Talon - Julie Kagawa – 18.03.2015
Klif, zwany przez miejscowych Klifem Kochanków, była to samotna skała stercząca nad oceanem w miejscu odludnym, oddalonym od głównej plaży o kilka kilometrów. Za dnia było to miejsce bardzo malownicze i często fotografowane, a w nocy było to miejsce, w którym podobno zakochani mogli udowodnić swoją miłość. Wystarczyło wejść na klif, wziąć się za ręce i hop! w spienione fale. Jeśli miłość była gorąca i prawdziwa, wychodzili z tego bez szwanku. Jeśli prawdziwej miłości nie było, kończyło się tragicznie. Topili się, a przynajmniej jedno z nich. Lexi uważała, że to bardzo romantyczne. Ja natomiast byłam zdania, że to zwyczajna głupota. Wąską drogą dojechałam rowerem do małego parkingu, potem ruszyłam chodnikiem prowadzącym do Klifu Kochanków, spowitym teraz w mroku. Na szczyt skały wchodziło się po wąskich schodach biegnących regularnym zygzakiem, a na samym szczycie było całkiem płasko. Była też bariera, by nie polecieć w dół, a także tablica z ostrzeżeniem, że nie wolno podchodzić na sam brzeg skały. Czym, jak można się spodziewać, mało kto się przejmował. Oparłam rower o skałę i weszłam po schodkach na górę, tam, gdzie miałam czekać. Więc czekałam sama jak palec, bo tylko w wyjątkowo małomównym towarzystwie przepięknego księżyca w pełni, wyglądającego spoza chmur. Byłam bardzo ciekawa, czy smok zbieg rzeczywiście się pojawi i czy rzeczywiście do tego wspólnego latania dojdzie. Dlaczego mi je zaproponował? Może chce mnie wypróbować, sprawdzić, czy faktycznie gotowa jestem złamać zasady Talonu. Może ma być to gwarancją, że go nie wydam. A może też nie miał najmniejszego zamiaru tu się pojawić, bo chciał tylko zakpić z głupiego pisklaka i teraz śmieje się ze mnie, bo ja czekam i czekam. Tak, czekam, a czas mija nieubłaganie. Kiedy jechałam tu, co chwilę spoglądałam na zegarek. Teraz, coraz bardziej niespokojna, zerkałam prawie co minutę. Już kwadrans po dwunastej, a smoka zbiega jak nie ma, tak nie ma. A czego ty się spodziewałaś, Ember? – skwitowałam kwaśno w duchu. Przecież to zbieg, a tyle razy słyszałaś, że ktoś taki nie jest godny zaufania. Tak naucza Talon. Byłam już zła jak osa, dlatego lekceważąc wszelkie ostrzenia, przeszłam przez barierę. A co tam! Oparłam się o nią plecami i spojrzałam w dół na pomarszczoną taflę czarnej wody. Co teraz? – zastanawiałam się. Wracać do domu? Czy powiedzieć sobie, że mam to gdzieś i polatać sobie sama? Ta myśl była bardzo kusząca. Bo i niby dlaczego nie? Przecież tyle już zrobiłam. Wymknęłam się z domu, i to po godzinie policyjnej, przyjechałam tu, czekam jak głupia. I co? Mam teraz, ot tak, po prostu, wracać do domu? Tylko dlatego, że jakiś obcy smok okłamał mnie i nie przyszedł na umówione spotkanie?