PianaMagazine_Cztery

Page 1

USA

www.pianamagazine.com

numer 04/2009 MAJ

R



SPIS TREŚCI SZTUKA 04 Jack Teagle. 12 Brian Kokoska. FILM 18 Masz to na video? cz.4 MUZYKA 22 Athens. TEATR 26 Ameryka daje musical. 28 Prince - Książę Stanów. DESIGN 30 Geje, golizna i zapiekanki 32 Hożarty. FOTOGRAFIA 40 David Drebin. 50 Sean Marc Lee. MODA 54 American Dream. 56 Śniąc amerykański sen - Jennifer Jennings, założycielka Serial Cultura 58 Yelena Konovalova. 60 House of Holland. 62 Margaux Lange. LITERATURA 64 Za komiks dzięki ci Ameryko! FELIETON 68 Bloki i gotyckie kościoły. BAJKA 72 The fairytale of how your just gained self-esteem is not cherished by the middle class. STRONA CHROMREGO 76 Strona Chromrego. NEKROLOG 78 Nekrolog A4. AKTUALIA 80 Toruń. 81 Kraków. 84 Warszawa. 86 Poznań.

Tym razem o wiośnie nie wspomnę, bo nastało już lato. Majowy numer Piany bynajmniej nie w biało czerwonych barwach. Tym razem skupiamy się na „drugiej ojczyźnie” Polaków. Jako że mit wielkiej i wspaniałej Ameryki chyba już umarł, próbujemy przypomnieć, co kraina dolarami płynąca dała (i daje) kulturze. Oprócz wariacji na temat amerykańskiego snu serwujemy to, co lubicie najbardziej – czyli ładne zdjęcia ładnych gadżetów, ciuchów i ludzi. Piana dorobiła się też własnego stałego rysownika-satyryka. Przekrój ma Stanisława z Łodzi, Wprost bohomazy Sawki, a Piana kącik B. Chromrego. W ramach rozwoju pisma, część artykułów publikujemy w dwóch wersjach językowych, a krótką bajkę tylko po angielsku (możecie pokazać Pianę znajomym z Erasmusa). Pozdrowienia z Chicago. Damian Siemień

Piana Magazine WYDAWCA – Piana Magazine REDAKCJA e-mail: redakcja@pianamagazine.com www.pianamagazine.com REDAKTOR NACZELNY – Damian Siemień z-ca RED. NACZELNEGO – Katarzyna Borelowska REDAKTOR TECHNICZNY – Grzegorz Ostrowski REDAKTORZY DZIAŁÓW MUZYKA – Karolina Pietrzok, Mateusz Borkowski FOTOGRAFIA – Katarzyna Borelowska FILM – Aleksandra Graczyk LITERATURA – Monika Habrzyk DESIGN – Marta Wajda, Gabi Małacha SZTUKA – Damian Siemień MODA – Jagna Jaworowska TEATR – Klara Szczerkowska AKTUALIA – Magdalena Podkowinska ILUSTRATORZY – Monika Habrzyk, Damian Siemień, Witek Winek, Katarzyna Walentynowicz PROJEKT GRAFICZNY PISMA – Grzegorz Ostrowski MAGAZYN ZŁOŻONO KROJAMI PISMA – Didot, Calibri, Minion Pro, Myriad Pro KOREKTA – Agnieszka Batorek REKLAMA I PROMOCJA – Katarzyna Borelowska, Aleksandra Koszewska OKŁADKA – Katarzyna Borelowska


04 SZTUKA

jack teagle

WRESTLERS, EGIPTIAN PHARAONS AND FAMOUS FOOTBALL PLAYERS. Wrestlerzy i egipscy faraonowie.

nr 04 2008 Piana Magazine

tekst: Damian Siemień tłumaczenie: Karolina Pietrzok


nr 04 2008 Piana Magazine

SZTUKA 05


06 SZTUKA

nr 04 2008 Piana Magazine

A few words about myself: Kilka słów o sobie: Jestem uczącym się ilustratorem mieszkającym na I am a student illustrator living in the South West of England studying at the University of Plymouth. I take a lot of my południowym wschodzie Anglii, studiuję na Uniwersytecie friends forever. 2008. oil on canvas.Czerpię 53" x 59" inspiration from bizarre science fiction old horror movies and Playmouth. inspirację z dziwacznych filmów science action figures. I love creating characters and making comics fiction i starych horrorów oraz figurek. Uwielbiam wymyślać postaci i rysować o nich komiksy. Lubię opowiadać historie about them. I love telling stories through my work and creating strange imagery. If I'm not at work for a project or client, I'm poprzez moje prace i tworzyć dziwne wizerunki. Jeśli aktualnie nie pracuję dla klienta, przeważnie zajmuję się obrazami na usually creating paintngs for shows or hand painting tshirts. I wystawy lub projektuję koszulki. Po prostu kocham rysowanie i just love drawing, and it's completely taken over my life. If I'm not drawing or painting I'm usually reading comics, watching kompletnie przejęło ono moje życie. Poza tym czytam komiksy, films, collecting vintage novelty items, travelling, or taking oglądam filmy, podróżuję i robię zdjęcia. photos. Jestem zawsze otwarty na zamówienia. Moja strona internetowa to www.jackteagle.co.uk I'm always avaliable for commissions My website is www.jackteagle.co.uk Piana: You often paint different kid of heroes - Egiptian pharaons, famous football players, wrestlers. Where do such inspirations come from? Jack Teagle: I collect a lot of old toys, I love how badly made some of the old Star Wars toys and Masers of the Universe toys were made, and started to draw them. After I started painting them I starteed creating my own characters and using myth to create my own characters and wrestlers. This inspired me to create my own world where the wrestlers live very dull lives and live to fight. I also collect a lot of old cigarette cards and books and I just love making images. Because there are so many trading cards of footballers and wrestlers I had a lot of inspiration to use to paint them. I wanted to create my own collections of sporting heroes. Alot of my inspiration simply comes from old collectables and strange vintage toys.

Piana: Bohaterami twoich prac są najczęściej rozmaici herosi. Począwszy od egipskich faraonów, sławnych piłkarzy przez wrestlerów. Skąd takie inspiracje? Jack Teagle: Kolekcjonuję wiele starych zabawek. Uwielbiam kiepską jakość wykonania niektórych zabawek Star Wars i Masters of the Universe, dlatego zacząłem je rysować. Później zacząłem tworzyć własne postaci i używać mitów do ich kreowania. To zainspirowało mnie do stworzenia własnego świata, w którym wrestlerzy prowadzą bardzo nudny żywot i żyją dla walki. Zbieram też karty z papierosów, książki, uwielbiam robić zdjęcia. Istnieje tak wiele kart z futbolistami i wrestlerami, nie brakowało mi inspiracji przy ich malowaniu. Chciałem stworzyć własną kolekcję gwiazd sportu. Wiele z moich inspiracji pochodzi w prostej drodze od starych kolekcji zabawek.


Piana: Looking at some of your works, there comes an association with the american pop culture - wrestlers, superheroes, comic manner. Is American culture important for you? Jack Teagle: I think it's very important, I grew up with a lot of amiercan pop culture around me. I've always read comics, and I watched a lot of cartoons throughout my life. I had an old Sega Master System Console I played non stop for about 11 years, and I think it's all shaped my work. I love creating character based work and making comics. Most of my comics make no little or no sense, but I create them out of a love of drawing comics.

Piana: Patrząc na niektóre z Twoich prac, nasuwają mi się skojarzenia z amerykańską popkulturą: wrestlerzy, superbohaterowie komiksowa stylistyka. Czy amerykańska kultura jest Ci bliska? Jack Teagle: Myślę, że jest bardzo ważna, dorastałem otoczony amerykańską popkulturą. Zawsze czytałem komiksy, oglądałem kreskówki. Miałem starą konsolę Sega, grałem nieustannie przez jakieś 11 lat i to chyba ukształtowało moje prace. Uwielbiam tworzyć prace oparte na postaciach i komiksy. Większość z nich nie ma większego sensu, ale rysuję je dla samej radości rysowania komiksu.

Piana: Favourite artist? Jack Teagle: I have a lot of favourite artists. I'm really into lowbrow art, and I love artists like Gary Baseman, Gary Taxali, Mark Ryden, Gary Panter and Dave Cooper, their work also manages to fall into comics. I also love Henry Darger, Hieronymus Bosch, their work is so full of detail and always has a narrative drive behind it. I love Jack Kirby, Robert Crumb, and Fletcher Hanks comics as well.

Piana: Ulubiony twórca? Jack Teagle: Jest wielu artystów, których cenię. Bardzo lubię sztukę niskich lotów czy artystów jak Gary Baseman, Gary Taxali, Mark Ryden, Gary Panter czy Dave Cooper, ich prace także można podciągnąć pod kategorię komiksu. Uwielbiam Henry'ego Dargera, Hieronima Boscha, ich dzieła pełne są dbałości o szczegóły i stoi za nimi jakaś historia, narracja. Lubię także komiksy Jacka Kirby'ego, Roberta Crumba i Fletchera Hanksa.

Piana: Is illustrating (if this is how your works can be called) your hobby or do you plan a carreer related to it? Jack Teagle: I think I could say my work was a hobby and a profession, after I graduate I would love to persue my work as a career. I say my work is also a hobby because when I've been working on a project I'm stuck on I still love drawing and painting and do it for fun. I think it helps as a hobby, because you can escape from a restricting brief. I've been a few shows and exhibits and I really like the atmosphere, I'd really like to do more.

Piana: Ilustracja (bo tak chyba najtrafniej można określić Twoją twórczość) to twoje hobby czy planujesz z nią związać swoją przyszłość? Jack Teagle: Chyba mógłbym powiedzieć, że to moje hobby i praca jednocześnie, po ukończeniu szkoły chciałbym rozpocząć karierę na tym polu. Traktuję to także jako hobby, gdyż podczas pracy nad moimi projektami, w pełni się na nich skupiam i nadal uwielbiam rysować i malować dla przyjemności. Ten sposób traktowania pracy jest pomocny, bo pozwala uciec od ograniczeń.

Piana: What music do you listen to while working? Jack Teagle: I love listening to alternative rock mostly. I really love Husker Du, Sonic Youth, The Breeders, Slowdive, Sugar and My Bloody Valentine. Alot of the bands have a raw edge to them that I like to think reflects in my work. Some of the bands play with noise distortion a lot and it makes really good atmospheric background music for working, it's not too intrusive.

Piana: Jakiej muzyki słuchasz podczas pracy? Jack Teagle: Słucham głównie rocka alternatywnego. Uwielbiam Husker Du, Sonic Youth, The Breeders, Slowdive, Sugar i My Bloody Valentine. Wiele z tych zespołów cechuje pewna nerwowość, która, jak mi się wydaje, znajduje odzwierciedlenie w moich pracach. U wielu artystów pojawiają się przestery, co czyni ich muzykę świetnym tłem dla pracy, nie jest przesadnie nachalna.

Piana: What other kinds of art do you pursue? I saw your projects of sneakers or caps patterns, tell us something about it. Jack Teagle: I create designs for tshirts, shoes, sneakers, caps and canvas work. It's a great way to put designs into a context. I've exhibited a few times with my work, and it makes things a little more interesting when my work is multi format. I keep a lot of sketchbooks and the great thing is I can just flip through books for ideas to use on different pieces of clothing. If someone asks me for a specific design I usually have it in a sketchbook, and can get straight to work with it. The great thing about working on clothing is seeing people walk around with your designs.

Piana: Jakimi dziedzinami sztuki się jeszcze zajmujesz? Widziałem, że zdarza Ci się projektować wzory na trampkach, a nawet czapkach. Opowiedz o tym. Jack Teagle: Tworzę projekty na koszulki, buty, czapki i tkaniny. To świetny sposób na wdrożenie sztuki w odpowiedni kontekst. Kilka razy wystawiałem moje prace i przekładanie je na wiele płaszczyzn czyni je bardziej interesującymi. Zachowuję wiele szkicowników, dzięki czemu zawsze mogę je po prostu przejrzeć w poszukiwaniu pomysłów. Gdy ktoś prosi o konkretny projekt, zazwyczaj mam go przy sobie w szkicowniku i natychmiast mogę rozpoczynać pracę. Najlepszą rzeczą przy pracy z ubraniami jest możliwość zobaczenia ludzi noszących na sobie twoje projekty.

Piana: What technique do you use in your works? Jack Teagle: I use acrylic paint a lot, I mix paint directly onto the pieces of work I'm working on because you get mixes in colour that show it's been painted and not created on computer. I also use gouache paints, I love how they mix together even after they've dried and the rich colours you can get from them. I use a lot of yellow ocre when I paint, it slightly ages the pictures and gives them a vintage look. When I draw I love using dip pens, I do use fineliner pens as well, but I have quite a shaky hand and I love seeing the shaky line I create with a dip pen, it gives the images more character. I like keeping things quite linear and simple when I draw, which is very different to when I paint huge patches of colour for form.

Piana: Jaką techniką wykonujesz swoje prace? Jack Teagle: Często używam farby akrylowej, mieszam kolory już na płótnie, dzięki czemu uzyskuję widoczne mieszanie kolorów, które pokazuje, że obraz nie został stworzony komputerowo. Używam także gwaszu, podoba mi się sposób, w jaki łączą się barwy nawet po wyschnięciu, daje to głęboki efekt. Stosuję sporo rdzawych kolorów, postarzają obraz. Podczas rysowania, uwielbiam używać piór, często także cienkopisów, ale z racji moich trzęsących się rąk, rysunki wykonane piórem mają rozedrgane krawędzie, podoba mi się to, nadaje charakteru. Przy rysowaniu preferuję prostotę i minimalizm, zupełnie inaczej niż podczas malowania, kiedy nakładam duże plamy koloru.

SZTUKA 07

nr 04 2008 Piana Magazine

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^


nr 04 2008 Piana Magazine

08 SZTUKA


nr 04 2008 Piana Magazine

SZTUKA 09


nr 04 2008 Piana Magazine

10 SZTUKA


nr 04 2008 Piana Magazine

SZTUKA 11


12 SZTUKA

Brian Kokoska

Przyjęcia-niespodzianki, elektroniczne dźwięki i brokat dekoracyjny.

nr 04 2008 Piana Magazine

tekst: Damian Siemień tłumaczenie: Alma Haltof


nr 04 2008 Piana Magazine

SZTUKA 13

teamwork. 2009. oil on canvas. 33" x 39"


14 SZTUKA

nr 04 2008 Piana Magazine

friends forever. 2008. oil on canvas. 53" x 59"

A few words about myself: I’m currently living, working and attending school (at the Emily Carr University of Art + Design) in Vancouver, BC (Canada). My ambiguous paintings of a highly personalized rendering of the indifferent in many ways act as a celebratory disease and accumulation of contrived somatic relation. I’m intrigued by the allure of disgust in painting and the ways in which a sterilized, pure, frivolous handling of such polluted, gluttonized, suggestive subject matter tends to allow an image to balance somewhere evenly between the offensive and the seductive.

Kilka słów o sobie: Mieszkam, pracuję i chodzę do szkoły (Emily Carr University of Art + Design) w Vancouver, BC (prowincji British Columbia w Kanadzie). Moje dwuznaczne obrazy przedstawiające obojętnych w wysoce osobistej interpretacji działają na wiele sposobów jako celebrująca/osławiająca choroba i akumulacja zmyślonych relacji cielesnych. Intryguje mnie ponętność obrzydliwości w malarstwie i sposoby, którymi sterylne, czyste, frywolne podejście do takiego zanieczyszczonego, kipiącego, sugestywnego tematu pozwala obrazowi balansować gdzieś równo pomiędzy obrażaniem i uwodzeniem.

Piana: Who are those scare creatures in your paintings? Brian Kokoska: They’re amalgamations of the people that I come across in everyday life, but forced into group relations of ominous indulgence and fantastical exploration. I tend to exploit the most typical of people into personalized situations that they wouldn’t otherwise take part in outside of my delusional painting world. They really are just sexualized figments of my imagination.

Piana: Kim są te przerażające postaci na Twoich obrazach? Brian Kokoska: Są zlepkiem ludzi, z którymi stykam się na co dzień, ale zmuszonymi do wspólnych relacji opartych na złowrogim braku umiaru i fantastycznych / surrealistycznych poszukiwaniach. Zazwyczaj wykorzystuję najbardziej przeciętnych ludzi w ramach zindywidualizowanych sytuacji, w których by się nigdy nie znaleźli poza moim urojonym malarskim światem. Tak naprawdę są po prostu seksualnymi wymysłami mojej wyobraźni.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^


Brian Kokoska

SZTUKA 15

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ Piana: Najważniejsze inspiracje? Brian Kokoska: Zdecydowanie cenię sobie wiele historycznego i współczesnego malarstwa, ale inspirują mnie głównie nieistotni, seksowni ludzie i rzeczy takie jak: spektra barw, przyjęcia-niespodzianki, elektroniczne dźwięki, brokat dekoracyjny, ręcznie robione kostiumy, dziewczyny, które mają na sobie za dużo makijażu, witaminy Flinstonesów (flintstonesvitamins.com), balony w kształcie zwierząt, abstrakcje geometryczne i przede wszystkim Matt Lauer, dziennikarska sensacja telewizji amerykańskiej.

Piana: Your paintings explode with colors, in addition to the reoccuring motive of ghoulish fights, the effect is awesome. They could be described as "cirus-like danse macabre". Where do such topics come from? Brian Kokoska: That was a charming description. I tend to build up awkwardly sexed and tainted scenes of ambiguous festivity and forced tribulation from quite contradictory and relaxed imagery. These anxious depictions of group oriented play are often gradually transformed and layered, beginning as compositions of relatable characters and slowly mutating into perverted assimilations of infectious bodily sharing influenced directly by my own personal endeavors and experiences.

Piana: Twoje obrazy to eksplozje mocnych kolorów. W połączeniu z powtarzającym się motywem jakichś makabrycznych walk daje to piorunujący efekt. Można by nazwać je „cyrkowe danse macabre”. Skąd takie tematy? Brian Kokoska: To uroczy opis. Zwykle buduję niezręcznie seksualne i zbrukane sceny nieokreślonych obchodów i wymuszonych męk z dosyć sprzecznej i rozluźnionej symboliki. Te niepokojące wyobrażenia gry skupionej na grupie są często stopniowo przetworzone i nawarstwione, zaczynają się od kompozycji postaci, których można powiązać, by potem powoli ulec mutacji w perwersyjne przyswajanie zakaźliwego dzielenia się ciałem pod bezpośrednim wpływem moich własnych dążeń i doświadczeń.

Piana: Do you paint out of imagination only do you use photographs to help you? Brian Kokoska: I incorporate digitally collaged fragments of unknown figures taken from arbitrary online user accounts which are then modified from their original context and contaminated into a realm of new association and placement. These photoshopped reconstructions act as general reference to my painting process, existing as playful, intimate and secretive photographic collages that are further removed from their representation as they are physically built up and renegotiated with my imagination (and use of paint) rather than adhering to the normalities of the source image.

Piana: Malujesz z wyobraźni czy posilasz się fotografią? Brian Kokoska: Wcielam cyfrowo opracowane fragmenty nieznanych postaci wziętych z przypadkowych kont internetowych użytkowników, które są później zmienione poprzez utratę pierwotnego kontekstu i zanieczyszczone światem nowego umiejscowienia i skojarzeń. Te photoshopowe rekonstrukcje odgrywają rolę ogólnego punktu odniesienia w moim procesie malowania istniejąc jako żartobliwe, osobiste i skryte kolaże fotograficzne, które są jeszcze bardziej oddalone od swego pierwotnego znaczenia dzięki temu, że są fizycznie stworzone i zrekonstruowane przez moją wyobraźnię (i użycie farb) i nie stosunkują się już do normalności początkowego obrazu.

Piana: What do you do apart from painting? Brian Kokoska: Aside from painting, I like to roam the streets and get into wily situations. I’m currently obsessed with illegal housing and old buildings. I sneak my way into a few different warehouse or factory buildings every week just to see what’s inside. Vancouver is such a new and constantly changing city, so I try to expose myself to as much of its limited history as possible before it all disappears. I live in an old vinegar factory, it’s so enchanting.

Piana: Czym oprócz malarstwa się zajmujesz? Brian Kokoska: Oprócz malarstwa lubię też włóczyć się po ulicach i znajdywać się w podstępnych sytuacjach. Mam teraz obsesję na punkcie nielegalnego mieszkania i starych budynków. Każdego tygodnia zakradam się do wielu różnych składów i fabryk, tylko żeby sprawdzić co jest w środku. Vancouver jest tak nowym i ciągle zmieniającym się miastem, że staram się doświadczyć jak najwięcej jego ograniczonej historii zanim ona zniknie. Mieszkam w starej fabryce octu, która jest czarująca.

Piana: What music do you listen to while working? Brian Kokoska: I honestly don’t usually listen to anything while I’m working. There are a few instances when I do and the music will range from the classic, high priestess of soul Nina Simone to the more contemporary, experimental Deerhoof. I have a pretty varied taste in music but I often separate that taste quite drastically from my painting... at least that’s how it has been lately.

Piana: Jakiej muzyki słuchasz podczas pracy? Brian Kokoska: Szczerze mówiąc, raczej nie słucham niczego podczas pracy. Są sytuacje, w których jednak słucham muzyki, począwszy od klasycznej, wielkiej kapłanki soulu Niny Simone a skończywszy na współczesnym, eksperymentalnym Deerhoof. Mam dosyć zróźnicowany gust muzyczny, ale często oddzielam dosyć stanowczo ten gust od moich obrazów... przynajmniej tak bywało ostatnio.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

nr 04 2008 Piana Magazine

Piana: Your most important inspirations? Brian Kokoska: I definitely appreciate a variety of historical and contemporary painting, but I’m mostly inspired by irrelevant, sexy people and/or things such as; colour spectrums, surprise parties, digital noises, decorative glitters, handmade costumes, girls that wear too much makeup, Flintstones vitamins, balloon animals, geometric abstractions, and most importantly American television journalist sensation Matt Lauer.


nr 04 2008 Piana Magazine

16 SZTUKA

secrets. 2009. oil on canvas. 43" x 49"


nr 04 2008 Piana Magazine

SZTUKA 17

Brian Kokoska


nr 04 2008 Piana Magazine

18

FILM


nr 04 2008 Piana Magazine

MAS TO N Z VID A EO?

tekst : fot: m Aleksand ra ovieg oods Graczyk .com

FILM 19


20

FILM

nr 04 2008 Piana Magazine

W s z y s t k i e filmy w rubryce były jak dotąd amerykańskie, więc konieczność wyboru czegoś jeszcze bardziej amerykańskiego trochę zbiła mnie z tropu, przyznaję, bo z westernem ("Dwa złote colty") czekam na numer homoerotyczny. Kino drogi średnio mnie rusza, a o Wesie Andersonie napisano już za dużo i za dobrze, więc siłą rzeczy i z deadlinem na karku musiałam sięgnąć do puli awaryjnej. Otóż podobno ktoś kiedyś, w epoce wypożyczalni video na każdej ośce, widział półkę z kasetami opisaną jako "thriller teologiczny". Nie ręczę za anegdotę, ale jeśli jest prawdziwa, to uświadamia pewną istotną kwestię. Że był to, na Boga, cały dział. Ile z tych filmów wcielono w regał na siłę, w to nie wnikam, starczy, że oczyma wyobraźni widzę na nim „Marcelino chleb i wino” oraz, bo ja wiem, „Dziennik wiejskiego proboszcza”. W każdym razie faktem jest, że najwyraźniej mamy do czynienia ze zjawiskiem znacznie wykraczającym poza spodziewaną niszowość. Tak się złożyło, że w mojej puli awaryjnej znalazł się naciągany protoplasta gatunku. Poruszający przy tym amerykańskie do cna tematy: wędrownych kaznodziei, kariery od pucybuta do proroka i chrześcijaństwa stadionowego (wtedy jeszcze namiotowego). „Elmer Gantry” z 1960 roku wyreżyserowany został przez Richarda Brooksa, tego od dwa lata wcześniejszej „Kotki na gorącym blaszanym dachu”. Ekranizację Tennessee Williamsa można lubić lub nie, bo wbrew tytułowi ani ona ziębi, ani grzeje, nie można natomiast przejść obojętnie obok duetu aktorskiego

cz. Elizabeth Taylor i Paula Newmana. Tu ujawnia się rzadki i piękny talent Richarda Brooksa do wyzyskiwania napięć erotycznych między osobami dramatu tak subtelnie i migotliwie, może dlatego, że z groźbą Kodeksu Haysa nad głową, że doprowadza to widza do nieznośnej konsternacji. Bo w zasadzie nic się na ekranie nie dzieje, ale przecież ile „się dzieje”. Zwłaszcza pod tym względem zdumiewa „Elmer Gantry”. Jego główny bohater, grany przez Burta Lancastera tytułowy Gantry, to charyzmatyczny domokrążca handlujący, jeśli mnie pamięć nie myli, odkurzaczami. Trochę alkoholik, trochę cynik, a trochę nieuk, podczas swoich biznesowych wojaży po amerykańskich mieścinach natrafia na występ uduchowionej siostry Sharon Falconer (Jean Simmons). Scena spotkania obojga rozgrywa się w jednym z tych ewangelizacyjnych namiotów dobrze znanych szczęśliwym posiadaczom anten satelitarnych z dostępem do God TV. I cóż to jest za scena! Zderzenie gęstej masy religijnego wzruszenia z błyskiem w oku Elmera, gdy dostrzega filigranową Sharon, z całym jej nieskalaniem i wizerunkiem kwakierskiej mleczarki, wydaje się prawie bluźniercze. Bo z jednej strony – starsi i młodsi z nieudawanym przejęciem klaszczą w dłonie, „Glory Glory Hallelujah” naprawdę chwyta za serce, a z drugiej – zaczynamy przeczuwać, co wyniknie z rodzącego się właśnie zauroczenia, zaiste fatalnego zauroczenia. Jak się łatwo domyślić, Elmer wkrótce


.4

porzuca dotychczasowy fach i dołącza do trupy siostry Sharon, podczas nabożeństw głosząc płomienne kazania i szybko pnąc się po szczeblach kaznodziejskiej kariery. A równocześnie rozwija „wątek romansowy”, określenie nie do końca trafne, bo to, co dzieje się na oczach widza, a właściwie poza polem widzenia, bo wszystkiego trzeba się domyślać, jest jednym z najbardziej niepokojących „uwiedzeń” w kodeksowym kinie tamtych lat. Brooks igra tu nie tylko ze sztabem cenzorów, ale przede wszystkim z publicznością, która bombardowana insynuacjami i mylnymi tropami co do prawdy psychologicznej bohaterów, autentycznie nie wie co myśleć. Ja zupełnie nie wiem, co myśleć. Hipnotyczny rytm filmu dopiero po jakimś czasie pozwala na chłodną refleksję i kiedy w drugiej połowie napięcie nieco spada,

FILM 21 można sobie uświadomić jaką dozę szaleństwa kryje w sobie świat przedstawiony. Najbardziej nieodgadniony jest sam Elmer Gantry, do końca nie wiadomo, czy wyrachowany karierowicz, czy też zwykły, choć pechowy, wesołek boży. Pytania cisną się na usta i pozostają bez odpowiedzi. Na ile jest hochsztaplerem, a na ile kreuje coś, co staje się prawdziwe poprzez akt kreacji? Krótko mówiąc, gdzie kończy się cynizm a zaczyna, za przeproszeniem, zajawka? Kiedy zacząć się nad tym zastanawiać, wydaje się, że jakąś znajomą twarz widać z oddali – a to „Stalker” Tarkowskiego macha, z góry, bo z góry, bo rejony są dość rozstrzelone i niejeden by się obraził o to porównanie. Ale oba filmy równie mocno nie dają spokoju i pod tym względem są thrillerami par exellence, jakkolwiek teologicznymi.


22 MUZYKA

ATHENS tekst: Karolina Pietrzok foto: google.com

Nie wydaje mi się, by istniały badania stwierdzające, ile razy częściej statystyczny Polak ogląda amerykańskie przedmieścia niż widok z własnego okna. Jedno jest pewne: nie zaniżam proporcji. Na fakt obcowania z każdym zakątkiem USA za pośrednictwem telewizyjnego ekranu zwalam bałwochwalcze uwielbienie dla tego dziwacznego państwa. W mojej głowie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej to Nibylandia, gigantyczny plan filmowy, miejsce poza światem realnym – rzekomo istnieją namacalnie gdzieś za oceanem, ale labirynt konsulatów, wiz, horrendalnych cen biletów lotniczych sprawia, iż znajdują się na tyle poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika, że równie dobrze może nie być ich wcale.

nr 03 2008 Piana Magazine

Amerykańskie Południe to moja duchowa ojczyzna, do której serce się wyrywa. Dlatego, moje dziatki, opowiem wam dziś o mitycznym mieście akademickim, z mniejszą liczbą stałych mieszkańców niż osiedle Ruczaj, za to z muzycznym dziedzictwem wielkim jak pół kraju. Uniwersytet Stanowy w Georgii szczyci się tytułem najstarszego publicznego uniwersytetu w USA, jego siedziba znajduje się w Athens od 1785 roku. Klimat gorący, leniwe, upalne dni, białe ganki, silny Kościół baptystów, surowe zasady zabraniające chociażby leżenia na trawnikach – a z drugiej strony gigantyczny campus uniwersytecki. Z takiego zderzenia wzorców i oczekiwań nie mogło nie powstać coś wielkiego. Wiatr zmian przywiał w latach 70. Z zapyziałego, sennego miasteczka o niezmiennie sztywnych regułach, Athens szybko zmieniło się w bastion

artystowskiego wyzwolenia i nowych trendów. Wcześniej nie różniło się niczym od setek podobnych, niewielkich miast Południa – zarówno pod względem muzycznym, jak i mentalnościowym. W lokalach zobaczyć można było zatrzęsienie cover bandów, radio nieustannie nadawało wszelkie odmiany folku, bluegrass i tradycyjny jazz, a lokalna scena wydała na świat takie na przykład gwiazdy, jak The Hampton Grease Band – ich debiutancki album okazał się być najgorzej sprzedającym się wydawnictwem w historii Columbia Records! Dziś oczywiście stanowi nie lada cacko dla kolekcjonerów. Lata 70. przyniosły powiew świeżości – ze strony Nowego Jorku, który przeżywał wówczas muzyczny boom. New Wave, punk, postaci takie jak Patti Smith czy The Velvet Underground. Muzyczni pasjonaci skupieni wokół wydziału sztuk pięknych szukali nowości, o których szybkie pojawianie się w sklepie muzycznym Wuxtry troszczył się Peter Buck – który wkrótce miał chwycić za gitarę z trzema innymi młodymi chłopakami i stworzyć zespół R.E.M. Lecz zanim R.E.M. zagrali swój pierwszy, historyczny (i legendarny) koncert przy Oconee Street w roku 1980., w Athens zaświeciła pierwsza prawdziwa gwiazda tamtejszej sceny – The B-52's. Nie byli muzykami, nie mieli żadnego doświadczenia, byli za to wyjątkowo dobrze znani w towarzystwie – pięcioosobowa grupę przyjaciół nazywano w mieście imprezowymi terrorystami. Zjawiali się nieproszeni, dewastowali stoły, wypijali alkohol. Po suto zakrapianym wieczorze w


nr 03 2008 Piana Magazine

MUZYKA 23


24 MUZYKA

chińskiej knajpce, odbyło się nieplanowane jam session – tak też narodził się pomysł założenia zespołu. Ich oficjalny debiut odbył się w Walentynki roku 1977, na imprezie zorganizowanej przez znajomych. Wystarczyło kilka koncertów, by nowojorska punkowa grupa The Fans zaprosiła ich na wspólną trasę – powrócili z niej z nagraną demówką, a przyjaciel zespołu Danny Beard - założył wytwórnię DB Records, która wydała debiutancki album grupy. Po ich koncercie w CBGB's, w Athens zawrzało. Pierwszy zespół „stąd” zaczął robić prawdziwą karierę. Muzyczne życie w mieście nabrało kolorów.

nr 03 2008 Piana Magazine

Na ten czas przypadło otwarcie klubów Uptown Lounge i 40 Watt Club, regularnie goszczących najważniejsze muzyczne zjawiska z okolicy i gwiazdy większego formatu. Środowisko wspierała barwna postać – William Orten Carlton, właściciel komisu płytowego – chętnie biorący udział we wszystkich kulturalnych wydarzeniach miasta. Niebagatelne znaczenie dla promowania nowych trendów miała akademicka radiostacja WUOG, działająca zresztą prężnie do dziś. Nie obyło się jednak bez kłopotów – narósł tak ogromny konflikt pomiędzy prezenterami stawiającymi na nowe brzmienia a tymi, którzy trzymali się tradycyjnie folku i jazzu, iż stacja musiała nawet na dwa miesiące zawiesić swoją działalność. Gwiazda The B-52's świeciła już jasno i jako nowość była dawno przebrzmiała, gdy na scenę po raz pierwszy weszli R.E.M., a wydarzyło się to 5 kwietnia 1980. roku, podczas urodzin przyjaciółki zespołu, działającej w WUOG Kathleen O'Brien. Trudno wyobrazić sobie dziwniejsze miejsce, niż to, w którym odbył się koncert. Budynek dawnego kościoła, który z powodu zbyt małej ilości wiernych dawno przestał pełnić swoją pierwotną funkcję i za pomocą kilku gipsowych ścianek i przepierzeń został zamieniony w przedziwny dom studencki – górujący wieżą kościelną nad okolicznymi budowlami, z główną nawą, do której można było się dostać poprzez garderobę w jednym z „pokojów” - idealne miejsce do

organizowania imprez i koncertów wschodzących gwiazd. Tam pomieszkiwali członkowie zespołu i tam też zorganizowali występ trzech kapel – jako pierwsi wystąpili Turtle Bay, następnie również debiutujący The Side Effects, R.E.M. (wówczas jeszcze bez nazwy) na końcu. Nie mieli zbyt wielu własnych kawałków, ale koncert okazał się być fenomenalny, a impreza po nim trwała przez wiele kolejnych godzin. R.E.M. na dobre zagościli na scenach miejscowych klubów, a gdy na ich koncercie 15 mają w popularnym klubie Tyrone's O.C. zjawiło się bez mała pół tysiąca osób, wiadomo było już, że to nie chwilowe szaleństwo, o czym świadczył też fakt, że tak licznej publiki nie zbierał wówczas nawet zespół Pylon – uważany w tym czasie za najważniejszą i najbardziej wpływową grupę w Athens. Pylon, grający w klimacie new-wave'owym, powstał w roku 1979., szybko wpisując się listę najistotniejszych inicjatyw muzycznych w mieście. Zarówno The B-52's, jak i R.E.M. byli ich wielkimi fanami i odegrali ważną rolę w promowaniu zespołu w Nowym Jorku i na świecie – Pylon supportował obydwie kapele w trasach w pierwszym okresie działalności. Grali także między innymi przed Gang of Four, Talking Heads i U2. Kiedy w roku 1987. R.E.M. zostało okrzyknięte przez magazyn Rolling Stone Najlepszym Zespołem Ameryki, perkusista Bill Berry miał ponoć stwierdzić, iż to nieprawda – za najlepszy zespół uważał bowiem właśnie Pylon. Grupa rozpadła się w roku 1983., ale za namową przyjaciół, znów wspólnie weszli na scenę, by supportować R.E.M. na trasie promującej album Green. Pylon – z licznymi przerwami – istniał do lutego 2009, kiedy to tragicznie zginął gitarzysta Randall Bewley – dostał ataku serca podczas prowadzenia samochodu. Choć R.E.M. w niewiarygodnym tempie stali się gwiazdą międzynarodową, pozostali silnie związani z Athens, pomagając w karierze licznym zespołom, takim jak The Tone Tones, Little Tigers, Men in Trees, Love Tractor, czy Oh-OK – grupie, w której grała także Lynda Stipe, siostra


MUZYKA 25

a Michaela Stipe'a z R.E.M. W styczniu roku 1982. spłonął klub Tyrone's O.C., dzięki czemu scena 40 Watt Club stała się jeszcze prężniejsza i bardziej oblegana, a sam klub kilkukrotnie zmieniał lokalizację ze względu na wiecznie zbyt małą powierzchnię w stosunku do liczebności publiki. Środowisko muzyczne w Athens rosło w siłę i stawało się coraz bardziej zorganizowane. Nie opierało się już na graniu u przyjaciół czy naprędce kleconych imprezach, powstawały nowe kluby, a współwłaściciel 40 Watt Club założył czasopismo Colorbearer of Athens Alternative Music., trzymające rękę na pulsie najnowszych wydarzeń muzycznych w mieście i na świecie. Powstał także film dokumentalny pt. Athens, GA – Inside/Out obrazujący historię sceny Athens. Szybko zyskał miano kultowego - fragmenty do obejrzenia chociażby na YouTube.

Była to jak na razie ostatnia fala tak wielkiej popularności sceny w Athens, choć legenda nie ginie i campus uniwersytecki nadal przyciąga młodych fascynatów muzycznych. Dziś Athens posiada około czterystu zarejestrowanych zespołów, istnieje niezliczona ilość klubów, mocno rozwija się hip-hop i elektronika. Istnieje historyczna trasa po mieście, prowadząca zwiedzających po najważniejszych miejscach dla rozwoju sceny. Dziś z kościoła przy Oconee Street pozostała jedynie wieża, w opłakanym stanie. Czego na szczęście nie można powiedzieć o muzyce z tamtych czasów.

nr 03 2008 Piana Magazine

Początek lat 90. upłynął pod znakiem kapel takich jak Five-Eight i Hayride, ale oczy całego świata zwróciły się znów w stronę Athens za sprawą kolektywu zespołów Elephant 6, składającego się z takich wykonawców jak Beulah, Dressy Bessy, Elf Power, the Music Tapes, of Montreal czy Neutral Milk Hotel. Przede wszystkim, muzycy zrzeszeni w kolektywie stanowili grupę przyjaciół, występując wzajemnie na swoich albumach i wspierając się w działalności.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ nr 04 2008 Piana Magazine

AMERYKA DAJE MUSICAL 5 maja Cynthia Nixon, wybitna nowojorska aktorka teatralna, znana szerzej jako Miranda z serii Seks w wielkim mieście ogłosi nominacje do najważniejszych teatralnych nagród Ameryki czyli 63 edycji nagród Tony. To znak, że sezon nagród teatralnych oficjalnie się rozpoczął, jednak to nie tylko początek święta teatru, bowiem wszystkie nowojorskie nagrody teatralne, w tym wspomniane Tony obejmują również oprócz sztuk teatralnych – musical, i o nim słów kilka. Na wstępie należy podkreślić, że to właściwie jedyny chyba „nowy” i oryginalny gatunek powstały w USA, jaki amerykańska kultura dała światu. Na czym polega fenomen musicalu, który najpierw przyczynił się do śmierci operetki, potem rozprzestrzenił się w świecie, a obecnie stał się silną konkurencją dla teatru czy przede wszystkim opery? Odpowiedź jest prosta: ciekawa historia opowiedziana za pomocą muzyki, wpadające w ucho piosenki, do tego taniec i aktorstwo najwyższej próby, inspiracja wszystkimi gatunkami muzyki

tekst : Mateusz Borkowski

popularnej i sukces gotowy Musical jako gatunek powstał w USA na początku XX wieku i jego złoty okre przypada na lata 1940-1960, jednak myl się ten, kto twierdzi, że musical w w XX wieku ma się kiepsko, bo w porównaniu do opery, wręcz przeciwnie, wystarczy zobaczyć kolejki po bilety na Broadway czy londyńskim West Endzie. Wracając do Stanów, lata 30 i 40 to musicalowe hity Cole’a Portera (Anything Goes), Kurta Weilla (Opera za trzy grosze), Irvinga Berlina (Annie Get Your Gun), czy duetu Rodgers & Hammerstein (Oklahoma! South Pacific, The King and I, oraz słynna opowieść o rodzinie Trappów – Dźwięk muzyki) inspirowane jazzem, muzyką kabaretową i modnymi w owych czasach tańcami. Rok 1957 wraz z dziełem Leon arda Bernsteina West Side Story przynos rewolucję w rozwoju musicalu. To przeniesienie szekspirowskiej tragedi Romeo i Julia w realia Lower East Side na Manhattanie lat 50 tworzy wyraźną cezurę w historii gatunku. Bernestein zrywa z konwencję musicalu jako cukierkowej opowiastki z powiązanym


bez sensu muzycznymi numerami i tańcami oraz dosyć schematycznie potraktowanymi bohaterami. Sama tematyka West Side Story różni się od wcześniejszych broadwayowskich produkcji – ciekawa i odważna na owe czasy charakterystyka środowiska imigrantów, otrzymujemy pełnokrwiste postaci, novum w warstwie muzycznej stanowi nowoczesna instrumentacja, skomplikowane rytmy i dramaturgia przebiegu całej kompozycji. Od czasu Bernsteina musical rozwija się w kilku kierunkach – wystawia się tradycyjne musicale z chwytliwymi melodiami i nieskomplikowaną fabułą (Chicago, Koty), komercyjne musicale-składanki (jukebox) z gotowymi przebojami wykonywanymi wcześniej przez znanych wykonawców jak Abba, Queen, czy The

Supremes (Mamma Mia!, We Will Rock You, Dreamgirls, Król Lew, Hairspray) oraz te ambitniejsze, eksperymentalne, często zbliżone do opery (Sweeny Todd, Evita). Warto dodać, że współczesne musicale inspirują się nie tylko popem, muzyką poważną czy jazzem, ale również muzyką kubańską, afrykańską czy hip hopem jak w przypadku In the Heights Lina-Manuela Mirandy. Króluje demokracja i różnorodność, jak to w USA. Jaki nowojorski musical okaże się w tym roku najlepszy? Kto zgarnie statuetki dla najlepszego aktora, aktorki, reżysera i kompozytora - dowiemy się już 6 czerwca na corocznej gali Tony Awards. A o tym, że musical ma się dobrze, a nawet coraz lepiej również w Polsce, możemy się przekonać jadąc do Chorzowa, Warszawy, Gdyni, Wrocławia czy Gliwic.

nr 04 2008 Piana Magazine

y. a es li XI u y y, o y a a u !, a ki ą h nsi o ii a ą n o mi

MUZYKA 27


nr 04 2008 Piana Magazine

28 MUZYKA


MUZYKA 29

Prince, LOtUSFLOW3R, NPG 2009

tekst: Mateusz Borkowski

Co mają wspólnego Cyndi Lauper, Sheila E., Chaka Khan, The Bangles, Sheena Easton, Apolonia Kotero, Wendy & Lisa, Sinéad O'Connor czy Kate Bush? A no to, że każda wypromowała przebój, którego autorem jest Prince. A za co do tej pory nie lubi go wokalista Little Richard? Pewnie za to, że Prince ukradł mu sceniczny wizerunek brzydko zmałpował stroje, fryzury, makijaż, nawet ruchy i ekspresję, tworząc z tego swoje rozpoznawalne wszystkim atuty. Mierzący 150 cm i mający już za niedługo 51 lat oraz bardzo lubiący cyferki w tytułach swoich piosenek Prince Rogers Nelson, zwany kiedyś również jako Symbol, The Artist Formerly Known as Prince, albo po prostu O(+> to już niekwestionowana ikona amerykańskiej muzyki. Zaczynał dosyć nieśmiało, jednak w 1982 roku płytą 1999, którą wdarł się na szczyty amerykańskiego show biznesu i panował nieprzerwanie przez całe lata 80. Stworzył swoją własną markę, jego muzyczny styl rozpoznawalny był od razu, a jego produkcje w porównaniu do muzyki popularnej tamtych czasów zawsze

wybiegały o lata świetlne do przodu. Jego piosenki powodują, że budzi się w ludziach naturalny rytm, kto nie zna zresztą tych tytułów: When Doves Cry, I Would Die4U, 1999, Raspberry Beret, Little Red Corvet, Kiss czy Alphabet St. Wylansował po drodze kilkanaście gwiazdek i gwiazd, m.in. wyuzdaną Apolonię z filmu Purple Rain. Potem uwikłał się w wojnę z wytwórnią Warner Brothers, zmienił religię i w latach 90 mimo wydania kilku płyt był księciem tylko z nazwy. Powrócił w roku 2004 pełen sił i nowych pomysłów płytą Musicology. Następcami muzykologii były 3121 (2006) oraz Planeth Earth (2007). Najnowsze dzieło Prince’a to 25 w karierze trzypłytowy album LOtUSFLOW3R (pozostałe dwa to MPLSoUND i Elixer ). Album zadebiutował na miejscu 2 listy Bilboardu. Co ciekawe dostępny jest tylko w amerykańskiej sieci sklepów Target (to m.in. element walki Prince’a z wytwórniami płytowymi), a w Europie w wybranych sklepach internetowych. Tym razem nie spodziewajmy się muzycznego wybiegania w przyszłość czy wizjonerstwa rodem z 1999, ponieważ Prince postawił na powrót do swojej rozpoznawalnej stylistyki z lat 80. Szkoda tylko, że staje się taśmowy, a jego procesy z youtube zniechęcają wielu potencjalnych fanów, którzy nie mogą posłuchać piosenek, ani obejrzeć teledysków, które lubią. Cóż, wychodzi na to, że Książę to jednak rozkapryszony książę.

************************************************************

nr 04 2008 Piana Magazine

************************************************************


30 TEATR

Geje, golizna i zapiekanki tekst: Klara Szczerkowska

nr 04 2008 Piana Magazine

Autor : Gabriela Zapolska Reżyseria i adaptacja : Bartosz Szydłowski Scenografia : Małgorzata Szydłowska Muzyka : Maciej Maleńczuk www.laznianowa.pl


Teatr współczesny, bo rozumiem, że z tym właśnie miałam do czynienia, kojarzył mi się wyłącznie z gejami i golizną. Przepraszam, do gejów absolutnie nic nie mam, być może to znak czasu, ta manifestacja, i być może słuszna, ale co za dużo, to nie zdrowo. Gdyby tak bardzo podkreślać 'wychodzenie z szafy' queer'owców, Hamlet byłby gejem, Wołodyjowski byłby gejem i Stawrogin byłby gejem. W teatrze współczesnym (nowym, teraźniejszym, dzisiejszym – toteż nazywam go współczesnym) Ofelia biegałaby nago a Tartuffe świeciłby tym, co ma najcenniejsze. Tak i pomyślałam wcześniej – nie wyswobodzą się. Będzie gej. Będzie choć trochę goło. Będzie współczesny knajpiarski pseudoartyzm. Śmiałam się pod nosem zastanawiając, czy mogę mieć rację. Łaźnia Nowa świetna. Po pierwszych kilku minutach wiesz, że tam wrócisz i to z dużą przyjemnością. Ciekawość zawładnęła mną absolutnie, widząc już, że to całkiem inne podejście do teatru, do przestrzeni przede wszystkim i, nie powiem, zaczęło mnie to fascynować. Czekamy. Wchodzimy. Przestrzeń, ach, industrialna i ciekawa. Plastyczna uczta dla koneserów adaptacji i wcielania treści w miejsca. Dla mnie problem był tylko jeden – wielki znak zapytania przed oczami, co do większości działań aktorskich. Stereotypy – są. Przedstawione – poprawnie. Ciekawe – nie wiem. Nie. Może. Takie jest to przedstawienie. Boję się oburzać, bo będzie, że 'krakowianie nie mają poczucia humoru na własny temat' (bo to właśnie wersja krakowska jest przedstawiana – nie lwowska. Nawet krakowsko nowohucka). Ależ mamy. Jesteśmy sknerami. Mamy Piwnicę pod Baranami, już znak rozpoznawczy (tańczące barany i medley z Szałapak i Wójcickim?!), mamy benefisy i chrzestnego z Nowej Huty (tu – jedyny fragment, który naprawdę zaciekawił mojego współtowarzysza), mamy krakowskie zapiekanki, kołtuństwo, pseudoartyzm. Mamy 'artystowskiego bachora - reżysera' z cyklu homo-nie-wiadomo tj. Zbyszka, który lubi puszczać bąki na kanapie ze swoim absolutnie homo (trans?) przyjacielem Juliasiewiczową, panią Dulską, skąpą, dziwną i trochę pieprzniętą, ale jak krakowianka, to i 'Dezyderatą' poleci, Dulskiego, który lubi zapiekanki i jego rola w życiu wydaje się ograniczać do stania w wieczornej po nie kolejce na Kazimierzu, mamy Melę i Hesię, niczym

TEATR 31

dziewczynki z The Ring wyglądające z czerwonych szaf no i przecież Hankę, co się ma i nie ma wieszać, a że jest z Nowej Huty, to ma przerąbane od samego początku. Jest dziwnie. Siedzimy. Na liście należałoby odfajkować kpinę z mieszczaństwa – trafną, gejów – bo są, goliznę – ku rozpaczy panów na widowni tylko piersi, skąpstwo tak wielkie, że kończy się upychaniem drobnych w okolice bieliźniane i seks, o którego skutkach jedynie w dramacie jest mowa, a tu – no jakże nie, zarys seksu chociaż, i to jeszcze nakręcony. Parodia rozmowy kanapowej Juliasiewiczowej ze Zbyszkiem przez odgłosy zaiste toaletowe, panowie najwyraźniej się struli, może po tych zapiekankach, które wszyscy jawnie czy nie jawnie jedzą? Pan za mną się śmieje, i brzmi to jak 'hohoho, skąd ja to znam!' i tu kpina reżysera obraca się przeciwko panu, drogi panie. Siedziałam cichutko i analizowałam, czego mogę się tu jeszcze dowiedzieć o sobie – krakowiance. Nic nowego. Skoro, jak głosi strona Łaźni 'Warszawa się cieszy' to znaczy to jedynie tyle, że Warszawa żyje w niewiedzy. Jak tu cieszyć się z czegoś, co było wyśmiewane już tyle razy? I po co się oburzać, co rzekomo robią 'Krakowscy krytycy', skoro mamy pojęcie, że społecznie posiadamy wady wyśmiewane przez całą Polskę? Wojna z Nową Hutą nigdy mnie nie dotyczyła, toteż 50 % kanwy tego spektaklu jest dla mnie przezroczyste. Największym plusem jest muzyka pana Maleńczuka, szydercza i naprawdę bolesna. Bo chciałam, żeby to przedstawienie było bolesne, żebym czuła się winna i chętna do zmian, zniesmaczona Krakowem i płacząca nad Nową Hutą. Nie jestem. Żałuję, że nie jestem.

nr 04 2008 Piana Magazine

Wybrałam się. Długa, jakże długa droga do Łaźni Nowej, którą niezwykle byłam przerażona, minęła na miłej rozmowie z moim porwanym wcześniej towarzyszem, głową tęgą i obeznaną. Przeczytałam 'Dulską', obejrzałam 'Dulską' i o 'Dulskiej' miałam jakiekolwiek pojęcie, wystarczające, by móc wyobrazić sobie kontury tego, co miałam zobaczyć.


32 DESIGN

HoĹźarty

nr 04 2008 Piana Magazine

tekst: Gabi Małacha, Marta Wajda


DESIGN 33

///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

nr 04 2008 Piana Magazine

25 kwietnia odbyła się druga edycja warszawskiego festiwalu ulicy Hożej - "Hożarty". Idea imprezy, której pomysłodawczynią i organizatorką jest Kasia Wyrozębska, opiera się na zaangażowaniu wszystkich galerii i instytucji, znajdujących się na wspomnianej ulicy, w jednodniowe święto sztuki. W tym roku po raz pierwszy do programu imprezy dołączył nowy punkt - Centrum Designu dla Dzieci. W księgarni Odeon pokazane zostały produkty zaprojektowane z myślą o najmłodszych - w okresie prawdziwego "baby boomu" ten pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę. Wśród zaprezentowanych rzeczy pojawiła się dobrze już znana ze swych niebanalnych pluszaków Kalimba, pokazując swój nowy produkt - szmacianą lalkę z imponującym zestawem ubranek. Można było także zobaczyć drewniane mebelki Psa Filozofa zachwycające zaskakującymi detalami. Dzieciaki szczególnie upodobały sobie kartonowe domki i samoloty marki Trzymyszy, które mogły malować. Bardzo interesujące podejście do tematu naklejek ściennych zaprezentowała Dziwna Krówka. Zaprojektowane przez nich wzory (małpi gaj, flamingi, owoce i warzywa) dają możliwość ciągłego doklejania i kreowania własnych kompozycji (duży plus!). Iloveyou debiutował kolekcją ubranek dla niemowlaków z rewelacyjnymi nadrukami (m.in. "robert redford", "al pacino"). Hopla design stworzyła kolekcję lamp w kształcie chmurek, zmieniających kolory za pomocą specjalnego pilota, a także miękkie torty i babki do przytulania. Na Hożej zorganizowano dodatkowe atrakcje dla dzieci: warsztaty animacji i fotografii, akcję rzucania bombami z nasion i mnóstwo doświadczeń na pikniku na Wydziale Fizyki UW. Kiermasz designu dla dzieciaków cieszył się ogromnym zainteresowaniem ze strony zarówno rodziców, jak i maluchów i miejmy nadzieje, że na stałe wejdzie do programu Hożartów.


nr 04 2008 Piana Magazine

34 DESIGN


nr 04 2008 Piana Magazine

DESIGN 35


nr 04 2008 Piana Magazine

36 DESIGN


nr 04 2008 Piana Magazine

DESIGN 37


nr 04 2008 Piana Magazine

38 DESIGN


nr 04 2008 Piana Magazine

DESIGN 39


40 FOTOGRAFIA

DAVID DREBIN

nr 04 2008 Piana Magazine

tekst: Justyna Dziesińska tłumaczenie: Julia Hedemann

www.daviddrebin.com


nr 04 2008 Piana Magazine

FOTOGRAFIA 41


42 FOTOGRAFIA "American dream is rather like a nightmare on the way to the dreams, most see the result... I see the process" David Drebin is an individual artist, he doesn't worry about what people say about him because more important to him is what he would says to yourself. His photographs are between reality and the imagination and usually with the hidden meaning. When I talked to him i felt incredibly because although he is amazing photographer he is amazing human. Piana: So first of all, thank you for this interview and for giving us a chance to talk with you. I've typed your name on Google and I found it on almost every serious website. How do you feel about popularity and being released in various publications including Vanity Fair, The New York Times Magazine, GQ and ESPN magazine? David Drebin: Being popular impresses me. am more interested in enhancing my own self image.I do that by building on a foundation of loving what I do and staying the course in a world that rarely promotes originality.

Piana: Na początku chciałabym podziękować za szansę przeprowadzenia wywiadu z Tobą. Wpisałam twoje imię w Google i znalazłam je na większości poważnych stron. Jak czujesz się z tą popularnością oraz publikacjami w takich magazynach jak Vanity Fair, The New York Times Magazine, GQ czy ESPN? David Drebin: Bycie popularnym robi na mnie spore wrażenie. Bardziej interesuje mnie uwydatnienie mojej własnej wizji. Robię to poprzez bazowanie na miłości do tego, co robię i na trzymaniu się własnego kursu w świecie, w którym rzadko kiedy promuje się oryginalność.

Piana: What was the beginning of your career as a photographer? Usually beginnings are the hardest so tell us please, how and when did it start and when did you realise that you really want to do this? David Drebin: I feel like I am still at the beginning.Struggle never ends. I knew I wanted to do this when I went to acting school in NYC (American Academy of Dramatic Arts) and figured I had more of a need to “see” then be “seen”.

Piana: Jak wyglądały początki twojej kariery jako fotografa? Początki zazwyczaj są najcięższe, powiedz, jak i kiedy się zaczęło i kiedy zdałeś sobie sprawę, że to jest właśnie to, co chcesz w życiu robić? David Drebin: Nadal czuję się jak początkujący. Walka nigdy się nie kończy. Wiedziałem, że chcę to robić, od kiedy poszedłem do szkoły aktorskiej w Nowym Jorku (The American Academy of Dramatic Arts), wtedy zdałem sobie sprawę, że mam większą potrzebę „patrzenia” niż „bycia widzianym”.

Piana: If you could work today with the photographer your choice, which one you would choose and why? David Drebin: I would work with a crime scene photographer because I would want to experience that type of adrenalin rush…”being at the scene of the crime” literally. nr 04 2008 Piana Magazine

„Amerykański sen jest raczej koszmarem na drodze do snów, większość widzi rezultaty... ja widzę proces” David Drebin to indywidualista, nie obchodzi go opinia ludzi na jego temat, bardziej istotne jest to, co sam myśli o sobie. Jego zdjęcia to coś pomiędzy rzeczywistością a wyobraźnią, zazwyczaj z ukrytym znaczeniem. Kiedy z nim rozmawiałam, czułam się niesamowicie, bo nie dość, że jest wspaniałym fotografem, to jeszcze cudownym człowiekiem.

Piana: Who are the people that you admire? What inspires you in your everyday life? David Drebin: I admire people who have had the most struggles in life and perservered. Original people who are not fearful of being themselves in a world of people who try to make you like everyone else. I admire people who own their lives instead of renting them.

Piana: Gdybyś mógł wybrać fotografa, z którym chciałbyś współpracować, kto by to był? David Drebin: Wybrałbym fotografa kryminalnego, ponieważ chciałbym doświadczyć tego rodzaju adrenaliny... dosłownie, „bycia na miejscu zbrodni”.

Piana: Kogo podziwiasz? Co cię inspiruje w życiu codziennym? David Drebin: Podziwiam osoby, które dużo musiały się nawalczyć, a mimo to wytrwały. Oryginalnych ludzi, którzy nie boją się być sobą, w świecie, w którym powinno się wszystkich lubić. Imponują mi ci, którzy posiadają własne życie, zamiast żyć życiem innych.


nr 04 2008 Piana Magazine

FOTOGRAFIA 43


44 FOTOGRAFIA Piana: I also read that you have been working for the Sony, Mercedes, MTV and Davidoff. Tell me what you have learnt from this experience? David Drebin: I have learned that hard work pays off and relentlessness in the pursuit of one’s ambitions usually rewards itself when you least expect it. Grateful that they appreciate my visual point of view. I never take any commission for granted. Piana: What's cool about working with the biggest companies? David Drebin: That they trust me with their visual message.

Piana: Co ci się podoba we współpracy z największymi koncernami? David Drebin: To, że ufają w moją wizję i przekaz.

Piana: Do you think that America is still like a paradise for everyone, where every single dream can came true? David Drebin: We create our own luck and in “America” all are given a chance. If one has a dream and a plan and the guts to go for it in a sea of doubters. We need to be driven by both fear and confidence and never let the EGO get the best of you. Empathy and Humility and helping of others are crucial elements. The more one gives the more one gets.

Piana: Uważasz, że Ameryka nadal jest rajem dla wszystkich, gdzie każdy sen może się spełnić? David Drebin: Sami jesteśmy odpowiedzialni za własne szczęście, w „Ameryce” każdy dostaje szansę. Oczywiście, jeżeli ma marzenie, plan i odwagę by dopiąć swego, pomimo ludzi, którzy ciągle w niego wątpią. Powinniśmy być napędzani przez zarówno strach jak i pewność siebie, i nigdy nie pozwolić, aby ego nad nami zapanowało. Empatia, pokora oraz pomoc są tutaj najważniejszymi elementami. Im więcej z siebie dajesz, tym więcej otrzymujesz.

Piana: The world is in crisis. What do you think it's gonna happen in art because of those financial issues? David Drebin: "We are only as interesting as our struggles…the best is yet to come."

Piana: Panuje kryzys. Jak myślisz, jak finansowe problemy wpłyną na sztukę? David Drebin: „Nasze własne batalie czynią nas ciekawymi... Najlepsze jeszcze nadejdzie”

Piana: Was photography something you have always dreamt of? How do you describe your work? David Drebin: I love creating pictures that originate in my imagination. My work is me. My mind. My thoughts. Funny Sexy Sad or at least two of those three charactertistics. Piana: Do you remember your first professional photo session? How was it? David Drebin: Nerve racking..i had lots of fear and confidence(still do)…fantastic combination on the way to achieving and fulfilling my dreams,plans and goals. nr 04 2008 Piana Magazine

Piana: Wyczytałam również, że pracowałeś dla Sony, Mercedesa, MTV i Davidoff. Czego nauczyłeś się z takiej współpracy? David Drebin: Dowiedziałem się, że ciężka praca się opłaca oraz, że jeżeli wytrwale podążamy za swoimi ambicjami, to zazwyczaj zostajemy wynagrodzeni w najmniej oczekiwanym momencie. Jestem wdzięczny, że ktoś docenił mój punkt widzenia. Nigdy nie biorę żadnego zlecenia za pewne.

Piana: Czy zawsze chciałeś być fotografem? Jak opisałbyś swoją pracę? David Drebin: Uwielbiam tworzyć zdjęcia, które mają swoje początki w mojej wyobraźni. Moja praca to ja. Mój umysł. Moje myśli. Zabawne, seksowne, smutne, albo przynajmniej dwa z nich. Piana: Pamiętasz swoją pierwszą profesjonalną sesję zdjęciową? Jak było? David Drebin: Nerwowo... Przepełniał mnie strach i pewność siebie (jak i do tej pory), wspaniała kombinacja na drodze do osiągnięcia moich planów, spełnienia marzeń.

Piana: Finally I want to know what are your upcoming projects and plans for this year? David Drebin: Make as many new pictures as I can around the world. From Tahiti to Rio to Hong Kong.

Piana: Na koniec, chciałabym poznać twoje plany na ten rok. David Drebin: Chciałbym robić jak najwięcej zdjęć, na całym świecie. Od Tahiti, przez Rio, aż do Hong Kongu.

Piana: What do you want me to wish you? David Drebin: Wish me what you would wish for yourself.

Piana: Czego mam ci życzyć? David Drebin: Życz mi tego, czego życzysz samej sobie.


nr 04 2008 Piana Magazine

FOTOGRAFIA 45


nr 04 2008 Piana Magazine

46 FOTOGRAFIA


nr 04 2008 Piana Magazine

FOTOGRAFIA 47


nr 04 2008 Piana Magazine

48 FOTOGRAFIA


nr 04 2008 Piana Magazine

FOTOGRAFIA 49


50 FOTOGRAFIA

Sean

Marc

Lee

nr 04 2008 Piana Magazine

tekst: Katarzyna Borelowska/ Grzegorz Różański

www.seanmarclee.com


Piana: Znalazłam na Twoim myspace cytat „spraw aby niewidzialne stało się widzialne", czego realizacje można dostrzec w Twoich pracach. Jak odnosisz się do tego cytatu? Sean Marc Lee: W tej myśli chodzi głównie o dzielenie się z ludźmi czymś, czego normalnie nie mogą zobaczyć. Nawet jeżeli widzą to coś, jest to rodzaj interpretacji tego jak widzisz. Każdy może zrobić zdjęcie ładnej kobiecie, ale to od Ciebie zależy jak widz będzie pojmował tę kobietę z Twojej perspektywy.

Piana: In a short interview for dazed and confused you defined your works as "cinematically correct". Could you say something more about it? How important for you are cinema inspirations? Sean Marc Lee: Cinema is about telling stories and conveying atmosphere. Each frame should say something and not just be about the literal subject. I hope that each work I create is a frame from a movie. Although lately it has been a bit more spontaneous depending on the format I am shooting on.

Piana: W krótkim wywiadzie dla Dazed and Confused, określiłeś swoje prace jako „cinematically correct". Czy mógłbyś nam coś więcej powiedzieć na ten temat? Jak ważne są dla Ciebie inspiracje kinem? Sean Marc Lee: Kino poświęcone jest opowiadaniu historii i tworzeniu ku temu odpowiedniej atmosfery. Każda klatka powinna mówić o czymś, a nie być po prostu elementem tematu. Mam nadzieje, że każda praca, którą tworzę, jest taką właśnie klatką filmową. Jakkolwiek, ostatnimi czasy moje prace są bardziej spontaniczne w zależności na jakim formacie pracuję w danej chwili.

Piana: This issue theme is an old idealistic motto 'american dream'. Is it something still present for you or maybe something more sentimental or maybe, it is just an utopia? In your works we can often find scenes and themes connected with social life of racial minorities, which seems as a commentary to reminded idea. Sean Marc Lee: My family background is essentially of working class. My father has been a taxi cab driver for 30 years and worked almost 7 days a week until recently. My mother ran her own wholesale business much of our childhood. To them the American dream is being able to provide for their children and making sure we don’t have to work or suffer as they did. As far as my work goes, it’s not something I am consciously making a statement or commentating on.

Piana: Hasłem przewodnim tego numeru, jest stare, idealistyczne pojęcie "amerykański sen". Czy to coś wciąż aktualnego dla Ciebie, czy bardziej sentyment, a może to po prostu utopia? W Twoich pracach jest wiele scen i tematów związanych z życiem mniejszości narodowych, co sprawia wrażenie komentarza do wspomnianej idei. Sean Marc Lee: Moja rodzina wywodzi się z klasy robotniczej. Mój ojciec jest taksówkarzem od 30 lat i do niedawna pracował przez 7 dni w tygodniu. Moja mama przez większość naszego dzieciństwa zajmowała się handlem. Dla nich amerykański sen, to możliwość utrzymania swoich dzieci i zapewnienie, że nie będą musiały tak pracować czy cierpieć jak oni. Niezależnie od tego, do czego zmierzają moje prace, nie skupiam się na tworzeniu jakiegoś komentarza do tej sytuacji.

Piana: When you take photographs are you more trying to follow and observe or maybe create reality? Sean Marc Lee: I think this depends. For the most part, creating comes from much observation. Photography is largely observing first and taking pictures second. But anytime you take pictures, you are always creating some sort of reality within.

Piana: Kiedy robisz zdjęcia, to starasz się podążać i obserwować, czy tez tworzyć rzeczywistość? Sean Marc Lee: Myślę, że to zależy. Zazwyczaj tworzenie przychodzi z obserwacji. Fotografia to generalnie najpierw obserwacja, a potem robienie zdjęć. Jednak niezależnie od tego, za każdym razem kiedy robisz zdjęcie, tworzysz jakiś rodzaj rzeczywistości.

nr 04 2008 Piana Magazine

Piana: Ive found at your myspace profile quote "make visible what is normally invisible", which realization we can see in your photographs. How can you relate to this quote? Sean Marc Lee: It’s about sharing something with people they normally might not see. Even if they do see it, it is an interpretation of a way you see something. Anyone can shoot a pretty woman, but it is up to you to decide how a viewer sees that woman from your perspective.


nr 04 2008 Piana Magazine

52 FOTOGRAFIA Piana: Does vintage in fresh photography art is revival / reborn of family sentiments ?How does it look like in your works in this style? Sean Marc Lee: We always like the vintage and the old. Nostalgia and longing for the past is something I always feel when looking at pictures. There is a phrase in Japanese, Natsukashii Ne. Which kind of translates to “remembrance of a certain time period.” I think without some kind longing in art, it is not successful. And it doesn’t necessarily have to be love.

Piana: Czy styl vintage we współczesnej sztuce fotografii to rodzaj odrodzonych familijnych sentymentów? Sean Marc Lee: Zawsze lubimy vintage i to co stare. Nostalgia i wspomnienia przeszłości to coś, co zawsze odczuwam, kiedy patrzę na zdjęcia. Jest takie określenie japońskie „Natsukashii Ne”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza "wspomnienie konkretnych okresów czasu". Uważam, że sztuka bez elementu tęsknoty nie odniesie sukcesu. I niekoniecznie musi to być uczucie miłości.

Piana: What part in your artworks do your intimates - your father, Yumi and others play? Sean Marc Lee: The people I love shape how I see things because they inspire. But this doesn’t necessarily mean I have to be intimate with someone on a personal level to be inspired. I could love the way a person’s face looks. Or the way light falls on an object. I could love a certain moment between two people. To me that is intimacy at its most delicate.

Piana: Jakie znaczenie odgrywają w Twojej twórczości osoby najbliższe - Twój ojciec, Yumi i inni? Sean Marc Lee: Ludzie, których kocham, kształtują to, jak postrzegam rzeczywistość, ponieważ mnie inspirują. Ale to nie oznacza, że muszę być z kimś w bliskiej relacji, aby dana osoba mnie inspirowała. Wystarczy na przykład, że będę uwielbiał czyjąś twarz. Albo sposób w jaki światło pada na obiekt. Mógłbym uwielbiać szczególną chwilę pomiędzy dwoma ludźmi. To jest dla mnie rodzaj najbardziej delikatnej bliskości.

Piana: Often in your works we can see motif of an airplane, is this an intended metaphor? Sean Marc Lee: I love to travel and wish I could travel more. Again, I am longing for something!

Piana: Często pojawia się u Ciebie motyw samolotu, czy to zamierzona metafora? Sean Marc Lee: Kocham podróżować i marzę o tym, aby móc to robić częściej. Co więcej, tęsknie za tym!

Piana: And for the end, what are your plans for this year? Sean Marc Lee: To share with you what I see, and hope maybe you can feel as I do.

Piana: Na koniec pytanie - jakie masz plany na ten rok ? Sean Marc Lee: Chcę dzielić się z wami tym co widzę i mieć nadzieje, że czujecie to co ja.


nr 04 2008 Piana Magazine

FOTOGRAFIA 53


54 MODA

American dream

nr 04 2008 Piana Magazine

tekst: Katarzyna Gumowska foto: about.com ilustracja: Katarzyna Walentynowicz


MODA 55

klasyczny, zdecydowanie zachowawczy gust przejęły amerykańskie wyższe sfery. Jacqueline Kennedy, Grace Kelly, czy Truman Capote to absolutne ikony Wasp, do dziś uznawane za ucieleśnienie klasy i dobrego smaku.

Lekcja historii… Zacznijmy od zdefiniowania pierwszego zjawiska, które z biegiem czasu dało początek także drugiemu trendowi. To zagadkowe słowo jest w rzeczywistości akronimem, którego znaczenie kryje w sobie niezwykle złożoną problematykę, oddaloną „lata świetlne” od frywolnego tematu mody. Wasp to skrót od White Anglo-Saxon Protestant. Anglosasi osiedlili się w XVII wieku na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, tworząc brytyjskie kolonie. Tym samym, to właśnie oni – biali anglojęzyczni protestanci – zostali uznani za trzon narodu amerykańskiego, a z biegiem czasu także za synonim „prawdziwej Ameryki”.

New generation Zasady Wasp, przekazywane z pokolenia na pokolenie, wyzwoliły także w młodych chęć życia ponad stan, a przynajmniej udawania takiego. Tu rodzi się właśnie kolejna amerykańska tendencja – Prep. Słowo to jest skrótem od preparatory, oznaczającego prywatne, elitarne szkoły i uniwersytety, do których uczęszczały dzieci pochodzące z amerykańskich wyższych sfer. Powstało ono dużo później, niż jego „dorosły odpowiednik”, bowiem na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Głównym zmartwieniem wyznawców Preppy lifestyle były image i pieniądze, które połączone stworzyły styl, chcący sprawiać wrażenie droższego, bardziej luksusowego, niż jest w rzeczywistości. Młodzi studenci pozują na starszych, zamożniejszych, podkreślając tym samym swoje pochodzenie oraz status. Epatują markowymi ubraniami, drogimi dodatkami, jednak wszystko utrzymane pozostaje w klasycznej konwencji. Jest to na pewno zjawisko bardziej powierzchowne i jednokierunkowe, jednak nie mniej silne i obecne niż Wasp.

Landrynkowe królestwo Jaki jest jednak związek między tym niewątpliwie politycznym zagadnieniem a landrynkowym sweterkiem naszej pani domu? Otóż, to właśnie ów „trzon narodu amerykańskiego” stał się zalążkiem rodzącego się państwa, swego rodzaju elitą, arystokracją, na wzór brytyjskich przodków. Po swych protoplastach Amerykanie odziedziczyli nie tylko liczne przywileje, ale także stereotypowy podział ról – pracujący mąż, doglądająca domu i dzieci żona - oraz tradycyjne wartości. Nie dziwią więc – także stylistyczne – podobieństwa z rodziną królewską, której charakterystyczny elegancki,

Encore en vogue Wydawać by się mogło, że ta historyczna tendencja niewiele ma wspólnego z dzisiejszą modą. A jednak, amerykańska upper class nie chce dać o sobie zapomnieć. Produkcje telewizyjne takie, jak Desperate Houswifes, czy Gossip Girl udowadniają, jak bardzo ten wizerunek jest aktualny i na czasie. Niektórzy bohaterowie seriali to ucieleśnienie klasowych stereotypów. A dla Vogue USA – biblii wyższych sfer – także nowe ikony stylu. Tak, jak debiutująca Pierwsza Dama, okrzyknięta następczynią Jackie – i koło się zamyka. Cóż dodać? Sama Anna Wintour jest Brytyjką…

nr 04 2008 Piana Magazine

Spróbujcie wyobrazić sobie przez chwilę idealną amerykańską rodzinę - spełnioną, szczęśliwą, niewątpliwie majętną. Jeśli przychodzi Wam na myśl zapracowany mąż i ojciec, wolny czas poświęcający na grę w golfa lub krykieta, wzorowa pani domu, ubrana w pastelowy sweterek przyozdobiony sznurem pereł, popołudniami serwująca herbatkę swoim prawie identycznym sąsiadkom lub też ich syn – student prestiżowej uczelni, na co dzień noszący koszule i marynarki niczym młody profesjonalista, to znaczy, że nieświadomie dokonaliście na Waszych modelach stylizacji Wasp oraz Prep. O czym mowa?


56 MODA

Śniąc amerykański sen

Jennifer Jennings, założycielka Serial Cultura www.serialcultura.com tekst: Jagna Jaworowska

////////////////////////////////////////////////////////////// Jagna Jaworowska: Wzory są dla Ciebie bardzo ważne. Jak je projektujesz? Po prostu siadasz i rysujesz? Jennifer Jennings: Zazwyczaj inspiruje mnie moje codzienne otoczenie. Kilka z moich dawnych wzorów powstało w oparciu o widok materaców, które ktoś wyrzucił na ulicę, łańcuchów rowerowych, starych opon samochodowych… Wzory z kolekcji jesienno-zimowej ’09 są inspirowane przede wszystkim kolażami artystki Hanny Hoch, op-artem i plakatami Kiyoshi Awazu. Uwielbiam kserować! Mam całe pudła obrazków, które kiedyś chciałabym zamienić we wzory. Właściwie zatrzymałam wszystko, co kiedykolwiek skserowałam. Lubię zniekształcać i przemieniać przy pomocy kserokopiarki. Poza tym robię kolaże i sitodruki, a także farbuję ręcznie materiały.

nr 04 2008 Piana Magazine

Jagna Jaworowska: Dlaczego nazwałaś swoją markę Serial Cultura? Jennifer Jennings: Na początku chciałam numerować wszystkie moje ubrania, tak by podkreślić, że powstają tylko w limitowanych seriach. Wszystko ręcznie farbowałam albo drukowałam przy pomocy siatki sitodrukowej. Trwało to wiecznie! Nigdy nie udało mi się dotrzeć do momentu wypisywania numerów seryjnych. Cultura to kultura po hiszpańsku. Myślę, że moda jest ważna dla kultury i dla tego, kim jesteśmy jako społeczeństwo, artyści, projektanci, indywidualności. Jagna Jaworowska: Jak wpadłaś na pomysł, by zostać projektantem? Jennifer Jennings: Urodziłam się, by być projektantem. Nie miałam wyboru! Zawsze chciałam być artystką jakiegoś rodzaju. Jako dziecko robiłam własne magazyny modowe. Zdecydowałam się studiować malarstwo, a skończyłam na wydziale tekstylnym. Robiłam ubrania ze wszystkiego. Dwa lata po uzyskaniu dyplomu z tekstyliów dostałam się na Parsons w Nowym Jorku. Jagna Jaworowska: Czym jest dla Ciebie American Dream? Jennifer Jennings: American Dream! Ja śnię swój American Dream. Myślę, że spełnienie American Dream nie jest tak proste, jak się wydaje. To mnóstwo ciężkiej pracy, determinacji i odrobina szczęścia. Nie można się poddawać. Trzeba żyć pełną piersią! //////////////////////////////////////////////////////////////


nr 04 2008 Piana Magazine

MODA 57


58 MODA

Yelena Konovalova www.cut-it-out.net tekst: Jagna Jaworowska

“””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””” Jagna Jaworowska: Do stworzenia jesienno-zimowej kolekcji 2009 zainspirowały Cię indiańskie materiały. Interesuje Cię kultura Indian czy po prostu podobały Ci się wykorzystywane przez nich wzory? Yelena Konovalova: Inspirowałam się mieszanką indiańskiej i afrykańskiej sztuki plemiennej. Poza tym swój wpływ wywarły nowoczesna muzyka i taniec Feli Kuti. Wizualna i ogólna energia tych elementów połączyła się ze współczesną otaczającą mnie kulturą, co przełożyłam na wzory, których użyłam w tej kolekcji. Lubię emocjonalność i duchowość sztuki plemiennej i to, co sobą wizualnie reprezentuje.

nr 04 2008 Piana Magazine

Jagna Jaworowska: Co najbardziej lubisz w byciu projektantem, a czego najbardziej nienawidzisz? Yelena Konovalova: Lubię to, że mogę wyrazić swoją kreatywność. Nie ma niczego, czego bym nienawidziła – to za mocne określenie i wolę się do niego nie odnosić. Ale dostrzegam brak funduszy i wiedzy, co ogranicza kreatywny rozwój i to mi się nie podoba, ale zawsze można sobie jakoś z tym poradzić. Jagna Jaworowska: Co oznacza dla Ciebie „zły gust” ? Yelena Konovalova: Wolałabym rozmawiać o „dobrym guście” : ) „Zły gust” to kiedy ktoś ogólnie o nic nie dba, nie ma własnego zdania ani własnych form ekspresji. Jagna Jaworowska: Gdybyś mogła przenieść się do jakiegokolwiek innego kraju, wyprowadziłabyś się z USA? Yelena Konovalova: Właściwie mogę wyjechać z USA, ale aktualnie podoba mi się mieszkanie i praca w Nowym Jorku. Poza tym dużo podróżuję w swojej pracy, ale muszę przyznać, że w Polsce jeszcze nie byłam – mam nadzieję, że kiedyś do was przyjadę. “”””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””


nr 04 2008 Piana Magazine

MODA 59


60 MODA

House of Holland www.houseofholland.co.uk tekst: Katarzyna Borelowska

nr 04 2008 Piana Magazine

“””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””” Nosi je Agyness Deyn, a Anna Wintour się nimi zachwyca. I nie, nie chodzi tym razem o ubraniowe dzieła sztuki modowych gigantów, ale o zwykłe podkoszulki z niezwykłymi hasłami. Wyglądają śmiesznie, brzmią śmiesznie, a nosi się je zupełnie przeciętnie. Niemniej jednak każdy, według większości czołowych magazynów lifestylowych, powinien mieć chociaż jedną w szafie. Lans America by House of Holland, a dokładnie by Henry Holland z UK. “”””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””



62 MODA

Margaux Lange www.margauxlange.com tekst: Katarzyna Borelowska

nr 04 2008 Piana Magazine

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ W tym roku, kultowa Barbie skończyła 50 lat. Czas zatem wyciągnąć z pudła kochaną lalę i urządzić małe przyjęcie urodzinowe. Tym razem jednak, zamiast tortu, będziemy z wdziękiem Hannibala kroić solenizantkę. Do tego dodamy trochę srebra oraz inwencji twórczej i w ten o to sposób powstanie piękna biżuteria, zupełnie podobna do tej, którą tworzy Margaux Lange. Amerykańska artystka od dzieciństwa zafascynowana jest czarem i wpływem tytułowej zabawki na miejsce społeczne kobiet na całym świecie. Uważa, że to m.in. Barbie przyczyniła się do dyskryminacji płci pięknej. Stąd też ta jej słodka i całkiem przyjemna dla oka zemsta w różnorodnej postaci. @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@


nr 04 2008 Piana Magazine

MODA 63


64 LITERATURA

s k i m o k Za i C i k Ä™ i z d ! o k y r e m A

nr 04 2008 Piana Magazine

: Ha tekst e: acj r t s et u il ction.n o cc lle et li o b sym ul.n bilbolb


Charles Burns


Charles Burns

nr 04 2008 Piana Magazine

66 LITERATURA


LITERATURA 67

Robert Crumb

nr 04 2008 Piana Magazine

Myśląc o amerykańskiej kulturze, pierwsza nasuwająca się myśl to fast foody, kowboje, czerwone kabriolety, ciągle żyjący Elvis Presley i inni bogowie Ameryki - Batmany, Spidermany, Supermany, każdy piękny, odważny, szlachetny wszyscy na wskroś amerykańscy. Jednak komiks wbrew utartym opiniom, wcale nie jest wynalazkiem amerykańskim końca XIX wieku. Mimo, iż za pierwszy komiks uważa się „The Yellow Kid” Richarda F. Outcaulta, serię wydaną w 1896 roku właśnie w Stanach. Niektórzy, początku tego gatunku, dopatrują się nawet w Średniowieczu, gdyż wtedy tworzono manuskrypty do złudzenia przypominające współczesne komiksy, opowieści zrealizowane przy pomocy sekwencji obrazków. Tak, więc początkiem tego zjawiska może być rękopis cysterski pochodzący z początku XII wieku. Jednak w USA komiks zrobił oszałamiającą karierę, rozwinął swe formy wyrazu i zaskarbił sobie sympatię milionów czytelników. W 1954 roku powstał nawet kodeks komiksowy, zabraniający, ukazywania grozy, gwałtu i rozboju w sposób, który by mógł kogokolwiek do nich zachęcać. Regulował także sprawy seksu, małżeństwa i religii, oraz nakazywał poprawny literacko tekst. Jak można się domyślać, przyczyniło się to do powstania komiksu undergroundowego. Odtąd wszystkie wydawnictwa, które nie miały ochoty przestrzegać owego kodeksu, bądź na przekór jego nakazom, jeszcze bardziej zbrutalizowały treść zmuszone były publikować komiks podziemny. Za jednego z czołowych przedstawicieli tego gatunku uważa się Roberta Crumba, który przez ponad trzy dekady, szokował, prowokował i stawiał wyzwania współczesnej Ameryce, a jego fanzin „Zap!” stał się prawdziwym hitem w podziemnym komiksowym światku. Zawierał obrazoburcze, społecznie zaangażowane historie atakujące wszystkie amerykańskie świętości, wszystko zakropione sporą dawką przemocy i seksu. Publikowali w nim także inni amerykańscy komiksiarze, Rick Griffin, S. Clay Wilson i Victor Moscoso. Amerykańskie komiksy ze swoją całkiem długą tradycją i wyrazistą stylistyką stały się najbardziej ikonicznym i rozpoznawalnym gatunkiem medium, inspirującym twórców innych dziedzin. Roy Lichtenstein już w latach 60 stworzył cykl obrazów przemalowanych wprost z amerykańskich komiksów, które zapewne każdy kojarzy. Historie obrazkowe już dawno przeniknęły do tak zwanej kultury wysokiej i są prezentowane w przestrzeni galeryjnej na równi z obrazami czy grafikami, a historie, o których traktują wychodzą daleko poza sztampowe perypetie superbohaterów.


68 FELIETON

Bloki i gotyckie kościoły

nr 04 2008 Piana Magazine

tekst: Mateusz Kazula foto: Wojciech Prastowski


nr 04 2008 Piana Magazine

FELIETON 69


nr 04 2008 Piana Magazine

70 FELIETON

W ostatnich latach coraz częściej i głośniej mówi się w Polsce o ochronie architektury powojennej. Pojawiły się już też pierwsze przykłady wpisania obiektów powojennych na listę zabytków. „Zaraz, zaraz – zapytałby ktoś – co mamy wpisywać na listę zabytków? Bloki? Przecież mamy w Polsce dużo starszej architektury, która o wiele bardziej potrzebuje ochrony konserwatorskiej!” Trudno się z podobnym stwierdzeniem nie zgodzić. Z drugiej strony czy historycznie uwarunkowana niechęć do ustroju politycznego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej nie jest przenoszona również na dorobek, nie tylko architektoniczny, tamtych czasów? W ocenie architektury powojennej należy uwzględnić kilka czynników, które dzisiaj w istotny sposób wpływają na jej odbiór. Wizjonerskie plany ówczesnych urbanistów sprawdziły się w bardzo niewielkiej ilości przypadków. Samochód nie okazał się być remedium na bolączki komunikacyjne współczesnych społeczeństw. Na zachodzie przebudowuje się wielkie węzły komunikacyjne, burzy estakady przecinające miasto oraz zwęża drogi. Modernizm w swych założeniach miał być architekturą skierowaną na użytkownika, wychodzącą naprzeciw jego wymaganiom i wyzwaniom współczesnego świata. Szybki niemalże przemysłowy sposób budowania, zastosowanie prefabrykatów i gotowych elementów, a także eksperymenty z nowymi technolo-

giami powodowały, że jakość wykonania rzadko bywała wysoka, tym bardziej w Polsce, gdzie był stały deficyt materiałów budowlanych. Żywotność tych obiektów oceniano różnie, na 30, 50, a nawet 100 lat. Póki co cały czas są obecne w krajobrazie architektonicznym wielu polskich miast i trudno sobie wyobrazić, żeby nagle znikły, wciąż przecież brakuje dużej liczby mieszkań. Należy więc się zastanowić jak o nie zadbać? Czemu bowiem mielibyśmy wydawać na nie wyrok śmierci, tylko z powodu „niewygodnego rodowodu”? Era socrealizmu jak i przede wszystkim późnego modernizmu, oprócz masy projektów przełożonych przez kalkę, wydała również sporo dzieł wybitnych, o ponadczasowej wartości. Budynki modernistyczne, podobnie jak gotyckie kościoły czy klasycystyczne gmachy są również częścią naszego dorobku kulturowego, świadczą o kolejnych etapach rozwoju architektury. Nie każdy obiekt należy bezwzględnie zachować. Selekcja dzieł objętych ochroną powinna być wynikiem debaty na ten temat, która jednocześnie pełniła by funkcję edukacyjną. Takie dyskusje miały już miejsce, jednak ich postanowienia powinny nabrać mocy prawnej i być wiążące dla administratorów i właścicieli, tak by inne unikalne obiekty nie podzieliły losu warszawskich kin Praha i Moskwa lub zniknęły pod warstwą styropianu i kolorowego tynku.


nr 04 2008 Piana Magazine

FELIETON 71


nr 04 2008 Piana Magazine

72 BAJKA

There was an island, i do not know exactly where but as far as i remember and i do not remember much, i have been there once or twice. Its beauty was simply impossible to describe, and although it was extremely tourism friendly place not many people had the chance to visit it and admire its colourful birds, blue sky and intelligence of people who lived there... the story would be so much more interesting with the virginity of its lands in the background as the issue of purity is very catchy these days, but HEY reality is so much dierent and I, believe it or not, am not a liar ... sometimes just do not say the whole truth. The place was famous for its bitches... sorry beaches and storms hardly ever appeared. Everything was peaceful, bunny like and cute. But one night about 4 am in the morning sudden lack of electricity, lack of spark, lack of friendly and seductive glimpse of the moon, made one small tide, not very powerful, so angry that it wanted to destroy all the happiness and inner built


nr 04 2008 Piana Magazine

BAJKA 73


nr 04 2008 Piana Magazine

74 BAJKA


BAJKA 75

up self-satisfaction of this round and enchanting 'traitor'. The tide called the moon an ugly banana, and the moon felt a little bit touched especially that night, in which all the wolves were out to have some wild parties, so it was rather impossible to look as this ďŹ lthy yellow fruit. After some time our shiny friend realized that the jealousy was the motive of those unfair words as the tide did not have the brain, you know. It is never the same, always changes uids, the tide does not want that but simply has no choice and is forced to do blow jobs to other tides which are bigger, stronger just to keep the independence. But everybody knows that you will not become INDIE by doing things you do not actually want, and this retarded tide knew that as well. Had no possibility to crystallize its own organs, thoughts, feeling. Nobody wants the tide because children pee on it and sometimes it has to carry dead turtles. And moon, oh the moon once every month has the chance to feel, look and be a perfection.

nr 04 2008 Piana Magazine

Nothing else matters in this shitty world.


nr 04 2008 Piana Magazine

76 STRONA CHROMREGO



nr 04 2008 Piana Magazine

78


79

Z przykrością informujemy, iż bliźej nam nieokreślonej daty, ten jeden z czołowych polskich, niszowych magazynów, zakończył swoją działalność. Nad zaistniałym faktem, bardzo ubolewamy i głeboko wierzymy, że najpóźniej z nadejściem przyszłorocznej wielkanocy, cała redakcja zmartwychwstanie z podwojoną siłą aby znów inspirować młodych ciałem do tworzenia takiej to np, Piany.

*redakcja Piana Magazine zastrzega, iż z powodu wydania nekrologu, nie otrzymała żadnych korzyści majątkowych ani cielesnych.

nr 04 2008 Piana Magazine

Z wyrazami Szacunku redakcja


80 AKTUALIA

POKÓJ Z KUCHNIĄ W TORUŃSKIM CSW Centrum Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu" w Toruniu www.csw.torun.pl 30 maja 2009 w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej otwarta zostanie nowa wielofunkcyjna przestrzeń warsztatowa, przeznaczona do twórczego działania i wypoczynku - POKÓJ Z KUCHNIĄ. Unikalny system mebli zaprojektował znany designer Tomek Rygalik. Usytuowany na parterze POKÓJ Z KUCHNIĄ już od maja będzie miejscem dyskusji, koncertów i artystycznych akcji. Ma to być także punkt nieformalnych spotkań z przyjaciółmi. Jest to pierwszy tego typu projekt site specific w Polsce, będący jednocześnie wystawą designu i spełniający funkcje użytkowe. Dedykowana w całości lokalnej społeczności przestrzeń będzie miejscem otwartym, niebiletowanym, gdzie można poczytać książkę, napić się kawy, porozmawiać. Znajdzie się tutaj także pracownia edukacyjna dla dzieci i młodzieży. Projektant uciekł od dosłowności codziennych sprzętów. Stoły, ławy, siedziska to zarazem rzeźbiarskie bryły. Aranżacja będzie z jednej strony spełniać funkcje utylitarne, a z drugiej - będzie rodzajem artystycznego projektu site specific, z pogranicza sztuki i dizajnu. Koncepcja bazuje na idei architektury faweli oraz twórczego recyclingu. Ustawione w przestrzeni obiekty z czasem będą zmieniać swoje przeznaczenie, migrować, ulegać zniszczeniu Inauguracji działalności POKOJU Z KUCHNIĄ towarzyszyć będzie performance Elżbiety Jabłońskiej, performance Oskara Dawickiego oraz koncert 8rolek.

CENTRUM SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ

TORUŃ ZNAKI CZASU

W TORUNIU


KRAKÓW

AKTUALIA 81

CARYCA, ul. Wielopole 15, I piętro, www.myspace.com/carycaklub 01.05. BLOTKLAAT BASS Pzg, CLN, Krp, Sayuri, Orbb - dubstep, drumandbass 02.05. WOBBLE TROUBLE 3.0 HLLSBRTHRS, GANG$TEPPAZ - bassline, b-more, fidget 08.05. DIGITALIZET v.4 Axmusique (live), Digital phono, S.T.R.U - electro, breakbeat 09.05. LIPSTICK ON THE GRASS Vira, Draq - electroclash 15.05. DOUBLE:U & Piotr Krakowski (trąbka) live act - minimal, click 16.05. EC!dj's - bassline, electro, nu-rave, baltimore, carioca funk 22.05. Sado Disco, OZM696, SynthEtik , Tom Tylor - electro, clash, elektro-punk 23.05. MASSA B-DAY SESSION - Cyna, Native, Trafo, (video SHC) - liquid funk, jump up, tech step, clown, old school jungle 29.05. PIĘKNI CHŁOPCY grają piękne piosenki 30.05. ABSURD TECH BOAT after party NORF [acid.pl] PISAR [absurd squad] FUKKTRY[absurd squad] BARTECH[absurd squad] MUNGO [absurd squad] DUSHA [absurd squad] - funky, acid, hard techno, hard nrg

ilustracja: Katarzyna Walentynowicz


82 AKTUALIA


AKTUALIA 83

ŁAŹNIA NOWA

, os. Szkolne 25, 31-977 Kraków – Nowa Huta tel.: 012 425 03 20 fax.: 012 425 03 21, bilety – rezerwacja: 012 680 23 40 www.laznianowa.pl Piątek 01/05, Sobota 02/05, Niedziela 03/05, Piątek 08/05, S obota 09/05, Niedziela 10/05 MORALNOŚĆ PANI DULSKIEJ CZYLI W POSZUKIWANIU ZAGUBIONEGO CZAKRAMU – reż. Bartosz Szydłowski godz. 18:00 Środa 13/05 WSZYSTKIE RODZAJE ŚMIERCI – reż. Paweł Passini godz. 18:30 spektakl wyjazdowy prezentowany na Festiwalu R@port w Gdyni, Teatr Muzyczny Sobota 16/05, Niedziela 17/05, Poniedziłaek 18/05, Wtorek 19/05, Piątek 29/05, Sobota 30/05, Niedziela 31/05 SUPERNOVA. REKONSTRUKCJA – reż. Marcin Wierzchowski_godz. 18:00 - premiera Niedziela 31/05 KRWAWE WESELE – reż. Bartosz Szydłowski spektakl wyjazdowy prezentowany na Białostockich Dniach Sztuki Współczesnej w Białymstoku MORALNOŚĆ PANI DULSKIEJ CZYLI W POSZUKIWANIU ZAGUBIONEGO CZAKRAMU adaptacja i reżyseria: Bartosz Szydłowski scenografia: Małgorzata Szydłowska ballady dydaktyczne: Pan Maleńczuk skrecze krakowskie i dźwięki nowohuckie: Andrzej Bonarek wizualizacje: Dawid Kozłowski film „Shitty Krakow”: Jakub Palacz taniec baranów: grupa BOSO – Krakowski Teatr Tańca występują: Janusz Chabior, Edyta Torhan, Olga Szostak, Kalina Hlimi-Pawlukiewicz, Rafał Kosecki, Bartosz Szydłowski, Anna Wielgucka, Ryszard Słabczyński Moralność Pani Dulskiej bierze pod lupę nie tyle sofy i dywany w mieszczańskich domach, co artystów „lampartujących się” po krakowskich knajpach. Z dowcipem, cynizmem, ironią i dużą dawką surrealizmu pokazuje… artystyczną niemoc i kołtunerię, która na sztandarach niesie hasło: „poszukuję prawdy”. Do świata wyznaczanego przez salon artysty – Dulskiego (wszak jego matką jest Dulska a ojcem Dulski) wkracza jednak nowohucka służąca – Hanka. Piękna dziewczyna z krwi i kości. A jak wiadomo – pięknymi dziewczynami artyści się interesują… Przyjdźcie i posłuchajcie ballady o współczesnym piesku wawelskim! Z zapowiedzi w prasie: „- Kraków i Nowa Huta służą ukonkretnieniu świata, w którym poruszają się bohaterowie sztuki. Tak naprawdę opowiadam o pułapce konformizmu i ślepocie na drugiego człowieka, która zamyka nas w kręgu własnych paranoi – wyjaśnia Szydłowski. Główna postacią, oczywiście prócz samej Dulskiej, będzie w przedstawieniu służąca Hanka. – Jej postać to metafora takiej mojej Nowej Huty. Odmiennej od innych przestrzeni i miejsc, trochę może wyidealizowanej. Ma jednak w sobie siłę, której zawsze jej zazdroszczę. Tak samo jak Hanka, która jest wielka szansą dla Zbyszka. Ona kocha i on też. Ale ona ufa swojej miłości, a Zbyszko niestety się w tym gubi. Myślę, że traci przez to bardzo wiele. Być może wszystko to, co najważniejsze – mówi reżyser.” Polska Gazeta Krakowska, Joanna Weryńska „Dulszczyzna zagości w Nowej Hucie”, 16 04 2009 SUPERNOVA. REKONSTRUKCJA na podstawie spektaklu „Supernova” Zsolta Zeldunga reżyseria / scenariusz: Marcin Wierzchowski scenografia / kostiumy: Matylda Kotlińska muzyka: Michał Litwa Litwiniec video: Adam Tarasiuk współpraca scenograficzno-graficzna: Iza Wądołowska występują: Maciej Adamczyk, Agnieszka Jaworska, Jakub Kotyński, Maciej Litkowski, Tadeusz Ratuszniak, Karolina Sokołowska, Marta Waldera. Nowa Huta. Rok 3209. W roku 3207 rybak nowohucki wyłowił walizki zawierające materiały dotyczące legendarnego spektaklu SUPERNOVA wyreżyserowanego przez Zsolta Zeldunga. W świeżo otwartym muzeum poświęconym spektaklowi grupa pasjonatów usiłuje odtworzyć przedstawienie, by zrozumieć, kim byli ich odlegli przodkowie, członkowie niezwykle rzadkiego obecnie gatunku homo sapiens… Teatralna podróż w przeszłość staje się podróżą do prawdy o sobie. Zderzenie z życiem przodków wywołuje zdumienie i zachwyt: oto bowiem okazuje się, że także przodkowie rekonstruktorów - homo sapiens i neandertale - próbowali odnaleźć swoje korzenie; że ich również fascynowała przeszłość, archeologia, paleoarcheologia…I oni również, podobnie jak neoludzie, pragnęli, by człowiek odpowiedział sobie wreszcie na pytanie, kim jest; żeby przekroczył swoje ograniczenia. Oto nasza podróż… Na waszych oczach. Nasza wspólna podróż. Zapraszamy!


84 AKTUALIA


WARSZAWA HYDROZAGADKA ul. 11 listopada 22, Warszawa, www.hydrozagadka.waw.pl 01.05 (piątek) RACHAEL, ELVISDELUXE & ONE NIGHT HEROES 02.05 (sobota) ONLY MUSIC CAN SAVE US 03.05 (niedziela) FUNKY TANK - Jamm Session 07.05 (czwartek) koncert: SEN ZU 08.05 (piątek) TOTAL OLDSCHOOL PARTY 09.05 (sobota) HYDRODISCO 10.05 (niedziela) FUNKY TANK - Jam Session 14.05 (czwartek) BRIT NIGHT 15.05 (piątek) LOCO STAR 16.05 (sobota) DISCO NIGHT/IMPREZA CHARYTATYWNA 17.05 (niedziela) FUNKY TANK - Jamm Session 21.05 (czwartek) HORMONOGRAM 22.05 (piątek) NATURAL BORN CHILLERS 23.05 (sobota) TOTAL OLDSCHOOL PARTY 24.05 (niedziela) FUNKY TANK - Jam Session 28.05 (czwartek) BRIT NIGHT 29.05 (piątek) STRICTLY BUSINE$$ 30.05 (sobota) TIMES NEW ROMAN 31.05 (niedziela) STO - premiera spektaklu ! reż. Rafalala 15.05.2009 (piątek) LOCO STAR start:21 wjazd: 15/20 zł Zespół Loco Star łączy ze sobą różne rodzaje muzyki elektronicznej tworząc wielowarstwową, rytmiczną całość. Można go zaliczyć do nurtu tzw. Alternatywnego popu lub elektroniki sensualnej. W skład zespołu wchodzą typowi muzyczni pasjonaci związani od lat z alternatywną sceną muzyczną. Liderem, głównym kompozytorem i producentem jest znany z grupy Pink Freud, Tomek Ziętek. Brzmienie jego trąbki możemy usłyszeć na wielu płytach naszych polskich artystów. Tomek, trębacz nie tylko przyprawia o dreszcze swą grą, ale również obsługuje syntezatory i samplery.Ciepły i zadziorny wokal w zespole należy do bardzo utalentowanej Marsiji, która na stałe współpracuje z Noviką oraz z grupą Silver Rocket. Jest tez autorka lub współautorką wszystkich tekstów.Ostatnio jej wokal można było usłyszeć w utworze S.I.P z drugiej płyty Smolika. Dźwięki basu serwuje Pat grający wcześniej w zespole Homosapiens a teraz w Silver Rocket. W 2005 roku twórcy teledysku Bodo Kurek, Andrzej Stareński i Andrzej Rudź do utworu Loco Star „So Light „ otrzymali Yacha w kategorii Animacja. W 2008 roku zespół pod skrzydłami Kayaxu nagrał płytę „Herbs”, która zyskała duże uznanie u słuchaczy i dziennikarzy. W muzycznym podsumowaniu w piśmie „Przekrój” płyta „Herbs” znalazła się wśród 10 najlepszych płyt roku 2008. Zepół miał także przyjemność stworzenia muzyki do sztuki „ID” reżyserowanej przez Marcina Libera. Zespół łączy oczywiste inspiracje w gustowną całość, utrzymaną w jednolitym, ciepłym i radosnym klimacie; z lekkością skacze po skali nastrojów, emocji i dynamiki, a różnorodność nie pozwala słuchaczowi się nudzić. Muzyka nadaje się do klubu, a jednocześnie zachowuje formę piosenki. Elektronika urozmaicona jest partiami żywych instrumentów, które są dalekimi reminiscencjami około-jazzowych improwizacji i które wraz z ekspresyjnym, przyjemnym, ciekawie i pewnie prowadzonym głosem Marisji, nadaje tej łagodnej muzyce wyrazistości i charakteru. Muzycy, którzy tworzą zespół są pełni energii i pasji i właśnie to przyciąga publiczność, z którą znakomicie współgrają. Rzadko zdarza się, by artysta brzmiał równie dobrze na koncertach jak i na płycie, a tak jest w przypadku Loco Star. Utwory na koncercie przybierają bardziej dynamiczny charakter. Elektryzują swoją energią i czują się znakomicie w swojej roli, dlatego publiczność na czas koncertu zostaje zahipnotyzowana, muzyką jak i samą osobowością muzyków na scenie. Mimo wszystko utrzymują klimat subtelności i tajemniczości. 30.05.2009 (sobota) koncert TIMES NEW ROMAN start: 21 wjazd:10 zł Nie wiadomo dokładnie skąd pochodzi ten spocony duet (krążą plotki, że z NRD). Andrzej - przyjaciel zespołu - poproszony o skomentowanie występów TNR powiedział tylko: Jezus Maria! W Warszawie mają rzeszę wiernych fanów, którzy dają się obrażać, oblewać alkoholem i poniżać, byle tylko przez chwilę potańczyć w pierwszym rzędzie pod sceną. A na scenie? Dwa umięśnione, piękne, męskie, testosteronowe klaty. Co prawda chłopaki z TNR słabo znają język polski, ale są pełni zapału.

AKTUALIA 85


86 AKTUALIA

Ń POZNA

klub_i_agencja myspace.com/cafemiesna


AKTUALIA 87

CAFE MIĘSNA, ul. Garbary 62, www.myspace.com/cafemiesna 1.05 - 21.00 fakk art fags 2.05 - 21.00 Pink Kong Party-Electroclash Polska/ Axmusique 3.05 - 20.00 niedzielny deejay/wstęp wolny 5.05 - 20.00 music in dub/wstęp wolny 6.05 - 21.00 No tits dynamist!/wstęp wolny 7.05 - 21.00 fakk art fags/ wstęp wolny 8.05 - 21.00 NINCA LEECE (live act /berlin)+ vj rgb+ dj’s 9.05 - 21.00 Kukabara Night 10.05 - 20.00 niedzielny deejay/wstęp wolny 12.05 - 20.00 music in dub/wstęp wolny 13.05 - 21.00 No tits dynamist!/wstęp wolny 14.05 - 21.00 fakk art fags/ wstęp wolny 15.05 - 21.00 Dj Mentalcut + goście 16.05 - 19.00 Wernisaż (Galeria Niewielka) 16.05 - 21.00 Chłopomania (live act/ Wro)+ dj ubunoir + greatest heats dj’s 17.05 - 21.00 niedzielny deejay/wstęp wolny 19.05 - 21.00 music in dub/wstęp wolny 20.05 - 21.00 No tits dynamist!/wstęp wolny 21.05 - 20.00 fakk art fags/ wstęp wolny 22.05 - 22.00 URCHINS (dj set;/UK) + Dizzy Trouble (dj set/ Wro) 23.05 - 22.00 Streamwise nite 24.05 - 21.00 niedzielny deejay/wstęp wolny 26.05 - 20.00 music in dub/wstęp wolny 27.05 - 20.00 No tits dynamist!/wstęp wolny 28.05 - 20.00 fakk art fags/ wstęp wolny 29.05 - 22.00 Fetish nites 30.05 - 22.00 Mojomat 31.05 - 22.00 Organizm (koncert)+ Hotel Kosmos (koncert) 16. maja/ 21.00 Chłopomania (live act/ Wro)+ dj ubunoir + greatest heats dj’s + wernisaż w Galerii Niewielka. Znani wrocławscy muzycy- Lutek (Quodlibet64) i Szymek (Stas Gaska) podejmują próbę dźwiękowego przeniesienia zjawiska Chłopomanii na czasy XXI wieku. Występy grupy są niezwykle dziarskie, energiczne i pełne wigoru. Chłopomaniacy wciągają do zabawy publikę, która szaleje do rana. Do tej pory ukazał się singiel Chłopomania w netlabelu 49manekinów, powstały dwa teledyski do utworów Technowieś i Chłopomania. Podczas festiwalu Byłem Festiwalem odbyła się premiera ciepło przyjętej we wrocławskim alternatywnym półświatku płyty Ludomania, która zainaugurowała działalność labelu By?em faCDem. Kilka miesięcy później w Byłem Kobieta ukazała się reedycja płyty. Poza live actem Chlopomani swoje deejay sety zaprezentują Ubunoir i Greatest Heats Imprezę poprzedzi wernisaż w Galerii Niewielka- jak zwykle interesujący i jak przeważnie spod kurateli Macieja Kuraka i Maxa Skorwidera. Zapraszamy Linki: www.myspace.com/chlopomania www.myspace.com/galerianiewielka


www.pianamagazine.com owicz

ilustracja: KA tarzyna Wale ntyn


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.