TEORIA
ZBIORÓW
PODRÓŻ PRZEZ CZASY WZGLĘDNE
ZBIÓR
NATURALNY
ZBIÓR
NIEOKREŚLONY
ZBIÓR
PEŁNY
ZBIÓR
PUSTY
P U I
O T A J E M N I M I Ł O W A N D E E
E E TEORIA ZBIORÓW - PODRÓŻ PRZEZ CZASY WZGLĘDNE Zbiór naturalny Zbiór nieokreślony Zbiór pełny Zbiór pusty
Zaczynając od początku, powiedzmy, że jedziesz na wieś. Czas «nieprzerwany ciąg chwil» «okres, pora, gdy coś jest wykonywane lub coś się dzieje» «chwila, moment, pora» «stosowna, właściwa pora na coś» «sposób obliczania, wyznaczania czasu» «kategoria i forma gramatyczna czasownika» daw. «pogoda» czas fizyczny «czas mierzony jakimkolwiek zjawiskiem periodycznym, zwykle obrotem Ziemi dookoła osi» czas geologiczny «rachuba czasu dotycząca procesów skałotwórczych»
Dziedziczenie — późne, dynamiczne wiązanie wywołań. Mamy przydział pamięci na stosie i na stercie. Dodawanie reguł wejściowych i wyjściowych - delikatnie obrócić zestaw do góry dnem. Więc ogólnie, całe dzieciństwo się odzywa i zabiera mnie do kolejnego klipu. Spędzam to lato na wsi podekscytowana pracą nad pamięcią ale potem – dno.
Kłącze Abstrakcyjny typ danych. Czy użyć komputera? Czy jedna kartka wystarczy? Kolejność słów przeciw kolejności normalnej. Losowy dostęp, mówiący zegar Początek hiperballady wejście na tory znaczeń Powtarzanie (się) dochodzi do granicy Gdzie nie ma już człowieka, czasu ani przestrzeni Osadzanie na płaskiej powierzchni Zapomniany logarytm, porzucony wzór Literalizacja otaczających nas danych Komunikacja słów samych ze sobą Można to nazwać pewną formą rozmowy Wyłożę dno starymi kartkami z zeszytów. Obyśmy nie wpadli w kolejną semantyczną pułapkę.
Projektowanie Tekstowe Tekst pojawia się (rozwija się) po drodze. Czynimy dla niego sytuacje. To suma zdarzeń i naturalnych powiązań – separowanych i scalonych. Rzeczywistość jest spoista, zwarta niczym sprężyna. Pracujemy na szkielecie, wiele zajść jest do przewidzenia. Sekwencje zdarzeń mierzone są w liczbach naturalnych i liczbach urojonych. Nadchodzą nowe powody do katastrofy i w efekcie jedyne, na co możemy liczyć to ginące rozwiązanie. Po raz kolejny wyruszamy w jakąś drogę. Przechodzimy poprzez ślady, drogowskazy i mnóstwo pytań. Dostajemy propozycje od rzeczywistości i jeżeli każda myśl materializuje się w świecie, to nie musisz się martwić, nawet nie musisz rozumieć. I tak cię to czeka, czy chcesz ryzyka, czy nie. I ponownie, za każdym razem, chwila po chwili, czas płynie inaczej. Podoba mi się ale nie mogę oddychać. To tylko niewielki przebłysk, echo lub zawieruszone wrażenie, nie do pominięcia jednak w kontekście tej całości. To może jednak nie być wystarczające. Widocznie nie stać nas było na dziś. Proces warstwowania mimo to powstaje i postępuje. Potrzebuję komputera z tych właśnie miejsc. Potrzebuję komputera zrobionego z wycinków zleżałych, zeszłorocznych gazet.
Osuwanie się na ścieżce Wątek poboczny, zawsze obecny, zajmujący puste, choć na ogół niedostrzegalne, wybielone miejsce. Uwidacznia się na drodze, przywołuje rzeczywistość jasną i kompletną. W nocy nad głową zawisa sufit płaszczyzn kwadratowych pól, uwypuklonych horyzontalnie, diagonalnie, wertykalnie. Przez długi czas nieobliczony, niedostrzegalny, pomijany w codziennej rzeczywistości. 1, 2, 3, 4 - liczby rozproszone we wszystkich kierunkach - urojone i przyległe do struktur geometrycznych. Trwają w zastaniu przechodząc z dnia w noc. Odliczanie jednak następuje ciagle do 4. Trudno określić w tej sekwencji skończoność chwili. Nie ujmujemy jej.
Dokumentacja Biorę aparat. Zarządza rzeczywistością, jednak nie do końca nam na tym zależy. Omylenia, o które bardzo się staram dochodzą do nas przez odbicie postrzeżenia od czasu (czas rzeczywisty jednej klatki filmowej). W tym momencie przechodzimy w noc. Obrazy, które w niej widzimy stają się światłoczułe. Trwają bez ruchu na granicy snu. Stają się i ujawniają w ciemności innej przestrzeni. Mija kilka dni, zapominamy o wrażeniu, ciągle głodni rzeczywistości i jej oczywistej aktualności. Chcemy jej bez kompromisów, nawrotów i zbyt szybkich startów, bez czasów względnych. Oddalamy się od siebie by do zbioru dodać więcej. Wzajemne dzielenie i dodawanie, uczeni od początku. Równoległość i współistnienie, teraz widzimy ich istotę.
