9 minute read

Wywiad Barbara Jonak

Next Article
Recenzje

Recenzje

rozmawiała: Edyta Winiarska

Barbara Jonak to aktorka filmowa i teatralna. Większość z nas zna ją z serialu Barwy szczęścia, w którym wciela się w rolę Sabiny – kobiety z dużym bagażem doświadczeń. W pracy jest perfekcjonistką, mającą w sobie mnóstwo pozytywnej energii, którą potrafi zarażać. A jaka jest prywatnie? Przekonajcie się. Barbara opowiedziała nam o tym, jak Suri pojawiła się w jej życiu, a także o swojej miłości do aktorstwa i o tym, jak spędza wolny czas. Zdradziła nam również, jakie ma plany na ten rok.

Basiu, dziękuję, że znalazłaś dla nas czas. Chciałabym zacząć naszą rozmowę od zwierząt i Twojej słodkiej Suri. Kiedy i jak pojawiła się w Twoim życiu?

To bardzo ciekawa historia, która wydarzyła się sześć lat temu. Zdecydowałam się, że wezmę psa ze schroniska w Zawierciu. Kiedy kończyłam zdjęcia na planie Dnia czekolady, dostałam telefon od Diany Kamińskiej-Kowalskiej, że czeka na mnie Suri. Zobaczyłam jej zdjęcia i od razu się w niej zakochałam. Zanim ją odebrałam, opowiadałam wszystkim, że kiedy będę wracać do domu, to mój pies, ciesząc się na mój widok, będzie kręcił ogonem. A okazało się, że Suri nie ma ogona, i gdy zobaczyła mnie po raz pierwszy, w ogóle się nie cieszyła. Potem się zakolegowałyśmy i zaprowadziłam ją do restauracji Resort, którą dość często odwiedzamy i która jest naszym drugim domem. Tam wszyscy ją głaszczą, przytulają, a ona czuje się najważniejszym psem na świecie. (śmiech)

Czy Suri coś zmieniła w Twoim życiu?

Bardzo dużo. Na początku trochę obawiałam się, jak pogodzę nienormowany czas pracy i wyjazdy z opieką nad psem, ale wszystko sobie poukładałyśmy. Jeśli mam bardziej wymagający projekt, wtedy przyjeżdża moja mama, z którą bardzo się lubią. Ograniczyłam wychodzenie na wszelkiego rodzaju imprezy, bo wolę spędzać czas z nią. Wychodzimy na spacery do Ogrodu Saskiego albo Ogrodu Krasińskich, które są w pobliżu naszego domu.

Czy na wakacje też wyjeżdżacie razem?

Mam mały domek w Kasinie Wielkiej i tam spędzamy wakacje. W zeszłym roku, ze względu na pandemię, byłyśmy tam aż przez dwa miesiące, więc Suri mogła się wybiegać do woli po lesie i okolicznych polach i łąkach.

Suri śpi w Twoim łóżku?

Właściciele psów dzielą się na tych, którzy się do tego przyznają, i na tych, którzy absolutnie o tym nie mówią. Przyznaję się bez bicia, że śpimy razem. (śmiech)

Co jeszcze razem robicie, oprócz spacerów?

Przed wybuchem pandemii i wprowadzeniem różnych obostrzeń chodziłyśmy do Resortu na kawę. Tak jak mówiłam, to miejsce, w którym spotykają się właściciele psów. Obie lubimy te spotkania towarzyskie. Mam przyjaciółkę, która ma takiego ogromnego psa Ferdka, często ją odwiedzam, bo nasze psy uwielbiają spędzać ze sobą czas.

Czy Suri pomaga Ci w rozładowaniu emocji, które serwuje codzienność?

Pewnie wszyscy właściciele mówią to samo, ale ja mam poczucie, że Suri jest niezwykle mądrym psem. Zdarza się czasami, że w nocy nie mogę spać, zastanawiam się nad postacią, którą gram, i jeśli nie ma mnie trochę dłużej, to Suri przychodzi i „każe” mi wracać do łóżka. Pilnuje mojego wolnego czasu i potrafi wyprosić gości. (śmiech) Często zapraszam znajomych, siedzimy w dużej kuchni, wspólnie gotujemy, rozmawiamy, ale jak ktoś za długo się gości, to Suri zaczyna piszczeć, że chce wyjść, choć wcale nie musi. Ostentacyjnie daje do zrozumienia, że czas się pożegnać.

Co myślisz o zabieraniu psa do pracy?

Każdy pies ma swoją naturę i charakter. Suri jest towarzyska, rezolutna, ale też bardzo absorbująca, więc staram się jej nie zabierać do pracy.

A co Cię najbardziej w zwierzętach pasjonuje?

Mam poczucie, że są sprawiedliwe i szczere. Nie oceniają, nie krytykują, doskonale potrafią wyczytać emocje i oddać miłość.

Jakim zwierzęciem chciałbyś zostać w kolejnym życiu i dlaczego?

