na bezdroĹźach
starego testamentu
Adam Szumorek
N A BEZDROŻACH S TAREGO TES TAMENTU
Autor: Adam Szumorek Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Projekt: Paweł Zając Korekta: Wydawnictwo: Wydanie pierwsze Tomaszów Mazowiecki 2012
Adam Szumorek
N A BEZDROŻACH S TAREGO TES TAMENTU JAK WĘDROWAĆ BY DO DOMU WRÓCIĆ?
Spis treści: Zanim wyruszymy … 16 20 32 45 69 73 75 89 93 99
101 109 113 129 139
1 2 3
› Śladami Dziejopisarza: Włóczęga po zakrętach historii › Boża obietnica: początek tarapatów › Kiedy robimy głupstwa › Nie ma jak w domu › Sięgając poza horyzont › Potyczki z Prawnikiem: Spacer po polu minowym › Nawigacja po Dziesięciu Przykazaniach › Wielka pustka i Wielki Bóg › Sztuka przyjaźni z Bogiem › Kiedy słowa się mylą: kochać, zabijać, mordować
› Wizyta u Poety: Podsłuchując cudze rozmowy › Kiedy zabraknie słów – psalm pokutny › Jak długo jeszcze – lamentacja › Owce w skarpetkach – hymn › Kto tu rządzi – psalm królewski
148 156 178 189 197 220 232 245 269 289
4 5
› Spierając się z Filozofem: W poszukiwaniu sensu › Nic nowego pod słońcem › Carpe diem › Pssst! › Układamy puzzle › Słuchając Proroka: Głos zza zasłony › Ryzyko wiary – Izajasz › Kiedy sen o miłości, zamienia się w koszmar – Ozeasz › O Bogu, który jest dziwny - Daniel › Kiedy Bóg mówi, już czas - Zachariasz
A na koniec… ciągle w drodze
„Idąc prosto przed siebie, nie można zajść daleko...” Mały Książę
ZANIM WYRUSZYMY… „Kiedy przygotowujesz się do podróży, wyłóż wszystkie swoje ubrania i wszystkie swoje pieniądze, a potem zabierz połowę ubrań i dwa razy więcej pieniędzy”¹. Podróż, w którą właśnie wspólnie wyruszamy, nie wymaga specjalnie wielu ubrań, nie licząc tych jakie masz już na sobie. Nie wymaga też, wielkich nakładów finansowych, nie licząc tych poniesionych na zakup tej książki. Niewątpliwie jednak, potrzebne będzie trochę czasu na czytanie i wiele zamiłowania do włóczenia się po bezdrożach bo takie właśnie jest życie. Jedni przemierzają je tanecznym krokiem, inni włóczą się w ślimaczym tempie. Są tacy, którzy przy każdej okazji gubią się gdzieś po drodze, i tacy, którzy bezpiecznie docierają do celu. Niektórzy, mają ten przywilej, że idąc przez życie, wędrują prostą drogą, dla innych jest ona kręta, wyboista i mają zawsze pod górkę. Życiowe drogi, bywają też wąskie lub szerokie. Wszyscy też, czasem znajdujemy się na życiowym zakręcie, albo mamy wrażenie, że gdzieś zgubiliśmy drogę i wtedy potrzebujemy przewodnika. Ktoś powiedział kiedyś, że nie ma większej tragedii niż się zgubić i nie ma większej radości niż zostać znalezionym. To miała być zwykła wyprawa na narty. Wszystko zapowiadało się wspaniale. Pogoda była piękna, śnieg puszysty, a humory wszystkim dopisywały. Nikt się nie spodziewał, że ten dzień nie będzie miał pomyślnego zakończenia, a na niektórych czekają próby, większe niż myśleli. Grupa przyjaciół wybrała się na narty. Jeden z nich, dopiero uczył się jeździć, więc postanowił zjechać trasą dla początkujących. Po drodze uważał na znaki by się nie zgubić. Nagle jednak, znalazł się na stromym stoku i zdał sobie sprawę, że gdzieś musiał popełnić błąd. Jechał
11
¹ www.thinkexist.com/quotations/travel/.