Zmiany na dachu Drugi dzień obserwuję ludzi naprawiających dach sąsiedniego budynku. Dzielą mnie od niego cztery ściany dwóch kamienic (ścian jest więcej ale niepotrzebne jest to rozdrobnienie – sytuacja rysuje się raczej w sposób dwuwymiarowy). Tak naprawdę nie potrafię zdecydować ile jest tych ścian. Zostańmy przy tych czterech płaszczyznach dystansu. W każdym razie są tam i wymierzają ów dystans. Przestrzeń ogarnia jednak pewne złudzenie. Przez nasze wspólne górowanie ponad dwoma budynkami przestrzeń zostaje wyraźnie i odczuwalnie zmniejszona. „Dzianie się” obserwuję z ulubionego punktu widokowego w moim mieszkaniu. To jasne, że pojawia się na linii tego właśnie punktu, na najdalszej linii horyzontu uchwytnej z tego ulubionego miejsca. Włączyłam dziś kamerę, rejestruje. Wczoraj, kiedy po tak zwanym całym dniu wróciłam do domu, nadal tam byli, od samego rana, kiedy zobaczyłam ich po raz pierwszy. Wtedy nie myślałam nawet o włączeniu kamery. Po południu jednak zdecydowałam to zrobić. Rozłożyłam statyw, włączyłam kamerę, chciałam ustawić kadr. Spojrzałam gotowa, skończyli. Zniknęli za horyzontem w tej chwili. Ta wymiana wydała się znacząca. Byłam zadowolona z obrotu sprawy. Dziś okno jest otwarte, włączyłam dla nas muzykę. Może ze swojego punktu widokowego widzą (dosięgają) mnie, może nawet moją kamerę. Praca postępuje. Zwolnione tempo, inny przepływ Czas się zużywał czekając wraz ze mną w poczekalni - to sprawa długiego trwania. Mamy swoje wehikuły i sekretne przejścia, ale nie wiem czy tak bardzo je lubimy. Zawieszenie w czasie, dodawane przyśpieszenie, pominięcie i przegapienie. Wychodzę więc z poczekalni, mam ze sobą lornetkę. Szukam swoich nisz, nie jestem sama. Wystarczyło wyjść. Wołamy o terytorium. Bardzo pierwotnie, boso, przy ziemi, świadomie. Patrzymy na siebie, wiemy, że to tutaj. Efekt halo wciąż panuje. Wiemy, że to my. Nie byliśmy gotowi na nagły bieg, ale już pędzimy. Skok na głęboką wodę do pamięci nieświadomej. Wiedziałam, że popłynę, ale świadomą pewność miałam dopiero w wodzie. Przepływ. Na koniec pytanie o ostatnie wrażenie. Wszystko potwierdzone, dotarliśmy na drugi brzeg. Lokacja dna Wychodzisz znowu, wyruszasz dalej i głębiej. Badasz dno morza, chcesz widzieć jego florę, nie wiesz dlaczego, nie interesuje cię to. Płyniesz, znowu płyniesz z pragnieniem. Masz gotowe dźwięki, wysyłasz je w stronę dna by móc nawigować. Dostajesz odpowiedź zwrotną, pozyskałeś obrazy, budujesz małe modele dna. Namacalnie budujesz swoją drogę, wszystko dryfuje. Kompozycja częstotliwościowa przepływa przez twoje ciało, wszystko ułożone i skończone. Delektujesz się symfonią, w górę i w dół, od razu znasz ją na pamięć. Sam zatopiłeś przedmioty i wiedziałeś, gdzie wracać. Zlokalizowałeś dno i znowu odbicie. Osiągasz naturalny przepływ, nie mogło być inaczej. Pozyskiwanie kolejnych sygnałów Inny rodzaj komunikacji — próbujemy wszystkiego i coraz lepiej się rozumiemy. Budujemy własny system odbijania fal od ścian deszczu. Nie trudno zauważyć, że bardzo fascynuje nas woda. Próbujemy tego też na chmurach — to idealny stan wody i idealny obraz. Biały ekran dla naszych niewidzialnych projekcji. Działamy w terenie, mamy przenośne laboratorium. To, co złapiemy wsadzamy w antenowy ogródek ukryty nieopodal mojego domu. Liczy dopiero jedną porę, ale już jest w rozkwicie. Czasem działamy bez przerwy, bez ustanku, to znaczy, że nie przerywamy drogi. Takie jest założenie, na które nigdy wcześniej się nie decydowaliśmy. Ruszyło w swój najbardziej naturalny sposób. Spotykamy ludzi lub ich głosy, ich krajobrazy i obrazy niczyje. Nie sposób je pominąć. Ścieżka wiodąca czasem staje się tłem, czasem krzyczy i nie ma nic poza nią. Śmiejemy się, dodajemy coś do niej, wchodzimy w to i tworzymy układ. Toczymy długie rozmowy. Powrót chwilowy Zatracenie czasu domowego. Dom zmienny w czasie, w ciągłej nadbudowie. Z dodatkiem kolejnych znaczeń, za każdym razem. Fascynujące podróże do własnego domu, poczekalnia na progu i podróże lokalne. Trajektorie i ruch wewnątrz domu. Podróże domu i podróże odbywane bez wychodzenia z domu. Krajobrazy domowe, krajobraz wchodzący do wewnątrz, wyświetlenia okienne, ramy – ekrany, wielokrotne projekcje. Krajobrazy uwewnętrznione możliwe dzięki mechanizmowi refleksji. Wyświetlasz wrażenie, czasem usypiasz i nie wiesz co na ekranie. Mam swoje domy stałe i domy tymczasowe, ucieczki i powroty z domu i do domu, przechadzki w tę i z powrotem. Lubię stać na bezstronnym progu, łapać pierwszy oddech, 30 sekund zapachu i obserwować dom jako dom potencjalny. Próg jest dwustronnym horyzontem. Ostatnio dużo widzę.
Spędziłam tam jakiś czas. Myślałam o fundamentach i podłożu, o kierunku wzrostu i warstwowaniu czasu. Dla domu czas płynie od wnętrza ziemi. Natura ludzka dąży do spiętrzenia. Łodyga czasu jest osią mojego domu. Dom stał się cieplarnią. To taka dziecięca pielgrzymka w głąb domu. Niezręczne przechadzki i dociekania. Trafiliśmy w dziewicze miejsce drogą niezręczną. Za nami nikt nie wołał. Dopuściliśmy się profanacji i kilku rzeczom zwróciliśmy życie. Kamień, który znaleźliśmy wcześniej stał się dla tego miejsca kamieniem granicznym. Wymoszczona nisza — wyjęta z przestrzeni jak kamień ją określający. Trafiłam na gratowisko przeszłych uniesień. Działania w tej przestrzeni nie dają żadnego rezultatu. Obrazy są wartościowe, słowa je określają, ale całość nie istnieje w czasie. Niemożliwa do odświeżenia karta historii. Bardzo naturalnie zaczęło wytwarzać się tu środowisko programistyczne. Mamy kod źródłowy osadzony w pamięci dolnej. To zarys układu pomieszczeń – architektura systemu informatycznego. Dom ma swoją metrykę oprogramowania. Niektórym może doskwierać błędna aktualizacja. Dajmy nowym tworom się rozwijać i postępować. Jedziemy dalej. Trafiamy na niespodziewany tor, poboczny wątek, uwidocznienia wcześniej pominiętych spraw. Znajome nazwy Konstruuję w sąsiedztwie formy i planu niewydarzone zamierzenia. W sąsiedztwie natury wymyślamy własne nazwy. Jesteśmy pomiędzy zwierzokrzewami i kamieniokrzewami. Przypominamy sobie o pierwszych eksperymentach i odkrywczych dociekaniach, satysfakcji i mistyce doświadczeń. Tego sztucznego zwęglania użył badacz przyrody, aby ją w jej pracowni wyszpiegować. Losowy dostęp do zdań zaczerpniętych Wsiadamy do samochodu monitorującego i kontynuujemy naszą wycieczkę. Mamy potrzebną aparaturę działającą w czasie rzeczywistym. Wysyłamy obraz, mierzymy przestrzeń. Mamy tutaj małą architekturę performance. Widzimy w tym rozpadzie nowy porządek. Pomniejszenie odkryło dla nas krajobraz gór. Zechcieliśmy zostać tam i trochę popracować.
O miejscu, w którym chcesz pracować, mówisz w pierwszej osobie. Ktoś mi powiedział, kiedyś ktoś to powiedział. Zerkam do materiałów źródłowych. Oglądam nieaktualną telewizję w lesie z relacją na żywo. (Teren leśny monitorowany) Pojawia się pomysł by wystawić kanapę by umierała poprzez sezony. Ekologiczne zapominanie. Ciche wyrzucenie. Wyspa podróżna Z mojej głowy wyrasta rower. Z mojej głowy wyrastają kwiaty. Łączę się z rurami. Moje ciało staje się kadłubem statku, częścią konstrukcji hali. (Tekst odnaleziony na terenie Stoczni Gdańskiej) W ten sposób, na wpół niespodziewanie dostaliśmy się na wyspę. Do dziś próbujemy nie pamiętać, jak to się stało. Wiemy, że w pewien sposób sami ją powołaliśmy. Obserwując aktualną Różę Wiatrów dostrzegam wiadomości biegnące ze wszystkich kierunków.
N E W S from all directions Przerysowanie N E W S tworzy symbol grzmotu. Informacje spadają na nas z niemą oczywistością wprawiając w ruch wszystkie wyspy na ziemi. To, czym się zajmujemy to pewien rodzaj prawdy wewnątrz formatu obrazu. Razem wychodzimy przeciw zapomnieniu. Inicjujemy zaburzenia pozorowane, wierzymy w fałszywą nieskończoność, zdajemy się na eksperymenty senne, wymyślamy, pytamy i o dziwo dostajemy odpowiedzi. Mamy dla tych działań przygotowane kartki i nadane liczby. Wiszą nad łóżkiem. W całej tej zabawie jesteśmy nienasyceni, niecierpliwi w długim czasie oczekiwania upatrujemy końca. Kolejna runda w długiej drodze do domu. Resentyment Nieustający ciąg poszukiwań. Coś się zawirusowało. Znajdź źródło. Mobilny dom na rowerze. Przewóz uczuć. Obiekt pożądania w ruchu i komputer z kartonu. I nadszedł czas wyborów. Ujawnienie wszystkich za i przeciw. Ufam, że osoby głosujące za tym szaleństwem będą czuwać, kiedy wszystko potoczy się źle. Zrzucam odpowiedzialność tylko dla zabawy, zachowuję jedyny głos.
Resentyment
Budujemy szkielet obecnych zdarzeń - myśli o przemijaniu
Nieustający ciąg poszukiwań. Coś się zawirusowało. Znajdź źródło. Mobilny dom na rowerze. Przewóz uczuć. Obiekt pożądania w ruchu i komputer z kartonu. I nadszedł czas wyborów. Ujawnienie wszystkich za i przeciw. Ufam, że osoby głosujące za tym szaleństwem będą czuwać, kiedy wszystko potoczy się źle. Zrzucam odpowiedzialność tylko dla zabawy, zachowuję jedyny głos.
Tuż za rogiem przed domem Oczekuję, wyczekuję, w końcu zbiegam tuż za drzwiami ogrodników. Słucham echa ich rozmowy, skradam się i badam. Pomyślałam o poprowadzeniu ich linią. Nic o tym nie wiedzą i nie dowiedzą się, że to ich wiedzie. Zaczynam od punktu początkowego, przedłużam, ustalam kierunek w oczywiste nieznane. Każdy ruch w czasie i przestrzeni wyznacza jakąś drogę. Linia zaczyna obiecywać punktowi nieskończoność. Zazwyczaj pokonujemy tylko określony, skończony odcinek. To jest podróżowanie zadaniowe, działanie zadaniowe. To są ślady zadaniowe. Tutaj, teraz nic nie wiemy, ja nie wiem i oni nie wiedzą. Niech tak zostanie, niech tak idzie. Oni niestrudzeni i tak będą wypatrywać wspomnianego już, czy o tym pamiętamy, czy nie, znanego nam końca? To po prostu ciągłe powielanie. Kolejne linie zrobione z chodzenia. I znowu problemy z podłożem, nienazywające ciągi słów, zbyt częste przystanki nie-nazw. To przeszło przez stopy w nieskończoność. Echa naszych kroków na przeszłej drodze. Niekończąca się praca i zabawa, bez odpoczynku. W jakiś sposób schodzimy z tej drogi, może nawet uciekamy. Trafiamy jednak na wieloznaczne perspektywy ulic - pozorna, podniecająca dezorientacja. Zaproszenie do swojego „tu i teraz”, potwierdzenie czasu, uświadomienie kroku. To dzięki temu świat właściwie istnieje. Uzmysłowienie sobie, iż oto zgubiliśmy drogę - zawiązanie życia. Przedłużam tę ekspozycję, to wrażenie, które nie może trwać zbyt długo. Na chwilę jednak zawieszam jego trwanie i utrwalam je w sobie w tej dogodnej chwili. Mechanizm do nadprodukcji czasu, chwilowe anulowanie jego upływu - powielam momenty. Zatrzymanie dokonuje się w paradoksie pomiędzy tymi rozbieżnymi działaniami. To własne sterowane aktywnie wyobrażenie. Tak naprawdę niewiele się dzieje. Nasza prawda jest dziwniejsza od fikcji. Oprzytomniałam i zmierzam w swoją, nieznaną stronę. Mam bardzo silne powody. Opuściłam straszną pętlę, zaufałam i wskakuję w morze możliwości. Nie chciałam zapamiętać tej drogi. Chciałam żeby za każdym razem zmieniała się dla mnie. Uatrakcyjnienia, nieznudzenia — we mnie, poza mną — wolne pisanie i otrzymywane odpowiedzi. Czytam stronę słownika, zasypiam. Zdaję sobie sprawę, że lubię zapominać o miejscu, w którym zasypiam. Rano lubię nie znać otoczenia, patrzeć i szukać odpowiedzi, ustanawiać je nowym horyzontem, bazować na tym ulotnym wrażeniu w tym nowym dniu, szerszym nowym życiu. Znaleźć coś nowego, to prowadzi w nieoczekiwane miejsca, ulokowane na skraju rzeczywistości.
Odwrócony wzór na drogę Trafiam do Instytutu Maszyn Matematycznych. Szukam praktycznej funkcji do modyfikowania przyszłości. To niezdrowe ale okazuje się, że powód znaczy tutaj o wiele więcej — przejście w samostanowienie. I znaleźliśmy się w tej przestrzeni. Powiedział, że jest hakerem i zrobi dla mnie wszystko. Powiedziałam, że potrzebuję komputera z odległych miejsc. Za mały transfer na te stany uniesienia. Delikwentka ma zarobaczony komputer. Jestem inżynierem oprogramowania i tworzę komputerową sztukę. Razem możemy dać nowe życie komputerom lub stworzyć nowe pomniki, dużo historii. Rozpoczęłam proces, w którym sztuka i biznes łączą się. Podążamy kierunkiem założonym w ewolucyjnej podróży. To odpowiedzialna turystyka. To, czego nie jesteśmy w stanie pomieścić na komputerze, wysyłamy w chmury. Organizujemy takie pamięciowe podróże, pamiętamy za ciebie. Nie musisz wszystkiego pamiętać. Bazujemy na mechanizmie autobiograficznego planowania twoich działań. Myślimy, że każdy zasługuje na dobrze zaprojektowane życie komputerowe.
Aktualizacja przestrzenna - w końcu jestem u siebie. Początek jest teraz. Ciągłe uczucie względem czasu, poczucie upływu czasu, współczucie dla swej przemijalności. Przeraziło mnie trwanie czasu — działanie i nieustający popęd życia. Wrażliwe słowa przygotowywane dla siebie, kojące. Pojawiają się równoważniki uczuciowe obrazów, chwytamy ruchomy sens słów. Jesteśmy na granicy myśli i mowy. Akt wyprzedza potencjał. Usunąć z pamięci wszystkie obrazy, nie wyobrażać, nie przedstawiać, zamknąć dopływ przedstawienia, nie wołać o obrazy! Wiem, że to, czego szukam, poszukuje mnie. Bez wyminięcia, spotkanie w pół drogi, tak często niedotrzymane tempo. Chodzi o znalezienie miejsca, które leży w zaułku czasu. Mądry podszept, wzajemne wtajemniczenie, twórczy rytuał. przepowiadanie falom. Płynę.
W stanie nieustającego napięcia, chcę przejść przez siebie. Ciągłe nieprzystosowanie sprowadzające na całkowicie odrębne ścieżki niewidoczne w normalnym, codziennym mieście, niewidoczne dla innych. Chodzę i dziwię się i sobie, i innym. Mam swoje nisze, przystanki i małe domy na swojej drodze — dużo ich, za mało czasu na bycie. W każdej spoczywa jakaś niewyrażona emocja, która mimo wszystko dostała swoje istnienie. W drodze pomiędzy nimi zawsze przeraża mnie trwanie czasu. Nigdy nie martwi mnie przyszłość. Jeżeli coś mnie martwi, to „teraz”. Jednak wszystko, co zdaje się być następnym krokiem jest dobre. Podjecie próby, zniesienie niewoli chwili. Od nowa. Wszystkie chwiejne emocje nie są w stanie zmącić klarowności obrazu.
Ostatnia pamięć pracuje w zaburzony sposób. Nie pamiętam najświeższych chwil. Kierują mną przeczucia mające korzenie w przeszłości. Ja stojąca na granicy tego trwania - chwile są wypełnione po brzegi. To określa przestrzeń tego samego w sobie nieokreślonego trwania. Stan spełniony — niczego nie oczekiwać, niczego nie wymagać, spełniać się w chwili — być po prostu, czuć i widzieć. Przestać wyrzucać świadomości, że wszystko, co robisz, jest bez znaczenia. Sztuka się wymyka. Tylko ona potrzebuje więcej siebie by się wyzwalać. Dochodzenie do idealnego momentu samej siebie. Zatrzymać go, pozwolić trwać sobie samej — nie skazywać się na wieczne wygnanie. Bardzo nierozsądne jest przywiązywanie się do swoich stanów. Zawiesza to aktualność. Uczepiony do stanu dnia poprzedniego, poprzedniej godziny lub pory dnia, która już dawno przeszła z wczesnego poranka w pełne słońca południe — zapominasz, po prostu zapominasz. W tamtym czasie czułam, jakbym była cały czas w tropikalnych krajach z tropikalną gorączką. Piorunochrony pomagały przetrwać burze, a nawet się nimi cieszyć.
Powrót do siebie Dom w domu — w nich budowałam kolejny dom z kafli. Niejasne domowe zdarzenia. Potem niekończąca się podróż tramwajem, od pętli do pętli, w pętli. Była to trasa całego snu, trajektoria wędrówki po śnie domowym, dziwne przeniesienie. Dojechałam znowu do domu w domu, w którym budowałam kolejny dom. Spotkanie na progu. Pytanie na wejściu, moment przekroczenia. Próg jest horyzontem. Przekraczamy go. Zajmujemy aktualne miejsce. Wyczuwalna jest potencjalność zdarzeń. Otwartość, gotowość na „stanie się”. Suma wszechmożliwości – zbiór, po którym swobodnie wędrujemy. Znowu, każdy początek. Posuwam się naprzód. Otwieram drzwi. Przechodzę przez kolejne pokoje. Spotykam ludzi. Odwiedzam, zostaję, odnajduję. Ciągłe uczucie przypominania. Jakby coś bardzo chciało o sobie przypomnieć. Wertowanie wszystkich minionych, może nawet tych niewydarzonych chwil. Szukam czegoś w sytuacjach, które nie mogły dojść do skutku.
Budowanie sztywnej bryły budynku, która przy ruchach ziemi i wiatru nie dostosowuje się do tych warunków i upada. Brak możliwości odchylenia.
Zawahałam się jednak
— sumienie zdecydowało pośrednio
I znowu pierwsze przywitanie i niezapamiętanie imię, jak kiedyś. Znowu go nie zapamiętałam, przypomnienie było niemożliwe. Skierowałam się na uważny nasłuch. Nałożenie się fal, rezonans, paralelność bardzo złożona, jednak oczywista — uwrażliwienie słuchu. Byłam na widowni, słuchałam, oglądałam film, do którego pisałam scenariusz. Panował czas względny złożony jednak z czasów bliskich pierwotnej aktualności. Świeżość słowa, przypomnienie o czymś ważnym. Przypadek kolejnego dnia. Czasem kilka godzin lub kilka dni płynie na tym przypadkowym spotkaniu. Dalej uważny nasłuch i ujawnienie. Historia chciała się ciągnąć dalej, wbrew wszelkim oczekiwaniom. Czysta intuicja zanegowała zakończenie, które pozostaje otwarte i które nigdy nie następuje. Nader często z rozmysłem zapominam o orzeczeniu i ląduję w czasach względnych. Czy to, co ma się wydarzyć, może się nie wydarzyć? Jeżeli tak, mamy w sobie przeklętą siłę odwracania wypadków. Przekraczam więc swój czas. Przywołuję teraz. Odnajdujemy swój czas. Przypominamy sobie, jak bardzo to lubimy. Powroty do aktualizacji. Upragnione nawroty siebie wywołane przez przypomnienia. Cudowne uwidocznienie przywołane teraz. Deszcz, którego mogliśmy się spodziewać, lecz nie spodziewaliśmy się, jest zawsze aktualny — kilka razy o tym wspomniałam. Kilkakrotnie powtórzyłam. Kiedy nastała absolutna aktualność, zapytał. Potwierdziłam, ale sam widział. Dzień minął. Po wszystkim – strach przed nocą wymazującą bo śpimy nieaktualnie. Sen ma nieokreślony czas działania. Był tam moment, który cały czas się wywracał. Nie był za dobry w trwaniu. Przeszło i przetrwał. Podświadomie odnaleziony czas. — Jestem częstym gościem. Zadomawiam się. Prowadzę konstrukcję drogi na tych dwóch poziomach. Buduję. — To o mnie czy o tobie? — Nie wiem. Żadnych planów. Najwyżej przyszła aktualność. W domyśle, niezapisane. — O której budzimy się? Ta czasowość tworzy presję. Czas powrotu i wycieńczającego czekania na zgodność. Nauka aktualnego położenia zachowana na dłuższy moment. Nieokreślony czas działania — monitorowany, obliczany w nieskończoność. Reakcje skórne. Jednak nie nastał jeszcze czas, aby przedstawiać sądy, zwłaszcza te pochopne. Z kim spędzasz wolny czas? Przez ten cały czas nie pomyślał, czy będzie miał tu jutro coś do zrobienia. Upomniałam go, że minął czas. To nie moment, by otwierać debatę nad kwestią, którą omawialiśmy jeszcze wczoraj. Zachowamy to na dłuższy czas. Jednak po raz kolejny powiem, że teraz jest czas na dokonanie niesamowitych rzeczy. Dawno nie mówiliśmy o miłości. Nie rozmawiaj o tym przy gościach. Temat ten jest często podnoszony w największej tajemnicy, poza debatą. Były jednak też czasy, kiedy obu stronom chciałam wyjaśnić, że to tylko fikcja. Oczekiwanie Czas to czekanie Wielkie Czekanie Zyskujemy na aktualności. Dbamy o naszą aktualność. Rozpoznajemy siebie w sobie. Boję się, że o tym zapomnę. — Ja będę o tym pamiętał. Nie ma potrzeby o tym zapominać. W ciągu dwóch tygodni, potem, w ciagu tygodnia zapominamy o siedmiu dniach. O nich możemy zapominać. Przyśpieszenie, przywołanie, wywołanie — ułamki teraźniejszości dzielone na dwa. Czekanie to zwrócenie uwagi na czas. Skupienie jest zawsze aktualne. Odnalezienie w introspekcji i statyczna podróż w retrospekcji, wędrówki po ciele. Impulsy nerwowe podróżują do i z mózgu z prędkością do 400 km/h. Pobudka w zapomnianym otoczeniu. Odbudowa w zapomnianym otoczeniu. Pamiętaj, kiedy zdanie kończy się „końcem”, nie ma nic więcej. Na początku był koniec — głęboki koniec. Raj i co później? Ćwiczenia z elastyczności, wyginanie rzeczywistości, formotwórcza zdolność odwracania wypadków.
Odwroty Czasem od wczesnego rana pracowałam nad odwracaniem myśli, spacerowałam ze strumieniem świadomości, zdawałam się na pobyt w strefie ciszy nad nieznajomym jeziorem, kończyłam gry życiowe rozpięta na przeciwnych biegunach równowagi. Choroba dramatyczna. Poddana samoobserwacji by doświadczać tego, co jest. Odpływanie z sekwencjami swoich myśli i przywoływanie się na powrót. Praca z metaforą podróży. Rola lęku w procesie twórczym. Sterta okrojonych z przypadku wzorów. Życie nie jest tak oczywiste, jak nam się wydaje. Próbujemy gonić czas, a przecież on jest tutaj, właśnie teraz - chwila obecna. Zawsze chodzi o to, żeby nie było za późno. Chciejstwo Spędzam lato na wsi pogrążona w pracy nad aktualnością. Jestem w ogrodzie, w pół śnie na trawie. Nieznajomy stoi pod drzwiami domu, od strony ogrodu. Widzę go z perspektywy swojego koca, trzyma siekierę. Mylny przestrach porwał cały upalny dzień. Ogród wzruszeń, czuciowe kłącza łączące doznania i obrazy — niesamowicie intensywna wrażliwość rezonuje. Różnorodność drzew w naszym ogrodzie — natłok myśli, piętrzenie się. Te niewypowiedziane, niezapisane osadzam na mijanych, przygodnych przedmiotach, zjawiskach, nawet zdarzeniach. Nie potrzebują ujawnienia, nie potrzebują utrwalania. Są przygodne, nie przywiązuję się do nich. W połączeniu z mijaną materią są wrażeniami przygodnymi. Są najcenniejsze i nieprzekładalne. Pozwalam im trwać i toczyć się w przepaść. Pojawiła się osoba bliska, stanowiąca początek zdarzeń zakotwiczonych w życiu. Najintensywniej w tym momencie obsadzone zostało niebo i dwa ogrody sąsiadujące ze sobą. Samoloty znajdowałyśmy ciągle. Dotyczyły one nie mnie, ja byłam w tej podróży obserwatorem, choć później zostałam do tego wciągnięta. Kiedy pewnym popołudniem szłyśmy łąką śladami dwóch kół, powiedziała mi o śnie, i o nagłej, niesamowitej, i jak się później okazało, iluzorycznej poprawie wzroku. Powiedziała też o samolocie, pierwszy raz w sposób tak znaczący. To było jej jedno z pięciu słów na ten dzień. Podczas kolejnych dni znajdowała samoloty w książkach, ciągle naznaczały niebo i brzmiały niespodziewanie i niewidocznie. Kolejny samolot znaleziony w innej książce, tym razem przeze mnie. Zauważyła, że ciagle pamiętam o tej maszynie. Powiedziała to, gdy wyszłyśmy w noc. W tej samej chwili usłyszałyśmy i zobaczyłyśmy na czarnym niebie samoloty. Ujawniły się cztery ułożone na nieregularnej linii wiatrów. Sunąca konstelacja na północny zachód wypełniała całą przekątną nieba, cały ciemny krajobraz. W nocnym powietrzu wyczuwalne porozumienie.
Przesyt uniesień, przytłaczająca suma wszechmożliwości i składna układanka, której nie możesz dać wiary. Ogrody sąsiednie, z którymi łączy mnie kilka historii, gęste naznaczenie. W jednym z nich skrzynka pocztowa w zaroślach na brzegu, jeszcze dostrzegalna, bez wiadomości, niedostępna. Rajska weranda – wyspa w gąszczu nieuniknionych traw. Jestem na wzgórzu. Obserwuję teraz ten domek z góry nocą. Od dwóch lat pozostaje pusty. Dom nocny — dom pusty. Krótka historia od dwóch lat zamknięta w pudełku. Nic się tam później nie wydarzyło. Żadna inna historia nie przykryła tego, co tam wprowadziliśmy. To zastanie tworzy presję, przypomina, choć nie powinno. Osadzona przeszła aktualność. Dom chwilowo zapożyczony. Dom letni — dom pusty. Każdego dnia standardowe powitanie: Jak się dziś czuje twoje serce? Przychodzi i siada obok mnie. Razem patrzymy na dom. Dystans między nami a nim się zmniejsza, znowu jesteśmy przy furtce. Teraz jednak nie mamy klucza. Od długiego czasu w bezpiecznej sytuacji. W sytuacji zupełnie nie dla siebie. Kiedyś oparcie w niebezpieczeństwie i usilnym niedopuszczeniu do tragedii. Porzuciliśmy wysiłki.
Tego wieczoru zostańmy tylko przy tym, co obejmuje horyzont oczu.
Pierwotny scenariusz: Pętla - zawiązany na powrót model zdarzeniowy Perseweracja to obsesyjne i wielokrotne skupianie się na jednej i tej samej rzeczy. Wydawać by się mogło, że obiekt pożądania wraca do życia tylko przez znikanie. To dyskretne pętle i obraz utkany z relacji. Naszym obowiązkiem jest odzwierciedlenie tej polaryzacji. Chodzi o uleganie, wytrwałość, tak, nie, teraz, później, impulsywność, refleksyjność, życie chwilą i planowanie.
Pewien rodzaj pętli
Efekt oczekiwań eksperymentatora 1. 2. 3. 4. 5.
Wyjście od 0 Słowo po słowie, systematycznie Dookoła Ćwiczenia z pamięci Toczące się echo
Na początek wyruszamy w nieznane z serią domysłów. Nakręcenie spirali procesów wokół pętli. Musimy zwrócić się na myślenie kierowane z góry postawionymi zadaniami. Musimy pamiętać, że nie zajmujemy się wyłącznie obrazami wchodzącymi w ten zakres. Będziemy z wielką uwagą śledzić nie tylko harmonizację, ale cały proces. Obsługa zdarzeń – samospełniające skrypty myślowe.
Weszliśmy do domu wyposażonego w specjalny system nagrywania amatorskich filmów. Całkowicie samowystarczalne lokalne nagrywanie wideo i przechowywanie. Zajmujemy się całym mnóstwem rzeczy odnoszących się do autorefleksji, introspekcji, pamięci roboczej, i tak dalej. Propozycje te dokładnie odzwierciedlają wspomniane potrzeby. Wspomniane rzeczy są odbiciem tych procesów i czasu, w którym zostały wykonane. Jeśli wrócimy do nagrań wideo, to znajdziemy całkiem dobrą wskazówkę na temat tego, co się dzieje. Możemy to osiągnąć również poprzez rozmowę, nagrania wideo, słowo pisane w dzienniku. Jednak przeprowadzamy proces, w którym wrzucamy nagrania pamięci jak do komputera, a później oglądamy i analizujemy. Uprzytamniamy sobie jego zachodzenie. Oddzielmy występ, jako rzecz, od nagrania, czyli od jego zapisu. To, co zrobiliśmy to wzięliśmy te wszystkie nagrania i zmierzyliśmy jak szybko porusza się odnóże by wrócić do naszego pierwotnego pytania. I zaczęliśmy zapisywać czas, momenty dla każdego piknięcia, jakie nagraliśmy. Problemem było to, że tydzień później musieliśmy je nagrywać jeszcze raz, bo inaczej nie byłoby nas stać na taśmy, na których tworzyliśmy archiwum tej historii. Zbiegi okoliczności skonfrontowane z marnym zbiorem niedokonanych ewentualności. Horyzonty jakie pętla zatacza. Chodzi o odnajdywanie zależności w codzienności.
Brutalnie szykowałam ich w drodze. Wiele się tu nie wydarzyło. Wiele miesięcy zapisywania, pełno kartek. 24 godziny nagrywania, mnóstwo kabli.
Zdarzenia z pamięci w ciągłym obiegu Cząstki każdej tej historii mają wpływ na to, co się dzieje teraz. Częstotliwość podprogowych wspomnień wzrasta ujawniając istotę tego, co się działo. Zaszyfrowana historia. Ludzie chcą historii. Ujmijmy to w pojęcia, które żyją i rozwijają się razem z przyrostem odcinków czasowych. Musimy stworzyć odpowiednie warunki dla odbudowania tej pamięci. Chyba wszyscy w tym momencie stoimy w miejscu pomiędzy chęcią a możliwością działania.
Nasza intuicja oszukuje nas w powtarzalny, łatwy do przewidzenia i spójny sposób. Lustro na to pozwala nie ponosząc szkody, obrazy go nie zmieniają. Kamery zastępują potrzebę użycia. Jestem pewna, że jest to teraz dla was oczywiste, ale dopiero wczoraj przypomniałam sobie dlaczego. Uważam, że w tej dziedzinie lepiej będzie pogłębić naszą wyobraźnię aniżeli pamięć.
Dookoła
Wyjście od 0 Wszyscy lepiej liczymy nocą. Im dalej jesteśmy w ciągu tym bliżej jesteśmy dokładnej liczby. Liczby wyobrażone jako przestrzenie rozciągłe. Łatwo to sobie przyswoić, gdy ma się solidne podstawy w matematycznym rozumowaniu.
Słowo po słowie, systematycznie, z losowym dostępem Słowa jako sposób na montowanie zdarzeń. To kolejność słów przeciw kolejności normalnej. Ginące rozwiązanie. Brak tutaj kategorycznych reguł logiki. Sator Arepo Tenet Opera Rotas – Siewca przy swym wozie kieruje pracami. Siewca Arepo z trudem wstrzymuje koła. Nie próbuj wszystkiego rozumieć. Ta refleksja jest ciągła, dotyczy nas wszystkich. Figura serpentinata. Figura wiąże się z konstrukcją, konstrukcyjną logiką. Częściowe zapętlanie, częściowe postępowanie bez końca. Jest to bardziej refleksja przelana na papier, którą teraz poddaje się przyśpieszonej procedurze. Dotyczy ona naszego rozumienia świata wewnętrznie i okazywania tego na zewnątrz w wyżej wspomnianej pętli. (W ten sposób zdobywa się szczyty.) Tak więc słowa są dobre i w pewnym sensie powtarzam to, co już powiedziałam. W razie potrzeby można to powtórzyć, lecz nie wcześniej niż następnego dnia. Zaproście swoich przyjaciół i sąsiadów i powtórzcie to co roku, może. Nie powinniśmy powtarzać w kółko dokąd zmierzamy: ot cała koncepcja.
Z tego miejsca zadania, jakie mamy do wykonania na tej drodze. Moment oczekiwania, kalkulacja niespodziewanych kierunków. Natrafiamy na serię domysłów. Nie wyprzedzając, wróćmy do układania wstecznych dróg. Jedynie w drodze postrzegania pójdźmy o krok dalej. Błędnik. Podróż krystalizuje się z każdym krokiem. Impulsy różnych kierunków wypływają z punktu dośrodkowego. Pomówmy o wejściach i początkach zdarzenia. Wykonując ruchy, odkrywamy kolejne miejsca. Pomiędzy jest droga. Każdy ruchnw czasie i przestrzeni wyznacza jakąś drogę. Mapa jest sumą możliwości na tej drodze. Porównajmy to do gry. Gry są modelami całości zdarzeń czasu rzeczywistego i działają nie od zdarzenia do zdarzenia, ale przez cały czas – w pętli. Gry działają w sposób ciągły i aktywny, wykorzystując każdą wolną chwilę na generowanie kolejnych znaczących zdarzeń. Analogicznie sama gra może (i powinna) wyciągać od nas tyle determinacji, ile tylko zdoła. Z postaci pętli czasu rzeczywistego wyjdźmy od stanu gdzie naprawdę musimy się dostać i spójrzmy na etap pośredni. Trasa pośrednia. Kolejne zdarzenie rozpędza machinerię podróży we wszystkich kierunkach, generując nowe tory znaczeń dla tego, co się dzieje. Objawy miejscowe. Dyskretna rotacja miejsc, chwytanie i stwarzanie nowych dróg, w końcu małe, wymoszczone przez siebie nisze w przestrzeni. Można było trafić na szlak przejść i pokoi, które mogły stać się chwilowym pomieszczeniem dla pamięci. Siły dynamiczne, stany przejściowe, ustawiczny ruch, zmienność kształtów, suma wszechmożliwości na tej drodze. Dlatego też niezbędna jest aktualizacja odzwierciedlająca ten stan rzeczy. Weźmy te wszystkie mobilne myśli i spróbujmy określić dokładny moment zmiany kierunku przez ułożenie wstecznej drogi. Zazwyczaj zmieniam kierunek trzy razy na dobę. Wybieram najlepsze przewidziane rezultaty. Trochę to trwa, ale muszę je odpuścić i po prostu iść tam, być tam. Wejściem i wyjściem była początkowo taśma do dalekopisu. Słowo po słowie, krok za krokiem w układzie zamkniętym. Ktoś przypomniał mi pudełko z podróżującym oknem, małą przestrzeń odbitą w skrajnie wielkiej. Mówią tak: mamy coś w pudełku, które posiada wejścia i wyjścia. Wystarczy, że coś co tam dotrze, odczyta je i może odtworzyć 1:1. Przeszliśmy długą drogę od momentu pierwotnej aktualności. Doszliśmy później do małych modeli zdarzeń, które nie mogły stracić nic ze swej przywłaszczonej materii. Bezwzględna aktualność, czyn bez zwłoki, szybka droga regulacji. Kolejna odnoga wyruszająca w nieoczekiwanym kierunku. Brutalnie szykowana w drodze. Wszystkie stany skupienia.
Teraz druga droga refleksji - droga powrotna z pętli Wejście na pograniczu, wyjście na pograniczu, w efekcie byliśmy nigdzie. To znaczy, że wejście i wyjście są w tej samej przestrzeni, co umożliwia takie rzeczy. Wejście / wyjście i dalej nic nie pamiętam. Pozorny koniec zdarzenia na skraju drogi. Dlatego pętla jest drogą, lecz to droga, którą wciąż musimy podążać. Czy jednak wciąż traktujemy poważnie te rozważania, które wskazywały nam drogę? Powtarzam, to zaledwie początek, a więc podejmujmy dalsze dążenia. Mamy więc takie połączenia, dzięki którym wzorzec wejściowy po prostu przepływa i generuje wzorzec wyjściowy. Nie chcę powtarzać tego, co już powiedziałam na początku, ale proces jest kontynuowany. Myślę, że powinniśmy ponownie przypomnieć sobie pokrótce, jak doszliśmy do tego miejsca. Ćwiczenia z pamięci i spacer po pamięci, odpomnienie, przypomnienie, przywołanie na pamięć Do pamięci - odbiór w kategorii marzenia - pamięć bez znaczenia, z grupą namysłów. Odbiór w kategorii skupienia - działanie. Czynność będzie trwała w sposób ciągły w przyszłości do czasu rozpoczęcia się innej czynności, która z kolei miała miejsce w przeszłości. Bez czasów względnych. Zacznijmy od terenu i zakresu funkcji myślowych. Wspomnienie jest niekompletnym działaniem, niespełnionym do końca, dlatego o nim pamiętamy. To też powód, dlaczego pamiętamy przeszłość, a nie przyszłość. Mamy coś do zrobienia przeciw zapomnieniu. Nie możemy pozwolić sobie na krótką pamięć i nie wrócimy na stare tory. Budzi się w nas tendencja do uzyskiwania informacji zwrotnych. Następują częste zmiany kursu w sposób mimowolny i dwulicowy charakter postrzeżeń. Nie bez znaczenia są różnice myślne między nami. Minione, choć nie wygasłe, dalekie od momentu pierwotnej aktualności. To tylko przypomnienie, że jesteś połączony, a nawet prawnie związany ze swoim przyszłym „ja”. I żebyście połączyli wspomnienie tego uczucia z waszym życiem, jakim jest obecnie. Wyprowadzenie z pamięci. Tymczasowe pomieszczenie dla pamięci. Rozpoczynasz wędrówkę od ułożenia wstecznych dróg. Bardzo wiele wspomnień ginie przez cały czas, ale raczej niegwałtownie. Podważenie informacji, zatrzymanie i zmiana ścieżki czasowej lub całkowite rozmycie. Sprawdza się to w odniesieniu do historii, którymi karmi nas pamięć, i do tych, które wymyślamy sami. Komórki pamięci stosują dokładnie tę broń, która jest potrzebna (zaburzenia umysłowe, utrata pamięci, trudności z koncentracją). Myślę, że to bardzo niepokojące. Zastanawiałam się nad wyłączaniem tej części nas samych. I pamiętajcie, to nie jest otrzymywanie tylko troszkę więcej za trosz-
-kę mniej. Poszerzajmy pamięć poprzez budowanie trwałego obrazu. Za każdym razem, kiedy spoglądasz na zegar on się rozpada. Pola kierowane, układanie wstecznych dróg, co ci to przypomina? Przywołaliście w pamięci widziane obiekty i wektory łatwo było przypomnieć sobie obiekty, nie tak łatwo było przypomnieć sobie wektory. Brakujący element układanki odnalazł się, gdy przypomnieliśmy sobie, jak wektory zachowują się, kiedy spotykają się w środowisku naturalnym. Ale przypomniało mi to również o sile wzorów i powtórzeń wpływających na nasze umysły. Musimy więc pamiętać, że zmysły, pamięć i procesy poznawcze są ważne, ale ważne tylko na tyle, na ile wywołują albo hamują przyszłe ruchy. Zazwyczaj zmieniam kierunek trzy razy na dobę. Dokąd to prowadzi? To pytanie nie na miejscu w kontekście pętli. Pójdę i rozgubię pomiędzy ludzi pamięć o nich. Wybielanie danych, jak dobrze, że zapomniało się. Tylko gdzie trafiają te wyrzuty pamięci? Brakuje tu czasu i sił na myślenie o tym, przecież z jakiś powodów to odrzucamy. Dostosowujemy nasz punkt odniesienia do nowego poziomu i nie pamiętamy, co było wcześniej. W czasie rzeczywistym następuje samoaktualizacja naszych wspomnień, wrzucając je w materię. Materia stawia opór. Okazuje się jednak, że nie ma miejsca dla pamięci, ale nie mogę przestać pamiętać, o co właściwie chodziło mi na początku. Zmiany, które mają zostać wprowadzone w tych zdarzeniach, nie zostaną odzwierciedlone w twojej pamięci. Wreszcie, musimy przypomnieć sobie jedną rzecz. Pamiętacie, że kiedyś wyrzucaliśmy gdzieś rzeczy i wskazywaliśmy na to „gdzieś”? Pamiętajcie o tym, jeżeli kiedykolwiek znów o tym zapomnicie. To mi przypomniało, by trzymać się teraźniejszości, rozglądać się za tego rodzaju nikłymi rzeczami. Nie powinniśmy zapominać, dlaczego proces ten trwał tak długo. Nie zapominajcie, że kiedy wyprodukowano komputer, nie posiadał on oprogramowania. Dopiero niedawno zaczęliśmy dziwnie o tym zapominać. W końcu jesteśmy tylko ludźmi, zapominanie to jedna z naszych wad. Nie powinniśmy zapominać o szerszym kontekście. Nie powinniśmy zapominać, dlaczego to zrobiliśmy. Zmiana przekonań w przeszłym świecie. Tak cudnie, że zapominało się. O tym również nie powinniśmy zapominać.
Medytacja jednego pytania. Nagrywanie to w istocie dźwiękowa pamięć. Nie rejestrujemy wszystkiego. Na koniec zawsze jest echo. Wyjście z pętli / ogranicznik pętli Wyjścia i powroty, pętlenie się, droga wijąca się zakosami. Bezkresna krzywa zapominania i przypominania na powrót. Idź, gdzie jej nie ma i pozostaw ślad. Poszukiwanie teleportu, powracający motyw drabiny zaczyna dominować nad pętlą. Potrzebujmy nieco czasu i przestrzeni, aby zastanowić się i znaleźć rozwiązania. Jeśli żaden wzór nie zostanie rozpoznany, zdarzenia zostaną po prostu powtórzone.
Jednocześnie musimy pamiętać o tym, że równanie sprawdzi się wtedy, gdy oby dwie strony robią to, co do nich należy. W grze możliwe jest cofanie się. Kula i martwa pętla. To pole jest równoznaczne z moją porażką. Unikajmy bezpiecznych odwrotów. Chodzi tu raczej o wyszukiwanie i tropienie. Wyjeżdżając nie porzucamy nadziei, że miejsce, z którego wyruszamy, zniknie. Na koniec wyruszam w nieznane. To być może paradoksalna reminiscencja po upływie całego tego czasu od pierwszej próby zapamiętania. Dobrowolna pamięć wstecz, podczas gdy poszukiwanie napiera do przodu. Dwa kierunki przechadzek mają jedną wspólną cechę – jest nią wspomniana zależność od czasu. Ażeby ją osiągnąć, musimy jednak być świadomi jego upływu. To się dzieje oczywiście nieliniowo i stąd wynikają wspomniane dziwne zjawiska. Zatem pętla nie podlega tak nieintuicyjnym zmianom. Jeżeli nie będziemy ich mieli, nie znajdziemy dróg wyjścia z dość złożonej sytuacji. To zwyczajna droga, niezbyt duża. Powinnam zaprzestać ustawiania przeszkód na tej drodze.
Znowu kolejna próba uporządkowania składowych informacji. Każde najmniejsze zdarzenie związane jest z całością modelu, strukturą życia, fiksacją i obsesją. Odsyłam jednak do bezpośredniego odtworzenia i samodzielnej obsługi zdarzeń. Czy w kolejce czeka na nas jakieś nieobsłużone zdarzenie? Jeżeli tak, powinniśmy się nim zająć.
Dyscyplina natchnienia
Inflacja wyobraźni, ogromna liczba połączonych pętli. Pory przejść stały się tu najbardziej znaczące jednak nie możemy ich w odpowiedni sposób rejestrować ze względu na ilość narracyjnych ścieżek biegnących we wszystkich kierunkach. Nie interesuje nas bowiem konkretna chwila w czasie, tylko różnica między dwiema takimi chwilami. Najważniejsze jest, aby nasza pętla nie czekała bezczynnie na jej pojawienie się, lecz aktywnie to sprawdzała. Jednak czyniąc to, oczywiście pozostawiamy po sobie ślad. Jak widać, nie ma tu żadnej magii. W pętli najciekawsze jest to, co się (w niej) nie dzieje. Decyzje, które podejmujemy na podstawie naszych snów. Inny rodzaj finału, nowe punkty inicjacyjne, kolejne punkty wtajemniczenia. Nawigacja w pętli wiąże się z aktualnością. Przez moją pomyłkę pętla w jednym momencie wykonała się o jeden raz za dużo. Mam nadzieję, że następnym razem ustalimy dokładny przebieg wydarzeń, dzięki czemu będziemy mogli uniknąć podobnego wypadku. Ostatecznie prawidłowa postać szkieletu pętli komunikatów dla tego procesu.
Aktualny czas wszystkiego