Historia a media Zbiór studiów
Pod redakcją Anny Krygier Piotra Lewandowskiego
© Copyright by Anna Krygier, Piotr Lewandowski
Projekt okładki: Anna Krygier
Korekta: Anna Krygier
Recenzenci: prof. dr hab. Wiesław Sieradzan dr hab. Piotr Grochmalski, prof. UMK
Praca zbiorowa pod redakcją: Anny Krygier Piotra Lewandowskiego
Nr ISBN 978-83-943360-0-4
Wydawca: Czasopismo o-historii.pl Nr ISSN 2354-0176 www.o-historii.pl Kontakt: redakcja@o-historii.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione Wydanie I 2015
SPIS TREŚCI
Wstęp................................................................................................................ 5
Dominika Gołaszewska Bogusław Wołoszański – wielopokoleniowy fenomen.................................. 7
Małgorzata Górecka Media w edukacji muzealnej ......................................................................... 20
Tomasz Kempiński Aspiracje kolonialne Drugiej Rzeczypospolitej w działalności Arkadego Fiedlera .......................................................................................................................... 31
Maciej Kledzik Wbrew etyce dziennikarskiej. Przyczynek do wizerunku wybranych polskich dziennikarzy, twórców medialnych lat 80. i 90. XX wieku ........................................ 49
Anna Krygier Czasopisma popularnonaukowe o tematyce historycznej - krótka charakterystyka ........................................................................................................... 63
Agnieszka Laddach Rola stacji radiowych i telewizyjnych w procesie badań historycznych... 97 3|S t r o n a
Małgorzata Lewandowska Grazia we Włoszech: historia kobiet na kartach magazynu o modzie...... 106
Piotr Lewandowski Obraz świata w polskich nowożytnych gazetach seryjnych na przykładzie „Wiadomości różnych Cudzoziemskich” 1696-1705 ................................................. 116
Magdalena Żmijkowska Prasa olsztyńska po 1989 r. jako źródło wiedzy o kulturze pamięci. Wybrane problemy ....................................................................................................................... 136
4|S t r o n a
Wstęp
W
dniu
dzisiejszym
na
każdym
uniwersytecie
tworzony
jest
kierunek
dziennikarstwo. Również - z racji wzrostu znaczenia social mediów - pojawiła się potrzeba kształcenia specjalistów podejmujących się pracy z mediami społecznościowymi. Z kolei dziennikarze odgrywają duże znaczenie w XXI wieku. Media są określane czwartą władzą. W gazetach, telewizji i Internecie poruszane są różne zagadnienia - polityka, kultura, problemy społeczne i życie codzienne. Również coraz więcej osób wypowiada się na temat historii niektórzy jedynie przedstawiają przeszłość, a inni oceniają zarówno wydarzenia, jak i postaci biorące w nich udział. W XXI wieku historia stała się popularnym zagadnieniem omawianym w mediach, zwłaszcza przy okazji okrągłych rocznic, jak powstanie warszawskie, wybuch i zakończenie II wojny światowej czy powstanie styczniowe. Ponadto ustanowienie Dnia Żołnierzy Wyklętych stworzyło szansę na poruszenie tego tematu nie tylko na gruncie stricte naukowym. Również coraz więcej jest organizowanych wydarzeń historycznych o charakterze popularnonaukowym, przeznaczonych dla osób w różnym wieku. Wiele osób stara się kultywować wiedzę na temat historii regionalnej - zarówno poprzez działania podejmowane w praktyce, jak i chociażby publikowanie artykułów w prasie o zasięgu ogólnopolskim i regionalnym. Historia jest stale obecna zarówno w mediach, jak i życiu codziennym. Podejmowane są badania dotyczące różnych zagadnień tematycznych (np. polityka czy kultura), lecz brakuje analizy tematów historycznych poruszanych w mediach (prasie, telewizji, radiu, Internecie). Mamy nadzieję, że niniejsza praca będzie stanowić pierwsze opracowanie dotyczące obecności historii w mediach. Na kilkudziesięciu stronach zostały zaprezentowane różnorodne zagadnienia, jak chociażby o odpowiedzi na pytanie czy Bogusław Wołoszański stanowi fenomen dla obecnego pokolenia studentów historii. W innym tekście omówiono obecne czasopisma popularnonaukowe o tematyce historycznej. Ponadto nie zabrakło artykułów odnoszących się do popularyzacji historii w muzeach, z wykorzystaniem nowych środków audiowizualnych i możliwości Internetu oraz roli telewizji i radia w badaniach historycznych. Również opublikowano kilka artykułów odnoszących się 5|S t r o n a
do historii PRL-u, a mianowicie o prasie olsztyńskiej oraz o dziennikarzach, którzy w latach 80. i 90. XX wieku współpracowali ze Służbami Bezpieczeństwa. Nie zapomniano także o prasie zagranicznej przeznaczonej dla kobiet. Ponadto nie mogło zabraknąć artykułu dotyczącego nowożytnej prasy. Różnorodność tematyczna tego zbioru pozwala na zwrócenie uwagi, iż historia i prasa to pojęcia, wspólnie tworzące szeroką tematykę zainteresowań tym zagadnieniem. Pozwala to w przyszłości na określenie tematów, o których brakuje informacji w opracowaniach dotychczas publikowanych.
6|S t r o n a
Dominika Gołaszewska
Bogusław Wołoszański – wielopokoleniowy fenomen
Od niedawna możemy zaobserwować niezwykłe zainteresowanie historią w społeczeństwie. Jednym z przykładów popularności tematyki historycznej są prężnie rozwijające się strony internetowe oraz programy edukacyjne. Media historyczne są jednym z elementów promowania i upowszechniania wiedzy z zakresu tej dziedziny. Czołową personą, niezaprzeczalnie związaną z popularyzowaniem historii jest Bogusław Wołoszański. W kwietniu tego roku, po dziesięcioletniej przerwie w produkcji, wróciły „Sensacje XX wieku”. Pierwszy odcinek nowej serii opowiadający o rotmistrzu Jerzym Sosnowskim obejrzało pond 1,7 mln widzów1. Ta niezwykła popularność programu stawia pytanie, co jest przyczyną sukcesu Bogusława Wołoszańskiego i czy można go uznać za pewnego rodzaju fenomen telewizji? Niewątpliwie jest on osobą rozpoznawaną i stanowi pewien symbol popkultury. Wydaje się, że nie ma osoby, która nie rozpoznawałaby charakterystycznej postawy, głosu czy sposobu mówienia bohatera niniejszej pracy. Czy aby na pewno? Niewątpliwie starsze pokolenia pamiętające czasy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a także wczesne lata III Rzeczpospolitej znają Wołoszańskiego oraz jego twórczość. Jak jest natomiast z młodszym pokoleniem, które urodziło się już w wolnej Polsce? Czy wiedzą kim jest wyżej wymieniona postać? Czy w takim razie możemy uznać Bogusława Wołoszańskiego za fenomen? Co więcej za fenomen wielopokoleniowy ? Niniejsza praca nie stanowi próby oceny moralnej bohatera ani wartościowania sposobu, w jaki przedstawia historię. Jest to usiłowanie zrozumienia dużej popularności postaci oraz jej „produktów”. Artykuł ten stanowi przyczynek do dalszych badań nad promowaniem historii w Polsce. Praca stanowi również próbę zobrazowania, w jaki sposób Bogusław Wołoszański jest odbierany przez młodych ludzi. Na stronach internetowych, ale również forach, możemy spotkać wiele opinii na temat bohatera wystąpienia. Działalność publicysty jest także oceniana przez innych dziennikarzy. Niestety badania dotyczące szeroko pojętej promocji historii obrazować mogą jedynie opinie użytkowników bądź wyniki marketingowe (np. wskaźniki oglądalności, indeksy sprzedaży). Od pewnego czasu prowadzone są szkolenia,
1
Telewizja Polska, Widzowie poznają historię z TVP1, [online] http://www.tvp.pl/centrum-informacji/informacjedla-mediow/komunikaty-centrum-informacji/widzowie-poznaja-historie-z-tvp1/19651279 [dostęp 30.04.2015r.]
7|S t r o n a
konferencje oraz badania, zarówno w środowisku akademickim, jak i wśród popularyzatorów praktyków, dotyczące popularyzowania historii. Jednak nie powstała żadna praca, która stanowiłaby dokładną analizę nowego zjawiska, jakim są media historyczne2. przeprowadzono
wśród
odbiorców
badań
dotyczących
popularności
Nie
„produktów”
historycznych. Brakuje badań, które dotyczyłyby popularności projektów Wołoszańskiego. O sympatii, jaką jest darzony publicysta, może świadczyć m.in. oglądalność jego programów czy sprzedaż książek. Również jak dotychczas nie powstały żadne prace dotyczące jego życia. Jednak istnieje wiele artykułów odnoszących się do działalności propagatora historii oraz wywiadów z nim przeprowadzonych. W celu zorientowania się, w jaki sposób Bogusław Wołoszański jest dzisiaj postrzegany przez młodych ludzi, przeprowadzono badanie wśród studentów historii Wydziału Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Poniżej zostaną przeprowadzone wyniki ankiety. Na początek kilka słów o bohaterze wystąpienia. Bogusław Wołoszański urodził się 22 marca 1950 roku w Piotrkowie Trybunalskim. W latach 1967-1971 studiował prawo na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Następnie ukończył podyplomowe studia dziennikarskie. Przez 32 lata pracował w Telewizji Polskiej, gdzie tworzył m.in. „Telewizyjny Ekran Młodych”, „Sensacje XX wieku”, „7 Dni Świat”, „Raport”3. Od 1983 roku pełnił funkcję dyrektora Dyrekcji Programów Oświatowych. W latach 1985-1988 pracował w Londynie jako korespondent Polskiego Radia i Telewizji. To w tym czasie był współpracownikiem wywiadu Służb Bezpieczeństwa pod pseudonimem „Ben” lub „Rewo”4. W grudniu 1988 roku został szefem Redakcji Międzynarodowej i zastępcą dyrektora I Programu TVP i tę funkcję sprawował do 1992 roku. Wtedy to powrócił do Redakcji Oświatowej. W tym czasie tworzył programy „Sensacje XX wieku”, „To jest historia” i „Archiwum XX wieku”. Z powodu konfliktu w Redakcji Oświatowej rozpoczął pracę w Agencji Produkcji Audycji Telewizyjnych5. W sierpniu 2005 roku na skutek sporu z władzami stacji zrezygnował z dalszego tworzenia „Sensacji XX wieku” i zakończył
2
Media historyczne można badać przez pryzmat medioznawstwa. Jednak należy zwrócić uwagę na specyfikę i delikatną naturę „produktu” historycznego. Popularyzacja historii powinna jednocześnie zachęcać odbiorcę do zaciekawienia się tematyką historyczną, ale również zbytnio nie upraszczać i nie zniekształcać przekazu. 3 B. Wołoszański, Biografia, [online], [dostęp 30.06.2015r.], dostępny w Internecie http://www.woloszanski.com/Strona-Boguslawa-Woloszanskiego/Biografia/ 4 Na początku 2007 roku jeden z publicystów Rzeczpospolitej oraz pracownik Instytutu Pamięci Narodowej dr Piotr Gontarczyk opublikował materiały dotyczące współpracy Wołoszańskiego z wywiadem PRL. P. Gontarczyk, Wołoszański szpiegował brytyjską Polonię, „Rzeczpospolita” 2007, 17.01.2007 r., Tegoż, Co Służba Bezpieczeństwa zleciła Bogusławowi Wołoszańskiemu, „Rzeczpospolita” 2007, z 18.01.2007 r. 5 B. Wołoszański, dz.cyt.
8|S t r o n a
współpracę z Telewizją Polską6. Bogusław Wołoszański to nie tylko twórca programów telewizyjnych, lecz także autor audycji radiowych i książek takich jak „Encyklopedia II wojny światowej” czy „Tamten okrutny wiek”. Do jednej z najpopularniejszych pozycji autora należy powieść „Twierdza szyfrów”, na podstawie której stworzył 13-odcinkowy serial „Tajemnica Twierdzy Szyfrów”. Program, który emitowała Telewizja Polska, zyskał 3 milionową widownię i został sprzedany innym stacjom zagranicznym7. Od 2012 roku zrealizował dla stacji Polsat Play trzy sezony programu „Tajemnice Trzeciej Rzeszy”. Następnie dla tego samego kanału poprowadził „Tajną historię XX wieku”, która cieszyła się dużą popularnością8. Niewątpliwie największą sławę Wołoszańskiemu przyniosły „Sensacje XX wieku”, które tworzył przez 22 lata. Wielką zaletą programu było docieranie ekipy „Sensacji” w ciekawe miejsca, takie jak bunkry Linii Maginota, lochy w rejonie Verdun, schron okrętów podwodnych w St. Nazaire czy fort Eben Emael. Kolejnym wskazywanym przez wielu atutem programu były, często widowiskowe, inscenizacje z udziałem gwiazd polskiego kina, takich jak Jan Peszek, Jan Frycz, Danuta Stenka, Jan Nowicki, Krzysztof Globisz, Cezary Żak9. „Sensacje” były także miejscem, gdzie dziś znani aktorzy, tacy jak Marcin Dorociński czy Robert Więckiewicz, rozpoczynali swoją przygodę z aktorstwem10. Wołoszański nie zawsze mógł dotrzeć do miejsc, w których tworzyła się historia dlatego wykorzystywał filmy archiwalne Telewizji Polskiej oraz odtwarzał niedostępne miejsca w studio. „Sensacje XX wieku” to nie tylko wyjątkowe miejsca w Polsce i Europie czy widowiskowe odtwórstwo, ale przede wszystkim charyzmatyczna postać prowadzącego, który poprzez barwny język zaskarbił sobie serca widzów. Świadczy o tym wysoka oglądalność oraz uznanie w plebiscycie „Polityki” „Sensacji” za najlepszy program w historii polskiej telewizji. Mimo niewielkiego budżetu11 program przyciągał widzów przed telewizory. Medioznawca, Maciej Mrozowski prof. Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, 6
Bogusław Wołoszański - sylwetka, [online] http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,3855222.html, [dostęp 30.04.2015 r.]. 7 „Tajemnica twierdzy szyfrów” robi furorę za granicą, [online] http://film.onet.pl/wiadomosci/tajemnicatwierdzy-szyfrow-robi-furore-za-granica/b8x4c [dostęp 30.04.2015 r.]. 8 „Tajna historia XX wieku” Bogusława Wołoszańskiego hitem Polsat Play, [online] http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/tajna-historia-xx-wieku-boguslawa-woloszanskiego-hitem-polsatplay> [dostęp 30.06.2015 r.]. 9 Bogusław Wołoszański. Sensacje XX wieku wracają na antenę. Rozmowę przepr. Marcin Marczak, Newsweek historia 2015, nr 1. [online] <http://historia.newsweek.pl/sensacje-xx-wieku-wracaja-na-antene-po-niemal10-latach,artykuly,360944,1.html> [dostęp 30.06.2015 r.]. 10 Tamże. 11 Średnio na realizacja programu Telewizja Polska przeznaczała 210 tys. zł., za: Bogusław Wołoszański. Ale nie uprzedzajmy faktów. Rozmowę przepr. Radosław Nawrot, Logo 2014, nr 5, [online] http://www.logo24.pl/Logo24/1,125389,16107304,Boguslaw_Woloszanski___Ale_nie_uprzedzajmy_faktow _.html, [dostęp 30 czerwca 2015 r.].
9|S t r o n a
wskazuje, że program Wołoszańskiego przyciągał swoją formułą. Poprzez spersonalizowany przekaz, narrację, ale również osobowość i otwartość popularyzator przyciągał przed telewizory tłumy12. Za osiągnięcia w 1998 roku został również odznaczony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Do 2005 roku, kiedy zakończono produkcję serii, powstało około 1000 odcinków. Od 2013 kanał National Geographic Channel oraz TVP Historia rozpoczęły emisję wybranych odcinków „Sensacji XX wieku”, czego skutkiem był wzrost oglądalności stacji13. Sam Wołoszański w wielu wywiadach wskazywał na przyczyny swojego sukcesu. Publicysta podkreślał, że zawsze chciał robić takie programy, jakie sam chciałby oglądać. Co więcej jego praca była wyrazem buntu wobec ówczesnych kanonów programu historycznego, który polegał na dyskusji naukowców14. Wołoszański w trakcie pracy nad „Sensacjami XX wieku” wychodził również naprzeciw wielu problemom. Doskonale wiedział o tym, że są tematy, o których głośno się nie mówi. Dlatego wyszukiwał inne interesujące tematy, których było wiele w trakcie dwudziestego stulecia. Celem badania było sprawdzenie rozpoznawalności Bogusława Wołoszańskiego wśród studentów historii15 Wydziału Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W badaniu przeprowadzonym w dniach 11-14 maja 2015 r. wzięło udział 86 osób, w większości była to młodzież, która nie ukończyła 30 roku życia (około 95%). Pierwsze pytanie dotyczyło znajomości postaci Bogusława Wołoszańskiego. Spośród respondentów 84% odpowiedziało, że wie, kim jest wskazana postać, jedynie 15% przyznało że nigdy o nim nie słyszało. Spośród nieznających 62% to młodzież poniżej 23 roku życia.
12
http://vod.tvp.pl/audycje/historia/cafe-historia/wideo/sensacje-xx-wieku-w-newsweeku/13534207, [dostęp 30.06. 2015 r.]. 13 TVP Historia zyskuje widzów. „Sensacje XX wieku” wśród hitów stacji, [online] http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/tvp-historia-zyskuje-widzow-sensacje-xx-wieku-wsrod-hitow-stacji, [dostęp 30.06. 2015 r.]. 14 Bogusław Wołoszański. Ale nie uprzedzajmy faktów. Rozmowę przepr. Radosław Nawrot, Logo 2014, nr 5, [online] ,http://www.logo24.pl/Logo24/1,125389,16107304,Boguslaw_Woloszanski___Ale_nie_uprzedzajmy_faktow _.html, [dostęp 30 czerwca 2015 r.]. 15 W badaniu wzięli udział studenci historii I, II i III roku historii I stopnia, studenci I i II roku studiów II stopnia oraz studenci I roku kierunku historia 40+.
10 | S t r o n a
Płeć 8%
36%
Kobiety Mężczyźni
56%
Nie określono płci
Wykres 1: Liczba osób biorących udział w badaniu wg płci
Wiek respondentów
20 15
19
10
20 21
5
22 0
23 24 25
Wykres 2: Ilość osób biorących udział w badaniu wg. wieku
Czy znasz Bogusława Wołoszańskiego? 15%
TAK NIE 85%
Wykres 3: Czy znasz Bogusława Wołoszańskiego ?
11 | S t r o n a
Nie znajomość Bogusława Wołoszańskiego wg wieku 38% 23> 62%
23<
Wykres 4: Nieznajomość Wołoszańskiego wg wieku
W pytaniu drugim zapytano studentów o to, czy Wołoszański stanowi dla nich autorytet i dlaczego. Spośród wszystkich odpowiadających 44% uważa go za autorytet, 48% nie, 2% nie było w stanie określić swojego zdania, a 6% nie udzieliło odpowiedzi.
Czy uważasz Wołoszańskiego za autorytet? 2% 6% 44% 48%
TAK NIE NIE WIEM BRAK ODPOWIEDZI
Wykres 5 : Czy uważasz Bogusława Wołoszańskiego za autorytet?
Wśród osób uważających Wołoszańskiego za autorytet 32% uznało, że ceni go za popularyzowanie wiedzy historycznej, a 29% badanych uznało go człowieka z dużą wiedzą. 13% wskazała, że ceni rzetelność dziennikarza, a drugie tyle, że w ciekawy sposób przedstawiania historię. Inne odpowiedzi stanowiły 34%, wśród których respondenci wskazali mi. in. wnikliwość, obiektywizm. Tylko 5% nie było w stanie uargumentować swojego wyboru. Spośród osób nie uważających Wołoszańskiego za autorytet najwięcej (24%) stwierdziło, że nie może go za niego uznać, ponieważ go nie zna. Następnie 15% stwierdziło 12 | S t r o n a
ze nie zna go zbyt dobrze, by móc zadecydować. Z kolei 17% uznało, że jego działalność to za mało, aby móc go uznać za autorytet. Z kolei 7% uznało, że nie spełnia on kryterium autorytetu, a 5% wytknęło mu jego współpracę w okresie PRL-u. Pozostali (10%) podali inne przyczyny, a 17% nie było w stanie podać powodu swojej decyzji.
Dlaczego uważasz Boguslawa Wołoszanskiego za autorytet ? rzetelność 1
1
1
przystępność
1 2
1
1
5
1
1
inspiracja dar przekazywania
5 11
ciekawy 3
popularyzacja
12
2
merytoryczność programu jest pasjonatem duża wiedza
Wykres 6: Dlaczego uważasz Bogusława Wołoszańskiego za autorytet? * * podane cechy zostały wskazane przez studentów
Dlaczego nie uważasz Bogusława Wołoszańskiego za autorytet ? nie znam go 19%
działalność to za mało
27%
3%
zbyt kontrowersyjny
3% 3% 8%
nie znam go zbyt dobrze
11% 8%
nie spełnia kryterium
16%
0%
działalność w PRL
2%
popularyzacja
Wykres 7: Dlaczego nie uważasz Bogusława Wołoszańskiego za autorytet?* * podane cechy zostały wskazane przez studentów
Pytanie
trzecie
dotyczyło
znajomości
sztandarowego
dzieła
Bogusława
13 | S t r o n a
Wołoszańskiego - „Sensacji XX wieku”. Spośród respondentów 84% przyznało, że przynajmniej raz oglądało „Sensacje „. Wśród nie oglądających - 77% , nie ukończyło 23 wieku życia.
Czy oglądałeś kiedykolwiek serial "Sensacje XX wieku"? 15% TAK NIE 85%
Wykres 8: Czy kiedykolwiek oglądałeś „Sensacje XX wieku” ?
Nieznajomość programu "Sensacje XX wieku" wg wieku respondentów 23%
23< 23> 77%
Wykres 9: Nieznajomość programu „Sensacje XX wieku” wg wieku respondentów
W pytaniu czwartym zapytano, czy program spodobał się widzom. Spośród oglądających aż 93% uznało, ze podobał im się program „Sensacje XX wieku”. Natomiast 84% osób, którym spodobał się program, uważało go za interesujący, 41% oryginalny, 34% rzetelny. Prawie co czwarty widz (24%) stwierdził, że lubi prowadzącego. Niezadowoleni z programu wskazywali, że program ich nie interesuje (40%) lub wolą oglądać inne programy (60%).
14 | S t r o n a
Dlaczego program się podobał? jest interesujący
100
57
jest oryginalny 28
50
23
16
0
jest rzetelny 2
lubię prowadzącego inne
Wykres 10: Dlaczego podobał ci się program „Sensacje XX wieku” ?*
Dlaczego program nie podobał się? nie interesuje mnie 20 10
13 2
6
nie oglądam telewizji
3
0
wolę inne programy
Wykres 11: Dlaczego nie podobał ci się program „Sensacje XX wieku” ?* * studenci mogli wskazać więcej niż 1 odpowiedź
Pytanie piąte dotyczyło poziomu programu „Sensacje XX wieku”. Spośród osób, które go oglądały, 81% uznało, że program jest dobry bądź bardzo dobry.
Jak oceniasz poziom tego programu? 1
39
50 2
11
21
0
2 3 4
Wykres 12: Jak oceniasz program „Sensacje XX wieku” ?* 15 | S t r o n a
* gdzie 1 oznacza ocenę najniższą, a 5 ocenę najwyższą
Następnie zapytano studentów, czy są w stanie wymienić inne przedsięwzięcia Bogusława Wołoszańskiego. Spośród respondentów biorących udział w badaniu tylko 17% znało inne przedsięwzięcia dziennikarza. Studenci wymienili książki, audycje radiowe, serial „Tajemnice Twierdzy Szyfrów” czy program „Skarby III Rzeszy”.
Czy znasz inne przedsięwzięcia Bogusława Wołoszańskiego? 100
67
50
TAK
15
NIE
4
BRAK
0
Wykres 13: Czy znasz inne przedsięwzięcia Bogusława Wołoszańskiego
Pytanie 7 dotyczyło wykształcenia Wołoszańskiego. 65% badanych stwierdziło, ze nie wie, co studiował Wołoszański lub nie udzieliło odpowiedzi. 17% odpowiedziało, ze studiował on dziennikarstwo, 9% historię, a 8% prawo.
Czy wiesz jakie studia skończył Bogusław Wołoszański? 60
49
dziennikarstwo
40 20 0
historię
8
15
prawo 7
administrację nie wiem
Wykres 14: Czy wiesz co studiował Bogusław Wołoszański?* * studenci mogli w pytaniu wskazać więcej niż 1 odpowiedź
W kolejnym punkcie zapytano badanych, co przyciągnęło ich uwagę w działalności 16 | S t r o n a
Wołoszańskiego.
Wśród
respondentów
57%
uznało,
że
tematy poruszone
przez
Wołoszańskiego są ciekawe i oryginalne. Natomiast 24% uznało, że nic nie przyciągnęło ich uwagi w działalności Wołoszańskiego lub nie udzieliło odpowiedzi. Z kolei 22% uznało go za osobę rzetelną, a 16% stwierdziło, że w ciekawy sposób przekazuje wiedzę historyczną. Natomiast 15% badanych spodobały się widowiskowe sceny, a 8% podało inne uwagi.
Co przyciągnęło Twoją uwagę w działalności Wołaszańskiego ? 60
49
ciekawe i oryginalne tematy
40
widowiskowe sceny
19 13 12 14 5 2
20
rzetelność
0
nic nie przyciągnęło mojej uwagi
Wykres
15:
Co
przyciągnęło
twoją
uwagę
w
działalności
Bogusława
Wołoszańskiego?* * studenci mogli w pytaniu wskazać więcej niż 1 odpowiedź
Ostatnie pytanie sprawdzało wśród studentów znajomość innych osób promujących historię. Spośród respondentów tylko 37% było w stanie wskazać inną osobę promującą historię. Wśród wytypowanych najwięcej osób 34% wskazało Wojciecha Drewniaka, a 25% Radosława Kotarskiego. Wśród pozostałych wskazanych znaleźli się m.in. Adam Sikorski, Grzegorz Braun, Jan Pospieszalski, Jarosław Dumanowski czy Andrzej Nieuważny.
Czy jesteś w stanie podać inną osobę, która zajmuje się promowaniem historii w mediach? 6% 37%
TAK NIE
57%
BRAK ODPOWIEDZI
Wykres 16: Czy jesteś w stanie wymienić innego popularyzatora historii ?
17 | S t r o n a
Wymienieni popularyzatorzy
Ilość odpowiedzi (w%)
Andrzej Nieuważny
3
Jarosław Dumanowski
6
Adam Sikorski
13
Wojciech Drewniak
34
Antoni Dudek
3
Władysław Bartoszewski
3
Grzegorz Braun
6
Radosław Kotarski
25
Tomasz Bagiński
3
Jan Pospieszalski
3
Paweł Wieczorkiewicz
3
Tabela 1: Popularyzatorzy wymienieni przez respondentów* * studenci mogli w pytaniu wskazać więcej niż 1 odpowiedź
Podsumowując, można stwierdzić, że większość respondentów słyszała o Bogusławie Wołoszańskim. Jednak widać wśród niższych roczników tendencje spadkową. Tę samą zależność możemy dostrzec wśród tych, którzy deklarowali, że oglądali Sensacje XX wieku. Może się to wiązać z tym, że kiedy zakończono produkcję serii, byli w szkole podstawowej i nie mieli okazji później zobaczyć tego programu. Studenci są podzieleni na tych, którzy uznają Wołoszańskiego za autorytet i tych, którzy nie. Ci pierwsi podkreślają jego działalność edukacyjną, głównie promowanie historii, ale także dużą wiedzę. Nieuznający go za autorytet wskazali nieznajomość postaci lub brak wiedzy pozwalającej ją ocenić. Tylko 7% uważa, że nie spełnia on kryteriów, aby można go było uznać za wzór. Tylko 5% wymieniło jego działalność jako tajnego współpracownika w okresie Polski Ludowej. Może się to wiązać z nieznajomością tego faktu lub tym, że jest to dla nich nie istotne. Spośród oglądających „Sensacje XX wieku” 81% uznało program za dobry lub bardzo dobry i wskazuje na jego ciekawą tematykę, i oryginalność. Większość osób nie jest w stanie wymienić innych przedsięwzięć Wołoszańskiego, a także nie zna jego biografii. Można stwierdzić, że ceni się publicystę za jego działalność, a nie za to kim jest i jaką jest osoba i. Tylko co czwarty respondent wskazał, że lubi prowadzącego Sensacji XX wieku. Mimo dużej dostępności do mediów historycznych tylko 17% jest w stanie 18 | S t r o n a
podać innego popularyzatora historii. Warto sobie zadać pytanie, czy wiąże się to z niezainteresowaniem badanych, czy tym, że programy nie są ciekawe. Być może, w dobie Internetu, kiedy jesteśmy zalewani falami informacji, czytelnicy nie przywiązują wagi do nadawcy danych treści, bądź są oni mało wyraziści. Wśród osób, które wymieniły innych propagatorów historii, 60% wskazało na osoby związane z siecią. Może to wskazywać drogę, w którą powinny nadal podążyć media historyczne. Podsumowując,
mimo
długiej
przerwy
w
produkcji
głównego
produktu
Wołoszańskiego, jakim były „Sensacje XX wieku”, publicysta wciąż jest rozpoznawany i szanowany. Niewątpliwie jego działalność nadal stanowi impuls do odkrywania historii, ale również jej propagowania. Bezsprzecznie dzięki swojej charyzmie i charakterystycznemu stylowi opowiadania potrafił wzbudzić zainteresowanie i napięcie wśród widzów. Jednak sukcesem „Sensacji XX wieku” jest nie tylko urok prowadzącego, lecz także jego postawa oraz tematyka, która przyciąga odbiorców. Należy zauważyć, że w trakcie przeprowadzonego badania analizie została poddana wąska, zainteresowana historią grupa osób. Dlatego warto by dokonać obserwacji szerszej grupy młodzieży, w ten sposób moglibyśmy uzyskać odpowiedź na to, co ciekawi dzisiejszego czytelnika czy odbiorcę oraz w jaki sposób skutecznie promować historię.
19 | S t r o n a
Małgorzata Górecka
Media w edukacji muzealnej
Media kreują własną rzeczywistość i są odpowiedzialne za przepływ informacji, który w dzisiejszych czasach odbywa się w sposób błyskawiczny. Metody ich przekazywania oraz oddziaływanie przez mass-media na społeczeństwo stały się przedmiotem wnikliwych badań naukowych, dzięki którym mówimy obecnie o znaczeniu upowszechnianej treści, języku przekazu, procesie komunikowania się czy o funkcjach, jakie spełniają media w życiu odbiorców. Mimo ostrej krytyki i agresywnego niekiedy przekazu współczesnych mediów należy podkreślić pozytywny aspekt ich rozpowszechnienia, który łączy się przede wszystkim z funkcją kulturotwórczą i edukacyjną1. Warto zaznaczyć, że przekazywanie wiedzy i faktów naukowych z użyciem środków masowego przekazu może znacznie uatrakcyjnić prezentowane informacje i usprawnić ich odbiór2. Jest to główny powód, dla którego media powinny być szeroko rozpowszechnione w edukacji muzealnej, kojarzona w dzisiejszych czasach niesłusznie z zakurzonymi eksponatami i nużącymi wykładami na ich temat. Dydaktyka i popularyzacja wiedzy o przeszłości są jednymi z podstawowych zadań muzeów. W procesie edukacyjnym wykorzystywane są przede wszystkim: metody słowne (wykład, dyskusja, opis), oglądowe (pokaz, demonstracja), praktyczne (doświadczenia, obserwacje) i gry dydaktyczne (inscenizacje, zabawy intelektualne itp.)3. We wszystkich przypadkach przekaz może zostać uatrakcyjniony poprzez zastosowanie środków medialnych. Najpowszechniejszą formą działalności muzealnej jest tradycyjna wystawa, w przypadku której nośnikiem informacji jest sam eksponat lub jego kopia. Towarzyszą mu dodatkowe elementy w postaci opisu (słownego lub pisanego) oraz odpowiednio dobranego oświetlenia i kolorystyki4. Ekspozycję wzbogaca się niekiedy dodatkowymi elementami multimedialnymi w postaci:
1
J. Gajda, Media w edukacji, Kraków 2007, s. 42-47 i 63. K. Wieczorkowski, Media w procesie kształcenia i samokształcenia, [w:] Encyklopedia pedagogiczna XXI wieku, T. Pilch (red.), Tom 3: M-O, Warszawa 2004, s. 113. 3 R. Chowaniec, Dziedzictwo archeologiczne w Polsce – formy edukacji i popularyzacji, Warszawa 2010, s. 137138. 4 Tamże, s. 139-142. 2
20 | S t r o n a
a) filmów, prezentacji multimedialnych i zdjęć na panelach LCD lub komputerach – prezentowanych podczas wystawy, które szerzej wyjaśniają problematykę, dotyczącą przedstawianych zabytków, b) przewodników audio – w postaci odtwarzaczy dźwięku, umożliwiających odsłuchanie informacji na wybrane tematy, dotyczące wystawy; ta forma przekazu popularna jest szczególnie dla wystaw malarstwa, c) animacji komputerowych, animacji 3D – przedstawiających zabytek zazwyczaj bardziej szczegółowo, w powiększonej skali lub w pierwotnym otoczeniu, d) przewodników, ulotek, albumów i katalogów wystawy – oprowadzających zwiedzającego po ekspozycji, tłumaczących kolejność zwiedzania i znaczenie poszczególnych elementów wystawy, e) gier edukacyjnych lub interaktywnych, konkursów i zabaw – szczególnie adresowanych do dzieci, zachęcających do zagłębiania się w prezentowaną tematykę oraz poszerzających wiedzę na temat danej epoki. Wprowadzanie nośników multimedialnych sprawia, że odbiór treści wystawy staje się łatwiejszy, atrakcyjniejszy i bardziej precyzyjny. Istotnym aspektem ich zastosowania jest także motywowanie wszystkich grup wiekowych do udziału w wystawie – urządzenia interaktywne zachęcają do nauki poprzez zabawę szczególnie dzieci i młodzież5. W zasadzie możliwości wprowadzenia masowych środków przekazu na wystawy muzealne są nieograniczone. Wszystko zależy od tematyki wystawy i ewentualnie grupy wiekowej, do której jest ona adresowana. Rola mediów w muzealnictwie nie zaczyna się jednak i nie kończy na samej tylko wystawie. Zdaje się bowiem, że istotne znaczenie mediów widoczne jest już na etapie promocji zbiorów muzealnych, kiedy to ich zastosowanie ma przyciągnąć potencjalnego zwiedzającego oraz zachęcić go do zgłębiania proponowanej tematyki. Dopiero tutaj można
5
Tamże, s. 144-147; G. Żak, Edukacja muzealna i nowe media, [w:] Białkowski A. (red.), Animacja działań kulturalnych – wyzwanie współczesności, Warszawa 2010, s. 97 i 103.
21 | S t r o n a
dostrzec prawdziwe bogactwo oferowanych możliwości, związanych z użyciem różnego rodzaju nośników informacji. Do najprostszych form promocji wystaw muzealnych można zaliczyć różnego rodzaju druki i publikacje, czyli będą to: ulotki reklamowe, informacje w lokalnych przewodnikach turystycznych, reklama w prasie lokalnej, wydawnictwa ciągłe (np. artykuły w czasopismach poświęcone analizie zabytków z wystawy oraz periodyki wydawane przez dane muzeum) i zwarte (zazwyczaj opracowania badań, prowadzonych przez muzeum)6. W ofercie wydawniczej polskich muzeów rozwinięta jest propozycja publikacji o charakterze naukowym, omawiających badania pracowników muzeów. Znacznie uboższa jest oferta wydawnictw popularnonaukowych. W muzealnych sklepach niewiele można odnaleźć książek i zeszytów ćwiczeń skierowanych do dzieci, których atrakcyjność skłaniałaby młodszego odbiorcę do zainteresowania się tematyką wystawy. Duże znaczenie w popularyzacji wiedzy historycznej lub wiedzy o sztuce mają także programy telewizyjne, których głównym zadaniem jest wzbudzanie zainteresowania tematyką naukową i zmuszanie widza do zadawania sobie pytań na prezentowane w muzeach tematy. Można w tym momencie wymienić takie kanały, jak Discovery Channel czy National Geographic, ale jakością i merytorycznością niczym nie odstępują także krajowe produkcje emitowane na kanałach TVP (w tym także TVP Kultura i TVP Historia) i w paśmie programowym lokalnych telewizji7. Jako przykład posłużyć może film „Wyspa Władców”, wyemitowany przez TVP Historia, a nagrany na terenie Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy. Jest to produkcja dokumentalna, opisująca znaczenie Ostrowa Lednickiego w rodzącym się państwie polskim8. Kolejną formą promowania przeszłości są gry komputerowe – choć są szeroko krytykowane, to bardzo wiele z nich opartych jest na realiach przeszłości (starożytności, średniowiecza czy romantyzmu lub II wojny światowej)9. Oczywiście prawda historyczna w tym przypadku nie jest najważniejsza, a stanowi jedynie tło wydarzeń. Jednak możliwość identyfikowania się (najczęściej bardzo młodego) gracza z postacią historyczną i rozwijanie umiejętności strategicznego myślenia sprawiają, że kształcenie XXI wieku odbywa się
6
R. Chowaniec, Dziedzictwo…, s. 161-167. Tamże, s. 177. 8 www.lednicamuzeum.pl. Dostęp online [18 kwietnia 2015]. 9 R. Bryzek, Gry komputerowe w edukacji kulturalnej młodzieży [w:] Białkowski A. (red.), Animacja działań kulturalnych – wyzwanie współczesności, Warszawa 2010, s. 61. 7
22 | S t r o n a
pośrednio także poprzez wirtualną rozrywkę10. Z atrakcyjności tej formy nauczania korzystają także edukatorzy muzealni, czego przykładem jest chociażby aplikacja przygotowana przez Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Stargardzie Szczecińskim. Uczniowie podczas zajęć edukacyjnych w muzeum korzystają z gry, która wprowadza ich do tematyki prezentowanej na stargardzkiej wystawie. W trakcie rozgrywki, po pokonaniu przez stargardzkiego gryfa kolejnych lokacji, uczniowie odpowiadają na pytania dotyczące zabytków, które potem oglądają na ekspozycji. Współczesna technika jest szeroko stosowana także poprzez wykorzystanie nośników CD/DVD z programami edukacyjnymi lub w formie multimedialnej pamiątki z wystawy. Taka forma rozpowszechniania wiedzy (chociaż ostatnio stosowana coraz rzadziej) sprawia, że chętniej korzystają z niej dzieci i młodzież oraz osoby mające stały dostęp do komputerów11. Przykładem zastosowania tego typu medium w polskich muzeach jest płyta CD, zawierająca opowiadania z serii „Muzeum Powstania Warszawskiego dla dzieci”, prezentowane w formie audiobooka. Należy jednak zaznaczyć, że oferta Muzeum Powstania Warszawskiego uwzględnia również potrzeby dorosłych odbiorców, stąd w sklepie muzealnym można również nabyć płyty z muzyką tematyczną, materiałami źródłowymi, a nawet film, wykonany w technologii 3D, z rekonstrukcją Warszawy w 1945 roku („Miasto ruin”)12. Kolejna, chyba najbardziej popularna w XXI wieku, forma rozpowszechniania informacji to Internet. Jest to źródło wiedzy wyjątkowo łatwo dostępnej, szybkiej i taniej, ale (co należy podkreślić) nie zawsze pewnej i wiarygodnej13. Wyszukiwarki, portale, fora dyskusyjne czy strony internetowe przyciągają rzesze entuzjastów wiedzy o przeszłości i sztuce, a do tego szybko zdobywają kolejnych zwolenników. Dla instytucji stwarza to możliwość promowania swoich zbiorów, poinformowania o najnowszych wydarzeniach i aktualnej działalności badawczej, także poprzez portale społecznościowe, np. Facebook, czy Twitter14. Zastosowanie tzw. social mediów jest w tej chwili obowiązkiem i swoistym internetowym „być albo nie być” dla wszystkich instytucji kulturalnych. Wśród, chętnie wykorzystywanych przez muzea kanałów komunikacji wirtualnej, można wymienić (poza 10
Tamże, s. 57-61. R. Chowaniec, Dziedzictwo…, s. 170-171. 12 www.1944.pl. Dostęp online [18 kwietnia 2015]. 13 R. Chowaniec, Dziedzictwo…, s.172; G. Żak, Edukacja muzealna…, s. 103. 14 R. Chowaniec, Dziedzictwo…, s. 173. 11
23 | S t r o n a
wspomnianymi i powszechnie stosowanymi Facebookiem i Twitterem) między innymi Wordpress do publikowania dodatkowych blogów, YouTube i Vimeo do dzielenia się klipami filmowymi, czy Instagram lub Pinterest do przesyłania zdjęć i obrazów. Rzadziej polskie muzea decydują się na prowadzenie swojego profilu na Google+15. Każdy z wymienionych serwisów służy nie tylko do przesyłania i upowszechniania informacji, ale także do komunikacji, w tym komentowania publikowanych materiałów. Aby dotrzeć do jak najszerszej grupy odbiorców, muzea często decydują się na prowadzenie kilku kanałów jednocześnie16. Tak powszechne zastosowanie social mediów w muzeach świadczy o otwartości tych instytucji na dialog z publicznością. Wyzwaniem w tym zakresie jest nadążanie za nowo powstającymi narzędziami wirtualnej komunikacji, o popularności których najczęściej decyduje łatwość użytkowania i szeroka dostępność (a w tym i bezpłatność udostępnianego materiału). Kanały i strony internetowe, prowadzone przez muzea są gwarancją uzyskania wiarygodnego źródła informacji o wystawach, zabytkach i poszczególnych wydarzeniach historycznych. Ciekawą propozycją, o której warto wspomnieć, jest projekt Wirtualne Muzea Małopolski, który polega na digitalizowaniu i prezentowaniu dziedzictwa małopolskich placówek jak najszerszemu gronu odbiorców17. W przedsięwzięciu, wspieranym funduszami Unii Europejskiej, bierze udział 35 muzeów z Małopolski. Prezentują one swoje najdoskonalsze zbiory zarówno w Internecie, jak i poprzez aplikację mobilną. Wśród internetowych działań muzeów należy również wspomnieć o platformie Forum Edukatorów Muzealnych, która wspiera muzealników w dążeniu do poszerzania swoich kompetencji i prowadzeniu badań, czy organizowaniu konferencji18. Pośród wielu witryn, popularyzujących wiedzę o historii i kulturze, wciąż nieliczne strony www przeznaczone są dla dzieci. Brak portalu, który zachęcałby bogatą kolorystyką, atrakcyjnymi dla młodego odkrywcy grami interaktywnymi, ciekawostkami ze świata nauki czy wirtualnymi wycieczkami po stanowiskach archeologicznych lub muzeach. Pewnym wyjątkiem jest propozycja edukacyjna przygotowana przez pracowników Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie – na muzealnej witrynie odnaleźć można nie tylko informacje dotyczące wystaw, ale również skorzystać z bogatej oferty edukacyjnej, w tym z e15
K. Brodowska, Wykorzystanie mediów społecznościowych na potrzeby promocji organizacji, czyli twardy grunt pod nogami w świecie wirtualnym, [w:] red. Sz. Zdziebłowski, Cyfrowy archeolog – podręcznik promocji archeologii w nowych mediach, Poznań 2014, s. 59. 16 Tamże, s. 60-61. 17 muzea.malopolska.pl. Dostęp online [2 maja 2015]. 18 edukacjamuzealna.pl. Dostęp online [2 maja 2015].
24 | S t r o n a
learningu19. Pośród inicjatyw, skierowanych do dzieci, należy także wymienić DUCH-a (Dziecięcy Uniwersytet Ciekawej Historii), czyli projekt polegający na zajęciach i warsztatach dla uczniów w wieku 7-15 lat. Spotkania, mające miejsce w Warszawie oraz w Łodzi, są realizowane przede wszystkim w instytucjach naukowo-badawczych, w tym także w muzeach. Na stronie internetowej www.duch.edu.pl od 2014 roku ukazuje się e-czasopismo dla dzieci „Najświeższe Wiadomości z Odległej Przeszłości”, zachęcające czytelników do poznawania historii, czytania książek o tematyce historycznej, czy odwiedzania wystaw muzealnych20. Inicjatywa spotkań, połączonych z wirtualną przestrzenią dla dzieci i młodzieży jest godna naśladowania nie tylko w innych miastach Polski, ale także w Internecie. Następną formą wykorzystania Internetu przez instytucje naukowe jest digitalizacja zbiorów i dotyczy ona nie tylko muzeów, ale także bibliotek21. W Polsce proces ten nadzorowany jest między innymi przez Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zabytków poprzez program WPR Kultura+, Bibliotekę Narodową (digitalizacja książek i dokumentów pisanych), Narodowe Archiwum Cyfrowe (cyfryzacja dokumentów i obrazów fotograficznych), Krajowy Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków (zajmuje się zbiorami muzealnymi)
oraz
Narodowy
Instytut
Audiowizualny
(digitalizacja
dokumentów
audiowizualnych, audialnych i filmowych)22. Digitalizacja, najprościej ujmując, ma na celu udokumentowanie zbiorów przez cyfrowe ich odwzorowanie. Na dalszym etapie wynik prac jest prezentowany w formie elektronicznej (najczęściej poprzez Internet lub nośniki CD/DVD) w postaci dokumentów 2D lub 3D, umożliwiając obejrzenie danego obiektu jak najszerszej grupie ludzi23. W ten sposób opracowuje się niekiedy całe kolekcje lub wystawy muzealne, co zapewnia długoterminową ich archiwizację 24. Przykład mogą stanowić dzieła sztuki z hiszpańskiego Museo Nacional del Prado w Madrycie, które wirtualnie można obejrzeć na stronie internetowej tego muzeum w ramach projektu Pradomedia. Warty wspomnienia jest także projekt Europeana, wspólna inicjatywa państw członkowskich Unii Europejskiej, mająca na celu udokumentowanie europejskiego dziedzictwa kulturowego i naukowego poprzez digitalizację zbiorów w postaci książek, czasopism, map, obrazów, fotografii, nagrań, filmów, obrazów i dokumentów archiwalnych. Dzięki współpracy 19
www.wilanow-palac.art.pl. Dostęp online [19 kwietnia 2015]. www.duch.edu.pl. Dostęp online [19 kwietnia 2015]. 21 A. Knoll, Digitalized cultural heritage, Review of the National Center for Digitalization, 2004, nr 5, s. 63. 22 NIMOZ [Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zabytków], Zalecenia dotyczące planowania i realizacji projektów digitalizacyjnych w muzealnictwie, Warszawa 2011, s. 2. 23 Tamże, s. 7; A. Knoll, Digitalized…, s. 66. 24 NIMOZ, Zalecenia…, s. 49. 20
25 | S t r o n a
muzeów, bibliotek i archiwów powstał portal, który jest dostępny w wielu językach Unii Europejskiej. Inicjatywa ta trwa od 2005 roku i jest cały czas rozwijana25. Polskie muzea również coraz chętniej udostępniają swoje zdigitalizowane zbiory, między innymi poprzez swoje strony internetowe (np. Muzeum Archeologiczne w Poznaniu i Zamek Królewski w Warszawie), ale także poprzez wspólne inicjatywy, jak wcześniej wspomniane Wirtualne Muzea Małopolski26. Aplikacje mobilne to kolejna forma medium, które w ostatnich latach uległo rozpowszechnieniu. Przykładów ich wykorzystania przez polskie muzea do upowszechnienia wiedzy jest kilka i można wśród nich wymienić między innymi aplikacje: Muzeum Łazienki Królewskie, Muzeum Stargard, Muzeum Wsi Kieleckiej czy Muzeum Sztuki w Łodzi. Większość z nich służy do przekazywania informacji o aktualnych wydarzeniach w muzeach, a często także podaje szczegółowy opis eksponatów, prezentowanych na wystawach. Szerokie wykorzystanie komputera w pracy muzealnika jest nie tylko potrzebne, ale stanowi wręcz swoistą symbiozę przeszłości i przyszłości. Poza samą cyfryzacją zabytków korzysta się również z zaawansowanych programów komputerowych, ułatwiających pracę archeologom, archiwistom, konserwatorom czy historykom27. Przykładem wdrażania takich udoskonaleń jest Muzeum w Kielcach, które oparło organizację pracy na nowoczesnym oprogramowaniu, uzyskując jako pierwsze muzeum narodowe w naszym kraju certyfikat ISO w systemie zarządzania jakością28. Bogactwo interaktywnych narzędzi i urządzeń coraz częściej pojawia się na wystawach muzealnych. Ekrany dotykowe, kioski multimedialne, systemy nagłośnieniowe, a nawet hologramy stają się powoli obowiązkowym elementem większych ekspozycji muzealnych. Tego typu nowinkami technologicznymi mogą pochwalić się między innymi: Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, a także wcześniej wspomniane – Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Stargardzie Szczecińskim. Sprzęt, towarzyszący wystawie powoduje wzmocnione bodźce – działa na zmysły, przez co wzbudza w widzach poczucie identyfikacji z prezentowanym materiałem. Poszerza również
25
A. Tarkowski, J. Hofmokl, M. Jędralska, Interfejs dziedzictwa. Przestrzeń udostępniania dziedzictwa cyfrowego, Warszawa 2009, s. 29-39. 26 www.muzarp.poznan.pl. Dostęp online [16 maja 2015]; kolekcja.zamek-krolewski.pl. Dostęp online [2 maja 2015]; muzea.malopolska.pl. Dostęp online [2 maja 2015]. 27 R. Chowaniec, Dziedzictwo…, s. 170. 28 R. Batko, R. Kotowski, Nowoczesne muzeum: dziedzictwo i współczesność, Kielce 2010, s. 1-160.
26 | S t r o n a
możliwość prezentacji i odtworzenia dziedzictwa, rekonstrukcji obiektów i wzbogacania wystawy o dodatkowe elementy dydaktyczne. W ostatnich latach polskie muzea coraz częściej wykorzystują multimedialne środki przekazu. Przykładem imponujących instalacji tego typu jest chociażby, trwający ponad 20 minut, film holograficzny „Historie ponad granicami” w Muzeum ArcheologicznoHistorycznym w Elblągu, czy (nagrodzone ostatnio na konkursie Media & Technology MUSE Awards 2015 w Atlancie, USA) produkcje: „Faras 3D” i „Treblinka – wirtualna makieta obozu”29. Pierwsza stworzona na potrzeby Muzeum Narodowego w Warszawie, prezentująca zabytki sztuki nubijskiej z okresu chrześcijańskiego. Druga, natomiast, to poruszająca wideoprezentacja z rekonstrukcją hitlerowskiego obozu zagłady, przedstawiana na wystawie stałej Muzeum w Treblince30. Tego typu wirtualne odtwarzanie przeszłości służy nie tylko celom edukacyjnym, ale wzbudza także emocje, które potęgując wrażenia i doświadczenia, utrwalają informacje przekazywane poprzez muzealne ekspozycje. Media spełniają także istotną funkcję po opuszczeniu przez zwiedzającego wystawy – przypominają o obejrzanych zabytkach i zachęcają do dalszego poszukiwania informacji. Mimo licznych, niezaprzeczalnych zalet zastosowania mediów w muzeum należy podkreślić, że ich instalacja na ekspozycji zawsze wymaga gruntownego przemyślenia ze strony projektantów wystawy. Umieszczenie urządzeń w przypadkowych miejscach może zmienić wartość i charakter całego przekazu. Multimedia mogą stać się większą atrakcją od ekspozycji. Istnieje również zagrożenie, że urządzenia towarzyszące rozproszą uwagę widza, zamiast skupić ją na przekazywanych informacjach, czy prezentowanych eksponatach31. Problemem może być także zsynchronizowanie wszystkich mediów, obsługiwanych przez muzeum, w taki sposób, aby prezentowane na różnych nośnikach treści uzupełniały się, a nie powielały, czy stanowiły zupełnie odrębną informację. Warto również podkreślić, że wykorzystanie przez muzeum niektórych mediów (zwłaszcza Internetu) umożliwia publiczności wyrażanie własnej opinii o jakości usług danej instytucji. Stąd niekiedy trzeba się liczyć z krytyką, zamieszczaną w sieciowej, publicznej przestrzeni. Niemniej jednak można te opinie potraktować także jako źródło informacji zwrotnej o działaniach, prowadzonych przez muzeum i ewentualną motywację do wprowadzania zmian.
29
www.muzeum.elblag.pl. Dostęp online [16 maja 2015]; naukawpolsce.pap.pl. Dostęp online [15 maja 2015]. naukawpolsce.pap.pl. Dostęp online [15 maja 2015]. 31 J. Kowalczyk-Anioł, J. Papińska-Kacperek, Wykorzystanie mediów elektronicznych w turystyce kulturowej na przykładzie muzeów i miejskich aplikacji mobilnych, Turystyka Kulturowa, 2015, nr 5, s. 17. 30
27 | S t r o n a
Edukacja muzealna byłaby niewątpliwie uboższa i mniej atrakcyjna, gdyby nie zastosowanie (coraz szersze i powszechniejsze) środków masowego przekazu. Ich ogromne znaczenie w dzisiejszym świecie, hołdującym wszelkim rozwiązaniom technologicznym jest niezaprzeczalne. Podsumowując rolę mediów w edukacji muzealnej można wysnuć kilka wniosków. Po pierwsze, zastosowanie środków masowego przekazu w edukacji muzealnej uatrakcyjnia podawane informacje, jest to istotne, zważywszy na fakt, że muzea mają opinię instytucji bardzo nudnych, biernych i konserwatywnych w kontaktach z odbiorcą. Jednocześnie unowocześnia to także cały proces edukacyjny, który staje się przyjemniejszy, szczególnie dla dzieci, oczekujących stymulujących bodźców i szerokiego dostępu do wiedzy32. Po
drugie,
media
umożliwiają
stworzenie
uniwersalnych
prezentacji
multimedialnych i wizualizacji, które mogą być interesujące dla wszystkich grup wiekowych. To z kolei zachęca do odwiedzenia muzeum całe, wielopokoleniowe rodziny. Jest to wówczas dodatkowa zachęta do tzw. dialogu pokoleń na prezentowane tematy. Kolejna, trzecia kwestia, to usprawnienie pracy muzealników poprzez wyręczenie ich w konieczności prezentowania szczegółowej wiedzy na temat poszczególnych zabytków. Nie oznacza to, oczywiście, że przewodnik w trakcie wystawy w ogóle przestaje być potrzebny, ale urządzenia multimedialne mogą wyręczyć go w niektórych przypadkach i przejrzyściej przedstawić trudne do opisania słowami zjawiska czy zagadnienia. Przykładem może być odtwarzacz audio, który odwiedzający otrzymuje przy wejściu na wystawę (a który oddaje po jej obejrzeniu) lub animacje, przedstawiające realia przeszłości, w jakich osadzone były prezentowane zabytki. Następnym udogodnieniem jest wykorzystanie odtwarzaczy audiowizualnych do edukacji osób niepełnosprawnych i starszych, w tym także niedowidzących lub niedosłyszących. Być może jest to nawet najważniejsza rola, jaką spełniają multimedia w misji dydaktycznej muzeum. Dzięki odtwarzaczom dźwięku zrozumienie przekazu wystawy nie stanowi już problemu dla osób niewidomych, a animacje komputerowe oraz filmy umożliwiają edukację osób niesłyszących. Wystawy muzealne mogą także zostać przystosowane dla osób niepełnosprawnych intelektualnie, w przypadku których przystępnie pokazana ekspozycja może zainicjować terapię zajęciową o tematyce historycznej. Należy wziąć pod uwagę, że w przypadku pracy z osobami niepełnosprawnymi odpowiednio 32
G. Żak, Edukacja muzealna…, s. 104.
28 | S t r o n a
dostosowane powinny być także same eksponaty (najlepiej ich kopie z możliwością dotykania i szczegółowego oglądania). W przypadku niepełnosprawności ruchowej duże znaczenie mają muzea wirtualne i zbiory cyfrowe, dzięki którym opuszczanie własnego domu
nie jest
konieczne do zdobycia wiedzy. Jest to także doskonała opcja dla osób zdrowych, ale nie mających czasu na odwiedzenie ekspozycji w czasie do tego wyznaczonym przez instytucję33. Z perspektywy muzeum istotne są także działania marketingowe, promujące prace badawcze i ekspozycje stałe oraz czasowe. W tym zakresie media są doskonałym środkiem reklamującym działalność instytucji. Poprzez telewizję, prasę, internet, czy publikacje wydawnicze informacje o aktualnościach i ciekawych wydarzeniach, związanych z edukacją muzealną mogą dotrzeć do szerokiego kręgu odbiorców, mających różne wymagania i potrzeby. O tym, że muzea są świadome potęgi mediów, niech świadczy chociażby projekt „Cyfrowy archeolog”, stworzony w 2014 roku przez Muzeum Archeologiczne w Poznaniu. Polegał on na przeprowadzeniu warsztatów szkoleniowych, w trakcie których pracownicy różnych organizacji promujących archeologię (muzea, stowarzyszenia, fundacje, uczelnie), opracowali koncepcję kształtowania wizerunku instytucji kultury i prowadzonych przez nią badań w nowych mediach34. Efektem tego przedsięwzięcia jest publikacja „Cyfrowy archeolog – podręcznik promocji archeologii w nowych mediach” pod red. Sz. Zdziebłowskiego, w której zebrano zalecenia między innymi: o wykorzystaniu social mediów w budowaniu wizerunku instytucji kultury, zastosowaniu smartfonów i tabletów w popularyzacji archeologii, posługiwaniu się Internetem do wydawania i upowszechniania publikacji naukowych czy użyciu kamer do dokumentacji badań wykopaliskowych35. Media stały się niezbędnym elementem życia we współczesnym społeczeństwie. Większość działań społecznych, w tym także edukacyjnych odbywa się przy ich udziale. Stały się wszechstronnym źródłem wiedzy, o uniwersalnym przekazie i nieograniczonych możliwościach dla potencjalnego odbiorcy. Należy pamiętać, że zarówno
forma
rzeczywistego obcowania z zabytkiem, jak i jego wirtualnym odwzorowaniem pozwala na dążenie do pogłębiania wiedzy na jego temat. Tworząc wystawę, należy pamiętać, że to właśnie inspirowanie widza do dalszej edukacji jest największą wartością, którą można mu 33
Tamże, s. 103. www.muzarp.poznan.pl. Dostęp online [16 maja 2015]. 35 Cyfrowy archeolog – podręcznik promocji archeologii w nowych mediach, red. Sz. Zdziebłowski, Poznań 2010, s. 1-143. 34
29 | S t r o n a
przekazać. Dlatego działania, oparte na zastosowaniu środków multimedialnych w edukacji muzealnej są istotnym elementem coraz powszechniej docenianym przez instytucje w Polsce i na świecie.
30 | S t r o n a
Tomasz Kempiński
Aspiracje kolonialne Drugiej Rzeczypospolitej w działalności Arkadego Fiedlera
Pierwsze pomysły dotyczące polskiej kolonizacji krajów zamorskich wyłoniły się już w końcu XIX w., kiedy to pojawiła się, przy aprobacie miejscowych władz, idea stworzenia polskiej kolonii w brazylijskim stanie Parana. Polscy osadnicy wyzwoleni spod kurateli zaborczych władz mieli tam rozkwitać i pielęgnować narodowe tradycje, nie zrywając jednocześnie związków z ojczyzną. Niestety wysłani tam polscy chłopi dość słabo radzili sobie z trudami życia w amazońskiej puszczy, więc rozwijanie tego projektu szybko zarzucono. Dopiero po odzyskaniu niepodległości odżyły w polskim społeczeństwie marzenia o posiadaniu własnych kolonii. Czołowym orędownikiem tej idei w Drugiej Rzeczypospolitej była Liga Morska i Kolonialna (dalej: LMiK), która, jak głosi jej statut z roku 1931, oprócz właściwego wykorzystania polskiego wybrzeża oraz regulacji i rozbudowy dróg wodnych, podejmuje się też misji pozyskania terenów celem zapewnienia narodowi polskiemu nieskrępowanej ekspansji ludzkiej i gospodarczej oraz do koncentracji wychodźstwa polskiego na obczyźnie i podtrzymywania jego spójni z krajem ojczystym1. W goniących za tanią sensacją współczesnych mediach, a nawet w literaturze historycznej pojawiają się niekiedy opinie trącące spiskową teorią dziejów, jakoby polskie władze okresu międzywojennego owładnięte były ideą Polski jako kolonialnego mocarstwa. W marcu 2013 roku ukazał się w „Gazecie Wyborczej” artykuł pióra Marka Wąsa „Polacy na Madagaskar!”, gdzie autor podejmuje karkołomną próbę zdemaskowania owych kwestii. W swym tekście redaktor Wąs sugeruje, iż cała kariera literacka Arkadego Fiedlera sterowana i finansowana była przez urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a powstałe za rządowe pieniądze książki podróżnika działać miały na wyobraźnię czytelników i podgrzewać kolonialną atmosferę2. Dla poparcia swoich przypuszczeń autor powołuje się na książki: Liga Morska i Kolonialna Tadeusza Białasa, Polska w Europie i świecie Pawła Łossowskiego, a także Kolonie Rzeczypospolitej i Dyskurs kolonialny w Drugiej Rzeczypospolitej Marka 1 2
Statut Ligi Morskiej i Kolonialnej, Warszawa 1931, s. 1-2. M. Wąs, Polacy na Madagaskar!, „Gazeta Wyborcza” dodatek „Ale Historia” 2013, 11:11, s. 6-7.
31 | S t r o n a
Arpada Kowalskiego. Tylko ten ostatni autor, powołując się na jakieś, nie znajdujące potwierdzenia w źródłach historycznych plotki, sugeruje jakoby Fiedler oraz inni polscy podróżnicy, działając na zlecenie MSZ, poszukiwali w przeróżnych zakątkach świata miejsc dogodnych do kolonizacji3. Natomiast u Białasa i Łossowskiego nazwisko pisarza pojawia się wyłącznie w przypisach dotyczących oceny przydatności Madagaskaru jako miejsca dogodnego do kolonizacji. Panuje dość powszechne przekonanie, że marzenia o zamorskich koloniach ocierały się tylko o obrzeża polskiej polityki, pozostając w gestii Ligi prężnie działającej w cieniu dyskretnej aprobaty kół rządowych. Poparcie tej tezy możemy znaleźć w wielu źródłach historycznych. Marszałek Piłsudski – najważniejsza osobistość Drugiej Rzeczypospolitej – nigdy nie wykazywał entuzjazmu dla kolonialnych przedsięwzięć. Gdy w 1923 roku Mieczysław Lepecki, po powrocie z dwuletniego pobytu w Brazylii, gdzie kierował utworzonym przez siebie Związkiem Polskich Towarzystw Sportowych „Junak”, oraz zbierał informacje o skupiskach polonijnych, raportował Piłsudskiemu efekty swojej misji i z ekscytacją malował świetlaną przyszłość polskich kolonistów, ten skwitował jego wywód krótko: Zapominacie, że droga do kolonii to flota. Bez floty ani nie zdobędziecie, ani nie utrzymacie kolonii4. Wiktor Drymmer, dyplomata piastujący trzy ważne stanowiska w MSZ – od 1929 roku zastępca kierownika Wydziału Prasowego MSZ, w 1931 roku mianowany dyrektorem Wydziału Personalnego MSZ, a od 1933 roku dyrektor Departamentu Konsularnego MSZ oraz bliski współpracownik Józefa Becka - uznawany był za jednego z najważniejszych, najbardziej wpływowych ludzi w Ministerstwie. Jak pisał we wspomnieniach – Liga Morska i Kolonialna pod przewodnictwem gen. Orlicz-Dreszera prowadziła działania na arenie międzynarodowej bez konsultacji z MSZ. Było tak, między innymi, w przypadku nabycia ziemi w Brazylii i pobudowania kolonii Aguia Blanca, którą to trzeba było później ewakuować na inne tereny zakupione przez Ministerstwo. Podobnie miała się rzecz z umową międzynarodową między Liberią a LMiK. Rząd Liberii prawdopodobnie nie bardzo orientował się, co to jest LMiK i przypuszczalnie sądził, iż jest to państwo europejskie. Minister Beck dowiedział się o powyższej umowie na posiedzeniu Ligi Narodów, na którym dla notyfikacji odczytywano ostatnio zawarte umowy międzynarodowe. Dopiero zastąpienie
3 4
A. Kowalski, Kolonie Rzeczypospolitej, Warszawa 2005, s. 305. M. Lepecki, Pamiętnik adiutanta Marszałka Piłsudskiego, Warszawa 1989, s. 16-17.
32 | S t r o n a
tragicznie zmarłego w 1936 roku gen. Orlicz-Dreszera przez gen. Sosnkowskiego na stanowisku prezesa Ligi wprowadziło ład i porządek w tej organizacji5. Minister Józef Beck w części swoich wspomnień dotyczących lat 1935-38 również nie jawi się nam jako zdeklarowany entuzjasta polskich planów kolonialnych, pisząc, że: …w dziedzinie spraw tak zw. „kolonialnych” przeszła przez Polskę fala dziecinnej wprost ekscytacji. W pierwszej chwili odpowiedziałem naszym „kolonistom”, że moim zdaniem polskie kolonie zaczynają się w Rembertowie.(…)…w większości wypadków entuzjastami kolonialnymi w Polsce byli ludzie skłonni do defetyzmu równocześnie tam, gdzie chodziło o naszą podstawową pozycję na kontynencie Europy. Krzyk i hałas robiony przez Ligę, która dopóki była morską, miała rozsądne cele, a z chwilą kiedy stała się kolonialną, dawała zbyt wielką folgę imaginacji, jest pod tym względem klasyczny6. Beck uważał, iż Polska ma wprawdzie poważny przyrost ludności, ale nie posiada dostatecznych rezerw finansowych, aby poważnie rozważać realizację programu kolonizacyjnego. Poza tym minister zwracał uwagę na możliwe międzynarodowe konsekwencje kolonialnych ambicji naszego kraju. Podaje przykład osadzenia pięciu Polaków w portugalskiej kolonii w Angoli, co spowodowało wrogą reakcję rządu Portugalii oraz dyskusję poważnych rządowych czynników angielskich na temat niebezpiecznych polskich aspiracji kolonialnych7. W podobnym duchu pisze Tadeusz Białas w książce Liga Morska i Kolonialna 1930-39, gdzie stwierdza, iż rząd polski do połowy lat trzydziestych nie przejawiał poważniejszego zainteresowania sprawami kolonialnymi. Dopiero w 1936 roku, kiedy to miała miejsce agresja włoska na Abisynię, nasiliły się niemieckie żądania kolonialne oraz imperialne aspiracje Japonii, polskie władze uznały za stosowne podjęcie działań w sprawie oficjalnego stanowiska wobec kwestii kolonialnej, w tymże też roku rząd polski rozpoczął formalne starania o poparcie Stanów Zjednoczonych, Anglii i Francji dla idei imigracji Polaków oraz polskich Żydów z przeludnionego kraju8. Arkady Fiedler, jako jedna z czołowych postaci polskiej literatury podróżniczej XX wieku, był konstruktorem wizji o świecie kilku pokoleń Polaków nie tylko w Drugiej Rzeczypospolitej, ale również w czasach PRL-u. Mimo niewątpliwej roli, jaką odegrał na tym
5
W. Drymmer, W służbie Polsce, Warszawa 1998, s. 135. J. Beck, Ostatni raport, Warszawa 1987, s. 129. 7 Ibidem, s. 129-130. 8 T. Białas, Liga Morska i Kolonialna 1930 – 1939, Gdańsk 1983, s. 179-180. 6
33 | S t r o n a
polu i niezwykle ciekawego życiorysu nie doczekał się, jak dotąd, żadnego rzetelnego opracowania. Urodzony w 1894 roku Fiedler dzieciństwo i młodość spędził w Poznaniu. Najważniejszą osobą w życiu młodego Arkadego z całą pewnością był ojciec Antoni Fiedler, żarliwy patriota, który w młodych latach parał się dziennikarstwem, a później został właścicielem zakładu wydawniczego i fotochemigraficznego. Od najmłodszych lat pozostawał Arkady pod przemożnym urokiem literatury i to ona właśnie potęgowała, zaszczepioną przez ojca, miłość do przyrody i tęsknotę za wielkim światem. Ukończywszy liceum Fiedler wyjechał do Krakowa studiować filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Niestety po pierwszym roku wybuch I wojny światowej brutalnie zakończył marzenia o karierze naukowej. Aby uniknąć wcielenia do niemieckiej armii, przyszły podróżnik zgłaszał się na ochotnika do wojskowych taborów transportowych. Po powrocie do Poznania w 1918 roku działał w Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego, gdzie w czasie Powstania Wielkopolskiego pełnił funkcję szefa sztabu. W grudniu 1918 roku powierzono mu stanowisko kierownika działu organizacyjnego Polskiej Żandarmerii Krajowej, które piastował do połowy 1920 roku. Jesienią 1920 roku, dwudziestopięcioletni wówczas Arkady, zdjął żołnierski mundur i począł zastanawiać się cóż dalej robić ze swym życiem. Nie miał ochoty wracać na studia, nie zamierzał też uczestniczyć, jak pisał, w ogólnym wówczas wyścigu do państwowych żłobów i stołków, przeciwny tanim splendorom, nie rozpierany próżnością;9. W 1920 roku, zawarłszy związek małżeński, zamyślił ustatkować się, wejść w rolę solidnego poznańskiego mieszczanina i poprowadzić zakład fotochemigraficzny pozostawiony przez zmarłego przed rokiem ojca. Udało mu się to znakomicie, bowiem był to jedyny warsztat tego typu w Wielkopolsce i na Pomorzu, co w połączeniu z powojennym ożywieniem gospodarczym spowodowało nieprawdopodobny wprost wysyp zamówień. W owym czasie, jak wspominał Fiedler, zrobiła na nim ogromne wrażenie książka pt. Parana Tadeusza Chrostowskiego, który przemierzał brazylijski stan Parana w poszukiwaniu rzadkich gatunków ptaków dla muzeów przyrodniczych. Podczas lektury przypomniały się Arkademu marzenia, które snuli wraz z ojcem o eksploracji amazońskiej dżungli. Jego ambicje skłaniały się odtąd ku zorganizowaniu prawdziwej zamorskiej ekspedycji. Wkrótce przyszła pora na realizację marzeń o wyprawie za ocean. W 1928 roku, po sfinalizowaniu korzystnego kontraktu na wyprodukowanie trójbarwnych klisz miał już niezbędne fundusze na wyjazd do Brazylii. Fiedler zapragnął wzorem Chrostowskiego 9
A. Fiedler, Wiek męski-zwycięski, Warszawa 1976, s. 7.
34 | S t r o n a
penetrować Paranę oraz okolice rzeki Ivai. Nie chciał jednak być zwykłym turystą, jego wyprawie musiał przyświecać jasno sprecyzowany cel. Postanowił przywieźć pokaźny zbiór fauny brazylijskiej w darze dla poznańskiego Muzeum Przyrodniczego. Nie bacząc na nieprzychylnych wyprawie przyjaciół i najbliższą rodzinę, wyruszył w towarzystwie poznańskiego fotografa i przyrodnika Antoniego Wiśniewskiego na podbój wymarzonej Amazonii. Po dziewięciomiesięcznej podróży wrócili obaj z pokaźnym zbiorem fauny i flory. Literackie pokłosie wyprawy stanowiły wydane we własnej drukarni, nie wzbudzające większego zainteresowania czytelników, dwie niewielkie książki: Bichos, moi brazylijscy przyjaciele
i Wśród Indian Koroadów. Pierwsza to zbiór dość infantylnych opowieści
dotyczących perypetii ze zwierzętami oraz innych przygód autora w amazońskiej puszczy, z drugiej natomiast czytelnik dowiaduje się, jak przebiegały myśliwskie eskapady Arkadego w okolicach, zamieszkałej przez polskich osadników, kolonii Candido de Abreu oraz jego kontakty z rdzenną ludnością, czyli tytułowymi Koroadami. Fiedler nie wspomina nic o jakości życia Polaków pośród niebezpieczeństw nieprzyjaznej białemu człowiekowi tropikalnej dżungli. Nieco uwagi poświęca tylko Tomaszowi Pazio, który stał się jego towarzyszem, tłumaczem i przewodnikiem. Ów dzielny kolonista żył w tak znakomitej przyjaźni z Indianami, że gdy w 1924 roku wybuchło powstanie Koroadów przeciw białym najeźdźcom i nad kolonią Candido de Abreu, zawisło niebezpieczeństwo napadu, to jej zarządca powierzył Paziowi misję uspokojenia nastrojów wśród Indian, z czego ten wywiązał się doskonale10. Gdy w czasach realizmu socjalistycznego w 1950 roku ukazała się nowa wersja Wśród Indian Koroadów zatytułowana tym razem Rio de Oro, warunki życia w brazylijskim interiorze zdały się być nieco bardziej dramatyczne. Pojawia się postać chciwego i cynicznego Brazylijczyka – Aprisita Fereiry dyrektora do spraw Indian, bezczelnie okradającego swoich podopiecznych. Urzędnik ten nie stanowił jednak niechlubnego wyjątku, bowiem cały przeżarty korupcją aparat władzy w Brazylii był źródłem nędzy mas. Na dodatek po okolicy włóczyły się bandy krwawych rzezimieszków, za przyzwoleniem dyrektora, łupiących miejscową ludność. Nawet poczciwy Pazio okazał się mniej bohaterski, ponieważ zniknęła opowieść o jego skutecznych negocjacjach ze zbuntowanymi Indianami. Egzotyczna wyprawa nie satysfakcjonuje jednak w pełni młodego podróżnika. Fiedler marzy teraz o Amazonce. Pracuje w warsztacie bez wytchnienia, ale okres wcześniejszej prosperity firma miał już za sobą i Arkademu nie udało się zaoszczędzić odpowiedniej kwoty. Ostatecznie cztery lata później postanowił sprzedać maszynę drukarską 10
A. Fiedler, Wśród Indian Koroadów, Poznań 1932, s. 27-28.
35 | S t r o n a
za 5000 złotych i dysponując odpowiednią gotówką wyjeżdża, tym razem samotnie, zmierzyć się z królową rzek. Fiedler miał podpisaną umowę na felietony przesyłane bezpośrednio z podróży do „Dziennika Poznańskiego” i „Dziennika Bydgoskiego”, ale postanowił wysłać też, bez wcześniejszych ustaleń, korespondencje do poczytnej, wielkonakładowej „Gazety Polskiej”. Był to strzał w dziesiątkę. Pisane z pasją i narracyjnym polotem relacje zwróciły najpierw uwagę redaktorów tej ogólnopolskiej gazety, a następnie zachwyciły czytelników. Pisarskim plonem owej wyprawy jest książka Ryby śpiewają w Ukajali, która stała się przepustką do literackiej sławy i daje finansową niezależność. Fiedler ostatecznie uwolnił się od ciążącego mu już wtedy zakładu chemigraficznego i wszedł w stały rytm zamorskich ekspedycji. Można postawić tezę, iż odkrywcą talentu Fiedlera był Kazimierz Wierzyński, ówczesny recenzent literacki i teatralny „Gazety Polskiej”, który jako pierwszy zwrócił uwagę na niespotykany dotąd, emocjonalny sposób ukazywania rzeczywistości, niebywały podziw dla otaczającej przyrody, zauroczenie światłem i naturalnym pejzażem. W tych właśnie cechach prozy Fiedlera dostrzegł możliwość przyciągnięcia uwagi czytelników i potencjalne źródło sukcesu. Zarówno Ryby śpiewają w Ukajali, jak i późniejsza Kanada pachnąca żywicą stanowiły fundament spektakularnego literackiego sukcesu pisarza w międzywojennej Polsce. Struktura obu książek jest podobna do dwóch pierwszych, ich treść poszatkowana została podtytułami na podobieństwo materiału prasowego, poszczególne felietony są kalejdoskopowym zbiorem najbarwniejszych wrażeń z podróży, podanych z rubasznym humorem, przerywanych fragmentami dotyczącymi historii regionu, miejscowej ludności
i barwne opisy przyrody. Temu sposobowi prowadzenia narracji pozostanie
właściwie wierny już przez całe życie, z tą tylko różnicą, że wraz z następną książką, jaką będzie Jutro na Madagaskar, w twórczości Fiedlera pośród opisów beztroskiej włóczęgi pojawi się polityczna propaganda. Krótko mówiąc, metoda naszego podróżnika na literacki sukces jest niezwykle prosta – turystyczny wojaż przerywany przystankami co kilka dni, a z każdego z nich nowy felieton – obrazek, niczym fotografia na pamiątkę. Poszczególne obrazki zaś skonstruowane są tak, aby można było swobodnie budować, na podobieństwo klocków Lego, różne opowieści, nie zawracając sobie głowy autentycznością czy chronologią zdarzeń. Ryby śpiewają w Ukajali to relacja z podróży statkiem w górę Amazonki od Belem do Iquitos, pełna, niekiedy dość pikantnych, obyczajowych scenek i garść przyrodniczych impresji dotyczących połowów motyli, ptaków oraz innej drobnej zwierzyny. Nie ma najmniejszej wzmianki na temat Polaków. Relacja z podróży po Kanadzie to gawęda o 36 | S t r o n a
niekończących się, niekiedy dość makabrycznych, polowaniach Fiedlera na zwierzęta. Towarzyszem myśliwskich wędrówek autora jest samotny, nieco zdziwaczały polski traper – Bronisław Płócienniczak. Trudno zaiste dopatrzeć się w tych mało wyrafinowanych intelektualnie opowieściach najmniejszych znamion kolonialnej agitacji. Na początku 1937 roku polityk i redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Bogusław Miedziński zaproponował Fiedlerowi wypełnienie rządowej misji na Madagaskarze. Miał on pojechać jako ekspert niezależny obok trzyosobowej Komisji Studiów składającej się z kierownika Mieczysława Lepeckiego i dwóch członków: agronoma Salomona Dyka z TelAwiwu oraz Leona Altera – przedstawiciela na Polskę żydowskiego towarzystwa emigracyjnego „Jeas” z Paryża. Miedziński twierdził, iż raporty Lepeckiego są zbyt optymistyczne i to właśnie nadmierny entuzjazm tegoż był przyczyną fiaska akcji osadniczych w Brazylii i Peru. Na pytanie Fiedlera, dlaczego, mimo braku zaufania do Lepeckiego, nadal powierzał się mu tego rodzaju misje, Miedziński odparł, że dyrektor Drymmer z MSZ chętnie wysyłał go w dalekie podróże, aby ten nie miał czasu publikować swoich wspomnień. Lepecki bowiem był adiutantem Piłsudskiego przez ostatnie lata jego życia i po śmierci marszałka zaczął zamieszczać w prasie swoje wspomnienia, a te zawierały niezbyt pochlebne opinie naczelnego wodza o niektórych prominentnych politykach Drugiej Rzeczypospolitej11. Fiedler, znęcony tajemniczością Madagaskaru, przystał na rządową propozycję, choć o swej decyzji napisał po latach w autobiografii Wiek męski – zwycięski: …narażałem się niewątpliwie Lepeckiemu, ale przecież nie byłem dygnitarzem. Za to nęciła mnie zabawa, by na tym polu pójść w ucieszne zapasy i przywieźć do Polski możliwie prawdziwy obraz dalekiej wyspy, nie zamglony pobożnymi życzeniami naszych działaczy emigracyjnych12. Trudno ocenić, czy jest to szczera wypowiedź, bowiem w kontekście tego, co pisał po powrocie do kraju, można podejrzewać, że autor, funkcjonując w odmiennej już politycznej rzeczywistości (Wiek męski – zwycięski wydano w latach 70. XX w.), próbował swoją ówczesną oficjalną, państwową misję sprowadzić do kategorii trywialnej igraszki. Fiedler postanowił też wykorzystać czas spędzony na wyspie do zebrania kolekcji okazów przyrodniczych, które zamierzał sprzedać Państwowemu Muzeum Zoologicznemu w Warszawie. Towarzyszem pisarza został pracownik tegoż Muzeum Bogdan Kreczmar. Obaj podróżnicy dołączyli do składu Komisji w Port Saidzie, skąd wszyscy razem wyruszyli w 11 12
A. Fiedler, Wiek…, s. 169. Ibidem, s. 169.
37 | S t r o n a
dalszą podróż francuskim statkiem Compiègne poprzez Morze Czerwone i Ocean Indyjski do największego portu Madagaskaru Tamatawy13. Komisja Studiów spędziła na wyspie około pięciu miesięcy (od końca maja do pierwszych dni września 1937 roku) i rezultatem tej podróży była książka Lepeckiego zatytułowana Madagaskar – kraj, ludzie, kolonizacja, która to, jak zapewnia autor, stanowiła załącznik do sprawozdania przedłożonego czynnikom rządowym. Pomysł wysłania tej komisji zrodził się podczas rozmów ministra Becka z francuskim ministrem kolonii Mariusem Moutet, który właśnie wtedy zaproponował wysłanie na wyspę zespołu specjalistów celem zorientowania się o możliwości zasiedlenia niektórych jej obszarów przez polskich imigrantów. Plan pracy komisji opracowany został przez jej członków przy współpracy dyrektora Drymmera i naczelnika Zarychty na podstawie dyrektyw ministra Becka. W drodze na Madagaskar komisja zatrzymała się w Paryżu, gdzie 4 maja, wraz z ambasadorem R.P. Juliuszem Łukasiewiczem, została przyjęta przez ministra Moutet, który zapewnił o swoim życzliwym stosunku do idei polskiego osadnictwa w koloniach francuskich oraz obiecał wydać odpowiednie dyrektywy Generalnemu Gubernatorowi Madagaskaru, aby ten udzielił gościom wszelkiej pomocy i ułatwień. Wysłanie Komisji Studiów na Madagaskar wywołało zaniepokojenie społeczności żydowskiej w Polsce i w związku z tym 21 maja 1937 roku rząd polski wydał oświadczenie, w którym zapewniał, iż sprawa ewentualnej emigracji żydowskiej na Madagaskar nie miała żadnego wpływu na życzliwość, z jaką Polska odnosiła się do rozwoju Palestyny. Po powrocie do Polski Komisja opracowała raport, w którym pozytywnie oceniła możliwość wysłania polskich osadników do francuskiej kolonii. W dniu 22 listopada 1937 roku członkowie Komisji ponownie udali się do Paryża, gdzie znów spotkali się z ministrem Moutet. Ten zaś po wysłuchaniu przedstawionych mu rezultatów badań, przedstawił szereg spraw natury praktycznej i podtrzymał swe poprzednie przychylne stanowisko wobec akcji kolonizacyjnej14. Książka Lepeckiego liczy 298 stron i stanowi niezwykle wnikliwe studium historii oraz ówczesnej madagaskarskiej rzeczywistości. Na wstępie szef rządowej delegacji podkreśla niezwykłą sympatię, z jaką francuskie władze kolonialne przyjęły gości z Polski. W czasie zwiedzania Madagaskaru Komisja Studiów spotkała się z życzliwością i sympatią wielu osób, którym na tym miejscu pragnę wyrazić wdzięczność i podziękowanie. Szczególne słowa kieruję pod adresem Jego Ekscelencji Leona Cayla’i, Generalnego Gubernatora
13 14
Od 1979 roku miasto nazywa się Toamasina, (www.encyklopedia.pwn.pl - dostęp online: 10.06.2015). M. Lepecki, Madagaskar – kraj, ludzie, kolonizacja, Warszawa 1937, s. 14-20.
38 | S t r o n a
Madagaskaru i Przyległości, którego postępowanie w stosunku do nas wybiegało daleko poza zakres zdawkowej uprzejmości15. Autor opisał zdumiewająco drobiazgowo warunki geograficzne, klimatyczne, gospodarcze i społeczne wyspy, posługując się niejednokrotnie szczegółowymi danymi liczbowymi. Oceniając przydatność poszczególnych obszarów Madagaskaru do kolonizacji, Komisja uznała, że spełnione muszą być trzy
kluczowe
kryteria: klimat zbliżony do umiarkowanego i odpowiednia ilość opadów, urodzajna gleba oraz takie położenie, aby osiedlanie się obcych nie wywołało ostrego sprzeciwu ze strony ludności tubylczej. Wszystkie te warunki spełniał dystrykt Bealanana, którego częścią była Ankezina 16. W opinii Komisji na obszarze dystryktu, gdzie w owym czasie przebywało tylko 12 Europejczyków: 10 Francuzów i 2 Greków17, zamieszkać mogłoby 10-15 tysięcy rodzin, czyli 50-70 tysięcy ludzi, z czego sama Ankezina przyjąć mogła 5-7 tysięcy rodzin, a więc około 25-35 tysięcy osób. Zważywszy jednak na koszt sprowadzenia i osiedlenia tak dużej liczby kolonistów, za konieczne uznano sfinansowanie prze francuskie władze niezbędnych inwestycji w zakresie budowy dróg i melioracji18. Wspominając o rdzennych mieszkańcach Madagaskaru, Lepecki przyznał, że władze francuskie oskarżają tubylców o lenistwo, ale według niego przyczyną niskiej wydajności pracy Malgaszów jest wyzysk i niesprawiedliwość kolonizatorów, a nie wrodzona skłonność do nieróbstwa19. Fiedler podjął się wykonania rządowej misji na Madagaskarze, mimo iż, jak zapewniał
w autobiografii, jednoznacznie negatywnie oceniał działalność ekspertów
kolonialnych, pisząc: w mych dwóch podróżach do Ameryki Południowej dobrze poznałem, od podszewki, działalność naszych kolonialnych „speców” i trudno nie było zżymać się z oburzenia: klika nieobliczalnych fantastów, nieuczciwych ignorantów, a często kombinatorów i wręcz kanciarzy, korzystając z hojnych funduszów państwowych, urządzała sobie kosztowne podróże po świecie, przeważnie do Brazylii, ale także do Peru albo do Liberii czy Etiopii. Składając potem tęczowe raporty o znakomitych możliwościach kolonizacji w danych krajach, wartogłowy mydliły oczy naszym władzom i społeczeństwu: na przykład wysłanie naszych chłopów-kolonistów do Cumarii nad górnym Ukajali, w głąb nieprzebytych lasów, na najdziksze pustkowie, oddalone od Iquitos o jakie 1800 kilometrów podróżowania niepewną
15
Ibidem, s. 21. Lepecki używał terminu Ankaizina. 17 M. Lepecki, Madagaskar…, s. 252. 18 Ibidem, s. 232-233. 19 Ibidem, s. 188-189. 16
39 | S t r o n a
rzeką, było zbrodniczym błędem i musiało szybko zakończyć się katastrofą oszukanych kolonistów i śmiercią niejednego z nich20. Czy prezentowana tu opinia rzeczywiście odzwierciedlała poglądy Fiedlera na kwestię kolonizacji? Możliwe, że to znów ukłon w stronę władzy ludowej i próba odcięcia się od ciążących związków z sanacyjną przeszłością. W autobiografii pisarz jawił się nam jako głos rozsądku i zdeklarowany przeciwnik osadnictwa na Madagaskarze, pisząc: Potworna przesada! Niepoczytalna fantazja, naiwna mrzonka, jedna z typowych utopii wylęgłych w ówczesnej Polsce21,wspominając zaś o wydanej w 1939 roku książce Jutro na Madagaskar!, pisze: …poruszyłem w niej sprawę emigracji, lecz obwarowałem ją tylu zastrzeżeniami, rozbujały polot Lepeckiego ująłem w takie wędzidła, napomykając o tak olbrzymich, a koniecznych nakładach melioracyjno-inwestycyjnych, zanim posłano by tam pierwszego osadnika, że okrutnie rozczarowałem naszych zatwardziałych utopistów i po wyjściu książki z druku niektóry krytyk pomawiał mnie o brak należytego „rozmachu i kurażu”22. W obliczu upływającego czasu autor chyba zapomniał, co sam pisał lub liczył na niepamięć czytelników, ponieważ gdy zajrzymy do książki Jutro na Madagaskar!, znajdziemy tam raczej opinie entuzjasty tego kolonialnego przedsięwzięcia. Cała narracja nabierała cech kolonialnej propagandy mającej przekonać czytelnika do idei osadnictwa na Madagaskarze. Fiedler lojalnie informował, że jeśli chodzi o żyzne ziemie na wyspie, to wszystko, co można było zająć bez wielkich zachodów, to już zajęto23, ale niestrudzony poszukiwacz ziemi obiecanej znalazł Ankezinę – region o niezwykle żyznej glebie i łagodnym klimacie. Jak pisał: Jest tam ziemi wolnej kilkadziesiąt tysięcy hektarów. Wymaga również wielkich nakładów melioracyjnych, lecz ma nad ziemią innych okolic Madagaskaru ogromną przewagę: prawdopodobnie może ją uprawiać własnoręcznie europejski kolonista w klimacie nie gorszym, niż klimat brazylijskiej Parany i może tu hodować najlepszy, najpopłatniejszy rodzaj kawy, arabikę. Ankezina to przyszła ojczyzna europejskiego osadnika na Madagaskarze24. Gdyby któryś z przyszłych kolonistów obawiał się wrogiej postawy ze strony ludności tubylczej, to podróżnik spieszył z wyjaśnieniem, iż Malgasze to naród nieudolny, nieznośnie wręcz leniwy, nie mogący obejść się bez pomocy Europejczyków. Według
20
A. Fiedler, Wiek męski-zwycięski, Warszawa 1983, s. 112-113. A. Fiedler, Wiek…, s. 175. 22 Ibidem, s. 176-177. 23 A. Fiedler, Jutro na Madagaskar!, Warszawa 1940, s. 95. 24 Ibidem, s. 96. 21
40 | S t r o n a
Fiedlera francuska administracja jest jak dobra kochająca matka. Prosi, przedkłada i błaga. Błaga nicponia Malgasza, żeby choć trochę, choć odrobinkę pracował. Kładzie mu do brązowej głowy łagodną łopatą nowinę, że praca narody wzbogaca, że praca krzepi, że praca buduje a lenistwo rujnuje…25. Dwa rozdziały poświęcił autor przedstawieniu sylwetek kilku Polaków żyjących na Madagaskarze. Wszyscy oni dzięki niezwykłemu hartowi ducha i własnej przedsiębiorczości, stawiając czoła niebywałym trudnościom, osiągnęli sukces. Mieli posłuch wśród okolicznej ludności, krajowcy odnosili się do nich z szacunkiem i czcią wręcz nabożną. Zatem kto jeszcze wątpi o zdolności Polaków do kupieckiej ekspansji kolonialnej, niechaj przybędzie na Madagaskar i zobaczy26. Nawet w relacjonowanej rozmowie z francuskim starostą Bealanany przypominał historię francuskiej kolonii Theresina w Brazylii, gdzie francuscy osadnicy nie wytrzymali ciężkich warunków życia i wtedy, jak z dumą podkreśla Fiedler: …przyszli polscy chłopi i w tej samej miejscowości, gdzie Francuzów wypędziły klimat i puszcza, Polacy świetnie się poczuli i zagospodarowali. Dziś Theresina i cała okolica, to kwitnąca kolonia, to osady tysięcy Polaków. A warunki klimatu i bytu pozostały te same; zmienili się tylko ludzie. Przyszli mocniejsi i wytrzymalsi. Polski chłop to twardy pionier. W ostatnim zaś rozdziale Fiedler pisał: Wierzę w polskie jutro na Madagaskarze. Nie z uczuć wyłącznie, i nie ze zwodnych urojeń ani płochych nadziei wypływa wiara, lecz buduję ją na twardym gruncie rzeczowej kalkulacji i sumiennego rozbioru niektórych elementów zagadnienia. Wierzę przede wszystkim dlatego, gdyż jest tam ziemia wolna i żyzna i jest klimat podobny do klimatu w Paranie. (…) Tysiące rodzin osadniczych może tu znaleźć dobrobyt i szczęście27. Dalej przekonywał, że Francji potrzebne są na wyspie tysiące rąk polskich osadników, albowiem tylko to może zagwarantować zwiększenie zysków z kolonii i wzrost gospodarczy Madagaskaru, co dało Francji moralne prawo do dalszego zwierzchnictwa nad tą krainą. Fiedler przyznał, że ma świadomość ostatecznej klęski polskich poczynań osadniczych w Peru, ale wierzył głęboko w powodzenie misji na Madagaskarze. Niezwykle ciekawa jest ogromna skala przekształceń, jakim wraz ze zmieniającą się rzeczywistością polityczną poddawane zostały relacje z Madagaskaru. Książka Jutro na Madagaskar! wydana była w pierwotnej formie dwukrotnie. Po raz trzeci ukazała się w 25
Ibidem, s. 127. Ibidem, s. 111. 27 A. Fiedler, Jutro…, op. cit., s. 192. 26
41 | S t r o n a
Londynie w 1944 roku jako Żarliwa wyspa Beniowskiego, ale w dwóch częściach, z czego pierwsza stanowiła powtórzenie Jutro na Madagaskar! (z niewielkimi zmianami), a druga nosiła tytuł Radosny ptak Drongo, którą to, po latach, w czasach purytańskiego socjalizmu, określił Fiedler książką wylęgłą z przedwojennych nastrojów, książką przedwojennie rozpasaną, beztroską, sielankową i namiętną28. W roku 1946 w Londynie ukazał się Radosny ptak Drongo jako osobna książka i w tymże samym roku zaczął pojawiać się w Polsce drukowany w odcinkach przez „Przekrój”. Niestety nasycona erotyczną namiętnością egzotyka nie spodobała się czujnym strażnikom moralnej poprawności i jak pisał Fiedler: …zaczął się w polskiej krainie sądny dzień nad grzeszną głową autora i spadły ogromne gromy ze wszystkich stron. Dostawałem w łeb zarówno od zgorszonych prałatów, jak i baty od czerwonych purytanów29. Rok 1953 przyniósł książkę Gorąca wieś Ambinanitelo, której treść stanowił przerobiony Radosny ptak Drongo. Aby sprostać wymogom zgrzebnego socjalistycznego rygoryzmu obyczajowego, autor usunął wątek swawolnych perypetii z dwiema młodymi Malgaszkami, zastępując go związkiem z jedną dziewczyną. Oprócz tego pojawiły się w opowieści te same sceny, ale twórca ograniczył przestrzeń akcji do doliny Ambinanitelo. Zgodnie z duchem nowych czasów ukazała się czytelnikowi zupełnie inna struktura klasowa wsi, mieszkańcy mieli teraz poglądy polityczne i byli świadomi niesprawiedliwości społecznej dotykającej ich jako ludu żyjącego pod jarzmem kolonializmu. Jeden z bohaterów poprzedniej wersji nauczyciel Bevazaha, zwał się teraz Ramaso i był zakonspirowanym działaczem komunistycznym, który w swej ukrytej bibliotece posiadał Manifest komunistyczny Marksa i Engelsa oraz O prawie narodów do samookreślenia Lenina. Poza tym autor zdecydowanie opowiadał się za niepodległością wyspy. Natomiast w 1957 roku ukazał się kolejna wersja pod tytułem Wyspa kochających lemurów, będąca powtórzeniem treści Jutro na Madagaskar i Żarliwej wyspy Beniowskiego, gdzie nie było już żadnych wzmianek o polskich planach kolonizacyjnych ani o zbawiennym wpływie francuskiej kolonizacji na życie Malgaszów. Po raz kolejny Fiedler odwiedzał wyspę w 1965 roku, kiedy ta stała się niepodległa Republiką Malgaską i wtedy już z całą wyrazistością dostrzegał ogrom zbrodni dokonanych przez francuską administrację. W książce Madagaskar okrutny czarodziej opisał tragedię roku 1947, w czasie której, jak pisze, zbrodniczo tępe władze kolonii, nie widzące ducha nowych czasów, uparły się, by trzymać tubylców za mordę więcej
28 29
A. Fiedler, Wiek…, Warszawa 1983, s. 143. Ibidem, s. 181.
42 | S t r o n a
niż kiedykolwiek. Zamieszki, ponoć świadomie prowokowane, zamieniły się w rzeź ludności i ginęły tysiące ofiar30. Fiedler towarzyszył Lepeckiemu i jego współpracownikom we wszystkich wyprawach po rozległych terenach wyspy, a po wyjeździe Komisji korzystał z uroków madagaskarskiej ziemi jeszcze około roku. Po powrocie napisał dla Ministerstwa raport, w którym również pozytywnie ocenił przydatność Madagaskaru do celów kolonizacyjnych i sugerował możliwość wysłania tam 1000-1500 rodzin. W jego opinii Lepecki sformułował znacznie bardziej optymistyczną tezę dotyczącą perspektyw osadniczych, bowiem opierał się na przestarzałych informacjach dotyczących urodzajności ziem dystryktu Bealanana. Fiedler natomiast miał możliwość korzystania z najnowszych danych zebranych przez misję Tricarda – wysłannika władz francuskich, który prowadził badania już po wyjeździe Komisji Studiów. Według jego ustaleń jałowy lateryt pokrywał 90% powierzchni dystryktu, a żyzne aluwialne gleby w dolinach obejmowały 44 tysiące hektarów. Niemniej jednak, jak podkreślał pisarz, tereny te wymagały prac melioracyjnych i dla polskiej emigracji, z różnych przyczyn, których jednak nie wymieniał, zdatnych byłoby 29 tysięcy hektarów. Gdy przyjmiemy założenie, iż z braku tubylczych rąk do pracy, gospodarstwa rodzinne mogłyby mieć nie więcej niż 20 hehtarów, to realne wydawało się osiedlenie tam owych 1000-1500 rodzin. Zasadniczo odmienne były też refleksje Fiedlera na temat stosunku do Komisji Studiów miejscowych przedstawicieli władz kolonialnych, bardziej skłonnych do współpracy po wyraźnym nacisku z Paryża. Ostra kampania prasowa przeciw polsko-żydowskiej emigracji rozpętana została dopiero kilka miesięcy po wyjeździe Komisji Studiów, kiedy to dotarły do opinii publicznej informacje o planach Lepeckego, zachęcających do wysłania na wyspę ogromnej liczby kilkudziesięciu tysięcy polskich osadników. Byłoby to politycznie niebezpieczne, ponieważ Madagaskar zamieszkiwało wówczas tylko 20 tysięcy Francuzów i znaleźliby się w znacznej mniejszości. Pojawiły się domniemania, jakoby Polacy chcieli Madagaskar uczynić swoją kolonią. Aby mimo zaistniałych trudności nie zaprzepaścić szansy polskiej ekspansji kolonialnej na wyspie należy poczynić takie zabiegi, które nie tylko nie wzbudzą podejrzeń władz francuskich, ale nawet spowodują ich czynną pomoc, zatem należy przekonać Francuzów, że: 1) będzie to akcja nie naszego rządu, czy sfer zbliżonych do rządu, lecz czysto prywatna i gospodarcza, 2) że chłop polski aklimatyzuje się w subtropikach łatwo (Brazylia) 30
A. Fiedler, Madagaskar okrutny czarodziej, Poznań 1969, s. 128.
43 | S t r o n a
3) że jest lojalny i spokojny i nie można go porównać z proletariackim elementem miejskim, 4) że i on i jego potomstwo nawet po zbogaceniu się, pozostaje nadal na roli, a bynajmniej nie garnie się do urzędów, czego dowodzi przykład w Brazylii i ten czwarty punkt należy mocno Francuzom podkreślać31. Działania te przyniosły Polsce długofalowo same korzyści, gdyż półtora tysiąca dobrze zagospodarowanych polskich rodzin stanowić będzie siłę nie tylko gospodarczą. Wprawdzie obywateli francuskich było na Madagaskarze około 20 tysięcy, ale znaczna część z nich to urzędnicy państwowi i kreole, nie mający zamiaru zostać w kolonii na stałe, więc proponowana liczba osiedlonych tam Polaków stanowiłaby mocną pozycję. Dzięki temu, że osadnicy nasi mieszkaliby w kolonii francuskiej, to Francja niezależnie od sytuacji w Europie będzie od nas bardziej zależna, co ułatwi Polsce obronę własnych interesów. Dalej Fiedler przedstawił możliwość osiągnięcia znacznych dochodów w dziedzinach zaniedbanych przez Francuzów, takich jak uprawa kawy, kukurydzy, goździków i wanilii oraz eksploatacja złóż miki i grafitu. Kolejnym ważnym czynnikiem przemawiającym za zainteresowaniem się Madagaskarem była obecność tam Polaków, którym nieźle się powodzi i mogliby oni stanowić nasze komórki infiltracyjne, poprzez które łatwo będzie sprowadzić następnych polskich kupców bez wzbudzania podejrzeń. Do podjęcia współpracy szczególnie nadają się czterej z nich: Kazimierz Drótkowski w Tananariwie – dyrektor firmy Samat Freres, Leon Bark
i Hieronim Obst – kupcy rafii oraz Marian Gierliński – kierownik filii firmy
Winistörfer. Wszyscy są dobrze zorientowani na swoim terenie i należałoby udzielić im stosownych
kredytów
na
rozbudowę
swych
placówek,
wymagając
jednocześnie
wprowadzenia na wyspę, bez zbędnego rozgłosu, następnych Polaków. Dalej Fiedler przestrzegał, że nasz konsul honorowy w Tananariwie Ducrocq nie wchodzi w grę, jeśli chodzi o budowanie właściwych stosunków polsko-madagaskarskich32. W podsumowaniu zaproponował rządowi przeprowadzenie akcji osadniczej według następującego planu: A)
Nasza akcja osadnicza 1
Stworzenie polskiego towarzystwa osadniczego z
kierownictwem, ale nie wzbudzającym żadnych podejrzeń natury politycznej, o wyraźnych celach wyłącznie gospodarczych
31 32
Fiedler A., Madagaskar jako teren naszej ekspansji, s. 9-10 (archiwum Arkadego Fiedlera). Ibidem, s. 10-15.
44 | S t r o n a
2
Celowa i przekonywująca propaganda wśród Francuzów o
zaletach naszego chłopa i jego lojalności wobec drugiej ojczyzny 3
Wypracowanie realnego planu kolonizacji Bealanany: rolnik
polski i najwyżej tysiąc pięćset rodzin. 4
Przedłożenie tego planu władzom francuskim we właściwym
momencie. Wydaje mi się, że nastąpi to niebawem i że stosunki między Francją a Polską znów się zacieśnią. 5
Z chwilą wszczęcia rokowań z władzami francuskimi i widoków
pomyślnego ich załatwienia, a więc jeszcze przed ich zakończeniem – należy kupić koncesje Hassanaly’ego w Bealananie (przeszło 40000 ha.) B) 1
Nasza ekspansja kupiecko-personalna Bez względu na powyższą akcję osadniczą Bealanany –
natychmiastowy, celowy, na zewnątrz niewidoczny plan obsadzenia placówek handlowych Polakami i zabezpieczenie trwałości tego planu na szereg lat 2
Wykorzystanie w pierwszym rzędzie istniejących już Polaków,
natychmiastowe posłanie Barkowi i Obstowi potrzebnych ludzi. 3
Wzmocnienie kredytem istniejących już placówek, a w pierwszym
rzędzie Barka. 4
Wykorzystanie Drótkowskiego i jego stosunków w Tananariwie do
szerszej akcji wymiany produktów polsko-madagaskarskich C) 1
Nasza ekspansja plantacyjna i górnicza Wejście w kontakt z Marianem Gierlińskim w sprawie plantacji wanilii
lub handlu nią z ewentualnością przysłania mu wspólników lub przynajmniej współpracowników. 2
Zbigniewowi Michałowskiemu, sekretarzowi naszego konsula hon. w
Tananariwie polecenie informowania o obiektach kupna plantacji i przedsiębiorstw. 3
Rozpatrzenie sprawy utworzenia spółki górniczej dla eksploatacji miki
ze współudziałem Cenfolent’a w Antsirabe. Bezpośrednie nabywanie koncesji górniczych jest uzależnione od specjalnego indywidualnego pozwolenia gubernatora
45 | S t r o n a
generalnego, ale wątpliwe dla cudzoziemca. Ewentualne połączenie tej sprawy z wyżej wymienioną placówką handlową dla miki. Handel miką jest wolny. D)
Handel polsko-madagaskarski
O stosunkach handlowych nie wypowiadam się szerzej, gdyż nawiązanie ich wymaga osobistej obecności na Madagaskarze…(…). Dotychczas jest to dziedzina prawie dziewicza i możliwości rozwoju bardzo realne i wielkie. Należałoby oprzeć się przede wszystkim na doświadczeniu K. Drótkowskiego w Tananariwie33. Oprócz sprawozdania Fiedler przekazał stronie rządowej inne dokumenty, o czym świadczy jego pismo z dnia 10 stycznia 1939 roku skierowane do Wydziału Polityki Zagranicznej MSZ: W załączeniu przesyłam moje materiały, dotyczące Madagaskaru, a mianowicie: 1)Mój referat podstawowy z dnia 1.I.1939 p.t.:” Madagaskar jako teren naszej ekspansji” oraz 2)Do tego następujące załączniki: a)
23 załączniki maszynopisowe (w tym w kopercie- załączniku nr. 23
dwadzieścia trzy mapy), b)
56 książek i broszur,
c)
Około 1050 pism periodycznych,
Dla celów dalszych studii pozwalam zatrzymać tymczasowo 15 książek i 41 pism periodycznych, zakreślonych ołówkiem na stronach 42 i 43 referatu z dn. 5.I.1939, i proszę uprzejmie o wyrażenie na to zgody. Rachunki za książki i pisma periodyczne przedstawię w następnych dniach z prośbą – jeżeli to będzie możliwe – o zwrot wyłożonych kosztów. W tej sprawie 15 lutego 1939 roku Naczelnik Wydziału Polityki Emigracyjnej Apoloniusz Zarychta skierował do Dyrektora Departamentu Konsularnego MSZ Wiktora Drymmera pismo o następującej treści: Pan Arkady Fiedler przywiózł z podróży na Madagaskar w porozumieniu z Wydziałem E I [Polityki Emigracyjnej] szereg książek, map i czasopism do użytku Ministerstwa. Koszt nabycia tych materiałów wyniósł 2934,25 fr. francuskich tj. 407,85 zł. 33
Ibidem, s. 20-21.
46 | S t r o n a
Wydział E I prosi o wyrażenie zgody na pokrycie tych kosztów z par. 15 części III Budżetu Ministerstwa. O pozytywnym załatwieniu sprawy informował dokument z 11 marca 1939 roku, w którym to ten sam wydział zwracał się do Międzynarodowego Towarzystwa Osadniczego: MSZ prosi o wypłacenie p. Arkady Fiedlerowi kwoty 407,85 zł z sum depozytowych Ministerstwa „Fundusz specjalny”. P. Arkady Fiedler zgłosi po odbiór powyższej kwoty w poniedziałek, tj. 13 marca34. W książce Dyskurs kolonialny w Drugiej Rzeczypospolitej Marek Arpad Kowalski, nie podając źródeł pisał, że Polskie Towarzystwo Wypraw Badawczych wspomagało wyprawę do Brazylii w 1938 roku zorganizowaną przez Muzeum Przyrodnicze w Poznaniu. Kierownikiem tejże ekspedycji miał być dr Antoni Wiśniewski, a towarzyszący mu Fiedler zbierał materiały do książki, którą zatytułował Rio de Oro35. Dalej sugerował, iż życzliwość z jaką Fiedler pisał o polskich emigrantach w Ameryce Południowej, entuzjazm dla polskiego osadnictwa na Madagaskarze oraz ułatwienia przy wyjazdach zdawały się świadczyć o współpracy z MSZ36. Otóż, jak pisałem wcześniej, wyprawa do Brazylii odbyła się w 1928 roku, zorganizowana i w pełni sfinansowana została przez Arkadego Fiedlera, a dwudziestotrzyletni wówczas Antoni Wiśniewski (absolwent Szkoły Handlowej w Poznaniu i Państwowej Szkoły dla Leśniczych w Margoninie – nie posiadł nigdy wyższego wykształcenia)
pojechał
tam
w
charakterze
preparatora.
Plonem
wyjazdu
było,
zgromadzonych i przywiezionych do Polski na koszt Fiedlera, a następnie przekazanych w darze, ponad 7000 sztuk spreparowanych ptaków, gadów, płazów i owadów dla Muzeum Przyrodniczego w Poznaniu, 30 żywych ptaków i ssaków dla Ogrodu Zoologicznego, a także 20 storczyków dla poznańskiej Palmiarni. Natomiast literackie pokłosie stanowiły, jak wspominałem wcześniej, dwie książki: Bichos, moi brazylijscy przyjaciele i Wśród Indian Koroadów, a Rio de Oro to późniejsza przeróbka tej drugiej pozycji. W związku z powyższym przekazałem Kowalskiemu moje ustalenia odnośnie brazylijskiej ekspedycji Fiedlera i poprosiłem o podanie źródeł, z jakich korzystał oraz informacje na temat dokumentów potwierdzających subsydiowanie przez MSZ lub organizacje pozarządowe jego wcześniejszych, niż madagaskarska, wypraw. W odpowiedzi M. A. Kowalski w ogóle nie ustosunkował się do moich uwag na temat eskapady brazylijskiej, ale przesłał trzy dokumenty
34
Kowalski A., Dyskurs kolonialny w Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa: Wydawnictwo „Dig” 2010, s. 81. Kowalski A., Dyskurs…, op. cit., s. 52. 36 Ibidem, s. 81. 35
47 | S t r o n a
pochodzące z Archiwum Akt Nowych. Dwa z nich, cytowane były przeze mnie wcześniej, dotyczące Madagaskaru, natomiast treść trzeciego, odnoszącego
się do
ostatniej
przedwojennej wyprawy Fiedlera – na Tahiti, brzmi: Naczelnik Wydziału E.I Apoloniusz Zarychta do Nacz. Wydziału P.VI w MSZ, luty 1939. Znany pisarz p. Arkady Fiedler udaje się w porozumieniu z Wydz. E. I, jako dziennikarz i korespondent „Gazety Polskiej” w podróż do posiadłości francuskich na Oceanie Spokojnym. W związku z powyższym Wydz. E.I prosi Pana Naczelnika o polecenie udzielenia p. A.F. stosownych zaświadczeń mogących mu ułatwić pracę dziennikarską na powyższych terenach. AAN MSZ 322/9743, s. 48 Wydział P.VI to Wydział Prasowy MSZ37. Zatem formułowanie tezy o subsydiowaniu czy wręcz sterowaniu przez MSZ działalności podróżniczej i pisarskiej Fiedlera przed wyprawą na Madagaskar, stanowi jaskrawy przykład pochopnego wyciągania wniosków na podstawie wątłych przesłanek. Analiza materiałów źródłowych pokazuje, iż do połowy lat trzydziestych pisarz nie zajmował stanowiska w sprawie polskiego osadnictwa, choć jednocześnie zauważał i podkreślał hart ducha naszych kolonistów, natomiast później, zbliżając się nieuchronnie w stronę architektów polityki kolonialnej II Rzeczypospolitej, zaczynał tę sprawę ujmować już nieco inaczej. Pisarz doskonale wyczuwał życzenia oraz intencje osób z kręgów decyzyjnych i niczym automatyczny obiektyw o zmiennej ogniskowej potrafił skoncentrować swe opowieści na tym, czego od niego oczekiwano. Podobnie po II wojnie światowej, gdy znalazł się w zupełnie nowej rzeczywistości, w ponurym świecie brutalnej komunistycznej dyktatury, wydawać by się mogło, w środowisku zabójczym dla protegowanego sanacyjnych elit potrafił,
dzięki
oportunistycznej
łatwości
przyjmowania
aktualnie
obowiązujących
standardów, wykuć sobie drogę na szczyty sławy, uznania i powodzenia, przeobrażając się w licencjonowanego podróżnika, specjalistę od egzotyki.
37
Cytat za Kowalski A., e-mail do autora.
48 | S t r o n a
Maciej Kledzik
Wbrew etyce dziennikarskiej. Przyczynek do wizerunku wybranych polskich dziennikarzy, twórców medialnych lat 80. i 90. XX wieku
Konferencja naukowa Historia a media, zorganizowana przez Wydział Historii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, jako bodaj pierwsza w ostatnim ćwierćwieczu porusza tak ważny temat. I to jest i czas i miejsce, gdzie trzeba zacząć od porównania pierwszych lat wolności słowa w II Rzeczpospolitej i III Rzeczpospolitej. W 1918, 1919 i 1920 roku nasi przodkowie walczyli o niepodległość drogami dyplomatycznymi, zbrojnie w powstaniach śląskich i wielkopolskim, na przedpolach Warszawy i w bitwie nad Niemnem, ostatecznie rozbijając bolszewickie wojska. Dziennikarze z trzech zaborów po uzyskaniu niepodległości zachłysnęli się wolnym słowem. Mogli pisać, co chcieli, oceny wystawiali im czytelnicy i oni decydowali, czy pismo zyska popularność, czy zniknie z rynku. Na jakość i popularność tytułów, oprócz tematów poruszanych na łamach ówczesnej prasy, duży wpływ miała etyka i moralność dziennikarzy. Czytelnicy cenili piękną polszczyznę, argumenty i język komentatorów, obiektywność publicystów, rzetelność w dochodzeniu do prawdy reporterów oraz kunszt i finezyjność operowania słowem przez felietonistów. Dziennikarze starali się spełniać oczekiwania czytelników. Przykładem Stefan Żeromski, uznany i ceniony pisarz, który w drugiej połowie lipca 1920 roku jako reporter dziennika „Rzeczpospolita” pojechał na Warmię i Mazury, skąd przesyłał do redakcji reportaże o odbywającym się tam plebiscycie, który miał zadecydować o powrocie tych ziem do Rzeczpospolitej. Pierwszy reportaż zatytułowany „Iława-KwidzyńMalborg” ukazał się 18 lipca, kolejne dzień po dniu - 19, 20, 21 i 22 lipca. „Biada nam po tysiąckroć – kończył Żeromski pisany z dużym zaangażowaniem emocjonalnym i patriotycznym ostatni odcinek reportażu – jeśli w tej straszliwej godzinie nie okażemy się narodem, świadomym swego celu i sensu swego życia, w tej godzinie, kiedy ma się zdecydować los pokoleń przyszłych! Biada nam po tysiąckroć, jeśli teraz opuścimy Mazurów i zaprzedamy w niemiecką niewolę braci spod Kwidzynia i Sztumu – jeśli teraz nie zdobędziemy Iławy, Kwidzynia, Malborga!”1. Żeromski liczył już wtedy ponad 50 lat.
1
M. Kledzik, „Rzecz i Rzeczpospolitej”, Warszawa 2006, s. 37.
49 | S t r o n a
Pierwszą cenzurą prasową w II RP była wprowadzona w lipcu 1920 roku cenzura wojskowa, by utrudnić pracę wywiadowi bolszewickiemu. Dopiero w kilka lat później zaczęła obowiązywać w prasie i radio cenzura wskazana przez rządzących. Zupełnie inaczej wyglądało dziennikarstwo w zniewolonej Polsce od lipca 1944 roku, od dekretu PKWN i pierwszego dziennika „Rzeczpospolita” wydawanego pod redakcją Jerzego Borejszy, wysłannika Stalina, z pełnomocnictwami pierwszego cenzora na polskich ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną i walczącą u jej boku I Armią Wojska Polskiego2. Prasa podziemnych organizacji niepodległościowych została zniszczona wraz z tymi, którzy ją redagowali i wydawali, nazwanymi w sześćdziesiąt lat później Żołnierzami Wyklętymi. Nadzieja na złagodzenie cenzury pojawiła się wraz z ruchem „Solidarność” w 1980 roku. Stan wojenny wprowadzony 13 grudnia 1981 roku przekreślił te nadzieje. Dokonał radykalnego
podziału
Stowarzyszenia
w
środowisku
Dziennikarzy Polskich
dziennikarskim. powstało
W
lojalne
miejsce
reżimowi
rozwiązanego Stowarzyszenie
Dziennikarzy PRL. Podział dokonał się we wszystkich specjalnościach dziennikarskich, od redaktorów
depeszowych,
poprzez
felietonistów,
publicystów,
komentatorów
po
reportażystów. W miejsce niezweryfikowanych dziennikarzy, którzy zostali wyrzuceni lub musieli odejść z mediów, przyszli lojalni wobec władzy i cenzury. Większość z nich zajmuje po 1989 roku przez ponad ćwierć wieku wysokie stanowiska w mediach publicznych i komercyjnych. Część z nich opisana została jako „resortowe dzieci”3. Podział środowiskowy 50- i 60-latków od stanu wojennego nadal się utrzymuje. Po 1989 roku pojawiły się nowe twarze, nowe pokolenie w zawodzie dziennikarskim. Jaki ma ono wpływ na zmianę wizerunku dziennikarza, który powinien być niezależny, obiektywny, wiarygodny, etyczny, wykształcony i kulturalny, a zgodny z obowiązującymi w Polsce i w krajach demokratycznych dziennikarskimi kodeksami etycznymi.
Kariery medialne byłych TW W 1989 roku o przyszłości wolnego słowa zadecydowały ustalenia „okrągłego stołu”. Zniknęła cenzura, ale nie przeprowadzono ani lustracji, ani dekomunizacji. 2 3
Tamże, s. 117 i dalsze. D. Kania, J. Targalski, M. Marosz, Resortowe dzieci. Media, wyd. Fronda, Warszawa 2013, stron 400.
50 | S t r o n a
Rozwiązując komunistyczny moloch medialny Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą „Książka-Prasa-Ruch” zachowano kierownicze zespoły redakcyjne (w PRL-u byli nimi zaufani, wypróbowani ideologicznie członkowie PZPR), proponując m.in. tworzenie spółdzielni redakcyjnych. Tak przetrwał tygodnik „Polityka”, który przez 25 lat rozrósł się w wydawnictwo prasowe z kilkoma tytułami i stacją radiową. Od lat kieruje nim Jerzy Baczyński, według akt IPN zarejestrowany przez Służbę Bezpieczeństwa PRL jako Tajny Współpracownik „Bogusław”. W Komitecie Radia i Telewizji zmieniono kierownictwo i odeszli dziennikarze znienawidzeni w stanie wojennym. Ale prezesem, o czym wiedziało wąskie grono osób, został
Tajny
Współpracownik
komunistycznych
służb,
pisarz
Andrzej
Drawicz,
zarejestrowany jako TW „Kowalski”, TW „Zbigniew”. To on decydował o obsadzeniu kluczowych stanowisk korespondentów w najważniejszych stolicach świata. W 1990 r. korespondentem TVP w Moskwie został Jerzy Redlich. Wraz z nim wyjechała żona, Krystyna Kurczab-Redlich. Według znajdujących się w IPN dokumentów została ona zarejestrowana jako tajny współpracownik – kontakt operacyjny „Violetta”. Do współpracy Służba Bezpieczeństwa pozyskała ją w roku 1978, a z wywiadem PRL rozpoczęła współpracę w grudniu 1982 r. W stanie wojennym Stefan Bratkowski, prezes rozwiązanego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, ukrywający się w mieszkaniu ówczesnej dziennikarki „Przekroju” Wilhelminy Skulskiej przy Wiejskiej, przekazywał Krystynie Kurczab nagrywane na taśmy magnetofonowe gazetki adresowane do podziemia solidarnościowego, a później oddał jej pod opiekę swoje archiwum. Z zachowanych raportów ppor. SB Sałacińskiego, oficera prowadzącego Krystynę Kurczab: „»Violetta« jest chętna do współpracy z naszą Służbą. W dn. 27 i 28 listopada br. »V« przekazała mi taśmy z nagranymi gazetkami St. Bratkowskiego, które kolportowane są w różnych częściach kraju. »V« posiada obecnie duże możliwości dotarcia do czołowych działaczy opozycji politycznej w kraju. Stwarza to szansę rozpoznania planów tych ugrupowań, szczególnie pod kątem organizowania nowych akcji wymierzonych w politykę kierownictwa partii i państwa”4.
4
Niezależna.pl Strefa Wolnego Słowa, 16.12.2103 Lustracja w SDP - Znana dziennikarka zarejestrowana przez SB jako KO „Violetta”, dostęp 25.06.2015
51 | S t r o n a
Kolejna rejestracja Kurczab przez wywiad komunistyczny nastąpiła 13 grudnia 1984 r.5 Od 1990 roku redaktor Kurczab-Redlich jest autorką książek o Rosji, Putinie, ekspertem i autorytetem w tej dziedzinie publikowanym i cytowanym przez media. Wieloletnia nieetatowa (1990–2004)
korespondentka
czołowych
polskich
dzienników
(„Gazeta
Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, „Życie Warszawy”, „Sztandar Młodych”, „Dziennik Polski”, wychodzący w USA „Nowy Dziennik”) i tygodników („Polityka”, „Przekrój”, „Wprost”, „Newsweek”) oraz TV POLSAT. Zrealizowane przez nią filmy dokumentalne z Czeczenii zyskiwały wysokie oceny za rzetelne i obiektywne przedstawianie wydarzeń (nazywana była „polską Politkowską”6). Jest autorką książek o Rosji: „Pandrioszka” i „Głową o mur Kremla”, za którą otrzymała nagrodę „Książka Jesieni 2007”. Laureatka nagród
im. Melchiora
Wańkowicza, Kazimierza Dziewanowskiego, Księdza prof. Józefa Tischnera. Autorytetem medialnym w sprawach Indii i Ameryki Południowej jest redaktor Krzysztof Mroziewicz. Jako początkujący dziennikarz pracował w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych w tygodniku studenckim „itd.”, gdzie pełnił funkcje m.in. zastępcy szefa działu kultury, szefa działu kultury oraz zastępcy redaktora naczelnego. W latach 1976–77 wyjechał do Panamy dzięki stypendium Związku Studentów Polskich. Pracując jako robotnik, zbierał materiały do doktoratu na temat Ernesta Che Guevary. W latach 1978–79 ukończył studia podyplomowe jako stypendysta Universidad Nacional de Panama, a w latach osiemdziesiątych był korespondentem PAP w Indiach. W Polskiej Agencji Prasowej do 1989 roku wszyscy dziennikarze-korespondenci zagraniczni byli współpracownikami tajnych służb (wielbiciele Ryszarda Kapuścińskiego nie mogą pogodzić się z faktem, że i on był nie tylko pracownikiem tajnych służb PRL, ale jego korespondencje-raporty z Ameryki Łacińskiej i Afryki analizowane były w Moskwie przez tajne służby sowieckie). Mroziewicz był korespondentem wojennym w Nikaragui, Afganistanie i Sri Lance, wiceprezesem Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej w Azji Południowej. Od 1990 roku etatowy dziennikarz tygodnika „Polityka”, komentator prasowy, telewizyjny i radiowy, współpracował z BBC. W latach 1996–2001 za czasów rządów SLD i prezydentury Aleksandra
Kwaśniewskiego
był ambasadorem Polski
w Indiach, Sri
Lance i Nepalu.
Wykładowca Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, 5
Tamże. Anna Politkowska z d. Mazepa, rosyjska, z amerykańskim obywatelstwem niezależna dziennikarka, zamordowana w Moskwie w 2006 roku. 6
52 | S t r o n a
na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Prowadził zajęcia akademickie dla studentów Stanford University i gościnnie w Banaras Hindu University. Otrzymał wiele nagród i odznaczeń, m.in. trzy Wiktory przyznawane przez TVP, Złoty Medal Uniwersytetu Wrocławskiego oraz medal z okazji 300-lecia tego uniwersytetu. Posiada honorową legitymację PAP nr 2 – pierwszą uhonorowany został Ryszard Kapuściński. Mroziewicz był agentem peerelowskiego wywiadu wojskowego o pseudonimie 7
„Sengi” . Podlegał Zarządowi II Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego, później Zarządowi II Inspektoratu Wojskowych Służb Informacyjnych. Raport końcowy z likwidacji WSI w części dotyczącej agentów i współpracowników wojskowego wywiadu precyzuje jednoznacznie: Mroziewicz od początku lat 80. do końca 1992 r. współpracował najpierw z wywiadem wojskowym PRL, a później z WSI8. W dniu 23 kwietnia 2015 r. rozpoczęła w Warszawie działalność Organizacja Byłych Oficerów Wywiadu (nonprofit). Stosunkami politycznymi w OBOW zajmuje się Krzysztof Mroziewicz.
Felietonista piszący donosy Daniel Passent został zarejestrowany jako TW „John”, „Daniel”, „Dan” w 1961 roku na zasadzie dobrowolności9. Początkowo był KP (kontaktem poufnym), od 1964 roku TW (tajnym współpracownikiem). Zmiana nastąpiła po uznaniu przez kierownictwo Służby Bezpieczeństwa, że dostarcza cenne informacje ze spotkań z pracownikami ambasady USA w Warszawie. Zachowany dokument z teczki przechowywanej w IPN kończył się dwoma zdaniami: „Ze spotkań z nimi »John« dostarcza informacje przede wszystkim z dziedziny politycznych zainteresowań poszczególnych figurantów. Biorąc pod uwagę powyższe, wnoszę o przekwalifikowanie kp. ps. „John” na tajnego współpracownika. St. Oficer Operacyjny Wydz. VIII Dep. II. Z Kokosza – mjr”
7
http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/mroziewicz-to-agent-sengi/, autor Wojciech Wybranowski, dostęp 20.04.2015 r. 8 Akta Krzysztofa Mroziewicza w IPN, sygn.. BU 00464/126/66. 9 Archiwum IPN teczka BU 002082/151. Zaczyna się od „Ankiety personalnej tajnego współpracownika pozyskanego dnia 4.I.61 r. przez Adacha Przemysława st. ofic. oper. na podstawie dobrowolności”.
53 | S t r o n a
Pod pieczątką - Zatwierdzam - 12.08.64 - podpis nieczytelny10. Z dokumentów IPN wynika, że dostarczał służbom specjalnym PRL informacje o cudzoziemcach i przyjął pieniądze. W 1976 r. kontakty operacyjne Departamentu III MSW zostały z nim zawieszone. Po ogłoszeniu stanu wojennego kilkunastu pracowników redakcji tygodnika „Polityka” odeszło (w „Polityce” nie została przeprowadzona komisyjna weryfikacja dziennikarzy).
Passent
pozostał,
pisząc
felietony.
W
latach
sześćdziesiątych
i
siedemdziesiątych zaliczany był do czołówki polskich felietonistów bez względu na poglądy, jakie reprezentował. W stanie wojennym utracił samokontrolę nad felietonem jako gatunkiem dziennikarskim spełniającym określone warunki, normy etyczne i moralne. W listopadzie 1982 roku opublikował w „Polityce” w miejscu przeznaczonym na felietony tekst o charakterze donosu zatytułowany Wkrótce w „Polityce”11, za zgodą Wydziału Prasy KC PZPR, redaktora naczelnego, cenzury. Przytaczam obszerne fragmenty dla oceny merytorycznej i etycznej przez czytelnika. „Uprzejmie proszę jak najbardziej usilnie szanownego pana prezesa Moczara12, niech mu praca lekką będzie, oraz pana prokuratora Ruska13 i pana oficera dochodzeniowego oraz pana sędziego śledczego, żeby zajrzeli do swojej dużej szafy i żeby jak najszybciej jak najbardziej wyszło na jaw, że Gustaw Holoubek14, kiedy był jeszcze prominentem, przyjął talon na samochód dostawczy marki Żuk, którego w ogóle nie użytkował, tylko wręcz odwrotnie czyli a rebours sprzedał ogrodnikowi spod Wyszkowa, od którego do dziś otrzymuje bezkartkowe podgardle15, a że sprzedał za dolary, to chyba jest jasne, gdyż również w dolarach zapłacił rodzicom Magdy Zawadzkiej za ich córkę, a swoją wybrankę, dokładając do tego szafę gdańską dwudrzwiową po renowacji, dalej wychodził u Józefa Kępy16 mieszkanie: … Józiu, mówił, czy to jest do pomyślenia, żebym ja, Ryszard III od 19 do 21.30,
10
Tamże, s. 198. D. Passent, Wkrótce w „Polityce”, „Polityka”, nr 41 (1334) z 27 listopada 1982 r., s. 16. 12 Mieczysław Moczar - w stanie wojennym występował w podwójnej roli prezesa. W latach 1980–1983 prezes Rady Naczelnej Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, od 1971 do 23 marca 1983 prezes NIK, w latach 1981–1983 wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu. 13 Franciszek Rusek (ur. w 1924 r.) – sędzia, doktor nauk prawnych, prokurator generalny od 1 grudnia 1981 do 31 maja 1984. 14 Gustaw Holoubek, aktor i reżyser, prezes Związku Artystów Scen Polskich rozwiązanego w stanie wojennym. W 1982 roku zrzekł się mandatu posła w Sejmie PRL, w styczniu 1983 roku odwołany z funkcji dyrektora Teatru Dramatycznego w Warszawie. Został aktorem Teatru Polskiego w Warszawie do 1989 roku. 15 W stanie wojennym wszystkie gatunki mięsa i wędlin objęte były systemem kartkowym w sprzedaży. 16 Józef Kępa - w latach 1976-1979 wicepremier, w latach 1979-1981 minister administracji w rządzie E. Babiucha i W. Jaruzelskiego. 11
54 | S t r o n a
nie mógł nawet wnieść swojego tronu do mieszkania, bo mam takie wąskie drzwi na Grochowie, zresztą wiesz, jaka ta Grochowska jest, zbudowaliście tam przemysł i zaplecze usługowe, sam otwierałeś pawilon z napisem „Kaszanka dla ludności”. Ale kiedy do mnie przyjeżdża Laurence Olivier, to sam przyznasz, że to jednak, co innego Obrazcow17 i jego kukiełki, one rozumieją, że my jesteśmy na dorobku”, i wtedy podobno, no, ale panie prezesie, prokuratorze, oficerze, nie chcę już tego wątku ciągnąć, mam nadzieję, że panowie na zasadzie wyłączności dla naszego pisma ujawniają jakieś pikantne szczegóły, gdyż jest to naprawdę oburzające, żeby wybitny pożal się Boże aktor, jednostka bądź co bądź psychologicznie wiodąca w społeczeństwie, od którego mogłaby się wiele nauczyć, gdyż nasze społeczeństwo jest moralnie zdrowe, o czym świadczy ponad wszystko fakt, że kupowało naszą gazetę, kiedy opisywaliśmy proces Glazura o klepkę, Gierka o docenta, a wszystko to jedynie z pobudek altruistycznych, żeby do końca wyczyścić nasze życie społeczne, więc ponadto proszę, żeby koniecznie wyszło na jaw z tymi talonami: rozmawiałem tylko na wyłączność naszego tygodnika z portierem Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina, tym w liberii, o którym zresztą mówią, że cieszy się Waszym zaufaniem i on jest gotów powiedzieć to do gazety, że Holoubek codziennie przyjeżdżał do teatru innym samochodem, przerobi mu się tylko „codziennie” na „co wieczór”, bo to bądź co bądź aktor, gdyż moja redakcja jest zainteresowana, z paragrafu rozliczeń, rzecz jasna, żeby do końca, konsekwentnie wyciąć ten wrzód, ale przyzna pan, że oni żyli jak elita na wyspie Bali, Haiti na Placu Defilad, to brzmi nieźle, prawda?, to damy w następnym numerze, albo lepiej, jeszcze do tego się wrzuci, że w następnym się da, więc z tym samochodami to również kierowca służbowej Wołgi Teatru Dramatycznego, u którego byłem już z fotoreporterem, zdjęcie mamy już zabezpieczone, powiedział, że Holoubek wszystko zmienia i eksploatuje w sposób rabunkowy, a najbardziej to dziewczyny i samochody, więc zdjęcie naczelnemu się podobało, on mówi „notka plus fotka”, to jest takie jego powiedzenie, ale w tym jest głęboki sens, gdyż lud nie tylko chce czytać o nadużyciach i nieprawościach, ale chce te nadużycia oglądać, a jak taka nieprawość ma połysk Mirafiori, przedtem miała Renault, a ostatnio Łada, to przyzna pan, że to jest Teatr Narodów i taki podpis dany pod zdjęciami tej stajni samochodowej dyrektora, to się ułoży w taki tryptyk – Piccolo di Milano czyli Mirafiori, Komedia Francuska czytaj Renault, wreszcie Bolszoj czyli Łada, kto jemu dawał te talony, społeczeństwo się interesuje, społeczeństwo chce wiedzieć, społeczeństwo ma prawo, ono za to płaci, przyzna pan prokurator, więc naczelny żąda od nas fotografii talonu z podpisem i
17
Siergiej Władymirowicz Obrazcow, założyciel i dyrektor moskiewskiego Centralnego Teatru Lalek.
55 | S t r o n a
najlepiej, żeby to był podpis krótki, powiedzmy Pyka, czy tego by się nie dało gdzieś odnaleźć, bo naszej redakcji bardzo zależy, żeby pisać prawdę (w tej sprawie), nie chodzi tu o żadną rządzę sensacji, broń Boże, przepraszam wymsknęło mi się, chodzi o to, że dość już życia za parawanem, dość już tej bezkarnej elity władzy, niech te wszystkie brudy wypłyną, a co się tyczy sensacji to my wcale, ale to wcale za nią nie gonimy, wręcz odwrotnie czyli, jak wspomniałem, a rebours, sensacje tylko sensacje gonią dziennikarzy i wyłącznie w trosce o wysoki poziom moralny naszego społeczeństwa warto wyjaśnić, ile jest prawdy w tym, że jednak dyrektor Holoubek miał ręce nie tylko lepkie, ale i długie, dopóki mu ich klasa robotnicza, ba, całe społeczeństwo, bo i to chłopstwo przywożone do teatru również nie utarło, a konkretnie chodzi mi o tę sprawę z bileterką, otóż redakcja nasza ma już do świątecznego numeru obszerny wywiad (mimo zapowiedzi nie ukazał się – przyp. M.K), mam na myśli wywiad dziennikarski, choć jeśli mają panowie coś z wywiadu w ogóle, to nasze łamy stoją otworem, bo chodzi o jawność, na Zachodzie nie ma tabu, więc mamy wywiad, co ja mówię, wywiady z kasjerką, bufetową i szatniarką z pierwszej zmiany, gdyż to było przed południem, do dyrektora Holoubka przyszła bileterka Mazurkiewicz, jak na bileterkę może trochę zbyt ofeliowata, mało przytomna, ale przyszła po chorobie, zamknęli się w gabinecie, bo to tak trzeba nazwać i po dziewięciu miesiącach były już z tego małe bileciki, to jest proszę panów „Trąd w pałacu sprawiedliwości”?, ja się pytam, czy to jest chamstwo w Pałacu Kultury i to trzeba obnażyć, żeby człowieka pracy, bo bądź co bądź bileterka to jest człowiek pracy, a nie mięso seksualne dla dyrekcji, więc to by trzeba puścić w odcinkach, co tydzień fragment tej sprawy, to jest o wiele ciekawsze niż „Diabeł i Pan Bóg” Sartre’a, tamto było dobre dla Holoubka gdy udawał intelektualistę, ale tak de facto to zwierzę, wstyd i hańba, trzeba tę niepopularną prawdę wyłożyć naszym czytelnikom „Prosto z mostu”, chociaż naród nie lubi, kiedy walą się symbole, ale coś jednak kusi, żeby podejrzeć, to jest tak, przepraszam panią bardzo (piszę Panią, gdyż list mój adresuję również do pani prokurator Bardonowej18 z dzielnicy Śródmieście, serdecznie pozdrawiam, zresztą to, co piszę, będzie zapewne cenzurowane na poczcie) /…/”19. Czy za taki tekst-donos do przedstawicieli władzy i organów ścigania w czasie stanu wojennego wystarczyło później, po 1989 roku, jedno słowo - przepraszam? Ofiara tego tekstu nie mogła w żaden sposób bronić się, prostować, wyjaśniać, skarżyć. W stanie wojennym
18
Wiesława Bardonowa, prokurator oskarżająca w procesach politycznych od lat sześćdziesiątych XX wieku. W latach osiemdziesiątych naczelnik Wydziału Śledczego prokuratury wojewódzkiej w Warszawie. Nie poddana weryfikacji, nie osądzona po 1989 roku. 19 D. Passent, dz. cyt.
56 | S t r o n a
Passent nie współpracował z SB, ale podobne teksty-donosy znajdują się w teczkach innych TW. Jan Ordyński pyta go w Passie, czy nie żałuje niczego, co napisał w stanie wojennym. Passent odpowiada: „Oczywiście, że żałuję, i to bardzo. Ale nie wszystkiego i nie do tego stopnia, żebym popełnił harakiri. To był mój największy błąd, ale był mój, w tym sensie, że tak czułem, tak myślałem /…/20. Przyznaje, że osobiście przeprosił Seweryna Blumsztajna, o Holoubku nie wspomniał. Po ujawnieniu w grudniu 2006 roku w programie „Misja specjalna” w TVP1 dokumentów z IPN i dat jego rejestracji oraz nazwisk oficerów prowadzących, Passent wystąpił o autolustrację. Dwukrotnie zgłosił autolustrację w sądzie, ale Sąd Lustracyjny odrzucił pozwy, gdyż nie pełnił w tym czasie funkcji publicznych określonych w ustawie. „Wobec tego – mówi Passent Ordyńskiemu w Passie - pozostał mi albo proces cywilny przeciwko telewizji publicznej, Anicie Gargas, Dorocie Kani (współautorkom programu „Misja Specjalna” – przyp. M.K.), albo pozostawienie sprawy, jak jest, i chodzenie do końca życia z tym garbem. Wybrałem to drugie, bo gdybym wytoczył sprawę przeciwko Anicie Gargas i Dorocie Kani, to byłbym w tym towarzystwie cały czas. Sprawa trwałaby latami i latami musiałbym udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Ponadto brałem też pod uwagę swój wiek. Nie chciałbym do końca życia spotykać się z Anitą Gargas i Dorotą Kanią. Pozostaje mi nadzieja, że kiedyś zawartość teczek zostanie ujawniona i albo jakiś rzetelny autor zajmie się moją lustracją i zostanę oczyszczony”21. Zawartość teczek TW „Daniela”, „Johna”, „Dana” została ujawniona i jest dostępna. Omówieniem i przeanalizowaniem wielu sprawozdań i kontaktów Daniela Passenta ze Służbą Bezpieczeństwa PRL zajął się Bohdan Urbankowski22 i zapewne temat ten będzie podejmowany jeszcze przez historyków. Redaktor Passent pozostał z garbem nadal publikując felietony w „Polityce”.
20
D. Passent, dz. cyt., s. 200. Tamże, s. 189 22 B. Urbankowski, Półdziewic Passent, Salon 24.pl, 18.03.2013, dostęp 4.05.2015. 21
57 | S t r o n a
Sumienie dziennikarza TW W 2011 roku nakładem Instytutu Pamięci Narodowej ukazała się książka Sebastiana Ligarskiego i Grzegorza Majchrzaka Polskie radio i telewizja w stanie wojennym.23 Autorzy, pracownicy naukowi IPN, zebrali dokumentację z okresu stanu wojennego zawierającą 122 plany, programy, zarządzenia, uchwały, notatki z narad i spotkań aktywu partyjnego, wojskowego i Radiokomitetu, sprawozdania i meldunki komisarzy wojskowych, stenogramy, protokoły i inne dokumenty sygnowane jako tajne lub tajne specjalnego znaczenia. Autorzy zestawili je w formie białej księgi bez komentarzy. Wiosną 2012 roku zorganizowali spotkanie z dziennikarzami radiowymi i telewizyjnymi, niezweryfikowanymi w stanie wojennym i wyrzuconymi z Radiokomitetu. Bohaterami ich książki. Otrzymałem zaproszenie i uczestniczyłem w tym spotkaniu jako historyk mediów. Przez ponad dwie godziny dziennikarze represjonowani w stanie wojennym zapoznawali się z opublikowanymi dokumentami, porównywali, analizowali decyzje dotyczące zwolnień i represji stosowanych przez ówczesne władze i służbę bezpieczeństwa. Opowiadali o sobie i losach nieobecnych koleżanek i kolegów dziennikarzy. Z konfrontacji z dokumentami wyłonił się w miarę pełny obraz stosowanych represji i ludzkich tragedii. Dużo pełniejszy od tego, który pozostał w ich pamięci. Nie wszystko jeszcze zostało wyjaśnione. Najwięcej emocji wśród obecnych wzbudziła historia dziennikarza radiowego i telewizyjnego Marka Chlebowicza, założyciela podziemnego, konspiracyjnego Radia „Solidarność” Regionu Mazowsze
i szefa Redakcji Programów dla Radiowęzłów
Zakładowych. Gdyby nie materiały ujawnione w IPN Chlebowicz pozostałby w historii stanu wojennego jako jeden z najlepszych konspiratorów opozycjonistów. Najbliższą jego współpracowniczką w Radiu „Solidarność” była redaktor Janina Jankowska, najlepsza reporterka w historii Polskiego Radia, uhonorowana najwyżej nagrodami dziennikarskimi za reportaże radiowe.
cenionymi na świecie
Ne mogła uwierzyć, że był tajnym
współpracownikiem SB o pseudonimie „Mikołaj”. Przez cały okres wspólnej pracy nigdy nie zauważyła, by cokolwiek utrudniał, zmieniał lub naruszał zasady konspiracji. Z materiałów IPN wynika, że TW „Mikołaj” Chlebowicz zarejestrowany został w Departamencie II Ministerstwa Spraw Wewnętrznych już w 1976 roku. Przed ogłoszeniem
23
Polskie radio i telewizja w stanie wojennym, wstęp i opracowanie Sebastian Ligarski i Grzegorz Majchrzak, Instytut Pamięci Narodowej, Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, seria Dziennikarze – Twórcy –Naukowcy, Warszawa 2011.
58 | S t r o n a
stanu wojennego został poinformowany przez swoich mocodawców, że zostanie internowany 13 grudnia. Przesiedział rok w obozie dla internowanych. Po zwolnieniu założył z innymi konspiratorami Radio „Solidarność”, będąc poza wszelkimi podejrzeniami współpracy z reżimem komunistycznym. Miał inne zadania. Rozpracowywał struktury władz związkowych „Solidarności” będąc aktywnym działaczem Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”24, utrzymywał stałe kontakty z działaczami związkowymi w Niemczech (znał język niemiecki). Świetnie się wywiązywał z tych poleceń przekazywanych mu przez mocodawców z MSW. Nie udało mu się tylko namierzyć i wskazać miejsca ukrywania się Zbigniewa Bujaka, jednego z przywódców „Solidarności” bezskutecznie poszukiwanego przez tajne służby i milicję. Do końca istnienia PRL Chlebowicz nie został zdekonspirowany jako TW. Wyjechał do Niemiec, zmienił nazwisko i prawdopodobnie po kilku latach popełnił samobójstwo. Redaktor Jankowska, która go poszukiwała, nie zdążyła się z nim spotkać. Nie dowiedziała się, co było przyczyną samobójstwa. Podobną działalność w służbie SB prowadził redaktor Aleksander J. Wieczorkowski, długoletni pracownik Polskiego Radia, publicysta, felietonista i eseista. Do stanu wojennego zarejestrowany jako TW „Dingo”, potem „Michał Zawada”25. Aktywnie w latach 1980-1981 działał w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. W godzinach stanu wojennego otrzymał zadanie ustalenia miejsca ukrywania się Stefana Bratkowskiego, prezesa SDP i Jacka Kalabińskiego, prezesa Oddziału Warszawskiego SDP, których nie udało się 13 grudnia zatrzymać i internować. Bratkowski ukrywał się w mieszkaniu ówczesnej dziennikarki tygodnika „Przekrój” Wilhelminy Skulskiej przy ul. Wiejskiej. Jego żona nagabywana przez Wieczorkowskiego nie podała mu miejsca przebywania. Służbom
bardzo
zależało
na
schwytaniu
dziennikarza
radiowego
Jacka
Kalabińskiego. Wieczorkowski i z tego zadania nie wywiązał się, gdyż Kalabiński znalazł schronienie w ambasadzie USA. Dla uwiarygodnienia Wieczorkowskiego w roli opozycjonisty, odwołano go i zwolniono ze stanowiska kierownika Redakcji Programów Kulturalnych i Publicystyki Kulturalnej w Polskim Radio 26 i, co jeszcze mocniej przeżył, wyrzucono z PZPR. Potrafił doskonale wcielić się w dwie role. Na Starym Mieście, gdzie mieszkał, uchodził za „redaktora z podziemia”. Pisał: „Dawało to wymierne korzyści: 24
Tamże, s. 195. Zarejestrowany w grudniu 1981 roku przez Wydział XIV Departamentu II MSW. Teczka pracy TW „Dingo”, „Michał Zawada”, Archiwum IPN, 00191/534; w: Polskie Radio i Telewizja…, dz. cyt., s. 42. Także teczka personalna i pracy TW „Dingo” AIPN 01208/2087 oraz teczka personalna TW „Dingo” AIPN 001043/3674; tamże, przypis na s. 151. 26 Polskie Radio i Telewizja…, dz. cyt., s. 229. 25
59 | S t r o n a
ekspedientki w sklepie mięsnym wręczały mi spod lady piękną wołowinę na kartki, w wkrótce pojawiła się „baba z cielęciną”, która dla redaktora z podziemia” miała specjalne dostawy…. Taka to była konspira w moim wypadku”27. Znalazł zatrudnienie w Radiu Wolna Europa i pisał raporty dla SB jako TW. Długo uchodził za przykładnego opozycjonistę. W 2007 roku wydał książkę biograficzną Mój PRL, bez żadnej wzmianki o długoletniej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa28. Wnikliwego czytelnika, nie znającego szczegółów współpracy autora z SB, zastanowić mogą w niej trzy zdania: „Niczego partii nie zawdzięczam, prócz samowiedzy, że popełniłem błąd życia. Takich jak ja Stalin nazywał pożytecznymi idiotami. Niczego też nie zawdzięczam opozycji, prócz świadomości, że w godzinie prawdy stanąłem po właściwej stronie”29.
Gdyby nie zachowana jego teczka TW „Dingo” w IPN, do której
jako pierwsza dotarła pisarka Joanna Siedlecka, Aleksander J. Wieczorkowski cytowany byłby jako autorytet dziennikarstwa polskiego. Jeszcze w 2010 roku
w dzienniku
„Rzeczpospolita” wzmiankowano o nim jako „byłym dziennikarzu m.in. Radia Wolna Europa”30. A. J. Wieczorkowski do ukazania się książki S. Ligarskiego i G. Majchrzaka był czołowym komentatorem i felietonistą
internetowego Studia Opinii założonego i
prowadzonego przez Stefana Bratkowskiego przy końcu drugiej dekady XXI wieku.
Kryteria ocen Wobec nieprzeprowadzonej po 1989 roku dekomunizacji i lustracji oceny byłych współpracowników tajnych służb PRL prawną ocenę podjął Trybunał Konstytucyjny. W wykładni z 1998 roku określił, że kontakty z tajnymi służbami PRL mogą zostać uznane za współpracę, gdy współpracownik był świadomy, komu donosi, współpraca była tajna, a przekazywane informacje wiarygodne dla służb. Sąd Najwyższy w roku 2000 doprecyzował ten ostatni wymóg, określając dostarczane informacje jako pomocne i przydatne służbom specjalnym PRL. Osobnym zagadnieniem pozostaje ocena i analiza działalności właścicieli nowych mediów powstałych po 1989 roku. Tworzyli je m.in. Zygmunt Solorz, szef telewizji Polsat -
27
A. J .Wieczorkowski, Mój PRL, Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita S.A., Warszawa 2007. Tamże, s. 221. 29 Tamże, s. 237. 30 M. Magierowski, Małe studium kłamstwa wawelskiego, „Rzeczpospolita” z 21 kwietnia 2010 roku. 28
60 | S t r o n a
TW „Zegarek”; Mariusz Walter, szef TVN - TW „Mewa” oraz jego wspólnik, nieżyjący już Jan Wejchert - TW „Konarski”. W prywatnych mediach zatrudniono także byłych TW. Jest to temat oczekujący na opracowanie historyków. Nieliczni tylko dziennikarze, będący tajnymi współpracownikami przyznali się publicznie po 1989 roku do misji , jaką wykonywali dla służb MSW w czasach PRL-u. Należał do nich Wojciech Giełżyński, dziennikarz ilustrowanego tygodnika „Dookoła Świata” i kilku innych poczytnych wówczas gazet. Według autorów wspomnianego już telewizyjnego programu „Misja Specjalna” został zarejestrowany jako TW „Jerzy Stefański”. Giełżyński składał raporty ze swoich wyjazdów zagranicznych od 1957 roku. Po Sierpniu 1980 roku wszedł w skład redakcji tygodnika “Solidarność”. W stanie wojennym pisał do prasy drugiego obiegu, redagował miesięcznik „Vacat”, współredagował „Przegląd Wiadomości Agencyjnych”. Ostatnim jego etatowym miejscem pracy w dziennikarstwie był „Tygodnik Solidarność” w latach 1989–1992. Od roku 1995 do 2006 był rektorem Wyższej Szkoły Komunikowania i Mediów Społecznych im. Jerzego Giedroycia w Warszawie, autorytetem dziennikarskim w szkolnictwie wyższym. Oceny tajnych współpracowników służb PRL były odbierane po 1989 roku w społeczeństwie dwojako, jako „rozgrzeszające” ich (pomniejszające rolę, dowodzące, że nikomu nie szkodzili itd.) i naganne. Niewątpliwie do każdego z TW należy stosować inne kryteria oceny. Jacek Żakowski, redakcyjny kolega Daniela Passenta, Krzysztofa Mroziewicza, Jerzego Baczyńskiego i kilku innych byłych współpracowników tajnych służb peerelowskich z tygodnika „Polityka” wystąpił w roli ich obrońcy. „Jestem zwolennikiem ujawniania agentów przez pokrzywdzonych. To byłoby uczciwe i uzasadnione moralnie. Natomiast robienie sensacji z ujawniania osób, które podpisały zobowiązanie do współpracy, uważam za barbarzyństwo. Dramat Polaków złamanych przez totalitarny system nie może być medialnym show. Błędem jest piętnowanie ludzi według kryteriów formalnych, a nie merytorycznych. Przecież można było podpisać taki papier i nie zrobić żadnego świństwa./…/”31.
31
Internetowy Obserwator Mediów, http://bogdan.wordpress.com/2006/12/02/lustracja-obrzucanie-gnojem-czywykonczanie-mistrzow/, z Jackiem Żakowskim rozmawiał Jarosław Olechowski, dostęp 20.06.2015
61 | S t r o n a
Inaczej komentuje postawy byłych TW publicysta prasowy i telewizyjny Andrzej Bober: „Dla mnie dziennikarz, który podpisał zobowiązanie do współpracy albo kwit, że pobierał pieniądze za donosy, jest skreślony – jako dziennikarz i jako człowiek. Kiedy słyszę wypowiedź Wojciecha Giełżyńskiego, że gdyby nie podpisał zobowiązania do współpracy, to nie napisałby 65 książek, odpowiadam – ja dziękuję za te 65 książek. /…/ Chciałbym, by lustrację przeprowadzili fachowcy, choćby ludzie z IPN. Wydaje mi się – ale może nie mam racji – że za niektórymi takimi publikacjami nie stoi troska o uczciwość zawodu, ale raczej prywatne urazy albo ideologiczne fobie”32. Z perspektywy czasu analizowanie postaw i działalności tajnych współpracowników i kontaktów operacyjnych tajnych służb PRL w środowisku dziennikarskim rozpatrywać należy nie tylko w wymiarze odpowiedzialności prawnej, ale również etycznej i moralnej. Wielu z nich uważa się, lub chciałoby występować jako autorytety w świecie dziennikarskim. To nie jest tylko fragment historii mediów ostatnich 40-50 lat, ale także wymagający analiz obraz środowiska z punktu widzenia socjologicznego, psychologicznego
i
politycznego. Temat dla młodych naukowców, którzy rezultaty i wyniki badań mogą skonfrontować jeszcze z żyjącymi uczestnikami zmian w środowisku dziennikarskim lat 80. i 90.
32
Internetowy Obserwator Mediów, http://bogdan.wordpress.com/2006/12/02/lustracja-obrzucanie-gnojem-czywykonczanie-mistrzow/, z Andrzejem Boberem rozmawiała Magdalena Kula, dostęp 20.06.2015
62 | S t r o n a
Anna Krygier Czasopisma
popularnonaukowe
o
tematyce
historycznej
-
krótka
charakterystyka
Od lat naukowcy zajmują się nie tylko prowadzeniem nowych badań, lecz ich upowszechnianiem dla szerszego grona. Popularyzacja nauki, w tym też historii, staje się zagadnieniem ważnym z racji tego, iż jest stale obecna m.in. w muzeach, bibliotekach czy uniwersytetach. Przybiera różną
formę -
organizowanie placówek o
charakterze
popularnonaukowym, warsztatów, gier miejskich i konkursów, wydawanie książek, czasopism popularnonaukowych, gier planszowych oraz zakładanie stron internetowych. Celem popularyzacji historii jest dotarcie do szerokiego grona odbiorców - zarówno pod względem wiekowym, jak i wykształcenia lub zainteresowań. Także wszelkie podejmowane działania powinny być stosowne dla odpowiedniej grupy. Niniejszy artykuł obejmuje jedynie jedną z form popularyzacji historii, a mianowicie czasopisma popularnonaukowe. Podanie definicji tego rodzaju wydawnictwa nie należy do najłatwiejszych. Jedna z nich wskazuje, że czasopisma te to „ogół czasopism treści specjalnej i
czasopism
treści
ogólnej
służących
uprzystępnianiu
wiedzy
szerokim
kręgom
publiczności”1. Definicja ta jest zbyt ogólna, co dostrzegł Władysław Kolasa, formułując bardziej szczegółowe wyjaśnienie: „Czasopismo popularnonaukowe to wydawnictwo periodyczne zawierające teksty o tematyce naukowej, posługujące się specyficznymi formami ich prezentacji, przeznaczone dla niespecjalistów. Czasopismo to realizuje (potencjalnie) następujące typy działalności: udostępnianie wiedzy (i nauki), animację, popularyzację nauki, nauczanie ogólne i dokształcanie, nadto poradnictwo praktyczne i publicystykę naukową. Czasopismo popularnonaukowe różni się od czasopism naukowych i fachowych specyficzną funkcją, skoncentrowaną na zaspokajaniu naukowych potrzeb pozazawodowych odbiorców. Ma również własną wieloaspektową problematykę (np. socjologiczną, językoznawczą czy pedagogiczną)”2. Elementami wyróżniającymi czasopismo popularnonaukowe od innych wydawnictw to przede wszystkim odbiorcy nie będący specjalistami, typ działalności (udostępnianie, popularyzacja nauki i sprawianie, by czytelnicy zainteresowali się daną
1
Encyklopedia wiedzy o prasie, pod red. J. Maślanki, Wrocław 1976, s. 50-51. W. Kolasa, Współczesne czasopismo popularnonaukowe. Studium analityczne na przykładzie „Wiedzy i Życia” oraz „Świata Nauki”, „Rocznik Historii Prasy Polskiej” t. 1: 1998, z. 12, s. 151. 2
63 | S t r o n a
dziedziną wiedzy) i formy wypowiedzi (naukowe treści przekazywane są przystępnym językiem)3. Jeszcze 15 lat temu na polskim rynku wydawano jedynie jedno czasopismo popularnonaukowe o tematyce historycznej, a mianowicie „Mówią Wieki”. Od 2006 r. zaczęło pojawiać się ich coraz więcej („Polityka. Pomocnik Historyczny” i „Focus Historia”), a ich liczba szczególnie wzrosła w latach 2012-2014: „wSieci Historii”, „Uważam Rze Historia”, „Historia Do Rzeczy”, „Newsweek Polska Historia” i „Nasza Historia”4. Celem rozważań
będzie
przedstawienie
zarysu
wyżej wspomnianych
tytułów
czasopism
popularnonaukowych o tematyce historycznej, w głównej mierze poruszanej tematyki i danych sprzedażowych. Warto zaznaczyć, iż artykuł ten stanowi przyczynek do dalszych badań.
Dane sprzedażowe za lata 2013-2015 Możemy przeanalizować dane dotyczące sprzedaży i nakładu oraz informacje o popularności e-wydań tylko w kontekście trzech czasopism historycznych: „Focus Historia”, „Newsweek Polska Historia” i „wSieci Historii”. Wiąże się to z tym, iż wydawcy dopisali te tytuły do Związku Kontroli i Dystrybucji Prasy, stąd też na stronie www.teleskop.org.pl wskazane są dane na temat sprzedaży i nakładu.
3
Zob. S. Dziki, Polskie czasopiśmiennictwo naukowe, popularnonaukowe i fachowe w 1993 roku, „Zeszyty Prasoznawcze” t. 36: 1994, z. 3-4, s. 38-41. 4 W artykule wykorzystano wydanie „Naszej Historii” publikowane w Warszawie przez „Polska The Times”.
64 | S t r o n a
100 000 90 000 80 000 70 000 60 000 50 000 Focus Historia
40 000
wSieci Historii
30 000
Newsweek Historia
20 000 10 000 Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż Nakład Sprzedaż
0
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
Wykres nr 1: Dane dotyczące nakładu i sprzedaży „Focus Historia”, „wSieci Historii” i „Newsweek Polska Historia” za rok 2014 (opracowanie własne na podstawie danych ze strony internetowej www.teleskop.org.pl) 70000 60000 50000 40000
Focus Historia
30000
wSieci Historii
20000
Newsweek Historia
10000 0 Sprzedaż
Nakład I
Sprzedaż
Nakład II
Wykres nr 2: Dane dotyczące nakładu i sprzedaży „Focus Historia”, „wSieci Historii” i „Newsweek Polska Historia” za miesiące styczeń i luty 2015 roku (opracowanie własne na podstawie danych ze strony internetowej www.teleskop.org.pl)
65 | S t r o n a
Według danych w kwestii sprzedaży miesięczników o tematyce historycznej w styczniu 2015 r. najwięcej sprzedano „wSieci Historii” - 30 588 egz., lecz zanotowano spadek o 3,6% w porównaniu ze styczniem 2014 r. Na drugim miejscu plasował się „Focus Historia” -sprzedaż wynosiła 25 196 egz., a odnotowany spadek sprzedażowy wynosił 21,29%. Warto odnotować, że rok wcześniej tytuł ten był liderem. Z kolei trzecią pozycję zajął „Newsweek Polska Historia” (Ringier Axel Springer Polska), którego wynik sprzedażowy w styczniu br. wyniósł 23 206 egz., po spadku o 23,66 proc. - największym w rankingu miesięczników historycznych. Z kolei porównując dane sprzedaże ze stycznia 2015 r. z danymi z grudnia 2014 r. największy wzrost sprzedażowy odnotowało czasopismo „wSieci Historii” - wzrost o 29,03%5. „Focus Historia” był do stycznia liderem wśród czasopism historycznych. O tym świadczą dane z listopada
2013 r. (pierwsze miejsce z liczbą ogólnie sprzedanych
egzemplarzy wynoszącą 28 531 egz.), lecz mimo że przodował, to jednak był odnotowany spadek sprzedaży w porównaniu z listopadem 2012 r. o ok. 8 tys. Natomiast największy spadek odnotował wówczas tytuł „Uważam Rze Historia” - w listopadzie 2012 r. sprzedano 80 643 egzemplarzy, a rok później - 14 324 egzemplarzy6. Warto jednak przejrzeć dane dotyczące nakładów i sprzedaży. Jak wykazuje wykres nr 1 można zauważyć, iż „wSieci Historii”
wydaje znacznie większy nakład niż dwa
pozostałe tytuły, a zwłaszcza niż „Focus Historia”. W miesiącach styczeń-marzec różnica nakładu wynosiła między „Focus Historia” a „wSieci Historii” od 24 870 egz. (w styczniu) do 12 320 (w marcu). Z kolei w przypadku „Newsweek Polska Historia” i „wSieci Historii” ta różnica wyglądała następująco - od 30 872 (w styczniu) do 8 334 eg. (w marcu). Natomiast różnica miedzy „Newsweek Polska Historia” a „Focus Historia” w okresie od stycznia do marca 2014 r. miała tendencję wpierw wzrostu nakładu „Newsweek Polska Historia” w lutym (różnica wynosiła 8 689 egz,), by następnie w marcu spaść do 3 986 egz. W kolejnych miesiącach (kwiecień-lipiec) ta różnica między trzema tytułami plasowała się między 13 egzemplarzy a blisko 5 tys. egzemplarzy. Z kolei od sierpnia jest wyraźnie dostrzegalna znaczna różnica między „W Sieci Hisorii” a „Focus Historia” - ten pierwszy tytuł osiągał nakład większy o średnio od 10 000 do 15900 egz. Z kolei różnica między „wSieci Historii” a „Newsweek Polska Historia” nie była aż tak duża - plasowała się od 2005 do 8002 5
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/w-sieci-historii-wyprzedzilo-focus-historia-dane-pismpopularnonaukowych-i-historycznych, dane z 11 maja 2015 r. 6 http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/focus-historia-nowym-liderem-sprzedazy-pism-historycznych-uwazamrze-historia-o-82-proc-w-dol, dane z 11 maja 2015 r.
66 | S t r o n a
egzemplarzy. Z kolei „Newsweek Polska Historia” postanowił zwiększyć nakład wobec „Focus Historia” (który to w okresie maj-czerwiec osiągał większy nakład o średnio 2 tys. egz.). Zatem w okresie lipiec-grudzień nakład wzrastał od 4 998 do 9 994 egz. Gdy spojrzymy z kolei na dane sprzedażowe, pamiętając powyższe informacje o wzroście nakładu „wSieci Historii” i „Newsweek Polska Historia”, można zauważyć fakt, iż od lutego 2014 r. „Focus Historia” utracił czytelników na rzecz przede wszystkim „wSieci Historii” (w okresie luty-grudzień tylko dwukrotnie „Newsweek Polska Historia” miał więcej czytelników niż pozostałe dwa tytuły, a mianowicie w lutym i grudniu). Natomiast „Focus Historia” przez te 11 miesięcy stracił średnio od ok. 3 tys. do blisko 13 tys. czytelników. Nie można jednak wskazać w przypadku tych trzech czasopism, iż ich czytelność wzrastała lub malała z miesiąca na miesiąc. Widać w przypadku poszczególnych tytułów nieraz wzrost, a nieraz spadek liczby czytelników - wahania przy „Focus Historia” i „Newsweek Polska Historia” sięgały od ok. 1 tys. do 5 tys., a przy „wSieci Historii” - od ok. 500 do ok. 7,5 tys. Natomiast patrząc na różnice między miesiącem, w którym dany tytuł sprzedał w 2014 r. największą liczbę egzemplarzy, a miesiącem, w którym liczba sprzedanych egzemplarzy była najmniejsza, widać wyraźnie, że trzy tytuły osiągały podobne różnice: „Focus Historia” -12 095 egzemplarzy, „wSieci Historii” - 15 050, a „Newsweek Polska Historia” -11 757 egzemplarzy. Fakt, iż „Newsweek Polska Historia” zainwestował w zwiększenie nakładu, wpłynął korzystnie na poprawę sprzedaży. Również spośród tych trzech tytułów to właśnie „wSieci Historii” sprzedaje największą liczbę e-wydań - miesięcznie powyżej 200 egzemplarzy. „Newsweek Polska Historia” w 2014 r. sprzedawał przeważnie od 25 do 80 ewydań. Jedynie w miesiącu grudniu osiągnięto rekordową liczbę sprzedaży, gdyż 172 (o dwadzieścia mniej niż „wSieci Historii”). Z kolei „Focus Historia” nie inwestuje w ewydania, choć na swojej stronie internetowej (jak też inne tytuły) zamieszcza artykuły niepublikowane w numerze.
Tematyka czasopism Czasopisma historyczne starają się przedstawiać różnorodne zagadnienia - od starożytności po czasy współczesne, od polityki przez gospodarkę, kulturę, a skończywszy na sprawach społecznych. Nieraz jednak niektóre z polskich czasopism nakierunkowane są w dużej mierze na publikowanie artykułów głównie dotyczących historii XX w., a mianowicie „Historia Do Rzeczy” czy „Uważam Rze Historia”. 67 | S t r o n a
Nr 1
Nr 2
Nr 3
Nr 4
Nr 5
Nr 6
Nr 7-
Nr 10
Nr 11
Nr 12
8 W% Starożytność Średniowiecze
14
Nowożytność
10
XIX w.
10
18
7
1918-1939
30
9
14
7,7
25
30
18
7
30,8
25
75
20
54,5
50
46,2
75
7
15,4
II wojna
10 10
25
20
10
12,5
28,5
70
70
62,5
71,5
światowa Po 1945 Inne7
10
Tabela nr 1: Tematyka publikacji w „Naszej Historii” w numerach 1-8, 10-12 w 2014 r. (opracowanie własne)8
Starożytność Średniowiecze Nowożytność XIX w. 1914-1939 II wojna światowa Po 1945 Inne
Wykres nr 1: Zestawienie publikacji w „Naszej Historii” w 2014 r. (opracowanie własne)
7
Pod pojęciem „Inne” należy rozumieć teksty, które nie można dopasować tylko do jednej konkretnej epoki, gdyż zazwyczaj przedstawiają jeden problem na przestrzeni dwóch lub więcej epok. 8 Niestety nie mogłam dotrzeć do numeru 9.
68 | S t r o n a
Nr 1
Nr 3
Nr 4
Nr 5
Nr 6
Nr7
Nr 8
Nr 9
Nr
Nr
Nr
10
11
12
W% Starożytność
4
3,9
3,7
4,4
Średniowiecze
4
7,7
3,7
4,4
Nowożytność
12
26,9
14,8
4,4
13
XIX w.
8
4,4
Przed 1939 r.
4
19,2
3,7
1939-1945
48
19,2
Po 1945
8
11,5
Inne9
4,4
12
11,5
3,9 7,7
7,7
4
3,85
11,5
4,4
4
19,23
3,9
13,04
8,7
8
11,54
11,5
51,8
43,48
52,2
52
38,46
14,8
21,74
4,4
8
15,39
7,4
Cały XX w.10
4
13
16
7,7 4
11,5 3,9
16
3,9
41,7
36
11,5
23,1
29,2
12
26,9
30,8
8,3
12
19,2
20
15,4
4 4,4
4,2
8,3 3,85
7,7
8,3
Tabela nr 2: Tematyka artykułów publikowanych w numerach 1, 3-12 w 2014 r. w „Historia Do Rzeczy” (opracowanie własne)
Starożytność Średniowiecze Nowożytność XIX w. 1914-1939 1939-1945 Po 1945 Inne Cały XX w.
Wykres nr 2: Zestawienie publikacji w „Historia Do Rzeczy” w 2014 r. (opracowanie własne)
9
W ramach kategorii „Inne” przyporządkowywano artykuły, których nie można było sklasyfikować do innych kategorii, m.in. teksty odnoszące się do kilku epok. Tę kategorię przyjęto przy analizowaniu innych tytułów. 10 W ramach tej kategorii sklasyfikowano teksty obejmujące swym zakresem chronologicznym cały XX wiek. Tę kategorię przyjęto przy analizowaniu innych tytułów.
69 | S t r o n a
Nr 1
Nr 2
Nr 3
Nr 4
Nr 5
Nr 6
Nr7
Nr 8
Nr 9
Nr
Nr
10
11
W% Starożytność
6,7
Średniowiecze
3,3
3,3
6,7
6,7
6,6
7,2
9,7
6,25
6,5
7,1
3,5
Nowożytność
3,3
13,3
10
10
20
14,3
9,7
12,5
6,5
3,6
10,35
XIX w.
13,3
6,7
3,3
10
6,6
14,3
12,9
6,25
9,7
10,7
6,9
1918-1939
10
13,3
6,7
13,3
16,6
7,2
12,9
25,1
16,1
17,9
17,24
1939-1945
13,3
6,7
10
16,7
10
17,86
9,7
12,5
16,1
25
27,6
Po 1945
23,3
20
33,3
20
30
35,7
32,3
25
35,5
25
27,6
Cały XX w.
6,7
13,3
13,3
20
6,5
2
Inne
26,7
16,7
16,7
3,3
3,2
3,6
3,2 10
3,6
9,7
9,4
6,9
Tabela nr 3: Tematyka artykułów publikowanych w numerach 1-11 w 2014 r. w „wSieci Historii” (opracowanie własne)
Starożytność Średniowiecze Nowożytność XIX w. 1918-1939 1939-1945 Po 1945 Cały XX w. Inne
Wykres nr 3: Zestawienie publikacji w „wSieci Historii” w 2014 r. (opracowanie własne)
70 | S t r o n a
Nr 1
Nr 2
Nr 3
Nr 4
Nr 5
Nr 6
Nr7
Nr 8
Nr 9
Nr
Nr
11
12
W% Starożytność
4,2
Średniowiecze
8,7
Nowożytność
8
8
4
4,2
9,1
4,4
14,3
13
16,7
8,7
XIX w.
8
8
16,7
20
12,5
18,18
17,4
4,7
21,8
12,5
17,4
1918-1939
8
12
16,7
16
29,2
4,5
13
9,5
4,4
12,5
30,4
1939-1945
20
24
20,8
24
20,8
9,1
34,8
23,8
26,1
29,2
13
Po 1945
36
32
25
24
20,8
27,3
17,4
23,8
17,4
20,8
26,1
Inne
8
4
8,3
12
4,2
18,18
4,4
14,3
4,4
Cały XX w.
12
12
12,5
8,3
13,63
8,7
9,5
4,4
4,4 4,2
Tabela nr 4: Tematyka artykułów publikowanych w numerach 1-9, 11-12 w 2014 r. w „Uważam Rze Historia” (opracowanie własne)
Starożytność Średniowiecze Nowożytność XIX w. 1914-1939 1939-1945 Po 1945 Inne Cały XX w.
Wykres nr 4: Zestawienie publikacji w „Uważam Rze Historia” w 2014 r. (opracowanie własne)
Nr 1
Nr 2
Nr 4
Nr 5
Nr 6
Nr7
Nr 8
Nr 9
Nr 10
14,3
15,4
Nr 11
Nr 12
W% Starożytność
14,3
6,25
Średniowiecze
21,4
6,25
Nowożytność
14,3
2
XIX w.
7,1
21,4
7,1
21,4
13,3
7,1
7,1
7,1
6,7
14,3
7,1
7,1
6,7
14,3
14,3
23,1 35,7
28,6
7,1
7,7
23,1
21,4
15,4
14,3
71 | S t r o n a
1918-1939
7,1
12,5
14,3
20
7,1
1939-1945
28,6
31,25
7,1
6,7
7,1
Po 1945
12,5
35,7
40
14,3
Cały XX w.
12,5
Inne
7,1
6,25
6,7 7,1
28,6
7,1
14,3
7,7
21,4
42,9
28,6
7,7
23,1
7,1
35,7
7,1
7,1
15,4
23,1
7,1
7,1
7,1
15,4
7,7
7,1
14,3
15,4
21,4
Tabela nr 5: Tematyka artykułów publikowanych w ramach numerów 1-2, 4-12 w 2014 r. w „Focus Historia” (opracowanie własne)
Starożytność Średniowiecze Nowożytność XIX w. 1914-1939 1939-1945 Po 1945 Cały XX w. Inne
Wykres nr 5: Zestawienie publikacji w „Focus Historia” w 2014 r. (opracowanie własne) Nr 1
Nr 2
Nr 3
Nr 4
Nr 5
Nr 6
Nr 7
Nr 8
Nr 9
Nr
Nr 11
Nr
10
12
20
5,9
W% Starożytność
11,8
6,7
6,7
6,7
Średniowiecze
5,9
33,3
6,7
13,3
6,7
6,7
Nowożytność XIX w.
29,4
1918-1939
26,7 13,3
6,7
66,7
6,7
14,3
20
4,7
6,7
1939-1945
11,8
6,7
Po 1945
17,7
26,7
9,5
Cały XX w.
17,7
20
4,7
Inne
5,9
13,3
20
6,7
13,3
6,7
5,6
23,5
5,9
20
83,3
13,3
23,5
11,8
46,7
20
11,8
17,7
6,7
20
11,8
13,3
11,8
13,3
11,8
6,7
6,7
6,7
78,6
33,3
53,3
13,3
21,4
6,7
20
11,1
11,8
17,7
29,4
5,9
Tabela nr 6: Tematyka artykułów publikowanych w 2014 r. w „Mówią Wieki” (opracowanie własne)
72 | S t r o n a
Starożytność Średniowiecze Nowożytność XIX w. 1914-1939 1939-1945 Po 1945 Cały XX w. Inne
Wykres nr 6: Zestawienie publikacji w „Mówią Wieki” w 2014 r. (opracowanie własne)
Nr 1
Nr 2
Nr 3
Nr 4
Nr 5
Nr 6
Nr7
Nr 8
Nr 9
Nr
Nr
Nr
10
11
12
12,5
12,5
W% Starożytność
7,1
Średniowiecze
7,1
6,7
Nowożytność
21,4
XIX w.
7,7
7,1
6,25
13,3
7,7
6,7
7,7
7,1
6,25
6,7
20
20
23,1
28,6
31,25
13,3
23,1
6,7
6,7
7,7
14,3
6,7
15,4
7,7
7,1
6,25
13,3
13,3
11,8
33,3
23,5
6,25 12,5
25
25
12,5
1918-1939
35,7
6,7
1939-1945
21,4
13,3
6,7
7,7
7,1
25
20
23,1
13,3
29,4
12,5
6,25
33,3
46,7
30,8
14,3
18,75
6,7
15,4
20
17,7
25
25
6,7
7,7
6,7
5,9
13,3
7,7
13,3
5,9
Po 1945 Cały XX w. Inne
7,1
6,7 13,3
6,7
14,3 6,7
6,25
5,9
6,25
6,25 12,5
Tabela nr 7: Tematyka artykułów publikowanych w 2014 r. w „Newsweek Polska Historia” (opracowanie własne)
73 | S t r o n a
Starożytność Średniowiecze Nowożytność XIX w. 1914-1939 1939-1945 Po 1945 Cały XX w. Inne
Wykres nr 7: Zestawienie publikacji w „Newsweek Polska Historia” w 2014 r. (opracowanie własne)
74 | S t r o n a
Rys. 1: Zestawienie zbiorcze wykresów
W tabelach od 1 do 7 przedstawiono analizę artykułów11 publikowanych w „Naszej Historii”, „Focus Historia”, „Uważam Rze Historia”, „Historia Do Rzeczy”, „wSieci Historii”, „Mówią Wieki” oraz „Newsweek Polska Historia” pod względem poruszanych epok. Jak można zauważyć znaczna większość wyżej wskazanych tytułów (prócz „Mówią
11
Analizie poddano artykuły i wywiady, lecz nie teksty publikowane w działach takich jak „Migawka” i „Peryskop” czy też kalendarium, recenzje i komiksy oraz słowo wstępne do redaktora naczelnego.
75 | S t r o n a
Wieki”, „Focus Historia” i „Newsweek Polska Historia”) publikuje zdecydowanie częściej teksty dotyczące XX wieku. Większość artykułów dotyczy czasów po II wojnie światowej, choć „Uważam Rze Historia” tyle samo miejsca poświęca tekstom o II wojnie światowej, jak i po 1945 roku. Ponadto można zauważyć, iż najmniej popularną epoką jest starożytność, która w 2014 r. była pomijana w takich czasopismach, jak „Nasza Historia” i „wSieci Historii”. Do tej grupy można zaliczyć także „Uważam Rze Historia”, gdzie w ciągu roku opublikowano jedynie jeden tekst odnoszący się do starożytności. Natomiast w „Focus Historia” i „Mówią Wieki” czytelnik znajdzie teksty o różnorodnej pod względem epok treści. W ośmiu na dwanaście numerów „Focus Historia” pojawiły się artykuły odnoszące się do starożytności (w przypadku „Mówią Wieki” dotyczy to połowy numerów). Można zauważyć, iż praktycznie w każdym numerze „Focus Historia” i „Mówią Wieki” znajdują się teksty ze starożytności, średniowiecza, nowożytności, XIX i XX wieku. Z kolei w „Newsweek Polska Historia” można także spotkać zróżnicowanie treści pod względem epok w czterech numerach przeważała tematyka dotycząca nowożytności. Jednak duże zasługi w tej kwestii mają teksty odnoszące się do historii sztuki i kuchni, które można znaleźć w każdym numerze, a przeważnie dotyczą właśnie nowożytności. Do tej grupy czasopism publikujących artykuły z różnych epok (prócz starożytności) można zaliczyć także „wSieci Historii” i „Uważam Rze Historia”, choć w każdym numerze dominują treści odnoszące się do XX wieku. Na siedmiu wykresach opublikowanych powyżej postarano się podsumować cały rok 2014 dla poszczególnych tytułów. Na ich podstawie można zauważyć, iż najmniej uwagi redakcje poświęcają dwóm epokom: starożytności i średniowieczu. Inaczej jest już z nowożytnością i XIX w., które są bardziej popularne. Jednak najwięcej tekstów powstaje na temat XX w., ze wskazaniem w większości tytułów na okres II wojny światowej. Warto również zwrócić uwagę na dwie kwestie. W przypadku „Focus Historia”, „Mówią Wieki” i „Newsweek Polska Historia” można zauważyć w miarę podobne poświęcanie miejsca na dane epoki. Z kolei „Nasza Historia” najwięcej miejsca poświęca okresowi po II wojnie światowej, a „Historia Do Rzeczy” - II wojnie światowej. Zastanawiać może, dlaczego czasopisma, które ukazały się na polskim rynku medialnym w 2013 i 2014 r. w większości poświęcają miejsce historii XX wieku, a „Focus Historia”, „Mówią Wieki” czy „Newsweek Polska Historia” zapewniają większe zróżnicowanie pod względem epok. Zapewne historia XX wieku bardziej interesuje czytelników, lecz inne epoki również mogą przyciągnąć uwagę dzięki sięgnięciu po tematy ciekawe i nieraz kontrowersyjne, stąd też dwa czasopisma „Focus Historia” i „Mówią Wieki” 76 | S t r o n a
potrafią utrzymać grono odbiorców. Natomiast mimo iż na polskim rynku jest znaczna liczba tytułów skupiających się na XX wieku, to jednak posiadają oni czytelników.
Działy Czasopisma historyczne (prócz wydań specjalnych) starają się dzielić prezentowany materiał na działy, które zazwyczaj powtarzają się. Jednak niejednokrotnie po kilku lub kilkunastu miesiącach następuje zmiana działów, a związane to jest m.in. z potrzebami czytelników, nowymi zainteresowaniami czy też przyciągnięciem nowych czytelników. Za przykład niech posłuży „Focus Historia”. Mimo spadku liczby czytelników, co jest stanem spotykanym w przypadku większości gazet i czasopism, utrzymuje swój charakter od lat. Obecnie zawiera poniższe działy: - „Intro” -słowo od redakcji, - „Rekonstrukcja” - informacje dotyczące rekonstrukcji historycznych, - „Człowiek kontra świat” - artykuł dotyczący tego, jak jeden człowiek oddziaływał na świat lub odwrotnie, np. artykuł o Julii Hauke i jej związku z carską rodziną, - „Migawka” - pod hasłem „Swego nie znacie” przedstawienie miejsca w Polsce związanego z historią, ale także odkrycia archeologiczne („Odkrycie miesiąca”), „Kryminalne zagadki historii”, „Skarb nie z tej ziemi”, „Koktajl Mołotowa” - „Na celowniku” - seria artykułów, np. o Zdzisławie Najmrodzkim - „Wydział Śledczy” - artykuły o charakterze reportaży śledczych - próba objaśnienia różnych tajemnic historycznych, - „Polska i Świat” - różnorodne artykuły, pod względem tematyki i epoki, jak i kraju, - „Lektury kłamią” - felietony Jarosława Klejnockiego, dyrektora Muzeum Literatury w Warszawie, - „Galeria mody” - felietony Małgorzaty Możdżyńskiej- Nawotki, historyka sztuki i kostiumologa oraz prowadzącej Dział Tkanin i Ubiorów w Muzeum Narodowym we Wrocławiu,
77 | S t r o n a
- „Wydział ds. Kultury” - informacje o filmach, książkach, wystawach, telewizji, czy stronach internetowych, - „Fototapeta” - przedstawienie ciekawej fotografii, - „Nie ma głupich pytań” - krótki odpowiedzi na różne intrygujące pytania, np. skąd pochodzi nazwa Swornegacie czy ile ludzi zmarło z powodu hiszpanki, - „Subiektywny ranking historyczny” - ranking różnych rzeczy w historii, np. 17 mgnień III Rzeszy, - „Postscriptum” - komiks tworzony przez Pawła Zycha i Sebastiana Frąckiewicza. W skrócie można w „Focus Hstoria” wskazać kilka głównych działów: - słowo od redakcji, - „Wydział Śledczy”, - „Migawka”, - „Wydział ds. Kultury”, - felietony historyczne („Galeria Mody”, „Lektury kłamią”, a wcześniej „Sensacje XXI wieku), - „Fototapeta”, - „Nie ma głupich pytań”, - „Subiektywny ranking historyczny”, - komiks, - rekonstrukcja, - działy z artykułami: „Na celowniku”, „Człowiek kontra świat”, „Polska i Świat”. Taki jest stan faktyczny na dzień dzisiejszy w „Focus Historia”. Natomiast trzy lata temu układ był trochę inny. Artykuły o różnorodnej tematyce publikowano w ramach działów: „Człowiek kontra świat”, „Polska”, „Na celowniku”, „Nasze śledztwo”, „Polska i świat”, „Świat”. Z kolei swe felietony pisał Bogusław Wołoszański, a seria nazywała się nie
78 | S t r o n a
inaczej jak „Sensacje XXI wieku”. Pojawiał się także komiks, migawka czy informacje o rekonstrukcjach. Widać, że gazeta zmienia się i obserwuje inne czasopisma na polskim rynku, jak też zwraca uwagę na potrzeby czytelników, którzy potrzebują nieraz krótkich treści, stąd ranking historyczny czy migawka lub dział „Nie ma głupich pytań” (inspiracji do stworzenia tego ostatniego działu można dopatrywać się w „21. wieku History Revue”, gdzie redakcja od samego początku działalności odpowiada na pytania czytelników dotyczące problemów historycznych). Z kolei w „Mówią Wieki”, od czasu gdy czasopismo zostało przejęte przez wydawnictwo Bellona12, od lat pojawia się kilka głównych działów: „Telegraf historyczny”, „Czas przeszły i zaprzeszły”, recenzje i noty o książkach, „Wojenko, wojenko”, „Szkolna Agenda Historyczna”. Pojawiają sie także artykuły wydawane w ramach serii artykułów, np. „Historyczna Agenda Turystyczna”, „Kobiety w purpurze”, „Okruchy historii”, „Skarby i tajemnice”, „Celuloidowe dzieje” czy „Historia alternatywna”. Obecność tych serii podyktowana jest posiadaniem przez redakcję tekstów, stąd też nie są publikowane ciągle. Natomiast od grudnia 2014 r. „Mówią Wieki” wprowadziło dział „Temat miesiąca”, w którym publikowane są artykuły związane z zagadnieniem przedstawionym na okładce. Jednak warto zaznaczyć, iż jest to jedynie nowe nazewnictwo, gdyż od samego początku w „Mówią Wieki” problemowi przedstawionemu na okładce poświęcano kilka artykułów. Również pojawiły się nowe działy tematyczne, oczywiście nie w każdym numerze, jak „Ryba nie tylko w święta” (nr 3/2015). Nie ma natomiast „Szkolnej Agendy Historycznej”, lecz od stycznia 2013 r. jest „Dodatek edukacyjny Mówią Wieki w szkole”, w którym są omawiane tematy, mające zarówno przekazać podstawową wiedzę z historii, jak też ją poszerzyć i zainteresować uczniów danymi zagadnieniami. Ponadto przedstawione są relacje ze spotkań uczestników konkursu dla uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych w ramach Szkolnej Ligi Historycznej realizowanej od lat przez redakcję. Również w ramach tego działu pojawiają się pytania konkursowe oraz ranking zwycięzców. Także „Mówią Wieki” od stycznia 2015 r. publikują dodatek „Reforma pieniądza w Polsce i na świecie”. W innych czasopismach historycznych można spotkać zarówno artykuły, jak i recenzje lub krótki noty na temat nowości wydawniczych. Te dwa działy pojawiają się wszędzie. Z kolei niejednokrotnie artykuły dzielone są pod względem treści, jak chociażby w „Mówią Wieki” są artykuły o tematyce wojennej w ramach działu „Wojenko, wojenko” czy
12
Przed 2001 r. w „Mówią Wieki” można wyróżnić trzy działy: „Polityk i historia”, artykuły, recenzje.
79 | S t r o n a
artykuły o kontrowersyjnych lub nie do końca rozwiązanych kwestiach w tamach „Wydziału Śledczego” w „Focus Historia”. Natomiast większość artykułów publikowana jest w ramach działu o nazwie wskazującej na szeroki zakres chronologiczny i tematyczny - „Człowiek kontra świat” i „Polska i Świat” w „Focus Historia”, „Czas przeszły i zaprzeszły” w „Mówią Wieki”. „wSieci Historii” także posiada działy zawierające teksty o szerokiej tematyce: „Z kotła dziejów”, „Zdarzyło się”, „Nie tak dawno”, „Wywiad nieszpiegowski”, „Dawno temu”, „Ziemiaństwo”, „Gro o tron”, „Goń z pomnika” czy „Pełna kultura”. Ponadto oczywiście jest także temat numeru, któremu redakcja poświęca kilka artykułów. Również „Uważam Rze Historia” posiada temat numeru, a do numeru 5 w 2013 r. były działy „Ludzie, wydarzenia, idee” oraz „Ukraina, Litwa, Białoruś”. Pierwszy dział od numeru 6 do 10 został podzielony na kilka poddziałów: „Ludzie”, „Inne spojrzenia” i „Wydarzenia”. Natomiast od numeru 11 w 2013 r. redakcja wprowadziła działy „Korzenie nowoczesności” i „Miscellanea”. Przez jakiś czas od numeru 11 w 2013 r. publikowano artykuły w ramach innych działów, jak „Tradycje myślenia” czy „Teoria spiskowa”. Także w „Historia Do Rzeczy” od początku wydzielono trzy działy dla artykułów: „Temat numeru”, „Czasy i ludzie” oraz „Kresy”. Z kolei w „Newsweek Polska Historia” pojawia się jedynie jeden dział główny dla artykułów, a mianowicie „Temat z okładki”. Reszta tekstów nie jest łączona w działy, choć występują serie tekstów powtarzane w kolejnych numerach, lecz o tym w dalszej części artykułu. Czasopisma publikują nie tylko artykuły, ale poświęcają też miejsce na inne treści. Do najważniejszych są recenzje czy też bardziej omówienia nowości wydawniczych, kinowych oraz zaproszenia na wystawy. Do kolejnych działów dosyć popularnych w czasopismach należy zaliczyć kalendaria, wywiady, teksty o charakterze ciekawostek, komiksy czy newsy. Warto nadmienić chociażby o popularności w czasopismach popularnonaukowych działu kalendarium, w którym wskazywane są ciekawe wydarzenia związane z danym miesiącem. Wśród omawianych czasopism historycznych jedynie „Uważam Rze Historia” i „Focus Historia” nie posiadają kalendarium. Warto wskazać, iż „Focus Historia” jako jedyne z czasopism historycznych po kilka latach we wrześniu 2013 r. zrezygnowało z tego działu, a do tego czasu poświęcało na niego dwie strony13. Liczba przywoływanych dat zależy od czasopisma. W przypadku „Naszej Historii” niejednokrotnie wspominano jedynie raptem ok. pięć dat, lecz np. w „21. WIEK History Revue”, „wSieci Historii”, „Mówią Wieki” czy
13
Zob. „Focus Historia” 2013, nr 9.
80 | S t r o n a
„Focus Historia” - ta liczba jest znacznie większa i sięga do ok. 30. Czasopisma historyczne w ramach kalendarium przypominały o różnych wydarzeniach. „Historia Do Rzeczy” jedynie tworzyła kalendarz bitew z danego miesiąca i umieszczała go zazwyczaj na końcu artykułu dotyczącego historii wojskowości. Natomiast „Nasza Historia” postanowiła przypominać jedynie ciekawostki, jak chociażby w numerze 7-8 w 2014 r. czytelnik dowie się o tym, iż 22 sierpnia 1902 r. Theodore Roosevelt jako pierwszy prezydent kazał kupić samochód14. Natomiast w numerze 11 z 2014 roku przypominano o otwarciu hotelu Bristol w Warszawie w dniu 19 listopada 1901 r., a 20 listopada 1990 r. po raz pierwszy do Polski wysłano email15. Z kolei „Mówią Wieki” wspomina o wydarzeniach w Polsce, jak i w innych krajach, m.in. o narodzinach lub śmierci postaci w historii, bitwach lub wydarzeniach politycznych. W numerze 1 z 2014 r. redakcja wspominała m.in. o rocznicy śmierci Romana Dmowskiego, Karola Wielkiego i Salvadora Dali, narodzinach Kornela Makuszyńskiego, Wincentego Witosa i Maksymiliana Maria Kolbe, nieudanym zamachu stanu w Polsce 4 stycznia 1919 r., przekroczeniu Rubikonu przez Juliusza Cezara, podpisaniu polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy czy zaprezentowaniu przez Ferdinanda Porsche pierwszego volkswagena „garbusa”16. Również pewne podobieństwo można znaleźć w czasopiśmie „wSieci Historii”, gdzie w numerze 5 z 2014 roku wspominano o urodzinach Bogdana Gajkowskiego (znanego jako Kapitan Nemo), Jana Kiepury i Jana Bytnara, nominacji Henryka Walezego na króla Polski, ukazaniu się na rynku pierwszego numeru „Filipinki”, uroczystym otwarciu Instytutu Radowego w Warszawie w dniu 29 maja 1932 r. czy wkroczenie oddziałów 3 Armii pod dowództwem gen. Edwarda Rydza-Śmigłego do Kijowa (7 maja 1920 r.)17. Czasopisma historyczne, przywołując wydarzenia, podają zdarzenia z różnych epok, lecz to zróżnicowanie nie we wszystkich numerach czy też tytułach jest podobne. W numerze piątym „wSieci Historii” na 31 wskazanych wydarzeń 25 dotyczyło XX wieku, jedno - XIX wieku, cztery - nowożytności, a jedno średniowiecza18. Podobnie sytuacja prezentowała się w „Focus Historia”. W numerach 2 i 3 z 2013 r. wydarzenia z XX wieku stanowiły odpowiednio 42% i 53% wszystkich zdarzeń. W dalszej kolejności w numerze 3 wydarzenia ze średniowiecza, nowożytności i XIX w. stanowiły po 12,5% wszystkich, ze starożytności - 6,25%, a także pojawiło się jedno wydarzenie z XXI wieku. Natomiast w numerze drugim na drugim miejscu pod względem liczby plasowały się zdarzenia z XIX w. 14
Kalendarium, „Nasza Historia” 2014, nr 7-8, s. 97. Kalendarium, „Nasza Historia” 2014, nr 11, s. 92. 16 Zob. Kalendarium, „Mówią Wieki” 2014, nr 1, s. 5-7. 17 Wehikuł czasu - maj, „wSieci Historii” 2014, nr 5, s. 30-33. 18 Wehikuł czasu - maj, „wSieci Historii” 2014, nr 5, s. 30-33. 15
81 | S t r o n a
(25%), na trzecim z nowożytności (21%). Natomiast w mniejszym stopniu przywołano wydarzenia ze średniowiecza (7%) i starożytności (3,5%)19. W „21. WIEK History Revue” w numerze szóstym 2013 r. sytuacja wyglądała następująco: średniowiecze - trzy, nowożytność - dwa, XIX w. - 11, XX w. - pięć20. W następnym roku statystyki przedstawiały się następująco: starożytność - dwa, średniowiecze - pięć, nowożytność - pięć, XIX w. - trzy, XX w. - cztery21. Podobne zróżnicowanie widać w „Mówią Wieki”. W numerze lutowym z 2013 r. najwięcej przywołano wydarzeń z XIX w. (37%)22, a w numerze majowym dominowały zdarzenia z nowożytności (46%)23. Można zauważyć na tych kilku przykładach, że zawsze przywoływane są zdarzenia z XX wieku, a najmniej popularne są wydarzenia z czasów starożytnych. Wiąże się to prawdopodobnie z tym, iż czasopisma takie jak „Focus Historia” i „Mówią Wieki” publikują artykuły o różnorodnej tematyce, jak i sięgające od starożytności po XX wiek. Kolejny dział, który pojawia się w więcej niż jednym czasopiśmie, przedstawia zazwyczaj kilka ciekawostek lub newsów archeologicznych. „Migawka” w „Focus Historia” dzieli się na kilka pomniejszych działów. Pod hasłem „Swego nie znacie” przedstawiane są miejsca w Polsce związane z historią, ale także odkrycia, zazwyczaj archeologiczne („Odkrycie miesiąca”). W ramach „Migawki” mamy również „Kryminalne zagadki historii”, „Skarb nie z tej ziemi”, „Z perspektywy” oraz „Koktajl Mołotowa”. Ten ostatni zawiera kilka tekstów według schematu: „Jak”„, „Co?” lub „Kto?”, „Dlaczego?”, „Gdzie?”, „Historia o sporcie” i „Były momenty”. Te krótkie wpisy przybierają formę ciekawostek, z których czytelnik dowie się chociażby o przyczynach powstania Czerwonego Krzyża czy gdzie znajduje się Wieża Herkulesa24. Warto zwrócić uwagę na teksty publikowane w ramach serii „Z perspektywy”, gdzie prezentowane jest jedno miasto lub zabytek z ciekawymi informacjami. W numerze wrześniowym w 2014 r. zwrócono uwagę na zamek w Liwie25, a w październiku - na Będzin26. Podobny dział pojawia się w „Newsweek Polska Historia”. Początkowo był to tylko „Peryskop”, zawierający teksty dotyczące m.in. wystaw historycznych, odkryć archeologicznych, prac konserwatorskich, wywiadów, filmów, stron 19
Wydarzyło się w lutym, „Focus Historia” 2013, nr 2, s. 20-21; Wydarzyło się w marcu, „Focus Historia” 2013, nr 3, s. 20-21. 20 Kalendarium, „21. WIEK History Revue” 2013, nr 6, s. 34-35. 21 Kalendarium, „21. WIEK History Revue” 2014, nr 6, s. 34-35. 22 Kalendarium, „Mówią Wieki” 2013, nr 2, s. 3-5. 23 Kalendarium, „Mówią Wieki” 2013, nr 5, s. 3-5. 24 J. Morawski, Jak bitwa przyczyniła się do powstania Czerwonego Krzyża?, „Focus Historia” 2014, nr 7, s. 24; Gdzie stoi Wieża Herkulesa?, „Focus Historia” 2014, nr 7, s. 24. 25 Liw, „Focus Historia” 2014, nr 9, s. 22. 26 Będzin, „Focus Historia” 2014, nr 10, s. 23.
82 | S t r o n a
internetowych lub fragmenty tekstów, które można przeczytać w całości na stronie internetowej www.newsweek.pl (np. wspomnienia Ewy Wierzyńskiej o Janie Karskim27). W „21. WIEK History Revue” pojawia się dział „Echa historii”, zawierający krótkie wpisy na temat odkryć archeologicznych lub prac konserwatorskich czy ciekawostek, np. o tym czy Józef Stalin kazał otruć neurologa Władimira Biechtieriewa28 bądź o ustaleniach na temat śmierci króla Anglii Ryszarda III29. W „Mówią Wieki” w ramach „Telegrafu Historycznego” umieszczane są podobne treści, czyli krótkie teksty o charakterze ciekawostek, odkryciach archeologicznych, informacje o wystawach czy efektach prac konserwatorskich. Pewną podobną formułę przybierają trzy działy zawarte w „wSieci Historii”, a mianowicie „Co było”, „Co będzie”, „Pod patronatem w Sieci Historii”. W ramach tych trzech działów pojawiają się krótkie teksty dotyczące obchodów rocznic, konkursów, konferencji, wykładów czy promocji książek. Kolejny dział pojawiający się w więcej niż jednym czasopiśmie dotyczy prezentacji dawnych fotografii. W „Focus Historii” w ramach „Fototapety” przedstawiane są zdjęcia ciekawych eksponatów muzealnych lub odkryć archeologicznych. W numerze marcowym w 2013 r. zaprezentowano koptyjskie mumie badane przez naukowców z Luwru30, a w numerze wrześniowym w 2014 r. wskazano kilka eksponatów dotyczących masonów w Polsce, a prezentowanych w Muzeum Narodowym w Warszawie od września 2014 do stycznia 2015 r.31 Natomiast w „Newsweek Polska Historia” w ramach „Migawki” redakcja prezentuje jedno zdjęcie wraz z opisem. Podobną sytuację można spotkać w „Naszej Historii”, gdzie jedno zdjęcie staje się „Histomemem” zazwyczaj z jednozdaniowym tekstem. Ponadto redakcja tego czasopisma zestawia dwa te same widoki lub przedmioty w ramach serii zatytułowanej „Pocztówka z historii”. I tak np. w styczniowym numerze w 2015 r. przedstawiono dwa pociągi - jeden to najnowszy nabytek w Polsce, czyli Pendolino, a druga fotografia przedstawia pociąg z 1965 r.32 „Uważam Rze Historia” w serii artykułów „Szpargały” przedstawia kilka ciekawych zdjęć z dłuższym opisem. I tak m.in. w numerze marcowym w 2013 r. pokazano fotografie z wyzwolenia obozu koncentracyjnego Dachau33. Z kolei „wSieci Historii” wyróżnia się tym, iż począwszy od pierwszego numeru publikuje serię 27
Grzech ludzkości. Był fascynujący i pełen sprzeczności - Jana Karskiego wspomina Ewa Wierzyńska, „Newsweek Polska Historia” 2014, nr 4, s. 9. 28 Czy Stalin kazał otruć słynnego lekarza?, „21. WIEK History Revue” 2013, nr 5,s. 14. 29 Angielski król Ryszard III umierał bez hełmu ochronnego, „21. WIEK History Revue” 2015, nr 3, s. 14. 30 M. Elmerych, Badania okresowe, „Focus Historia” 2013, nr 3, s. 84-85. 31 Masoni: szpadą i młotkiem, „Focus Historia” 2014, nr 9, s. 6-7. 32 Pocztówka z historii, „Nasza Historia” 2015, nr 1, s. 92. 33 D. Kaźmierski, Zdumieni tym, że przeżyli, „Uważam Rze Historia” 2013, nr 3, s. 98-99.
83 | S t r o n a
„NAC prezentuje” („Z archiwum NAC” - nazwa istniała do nr 1 z 2015 r.), w której przedstawiane są artykuły o ciekawej tematyce, np. o sprawie Rity Gorgonowej34, a temu towarzyszy fotografia z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego. Jest to bardzo dobry sposób promocji zarówno historii, jak przede wszystkim instytucji archiwalnej, która może nie być znana wszystkim Polakom. Podobnie jest w przypadku serii „Z Fototeki IPN” (ukazującej się od nr 4 z 2014 r.) - publikowany jest artykuł inspirowany zdjęciem znalezionym w archiwach IPN, oraz serii „Ze zbiorów MPW” (ukazującej się od nr 12 z 2014 r. - wówczas seria nazywała się „MPW”, lecz od nr 2 z 2015 r. ma nazwę „Ze zbiorów MPW) - tu pretekstem do napisania artykułu są zbiory muzealne znajdujące się w Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. Natomiast „21. WIEK History Revue” w dziale „Pod Lupą” przedstawia znane miejsca, uwypuklając poszczególne elementy. W ten sposób zaprezentowano m.in. świątynie wzniesione przez Ramzesa II i Golden Gate Bridge35. Warto zwrócić uwagę na popularność tematyki militarnej w czasopismach popularnonaukowych, a zwłaszcza tworzenie działów dotyczących tego zagadnienia. „Mówią Wieki” od lat prezentuje zagadnienia o bitwach, broni czy dowódcach w ramach serii artykułów zatytułowanych „Wojenko, wojenko”. Natomiast w „Historia Do Rzeczy” pojawia się dział „Batalie i wodzowie”, a w „Uważam Rze Historia” - „Militaria”. Z kolei do tej grupy można zaliczyć również dział „Dla niego” pojawiający się w „wSieci Historii”. Jak można zauważyć, tematyka związana z historią wojskowości, wojen i militariami jest dosyć popularna w czasopismach. Wiąże się to poniekąd z ogromną popularnością w Polsce, jak i na świecie grup rekonstrukcyjnych i rekonstrukcji bitew. Kolejnym tematem poruszanym przez dwa tytuły dotyczy dawnych ziem państwa polskiego. „Historia Do Rzeczy” publikuje artykuły w ramach działu „Kresy”, a „Uważam Rze Histora” - „Ukraina, Litwa, Białoruś” (jedynie do numeru sierpniowego w 2013 r.). Przypominano o historii tych ziem, m.in. o Podolu w XVII w.36 czy o walkach żołnierzy Armii Krajowej z Litwinami37. Kolejnym nie tylko działem, co też formułą pojawiającą się w kilku czasopismach są komiksy. Występują one w „Focus Historia”, „Historia Do Rzeczy”, „wSieci Historii”. 34
S. Zawacka, Najsłynniejszy proces II RP, „wSieci Historii” 2015, nr 5, s. 99. Ogromne posągi musiały się przeprowadzić!, „21. WIEK History Revue” 2011, nr 1, s. 78-79; Budowa Golden Gate Bridge: przy pomocy czego architekt chronił zdrowie robotników?, „21. WIEK History Revue” 2015, nr 3, s. 82-83. 36 D. Kołodziejczyk, Tureckie Podole chłopski raj, „Uważam Rze Historia” 2013, nr 3, s. 76-79. 37 A. Tycner, Jak walczyliśmy z Litwinami, „Historia Do Rzeczy” 2014, nr 9, s. 84-87. 35
84 | S t r o n a
Drukowane są na ostatniej lub przedostatniej stronie i zajmują jedną lub dwie strony. Ponadto można zauważyć, iż twórcy starają się nawiązać do okładki czy też tematu numeru. I tak też gdy „wSieci Historii” wydało w lutym 2014 r. numer dotyczący igrzysk olimpijskich, Bartosz Sztybor i Marek Oleksicki narysowali komiks zatytułowany „Gest”, a odnoszący się do sytuacji na igrzyskach olimpijskich w Moskwie w 1980 r. i Władysława Kozakiewicza38. Natomiast
twórcy
komiksu
w
„Focus
Historia”,
opierają
się
na
publikacjach
przedstawiających anegdoty na temat sławnych osób. Jako przykład może posłużyć komiks z numeru 9 z 2014 r., gdy Sebastian Frąckiewicz i Paweł Zych zaprezentowali historię dotyczącą Pabla Picasso, który nie przejął się tym, iż ceny jego obrazów spadły o połowę, a przecież kolekcjonerzy zainwestowali w nie miliony. Malarz miał wówczas rzec, że dzięki temu nie muszą martwić się o te pieniądze, a w zamian jego prace będą bezpieczne. Przedstawiając tę anegdotę, wykorzystali pracę „Księga anegdot świata” opracowaną przez Wojciecha Wierciocha39. Również w czasopismach dosyć popularne są felietony, publikowane przez osoby znane przez Polaków. W „Focus Historia” przez lata swe teksty publikował Bogusław Wołoszański, a wszystko w ramach serii zatytułowanej „Sensacje XXI wieku”. Jednak od numeru czwartego w 2014 r. zaprzestał współpracy, a w miejsce jego tekstów zaczęto publikować felietony Jarosława Klejnockiego, dyrektora Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Seria ta została zatytułowana „Lektury Kłamią”, a felietony dotyczą historii literatury, np. erudycji Williama Szekspira40. Natomiast od września 2013 r. do sierpnia 2014 r. z „Focus Historia” współpracował Jan Sowa, doktor socjologii oraz doktor habilitowany kulturoznawstwa, pracownik naukowy Katedry Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, pisząc felietony w ramach serii „Sarmackie mity”. W miejsce tej serii felietonów od września 2014 r. publikowane są felietony Małgorzaty Możdżyńskiej-Nawotki, historyka sztuki, kostiumologa, prowadzącej Dział Tkanin i Ubiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu. W ramach serii „Galeria mody” pisze teksty dotyczące historii ubiorów, a swoją współpracę z „Focus Historia” rozpoczęła od felietonu na temat lnianych ubrań w dwudziestoleciu międzywojennym41. Z kolei w „Historia Do Rzeczy” od początku swe felietony piszą Rafał Ziemkiewicz, Wiktor Suworow, Bronisław Wildstein i Sławomir Cenckiewicz. Natomiast od sierpnia 2014 r. do
38
B. Sztybor, M. Oleksicki, Gest, „wSieci Historii” 2014, nr 2, s. 96-97. S. Frąckiewicz, P. Zych, Post scriptum, „Focus Historia” 2014, nr 9, s. 90. 40 J. Klejnocki, Czy Szekspir był nieukiem?, „Focus Historia” 2014, nr 4, s.76. 41 M. Możdżyńska-Nawotka, Lniana nuta luksusu, „Focus Historia” 2014, nr 9, s. 76. 39
85 | S t r o n a
grona felietonistów dołączył Tomasz Stańczyk. Jako że jak wykazywano już wyżej czasopismo preferuje treści dotyczące XX wieku, tak też w felietonach poruszana jest ta tematyka. „wSieci Historii” również nie zabrakło felietonów. W ciągu dwóch lat działalności felietonistów przybywało. W numerze czwartym wydanym w 2013 r. swoje teksty opublikowali Paweł Kowal, Ryszard Czarnecki i Marek Jurek42, a rok później do tego grona dołączyli również Piotr Skwieciński, Piotr Zaremba, Antoni Dudek, Robert Winnicki, Jarosław Chabieński43. Natomiast w „Uważam Rze Historia” również nie brakuje felietonów. W marcu 2013 r. opublikowano jedynie jeden felieton autorstwa Macieja Wojtyńskiego, dotyczący utraty Lwowa44. Przez osiem numerów (od numeru 11 w 2013 r. do numeru 7 w 2014 r.) nie publikowano felietonów. Z kolei w sierpniowym numerze ukazały się dwa teksty autorstwa Piotra Bożejewicza i Andrzeja Urbańskiego45, a we wrześniu do grona felietonistów dołączył Grzegorz Braun, pisząc o reżyserze Stanisławie Różewiczu i o II wojnie światowej46. Za nietypową formę felietonu można uznać teksty publikowane w „Naszej Historii” przez Mariusza Grabowskiego i Justynę Bakalarską. Te dwa teksty stanowią jedność, gdyż Grabowski odwołuje się do dawnych przepisów kulinarnych, podając także przepis według dawnej receptury, a Bakalarska, odpowiadając swemu przedmówcy, pisze przepis na podobną potrawę z czasów współczesnych. Za przykład niech posłuży numer 1 w 2015 r., gdy oboje przypomnieli o deserach47. Ponadto w „Naszej Historii” czytelnicy mogą zapoznać się z innymi felietonami. Pisał tu teksty Tadeusz Mazowiecki. W pierwszym numerze czasopisma napisał tekst „Oko w oko z historią”48. Również swe felietony w ramach działu „Świat” publikuje Jacek Stawiski. Kolejnym zagadnieniem dosyć często poruszanym w czasopismach jest historia sztuki. Prócz felietonów Małgorzaty Możdżyńskiej-Nawotki w „Focus Historia” warto wspomnieć o dziale „Historia sztuki”, który był publikowany od numeru 3 w 2013 r. do numeru 4 w 2014 r. Ponadto do tej kategorii można zaliczyć dział „Pełna kultura” w czasopiśmie „wSieci Historii”. Z jednej strony pojawiają się artykuły odnoszące się chociażby do malarstwa, np. o Francisco Zurbarán49, jak i kina, m.in. o filmie „Mocny człowiek”50. Z kolei „Nasza Historia” tematyce dotyczącej historii sztuki czy ogólnie kulturze poświęciła 42
Zob. „wSieci Historii” 2013, nr 4, s. 60-61. Zob. „wSieci Historii” 2014, nr 4, s. 67, 85, 92-93. 44 M. Wojtyński, Czemu zabrał nam Lwów?, „Uważam Rze Historia” 2013, nr 3, s. 88. 45 Zob. „Uważam Rze Historia” 2014, nr 8, s. 96-97. 46 G. Braun, Ostrożnie z „dokumentami”, „Uważam Rze Historia” 2014, nr 9, s. 98. 47 Zob. „Nasza Historia” 2015, nr 1, s. 94-95. 48 T. Mazowiecki, Oko w oko z historią, „Nasza Historia” 2013, nr 1, s. 61. 49 I. Galicka, Hiszpański mistrz w Ferrarze i Brukseli, „wSieci Historii” 2014, nr 2, s. 87-89. 50 R. Wąsowska, Tajemnicza kobieta „Mocnego człowieka”, „wSieci Historii” 2015, nr 5, s. 84-87. 43
86 | S t r o n a
cały dział „Pop”. W jego ramach pojawiają się głównie teksty dotyczące kina, mody, sportu, rozrywki i sztuki. Te wszystkie tematy publikowane są w każdym numerze w formie krótkich wpisów. W czasopismach popularnonaukowych o tematyce historycznej można zauważyć nie tylko podobieństwa, jak i różnice, czy też działy lub zagadnienia poruszane jedynie przez jeden tytuł. „Focus Historia” na pewno wyróżnia się działem „Nie ma głupich pytań”, w którym odpowiada na ciekawe i interesujące zagadnienia, a to wszystko w formie krótkich wpisów. Dodatkowo redakcja przygotowuje infografikę na interesujący temat, np. o samobójcach w starożytności51. Ponadto „Focus Historia” publikuje „Subiektywny ranking historyczny”, w którym przedstawia ciekawe zagadnienia, np. największe wygrane w grach hazardowych52. Natomiast w „Mówią Wieki” wyróżniają się ciekawostki z historii, umieszczane dawniej na ostatniej stronie, a teraz w środku (przed dodatkami). W dawnych numerach, sprzed kilku lat, każda ciekawostka była publikowana na innym tle, w ten sposób wyróżniały się. Obecnie to są zazwyczaj trzy „plotki z brodą”, które mają nadal krótką formę, lecz nie przyciągają wizualnie takiej uwagi jak dawniej. Ponadto warto zwrócić uwagę na dodatek edukacyjny „Mówią Wieki w szkole”. Umieszczenie tego działu wiąże się z próbą dotarcia do młodszych czytelników, a mianowicie uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Ma to związek także z konkursem organizowanym przez redakcję „Szkolna Liga Historyczna”. W każdym dodatku, prócz wyników poszczególnych etapów konkursu, pojawiają się artykuły poszerzające wiedzę uczniów oraz pytania do źródeł. Z kolei w czasopiśmie „21. WIEK History Revue” od samego początku istnienia jest kilka stałych rubryk, których nie można spotkać w innych czasopismach, a mianowicie „Listy od czytelników” (fragmenty lub całe listy od czytelników, w których zachwalają oni czasopismo bądź artykuły), „Wy pytacie, my odpowiadamy” (redakcja odpowiada na zapytania czytelników dotyczące historii), „Postać numeru”. Również redakcja stara się publikować serie artykułów pod wcześniej określone hasło. I tak w numerze 3 w 2015 r. pojawiają się dwie serie (przez redakcję nazywane w pewnym momencie serialami, z racji tego, że każdy kolejny artykuł to nowy odcinek): „Wielcy przeciwnicy” (rozpoczęta w tym numerze) i „Najsłynniejsi dowódcy w dziejach” (ostatni artykuł w ramach tej serii, a całość 51 52
Samobójstwa starożytności, „Focus Historia” 2015, nr 3, s. 86. P. Bonik, 9 hazardowych superwygranych, „Focus Historia” 2014, nr 1, s. 86-87.
87 | S t r o n a
zaczęła się w nr 2 w 2014 r. Z kolei w 2011 r. rozpoczęto serię „Znane tajne służby” (nr 1/2011 r.). Seriale ciągną się przez osiem numerów, by następnie ich miejsce zajęła inna seria. Ponadto „21. WIEK History Revue” wyróżnia się jeszcze jednym aspektem. Otóż niejednokrotnie przy niektórych artykułach zamieszcza „Spojrzenie na epokę” i „Spojrzenie na postaci”, przybliżając ważniejsze zdarzenia i postaci związane z danym artykułem. Przez to czytelnik poznaje tło polityczne, społeczne i kulturalne, jak chociażby przy artykule „Wilhelm Rozemberk: odrzucił polski tron z powodu łapówek” wskazano kilka informacji o wolnej elekcji w Polsce i Henryku Walezym (nr 3/2015, s. 25-27). Z ciekawszych serii artykułów w ramach „wSieci Historii” warto wskazać m.in. „Dla niej” (artykuły dotyczące m.in. historii kosmetyków53
czy biżuterii54 lub mody55), „Dla
niego” (artykuły na temat przede wszystkim historii wojskowej, zwłaszcza broni56), „Dla nich” (publikowany od numeru 11 z 2014 r., artykuły przedstawiające tematykę różnorodną, zazwyczaj o historii kuchni czy ogólnie życiu codziennym57) czy „Gry o tron” (przedstawienie poszczególnych książąt piastowskich z okresu rozbicia dzielnicowego). Natomiast „Newsweek Polska Historia”, podobnie jak „Nasza Historia”, od numeru 5 w 2014 r. publikuje treści dotyczące historii kuchni, m.in. o diecie Greków58. Natomiast również tworzy krzyżówkę historyczną. Z kolei „Nasza Historia” dla swych czytelników proponuje ok. 8 artykułów na temat regionu, w ramach ośmiu obszarów: Warszawa, Śląsk, Pomorze, Łódź, Kraków, Poznań, Lublin, Trójmiasto. W każdym numerze tematyce regionalnej redakcja poświęca ok. 20 stron. Dział ten jest tworzony w każdym oddziale we współpracy z regionalnym dziennikiem: „Głosem Wielkopolskim”, „Dziennikiem Łódzkim”, „Kurierem Lubelskim”, „Dziennikiem Bałtyckim”, „Gazetą Wrocławską”, „Dziennikiem Polskim”, „Dziennikiem Zachodnim” (gazety wydawane przez Polska Press Sp. z o.o.) i „Nową Trybuną Opolską”. W ramach działu regionalnego redakcja stara się odkrywać mniej lub bardziej znane historie związane z danym obszarem, by zainteresować czytelników. Są przedstawiane zarówno tematy związane 53
K. Kaczyńska, Ośle mleko i zielona pomada. Jak o urodę dbała Kleopatra?, „wSieci Historii” 2013, nr 1, s. 92; Eadem, Kosmetyka @ narodziła się w Grecji, „wSieci Historii” 2013, nr 3, s. 94. 54 K. Kaczyńska, Perły Barbary Radziwiłłówny, „wSieci Historii” 2015, nr 5, s. 92. 55 K. Kaczyńska, Styl empire, „wSieci Historii” 2014, nr 6, s. 94. 56 K. Grochocki, Panzekamfwagen VI Tiger– niemiecka ikona II wojny światowej, „wSieci Historii” 2013, nr 7, s. 95; Idem, Fallshirm- Jagergewehr 42, „wSieci Historii” 2014, nr 6, s. 95. 57 K. Żaryn, Wartość odżywcza obiadów czwartkowych, „wSieci Historii” 2014, nr 11, s. 94; Idem, Wigilia według „Herod Baby”, „wSieci Historii” 2014, nr 12, s. 94; Idem, Karnawał XIX w. Czas tańców, hulanek, swawoli, „wSieci Historii” 2015, nr 1, s. 94. 58 A. Wolicki, Dieta Achillesa, „Newsweek Polska Historia” 2015, nr 7, s. 78-79.
88 | S t r o n a
z historią polityczną, jak i kulturą czy ciekawostkami, jak chociażby w numerze 6 z 2014 r. pojawiły się artykuły o sytuacji politycznej Warszawy podczas II wojny światowej59, architektury na Placu Zbawiciela60 czy o rodzinie Rybińskich z Wilanowa61. Również jako jeden z czterech działów wydzielono działy „POP” i „Varia”, połączone we wrześniu lub październiku 2014 r. w dział „POP”, który obejmuje teksty dotyczące mody, kina, sztuki, sportu, muzyki, kuchni oraz recenzje książek. Wartą zwrócenia uwagi jest seria „Trójkąt miłosny” - w jej ramach przedstawiane są romanse postaci historycznych, np. Louise von Salomé, związanej m.in. z Fryderykiem Nietzschem i jego asystentem, Paulem Ree62.
Wydania specjalne Inną kategorię czasopism popularnonaukowych o tematyce historyczne tworzą numery specjalne „Focus Historia Extra”, „Newsweek Historia Extra”, „Mówią Wieki” oraz „Pomocnik Historyczny” wydawany przez „Politykę”. Są to numery poświęcone jednemu zagadnieniu, np. piratom, Lechowi Wałęsie (w przypadku „Focus Historia Extra”) czy Imperium Brytyjskiemu, Zakonowi Krzyżackiemu, Józefowi Piłsudskiemu, powstaniu styczniowemu lub też Marii Skłodowskiej-Curie. Biorąc do ręki te cztery rodzaje wydań specjalnych, można dostrzec podobieństwa i różnice. Wszystkie szukają nieraz tematu, który z racji rocznic bądź ogromnego zainteresowania (związanego np. z premierą filmu na temat danej postaci czy rocznicą wydarzenia historycznego) będzie mógł przyciągnąć grono czytelników. Numery te stanowią pewną syntezę na dany temat, lecz „Focus Historia” ma charakter bardziej popularnonaukowy, a „Pomocnik Historyczny” i wydanie specjalne „Mówią Wieki” mogą stanowić pewne kompendium wiedzy na tytułowy temat. Wiąże się to przede wszystkim z autorami tekstów. Przy „Focus Historia Extra”, jak też „Focus Historia” pracują w głównej mierze dziennikarze i pasjonaci historii, a „Pomocnik Historyczny” i „Mówią Wieki” tworzą historycy, znawcy danego problemu. Za przykład może posłużyć numer o Zakonie Krzyżackim, wydany w związku z rocznicą bitwy pod Grunwaldem przez „Politykę”. W większości został napisany przez toruńskich historyków: prof. dr hab. Roman Czaja, prof. dr hab. Wiesław Sieradzan i dr hab. Adam Szweda63. Z kolei w numerze 59
J. Szczepański, Festung Warshcau, „Nasza Historia” 2014, nr 6, s. 6-9. Zabytkowa architektura dzisiejszego „placu hipstera”, „Nasza Historia” 2014, nr 6, s. 14-17. 61 Polscy arystokraci Rybińscy z pałacu w Wilanowie, „Nasza Historia” 2014, nr 6, s. 24-25. 62 Z. Wierus, Wytrawna kolekcjonerka największych nazwisk XIX wieku, „Nasza Historia” 2015, nr 1, s. 96-97. 63 Zob. 1410 Grunwald. Ostatnia wielka bitwa rycerskiej Europy, „Pomocnik Historyczny Polityki” 2010, wydanie specjalne nr 4. 60
89 | S t r o n a
poświęconym Gdańskowi redakcja „Mówią Wieki” zaangażowała do współpracy m.in. prof. dr. hab. Krzysztofa Mikulskiego64. Warto zatrzymać się chwilę przy „Pomocniku Historycznym”. Ta publikacja miała za zadanie w bardzo przystępnej i skrótowej formie (ze względu na ograniczoną liczbę stron) wskazać nie tylko główny temat, ale także tło polityczne, społeczne i kulturalne, by czytelnicy jeszcze lepiej zrozumieli dany problem. Można jasno powiedzieć, iż „Pomocnik Historyczny” stanowić może pewną formę vademecum, zarówno dla studentów, jak i nauczycieli i uczniów bądź pasjonatów historii. Możliwe że „Pomocnik Historyczny” tworzony przez „Politykę” stanowi efekt bardzo przemyślany, gdyż w okresie od 2006 do 2009 roku w ramach tygodnika wydawano specjalny dodatek pod tytułem „Pomocnik Historyczny”. Publikowano je nieregularnie (w 2006 r. - pięć numerów, 2007 r. - cztery, w 2008 r. - dwa, w 2009 r. - dwa). Wówczas każdy numer nie był, jak ma to miejsce obecnie, poświęcony jednemu wiodącemu zagadnieniu. Z kolei w 2008 r. wypuszczono osobne wydanie specjalne poświęcone odzyskaniu przez Polskę niepodległości, a kolejny numer pojawił się dopiero w 2010 r. Prawdopodobnie redakcja przeanalizowała sytuację na rynku prasowym i dostrzegła pewną lukę, która istniała, czyli brak wydań specjalnych poświęconych jednemu zagadnieniu, mogących służyć jako pewne vademecum w danej kwestii.
64
Zob. „Mówią Wieki” 2013, nr 3 (wydanie specjalne).
90 | S t r o n a
Rys. 2: Dodatki „Pomocnika Historycznego” publikowane przez „Politykę” w latach 20062009
Natomiast numery specjalne „Newsweek Polska Historia” w trzech na cztery przypadki wydane były z okazji rocznic: rocznicy powstania warszawskiego65 oraz zakończenia II wojny światowej66 i wyzwolenia obozu w Auschwitz67. Z kolei pierwszy numer specjalny dotyczył przedstawienia najważniejszych fortyfikacji w Polsce68 - stanowił on dobry przewodnik na okres wakacji. Również można zauważyć, że pod względem treści
65
Zob. 63 opowieści na 63 dni powstania, „Newsweek Historia Extra” 2014, nr 1. Zob. Zmiażdżona Rzesza, „Newsweek Historia Extra” 2015, nr 2. 67 Zob. Piekło Auschwitz, „Newsweek Historia Extra” 2015 nr 1. 68 Zob. Wakacyjny przewodnik po polskich fortyfikacjach, „Newsweek Historia Extra” 2013, nr 1. 66
91 | S t r o n a
zawiera zarówno artykuły, jak i wywiady. W przypadku numeru poświęconemu Auschwitz na
„Focus „Pomocnik Historia Extra” Historyczny” „1918. Niepodległość”
„Newsweek Historia Extra”
„Mówią Wieki wydanie specjalne”
„1410 Grunwald. Ostatnia wielka bitwa rycerskiej Europy”
Rok 2010
Rok 2008
30 tekstów pięć stanowiło wywiady69.
Rok 2012
Rok 2011
„Dekada Gierka” „2500 lat od wielkiej Bitwy MARATON” „Rzeczpospolita Obojga Narodów” „Operacja Barbarossa” „Historia Arabów” „Prusy - wzlot i upadek” „Stalinizm po polsku”
„Świat muzeów” „Napoleon rusza na Moskwę” „1612. Prawdy i kontrowersje” „Maria SkładowskaCurie. Warszawianka, która zmieniła świat”
„Historia Chińczyków”
Rok 2013
„1812. O roku ów. Wyprawa Napoleona na Moskwę” „Tajemnice starożytnego Egiptu”
„Powstanie styczniowe 1863. Klęska i chwała”
„Żydzi w walce. Nieznany front II wojny światowej”
Wydanie Specjalne „Stany Zjednoczone Ameryk. Jak zrodziła się potęga”
„Tajemnice starożytnej Grecji” „Pojedynki
„Historia Żydów Polskich”
„Wakacyjny przewodnik po polskich fortyfikacjach”
„Powstanie styczniowe”
„Grabieże czy przemieszczenie. Rewindykacja polskich dóbr kultury z ZSRR i Rosji” „Gdańsk. Miasto wielkiej historii” „Książę Józef
69
Oświęcimskie zmyślenia. Rozmowa z dr Zofią Wóycicką, „Newsweek Historia Extra” 2015, nr 1, s. 98-105; Artyści - strażnicy pamięci. Rozmowa z Teresą Śmiechowską, „Newsweek Historia Extra” 2015, nr 1, s. 109-113; Ocalali pod lawiną zła. Rozmowa z prof. Katarzyną Prot-Klinger, „Newsweek Historia Extra” 2015, nr 1, s. 123-127; Najlepszy Witz? Auschwitz! Rozmowa z Andrzejem Celińskim, „Newsweek Historia Extra” 2015, nr 1, s. 128-131; Muzeum należało do więźniów. Rozmowa z Piotrem Cywińskim, „Newsweek Historia Extra” 2015, nr 1, s. 140-144.
92 | S t r o n a
Rok 2014 Rok 2015
największych strategów II wojny światowej” „Tajemnice starożytnego Rzymu” „Polskie drogi, czyli wojenne odyseje Polaków” „Pierwsza rzeź światowa. Stulecie Wielkiej Wojny” „Tajemnice wypraw krzyżowych. Chrześcijański Dżihad” „Rok Apokalipsy” (o powstaniu warszawskim) „Gangsterzy czasów Ala Capone”
„Piraci banici. Idole spod ciemnej gwiazdy” „Kim był Jezus?” „Wikingowie. Wilki wojny” „Polowanie na czarownice” „Tajne akta PRL. O tym mówić nie wolno”
Poniatowski. 200. rocznicę śmierci”
Wydanie specjalne „Trzecia Rzesza 1933-1945”
„63 opowieści na 63 dni powstania”
„Wielka Wojna 19141918. Jak 100 lat temu w Europie zaczęła się rzeź”
„Warmia i Mazury”
„Monte Cassino”
Wydanie specjalne „1944. Powstanie Warszawksie” „Imperium Brytyjskie. Od kolonizacji Ameryki po referendum szkockie” „Dzieje Rosjan”
„Winston Churchill. Artysta polityki” „Józef Piłsudski. Portret w 80. rocznicę śmierci” „Tajniki II wojny. 70. rocznica zakończenia światowego konfliktu”
„Piekło Auschwitz” „Zmiażdżona Rzesza”
Tabela nr 8: Lista wydań specjalnych „Focus Historia Extra”, „Mówią Wieki”, „Newsweek Historia Extra” i „Pomocnik Historyczny (opracowanie własne).
93 | S t r o n a
W przypadku tematyki poruszanej w numerach specjalnych można wskazać pewne punkty wspólne. W roku 2012 r. „Mówią Wieki” i „Pomocnik Historyczny” jeden numer poświęcili wyprawie Napoleona Bonaparte na Moskwę w 1812 r. Z kolei w 2013 r. można spotkać dwa wydania specjalne („Pomocnik Historyczny” i „Mówią Wieki”) poświęcone powstaniu styczniowemu, w związku ze 150. rocznicą. Podobnie sytuacja wygląda z powstaniem warszawskim („Focus Historia Extra” i „Pomocnik Historyczny”), I wojną światową („Pomocnik Historyczny” i „Focus Historia Extra”) oraz zakończeniem II wojny światowej („Pomocnik Historyczny” i „Newsweek Historia Extra”). Inne wydarzenia rocznicowe również znalazły swój oddźwięk w numerach specjalnych, lecz w większości przypadków tyczy się to „Pomocnika Historycznego”, np. „Prusy - wzlot i upadek” - numer wydany z okazji 300. rocznicy urodzin Fryderyka Wielkiego i 65. rocznicy likwidacji państwa pruskiego czy też „Stalinizm po polsku” - z okazji 65. rocznicy sfałszowanych wyborów i 60. rocznicy konstytucji PRL. Podobnie jak w przypadku treści artykułów w czasopismach popularnonaukowych o tematyce historycznej, tak też w wydaniach specjalnych można dostrzec pewną różnorodność w kwestii epok w przypadku dwóch tytułów: „Focus Historia Extra” i „Pomocnik Historyczny”. Pierwszy, w 2013 r. wydał trzy numery poświęcone starożytnym cywilizacjom - Egiptowi, Grecji i Rzymowi. Również pojawiły się numery odwołujące się do średniowiecza - „Tajemnice wypraw krzyżowych. Chrześcijański Dżihad” i „Wikingowie. Wilki wojny”. Jednak nadal nie porzuca intrygujących czy też przyciągających rzesze czytelników tematów, jak „Gangsterzy czasów Ala Capone” lub o piratach. Z kolei „Pomocnik Historyczny”, prócz skupiania się na tematyce rocznicowej, stara się wydawać numery poświęcone danemu państwu, jak „ Imperium Brytyjskie. Od kolonizacji Ameryki po referendum szkockie”, „Prusy - wzlot i upadek” czy „Stany Zjednoczone Ameryk. Jak zrodziła się potęga”. Redakcja postarała się także o zebranie w jednym numerze historii Arabów czy też Chińczyków. W tym roku rozpoczęto wydawanie biografii znanych postaci w historii, a serię rozpoczęto od przedstawienia Winstona Churchilla i Józefa Piłsudskiego. Prawdopodobnie „Focus Historia Extra” i „Pomocnik Historyczny” mogą sobie pozwolić na większą różnorodność ze względu na to, iż każdy z tych tytułów jest wydawany sześć razy w roku. Z kolei w latach 2012-2013 wydane zostały rocznie po cztery numery specjalne „Mówią Wieki”, a w 2014 r. opublikowano jedynie dwa. Z kolei „Newsweek Historia Extra” jest nowym tytułem, który w latach 2013-2015 ukazał się łącznie cztery razy po jednym numerze w latach 2013-2014 i dwa numery - w 2015 r. 94 | S t r o n a
Jednak można stwierdzić na koniec, iż każda z form wydań specjalnych stanowi pewne kompendium na dany temat, poruszając się nie tylko w temacie przeszłości, ale również recepcji danych wydarzeń historycznych w czasach współczesnych (poprzez odniesienie się do przede wszystkim filmów).
Wnioski W Polsce na rynku medialnym pojawia się kilka tytułów czasopism historycznych, które mają średnio miesięcznie od kilku tysięcy do kilkudziesięciu tysięcy czytelników. Można stwierdzić, iż poruszają tematykę ogólnohistoryczną, w tym historię polityczną, społeczną, gospodarczą i
kulturalną. Publikowane treści przybierają nieraz formę
ciekawostek i mają za zadanie zaciekawić szerokie grono odbiorców. Jako że do tej pory żaden tytuł nie zniknął z półek, może świadczyć, iż nie mogą narzekać na brak czytelników. Czasopisma mają kilka cech wspólnych, zwłaszcza w kwestii działów, ale także poszukują stale nowych sposobów, by przyciągnąć większą grupę odbiorców. O tym świadczy pojawianie się nowych działów czy serii artykułów. Mimo iż czasopisma dysponują wieloma cechami wspólnymi, to pod względem zróżnicowania tematycznego najbardziej wyróżniają się „Focus Historia” i „Mówią Wieki”. Mają wiele działów, które mogą zainteresować czytelników, m.in. dodatek edukacyjny czy „Subiektywny ranking historyczny”. Z kolei kilka tytułów w dużej mierze skupia się na XX wieku. Można zadać zatem pytanie, czy ma sens wydawanie czasopism publikujących teksty zbliżone pod względem epoki. Po pierwsze, mimo iż łączy je w dużej mierze tematyka, to jednak starają sie poprzez formę i styl wypowiedzi trafić do swych czytelników, niejednokrotnie obierając pewne postawy polityczne. Stąd też zwolennicy jednej opcji politycznej wybierają jeden tytuł, a ich przeciwnicy - drugie czasopismo. Również poruszane tematy należą do tych, które są aktualne i dość popularne w Polsce. Po drugie, czasopisma szukają sposobu na przyciągnięcie czytelników, m.in. przez wybranie znanych osób piszących felietony czy wydawanie numerów specjalnych. Po trzecie, historia XX wieku przyciąga większe grono odbiorców, a wystarczy spojrzeć na liczbę wydawanych książek dotyczących tego wieku a publikacji na temat starożytności. Ponadto jest wiele źródeł do tej pory nieopracowanych, które stwarzają szanse nie tylko na przedstawienie nieporuszanych zagadnień, ale także na wskazanie nowych ustaleń w przypadku znanych już kwestii.
95 | S t r o n a
Wiele
osób
może
zastanawiać
sens
drukowania
kilku
czasopism
popularnonaukowych o tematyce historycznej. Moim zdaniem czasopisma te są potrzebne. Mają za zadanie promowanie historii. Żaden artykuł oczywiście nie wyczerpie całego problemu, lecz sam fakt pojawienia się danego tematu może sprawić, iż czytelnik sięgnie po inne pozycje na dany temat. W przypadku czasopism brakuje podania krótkiej listy książek. Sporadycznie takie krótkie bibliografie się pojawiają (np. w „Historia Do Rzeczy”), lecz zbyt rzadko. Trudno wybrać jedną najlepszą gazetę, lecz jedno jest pewne - każdy pasjonat historii znajdzie w nich coś dla siebie.
96 | S t r o n a
Agnieszka Laddach
Rola stacji radiowych i telewizyjnych w procesie badań historycznych
Współcześnie mieszkańcy rozwiniętych państw żyją w multimedialnym środowisku. Chciałoby się powiedzieć, że modelowo można dopatrywać się symbiozy między człowiekiem żyjącym w świecie realnym i cyfrowym do tego stopnia, że wyznaczenie obiektywnej granicy między tymi dwoma przestrzeniami stało się niemożliwe1. W ramach przejawów nowoczesności funkcjonują media różnego rodzaju. Do nich zalicza się: radio, telewizja,
Internet,
portale
społecznościowe,
blogi,
vlogi,
itp.
One
umożliwiają
zaprezentowanie efektów pracy historyka, np. w czasopiśmie internetowym badacz umieszcza artykuł historyczny, na odpowiednim kanale vlogger prezentuje materiał traktujący o jakimś wydarzeniu historycznym, itd. Przykłady można mnożyć, one zaś posiadają cechy tak zwanej historii stosowanej2. Niejako w odpowiedzi na to niniejszy artykuł przedstawia media jako pretekst i źródło badań historycznych3, nie zaś jako miejsce prezentacji wyników tychże badań, czy przestrzeń dyskusji nad tymi właśnie wynikami. Stan badań na temat roli nowoczesnych mediów w procesie badań historycznych wiąże się przede wszystkim z opisem historii oraz archiwaliów Telewizji Polskiej (TVP), ale i stacji radiowych. Większość wypowiedzi poświęcona została jednak telewizji, co potwierdzają publikacje M. Wojtyńskiego4, ale także T. Kurka5, S. Miszczaka6 i innych7. Obok publikacji zauważyć należy kierunki i specjalizacje obecne na uczelniach, które 1
Por. B. Bilicka, Sekrety mózgu a dydaktyka, ,,Scientia et Fides” 2(1)/2014, s. 223-224; zob. taż (red.), Wychowanie do wartości w świecie cyberkultury, Toruń 2012. 2 Por. R. Traba, Historia stosowana jako subdyscyplina akademicka. Konteksty i propozycje, [w:] Historia – dziś. Teoretyczne problemy wiedzy o przeszłości, red. E. Domańska, R. Stobiecki, T. Wiślicz, Kraków 2014, s. 143164. 3 Badania historyczne są tutaj rozumiane jako czynności historyka, których celem jest ustalenie faktów dotyczących przeszłości oraz ich naukowa interpretacja; por. F. Ankersmit, Narracja, reprezentacja, doświadczenie. Studia z teorii historiografii, Kraków 2004, s. 33. 4 M. Wojtyński, Historia w filmach i programach dokumentalnych TVP w latach 1989-2006, [w:] Historycy i politycy. Polityka pamięci w III RP, red. P. Skibiński, T. Wiścicki, M. Wysocki, Warszawa 2011, s. 237-256; tenże, Świadkowie dziejów. Relacje rejestrowane dla telewizji polskiej, T. 1, Warszawa 2009, T. 2, Warszawa 2010, T. 3, Warszawa 2013; tenże, Telewizja w Polsce do 1972 roku, Warszawa 2010. 5 T. Kurek, 625 linii. Za kulisami telewizji, Warszawa 1986. 6 S. Miszczak, Historia radiofonii i telewizji w Polsce, Warszawa 1972; tenże, Radiofonia i telewizja w XXVleciu, Warszawa 1969; por. W. Kubaszewska, Radio – historia i współczesność, Poznań 2008. 7 J. Kończak, Od Tele-Echa do Polskiego Zoo. Ewolucja programu TVP, Warszawa 2008; T. Bogucka, Triumfujące profanum. Telewizja po przełomie 1989, Warszawa 2002; A. Kozieł, Za chwilę dalszy ciąg programu… Telewizja Polska czterech dekad 1952-1989, Warszawa 2003.
97 | S t r o n a
pozwalają odbierać media również w kontekście badań historycznych. Poniżej wymieniono tylko główne kierunki i specjalizacje: kulturoznawstwo, dziennikarstwo, medioznawstwo, komunikacja społeczna, logistyka mediów (obecna na Uniwersytecie Warszawskim), popularyzacja historii z elementami dziennikarstwa (również obecna na Uniwersytecie Warszawskim), historia w mediach i administracji (dostępna na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika), filmoznawstwo i kultura mediów (prezentowane na Uniwersytecie Adama Mickiewicza). Aby opisać rolę stacji telewizyjnych i radiowych w procesie badań historycznych należy rozpocząć od rzeczy elementarnych. Podstawą pracy historyka są źródła historyczne. Bez posiadanych źródeł nie zrealizuje on zaplanowanego, profesjonalnego projektu badawczego, teoretycznie nie osiągnie więc celu swoich badań. Źródła historyczne znajdują się w archiwach państwowych i niepaństwowych. Państwowe archiwa posiadają formę zinstytucjonalizowaną, operującą archiwaliami o określonej specyfice. Historyk korzysta z nich, tj. archiwów: rządowych, samorządowych, zakładowych i innych oraz archiwów niepaństwowych, czyli prywatnych i kościelnych8. Wszystkie one przechowują wszelkiego rodzaju akta i dokumenty, korespondencję, dokumentację finansową, techniczną i statystyczną, mapy i plany, fotografie, filmy i mikrofilmy, nagrania dźwiękowe i wideofonowe, dokumenty elektroniczne, a także inną dokumentację zawartą w dowolnej formie, mającą znaczenie jako źródło informacji o wartości historycznej9. Jaki związek z mediami mają te ogólne wiadomości? Media mianowicie a w szczególności mass media są środkami społecznego przekazu, w ramach których pracuje jakaś liczba osób. Co zaś właściwe w szczególności dla instytucji publicznych, podlegają one obowiązkowi archiwizowania przejawów swojej działalności10. Posłużmy się przykładem wyimaginowanej stacji telewizyjnej. Owa stacja działa zgodnie z polskim prawem od dziesięciu lat i obecnie jest miejscem pracy dwustu osób. Musi posiadać swoje archiwum zakładowe, w którym dostępne będą np. dokumentacja finansowa oraz akta osób zatrudnionych w ciągu dekady swojej działalności, składające się na dokumentację zarządzania. Ale poza administracyjną formą dokumentacji, archiwum takiej stacji telewizyjnej powinno zawierać również efekty 8
Zob. H. Robótka, Wprowadzenie do archiwistyki, Toruń 2003; taż, B. Ryszewski, A. Tomczak, Archiwistyka, Warszawa 1989. 9 Ustawa z dnia 14 lipca 1983 r. o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach, Dz.U. 1983 Nr 38 poz 173, art. 1. 10 Zasób jednostek publicznej radiofonii i telewizji tworzy dokumentacja programowa i dokumentacja zarządzania; Rozporządzenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 22 maja 2006 r. w sprawie szczegółowych zasad i trybu gromadzenia, ewidencjonowania, kwalifikowania, klasyfikacji oraz udostępniania materiałów archiwalnych tworzących zasób jednostek publicznej radiofonii i telewizji, rozdz. 1, § 1.
98 | S t r o n a
pracy zatrudnionych pracowników, w tym wypadku: materiały audio, video oraz audiovideo, zwane
dokumentacją
archiwaliów.
programową.
Okresy
Rozróżnienie
przechowywania
dotyczy
dokumentów
czasu
wizyjnych
przechowywania i
fonicznych,
kwalifikowanych do dokumentacji niearchiwalnej (kategoria B), ustalają same stacje telewizyjne i radiowe. Powinny one uwzględnić przydatność dokumentów do celów praktycznych, dowodowych oraz kontrolnych11. Okres przechowywania tych samych dokumentów, ale o kategorii A (materiały archiwalne) jest bezterminowy. Zaznaczyć należy, iż zarówno dokumentacja zarządzania, jak i dokumentacja programowa stanowić mogą źródło do badań historycznych. Dalsza wypowiedź koncentruje się wokół dokumentacji programowej. Źródła historyczne, będące archiwaliami archiwów instytucji publicznych, takich jak stacje radiowe, czy stacje telewizyjne mogą zostać wykorzystane w pracy historyka. Sposób przeprowadzenia badań historycznych może być wieloraki, w zależności od gatunku materiału: historyk inaczej powinien pracować nad zapisem audio, video lub audiovideo konkretnych wydarzeń historycznych. Jeszcze inną metodologię zastosować winien w przypadku materiałów stanowiących interpretację nad danym wydarzeniem historycznym, prowadzoną z perspektywy czasu. Pamiętać jednak należy, iż te dwa gatunki mogą być wykorzystane w jednym materiale archiwalnym (filmowym, dźwiękowym lub filmowodźwiękowym). Aby nie być gołosłownym podajmy przykład: historyk w archiwum telewizyjnym odnalazł materiał wspominający pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski w dniach 2 – 10 czerwca 1979 r. z migawkami filmowo-dźwiękowymi z samej pielgrzymki. Tenże materiał wspominający został nagrany i zmontowany w dziesiątą rocznicę pierwszej pielgrzymki. W tej sytuacji historyk ma do czynienia z kilkustopniową perspektywą czasową i interpretacyjną:
perspektywa ,,O” (zerowa) dotyczy samych wydarzeń historycznych, a
więc przeszłości, do której historyk nie ma bezpośredniego dojścia;
I perspektywa to wydarzenie historyczne, w tym wypadku przyjazd
papieża do Polski, przedstawiony pośrednio i już w formie interpretacji za pomocą obrazu i dźwięku, czyli filmu nagranego w czasie pielgrzymki w 1979 r.
II perspektywę stanowi interpretacja wydarzenia na podstawie filmu
powstałego w 1989 r. 11
Tamże, rozdz. 4, § 30, pkt. 3.
99 | S t r o n a
III perspektywa – własna, w której żyje badacz, determinuje jego
osobisty paradygmat badawczy12. Kolejność tychże perspektyw nie jest przypadkowa. Zerową perspektywą jest zawsze samo wydarzenie historyczne, do którego bezpośrednie dotarcie jest niemożliwe. Możliwe jest natomiast dotarcie pośrednie, tj. poprzez źródła historyczne będące jakimś komentarzem, interpretacją. Ostatnią perspektywą jest perspektywa badacza. W niektórych przypadkach istnieją tylko trzy perspektywy czasowe i interpretacyjne (zerowa, pierwsza zawarta w źródle historycznym oraz druga, a tym samym ostania, a więc własna dla badacza). W innych przypadkach liczba perspektyw rośnie, wraz z pojawianiem się kolejnych interpretacji osadzonych w czasoprzestrzeni (jak w przykładzie powyżej: wydarzenie z 1979 r., interpretacja z 1979 r., interpretacja z 1989 r. oraz z czasu przeprowadzonych przez historyka badań). Nadmienić należy, iż perspektywa własna może się zmieniać w zależności od stanu badań i przekonań badacza. On sam więc na przestrzeni czasu może generować kilka perspektyw różniących się od siebie, a zawartych na przykład w kolejnych publikacjach jego autorstwa. Odmienną metodologię determinuje praca nad materiałem multimedialnym, w zależności od gatunku. Wymienić można zapis w postaci filmu dokumentalnego, reportażu, krótkiego materiału informacyjnego, wywiadu, dyskusji, itp. Każda z tych form wypowiedzi wymaga osobnego podejścia ze strony badacza. Jeszcze inaczej historyk pracuje z zapisem koncertu, wernisażu, festiwalu, filmu fabularnego, sztuki teatralnej, recitalu, benefisu, odczytu poezji, słuchowiska – a więc materiale bazującym na artystycznej kreacji słowa i obrazu. Jaka
jest
tematyka
badań
historycznych
powstałych
na
nowoczesnych,
multimedialnych źródłach archiwalnych? W zasadzie może ona być przeróżna. Tematem mogą być źródła same w sobie jako przykład działalności zawodowej i rozwoju pracowników danej stacji telewizyjnej lub radiowej. Problem ten można analizować pod względem formy jak i tematyki dokumentacji programowej. Tutaj pojawiają się szczegółowe problemy badawcze, takie jak: rozwój scenografii, a dynamika komunikacji w programach typu talkshow, przedstawienia danych liczbowych (np. statystycznych) w edytowaniu programów
12
Por. T. Wiślicz, Eksperyment w badaniu historycznym, [w:] Historia – dziś…, s. 64; zob. szczególnie rozdział V pt. Mediewistyka jako ,,nauka normalna”, czyli perspektywa pesymistyczna w: S. Kwiatkowski, Polska mediewistyka historyczna w czasach maszynopisu. O Wymuszonej modernizacji i okolicznościach jej przemijania (wybrane zagadnienia), Poznań 2010.
100 | S t r o n a
informacyjnych, światowy postęp technologiczny a tempo wdrażania cyfryzacji w danej stacji telewizyjnej, itp. Natomiast analiza dokumentacji programowej pod względem treści pozostawia szerokie pole do stawiania problemów badawczych. Tematem takich prac może być badanie zjawiska, np. obrazu religijności polskiej w kontekście filmów dokumentalnych na przestrzeni danych lat, albo obraz danego wydarzenia historycznego w świetle zbiorów programowych danej stacji telewizyjnej13, a także funkcja tychże (np. rola edukacyjna słuchowisk o tematyce historycznej). W związku z tym należy zauważyć, iż media stają się wytwórcą i archiwistą źródeł historycznych o ogromnej potencji14. Praca na dokumentacji programowej stacji radiowych i telewizyjnych umożliwia poszerzenie stanu badań historiograficznych oraz kulturologicznych. Badania te mogą stanowić część szerszych prac analizujących obraz danego przedmiotu badawczego lub koncentrować się tylko na danych wytwarzanych przez media. Osobną myśl należy poświęcić regionalnym stacjom radiowym i telewizyjnym. One posiadają szczególną rolę w kształtowaniu świadomości historycznej oraz tożsamości swoich odbiorców. W związku z podejmowaniem tematyki regionalnej angażują swoich pracowników do tworzenia materiałów m.in. o tematyce historycznej. Wynik tejże pracy zostaje z czasem archiwizowany i stanowi kolejne pole do badań historycznych. Zawężony geograficznie zasięg podejmowanej tematyki determinuje interesujące tematy badawcze. Te dotyczące technologii związanej z zapisem materiału filmowego lub dźwiękowego są takie same, jak w ogólnopolskich stacjach. Natomiast badania nad tematyką i gatunkiem przekazanych treści zachęcają do interdyscyplinarnych badań regionalnych (w tym również historycznych) na podstawie zbiorów programowych danej stacji radiowej lub telewizyjnej. Przykłady takich badań wiążą się z tym co specyficzne dla danego regionu: użytym językiem (np. kaszubskim), przedstawionymi elementami składającymi się na kulturę (np. kuchnią), wywiadami przeprowadzonymi z poszczególnymi osobami (np. przedstawicielami władzy samorządowej i/lub Kościoła hierarchicznego), informacjami o wydarzeniach nawiązujących do historii (rekonstrukcjach, festiwalach, targach, jarmarkach, odpustach), miejscach historycznych oraz miejscach pamięci. W kontekście wydarzeń oraz miejsc historycznych 13
Zob. M. Wojtyński, Powstanie styczniowe w filmach i programach TVP wyemitowanych do czerwca 2012 roku; [w:] Dziedzictwo powstania styczniowego. Pamięć, historiografia, myśl polityczna. Zbiór studiów, red. A. Kulecka, Warszawa 2013, s. 304-313. 14 Zgodnie z informacjami podawanymi tylko przez Telewizję Polską SA Wideoteka i Filmoteka TVP przechowuje ok. 125 tysięcy taśm filmowych, 420 tysięcy taśm magnetowidowych, w tym ok. 170 taśm cyfrowych; http://centruminformacji.tvp.pl/15781199/w-naszych-zbiorach (dostęp: 8 maja 2015 r.); zob. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, Media publiczne. Aneks do sprawozdania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z działalności w 2013 roku, Warszawa 2014.
101 | S t r o n a
warto byłoby zbadać zasięg czasowy tematyki historycznej prezentowanej w zbiorach programowych (innymi słowy, czy nawiązuje się najdalej do II wojny światowej, czy wydarzeń mających miejsce wcześniej15). Analiza i interpretacja źródeł historycznych zawartych w regionalnych mediach umożliwia ponadto zbadanie relacji na linii problemów i wydarzeń lokalnych z globalnymi. W literaturze przedmiotu napięcie między globalizacją oraz lokalnością zwane jest glokalizacją i istotnie wpływa na badanie oraz przedstawianie przeszłości16. Proponowana tutaj tematyka wyraża się różnorako, np. jako przedstawienie w mediach przyjazdu Jana Pawła II do ważnej regionalnie miejscowości w kontekście całej jego pielgrzymki do Polski17 albo jako wydarzenie innego rodzaju, np. przystąpienie Polski do Unii Europejskiej lub obraz wybuchu II wojny światowej badany w świetle komentarzy w mediach wybranego regionu oraz mediach krajowych, a nawet zagranicznych. Kombinacje tematów można mnożyć, np. porównać zbiory programowe stacji regionalnych lub ogólnopolskich ze zbiorami programowymi stacji radiowych innego wybranego regionu lub państwa w kontekście jakiegoś wydarzenia, miejsca lub postaci historycznej. Oczywiście w każdym porównaniu należy zachować sensowność, która zależeć może na przykład od ukazania różnić i podobieństw w świadomości historycznej mieszkańców danego regionu/państwa, wykreowanej na przykładzie programów telewizyjnych i/lub radiowych. Wskazawszy pokrótce możliwości jakie wynikają z analizy dokumentacji programowej stacji telewizyjnych i radiowych, należy zarysować również trudności i niebezpieczeństwa dotyczące tej sfery naukowej działalności. Powyżej wskazano już na utrudnienia wynikające z gatunku danego źródła historycznego. Dodatkowo, jak w przypadku każdego źródła historycznego, badacz powinien odpowiedzieć na pytanie związane ze stopniem obiektywizmu danego materiału, kontekstem jego powstania oraz celem, jaki miał realizować. Zauważyć bowiem należy, iż na forum publicznym historię (zawartą np. w materiałach programowych) pisze się dla swojego pokolenia. Ono wynosi 20-25 lat. W
15
Z punktu widzenia filmowców zasięg czasowy produkowanego materiału filmowego nie wykracza poza okres wcześniejszy niż rejestrowany fotograficznie. Dzieje się tak, ponieważ zapis fotograficzny i filmowy (który jest ze swej natury młodszy, niż zapis fotograficzny) dostarcza źródła a temat wyglądu danego kontekstu historycznego (postaci, sceny, wydarzenia) oraz umożliwia jego cytację w produkowanym materiale filmowym. Jeśli filmowiec (np. reżyser lub producent) zdecydowałby się umieścić w swoim materiale wydarzenia z okresu wcześniejszego, niż rejestrowanego fotograficznie, wówczas musiałby opierać się na zamieszczeniu teatralnie przedstawionych scen historycznych, co istotnie wpływa na postrzeganie rzetelności historycznej tworzonego materiału. 16 R. Traba, dz. cyt., s. 156 17 Por. badania na temat wizyty Jana Pawła II w Pelplinie 6 VI 1999 r., jako element całej jego VII pielgrzymki do Polski w dniach 5-17 VI 1999 pod hasłem Bóg jest miłością. Interesującym zagadnieniem byłoby porównanie ile i w jaki sposób mówiło się na temat przyjazdu Papieża do Pelplina w mediach pomorskich, a ile w mediach ogólnopolskich.
102 | S t r o n a
związku z tym badanie archiwaliów telewizyjnych i radiowych powinno zostać poprzedzone pogłębieniem świadomości badacza na temat specyfiki telewizji i radia. W przypadku artystycznych form dokumentacji programowej (podobnie jak w analizowaniu tradycyjnych form artystycznych, np. malarstwa, czy rzeźby) badacz postawiony zostaje także przed problemem konwencji i trendów wpływających na powstanie danego źródła. Poza wewnętrznymi problemami, należy wskazać również na zewnętrzne, takie jak stan zniszczenia taśm, czy dostępność do aparatury umożliwiającej odtworzenie zapisów. Należy bowiem zauważyć, iż nowe formy zapisu wynikające z cyfryzacji spowodowały odejście od starszych sprzętów. Chęć odtwarzania powoduje troskę o dobre zachowanie ich samych, ale również sprawne działanie stosownych odtwarzaczy. Problem z tego wynikający nie leży jednak tylko po stronie maszyn, ale również po stronie ludzi – kolejnych pokoleń historyków, dla których dawne sprzęty multimedialne będą stanowić wyzwanie, a i być może barierę w korzystaniu z archiwalnych zapisów audio, video oraz audiovideo. Inną trudnością jest nieobecność archiwaliów. Ten problem dotyczy zwłaszcza badaczy autorów materiałów filmowych oraz dźwiękowych, a także badaczy środowisk zajmujących się medialną działalnością. Niepełny skład źródeł wynika z różnych przyczyn: celowego
lub przypadkowego
zniszczenia, zaginięcia, kradzieży, osobistych dróg
zawodowych (przejście reżysera z jednej stacji telewizyjnej do drugiej powoduje wędrowanie jego dotąd niezarchiwizowanych efektów pracy) oraz innych przyczyn wiążących się z losami życia. Poza tym nieobecność archiwaliów determinowana może być również terminem archiwizacji. Jego przekroczenie zwalnia dyrektorów archiwów do dalszego przechowywania materiału, co istotnie wpływa na obecność lub nieobecność źródła potrzebnego do przeprowadzenia badań. Należy jednak zaznaczyć, iż historyk w swojej pracy spotykać się może z problemem nieobecności źródeł w kontekście różnego rodzaju tekstów kultury (nie tylko materiałów radiowych bądź telewizyjnych). Kolejnym aspektem, który należy poruszyć, jest kwestia dostępności źródeł. Sama obecność źródeł w danym archiwum nie gwarantuje ich dostępności (nawet do celów naukowych). W przypadku archiwów telewizyjnych i radiowych należy zauważyć, iż dostępność na drodze oficjalnej jest stosunkowo nieskomplikowana, przy czym w niektórych miejscach wiąże się z uiszczeniem opłaty (np. w przypadku Ośrodka Dokumentacji i Zbiorów Programowych Telewizji Polskiej S.A., którego zasób stanowi nieograniczone pole do powstawania interesującej tematyki badawczej). Wysokość opłaty uzależniona jest od usługi 103 | S t r o n a
(wyższa stawka obejmuje skopiowanie materiału, mniejsza – samo jego udostępnienie na terenie Ośrodka). Należy jednak zaznaczyć, iż opłata za udostępnienie źródeł na miejscu nie jest powszechnym zwyczajem.
W związku z tym, co zostało powyżej przedstawione, należy zauważyć, że historia jest obecna w mediach w dwójnasób. Po pierwsze historia dotyczy mediów, dlatego że instytucje medialne trwają w czasie, mają więc swoją historię, swoją przeszłość. Ta przeszłość i jej wytwory powstałe pracą rąk ludzkich stają się pretekstem i źródłem dla historii rozumianej jako dziedzina naukowa. Po drugie zaś historia (ponownie: dziedzina naukowa) wykorzystuje media jako przestrzeń do prezentowania wyników badań oraz funkcjonowania dyskusji społecznej nad tymi wynikami oraz interpretacjami. Ten jednak problem wymaga osobnej refleksji. Nadmienić jednak należy, że czasami dochodzi do zamknięcia się swoistego koła, w którym media prezentują opracowanie swoich własnych dziejów. Ma to miejsce np. przy okazji rocznic i jubileuszy środowisk twórczych związanych z mediami lub samymi instytucjami medialnymi. Przykładem ostatniej z wymienionych sytuacji są np. obchody dziesięciolecia TVP Kultura połączone z wręczeniem corocznych nagród Gwarancje Kultury. Uroczystość miała miejsce 11 kwietnia 2015 r. w Warszawie, a transmitowana była 25 kwietnia 2015 r. na antenie TVP Kultura. Podczas gali nie tylko przyznano nagrody za ostatnie wydarzenia, ale wielokrotnie odniesiono się do historii tego kanału telewizyjnego. Innym przykładem jest publikacja krótkiego opisu na temat własnej historii na łamach strony internetowej danej stacji radiowej, bądź telewizyjnej18. Przykłady swoistych związków zaistniałych między historią a mediami są wielorakie. Powyżej wskazano tylko kilka wybranych propozycji, dotyczących badań historycznych. Trzeba jednak zaznaczyć, że za zjawiskiem, czy tekstem kulturowym, zwanym media oraz historia stoją ludzie, zaś ich współpraca nie zawsze przebiega łagodnie. Tak zwani ludzie historii (historycy) i ludzie mediów nie mogą odbierać siebie jako konkurencję w kształtowaniu pamięci zbiorowej19. Wymaga to jednak profesjonalizmu obu stron i akceptacji wzajemnych form wypowiedzi. Tymczasem sami historycy w coraz szerszym zakresie są i będą postawieni wobec badania nowoczesnych, cyfrowych źródeł historycznych, zawartych w
18
http://tvpkultura.tvp.pl/170678/o-tvp-kultura; http://centruminformacji.tvp.pl/15964191/historia-telewizjipolskiej; http://www.radiomerkury.pl/radio-dawniej-i-dzis.html; http://radiokaszebe.pl/kleka/10-lat-jesme-dlowaju/ (dostęp: 8 maja 2015 r.) i inne. 19 Zob. szerzej, K. Pomian, Historia – dziś, [w:] Teoretyczne problemy…, s. 29.
104 | S t r o n a
formach możliwych dzięki boomowi technologicznemu i powstałych w stosunkowo nieodległej przeszłości. Kto wie dokąd za kilkaset lat zaprowadzi to dziedzinę naukową, zwaną historią. Być może badanie papierowego rękopisu dostępne będzie tylko nielicznym znawcom przeszłości. Oby nie.
105 | S t r o n a
Małgorzata Lewandowska
Grazia we Włoszech: historia kobiet na kartach magazynu o modzie
Wstęp Grazia jest tygodnikiem dla kobiet ukazującym się we Włoszech od 1938r. Jego wydawcą jest mediolańskie Mondadori, a średni miesięczny nakład sięga obecnie 156.978 egzemplarzy. Aktualnym redaktorem naczelnym pisma jest Silvia Grilli, która dba o to, żeby pismo utrzymywało wypracowany przez dziesięciolecia poziom, a także by mogło sprostać wymaganiom trudnego rynku prasy. Grazia we Włoszech stała się już marką samą w sobie, co spowodowało, że format został zaadoptowany w wielu innych krajach świata, takich jak, m.in. Polska, Chorwacja, Grecja, Wielka Brytania, Rosja, Holandia, Bułgaria, Francja, Serbia, Emiraty Arabskie, Chiny, Indie czy Australia. Wszystkie zagraniczne wydania są jednak względnie nowe (większość z nich powstała po 2005 roku) i zapewne marzą o powtórzeniu sukcesu edycji włoskiej, która zapewnia cotygodniową porcję artykułów już czwartej generacji czytelniczek. Celem tej pracy jest porównanie zawartości tygodnika w numerach archiwalnych, opublikowanych w latach pomiędzy 1960 i 1970, z zawartością numerów bieżących by, na tej podstawie, ustalić profil czytelniczek i sprawdzić, czym różnią się współczesne Włoszki od swoich mam i babć. Na potrzeby pracy zanalizowano 40 wydania tygodnika pochodzące z lat 1960 (5 numerów), 1961 (10 numerów), 1962 (10 numerów), 1963 (5 numerów), 1965 (2 numery), 1970 (4 numery) oraz cztery numery współczesne (z grudnia 2014 oraz ze stycznia i maja 2015). Po krótkim przedstawieniu historii prasy kobiecej we Włoszech, przejdę do analizy zawartości tygodnika biorąc pod uwagę rubryki, tematykę oraz reklamy. Punktem wyjścia do
analizy będzie oczywiście sytuacja społeczno-kulturowa Włoszek
w
analizowanym dziesięcioleciu. Badanie ma na celu pokazanie nie tylko sposobu, w jaki zmieniła się sama Grazia i jej zawartość, ale także tego, jak ogromne znaczenie ma prasa kobieca dla badań nad historią i emancypacją kobiet. Tygodniki i miesięczniki dla pań są bowiem nieograniczonym źródłem informacji o czytelniczkach danej epoki. Swoją zawartością odzwierciedlają bieżące czasy i są odpowiedzią na potrzeby zwykłych kobiet, które, jak udowodnię w poniższej analizie, znacznie wykraczają poza mody i ubiory. W związku z tym, że w ostatnich latach Grazia jest również dostępna w wersji online, w badaniu 106 | S t r o n a
wzięto pod uwagę również zawartość oficjalnej strony internetowej (www.grazia.it) oraz profili tygodnika na portalach społecznościowych, takich jak Instagram i Facebook.
Grazia na tle włoskiej prasy dla kobiet Od zjednoczenia Włoch w 1861 roku prasa kobieca i – jak dziś byśmy powiedzieli – „modowo-lifestyle’owa”1 rozwija się bardzo prężnie, a czytelniczki będące również konsumentkami, aktywnie partycypują w formowaniu się tamtejszego rynku mody. Szacuje się, że w latach 1916-1920 we Włoszech powstaje 116 tego typu tytułów, z czego aż 75 w Mediolanie, który zyskuje już wtedy miano wydawniczej stolicy Półwyspu Apenińskiego2. I to właśnie Mediolan obiera w 1921 roku na swą siedzibę wydawnictwo Mondadori. Widząc jak dynamicznie rozwija się rodzimy rynek periodyków, wydawnictwo postanawia stworzyć pismo dla pań o zupełnie nowej formule. W tym celu w roku 1938 decyduje się na przekształcenie istniejącej od 1927 roku Sovrany (pisma o modzie i „światowym życiu”) w Grazię. W tym samym okresie powstają inne ważne dla włoskiego rynku prasy kobiecej periodyki. Są to m. in. Annabella, Eva i Rivista italiana della moda. Jak podkreśla Carrarini3, jeżeli chodzi o zawartość treściową i strukturę, czasopisma kobiece lat 1920-45 nie różnią się znacząco o tych, które ukazywały się we Włoszech w XIX wieku4. Jedyną nowością są liczne fotografie dokumentujące aktualności. To właśnie te fotografie zadecydują w nadchodzących latach o sukcesie Grazii. Innym ważnym czynnikiem okażą się być coraz mniej anonimowe dziennikarki5, które wprowadzą nową jakość do włoskiej prasy kobiecej. Dzięki ich pracy, już w drugiej połowie lat ’40 XX wieku, można będzie śmiało mówić o obecności we Włoszech takich profesji jak dziennikarka mody czy dyrektor artystyczna żurnala. Kobiety (choć nie tylko) piszące dla kobiet będą również odgrywać znacząca rolę w kształtowaniu postaw swoich czytelniczek poprzez nadzwyczaj rozwinięte rubryki poradnicze. Będą ich oknem na świat oferując kronikę towarzyską, ogłoszenia o pracę czy informacje o kulturze i geografii innych krajów.
1
Poprawność przymiotników „modowy” i “lifestyle’owy” może budzić wątpliwości, choć ich istnienie w Korpusie Języka Polskiego nie podlega dyskusji. Przymiotnik „modowy” mimo że uznawany za nieprawidłowy, jest powszechnie używany w znaczeniu „dotyczący mody”. Przymiotnik „lifestyl’owy” również szeroko rozpowszechniony (szczególnie w Internecie) nie został wyczerpująco udokumentowany leksykograficznie i nie posiada jednego, uważanego za prawidłowy wariantu pisowni (patrz: http://sjp.pwn.pl/szukaj/modowy.html, http://sjp.pwn.pl/slowniki/profit.html, data dostępu 05.05.2015). 2 R. Carrarini, La stampa di moda dall’Unità a oggi, w C. M. Belfanti e F. Giusberti (pod red.), „Storia d'Italia. Annali”, vol. 19, „La Moda”, Torino, Einaudi, 2003, p. 829. 3 R. Carrarini, La stampa di moda dall’Unità a oggi, 2003, p. 815. 4 Pierwszym periodykiem o modzie było Giornale delle dame e delle mode di Francia (z wł. Gazeta dam i mód francuskich), którego pierwsze wydanie ukazało się w 1786 roku. 5 Od XIX w. powszechną praktyką było podpisywanie rubryk o modzie pseudonimami.
107 | S t r o n a
Lata pięćdziesiąte rozpoczynają złoty okres mody włoskiej. Jej dynamiczny rozwój zapoczątkowany pokazem mody zorganizowanym w 1951 roku przez Giovan Battistę Giorginiego w jego florenckiej willi6 sprawia, że o odzieży i akcesoriach made in Italy zaczyna się pisać na całym świecie. Wraz z modą rozkwita prasa kobieca. W tych latach Grazia utwierdza swoją pozycję wśród czołowych periodyków na włoskim rynku prezentując modę prêt-à-porter będącą w zasięgu ręki i portfela niemal wszystkich Włoszek. Obok tygodników takich jak Grazia, pojawiają się magazyny specjalistyczne, takie jak Novità (1950-65), która w 1966 roku zostanie przekształcona w Vogue Italia, jeden z najbardziej wpływowych miesięczników na świecie. Podział na periodyki o modzie i specjalistyczne periodyki o modzie, wraz z pojawiającymi się nowymi tytułami, zapoczątkuje również dwa typy dziennikarstwa mody we Włoszech. Na prasę kobiecą lat sześćdziesiątych wpłynie niewątpliwie pojawienie się na rynku należącego do Corriere della Sera miesięcznika Amica (1962- ). Amica proponowała swoim czytelniczkom nie tylko rubryki o modzie (dostarczając przy tym adresy sklepów i ceny dokładnie tak, jak robi się to dzisiaj), ale również informacje dotyczące rynku pracy, domu i rodziny. Miesięcznik odpowiadał całkowicie na potrzeby czytelniczek, które właśnie doświadczały boomu gospodarczego (tzw. miracolo economico italiano). Jeżeli chodzi o formułę, Amica okazuje się być strzałem w dziesiątkę, co sprawia, że wiele ówczesnych periodyków decyduje się pójść jej śladem. Również Grazia jako wiodący na rynku tygodnik staje się coraz bardziej kolorowa i na czasie. Lata ’70 i ’80 są szczytowym momentem ekspansji włoskiej prasy mody po drugiej wojnie światowej7. Są to lata, w których pojawia się wiele specjalistycznych periodyków, kluczowych dla sektora mody i odpowiadających potrzebom ówczesnego rynku. Powstają całe magazyny poświęcone bieliźnie, wyrobom ze skóry, sukniom ślubnym, itd. Ponadto w latach ’70 ukazuje się wiele włoskich edycji tytułów zagranicznych. Są wśród nich: Harper’s Bazaar (1973-), Vogue bambini (1973-), Lei (1976, w 1992 przekształcony w Glamour). Lata osiemdziesiąte wraz z narodzinami czasopisma Donna (1980-) dają początek nowemu typowi czasopisma dla pań będącego na pograniczu specjalistycznego magazynu mody (tzw. rivista di alta moda) oraz czasopisma popularnego. Lata ’80 powołują również do życia włoskie edycje takich magazynów jak Marie Claire (1984) czy Elle (1987) oraz jeden z najważniejszych periodyków dla pań obecnych na włoskim rynku – Donna Moderna (1988). 6
Wydarzenie miało ogromny wpływ na dalszy rozwój włoskiej mody. Na florenckim pokazie obecnych było wielu kupców ze Stanów Zjednoczonych, dzięki którym włoska moda na dobre zagościła na amerykańskim rynku. 7 R. Carrarini, La stampa di moda dall’Unità a oggi, 2003, p. 826.
108 | S t r o n a
Dzięki rozwojowi prasy specjalistycznej, również czasopisma z niższej półki stają się bardziej eleganckie. Ma na to wpływ m. in. szata graficzna, poziom zdjęć i coraz lepsza jakość sesji mody. Oczywiście również Grazia wprowadza w tym okresie znaczące zmiany, które można zauważyć już po okładce (te z lat ’70 są większe, bardziej kolorowe i mają zdecydowanie nowocześniejszą szatę graficzną niż te z lat sześćdziesiątych). Nowością lat ’90 jeżeli chodzi o rynek prasy kobiecej we Włoszech są tygodniki będące odpowiednikami polskich „Wysokich Obcasów”. Rodzą się one bowiem jako dodatki do najważniejszych dzienników, takich jak Corriere della Sera czy La Repubblica. Mamy więc odpowiednio dwie nowości Io donna i D. La Repubblica delle donne skierowane do publiczności złożonej z kobiet nowoczesnych, pracujących i dobrze poinformowanych, które poszukują raczej wyrafinowanych sesji mody niż porad8. Generalnie lata ’90 stanowią pod wieloma względami początek prasy kobiecej w takiej postaci, jaką obecnie można znaleźć w kioskach. Wystarczy wspomnieć, iż to właśnie wtedy wyłania się figura tzw. supermodelki, której twarz jest rozpoznawalna na całym świecie i która to twarz „sprzedaje” nie tylko prasę, ale i dobra konsumpcyjne różnego typu. Lata ’90 to również narodziny wielkich współczesnych redaktorek mody jak Anna Wintour (Vogue America) czy Franca Sozzani (Vogue Italia)9. Dodatkowo moda coraz bardziej „przyśpiesza” (wystarczy wspomnieć o fenomenie fast fashion), a wraz z nią zmienia się rynek prasy, który musi oferować czytelnikom równie szybkie komunikaty. Internet, który pozwala na oglądanie pokazów w czasie rzeczywistym, pojawia się niemal w każdym domu i zupełnie zmienia sposób komunikowania mody. To wszystko sprawia, że dziś czytelniczki mają w stosunku do prasy kobiecej zupełnie inne oczekiwania niż kiedyś. Grazia, poza własną stroną internetową, posiada profil na portalach społecznościowych (Facebook i Instagram) oraz własny kanał na Youtube.
Zawartość tygodnika W tym paragrafie zostanie przedstawiona zawartość archiwalnych numerów Grazii pochodzących z lat 1960 (5 numerów), 1961 (10 numerów), 1962 (10 numerów), 1963 (5 numerów), 1965 (2 numery), 1970 (4 numery) oraz czterech numerów współczesnych (z grudnia 2014 oraz ze stycznia i maja 2015). Zawartość ta doskonale odzwierciedla nie tylko panujące w danych latach mody, ale pozwala na stworzenie dokładnego profilu włoskich czytelniczek oraz na wskazanie różnic pomiędzy tymże profilem w poszczególnych latach. 8 9
R. Carrarini, La stampa di moda dall’Unità a oggi, 2003, p. 829. Wintour i Sozzani stoją na czele swoich edycji Vogue’a od 1988 roku.
109 | S t r o n a
Na podstawie artykułów zamieszczanych na łamach tygodnika można określić sytuację kobiet, ich zainteresowania i potrzeby. Faktem jest bowiem, że prasa kobieca bardzo szybko reaguje na wszelkie zmiany dotyczące różnych sfer życia swoich czytelniczek. Od 1960 roku we Włoszech takich zmian było sporo, ale najważniejsze dotyczyły oczywiście sytuacji prawnej kobiet. Wśród nich znalazło się wiele ustaw, które dosłownie zrewolucjonizowały życie Włoszek. Mowa tu o prawie do rozwodu (1970), zniesieniu istniejącego aż do 1981 roku prawa dopuszczającego tzw. zabójstwo honorowe, wprowadzeniu wszystkich ustaw dotyczących równouprawnienia płci włączając w to „Kodeks dotyczący równouprawnienia kobiet i mężczyzn” z 2006 roku. Do wyżej wymienionych zmian należy dodać te dotyczące szeroko pojętej sytuacji społecznej kobiet, zmian w postrzeganiu ich samych oraz ich seksualności. Ma to związek z rewolucją seksualną i pojawieniem się pigułki antykoncepcyjnej10 w latach sześćdziesiątych, powstaniem nowych modeli rodziny, zmian na rynku pracy, które zaowocowały pojawieniem się kobiet całkowicie niezależnych finansowo i życiowo od swoich partnerów. Warto wspomnieć tu również o niewątpliwym wpływie globalizacji i digitalizacji, które nie tylko ułatwiły kobietom dostęp do informacji, ale także w znacznej mierze oddziałały na rynek periodyków i na ich zawartość. Dziś do 130-20011 stron Grazii w wersji papierowej należy dodać całą zawartość dostępną na stronach internetowych. Oprócz zdjęć najmodniejszych stylizacji, plotek i sporej części poświęconej urodzie, na łamach Grazii znaleźć można poważne artykuły dotyczące problemów społecznych, wywiady z ludźmi polityki, sztuki i kultury. Dzisiejsza Grazia podzielona jest na cztery działy: aktualności (attualità), moda, uroda (bellezza) i lifestyle. Ponadto stałe pozycje stanowią list od redaktor naczelnej Silvii Grilli, poczta Grazii (la posta di Grazia), niezbędniki tygodnia (gli indispensabili della settimana) czyli strona poświęcona nowościom mody wraz z cenami i adresami sklepów oraz Le persone czyli krótkie wywiady z gwiazdami. W „Aktualnościach” znajdują się stałe rubryki, takie jak „10 wiadomości, o których warto rozmawiać” (Le 10 notizie di cui parlare). W części Lifestyle, natomiast, jest kilka rubryk pojawiających się co tydzień. Są tam rubryki poświęcone kulturze (Cult, cult, cultura della settimana), kuchni (Gnam), podróżom (Viaggi) oraz wyposażeniu wnętrz (Living). Ponadto na kartach Grazii Włoszki znajdą horoskop, odpowiedzi na listy czytelniczek i najnowsze wiadomości z show business’u.
10
We Włoszech dopiero 10 marca 1971 r. Trybunał Konstytucyjny obala art. 533 zakazujący handlu i reklamowania środków antykoncepcyjnych. 11 Włoska Grazia nie ma stałej liczby stron.
110 | S t r o n a
Niektóre z tych rubryk pojawiały się pod innymi nazwami już w latach sześćdziesiątych. Czytelniczki tamtego okresu miały również do dyspozycji liczne strony poświęcone modzie i urodzie, wyposażeniu wnętrz czy życiu gwiazd. Na uwagę zasługuje jednak poradnikowy charakter Grazii lat ’60. Ilość porad wyraźnie wskazuje na ogromne zapotrzebowanie czytelniczek na tego rodzaju pomoc. Nie chodzi tu wyłącznie o porady dotyczące mody (Chiedete al servizio moda) i urody (I consigli di Elena Melik), pielęgnacji roślin (Il giardino di Grazia) czy wychowania dzieci (Il mio bambino). W archiwalnych numerach tygodnika pochodzących szczególnie z lat ’50, ’60 i ’70, na uwagę zasługują porady religijno-moralne (Colloqui con Padre Rotondi), porady dotyczące dobrego wychowania (Saper Vivere) czy poprawnego użycia języka włoskiego (Si dice o non si dice?). Oprócz porad tygodnik oferował czytelniczkom program telewizyjny, rubrykę z ogłoszeniami drobnymi oraz taką, dzięki której mogły one wymieniać się różnymi rzeczami oferując na przykład szybkowar w zamian za toster lub mikser w dobrym stanie (3 stycznia 1960). Poza praktycznymi poradami, Grazia lat sześćdziesiątych sporo miejsca dedykowała rozrywce. Na jej łamach znaleźć można było horoskop, kącik z piosenkami oraz rozmaite lektury: opowiadania, wiersze, nowele w odcinkach. Zawartość kulturową Grazii uzupełniały rubryki „Przeczytane dla Was” (Letti per Voi) oraz „Przesłuchane dla Was” (Ascoltati per Voi) zawierające informacje dotyczące nowości książkowych i płytowych. W latach sześćdziesiątych, a szczególnie w ich drugiej połowie, Grazia przechodzi prawdziwą transformację. Dzieje się to pod wpływem zmian zachodzącym na włoskim rynku prasy kobiecej. Pojawiające się nowe tytuły, jak na przykład Vogue Italia czy Amica. Koniec lat sześćdziesiątych przynosi też większą okładkę, więcej kolorów i ciekawsze sesje zdjęciowe. Przynosi także zmiany na poziomie treści. Pojawiają się nowe rubryki, jak na przykład „Kobiety i motoryzacja” (Donne e motori), która wyraźnie świadczy o tym, że włoski boom gospodarczy tamtych lat przyczynił się w znacznym stopniu do zmotoryzowania ergo także do usamodzielnienia się kobiet. Czytelniczki początku lat siedemdziesiątych wydają się być zdecydowanie bardziej wyemancypowane niż czytelniczki z początku lat sześćdziesiątych. Częściej chodzą do kina (nowa rubryka Cinepagella) i na wystawy korzystając z rubryki „Gli artisti” (Artyści). Polecane są w niej wystawy z różnych części Włoch, co świadczy nie tylko o zainteresowaniu czytelniczek sztuką, ale także o ich mobilności (przemieszczają się, by zobaczyć rozmaite inicjatywy kulturalne). Dbają o siebie nie po to, żeby znaleźć męża lub się mu podobać, ale po to, by czuć się piękne. W rubryce „Dom” z 20 grudnia 1970 roku wzrok przykuwa nagłówek „Zróbcie sobie prezent, żeby być piękne” (Fatevi un regalo per essere belle). 111 | S t r o n a
1.1
Moda i uroda
Grazia nigdy w swojej prawie osiemdziesięcioletniej historii nie była magazynem tylko o modzie. Definiuje się ją raczej jako periodyk o modzie i aktualnościach. Należy jednak zauważyć, że moda pozostaje jednym z kluczowych tematów poruszanych na jej łamach. Nowe tendencje, sesje zdjęciowe oraz strony poświęcone zakupom zajmują dziś około 25 stron (28.01.2015). Do tego należy dodać modę prezentowaną na stronie internetowej www.grazia.it oraz około dziesięć stron traktujących o urodzie. Modzie oraz dbałości o ciało i włosy Grazia poświęca więc bardzo dużo miejsca zamieszczając przy tym niezbędne adresy sklepów oraz ceny ubrań i akcesoriów, które jednak często przerastają możliwości przeciętnej czytelniczki. Zaprezentowany w jednym z numerów (03.12.2014) naszyjnik i pierścionek firmy Bulgari za 50.000 euro pozostaje więc tylko w sferze marzeń12. Porównując modę prezentowaną dziś na kartach Grazii z tą z lat między 1960 a 1970 (świadomie zdecydowałam się nie omawiać tu różnic pomiędzy wszystkimi analizowanymi rocznikami) wyraźnie widać, że numery archiwalne prezentują propozycje będące, można by rzec, bliżej czytelniczek. Modelki są w nich zwykłymi dziewczynami o kobiecych kształtach, a ceny artykułów wydają się być cenami na każdą kieszeń. Dodatkowo uwagę zwraca sporo stron poświęconych szyciu i robieniu na drutach13, które świadczą o manualnych zdolnościach włoskich czytelniczek oraz o charakterze tamtejszego rynku mody. Dziś, w dobie fast fashion, czytelniczkom nie tylko nie opłaca się robić nic samym w domu, ale również nie potrafią już one ani szyć, ani robić na drutach.
1.2
Czytelniczka Grazii w roku 1960, 1970 i obecnie
Artykuły Grazii, tak jak zawartość innych popularnych gazet dla pań, są po dziś dzień świadectwem bieżących problemów kobiet oraz ich powolnej drogi do emancypacji. W tym sensie periodyki i prasa codzienna są prawdziwym vox populi swoich czasów. Za przykład posłużyć może tutaj szeroko omawiana kwestia rozwodu we Włoszech. Śledząc 12
W dzisiejszych czasach periodyki odpowiadają na potrzeby współczesnych konsumentek. Nie potrzebują już one informacji praktycznych, które mogą przecież znaleźć w Internecie. To, czego szukają w prasie kobiecej, to przedstawienia ich snów i marzeń o konkretnym wyglądzie, ubiorze czy stylu życia. Prasa pomaga sprzedawać produkty i usługi kreując jednocześnie mit o kobiecie spełnionej, niezależnej i zamożnej. W tym celu używa nie tylko zdjęć, ale również specyficznego języka (zob. np. M. Catricalà, I confini della ricerca linguistica sulla moda, w M. Rak, M. Catricalà (2013) „Global fashion. Spazi, linguaggi e comunicazione della moda senza luogo”, Milano, Mondadori, pp. 95-128) 13 Na przykład w styczniu 1960 roku Grazia co miesiąc proponowała inny model sweterka do samodzielnego zrobienia w domu
112 | S t r o n a
ówczesne polemiki warto prześledzić Grazię, na łamach której (20.12.1970) zamieszczono wywiad z Liną Merlin, ex-senatorem i socjalistką, która wyraźnie podkreśla, że jest przeciwko rozwodom, ponieważ „staje w obronie kobiet” oraz, że dla niej rozwódka to kobieta, która „skończy samotna i nieszczęśliwa”. Nie trzeba jednak wchodzić w kwestie natury prawnej, by zobaczyć, jak długą drogę do wolności przeszły kobiety od początku lat sześćdziesiątych. Wystarczy poczytać tytuły nowelek i opowiadań publikowanych na łamach tygodnika. Przykładem może tu być nowela Sylvii Dee o wymownym tytule „Sposób na znalezienie męża” (03.01.1960), ale podobnych jest bardzo wiele. Dziś z całą pewnością nikt nie śmiałby sugerować czytelniczkom, że powinny znaleźć męża. Nie proponowałby również porad typu „zaakceptuj zaproszenie na śniadanie (które jest zawsze dużo lepszym wyjściem niż kolacja) tylko jeżeli jesteście już dobrymi przyjaciółmi.” (31.06.1960). Dzisiejsza czytelniczka Grazii jest bowiem niezależna, wyzwolona i sama decyduje z kim, gdzie i o której wychodzi nie zwracając uwagi na konwenanse. Zmiany w zachowaniu kobiet i w ich podejściu do mężczyzn można zaobserwować również dzięki reklamom. Przykładem może byś tu reklama obrusu firmy Zucchi zamieszczona w Grazii 20 grudnia 1970 roku i przykuwająca uwagę sloganem „Ukradnij go!”. Reklama może zostać uznana za świadectwo pozycji Włoszek już nie tylko w szerszym kontekście społecznych, ale w ich własnym domu: Ukradnij go! Jeżeli Twój mąż Ci go nie kupi, ukradnij go! Ale najpierw spróbuj się rozpłakać; nie ma takiego mężczyzny, który by oparł się łzom kobiety. Albo powiedz mu, że wszystkie Twoje znajome już go mają. Albo powiedz mu, że robisz to dla niego, aby dobrze wypadał przed kolegami. A jeżeli nie zadziała żadna z tych sztuczek, pokaż mu obrus Zucchi, pokaż mu, że tak rozwesela stół, że nawet obiady wydają się smaczniejsze... Zobaczysz, że albo da Ci pieniądze, żeby go kupić, albo pomoże Ci go ukraść. Ukradnij go!
Kobiety, które muszą prosić męża o pieniądze, żeby coś sobie kupić lub te, które płaczą, żeby dostać nowy obrus, należą z całą pewnością do przeszłości. Dzisiejszy model kobiety obecny na kartach Grazii, to kobieta niezależna finansowo, która, jeżeli ma na coś ochotę, to kupuje to za własne pieniądze.
1.3
Reklama
Oglądając archiwalne reklamy można dowiedzieć się bardzo dużo na temat gustów i potrzeb czytelników. W tym sensie reklama jest bardzo specyficznym materiałem źródłowym. 113 | S t r o n a
To ona bowiem wpływała na kreowanie gustów kolektywnych, a teraz jest ich świadectwem. Analiza reklam z lat 1960-1970 oraz tych, które publikowane są teraz, pozwala zauważyć wiele różnic nie tylko z poziomu technologii. Reklamy dostarczają również cennych informacji na temat stylu życia czytelniczek. Na początku lat sześćdziesiątych wiele kobiet było gospodyniami domowymi. Z tego powodu na stronach Grazii z tego okresu znajdziemy głównie reklamy produktów do pielęgnacji domu i ogrodu, środków czystości, sprzętów kuchennych, itp. W roku 1970 z kolei, liczba reklam produktów do domu zmniejsza się na korzyść reklam modnych akcesoriów, biżuterii czy perfum. Ta tendencja przetrwa aż do czasów współczesnych, czego dowodem może być fakt, iż w Grazii z 03.12.2014 odnaleźć można 23 reklamy kosmetyków i perfum i tylko jedną reklamę sprzętu domowego – odkurzacza, który sprząta sam.
Podsumowanie Jak można było zauważyć, w ciągu ostatnich 50 lat magazyn Grazia musiał przejść liczne zmiany, by dostosować się do upodobań swoich czytelniczek. Wydaje się jednak, że jego format odpowiada wymaganiom kobiet nie tylko we Włoszech, ale i poza ich granicami. Z czasem czasopismo prawie całkowicie się zmieniło. Obecnie wśród rubryk można znaleźć mniej porad, a więcej artykułów dotyczących życia codziennego. Tak bardzo zmienił się sposób życia i postrzegania świata, że na łamach tygodnika nie ma już porad matrymonialnych ani sugestii, że kobieta potrzebuje mężczyzny, żeby kupić nowy obrus. Obecne
przesłanie
czasopisma
jest
całkowicie
odmienne.
My
kobiety
jesteśmy
wyemancypowane, niezależne i na czasie, wiemy czego chcemy. Ubieramy się zgodnie z najnowszymi trendami, podróżujemy i mamy wszystko na wyciągnięcie ręki dzięki łączom internetowym i telefonom komórkowym. Strony Grazii świadczą jednak nie tylko o tym, co udało się kobietom zyskać przez ostatnie 50 lat. Są one również dowodem na to, że wiele rzeczy gdzieś się zatraciło. Radość z rozwiązywania zwykłej krzyżówki czy wymiana garnka na toster zapewne wydaje się współczesnej mieszkance Europy Zachodniej czymś zupełnie abstrakcyjnym. Podobnie jest z oczekiwaniem na kolejny odcinek ulubionej noweli czy kącik z piosenkami. Dziś kupowanie ubrań odbywa się szybko i kompulsywnie, a przecież jeszcze nie tak dawno kobiety potrafiły same uszyć sukienkę czy zrobić na drutach sweter. Porównując czytelniczki Grazii z lat 1960-1970 z dzisiejszymi, przychodzi do głowy tylko jedno słowo – „rewolucja”. To rewolucja stylu życia, zachowania, rewolucja seksualna, rewolucja w sposobie ubierania się i malowania, w sposobie mówienia i wyrażania myśli. I 114 | S t r o n a
choć świat się zmienił, to kobiety wciąż chcą czuć się piękne, spełnione i zrealizowane. Chcą umieć pogodzić pracę i macierzyństwo z czasem dla siebie. Magazyny dla kobiet są tego najlepszym świadectwem, a ich badanie może dostarczyć informacji, których próżno szukać gdzie indziej.
115 | S t r o n a
Piotr Lewandowski
Obraz świata w polskich nowożytnych gazetach seryjnych na przykładzie „Wiadomości różnych Cudzoziemskich” 1696-1705
Historia prasy polskiej ma duże białe plamy. Wynikają one zarówno z braku materiałów badawczych, jak i niedostatecznej eksploatacji dotychczasowych źródeł. Wydaje się, iż dotychczasowe badania prowadzone przez Jerzego Łojka, Konrada Zawadzkiego, czy Kazimierza Maliszewskiego wyczerpują możliwości poznawcze historii prasy. Jest to łudzące podejście. Należy przy tym postulować stawianie nowych pytań znanym materiałom źródłowym i nowych wyzwań dla potrzeb badań społecznych. Nadal brakuje dociekań wokół początków prasy polskiej, rozwoju komunikacji i obiegu informacji w Rzeczypospolitej. Nie ma również odpowiednich analiz powstania i ewolucji gatunków dziennikarskich pomimo szerokich możliwości, jakie dają dostępne materiały źródłowe. Istniejące do tej pory dzieła z zakresu historii prasy polskiej domagają się zarówno uzupełnienia, jak i konstruktywnej krytyki. Przede wszystkim należy zacząć od polemiki na temat niewykorzystanych pól, które funkcjonują w polskiej humanistyce. Przechodząc jednak do problemu niniejszej pracy trzeba wskazać, iż obraz świat jest pojęciem, które wymaga dokładniejszego doprecyzowania, w taki sposób by w przyszłości mogło stać się operatem badawczym. Takim pojęciem w swoich badaniach posługuje się Kazimierz Maliszewski. Proponuje on trzy podstawowe pola eksploatacji owego pojęcia w postaci: zjawisk społecznohistorycznych, horyzontu geograficznego i umiejscowienia człowieka w przyrodzie1. Takie zestawienie jest „ciasne”, ale za to precyzyjne. Nie posiada też odpowiednich ontologicznych odniesień, o które warto je rozszerzyć. Przede wszystkim podchodząc do badania prasy należy zwrócić się ku metodologii badania języka, a raczej ku samej specyfice języka jako nośnika informacji. Na ten problem zwracają uwagę Jadwiga Puzynina 2 i Renata
1
K. Maliszewski, Komunikacja społeczna w kulturze staropolskiej. Studia z dziejów kształtowania się form i treści społecznego przekazu w Rzeczypospolitej szlacheckiej, Toruń 2001, s. 144. 2 J. Puzynina, Jak pracować nad językiem wartości?, [w:] Język a Kultura. Zagadnienia leksykalne i aksjologiczne, t. 2, pod red. J. Puzynina, J. Bartmiński, Wrocław 1989, s. 129.
116 | S t r o n a
Grzegorczykowa3. Język jest narzędziem obrazowania, może opisywać poprzez mit, ale sam obraz mitem nie jest, głównie dla tego, iż mit wymaga wiary i aprioryczności, zaś obraz opiera się na uzasadnieniu, przykładach i egzemplifikacjach, a zatem na wiedzy. Badaczki języka zauważyły, że język prezentuje pewne wizje, obrazy świata połączone z wartościowaniem kulturowym danego społeczeństwa. Jak wskazuje Aleksandra Synowiec „obraz świata zamknięty w tekstach, odzwierciedla reguły rządzące światem społecznym”4. Język ma możliwość tworzenia odpowiednich, konkretnych wycinków rzeczywistości społecznej, geograficznej, historycznej, politycznej itp. Posiada on funkcję kreacyjną wobec rzeczywistości, co realizuje poprzez prezentację świata w tekstach kultury (w tekstach prasowych)5. Tekst dziennikarski, nie zależnie od czasów powstania, jest tylko reprezentacją świata rzeczywistego, świata społecznego, kultury, historii itd. W związku z tym kategoria obrazu świata powinna zbyć analizowana na gruncie nauk społecznych. W tym wypadku można ją rozstrzygać jako zjawisko faktów społecznych, które zaproponował Emil Durkheim. Obraz będzie rozumiany tu jako trwały i wspólny dla określonej zbiorowości (grupy, np.: narodu), korelat świata zewnętrznego z treścią przekazów prasowych, zdolny do wywierania na jednostkę zbiorowego przymusu w postaci znamion prawdziwości przekazu6. Durkheim zauważa pewną prawidłowość, z której wynika, iż rzeczywistość posiada kilka wymiarów, lecz doświadczana jest zawsze poprzez fenomeny, dostarczane między innymi poprzez prasę i media w postaci reprezentacji rzeczywistości (językowej, obrazowej)7. Funkcjonująca zbiorowo wiedza, przekazywana za pośrednictwem prasy staje się społecznym dobrem kulturowym, polem komunikacyjnych możliwości poznawczych. Pojęcie obrazu świata znajduje się także w myśli Paula Ricoeura, który na swój sposób stara się, z filozofii platońskiej udowodnić istnienie świadomości w postaci istnienia, obecności zjawisk nieobecnych, łącząc je z odciśnięciem śladu w umyśle, świadomości tak jednostkowej, jak i społecznej8. Teksty dziennikarskie, teksty prasowe, tak samo jak wszystkie inne teksty kultury mają za zadanie tworzenie rzeczywistości. Postulować jednak 3
R. Grzegorczykowa, Pojęcie językowego obrazu świata, [w:] Językowy obraz świata, pod red. J. Bartmiński, Lublin 1990, s. 47. 4 A. Synowiec, Obraz Rosji w dyskursie kulturowo-ideologicznym : studium wyobraźni zbiorowej na łamach polskiej prasy z lat 1991-2005, Katowice 2009, s. 31. 5 R. Grzegorczykowa, Jak rozumieć kreatywny charakter języka?, [w:] Kreowanie świata w tekstach, pod red. A.M. Lewicki, R. Tokarski, Lublin 1995, s. 13-24 6 E. Durkheim, Zasady metody socjologicznej, Warszawa 2000, s. 41. 7 T. Banaszczyk, Durkheim i protagoniści, Katowice 1996, s. 43. 8 P. Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie, przeł. J. Margański , Kraków 2007, s. 16.
117 | S t r o n a
należy tu użycie pojęcia rzeczywistości alternatywnej, gdyż nie jest ona doświadczana choć jest empiryczna. W tym wypadku nie bez znaczenia pozostaje funkcja języka, który realizuje oprócz funkcji informacyjnej także szereg pozostałych zastosowań: perswazyjne, opisowe, oceniające, wartościujące itd. Istnienie alternatywnej rzeczywistości, które tu się przejawia nie jest tylko pustym założeniem. Podobny koncept można zauważyć u Michaela Fleischera, który dokonuje połączenia pojęcia obrazu świata z systemem kultury, w którym funkcjonuje i konstruowaniem drugiej rzeczywistości. Ta druga rzeczywistość jest niczym innym jak światem przedstawionym w procesie komunikacyjnym przez co zyskuje nowy wymiar, a mianowicie systemu procesu kulturowej komunikacji9. Wszystko to świadczy o tym, iż obraz, czy też obrazy świata są, jak to określił Stanisław Ossowski „urabiane i przyjęte przez pewną zbiorowość”10. Dlatego też należy przyjąć, iż obraz świata ma charakter etniczny, grupowy, ksenofobiczny i poznawczy. Ta poznawczość realizuje się w ujęciu obcych, złożonych zjawisk w bardziej zrozumiałe pojęcia, bliskie danej grupie i spajające ją, funkcjonujące w jej obrębie. Jeszcze raz należy powrócić do języka, który tworzy alternatywną rzeczywistość komunikacyjną. Każdy język ma charakter etniczny, narodowy, a zatem to on może narzucać potrzebę nacjonalizacji obrazu świata. Nie mniej, należy zwrócić uwagę na „język w jego powiązaniach z kulturą i historią danych społeczności (środowiskowych, regionalnych, narodowych), zwłaszcza z wypracowaną przez nie sferą zachowań, systemami wartości, wspólnotową mentalnością, a skupiając uwagę na „kulturze w języku”, zmierza do podmiotowej rekonstrukcji obrazu świata utrwalonego w języku”11. W takim samym duchu o obrazie świata i roli w nim języka i tekstów wypowiada się Fleischer: „jest konstruktem regulującym manifestacje produkcji tekstów i ogólniej realizacji znakowych, reprezentującym oraz organizującym zasady konstrukcji danej manifestacji kultury i jej produktów jako drugiej rzeczywistości w celu podtrzymania, motywowania, wyrażania/objawiania się oraz reprezentowania, a także generowania procesów zachodzących w systemie społecznym traktowanym jako podstawa systemu kultur”12.
9
M. Fleischer, Europa, Niemcy, USA i Rosja w polskim systemie kultury, Wrocław 2004, s. 22. S. Ossowski, Z zagadnień psychologii społecznej, Warszawa 2000, s. 37. 11 J. Bartmiński, Lubelska etnolingwistyka, „Analekta”, t. 11, z. 1-2, 2002, s. 38. 12 J. Anusiewicz, A. Dąbrowska, M. Fleischer, Językowy obraz świata i kultura, [w:] „Język a Kultura”, t. 13, pod red. A. Dąbrowska, J. Anusiewicz, Wrocław 2000, s. 11-44. 10
118 | S t r o n a
Powyższe dywagacje nie wyczerpują pojęcia obrazu świata. Wracając do proponowanego przez Kazimierza Maliszewskiego rozumienia owego pojęcia i jego trialistycznej koncepcji warto ją rozszerzyć o postać językową, wartościującą, emocjonalną i symboliczną. Obraz świata (theatrum mundi), należy utożsamić, a z pewnością rozszerzyć o pojęcie „mapy mentalnej”, zaproponowane prze Wojciecha Chlebdę. Pojęcie to wiąże się bezpośrednio z językowym komponentem geograficznym, politycznym (historycznym) i społecznym (emocjonalnym, aksjologicznym, symbolicznym itp.). Istnieją takie słowa, pojęcia, które łączą w sobie wszystkie trzy powyższe elementy i są one osobliwe, zgodnie z wcześniejszymi etnicznymi założeniami, dla każdej kultury (nacji). Chlebda wskazuje, iż mapa mentalna ma „charakter wybiórczy (pomija większość obiektów realnych) i narodowo nacechowany, a do dwóch podstawowych wymiarów - długości i szerokości - dodaje trzeci: pion, który służy wartościowaniu obiektów”13. Przykładem takich słów, które łączą ze sobą kilka wymiarów w polskim kręgu kulturowym jest: „Katyń”, „Smoleńsk”, „Wawel”, „Warszawa”, „Grunwald”. Są to słowa jednocześnie o znaczeniu geograficznym i symbolicznym, z czego znaczenie symboliczne, akurat w przypadku tychże przerosło wymiar geograficzny. Tego rodzaju pojęcia należałoby również umieścić i analizować w obrębie obrazu świata. Niemniej sam theatrum mundi jako kategoria metodologiczna domaga się znacznie szerszej uwagi i bardziej szczegółowej wykładni, choć na potrzeby niniejszej pracy wydaje się być już wystarczająca.
Komunikacja w Polsce nowożytnej Rozwój prasy w Polsce pomimo istnienia wielu opracowań tematycznych, nie został opracowany w stopniu zadowalającym. Istnieje do chwili obecnej kompleks, mówiący o niedorozwoju polskiej prasy i komunikacji społecznej doby nowożytnej, wynikający z przekonania o słabych formach przekazu informacji. Zdać sobie należy sprawę z tego, iż historia prasy polskiej, zwłaszcza XVI i XVII wieku jest tylko elementem dociekań okazjonalnych, okresowych. Ważne jest by zaakcentować istnienie szeregu metod komunikacji społecznej w Polsce nowożytnej, które wymagają kontynuacji badań. Infrastruktura komunikacyjna w I Rzeczypospolitej rozwijała się w określonej specyfice kulturowej. Specyfikę tę stanowił rozwój kultury dysputacyjnej. Polska scena polityczna w całości zdominowana przez szlachtę i magnaterię wytworzyła odrębny, 13
W. Chlebda, Polak przed mentalną mapą świata, „Etnolingwistyka”, t. 14, 2002, s. 9.
119 | S t r o n a
wyizolowany model komunikacyjny. Ponieważ zaangażowanie polityczne i udział w życiu politycznym, dużej, bo około 10% części społeczeństwa wymagał stałego doinformowania powstała potrzeba szybkiego, trwałego i relatywnie pewnego informowania (źródła informacji). Pojawił się w ten sposób model „wielkich” i „małych” sąsiedztw14, czyli przekazywanie informacji od magnaterii do szlachty. Miał on przemożny wpływ na ukształtowanie się rynku prasowego w Polsce znacznie opóźniając potrzebę informowania za pośrednictwem gazet. Stało się tak, gdyż większą wagę przykładano do komunikacji werbalnej niż do komunikacji pisanej. Poza tym duża mobilność szlachty wynikająca z faktu, iż tworzyła ona elitę polityczną, sprawiała, że szlachta w życiu codziennym miała możliwość przekazywania dużej ilości informacji bilateralnie podczas różnego rodzaju uroczystości, takich jak: biesiady, jarmarki, msze, pogrzeby, sejmiki i sejmy, zjazdy itp. Tam też uczyła się biegle posługiwać figurami oratorskimi i retorycznymi15. Zapoczątkowane
przez
Jerzego
Wójtowicza
badania
nad
kręgami
korespondencyjnymi umożliwiają kontynuowanie badań nad obiegiem informacji prywatnej w czasach nowożytnych. Koncepcja istnienia kręgów korespondencyjnych16 umożliwia poznanie nieformalnych struktur komunikacyjnych. Korespondencja w okresie nowożytnym była tym środkiem, który funkcjonował w przepływie informacji nie tyle bilateralnej ile grupowej. Stąd też potrzeba pogłębionych analiz treści tychże przekazów. Listy i sztuka epistolarna były podporządkowane komunikacji masowej. Teza ta wymaga z pewnością argumentacji i dlatego warto postawić ją tu jako postulat badawczy. W tym tonie wypowiada się jednak Władysław Jurkiewicz, który także wskazuje na list jako specyfikę w obiegu informacyjnym doby nowożytnej17. Innym elementem komunikacji masowej w Rzeczypospolitej były druki ulotne. Drukowane na specjalną okazję, pojawiały się sporadycznie i w niewielkiej ilości dla upamiętnienia ważnych wydarzeń. Z prowadzonych do tej pory badań wynika, iż cechowały się one swoistą etnocentrycznością w postaci skupienia uwagi całego narodu (obywateli państwa) wokół określonego problemu. Prasa nieseryjna posiadała zatem własny 14
Por. A. Zajączkowski, Główne elementy kultury szlacheckiej w Polsce. Ideologia a struktury społeczne, Wrocław 1961. 15 Por. K. Maliszewski, Komunikacja socjalna epoki nowożytnej. Stan badań i potrzeby, [w:] Rozprawy z dziejów XVIII wieku. Z dziejów komunikacji socjalnej epoki nowożytnej, pod red. J. Wojtowicza, Toruń 1993, s. 19. 16 J. Wójtowicz, Ze studiów nad tzw. kręgiem korespondencyjnym. Założenia - badania - postulaty, [w:] Rozprawy z dziejów XVIII wieku. Z dziejów komunikacji socjalnej epoki nowożytnej, pod red. J. Wójtowicz, Toruń 1993, s. 23-31. 17 W. Jurkiewicz, Korespondencja elit oświeconych w Polsce stanisławowskiej. Analiza wybranych kręgów korespondencyjnych, Bydgoszcz 1992.
120 | S t r o n a
etnocentryczny obraz świata, o którym rozprawia Halina Michalak, badaczka polskich druków ulotnych. Wskazuje ona, iż druki te, ukazywały się przede wszystkim w okresach przesileń politycznych i zmagań militarnych bądź istotnych wydarzeń z obrębu dworu królewskiego18. Widać przy tym tendencję, o której rozprawia Urszula Augustyniak, do ograniczania obrazu świata, informacji prasowych do przekazów kierowanych z oficjalnej polityki dworskiej, nieraz bezpośrednio przez nią kreowanych19. Udział w obiegu informacji masowej w Rzeczypospolitej miały także: kalendarze, silva rerum i gazety rękopiśmienne. Kalendarze rozwijały się w Polsce już od XV wieku i nie służyły jedynie do rachuby czasu. Ich liczba w drukarniach nowożytnych20 sugeruje, iż były bardzo powszechnym źródłem informacji, dlatego od lat postuluje się szersze badania nad kalendarzami po to by poszerzyć wiedzę choćby z zakresu świadomości społecznej społeczeństwa nowożytnego21. Z dotychczas prowadzonych badań wynika, iż kalendarze były uważane za podręczniki do wiedzy powszechnej o świecie22. Układali je wybitni profesorowie Akademii Krakowskiej.
Kalendarze przekazywały wiedzę polityczną,
społeczną, geograficzną i historyczna. W przypadku tej ostatniej starano się prezentować ją tak by wpływała na wzrost dumy narodowej23. W przypadku silva rerum należy wskazać, iż były to pisma rodzinne w formie dziennika, bądź pamiętnika, często przekazywane z pokolenia na pokolenie. Zapisywano w nich informacje różnego typu od informacji politycznych po plotki, anegdoty, czy przepisy. Większość z nich nie została do tej pory dostatecznie przebadana, gdyż stanowią trudne i wymagające źródło historyczne. Warto wskazać, że wcześniejsze badania na sylwach nie wyczerpują potencjału tych pism24. Gazety rękopiśmienne funkcjonowały w Rzeczypospolitej od XV do końca XVIII wieku. Kazimierz Maliszewski wykazał, iż medium to było znacznie bardziej informacyjnym 18
H. Michalak, Druk ulotny jako narzędzie integracji politycznej państwa, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce”, t. 28, 1983, s. 65-74. 19 Tamże, s. 67; por. U. Augustyniak, Informacja i propaganda w Polsce za Zygmunta III, Warszawa 1981. 20 Na początku XVIII wieku w księgarni Hebanowskiego we Lwowie zgromadzono ponad 10 tysięcy egzemplarzy kalendarzy, co może świadczyć o skali zainteresowania tą formą informacji, B. Rok, Kalendarz jako nośnik informacji i wiedzy, [w:] Rozprawy z dziejów XVIII wieku. Z dziejów komunikacji socjalnej epoki nowożytnej, pod red. J. Wojtowicza, Toruń 1993, s. 108. 21 W. Smoleński, Kalendarz w Polsce wieku XVIII. (przyczynek do dziejów oświaty w Polsce w wieku XVIII), „Biblioteka Warszawska” 1889, cz. 2. s. 351. 22 H. Hinz, Kalendarze z lat 1750-1800 jako pierwsza masowa książka w Polsce, „Kultura i Społeczeństwo”, t. 16, nr 1, 1972, s. 49-62. 23 B. Rok, dz. cyt., s.103-118. 24 Por. M. Zachara, Twórca - odbiorca sylw szlacheckich w XVIII wieku, [w:] Publiczność literacka w dawnej Polsce, pod red. H. Dziechcińskiej, Warszawa 1895.
121 | S t r o n a
źródłem, niż gazety drukowane (nie podlegały cenzurze). Poprzez swą specyfikę wywarły przemożny wpływ na kształtowanie obiegu informacji w Polsce. Posiadały rozległą wiedzę polityczną, historyczną i geograficzną25. Środek ten znacznie wyprzedzał prasę drukowaną i stał się dla niej pierwowzorem, co również wymaga dalszych badań26.
Wiadomości różne Cudzoziemskie „Wiadomości różne Cudzoziemskie” było to pismo ukazujące się na przełomie XVII i XVIII wieku. Dokładne daty funkcjonowania tego periodyku podaje Konrad Zawadzki w postaci: 1696-1705. Taka periodyzacja wynika z przyjęcia egzemplarzy granicznych jako wyznacznika o najstarszym i najmłodszym datowaniu. Nie jest to do końca sprawa pewna, zwłaszcza, gdy za początek pisma uznaje się pojawienie się jednolitego tytułu prasowego. W tym przypadku należy zaznaczyć, iż tego rodzaju pisma, o podobnym tytule funkcjonowały już wcześniej. Inaczej rzecz wygląda, gdy za początek wydawania pisma uzna się monopol wydawniczy. Jerzy Aleksander Praimi wydawca owego periodyku, spodziewając się rychłej śmierci Jana III Sobieskiego, z którym miał dobre stosunki, gdyż piastował urząd sekretarza królewskiego, wystarał się u króla o przywilej na wydawanie „nowin”. Postać samego wydawcy, choć barwna, owiana jest nadal tajemnicą wynikającą z braku źródeł. Wiadomo, iż był szlachcicem, należącym do nowej szlachty, gdyż o nobilitację wystarał się jego ojciec Gerard, kupiec włoski27. Priami władał kilkoma językami, których znajomość nabył prawdopodobnie podczas studiów za granicą. Pozwalało mu to na biegłe redagowanie pism zagranicznych na potrzeby własnych przedsięwzięć prasowych. Osobną uwagę należy poświęcić kwestii monopolu wydawniczego w Polsce. Pojawił się on w 1695 roku jako wynik ogólnoeuropejskiej tendencji do sprawowania władzy przez osoby blisko związane z dworem królewskim. W przypadku polskich gazet przywilej wydawniczy odegrał istotne znaczenie z kilku względów. Przede wszystkim wprowadzał podział prasy drukowanej na „krajową” i „obcą”. W ten sposób wyłoniły się dwa osobne nurty warsztatowe i dwie gałęzie prasy: pierwsza poświęcona problemom Rzeczypospolitej, druga zaś przynosząca wiadomości z zagranicy. Warto dodać, iż obostrzenia prawa względem prasy pojawiały się w Polsce znacznie wcześniej (skazywano nawet na śmierć za paszkwile
25
K. Maliszewski, Komunikacja społeczna…, s. 48. Tamże, s. 48. 27 J. Bieniarzówna, Priami Jerzy Aleksander, „Polski Słownik Biograficzny” (PSB), t. 28, s. 461-462. 26
122 | S t r o n a
przeciw królowi). Kolejnym aspektem, który należy poruszyć w kontekście monopolu jest skupienie w jednym ręku, bądź w jednym zespole wydawniczym możliwości działań propagandy masowej. Jan III Sobieski znany był z umiejętności kreowania i dbałości o swój wizerunek. Posiadanie agendy informacyjnej miało mu to z całą pewnością znacznie ułatwić. Monopol wydawniczy na druk „nowin” to także wykształcenie się nowej jakości prawnej wokół nowego zjawiska. Nastąpiło bowiem oddzielenie prasy od książki, co musiało pociągnąć za sobą cały komponent nowych rozwiązań prawnych28. Warto tu dodać, iż podział na prasę krajową i obcą utrzymywał się jeszcze przez cały XVIII wiek. „Wiadomości różne Cudzoziemskie” był to najprawdopodobniej pierwszy polski tygodnik ukazujący się przez co najmniej dziesięć lat. Co prawda wyprzedzał go „Merkuriusz Polski Ordynaryjny” jednak pismo to ukazywało się dwa razy w tygodniu i niespełna rok. „Wiadomości różne Cudzoziemskie” były drukowane w równych siedmiodniowych odstępach. Ukazywał się co sobota. Niestety nielicznie zgromadzone zbiory (około 16% szacowanych druków) nie pozwalają na jednoznaczne twierdzenia co so stałości ukazywania się poszczególnych numerów. Jednak z zachowanych egzemplarzy jasno wynika, że pismo pełniło przez blisko dziesięć lat funkcję tygodnika, co nie podlega, w świetle badań i dotychczasowych ustaleń, najmniejszym wątpliwościom29. Priami po otrzymaniu stosownego przywileju i wyeliminowaniu konkurencji (między innymi Mikołaja Schedla i Józefa Pastalociego) drukował co najmniej dwie osobne gazety: „Awizy” traktujące o zagadnieniach Rzeczypospolitej oraz „Wiadomości różne Cudzoziemskie” które tematycznie miały poruszać problemy pochodzące spoza kraju. Tak też w gruncie
rzeczy
było,
przynajmniej
w
początkowym procesie
funkcjonowania
analizowanego tu pisma. Okazuje się bowiem, że z czasem „Wiadomości różne Cudzoziemskie” cieszyły się już takim uznaniem, renomą w społeczeństwie, iż wchłonęły permutację „Awiz” w postaci „Gazety Warszawskiej”. Na początku XVIII wieku, być może pod wpływem wydarzeń jakie miały miejsce na ziemiach Rzeczpospolitej „Gazeta Warszawska” stała się dodatkiem do „Wiadomości różnych Cudzoziemskich”, bądź stałą rubryką owego pisma.
28
J. Lankau, Prasa staropolska na tle rozwoju prasy w Europie 1513-1729, Kraków 1960, s. 166-167. K. Zawadzki, Wiadomości różne Cudzoziemskie 1696-1705, „Rocznik Biblioteki Narodowej”, t. 33/34, 2001 , s. 160. 29
123 | S t r o n a
Obraz świata Charakterystyka
obrazu
świata
na
podstawie
„Wiadomości
różnych
Cudzoziemskich” jest ułatwiona dzięki temu, iż pismo to przynosiło wiadomości spoza Rzeczypospolitej.
Pismo
w
całości
bazowało
na
informacjach
pochodzących
z
korespondencji, głównie zagranicznej, docierającej do kancelarii królewskiej. Głównym źródłem
informacji
były
więc
listy:
Z
Angliej
piszą...”30,
„Listy
Wiedeńskie
potwierdzają...”31, „według listów z Madrytu”32, „z Węgier twierdzą listy”33, „w innych listach piszą”34, „według listów wiedeńskich”35, „poczta z Włoch i Adrianopola”36, „Według listów z Państwa Rzymskiego, tudzież z Wiednia”37, „Listy z Marsylii”38, „Ostatnie listy z Stambułu , i z Adrianopolu”39, „Według ostatnich wiedeńskich i węgierskich listów”40. Większość informacji docierała jednak przez pocztę z Wiednia i Wenecji. Ma to duży wpływ na prezentowanie informacji, gdyż w znacznej mierze redagowano nie tylko informacje, ale również światopogląd tamtejszych mieszkańców. Pierwszym aspektem obrazowania świata będzie silna okcydentalizacja. Świadczy ona o zaangażowaniu się szlachty i kupców polskich (czyli dwóch głównych stanów odbierających prasę) w politykę i sytuację polityczną w zachodniej Europie. Pomimo bezpośredniego zaangażowania się Rzeczypospolitej w sprawy związane z Europą środkowowschodnią (wojna z Turcją), wiadomości pochodzące z Rzymu, Madrytu, Wenecji, Paryża stanowiły coś, co obecnie nazywa się „stałą rubryką”. Poza tym polska szlachta, dopatrująca się zmiany koniunktury politycznej w Europie i ewentualnych zagrożeń dla swojej pozycji w handlu zbożem (szczątkowe informacje pojawiają się o tym w piśmie), musiała być na bieżąco z działaniami militarnymi, politycznymi, czy klimatycznymi. W związku z tym na łamach „Wiadomości różnych Cudzoziemskich” znajdują się bądź to szerokie opisy działań militarnych, bądź wzmianki o prowadzonych potyczkach i bitwach. Głównymi osiami tematycznymi były: wojna z Turcją, wojna o sukcesję hiszpańską, wypełnieni traktatów między Francją a Niderlandami, polityka dynastyczna w Cesarstwie Austriackim. 30
Wiadomości różne Cudzoziemskie z Krakowa (dalej WRC), 14.12.1686 r. WRC z Krakowa, 14.12.1686 r. 32 WEC z Krakowa, 11.1.1698 r. 33 WRC z Krakowa, 18.1.1689 r. 34 WRC z Krakowa, 18.1.1689 r. 35 WRC z Krakowa, 5.4.1689 r. 36 WRC z Krakowa, 5.4.1689 r. 37 WRC z Krakowa, 5.6.1698 r. 38 WRC z Krakowa, 5.6.1698 r. 39 WRC z Krakowa, 19.5.1696 r. 40 WRC z Warszawy, 25.6.1697 r. 31
124 | S t r o n a
Okcydentalizacja jest widoczna również w wykształceniu się kanonu pisma, który opierał się na podawaniu informacji głównie z następujących miast: Rzym, Wiedeń, Wenecja, Paryż i Madryt, zaś w kraju Warszawa. Informacje z północy Europy i ze Wschodu, należą do rzadkości. Skupienie się na podawaniu informacji z zachodu miało dwoistą naturę: kulturową i pragmatyczną. W przypadku tej pierwszej, wyjaśnia ją Kazimierz Maliszewski, wskazując, iż w owym czasie panowało nadal przekonanie o Europie jako dominium chrześcijańskim, zaś Rzym prezentowany był jako centrum całego chrześcijańskiego świata41. Zdecydowana większość numerów „Wiadomości róznych Cudzoziemskich” rozpoczyna się od informacji pochodzących właśnie z Rzymu. Pragmatyczna natura przejawiała się w tym, że Polska posiadała rozbudowaną od czasów Zygmunta Augusta sieć pocztową z najważniejszymi ośrodkami europejskimi. Brakowało takich połączeń na wschodzie. Co prawda były one sukcesywnie rozbudowywane, natomiast wschód nadal nie był dla szlachty atrakcyjny kulturowo42. Poza tym w Rosji rozwój prasy nastąpił znacznie później i był centralnie sterowany przez dwór carski. Sam car Piotr redagował większość tekstów w swoim periodyku. Należy także pamiętać, iż w owym okresie, czyli na przełomie XVII i XVIII wieku dochodziło do poważnych przemian świadomościowych w Rzeczypospolitej względem Rosji. Widoczne jest to zwłaszcza w historii dyplomacji (sporach o precedencję)43, tego rodzaju informacje pojawiają się również w treści przekazów informacyjnych „Wiadomości różnych Cudzoziemskich” przy okazji pokoju w Karłowicach. Szlachta niewiele interesowała się sprawami wschodnimi. Być może dlatego, iż jej oś polityczno-ekonomiczna była stale ukierunkowana ku zachodnim rynkom zbytu. Wschód był traktowany po macoszemu. Zdawano sobie sprawę z wyższości kulturowej Zachodu, do której zaliczano się poprzez przynależność do Kościoła katolickiego, którego centrum znajdowało się w Rzymie. Informacje o Rosji są więc szczątkowe, pojawiają się przy okazji podróży cara Piotra po Europie (tu głównie wierzono w możliwość przejścia Rosji na katolicyzm). Nawet w przypadku wojny północnej wiadomości o wschodzie i północy nie są częstym zjawiskiem. Zachował się tylko jeden egzemplarz pisma, w którym autor przekazu
41
K. Maliszewski, Obraz świata i Rzeczypospolitej w polskich gazetach rękopiśmiennych z okresu późnego baroku, Toruń 1990, s. 96. 42 L. Zimowski, Geneza i rozwój komunikacji pocztowej na ziemiach polskich, Warszawa 1972, s. 35-49. 43 A. Niewiara, Moskwicin - Moskal - Rosjanin w dokumentach prywatnych: portret, Łódź 2006, s. 38-39.
125 | S t r o n a
powołuje się bezpośrednio na informacje pochodzące ze wschodu: „Ruska przyniosła wiadomość”44. Okcydentalizm analizowanego tu pisma charakteryzował się skupieniem uwagi na problemach wewnętrznych państw Europy zachodniej, Bałkanów i Półwyspu Apenińskiego. Informacje z tych regionów stanowiły główny przekaz informacyjny. Rzadko pojawiały się wiadomości z Danii (tu głównie za sprawą zjawisk przyrody - wiatrów, sztormów), Szwecji (głód i pomór) i Anglii (sprawy zagraniczne, kolonializm). Skupienie uwagi na Europie kontynentalnej miało dwojaką przyczynę: brak, bądź słabe połączenie komunikacyjne z resztą kontynentu i nikłe zainteresowanie szlachty odległymi krajami (choć w owym okresie Szwecja, Rosja, czy Dania były blisko polskich granic). Trudno na dzień dzisiejszy, przy obecnym stanie badań wyjaśnić inaczej tę sytuację. Profil informacyjny był kształtowany poprzez ścisłą korelację z wydarzeniami militarnymi, religijnymi i kulturowymi. W tym aspekcie warto zauważyć, iż rozpisywano się o wojnach na kontynencie, ze szczegółowymi opisami bitew i ruchów wojsk, zawsze umieszczano informację z Rzymu o obchodach świąt, wyborze papieża, mianowaniu nowych kardynałów, śmierci duchownych, pielgrzymkach, dyplomacji papieskiej, czy o zabawach karnawałowych, podróżach po Europie (tu zwłaszcza Marii Antoniny). Szlachtę polską interesowała nie tylko orbita kontynentu europejskiego. Co prawda tworzyła ona trzon, jednak gałęzie zainteresowań szlacheckich były o wiele szerzej rozłożone. W tym aspekcie trzeba wskazać i podkreślić silne zainteresowanie się orientem. Nie jest ono aż tak widoczne jak okcydentalizm i jest ściśle ograniczone temporalnie - do pokoju Karłowickiego (późniejsze wzmianki o Porcie Ottomańskiej są znacznie rzadsze). Na łamach „Wiadomości różnych Cudzoziemskich” chętnie rozpisywano się o trudnej sytuacji wewnętrznej w Imperium Osmańskim, pojawiały się szczątkowe informacje o sytuacji na Bliskim Wschodzie: „O królu perskim była fama w Węgrzech i w państwach tureckich”45, „Persjanów, którzy nie tylko byli wtargnęli w kraje tureckie, ale się też bynajmniej nie uspokoiły arabskie rebelie, i bunty”46. Kilka razy można było przeczytać o walkach toczonych w Afryce północnej: „Przypłynął tu okręt angielski z Tunis, na którym olenderski ablegat, który z traktował pokój z Tunenczykami i Aldziesynami” 47, „Według listów z Madrytu, pod
44
WRC z Krakowa, 2.2.1704 r. WRC z Krakowa, 18.1.1698 r. 46 WRC z Krakowa, 19.5.1696 r. 47 WRC z Krakowa, 24.5.1704 r. 45
126 | S t r o n a
Forteca Ceuta nie było tylko 6.m. Murzynów, a połowę dział, z których dawno ognia do niej, rozstrzasło się, i przyszła była wiadomość do obozu murzyńskiego, że w królestwie Suskim bonty się szerzyły przeciwko królowi murzyńskiemu: przeto w tamtą stronę wybierał się na uspokojenie ich”48, „Z Rzymu 17 julij. Przybyli tu z Etiopiej od Pretjaniego posłowie”49. Wzmiankowo traktowano również o Indiach: „Z Madrytu była tu wiadomość de resolutione posłana w przyszłym miesiącu wrześniu galleonów do Indji, które jeżeli nie będą naładowane commertis tedy król wyśle okręty potrzebne, aby imbarkować skarb jemu należyty z Indji” i Chinach: „Z Londynu oznajmują, że tam przybył okręt z Chiny, którego ludzie powiadali o śmierci tamtego cesarza”50. Tego rodzaju informacje zazwyczaj są jednozdaniowe, bądź stanowią nawet wtrącenie w wypowiedź, co sugeruje: brak dobrego połączenia komunikacyjnego z tą częścią świata (informacje pochodzą z innych ośrodków europejskich), nikłe zainteresowanie tym regionem. Warte uwagi są natomiast dość dokładne i szersze opisy sytuacji i działań floty weneckiej i tureckiej na Morzu Śródziemnym. Ich charakter wynika z funkcjonowania węzła pocztowego między Krakowem a Wenecją, przez co informacje, które były powszechnie znane w Wenecji docierały do Polski regularnie i obszernie. Poprzez Wenecję i Morze Śródziemne docierały również informacje z Konstantynopola i Adrianopola, które często przebiegały również przez Wiedeń. W ten sposób odpowiednio spreparowane, naznaczone również polską mitologizacją narodową były replikowane na łamach tygodnika. Wiedza spoza kontynentu była traktowana na zasadzie wzmianki i ciekawostki. Ograniczenie się do Theatrum Europaeum51, jednoznacznie wskazuje na potrzebę zaangażowania się i rozbudowy świadomości społecznej szlachty polskiej. Potrzeba informacji wynikała przede wszystkim z zaangażowania się narodu politycznego w ogólnoeuropejską politykę (zwłaszcza w okresie wojny w ramach Ligi Świętej i wojny północnej). Za bliski, wręcz braterski, uważano dwór austriacki, który walczył o tron w Hiszpanii, stąd też wojnę i żołnierzy austriackich nazywano „naszymi”. Ciągłe pozyskiwanie wiedzy o sytuacji międzynarodowej było niezbędne szlachcie, która decydowała o wyborze króla, a to zawsze miało znaczenie na arenie międzynarodowej i przekładało się na politykę zewnętrzną kraju.
48
WRC z Krakowa, 11.1.1698 r. WRC z Krakowa, 18.8.1702 r. 50 WRC z Krakowa, 8.8.1699 r. 51 K. Maliszewski, Obraz świata..., dz. cyt., s. 96. 49
127 | S t r o n a
Na marginesie powyższych dywagacji warto zadać sobie pytanie o pozostałe kontynenty i rejony świata. Nie ma w zachowanych numerach „Wiadomości różnych Cudzoziemskich” informacji z Ameryki Północnej ani Południowej, Afryki środkowej i południowej. Niemal wszystkie cytaty o Azji i Afryce zostały podane powyżej jako egzemplifikacja, co obrazuje również jak niewiele uwagi poświęcono temu obszarowi. Podchodząc do badania wyobrażeń zbiorowych w postaci obrazu świata w aspekcie jego stereotypowo-etnicznego charakteru należy mieć na uwadze istnienie dwóch zasadniczych problemów metodologicznych. Pierwszym z nich jest świadomość niemożności określenia stopnia wpływu przekazów prasowych na kształtowanie społecznych wyobrażeń. Można natomiast określić, iż w pewnej mierze prasa stanowiła odbicie światopoglądu, to znaczy, iż kreślona przez dziennikarza rzeczywistość była nie tylko zbiorem otrzymanych przez niego faktów, ale i ocen uzupełnionych szeregiem komponentów kulturowych wynikających z etnicznych uwarunkowań, które Geert Hofstede nazywa zaprogramowaniem kulturowym52. Prasa i treści w niej zawarte to komponent socjalizacji kulturowej, w wyniku której szlachta polska nabierała pierwotnych przeświadczeń o świecie. Takie elementy życia codziennego jak wychowanie, edukacja, otoczenie religijne, otoczenie politycznoekonomiczne, struktura społeczna rzutowały na funkcjonowanie określonego obrazu świata wśród polskiej szlachty53. Obraz świata w gazetach seryjnych doby nowożytnej bazował na istniejących w społeczeństwie polskim przeświadczeniach odnośnie poszczególnych nacji. Warto byłoby przeprowadzić pod tym kontem bardziej szczegółowe badania. W Rzeczypospolitej funkcjonowały specyficzne zwyczaje obrazowania obcych państw i narodów w postaci: „Descriptio gentium”, „Nationum proprietates” oraz „Icones animorum”. Tego rodzaju teksty, przeważnie pisane po łacinie, w stylu poetyckim prezentowały cnoty, wady, zalety poszczególnych, zwłaszcza europejskich narodów. Jako rymowanki służyły także w edukacji, ale nie tylko, gdyż powoływano się na nie nawet w poważnym dyskursie politycznym. Stanowiły zatem odzwierciedlenie stanu wiedzy na temat poszczególnych narodów, a przy tym wpływały na ich prezentację zarówno w prasie jak i w życiu codziennym, po to by
52 53
G. Hofstede, Kultury i organizacje: zaprogramowanie umysłu, Warszawa 2011, s. 20-24. J. Tazbir, Rzeczpospolita i świat: studia z dziejów kultury XVII wieku, Wrocław 1971, s. 18.
128 | S t r o n a
kształtować i wyjaśniać, często zawiłe problemy społeczne, kulturowe i polityczne występujące w Europie54.
Obraz Francji w „Wiadomościach różnych Cudzoziemskich” Jak wyżej wykazano obraz świata w rozumieniu geograficznego zasięgu politycznokulturowych zainteresowań i możliwości ograniczał się do kontynentu europejskiego. Jednak pojęcie obrazu świata mieści w sobie komponent stereotypu, mitu i symbolu. W ten sposób należałoby dokonać badań i analiz poszczególnych obrazowań. Dla dalszej egzemplifikacji problemu zostanie zaprezentowana analiza prowadzone wokół obrazu Francji i Francuzów na łamach „Wiadomości różnych Cudzoziemskich”. Francja jawiła się polskiej szlachcie dość jednoznacznie. Trzeba przy tym wyjść od perspektywy czasów Henryka Walezego, kiedy to zaistniała bezpośrednia styczność obu nacji i obu, odmiennych kulturowo światów. Dzięki licznym pismom politycznym wiadomo jak przed pojawieniem się prasy seryjnej Polacy postrzegali Francuzów. Z pism Kazimierza Sarbiewskiego (zm. 1640) wynika, iż Francuzi cechowali się: kłótliwością, rozpustą, skłonnością do pojedynkowania się, emocjonalnością. Francję, jako kraj, przedmiot polityki międzynarodowej, traktowano jako państwo wysoce zdradzieckie, nielojalne wobec swoich sojuszników, zmienne w swych poglądach i dążeniach, niestabilne wewnętrznie i zewnętrznie. Był to także kraj zamachów, spisków i królobójców (zwłaszcza to ostatnie z lubością polska szlachta wytykała francuskiej). Polakom nie podobało się także relatywne i lekceważące podejście do wiary i Kościoła katolickiego szeroko reprezentowane poprzez zeświedczenie kleru i jego rozpustę. Wszystko to wpływało na obrazowanie Francji jako kraju barbarzyńskiego, o niskim stopniu kultury politycznej55. Pod koniec XVII i na początku XVIII wieku sytuacja ta nie uległa zmianie. Francja, a właściwie jej stolica - Paryż jest jednym z głównych źródeł informacji, jakie docierały do Krakowa i były redagowane w tekstach „Wiadomości różnych Cudzoziemskich”. Zwiększenie zainteresowania Francją nastąpiło w skutek wybuchu wojny o sukcesję hiszpańską. Wcześniej informacje z Francji pojawiały się sporadycznie. Paryż znalazł swoją stałą rubrykę w piśmie i zainteresowanie wokół prowadzonej polityki. W tym przypadku 54
D. Chemperek, „Descripto gentium” Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i Daniela Naborowskiego. Zagadki powstania, translacji i recepcji utworu, „Przegląd Humanistyczny”, t. 41, nr 5, 1997, s. 95. 55 Tamże, s. 96.
129 | S t r o n a
nastąpiło skupienie wokół polityki dworu Ludwika XIV. Dzięki temu informacje, które docierały do Polski traktowały o czterech właściwościach: władzy, narodzie, państwie i wojsku (działaniach militarnych, polityce). Na tym tle redagowano teksty, które oprócz wartości informacyjnej przenosiły również treści symboliczne. Obrazowanie Francji i Francuzów w polskiej prasie było jednoznacznie negatywne. Ważną rolę odgrywało tu pojęcie honoru i ufności, choć nie przejawiały się one bezpośrednio, można było zauważyć, iż Francja jednocześnie jest krajem nieufnym wobec swoich sąsiadów, ale też takim, który nie jest w najmniejszym stopniu godny zaufania. Jako dowód pojawiały się informacje o organizowanych przez Francję wojnach, najazdach, zdradach, spiskach, niedotrzymywaniu warunków pokoju (wielokrotnie przywoływano kwestię wypełnienia traktatu z Ryswick - 1697 r.)56. Francuzów
prezentowano
jako
naród
wyniosły,
zarozumiały,
próżny
i
megalomański. Był to wynik prowadzonych wojen, które w znacznej mierze okazywały się zwycięskie dla Francji, przez co budowały wygórowaną opinię o sobie. Klęska nie mieściła się w kanonie honoru francuskiego, przez co wpływała na jego ośmieszenie na arenie międzynarodowej: „Korona Francuska, chcąc niby ta pokazować się tryumfującą”57, „Jeszcze ex parte króla francuskiego, nie we wszytkim do skutku przywiedzione są artykuły pokoju w riszwickiego [...] słychać było po Paryżu, że król francuski chce satysfakcję od cesarza”58. Francuzi mają zatem wygórowane i niepohamowane ambicje, których realizacja odbywa się kosztem sąsiadów. Francuzów ukazywano również jako naród uparty: „Królowi I. M. Francuskiemu, aby słowa dotrzymać raczył według przeszłych swoich obietnic [...] w tym uporze, musiałyby się rozerwać te traktaty, które już blisko były do końca przywiezione”59. Upór ten, który cechował władze państwa, przenoszony był na całe społeczeństwo. Widoczne było to w przypadku opisów prowadzenia działań wojennych i wytrwałości w dążeniu do realizacji zamierzeń. Państwo francuskie jak już zostało wspomniane, prezentowano jako nie znające wartości pokoju, bez poszanowania dla traktatów, działające przy pomocy siły i strachu: „Francuzowie do tych czas uporczywie stawiając, nie przystąpili ad cuacuationem Bryżaku, 56
WRC z Krakowa, 5.6.1689 r. WRC z Krakowa, 28.9.1697 r. 58 WRC z Krakowa, 21.3.1699 r. 59 WRC z Krakowa, 28.9.1697 r. 57
130 | S t r o n a
przeciwko wyraźnemu artykułowi in instrumento pacis położonemu”60. Mało tego, iż Francja łamała traktaty, nie wywiązywała się z umów, to na dodatek reagowała siłą na wszelkie, często błahe działania polityczne: „aby Francuzowie nie mieli żadnej pozornej okazji, ani pretekstu, że w czym nie dotrzymała strona”61. Utrzymanie pokoju z Francją było trudnym wyzwaniem, gdyż polityka militarna i działania wojenne dla tego kraju były jedynie przedłużeniem polityki dworskiej. Francję obwiniano za wszelkie nieszczęścia i działania przeciw pokojowi na kontynencie europejskim. Nie tylko sąsiedzi mieli problem z utrzymaniem odpowiednich stosunków z tym krajem. Emanacja siły francuskiej sięgała znacznie dalej za sprawą działań wojennych i wojsk, które siały postrach w całej Europie: „pokej nie stanie się [...] przez Koronę Francuską [...] i nie zrówna z ziemią tych szańców i fortec które są specyfikowane”62. Wojska francuskie prezentowane są jako główna siła destrukcyjna. Przechodząc do informowania o działaniach militarnych autor tekstów informacyjnych w „Wiadomościach różnych Cudzoziemskich” starał się zwykle podkreślać ich liczebność i niepohamowanie. Pojawiają się przy tym wartościowania, oceny i gradacja przymiotnikowa skupiona wokół opisu francuskiego wojska: „te także straszne francuskie wojska”63, „Widać tak straszne przygotowania wojenne i wojska wielkie francuskie [...] które grożą królestwom hiszpańskim in casu śmierci (uchowaj Boże) króla hiszpańskiego”64, „Francuzowie dobywszy zamku Ginfredo nazwanego z stratą 22 [...] wpadli w miasto trucidabant cives tamtecznych i rabowali mając ich pro rebelli”65. Zdaje się, że legenda wojsk francuskich znacznie je wyprzedzała. Pomimo, iż strona polska nie miała okazji przekonać się bezpośrednio o wartościach bojowych wojsk francuskich, chętnie rozpisywano się o ich sile i bezwzględności. Oczywiście dochodziło do znacznego przejaskrawienia, hiperbolizacji w tego rodzaju opisach. Powyżej pojawia się problem, który w literaturze przedmiotu można spotkać pod mglistym pojęciem barbarzyństwa francuskiego. Przejawiało się ono w zjawisku, które trudno jednoznacznie wytłumaczyć. Prawdopodobnie wynikało z przeświadczenia istnienia wysoko i nisko rozwiniętych kultur narodowych. Polska racja stanu tego okresu znała to zjawisko prowadząc boje z Rosją i Turcją i tym samym czym dla Polski były te kraje Francja była dla 60
WRC z Krakowa, 17.1.1699 r. WRC z Krakowa, 18.1.1689 r. 62 WRC z Krakowa, 8.2.1698 r. 63 WRC z Krakowa, 4.10.1698 r. 64 WRC z Krakowa, 4.10.1698 r. 65 WRC z Krakowa, 17.6.1702 r. 61
131 | S t r o n a
swoich sąsiadów - nieobliczalnym, laicyzującym się krajem bez kultury politycznej. Barbarzyństwo dla strony polskiej to także władza autorytarna, niepokoje społeczne wewnątrz kraju, zamachy i królobójstwa, czyli coś czym dojrzały ustrój republikański pogardzał. Bliskość kulturowa, którą odczuwało społeczeństwo polskie z katolicką Hiszpanią i Austrią sprawiała, że szlachta odbierała Francję jako oponenta politycznego. Trudno ustalić tu wpływ mediów na ten stan rzeczy, ale z całą pewnością obrazowanie owego kraju odegrało tu istotną rolę. Francuska barbarzyńskość przejawiała się również w prowadzeniu działań wojennych niezgodnie z konwenansami rycerskimi i honorem. Wojska francuskie prezentowane są zawsze jako dokonujące ataku, nawet, gdy się bronią, robią to wbrew lokalnej społeczności: „Francuzowie znowu attakowali, lecz im cesarscy mocny odpór dali”66, „Francuzowie wysadzili na powietrze zamek nazwany di Carte, zabrawszy w niewolą prasidium i prowizje wszytkie, popaliwszy wszytkie miejsca pomienionego zamku”67, „wojska królewskie francuskie fanatyków znacznie wybiły i 400. wniewola wzięli, leć z wielkim krwie rozlaniem”68, „czterysta Francuzów przymarśirowało, z czteroma działami, ad territoria Mantbui i splądrowawszy niektóre miejsca, rejterowali się”69. Wojska francuskie w powyższych przykładach to wojska łupieżcze, stanowiąc zdecydowaną, dziką siłę destrukcyjną, niszczącą nie tylko budowle, miasta, biorącą w niewolę, ale burzącą wiarę w honor i resztki rycerskości europejskiej. Innym elementem barbarzyńskości była dehumanizacja wojsk francuskich. Żołnierze prezentowani byli jako bezmyślne istoty zdolne wyłącznie do przemocy fizycznej kosztem największego poświęcenia i niebywałego trudu: „jusz retransamentach po kolana żołdakom była woda, zkąd wczęły się były wielkie choroby cum mortalitate jednak przecie Francuzowie kontynuowali oblężenie pomienionego miejsca, dając cux de vandimo po trzy razy wodki żołdakom na dzień”70. Pojawiają się także opisy wskazujące na spryt, nieuczciwość (niehonorowość) prowadzenia walki, a przy tym trzeźwość umysłu w działaniach propagandowych: „Francuzowie też założyli prima fundamenta, tej fortecy, która ztamtę stronę Rhenu nie daleko Bryzaku umyślili wystawić, dla zasłony tamtej stronej”71, „Francuzowie w Modenie publikowali bando sub pana colli, aby więcej poddani tamteczni 66
WRC z Krakowa, 25.1.1704 r. WRC z Krakowa, 5.4.1704 r. 68 WRC z Krakowa, 24.5.1704 r. 69 WRC z Krakowa, 28.3.1705 r. 70 WRC z Krakowa, 5.12.1704 r. 71 WRC z Krakowa, 4.10.1698 r. 67
132 | S t r o n a
nie znali Xcia za Pana swego, i z nim żadnej nie mieli korrespondencyey”72. Opisy te wskazują, że Francuzi jawili się jako niezłomni żołnierze, dobrzy stratedzy, potrafiący wykorzystać każdą pozycję. Niemniej barbarzyńskość francuska nie szanuje żadnych praw a w dodatku burzy ustalony ład europejski. Francja była obrazowana nie tylko poprzez siłę militarną, upór i wiarołomstwo, kolejnym elementem jej wizerunku było bogactwo. W tym wypadku zestawieniu nie było ono wartością pozytywną, wręcz przeciwnie. Pieniądze służyły Francji do tego by poszerzać swoje wpływy polityczne. Wskazywano tu na szeroką sieć działań korupcyjnych związanych z podkupieniem wojsk, sponsorowaniem buntów73. Pojawiały się bezpośrednie przykłady sponsorowania działań militarnych przez Francję, jednym z nich miało być powstanie Rakoczego na Węgrzech. Bogactwo w przypadku Francji stało się elementem zaślepienia władzy, odejścia od kulturowych, pozytywnych wzorców europejskich: „Króla Francuskiego, jeżeli nie będą zaślepione te subiecta od złota tej monarchiej”74. Faktem jest, iż bogactwo monarchii było w Polsce zjawiskiem nieznanym. Polska opinia publiczna była w tekstach informacyjnych podsycana zjawiskiem, które dziś określa się mianem społecznego dowodu słuszności, gdyż starano się wykazać, iż Francja to kraj znienawidzony w całej Europie (a zwłaszcza poprzez swoich sąsiadów):”iż Francuzowie wielkie exorbitancjej tumulty in statu Mediolanensi czynili, co się wielce obywatelom tamtejszym nadprzykszało”75, „Owo z goła po różnych miejscach państwa hiszpańskiego wszczyna się motus, kiedy pokazują się być niektórzy grandefowie inclinantes ad partes Caroli III. archi-ductis Austria, patrząc nienawistnym okiem na sądy francuskie”76. Celem tych opisów było poinformowanie polskiego odbiorcy o wydarzeniach w Europie, ale przy okazji wzbudzenie większej niechęci do narodu francuskiego. Przeciwko niemu i polityce dworskiej Ludwika XIV powstawały tumulty, rozruchy i powstania, nie tylko wśród obcych, zdominowanych narodów, ale i wśród samych Francuzów: „W Paryżu częste bywają tumulty z okazjej przez gwałt zaciągających ludzi”77. Widać tu, iż w społeczeństwie francuskim funkcjonowała niechęć do działań militarnych, jednak mimo wszystko wątek ten nie był poruszany, po to, by nie rzutował on na dość jednoznaczny wizerunek całego narodu.
72
WRC z Krakowa, 19.1.1704 r. WRC z Krakowa, 8.2.1698 r. 74 WRC z Krakowa, 5.6.1698 r. 75 WRC z Krakowa, 2.4.1701 r. 76 WRC z Krakowa, 13.9.1704 r. 77 WRC z Krakowa, 16.2.1702 r. 73
133 | S t r o n a
Przy okazji niechęci do Francji i Francuzów, jako społeczny dowód słuszności, przytaczano anegdoty, które zdają się pełnić rolę ciekawostek, bądź skandali obyczajowych. Tego rodzaju informacji nie ma wiele w zachowanych egzemplarzach pisma. Warto tu przytoczyć fragment opowiadający historię z okresu wojny o sukcesję hiszpańską: „Z Madrytu była tu wiadomość jako by tam miała powstać populus tumultuari zokazjej jednej białejgłowy, która rękami swymi zabiła córkę dla tego że za Francuza poszła, który się rodził w Walencjej, którą potym stracono, za co lud powstał mówiąc że nie zasłużyła była na śmierć że córkę swoją zabiła, za to quod nupfit gallo, dla uspokojenia tedy tego tumultu musiał clerum przyobiecać iż więcej stamile matrimonium nan premittet”78. W ten sposób za sprawą krótkich, acz wymownych fragmentów starano się wskazać ogromną niechęć panującą w Europie do Francji i Francuzów, którą, z pewnością za pośrednictwem dworu wiedeńskiego (skąd przychodziły tego typu informacje), starano się zaszczepić u polskiego odbiorcy. Te działania nie trafiały w próżnię, gdyż niechęć do tego co francuskie długo rozwijała się wśród średniej szlachty, zwłaszcza w XVIII wieku kiedy odżegnywała się od francuskiej mody propagowanej przez magnaterię. Warto mieć na uwadze, iż tego rodzaju informacje nie miały waloru poznawczego, a w owym czasie liczono się z miejscem do drukowania, w związku z czym nie można odmówić twórcy przekazu perswazyjności działań, mniej lub bardziej świadomych.
Podsumowanie Powyższa analiza nie jest obrazem świata w proponowanym powyżej znaczeniu teoretycznym, a jest jedynie wycinkiem tego obrazu, skupieniem uwagi na jednym zagadnieniu. W tym przypadku należałoby jeszcze uwzględnić wszelkiego rodzaju asocjacje symboliczne, historyczne i kulturowe, które przejawiają się pod pojęciem Francja i Paryż oraz innych nazw własnych, które można odczytywać symbolicznie. Ponieważ jednak w specyfice prasowej Paryż stał się źródłem informacji i stolicą państwa, pozbawiony był wartościowań (poprzez obiektywizację źródła). Ocenie podlegał za to cały aparat państwowej władzy, ze szczególnym uwzględnieniem dworu królewskiego, działania polityczne i militarne, a także cały naród francuski. Widać tu wyraźnie, że język, słowo pisane stworzyło własny alternatywny obraz świata wynikający z kulturowo-historycznych oraz politycznych przesłanek. Wykształcona w ten sposób świadomość wpływała na realizowanie komunikacji 78
WRC z Krakowa, 9.2.1704 r.
134 | S t r o n a
masowej. Posiadanie pewnych właściwości poznawczych przez redaktora „Wiadomości różnych Cudzoziemskich” rzutowało na obrazowanie świata i wynikało z przyjętych kulturowo norm. Autor tworzył teksty, które nie opisywały rzeczywistości, ale odzwierciedlały jej społeczną percepcję, to znaczy: pisał nie tak jak było, ale tak jak on sam i odbiorca winien pojmować tę rzeczywistość. Wyjaśnienie faktów odbywało się poprzez wiedzę stereotypową, funkcjonującą w społecznym konglomeracie pamięci zbiorowej. Właśnie na tej zasadzie działa obrazowanie świata, który w cale nie jest rzeczywisty, ale oczekiwany, kulturowo spłaszczony do możliwości komunikacyjnych swoich odbiorców. Przypadek obrazowania Francji i Francuzów pokazuje mechanizm transmisji kulturowej, wpisując się tym samym w zjawisko długiego trwania. Ukształtowane wcześniej kulturowo obrazowanie Francji pomaga przy wyjaśnieniu zjawisk politycznych i historycznych. Rzeczywistość przykrywana jest poprzez stereotyp, mit i symbol. Wszelkie wydarzenia, które pojawiały się w opisie Francji i Francuzów były redagowane i odczytywane tak, by powielać kulturowy kod mówienia o tym kraju, by nie wprowadzić niepotrzebnych dwuznaczności, by uprościć przekaz do form komunikatów posiadających szeroką, niemal mityczną wykładnię narracyjną.
135 | S t r o n a
Magdalena Żmijkowska
Prasa olsztyńska po 1989 r. jako źródło wiedzy o kulturze pamięci. Wybrane problemy
Na to, jakie w prasie okresu PRL-u pojawiały się wątki historyczne, jak je interpretowano, oraz które wydarzenia z historii nigdy nie miały prawa być poruszane, decydujący wpływ miała polityka historyczna ówczesnych władz. W demokratycznej polityce historycznej chodzi raczej o pamięć niż o historię. Demokratyczna polityka pamięci jest odpowiedzią
na
istniejące
potrzeby,
jest
utrwalaniem,
popularyzowaniem 299
sankcjonowaniem wyobrażeń już istniejących w pamięci zbiorowej
czy
. Upadek komunizmu w
Polsce w połowie 1989 r. otworzył okres transformacji systemu politycznego, gospodarczego, a także medialnego. Przemian zachodzących w okresie transformacji nie przetrwały niektóre pisma ukazujące się przed 1989 r. na olsztyńskim prasowym rynku wydawniczym. Jednocześnie w oficjalnym kolportażu pojawiły się tytuły nowe. W 1989 r. w Olsztynie ukazywało się już 29 tytułów prasowych, ale tylko nieliczne przetrwały następne lata. W kolejne stulecie Olsztyn wchodził np. bez własnego pisma społeczno-kulturalnego „Warmii i Mazur”. Rolę dotychczasowych olsztyńskich tygodników, magazynu ilustrowanego zaczęły wypełniać np. weekendowe magazynowe wydania „Gazety Olsztyńskiej”. Z tego też względu na potrzeby niniejszego rozdziału dokonano analizy treści dwóch najpopularniejszych dzienników ukazujących się w Olsztynie w okresie 1989-2013: „Gazety Olsztyńskiej” i regionalnego wydania „Gazety Wyborczej”. Z uwagi na ogrom materiału badawczego, w niniejszym rozdziale przybliżono przykłady najbardziej reprezentatywnych wypowiedzi prasowych z zakresu omawianej problematyki. Ważnym w trakcie analizy treści poszczególnych tytułów prasowych było ustalenie, co dominowało na łamach olsztyńskiej prasy w omawianym okresie, co zostało strącone na margines. W 1989 r. „Gazeta Olsztyńska” pozostając jeszcze dziennikiem PZPR usunęła z winiety hasło „Proletariusze Wszystkich Krajów Łączcie się!” zamieniając je na hasło „Co 299
R. Kostro, Polityka, historia, propaganda, [w:] Polityka czy propaganda. PRL wobec historii, pod red. P. Skibińskiego, T. Wiścickiego, Warszawa 2009, s. 8-9.
136 | S t r o n a
dzień Polak Narodowi służy!”300. To jednak na szczególną uwagę w tym okresie zasługują przemiany własnościowe tytułu koncernu PZPR. „Gazetę Olsztyńską”, pozostającą największym dziennikiem informacyjnym w regionie Warmii i Mazur, przejęła spółka, którą tworzyli dziennikarze oraz Bank Handlowo-Kredytowy SA w Katowicach. Od 3 maja 1991 r. „Gazetę” wydaje spółka „Edytor”, której udziałowcem w sierpniu 1998 r. został niemiecki wydawca Franz Xavier Hirtreiter301. Fakt ten wywołał na łamach olsztyńskiej prasy burzliwą dyskusję. Niektóre olsztyńskie środowiska polityczne302, dziennikarskie303, historyków304 uznały to za paradoks historii, że „»Gazeta Olsztyńska«- powstała w końcu XIX wieku, jako narzędzie walki z uciskiem pruskim i germanizacją Warmiaków, symbol polskości Warmii w czasach plebiscytu mazurskiego i Niemiec hitlerowskich, w demokratycznej Polsce sprzedana została, jako towar właśnie kapitałowi Niemieckiemu”305. Inni zaś zwracali uwagę, że ówcześni obrońcy gazety zapomnieli, że gazetę, którą kupił właściciel niemieckiego koncernu prasowego PassauerNeuePresse, od ponad pół wieku ma z tamtą „Gazetą” tylko wspólny tytuł. „Gazeta Olsztyńska”-symbol walki o polskość zakończyła swój żywot 31 sierpnia 1939 r., a jej powojenne wydanie było do 1990 r. organem KW PZPR w Olsztynie306. W 2006 r. obchodzono 120-lecie gazety. Z tej okazji w kolejnych numerach pojawiała się wkładka z przedrukami ze starych numerów „Gazety Olsztyńskiej” oraz kronika obrazująca dzieje tego tytułu prasowego307. W okresie PRL problematyka Kresów na łamach prasy była rzadko podejmowana. Stąd po 1989 r. Kresy stopniowo zaczęły odzyskiwać swój mitotwórczy wymiar. Naturalna potrzeba wspominania, sentymentalne powroty, idealizowanie „zakazanej” przez okres PRL ziemi rodzinnej wpisane zostały w wielkie narracje ideologiczne i programy polityczne308. W 300
B. Łukaszewicz, Prasa Olsztyna drugiej połowy XX stulecia, [w:] Olszty 1945-2005. Kultura i nauka, pod red. S. Achremczyka, W. Ogrodzińskiego, Olsztyn 2006, s. 564. 301 Ibidem, s. 567. 302 W 1998 r. przeciwko wykupieniu przez Hirtreitera „Gazety Olsztyńskiej” protestowali Halina NowinaKonopczyna, posłanka Rodziny Polskiej oraz Janusz Lorenz, senator Sojuszu Lewicy Demokratycznej. „»Symboli się nie kupuje» przekonywał Hirtreitera J. Lorenz i namawiał go do odsprzedania tytułu. W wykupieniu »Gazety Olsztyńskiej» senatorowi ma pomóc część olsztyńskich biznesmenów”. Rozmowy o Gazecie, „Gazeta Wyborcza. Gazeta Warmii i Mazur”, nr 211, 1998, s. 3, zob. też (km), Niemiecki właściciel, polski redaktor. Obiecali sypnąć kasą, „Dziennik Pojezierza”, nr 177, 1998, s. 3. 303 Zarząd Olsztyńskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Dziennikarze „Gazecie Olsztyńskiej”, „Gazeta Wyborcza. Gazeta Warmii i Mazur”, nr 194, 1998, s. 4. 304 J. Jasiński, O sprzedaży „Gazety Olsztyńskiej”, , s. 3. 305 I. Trusewicz, Niemcy to na Warmii i Mazurach temat drażliwy, „Rzeczpospolita”, nr 197, 1998, s. 4. 306 Ibidem. 307 120 lat Gazeta Olsztyńska, „Gazeta Olsztyńska”, nr 95, 2006; nr 101, 2006; nr 105, 2006; nr 117, 2006; „Olsztyn dzień po dniu. Dodatek bezpłatny”, nr 830, 2006; „Gazeta Olsztyńska”, nr 129, 2006; nr 135, 2006; nr 140, 2006. 308 Ch. Kleßmann, R. Traba, Kresy & niemiecki Wschód [w:] Polsko-niemieckie miejsca pamięci, red. R. Traba, H. H. Hahn, współ. M. Górny, K. Kończal, Warszawa 2012, s. 56.
137 | S t r o n a
tekstach dotyczących tego zagadnienia, często dało się wyczuć ciągle żywe, poczucie utraty i tęsknoty. „Na Litwie swojska sceneria do złudzenia przypomina Polskę i to czasami bardziej zadbane jej rejony. Tylko obco brzmiące napisy nie pozwalają poczuć się zupełnie domowo”309. Stanisław Jermakowicz, w 1992 r. na łamach „Gazety Olsztyńskiej” wskazywał, na fakt iż mimo dużego znaczenia w polskiej historii i kulturze Kresów, zanikły one prawie w świadomości
młodego
pokolenia.
Według
autora,
powojenna
propaganda
PRL,
przedstawiająca pozostawione ziemie wschodnie, jako zapóźnione w rozwoju, a Ziemie Odzyskane jako obiecane wydała plon. „Może dlatego nasz turysta z Wołomina nie czuje szacunku i pokory nawet w dawnych metropoliach kultury polskiej, Wilnie i Lwowie”310. W dalszej części, autor wskazywał jak pozytywnym aspektem są próby upowszechniania rzetelnej wiedzy o terenach, „które stanowiły prawie połowę terytorium II i przeważającą część I Rzeczypospolitej”311. Innym razem, stwierdzał że historia sprawiła, iż patrzymy na Wilno oczyma legendy i miłości, nie dostrzegając wad, nie pamiętając że jest ono i dziedzictwem litewskim312. W dalszej części, autor wymienił i opisał polskie pomniki w Wilnie: kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu, kościół Bernardyński, kościół misjonarzy pod wezwaniem Wniebowstąpienia Pańskiego. Na koniec zaznaczył, iż do tych polskich pomników doszły litewskie „ i jakoś jedne drugim nie przeszkadzają”313. Po ratyfikowaniu przez KRN polsko-radzieckiej umowy granicznej z sierpnia 1945 r. w „Wiadomościach Mazurskich” pisano „Polska wyrzekła się spornych terenów wschodnich, w większości zamieszkałych przez ludność ukraińską, białoruska i litewską, a położonych na wschód od t. zw. linii Curzona…”314. Po 1989 r. na łamy prasy powrócił temat Polaków, którzy w wyniku postanowień jałtańsko-poczdamskich, przemieszczenia ludności podczas i po II wojnie światowej oraz socjalistycznej polityki pozostali poza wschodnimi granicami kraju. W 1990 r. na łamach „Gazety Olsztyńskiej” temat ten otworzył cykl Litewskie Zapiski. W pierwszym tekście z tego cyklu Zbigniew Zemanowicz obrazował sytuację Polaków na Litwie. Pytał co ma zrobić Polak z Wilna, gdy usłyszy: „Lata okupacji polskiej były okresem najbardziej okrutnym w wynaradawianiu Litwinów315„. Postulował w tym kontekście, iż „Polakom na Litwie możemy najbardziej pomóc wyjaśniając wszelkie zaszłości historyczne. Bez białych i
309
S. Jermakowicz, Zaduszki w Wilnie, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 216, 1991, s. 1. Idem, Kresy Kresów, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 12, 1992, s. 1. 311 Ibidem. 312 Idem, Wilno legendy, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 251, 1995, s. 6. 313 Ibidem. 314 Wschodnia granica Polski ustalona, „Wiadomości Mazurskie” , nr 1, 1946, s. 1. 315 Z. Zemanowicz, Zapiski Litewskie. Kto wygrał bitwę pod Grunwaldem, „Gazeta Olsztyńska”, nr 5, 1990, s. 3. 310
138 | S t r o n a
czarnych plam-po jednej i drugiej stronie”316. W kolejnych publikacjach autor przybliżał np. stosunek niektórych kręgów litewskich do działalności AK na Wileńszczyźnie317, rozpatrywał postać Józefa Piłsudskiego w kontekście –”bohater czy zaborca”318? „Żeby się nie wadzić trzeba jednak najpierw dobrze poznać i zrozumieć. Także Litwina reagującego czołgami na słowa o polskim Wilnie”319. Wilno, zajmujące zasadnicze miejsce w hierarchii kultury polskiej, w wyniku dramaturgii wydarzeń z okresu międzywojennego, zaczęło być identyfikowane z kresowością320. Na łamach „Gazety Olsztyńskiej” Adam Bartnikowski w swoich tekstach, oprowadzał czytelników dziennika Spacerkiem po Wilnie321. Te publikacje, wywołały odzew dawnych mieszkańców Wileńszczyzny, osiedlonej po wojnie na ziemi olsztyńskiej, którzy nadal czuli więź z ziemią swojego dzieciństwa lub przodków. Na publikację A. Bartnikowskiego, zareagował też Mieczysław Jackiewicz, wytykając autorowi, pewne nieścisłości. „Wytykając mi te szczegóły pan Jackiewicz nie wspomniał jednak ani słowa o tym, co dziś najistotniejsze- to znaczy o poważnych antagonizmach polsko-litewskich […] Litwini chcą Litwy dla Litwinów, Polacy-Wilna dla Polaków, a wszystko to wciąż jeszcze jest częścią ZSRR. Jak przygasić ogień pod tym tyglem?”322. Wspomniane publikacje zbiegały się w czasie z odradzaniem się względnie budowaniem na nowo swojej niezależności niepodległych państw. Na łamach „Gazety Olsztyńskiej” w 1991 r. w ramach cyklu Kresowe rozmowy W. A. Serczyk po tym jak parlament litewski zawiesił działanie polskich rad w dwóch okręgach na Litwie, wprowadzając bezpośrednie rządy administracji państwowej alarmował, iż „Tej dwustronnej niechęci, mającej swoje korzenie w wielowiekowej historii obu narodów, zwłaszcza w kilkudziesięciu ostatnich latach, nadano obecnie zupełnie inny wymiar-wymiar państwowy”323. W korespondencji własnej z Wilna Grzegorz Kierys, podkreślał jak bardzo wydarzenia z przeszłości rzutują na sytuację Polaków zamieszkujących Litwę. Z kolei odzyskanie niepodległości przez Litwę, było nową sytuacją, burzącą dotychczasowe stosunki. Na jakiej płaszczyźnie ukształtują się?-pytał autor324. W kolejnej korespondencji z Wilna opisywał inicjatywę odrodzenia polskiego uniwersytetu na wileńszczyźnie. „Kiedy w październiku 1939 r. Sowieci przekazali Wilno Litwie, został zamknięty ostatni rozdział w polskich dziejach Uniwersytetu Wileńskiego zwanego od 1919 316
Ibidem. Idem, Zapiski Litewskie. Ziarna nienawiści, „Gazeta Olsztyńska”, nr 10, 1990, s. 5. 318 Idem, Zapiski Litewskie. Bohater czy zaborca, „Gazeta Olsztyńska”, nr 15, 1990, s. 5. 319 Ibidem. 320 Ch. Kleβmann, R. Traba, Kresy & niemiecki…, s. 50. 321 A. Bartnikowski, Spacerkiem po Wilnie, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 213, 1990, s. 5. 322 Ibidem. 323 W. A. Serczyk, Kresowe rozmowy. Dwie wiadomości, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 176, 1991, s. 4. 324 G. Kierys, Litwa ojczyzną nie wszystkim, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 176, 1991, s. 4. 317
139 | S t r o n a
Stefana Batorego. W ten sposób zniknęła jedyna na tym terenie wyższa uczelnia kształcąca po polsku”325. 3 listopada 1991 r. mijał termin, w którym mieszkańcy republiki Litwy musieli zdecydować o przyjęciu lub nie obywatelstwa litewskiego. Przed upływem tego terminu, G. Kierys w swojej kolejnej korespondencji informował o obawach Polaków mieszkających na Litwie z tym związanych. Jak podkreślał, obywatelstwa polskiego nigdy się nie wyrzekli, przechowywali dokumenty które je potwierdzały. Wcześniej wbrew ich woli narzucono im obywatelstwo radzieckie, potem zmuszeni zostali do przyjęcia kolejnego326. S. Jermakowicz w 1992 r. sytuację tą w lidzie do swojego artykułu określił: „Ziemia serdecznie bliska, rozmiłowana patosem poetyckim, znana z lektury szkolnej , wytęskniona przez tych, którzy ja stracili.[…] Ziemia swojska, a jednak obca gdzie Polacy czuja się odtrąceni, spychani na margines”327. Redakcja
„Gazety Olsztyńskiej” w drugiej połowie
lat
90. wspominała
przesiedleńców-ludność ukraińską z południowo-wschodniego pogranicza PRL, którzy trafili na Warmię i Mazury. Nagromadzenie w tym okresie publikacji dotyczących tej problematyki związane było z pięćdziesięcioleciem akcji „Wisła” obchodzonym w 1997 r. Już rok wcześniej na łamach olsztyńskiego dziennika omawiano ograniczenia życia społecznokulturalnego i religijnego ukraińskich przesiedleńców w okresie PRL i jego stopniowe odradzanie się po 1989 r.328 W 1997 r. w „Gazecie Olsztyńskiej” przybliżono czytelnikom przebieg akcji „Wisła” i jak sam tytuł wskazywał, starano się to zrobić Bez mitów-”Jeszcze po roku 1956 tysiącami wracali do kraju Polacy z całego ZSRR. Jednak tylko o akcji «Wisła»używając współczesnego języka-możemy mówić, ze nosiła charakter czystki etnicznej”329. Ponownie na temat akcji „Wisła” dyskutowano na łamach „Gazety” przy okazji seminarium zorganizowanego przez Wspólnotę Kulturową Borussia w 1999 r. Jak informowano, Polacy i Ukraińcy rozmawiali o przeszłości i przyszłości, „ponad urazami”330. W 2002 r. na łamach „Gazety” przypominano ponownie tragiczny przebieg akcji „Wisła” przy okazji jej 55 rocznicy. Przy tej okazji Ewa Mizgal przeprowadziła wywiad z Marią Maszczak z Miłogórza
325
G. Kierys, Korespondencja z Wilna. Marzenia o polskim uniwersytecie, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 181, 1991, s. 3. 326 Idem, Czego się boją Polacy na Litwie, „Gazeta Olsztyńska”, nr 187, 1991, s. 3. 327 S. Jermakowicz, Kwiaty polskie, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 102, 1992, s. 3. 328 S. Migus, Z kart ukraińskiej historii, „Gazeta Olsztyńska, Magazyn”, nr 209, 1996, s. 4. 329 S. Brzozowski, Akcja „Wisła”-50 lat później, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 66, 1997, s. 4. 330 Polacy i Ukraińcy o swojej przeszłości i przyszłości. Walizki pamięci, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 103, 1999, s. 8.
140 | S t r o n a
przesiedloną z tysiącami innych osób z południowo-wschodniej Polski w trakcie akcji: „Krzyczałam w niebogłosy: Jak oni mogli wyrzucić nas z naszego domu!”331. Inną grupę publikacji, na łamach olsztyńskiej prasy, stanowią wspomnienia Kresowiaków. Autorem jednych z nich był np. Bronisław Owsianik mieszkaniec osiedla w pobliżu Zalewa, które nazywane jest „Osiedlem Wileńskim”, gdyż korzenie połowy mieszkańców wioski sięgają Willi i Niemna 332. Z kolei w artykule Wilno moja miłość Henryk Kujawa, były mieszkaniec Wilna przedstawiał swoją sagę rodzinną333. W 1995 r. przypadła 50 rocznica transportu Wołynian do Szczytna. Na łamach „Gazety Olsztyńskiej” wspominano pierwsze lata pobytu Kresowiaków w tym mieście: „W tych pierwszych latach głównie Wołynianie otwierali w Szczytnie zakłady rzemieślnicze”334. W listopadzie 2000 r. redakcja „Gazety Olsztyńskiej” zamieściła tekst Tęsknota za utraconą Bienoczą. Bohaterem był Jerzy Parowicz z Iławy, który wspominał utracony dom na Wileńszczyźnie. Wówczas redakcja zwróciła się z prośbą do czytelników o dzielenie się wspomnieniami z Kresów: „Chcielibyśmy choć w części ocalić od zapomnienia pamięć o dworach, gospodarstwach, kresowych miastach i miasteczkach”335. Pomysł spotkał się z życzliwością czytelników i redakcja otrzymała kilka ciekawych relacji przyjazdu np. Zygmunta Zakrzewskiego z Wileńszczyzny, Włodzimierza Pepola z Wołynia336. W 2005 r. pojawił się na łamach dziennika kolejny cykl pt. Tu znaleźli swój dom, relacje ludzi, którzy przyjechali na Warmię i Mazury w 1945 r. „Nie było przymusu. Wyjeżdżał kto chciał. Tyle, że chciał niemal każdy. Polacy bali się NKWD i wywózki na Sybir”337-opowiadała Stanisława Swenda z Wołynia. W 1990 r. Tadeusz Willan wskazywał na wielką rolę jaką może odgrywać ludność pogranicza, w tym przypadku Mazurzy, znający język naszych sąsiadów, co pozwala im „usłyszeć głos wewnętrzny tego języka, wszystkie dopowiedzenia i skojarzenia tworzące mentalność owych sąsiadów, ich sposób myślenia i odczuwania; także to co tworzy kulturową, historyczną i współczesną «glebę» z której to myślenie i odczuwanie wychodzi”.
331
E. Mizgal, Akcja „Wisła” 55 lat później. Moja wioska jak jeden kwiat, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 89, 2002, s. 4. 332 Has, Znad Willi i Niemna, „Gazeta Olsztyńska”, nr 114, 1994, s. 3. 333 W. Katarzyński, Wilno moja miłość, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 163, 1997, s. 4. 334 Wu-ka, Jurand z Kresów, „Gazeta Olsztyńska”, nr 113, 1995, s. 3. 335 Od redakcji, Dom na kresach, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 87, 2001, s. 6. 336 Z. Zakrzewski, Cukier i herbata tylko na święta, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 87, 2001, s. 6; W. Pepol, Trzymaliśmy się mocno za ręce, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 87, 2001, s. 6-7. 337 K. Kamińska, Szabrownicy nie dawali nam spokoju. Zapach chleba, „Gazeta Olsztyńska”, nr 225, 2005, s. 15; Eadem, Z Łucka do Olsztyna przyjechali w węglarce. Przywitał ich ogień, „Gazeta Olsztyńska”, nr 222, 2005, s. 18; Eadem, Jechali do Włocławka, ale to Olsztyn okazał się ich małą ojczyzną, „Gazeta Olsztyńska”, nr 24, 2005, s. 9.
141 | S t r o n a
Według T. Willana, ludzie pogranicza, którzy obu sąsiadujących się języków „nasłuchali”, są uprawnieni do tworzenia pomostów porozumienia, ale tylko wtedy, gdy będą otwarci na jedną i drugą stronę338. Natomiast Andrzej Staniszewski w 1991 r., zauważył w artykule Kresy, regiony, pogranicza iż sytuacje kryzysowe rodzą zazwyczaj gwałtowne zainteresowanie problematyką tożsamościową, genealogiczną „człowiek […] zaczyna szukać odpowiedzi na nowe pytania, których nie pozwala rozstrzygnąć ani dotychczasowa wiedza, ani wyznawana dotychczas ideologia”339. Uwagi te, autorowi nasunęły się po lekturze czasopism zajmujących się tematyką lokalną, regionalną, sprawami pogranicza kulturowego: „Borussia”, „Kresy”, „Lithuania”, „Regiony”. Jak informował, w każdym z tych tytułów toczyła się dyskusja o rodowodzie, pochodzeniu, o potrzebie przezwyciężania historycznych uwarunkowań i społecznych alienacji. Autor wskazywał, iż w każdych z tych wypowiedzi prasowych uderzała z jednej strony świadomość zakończenia pewnego procesu historycznego, kulturowego, a z drugiej przekonanie o potrzebie sięgnięcia do nieeksploatowanych jeszcze źródeł tradycji regionalnej340. Innym razem na łamach „Gazety Olsztyńskiej” S. Jermakowicz w rozmowie z prof. Grzegorzem Jasińskim próbował uzyskać odpowiedź na na pytanie: Dziś prawdziwych Mazurów już nie ma341? Jak wskazywał rozmówca w swojej wypowiedzi, do I wojny świtowej można wyodrębnić ludność mazurską według kryteriów językowowyznaniowych, to później należy badać już dzieje «całej» ludności zamieszkującej te kilka powiatów, określanych jako mazurskie. Jak informował, Mazurzy w „czystej” postaci nie istnieją już od końca XIX w. „I tak sytuacja przedstawia się w dniu dzisiejszym. Wśród tych kilku tysięcy rdzennych mieszkańców Mazur, którzy jeszcze pozostali istnieje w zasadzie opcja polska i niemiecka. Mazurska, którą próbuje wskrzesić Stowarzyszenie Mazurskie jest wartością bardzo słabą”342. To jednak, w kolejnych numerach „Gazety Olsztyńskiej” przytaczano wypowiedzi tych, którzy przyznawali się do swojej mazurskości. Jednym z nich był Gustaw Trosien z Gielądu, który przedstawił czytelnikom historię swojej rodziny oraz sytuację ludności zamieszkującej wieś po 1945 r. „Mała mazurska ojczyzna Gustawa Trosiena kurczyła się coraz bardziej. W końcu stała się taka jaką widzimy ją dziś: dom, altanka, zabudowania gospodarcze, kilkanaście hektarów ziemi. Groby bliskich na cmentarzu”. To jednak, „Mazur z Gielądu”, nie tracił nadziei. Stwierdzał, że jest jeszcze w tych okolicach trochę Mazurów, których wiąże religia, przywiązanie do ziemi, a dzieci uczył 338
T. Willan, Mazurów droga przez mękę, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 184, 1990, s. 5. A. Staniszewski, Kresy, regiony, pogranicza, „Gazeta Olsztyńska”, nr 145, 1991, s. 3. 340 Ibidem. 341 S. Jermakowicz, Dziś prawdziwych Mazurów już nie ma?, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 115, 1992, s. 13. 342 Idem, Dziś prawdziwych Mazurów już nie ma?, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 115, 1992, s. 3. 339
142 | S t r o n a
katechezy ksiądz Krzysztof Mutschmann-”Może to one wszystko odbudują”343. Kolejną rozmowę Władysław Katarzyński pt. Mazur: kto to taki?344, przeprowadził ze wspomnianym wyżej księdzem Krzysztofem Mutschmannem345. Udzielając odpowiedzi, ksiądz stwierdzał, iż rozpatrywanie mazurskości w kryteriach czasowych, językowych, kulturowych, wiary należy zostawić socjologom. Sam uważał, że wtopili się oni we wspólnotę, i zasymilowalizastanawiał się jak chronić te resztki mazurskości?346. Andrzej Antoniewicz przedstawił Mazurski żywot na przykładzie osoby Kurta Hopke-Mazura, który po wojnie został na swojej rodzinnej ziemi. „Rodzina biedowała, musieli być prawie samowystarczalni. Potem ludzie przyzwyczaili się do «Niemca», zaczął rybaczyć w spółdzielni” 347. Innym razem S. Jermakowicz przedstawił jeden z numerów „Pomeranii”, który nazwano mazurskim, gdyż w połowie poświęcony był Mazurom. Jak sam autor zauważył, dramatycznie brzmiały na łamach czasopisma pytania: „«Czy istnieją jeszcze Mazurzy? Co oznacza dzisiaj bycie Mazurem, tzn. kto może uważać się za Mazura?»„348. Jak informował autor, pytania o mazurskość znajdywały optymistyczne odpowiedzi na spotkaniu autorów mazurskiego numeru „Pomeranii” w Ośrodku Badań Naukowych im. W. Kętrzyńskiego w Olsztynie. Na łamach „Gazety Olsztyńskiej” w latach 1999-2002 odrębnym
cyklem, reprezentującym
wieloimienne dziedzictwo kulturowe regionu Warmii i Mazur były felietony Erwina Kruka z cyklu pt. Z mazurskiego brulionu. Były to teksty odwołujące się do osobistego doświadczenia autora jak i materiałów źródłowych349. W tym samym okresie na łamach olsztyńskiego dziennika publikowano cykl felietonów autorstwa Edwarda Cyfusa, pisanych gwarą warmińską pt. Po naszamu350. Po przemianach 1989 r. w całym kraju, także i w Olsztynie przystąpiono do działań związanych z „odkłamywaniem historii”. Przybierało to postać bardziej otwartego nawiązywania do niemieckiej przeszłości, dekomunizacji peerelowskich symboli i tworzenia nowej szaty ideologicznej miasta. Do dnia dzisiejszego trwa rozpoczęta w latach dziewięćdziesiątych dyskusja wokół lokalizacji Pomnika Wdzięczności dla Armii Radzieckiej
343
W. Katarzyński, Mazur z Gielądu, „Gazeta Olsztyńska”, nr 140, 1993, s. 7. Idem, Mazur: kto to taki?, „Gazeta Olsztyńska”, nr 154, 1993, s. 7. 345 Ówczesny proboszcz parafii Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Sorkwitach. 346 W. Katarzyński, Mazur: kto to taki?, „Gazeta Olsztyńska”, nr 154, 1993, s. 7. 347 A. Antoniewicz, Mazurski żywot, 348 S. Jermakowicz, Los na tyłach historii. Mazurskość odkrywana, „Gazeta Olsztyńska”, nr 236, 1995, s. 5. 349 Np. E. Kruk, Z mazurskiego brulionu. Z kraju ruin i piękna, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 50, 1999, s. 9; Były sobie Podlejki, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 45, 1999, s. 9; Powracające pytanie, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 112, 1999, s. 9; Odległa Warmia i człowiek z Parnasu, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 100, 2000, s. 9. 350 Np. zob. E. Cyfus, Po naszamu, „Gazeta Olsztyńska”, nr 50, 1999, s. 4; nr 65, 1999, s. 4; nr 74, 1999, s. 4. 344
143 | S t r o n a
dłuta Ksawerego Dunikowskiego. Pomnik usytuowany jest w centrum miasta. Na początku 1998 r. na łamach regionalnego wydania „Gazety Wyborczej” pojawił się artykuł zatytułowany „Kontrowersyjny zabytek”351. We wstępie autor pytał: „Rozebrać bo to obelga dla mieszkańców Warmii i Mazur? Dbać o to bo to zabytek? Pozwolić go malować? Co zrobić z Pomnikiem wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej w Olsztynie. Proponujemy referendum - niech się wypowiedzą sami mieszkańcy” 352. Redakcja gazety zapowiedziała przeprowadzenie w tej sprawie referendum, poprzez rozdawanie w centrum miasta kart do głosowania z pytaniami: czy zachować pomnik, przenieść, czy zburzyć353. Uruchomiono numer telefonu, pod którym czytelnicy, mieszkańcy Olsztyna mogli zgłaszać swoje propozycje. Najciekawsze według redakcji publikowano na łamach dziennika354. W wyniku przeprowadzonego referendum, okazało się, iż prawie 65 procent mieszkańców miasta opowiedziało się za pozostawieniem pomnika tam gdzie stoi355. Innym miejscem pamięci, które wywołało kolejną dyskusję na łamach „Gazety Olsztyńskiej” był obelisk upamiętniający Otto von Bismarcka, który stanął w 2005 r. w Nakomiadach koło Kętrzyna. Rok po śmierci Bismarcka, w 1899 r. postawili go niemieccy mieszkańcy Nakomiad. W październiku 2005 r. o Nakomiadach było głośno, z powodu odkrycia i odnowienia wspomnianego obelisku. Ponowne upamiętnienie niemieckiego kanclerza podzieliło mieszkańców. „To obraża moją polską dumę” – słowa mieszkańców cytowała „Gazeta Olsztyńska”356. Kanclerza wspominano jako tego, który „niechętnie odnosił się do naszych rodaków-aresztował polskich księży, germanizował zakony. Sławnym stało się jego powiedzenie << Chcecie ich zniszczyć? Dajcie się im samym rządzić!>>„357. Wójt gminy tłumaczył decyzję ponownego wzniesienia obelisku chęcią kształtowania stosunków polsko-niemieckich358. W tej sprawie na łamach „Gazety” wypowiedział się historyk, prof. S. Achremczyk, stwierdzając iż wójt chcąc kształtować przyjazne stosunki między narodami powinien stawiać pomniki autorytetom historycznym, a nie kontrowersyjnym postaciom359. W kolejnej wypowiedzi prasowej wójt zapowiedział, iż decyzję o losie pomnika podejmą mieszkańcy wsi, na zebraniu przez niego zwołanym właśnie w tej sprawie. Wówczas zebrani 351
P. Pietkun, Kontrowersyjny zabytek, „Gazeta Wyborcza. Gazeta Warmii i Mazur”, nr 38, 1998, s. 1. Ibidem. 353 Los pomnika, „Gazeta Wyborcza. Gazeta Warmii i Mazur”, nr 44, 1998, s. 3 354 Czytelnicy dzwonią, , „Gazeta Wyborcza. Gazeta Warmii i Mazur”, nr 39, 1998, s. 1. 355 P. Pietkun, Niech pozostanie, „Gazeta Wyborcza. Gazeta Warmii i Mazur”, nr 46, 1998, s. 1. 356 Ł. Witkowski, Nakomiady. Kontrowersyjny pomysł z obeliskiem Otto von Bismarcka. Wójt z kanclerzem, „Gazeta Olsztyńska”, nr 233, 2005, s. 5. 357 Ibidem. 358 Ibidem. 359 S. Achremczyk, Autorytety za kontrowersje, „Gazeta Olsztyńska”, nr 233, 2005, s. 5. 352
144 | S t r o n a
mieszkańcy opowiedzieli się za pozostawieniem kamienia. „Żelazny kanclerz podzielił wieś. Wielu się oburzyło, ktoś zaczął nawet nocą niszczyć pomnik wykruszając jego cokół. Z kolei wielu innych ta historyczna pamiątka cieszy. Jak podkreślają, Nakomiady odżyły, a pod pomnikiem fotografują się niemieccy turyści”360. Do dyskusji na łamach prasy dołączyła się także Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, według niej wójt który zadecydował o postawieniu obelisku bez uzgodnienia tego z wojewodą i bez stosownej uchwały Rady Gminy, złamał prawo361. Redakcja gazety zamieściła na jej łamach także komentarze w tej sprawie z forum internetowego portalu WM.pl. np.: „Pan wójt przypomniał sobie i przy okazji nam wszystkim, że mieszka na terenie dawnych Prus Wschodnich. I wygląda na to, że dla pana wójta nie są to byłe Prusy Wschodnie […]”362. Jak donosiła prasa olsztyńska, także wojewódzki konserwator zabytków nie poparł wniosku 50 mieszkańców Nakomiad o wpisanie do rejestru zabytków obelisku upamiętniającego Otto von Bismarcka363. Jak sama redakcja zaznaczyła, publikacja listu otwartego w sprawie obelisku, podpisanego przez olsztyńskich historyków364 otworzyła dyskusję wokół pytania: Co zrobić z Bismarckiem365? „Nie odmawiamy prawa rodakom Bismarcka do jego gloryfikacji w Niemczech, ale w imię jakich racji mamy to czynić w Polsce” – pisali olsztyńscy historycy366. Do dyskusji redakcja zachęcała też czytelników „Gazety Olsztyńskiej aby prezentowali listownie lub mailowo swoje zdanie w sprawie obelisku Otto von Bismarcka367. W kolejnych publikacjach przedstawiano poszczególne opinie czytelników, przedstawicieli środowisk naukowych, kulturalnych regionu wokół pomnika Bismarcka w Nakomiadach. Jedni podkreślali, iż Bismarckowy głaz dotyka zjawiska postrzegania i wykorzystywania dziedzictwa przeszłości Warmii i Mazur, kształtującemu się na pograniczu kulturowym. „Ażeby je właściwie zrozumieć, trzeba dobrze znać historię i Polski i Niemiec […] tutaj moim zdaniem, padamy ofiarami braku prawdziwej i powszechnej edukacji regionalnej, przedstawiającej nie tylko racje polskie, ale i wspominającej o możliwości innego postrzegania historii przez »obcych«„368. W trakcie trwającej dyskusji, szybko dało się zauważyć, iż odnowiony obelisk
360
Ł. Witkowski, Wójt swoje wie, „Gazeta Olsztyńska”, nr 238, 2005, s. 6. R. Izdebski, Wójt na celowniku, „Gazeta Olsztyńska”, nr 242, 2005, s. 5. 362 Ibidem. 363 Bismarck podzielił wieś, „Gazeta Olsztyńska”, nr 257, 2005, s. 9. 364 Prof. S. Achremczyk, Janusz Cygański, prof. Zoja Jaroszewicz – Pieresławcew, prof. Janusz Jasiński, prof. Norbert Kasparek, prof. Andrzej Kopiczko, dr Andrzej Korytko, Marlena Koter, Władysław Ogrodziński, List otwarty w sprawie spuścizny kulturowej Warmii i Mazur. Jak uczyć historii, „Gazeta Olsztyńska”, nr 259, 2005, s. 10. 365 Ibidem. 366 Ibidem. 367 Co zrobić z Bismarckiem? , „Gazeta Olsztyńska”, nr 259, 2005, s. 10. 368 J. M. Łapo, Kanclerz i szynarka, „Gazeta Olsztyńska”, nr 267, 2005, s. 9. 361
145 | S t r o n a
kanclerza Otto von Bismarcka nie tylko poróżnił mieszkańców Nakomiad, ale był też pretekstem do dyskusji na temat spuścizny kulturalnej na Warmii i Mazurach. „Podejrzewam, że ci którzy nie chcą powtórnego postawienia pomnika nie mieszkali tu jako dzieci, albo niczego nie dowiedzieli się o prawdziwej historii tych ziem. Niech uszanują wolę mieszkańców, niech przestaną się mądrzyć i »dadzą sobie spokój«„369. Z kolei Krzysztof Worobiec, prezes Stowarzyszenia na rzecz ochrony krajobrazu kulturowego Mazur „Sadyba”, pytał co w takim razie należy zrobić z wieżami Bismarcka np. pod Srokowem czy w Mrągowie. „Czy należy ją burzyć? Nie! Tak jak nie należy burzyć Malborka czy Wilczego Szańca, ani usuwać pomnika w Nakomiadach”370. Autor wypowiedzi podkreślał, iż są to dowody skomplikowanej historii tej ziemi i nie ma powodów do robienia czystek historycznych. Inny „mieszkaniec Olsztyna Warmii i Mazur, Polski” w swoim głosie podkreślił, iż na obecność obelisku Otto von Bismarcka zgody być nie może. „Nie wszystko co jest spuścizną kulturową danego narodu nadaje się do eksponowania innych nacji swoją obecnością w miejscach do tego nieodpowiednich”371. Dr Ewa Gładkowska wskazywała na obelisk jako tekst kultury mówiący wiele o miejscu i czasie w którym powstał. Jako tekst kultury najbardziej przemawia w swoim „środowisku naturalnym”372. Próbą podsumowania debaty toczącej się na łamach „Gazety Olsztyńskiej” dotyczącej obelisku Otto von Bismarcka była dyskusja zatytułowana „Kamień Bismarcka – nasz czy obcy?”, która odbyła się w Olsztynie pod patronatem Stowarzyszenia Mała Ojczyzna. Jak informował autor reportażu dot. wspomnianej debaty, jaki będzie los bismarckowskiego kamienia miał pokazać czas, to jednak jak podkreślił nikt z uczestników spotkania nie proponował jego zniszczenia373. W dniu 15 lutego 2007 r. zdemontowano kamień upamiętniający Ottona von Bismarcka. Rozbiórka pomnika polegała na zrzuceniu głazu z cokołu na ziemię i demonstracyjnym pozostawieniem go własnemu losowi. Ostatecznie w sierpniu 2007 r. głaz częściowo zakopano, umieszczając napis w ziemi374. Przemiany systemowe zapoczątkowane w Polsce, na Litwie oraz w innych państwach Europy Środkowo-Wschodniej w latach 1989/1990 oraz późniejszy rozpad Związku Radzieckiego spowodowały wzrost zainteresowania teraźniejszością i przeszłością 369
E. Rombalska, Geny potomków, „Gazeta Olsztyńska”, nr 272, 2005, s. 12. K. Worobiec, Porwali Danusię, „Gazeta Olsztyńska”, nr 274, 2005, s. 14. 371 R. Rudnik, Łyżka dziegciu, „Gazeta Olsztyńska”, nr 276, 2005, s. 11. 372 E. Gładkowska, Obelisk jako tekst kultury, „Gazeta Olsztyńska”, nr 278, 2005, s. 9. 373 S. Brzozowski, Nasz czy obcy?, „Reporter. Magazyn Gazety Olsztyńskiej i Dziennika Elbląskiego”, nr 155, 2005, s. 5. 374 A. Sakson, Od Kłajpedy do Olsztyna. Współcześni mieszkańcy byłych Prus Wschodnich: Kraj Kłajpedzki, Obwód Kaliningradzki, Warmia i Mazury, Poznań 2011, s. 683. 370
146 | S t r o n a
Obwodu Kaliningradzkiego, zarówno w Rosji jak i innych krajach375. W tym okresie daje się także zauważyć symptomy rewizji dotychczasowego oglądu przeszłości mieszkańców Obwodu, które łączyły się z totalną negacją wszystkiego co niemieckie, ze zmianami stosunku do historycznej przeszłości miasta i regionu. W tym czasie do głosu doszli także „autochtonowie”, czyli osoby które tam się urodziły i dla których otaczająca ich rzeczywistość była czymś naturalnym. To wówczas rozpoczęła się dyskusja nad zmianą nazwy Kaliningradu. W latach 1990-1991 w prasie lokalnej prezentowane były propozycje: zostawić obecną, przywrócić dawną nazwę - Królewiec albo wymyślić zupełnie nową376. Zainteresowanie w tym okresie Obwodem Kaliningradzkim, dawnym Królewcem znalazło też swoje odbicie na łamach prasy olsztyńskiej. Jedna z wypowiedzi prasowych w „Gazecie Olsztyńskiej” dotyczyła właśnie zmian nazwy miasta: „…Nagle ujawnili się w obwodzie autochtoni, a wraz z coraz liczniejszymi wizytami biznesmenów i innych gości z Niemiec nastała moda na niemieckość. Myśli się o przywróceniu Kaliningradowi nazwy Koenigsberg, o postawieniu pomnika koenigsbergczykom”377. W tekście przytoczono fragmenty z artykułu Co stoi za nazwą A. Drajłowa opublikowanego w jednym z numerów „Kaliningradzkiej Prawdy”. Przytoczone wypowiedzi mieszkańców obwodu wyrażały niezadowolenie z przedstawianych pomysłów: „»W żaden sposób nie mogę zrozumieć tych moich ziomków, którzy nagle zaczęli wyrażać wielką troskę o niemiecką przeszłość zapominając o własnej historii, o naszej kulturze… «378„ lub „Piszą ludzie w listach, że przywracając stare niemieckie nazwy, nie wolno zapominać o politycznym podtekście takich działań. Niektórych niepokoi wyjątkowa aktywność Niemców w obwodzie, padają pytania czy wpuszczenie niemieckiego kapitału do obwodu będzie rzeczywiście korzystne [...]”379. Innym symptomem zainteresowania tematyką dawnego Königsberga przez redakcję „Gazety Olsztyńskiej” była publikacja cyklu reportaży Andrzeja Wakara pt. Wycieczka do Królewca380. Innym razem redakcja gazety zamieściła zapis niepublikowanej dotąd dyskusji pt. Królewiec, Königsberg, Kaliningrad, która odbyła się w czerwcu 1989 r. i w której udział wzięli prof. Marian Biskup, prof. Kazimierz Wajda i prof. Jerzy Serczyk381. Historycy udzielali odpowiedzi na szereg pytań, m.in..: czy to miasto polskie, niemieckie czy rosyjskie?, ku jakiej nazwie miasta
375
Ibidem, s. 409. Ibidem, s. 517. 377 E. Burzyńska-Miszczak, Kaliningrad czy Koenigsberg, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 43, 1991, s. 5. 378 Ibidem 379 Ibidem. 380 A. Wakar, Wycieczka do Królewca, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 176, 1991, s. 1, 6; Ibidem , nr 178, 1991, s. 1, 3; 381 Królewiec, Königsberg, Kaliningrad, „Gazeta Olsztyńska”, nr 178, 1991, s. 1, 2, 3, 4 376
147 | S t r o n a
wymienieni historycy by się skłaniali382? W kolejnym numerze „Gazety Olsztyńskiej” Ryszard Tomkiewicz zdał relację czytelnikom gazety z sesji naukowej pt. Królewiec a Polska, która odbyła się 17 i 18 września 1991 r. Ośrodku Badań Naukowych im. W. Kętrzyńskiego w Olsztynie383. Następnie Zbigniew Fras przybliżył rolę Królewca w życiu Polaków, o której świadczyły m.in. podróże jakie podejmowali Polacy do Królewca w XIX w. „J. U. Niemcewicz, K. Lach Szyrma, czy A. M. Grabowski szukali śladów dawnej świetności Królewca i pamiątek po Polakach odgrywających niegdyś ważną rolę w tym mieście”384. Po 1989 r. zmienił się w stosunku do okresu PRL, kanon rocznic których znaczenie podkreślano corocznie na łamach prasy olsztyńskiej. Styczniowa rocznica zmieniła swoją wymowę z „wyzwolenie Olsztyna” na zdobycie Olsztyna. Już pierwszy cykl tekstów jaki pojawił się w „Gazecie Olsztyńskiej” na ten temat w 1991 r. zatytułowany był: 1945-o zdobyciu Olsztyna-bez cenzury385. W jego ramach na łamach gazety brzmiały takie tytuły jak np.: Prawda o 22 stycznia, Dramat Prus Wschodnich386. Na łamach „Gazety Olsztyńskiej” od 1990 r. corocznie 11 listopada uroczyście wspominano Odrodzenie Niepodległej387w 1918 r. Do kanonu obchodzonych każdego roku świąt powrócił 3 maja, kiedy to w 1791 r. została uchwalona w Polsce - Druga w świecie pierwsza w Europie388 – Konstytucja. Już od 1990 r. zastanawiano się każdego 13 grudnia czy np. Historia wybaczy generałowi, wprowadzenie stanu wojennego389. Także 1 sierpnia, szczególnie w 1994 r., gdy obchodzono 50 rocznicę powstania warszawskiego informowano na łamach dziennika, iż „… o godz. 17.00 w Olsztynie rozległy się dźwięki syren przypominając godzinę »W« - wystąpienia zbrojnego żołnierzy Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim…”390. Od 2000 r. na łamach olsztyńskiego dziennika, zaczęto publikować szereg cykli przybliżających czytelnikom historię Olsztyna, jego zabytków oraz postaci z nim związanych. Przykładem jednego z nich był cykl Olsztyn magiczny, autorstwa Stanisława Piechockiego. Były to teksty prasowe o różnej tematyce np.: o zbudowanych w Olsztynie w XIX stuleciu
382
Ibidem. R. Tomkiewicz, „Królewiec a Polska”, „Gazeta Olsztyńska”, nr 182, 1991, s. 3. 384 Z. Fras, Podróże Polaków do Królewca w XIX w., „Gazeta Olsztyńska”, nr 200, 1991, s. 4; nr 215, 1991, s. 4. 385 1945-o zdobyciu Olsztyna-bez cenzury, „Gazeta Olsztyńska”, nr 15, 1991, s. 1,3, 4. 386 Ibidem. 387 S. Jermakowicz, Odrodzenie Niepodległej, „Gazeta Olsztyńska”, nr 218, 1990, s. 1, 4. 388 Z. Fras, Druga w świecie pierwsza w Europie, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 84, 1994, s. 1, 2. 389 D. Duczyński, Czy historia wybaczy generałowi, „Gazeta Olsztyńska”, nr 242, 1990, s. 1, 3. 390 Powstańcze wartości, „Gazeta Olsztyńska”, nr 148, 1994, s. 1, 2. 383
148 | S t r o n a
wiatrakach391, o punktach poboru opłat i podatków na obrzeżach Olsztyna już od czasów średniowiecznych392, o olsztyńskich tramwajach393 itd. W ramach kolejnego, pt. Poznaj patrona ulicy394 przybliżono czytelnikom „Gazety Olsztyńskiej” sylwetki zasłużonych dla miasta, regionu i kraju, np.: Jana Liszewskiego, Jana Boenigka, Walentego Barczewskiego, Ryszarda Knosały, Mariusza Zaruskiego, Emilii Plater i in. W roku kolejnym na łamach gazety pojawił się kolejny, wieloletni cykl pt. Nie tak dawno, który dotyczył głównie dziejów Olsztyna po drugiej wojnie światowej. Cykl rozpoczynał tekst poświęcony olsztyńskim, powojennym kinom395. W kolejnym np. przypomniano dzieje symbolu epoki PRL, którym dla Olsztynian jest budynek byłego sklepu Dukat396. W innym natomiast wspominano lata budowy olsztyńskiej dzielnicy Wschód – największego przedsięwzięcia lat 70. w mieście397. Redakcja „Gazety Olsztyńskiej” w ramach przygotowań do obchodów w 2003 r. 650-lecia Olsztyna, opatrzyła niektóre wypowiedzi prasowe poświęcone historii miasta hasłem 650 lat Olsztyna. Opracowaniem poszczególnych zagadnień z 650-letnich dziejów miasta na łamach gazety zajął się w tym okresie redaktor Sebastian Mierzyński398. Hasłem jubileuszowym opatrzono także cykl materiałów prasowych pt. Co tu kiedyś było, w którym odkrywano przed czytelnikami „Gazety Olsztyńskiej” np. dawne funkcje współczesnych, olsztyńskich budynków, placów itd399 Redakcja gazety przybliżała czytelnikom najważniejsze wydarzenia nie tylko z historii miasta. Kolejne cykle dotyczyły całego regionu Warmii i Mazur, np.: Najważniejsze wydarzenia XX wieku na Warmii i Mazurach oraz Największe bitwy tysiąclecia na Warmii i Mazurach. W ramach pierwszego przypominano czytelnikom reformy administracyjne z lat 1975 i 1999400, dożynki 1978 r401. oraz wybory 1989 r402 W ramach drugiego cyklu
391
S. Piechocki, Olsztyn magiczny. Płomienie lubią wiatraki, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 82, 2001, s. 8. Idem, Olsztyn magiczny. Rogatki z bocianim gniazdem, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 93, 2001, s. 8 393 Idem, Olsztyn Magiczny. Tramwaje naszych wspomnień, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, 2001, s. 8. 394 Poznaj patrona ulicy, „Gazeta Olsztyńska”, nr 110, 2002, s. 14; nr 111, 2002, s. 10; nr 112, 2002, s. 12; nr 113, 2002, s. 14; 114, 2002, s. 14; nr 116, 2002, s. 14. 395 Nie tak dawno. Kina w Olsztynie. Radzieckie premiery, „ Olsztyn dzień po dniu. Dodatek bezpłatny”, nr 233, 2003, s. 7. 396 Nie tak dawno. Znikające symbole, „Olsztyn dzień po dniu. Dodatek bezpłatny”, nr 25, 2003, s. 7. 397 Nie tak dawno. Nowoczesność, „Reporter. Magazyn Gazety Olsztyńskiej i Dziennika Elbląskiego”, nr 46, 2003, s. 7. 398 Np. zob. S. Mierzyński, Na ścieżkach boga wojny, „Reporter. Magazyn Gazety Olsztyńskiej i Dziennika Elbląskiego”, nr 8, 2003, s. 12-13; Idem, Goci nad jeziorem Krzywym, „Reporter. Magazyn Gazety Olsztyńskiej i Dziennika Elbląskiego”, nr 9, 2003, s. 12-13; Idem, Kaplica co burze przetrwała, „Reporter. Magazyn Gazety Olsztyńskiej i Dziennika Elbląskiego”, nr 10, 2003, s. 12-13. 399 Np. zob. Co tu kiedyś było, „Gazeta Olsztyńska”, nr 53, 2003, s. 12; nr 59, 2003, s. 12; nr 65, 2003, s. 12. 400 S. Mierzyński, 1975 i 1999 rok: reformy administracyjne, „Gazeta Olsztyńska”, nr 1, 2000, s. 10. 401 Idem, Dożynki-Olsztyn 1978 rok, „Gazeta Olsztyńska”, nr 7, 2000, s. 12-13. 402 Idem, Wybory 1989 roku, „Gazeta Olsztyńska”, nr 19, 2000, s. 10-11. 392
149 | S t r o n a
przybliżono czytelnikom przebieg bitew takich jak np.: pod Grunwaldem403 i Prostkami404. W 2002 r., w ramach cyklu pt. Rok po roku, redakcja „Gazety Olsztyńskiej” przypominała najciekawsze wydarzenia na świecie z poszczególnych lat. Cykl rozpoczęto od 1917 r. w którym za najważniejsze wydarzenia uznano: rewolucję w Rosji, osadzenie J. Piłsudskiego w Magdeburgu i objęcie pierwszy raz przez kobietę funkcji ministra oraz kongresmena405. Olsztyńskie dzienniki, ukazujące się na rynku prasowo-wydawniczym po 1989 r. oprócz funkcji informacyjnej, w dużym stopniu tworzą i kreują rzeczywistość społeczną, są również producentem i dystrybutorem wiedzy w najszerszym tych słów znaczeniu. Wiedza ta umożliwia orientację w świecie, dla wielu jest głównym źródłem informacji o przeszłości i teraźniejszości. Prasa w tym przypadku jest doskonałym narzędziem do podtrzymywania pamięci. W kulturze pamięci wartości są podtrzymywane na zasadzie przekazywania ich za pomocą tekstowych, wizualnych i werbalnych kanałów komunikacji, do których prasę należy zaliczyć. Po 1989 r. redakcje prasowe uwolnione od narzuconego sposobu opisywania i interpretowania zjawisk starały się przybliżyć historię Olsztyna czy regionu w taki sposób, aby zainteresować nią nawet najmłodszego czytelnika. W początkowym okresie, musiały skupić się m.in. na tzw. „odkłamywaniu historii”, przywrócić na łamy tytułów prasowych tematy, zjawiska, które w okresie poprzedzającym przemiany w 1989 r. były z dyskursu eliminowane. Olsztyńskie redakcje prasowe w okresie transformacji musiały także interpretować, pomagać zrozumieć czytelnikom także nowe zjawiska, zachodzące już w warunkach państwa demokratycznego. Prasa to także zespół redakcyjny, grono osób zajmujących się określoną problematyką, posiadających określone zainteresowania i percepcję. Prasa to też czytelnicy o określonych predyspozycjach i potrzebach. Z jednej strony np. redakcja „Gazety Olsztyńskiej” podejmowała trudne zagadnienie tożsamości, zapraszała do dyskusji na temat pogranicza kultur. Z drugiej w sposób lekki, ciekawostkowy i hobbistyczny kształtowała pamięć dotyczącą historii Olsztyna i regionu Warmii i Mazur.
403
Idem, Grunwald-15 lipca 1410, „Gazeta Olsztyńska”, nr 37, 2000, s. 12-13. Idem, Prostki-październik 1656, „Gazeta Olsztyńska”, nr 43, 2000 s. 10-11. 405 Rok po roku: 1917. Pierwsza kobieta ministrem, „Gazeta Olsztyńska. Magazyn”, nr 45, 2002, s. 18. 404
150 | S t r o n a