OSTATNIA KOLEJKA »16
CZAS TO PIENIĄDZ
Wzloty i upadki Pana Funta… Nowa rybryka na temat biznesu, mediów i nieruchomości, radagowana przez Waldemara Rompcę. Co tydzień na łamach „Nowego Czasu”
Kolejka oplatała całą Polskę. Wyglądało to na symboliczne przejście z jednego systemu w drugi. Z komunistycznej Polski do innej. Jakiej?
NOWYCZAS
Konopnicka i skype NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN
»19
Nr 1 (65/66) LONDON 11 January 2008
ISSN 1752-0339
FREE
DANIEL KOWALSKI/NowyCzas
Liczba polskich dzieci w wieku szkolnym regularnie uczęszczających do szkół brytyjskich sięga 170 tysiecy. Tak przynajmniej wynika z raportu IPPR (Institute for Public Policy Research). Nic więc dziwnego, że pojawia się wiele problemów wynikajacych z powszechnie obowiazującą edukacją.
S
Anna Rączkowska redakcja@nowyczas.co.uk
ytuacja polskich dzieci w wieku szkolnym i poziom ich edukacji w Wielkiej Brytanii to tylko niektóre tematy, które poruszane były w minioną niedzielę w Ambasadzie RP Londynie. Wiceminister edukacji Krzysztof Stanowski spotkał się tam z przedstawicielami Zjednoczenia Polskiego, Polskiej Macierzy Szkolnej, Związku Nauczycielstwa Polskiego, dyrektorami sobotnich szkół i nauczycielami. Zapoznał się z problemami, z jakimi na co dzień borykają się polscy nauczyciele, rodzice i ich dzieci. – Metody nauczania języka ojczystego w sobotnich szkołach wymagają zdecydowanych zmian – powiedzial na wstępie nowo mianowany minister. – Decyzja nauki języka ojczystego w sobotniej szkole okazuje się często pedagogicznie i technologicznie powrotem do czasów Konopnickiej. Dzieci z babciami rozmawiają przez skype’a, natomiast kiedy trafiają do szkół sobotnich, powracają na poziom elementarza Falskiego. Pierwsza wizyta ministra Stanowskiego, który do Wielkiej Brytanii przyjechał na trzydniową konferencję dotyczącą informatyzacji, była – jak sam powiedział – okazją do zobaczenia, co już zostalo zrobione. – W Wielkiej Brytanii, dzięki ogromnemu
MURY RUNĘŁY »14-15
„Oda do radości” chyba jeszcze nigdy nie brzmiała tak szczerze i nie znaczyła tak wiele jak w nocy z 20 na 21 grudnia 2007.
wsparciu Ambasady RP, stowarzyszeń i dużemu wysiłkowi tych Polaków, którzy się tutaj urodzili, ale również dzięki wsparciu władz brytyjskich wiele pozytywnych rzeczy już dokonano. Z drugiej strony – dodał minister – jest bardzo ważne, żeby dla tych rodziców, którzy decydują się przywieźć dzieci tutaj, może na całe życie, może na kilka miesięcy czy kilka lat, stworzyć jak najlepszą możliwość adaptowania się w brytyjskim systemie edukacyjnym. A to należy zacząć jeszcze w Polsce. Trzeba możliwie jak najlepiej wszystkie aspekty obu systemów edukacyjnych sprowadzić do wspólnego mianownika – i unowocześnić je. Co więc minister Edukacji Narodowej może zrobić dla polskich dzieci i ich rodziców? – Po pierwsze trzeba zainicjować szeroką akcję informująca, jak wyglądają warunki nauki w szkole poza granicami kraju, w tym konkretnym przypadku mówimy oczywiście o Wielkiej Brytanii. Jak się przygotować, jakie wziąć dokumenty, jak przygotować dziecko, w którym momencie zapisać dziecko do szkoły. Bardzo często Polacy przyjeżdzają zbyt późno, aby ich dziecko rozpoczęło naukę w danym roku szkolnym. Powinno być też więcej lekcji języka polskiego w brytyjskich szkolach. Oczywiście część czy większość dzieci, która będzie uczestniczyła w tych zajęciach to będą dzieci polskie, ale powinniśmy także podnieść status języka polskiego jako języka obcego w Wielkiej Brytanii.
»4
Zobacz Małysza i Murańkę na żywo!
Już za dwa tygodnie czekają nas wielkie emocje związane z kolejnym konkursem Pucharu Świata w skokach narciarskich. Największym wydarzeniem zakopiańskiej imprezy ma być występ zaledwie 13-letniego Klimka Murańki. Będzie to wydarzenie bez precedensu, bowiem żaden skoczek na świecie nie zaczynał kariery na tak wielkiej imprezie w tak młodym wieku. W tym roku konkurs odbędzie się w piątek i sobotę (25 i 26 stycznia). Bilety na najważniejsze zawody roku rozeszły się w ciągu kilku dni. Aby na żywo kibicować Adamowi Małyszowi oraz Klimkowi Murańce desperaci korzystają jeszcze z serwisów aukcyjnych, gdzie wejściówki sprzedawane są po kilkakrotnie wyższych cenach. „Nowy Czas” dla swoich czytelników przygotował jednak niespodziankę. Mamy do rozdania dwie wejściówki na oba konkursy. Szczegóły na str. 31
KAZIK & BULDOG • KSU • ZIP SKŁAD• KONTRAFAKT • DARMOWE BILETY! STR. 26
„C
NOWYCZAS 11 STYCZNIA 2008
2
Duşo ludzi nie wie, co robić z czasem
ZAS nie ma z ludźmi tego kłopotu
Magdalena Samozwaniec
DRUGA STRONA Poczta Szanowny Panie Redaktorze, W związku z artykułem „Ksiądz Piotr z Richmond�, zamieszczonym w „Nowym Czasie 21.12.07 uwaşam, iş wypadałoby, dla pewnego rodzaju równowagi, zamieścić wywiad z byłymi duchownymi anglikańskimi, którzy przyjęli wiarę katolicką. Proponuję na wstępie rozmowę z byłym biskupem anglikańskim Jeffreyem Steensonem, który w październiku 2007 roku oświadczył, şe został katolikiem, oraz byłym
NOWYCZAS 63 King’s Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk Elşbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Piotr Apolinarski p.apolinarski@nowyczas.co.uk Damian Chrobak Współpraca: Milena Adaszek, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Sławomir Fiedkiewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostroşański, Šucja Piejko, Marcin Piniak, Anna Rączkowska, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Aleksandra Solarewicz, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Przemysław Wilczyński
Dział Marketingu Tel./fax: 0207 358 8406 mobile: 0779 158 2949
anglikańskim biskupem Londynu Grahamem Leonardem, który szereg lat wcześniej wystąpił z Kościoła anglikańskiego, a obecnie jest księdzem katolickim. W 2004 roku było w Anglii ponad czterdziestu şonatych księşy katolickich, byłych pastorów anglikańskich. Nawiasem mówiąc, w minionym dziesięcioleciu ponad 400 duchownych anglikańskich, w tym co najmniej pięciu biskupów, przeszło na katolicyzm. Polecam równieş wywiad z posłem Johnem Gummerem, byłym anglikaninem, świetnie obeznanym w omawianej tematyce, jak i gene-
rałem Charlesem Guthrie, byłym zwierzchnikiem brytyjskich sił zbrojnych, równieş konserwatystą. Ostatnio prasa brytyjska podała, iş şona anglikańskiego biskupa Tuam, Anita Henderson, została katoliczką, a trzy parafie anglikańskie w Irlandii, kilka w innych krajach oraz trzy diecezje w Stanach Zjednoczonych wyraziły gotowość przyłączenia się do Kościoła katolickiego. Według nadchodzących doniesień moşna spodziewać się, iş w najblişszych kilku latach szereg kolejnych duchownych anglikańskich, jak i sporo osób świeckich [ostatni
Kartki z kalendarza Piątek, 11.01 – Honoraty, Feliksa 1936 – Urodził się Marian Kociniak, aktor teatralny i filmowy, Franek Dolas z komedii „Jak rozpętałem II wojnę światową� oraz burgrabia z serialu „Janosik�. 1962 – Amerykanie wysunęli propozycję utworzenia Wspólnoty Atlantyckiej. Sobota, 12.01 – Arkadiusza, Czesława 1948 – W Stanach Zjednoczonych wprowadzono równość sądową dla białych i Murzynów. 1949 – Urodził się Wayne Wang, reşyser, scenarzysta, twórca filmów „Brooklyn Boogie�, „Dym�, „Chińska szkatułka�. Niedziela, 13.01 – Weroniki, Bogumiła 1908 – Samolot braci Voisin i Farmana przeleciał jako pierwszy dystans 2 km, zdobywając nagrodę w wysokości 50 tys. franków. 1999 – W USA zakończono procedurę odsunięcia od władzy prezydenta Billa Clintona po wypłynięciu na jaw tzw. „afery rozporkowej�. Clinton pozostał na swoim stanowisku. Poniedziałek, 14.01 – Feliksa, Hilarego 1934 – Urodził się Marek Hłasko,
powieściopisarz, autor m.in. „Ósmego dnia tygodnia�, „Pierwszego kroku w chmurach�, „Pięknych dwudziestoletnich�. 1993 – Katastrofa na Bałtyku. Polski prom „Jan Heweliusz� zatonął podczas sztormu, zginęły 54 osoby. Wtorek, 15.01 – Izydora, Pawła 1863 – Komitet Centralny ustalił wybuch powstania styczniowego na dzień 22 stycznia. 1935 – Pierwszy lot samolotu polskiej konstrukcji RWD-13. Środa, 16.01 – Marcelego, Włodzimierza 1961 – Na Wawel powróciły z Kanady skarby królewskie. Wśród nich znajdowały się słynne arrasy wawelskie. 1968 – Decyzją władz państwowych zawieszono „Dziady�, przedstawienie Kazimierza Dejmka, które określono jako antyradzieckie. Czwartek, 17.01 – Antoniego, Jana 1734 – Koronacja Augusta III w Katedrze Wawelskiej. Jest to ostatnia koronacja na Wawelu. 1938 – W Paryşu otworzono wielką wystawę surrealistów. Autorami prac byli m.in. Salvadore Dali, Max Ernest.
marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Alicja Kwaśna a.kwasna@nowyczas.co.uk Maciej Steppa maciej@nowyczas.co.uk
Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
Waluty GBP 04.01 07.01 08.01 09.01 10.01
4.84 4.83 4.84 4.80 4.80
Euro 04.01 07.01 08.01 09.01 10.01
3.60 3.60 3.61 3.59 3.59
„
nowyczas.co.uk
Licznik
2 tysiÄ…ce lat trzyma super-klej, ktĂłrego
uşywali rzymscy legioniści do naprawy uzbrojenia – orzekli niemieccy eksperci.
7 aligatorów-albinosów znikło z brazylijskiego zoo. Krokodyl o białej skórze i róşowych oczach jest wart 10 tys. dolarów.
Prenumeratę zamówić moşna na dowolny adres w UK,
Liczba wydań
UK
UE
bądź teş krajach Unii. Aby dokonać zamówienia naleşy wypełnić i odesłać formularz na podany ponişej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
13
ÂŁ25
ÂŁ40
26
ÂŁ47
ÂŁ77
52
ÂŁ90
ÂŁ140
przypadek przejścia na katolicyzm – premier Tony Bliar – red.] zostanie katolikami. Wydaje mi się, iş ich opinia dotycząca wiary katolickiej, jak i Kościoła załoşonego bądź co bądź przez Jezusa Chrystusa, będzie miała istotniejsze znaczenie od wywodów pastora Ashwina-Siejkowskiego. Załączam kilkanaście wycinków prasowych dotyczących anglikanów, którzy wybrali wiarę katolicką. Mam ich znacznie więcej. Šączę wyrazy powaşania Olgierd Pietrykowski ••• Topolski – artysta niedoceniony Brytyjczycy odbierają Polaków – zwłaszcza teraz – jako świetnych roboli, nie jako artystów. Znają Polańskiego, Wajdę, Kieślowskiego‌ Chopin jest dla nich Francuzem, o malarzach nie wiadomo. Jedynym w miarę tu znanym był Feliks Topolski – świetny malarz, karykaturzysta i portrecista. W tym roku mija stulecie jego urodzin. Pod mostem Waterloo było piękne jego studio, odwiedzane przez elitę, gdzie Feliks przyjmował utytułowanych gości. Skończyło się po jego śmierci. Pamięcią o Topolskim zajął się
dyrektor Museum of London, Jacek Lohman, urodzony w Londynie, z rodziców polskich architektów, patriotyczny jak rzadko. Znamy się ponad dwadzieścia lat, podziwiam go bardzo. Kilka tygodni temu zorganizował w Museum of London charytatywne spotkanie – kolację dla bogatych ludzi, mogących dołoşyć pieniądze na wykupienie studia Topolskiego i przyłączenie go do Museum of London. Tylko on o tym pomyślał. Drugim człowiekiem chcącym coś w tym kierunku zrobić jest dyrektor Instytutu Kultury Polskiej Paweł Potoroczyn, ale jak to zwykle z polskimi instytucjami bywa – bez pieniędzy. Gdzie jest więc Ministerstwo Kultury Narodowej? Mając takiego przedstawiciela tutaj, nie dbać o jego spuściznę??? Stefan Gołębiowski ••• SPROSTOWANIE Na koncercie przedświątecznym w Ambasadzie RP w Londynie nie wystąpiła, jak podaliśmy, Maja Szymczyk, lecz Anita Maszczyk, śpiewaczka opery i teatru. Za błąd przepraszamy. Redakcja
CZAS NA NOWE MIEJSCA ! Jeśli nie moşesz znaleźć „Nowego Czasu�w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz daj nam znać – tel. 0207 639 8507 lub wyślij e-mail na dystrybucja@nowyczas.co.uk
GRPX GR G ']ZRĂ? G
] .RP�UNL S PLQ MX› RG
=DG]ZRÄ” QD
7(5$=
Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz smsa potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.
** S M /S 5p za ki ls Po o D d  �D SMSuj M RG SRSROOVVNLH PHUX Q Z\VV�D V] Z\ HV] FKF R QX U\DFK FH NLHJ QXPHUX QDRNW� JR x QU\
QL RG F]]QLM GRP ]DF x ]D Rx GRPR :LDGRP :\xOLM ZLD HOOR OR
:\xOLM ZLDGRPRx QD + +HO D QS 606D 606
ImiÄ™ i nazwisko .............................................................................................
Czas Publishers Ltd. 63 Kings Grove London SE15 2NA
Rodzaj prenumeraty ...................................................................................... Adres .............................................................................................................. ......................................................... ................................................... . . . . . . . . . . .
Kod pocztowy.................................. tel. ........................................................ Prenumerata od numeru ................... (włącznie)
3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny
2p/min 7p/min 1p/min 2p/min
Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com
To proste‌ Spróbuj teraz!
*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Type the international mobile number at the start of your message. Total characters should not exceed 160. Your network operator may charge you for excess characters. Disclaimer: We cannot guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
CZAS NA WYSPIE 3
Zagrają, oj zagrają… z głową „Finał z głową – czyli pospolite ruszenie nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. To niezmienne zasady, które panują od samego początku. To Wy, moi drodzy, organizujący u siebie sztaby, jesteście odpowiedzialni za zbiórkę” – napisał na stronie internetowej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, jej twórca, Jurek Owsiak. W niedzielę, 13 stycznia po raz kolejny Polskę obiegną dźwięki „Pozytywnego Myślenia” Voo Voo i Jafia Namuel – WOŚP zagra już po raz szesnasty, tym razem dla dzieci ze schorzeniami laryngologicznymi. Stąd tegoroczne hasło: Gramy z głową! Od lat wolontariuszy Orkiestry można spotkać w wielu krajach Europy i nie tylko, bo choć słychać tu i ówdzie, że ten czy ów organizator nie rozliczył się z pieniędzy, to jednak, parafrazując Czesława Niemena – ludzi dobrej woli jest więcej, którzy bardzo wierzą w to, że idea dzięki nim nie zginie. Na Wyspach spotkamy wolontariuszy w kilkunastu różnych miejscach – w Anglii będą kwestowali w Bedford, Newcastle, Torquay, High Wycombe, Slough, Peterborough, Leicester i w Nottingham. W Szkocji imprezy zorganizowano w Edynburgu i Glasgow, a w Irlandii w Cork i Dublinie. Jeszcze kilka tygodni temu nic nie wskazywało na to, że Londyn zagra w tegorocznym finale. Puszek, serduszek i „Światełka do nieba” nie będzie, lecz będzie za to koncert, z którego cały dochód zasili konto fundacji. Wystąpi bodaj najpopularniejszy
Rafał Olak i Tomasz Namysłowski wolontariusze, WOŚP w High Wycombe wierzą, że uda się, że idea dzięki takim jak oni nie zginie…
w kraju zespół muzyki romskiej – Terne Roma, który poprowadzi jego lider i twórca, polski cygan o blond włosach i niebieskich oczach – Bogdan Trojanek. – Bo ja jestem takim nietypowym Romem – opowiada nam o sobie pan Bogdan, który od lat nie tylko śpiewa i prowadzi swój zespół, lecz również wspiera liczne akcje charytatywne, za co został zresztą uhonorowany Srebrnym Krzyżem Zasługi i Orderem Uśmiechu – o licznych dyplomach i oficjalnych podziękowaniach nie wspominając. Bogdan Trojanek lubi pomagać innym i jak mówi, nieraz jego altruizm budzi w jego rodakach zdziwienie, niedowierzanie, ale i sympatię oraz podziw. – Zrobiłem w Szczecinku koncert dla powodzian i zebraliśmy 52 tysiące zotych! – mówi nie bez dumy. – Wszystkie gazety, cała polska prasa pisała humorystycznie, że nic z tego nie zginęło... Kocham to, co robię i lubię pomagać ludziom. Miałem tutaj w tym roku spotkania świąteczno-noworoczne z Romami, przekonywałem ich, by się integrowali, skoro znaleźli swoje miejsce tutaj. Patrzyli na mnie z dystansem – co on robi, on daje, a nie bierze? Odkryłem tutaj Romów z innych państw. Nasze kontakty z Romami z Ukrainy, Litwy, Niemiec czy Anglii są okrojone, a tutaj się spotkaliśmy. Cieszę się, że ta moja praca na rzecz polskich dzieci jest dla nich godna uwagi i naśladowania. Podobnie postrzegają mnie bracia Polacy, że jestem Romem, który pielęgnuje tradycję cygańską, ale idzie do przodu, jest współczesny. Z Jurkiem Owsiakiem współpracuje od wielu lat i kiedy parę tygodni temu był w Krakowie, spotkali się. – Jurek powiedział mi, zrób show w Krakowie, a ja mu mówię, że nie mogę, bo jadę do syna, do Londynu, więc zagram dla Orkiestry w Londynie. Puszki, komitet organizacyjny, osoby zaufane i tak dalej, tego nie
dało się zorganizować, ale mówię mu, zróbmy tak: ja zagram gdzieś koncert, a cały dochód z biletów przekażemy na konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, zrobimy małą imprezę, ale przejrzystą. Dwa lata temu poznałem Jana Bernackiego [właściciela jednego z portali internetowych – red.] i wspólnie postanowiliśmy zorganizować koncert w POSK-u. Nie spodziewałem się, że będzie aż takie zainteresowanie ludzi! Nie wiem czy moją skromną osobą czy Orkiestrą, ale co ważne, bilety kupują w większości Romowie, bardzo mnie to cieszy. Jedenastoosobowy zespół Bogdana Trojanka, jak dawny cygański tabor, jest niemal w całości rodzinny. – W moim zespole jest jeden Polak, mój przyjaciel, który mawia, że jest bardziej cygański niż polski, jest w
Sobieski, koncert na Middland Road, licytację orkiestrowych gadżetów na St. Pauls Square, pokaz sprzętu miejscowej straży pożarnej. – W pubie zaprosimy ludzi na kawę i herbatę – mówi – a nasze dwie piękne wolontariuszki to nasze asy w rękawie! Wystarczy, że raz się przejdą i będą miały pełną puszkę – śmiej się Sebastian, który podobnie jak Rafał, był już wolontariuszem WOŚP w Polsce, przed swoim przyjazdem do Anglii. – Nie skończymy tylko na 13. stycznia. Będę rozmawiał z polskimi i angielskimi instytucjami i firmami, żeby przesyłali na konto fundacji czeki, będziemy żebrali do bólu... A o godz. 20.00 na jednym z głównych placów w centrum Bedford zapłonie, zatli się, albo zdrowo wybuchnie tradycyjne już, oczekiwane i gorące „Światełko do
nim też moja żona, wnuczki, syn, synowa, siostra, brat... Dziewczyny nasze mają taką bujną wyobraźnię, że szyją sobie same stroje, dobierają ich kolory do barwy włosów, oczu, duszy, figury – same wiedzą, jak chcą być ubrane. Babcia do snu śpiewała mi piosenki, którym dzisiaj robimy aranżację i śpiewamy je na scenie, takie proste, taborowe. Ale przecież nie bazuję tylko na tradycji, bo w końcu babcine piosenki by się wyczerpały. Ta moja cygańska muzyka jest więc trochę bardziej współczesna. Takie atrakcje czekają nas w Londynie. A poza nim? Student Public Relations, Rafał Olak zorganizował sztab przy Buckinghamshire New University w High Wycombe. Zebrał dziewięciu wolontariuszy. – Będziemy zbierać datki w klubie studenckim High Wycombe Students Union i w Slough. Zrobimy pączki, każdy kto wrzuci coś do puszki dostanie pączka na zachętę dla innych. Wszyscy poznaliśmy się na uniwersytecie. Jesteśmy studentami pierwszego roku, ale studiujemy na różnych kierunkach: dramat, kryminologia, dziennikarstwo. Sebastian Zbieralski z Bedford prowadzi fundację S&S Foundation, która pomaga Polakom w zakresie prawa pracy czy pozyskiwania zasiłków. Zorganizował imprezę w pubie
W Londynie będzie koncert, z którego cały dochód zasili konto WOŚP. Wystąpi zespół muzyki romskiej – Terne Roma, który poprowadzi jego lider i twórca, polski cygan o blond włosach i niebieskich oczach – Bogdan Trojanek. nieba”. Zapalą je również Polacy w USA, Kanadzie, Niemczech, Bułgarii, Grecji, ale też w Afganistanie – utworzono sztab w sztabie, bo powołała go Polska Grupa Bojowa / II Zmiana ISAF, podobnie w Iraku i w Syrii zorganizowały się Polskie Kontyngenty Wojskowe, a w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej, wolontariusze mają swoją siedzibę przy Ambasadzie RP. W niedzielę o północy prawie wszystkie media w Polsce podadzą pierwszą kwotę zebranych funduszy, których liczenie zapewne potrwa aż do lutego, albo do końca świata i o jeden dzień dłużej. Sie ma.
Elżbieta Sobolewska
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
4 CZAS NA WYSPIE
Konopnicka i skype ciąg dalszy ze str. 1 Kolejny element to przygotowanie do dobrych, nowoczesnych programów nauczania. Decyzja uczenia się języka polskiego dla tych dzieci, które urodziły się tutaj i dla tych, które przyjechały z Polski nie powinna być decyzją powrotu do technologii z czasów Marii Konopnickiej. Te dzieci korzystają ze skype’a, są przygotowane do warsztatów językowych i należy dać im narzędzia, które odpowiadają ich czasowi, ich epoce i niewątpliwie takie narzędzia powinny być przygotowane w Polsce. Coraz więcej szkół sobotnich i brytyjskich klas, w których są polskie dzieci powinny rozpoczynać współpracę z partnerami w Polsce poprzez internet, poprzez kamerę internetową i wspólne platformy interaktywne. Te technologie umożliwiają również rozmowy z dziećmi w Polsce, realizację wspólnych projektów w języku polskim, angielskim, również w innych językach. Propozycje ministra Krzysztofa Stanowskiego spotkały się z aprobatą, ale i z pewną rezerwą. Zamiast ciągłych rozmów o tym samym, Aleksandra Podhorodecka, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej wolałaby konkrety. – Nie ma wątpliwości – powiedziała – że robocze spotkania z przedstawicielami władz polskich, organizacji działających tutaj i nauczycieli są bardzo znaczące, ale tematy, które poruszyliśmy były omawiane już wielokrotnie przy różnych innych spotkaniach. Szkoda, że przy zmianie władz w Polsce kolejni pracownicy ministerstwa nie porozumiewają się i że zaczynamy z każdym ministrem od nowa. A dla nas są to problemy znane, które powinny były do Polski dotrzeć już co najmniej od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej. My się przygotowywaliśmy
MARCIN JUZIUK/NowyCzas Marcin Juziuk/NowyCzas
Minister Krzysztof Stanowski na spotkaniu w Ambasadzie RP w Londynie
do najazdu Polaków jeszcze przed wstąpieniem Polski do Zjednoczonej Europy. Te sprawy były omawiane już wtedy, chociaż nikt nie przypuszczał, że liczebnie to będzie taki ogrom Polaków. Spotkania są potrzebne, ale nie tylko z ministrami czy wysokimi urzędnikami państwowymi, nauczyciele potrzebują też okazji do wymiany doświadczeń i uwag – powiedziała Aleksandra Podhorodecka. Pod patronatem Polskiej Macierzy Szkolnej w Wielkiej Brytanii działa około 50 polskich szkół uczących przedmiotów ojczystych. – Wcześniej mieliśmy system szkół sobotnich, który działał przez ponad pięćdziesiąt lat i tak powolutku znaleźliśmy metody, jak tę edukację przeprowadzać – powiedział dyrektor sobotniej szkoły w londyńskiej dzielnicy Fulham, Wojciech Poza. – Nagle skala zmieniła się diametralnie, liczba polskich dzieci pomnożyła się do takich rozmiarów, że polskie szkoły pękają w
szwach. Do tego dochodzą problemy natury socjalnej, emocjonalnej, które przeżywają nasze polskie dzieci, nastolatki, kiedy trafiają tu na grunt angielski, spotykają rówieśników, którzy mówią innym językiem, mają inne zwyczaje, inne mody itd. Wiąże się z tym wiele problemów. Wiadomo, że podczas jednego spotkania nie rozwiążemy ich, ale ważne, żeby o nich mówić głośno i zastanawiać się nad rozwiązaniami. Mam nadzieję, że jakieś sensowne wnioski i jakaś pomoc z tego się wykluje. Szkoły sobotnie spełniają w Wielkiej Brytanii ogromną rolę. – Bardzo nam zależy na dobrze zdanym egzaminie A- level z języka polskiego. I nie tylko chodzi tylko o znajomość języka ojczystego, co jest niezwykle ważne. Dobra ocena z tego przedmiotu może podnieść punktację kwalifikacyjną mojej córki na wyższą uczelnię w An-
glii – mówi Elżbieta Słomianko, mama piętnastoletniej Nadii. Nie dla wszystkich wybór dobrej szkoły brytyjskiej dla polskich dzieci zdaje się jednak mieć znaczenie. Irena Grocholewska, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego za Granicą, podczas spotkania w ambasadzie powiedziała. że: „My Polacy nie powinniśmy domagać się dobrych szkół dla naszych dzieci, bo może to być źle widziane i możemy narazić się Brytyjczykom…Należy tego zaniechać”. Trudno chyba byłoby wytłumaczyć jakiemukolwiek polskiemu rodzicowi, że nie powinno mu zależeć na wyborze prestiżowej szkoły dla swojego dziecka z obawy na narażenie się obywatelom Wielkiej Brytanii.
Anna Rączkowska
ODSZKODOWANIA POWYPADKOWE Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych
Na opłatku u AK-owców W sobotę 5 stycznia w Sali Malinowej POSK-u odbyło się doroczne spotkanie opłatkowe żołnierzy Armii Krajowej, ich rodzin i przyjaciół. Gości powitała Marzenna Schejbal, przewodnicząca Rady Naczelnej AK na Zachodzie. Andrzej Sławiński, przewodniczący Funduszu Inwalidów Armii Krajowej w Londynie, który nie mógł uczestniczyć w spotkaniu ze względów zdrowotnych, napisał list podsumowujący całoroczną działalność funduszu na rzecz byłych żołnierzy AK, który odczytała Marzenna Schejbal. W 2007 roku dzięki zaangażowaniu się w ideę zbiórki kilku polonijnych organizacji, zebrano dużo więcej funduszy niż dotychczas. Koordynatorem tego wsparcia byłi członkowie Poland Street. Organizacje zrzeszające kombatantów przekazały na rzecz Funduszu w roku 2007 kwotę 5950 funtów, z polskich
parafii wpłynęło 5174 funtów, w POSK-u zebrano 1738 funtów, Koła SPK przekazały 1108 funtów. Bodaj najmniejszym zainteresowaniem pomocą dla byłych żołnierzy AK wykazały się polskie firmy, których wprawdzie powstaje tu coraz więcej, sklepy pękają w szwach, powstają nawet ich sieci i wielkie hurtownie, ale najwyraźniej wciąż są jeszcze „na dorobku” – polskie firmy wsparły fundusz na kwotę 300 funtów łącznie. – W ciągu roku spłynęły do nas jeszcze różne dary i dotacje, do tego stopnia, że w grudniu mogliśmy wysłać do Polski zapomogi, na łączną kwotę 21 tys. funtów – powiedział „Nowemu Czasowi” Andrzej Sławiński. W ten sposób Fundusz pomógł 210 najbardziej potrzebującym osobom. Takie wiadomości na spotkaniu opłatkowym z pewnością cieszą najbardziej.
Rozmowa w j∆zyku polskim
FREEPHONE
0800 018 3299 www.levenes.co.uk
.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
TWOJE PIENIĄDZE 5
Płaca minimalna w Wielkiej Brytanii Osoby z Europy Środkowo-Wschodniej, które pracują w Wielkiej Brytanii, powinny upewnić się, że otrzymują wynagrodzenie, które im się należy, tzn. przynajmniej stawkę minimalną, wynoszącą obecnie £5,52 na godzinę. Rząd brytyjski stara się dotrzeć do Polaków pracujących na Wyspach Brytyjskich z informacją poszerzającą wiedzę na temat krajowej płacy minimalnej, a szczególnie do tych, którzy nie są zaznajomieni z prawem dotyczącym płacy minimalnej i w związku z tym narażeni są na wykorzystanie przez nieuczciwych pracodawców. Obowiązująca krajowa stawka minimalna to £5,52 na godzinę – jeśli pracownik ma 22 lata lub więcej; £4,60 na godzinę dla pracownika mającego 18-21 lat; £3,40 na godzinę dla tych, którzy mają 16-17 lat. W październiku 2007 roku liczba dni wolnych od pracy zwiększyła się z 20 do 24 dni w roku dla pracowników zatrudnionych na pełny etat (proporcjonalnie dla pracujących na niepełnym etacie). Kolejne wydłużenie urlopu (do 28 dni) nastąpi 1 kwietnia 2009 roku. Pat McFadden, minister stanu ds. spraw pracowniczych komentuje: „Krajowa płaca minimalna poprawia warunki pracy oraz stopę życiową tym spośród zatrudnionych, którzy są najbardziej narażeni na wykorzystywanie. Z kolei zwiększenie liczby dni wolnych od pracy powinno wpłynąć na poprawę jakości życia wszystkich pracowników w Wielkiej Brytanii i pozwolić im spędzić więcej czasu z rodzinami oraz w swoich lokalnych społecznościach. Ci, którzy uważają, że ich wynagrodzenie jest
Rząd brytyjski stara się o to, by jak największa liczba pracowników, również z Europy Środkowo-Wshcodniej, była świadoma obowiązującej w tym kraju stawki minimalnej poniżej krajowej płacy minimalnej lub chcieliby uzyskać fachowych informacji na temat zasad wynagradzania, mogą liczyć na pomoc. Gwarantująca anonimowość infolinia – 0845 6000 678 – służy informacjami w danym języku. W ubiegłym roku infolinia pomogła 14 tys. pracownikom odzyskać ponad 3 mln funtów. Szczegółowe informacje na temat krajowej płacy minimalnej i prawa do urlopu dostępne są na stronie internetowej www.direct.gov.uk/employees; www.direct.gov.uk/nmw-polish 1. Krajowa płaca minimalna została wprowadzona 1 kwietnia 1999 roku i jest częścią rządowej strategii, która ma na celu ustanowienie sprawiedliwych zasad zatrudniania i doprowadzenie do tego, że wszyscy pracownicy będą otrzymywać za godzinę pracy przynajmniej obowiązującą krajową stawkę minimalną. 2. BERR to instytucja odpowiedzialna za
realizację polityki krajowej płacy minimalnej. HM Revenue and Customs jest instytucją odpowiedzialną za wprowadzenie w życie zasad wynagradzania zgodnych z krajową płacą minimalną. Aby skontaktować się z anonimową infolinią udzielającą pomocy w sprawie krajowej płacy minimalnej należy zadzwonić na numer 0845 6000 678; w Irlandii Północnej: 0845 6500 207. Infolinia służy nie tylko do zgłaszania przypadków nieotrzymywania płacy minimalnej, służy również innymi informacjami i poradami. 3. Pracodawcy, którzy nie płacą Krajowej Płacy Minimalnej, będą musieli zapłacić pracownikom zaległe wynagrodzenie, mogą również zostać oskarżeni i podlegać karze grzywny. Akty oskarżenia są wnoszone przez HMRC oraz Revenue and Customs Prosecution Office (RCPO). W ubiegłym roku miały miejsce dwa oskarżenia, które zakończyły się ukaraniem pracodawcy. 4. Prawa do urlopu (annual leave) nie dotyczą bank i public holidays – to, czy pracownicy w te dni mają wolne, czy otrzymują za te dni specjalne wynagrodzenie, wynika z ich umowy o pracę. Zmiana w przepisach ma spowodować, że także pracownicy, którzy nie otrzymują wolnego dnia w bank lub public holidays, będą mieli prawo do minimum 4,8 tygodniowego urlopu.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
6 CZAS NA WYSPIE
100 tysięcy
Zielona şarówka Kena Trzeba wykręcić tradycyjne, pozornie tańsze, tak zwane zwykłe şarówki, podjechać do B&Q i oddać je sprzedawcy. W zamian, zupełnie za darmo, dostaniemy nowiutką, nowoczesną i idącą z duchem czasu şarówkę energooszczędną. We wtorek, 8 stycznia, burmistrz Londynu, Ken Livingstone oficjalnie ogłosił weekendową akcję promują-
cą energooszczędne oświetlanie naszych domów. I nie tyle chodzi tu o ochronę naszych kieszeni przed zbędnymi wydatkami, ile o uświadomienie mieszkańcom Londynu szkodliwości uşywania zwykłych şarówek, które emitują dwutlenek węgla, głównego sprawcę ekologicznych nieszczęść Ziemi. Akcja zorganizowana pod hasłem Light Bulb Amne-
sty potrwa od piątku 11 stycznia do niedzieli 13, i będzie częścią większej, szeroko zakrojonej kampanii, której celem będzie całkowite zastąpienie şarówek wolframowych, energooszczędnymi. Jak wyliczono, stolica Wielkiej Brytanii, dzięki przejściu na energooszczędne oświetlenie emitowałaby 500 tys. ton mniej dwutlenku węgla i
zaoszczędziłaby 139 mln funtów rocznie. Jedna taka şarówka świeci dwanaście razy dłuşej i zuşywa około 80 proc. mniej energii. Kampania London Climate Change Action Plan ma na celu zredukowanie emisji dwutlenku węgla w stolicy aş do 60 proc. do 2025 roku. Szczegóły akcji wymiany şarówek na stronie www.london.gov.uk/lightbulbs.
Polscy piraci na brytyjskich drogach Jeździmy źle, zbyt nerwowo, za szybko i za nic mamy pieszych na przejściach – tak brytyjscy dziennikarze oceniają polskich kierowców na Wyspach Brytyjskich, którzy niestety zbytnio ufają w swoje umiejętności, a potem skutki tego są opłakane.W szkockim Aberdeen w ostatnich miesiącach tamtejsze sądy musiały wydać kilkanaście razy więcej na tłumaczy niş wcześniej. A to dlatego, şe potrzebni byli tłumacze
do spraw z udziałem niesfornych polskich kierowców. Doszło nawet do tego, şe miejscowa prasa postuluje, by to sprawcy tych wypadków i kolizji, czyli sami Polacy, płacili za usługi tłumaczy z własnej kieszeni. Do ruchu lewostronnego na Wyspach prędzej czy później moşna się przyzwyczaić, chociaş ci Polacy, którzy są tu niedługo narzekają, şe mają urwane lusterka i poocierane drzwi. Gorzej, gdy na przykład nie
mają nawyku bezwzględnego przepuszczania pieszych na przejściach, co jest tu obowiązkiem. W Polsce róşnie z tym bywa. Zyskaliśmy niestety opinię kierowców, którzy popełniają najwięcej drogowych wykroczeń na Wyspach Brytyjskich. Polak, który jeździ na Wyspach, zapomina o şelaznej zasadzie MSM – mirror, signal, manoeuvre, czyli lusterko, sygnał, manewr. Jeśli nie spojrzysz w
oba lusterka na kursie nauki jazdy, odpadasz. Podobnie, gdy nie przepuszczasz pieszych i gdy zatrzymując się nie zaciągniesz ręcznego. – To prawda, şe my jesteśmy jacyś nerwowi, nie potrafimy na luzie i z większą kulturą zachowywać się na jezdni. No ale wynieśliśmy to z polskich dróg – mówi usprawiedliwiającym się tonem Kamil, który od dwóch lat rozwozi ryby w Londynie.
Tyle odszkodowanie zapłaci Vijay Kara, właściciel firmy budowlanej, który złamał przepisy BHP dopuszczając do skandalicznych warunków pracy, w wyniku których jego pracownik, 33-letni Paweł Szczotka uległ cięşkiemu wypadkowi. Musi teş pokryć koszty postępowania sądowego,w wysokości 150 tys. funtów, ma na to pół roku czasu. Jeśli nie dokona wpłaty, trafi do więzienia na prawie dwa lata. Tragiczny w skutkach wypadek wydarzył się w marcu 2005 roku. Pracownicy firmy przesuwali dwutonowe betonowe płyty za pomocą metalowych rur. Kiedy jedna z nich się zaklinowała, Paweł Szczotka próbował ją podnieść uşywając do tego lewara. Płyta się osunęła miaşdşąc mu nogi i miednicę. Po dwóch latach poszkodowany nadal nie jest zdolny do podjęcia pracy, a lekarze nie dają mu większej szansy na powrót do zdrowia. Wszystkiemu winna ignorancja właściciela firmy, który jak powiedział sędzia w uzasadnieniu wyroku „postawił zysk ponad bezpieczeństwo pracowników�, całkowicie lekcewaşąc warunki higieny i bezpieczeństwa pracy, zatrudniając ludzi bez odpowiedniego przeszkolenia, w dodatku z niewielkim lub şadnym, jak w przypadku Pawła Szczotki, doświadczeniem w pracy na budowie. Pracodawca, zdając sobie sprawę z konsekwencji próbował uniknąć odpowiedzialności zmieniając nazwę swojej firmy.
"I‘Ă? ˜ui¹Àr Â’I ΜÒĂ?ÂśĂ€ÂˆÂƒi 7ĂŽÂ˜Â‡i Â Â˜Ă€ÂąĂ’iSĂ?n ˜b Â’IĂ…ÂˆÂƒ ‡rĂ’Ă?ˆI b˜  ˜bÂ’Â˜ÂśĂ’i’ƒI ÂˆĂŽIŠƒuƒˆI[‡ƒ` ISĂ? ˜bÂ Â˜ĂŽÂƒIbIÂ?Ă? œÀIÂ’bIÂąb˜‘ SÂąĂ?Ă€Ă?Â‡ÂśÂˆÂƒÂ‘
'ÀΙ¹Ò ÂśÂƒr Â’I ÂśĂ…Âˆ[iÂś
Z WYKWALIFIKOWANYM KSIÇGOWYM +/.35,4!#*% "):.%3/7/ 0/$!4+/7% 6!4 0!92/,, +3)§'/7/i£ ,4$ $%+,!2!#*% #)3 3:+/,%.)! "5$/7,!.% ) +!249 #3#3 MATERIA�Y I EGZAMINY W JÇZYKU POLSKIM WSZYSTKO JEDNEGO DNIA I W JEDNYM MIEJSCU
EIbĂ’ĂŽÂ˜Â“ b˜ bÂ˜ÂąIbÒÀÎI Ă’IĂŽÂ˜bÂ˜ĂŽix˜ ŠiI¹’bÂƒÂąi[Ă€ IÂąii¹œ bĂ?ƒ[i ‡ÅÕ bĂ’ÂƒÂˇ ƒ ÂśÂˆÂ˜Â’ÂśĂ…ÂŠĂ€Ă…Â‡ ÂśÂƒr  ˜ Â Â˜ÂŠÂśÂˆĂ… Ă’ Â’IœÒĂ?‘ bÂ˜ÂąIb[NÂĽ 'À¹ÒĂ?‘IœÒ  iÂ?Â’i ƒ’uÂ˜ÂąÂ‘I[‡i ƒ ĂŽÂśÂˆIĂ’Â™ĂŽÂˆÂƒ` ÂˆĂ€Â™Âąi  ˜‘˜xN ƒ Â˜Ă€ĂŽÂ˜ÂąĂ’Ă?\ ÂśÂƒr Â’I ÂśĂ…Âˆ[iœ¼
INFO KASA UK COM
ƒ’ƒI [Ă’Ă?Â’Â’I_  ˜’ƒibĂ’ÂƒIÂ?iˆ q  ƒNĂ€iˆ_ –¼ÖÖ q ž¼ÖÖ
+!3! "53).%33 3%26)#%3 ,4$ /FFICE D +ING 3TREET WEJyCIE OD 2AVENSCOURT !VENUE (AMMERSMITH ,ONDON 7 2& TEL FAX
./79 /$$:)!€ (IGH 2OAD
3EVEN +INGS PRZY DELIKATESACH .!3:! 0/,3+! )LFORD ,ONDON )' 2(
Ufi Ltd November 2007. All rights reserved. learndirect is a registered trademark of Ufi Ltd. All information correct at time of going to press. IH/509C/V01
0800 093 1114
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
CZAS NA WYSPIE 7
Angielski klimat sprzyja rozwodom? Telefon do NHS Do niedawna był to problem wstydliwy. Dziś w Polsce mówi się coraz głośniej, że grozi nam fala rozwodów. Powód? Rozłąka spowodowana wyjazdami Polaków do pracy. Najczęściej chodzi o Wielką Brytanię i Irlandię. Specjaliści stawiają sprawę jasno i przepowiadają, że rozpadnie się co trzecie emigracyjne małżeństwo! – Mamy kilkadziesiąt procent więcej wniosków rozwodowych niż w roku 2006 – podsumowują swoją pracę w roku 2007 urzędnicy Stanu Cywilnego w Łodzi i przyznają, że najczęściej chodzi o młode stażem małżeństwa, które rozdzieliła Wielka Brytania. Mówi się nawet już potocznie, że angielski klimat jest dobry do... rozwodów. Historia każdego takiego wniosku jest podobna: on, albo ona ruszyli za chlebem do Anglii. Najczęściej znali słabo język. Doskwierała samotność, więc pierwszy poznany partner był jak objawienie. Jaki jest tego efekt? – możemy się domyślać. Demografowie już alarmują. W ubiegłym roku było 80 tysięcy rozwodów. A będzie jeszcze gorzej, bo w najbliższych trzech latach czeka nas mniej więcej po sto tysięcy rozwodów rocznie. Właśnie z powodu rozłąki małżonków. Do tego trzeba doliczyć nowe zjawisko – narodziny dzieci na Wyspach, które mają tatusia innego niż ten, który widnieje w akcie małżeńskim. Grubo ponad pół miliona Polaków żyć będzie w najbliższych latach w rozłące z partnerem. Związki małżeńskie nie wytrzymują tej wielkiej próby rozstania. I na nic
W 120 językach, w tym po polsku, można poszukać odpowiedniego lekarza, zgłosić wypadek czy wezwać karetkę dzięki całodobowej linii telefonicznej pogotowia ratunkowego NHS 24 Language Line. Numer telefonu 08454 242424 czynny jest 24 godziny na dobę, przez cały rok z uwzględnieniem świąt i wakacji. Należy wybrać tłumacza, który będzie pośredniczył między dzwoniącym a przedstawicielem służby medycznej. Po ustaleniu niezbędnych szczegółów zostaniemy skierowani odpowiednio: do pielęgniarki, lekarza lub specjalistycznej kliniki. Według statystyk, linia NHS 24 przyjmuje średnio sto zgłoszeń na każde 15 minut.
On albo ona ruszyli na Wyspy. nie znali języka. Ddoskwierała im samotność, więc pierwszy poznany partner był jak objawienie. Jaki jest tego efekt? – możemy się domyślać… zdają się rady psychologów, by jak najczęściej wysyłać do kraju swoje aktualne zdjęcia, by jak najczęściej kontaktować się, czy to telefonicznie czy poprzez internet. Radzą również, by po załatwieniu życiowych spraw, np. po spłacie kredytu
nie nakazywać partnerowi pozostawać dłużej poza granicami kraju, bo może się to fatalnie skończyć dla związku. Poradnie rodzinne w Polsce alarmują: tylko co trzecie małżeństwo, które przeżywa problemy, myśli jeszcze o ratowaniu związku. Reszta nie przejawia takiej chęci. – Najlepszym wyjściem, w miarę możliwości, jest wy jechać do pracy poza Polską razem. Mogą to być też wy jazdy z dzieckiem. Wtedy jest gwarancja, że układ przetrwa, może być jeszcze silniejszy, bo na obczyźnie ludzie przechodzą dodatkowe sprawdziany – tłumaczy Barbara Wiater, która udziela pomocy w Radzie do spraw Rodziny Episkopatu Polski.
Bartosz Rutkowski
Samolotem do Bournemouth Nowe połączenie lotnicze na trasie Wrocław-Bournemouth uruchomi od kwietnia irlandzka linia lotnicza Ryanair. Samoloty będą latać we wtorek, czwartek i w sobotę. Pierwszy samolot wystartuje z Wrocławia 3 kwietnia. 1 kwietnia Ryanair uruchomi z Wrocławia także nowe połączenie do Dusseldorf-Weeze, w marcu wznowi również zawieszone na okres zimy połączenie z Frankfurtem-Hahn. Ryanair obsługuje ponad 600 tras w 26 krajach Europy.
tydzień na wyspach Na oficjalną aukcję WOŚP Allegro trafiła koszulka Celticu Glasgow z autografami piłkarzy pierwszego składu zespołu, m.in. Artura Boruca. W zeszłym roku podobna koszulka na licytacji Allegro uzyskała cenę 2225 zł.
„Nowy Rok to koniec miodowego miesiąca nowego premiera Donalda Tuska; teraz jego postanowienie łączenia ugodowości ze stanowczością w polityce międzynarodowej zostanie wystawione na próbę” – napisał „The Irish Times”. Negocjacje w sprawie reformy Wspólnej Polityki Rolnej UE, które będą prowadzone w tym roku, publicysta dziennika uznał za moment sprawdzający jakość naszej nowej polityki zagranicznej.
Dwa miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, lokalizator elektroniczny na okres trzech miesięcy, 150 funtów odszkodowania oraz 80 funtów na pokrycie kosztów sądowych to wyrok, jaki sąd w Blackpool wydał w sprawie Andrew Hilla, który nazwał jedną z pracowniczek miejscowego pubu „polską krową”. W grudniu ubiegłego roku Sylwia Kłos, która wtedy pracowała w pubie Flying Handbag w Blackpool, została obrażona przez Brytyjczyka, gdy prosiła go o opuszczenie pubu. Na wyzwiskach się nie skończyło, pijany mężczyzna uderzył kobietę w klatkę piersiową. Po wszystkim, kiedy sprawa trafiła na wokandę, oskarżony próbował się z Polką skontaktować. Aby nie dopuścić do rozprawy, oferował jej pieniądze.
Sąd w Glasgow skazał na półtora roku więzienia Polaka, który oszukiwał rodaków szukających pracy w Szkocji. Łukasz Ż. i jego kolega założyli stronę internetową, na której oferowali pracę w Szkocji na atrakcyjnych warunkach. Standardowo – obiecywali opiekę i pomoc w znalezieniu mieszkania. Łukasz Ż. odbierał ludzi z lotniska w Glasgow, zawoził do miasta, odbierał „swoje”, czyli 250 funtów od osoby jako czynsz za wynajęcie mieszkania i... zostawiał zdezorientowanych na ulicy, sam uciekając samochodem. W sierpniu zeszłego roku po kolejnej akcji, właśnie oszukaną parę spotkał na ulicy inny Polak, który zaprowadził poszkodowanych na policję i pomógł im złożyć zeznania. Po czym sprawdzono nagrania z kamer śledzących ruch drogowy i ustalono numer rejestracyjny samochodu Łukasza Ż. Oskarżony przyznał się do winy.
„Is Poland sexy?” to nazwa prywatnej akcji promującej Polskę za granicą, którą wymyślił jeden z internautów. Poszukuje pomysłów na promowanie naszego kraju, w tym celu ogłosił na swoim blogu konkurs, w którym można wygrać po 100 euro w każdej kategorii. Szczegóły na prywatnej stronie autora: cyniczny77.blog.onet.pl.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
8 POLSKA Piotr Apolinarski/NowyCzas
POLSKA-NIEMCY » Byli więźniowie liczyli na pieniądze
tydzień w kraju T Minister sprawiedliwości Ćwiąkalski dokonuje nadal „zsyłek” prokuratorów kojarzonych z dobrej współpracy ze swoim poprzednikiem. Do prokuratury wrócił natomiast Bogdan Święczkowski, były szef ABW. Najnowszy „przebój” prokuratorski to oskarżenie Zbigniewa Ziobry o sfałszowanie taśmy z nagraniem rozmowy z Andrzejem Lepperem. PiS twierdzi, że to tak prawdopodobne jak UFO. T Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie „grupy trzymającej władzę”. Wbrew raportowi sejmowej komisji śledczej nie odkryto, kto stał za korupcyjną aferą Lwa Rywina. T PSL ma kłopoty ze swoimi kandydatami do rządu. Z funkcji wiceministrów zrezygnowali zgłoszeni przez ludowców Tadeusz Nalewajk (MSWiA) i Grażyna Leja (ministerstwo sportu i turystyki). Powodem są niejasności dotyczące ich przeszłości. T Nauczyciele żądają 50 proc. podwyżek płac. Rozmowy z rządem nie przyniosły rozstrzygnięć i 17 stycznia ma odbyć się marsz protestacyjny. T Według sondaży PO może liczyć na 50 proc. popularności. PiS – 24 proc. i PSL – 6 proc. LiD nie przekracza progu dla koalicji wyborczych i ma także 6 proc. LPR osiągnął 3 proc., Samoobrona 1 proc. T Wojna na raporty. Julia Pitera nie chce pokazać swojego raportu o wydatkach reprezentacyjnych poprzedniego rządu Rzecznikowi Praw Obywatelskich. Według PO byłby to „ekshibicjonizm”. Pitera twierdzi, że nie jest to oficjalny dokument. Wychodzi na to, że pani minister na państwowej posadzie produkuje prywatne dokumenty. T Podobny raport przygotowało otoczenie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Tutaj zarzuty dotyczą funduszu reprezentacyjnego jeszcze za prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Sprawę skierowano do prokuratora. T Platforma w ekspresowym tempie chce nowelizacji prawa o KRRiTV. Pozwoliłoby to zmienić zarządy publicznych mediów. T Tomasz Lis wraca do TV publicznej. Dostanie 100 tys. zł miesięcznie. Zaczął już nawet chwalić prezesa Andrzeja Urbańskiego. Swój program dostaje też Bronisław Wildstein. Będzie nosił tytuł „Cienie PRL” i dotyczył dokumentacji IPN. T Ludwik Dorn nie tylko pozostał w PiS, ale zdaniem prezesa tej partii ma duże szanse znaleźć się ponownie w jej władzach.
Polakom już nic się nie należy! – Polakom nie należą się już żadne pieniądze. Wszystko, co wypłacaliśmy szło przez fundację „Pojednanie, Sprawiedliwość, Przyszłość” – brzmiał lakoniczny komunikat niemieckiego ministerstwa finansów. A odmowa dotyczyła kilkunastu tysięcy Polaków, ludzi bardzo schorowanych, w bardzo podeszłym wieku, którzy domagali się wypłaty dodatków pielęgnacyjnych. W ich imieniu, 29 listopada ubiegłego roku, wystąpił o to do niemieckiego ministerstwa niemiecki prawnik Stefan Hambura. Teraz nadeszła odpowiedź. Jan Brodziak też liczył na jakieś dodatkowe pieniądze. Ma dziś 93 lata, jest schorowany, a zdrowie zabrał mu między innymi pobyt w obozie w
Gross Rosen, gdzie długie miesiące pracował w nieludzkich warunkach w kamieniołomach. – Ja nie występowałem o jałmużnę, to się przecież takim jak ja należy. I gdzie tu sprawiedliwość – mówi teraz ze smutkiem staruszek. Zawiedzieni są też inni, w sumie kilkanaście tysięcy Polaków, którzy w czasie II wojny światowej spędzili lata całe w niemieckich obozach koncentracyjnych. Wspomniana fundacja wypłaciła Polakom około 800 milionów euro. To niewiele, biorąc pod uwagę, że chodziło o ogromną rzeszę tych, którzy z tych świadczeń skorzystali. Kilkanaście tysięcy złotych za lata katorżniczej pracy, nieludzkich warunków, bicia i poniże-
nia, to niewiele. Taką niewielką sumę wypłacił niemiecki rząd, a teraz żałuje pieniędzy na dodatki pielęgnacyjne. Zwłaszcza, że fundacja „Pojednanie, Sprawiedliwość, Przyszłość” lekką ręką wydała sześć milionów euro na zorganizowanie wystawy obrazującej, jak to niemieckie władze... zaspokajają roszczenia poszkodowanych! Gdyby te pieniądze przekazać takim ludziom, jak wspomniany Jan Brodziak, pożytek byłby o niebo większy. – Jestem zdumiony postawą niemieckich władz, ale co zrobić, takie jest tu prawo – ubolewa nad decyzją niemieckich urzędników adwokat Hambura.
Czy były więzień, minister do spraw trudnych, Władysław Bartoszewski, będzie interweniował?
Bartosz Rutkowski
Negocjacje ze strajkującymi w kopalnii „Budryk” Górnicy kopalni „Budryk”, przyłączonej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie przerwali strajku, zgodzili się jednak wyjechać na powierzchnię, po apelach nowego zarządu, powołującego się na duże zagrożenie. W negocjacjach uczestniczą przedstawiciele wszystkich czterech
związków, które od 24 dni okupują kopalnię „Budryk”, zarząd JSW, która kilka dni temu przejęła okupowany zakład, oraz reprezentanci działających w spółce związków. Najważniejszymi tematami toczących się rozmów jest sprawa wzrostu wynagrodzeń w JWS i odpowiedzial-
ności związków za strajk. Negocjacje odbywają się obecnie w siedzibie zarządu JSW w Jastrzębiu-Zdroju, co, jak podkreślają związkowcy, było z ich strony kompromisem, bo w tym samym czasie prezes spółki wycofał się z danych wcześniej gwarancji braku sankcji za strajk wo-
RÓWNI I RÓWNIEJSI W ostatnim okresie obserwujemy w kraju totalną krytykę wszelkich postępowań poprzedniego rządu i powrót do wcześniejszych sposobów działania. Wycofywane są oskarżenia o korupcję w stosunku do wielu osób. Łapówki brane przez posłankę Sawicką, pokazane wyraźnie na filmie, nazywa się teraz „prowokacją CBA”. Niewinny okazał się multimilioner Krauze trzymający w kieszeniach polityków (czy powiązania biznesu z polityką nie nazywa się mafią?). Ostatnio Ryszard Krauze pojawił się w Polsce i w prokuraturze, w wybranym przez siebie terminie 21 grudnia, odmówił składania zeznań, prokuratura przedstawiła mu zarzuty i wyjechał sobie za granicę po spędzeniu Świąt z rodziną. Ogłoszono to 27 grudnia, po sześciu dniach od zaistnienia tego faktu i po ukazaniu się publikacji w prasie. Zbiegiem okoliczności nazwano fakt, że takie właśnie postępowanie doradzał mu ówczesny jego adwokat, który obecnie jest ministrem sprawiedliwości i generalnym prokuratorem. Przy okazji skrytykowano konferencje prasowe poprzedniego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, nazywając je niedopuszczalnymi poczynaniami PR-owskimi, choć Platforma głosiła nieustannie, m.in. ustami Julii Pitery, konieczność przejrzystości wszelkich postępowań.
Oczyszczono z zarzutów Aleksandrę Jakubowską fałszującą teksty ustaw, co cieszy Czarzastego z klubu Ordynacka, również będącego uosobieniem powiązań kapitałowo-politycznych. Odpowiedzialność przerzucono na podrzędną urzędniczkę ministerialną, która nie mogła mieć żadnego powodu aby coś do ustawy dodawać, czy w niej skreślać. Okazuje się, że nie było „grupy trzymającej władzę”, którą wskazał Rywin i do której, według przyjętego przez Sejm protokołu z prac komisji śledczej, należeli Leszek Miller, Jakubowska, Czarzasty i inni. Istnienie tej grupy zostało ujawnione w całej okazałości podczas obrad komisji i procesu. Obecnie jedynym winnym jest Lew Rywin, który „sam” wymyślił sobie żądanie łapówki 17,5 ml zł od Agory. Rozpoczęła się nagonka na nie tych, którzy łapówki biorą a tych, którzy zwalczali korupcję. Jak powiedział Jarosław Kaczyński - wraca immunitet ludzi sprawujących władzę. Także z nimi powiązanych. Oni nie będą za nic odpowiadali, nawet jeśli popełniają czyny karalne. A podobno politycy to są ludzie, którzy, jak żona Cezara, powinni być poza podejrzeniami! Potwierdza się układ „równych i równiejszych” (Orwell) poprzez utajnienie sejmowych komisji śledczych.
Czego obawia się obecna koalicja?! Czegoś chyba musi się obawiać, jeśli rezygnuje całkowicie z propagowanej kiedyś przejrzystości działań publicznych. Żeby Polacy nie dowiedzieli się o mechanizmach obecnego sprawowania władzy? Że naprawianie Polski przez PiS było prawidłowe, że nie stosowali oni innego prawa dla zwykłych ludzi a innego dla „krewnych i znajomych królika” (Kubuś Puchatek), czyli swoich. Że nie było ludzi stojących ponad prawem? Jeśli Państwo oglądali film „Nocna zmiana” o naradzie w kuluarach sejmowych, na której zdecydowano o odwołaniu rządu Jana Olszewskiego przez SLD, ZSL/PSL, UW i KLD – mogli Państwo widzieć tych samych ludzi, którzy teraz rządzą pod nieco zmienionymi szyldami partyjnymi – Tuska, Pawlaka, Borowskiego. Prowadził naradę Lech Wałęsa a towarzyszący mu Mieczysław Wachowski witał kogoś: „zdrastwujtie towariszczi”. Podobno historia, jeśli się powtarza, jest tylko parodią. Pożyjemy, zobaczymy. Na razie Donald Tusk zareagował furią na wiadomość o planowanym wydaniu książki o Lechu Wałęsie, opisującej nie zawsze oficjalnie przyjęty przebieg zdarzeń. Na razie także podobno dziennikarze jednej z telewizji komercyjnych zdecydowali, że z powodu ciągłych
bec jego organizatorów. Do tej pory nie zostały poruszone najtrudniejsze tematy, w tym przede wszystkim żądania płacowe. – Nam się jednak nie spieszy, mamy dużo czasu, zamierzamy rozmawiać do oporu – powiedział dziennikarzom jeden ze strajkujących górników. (jt)
narzekań, że krytykują rząd – będą teraz krytykować opozycję! Pewno znów jedynie zbiegiem okoliczności jest fakt, że w obu przypadkach krytyka dotyczy PiS. Nie da się ukryć, że można podsumować ubiegły rok optymistycznie. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu (od przed wojny?) Polacy uważają, że ich sytuacja materialna znacznie się polepszyła i czują się bezpieczniejsi. Wzrosły pensje, o milion miejsc wzrosła liczba zatrudnionych. Zwiększył się dochód narodowy PKB. Ci, którzy wyjechali do pracy za granicę, zasilają rodziny finansowo. Wartość złotówki w stosunku do innych walut jest na rekordowo wysokim poziomie. Oby zrozumiała to obecna władza, która, jak wynika z relacji nawet sprzyjających jej reporterów, omija problemy zamiast je rozwiązywać. Podobno dlatego, aby w atmosferze braku konfliktów, ogólnej szczęśliwości, uśmiechów i zaufania, dotrwać do wyborów prezydenckich i wygrać je. A potem – niech wszystkie problemy rozwiązują inni, łącznie z osobiście złożonymi przez premiera obietnicami w kampanii wyborczej i w exposé.
Hanna Ambroż Prof. dr hab. Hanna Ambroż, fizykochemik, wieloletni pracownik naukowy polskich i brytyjskich instytucji naukowych.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
POLSKA 9 SPOŁECZEŃSTWO » Rząd udaje, że kryzysu w służbie zdrowia nie ma
Horror w polskich szpitalach – Co za kraj, co za rząd, że na to pozwala. Co się w tym kraju dzieje – pieklili się pacjenci szpitala w Tomaszowie Mazowieckim. Była tam groźba ewakuacji 300 pacjentów. Na szczęście w ostatniej chwili udało się załatwić podwyżki dla lekarzy. Ale tylko na kilka tygodni. Tykająca bomba została. Bo teraz do strajku chcą ruszyć pielęgniarki. Starosta Piotr Kazankiewicz bezradnie rozkłada ręce: – Nie stać nas na większe podwyżki, naprawdę nie stać. – Sytuacja jest dramatyczna, a rząd nie chce zająć się sprawą i przystąpić do rozmów. Dyrekcje szpitali same sobie nie poradzą, bo nie mają pieniędzy – mówi szef lekarskich związków, Krzysztof Bukiel, który przypomina, że wszystko jest na wariackich papierach, są tylko prowizoryczne grafiki pracy lekarzy, ale tak się długo nie da działać. Wszystko przez brak pieniędzy i unijne przepisy, które mówią, że w tygodniu lekarz nie może pracować dłużej niż 48 godzin. Jeśli ma pracować ponad ten limit, trzeba mu dodatkowo zapłacić. A w kasach szpitalnych pustki. Jak się szacuje brakuje sześć miliardów złotych.
Projekty autorstwa minister zdrowia Ewy Kopacz trafią do Sejmu jako propozycje poselskie, a nie rządowe
Minister zdrowia Ewa Kopacz udaje, że nie ma problemu. Ale dyrektorzy szpitali biją na alarm: za kilka dni, za tydzień, czy dwa nie będziemy mieli lekarzy. – Nie da się zaoferować lekarzom dużych podwyżek od razu – dodaje wiceminister zdrowia, Marek Twardowski, a pytany, jak to się ma do przedwyborczych obietnic rządu, który zapewniał, że poradzi sobie z tym problemem, odpowiada, że polityka go nie interesuje. Wielu lekarzy podpisało z dyrekcjami szpitali umowy na kilka dni, niektórzy na dwa tygodnie, niewielu na trzy miesiące. Jeśli po tym czasie nie dostaną większych pieniędzy, będzie dramat. W szpitalu im. Kopernika w Łodzi odprawiano z kwitkiem nawet chorych na raka! Od szpitala do szpitala. W przychodni kardiologicznej szpitala MSW w Warszawie odprawiono pacjenta, bo nie było... lekarzy. Całe szczęście, że inny warszawski szpital, zaopiekował się chorym. Jeszcze gorzej jest w lubelskiej klinice hematologii, gdzie odeszło z pracy kilkunastu anestezjologów i nie ma kto leczyć chorych na nowotwory. Nikt nie wie, kiedy sytuacja wróci do normy.
Pieniądze, pieniądze, pieniądze... Lekarze domagają się podwyżek. Ale w kasach wielu szpitali brakuje forsy, a lekarze nie chcą popuścić. Jak ci z dwóch przychodni w Bolesławcu na Dolnym Śląsku, gdzie pacjenci całowali klamki i płakali. Jeszcze gorsza jest sytuacja we Włocławku. Tam ponad 80 procent lekarzy z największego szpitala w mieście złożyło wypowiedzenia z pracy. Początkowo chcieli, by obowiązywały one od razu. Po namyśle zmienili je na dwutygodniowe. Były minister zdrowia, profesor Zbigniew Religa twierdzi, że trzeba podnieść wysokość składki na zdrowie. Bez dodatkowych pieniędzy sytuacja będzie się tylko pogarszać i minie okres, kiedy lekarze dali dyrekcjom i rządowi wolne, ale potem zacznie się prawdziwy dramat. Polaków ogarnia strach. Boją się ludzie, że któregoś dnia zapukają do przychodni, czy przyjdą do szpitala, a tam będą zamknięte drzwi, albo nie będzie medyków. Taki czarny scenariusz jest niestety w Polsce coraz bardziej realny.
Bartosz Rutkowski
tydzień w kraju T W Rzeszowie, dzięki inicjatywie radnych SLD uhonorowano nazwą ulicy byłego I sekretarza KW PZPR i członka KC Władysława Kruczka. Rekomunizacja? T Leszek Miller założył nową partię Polską Lewicę. Kongres założycielski odbył się w Łodzi. T Posłowie PiS okazują się awangardą europejskiej poprawności. Przygotowali projekt zakazu palenia w miejscach publicznych, w tym nawet we własnych samochodach. T 55 proc. Polaków uznało Kazimierza Marcinkiewicza za „męża stanu”. 52 proc. wyraziło się tak o Donaldzie Tusku, 51 proc. o Władysławie Bartoszewskim, 43 proc. o Wałęsie i 41 proc. o Mazowieckim. T Premier Donald Tusk zamknął dyskusję o in vitro stwierdzając, że na razie budżetu nie stać na refundację takich zabiegów i do sprawy PO wróci za rok. T W wieku 65 lat zmarł Edward Kłosiński, znany operator filmowy, prywatnie mąż Krystyny Jandy.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
10 WIELKA BRYTANIA T ŚWIAT PAKISTAN » Za zamachem na Benazir Bhutto mogli stać agenci pakistańskiego wywiadu
WYDARZENIA w skrócie T Wybory w Gruzji wygrał w I turze Mikchail Saakaszwili, który uzyskał 52 proc. głosów. Oznacza to prozachodni kurs Tbilisi. Opozycja oskarża prezydenta o sfałszowanie wyników. Według obserwatorów OBWiE większych nadużyć nie było. Przy okazji wyborów prezydenckich przeprowadzono też referendum w sprawie wejścia do NATO. Za było 61 proc. głosujących. T Prezydent Pakistanu Musharaf odrzucił oskarżenia o udział rządu w zabójstwie polityka opozycji pani Benazir Bhutto. Śledztwo zlecono inspektorom Scotland Yardu. Same wybory zostały przesunięte na 18 lutego. T W bliskowschodnią podróż udał się prezydent USA George W. Bush. Prezydent uważa, że jeszcze w tym roku uda mu się doprowadzić do zakończenia konfliktu pomiędzy Palestyną a Izraelem. T Przy budowie gazociągu północnego doszło do incydentu granicznego. Wykonujący pomiary rosyjski statek badawczy naruszył wody terytorialne Finlandii. T Rząd Sri Lanki (d. Cejlon) zerwał porozumienie o zawieszeniu broni z separatystami tamilskimi. T Premier Ukrainy Julia Tymoszenko zarzuciła swoim poprzednikom, że doprowadzili do powstania w kraju inflacji sięgającej 17 proc. T Król Hiszpanii Juan Carlos skończył 70 lat. T Od 1 stycznia wprowadzono kolejne zakazy palenia tytoniu w miejscach publicznych. Dotyczy to m.in. Francji i Bawarii. T Komuniści w Czechach zebrali 150 tysięcy podpisów pod petycją przeciwko budowie w tym kraju tarczy antyrakietowej. T Prezydująca UE Słowenia ogłosiła rok 2008 Rokiem Dialogu Międzykulturowego w Europie. TZ powodu napiętej sytuacji i działalności terrorystów w Mauretanii odwołano po raz pierwszy w historii Rajd Dakaru. T Prezydent Wenezueli nie znosi bezczynności. Ostatnia decyzja Hugo Chaveza to wymiana 11 ministrów swojego rządu. T Po raz pierwszy od 200 lat statystyczny Brytyjczyk ma być bogatszy od statystycznego obywatela USA. TW Niemczech doszło do ostrego sporu w koalicji SPD i CDU o obniżkę wieku karanych przestępców. CDU opowiada się za zaostrzeniem kar dla wchodzących w konflikt z prawem młodocianych.
Talibowie w garniturach – Stworzyliśmy demona, który w pewnej chwili zaczął żyć własnym życiem. Nie bylibyśmy zdziwieni, gdyby się okazało, że za zabiciem byłej premier Pakistanu Benazir Bhutto stał wojskowy wywiad Pakistanu – twierdzi jeden z oficerów brytyjskiego wywiadu, który w czasie wojny Afganistanu ze Związkiem Sowieckim współpracował z władzami pakistańskimi. – Tam interesy tak wielu ludzi się mieszają, że nikt nie wie, w co gra pakistański wywiad – dodaje. Angielski wynalazek ISI, czyli Inter-Services Intelligence – służba wywiadowcza Pakistanu, utworzony został w 1948 roku przez oficera brytyjskiego wywiadu, generała brygady R. Cawthome. Kwatera główna ISI jest w Islamabadzie. Głównym zadaniem ISI jest zbieranie, analiza informacji dostarczanych przez wywiad, oraz koordynacja działań wywiadu pomiędzy głównymi filarami pakistańskich sił zbrojnych. ISI jest też odpowiedzialna za szkolenie szpiegów, bezpieczeństwo pakistańskiego programu nuklearnego oraz bezpieczeństwo generałów pakistańskiej armii.
Powiązania z terrorystami Indyjski analityk Anand Sahay twierdzi, że sytuację w Pakistanie od lat kontroluje wywiad wojskowy. – To jedyna tak wpływowa instytucja w tym kraju. Jedno jest pewne, wszystkie organizacje terrorystyczne mają powiązania z ISI. Niekiedy są to koledzy z jednej wioski. Tyle, że jeden poszedł do wywiadu, drugi handluje opium, trzeci jeszcze podrzyna gardła ludziom Zachodu. Pakistański wywiad odegrał ogromną rolę w końcu lat 70., kiedy Związek Sowiecki zaatakował Afganistan. To z pomocą pakistańskiego wywiadu Amerykanie dostarczali mudżahedinom walczącym z Sowietami broń i pieniądze. ISI ma opinię „państwa w państwie” lub ,,tajnego rządu Pakistanu”.
Talibowie w garniturach Wielu zachodnich ekspertów nazywa pracowników ISI ,,Talibami w garniturach”. To ISI wyszkoliło ludzi duchowego przywódcy talibów mułły
Omara. To oficerowie ISI dawali im broń i pieniądze. We wrześniu 1994 r. talibowie rozpoczęli podbój Afganistanu. Dwa lata później zdobyli Kabul, gdzie powiesili na latarni komunistycznego prezydenta Nadżibullaha. Dwa lata później wkroczyli do Mazar-i-Szarif – twierdzy komendanta Dostuma. To wtedy jeden z oficerów ISI cieszył się jak dziecko: ,,Moi chłopcy i ja wkraczamy do Mazar-i-Szarif”. ISI do końca nie opuszczało talibów. Agenci tej organizacji zginęli w czasie amerykańskich nalotów na Afganistan w 1998 r. W czasie amerykańskiej inwazji w 2001 r. w sztabie talibów przebywało kilku oficerów ISI. Gdy zabito komendanta Masuda, dowództwo Sojuszu Północnego ogłosiło, że zbrodni dokonała al-Kaida i ISI. I miało rację.
Pusty Air Force One Amerykanie nigdy nie dowierzali Pakistańczykom. Gdy w marcu 2000 r. Clinton odwiedzał Pakistan, wysłano najpierw pusty Air Force One. Dopiero później inny samolot przywiózł prezydenta. Amerykańskie Secret Service odradzało Clintonowi wizytę w tym kraju, gdyż uważało, że ISI tak naprawdę współpracuje z al-Kaidą, że za nic w świecie nie uda się prezydentowi USA zapewnić bezpieczeństwa w tym kraju. Peszawar, północ Pakistanu, kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Afganistanem. Jest rok 2001, w niedługi czas po zamachach na nowojorskie wieże WTC. Do amerykańskiego ataku rakietowego na Afganistan pozostało kilka dni. Jeden z dziennikarzy w Islamabadzie poleca mi odwiedziny tego człowieka właśnie w Peszawarze. On sam mówi o sobie Salim i na powitanie oznajmia, że nie da mi swojej... wizytówki. Ma 42 lata i, jak sam przyznaje, jest już na emeryturze. Zna sekrety Afganistanu. W czasie walki mudżahedinów z Rosjanami pracował w ISI i odpowiadał za sektor afgański, to znaczy tak naprawdę przez cały czas siedział w Afganistanie, pomagając w walce z Rosjanami. Opowiada o setkach kilometrów tuneli wydrążonych w gó-
Hillary Clinton odrabia straty Prawybory prezydenckie w stanie Iowa wśród Demokratów wygrał Barack Obama i Mike Huckabee wśród Republikanów. Hilary Clinton, którą wyprzedził John Edwards, była dopiero trzecia. Inaczej było w New Hampshire, gdzie wygrała spisywana już na straty przez ekspertów Hillary Clinton, a wśród Republikanów – John McCain Prawybory w New Hampshire miały przekreślić szansę byłej pierwszej damy na nominację prezydencką. Barack Obama po zwycięstwie w stanie Iowa był już uznany za największą sensację tegorocznych wyborów. Na jego
spotkania przychodziły tłumy, niejednokrotnie wyborcy z obozu Republikanów. Wszyscy mówili razem z Obamą o odnowie i porównywali go z JFK. Nowa, czarna, twarz Ameryki. Polityk, który miał Amerykę zjednoczyć, który unikał agresywnej kampanii. Dlatego wynik wyborów w New Hampshire był zaskoczeniem, prawdopodobnie też dla Hillary Clinton, która odrobiła straty, ale do nominacji jeszcze daleko. Rywalizacja trwa, a frekwencja bije wszystkie rekordy, w New Hampshire wzięło udział ponad 0.5 mln wyborców. (mg)
rach, po których mogą jeździć ciężarówki. I o tym, że można było siedzieć na końcu tunelu, a system luster był tak chytry, że dostarczał ogromne ilości światła, co pozwalało na czytanie gazet! A nie było tam elektrycznego oświetlenia. Jego zdaniem wywiad wojskowy Pakistanu wie wszystko o tym, co się dzieje w Afganistanie i Pakistanie. To jedna z najlepszych służb wywiadowczych na świecie i tak potężna, że musi się liczyć z nią każdy polityk.
Poza kontrolą Brytyjczycy chcieli, by młode państwo miało własną służbę wywiadowczą, nie podejrzewali jednak, że kiedyś wymknie się ona spod kontroli. Dziś w Pakistanie mówi się, że osoba cywilna nie ma szans, by rządzić tym krajem, bo ISI nie da sobie narzucić takiej kontroli. Ostatecznie godzi się na rządy wojskowych. Szef ISI, to najbliższy współpracownik prezydenta Musharrafa, a tak naprawdę nie tylko współpracownik, ale i współrządzący. 23 stycznia 2002 r. porwano w Pakistanie korespondenta gazety ,,Wall Street Journal” Daniela Pearla. Następnie terroryści poderżnęli mu gardło przed kamerą. Dziś już wiadomo,
„Nie” dla trabantów Brytyjski Sąd Najwyższy zdecydował, że właściciel kolekcji trabantów musi się jej pozbyć. Graham Goodall przez 20 lat zbierał trabanty wyprodukowane w NRD. Na swojej posesji zgromadził ich niemal 50. Część jest w opłakanym stanie, ale większość, gdyby wlać do ich baku ołowiową benzynę, dałoby się uruchomić. Goodall przegrał walkę z władzami, ponieważ mieszkał na terenie Parku Narodowego i nic w tym sporze nie pomogła „święta własność prywatna”. (mg)
Benazir Bhutto jako osoba cywilna miała małe szanse
że Pearl został zamordowany, gdyż badał powiązania ISI z islamskimi radykałami. Kilkanaście dni później do morderstwa przyznał się, a następnie oddał się w ręce policji Szejk Saed. Dlaczego to zrobił? Ktoś z ISI uznał, iż Saed popełnił błąd mordując Amerykanina. Saed był pewny siebie i zachowywał się arogancko. Twierdził, że wyjdzie po roku za dobre sprawowanie. Jakież musiało być jego zaskoczenie, gdy 15 sierpnia 2002 roku skazano go na śmierć. Proces odbywał się w podziemnym bunkrze bez udziału dziennikarzy. Kluczowy punkt oskarżenia – zeznanie taksówkarza, a tak naprawdę kapusia policji było z łatwością podważone. Dziś mówi się, że Saed wylądował znów na cztery łapy i pije gdzieś szampana razem z panienkami dostarczonymi mu przez agentów ISI i zapewne będzie głosował w lutowych wyborach w Pakistanie.
Bartosz Rutkowski
Dyskryminacja Pracownica linii lotniczych British Airways, która walczyła o prawo do noszenia krzyża na ubraniu służbowym, przegrała proces przed sądem pracy w Londynie. Zdaniem sądu 55-letnia Nadia Eneida nie padła ofiarą dyskryminacji religijnej. Sąd uznał rację pracodawcy, który przestrzega wewnętrznych przepisów określających ubiór pracowników. Pracodawca z ulgą przyjął wyrok sądu. – Nikogo nie dyskryminujemy, a już na pewno nie chrześcijan – powiedział rzecznik BA. (mg)
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
WIELKA BRYTANIA T ŚWIAT 11
W Kenii było Rząd zmienia zdanie piekło WIELKA BRYTANIA » Zero tolerancji dla marihuany
– To co przeżyłem to był koszmar, to ogromne dudnienie, ten krzyk, te piski, nie można tego zapomnieć, a jeśli doda się do tego jeszcze nocną scenerię, gdzie w promieniu wielu kilometrów nie ma nawet najmniejszego światełka, to można się naprawdę wystraszyć tych uzbrojonych band. Pod nasz kościół przyszło chyba z osiemset osób, na szczęście nie doszło do masakry – relacjonuje polski ksiądz Stanisław Róż, który w kenijskiej miejscowości Eldoret prowadzi parafię. Niedaleko od jego kościoła poszedł z dymem inny. Ponad trzydzieści osób spłonęło żywcem w świątyni. Większość należała do plemienia Kikuju. Sądzili, że jak schronią się w kościele, to nic im nie grozi. Pomylili się. Starcia na ulicach, strzelaniny, polowanie na ludzi z karabinami i maczetami. Wszystko z powodu prezy-
denckich wyborów. Dotychczasowy prezydent ogłosił, że to on jest zwycięzcą, szybko go zaprzysiężono i zaczęło się. Opozycja wyszła na ulice. Zaczęły się walki, których nie są w stanie stłumić ani siły policyjne ani wojsko. Kraj pogrążał się w morzu krwi, ofiar było około pół tysiąca. Zachodni turyści uciekli w popłochu z Kenii. Polacy też. W tym gorącym okresie było tam około 300 rodaków. Polski resort spraw zagranicznych odradza wyjazd do tego kraju. W Kenii walczą o władzę dwa zwalczające się plemiona. I tak jest od roku 1963, kiedy kraj ten odzyskał niepodległość. Ale nie było jeszcze tak gorąco i niebezpiecznie, jak teraz. Czy będzie jak w Rwandzie? Cały świat ma jeszcze w pamięci to, co się w latach 90. ub. wieku działo w nieodległej Rwandzie, gdzie walki plemienne pochłonęły ponad milion ofiar. (br)
W roku 2001 David Blunkett, ówczesny minister spraw wewnętrznych w rządzie Tony’ego Blaira, uznał marihuanę za narkotyk mniej szkodliwy. Odpowiednia ustawa weszła w życie trzy lata później i marihuana z klasy B stała się narkotykiem klasy C. Nie oznaczało to pełnej legalizacji narkotyku, ale niższa klasa spowodowała zmniejszenie kar. Osobie posiadającej marihuanę w małej ilości groziło jedynie ostrzeżenie przez policję i konfiskata. Jeśli dojdzie do zmiany kategorii, co może nastąpić wiosną tego roku, za posiadanie nawet niewielkiej ilości marihuany będzie groziło więzienie do lat pięciu i nieograniczona grzywna. Kary dla dilerów będą wielokrotnie wyższe – 14 lat więzienia i nieograniczona grzywna. Największym zwolennikiem wycofania się z liberalnych przepisów jest premier
Gordon Brown, który zapowiedział podjęcie takiej decyzji nawet w przypadku przeciwnej opinii ekspertów. Zwolennicy zaostrzenia kursu twierdzą, że zażywanie marihuany, uważanej powszechnie za narkotyk „rekreacyjny”, stanowi duże niebezpieczeństwo dla zdrowia psychicznego. Tym bardziej, że na rynku pojawiły się różne odmiany hodowane nielegalnie na Wyspach, które zawierają zwielokrotnione dawki odurzające. Szkodliwe skutki wywołane zażywaniem nowych odmian marihuany zostały potwierdzone w badaniach przeprowadzonych w Holandii i w Nowej Zelandii. Propozycję żeby tylko te odmiany włączyć do klasy B uznano za niepraktyczną. Gordon Brown uważa, że decyzja z 2001 roku zachęciła do zażywania nielegalnego mimo wszystko narkotyku. (mg)
WYDARZENIA w skrócie T Wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości może przynieść sporo kłopotów pracodawcom. ETS uważa, że związki zawodowe mogą blokować decyzje o delokalizacji produkcji, jeśli będzie chodziło o ochronę pracowników. T Austriacy mają pretensje do Schengen. Ich zdaniem duża część emigrantów proszących o azyl w Polsce i Czechach udaje się następnie w kierunku Wiednia. T Neapol nadal nie może uporać się ze śmieciami. Tony nie wywożonych odpadków zalegają ulice. Do sprzątania zaangażowano wojsko, a władze usiłują zwalić winę na mafię, która ma rzekomo kierować tym interesem. T Ateistyczne Chiny stają się głównym producentem Biblii na świecie. W Chinach za posiadanie Pisma św. grozi więzienie, ale nie przeszkadza to władzom zezwolić na druk miliona egzemplarzy w różnych językach, które stanowią 1/4 rocznego zapotrzebowania na te księgi. Biblie są drukowane rzecz jasna tylko na eksport.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
12 TAKIE CZASY
Ż
Do siego i owego
Krystyna Cywińska
yczę wszystkim tego i owego w Nowym Roku. Optymizmu mimo wszystko. Pobożne to życzenie. Bo jak być optymistą w dzisiejszym świecie? Jak się jest osaczonym przez czarnowidzów. Proroków ponurych przepowiedni. Speców od rachunkowości zawsze z ujemnym bilansem. Psepologów przewidujących polityczne matactwa. Socjologów analizujących załamanie się wszelkich zasad. Każdy dzień przynosi makabryczne wiadomości. Trup się ścieli, krew się leje, nafta drożeje, świat się trzęsie. Czyli koszmar, jak okiem sięgnąć albo nie sięgnąć. Nie sięgam, co też innym doradzam. Życie jest coraz droższe albo tańsze, w zależności od tego, co się spożywa, czy jak się przeżywa dzień po dniu. Czarne scenariusze przesłaniają codzienność. Nic, tylko szlochać! A że Polakom z cierpiętnictwem do twarzy, zawsze znajdą powód, żeby ponarzekać i pojęczeć. Kiedyś te skłonności do jęczenia tak zirytowały Czesława Miłosza, że opublikował w krakowskim „Tygodniu Powszechnym” artykuł pt. „Przeciw czarnowidztwu”.
Przedstawianie Polski jako kraju beznadziejnego – napisał Miłosz – nie jest opisem rzeczywistości. Jest stylistycznym zboczeniem. Jak nie seksualne zboczenie, to stylistyczne. Kwestia predyspozycji czy upodobań. Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu życzę wszystkim optymizmu. Czarnowidztwo nie jest integralną częścią naszego życia. Ani pesymizm. W znacznej mierze napędzają je media. Optymizm medialny w demokracjach nigdy nie był w modzie. Zawsze rządziły nimi krytyka i wyrzekanie. Był natomiast przymusowy w dyktaturach, gdzie rządziły zachwyty nad doczesnymi i przyszłymi dokonaniami. Nie wiadomo, co gorsze. Przejrzałam wszystkie kartki świąteczne. Nikt mi optymizmu nie życzył. Zdrówka mi życzono. Co ze względu na mój zmurszały wiek świadczy o dużym optymizmie życzących. Po Trzech Królach kartki z życzeniami idą na przemiał. Ale te kartki są znacznie milsze od życzeń emailem z małpą w adresie. Albo od esemesów na komórce, do których potrzebna jest mi lupa. A przy okazji minionych świąt, okazało się,
że jako katolicy jesteśmy w tym kraju religijną grupą przodującą. Najliczniejszą. Tak wynika z badań nad tak zwanymi Religious Preference Groups. Ważna jest preferencja, a nie żaden tam chrzest czy inne wyznaniowe rytuały. Czego przykładem, jak się podaje w mediach, jest były premier Tony Blair. Po prostu preferował Kościół katolicki nad anglikańskim, narodowym tu kościołem. A jak było dawniej? Dawniej lepiej było nie przyznawać się do katolicyzmu. Katolicy byli w tym kraju synonimem tępoty, zacofania i ciemnogrodu. – Pani wyznanie? – spytał mnie lata temu urzędnik w biurze pośrednictwa pracy. Siedział za biurkiem nadęty i obrażony na świat. Klasyczny odrabiacz godzin za cudze grzechy. – Katoliczka? – powiedział podnosząc brwi. – A you Irish? – Nie – odparłam – Polish. Jeszcze gorzej. A że było to przed świętami, skierował mnie do mycia garów i innych niesprecyzowanych posług w restauracji. – Ja bym chciała sprzedawać za ladą u Harrodsa – pisnęłam. – Tam podobno potrzebują. – U Harrodsa? – zdumiał się z niesmakiem urzędnik. – – W tej angielskiej świątyni mamony? Dla arystokracji, plutokracji i rodziny królewskiej? – A czy pani posiada king’s English? – obrzucił mnie miażdżącym spojrzeniem. Wyszłam jak zmyta. Ale garów nie zmywałam. Załapałam się na kelnerowanie we włoskiej kafejce w dzielnicy Streatham. Włosi lansowali wtedy cappuccino i chwalili się, że jest to ich światowy wkład do kultury spożywania. Okazało się, że dzięki Polakowi. Niejakiemu Franciszkowi Kulczyckiemu, oficerowi husarii króla Jana Sobieskiego. Po zwycięstwie nad Turkami pod
Wiedniem znaleziono w tureckich namiotach porzucone worki z kawą. Król Jan Sobieski ofiarował je panu Kulczyckiemu w nagrodę za męstwo. A Kulczycki, sprytny i przedsiębiorczy – jak to Polak – wkrótce potem otworzył w Wiedniu pierwszą kawiarnię. Ówczesny legat papieski przy Janie Sobieskim, kapucyn ojciec Mark de Aviano uznał, że kawa tam parzona jest zbyt gorzka. Dolał do niej mleka i łyżkę miodu i tak powstało dzięki Polakowi cappuccino. A dziś kawa w różnych odmiana wypiera tradycyjną angielską herbatę. Katolicy wypierają anglikanów, Harrods przypomina targowisko. Zalewają go hordy rozchełstanych cudzoziemców. Jego egipski właściciel Al Fayed jest na noże z rodziną królewską w związku ze śmiercią księżny Diany. A za ladami? Polki i Polacy. – Czym mogę służyć? – pyta szykowna laska z kraju sosny w siedzibie mamony. Wchodzę do Petera Johnsa, wpadam do Johna Lewisa wychodzđę z Selfridge’a obsłużona z czarującym uśmiechem. W rodzimym języku. I kto by to przypuszczał lata temu, moi drodzy? I czy to powód do optymizmu? – pytanie otwarte. A tymczasem na drzewach magnolii są już pąki. Na polach południowej Brytanii złocą się żonkile, lada dzień zakwitną japońskie wiśnie, w Polsce para bocianów pod ochroną wije już gniazdo dla potomstwa, a gospodyni proboszcza szykuje kołyskę, bo bocian usiadł na dachu plebanii. Wkrótce chrząszcz zabrzmi w trzcinie i odezwą się dzwony na Wielkanoc. I będziemy sobie życzyli wesołego jaja. I spełnią się nasze najśmielsze marzenia. Teraz czas na te nieśmiałe. Dajcie szansę optymizmowi.
Premier usypia wroga Przemysław Wilczyński
Mamy Człowieka Roku i Sportowca Roku, powinniśmy czym prędzej zorganizować wybory na Emigranta Roku i Wydarzenie Roku na emigracji. Gdyby do plebiscytu doszło, w cuglach wygrałby zapewne Premier, Doradca i Autor Bloga – Kazimierz Marcinkiewicz
B
yły Pan Premier jest wszędzie. Nic dziwnego – zawsze był wszędzie. Kiedyś był wszędzie w Polsce, teraz jest wszędzie w Polsce i na Wyspach. Bo niby pracuje „tu”, ale coraz częściej bywa – starym zwyczajem – w studiach telewizyjnych „tam”. Teraz pojawił się w kraju, bo zakłada w Krakowie uczelnię dla polityków. Ale dziś będzie o innym Kazimierzu Marcinkiewiczu – o tym z roku 2007. Chyba nikt się nie zdziwił, że ogłosiłem Pana Premiera, Doradcę i Autora Bloga Emigrantem Roku. Nie będę się kompromitował uzasadnieniami, bo sprawa jest oczywista. Od razu przejdę do kolejnej kategorii – Wydarzenia Roku. W tej kategorii wygrał również Kazimierz Marcinkiewicz. Sensacyjnym wydarzeniem roku było dla mnie oświadczenie Premiera, iż nie lubi dziennikarzy. Może nawet nie tyle nie lubi, co jest nimi zmęczony. Bardzo by Pan Premier, Doradca i Autor Bloga był rad, gdyby zniknęli z powierzchni ziemi (albo chociaż Londynu), albo chociaż się od niego – Pre-
miera, Doradcy i Autora Bloga – odczepili. Takie przesłanie zawarł Pan Premier w swojej ubiegłorocznej twórczości blogowej. „Wielce szanowni, straszliwie mądrzy i wszystko wiedzący dziennikarze. Bardzo serdecznie Was proszę zostawcie mnie w spokoju i przestańcie szukać mi zajęcia” – prosił w styczniu, by w marcu, po pierwszym dniu pracy w Londynie, dodać: „Wróciłem kompletnie zmęczony (…) Sporo stresu przysporzyli dziennikarze (…) Nagrania przed budynkiem, przy nazwie banku, w środku budynku, przy biurku i za komputerem, także z sekretarką, i pijąc kawę, później na ulicy, może przy taksówce, tak typowo londyńskiej (…) Wystarczy – koniec – błagam – ile można (…) dajcie spokój”. Zdziwili się liczni miłośnicy Premiera, Doradcy i Autora Bloga, bo przecież – kombinowali – On i media to jakby jedno ciało. Pan Premier został przez dziennikarzy i media stworzony – myśleli. Ale błądzili, zapominając, że było zgoła odwrotnie: to On swoim medialnym blaskiem oświetlał wyblakłe studyjne tła; ożywiał wywiadami ciągnące resztkami sił redakcje; ratował żartami nudne konferencje. A udzielał, oświetlał i ożywiał nie po to, by się wypromować politycznie, lecz by po ludzku być grzecznym. Owszem, był Pan Premier wówczas wszędzie: na boisku; na stoku narciarskim; w redakcjach wszelkiej maści; w stacji telewizyjnej TVN, by zagrać samego siebie w serialu „Niania”; w domu opieki społecznej na Dzień Babci, by porozmawiać ze starszymi paniami. Owszem, były w tych wszystkich miejscach kamery telewizyjne. Ale, po pierwsze, ich obecność – w tym samym czasie co obecność Pana Premiera – była czystą koincydencją, po wtóre zaś, była ona (obecność kamer) niespecjalnie Panu Premierowi na rękę: ot – są, to są, przyszli, to niech zostaną – myślał sobie Premier – ale gdyby to od niego zależało, pognałby kamerzystów i reporterów do diabła, a sam sprawowałby funkcję w zaciszu gabinetu, wygłaszając tylko raz w roku po żołniersku lapidarne orędzia. Cały ten mit Premiera Marcinkiewicza – kochającego medialną autopromocję i pijar – włóż-
my między bajki. W gruncie rzeczy Pan Premier nigdy nie lubił dziennikarzy i mediów. Nic dziwnego – jak długo mógł znosić to ciągłe śledzenie. I pękł Pan Premier: zaczął się spod uciążliwej asysty dziennikarzy uwalniać. Zrazu uciekał nieśmiało, choć spektakularnie: by uwolnić się od dziennikarzy, Pan Premier przestał być premierem (tak, to nie omnipotentny Prezes Kaczyński wysiudał Premiera z fotela; to sam Marcinkiewicz – wyczerpany ciągłymi konferencjami prasowymi – ustąpił uprzejmie miejsce swojemu starszemu koledze z partii). Szybko jednak zorientował się Pan Premier, że to nie wystarczy, że dziennikarze nadal za nim chodzą (ze złośliwości? z przyzwyczajenia?), i zdecydował się na krok daleko bardziej radykalny: przegrał wybory na prezydenta Warszawy. Po celowo przez siebie sprokurowanej porażce udał się do mieszkania, usiadł przed telewizorem, poluzował krawat i po raz pierwszy od dłuższego czasu odetchnął – jak należy – przeponowo. I co? I nic. Telefon nie chciał milczeć, a stacje telewizyjne kpiły, że cała Polska szuka dla byłego premiera pracy. A więc znowu wszystko na nic: apiać nagabywanie, proszenie, nachodzenie, indagowanie, zaczepianie, poszturchiwanie. Pan Premier zrozumiał, że z klinczu nie wydostanie się za pomocą półśrodków – postanowił salwować się ucieczką. Długo myśleć nad wyborem najbardziej wyludnionego i polskim dziennikarzom obcego miasta nie musiał – z automatu padło na Londyn. Odsunął się zatem Pan Premier zupełnie w cień, zaczął dla zmyłki jeździć metrem, chodzić po ulicach, ot – jak pan Kaziu z Gorzowa, a nie były premier dużego europejskiego kraju. Ale i to – ku zaskoczeniu wszystkich – było mało. Wówczas, przywiedziony do desperacji, Pan Premier wykonał ruch zupełnie nieoczekiwany: w celu zmylenia nieprzychylnego sobie obozu dziennikarzy, postanowił sam zostać dziennikarzem; celem ostatecznego uśpienia wroga, zaczął pisać felietony emigracyjne. Nie wiem, jak daleko sprawy zaszły (ile felietonów powstało), ale po przeczytaniu jednego z nich naszła mnie następująca refleksja: szanse Pana Premiera na uśpienie wroga wydatnie wzrosły.
Oto w felietonie „Spotkałem kawałek fajnej Polski” (tygodnik „Cooltura”, listopad 2007) kreśli Pan Premier obraz następujący: wszyscy są fajni, dobrzy, dumni i patriotyczni. Pan Premier nikogo nie skrzywdzi, wszystkich przytuli, tak jak kiedyś, gdy był premierem. Polska jest dobra. Polskość jest dobra. Polacy (wszyscy) są dobrzy. I dumni. Dumni są (wszyscy) Polacy zwłaszcza, choć nie tylko, z Polski. Polska jest dumna z (wszystkich) Polaków. Czym byłaby nasza Polskość bez Polski i Polaków? – do tej (choć nie tylko) refleksji skłania wspomniany tekst. „Parę tysięcy Polaków krzyczało z całych sił: Polska, Polska, Polska, a wcześniej śpiewało nasz wspaniały hymn: Jeszcze Polska nie zginęła” – pisze o meczu piłkarskim Pan Premier. „Biało-czerwone szaliki stwarzały jak zwykle wspaniałą polską atmosferę”. I dalej: „Spotkałem w Londynie polskich harcerzy. Wspaniali młodzi ludzie. Spotykają się, rozmawiają po polsku, czasami o Polsce, pamiętają o najważniejszych dla Polski wydarzeniach”. Są w tekście szokujące wyznania: „Spotykam dziesiątki polskich organizacji i setki różnego rodzaju inicjatyw. Czytam polskie gazety (…) Słucham polskiego radia. Głosowałem razem z tysiącami Polaków w ostatnich wyborach”. Są kontrowersyjne sądy: „Tu Polaków się szanuje. Wiadomo, dobrze pracujemy, nie boimy się ciężko pracować, nie narzekamy, umiemy właściwie wszystko. Jak coś zrobimy to mucha nie siada. Często klepią nas po ramieniu: good Job. Bo jesteśmy dobrzy. (…) Tak, my Polacy jesteśmy dobrzy i chcemy być dobrzy”. Nie brakuje polemicznych przyspieszeń, swoistych szałów dyskursywnych: „Przecież nie jesteśmy emigrantami. Nikt nam nie kazał wyjeżdżać. Jesteśmy wolnymi ludźmi, a Polska to wolny kraj (…)”. Trzeba powiedzieć, że Pan Premier w tej ucieczce przed dziennikarzami się zagalopował: chcąc nas zmylić, wmieszać się w tłum wrażych oddziałów, uśpić wroga, przez nieuwagę (a może celowo, dla świętego spokoju?) uśpił – jak leci – wszystkich. Jeśli to nie poskutkuje, aż strach pomyśleć, jaki będzie następny krok Emigranta Roku 2007.
nowyczas.co.uk
Grzegorz Małkiewicz
To był dobry rok dla Polaków pracujących na Wyspach. Według danych udostępnionych przez Narodowy Bank Polski do kraju z zagranicy wpłynęło trzy miliardy funtów, najwięcej z Wielkiej Brytanii, czyli – jak się szacuje – około 1,8 mld funtów. W porównaniu z rokiem wcześniejszym jest to o 10 proc. więcej.
T
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
FELIETONY 13
o poważny zastrzyk finansowy. Eksperci uważają, że dzięki niemu doszło do ożywienia na rynku konsumenckim. Wzrósł popyt na sprzęt elektroniczny, gospodarstwa domowego i… nieruchomości. Zmniejszyło się bezrobocie. Nie tylko z powodu wyjazdu tak dużej grupy ludzi. Popyt na towary wpłynął na powstawanie nowych miejsc pracy, a że fachowców ubyło, poprawiła się też oferta płacowa. Same korzyści. Oczywiście prasa brytyjska, wiadomo jaka, wyciąga z tego faktu zgoła inne wnioski. Jej zdaniem miało być inaczej. Inaczej zrozumieli wystąpienia polityków, którzy mówili o korzyściach dla brytyjskiej ekonomii. Korzyści są widoczne, ale nie dla wszystkich dziennikarzy. Wystarczy od tej sumy odpisać podatki i koszty utrzymania. Na tym rachunek się nie kończy. Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii korzystają także z usług socjalnych, ale czy jest to nad-
SPEAKER’S Corner
użycie, czy dodatkowe obciążenie dla państwa? Trzeba wykazać się dużą dozą złej woli, żeby tak karkołomną tezę udowodnić. Ale czego nie robi się dla sprawy, tym bardziej że zadanie nie jest znowu takie trudne. Nie trzeba przekonywać przekonanych, wystarczy podsunąć oczekiwaną przez nich strawę. I nadmienić przy tej okazji o torcie (1,8 mld), który opuścił granice tego królestwa. – A dlaczego miał nie opuścić? – pyta czytelnik „The Daily Mail” (bo znowu o nim mowa). Brytyjczykom nikt nie mówi, że powinni wydawać swoje, przez siebie zarobione pieniądze, w Wielkiej Brytanii. Wręcz przeciwnie. Można ostatnio znaleźć w prasie (również w „The Daily Mail”) analizy rynku nieruchomości, i jednoznaczne rady ekspertów – rynek na Wyspach załamał się, a najlepszą lokatą pieniędzy zarobionych tutaj są rynki zagraniczne (również Polska). Brytyjczyk może, Polak nie. Na szczęście „The Daily Mail” nie ma opiniotwórczego
monopolu, chociaż od lat próbuje bezskutecznie pomniejszyć nasz wkład i odniesiony sukces. A my? Nie bylibyśmy Polakami, gdybyśmy tak po prostu z sukcesu się cieszyli. Trzeba trochę dodać dziegciu. Pieniądze zawsze wywołują emocje. Niejednemu trudno pogodzić się z tym, że obiektywnie więcej pieniędzy na rynku poprawia sytuację wszystkich. Na tego, kto ma więcej, zwykle patrzymy krzywo. Tak też jest w przypadku emigrantów. „Rodacy pracujący w Wielkiej Brytanii coraz częściej wracają do kraju nie tylko z funtami, ale także z dodatkowym bagażem. To co przywożą jako dodatek, to coraz częściej HIV, kiła czy chlamydioza”. To cytat z krajowego dziennika „Polska”. Tę sensacyjną wiadomość gazeta podała porównując statystyki z 2002 r. (570 zakażeń) i z 2007 (682). Epidemia? Chyba jeszcze nie, niemniej jest to problem, z którym trzeba walczyć, tylko dlaczego w takim zestawieniu?
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
W
Wacław Lewandowski
Mama przyjechała! szystkie stacje telewizyjne w sylwestrowy wieczór pokazywały ceremonię opuszczania srebrnej kuli odmierzającej upływ ostatnich sekund starego roku na nowojorskim Times Square. W ruch wprawił kulę burmistrz Bloomberg wraz z policjantką, Polką, Karoliną Wierzchowską, która dostąpiła tego zaszczytu jako najlepsza absolwentka Akademii Policyjnej w 2007 roku. Ale Karolina została także najlepszą absolwentką w historii akademii – w testach końcowych uzyskała 300 punktów na 300 możliwych, czego nikt dotąd nie dokonał! Jako prymuska, Karolina miała prawo wyboru miejsca służby w NYPD. Wybrała prestiżowy 14 posterunek na Manhattanie, w pobliżu Times Square. Do Ameryki przybyła w 1999 roku, od razu z zamiarem wstąpienia do nowojorskiej policji. Nie miała pieniędzy na naukę, więc wstąpiła ochotniczo do wojska, by rząd sfinansował jej czesne w college’u. Służyła m.in. w Iraku. Gdy ukończyła Akademię Policyjną, spotkał ją pierwszy wielki zaszczyt – przedmawiała w imieniu ponad 900 absolwentów na uroczystości wręczenia dyplomów. Polskie stacje telewizyjne zachłysnęły się historią Karoliny, opowiadając o niej w tonacji bajecznej fabułki, rozgrywającej się od snucia do spełnienia marzeń bohaterki. Był w tym jeszcze dość nieznośny ton narodowej dumy, że to, patrzcie państwo, jak Polka potrafi! Całość relacji przybierała charakter niezwykle optymistycznej dykteryjki świątecznej. Pokazano także, jak to dzielna dziewczyna w czas swojego triumfu dostała dodatkową nagrodę – oto na tegoroczne święta przyleciała do niej z Polski matka. Wzruszająca scena powitania matki z córką po ośmiu latach niewidzenia się wieńczyła relację. Gdzieś tam półgębkiem wspomniano, że matka mogła zobaczyć Karolinę dopiero teraz, bowiem wcześniej nie była w stanie uzyskać amerykańskiej wizy. Wspomniano o tym bezrefleksyjnie, by nie burzyć ogólnie optymistycznej tonacji. Tymczasem historia ta prosi się o refleksję i o postawienie kilku przynajmniej pytań. Trudno przecież zadowolić się wiadomością, że po ośmiu latach starań Wuj Sam łaskawym gestem udzielił mamie Karoliny wizy wjazdowej. Warto zapytać, jaki stosunek do tzw. praw człowieka musi mieć państwo, które tak dyskryminuje najbliższą rodzinę swoich obywateli. Bo Karolina nie jest w USA nielegalną imigrantką! Była żołnierzem uczestniczącym w zagranicznej operacji zbrojnej armii USA, jest funkcjonariuszem policji. Gdyby poległa na irackim froncie, rząd Stanów Zjednoczonych wypłacałby jej matce odszkodowanie. I ten sam rząd przez osiem lat znajduje tytuł prawny, by tejże matki nie wpuścić na teren USA! Czy można uznać to za normalne postępowanie i przejść nad tym do porządku dziennego? Wydaje mi się, że nie można. Sprawa ma szerszy kontekst, a jest nim stosunek USA do Polski i jej obywateli. Polska, która była niejednokrotnie nazywana „najwierniejszym z sojuszników USA w Europie”, nie zasłużyła, jak dotąd, na przywilej zniesienia obowiązku wizowego dla jej obywateli. Może więc, zamiast radować się, że mama Karoliny mogła wreszcie do niej przyjechać, Polacy powinni uczynić zniesienie wiz warunkiem dalszej współpracy z USA, np. współpracy w zakresie budowy tarczy antyrakietowej?
O BYC Z A J ÓW K A
T
Waldemar Rompca
o będzie ciekawy rok. Bałem się, że na początku roku nie będę miał nad czym się pastwić, a tymczasem zostałem wręcz zasypany informacjami, które nie tylko mnie zainteresowały, ale wręcz spowodowały, że z optymizmem patrzę na rozpoczynający się Nowy Rok. Będzie się działo! Zaczęło się od Ameryki, która w tym roku z pewnością będzie tematem numer jeden – tegoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych będą wydarzeniem, które zmieni historię tego kraju. Od tego, w jakim kierunku pójdzie w tym roku Ameryka, zależy bardzo wiele. Wszystko wskazuje na to, że Amerykanie muszą dokonać nie tylko wyboru nowej głowy państwa, ale przede wszystkim kierunku, w którym chcą, by poszedł ich kraj. Dręczy ich wiele problemów: zmęczenie polityką międzynarodową z pominięciem spraw krajowych, pogłębiający się kryzys gospodar-
Czas zacząć show! czy czy nieuregulowany status prawny milionów imigrantów, których amerykański system nie chce uznać za prawowitych mieszkańców kraju, mimo iż pracują i płacą podatki – to tylko niektóre z problemów. Lista kandydatów pokazuje, że bez względu na to, kogo wybiorą, będzie to wybór historyczny. Analitycy mówią o pierwszej kobiecie lub pierwszym Czarnym prezydencie, ale możliwy jest również inny scenariusz, w którym to nie demokrata, ale republikanin zasiada w Białym Domu. Spektakl dopiero się zaczyna, ale już budzi ogromne emocje. Wierzcie mi na słowo, to dopiero początek show, którego nikt inny tak precyzyjnie nie przygotuje i poprowadzi jak właśnie Amerykanie. Naszym politykom daje to szansę nauczenia się, jak prowadzić kampanię w prawdziwie amerykańskim stylu – okazja, która zdarza się przecież tylko raz na kilka lat. Nie gorzej będzie na polskim podwórku. Z jednej strony rząd Donalda Tuska czeka ciężka przeprawa z biurokracją i... opozycją, która już go popędza, by szybciej pracował i realizował swoje przedwyborcze obietnice. Do zrobienia jest wiele, by nie powiedzieć bardzo wiele. Niemal od początku trzeba opracować wiele ustaw gospodarczych. Wi-
cepremier Pawlak zapewnia, że Polska będzie tym krajem Europy, w którym najłatwiej będzie prowadziło się biznes. Nie mówi, jakimi krokami chce tego dokonać w kraju, w którym samo zarejestrowanie firmy zajmuje prawie miesiąc i wymaga dziesiątek dokumentów. A do tego trzeba jeszcze pamiętać o przygotowaniach do Euro 2012 – jak na razie nie ma specjalnego postępu, mimo iż czas szybko leci i roboty do wykonania jest dużo. Praca od podstaw może była kiedyś polską specjalnością, o której uczono nas na lekcjach polskiego, ale czasy są inne i wymagania też. I jakby na końcu, zupełnie niemal jak smaczek, pojawia się informacja o tym, że w 2010 roku w Warszawie odbędzie się EuroPride – europejska parada gejów i lesbijek. Na ostatnią, w Barcelonie, zjechało ponad milion uczestników z całego świata. Dwa lata wcześniej odbywała się w Londynie, przynosząc gospodarce miasta ogromne wpływy. Tymczasem w Polsce mówi się dopiero o planach, a już politycy nie marnują czasu. Były poseł LPR Wojciech Wierzejski straszy, że czeka nas „spęd pederastów i fala homo-prostytucji”, a sprawą powinien się zająć „naczelny lekarz weterynarii i SANEPID”. Wszystkiego dobrego w 2008!
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
14 ROZMOWA NA CZASIE • REPORTAŻ
Na zachodzie runął mur
PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
Premier Polski Donald Tusk i Czech Mirosłav Topolanek przecinają symboliczny szlaban na polsko-czeskim przejściu granicznym
Czy będzie bezpiecznie? Przed wejściem do Schengen pojawiły się obawy dotyczące bezpieczeństwa zewnętrznych granic Unii, więc częściowo także i polskich. Skoro nie mam granic, to nie ma również kontroli. Wydawałoby się, że to idealna sytuacja dla wszelkiej maści przemytników czy innych przestępców, dla których brak granic to kolejne ułatwienie. Czy aby na pewno? Brak granic wcale nie oznacza braku bezpieczeństwa, a wręcz PIOTR przeciwnie. APOLINARSKI/NowyCzas Patrol Straży Granicznej w centrum kraju nie powinien nikogo już zdziwić, a policyjne radiowozy wyposażone w komputerowe terminale z dostępem do Systemu Informacyjnego Schengen to też już fakt. PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
„
nowyczas.co.uk
Jestem dzisiaj człowiekiem na prawdę szczęśliwym, ponieważ, zniesienie kontroli granicznej z punktu widzenia mojego pokolenia to nie tylko długo oczekiwane ułatwienia w codziennym życiu ludzi żyjących w pobliżu granicy, setek tysięcy turystów czy przedsiębiorców. To ważna rzecz, żeby ludziom żyło się łatwiej, przyjemniej. Ale to co dzisiaj najważniejsze i co chyba wszyscy odczuwamy, to takie najgłębsze poczucie, że ostatecznie odchodzi w przeszłość ten zły czas dla Europy. Ten podział, który był i w naszych umysłach, i w naszych sercach tak dotkliwie widoczny właśnie na granicach. Ten dzień jest chyba przede wszystkim triumfem wolności. Wolności, która dla Europy i dla każdego Europejczyka stanowi wartość fundamentalną w życiu społecznym i doświadczeniu indywidualnym każdego z nas. Chciałem bardzo podziękować wszystkim moim przyjaciołom za niezwykłą wyobraźnię, bo trzeba było mieć wielką wyobraźnię, żeby ten finał osiągnąć. Za Wasze serce, za Waszą współpracę. Serdecznie dzięki, Bóg Wam zapłać… Niech ten nowy Rok będzie pierwszym rokiem tego najlepszego czasu dla Europy – to słowa, które padły z ust premiera Donalda Tuska 21 grudnia 2007 roku podczas uroczystości wejścia Polski do strefy Schengen. Wydarzenie to miało miejsce na przejścu granicznym w Porajowie, gdzie zbiegają się granice Polski, Czech i Niemiec. ••• Wielu z nas pamięta czasy, gdy przekroczenie granicy związane było z nerwami, obawami i kompleksem „gorszego Europejczyka”. Przyjazd do UK niejednokrotnie kończył się odprawieniem na granicy – tyle że z powrotem do Polski. Dziś, kiedy Polska od kilku lat jest członkiem wspólnoty, tamte czasy są przykrym wspomnieniem, ale też tematem barwnych opowieści. Tymczasem od 21 grudnia 2007 jesteśmy w strefie Schengen, a przekraczanie wewnętrznych granic Unii stało się tak proste, jak nigdy dotąd. (pa) PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
Z komisarzem Maciejem Milewskim, rzecznikiem Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu rozmawia Piotr Apolinarski 21 grudnia 2007 Polska przystąpiła do układu z Schengen, czy według Pana opinii, podniesie to skuteczność działań polskiej policji. – Myślę, że polska policja jest skuteczna, natomiast zwiększy się na pewno zakres naszych działań. Baza Systemu Informacyjnego Schengen umożliwia nam pełny dostęp do informacji, do których wcześniej mogliśmy dotrzeć tylko poprzez oficjalne zapytania. Teraz uzyskanie informacji np. na temat obcokrajowca, który jest poszukiwany w krajach członkowskich strefy jest dużo łatwiejsze niż odbywało się to wcześniej. Obecnie przepływ takich informacji odbywa się za pośrednictwem oficerów dyżurnych w komendach wojewódzkich, ale już lada dzień w radiowozach będą działały mobilne terminale z bezpośrednim dostępem do systemu SIS. Jedynym mankamentem w obecnej sytuacji może być wydłużony czas kontroli. Wiąże się to z tym, że doszła nam kolejna dodatkowa baza danych, w której będziemy sprawdzać osobę zatrzymaną np. do kontroli drogowej.
zniesienie fizycznych punktów kontroli granicznej, ale pozostaną przecież bariery językowe. Opole jest doskonałym przykładem województwa granicznego. Czy policja jest przygotowana do współpracy z policjantami z innych krajów członkowskich, jak choćby z Republiką Czeską w przypadku województwa opolskiego?
Stanowisko dowodzenia dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Opolu. Po prawej: mobilny terminal Systemu Informacyjnego Schengen w radiowozie policyjnym. Jak wygląda sytuacja z praktycznym wykorzystaniem nowych możliwości, jakie daje dostęp do terminali SIS. Czy pojawiają się jakieś problemy natury technicznej ? – Praca z nowymi terminalami nie przysparza żadnych problemów. Policjanci w większości zostali przeszkoleni w zakresie korzystania z nowego systemu. Funkcjonariusze wiedzą,
czym jest System Informacyjny Schengen, jakiego typu oraz w jaki sposób informacje można uzyskać. Wiedzą także, w oparciu o istniejący algorytmy, jak się stosownie zachować w zależności od charakteru uzyskanej z bazy SIS informacji zwrotnej.
Jednym z postanowień układu z Schengen jest
– Jeżeli rozmawiamy o współpracy polsko-czeskiej to w zasadzie już od ubiegłego roku prowadzimy szkolenia i kursy językowe z języka czeskiego. Chętni policjanci mogą w tych szkoleniach uczestniczyć. Liczymy tu głównie na policjantów z powiatów przygranicznych, którzy de facto dogadują się z policjantami czeskimi bez większych problemów. Teraz ta współpraca będzie bardziej formalna i zacieśniona. Pojawią się mieszane patrole, ułatwi to także wspólną realizację innych zadań, co w przyszłości z pewnością przyniesie wiele dobrego.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
REPORTAŻ 15
Już w Unii, a jakby obok „Oda do radości” chyba jeszcze nigdy nie brzmiała tak szczerze i nie znaczyła tak wiele jak w nocy z 20 na 21 grudnia. Polska dołączyła do grona państw strefy Schengen. Polacy zostali zwolnieni z obowiązku tłumaczenia się przed pogranicznikami ze swojej tożsamości. Tej nocy Europa stanęła dla nas otworem. Rozszerzenie Schengen świętowano w szczegó lności na całym zachodnim pasie Polski. Przecież „prawdziwa” Europa zaczynała się dla nas za Odrą i Nysą Łużycką.
U
PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
Przemysław Kobus redakcja@nowyczas.co.uk
nia Europejska otworzyła przed Polakami swoje bramy 1 maja 2004 roku, ale dopiero po blisko czterech latach mogliśmy poczuć się prawdziwymi członkami Unii Europejskiej. Członkami, którzy nie muszą wystawać w upokarzających kolejkach do kontroli granicznej, członkami, którzy nie są narażeni na humory strażnika granicznego, członkami, którzy bez obaw mogą poruszać się we wszystkich kierunkach UE. W procesie cywilizowania Polski i jej dostosowywania do standardów europejskich, czyli powszechnego dekomunizowania, przystąpienie do UE było oczywiście istotnym wydarzeniem, ale jak nawet podkreślił premier Portugalii, Jose Sokrates, poczucie wspólnoty europejskiej daje dopiero zniesienie granic, a więc swoboda przemieszczania się. – My Portugalczycy dokładnie rozumiemy znaczenie tego momentu. Po raz pierwszy poczuliśmy się prawdziwymi Europejczykami, gdy została zniesiona nasza granica między Portugalią, a Hiszpanią – tłumaczył Sokrates w dolnośląskim Porajowie, gdzie 21 grudnia przedstawiciele władz Polski, Niemiec, Czech i Komisji Europejskiej dokonali oficjalnego zniesienia kontroli granicznych. W Unii Europejskiej Polacy – i nie można się tu obrażać – byli obywatelami drugiej kategorii, obywatelami niepełnosprawnymi, obywatelami, których lepiej trzymać na dystans. To Polakowi poświęcano więcej czasu na skontrolowanie jego bagażu i samochodu, to Polak stawał się pierwszym podejrzanym, o ile przejeżdżał przez granicę zbyt obciążonym autem. Nie kryjmy, że w dużej mierze na dość negatywne opinie o Polakach zapracowali sami Polacy. Nie jest tajemnicą, że w Niemczech to Polacy specjalizowali się w kradzieżach aut. Mało tego, jakim niegdyś powodem do dumy było powiedzieć, że się „jedzie na Saksy, na jumę”. Dokonaliśmy jednak dużego postępu, Unia Europejska zgodziła się potraktować nas po partnersku.
Trzy, dwa, jeden… Kilka tysięcy osób zebrało się na moście granicznym w Słubicach wiodącym do bliźniaczego Frankfurtu nad Odrą. Niektórzy na lekkim rauszu, inni szczerze uradowani zbliżającą się historyczną – jak mówili wówczas – zmianą. Kilka tysięcy osób wypełniło po brzegi most na Odrze, by na kilka minut przed północą zobaczyć, jak włodarze miast, województwa, landu,
samorządu żegnają się z paszportami. Cztery minuty przed północą; tłum wiwatuje, śpiewa, straż graniczna dokonuje ostatniej w historii kontroli polskich i niemieckich polityków. Dwie minuty do północy; strażnicy graniczni biorą się za demontaż znaków nakazujących zatrzymanie się do kontroli granicznej. Zostało 30 sekund; tłum krzyczy, śpiewa, konferansjer zachęca do odliczania, strzelają pierwsze korki od szampanów, na moście nie ma już miejsca dla nikogo. 15 sekund do północy; oczy wszystkich zgromadzonych kierują się na specjalny zegar odliczający czas do zniesienia granic. 10 sekund; zaczyna się wspólne i głośne odliczanie. 5 sekund: wielu osobom trudno uwierzyć, że cokolwiek się zmieni, po dwóch stronach granicy nadal mnóstwo strażników granicznych i niemieckich policjantów. Trzy – krzyczy konferansjer, dwa – wtóruje mu tłum, jeden… Mieszkańcy obu miast, po raz pierwszy od ponad 60 lat mogli bez kontroli przekroczyć granicę, spacerować po obu miastach bez okazywania dokumentów. Straż graniczna i policja zniknęły. Polak mógł przejść do Niemiec bez obawy o nagły atak kilku rosłych niemieckich funkcjonariuszy. Polak naprawdę wszedł do Unii Europejskiej. Jak wykorzysta szansę? Okaże się niebawem.
PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
Wspólnie doświadczamy naprawdę historycznego momentu: po rozszerzeniu strefy Schengen obywatele UE mogą swobodnie przejeżdżać przez 24 kraje zawsze można zarzucić politykom zbyt częste nadużywanie pięknych zwrotów i określeń, o tyle w tym przypadku nie można było rościć żadnych pretensji. Trudno bowiem przejść obojętnie obok bezprecedensowego w historii wydarzenia.
21 grudnia, Porajów – Rozszerzenie strefy Schengen, m.in. o Polskę, to triumf wolności – mówił premier Donald Tusk. – Odchodzi w przeszłość zły czas dla Europy, podział który był w naszych umysłach i sercach. – W ten zimny dzień wszystkim nam jest bardzo ciepło w okolicach serca. To dzień wyjątkowy dla mojej generacji – powiedział Tusk, który pierwszy cud – choć nie jego autorstwa – ma już za sobą.
– Wspólnie doświadczamy naprawdę historycznego momentu: po rozszerzeniu strefy Schengen obywatele UE mogą swobodnie przejeżdżać przez 24 kraje – od Szwecji do Włoch, od Portugalii do krajów nadbałtyckich – mówiła obecna na trójstyku (Polska, Niemcy, Czechy – red.) kanclerz Niemiec Angela Merkel. – W tej chwili zdecydowaliśmy się na to, aby żyć wspólnie bez granic, aby pokonywać granice. To naprawdę przepiękny moment – dodała. I o ile
Na wschodzie mur O ile zachodnia i południowa granica Polski wyparowała, o tyle na wschodniej ścianie kraju utworzył się duży, choć nie wiadomo jeszcze, jak solidny mur. Nasza wschodnia granica stała się granicą zewnętrzną Unii Europejskiej. Granicą, przez którą przejść chce wielu Ukraińców, Białorusinów, Kazachów, Czeczenów, Rosjan. Najpierw muszą jednak otrzymać specjalne i kosztowne wizy. Nie każdy chętny je dostanie.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
16 REPORTAŻ
Ostatnia kolejka
Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk
Koniec roku 2007 w naszym kraju wyglądał szczególnie. Miliony Polaków w temperaturach minusowych oblegały urzędy miejskie. Media informowały o tym wydarzeniu, ale kolejkowiczom nikt nie współczuł. Ci, którzy dopełnili obowiązku wymiany dowodu osobistego znacznie wcześniej, i bez kolejek, do spóźnialskich odnosili się z nieukrywaną wręcz pogardą i wyższością – mieli czas, mają za swoje, niech marzną. Zgodnie z zapowiedzią władz koniec roku był ostatecznym terminem dokonania formalności. Poskutkowało, w kolejkach ustawili się wszyscy, których brakowało na listach. Byli wśród nich również ci, którzy przyjechali na święta do kraju. Byłem i ja, jako osoba towarzysząca. Nie mieszkam w Polsce, nie wiem, gdzie spoczywa mój stary dowód osobisty, zdeponowany w archiwach urzędu paszportowego Służby Bezpieczeństwa po zamianie tego dokumentu na paszport. W tych zamierzchłych już czasach wydawano paszporty zabierając dowód. Paszport mam ważny, wystarczy. Może trochę pochopnie zgodziłem się na wzięcie udziału w tej nieprzewidywalnej przecież historii. Miało być sprawnie, góra godzina – najpierw fotograf, potwierdzenie dokumentów w Urzędzie Stanu Cywilnego i złożenie ich w odpowiednim wydziale urzędu miasta. U fotografa lekkie zagęszczenie, ale nic jeszcze nie zapowiadało niespodzianek, które na nas czekały. Otuchy dodawało mi, wydawało się, dobre zorganizowanie mojej żony. – Nie czekamy na wywołanie zdjęć, idziemy do urzędu zająć kolejkę, a ty za pół godziny wrócisz po wydruki – zarządziła.
Kolejka oplatała całą Polskę. Wyglądało to na symboliczny akt przejścia z jednego systemu w drugi. Z komunistycznej Polski do innej. Jakiej? Każdy z kolejkowiczów trzymał w kieszeni zieloną książeczkę – dowód osobisty obywatela PRL. Ta czuła nazwa (osobisty) w nowej rzeczywistości pozostała, choć wygląd dowodu się zmienił, a jego ważność wykroczyła poza granice Polski.
w Polsce? Kolejka w urzędzie nie była długa, ale jakaś niemrawa, chociaż nastrój na samym jej końcu całkiem dobry. Doszło nawet do małej integracji po tym, jak mężczyzna próbujący uzyskać bez kolejki akt zgonu szwagra, dostał brutalną reprymendę od „czołówki”. – Nikt z nas nie ma czasu, a stoimy, pan też postoi – usłyszał. Nie pomagały wyjaśnienia, że nagła śmierć, że on nie z dowodem. Miał, tak jak inni, swoje odstać. No to się zaczyna – pomyślałem. Kolejka jak się patrzy, ze wszystkimi atrybutami. – Może jednak powinni tego pana wpuścić – zwróciłem się do swojego sąsiada. – Śmierć nie wybiera – dodałem prowokująco. Poskutkowało. Uzyskaliśmy poparcie innych i „czołówka” zmiękła. Tymczasem upłynęło pół godziny, nadszedł czas na odbiór zdjęć od fotografa. – Odstępuję panu swoje miejsce, bezpłatnie – pożegnałem swojego sojusznika, zarażony już bakcylem kolejkowym. U fotografa zorientowałem się, że nie mam żadnego potwierdzenia upoważniającego mnie do odbioru. – Pan do zdjęcia? – Nie, po odbiór, zdjęcia żony, ale nie mam potwierdzenia, a do żony nie jestem podobny. – Żonę pan pozna, nie zapłaci pan chyba za nie swoją żonę? – uspokoiła mnie z uśmiechem właścicielka zakładu. Wędruję z powrotem do kolejki. Jest dwa razy dłuższa. Z naszej pozycji niewielkie przesunięcie do przodu. Z pozoru prosta sprawa zaczyna wyglądać beznadziejnie. A ta kolejka jest zaledwie wstępem. – O wiele dłuższa i ważniejsza – informuje mnie sąsiad – znajduje się w urzędzie niedaleko kościoła, gdzie składa się wnioski. Mam tam pójść zbadać teren i nasze szanse. I znowu szal, czapka, rękawice, na zewnątrz jest 10 stopni poniżej zera. Jedyna kolejka, jaką znajduję, wydaje się niewielka.
Dyskretnie zajmuję miejsce i staram się czegoś dowiedzieć na temat procedury. – Pan z biletem, czy bez biletu? – Z jakim biletem? – pytam zdumiony, a w odpowiedzi słyszę triumf osoby, która wie więcej. Okazuje się, że rano są wydawane bilety, które upoważniają do załatwienia sprawy bez kolejki, ale po które interesanci ustawiają się w kolejce o… 5.00 rano. – To jakiś absurd – zauważam – stać w kolejce o tak wczesnej porze, na mrozie, przed zamkniętym urzędem, w celu nabycia przywileju niestania w kolejce w urzędzie? – Pan chyba nie stąd – kwituje starsza pani. Odchodzę, odprowadzany pełnym politowania i pobłażliwości wzrokiem kolejkowiczów. Jestem „nie stąd”, tak mało trzeba, żeby wypaść z obiegu. Wracam bez dobrych wieści, na szczęście za kilkanaście minut moja żona zostanie dopuszczona przed oblicze urzędnika. Papiery potwierdzone, ostemplowane. Oczekiwanie trwało kilka godzin, ale czujemy jakąś kretyńską satysfakcję z odniesionego sukcesu. – Wracamy do domu – wyrokuje żona. – Kapitulacja! – nie wiedzieć dlaczego protestuję, w końcu to nie moja sprawa i nawet miałem prawo poczuć się wrobiony w surrealistyczny sposób spędzania poświątecznego czasu. Podświadomie ciągnie mnie coś do kolejki. W Urzędzie Miasta nic się nie zmieniło. Ci sami ludzie, trochę jakby bardziej zdenerwowani. Patrzą na zegarki i obliczają, kto z nich ma jeszcze szansę na przyjęcie. W sali obok radni obradują. Panuje pozorny spokój. Pojawia się jeszcze jedna osoba z biletem. Przedawnionym, jak twierdzi „czołówka”. Trzymając w ręce wystany wcześniej bilet, trafia zrezygnowana na koniec kolejki. – Pani ma bilet! Co z tego, że przedawniony, bilet to bilet, my biletu, nawet przedawnionego, nie mamy – staram się pocie-
szyć młodą dziewczynę. – Proszę się nie martwić – odzywa się mój nowy sąsiad – ma pani poparcie końca kolejki. Wspólnie drążymy dalej podarowany nam temat. Sytuacja jest absurdalna, dlaczego więc nie akceptować tego absurdu do końca, z całą jego absurdalną logiką. Kolejka się ożywia, nawet palacze nie wychodzą na papierosa, żeby nie stracić wątku. W kolejce ujawniają się demokraci, malkontenci i urodzeni przywódcy. Już nikt nie stoi licząc na przyjęcie w urzędzie. Słychać pomrukiwania, że to nowa rządząca ekipa chce społeczeństwu pokazać, że za naszą niedolę odpowiada stara ekipa. – Święta prawda – wtóruje podatna na prowokację starsza pani. Jeszcze trochę, a powstanie komitet kolejkowy. – Nie możemy się na takie traktowanie zgodzić. Jeśli będzie trzeba, wejdziemy na salę obrad. Niech radni wiedzą. Radykalizm rośnie. Ktoś zaproponował, żeby powiadomić przed wejściem na salę lokalną prasę. Padają też różnego rodzaju reformatorskie pomysły. Dyskusji zaczynają przysłuchiwać się przechodzący urzędnicy z innych działów. Ktoś do kogoś powiedział „panie burmistrzu”. – Panie burmistrzu – rzucam w powietrze, nie wiedząc do kogo. Poskutkowało, urzędnik zatrzymał się w pędzie. – Można przecież wydać wszystkim osobom bilety na jutro. – Nie wiem, zrobimy szybkie zebranie – odpowiedział, jak się okazało, burmistrz i zaczął się szybko oddalać. – Niech pan tylko nie wyjdzie wyjściem ewakuacyjnym – usłyszał za sobą. Po krótkiej chwili wrócił. – Bilety na jutro są zarezerwowane dla tych, którzy po nie ustawią się o 5.00 rano. Dla państwa zrobimy wyjątek i wszystkim wydamy bilety na sobotę. Jakby nie było, odnieśliśmy sukces. Z nostalgią opuszczaliśmy gmach urzędu. Ostatnią kolejkę w Polsce?
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
CZAS PZRESZŁY NIEDOKONANY 17
Pół miliona minut R
„Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być.” Ch. Bukowski MARCIN PINIAK/NowyCzas
Marcin Piniak m.piniak@nowyczas.co.uk
ok – osiem tysięcy siedemset sześćdziesiąt godzin. Ponad pół miliona minut w Londynie. Opuszczając Łódź – miasto, którego szare obezwładniające industrialne oblicze towarzyszyło mi przez większość życia, czułem się dziwnie. Strach, podniecenie i całe spektrum dziwnych, nieznanych uczuć. Decyzja była jak błysk, nagle pewnego ranka poczułem, że bezwzględnie potrzebuję „nowego” i „innego”. Gdyż rytm tego, w czym żyłem zaczynał mnie usypiać, obezwładniając swoją przewidywalnością. Irracjonalne przeświadczenie, że „gdzieś tam” czekają ważne chwile do przeżycia, ludzie, których muszę poznać i miejsca warte obecności. Zawodność instynktu samozachowawczego. Dwieście funtów w kieszeni i bilet w jedną stronę.
Magia wyobrażeń Australia. Taki był plan. Przedostatni przystanek świata – metafizyka spalonych słońcem pustyni, lasów deszczowych i błękit raf. Raj na ziemi. Eden wyświetlany w internecie i na stronnicach książek podróżniczych. Być tam w słonecznej, pięknej izolacji od tego wszystkiego, przed czym usiłujesz uciec. Gdyż wiesz, że gdzieś w tym wszystkim pod fasadą umownych uzasadnień jest ukryta przemożna chęć ucieczki przed teraźniejszością. Wynik zakwestionowania otaczającej cię rzeczywistości, która odmawia ci spełnienia. Nie daje szans, oferując jedynie „źle dopasowane role”, których odgrywanie przestało cię już bawić. Odwaga – detonator zmiany. Zostawić pozory bezpieczeństwa i zmierzyć się z czymś, czego nie znasz. Zaufać podświadomemu impulsowi. Pomysł wyjazdu do Wielkiej Brytanii pojawił się w mojej głowie z dwóch powodów. Po pierwsze to jest kraj, który jak żaden inny odpowiada za ukształtowanie australijskiej rzeczywistości, stanowi korzeń jej obecnej cywilizacji. Po drugie pieniądze. Tutaj, tak mi się wydawało, można szybko zarobić pieniądze potrzebne na wyjazd do mojego „Raju”. Etap marzeń i niedokonania zawsze jest najbardziej inspirujący. Wszystko jawi się niczym prosta droga prowadząca bezpośrednio do celu. Jednak to iluzja. A twoja „podróż” przeistacza się w rodzaj „procesu”, który wykracza poza to, co sobie na ten temat mogłeś wymyślić. To, co się dzieje po drodze jest dużo ważniejsze od tego, co obiecałeś sobie uzyskać docierając do celu. Ten „odcinek” oddzielający cię od punktu, który chcesz osiągnąć jest życiem. Tym, co się wydarza teraz i tu. Wszystko inne jest wyobrażeniem. Snem wariata. Pamiętam, że właśnie pomyślałem, gdy obserwowałem bezkres przestrzeni za oknem samolotu. Była w tym intensywność – coś, za czym tęskniłem od bardzo dawna. Obietnica czegoś innego. Niczym chmury na horyzoncie napływały wspomnienia przyjaciół na lotnisku, pozbywanie się rzeczy gromadzonych od lat,
migawki krótkich wzlotów i bolesnych upadków w dusznej polskiej rzeczywistości. Miasto, z którego wyjechałem powstało na bagnach i w dość przemożny sposób odczuwałem jego „zasysającą” i grząską naturę. Tam, w tym samolocie, poczułem się przez chwilę wolny, oderwany od tego, co było, nieskonfrontowany z tym, co miało się wydarzyć. W podobnych okolicznościach zacząłem swoją przygodę z pisaniem. To było w pociągu. W drodze. W pewnego rodzaju zawieszeniu pomiędzy punktami. Cel jest tylko pretekstem do podróży. Sama podróż jest istotą rzeczy. Miejsca to tylko dekoracje.
Twarde lądowanie Zderzenie z Londynem. Szybki upadek kilku mitów. Wyrazistość życia w jego ekstremalnym wydaniu. Kwintesencja tego, czym jesteśmy i do czego dążymy. Świątynia hedonistów i współczesny Babilon. Dla wielu wciąż niespełniona obietnica raju. Pierwsze
wrażenia to obezwładniający zmasowany atak różnorodności. W obrazach, dźwiękach i słowach. Nowy wymiar ludzkiego doświadczenia w zupełnie innej odsłonie. W skali milionów. Dalej powitanie w rzeczywistości polskiej imigracji. W świecie zawężonym do kilku podstawowych potrzeb. Zdobyć robotę, jakiś dach nad głową i telewizor z polskimi kanałami. Świat izolacji, strachu przed „innym”, kombinowania i bezwzględności. Takie było moje pierwsze doświadczenie imigracyjne. Tutaj zrozumiałem, co w praktyce oznacza „imigracja zarobkowa”. Jaki jest jej koszt i jakimi prawami się rządzi. Było to tak odległe od moich wcześniejszych doświadczeń w relacjach międzyludzkich, że w dość szybkim tempie pozbawiło mnie całej masy złudzeń. Jednak przede wszystkim poznałem tutaj również wielu fantastycznych rodaków, którzy próbują coś poznać, czegoś się nauczyć i poszerzyć swoje horyzonty. Nowe
doświadczenie jest czymś nie przeliczalnym na funty. Oczywiście w tej szybkości życia, codziennej pogoni, nie jest to łatwe. Wymaga poświęcenia czegoś, jak w to w życiu. Prawie każdy z imigrantów, jakich tu spotkałem miał na koncie „rozsadzające” przeżycie. Utratę pseudoprzyjaciół, poczucie wykorzystania, depresję, bezradność, samotność czy w końcu dławiące uczucie bezsilności wobec tego, co się wydarza. Moment, kiedy pozwalasz dziać się rzeczywistości i przestajesz z nią walczyć. Przeżyłem to w Londynie. Bez pieniędzy i z perspektywą życia pod mostem siedziałem nad rzeką. To był czas odpływu. Gwieździsta noc, księżyc odbity w tafli wody. Zupełna pustka. W tym czasie dotarło do mnie to, że cele potrafią odebrać nam to, co mamy ludzkiego w sobie. Uczynić ślepymi. Uwydatnić zwierzęcą naturę, gdzie żyć znaczy walczyć. Dążyć ślepo do celu, depcząc wszystkich i wszystko po drodze. Obojętnie czy dla pieniędzy, władzy czy sławy. W tym czasie byłem niczym Wergiliusz oglądający Piekło – bezwzględny świat pozbawiający złudzeń. Zrobić wszystko, by nie stać się jego częścią, iść po prąd, na przekór, tak to widzę. Po odpływie zawsze jest przypływ. Po tragicznych doświadczeniach przychodzi czas tych pozytywnych. Równowaga natury. Pojawiają się dobrzy ludzie i lepsze okoliczności. Jak mawiał mędrzec, „złe doświadczenie, to dobre doświadczenie”. Coś w tym jest . Bez złego nie doceniasz dobrego. Przez ten rok zmieniłem mieszkanie pięć czy sześć razy. I dzięki temu stało się dla mnie jasne, jak wiele trudu i wysiłku należy włożyć, by poznać drugiego człowieka. By zrozumieć jego kondycję, uwarunkowania, w jakich tkwi i umysłowość. Czasem nasze światy są tak odległe, że prawdziwy kontakt jest niemożliwy. Przypomina uderzenia w ścianę. Każdy projektuje swój film. Jak jeden trawi komedię, inny dramat – nie ma szans komunikacji. Jedynie bełkot. Te mieszkania to miniatury tego miasta. Konglomeratu różności. Czasem w godzinach szczytu przygnieciony tłumem zastanawiam się jakby to było, gdyby nagle pozwolono wszystkim ludziom na absolutną, wolną ekspresję samych siebie. Bez sądów, nakazów, policji i rządu. Jaka natura by z nas wyszła? Mam przeczucie, że multikulturowe społeczeństwo Londynu jest zapowiedzią kondycji całego świata w przyszłości. Kiedy każdego dnia spotykać będziemy „inne” na naszej drodze. Dlatego horyzonty naszych umysłów będą musiały się poszerzyć. To jest kluczowe doświadczenie Londynu. Te wszystkie empiria roku 2007 dobitnie mnie tego uczą. Był to niezwykle ważny czas dla mnie. Zrozumienie, że przed niczym naprawdę istotnym nie zdołam uciec. Miejsce, w którym żyję, nie ma tu znaczenia. Lekcje życia trzeba odrobić. Nie da się iść na wagary. Czasem muszę usiąść nad rzeką, dać sobie chwilę przestrzeni. Woda od zawsze jest na poły moim ulubionym żywiołem i symbolem. Metaforą zmiany. Wciąż w ruchu. Zaczyna się nowy czas dla nas wszystkich. Z minuty na minutę. Przed nami kolejne godziny podróży. Pozostaje mi tylko życzyć wszystkim szczęścia.
L
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
18 CZAS PODRÓŻY PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
Milena Adaszek redakcja@nowyczas.co.uk
OPIEKUŃCZE SKRZYDŁA?
ot samolotem uważany jest za najdogodniejszy sposób przemieszczania się. Czy aby na pewno? O to należałoby spytać Polaków próbujących dostać się do kraju przed Bożym Narodzeniem lub tych, którzy wybrali się z wizytą do rodziny przebywającej w Wielkiej Brytanii. Wiadomo, że jest to szczególny okres, wiele osób wykorzystuje ten czas na to, by spotkać się z najbliższymi w odległych zakątkach nie tylko kraju, ale i Europy, a nawet świata. Linie lotnicze, jako poważne firmy, powinny brać pod uwagę, że pasażerów w tym czasie jest wielu, a warunki atmosferyczne często bywają niesprzyjające.
Latam z Katowic To hasło reklamowe lotniska w Pyrzowicach. Okazało się ono jednak nad wyraz nietrafione w przedświąteczny piątek i sobotę. Pasażerowie oczekujący na połączenie z Anglią w piątek, otrzymali informację, że z powodu mgły nad katowickim lotniskiem wszystkie przylatujące samoloty kierowane są na lotnisko w Krakowie. W związku z tym linie lotnicze Wizzair podstawiły autokary, by chętnych zawieźć właśnie tam. W połowie drogi autokary zawróciły. Powód, jaki podano podróżnym, to ustąpienie mgły i możliwość startu z Katowic. Zmęczeni i nieco zdezorientowani podróżni zostali wysadzeni na parkingu przed terminalem. Po kilku godzinach oczekiwania poinformowano ich jednak, że tego dnia nie polecą. Powód nie został ujawniony. Można było się jedynie domyślać, że jest nim brak wolnych pasów startowych. Zaproponowano więc zmianę rezerwacji, na co większość się zgodziła, z nadzieją, że rano mgła ustąpi i lot będzie możliwy. Po nocnym czuwaniu na niewygodnych lotniskowych krzesłach poranne słońce wszystkim poprawiło humor. Do czasu. Wkrótce bowiem okazało się, że owszem, w Katowicach pogoda jest świetna, ale... mgła w Krakowie powoduje, że samoloty nie mogą przylecieć po pasażerów do Katowic. Powiększające się opóźnienie zamieniło się w odwołanie lotu. Tym razem o zmianę rezerwacji ubiegało się juz kilkaset osób, bo od przedświątecznego piątku żaden samolot w kierunku Wielkiej Brytanii nie odleciał. Linie lotnicze uruchomiły więc stanowisko do obsługi tego tłumu – niestety wyznaczono do tego zadania zaledwie dwie osoby. Słowa, jakie dało się słyszeć wśród oczekujących w gigantycznej kolejce, nie nadają się do publikacji, co jednak nie powinno nikogo specjalnie dziwić. Ten weekend upłynął więc w Pyrzowiach pod hasłem: „Nie latam z Katowic, bo nie mam czym".
Witamy na Okęciu Jak wiadomo Wizzair reprezentuje tanie linie lotnicze. Niektórzy, bardziej, jak mogłoby się wydawać, przewidujący, obawiając się niesolidności tego typu przewoźników
Jedynymi dobrymi skrzydłami, które mogą nas ochronić od tego typu zdarzeń są skrzydła nie linii lotniczych, ale anioła stróża Jeśli nie masz pomysłu jak spędzić Wielkanoc, to możesz już teraz zaplanować wyprawę samolotem do lub z Londynu. Jeśli los pozwoli, atrakcji ci nie zabraknie. Zapewne wiele do powiedzenia mają na ten temat pasażerowie, którzy zosatli uwięzieni na Okęciu lub Heathrow przed Świętami Bożego Narodzenia. Podczas gdy ponad 300 osób oczekiwało gorączkowo na lot w kierunku Polski, zastanawiając się, czy zdążą na wigilijną wieczerzę, w Polsce oczekujący na wyjazd przeżywali podobne dylematy…
postanowili skorzystać z usług bardziej renomowanych linii lotniczych i wybrali LOT. Niestety, w przedświąteczny weekend i oni okazali się zawodni. LOT ma trzy kursy dziennie do Londynu na lotnisko Heathrow: ranny, popołudniowy i wieczorny. Ranny kurs o 7.30 miał być opóźniony, przynajmniej taki komunikat usłyszeli pasażerowie na pół godziny przed odlotem. Jednak te sama informacja powtarzana była z częstotliwością 40 minut. Powodem, który podawano pasażerom była mgła nad lotniskiem w Londynie i brak zgody na lądowanie. Problem tkwi w takich sytuacjach jednak nie tylko w warunkach pogodowych, ale i w uprawnieniach pilotów. Są bowiem tacy, którzy mają licencje dające im możliwość startu przy bardzo słabej widoczności, niestety są one niezwykle rzadkie u polskich dowódców statków powietrznych. Stąd nie powinno nas dziwić to, że samoloty innych linii lotniczych podrywają się w górę, podczas gdy polskie czekają na „lepsze jutro". Niestety o takich niuansach nie można się dowiedzieć ani na stronie internetowej powietrznego przewoźnika, ani tym bardziej z reklam. Przy tej okazji warto podkreślić, że nie wszyscy pasażerowie znają swoje prawa i nie wszystkie linie kwapią się do informowania o nich. Zgodnie z przepisami, przy dwugodzinnym opóźnieniu pasażerom przysługuje posiłek na koszt linii. Pechowi pasażerowie otrzymali wprawdzie vouchery na śniadanie, ale dopiero po upływie mniej więcej trzech godzin. Lot rannego samolotu tymczasem nadal stał pod znakiem zapytania. Gdy zbliżała się godzina 14, pasażerom zaproponowano zmianę rezerwacji na lot popołudniowy, obiecując że odbędzie się on bez opóźnienia, bo zgoda na jego start już jest. Był to sprytny wybieg, dzięki któremu udało się liniom odwołać ranny lot bez ponoszenia konsekwencji finansowych. Jeśli bowiem opóźnienie jest większe niż pięć godzin, albo lot zostanie odwołany, pa-
sażer ma prawo do bezpłatnej zmiany rezerwacji lub zwrotu wszelkich poniesionych kosztów. I tutaj LOT zgodnie z przepisami niby zaproponował takie rozwiązanie. Ubarwiono jednak nieco rzeczywistość, utrzymując, że lot popołudniowy odbędzie się o czasie. Wszyscy dali się zwieść tym obietnicom. Po zmianie rezerwacji oczekujący usłyszeli jednak informację, że podróż rozpocznie się z godzinnym opóźnieniem. Byłoby to do przyjęcia, gdyby nie fakt, ze obsługa powtarzała to samo do godziny 19. Tymczasem zdenerwowani pasażerowie rannego samolotu, który został odwołany, dowiedzieli się, że mogą zrezygnować z lotu, ale będą musieli ponieść konsekwencje, gdyż opóźnienie jest mniejsze niż pięć godzin. Skąd ten dziwny rachunek? Otóż stąd, że zgodzili się przecież na zmianę lotu, a czas liczy się nie od pierwszego – planowanego wylotu, ale od tego drugiego. Gdy upłynęła piąta godzina oczekiwania i pasażerowie coraz bardziej nerwowo (zwłaszcza osoby z małymi dziećmi) zaczęli domagać się hotelu bądź zwrotu pieniędzy, oznajmiono, że samolot gotowy do lotu stoi na płycie. Rzeczywiście po kilkunastu minutach autobus zawiózł oczekujących, z obu lotów – porannego i popołudniowego, do samolotu. I tu trzeba przyznać, że pracownicy LOT-u znają mądre, stare przysłowie: „Jak Polak głodny, to zły” i podali posiłek. Dopiero po nim pilot powiedział, że owszem, zgoda Londynu na przyjęcie jest, ale samolot może wystartować dopiero za kilka godzin. Świetnie rozegrany mecz! Cóż biedny pasażer ma robić w tej sytuacji? Jak może walczyć o swe prawa siedząc już w samolocie? Czy ma wyłamać drzwi samolotu i biec przez płytę do budynku lotniska i w konsekwencji spędzić święta w polskim areszcie?
Pod dobrymi skrzydłami? Jak więc widać jedynymi dobrymi skrzydłami, które mogą nas ochronić
od tego typu zdarzeń są skrzydła nie linii lotniczych, ale anioła stróża. Wiele zależy od szczęścia, zbiegu okoliczności. Los pasażerów w Polsce nie był najgorszy w porównaniu do tego, co przytrafiło się Polakom usiłującym wydostać się z Rzymu – oni czekali ponad 24 godziny. W niewesołej sytuacji znaleźli się również Polacy na Heathrow, bo skoro żaden samolot LOT nie wylądował to i żaden nie mógł wystartować, a więc ponad 300 osób z niepokojem zadawało sobie pytanie, czy zdąża na święta do kraju. Przy tej okazji warto przypomnieć, jakie prawa ma w takich sytuacjach pasażer, a jakie obowiązki mają linie lotnicze. W przypadku dwu- lub trzygodzinnego opóźnienia (zależy od długości trasy) pasażerowi przysługuje posiłek oraz dwie krótkie rozmowy telefoniczne na koszt linii. Gdy opóźnienie jest większe niż pięć godzin, ma prawo do kolejnego posiłku, może w tej sytuacji również: zrezygnować i otrzymać zwrot kosztów za bilet, przełożyć rezerwację na inny termin (w ciągu najbliższych trzech miesięcy) lub otrzymać kredyt w wysokości 120 proc. ceny biletu do wykorzystania na rezerwację biletu w przeciągu najbliższych sześciu miesięcy w tych samych liniach lotniczych. Jeśli opóźnienie jest większe niż pięć godzin, lot nie został odwołany i istnieje szansa rezerwacji na następny dzień, pasażer ma prawo do noclegu w hotelu na koszt linii lotniczych. A zatem, żeby pomóc naszemu aniołowi stróżowi czuwać nad nami, gdy będziemy latać – a przynajmniej będziemy mieć taki zamiar – warto pamiętać o swoich prawach i konsekwentnie je egzekwować. Wysokich lotów wielkanocnych już teraz więc życzę, drodzy Czytelnicy. A w razie, gdyby komuś przydarzyły się niemiłe sytuacje w starciu z liniami lotniczymi informuję, że skargi można składać pod numerem telefonu: 0800 678 91011 lub drogą elektroniczną na adres: mail@europe-direct.cec.eu.int
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
19
czas to pieniądz
C
BIZNES MEDIA NIERUCHOMOŚCI redaguje WALDEMAR ROMPCA
Kilka pytań na nowy rok zy i jak cena ropy wpływa na nasze życie? Czy warto przejmować się tym, że bezrobocie w Stanach Zjednoczonych wzrosło do pięciu procent? Jak na naszą codzienność wpływa fakt, że niemal wszystkie duże sieci handlowe w Wielkiej Brytanii narzekają na drastyczny spadek dochodów, mimo iż statystycznie ich obroty rosną? Podobnych pytań zaczyna pojawiać się coraz więcej. Stare polskie przysłowie mówi, że czas to pieniądz. W dzisiejszych, szalonych czasach można do tego dopowiedzieć również, że informacja to pieniądz, nawet jeśli rozdawana jest za darmo. Zabiegani i zmęczeni codziennością przeważnie nie mamy ani czasu ani tym bardziej ochoty na czytanie ciężkich stron biznesowych. Przytłacza nas trudna terminologia, skomplikowane wywody czy na-
Wzloty i upadki Pana Funta
J
eśli planujesz dłuższe wakacje w tym roku, to dobrze, byś już teraz pomyślał o tym, by zaopatrzyć się w lokalną walutę – przekonują ekonomiści. Funt zbyt długo szybował wysoko, należy spodziewać się, że jeszcze spadnie. Kupując dzisiaj euro otrzymasz znacznie lepszy przelicznik niż latem, kiedy kurs brytyjskiej waluty może być jeszcze niższy. Widać to również w Polsce, w której sytuacja gospodarcza poprawia się z roku na rok, a złoty notuje re-
wet sama tematyka. Od biznesowych rozważań wolimy coś przyjemnego i lekkiego, przy czym możemy wypocząć i najzwyczajniej w świecie zrelaksować się. W Londynie polskie przysłowie nabiera zupełnie innego znaczenia – nawet samo podróżowanie po mieście, poza tym że drogie, zabiera sporo czasu, który przecież można zawsze inaczej zagospodarować. Z drugiej strony w Londynie o pieniądzach mówi każdy, nie tylko dlatego, że jest to – jak twierdzą Anglicy – finansowa stolica świata, ale przede wszystkim dlatego, że z tutejszym pieniądzem (czytaj: funtem) nie dzieje się ostatnio dobrze. Wręcz przeciwnie, doniesienia ze świata biznesu coraz częściej skłaniają ku temu, by wierzyć w przewidywania analityków o zliżającym się krachu gospodarczym. Co to w skrócie oznacza dla każdego z nas? Czy jest się czego obawiać, czy nie należy się tym zbytnio przejmować? A może czas zacisnąć pasa, by nie wpaść niepotrzebnie w finansowe tarapaty? Nie trzeba być specjalnie obeznanym w finansowym świecie, by wiedzieć, że dzisiaj za jednego funta dostaniemy znacznie mniej złotówek niż rok czy dwa lata temu. Ale czy jest to tylko sytuacja tymczasowa, czy może
jest to jakiś długoterminowy trend? Czy opłaca nam się jeszcze tu pracować, czy może zaczniemy powoli myśleć o powrocie do kraju? I co czeka na nas na miejscu, już w Polsce? Pytań, na które najczęściej trudno będzie znaleźć odpowiedź, pojawiać się będzie coraz więcej. Tym bardziej teraz, gdy coraz więcej wiadomości zarezerwowanych dla stron gospodarczych, zaczyna wybijać się na czołówki gazet. Nie są to niestety wiadomości optymistyczne. Przygotowując się do naszej nowej kolumny „Biznes i media” chcieliśmy tak opracować jej formułę, by w możliwie jak najprostszy sposób infromować nie tylko o tym, co dzieje się w finansach, ale także o trendach i tendencjach, na które należy zwracać uwagę. Chcemy również trochę dokładniej przyjrzeć się rynkowi medialnemu – zarówno tutaj, w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce. Wychodzimy bowiem z założenia, że dzieje się dużo interesujących i ciekawych rzeczy, o których chcemy pisać. Chociażby po to, by szczególnie londyński rynek mediów polonijnych stopniowo zaczął się porządkować i być może wreszcie profesjonalizować. Chcemy, by była to również Wasza, Czytelników, kolumna. Czekamy więc na wszystkie listy z propozycjami, sugestiami, infromacjami oraz uwagami. Gwarantujemy, że najciekawsze wydrukujemy, a chcącym zachować anonimowość, zapewniamy pełną dyskrecję.
kordowo silny kurs. Jeszcze nie tak dawno za jednego funta dostawaliśmy w kraju prawie sześć złotych, dzisiaj jest to jedynie 4,8 złotego i nie jest wykluczone, że będzie jeszcze mniej. Wszystko zależy od tego, w jakim kierunku rozwijać się będzie brytyjska gospodarka. A na tym polu coraz mniej powodów do zadowolenia. Pierwsze oznaki osłabienia pojawiły się w połowie ubiegłego roku, kiedy Bank of England po raz kolejny podniósł stopy procentowe. Miało to co prawda spowodować zatrzymanie tempa wzrostu inflacji, ale skutek był raczej odwrotny od zamierzonego. Wzrost oprocentowania kredytów, zwłaszcza najpopularniejszych kredytów mieszkaniowych spowodował, że tempo wzrostu cen nowych mieszkań zostało zahamowane, a liczba sprzedaży przestała rosnąć. Informacje z angielskiego rynku nieruchomości zdecydowanie nie napawają optymizmem. Ceny mieszkań w Wielkiej Brytanii (nie dotyczy to Londynu) spadły bowiem do najniższego poziomu od 1995 roku, co nie wróży dobrze gospodarce na Wyspach. Bardzo niska okazała się także liczba udzielonych kredytów hipotecznych w październiku. Ich liczba zmniejszyła się ze 100 tys. do 88 tys., czyli najmniej od lutego 2005 roku. Dane z listopada były jeszcze bardziej niepokojące. Na podstawie analizy ostatnich danych z Wielkiej Brytanii, można stwierdzić, iż konsumenci w UK zdecydowanie nie maja optymistycznych nastrojów oraz wykazują oni coraz większy niepokój o swoją sytuację finansową. Dane z okresu przedswiątecznego są tego najlepszym przykładem: co prawda Anglicy wydali w tym czasie najwięcej w historii, ale rosnące koszty utrzymania oraz słabe notowania funta sprawiły, że obserwowany przez ostatnie kilka lat systematyczny wzrost obrotów drastycznie spowolniał.
Widać to również w stosunku funta do euro. Kurs funta w stosunku do wspólnej europejskiej waluty jest najniższy w historii notowań tej pary walutowej. Przyczyną są spekulacje inwestorów, którzy liczą na kolejne cięcia stóp procentowych ze strony Banku Anglii. Funt traci z powodu słabszych od oczekiwań wyników dla przemysłu – w grudniu indeks ten spadł o 1,5 pkt., do poziomu 52,9 pkt , podczas gdy analitycy liczyli na wynik rzędu 53,8 pkt. Równocześnie wskaźnik cen producentów spadł do najniższego poziomu od marca. Według prognoz Banku Anglii dynamika brytyjskiego PKB w 2008 roku wyniesie około 2 proc. wobec ponad 3 proc. w roku 2007. Dla przykładu PKB w Polsce kształtuje się na poziomie 6 proc. Pod wpływem słabnącej gospodarki oraz malejącej presji inflacyjnej coraz więcej inwestorów i analityków oczekuje kolejnych obniżek stóp procentowych w Wielkiej Brytanii. W grudniu Bank Anglii zaskoczył rynek obniżką o 25 pkt. proc., do poziomu 5,50 proc. Ekonomiści ankietowani przez agencję Bloomberga obstawiają, że do połowy roku cena pieniądza w Wielkiej Brytanii spadnie o ćwierć punktu procentowego. Obniżki stóp procentowych oznaczają spadek dochodowości brytyjskich obligacji, co skutkuje odpływem krótkoterminowego kapitału i wzrostem podaży funtów. Sytuacji funta z pewością nie poprawią również podwyżki cen gazu i prądu zapowiadane na ten rok. Mówi się o wzroście ponad 15procentowym, co spowoduje podwyżkę cen żywności, transportu i kosztów utrzymania w Wielkiej Brytanii. Przewidywany wzrost dochodów szacuje się na jedyne cztery procent.
w.rompca@nowyczas.co.uk
W SKRÓCIE TRUDNE ŚWIĘTA DLA M&S Maks & Spencer jest kolejną dużą siecią handlową w Wielkiej Brytanii, która opublikowała właśnie swoje wyniki finansowe za grudzień. Wynika z nich, że był to bardzo ciężki okres dla firmy. Ogólna sprzedaż w ciągu ostatnich trzech miesięcy ubiegłego roku spadła o 2,2 proc., w tym sprzedaż odzieży o 3,2 proc., a żywności o 1,5 proc. w stosunku do podobnego okresu rok wcześniej. Dla notowanej na giełdzie firmy był to najgorszy od dwóch lat okres, akcje firmy spadły aż o 19 proc., mimo iż firma wydała ogromne pieniądze na modernizację sklepów oraz agresywną kampanię reklamową w okresie przedświątecznym. CORAZ WIĘCEJ W TARAPATACH Jedna z brytyjskich firm zajmujących się doradzaniem swoim klientom jak poradzić sobie z rosnącym zadłużeniem i wyjść z poważnych kłopotów firnansowych ogłosiła w poniedziałek, że tworzy dwieście nowych miejsc pracy w swoim call centre w Swansea. Firma szacuje, że liczba osób nie radzących sobie z zadłużeniem w Wielkiej Brytanii rośnie z tygodnia na tydzień. Tygodniowo firma odbiera ponad 10 tys. telefonów. Według statystyk, jedynie w ubiegłym roku ponad sto tysięcy osób wystąpiło do sądu o ogłoszenie bankructwa, co jest wzrostem o ponad 59 proc. w stosunku do roku porzedniego. Przeciętny Brytyjczyk ma ponad 20 tysięcy funtów długów. RECESJA W AMERYCE Według najnowszego raportu Merrill Lynch opublikwanego w ubiegły piątek w USA widać pierwsze oznaki recesji. Swoje przypuszczenia Merrill Lynch popiera informacjami o wzroście bezrobocia w Stanach do 5 proc. oraz poważnym spadkiem liczby nowych miejsc pracy stworzonych w grudniu, których liczba spadła do jedynie niecałych 20 tys. miejsc. Inne banki inwestycyjne nie popierają opinni Merrill Lynch. GRANICE MOŻLIWOŚCI ZŁOTEGO Polski złoty stoi bardzo mocno. – Wydaje się, że dochodzimy do granic możliwości, jeśli chodzi o umocnienie się złotego – powiedział wicepremier Waldemar Pawlak podczas spotkania z Amerykańską Izbą Handlową. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy złoty umocnił się o ponad 9 proc. wobec euro, choć praktycznie nie zmienił się w tym okresie wobec dolara. W środę rano za euro płacono 3,59 zł, a za dolara – 2,43 zł. W budżecie na rok 2008 zapisano, że średnioroczny kurs PLN/EUR wyniesie w tym roku 3,74 wobec 3,83 w ub. roku, zaś w przypadku PLN/ USD będzie to odpowiednio: 2,77 wobec 2,85.
FRANIA SZLAGIEREM RYNKU Popularna pralka wirnikowa Frania, po którą w czasach PRL ustawiały się przed sklepami kilometrowe kolejki, znowu wraca do łask. Grupa Światowit, producent Franii, zanotowała aż 20-procentowy wzrost jej sprzedaży. W sumie co roku fabrykę w Myszkowie opuszcza 50 tys. tych urządzeń. Stanowi to około 5 proc. całej krajowej sprzedaży na rynku pralek. Na brak klientów nie narzeka też drugi wytwórca tego urządzenia, firma Marmet, która produkcję pralki wirnikowej pod marką Ania rozpoczęła w 2004 oku. Jednak obu producentom coraz mocniej zagrażają importowane na nasz rynek z Chin i wykonane z plastiku pralko-wirówki.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
20 KULTURA świat kulturalnie „Evil Machines” – to tytuł opery z odkurzaczami, suszarkami i parkometrami w rolach głównych, która miała w tym tygodniu swoją premierę w lizbońskim teatrze Sao Luis. Wyreżyserował ją Terry Jones, jeden z aktorów Monty Pythona. Opera, w której śpiewacy występują w kostiumach w rodzaju wysokiego na niemal pięć metrów odkurzacza, to realizacja zachowująca styl i absurdalne spojrzenie na rzeczywistość Pythonów
Do końca czerwca 2008 roku można zwiedzić czternaście francuskich muzeów za darmo. Jest to eksperyment Ministerstwa Kultury, które w ten sposób chce promować muzea nie tylko wśród turystów. Bezpłatnie można obejrzeć zbiory paryskiego muzeum sztuki azjatyckiej Guimet i muzeum średniowiecza Cluny, a pod Paryżem – muzeum lotnictwa i kosmosu w Le Bourget. Na prowincji otwarte jest m.in. muzeum marynarki w Tuluzie, kilka zamków i pałaców. Przez jeden wieczór w tygodniu młodzież do 25 lat będzie mogła bezpłatnie zwiedzić Luwr, Centrum Pompidou i muzeum malarstwa Orsay.
Gildia Reżyserów Amerykańskich ogłosiła listę pięciu nazwisk twórców nominowanych do dorocznej nagrody związku: Paul Thomas Anderson za „Aż poleje się krew”, Joel i Ethan Coen za „To nie jest kraj dla starych ludzi”, Tony Gilroy za „Michaela Claytona”, Sean Penn za „Into the Wild” i Julian Schnabel za film „Motyl i skafander”. Zdobywcy tej nagrody zwykle zdobywają potem Oscara. W jego historii tylko sześciokrotnie zdobywca wyróżnienia Gildii nie został uhonorowany przez Akademię. Brytyjska poczta królewska Royal Mail wprowadziła do obiegu serię sześciu znaczków upamiętniającą 100. rocznicę urodzin Iana Fleminga, twórcy Jamesa Bonda. W niedawnym rankingu największych pisarzy brytyjskich po 1945 roku, przeprowadzonym przez dziennik „The Times”, Ian Fleming zajął 14. miejsce. Występy w Londynie rosyjskiej pary, showmana Andrieja Bartenewa i kontrowersyjnej artystki Saszy Frolowej, wprawiły młodych Brytyjczyków w euforię. Bartenew i Frolowa w ramach promocji swoich występów paradowali w tym tygodniu ulicami Londynu ubrani w silikonowe stroje rodem z sex-shopu i buty na kilkunastocentymetrowych koturnach. Koncerty artystów zorganizowano w galerii Riflemaker, w której Bartenew prezentuje jednocześnie swój projekt Disco-Nexion. „Ich twórczość jest symbolem wolności i autoekspresji” – pisał o Rosjanach „The Guardian”.
TURNER PRIZE albo w pułapce między konwencją a skandalem
T
GRZEGORZ CIEPIEL/NowyCzas
Wojciech Goczkowski redakcja@nowyczas.co.uk
ate Britain jest jedną z moich ulubionych galerii. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale atmosfera w niej panująca sprawia, że zwykle moich przyjaciół, przyjeżdżających do Londynu, zabieram właśnie tam. Wewnętrzny dyskomfort, który towarzyszy nam często w muzeach i galeriach, przekładajacy się zwykle na ból głowy, kęgosłupa lub nóg, zamieniony zostaje w Tate Gallery na uczucie swobody i satysfakcji. Po prostu magiczne, przyjazne miejsce. Dlatego z przyjemnością i zapałem zabrałem się do napisania tekstu o tegorocznej nagrodzie Turnera, która zwykle ma swój finał w Tate Britain Szczególnie że w tym roku organizatorzy postanowili, oprócz przeprowadzenia konkursu, dokonać podsumowania ostatnich dwudziestu trzech lat jego trwania – Turner Prize: Retrospective. Do obejrzenia były zatem dwie wystawy. Ekspozycja w Tate Britain opowiadała historię, okoliczności i motywy ustanowienia nagrody oraz wystawa w Tate Liverpool przedstawiająca twórczość czterech artystów nominowanych do nagrody w 2007 roku. Tę ostatnią prezentację oglądać można do 13 stycznia. Rzeczywiście nie ma wielkiej przesady, czy śladu brytyjskiej megalomanii, w przekonaniu Nicolasa Seroty (dyrektor Tate Gallery), że Londyn zajmuje dzisiaj takie samo miejsce na mapie artystycznej, jaką miał Paryż w początkach XX wieku, Berlin w latach 20. i Nowy York w czasie po II wojnie. Teraz Londyn jest stolicą światowej sztuki. Turner Prize ma ten fakt ujawnić i potwierdzić w świadomości, nie tylko specjalistów, ale przede wszystkim widzów, PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
bo to do nich jest kierowana iście hollywodzka oprawa uroczystości wręczenia nagrody i medialny rozgłos. Skuteczny rozgłos, jeśli miarą, miałaby być liczba zwiedzających. Przychodząc w niedzielne przedpołudnie stałem w kolejce po bilety. Ożywienie zainteresowania publiczności sztuką w latach 90. niektórzy odczytują jako promocyjny efekt Turner Prize, która podobnie jak nagroda Bookera w dziedzinie literatury, prowokuje dyskusje, wywołuje kontrowersje i jednocześnie budzi ciekawość . W informacjach, recenzjach i komentarzach do wystawy podkreśla się często kontrowersyjność, nie tylko decyzji jury, ale przede wszystkim samych dzieł. Skandaliczność tych prac jest jednak, moim zdaniem, jedynie „faktem medialnym” – wielokrotnie powtarzaną interpretacją, w którą w pewnym momencie wszyscy wierzymy i bierzemy za rzeczywistość. Cóż jest kontrowersyjnego w przeniesieniu, przez Marka Walligera, antywojennej manifestacji Briana Howa sprzed gmachu brytyjskiego parlamentu, do Duveen Galleries? Co ma budzić nasz szacu-
nek? Polityczna odwaga, nonkonformistyczna postawa artysty, a może oryginalność wybranej strategii artystycznej, gdzie sztuka i estetyka spotyka się z polityką i moralnością. Żadna z tych cech nie odnosi się do pracy Wallingera. W sposobie przedstawiania przez media tego typu artystycznych prowokacji to twórca jest stroną słabszą; ofiarą przemocy i nadużytej siły władzy. Nikt zresztą nie wie, w jaki sposób ta przemoc miałaby się wyrażać, bo rzadko dochodzi do zamknięcia wystawy lub galerii czy karania samego artysty. W systemach demokratycznych w konfrontacji artysta-władza, ten pierwszy ma zawsze przewagę. Jeszcze pojedynek się nie zaczął, a on już wygrał. Artyści sprytnie, umiejętnie i chętnie poruszają się w labiryncie stereotypów na temat sztuki i polityki. Nawet jeśli nie zawsze rozumieją jego budowę, nie przeszkadza im to z łatwością odnajdywać w nim drogę. Tak było i tym razem – Mark Wallinger otrzymał nagrodę Turnera za 2007 rok. Gdyby artysta tej miary, zrobił gest popierający wojnę w Iraku, to dopiero byłaby zabawa i prawdziwe zgorszenie.
Wszyscy przyzwyczailiśmy się już do pacyfistycznej wrażliwości artystów. Akcja Wallingera tylko ten stereotyp utrwala. Decyzja jury też nie była kontrowersyjna, bo to przecież artysta znany (pierwsza nominacja do nagrody w 1995 roku) i robiący niebanalne, inteligentne prace. Intencje recenzentów, podkreślających przełamywanie stereotypów i konwencji przez nominowanych artystów są łatwiejsze do zrozumienia jeśli przyjrzymy się twórczości patrona konkursu. JMW Turner był artystą przekraczającym ramy swojej epoki. Jego wizjonerskie obrazy o całe pokolenie wyprzedziły technikę malowania impresjonistycznych malarzy i pozostawały w bezpośrednim konflikcie z akademicką estetyką wszystkich szkół artystycznych w Europie. Romantyczna epoka, w której żył, stworzyła nową hierarchię artystycznej oceny dzieł, która mimo upływu czasu trwa do dziś i w zaskakujacy sposób ujawnia się w sądach o pracach, nie pozostających w żadnej relacji do romantycznej wizji. Najczęściej twórczość współczesnych artystów wyłamuje się i za-
Co (kto) stanie na cokole? Na Trafalgar Square mamy stałych rezydentów: lorda Nelsona, króla Jerzego IV, generałów Haveloka i Napiera. Jeden z cokołów jest zajmowany czasowo, przez rzeźby, które wybiera urząd burmistrza. W 2003 roku burmistrz Ken Livingstone wymyślił, że będą tam stały rzeźby, które sprowokują mieszkańców Londynu do dyskusji, chociażby o roli sztuki we współczesnym świecie. I rzeczywiście namiętne dyskusje wzbudziła praca „Alison Lapper”, przedstawiająca niepełnosprawną kobietę w zaawansowanej ciąży; czy „Model Hotelu 2007” Thomasa Schuette. Teraz w National Gallery wystawiono makiety sześciu rzeźb, spośród których zostanie wybrana kolejna rezydentka Czwartego Co-
kołu. Autorami prac są Jeremy Deller, Tracey Emin, Antony Gormley, Anish Kapoor, Yinka Shonibare, Bob i Roberta Smith. „The Spoils of War” to tytuł projektu Jeremy Dellera przedstawiającego wrak samochodu, który upamiętnia nieznanych cywili poległych w Iraku. Tracey Emin zaproponowała „Something for the Future”, grupę rzeźb... Surokatek, jako symbolu wspólnoty i bezpieczeństwa. Antony Gormley jest twórcą najbardziej kontrowersyjnego projektu, który nosi nazwę „One and Other”. Zaproponował, by na cokole stanął żywy pomnik czyli... człowiek. Nie byłoby to jednak zajęcie na całodobowym etacie. Wolontariusze zmienialiby się co godzinę.
Anish Kapoor w „Sky Plinth” przedstawił pięć luster, które będą odbijały niebo w ten sposób, by to ono odgrywało na cokole najważniejszą rolę. Yinka Shonibare koresponduje z lordem Nelsonem, bowiem jej „Nelson's Ship in a Bottle” (na zdjęciu) to replika okrętu admirała, będącego symbolem zwycięstwa w bitwie pod Trafalgarem. Bob i Roberta Smith stworzyli neonową rzeźbę „L’Art, pas La Guerre”, w której tytułowe hasło zbudowane jest z neonów, dodatkowo postument wyposażony jest w baterie słoneczne i wskaźnik wiatru. Modele można oglądać do 30 marca. Potem Ken Livingstone ogłosi, która z nich stanie się kolejnym tematem artykułów w brytyjskiej prasie. (es)
R
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
KULTURA 21
Justyna Daniluk redakcja@nowyczas.co.uk
odzina Herbertów pochodziła z Anglii, skąd przez Austrię przedostała się do Polski. Pradziadek Zbigniewa Herberta był nauczycielem języka angielskiego i nie mówił ani słowa po polsku. Z anglosaskich przodków wyrósł jeden z najwybitniejszych polskich poetów, eseistów i moralistów; człowiek, który pomimo ogromnej ilości pozostawionych tekstów, tematyce osobistej poświęcił zaledwie kilka utworów. Jednym z jego najbardziej wzruszających, ostatnich wierszy jest „Brewiarz”, w którym dokonał rachunku sumienia w formie modlitwy. Zbigniew Herbert urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie. Tuż przed wybuchem II Wojny Światowej rozpoczął edukację w Gimnazjum im. Kazimierza Wielkiego we Lwowie. Podczas okupacji niemieckiej ukończył szkołę podchorążych, uczęszczał także na tajne komplety i w 1943 roku zdał maturę. Następnie studiował filologię polską na tajnym Uniwersytecie Jana Kazimierza. Później był również studentem Akademii Sztuk Pięknych, jednak studia te przerwał z powodu...widocznego braku talentu (sic!). Herbert studiował także ekonomię na Akademii Handlowej (tam uzyskał tytuł magistra) i prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1948 roku Herbert rozpoczął studia pod kierunkiem prof. Henryka Elzenberga na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu ( prawo i filozofia), gdzie po roku uzyskał tytuł magistra praw. Od 1950 roku poeta mieszkał w Warszawie, gdzie studiował filozofię. W tym czasie zaczął też publikować w prasie swoje artykuły. Redagował „Przegląd Kupiecki”, później współpracował z „Tygodnikiem Wybrzeża”, a także ze „Słowem Powszechnym”. Przez długi okres czasu nie istniał w publicznej świadomości jako poeta, ponieważ nie oddałby do druku tekstu, który byłby sprzeczny z jego sumieniem. Pisarz, podobnie jak w czasie okupacji (gdy zatrudnił się jako karmiciel wszy w Instytucie Behringa produkującym szczepionki), tak i w komunistycznej Polsce imał się różnych zajęć. Przez długi czas był na przykład ekspedientem w sklepie, ekspedientem z trzema fakultetami: ekonomii, prawa i filozofii, pragnę przypomnieć. Zbigniew Herbert debiutował jako poeta w 1950 roku wierszami: „Napis”, „Pożegnanie września”,
Rok Pana Cogito
„Złoty środek” drukowanymi na łamach tygodnika „Dziś i jutro”. Pisał pod pseudonimami Patryk i Stefan Martha. Dużo podróżował, odwiedził Anglię, dokładnie zwiedził Francję, Włochy, Grecję i Niemcy. Na przełomie 1970-71 roku przebywał w Stanach Zjednoczonych jako visiting professor na Uniwersytecie Los Angeles. Do lat 90. przebywał w Austrii, RFN, Włoszech, a od 1992 roku mieszkał w Warszawie angażując się aktywnie w życie polityczne, niestety nie znajdując poparcia pośród przyjaciół dla swoich radykalnie prawicowych poglądów. Twórczość Zbigniewa Herberta opiera się o historię, w bardzo wielu, tego słowa, znaczeniach. Jest to więc historia nie tylko kraju, ale także osobista historia żołnierza AK, człowieka wiernego swoim klasycystycznym ideałom, jest to historia Europy, historia kultury w ogóle. Herbert był człowiekiem nie tylko bardzo dobrze wykształconym, ale także utalentowanym (wbrew ocenom wykładowców Akademii Sztuk Pięknych), pozostawił zbiór tysięcy szkiców z podróży. Jednak najbardziej znany jest jako wybitny poeta. Zawsze podkreśla się jego spokojną, ale bardzo wyczuloną na niesprawiedliwość i surową w osądzie wrażliwość. Dla mnie Zbigniew Herbert pozostanie na zawsze mitologiem, twórcą najwspanialszych obrazów mitycznych (np. w „Królu mrówek”), barbarzyńcą który zakradł się do ogrodu kultury i się nią napawa, zachwyca, a przede wszystkim opisuje. Każdy, kto czytał choć fragmenty wspaniałych esejów o kulturze i sztuce europejskiej pióra Herberta, może się za mną zgodzić co do wyjątkowej wrażliwości tego twórcy na piękno architektury, rzeźby czy malarstwa. To właśnie dzięki zachęcie Herberta z zapartym tchem oglądałam, dziś w strasznym stanie, obraz Piera della Francesco w londyńskiej National Gallery. Światło i zamiłowanie do detalu malarzy holenderskich nie byłoby dziś dla mnie tak tajemnicze gdyby nie „Martwa natura z wędzidłem” Herberta, z tytułowy esejem na czele o wątku niemal sensacyjnym. Tata sama może być katedra Notre Damme. Eseje Herberta to dogłębne studia nad historią sztuki, kultury, a także przemyślenia dotyczące natury człowieka i jego życia w jej ogrodzie. Rok 2008 ogłoszono rokiem Zbigniewa Herberta. Jest to szansa na przybliżenie sylwetki poety, bliższe zapoznanie się z innymi, mniej znanymi stronami jego twórczości. Jest to szansa na to, by Herbert przestał być jedynie szablonowym poetą z podręcznika języka polskiego.
ODESZLI
JERZY KAWALEROWICZ Jego pierwsze filmy zaliczano do nurtu neorealizmu, bowiem potrafił poetycko sfilmować kompletnie niepoetycką rzeczywistość. Zrealizowany w 1959 roku „Pociąg” to studium psychologiczne „o głodzie i tęsknocie uczuć”, którego akcja toczy się w klaustrofobicznej przestrzeni jadącego pociągu. Jego kolejny film „Matka Joanna od Aniołów” jest jednym z najwybitniejszych w naszej powojennej kinematografii i nie tylko – nagrodzono go „Srebrną
Palmą” w Cannes a reżysera nazywano „rekonstruktorem światów już nieistniejących”. W „Faraonie” stworzył świat starożytnego Egiptu na tyle sugestywnie, że film ten funkcjonuje tam jako narodowy klasyk. W „Austerii” powołał do istnienia zaginiony świat kultury żydowskich chasydów. W 1977 roku zrealizował „Śmierć prezydenta” o zabójstwie Gabriela Narutowicza, a raczej o władzy i mechanizmach politycznej zbrodni. Film nagrodzono „Srebrnym Niedźwiedziem” za reżyserię na MFF w Berlinie. Jego ostatnim filmem był „Quo Vadis” nakręcony w 2001 roku. Jerzy Kawalerowicz zmarł w wieku 85 lat w Warszawie. EDWARD KŁOSIŃSKI W wywiadzie dla „Kwartalnika Filmowego” Kłosiński powiedział: „Dlaczego pewne sposoby przedstawiania świata zapadają w pamięć mocniej, a inne słabiej? (...) najbardziej lubię światło naturalne, ale naturalne nie do końca,
odrobinę odkształcone. Wszystko w granicach realizmu, ale nie iluzja rzeczywistości.” Stąd jego zdjęcia nie porażają wyszukaną, udziwnioną formą, są raczej „codzienne”, realistyczne, bowiem „fotografia nie może być taflą oddzielającą film od widza”. Nie można jednak powiedzieć, że Kłosiński całkowicie unikał innowacyjnych zabiegów
formalnych. W „Barwach Ochronnych” Zanussiego filmował kamerą „z ręki” co było w owym czasie w filmie polskim rzadkością. W „Wodzireju” Felika Falka zdjęcia podporządkowane są nerwowości głównego bohatera, na przemian jaśniejsze i ciemniejsze. Z kolei w „Bez znieczulenia” Wajdy – brudne, niespokojne, reportersko „niechlujne”, bo film opowiada przecież o losach uwikłanego w zakłamanie systemu dziennikarza. Z tymi filmami kontrastują zdjęcia w „Pannach z Wilka”, łagodne, ciągle jakby podporządkowane zachodzącemu, letniemu słońcu, leniwe. Kłosiński był autorem zdjęć najlepszych filmów rodzimej kinematografii lat 70. i 80, poza wymienionymi wyżej, mowa tu również o „Człowieku z marmuru” czy „Dekalogu”. W 2006 roku nakręcił z Markiem Koterskim „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” to był jego ostatni film zrobiony w Polsce. Zmarł nagle, 5 stycznia w Milanówku.
Polska kulturalnie Już po raz 15. tygodnik Polityka przyznał w warszawskim Teatrze Polskim swoje Paszporty. Laureatami zostali: Łukasz Borowicz w dziedzinie muzyki poważnej, Joanna Rajkowska – sztuki piękne, Krzysztof „Grabaż” Grabowski – muzyka popularna, Michał Zadara – teatr, Łukasz Palkowski – film oraz Michał Witkowski – literatura. Laur dla Kreatora Kultury wręczono Andrzejowi Wajdzie.
Pianista Sławomir Kulpowicz walczy z rakiem. Z myślą o zbiórce pieniędzy na leczenie muzyka odbędzie się w Warszawie pięć koncertów. Uczył się gry na fortepianie m.in. u profesorów Anny i Jerzego Żurawlewów, twórców Konkursu Chopinowskiego. Zadebiutował w szeregach Big-Bandu Stodoła na Jazz Jamboree 1969 roku.
„A gdyby tak się stało” to nowy dokument Marcela Łozińskiego, który kandyduje do Oscara. Jego bohaterem jest syn reżysera, Tomasz. Film znalazł się na tzw. krótkiej liście ośmiu dokumentów, głównie amerykańskich i brytyjskich. Jakie ma szanse na statuetkę, dowiemy się w dniu ogłoszenia nominacji – 22 stycznia. Agnieszka Holland przeniesie na deski teatru swój filmowy debiut – „Aktorów prowincjonalnych”. Tomasz Konina, dyrektor Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu po wygraniu konkursu na to stanowisko zamarzył, by z okazji 90-lecia powstania ZASP-u, przenieść film Agnieszki Holland do teatru. Przekonał reżyserkę, która przystała na jego propozycję, by w przedstawieniu grali tylko opolscy artyści. Do sprzedaży trafił album Shakina Dudi zatytułowany „Złota Płyta – ciąg dalszy”. Dudi powrócił do grania prostego, stylowego rock`n`rolla z lat pięćdziesiątych. Przebojowe kompozycje Dudka okrasił swoją „poezją” Darek Dusza.
Ukazała się nowa książka Marka Nowakowskiego pt. „Nekropolis 2”. Jest to opowieść o umarłej Warszawie, ludziach i miejscach, których już nie ma, jej bohaterami są m.in. Julian Stryjkowski, Janusz Szpotański, Włodzimierz Sokorski i miejsca, gdzie można ich było spotkać, m.in. Kawiarnia Literacka i ZAiKS. 41. rocznicę tragicznej śmierci Zbigniewa Cybulskiego uczczono na peronie trzecim Dworca Głównego PKP we Wrocławiu. Na płycie upamiętniającej aktora przedstawiciele świata kultury i wielbiciele jego talentu złożyli kwiaty i zapalili znicze. Zbigniew Cybulski zginął tragicznie 8 stycznia 1967 roku. Wracał z planu zdjęciowego do filmu „Morderca zostawia ślad” w reżyserii Aleksandra Ścibora-Rylskiego. Zginął pod kołami ekspresu, do którego próbował wskoczyć właśnie z peronu trzeciego wrocławskiego dworca kolejowego.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
22 CZAS NA BOKU
M
Me, me, You, me, Us
No Way Back Where
by Marek Kaźmierski
e, myself and I. That’s the plan for 2008. Forget altruism. Forget green thinking. Forget citizenship campaigns. This year is all about “yours truly”, but reading on remember that my egocentricity is very much in your interest too. No more ecology, for a start. Everyone’s found it important all of a sudden. Well, Charles Dickens wrote about industrial waste and urban pollution two centuries ago, so it’s not like it’s news all of a sudden. Leo DiCaprio is not going to save the polar ice caps, no matter how often he’s photographed on icebergs by Annie Leibovitz. Al Gore is not going to make much difference either, Nobel or no Nobel. The Green Party can go to hell too. The universe is big and cold and lonely, all except for this green, lush, beautiful planet of ours. If we kill it, we kill ourselves, so let’s start this year by trying to save
our own backsides. And then there’s that recent trend for “having an air-travel-free year”. Lots of journalists and celebs talking about not using planes for 12 months, and the sacrifice that this forces on their lives. Does anyone actually enjoy flying regular airlines? That’s not travel, it’s transportation. Tedious. Cramped. Hollow. If we are going to save the planet, might as well get close to it. Walk. Cycle. Take the train. See and maybe even touch the thing, while it’s still here. And while we’re on the subject of hippy causes, you can forget vegetarianism. I almost ever eat meat, of course, but that’s nothing to do with loving fauna. The problem is I know how badly treated the helpless creatures are, how poorly fed, how viciously killed. Anything produced in such fashion is going to be bad for you, and taste awful. If I’m staying at a small farm, where I know the animals lived and died in some kind of harmony with their environment, I’ll eat all the hams and steaks and livers you put in front of me. Otherwise, I’ll just keep eating organic
N
Proces czarownicy
Michał Sędzikowski
ie tak dawno zabijając czas, natknąłem się w internecie na ohydny spektakl publicznego poniżania Frytki za to, że uprawiała z kimś seks w basenie. Gdyby nie to, że image Frykowskiej prezentuje się tak, jakby pracował nad nim zespół specjalistów zbiegłych z meksykańskiego więzienia o zaostrzonym rygorze, to byłoby mi jej żal. Zawsze mi jest żal, gdy ktoś intelektualnie mocniejszy pastwi się nad osobnikami umysłowo słabymi. Pewne zgodziłbym się nawet z Cejrowskim, gdyby na celownik wziął agresywność Frykowskiej, jej słownictwo, jakie słyszałem do tej pory tylko u recydywistów. Niestety, Cejrowskiego nie oburzyło to, że istota o temperamencie diabła tasmańskiego i mniej więcej tak samo bystra uważa, że cywilizacja po to rozwijała się tyle tysiącleci, żeby za pośrednictwem telewizji i technologii cyfrowej milionom ludzi unaoczniać, co powiedziałby nam diabeł tasmański, gdyby potrafił mówić. To mnie boli, że cała masa facetów w garniturach i z laptopami uważa, że istotnie nic bardziej telewidzów nie zajmuje, jak usłyszeć durnia i chama w całej jego okazałości, jak beka, wyzywa i pierdzi szczęśliwy, że zajmuje kluczową pozycję w showbiznesie. Myślę sobie wtedy, że jeśli jakaś obca cywilizacja miałaby wyrobić sobie opinię o nas na podstawie tego, co emitujemy w eter, to wzięłaby nogi za pas. Rozdźwięk pomiędzy technologią a kulturą zrobił się tak wielki, że przypomina to stan, jaki powstałby, gdyby neandertalczyków nauczyć posługiwać się całym
elektroniczno-medialnym zapleczem, nie dając im nic poza tym. Rozczarował mnie bardzo Cejrowski, gdy ku memu zdumieniu, zamiast wytłumaczyć Frytce, że nie ma ona nic interesującego do zaprezentowania ludzkości, postanowił wytłumaczyć jej, że jest dziwką i wymusić na niej przyznanie się do tego. Przez 12 minut z inkwizytorskim zacięciem tropił synonimy tego słowa i wyraźnie poczuwszy w sobie filozofa, usiłował wspólnie z ofiarą swojego sadyzmu sprecyzować definicję wyrazu. Wyzywając rozmówczynię od kurew, robił dokładnie to samo, co zwykli wobec swoich adwersarzy czynić członkowie programu BAR oraz co robią więźniowie. Nie tylko zresztą meksykańscy.
Cejrowski miał się jednak za lepszego, ponieważ całą swą prostoduszną filozofię oparł na zupełnie ad hoc (czy może raczej ad bałwan) karkołomnie przyjętym aksjomacie, że każda kobieta, której zdarzyło się odbyć stosunek płciowy bez błogosławieństwa proboszcza kurwą nazwana być powinna. Oskarżał Frytkę również o to, że miała materialne korzyści z seksu, jakby to znowu było jakims niezwyklym zjawiskiem wsród płci pięknej. Występując w charakterze oskarżyciela z ramienia drobnomieszczańskiej moralności, jako człowiek postępowy powoływał na świadka i eksperta od obyczajowości: babkę Frytki i Kościół katolicki. Z zupełnie tajemniczych powodów uznał, że trzeba lu-
veg, thank you very much. And current affairs. I don’t give a damn in principle, but as Hunter S. Thompson said, politics is all about having control over your own environment, and there’s no arguing with that. It’s my tax contributions which pay for bombs dropped on Iraqi and Afghan children. It’s my money which goes on pointless roads and sports events and Eurocracy. I want it spent on things I actually need, like schools and hospitals and arts centres. Useful, should I ever get sick (god forbid) or get someone pregnant (god forbid squared, overpopulation considered) or get hungry for culture (god bless). Whatever voting there is to be done this year, I’ll do it. Add drugs to that. I’ll be doing lots of those too. Every civilisation in the history of humankind has discovered and used mind-altering substances. Some took them in moderation, as a group event, others criminalise and abuse this natural gift. Using drugs sensibly makes you calmer, happier and more aware. If you don’t agree, go back to work, TV and frequent
arguments with your loved ones – far healthier habits, as our anti-drug streets and homes evidence on a daily basis. And nothing and no one is going to bore me this year. Some of my friends accuse me of having a short attention span, but they’re wrong. It’s not novelty I crave, but the satisfaction of knowing each new day will contain bigger and better things. Excitement. Evolution. London is full of fascinating people and events, and in 2008 I shall accept no substitutes. I want, I want, I want. And it’s all good. Good because it’s honest. Good because it’s humble. Good because it recognises something most miss. There is no need to see the world in separate, sacrificial colours. Forget campaigns. Forget movements. Forget Making Poverty History™. One third of the children in this country live below the poverty line. Let’s start with us, right here, today. Doing things that make us aware, healthy and sane. Emptying charity shops. Going to the theatre. Walking away from gyms. Pulling as one. Now that would make me happy in 2008.
dziom unaocznić skandaliczny, według niego, fakt, iż w programie stworzonym dla podglądaczy, w którym grają psychiczni bądź fizyczni ekshibicjoniści, wystąpiła osoba ze skłonnościami do prostytuowania się. Czy Cejrowski był zaskoczony tym co dzieje się w Big Brotherze? Nie sądzę. Przecież wie, po co są takie programy i co się w nich robi. Czy chciał publicznie wystąpić przeciwko zjawisku prostytucji? Również nie wydaje mi się. Przecież mógłby zaprosić do studia regularną prostytutkę i od razu mógłby przejść do oświecania społeczeństwa w kwestii tego, co złego jest w prostytucji. Kto wie, może jakby polski kowboj-filozof wytłumaczył ludziom, że prostytucja jest zła, to może by z niej w Polsce zrezygnowano. Mógłby w ostatnich dwóch minutach wspomnieć o szkodliwości przestępczości w ogóle. Może wtedy można by zrezygnować z policji i z więziennictwa, bo nie byłyby już potrzebne. Bądźmy poważni. Cejrowski również chciał zrobić show. Jakby miał w sobie odrobinę uczciwości, to zaprosiłby do studia tych, którzy czerpią największą kasę na Big Botherze. Jak wielkim hipokrytą trzeba być, żeby piętnować prostytucję, ścigając tylko prostytutki, a zostawiając w spokoju alfonsów oraz ich klientów. Cejrowski robił kasę na publicznym szmaceniu i upokarzaniu dziewczyny, która – jak sam stwierdził – jest w stanie zrezygnować ze swojej godności i dać się zeszmacić za pieniądze. Przypomina mi się scena z książki Kosińskiego „Kroki”, w której chłop trudniący się stręczycielstwem, namówił głupią wiejską dziewczynę do odbycia publicznego stosunku z koniem. Według mnie Frytka po raz kolejny została zwyczajnie wykorzystana przez cwańszych od siebie, tak jak owa naiwna kobieta została wykorzystana przez wioskowego alfonsa. Jeśli chodzi o wartości moralne nie widzę różnicy, czy kolejna dziewczyna naznaczona społecznym piętnem dziwki będzie upokarzana za pomocą konia czy Cejrowskiego. Z mojego punktu widzenia
było to zjawisko jednakowo ohydne. Polskiemu kowbojowi oddać jednak trzeba znakomite wyczucie polskiej sceny zaściankowej, w której ciągle pokutuje średniowieczne przekonanie, iż kobieta uprawiająca seks bez przyzwolenia proboszcza jest kurwą, natomiast facet „kurwem” nie jest, bo przecież takie słowo nie istnieje. W krajach ubogich, w których istotnym punktem dla przetrwania społeczeństwa jest wydolność ekonomiczna rodziny oraz w krajach z bogoojczyźnianą traumą, akt płciowy jest ciągle kompromitujący dla kobiety, natomiast nobilituje mężczyznę. Gdy w Anglii wieczory panieńskie ze striptizerem są rzeczą zupełnie normalną, w Polsce ciągle wywołują publiczne zgorszenie. Żyjąc na Wyspach zdążyłem odwyknąć od swojskich klimatów. Osłupiałem więc, gdy pewnego dnia na polskiej stronie dla kobiet pod zdjęciami z wieczoru panieńskiego przeczytałem komentarze internautek. Polki prześcigały się w ubliżaniu pannie młodej jadem dorównując jedynie średniowiecznym ojcom i filozofom Kościoła, którzy płeć piękną określali wdzięcznymi mianami w rodzaju: „kloak, cuchnących worów na sprośne pomyje” i proklamowali postrzeganie kobiecego seksualizmu jako ohydnego i diabelskiego. Popularny również był pogląd, że biedni mężczyźni muszą uczestniczyć w tym procederze, ponieważ nie mogą poradzić nic na kuszenie kobiet, którym pomaga diabeł. Koncepcje tego rodzaju tak się spodobała dostojnikom Kościoła, że z powodzeniem rozwijali je przez kolejne wieki, często i gęsto padając ofiarami kobiecej chuci. Komentując wieczór panieński Polki wyrażały też głębokie współczucie pod adresem pana młodego. Ubolewały nad jego losem tak gorliwie, że zdawały się o krok od urządzenia składki pieniędzy, by mu zadośćuczynić. Miałby na pokrycie wydatków swojego wieczoru kawalerskiego, podczas którego zapewne by nie poprzestał na tańcowaniu z zaproszoną panienką. No ale przecież to nie jego wina.
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
PUNKT WIDZENIA 23
O
czesnym przestrzeganiu zasady miłości nieprzyjaciół, czyli niestosowaniu przemocy wobec przeciwników. Może więc różne religie różnią się czymś czesnym przestrzeganiu zasady miłości nieprzyjaciół, czyli niestosowaniu przemocy wobec przeciwników. Może
REWERS
LECHOSŁAW DREWICZ
czyli deja vu z ubiegłego tygodnia d trzech lat mieszkam w Londynie, nigdy nie byłem islamofobem, wręcz przeciwnie – opowiadam się za systemem multikulturalizmu. Jednakże w starciu z ̇zywym doświadczeniem mój ́swiatopogląd uległ zmianie. Przeczytałem w „Coolturze” artykuł Jarosława Sępka zatytułowany „Nie demonizujmy islamu" oraz jego wywiad z Magdą Zawadewicz, autorką książki „Życie codzienne muzułmanów w Londynie”. Chciałbym się do tych wypowiedzi ustosunkować. Przyjrzyjmy się faktom i liczbom. To co piszę, nie jest wymierzone w muzułmanów ani wyżej wymienionych autorów. To sprzeciw wobec islamskich doktryn. Islam zawiera elementy polityczne i prawodawcze, które są równie istotne jak jego elementy metafizyczne i dlatego nie powinien być traktowany na równi z innymi religiami. Oparty jest na zasadach stojących w opozycji do demokracji. Szaria, prawo koraniczne, zostało uznane przez Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu za niezgodne z Konstytucją Europejską w styczniu 2004 roku. Zabrania ono korzystania z podstawowych wol-
ności każdego Europejczyka, takich jak wolnoś́c słowa – nie należy mówić o relatywności terroryzmu z islamem, bo to obraża mahometan; wolnoś́c wyznania – na islam przejś́c łatwo, wycofać się trudniej; wolnoś́c doboru partnera – to rodzina decyduje, kto i z kim się pobiera. Kobiety nie mogą wykonywać wielu zawodów, nie mogą się ubierać wedle własnych upodobań , dotyczą ich inne prawa spadkowe, a przyłapane na cudzołóstwie – gwałt nie stanowi odstępstwa! – narażone są na ukamienowanie lub inną formę „honorowej” ́smierci. Islam określa również wyraźne reguły pogłębiające rozziew między codziennym ̇zyciem kobiet i mę̇zczyzn. O ile wiem, na Zachodzie kobiety podlegają takim samym prawom co mę̇zczyźni od koń ca XIX wieku! Czy Pan Jarosława Sępka słyszał o sprawie nagłośnionej w jednym z odcinków serii Dispatches, emitowanej na początku 2007 roku przez Channel 4, pt. „Undercover Mosque”? Wielki meczet Green Lane w Birmingham nazywa sam siebie „centrum komunikacji międzyreligijnej". Brzmi ́swietnie, nieprawdaż? Kazania imamów
zarejestrowane na filmie mówią coś zupełnie innego. Polecam skorzystać z wyszukiwarki Google! Czy pani Magdą Zawadewicz z kolei nie uważa, ̇ze sama sobie przeczy? „Ja starałam się unikać dogmatów religijnych, pisanie o nich nie było moim celem. Chciałam pokazać ̇zycie codzienne muzułmanów. Religię też, na pewno, ale nie chciałam rozmawiać na temat samych dogmatów wiary.” Proszę mnie nie zrozumieć ́zle, ale mówiąc metaforycznie jest to sprzedawanie domu, nie mówiąc klientom, ̇ze fundament stoi na piasku! W dzisiejszym ́swiecie bardzo łatwo o sytuację, w której zostanie się okrzykniętym rasistą lub islamofobem. Wystarczy na szkolnej stołówce serwować dzieciom zupkę na wieprzowinie – tradycyjne francuskie danie, a młodym angielskim skautom – tradycyjne wieprzowe kiełbaski, których podawanie zostało uznane za obraźliwe dla wyznawców Allaha. Być może wkrótce pracownicy szkockiej służby zdrowia w ogóle nie będą mogli jeś́c przy swoich biurkach podczas ́swiętego miesiąca ramadan. Widok jedzenia mógłby
bowiem sprawić przykroś́c poszczącym wówczas muzułmanom. Co jeszcze robimy, by nie urazić piętnastu milionów europejskich islamistów? Ściągamy krzyże ze ́scian i piersi, ale to nie wszystko. Turecki sąd domaga się dyskwalifikacji włoskiego klubu piłkarskiego – Internacional Mediolan – ponieważ jego zawodnicy noszą koszulki z czerwonym krzyżem, a ten za bardzo kojarzy się z chrześcijań stwem, z krucjatami i zakonem templariuszy. Ilu z nas wyobraża sobie takie sytuacje w Polsce? Raczej niewielu, a to dlatego, ̇ze wcią̇z mamy stosunkowo niewielu muzułmanów. W skali Europy zaś sytuacja rysuje się inaczej. Na typowe zachodnie małżeń stwo przypada ́srednio półtora dziecka. Typowe muzułmań skie małżeń stwo ma ich trzy razy więcej, a mę̇zczyzna w myśl szariatu może mieć cztery ̇zony! Co prawda, nasze konstytucje zakazują ożenku z więcej niż jednym partnerem na raz, ale ze strachu przed napiętnowaniem „rasiści – islamofobi” rządy wielu krajów europejskich przymykają oko na ten proceder. Jakie perspektywy daje to na na-
stępnych dwadzieścia lat, jeśli według badań przeprowadzonych przez „Sunday Telegraph” 40 proc. brytyjskich muzułmanów jest za wprowadzeniem szarii? Gdzie, obok dobrego serca pana Jarosława, jest jego rozum? Wielka Brytania nie jest przecież odosobniona w Europie – są Niemcy i Francja, które mają kolejno 3 mln i 5-6 mln muzułmanów. Nie bawmy się w mydlenie sobie nawzajem oczu. Stwierdzenie czy Koran stoi w kontradykcji z Konstytucją Europejską nie wymaga wielkiej wiedzy. Wymaga odrobiny szczerości. Szczeroś́c zaś zgubiła się pośród pieniędzmi płynącymi z Arabii Saudyjskiej w kieszenie naszych polityków, a zastraszonymi terroryzmem zwykłymi obywatelami państw Zachodu. Panu Jarkowi, jak i Czytelnikom „Cooltury", proponuję szersze spojrzenie na sprawę i życzę trochę odwagi! Weźmy przykład z Ayaan Hirsi Ali, Somalijki z pochodzenia, obecnie holenderskiego polityka, która mimo kary ́smierci wcią̇z nad nią wiszącej, wycofała się z islamu, opisuje go szczerze i od wewnątrz tak, jak to widzi. Opowiada się za prawami muzułmań skich kobiet, do których sama kiedyś należała.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
24 CZAS NA RELAKS
mANIA gotowania
Z Nowym Ile dziur wRokiem serze?
zachwycie nad pięknem Cornwalii, wybierzmy się na wycieczkę do Irlandii Północnej. Przez Morze Irlandzkie omijając Wyspę Mana prosto do Belfastu. Na pożegnanie Walii przytoczę jeszcze dwa przepisy, bardzo typowe dla krainy Czerwonego Smoka. Jeden szybki i prosty, a drugi bardziej wykwintny, ale jakże walijski. Welsh Rarebit
redakcja@nowyczas.co.uk
Dla dwóch osób potrzebujemy: 2 kromki chleba tostowego, 225g startego sera cheddar albo cheshire, pół drobno posiekanej lub startej cebuli, 1 łyżeczkę ostrej musztardy i dosłownie 2-3 łyżki stołowe piwa. Ser, cebulę, musztardę i piwo mieszamy razem, układamy na chlebie i zapiekamy pod grillem, ewentualnie zapiekamy w piekarniku.
wiąteczne biesiadowanie ma to do siebie, że suto zastawione stoły, radosna rodzinna atmosfera, wyśmienite jadło i trunki zdają się nie mieć końca. Jednak to, co dobre szybko się kończy. I po tych wszystkich cudownościach czas wracać do niekoniecznie szarej rzeczywistości. Zaczynamy Nowy Rok z nadzieją, że bedzie lepiej, z marzeniami do spełnienia i nowym zapałem. Święta Bożego Narodzenia, zastały nas w naszych podróżach kulinarnych po Wielkiej Brytanii, na terenie Walii. I pora już powędrować nam dalej, z ciekawością właściwą odkrywcom. Zanim jednak dotrzemy na południowo-zachodnie wybrzeże Anglii i zamilkniemy w niemym
Suflet to delikatne ciasto na bazie ubitych białek i mąki. Może być podawany na słodko, ale nie tylko. Laverbread, czyli z walijskiego morskie wodorosty, znane bardziej pod nazwą seaweed z angielskiego, czy nori z japońskiego, to popularny składnik walijskiej kuchni. Dostępny jest w puszkach lub w suszonej postaci w orientalnych sklepach. Jeżeli nie możemy znaleźć tych wodorostów pod żadną postacią, możemy zastąpić je szpinakiem w postaci purée z kilkoma łyzkami soku z sercówek, bądź małży. Na 8 indywidualnych sufletów przygotujmy: 175g mięsa z krabów, po 50g masła i mąki, 450ml mleka, 175g świeżego laverbread albo 160g suszonego i namoczonego w 300ml ciepłej wody przez 30 minut, sól i pieprz oraz pół łyżeczki
Mikołaj Hęciak
Ś
„
Suflet z krabów w sosie z sercówek
„
Cytat tygodnia
Ostateczny akt wspaniałomyślności, który jest doskonałym sposobem na zabezpieczenie przez zmarłych komfortu dla żywych w tym ciężkim dla nich czasie.
Duchowny Vernon Marshal o pomyśle właścicieli krematorium w okolicach Manchesteru, którzy zamierzają wprowadzić nowy system ogrzewania – chcą wykorzystać ciepło wytwarzane przez piece, w których palone są zwłoki, do ogrzania pomieszczeń przeznaczonych dla żałobników.
tartej gałki muszkatałowej i 3 jajka. Zaczynamy od przygotowania białego sosu (beszamel). Masło rozpuszczamy w rondelku, dodajemy mąkę, następnie stopniowo, nie za szybko dolewamy zimne mleko, ciągle mieszając trzepaczką. Pod wpływem temperatury sos zacznie gęstnieć. 150ml sosu odlewamy na później, a do pozostałej ilości dodajemy mięso kraba i doprawiamy do smaku solą, pieprzem i gałką. Białka ubijamy na sztywną pianę. Żółtka wmieszamy do przestudzonego sosu. Następnie dodajemy pianę z białek. Doprawiamy do smaku. 8 indywidualnych naczynek bądź foremek na suflety smarujemy masłem. Wlewamy naszą miksturę pozostawiając około 1 cm wolnej przestrzeni na wyrośnięcie podczas pieczenia. Pieczemy w 200C około 10-12 minut, aż suflety wyrosną i nabiorą złocistej barwy. W tym czasie możemy przygotować sos z sercówek. Podgrzewamy 150ml białego sosu z taką samą ilością gęstej śmietany (whipping cream), dodajemy sercówki lub małże (100g) i wodorosty (50g). Doprawiamy do smaku solą i świeżo mielonym pieprzem. Podajemy jak tylko suflety są gotowe.
O
Irlandii słyszymy ostatnio wiele z tej samej racji co o Londynie czy Anglii w ogóle. Kraj ten od zawsze chyba cieszył się sympatią Polaków. Na początku XIX wieku Irlandia stała się częścią Imperium Brytyjskiego na dobre. W tym czasie Polska była już pod zaborami. Oba te kraje dążyły do niepodległości i oba ją wywalczyły. Polska zaraz po I wojnie światowej, Irlandia kilka lat później. Zielona Wyspa odzyskała niepodległość kosztem trwałego podziału. Północna część
wyspy zdecydowała się pozostać pod panowaniem Korony brytyjskiej. W dużej mierze podział polityczny poparty był podziałem religijnym, gdzie protestanci stanęli na przeciw katolikom. W Irlandii Północnej dominowała ta pierwsza grupa. Przejawy dyskryminacji mniejszości katolickiej doprowadziły do zbrojnych wystąpień, które jeszcze do niedawna wstrząsały opinią publiczną. Pomimo podziałów polityczno-religijnych kuchnia tego kraju, czy krajów nadal jest zjednoczona. I jak warzywnym herbem Włoch jest pomidor, a Walii por, tak warzywnym herbem Irlandii jest bez wątpienia ziemniak. Przez setki lat ziemniaki stanowiły bardzo ważny składnik irlandzkiej diety i można je było znaleźć we wszystkich rodzajach potraw. Spróbujmy dzisiaj przygotować coś typowego.
Irlandzka zupa ziemniaczna z zieloną pietruszką
Przygotujmy 2 plasterki boczku, 25g masła, pół kg ziemniaków i tyleż samo cebuli, 1l rosołu z kury, 300ml mleka, sól i pieprz, 2 łyżki stołowe posiekanej pietruszki, 150ml śmietany (single) oraz grzanki do dekoracji. Najpierw podsmażamy pokrojony boczek. Gdy tłuszcz zacznie się uwalniać, dodajemy masło, ziemniaki i cebulę. Mieszając od czasu do czasu gotujemy około 10 minut, aż warzywa zaczną mięknąć. Dodajemy rosół i mleko. Doprawiamy do smaku, doprowadzamy do zagotowania i na małym ogniu gotujemy do miękkości około 30 minut. Odstawiamy z ognia, pozwalamy trochę przestygnąć zupie, miksujemy całość, dodajemy zieloną pietruszkę i śmietanę. Podajemy z grzankami. Smacznego!!!
nowyczas.co.uk
8 5 2
2 4 6 9 1
CZAS NA RELAKS 25 1 3 6 4 5
średnie
2
6 6 4 1 8 3
5 2 9 4 3 1 8 6
5 9
4
9
8
6 3
9 8
5 1
8 6 5 7 2 7 3 9 6 4 2 5
8 7
trudne
4 6 5 8 7 6 5 2
6 7 8 2 3
8 4 2 9 5 7
2 3 1 6
sudoku
łatwe
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
9 4 7 8 9 6 2
Rozwiązania sudoku z nr 51
łatwe
krzyżówka
Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.
średnie
BARAN Możliwe chwilowe zauroczenie. Nie daj się zwieść komplementom. W stałych parach będzie dużo namiętności. W pracy rozwiążesz stare problemy, załatwisz nieuporządkowane sprawy z poprzedniego roku. Nie oszczędzaj. Możesz bez niepokoju puścić trochę gotówki, bo zapowiada się nowa. Możliwe lekkie przeziębienie. BYK Nawet zadeklarowani monogamiści zatęsknią za chwilami zapomnienia i pomyślą o małej zdradzie. Single nie będą mogły narzekać na brak powodzenia. W pracy możesz mieć problemy z mobilizowaniem się do wysiłku. Myśli będą krążyć daleko. Wstrzymaj się z decyzjami mającymi następstwa finansowe. Dobre samopoczucie. BLIŹNIĘTA W miłości umiarkowane szczęście. Zakochane pary będą przeżywać gorsze dni. To właściwy moment na rozpad związków niedobranych. W pracy poradzisz sobie świetnie z każdym problemem, co może zaowocować dodatkowymi pieniędzmi. Do współpracy szukaj Skorpiona i Strzelca. Unikaj Wodnika. Będziesz w świetnej formie. RAK Staniesz się obiektem westchnień a to za sprawą Twojego uroku, ciepła i magnetyzmu. Samotne Raki pogodzone ze swoja samotnością mają duże szanse na to, aby zakochać się i to bardzo mocno. W pracy dużo obowiązków, ale również spore szanse na awans. LEW Twoim sercem będą targały wątpliwości, niepewność oraz zazdrość. Prawdziwa huśtawka uczuć i emocji. Namiętne chwile przeżyjesz ze skorpionem. Nieoczekiwany zastrzyk finansowy. Unikaj intryg biurowych. Twój organizm jest przemęczony i tym samym narażony na infekcje. Nie zarywaj nocy. PANNA Samotnym Pannom gwiazdy obiecują flirty, romanse oraz ciekawe znajomości. Cieplejsze uczucia, spontaniczne gesty oraz zrozumienie zagoszczą w stałych związkach. Humor nie będzie Cię opuszczać. Pora na odwagę i zerwanie z tym co nie daje Ci spełnienia. Zabiegaj o awans, podwyżkę lub szukaj atrakcyjniejszej pracy. To najlepszy czas na tego typu przedsięwzięcia.
WAGA Przykrości ze strony innych Ci nie grożą lecz nie wypatruj nowej miłości. W związkach renesans uczuć i rozkoszna stabilizacja. W pracy mnóstwa obowiązków, które spadną na Ciebie nie da się ominąć. Dlatego nie licz na ulgową taryfę. Pod koniec tygodnia czeka Cię możliwy przypływ pieniędzy. Odwiedź dentystę. SKORPION Singlom gwiazdy wróżą przelotny flirt a nawet miłość. W związkach kipi od namiętności. W sprawach zawodowych zdobądź się na odwagę i wystartuj z nowym przedsięwzięciem. STRZELEC Szczęśliwą odmianę losu gwiazdy wróżą samotnym Strzelcom. Zakochani jeszcze mocniej zbliżą się do siebie. W pracy znakomity czas na ugruntowanie swojej pozycji, zyskanie większej niezależności. Będzie to czas sukcesów. KOZIOROŻEC Masz szansę na wielkie zauroczenie, poznanie ciekawych ludzi lub przyjaźń z kimś naprawdę wyjątkowym. Dużo okazji towarzyskich i spotkań w gronie rodzinnym. Doskonały czas na ślub lub zaręczyny. Zostaniesz doceniony przez szefa. Doskonały czas na awans lub rozpoczęcie własnej działalności. Pilnuj jednak spraw formalnych i urzędowych. Ryzykowne decyzje finansowe okażą się słuszne. WODNIK Zakochane wodniki powinny troszczyć się o swoje uczucia. W stałych związkach mogą nastąpić spory o sprawy materialne. Samotni mają niewielkie szanse na znalezienie drugiej połówki. W pracy poradzisz sobie z natłokiem obowiązków i papierkową robotą. Nie szastaj jednak pieniędzmi bo czeka Cię sporo wydatków również tych, które nie były zaplanowane. Odwiedź dentystę i zapisz się na badania profilaktyczne. RYBY Zmienne nastroje i nie zawsze miłe niespodzianki będą panować w związkach. Ryby będą zazdrosne. W życiu rodzinnym zgoda. Samotne osoby mają szansę odnaleźć miłość swego życia. Twoja pozycja w pracy jest ustabilizowana. Będziesz czuć się w miarę bezpiecznie. W finansach bez szaleństw. Unikaj nadmiernej ilości kalorii. To może przyczynić się później do utraty dobrego humoru.
humor
horoskop tygodniowy
Hasło krzyżówki z nr 51: Szczodry nie traci.
horoskop
trudne
absurd tygodnia
Rosyjscy komuniści, którzy są w opozycji, zarzucili telewizji państwowej profanację Świąt Bożego Narodzenia, mówiąc, że przekształciła bożonarodzeniową mszę w kampanię reklamową potencjalnego następcy Putina. W swoim wystąpieniu podkreślali, że podczas nocnej mszy w wigilię prawosławnego Bożego Narodzenia w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela kamery państwowej stacji telewizyjnej koncentrowały się na osobie protegowanego prezydenta Władimira Putina, Dmitrija Miedwiediewa. – Telewizja państwowa dopuściła się bluźnierstwa, robiąc z liturgii Bożego Narodzenia show pod tytułem „Narodziny Następcy” – ironizował komunistyczny deputowany Walerij Raszkin. Raszkin wygłosił opinię, że w takie święto „wszystkie myśli wierzących są skupione na jednej rzeczy: Zbawcy przychodzącym na świat, a cerkiew nie jest miejscem, gdzie władze i państwowa telewizja powinny organizować reality show. I pomyśleć, że jeszcze kilkanaście lat temu uważani byli za „bezbożników”.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
26 CO SIĘ DZIEJE Film POLISH BEAUTIES w Riverside Studios Lalka
Dramat, 1969 r. reż. Wojciech Has 16 styczeń, godz. 18.50 Riverside Studios Crisp Road, W6 9RL Wstęp: £7.50 Do obejrzenia filmu widzów zaprosi Beata Tyszkiewicz, po projekcji Q&A z aktorką poprowadzi Peter Hames. „Lalka” to historia kupca, który zakochał się w arystokratce, odwrotnie niż u Mniszkówny, więc bez wzajemności. Lust, Caution Thriller, 2007 r. reż. Ang Lee Wong, studentka i aktorka-amatorka wciela się w postać pani Mak, aby podstępnie zdobyć zaufanie pana Yee, który kolaboruje z Japończykami i ma zostać zamordowany przez członków ruchu narodowowyzwoleńczego. The Violin Dramat, 2006 r. reż. Francisco Vargas Plutarco, jego syn i wnuk prowadzą podwójne życie. Muzykują po barach i targach miasteczek i wspierają indiańską partyzantkę. Kiedy traci ona dostęp do schowanej amunicji, Plutarco wykorzystuje słabość żołnierzy do muzyki... Alice in the Cities Dramat, 1974 r. reż. Wim Wenders 12 stycznia, godz.: 15:50, 18:10, 20:45 BFI Southbank South Bank, SE1 8XT Niemiecki dziennikarz podróżuje po Ameryce w celu zebrania materiałów do artykułu. Poznaje Lisę, która znika zostawiając mu swą córkę, Alicję. Oboje bez grosza lądują w Amsterdamie, skąd wyruszają do Niemiec w poszukiwaniu domu Alicji. Half Moon Dramat, 2006 r. reż. Bahman Ghobadi 13 stycznia, godz.: 18:30, 21:00 ICA Cinema 1&2 Nash House, The Mall, SW1Y 5AH Półksiężyc to momenty magicznej i podniosłej muzyki, zapadające w pamięć krajobrazy irańskiego Kurdystanu i wnikliwy portret współczesnych problemów regionu ukazanych z ironią i czarnym humorem. I’m Not There Dramat, 2006 r. reż. Todd Haynes Opowieść o życiu Boba Dylana, w której relacje z siedmioma postaciami wyrażają różne aspekty życia i twórczości legendy popu i rocka. W roli głównej Ben Wishaw, niezapomniany odtwórca głównej roli w ekranizacji „Pachnidła” Süskinda.
Muzyka Vanessa Haynes 11 stycznia, godz. 19.30 606 Club, 90 Lots Rd, SW10 0QD Bilety: £10/£8 Divie muzyki soul i jazzu będą towarzyszyć: basista Paul Carmichael, bębniarz Richard Bailey, i gitarzysta zespołu Bee Gees oraz Seala – Tim Cansfield.
Mateusz Kołakowski 11 stycznia, godz. 20.00 Jazz Cafe, POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £4/£3 www.jazzcafeposk.co.uk/ 13 stycznia, godz. 19.00 Restauracja Baltic 74 Blackfriars Rd, SE1 8HA Wstęp wolny! Mateusz Kołakowski urodził się w 1986 r. i został okrzyknięty cudownym dzieckiem polskiego jazzu. Występował m.in. w klubach „Jazz Bakery” w Los Angeles i w „Knitting Factory” w Nowym Jorku oraz na festiwalu „Leipziger Jazztage”. W Baltic Mateusz zagra z trio Renato Daiello. 16. Finał WOŚP 12 stycznia, godz. 19.00 POSK Sala Teatralna Bilety: £10 www.bogdantrojanek.pl Wystąpią Bogdan Trojanek & Terne Roma, a cały dochód z koncertu zasili konto WOŚP. The Commandments Blues Band 12 stycznia, godz. 20.30 Jazz Cafe, POSK Bilety: £5 Soul w najlepszym wydaniu, utwory Jamesa Browna, Otis Readinga, Wilsona Picketa, The Blues Brothers, The Commitments, Billa Haleya i innych. Emma Kirkby 12 stycznia, godz. 19.30 St John's Smith Square, SW1P 3HA Bilety: £10-£24 Światowej sławy sopranistka wystąpi u boku pianisty Mikhaila Kazakevicha, zaśpiewa utwory Mozarta, The Metropolitan Sinfonia zagra Symfonię No 5 Schuberta, Prema Kesselman wykona Koncert Wright’a na flet. Cztery Pory Roku 12 stycznia, godz. 19.30 St Martin-in-the-Fields, Trafalgar Square, WC2N 4JJ Bilety: £6-£25 Skrzypaczka Ruth Rogers dołączy do grupy Ensemble of London by zagrać utwory Bacha: „Brandenburg Concerto No 3”; „Jesu, Joy of man's Desiring”; „Air on a G String”, Mozarta „Salzburg Symphony No 2”, Purcell’a „Fairy Queen Suite”, oraz „Cztery Pory Roku” Vivaldiego. The Magic Flute Impempe Yomlingo 11-14 stycznia, godz. 19.30 Young Vic, 66 The Cut, SE1 8LZ Bilety: £21.50 (tydzień), Sb. £24.50 Opera Mozarta według południowoafrykańskiego zespołu Isango/Portobello. Muzykę Mozarta przearanżowano z użyciem tradycyjnych instrumentów Afryki. La Traviata 14 stycznia, godz. 19.00 Royal Opera House, Bow Street, WC2E 9DD Bilety: £6-£175, rezerwacja pod nr tel.: 020 7304 4000 Late Night Cabaret 14 stycznia, godz. 22.30 LSO St Luke's, Old St, EC1V 9NG Bilety: £15-£25 Tenor Ian Bostridge i pianista Julius Drake spotkają się z sopranistką Sophie Daneman by zaśpiewać pieśni Kurta Weilla,
Wystawy Jean Prouvé Design Museum, 28 Butlers Wharf, Shad Thames, SE1 2YD Codziennie 10.00-17.45, Bilety: £7/£4 Retrospektywa twórczości słynnego architekta i projektanta form użytkowych, zwłaszcza mebli, które są do dziś popularne, a niektóre modele nadal wytwarzane. Uważany jest za jednego z najwybitniejszych konstruktorów XX wieku. Popular Painting from Kinshasa Tate Modern, Bankside, SE1 9TG Codziennie 10.00-18.00, pt. i sb. do 22.00
Prace pochodzącego z Kongo Chéri Samba, które dokumentują i komentują sytuację społeczno-polityczną w Kongo na przestrzeni ostatnich 30 lat. Andreas Schmidt Goethe-Institut, 50 Princes Gate, Exhibition Road, SW7 2PH Codziennie 11.00-18.00 Fotografie przedstawiające grę świateł i architektury Las Vegas. Antoine d'Agata: Insomnia Photographers' Gallery, 5 & 8 Great Newport Street, WC2H 7HY Pn-sb 11.00-18.00, czw. do 20.00, nd. 12.00-18.00 Antoine pracował dla Agencji Magnum, studiował fotografię w Nowym Jorku. Jego zdjęcia to rozmyte obrazy pozbawione detali, posługujące się zminimalizowanym oświetleniem.
W1V 7DH Pn-sb godz. 19.45, bilety: £20-£50 Romans kabaretowej śpiewaczki Sally i młodego Anglika w historycznych ramach roku 1931.
Festiwale Rosyjski Festiwal Zimowy 13 styczeń, godz. 11.00-18.30 Trafalgar Square Wystąpią uliczne teatry, grupy taneczne, męski balet, gwiazdy rosyjskiej sceny muzyki popularnej. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu 12-27 styczeń www.mimefest.co.uk W różnych miejscach Londynu wystąpią mimowie z całego świata, m.in.Nol Rae, popularny brytyjski mim i klaun, który przedstawi obrazy z życia Mozarta.
Teatr Już wkrótce The Bones Theatre Undercrown 86 Leigham Vale, Tulse Hill, SW16 2JC 11 styczeń, godz. 20.30 Good Morrow Good Night, 12 styczeń, godz. 20.30 Bilety: £3 Hedda Gabler do 1 marca, godz. 19.00,19.45 Barbican, Silk Street, EC2 Bilety: £7 - £30 www.barbican.org.uk Hedda z dramatu Ibsena to jedna z jego wielkich kobiecych postaci, kobieta trawiona wielkimi ambicjami, która nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w społeczeństwie. Lithuanian Festival Southwark Playhouse, Shipwright Yard, SE1 2TF Pn-sb godz. 19.30, bilety: £7-£20 Przegląd krótkich form scenicznych współczesnych litewskich dramaturgów: „The One That Hurt the Most” Gabriela Labanauskaite, „The Doll” Dovile Katiliute i „Goodbye My Love” Mariusa Maceviciusa.
Spotkanie z prof. Normanem Daviesem 20 stycznia, godz. 20.00 Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Kazimierza 2 Devonia Rd, Islington, N1 8JJ Wstęp wolny! (liczba miejsc ograniczona) Spotkanie będzie miało charakter dyskusji, odbędzie się w sali w podziemiach kościoła. Buch zaprasza: Kazik & Buldog 20 stycznia, godz. 19.00 Klub Cargo 83 Rivington Street, EC2 3AY Shoreditch Bilety: 17£, 20£ Info: www.buch.co.uk
Metamorphosis czyli Przemiana Franza Kafki Lyric Hammersmith, King Street, W6 0QL Pn-sb godz. 19.30, bilety: £9-£27 Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka... Cabaret do 1 marca Lyric Theatre, Shaftesbury Ave,
NOWY CZAS ROZDAJE BILETY 5 wejściówek na: KAZIK & BULDOG, KSU, ZIP SKŁAD, KONTRAFAKT Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.
Repertuar oparty na utworach Buldoga oraz utworach z solowych płyt Kazika (również KNŻ, Tom Waits, Kurt Weill). Uwaga: podczas koncertu będzie kręcony teledysk!
Z cyklu Polish Beauties Podwójna Grażyna Szapołowska 23 stycznia, godz. 18.30 Riverside Studios Crisp Road, W6 9RL „Another Way” („Inne spojrzenie”) dramat, 1982 r. reż. Karol Makk Węgry, 1958 rok. Pierwszy w kinematografii Europy Wschodniej i jeden z najlepszych, jakie powstały, film o kobiecym homoseksualizmie. Jadwiga Jankowska-Cieślak, otrzymała za swoją rolę Złotą Palmę na Festiwalu Filmowym w Cannes. „Krótki film o miłości” dramat, 1988 r. reż. Krzysztof Kieślowski Dziewiętnastoletni Tomek odsłania stojącą na stoliku lunetę i zaczyna obserwować okno położone naprzeciw. Mieszka tam Magda – piękna, dojrzała kobieta, która nie wie, że każdy jej ruch jest obserwowany...Po filmach rozmowę z Grażyną Szapołowską poprowadzi David Thompson. Recital Ewy Podleś 23 stycznia, godz.19.30 Wigmore Hall 36 Wigmore Street, W1U 2BP Bilety: £12 £18 £24 £28 www.wigmore-hall.org.uk Uważana jest za czołowy światowy kontralt. W programie m.in. pieśni Fryderyka Chopina, Sergiusza Rachmaninowa, Modesta Musorgskiego, Karola Szymanowskiego i Piotra Czajkowskiego. Ewa Becla zaprasza: Michał Bajor 26 stycznia, godz. 19.00 27 stycznia, godz. 16.00 POSK, Sala Teatralna 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £13, £15, £18 dostępne w kasie POSK-u Rezerwacja pod nr tel.: 07788410122; 02089973629; 02089926008 Kontrafakt, Popek i Jędker Realista 27 stycznia, godz. 19.00 Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Rd, E1 1EW Bilety: £10 www.ticketweb.co.uk oraz przed koncertem Info: 07834194884 / dmd@o2.pl
Kontrafakt zagra także: 25.01.2008 – Pub Sobieski, Bedford. 26.01.2008 – Czech Bar, Manchester. Kontrafakt to czołowy słowacki skład hip-hopowy. Słowacy nagrywali już z warszawskim WWO, występowali na Hip Hop Kemp. Buch zaprasza: 30 lecie KSU w Londynie! 3 luty, godz. 20.00 Klub Cargo 83 Rivington Street, EC2 3AY Bilety: £14/£16 www.buch.co.uk Zip Skład 8 luty, godz. 21.30 Mass Brixton St Matthews Church, SW2 1JF Bilety: £15, www.ticketweb.co.uk Info:07834194884/dmd@o2.pl Zespół złożony z najbardziej zasłużonych dla polskiej sceny muzycznej raperów. W jego skład wchodzą: Sokół, Pono, Koras, Jędker, Fu, Felipe, Mieron i Jaźwa.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
OGĹ OSZENIA 27
% & ' ' " ( &
% #
)
% & ' &
!
*
+!! + + , -+!! + +
" #
* ' "
# $ " Je eli odpowiesz TAK na wszystkie pytania pomy l powa nie o pracy w marketingu !" # # $ % # & & # ' # ( ) & ) * + $ , &# ) -./ 0# ' & # 1 & # .2 3 4/$ * ./ 3 .5$ 6 #&# ) # $
If your answer is YES to these questions, have you thought about working in Market Research?
7 0 3 & !" 8 # & 9 :# # ;0 0 < = $ & & $ . ' ' 3 # = & & = # # # 0 $ > 0 # &7 # # # ?-./ 0 " '
$ @ = # $ A 9 & 7 # 4$// $ $ B$// $ $ 0 9 # $ C # = $
:
;
'
5 , < " " + /& & 3 & / 3 =0 3 > & ? !!- & @ 2
' ! !- <AB 5< 4 " & C
/.0 1 2 /.0 3 4 2 45 6* (7 8 /.01 2 9/.07 + + 7 +
ABY ZAMIEĹ&#x161;CIÄ&#x2020; OGĹ OSZENIE DROBNE w dziale dam pracÄ&#x2122;, szukam pracy, kupiÄ&#x2122;, sprzedam mieszkanie, mieszkanie do wynajÄ&#x2122;cia, wyĹ&#x203A;lij sms o treĹ&#x203A;ci: NC + treĹ&#x203A;Ä&#x2021; ogĹ&#x201A;oszenia, (np. NC oddam kota...) na numer 87070 Otrzymasz wiadomoĹ&#x203A;Ä&#x2021; zwrotnÄ&#x2026; â&#x20AC;&#x201C; odpowiedz wpisujÄ&#x2026;c sĹ&#x201A;owo CORRECT. Koszt ogĹ&#x201A;oszenia ÂŁ1,50 (plus opĹ&#x201A;ata operatora).
MIESZKANIE do wynajÄ&#x2122;cia Manor House, wolne miejsce w pokoju 2os. dla dziewczyny, po remoncie, mieszkanie w peĹ&#x201A;ni wyposaĹźone, blisko metro. Tel. 07794279605 Dalston Kingsland, pokĂłj dla 2 dziewczyn po remoncie, mieszkanie w peĹ&#x201A;ni wyposaĹźone, 2 strefa, dobre poĹ&#x201A;Ä&#x2026;czenia komunikacyjne. Tel. 07742614350 Stratford, Leyton. Dwuosobowe pokoje dla par lub dziewczyn w umeblowanym, czystym domu z ogrodem i internetem.10min.do stacji. ÂŁ55/os./tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630
Aby zamieĹ&#x203A;ciÄ&#x2021; ogĹ&#x201A;oszenie komercyjne skontaktuj siÄ&#x2122; z DziaĹ&#x201A;em SprzedaĹźy pod numerem 0207 358 8406 OgĹ&#x201A;oszenia komercyjne do 15 sĹ&#x201A;Ăłw â&#x20AC;&#x201C; ÂŁ10 â&#x20AC;˘ do 30 sĹ&#x201A;Ăłw â&#x20AC;&#x201C; ÂŁ15 W ramce, kolorowe do 15 sĹ&#x201A;Ăłw â&#x20AC;&#x201C; ÂŁ20 â&#x20AC;˘ do 30 sĹ&#x201A;Ăłw â&#x20AC;&#x201C; ÂŁ35 OgĹ&#x201A;oszenia ramkowe juĹź od ÂŁ10. TANIO I WYGODNIE ! â&#x20AC;&#x201C; ZAPĹ AÄ&#x2020; KARTÄ&#x201E;
Muswell Hill. Dwie dwĂłjki w umeblowanym, czystym mieszkaniu, internet, tv. 10-15min. do stacji. WiÄ&#x2122;ksza ÂŁ105/tydz. Mniejsza ÂŁ95/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630. Dwie duĹźe, przytulne dwĂłjki i jedynka w czystym mieszkaniu z ogromnym tarasem. 2 min od Streatham Hill Station. Tel. 07748454849.
MIESZKANIE WYNAJMÄ&#x2DC;
SZUKAM PRACY Polonista z doĹ&#x203A;wiadczeniem w nauczaniu obcokrajowcĂłw poszukuje pracy. Angielski - CAE. Tel. 07892893422
27-latek, uczciwy, solidny, podejmie kaĹźdÄ&#x2026; pracÄ&#x2122; dodatkowÄ&#x2026;, staĹ&#x201A;Ä&#x2026;, rĂłwnieĹź zlecenia jednorazowe. SprzÄ&#x2026;tanie, myjnia, ogrodnictwo itp. DoĹ&#x203A;wiadczenie. RafaĹ&#x201A;, tel. 07523210670
PoszukujÄ&#x2122; pokoju jednoosobowego w spokojnym mieszkaniu, 2 strefa, chÄ&#x2122;tnie Whitechapel albo Farrington, chociaz nie tylko, z dobrym dojazdem do centrum. Adam, tel. 07927-107-214
JOB VACANCIES
POLISH INTERPRETER Location: FULWOOD, PRESTON Hours: 37 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 9AM-5PM Wage: ÂŁ11,500 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Equitas Solicitors Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Applicants with interpreter experience preferred, a legal background is desirable. Duties include taking statements from clients, translating letters to clients and also calls between clients and solicitors, general administration tasks. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Karis Lea at Equitas Solicitors, Unit 12, Eastway Business Vill, Olivers Place, Fulwood, PRESTON, PR2 9WT, or to klea@equitassolicitors.co.uk. CUSTOMER SERVICE POLISH & ENGLISH Location: MANCHESTER Hours: shifts 8am - 10pm Wage: ÂŁ13,742 Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employe: rOffice Angels Ltd Closing Date: 15/01/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: OA Callcentre are currently recruiting for Customer Service English & Polish Speaking Advisors in Manchester City Centre to work for one of our well established Financial clients. The role is to be the first point of contact on the telephone for Polish customers in order to deal with and action a range of banking enquiries, access customer details on the computer and match information given by the customer, action any post, faxes and e-mail correspondence where necessary. Candidates must be able to pass a full credit check due to the nature of the business. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Jane Savage at Office Angels Ltd, 8 New Market, Manchester,
Lancashire, M2 1WB, or to kelly.neal@oacallcentre.com.
POLISH BILINGUAL ADVISOR Location: LEICESTER, LEICESTERSHIRE Hours: 37 PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, DAYS ONLY Wage: ÂŁ6.50 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Kelly Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: You will need to be fluent in both Polish and English and have excellent customer service skills and experience along with excellent communication skills. You must be able to use your own initiative and work unsupervised. Duties will be giving adults advice on adult learning opportunities in both languages. This position is temporary initially for 3 months with the possibility of becoming permanent. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0116 2470445 and asking for Katie Llywarch. WAREHOUSE STAFF Location: BRAINTREE, ESSEX Hours: 40 PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, SHIFTS OVER 24 HOURS Wage: ÂŁ5.52 - ÂŁ6.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Nights , Weekends Employer First Call Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Applicants ideally will have experience within a warehouse environment and of picking and packing work. Knowledge of a second language i.e. Polish, would be an advantage. Duties include picking and packing orders, loading and unloading along with all general warehouse duties. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01245 266550 and asking for Jamie Potter.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
28 OGŁOSZENIA DEAN MANSON SOLICITORS
USŁUGI
Tel: 020 8767 5000 Mon-Fri 09:30-17:30, Sat 12:00-17:00
Wróżka Sebila, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczśliwą gwiazdę, która będzie oświecała twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 07988553378
KANCELARIA PRAWNA Kontakt: Katarzyna Bogucka (Trainee Solicitor) Solicitors: M. Mansoor, E. Baig, S. Bhatti Sprzedaż, kupno domów i mieszkań wynajem sklepów, biur etc Prawo pracy Prawo rodzinne Odzyskiwanie długów Prawo imigracyjne (pobyt stały, obywatelstwo) Prawo handlowe (kontrakty, biznes, spółki) Landlord and Tenant (spory, konrtakty) Odszkodowania powypadkowe (No win no fee) Odwołania od decyzji urzędowych Prawa człowieka i obywatela Testamenty, prawo spadkowe Spory/sprawy sądowe Prawo karne 243-245 MITCHAM ROAD, LONDON SW17 9JQ www.dmansonsolicitors.com Regulated by the Solicitors Regulation Authority
24-godzinne Pogotowie Komputerowe Podłączamy do Internetu. Odwirusowywanie. Skup-sprzedaż. Nowe i używane komputery i laptopy od £250. Odzyskiwanie danych. Wireless powiększanie zasięgu. WWW i inne. Dojazd gratis. www.startuj.co.uk; 0778 352 4096
Anteny satelitarne Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. 0751 526 8302 Dezynfekcja. Gryzie? Masz pluskwy? Bed-bugs? Dobre, skuteczne preparaty. Masz problem, dzwoń! 07928086070 Włodek. Ustawianie anten satelitarnych. Tanio, szybko i dokładnie. Southampton i okolice Rafał Tel. 07845130500 rafbialy@o2.pl „Pogotowie komputerowe” £10/1h. Naprawa komputerów (desktopów/laptopów) i rozbudowa, instalacja Windowsa i innych programów, usuwanie wirusów, odzyskiwanie danych. Leszek 079 80 72 48 48
Kręgarstwo, rehabilitacja, manualna Terapia, Diagnoza, Bioenergoterapia, porady Skutecznie i szybko Tel. 0795 867 7615 Trans-Pol Wywóz śmieci przeprowadzki pomoc drogowa 24/7 auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29
Laboratorium medyczne: THE PATH LAB Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616
OGŁOSZENIA KOMERCYJNE 0207 3588406
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
nowyczas.co.uk
Adam Małysz ciągle szuka wielkiej formy, ale nie jest źle. W Turnieju Czterech Skoczni Małysz został sklasyfikowany na czwartej pozycji. Turniej wygrał Fin Janne Ahonen.
GEM, SET, MATCH – 2008
TENIS » Obiecujący początek sezonu
Tenisowy sezon ruszył z nowym rokiem. I to w jakim tempie! Na samym starcie tenisowa karuzela 2008 zaproponowała nam aż trzy turnieje ATP, w Doha, Chennai i Adelajdzie. Ponadto odbył się silnie obsadzony Puchar Hopmana z udziałem ośmiu reprezentacji. Płeć piękna rozpoczęła tegoroczną rywalizację tradycyjnie na Antypodach, czyli w nowozelandzkim Auckland oraz na australijskim złotym wybrzeżu. Czy obecny rok przyniesie detronizację Rogera Federera? Kilkuletnie niepodzielne panowanie w końcu musi się kiedyś skończyć. Jeden z głównych pretendentów do obalenia panowania 27 - letniego Szwajcara – Rafael Nadal zakończył występy w hinduskim Chennai (pula nagród 436 tys. dolarów) na finale, gdzie doznał druzgocącej klęski w trwającym ledwo 57 minut meczu. Jego oponent Michaił Jużny w dwóch zwycięskich, błyskawicznych setach – 6:1, 6:0 – zaskoczył cały świat tenisowy. Fakt, Hiszpan od dłuższego czasu ma problemy ze stopami i jeszcze w zeszłym miesiącu słychać było w mediach o rychłym zakończeniu kariery. Znany z walki do samego końca Nadal, w pierwszym secie potrafił wygrać zaledwie cztery piłki przy serwisie Rosjanina. W drugim uczynił to tylko jeden raz! Co prawda dzień wcześniej 22- letni „Apacz” rozegrał przy trzydziesto stopniowym upale prawie czterogodzinny pojedynek ze swym rodakiem Carlosem Moyą. Mecz według obserwatorów należał do najlepszych w ostatnich kilku latach. Jeśli u drugiej
„rakiety świata”, wraz z początkiem sezonu szwankuje kondycja, to większe szanse na sukces w zbliżającym się Australian Open zdaje się mieć wspomniany Jużny, dla którego tytuł zdobyty na Półwyspie Indyjskim był czwartym w jego profesjonalnej karierze. W równolegle rozgrywanym, silniej obsadzonym katarskim turnieju w Doha (1,049 tys. dolarów) zwyciężyła nadzieja Wyspiarzy Andy Murray po dość zaciętej walce ze Stanisławem Wawrinko. 21-letni Szkot, dzięki żywiołowemu stylowi gry jaki prezentuje był ulubieńcem miejscowej publiczności. Murray znany jest z niekonwencjonalnych, często zaskakujących zagrywek. Tenisowy artysta z Dungbale mógł więc czuć się jak u siebie w finałowym pojedynku z niespodzianką tego turnieju, wspomnianym Wawrinko. U Szwajcara w niedzielnym finale zabrakło największego jego atutu, świetnej jak dotąd dyspozycji serwisowej. Silne podanie, tym razem zaszwankowało, a Brytyjczyk umiejętnie kontrując zdołał pięciokrotnie przełamać serwis rywala, zwyciężając po trzech setach 6:4, 4:6, 6:2. Szczególnie w ostatnim, młody Andy był nie do zatrzymania wspaniale grając zarówno z głębi kortu jaki i przy siatce. Sam udział w finale mającego czeskie korzenie Wawrinki należy uznać za duże osiągnięcie, tym bardziej, że tanio skóry nie sprzedał, mając nawet widownię przeciwko sobie. Forma Murray’a potwierdza prognozy znawców kortu tenisowego mówiące o jego dużej szansie na
wygranie pierwszego Grand Slamu, jakim jest Australian Open. Trzecim rozgrywanym w tym samym czasie turnieju – ATP-Adelajda (465 tys. dolarów) dość niespodziewanie, po bardzo jednostronnym pojedynku, zwyciężył Francuz Michael LLodra. Godny zauważenia jest fakt, iż niespodziewany triumfator kortu Memorial Drive wystąpił w tych zmaganiach dzięki kontuzji rodaka Richarda Gasqueta. Grający częściej w drugorzędnych satelickich turniejach, 28-letni paryżanin w pełni zasłużył na ten tytuł, nie tracąc podczas całotygodniowej batalii żadnego seta. Wśród kobiet nowy rok zaznaczył się wielkim powrotem na korty wspaniałej Linsday Davenport. Amerykanka
Paczka do 15 kg od £15.00!
29
SPORT
po ponad rocznym rozbracie z rakietą, z powodu urodzenia swego pierwszego dziecka zdobyła tytuł w nowozelandzkim Aukland. Szkoda tylko, że finałowa walka z Francuzką Arvene Rezai trwała zaledwie 51 minut. Było to jej 54. zwycięstwo w karierze, co wysunęło ją na ósmą pozycję w historii tenisa. Turniej Golden Coast wygrała chińska nadzieja olimpijska Na Li pokonując inne objawienie zeszłego sezonu, Białorusinkę Wiktorię Azarenkę – 4:6, 6:4, 6:3. Triumfatorka podobnie jak wyżej wspomniana Davenport, także miała pauzę (czteromiesięczną) na kortach. Powróciła co prawda nie w tak wielkim stylu jak Amerykanka , gdyż niedzielny finał obfitował w serię błędów z obydwu stron. Trochę mniej zrobiła ich filigranowa Azjatka i udało się jej, po raz czwarty, wygrać turniej WTA. Zaskoczona sukcesem Chinka oznajmiła – Dzisiejsze zwycięstwo jest naprawdę miłą niespodzianką, a przecież leżałam bite cztery miesiące w łóżku z powodu kontuzji. Fantastycznie jest więc wrócić i wygrać od razu turniej. Wraz z rozpoczęciem sezonu tradycyjnie odbył się turniej Hopmana, gdzie mieszane pary męsko-damskie rywalizowały o puchar. Nie zawiedli faworyci i zgodnie z przewidywaniami do finału dostały się reprezentacje Serbii oraz Stanów Zjednoczonych. Amerykanie obronili zeszłoroczny tytuł, pokonując rywali 2:1.Tak oto zaczął się rok tenisowy 2008.
Grzegorz Ostrożański
bieg na przełaj
73 już plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski wygrał Adam Małysz. Kolejne miejsca za rok 2007 zajęli: Euzebiusz Smolarek, Otylia Jędrzejczak, Leszek Blanik (gimnastyka), Mateusz Sawrymowicz (pływanie), Robert Kubica, Marek Plawgo (LA), Anna Jesień (LA), Grzegorz Tkaczyk (piłka ręczna) i Sylwia Gruchała (szermierka). Najlepszym trenerem wybrano Beenhakkera, a zespołem – team szczypiornistów.
13-letni Klimek Murańka wystartował tymczasem w Pucharze Interkontynentalnym. W pierwszych zawodach Polak został zdyskwalifikowany za zbyt długie narty (był siódmy). W kolejnym turnieju skoków w Kranj Murańka potwierdził jednak swój talent i był ponownie siódmy. . „Bezrobotny” Tomasz Frankowski rozmawia o przejściu do Lecha Poznań.
Tomasz Sikora wygrał zawody biatlonowe w sprincie w Oberhofie. Dzień później był dopiero 17. Sikora zajmuje w klasyfikacji generalnej PŚ miejsce czwarte. Osłabiona grypą Justyna Kowalczyk była ostatnio siódme, a w Pucharze zajmuje miejsce szóste. Nowym kierowcą testowym zespołu Kubicy BMW Sauber został kierowca z Estonii – Marko Asmer.
TYPY piłkarskie Świąteczne typy wypadły znakomicie, oba mecze rozstrzygnęły się zgodnie z przewidywaniami. Tak, więc mamy już 202 funty ponad własny wkład. Oby tak dalej. Oto propozycje na nadchodzący weekend. 1) Everton-Manchester City typ 1 sobota 15.00 kurs 11/10 Ladbrokers
„The Toffies” podobnie jak goście mają wielkie aspiracje w tym sezonie. Co prawda podopieczni Davida Moyesa czują jeszcze w kościach pucharowy mecz z Chelsea, jednak w pojedynku przed własną publicznością powinni pokonać graczy z Manchesteru, którzy pomimo wysokiej pozycji w tabeli, do potentatów grających wzorowo na wyjazdach z pewnością nie należą. Plany ekipy gospodarzy pokrzyżować może absencja najlepszego strzelca - Yakubu, który udał się na Mistrzostwa Afryki. Jednak godnie powinien
zastąpić go Andy Johnson, także posiadający nietuzinkowy talent snajperski. 2) West Ham-Fulham typ powyżej 2,5 gola sobota 15.00 kurs 1/1 Paddy Power
Małe derby Londynu. Zapewne emocji na Upton Park nie zabraknie. Goście fatalnie grają na wyjazdach, posiadają dziurawą obronę. W tym sezonie nie zaznali smaku zwycięstwa na obcym gruncie. Nowy trener Roy Hodgson ma problemy kadrowe – sześciu podstawowych zawodników leczy urazy. Podobnie sytuacja przedstawia się w drużynie Alan Curbishley’a. „Młoty” także tracą sporo goli, szczególnie u siebie, gdzie mają gorszy bilans punktowy w porównaniu z obcym terenem. Możemy spodziewać się więc kilku bramek i zaciętego meczu.
Grzegorz Ostrożański
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
30
SPORT
nowyczas.co.uk
Artur Boruc podpisał nowy kontrakt do 2011 roku z Celtikiem Glasgow i uciął spekulacje o przejściu do AC Milan. W 2005 r. Szkoci wykupili polskiego bramkarza od Legii Warszawa za 1,5 miliona funtów. Dziś jego wartość ocenia się na 10 milionów funtów i uważa Boruca za trzeciego bramkarza w Europie.
Prokurator pomoże
DANIEL KOWALSKI/NowyCzas
Z prezesem PZPN Michałem Listkiewiczem rozmawia Ryszard Drewniak
Za pana kadencji awansowaliśmy do trzech wielkich imprez. Który awans sprawił największą radość?
– Z pewnością ten pierwszy, czyli MŚ w Korei i Japonii w 2002 roku, gdyż byłem świeżo upieczonym prezesem, a mianowanie trenera Engela ściągnęło na moją głowę wiele krytyki. Styl tego awansu był wspaniały. Natomiast zupełnie innym przeżyciem było wywalczenie organizacji EURO 2012, gdyż w tej sprawie mój udział był dużo większy. Ja byłem trenerem, od którego zależało wszystko.
Czy dla pana to też było wielkie zaskoczenie, że dostaliśmy wraz z Ukrainą tę imprezę?
– Gdyby mi ktoś na początku w 2003 roku powiedział, że wygramy ten wyścig, to powiem szczerze, że popukałbym się w czoło. Raczej myślałem, że nabierzemy doświadczenia, aby wystartować do organizacji EURO 2016...
Jaka zatem będzie teraz rola Pana i związku w organizacji tych mistrzostw?
– W kwestii rządu jest budowa infrastruktury, czyli realizacja gwarancji i zobowiązań, do których kolejne polskie rządy i samorządy się zdeklarowały. My organizujemy wymianę informacji pomiędzy rządem a UEFA. W tej chwili przygotowujemy wizytę 23 stycznia w UEFA, gdzie będą przedstawiciele rządu, cały czas jestem w kontakcie z ministrem Drzewieckim, chciałbym tylko, aby ze strony rządu był wreszcie jeden konkretny pełnomocnik ds. EURO 2012.
Jaka jest szansa, że będziemy mieć te sześć stadionów?
– Myślę, że problemów z tymi stadionami nie będzie. Walczymy - jeśli Portugalia, której ludność jest sześć razy mniej liczna od ludności Polski i Ukrainy miała stadiony w dziesięciu miastach to myślę, że my możemy mieć z Ukrainą w 12 miastach. Decyzje w tej sprawie zapadną w UEFA w drugiej połowie tego roku.
Zanim EURO 2012, to najpierw czeka nas inna ważna impreza
– EURO 2008. Po dwóch pierwszych awansach kibice narzekali, że eliminacje świetne, a finały nie wyszły.
Co zrobić, aby tym razem było lepiej?
– Niestety, nasze oczekiwania są zawsze nadmierne w stosunku do naszych możliwości. Awanse były ogromnym sukcesem i wspaniałą pracą Engela i Janasa. Polacy oczekują cudu, a ja uważam, że jeżeli wyjdziemy z grupy, to będzie to bar-
dzo dobry wynik. Jeśli ktoś uważa, że wygramy tę imprezę, to buja w obłokach, jest to oczywiście możliwe, jak wszystko w sporcie, ale wątpliwe. Jeśli natomiast, oby nie, nie udało nam się wyjść z grupy, to przekonamy się, że znów media huczeć będą, by rzucić Beenhakkera, powiesić Listkiewicza – bo taki to jest nasz kraj. Nasza reprezentacja to bardzo dobry zespół, ze świetnym trenerem i atmosferą. Plan przygotowań jest prawie gotów, mecze towarzyskie i zgrupowania są dopinane.
Obie imprezy łączą się ze sobą, gdyż w „naszym” EURO z pewnością będziemy chcieli coś więcej osiągnąć. Czy przygotowania w tym kierunku, a mianowicie zmiany w sposobie szkolenia w klubach, są wprowadzane?
– Szkolenie młodzieży jest na coraz lepszym poziomie, pomysł Młodej Ekstraklasy był bardzo dobry. Pracujemy nad ograniczeniem napływu średniej i słabej jakości cudzoziemców do naszej ligi. Frekwencja na trybunach ligowych wzrasta, stadiony też są coraz lepsze - mam na myśli Lecha czy Kolportera.
na o pseudonimie „Fryzjer” uczynić persona non grata, wielokrotnie zmienialiśmy w ostatniej chwili obsadę sędziów na mecze, gdy zachodziło podejrzenie jakiegoś niebezpieczeństwa. Oczywiście obciąża to moje lata prezesury, ale za wszystko nie mogę brać odpowiedzialności.
Co zatem zrobić, aby w przyszłości uniknąć tych zjawisk, jak zmienić sposób sędziowania w naszej lidze?
– Złożyliśmy odpowiednie pismo do FIFA i mam nadzieję, że w marcu zapadną pierwsze decyzje. W samym FIFA nie wszyscy są za rewolucjami dotyczącymi zapisów video. Tylko podkreślam, że ja widzę to w ten sposób, iż sędzia w razie wątpliwości sam podejmuje decyzję, czy skorzystać z zapisu video, czy nie. Jestem natomiast przeciwnikiem pomysłu, że są dwie trójki sędziowskie – jedna na boisku, a druga, grupa mędrców, na trybunach. Zawsze może zdarzyć się sytuacja, że dwaj sędziowie, oglądając ten sam zapis vi-
Jak pan ocenia zamieszanie w sprawie praw do transmisji ekstraklasy? Przetarg został unieważniony...
GR 3ROVNL
– W każdej sprawie, kiedy miałem cień podejrzeń, reagowałem. Zgłosiliśmy kilkanaście spraw do prokuratury. To ja byłem inicjatorem, aby pa-
– Tak, zgadzam się z tą opinią. W ekstraklasie było większe zainteresowanie ze strony mediów, Canal Plus transmitował te mecze, a druga liga jakoś nam umknęła. Musimy wyciągać z tego wnioski, bo może w trzeciej lidze było jeszcze gorzej. Im ciemniej, im mniej mediów tym korupcja rosła.
S PLQ MX RG
R ] WHO VWDFMRQDUQHJ
Po prostu wybierz 084 4831 4029
Trzeba też dotknąć ciemnej strony polskiej piłki, a mianowicie wciąż niezakończonej sprawy korupcji. Jaki jest pomysł, abyśmy w końcu odetchnęli po tym wszystkim z ulgą?
Zarzuca się panu, że w trakcie pańskiej kadencji te zjawiska miały miejsce, a pan nie reagował.
Sankcje nałożono głównie na kluby II ligi. Czy to oznacza, że ona jest
mniej obserwowana, a przez to łatwiej w niej dochodziło do korupcji?
']ZRÍ GR GRPX
– Zrozumiałe, że kluby chcą jak najwięcej wyciągnąć pieniędzy dla siebie, gdyż z nich potem prowadzą całą działalność szkoleniową. Dobrze by było, żeby w telewizji publicznej pokazywać magazyn ekstraklasy i jakiś szlagier kolejki, gdyż z pewnością zachęciłoby to kibiców do wykupienia dekodera i oglądania więcej polskiej piłki.
– Wydział Dyscypliny PZPN działa energicznie i konsekwentnie, i marzę, aby nastąpił moment ukarania winnych i liga zaczęła grać na czysto. Walka z korupcją to nie tylko nowe aresztowania, ale także zmiana mechanizmów działania. Od lutego wprowadzamy do statutu funkcję prokuratora związkowego, oddzielając korupcję od innych spraw dyscyplinarnych - to jest krok w dobrym kierunku. Będzie grupa specjalistów zajmująca się tylko tymi sprawami.
deo, mogą mieć różne opinie na ten sam temat, dlatego ostatecznie decyzje musi zawsze podejmować sędzia główny. Dużo już w Polsce zrobiono - za późno, zgadzam się - ale zrobiono. Poprawiono przejrzystość finansów klubów, wprowadzono audyty, wprowadzono klasy sędziowskie.
QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\
3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny
7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029
Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com
To proste… Spróbuj teraz!
*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 11 stycznia 2008
KONKURS
Sporo za mnie chcą
Jeśli wiesz ile razy Adam Małysz zdobył Kryształową Kulę, to jesteś bardzo blisko wygranej. Wystarczy, że wyślesz odpowiedź poprzedzoną literami NC na numer 87070. Losowanie zwycięzcy odbędzie się 18.01.2008.
SPORT bieg na przełaj
Polscy siatkarze po emocjonującym spotkaniu przegrali z Holendrami 2:3 w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Teraz to, czy awansujemy do półfinału zależy od Hiszpanów. Jeśli mistrzowie Europy pokonają Holendrów, to Polacy nadal będą liczyć się w grze.
Jednym z polskich zawodników, którzy grają na Wyspach Brytyjskich, jest Grzegorz Rasiak, napastnik angielskiego Southampton, Obecnie piłkarz ten walczy o grę w pierwszej „jedenastce”. Ostatnio w polskiej prasie pojawiły się informacje, że zainteresowane panem są Fulham oraz Charlton. Jak pan to skomentuje?
– Rzeczywiście mam kilka propozycji, ale nie tylko z Premiership. Nie chciałbym się jednak jeszcze na ten temat wypowiadać. Wszystko pilotuje mój menedżer, z którym jestem w stałym kontakcie. Mogę jedynie zdradzić, że jest spora szansa na to, iż zimą zmienię klub. Problemem może być jednak kwota odstępnego. Dokładnej sumy nie mogę zdradzić, ale Southampton chce za mnie dosyć sporo.
Do kiedy ma pan kontrakt z Southampton? – Do czerwca 2010 roku.
Pana powrót do Polski wchodzi w ogóle w grę?
– W tej chwili nie. Mam ciekawe oferty i nie zastanawiam się obecnie nad grą w polskiej ekstraklasie. Na dzień dzisiejszy nie biorę tego pod uwagę. Okienko transferowe zamknie się dopiero 31 stycznia, czasu więc na dokładne przeanalizowanie wszystkiego jest jeszcze dosyć sporo.
W meczu z Colchester doznał pan urazu łydki. Jak pana noga?
– Wszystko już dawno jest OK. Bardzo się zdziwiłem, że prasa aż tak to
Marta Domachowska i Urszula Radwańska awansowały do II rundy eliminacji wielkoszlemowego Australian Open (z pulą nagród 20,6 mln dol. australijskich), który w poniedziałek rozpocznie się na twardych kortach w Melbourne Park.
rozdmuchała. Praktycznie dwadzieścia cztery godziny później nie było już jakiegokolwiek śladu.
A jak czuje się Marek Saganowski, pana kolega z zespołu?
W półfinałowym spotkaniu Pucharu Ligi Angielskiej Arsenal zremisował z Tottenhamem 1:1. W bramce „Kanonierów” całe spotkanie rozegrał Łukasz Fabiański.
– Marek ma kłopoty z „przewodzicielem”. Jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej. Może na koniec stycznia uda mu się wrócić do treningów, do gry.
Real Saragossa zremisował na własnym boisku z Racingiem Santander 1:1 (1:0) w pierwszym meczu 1/8 finału Copa del Rey. Rewanż odbędzie się za tydzień na stadionie El Sardinero. W podstawowym składzie zespołu z Kantabrii wystąpił Euzebiusz Smolarek.
Niedawno pana zespół doznał bolesnej porażki, Southampton przegrał u siebie aż 0:3 z Watfordem. Czy to rozwiało na dobre marzenia o awansie do Premiership w tym sezonie?
– Na pewno po tym meczu nie było nam do śmiechu, przegraliśmy bowiem z jednym z kandydatów do awansu. Championship to jednak taka liga, w której każdy może wygrać z każdym. Niedawno Watford przegrał 2:4 z QPR, więc wszystko jeszcze możliwe. Do końca zostało jeszcze 20 kolejek, można zdobyć jeszcze sporo punktów. Ostatnio mieliśmy trochę problemów kadrowych, kilku naszych obrońców leczyło kontuzje, co nie pozostało bez wpływu na wyniki zespołu.
Czy to, że mniej pan ostatnio gra, może być spowodowane tym, że wspominał pan o zmianie klubu po zakończeniu sezonu?
– Nie wiem, o to trzeba zapytać trenera. W pierwszych dziewięciu meczach strzeliłem kilka goli, potem straciłem miejsce w składzie. Dlaczego? Trudno powiedzieć, ja nie jestem z tych zawodników, którzy chodzą za szkoleniowcem i go zagadują. Jak trener będzie chciał mi coś powiedzieć, to sam to zrobi.
Jeśli nie będzie pan w większym wymiarze pojawiał się na boisku, to może panu uciec Euro 2008. Zaczyna pan się już trochę tym niepokoić?
Kat rozpoczął pracę Fabio Capello rozpoczął pracę z reprezentacją Anglii. Miniony poniedziałek Włoch spędził w siedzibie angielskiej federacji przy Soho Square w Londynie, gdzie przez pierwsze kilka godzin rozmawiał z pracownikami federacji. Po południu wystąpił na oficjalnej prezentacji połączonej z konferencją prasową. W środę Capello wraz ze swoimi współpracownikami wizytował stadion Wembley. Już za niespełna miesiąc na obiekcie tym nastąpi debiut włoskiego szkoleniowca w no-
wej roli. Szóstego lutego rywalem Anglików będzie reprezentacja Szwajcarii. Pojedynku z Helwetami najbardziej wyczekuje David Beckham, dla którego w razie powołania, może to być jubileuszowy setny mecz w barwach swojego kraju. Problem w tym, że podobno Capello za nim nie przepada. Dał już o tym znać prowadząc Real Madryt. Głównym celem „Kata” jest zdobycie mistrzostwa świata w 2010 roku. Osiągnięcie tego nie będzie ła-
31
twe, ale zdaniem piłkarzy którzy wcześniej z nim współpracowali, to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Coraz bardziej przychylni są też bukmacherzy, którzy znacznie obniżyli kursy w razie zdobycia mistrzostwa. Gdy ogłoszono decyzję za jednego postawionego funta można było wygrać aż dwadzieścia pięć, teraz ewentualny zwycięzca odbierze nagrodę dwukrotnie mniejszą.
Daniel Kowalski
– Na pewno obecna sytuacja nie jest dla mnie zbyt komfortowa, ale nie mam zamiaru wykonywać nerwowych ruchów. Nie zmienię klubu tylko po to, aby za wszelką cenę grać z racji zbliżającego się Euro, a potem za kilka miesięcy ponownie rozglądać się za pracodawcą. Bardzo ważne jest też dla mnie dobro mojej rodziny, której chciałbym oszczędzić jakichś strasznie wielkich problemów związanych ze zmianą barw.
Rozmawiał: Marcin Frączak
Boston Celtics przegrali przed własną publicznością z Charlotte Bobcats 83:95 (24:20, 17:25, 24:27, 18:23) w meczu ligi NBA. To czwarta porażka "Celtów" w tym sezonie.
Drugi turniej w karierze i drugi znakomity występ – Agnieszka Rylik w błyskawicznym tempie staje się gwiazdą światowego pokera. Podczas turnieju w irlandzkim Galway była bokserska mistrzyni świata grała tak rewelacyjnie, że po kilku partiach organizatorzy przenieśli jej mecze do tzw. telewizyjnego stołu, przy którym rywalizowała światowa czołówka. Anaheim Ducks pokonali przed własną publicznością Toronto Maple Leafs 5:0 (2:0, 0:0, 3:0) w meczu ligi NHL.
Atlas Stal Ostrów Wlkp. pokonał czeski Geofin Novi Jicin 94:77 (35:20, 18:16, 21:17, 20:24) w pierwszym meczu finałowym Środkowoeuropejskiej Ligi Koszykarzy (CEBL).
Artur Partyka ponownie zaprosił do swego miasta czołowych na świecie i w Polsce skoczków wzwyż. 9 lutego wezmą oni udział w II międzynarodowym halowym mityngu Pedro's Cup Łódź 2008. Dzień wcześniej publiczności zaprezentuje się najbardziej utalentowana młodzież w tej konkurencji.