O, to ciekawe pytanie. Lubię wiewiórki, które kojarzą mi się z wolnością. Z jednej strony sprawiają wrażenie kruchych i delikatnych, a z drugiej – silnych. Z szybkością i jednocześnie z gracją biegają po drzewach i nic nie jest w stanie ich zatrzymać. Wzrusza mnie ich delikatność i siła jednocześnie.

Kiedy zakochałaś się w aktorstwie?

Nigdy o tym nie mówiłam, ale ostatnio mama mi o tym przypomniała. Byłam bardzo mała, czekałyśmy na pociąg, a ja sobie tańczyłam i śpiewałam. Wtedy podeszła do nas jakaś pani i powiedziała o mnie – ona na pewno będzie artystką. Do końca liceum nie myślałam, że aktorstwo stanie się moim sposobem na życie, moją pasją i miłością.

Czyli to była przepowiednia.

Na to wygląda. (śmiech)

Co Cię fascynuje w aktorstwie?

Spotkania z ludźmi: aktorami, reżyserami etc. Fascynujące jest to, że oni zapraszają cię do swojego świata i wspólnie możecie coś stworzyć. Miałam duże szczęście spotkać wyjątkowych reżyserów: Janka Komasę, Janka Matuszewskiego czy Darię Woszek.

Pamiętasz, kiedy pierwszy raz zachwyciłaś się teatrem?

Tak, pamiętam. Było to w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Byłam na Balladynie i bardzo mocno weszłam w historię i poczułam emocje bohaterów.

A lubisz balet?

To fantastyczne przeżycie, kiedy patrzysz na ludzi, którzy są w stanie sprzeciwić się grawitacji i fruwają nad ziemią. To są te emocje, którymi można oczarować widza, bo przecież prawdziwa, wartościowa sztuka ma budzić emocje.

Najważniejsze osoby, które miały wpływ na Twoją karierę?

Tak. Oczywiście, podstawą są moja mama, moja siostra i moja siostrzenica, zawsze o tym mówię, bo to jest taka trójca, której się trzymam, bo wiem, że jak będzie trudno w życiu, to one zawsze będą stały za moimi plecami. Za moimi plecami stoją bardzo silne trzy kobiety. Mogę zawsze na nich polegać i to jest najważniejsze. Są jeszcze: Józef Opalski, Łukasz Maciejewski, Marysia Seweryn, Anna Gornostaj… Wszyscy są dla mnie bardzo ważni.

Rodzina jest dla Ciebie bardzo ważna, prawda?

Bardzo ważna. Jeśli miałabym wybierać między zagraniem, a zostaniem z moją mamą, która potrzebowałaby pomocy, to bez wahania wybrałabym opiekę nad mamą.

Który moment pracy nad spektaklem najbardziej lubisz: próby, premierę czy codzienne spektakle?

Wszyscy mówią, że lubią próby i proces dochodzenia, a ja lubię grać. Premiery mnie trochę stresują, ale lubię to twórcze napięcie.

Czyli widz jest dla Ciebie bardzo ważny?

Widz jest dla mnie najważniejszy. Bez względu na to, jaki repertuar gram, czy jest to serial, film, czy teatr, bardzo poważnie podchodzę do tego zawodu i z szacunkiem traktuję widza. Wzięłam sobie do serca słowa Édith Piaf, której kiedyś ktoś powiedział: pamiętaj, że pewnego dnia oni mogą nie przyjść. Józef Opalski często powtarza, że nie istniejemy bez widza. Cenię sobie ten kontakt z publicznością na żywo, ale też dostaję sporo wiadomości, pytań, słów wsparcia oraz zwyczajnych dowodów sympatii od widzów.

Jak traktujesz pomyłki na scenie? To wielki stres dla aktora czy raczej okazja do zabawy z publicznością?

Raczej okazja do zabawy z publicznością. Dlatego teatr jest niezwykłym miejscem, nawet takim trochę magicznym. Wszystko dzieje się na żywo. Im jest prawdziwiej, tym jest lepiej.

Czy jest aktor, z którym chciałbyś się spotkać na scenie?

Chciałam się spotkać na scenie z panią Krystyną Jandą i Andrzejem Sewerynem i dobry los mi w tym pomógł. Spełniłam swoje marzenie.

Do jakiej roli przygotowywałaś się najdłużej, by jak najlepiej wczuć się w graną postać?

Nad każdą postacią dosyć długo pracuję i najczęściej są to role dramatyczne. Trzy lata temu Ania Gornostaj zaproponowała mi, żebym zagrała w komedii. Podeszłam do tego wyzwania z matematyczną precyzją i kosztowało mnie to sporo pracy, ale było warto. Odkryłam, że śmiech daje zupełnie inny rodzaj energii między aktorem a widownią.

A kogo grasz?

W sztuce Hawaje, czyli przygody siostry Jane gram wydawcę książek, a z kolei w drugiej sztuce Alibi od zaraz gram postać niebieskiego ptaka. Kobietę, która jest zadowolona sama z siebie, wszystkim mówi to, czego ludzie generalnie boją się powiedzieć, i przekracza wszelkie granice społecznych konwenansów.

Czy rola na długo pozostaje w Tobie?

