Nadzieja ameryKi zaprzysiężoNa 12
Krotochwile w Krachu 14
Barack obama został oficjalnie 44. prezydentem stanów zjednoczonych ameryki. zaczęła się ciężka i poważna praca.
dobrego felietonistę podobno poznać po tym, jak zaczyna. a nie jak kończy. Bo bez dobrego początku czytelnik może końca nie doczytać …
LOnDOn 23 January 2009 2 (118) nowyczas.co.uk FrEE ISSn 1752-0339
nEw TIME
THE POLISH wEEKLY Fot. daniel Kowalski
czaS na wYSPIE
Do szkoły pod górkę 3 Wciąż mówi się o odpływie Polonii i powrotach do kraju, tendencję taką trudno jednak zaobserwować w liczbie zgłoszeń do sobotnich szkół polskich. W Wielkiej Brytanii takich placówek jest już ponad 70. W samym Londynie 16, a mimo to miejsc brakuje. O tym, co się dzieje w polskiej szkole w Streatham Hill pisze Joanna Bąk.
czaS na wYSPIE
Fawley Court sprzedany, cd.
6-7
List otwarty Komitetu Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court, który walczył o to, by nie dopuścić do sprzedaży tego cennego dla Polonii miejsca w Wielkiej Brytanii.
Kryzys wkroczył do Polski
KuLTura
Polska Feiruzade 19 Przemysław Kobus brew zapwiedziom polskich władz, wbrew zapewnieniom specjalistów związanych z bankiem centralnym, Polsce nie udało się przejść obok światowego kryzysu gospodarczego obojętnie, a przynajmniej z zaledwie lekkimi obrażeniami. O ile do końca grudnia wydawało się, że sytuacja znajduje się jeszcze pod jakąś kontrolą, o tyle po pierwszym stycznia można już chyba mówić o karuzeli zwolnień. Lista firm zamierzających niebawem przeprowadzić kadrowe redukcje powiększa się z dnia na dzień. A na niej – co najgorsze – znajdują się przedsiębiorstwa, których finanse nie budziły do tej pory żadnego niepokoju. Tym bardziej przerażające stają się zapo-
W
wiedzi o zwolnieniach takich gigantów jak Telekomunikacja Polska S.A. czy bank PKO BP. Na bruk trafi w ciągu najbliższych miesięcy kilkaset tysięcy ludzi ze wszystkich branż. Komisja Europejska przewiduje, że w związku z kryzysem Warszawa nie utrzyma dziury budżetowej poniżej 3 proc. PKB. A to oznacza, że nie spełnimy podstawowego warunku przystąpienia do strefy euro. Bez euro jesteśmy zdani na ciągłe huśtawki obcych walut względem złotówki. Takie zachowania waluty nie wpływają korzystanie na wydostanie się z kryzysu.
Nie czarujmy, działajmy To sformułowanie winno być dzisiaj mottem rządzących, którzy jeszcze w grudniu ubiegłego roku zachwycali się kondycją polskiej gospodarki. Tak w opinii premiera, jak i prezydenta Polska
miała dzielnie stawić czoło finansowym kłopotom Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Okazuje się jednak, że nie stawiła. Problem bowiem w tym, że nasz polski przemysł, którym zachwycali się politycy, jest mocno uzależniony od gospodarki światowej. Największe koncerny, zatrudniające tysiące osób są w większości własnością zagranicznych spółek czy holdingów. W momencie gdy centrale zaczęły odczuwać problemy, ratowały się swoimi oddziałami w innych krajach. Ratunek polegał na redukcji kosztów, a te na cięciach etatów, obniżaniu kosztów socjalnych czy wydatków „luksusowych”, ale także na ograniczaniu inwestycji. Brak inwestycji oznacza brak zamówień dla polskich wykonawców, brak pracy wykonawców pociąga za sobą zwolnienia, bo polscy pracodawcy myślą prawidłowo, kapitalistycznie – też się ratują tnąc koszty. I nie ma w tym
nic nadzwyczajnego. Takie są prawa wolnego rynku. W tej chwili pozostaje działać, by zapobiegać skutkom kryzysu. Samych kłopotów nie da się już uniknąć, ale trzeba myśleć, w jaki sposób złagodzić skutki gospodarczego dramatu. W tym zakresie na odkrywcze przedsięwzięcia nie ma co liczyć. Jednym wyjściem jest interwencja państwa. Trąci epoką socjalistyczną, ale za takim rozwiązaniem opowiedziała się już zarówno Ameryka jak i Wielka Brytania. Słynny plan Paulsona to nic innego, jak bezpośrednia ingerencja państwa w sektor finansowy. Polska z racji ciągle sporego zadłużenia względem zagranicznych podmiotów państwowych i niepaństwowych, nie jest dzisiaj w stanie dokonać podobnego manewru. Z pustego bowiem i Salomon nie naleje.
dokończenie » 8
Występując przed publicznością arabską, prezentuje im również polskie utwory. – Pokazuję im, że możemy się nawzajem dobrze rozumieć, a nawet podziwiać, tylko musimy się najpierw poznać – mówi Aneta Barcik.
BILETY do wylosowania!!!
Szczegóły »26
2|
23 stycznia 2009 | nowy czas
” Piątek, 23 stycznia, Daniela, Łukasza 1960
1953
Szwajcarski badacz głębin morskich Jacques Piccard wraz z Donaldem Walshem, amerykańskim oficerem, opuścili się w batyskafie „Triest” na dno Rowu Mariańskiego na głębokość 10916 metrów. W Polsce rozpoczęto nadawanie regularnych audycji telewizyjnych. Programy emitowane były raz na tydzień przez pół godziny.
sobota, 24 stycznia, RafaŁa, Mileny 1925 1984
Polski rząd podjął decyzję o budowie pomnika Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Przedsiębiorstwo komputerowe Apple wprowadziło pierwszy komputer z serii Macintosh. Firma chciała stworzyć łatwy w obsłudze komputer, nawet dla użytkowników bez wiedzy informatycznej.
nieDziela, 25 stycznia, MiŁosza, eManuela 1971 1967
Wizyta I sekretarza Edwarda Gierka w Gdańsku, gdzie zadał słynne pytanie: „Pomożecie?". Leonid Teliga wypłynął z Casablanki w samotny rejs dookoła świata. Opłynięcie kuli ziemskiej zajęło mu dwa lata, 13 dni, 21 godzin, 35 minut.
PonieDziaŁek, 26 stycznia, anDRzeja, leona 1918 1788
Urodził się Nicolae Ceausescu, rumuński komunistyczny dyktator i prezydent tego kraju w latach 1965-1989. W Australii założono pierwszą osadę, obecnie – miasto Sydney. Na pamiątkę tego wydarzenia, dzień 26 stycznia ustanowiono świętem narodowym Australii.
WtoRek, 27 stycznia, ilony, PRzeMysŁaWa 1957
1967
Odbyło się pierwsze losowanie Toto-Lotka, najstarszej gry liczbowej organizowanej przez Totalizator Sportowy. Początkowo losowania odbywały się raz w tygodniu, w niedzielę. Przedstawiciele rządów Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego podpisali Traktat o Przestrzeni Kosmicznej, uznający kosmiczne zasoby za wspólne dziedzictwo ludzkości. Dokument wszedł w życie w październiku tego samego roku.
ŚRoDa, 28 stycznia, jakuba, juliana 2003 1986
Lawina śnieżna pod Rysami zasypała uczestników szkolnej wyprawy. Zginęło osiem osób. Katastrofa na Przylądku Canaveral. Wystrzelony ze stacji NASA prom „Challenger” eksplodował zaraz po starcie. Zginęło siedmiu astronautów.
Na żadnym zegarze nie znajdziesz wskazówek do życia Stanisław Jerzy Lec
listy@nowyczas.co.uk Szanowny Panie Redaktorze Piszę w odniesieniu do artykułu „dwa różne powroty”, opublikowanym w ostatnim wydaniu „Nowego Czasu” (nr 1/117, 16.01). dziękuję Panu za tak obszerny artykuł na pierwszej stronie gazety, a także za pozytywne opinie i za konstruktywną krytykę. Jednocześnie pozwolę sobie na dwa słowa wyjaśnienia oraz komentarza. Przede wszystkim „Projekt 12 Miast” nie jest „zachęcającym Polaków do powrotów”. Jak powiedziałem na konferencji prasowej poprzedzającej spotkanie ze Szczecinem, 11 stycznia: „Nie jest to projekt pt. Wracaj do Polski, lecz Wracać, ale dokąd?. Projekt „12 Miast” ma, pośród wielu innych, przede wszystkim cele informacyjne, zdecydowanie nie perswazyjne! Polecam Panu prześledzenie informacji zawartych na stronie internetowej www.polandstret.org.uk To bardzo ważne rozróżnienie, które podkreślam przy każdej okazji. Jednym z celów projektu jest też zmiana wizerunku Polaków na emigracji, jaki serwowany jest przez media w Polsce. W felietonie „Na
czasie: londyńczycy” (www.nowyczas.co.uk/2008/12/na-czasie-londynczycy/) odnosi się Pan właśnie do tego problemu. Jest dla nas bardzo ważne, aby ten wizerunek emigranta w Polsce zmieniał się i debata publiczna na temat emigrantów i powrotów stawała się bardziej merytoryczna niż emocjonalno-sensacyjna. Myślę, że komentarze w polskiej prasie, które pojawiły się po spotkaniu szczecińskim przybierają dość pozytywny ton nie tylko wobec samego wydarzenia, ale także wobec młodej Polonii w UK, która jest w stanie zorganizować tego typu akcje (linki do artykułów prasowych na www.polandstreet.org.uk). Pozdrowienia, JACeK WiNNiCKi
oD reDakcJi: Szanowny Panie Jacku, dziękuję za list. Nigdzie nie napisałem, że Poland Street zachęca Polaków do powrotów. zachęcali i zachęcać będą prelegenci, zgodnie z postawionym pytaniem w nazwie projektu (wracać, ale dokąd?). artykuł na pierwszej stronie „Nowego czasu” (nr 1/117, 16.01)
dotyczył dwóch różnych grup w kontekście tematu powrotów – ci, którzy tutaj sobie świetnie radzą (szczególnie zaś informatycy i pracownicy sektora finansowego), poradzą sobie i w Polsce, gorzej z tymi, którzy sobie tu nie radzą, i dobrze by było, gdyby nie zostawali skazywani jedynie na łaskę tutejszych władz. GrzeGorz Małkiewicz
Szanowna Redakcjo, uprzejmie proszę o umożliwienie mi kontaktu z Panią Krystyną Bednarczyk (Wydawca, drukarz, poetka, NC nr 42/107, 24.10.08). Miło wspominam nasze spotkanie w Toruniu, kiedy żył jeszcze mąż Pani Krystyny. Wspominam z niezwykłą przyjemnością nasze spotkanie w Książnicy na wieczorze Poetyckim Pana Czesława. Wtedy otrzymałem piękny druk bibliofilski Jego autorstwa „Czy przyjść musiało”. Także wystawa druków Oficyny w Bibliotece Uniwersytetu Mikołaja Kopernika była dużym wydarzeniem kulturalnym. Pozdrawiam serdecznie AleKSANdeR KOTleWSKi bibliofil toruński
z teki anDRzeja licHoty
czWaRtek, 29 stycznia, Hanny, bolesŁaWa 1829
1913
Dekret carski o utworzeniu Banku Polskiego w Warszawie jako centralnej instytucji emisyjnej i kredytowej. Bank skupia depozyty instytucji publicznych i osób prywatnych. Zmarł Władysław Bełza, poeta; współzałożyciel Macierzy Szkolnej (w 1883) oraz Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza (w 1886).
minut zajęło każdemu z grupy lei (126 dolarów) osiemdziesięciu czterech grzywny musi zapłapłetwonurków uprasowanie cić kobieta, która pod wodą jednej rzeczy. To nowy rekord podczas mszy w jednej z rumuńskich cerGuinnessa w tej dyscyplinie kwii zaczęła przeklinać i obrażać wiernych.
10
400
czas na noWe Miejsca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!
0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk
63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0 207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Grzegorz Borkowski (Southampton, g.borkowski@nowyczas.co.uk), Magdalena Kubiak (m.kubiak@nowyczas.co.uk) FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Przemysław Wilczyński; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota; zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Damian Chrobak, Grzegorz Grabowski, Aneta Grochowska, Grzegorz Lepiarz, WSpółpRaca: Andrzej Borkowski, Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Gabriela Jatkowska, Katarzyna Gryniewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Jacek Ozaist, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Bartosz Rutkowski, Alex Sławiński, Aleksandra Solarewicz STaŻ dzIennIkaRSkI: Joanna Bąk, Karolina Suska, Ewa Turalska, Ewa Żabicka.
dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk
PRenuMeRatę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................
PŁatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań
uk
ue
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
Jakub Piś (j.pis@nowyczas.co.uk), Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk) WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
foRMulaRz
czas PublisHeRs ltD. 63 kings Grove london se15 2na
Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)
|3
nowy czas | 23 stycznia 2009
czas na wyspie
Do szkoły pod górkę Hi sto ria pol skich szkół sobotnich w Wiel kiej Bry ta nii sięga koń ca lat 40. mi nio ne go stu le cia. Po wo jen na emi gra cja przez całe lata sta ra ła się o za cho wa nie pol skiej toş sa mo ści na Wy spach. Nie inaczej dzieje się teraz z ostat nią fa lą przy jeş dşa ją cych do Wiel kiej Bry ta nii ro da ków, któ rym równieş za le şy na tym, by ich po cie chy obok edu ka cji w szko łach an giel skich mia ły kon takt z pol skim językiem, tra dy cją i kul tu rą.
czytelnicy „nowego czasu" pytają...
od powia da ma lwina Dobrow ols ka – S pe cja lis ta d s. ods zkodowa ń, Pols kieg o od dzia łu kan cela rii p raw ne j
gr a H a m m r i L e y & c o . S o L i c i t o r S (bezp łatn a lin ia: 0800 0730 868 lub te l. : 01704 532229; ww w. g ra ha m rile y. co. uk) ryszard z. (birmingham): W zeszłym tygodniu zostałem napadnięty na ulicy przez dwóch pijanych męşczyzn. Dopiero wyszedłem ze szpitala. czy mogę starać o jakieś odszkodowanie? – Tak. W Wielkiej Br ytanii pańs twową jednostką zajmującą si ę taki ego rodzaju wypadkami jest Criminal Injuries Compensation Authority (CICA), która odpowiada, za zadośćuczynienie, w wyn iku róşnego rodzaju napadów. Jednak aby takie zadośćuczynienie otrzymać trzeba pamiętac o kilk u sprawach. Najwaşniejsze, aby jak najszybciej zgłosić zdarzenie na policji i upewnić się, iş Pana wniosek został zarejestrowany, tzn. musi Pan koniecznie zapisać numer wniosku (tzw. Log number), aby potem moşna było go przekazać do CICA. Nie zwlekać teş zwlekać ze zgłoszeniem się z tym do prawnika, gdyş zgodnie z prawem, ma Pan t ylko dwa lata na zgłoszenie zdarzenia, od momentu napadu. Waşne są równieş inne dowody, więc jeśli chciałby uzuskać poradę, proszę pytać.
›› Dzieci z rodzicami w Polskiej Szkole Sobotniej w Streatham Hill. Fot. Dariusz Kulesza Jo an na Bąk Wciąş mówi się o odpływie Polonii i powrotach do kraju, tendencję taką trudno jednak zaobserwować w liczbie zgłoszeń do sobotnich szkół polskich. W Wielkiej Brytanii takich placówek jest juş ponad 70. W samym Londynie funkcjonuje 16, a mimo to miejsc brakuje. Utworzenie kolejnej takiej szkoły okupione jest ogromnym wysiłkiem i cięşką, często wolontaryjną pracą. Jednym z ostatnich przykładów jest powstała w listopadzie szkoła w dzielnicy Streatham, w południowym Londynie.
niczką Szkoły Polskiej w Forest Gate, przez kolejne dziesięć uczyła klasy gimnazjalne w szkole na Balham. Jest doskonałym przykładem połączenia talentu organizacyjnego z naturą społecznika. W Polsce załoşyła jedną z pierwszych Poradni Wychowawczo-Zawodowych w Radomsku, w ŝyrardowie zaś pierwsze Prywatne Studium Języków Obcych. Jest nauczycielem dyplomowanym, mianowanym oraz byłym prezesem oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. Nadal nie brakuje jej zapału i energii, którego owocem jest kolejna szkoła sobotnia.
Kto na ocHotniKa, ręKa Do góry
LeKcja SĹ‚ucHania, czyLi o PotrzebacH PoLonii
Załoşycielką i dyrektorką szkoły jest doświadczony pedagog, mgr Ewa Adamiak-Pawelec. Szkolnictwu poświęciła ponad 40 lat. Do Londynu przyjechała po przejściu na wcześniejszą emeryturę. Przez pierwsze trzy lata była kierow-
– Starania o zorganizowanie Polskiej Szkoły Sobotniej rozpoczęłam w listopadzie 2007 roku –mówi Ewa Adamiak-Pawelec. – Potrzebę utworzenia szkoły zauwaşyłam będąc naocznym świadkiem zapłakanych rodziców, któ-
rych dzieci nie mogły dostać się do szkoły na Balham, gdyş ze względu na ograniczoną liczbę miejsc kierownik zmuszony był odmawiać przyjmowania kolejnych uczniów. Miałam teş okazję rozmawiać z polskimi dziećmi uczęszczającymi do St. Andrew’s School w Streatham. Ogromna liczba dzieci w róşnym wieku chciała uczyć się w polskiej szkole. Były teş takie dzieci, które czekały rok, a nawet dwa lata, aby ostatecznie, mając duşą lukę w nauce, móc kontynuować edukację przynajmniej w szkole sobotniej. Truizmem byłoby wyjaśniać, jakie korzyści maja dzieci uczęszczające jednocześnie do obydwu szkół: angielskiej i polskiej.
LeKcja geograFii, czyLi znaLeźć miejSce Streatham to miejsce, gdzie mieszka setki rodzin polskich. W Lambeth
CiÄ…g dalszy Âť 4
magdalena K. (Slough): tuş po świętach moja mama nieszczęśliwie poślizgnęła się w pracy. Planuje starać się o odszkodowanie. czy będzie musiała osobiście spotkać się z prawnikiem? jej stan zdrowia na razie nie pozwala na poruszanie się. – Moşna spotkać się z prawnikiem osobiście, natomiast w praktyce przeprowadzenie całej sprawy odbywa się telefonicznie i korespondencyjnie. Oznacza to, iş wszystkie dokumenty wysyłane są pocztą, często juş z kopertą zwrotną, a wszelkie informacje lub odpowiedzi na pytania, są uzyskiwane telefonicznie, e-mailowo lub faksem. W związku z tym, bez względu na to jak daleko Państwa prawnik się znajduje, cała sprawa będzie przeprowadzona tak samo (a czasami nawet szybciej), niş poprzez kontakt osobisty. jerzy D. (Southampton): Pod koniec 2005 roku rozpędzona cięşarówka wjechała w mojego forda, powodując u mnie powaşne obraşenia głowy. Dopiero się dowiedziałem, iş mogę starać się o odszkodowanie. okazało się jednak, şe mam tylko trzy lata na wnioskowanie. czy mogą Państwo mi jeszcze jakoś pomóc? – Chociaş prawo rzeczywiście stanowi o trzech latach okresu granicznego, jednak w określonych przypadkach są odstępstwa od reguły. Sąd ma prawo rozpatrzyć Pana sprawę i postępować wg swojej decyzji, bez względu na zakończenie okresu. Sąd moşe podjąć taką decyzję, jeśli będzie Pan w stanie udowodnić, iş byłoby to sprawiedliwe. Np. sąd moşe wziąć pod uwagę, iş nie był Pan w pełn i świadomy uszczerbku lub şe nie wiedział Pan, iş dane obraşenia były jednak wynikiem wypadku, lub nie był Pan w stanie określić sprawcy wypadku. Powody mogą być róşne. Jeśli ma Pan pytania, zawsze najlepiej zapytać prawnika (specjalistę ds. odszkodowań), aby nie stracić szansy otrzymania stosownego zadośćuczynienia.
dover-francja promy taniej
0844 847 5040
19
* GBP
7ARUNKI I POSTANOWIENIA #ENA '"0 DOTYCZY WYBRANYCH REJSÊW POZA OKRESEM SZCZYTU DO DNIA /BOWI�ZUJE OPŠATA W WYSOKOuCI '"0 W PRZYPADKU ZMIAN W REZERWACJI #ENA MO–E ULEC PODWY–SZENIU W NASTà PSTWIE DOKONANIA ZMIAN W REZERWACJI :APŠACONE REZERWACJE NIE PODLEGAJ� ZWROTOWI /FERTA DOSTà PNA DO WYCZERPANIA BILETÊW ORAZ JEST WA–NA JEDYNIE JAKO CZà u½ REZERWACJI DOKONANEJ NA PODRʖ W OBIE STRONY $ODATKOWE OPŠATY OBOWI�ZUJ� W PRZYPADKU WSZYSTKICH INNYCH REJSÊW /BOWI�ZUJ� WARUNKI .ORFOLKLINE
4|
23 stycznia 2009 | nowy czas
czas na wyspie tydzień na wyspie Jak podaje dziennik „Daily Mail", na jedno miejsce pracy w Wielkiej Brytanii przypada pięćdziesięciu chętnych. Liczba dostępnych etatów w ciągu ostatnich czterech lat spadła o prawie 60 proc. Najgorsza sytuacja jest w Hackney North i Stoke Newington, gdzie zasiłek pobiera ponad trzy tysiące osób, a lokalny urząd pracy ma w ofercie tylko 65 wakatów. Specjaliści szacują też, że tylko w zeszłym miesiącu liczba bezrobotnych zwiększyła się o 75 tys., a za dwa lata sytuacja na brytyjskim rynku pracy będzie najgorsza od zakończenia II wojny światowej. Brytyjskie ministerstwo transportu ma nowy pomysł na rozładowanie korków. Zamiast budować nowe autostrady, będzie wykorzystywać pobocza jako dodatkowe pasy ruchu. Rozwiązanie takie zastosowano w zeszłym roku na trasie koło lotniska w Birmingham, na którym specjalna sygnalizacja świetlna informowała kierowców o możliwościach przemieszczania się poboczem. Dodatkowo zbudowano tam także specjalne zatoczki, umożliwiające zatrzymanie się pojazdu w razie awarii. Przebudowa najbardziej ruchliwych odcinków autostrad w całej Wielkiej Brytanii rozpocznie się za dwanaście miesięcy i potrwa do 2015 roku. W Exter, w hrabstwie Devon, już wkrótce powstanie sobotnia szkoła dla polskich dzieci. Będzie ona odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie na takie placówki wśród nowej fali imigrantów, którzy na Wyspy przybyli po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Oprócz lekcji polskiego dla dzieci, szkoła będzie także oferowała zajęcia dla ich rodziców, między innymi kursy angielskiego oraz aerobik. Jak podają organizatorzy, zainteresowanych jest już ponad sześćdziesiąt rodzin. Dwóch Polaków zostało ciężko rannych po zaatakowaniu przez gang w irlandzkim mieście Antrim. W ubiegłą sobotę dziesięcioosobowa grupa zaczepiła, a następnie brutalnie pobiła spacerujących ulicami mężczyzn. Napastnicy uzbrojeni byli w młotki i noże. Irlandzka policja podejrzewa, że był to atak na tle narodowościowym i poszukuje świadków zdarzenia. Obrażenia, jakie odnieśli, nie zagrażają życiu Polaków. Według wyników badań, opublikowanych przez „The Daily Telegraph", przeciętny Brytyjczyk klnie średnio 14 razy dziennie. Trzy czwarte respondentów przyznało też, że wulgaryzmów używa bez szczególnego powodu – nie tylko jak są zdenerwowani. Co więcej, przekleństwa stają się powszechnie akceptowane – dla 95 proc. młodych Brytyjczyków (1830 lat) wysłuchiwanie ich w miejscach publicznych nie stanowi problemu. Wśród starszych wulgaryzmy akceptuje 50 proc. badanych.
Do szkoły pod górkę Ciąg dalszy ze str. 3 Borough, do którego Streatham należy, nigdy szkoły polskiej nie było. Realizację pomysłu otwarcia polskiej szkoły rozpoczęto więc od szukania miejsca. – Zaczęłam wędrówki po szkołach angielskich wokół mojego miejsca zamieszkania – mówi o początkach pani Ewa Adamiak-Pawelec.
LEkcjA PoLskiEgo: syzyfowE PrAcE – Ze względu na to, że mniejsze szkoły nie są czynne w soboty, tzw. possession guard [czyli szkolni ochroniarze– red.] nie wyrażali zgody na pracę w weekendy, natomiast na naszych ochroniarzy angielskie szkoły nie chciały wyrazić zgody. Postanowiłam zatem udać się do Lambeth Council, gdzie spotkałam się z sympatycznym przyjęciem i wyznaczeniem szkoły katolickiej – Thames Bishop Grand School. Dyrekcja szkoły powtarzała, iż są keen of having Polish Shool in their building i że należy już tylko czekać na formalny podpis zarządu, który miał się zebrać w lutym, potem w maju. W czerwcu oznajmili, iż odpowiedź zarządu szkoły jest pozytywna i umówiono nas na spotkanie z dyrekcją, po czym przełożono spotkanie na sierpień. Do spotkania doszło, ale dyrektor szkoły chciał się ponownie porozumieć z zarządem. 26 września przekazano nam odpowiedź negatywną.
krótkA PrzErwA – W międzyczasie zorganizowałam zebranie rodziców celem poinformowania o sprawach organizacyjnych przedstawienia grona pedagogicznego oraz wybrania dziesięcioosobowej Rady Rodziców, z którą podpisałam umowę o wynajem budynku – kontynuuje dyrektorka szkoły. Po ukonstytuowaniu się zarządu tejże rady przystąpiliśmy do sprawdzania niekaralności poprzez wysłanie formularzy do CRB (Criminal Record Bureau), co według obowiązującego prawa jest konieczne w pracy z dziećmi.
PrAcA nA Piątkę Szukanie nowego miejsca na szkołę znów stało się natychmiastową koniecznością. Zapisanych było już 150 dzieci, które czekały na otwarcie szkoły. – Po odmowie Thames Bishop Grand School skontaktowałam się ponownie z Lambeth Council i już w następnym tygodniu szkoła Dunraven wyraziła zgodę na rozpoczęcie zajęć szkoły polskiej w ich budynku przy ulicy Leigham Court Road.
tAbLiczkA dziELEniA Jednak Rada Rodziców postanowiła najpierw zorganizować zebranie, by przeprosić za opóźnienie. Była to już połowa października i inne szkoły rozpoczynały zajęcia. Ponieważ na drodze do utworzenia szkoły były duże trudności i opóźnienia, rodzice próbowali umieścić swoje dzieci w innych placówkach. Niektórym się to udało. Wielu nie poinfor-
mowało szkoły o zmianie decyzji. Niektórzy wyjechali do Polski, inni musieli zrezygnować ze względów finansowych, jeszcze inni postanowili uczyć dzieci prywatnie bądź odpowiadali, iż wyślą dzieci do szkoły jak ona ,,wypali’’. Ostatecznie liczba dzieci zmalała do 95. Dodatkowo, z dnia na dzień, trzy osoby z Rady Rodziców, w obliczu kłopotów, zrezygnowały z funkcji, której się podjęły, odmawiając dalszej pracy, w tym również nad pozyskaniem jakichkolwiek funduszy na pokrycie wysokich kosztów utrzymania szkoły .
