11 minute read

W moich żyłach płyną internet i Instagram

Rozważaliśmy otwarcie showroomu DeeZee w Warszawie, ale odstąpiliśmy od tych planów. Nie wyobrażam sobie zarządzania całą siecią sklepów na różnych rynkach. Tych nerwów podczas wyboru odpowiedniej lokalizacji. Szacowania kosztów budowy sklepu, podpisywania umów najmu. itp. Zupełnie nie czuję sprzedaży stacjonarnej, bo w moich żyłach płyną internet i media społecznościowe, szczególnie Instagram. DeeZee wyrosła ze sprzedaży internetowej i tak już pewnie zostanie – mówi Dominika Żak, założycielka i prezeska DeeZee.

ROZMAWIAŁ:WOJCIECH WOJNOWSKI, OMNICHANNEL VOICE

Advertisement

Od 17 lat zarządza Pani modowym biznesem – spółką Dee- Zee. Jak na co dzień zwracają się do Pani współpracownicy: „pani prezes” czy „prezeska”?

DOMINIKA ŻAK: Firma DeeZee zajmuje się sprzedażą dobrej jakości obuwia w przystępnej cenie, ale nie jest stricte modowym biznesem. Zdecydowanie należy do spółek z sektora e-commerce i tak zawsze o niej myślę. Natomiast jeśli chodzi o zwrot grzecznościowy „prezes” lub „prezeska”, to widzę pewną zmianę świadomości postrzegania kobiet w biznesie. Stąd wiele osób zwraca się do mnie „prezeska” bądź „szefowa”. Nie jestem wojującą feministką i nie przywiązuję uwagi do tytułów, aczkolwiek zwrot „prezeska” mi odpowiada, bo pokazuje, że kobiety też mogą stanąć na czele organizacji.

W wywiadach z Panią zauważyłem, że najczęściej pada pytanie o historię powstania DeeZee. Ja natomiast jestem ciekawy, w jaki sposób spółka w ciągu kilku lat z pułapu kilkunastu milionów złotych obrotu rocznie weszła na poziom ponad 100 mln zł. Taki rekord padł w 2021 r.

D.Ż.: Geneza wyniku przekraczającego 100 mln zł jest nieco dłuższa. Trzeba cofnąć się do roku 2018, gdy spółka DeeZee dołączyła do grupy kapitałowej CCC. Od tego momentu inwestor zaczął wyznaczać nam cele sprzedażowe. Na jednym ze spotkań zarządu ówczesny prezes CCC Dariusz Miłek zwrócił się do mnie takimi słowami: „Dominika, musisz zrealizować w ciągu kilku lat poziom 100 mln zł przychodu. Na pewno ci się uda”. W tamtym okresie mieliśmy przychody rzędu 18 mln zł, co sprawiało, że czuliśmy się małą firmą w porównaniu z pozostałymi brandami CCC. Dlatego realizacja takich założeń wydawała się trudna. Zastanawialiśmy się, skąd akurat 100 mln zł? Jak to zrobić? Nie mieliśmy ściśle określonych ram czasowych. Zasugerowano, że najlepiej zrealizować cel do 2025 r. Wskazany przychód to liczba, do której dążyliśmy przez ostatnie trzy lata. Tak naprawdę od momentu wejścia DeeZee do grupy CCC zaczęliśmy bardzo szybko podwajać obroty rok do roku, przy dobrym wskaźniku rentowności. Pełne zaangażowanie mojego zespołu plus dostępność oferty DeeZee we wszystkich sklepach CCC w Polsce i za granicą przyniosły efekty. W zeszłym roku udało nam się wypracować obroty w wysokości 107 mln zł. I to znacznie wcześniej, niż zakładano.

Teraz przed Panią kolejna poprzeczka – może miliard złotych obrotu?

D.Ż.: Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Już po dwóch latach od rozpoczęcia współpracy z CCC obserwowaliśmy wzrost sprzedaży DeeZee o ponad 90 proc. – w takim momencie człowiek zaczyna wierzyć, że może wszystko. Nie wykluczamy, że w perspektywie kolejnych lat osiągniemy obroty rzędu miliarda złotych. Kto wie? Przecież w grupie są spółki, które osiągają podobne wyniki. Dzięki bazowaniu na doświadczeniu CCC i przy jego wsparciu będziemy kontynuować rozwój marki. Oczywiście widzimy zmiany społeczno-gospodarcze w kraju i na świecie. Za naszą wschodnią granicą trwa wojna, mamy inflację – wzrost cen produktów i energii. Są obawy, że klientki nie będą chciały kupować obuwia tak często jak wcześniej. Póki co tak się nie dzieje. Rośniemy z miesiąca na miesiąc. Może już nie aż tak efektownie jak w poprzednich latach, ale wyniki cały czas zapisujemy na zielono.