coraz szybciej i nie mógł się zatrzymać. Nie bardzo wiedział jak hamować. W końcu, przewrócił się, złamał nartę i skręcił nogę. Wtedy uświadomił sobie, że jest naprawdę daleko od wytyczonego szlaku, choć jeszcze nie wiedział, że znalazł się w tarapatach bo jakiś żartowniś poprzestawiał drogowskazy na trasie dla początkujących. Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Jego przyjaciele, w końcu zauważyli, że nie zjawił się w umówionym miejscu, a pogoda się na tyle zmieniła, że poszukiwania okazały się niemożliwe. Nieszczęsny narciarz wygrzebał jamę w śniegu, w której spędził całą noc. Znaleziono go następnego dnia – żywego! Wtedy okazało się, że nie ma większej tragedii jak się zgubić i nie ma większej radości niż zostać znalezionym. My też o tym wiemy i dlatego nie chcąc się zgubić, często unikamy obcych terenów. Mało kto chce się zapuszczać w obszary, z których można nie wrócić cało i zdrowo. A kiedy już tak się zdarzy, że gdzieś się pogubiliśmy, chcielibyśmy znaleźć dobrego przewodnika, który pomógłby nam powrócić na właściwy szlak. Podobnie, niewielu myśli o czytaniu Starego Testamentu. Właściwie pomysł by po niego sięgnąć zdaje się być równie przerażający, jak wyprawa w nieznane bez mapy. Jest to pewna recepta na tarapaty. Okazuje się bowiem, że kiedy już tam się zapuszczamy, mamy wrażenie, że ktoś poprzestawiał znaki lub gorzej, wcale tam nie ma żadnych znaków. Zamiast nich, znajdujemy tam całe mnóstwo dziwnych wydarzeń, zwyczajów i archaicznych praw. Przekonujemy się, że to kraina Jebuzytów i Filistynów, ale nie nasza. Być może, oni czują się tam dobrze, ale nas przerażają krwawe bitwy, w których giną całe narody i to z rozkazu Boga. Czytamy o gwałtach dokonanych na najbliższych, mężach, którzy sprzedają swoje żony do haremu, podstępnych zabójstwach, oszustach, któ-
12
rzy na końcu okazują się bohaterami i bohaterach, którzy giną w niesławie. Nie dziwi więc fakt, że czujemy się nieco pogubieni. Do tego wszystkiego, dołóżmy jeszcze prosty fakt, że Stary Testament zawiera wiele różnych gatunków literackich. Jak byśmy powiedzieli dzisiaj, przemawia różnymi głosami. Znajdujemy tam poezję, opowiadania, prawo, proroctwa, literaturę mądrości i wiele innych. A kiedy je studiujemy, czujemy się jeszcze bardziej pogubieni. Czytamy o dziwnych prawach dotyczących budowania barierki na dachu. Czy powinienem zamontować sobie taką, czy zignorować to przykazanie jako nieobowiązujące? Potem, natrafiamy na historię o ojcu, który wracając ze zwycięskiej bitwy obiecał, że złoży Bogu w ofierze to co wyjdzie na spotkanie z bram jego domu. Ku jego rozpaczy, na powitanie wyszła jego córka. Co zrobić z takim tekstem? A co począć z Psalmami, w których Dawid kłóci się z Bogiem i zarzuca Stwórcy, że ten ciągle o nim zapomina? Do tego, dołóżmy jeszcze porady zapisane w księdze Kaznodziei Salomona: „Nie ma nic lepszego dla człowieka jak to, żeby jeść i pić, i w tym upatrywać przyjemność w swoim trudzie” (Kazn. 2:24). Jak połączyć takie zachęty z etyką mówiącą o umiarze i powściągliwości? Jeśli chcemy znaleźć odpowiedź na te pytania, a przy okazji dowiedzieć się czegoś o wędrowaniu przez życie, to nie ma innego sposobu, jak odważnie wyruszyć w podróż w świat Starego Testamentu. Pomysł napisania tej książki, narodził się właśnie w czasie podróży. Któregoś razu, kiedy odwiedzałem Polskie Centrum Chrześcijańskie w Chicago, podeszła do mnie znajoma. Trzymając w rękach, moją poprzednią książkę pt. Spotkanie z Wszechmocnym: Jak głosić kazania na podstawie historii Starego Testamentu?, zapytała z nutą rozczarowania w głosie: „Kiedy wreszcie napiszesz coś dla nas – dla ludzi, a nie dla ka-
13
znodziejów?”. Nauczony doświadczeniem, że kiedy nie wiesz co powiedzieć, to najlepiej nic nie mówić i ładnie się uśmiechnąć. Odpowiedziałem uśmiechem właśnie. Dwa lata później, w czasie innej podróży, w przerwie konferencji kaznodziejskiej, wraz z Edytą Słapik, z Wydawnictwa CREDO, zwiedzaliśmy małe muzeum przy parafii Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Katowicach. Ksiądz biskup Tadeusz Szurman wcielił się w rolę przewodnika i z entuzjazmem pokazywał nam zbiory wśród, których była też Postylla domowa Marcina Lutra, czyli zbiór jego kazań. Wówczas, Edyta odwróciła się do mnie i zapytała: „Kiedy napiszesz swoją postyllę?”. A ja znowu uśmiechnąłem się ładnie. Dwa lata różnicy, dwa kontynenty, dwie strefy czasowe, dwie podróże, dwa różne bodźce – jak widać wolno przetwarzam informacje i impulsy nerwowe wędrujące gdzieś po zakamarkach mojego mózgu potrzebowały sporo czasu bym pewnego dnia obudził się z genialnym pomysłem by napisać książkę, taką „dla ludzi” i w kaznodziejskim stylu. Na początku, muszę jednak wyjaśnić, że nie postrzegam siebie jako przewodnika w tej podróży. Nie wiem czy komuś zdarzyło się wsiąść do niewłaściwego pociągu i to dwa razy w ciągu jednego dnia. Mnie się zdarzyło, i to cud, że dojechałem do celu. Dlatego, zamiast roli przewodnika, będę raczej towarzyszem podróży – kimś kto idzie obok i dzieli się spostrzeżeniami oraz wątpliwościami. Przewodnikami w tej wyprawie przez bezdroża Starego Testamentu, będzie pięć postaci, które reprezentują pięć głównych gatunków literackich, jakie znajdujemy w tej części Biblii. Dziejopisarz wprowadzi nas w świat historii i dzięki niemu będziemy mogli zacząć postrzegać swoje życie jako część wielkiej historii zbawienia. Prawnik przedstawi zawiłości Prawa, ale też
14
pozwoli nam je zobaczyć w kontekście relacji z Bogiem. Poeta pokaże nam jak złożoność życia znajduje swoje odzwierciedlenie w poezji i jak rozmawiać z Bogiem w chwilach wzlotów, upadków oraz wszystkiego co pomiędzy. Filozof zaprosi nas do wspólnej lektury literatury mądrości, będzie prowokował i drażnił swoimi pytaniami zmuszając do zastanowienia nad sednem naszej wiary. A Prorok, udzieli nam wskazówek jak żyć w teraźniejszości z perspektywy wieczności. Przed nami długa droga. Jak trafnie zauważył Martin Buber: „Wszystkie podróże mają swoje ukryte przeznaczenia, których podróżny nie jest świadom”² . Podróżując bowiem wytrwale po bezdrożach Starego Testamentu, nie tylko lepiej poznajemy tą część Biblii, uczymy się jak żyć mądrze, ale mamy przywilej, poznać Tego, który tą podróż wymyślił i jest jej ostatecznym celem – przecież nie kto inny, jak Bóg zaprosił nas do wspólnego wędrowania i to On jest najlepszym Przewodnikiem. Jednak to nie oznacza, że na końcu i tak nie będziemy zaskoczeni. Ta podróż, będzie pełna niespodzianek.
•
15
² www.en.wikiquote.org/wiki/Martin_Buber.
CZĘŚĆ I ŚLADAMI DZIEJOPISARZA WŁÓCZĘGA PO ZAKRĘTACH HISTORII „Choć istniały podziwu godne społeczeństwa, które nie znały koła, to nie istniało społeczeństwo, które nie opowiadałoby historii”. Ursula K. LeGuin
„Jeśli ciągle opowiadasz tę samą mizerną, smętną historyjkę, to ciągle będziesz żyć tym samym mizernym, smętnym życiem”. Jean Houston
16
A
chimas wstał o świcie i zgodnie z nakazami tradycji, przed rozpoczęciem pracy umył całe swoje ciało, a następnie przywdział pełny żydowski strój i zaczął przygotowywać materiały oraz narzędzia. Achimas jest kopistą i zajmuje się przepisywaniem świętych ksiąg hebrajskich. Wbrew pozorom jego zadanie wcale nie należy do łatwych. Wykonując je musi pamiętać o przestrzeganiu rygorystycznych zasad, jakie obowiązują twórców kopii Tory czy innych ksiąg, jakie Bóg dał swojemu ludowi. Nie może, na przykład, wybrać sobie pierwszego lepszego kawałka skóry do pisania. Zwój wykorzystywany w synagodze zawsze wykonywano ze skóry zwierząt czystych i nawet rzemyki jakimi go zawiązywano musiały pochodzić ze skór takich zwierząt właśnie. Achimas wiedział, że każdy zwój najpierw trzeba podzielić na odpowiednią liczbę kolumn, a kolumna nie może mieć mniej niż czterdzieści osiem wierszy, a więcej niż sześćdziesiąt i ma mieć szerokość na trzydzieści liter. Nie mógł też wybrać dowolnego rodzaju atramentu, ale tylko czarny, sporządzony według określonej receptury. Podczas pisania, Achimas ma obowiązek cały czas patrzyć na oryginał i żadne słowo, litera, ani nawet kreska nie mogą zostać naniesione na zwój z pamięci. Co więcej, należy zachowywać odpowiednie odstępy: pomiędzy literami odstęp na grubość włosa lub nitki, przed każdą nową sekcją na trzy litery, a przed każdą księgą na trzy wiersze. Nie wolno mu też pisać imienia Bożego piórem dopiero co zanurzonym w atramencie bo może zrobić się kleks i choćby nawet sam król przemówił do niego w czasie gdy będzie pisał to imię, nie ma prawa mu odpowiedzieć dopóki nie skończy.³ A jeśli złamie, którąś z tych zasad wówczas jego kopia będzie bezwartościowa i zostanie zniszczona lub dołączy do innych nieudanych zwojów, które nigdy nie zostaną odczytane na nabożeństwie synagogalnym.
17
³ Samuel Davidson, The Hebrew Text of the Old Testament, London, 1856, s. 89.
Choć sam Achimas nie jest historykiem ani dziejopisarzem, to zawsze fascynowały go historie, które przecież latami tak skrupulatnie przepisywał. Dlatego, nie szczędzi czasu ani sił, by swoją pracę wykonywać naprawdę dobrze. To jest przecież jego powołanie. A sam będąc ojcem, nie stroni też od realizowania jeszcze innego powołania, czyli wychowywania dzieci i spędzania z nimi czasu. Choć z pozoru, było to zajęcie zupełnie inne od przepisywania starych zwojów, Achimas dobrze wie, że pozory mylą bo przecież całe życie jest niczym innym jak zachowywaniem i przekazywaniem Wielkiej Historii, której autorem jest sam Bóg. Czasem do tego celu wykorzystuje pióro i atrament by zapisywać słowa na zwoju ze skóry. Czasem jednak zamiast atramentu posługuje się głosem, a słowa zapisuje nie na zwojach, ale w pamięci i w sercach swoich dzieci. Po przepracowanym dniu, Achimas postanowił wybrać się na spacer ze swoim synem Miszaelem. Chłopiec zawsze cieszył się mogąc spędzić trochę czasu z ojcem i nigdy nie brakowało mu pytań. Kiedy tylko znaleźli się nad rzeką, Miszael spojrzał na swojego tatę i powiedział – „Opowiedz mi jakąś historię. Może być ta o Dawidzie i Goliacie albo o tym jak nasi przodkowie na pustyni pokonali Amalekitów tylko dzięki temu, że Mojżesz stał na górze z podniesioną laską, a Jozue i Chur mu pomagali. A może tę o dobrym i mądrym królu Joaszu, który miał tylko siedem lat kiedy wstąpił na tron”. Ojciec popatrzył z dumą na syna bo malec kochał te stare historie równie mocno jak on sam. Chwilę jeszcze pomyślał, a potem zrobił to co robiło, na przestrzeni wieków, wielu żydowskich ojców. Będąc posłuszny nakazowi Prawa opowiedział Miszaelowi o Bożych obietnicach i przymierzu. O tym jak Bóg powołał Abrahama i wybrał sobie jego jednego spośród wielu ludzi na świecie by dać mu Ziemię Obiecaną i uczynić go wielkim narodem.
18
Opowiadał mu, o długiej wędrówce do Kanaanu, o radości wynikającej z tego, że tam dotarł i pierwszych rozczarowaniach. Mówił, o głodzie i wrogich ludach, które tam zamieszkiwały. O dramatycznej decyzji by uciekać do Egiptu i całym mnóstwie głupstw, jakich Abraham tam narobił. Wspomniał też, o sporach rodzinnych i długim oczekiwaniu na to co niemożliwe – na narodziny syna. A także o wielkim świętowaniu, kiedy wreszcie Boże obietnice nabrały kształtu – kształtu noworodka. Ojciec opowiadał i opowiadał, a chłopiec szedł obok swojego taty i mimo że słyszał tę historię już tak wiele razy, iż sam mógłby ją opowiedzieć, zasłuchał się w nią raz jeszcze. A im dłużej słuchał tym lepiej rozumiał, że to była naprawdę wyjątkowa opowieść o Bogu, jego ludziach i … o nim samym. Im dłużej bowiem słuchał, tym bardziej odnajdywał swoje miejsce w tej historii i przestawała ona być tylko opowieścią o dziejach przodków, ale stała się jego własną. Przecież ten Bóg, który zawarł przymierze z Abrahamem, to też jego Bóg. A jego krótkie jeszcze życie, jest przecież częścią Wielkiej Historii o tym jak Bóg postanowił zaprzyjaźnić się z człowiekiem i mimo grzechu oraz buntów ludzi, wciąż uparcie realizował swój plan zbawienia i przypominał o obietnicy nadejścia Mesjasza. Patrząc z tej perspektywy, to życie, nawet jego, nastoletniego, izraelskiego chłopca, nabierało zupełnie nowego sensu. Taka właśnie moc kryje się w historiach Starego Testamentu – taki jest ich cel.
• Dlatego właśnie, nie dziwi fakt, że w czasie naszej wyprawy po bezdrożach Starego Testamentu, pierwszą postacią,
19
jaką spotykamy jest Dziejopisarz, Historyk, czy Nauczyciel, który przypomina swoim rodakom i nam stare historie z zamierzchłej przeszłości. Historie te zdają się mieć mało wspólnego z nami, a jednak dotyczą nas bardziej niż myślimy. Choć niewątpliwie, kiedy po raz pierwszy, wkraczamy w krainę opowiadań starotestamentowych, czujemy jakbyśmy wchodzili na obce terytorium – zupełne bezdroża. Niektórych, przeraża ilość okrucieństwa jakie zostało tam opisane. Dla innych, nie do przyjęcia jest obraz Boga, który skazuje na śmierć całe narody, w tym kobiety starców i dzieci – ale chyba nie czytali jeszcze Apokalipsy św. Jana. Inni, gubią się w szczegółach dotyczących geografii i odległej obyczajowości. Jeszcze inni, nie bardzo wiedzą co w ogóle zrobić ze Starym Testamentem i jak do niego podchodzić. Brzmi on zbyt fantastycznie by traktować go poważnie jako dokument historyczny, a z drugiej strony nie nadaje się też by czytać go jako zbiór baśni i mitów bo atrakcyjnością zdecydowanie przegrywa ze współczesnymi powieściami. Jak więc, nie zgubić się w tej dziwnej krainie, gdzie chcąc poślubić dziewczynę, czasem trzeba za nią pracować czternaście lat i nieźle przy tym nakombinować, a innym razem, trzeba ją po prostu porwać? Być może, rozmyślając nad charakterystyką opowiadań starotestamentowych, warto zapożyczyć terminologię od Frederica Buechnera i popatrzyć na nie jako na tragedię, komedię i baśń w jednym. Buechner rozmyślając nad sednem ewangelii, zauważa, iż: „Zanim ewangelia staje się dobrą nowiną, najpierw jest złą nowiną. To nowina o tym, że człowiek jest grzesznikiem. … Na tym polega tragedia. Ale to także nowina o tym, że mimo wszystko jest on kochany … To jest właśnie komedia. … przesłanie ewangelii głosi także, że niezwykłe rzeczy mu się przytrafią, zupełnie jak w baśniach dzieją się rze-
20
Adam jest absolwentem Warszawskiego Seminarium Teologicznego, Master’s College and Seminary, Lincoln Christian University oraz Uniwersytetu Warmńsko-Mazurskiego. Jest współzałożycielem i wkładowcą Akademii Homiletycznej. Uczy kaznodziejstwa na konferencjach i szkoleniach organizowanych przez Langham Preaching. Autor książki „Spotkanie z Wszechmocnym”. Lubi książki, filmy oraz spotkania z przyjaciółmi. Gotuje z pasją bo ceni sobie domowe jedzenie. Pastor d/s uczniostwa i kaznodzieja w Społeczności Chrześcijańskiej „TOMY” w Tomaszowie Mazowieckim. Obecnie pracuje nad doktoratem Spurgeon’s College (Uniwersity of Manchester). Prowadził zajęcia z homiletyki w Warszawskim Seminarium Teologicznym, obecnie jest wykładowcą w Ewangelikalnej Wyższej Szkole Teologicznej. Uczy kaznodziejstwa na konferencjach i szkoleniach organizowanych przez Langham Preaching. Autor książek „Spotkanie z Wszechmocnym”. Lubi książki, filmy oraz spędzanie czasu z przyjaciółmi.