Mam dużą umiejętność szybkiego wychodzenia z postaci, choć są takie role, które wymagają więcej czasu. Tak było z Tabaczyńską z serialu Król, która jest zupełnie inna niż ja. Bardzo silna osobowość, która używa przemocy, jest wulgarna i nie ma żadnych granic. Pracowaliśmy nad nią sześć miesięcy, to bardzo długo jak na polskie warunki. Drugą postacią jest wdowa z Bożego Ciała, którą dotknął ostracyzm społeczny. Musiałam odciąć się od ludzi na jakiś czas, żeby poczuć się w takiej sytuacji. I to było bardzo trudne doświadczenie. A teraz w filmie, którego tytułu nie mogę zdradzić, gram postać, która wszystko traci w swoim życiu i ma zablokowane emocje. I faktycznie była to jedna z takich ról, które mnie dużo kosztowały. Jednak, jak wspomniałam, szybko wychodzę z roli i po zakończeniu zdjęć przeżywam rodzaj wewnętrznego oczyszczenia. Często buduję swoje postaci przez pryzmat zwierząt. Tabaczyńska jest tygrysem, czujnym i w każdej chwili gotowym do ataku.

A wdowa z Bożego Ciała?

Zamkniętą w klatce pumą. Silną i zniewoloną jednocześnie, tęskniącą za wolnością.

Czym się różni aktorstwo serialowe czy telewizyjne od teatralnego?

W teatrze jesteś na żywo, bardzo blisko widza. Wszystko dzieje się tu i teraz, nikt nie powie stop i nie będzie powtórki. Używa się innych środków wyrazu w teatrze, a innych w filmie.

Od ponad 10 lat grasz w serialu Barwy szczęścia, jak przez ten czas zmieniła się Twoja serialowa bohaterka?

Dziesięć lat to jest bardzo długo, jestem wdzięczna, bo Sabina jest postacią, która w życiu dużo przeszła. Miała raka, znalazła dziecko na śmietniku, zmarł jej mąż. I teraz poruszamy ważny temat, o którym się rzadko mówi – alkoholizm kobiet. Sabina nigdy nie była słabą kobietą, wręcz odwrotnie, ale ta siła stała się jej słabością. W pewnym momencie chyba się boi, a może po prostu nie potrafi powiedzieć, że potrzebuje pomocy. Wszyscy mamy takie momenty w swoim życiu. A dla Sabiny tym jednym krokiem za dużo była śmierć męża. Ona sobie z tym nie poradziła. Znalazła znieczulacz w postaci alkoholu i popadła w chorobę, która zdominowała jej całe życie. Alkoholizm najczęściej dotyka wrażliwych ludzi, którzy nie radzą sobie z emocjami, ale najważniejsze jest to, żeby komuś powiedzieć o swoich problemach i poprosić o pomoc. Myślę, że kobietom jest trudniej przyznać się do tego, że są alkoholiczkami. Presja i oczekiwania społeczne są dość obciążające, dlatego nadal jest to temat tabu.

A jeśli byś mogła coś zmienić w Sabinie, co by to było?

Myślę, że teraz, w tych dosyć trudnych czasach, wszyscy potrzebujemy uśmiechu. Chciałabym, żeby Sabina się dużo więcej uśmiechała.

Czego nauczył Cię rok 2020?

W zeszłym roku byłam w Meksyku kręcić film i nauczyłam się jednej rzeczy, że presja nie jest dobrym doradcą. Najpiękniejsze rzeczy w życiu, jestem o tym przekonana na 100%, nie wynikają z braku szacunku do drugiego człowieka, wymuszania czy z okrutnych zachowań, tylko z miłości, z akceptacji drugiego człowieka, z tego, że dajesz mu przestrzeń. Najpiękniejsze rzeczy w życiu powstają przez miłość i dobro. Wtedy człowiek się otwiera i wychodzą z niego najlepsze cechy. Pojawiają się takie rzeczy, o które sam siebie nie posądzał. Najważniejsze, oprócz zdrowia oczywiście, jest to, żeby ludzie mogli rozprostować skrzydła i wykorzystać swój potencjał. Bliskość, wsparcie i dobro są w stanie naprawdę wiele zmienić.

Słyszałam, że rozpoczęłaś przygodę z malarstwem, jak to się stało?

Maluję pędzlami, palcami i cenię ten czas tylko dla siebie. Polecam wszystkim, to znakomite antidotum na stres i wszelkie napięcia, a do tego twórcza praca, która pokazuje, co w nas siedzi. Można też rysować z innymi, taka zabawa jest fantastyczna. To dobrym pomysł na wspólne spędzanie czasu, wychodzą piękne i często zaskakujące rzeczy.

Jakie masz marzenia, cele w 2021?

Mam dwa cele. Jeden banalny, ale chyba przyszedł odpowiedni moment na jego realizację. Chciałabym zdać egzamin na prawo jazdy, bo chcę podróżować z Suri. A drugi to wolontariat, ale nie chce zdradzać na razie nic więcej.

Basiu, bardzo Ci dziękuję za przesympatyczną rozmowę. Trzymam mocno kciuki, byś dołączyła do grona kierowców.

Ja również bardzo dziękuję za sympatyczne spotkanie. ♦

This article is from: