nowyczas2009/126/010

Page 1

Faworyt może być tylko jeden . regaty » 6

dzień dobiegał końca. magia miejsca zrobiła swoje, szczególnie teraz takie poczucie wspólnoty jest nam bardzo potrzebne.

po co nam dziedzictwo narodowe? » 4-5 LONDON 8 June 2009 10 (126) FREE ISSN 1752-0339

NEW TIME

www.nowyczas.co.uk CZAS NA WYSPIE

»7

Wyborcza niedziela Być może jako mieszkańcy Wysp powinniśmy bardziej angażować się w tutejszą politkę, ale na to jest jeszcze za wcześnie. Dajmy sobie dekadę na ułożenie życia zawodowego i osobistego na obczyźnie, a wtedy przyjedzie czas na obywatelskie odruchy, które poprzednim emigracjom przychodzą dziś z oczywistą łatwością.

KULTURA

» 17

Kantor, artysta upadły Zwiedzający otrzymali zapis dokumentalny „Kantorowskiej podróży artystycznej”. Szkice, obrazy, ambalaże, zapisy filmowe i cytaty z artystycznych manifestów.Organizatorom udało się pokazać najważniejszy motyw twórczości Kantora – motyw podróży. Podróż Odysa, Kantora, artysty, który podnosi się z kolejnych upadków, dla którego kontakt ze światem musi powodować opór, którego nigdy nie pokona. W tych niższych rejonach, pozbawiony szansy na zwycięstwo, odkrywa swój los.

»27

komentarz 20 lat wolnej Polski

» 13 » 15


2|

8 czerwca 2009 | nowy czas

” Sobota, 6 czerwca, Pauliny, norberta 1875

Urodził się Tomasz Mann, autor powieści „Buddebrookowie”, „Czarodziejska góra”. Laureat literackiej Nagrody Nobla w 1929 roku.

niedziela, 7 czerwca, roberta, wieSława 1793 1980

Obrady sejmu w Grodnie, ostatniego sejmu I Rzeczypospolitej, który pod przymusem uznał fakt II rozbioru Polski. Zmarł Henry Miller, pisarz amerykański; autor m.in.: „Zwrotnika Raka”, trylogii „Różoukrzyżowanie”, powieści „Noce miłości i śmiechu”.

Poniedziałek, 8 czerwca, Medarda, Seweryna 1937

We Frankfurcie nad Menem odbyła się premiera opery „Carmina Burana” Carla Orffa.

wtorek, 9 czerwca, Felicjana, Pelagii 1916

Na zjeździe socjalistek rosyjskich w Moskwie ogłoszono dzień 8 marca Dniem Kobiet.

Środa, 10 czerwca, boguMiła, Małgorzaty 1926

Zmarł Antonio Gaudi, architekt hiszpański. Jego dzieła można podziwiać w Barcelonie, m.in. kościół La Sagrada Familia.

czwartek, 11 czerwca, barnaby, FelikSa 1947

Pierwszy po wojnie międzynarodowy mecz piłkarski z udziałem reprezentacji Polski w Oslo. Polska przegrała z Norwegią 1:3.

Piątek, 12 czerwca, jana, onuFrego 1965

Królowa brytyjska Elżbieta II uhonorowała członków zespołu The Beatles Orderem Imperium Brytyjskiego.

Sobota, 13 czerwca, antoniego, lucjana 1974

W Monachium otwarto X Piłkarskie Mistrzostwa Świata. Polska reprezentacja Kazimierza Górskiego zdobyła III miejsce.

niedziela, 14 czerwca, elizy, bazyliSa 1964

Kochana redakcjo, mówi się, że Was nie ma, a jednak jesteście – cieszę się i życzę, żebyście przetrwali ten kryzys. Nie Wy jedni jesteście w trudnej sytuacji, ale Wy nie wstydzicie się o tym mówić. Wierzę, że Wam się uda przeżyć! Potrzebna nam jest odważna, mądra gazeta. Wierny czytelnik aDaM GOrZelNiCKi Spójrzmy prawdzie w oczy Dotychczas sądziłam i miałam nadzieję, że pan Donald Tusk chce być prezydentem wszystkich Polaków i zapisać się w pamięci narodu jako dojrzały polityk, szanujący ludzi i sprawiedliwość, która jest konieczna w państwie prawa. Jego postępowanie dowodzi jednak, że tak nie jest. Nie tamuje bezkarności swoich posłów, któ-

rzy obrzucają prezydenta wyzwiskami. Sam też obwinia go, że przeszkadza w rządzeniu. Głosy ze strony Platformy, że trzeba zniszczyć Kaczyńksich i wtedy będzie można zabłysnąć w rządzeniu, ośmieszają rząd, pokazują jego nieudolność i złą politykę. Na czerwcowych obchodach w kolebce „Solidarności” w Gdańsku powinni być wszyscy. Nie tylko jedyna legenda, która mąci w narodzie. Było tych legend więcej – zostały odsunięte na bok. Wszyscy razem powinni świętować i zjednoczyć się. Tymczasem premier przenosi część uroczystości do Krakowa, tam zaprasza Niemców i przedstawicieli innych krajów, czym jeszcze bardziej dzieli naród, zamiast pokazać światu, że jest solidarność w kraju. Czy to nie wstyd? Czy w ludziach aż tak bardzo zakorzeniła się

zasłyszane

nienawiść i głupota, że nie zauważa się jak to wszystko szkodzi państwu i kreuje pogardę dla Polaków, jak rujnuje wizerunek naszego kraju? Mamy żal, że inni nie traktują nas na równi z sobą, a sami nie szanujemy siebie. Pan Tusk ma złych doradców i to przysporzy mu wrogów. Ostatecznie w odpowiednim czasie to naród będzie decydował. Każdy głos jest ważny. Mój nie pójdzie w tę stronę. Z szacunkiem DaNuTa SZlaCheTKO Czy ktoś z Czytelników „Nowego Czasu” pochodzi z Nowej huty i chciałby się podzielić wrażeniami z życia w tej dzielnicy Krakowa na potrzeby powstającego reportażu? MałGOrZaTa BiałeCKa redakcja@nowyczas.co.uk

Li sta osób, któ re wspar ły f i nan so wo fun dusz wy daw ni czy „No we go Cza su”: Pa weł Bo no wicz, J. P. Finn, L. Gu dy now ska, Ot ton Hu lac ki, Marek, K aliciński, Li dia P ’ng, Li li Po hl mann, Wa le ria Sa wic ka, Ma ria S en tuc, Elż bie ta S a dow ska, Danuta Szlachetko, Ry szard Żół ta niec ki. Au to rzy, któ rzy zrze kli się ho no ra rium na ten sam cel: Irena Bieniusa, Kr yst yna Cywińska, Włodzimierz Fenrych, S tef an Gołębiowski, Grzegorz Grabowski, Aneta Grochowska, Mikołaj Hęciak, Andrzej Krauze, Przemysław Kobus, Jacek Ozaist, Łucja Piejko, Ian Parsons, Maciej Psyk, Michał Sędzikowski. Wszystkim of iarodawcom serdecznie dziękujemy.

Zmarł Marek Hłasko, pisarz, autor m.in. „Ósmego dnia tygodnia”, „Pierwszego kroku w chmurach”, „Pięknych dwudziestoletnich”.

Poniedziałek, 15 czerwca, jolanty, bernarda 1794

Droga redakcjo, super, nie wiedziałam, że są takie kapele w anglii jak Why Not here. Nie słyszałam o nich nigdy, ale to co mówią w wywiadzie (Trochę więcej niż trzy akordy, NC 124, 23.05) jest budujące. Bez „bujania się”, ale z klasą. Będę śledzić ich drogę. Powodzenia!. MarTa KOWNaCKa

Czy możesz się podzielić Czasem.

z teki andrzeja licHoty

Prusacy zajęli Kraków i zrabowali z Wawelu polskie insygnia królewskie, które przetopiono na złoto.

wtorek, 16 czerwca, aliny, juStyny 1963

Walentyna Tierieszkowa jako pierwsza kobieta odbyła lot w kosmos.

Środa, 17 czerwca, laury, Marcjana 1603

Urodził się Józef Deza, zwany Józefem z Kupertynu, mistyk obdarzony darem lewitacji. Wyniesiony na ołtarze. Uznawany za patrona przystępujących do egzaminów.

czwartek, 18 czerwca, elżbiety, Marka 1949

Urodzili się bliźniacy Kaczyńscy, a dziesięć lat później na świat przyszedł Jan Maria Rokita.

Piątek, 19 czerwca, gerwazego, Protazego 1967

Bezpardonowy atak na polskich Żydów przeprowadził Władysław Gomułka. W swoim wystąpieniu przyrównał Żydów mieszkających w Polsce do V kolumny.

czaS na nowe MiejSca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!

0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk 63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedakToR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Małgorzata Białecka, Jacek Ozaist, Daniel Kowalski (d.kowalski@nowyczas.co.uk), Maciej Psyk FelIeTony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski, Dariusz Zientalak, Michał Sędzikowski; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota; zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Grzegorz Grabowski, Aneta Grochowska, Grzegorz Lepiarz, WSpółpRaca: Joanna Bąk, Irena Bieniusa, Grzegorz Borkowski, Włodzimierz Fenrych, Gabriela Jatkowska, Anna Maria Grabania, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Katarzyna Gryniewicz, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Andrzej Łapiński, Łucja Piejko, Paweł Rosolski, Alex Sławiński, Aleksandra Solarewicz

dzIał MaRkeTIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk) WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia. © nowy czas

PrenuMeratę zamówic można na dowolny adres w UK bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Gazeta wysyłana jest w dniu wydania.

Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres............................................................................................. ........................................................................................................

liczba wydań

uk

ue

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

czaS PubliSHerS ltd. 63 kings grove london Se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


|3

nowy czas | 8 czerwca 2009

czas na wyspie

Eurowybory w UK W Wielkiej Brytanii, zamiast kampanii wyborczej, w ostatnich tygodniach dominował jeden temat – nadużyć systemu refundacji w brytyjskim parlamencie. Zdaniem obserwatorów skandal poselski wpłynął na wyjątkowo niskie notowania kandydatów z rządzącej Partii Pracy. W brytyjskich okręgach wyborczych Polacy również mogli oddawać swoje głosy, do czego namawiały nas największe partie polityczne. Nie wiadomo, ilu z nas skorzystało z tego przywileju bycia Europejczykiem. Nikt chyba takiej statystyki nie prowadzi. Działacze Partii Pracy na różnych spotkaniach ze społecznością polską podkreślali, że wspólnie możemy powstrzymać zwycięstwo skrajnej, antyemigracyjnej prawicy – British National Party – uważanej za rasistowską. Nie powstrzymaliśmy, a zdobyte przez nich dwa miejsca w Parlamencie Europejskim to skutek przede wszystkim antylaburzystowskiej tendencji w tych okręgach wyborczych. BNP nie zyskało specjalnie dużej liczby nowych zwolenników w porównaniu z poprzednimi wyborami, zdobyli jednak dwa miejsca, ponieważ laburzyści stracili swój elektorat. Rządząca Partia Pracy przegrała nawet w okręgach, gdzie wygrywała będąc nawet w opozycji. Przegrała w

Walii, gdzie panowała niepodzielnie od 1918 roku. Walijskie głosy przejęli konserwatyści. Nielepiej dla laburzystów było w Szkocji, chociaż na dalekiej północy Partia Pracy traciła swoje wpływy od dłuższego już czasu na korzyść szkockiej partii SNP. SNP zdobyła 29 proc. głosów, Partia Pracy 21 proc. W skali całego kraju laburzyści zdobyli zaledwie 16 proc. głosów. Nie wszystkie głosy są jeszcze policzone i wynik ten może być znacznie gorszy. Zwycięzcami w wyborach do europarlamentu okazali się konserwatyści, z wynikiem 28,6 proc. (nadal pozostaje do podziału 14 miejsc), drugie miejsce zajęła antyeuropejska partia UKIP (17,4 proc), dopiero na trzecim miejscu Partia Pracy z wynikiem 15,3 proc, czwarte miejsce przypadło Liberalnym Demokratom – 13,9 proc. Słaby wynik Partii Pracy nie był specjalnym zaskoczeniem. Wewnętrzne rozbicie partii, nadużycia systemu refundacji, nawet przez członków gabinetu,

niewątpliwie odbiło się na decyzjach wyborczych. Do tego dochodzi jeszcze tzw. „zmęczenie materiału”. Partia Pracy rządzi od ponad 10 lat i przesunięcie, jakie nastąpiło na stanowisku premiera tego faktu nie zmienia, tym bardziej że Gordon Brown został premierem nie na skutek wyborów powszechnych, lecz partyjnego przesunięcia. Miał być nową jakością, ale nie potrafił wyjść z cienia swojego poprzednika Tony’ego Blaira, nie zaspokoił pokładanych w nim oczekiwań zarówno przez laburzystowskich parlamentarzystów, jak i oddany partii elektorat. Chociaż to były tylko eurowybory, premiera czekają trudne dni, łącznie z ewentualną próbą usunięcia go ze stanowiska. Zmiana lidera oznacza jednak przyspieszone wybory powszechne, czego obawiają się potencjalni rebelianci w szeregach rządzącej Partii Pracy.

Grzegorz Małkiewicz

Nick Griffin, lider BNP


4|

8 czerwca 2009 | nowy czas

reportaż

Po co nam dziedzictwo narodowe? Grzegorz Małkiewicz Nie trzeba zaglądać do słownika. Każdy chyba poprawnie odpowie, co to takiego, to dziedzictwo narodowe. Zbyt długo Polacy walczyli o jego zachowanie, o przekazanie go następnym pokoleniom. A jednak coraz częściej można odnieść wrażenie, że chociaż mówimy tym samym językiem, używamy tych samych słów, to albo słowa pozostają puste, albo nabierają innych zupełnie znaczeń. Dziedzictwo ustępuje potrzebom bieżącym, bywa, że staje się politycznym frazesem, a coraz częściej o naszym narodowym dziedzictwie przypominają nam cudzoziemcy. Tak było w Paryżu, gdzie byłem tuż przed uroczystościami Zielonych Świątek w Fawley Court. Upalna pogoda w tym wspaniałym mieście zmusiła mnie do wybrania opcji typowo turystycznej. Jedynym wyjściem, żeby się do końca nie ugotować w miejskim skwarze był turystyczny rejs po Sekwanie. Lewy i prawy brzeg wypełniony francuskim dziedzictwem. Pałace, muzea, historia. Nie ma wolnego miejsca, jakby kilkadziesiąt pokoleń działało w ścisłym porozumieniu na przestrzeni czasu. Wielowiekowy dorobek zgromadzony wzdłuż brzegów Sekwany. Katedra No-

tre-Dame, Luwr, most zbudowany z kamienia zniszczonej Bastylii, wieża Eiffela, stary dworzec zamieniony na Musée d’Orsey. W tej wyliczance nie zabrakło Hotelu Lambert. Słynnego – jak dodała młoda studentka-przewodniczka. W XIX wieku zbierały się w nim intelektualne elity Paryża, a gospodarzami byli Polacy, właścicielem książę Adam Czartoryski. Każdy Polak uczył się o tym w szkole. Wielka Emigracja. Ale zanim stała się wielką, zaczynała podobnie jak każda, o czym książki mówią niewiele. O Hotelu Lambert, o tym, że jest na sprzedaż podobno dowiedział się Fryderyk Chopin od francuskiego malarza Eugène Delacroix. Może pili kawę na Wyspie św. Ludwika i Delacroix wiedząc, że Polacy szukają jakiegoś miejsca, gdzie mogliby się spotykać przedstawił możliwość kupienia podupadłego trochę pałacu właśnie na tej małej wysepce sąsiadującej z większą, na której stoi Notre Dame. Fryderyk Chopin przekazał wiadomość księciu Czartoryskiemu, który zakupił pałac w 1843 roku. Taki był początek polskiej historii związanej z Hotelem Lambert. Jego salony przez ponad 100 lat gościły polityków, intelektualistów i artystów. To w nim odbywały się patriotyczne bale otwierane polonezem specjalnie na tę okazję napisanym przez

Fryderyka Chopina. Hotel Lambert stał się najważniejszym salonem Paryża. Powstała w nim też szkoła i Biblioteka Polska. Pozostał własnością rodziny Czartoryskich do 1975 roku. Podobno spadkobiercy zaproponowali kupno pałacu władzom PRL, a ponieważ komuniści przyzwyczajeni byli raczej do zabierania arystokratom ich posiadłości niż kupowania od nich, możliwość zachowania dla przyszłych pokoleń tego tak ważnego dla polskiej historii miejsca nie spotkała się z zainteresowaniem krajowych władz. Pałac kupił baron Guy de Rottshild. Kolejną okazję zmarnowaliśmy dwa lata temu. Wprawdzie ówczesny minister kultury Michał Ujazdowski wyjaśniał, że zwrócił się do barona z propozycją kupna pałacu, ale było już za późno. A jak było? Pałac za 100 mln dolarów kupił emir Kataru. Nowy właściciel postanowił pałac przebudować, radykalnie ingerując w jego siedemnastowieczną architekturę. Pojawiły się głosy protestów ze strony historyków. W internecie można podpisać petycję – na stronach francuskich i angielskich, ale nie polskich (!). Co ciekawe, przy okazji składania petycji, na tych stronach właśnie można poczytać o naszym dziedzictwie. Dowiedzieć się czegoś

o naszej historii od cudzoziemców. Polskie media zajmują się kolejną odsłoną pojedynku premier-prezydent. I znowu coś nam nie wyszło, i nawet tego nie zauważamy. Czy można sobie wyobrazić lepsze miejsce na promocję Polski w zjednoczonej Europie, kiedy ambasady RP straciły swoje znaczenie polityczne? Po takim doświadczeniu z tym większym zdumieniem przeczytałem po powrocie do Londynu ogłoszenie księży Marianów w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”: Ponownie informujemy, że posiadłość Fawley Court została sprzedana na przełomie 2008/2009 roku, stąd nie planowaliśmy w tym roku organizowania Uroczystości Zesłania Ducha Świętego. (…) W związku z pojawiającymi się w ostatnich dniach ulotkami i zaproszeniami do Fawley Court na Mszę św. w Zielone Świątki, uprzejmie informujemy, że ich treść nie była z nami uzgadniana, ani nawet nam przedstawiona. Pojemność kościoła św. Anny jest ograniczona, a na profesjonalne zorganizowanie i zabezpieczenie Mszy św. polowej jest już za późno. Dlatego też zachęcamy wszystkich do wzięcia udziału w Uroczystości Zesłania Ducha Świętego we własnych kościołach parafialnych.

Była to jedyna informacja podana w tej gazecie – o ulotkach Komitetu Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court informujących o mszy św. w kościele św. Anny jej czytelnicy dowiedzieli się z komunikatu księży Marianów. Mimo wszystko jedziemy na mszę, trochę jak intruzi, wierni, którzy są niepotrzebnym obciążeniem dla księży. Czy dlatego od kilku lat nie było żadnej informacji o istnieniu Fawley Court w Polskim Informatorze? Czy była to metoda na udowodnienie sobie i innym, że Fawley Court jest już niepotrzebny Polakom. Był potrzebny, kiedy Polaków na Wyspach było około 150 tys. przestał być potrzebny, kiedy jest nas ponad milion? Frekwencja w kościołach parafialnych nie świadczy o tym, że młode pokolenie stało się niewierzące. Przed mostem w Henley kilometrowa kolejka samochodów. Czyżby pospolite ruszenie Polaków? W końcu dojeżdżamy, tłumów wprawdzie nie ma, ale obecność niewygodnych wiernych, którzy mimo ogłoszenia ksieży Marianów do Fawley Court przybyli i nie pomieścili się w kościele jest żywym świadectwem, jak bardzo ten ośrodek jest Polakom potrzebny. Księża Marianie, tak jak zapowiedzieli w komunikacie, byli nieprzygotowani. System nagłaśniający nie działa,


|5

nowy czas | 8 czerwca 2009

reportaż

nikt jednak nie odchodzi. Wśród zgromadzonych dużo młodych ludzi, przyjechały też całe rodziny, sporo małych dzieci. Wszyscy w skupieniu uczestniczą we mszy św., zakłócanej jedynie charczącym głośnikiem. Z kazania też niewiele dociera na zewnątrz. Jest mowa o decyzjach, złych decyzjach i ludzkiej ułomności. – Módlmy się za tych, którzy takie decyzje muszą podejmować – apeluje ksiądz. Msza św. i modlitwy skończyły się. Wierni pozostali sami. Okazały pałac zaprojeketowany przez Christophera Wrena straszył oczodołami szczelnie pozamykanych okien. Księża wycofali się do wychłodzonych salonów. Nikt jednak nie wracał do domu i przestało dokuczać poczucie bycia intruzem. Rozpoczęła się majówka. Jak zawsze od lat 50. należało pozostać na tradycyjnym pikniku, do czego również zapraszała piękna, słoneczna pogoda. Wydawało się, że wszyscy są na tę okoliczność dobrze przygotowani. Tworzą się mniejsze i większe grupy. Prowiant dobrze zabezpieczony wędruje na prowizoryczne stoły. Na improwizowanych grilach smaży się polska kiełbasa. Swojsko i radośnie. Ludzie spacerują, grają w piłkę, podziwiająTamizę, robią zdjęcia. Może to już ostatni raz? O mniej zaradnych zadbał osobiście pan Władysław Mleczko – właściciel sieci sklepów spożywczych. Przed jego stoiskiem (jedynym) przez cały dzień ustawiała się dłuższa lub krótsza kolejka – na brak klientów nie narzekał. Swoje stoisko i stosowny baner ma

Krzysztof (był uczniem w Fawley Court). – To dla mnie drugi dom. Przyjeżdżałem tu z rodzicami, kiedy byłem uczniem, od 15 lat przyjeżdżam z córką. Spędziłem tu niejedno Boże Narodzenie. Uważam, że potrzebny jest kompromis.

także Komitet Obrony Fawley Court. Do podpisania deklaracji członkowskiej nie trzeba ludzi namawiać, przybywają kolejne kartki z nazwiskami i adresami. Zdaniem Komitetu nie wszystko stracone. Nie został jeszcze podpisany akt sprzedaży, tzw. complition. Chociaż dotychczasowe rozmowy do niczego nie doprowadziły, jest nadal nadzieja na kompromis, na zachowanie Fawley Court w polskich rękach. Przyszłość Fawley Court to oczywiście temat wiodący wszystkich spotkań i rozmów. Zebranym trudno jest pogodzić się z decyzją podjętą przez księży. Marianie nie akceptują, że Fawley Court jest własnością wspólną, całego społeczeństwa, nie tylko religijnym, ale i narodowym sanktuarium. Nie przeszkadzają im groby założyciela Fawley Court księdza Józefa Jarzębowskiego i fundatora kościoła św. Anny księcia Stanisława Radziwiłła. Wydaje się, że według nich to, co można poświęcić, równie łatwo jest dekonsekrować, a zwłoki przenieść. Czy taka była ostatnia wola księdza Jarzębowskiego? Czy powiedziane było, szanuj wolę zmarłego? Właśnie przy grobie księdza Jarzębowskiego duża grupa wiernych modli-

ła się o jego wsparcie. Najstarsi pamiętali determinację i oddanie, z jaką budował ten ośrodek. Dla tych Polaków Fawley Court jest częścią ich życia. To tu przyjeżdżali od ponad 50. lat. Modlili się, wypoczywali. Czy taki dorobek można zdyskontować? Nie chcą i nie mogą uwierzyć, że do tego dojdzie. Dzień dobiegał końca. Magia miejsca zrobiła swoje, szczególnie teraz takie poczucie wspólnoty jest potrzebne. Ludzie spotykali swoich znajomych i poznawali nowych. Nie spotkali jednak ważnych działaczy emigracyjnych i przedstawicieli władz krajowych. Choć kilka razy padły z tłumu retoryczne pytania – gdzie oni są, dlaczego ich tu nie ma? Piękny dzień, mimo to smutny. Na koniec przypomniałem sobie Pieśń Tadeusza Borowskiego: Nad nami noc. Goreją gwiazdy, dławiący, trupi nieba fiolet. Zostanie po nas złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń. Pisał to człowiek zdegradowany w czasach zniszczenia. Nam nic nie grozi, i na własne życzenie pozbywamy się dziedzictwa narodowego. Drwiący śmiech pokoleń będzie sprawiedliwą zapłatą.

Zdjęcia: Adam Wojnicz

Pani Bronisława Łada od 50 lat przyjeżdżała do Fawley Court trzy dni przed Zielonymi Świątkami, pracowała w kuchni przgotowując posiłki. Nie chce w to wierzyć, że to miejsce nie będzie należeć już do polskiej społeczności. Mikołaj z małym Frankiem byli tu po raz pierwszy. Nie mógł wyjść ze zdumienia, że Polacy tracą takie miejsce, Franek nie chciał wracać do Londynu.

Brak nagłośnienia nie przeszkadzał wiernym w uczestniczeniu we mszy św. Byli wszyscy – starzy i młodzi. A potem każdy wyjechał z pamiątkowym zdjęciem. Takiej Tamizy w Londynie nie ma. Takiego błogiego spokoju też.


6|

8 czerwca 2009 | nowy czas

czas na wyspie

Bydgoszcz panyi

Teresa Bazarnik Kolejna impreza w ramach sezonu Polska! Year. Tym razem mniej kulturalnie, bez wielkiej sztuki, za to sportowo i towarzysko. Na tarasie House of Commons zgromadzili się wybitni goście i mniej wybitni. Sączyli dobrze schłodzony szampan w oczekiwaniu na finał wyścigu ósemek

Radosław Sikorski

wioślarskich reprezentujących angielskie uniwersytety Oxford i Cambridge oraz bydgoski Uniwersytet Kazimierza Wielkiego. Czyli powtórka słynnego The Boat Race z polskim akcentem. Akcentów było więcej, bo w ósemkach rywali byli też Polacy – w Cambridge Bartosz Szczerba, w Oxford Michał Płotkowiak. Niektórzy z oczekujących na finał gości mieli problem, komu kibico-

wać? Minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski celująco zdał test lojalności. Bydgoszczanin z pochodzenia, chociaż absolwent Oxford University, bez wahania oświadczył: – Bydgoszcz. Teoretycznie dylemat powinien mieć Daniel Topolski. Mistrz świata w wioślarstwie i wieloletni trener ósemki z Oxford. Ale też syn polskiego emigranta, malarza i rysownika Feliksa Topolskiego. – Zdecydowanie Oxford, innej możliwości nie ma – odpowiedział. To właśnie Daniel Topolski był pomysłodawcą tego towarzyskiego spotkania promującego Polskę. Promocja promocją, faworyt może być tylko jeden. W oczekiwaniu na wioślarzy na tarasie brytyjskiego parlamentu, do którego prowadziły puste korytarze władzy (sobota), w piękny słoneczny dzień miały też miejsce krótkie i często zabawne wystąpienia zaproszonych gości. Jak zwykle nie zawiódł pełniący rolę gospodarza, tryskający humorem, poseł Steven Pound, który na siebie wziął ewentualne zniszczenia spowodowane wypiciem nadmiaru szampana. No to piliśmy – oczywiście z umiarem, było wciąż przed południem. W towarzystwie wioślarskim nie mogło zabraknąć Henryka Strzelec-

kiego, założyciela firmy Henri Lloyd, znanej wszystkim miłośnikom sportów wodnych. Pan Henryk zdziwiony był jednak, że to właśnie jego, skromnego emigranta z czasów II wojny światowej, poproszono o zabranie głosu. Może skromność jest najlepszą receptą na sukces… O swojej brytyjskości opowiadał zdobywca Oscara, producent filmowy, polskiego pochodzenia Piotr Fudakowski. – Jestem tak brytyjski, jak British Museum, bardziej brytyjskiej instytucji nie można sobie wyobrazić, a przecież w British Museum są eksponaty z całego świata. – Kiedy będzie finał – zapytała wytwornie ubrana dama. – Już był, wygrała osada z Bydgoszczy. – Jak na

Piotr Fudakowski

zamówienie – dodała odwachlowując ciepłą falę powietrza. – Piękna pogoda i piękne zwycięstwo, czy jeszcze podają ten dobrze schłodzony szampan? – zapytała jakby siebie i oddaliła się tam, gdzie wciąż jeszcze podawano. Osa da Byd gosz czy wy stą pi ła w skła dzie: Woj ciech Jaź wiń ski, Da niel Ro siń ski, Ka mil Dia be lec, Ma te usz Re kow ski, Piotr Kwiat kow ski, Kr zysz tof Gwiz da ła, Krzysz tof Ba bik, Ra fał Woź niak. Tre ner: Lech Ol szew ski.

Henryk Strzelecki


|7

nowy czas | 8 czerwca 2009

czas na wyspie

W Londynie tak jak w Warszawie W całej Unii Europejskiej politycy walczyli o 736 mandatów do Parlamentu Europejskiego. Walczyli tym zacieklej, że liczba miejsc skurczyła się o 49, w wyniku czego Wielkiej Brytanii ubyło sześć miejsc, a Polsce – cztery. I o ile nad Tamizą wybieraliśmy swoich reprezentantów w czwartek, to w Polsce w niedzielę. Polacy mogli głosować w swoim okręgu wyborczym w Wielkiej Brytanii, do czego namawiała kampania społeczna Polacy Głosują oraz wielu polityków brytyjskich. Dla polskich londyńczyków okręgiem wyborczym był cały Greater London. Istniała jednak również możliwość oddania głosu na kandydatów w okręgu warszawskim – wyjątkowy przywilej, z powodu którego walka w stolicy jest zawsze szczególnie zawzięta. Polonia z całego świata może bowiem pokrzyżować politykom plany, a z powodu obecności w prawie wszystkich krajach świata – w tym najliczniej w USA i Wielkiej Brytanii – nie daje się łatwo zdiagnozować. Z prawa głosowania na listę warszawską skorzystało w Londynie kilkaset osób. W Londynie utworzono cztery punkty wyborcze – w Ambasadzie RP, Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym, Klubie Orła Białego w Balham i w Windsor Hall przy polskiej parafii na Ealingu. Poza Londynem były natomiast w Southampton, Birmingham, Ipswich, Bristolu, Cambridge i Exeter. Rejestra-

cja była prosta i można jej było dokonać aż do 2 czerwca. Wybierało się także punkt wyborczy, w której wyborca chciał oddać głos. Jedną z głosujących w POSK-u była Karolina:– Zarejestrowa-

Do tej pory głosowało około 70 osób, czyli 70 proc. ze 100, jakie mamy na liście przekazanej nam przez Ambasadę RP – powiedział przewodniczący komisji wyborczej w POSK-u łam się na stronie internetowej Ambasady RP, co – znając problemy z załatwianiem spraw formalnych – okazało się być nadspodziewanie łatwe. Nie mieszkam w Hammersmith, ale tu miałam najbliżej, więc jako miejsce głosowa-

Wyborcza niedziela Frekwencja w polskiej restauracji w Hounslow? – wydano sto obiadów. Oznacza to, że obsłużono tyle samo klientów, ilu wyborców zarejestrowało się na wybory do Parlamentu Europejskiego w POSK-u. Wygląda na to, że cudu nad urną tym razem nie było. Dwa lata temu zwyciężyła złość na braci Kaczyńskich i chęć strącenia ich z piedestału. Tłum ruszył do wyborów, by udowodnić, że uśpiony elektorat to potężna broń, zdolna zmienić oblicze państwa. Tym razem, przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego, temperatura emocji była bliska zeru. I bez znaczenia jest, czy mieliśmy głosować na Partię Pracy w Anglii, czy na Platformę Obywatelską w kraju – za pośrednictwem placówek dyplomatycznych rzecz jasna. Tak, jak kiedyś przy okazji propagandy powrotów, tak teraz zrobiłem amatorskie badania socjologiczne, które z grubsza rzecz biorąc polegają na wypytywaniu ludzi przychodzących do restauracji na obiad. W niedzielę wyborczą bardzo szybko okazało się, że schabowy z kapustą tak, ale polityka nie. Nie tym razem. Wokół szaleje kryzys, ludzie tracą pracę, ucina im się godziny, redukuje etaty i pensje. Jak w takiej sytuacji mają myśleć o udziale w wyborach? Zwłaszcza w takich, które nie decydują bezpośrednio o naszej sytuacji życiowej, a są raczej elementem politycznych puzzli układanych ponad głowami zwykłych ludzi? Zresztą sami zainteresowani, czyli kandydujący polscy politycy, niespecjal-

nie starali się, by wyborców zachęcić. Dla nich to była dodatkowa gratka, by ugrać coś na boku, a jak się nie uda, to przecież posadka w polskim parlamencie i tak im pozostanie. Niczego nie ryzykowali, o nic wielkiego też nie walczyli. A to błąd. Nie można oczekiwać od wyborców zaangażowania, gdy ci, którzy mają ich reprezentować, sami się nie starają. Myślę, że żałosna frekwencja w Polsce w całości rozgrzesza nas w naszym emigracyjnym zastoju wyborczym. Być może jako mieszkańcy Wysp powinniśmy bardziej angażować się w tutejszą politykę, ale na to jest jeszcze za wcześnie. Dajmy sobie dekadę na ułożenie życia zawodowego i osobistego na obczyźnie, a wtedy przyjedzie czas na obywatelskie odruchy, które poprzednim emigracjom przychodzą dziś z oczywistą łatwością. Na razie wielu Polaków wciąż mieszka w wynajmowanych pokojach bez dostępu do telewizji czy internetu, nie mając pojęcia o swoich prawach wyborczych w Wielkiej Brytanii; a jeśli chodzi o wysyłanie do Brukseli naszych parlamentarzystów, od których kilka lat temu uciekli, to w ogóle nie ma o czym dyskutować. Jeden z moich rozmówców skwitował: – Panie, ja polską telewizję, to tylko tu, przy obiedzie, oglądam. I dobrze mi z tym. Żaden z moich niedzielnych rozmówców nie poszedł do wyborów. Działo się to w trzy dni po 20. rocznicy wyborów czerwcowych. Chichot historii?

Jacek Ozaist

nia wybrałam POSK. Wszystko poszło sprawnie. Członkowie komisji byli bardzo mili, a ja byłam na ich liście, więc wystarczyło pokazać dowód osobisty. Głosowałam na listę warszawską, ponieważ czuję się związana z Mazowszem – powiedziała zaraz po oddaniu głosu. Na krótką wypowiedź dla „Nowego Czasu” zgodził się pan Tomasz Wacho-

wiak, przewodniczący komisji wyborczej w POSK-u. – Do tej pory głosowało około 70 osób, czyli 70 procent ze stu, jakie mamy na liście przekazanej nam przez Ambasadę RP. Frekwencja jest więc bardzo wysoka, zapewne dlatego, że trzeba było dołożyć dodatkowych starań, aby znaleźć się na liście. Kto był na tyle

zdeterminowany, by się zarejestrować, wiedział, że naprawdę chce zagłosować. Najwięcej osób było w godzinach między 11.00 a 13.00, co może być związane z nabożeństwem w pobliskim kościele św. Andrzeja Boboli. Większość głosujących to osoby młode, przed 30. rokiem życia, sądząc oczywiście na oko. Wśród tych około siedemdziesięciu, sześćdziesiąt to były osoby, które zarejestrowały się w Ambasadzie RP w Londynie, natomiast około dziesięć osób miało zaświadczenia o uprawnieniu do głosowania z Polski, co również honorujemy. Atmosfera w komisji, jak zapewnił przewodniczący, była znakomita. Jedynym zgrzytem było kilka osób, które chciały zagłosować, ale wcześniej się nie zarejestrowały. Rozczarowane odeszły po uprzejmym wyjaśnieniu, jak się zarejestrować za pięć lat. O tym, czy Polonia wpłynęła na wybór eurodeputowanych w Warszawie, dowiemy się już wkrótce.

7DĕV]H 8EH]SLHF]HQLH

Tekst i fot.:

Maciej Psyk

6DPRFKRG\ 0RWRF\NOH 9DQ\

3ROVF\ GRUDGF\ Z 8. VâXĪĆ V]\ENĆ L IDFKRZĆ REVâXJĆ =DG]ZRĔ GR -DUND L MHJR ]HVSRáX

0870 999 05 06 =DSáDWD SU]H] GLUHFW GHELW $VVLVWDQFH ZOLF]DMąF 3ROVNĊ

MoĪOLZH W\PF]DVRZH XEH]SLHF]HQLH $QJLHOVND ¿UPD ]DáRĪRQD Z $XWRU\]RZDQD L SUDZQLH UHJXORZDQD SU]H] *RG]LQ\ RWZDUFLD 9am - 5.30pm Po-Pt oraz 9am - 5pm Sob


8|

8 czerwca 2009 | nowy czas

czas na wyspie

Budząca ciekawość szóstka Fot. Adam Wojnicz

Wojciech Goczkowski

P

isanie recenzji z wystaw w POSK-u jest przedsięwzięciem karkołomnym i niewdzięcznym poniewaş nieszczęśnik, który podejmuje się tego zadania, stoi zwykle przed wyborem: być miłym i pisać w stylu sportowego sprawozdawcy o naocznych i bezsprzecznych faktach albo wikłać się w interpretacje i opinie o wydarzeniu, co najczęściej prowokuje spory i şale. Nie widzę sposobu, aby uniknąć w tym tekście słów, które mogą wielu osobom wydawać się niesprawiedliwe i krzywdzące. Znajdą się z pewnością równieş tacy, którzy będą uwaşać wyraşone tu opinie za bezzasadne, a moşe nawet aroganckie. Galeria w POSK-u ma fatalny wizerunek. Powodem jest zarówno niesprzyjający budowaniu atmosfery kontekst przestrzenny tego miejsca, jak równieş charakter samych wystaw. Chodzi nie tylko o to, şe powieszenie na ścianach obrazów nie tworzy jeszcze wystawy, ale przede wszystkim o wątpliwą wartość artystyczną części wystawianych tam prac i brak, choćby nikłego śladu, jakiejkolwiek koncepcji polityki wystawienniczej. Sztuka jest dziedziną, w której granice wolności i swobody są przesunięte dalej niş w innych obszarach aktywności człowieka. Prawie wszystko moşna wyjaśnić i usprawiedliwić, a o wartości wydarzeń zaświadcza często jakość komentarza i siła uzasadnienia artystycznych rozstrzygnięć. Nie ma w tym nic złego i dobrze jest o tym pamiętać. Dotyczy to zwłaszcza animacji şycia artystycznego, gdzie niespójność artystycznego programu galerii rzutuje często na ocenę wystawianych prac i wyrządza szkodę samym artystom. Obawiam się, şe galeria w POSK-u jest właśnie takim miejscem.

Od Kopernika wiemy, şe „gorszy pieniądz wypiera lepszy�. Ta zasada obowiązuje nie tylko w ekonomi, ale równieş bardzo dobrze charakteryzuje dynamikę przestrzeni şycia artystycznego oraz kontekstów i relacji, jakie powstają w procesach wyznaczania artystycznych hierarchii. Mówiąc dosadnie: wystawianie jarmarcznych wiatraczków (widziałem to na poprzedniej wystawie w POSK-u) w towarzystwie prac dojrzałych artystów powoduje w umysłach widzów (w moim na pewno) semiotyczny chaos i obnişa rangę tych, którzy z pewnością zasługują na uznanie. Jestem coraz bardziej przekonany o tym, şe jeśli jakiś artysta chciałby postawić fałszywy krok i sobie zaszkodzić, powinien zrobić tam wystawę. Z tym większym zdziwieniem oglądałem prezentację powstałej dwa miesiące temu grupy artystycznej „Page 6�. Ze zdziwieniem, poniewaş ich obrazy i obiekty przestrzenne wy-

raźnie kontrastowały z nieprzyjemnym wraşeniem, jakie pozostawiła w mojej pamięci poprzednia, odbywająca się w POSK-u, „wystawa� APA. Budząca ciekawość „szóstka� jest liczbą artystów tworzących grupę (Leszek Błyszczyński, Joanna Ciechanowska, Agnieszka Handzel Kordaczka, Paweł Kordaczka, Wojciech Sobczyński, Paweł Wąsek), a sama nazwa słuşy podkreśleniu łączących ich więzi towarzyskich, podobnej wraşliwości artystycznej i zblişonych poglądów na sztukę. Myślę, şe nie bez znaczenia dla powstania tej formacji było pragnienie artystów wyodrębnienia się z tła APA (Association of Polish Artists in Great Britain), w którym wszyscy są zrzeszeni. Moją uwagę przykuły prace Pawła Kordaczki i Leszka Błyszczyńskiego. Obu łączy zainteresowanie sztuką abstrakcyjną. Pierwszy jest juş znany Czytelnikom „Nowego Czasu�. Rok temu otrzymał nagrodę naszej gazety.

Artysta urodzony w Bieszczadach poszukuje inspiracji w sztuce prawosławnej ikony. Jego prace nie są jednak obrazami religijnymi. Większość z nich przekracza granice sztuki figuratywnej i unika bezpośrednich związków z jakąkolwiek religią. Ich treść definiowana jest raczej przez formy i kolory, które kierują wyobraźnię widza w stronę takich pojęć jak wnętrze, natura i duchowość. Rotacja plam koloru organizowanych przez przecinające się linie przywołuje skojarzenia z roz-trzaskaną mandalą. „Praca artystyczna to niekończąca się konfrontacja z samym sobą�. Sądzę, şe to zdanie z artystycznego credo Wojtka Sobczyńskiego, inicjatora powstania grupy „Page 6�, dobrze charakteryzuje równieş postawę Kordaczki. Trzy abstrakcyjne obrazy Leszka Błyszczyńskiego z cyklu „Mgliste dosłowności� powstały, jak powiedział autor, w wyniku subkulturowego zderzenia. Kluczem do rozwiązania tej za-

Dover-Francja

promy taniej

19

*

GBP

gadki okazały się ich zaskakujące tytuły „Przemo� „Damian� i „Kubuś�, które są imionami mieszkańców domu, gdzie malarz ma pracownię. Kaşdemu z wymienionych sąsiadów artysty, związanych z kulturą punk, podobał się jeden z obrazów pokazanych na wystawie. Błyszczyński określa swoją praktykę artystyczną jako mieszaninę uczuć i i intuicyjne miksowanie technik malarskich. Tworzenie ugrupowań artystycznych zawsze ułatwia i motywuje do konkretyzowania postaw i budowania artystycznej toşsamości. ŝyciu artystycznemu tego rodzaju aktywność zwykle słuşy i nawet jeśli czasami przyczynia się do powstawania podziałów, to stwarza takşe szansę na dyskusyjny ferment, który nie tylko wspiera poszczególnych artystów w ich pracy, ale moşe równieş pomóc środowisku w otrząśnięciu się z atmosfery marazmu i nudy, a tego Galeria POSK-u potrzebuje na pewno.

Rosyth

Belfast Dublin

Liverpool

Dover

Zeebrugge

Dunkirk

0844 847 5040 7ARUNKI I POSTANOWIENIA #ENA '"0 DOTYCZY WYBRANYCH REJSĂŠW POZA OKRESEM SZCZYTU DO DNIA /BOWIÂ?ZUJE OPŠATA W WYSOKOuCI '"0 W PRZYPADKU ZMIAN W REZERWACJI #ENA MO–E ULEC PODWY–SZENIU W NASTĂ PSTWIE DOKONANIA ZMIAN W REZERWACJI :APŠACONE REZERWACJE NIE PODLEGAJÂ? ZWROTOWI /FERTA DOSTĂ PNA DO WYCZERPANIA BILETĂŠW ORAZ JEST WA–NA JEDYNIE JAKO CZĂ u½ REZERWACJI DOKONANEJ NA PODRʖ W OBIE STRONY $ODATKOWE OPŠATY OBOWIÂ?ZUJÂ? W PRZYPADKU WSZYSTKICH INNYCH REJSĂŠW /BOWIÂ?ZUJÂ? WARUNKI .ORFOLKLINE


|9

nowy czas | 8 czerwca 2009

czas na wyspie

Radość z ocalonego Teatru Poezji Fot. Stefan Taylor

Grażyna Maxwell

M

apa wydarzeń kulturalnych polskiego Londynu w ostatnią niedzielę maja aż iskrzyła się światełkami imprez: piknik zielono-świątkowy w Fawley Court, Kabaret Moralnego Niepokoju w teatrze POSK-u, wykład ks. prof. Michała Hellera na Devonii, wernisaż grupy Page 6 w Galerii POSK-u – to tylko kilka zaproszeń – ale miłośnicy poezji i tak skierowali swoje kroki schodami w dół do Jazz Cafe POSK-u, gdzie zostali przywitani kieliszkiem wina. Modus operandi Sceny Poetyckiej, Regina Wasiak-Taylor – trzymając w ręce płonący świecznik na pięć świec – wprowadziła widzów w poetycki świat Dylana Thomasa i jego sztuki Pod Mleczną Drogą. To sceniczne misterium, sztuka „na głosy”, może rozgrywać się wszędzie „pod każdym nachyleniem nieba”. Mieszkańcy rybackiego, walijskiego miasteczka mają swoją reprezentację na scenie – przewija się przez nią gama ludzkich charakterów, zawodów, temperamentów, zawiłych i prostych historii życiowych, wielkość i małość codziennych plotek i radości. Przechodzenie aktorów z jednej postaci w drugą (w oryginalnym skrypcie radiowym było 70 osób), dokonuje się przejrzyście dzięki inteligentnej grze i oprawie muzycznej Tomasza Lisa, staje się przyjemną zabawą, a transformacja z jednej rzeczywistości w drugą – z dna morskiego, z niebiańskich sfer i pozaziemskich światów – głęboko porusza. Dylan Thomas pisał tak jak żył. Powiedział kiedyś: „Po pierwsze: jestem Walijczykiem. Po drugie: jestem pijakiem. Po trzecie: jestem miłośnikiem ludzi, a w szczególności kobiet”. Cóż może być bliższego każdemu z nas, niż ta manifestacja słabości ludzkiej natury i charakteru? Pokazany na scenie londyńskiej Jazz Cafe utwór Thomasa, bardzo w swym charakterze walijski, okazał się wyjątko-

Od lewej: Tomasz Lis, Wojtek Piekarski, Konrad Łatacha, Zbigniew Grusznic, Beata Szajowska, Magda Włodarczyk, Joanna Kańska, Renata Chmielewska

wo bliski polskiemu widzowi, wręcz swojski. Sprawiła to adaptacja tekstu dokonana przez Tymona Terleckiego. Przeniósł on Under the Milky Wood na swojski grunt realiów życia polskiej wioski, co dodało sztuce wymiaru ponadnarodowego i ponadczasowego. To z kolei zafascynowało Helenę Kaut-Howson, aby pokazać młodej emigracji z Polski to, co dobre i wartościowe w literaturze tego kraju. Terlecki nie zatracił dowcipu i humoru samego Thomasa, a jego adaptacja ma cechy genialnego przekładu. Nazwiska postaci: Magdusia dla Wszystkich, podwójna wdowa Pani Ogryzko-Pryszczyk, Edward Wymuskany – to jedne z wielu pełnych wyobraźni spolszczeń. Dylan Thomas napisał Pod Mleczną Drogą z miłości do człowieka. Nadał ludzkim snom-marzeniom-koszmarom głos, z wielką uczuciowością poruszył freudowski dylemat podświadomości człowieka, a także przyziemnego i ekstatycznego jego bytu. W prapremierze teatralnej arcydzieła Thomasa w 1954 roku (tuż po śmierci poety) w londyńskim Old Vic, grało tylko ośmiu aktorów – ale naj-

poszukiwany METROPOLITAN POLICE szuka informacji dotyczących Zdzisława PŁOSY (l.55), mieszkającego w okolicach Basingstoke, który rzekomo wyjechał do południowo-wschodniego Londynu. Od 15 maja znajomi nie mieli nim żadnego kontaktu i zgłosili na policję jego zaginięcie 21 maja. Pojawiły się sugestie, że Zdzisław Płoza przebywa w Southwark, w południowo-wschodnim Londynie. Jeździ samochodem Toyota Corolla, nr. rej. K75 XAN. PŁOSA urodził się 14 czerwca 1953. Jest średniego wzrostu i średniej budowy ciała. Ma złamany nos w wyniku dawnego wypadku. Ma jasne włosy, ale tylko po bokach głowy. Policja ma nadzieję, że skontaktował się ze znajomymi lub rodziną w południowo-wschodnim Londynie, gdyż był tam znany w środowisku polonijnym chodził do polskiego kościoła i w dwóch z nich grał nawet na organach. Jeśli ktoś z Czytelników ma jakieś informacje dotyczące aktualnej sytuacji pana Zdzisława Płosy – prosimy o kontakt z redakcją: 0207 6398507 lub 0796 6577170

Zespół Sceny Poetyckiej dzięki pomocy sponsorów i wolontariuszy powrócił na scenę przyjaznej Jazz Cafe w POSK-u i oby pozostał tam długie lata…

wyższej klasy. Zespół artystyczny Sceny Poetyckiej w POSK-u pokazał, że nie jest wcale gorszy. Debiut reżyserski Joanny Kańskiej okazał się ciekawym prezentem dla polskiej widowni w Londynie. Wielkie uznanie należy się założycielce i opiekunowi artystycznemu Sceny, Helenie Kaut-Howson, w której ręce oddajmy się z ufnością, bo ona dobrze wie, co powinniśmy znać i oglądać na poetyckich spotkaniach „z kandelabrem”. Urzekający spektakl wyczarowało ośmioro aktorów – Renata Chmielewska, Zbigniew Grusznic, Janusz Guttner, Joanna Kańska, Konrad Łatacha, Wojciech Piekarski, Magda Włodarczyk i Beata Szajowska. Udało im się stworzyć iluzję obecności samego Dylana Thomasa, który siedzi, gdzieś razem z nami, w teatrze – „toporny, przysadzisty, o brązowych oczach, z chmurą rudych, niesfornych loków” – i z dobrotliwym uśmiechem popija długimi łykami wino. Po czym, już nie w marzeniu sennym, a w gorącym aplauzie zebranej publiczności, życzyliśmy sukcesów utalentowanemu zespołowi Sceny Poetyckiej występującemu w przyjaznej atmosferze Jazz Cafe, który dzięki pomocy sponsorów i wolontariuszy powrócił na scenę i miejmy nadzieję, że pozostanie na niej długie lata.


10|

8 czerwca 2009 | nowy czas

czas na wyspie w skrócie Automaty do sprzedaży biletów w londyńskim metrze będą wyświetlały informacje w 17 językach. Do tej pory część z nich miała w swojej bazie jedynie sześć języków. Od poniedziałku we wszystkich maszynach na każdej stacji metra w Londynie będzie można przeczytać informacje po: angielsku, francusku, niemiecku, włosku, japońsku, hiszpańsku, arabsku, bengali, chińsku, grecku, gujatari, hindi, urdu, polsku, punjabi, tamilsku i turecku. Władze Transport for London podkreślają, iż jest to kolejny krok mający na celu usprawnienie podróży dla mieszkańców oraz turystów. W całym Londynie używa się ponad 300 różnych języków lub ich odmian. Firma Indesit zamierza zamknąć fabrykę pralek znajdującą się w Bodelwyddan, hrabstwo Denbighshire, a całą produkcję przenieść do istniejącego już zakładu w Polsce. 302 pracowników tej fabryki z końcem lipca straci pracę. Nie powiodły się rozmowy ze związkami zawodowymi mające na celu znalezienie alternatywnego wyjścia. Firma uznała wszystkie inne opcje za nieodpowiednie, a jako główne powody zamknięcia podała rosnące koszty oraz spadek popytu. Polska jest w tej chwili najbardziej prawdopodobną lokalizacją skierowania produkcji, jednakże istnieją jeszcze dwie fabryki w Rosji i we Włoszech, które również mogą być brane pod uwagę. Fabryka pralek w Bodelwyddan istniała od wczesnych lat 80. i została przejęta przez Indesit w roku 2002. Firma Indesit zamierza zamknąć fabrykę pralek znajdującą się w Bodelwyddan, hrabstwo Denbighshire, a całą produkcję przenieść do istniejącego już zakładu w Polsce. 302 pracowników tej fabryki z końcem lipca straci pracę. Nie powiodły się rozmowy ze związkami zawodowymi mającymi na celu znalezienie alternatywnego wyjścia. Firma uznała wszystkie inne opcje za nieodpowiednie, a jako główne powody zamknięcia podała rosnące kosztu oraz spadek popytu. Polska jest w tej chwili najbardziej prawdopodobna lokalizacja skierowania produkcji, jednakże istnieją jeszcze dwie fabryki w Rosji i we Włoszech, które również mogą być brane pod uwagę. Fabryka pralek w Bodelwyddan istniała od wczesnych lat 80 I została przejęta przez Indesit w roku 2002. W wypadku motocyklowym w Tunbridge Wells zginęła Polka. Wypadek miał miejsce na Crescent Road we wtorek przed 9.30 wieczorem. Polka, w wieku dwudziestu kilku lat, była pasażerem motocykla, który uderzył w Audi A6. Przewieziona do szpitala zmarła na skutek odniesionych obrażeń. Kierowca motocykla znajduje się również w szpitalu ale jego kondycja jest stabilna, natomiast kobieta kierująca Audi nie odniosła obrażeń. Policja w Kent prowadzi czynności wyjaśniające i prosi wszystkich będących świadkami wypadku o kontakt pod numerem: 01622 798538.

Przelećmy się na prowincję

Muzyczka, znajomi, grill w ogródku, browarek albo coś mocniejszego... Tak właśnie wielu Polaków spędziło długi weekend, będący zwieńczeniem maja. Po staropolsku – domowo, w rodzinnej atmosferze. Jednak nie wszyscy… Alex Sławiński

W

iele osób postanowiło wyrwać się nieco poza schemat ograniczony czterema ścianami i ogródkiem. Pogoda była piękna, zaś atrakcji całkiem sporo. Tutaj rozłożyło się wesołe miasteczko. Tam jakieś muzeum zaproponowało zwiedzanie z przewodnikiem bez dodatkowej opłaty. Ówdzie znana sieć supermarketów ogłosiła wyprzedaż za bezcen. Albo też odbył się carboot sale, na którym miłośnicy staroci mogli poczuć się jak na wyspie skarbów. Ja końcówkę maja spędziłem w Southend, przy samym ujściu Tamizy. Co roku, w ostatni weekend maja, odbywa się tam wielki pokaz lotniczy, połączony z festynem dla dziesiątek tysięcy ludzi – zarówno miejscowych, jak i tych, którzy przybywają tłumnie do największego miasta Essex z różnych zakątków kraju. Mimo że w Southend bywam od sześciu lat, a przez ostatnie ponad półtora roku mieszkałem tam na stałe, nigdy nie widziałem tak wielkiego tłumu, jak w ubiegły weekend. Pokazy lotnicze stały się – jak co roku – znakomitym pretekstem dla wszelkich typów królewskich wojsk do zaprezentowania swego potencjału i zainteresowania sobą przyszłych rekrutów. Można było się sfotografować przy transporterze opancerzonym, czołgu lub dziale samobieżnym, a nawet wsiąść do jego wnętrza i poczuć się przez chwilę niczym Janek z „Czterech Pancernych”. Dla tych, którzy preferują bujanie w obłokach, również znalazła się mała atrakcja. „Firmowe” stoisko Red Arrows – reprezentacyjnej grupy RAF – zdobił pomalowany na czerwono Hawk. Tych właśnie odrzutowców używa najpopularniejszy zespół brytyjskich sił powietrznych. Zresztą – już za kilka godzin miałem okazję obejrzeć Hawki w powietrzu. Ich pokaz stanowił ukoronowanie

tegorocznego airshow i skradł serca tysięcy widzów. Również i moje. Jednak zanim Red Arrows opanowali niebo, kilka innych maszyn czarowało oczy zebranego tłumu. Pierwszym z nich był amerykański Mustang – latająca legenda II wojny światowej. Samolot słynął kiedyś z niesamowitej prędkości i tym razem również pokazał, co potrafi. Jego przelot nad Tamizą zrobił na mnie wielkie wrażenie. Ale niebawem atmosfera pokazów miała zostać jeszcze bardziej podgrzana. Znad klifów Southend, w ryku silników wyłoniły się trzy samoloty. Były to najbardziej znane brytyjskie konstrukcje lotnicze, których sylwetki rozpoznać potrafią nawet te osoby, które niewiele interesują się lotnictwem. Brytyjczycy mają szansę oglądać je podczas wielu imprez organizowanych co roku w różnych miejscach. Jednak dla mnie była to pierwsza okazja, by zobaczyć w locie zarówno Spitfire’a, jak i Hurricane’a. Towarzyszyły one czterosilnikowemu Lancasterowi. Ich występ był niczym spojrzenie w okno czasu. Poczułem się, jakby świat został cofnięty o dobrych sześćdziesiąt lat. Nie zabrakło tam rónież i polskiego akcentu. Na dziobie Spitfire’a wymalowana była mała, biało-czerwona szachownica – znak, że samolot ten należał do którejś z polskich eskadr biorących udział w Bitwie o Anglię. Samoloty wspólnie przeleciały ponad plażą, a następnie każdy z nich zaprezentował się z osobna. Na koniec znów uformowały zwarty szyk, w którym odleciały na lotnisko w Southend, ustępując miejsca dużo bardziej nowoczesnym konstrukcjom. Lynxy, należące do Black Cats – zespołu akrobacyjnego Royal Navy, widziałem w ubiegłym roku, ale mimo to byłem pod wrażeniem. W rękach doświadczonych pilotów śmigłowce zdawały się tańczyć ponad Tamizą. Niczym ważki, śmigały we wszystkich kierunkach, by po chwili zatrzymać się i majestetycznie przedefilować nad promenadą. Nie były jedynymi śmigłowcami, jakie tego dnia wzięły udział w airshow. Jaskrawo pomalowany, żółty Sea King zademonstrował akcję ratownictwa wodnego, przy współudziale łodzi, stacjonujących na co dzień w stacji Life Boats, znajdującej się na molo w Southend. Gdy tylko zakończono ratowanie niedo-

szłych topielców, a łodzie odpłynęły, rozpoczęła się najważniejsza część tegorocznych pokazów lotniczych. Czerwone maszyny Red Arrows pojawiły się właściwie znikąd. Nadleciały cicho znad miasta, by zawłądnąć niebem na dobre pół godziny. Kolorowy dym, jaki ciągnęły za sobą, symbolizował barwy brytyjskiej flagi. Samoloty dały pokaz akrobcji na najwyższym poziomie, zaś ich poczynania – podobnie jak i wszystkie inne wydarzenia tegorocznego airshow – głośno komentowane były przez prezentera radia BBC Essex z kołochoźników wiszących na wszystkich lampach promenady. Hawki latały w zwartym szyku, zaledwie kilka metrów od siebie. Ileż lat ciężkiej pracy trzeba poświęcić, by być zdolnym do takiej precyzji... Eskadra pokazała kilkanaście grupowych akrobacji, na zmianę z prezentacją talentów pilotażowych poszczególnych lotników. Nie można bowiem nie wspomnieć o grupie Giunot, latającej na staroświecko wyglądających dwupłatowcach. Ze-

spół odróżnia się od innych latających cyrków tym, że to nie samoloty znajdują się w centrum uwagi widzów, wykonując skomplikowane ewolucje. Na górnym płacie każdej maszyny wożona jest ubrana w jaskrawy strój pani. To właśnie one, fikając nóżkami na swych krzesełkach, wprawiają w zachwyt tysiące widzów wszędzie, gdzie się pojawią. Niecodzienny talent pokazali również panowie z grupy Red Bulla. Znani są oni z umiejętności latania bardzo nisko, przy dużej prędkości. Zazwyczaj można ich

oglądać podczas rajdów Red Bulla, organizowanych w różnych miejscach na świecie. W Southend również nie zawiedli pokładanych w nich oczekiwań. Wykręcali na niebie ciasne kręgi, zaś swój występ zakończyli rysując na niebie białym dymem wielkie serce. Podobne serce, przebite strzałą, wyrysowali piloci z Red Arrows. Jednak to w wykonaniu Red Bulla wyglądało o niebo lepiej. Imprezę zakończyło pojawienie się w powietrzu najmłodszego dziecka europejskiego przemysłu lotniczego. Projekt budowy Eurofightera pochłonął setki milionów euro, wydanych z publicznych pieniędzy i wymagał ogromnego wysiłku organizacyjnego, jednocząc przemysł lotniczy kilku państw europejskich. Kilkakrotnie niewiele brakowało, by w ogóle został posłany do kosza, gdy budowa myśliwca pochłaniała kolejne lata i wymagała jeszcze większych pieniędzy, zaś poszczególni partnerzy wycofywali się ze współpracy. Gdy jednak, mimo wszelkich kłopotów, samolot w końcu ujrzał światło dzienne, okazało się, że projekt wart był wysiłków, jakie weń włożono. Pod niebem Essex pojawiła się niezwykle głośna i ultraszybka maszyna, którą – przy włączonym dopalaczu – z pewnością słychać było nawet na opłotkach Londynu, leżącego dobrych kilkadziesiąt kilometrów dalej. Patrząc na ewolucje Eurofightera czułem się, jakbym oglądał mecz tenisa. Spojrzenie w prawo, odbicie, spojrzenie w lewo, odbicie… Przypomniały mi się popisy polskich pilotów, latających na Migach 29. Gdy widziałem ich kilka lat temu, byłem równie poruszony ich możliwościami i groźnym majestatem, z jakim maszyny przemieszczały się po niebie. Ciekawe, jak wyglądać by mogła konfrontacja obu konstrukcji… Gdy myśliwiec odleciał w stronę przysłoniętego mgiełką hrabstwa Kent, stało się jasne, że to już koniec pokazów. Wraz z grupą znajomych, przybyłych z Londynu, ruszyłem do domu. Czas było rozpalać grilla. Bo airshow to jedno, jednak polskiej tradycji musiało stać się zadość. Za rok znów pewnie zaproszę was na grilla. I do uczestnictwa we wspaniałej imprezie, której przegapić nie powinniście.


|11

nowy czas | 8 czerwca 2009

czas na wyspie

Roześmiany Londyn Przebywający w Londynie Polacy na brak rozrywki narzekać nie mogą. W minionym miesiącu na deskach POSK-u rodzime kabarety rozbawiały nas niemal co tydzień. Najpierw pojawił się Kabaret Ani Mru Mru, świętujący w tym roku dziesięciolecie działalności artystycznej, następnie odwiedził nas niezastąpiony Marcin Daniec, który bawił naszych rodziców, a teraz bawi nas. W miniony weekend ze swoim nowym programem „Trasasasa 2009” zawitał natomiast Kabaret Moralnego Niepokoju. Po krótkim przywitaniu przez organizatora Jurka Jarosza na scenie pojawił się Robert Górski, który już samym wprowadzeniem wzbudził wielkie zainteresowanie i aplauz. Najbardziej wyczekiwano jednak Katarzyny Pakosińskiej, której charakterystyczny śmiech potrafi rozbawić do łez. Tym razem artystka pokazała się jednak z nieco innej strony. W skeczach odgrywała raczej drugoplanowe role, zaintrygowała nas natomiast swoim śpiewem. Dotychczas Kabaret Moralnego Niepokoju był kojarzony przede wszystkim z tą właśnie artystką. Jej specyficzna barwa głosu była ich wizytówką i pomagała w rozpoznawalności. Teraz, gdy KMN ma już ugruntowaną pozycję na rynku, pierwszeństwo przejmują kolejni członkowie grupy. A jest z kogo wybierać, bo oprócz Katarzyny

Pakosińskiej grupę tworzą: Robert Górski, Mikołaj Cieślak, Przemysław Borkowski, Rafał Zbieć oraz dwóch muzyków: Bartłomiej Krauz oraz Wojciech Orszulak. Program zdobył uznanie, więc nikt nie był specjalnie zaskoczony bisami. Były to zresztą prawdziwe asy w rękawie całego repertuaru. Choć przyznać należy, że w niektórych momentach część widowni mogła się poczuć zniesmaczona. Skecze o gejach miały swoich faworytów, lecz rozglądając się po widowni widać było, że nie wszyscy z takim samym entuzjazmem je przyjmowali. W niektórych momentach humor moim zdaniem był mało wyważony. Dwojako mógł być też odebrany żart o murzyńskim rządzie – dla niektórych ocierał się o razism. Zdaję sobie sprawę, że to tylko kabaret, ale również w kabarecie wszystko powinno mieć umiar, nawet jeśli – jak sama nazwa wskazuje – jest to kabaret moralnego niepokoju. Mimo tego małego zgrzytu cały występ uważam za bardzo udany i z niecierpliwością czekam na ich kolejną wizytę.

Are you a first-time buyer, earning between £15,000 and £60,000, and struggling to buy a home? Housing Options invites you to its London Affordable New Homes Show taking place on Saturday 20 June 2009 at Wembley Stadium, the Great Hall, Wembley, HA9 0WS between 11am and 4.00pm.

This free event, organised by Housing Options – jointly delivered by London HomeBuy Agents MHO and L&Q – is the only London-wide housing event which brings together major affordable housing providers operating in London, independent financial advisors (IFA’s) and solicitors. All will be on hand to offer expert advice about New Build HomeBuy properties and shared equity housing products. With a single visit, Londoners will be able to find out more about products such as New build HomeBuy, Rent to HomeBuy, and MyChoiceHomeBuy. These products provide safe and secure, high quality housing solutions enabling anyone earning up to £60,000 to access the property ladder on a part-buy, part-rent basis, or through a hared equity product.

Graeme Moran, Managing Director at MHO, said: “More and more people are realising there is an affordable and secure alternative to buying a home on the open market. Housing Options is currently receiving a large influx of interest. This show is an ideal way for us to give Londoners a one stop opportunity to shop for a home they can afford, as well as talk face-to-face with sector experts.”

People who are trying to get a foot on the property ladder but are unable to attend the event, can log on and register their details at www.housingoptions.co.uk.

For further information please contact Helen Bishop on 020 8533 8893, or email helen@societymedia.co.uk

Joanna Chrzan

Need some help buying a home? We’re here to make your dreams come true. Wembley Park

A4089

r Park D bley m e W

Wembley Arena

Wembley Stadium, The Great Hall, Wembley, London, HA9 0WS Earn between £15k and £60k per year? Then join us at the show for an unmissable opportunity to find out about affordable homes in London and to gain expert legal and financial advice. For more details please visit www.housingoptions.co.uk or call 0845 230 8099

Engineers Way

Lakeside Way

Dag mar Ave Linden Ave

Stadium Way

A479

Road

te

P Wembley Stadium

London Affordable New Homes Show

Royal Rte

y S Wa High

lR ya Ro

First Way

Saturday 20th June 2009,11am to 4pm

Em pire Wa y

The London Affordable New Homes Show

Fulton Road

A479

Rutherford Way

A4089

Jubilee & Metropolitan Lines

B4557

Wembley Stadium Rail

FREE ENTRY Thous ands o

on off f homes er! Don’t miss t h is gre oppor tunity at !

S Way


12|

8 czerwca 2009 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Uczta w Croydon Krystyna Cywińska

Aż wierzyć się nie chce, że im się chce. Tak napisałam kilka lat temu o chórze Ave Verum. Że im się chce poświęcać godziny po pracy, wolne chwile, żeby śpiewać. I polskość wyśpiewywać na obcej ziemi. I w tym śpiewaniu podsycać żar swojej polskości. Bo się w nich ta polskość pali. Nie zgaszona dorastaniem w obcości. Nie poszarzała od kompleksów ani poczucia kulturowej niższości. Ani niedoceniania naszej heroicznej przeszłości.

Oni, to nasze młode pokolenie, nie mają takich kompleksów, jakie my mieliśmy. Wychodzą z tą swoją polskością na estrady ku innym i ku nam. Przełamują uprzedzenia nie politycznymi tyradami ani popisami o naszej martyrologii, ale śpiewaniem o naszym kraju. O jego obyczajności i obyczajach, tradycji i wierze. Chórowi Ave Verum udało się wypracować ten schemat lekkości i zmienności nastrojów śpiewania. I wkomponować w to śpiewanie tę naszą już dwoistość kulturową. Tę naszą polsko-angielską dwoistość, jaka jest w nas. Niezła to mieszanka. Można by powiedzieć unijna. W minioną niedzielę okazało się przecież, że Polacy w kraju przypieczętowali unijność w eurowyborach. Skromną wprawdzie frekwencją, ale pewnym siebie wynikiem. Prawie już skokiem na znaczące miejsce w europarlamencie. I w tę minioną niedzielę chór Ave Verum dał nam koncert. Koncert galowy z teatrze Ashcroft w Fairfield Hall w Croydon. Koncert z okazji dziesięciu lat śpiewania. I wciąż im się chce. Aż wierzyć się nie chce. Zbieżność dat może była przypadkowa. Może przypadek sprawił, że ten koncert był niczym gala z okazji naszych przełomowych rocznic. Rocznic narodzin naszej niepodległości. Można to było sobie dośpiewać w

czasie chóru śpiewania. Bez wielkich słów. Bez fanfaronady. Bez tej typowej dla nas przesady uniesień i zadęcia. Piosenki i pieśni wiodły nas przez bolesną przeszłość i radość z teraźniejszości. Taka jest moc oszczędnego słowa. I taka jest moc muzyki. I treści wyśpiewanej. A nie głoszonej ex catedra w napuszonym, nudnym języku. A widownia, która wypełniła rzędy teatru w Croydon zadumana, zasłuchana, milcząca. I w ciszy przeżywająca swoją bliskość z polskością. I z Polską. Bliskość często bywa silniejsza z oddali. „Ja to mam szczęście, że w tym momencie żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą, ja to mam szczęście!”. To słowa pieśni „Tango na głos, orkiestrę i jeszcze jeden głos”, napisanej w roku 1989 przez Grzegorza Tomczaka. Śpiewała ją przejmująca aż do drżenia serca Brygida Wimbush. Niepojęte to szczęście po nieszczęściach. Rok szczęścia z obalania komuny. A na dużym ekranie w tyle sceny wizualne fragmenty z tej naszej przeszłości. Wojennej i powojennej, aż do „Solidarności” i wyzwolenia. Nie ma lepszego sposobu na promowanie Polski i naszej kultury – napisał kiedyś w „Dzienniku Polskim” Grzegorz Małkiewicz. Bo chciałoby się razem z chórem śpiewać „White Cliffs of Dover”. Piosenkę z naszej wspólnej anglo-polskiej buńczucznej przeszłości wojennej. I chciałoby się

razem śpiewać „Karpacką Brygadę” i Hemarowską humoreskę o tym, że wszystko co warto, to upić się warto. I chciałoby się raz jeszcze posłuchać chorału „Alleluja” G. F. Haendla. I brawurowego śpiewania o weselnej uczcie w Słupii Nowej. Na bis, i bis i bis. Bo takie były bisy i brawa na stojąco za to śpiewanie Ave Verum. Choć czasem, żeby nie przesłodzić w pochwałach, żywsze tempo, szybszy rytm by się przydał. W „Szwoleżerach”, i tu, i ówdzie. Taki „rythm of life”, jak w słowach piosenki. Jesteśmy z natury etnicznej skazani na pewną zaściankowość. Na pewien prowincjonalizm. I raczej swojsko się w nim czujemy. W tej naszej parafiańszczyźnie, gdzie wszyscy się znamy i wszystko wszystkim uchodzi. Gdyby były fundusze, większe siły przerobowe, jeszcze więcej talentów, mogłoby być na tym koncercie bardziej profesjonalnie. Z dużą orkiestrą, ze światłem reflektorów rzucających błyski i blaski. Bajecznym wystrojem sceny i bajecznymi strojami. Ale nie byłby to wtedy taki prawdziwie nasz koncert. Nie ma co podgrymaszać i krytykować. Można tylko dziękować chórowi, Ewie Kwaśniewskiej – dyrektorowi artystycznemu, i Jurkowi Pockertowi – muzycznemu mistrzowi i dyrygentowi chóru za ten galowy koncert. Istnienie tego chóru od dzie-

sięciu lat i koncerty, jakie dał, są wyjątkowym osiągnięciem. Bo im się chce śpiewać i tańczyć już dziesięć lat. A na sali był już nowy narybek. Dzieciaki, dziewczyneczki, jak w tej piosence „Panienki z bardzo dobrych domów”, niegrymaszące. A w chórze śpiewają nawet małżeństwa z dziećmi. Kilka pokoleń. Wszyscy się spotykają na poniedziałkowych próbach w Ośrodku Polskim przy Parafii Jezusa Miłosiernego w South Norwood na południu Londynu. A ci wszyscy, to ludzie z zawodami, urodzeni tu i w kraju. Dwujęzyczni. Ale jednoznaczni kulturowo. Na taki chór nawet Ealing, ta londyńska twierdza polskości, nie potrafił się zdobyć. A telewizyjny show Britain’s Got Talent to plebejskie piwo barowe przy kulturze Ave Verum. Felieton to nie recenzja, a ni ja nie recenzentka. Niedawno w recenzji w „Dzienniku Polskim” z okazji wielkiej loterii Polskiej Fundacji Kulturalnej przeczytałam, że występujący na tej gali zespół Dei Trust „pokazał lwi pazur wykonując przeboje Anny Jantar”. Lwi pazur? Dobrze, że nie kły. Widzowie by zwiali. Ave Verum bez kieł i pazurów pokazał tylko co potrafi. A potrafi dużo. I nawet można mu darować ten prowincjonalny obyczaj witania na sali burmistrzów, wójtów i parafialnych działaczy. Przecież jesteśmy w naszej swojskiej parafii. I niech już tak zostanie.

Nie spodobało się to paniom feministkom, które natychmiast zwęszyły samczy szowinizm oraz dyskryminację i zażądały zrównania ceny. Nieśmiałe protesty, że na zszycie razem dwóch spadochronów potrzeba więcej czasu i materiału, niż na wykonanie tradycyjnego stanika, potraktowały jako kolejny przejaw mizoginii. Zaraz też powołały grupę pod nazwą Busts 4 Justice. Na czele Cycatek stanęła Beckie Williams, której nawiasem mówiąc też nic nie brakuje, zapowiadając, że nie ustanie w wysiłkach póki sprawiedliwości stanie się zadość. Zakupiła nawet akcję (jedną) firmy M&S, by móc stanąć oko w oko ze szwarccharkterem, który rujnuje życie Angielkom Dobrze Rozwiniętym W Okolicach Klatki Piersiowej, szefem sieci Mark & Spencer. M&S, który jak się dowiedziałem sprzedaje w Anglii 45 biustonoszy na minutę, potraktował sprawę znacznie poważniej niż na to zasługuje, a już z pewnością poważniej niż ja bym ją potraktował. Poradzono się

projektantów i wykonawców nieszczęsnej części garderoby, przeprowadzono stosowne wyliczenia i znowu wyszło to samo – że produkt, na którego wykonanie potrzeba więcej czasu i materiału musi kosztować więcej, żeby jego produkcja się opłacała. Naturalnie Miss Williams i jej nad wyraz rozwinięte przyjaciółki w ogóle nie chciały tego słuchać. Jako kontrargument zaprezentowały stronę Facebooka poświęconą grupie Busts 4 Justice, która przyciągnęła prawie osiem tysięcy osób, w tym wielu mężczyzn. Ciekawym ilu z nich trafiło tam przez przypadek po wklepaniu w wyszukiwarkę tylko pierwszego słowa. Ale mniejsza. Koniec końców M&S ugiął się pod presją społeczną i dokonał korekty cenowej, a feministki w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku ruszyły ławą do sklepów kupować biustonosze. Byłyby bardziej wiarygodne, gdyby po odejściu od kasy je spaliły.

Bunt cycatek Wygląda na to, że los nas, mężczyzn, został przypieczętowany. A to za sprawą naukowców, którzy wzięli ostatnio pod lupę chromosom Y. Wyjaśnię od razu, że chromosom Y jest odpowiedzialny za naszą męskość. Krótko mówiąc to on jest odpowiedzialny za to, że preferujemy wyjście na mecz nad wyjście do opery, nigdy nie pytamy miejscowych o drogę, kiedy prowadzimy samochód, a wychodząc z toalety zostawiamy podniesioną deskę sedesową.

To nie nasza wina. To chromosom. A teraz wyszło na jaw, że liczba genów SRY znajdujących się na wzmiankowanym chromosomie maleje. O ile 300 milionów lat temu było ich tam 1400, to teraz zostało raptem 45. Gen SRY determinuje płeć męską, innymi słowy, kiedy jego zabraknie, znikniemy i my. Jak dinozaury, albo nie przymierzając mamuty. Odliczanie trwa. A kiedy dojdzie do zera? Zdaniem naukowców, za jakieś pięć milionów lat. Co potem, tego jeszcze nie wiadomo? Naukowcy (domyślam się, że zwłaszcza jego męska część) już szukają rozwiązania. Na razie udało im znaleźć gatunek japońskiego szczura, u którego SRY nie jest w ogóle obecny, a mimo to osobniki męskie wciąż przychodzą na świat. Strasznym optymizmem powiało mi z tej wiadomości. Mniejsza o gen SRY, japońskie szczury i koniec cywilizacji, jaką znamy. Ale pomyśleć, że istnieją na świecie ludzie, którzy zakładają, że za pięć milionów lat nasz gatunek wciąż będzie istnieć i

już teraz próbują zapobiec nadciągającej w tempie kulawego żółwia katastrofie? No, no. Żeby dać Szanownemu Czytelnikowi pojęcie, o jakiej skali czasowej tutaj rozmawiamy, powiem, że dla porównania, pięć milionów lat temu człowiek nie miał już może ogona i hulał zwinnie z gałęzi na gałąź, ale wciąż bliżej mu było do szympansa niż do homo sapiens. Ziemia należała do koni, mastodontów i tygrysów szablastozębych. Epoka lodowcowa z mamutem Mańkiem i leniwcem sepleniącym głosem Cezarego Pazury była dopiero pieśnią odległej przyszłości. Nie wspominając o piramidach, lotach w kosmos i feminizmie dekonstruktywistycznym. Ofiarą tego ostatniego padła ostatnio firma Mark & Spencer. A poszło ni mniej ni więcej, tylko o biustonosze. Otóż firma M&S miała w swojej ofercie biustonosze za 14 funtów za modele z miseczkami w rozmiarach od AAA do D oraz 16 funtów za modele z miseczkami od DD do G.

Dariusz Zientalak d.zientalak@nowyczas.co.uk


|13

nowy czas | 8 czerwca 2009

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

Czy dzień 4 czerwca 1989 roku można uznać za datę odzyskania niepodległości? Zdania są podzielone, szczególnie wśród polityków, którzy uczestniczyli w tamtych wydarzeniach. „Drużyna Wałęsy” wygrała wszystko, co było do wygrania, ale był to Sejm „kontraktowy”. Wałęsa po 20 latach powiedział nawet, że nie pamięta tej daty – dla niego ważniejszy był strajk sierpniowy. Politycy, jacy są każdy widzi. Jeśli coś im nie wyjdzie, nawet w momencie dziejowym, chcieliby jeszcze raz wrócić na scenę z innym monologiem. Na szczęście historia to nie teatr. Powtórek nie będzie, nawet dla aktorów w rolach głównych. Ale kto kogo obsadził i kto był obsadzony? Misternie spisany scenariusz przy okrągłym stole wypadł z ręki scenarzysty w chwili ogłoszenia wyników. Nie tak miało być. Społeczeństwo zbyt dosłownie potraktowało swoją powinność eliminując komunistów z parlamentarnej gry. Opozycja staje się główną siłą polityczną, ale niezdolną, nieprzygotowaną do przejęcia władzy. I robi wszystko, żeby tej władzy nie przejąć, wbrew społecznemu mandatowi. Takiego obywatelskiego zaangażowania w powszechnych wyborach już więcej nie będzie. Z tego prostego powodu wybory 4 czerwca 1989 roku w Polsce stały się dla Polaków, pomijając polityków, symboliczną cezurą, Rubikonem, a nawet kontrewolucyjnym aktem pokonania pogardzanej i znienawidzonej komuny. 4 czerwca 1989 roku Polacy dokonali wyboru. Zabrakło niestety przywódców, którzy wtedy dalej szukali „historycznych kompromisów”, a teraz szukają bardziej wyrazistej daty. „Kontraktowy sejm niczego tutaj nie zmieni. Nie zmieni „kompromisowy” prezydent Jaruzelski wybrany przez kompromisowych polityków opozycji.

