia w londyńskim klubie Scala odbył się finał konkursu GBOB Challenge 2008. Młode, nieznane jeszcze szerszej publiczności zespoły z całego świata walczyły o sto tysięcy dolarów, by przeznaczyć je na promocję i nagranie debiutanckiej płyty. W finale wziął udział polski zespół Sorry Boys. Zwycięzcą okazał się angielski zespół Floors and Walls.
›› Sorry Boys w czasie Swiatowego Finalu GBOB 2008 w klubie Scala. Fot. Sandra Waibl Podczas finałów artyści mieli po osiem minut, by zaprezentować dwa utwory. Celem GBOB Challenge, który jest alternatywą wobec komercyjnej papki i konkursów typu Idol czy X Factor jest odkrywanie młodych, utalentowanych zespołów. Sami organizatorzy określają imprezę jako „prawdziwą szansę dla prawdziwych zespołów grających prawdziwą muzykę”. W tym roku po raz pierwszy w
GBOB Challenge wzięła udział reprezentacja z Polski. Był to warszawski zespół Sorry Boys. Rodzaj muzyki, jaki grają, to mieszanka alternatywnych dźwięków połączonych z Indie i rockiem. W niedzielnej części konkursu wykonali utwory Chance i I feel life. Wystąpili obok wykonawców z Indonezji, Ukrainy i Irlandii, które w większości skupiły się na rockowo rock'n'ro-lowym graniu. Bardzo ciekawy był występ C'cord,
notebook czarny:
Zna le zie nie in for ma cji w dzi siej szych cza sach to nie jest pro blem. Nie trze ba po dró żo wać czy sie dzieć go dzi na mi w bi blio te ce, nie trze ba py tać o ra dę znaw ców te ma tu. Wy star czy wejść do in ter ne tu. Przy ję ło się, że z te go me dium mo że my do wie dzieć się naj pew niej, naj szyb ciej, naj sku tecz niej. Za po trze bo wa nie na in for ma cje sprawdza się za po mo cą ba dań sta t y stycz nych, w ten spo sób moż na szyb ko od po wie dzieć na po trze byda nej gru py. A jed nak… Co by się sta ło, gdy by ba da na gru pa nie two rzy ła nad rzęd nej spo łecz no ści od bior czej, lecz by ła obiek tem ma ni pu la cji? Co się dzie je, gdy du ża do za swo bo dy wy twa rza na gle po trze bę au to re stryk cji i jed no gło śnie sa ma od bie ra so bie przy wi le je? Co je śli w in ter ne cie za miesz cza ne są in for ma cje fał szy we, a skut ki tych po czy nań ma ją sil ny od dźwięk w rze czy wi sto ści? Jest to na ra zie prze ra ża ją ca fik cja, ale czy na dłu go i czy na pew no… Ta kie pro ble my ana li zu je w swo jej książ ce „Hu ta” Grze gorz Ko pa szew ski. Na te re nie daw nej Hu t y Ba ta lion w cen trum Ka to wic stwa rza na jest no wa gru pa spo łecz na (kan dy da ci na miesz kań ców Hu t y pod da wa ni są ostrej se lek cji). Jest eks pe ry ment na ska lę świa to wą, któ re go ana li zę zle ca To ma szo wi, dok to ran to wi z Uni wer sy te tu Ślą skie go, je go pro mo tor. Ce lem ba da nia jest zna le zie nie lu ki, błę du, pod wa że nie uto pij nej idei Hu t y. To masz, znu dzo ny za ku rzo ną at mos fe rą uni wer sy te tu, szyb ko przy sto so wu je się do hut ni cze go ży cia i z co raz więk szą nie chę cią wy cho dzi poza mu ry dziel ni cy. Fa scy nu ją go za ło że nia ży cia w Hu cie, gdzie nie li czy się po sia da nie, lecz uczest ni cze nie. W Hu cie nikt nie ma te le wi zo ra, pral ki, sa mo cho du, a miesz ka nia są ma leń kie – prze strzeń do spa nia. „Środ ki hi gie ny i eks pres do ka wy to je dy ne do bra ma te rial ne war te wszel kich pie nię dzy.(…) An t y per spi rant i nić den t y stycz na to sy no ni my cy wi -
Wizja przyszłości?
Justyna Daniluk
który w swej alternatywno-eksperymentalnej muzyce wykorzystał elementy indonezyjskiego folkloru. Dużą niespodzianką był też australijskich artyści, którzy mieli po 14 lat! Niemniej, wiek w żadnym wypadku nie ujmował im muzycznych umiejętności i zdołali przekonać widownię do swego rockn’n’drollowego ducha. Oryginalnie zaprezentował się zespół Pinky Piglets z Japonii. Na GBOB Challenge
do Londynu nie przyjechał natomiast ukraiński zespół Tango Tempo, niemniej transmisja wideo umożliwiała im uczestnictwo w konkursie. Jedyną skazą pierwszego wieczoru była prezenterka Michele Ronja, która cały czas wspomagała się karteczkami. Drugiego wieczoru poszło jej trochę lepiej, ale wybranie jej jako osoby prowadzącej imprezę nie było najlepszym rozwiązaniem.
li za cji”– czy tamy w książ ce Ko pa czew skie go. Każ da z do mo wych czyn no ści, jak pra nie czy oglą da nie ulu bio ne go se ria lu jest prze nie sio ne na prze strzeń spo łecz ną. Więk szość miesz kań ców Hu t y two rzy jed no oso bo we fir my bądź pra cu je dla In sty tu tu. Ro dzi cem In sty tu tu, Oj cem Za ło ży cie lem Hu t y jest Pelc, daw ny dok to rant Uni wer sy te tu Ślą skie go, a obec nie je go naj więk szy kon ku rent. Pelc „re kru tu je” To ma sza w sze re gi In sty tu tu, a za ra zem sta je się je go men to rem i prze wod ni kiem po hut ni czej rze czy wi sto ści. Jed no cze śnie, co raz bar dziej wta jem ni cza ny To masz, zda je so bie spra wę, jak nie bez piecz na gra to czy się wo kół nie go. Jed nost ka i jej do bro nie li czy się do sta t y styk, czy li nie li czy się w ogó le, a wszyst ko i wszy scy sta ją się obiek tem ma ni pu la cji. Bo ha ter Ko pa szew skie go nie po tra f i się wy co fać, a ogrom nie bez pie czeń stwa do cie ra do nie go pod czas po dró ży do Ber li na… Póź niej wy da rze nia to czą się szyb ko, aż do za ska ku ją ce go koń ca. Zda je się, że na pol skim ryn ku ro dzi się no wy ro dzaj li te ra tu ry roz ryw ko wej. Ob szar ten był do t ych czas dość za nie dby wa ny. Ko pa szew ski do sko na le za peł nia tę lu kę. Jest to li te ra tu ra roz ryw ko wa, lecz z am bi cja mi. Pro za pi sa na lek ko i z po czu ciem ryt mu, trzy ma w na pię ciu, czy ta się z wiel ką przy jem no ścią. Je dy nym błę dem tej ka pi tal nej hi sto rii jest po dróż głów ne go bo ha te ra do Ber li na. O ile au tor świet nie po ra dził so bie z przed sta wie niem fan ta stycz nych wy da rzeń w Hu cie, zor ga ni zo wał i urze czy wist nił tam tej szą at mos fe rę miej sca, opi sał in try gu ją ca po stać Ka spa ra Khu na, ide olo ga ca łe go nur tu, to nie po tra f ił so bie po ra dzić z czę ścią sen sa cyj ną. Kop czew ski za brnął w sche ma t y i wy padł z do sko na le działającego w ca łej książ ce ryt mu. Zo sta je mu to jed nak wy ba czo ne. Au tor „Hu t y” tak znakomicie opi su je po stać so cjo lo ga Khu na, że za sko czo na wła sną igno ran cją (był on naj więk szym
Poniedziałek był o wiele bogatszy jeśli chodzi o zaprezentowane style muzyczne. Można było usłyszeć elementu popu, soul, alternatywnego rocka, rapu, emo, hardcoru czy Punk. Tego wieczoru bardzo ciekawie zaprezentował się Kali Mist z Walii, grający reggea oraz alternatywne zespoły z Malezji, Islandii i Anglii. Wokaliści z dwóch ostatnich krajów pokazali, że muzyka rządzi nie tylko ich umysłami, ale również ciałami. Ich gesty były uzależnione od każdego wydanego dźwięku i natężenia muzycznych decybeli. Tegoroczny GBOB Challenge można podsumować jako dwa dni przebojowego grania. Dlatego też ciężko było odgadnąć, które zespoły zostaną wytypowane przez jury, w którego skład wchodzili producenci Jim Lowe i Ben Adamas oraz Glen Matlock z Sex Pistols. Nagroda główna przypadła angielskim zespołowi Floors and Walls. Publiczność jednak nie poparła tej decyzji. Drugie miejsce przypadło Powerage z Australii, a trzecie Japonkom z Pinky Piglets. Zespoły z Australii i Malezji otrzymały muzyczne wzmacniacze. Wszyscy artyści pokazali, że maja muzyczne ambicje i determinację. Reprezentanci z Chorwacji jechali dwa dni, by wystąpić podczas finału w Londynie. Z kolei muzycy z zespołu Phenix z Pakistanu nie mogli wziąć udziału w konkursie, ponieważ nie przyznano im wiz i nie mieli też możliwości transmisji wideo. Poza małymi wyjątkami była to dobra impreza, z dobrymi zespołami grajcymi dobra muzyke.
Ewa Żabicka
wro giem He gla) za czę łam szu kać go w in ter ne cie. Wy ni ki by ły za ska ku ją ce… Jed ną z nie za prze czal nych za let tej książ ki jest jej „teo re t ycz ne” za ple cze. Ko pa czew ski za sta na wia się nad ela stycz no ścią po jęć, któ re dla współ cze sne go czło wie ka są pod sta wa mi de mo kra t ycz nej wol no ści oraz nad dwu znacz no ścią pew nych so cjo lo gicz nych zja wisk. Jed no cze śnie au tor ob ra zu je ła twość ma ni pu la cji ma sa mi oraz ogrom ny wpływ me diów, a zwłasz cza in ter ne tu na nasze życie. Po mi mo pew nych de ta licz nych nie do cią gnięć, prze czy ta łam książ kę Ko pa szew skie go w dwa dni. I cze kam na na stęp ną.
24|
19 grudnia 2008 | nowy czas
czas malucha
redaguje Magdalena Danus
Historia Bożego Narodzenia – Dziad ku, skąd wzię ły się Świę ta Bo że go Na ro dze nia? – za py tał któ re goś gru dnio we go po ran ka ma ły Pa we łek, gra mo ląc się Dziad ko wi na ko la na. W rę ku trzy mał pocz tów kę, któ rą wła śnie przy niósł pan li sto nosz. Na kart ce wi dać by ło sta jen kę, a w niej uśmiech nię tą ro dzin kę z ma lut kim chłop cem. Na od wro cie cio cia Gra żyn ka z Kra ko wa ży czy ła wszyst kim „We so łych Świąt”. Ma lut ki Pa we łek zu peł nie nie mógł zro zu mieć, dla cze go ten chłop czyk z pocz tów ki miesz kał w sta jen ce i o co cho dzi z ca ły mi tym Świę ta mi. Dzia dek choć do brze znał hi sto rię Świąt, za du mał się i po wie dział tak: – Hmm... za sta nów my się... Mo że Świę ta są na cześć Świętego Mi ko ła ja..? Nie, chy ba nie... Al bo mo że to jest świę to ubie ra nia cho in ki i pre zen tów? Nie, to mu si być coś wię cej... Wiesz co, przy po mnia ło mi się, że mam tu ta ką sta rą, ale bar dzo cie ka wą księ gę. Na pew no znaj dzie my w niej hi sto rię Świąt Bo że go Na ro dze nia. Po szpe rał wśród sta rych, za ku rzo nych ksiąg i wy jął jed ną z nich. Na gru bej, skó rza nej okład ce zło ty mi li te ra mi na pi sa ne by ło „Bi blia dla Dzie ci”. Pa we łek nie znał jesz cze li te rek, dla te go dzia dek wziął go na ko la na, otwo rzył księ gę i za czął czy tać: Daw no, daw no te mu, bę dzie już chy ba ze dwa tysiące lat, jak Bóg wy słał do Na za re tu anio ła Ga brie la. Ży ła tam Ma ry ja, mło da dziew czy na za rę czo na z Jó ze fem po cho dzą cym z ro du kró la Da wi da. By ła to bar dzo do bra dziew czy na, dla te go Pan Bóg wy brał ją na
Mat kę swo je go Sy na. Ga briel przy szedł do niej i po wie dział: „Ra duj się, Ma ry jo! Bóg jest z To bą. On Cię wy brał”. Dziew czy na sta nę ła za sko czo na i bar dzo za kło po ta na, gdyż nie wie dzia ła, co to wszyst ko ozna cza. Wte dy Anioł uspo ko ił ją mó wiąc: „Nie bój się. Bóg Cię ko cha, zna la złaś u Nie go ła skę. Dla te go uro dzisz mu Sy na, dasz mu na imię Je zus. On bę dzie wiel ki i bę dzie na zy wa ny Sy nem Naj wyż sze go”. „Ale jak że to? – za py ta ła Ma ry ja. – Prze cież nie znam mę ża”. „Duch Świę ty zstą pi na Cie bie – od po wie dział Ga briel. Dla Bo ga nic nie jest nie moż li we”. Wte dy Ma ry ja po sta no wi ła być Mu po słusz na. Jó zef, na rze czo ny Ma r yi, był do brym i po boż nym czło wie kiem. Bar dzo ją ko chał, dla te go kie dy za uwa żył, że spo dzie wa się ona dziec ka, nie chciał czy nić jej krzyw dy, cho ciaż by ło mu bar dzo przy kro, że nie by ła mu wier na. Nie ro zu miał te go, co się sta ło i za sta na wiał się, czy nie opu ścić jej po ta jem nie. Ale pew nej no cy do nie go też przy szedł Anioł, któ r y po wie dział mu: „Nie bój się Jó ze f ie, za opie kuj się Ma r y ją. Dzie ciąt ko na któ re cze ka, po cho dzi od Du cha Świę te go. Ona bę dzie mia ła Sy na a Ty dasz Mu na imię Je zus. On po jed na lu dzi z Bo giem”. Jó zef zgo dził się z Bo żym po sta no wie niem. Ucie szył się też, że nie mu si opusz czać Ma r yi, bo wca le nie by ła mu nie wier na, a w do dat ku zo sta ła wy bra na przez sa me go Bo ga. Pa no wał wte dy w Rzy mie Ce zar Au gust. Chciał on że by wszy scy lu dzie
ży ją cy w je go Im pe rium zo sta li spi sa ni – każ dy w tej miej sco wo ści, z któ rej po cho dził. Dla te go Jó zef z Ma ry ją mu sie li pójść z Na za re tu do Be tle jem – ro dzin ne go mia sta po tom ków Da wi da. Kie dy do tar li na miej sce, Ma ry ja po czu ła, że nad szedł czas i że wła śnie dziś Dzie ciąt ko przyj dzie na świat. Cho dzi li więc w mro ku od do mu do do mu, szu ka jąc miej sca, gdzie mógł by uro dzić się ma ły Je zus. Nie ste ty nikt nie chciał przy jąć do sie bie pa ry ob cych lu dzi. Go spo dy tak że by ły za ję te. Tyl ko je den go spo darz uli to wał się nad ni mi i po zwo lił im schro nić się w szo pie. Syn Bo ży uro dził się więc w sta jen ce. Ma ry ja owi nę ła Go w pie lusz ki i po ło ży ła w
ZRÓB TO SAM CPKQƒGM"\"MWDGE\MC Ta kie go anioł ka mo żesz po wie sić np. w swo im oknie. Do je go wy ko na nia po trzeb ny jest ku be czek po jo gur cie lub po na po ju – naj le piej „pa pie ro wy”, fo lia do pie cze nia, sznu rek, wa ta, bia ła tek tu ra lub bia ła kart ka z blo ku tech nicz ne go, klej i zło ta far ba w sprayu. W dnie ku becz ka ro bisz dziur kę i prze wle kasz przez nią sznu rek z su peł kiem na koń cu, tak, że by su pe łek zo stał w ku becz ku. Z fo lii do pie cze nia ro bisz kul kę – głów kę anioł ka, prze bi jasz ją na wy lot np. szy deł kiem lub dru tem i prze wle kasz przez otwór sznu rek wy sta ją cy z dna kub ka. W po dob ny spo sób po bo kach ku becz ka do cze piasz anioł ko wi rącz ki, a od spodu do wią zu jesz nóż ki. Rę ce i sto py ro bisz z mniej szych ku lek z fo lii alu mi nio wej ufor mo wa nych na koń cach sznur ków, naj le piej wcze śniej za koń czo nych su peł ka mi. Do sznur ka wy sta ją ce go z gło wy do wią zu jesz anioł ko wi sznur ko we wło sy i prze wle kasz tek tu ro wy krą żek z dziur ką, czy li au re olę. Na koń cu sznur ka ro bisz pę tel kę, za któ rą póź niej po wie sisz anioł ka w oknie. Ca łość ma lu jesz zło tym spray em, a kie dy już masz pew ność, że anio łek wy sechł, do kle jasz mu z ty łu bia łe skrzy dła wy cię te z tek tu r y lub blo ku tech nicz ne go oraz ozda biasz sza tę (ku be czek) wa tą, któ rą też przy kle jasz kle jem. Anio łek jest go to wy.
żłób ku wy ście lo nym sian kiem. Zda rzy ło się to no cą. Nie da le ko Be tle jem, przy ogni sku, na łą ce sie dzie li pa ste rze i pil no wa li swo ich owiec. Na gle zo ba czy li, że zro bi ło się bar dzo ja sno, a na nie bie po ja wił się Anioł, któ r y po wie dział im: „Nie bój cie się, przy sze dłem ogło sić Wam wiel ką ra dość – w Be tle jem na ro dził się Syn Bo ży”. Wte dy na nie bie uka za ło się wię cej Anio łów i śpie wa ły one: „Chwa ła Bo gu na wy so ko ściach, a na zie mi po kój lu dziom do brej wo li”. Pa ste rzy bar dzo za cie ka wi ła ta no wi na. Po sta no wi li na wła sne oczy prze ko nać się, co zda rzy ło się w Be tle jem. Po szli tam i zna leź li Ma r y ję z Dzie ciąt kiem i Jó ze fa. Opo wie dzie li im, co usły sze li od Anio ła. Wszy scy, któ rzy się tam zgro ma dzi li, bar dzo dzi wi li się tym sło wom. Ale Ma ry ja i Jó zef pa mię ta li co prze ka zał im Bóg, wie dzie li, że pa ste rze mó wią praw dę. Ci szczę śli wi wró ci li do swo ich owiec, a przez ca łą dro gę śpie wa li ra do śnie dzię ku jąc Bo gu za wszyst ko, co usły sze li i zo ba czy li. Kie dy Dzie ciąt ko mia ło osiem dni, tak jak po wie dział anioł Ga briel, da no Mu na imię Je zus, co ozna cza ło – Zba wi ciel. W Je ro zo li mie pa no wał wte dy król He rod. Przy szli do nie go trzej mę dr cy ze wscho du. Py ta li go, gdzie jest no wo na ro dzo ny Król Ży dow ski, do któ re go przy pro wa dzi ła ich ta jem ni cza Gwiaz da. He rod prze stra szył się, kie dy to usły szał, bo nie miał on sy na i ni ko mu nie za mie rzał od da wać swo je go tro nu. Od uczo nych w Pi śmie szyb ko do wie dział się, że dziec ko, o któ rym mó wią mia ło uro dzić się w Be tle jem, wy słał więc tam trzech mę dr ców. Po wie dział im: „Idź cie i po szu kaj cie Dziec ka. A kie dy Je znaj dzie cie, daj cie mi znać, że bym i ja mógł tam pójść i zło żyć Mu po kłon”. He rod wca le nie chciał kła niać się no we mu Kró lo wi, jed nak mę dr cy nie wie dzie li o tym. Wy ru szy li w dro gę. I znów szli za Gwiaz dą, któ ra przy wio -
dła ich ze wscho du. Za trzy ma ła się do pie ro nad szopką, w któ rym był Je zus. Mę dr cy bar dzo się tym ucie szy li, we szli do środ ka i od da li po kłon ma łe mu Kró lo wi. Zło ży li mu też da ry, któ re przy nie śli ze wscho du. By ło to zło to, ka dzi dło i mir ra. W no cy przy szedł do nich Bóg i ostrzegł, że by nie wra ca li już do He ro da. Wy ru szy li więc do swych do mów in ną dro gą. He rod stwier dziw szy, że mę dr cy nie wró ci li do Je ro zo li my wpadł w gniew i roz ka zał swo im woj skom za bić wszyst kich ma łych chłop ców w Be tle jem, gdyż nie wie dział któ r y z nich ma być za po wia da nym Kró lem. Świę ta Ro dzi na spa ła, kie dy do Jó ze fa przy szedł we śnie Anioł. Ka zał mu wstać, za brać Ma ry ję z Dzie ciąt kiem i ucie kać do Egip tu. Mie li tam zo stać, do pó ki nie po zwo li im wra cać. Jó zef wstał na tych miast, po sa dził Ma ry ję z Dzie ciąt kiem na osioł ku i uciekł z Ni mi do Egip tu. Nie dłu go po tem król He rod umarł a do Jó ze fa znów przy szedł Anioł z no wi ną, że mo gą już wra cać do zie mi Izra ela. Wy ru szy li więc w dro gę po wrot ną. Osie dli li się w Na za re cie. Ży li tam, jak wszy scy pro ści lu dzie i cie szy li się pa trząc na ro sną ce go Je zu ska. Dzia dek za mknął księ gę i po wie dział: – Na pamiątkę te go wy da rze nia lu dzie co ro ku ob cho dzą Świę ta. Przy po mi na ją so bie tę hi sto rię, bu du jąc wła sne szop ki z fi gur ka mi, skła da ją so bie ży cze nia, tak jak nam dziś Cio cia Gra żyn ka, ła mią się opłat kiem, śpie wa ją ko lę dy... To naj pięk niej sze Świę ta w ro ku – za du mał się Dzia dek. – Bar dzo pięk na ta hi sto ria – za uwa żył Pa we łek. – Te raz już wszyst ko ro zu miem. – Wiesz, kie dy by łem ta kim ma łym chłop cem, jak Ty, bab cia też opo wia da ła mi tę hi sto rię. I wiesz co jesz cze mó wi ła? Opo wia da ła o ma łym pa jącz ku, któ ry ura to wał Świę tą Ro dzi nę! – Pa we łek otwo rzył sze ro ko oczy, więc Dzia dek opo wia dał da lej. – Tak! Po dob no kie dy ucie ka li Oni przed He ro dem do Egip tu, o ma ły włos nie wpa dli w rę ce pę dzą ce go woj ska. Za uwa ży li wte dy gro tę. Szyb ko się w niej scho wa li, a ma ły, pra co wi ty pa ją czek, któ ry tam miesz kał, za snuł swo ją ni cią wej ście do gro ty. Zbu do wał pa ję czy nę, dzię ki któ rej gro ta wy glą da ła, jak by już od daw na nikt do niej nie wcho dził. Tak też po my śle li prze jeż dża ją cy obok żoł nie rze i po gna li da lej. Ro dzi na od cze ka ła, aż woj sko bę dzie da le ko i ru szy ła w dal szą dro gę. – Ojej, gdy by nie pa ją czek, mo gło by nie być Świąt! – zmar twił się Pa we łek. – Ale na szczę ście wszyst ko do brze się po to czy ło i ma my Bo że Na ro dze nie – uśmiechnął się Dzia dek i po czo chrał chłop ca po ja snej czu pryn ce. – Chodź my te raz zo ba czyć, co też tam na sza Bab cia pi tra si w kuch ni, że ta kie za pa chy w ca łym do mu! Na pod sta wie Bi blii dla Dzie ci.
|25
nowy czas | 19 grudnia 2008
czas malucha
ANGIELSKI
PIERNICZKI NA CHOINKĘ
Czy wiesz, że kolęda „Cicha noc” pochodzi z niemiec i została przetłumaczona na ponad 150 języków? Poniżej podajemy słowa po polsku i po angielsku. nie jest to tłumaczenie, ale raczej polsko i angielskojęzyczna wersja tej kolędy.
Samodzielnie wykonane ozdoby na choinkę to mnóstwo zabawy i powód do dumy. Podajemy przepis na pierniczki, które fantazyjnie ozdobione wspaniale wygladają na choince. O pomoc przy wykonaniu poproś osobę dorosłą. Składniki: 120 g margaryny 4 łyżki miodu szklanka cukru 1/2 kg mąki 2 łyżeczki proszku do pieczenia 1 jajko 1 opakowanie przyprawy do piernika (20 g) 1 łyżka kakao kolorowe cukierki lub ziarna słonecznika i dyni do ozdoby
Cicha noc, święta noc, Pokój niesie ludziom wszem A u żłobka Matka Święta Czuwa sama uśmiechnięta Nad Dzieciątka snem, Nad Dzieciątka snem. Cicha noc, święta noc, Pastuszkowie od swych trzód Biegną wielce zadziwieni, Za anielskim głosem pieni Gdzie się spełnił cud, Gdzie się spełnił cud. Cicha noc, święta noc, Narodzony Boży Syn, Pan wielkiego majestatu Niesie dziś całemu światu Odkupienie win, Odkupienie win.
Silent night, holy night All is calm, all is bright 'Round yon virgin mother and Child Holy infant so tender and mild Sleep in heavenly peace Sleep in heavenly peace Silent night, holy night, Shepherds quake at the sight. Glories stream from heaven afar, Heav'nly hosts sing Alleluia; Christ the Saviour is born Christ the Saviour is born
WYKREŚLANKA WIGILIJNA Co według polskiej tradycji powinno znaleźć się na wigilijnym stole? Odszukaj i zakreśl podane wyrazy w diagramie, a z pozostałych liter odczytaj hasło. Wyrazy mogą być ukryte poziomo, pionowo, skośnie i wspak, mogą też się krzyżować. OPŁATEK SIANO GRZYBOWA KARP KAPUSTA BARSZCZ USZKA
Margarynę, miód i cukier rozpuść w garnku podgrzewając i stale mieszając, odstaw i poczekaj aż ostygnie. Do miski wsyp mąkę, wymieszną z proszkiem do pieczenia, przyprawą do piernika, kakao i jajko, wymieszaj z ostudzonymi, rozpuszczonymi składnikami i wyrób ciasto. Nie jest to łatwe zadanie, trzeba mocno wyrobić ciasto, żeby pierniczki ładnie wyglądały. Jeśli ciasto wyjdzie zbyt sypkie dodaj 1-2 łyżki mleka. Warto zostawić ciasto w lodówce na 2 godziny. Następnie rozwałkuj je na grubość ok 1/2 cm i wycinaj pierniczki o różnych kształtach, ułóż na blaszce wyłożonej folią do pieczenia i za pomocą cukiereczków lub ziaren ozdób według własnego pomysłu. W każdym pierniczku zrób dziurkę na nitkę. Piecz 15 minut w temp. 200°C. Podane składniki powinny wystarczyć na 3 duże blachy pierniczków.
ŚLEDŹ PIEROGI KUTIA MAKOWIEC KOMPOT PIERNIK
ZRÓB TO SAM Aniołki Z mAkAronu
Silent night, holy night, Son of God, love's pure light. Radiant beams from Thy holy face, With the dawn of redeeming grace, Jesus, Lord at Thy birth Jesus, Lord at Thy birth
ZRÓB TO SAM
PomArAńCZoWe PAChniDełkA Pomarańczowe pachnidełka to szybki i łatwy sposób na świąteczną atmosferę w Twoim domu. Do ich wykonania wystarczy tylko kilka pomarańczy lub mandarynek i suszone goździki. Powbijaj goździki w owoce pomarańczy w dowolnie wymyślony przez Ciebie wzór i ułóż na ozdobnym talerzyku lub miseczce. To trochę jak zabawa z wielkanocnymi pisankami. Talerzyk możesz też dodatkowo ozdobić suszonymi plasterkami cytryn, limonek i mandarynek. Taka dekoracja ładnie wygląda i wspaniale pachnie.
Do ich wykonania będziesz potrzebować kilku rodzajów makaronu (rurka, kokardka, półokrągła rurka z falbanką), folii do pieczenia, nitki, pistoletu do kleju, złotej farby w sprayu i koniecznie pomocy osoby dorosłej, gdyż bardzo łatwo można się tu poparzyć. Z folii do pieczenia formujemy główkę wraz z szyjką aniołka oraz małe kółeczko, które będzie jego aureolką. Do główki przywiązujemy sznureczek za który powiesimy później aniołka na choince. Główkę z szyjką wkładamy do makaronu w kształcie rurki, w który wcześniej wpuszczamy odrobinę kleju i dociskamy. Z przodu przyklejamy półokrągły makaron jako rączki a z tyłu makaron – kokardkę jako skrzydełka. Doklejamy aureolkę. Wszystkie elementy klejone są gorącym klejem, dlatego nie rób tego samodzielnie. Teraz pozostaje tylko pomalować aniołka złotą farbą w sprayu i poczekać aż wyschnie. Dobrze jest robić to na świeżym powietrzu albo przynajmniej miejsce malowania zabezpieczyć papierem, tak żeby złote ślady po malowaniu nie zostały na ścianach i podłodze.
26|
19 grudnia 2008 | nowy czas
|27
nowy czas | 19 grudnia 2008
podróże
podróże
Pod skrzydłami bogini A-Ma Andrzej Łapiński
Nawet krótki pobyt w Makau – najstarszej europejskiej enklawie w Azji – bez wątpienia wzbudzi zdumienie, dlaczego zakątek tak urodziwy i tajemniczy, nowoczesny, a zarazem historycznie unikalny, prężny ekonomicznie i bezpieczny, jedno z najbardziej w mojej opinii romantycznych miejsc na kuli ziemskiej, jest nadal tak mało u nas znany i niespopularyzowany. Na przestrzeni wieków ten niewielki półwysep u ujścia Rzeki Perłowej, stanowił, wraz z wysepkami Taipa i Coloane, bramę, którą świat Zachodu dostępował przestrzeni bezkresnych Chin. Relacja przebiegała obustronnie; enigmatyczny świat wierzeń i tradycji Dalekiego Wschodu docierał tędy do świadomości Europejczyków. Owa egzotyczna dla obu stron symbioza ukształtowała wielce niepospolitą w obrębie świata tożsamość tak
niepozornego skrawka ziemi. Do Makau przybyłem łodzią z Hong Kongu. W informacji turystycznej morskiego terminalu zaopatrzyłem się w obszerny zestaw folderów informacyjnych i dość szczegółową mapkę, które w komplecie okazały się niezawodnym i wyczerpującym przewodnikiem do najbardziej fascynujących miejsc byłej portugalskiej kolonii. Pieszo i zgodnie ze szkicem terenu podążyłem prosto do centrum miasta, w kierunku ulicy Avenida de Almeida Ribeiro – najbardziej frapującemu spektaklowi tutejszej przeszłości. Niedrogi, czysty i spokojny hotelik w murach skromnej, lecz zabytkowej architektury odszukałem na Rua de Felicidade – sławnym niegdyś ze złej reputacji zakątku swawolnych uciech. Dzisiaj, choć nadal można dostrzec tutaj panie wabiące wzrokiem, uliczka brzmi zgiełkiem codziennego życia, zapachem brązowych plastrów słodkiej wieprzowiny, pieczonych na blachach ciastek, smakowitymi wonnościami azjatyckiej kuchni, ulatniającymi się z wnętrz pastelarias – tradycyjnych restauracyjek.
U progU XVI wIekU Stąd, porankiem każdego kolejnego dnia, znikałem w zaułkach najstarszej części miasta, by do woli rozkoszować się realną podróżą do przeszłości, by do końca naczerpać wręcz fizycznie odczuwanej aury mistyki, zakorzenionej tutaj u progu XVI wieku. Pierwszy z żeglarzy Starego Świata, Portugalczyk Jorge Alvarez, zszedł tu na ląd w 1513 roku, a dziesiątki lat później
jego ziomkowie zmonopolizowali krociowy handel między Chinami a Japonią i Europą. Stąd wypłynął wkrótce strumień chrystianizacji Dalekiego Wschodu. W 1622 roku Dania podjęła próbę odbicia bogactw półwyspu, lecz Portugalczycy dali im porządnego łupnia. W połowie XIX wieku brytyjski Hong Kong zepchnął Makau do tła. Niechlubnym epizodem godnej przeszłości pozostanie jednak okres od 1848 do prawie roku 1870, kiedy na szeroką skalę pośredniczono tutaj w niesławnym, niewolniczym handlu kulisami-robotnikami pojmanymi w sąsiedniej prowincji Guangdong i deportowanymi, niekiedy w śmiertelnych warunkach, do pracy na plantacjach Kuby lub do kopalń Południowej Ameryki. Dzisiejsze Makau, podobnie jak Hong Kong, cieszy się statusem Specjalnego Regionu Administracyjnego Chińskiej Republiki Ludowej i, jak na razie, wychodzi mu to na dobre. Rua de Felicidade bierze początek tuż u krawędzi Historycznego Centrum Makau – obszaru wpisanego przez UNESCO w 2005 roku na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego. Obszar roztacza się pasem od sztucznego jeziora Sai Van na południowym cyplu półwyspu i biegnie ku jego części centralnej, obejmując najznakomitsze zabytki architektury europejskiej i chińskiej. Opuszczając każdego ranka hotel wnikałem w wąskie uliczki, których żywiołowy temperament udziela się natychmiast. Budownictwo jest tutaj głównie wielopiętrowe, bowiem przestrzeni należało szukać wyżej. Szpalery uliczek wiją się w górę i dół, niczym rześkie strumienie pośród skalnych parowów. Ponad głowami wstęgi niebieskiego nieba, niżej obłe poręcze kutych, balkonowych balustrad i kwiaty, których obfitość i różnorodność intryguje nie mniej, aniżeli świat bliżej naszych stóp. Zadaszenia i markizy okrywają fasady małych sklepików, witryny pastelarias, punkty sprzedaży wędzonych kurczaków i ociekających tłuszczem mięs, wywieszonych apetycznie na hakach.
Na stykU kUltUr Fascynujący labirynt zawiłych uliczek nie potrzebuje żadnego klucza, mapy czy wskazówki do uważnego czytania kierunku marszu, bowiem rodząca się tu naturalna potrzeba przygody silnie wręcz zmusza do zagubienia się pośród manowców starej części miasta. Klucząc rozchodami bocznych uliczek na wzgórzach, wciskając nos w zacienione przejścia pośród głuchych murów, schodząc bądź stąpając w górę ścieżyną zapomnianych, kamiennych schodów, odkryjemy na własną rękę miejsca wyjątkowe i perspektywę, która maluje odosobniony świat tkwiący nieodmiennie w nurtującej przeszłości, doznamy miejsca w Azji, gdzie europejski czas zatrzymał się wieki temu. Historyczne Centrum Makau jest nie tylko projekcją ponad czterystuletniej historii kontaktów Wschodu i Zachodu, ale i najstarszym, jednorodnym
światła, uniosła się do nieba. W tym to miejscu wybudowano wkrótce świątynię. Wieki później portugalscy marynarze zapytali o nazwę okolicy i w odpowiedzi padło A-Ma-Gao ( tzn. zatoka A-Ma), które to słowo Amagao przetrwało w brzmieniu dzisiejszego Makau.
ŚwIątyNIe I ołtarze A-Ma Temple, podobnie jak pozostałe świątynie Makau, wybudowano zgodnie z zasadami Feng shui. Czerwone ściany frontonu, wykończone u dachu misternymi inkrustacjami o mitologicznej symbolice, otwierają się wprost na wody Rzeki Perłowej. We wnętrzu niezmiennie zalega skupienie, mrok i zawiesina dymu setek trociczek i spiralnych kadzideł, rozniecanych w czasie modlitw i wróżb świadczonych na życzenie. Nieopodal wejścia do świątyni lico głazu uwidacznia płaskorzeźbę legendarnej dżonki zmagającej się z falami. Kamienne schody wnikają w zbocze i wiją się stromym wzgórzem do kolejnych, skromniejszych ołtarzyków świątynnych, poświęconych innym bóstwom taoistycznym i buddyjskim. Z góry, od strony najwyższej z świątyń rozpościera się melancholijna panorama zamglonych dymem ceramicznych wykończeń żebrowanych dachów, samych w sobie stanowiących misterne dzieła sztuki. Zapach kadzideł wkrótce zanika, bowiem szlak do zabytkowych rarytasów miasta poprowadzi ciasnymi uliczkami i zgoła magicznymi zaułkami o tak silnym ładunku przygodowej ekspresji, iż twórcy perypetii archeologa Indiany Jonesa nakręcili tutaj plenerowe sekwencje do „Świątyni Zagłady”. Pa-
i nienaruszonym kompleksem architektonicznej spuścizny Europy na terenie Chin, spuścizny obejmującej fragmenty ulic, przestrzenie placów, pomniki i parki, najstarsze chińskie świątynie. Zachęcam, by spacer do źródeł przeszłości Makau rozpocząć od południowego cypla półwyspu i wspinaczki uliczkami na wzgórze Penha (Collina de Penha), do podcieni Miradouro da Panha i tarasu kościoła, z którego rozpościera się fantastyczna panorama na ujście Rzeki Perłowej, centralne Makau, telewizyjną Sky Tower w panoramie błękitu morza oraz różowe zabudowania willowe dzielnicy rządowej. Stąd już niedaleko do A-Ma Temple – najznakomitszej i najstarszej z chińskich świątyń w Makau. Powstała w czasach dynastii Ming, na długo przed przybyciem Portugalczyków. Legenda o tym miejscu zrodziła się na pokładzie dżonki płynącej do Kantonu. Zerwał się sztorm. W okrutnej nawałnicy pasażerowie i załoga stracili wiarę w przetrwanie, lecz na dziobie zagrożonej łodzi stanęła dziewczyna o imieniu A-Ma i zaklęła pogodę; cisza nastała cudem i łódź, bez strat, dobiła do brzegu Hoi Keang. Dziewczę zeszło na ląd oddaliło się na wzgórze Barra, gdzie nieoczekiwanie, na oczach zdumionych wieśniaków i w otoczeniu
stelowe elewacje kościołów kolejno i nieoczekiwanie ujawniają się za szarymi narożami kamienic. Zdają się one być niczym pałace, bo tak dostojnie lśnią w słońcu i ozdobie ukwieconej zieleni. Cisza i spokój naw barokowo-neoklasycystycznych kościołów São Lourenço, Santo Agostinho, São Domingos, koscielnej kaplicy Seminário São José i Katedry Makau wydają się tylko pozornie kojące; treść romantycznej przeszłości i niezwykłość geograficznego usadowienia owych pereł europejskości wywołuje podskórny dreszcz i uczucie ożywionej fascynacji.
largo czylI mIejscowe place Z kolei wyobrażenie pozornie nieuchwytnego ideału estetyki wyśmienicie realizuje się na otwartych przestrzeniach tutejszych placów (largo). Mniejszy – Largo de Santo Agostinho – otaczają jasnokolorowe elewacje kościoła Santo Agostinho, zabytkowego teatru Dom Pedro V i unikalnej biblioteki Sir Roberta Ho Tunga. Domenę przestrzeni miedzy nimi wypełnia barwna i misternie ułożona z kamienia mozaika wieloramiennej rozety i na przemian wijące się białe i szare pasma z gładkiego kamienia. Z dalszej perspektywy płaska przestrzeń wywołuje optyczne, dość zabawne złudzenie silnego sfalowania terenu. Ten sam efekt, tyle, że na większą skalę, zadziwia na Largo de Senado – od wieków najważniejszego punktu miasta i serca wszelkich celebracji. Falisty deseń portugalskiej mozaiki placu otaczają pastelowe frontony neoklasycystycznych budynków o tak ujmująco słodkiej architekturze i cieple
jej wyrazu, iż śródziemnomorski klimat zdaje się być zadomowionym tutaj na stałe. Dla mnie jednakże Largo de Senado jest reprezentacyjnym foyer do nieodległego stąd zabytku klasy specjalnej – ruin kościoła Św. Pawła (Igreja de São Paulo). Kamienne schody prowadzą na wzgórze do pozostałości kościoła Mater Dei – części kolegium Św. Pawła – wybudowanego pomiędzy rokiem 1602 a 1640 i zniszczonego w pożarze dwieście lat później. Pożogę
przetrwała tylko kompletna, czołowa fasada budowli z zachowanymi sterczynami i architektoniczną mieszanką stylu europejskiego i dalekowschodniego – jedyną tego rodzaju na świecie. Ruiny zwykło się nazywać Akropolem Makau, lecz mieszkańcy miasta czczą to miejsce raczej jako jego niezwykły ołtarz. Nocą okolica ruin zmienia się nie do poznania. Podświetlony fronton zabytku i aleja schodów wręcz bajkowo zgrywają się z blaskiem latarni parku, otaczającego sąsiednie, historyczne wzgórze forteczne. Wielu tu wtedy turystów, zakochanych par i młodzieży, błyskających fleszy.