LEkcjA historii, czyLi bój o szkołę – Na tym jednak działania tej trzyosobowej grupy nie zakończyły się. Wkrótce pojawili się u mnie, żądając mojej rezygnacji. Zapowiedzieli, iż mają zamiar przejąć władzę nad szkołą. Kiedy odmówiłam, rozpętała się seria złośliwych działań wokół mojej osoby, szkoły, a przede wszystkim dzieci. Rozsyłali paszkwile w postaci emaili adresowanych do grona rodziców i nauczycieli, w których bezpodstawnie oczerniali moją pracę oraz pracę nauczycieli, podważając moje i ich kompetencje. Zarzucali mi niegospodarność w prowadzeniu szkoły, nad organizacją której tak ciężko pracowałam ponad rok i o mały włos nie zostałam zbojkotowana – kończy swoją opowieść dyrektor Ewa Adamiak-Pawelec. Szkoła, mimo trudności, funkcjonuje dzięki nieustannym wysiłkom dyrekcji,
›› Ewa Adamiak-Pawelec rady pedagogicznej oraz niektórych rodziców. Dzieci w wieku od 6 do 17 lat mogą uczyć się tu języka polskiego, matematyki, geografii, religii, historii oraz podtrzymywać tradycję i kulturę polską. Zgodnie z wymogami wyznaczonymi przez Polską Macierz Szkolną, przeprowadzane są w niej angielskie egzaminy państwowe z języka polskiego: GCSE oraz A-levels. Jednak by sprawdzić zasadność poczynionych na rzecz najmłodszej emigracji działań, wystarczy odwiedzić szkolę w sobotnie przedpołudnie, usłyszeć gwar wypełnionych po brzegi sal lekcyjnych i zobaczyć uśmiechnięte buzie rozbieganych w czasie przerw między lekcjami urwisów – to właśnie dorastający gwaranci polskości tu, na Wyspach, warto więc zatem dbać, by gwarancja ta była najwyższej próby.
Joanna Bąk 20 lutego w Klubie Orła Białego organizowany jest bal karnawałowy, z którego dochód przeznaczony jest na dofinansowanie Szkoły Przedmoiiotów Ojczystych w Streatham. Koszt: 10 funtów od osoby.
Kolędowanie dla potrzebujących Chyba nic nie boli i nie wzrusza bardziej niż widok cierpiącego dziecka. Pamiętajmy więc o tym, że są rodzice na co dzień zmagający się z chorobą i niepełnosprawnością dziecka, co czasami przerasta ich możliwości i siły… Na szczęście istnieją placówki i szpitale, a w nich kompetentni pracownicy wychodzący z pomocą chorym dzieciom i ich rodzicom. Do takich miejsc należy Maltańskie Centrum Pomocy Niepełnosprawnym Dzieciom i ich Rodzinom. Jest to powstały we wrześniu 2006 roku Ośrodek Wczesnej Diagnostyki i Terapii dla Dzieci z Zaburzeniami Centralnego Systemu Nerwowego wraz z Przedszkolem dla Dzieci Niepełnosprawnych, który ma swoją siedzibę w Krakowie przy ulicy Kasztanowej. Założycielem placówki jest Związek Polskich Kawalerów Maltańskich Suwerennego Rycerskiego Zakonu Szpitalników św. Jana Jerozolimskiego zwanego Rodyjskim i Maltańskim. Miejsce to jest szczególne, gdyż nie tylko kompleksowo wspomaga rozwój dziecka, ale również wspiera emocjonalnie jego rodzinę. To niestety jeszcze rzadko spotykana w Polsce metoda pomocy rodzicom niepełnosprawnego dziecka. Maltańskie Centrum Pomocy zajmuje się dziećmi upośledzonymi , z wadami genetycznymi, z autyzmem, porażeniem mózgowym, a także ich ro-
dzinami, którym potrzebne jest wsparcie psychiczne oraz pomoc w wychowaniu i stymulacja rozwoju dziecka. Ośrodek ten znajduje się w przytulnym i nowocześnie wyposażonym budynku. Dzięki Zarządowi i Radzie Miasta Krakowa oraz sponsorom i innym ludziom dobrej woli placówka przy ulicy Kasztanowej może funkcjonować. Jednak potrzeby, jakie niesie ze sobą opieka nad małymi pacjentami, są ogromne. Dlatego aby wesprzeć Maltańskie Centrum Pomocy Niepełnosprawnym Dzieciom i ich Rodzinom, proboszcz Władysław Wyszowadzki z londyńskiej parafii Chrystusa Króla na Balham, wyszedł z inicjatywą zorganizowania Wieczoru Kolęd i Poezji, z czego całkowity dochód zostanie przeznaczony na wyżej wymieniony cel. W koncercie, który odbędzie się 1 lutego, w kościele na Balham o godzinie 19.00, wezmą udział aktorzy i muzycy. W serdecznej atmosferze, przy blasku świec, zaprezentują słowem i melodią jedne z najpiękniejszych polskich utworów. Każdy, kto tego niedzielnego wieczora przyjdzie wysłuchać koncertu kolęd i poezji, może stać się dobroczyńcą – nawet najmniejszą kwotą pomoże w spełnianiu marzeń chorych dzieci z Krakowa i okolic.
Agata Rozumek
|5
nowy czas | 23 stycznia 2009
czas na wyspie
Świadkowie poszukiwani Policja w Brent ponownie poszukuje świadków zdarzenia, jakie miało miejsce pierwszego stycznia ubiegłego roku w Stonebridge Park. Po godzinie czwartej rano trzy osoby wyszły z domu, w którym odbywało się noworoczne przyjęcie. Na ulicy wywiązała się między nimi kłótnia, w wyniku której napastnik dźgnął jedną z ofiar w pośladek kuchennym nożem. Druga osoba trafiła do szpitala z raną ciętą policzka. Napastnik uciekł z miejsca zdarzenia. Podejrzewa się, że był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w wieku 17-19 lat. Miał krótkie blond włosy i ubrany
byl w białą koszulkę oraz niebieskie dżinsy. Policja ustaliła także, że prawdopodobnie pochodził z Łodzi, a na noworoczną imprezę przyjechał z północno-wschodniego Londynu. Rob Osbourne z posterunku w Brett przyznaje, że dla rozwiązania tej sprawy szczególnie cenne mogą okazać się informacje od Polaków, gdyż na przyjęciu nie było osób z innych krajów. Wszyscy, którzy mogą pomóc w śledztwie proszeni są o kontakt z Policją w Brent, pod numerem 020 8733 3159 lub anonimowo z Crimestoppers pod numerem 0800 555 111.
Japończycy o nas Japan Broadcasting Corporation (japońska telewizja publiczna znana jako NHK) przygotowuje program dokumentalny o emigrantach z Polski pracujących w Londynie. W ciągu 50 minut Japończycy chcą prześledzić losy Polaków pracujących w różnych branżach oraz opowiedzieć, jak nasi rodacy radzą sobie z obecnym kryzysem. Temat programu wydaje się być ujęty dość szeroko, jako że poszukiwa-
ne są osoby w różnym stopniu z Wielką Brytanią związane. Będą przedstawione zarówno osoby zatrudnione, posiadające własny biznes jak też szukające pracy, osoby planujące wkrótce powrót do kraju oraz te zdecydowane na dłuższy pobyt na Wyspie. Będzie to już druga część projektu realizowanego prze telewizję japońską o polskich emigrantach. Niestety szansę na ocenę gotowego dokumentu będą mieli jedynie widzowie NHT w Japoinii.
››
Wojciech Sobczyński i rotmistrz Tadeusz Bączkowski, fundator rzeźby upamiętniającej dokonania bojowe konia pułkowego Medzia, która pojedzie do Grudziądza.
Pamięć o Medziu nie zginie – Przyznajemy odznaczenia różnym ludziom, zasłużonym i niezasłużonym. Nikt jednak nie pomyślał o tym, by uczcić naszego towarzysza broni, który był tak samo zasłużony i tak samo narażony, jak walczący w bitwach żołnierze – powiedział rotmistrz Tadeusz Bączkowski odbierając z londyńskiej pra-
cowni artysty Wojciecha Sobczyńskiego rzeźbę konia pułkowego Medzia. Medzio był koniem majora Jaworskiego, który walczył w wojnie z bolszewikami i w wielu innych potyczkach w latach 1918-1920. Upamiętniony w brązie, ufundowany przez rotmistrza Bączkowskiego pojedzie do Grudzią-
dza, które jest centrum szkolenia kawalerii. Będzie nagrodą przechodnią dla uczniów tamtejszych szkół, którzy opiekować się będą ufundowaną przez emigrację tablicą poświęconą koniowi bojowemu, upamiętniająca zwierzęta, które tak przysłużyły się w walkach naszego żołnierza. (tb)
21 tru Na nia żoł żeb służ był gac W 1M zajm
6|
23 stycznia 2009 | nowy czas
czas na wyspie
List otwarty w sprawie FAWLEY COURT Komitet Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court c/o Macierz Szkolna 240 King Street, London W6 ORF savefawley@hotmail.com Curia Generalizia dei Chierici Mariane Via Corsica 1 Roma, Italia Przełożony Generalny Ks. Jan Mikołaj Rokosz MIC Wielebny Ojcze Generale, Delegaci Polskich Organizacji społecznych, kulturalno oświatowych, młodzieżowych, zawodowych i religijnych, wymienieni poniżej, zjednoczeni w Komitecie Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court kategorycznie sprzeciwiają się sprzedaży polskiego ośrodka jakim jest Fawley Court. Domagamy się wycofania z zobowiązań sprzedaży. Podjęcia rozmów ze społeczeństwem polskim. Znalezienia takich rozwiązań, które zapewniłyby korzystanie z Fawley Court dla celów duszpasterskich oraz społeczno-kulturalno-oświatowych, służących Polakom, zgodnie z wolą tych, którzy przyczynili się do nabycia i utrzymania tejże placówki.
gocjacje trwały długo i tak naprawdę, gdyby faktycznie były sensowne pomysły ze strony Polonii, to był czas by się im przyjrzeć. Powstaje pytanie – z kim i jak długo trwały negocjacje, o których mówi ojciec Wojciech Jasiński MIC, gdyż Komitet Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court, zawiązał się po zerwaniu rozmów z PMK, w marcu 2008 roku. Komitet zaprosił Ojców Marianów do podjęcia rozmów. W odpowiedzi z dnia 8 maja 2008 roku skierowanej do Sekretarza Generalnego Zjednoczenia Polskiego – Pani Marii Kruczkowskiej-Young, Prowincjał Marianów ks. Paweł Naumowicz MIC, miedzy innymi pisze:
Uważamy, że Zgromadzenie Ojców Marianów nie poinformowało polskiej wspólnoty o przyczynach podjęcia decyzji sprzedaży Fawley Court i nie zwróciło się o pomoc do Polaków by znaleźć rozwiązanie, które zapobiegłoby takiej konieczności.
....... Wciąż jestem gotowy do spotkania, ale z pewnością nie o powstrzymaniu sprzedaży. Możemy rozmawiać o ewentualności kupna Fawley Court przez organizacje polonijne na zasadach preferencyjnych (np.10 procent zniżki od ceny rynkowej).
Wiadomość o decyzji sprzedaży Fawley Court została ogłoszona grupie wiernych, uczestniczących w święcie Zesłania Ducha Świętego w 2007 roku. W podjętych rozmowach przez rektora Polskiej Misji Katolickiej ks. Prałata Tadeusza Kukli oraz prezesa PMK Janusza Sikory-Sikorskiego, nie uczestniczyli przedstawiciele polskich organizacji emigracyjnych.
Na ponowne zaproszenie Komitetu, Ks. Prowincjał w odpowiedzi z dnia 7 czerwca podaje miedzy innymi warunki spotkania:
Rozmowy dotyczące przejęcia Fawley Court przez PMK, zostały zerwane przez o.o. Marianów z powodu nie uznania wkładu jaki wniosła Polska Misja Katolicka w nabycie i utrzymanie Fawley Court. Fakt zerwania tych rozmów nie usprawiedliwia o.o. Marianów z braku dalszego poszukiwania innych rozwiązań, a w szczególności nawiązania rozmów z polskimi organizacjami, które nie chcąc ingerować pomiędzy oo. Marianami i Misją, nie występowały wcześniej z inicjatywą. To na oo. Marianach spoczywa obowiązek szukania sposobu zapewnienia trwałości Fawley Court jako ośrodka służącego Polakom. Księża Marianie powinni wytłumaczyć się przed społeczeństwem: czy i które organizacje i instytucje polskie poprosili o pomoc. Jakie kroki podjęli aby zapewnić by Fawley Court służyło polskiemu społeczeństwu. Ojciec Wojciech Jasiński MIC w swoim wystąpieniu, zamieszczonym w „Dzienniku Polskim” w dniu 12 stycznia 2009 roku, stwierdził iż ne-
„.....2. Wobec powyższego uprzejmie proszę o pisemną deklarację, z której będzie jasno wynikało, że zawiązany Komitet posiada: a. wymienionego z imienia i nazwiska przewodniczącego, który został przez Komitet uprawomocniony do dialogu z instytucjami z zewnątrz, b. osobowość prawną i finansową zdolną do zawierania umów c. instytucję nadrzędną, która zezwoliła na działalność Komitetu. 3.Proszę, aby na piśmie przedstawili nam Państwo Wasze „projekty edukacyjno-kulturalne oraz możliwości i warunki wykorzystania Fawley Court na te cele”, wraz z tytułem, programem, osobą prawną odpowiedzialną prawnie i finansowo za realizacje projektu itd.(prosiłem już o to w poprzednim liście). Możliwość zapoznania się z tym jest podstawowym warunkiem ewentualnego spotkania i dyskusji..” Na zebranie Komitetu, w dniu 17 czerwca, ojców Marianów reprezentowali ks. Andrzej Gowkielewicz MIC i obecny proboszcz parafii na Ealingu, ks. Paweł Nawalaniec MIC – powiernik fundacji księży Marianów – którzy poinformowali zebranych, że nie są upoważnieni do zabierania głosu w dyskusji – jedynie mogą
być biernymi słuchaczami. Pomimo tak nieprzychylnego nastawienia o.o. Marianów, Komitet zrobił wszystko aby zdążyć złożyć ofertę i wziąć udział w przetargu. Przetarg nie został ogłoszony w polskiej prasie ani przez o.o.Marianów, ani przez agencję nieruchomości. Komitet opracował plan zagospodarowania Fawley Court, jako placówki edukacyjno-kulturalnej wraz z ciągłością prowadzenia działalności duszpasterskiej. Projekt przewidywał stworzenie Centrum Edukacyjnego: 1.Zorganizowanie filii wyższej uczelni o profilu informatycznym, matematycznym i finansowym, z językiem wykładowym angielskim. List intencyjny Katedry Informatyki Stosowanej przy Politechnice Łódzkiej o gotowości przystąpienia do projektu został załączony do złożonej oo. Marianom oferty. WUKSW Warszawski Uniwersytet im. Kardynała Wyszyńskiego również był zainteresowany otworzeniem filii w FC. 2. Utworzenie szkoły średniej z internatem, zapewniającej wysoki poziom edukacyjny, umożliwiający uczniom kontynuacje rozpoczętej nauki w Polsce a jednocześnie doprowadzający do uznawanych egzaminów maturalnych w Wielkiej Brytanii. Komitet nawiązał kontakt ze Stowarzyszeniem Headmasters Conference, celem uzyskania profesjonalnej ekspertyzy i do-
radztwa w sprawach dotyczących szkolnictwa w Wielkiej Brytanii. 3.Utworzenie centrum metodycznego, wspierającego przygotowanie do zawodu nauczyciela w szkołach polskich znajdujących się poza granicami Polski. 4. Stworzenie centrum dwukulturowości. Dziś już niemal wszyscy jesteśmy naznaczeni dwu lub wielokulturowością, szczególnie Polacy poza krajem, których miejscem zamieszkania w ostatnich latach jest Wielka Brytania. Dlatego ważna jest praca formacyjna, potrzebna polskiej młodzieży i młodym Polakom, którzy przybyli na wyspę w liczbie dotąd niespotykanej. Na Wyspach Brytyjskich, od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej urodziło się 160 tys. dzieci, których rodzice mają polskie obywatelstwo. Fawley Court powinno stać się miejscem spotkań młodych Polaków z Europy a nawet z całego świata. Projekty Komitetu uzyskały aprobatę i przyrzeczenie wsparcia finansowego przez wicepremiera Grzegorza Schetynę, prezesa stowarzyszenia Wspólnota Polska – Macieja Płażyńskiego, w-ce marszałka Senatu – Krystynę Bochenek oraz obecną na zebraniu Komitetu, posła na sejm RP Joannę Fabisiak – członka komisji Edukacji w sejmie RP. Poseł Joanna Fabisiak przeprowadziła wstępne rozmowy z powyżej wymienionymi członkami Polskiego
|7
nowy czas | 23 stycznia 2009
czas na wyspie Rządu i Sejmu. Pisemne oświadczenia potwierdzające przeprowadzone rozmowy zostały dołączone do oferty. Przedstawiciele Komitetu poinformowali o planowanej sprzedaży Fawley Court Hierarchię Kościoła Rzymsko Katolickiego w Polsce prosząc o radę i pomoc. Przeprowadzone zostały również rozmowy z polskimi zgromadzeniami zakonnymi o możliwościach objęcia ośrodka opieką duszpasterską. Firma Mariott, która ogłosiła przetarg, podała ostateczną datę do składania ofert na dzień 27 czerwca do godziny 12. Komitet dostosował się do tego terminu i złożył ofertę dzierżawy gruntu i budynków, w wysokości 500.000 GBP rocznie – wycenioną przez ekspertów – z opcją wykupu po rozpoczęciu przedstawionej w ofercie działalności. Do oferty został dołączony szczegółowy opis proponowanej działalności, business plan oraz oświadczenie o gwarancjach bankowych w wypadku przyjęcia oferty. Przedstawiciele Komitetu również trzykrotnie odwiedzili Ojca Generała w Rzymie, próbując przekonać Go do zmiany decyzji o sprzedaży i zaakceptowanie dzierżawy. Podczas rozmów z o.o. Marianami Komitet zaproponował również współpracę w powyższych projektach. Propozycja jednoznacznie została odrzucona. 6 sierpnia 2008 roku firma Marriott przysłała lakoniczne zawiadomienie, jednozdaniowe, że oferta Komitetu została odrzucona. Bez podania powodów. Po wojnie na terenie Wielkiej Brytanii pozostało 150 tys. Polaków. Opiekun Polskiego Wychodźstwa, (w czasie wojny Biskup Polowy Wojska Polskiego) Arcybiskup Józef Gawlina, dostrzegając wielką potrzebę edukacji polskich dzieci, które znalazły się na terenie Wielkiej Brytanii, zlecił księdzu Stanisławowi Bełchowi, doświadczonemu w organizacji duszpasterstwa akademickiego i działalności wydawniczej, powołanie placówek edukacyjnych dla polskich dzieci. Ksiądz Stanisław Bełch w 1947 r. sprowadził Siostry Nazaretanki i pomógł w organizacji szkoły dla dziewcząt w Pitsford. Będąc w Ameryce w1948 r. ks.Stanisław Bełch przekonał prowincjała ojców Marianów ks. Józefa Łuniewskiego o potrzebie powołania szkoły dla chłopców. Ks. Bełch zwrócił się listownie z prośbą do Generała oo.Marianów w Rzymie i dostał zgodę. Ksiądz S. Bełch znał osobiście z czasów przedwojennych o. Józefa Jarzębowskiego, Marianina, z doświadczeniem nauczycielskim nabytym w przedwojennej szkole Marianów na Bielanach w Warszawie, wielkiego patriotę i głęboko wierzącego kapłana i zaproponował jego kandydaturę. Ojciec Józef Jarzębowski propozycję przyjął i podjął się zorganizowania szkoły. Powstaje szkoła dla chłopców w Hereford. Wkrótce budynki stają się za ciasne dla szybko rozwijającej się szkoły. Trzeba było poszukać nowej siedziby. Polska społeczność bardzo szczodrze wspiera podjęte wysiłki o.o. Marianów. Lotnicy Eugeniusz Łukasiński i Czesław Paluch informują ojca Józefa Jarzębowskiego, iż majątek w Fawley Court jest na sprzedaż. 7 października 1953 roku Fawley Court zostaje zakupiony za sumę 10 750 funtów. Budynki i park był w opłakanym stanie. Pieniądze na zakup częściowo wyłożyła prowincja amerykańska, do której należeli Marianie pracujący w Anglii, Polonia amerykańska, National Catholic Welfare Conference,
polskie organizacje działające w Wielkiej Brytanii i indywidualne osoby. Od 1943 r., z polecenia bp. Józefa Gawliny, ks. Rafał Elston-Gogoliński był odpowiedzialny za dystrybucję na terenie Wielkiej Brytanii środków materialnych, które pochodziły od Egzekutywy Komitetu Katolickich Biskupów Ameryki Północnej (NCWC) Marianie uzyskują kredyt bankowy w wysokości 6 tys. funtów. W jednym z apeli z 1953 r. do Polaków Księża Marianie między innymi piszą : Pracę rozpoczęliśmy z najskromniejszymi środkami jakie dostarczył nam przed trzema laty Opiekun Polskiego Wychodźstwa, J.E.Arcybiskup Józef Gawlina. Nie korzystamy z żadnej stałej pomocy jakiejkolwiek Instytucji Amerykańskiej czy Polskiej. Los Polskich Zakładów Mariańskich jest jedynie i wyłącznie uzależniony od stanowiska polskiej emigracji. Odpowiedziała emigracja polska. Zbierali wszyscy – parafie, organizacje, gazety, instytucje, koła różańcowe, tworzyły się komitety pomocy i towarzystwa przyjaciół Fawley Court pod przewodnictwem generałów Bolesława Ducha, Kazimierza Sosnkowskiego, Stanisława Maczka, Józefa Hallera, Władysława Andersa. Zgłaszały się firmy oraz osoby indywidualne, które ofiarowywały swój wolny czas poświęcając urlopy; na budowę, malowanie, sprzątanie i wszelkie prace konieczne do adaptacji budynków. Zwozili łóżka, biurka, co tylko mogło się przydać. 15 stycznia 1954 r. rozpoczęło działalność Kolegium Bożego Miłosierdzia Divine Mercy-College. Towarzystwo Przyjaciół Polskiego Gimnazjum Księży Marianów wystąpiło z apelem do Rodaków o sumę 6000 funtów. Dwa lata po otwarciu szkoły za cene 3000 funtów Komitet Pomocy Fawly Court dokupił 20 hektarów przylegającej ziemi i uczynił zapis w księdze wieczystej – iż ta ziemia może jedynie służyć edukacji polskich chłopców. Właśnie na tej ziemi zostają wybudowane nowe budynki szkolne, i znów Polska Emigracja pokrywa całkowity koszt budowy. Książę Stanisław Radziwiłł funduje kościół – w którego krypcie sam później spoczął. Ks. kardynał Stefan Wyszyński w orędziu Prymasa Polski na Zjazd Polaków w Fawley Court w 1968 r, dziękuje ks. kardynałowi Karolowi Wojtyle za pobłogosławienie ziemi pod kamień węgielny kościoła Św. Anny w Fawley Court. Komitet Doraźnej Pomocy oraz Towarzystwo Przyjaciół Fawley Court pokrywa koszty odbudowy pałacu po pożarze, dzięki zbiórkom i apelom. Ks. Józef Jarzębowski założył także w Fawley Court Muzeum Poloników i Bibliotekę. Dzięki wielkiemu zaufaniu jakim był darzony przez Polaków, Muzeum rozwinęło się do bardzo pokaźnych rozmiarów. Polacy przekazywali swe najcenniejsze pamiątki wierząc, że oddają je w zaufane ręce. Przybywały księgozbiory, portrety królów polskich, sztychy, mapy, kolekcja szabli polskich i wiele innych bezcennych eksponatów. Polscy kolekcjonerzy zbierali po całym świecie cenne pamiątki dla Muzeum i Biblioteki. Obecnie i Muzeum i Biblioteka przewiezione zostały do Ojców Marianów w Licheniu. Bez dyskusji. Czy Emigracja, która to Muzeum stworzyła wyraziła na to zgodę??? Muzeum zainicjowane przez o. J. Jarzębowskiego jest niewątpliwie częścią Polskiego Dziedzictwa Narodowego Emigracji Niepodległościowej. Tuż obok kościoła znajduje się grób założyciela Kolegium Bożego Miłosierdzia ks. Józefa Jarzębowskiego. To on wywiózł z Wilna w czasie woj-
ny traktat o Miłosierdziu Bożym bł. Michała Sopocki – spowiednika św. siostry Faustyny. W 1986 roku o.o. Marianie zamknęli szkołę – w trakcie roku szkolnego. Rodzice zostali powiadomieni na dwa tygodnie przed końcem drugiego semestru, że po feriach Wielkanocnych szkoła nie wznawia działalności. Apel o utrzymanie szkoły podpisały wszystkie organizacje emigracyjne z ks. biskupem Szczepanem Wesołym na czele. Z inicjatywy rodziców, nauczycieli i działaczy emigracyjnych została założona Divine Mercy Educational Trust, fundacja mająca na celu reaktywowanie szkoły. W krótkim czasie zebrała prawie 100 kandydatów z polskich rodzin. Ówczesny minister edukacji John Gummer obiecał pomoc. Również angielska lokalna społeczność ofiarowała swą pomoc, między innymi: RT Hon Gorgina Stonor i Lady Hampledon. Pomimo tych wszystkich wysiłków Marianie pozostali nieugięci. Ks. Antoni Papużyński i ks. Paweł Socha zaczęli szerzyć kult Miłosierdzia Bożego w Fawley Court. Kult, który był tak drogi ks. Józefowi Jarzębowkiemu. Budynki szkolne zostały zaadaptowane i powstał Dom Pielgrzyma im. Jana Pawła II. Kościół w którym znajduje się łaskami słynący obraz Jezusa Miłosiernego staje się Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Na ścianach kościoła pojawiają się tabliczki wotywne,w podzięce za otrzymane łaski. Na jednej z nich wygrawerowano : „Dziękuję Miłosierdziu Bożemu za uratowanie Fawley Court .Z.O.” Umieściła ją Zofia Orłowską po zamknięciu szkoły – wybitny pedagog. Pani Orłowska, która przyjechała z Meksyku wraz z ojcem Józefem Jarzębowskim, piastowała swoje stanowisko do końca inicjując między innymi apel o zachowanie szkoły do Ojca Świętego Jana Pawła. Przy kościele powstaje kolumbarium. Z Fawley Court dotychczas korzystają polskie organizacje, harcerze, szkoły sobotnie, parafie, grupy modlitewne. Polacy wynajmują sale na uroczystości rodzinne, bankiety, bale. Odbywają sie stałe rekolekcje dla księży oraz kursy wiedzy religijnej. Są tam organizowane Swięta Bożego Narodzenia oraz Święta Wielkanocne z polskimi tradycjami. O.o.Marianie podjęli decyzję o sprzedaży Fawley Court za cenę 22 milionów funtów, uważając, iż są jedynymi prawowitymi właścicielami majątku. Majątku, który całkowicie zakupili, odrestaurowali i rozbudowali Polacy, polskie organizacje i ich angielscy przyjaciele nie tylko z Anglii ale i z Ameryki, a także organizacje i instytucje angielskie i amerykańskie, chcąc tym samym dać wyraz wdzięczności Polakom za ich heroiczną postawę w II wojnie światowej. Fakt, iż to Marianie zaciągnęli pożyczkę zastawiając Fawley Court w banku nie zaprzecza powyższemu, bo to Polska Emigracja, polskie organizacje i instytucje oraz osoby prywatne spłacały tę pożyczkę, odrestaurowały rozbudowały i utrzymywały poprzez organizowanie apeli, koncertów, bali, loterii fantowych i wszelakiej innej formy zbierania funduszy. Komitet złożył ofertę dzierżawy z opcją kupna Fawley Court, celem ugodowego załatwienia sprawy. Niemniej jednak uważamy, że wkład Polaków w kupno i utrzymanie FC uzasadnia twierdzenie, że to polskie społeczeństwo emigracyjne jest prawowitym właścicielem Fawley Court. Ono to powierzyło oo. Marianom majątek, który miał służyć młodemu pokoleniu Polaków i Marianie są jedynie powiernikami tegoż majątku. Dlatego też zapisany został warunek darowizny w księdze wieczystej, iż zakupiona ziemia może być tylko używana dla celów edukacyjnych dla polskich chłopców. Ojcowie Marianie, o ile nie znajdują dość sił w
swym Zgromadzeniu na prowadzenie tego ośrodka duszpasterskiego, powinni przekazać go Polskiej Misji Katolickiej, bądź innemu zgromadzeniu zakonnemu w porozumieniu z Konferencją Episkopatu Polski, czy też organizacji, która podjęła by trud by dalej służył celom, przyświecającym ofiarodawcom, których dary i wysiłki pozwoliły na powstanie i funkcjonowanie FC przez 55 lat. . Nie negujemy wielkiego trudu i wysiłku jaki Ojcowie Marianie włożyli w utrzymanie Fawley Court, doceniamy, dziękujemy. Hasło oo. Marianów brzmi:” Dla Chrystusa i Kościoła”, a służba Chrystusowi to służba człowiekowi. Tak liczna obecnie młoda polska emigracja potrzebuje właśnie teraz duchowego przywództwa oraz miejsca z którego mogła by być dumna i w którym czułaby się jak na swoim kawałku Polski. A te warunki spełnia Fawley Court. I to nie emocje, ale świadomość tej właśnie potrzeby powoduje reakcje Polaków. To nie emocje, tylko poszukiwanie prawdy, a postawa ojców Marianów może być poczytana za wyraz lekceważenia i całkowitego braku szacunku dla społeczeństwa. O fakcie sprzedaży Polacy dowiedzieli się z prasy brytyjskiej. Dzięki Emigracji Niepodległościowej nasza ponad 1000 letnia kultura polska wyszła na Zachód, tu pozostała i znalazła tu godne miejsce. Wierzymy, że nowa emigracja miejsce to umocni pogłębi i rozszerzy. Dlatego też nie należy tego dziedzictwa sprzedawać, rozpraszać, wywozić muzea i biblioteki do różnych, nie wszystkim znanych miejsc. Dlatego zwracamy się do Wielebnego Ojca Generała z prośbą o pokierowanie sprawami ośrodka Fawley Court, tak by pozostał on nadal miejscem służącym polskiej kulturze i przekazywaniu Polskiego Dziedzictwa Narodowego następnym pokoleniom Polaków. In Christo
Dr Bożena Laskiewicz Przewodnicząca Andrzej Zakrzewski Sekretarz Julitta Nazdrowicz-Woodley Wiceprzewodnicząca Komitet Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court w skład którego wchodzą: Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii Stowarzyszenie Polskich Kombatantów w Wielkiej Brytanii. Instytut Polski Akcji Katolickiej Polski Uniwersytet na Obczyźnie Polska Macierz Szkolna Związek Harcerstwa Polskiego Stowarzyszenie Techników Polskich Jumbulance Polski Ośrodek Społeczno Kulturalny Zjednoczenie Polek na Emigracji Towarzystwo Pomocy Polakom na Wschodzie Koło AK Londyn Stowarzyszenie Poland Street Polonia Nottingham
P.S. Dodatkowa prośba Komitetu. Ponieważ czas naglił nie zdążyliśmy się skontaktować się ze wszystkimi organizacjami. Mamy jednak nadzieję, że po przeczytaniu tekstu pozostałe organizacje dołączą do tego dzieła.
8|
23 stycznia 2009 | nowy czas
czas na wyspie
Polski Uniwersytet na ObczyĹşnie zaprasza na Sympozjum:
Polski wkĹ‚ad w naukÄ™ i kulturÄ™ brytyjskÄ… ktĂłre odbÄ™dzie siÄ™ 31 stycznia w godz. 9.45 – 17.30 Jazz Cafe, POSK 238-246 King Street, London W6 0RF WSTĘP WOLNY W sympozjum wezmÄ… udziaĹ‚: Damian Falkowski (Polscy prawnicy w Wielkiej Brytanii); StanisĹ‚aw Srebro (WkĹ‚ad socjologĂłw w naukÄ™ brytyjskÄ… – Zygmunt Bauman); Halina Taborska (Polskie szkoĹ‚y architektury w Wielkiej Brytanii; WĹ‚odzimierz Bronic-Czerechowski (WkĹ‚ad architektĂłw polskich do postÄ™pu urbanistyki i architektury w Wielkiej Brytanii); StanisĹ‚aw Portalski (WkĹ‚ad inĹźynierĂłw polskich w naukÄ™ i technikÄ™ brytyjskÄ…), Richard Butterwick (Jerzy Lukowski i Hubert Zawadzki: wkĹ‚ad dwĂłch historykĂłw polskiego pochodzenia w naukÄ™ i oĹ›wiatÄ™ brytyjskÄ…); Nina Taylor-Terlecka (Literatura polska w Wielkiej Brytanii); Alicja Moskalowa (Angielskie powieĹ›ci Jerzego Pietrkiewicza); Michael Fleming (Leszek KoĹ‚akowski on Marxism and Religion); Joanna PyĹ‚at (WkĹ‚ad najmĹ‚odszej emigracji w kulturÄ™ brytyjskÄ…)
Wieprzowina z Mazur
Blue Monday
Polskie farmy, angielskie prawo, amerykańscy producenci
Najbardziej depresyjny dzień w roku przypadł tym razem na 19 stycznia. Termin Blue Monday zawdzięczamy Cliffowi Arnallowi, brytyjskiemu psychologowi, który korzystając ze wzoru matematycznego wyznaczył go na poniedziałek w ostatnim pełnym tygodniu stycznia. Arnall w swoim wzorze uwzględnił czynniki, o których raczej wolelibyśmy nie myśleć. Krótki dzień, mało słońca, przygnębiająca aura, niespełnione noworoczne postanowienia. Niezapłacone poświąteczne rachunki oraz dodatkowe kłopoty finansowe wynikające teraz z coraz bardziej rozwijającego się kryzysu. To wszystko dało się we znaki zapewne kaşdemu, a i tak wielu z nas mogłoby znaleźć jeszcze kilka innych, równie „atrakcyjnych�, powodów do narzekania. Szacuje się, şe powyşsze czynniki w połączeniu z nagłą, często udawaną chorobą, zatrzymały w domu kilka milionów pracowników, co w połączeniu ze spowodowanymi przez to stratami finansowymi firm uczyniło Blue Monday jeszcze bardziej blue. Jedną z niewielu osób, którą w tym roku Blue Monday z pewnością nie dotknąl jest Barack Obama. Przygotowania do zaprzysięşenia oraz rekordowe tłumy wielbicieli zapewne skutecznie odciągnęły jego uwagę od jakichkolwiek depresyjnych myśli. (mr)
Jak podaje dziennik „Daily Mail� około 60 proc. wieprzowiny dostępnej na brytyjskim rynku wcale nie pochodzi z rodzimej hodowli, lecz z innych państw Unii Europejskiej. Jest to wynikiem działań rządowych sprzed dziesięciu lat, kiedy to po skandalicznych historiach , jakie dziennikarze odkryli na brytyjskich farmach, ściśle określono warunki, w jakich zwierzęta mają być hodowane. Problem polega na tym, şe ta legislacja obejmuje tylko Wielką Brytanię, w wyniku czego tutejsze supermarkety zaczęły skupywać o wiele tańsze mięso z Europy. Według angielskiego prawa, jeśli mięso jest przetwarzane i pakowane na Wyspie, moşe być sprzedawane pod brytyjską etykietą. Dlatego konsumenci często nie zdają sobie sprawy, şe tak naprawdę kupują wieprzowinę pochodzącą z Danii, Holandii, Niemiec i innych państw Unii Europejskiej, w tym takşe z Polski. „Daily Mail� (17.01.09) opublikował artykuł o budzącym oburzenie traktowaniu świń na mazurskich farmach w okolicach Kętrzyna, Ełku i Gołdapi. Zwierzęta, zamknięte w małych zatłoczonych pomieszczeniach są hodowane na skalę przemysłową. W Ełku na
przykład podczas jednej zmiany moşna ubić około 6 tys. sztuk. W wyniku okrutnego traktowania tych zwierząt, wskaźniki śmiertelności wśród zwierząt wahają się od 1proc. na farmie w okolicach Gołdapi do ponad 12 proc. w hodowli koło Kętrzyna. W Wielkiej Brytanii wskaźniki te są o 50 proc. nişsze. Przedstawiciel The British Pig Executive powiedział, şe 70 proc. importowanej wieprzowiny nie spełnia brytyjskich standardów. Paradoksem jednak jest to, şe właścicielem wyşej wymienionych farm świń wcale nie są Polacy, lecz amerykańska firma Smithfield, która jest największym dystrybutorem wieprzowiny na świecie. Kontroluje ona takie popularne marki jak Morliny w Polsce czy PEK w Wielkiej Brytanii. – Polska wykorzystywana jest przez wielkie zagraniczne firmy, by uniknąć przestrzegania brytyjskich, wyşszych standardów ochrony zwierząt – powiedział Marek Kryda, dyrektor Instytutu Ochrony Zwierząt. Podkreślił teş, şe nie jest to korzystne ani dla Wielkiej Brytanii, ani dla hodowanych zwierząt czy środowiska.
Ewa Ĺťabicka
Â&#x2021; %( =3 JZDU ,(&=(Ä&#x2019; DQWX MH EH 67:2 ° Â&#x2021; 6= ]SLHF : <%. ]HÄ&#x201C;V LDU\JRG 2 ]Ă RWy Ä&#x153; QR WZR Z ZNRZ Ăş ° 0R SĂ DW Ä?Ăť VLHFL H Z F ÄŠHV] Z 0RQ LÄ&#x201E; \ =$'= VĂ D JX ]D H\*U DP OHGZ Ăť SLHQLÄ&#x201E; : LH 2 G ]H QD %(= 24 g Ä&#x2019; 32 o N d D 3Ă&#x;$7 z ÄŠGH N ' RQWR 1$ ,1 180(5 in** )2/, $%< =$5( 1$
-675 2:$ Ăş 6,Ä&#x2C6; -8Ĩ '=,Ä&#x153;
0080 0 89 71 8 971
www .mon Â&#x2039; ey 0
gram .com
RQH\ *UDP :V ]HONLH SUDZ D ]DV WU]HÄŠ RQH
'RVWÄ&#x2030;SQD Z
2UD] Z NDÄŠG\P PLHMVFX JG]LH ]REDF]\V] ]QDN 0RQH\*UDP
2SĂ DWD Z Z\VRNRÄ?FL Â&#x2026; RERZLÄ&#x201E;]XMH ]D SU]HND]\ Z\NRQDQH QD REV]DU]H /RQG\QX ° Z JUDQLFDFK REZRGQLF\ 0 2SĂ DWD ]D SU]HND]\ VSR]D WHJR REV]DUX Z\QRVL Â&#x2026; 'RGDWNRZR GR RSĂ DW\ ]D SU]HND] ]DVWRVRZDQ\ ]RVWDQLH NXUV Z\PLDQ\ ZDOXW 0RQH\*UDP OXE MHJR DJHQWyZ =JRGQLH ] SURFHGXUDPL L SU]HSLVDPL EDQNX SU]\PXMÄ&#x201E;FHJR SU]HND]
CTA PRE PL A3 L
|9
nowy czas | 23 stycznia 2009
czas na wyspie
Sprawdź, czy Cię to zaciekawi! Ciekawi mnie, co by się musiało stać, abyś dotarł do końca tego artykułu. Zastanawiam się, z jakiego powodu coraz bardziej wciągasz się i wciągasz w litery…, słowa… i całe zdania, które widzisz przed sobą… A może to czysta ciekawość, co nowego, co intrygującego ukryłam w dalszej części artykułu??? Ciekawość bowiem to taki stan umysłu, który pobudza nas do działania. Stymuluje nasze kolejno podejmowane decyzje. To właśnie z ciekawości jedni z niecierpliwością czekają na następny odcinek swojej ulubionej historii, serialu czy książki, a inni umawiają się na ekscytującą randkę w ciemno. Z ciekawości możesz także sięgać po nową – nawet nie do końca jeszcze przez Ciebie rozpoznaną – wiedzę…, temat…, umiejętności… Bo to jest tak jak z wyczekiwaną niespodzianką, która kusi opakowana w pudełko z lśniącą kokardką. To jest tak, jak z prezentem, kiedy jeszcze nie wiesz, co to jest. To właśnie ciekawość powoduje, że czasami z wypiekami na twarzy, czasami z rosnącym uczuciem podekscytowania odczuwalnym nawet jako fala gorąca zalewająca Twoje ciało, czekasz na rozwiązanie
albo sam sięgasz po nieznane, by przekonać się jakby to było… Jak by to było być prawdziwie i mile zaskoczonym. Jakby to było wykrzyczeć głośno wow!, doświadczając zupełnie nowej jakości, nowej propozycji. Tym bardziej że Twoja ciekawość „kupowana jest” coraz częściej w bardzo atrakcyjnej formie. Intrygujące, dynamiczne zapowiedzi hitów kinowych, tajemnicze hasła reklamowe – to najprostsze przykłady. Kiedy siedzisz przed wielkim ekranem, oglądasz wartką akcję i nagle… w najmniej oczekiwanym momencie… STOP! A Ty chcesz wiedzieć już teraz, jak skończy się ta niesamowita historia. Lub kiedy mijasz intrygujący plakat i aż cofasz się, robisz kilka kroków do tyłu, żeby próbować rozwiązywać zagadkę. Posłuchaj! Obejrzyj! Sprawdź! Korzystaj! Jak bardzo zaintrygowały Cię te hasła? Czy wiesz już, jak ciekawą propozycję znajdziesz w Polskim Ośrodku Społeczo-Kulturalnym przy King Street w Londynie? Co mogłoby pobudzić Twoją ciekawość, byś osobiście zaangażował się i skorzystał z wyjątkowej okazji?
af fordable
homes NOWE DOMY W OFERCIE PART BUY - PART RENT
Sprawdź, jak szybko przekona cię fakt, iż będziesz uczestniczyć w zupełnie nowym wydarzeniu w POSK-u w Londynie… A jak bardzo zwrócisz uwagę na zapowiedź, że to Ty będziesz w centrum uwagi, że to z Twoim zdaniem będą liczyć się organizatorzy spotkania, którzy z przyjemnością będą słuchać właśnie Ciebie… Możesz odłożyć na bok dotychczasowe wyobrażenia i doświadczenia związane z działaniem POSK-u i jednocześnie z ciekawością skorzystać z darmowego zaproszenia. Możesz jeszcze przez chwilę się zastanawiać i jednocześnie wysłać maila, by zapisać się na listę gości. Z prawdziwą ciekawością poznam Twoją opinię i – jako doradca ds. budowania wizerunku – ja również mam coś szalenie interesującego dla Ciebie…, lecz niech to na razie pozostanie tajemnicą... Sama się zastanawiam, co najbardziej wzbudzi Twoje zainteresowanie podczas tego bardzo nowatorskiego spotkania w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym. Do zobaczenie zatem: 24 stycznia! Dorota Iwankiewicz doradca ds. budowania wizerunku kontakt@warsztatcopy.com
Enfield
North London
On the Green
Hatfield
Welwyn & Hatfield
The Forum
Two bedroom apartments available to people living or working in London Minimum income required to buy here is from £20,822 a year
Muswell Hill
North London
Hackney
Coppetts Wood (Phase 1)
One and two bedroom apartments available to local residents of Welwyn and Hatfield Minimum income required to buy here is from £20,515 a year
East London
Cordwainer House
4 x three bedroom houses available to residents of Haringey Minimum income required to buy a new home here is from £39,398 (single) or £42,505 (joint) a year
A selection of one, two and three bedroom apartments available from January 2009 Minimum income required to buy a new home here is from £23,686 a year
HURRY! 50% RESERVED Available NOW! Brent
West London
Available NOW! Brent
West London
Available NOW! Southwark
South East London
Available NOW! London & Home counties
Image is of similar MHO development
The Kingsbury
Inspiration
1 x one bedroom apartment available to Brent residents Minimum income required to buy here is from £21,993 a year
Selection of one and two bedroom apartments available to people who live and work in Brent and London Key Workers Minimum income required to buy here is from £20,961 a year
Only one remaining!
Last few remaining!
McKenzie Court Two bedroom apartment available to Southeast sub-region and Southwark residents Minimum income required to buy here is £25,784 a year
Resales We also have a range of affordable resale homes on offer across London and Home counties Houses and 1 & 2 bedroom apartments available
Only one remaining!
For more information on these new homes call our sales team on 0845 230 4422 or email mhosales@mht.co.uk quoting ‘The Polish Weekly’ Images are indicative only and may show a similar MHO development. Metropolitan Home Ownership is a trading name of Metropolitan Housing Trust Limited. Metropolitan Housing Trust is charitable, registered under the Industrial & Provident Societies Act 1965, No: 16337R and registered with the Housing Corporation, No: LO726 Consumer Credit Licence No: 557055. *Terms & conditions apply. Details correct at time of print January 2009.
Available NOW!
10|
23 stycznia 2009 | nowy czas
polska
tydzień w kraju Prezydent Lech Kaczyński skrytykował Unię Europejską za niedostateczne poparcie udzielone Ukrainie w gazowym sporze. Premier Litwy Kubilus rozmawiał w Warszawie z prezydentem, premierem i marszałkiem Senatu. Tematy dotyczyły energetyki, kryzysu gazowego i sytuacji Polaków na Litwie. Nowym szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego został Aleksander Szczygło, który zastąpił Władysława Stasiaka, który został wiceszefem kancelarii prezydenta. Sondaż dotyczący walki z korupcją przyznaje prymat rządowi Jarosława Kaczyńskiego. Taką opinię o jego ekipie wyraża 34 proc. 27 proc. twierdzi, że z korupcją najlepiej walczy premier Donald Tusk, a 7 proc. stawia na Leszka Millera. Reszta nie ma w tym temacie wyrobionego zdania. W sondażch wygrywa Platforma, którą popiera 44 proc. Polaków, drugi jest PiS ze słabym wynikiem 17 proc. SLD może liczyć na 7 proc., PSL na 5 proc. Senat podzielił 55 mln zł pomocy dla Polaków z zagranicy. 24,5 mln pójdzie na „oświatę”, 10,1 mln wesprze polonijne organizacje, 9 mln zostanie przeznaczone na „kulturę”, 2,4 na „postawy obywatelskie”, 7,3 na media, a 1,9 mln na pomoc charytatywną i socjalną. W Szczecinie CBA rozplątuje tzw. aferę mieszkaniową. Lokalni politycy, w tym obecny prezydent miasta Piotr Krzystek, wykupywali za bezcen przydzielane im mieszkania komunalne. Afera dotknie przede wszystkim polityków SLD i PO. Odszczepieniec z Platformy, b. prezydent Warszawy, a obecnie europoseł Paweł Piskorski chce „przejąć” dawne Stronnictwo Demokratyczne. Partia ta ma nadal zachowane struktury i pieniądze, a wybory do europarlamentu coraz bliżej. W tej samej sprawie przebywał w Polsce irlandzki milioner i eurosceptyk Dedan Ganley. Efektem tej wizyty jest wniosek o rejestrację nowej partii Libertas. Nie wejdą jednak do niej środowiska narodowe, którym nie podoba się „internacjonalizm” Ganleya, a także fakt, że we władzach mają się znaleźć ludzie pokroju dawnego posła Samoobrony Mateusza Piskorskiego. Listę SLD w wyborach do PE ma otwierać Włodzimierz Cimoszewicz. Bruksela spodobała się także Zbigniewowi Ziobrze, który ma trafić na listę PiS. Kampanię SLD ma poprowadzić francsuki spec od wizerunku Jacques Seguela. Wybory parlamentarne miałyby się odbyć wiosną 2011 roku. Chodzi o to, żeby ich termin nie kolidował z objęciem prezydencji unijnej przez Warszawę.
Kryzys wkroczył do Polski Ciąg dalszy ze str. 1 Pamiętajmy, że ostatnie lata rozwoju i inwestycji publicznych (a trzeba przyznać, że w wielu przypadkach imponujących i pożytecznych) to zasługa naszego przystąpienia do Unii Europejskiej i korzystania z licznych programów pomocowych. Ostatni rok należy do szczególnie korzystnych, bo na lata 2007-2013 przypada Polsce najwięcej w historii pieniędzy z unijnej puli. Drugiego takiego okresu nie należy się spodziewać. Rządzącym, w ramach łagodzenia skutków kryzysu i przeciwstawiania się mu pozostaje więc podejmowanie mniej spektakularnych działań, w dodatku dotyczących planowania. A więc korekty prognoz dotyczących wzrostu gospodarczego, prognozy zadłużenia, zysków, dochodów z podatków PIT i CIT, itd. Tu więc kłania się umiejętne stworzenie budżetu, z czym przy zaciętej opozycji – bez względu na to, czy byłaby ona z prawej czy lewej strony – jest dość ciężko. Inna sprawa, to zmieniająca się jak w kalejdoskopie sytuacja w polskiej gospodarce. Dzisiaj wiele z obowiązujących pod koniec roku wskaźników jest już nieaktualnych. Jak wspomnieliśmy, pod koniec grudnia lista przedsiębiorstw oznajmiających możliwość przeprowadzenia zwolnień była niewielka. Po Nowym Roku liczba ta z dnia na dzień rośnie.
KTO ZWALNIA? Telekomunikacja Polska S.A., największy w Polsce operator telefonii stacjonarnej, największy dostawca Internetu i operator telefonii komórkowej zapowiedział zwolnienie w całej Polsce ponad 2 tys. pracowników. Z pracą w TP S.A. ma się pożegnać dokładnie 2.300 osób. To bardzo dużo biorąc pod uwagę tylko jedną firmę. Z kolei potentat sektora bankowego, PKO BP zapowiedział zwolnienie 1,7 tys. osób. Ponadto zwalniają towarzystwa emerytalne, banki komercyjne, szczególnie te trudniące się udzielaniem szybkich pożyczek i kredytów. Zwalniają ludzi firmy telekomunikacyjne, zwolnienia planowane są w branży motoryzacyjnej, która chyba najbardziej i najwcześniej odczuła kryzys finansowy. Gdy spadło zapotrzebowanie na nowe samochody, spadło również zapotrzebowanie na części do nich. W Polsce, co należy podkreślić, powstały niemal setki zakładów produkujących podzespoły dla znanych na świecie koncernów samochodowych. W powiecie nowosolskim (woj. lubuskie) na bruk trafi kilkaset osób. Podobnie w powiecie krośnieńskim na Podkarpaciu. Jeszcze do niedawna jeden z najlepiej rozwijających się regionów w kraju, dzisiaj nie wie co ze sobą zrobić. Tamtejsza huta szkła zwalnia ludzi, producenci części samochodowych także zwalniają. Trudna sytuacja panuje w mazowieckiem. Liczba planowanych zwolnień w Warszawie i okolicach wzrosła do 56 firm, które łącznie zamierzają się rozstać z ponad 12 tys. pracowników. Dla stolicy to będzie problem. Zachodnia Polska w jakiś sposób,
najpewniej czarnorynkowy, poradzi sobie wykorzystując bliskość Niemiec i uwielbienie mieszkańców tego kraju dla taniej siły roboczej. Biorąc pod uwagę przewagę euro nad złotym, pracujący na czarno Polacy, w jakiś sposób dadzą sobie radę u nas w kraju. O ile inflacja nie zacznie szaleńczo pędzić w górę. Problem ma również południe kraju. W krakowskim Wojewódzkim Urzędzie Pracy chęć zwolnienia blisko tysiąca pracowników zgłosiła Huta im. Tadeusza Sendzimira. Huta jest od pewnego czasu własnością stalowego koncernu europejskiego, Arcelor Mittal. Ten już wprowadził ograniczenia zatrudnienia we wschodnich Niemczech, gdzie posiada jedną z największych hut w całym kraju. Arcelor już w ubiegłym roku wprowadzał ograniczenie produkcji i posyłał ludzi na przymusowe urlopy. Dzisiaj ich zwalnia. Zwalnia też jeden z największych polskich producentów kabli – Tele-Fonika. Zakład planuje wyrzucenie z pracy 900 osób. Stracą więc zatrudnienie pracownicy w oddziałach bydgoskim, szczecińskim, krakowskim i myślenickim. W Dolnośląskiem zwalniać będzie 91 zakładów, łącznie 3,6 tys. osób. Na Pomorzu z pracą żegnać się będzie – wg ostatnich danych – ok. tysiąc osób. W Stoczni Gdynia, której nie uwzględniono
w tym zestawieniu z pracy ma odejść – korzystając z programu dobrowolnych odejść – 5,2 tys. osób. To wszyscy pracownicy stoczni. Dane spływające z wojewódzkich urzędów pracy są niepokojące, są wręcz tragiczne. Wynika z nich, że jeszcze w tym roku pracę może stracić blisko 700 tys. osób(!)
KRYZYS W MIASTACH – Kryzys najbardziej uderzy w największe miasta: Warszawę, Kraków, Wrocław i Poznań – mówi ekonomista z Business Center Club, Stanisław Gomułka. Jak tłumaczy, tam znajduje się największa koncentracja zakładów pracy. Dostanie się również regionom najuboższym, które do dzisiaj nie zdołały dźwignąć się po okresie transformacji, albo właśnie na nim straciły, gdy upadały państwowe molochy zatrudniające setki tysięcy osób. – Problem dotyczy regionów o najwyższej stopie bezrobocia – dodał Gomułka. Dzisiaj nie można już mówić, że Polska w swej niezmierzonej doskonałości gospodarczej udowodni innym krajom Unii Europejskiej, że z kryzysem można sobie poradzić. Bo jak dzisiaj powiedzieć zwalnianym pracownikom, że wszystko będzie dobrze, że kryzys jest przejściowy, a Polska sobie z nim radzi. W momencie gdy
tracimy pracę, nie obchodzą nas wskaźniki makroekonomii. Co robić? – Rząd powinien postawić na prace interwencyjne, zwiększyć zakres robót publicznych realizowanych przez samorządy – zgłosił propozycję ratunku jeden z liderów SLD, Wojciech Olejniczak. Owszem, pomysł zasługuje na częściową akceptację, ale z pewnością nie można go traktować jako leku na całe zło. – Prace interwencyjne nie są złym pomysłem. Realizujemy je w naszym mieście od ośmiu lat. Problem jednak w tym, że wydajność tych programów jest niewielka. Kiedyś sięgała 8-16 proc. – mówi pracownik jednego z powiatowych urzędów pracy, zastrzegający sobie anonimowość. – No przecież nie mogę powiedzieć, że pomysł jest skazany na niepowodzenie. Nie w obliczu kryzysu – dodał. Pozostaje tylko żywić nadzieję, że kryzys w jakiś cudowny sposób złagodnieje, nie będzie tak straszny i nie będzie długotrwały. W przeciwnym razie, dla Polski jedynym ratunkiem będą środki z Unii Europejskiej. Ale dla ich wykorzystania zawsze potrzebny jest jeszcze jakiś wkład własny. Gdy go zabraknie, i unia nie pomoże.
7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH
Przemysław Kobus
6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\
3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX
0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ
MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob
|11
nowy czas | 23 stycznia 2009
polska
Dymisje po samobójstwie Lawina dymisji w gabinecie Donalda Tuska na życzenie… Donalda Tuska. Stanowisko stracił minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, pracę stracili wiceministrowie, poleciały głowy w służbie więziennej. To pokłosie samobójstwa Roberta Pazika, skazanego na dożywocie za uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika w 2001 roku. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że mamy do czynienia z trzecim samobójstwem skazanych w tej sprawie. Do dzisiaj też nie do końca wyjaśniono dość swobodne podejście policjantów i prokuratorów do kwestii poszukiwań porwanego. Pojawiają się domysły, że Pazik nie zginął z własnej woli, ale miał milczeć. Premier Donald Tusk, na drugi dzień po znalezieniu w celi martwego Roberta Pazika, podjął zdecydowane działania zmierzające do usunięcia z eksponowanych stanowisk tych, którzy w jakikolwiek sposób ponoszą odpowiedzialność za zaistniałe zdarzenia. Tusk zdymisjonował ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego, jego zastępcę Mariana Cichosza (ten nie przyznaje się do żad-
nej winy), prokuratora krajowego Marka Staszaka, szefa Służby Więziennej Jacka Pomiankiewicza. – Inaczej niż przez te lata, które minęły od porwania Krzysztofa Olewnika, nie zamierzam tolerować żadnych zaniechań – mówił na konferencji prasowej zirytowany całą sytuacją premier. Premier opowiedział się również za powołaniem sejmowej komisji śledczej, która miałaby zbadać dokładnie wszystkie zaniechania i winnych tych zaniechań, którzy w toku śledztwa i poszukiwań porwanego Olewnika nie przykładali się zbyt sumiennie do swoich obowiązków. Przypomnijmy, że rodzina zamordowanego Krzysztofa traktowana była nawet jako grupa wyłudzaczy, którzy mieli informować o fikcyjnym porwaniu. Olewnik został porwany w 2001 roku. W 2003 roku przestępcy otrzymali od rodziny 300 tys. euro okupu. Pomimo przekazania pieniędzy, chłopak został zamordowany. Dzisiaj nie wiadomo jeszcze, kto zastapi zdymisjonowanego ministra sprawiedliwości, chętnych na objęcie tego stanowiska nie ma. (pk)
PolityKa
sojusz PolsKo-ameryKańsKi
Barack Obama a sprawa polska okończenie sprawy tarczy antyrakietowej, przyjaźń i zniesienie wiz – to lista życzeń polskiego prezydenta kierowana do nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Baracka Obamy. W tej chwili nie wiadomo, jaki będzie odzew na te postulaty, bo do dzisiaj nieznany jest jakikolwiek termin spotkania Lecha Kaczyńskiego z 44. prezydentem USA. Zaraz po zaprzysiężeniu Obama otrzymał listy gratulacyjne od polskiego prezydenta i premiera. W liście Lech Kaczyński napisał m.in.: „Polska przywiązuje wielkie znaczenie do rozwijania przyjacielskich relacji ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki”. Kaczyński wyraził też nadzieję, na owocną współpracę z USA pod rządami nowego prezydenta. Prezydencki minister Michał Kamiński, który wypowiadał się w imieniu głowy państwa, przyznał, że Lechowi Kaczyńskiemu zależy na zakończeniu sprawy tarczy antyrakietowej. Mamy już podpisaną umowę ze Stanami Zjed-
D
noczonymi, ale od tego momentu do dzisiaj niewiele się wydarzyło, a dokładnie nic. Dalej nie wiadomo, jak ma wyglądać umowa offsetowa, nie wiadomo, czy i jakie inwestycje zamierzają poczynić Amerykanie w Polsce w związku z budową wyrzutni rakiet dalekiego zasięgu stanowiących element tarczy antyrakietowej. Radar tej instalacji ma zostać zlokalizowany w Czechach. Z tym państwem USA już też podpisały umowę. Problem jednak w tym, że administracja nowego prezydenta zdaje się nie być skora do inwestowania w militarne przedsięwzięcia, w dodatku grożące wzrostem napięć z przeciwnikami tej inwestycji, w tym przypadku z Rosją. Prezydent liczy również na zakończenie sprawy wiz dla polskich obywateli udających się do Stanów Zjednoczonych. Lech Kaczyński wyraził nadzieję, że za rządów prezydenta Obamy ten przykry dla nas wymóg zostanie zniesiony.
Przemysław Kobus
tydzień w kraju Janusz Palikot nie jest już szefem sejmowej komisji „Przyjazne Państwo”. Palikot po ostatnich wypowiedział został de facto zmuszony przez partyjnych kolegów do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Z komisji jednak poseł Palikot nie ewakuował się ostatecznie. Został jej… wiceprzewodniczącym. Prasa pisze o trudnościach politologa Marka Migalskiego (Uniwersytet Śląski) w zrobieniu habilitacji. Środowiska uniwersyteckie utrudniają mu pracę, ponieważ zbyt mocno opowiadał się za lustracją profesorów. W kraju powstała firma „Wersja”, która podpowiada oskarżonym o kłamstwo lustracyjne jak zminimalizować jego skutki i „wybielić” swoje donosy. Konsultantami są b. pracownicy SB. Platforma proponuje zmiany w prawie lustracyjnym. Na razie jest tylko „projekt projektu”. Chodzi o likwidację Biura Lustracyjnego. Początkowo mówiono o udostępnieniu zasobów IPN w internecie, ale politycy Platformy szybko wyjaśnili, że może chodzić co najwyżej o zawężony krąg osób piastujących ważne funkcje publiczne.
|11
nowy czas | 23 stycznia 2009
polska
Dymisje po samobójstwie Lawina dymisji w gabinecie Donalda Tuska na życzenie… Donalda Tuska. Stanowisko stracił minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, pracę stracili wiceministrowie, poleciały głowy w służbie więziennej. To pokłosie samobójstwa Roberta Pazika, skazanego na dożywocie za uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika w 2001 roku. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że mamy do czynienia z trzecim samobójstwem skazanych w tej sprawie. Do dzisiaj też nie do końca wyjaśniono dość swobodne podejście policjantów i prokuratorów do kwestii poszukiwań porwanego. Pojawiają się domysły, że Pazik nie zginął z własnej woli, ale miał milczeć. Premier Donald Tusk, na drugi dzień po znalezieniu w celi martwego Roberta Pazika, podjął zdecydowane działania zmierzające do usunięcia z eksponowanych stanowisk tych, którzy w jakikolwiek sposób ponoszą odpowiedzialność za zaistniałe zdarzenia. Tusk zdymisjonował ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego, jego zastępcę Mariana Cichosza (ten nie przyznaje się do żad-
nej winy), prokuratora krajowego Marka Staszaka, szefa Służby Więziennej Jacka Pomiankiewicza. – Inaczej niż przez te lata, które minęły od porwania Krzysztofa Olewnika, nie zamierzam tolerować żadnych zaniechań – mówił na konferencji prasowej zirytowany całą sytuacją premier. Premier opowiedział się również za powołaniem sejmowej komisji śledczej, która miałaby zbadać dokładnie wszystkie zaniechania i winnych tych zaniechań, którzy w toku śledztwa i poszukiwań porwanego Olewnika nie przykładali się zbyt sumiennie do swoich obowiązków. Przypomnijmy, że rodzina zamordowanego Krzysztofa traktowana była nawet jako grupa wyłudzaczy, którzy mieli informować o fikcyjnym porwaniu. Olewnik został porwany w 2001 roku. W 2003 roku przestępcy otrzymali od rodziny 300 tys. euro okupu. Pomimo przekazania pieniędzy, chłopak został zamordowany. Dzisiaj nie wiadomo jeszcze, kto zastapi zdymisjonowanego ministra sprawiedliwości, chętnych na objęcie tego stanowiska nie ma. (pk)
PolityKa
sojusz PolsKo-ameryKańsKi
Barack Obama a sprawa polska okończenie sprawy tarczy antyrakietowej, przyjaźń i zniesienie wiz – to lista życzeń polskiego prezydenta kierowana do nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Baracka Obamy. W tej chwili nie wiadomo, jaki będzie odzew na te postulaty, bo do dzisiaj nieznany jest jakikolwiek termin spotkania Lecha Kaczyńskiego z 44. prezydentem USA. Zaraz po zaprzysiężeniu Obama otrzymał listy gratulacyjne od polskiego prezydenta i premiera. W liście Lech Kaczyński napisał m.in.: „Polska przywiązuje wielkie znaczenie do rozwijania przyjacielskich relacji ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki”. Kaczyński wyraził też nadzieję, na owocną współpracę z USA pod rządami nowego prezydenta. Prezydencki minister Michał Kamiński, który wypowiadał się w imieniu głowy państwa, przyznał, że Lechowi Kaczyńskiemu zależy na zakończeniu sprawy tarczy antyrakietowej. Mamy już podpisaną umowę ze Stanami Zjed-
D
noczonymi, ale od tego momentu do dzisiaj niewiele się wydarzyło, a dokładnie nic. Dalej nie wiadomo, jak ma wyglądać umowa offsetowa, nie wiadomo, czy i jakie inwestycje zamierzają poczynić Amerykanie w Polsce w związku z budową wyrzutni rakiet dalekiego zasięgu stanowiących element tarczy antyrakietowej. Radar tej instalacji ma zostać zlokalizowany w Czechach. Z tym państwem USA już też podpisały umowę. Problem jednak w tym, że administracja nowego prezydenta zdaje się nie być skora do inwestowania w militarne przedsięwzięcia, w dodatku grożące wzrostem napięć z przeciwnikami tej inwestycji, w tym przypadku z Rosją. Prezydent liczy również na zakończenie sprawy wiz dla polskich obywateli udających się do Stanów Zjednoczonych. Lech Kaczyński wyraził nadzieję, że za rządów prezydenta Obamy ten przykry dla nas wymóg zostanie zniesiony.
Przemysław Kobus
tydzień w kraju Janusz Palikot nie jest już szefem sejmowej komisji „Przyjazne Państwo”. Palikot po ostatnich wypowiedział został de facto zmuszony przez partyjnych kolegów do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Z komisji jednak poseł Palikot nie ewakuował się ostatecznie. Został jej… wiceprzewodniczącym. Prasa pisze o trudnościach politologa Marka Migalskiego (Uniwersytet Śląski) w zrobieniu habilitacji. Środowiska uniwersyteckie utrudniają mu pracę, ponieważ zbyt mocno opowiadał się za lustracją profesorów. W kraju powstała firma „Wersja”, która podpowiada oskarżonym o kłamstwo lustracyjne jak zminimalizować jego skutki i „wybielić” swoje donosy. Konsultantami są b. pracownicy SB. Platforma proponuje zmiany w prawie lustracyjnym. Na razie jest tylko „projekt projektu”. Chodzi o likwidację Biura Lustracyjnego. Początkowo mówiono o udostępnieniu zasobów IPN w internecie, ale politycy Platformy szybko wyjaśnili, że może chodzić co najwyżej o zawężony krąg osób piastujących ważne funkcje publiczne.
12|
23 stycznia 2009 | nowy czas
wielka brytania świat
tydzień w skrócie Z Rosji przez Ukrainę popłynął gaz. Premierzy Tymoszenko i Putin podpisali 10-letnie porozumienie kończące „gazową wojnę”. Ukraina będzie przesyłać gaz po cenach z ubiegłego roku, ale za gaz zapłaci ceny światowe z niewielkim upustem. Ustępujący prezydent Bush pożegnał się z zaprzyjaźnionymi politykami przez telefon. Nie zadzwonił jednak do nikogo w Warszawie, co odebrano z mieszanymi uczuciami. Chiny wyraziły nadzieję na zacieśnienie współpracy wojskowej z USA pod rządami Obamy. Amerykanie zaprzeczyli, by Kirgistan zażądał likwidacji ich bazy wojskowej w swoim kraju. Baza ta wspiera operacje armii amerykańskiej w Afganistanie. Przy granicy z Osetią Południową snajper zastrzelił gruzińskiego policjanta. Tbilisi uważa, że Moskwa szuka pretekstu do kolejnej inwazji. Wybory w kraju związkowym Hesji wygrała rządząca tam wcześniej CDU. Kanclerz Angela Merkel uznała to za dobry prognostyk przed wyznaczonymi na wrzesień wyborami do Bundestagu. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka wybiera się w lutym z wizytą do Stolicy Apostolskiej. Rosja poinformowała, że otworzy „wkrótce” trzy nowe bazy morskie. Znajdą się one w Libii, Syrii i w Jemenie. W centrum Moskwy zastrzelono adwokata Stanisława Markiełowa i dziennikarkę Anastazję Baburową. Markiełow piętnował nadużycia armii rosyjskiej i doprowadził m.in. do skazania oficerów za zbrodnie w Czeczenii. Czy ma to związek z wcześniejszym wypuszczeniem z więzienia płk. Jurija Budanowa skazanego za zabójstwo 19-letniej Czeczenki, do czego Markiełow się przyczynił? W Pradze po raz kolejny dokonano „zamachu” na flagę UE. Z okazji czeskiej prezydencji olbrzymia flaga unijna została umieszczona w centrum Pragi, na miejscu, gdzie stał niegdyś pomnik Stalina. Dla wielu osób jest to symbol jedynie zamiany zależności. W Iranie wykryto „spisek lekarzy”. Mieli oni współpracować z USA nad obaleniem islamskiego porządku państwa. Chiny wprowadzają nowe „święto”. Będzie to 28 marca - dzień „wyzwolenia Tybetu” . Tego dnia wypędzono z Tybetu Dalajlamę i zdławiono powstanie. Na Litwie i Łotwie doszło do zamieszek. Użyto gazów łzawiących. Masowe demonstracje dotyczyły pogarszającego się poziomu życia i polityki oszczędzania rządów, która ma być odpowiedzią na kryzys gospodarczy.
StAny ZjednocZone
nowy lokAtor biAłego domu
Nadzieja Ameryki zaprzysiężona Barack Obama został oficjalnie 44. prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Ton przemówienia inauguracyjnego świadczy nie tylko o pokorze młodego demokraty, ale o tym, że uświadomił sobie, że kończy się już okres ochronny i uwielbienie tłumów, a zaczyna ciężka, poważna i odpowiedzialna praca. Teraz bowiem nie wystarczą już piękne słowa. Trzeba wprowadzić je w czyn. Przemówienie Obamy było powtórzeniem tego, co deklarował podczas całej kampanii wyborczej. Obiecał stworzenie nowych miejsc pracy, zapowiedział współpracę z muzułmanami, ale też ostrzegł terrorystów. Nie mógł też nie wspomnieć o największym wyzwaniu, jakie przed nim stoi, czyli o walce z recesją. Krytykował ostatnią administrację, ale podkreślał też, jak ważna jest tradycja Ameryki – kraju wolnych ludzi, bez względu na wyznanie czy rasę. W tym przemówieniu było jednak więcej rozwagi i sceptycyzmu niż w wystąpieniach wyborczych. Slogan Yes we can zastąpiony został przekazem o krytycznej sytuacji w kraju i utracie pierwszoplanowej pozycji Ameryki w świecie. W inauguracyjnym przemówieniu brak było entuzjazmu. Barack Obama ma świadomość, przed jak trudnym zadaniem staje. O tym bardziej pragmatycznym podejściu świadczy również skład jego doradców – technokraci, przygotowani merytorycznie, z doświadczeniem – każde stanowisko obejmu-
Rozejm w Strefie Gazy W niedzielę Izrael ogłosił jednostronne zawieszenie broni w Strefie Gazy. Następnie radykalne ugrupowanie palestyńskie Hamas i inne zbrojne organizacje ogłosiły tygodniowy rozejm, domagając się, aby Izrael wycofał przez ten czas swoje wojska ze Strefy Gazy. Izrael wojska wycofał, ale pozostawił je w strategicznych punkach wzdłuż granicy ze Strefą Gazy. Szefowa izraelskiej dyplomacji Cipi Liwni stwierdziła, że Izrael ma prawo wznowić ataki na tunele między Egiptem a Strefą Gazy, które służą Palestyńczykom do przemycania broni. Jak podają źródła izraelskie, w czasie konfliktu zniszczono 15 tuneli. Tymczasem rozpoczęły się, po raz kolejny w historii, rozmowy o pomocy w odbudowie Gazy. Arabia Saudyjska przeznaczyła jako pierwsza na ten cel miliard dolarów. W konflikcie zginęło ponad 1000 osób. Jednostronne zawieszenie broni Izrael ogłosił, jak się spodziewano, przed zaprzysiężeniem prezydenta Obamy. Zdaniem premiera Izraela, Ehuda Olmerta, cele strategiczne zostały osiągnięte. Wygraną ogłosili też przywódcy Hamas. Barack Obama w pierwszym dniu urzędowania rozmawiał telefonicznie z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem i premierem Izraela Ehudem Olmertem. Zapewniał ich o zaangażowaniu Ameryki „w kontynuowanie izraelsko-palestyńskiego procesu pokojowego”. (as)
Emocje wzięły górę. Pomylił się sędzia John Roberts i odwrócony szyk słów Obama powtórzył. Na wszelki wypadek złożył drugą przysięgę w Białym Domu.
je ktoś, kto w danej dziedzinie ma jakieś dokonania. Większość najbliższych współpracowników Obamy należała do administracji byłego prezydenta Billa Clintona, np. Lisa Jackson, obejmująca szefostwo w Agencji Ochrony Środowiska, czy doradca ds. ekonomii Lawrence Summers. Pomimo otwartej krytyki administracji prezydenta Georga W. Busha, na stanowisku sekretarza obrony pozostał Robert Gates, który ma za zadanie wyprowadzić wojska amerykańskie z Iraku. Najważniejszą pozycję w gabinecie – sekretarza stanu – oddał Barack Obama swojemu rywalowi w kampanii wyborczej, Hilary Clinton. Ich rywalizacja o nominację partyjną była bardziej brutalna niż
wybory prezydenckie. Powiedzieli sobie wszystko. To Hilary Clinton miała tworzyć historię. Była pierwsza dama, miała wrócić do Białego Domu jako prezydent, pierwsza kobieta w historii Ameryki. Historia wolała jednak pierwszego czarnoskórego prezydenta. Powierzenie Clinton roli sekretarza stanu jest dużym wyzwaniem zarówno dla prezydenta, jak i dla pokonanej rywalki. Duża część inauguracyjnego przemówienia prezydenta Baracka Obamy nawiązywała do historii. A głównym patronem uroczystości był 16. prezydent Stanów Zjednoczonych, Abraham Lincoln. Podobnie jak Obama był senatorem w Illinois. To tam półtora wieku temu Lincoln wygłosił słynne przemówienie o Ameryce jako „podzielonym domu”. Abraham Lincoln był prezydentem, który doprowadził do zniesienia niewolnictwa, Barack Obama jest pierwszym czarnoskórym prezydentem. Wprawdzie Barack Obama nie nawiązał do prezydenta Lincolna w swoim przemówieniu wprost, to jednak obecność Lincolna była dominującym motywem zaprzysiężenia. Obama ogłosił swą kandydaturę w wyborach prezydenckich na schodach stanowego Kongresu w tym samym miejscu, w którym Lincoln wygłaszał swoje przemówienia. Złożył przysięgę na Biblię Lincolna wypożyczoną specjalnie na tę okazję z Biblioteki Kongresu. Nawet potrawy podawane na przyjęciu w dniu inauguracji uwzględniały kulinarne preferencje prezydenta Lincolna. Barack Obama złożył mu wielki hołd. Jak dotąd 44. prezydent Stanów Zjednoczonych zdał celująco wszystkie egzaminy. Sprawdził się w wyczerpującej kampanii wyborczej. Uzyskał ogromny kredyt zaufania. Czeka go jednak sprawdzian najtrudniejszy – sprawowanie najwyższej władzy w jedynym, mimo wszystko, supermocarstwie świata. Jakim będzie prezydentem?
Dostepny 24/7
Adam Szlongiewicz
BEZ UKRYTYCH OPLAT
Dzwon taniej z tel. stacjonarnego Dzwon do Polski 2p/min na tel. stacjonarny
Wybierz poniĪszy numer dostĊpowy a nastĊpnie numer docelowy Polska Polska Niemcy Slowacja Czechy Irlandia
2p/min - 0844 831 4029 7p/min - 087 1412 4029 2p/min - 084 4831 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029
nta: 0208 497 9287 Polska Obsáuga Klie
www.auracall.com
/polska
Tanie Rozmowy! *T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
|13
nowy czas | 23 stycznia 2009
wielka brytania świat
Były agent KGB kupił „Evning Standard” Wydawca popularnej popołudniówki zakończył rozmowy na temat sprzedaży większościowego udziału z rosyjskim miliarderem, byłym agentem KGB stacjonującym w Londynie w latach 80., Aleksandrem Lebiediewem. „Evening Standard” z powodu pogarszającego się rynku reklam przynosi straty. W ubiegłym roku było to 10 mln funtów. Lebiediew kupił większościowy udział (76 proc.) za jednego funta, w kontrakcie zawarty jest jednak pakiet inwestycyjny. Majątek Lebiediewa szacowany był przed kryzysem finansowym na ponad
3 mld funtów. Fortunę zdobył w latach 90. dzięki dobrym kontaktom. Ma duże udziały w bankowości, lotnictwie i mediach. Jako jeden z niewielu rosyjskich miliarderów może sobie pozwolić na bezkarną krytykę rządu, w tym nawet premiera Putina. Przebywając na placówce w Londynie, jak przyznaje, był wiernym czytelnikiem „Evening Standard” i na podstawie zamieszczanych w gazecie artykułów pisał swoje sprawozdania. Nowy właściciel gwarantuje gazecie pełną niezależność, chociaż to on będzie decydował o nominacji redaktora naczelnego. (as)
Rząd ponownie ratuje RBS Premier Gordon Brawn ponownie musiał dofinansować z kieszeni podatników Royal Bank of Scotland. Trzy miesiące temu bank otrzymał 32 mld funtów, które, jak się okazało, nie wystarczyły na wyjście z kryzysowej sytuacji. Powodem były nie ujawnione wcześniej straty banku. W roku 2008 bank stracił rekordową sumę 28 mld funtów. Nowy prezes banku Stephen Hester ostrzega, że straty mogą być większe. RBS dwa lata temu wyceniany był na 75 mld funtów, jego obecna wartość spadła do 4,5 mld. Druga z kolei interwencja rządu doprowadziła praktycznie do nacjonalizacji banku – rząd przejął 70 proc. udziałów. Decyzję rządu skrytykowała opozycja. (as)
Polak w Kongresie? Wszystko wskazuje na to, że w wyborach uzupełniających z Chicago, a dokładnie z V okręgu wyborczego w tym mieście, wystartuje, i to z dużą szansą na zwycięstwo (jak oceniają specjaliści), dr Victor Foryś, znany lekarz i działacz polonijny. Okręg w Chicago zamieszkuje około 110,000 Polaków i tych głosów Foryś może być już dziś pewny. Od 2002 roku okręg chicagowski reprezentował wpływowy Rahm Emanuel. Wygrał kolejne wybory 4 listopada 2008 roku. Prezydent Barack Obama zaprosił jednak Emanuela, nazywanego przez sympatyków Rahmbo, do kierowania Kancelarią w Białym Domu. Emanuel przyjął propozycję i w chwili obecnej powstał wakat w Kongresie. W przeszłości chicagowski okręg reprezentował i to przez wiele kadencji wpływowy Amerykanin polskiego pochodzenia – Dan Rostenkowski. Potem przez kilka kadencji – Rod Blagojevich, obecny gubernator Illinois, który teraz przeżywa kłopoty w związku ze śledztwem FBI. W 2002 roku wybory wygrał Rahm Emanuel. Jego rywalką była Nancy Kaszak, Amerykanka polskiego pochodzenia. Przegrała jednak z bardziej doświadczonym polityczne
Emanuelem, który w latach 90. był doradcą politycznym prezydenta Billa Clintona. Victor Foryś ma 54 lata. Jest znanym lekarzem. Kieruje zespołem lekarskim w Central Medical Clinic w Chicago. Współpracuje z kilkoma szpitalami. Zasiada w różnych profesjonalnych gremiach. Jego klinika świadczy usługi amerykańskim pacjentom, wśród nich są tysiące Polaków. Bardzo cenią go rodzice małych dzieci, ze względu na to, że akceptuje programy ubezpieczeniowe nie tylko zamożnych osób, ale także te minimalne, stanowe, jak AllKids, których niektórzy lekarze nie przyjmują lub przyjmują je z oporami. Pomaga też wielu seniorom, którzy korzystają z federalnych programów opieki zdrowotnej. Victor Foryś prowadzi od 1986 roku w polonijnych mediach publiczną edukację na temat zdrowia. Znany jest również z promocji polskiej kultury w Ameryce. Jest także wielkim pasjonatem sportu. Przez wiele lat występował jako zawodnik w znanych zespołach amatorskich w piłce nożnej w USA jak: Wisła Chicago oraz Eagles (popularne polonijne Orły).
Bartosz Rutkowski
tydzień w skrócie Czeski rząd rozpoczął prywatyzację narodowego przewoźnika, linii lotniczych CSA. W kilku miastach Bułgarii doszło do milczącego protestu policjantów. Domagają się oni podniesienia pensji o 50 proc., zakupu sprzętu i zmian prawa zaostrzającego kary za napady na funkcjonariuszy. Kilka dni wcześniej w Sofii protestowali także studenci. Policjanci manifestowali także w Grecji. Tam jednak nie chodzi o pieniądze, ale o „bezpieczeństwo pracy” i napady na funkcjonariuszy ze strony lewackich bojówek. Vaclav Havel znalazł się ponownie w szpitalu. Jego stan zdrowia określa się jako ciężki, ale stabilny. Władimir Putin okazuje się niezłym artystą. Namalowany przez niego obraz został sprzedany na aukcji w Petersburgu za sumę 860 tysięcy euro. Kariera malarska Putina rozwija się lepiej od artystycznych dokonań Hitlera. Komisja Europejska zajęła się sprawą bezpieczeństwa chodzików dla dzieci. Podobno są one przyczyną wielu wypadków.
14|
23 stycznia 2009 | nowy czas
felietony opinie
redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA
Krotochwile w krachu Krystyna Cywińska
Dobrego felietonistę podobno poznać po tym, jak zaczyna. A nie jak kończy. Bo bez dobrego początku czytelnik może końca nie doczytać. Więc zacznę od maksymy na bieżący rok: wielka polityka zawsze dopadnie człowieka. Należy zatem się starać, żeby go nie dopadła bez gaci. Bo nikt nie lubi być goły, jak święty turecki. Ta maksyma powstała w gołych czasach PRL-u i jak głosi legenda, stała się zaczątkiem fortuny emigranta.
Zrobił ją, wysyłając za żelazną kurtynę gacie i inne części garderoby i codziennego użytku, nieodżałowany Tadeusz Zabłocki. Był właścicielem wysyłkowej firmy TAZAB. Zatrudniał wielu znanych, a nawet wybitnych emigrantów. A jak się na tych gaciach dorobił, inwestował w nieruchomości w Londynie. Potrzeby jednych są szansą na fortunę innych. I w tym leży odpowiedź na pytanie, jak w czasach kryzysu nie zostać bez gaci. Inni, mniej przedsiębiorczy emigranci, zaczynali od przysłowiowej kozy. Kupił kozę, przywiązał ją w ogródku do drzewa. Niech obgryza liście. Rano ją doił, z mleka serki robił, serki na rynku sprzedawał. Potem dokupił owce. Wypasał je w szczerym polu, doił mleko, robił serki i sprzedawał. Wełnę strzygł, sweterki na warsztatach wyrabiał. A jak je dobrze sprzedał, dokupił krowy. Niech się pasą na trawie, dużo mleka dają. Mięso też, na niedzielę. I tak zagryzając marchewką, ciułając grosz do grosza nabywał nieruchomości. W niepewnych czasach pewna jest tylko własna inicjatywa. Może wkrótce kupię kozę. A za jakiś czas, jak się na niej dorobię, dokupię nieruchomość. Ceny spadają, a mój apetyt rośnie. Emigracja wojenna dorobiła się wielu wspaniałych domów. W Londynie, w najbardziej atrakcyjnych i pożąda-
nych dzielnicach. Kupowali je prywatni inwestorzy i większość emigracyjnych organizacji. Teraz czytam i słyszę wyrzekania. Sprzedali, zniweczyli, zmarnowali nasz dorobek społeczny. Kto? – Jak to kto? – Oni. Emigracyjni decydenci pozbawili nas samowolnie wielkiego społecznego majątku. Po sprzedaży Fawley Court – czytam – posiadłości i nieruchomości w polskich rękach w tym kraju są już nieliczne. Jakim to my, Polacy, jesteśmy marnotrawnym narodem. Wyprzedawaliśmy nasze posiadłości w okresach najgorszego spadku ich wartości, czytam. Wartość jest względna. Zależy też od inwestycji. A inwestycja od kredytów. A kredyty od możliwości ich spłacania. Zaległości w spłatach kredytów, jak już wiemy, czy nadmierna ich wysokość, stały się główną przyczyną kryzysu. Słyszę, że Polonia się sierdzi. Polonia, czyli kto? Grono starych weteranów? I starzejących się wdów w POSK-u? Roztrząsających przy kawie z pączkami stracone majętności społeczne? Wspominających okres świetności dancingów w pałacowym Białym Orle na Knightsbridge w Londynie czy kawę w jego ogródku przy Hyde Parku? W Orle Białym wybuchł pożar. Remonty były gigantyczne, kredyt na nie trudny. I piękny dom sprzedano. Trzeba by było zajrzeć w
stare akta, żeby dojść do tego, jak pieniądze ze sprzedaży wykorzystano. Kto i na co. Niektóre ze sprzedanych domów należących m.in. do SPK, stały się podwaliną POSK-u. Bez funduszy uzyskanych z ich sprzedaży POSK by pewnie nie powstał. O czym powinni pamiętać różni poskramiacze naszej finansowej przeszłości. Bo POSK jest jedynym miejscem, które może stać się w przyszłości ogniskiem nowej Polonii. Sprzedaż siedziby „Dziennika Polskiego” na West Kensington też jest krytykowana. Pospołu ze sprzedażą nieruchomości drukarni Polskiej Fundacji Kulturalnej w Hove nad morzem. Podobno fundusze były nieodzowne dla podtrzymania chwiejącego się „Dziennika”. I tak zwany priorytet patriotyczny zaćmił w tym przypadku finansowy rozsądek. A wytrawnych finansistów nie mieliśmy wielu. Skali obecnego krachu nie przewidzieli nawet najwięksi magowie od finansów i nie tylko posiadłości w polskich rękach w tym kraju przeszły w obce ręce. Większość majątków i wspaniałych siedzib angielskich przeszła albo przechodzi w obce ręce. Wykupują je bogaci Arabowie, Hindusi czy rosyjscy potentaci. Nawet Hyde Park Hotel, gdzie się zatrzymywał Winston Churchill jest własnością Chińczyków. A Harrods, duma Londynu, własnością Egipcjanina. „Evening Standard” przeszedł
właśnie w ręce rosyjskie. Całe dzielnice Londynu czy innych miast brytyjskich zmieniły się w azjatyckie czy czarne getta. Anglikańskie kościoły stają się domami rozrywek. A na ziemi anglikańskiej wyrastają meczety. Czy podobna masowa wyprzedaż narodowej ziemi i domów obcym przybyszom byłaby możliwa w Polsce? Inwestujcie w przyszłości w nasz kraj. Budujcie w nim domy, dwory i pałace. Polska to dziś kraj możliwości inwestowania w nieruchomości. A inwestycje to przyszły bastion polskości. W tym kraju, powoli przechodzącym w obce ręce, już dorastają jego przyszli właściciele. Nie mówiący po angielsku. Ponad 200 tys. dzieci mówi tylko w narzeczu pundżabi, 85 tys. w języku urdu, 75 tys. tylko w języku bengalskim, ponad 32 tys. tylko w języku somalijskim. A 26,840 dzieci – jak podał „Daily Telegraph” – mówi tylko po polsku. Wystarczy im w przyszłości POSK i Ognisko Polskie od parady, i Instytut Sikorskiego dla historycznej świadomości. A jak się dorobią, wybudują sobie domy i posiadłości. W felietonie, jak w notesiku Kubusia Puchatka: Sowa mówiła coraz dalej, używając coraz dłuższych zdań i słów aż wróciła do tego, od czego zaczęła. Wielka polityka zawsze dopadnie człowieka. Należy zatem się starać, żeby go nie dopadła bez gaci.
Czterech dragonów i koń, czyli... na czym się wychowałem Tym razem mnie zabolało i to do żywego. Drwiny z „Czterech pancernych i psa” odebrałem jako zamach na moje pokolenie. Zamachnął się w swoim cyklicznym programie publicystycznym „Cienie PRL” w TVP 1 redaktor Bronisław Wildstein.
Fakt, że redaktor Wildstein bardzo solidnie starał się przedstawić kultowość serialu, jego socjologiczne i psychologiczne przesłanki. Kawał solidnej roboty. Pracochłonne musiało być zwłaszcza odszukanie w telewizyjnych archiwach taśmy z Januszem Przymanowskim, który w mundurze pułkownika, w kolejnym odcinku Klubu Czterech Pancernych, z gorliwością katechety tłumaczył klubowiczom jak niehonorowym zachowaniem było oddanie przez członka jednej z załóg legitymacji członkowskiej za cukierki. Praca jednak nie poszła na marne, gdyż redaktor nieomylnie wykazał, jak dzięki temu serialowi władza ludowa manipulowała i indoktrynowała całe pokolenie polskiej młodzieży. Zdaję sobie sprawę ze średniej wiekowej większości polskiej emigracji, wiec czuję się w obowiązku co nieco wyjaśnić. Początek lat 70. ubiegłego stulecia był czasem, gdy ja i setki tysięcy mi podobnych kilkulatków zasia-
dało w niedzielny poranek przed ekranami śmiesznych, czarno-białych telewizorów, by obejrzeć „Teleranek”, a w nim poza klubem pancernych kolejny odcinek drugiej już emisji tej superproducji lat 60. W telewizyjnym Klubie Czterech Pancernych gromadziły się dzieciaki trochę starsze niż ja wówczas. Biegały po podwórkach, często w charakterystycznych hełmofonach wzoru radzieckiego, nie tyle bez sensu bawiąc się w strzelanego, ile pomagając wywiesić pranie, posprzątać trawnik, naprawić uszkodzony przystanek tramwajowy... Potem do centrali, czyli telerankowego studia wędrował raport o tym, że np. „Załoga nr 237 pomogła ciężko chorej staruszce wrzucić do piwnicy dwie tony dopiero co przywiezionego ze składu opałowego węgla, za co została poczęstowana jabłkami i herbatą”. Potem oczywiście przychodziła pora na kolejny odcinek przygód bohaterów. W serialu było sporo propagandy.
Przyjaźń polsko-radziecka wyrażona miłością Janka i Marusi miała oczywiście młodemu pokoleniu Polaków ułatwić zrozumienie wielkiego sojuszu państw demokracji ludowej. Z drugiej strony jednak skłamie ten, kto powie, że cały serial był li tylko propagandówką, a wszystkie wartości krzewione przezeń szkodziły prawdziwemu patriotyzmowi w dzisiejszym rozumieniu. Na fenomen wspomnianych załóg pancernych chciałbym tu zwrócić większą uwagę. Można szydzić z powieści, śmiać się z jej ekranizacji, ale czemu zaraz szydzić z tysięcy dzieciaków, które pod wpływem członkostwa w załogach robiły coś dobrego? Obawiam się, że pomimo milionów publicznych złotych wydanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej na religię w szkołach, księżom czy katechetom nie udało się już w wolnej i demokratycznej ojczyźnie poderwać nastolatków do takiego działania. I przecież nie chodziło o to, by biegać w
hełmofonach, przecież można było je zastąpić starszymi wzorcami, stworzyć telewizyjny klub np. miłośników „Trylogii”, wręczyć czaple piórko z rysiego kołpaka Michała Jerzego Wołodyjowskiego chorągwi, która wykaże się najciekawszą inicjatywą, itp... Może po 1989 roku zabrakło pedagogów na miarę Przymanowskiego, może po prostu wszyscy byliśmy za bardzo zabiegani wokół budowania demokracji, a może zajęci zdobywaniem pieniędzy. W każdym razie nasze dzisiejsze młode pokolenie morduje się bezmyślnie przed monitorami komputerowymi, dewastuje całe dzielnice po meczach piłkarskich, bije rekordy w piciu alkoholu i prześciga się w narkotykowych eksperymentach. Słysząc o zrobieniu czegokolwiek za darmo, pukają się w czoło. Zabrano im „Czterech pancernych”, może słusznie, ale niewiele dano w zamian.
Grzegorz Borkowski
w w w . n o w y c z a s . c o . u k
|15
nowy czas | 23 stycznia 2009
felietony i opinie
Na czasie
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Grzegorz Małkiewicz
Jeszcze tydzień temu w komentarzu Andrzeja Krauzego czytaliśmy: I na koniec dobra wiadomość. Jeszcze nie weszliśmy w kryzys, a już z niego wychodzimy! Coś chyba opieszale wychodziliśmy nie wchodząc. Historia naszego wychodzenia jest długa, a jej ciężar gatunkowy odczują przede wszystkim niefrasobliwi optymiści – czyli głównie elity polityczne i różnej maści eksperci. Nie zazdroszczę roli ekspertom, szczególnie w tych ciężkich czasach, kiedy nagle okazało się, że ekonomia nie jest nauką ścisłą, nie pomaga w przewidywaniu. Eksperci swoje, a rynek swoje. Ekonomiści znaleźli się nagle w grupie humanistów, nie bardzo wiedząc co z sobą zrobić, W tej desperacji niektórzy z nich doszli do wniosku, że jedynym wyjściem, utrzymaniem się na powierzchni eksperckiej, jest stoickie powtarzanie, że będzie jeszcze gorzej. Jak dotąd takie prognozy się sprawdzają. Upadki największych banków przestały być już sensacją. Pieniądze, jakie tracą, są niewyobrażalne dla zwykłego zjadacza chleba. Tak było i jest tutaj na Zachodzie, gdzie kryzys się zaczął i nie widać jego końca. W Polsce tryskano optymizmem. Tryskali politycy i eksperci, i szybko o tym zapomnieli. Pamiętam, że bodajże we wrześniu nie mogłem uwierzyć, kiedy znalazłem w internetowym wydaniu „Rzeczpospolitej” wywiad z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem na tematy ekonomiczne w związku z sensacjami giełdowymi w Nowym Jorku i Londynie. Mówił o polskiej gospodarce, oczywiście nieprzemakalnej, odpornej na zagraniczne zawirowania. Wysoki dochód narodowy, jeszcze wyższa stopa rozwoju i niskie bezrobocie. Jedyny niepokój w tym jesiennym czasie wyraził prezydent Lech Kaczyński, ale ponieważ wszyscy już przyzwyczaili się do tego, że rolą prezydenta jest psucie szyków rządowi, nikt tych „dyletanckich” ostrzeżeń nie potraktował poważnie. A jeśli potraktował, to właśnie
z góry jako „dyletanckie”. Tak mniej więcej ocenił próbę interwencji prezydenta ekonomista prof. Stanisław Gomułka, który obecnie dołączył do grona zdesperowanych ekspertów powtarzających, że będzie jeszcze gorzej. Z powodu tego nagłego i nieprzewidzianego zwrotu w wyjątkowo dobrej koniunkturze może też dojść do zapaści na naszym podwórku. Myślę tu o „Projekcie 12 Miast”, czyli o cyklu spotkań z prezydentami pod hasłem „Wracać, ale dokąd?” Czy będzie jakaś korekta? Bo jak to, zaczną do nas przyjeżdżać prezydenci największych miast i zachwalać co? Kolejki po bezrobocie? Tanie mieszkania przejęte przez banki z powodu niewypłacalności właścicieli? A może ktoś wpadnie na pomysł, że powroty rodaków z brytyjskim bezrobociem, o wiele wyższym niż polskie, napędzi konsumpcję w kraju i rozrusza gospodarkę? Tylko jak to sprzedać dyskretnie, bez nagłośnienia? Mam wrażenie, że o stanie polskiej gospodarki dowiaduję się z Radia Erewań. Dwa tygodnie temu ojcowie Szczecina wychwalali swoje miasto. Nic tylko jechać – zielono, przestronnie, niskie bezrobocie, tanie mieszkania. Podobno są jeszcze tańsze niż tanie, oczywiście dla wybranych. Jak doniosły w ostatnich dniach media w Szczecinie CBA prowadzi śledztwo w sprawie tzw. afery mieszkaniowej. Jak na razie są to przypuszczenia, że lokalni politycy, w tym obecny prezydent miasta Piotr Krzystek, którego gościliśmy, wykupywali za bezcen przydzielane im mieszkania komunalne. Swojskie klimaty.
absurd tygodnia Co będzie, jak wyjadą Polacy? Brytyjczycy odzyskają zabrane im spod nosa miejsca pracy? Najmniej prawdopodobny scenariusz, zdaniem samorządu hrabstwa Lincolnshire. Na lokalną siłę roboczą nie ma co liczyć. Już teraz samorząd zaniepokojony prasowymi doniesieniami o powrotach zastanawia się na rozwiązaniem awaryjnym. Konkretną propozycję przedstawił Peter Robinson z Lincolnshire County Council. Polaków zastąpią Romowie z Bułgarii i Rumunii. – W swoich krajach są prześladowani, praca u nas będzie dla nich wybawieniem. Jedyną przeszkodą w zrealizowaniu tego planu są stereotypy. Nasza społeczność jest wobec nich nieufna i panuje przekonanie, że stronią od ciężkiej fizycznej pracy – przedstawiał swój projekt Peter Robinson. Baron de Kret
Wacław Lewandowski
Wszystko płynie... Ta starożytna mądrość przypomniała mi się, gdy słuchałem inauguracyjnego przemówienia Baracka Obamy. Słuchłem dzięki transmisji w polskiej telewizji, a właściwie pomimo tej transmisji. Rzecz w tym, że jakiś telewizyjny mędrzec postanowił posadzić w studio niejakiego Tomasza Lisa, rzekomą gwiazdę telewizyjnego dziennikarstwa, który to Lis z gorliwością prowincjonalnego proboszcza tłumaczył na gorąco ludowi, co też Obama mówi. Występ Lisa opierał się na powtarzaniu dowolnie wybranych słów prezydenta USA, co było połączone z iście teatralną gestykulacją „komentatora” i skutecznym zagłuszaniem oryginału oraz słów przekładu na bieżąco wypowiadanych przez symultanicznego tłumacza. Mimo tych przeszkód zdołałem usłyszeć, że Obama przypomina rodakom, iż wolność działań rynkowych była źródłem amerykańskiego dobrobytu. Owszem, rynek powinien być jakoś kontrolowany, ale powinien też pozostać wolnym rynkiem. Ucieszyłem się bardzo, gdyż godzinę wcześniej czytałem komentarz pewnego lewicowego, by nie powiedzieć: lewackiego, publicysty, który z dużą pewnością swych racji twierdził, że olbrzymia pomoc publiczna, jakiej nowy prezydent USA zamierza udzielić przedsiębiorstwom
takim jak GM, czyli „flagowym okrętom amerykańskiego kapitalizmu”, zmieni stosunki własności tak dalece, że największa gospodarka świata wejdzie w erę „prawdziwego socjalizmu” i faktycznej nacjonalizacji przemysłu. Bardzo szybko, już po godzinie nadzieje owego entuzjasty socjalistycznej ekonomii okazały się płynne, a właściwie – odpłynęły w niebyt. Tego samego dnia słuchałem wczesnym rankiem wypowiedzi posłów PO na temat: jakim genialnym i sprawnym ministrem sprawiedliwości jest mecenas Ćwiąkalski. Po kilku godzinach dowiedziałem się z radia, że premier przyjął dymisję mecenasa i znów okazało się, że słowa i opinie posłów popłynęły w siną dal przeszłości bezwzględnie zapomnianej. Gdy – także w tym samym dniu – prasa ogłosiła, że działacz LPR, obecny p.o. prezesa telewizji publicznej Piotr Farfał zwalnia kierowników lokalnych ośrodków TVP i na ich miejsce powołuje bezrobotnych kolegów z Młodzieży Wszechpolskiej, przypomniałem sobie, jak to – przecież niedawno temu – Jarosław Kaczyński dumny był z przejęcia telewizji przez PiS, zaś działacze tej partii mówili o genialnym manewrze prezesa, który poprzez formalny sojusz z LPR i Samoobroną uzyskał całkowitą wła-
dzę nad TVP. Ci, którzy mieli być w telewizyjnej spółce figurantami, przejęli jej ster, a „genialność” posunięć Kaczyńskiego popłynęła... Izrael wycofał wojsko ze strefy Gazy. Do niedawna premier Izraela głosił, że armia pozostanie w strefie, dopóki cel operacji militarnej, tzn. rozbrojenie Hamasu, nie zostanie osiągnięty i dodawał, że może to być długotrwały proces. Tymczasem nagle ogłoszono, że cel osiągnięto, akurat w dniu inauguracji prezydentury Obamy, co rodzi podejrzenie, że poparcia nowego prezydenta USA Izraelczycy nie są pewni. Wszystko płynie. Płynie też gaz rosyjską rurą na Ukrainę, a stamtąd do Polski i innych krajów UE. Niby sukces, a jednak szczególnego entuzjazmu po stronie państw-odbiorców rosyjskiego gazu nie widać. Być może dlatego, że zbyt wyraźnie widać, że Rosja metodą „dziel i rządź” wskazuje Ukraińcom, kto ma być ich przywódcą. Nie ma nim być prozachodni Juszczenko, lecz pani Timoszenko, z którą Putin nową umowę gazową podpisał. Wiadomo, ukraińska premier dowiodła Rosji, że można z nią rozmawiać, tzn., że nie będzie wyrywać się z rosyjskiej strefy wpływów. Płynie więc gaz, a z nim płynie sprawa niepodległości Ukrainy i jej związków z Zachodem.
16|
23 stycznia 2009 | nowy czas
reportaż
Ile razy jeszcze to usłyszę… Czy to jest recepta Mr O’Leary na przyspieszenie gospodarki? On sprzedaje bilety, ludzie płacą, samoloty startują albo nie, pasażerowie dostają się na pokład albo nie, jego firma spala paliwo albo nie, za pracę personelu płaci się albo nie. I tak dalej. Pasażerowie za to mają możliwość jeżdżenia na lotnisko tam i z powrotem, płacąc za bilet u jakiegoś przewoźnika albo za paliwo do samochodów swoich znajomych. Koniunktura nakręca się niczym dziecięcy bączek. Pytanie brzmi, czy jak on, kiedyś stanie?
Jacek Ozaist Kiedy w 2005 roku kupiłem swój piewszy angielski samochód, od tej pory kilka razy w roku przyjaciele proszą mnie o podrzucenie lub odebranie z lotniska. Woziłem ich już do Stansted, Luton, Gatwick, czasem Heathrow. Woziłem na LOT, British Airways, Wizz Air, SkyEurope, easyJet, nawet Centralwings, o którym niedługo nikt nie będzie pamiętał. Woziłem też na Ryanair i za każdym razem było to przeżycie nie do zapomnienia. Nabrałem przekonania, że naprawdę tani to może być bar dworcowy, osiedlowy sklepik czy szalet publiczny, ale na pewno nie linie lotnicze.
Styczeń 2009
Lipiec 2006 Wstałem o trzeciej nad ranem, by podwieźć Kamila i Filipa na lotnisko Stansted, lot Ryanair do Krakowa. Ruchu o tej porze właściwie nie ma, więc dotarliśmy na miejsce szybko i sprawnie. Obaj przyjechali do Londynu autokarem. Ten lot samolotem miał być dla nich pierwszym w życiu. Wiedziałem, że nie mają pojęcia, jak poruszać się po lotnisku, więc odprowadziłem ich do hali odpraw i wskazałem kolejkę do punktu, gdzie mają zdać bagaże. Potem pokazałem wyjście z napisem: Departures, uściskałem ich i pojechałem na kawę na pobliską stację benzynową. Dwadzieścia minut potem gnałem już M11 w stronę London Orbitial. W połowie drogi zadzwonił telefon. – Nie polecieliśmy? – Jak to!? – Kolejka była za długa. – Jak to za długa!? Co ty bredzisz? Samolot poleciał bez nich. Kolejka do bramki Ryanair obejmowała pasażerów kilkunastu lotów i obowiązywała zasada – kto pierwszy, ten lepszy. Nikt o niczym nie informował. Jedynie na tablicy napisano, że na lot taki a taki bramkę zamyka się o tej i o tej. Żadnego wywoływania, ostrzeżenia, nic. Dopchasz się, lecisz, nie dasz rady, rób co chcesz. Zawróciłem i zarezerwowałem chłopakom lot o godz. 16:00, za dopłatą 40 funtów od osoby.
LiStopad 2008 Znów gimnastyka przedporanna. Musiałem zawieźć kumpla do Luton, bo w Polsce czekała go rozprawa o umo-
żenie odsetek od kredytu mieszkaniowego, by mógł powrócić do zaniechanej spłaty rat. W kraju nie dawał rady. Po roku pracy w Londynie okazało się, że może odzyskać straconą już niemal nieruchomość. Na szczęście dał sobie dzień na dojazd do domu i przygotowanie do rozprawy, bo gdyby założył, że Ryanair dowiezie go do Poznania tego samego dnia, sąd mógłby być dużo mniej przychylny. Podrzuciłem kumpla na terminal na dwie godziny przed odlotem. Zdążyliśmy wypalić po papierosie, zanim parkingowy ruszył, by mnie przegonić. Waldek latał już wielokrotnie, więc nie musiałem martwić się, że coś pójdzie nie tak. Wsiadłem do auta i pojechałem z powrotem do Londynu. Zaparkowałem pod domem i wskoczyłem do łóżka, by urwać jeszcze choć godzinę snu... Po kwadransie telefon. – Jacek. Nie poleciałem. – Jezu, co znowu? – Nie wzięli mnie. Odprawił bagaż. Przeszedł kontolę paszportową. Wszystko zrobił jak trzeba. Na chwilę zatrzymała go kontrola osobista zaordynowana przez krzepkich strażników lotniska. Gdy z niej wyszedł, okazało się, że Ryanair na niego nie czekał. Bilety rozdano,
Naprawdę tani to może być bar dworcowy, osiedlowy sklepik czy szalet publiczny, ale na pewno nie linie lotnicze. pasażerów przeprowadzono do samolotu, bagaże były w drodze. Nikogo nie obeszło to, że jeden z podróżnych odprawił walizkę i gdzieś się zabłąkał. Waldek próbował kogoś odnaleźć, zapytać, złożyć skargę. Wszędzie było pusto, a jego bagaż, jak w surrealistycznym filmie, nadjechał wkrótce na wózku prowadzonym przez znudzonego Jamajczyka. Waldek pobiegł do stanowiska Ryanair i zażądał wyjaśnień. Kiepsko opłacana pani z recepcji oświadczyła, że reklamacje można składać w siedzibie firmy, czyli w Dublinie, a jeśli mu się spieszy, to jest lot następnego dnia o tej samej porze za jedyne 250 funtów. Zbladł, zwiotczał, kupił. A ja jechałem po niego znowu i następnego dnia znowu go odwoziłem.
Szczecin-Goleniów. Brzmi tak samo śmiesznie, jak Londyn-Luton, Londyn-Stansted. Niby Szczecin, a jednak 100 kilometrów dalej. Goleniów stanowi spore ułatwienie dla pasażerów z województwa zachodniopomorskiego, choć korzystają z niego również ludzie z okolic Piły, Bydgoszczy i innych miast północnej Polski. Jadę po Piotra i Lillę do Luton. Mijam Cranford, wyjeżdżam na A312 i kieruję się w stronę M25. Oczywiście dzwoni telefon. – Nie jedź jeszcze. – Czemu? – Nie wiem. Samolot stoi. Nie wpuszczają nas. Czekamy. Dam znać. Zjeżdżam w zatoczkę obok vana z kiełbaskami i burgerami. Gryzę paznokcie. Znowu Ryanair, tylko w odwrotną stronę. Co stało się tym razem? Zapalam papierosa. Palę. Jednego, drugiego. Znów telefon. – Ptak wpadł do silnika, mówi mi pani. Dziś lotu nie będzie. – Dobra, o której jutro? – Następny lot jest w sobotę. – Co??? Przecież jest wtorek! – O 11.00 lądujemy na Luton. I tak mamy szczęście. Awanturowałem się, więc dali nam bilety na sobotę. Reszta leci we wtorek. Ten dzisiejszy samolot po naprawie leci do Berlina na przegląd, a potem do Londynu. – Rób zadymę. Coś wam się chyba należy! – Pani powiedziała, że pretensje to do Ryanair w Dublinie. Tu jest Goleniów i ona może tylko tyle. Jeśli chcemy wracać do Szczecina, podstawią autobus za odpłatnością... A tu przecież ludzie z różnych stron poprzyjeżdżali. Rodzina ich podrzuciła i teraz nie wiedzą co robić... Rajanaijr stajl. Kupuj, masz kupić, proszę kup. Resztą będziemy martwić
się później. Jeśli zdążysz, jeśli uda ci się nadać bagaż i przybiegniesz do stanowiska, odlecisz tam, gdzie chcesz. Jeśli nie, twoja wina. Jeśli my nawalimy, miejże człowieku cierpliwość, w końcu taniochą lecisz, no, co ty? Za rok możemy zlikwidować połączenie i będziesz sobie autokarem jeździł. A tak, za złotówkę polecisz... Dopóki naiwni będą lecieć na lep tzw. tanich połączeń, dopóty O’Leary będzie traktował swój personel jako zło konieczne, samoloty jako limuzyny dla ubogich, a pasażerów jak bydło, które może zmieścić w dowolnych ilościach i przewieźć w dowolne miejsce na ubój. A gdy ciężarówka nawali, przepędzi się bydło do następnej. I wyprawi za tydzień. Dziś rano znów przyszedł spam, że tysiące biletów po 5 złotych. A niechby były i za darmo. Nie wezmę, bo nie wiem, jaka egzotyczna przygoda spotka mnie na lotnisku lub w samolocie, czy wylecę we wtorek, czy też w sobotę lub następny wtorek. Może to linia dobra dla ludzi na luzie, skłonnych do zabaw ekstremalnych, ryzyka i bez zobowiązań, terminów itp. Ja dziękuję.
Rok 2007 Miesiąca nie pamiętam. Odwiozłem znajomego Jarka na Stansted. Pili we trójkę przez półtora roku. Oczywiście też pracowali. Ale on ciągle tęsknił za rodziną i Częstochową. Chciał wracać, choćby miał iść na piechotę. Nie mogłem mu odmówić. Zawiozłem go na lotnisko. Wyrzuciłem przed terminalem i pojechałem do domu. Godzinę później zadzwonił telefon. – Nie ma dziś lotu do Katowic. Odwołany. – Mam wracać? – Powiedziałem ci: choćby na piechotę... Obiecali mi w zamian lot do Łodzi. I to bezpłatnie! – Przecież jesteś z Częstochowy! – Taka sama droga... Poleciał do Łodzi i tyle go widziałem. Myślę, że gdyby polecili mu lot do Gdańska, też by poleciał. A do Częstochowy dojechałby autostopem. On i inni zwariowani ludzie mogą sobie pozwolić na ekstrawagancję. Większość z nas potrzebuje jednak solidności w dotrzymywaniu terminów, by dostać się na miejsce i na czas. Ryanair. Linia wariatów. Frustratów. Ryzykantów. Desperatów. Panie O’Leary, gratuluję klienteli. Klientelo, gratuluję Ryanaira.
www.fabrykatv.net
Studio: GRAFIKA - ANIMACJA - ILUSTRACJA - LOGO - BANNERY
Michal T: 0787 068 3439 Tamara T: 0752 643 2516 Studio E: info@fabrykatv.net
|17
nowy czas | 23 stycznia 2009
takie czasy
Rok bez zachodniej granicy naszych potrzeb. Niegdyś jeszcze magiczna granica godziny 14.00 w sobotę była nie do przeskoczenia przez niemieckie sklepy, które dzisiaj czekają na Polaków do godz. 20.00. Nie ma narzekań, nie ma skomlenia na zapisy w kartach związkowych, itd. Pracujemy tak długo, jak na widoku mamy klienta – takie hasło zdaje się przyświecać niemieckim handlowcom. Mamy narzekać? A dlaczego, nic tylko się cieszyć.
Bolączki
Przemysław Kobus
21 grudnia minął rok, gdy Polska znalazła się w strefie Schengen, a więc w strefie, w której kolejki na granicach w celu okazania paszportu są tylko wspomnieniem. Po roku naszej obecności w nowej strukturze, jakże wolnej i jakże Polakom nieznanej, przyszła pora na pewne podsumowania, na zastanowienie się, na ile mamy jeszcze do czynienia z granicami, w jakim stopniu zrealizowały się obawy, a w jakim nie. Dyskusję zapoczątkowali ministrowie spraw wewnętrznych Polski i Niemiec w niemieckim mieście Goerlitz, które niegdyś wraz z polskim Zgorzelcem [dawniej jedno miasto nad Nysą Łużycką – red.], stanowiło najważniejszy ośrodek na styku Polski, Niemiec i Czech. Z oficjalnych relacji wyłania nam się obraz ogólnej szczęśliwości, inaczej sytuację widzą lokalni policjanci, mieszkańcy i lokalne media.
Rok temu, jeszcze pRzed 21 gRudnia Sytuacja, szczególnie na polsko-niemieckiej granicy była chyba dość napięta. Z jednej strony eurooptymiści, z drugiej eurosceptycy i czarnowidzący jednoczenie się Polski z resztą świata. Wiele obaw było głównie po stronie niemieckiej. My, jako Polacy,
najbardziej baliśmy się chyba upokorzenia i przeniesienia kontroli granicznych kilkadziesiąt metrów dalej od likwidowanych rogatek. Niemcy bali się strasznie. Bali się polskich złodziei, bali się polskich gwałcicieli, polskiego bałaganiarstwa, polskiego odbierania pracy Niemcom ze wschodu. Kochali nas, gdy mogli tanio się ubrać, wyleczyć zęby, przystrzyc włosy czy kupić papierosy. Kochali nas też za liczne prostytutki ( nie Polki) przy trasach dojazdowych do przejść granicznych. Niemcy ze wschodu nie chcieli jednak słyszeć o otwieraniu granic, bo obawiali się, że tłumnie, wręcz lawinowo zmasakrujemy ich domostwa, ogródki i zabierzemy gipsowe krasnale (tak na marginesie, pochodzące z Polski). Na antypolskich strunach grała Nacjonalistyczna Partia Niemiec (NPD), która w Polaku widziała tylko złodzieja i wszelkie zło. Przeciwko likwidacji granic protestowali nawet niemieccy policjanci, którzy straszyli mieszkańców polską przestępczością. Potem wyszło jednak na jaw, że protest niemieckiej Polizei miał też inne podłoże – zawodowe. Okazało się bowiem, że Niemcy mieli w planach reorganizację niemieckiej policji, co wiązało się przede wszystkim z alokacją części policjantów i nielicznymi zwolnieniami. Funkcjonariuszom ze wschodnich Niemiec nie na rękę było rozstawać się z domami i ruszać do zachodnich Niemiec. Tutaj byli kimś. Kim będą tam? Nie wiedzieli i tego się pewnie bali. Ostatecznie jednak pewnej grudniowej nocy szlabany zniknęły. Polacy mogli – co dla naszego pokolenia wręcz niewiarygodne – swobodnie przejść przez mosty graniczne na Odrze i Nysie Łużyc-
kiej, bez obawy o krzyk strażnika granicznego. Ot, tak po prostu, jak do siebie, jak do sąsiada.
po 21 gRudnia Nie oszukujmy się jednak – Polacy dali się we znaki Niemcom. Ci stali się bardziej przezorni, bardziej odpowiedzialni, postawili na lepsze zabezpieczenia domów, mieszkań, garaży, samochodów. Daliśmy się we znaki na budowach, bo gros Polaków z pogranicza wędrowało na nie w poszukiwaniu złomu. Kradliśmy i niestety do dzisiaj kradniemy maszyny budowlane, potrafimy wywieźć z placu budowy koparkę i dotrzeć nią do Polski (a to już wyczyn), potrafimy oskalpować domek jednorodzinny z metalowego przepierzenia i rynien. Potrafimy wejść do sklepu budowlanego i wydostać z niego młoty, wiertarki i szereg innych narzędzi o wartości kilku tysięcy euro. Co jeszcze przypisano nie bez kozery Polakom – włamania do mieszkań. Latem mijającego roku Frankfurt nad Odrą (graniczy ze Słubicami) zanotował największą od 40 lat liczbę włamań do mieszkań. Ustalono sprawców, zatrzymano ich. W dowodach osobistych wbite obywatelstwo: polskie. To samo w Cottbus, Schwedt, w Goerlitz. I tak można by jeszcze wymieniać. Z głębi Niemiec woziliśmy tony kołpaków, oczywiście bez rachunków i bez rozgłosu. W drugą stronę przemycaliśmy znaczne ilości papierosów bez polskich znaków akcyzy – ajczęściej chińskie czy koreańskie, marki Jin Ling. Niemieckie urzędy celne roją się od polskich aut zatrzymanych na poczet grzywien, zarekwirowanych jako narzędzia przestępstwa. Co ciekawe – a zarazem ku
przestrodze dla Polaków – auta te skupują z urzędów Niemcy, nieco je reperują, zdzierają dokładnie polskie nalepki z przednich szyb, po czym wystawiają jako swoje, niemieckie. Odradzam na wszelki wypadek kupno auta z Cottbus. Może być tak samo niemieckie, jak turecki kebab w Polsce. Niemcy nie pozostawiali jednak świętoszkami. Od dawna w internecie krąży zdjęcie niemieckiego auta i jego kierowcy, który przyjeżdżał na polską stację benzynową w Słubicach, tankował i uciekał przez granicę w nieznanym kierunku. Polska Straż Graniczna niejednokrotnie łapała Niemców, którzy w po brzegi wyładowanych samochodach, licząc chyba na brak kontroli, przewozili gigantyczne ilości papierosów „na własne potrzeby”. Nasi zachodni sąsiedzi wpadają do nas jak do siebie, opróżniają sklepy (choć teraz, ze względu na wyrównanie cen, już nie tak często), korzystają z wszelakich usług, bo te nadal są tańsze niż w Niemczech. Ogólnie rzecz biorąc – nie czują się u nas obco. My u nich też nie. Świadczą o tym chociażby polscy pracownicy w niemieckich sklepach. Dlaczego? Bo polska klientela w tychże sklepach jest najliczniejsza i wydawać by się mogło, że wręcz utrzymuje wschodnioniemiecki handel. Niemcy kłaniają się Polakom reklamując się u nas, zapraszając do siebie, instalując w sklepach coraz więcej polskojęzycznych zwrotów, reklam, zaproszeń, informacji. Polak w Goerlitz to nic nadzwyczajnego. Dostrzec Niemca w niemieckim sklepie z markową odzieżą to prawdziwa sztuka. Co jeszcze ciekawsze, Niemcy w trosce o polskiego klienta zaczynają dostosowywać swój czas pracy do
Owszem, z racji naszych wyczynów, auta z polską rejestracją niemiecka policja zawsze będzie bardziej i baczniej obserwować. I tak też się dzieje. Zdarza się, że mobilne punkty kontrolne ustawiają się kilkadziesiąt metrów za dawnymi rogatkami i stamtąd typują auta do kontroli. Te z „polskimi” blachami idą na pierwszy ogień. Po polskiej stronie podobna sytuacja spotyka Niemców. Bus na niemieckich numerach rejestracyjnych ma „pierwszeństwo” w skontrolowaniu go przez Straż Graniczną, a dokładnie, przez jej mobilny posterunek. Nie jest to jednak praktyka na tyle nagminna i uciążliwa, by zniechęcała do przekraczania granicy polsko-niemieckiej. Inną bolączką, a w zasadzie olbrzymim problemem jest tzw. ściana wschodnia. Tam granica musiała zostać uszczelniona, niemal zamknięta, wprowadzono wizy dla obcokrajowców. Wschodnia granica Polski stała się przecież wschodnią granicą Unii Europejskiej. Przez rok naszej obecności w Schengen na wschodniej granicy dochodziło do protestów. Kierowcy TIR-ów skarżyli się na opieszałe działania celników, co powodowało kolejki sięgające kilku dni oczekiwania na wjazd do Polski. Strajkowały tzw. mrówki, a więc osoby, które po kilka razy dziennie przekraczały granicę polsko-ukraińską i sprzedawały u nas kupione tam taniej papierosy czy alkohol. Wprowadzono obostrzenia w ilości przenoszonych towarów, a to doprowadziło do blokady przejścia granicznego przez rozwścieczonych protestujących. Sytuację na wschodniej granicy komplikował również strajk celników, którzy widząc, że są – praktycznie – niezastąpieni wystąpili z roszczeniami o podwyżki. Domagali się większych pieniędzy, a gdy postulaty słowne nie starczały, zdecydowali się na tzw. urlopy jednodniowe. Kilku celników na danym przejściu na urlopie, oznaczało klęskę odprawową.
sondaże Na koniec jeszcze sprawdźmy jak Polacy oceniają swój rok w strefie Schengen. Z badań przeprowadzonych przez TNS OBOP wynika, że 54 proc. Polaków uważa, że było to dla nich korzystne wydarzenie. 41 proc. uznało, że zniesienie kontroli paszportowej nie miało w zasadzie dla nich żadnego znaczenia. 3 proc. uznało, że Schengen było złem.
18|
23 stycznia 2009 | nowy czas
podróże w czasie i przestrzeni
Czym była święta księga Delawarów? Kto za młodu czytał książki o Indianach, ten się mógł zetknąć z legendą o istnieniu tajemnej księgi Delawarów, zwanej Walam Olum. A kto się z tą legendą zetknął, ten pewnie pamięta, że informacje o tej księdze zawsze były mgliste, a zwłaszcza stały w dziwnej sprzeczności z tezą, że ludy Ameryki Północnej nie znały pisma.
Włodzimierz Fenrych
W ogóle to kto to, ci Delawarowie? Wiadomo, to są ci dobrzy Indianie w książkach Coopera, ale kim oni właściwie byli? Czy był to szczep z wyraźną organizacją wewnętrzną, radą starszych, wodzem? Jeśli mieli jakąś świętą księgę, to kto ją przechowywał i kto ją umiał czytać? I w jakich okolicznościach była czytana? Czy tak jak Biblia, w czasie religijnych ceremonii? Czy tak jak opowieści rycerskie, przy kielichu? A może w jeszcze innym kontekście? Otóż Delawarowie to Indianie, którzy w momencie przybycia Europejczyków mieszkali w dorzeczu rzeki Delaware. Nazwa nie pochodzi bynajmniej od nazwy plemienia. Gubernator najwcześniejszej kolonii brytyjskiej w Ameryce nosił arystokratyczny tytuł Lord de la Warr i to na jego cześć nazwano odkrytą w tym czasie rzekę. Indianie mieszkający nad tą rzeką znani byli jako Delaware Indian. Mieszkali oni we wsiach otoczonych lasem. Kobiety uprawiały kukurydzę, a mężczyźni polowali na jelenie. Takie wsie Indian mówiących podobnym językiem rozrzucone były wzdłuż całego wybrzeża Atlantyku. Wsie były autonomiczne, nie było żadnej nadrzędnej struktury, która by Indian znad rzeki Delaware odróżniała od tych znad rzeki Potomac, albo od tych z Manhattanu. Nie było żadnego wodza wszystkich Delawarów, byli tylko naczelnicy poszczególnych wsi. Dopiero później, kiedy wyparci znad rzeki Delaware Indianie przenieśli się za Appalachy i zamieszkali wśród ludów mówiących wyraźnie innymi językami – uformowała się świadomość istnienia odrębnego plemienia Delawarów. Wtedy też zainteresowali się językiem Delawarów biali. W 1834 roku misjonarze braci morawskich działający wśród Delawarów opublikowali słownik oraz gramatykę ich języka. Wtedy też wypłynęła sprawa Walam Olum: w 1835 roku niejaki Constantine Samuel Rafinesque, ekscentryczny profesor mieszkający wówczas w Filadelfii, ogłosił, że przy okazji swoich studiów historiozoficznych odkrył zapomnianą świętą księgę Delawarów. Podobno kilkanaście lat wcześniej dostał on od kogoś drewniane listwy z namalowanymi na nich czerwonymi hieroglifami, a od kogoś in-
nego manuskrypt tekstu w języku Delawarów, który te hieroglify miał objaśniać. Rafinesque wprawdzie nie znał tego języka, ale że był poliglotą – nauczył się go na podstwie wydawanych w tym czasie słowników. W 1835 roku opublikował przerysowane hieroglify, tekst w języku Delawarów oraz własne tłumaczenie. Księga ta opisuje wydarzenia sprzed tysięcy lat, takie jak potop oraz wędrówkę Delawarów do Ameryki z innego kontynentu przez zamarznięte podczas arktycznej nocy morze. Rafinesque parę lat później zmarł, ale jego publikacja zrobiła sporą karierę. To ciekawe, zważywszy że nikt nigdy nie widział owych listewek z hieroglifami ani manuskryptu pisanego ręką inną, niż samego Rafinesque. Publikacja zrobiła sporą karierę, uczone głowy pochylały się nad tym tekstem z uwagą i dogłębnie analizowały. Niektórzy uczeni dochodzili do wniosku, że ten pierwszy przekład jest niedoskonały i proponowali nowe wersje – jest ich obecnie już kilka. Nie wszystko się zgadzało, na przykład sami Delawarowie, skonfrontowani z tym tekstem, byli całkowicie zaskoczeni, bowiem nigdy o czymś takim nie słyszeli. Rozpoznawali oni wprawdzie słowa ze swojego języka, ale nie wszystkie były dla nich zrozumiałe, a składnia wydawała im się zdecydowanie dziwna. Aż w końcu ktoś, kto dogłębnie nad tym tekstem pracował zauważył, że tekst Walam Olum powtarza typograficzne błędy słownika, którym Rafinesque posługiwał sie przy tłumaczeniu. Jak to – powtarza błędy słownika? Przecież tekst Walam Olum powstał wcześniej! Otóż właśnie te błędy odpowiadają definitywnie na pytanie dlaczego Delawarowie nigdy wcześniej o tej księdze nie słyszeli, a także dlaczego mają problemy z jej zrozumieniem. To proste – tekst Walam Olum napisany został przez kogoś, kto języka Delawarów uczył się ze słownika wydanego na początku XIX wieku. Tym kimś był najprawdopodobniej sam Rafinesque. Nikt nie widział oryginalnego Walam Olum, czyli owych listewek z hieroglifami. Nikt nie wie, w jakich okolicznościach ten tekst miał być recytowany. Sami Delawarowie nie potrafią na to pytanie odpowiedzieć, bo tekstu nigdy nie słyszeli. Istniał jednak (a właściwie istnieje do dziś) system zapisaywania i przekazywania wieści o danych wydarzeniach rozpowszechniony wśród Indian wschodnich Stanów Zjednoczonych, w tym wśród Delawarów oraz ich sąsiadów – Irokezów. Chodzi o wampum – pasy wykonane z koralików ułożonych we wzorki. Tak naprawdę słowo wampum oznacza właśnie te koraliki, wykonane z
musz li mał ży mors kich wy stę pu ją cych na wschod nim wy brze żu Ame ry ki Pół noc nej. Ko ra li ki te by ły wy so ce ce nio ne i w ca łym re jo nie wy brze ża oraz Wiel kich Je zior speł nia ły ro lę pie nią dza. Owe mał że wy stę po wa ły w naj więk szej ilo ści w oko li cy Long Is land i Man hat ta nu, z cze go wy ni ka, że na wet przed przy by ciem bia łych by ło to wiel kie cen trum fi nan so we. Ko ra li ki wy stę po wa ły w dwóch ko lo rach – bia łym i fio le to wym, dla te go moż na z nich by ło ro bić pa sy z wy ple cio ny mi wzor ka mi. Waż niej sze wy da rze nia w ży ciu ple mion – ta kie jak trak ta ty koń czą ce woj ny, a tak że ob ja wie nia re li gij ne – upa mięt nia ne by ły wam pu ma mi z wzor ka mi za pro jek to wa ny mi spe cjal nie na tę kon kret ną oka zję. Wam pu my ta kie prze cho wy wa ła oso ba cie szą ca się po wszech nym sza cun kiem – sa ch lub roy aneh (co zwy kle tłu ma czy się ja ko „wódz”). W cza sie uro czy stych świąt by ły one wyj mo wa ne, pokazywane i ob ja śnia ne ca łej wspól no cie. Ta ki wam pum był rze czą świę tą, był pło mie niem, wo kół któ re go gro ma dzi ła się wspól no ta. Dzi siej si De la wa ro wie nie pa mię ta ją już swo jej daw nej re li gii, wy sił ki mi sjo na rzy po wio dły się i wszy scy już są chrze ści ja na mi. Wam pu my nie są już dla nich świę te, a uro czy sto ści, pod czas któ rych je ce le bro wa no, na le żą do prze szło ści. Na to miast Iro ke zi, daw ni są sie dzi De la wa rów, za cho wu ją do dziś re li gię Dłu gie go Do mu. Pod czas ce re mo nii w Dłu gim Do mu do dziś re gu lar nie roz wi ja ne są wam pu my i opo wia da na jest hi sto ria lu du. To praw da, nie wszy scy Iro ke zi prak ty ku ją daw ną re li gię, du ża część przy ję ła – po dob nie jak De la wa ro wie – chrze ści jań stwo. Dla chrze ści jan wam pu my prze sta ją być świę te, sta ją się już tyl ko cen ne. Ce na jest cał kiem wy mier na, a ofe ru ją ją bo ga te ame ry kań skie mu zea. Chrze ści jań scy sa che mo wie nie ma ją opo rów z prze ka za niem wam pum do mu zeum za wy mier ną ce nę. Tak więc świę te pło mie nie, wo kół któ rych nie gdyś gro ma dzi ła się wspól no ta, te raz moż na – ku piw szy bi let – zo ba czyć na wy sta wach. Wspól no ta mo że so bie zro bić ko pie, któ re nie bę dą już tak cenne, bo moż na je zro bić z pla sti ko wych ko ra li ków. Moż na w do dat ku tych ko pii wy pro du ko wać wię cej i za ro bić sprze da jąc je tu ry stom.
››
U góry: wspo ́łczesna kopia irokeskiego wampumu; obok: wampum dwo ́ch nurto ́w oznaczaja ̨cy harmonijne współżycie dwóch kultur; w środku: znaki walam olum. Zdjęcia: Włodzimierz Fenrych
|19
nowy czas | 23 stycznia 2009
kultura
świat kulturalnie Grupa artystyczna Łódź Kaliska obchodzi w tym roku trzydziestą rocznicę istnienia. Z tej okazji w ubiegły poniedziałek w Centrum Sztuki Współczesnej otwarta została wystawa „Niech szczezną mężczyźni". Łódź Kaliska to główni przedstawiciele „sztuki żenującej", skandaliści polskiej sztuki, specjalizujący się w fotografii inscenizowanej. W ramach najnowszego projektu znalazły się między innymi wielkoformatowe plansze z fotografiami, odwołującymi się do pozycji kobiety we współczesnym społeczeństwie. Jej uzupełnieniem jest przypomnienie najważniejszych elementów w twórczości grupy. W ramach programu „Biblioteka szkolna", Polski Instytut Filmowy przygotował kolekcję pięćdziesięciu pięciu wybitnych dzieł polskiego kina wraz z komentarzami. W najbliższym czasie trafią one do polskich liceów i gimnazjów. W zestawie znajdują się między innymi obrazy „Popiół i diament" Wajdy, „Dług" Krauzego oraz „Amator" Kieślowskiego. W ramach projektu ruszyła także strona internetowa, na której znajdować się będą między innymi przykładowe scenariusze zajęć z wykorzystaniem filmów. Na ekarnach polskich kin pojawił się film „Opór" – historia braci Bielskich, którzy zdecydowali się walczyć z Niemcami. Scenariusz zainspirowany jest losami braci, którzy w Puszczy Nalibockiej nieopodal Nowogródka uratowali ponad 1200 uciekinierów z okolicznych gett, prowadząc wojnę partyzancką z Niemcami. Zdaniem recenzentów, reżyser, Edward Zwick, stworzył bardzo hollywodzką wersję dramatycznych wydarzeń. „Wierzę, że ludziom nie trzeba podawać odpowiedzi na tacy. Najwyższa pora pokazać im fakty, a oni już sobie to sami poukładają mówi Dariusz Jabłoński, reżyser filmu o płk. Ryszardzie Kuklińskim „Gry wojenne”. Jak podaje „Rzeczpospolita", frekwencja w polskich kinach wyniosła w ubiegłym roku 33,7 mln widzów. Wybory filmów polskiej publiczności w niewielkim stopniu pokrywały się jednak z rekomendacjami krytyków. Zdobywcę Oscara, obraz „To nie jest kraj dla starych ludzi" braci Cohenów obejrzało tylko 127 tys. osób, podczas gdy komedię „Lejdis" – 2,5 mln. Zamiast nagradzanych produkcji Polacy chętniej oglądają komedie romantyczne, kreskówki dla dorosłych oraz amerykańskie superprodukcje, jak „Indiana Jones". Wiele wartościowych tytułów do Polski nie trafia, bo dystrybutorom się to po prostu nie opłaca.
Polska Feiruzade Występując przed publicznością arabską, prezentuje im również polskie utwory. – Pokazuję im, że możemy się nawzajem dobrze rozumieć, a nawet podziwiać, tylko musimy się najpierw poznać – mówi Aneta Barcik. Magdalena Kubiak Początki jej nietypowych zainteresowań sięgają jeszcze szkoły podstawowej. – Pamiętam dokładnie, że w piątej klasie na lekcji historii przerabialiśmy starożytność i zaczęliśmy od Egiptu. Do dziś mam jeszcze gdzieś zeszyt z tych lekcji z moimi rysunkami map, piramid i sfinksa. Wtedy była to pierwsza młodzieńcza fascynacja. Na jej dalszy rozwój wpływ miało później samo życie. W wieku dwunastu lat przeprowadziła się z mamą do Hamburga, gdzie po raz pierwszy zetknęła się z przenikaniem i współistnieniem różnych kultur. – Niemcy byli dla mnie obcy i zimni, dlatego lepiej czułam się wśród obcokrajowców. Najpierw w polskich kręgach, a gdy dorosłam, świadomie szukałam kontaktu z innymi kulturami. Wtedy zaprzyjaźniłam się z kilkoma Egipcjanami, którzy zapoznali mnie z oryginalną muzykąarabską, sprowadzaną prosto z Egiptu. Zachwyt nad nowo poznanymi dźwiękami przerodził się w pasję, a nawet sposób na życie. Aby nauczyć się języka, przez rok studiowała islamologię na Uniwersytecie Hamburskim. Dziś muzyka arabska jest stałym i znaczącym punktem w repertuarze Anety Barcik. Od urodzenia wychowywała się w świecie dźwięków, można nawet powiedzieć, że zainteresowanie muzyką wyssała z mlekiem matki – piosenkarki wykonującej utwory popowe i musicalowe. Jej ojciec jest jazzowym gitarzystą i kompozytorem. Pierwsze trzy lata życia spędziła w Domu Aktora i teatrze w Chorzowie, gdzie wśród jej najbliższego otoczenia byli
nie rówieśnicy, a współpracownicy jej mamy. – Na zdjęciach z moich trzecich urodzin widać uśmiechniętą mnie i samych dorosłych: tancerzy, aktorów, piosenkarzy. Ja miałam trzy latka, oni dwadzieścia parę i świetni sięe dogadywawliśmy – mówi Aneta. – Natomiast w przedszkolu nikt nie chciał się ze mną bawić, ja też nie wiedziałam, co robić z rówieśnikami, którzy jedzą palcami i krzyczą, kiedy ja już dawno posługiwałam się nożem i widelcem oraz elegancko siedziałam przy stole. Zamiast budować babki w piaskownicy, Aneta chodziła na próby przedstawień teatralnych. A w wieku czternastu lat napisała pierwszą piosenkę. Najwięcej muzycznych sukcesów przyniosło jej wykonywanie jazzu. Zdobyła między innymi nagrodę na festiwalu Jugend Jazzt, najważniejszego młodzieżowego konkursu w Niemczech. Przez pięć lat była solistką w big-bandzie Jazzessence, następnie została zaproszona do BuJazzO, najbardziej uznanego big-bandu młodzieżowego na terenie Niemiec. Jego dyrygentem był światowej sławy mistrz Peter Herbolzheimer. W głowie Anety był jednak nie tylko jazz, dlatego wielokrotnie brała udział w festiwalach muzyki arabskiej oraz koncertowała w ambasadach. Wydarzenia te miały dla niej szczególne znaczenie, gdyż mogła wtedy obserwować jak reagują na jej twórczość rodowici Arabowie. – Oni traktują mnie jak gwiazdę. Po każdym występie robią sobie ze mną zdjęcia, składają niekończące się wyrazy uznania i zachwytu. Pamiętam, że gdy zaczęłam występować z repertuarem arabskim, umiałam śpiewać tylko trzy piosenki. Na koncercie w konsulacie egipskim w Hamburgu wykonałam to, co umiałam, a publiczność zaczęła domagać się bisów. Musiałam
powiedzieć im, że nie znam innych utworów, ale ku mojemu zaskoczeniu oni dalej nalegali na powtórkę tego, co już usłyszeli – wspomina Aneta. Po innym koncercie, w Pałacu Wilanowskim w Warszawie, widzowie nazwali ją polską Feiruz, nawiązując do nazwiska legendy muzyki libańskiej i zarazem jednej z ulubionych wokalistek Anety. Zapytana o to, co najbardziej zafascynowało ją w kulturze i muzyce arabskiej, Aneta nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć. Gdy zaczęła przyjaźnić się z Egipcjanami, urzekła ją ich odmienna mentalność i styl życia pełen mistycyzmu. Podobne wartości odnalazła w ich muzyce. – Jest ona pełna płaczu i radości jednocześnie. Arabowie nazywają to tarab – najwyższy stopień sztuki, który wręcz oszałamia – tłumaczy Aneta. – Rytmy, melodie, wszystko jest inne niż u nas. Jedyne co jest podobne, to poezja. Tak jak my mamy poezję śpiewaną, tak Arabowie również mają przepiękne teksty. Będąc Polką wykonującą repertuar arabski Aneta Barcik nie tylko rozwija swoje zainteresowania, ale stara się zbliżyć do siebie obie kultury. Występując przed publicznością arabską, prezentuje im również polskie utwory. – To są niesamowite momenty, bardzo piękne i drogocenne – mówi. – Pokazuję im, że możemy się nawzajem dobrze rozumieć, a nawet podziwiać, tylko musimy się najpierw poznać. W walentynkowy wieczór Aneta Barcik wystąpi na żywo w Londynie, w Muna’s Restaurant. Na lutni akompaniować jej będzie pochodzący z Libanu Abdul Salam Kheir, artysta znany między innymi z nagrania płyty z zespołem Led Zeppelin.
Szczegóły » 26
20|
23 stycznia 2009 | nowy czas
czas malucha
bajkowa krzyżówka
Karnawał Cześć! To znowu ja – myszka Alicja.
Mój dobry przyjaciel – szczurek Leon zaprosił mnie dziś na bal karnawałowy. Ma on się odbyć w naszej bibliotece już za kilka dni. Strasznie się cieszę, bo uwielbiam się przebierać! A czy Wy wiecie, co to takiego jest karnawał? Troszkę o tym poczytałam. Jest to pora przebierania się, czas zabaw, przyjęć, pochodów i balów. Rozpoczyna się on od święta Trzech Króli, które wypada 6 stycznia, i trwa aż do Środy Popielcowej. Jedni uważają, że karnawał pochodzi od starożytnego zwyczaju oddawania czci Dionizosowi – bogu
plonów i urodzaju. Podobno im wyższe były wtedy skoki w tańcu, tym ładniejsze rosło zboże na polach. Inni traktują karnawał jako czas, kiedy możemy wytańczyć się i wybawić przed okresem Wielkiego Postu (tak zwane „pożegnanie z mięsem”). W różnych miejscach na świecie karnawał jest różnie obchodzony. Najbardziej znany jest karnawał w Rio de Janeiro, gdzie podczas parad uczniowie różnych szkół tańca prezentują brazylijską sambę, a także w Wenecji, gdzie po ulicach przechadzają się w tym czasie ludzie przebrani w historyczne stroje karnawałowe, koniecznie w masce. W Niemczech np. tradycją jest, że w ostatni czwartek karnawału przebrane i uzbrojone w nożyce kobiety napadają na ratusze, obcinają urzędnikom krawaty i przejmują władzę nad miastem, otrzymują wtedy symboliczny klucz do bram miasta – wszystko oczywiście dla zabawy. Tam też odbywają się duże karnawałowe parady, z mu-
redaguje magdalena Danus
zyką, wozami pełnymi przebierańców, rzucających w tłum słodycze. W Polsce okres ten często nazywano kiedyś zapustami i był to także czas zabaw, przebierańców i kuligów, ostatnie trzy dni zapustów to tzw. ostatki. W Londynie znany jest karnawał w Notting Hill. Odbywa się on latem. Zapoczątkowali go przybyli tu mieszkańcy Karaibów. W paradzie biorą udział przebrane w kostiumy zespoły tańczące w rytm muzyki. Na trasie karnawału z wielu scen muzycznych rozbrzmiewa muzyka grana przez DJ-ów z całego świata. Z tej okazji przybywa tu bardzo wielu turystów. Jak widzicie – podstawą dobrego karnawału wszędzie jest muzyka, taniec, zabawa i pomysłowe przebranie! Ja życzę Wam wszystkim udanej zabawy, a sama biegnę przygotować swój strój. Za co by sie tu przebrać..? Może za kota...:)
Alicja
Zrób to sam
maska karnawałowa Maska karnawałowa to bardzo ważny element przebrania. Można ją kupić, wypożyczyć, ale można też spróbować zrobić ją samodzielnie – będzie wtedy dokładnie taka, jaką chcemy. Może przedstawiać ona osobę czy zwierzątko, lub po prostu może być ozdobnym zamaskowaniem naszej twarzy. Do wykonania maski potrzebna będzie tektura lub grubsza kartka papieru, gumka lub tasiemka do zawiązania maski, taśma, klej i wszystko to, co może przydać się do ozdobienia naszej maski, czyli: kolorowa bibuła, wycinanki, włóczka, cekiny, koraliki, ozdobne perłowe cienkopisy, brokat, kolorowe piórka, farby lub kredki, i co tylko jeszcze chcemy. Ostateczny kształt maski zależy od tego, kogo ma ona przedstawiać, zawsze jednak najlepiej zacząć od odrysowania od okularów kształtu, który pomoże nam w wycięciu otworów na oczy i nos. Po wycięciu maski podklejamy jej boki od spodu taśmą i robimy w tym miejscu dziurki na gumkę. Maskę ozdabiamy tak, jak podpowiada nam wyobraźnia, przywiązujemy gumkę lub tasiemkę i gotowe. Poniżej kształt typowej maski.
Jak już wiecie, mieszkam w bibliotece, koło półki z bajkami. Uwielbiam bajki, szczególnie te o myszkach. A wy? Lubicie bajki? Który z bohaterów jest Waszym ulubionym? Przygotowałam dla Was krzyżówkę, zobaczmy jak wielu bohaterów znacie. Po wypełnieniu całego diagramu koniecznie odczytajcie hasło. 1. ... Donald 2. ... i Lolek 3. ... Śnieżka 4. ... i Jerry 5. ... Potter 6. ...-Doo 7. ... i Muchomorek 8. ... Miki 9. ... i Małgosia 10. ... Ninja 11. ... Yogi
12. ... Książę 13. Pat i ... 14. ... Kaczątko 15. Spider-... 16. ... Bravo 17. Czerwony ... 18. ... Matołek 19. ... Maja 20. Mrówka ... 21. Papa ... 22. ... Lew
23. Power ... 24. Piotruś ... 25. Różowa ... 26. Bob ... 27. ... i Bestia 28. ... i Gromit 29. ... Puchatek 30. ... Peppa 31. Miś ...
karnawał po angielsku połącz słówka Karnawał Bal Przebierańców Przebranie Maska Taniec Zabawa Słodycze Muzyka Baloniki Styczeń Nowy Rok
Fun Balloons January Costume New Year Fancy-dress Party Music Carnival Dance Sweets Mask
|21
nowy czas | 23 stycznia 2009
redaguje Katarzyna Gryniewicz
to owo KONSUMENTA
Szybkie randki są passe
Jem, bo muszę W tej rubryce nie będziemy mówić o tym, jak smaczne są potrawy tradycyjnej angielskiej kuchni (robi to nasz redakcyjny kucharz Mikołaj Hęciak). W końcu nasze kwaszone (de facto nieświeże) ogórki czy kapusta też niejednego cudzoziemca potrafią zadziwić. O wiele ciekawsze jest to, co Brytyjczycy uważają za niesmaczne. Z badań wynika, że uważają za takie między innymi: muesli, tłuste ryby, szpinak, brokuły, awokado, soczewicę. Te produkty wielu Brytyjczyków je wyłącznie ze względu na zawarte w nich substancje odżywcze. Brukselka, pełnoziarnisty chleb, pieczarki i cebula też zajęły wysokie pozycje na liście najbardziej nielubianych produktów, które Wyspiarze jedzą wyłącznie dlatego, że są zdrowe. Pieczarki zdrowe?... zwłaszcza w wydaniu śniadaniowym, czyli usmażone? Ale co tam pieczarki, na liście zdrowych paskudztw znalazło się też salami! Zatroskani badaniami brytyjscy dietetycy wzięli się do roboty i wymyślili czym zastąpić niesmaczne, choć zdrowe produkty. I tak zamiast szpinaku zalecają jedzenie wołowiny, a marchewki i seler proponują ukryć pod postacią... spagetti bolognese. 100g surowego szpinaku dostarcza organizmowi sporą dawkę witaminy A, wapń, żelazo i witaminę C, ale po co męczyć się ze szpinakiem skoro mamy multiwitaminę – jedna tabletka i przynajmniej kilka pozycji z czarnej listy możemy sobie darować. A może nawet wszystkie.
Piersi do niezdrowych skojarzeń Jak powinna wyglądać idealna pierwsza randka? Wiadomo, jak nie powinna się zakończyć, a reszta to czysta improwizacja. Jednak wbrew lansowanej do niedawna miłości od pierwszego wejrzenia, zgodnie z panującą modą miłosne tete-a-tete ma trwać jak najdłużej, żeby obie strony miały czas na oswojenie się ze sobą. Współczesna randka to przynajmniej cztery godziny, ale może rozciągnąć się nawet do trzydziestu. Jedna na cztery kobiety przyznaje, że przed decydującym spotkaniem poświęciła około dziesięć godzin na rozmowy z kandydatem, na przykład przez emaile. Na strojenie się panie potrzebują przeciętnie dwie godziny. Nie bez znaczenia jest też czas (kolejne pięć do ośmiu godzin) poświęcony na fantazjowanie – zwłaszcza kobiety lubią zastanawiać się jak wygląda osoba, z którą przyjdzie im się spotkać i o czym będą z nią rozmawiać. Wyobrażają sobie na przykład wysokiego blondyna z zamiłowaniem do rozmów o sztuce, a potem jest płacz. Mężczyźni są znacznie szybsi gdy idzie o przygotowania do randki – większość wyznaje praktyczną zasadę: „bierz mnie takim jaki jestem”. Wyjście z domu zajmuje wtedy tylko chwilę – tyle ile trzeba, żeby odnaleźć klucze w kieszeni.
Stare, (nie)dobre bajeczki Nadchodzą ciężkie czasy dla siedmiu krasnoludków. Według sondy The Baby Website jedna czwarta rodziców uważa, że bajki, które pamiętają ze swojego dzieciństwa nie są odpowiednie dla ich własnych dzieci. Z badań wynika, że coraz częściej rodzice zastępują stuletnie klasyki w rodzaju „Czerwonego Kapturka” bardziej nowoczesnymi opowieściami. Wizja małej dziewczynki samotnie przemierzającej lasy, nie mówiąc o bliskich spotkaniach z leśnymi zwierzętami, to zdaniem wielu stanowczo za duże obciążenie dla dziecięcej główki. Jedna piąta rodziców twierdzi, że stare bajki są niepoprawne polityczne i wywołują koszmary nocne. O ile faktycznie „Królewna Śnieżka” albo „Baba Jaga” mogą wywoływać pewne napięcie, to już np. wilk nie powinien, bo które dziecko nie oddałoby połowy zabawek za wilczura, najlepiej na własność. Ale rodzice wiedzą swoje i mając pod ręką perły gatunku katują pociechy czymś bardziej na czasie, ale niekoniecznie wartościowym. Bo, nie oszukujmy się – awersja do baśni vintage kończy się zwykle tak, że rodzice wymyślają coś z głowy na poczekaniu, a do czego prowadzi prowizorka w każdej dziedzinie, wszyscy dobrze wiemy – do nadprodukcji bubli. Dlatego dzieciaki, nie dajcie się zwariować!
Serwis społecznościowy Facebook uznał za nieprzyzwoite zdjęcia matek karmiących piersią swoje dzieci i zakazał umieszczania użytkownikom w swoich profilach tego typu fotografii. Zdaniem specjalistów z Facebooka zdjęcia karmiących piersią kobiet naruszają regulamin serwisu w kwestii „nieprzyzwoitych, pornograficznych lub otwarcie seksualnych” materiałów. Zakaz wywołał spore kontrowersje i protesty użytkowników portalu. W USA pod przywództwem Heather Farley, matki pochodzącej ze stanu Utah, karmiące piersią kobiety stworzyły grupę o nazwie Hey Facebook-Breastfeeding is Not Obscene, która ma już kilkadziesiąt tysięcy członków. W ramach swojego protestu kobiety zastępują wszystkie swoje zdjęcia w Facebook fotografiami, na których karmią piersią swoje dzieci. Do demonstracji doszło również przed główną siedzibą serwisu w Palo Alto. I dobrze, bo jak tak dalej pójdzie, to za obsceniczne będziemy uważać: tulenie własnego dziecka i zmienianie mu pieluch. W sieci jest tyle materiałów „otwarcie seksualnych”, że nie warto tracić czasu na doszukiwanie się pornografii tam, gdzie jej nie ma.
22
23 stycznia 2009 | nowy czas
czas na relaks
Stare I WcIąż NoWe
» Przyznałem się znajomemu Anglikowi, że
maNIa GotoWaNIa Mikołaj Hęciak
Obecnie wyparty z pogardą z naszej diety, dawniej ważny produkt w kuchni. Warto o tym pamiętać, że dawniej, jeszcze w poprzednim stuleciu, gdy o żywność nie było tak łatwo jak dziś, ludzie wykorzystywali każdy możliwy składnik. I tak z uboju zwierząt rzeźnych otrzymywano nie tylko mięso. Lepsze gatunki trafiały na bogatsze stoły i do ekskluzywnych restauracji czy hoteli, te bardziej poślednie kupowane przez mniej zamożnych, były podawane w postaci gulaszy, czasem pieczeni. Skóry wykorzystywano na odzież, buty czy inne dodatki. Tłuszcz wytapiano na smalec, ze słoniny robiono skwarki do okrasy, a wszystkie pozostałości przerabiano na co się dało. Oczywiście części takie jak serca, wątroby, nerki czy jęzory również nie szły na zmarnowanie, nawet nóżki kurze były przysmakiem. Teraz żyjemy coraz bardziej w oderwaniu od naturalnego środowiska, mieszkając w betonowych dżunglach, z dala od pól, łąk i lasów. Nasze przyzwyczajenia ulegają często nieodwracalnym zmianom. Skutkiem tego dzieci nie mają np. zielonego pojęcia skąd się bierze mleko, które znają tylko z kartoników w supermarketach. Współcześni dietetycy źródło wielu chorób cywilizacyjnych widzą w nadmiarze tłuszczu, przez co większość z nas na sam widok odrobiny tłuszczu na piersi kurczaka reaguje dość histerycznie i może nawet odmówić posiłku. Cały repertuar dań z podrobów odszedł już w zapomnienie, bo obecna estetyka nie pozwala nawet na spróbowanie tych jakże nienowoczesnych specjałów, jak np. gulasz z cynaderek (czyli nerek). Coraz częściej żywność to dla nas kolorowe opakowania z supermarketu. W jakim to filmie żona chciała usmażyć ukochanemu porcję steka w foliowym opakowaniu? Ponieważ żywność z każdym rokiem zawiera mniej składników odżywczych, szczególnie witamin, jesteśmy namawiani do uzupełniania ich tabletkami, proszkami, specjalnymi napojami czy innego rodzaju suplementami. Ale wróćmy do dzisiejszego
piszę o kuchni angielskiej w polskiej gazecie. Po chwili zastanowienia zdecydowanie powiedział, że skoro tak, to powinienem napisać o suet. Po naszemu znaczy łój. tematu, czyli co to jest suet i z czym to się je, a raczej jadło. Suet to łój wołowy lub barani, używany w szczególności jako dodatek do wypieków. A oto podstawowe składniki na tzw. suetcrust pastry, czyli półkruche ciasto z dodatkiem łoju wołowego. 225 g mąki (self raising flour), pół łyżeczki soli, 100 g startego tłuszczu i około 150 ml chłodnej wody. Zauważmy od razu, że jeżeli zastąpimy tłuszcz zwierzęcy masłem lub margaryną otrzymamy najbardziej popularny rodzaj ciasta w Anglii, czyli shortcrust pastry. Używa się go zarówno do wypieków słonych, jak i słodkich. Na słono możemy przygotować podstawę do wszelkiego rodzaju popularnych na Wyspach dań zwanych quiche – jakież mogą być wyśmienite. Na słodko możemy ciasto to używać do różnych odmian kruchych herbatników (shortbreads). Jednym z tradycyjnych wypieków ciągle istniejącym w świadomości Brytyjczyków jest ciasto Roly-Poly. By użyć do niego suet, trzeba zetrzeć go uprzednio na tarce. Dlatego by ułatwić sobie życie, należy schłodzić go bardzo w lodówce bądź zamrażarce (nie na kość oczywiście), a gdy i tak zacznie mam topnieć i kleić się w rękach, możemy oprószyć go mąką. Samo przygotowanie ciasta nie jest bardzo skomplikowane, ale suet nie jest łatwo znaleźć dziś na sklepowych półkach. Dlatego zaproponuję Państwu przepis na czasie – prosty w domowym wypieku, a jednak podobny do suetcrust pastry. A chodzi o wspomniany wcześniej shortbread. I to ten najbardziej popularny, na maśle.
Shortbread Ten rodzaj ciastek pojawił się na Wyspach ponad 500 lat temu, jako przysmak serwowany podczas festynów. Coś jak cukrowa wata obecnie. Tradycja wypieku tych łakoci najpełniej rozwinęła się i przetrwała na terenach Szkocji. Shortbread można oczywiście kupić w sklepie, ale przygotowanie nie jest takie trudne i co ważniejsze, może sprawić dużą przyjemność. Na około 20 herbatników potrzeba: 250 g masła ( w tym 25 g tylko do smarowania), tyle samo mąki co masła, czyli 225 g w tym
RESTAURACJA (przy polskim kościele) 2 WINDSOR ROAD, EALING, LONDON W5 5PD 0793 171 3066 od poniedziałku do czwartku 10.00 – 15.00
niedziela 09.00 – 23.00
piątek sobota 10.00 – 23.00
! WA0!-1!.0 A ŁdO 0 W A N .0 R 0 2 A . z K A , go 1 W .0 A 4 2 B ta A o b Z o s !!! ZAPRASZAMY!!! BEZ NOWEJ KARTY SIM
BEZ UKRYTYCH OPLAT
Dzwon z komorki jeszcze taniej Dzwon do Polski 2p/min na tel. stacjonarny
przypadku, 60 g cukru caster (i jeszcze trochę do posypania po wierzchu), szczypta soli, 1 łyżeczka syropu waniliowego. Zawijamy rękawy, przepasujemy się kuchenną zapaską, robimy miejsce na stole lub stolnicy, przygotowujemy wszystkie produkty, nagrzewamy piekarnik i zabieramy się do pracy. Masło kroimy w kostkę i odkładamy na bok, by zmiękło. Mąkę przesiewamy, dodajemy cukier, sól oraz esencję waniliową. Dodajemy masło i formujemy kulę ciasta. Masło nie powinno być za ciepłe, bo będzie się kleiło. Składniki możemy również połączyć korzystając z robota kuchennego. Na oprószonej mąką powierzchni rozwałkujemy ciasto na 5 mm grubości. Widelcem nakłuwamy całą powierzchnię. Za pomocą ostrego noża wycinamy równe, około 5 cm długie, szerokie na 1,5 cm ciasteczka. Ostrożnie przenosimy na wysmarowaną masłem albo wyłożoną papierem do pieczenia blachę, pomagając sobie nożem lub kuchenną szpatułką. Teraz wkładamy ciastka na pół godziny do lodówki. Przed włożeniem do piekarnika oprószamy cukrem caster. Pieczemy w piecu nagrzanym do 1800C przez 20 minut, aż herbatniki ładnie się zarumienią i nabiorą kruchości. Zanim zdejmiemy je z blachy, poczekajmy aż całkowicie ostygną. I jak znalazł, nic tylko zaparzyć herbatę lub podać kawę i zaprosić znajomych. Dobrej zabawy i dużo radości na ponure, zimne dni!!!
Wybierz poniĪszy numer dostĊpowy a nastĊpnie numer docelowy Polska Polska Niemcy Slowacja Czechy Irlandia
Polsk
2p/min - 0844 831 4029 7p/min - 087 1412 4029 2p/min - 084 4831 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029
0208 497 9287 a Obsáuga Klienta:
www.auracall.co
m/polska
Tanie Rozmowy! *T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
Punkty dystrybucyjne Nowego Czasu Poza polskimi sklepami, ośrodkami, Konsulatem RP, „Nowy Czas” jest również dostępny w czterdziestu specjalnych skrzynkach, rozmieszczonych przy głównych stacjach metra w Londynie oraz przed niektórymi polskimi parafiami.
|23
nowy czas | 23 stycznia 2009
czas na relaks sudoku
średnie
łatwe
8
1 3 9 4 8 7 3 7 6 9 1 5 2 3 5 1 9 8 7 5 6 4 9 2 7 4 3 6 5 9
7
6 9 3
1
5
trudne
6
6 7 9 7 9 4 3 2 1 3 2 8 4 1 5 9 5 6 4 8 1 7 5 4 2 5 2 1 8 3
4 9 6
8 2 1
5
3 2 2 5
9 4 2 9 5 3 4
4 7 6 9 2
6 3 6
7 4 8
krzyżówka
horoskop
BARAN 21.03 – 19.04 Z nowym rokiem, nowa miłość. Barany, które do tej pory się nie zakochały, mają teraz ogromne szanse na rozkwit uczuć. Warto skorzystać z szansy, którą daje los, ponieważ na kolejną podobną okazję możesz czekać nawet do końca roku. W pracy okazja na awans, nie bój się nowych wyzwań. Bądź czujny w finansach, ostatnio, ze zbytnim rozmachem wydajesz pieniądze.
BYK 20.04 – 20.05
Twoja romantyczna natura da o sobie znać w najbliższym czasie ze szczególnym nasileniem. Fascynacja miłą, przypadkowo poznaną osobą sprawi, że wyłączysz się na chwilę z rzeczywistości. Znużony trudami pracy powinieneś w końcu pomyśleć o odpoczynku i wewnętrznym relaksie, nie zwlekaj z tym i spraw sobie kilka dni urlopu.
BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06
Czeka Cię tydzień kompletnej apatii i zawieszenia w sprawach sercowych. Pamiętaj jednak, że unikanie bliskiej osoby do niczego dobrego nie prowadzi. Lepiej zaproś ją na romantyczną kolację, a zły czar obojętności pryśnie. W połowie tygodnia w pracy pozytywnie rozwiąże się sprawa, na której od dawna Ci zależało.
RAK 22.06 – 22.0
Jesteście teraz w okresie emocjonalnej pustki. Warto przeczekać ten czas, ponieważ zawsze po takiej stagnacji przychodzi gwałtowne i namiętne uczucie, które rzadko kiedy przemija. W sprawach zawodowych wasza ciężka praca może w najbliższym czasie zostać nagrodzona awansem lub premią, ale tylko jeśli zaangażujecie się z całego serca w nowy projekt.
LEW 23.07 – 22.08
To, że jesteś z natury leniwy, nie oznacza, że los poda Ci na tacy sukces uczuciowy. Popracuj trochę nad relacjami z partnerem, bo ostatnio mógł się poczuć zaniedbany. Przez ostatnie kilka dni całkowicie zaniedbywałeś sprawy zawodowe. Nie bądź też zbytnim sknerą.
NA PAN 23.08 – 22.09
W sprawach uczuciowych w tym tygodniu powinnaś przede wszystkim skoncentrować się na odpowiedniej autoreklamie. Nie zapominaj, że to właśnie za pewność siebie i przebojowość docenia Cię płeć przeciwna. W pracy nie myśl, że ujdą Ci na sucho wszelkie niedociągnięcia. Wcześniej czy później niedbalstwo odbije się na całokształcie, a brak zaangażowania dostrzegą Twoi współpracownicy.
GA WA 23.09 – 22.10
ZIOROŻEC
KO 22.12 – 19.01
Twoje notowania w oczach partnera wzrosną, jeśli przestaniesz obojętnym okiem spoglądać na Jego problemy. Potrzebuje on obecnie wsparcia i liczy, że Twoja rozważna natura i inteligencja pomogą rozwikłać nawet najbardziej splątany węzeł gordyjski. W pracy szef zgotuje Ci niespodziankę już na początku tygodnia. Nie ciesz się jednak bardzo, bo obrastając w piórka, zbytnio się rozleniwisz.
Intuicja od dawna podpowiada Ci skwapliwie, że bariera odległości to poważny mankament związku. Tracisz powoli zaufanie do obecnego partnera, a to ono powinno stanowić podwalinę udanego związku. Przemyśl, czy warto kontynuować taki związek. W pracy czeka Cię ciężki tydzień, nie planuj więć zbyt wiele na weekend, aby móc po prostu poleniuchować i nabrać energii.
W uczuciach musisz być w tym tygodniu bardzo uważny, aby zapatrzony w jeden cel, nie ominąć czegoś ważnego na Twojej drodze. Spójrz przyjaznym okiem na skromną osóbkę, której wyraźnie przypadłeś do gustu. Przyhamuj z pracą i poświęć więcej czasu bliskim.
Od dawna bujasz w obłokach z powodu zauroczenia, które dopadło Cię w pracy. Zrozum wreszcie, że to wybuchowe połączenie. Zamiast skupiać się na obowiązkach, snujesz plany, jak „upolować” osobę, która zupełnie Cię ignoruje. Skup się lepiej na obowiązkach, bo apatia może negatywnie wpłynąć na Twoją zawodową pozycję.
PION SKOR 23.10 – 21.11
LEC STRZE 22.11 – 21.12
Od dawna marzy Ci się prawdziwa miłość, a gdy jest tuż obok, zaczynasz ją lekceważyć. Nikt od razu nie jest pewien, że to właściwa osoba. Weź to pod uwagę, bo możesz stracić rewelacyjną szansę. W pracy znów da o sobie znać Twój pracoholizm. Zwolnij trochę i daj też pole do popisu współpracownikom. Przecież wiesz, że szef doceni całokształt.
NIK WOD 20.01 – 18.02
BY
RY 19.02 – 20.03
Skończ z niepewnym lokowaniem uczuć. W końcu na Twojej drodze pojawi się osoba, która będzie w stanie sprostać Twoim oczekiwaniom. Nie zastanawiaj się tym razem długo, bo czar pryśnie, zanim się spostrzeżesz. W pracy zaangażuj się bardziej w to, co robisz i wykorzystaj swoją kreatywność, a szef na pewno to doceni.
24|
23 stycznia 2009 | nowy czas
ia ogłoszen ramkowe . już od £15 Tanio nie! i w ygoD ą! rt zapłać ka
jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?
prezenTacje
oriFlame zaprasza na pokaz profesjonalnego makijażu, promocyjna sprzedaż kosmetyków "Oriflame" informacje: jak pracować, aby mieć zysk losowanie nagrody wśród uczestników pokazu zapraszamy 31.01.09, godz.12.30 i 15.30 klub viva w pubie dUkes Head 593 barking road east Ham, london e6 2lW
rozliczenia i beneFiTy szybko i skutecznie (przyjmuję również wieczorem i w weekendy) Tel: 077 9035 9181 020 8406 9341
Naturalne kosmetyki szwedzkie Oriflame www.oriflame.co.uk Wybierz numer produktu oraz ilość i prześlij zamówienie smsem
acTon Suite 16 Premier Business Centre 47-49 Park Royal London NW10 7LQ Tel: 0203 033 0079 0795 442 5707
malUjĘ porTreTy z naTUry lUb FoToGraFii
camden Suite 26 63-65 Camden High Street London NW1 7JL Tel: 0207 388 0066 0787 767 4471
Tel.: 0208 739 0036 mobile: 0770 869 6377
Wróżka sebila przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 0798 855 3378
naUka
stratford office 4, 125 The Grove stratford e15 1en Tel.: 0208 519 1320 www.taxpol.ltd.uk
biUro ksiĘGoWe Zwrot podatków Pełna księgowość dla SE/LTD Wnioskowanie o rezydenturę N.I.N, C.I.S., C.S.C.S. Benefity
zapraszam na kUrs TaŃca ToWarzyskieGo 1-sTopnia kTóry rozpocznie siĘ 31.01 o Godz. 16.30 dla młodzieży i dorosłych pierwszy taniec choreografie dla par ślubnych prywatne lekcje tańca towarzyskiego
162d HiGH sTreeT HoUnsloW TW3 1bQ Tel.: 0208 814 1013 mobile: 07980076748 info@omegaplusltd.co.uk
Tel. 0794 435 4487 www.szkolatanca.co.uk info@ szkolatanca.co.uk
komercyjne z logo
£15
£25
do 40 słów
£20
£30
Kurs: i stopień. Londyn 7-8 lutego; ii stopień. Londyn 4-5 kwietnia Bezpłatne spotkanie w sobotę 7 lutego godz.10. prowadzi antoni przechrzta – licencjonowany nauczyciel nFsh
Tel: 0788 415 5281 0208 578 7787
arcHiTekT rejesTroWany W anGlii Wykonuje projekty: lofts extensions, pełen service – planning application, building control notice.
ogłoszenia komercyjne
do 20 słów
Czy ChCesz poznać moC DuChowego uzDrawiania?
Akwarela – £100.00 Olejna – £200.00
www.polonusaccountancy.co.uk office@polonusaccountancy.co.uk
rozliczenia podaTkoWe Rozliczenia self-employed Zwroty podatku (szybko!) Rozliczenia zaległe, Obsługa firm LTD NIN, CIS, CSCS, Benefity ealing office 018 ealing House 33 Hanger lane, ealing W5 3Hj Tel.: 0208 998 1121
działem sprzedaży pod numerem 0207 358 8406
www.zojka.com
Kontakt: Urszula 07729968769 mail: u_renska@yahoo.co.uk
ksiĘGoWośĆ Finanse
prosimy o kontakt z
www.polishinfooffice.co.uk
peŁna ksiĘGoWośĆ (rozliczenia przez internet) Zwrot podatku w ciągu 48h Virtual office NIN, CIS, CSCS, zasiłki i benefity
Tel: 0772 996 8769
aby zamieściĆ oGŁoszenie ramkoWe
Techniki uzdrawiania i samouzdrawiania, uzdrawianie sytuacji życiowych, relaksacja i medytacja, wizualizacja, widzenie aur y, holist yczne rozumienie zdrowia, duchowe zasady pomyślności oraz bhp terapii. Dyplom Bryty jskiej National Federation of Spiritual Healers: NFSH. . informacje i zapisy : tel. 0797 144 7342; +48 607 387 737 biuro@uzdrawianie.com www.uzdrawianie.com również wizyty indywidualne. Uroda
kompUTeroWe badanie caŁeGo orGanizmU: •Wykrywanie alergii środowiskowych i pokarmowych, pasożytów, bakterii •Badanie układu kostnego: skrzywienia, nerwobóle, osteoporoza •Infekcje i nieżyty, stany zapalne: górnych dróg oddechowych, serca, jelit, nerek, tarczycy, itp. •Układanie diet i masaże •Zastosowanie prawidłowych ziół wg analizy komputerowego badania organizmu •Dojście do prawidłowej wagi ciała •Dobór produktów wg analizy organizmu Czynne od 7.00 do 23.00 urszula reńska Tel: 0772 996 8769 20 Ladysmith road Canning Town London e16 4nr (Bus 69, six bus stops) www.allmedicaldiagnosis.com
zdroWie
UsŁUGi kompUTeroWe
UsŁUGi różne
rozliczenia podaTkoWe Tanio! VAT, payroll, księgowość dla firm, rejestracja działalności, zasiłki, NIN. BCH ACCOUNTING 33 HANGER LANE, W5 3HJ EALING, POKÓJ 16 (parter). boGUsŁaW: 0208 998 9047 0772 891 6271
anTeny saTeliTarne jan Wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĶceń, systemy CCTV, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. polskie ceny Tel. 0751 526 8302
proFesjonalne FryzjersTWo strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. iza West acton, Tel. 0786 2278729
UsŁUGi TransporToWe
WyWóz śmieci przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, złomowanie aut – free Transpol tel. 0786 227 8730 lub 29 andrzej
diaGnosTic service 310 Green lanes n13 5TT Przeglądy (MOT) Diagnostyka komputerowa Serwis samochodów osobowych i dostawczych Naprawy mechaniczne, Wymiana opon itp. Nabijanie, przegląd klimatyzacji W ofercie dojazd do klienta 12 miesięcy gwarancji 100% satysfakcji
laboraToriUm medyczne: THe paTH lab
24H poGoToWie kompUTeroWe (Wszelkie problemy)
Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG.
u klienta lub w biurze (Fulham SW6 3PA) Wymiana zbitych ekranów w laptopach Strony www. pozycjonowanie bazy danych. Sprzedaż komputerów
Tel: 078 90756 276 e-mail: psborowski@hotmail.co.uk
020 8890-4465 077 8352-4096 www.startuj.co.uk
50 burket close norwood Green Ub2 5nr
Tel: 020 7935 6650 lub po polsku: iwona – 0797 704 1616 25-27 Welbeck street london W1G 8 en
|25
nowy czas | 23 stycznia 2009
ogłoszenia
job vacancies MARKETING ASSISTANT (POLISH SPEAKING) Location: HEREFORD, HEREFORDSHIRE Hours: 10-30 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 9:00AM-5:30PM Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Kidwells Solicitors Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Must have the ability to speak both Polish and English. Experience within an office environment would be an advantage, must have good customer service skills. Will beresponsible for contacting prospective clients via telephone to arrange meetings. Hours can be flexible to suit candidate needs, to be discussed with employer. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Lian Gray at Kidwells Solicitors, Phoenix Chambers, 17 King Street, HEREFORD, HR4 9BX. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. BILINGUAL ADMINISTRATOR Location: HALESOWEN, West Midlands Hours: Mon-Fri office hours Wage: £14,000-£15,000pa Work Pattern: Days Employer: Adecco Employer Ref: HAL00 Closing Date: 23/01/2009 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY
Description: Bilingual Administrator Required for our client based in
Halesowen. Permanent position offering £14-£15K salary. You will have general all round administrative skills with excellent customer service or purchasing experience. To apply for this vacancy you must be able to speak fluent Russian, Polish or a Baltic Language. Immediate interviews available for suitable applicants and a start date available in February. Interested? Send your CV to kelly.rodgers@adecco.co.uk or telephone 0121 354 2749 How to apply:You can apply for this job by sending a CV/written application to Kelly Rodgers at Adecco, 6 Emmanuel Court, Mill Street, Sutton Coldfield, B72 1TJ, or to kelly.rodgers@adecco.co.uk. POLISH SPEAKING TEACHING ASSISTANT Location: BIRMINGHAM, WEST MIDLANDS Hours: 1 TO 40 HOURS PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, DAYS. Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days , Term-Time Employer: Hays Education Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: This vacancy is being advertised on behalf of Hays Education who are operating as an employment agency. Must have excellent Polish and English communication skills as translating will be a major part of this role. Must have experience of working with children in a classroom environment. The ability to work off own initiative and good numerical and literacy abilities are essential. Will preferably hold an NVQ level 3 teaching assistant qualification or have degree experience in a classroom environment. SEN experience is also desirable. Will assist with the educational support of a pupil in key stage 1 and 2 in a primary school in the Ladywood area of Birmingham. Successful applicants are required to provide a enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by applicant.
www.rozliczenia-online.com
Rozliczenia przez internet: prosto, szybko, tanio. Poleca: BiuRo RachuNkowe Financial Republic, 40 Tooting High Str. Tooting Broadway,SW17 ORG
How to apply: You can apply for this job by telephoning 0121 2364476 and asking for Claire Davies. Alternatively email CV to Claire.davies@hays.com.
provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255.
BILINGUAL SALES ADMINISTRATOR
INTERNET MARKETING PERSON POLISH WEBSITE Location: MANCHESTER Hours: 9-5.45 mon-fri Wage: £6-£7 per hour, 48 hours per week Work Pattern: Days Employer: NDC.CO.UK Closing Date: 01/03/2009 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Person fluent in Polish language required to manage sales/advertising on Polish eBay.pl and Allegro.pl for a laptop sales company and to deal on the telephone/skype/email with Polish customers calling us. No cold calling is required. General computer hardware knowledge and use of eBay.pl and Allegro.pl is essential. The applicant must have a pleasant telephone manner and be fluent in English as well as you will be dealing with local customers too. Knowledge of other European languages (French, German or Spanish) would also be an advantage but not necessary. Immediate start is available for the right person. Salary is negotiable depending on experience. Benefits include paid annual holidays and a flexible work schedule. This job is a full time permanent vacancy. If interested please email jobs@ndc.co.uk or send a CV in writing to our addres How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to
Location: HALESOWEN, WEST MIDLANDS Hours: 40 HOURS PER WEEK Wage: £14,000-£15,000PA Work Pattern: Days Employer: Adecco Closing Date: 23/01/2009 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: T Adecco are acting as an employment agency. We are currently recruting for a number of posistions within the Halesowen area. Candidates MUST be able to speak one foreign language either Polish, Russion, German, Latvian, Lithuanian or Estonian. Apllicants must also posses a strong background in administration along with excellent communication skills. Duties to include processing quotations, entering orders onto PC systems, raising orders, ensuring details are updated on a daily basis, and all other admin duties as requried. To apply please e-mail CV's to shane.cole@adecco.co.uk or call 01384 456782 How to apply: You can apply for this job by telephoning 01384 456782 and asking for Shane Cole. PRE-SCHOOL TEACHER
WIECZÓR TOWARZYSKI
„QUIZ NIGHT” Sobota 31-go stycznia 19:00-24:00 Sala Windsor Hall (przy polskim ko ciele) 1 Windsor Rd, Ealing W5
• BAR • KOLACJA • “QUIZ” - NAGRODY • LOTERIA • • KAWIARNIA • Bilety w cenie £10 od osoby; młodzie od klas IV gimnazjalnych ulgowo £8 (stoliki po 8 osób) do nabycia w Polskiej Szkole W cenie gor ca kolacja Bar płatny Gwarantujemy wietn zabaw ! Impreza charytatywna na potrzeby naszej szkoły Prosimy o wsparcie! Szkoła Przedmiotów Ojczystych im. T Ko ciuszki na Ealingu www.szkola.org
Location: EVESHAM, Worcestershire Hours: Hoursdays and hours to be negotiated Wage: Dependent upon qualifications and experience Work Pattern: Days , Term-Time Closing Date: 15/03/2009 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Avon Nursery School in Evesham are looking for a Pre-School Teacher to work flexibly with days and hours being negotiable working term time only with children aged 2 to 5 years. This role is to work as part of the pre-school team and will involve specifically supporting polish children with translation andday-to-day activities. Due to the nature of this role we are ideally looking for an individual who is fluent in Polish and has a Polish teaching or childcare qualification. A current CRB check is essential. A childcare related qualification and experience are desirable as full training will be provided. For further information contact Sallie Wyatt on 07917 897300 or email sally.wyatt@tiscali.co.uk. How to apply: For further details about job reference EVE/29692, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones
Hamid Taqui at NDC.CO.UK, 4 Redgate Lane, MANCHESTER, M12 4RY, or to jobs@ndc.co.uk. BILINGUAL HEALTH CARE ASSISTANT Location: BRADFORD, WEST YORKSHIRE Hours: 20-37.5 HOURS PER WEEK Wage: DEPENDING ON EXPERIENCE Work Pattern: Days Employer: Dr Longfield and Partners / Woodroyd Centre Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY
Description: Applicants must be fluent in Slovakian and Polish as you will be working with communities whose first language is not English. Applicants must have an NVQ level 2 or equivalent in health related courses or GCSE or equivalent at grade C or above in English and Maths, or willing to work towards. Previous experience of working in a health or social care environment is essential. Duties will include working alongside clinicians in the provision of patient care, act as a linguistic, social and cultural link between professionals providing health and social care to clients, families and carers, enable patients to access appropriate professionals in the practice team and provide relevant information to support patients. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Karen Naylor at Dr Longfield and Partners / Woodroyd Centre, Woodroyd Road, BRADFORD, West Yorkshire, BD5 8EL.
26|
23 stycznia 2009 | nowy czas
co się dzieje film Milk dramat, 2008r. reż. Gus Van Sant między innymi w Barbicanie oraz sieci Odeon Sean Penn jako Harvey Milk, pierwszy polityk, który oficjalnie przyznał, że jest homoseksualistą. Mimo sprzeciwów ze strony policji, innych polityków oraz środowisk chrześcijańskich, walczył o przyznanie równych praw środowiskom gejowskim.
godz: 19:00, bilety: £20 Legendarny piosenkarz i multiinstrumentalista Ogur, znany z nietypowych interpretacji pieśni anatolijskich, w tradycyjnym tureckim repertuarze. Megson 25 stycznia TwickFolk at Cabbage Patch, 67 London Rd, Twickenham, TW1 3SZ godz: 20:00, bilety: £9 Występ Stu Hanna i Debbie Palmer, nominowanych do BBC Folk Awards 2009 w kategorii najlepszy duet.
Rachel Getting Married
Naomi Eyers Band
dramat, 2008r. reż. Jonathan Demme w kinach między innymi sieci Vue oraz Cineworld Kym (grana przez Anne Hathaway), czarna owca w rodzie, powraca w rodzinne strony na ślub siostry. Jej przyjazd wywołuje wiele nieprzewidzianych sytuacji podczas wesela.
25 stycznia 606 Club, 90 Lots Rd, SW10 0QD godz. 13:00, bilety: £8 Mainstreemowy jazz w wykonaniu Naomi Eyers, wspieranej przez pianistę Petera Churchilla
Valkyrie thriller historyczny, 2008 reż. Bryan Singer w kinach między innymi sieci Odeon, Vue oraz Cineworld Bazująca na faktach historia zamachu na Adolfa Hitlera, zorganizowanego przez grupę wojskowych pod wodzą Klausa von Stauffenberga.W tej roli Tom Cruise.
muzyka Soothsayers 23 stycznia Vortex Dalston, 11 Gillett St, N16 8JN godz. 20:45, bilety: £10 Mieszanina jazzu i rytmów afrykańskich w wykonaniu saksofonisty Idrisa Rahmana, trębacza Robina Hopcrafta. Gościnnie wystąpi wokalistka Julia Biel, a na klawiszach zagra Zoe Rahman.
In The Groove 26 stycznia 606 Club, 90 Lots Rd, London, SW10 0QD godz. 21:00, bilety: £10 Sesja muzyki live w wykonaniu młodych, obiecujących wykonawców R&B i soul, między innymi Katie Leone oraz Jono Mc Neil. Jackie Leven + The Cedars
godz: 19:30, bilety: £17,50 Blacq to stały muzyk, towarzyszący w trasach koncertowych Amy Winehouse. Tym razem wystąpi jednaj solo, prezentując swój talent multiinstrumentalisty. Jego twórczość przypomina dokonania Amp Fidler oraz Herbiego Hancocka. The Streets (jpg) 29 stycznia Brixton Academy, 211 Stockwell Rd, SW9 9SL godz: 19:00, bilety: £19,09 Mike Skinner z zespołem promują krążek „Everything Else Is Borrowed".
wystawy London, Sugar and Slavery do 30 sierpnia 2010r. Museum of London Docklands, Hertsmere Rd, E14 4AL Wystawa w Museum of Docklands oferuje nietypowe spojrzenie na zagadnienie niewolnictwa na Wyspach, stworzona przy pomocy grup mniejszościowych. Przekrój zagadnień od statystyk, dla poznania skali problemu, po rozważenie argumentów za i przeciw handlu ludżmi, w kontekście współczesnego rasizmu. Neapolitan Paintings at Dulwich Picture Gallery
28 stycznia What's Cookin' at The Sheepwalk, 692 High Road, E11 3AA godz: 20:30, za darmo Zanim założył controwersyjną kapelę rockową Doll By Doll, ten szkocki artysta grał blueas w lokalnych pubach. Podczas koncertu zaprezentuje utwory z najnowszego albumu.
do 14 czerwca Dulwich Picture Gallery, Gallery Road, SE21 7AD Wystawa skupiona wokół dwóch obrazów: „The Locksmith" i „Powrót Syna Marnotrawnego", jedynych dzieł neapolitańskich w stałych zbiorach galerii. Zostaną one pokazane po raz pierwszy po pracach renowacyjnych.
Xantoné Blacq
Taking Liberties
28 stycznia Pizza Express Jazz Club, 10 Dean St, W1D 3RW
do 1 marca British Library, 96 Euston Rd NW1 2DB
Wyjątkowa kolekcja najważniejszych dokumemtów, dotyczących praw człowieka w Wielkiej Brytanii. Od Magna Carta po kamery przemysłowe i CCTV. Szczegółowo poruszając zagadnienia między innymi sufrażystek, decentralizacji władzy oraz podstawowych praw człowieka, doskonale wpisuje się w debatę na temat wolności osobistej w dzisiejszych czasach.
do 19 kwietnia Natural History Museum, Cromwell Rd, SW7 5BD Bilety: £9 (dzieci £4,50) Wystawa przygotowana dla uczczenia dwusetnej rocznicy urodzin jednego z pierwszych badaczy rewolucji, Karola Darwina. Wystawione zostaną jego notatki, prywatne listy oraz kolekcja skamieniałości i próbek badawczych.
teatr
24 stycznia Jazz Cafe POSK, 238-246 King Street, W6 0RF godz. 20:30 bilety: £5 Karnawałowy koncert w wykonaniu dwóch wokalistek jazzowych Cariny i Yuki z towarzyszeniem Paolo Rossi na fortepianie, Francesco Locastro na gitarze, Bena Bastona na basie i Juliana Saula na perkusji. Erkan Ogur + Ismail Hakki Demircioglu 24 stycznia Union Chapel, Compton Terrace, N1 2UN
od 1 do 13 lutego Galeria POSK, 238-246 King Street, W6 0RF Wystawa Mariusza Czajkowskiego. W dniu jej otwarcia o godzinie 17:00 odbędzie się również kameralny koncert DIDIERIDOO oraz pokaz oryginalnych, ręcznie malowanych przez Aborygenów ozdobnych talerzy i wazonów. Kabaret pod Egidą: Jan Pietrzak i jego goście
Be Near Me do 14 marca Donmar Warehouse, 41 Earlham St, WC2H 9LX wt.,śr.,czw.-sob. 19:30; pon. 19:00; dodatkowo czw. i sob. 14:30 lilety: £13-£29 (rezerwacje 0870 0606624) Adaptacja nominowanej do Nagrody Bookera powieści Hagansa, opisującej historię katolickiego księdza, który zaprzyjaźnia się z dwoma niestabilnymi emocjonalnie nastolatkami. Buddy – The Buddy Holly Story
7 lutego, godz. 19:00 8 lutego, godz. 16:00 Sala Teatralna POSK, 238-246 King Street, W6 0RF bilety: £16-£18 (rezerwacja 07878 047013) Lepsze warunki dla polskich pracowników 7 lutego Sala Malinowa POSK, 238-246 King Street, W6 0RF godz. 11:00-17:00 Stoiska informacyjne i warsztaty, organizowane przez TUC i Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii. Więcej informacji pod numerem 020 8741 1606 oraz na stronie www.zpwb.org.uk Arabskie ballady w Walentynki
do 28 marca Duchess Theatre, Catherine St, WC2B 5LA pon.-czw. 19:30, pt. 17:30, 20:30, sob. 17:00, 20:00 bilety: £20-£55 (rezerwacja 0844 5791940) Rock'n'rollowy musical opowiadający o trzech latach życia amerykańskiego piosenkarza, w ciągu których stał się najlepiej sprzedającym się artystą świata.
Noc latynoska z Cariną i Yuki
Sztuka Aborygeńska – moja wizja
Darwin
Milk Kan + Albino 23 stycznia Offline Club at The Prince Albert, 418 Coldharbour Lane, SW9 8LF godz. 20:30, za darmo Nietypowe połączenia oldschoolowego hip-hopu z typowo blusowymi brzmieniami trąbki i akordeonu. Dodatkowo pokaz fotografii i sety didżejskie.
już wkrótce
14 lutego Muna's Restaurant, 599 Green Lanes, N8 ORE godz. 20:00 Wyjątkowy koncert muzyki arabskiej w wykonaniu polskiej wokalistki i tancerki Anety Barcik. Akompaniować jej będzie pochodzący a Libanu Abdul Salam Kheir, znany między innymi ze współpracy z Led Zeppelin. Wspólnie wykonają najpiękniejsze i najbardziej znane ballady arabskie. Tede
Billy Elliot the Musical
What You Got? Rebel Icons on Screen Przegląd filmowy pt. What You Got? – Buntownicy Srebrnego Ekranu Bohaterami będą James Dean, Zbigniew Cybulski i Gérard Philipe. 23.01.2009 – 26.01.2009 Barbican Centre, Silk Street, London EC2Y 8DS www.barbican.org.uk Dla Czytelników „Nowego Czasu” mamy dwa podwójne bilety na trzy niedzielne seanse: Fanfan la Tulipe, Les Belles de Nuit, Les Orgueilleux (The proud ones) Dzwońcie w piątek (23.01) do godz. 16 00 pod numer 0779 157 3493
do 24 pażdziernika 2009r. Victoria Palace Theatre, 8 Victoria St, London, SW1E 5EA bilety: £17,50-60 (pon.-sob. 19:30) rezerwacja: 0844 579 1940 Musical Eltona Johna i reżysera Stephena Daldry, nagrodzony w 2005 roku nagrodą Evening Standart Theatre Awards. Spektakl powstał na podstawie filmu o tym samym tytule, opowiadającego o losach jedenastolatka, którego największą pasją jest taniec
20 lutego Rhythm Factory, 16-18 Whitechapel Road, E1 1EW godz. 21:00. bilety: £14 (£15 w dniu koncertu) bilety do nabycia m.in. w kasie POSK-u, sklepie Polish Deli na Bond Street oraz Polmar przy Seven Sisters Road
|27
nowy czas | 23 stycznia 2009
port
redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk
sKoKi narciarsKie
Puchar ŚWiata
Pod dyktando Austriaków Daniel Kowalski Zakopane
Aż siedmiu polskich skoczków punktowało w pierwszym dniu zakopiańskiego Pucharu Świata. W sobotę było już nieco gorzej. Oba konkursy zdominowali reprezentanci Austrii. Piątkowa rywalizacja była niezwykle udana dla polskiego teamu. Tylu zawodników do czołowej trzydziestki nie zakwalifikowało się jeszcze chyba nigdy w historii konkursów. Zaskoczył nie tylko Małysz, który zajmując ósmą lokatę, po raz pierwszy w tym sezonie zameldował się w pierwszej dziesiątce. Dobre jedenaste miejsce zaliczył Kamil Stoch, udanie zaprezentował się również Rafał Śliż, który był trzynasty. „Pierwsze skrzypce” odgrywali jednak dwaj Austriacy: Wolfgang Loitzl oraz Gregor Schelierenzauer, którzy w końcowym rozrachunku pokonali Niemca, Martina Schmitta. W sobotę biało-czerwoni spisali się już nieco gorzej. Adam Małysz zajął dopiero dwunaste miejsce, a tak odległą lokatę zawdzięcza pierwszemu skokowi, który był bardzo słaby. Małysz wylądował dopiero na 117 metrze, co dało mu odległe szesnaste miejsce. W drugiej serii było już nieco lepiej (126 metry), ale taki rezultat dał tylko awans o cztery lokaty, bo rywale osiągali odległości dużo większe. W pierwszej trzydziestce zameldowało się oprócz
Małysza jeszcze tylko trzech zawodników naszej kadry. Kamil Stoch był czternasty, Łukasz Rutkowski dwudziesty czwarty, a Stefan Hula dwudziesty dziewiąty. Górowali ponownie Austriacy, którzy tym razem zamiast Niemca na podium „wpuścili” reprezentanta Szwajcarii, Simona Ammana.
ska), 9. Markus Eggenhofer (Austria), 10. Andreas Kuettel (Szwajcaria), 11. Kamil Stoch (Polska), 13. Rafał Śliż (Polska), 18. Stefan Hula (Polska), 22. Krzysztof Miętus (Polska), 29. Piotr Żyła (Polska), 30. Marcin Bachleda (Polska), 39. Łukasz Rutkowski (Polska), 45. Maciej Kot (Polska), 49. Dawid Kubacki (Polska).
CO DALEJ Z MAŁYSZEM? Co się stanie po piątkowo-sobotniej rywalizacji w Zakopanem z aktualnym mistrzem świata? Jeszcze nie tak dawno podczas Turnieju Czterech Skoczni utytułowany wychowanek Klubu Sportowego Wisła Ustronianka poważnie zastanawiał się nad zakończeniem kariery. Po obiecującym starcie z Zakopanem wiara jednak powróciła. Teraz jego głównym celem są tegoroczne mistrzostwa świata w Libercu, a za rok Igrzyska Olimpijskie w Vancouver, w których chce sięgnąć po medal z najcenniejszego kruszcu. W osiągnięciu założonych celów Małyszowi ma pomóc fiński trener Hannu Lepisto, pod którego wodzą nasz skoczek zdobył w 2007 roku mistrzostwo świata oraz zwyciężył w klasyfikacji Pucharu Świata. Fin do marca tego roku był trenerem naszej narodowej kadry, ale Polski Związek Narciarski nie przedłużył z nim kontraktu. Pierwszy turniej pod wodzą nowego konsultanta Adam Małysz zaliczy już 7 i 8 lutego w Willingen. Wyniki pierwszego dnia turnieju: 1. Wolfgang Loitzl (Austria), 2. Gregor Schelierenzauer (Austria), 3. Martin Schmitt (Niemcy), 4. Roman Koudelka (Czechy), 5. Simon Ammann (Szwajcaria), 6. Jakub Janda (Czechy), 7. Dmitrij Wasiliew (Rosja), 8. Adam Małysz (Pol-
Wyniki drugiego dnia turnieju: 1. Gregor Schelierenzauer (Austria), 2. Wolfgang Loitzl (Austria), 3. Simon Amman (Szwajcaria), 4. Dmitrij Wasiliew (Rosja), 5. Martin Schmitt (Niemcy), 6. Michael Uhrmann (Niemcy), 7. Roman Koudelka (Czechy), 8. Anders Bardal (Norwegia), 9. Andreas Kuettel (Szwajcaria), 10. Markus Eggenhofer (Austria), 12 . Adam Małysz (Polska), 14. Kamil Stoch (Polska), 24. Łukasz Rutkowski (Polska), 29. Piotr Żyła (Polska), 33. Rafał Śliż (Polska), 29. Stefan Hula (Polska), 47. Maciej Kot (Polska). Klasyfikacja Pucharu Świata po turniejach w Zakopanem: 1. Simon Ammann (Szwajcaria) 1122 pkt, 2. Gregor Schlierenzauer (Austria) 1120 pkt, 3. Wolfgang Loitzl (Austria) 981 pkt, 4. Martin Schmitt (Niemcy) 532 pkt, 5. Thomas Morgenstern (Austria) 443 pkt, 6. Harri Olli (Finlandia) 438 pkt, 7. Ville Larinto (Finlandia) 417 pkt, 8. Dmitrij Wasiliew (Rosja) 389 pkt, 9. Martin Koch (Austria) 382 pkt, 10. Anders Jacobsen (Norwegia) 364 pkt, 25. Adam Małysz (Polska) 125 pkt, 36. Kamil Stoch (Polska) 49 pkt, 47. Rafał Śliż (Polska) 20 pkt, 53. Stefan Hula (Polska) 13 pkt, 54. Łukasz Rutkowski (Polska) 11 pkt, 61. Krzysztof Miętus (Polska) 9 pkt, 66. Piotr Żyła (Polska) 4 pkt, 68. Marcin Bachleda (Polska) 3 pkt.
Górale narzekają W tym roku na zakopiańskich trybunach znów pojawił się komplet publiczności. Na kilka godzin przed rozpoczęciem turnieju niewiele jednak na to wskazywało. Jeszcze w piątek rano nie było wiadomo, czy trybuny pod Wielką Krokwią wypełnią się w komplecie, jak miało to miejsce w latach poprzednich. Od kilku edycji nie było bowiem takiej możliwości, aby wejściówki można było nabyć w oficjalnych kasach w dzień inauguracji imprezy. W tym roku jeszcze na dwie godziny przed konkursem można je było kupić na popularnych Krupówkach. Był to więc bez wątpienia czarny dzień dla koników. Rok, czy dwa lata temu bilety sprzedawali z kilkakrotnym przebiciem, teraz obniżali ceny grubo poniżej detalicznej. – Straciłem około dwóch tysięcy złotych – mówi Andrzej z Krakowa, który biletami pod Wielką Krokwią handluje od sześciu lat. – Mam jeszcze ponad trzydzieści biletów, a chętnych nie widać. Nie pomaga na-
wet znacząca obniżka ceny... – kończy załamany. Niezadowolenie pojawiło się też na twarzach miejscowych górali. – To najgorszy rok odkąd skacze tu Adaś (Małysz – przyp.red) – mówi rozgoryczony Stanisław Wieczorkiewicz handlujący pamiątkami sportowymi. – Teraz czapki, czy trąbki kibice dostają od sponsorów, więc u mnie kupują mniej. Liczba turystów-kibiców się raczej nie zmniejsza, ale na pewno wydają mniej „dutków” niż kiedyś. Taki obraz to w głównej mierze efekt mijającego powoli boomu na Adama Małysza. Dla fanów nadal jest wielkim skoczkiem, ale przez spadek formy sportowej turnieje są bez dwóch zdań dużo mniej emocjonujące. Niektórzy tak znaczny spadek zainteresowania upatrują też w recesji. W obliczu zbliżających się trudności każdy kibic trzy razy ogląda złotówkę zanim ją wyda. Ostatecznie oba konkursy oglądał komplet blisko trzydziestu tysięcy kibiców. Były też grupki podpatrujące skoczków pod samym obiektem. Wszystko jednak wskazuje na to, że lata największej świetności zakopiański Puchar Świata ma już za sobą.
Daniel Kowalski
28|
23 stycznia 2009 | nowy czas
archives
new time
The Exodus Myth Jacek Ozaist
As I observe the desperate propaganda campaign and constant speculation in the British press about the reverse exodus of Poles, I begin to wonder who is going back and to what? We left, in many cases, from small rooms in our parents’ homes, from rented flats or student halls of residence. We abandoned part-time, poorly paid jobs, but also stable positions affording a relatively decent life, albeit from one paycheque to the next. Suddenly, it became apparent to us that everything we had could be contained in a suitcase, a backpack or the trunk of a car… Here, working hard and diligently, London rewards us with enough money to methodically realise our dreams. I was in Poland recently, and indeed its façade has become nicer. Thanks to funding from the European Union, our country has begun to resemble Western Europe. I asked some friends, however, how they were living. “Just like this. It is better,” I hear. Their salaries have increased from 1,300 zlotys to 1,500 zlotys; if nightshifts are included, up to1,800 zlotys. The little Fiat has been replaced with a few-years-old Audi, imported from Germany. It is possible, step by step, to buy furniture and home appliances, or even – once in a lifetime - to afford a trip to Turkey or Tunisia.” The national salary average is pitiful though. The more so because it includes the earnings of company CEOs, MPs and the grossly overgrown ranks of directors at
various levels within the public service sector, living safely at the expense of the taxpayers. A salesperson, a postal worker or a factory worker still only dreams of the 2,000 zloty salary ceiling. I went to several shops and looked at the prices. I could not help myself from thinking ‘how on earth are these people able to live normally?’ My pocket money, more-or-less equivalent to the average national income, and meant to last the entire visit,
I wonder, however, what the rest are doing. Packing? Leaving their homes and jobs? Each day a fleet of buses departs from Victoria station, ferry-boats ride low in the water from the excess of cars with Polish licence plates heading east, while countless cheap flights are flying in one direction only? So, London is supposedly emptying of its Polish migrants, but not noticeably in my neighbourhood. Life follows its
here only to cook for their husbands or look after their grandchildren. I decided to do a bit of research, hoping that in the end it would clear my doubts. I began with the house where I live. As it turned out, one of the six people living there plans to return to Poland because they are tired of their current job and are unable to find something more suitable, in spite of a diligent search. They are unsure, however, when they will
disappeared in the blink of an eye. Meanwhile, my suitcase was none the heavier for my shopping trip. But let’s return to our Polish community in London. In recent weeks, I have noticed many returning, such as students going back to schools and universities. If someone wants to call it ‘a wave’, that’s fine. By the same token, one may also call ‘a wave’ the thousands of relatives who came to Britain for the summer and are now going back.
usual course. If no one managed to count us Poles, then how could they estimate that our numbers are decreasing, or have already decreased? Statistically, it is nonsense. I know many people who still work illegally, are not registered anywhere and have no intention of changing their status. I know many self-employed individuals whom the Home Office did not register. I know many housewives who came
actually leave Britain. I extended my amateur research to several acquaintances. Their concerns revolved around loans, engagements of all kinds, contracts, kids at school and so on. They have become so involved in life in Britain that they considered my enquiry ridiculous. I work at a public place where I see about a hundred Poles on a daily basis. I questioned several dozen of these as to whether they planned to leave Britain. A few said
www.nowyczas.co.uk
w każdy PIĄTEK
that the weather here is depressing, that there is too much congestion in London, so perhaps some day… The rest are staying here. I went to my local supermarket. Polish newspapers disappear quickly, just like beer, Pudliszki canned foods and bread. Who buys all that? Space aliens? On my way back home I considered the people I know. Over the past three years, only about seven people from the circle of my acquaintances went back to Poland. Among them were those who couldn’t find a good job, and those who simply let their opportunities slip away. Some of them lost work, fell into debt and became alcoholics. They left, perhaps, to salvage what was left of their life. It seems that some people come, some people go. There can no longer be any talk about Poles crossing the English Channel. Logic suggests that the tendency may (and even should) begin to reverse. Yet still, hardly a day goes by without someone asking me for a job, a room, or… how to activate an O2 telephone package. There are still many daredevils, especially among young people. They pack their belongings and come to Britain because their friends made it here; because, say, their brother-in-law is building a house with the pounds earned here; or because half of their neighbours are living abroad… Whoever has built a life or a business in Britain is not going anywhere, while those who failed, will probably go back. Life goes on: sometimes it is trivial, sometimes stormy. I wish – and I suspect I’m not the only one – that the local Polish press became closer to those of us who are staying here, instead of looking for alternative topics such as: Poles’ great return.
Translated by Renata Legierska