„Kontraktowe wybory” w Polsce stały się początkiem upadku komunizmu w całym zaprzyjaźnionym bloku. Kraj po kraju – Węgry, NRD, Czechosłowacja, Bułgaria, Rumunia – cały blok opanowała kontrewolucja. Jedynie w Rumunii doszło do próby stłumienia wolnościowych aspiracji, co przy braku wsparcia Związku Sowieckiego skończyło się fatalnie dla tamtejszej dyktatury. Czy trzeba szukać innej daty? Polska była częścią obozu. W Polsce dziewięć lat wcześniej powstał ruch społeczny, który pomimo prześladowań, w znacznie trudniejszych warunkach geopolityczych, przetrwał i doprowadził do przewrotu. W taki sposób nasza najnowsza historia jest postrzegana przez obserwatora zewnętrznego, naszych obecnych sojuszników i partnerów. Z tej perspektywy nie liczą się niuanse polityki wewnętrznej, której i tak nikt nie rozumie, nie mówiąc już o tym, że mało kto, poza politykami, rozumie konfrontacje premiera z prezydentem w kraju. Jeszcze kilka dni temu myślałem o tej dacie trochę inaczej. Też zastananawiałem się, czy jest to data przełomowa. Zmieniłem swoje zdanie, kiedy moja znajoma teatralnym gestem oświadczyła: 20 lat temu, czy ty wiesz, co się wtedy działo? W tym dniu poczułam się wolna. A kiedy tłumaczę swoim dzieciom, jak było w PRL-u, uwarzają, że zmyślam.

kronika absurdu Najbardziej popularnymi papierosami w PRL-u (najtańsze, cena 3.50 zł) były Sporty. Bez filtra. U palacza wyrabiały odruch ciągłego plucia spowodowany koniecznością wypluwania przeróżnych drobiazgów pozostających w ustach . Wydzielały charakterystyczny swąd kładzionego asfaltu, ciągle gasły, co tłumaczono względami bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Wielu polskich emigrantów palących na obczyźnie Sporty miało z tego powodu masę nieprzyjemności, jak zwolnienie z pracy za używanie narkotyków czy kary za uruchamianie systemów przeciwpożarowych. Sprzedawane także w paczkach po 10 szt. Z czasem Sporty zastąpiły Starty. Wprawdzie nie obowiązywała jeszcze „poprawność polityczna”, niemniej decydenci zorientowali się, że nazwa produktu „nie licuje” ze sportem jako takim. Baron de Kret

Wacław Lewandowski

O czym nie wiedzą talibowie? Prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego wyprodukowało czterdziestostronicową analizę na temat działań aparatu państwowego w sprawie Piotra Stańczaka, polskiego geologa pojmanego i straconego przez pakistańskich talibów. Opracowanie jest tajne, ale jego czternastostronicowy skrót jest jak najbardziej jawny i został dostarczony dziennikarzom. Skrót ten jest wypracowaniem z tezą, głoszącą że „polityczną odpowiedzialność” za dopuszczenie do morderstwa polskiego obywatela ponosi polski rząd, a w szczególności Ministerstwo Spraw Zagranicznych i szef tego resortu – Radek Sikorski. Urzędnicy BBN nie oszczędzili także Tuska, wyraźnie sugerując, że pamiętna wypowiedź premiera, iż polski rząd nie będzie płatnikiem okupu dla terrorystów, mogła skłonić talibów do spełnienia swej groźby i ścięcia Polaka. Generalnie zaś BBN twierdzi, że geologa można było ocalić, ale na przeszkodzie stanęła opieszałość, niekompetencja i lenistwo rządu. Geologa zamordowano w lutym. Teraz, na początku czerwca minister Szczygło i jego ludzie publikują tego rodzaju raport. Po co, w jakim celu? – Co teraz daje, czemu służy wykazywanie rzekomej „politycznej odpowiedzialności” za nieuratowanie

nieszczęśnika? – Jeśli chodziłoby tutaj o zaproponowanie jakichś nowych procedur działania aparatu państwowego w przyszłości, gdy podobne kryzysowe sytuacje się powtórzą, opracowanie byłoby pożyteczne, ale wtedy powinno być o nim cicho i żadne jego streszczenia nie powinny być ogłaszane. Skoro jest inaczej, wychodzi na to, że celem „analizy” jest wyłącznie wypowiedzenie i rozgłoszenie krytycznych opinii o rządzie na kilka dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w kulminacyjnym punkcie kampanii wyborczej. Osobiście nie wierzę, by był to pomysł prezydenta. Jak na ten koncept umysłowość Lecha Kaczyńskiego wydaje się zbyt subtelna. To raczej urzędnicy prezydenckiego dworu umyślili, że przygotują „bombę”, która pozbawi PO kilku punktów w wyborach i w ten sposób zasłużą się i zyskają uznanie szefa. Pomysł przyszedł im do głów tym łatwiej, że wszyscy już widzą, iż kampania wyborcza do PE w Polsce jest podporządkowana wojnie propagandowej PiS z PO i w najmniejszym stopniu nie czyni zagadnień europejskich przedmiotem debaty. Nie będę pisał o tym, jak obrzydliwym procederem jest wykorzystywanie tragedii do walki politycznej. To wie każdy przyzwoity człowiek.

Powiem natomiast, że to wielka szkoda, że świadomość talibów i ich znajomość polskich zagadnień zapewne nie jest taka, jak założyli twórcy owego opracowania. Skoro bowiem krytykują wypowiedź premiera dla polskiej telewizji, mówią że mogła ona zachęcić terrorystów do zbrodni, zakładają po prostu, że na pograniczu pakistańsko-afgańskim ktoś naszą telewizję ogląda i dobrze się w sprawach polskich orientuje. Gdyby tak było! Gdyby to była prawda! Wtedy na pewno talibański watażka pomyślałby sobie: „jeśli zabiję tego Polaka, dam PiS-owi temat do wykorzystania w kampanii wyborczej. A przecież PiS jest partią ultrakatolicką, PO bardziej zlaicyzowaną. Powinienem zatem sprzyjać PO, nie PiS-owi... Uwolnienie rodaka będzie na pewno postrzegane jako sukces rządu PO.” Co pomyślawszy, może podjąłby decyzję o ułaskawieniu nieszczęśnika i darowałby mu życie. Niestety, talibowie tak nie myślą i bardzo mało wiedzą o świecie, jeszcze mniej o Polsce i jej wewnętrznych sporach politycznych. Dlatego nie garną się do udziału w wojnie PiS z PO. Tego z kolei nie pojmują nasi specjaliści z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, słabo znający zagadnienia pakistańskie i w ogóle – światowe.


14|

8 czerwca 2009 | nowy czas

czas przeszły teraźniejszy

Mahatma Gandhi Martin Luter, Jacek Kuroń Jeśli będziesz kiedykolwiek przesłuchiwany przez SB, pamiętaj: przesłuchujący chcą, żebyś donosił na swoich przyjaciół. Ty – odmów składania zeznań. Nie kłam, bo to może być użyte przeciwko tobie. Nie podawaj informacji nieistotnych, bo te mogą być użyte do łamania innych ludzi. Będą próbowali cię podejść – nie daj się nabrać. Będą próbowali cię złamać groźbami i kłamstwem – wtedy pamiętaj o tym, że będziesz musiał spojrzeć ludziom w oczy po wyjściu. Odmawiaj zeznań. Odpowiadaj tylko na pytanie o imię, nazwisko i adres, na wszystkie inne pytania odmawiaj udzielenia odpowiedzi. Powtarzam jeszcze raz: po wyjściu będziesz musiał spojrzeć ludziom w oczy.

Włodzimierz Fenrych

T

o ostrzeżenie, trzydzieści lat temu powtarzane z ust do ust i na ulotkach, zapamiętałem sobie dobrze. Pewnie miałem też szczęście: nigdy mnie nie pobito, nie byłem samotną matką przypieraną do muru groźbami dotyczącymi dziecka, nigdy też mnie nie straszono, że aresztują moją ciężarną żonę i że w celi poroni. Udało: nie sypałem, po wyjściu mogę ludziom patrzeć w oczy. Ostatnio dostałem nawet z IPN zaświadczenie o nieskazitelności, czyli status pokrzywdzonego. Mówiąc szczerze nie bardzo się czuję pokrzywdzony, dla mnie to była przygoda, działania SB to przeciwności do pokonania, a czy można mieć przygody bez przeciwności? Czy można się uważać za pokrzywdzonego przez Zamarłą Turnię, ponieważ trudno było na nią wejść? Niezależnie od samopoczucia taki właśnie otrzymałem status i miałem prawo zajrzeć do tych papierzysk, które na mój temat pisała SB. I zajrzałem. Co z tego wynika? Żeby nie było wątpliwości, nie zaglądałem tam po to, żeby się dowiedzieć kto sypał. Nawiedzeni lustratorzy nie mogą wprawdzie zrozumieć tego, że ci co wówczas nadstawiali karku, dziś nie

są specjalnie zainteresowani sensacyjnymi odkryciami na temat tego kto kablował, ale sprawa jest bardzo prosta: kable i wtyki to tak naprawdę przyszcz na dupie historii, niegodzien większego zainteresowania niż właśnie pryszcz. Po co więc tam zaglądałem? Interesowało mnie spojrzenie z drugiej strony na te same wydarzenia. Interesował mnie również, jako pisarza, styl prozy ubeckich donosów, może tę wiedzę jeszcze kiedyś wykorzystam. A przy okazji dowiedziałem się, kto dał się złamać albo nabrać i zgodził się na współpracę. I co teraz? Czy mam publicznie te osoby sponiewierać? Czy mam się domagać, by dziś zwalniano je z pracy, ponieważ kiedyś dali się złamać bezpiece? Mahatma Gandhi, Martin Luther King oraz Jacek Kuroń to trzej wielcy przywódcy dwudziestego wieku, których uważam za swoich mistrzów. Są to bardzo różne postacie, działające w bardzo różnych okolicznościach, ale kilka cech mają wspólnych. Wszyscy trzej walczyli w obronie godności ludzkiej, ale bez użycia przemocy. Wszyscy trzej twierdzili, że w walce bez przemocy nie chodzi o pokonanie wroga, ale o doprowadzenie do momentu, w którym zrozumie on, że on sam też jest człowiekiem. Celem walki bez przemocy jest pogodzenie zwaśnionych stron, nie zniszczenie przeciwnika. Dawny przeciwnik staje się partnerem rozmów wspólnie z nami decydującym o wspólnej przyszłości. A co z tymi, którzy w przeszłości dali się złamać, zastraszyć lub oszukać i przeszli na stronę ówczesnego przeciwnika? Sponiewierać? Ja osobiście odmawiam. Zanim rozwinę uzasadnienie, zwrócę uwagę na fakt, który nie dla wszyskich zdaje się być oczywisty: w procesie łamania musiały być dwie strony – łamiący i łamani. Jeśli się dobrze zastanowić, to wydaje się rzeczą dziwną, że ci, których komunizm złamał – nie mają statusu pokrzywdzonego. W większości przypadków granica jest zupełnie wyraźna i osobiście uważam za pomieszanie pojęć równanie tych, co łamali, z tymi, którzy po dłuższym lub krótszym oporze dali się złamać. Zaprezentuję tu trzy przykłady osób należących do tej drugiej kategorii. Nie są to przykłady wyłącznie teoretyczne, zdarzyły się bowiem rzeczywiście w środowisku poznańskiego podziemia. Jestem pewien, że analogiczne przypadki można znaleźć również w innych rejonach kraju. Przypadek pierwszy: pewien chłopak podczas przesłuchań zgodził się być współpracownikiem SB, po czym po wyjściu powiedział nam, żebyśmy przy nim nic ważnego nie mówili, bo on został zmuszony do współpracy. Ten człowiek jest oczywiście zarejestrowany jako TW i nigdy nie otrzyma statusu pokrzywdzonego, ale czy my – główni zainteresowani – możemy mieć do niego pretensje? Przypadek drugi: chłopak, który w czasie przesłuchań był straszony, że jak nie będzie gadał, to wsadzą też jego żonę będącą w zaawansowanej ciąży i że w tej śmierdzącej celi poroni. Chłopak się przestraszył i zaczął sypać, czego efektem była

seria przeszukań i wpadek. Po wyjściu przyznał się do wszystkiego i wycofał z działalności. Statusu pokrzywdzonego nie uzyska, ale czy można mu nie wybaczyć? Trzeci przypadek: samotna matka w trudnej sytuacji życiowej, przez pewien czas bardzo aktywna, a następnie unikająca spotkań ze środowiskiem opozycji – tak ją pamiętam. Dziś słyszę, że zgodziła się na współpracę z SB i jest zarejestrowana jako TW. Widziałem w swojej teczce trzy donosy, które mogły być jej autorstwa. Co w nich było? Ano „przyszedł do mnie Włodek Fenrych, dostał herbatę, rozmawialiśmy o wczorajszym koncercie...” i tym podobne ecie pecie, bardzo oszczędne w słowach, w treści też. Niektórzy mi podpowiadają: nieważne co mówiła, ważne że zgodziła sie na współpracę, czyli zdradziła. Zdradziła? Co niby? Że piłem u niej herbatę, że rozmawialiśmy o koncercie? Żadna wpadka nie była efektem tych donosów, jest dla mnie oczywiste, że starała się nas nie wkopać. Mam ją za to teraz poniewierać? Ani myślę. Co innego Zbigniew Konieczny, odpowiednik Maleszki w środowisku poznańskim. Był on sygnatariuszem dokumentów SKS i współredaktorem pisma „Informator Wielkopolski”, a jednocześnie entuzjastycznym donosicielem świadomie rozpracowującym środowisko. Tu nie ma

wątpliwości, że był on całkowicie po stronie łamiących, choć to nie on prowadził przesłuchania. Co więc zrobić z łamiącymi? Czy ich poniewierać wolno? Przypomnę raz jeszcze, że uważam się za ucznia Mahatmy Gandhiego, Martina Lutra Kinga i Jacka Kuronia, i uzasadniając swoją odmowę na tych trzech będę się powoływał. Otóż wszyscy trzej uważali, że zwycięstwo polega nie na pokonaniu wroga i przejęciu roli łamiących, ale na doprowadzeniu do sytuacji, w której oni dostrzegą, że i oni są ludźmi i mogą się po ludzku zachowywać. Czyli na doprowadzeniu do sytuacji, w której łamiący przestaną łamać innych. Wyjąwszy więc przypadki łamania ówczesnego prawa – czy godzi się teraz poniewierać tych, którzy przestali łamać? Przyznam się też w sekrecie, że oprócz trzech wymienionych wyżej przywódców za swego mistrza uważam jeszcze jedną postać z dawnych czasów: owego Żyda z Nazaretu, w którego boskość Jacek Kuroń nie potrafił uwierzyć. Uważam go za swego mistrza, z uwagą przeczytałem jego cztery biografie i między ich wierszami wyczytałem taką oto radę: Jeśli będziesz kiedykolwiek przesłuchiwany, pamiętaj – przesłuchujący chcą, byś ich nienawidził. Ty – odmów wykonania. Fot.: Włodzimierz Fenrych


|15

nowy czas | 8 czerwca 2009

takie czasy

20 lat wolnej Polski Przemysław Kobus

4

czerwca minęło już 20 lat odkąd Polacy mogą samodzielnie decydować o losach swojego kraju, mogą aktywnie brać udział w kształtowaniu jego dziejów, mogą też sami rozliczać swoich przedstawicieli w Sejmie i Senacie z wykonanej pracy. Czy ostatnie 20 lat to czas stracony, czy może było to 20 lat nauki demokracji i kapitalistycznych zasad funkcjonowania państwa? Zdania są podzielone, ale z pewnością nie możemy dzisiaj powiedzieć, że jako społeczeństwo, jako ogół mieszkańców kraju osiągnęliśmy satysfakcjonujące wyniki w kształtowaniu wolnościowych postaw obywatelskich. Sporo w nas jeszcze tego „starego”, tego „zgnuśniałego”. Coraz mniej jednak tego wśród młodych. Dla współczesnych 20-latków czerwiec 1989 roku jest tylko etapem opisywanym w podręcznikach do historii. Ja pamiętam te zmiany.

skok cywiLizacyJNy To był swoisty skok cywilizacyjny. Dla młodego człowieka zmiana przyzwyczajeń, zmiana systemu wartości państwowych, zmiana zasad postępowania we wszelakich sprawach, czy chociażby nieznane dotąd w sklepach towary w kolorowych opakowaniach opisane w nieznanych nam językach stanowiły szok. W jednej chwili – wydawać by się mogło – dobrze ułożona rzeczywistość rozsypuje się w pył, a ludzie zaczynają zachowywać się inaczej. Na ulicach radośnie, w sklepach nie mówi się o niczym innym, jak tylko o zmianach, o tym co w przyszłości będzie lepsze, o tym, że będziemy żyli jak na Zachodzie. I owszem, Zachód szybko wkroczył do Polski wykorzystując naiwność wielu z nas, wykorzystując brak doświadczeń Polaków w kapitalistycznych realiach i sposobach funkcjonowania sektora prywatnego. Nie wszyscy zyskali na zmianach. Wielu straciło, bo próby podejmowania własnych przedsięwzięć paliły na panewce, a zadłużeni pseudokapitaliści szybko szukali schronienia pod skrzydłami działających jeszcze wówczas licznych zakładów państwowych. Molochy stawały się ochronkami dla mało rozgarniętych biznesmenów, ale zasłużonych działaczy określonych ugrupowań partyjnych. Najlepiej wówczas – co zaskakujące – prosperowali dawni sympatycy PZPR, nieźle radzili sobie „nowi”, ci, którzy wspierali przemiany, ale zabrakło im zdolności do radzenia sobie w realiach gospodarki wolnorynkowej. Rządy zmieniały się niemal błyskawicznie, a środowisko prawicowe, które przed 1989 rokiem ramię w ra-

mię walczyło o najsłuszniejsze wolnościowe idee, nagle skłóciło się na tyle poważnie, że liczba partii na polskiej scenie politycznej była zaskakująco wielka. To już nasza cecha, że wpadamy z jednej skrajności w drugą, ale przecież wtedy mieliśmy prawo nacieszyć się wolnością, możliwością kreowania kierunków rozwoju kraju, a za głośne wygadywanie nawet bzdur policja nie pałowała i nie osadzała w zakładach karnych.

czasy zoMo oDeszły Zniknęła milicja, pojawiła się policja. Dawnych esbeków powyrzucano z pracy, choć część z nich zdołała pozytywnie przejść system weryfikacji i oceny przydatności w służbie dla wolnej Polski. W kioskach obok „Wiarusów”, „Caro” i „Mocnych” pojawiły się zagraniczne wyroby tytoniowe, a przeskok przez ladę w Pewex’ie przestał być dowcipnym symbolem starania się o azyl. Odeszły w cień popisy kabareciarzy z Tey’a, Teleranek stał się symbolem średnio sympatycznym, Dziennik Telewizyjny zmienił nazwę, a po paru latach wrócił do niej Jacek Fedorowicz w swoim programie satyrycznym. Zniknęło wiele symboli. Polonez – szczyt marzeń – został zmiażdżony przez wysłużonego „audika” i inne marki. Powoli zaczęły padać państwowe molochy, padały też, gdy je sprywatyzowano. Nie zawsze przypadkowo, czasami takie upadki były komuś na rękę. Prokuratura już dzisiaj tego nie wyjaśni. Środowiska prawicowe wciąż darły koty, korzystała na tym lewica, dawni działacze PZPR. Wygrywali wybory, Aleksander Kwaśniewski został prezydentem. I to na dwie kadencje. Paradoksem historycznym jest fakt, że za rządów bądź przy współudziale byłych komunistów Polska weszła do NATO, Polska weszła do Unii Europejskiej. Polacy w przeciągu dwóch dekad wolności pokazali, że są w stanie zezłościć się na polityków, którzy zawiedli ich zaufanie, Polacy zaczęli korzystać z instrumentów demokracji. Jak je wykorzystują dzisiaj? To inny temat. Na później.

iNNe sPoJRzeNie W ciągu tych dwudziestu lat nauczyliśmy się inaczej patrzeć na rzeczywistość, częściej przez pryzmat pieniądza, przez pryzmat korzyści. Wielu z nas zaczęło inwestować w siebie, liczyć przede wszystkim na siebie, kształcić się, poznawać języki obce. Kiedyś dla wielu były to niepotrzebne przymioty. Pojawiło się też więcej zmartwień; praca, wychowanie, zapewnienie środków do życia, przetrwanie. Nie ma państwa stricte socjalnego, a polskie samorządy i instytucje socjalne wciąż borykają się z brakiem odpowiednich nakładów na ich działalność. Brakuje pieniędzy w wielu miejscach, na wiele rzeczy, ale patrząc na swoistą zaradność Polaków, trudno dzisiaj powiedzieć, by ci jesz-

Dyskretny urok PRL-u. Najmłodsze pokolenie tych czasów nie zna, starsze zaczęło wspominać z nostalgią.

cze młodzi mieli nadto powodów do narzekania. Nie jest tragicznie, nawet w dobie kryzysu gospodarczego. Wolność, którą wywalczono nam 20 lat temu konsumujemy, potraktowaliśmy ją jako oczywistość, jako coś, bez czego dzisiaj nie da się funkcjonować i normalnie żyć. Cechą przecież człowieka jest szybkie przyswajanie dóbr i korzyści. Trudniej jest ich się pozbyć. To normalne. Dzisiaj jako absurdalne relikty przeszłości traktujemy kartki na mięso, gigantyczne kolejki na stacjach benzynowych, kartki na ubrania, na zabawki, na wszystko. Syfony, objazdowe kina, czarno-białe telewizory dzisiaj goszczą w muzeach PRL-u lub na aukcjach antyków.

Jak wÓwczas ŻyLiŚMy Wiele z poprzednich mechanizmów budzi często śmiech, współczucie, zmusza do pytań: jak my wówczas żyliśmy? Jak dawaliśmy radę? Młodsi nie wiedzą i nie nawet nie są w stanie pojąć, jak było kiedyś. Gdy staram się wyjaśnić córce, że kolorowe kredki były onegdaj pewnym rarytasem, nie wierzy. Nie wierzy, gdy mówię, że w telewizji były tylko dwa kanały. Trudno jej pojąć, że nie było amerykańskich nowości filmowych w kinach, licznych sklepów, nie wspominając o braku telefonu komórkowego. Dla niej już czysta abstrakcja, wynurzenia starych rodziców. Z wielkim zdziwieniem słucha, gdy w domach zamiast kin domowych stawiało się rzutnik i wyświetlało slajdy. Dzisiaj nawet nie sposób dostać specjalnych lamp do tych pseudomagnetowidów. Nie rozumie, gdy opowiadam o obiekcie pożądania, jakim był rower składany marki Flaming. Nie rozumie, nie pojmuje po

prostu, że kiedyś po wszystko stało się w kolejkach, a matki wypożyczały (często za drobną opłatą) swoje dzieci sąsiadkom, by te dostały w sklepie dodatkową racje czekolady. Śmieszne? Dzisiaj jak najbardziej, ale kiedyś to była nasza rzeczywistość, nasza normalność. Kto potrafił w tym się znaleźć, nie narzekał. Wszystko się jednak zmieniło i szczerze Państwu powiem, że nie tęsknię do przeszłości. Odczuwam satysfakcję widząc, że moje dziecko uczy się w szkole bez barier, że korzysta z nowinek technicznych, że ja nie muszę się martwić o ubrania dla niej, o dach nad głową. Jedynym dzisiaj zmartwieniem jest praca, a dokładnie jej utrzymanie. W tej materii mamy w Polsce pełną huśtawkę, szczególnie w sektorze prywatnym. W administracji publicznej wciąż pokutuje przekonanie, że praca jest stała, wręcz dożywotnia. Co prawda wynagrodzenia nie rzucają na kolana, ale kto boi się brnąć w nieznane i niepewne, szybko dobija do brzegów sektora państwowego – wciąż gwaranta pracowniczego bezpieczeństwa.

w PoLityce Niestety bez zMiaN Prawa strona wciąż w sporach, lewa czeka na dobry moment do wielkiego powrotu. Ludzie z obu stron dawnych barykad, dzisiaj często skłóceni, obrażeni, niedocenieni, zarzucający sobie wzajemnie kłamstwa i przedstawiający dzieje Polski w zgoła innym świetle. W tej materii, materii politycznej mamy jeszcze wiele do zrobienia. Problem jednak w tym, że młody, zdolny Polak nie będzie pchał się w środowiska partyjne, bo jest w stanie samemu coś zdziałać, podjąć określone działania i nie chce liczyć

na koneksje – te niestety są wciąż dzisiaj ważne w osiąganiu zawodowych celów. Nie mamy młodej, prężnej, racjonalnej klasy politycznej. Nie ma chętnych do rzetelnego wzięcia na siebie odpowiedzialności za losy miasta, wsi, gminy, powiatu, kraju. Od 20 lat w mediach przewijają się te same twarze prominentnych polityków. Bo czy Donald Tusk jest swoistym novum? Bracia Kaczyńscy? Oni są od dawna. Tylko dzisiaj w strasznym sporze. Przybywa populistów, którzy bezmyślnie wykorzystują społeczne uprzedzenia, którzy żerują na biedzie, trudnej sytuacji pracowniczej, czy też wpierają nam, że kryzys finansowy to wina dzisiaj znajdujących się u władzy. Czasy na pozyskiwanie zdegustowanego elektoratu całkiem sprzyjające chociażby antyeuropejskim wystąpieniom. Wątpię jednak, by ktokolwiek trzeźwo myślący powiedział dzisiaj, że Unia Europejska to zło, że to demon współczesności. Młody Polak widzi, że dzisiaj za granicę wyjedzie bez większych przeszkód, że nie będzie musiał starać się o paszport w bezpiece i narażać na przykre komentarze czy pytania. Przykre jednak, że jesteśmy dzisiaj świadkami żenujących sporów chociażby o miejsce uroczystych obchodów 20. rocznicy 4 czerwca. Smutne, że wielu niby poważnych ludzi, zachowuje się jak małe dzieci. Takim podejściem, taką postawą nie zachęcą młodych do innego spojrzenia na politykę, na styl jej uprawiania. A co do 20. lat wolności? Korzystajmy z niej, cieszmy się, bądźmy wolni.

komentarz » 13


16|

8 czerwca 2009 | nowy czas

kultura

THE POLISH CONNECTION Czy wiedzieliście, że najstarsza publiczna angielska galeria obrazów, Dulwich Picture Gallery, powstała dzięki kolekcji zebranej na zamównienie polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego? W samej galerii i w jej publikacjach pełno śladów świadczących o polskich koneksjach tego miejsca. W ramach Polska! Year zaprezentowana zostanie tam instalacja Antoniego Malinowskiego nawiązująca do o tych związków Teresa Bazarnik Przypomnijmy historię dziwnego zbioru obrazów, który stał się bezpośrednią inspiracją do powstania pierwszej publicznej galerii na Wyspach Brytyjskich. W 1790 roku król Staś, znany w kręgach europejskich miłośnik i koneser sztuki za pośrednictwem swego brata Michała Poniatowskiego złożył zamówienie na kolekcję obrazów, która stanowić miała zalążek polskiej galerii narodowej. Zadanie stworzenia takiej kolekcji powierzył dobrze prosperującemu, osiadłemu w Anglii, francuskiemu marszandowi Noelowi Desenfans. W ciągu kilku lat kolekcja rozrosła się w zbiór znakomitych płócien. Niestety, nadszedł rok 1795. Tragiczny dla losów naszego kraju, króla Stasia i dość dramatyczny dla francuskiego marszanda, którego abdykacja polskiego króla zostawiła ze wspaniałą kolekcją i… pustą kieszenią. Desenfans nie bacząc na polityczne pryncypia, zaczął podejmować nerwowe próby odzyskania swoich pieniędzy. Niestety, król Staś był niewypłacalny, caryca Katarzyna obojętna na finansowe zobowiązania króla bez tronu, a rząd angielski nie wykazywał zainteresowania kolekcją. Za swoją pracę Desenfans zdążył jednak otrzymać zapłatę honorową – król Stanisław Poniatowski zanim został pozbawiony tronu, nadał mu honorowy tytuł Consul General of Poland. Finansowe tarapaty nie zabiły na szczęście w marszandzie prawdziwego miłośnika sztuki i filantropa. Obrazy zebrane na zamówienie polskiego króla połączone z jego własną kolekcją postanowił udostępnić społeczeństwu, nosząc się z zamiarem otwarcia pierwszej w tym kraju galerii publicznej. Chciał również, by galeria stała się miejscem, gdzie młodzi adepci sztuk pięknych mogliby studiować płótna wielkich mistrzów. Choć nie zdążył urzeczywistnić swojej idealistycznej wizji, to nim zmarł, zdołał zarazić swoim pomysłem przyjaciela, malarza i również kolekcjonera sztuki. Francis Bourgeois, nadworny malarz króla Stasia, który od polskiego monarchy otrzymał szlachectwo, stał się spadkobiercą kolekcji Desenfansa, z zastrzeżeniem jednak, że ma być ona przekazana na cele publiczne i pieczołowicie chroniona. Po śmierci Bourgeois kolekcja Desenfansa przekazana została do Dulwich College. W celu udostępnienia jej szerszej publiczności Bourgeois przekazał też w swoim testamencie dziesięć tysięcy funtów na zbudowanie specjalnego miejsca na ekspozycję zebranych dzieł sztuki. Zaprojektowaniem galerii miał się zająć rozsławiony już wówczas autor projektu architektonicznego budynku Bank of England, John Soane. Galeria otwarta została w 1813

Portret króla Stanisława Paniatowskiego w stroju koronacyjnym Antoniego Baciarellego; Dulwich Picture Gallery; Antoni Malinowski podczas pracy w galerii

ro ku, dwa la ta po śmier ci Bo ur ge ois, ja ko pierw sza pu blicz na ga le ria w An glii. Oprócz swej pod sta wo wej funk cji speł nia jesz cze jed ną ro lę – część ga le rii jest mau zo leum jej fun da to rów. Za trzy mu jąc ko lek cję De sen fans ni gdy nie od zy skał swo ich pie nię dzy, ale dzię ki te mu król Pol ski, Sta ni sław Au gust Po nia tow ski wpi sał się na trwa łe w hi sto rię bry tyj skich mu ze ów i przy spo rzył chwa ły mar szan do wi, któ re go ban kruc two do pro wa dzi ło do stwo rze nia trwa łej war to ści pu blicz nej. Dul wich Pic tu re Gal le ry, po ło żo na

tuż przy Dul wich Col le ge i na prze ciw ko pięk ne go par ku jest miej scem nie zwy kle uro kli wym, o bar dzo spe cy ficz nej at mos fe rze, gdzie w cią gu ty go dnia w ci szy i spo ko ju moż na po dzi wiać płót na naj więk szych mi strzów (m.in. Rem brand ta, Van Dyc ka, Ru ben sa, Po us si na, Mu ril la, Wat te au, Ca na let ta, Ga ins bo uro ugh, Ho gar tha) eks po no wa nych bez mę czą ce go na tło ku wiel kich ga le rii i ze zna ko mi tym świa tłem, dzię ki su fi to wym otwo rom okien nym, a tak że po dzi wiać ory gi nal ną ar chi tek tu rę bu dyn ku stwo rzo ne go przez Joh na So ane.

Kolekcja króla Stasia, która stała się zalążkiem powstania pierwszej brytyjskiej galerii narodowej Dulwich Picture Gallery była inspiracją dla mieszkającego w Londynie malarza Antoniego Malinowskiego

Praca Antoniego Malinowskiego – cieszącego się uznaniem polskiego artysty mieszkającego od prawie trzydziestu lat w Londynie, tworzy więź pomiędzy Galerią w Dulwich i Zamkiem Królewskim w Warszawie. Jest refleksją nad światłocieniem, kolorem, trwałym znaczeniem przelotnych gestów. Urodzony w 1955 roku w Polsce, artysta przeniósł się do Londynu w roku 1980. Od tego czasu jego prace były wystawiane w Camden Arts Centre, Kettles Yard, Gimpel Fils, jak również w innych galeriach Europy. Jedną z jego bardziej znaczących prac jest słynna Vermilion Wall w Royal Court Theatre. Wystawa The Polish Connection będzie składała się z dwóch części: jedna będzie prezentowana w Warszawie, a druga w Londynie. W Dulwich część instalacji zostanie umieszczona na zewnątrz, a część

wewnątrz budynku galerii. Na zewnątrz zwiedzających powita ogromne malowidło, wypełniając wnękę po lewej stronie fasady. Wyrazisty czerwony kształt – fragment łuku, ma podpierać kompozycję. Nawiązuje do łuków triumfalnych budowanych na powitanie koronowanych głów państw. Malowidło optycznie „otworzy” niszę w ścianie. Instalacja wewnątrz galerii zostanie tak umieszczona, jakby przechodziła poprzez tę niszę, bezpośrednio po drugiej stronie tejże ściany. Praca będzie współgrać ze wspaniałymi portretami króla Stanisława Augusta, prezentowanymi w tym samym miejscu łącząc przeszłość z przyszłością. Z Zamku Królewskiego i Muzeum Narodowego w Warszawie przyjedzie pięć znamienitych portretów króla Stanisława Augusta. Są to prace wykonane przez Marcellego

Bacciarelliego (nadwornego malarza dworu królewkiego) oraz Baptistę von Lampi Starszego. Portret Stanisława Augusta w stroju koronacyjnym jest punktem centralnym w Komnacie Marmurowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Sam król uważał, iż portret ten najwierniej oddaje jego podobiznę.

W Warszawie Malinowski będzie przygotowywał kolejną instalację rysunku linearnego – kontynuującą linie rozpoczęte w Dulwich. Otwarcie wystawy Antoniego Malinowskiego w Dulwich Picture Gallery 16 czer wca. Czynna do 27 września Gallery Road. London SE217AD www.dulwichpicturegallery.org.uk


nowy czas | 8 czerwca 2009

|17

kultura

Kantor, artystai upadłyi Grzegorz Małkiewicz

P

olska! Year nie traci tempa. Nie ogranicza się też do Londynu. Po Canterbury, gdzie odbyło się wykonanie Pasji wg św. Łukasza Pendereckiego, z udziałem samego mistrza, kolej przyszła na jeszcze bardziej odległe dla londyńczyków miejsce – Norwich, we wschodniej Anglii. W Sainsbury Centre for Visual Arts, zaprojektowanym przez lorda Fostera, bohaterem wystawy był wielki artysta XX wieku – Tadeusz Kantor. Tylko niewtajemniczonych mogła zrazić lokalizacja, w stosunkowo małej miejscowości, w dodatku na terenie uniwersyteckim. Pozory mylą. Jest to jeden z pierwszych projektów Fostera ufundowany przez Roberta Sainsbury’ego, gdzie stałą ekspozycją jest jego imponująca kolekcja XX-wiecznej sztuki i sztuki etnicznej. Największym zaskoczeniem są dzieła znane z podręczników – „Matka z dzieckiem” Moora, „Baletnica” Degasa, obrazy Modilianiego, Picasso i kilkanaście Francisa Bacona. Robert Sainsbury był jednym z pierwszych kolekcjonerów Bacona. W takim towarzystwie wystąpił Tadeusz Kantor, jakby zrealizowała się jego koncepcja sztuki nieznającej granic, o czym zresztą informował jeden z cytatów wprowadzających do przestronnych pomieszczeń wystawienniczych: „Niezwykle naiwne wydają mi się powszechne dziś tendencje dzielenia Europy na Zachód i Wschód. Europa jest niepodzielna. Europa kultury. Gdzieś na rozstajnych drogach Czasu musi istnieć Cafe Europe… kogo tam nie ma…” Jak pokazać artystę tak różnorodnego, który programowo negował wystawy i nazywał je antysztuką z powodu ich statyczności? Organizatorom pomogła przestrzeń. Sainsbury Centre for Visual Arts to niezwykłe miejsce. Kantor był wszędzie – między Baconem i Moorem, w głównym hallu i w podziemiach galerii, gdzie prezentowane są wszystkie najważniejsze instalacje teatralne – w tym rekwizyty poruszające się na oczach zwiedzających. Zabrakło tylko teatru, ale właśnie dlatego, z powodu swojej ulotności, teatr tak bardzo fascynował Kantora. Tytułem rekompensaty zwiedzający otrzymali dokładny zapis dokumentalny „Kantorowskiej podróży artystycznej”. Szkice, obrazy, ambalaże, zapisy filmowe i cytaty z artystycznych manifestów Tadeusza Kantora. Organizatorom udało się pokazać najważniejszy motyw twórczości Kantora – motyw podróży. Podróż Odysa, Kantora, artysty, który podnosi się z kolejnych upadków, dla którego kontakt ze światem musi powodować opór, którego nigdy nie pokona. W tych niższych rejonach, pozbawiony szansy na zwycięstwo, odkrywa swój los. Sainsbury Centre for Visual Arts University of East Anglia, Norwich www.scva.ac.uk

Goście wernisażu, na drugim planie instalacja teatralna Kantora

Polska! Year


18|

8 czerwca 2009 | nowy czas

agenda

Górska duchowość Cóż może łączyć lekarkę, informatyka, terapeutkę i dziennikarkę? Na pewno łączy ich miłość do gór i spojrzenie na świat, a trochę mniej sentyment do kampingów. Grupa Mountain Spirituality wybrała się do Północnej Walii.

Małgorzata Białecka

S

nowdonia może zaskakiwać. Pogoda bywa tam nawet latem ryzykowna, architektura surowa, a język szeleszczący. Pierwsza wspinaczka na Moel Hebog (782 m) zaliczona, wracamy do wsi Beddagelert na wybrzeżu Cardigan Bay. Ze szczytu widać wijące się klify i piaszczyste plaże. Słońce wysuwa się zza chmur na chwilę i odbija w rozsianych między wzgórzami jeziorach. Wejście na szczyt było dość łagodne, jednak ostatnie kilkadziesiąt metrów to skały, skałki i kamienie – osoby o słabych nerwach zostają podziwiając ostrość krawędzi. W drodze powrotnej kropi deszcz, podłoże jest rozwodnione i błotniste, lekkie buty rozpadają się pod wpływem wilgoci. Przewodniczka Diana wybiera najlżejsze zejście, nic jednak nie jest w stanie osłonić nas od deszczu. Wpadam do strumienia, od tej chwili wilgoć nie ma już dla mnie znaczenia. Marzę tylko o szklaneczce whisky.

Mountain Spirituality (MS) to grupa, która powstała w środowisku studentów skupionych wokół Parafii Jezuitów na Mayfair w Londynie wiele lat temu. Od początku skupiała osoby o podobnym światopoglądzie, głównie katolików, jednak nie wyłącznie. Niepisaną zasadą w czasie spotkań ludzi wyjeżdżających z MS jest tolerancja dla każdego światopoglądu i wzajemny szacunek. Uderza prostota, życzliwość i prostolinijność wszystkich uczestników wyjazdu. Nikt nikogo nie próbuje nawrócić, wieczorem przy świecach najpierw popijamy wino na rozgrzewkę, następnie snujemy rozważania na temat własnych ścieżek duchowych. W czasie kilku lat istnienia przez grupę przewinęło się kilkadziesiąt osób, kilka zostało na dłużej, angażując się w organizację kolejnego wyjazdu, inni zawiązali rodziny, wyjechali. Przybywają jednak nowi sympatycy grupy. Członkostwo jest czymś bardzo elastycznym, zgłaszasz się on-line, wpisują cię na mailingową listę i otrzymujesz informację o wyjeździe. Zwykle weekendowe wyjazdy są bardzo tanie. Transport leży we własnym zakresie, jednak wielu uczestników posiada samochody, a organizatorzy starają się skontakto-

jacek ozaist

WYSPA [06] Wypijamy tej nocy po osiem piw, śpiewamy i śmiejemy się z filmików wideo z internetu. Jerry w końcu zasypia na siedząco, oparty plecami o ścianę. Opróżniam ostatnią puszkę Becksa i dopalam papierosa, rozmyślając o wspaniałomyślnym gospodarzu wieczoru. To już drugi raz,odkąd jestem w Londynie ktoś widzi we mnie człowieka wartego uwagi, coś oferuje, w czymś chce pomóc. Jerry był w Polsce dyrektorem handlowym. Gdy pokiwałem z uznaniem głową, machnął wściekle ręką. Dostawał niecałe dwa tysiące, a obowiązków miał tyle, że w domu bywał głównie w niedzielę. Do tego stanowisko pociągało za sobą sporą odpowiedzialność. W końcu nie wytrzymał. Znając angielski mógł sobie poradzić w każdym kraju na świecie. Wybrał Anglię, bo nie tak daleko, a Polonii sporo i może ktoś pomoże, gdyby zaszła taka potrzeba. To było dwa lata przed naszą akcesją do Unii Europejskiej. Zaczepił się przy irlandzkich budowlańcach. Pracowali całymi dniami, potem szli na piwo i dni

mijały beztrosko, jakby cała reszta świata w ogóle nie istniała. Aż pewnego dnia wszystko szlag trafił. Do domu, w którym mieszkał, wpadło kilku policjantów z brygad specjalnych i dali mu minutę na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy. Pytał o co biega, lecz nie chcieli gadać. Skuli go i zawieźli na komisariat. Po kilku godzinach żmudnych tłumaczeń okazało się, że zaszła pomyłka. Bardzo przypominał jakiegoś Rosjanina, którego podejrzewano o udział w brutalnym morderstwie. Jerry został oczyszczony z zarzutów, ale do domu już nie wrócił, bo wyszło na jaw, że od kilku miesięcy przebywa w Londynie nielegalnie. Co to wówczas oznaczało? Areszt i deportację. Spędził kilkanaście dni za kratkami, codziennie dopytując się, kiedy przyleci po niego samolot. W jednoosobowej celi było tak samo bezpiecznie, jak nudno. Dostawał książki, gazety i podwójne posiłki, ale marzył, by jak najszybciej się stamtąd wydostać. Wrócił do Polski na koszt Królowej, poślęczał trochę u rodziców i pojechał znowu. Miał wielkiego farta. Nie wbili mi w paszport ,„misia”, więc przekroczył granicę bez problemu. Wróciłem do siebie, ale znów nie mogłem zasnąć. Przez resztę nocy kursowałem w tę i z powrotem między łóżkiem a łazienką. No właśnie! Nie opowiadałem wam jeszcze o przybytku gołego tyłka. Jest w trochę gorszym stanie niż nasze pokoje. Przeryty sufit odkrywa poszycie dachowe, które coraz bardziej przecieka. Wanna z prysznicem bez zarzutu, lecz spłuczka od sracza nie dzia-

ła. Tuż obok muszli zionie wielka dziura, przez którą widać zdewastowane pomieszczenie poniżej. Zawsze dostaję schizy, że spadnę tam razem z kiblem. Pamiętacie film „Skarbonka” z Tomem Hanksem? Właśnie coś takiego mam na myśli, tylko że tam bohaterka spadła razem z wanną. Nazajutrz poszedłem z Rayem do pracy na 11.00. Nadal nie umiem się z tym pogodzić, że chodzi się tu do roboty tak późno. W Polsce chodziłem na 8.00, w Norwegii na 7.00. A tu się ogląda filmy do późnej nocy i pracę rozpoczyna krótko przed południem. Nie wiem jak inni. Wnioskuję to jedynie po obyczajach squatowców. Idąc pełną domów alejką, wysłuchałem opowieści Raya o Rydze, jego rodzinie i powodach, dla których znalazł się w Londynie. Ma żonę i ośmioletniego syna. Mieszkają u teściów, bo Nadia jest organicznie uzależniona od swoich rodziców. Nie chce, a może nie umie mieszkać bez nich. Kłótnie i wzajemne wyrzuty poważnie podkopały fundamenty ich małżeństwa. Ray pracował już w Szwecji i Finlandii, lecz zawsze marzył o Londynie. Kiedy Łotwa znalazła się w Unii Europejskiej, nie było przeszkód. Z żoną już nic go nie łączy. Posyła pieniądze tylko dla syna. Zrozumiałem, że zadra jednak siedzi głęboko, bo przecież przedstawił się jako rozwiedziony człowiek z Rygi. Archie mi potem wytłumaczył, że właściwie każdy na squacie skrywa jakąś tragedię miłosną. On też swoje przecierpiał, zanim nie spotkał Magdy. Jerry rozstał się z kobietą po czteroletnim związku, a Waldek „Al-

leluja”, którego jeszcze nie widziałem na oczy (mieszka obok kuchni) wciąż wzdycha do pewnej Anki, oblepiając cały pokój jej zdjęciami z Polski. Ray rzeczywiście ma naturę śmieciarza. Zaczynam się trochę wstydzić, że przebywam w jego towarzystwie. Na odcinku kilometra spenetrował wszystkie śmietniki i obejrzał wszelkie leżące na chodniku karteczki. Dobrze, że nie pali, bo pewnie zacząłby zbierać pety. Ciągle rozmawiamy. Niebo powoli zasnuwa się czarnymi chmurami. Dostaję pierwszą kroplą po nosie i podnoszę głowę. W ostatniej chwili uskakujemy pod jakieś drzewo, kiedy rozpętuje się straszna ulewa. No, to mamy po robocie. Czekamy z nadzieją, że to może przejściowe, ale pogoda sobie z nas drwi. Mokniemy pod drzewem, klnąc w trzech dostępnych nam językach. W końcu Ray oświadcza, że trzeba wracać. Mimo woli przyznaję mu rację i wleczemy się z powrotem, człapiąc w szerokich kałużach. W domu okazuje się, że przybyło ludzi. W wiklinowych fotelach obok mojego pokoiku siedzi dwóch dziwnych facetów z papierosami. Jeden jest wysoki i przeraźliwie chudy, drugi mały i pękaty. Wiem, że to ograny motyw, ale oni naprawdę tacy są. Jest jeszcze gorzej dla mojej historii, bo pierwszy ma tubalny, dobiegający gdzieś z brzucha głos i charakterystyczny akcent, drugi popiskuje z odcieniem mruczenia, jakby wchodził w pierwszą fazę mutacji. Archi stoi nad nimi, pykając swoją niedłączną fajkę.


|19

nowy czas | 8 czerwca 2009

agenda wać osoby mieszkające w pobliżu, żeby dojechały razem. Ludzie przyjeżdżają z jednego powodu, żeby poznać innych młodych chrześcijan (wiek do 40 roku życia). Londyn i Wielka Brytania proponuje wiele, nie trudno tu spotkać ludzi interesujących się niemal wszystkim, jedyną grupą, którą trudno tu naprawdę znaleźcć to młodzi chrześcijanie, głównie katolicy miedzy 20 a 40 rokiem życia. Jeśli mówimy o Kościele, wydaje się, że to pokolenie jakby nie istniało. Mountain Spirituality jest w swym założeniu grupą, która ma tę pustkę wypełnić. Nie należy się obawiać, że znajdziemy się wśród odmieńców typu happy-clappy. Na weekend do Snowdonii przybywają raczej dojrzali, samoświadomi i prostolinijni ludzie, którzy wierzą w kilka wartości nieszczególnie popularnych w dzisiejszych czasach. Znamienne jest, że na siedem osób, z którymi tym razem wyjechałam, trzy są urodzone w Wielkiej Brytanii, choć pochodzą z rodzin imigrantów w drugim lub trzecim pokoleniu. Towarzystwo więc bardzo międzynarodowe, raczej na niekorzyść brytyjskiego Kościoła katolickiego, którego szeregów raczej nie wzbogacają dzieci żyjących tu już od pokoleń katolików, tylko raczej młodzi imigrancji z całego świata. Jonathan jest organizatorem wyjazdów od trzech lat. Sam przyznaje, że jest fanatykiem takiego życia – wraz z wiosną wyprowadza się pod namiot, do cywilizacji wraca we wrześniu. Mountain Spirituality zaprasza na swoje wyjazdy trzy lub cztery razy w roku. Zawsze są to wyjazdy związane z pewnym wyzwaniem, dla mnie to zakwaterowanie na kampingu, pod namiotem lub w tzw. barn. Wszystkie wyjazdy mają na celu wspinaczkę górską i dzielenie się przemyśleniami. Tym razem grupa składa się tylko z siedmiu osób, ale są co najmniej

Witam się krótko i znikam w swoim pokoju. Nie chcę przeszkadzać w rozmowie, choć wszystko doskonale słyszę. Są dziennikarzami śledczymi i planują zrobić z wykorzystywania polskich robotników w fabryce chipsów aferę na miarę Watergate. W zeszłym roku próbowali zrobić dziennikarski hicior o polskiej mafii ze Slough, ale czegoś tam nie dopracowali albo wystraszyli się i całą sensację diabli wzięli. Teraz ma być inaczej. W grze bierze udział polska gazeta i angielska telewizja... Cholera jasna! W najciekawszym momencie tubalny głos pyta, czy można gdzieś skombinować działkę trawy. Wzdycham ciężko, bo zapowiadała się niezła historyjka. Cienki głosik popiskuje, że nie ma pojęcia skąd wziąć maryśkę. Archie nieśmiało deklaruje chęć pośredniczenia. Nagle słyszę „Alleluja” Cohena, potem znowu i jeszcze raz. Co u licha?! Facet nie ma innych piosenek, płyta mu się zacięła, czy celowo katuje się ulubionym motywem? Obawiam się, że na dłuższą metę będzie to dla mnie trudne do zniesienia. Ciiii! Wrócili do bajki. Będą mieli zainstalowane ukryte kamery i mikrofony, którymi odkryją bezmiar zbrodni w fabryce chipsów. Podobno polski szef zatrudnia tam dziesiątki rodaków na czarno i płaci im połowę ustawowego minimum. Zatrudnią się przez pośrednika czerpiącego koszyści z tego procederu, znajdą dowody i sprawa się rypnie. Tupanie na schodach i robi się cicho. Słychać tylko sączące się przez ściany „Alleluja”. Już nie wiem, kto jest bardziej chory: on, że ciągle tego

Pierwsza wspinaczka na Moel Hebog (782 m) zaliczona, wracamy do wsi Beddagelert na wybrzeżu Cardigan Bay. Ze szczytu widać wijące się klify i piaszczyste plaże.

słucha czy ja, że już nie mogę tego znieść. Siadam do Wilsona. Noc w jego opowieści jest coraz głębsza i przejmująco zimna. Chyba nie umiałbym dzielić jego losu. Zwiałbym pod kaloryfer domu mamusi albo skoczył do Tamizy. Głód, chłód i wyczerpanie podobno rozjaśnia umysł. Ja jak nie pojem, myślę klarownie tylko i wyłącznie o jedzeniu. Apropos, poburkuje mi w brzuchu, więc leniwie wędruję do kuchni. Co tym razem? Mam trochę żarcia z Polski. Mogę wybierać. Stawiam na najbardziej męski posiłek w historii świata – macham szybką jajecznicę. Muszę, niestety, uciekać z kuchni z powodu „Alleluja”. Zamykam się w pokoju i siedząc po turecku, kiwam się z rękami na uszach. Za późno. Jak każda natrętna melodia, ta też już wżarła się w mój mózg, znalazła tam legowisko i rozpoczęła wytrawne tortury. Postanawiam, że wyjdę na spacer. Na schodach słyszę żałosne miauknięcie i idziemy razem. Squatka prowadzi mnie do drzwi i cierpliwie czeka, aż jej otworzę. Później znika w krzakach, gdzie pewnie spotkała amanta, który ją tak urządził. Ruszam przed siebie, byle dalej od tej przeklętej piosenki. Na nieszczęście dla mojego pustawego portfela deszcz przestał padać dopiero przed chwilą i nie ma sensu rozpoczynać roboty. Po kilku tysiącach kroków znaduję duży skwer, na którym leży na kocach mnóstwo ludzi. Idzie lato. Najpiękniejsza pora roku. Z zazdrością patrzę na rodziny biorące udział w pikniku, na bawiące się dzieci, nawet na popijających piwo chłopaków

cztery narodowości, wszystkich łączy jedno – są katolikami. Jednak religia nie dominuje tych wyjazdów. Następnego dnia wybieramy się szlakiem klifów z Port Towyn do Morfa Nefyn. Nie załapujemy się na zdobycie góry Snowdon, ale wrażeń i emocji związanych z widokami w tym miejscu nie brakuje. Walia zapewnia wiele atrakcji, choć ekonomicznie to dziś region żyjący wyłącznie z hodowli owiec i turystyki. Zakwaterowanie znaleźć można nawet bez wcześniejszej rezerwacji ponieważ na oknach często wisi informacja vacancies, a w

w dżinsach. Mijam skwer i wchodzę na jakąś główną ulicę. Włączam się w nieustanny ruch ludzi, samochodów i autobusów, oglądając witryny sklepów i oferty kulinarne w knajpkach z całego świata. O, jest nawet kino. Grają „Zemstę Sithów” i „Monster in Law”. Tak dawno nie byłem w ciemnej sali, gdzie można marzyć. Ostatni raz chyba na „Władcy Pierścieni” – Powrót króla”. Dokładnie nie pamiętam, ale to było bardzo dawno. A może by tak wstąpić na ostatni epizod Lucasa, którego nie widziałem? Ten drugi film poza genialnym tytułem, sugerującym związki teściowej z żoną syna, z pewnością będzie totalną kaszaną. Nieśmiało przekraczam próg kina i zerkam na cennik. Ojoj, 15 funtów za bilet to stanowczo za dużo. Z tego, co zdążyłem się zorientować, można za tyle przeżyć tydzień na squacie. Z głuchym westchnieniem wracam na ulicę. Mijam kościoły, centra hadlowe, restauracje. Pachnie nieludzko pięknie – zapachy z dobrych knajp to chyba największa zmora emigranta. Spacer nie poszedł jednak na marne. Wypatrzyłem hinduski sklep pod tytułem – wszystko za 99 p. Kwota całkiem mi bliska, więc wstepuję zaciekawiony. To jest coś pomiędzy AGD a wzruszającym wspomnieniem sklepów 1001 Drobiazgów. Nie zgubiłem się, choć zrobiłem trochę kilometrów. W Londynie można tak iść bez końca i zawsze pojawi się kolejna ulica, park czy zakręt. Wycyrklowałem drogę powrotną jak należy, chociaż nie wracałem po swoich śladach. Raz

okolicy jest wiele pół namiotowych i kampingów. Ze szczytu wzgórz widać dymek kolei parowej, którą można przejechać z Caernarfon Station do Porthmadog – samochodem to zaledwie 20 minut od drogi szybkiego ruchu A55. Miłośnicy kajaków i wspinaczki z linami znajdą tu raj. Morze pobłyskuje szafirem, a tysiące owiec na soczystych pastwiskach wprawia nas w nastrój uniesienia. Tekst i fot.

Małgorzata Białecka www.mo un ta in -spi ri tu ali t y.org.uk

tylko zgubiłem się i skręciłem w taką jedną uliczkę, która mnie wyprowadziła z powrotem na tę samą ulicę, z jakiej skręciłem, tylko sto metrów dalej. W końcu dotarłem na ten pełen ludzi na kocach skwer. Stamtąd miałem już kilka kroków na squat. Siadam wygodnie w wiklinowym fotelu na półpiętrze i delektuję się papierosowym dymem, niczym król rymami nadwornego poety. Przeglądam przestarzałe numery gazety pod tytułem „Goniec Polski”. Same bzdety socjalne, ochłap kultury, jakiś wywiadzik, sport, że pożal się Boże i kupa reklam. Odkładam ją mało delikatnie i zaczynam przytupywać z nudów. Słyszałem, że w dzielnicy jest całkiem spory Job Centre i kilka sklepów z ogłoszeniami zamiast wystaw. Przysięgam sobie w duchu, że wybiorę się tam jutro po robocie.

cdn

@

xxpoprzednie odcinkix

www.nowyczas.co.uk/wyspa JACEK OZAIST Z URODZENIA BIELSZCZANIN Z SERCA KRAKOWIANIN Z DESPERACJI LONDYŃCZYK ABSOLWENT FILMOZNAWSTWA UJ PISZE GŁÓWNIE PROZĄ POEZJĄ PARA SIĘ NIEREGULARNIE


20|

8 czerwca 2009 | nowy czas

to owo

redaguje Michał Straszewicz

Lizanie Daniela Craigaii

KONSUMENTA Klata rzeźbiona jak góralska chata i staranny sześciopak nad pępkiem. Kto by się oparł takiemu mężczyźnie? Niewiele kobiet. Mieszkanki Wielkiej Brytanii zapytane o to kogo najchętniej chciałyby polizać niemal jednogłośnie wskazują na Daniela Craiga. Dlatego firma produkująca lody Del Monte wymyśliła owocowe lizadło w kształcie Craiga. Teraz panie będą mogły zrobić ze swoim ulubionym aktorem co im się żywnie podoba. Producent przewrotnie przekonuje, że to produkt niemal dietetyczny, bo zrobiony z miąższu jagód, granatów i żurawin, no i... oczywiście cukru. Loda w kształcie Craiga (trzymającego ręce w kieszeniach spodni) zainaugurowano w trakcie narodowego tygodnia lizania lodów. To pierwszy taki tydzień w historii UK. Amerykanie mają więcej – narodowy miesiąc jedzenia lodów (lipiec) i patrząc na nich nietrudno się tego domyślić. Ale dobry i tydzień. Pogoda sprzyja, nic tylko lizać lody i siorbać sorbety!

Pasem pasażera Trudno o lepiej dający do myślenia przykład tego do czego może prowadzić niezapinanie pasów w samochodzie. Zdaniem ekspertów księżna Diana przeżyłaby tragiczny wypadek pod mostem Pont de l'Alma w Paryżu w sierpniu jedenaście lat temu, gdyby jechała wtedy w zapiętych pasach. Wszyscy inni współtowarzysze księżnej, którzy zachowali się równie niefrasobliwie podzielili jej los. Zgodnie z danymi brytyjskiego departamentu do spraw transportu aż 350 ludzi można by ocalić gdyby nakłonić ich do jeżdżenia w pasach. Ostatnie badania pokazują, że aż 94 proc. kierowców i aż 93 proc. pasażerów przedniego siedzenia zapina pas, podczas gdy tylko 70 proc. ludzi pamięta o tym siedząc z tyłu. Diana była wzorem dla tylu ludzi, może i jej tragiczny los na coś się przyda. Z tego wypadku można by wynieść jeszcze kilka smutnych lekcji: za duża prędkość, jazda po pijanemu, brak pasów.

Lecę z siatką W dzisiejszych czasach nawet w British Airways nie sposób doprosić się o drinka. Nic dziwnego, skoro badania pokazują, że i tak dla pasażerów samolotu ważniejsza od jedzenia w trakcie lotu jest możliwość skorzystania z internetu. Z badania przeprowadzonego przez firmę Hewlett-Packard (HP) i linie lotnicze American Airlines wynika, że dla 47 proc. osób często latających samolotami najważniejszym udogodnieniem jest bezprzewodowy dostęp do internetu. Największa grupa respondentów (67,7 proc.) skarżyła się na rozładowane baterie w laptopach i brak możliwości ich naładowania na pokładach samolotów. 24 proc. badanych jako najważniejsze technologiczne udogodnienie w samolocie wskazało na dostęp do prądu elektrycznego. Ponad 90 proc. respondentów podróżu-

je razem ze swoimi laptopami i telefonami komórkowymi. W przypadku gdy na pokładzie danego samolotu istnieje dostęp Wi-Fi, 70,5 proc. wybiera laptopa jako główne urządzenie do wykonywania zadań związanych z pracą, a tylko 19,8 proc. używa do tego telefonu. Owszem iPhone i inne smartfony, są wygodne, ale do gry w pchełki. Większe obiekty wymagają jednak ekranu o normalnych gabarytach.

Podziały klasowe Są ludzie, którzy zrobiliby wiele żeby uchodzić za dobrze urodzonych. W brytyjskim społeczeństwie, które słynie z klasowych podziałów i rytuałów udawanie jest prostsze niż by się mogło wydawać. Ot dla przykładu sandwich, rzecz sama w sobie bardzo brytyjska. Wytrawny Bryt potrafi rozpoznać z kim ma do czynienie po sposobie w jaki wygląda jego kanapka. Nie chodzi o zawartość, ale o linię cięcia. Klasa pracująca dzieli tradycyjne złożone ze sobą kawałki chleba tostowego na pół, na dwa prostokąty. Middle class jest bardziej wyrafinowana i tnie ten sam chleb na skos. Wyże warstwy, czyli elita dodatkowo przecinają trójkąty na pół dzieląc tym samym całość na cztery, niewielkie kanapeczki, które łatwiej zgrabnie włożyć do ust. Co prawda damą, albo dżentelmenem się jest a nie bywa, ale dzięki takim drobnym zabiegom można sobie wydatnie poprawić image i wejść do wyższej warstwy, od kuchni.

Oby ilość przeszła w jakość Okazuje się, że użytkownicy telefonów komórkowych stanowią obecnie 50,7 proc. całkowitej populacji Chin dokładniej jest to 679 mln ludzi. Dla porównania, na koniec kwietnia w kraju było 333,21 miliona osób korzystających z telefonii stacjonarnej, czyli 25,3 proc. Z danych chińskiego Ministry of Industry and Information Technology (MIIT) wynika również, że w kwietniu mobilni subskrybenci z Chin wysłali 60,25 miliarda wiadomości SMS. Teraz to już za chińskiego boga nikt ich nie prześcignie.

No to sru! Polacy w Polsce zaśmiewają się z najnowszej reklamy sieci komórkowej Heyah. Telewizyjny spot przedstawia lekcję angielskiego jaką rysunkowy pies daje kotu. „Through” mówi miękko pies, „SRU" powtarza kotek, „T h r o u g h” poprawia nieco zniecierpliwiony pies, „SRU” odpowiada z mocą kot. I tak jeszcze kilka razy. Wychodzi całkiem zabawnie i byłoby jeszcze lepiej gdyby w końcowej sekwencji na psa ni z gruchy ni z pietruchy nie spadał odważnik z wyłuszczonymi zasadami nowego planu taryfowego. Oto dowód, że nie wystarczy świetny pomysł trzeba go jeszcze umiejętnie wpleść w przesłanie reklamy. Ale i tak lata świetlne dzielą nas od naiwnych wypocin z początków polskiej reklamy. Czy ktoś jeszcze pamięta Tomasza Tomaszewskiego z komórą wielkości cegły zapewniającego o wygodzie jaką daje mobilność? Pewnie nikt, a szkoda, ale za to teraz możemy sobie pooglądać prasowe reklamy pewnej firmy księgowej z Londynu, która kusi rodaków hasłem „Zabijamy profesjonalizmem”. Zilustrowali to wizerunkiem harcerskiej finki wbitej w kromkę chleba umazaną czymś brązowym. Faktycznie umarliśmy... ze śmiechu.


|21

nowy czas | 8 czerwca 2009

szlachetne zdrowie

Churchill też tam się kurowałi Dzisiejsze farmy piękności (czyli placówki spa) w pewnym tylko stopniu wykorzystują balneoterapię, większa część ich oferty to zabiegi odmładzające, kosmetyczne, odchudzające itp. Niektóre placówki współpracują ze znanymi firmami kosmetycznymi, własną placówkę ma znana Irena Eris. Ceny są tam wyższe niż w sanatoriach – doba kosztuje od 200 do 2 tys. zł ... Wiele z tych placówek powstało w ostatnich latach, fotografie zaświadczają, że potraktowano je jako dobrą inwestycję. Warto też odwiedzić strony: www.swiatuzdrowisk.pl – to ogólnopolskie Centrum Rezerwacji i

Paweł Zawadzki

K

otlina Kłodzka jest jednym z najpiękniejszych zakątków Polski, niedocenianym przez turystów. Znana natomiast dzięki miejscowościom uzdrowiskowym takim jak Długopole, Polanica, Lądek, Kudowa, Duszniki czy pobliskie Kowary (jedyne uzdrowisko leczące wodami radonowymi). Kolorową i burzliwą historię ma Lądek Zdrój. W 1496 roku w ciepłym źródle wykąpał się książę ziębicki, Henryk z Podiebradów. Dwa lata później miasto wykupiło prawa do zdroju, powstały gospody, zakłady kąpielowe, domy dla kuracjuszy, bywali tu książęta piastowscy i biskupi wrocławscy. Wojna trzydziestoletnia doprowadziła do ruiny, z której Lądek podniósł się pod koniec XVII wieku. Reklamę zrobił mu wyleczony z uporczywej podagry król pruski, Fryderyk II, nakazując swym poddanym, by leczyli się w sudeckich uzdrowiskach. Rozkwitało życie towarzyskie i uczuciowe – car Aleksander I tutaj omawiał przygotowania do bitwy pod Lipskiem, popijając wody lecznicze z Fryderykiem Wilhelmem III. Johann Wolfgang Goethe swoich przyjaciół, obchodząc 41. urodziny, zaprosił do Lądka. Poznańscy Radziwiłłowie kupili tu dom i w 1820 roku Eliza Radziwiłł miała tu randkę z późniejszym cesarzem Niemiec, Wilhelmem I; cztery lata później ufundowała bibliotekę zdrojową i założyła Fundusz dla Biednych Małych Dzieci. Jednym z kuracjuszy Lądka był późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych, John Quincy Adams, a w pobliskiej Kudowie Zdroju kąpieli leczniczych zażywał Winston Churchill. Wiek XVIII i XIX to okres świetności kurortów – „do wód” jeździły głowy koronowane (księżniczka Juliana, późniejsza królowa holenderska, w 1937 roku bawiła w Krynicy, w „Patrii” należącej do Jana Kiepury), artyści, pisarze (Prus w Nałęczowie) – po prostu wypadało tam bywać.

Letnia obniżka 30%

Wyleczony z podagry król pruski Fryderyk II nakazał swym poddanym, by leczyli się w sudeckich uzdrowiskach

Romantyczną historię ma Jedlina Zdrój, położona między Kłodzkiem a Wałbrzychem – małe miasteczko kupił w 1723 roku dla swej żony węgierski arystokrata, generał armii austriackiej, Christoph von Thoss. Postanowił zorganizować tu kurort, nazwany na cześć żony Charlottenbrunn. Jak podają dokumenty, leczono tu: „... febry, hipochondrie, blade kolory, puchlinę, robaki, wrzody szkorbutyczne, hemoroidy, kamienie, choroby piersi, reumatyzmy, wyrzuty skórne, trzęsienie się członków i inne...”. Dbano o komfort kuracjuszy: w Dusznikach Zdroju w 1876 roku wydano zarządzenie zabraniające na terenie uzdrowiska „trzaskania z bicza” i noszenia sukni z długimi trenami, które wzbijały tumany kurzu na parkowych alejkach...

Informacji Uzdrowiskowej, które bez żadnych dodatkowych kosztów (jest utrzymywane przez uzdrowiska) pomaga załatwiać wszelkie formalności, udziela wszechstronnej informacji. Gdyby ktoś z Czytelników miał zamiar przenieść się na stałe do kraju, w Kotlinie Kłodzkiej jest wiele małych a cudnych miejscowości, gdzie woda czysta i trawa zielona, a życie tanie i zdrowe – gdzie może warto osiąść na stałe i otworzyć pensjonat dla angielskich przyjaciół, dom spokojnej starości itp. Może jest to dobry pomysł na nowe życie? Z dala od zgiełku światowej stolicy?

KLINIKA TERAPII SOLNEJ

Zespół autorów Pascala wydał kilka lat temu ciekawy przewodnik – „Polskie uzdrowiska. Kurorty, sanatoria, spa, centra odnowy biologicznej” (zob. www.pascal.pl). Pierwsza część przewodnika to opis 43 polskich uzdrowisk, ich historii i atrakcji turystycznych, opisy sanatoriów w nich istniejących, ich oferty lecznicze, adresy, maile, ceny. Może warto od czasu do czasu zrbić rachunek sumienia i zastanowić się, czy naszemu ciału nie należy się kuracja lecznicza. Przy okazji można wciąż taniej niż w Anglii uzupełnić zaległości u stomatologa… W cesarstwie rzymskim znano dobroczynne działanie gorących źródeł – budowano nad nimi łaźnie, czyli termy. Wtedy powstał termin sanus per aquarn – zdrowie dzięki wodzie – czyli w skrócie spa.


22

8 czerwca 2009 | nowy czas

czas na relaks Jazz Cafe POSK, 238-246 King Street, London W6 0RF Tel. 0208 7411940, 07877640361 www.jazzcafeposk.co.uk Wstep £5 Dla naszych Czytelników mamy jedno podwójne zaproszenie na każdy koncert (redakcja@nowczas.co.uk)

A LA MEXICAINE

» Czyli po meksykańsku. Od razu widzimy

mANIA

piaszczyste plaże, gorące klimaty i smaczne, pikantne i dobrze doprawione jedzenie. Do tego jeszcze dźwięczna i porywająca muzyka w tle i tequila pomiędzy różnymi koktajlami. Nie może zabraknąć też głośnych, acz gościnnych, o smagłej cerze tubylców.

GOTOWANIA Mikołaj Hęciak

Podróże stają się coraz łatwiejsze i coraz więcej Polaków odwiedza odległe kraje. Coraz częściej słyszy się polską mowę również w Meksyku. Gdyby jednym zdaniem opisać kuchnię tego kraju, można by powiedzieć, że królują tam kukurydza i fasola. Praktycznie nie ma możliwości, by na londyńskiej ulicy uniknąć wcześniej czy później spotkania z Polakiem lub Brazylijczykiem. Ale spotkać Meksykanina to już nie lada gratka. Dlaczego? Czyżby bliskość granicy ze Stanami Zjednoczonymi powodowała, że Meksykanie marzą tylko o tym kraju, a odległa Anglia jest dla nich tak trudno osiągalna? Po co pchać się za ocean, gdy i tak cała rodzina i połowa Puebla jest już w Stanach? Jednak w porównaniu z niemieckimi czy węgierskimi jadłodajniami, tych w stylu meksykańskim nie brakuje, choć może brakuje takich z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko z nazwy, z jedzeniem przygotowywanym z dostępnych w supermarketach półproduktów. Niezależnie od tego, czy meksykańskich restauracji jest dużo czy nie, generalnie kuchnia południowoamerykańska cieszy się sympatią i stąd liczne próby jej naśladowania. Jest w Londynie nawet taka jadłodajnia, zaraz niedaleko Green Park, która serwuje dania kuchni meksykańskiej i… polskiej zarazem. Kiedy mieszka się tutaj, osobiście można zetknąć się oko w oko z innymi kulturami i smakami z całego świata. Często jednak jesteśmy karmieni namiastką prawdziwego doświadczenia. Znamy do znudzenia nazwy takie jak tacos, burritos czy tequila. Ile w tym autentyzmu? Spróbujmy więc w skrócie wniknąć w istotę egzotycznej dla nas kuchni meksykańskiej. Meksyk to duży kraj z olbrzymią stolicą o tej samej nazwie. Geograficznie łączy obydwie Ameryki. Ekonomicznie chciałby dogonić bogatych sąsiadów z północy. Kulinarnie i historycznie mocno powiązany z południowymi sąsiadami. W spadku po cywilizacji Azteków kuchnia meksykańska odziedziczyła kukurydzę. Ta była hodowana jednocześnie z fasolą i dyniami (squash). Te trzy rośliny uzupełniały się, doskonale współwegetując. Współcześnie można by to nazwać ogrodnictwem biodynamicznym, mało dziś znanym, ale z powodzeniem praktykowanym przez

Indian na długo zanim Krzysztof Kolumb zawitał do Ameryki. Te trzy rośliny stanowiły jakby podstawę diety. Obecnie kukurydza jest najpopularniejszą rośliną uprawną na świecie. Znanym i bardzo ciekawym warzywem był tam pomidor. Należy on do tej samej rodziny co ziemniak, tytoń, papryka czy oberżyna. Oprócz licznych właściwości odżywczych pomidory zawierają substancje, które są, czy raczej były, szkodliwe czy wręcz trujące dla człowieka. Ale w miarę spożywania organizm ludzki wyrobił sobie odporność na te substancje. Podobno w zamierzchłych czasach jeden z lokalnych władców znający właściwości pomidora uodpornił się na jego działanie przez codzienne spożywanie małej jego ilości. Zwiększał on też dawkę, aż po jakimś czasie uodpornił się całkowicie, tak jak my dzisiaj. Będąc pewny swoich możliwości zaprosił swego rywala na ucztę, podczas której zaserwowano pomidory. Król-gość nie przeżył tego poczęstunku ułatwiając gospodarzowi powiększenie królestwa. Oprócz pomidorów kuchnia lokalna obfitowała w produkty, które dzisiaj w Europie uważane wciąż są za rarytasy. Wyliczmy choćby tylko wanilię, avocado i gujawę, dodając jeszcze owoce takie jak ananas, papaja i orzeszki ziemne, kakao. Dodajmy do tego jeszcze ostre chilli. Najpopularniejszym mięsem było mięso dzikiego indyka, a okoliczne rzeki dostarczały obfitych połowów ryb. Pojawienie się kolonistów z Europy pozwoliło na włączenie do diety ryżu, który w ilości zbiorów na całym świecie ustępuje tylko kukurydzy. Podstawową metodą gotowania było duszenie, czyli gotowanie z małą ilością wody, pod przykryciem, dzięki czemu Indianie rozwinęli paletę sosów i gulaszy. Europejczycy natomiast rozpowszechnili smażenie i zainicjowali tam hodowle trzody chlewnej. Tak jak chleb jest pożywieniem powszednim w Europie, tak naleśniki zwane tortillas są w Ameryce Środkowej. Spożywane mogą być same w sobie, pieczone czy podsmażone, składane lub zwijane i oczywiście z przeróżnymi nadzieniami. Mogą być przygotowane z mąki żytniej (flour tortillas), albo kukurydzianej (corn tortillas). Pocięte na małe kawałeczki i wysmażone są doskonałe do spożywania z różnymi sosami i dipami. Ich popularną odmianą z dodatkiem topionego sera jest popularne nachos. Jeżeli taki naleśnik wypełnimy nadzieniem, zwiniemy i najlepiej zapie-

czemy, to otrzymamy potrawę zwaną enchiladas. A gdy zrolujemy i podsmażymy, mamy już tacos.

GUACAMOLE Jednym z najpopularniejszych zimnych sosów jest guacamole z avocado. Egzotyczne, smaczne i zdrowe. A oto proporcja: na 4 avocado (dojrzałe) potrzebujemy 1 pomidor, 1 cebulę, 1 cytrynę, przyprawy, sól i pieprz oraz jalapenos. Dojrzałe avocado obieramy, wyjmujemy pestkę i kroimy lub miażdżymy widelcem. Pomidora sparzamy wrzątkiem, obieramy ze skórki, wycinamy gniazda nasienne i kroimy w drobną kostkę. Cebulę obieramy i kroimy podobnie. Wyciskamy sok z cytryny, odcedzając pestki. Mieszamy wszystkie składniki, doprawiamy sokiem i przyprawami. Ostre chilli dodajemy z umiarem i według zapotrzebowania na pikantność sosu. Podajemy z chrupiącymi nachos albo używamy do posmarowania tortilli przed dodaniem innych składników.

Tim Collison Trio

Willie Garnett Big Band

Sobota 13.06, godz. 20.30, Założony 11 lat temu przez Tima Collinsa kwartet ma w swym repertuarze własne kompozycje, jak i znane standardy w róznych stylach –od ballad jazzowych, poprzez bebob, na muzyce funkowej skończywszy. Zespół występował na wszystkich liczących się festiwalach jazzowych w Wielkiej Brytani, a w 2007 nagrał swą debiutancką płytę „Magiczne cyfry”, która będzie prezentowana na koncercie w Jazz Cafe.

Piątek 26.06, godz. 20.30 Niewątpliwie jeden z najlepszych londyńskich big bandów, kierowany przez weterana jazzowego, saksofonistę Willi Garneta, którego kariera muzyczna trwa już ponad 50 lat. W Jazz Cafe POSK występuje w każdy ostatni piątek miesiąca, prezentując brawurowo wykonany program znanych standartów jazzowych. Solistką zespołu jest Lesley Christiane, której interpretacje znanych wokalnych standardów w niczym nie ustępują wielkim damom światowego jazzu.

Sobótkowy wieczór z zespołem Tatry Piątek 19.06 godz. 20.00 Powitanie lata w Jazz Cafe na tradycyjnej świętojańskiej imprezie. W programie pokazy tańców foklorystycznych oraz tradycyjne obrzędy sobótkowe. Do tańca gra DJ Paweł. Symbiosis Big Band Sobota 20.06, godz. 20.30 Regularnie pojawiający się na scenie Jazz Cafe POSK big band Symbiosis to jeden z najbardziej interesujących młodych zespołów jazzowych ostatnich lat. Prowadzony przez basistę i kompozytora Jurija Gałkina, dziewięcioosobowy zespół wykonuje głównie utwory swego lidera, który w 2007 roku zdobył pierwszą nagrodę w konkursie dla młodych kompozytorów jazzowych. .

Zespół Christiana Brewera (Koncert miesiąca!) Sobota 27.06, godz. 20.30 Saksofonista Christian Brewer to wielkie nazwisko na dzisiejszej scenie jazzowej Wielkiej Brytanii. Stworzony przez niego zespół określono kiedyś jako „młode lwy” brytyjskiego jazzu. Zespół ma na swoim koncie koncerty we wszystkich wiodących klubach angielskich i europejskich oraz udział w głównych światowych festiwalach jazzowych. Nagrania płytowe Christiana spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem. Nie przegapcie tego koncertu!

TORTILLA Z KURCZAKIEM Na 4 porcje potrzebujemy: 4 duże lub 8 małych naleśników (tortillas), porcję guacamole, 2 piersi kurczaka, 2 papryki, 2 cebule, 2 pomidory, 1 sałatę lodową. Kurczaka nacieramy papryką w proszku i solą, pieczemy około 20 minut w nagrzanym do 1800C piekarniku. Sprawdzamy czy jest upieczony przez nakłucie najgrubszej części mięsa wykałaczką lub nożem. W międzyczasie cebulę i paprykę kroimy w paski i podsmażamy na małej ilości oleju z dodatkiem soli pieprzu, (jeżeli wolimy, możemy pominąć smażenie). Pomidory myjemy i kroimy w plastry, podobnie jak sałatę. Guacamole przygotowaliśmy wcześniej. Naleśniki układamy na blaszce do pieczenia i podgrzewamy w piekarniku przez chwilę, aż zaczną rosnąć. Krótkie ogrzewanie nadaje im elastyczność. Jeżeli za długo będziemy je trzymać w piekarniku, naleśniki staną się chrupiące i nie da się ich zwijać. Ciepłe naleśniki smarujemy guacamole. Przez środek układamy trochę pociętej sałaty, kilka plastrów pomidora, trochę podsmażonych warzyw i pokrojonego w paski kurczaka. Zwijamy ściśle i przekrawamy duże naleśniki na połowę po skosie. Podajemy od razu. Que aproveche!!!

The Poise Rite

20 czerwca w Krakowie przed koncertem Lenny'ego Kravitza wystapi formacja The Poise Rite. Kapela powstała w 1997 roku w Rzeszowie, a od 2003 roku przebywa w Anglii. W 2007 roku nakładem EMI Music Poland ukazał się album Passagalia. W związku z wydaniem płyty zespół nakręcił w Londynie z udziałem publiczności teledyski do utworu Underground oraz Kill the Pain. Ich twórczość określana jest jako mieszanka gitarowego rocka i indie-popu. Zespół zaprezentuje utwory pochodzace z ostatniej płyty Passagalia, jak również przedpremierowo wykona nowy materiał z mającego się wkrótce ukazać albumu. Podczas koncertu na scenie wraz z zespołem, pojawią się zaproszeni goście specjalni: mieszkająca w Lodnynie Aleksandra Kwaśniewska (wokal), która ostatnio wystąpiła w Jazz Cafe i w Nolias Gallery podczas zorganizowanej przez „Nowy Czas” wystawy Polscy Artyści w Southwark oraz Grzech Piotrowski The Poise Rite ma za sobą występ na prestiżowym festiwalu muzyki alternatywnej Glastonbury 2007. W najblizszym czasie swoją premierę będzie miał też teledysk do utworu Głowa do Góry…, który promuje nową plytę. Klip zrealizowano dzięki pomocy telewizji TVN. Wykorzystano w nim materiały nakręcone podczas londyńskiego koncertu zespołu, zorganizowanego przez znaną angielską organizację antyrasistowską Love Music Hate Racism.


|23

8 czerwca 2009 | nowy czas

co siÄ™ dzieje Body Worlds Jeszcze tylko do 23

Konspiratorki

sier pnia moşna oglądać wystawę Gunthera von Hagena Body Worlds & The Mirror of Time w londyńskim O2. Wystawa tr wająca od października zeszłego roku przedstawia biologiczny cykl şycia człowieka poprzez prezentację jako eksponatów całych zwłok ludzi i zwierząt oraz ich fragmentów poddanych plast ynacji (metodzie preparowania zwłok wynalezionej przez von Hagena). Wystawa odwiedziła juş ponad 40 miast w wielu krajach, za kaşdym razem wzbudzając równocześnie wielkie zainteresowanie oraz akt ywne sprzeciwy. Sam autor podkreśla, iş jego praca oraz sama metoda plastynacji ma przede wszystkim charakter naukowy i dydakt yczny.

Niemiecki reĹźyser Paul Meyer opowiada historiÄ™ Polek oswobodzonych 12 kwietnia 1945 roku przez wojska alianckie z obozu jenieckiego Emsland. ReĹźyser, ktĂłry dotarĹ‚ do wielu byĹ‚ych więźniarek, pokazuje ich bohaterski udziaĹ‚ w dziaĹ‚aniach organizowanych przez PaĹ„stwo Podziemne oraz w Powstaniu Warszawskim i opowiada ich dramatyczne historie ich wĹ‚asnymi sĹ‚owami. NiektĂłre z nich wciÄ…Ĺź mieszkajÄ… tu, na Wyspach. GOETHE INSTITUT, Ĺ›roda 10 czerwca, godz. 19.00 50 Princes Gate, Exhibition Road, London SW7 2PH, Tel. 020 7596 4000, www.goethe.de/london WSTĘP WOLNY Polska wersja filmu pokazana bÄ™dzie w POSK-u 11 czerwca, o godz. 19.00

KATYĹƒ – ďŹ lm Andrzeja Wajdy na ekranach kin brytyjskich

19 czerwca na ekrany wybranych kin brytyjskich wejdzie film Andrzeja Wajdy KATYĹƒ, nominowany w 2008 roku do Oscara (w rolach gĹ‚Ăłwnych Artur Ĺťmijewski, Maja Ostaszewska, Andrzej Chyra i Danuta Stenka). Historia polskich oficerĂłw zamordowanych w Katyniu oraz ich rodzin, ktĂłre nie chcÄ… wierzyć w to, Ĺźe ich najbliĹźszych spotkaĹ‚a Ĺ›mierć. Film o zbrodni katyĹ„skiej nie jest w stanie poruszyć wszystkich wÄ…tkĂłw, pokazać caĹ‚ej prawdy – powiedziaĹ‚ reĹźyser – dlatego skupiĹ‚em siÄ™ na historii rodziny rozdzielonej na zawsze, o Ĺźyciu w wielkiej iluzji i brutalnej prawdzie. Jest to film nie o zamordowanych oficerach, ale o determinacji najbliĹźszych im kobiet, matek, Ĺźon, narzeczonych czekajÄ…cych na ich powrĂłt. To film o niepewnoĹ›ci, ktĂłra sprawia potworny bĂłl. Dla Andrzeja Wajdy jest to film bardzo osobisty: – Nie dziwiÄ™ siÄ™, Ĺźe przez lata czekaliĹ›my na jego powrĂłt. Jego nazwisko widniaĹ‚o na liĹ›cie, nie zgadzaĹ‚o siÄ™ jednak imiÄ™.

3:Ăą073B/

\]eS

Sum mer Exhi bi tion Royal Academy of

2H79=EA9/

egRO\WS Ar ts to jedna z najbardziej prestiĹźowych wystaw, Sum mer organizowana po raz 241. Od utwor zenia KrĂłlewExhi bi tion skiej Akademii w 1768 roku coroczna wystawa 2009 sztuki współczesnej (malarstwo, g rafika, fotog rafia, rzeĹşba i architektura ) staĹ‚a siÄ™ najwiÄ™kszym na Ĺ›wiecie tego typu wydarzeniem. PokazujÄ… na niej swoje prace ar tyĹ›ci o duĹźej sĹ‚awie (w tDziÄ™ki ym roturystyce ku m.inwzbogacamy . Damian HsiÄ™ irst, Tracey Emin), jak >]R`„òcX ^] >]ZaQS i ci,@hSQh^]a^]ZWbO ktĂłrzy na szersze uznanie wciÄ…Ĺź czekajÄ…. Na tegorocznÄ… Summer Exhibition zakwalifikowana zo- >] cR\W]eg hOQV„R >„ \]Q\g hOQV„R staĹ‚Najlepsza a praca Bpodróşnicza asi Lautman, ktĂłra niedawno >„ \]Q\g eaQV„R uczksiÄ…Ĺźka es tniczroku yĹ‚a w wystawie zorganizowanej przez >] cR\W]eg eaQV„R „No<OU`]RO Ăˆ0c`ahbg\]eSU] ;]bgZO¸ wy Czasâ€? w Nolias Galler y. Basia ukoĹ„czyĹ‚a Central St. Martins College of Ar t. Zajmuje siÄ™ g rae >]ZaQS >]R`„òcXĂŚQ ^`hS O[cXS[g PO`WS`g fikÄ…<WSURgĂ° YWSRg Ă°eWOb Pg RZO >]ZOY„e , w ktĂłr ej po jawi ajÄ… siÄ™ dziwaczne stw orzonka e. abS`S]bg^g) e aS`WW 5`]QV W YO^cabO obrahO[Y\WĂŹbg QVQWSZWĂ°[g e`Oh h []W[ [ÏòS[ zujÄ…ce wewnÄ™trzne stany duchow

5`]QV W YO^cabO

O

Od 1 czerwca do 6 lipcaMuzeum Historii Polski przy współpracy z Imperial War Museum i FilmotekÄ… NarodowÄ… organizuje w Londynie przeglÄ…d filmowy Po lish PA Ths To Fre edom. Celem projektu jest zapoznanie BrytyjczykĂłw z współczesnÄ… historiÄ… Polski na przykĹ‚adzie prezentowanych filmĂłw. Imperial War Museum pokaĹźe 20 filmĂłw fabularnych i dokumentalnych, w tym „PoznaĹ„ ‘56â€? Filipa Bajona, „CzĹ‚owieka z marmuruâ€? i „CzĹ‚owieka z Ĺźelazaâ€? Andrzeja Wajdy czy „Zabić ksiÄ™dzaâ€? Agnieszki Holland. Widzowie bÄ™dÄ… mieli teĹź okazjÄ™ zobaczyć „Śmierć jak kromka chlebaâ€? Kazimierza Kutza, „Gry uliczneâ€? Krzysztofa Krauzego i seriÄ™ piÄ™ciu dokumentĂłw Krzysztofa KieĹ›lowskiego obejmujÄ…cych 15 lat PRL-u – od 1966 do 1981 roku. Jest to juĹź trzecia część projektu trwajÄ…cego od dwĂłch lat. W trakcie pierwszej części – First to Fight – ktĂłra odbyĹ‚a siÄ™ w Londynie jesieniÄ… 2007 prezentowane byĹ‚y filmy opowiadajÄ…ce o wydarzeniach zwiÄ…zanych z udziaĹ‚em Polski w II wojnie Ĺ›wiatowej. Część druga – Behind the Iron Curtain – prezentowana wiosnÄ… 2008, pokazywaĹ‚a okres 1944-1970. Część prezentowana w tej chwili przedstawia najistotniejsze wydarzenia, ktĂłre miaĹ‚y miejsce od Ĺ›mierci Stalina aĹź do dziĹ›. (mr) WiÄ™cej informacj i oraz prog ram pokazĂłw na s tronie www.muzhp.pl.

O O O

]^`„Qh ]^Wa„e W hRXÏè eWSZS ceOUW B]\W[ 6OZWYWS[ cQVgZWè \OĂŽ ]Y\] >]eabO ^]Ă°eWĂŹQO[ []W[ P]VObS`][ OPg ^`hSYOhOè ebSRg QgYZ ^`]U`O[„e >WS^`h W eO\WZWO SumBS`Oh YWSRg eahgaQg []òS[g ^]R`„ò]eOè mer Exhi bition 20 f A rts, B u rlington H ous e, Pi ccadilly, W1J 09, Roy al Academy oWQV ^OaXS h \ORhWSXĂŚ òS \WS bgZY] hOTOaQg\cXĂŚ , wiÄ™cej: w ww.royalacademy.org.uk 0BD^] QO g[ Ă°eWSQWS QVQWO O[ ]^WaOè \WShegY S 8.06–16.08Od 10 do 18.00, w piÄ…tki do 2ZSQh W hOW\a^W`cXĂŚ 2.00 [WSXaQO XOYWS ^]h\O O[ W QhĂŹab] ]ReWSRhO[ EY`„bQS cYOòÌ aWĂŹ Y]ZSX\S b][g

Podróşuj P odróşuj Ĺ›ladami ElĹźbiety ElĹźbiety Dzikowskiej Dzikowskiej E >]ZaQS ^] cR\W]e] hOQV]R\WSX XSab eWSZS E > ]ZaQS ^] cR\W]e] hOQV]R\WSX XSab eWSZS \WShegYZS QWSYOegQV [WSXaQ QV]èPg \WS hegYZS QWSYOegQV [WSXaQ QV]èPg \O 2]Z\ g[ ĂŻZĂŚaYc URhWS [O[g eWĂŹQSX \O 2]Z\g[ ĂŻZĂŚaYc URhWS [O[g eWĂŹQSX hO[Y „e W ^O OQ„e \Wò \OR :]O`ĂŚ hO[Y„e W ^O OQ„e \Wò \OR :]O`ĂŚ > ]R`„òcXĂŚQ bO[ []òS[g bSò a^]bYOè >]R`„òcXĂŚQ bO[ []òS[g bSò a^]bYOè TTO\bOabgQh\gQV ZcRhW h ^OaXĂŚ ^`OeRhWegQV O\bOabgQh\gQV ZcRhW h ^OaXĂŚ ^`OeRhWegQV hO^OZSĂŽQ „e ^]h\Oè \OahS b`ORgQXS hO^OZSĂŽQ„e ^]h\Oè \OahS b`ORgQXS ]P gQhOXS HOQh\WX[g XS ]RY`geOè ]PgQhOXS HOQh\WX[g XS ]RY`geOè

W niedzie lÄ™, 21. czerwca w Pol>] cR\W]eg hOQV„R > ] cR\W] eg hOQV„R g hOQV„R >` S[WS` O eb]`ku SY Spo [OXO >`S[WS`O eb]`SY skim OĹ›rod Ĺ‚ecz ' no-Kulturalnym odbÄ™dzie siÄ™ spotkanie autorskie z ElĹźbietÄ… DzikowskÄ…. Autorka przedstawi wydany przez Wydawnictwo Rosikon Press cykl czterech ksiÄ…Ĺźek „Groch i kapusta. Podróşuj po Polsce!â€?. Spotkanie rozpocznie siÄ™ o godz. 16.00. Liczba miejsc ograniczona. Dalsze informacje na stronie www.rosikonpress.com/london 5RVLNRQ 3UHVV $OHMD 'Ä•EyZ ,]DEHOLQ :DUV]DZD 7HO (PDLO ELXUR#URVLNRQSUHVV FRP ZZZ URVLNRQSUHVV FRP &(1$ ]ĂŁ kapustaâ€? oprĂłcz opisĂłw i zdjęć, – NiegdyĹ›, kiedy Ĺ›wiat byĹ‚ dla wiele uwagi poĹ›wiÄ™cam moim boPolakĂłw zamkniÄ™ty, chcieliĹ›my haterom, aby przekazać ich pasje, wraz z moim męşem Tonim Haliz nadziejÄ…, Ĺźe nie tylko zafascynujÄ…, kiem uchylić naĹ„ okno. PowstaĹ‚ lecz i zainspirujÄ… – mĂłwi ElĹźbieta wtedy cykl programĂłw „Pieprz i Dzikowska. waniliaâ€?. Teraz, kiedy wszyscy moĹźemy podróşować po caĹ‚ym Ĺ›wiecie, chciaĹ‚am podzielić siÄ™ niezwykĹ‚ymi miejscami, jakie poznaĹ‚am i czÄ™sto odwiedzam w Polsce. PodróşujÄ…c przeĹ‚amujemy bariery, stereotypy; w serii „Groch i

Niedziela, 21.06, godz. 16.00 POSK, 238-246 King Street, London W6 0RF wstęp: £5 / £10 Rezerwacja biletow: event@rosikon.com

Świeşe spojrzenie na najpotęşniejszego króla w historii Anglii Henry VIII: Man and Monarch, to kolejna wystawa, której nie moşna przegapić. Ma ona na celu upamiętnienie 500. rocznicy objęcia władzy przez Henryka VIII. Gościnnie kuratorem wystawy jest dr David Starkey – historyk, wybitny znawca epoki Tudorów. Wystawa ukazuje dzieciństwo oraz przemianę Henryka z cnotliwego księcia w tyrana. Zdecydowanie wykracza ona jednak poza powszechną wiedzę o Henryku VIII, skupiając się na wielu aspektach jego şycia. Słynne sześć şon, desakralizacja klasztorów oraz liczne morderstwa, zdecydowanie nie odgrywają tutaj pierwszoplanowej roli. Jak sam dr Starkey powiedział: – Nie ma tutaj obsesji związanej z tyranią, horrorem i krwią. Wystawa ma między innymi na celu pokazanie ogromnej skali osiągnięć związanych z reformacją. Dokumenty i mapy znajdujące się w the Paccar Gallery, pokazują jak Henryk VIII zmienił kraj podatny na wpływy innych, w kraj który potrafił stawić czoło innym. Henryk jest człowiekiem, który stworzył Anglię – Dr. David Starkey.

Na wystawie prezentowanych jest wiele cennych eksponatów: portrety, mapy, manuskrypty, oraz ksiąşki z osobistej kolekcji króla. Między innymi moşna zobaczyć: modlitewnik Henryka VIII wraz z jego notatkami, umowę małşeńską pomiędzy królem a Katarzyną Aragońską, listę ludzi, których pozbawił głowy w czasie swego panowania oraz testament. Niewątpliwie jednym z najciekawszych obiektów na wystawie jest list miłosny do Anny Boleyn, w którym król wyraził chęć wejścia z nią w związek małşeński. List ten został napisany prawdopodobnie w 1527 roku i jak powszechnie wiadomo, kompletnie zmienił losy tego kraju. Pismo to było przechowywane w tajnych zbiorach Watykanu przez prawie 500 lat i zostało po raz pierwszy udostępnione dla szerszej publiczności. Tekst i fot.:

Aneta Grochowska Henr y VIII: Man and Monarch 23 kwietnia – 6 wr ześnia The British Librar y, St Pancras, 96 Euston Road, London, NW1 2DB Wiecej informacji: www.bl.uk/henr y


24|

8 czerwca 2009 | nowy czas

czas na relaks sudoku

łatwe

średnie

3 9 5 6 7 8

8 5 2 7 9 3 2

2 4 9 6 2 9 6 4 6 7 8

3 7 4 2

2 1 6 9 5 1 5

7 4 3 6 8 7

2

trudne

8 7 2 4 9 3 5 3 9 5 7 3 9 1 3 6 5 4 8 1

6 9

3 8 9 4 1

3 1 2 8 4

2 6 8 7 7 4

8 6 5 7 5 2

8 3

4 9 8 5 2 5 7 1

krzyżówka

horoskop

BARAN 21.03 – 19.04 Pod koniec tygodnia wydarzy się coś, co zmusi Cię do głębszej refleksji na temat Twoich celów i zadań życiowych. Być może także przyjdzie Ci zmierzyć się z jakimś konkretnym lub nawet ukrytym wrogiem. Cóż, zaciśnij zęby i walcz! Potraktuj to jako swoisty egzamin z umiejętności wybrnięcia z trudnych sytuacji.

BYK

20.04 – 20.05

Pod koniec tygodnia odetchniesz z ulgą. Miną wszelkie napięcia. Niewykluczone, że właśnie teraz zyskasz cennych współpracowników, zaś w Twoim życiu prywatnym pojawią się nowi znajomi – może nawet będą wśród nich przyszli przyjaciele? Twoim najważniejsyzm hasłem będzie: „ja i drugi człowiek”. Dzięki nowym układom sił w pracy musisz zmienić swoje plany.

BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06

W pracy, działając jeszcze skuteczniej niz zwykle, zyskasz niekłamane uznanie zwierzchników. Buduj więc teraz fundamenty pod przyszłe sukcesy i nie oszczędzaj przy tym sił (ale pod koniec tygodnia uważaj na zdrowie). Niestety, może spaść na Ciebie jakieś niewdzięczne zadanie, wymagające sporej cierpliwości i oddania. Gra warta świeczki.

RAK 22.06 – 22.07

Musisz zmienić plany na najbliższy tydzień. Będą to zmiany korzystne – dzięki nim poprawisz swoją sytuację materialną. Ten tydzień to dobry czas na odnowienie starych kontaktów, ożywienie i cementowanie relacji partnerskich. Ale uważaj, w ostatnich dniach tygodnia jakaś niespodziewana kłótnia może zakłócić Twoją równowagę. Możesz tego uniknąć.

LEW 23.07 – 22.08

Wykażesz się dużą zapobiegliwością, starannością i – choć trudno w to uwierzyć – pedanterią, by umocnić swoje osiągnięcia zawodowe z ostatniego czasu. Uważaj, byś starając się jak najlepiej wypełniać swoje zadania, nie okazywał lekceważenia współpracownikom. Mogą się teraz poczuć niedowartościowani.

NA PAN 23.08 – 22.09

Pod koniec tygodnia gdy Słońce i Merkury wejdą w znak Lwa, praca zejdzie na drugi plan – teraz najważniejsze staną się dla Ciebie kontakty towarzyskie i rozrywki. Żyj pełnią życia! Jednocześnie będzie to dla Ciebie jeden z najbardziej udanych okresów zarówno w pracy jak i w sprawach sercowych.

GA WA 23.09 – 22.10

Pierwsze dni tygodnia to dla wag bodaj najbardziej pomyślny okres. Przed Tobą ogromna szansa na sukcesy – i to zarówno na polu zawodowym, jak i w życiu osobistym – uważaj nie prześpij jej! Spędź ten tydzień możliwie najbardziej aktywnie. Przez większą część tygodnia w Twoim znaku przebywają trzy planety, które będą wspierać Twoje działania.

SKORPION 23.10 – 21.11

Dla większości Skorpionów nie będzie to tydzień wolny od trudności i napięć. Przez pierwsze dni tygodnia będziesz znacznie mniej towarzyski niż zazwyczaj – bardziej skupisz się na swoich problemach. W pracy musisz teraz bacznie obserwować swoich rywali – może się zdarzyć, że weźmie ich ochota, by osłabić Twoją pozycję.

LEC STRZE 22.11 – 21.12

Dynamiczny okres, w którym z łatwością przyjdzie Ci rozwiązywanie problemów i to nie tylko własnych. Będziesz również w stanie dać z siebie dużo Twoim przyjaciołom. Na polu zawodowym będziesz musieć, chcąc nie chcąc, zająć się jakimś zadaniem zespołowym. Przed tobą do połowy tygodnia kilka wyzwań.

ZIOROŻEC

KO 22.12 – 19.01

Teraz będziesz mógł zrealizować swoje zawodowe ambicje. Później nieco zwolnij tempo, nie przeciążaj się pracą i pomyśl o wypoczynku. Koniecznie w tym tygodniu poświęć duzo czasu przyjaciołom i bliskim, którzy teraz będą potrzebować Twojego wsparcia. Wykaż się głębokim, intuicyjnym rozumieniem ich odczuć.

NIK WOD 20.01 – 18.02

To dobry okres na naprawianie dawnych błędów, odnawianie zapomnianych przyjaźni i uzdrowienie relacji z ludźmi, z którymi kiedyś zdarzyło Ci się poróżnić. Pod koniec tygodnia odczujesz potrzebę zawodowej konfrontacji i z pasją rzucisz się w wir pracy. Ale ożywienie zawita też w dziedzinie uczuć i emocji...

BY

RY 19.02 – 20.03

Dobre kontakty z ludźmi przyniosą Ci dużo dobrego – i to nie tylko z tymi, których dobrze znasz. Właśnie teraz znajdziesz bowiem nowych partnerów (może nawet potencjalnych sponsorów?), na których wsparcie – także finansowe – będziesz mógł liczyć. Staraj się więc prezentować z jak najlepszej strony, wykazuj się rzutkością i profesjonalizmem.


|25

nowy czas | 8 czerwca 2009

ogłoszenia

job vacancies IT SUPPORT WEB DESIGNER Location: GREATER LONDON Hours: Mon - Fri 8 - 6 Wage: GBP 18000 per annum Employer: Sofiahouse Closing Date: 15/06/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

Description: Fantastic opportunity for an IT Support Web Designer to work for a growing property development company based in Central London. Sofia House is a cash rich company with very low levels of borrowing who are looking to take advantage of the current economic climate and have big plans to expand our property portfolio in 2009. The role will be to provide a sole . support role for a small team of professionals desk-top applications network support and to maintain further develop the company website. Must have knowledge and understanding of MS Windows XP. SBS including account administration and exchange. Web skills including CSS, HTML, Javascript, Flash and PHP are also desirable. Candidates also need to have desktop publishing and photo-editing skills. If you are loyal, hardworking and reliable we will reward you with annual payrises and bonuses. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Ben Traynor at Sofiahouse, Sofia House, 218 Great portland Street, London, W1W 5QP. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. NURSERY ASSISTANT Location: UNITED KINGDOM Hours: 5 days per week Wage: Dependant on Experience Employer: Kids Unlimited Nursery Closing Date: 26/08/2009 Pension: Pension available. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

Description: Kids Unlimited has earned a reputation as leaders in top quality, progressive childcare. We are looking for enthusiastic, hard working ambitious individuals to join our expanding teams, applying your childcare knowledge experience to support implement our vision. Nursery Assistants do not require previous experience. On commencement of employment you . will receive a comprehensive induction, training and excellent career progression opportunities. For more information of our current vacancies visit www.kidsunlimited.co.uk All successful applicants are required to complete an enhanced CRB disclosure. How to apply: You can apply for this job by telephoning +44 845 3652967 and asking for Nadia Peiera De Jesus. DEPUTY MANAGER Location: UNITED KINGDOM Hours: 40 PER WEEK, 5 DAYS OVER 7, VARIED Wage: GBP 29,000 Employer: Prize Placements Closing Date: 30/06/2009 Pension: Pension available. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Prize Placements who are operating as an employment agency. The standard of care provided meets or surpasses that required by current legislation. Complaints are swiftly

addressed as outlined in the company Procedure. . All referrals and assessments are dealt with in accordance with the companys procedures. Risk Assessments and Risk Management Plans are developed, implemented and regularly reviewed. All service users have an individualised care package in accordance with our procedures. Appropriate health care arrangements are undertaken in conjunction with the relevant members of the multidisciplinary team. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Louise McGovern at Prize Placements, 6-12 Gladstone Road, Wimbledon, Wimbledon, SW19 1QT, or to laura@prizeplacements.co.uk.

Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with jobcentre plus, for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information. Experience is preferred but full training given to the right person. Will be selling Polish and English cooked meat on a deli counter with the Asda store. Duties will include serving customers and displaying foods advising customers about selections of meats. Some instore promotion will be involved. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Kamil Pruszkowski at Surya Rice Ltd, 4 Europa Way, Harwich, Essex, CO12 4PT, or to kamilpruszkowski@btconnect.com.

PASTRY CHEF ASSISTANT

POLISH, SLOVAK/CZECH/KURDISH INTERPRETER

Location: GREATER LONDON Hours: 8 HRS DAY, 5 DAYS WEEK FLEXIBLE Wage: GBP 12-16K Employer: 1st Choice Cakes Ltd Closing Date: 17/08/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

Description: Your duties will be to assist the pastry chef by baking and producing specialty baked goods under his her direction for sale and for in-house and catered events. You must have at least 1 year of experience directly related to making cakes. You must be of good character and able to work within a team. You will work about 40 hours per week flexible.. Annual salary will be about GBP 12,000-GBP 16,000 depending on experience and skill. You will receive on the job training. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Adel Djebali at 1st Choice Cakes Ltd, 577 Roman Road, LONDON, E3 5EL. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. MANIPULATIVE PHYSIOTHERAPIST Location: GREATER LONDON Hours: MONDAY TO FRIDAY Wage: 30,000 Employer: Josephine Lawson Physiotherapy Clinic Closing Date: 30/06/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

Description: This Local Employment Partnership employer shares information about new starters with Jobcentreplus, for statistical purposes only. See www.dwp.gov.uk for more information.We are a busy well established Private Practice based in London. Duties will i. To assess, evaluate and treat adults with diverse and complex musculoskeletal disorders. The successful applicant must have HCP and CSP membership, a Post. Grad. Diploma,MSc or physiotherapy, BUPA, PPP recognition and MACP registration (or equivalent), be enthusiastic and flexible with extensive experience and have experience of working in the private sector.. CV's to be emailed to sue.browning@cityphysio.co.uk. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Sue Browning at Josephine Lawson Physiotherapy Clinic, 107 Fenchurch Street, EC3M5JF, or to sue.browning@cityphysio.co.uk. DELI COUNTER STAFF Location: SLOUGH, BERKSHIRE Hours: 40 PER WEEK, SHIFTS 5/7 MONDAY – SUNDAY BETWEEN 7AM + 10PM Wage: £6.00 AN HOUR Employer: Surya Rice Ltd Closing Date: 15/06/2009 Pension: Pension available. Duration: PERMANENT ONLY

Location: DERBY, DERBYSHIRE Hours: 20+ PER WEEK, OVER 7 DAYS, DAYS + EVENINGS Wage: MEETS NAT MIN WAGE Employer: Mitaka Ltd. (trading as the Big Word) Closing Date: 30/06/2009 Pension: No details held. Duration: TEMPORARY ONLY

Description: We are the biggest supplier of Telephone Interpreting services to the UK government and are looking to expand our database of suppliers. thebigword has over 30 years experience providing language services today to more than 2000 clients. Choose hours on a freelance basis working from home. Recruiting for the following languages : Polish, Slovak/Czech and Kurdish plus others. Completely flexible hours. Earn extra income. Own boss - 24 hours a

day 7 days a week. Log in at any location. Expanding Business means ongoing & regular work. Will need to demonstrate adequate interpreting qualifications and/or experience. To apply please go to www.thebigword.com/join us How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Suky Kaur at Mitaka Ltd. (trading as the Big Word), Belmont House, 20 Wood Lane, Leeds, LS6 2AE, or to TIRERECRUITMENT@THEBIGWORD.COM. RESIDENTIAL WORKER Location: GREATER LONDON Wage: 6.90 AN HOUR Employer: St John Of God Association Closing Date: 12/06/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

Description: JOB DUTIES : To provide a high quality personal care service to meet the needs of the residents and assist in the managmeent of the home as required. OTHER INFO : Dympna House is a residential home for 23 aduts with learning disabilities. Dympna House is driven by the core values. 18+ due to working with vulnerable persons SALARY INFO : £6.90 Monday - Friday £7.90 Saturday Sunday EQUALITY STATEMENT : Saint John of God Association is an equal opportunities employer. Education skills required: Applicants must have previous experience in a paid care environment . NVQII in Care qualification or equivalent is essential. Minimum age:18 How to apply: To apply telephone the employer on 028 903 20909 or visit the website www.sjoga.org or download an application form from www.jobcentreon-

Dostepny 24/7

line.com and return to employer. MRS Janice Shepherd ASSISTANT MANAGER Location: SCOTLAND Hours: 5 days Wage: 14,160 - 16,290 Employer: Clinton Cards Plc Closing Date: 22/06/2009 Pension: Pension available. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

Description: Your responsibilities will include supporting and deputising for the Manger to ensure the effective and profitable running of a busy retail until, delivering first class customer service,maintaining company standards and motivating the team... How to apply: You can apply for this job by telephoning +44 208 5028207 and asking for Recruitment Line. ARABIC/POLISH LANGUAGE TRAINER Location: NORTH LONDON Hours: 7 DAYS Days , Evenings , Weekends Wage: £6.50 - £7.20 P/H Closing Date: 31/07/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT ONLY

Description: Casual Out of school Arabic/Polish language trainer required to join the Brilliant & Brighter Futures Limited team. Language trainers required to teach and support children and adults, at beginners to intermediate level languages. You will be required to provide a stimulating learning environment for children and adults to develop and stretch themselves. Maintain classroom control through positive behaviour management. Report and record all necessary informa-

BEZ UKRYTYCH OPLAT

Dzwon taniej z tel. stacjonarnego Dzwon do Polski 2p/min na tel. stacjonarny

Wybierz poniĪszy numer dostĊpowy a nastĊpnie numer docelowy Polska Polska Niemcy Slowacja Czechy Irlandia

2p/min - 0844 831 4029 7p/min - 087 1412 4029 2p/min - 084 4831 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

nta: 0208 497 9287 Polska Obsáuga Klie

www.auracall.co

m/polska

Tanie Rozmowy! *T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


26|

8 czerwca 2009 | nowy czas

NIE MUSISZ NIGDZIE CHODZIC! zadzwoñ!

EALING BDY

VICTORIA

POLSKIE CENTRUM

164 Victoria Street LONDON SW1E 5LB

48 Haven Green LONDON W5 2NX

TOOTING BEC

HARLESDEN

16 Trinity Road LONDON SW17 7RE

SLOUGH

DELIKATESY

POLSKIE DELIKATESY

157 High Street LONDON NW10 4TR

10 Queensmere SLOUGH SL1 1DB

NORTHAMPTON GOSIA DELIKATESY

HOUNSLOW

LEYTON

FLASH BIURO KSIÊGOWE

FOCUS PL LTD.

54 Gold Street NOTRHAMPTON NN1 1RS

5 Red Lion Court ALEXANDRA RD. TW3 1JS

Pn-Pt 9-19 So-Nd 9-16*

0207 828 5550

PACZKI DO POLSKI

Pn-Pt 10-20 So-Nd 10-15*

0208 998 6999

PACZKI DO POLSKI

Pn-Pt 10-19 So-Nd 10-14*

0208 767 5551

Pn-Pt 9-19 So-Nd 10-15*

0208 767 5551

Pn-Pt 11-19 So-Nd 10-14*

0208 767 5551

PACZKI DO POLSKI

Pn-So10-18 Nd 10-15*

0160 462 6157

RD.

ALEXA

YORK

STREET HIGH

HIGH

T STREE

S RD. DUGLA

D. GUE R MONTA

wejœcie od INTERNET CAFE - UNIT 16

Pn-Pt 9-20, sb-Nd 9-16

Pn-Pt 9:30-17 So-Nd 9-15*

0208 767 5551

198 Francis Road LONDON E10 6PR

WARREN ROAD

AD FRANCIS RO

www.gosiatravel.com

CALL CENTRE

INFORMACJA I SPRZEDA¯:

0787 501 1097 0208 767 5551 ET LEYTON HIGH STRE

Polonez Travel Ltd T/A Gosia Travel, Registered Office 16 Trinity Road, London SW17 7RE

Pn-Nd 9-20

RD. NDRA

NASZE BIURA PO£¥CZ¥ ClÊ Z POLSK¥

GROVE GREEN RD.

A12

Leyton

Pn-Pt 10-18 Sobota 11-15*

0208 539 3084

BILETY LOTNICZE I AUTOBUSOWE | TRANSFERY NA LOTNISKA | PACZKI | PROMY | HOTELE | WCZASY | UBEZPIECZENIA | PRZEKAZY PIENIʯNE ju¿ od L1.5

DOOR SUPERVISOR Location: BIRMINGHAM Hours: OVER 3 DAYS Wage: NEGOTIABLE Pension: No details held. Duration: PERMANENT ONLY

job vacancies tion. The children are taught in small groups based on age. The pupils are willing learners and teaching them can be very rewarding. Experience in the field is desirable but not essential. Applicants must be fluent in both English and Arabic or/and Polish, On the job training is provided and enhanced disclosure on applicants will be required (paid for by the company)and 2 references. How to apply: For further details about job reference EDM/22179, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. PARALEGALS/ LEGAL ASSISTANTS Location: BIRKENHEAD, MERSEYSIDE Hours: 35 OVER 5 DAYS Wage: £22,000 Employer: Hillman Saunders Closing Date: 20/06/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT ONLY

Description: Paralegals/ Legal assistants are required to join the RTA/PI department of a Liverpool based firm. Fluency in Polish is essential and applicants will preferably have previous experience of Road Traffic Accident and Personal Injury claims within a law firm or similar office environment. The successful candidate will be rewarded with a fantastic salary and progression Opportunities. The roles will involve providing direct support to a solicitor to enable them to operate at optimum efficiency when dealing with Polish claimants. If you feel you have the right skills & experience required please contact Zoe Sykes 0161 819 2255 How to apply: You can apply for this job by telephoning 0161 8192255 and asking for Michelle Breeze.

Description: Door Supervisors wanted for Polish nights at a City Centre location. Applicants need to be SIA registered. Employer states that applicants will be dealing with Polish speaking people. How to apply: For further details about job reference KIK/31174, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. FINANCIAL ADVISER POLISH SPEAKING Location: MORECAMBE / LANCASTER Hours: 35.5 OVER 6 DAYS Wage: 15.000 -22.000 OTE FIRST YEAR Closing Date: 10/06/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT ONLY

Description: JOB DUTIES AND RESPONSIBILITIES: To meet and exceed sales targets by providing exceptional customer service and care Advising customers on products that are most suitable for their individual needs Developing knowledge of products and services offered by the company through studying and training Completing sales agreements in a timely manner Making sure all compliance processes and procedures are met Actively listen to customers and respond professionally and appropriately ABILITIES AND SKILLS: Excellent oral and written communication skills required both English and Polish language. Customer-focused with the ability to remain positive in difficult situations Must be highly organized, with an attention to detail, and the ability to meet deadlines Working knowledge of PC software app. Full time permanent position in our Lancaster office. How to apply: For further details about job reference MOD/26166, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call

Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255.

16 Ely Road, Worthing, West Sussex, BN13 1BD. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

HOTEL MANAGER Location: UNITED KINGDOM Hours: 48 HOURS PER WEEK STRAIGHT & SPLIT SHIFTS Wage: GBP 35,000-GBP 45,000 Employer: Global We Search Limited Closing Date: 23/06/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

SCIENTIFIC / HIGHER OFFICER

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Global We Search who is operating as an employment agency. See www.dwp.gov.uk for more information. Our client is a medium size 3* hotel in located in Berkshire, they requires an enthusiastic and motivat. possess similar experience already within the hospitality industry and aim to provide the highest standards of customer service at all times. He/she must be exceptionally well presented, professional and have strong communication skills and take pride in leading his/her team. They will display a natural passion for hospitality and be able to drive the business forward and achieve targets via proven sales channels. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Paul Slip at Global We Search Limited.,

Description: Scientific Officer / Higher Scientific Officer TRANSLATIONAL CANCER GENETICS TEAM - PROSTATE CANCER PREDISPOSITION A Scientific Officer/Higher Scientific Officer is sought to work in the translational cancer genetics team in cancer genetics (Team L. to prostate cancer. The ability to work in a team and work to deadlines is essential. The starting salary will be between GBP 22,549 to GBP 28,966 p.a. inclusive, depending on experience and the post will be for one year in the first instance. To apply, please send two copies of your CV and covering letter (incl. the names and addresses of two referees) together with a completed Equal Opportunities Monitoring Form to the HR Office, The Institute of Cancer Research, 123 Old Brompton Road, London SW7.

Location: GREATER LONDON Hours: 9.30 TO 5.30 Wage: GBP 22,549 - GBP 28,966 Employer: Institute of Cancer Research Closing Date: 12/06/2009 Pension: Pension available. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

BEZ NOWEJ KARTY SIM

How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Jane Clements at Institute of Cancer Research, 123 Old Brompton Road, LONDON, SW7 3RP. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. CARE ASSISTANT Location: UNITED KINGDOM Hours: 38.5 HRS OVER 7 DAYS Wage: GBP 5.90- GBP 6.20 PER HOUR DEPENDING ON QUALIFICATIONS Employer: Muirton House Nursing Home Closing Date: 30/06/2009 Pension: No details held. Duration: PERMANENT + FULL-TIME

Description: Care assistant required for nursing home both day and night duty. No experience required as full training given but previous experience is an advantage. Applicants must have a friendly outgoing personality and be interested in a career in caring. Mai. opportunity to obtain SVQ Level 2 and 3 in care. Career progression to Senior care to suitable candidates. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. How to apply:You can apply for this job by telephoning +44 1250 872113 or +44 0 0 and asking for Sylvia Nicoll.

BEZ UKRYTYCH OPLAT

Dzwon z komorki jeszcze taniej Dzwon do Polski

2p/min na tel. stacjonarny

Wybierz poniĪszy numer dostĊpowy a nastĊpnie numer docelowy

Polska Polska Niemcy Slowacja Czechy Irlandia

2p/min - 0844 831 4029 7p/min - 087 1412 4029 2p/min - 084 4831 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

87 enta: 0208 497 92 li K ga áu bs O a sk ol P

* ZASTRZEGAMY SOBIE PRAWO ZMIANY GODZIN OTWARCIA NASZYCH BIUR

ogłoszenia

www.auracall.com

/polska

Tanie Rozmowy! *T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


|27

nowy czas | 8 czerwca 2009

ia Ogłoszen ramkowe . już od £15 TANIO NIE! I WYGOD Zapłać kartą!

jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?

KSIĘGOWOŚĆ fINANSE

POLSKI KSIĘGOW Y 724 Seven Sisters Road London N15 5NH Seven Sisters, Metro – Victoria Line 20 m od sklepu WICKES

www.polskiksiegowy.com Pon-Pt. : 9.00 - 20.00 Sobota: 10.00 - 17.00 PEŁNA KSIĘGOWOŚĆ (rozliczenia przez internet) Zwrot podatku w ciągu 48h Virtual office nin, CiS, CSCS, zasiłki i benefity ACTON Suite 16 Premier Business Centre 47-49 Park royal London nW10 7LQ TEl: 0203 033 0079 0795 442 5707 CAMDEN Suite 26 63-65 Camden High Street London nW1 7jL TEl: 0207 388 0066 0787 767 4471 www.polonusaccountancy.co.uk office@polonusaccountancy.co.uk

USŁUGI RÓŻNE

ANTENy SATElITARNE Jan Wójtowicz Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóĶceń, systemy CCtV, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne.

TEl: 077 9035 9181 020 8406 9341 www.polishinfooffice.co.uk

prosimy o kontakt z

Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne

komercyjne z logo

do 20 słów

£15

£25

do 40 słów

£20

£30

USŁUGI TRANSPORTOWE

PRzEPROWADzKI PRzEWOzy DUŻy VAN SPRAWNIE I RzETElNIE TEl. 0797 396 1340

Tel/Fax 0208 8265 102 0797 4884 380 0773 7352 885 0794 6681 250 ROzlICzENIA I bENEfITy szybko i skutecznie (przyjmuję również wieczorem i w weekendy)

Aby zAMIEŚCIĆ OGŁOSzENIE RAMKOWE

DOMOWE WyPIEKI na każdą okazję.

Gwarancja jakości i niskie ceny. AGATA TEl. 0795 797 8398

NAUKA

zAPRASzAM NA KURS TAŃCA DlA PAR ŚlUbNyCh KTÓRy ROzPOCzNIE SIĘ 04.07 O GODz. 16.30 pierwszy taniec oraz choreografie dla nowożeńców prywatne lekcje tańca towarzyskiego Tel. 0794 435 4487 www.szkolatanca.co.uk info@ szkolatanca.co.uk

(Zamówienia tylko z Londynu)

TOWARzySKIE zDROWIE I URODA SINGlE EUROPEAN GENTlEMAN Forties, catholic, wide interests, wishes to hear from pleasant lady under 40. i speak english, French and italian butlittle Polish. Maybe exchange language lessons. TEl.: 020 7697 0005

KUChNIA DOMOWA USŁUGI KOMPUTEROWE

TESTy NA bRyTyJSKIE PRAWO JAzDy  NA WSzySTKIE KATEGORIE  ORAz bRyTyJSKI  KODEKS DROGOWy  W JĘzyKU POlSKIM. PROfESJONAlNE I KOMPlETNE.  BeZPłAtne DorADZtWo oDnośnie uZySkAniA PrAWA jAZDy W WB.

Polskie ceny POlSKI KUChARz Tel. 0751 526 8302

ARChITEKT  REJESTROWANy  W ANGlII  Wykonuje projekty: lofts extensions, pełen service – planning application, building control notice. TEl.: 0208 739 0036 MObIlE: 0770 869 6377

KURSy STylIzACJI PAzNOKCI  Skutecznie, profesjonalnie bezstresowo. Doświadczony wykładowca. Super atmosfera gwarantowana Sprawdź sama!!! VIOlETTA MAKIEJ www.kursy.occ24.com TEl: 07754019565

WyWÓz ŚMIECI przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa, auto-laweta, złomowanie aut  – free TRANSPOl tel. 0786 227 8730 lub 29   ANDRzEJ

24h POGOTOWIE KOMPUTEROWE (WSzElKIE PROblEMy)

Polski kucharz, prywatne przyjęcia, domowe uroczystości, BBQ, gotowanie na miejscu, kuchnia polska, kontynentalna i angielska, przyjęcia duże i małe, układanie menu, pomoc w gotowaniuMaybe exchange language lessons. TEl.: 020 7697 0005

u klienta lub w biurze (Fulham SW6 3PA) Wymiana zbitych ekranów w laptopach Strony www. pozycjonowanie bazy danych. Sprzedaż komputerów 020 8890-4465 077 8352-4096 www.startuj.co.uk

WWW.EMANO.CO.UK bIURO@EMANO.CO.UK 07871 410 164

lAbORATORIUM  MEDyCzNE: ThE PATh lAb kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HiV – wyniki tego samego dnia), ekG, uSG. TEl: 020 7935 6650 lub po polsku: Iwona – 0797 704 1616 25-27 Welbeck Street london W1G 8 EN

SPŁyW KAJAKOWy Spływ kajakowy tamizą z polską banderą, piątek 19 czerwca z miejscowości Cricklade przez oxford do Londynu. jeśli wiesz o tanich noclegach, polach namiotowych oraz terenach prywatnych, podziel się z nami.

PROfESJONAlNE fRyzJERSTWO strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. Iza West Acton, Tel. 0786 2278729

Tel.: 0750 912 0608

Na ils Aca de my ra dzi i uczy jak za po biec pa znok ciom kru chym i łam li wym. Ja kie są do stęp ne za bie gi i co moż na za ra dzić na róż ne pro ble my. Vio let ta Ma kiej jest dy plo mo wa ną na uczy ciel ką me ni cu re, pe di cu re oraz sty li sty ki pa znok ci. Stu dent ki pa ni Vio let ty bo ry ka ją się z wie lo ma pro ble ma mi. Aby wy eli mi no wac czyn ni ki we wnętrz ne, naj le piej jest za cząć od wi zy ty u le ka rza w ce lu wy ko na nia ba da nia krwi i okre śle nia po zio mu hor mo nów. Du że zna cze nia dla sta nu pa znok ci ma po ziom hor mo nu ty re opo we go TSH, któ ry jest wy dzie la ny przez przy sad kę mó zgo wą, za rzą dza ją cą tak że pra cą tar czy cy. Sa też czyn ni ki ze wnetrz ne, któ rym moż na za po biec na przy klad po ło że niem na pa znok ciach Cal cium. Cza sa mi kru che pa znok cie są sy gna łem te go co sie dzie je w ca łym na szym or ga niź mie. Pro po nu je mu pro sty spo sób: Za go tuj wo dę i wlej ją do ma łej mi ski, do daj do wo dy pa rę kro pli z cy try ny i trzy ły rzecz ki oli wy z oli wek. Mocz pa znok cie przez 10 mi nut przez 5 dni. Na pew no two je pa znok cie się wzmoc nią i bę dą ład nie wy glą dać. Zrób co dwa ty go dnie me ni cu re i po lóż la kier w bar wach let nich. WWW.KUR SY.OC C24.COM

GINEKOlOG-POŁOŻNIK DR N. MED. MIChAŁ SAMbERGER The hale Clinic 7 Park Crescent london W1b 1Pf Tel.: 0750 912 0608 www.ginekologwlondynie.co.uk michal.samberger@wp.eu


28|

8 czerwca 2009 | nowy czas

sport

Widziałem już piłkę w bramcei Mariusz Lewandowski jest kolejnym polskim piłkarzem, który sięgnął ze swoim klubem po europejski puchar. Pod koniec maja w tureckim Stambule Szachtiar Donieck pokonał Werder Brema 2:1. Polak zagrał dobre spotkanie, mając spory udział w końcowym sukcesie. W pierwszej połowie miał nawet szansę na zdobycie bramki, ale bramkarz Werderu z wielkim trudem sparował piłkę na rzut rożny.

Tuż przed przerwą miał Pan szansę na gola.

Puchar UEFA nie przyszedł wam łatwo...

– Jestem patriotą, więc flaga musiała być. Tym gestem chciałem podziękować wszystkim polskim kibicom, którzy trzymali za mnie i za zespół kciuki. Kubuś natomiast to mój największy kibic. Nie mogłem sprawić mu zawodu.

– A kto powiedział, że będzie łatwo. Niemieckie drużyny do słabeuszy przecież nie należą. Wiedzieliśmy o co gramy, więc motywować specjalnie nas nie trzeba było. Ta wygrana jest ukoronowaniem tego, co od dłuższego czasu robi się w klubie. Małymi kroczkami zdobywamy wszystkie zamierzone cele, a Puchar UEFA to wspaniałe podsumowanie nie tylko ostatniego sezonu, ale również kilku ostatnich lat. Dzisiejsze zwycięstwo między innymi dedykujemy naszemu prezesowi. Od kilku lat w klub oraz infrastrukturę wkłada grube miliony euro I powoli zbiera plony tych inwestycji.

– Było na prawdę blisko, ale bramkarz jakimś cudem wybronił ten strzał. Ja już widziałem futbolówkę w bramce i chciałem cieszyć się z gola. Gdybyśmy przegrali ten finał pewnie nie mógłbym sobie podarować tej sytuacji. Mogłem też zaliczyć asystę, ale ponownie zabrakło szczęścia. Z sukcesu na murawie cieszył się Pan wraz z synem, nie zabrakło też polskiej flagi...

Ukraińscy dziennikarze mówią, że za Puchar UEFA otrzymacie blisko pół miliona euro na głowę! To kwota niebotyczna jak na europejskie warunki.

– Nie myślę teraz o pieniądzach. Nasz prezes na pewno nas odpowiednio doceni, o to się nie martwię. W tej chwili pieniądze nie są najważniejsze.

Rozmawiał: Daniel Kowalski, Stambuł

Ruszyła transferowa karuzela Daniel Kowalski

A

ngielscy menedżerowie nie próżnują. Już kilka godzin po sędziowskich gwizdkach oznaczających koniec sezonu zabrali się mocno do roboty. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Jak dotąd najgłośniejszy jest transfer trenerski. Trzyletnią umowę z Chelsea Londyn podpisał Carlo Ancelotti, który przez kilka ostatnich sezonów współtworzył historię AC Milan. Na dobry początek włoski szkoleniowiec ma dostać aż siedemdziesiąt milionów funtów na transfery! O zatrudnieniu Ancelottiego mówiło się już od dłuższego czasu, niektórzy kibice mięli jednak nadzieję, że w klubie pozostanie Guus Hiddink, który kilka dni temu z The Blues wywalczył FA Cup. Drugim trenerskim hitem ma być pojawienie się słynnego Zico w Quenn Park Rangers, które rywalizuje w Championship. Bogaty właściciel budowę nowego zespołu zamierza rozpocząć od trenera i Brazylijczyk ma być pierwszym krokiem do sukcesów. O Zico kilka tygodni temu pytało również szkockie Abeerden. Wcześniej 56-letni Brazylijczyk trenował reprezentację Japonii oraz Fenerbahce Stambuł. To już drugie podejście QPR po słynnego niegdyś piłka-

rza. Rok temu klub ten złożył ofertę Zinedine Zidane'owi, ale Francuz ją odrzucił. Jeśli jesteśmy już przy ławkach trenerskich nie trudno nie wspomnieć o Bruce Arena, który zgodził się poprowadzić słabiutki tego roku Sunderland. Arena pojawił się tam z Wigan Athletic za 5 milionów funtów. Jego pierwszy kadrowy cel to Peter Crouch z Portsmouth, za którego chce zapłacić 12 milionów funtów. Jeśli jednak Porsmouth zostanie sprzedane Arabom o transferze mowy nie będzie. Nowy klub musi się też przygotować na 75 tys. funtów pensji tygodniowej, ale to jest rzecz do przeskoczenia. Arena chce również pozyskać Djibrija Cisse, który pomimo wcześniejszych zapowiedzi nie będzie jednak wracał do Marsylii. Skąd w Sunderlandzie są aż tak duże pieniądze na transfery? Otóż kilka dni temu kontrolę na AFC Sunderland przejął amerykański milioner Ellis Short. Największy budżet na zakupy przewidzieli jednak włodarze Manchesteru City. Za 32 mln funtów szeregi City ma zasilić Carlos Tevez, który nie czuł się doceniony u lokalnego rywala. Na początku sporo mówiło się o tym, że ma się pojawić na Anfield Road, ale wszystko wskazuje na to, iż indywidualna umowa przekonała Argentyńczyka do pozostania w Manchesterze. Tygodniowa pensja to bagatela 140 tys. funtów plus premie! Z taką ofertą mało kto mógł się z MC mierzyć. Władze The Reds zaoferowały ponadto dużo mniej za sam transfer, więc decyzja Zarządu

West Ham United, którego Tevez jest zawodnikiem wydaje się być jednoznaczna. Oprócz niego w orbicie zainteresowań MC są Samuel Eto z Barcelony oraz Kaka z Milanu. Ten drugi ponoć już zdecydował się na Real Madryt, Eto natomiast jest zdaniem wtajemniczonych w końcowej fazie negocjacji. Ile podczas tegorocznego lata wyda były klub Jerzego Dudka jeszcze nie wiadomo. To jak na razie największa niewiadoma tutejszego rynku. Sytuacja w Liverpoolu nie jest wesoła, bowiem właśnie ogłoszono bilans finansowy klubu za miniony rok. I okazało się, iż pomimo wysokiego miejsca w Premier League oraz startów w Lidze Mistrzów The Reds zamykają rok stratą blisko 43 mln funtów. Lwią część tej straty stanowią odsetki od 350-milionowej pożyczki za jaką George Gillet oraz Tom Hicks nabyli akcje klubu. Tymczasem piłkarze Liverpoolu namawiają Rafaela Beniteza, aby ten sprowadził na Anfied Road Michaela Owena ze zdegradowanego Newcastle United. W obliczu walki w Championship reprezentant Anglii zapewne wolałby zrezygnować z dalszych apanaży z Newcastle, tym bardziej że klub postawiony w stan upadłości może zaległości w ogóle nie wypłacić. Owenem zainteresowany jest również Everton oraz Tottenham. Dużo na angielskim rynku transferowym zamieszać może również nowy prezydent... Realu Madryt. Florentino Perez marzy o kolejnej wersji Galacticos, a numerem jeden na jego transferowej

liście jest nie kto inny jak Cristiano Ronaldo. Czy będziemy świadkami kolejnej transferowej opery mydlanej, jak to miało miejsce rok temu? Na razie sam zainteresowany oświadcza, że bardzo dobrze czuje się w Manchesterze, ale nie wiadomo co się stanie jeśli Perez zaoferuje ManU lukratywną ofertę. Najgorsze wieści otrzymują fani Newcastle United. Właściciel klubu, Mike Ashley oficjalnie wystawił klub na sprzedaż. Fachowcy wyceniają aktywa klubu na niecałe sto milionów funtów, dla Ashleya nie będzie to więc biznes życia. Klub kupił za grubo ponad 100 mln funtów, kilkadziesiąt dokładając na transfery i bieżącą działalność. Newcastle czeka teraz wyprzedaż. Klub opuści kilku najlepszych piłkarzy, którzy mają zagwarantowane najwyższe tygodniówki. Tottenham oraz West Ham testowali ostatnio obrońcę Stevena Taylora. Gianfranco Zolla z WHU ma nadzieję, że piłkarz nie będzie droższy niż cztery miliony funtów. Z kolei Fabrizio Coloccini ma już ofertę z Sevillii opiewającą na 10 mln. Z klubem pożegna się też pewnie Michael Owen, o którym pisałem wcześniej. Trener Tottenhamu Hotspur Harry Redknapp bardzo chętnie zobaczyłby w swoich szeregach Joe Cole z Chelsea, któremu pozostał już tylko rok kontraktu. Reprezentant Anglii choć gra niewiele zarabia 80 tys. funtów tygodniowo i wydaje się, że właśnie ten czynnik zdecyduje o pozostaniu na Stamford Bridge. Chelsea walczy z Liverpool o pozyskanie Stephane Sessegnona z PSG. Jego obec-

na cena rynkowa to 12 mln euro. Nowym nabytkiem Chelsea ma być również Jurij Zirkow, na celowniku są też Franck Riberry, David Villa, Salomon Kalou oraz Deco. Umowę z Chelsea przedłużył Michael Ballack. To niespodzianka, bo większość przebąkiwała o powrocie do Niemiec. Jaki będzie los Polaków po letniej przerwie? Przesądzony jest los Euzebiusza Smolarka, ale to wiedzieliśmy jeszcze na długo przed zakończeniem sezonu. W Boltonie Ebi furrory nie zrobił i zgodnie z umową musi wrócić do Santander. Hiszpanie szukają jednak potencjalnego kupca, Najbardziej prawdopodobny jest kurs grecki. Nasz zawodnik jest podobno w kręgu zainteresowań Arisu Saloniki, ale podobno pojawiły się również oferty Włoch i Niemiec. Przedtem jednak Santander musi się rozliczyć ze Smolarkiem, który według różnych źródeł jest mu winien ponad 0,5 mln euro. Po raz kolejny pojawiają się informacje o przejściu Łukasza Fabiańskiego do Paris Saint Germain. Paryżanie chcą go najpierw wypożyczyć, aby za rok po sprawdzeniu wykupić. Sam Fabiański podobno nie jest zachwycony. PSG w minionym sezonie zakończyło sezon na szóstym miejscu i nie zagrają nawet w Lidze Europejskiej. W Manchesterze jak na razie zostaje Tomasz Kuszczak, przynajmniej tak powtarza sam zainteresowany w rozmaitych wywiadach. Pomimo szumnych zapowiedzi nie zmieni się też raczej los Grzegorza Rasiaka.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.