ŚwIat hazardU Makau jest miastem-państwem dwóch skrajnie odmiennych światów, spojonych tutaj w monolit prawdziwego diamentu: przeszłość pozostawiła unikalne zabytki portugalskiej zwierzchności; teraźniejszość i przyszłość celują w promowaniu miliardowych inwestycji, rozwoju sieci drogich hoteli i kasyn gry, które w kilku aspektach dystansują hegemonię Las Vegas. Niebosiężna wieża Macau Sky Tower jest potwierdzeniem triumfu małego półwyspu i chociaż nie jest najwyższą z wież tego typu na świecie, to skaczący z niej na bungy przeżywają prawdziwy horror najmocniejszych wrażeń. W centrum miasta wyrósł prawdziwy kwiat lotosu – taki właśnie kształt posiądzie jeden z najdroższych (4 miliardy dolarów), najokazalszych i najnowocześniejszych budynków świata – Grand Lisboa – hotel o pojemności 650 pokoi i ośmiu pięter całodobowych kasyn. Świat krążącego pieniądza budzi się w Makau późnym wieczorem, gdy zmrok zezwala neonom nabrać nadprzyrodzonej soczystości. Świat hazardu staje się niezwykle dynamicznym spektaklem doznań bez konieczności zasiadania za
zielonym stolikiem. Każde z kasyn promieniuje w aureoli tęczowej poświaty, zarysie geometrycznych linii, pasów, rysunków i zmieniających się obrazów i… to wszystko nie dziwi. Tak wabi pozór szczęścia, brakującego zwykle później przy jednorękim automacie. Lecz w Makau nie trzeba grać, by wygrać. Nagrody czekają dla chętnych nocnych eskapad, bowiem temperament wieczorów Makau pozostawi na zawsze najmilsze wspomnienia. Nadmorskie promenady, światła miasta, zapełnione ulice, budzą do życia właśnie najbardziej wtedy, zaś Fisherman Village niezawodnie ocuci znużonego. Nie przypuszczam, by podobne miejsce istniało gdziekolwiek na świecie, ale na pewno odległe obiekty świata istnieją w Makau. Palmowy Wharf Boulvard prowadzi pośród kompleksu hoteli, kasyn, restauracji i ekskluzywnych sklepów, ulokowanych w budynkach charakterystycznych dla różnych stron świata: sfotografujemy tu kamienice z Nowego Orleanu, Trynidadu, Kuby, Wenecji, Amsterdamu, Luizjany…, uzmysłowimy sobie potęgę Babilonu i swobodę włoskiej Riwiery, zakosztujemy atmosfery rzymskiego amfiteatru i widoku z malowniczego wulkanu. Dzień i noc cieszą oczy czym innym i dzień i noc należy tutaj spędzić, by te rozkoszne różnice dostrzec.
wyprawa w tereN Nie sposób znudzić się półwyspem Makau, lecz potrzeba też rozejrzeć się dalej, gdzie rzeczywistość diametralnie odbiega od tempa centrum miasta. Miejska komunikacja autobusowa działa sprawnie i tanio, a odleglejsze zakątki zatopionych w ciszy wysp Taipa i Coloane (dzisiaj połączonych w jedną) leżą o godzinę jazdy stamtąd. Choć wieżowce pojawiają się wszędzie, a miliardowe biznesy zajmują kolejne
obszary (np. Venetian – kompleks hotelowo-biznesowy odtwarzający główne zabytki Wenecji wraz kanałami i gondolami), urok sielskiej egzystencji podkreśla wyjątkowość całej przestrzeni Makau. Plaże Coloane doskonale zapewnią pasywny relaks, natomiast aktywny jest o krok, zaczyna się bowiem od bogato rzeźbionej bramy wejściowej tuż przy arterii Estrada de Seac Pai Van. Choć można skorzystać z usługi autobusu, polecam wytrwały marsz na szczyt wzgórza (176m), do 20-metrowej statuy bogini A-Ma i panoramy stamtąd na wyspę. Kilkaset metrów wcześniej zwiedzimy, dla wytchnienia, najpiękniejszą i największą świątynię w Makau – Tian Hou Temple, wybudowaną w stylu dynastii Qing. Na większą część dnia powstrzyma nas niewątpliwie przeuroczy świat natchnionego przeszłością rybackiego miasteczka Colonae (Colonae Village), które dysponuje wszystkim, czego nie odnajdziemy w półwyspowym Makau: spokojne oblicza mieszkańców wypoczywających przed kruchymi kamieniczkami dzielnicy portowej, nadwodne domy na palach, rzędy setek ryb suszących się na słońcu, podcienie wabiących zapachami pastelarias na unikalnym placu Eduardo Marques, świątynie i senne zaułki, czas zatrzymany w miejscu. W dniu odjazdu z Makau powędrowałem na drugie forteczne wzgórze Guia i zmierzając do przystani promowej, odpocząłem w ogrodzie Lou Lim Ioc przy Estrada de Adolfo de Loureiro.W moim odczuciu miejsce to należy do najbardziej uroczych spośród dziesiątków tego typu w Makau. Fotografowałem z mostku nad stawem różowe pąki kwiatów lotosu, gdy doszły mnie rytmiczne dźwięki tradycyjnych, chińskich instrumentów. Kobiety i mężczyźni tańczyli do zwiewnej melodii.
28
19 grudnia 2008 | nowy czas
czas na relaks Punkty dystrybucyjne Nowego Czasu
ŚWiąTecznie
»
mania GOTOWania Mikołaj Hęciak
Co ugotują Anglicy? Co znajdzie się na świątecznym stole? Nie piszę wigilijnym, bo Anglicy wigilii nie obchodzą, za to z pompą przygotowują Christmas Dinner, z resztą nie wszyscy. Jedni będą gościć u rodziny, a inni wyjadą w tym czasie do cieplejszych krain. Warto wspomnieć, że dawniej świąteczne specjały były ograniczone do dostępności produktów spożywczych na rynku. I tak w grudniu ze świeżych warzyw dostać można było buraki, brukselkę, różne odmiany kapusty, warzywa korzeniowe, dopiero co zebrane na jesieni, kalafiory, pory, grzyby, ziemniaki, cebulę, pasternak, brukiew, a obecnie i różne odmiany sałat. Z owoców to oczywiście jabłka i gruszki oraz kasztany. Mięsiwo i owoce morza pojawiały się lokalnie, z tym że indyk ostatnio objął prowadzenie. Tradycyjnie świąteczny obiad to dania podawane na ciepło. A dzięki pomysłowości i zaradności gospodyń można było liczyć też na marynaty, dżemy, powidła i marmolady. Obecnie różnorodność potraw jest jeszcze bogatsza, bo do spuścizny ubiegłych wieków dodaje globalną dostępność wszelkich produktów zamorskich czy kolonialnych – jakby dawniej się powiedziało. Od pewnego czasu my Polacy, spędzający święta w Wielkiej Brytanii, jesteśmy też w tej dobrej sytuacji – nie tylko możemy liczyć na świąteczne wiktuały przysłane z kraju, ale też nabyć je w okolicznych sklepach czy też zamówić z dostawą do domu! Kultywowanie własnych tradycji, także kulinarnych, jest ważnym elementem kultury, niemniej jednak będąc na obcej ziemi dobrze jest poznać miejscowe sposoby przeżywania rzeczywistości, w tym gotowania. Wracając jednak do pytania, co ugotują Anglicy w tym roku, nie ma na nie jednolitej odpowiedzi. Przeglądając angielskie czasopisma i oglądając telewizyjne programy można dostać zawrotu głowy od nadmiaru wrażeń i możliwości przez te media ukazywane, od najbardziej tradycyjnych, takich jak pieczony indyk czy wołowina koniecznie z brukselką, gravy i pieczonymi ziemniakami, aż po bardziej wyszukane wariacje mniej popularnych dań. Znam pewną rodzinę, która zamiast
I znów robi się świątecznie. A łowcy okazji już zacierają ręce na zblizające się obniżki. Piszę o tym, bo 24 grudnia będzie można kupić o wiele tańszą rybę, niż teraz. I nawet jeżeli nie będzie to karp, a tylko łosoś, też warto. tradycyjnego roast przygotuje BBQ, a zamiast Christmas pudding będzie zajadała meringues, czyli bezy. Smaczkiem okołoświątecznym są tradycyjne minced pies i dla dorosłych mulled wine, czyli po prostu grzane wino z przyprawami korzennymi, które pojawią się tylko w zimowym okresie. Jednak jak zawsze okres świat Bożego Narodzenia kojarzył będzie mi się z wypiekami. I oczywiście, że szybciej i taniej jest wyskoczyć do sklepu i wybrać coś z szerokiej gamy słodkości, ale nie ma to jak domowe wypieki, a jeszcze jak się ma dzieci, to jest świetna okazja, by zająć czymś nasze pociechy. A kuchnia angielska ma czym się poszczycić, jeżeli chodzi o wypieki.
Znajdziemy tu całą gamę tzw. puddingów, czyli słodkich ciast z najprzeróżniejszymi dodatkami. Generalnie możemy podzielić je ze względu na sposób przygotowania. I tak mamy pieczone (baked puddings). Zajmują one mniej czasu, niż te robione na parze. Najczęściej są oparte na bazie lekkiego biszkoptu i wypełnione owocami lub dżemami, ale równie dobrze możemy spotkać czekoladowe czy z imbirem. Zaś te na parze lub gotowane są bardziej delikatne i najczęściej podawane z dodatkiem sosu lub polewy. Dwa chyba najbardziej znane przykłady z tej grupy ciast to Spotted Dick i Jam Roly-Poly. Pomiędzy puddingami znajdziemy też naleśniki czy gofry (pod nazwą batter puddings). Anglicy, Szkoci i Walijczycy prześcigają się też w wypiekach ciasteczek, a czas świąteczny to czas pieczenia najróżniejszych herbatników, np. cinamon angels, czy moich ulubionych pierniczków zwanych gingerbread men.
GinGerbread men – pierniczki Na około 20 piernikowych ludzików potrzebujemy przygotować: 350 g mąki, łyżeczkę sody albo proszku do pieczenia, 2 łyżeczki zmielonego imbiru (ginger), 100 g masła, 175g brązowego cukru, 4 łyżki golden syrup (syrop z trzciny cukrowej, dostępny w większości supersamów), 1 jajko. Przesianą mąkę łączymy z sodą i imbirem. Masło kroimy w kostkę i mieszamy z mąką. Następnie dodajemy cukier. Jajko ubijamy delikatnie trzepaczką, dodając jednocześnie golden syrup. Łączymy z mąką. Otrzymamy masę podobną do plasteliny. Dzielimy ciasto na połowę. Czystą powierzchnię posypujemy mąką i rozwałkowujemy na 0,5cm. Wykrawamy ludziki używając foremki zwanej gingerbread man cutter. Skrawki zagniatamy ponownie. Czynność powtarzamy, aż zużyjemy całe ciasto. Pierniczki układamy na blaszki wyłożone papierem do pieczenia lub folią aluminiową lekko posmarowaną masłem. Ciasteczka pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190C przez około 1015 minut. W tradycyjnym przepisie przed włożeniem do piekarnika, ludziki dekorujemy czarną porzeczką, zaznaczając w ten sposób guziczki i oczy. Zamiast tego możemy po upieczeniu użyć lukier do dekoracji. Lukier możemy zrobić z jednego białka jaja kurzego i cukru pudru w ilości zapewniającej otrzymanie dość gęstej, ale wciąż płynnej masy. To jest podstawa, na której można się oprzeć i zacząć eksperymentować z różnymi smakami lub kolorami. Powszechnie dostępne są gotowe i kolory cukiernicze i zapachy. Najprościej jednak możemy otrzymać smak cytrynowy dodając do lukru sok z połówki cytryny. Pierniczki w momencie zdejmowania z blaszki są jeszcze miękkie. Pozostawione na chwilę do ostygnięcia zastygną i staną się przyjemnie kruche. Przygotowanie ciasta z wykrojeniem ludzików nie powinno zająć więcej jak 20-30 minut, czas pieczenia około10-15 i proszę mi uwierzyć, cena wypieku to tylko 90 pensów! Smacznego!!! A na czas Świąt Bożego Narodzenia życzę Państwu dużo radosnych momentów i czasu na odpoczynek w gronie najważniejszych dla nas osób. Do Siego Roku 2009!!!
Poza polskimi skleapmi, ośrodkami, Konsulatem RP, „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.
RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066 od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00
piątek sobota 10.00 – 23.00
niedziela 09.00 – 23.00
ZAPRASZAMY!!!
Dzwon do Polski
2p/min na tel. stacjonarny
Wybierz poniĪszy numer dostĊpowy a nastĊpnie numer docelowy
Polska Polska Niemcy Slowacja Czechy Irlandia Litwa
2p/min - 084 4831 4029 7p/min - 087 1412 4029 2p/min - 084 4831 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 4p/min - 084 4901 4029
87 enta: 0208 497 92 Polska Obsáuga Kli
www.auracall.co
m/polska
Tanie Rozmowy! *T&Cs: *T&Cs Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
|29
nowy czas | 19 grudnia 2008
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
8 2 4 1 5 6 8 3 2 6 8 4 5 4 2 3 1 9 3 8 7 5 9 5 2 6 4 3 9 4 7 2 6 1 4 9
8
trudne
9
6
1
6
7 5
5 1
6 8 3 5 7 4
9 5
8
3
5
4
9 8
6
8 3 7 2 6 9 5
8 4 2
2
5
1
9
9
1 4
3
6 4
1
7
3 9
2 1 8 5 7 6
7 4 3 2 6 1
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04 Nerwowy okres przedświąteczny może skutkować delikatnymi spięciami z bliskimi osobami, ale dzięki temu bardziej odczujesz późniejsze ciepłe rodzinne święta. W pracy Twoje starania wreszcie zostaną dostrzeżone – możesz oczekiwać gratyfikacji, która podbuduje twój stan portfela przed świątecznymi zakupami. Zdrowie będzie Ci dopisywać.
BYK
20.04 – 20.05
Je śli pla nu jesz wy znać ko muś mi łość, po cze kaj z wy lew no ścią do świąt. Na pię cia zwią za ne z przy go to wa nia mi mo gą bo wiem spo wo do wać, że oso ba ta nie za uwa ży Two ich sta rań. W ży ciu za wo do wym mu sisz wy ka zać się cier pli wo ścią – do pie ro w no wym ro ku mo żesz otrzy mać to, na co li czy łeś. Za dbaj o zdro wie, aby Wi gi lię spę dzić z bli ski mi przy sto le, a nie w łóż ku.
BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06
Być mo że od czu wasz, że part ner nie zwra ca od po wied niej uwa gi na Two ją oso bę. Po sta raj się prze jąć ini cja t y wę, a na po zy t yw ne efek t y nie trze ba bę dzie dłu go cze kać. Je śli w pra cy po trze bu jesz zmian, za dbaj o nie te raz. Chwi lo we de pre sje i przy gnę bie nie po mo że prze zwy cię żyć wi zy ta u fry zje ra al bo kup no cze goś, o czym ma rzy łeś od daw na.
RAK 22.06 – 22.0
Part ner wy ma ga od Cie bie za du żo, a ty jak za wsze chcesz wszyst kim do go dzić. Mo że tym ra zem to Ty po proś go o po moc. Do bra sy tu acja fi nan so wa, pie nię dzy na ostat nie pre zen ty nie za brak nie. W spra wach zdro wot nych zwróć szcze gól ną uwa gę na zę by. Mo że war to wy brać się do den ty sty jesz cze przed świę ta mi.
LEW 23.07 – 22.08
Nie jest to naj lep szy okres na za wie ra nie no wych zna jo mo ści, moż li we są tak że nie po ro zu mie nia z part ne rem. Po sta raj się jed nak stwo rzyć w do mu wi gi lij ną at mos fe rę. W pra cy mo żesz po zy t yw nie pod su mo wać koń czą cy się rok, szcze gól nie, że cze ka ją Cię ko lej ne pre mie i na gro dy. W go rącz ce świą tecz nych przy go to wań znajdź czas na re laks.
NA PAN 23.08 – 22.09
W mi ło ści do bry okres do roz mo wy o sfor ma li zo wa niu związ ku. Być mo że wła śnie pod czas świąt cze ka ją Cię za rę czy ny. Nie bę dziesz za do wo lo ny z pra cy któ ra bę dziesz wy ko ny wać w tym okre sie, ale to tyl ko przej ścio we. Po świą tecz nej prze r wie po wró cisz z no wą ener gią. Gro zi Ci in fek cja lub gry pa – po myśl o pro f i lak t y ce.
GA WA 23.09 – 22.10
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Je że li coś ostat nio w Wa szym związ ku nie gra ło to bę dzie to ty dzień po wro tów do sie bie i wy zwo le nia no wej bu rzy na mięt no ści. W pra cy za le ca na ostroż ność i dy plo ma cja - ktoś ze współ pra cow ni ków bę dzie chciał Ci za szko dzić. Mu sisz być świa dom swo ich fi nan so wych zo bo wią zań i nie wy da wać za du żo, aby no we go ro ku nie roz po cząć od po życz ki.
Jest to dobry czas na podsumowanie swojego obecnego związku i dobry czas na podejmowanie decyzji, nawet tych najtrudniejszych. W pracy będziesz odczuwać zmęczenie, musisz tylko dotrwać do świątecznej przerwy i upragnionego odpoczynku. Postaraj się ukoić nerwy, które tak osłabiły Twój organizm. Kłopoty ze snem to też ich rezultat.
Je że li nie je steś pew ny swo ich uczuć co do da nej oso by, daj so bie tro chę cza su. To nie jest do bry okres na po dej mo wa nie ta kich de cy zji. W pra cy bę dziesz po dej mo wać sa me do bre de cy zje. Ich efek ty za uwa żysz już na po cząt ku no we go ro ku. W spra wach fi nan so wych na ucz się cie szyć z te go, co masz. Na wet z mniej szym niż zwy kle bu dże tem moż na przy go to wać uda ne świę ta.
Ktoś z Twojej przeszłości nagle pojawi się w Twoim życiu, lecz nie będzie to powrót na stałe.W pracy wszystko będzie w jak najlepszym porządku, nawet jeśli Tobie wydaje się, że nie wykonałeś swoich zadań odpowiednio. Nie martw się też, że nie wystarczy ci środków na ostatnie prezenty, czeka cię bowiem nieoczekiwany zastrzyk gotówki.
PION SKOR 23.10 – 21.11
STRZELEC 22.11 – 21.12
Tę sk nisz za swo ją sym pa tią, ona też bar dzo cie pło o To bie my śli i ro bi wszyst ko, aby się z To bą jak naj szyb ciej zo ba czyć. Je że li chcesz coś zmie nić w swo jej obec nej pra cy lub w ogó le ja zmie nić, jest to do bry okres na pod je cie ta kiej de cy zji. W tym ty go dniu bę dziesz oka zem zdro wia, nad mia ry ener gii po mo gą Ci po ko nać każ dą trud ność.
NIK WOD 20.01 – 18.02
BY
RY 19.02 – 20.03
Bardzo dobry okres dla zakochanych i szukających Rybek. To Wasz magiczny czas, nie tylko ze względu na nadchodzące święta. Jeżeli w pracy nie wykorzystałeś jeszcze całego urlopu z tego roku, wykorzystaj go teraz. Zaległości łatwo nadrobisz w nowym roku. Nie podjadaj za dużo domowych specjałów, jeśli wiesz, może Ci nie wystarczyć mobilizacji do ich zrzucenia.
30|
19 grudnia 2008 | nowy czas
ia Ogłoszen ramkowe . już od £15 TANIO NIE! I W YGOD ą! rt Zapłać ka
jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?
kucHnia DoMowa
laBoratoriuM MeDycZne: tHe PatH laB Biuro ksiĘgowe Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity
Bardzo dziękujemy za zaufanie i zamówione u nas kolacje wigilijne
wszystkim klientom życzymy spokojnych Świąt Bożego narodzenia oraz wszelkiej pomyślności w całym 2009 roku. Zespół strefy smaku the Duke of cambridge, 1 kingsley road, tw3 1Pa Hounslow the Bell, 2 staines road, Hounslow tw3 3Js
162D HigH street Hounslow tw3 1BQ tel.: 0208 814 1013 MoBile: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
ZDrowie
sebastian Fluder: masażysta-rehabilitant z doświadczeniem klinicznym, leczy różnego rodzaju schorzenia i dolegliwości: • bóle pleców, rwa kulszowa • wypadnięcie dysku • nastawianie kręgosłupa • rehabilitacja po urazach Możliwość dojazdu do Twojego domu.
aBy ZaMieŚciĆ ogłosZenie raMkowe prosimy o kontakt z
Działem sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne
komercyjne z logo
do 20 słów
£15
£25
do 40 słów
£20
£30
usługi krawieckie southampton
Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG.
PrZeJaZDy na lotniska Doświadczeni kierowcy, wygodne samochody, Atrakcyjne ceny. Zawsze na czas.
tel: 020 7935 6650 lub po polsku: iwona – 0797 704 1616 25-27 welbeck street london w1g 8 en
Z NAMI DOJEDZIESZ! tel. 0208 7350 919 inFo@FlyMinicaBs.co.uk
gaBinet MeDycyny naturalneJ Profesjonalna Diagnoza Leczenie Zabiegi Skuteczne Leczenie Chorób Organów Wewnętrzych oraz Nastawianie Kręgosłupa Akupunktura Masaże Odzwyczajanie od Nałogów Alkoholowych i Palenia Leczenie Depresji i Nadwagi Bioenergoterapia Barking, London. tel.: 02085957737 Mob.: 07958677615.
tel. kom 07783144365 tel. 020 83547299
• skracanie spodni • zwężanie • wymiana zamków • obszywanie firan • inne usługi krawieckie kontakt: Justyna tel. 07813197902
uroDa FiZJoteraPia, MasaŻ lecZnicZy ksiĘgowoŚĆ Finanse
roZlicZenia i BeneFity szybko i skutecznie (przyjmuję również wieczorem i w weekendy)
Bóle kręgosłupa, stawów, mięśniobóle, nerwobóle Wizyty domowe MałgorZata tel:0793 338 8935
tel: 077 9035 9181 020 8406 9341
Pełna ksiĘgowoŚĆ (rozliczenia przez internet) Zwrot podatku w ciągu 48h Virtual office NIN, CIS, CSCS, zasiłki i benefity acton Suite 16 Premier Business Centre 47-49 Park Royal London NW10 7LQ tel: 0203 033 0079 0795 442 5707 caMDen Suite 26 63-65 Camden High Street London NW1 7JL tel: 0207 388 0066 0787 767 4471 www.polonusaccountancy.co.uk office@polonusaccountancy.co.uk
koMPuterowe BaDanie całego organiZMu: •Układu kostnego mięśniowego i skóry •Wykrywanie pasożytów •Alergii I i II rzędowej •Zastosowanie prawidłowych leków ziołowych •Dobór produktów wg analizy organizmu •Dojście do prawidłowej wagi ciała •Masaże •Dietetyka Czynne od 7.00 do 23.00 Ur szu la Reń ska Tel: 0772 996 8769 20 Ladysmith Road Canning Town London E16 4NR (Bus 69, six bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com urszula reńska tel: 0772 996 8769 20 ladysmith road canning town london e16 4nr (Bus 69, 6 bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com
usługi róŻne
anteny satelitarne Jan wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĶceń, systemy CCTV, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny tel. 0751 526 8302
MaluJĘ Portrety Z natury luB FotograFii Akwarela - £100.00 Olejna - £200.00 tel: 0788 415 5281 0208 578 7787 www.zojka.com
Przeglądy (mot) i diagnostyka komputerowa Serwis Samochodów osobowych i dostawczych Naprawy Mechaniczne, Wymiana opon itp. Nabijanie, przegląd klimatyzacji W ofercie dojazd do klienta 12 miesięcy gwarancji 100% satysfakcji tel: 078 90756 276 e-Mail: psborowski@hotmail.co.uk
ProFesJonalne FryZJerstwo strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. iza west acton, tel. 0786 2278729
Diagnostic service 310 green lanes n13 5tt
Oferujemy standardowe instalacJe satelitarne oraz rozbudowane instalacje dla domów wielorodzinnych na terenie Londynu, Slough, Reading i okolic. Platforma cyfrowa nie ma znaczenia. Jeśli nie chcesz stracić całego dnia na kombinowanie i zgadywanie jak ustawić czaszę, zadzwoń do nas! Montujemy wszystkie anteny (nie tylko satelitarne!) TANIO, SZYBKO, SOLIDNIE!
wszystkim swoim byłym i obecnym klientom życzę udanych i bezawaryjnych świąt Bożego narodzenia oraz wszystkiego dobrego w nowym roku 2009
usługi koMPuterowe
londyn • slough • reading tel.: 0787 701 5563 24H Pogotowie koMPuterowe (wsZelkie ProBleMy)
transPort PrZeProwaDZki
wywóZ ŚMieci przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, Złomowanie aut – free transPol tel. 0786 227 8730 lub 29 anDrZeJ
u klienta lub w biurze (Fulham SW6 3PA) Wymiana zbitych ekranów w laptopach Strony WWW, pozycjonowanie, bazy danych. Sprzedaż komputerów 020 8890-4465 077 8352-4096 www.startuj.co.uk
|31
nowy czas | 19 grudnia 2008
ogĹ&#x201A;oszenia
job vacancies ASSOCIATE CONSULTANT Location: WILMSLOW, Cheshire Hours: 37.5 over Monday-Friday Wage: Up to ÂŁ20000 per annum + bonuses Work Pattern: Days Employer: Reed Employment Closing Date: 24/12/2008 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY
Description: Our client are a global headhunting agency based in Styal, Wilmslow. They are looking for experienced consultants to join their growing team. As they work on a global basis you MUST speak fluent English and be fluent in at leats one of the following languages- Arabic, Portugese, Polish, Russian, French, German, Italian. You must be polished, professional and not be afraid to pick up the telephone. Duties will include researching the top candidates in the oil and gas industry, building relationships with clients and candidates and matching candidates to jobs. Interested? Call Lyndsey now for more information. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01625 434545 and asking for Lyndsey Hodgson. COOK Location: MANCHESTER, LANCASHIRE Hours: 22.5 PER WEEK, OVER 7 DAYS, BETWEEN 7.30AM - 2PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days , Weekends Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY
Description: This Local employment partnership employer shares info about new starters with Jobcentre plus for stats purposes only see www.dwp.gov.uk. Must have experience of working in a care home. Applicants must have a basic food hygiene
certificate. Must be able to cook Polish food dishes. Applicants must be able to bake. Duties would involve preparing meals for residents and keeping the kitchen area clean and tidy. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by applicant. How to apply: For further details about job reference CHT/23577, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255.
POLISH SPEAKING CUSTOMER SERVICE ADVISOR Location: GLASGOW Hours: 35 BETWEEN 9AM-8PM, 5 DAYS OUT 7 Wage: ÂŁ13,329 INCREASING TO ÂŁ14,810 Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY
Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentre Plus, for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. This vacancy is being advertised on behalf of Rise Recruitment who are operating as an employment agency.Customer focused individuals for busy contact centre in City Centre.Role as Polish Telephone Banking Advisor will be to handle incoming calls regarding existing customer's bank accounts, Promote company products & services, Process transactions, Ensure high level of service is provided. Previous customer service experience, Experience providing high level of service, Excellent communication skills, Ability to work on own imitative, Ability to identify opportunities to up-sell products. Must be fluent in both Polish & English. How to apply: For further details about
BEZ NOWEJ KARTY SIM
BEZ UKRYTYCH OPLAT
:\ELHU]
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet* 0208 497 4029 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/polska
Polska 2p/min Polska 7p/min
1.6p/min 5.5p/min
www.auracall.com/polska
Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET Infolinia: 020 8497 4698
Tanie Rozmowy!
T&Câ&#x20AC;&#x2122;s: Ask bill payerâ&#x20AC;&#x2122;s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. *Pence a minute quoted are based on extra credit gained from ÂŁ20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
job reference GLA/112515, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255.
opens. UK employment legislation does not extend outside the UK. Employment terms and conditions to be agreed before accepting work abroad. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Philippa Poulson at Freetimers Comunications Ltd, 115 Adnitt Road, Northampton, Northamptonshire, NN1 4NQ, or tophilippa.poulson@freetimers.com.
of beauty products in store. How to apply: Please contact via email only. You can apply for this job by sending a CV/written application to Mahesh Patel at X Factor Unisex Hair Salon, 109 Bolton Lane, West Yorkshire, BD2 4BB, or to mahesh73@hotmail.co.uk.
HAIR DRESSER BEAUTICIAN SENIOR WEB DEVELOPER Location: NORTHAMPTONSHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK MONDAYFRIDAY (DAYS) Wage: ÂŁ600-ÂŁ800 PER MONTH Work Pattern: Days Employer: Freetimers Comunications Ltd Closing Date: 19/05/2009 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY
Description: Must hold a degree in a relevant discipline and must have several years commercial experience. Fluency in programming languages is essential in order to undertake the work, produce websites in English and communicate with HQ. Following instruction from UK HQ, duties will be website development including construction and programming. Will be working primarily on the development of E-commerce and other dynamically driven websites. Use of own computer is required for probationary period. Travel costs to take up work will be paid by the worker. Accommodation is not provided and applicants will work from home address in Poland until office
Location: YORKSHIRE AND HUMBERSIDE Hours: 40 HOURS PER WEEK Wage: GBP 14000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: X Factor Unisex Hair Salon Closing Date: 05/01/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT + FULL-TIME
Description: An experienced Hairdresser is required to work full time in this new business. Main duties will be cutting hair, and offering beauty treatments such as manicures. There is scope for paid overtime, and promotion opportunities. Key skills will be excellent customer service skills, and ability to grow the business. The successful applicant will have the choice. to own the business in the future if the current owner decides to retire. Therefore we are looking for not an employee, but a future owner of this impressive business. Full support will be offered. The successful will have good qualifications in hairdressing training, and should be literate numerate in order to help run the business. The applicant should have a good knowledge of the extensive range
NASzyM CzyTELNIKOM ORAz OGĹ&#x201A;OSzENIODAWCOM SKĹ&#x201A;ADAMy ĹťyCzENIA RADOSNyCH Ĺ&#x161;WIÄ&#x201E;T I POMyĹ&#x161;LNEGO 2009 ROKU DzIAĹ&#x201A; MARKETINGU
32|
19 grudnia 2008 | nowy czas
co się dzieje film
Brenda Edwards’s Gospel Christmas
1900-1914. Część znanej kolekcji Davida Pearlmana
Gonzo: The Life and Work of Dr. Hunter S. Thompson
20 grudnia Barbican Centre, Silk Street, EC2Y 8DS godz. 19:30 Bilety: £16-£36 Popularne kolędy i utwory o tematyce świątecznej w gospelowej aranżacji, wykonywane przez Brendę Edwards i chór gospel.
Christmas Past to Christmas Present
dokumentalny, 118min., 2008 reż. Alex Gibney w kinach od 19 grudnia Historia życia dziennikarza, który stworzył własny, nietypowy styl pisania. Pod koniec życia stał się ofiarą własnej kreacji po tym, jak kandydował na stanowisko szeryfa, aby karać dilerów publicznym zakuciem w dyby. Garden in Autumn komedia, 2006r. reż. Otar Iosseliani w kinach od 19 grudnia Francuski minister rolnictwa, lubiący swój dość rozwiązły styl życia, traci pracę, kochankę i wraca do kawalerskiego życia, na utrzymanie matki. Odnajduje radość życia pijąc wino z kolegami i przesiadując na ławce w parku. Obraz zaskakuje nie tylko surrealistycznym humorem, ale też zaskakującymi szczegółami. Twilight horror, 2008r. reż. Catherine Hardwicke w kinach od 21 grudnia Zagubiona w świecie nastolatka poznaje przystojnego i błyskotliwego Edwarda Cullena. Znajomość ta zmieni jej życie na zawsze. Opowieść o romansie wampira i śmiertelniczki. Australia dramat, 2008r. reż. Baz Luhrmann w kinach w całym Londynie od 26 grudnia
Dirty Pretty Things 20 grudnia Astoria 2, 165 Charing Cross Rd, WC2H 0EN godz. 19:00; bilety: £12 Ostatni wspólny występ punkowo-popowego zespołu, którego członkowie postanowili przejść na przedwczesną emeryturę.
do 13 stycznia Museum of Brands, Packaging & Advertising, 2 Colville Mews, Lonsdale Road, W11 2AR Przegląd świątecznych dekoracji, kartek, crackersów, opakowań po czekoladkach, zabawkach i grach od ery wiktoriańskiej po czasy współczesne. Andy Warhol: Other Voices, Other Rooms
Big Band Metheny 21 grudnia Bull's Head Barnes 373 Lonsdale Rd, SW13 9PY godz. 13:00; bilety: £8 Energetyzujące big bandowe wykonania utworów Pata Metheny w wykonaniu osiemnastoosobowego zespołu pod wodzą Simone Gilby’ego. From The Jam 22 grudnia Hammersmith Apollo Queen Caroline St, W6 9QH godz. 19:00; bilety: £22,50 Dwóch z trzech założycieli popularnego w latach 80. zespołu The Jam zagra koncert, kończący ich tegoroczną londyńską trasę koncertową.
do 11 stycznia The Hayward Gallery Southbank Centre, SE1 8XZ codziennie od 10:00 do 18:00, pt. do 22:00; bilety: £10 Po sukcesach w Sztokholmie i Amsterdamie, wystawa poświęcona głównie filmom i wideo Warhola trafiła do Londynu. Artysta znany jest przede wszystkim z przekształcania codziennych przedmiotów i wizerunków znanych osób w ikoniczne obrazy.
London School of Samba Magnificence of the Tsars 23 grudnia Barrio Latino at Bar Rumba 36 Shaftesbury Avenue, W1D 7EP godz. 20:00-3.00 Bilety: £6 Przed koncertem w klubie latino, gdzie dołączy do nich didżej i tancerki, piętnastoosobowa orkiestra z Brazylii przemaszeruje ulicami miasta, w okolicach Picadilly Cirrus.
do 1 marca Victoria & Albert Museum Cromwell Rd, SW7 2RL Bilety: £5 Kolekcja przywieziona z moskiewskiego muzeum zawiera carskie stroje wizytowe z przestrzeni dwóch wieków. Dodatkowo można tu też zobaczyć ozdobiony klejnotami teleskop, tabakiery i ilustrowane książki.
Boxing Day Classics Historia miłosna, jaka wydarzyła się u progu II wojny światowej w Australii między angielską arystokratką i hodowcą bydła.
muzyka Martin Speake's Generations 19 grudnia Concert Pitch at National Theatre South Bank, SE1 9PX godz. 17:30, za darmo Najnowszy zespół Martina Speake’a promuje płytę z jazzowymi hitami od lat 20. do 40. XX wieku, nadając im nowoczesne brzmienie. PORTOBELLO WINTER FEST: Gazz + The Thirst + Bridgette Amofah + U-Cef + Crystal Fighters 19 grudnia The Bridge, 4-8 Acklam Road, W10 5QZ godz. 18:00, wstęp wolny Na tym zimowym muzycznym festiwalu będzie można kupić także wiele sezonowych przysmaków i grzane wino.
26 grudnia Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS godz. 19:30; bilety: £19,50-£39,50 Popularne perełki muzyki klasycznej w wykonaniu artystów znanych na całym świecie. The Sound of Musicals 27 grudnia Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS godz. 15:00; bilety: £16-£36 Największe przeboje z popularnych musicali, wystawianych w teatrach na Broadwayu i West End w wykonaniu gwiazd scen West End-u.
wystawy Jewish Postcards do 5 stycznia City Hall, The Queens Walk, SE1 pon.-pt. 8:00-20:00 Obraz życia londyńskich Żydów przedstawiony na kartkach pocztowych z lat
For Your Eyes Only: Ian Fleming and James Bond do 1 marca Imperial War Museum Lambeth Rd, SE1 6HZ Bilety: £8 Wystawa z okazji setnej rocznicy urodzin twórcy Bonda, Iana Fleminga. Zawiera eksponaty z życia zarówno pisarza, jak i wykreowanej przez niego postaci. Są tu też elementy pochodzące z kinowych superprodukcji o Bondzie, między innymi słynny Aston Martin DB5.
Mother Goose do 10 stycznia Hackney Empire, 291 Mare St, E8 1EJ śr, czw, pt 19:00, pon-śr 13:30, sob. 13:30, 17:00 Bilety: £9-£21,50 (rezerwacja 020 8985 2424) Ponadczasowa opowieść o tym, że pieniądze szczęścia nie dają, uzupełniona doskonałymi piosenkami i żartami. Chicago do 1 sierpnia 2009 Cambridge Theatre Earlham St, WC2H 9HU pon.-sob. 20:00, pt. dodatkowo 16:30 Bilety: £20-£55 (rezerwacje: 0844 5791940) Wszystko co najlepsze w musicalach – uniwersalna opowieść o urokach sławy i problemach z nią związanych oraz o pieniądzach. Doskonała muzyka, a także niezapomniane układy choreograficzne.
The Twelve Days of Christmas do 17 stycznia Chickenshed, Chase Side, Southgate, N14 4PE pon.-śr., pt.,sob. 19:30; bilety: £12-£18 (rezerwacja 020 8292 9222) Tradycyjna brytyjska piosenka bożonarodzeniowa przekształcona w niekonwencjonalny spektakl dla całej rodziny.
Family Carol Concerts 20 grudnia Ham House, Ham St. Richmond, TW10 7RS godz. 16:30-18:00 Bilety: £15 (£9 dla dzieci) Koncert kolęd dla całej rodziny, dodatkową atrakcją dla dzieci jest specjalnie przygotowany świąteczny szlak dookoła ogrodu. Voicelab Carols 21 grudnia Clore Ballroom at Royal Festival Hall, Belvedere Rd, South Bank, SE1 8XX godz. 12:30, wstęp wolny Artyści z Voicelab zaprezentują świąteczne utwory od najpopularniejszych, ulubionych standardów po najnowsze świąteczne hity.
rekreacja
sylwester
Broadgate Ice Rink
Bal Sylwestrowy w POSK-u
Broadgate Circle, EC2M Bilety: £8 + £2 łyżwy Niewielkie lodowisko w pobliżu Liverpool Street oferujące między innymi lekcje jazdy na łyżwach.
31 grudnia, godz 20:00 Rezerwacja biletów: POSKlub 020 8742 6416 POSK SALA TEATRALNA Tel. 020 8902 0734 (od 19-22.00) lub 07796680297 Restauracja „ŁOWICZANKA" Tel. 020 8741 3225 JAZZ CAFE Tel. 07877 640361 email: jazzcafe@posk.org
Kew Gardens Ice Rink 29 listopada - 4 stycznia Kew Gardens, Kew Rd, Richmond, TW9 codziennie od 10:00 do 22:00 Bilety: £11,50 Duże lodowisko, mogące pomieścić nawet do 250 osób na raz, ulokowane przed wejściem do Temperate House. Skate at Somerset House do 25 stycznia 2009 Somerset House, Strand, WC2R codziennie od 10:00 do 22:15 Bilety: £10,50 (cały dzień) Jedno z najbardziej imponujących lodowisk w Londynie, utworzone na XVIII-wiecznym dziedzińcu. Oferuje m.in. szkołę jazdy dla początkujących, specjalne sesje dla dzieci oraz nocne imprezy z udziałem didżeja. Winter Wonderland do 4 stycznia 2009 Hyde Park, W2 codziennie od 10:00 do 22:00 Bilety: £10-£12,50 Największe lodowisko w mieście oraz świąteczny kiermasz.
kolędowanie A Night Before Christmas…
teatr
godz. 16:00; bilety: £10 Koncert dla tych, którzy chętnie zrobią sobie przerwę w zakupowym szaleństwie i dołączą do wspólnego śpiewania kolęd z New London Singers.
19 grudnia The Scoop, Next to City Hall Riverside, The Queen's Walk, SE1 2AA godz. 18:00, wstęp wolny Kolędy i świąteczne opowieści dla całej rodziny. Carols for Shoppers 20 grudnia St Martin-in-the-Fields Trafalgar Square, WC2N 4JJ
Glenn Miller Orchestra 31 grudnia Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS godz. 15:00 Bilety: £16,50-£29,50 „Serenada Księżycowa”, „Little Brown Jug” i wiele innych znanych jazzowych utworów w wykonaniu najlepszej brytyjskiej orkiestry Big Bandowej. Nostal-giczna podróż z Glennem Millerem i jego największymi hitami. Viennese New Year’s Eve Gala 31 grudnia Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS godz. 19:30 Bilety: £19,50-£39,50 Tradycyjna impreza w Barbicanie, organizowana już od 30 lat. Słynne wiedeńskie walce i polki skomponowane przez rodzinę Straussów.
|33
nowy czas | 19 grudnia 2008
port
Redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk
LONDYN
WESTERN UNION DARTS LIGA
Tomasz Kala nowym mistrzem Daniel Kowalski
Tomasz Kala został zwycięzcą piątej edycji polonijnej Ligi Darta w Londynie. W finale nowy mistrz wyprzedził Roberta Serafina oraz Piotra Walkowiaka. Przed wtorkowymi finałami byliśmy świadkami barażu o mistrzostwo rundy zasadniczej. Marcin Cichosz wygrał w nim z późniejszym wicemistrzem 2:1. Zaraz po barażach przystąpiono do decydujących rozgrywek, w których faworyta wskazać było niezwykle trudno. Każdy z czołowej siódemki (Wojciech Kowalik nie stawił się na starcie) miał bowiem równe szanse. – Myślę, że stać mnie na wygraną – mówił przed finałem Robert Serafin. – Nie chcę zapeszyć, ale myślę, że stać mnie na zwycięstwo – zakończył. Bardziej ostrożny w wypowiedziach był broniący mistrzowskiego tytułu, Marek Surma. – Czy jestem w stanie obronić tytuł? Chciałbym, ale może się to okazać trudniejsze niż w poprzednim sezonie. Nie prezentuję ostatnio wysokiej formy. Być może to efekt choroby, którą ostatnio przeszedłem. Nie złożę jednak broni i dam z siebie wszystko. Słowa Surmy okazały się prorocze. Walczył, ale w ostatecznym rozrachunku zajął „dopiero” czwarte miejsce.
– Już to, że awansowałem do finału, traktuję jako sukces – twierdził natomiast Marcin Sucharzewski. – Obiecuję jednak, że nie będę tylko tłem dla reszty zawodników. Skończyło się jednak na zapowiedziach, bo w końcowej klasyfikacji Masters Sucharzewski zajął jednak ostatnie miejsce. W pierwszych dwóch rundach głównego finału zwyciężali zawodnicy wyżej rozstawieni. Wyjątkiem był tylko Marcin Cichosz, który przegrał z Tomaszem Kalą, a następnie z Piotrem Walkowiakiem. Walkowiak pokonał następnie broniącego tytułu Marka Surmę, zapewniając sobie tym samym miejsce na podium. W wielkim finale Tomasz Kala wygrał w pięknym stylu z Robertem Serfainem 3:0. Warto zaznaczyć, iż Kala w całym turnieju nie odniósł ani jednej porażki. – Jak to zwykle bywa w finale – emocje sięgają zenitu – mówi uradowany Tomasz Kala. – Cieszę się, że mogłem zdobyć mistrzostwo Ligi po raz drugi, tym bardziej, że poziom poprawia się z sezonu na sezon. Myślę, że doświadczenie jakie nabrałem w poprzednich tego typu zawodach oraz spokój jakiego się nauczyłem pozwoliło mi zakończyć turniej w efektownym stylu bez porażki. Pewne 3:0 w wielkim finale przypieczętowało moją wygraną. Chciałbym pogratulować mojemu przeciwnikowi. Marek Serafin to bardzo dobry darter, równie doświadczony co ja, obyty w Lidze Małopolskiej, z niemałymi sukcesami. Dziś to ja byłem lepszy, ale w przyszłym sezonie znów spotkamy się w finale i tym razem być może to on będzie górą.
W turnieju pocieszenia, dla zawodników z miejsc 9-16, najlepiej zaprezentował się Mateusz Gielniewski, który podobnie jak Kala zakończył zawody bez porażki. Najwyżej rozstawiony Mirosław Rak zajął ostatecznie trzecie miejsce. – Nie udało mi się zakwalifikować do turnieju Masters, bo w eliminacjach byłem dopiero piętnasty – mówi mistrz drugiej ligi. – Pomimo to cieszę się z występu, bo zwycięstwo w finale pocieKlasyfikacja generalna: 1. Tomasz Kala, 2. Robert Serafin, 3. Piotr Walkowiak, 4. Marek Surma (M), 5. Marcin Cichosz, Rafał Kuczyk, 7. Marek Sucharzewski, 8. Wojciech Kowalik, 9. Mateusz Gielniewski, 10. Andrzej Skrypij, 11. Dorota Góra, 12. Wojciech Godlewski, Witold Łacheta. 14. Mariola Cichosz, 15. Andrzej Gdynia, 16. Paweł Pieczkowski, 17. Paweł Jagodziński, 18. Eliza Lewandowska. Klasyfikacja kobiet: 1. Dorota Góra, 2. Mariola Cichosz, 3. Eliza Lewandowska, 4. Sylwia Rak, 5. Lucyna Sieg. Klasyfikacja 40+: 1. Andrzej Skrypij, 2. Mirosław Rak, 3. Bogdan Bukała. szenia też uznaję za sukces. – Szkoda, że w finałowych rozgrywkach zaplecza zabrakło czołowych darterów. Nie wiem, czy to efekt świątecznych wyjazdów, czy też choroby. jedno jest pewne, gdyby wystąpili, o zwycięstwo byłoby dużo ciężej. Mówiąc wprost – przepaść
między finałową a drugą „ósemką” była tego wieczoru ogromna. Nie traktujmy więc wyników II ligi poważnie – mimo, że pozostaną zapisane jako oficjalne – zakończył Gielniewski, który jest zarazem organizatorem rozgrywek. W minionym sezonie łącznie wystartowało 36 zawodników, z czego 28 grało regularnie. Rozegrano 289 meczów w dziesięciu turniejach. Najwyższe „zamknięcie” – 121 – zaliczył Marcin Cichosz, najszybsze zaś Marek Surma (4 runda). Tylko trzech zawodników wystąpiło w dziewięciu turniejach: Piotr Walkowiak, Mirosław Rak oraz Mateusz Gielniewski. Najlepsze wyniki osiągnęli Marek Surma, To-
masz Kala oraz Piotr Walkowiak. Każdy z nich uzyskał po 180 punktów. W przyszłym roku system rozgrywek nie ulegnie zmianie. Odbędzie się osiem rund sezonu zasadniczego i jeden turniej finałowy (podzielony na turniej Masters i II ligę). Nowością będą dodatkowe rozgrywki o Puchar Ligi. Wystartuje w nim 16 najlepszych zawodników rundy zasadniczej V sezonu, podzielonych na cztery grupy. Rywalizacja (każdy z każdym w grupie) wyłoni ósemkę ćwierćfinalistów, która rozpocznie zmagania systemem pucharowym aż do finału. Zwycięzcy Ligi i Pucharu rozegrają mecz o Superpuchar.
Finaliści V edycji Western Union Darts Ligi. Od lewej stoją: Tomasz Kala, Marcin Cichosz, Marek Sucharzewski, Piotr Walkowiak, Marek Surma, Robert Serafin, Rafał Kuczyk.
L
34|
19 grudnia 2008 | nowy czas
sport PIłKA NOżNA
lECh POzNAń
Franciszek Smuda multirekordzistą Tegoroczne sukcesy poznańskiego Lecha w europejskich pucharach, których twórcą jest Franciszek Smuda, skłoniły mnie do przeanalizowania dotychczasowych osiągnięć polskich trenerów w tych rozgrywkach. Fakty są jednoznaczne i skłaniają mnie do prostego twierdzenia, iż Franciszek Smuda jest zdecydowanie najlepszym polskim szkoleniowcem na arenie europejskiej, a ustanowione przez niego rekordy z pewnością na długo pozostaną niepobite. Najistotniejszy jest jednak fakt, iż najbliższe dni mogą przynieść (taką mamy nadzieję) poprawienie jego trenerskich osiągnięć. W 695 meczach, jakie rozegrały polskie kluby w europejskich rozgrywkach pucharowych w latach 1956-2008, pojawiło się 105 trenerów. Zwykle nasze zespoły prowadzili pojedynczy szkoleniowcy, aczkolwiek wy-
stąpiły też dwa duety trenerskie, a także jeden tercet. W różnych źródłach pojawiają się rozmaite wersje, zwłaszcza kontrowersyjna jest sprawa tzw. koordynatorów czy menedżerów, dlatego poprzestańmy na wymienionych wyżej przypadkach wspólnego prowadzenia drużyny przez kilku szkoleniowców. W owym gronie 105 trenerów przewinęło się 14 obcokrajowców z 6 krajów. Zdecydowanym liderem większości klasyfikacji pozostaje Franciszek Smuda, który prowadził polskie zespoły w 47 spotkaniach. Pod względem liczby spotkań na trenerskiej ławce wyprzedza on Władysława Żmudę i Oresta Lenczyka. Nie jest to jedyne kryterium, które pozwala klasyfikować Smudę jako polskiego trenera – rekordzistę w europejskich rozgrywkach pucharowych. Jest on także zdecydowanie najlepszy pod względem liczby zwycięstw oraz liczby zdobytych goli. Franciszek Smuda jako trener przeżył radość ze zwycięstwa w 23 spotkaniach i pod tym względem wyprzedza on następnego na liście naszego szkoleniowca aż o dziewięć zwycięstw. Zespoły prowadzone przez Smudę zdobyły aż 83 gole i także w tym zakresie trener nie ma sobie równych, bowiem Władysław Żmuda i Henryk Kasperczak mimo dobrego
bilansu jako trenerzy polskich klubów mogą pochwalić się tylko 57 golami. Trenerski rekord goli w jednej edycji pochodzi z sezonu 1998/99, kiedy to Wisła zdobyła 21 goli, a jej szkoleniowcem wówczas był nie kto inny jak Franciszek Smuda. Jednak w aktualnym sezonie może on pobić swoje osiągnięcie, bowiem zespół Lecha pod kierownictwem Smudy uzyskał już 21 goli, a na wiosnę może być ich trochę więcej. Smuda jest także pierwszym polskim trenerem, który przebrnął fazę grupową Pucharu UEFA. Zwycięstwo Lecha w wyjazdowym meczu z Feyenoordem Rotterdam może otworzyć nową kartę sukcesów polskich klubów w tych rozgrywkach i zaowocować jubileuszowym 50. spotkaniem Smudy na europejskich boiskach. Aby przywrócić właściwy wymiar oceny, skupmy się także na tym, co w pucharach najistotniejsze, czyli na awansach do kolejnej rundy. Jednak i tu znów najlepszy jest Franciszek Smuda. Prowadzone przez niego zespoły aż 13 razy kwalifikowały się do dalszych gier. Przypomnijmy, iż Smuda jest jednym z dwóch trenerów (obok Pawła Janasa), którzy doprowadzili swoje zespoły do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Jarosław Owsiński
Zgoda buduje…
dialogu będzie wspólna rozmowa w trójkę z Antonim Piechniczkiem. Czy teraz to się już jakoś ułoży?
Z Grzegorzem Lato, prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, rozmawia Ryszard Drewniak Od wyboru Pana na prezesa minęło półtora miesiąca. Czy tak wyobrażał Pan sobie ten początek rządzenia?
Trzeba trochę spokoju, bo nie wszystkich można zadowolić. Najważniejszym punktem na dzień dzisiejszy jest dotrzymanie terminu obiecanego ministrowi sportu, że w ciągu 90 dni dokonamy zmian w statucie i wpiszemy pewne przepisy antykorupcyjne i usuniemy błędy w tym statucie. Drugą kwestią jest podzielenie komisji i wybranie ich władz. Ile jest prawdy w tym, że pewna grupa oponentów w związku już zbiera się przeciw nowemu prezesowi?
Jestem po męskiej rozmowie z panem Greniem i doszliśmy do wniosków, że to ja miałem rację i obecnie nie ma żadnej grupy przeciwnej mojej osobie w PZPN. Aby cokolwiek mówić w prasie przeciwko mnie, trzeba znać przepisy i statut PZPN. Ja zresztą tej sprawy nie komentowałem.
to oczywiście zdarzają im się błędy i to jest normalne, bo tak jak zdobywa się elementarną wiedzę po kolejnych szczeblach, to także tego fachu należy uczy się po kolei i w odpowiednim czasie. W ciągu miesiąca nie przeskoczy się tych poziomów na raz. Jestem za wyczyszczeniem korupcji aż do samego spodu, ale myślałem, że prokuratura przyspieszy trochę w tej sprawie, lecz znowu mamy dwóch wybitnych sędziów aresztowanych i co będzie dalej, nie wiadomo.
W przyszłym roku pewnie mnóstwo pracy. Co Pan zamierza zmienić w związku w najbliższym czasie, aby tworzyć jego lepszy wizerunek?
Jak zapatruje się Pan na nowinki sędziowskie i jednoczesny upór UEFA i FIFA przed wprowadzaniem tych udogodnień?
Na wszystko trzeba czasu. FIFA zastanawia się i myśli o wprowadzeniu drugiego sędziego, oczywiście najpierw pewnie w rozgrywkach juniorskich. Dzisiejsza piłka tak przyspieszyła, że czasami sędziowie dosłownie nie nadążają za akcją i tu się zgadzam, że przydałyby się zmiany.
Może jednak pojawić się problem osobowy, bo niedługo nie będzie miał kto sędziować zawodów.
Konfliktu, jak Pan wspomniał, wewnątrz związku nie ma, ale pojawił się na linii Piechniczek-Beenhakeer...
Zgadzam się, ale mimo że młodzi sędziowie bardzo szybko robią postępy,
Dla mnie Piechniczek jest drugim w historii trenerem Polski i ma duży
Nie może być tak, że jak trener ma jakiś problem, to rozmawia ze mną czy kimś innym, w tej sytuacji z Antonim Piechniczkiem, przez media, a nie osobiście. Tu przyznał mi całkowitą rację, a naszym wspólnym tematem na przyszłość pozostała już tylko walka o awans na MŚ. Powtarzam, nie może być tak, że trener krytykuje swego pracodawcę. Myślę, że obu stronom zależy na dobrych stosunkach oraz na dobrym imieniu polskiej piłki, której obowiązek promocji Beenhakeer ma zapisany w swoim kontrakcie.
wkład w jej rozwój, dlatego mam do niego pełne zaufanie. Beenhakeer jest pracownikiem PZPN, zatrudnionym przez zarząd, w którym wiceprezesem ds. szkoleniowych jest Antoni Piechniczek i jemu podlegają wszyscy trenerzy, w tym selekcjoner. Trener ma pełną swobodę i autonomię, ale odpowiedzialnym za reprezentację jest Piechniczek, a Beenhakeer ma wykonać pewne zadanie i tyle. Nikt trenera nie zaatakował. Spotkałem się z trenerem Beenhakeerem, była to bardzo konstruktywna rozmowa i mówiliśmy o tym, co nas boli, a kontynuacją tego
Jest ciężko w sytuacji, gdy coraz to zatrzymywane są kolejne znane osoby, choć przecież niezwiązane z PZPN, jak w przypadku Janusza W., który wiele lat temu był trenerem kadry. Chciałbym to zakończyć i odciąć się od tego jak we Włoszech. Na pewno będę starał się o pozyskanie nowych sponsorów. Jak ocenia Pan naszą ligę, jako były piłkarz, napastnik i trener?
Sukcesy ligowej piłki trzeba oceniać przez pryzmat sukcesów klubowych, a tych nie ma i jeden Lech tego nie zmieni. Naszym klubom brakuje dobrze wyszkolonych piłkarzy i to piłka-
rzy młodych, wychowanków, a recepty na strzelanie bramek, niestety, nie znam. Brakuje młodych talentów, mam nadzieję, że Lewandowski zrobi wielką karierę i to w Polsce. Wielu naszych dobrze zapowiadających się piłkarzy wyjechało za granicę i straciliśmy ich, i oni sami przepadli. Co zrobić z problemem, aby licencje przed sezonem były przyznawane na tyle szybko, by nie było sytuacji, że nie wiadomo, kto gra w lidze, a jak już gra, to na czyim stadionie, bo jego się nie nadaje?
Będzie nowa komisja, która według przepisów będzie przyznawała licencje. Żadnych dowolności, tylko rygorystyczne przestrzeganie przepisów. Liczymy, że koniunkturę na piłkę nakręci EURO. Jak te sprawy wyglądają organizacyjnie, bo najpierw straszono Ukrainę, potem Polskę, a teraz znowu Ukraina ma problemy?
Jeszcze raz gwarantuję, że EURO 2012 na 100 procent odbędzie się w Polsce i na Ukrainie, albo na odwrót. Zrobimy wszystko, żeby pomóc Ukrainie, a oni zrobią wszystko, aby pomóc nam. Nasz udział ma być równy, tzn. po cztery stadiony w każdym kraju, ewentualnie jeszcze jakieś miasto rezerwowe. Przed nami Święta i Nowy Rok. Jak Pan zamierza spędzić ten czas?
Zawsze rodzinnie. Przyjeżdżają dzieci, wnuki, idziemy na pasterkę, a atmosfera świąteczna jest wspaniała.
|35
nowy czas | 19 grudnia 2008
sport
Beckham w Milanie? Czesław Ludwiczek
David Beckham szczyt piłkarskiej formy ma już raczej za sobą. Pomimo to nadal cieszy się w piłkarskim świecie znaczną renomą, a przez wiele klubów byłby wciąż pożądany, gdyby je było stać na jego zatrudnienie.
Jednym z tych klubów jest włoski Milan AC, który od dawna marzył o ściągnięciu do Lombardii sławnego piłkarza angielskiego i podejmował nawet próby realizacji tego zadania, ale za każdym razem spełzały one na niczym. I oto nagle coś zaczyna się w tej materii zmieniać. Odnosi się nawet wrażenie, że tym razem klub o barwach rossonero bliższy jest obecnie niż kiedykolwiek w przeszłości osiągnięcia tego celu. Nadzieja wynika stąd, że gracz ten zamierza tej zimy trenować z zespołem Milanu pod kierunkiem Carlo Ancelottiego. W ten aktywny sposób chce wykorzystać przerwę w rozgrywkach amerykańskiej Major League Soccer. Czyni to zresztą nie pierwszy raz, bo przypomnijmy, że poprzedniej zimy Spice Boy trenował z zespołem londyńskiego Arsenalu. O ile jednak celem ubiegłorocznego treningu w Anglii było wyłącznie utrzymanie dobrej kondycji i w miarę wysokiej formy piłkarskiej, o tyle tym razem, we Włoszech dochodzi jeszcze dodatkowy cel – ewentualna gra z drużyną Milanu w rozgrywkach Serie A. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że Beckham może być wypożyczony z Los Angeles Galaxy do
Milanu na trzy lub cztery miesiące. Agent angielskiego gracza prowadzi w tej sprawie rozmowy z generalnym administratorem Milanu Adriano Gallianim, który zresztą potwierdził w telewizji Sky, że kontakty w tej sprawie zostały nawiązane. – Cieszymy się, że David Beckham wybrał Milan, a my dogadujemy się z jego agentem – stwierdził Galliani. – Myślę, że mogłoby to być wypożyczenie na kilka miesięcy, w dodatku gratisowe, bezpłatne. Nasz zespół jest wprawdzie kompetentny i takim pozostanie, ale Beckham ma w sobie jeszcze coś innego, coś fantastycznego, co się może nam przydać. Trener Carlo Ancelotti także podchodzi do sprawy entuzjastycznie. – Dla mnie będzie to także wielka przyjemność – mówił. – Beckham jest sportowcem poważnym, wielkim profesjonalistą, więc współpraca powinna się układać pomyślnie. Tylko dlaczego ów powszechnie znany gracz przybywa na kilka miesięcy do Europy? Otóż w Stanach Zjednoczonych sezon piłkarski dla tego zawodnika już się skończył, ponieważ jego drużyna Los Angeles Galaxy nie zakwalifikowała się do play off. Zawod-
nik nie miałby więc co robić w słonecznej Kalifornii, ponieważ następny sezon piłkarski w USA rozpocznie się dopiero wiosną. A Beckham zamierza dbać o wysoką formę piłkarską nie tylko po to, aby dobrze grać w amerykańskiej drużynie, ale także po to, aby trafić do reprezentacji Anglii i uczestniczyć wraz z nią w kwalifikacjach do mistrzostw świata 2010. Stawia sobie bowiem ambitny cel – zagrania w Mundialu w Afryce Południowej. Z ostatnich informacji napływających z Włoch wynika, że Beckham dołączy do zespołu Milanu pod koniec grudnia br. Adriano Galliani ma przy tym nadzieję, że angielska gwiazda amerykańskiej ligi tak zasmakuje w urokach Serie A, że zdecyduje się zostać w Italii na dłużej. Wynika więc z tego wniosek, że nie byłoby problemu z rozwiązaniem kontraktu z Los Angeles Galaxy. Pozostaje tylko problem, czy i w jaki sposób ten najbogatszy chyba piłkarz świata mógłby się wywiązać z podpisanych już kontraktów reklamowych. A przecież wiadomo, że jest związany z dziesiątkami wielkich korporacji handlowych i przemysłowych, a także z
wieloma pomniejszymi firmami, które reklamuje poprzez swoją osobę. Z jego usług korzystają tak potężni producenci lub handlowcy jak: Adidas, Gilette, Motorola, Vodafone, Pepsi, Sharpie, Armani, Signature i wiele innych. Ocenia się, że jego roczne dochody z tego tytułu sięgają lub nawet przekraczają 25 mln dolarów. Beckham musi więc dbać, aby było o nim głośno w świecie medialnym, bo w przeciwnym razie może się zmniejszyć liczba jego kontraktów reklamowych lub obniżyć się ich wysokość. A głośno będzie o nim wtedy, kiedy grać będzie w renomowanych drużynach i w reprezentacji Anglii. Los Angeles Galaxy, z którym podpisał kontrakt na pięć lat, takich możliwości mu nie daje. W Stanach Zjednoczonych klasyczna piłka nożna (soccer) nie cieszy się bowiem takim zainteresowaniem mediów jak w Europie. Gdyby jeszcze jego drużyna zdobywała mistrzostwo USA, to być może sytuacja pod tym względem by się poprawiła. Ale klub z Los Angeles już drugi rok z rzędu nie załapuje się nawet do play off. Dlatego też David Beckham stara się zaistnieć w mediach poprzez Milan AC i włoską Serie A.
Kabaret 2012 Dariusz Jan Mikus
Czy to nie dziwne, że najbardziej efektowne zagrania piłkarskie określane są mianem „stadiony świata”, podczas gdy najciekawsze doniesienia dotyczące budowy stadionów – przynajmniej tych w Polsce – można nazwać jedynie określeniem „kabarety Europy”...? Na dobrą sprawę to ja już zupełnie nie wiem, gdzie – a nawet czy w ogóle (!!) – zapowiadane mistrzostwa Starego Kontynentu dojdą do skutku. Znacznie lepiej mają na przykład Hiszpanie, którzy dobrze wiedzą, gdzie gra Barcelona z Realem czy też na odwrót. U nas, póki co, zabawa ogranicza się jedynie do interpretacji kolejnych doniesień na temat wypowiedzi Platiniego albo – już o znacznie mniejszym ciężarze gatunkowym – prezesa Laty. I wcale nie chodzi o teksty prezesa Laty,
który jest tak niedoinformowany, iż dopiero następnego dnia po fakcie – ze sporym zaskoczeniem – dowiaduje się od dziennikarzy, że przymknięto mu czołowych polskich arbitrów. Nie bardzo wiem, jak dżentelmen o tak słabej orientacji na temat zdarzeń powszechnie znanych na murawie własnego związku piłkarskiego, potrafił znaleźć się w odpowiednim miejscu na boisku i strzelać rywalom tyle bramek... Ale wróćmy do Platiniego. Tu zabawa jest pyszna, bowiem w mediach zupełnie nic nie wiadomo. Wygląda na to, iż naszym rodzimym pismakom ktoś rozsypał puzzle i chłopaki w pocie czoła – ale, niestety, metodą prób i błędów – próbują coś z tych kawałków ułożyć. To, że obrazek jest pokraczny, a treści idiotyczne, nie przeszkadza, dopóki kasa jest otwarta i szefowie redakcji płacą wierszówki. Publikowane u nas kolejne mutacje wypowiedzi naczelnego sternika UEFA przypominają powoli ogłaszanie wyników totolotka. Raz jest, że organizujemy Euro 2012 wspólnie, potem, że organizujemy turniej bez Ukrainy, gdzie nie dają sobie rady z budową stadionów, a potem pojawia się wersja, że nic takiego nikt nie mówił i w przypadku blamażu jednego z partnerów jego obowiązki przejmie drugi współorganizator. Trochę jestem tym niezadowolony, bowiem brakuje mi kilku znaczących mutacji. O ile przyjmiemy, że turniej ma się faktycznie odbyć, to takich ciekawych wersji jest kilka. My z Ukrainą, Ukraina bez nas, my bez Ukrainy, a wreszcie ani Polska, ani
Ukraina. Dobrze wiem, że to jeszcze nie wszystkie warianty, ale o nagłośnienie choćby wspólnej organizacji ME przez Polskę z Niemcami zadbał już prezes Lato, a ja na jego epigona wyjść nie chcę... Niemniej mam jeszcze kilka ciekawych propozycji. Na przykład za cenną inicjatywę uważam ewentualną wspólną organizację Euro 2012 przez Australię i Nową Zelandię. Oczywiście pod warunkiem, iż obie te federacje będą miały prawo – jako gospodarze imprezy – do wystawienia w niej własnych reprezentacji narodowych. Oczywiście, także pod warunkiem, że w okolicach opery w Sidney tamtejsze władze przegonią kangury i zlikwidują bazar „Australia i Oceania” – a potem postawią tam stadion na miarę ambicji ministra Drzewieckiego i pani prezydent Warszawy. A teraz poważniej. Mistrzostwa się z pewnością odbędą – ale coraz częściej i coraz bardziej jestem przekonany, że w wielu przypadkach dojdzie do znanego nam z poprzedniej epoki łatania dziur i pracy w nocy przed jutrzejszym uroczystym otwarciem. Bo wcale nie stadiony są problemem numer jeden, lecz zaniedbana infrastruktura. Jedyny pozytyw to mozliwość zrezygnowania z budowy części dróg dojazdowych na nowe lotniska. Dlaczego? Ano dlatego, że nie ma sensu budować dojazdów do lotnisk, których wybudować nie zdążymy... I tym optymistycznym akcentem kończymy nasz kolejny udany kabarecik...
Z komórki wybierz:
020 8497 4029
*
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie.
Polska
2p/min
Polska
7p/min
Sáowacja 2p/min
Polska Ob
Czechy
1p/min
Irlandia
1p/min
Niemcy
1p/min
497 9287 sáuga Klienta: 0208
www.auracall.com
/polska
Tanie Rozmowy! *T&Cs *T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
36|
19 grudnia 2008 | nowy czas
Polish Christmas Traditions
White Christmas in Cracow Midnight Mass, the Christmas Tree, carol singing, the giving of presents – these are all traditions which the Poles share with other European nations. Family arguments, dodgy pop songs and spicy dishes which children aren't necessarily desperate to eat – those are not ruled out either. But let's not get carried away with the Scroogey side of Christmas (although it would be interesting to find a good Polish translation of the word “humbug”) as Poland has many marvelous traditions of her own, some of them deeply moving.
Nick Hodge Of course, here in Cracow, the White Christmas that we all yearn for is the norm, which adds a delightful dose of magic to it all. After a fresh dash of snow, the Planty gardens – replete with their nineteenth century oil lamps – take on an almost Narnian aspect. However, we know that you won't want to stare at this screen forever, so like Queen Elizabeth in her Christmas address to the nation, we'll try not to get too carried away....
Szopki (Nativity SceNeS) These are often translated as cribs, but the classic Cracovian szopka (pr. shopka) looks more like the kind of coloured castle that you find in a Russian fairy tale. Nevertheless, the artists draw on distinctly local features for their inspiration – the towers of St. Mary's Church, the Barbican, Wawel Cathedral – all these are recurrent motifs. In the older days, nativity scenes provided a pleasant way of making a
bit of extra cash for masons. When snow stalled construction projects, craftsmen would sell szopki to wellto-do Cracovian households. In more recent times, an annual competition was instated, partly as a means of keeping the tradition alive. This entered its 67 year in 2009. The contest begins every year on the first Thursday of December, when the entrants (including everyone from youngsters to jovial old grandpas) bring their creations to the Mickiewicz statue on the Market Square. At midday, the bugle cry announces that the scenes should be whisked away to the Historical Museum, where judges will decide on the winner. The following weekend the winners are announced and the year's pickings are put on display. Whilst in the past, szopki were often made of wood, a coloured-foil finish has become the norm nowadays. On a bad example this can appear decidedly garish, but the better szopki are fantastic even if for their ingenuity alone. A decent szopka can take more than 600 hours to construct, and they're full of idiosyncratic details –
some humorous and others straight from the heart.
ŚwiĘty MikoŁaj (St. NicholaS’ Day) Polish children are blessed with the exciting prospect of two present extravaganzas. The 6th of December is the Day of St. Nicholas, the kindly saint so commonly associated with Father Christmas. A few weeks before the big day, children write letters to the old fellow (often posting them by hand to the post office or leaving them on the window sill etc.). If the little monsters have been good, the bountiful saint will bring rewards..... Wigilia (Christmas Eve) (pr. Veegeeleea) is the most sacred day in Poland’s yuletide calendar, culminating in the breaking of the „opłatek” blessed wafer and sharing holiday wishes with loved ones, often a deeply emotional moment.
wigilia (the vigil) The central element of Wigilia is a twelve course dinner without meat, the number of dishes symbolizing both the months of the year and the twelve apostles. A dash of hay is placed on the table, recalling the manger, and the celebration begins when the first star appears in the sky. Before the banquet begins, pieces of „opłatek” are handed around, and prayers are said. Thoughts turn to those members of the family who are not present, and an intensely reflective atmosphere takes hold. The tradition of „opłatek” took off during the nineteenth century when many Polish families were separated, most famously after waves of patriots were dispatched to Siberia for rising up against Russian rule. Blessed wafers were sent to relatives in exile and divided families held parallel observances. Although an „opłatek” is inexpensive today, they often come imprinted with beautiful seasonal imagery. In the countryside, farm animals are also given „opłatek” as it was they who first greeted the baby Jesus. On this night, it's believed that the goodly animals talk in human voices. Many charming old photographs and exhibits on these themes can be found on the first floor of Cracow's Museum of Folk Culture. As in many countries, some Christmas dishes, such as the ubiquitous carp, are not always a hit
with all the family, particularly youngsters. However, most Poles love their Wigilia dinner, a 12 course feast that traditionally kicks off with a soup, usually beetroot (barszcz), often with dumplings. A common selection of dishes might include variations on herring, pike and carp recipes, a good range of vegetable dishes, dumplings with mushrooms and cabbage, poppyseed and honey cakes, and fruit compote. Quite often an extra place is laid at the table in tribute to the infant Jesus. It's said that should a stranger happen to knock on a family's door during Wigilia, the family will welcome him in, with an extra place ready for him. Poles take it seriously and alcohol is not generally imbibed, something of a rarity in this part of the world, we must confess.
choiNka (chriStMaS tree) Poles are very much attached to the Christmas tree tradition. In the lost eastern borderlands, Poles cultivated the idea that an angel comes and leaves the presents beneath the tree. There are regional variations, and in Wielkopolska some maintain that the little star magically brings the presents, but this is not a nationwide custom.
paSterka (MiDNight MaSS) With all the banqueting and presentgiving out of the way, most Poles head to church for Pasterka. Carols (kolędy) are sung before the mass itself begins, and the service is a spirited occasion that's full of energy. There is one final tradition on Wigilia, and in this case it's entirely peculiar to Cracow. When the cathedral bell tolls midnight, a pair of enchanted knights wake from their slumbers. They emerge from a hidden mountain cavern and gallop through the night to Wawel Castle. There, in a mysterious crypt beneath the citadel, Poland's long-fallen monarchs gather for a solemn meeting. The knights knock at the chamber door and King Boleslas the Brave rises from his throne. What tidings do the gallant knights bring? This part of the legend nobody knows, but it's said that if you stand near the castle on the stroke of midnight, you can catch sight of the gallant warriors descending through the night sky.....