Czy wybuch wojny w Ukrainie ograniczył skalę biznesu DeeZee?

D.Ż.: Tak. Ukraina, zaraz po Polsce, była drugim co do wielkości rynkiem, na którym sprzedawaliśmy produkty DeeZee, a przed pozyskaniem inwestora – numerem jeden. Wybuch wojny w Ukrainie trochę podciął nam skrzydła. Jednak szybko rozpoczęliśmy proces dywersyfikacji kanałów sprzedaży. Postawiliśmy duży nacisk na współpracę z platformami sprzedażowymi typu marketplace. Obecnie oferta DeeZee dostępna jest na Zalando, MODIVO, a niedługo wejdziemy także na inne marketplace’y. Każdej z tych platform dostarczamy zupełnie inne kolekcje obuwia i dodatków. Realizujemy duże zamówienia na sezon zima oraz wiosna-lato 2023. Naszym mocnym punktem, a zarazem generatorem wzrostów, są kolaboracje ze znanymi osobami ze świata show-biznesu. Bardzo dobrze sprzedają się kolekcje DeeZee zrealizowane przy współpracy z Małgorzatą Rozenek (ta kolekcja bije rekordy popularności) czy Roxie Węgiel. Niedługo zdradzimy szczegóły kolejnej modowej kolaboracji.

Wspomniała Pani, że punktem zwrotnym dla spółki było wejście inwestora. Co spowodowało, że Dariusz Miłek zainteresował się DeeZee?

D.Ż.: Nie wiem, czy był jeden konkretny powód. Pewnie najlepiej zapytać jego. Myślę, że Dariusz Miłek zainteresował się naszymi zasięgami w social mediach. Już na pierwszym spotkaniu usłyszałam: „Pani Dominiko, proszę opowiedzieć o tych socjalach”.

W firmie krąży pewna anegdota. Podczas podróży samolotem Dariusz Miłek przeglądał gazetę. Jego uwagę przykuł artykuł zatytułowany „Król butów”. Był przekonany, że dziennikarze opisali działalność spółki CCC. Okazało się, że materiał dotyczy Marcina Grzymkowskiego, założyciela sklepu internetowego eobuwie.pl. Zainteresował się spółką i w konsekwencji wykupił pakiet większościowy. W ten sposób stał się „królem obuwia w kanałach offline i online”. Po pewnym czasie Dariusz Miłek znowu podróżował samolotem w towarzystwie współpracowników. Opowiadał historię o tym, jak doszło do inwestycji w eobuwie.pl. W pewnym momencie jeden ze słuchaczy mówi: „Darek, może jesteś królem butów, ale na rynku jest jeszcze królowa, która sprzedaje obuwie za pomocą social mediów”. Poczuł, że to jakieś dj vu. Potem zadzwonił do mnie wiceprezes grupy CCC Karol Półtorak z propozycją omówienia ewentualnej sprzedaży udziałów w DeeZee. Już następnego dnia spotkałam się z Dariuszem Miłkiem, a kolejnego doszło do transakcji.

Sprzedaż spółki DeeZee przebiegła bardzo szybko w porównaniu z przejęciem przez Grupę CCC firmy eobuwie.pl.

D.Ż.: Przejęcie spółki eobuwie.pl zostało zrealizowane w ciągu trzech miesięcy. W przypadku DeeZee padł rekord. Rozmowy trwały jeden dzień. Dariusz Miłek przedstawił mi ofertę odkupienia pakietu udziałów w spółce, a także nakreślił dalszą strategię rozwoju. Pamiętam, jak w trakcie spotkania zapytałam: „Czy mam już podjąć decyzję?”. Usłyszałam:

„A ma pani lepszą ofertę?”. Nie ukrywam, że brałam pod uwagę jeszcze jedną propozycję, nawet lepszą finansowo, ale po analizie plusów i minusów stwierdziłam, że nie warto odmawiać CCC. W każdym razie na podjęcie decyzji dostałam 24 godziny. Zadzwoniłam 5 minut przed wyznaczonym terminem i się zgodziłam.

Nie miała Pani żadnych obaw?

D.Ż.: Nie. Nawet kiedyś w luźnej rozmowie stwierdziłam, że tego dnia podczas rozmów

Działalność DeeZee opiera się przede wszystkim na sprzedaży produktów w e-commerce. A nigdy nie myślała Pani o otwarciu butiku stacjonarnego?

D.Ż.: Rozważaliśmy otwarcie showroomu DeeZee w Warszawie, ale odstąpiliśmy od tych planów. Nie wyobrażam sobie zarządzania całą siecią sklepów na różnych rynkach. Tych nerwów podczas wyboru odpowiedniej lokalizacji. Szacowania kosztów budowy sklepu, podpisywania umów najmu. itp. Zupełnie nie panienką, bo w kwietniu przyszłego roku kończy 18 lat. Przez te wszystkie lata zdobyliśmy wiedzę, która pozwala nam tworzyć ciekawe kolekcje obuwia i efektywnie sprzedawać w e-commerce. Nie jest to łatwy biznes, ale przy ekspansji zagranicznej – powiedziałabym – powtarzalny. Upraszczając, „wystarczy” zrobić kalkę witryny online, przetłumaczyć stronę na dany język i za pomocą jednego przycisku jesteśmy w kolejnym kraju (uśmiech). Teraz skupiamy się na rozbudowie liczby produktów na stronie, rozszerzeniu skali działalności z CCC byłam tak pewna wyboru, że mogłabym oddać firmę za darmo. Dariusz Miłek odpowiedział: „To bym zapłacił więcej (śmiech)”. Może tym znaczącym elementem, który zainteresował inwestora, była moja opowieść o social mediach. A może podobna historia tworzenia biznesu albo urok osobisty (śmiech)? Warto podkreślić, że gdy spółka DeeZee realizowała sprzedaż obuwia przez social media (DeeZee ma profil na Facebooku od 2009 r., a na instagramie – od 2012 r., obecnie to ponad dwumilionowa społeczność), to CCC nie posiadało nawet własnego sklepu internetowego. czuję sprzedaży stacjonarnej, bo w moich żyłach płyną internet i media społecznościowe, szczególnie Instagram. Dee- Zee wyrosła ze sprzedaży internetowej i tak już pewnie zostanie. Zdajemy sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach ważna jest dostępność produktów w każdym możliwym kanale sprzedaży. My to robimy, bo DeeZee jest częścią grupy CCC, dzięki temu produkty marki można kupić w naszym sklepie online, ale też we wszystkich sklepach CCC, a także na MODIVO, eobuwie.pl i w sklepach HalfPrice. Klientki mają wybór. Ponadto DeeZee jest już prawie dorosłą poprzez udostępnianie produktów na platformach marketplace. Mam nadzieję, że za kilka lat DeeZee będzie globalną marką.

Czy uważa Pani, że kobietom jest trudniej zaistnieć w biznesowym świecie mężczyzn?

D.Ż.: Pytanie bardzo na czasie i znamy na nie odpowiedź. W moim życiu zawodowym spotkałam niewiele kobiet na podobnym stanowisku co moje. Kiedy przez dwa lata szukałam inwestora do DeeZee, na spotkaniach biznesowych nigdy nie rozmawiałam z kobietą. Czasami pojawiała się żona jakiegoś prezesa, która chciała się przywitać. Prawdą jest to, że w większości przedsiębiorstw struktury organizacyjne są zdominowane przez mężczyzn. W DeeZee pracuje około 100 osób. Nie zawsze udaje się zachować parytety, ale w naszych szeregach są kobiety, mężczyźni, w tym obcokrajowcy czy osoby homoseksualne. Taka duża rodzina. W moim teamie menedżerów pracuje 7 osób, trzech panów i cztery panie. Osobiście lubię pracować z mężczyznami, bo są konkretni. Kobiety są z kolei bardzo pracowite, dokładne, ale też charakteryzują się pewnymi cechami, które mnie denerwują, choć sama je mam. Moim zdaniem my jesteśmy czasem za bardzo emocjonalne. Panowie podczas zebrań wszystko mówią wprost – kiedy, co i jak uda się zrealizować lub nie. Natomiast kobiety czasami płaczą, jedna zwala winę na drugą. Ja je rozumiem, zawsze wspieram, chcę, żeby miały szansę na awans w strukturach spółki. Są bardzo zaangażowane, rozwijają się zawodowo i stale podnoszą sobie poprzeczkę. Uważam, że kobiety przez lata były marginalizowane, dlatego teraz mają ogromną chęć osiągnięcia sukcesu. Większą niż mężczyźni.

Patrzy Pani na relacje biznesowe przez pryzmat swoich doświadczeń. Pewnie dla kobiety ścieżka rozwoju spółki DeeZee była bardziej wyboista.

D.Ż.: Początki prowadzenia biznesu okazały się dość trudne. Czasami nie mogłam załatwić od ręki prostych formalności. Wiele osób nie chciało ze mną rozmawiać. Nie akceptowało tego, że jestem kobietą, która zarządza firmą. Zdarzały się nawet sytuacje, że zamykano przede mną drzwi. Nie byłam jednak sama, w spotkaniach często towarzyszył mi Paweł Grzebyk, mój wspólnik i wiceprezes DeeZee. Paweł brał też na siebie część obowiązków. Potem do DeeZee dołączyli kolejni wspólnicy, są ze mną do dziś. Moim zdaniem każda kobieta, która zdecyduje się na kierowanie organizacją, powinna być cierpliwa, wierzyć w siebie i wykazywać się elastycznością.

Nam, kobietom, dużo trudniej jest wejść i utrzymać się na biznesowym szczycie. Prowadzimy firmy, pracujemy, zajmujemy się dziećmi. Do tego musimy dbać o swój wygląd. Mamy naprawdę bardzo mocno wypełniony grafik zajęć. Wymagamy od siebie dużo więcej niż panowie, musimy pogodzić życie zawodowe z prywatnym. Niemniej w pamięci zawsze mam słowa Dariusza Miłka: „Jeśli nie potrafisz zadbać o siebie, to nie dasz rady osiągnąć sukcesu w biznesie”.

Czy dziś warto otworzyć działalność w sektorze e-commerce? Uruchomić sklep online i zacząć sprzedawać?

D.Ż.: Żeby założyć sklep internetowy, nie trzeba dysponować tak dużym budżetem, jak przy działalności offline. Zwłaszcza na początkowym etapie rozwoju, gdzie nie ma jeszcze konieczności wynajmowania powierzchni magazynowej. Wystarczy mieć witrynę. Oczywiście jeśli mamy do dyspozycji większe środki finansowe, możemy szybciej rozwijać działalność. Z drugiej zaś strony budowanie biznesu przy tak dużej konkurencji jak dziś jest obarczone dużo większym ryzykiem niż kiedyś. Nie ma tutaj prostej odpowiedzi.

Rozpoczęcie działalności DeeZee sfinansowała Pani pieniędzmi pożyczonymi od mamy. A mówi się, że najlepiej pierwszy biznes rozwijać za własne fundusze.

D.Ż.: Tak. Tylko jako młoda dziewczyna nie miałam oszczędności. Dlatego pożyczyłam od mamy 3 200 zł. Całą kwotę przeznaczyłam na zbudowanie sklepu. Dziś raczej trudno sobie wyobrazić, że za taką sumę można zacząć rozwijać firmę.

Jest Pani spełniona biznesowo. Czy myśli Pani o kolejnych inwestycjach?

D.Ż.: Tak, pasjonuję się nieruchomościami. Inwestuję na zasadzie flippingu, czyli kupuję nieruchomości, a następnie sprzedaję z zyskiem. Ale moją prawdziwą miłością są media społecznościowe, chciałabym uczyć innych, jak z nich korzystać.

Dywersyfikacja własnego portfela jest ważna.

D.Ż.: Wydaje mi się, że każdy, kto jest w biznesie, myśli o tym, żeby mieć kilka źródeł dochodu. Raz jest lepiej tu, a raz tam. Trzeba mieć bufor bezpieczeństwa finansowego.

Czy przyjdzie taki moment w Pani życiu, że będzie trzeba powiedzieć pass? Przekazać biznes i przejść na emeryturę?

DOMINIKA ŻAK, założycielka i prezeska DeeZee

Od 17 lat jest prezeską DeeZee – jednejz najbardziej rozpoznawalnych i najszybciejrozwijających się marek modowychw Polsce. Dominika Żak oprócz sklepuinternetowego DeeZee, będącego lideremw swoim segmencie, zbudowała równieżogromną i zaangażowaną społecznośćw mediach społecznościowych (Instagrami Facebook), której zasięg to dziś ponad2 mln obserwujących. Na jej osobistyminstagramowym koncie Dominika Żak, naktórym doradza, jak budować markę osobistąprzez social media, śledzi ją aż 100 tysięcyosób. W biznesie kieruje się twardymidanymi i analizami. Równocześnie bardzoufa intuicji. Ogromną wagę przywiązujetakże do doboru odpowiedniego zespołu.Uwielbia czytać książki. Jest absolwentkąUniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curiew Lublinie, wykładała na UniwersytecieWarszawskim.

This article is from: