FRAGILE pismo kulturalne nr 1-2 (43-44) 2019 10 zł (w tym 5% VAT) ISSN 1899-4261 4443 UKRAIŃCY W POLSCE WSPÓŁCZESNA SZTUKA UKRAIŃSKA STREET ART CZARNOBYL ODESSA EUROMAJDAN - KOMIKS - FEMEN - MUZYKA EKSPERYMENTALNA I ELEKTRONICZNA UKRAINA
Wyraźnie niewidzialni Natalka Dovha 4 Gdzie jest Ukraina? Opowieści z Euromajdanu Joanna Hańderek 12 Linia Natalka Dovha 20 Wszystkie języki Femenu Olga Grzelak 27 SZTUKA Współczesna sztuka ukraińska w poszukiwaniu tożsamości z Moniką Szewczyk rozmawia Ludmiła Łabowicz 32 Mamki, sprzątaczki, opiekunki Maksymilian Wroniszewski 40 Street art Made in Ukraine Z Arturem Wabikiem rozmawia Tomasz Gregorczyk 46 MUZYKA Ukrainians just wanna have fun Myroslav Trofymuk 58 Polityka, surrealizm i sowieckie duchy – wszystkie oblicza ukraińskiej muzyki elektronicznej Łukasz Krajnik 66 LITERATURA Pominięte w tłumaczeniu albo „Nie wiem, co znaczy Ukraina”. O związkach literatury i tożsamości Anna Maria Wybraniec 70 Supermoc Hryhorij Semenczuk 77 Krótka historia komiksu ukraińskiego Tomasz Gregorczyk 78 TEATR Obraz Ukrainy, czyli rekonstrukcje, mistyfikacje i mylenie tropów – o spektaklu Więzi w reżyserii Oleny Apczel Wiktoria Formella 84 MIEJSCA Atomic Love. Na poligonie turystycznych wyobrażeń – Agnieszka Karpiel 90 Sabaka – Emilia Klimasara 97 SPIS TRESCI
fragile@fragile.net.pl wydawca: Stowarzyszenie Fragile współwydawca: Stowarzyszenie Willa Decjusza donatorzy: Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury Projekt jest współfinansowany ze środków Miasta Krakowa Fundacja im. Tislowitzów Fundacja Studentów i Absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego „Bratniak” druk: Drukarnia Know-How, Modlnica nakład: 900 egz. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń, nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo skracania, redagowania tekstów i nadawania tytułów własnych. Przedruk i kopiowanie materiałów lub ich części tylko za pisemną zgodą redakcji. Wersją pierwotną czasopisma jest wydanie papierowe.
zespół redakcyjny: Anna Gregorczyk (redaktor naczelna) Tomasz Gregorczyk (zastępca redaktor naczelnej, redaktor prowadzący numeru, muzyka) Agnieszka Tes (sztuka) Miłosz Markiewicz (literatura, teatr) Amelia Wichowicz (film) rada naukowo-programowa: prof. dr hab. Wojciech Ligęza prof. dr hab. Grażyna Stachówna prof. dr hab. Beata Szymańska-Aleksandrowicz dr hab. Ewa Wójtowicz dr Monika MagdalenaBarwińska-MollJankosz okładka: Piotr Jakubowicz layout i skład: Katarzyna Nenycz językowo-stylistyczna:adiustacja Magdalena Jankosz, Marek Jankosz Podziękowania dla Lesi i Andriya Vovnianko za dostarczenie materiałów do kompozycji fragile.net.plgraficznych
Przystępując do prac nad tym numerem, zada liśmy sobie i autorom pytanie, czy można mó wić o Ukrainie bez owych „wielkich tematów” –jak wojna, Majdan, polsko-ukraińska historia, Czarnobyl nawet – bez wątpienia ważnych, ale od dawna chętnie poruszanych gdzie indziej i przysłaniających tematy mniej spektakularne.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 LIST OD REDAKCJI
Okazuje się, że nie można. Wszystko jedno, czy chcemy opisać sztukę ulicy czy sztukę współ czesną, muzykę elektroniczną czy komiks (o literaturze i teatrze nie wspominając) – nie da się umieścić tych opowieści poza historią i poza polityczno-społeczną współczesnością. „Fragile. Ukraina” to jednak nie monografia. Nie jesteśmy w stanie na stu stronach po kazać wszystkiego, co istotne i ważne – kto dziś może się pokusić o takie ambicje? – ale możemy za to pokazać zjawiska i tematy przy słonięte przez medialny hałas. Nie jest to też folder turystyczny – choć w większości tekstów odczuwa się niespecjalnie skrywaną sympatię dla Ukrainy, a wizerunek tego kraju jest zdecydowanie pozytywny, zupełne unika nie krytycznego spojrzenia byłoby nieuczciwe i Zresztą…dziecinne.właśnie, obraz Ukrainy. To natural na pokusa, aby postawić pytanie, cóż takiego ten numer może powiedzieć nam o Ukrainie. Najrozsądniej będzie jednak przyjąć, że wybrane przez nas teksty mówią o tym… o czym traktują. O fragmencie historii lite ratury, ułamku wspólnych losów kilku posta ci, wycinku życia muzycznego – i tak dalej. Ukraina jest zbyt wielka, żeby „powiedziało o niej” coś niebanalnego kilkanaście artykułów w polskim czasopiśmie kulturalnym. Nie szu kajmy dającej się zawrzeć w paru bon motach „esencji” ukraińskości – może być to efektow ne, ale nigdy nie będzie prawdziwe.
Parafrazując słowa naszej autorki o spektaklu Więzi: pracy na rzecz wzajemnego zrozumienia i poznania się nie zastąpi projektowanie Ukrainy i Ukraińców – nawet w intrygującym i nie banalnym zbiorze tekstów. Właśnie dlatego, nieco symbolicznie, otwierający to wydanie tekst nie traktuje o historii, ale o teraźniejszo ści, nie o sztuce czy polityce, a o ludziach, któ rych – zupełnie dosłownie – mijamy na ulicy. Miłego czytania. Tomasz Gregorczyk
Z Anną Demczur i Stepanem Rudikiem rozmawia Natalka Dovha RudikStepanFot.
Stepan Rudik: W trakcie realizacji projektu dużo rozmawialiśmy o ukraińskiej migracji jako zjawisku społecznym z Witoldem Horow skim (Konsul Honorowy Ukrainy w Wielkopol sce – red.). Wspólnie doszliśmy do wniosku, że w porównaniu do innych ruchów migracyjnych w Europie ta migracja jest niewidoczna. Etnicz ny Ukrainiec niezbyt różni się od przeciętnego Polaka – ten sam kolor skóry, słowiańskie rysy twarzy etc. To są migranci, którzy nie rzucają się w oczy. Zewnętrzne podobieństwo przyczy nia się do tego, że Ukraińcy szybko mieszają się z tłumem na ulicach miast i to jest główny powód, dla którego pozostają niewidoczni –a przez to nieznani. Anna Demczur: Skala tej migracji nadal po zostaje nieznana. Nie istnieją żadne oficjalne statystyki na temat Ukraińców mieszkających w Polsce. Według niektórych danych jest ich około 1,7 mln, ale przyjeżdżając do Warszawy, odnoszę wrażenie, że w samej tylko stolicy ich liczba zbliża się do tych szacunków. W lecie
4 Natalka Dovha: Według niektórych statystyk w Polsce mieszka ponad 1,5 miliona ukraiń skich migrantów. Ich liczba wzrosła dramatycz nie po Rewolucji Godności w 2014 roku. Ko lejną falę spowodowało ułatwienie procedury wjazdu do Unii Europejskiej w 2017 roku. Czy naprawdę przy tak ogromnej liczbie Ukraińcy w Polsce zostają niezauważalni?
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019
AD: Właśnie tak. Nikt dokładnie nie wie, ilu ich tu mieszka, czy są legalnie etc. W ciągu ostat nich dwóch lat liczba migrantów z Ukrainy wzrosła pięciokrotnie. Na początku projektu nie było pewności, czy ta migracja jest tymcza sowa, czy nie Teraz już wiadomo, że ludzie zo staną tutaj, bo zaczynają się integrować, uczyć się języka, oddawać swoje dzieci do polskich szkół. Zmieniła się więc twarz migracji.
podczas zbioru plonów ogromna liczba osób sezonowo pracuje na wsi. Wydaje się, że każ dy polski rolnik już ma swoich pracowników z Ukrainy.
AD: Myślę, że to bardzo interesujące do świadczenie dla Polaków. Odkąd staliśmy się państwem demokratycznym, na naszym terytorium nigdy dotąd nie pojawiali się ob cokrajowcy w takich ilościach. Dla pokolenia trzydziestolatków jest to zupełnie nowe do RudikStepanFot.
ND: A jak wyglądają sprawy z tolerancją? Czy taki napływ ludzi zmienił sytuację? Obecnie Ukrainiec to nie tylko tania siła robocza, ale także konkurencja o miejsce pracy.
ND: Czyli mówimy o tym, że wszyscy mają świadomość obecności Ukraińców na terenie państwa i ich udziału w polskiej gospodarce, ale brakuje usystematyzowanej informacji?
Nie wiadomo, kim są ci ludzie: czym się zaj mują, jak zarabiają na życie, czy są pracowni kami zatrudnionymi na stałe lub sezonowo, czy są to poważni gracze w polskiej ekonomice i kulturze, czy nie. Dobrze rozumiem?
AD: Do każdego zdjęcia przygotowaliśmy krót ką historię bohatera: imię, nazwisko, wykształ cenie, stanowisko na Ukrainie i tutaj. Waż nym elementem projektu było przekazanie informacji, że osoba, która pracuje w Polsce fizycznie, nie zawsze jest osobą o niskich kwa lifikacjach. Chcieliśmy, aby Polacy zrozumieli, że dziewczyna sprzątaczka to niekoniecznie wieśniaczka, ale, dla przykładu nauczycielka.
AD: Oczywiście! W projekcie mamy kobietę, która pochodzi ze wsi. Przyjechała tu ze swo im mężem i na początku zatrudniła się jako sprzątaczka w sklepie, z czasem nauczyła się mówić po polsku i dostała awans – została kasjerką. W ciągu roku trzykrotnie zmieniała stanowisko, a jej pensja cały czas rosła. Ko bieta była szczęśliwa i zadowolona. Dla niej to była ogromna niespodzianka, że w Polsce da się tak szybko rozwijać.
ND: Do jakiego odbiorcy kierowaliście swój projekt?
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 7 świadczenie. Nie chcę powiedzieć, że jesteśmy ultratolerancyjni, ponieważ zdecydowanie tak nie jest, ale biorąc pod uwagę ogromną liczbę migrantów, uważam, że jako naród wciąż jeste śmy dość tolerancyjni wobec Ukraińców. Wła ściciele firm, dużych biznesów, gospodarstw rolnych oraz sklepów doskonale wiedzą, że sobie bez nich nie poradzą. Po prostu brakuje ludzi do pracy. Po pierwsze, duża liczba na szych rodaków w wieku produkcyjnym wyje chała na Zachód. Po drugie, sytuację na rynku pracy pogorszył program 500+. Młode kobiety pozostają w domu, ponieważ nie opłaca się im pracować. Zapotrzebowanie na pracowników tylko rośnie. I nic dziwnego, że lukę na rynku pracy wypełnili przybysze z Ukrainy.
SR: Inna nasza bohaterka na Ukrainie pra cowała w branży budowlanej, zajmowała się remontami, a w Polsce w ciągu roku od sprze dawcy w sklepie cukierniczym awansowała do właścicielki cukierni w Poznaniu. Teraz to ona daje pracę Polakom. Co do reszty bohaterów, to są młodzi ludzie dopiero po ukończeniu studiów. Dla przykładu, poznaliśmy filologa,
Wielu naszych bohaterów ma dobre wykształ cenie, ale nie znaleźli tu pracy w swojej branży. Jeden z naszych bohaterów ma wykształcenie prawnicze, a tu pracuje w fabryce produkują cej worki na śmieci. Ważne było przekazanie tych informacji Polakom, aby nie patrzyli na Ukraińców z góry i nie traktowali ich jak ludzi gorszego sortu. Ukraińscy imigranci to często ludzie wykształceni, mający własne ambicje, oni po prostu chcą żyć lepiej. SR: Kiedyś w galerii handlowej podszedłem do sprzątaczki. Wiedziałem, że jest Ukrainką, i zapytałem, czy mogę sfotografować ją do projektu, ale odmówiła mi ze słowami: „W domu byłam ekonomistką, a tu widzisz, co robię?”. Takie historie ciągle się zdarzają, ale my postawiliśmy sobie za cel znalezienie lu dzi, którzy w Polsce stali się profesjonalistami w swoim zawodzie. Jako fotograf szukałem osobowości i ciekawych miejsc do fotogra fowania. Większość uczestników projektu dla mnie samego stała się inspiracją. Chciałem nie tylko pokazać Polakom Ukraińców, ale też przekonać Ukraińców, że można tu zostać sa mym sobą i rozwijać swoje umiejętności ND: Czy zdarzyło się wam spotkać bohaterów, którzy osiągnęli sukces nie u siebie w domu, a tu, w Polsce?
AD: Projekt powstał w Poznaniu i wojewódz twie wielkopolskim, a większość mieszkań ców tego regionu nigdy nie była na Ukrainie, w zasadzie nie była poza granicą wschodnią. Swoimi działaniami chcieliśmy stworzyć pole do refleksji, przybliżyć ludzi, którzy są naszymi sąsiadami i pozostaną nimi w przyszłości.
SR: Naszym celem jest nie tylko pokazanie Ukraińców, ale przede wszystkim obalenie mitu, że są to tylko pracownicy fizyczni: ona –sprzątaczka, a on – budowlaniec. Oczywiście, ta kategoria migrantów stanowi prawdopo dobnie ponad połowę, lecz choreograf, skrzy pek lub dyrygent orkiestry także mogą być mi grantami z Ukrainy.
ND: Z muzykiem siedzącym samotnie w oto czeniu pustych krzeseł mieliście podobną historię? W filharmonii też nie byliście zbyt miło widzianymi gośćmi?
AD: My wiedzieliśmy, że tam pracuje dużo Ukraińców, mieliśmy nawet konkretne nazwi ska. Ci ludzie zgodzili się zapozować do pro jektu, ale pracodawca nie pozwolił nam wejść na teren fabryki.
8 który otworzył salon fryzjerski w centrum miasta. Z kolei dla dyrygenta z Charkowa Po znań stał się domem i bazą dla twórczości.
SR: Zdarzało się że nie szukaliśmy ludzi, ale miejsc. Dla przykładu, fabryki czekolady. W Poznaniu i okolicy znajduje się sześć takich przedsiębiorstw, pisaliśmy do każdego z nich, ale wszyscy nam odmówili, powołując się na tajemnicę produkcji.
ND: W jaki sposób docieraliście do swoich bohaterów? Podsłuchiwaliście rozmowy na ulicy?
ND: Największą popularnością w polskich mediach cieszyło się zdjęcie dziewczyny z ptakiem. Kim ona jest i jaka historia stoi za jej portretem?
ND: Co oznacza dla was „interesująca historia”?
SR: Ryszard Kupidura (były prezes festiwalu Ukraińska Wiosna w Poznaniu) opowiedział nam o swojej znajomej z Ukrainy – Olence. Jej chłopak, Polak, ma własną farmę z bażantami, około 20 000 ptaków. Mimo że Olenka jest doktorem nauk filologicznych i wykładow czynią – uczy języka ukraińskiego Polaków, a polskiego Ukraińców, w weekendy przychodzi z pomocą swemu ukochanemu i spę dza czas na farmie. Ta historia związana z ba żantami wyglądała interesująco.
SR: W rzeczywistości rzadko były to osoby z łapanki. Na początku nawiązaliśmy kontakt z Konsulatem Honorowym Ukrainy w Pozna niu. I tak znaleźliśmy pierwszych pięciu, sze ściu bohaterów, a później ci ludzie polecili nas swoim znajomym, przyjaciołom i kolegom. Poczta pantoflowa idealnie się sprawdziła. Chcieliśmy zrobić 50 historii i teraz zbliżamy się do tej liczby.
AD: To zabawna sytuacja, ponieważ Olenka była naszą pierwszą bohaterką. Stepan chodził ją fotografować w miejscach pracy – w szkole językowej, w księgarni, w fabryce szkła, ale to było mało interesujące. Cóż to takiego – na uczycielka stoi przy tablicy, coś pisze, tłuma czy. Statyczne, nudne zdjęcie. Wymyśliliśmy, że najlepiej będzie sfotografować ją wśród bażantów, gdy spadnie śnieg. Takie kolorowe ptaki na białym śniegu – wizualnie boga to i pięknie. Doczekaliśmy się zatem śniegu,
SR: Spośród stu pracowników Poznańskiej Fil harmonii Ostap Manko jest jedynym Ukraińcem. Chciałem zrobić mu portret w miejscu pracy podczas koncertu lub próby, lecz głów ny dyrygent powiedział, że uniemożliwiłbym muzykom pracę, rozpraszałbym ich. Przysze dłem więc po koncercie i kiedy wszyscy muzy cy wyszli, poprosiłem Ostapa, aby zajął swoje miejsce w orkiestrze. No i wyszło na to, że sie dzi samotnie w pustej przestrzeni.
AD: Kiedy tylko zaczęliśmy pracować nad pro jektem, nie mieliśmy konkretnej wizji tego, jak pokazać naszych bohaterów. Doszliśmy jed nak do wniosku, że w jednym zdjęciu trudno przekazać całą historię, więc musimy szukać ciekawych wnętrz, przestrzeni, które dopo wiadałyby, pomagały zaprezentować bohate ra, ujawnić go.
ND: Czy planujecie poszerzyć geografię pro jektu o inne regiony? SR: Ukraińscy migranci to niezwykle aktualny temat w Polsce. W Warszawie naprawdę moż na odnieść wrażenie, że co druga osoba mówi po ukraińsku lub rosyjsku. W tej chwili szu kam kolejnych ciekawych przykładów, osób o niezwykłych zawodach i historiach.
RudikStepanFot.
AD: Chcieliśmy zapytać każdą osobę o coś bardzo osobistego. Najpierw wysłaliśmy kwe stionariusz. Było w nim dziesięć prostych py tań. Dlaczego przyjechałeś do Polski? Jak dłu go tu jesteś? Co ci się podoba w tym kraju? Czy chcesz zostać? Jaki zawód wykonywałeś na Ukrainie? Czym się zajmujesz w Polsce? Odpowiedzi na te pytania były zbyt płytkie. Na przykład na pytanie „Jak spędzasz wolny czas?” odpowiedź brzmiała: „Śpię”. „Jakie masz wykształcenie?” – „Wyższe”. To nie były fascy nujące informacje, a nam zależało na tym, by stworzyć projekt multimedialny – chcieliśmy mieć zdjęcia i głosy ludzi. W drodze do jed nego z bohaterów zasugerowałam pytanie o marzeniach.
zgarnęliśmy z domu Olenkę i wyruszyliśmy na lokację. Sama farma znajduje się 60 km od Poznania. Przyjechaliśmy na miejsce, a tam ani jednego płatka śniegu! Olenka ma bardzo bliski kontakt z ptakami. Już na wczesnym eta pie na podstawie koloru i formy siatkówki oka może wyznaczyć płeć ptaka. Nikt inny tego nie widzi! Chcieliśmy pokazać tę miłość do pta ków i ich bliskość. Taka oto historia Olenki.
SR: Już po zrobieniu zdjęć włączałem dyktafon i pytałem: „Jakie jest twoje marzenie?”. Pytany człowiek zwykle zdawał sobie sprawę, że trwa nagranie i trzeba coś powiedzieć. Czasu na za stanawianie się i długie refleksje brakowało, więc wszystkie odpowiedzi były szczere. Cza
ND: Podczas sesji zdjęciowych również rozma wiałeś z bohaterami.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019
RudikStepanFot. sem nawet wzruszające do łez. Zazwyczaj były to proste marzenia o zdrowiu dzieci i rodzin.
AD: Niektórzy marzą, by nie było granic między państwami. Ważne było nie tylko to, o czym tak naprawdę marzą ludzie, ale jak mówią o swoich marzeniach. Jak długo my ślą, zanim coś powiedzą, jak poprzedzają od powiedzi westchnieniem, jak mówią: „Czy ja mogę mieć marzenia?”. Ludzie zapomnieli, że mogą marzyć!
SR: Ktoś marzył o wyjeździe do USA. A ktoś, że będzie z uśmiechem chodzić do ulubionej pracy, robić coś pożytecznego dla społeczeń stwa i z uśmiechem wracać do swojej ukocha nej żony.
AD: Żeby na Ukrainie skończyła się wojna, żeby był spokój i sprawiedliwość. By nie było oligarchów. Pewien mężczyzna powiedział, że śni mu się piękna córka
SR: To, że zapytam o marzenia, było ostatnią rzeczą, jakiej oczekiwali ode mnie. Wyglądali na zaskoczonych.
ND: Chociaż ty, Anno, dobrze mówisz po ukraińsku, a ty, Stepanie, już wplątujesz pol skie słowa w rosyjskie zdania, jednak po chodzicie z różnych krajów. Czy w relacjach partnerskich wyczuwa się różnice między waszymi kulturami?
AD: Och! Stepan mógłby obronić doktorat na ten temat (śmieje się).
SR: Między Polakami i Ukraińcami jest ogrom na różnica kulturowa. Pamiętam, jak przy jechałem do Polski na studia i zaniosłem do dziekanatu czekoladki, żeby się przywitać i zapoznać – zostało to źle odebrane, nikt nie chciał ich wziąć, byłem tym zaskoczony. Do piero potem się okazało, że ten prosty gest mógł być odebrany jako chęć przekupstwa czy forma łapówki. Na Ukrainie to nie do pomy ślenia, ludzie częściej się obdarowują i dbają o wzajemne relacje. Poza tym mnóstwo jest takich drobnych róż nic dotyczących dnia codziennego. Ja bardzo nie lubię, gdy ktoś wchodzi do domu w bu tach. Na Ukrainie to nie do pomyślenia, dom to święte miejsce i nie wolno wnosić brudu z zewnątrz, na Zachodzie jest wręcz odwrot nie – ściąganie butów i siedzenie w samych skarpetkach to nietakt. Cały czas zadziwia mnie też kuchnia polska, na Ukrainie jemy inaczej. Bardzo obfite śniadania, często przy pominające polski obiad. Mamy o wiele mniej zup i o ile kocham żurek, o tyle na przykład pomidorowa z ryżem jest dla mnie zupełnie egzotycznym połączeniem... No i chleb – jemy go do wszystkiego: chleb z ziemniakami, z ka szą, z makaronem, z pierogami, chleb zawsze musi być na stole.
AD: To wszystko jest bardzo indywidualne. Ci, którzy przyjechali tylko dla zarobku, są bardzo samotni, niezasymilowani, nie chcą się uczyć języka, myślą o powrocie do domu. Ta warstwa czuje się i jest odbierana jako obcy. Ci, którzy przyjeżdżają całymi rodzinami, mają tu przy jaciół lub partnerów, czują się jak w domu.
AD: Wracając do kwestii tolerancji, bardzo się obawialiśmy, że wystawa zostanie zniszczona, że będzie skandal. Ale nic się nie stało i jest to dla nas bardzo miłe.
ANNA DEMCZUR – wschodoznawczy ni, wywodzi się z polskich Łemków. Obo je mieszkają w Poznaniu, chociaż w ich biografiach pojawiają się Kijów, Warsza wa, Kraków, Lwów. Stepan i Anna od kil ku lat wspólnie pracują nad projektem Niewidzialni poświęconym Ukraińcom mieszkającym w Wielkopolsce.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 11
AD: Po dwóch latach życia w Kijowie z pew nością mogę stwierdzić, że ludzie na Ukrainie są bardziej otwarci i spontaniczni. Żyją jakby bliżej siebie, nie ma takiego oporu, aby do kogoś po prostu wpaść z ulicy. U nas kiedyś też tak było, dlatego gdy wracam w rodzinne strony Stepana, zawsze się śmieję, że czuję się jak we własnym dzieciństwie, kiedy to można było wpaść do cioci czy wuja bez zapowiedzi i nie było opcji, by wyjść z pustymi rękami, a to świeże owoce, a to słoik konfitur – zawsze taka ciocia coś chciała podarować. Teraz o wiele rzadziej doświadczam takiej serdeczności.
ND: Czy planujecie pokazać wystawę gdzieś indziej poza Poznaniem?
ND: Prawie miesiąc wystawa Niewidzialni była eksponowana w centrum Poznania i prawdo podobnie, chociażby kątem oka, obejrzało ją wielu ludzi. Jak oceniacie efekty swojej pracy?
AD: To projekt publiczny i chcielibyśmy poka zać go jak najszerszej publiczności. SR: Chcemy pokazać projekt zarówno w Kra kowie, we Wrocławiu, jak i w Warszawie. W Ki jowie chcielibyśmy pokazać go w miejscach publicznych na którymś z centralnych placów. Jesteśmy otwarci na współpracę. STEPAN RUDIK – fotograf dokumen talista, pochodzi z ukraińskiej Besarabii.
ND: A jak wasi bohaterowie postrzegają Pol skę? Czy staje się dla nich drugim domem?
OPOWIEŚCIUKRAINA?JESTZEUROMAJDANU
12 Fortepian, muzyk grający w skupieniu, ręce na klawiaturze, proste plecy, jasne włosy, biały taboret, jasnobrązowa kurtka. Fortepian po malowany, góra na niebiesko, przy klawiszach jasna, żółta barwa. Nie słychać dźwięku. Nikt tej melodii nie usłyszy. Jak długo to jeszcze potrwa? Czy się uda? Jak? Kiedy? Kto? Ciało siedzącego przy niebiesko-żółtym fortepia nie jest prawie nieruchome, czuje się skupie nie. On gra. Minuty ciszy to nasz strach. Nim wszystko się zacznie, nim rozpęta się kolejny atak. Są już ranni, są zabici. Ludzie informują w mediach społecznościowych o zaciskają cym się kordonie wojska i policji. Euromajdan 2013 rozpoczął się 21 listopada. Na Majdanie znajdują się niemalże wszyscy przedstawiciele społeczeństwa, artyści rów nież. Oni także będą protestować. Markiyan Matsekh i Oleg Matsekh robią performance Wyobraź sobie1, po którym pozostaje doku mentacja fotograficzna w Mystetskyi Arsenal. Minęło już pięć lat, jednak ciągle czuje się niepokój. Na fotografii dokumentującej per formance widać muzyka przy fortepianie i kordon uzbrojonej policji. Tarcze, hełmy, pał ki i broń ostra, a naprzeciwko jeden samotny artysta i jego instrument. John Cage, kompo nując swój utwór 4’33’’, grał ciszą, napięciem słuchaczy i tym momentem, w którym cisza wchodzi w muzykę, a muzyka wyłania się z ci szy. Markiyan i Oleg Matsekh też grają ciszą, muzyka w tym performansie nie może się zrealizować. Moment ciszy przechodzi w mo ment krzyku, wystrzału z broni skierowanej przeciwko protestującym obywatelom i oby watelkom. Za chwilę zacznie się wszystko od nowa. Race, petardy, strzały, krzyczący ludzie, przerażenie i złość, że trzeba jeszcze raz wal czyć o wolną Ukrainę. Czym jest Ukraina? Żółto-niebieska barwa, słonecznik, splątana historia, język rozerwany, czasami rosyjski, czasami ukraiński. Ukraina Joanna
HańderekGDZIE
Potocki i Marcin Domagała we wstępie do książki o znamien nym tytule Formatowanie Ukrainy, Ukraina jest „nieukończonym projektem”3. Oznacza to ko nieczność budowania tożsamości narodowej, wizji państwa raz jeszcze (co możemy obser wować po Euromajdanie). Podczas protestów spotykają się obywatele przynależni do róż nych grup społecznych, różnych poglądów i wizji tego, co nazywają ukraińskością. Wedle Potockiego i Domagały trzeba mówić o dwóch grupach mitologii narodowej: narodu ukraińskiego i narodu Ukrainy, a więc etnicznych Ukraińców i obywateli zamieszkujących te reny Ukrainy i identyfikujących się z Ukrainą4 Na Euromajdanie spotkali się wszyscy. Za równo ci, którzy byli etnicznymi Ukraińcami, jak i ci, którzy przynależeli do narodu, a mieli korzenie etniczne wielokulturowe. Sprzeciw, protest, opór obywatelski wykształcił nową
Lebedynskyy,SergiyKrasnoshek,Vladislav Euromaidan 2014,
Działanie przeciw, wyjście na ulicę, niezgo da i wyrażona głośno dezaprobata, która ma przywołać rządzących do porządku, jest pod stawowym działaniem społeczeństwa chcące go pozostać w ramach kulturowej równowagi i przywrócić mechanizmy demokracji. To, co najważniejsze i co najbardziej wartościowe w działaniach sprzeciwu obywatelskiego, to wspólnotowość i partycypacja2. Ludzie zaczy nają działać razem, wytwarza się między nimi więź, zaczynają rozumieć, że są wspólnotą i to od nich, właśnie od nich zależy, co się stanie, jak będzie wyglądało ich państwo i społe Euromajdan,czeństwo. tak samo jak pomarańczowa re wolucja, odwoływał się właśnie do tej wspól notowości. 21 listopada 2013 roku ludzie zaczynają protestować na placu Niepodległości w Kijowie przeciwko decyzji Wiktora Janukowycza o niepodpisaniu umowy stowa rzyszeniowej z Unią Europejską. Wychodzą tłumy, ponieważ rząd inaczej umawiał się ze swoimi obywatelami, zbagatelizował ich pro unijne potrzeby. Tłem wydarzeń jest nie tylko polityka, relacja Ukraina-Rosja-Unia Europej ska, jest to też kształtowanie się założeń toż samościowych, próba odpowiedzi na pytanie, do jakiej sfery kulturowej i światopoglądowej będziemy przynależeć. To jeszcze jedna taka próba, jak w XIX czy na początku XX wieku, kiedy Ukraińcy piszą swoją tożsamość naro dową. Takie tło polityczne wywołuje od razu cały szereg działań społecznych, które prze kraczają poziom samej polityki, jednocześnie ją Jakwspółkonstytuując.zwracająuwagęRobert
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 13 współczesna to walka, zawsze też była walką albo oporem wobec tych, którzy ją kolonizo wali. Ukraina może się stać symbolem sprzeci wu obywatelskiego. I tak ją rozumiem. W Euromajdanie realizuje się to, co ujęła Hannah Arendt jako postawę obywatelskiego życia. Polityka, nawet najlepiej prowadzona, i demo kracja, nawet najpełniej realizowana, zawsze może wykluczać tych, którzy nie mieszczą się w systemie. Dlatego obywatel, obywatelka, to człowiek o szczególnej świadomości, nakazu jącej zaangażowanie się i partycypację. Dla Arendt nieposłuszeństwo obywatelskie jest szczególnie istotne w czasach ciężkich, kiedy demokracja zostaje zniszczona, kiedy do głosu dochodzi dyktatura lub kiedy rządzący sprze niewierzają się wartościom i wspólnocie.
2. Geopolityczna reorientacja o charakterze narodowym, antyimperialistycznyim i anty kolonialnym. 3. Afirmacja wartości obywatel skich i praw Wspomnianyczłowieka”5przezemnie performance Mar kiyana Matsekha i Olega Matsekha Wyobraź sobie z jednej strony odwołuje się do samej sztuki, utworu Johna Cage’a, ale równocześnie samotny muzyk ustawiony naprzeciwko kor donu uzbrojonego wojska, gotowego w każ dej chwili ruszyć na niego, wywołuje dalsze skojarzenia polityczne i kulturowe. Protesty na placu Tian’anmen z 1989 roku i sławetne zdjęcie samotnego studenta stojącego na przeciwko kawalkady czołgów. Na Ukrainie samotny artysta, w Chinach samotny stu dent, naprzeciwko nich autorytaryzm i siła. Zbigniew Brzeziński wprowadził do słownika polityki sformułowanie „globalnego przebu dzenia politycznego”6, które można przenieść na wydarzenia obserwowane w różnych czę ściach świata, od Arabskiej Wiosny przez Occupy Wall Street po Euromajdan – gdzie obywatele i obywatelki zaczynają kształtować na ulicy, w proteście, w sile swojego sprzeci wu polityczną i społeczną rzeczywistość. Moż na co prawda dyskutować o skuteczności tych działań, efekt czasami jest tragiczny (wojna w Syrii wciąż trwa, w Jemenie przeraża skala ludobójstwa), a czasami przechodzi w różno rodność form działań i zmienia swój charakter (skutki Occupy Wall Street mogą być intepre towane jako zerowe, korporacje ciągle mają się dobrze, można jednak popatrzeć na sam ruch jako na fenomen artystyczny i kulturowy).
Samotny gest pokazany w performansie Wy obraź sobie, tak samo jak heroiczny opór chiń skiego studenta na placu Tian’anmen, działa nadal. Gest tych ludzi pozostałby niezauwa żony, gdyby nie wspólnota, ludzie wokół nich, niektórzy wspierający, inni gardzący nimi. Ten jeden gest może jednak zmienić wszystko. Twórcy wiedzą o tym doskonale, dlatego ich artysta siedzi opanowany. Nie jest uzbrojony – chociaż wojsko, gotowe by ruszyć na rozkaz, ma broń – nie jest jednak bezbronny. Sztuka może dyskutować i wykłócać się, sztuka może zmieniać rzeczywistość. Jak pisał Albert Camus, staje się najpełniejszą formą buntu, buntu zrealizowanego. Dlatego pianista z Euromajdanu siedzi spokojnie. Do niego należy To,historia.coodsłaniają artyści Euromajdanu, to nie tylko istota sprzeciwu obywatelskiego, który potrafi zmienić bieg historii, skonsolidować ludzi i wpłynąć na nas tak, byśmy się stali świadomymi jednostkami, pokazując, że po lityka jest wszędzie, niezależnie od naszej świadomości. Ujawniają też, jak trudny jest proces wydobywania się tożsamości narodo wej – w tym przypadku ukraińskiej. Dwa sko jarzenia: obraz Ivana Semesyuka Horror imie nia Veriovki, na którym napisane jest „Witamy na Ukrainie”, oraz instalacja Ksenii Hnylytskiej Milicyjne matrioszki – to gra z tradycją i histo rią. Ukraina była kolonialnym poligonem Rosji i Polski, zawłaszczana i pisana przez te kultury, musiała się wyrywać z narracji mocarstw i po szukiwać swojego istnienia. Twórczość Iwana Kotlarewskiego w XVIII wieku przywraca język literacki, jego dramat Natałka Połtawka staje się dziełem zwrotnym. Poprzez język zaczyna wzmacniać się samoistność i własna tożsa mość kultury ukraińskiej. Taras Hryhorowycz Szewczenko rozwija język ukraiński w swojej
14 klasę społeczną, ludzi konstruujących ukraiń skość ponad etnicznymi podziałami czy poza wcześniejszymi mitologiami. Euromajdan ujawnił również ciągle żywą alienację europocentrycznej Ukrainy i antyzachodniej Ukrainy. Ten podział okazał się silniejszy niż etniczny. Euromajdan uświadomił też (nie tylko zresz tą Ukraińcom), że formułowanie tożsamości opiera się na czynnikach politycznych i eko nomicznych w bardzo głębokim stopniu. Do Euromajdanu rządy koncentrujące zarów no kapitał, jak i władzę polityczną w rękach wąskiej grupy oligarchów zamroziły Ukrainę w jej budowaniu mitu państwa i tożsamości kulturowej. Walka Euromajdanu to rewolucja kulturowa, którą Walerij Piekar określił jako trzy rewolucje: „1. Przejście od neofeudalnej gospodarki oligarchicznej do wolnorynkowej.
Wsamości7.1991roku Ukraina uzyskuje niepodległość, w 1992 roku przyjmuje ustawę o obywatel stwie i ówczesny rząd zatwierdza hymn, flagę i godło Ukrainy. Szybko jednak się okazuje, że narastają napięcia i nierówności. Już na po ziomie symbolicznym flaga czy godło mają rodowód polityczny. Rdzenni Ukraińcy czują się mało u siebie, ponieważ w większości są gorzej wykształceni od Rosjan, ich zarobki są również dużo niższe, a język ukraiński nie wszędzie jest językiem większości, pojawia się paradoks obcego we własnym domu. Podob nie u Rosjan – choć w wielu regionach Ukrainy są większością, to rosyjski nie ma już statusu języka państwowego, a oni sami nie czują się do końca u siebie8. Jak pokazuje Hrycak, na Ukrainie nie ma polityki wspólnotowości po 1991 roku, ujawniają się natomiast zależno ści ekonomiczne z Rosją, kulturowe rozbicie na wieś i miasto (gdzie wieś w przeważającej części jest ukraińska, a miasto za wyjątkiem Kijowa i paru innych przeniknięte jest rosyjskością), pojawia się też ruch Tatarów krymskich. W zamęcie tym kulturowym dawne kwestie toż samościowe zaczynają z jednej stro ny ciążyć, z drugiej stygmatyzować, a z trzeciej wymuszać nowe narracje i nowe znaczenia. Już sam status sto licy jest dwuznaczny, z jednej strony Kijów to miasto, gdzie większość mieszkańców to Ukraińcy mówiący w tym języku, z drugiej strony dla rosyjskich obywateli Kijów jest „matką ruskich miast”, przestrzenią-legendą. Właśnie na poziomie mitu założycielskiego rozgrywa się tutaj naj większy konflikt, gdzie dla jednych ukraiń skość to rosyjskość, tylko w innym natężeniu lub początkowym stadium, a dla drugich ukra ińskość jest oddzielnym kulturowym faktem. Nakładający się na problem tożsamości kul turowej kryzys ekonomiczny i polityczny spo wodował, że kryzys tożsamościowy nabrał na znaczeniu. Dlatego Hrycak stawia dramatycz ne pytanie: „czymże ostatecznie jest ukraiński patriotyzm z jego ideą ukraińskiego państwa narodowego, jeśli nie wiarą mniejszości?”9. Cóż bardziej dramatycznego, gdy dom nie jest domem, albo jest niby domem?
Przebywający i protestujący na Majdanie arty ści są spadkobiercami tej dialektyki, tej histo rii stwarzania tożsamości narodu i państwa.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 15 poezji, jest też badaczem kultury, folkloru; ko lekcjonuje, bada, zatrzymuje dla następnych pokoleń wizję ukraińskości. Sam życiorys Szewczenki nadaje się na metaforę ukraiń skiego losu. Urodził się w rodzinie pańszczyź nianego chłopa na ziemiach należących do zrusyfikowanego Niemca. Jego życie to ciągłe więzienia, internowania, podróże do Rosji i próby walki o Ukrainę. Umiera jako zesłaniec w Rosji, zostaje pochowany w Kijowie. Jest też w Szewczence pęknięcie pokazujące swoistą dialektykę Ukrainy. Dramaty i prozę Szew czenko pisze po rosyjsku, poematy po ukraiń sku. Te dwa języki, tak samo jak te dwie kultury i narody, nieustannie ze sobą się ścierają, w tej opozycji do tego, co rosyjskie, i równocześnie w inspiracji z tego, co rosyjskie, wytwarza się kultura Ukrainy. Jak pokazuje Jarosław Hrycak, tożsamość Ukrainy powstaje w nieustannym sporze, walce o niepodległość, ciągłym starciu między Ukrainą rosyjską, Ukrainą ruchu rewo lucyjnego, konspiracji i walki o niepodległość, pomiędzy dysydentami a oligarchami, pomię dzy narodowcami a ludnością czującą związek z wizją Małorosji, pomiędzy przestrzenią mia sta i wsi, przynależnością do zewnętrznych mocarstw, idei, polityki i mitu a próbą samo stanowienia i poszukiwania autentycznej toż
Skierowali się już w kierunku Unii Europej skiej, to w niej widzą swoją tożsamość, pro Sztuka, jak pisał Albert Camus, staje się najpełniejszą formą buntu, buntu zrealizowanego. Dlatego pianista z Euromajdanu siedzi spokojnie. Do niego należy historia.
W 1632 roku Rembrandt van Rijn maluje swój sławetny obraz przedstawiający sekcję zwłok
16 testują przeciwko prorosyjskiej wizji polityki Janukowycza, a równocześnie często mówią po rosyjsku, piszą po rosyjsku czy wykorzy stują motywy kultury rosyjskiej. Co więcej, wielu z nich związanych jest więziami czy ro dzinnymi, czy innymi z Rosją. Tożsamość tutaj się równocześnie i negocjuje, i wytwarza, jak ujął to w swych analizach tożsamości Richard Jenkins – każda tożsamość i społeczna, i pry watna wydarza się w swoistej koincydencji języka, polityki, obywatelskości, sztuki. Ivan Semesyuk w swoim obrazie pokazuje „babę”, starą kobietę w ludowym stroju, karykaturę, przypominającą bardziej znak ostrzegawczy: „Niebezpieczeństwo!” niż człowieka. Trupia czaszka zamiast twarzy, ozdobiona kokarda mi w kolorach narodowych Ukrainy, obwisłe piersi, w rękach lina z pętlą. „Witamy na Ukra inie!”. Ivan Semesyuk nie ma złudzeń, musi się coś zmienić, coś drgnąć, inaczej Ukraina bę dzie umierać, zatraci siebie, chociaż to, czym jest, stanowi nieustającą walkę – niszczącą ją Jeszczesamą.
Ta delikatna granica, przez jaką przebiega linia tego, co prywatne, i tego, co społeczne, egzy stencji i kulturowych uwarunkowań bardzo dobrze pokazana jest w dziele Nikity Shalen ny’ego Gdzie jest Twój brat. Jest to zdjęcie, które warto interpretować w pewnym szczególnym kulturowym dialogu (już sama kompozycja kadru i gra rzeczywistością przewodzi na myśl artystyczne fotografie Ryszarda Horowitza).
mocniej tę grę tożsamości pokazuje Ksenia Hnylytska w Milicyjnych matrioszkach. Klasyczna rosyjska zabawka została prze robiona przez artystkę w symbol przemocy. Jest to z jednej strony przemoc historii, gdzie Ukraina jeszcze raz musi się zmierzyć ze swoją dawną zależnością wobec Rosji, mitem Małej Rosji, a z drugiej polityczna przemoc władzy wobec społeczeństwa, ukryta przemoc formal na, militarna pod instytucjonalnym mundu rem. Pisząc o wolnej Ukrainie, Hrycak zwraca uwagę na ten dramatyczny gest poszukiwania tożsamości. Wydaje się, że na postradziec kiej Ukrainie nie chodzi o przeciwstawność idei rosyjskiej i ukraińskiej. W rzeczywistości główna linia sporu przebiega pomiędzy ideą ukraińską i radziecką, świadczy o tym choć by fakt, że na wschodzie i południu Ukrainy znaczna część ludności nieukraińskiej woli identyfikować się jako ludzie radzieccy, a nie jako ArtyściRosjanie10Majdanu zdają się odpowiadać na ten dramatyczny podział, tworząc ponad tymi ide ami i równocześnie z nich. Milicyjne matrioszki czy Witamy na Ukrainie wyrastają z tego kon fliktu idei i równocześnie go przekraczają. Euro majdan wytwarza nowe wzorce kulturowe. Jest budowaniem ukraińskości raz jeszcze. Richard Jenskin, mówiąc o tożsamości kultu rowej, wskazywał na napięcie pomiędzy po lityką, językiem, sztuką a naszą egzystencją, wyborami i konstytucjami. Tożsamość poli tyczna nie stanowi dla tego badacza tylko przynależności do lewej czy prawej strony po litycznego świata. To równocześnie widzenie siebie w układzie społecznym i politycznym oraz rozumienie naszego miejsca w świecie. Określenie przynależności do danego społe czeństwa, zgoda na pewne praktyki czy war tości, odrzucenie i afirmacja konkretnych kul turowych wzorców. Co najważniejsze, polityka wytwarza tożsamość na styku, na delikatnej granicy tego, co prywatne, i tego, co społecz ne. Polityka, jak pokazał Karl Popper, może być otwarta lub zamknięta, budowanie poprzez ten aspekt tożsamości oznacza tożsamość za mkniętą lub otwartą, możliwości relacji z In nymi lub odcięcie się od nich. Euromajdan, co pokazuje Hnylytska, staje się właśnie taką grą tożsamości, gdzie ludzie w sprzeciwie obywatelskim poszukują możności otwarcia. Zamknięcie w obrębie dawnych możliwości i starych konfliktów, kompleksów i dramatu okazuje się niewystarczające. Protestujący zaczynają postrzegać i demokrację, i Unię Europejską jako symbol otwartości. Na nowo kształtuje się to, co będą już po Euromajdanie nazywać Ukrainą.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 17 dokonaną przez doktora Nicolaesa Tulpa. Dla tego obrazu i naszej historii ważne są szcze góły. W XVII wieku, złotym wieku Amsterda mu, potem XVIII, bardzo popularne stały się sekcje zwłok, często dokonywane publicznie, przed zgromadzoną – niekoniecznie z przy czyn naukowych – publicznością. Do tego na ukowego pokazu wykorzystywano ciała prze stępców. Holenderski mistrz uwiecznił ciało nieszczęsnego złodzieja płaszcza, który został skazany na śmierć za recydywę. Dzisiaj może my oglądać martwe, rozcięte ciało Adriaana Arisza i doktora Tulpa skupionego na prze kazywaniu wiedzy o ludzkim ciele. Ten obraz jest symboliczny, śmierć, która wcześniej była mistycznym wydarzeniem otoczonym szacun kiem, teraz stała się medycznym i publicz nym wydarzeniem. Ariszowi zabrano życie tak samo jak prywatność, został skazańcem, któ rego kara odebrała mu jego samego. W 1968, a potem w 1969 roku Tadeusz Kantor robi happening Lekcja anatomii wedle Rembrandta. Tym razem publiczność może zobaczyć dość szczególną sekcję – ciało jest bowiem żywe i ubrane. Kantor, wcielając się w rolę anato ma, dokonuje sekcji codzienności, wyciąga jąc z kieszeni swojego „obiektu” badań różne przedmioty użytku codziennego, takie jak szczoteczka do zębów czy zapałki. Ponownie następuje przemieszczenie, już nie tylko tego, co prywatne, i tego, co publiczne, ale również tego, co codzienne i pospolite, z tym, co do niosłe (naukowe odkrycie, sztuka), i tego, co wartościowe, z tym, co nieistotne i śmieszne.
I wreszcie następuje dramatyczny rok 2013, gdzie na Majdanie obywatele i obywatel ki, broniąc swojej autonomii, doświadczają przemocy, tortur (zdarzało się, że protestują cy byli wyciągani z tłumu, aresztowani i ka towani), wojny domowej z gazem łzawiącym i z ofiarami śmiertelnymi (Berkut dostał roz kaz użycia broni ostrej)11 Gdzie jest Twój brat Shalenny’ego pokazuje na stole sekcyjnym zastrzelonego uczestnika protestów, dookoła niego, tak jak na obrazie Rembrandta, stoją policjanci z Berkutu, w mundurach, z bronią, nieufnie przyglądający się zastrzelonemu cia łu, groźnie spoglądający na widzów. Shalenny pokazał nie tylko prawdę o Euromajdanie –uświadamiając nam, że każda rewolucja ma swoje ofiary, że nie ma neutralnego protestu manifestacji, gdy słowa przechodzą w czyny. Wówczas idee polityczne mogą się stać śmier telne i budzić agresję. Ideobójstwo, jak prze strzegał Ariun Appadurai, łatwo przechodzi w ludobójstwo. Strzelanie słowem może się stać początkiem agresji dosłownej. Shalenny pokazał również, podążając za wcześniejszymi artystami, owo przemieszczenie sfery pry watnej i publicznej, sacrum i profanum. Człowiek, który zginął, był najpierw sobą, ze swoimi marzeniami, ze swoją wizją rzeczy wistości, potem był obywatelem, Ukraińcem upominającym się o wolność i możliwość samostanowienia, i wreszcie walczącym o wiShalenny,Nikita brat,TwójjestGdzie
MOCAK-uKolekcjacm,150×200fotografia,2014,
Antypamiętnikach André Malraux pokazał, w jaki sposób kultura, jej warunkowanie wpły wa na nas i jak możemy ją twórczo przepra cować. Dom rodzinny, wychowanie, a potem fascynacje równocześnie nas kształtują, for mułują nasze myślenia, jak i pozwalają nam na wypracowywanie własnej ścieżki. Kultura i tożsamość współdziałają, nie ma tożsamości człowieka bez kultury, a tożsamość jednost ki współtworzy tożsamość kultury. Malraux nauczył nas też, że pewne postacie wchodzą w panteon historii, tracąc swoją tożsamość indywidualną, a stając się kulturowym sym bolem. Parafrazując Malraux, można powie dzieć, że portrety Szewczenki na Euromajda nie to nowe znaczenie samej kultury; w poezji, w pieśni spisanej przez tego pisarza pojawia się próba scalenia obrazu Ukrainy, dotarcia do ukraińskości. Protestujący najpierw w obywa telskim geście, później w geście konstytuują cym tożsamość z jednej strony odwołują się do tego, co już się pojawiło jako ukraińskość, a z drugiej strony sami idą dalej, tworząc i wy powiadając jej nowy wymiar. Widać to bardzo dobrze w spojrzeniu na Euromajdan Vladisla va Krasnosheka i Sergiya Lebedynsky’ego. Przez kilka dni najgorętszych protestów i prób ich pacyfikacji Krasnoshek i Lebedynsky robią zdjęcia. Dokumentują determinację i rozpacz ludzi, a równocześnie próbują uchwycić co dzienność buntowników. W zdjęciach Kra snosheka i Lebedynsky’ego widać już otwartą walkę, bunt obywatelski przerodził się tutaj w wojnę – słowo rzucone stało się kamieniem, koktajlem Mołotowa. Sami autorzy zdjęć zdają sobie sprawę, co podkreślają w swoich pra cach, że Ukraina stoi na granicy wojny domo wej. Równocześnie pokazują absurd nieuzbro jonego człowieka, mającego prowizoryczną broń, stojącego naprzeciwko opancerzonych policjantów Berkutu, rozmowę protestujących, takie akty agresji, jak rzucanie naprędce zro bionymi koktajlami Mołotowa i spokojną ob serwację wybuchów. W tej fotorelacji dostęp nej obecnie w formie wydanej książki i online zapisane zostało nie tylko zmęczenie, ale rów nież ogromna determinacja. Tu i teraz ma się wszystko rozstrzygnąć, aparat fotograficzny stał się świadkiem – tożsamości nie da się pozbawić, nie można jej też odrzucić. Utra cone szanse bolą najbardziej. Tak jakby Ukraina nie mogła już dłużej czekać, by być Ukrainą. Przed zajściami na Euromajdanie była poma rańczowa rewolucja w 2004 roku. Protest, który doprowadził do ponownych wyborów i rozpocząć miał zmiany polityczne i spo łeczne. Majdan 2013 roku jest konsekwencją pomarańczowej rewolucji, ludzie nauczyli się już przywileju wolności. Dlatego nie mogą już odpuścić i nawet absurdalny gest nieuzbrojo nego człowieka naprzeciwko opancerzonego samochodu staje się istotny.
18 zję swojego narodu, obywatelem, buntowni kiem, by na końcu stać się symbolem oporu. Co najważniejsze, praca Gdzie jest Twój brat pokazuje w sposób dobitny przemoc, pozwala nam zrozumieć, że nie jest ona przypadkowa, tylko rodzi się z oporu, z faktu, że ludzie nie potrafią już rozmawiać, tylko wychodzą na ulicę. Protest jest ostatecznością. Euromajdan był wedle Shalenny’ego ostatecznością, gdzie ludzie najpierw politycznie i ekonomicznie, potem ideowo zostali doprowadzeni do kryzy su. Równocześnie Euromajdan to świadomość, że albo będzie się walczyć o swoje idee, albo się zniknie. Lekcja anatomii politycznego ban To,kructwa.cowydarzyło się na Majdanie, ma charakter konstytutywny dla rozumienia współczesnej Ukrainy, jej społeczeństwa i kultury. Nie bez przyczyny na Euromajdanie protestujący oby watele i obywatelki przynosili portrety Tarasa WSzewczenki.
Euromajdan staje się grą tożsamości, gdzie ludzie w sprzeciwie obywatelskim poszukują możności otwarcia.
1Przypisy:identyfikują.Por.https://www.mocak.pl/jestem-kropla-w-morzu-sztuka-ukrainskiej-rewolucji(dostęp:23.02.2019).2Por.H.Arendt, O przemocy. Nieposłuszeństwo oby watelskie, Warszawa 1999, s. 144. 3 Por. Formatowanie Ukrainy. Tom I: W cieniu Euro majdanu, red. M. Domagała, R. Potocki, Bibliteka Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych, Warszawa 2015. 4 Por. tamże, s. 8. 5 Tamże, s. 13. 6 Por. Z. Brzeziński, B. Scowcroft, Ameryka i Świat –rozmowy o globalnym przebudzeniu politycznym, Wydawnictwo JK, Warszawa 2009. 7 Por. J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772–1999. Narodziny nowoczesnego narodu , tłum. K. Kotyńs ka, Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, Lublin 2000. 8 Por. tamże, s. 335–336. 9 Tamże, s. 337. 10 Tamże. 11 Oczywiście sytuacja nie jest tak jednoznaczna, podział nie przebiega tak jednostronnie, protestujący też bywali agresywni, akty wandalizmu zdarzały się również wśród protestują cych, a zajęcie budynków rządowych miało już charakter paramilitarny. Dwuznaczności cały czas towarzyszyły obu stronom konfliktu. 12 Zespół DakhDaughters śpiewa głównie poezję Szekspira, Brodskiego, ale również Tarasa Szew czenki – oczywiście po ukraińsku. 13 Por. Zh-nczYhttps://www.youtube.com/watch?v=6wCg(dostęp:24.02.1019).
JOANNA HAŃDEREK – dr hab. w Insty tucie Filozofii Uniwersytetu Jagielloń skiego. Interesuje się filozofią kultury, transhumanizmem, filozofią postkolo nialną.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 19 Arnold Gehlen traktował wojnę i rewolucję jak aberrację. Właściwy stan człowieka, roz woju kultury, naszej tożsamości to czasy po koju. Problem w tym, że wojna towarzyszyła człowiekowi od początku jego dziejów. Walka o posiadanie, o prawa, o dominację, o ziemię, o tożsamość, walka, która się nie kończy. Bar dzo precyzyjnie dostrzega to francuski arty sta uliczny Roti. Specjalnie dla Ukrainy i dla ludzie protestujących na Majdanie w 2013 roku robi rzeźbę Nowa Ukraina. 7 stycznia 2014 roku, a więc w trakcie trwania Euromaj danu, Roti przetransportował za pomocą za przyjaźnionych artystów swoją czterotonową rzeźbę. Całe przedsięwzięcie miało charakter teatralny, niczym happening/performance, zaczynając się pieśniami w wykonaniu ukraińskiej grupy DakhDaughters12 śpiewającej (krzyczącej13) pieśni patriotyczne, a kończąc ułożeniem wielkiej, kamiennej rzeźby. Nowa Ukraina to kamienny blok, wygładzony po bokach, przedstawiający kobietę wyłaniają cą się z wody (choć można też interpretować odwrotnie: kobietę tonącą w wodzie). Na po wierzchni pozostała już tylko twarz, dłonie i stopy. Niczym nieszczęsna Ofelia neoroman tyków, Nowa Ukraina dryfuje, unoszona na fa lach. Jest zatopiona i równocześnie wypływa. Roti uchwycił ten moment, w którym jeszcze wszystko może się wydarzyć, postać może za tonąć lub dopłynąć do bezpiecznego brzegu. Tutaj jeszcze nic nie zostało rozstrzygnięte, spokojna twarz, nieporuszone rysy twarzy. To, co wchłania i zabiera życie dookoła, woda, magma, historia, zakrywa ciało, ale nie twarz. Spokój i pewność malująca się na twarzy No wej Ukrainy kontrastuje z przedstawionym ciążeniem, pochłaniającą ciało materią. Sam Roti chciał dać ludziom na Majdanie nadzieję: dopóki jesteście, dopóki mówicie „nie”, dopóty jeszcze wszystko może się zdarzyć. Co istotne, w świetle prawa działanie Rotiego nie było legalne, nikt nie wydał pozwolenia na posta wienie rzeźby na Majdanie. Był to jeszcze je den akt buntu, przynależny do rewolucji, która trwała od jesieni. Artysta był tego świadomy, ale jak tłumaczył, zgoda, prawne usankcjo nowanie tego działania nie było potrzebne.
W tym myśleniu wraca spostrzeżenie Arendt, sprzeciw obywatelski bywa konieczny, i nawet jeżeli nie ma na niego zgody rządzących, jest on faktem społecznym, historycznym zmie nianiem rzeczywistości. W tym sensie rzeźba Rotiego nie jest nielegalna. Ona istnieje na prawach buntu, ten bunt wyraża: siłę spokoju obywatelskich przekonań i praw. Nowa Ukra ina niesiona na falach historii i jednocześnie tworzona przez tych, którzy z walką o wolność się
Natalka LINDovha
DovhaNatalkaFot.
– Szumełda… Wydaje mi się, że na cmentarzu są jakieś. I pan ze wsi obok, co w chórze cer kiewnym śpiewa, też z Szumełd. Może pojedzie pani ze mną do Przemyśla i pogada z moim mężem? On się zna na historii tego miejsca. Pan Mykoła się zna. Płynnie mówi po ukraińsku, a jego żona, która przez dwie godziny rozma wiała ze mną po polsku, też przestawia się na –ukraiński.Tomoje prywatne archiwum – pan Mykoła rozkłada na stole papiery z teczki. – Odziedzi IA
Mam 28 lat i od zawsze mówiono mi, że babcia wywodzi się z wioski Kretiwci na zachodniej Ukrainie. Skąd ta Pol Kilkaska? miesięcy później stoję pośrodku wsi Buszkowice. Po prawej stronie cmentarz i cer kiew, po lewej rzeka – wszystko tak, jak opi sywała babcia. Zostało tylko znaleźć przejście przez tory i budynek naprzeciwko. Liczę na cud, bowiem minęło 70 lat. – Po co ty tu przyjechałaś, dziecko? – po raz trzeci pyta mnie staruszka z jedynego starego domu przy torach. Babcia ma kiepski słuch, jeszcze gorzej jest z jej pamięcią. Poza tym jest z przyjezdnych, jak i większość tutejszych. Dzisiejsze Buszko wice leżą tylko trzy kilometry od Przemyśla, na miejscu starych chat stoją współczesne wille.
– Wójt przyjezdny, starszych osób we wsi, jak i chat prawie nie ma, ale lekarz interesuje się historią – podpowiada mi napotkany mężczy Lekarzzna. nic nie wie o mojej rodzinie, ale zgadza się odprowadzić mnie do starej chałupki nie daleko. W ogródku siedzi starsza kobieta.
20 Układy republikańskie1 i ustanowienie powo jennej granicy Polski na zawsze odmieniło ży cie ponad miliona Polaków i Ukraińców. Fala przymusowych wysiedleń rozdzieliła rodziny, wyrwała ludzi z korzeniami, pozbawiła ich domu. Linia na mapie stała się końcem wojny między państwami, a początkiem walki we wnętrznej. Ciężkich batalii z poczuciem utraty, z bólem, z pamięcią. Dziś, ponad 70 lat później, wnukowie prze siedleńców wypytują rodziny o szczegóły odbytych kiedyś podróży, żeby zmierzyć się z nieprzeżytą, ale odziedziczoną traumą. Trzy dziestolatkowie wracają na pustkowie, gdzie kiedyś stały domy ich pradziadków, pukają do drzwi nieznajomych ludzi, wypytując, czy zo stały jakiekolwiek ślady po „ich” wsiach. Jest rok 2010. Stoję w progu domu z walizka mi i nagle słyszę od babci: – Dobrze, że tam jedziesz, do tej Polski. Wiesz, że ja się urodziłam w Buszkowicach, co pod OdbieraPrzemyślem.mimowę.
– Może zna pani kogoś o nazwisku Szumełda? –po raz kolejny powtarzam to samo pytanie.
DovhaNatalkaFot.
21 czyłem je po ojcu. Tu jest wszystko: gdzie czyja ziemia była, gdzie jaka chata stała. Szumełd to sobie nie przypominam. Wiesz, wtedy dużo ludzi wyjechało. Ale mój tata był uparty, to my zostali. Lekko nie było. W naszej rodzinie było dwoje dzieci – ja i brat. To ja Ukrainiec, a brat –Polak, bo tak mama z ojcem postanowili, a my się tego trzymamy. I syn mój studiuje ukraini stykę na uniwersytecie. A ten dom na wsi, co w nim byłaś, to nasz rodzinny. – A mego domu nie ma – dołącza do rozmo wy pani Ganna. – Tata był na froncie, a mamę z dziećmi sąsiedzi wyrzucili na ulicę. Ile ona płakała, ile razy mówiła, że przecież mąż Po lak… Nikt nie chciał słuchać. Wystawili za drzwi i tyle rozmowy. Moim rozmówcom robi się przykro od wspo mnień, mi od ich braku. Nie mam historii ro dzinnej, bo nikt mi jej nie opowiedział. Nawet takiej smutnej. Byle jakiej, ale własnej. *** – Zdjęć tu pani żadnych nie znajdzie, marna strata czasu – tłumaczy sytuację pracownicz ka Archiwum Państwowego w Przemyślu.
–A adres zamieszkania to pani może znaleźć w rejestrze mieszkańców. Wiele osób tu przy chodzi, by odnaleźć informacje o rodzinie, ale większość dokumentów spaliła się podczas pożarów. Z Buszkowic mamy dwie księgi – jed ną z 1944 roku, a drugą z 1947, może będzie miała pani szczęście. Ręcznie pisane akta gminy Żurawica są opra wione w marmurową okładkę, bardzo popu larną dla książek w tych czasach. Ostrożnie otwieram stare zszytki, strona po stronie sprawdzam każdy dom. Mam! Dom 123! Pra dziadek, prababcia, ich dzieci. Moja babcia figuruje jako Lubomyra, czyli lubiąca pokój, po wojnie w radzieckich dokumentach zostało jej tylko Lubov. To niby drobny szczegół, a tak ważny, bo z tym pokojem nadal było trudno. W aktach z 1947 roku pod numerem 123 figu ruje już obce mi nazwisko. Za godzinę jestem znowu w Buszkowicach, stoję przy budynku o numerze z akt i zagaduję –gospodarza.Etam,powojnie to numery się pozmieniały, przesunęły się o kilka. Ale proszę mi pokazać tę kartkę z nazwiskiem. Aha, to by się zgadza ło. Ta rodzina mieszka trzy domy dalej. Widzi pani ten stary budynek? To nie on, tylko ten bliżej nas. Los ze mnie żartuje, bo stary dom, który ma służyć jako punkt odniesienia, to ten, od któ
– Schowek – mówię ściśniętym głosem. – Do tego dołu się wchodziło przez specjalny otwór, przez kilka miesięcy moja rodzina schodzi ła do niego po nastaniu mroku. Spali i jedli tam, bo w domu było zbyt niebezpiecznie. Na początku wsi i na jej końcu stali mężczyźni i walili w metalową szynę, kiedy do wsi zbliżał się ktoś obcy. Moja rodzina nie chciała wyjeż dżać. Brat babci nie wrócił do domu z wojny –gdzie on by ich później szukał? Pogodzili się z losem dopiero po tym, jak spłonęła sąsiednia ukraińska wieś. Tylko jedna dziewczynka zu pełnie przepadkiem przeżyła tę masakrę. Pani musi znać tę historię.
22 rego zaczęłam poszukiwania. Każdy krok przy bliża mnie do celu, a mi robi się słabo. A co jak tam mi nikt nie otworzy? Jak nie będzie mnie chciał? Co w końcu mam im powiedzieć? Po starym gospodarstwie została tylko stodo ła. Drzwi nowego domu otwiera starsza pani. Starsza, ale bliżej wieku moich rodziców niż –babci.Ależ masz szczęście, że na mnie trafiłaś, dziewczyno. Żadna z moich sióstr by ci nic nie powiedziała, a ja, chociaż i dużo młodsza, to wszystko wiem. Grażyna się nazywam. Chodź do chaty, napijemy się herbaty. We współczesnym domu dużo przestrzeni, ale nie brakuje też starych pamiątek. Na ścianie zwyczajowo wiszą zdjęcia ślubne. Pani Graży na nastawia wodę na herbatę, nie przerywając –opowieści.Mójojciec tu z Galicji przyjechał. Od ruskich uciekał. Jak wojna się zaczęła. A mamę to już tu na miejscu poznał. No i jak już wiadomo było, że wasi będą musieli wyjeżdżać, to on tu przyszedł ich dom zobaczyć. To był porządny dom, ale z dziesięć lat temu, to my go rozebra li i postawili ten. Ja tych opowieści starszych to strasznie lubiłam słuchać. Ojciec mówił, że pomagał twojej rodzinie z wyjazdem. To jakoś na jesień było i twoi nie zdążyli ziemniaków wybrać. Twój pradziadek pokazał ojcu swoje pole, no bo po co ma się żywność zmarnować. Ale rano, jak tatuś przeszedł na pole, to się okazało, że w nocy ziemniaki już ktoś wyko pał. A sad! Jakie tu jabłonki były! Strasznie mi szkoda tych drzew, nam nigdy się nie udało tak dobrych nasadzić. Chodź ci pokażę, gdzie i co Panibyło.
Grażyna sprytnie prowadzi mnie po miej scach, które istnieją tylko w jej pamięci. Robi to w tak doskonały sposób, że mogę sobie w szczegółach wyobrazić kwitnące klomby, grządkę czosnku, drzewa. Na chwilę zamilkła tylko przed starą stodołą. – Wiesz co, jedna rzecz dziwna w tej stodole była. Taki dół w ziemi, a w nim jakieś potłuczo ne naczynia. Co to by mogło być?
DovhaNatalkaFot.
Ganna ma ponad 80 lat, prawie nic nie sły szy i tylko odgłosy moich pytań docierają do niej. Swoją opowieść zaczyna od dzieciń stwa, a nawet wcześniej, od momentu, kiedy rodzice wbrew woli jej dziadka wzięli ślub. Chociaż dziadek był bogaty, to pola im nie dał i musieli chodzić do pana-żyda, by do robić się własnego majątku. Opowiada o ru skim lekarzu, który podczas wojny ją uratował, o Polakach, z którymi musieli dzielić dom po przesiedleniu, bo rodziny ukraińskie już przy wieziono, a polskich jeszcze nie wywieziono… Mówi bez przerwy tak, jakby całe życie czekała, aż ktoś będzie chciał spisać historię z jej ust. – W Polsce przed wojną żyliśmy dobrze, a w czasie wojny różnie bywało. U nas na 360 gospodarstw były dwie polskie rodziny, choć i ci chrzcili swoje dzieci w cerkwi prawosław nej. Żydów było wielu. Po wojnie sytuacja zro biła się gorsza niż podczas wojny. Partyzanci byli polscy i ukraińscy. Zabijali się nawzajem, wsie Spaliśmypalili…w sianie na podłodze, a bydło było przywiązane na podjeździe. Każdy miał koło siebie jakiś nożyk, żeby szybko bydłu przeciąć sznury, jak zacznie się palić wioska. Przecież tam wszystko drewniane było. Wieczorem, tylko ściemniało, a już alarmują, że jakaś wieś płonie. Polska albo ukraińska. Jak ktoś w dzwon dzwonił, to w dzwonnicę strzelali... Żandar mów w nocy nie było. Oni jedynie przyjeżdżali rano, zabierali kury i jaja, żeby mieć co zjeść,DovhaNatalkaFot.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 23 – Co tym ludziom w głowie się pomieszało, że takie rzeczy mogli sobie robić nawzajem? – za stanawia się pani Grażyna na głos. Lecz ona nie ma odpowiedzi. Ja też jej nie mam. Nie mają jej również ani ukraińscy, ani polscy historycy. *** Rok 2014. Na wschodzie Ukrainy zaczyna się wojna, sąsiad krzywdzi sąsiada. Podzielone politycznymi poglądami rodziny przestają rozmawiać ze sobą, ludzie zostawiają swoje domy i uciekają od nienawiści. Słyszę w tym odgłosy sytuacji polsko-ukraińskiego pogra nicza sprzed 70 lat. W próbie zrozumienia tego, jak wyglądała historia z punktu widze nia poszczególnych osób i jak sobie teraz tłu maczą przeszłość, wytyczam na mapie tereny masowych przesiedleń i wyruszam w drogę, by porozmawiać z ostatnimi żywymi świadka mi historii zapisanej jako „wymiana ludności”. Stacja kolejowa Maksymiwka. W 1947 roku tu przyjechała moja babcia i jeszcze kilka to warowych wagonów napchanych ludźmi, by dłem, wozami i wszystkim, co się dało na nie –zmieścić.Ci,których szukasz, dawno już na cmentarzu mieszkają – oznajmia wprost kolejowy. – Chy ba tam na końcu wsi znajdziesz taki stary dom. W nim mieszka staruszka z tych przyjezdnych.
Oni już nigdy nie wrócą. Natomiast wracam ja. W ich imieniu. Wieś po wiosce, by odwiedzić cmentarz, by zobaczyć zostawione przez nich domy, by posłuchać opowieści ich byłych są siadów sprzed wojny.
Prawda jest taka, że za rok, może pięć, nie zo stanie już nikogo, kto mógł by ot tak, w pierw szej osobie powiedzieć: „Pamiętam…”. Pani Anna pamięta dużo: Wołyń, ucieczkę, poniewieranie, próby zapuszczenia korzeni na nowym miejscu. Pamięta i nie ma w sobie siły, by przebaczyć. Gniew zalewa jej oczy, kie dy opowiada, że sąsiedzi zbierają rzeczy dla ukraińskich przesiedleńców ze Wschodu, a ona to by najchętniej puściła ich z dymem. Gniew wypala moje wnętrze. Przecież to Bogu ducha winni ludzie! Biorę głęboki oddech i na chwilę się wyłączam, by dać emocjom ostygnąć. Do brze, że Hanka jest ze mną. To ona kontynuuje rozmowę. Wypytuje o szczegóły.
A jak tutaj przyjechaliśmy, to już nie chciał ani się budować, ani nic robić, bo wiedział, że to wszystko można łatwo stracić. Mama do końca życia trzymała w szufladzie związane wstążką dokumenty i wierzyła, że wrócimy do domu.
– Fajna pogoda dziś, prawda?
– Ja byłam małym dzieckiem, jak to wszyst ko się wydarzyło – dzieli się wspomnieniami mieszkanka wsi Kretiwci. – Pamiętam tylko ojca, który leży krzyżem na podłodze i płacze. Tata tylko zdążył postawić tę chatę z cegły.
24 i szli sobie, a my musieliśmy bronić się sami. Karabiny porozrzucane były po całej wsi –tylko bierz i się broń. Jak tylko rozlegał się dzwon, mężczyźni chwytali za broń, a kobiety za dzieci i uciekały do lasu. Nie było jak żyć. Trzeba było jechać. W Lubyczy Królewskiej pakowali nas do wa gonów. Stacja była zbombardowana, dookoła stali żołnierze z karabinami maszynowymi. Tory były strzeżone aż do granicy. W jednym towarowym wagonie po osiem rodzin jechało. Każda miała pięcioro, sześcioro dzieci. Było nas jak śledzi w słoiku. Jak tu przyjechaliśmy, to miejscowi Ukraińcy nazywali nas Łemkami i mówili, że chcemy się dorobić. Do dziś tak mówią. A to, że byliśmy prawie goli, bo nie było kiedy się spakować… Godzinę nam dali na pakowanie. Mama powsadzała dzieci na wóz, co ona wielkiego mogła zabrać – podusz kę i pierzynę. Kury nam powystrzelali – każ dy Polak pchał sobie do torby. Z sobą można było wziąć tylko jedną krowę. Tam mieliśmy wszystko – dom murowany, gospodarstwo, a tu biedę klepaliśmy, dom się sypał, ziemi brak, krowa nam zdechła, bo karmiliśmy ją jedynie poszyciem z dachu, nadgniłą słomą. Przydzielili nam pole, ale w pierwszym roku nie było kiedy siać, bo była sucha wiosna i nic nam nie obrodziło. Nie mieliśmy słomy ani ni czego innego.
– Dzień dobry – zagaduje ją zza płotu Hanka Nowicka. Hanka jest historyczką, urodziła się w Warszawie i ma dystans do historii, które ja odbieram bardzo osobiście. Od kilku dni towarzyszy mi w podróży po polskiej stronie Bugu. Ja już mam za sobą kilka ukraińskich wsi i dużo trudnych historii, potrzebuję wsparcia, by doprowadzić sprawę do końca i zobaczyć sytuacje przesiedleń oczami obu narodów.
Pani Anna wygląda jak dmuchawiec: malutka i delikatna. W czerwonym sweterku siedzi przy swoim domku we wsi Kulczyn i wygrzewa się na słońcu.
Tę historię lub bardzo podobną usłyszę wiele, wiele razy. Będą zmieniać się wsi, narodowo ści, skład rodziny, ale żaden z rozmówców nie powie mi: „Ta repatriacja była świetnym po mysłem. Cieszymy się, że zdarzyła się okazja zamieszkać wśród rodaków”. Będą tylko wspo minać, jak to pysznie obradzały im zostawione sady. Jak to dobrze, że w ich rodzimych wsiach było dwa razy więcej świąt, bo obchodziło się i polskie, i ukraińskie. Jak się kochało bez względu na narodowość i jakie to było oczy wiste, że córka dziedziczyła wiarę po matce, a syn po ojcu. Pomimo trudnej sytuacji podle gający wysiedleniu Polacy i Ukraińcy w więk szości nie czuli się wrogami, wręcz przeciw nie. Próbowali oszukać państwo, zmieniając metryki i biorąc szybkie śluby.
Linia – multimedialny projekt artystyczny dotyczący polsko-ukraińskich przesiedleń (1945–1951). Linia symbolizuje nie tylko po dział na mapie, ale również trudne wieloletnie rozłąki rodzin i przyjaciół. Projekt to podróż, która zaczęła się od poszukiwania utraconej części mojej rodzinnej historii. Jeżdżąc wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej, wysłuchałam opo wieści wielu ludzi doświadczonych przez los. Ich relacje stały się dla mnie pretekstem do szerszego spojrzenia na historie więzi łączą cych mieszkańców pogranicza. Przez pryzmat zebranych wspomnień próbowałam przyjrzeć się kolektywnej historii, która przez dziesięcio lecia była przemilczana. Materiały zebrałam podczas ekspedycji po ukraińskich i polskich wsiach: Kretowcach, Bużkowicach, Maksy mówce, Zapałowie, Wereszczynie, Andrzejo wie, Kulczynie oraz Dolnym Łopienniku. Część materiałów pochodzi z prywatnych archiwów oraz z państwowych archiwów miejskich Lwo wa, Tarnopola, Lublina i Przemyśla.
A skąd ta nienawiść się pojawiła, to nawet nie Niestetypamiętam.pamięć lepiej zapisuje okropne wspomnienia, a przyjemne chwile tracą swo ją wartość od razu po przeżyciu. Może mózg kasuje te informacje, bo nie są funkcjonalne? Pamięć o tym, jak się kochać, jest mniej waż na od tej, jak się bronić. Myśl o tym, że 70 lat po tragedii człowiek nadal marzy o zemście, dołuje Żegnamymnie.się z panią Anną, a ja ciągnę Hankę w pole na świeżą, zieloną trawę. – Hanko, ja muszę się położyć i przez chwilę się wyciszyć. Myślisz, że ona naprawdę spali łaby każdego napotkanego Ukraińca? – pytam trochę naiwnie, z nadzieją, że źle odebrałam te słowa. – Nie wiem, Natalko – mówi Hanka. –Wyda je mi się jednak, że mówiła tylko o rzeczach. Że nie wolno Polakowi pomagać Ukraińcowi, nawet jak się znajdzie w trudnej sytuacji. Po prostu nie wolno. Bo Wołyń był i tego nie da się już Siedemzmienić.dekad trwa ostra debata na temat tego, kto i komu wyrządził więcej krzywdy. Polacy zarzucają ukraińskiej stronie Wołyń i uhonorowanie Stefana Bandery, Ukraińcy z kolei przypominają spalone wsi i operację „Wisła”. Wojny pamięci toczące się w mediach i pracach naukowych służą za doskonały in strument manipulacji świadomością histo ryczną. Jednostronne interpretacje wydarzeń historycznych kształtują we współczesnych zniekształcony obraz przeszłości i nawołują do nienawiści etnicznej w przyszłości.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 25 Wracam i delikatnie się pytam, czy przed woj ną chodziło się do jednej szkoły z Ukraińcami. – Wiadomo, że tak! Ale ten Wołyń… Rżnęli nas, czym mogli. Naszą wioskę też by wybi li i mnie by tu nie było, ale w nocy przyszła staruszka Ukrainka i powiedziała: „Uciekajcie, bo dzisiaj w nocy mają przyjść i wybić was do nogi. Uciekajcie do Kowla”. Wcześniej to bawi liśmy się razem i odwiedzaliśmy w domach.
1Przypisy:Umowa między rządem Ukraińskiej SRR a Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego w sprawie ewakuacji ludności ukraińskiej z terytorium Pol ski i obywateli polskich z terytorium Ukraińskiej SRR. Analogiczne układy zawarto z Białoruską SRR i Litewską SRR. NATALKA DOVHA (ur. 1981 w Tarnopo lu) – fotografka, reżyserka, dziennikarka. Ukończyła dziennikarstwo na Między narodowym Uniwersytecie Kijowskim. W 2010 roku została stypendystką Gau de Polonia. Od roku 2014 studiuje na Akademii Fotografii w Warszawie. Głów nym tematem jej prac jest badanie czło wieka; jego stanów emocjonalnych, rela cji z własnym ciałem i naturą. W swoich dokumentalnych projektach zwykle łą czy fotografie, wideo i tekst.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 27E M WSZYSTKIE JĘZYKI FEMENU Olga Grzelak 23 lipca 2018 roku znaleziono ciało Oksa ny Szaczko, jednej z trzech założycielek dziś bardzo licznej ukraińskiej organizacji kobie cej – Femenu. Szaczko wraz z Anną Hucoł i Inną Szewczenko założyły Femen w Kijowie w 2008 roku. Chciały walczyć z przypadka mi molestowania seksualnego na wyższych uczelniach, z seksturystyką, z prostytucją. Ich działalność szybko zaczęła zataczać szersze kręgi. Aktywistki zabierały głos w sprawach politycznych, obyczajowych i społecznych, nadal zresztą to robią i są skuteczne – stają się widzialne i słyszalne. Narzędzia, którymi się posługują, wywołują na twarzach adwer sarzy grymas niesmaku i niewybredne ko mentarze. Femen jest zjawiskiem osobnym –z jednej strony – i wyraźnie korespondującym z myślą Zachodu – z drugiej. I ta aporyczność Femenu jest chyba jego najmocniejszą stro ną. Przyjrzyjmy się zatem strategiom działania ukraińskich aktywistek i spójrzmy krytycznym okiem przez ich pryzmat na zachodnie ten dencje feministyczne. Femen mówi nam bo wiem coś ważnego nie tyle o samej Ukrainie, ile o świecie Zachodu. Femen tworzą młode dziewczyny, które w swoich działaniach często posługują się ge stem nagości, co nierzadko bywa przedmio tem ostracyzmu – zresztą nie tylko ze strony zagorzałych przeciwników feminizmu sen su largo, ale także środowisk akademickich, w tym feministycznych. Działaczki Femenu wydają się jednak świadome podejmowanych działań i wykorzystywanych narzędzi, nie chcą utożsamiać się z programami wywiedzionymi z uniwersytetów, które postrzegają jako tkwiące w sztywnych schematach. Intelektu aliści i intelektualistki zarzucają organizacji niekonsekwencję czy kiczowatość1. Sądzę, że ich podejrzenia może wzbudzać brak jasno sprecyzowanego programu. Brak programu to jednak też jakiś program i właśnie zgo da na niekonsekwencję – Femen bowiem to konglomerat różnych postaw, wzorców, tem peramentów, nieskrępowany konwenansami obyczajowymi, społecznymi i politycznymi, to forum swobodnej wymiany myśli i doświad czeń, a przy tej eklektyczności wspólna ini cjatywa, co wydaje się niezwykle interesujące i niezwykle autentyczne. Marija Majerczyk i Olga Płachotnik w tekście o Femenie wspominają o tym, że ukraińskie feministki nie chcą być kojarzone z Femenem, że zdecydowanie zaprzeczają jakimkolwiek powiązaniom z organizacją z Kijowa, że dzia łalność Femenu to przecież de facto „handlo wanie seksualnością kobiecego ciała”2. Czy nie przypomina to dysputy na temat selfie -feminizmu w Polsce? Albo krytycznych uwag Camille Paglii na temat konceptu Gaga femi nizmu Judith Jack Halberstam? Przypomnijmy, do czego odnoszą się wspo mniane pojęcia. Chociaż w rozważaniach naJakubowiczPiotril.
28
Gdy zwyczajni ludzie starają się przybrać naj korzystniej obrazujące ich pozy, przyjmują rolę artysty jako bohatera. Każde selfie jest odegra niem przez portretowanego (i portretującego zarazem) tego, jak chciałby być widziany przez innych. Selfie przyjęło postmodernistyczną es tetykę związaną z mechanicznym tworzeniem obrazów i dostosowało ją do ogólnoświatowej widowni internetu3 Oczywiście estetyka selfie uległa przekształ ceniom, a odwołania do jej pierwotnego wymiaru mają charakter twórczy, nierzadko uzupełniony o potencjał krytyczny. Mirzoeff widzi w selfie najnowszego rodzaju komuni kat wizualny4. Selfie to zaproszenie do reakcji, nierzadko do konfrontacji, to otwarcie prze strzeni dialogu. I z tego powodu selfie chęt nie zagarniają feministki i korzystają z niego jako ze specyficznego kodu wizualnego, który pozwala na manifesty – dotyczące zarówno własnej seksualności i poszukiwania no wych form ekspresji kobiecości, jak również ewokujące ważne postulaty feministyczne. Gaga feminizm z kolei Halberstam opisuje jako najnowszy feminizm oparty na fenome nie Lady Gagi, nieskrępowany rygorami pro gramowymi, ale czerpiący z rzeczywistości, zainspirowany różnorodnością – zarówno kulturą popularną, stereotypami, jak i zdoby czami poszczególnych fal feminizmu. Gaga feminizm jest pochwałą seksualności i ape lem o możliwość swobodnego dysponowania własnym ciałem i wizerunkiem, czego nie rzadko feminizm pozbawiał kobiety. Gaga fe minizm to filozofia ponadpłciowej wolności. Zatem to nie tylko walka o rozmaite prawa – czy to społeczne, czy polityczne – ale także o możliwość dowolnego dysponowania własnym ciałem i wizerunkiem, prawo do prowo kowania, łamania norm bez narażenia się na ostracyzm, prawo do korzystania z seksualno ści w celach praktycznych, na przykład showbiznesu5. Halberstam stwierdza, że Gaga fe minizm to polityka, która łączy kontemplację sławy i bycia widzialnym z ostrą krytyką za stałych ról mężczyzn i kobiet. To padlinożer czy feminizm, który bez skrępowania pożycza i kradnie zewsząd, a jednocześnie zamieszku je na gruncie stereotypów i klisz6 Femen, Gaga feminizm i selfie-feminizm spo tykają się w ostatniej dekadzie, a to, co im się zarzuca, jest zadziwiająco ze sobą tożsa me. Agata Pyzik na łamach magazynu „Szum” publikowała artykuł pod znamiennym tytu łem Jeśli muszę się rozbierać, nie chcę być czę ścią waszej rewolucji. Krytyka selfie-feminizmu7 Z kolei krytykę koncepcji Halberstam przywo łuje sam Podczasautor:gdyniektóre feministki, jak Donna Ha raway, bronią nowych form feminizmu zdolnych nadążyć za postępem technologicznym, Paglia przekonuje, że w naszej manii medialnej ma nipulacji, gier video i telefonów komórkowych straciliśmy kontakt z tym co ważne, prawdziwe i dobre. Kiedy Haraway rozpoznaje przenikanie się człowieczeństwa i technologii w epoce cy frowej i klasyfikuje to jako ekscytujące i cudow ne (nawet jeśli jednocześnie jest wyzyskujące i niebezpieczne), to Paglia, jak można podej rzewać, widzi przestrzeń publiczną jako wykre owaną przestrzeń pełną medialnych lalek i ich głupich fanów8 Co ciekawe, Halberstam pokazuje jednocześnie, że nowy feminizm nie istnieje w izolacji od tradycyjnych wyobrażeń, wypracowanych postaw czy aktualnych poglądów i realiów, że to nie jest projekt laboratoryjny, obwarowany programami i założeniami, które dyskwalifiku ją swobodę. Gaga feminizm to w przekonaniu autora projekt wynikający z potrzeb i z rzeczy wistości. Gaga feminizm demaskuje – podob nie jak Femen i Elisabeth Badinter w Fałszywej ścieżce – rosnące marnotrawstwo zdobyczy drugiej fali feminizmu i niebezpieczne po wroty do praktyk sprzed lat, skutkujące pogłę bianiem różnic między płciami i niemożnością dążenia do równouprawnienia, co punktują Majerczyk i Płachotnik9:
R temat selfie-feminizmu dominuje pojęciowy zamęt i brakuje spójnych definicji, to jednak możemy stwierdzić, że jest to zjawisko łączą ce praktyki feministyczne z wykorzystaniem fotografii typu selfie, a więc wykonywanej przez autora samemu sobie. O selfie pisze Nicholas Mirzoeff:
W ostatnich latach ukraińska polityka płci stała się składową polityki państwowej, ale niewielki nacisk „z dołu” i słaba kontrola ze strony społe czeństwa obywatelskiego zdecydowanie osła biają możliwe pozytywne jej wpływy i następ stwa. W takich warunkach idea sprawiedliwości społecznej często zamienia się we własne prze ciwieństwo i zamiast pokonywać nierówności, jeszcze je pogłębia10 Zwróćmy uwagę, że Gaga feminizm nie do tyczy wyłącznie płciowości i spraw kobiet, obejmuje bowiem znacznie więcej dziedzin i problemów. Reaktywność i improwizacyjność koncepcji Halberstam bliska jest bardzo prak tykom selfie-feministek i temu, co możemy obserwować w aktywności Femenu – najnow szy feminizm chce nadążać za zmieniającą się rzeczywistością, polityką i społeczeństwem, chce reagować nie tylko na kwestię kobiet, ponieważ horyzont najnowszego feminizmu jest szerszy, ponieważ sprawa kobiet zawsze jest osadzona w pewnym kontekście i zdaje się, że refleksje Halberstam, selfie-feministek i działania aktywistek Femenu dowodzą, iż tak właśnie Majerczykjest.iPłachotnik obserwują: Nowe działaczki „Femenu” obojętne są wobec akademickiego dyskursu i teoretycznego baga żu, wobec historii feminizmu i jego światowej praktyki. Swój „program”, stanowisko, tworzą „w trakcie”, żywiołowo, intuicyjnie, w akcji. Mar keting protestów tego ruchu opiera się na za sadach działania kultury masowej, komercyjnej reklamy i brukowców. Przyciąga on uwagę szo kującym obrazem, nagim ciałem, łączy z prowo kacyjnym i lekkim tematem, doprawia do sma ku elementami show i maskaradą – a wszystko po to, by media podłapywały temat i mówiły o nim. W taki sposób dociera on do masowego odbiorcy, masowych o nim dyskusji i masowej Refleksjepopularności11Majerczyk i Płachotnik ujawniają mentalne powiązanie Femenu z Gaga femi nizmem i selfie-feminizmem. We wszystkich przypadkach kobiece ciało, które chętnie prze cież wykorzystuje się w mediach, w tym także w różnorakich strategiach promocyjnych, zo staje poniekąd wykorzystane na zasadzie tych samych mechanizmów, ale we własnej spra wie: „Jeśli patriarchalna świadomość skle cona jest w sposób tak elementarny, że jest w stanie przełknąć byle co, byle tylko zaser wowane było na tle kobiecych piersi, to pro szę bardzo, tu są piersi, a teraz posłuchajcie nas uważnie”12. Podobnie jak u Halberstam, w przypadku Femenu mamy do czynienia z rozszerzeniem zainteresowania feministek na obszary pozornie z feminizmem niezwią zane. W odniesieniu do Femenu zauważa to choćby Larissa Belzer-Lissjutkina:
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 U F
FemenuuprzejmościdziękiZdjęcie
FemenuuprzejmościdziękiZdjęcie
30 S
Femen nie uprawia „po prostu feminizmu”; jego akcje stanowią krytykę polityki i kultury, a przy tym nie ograniczają się do Ukrainy czy krajów poradzieckich. W ciągu ostatniego roku akcje ru chu objęły też kraje europejskie i islamskie. Taka niezwykła aktywność rozbraja interpretatorów, a akademicki feminizm widzi w ich spontanicz ności i swobodnym podejściu do teoretycznych dogmatów przejawy ignorancji i prowokację13 Mimo aktywnej i często skutecznej działalno ści na różnych polach, przez stosowaną karnawalizację, pastisz, hiperbolę, ironię i grote skę Femen bywa traktowany protekcjonal nie, choć w ostatnim czasie ulega to zmianie. U podstaw krytyki zarówno selfie-feminizmu, Gaga feminizmu, jak i działalności Femenu leży – jak sądzę – zamknięcie na metamor ficzność zjawisk i postaw, zależących w dużym stopniu od zmieniającej się świadomości ciała i wizerunku, którymi możemy dysponować coraz swobodniej, nie ograniczając się sztucz nie wypracowanymi normami. Halberstam wielokrotnie podkreśla, że swoją koncep cję nazywa, odnosząc się do fenomenu Lady Gagi, ale nie ogranicza jednak do niej swoich przemyśleń, rozszerza je daleko poza postać gwiazdy, pokazując, że najnowszy feminizm to nie tylko walka o prawa polityczne i społecz ne, ale także – a może nawet przede wszyst kim – walka o swobodę w wizualnej ekspresji, o prawo do prowokowania i samodzielnego wykorzystywania własnej seksualności14. Fe men, co prawda, priorytetowo koncentruje się na sprawach społecznych i politycznych, ale dzięki wykorzystywanym narzędziom i związanej z nimi kontrowersji w naturalny sposób wpisuje się w koncepcję Halberstam. Poza tym dziewczyny z Femenu nierzadko sy gnalizują niepokój związany z amerykańskim feminizmem drugiej fali właśnie w kontek ście odarcia kobiety z kobiecości. Zauważają, że przecież nie o to chodzi. Proponują więc zmianę paradygmatu myślenia. Szewczenko na przykład wypowiada się w tym kontekście następująco:Jestemprzeciwna trywialnemu feminizmo wi nie podobają mi się te feministki, które zna my z historii. Taki zwyczajny feminizm zupełnie się mi nie podoba, nawet jestem przeciwko nie mu. Dlaczego? – dlatego, że te feministki po pro stu zniszczyły w jakiś sposób kobietę jako taką. Dlatego, że po prostu zapragnęły stać się kimś innym. A kimś innym to znaczy mężczyzną. (…) Jestem za tym, że kobieta powinna zostać taką, jaką stworzył ją Bóg czy przyroda (…). Możliwe, że to feminizm, ale nowy feminizm. Feminizm dla demokratycznego społeczeństwa, dla co dzienności, tak…15 Wypowiedź Szewczenko wydaje się na wskroś z ducha Gaga feminizmu. To postu lat wydarcia prawa do ekspresji własnej kobiecości w świecie, w którym kobiety
14
1Przypisy:M.Majerczyk, O. Płachotnik, Radykalny „Femen” i nowy kobiecy aktywizm, przeł. A. Tylutka, Kultura Enter, (dostęp:radykalny-femen-i-nowy-kobiecy-aktywizm/http://kulturaenter.pl/article/18.03.2019).
2 Tamże. 3 N. Mirzoeff, Jak zobaczyć świat , przeł. Ł. Zaremba, Kraków–Warszawa 2016, s. 77. 4 Tamże. 5 Jack Halberstam, Gaga Feminism. Sex, Gender, and the End of Normal, Boston 2012, s. 32. Wszystkie teksty obcojęzyczne w tłumaczeniu własnym, o ile nie podano inaczej. 6 Tamże, s. 30.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 31 nierzadko pod presją społeczną rezygnują z realizacji wyobrażeń o sobie, ponieważ tylko to umożliwia im szansę na poważne potraktowanie w rzeczywistości. Hucoł z ko lei opowiada, że „feminizm musi przestać być marginalnym. Ma być popularny. Ma być faj nie i wesoło, stąd właśnie Femen. Chcę, żeby to był taki popularny, lekki feminizm, taki le ciusieńki”16. To kolejna nić, łącząca aktywistki spod znaku Femenu z koncepcją Halberstam, która przecież zrywa z patosem manifestów i powagą postaw na rzecz właśnie lekkości i popularności. Tylko feministyczny karnawał wydaje się więc współcześnie prawdziwie performatywny, otwarty i zapraszający do dia Ukraińskilogu. feminizm spod znaku Femenu jest nadal najbardziej rozpoznawalną i chyba najbardziej galopującą formą praktyk eman cypacyjnych zza wschodniej granicy. Słusznie zauważa Belzer-Lissjutkina, że: Femen polaryzuje poglądy i rozbija konsensus. Stosunek do oddolnych akcji ulicznych, organi zowanych przez ukraińskie feministki, obnaża różnice poglądów, podskórne konflikty i linie podziału w poradzieckim środowisku akademic kich specjalistów od badań genderowych17 Wypowiedź Belzer-Lissjutkiny można jednak z powodzeniem rozumieć w szerszym kontek ście. Wydaje się, że problem, który sygnalizuje badaczka, nie dotyczy tylko środowisk po radzieckich, ale także świata myśli Zachodu, a Femen boleśnie to uświadamia.
8
7 A. Pyzik, Jeśli muszę się rozbierać, nie chcę być częścią waszej rewolucji. Krytyka selfie-femi nizmu , „Magazyn Szum”, nizmu/scia-waszej-rewolucji-krytyka-selfie-femipl/jesli-musze-sie-rozbierac-nie-chce-byc-czehttps://magazynszum.(dostęp:18.03.2019). J. Jack Halberstam, Gaga Feminism. Sex, Gender, and the End of Normal , Boston 2012, s. 32. Tłumaczenie własne. 9 E. Badinter, Fałszywa ścieżka , przeł. Małgorzata Kozłowska, WAB 2005. 10 M. Majerczyk, O. Płachotnik, Radykalny „Femen” i nowy kobiecy aktywizm, dz. cyt. 11 Tamże. 12 Tamże. 13 L. Belzer-Lissjutkina, Fenomen Femenu , przeł. M. Buchalik, Dwutygodnik.com, fenomen-femenu.htmldwutygodnik.com/artykul/3623-ukraina-2012-https://www.(dostęp:15.03.2019). M. Majerczyk, O. Płachotnik, Radykalny „Femen” i nowy kobiecy aktywizm, dz. cyt. 15 Tamże. 16 Tamże. 17 L. Belzer-Lissjutkina, Fenomen Femenu , przeł. M. Buchalik, dz. cyt.
OLGA GRZELAK – absolwentka kom paratystyki literackiej i performatyki przedstawień na Uniwersytecie Jagiel lońskim, studentka na Wydziale Reżyse rii Dramatu Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krako wie i doktorantka w Katedrze Performa tyki Przedstawień UJ, gdzie pod opieką dr hab. Ewy Bal przygotowuje rozprawę doktorską na temat współczesnych prak tyk feministycznych i performatywności ich medialnych zapośredniczeń w Polsce w kontekście międzynarodowym. Publi kowała m.in. w czasopismach „Fragile” i „artPapier”. Tańczy polski taniec współ czesny.
32
LudmiłaTOŻSAMOŚCIWSZTUKAWSPÓŁCZESNAUKRAIŃSKAPOSZUKIWANIUZMonikąSzewczykrozmawiaLudmiłaŁabowiczŁabowicz:OdwielulatGaleriaArsenał w Białymstoku współpracuje z ukraińskim awangardowym środowiskiem artystycz nym. Co stało się bodźcem do nawiązania tej Monikawspółpracy?Szewczyk: Osobą kluczem do sztu ki ukraińskiej był Jerzy Onuch, przez wiele lat dyrektor Polskiego Instytutu w Kijowie. Galeria Arsenał 15 lat temu współpracowa ła z nim przy wystawie, którą organizował w Instytucie (brał w niej udział m.in. Leon Tarasewicz). Zaproponowałam mu wówczas, by pokazał w Białymstoku progresywne śro dowisko ukraińskie. W 2005 roku przygotował wystawę „Borshch. Była to bardzo interesująca wystawa, która przypomniała mi, że w Polsce mamy tendencję, by odwracać się na Zachód, wyobrażać sobie, że wszystko co ciekawe jest właśnie tam, a lekceważyć Wschód jako jesz cze gorzej uposażony od nas. Wyładowujemy w ten sposób swoje kompleksy. Tymczasem okazało się, że sztuka ukraińska jest niezwy kle ciekawa. Od wystawy Borshch zaczęła się nasza przygo da. Kiedy pojechałam z wykładem o polskiej sztuce wideo do Kijowa, wróciłam zakochana w tym mieście z bardzo głębokimi korzeniami kulturowymi i w ludziach, których tam spotka łam: artystach, żywo dyskutujących o sztuce. Odniosłam nawet wrażenie, że w Ukrainie dyskurs wokół sztuki czy kultury w ogóle jest bardziej otwarty, żywszy, dużo bardziej dyna Dalejmiczny.współpraca poszła naturalnym trybem –poznawałam stopniowo coraz więcej artystów stamtąd i zaczęłam myśleć o tym, by pokazać ich w Białymstoku. A jednocześnie prezento
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 33 SZTUKA
waliśmy polską sztukę w Ukrainie. W Kijowie zrobiłam cztery wystawy, które, jak sądzę, były reprezentatywne dla naszej sceny artystycz nej, ale uwzględniały też to, co dzieje się na Wschodzie, pokazaliśmy między innymi dużą część wystawy Podróż na wschód, która była dla nas takim kamieniem milowym – przypie czętowała tę naszą orientację wschodnią.
ŁabowiczL.fot.rok,2017Białymstoku,wArsenałGaleria,
Dziś mamy już duże doświadczenie związane ze współpracą z artystami ukraińskimi oraz instytucjami sztuki w Ukrainie. Naszymi na turalnymi partnerami są przede wszystkim Muzeum Narodowe w Kijowie i Mystetskyi Arsenal w Kijowie. Współpracowaliśmy też z Odeskim Muzeum Sztuki w Odessie, Galerią Miejską w Charkowie.
MS: Istotne jest to, że dzięki licznym spotka niom z właściwymi ludźmi rzeczywiście udało nam się dotrzeć do bardzo dynamicznej sceny ukraińskiej. Do artystów, którzy są dziś znani, prezentują swoje prace w różnych miejscach na świecie. Ich pierwsze wystawy zagraniczne odbyły się jednak u nas lub w Lublinie.
Realizujemy bardzo wiele projektów zwią zanych ze sztuką ukraińską i w Białymstoku, i za granicą. Na przykład w grudniu 2018 roku byłam kuratorką wystawy Nikity Kadana w Usti nad Labem, a parę lat temu – kurator ką wystawy laureatów Nagrody Artystycznej im. Kazimierza Malewicza w Instytucie Pol skim w Düsseldorfie.
LŁ: Czy przygotowując wystawę, staracie się pokazać pewien przekrój współczesnej sztuki ukraińskiej, czy też wybór tematyki i artystów jest bardziej subiektywny?
LŁ: Rezultatem tej współpracy jest kilkanaście wystaw, pokazanych w Galerii Arsenał. Można tu wspomnieć chociażby duże projekty, jak Wspólnoty – młoda sztuka Ukrainy, czy też wystawy autorskie takich twórców, jak Nikita Kadan.
MS: Zawsze jest tak, że zapraszamy artystów, do których jesteśmy przekonani. PracujemywystawaChichkan,David GranicaUwaga!
LŁ: Nie można też nie wspomnieć o działa niach galerii w czasie trwania Euromajdanu…
LŁ: Jak wyglądała sytuacja awangardowej sztuki ukraińskiej, gdy zaczynaliście wspólne projekty?
34 z tymi, którzy są progresywni, proponują nowe rozwiązania, otwierają dla nas te drzwi, które były wcześniej zamknięte. LŁ: Współpraca Galerii Arsenał to nie tylko wystawy, ale też inne działania – wykłady, wspólne projekty, prezentacje muzyki awan gardowej. Warto również podkreślić, że ga leria przyjmuje na rezydencję artystów ze Wschodu.
MS: Współpracujemy z kuratorami, organizu jemy wykłady o sztuce ukraińskiej w Białym stoku. Jeśli chodzi o rezydencje, to z jednej strony organizujemy je sami – kilkakrotnie w ciągu roku zapraszamy artystów z zagranicy i Wschód jest dla nas priorytetowy, a z drugiej strony – współpracujemy z Gaude Polonia, projektem Narodowego Centrum Kultury, któ ry jest skierowany do artystów zza wschodniej granicy, przede wszystkim z Białorusi i Ukra iny. Z tego programu od kilku lat co roku mamy jednego czy dwóch rezydentów. Bardzo często są to Ukraińcy.
MS: Organizowaliśmy akcje poparcia, zrobi liśmy między innymi skype’ową prezentację prosto z Majdanu – nasi przyjaciele artyści byli na Majdanie i my w ramach tego panelu próbowaliśmy dać im głos.
MS: Na początku naszej współpracy było tak, że Ukraina miała bardzo słabe instytu cje sztuki, włącznie z akademiami, które da wały bardzo dobry warsztat techniczny, ale nie kształciły samodzielnych artystów. To, co w sztuce ukraińskiej było ważne, powstawa wystawaKadan,Nikita przemieszały,sięKości ArsenałGaleria ŁabowiczL.fot.rok,2016Białymstoku,w
LŁ: Jakie nurty, tendencje dominują dzisiaj w tej sztuce? MS: Tak naprawdę to jest w niej widoczny peł ny przekrój tematów i technik. Jest to w dużej mierze sztuka społeczna, ale nie trzeba na nią patrzeć tylko w tych kategoriach. Artyści posługują się bardzo różnymi środkami. Są silne środowiska pracujące na pograniczu multimediów, na przykład zajmujące się mu zyką elektroniczną. Jest też miejsce na sztukę ulicy, szukanie swego miejsca dla ekspresji.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 35 SZTUKA ło w opozycji do tego, co zostało wyniesione z uczelni. Tacy artyści jak Alevtina Kakhidze, Stas Volyazlovsky, Mykoła Ridnyj czy też twór cy związani z formacją R.E.P. do wszystkiego doszli sami, mając świetną orientację w tym, co się dzieje na świecie, stworzyli własny ję zyk wizualny, zachowali autonomię.
Dziś w Ukrainie mamy do czynienia z bar dzo dynamiczną sytuacją. Trudno nadążyć za zmianami, pojawiają się nowi artyści. Co dla mnie jest absolutnie zasadnicze i waż ne – progresywne środowisko ukraińskie sku pia przede wszystkim artystów intelektuali stów, którzy robią bardzo głęboki research historyczny, zadają trudne pytania i szukają na nie odpowiedzi. To są ludzie, którzy analizują swoją sytuację, pytają o tożsamość, o źródła kultury ukraińskiej, o przyszłość Ukrainy.
LŁ: Czy sztuka ukraińska w jakiś sposób wyróżnia się na tle sztuki z innych krajów bloku wschodniego? MS: Jeżeli myślimy o sztuce państw Partner stwa Wschodniego, to Ukraina jest najbardziej dynamicznym środowiskiem. Ciekawe rze czy zaczynają się dziać na Białorusi, ale bez względnie Ukraina jest najsilniejszym środo wiskiem. To niesamowite, bo sztuka powstaje tu w tak trudnych czasach. LŁ: Wielu progresywnych twórców ukraiń skich skupia się w grupach artystycznych, któ re budują środowiska artystyczne w Ukrainie. Pierwszą tego typu formacją, a jednocześnie jedną z najważniejszych, była grupa R.E.P. Skąd tendencja do wiązania się w formacje artystyczne? MS: W Ukrainie, jak wiadomo, mamy do czy nienia z trudną sytuacją ekonomiczną. Dla tego też artyście ukraińskiemu, który zajmu je się tylko sztuką, a nie szukaniem źródeł zarobkowania, żyje się jeszcze trudniej niż artyście w Polsce. Do tego dochodzi brak wystarczającego wsparcia przez instytucje. W tych ograniczających warunkach artyści tworzą kolektywy. W grupie automatycznie pojawia się platforma do dyskusji – artysta nie jest już sam w swojej pracowni ze swoimi rozmyślaniami, ale w zespole, który zastępuje instytucję, krytykę artystyczną, ekspertów, ku ratorów. Z reguły jest tak, że większość bardzo aktywnych artystów w Ukrainie pisze teksty
LŁ: W 2007 roku podczas wernisażu wystawy Wspólnoty – Młoda sztuka Ukrainy w Arsenale Jerzy Onuch podkreślał, że w Ukrainie ciekawa młoda generacja twórców jest wyraźnie mar ginalizowana… MS: Rzeczywiście, jeszcze kilkanaście lat temu młodzi twórcy ukraińscy byli margi nalizowani. Osobą, która włożyła mnóstwo pracy, by to zmienić, był właśnie Jerzy Onuch, który pracował z artystami, wspierał środowi ska artystyczne, promował je. To on wymyślił w 2008 roku Nagrodę Artystyczną im. Kazi mierza Malewicza.
Bardzo wielu artystów buduje własną narra cję, przy czym liczne przykłady pokazują, że ta własna sztuka nie może nie być jednocześnie zaangażowana społecznie. Interesujące jest to, że wielu twórców zajmuje się researchem w kulturze ukraińskiej – badaniem archiwów, budowaniem projektów paradokumentalnych, w których zaciera się granica między pra cą artysty, kuratora, muzealnika i archiwisty. W zasadzie wszystkie te postawy wpisują się w strategie artystyczne stosowane na całym świecie.
MS: Klasykiem sztuki ukraińskiej jest oczywiście R.E.P., skupiający takich twórców, jak Łe sia Chomenko, Nikita Kadan, Łada Nakonecz na. Kiedy zaczęłam przyjeżdżać na Ukrainę, artyści skupieni w grupie R.E.P. byli jeszcze młodymi ludźmi, związanymi z Centrum Sztuki Współczesnej, które prowadził Jerzy Onuch. To był świeży po wiew w sztuce ukraińskiej, co nie znaczy, że nie było tam wcześniej interesujących artystów.
LŁ: Które z funkcjonujących obecnie grup ar tystycznych w Ukrainie są najważniejsze, najbardziej rozpoznawalne za granicą?
36 krytyczne, jednocześnie kuratoruje wystawy, wymyśla projekty artystyczne, znajduje miej sca, gdzie te projekty mogą być pokazane.
Poważną formacją jest też w tej chwili Open Group. Dwa lata temu prezentowaliśmy wysta wę Uwaga! Granica i równolegle z nią zrobiliśmy wystawę „retrospektywną” tej grupy. To świetny przykład formacji, która jest jednocześnie pewnym projektem intelektual nym. Jest to sztuka na wysokim poziomie. Pra ce artystów Open Group były dwukrotnie pre zentowane na wystawach w Wenecji, a w tym roku wygrali konkurs na Pawilon Ukraiński. Formacją teatralną, związaną też ze sztuką współczesną, jest TanzLaboratorium. Zresztą, w Ukrainie funkcjonuje wiele formacji rozsia nych po całym kraju, często bardzo dobrych, ale być może mniej znanych czy dostrzegal nych ze względu na to, że są na prowincji. LŁ: Czy można mówić o pewnych ośrodkach skupiających awangardowe środowiska twór cze? MS: Jak wszędzie większość rzeczy wydarza się w stolicy. Silnym ośrodkiem artystycznym jest Charków. Bardzo interesujące rzeczy dzie ją się też w Chersonie, gdzie działa formacja Totem. Ze środowiska chersońskiego wywo dził się również nieżyjący już Stas Volyazlo vsky, fantastyczny artysta, którego wielokrot nie pokazywaliśmy w Białymstoku i którego pracę mamy w naszej kolekcji. LŁ: Lwów? MS: Oczywiście tak. Lwów jest ważnym ośrod kiem kulturowym. We Lwowie istnieje bardzo dobre środowisko artystyczne, z miastem tym jest też związana formacja Open Group. Ciekawe rzeczy dzieją się jednak głównie na wschodzie Ukrainy – tam jest linia frontu, trwa wojna. W Donbasie przez długi czas mimo ekstremalnych warunków funkcjonowały sil ne ośrodki kultury, działały takie formacje, jak Izolacja, która ostatecznie z powodu wojny przeniosła się do Kijowa. To fascynujące, że im jest trudniej, tym więcej artyści znajdują w sobie siły i wytrwałości. Gdy na przykład trwał Euromajdan i wielu ludzi żyło po prostu na ulicy, jednocześnie toczyła się prawdziwa dyskusja wokół przyszłości kultury. LŁ: Na ile wydarzenia ostatnich lat – głównie pomarańczowa rewolucja oraz wspomniany Euromajdan – mają wpływ na oblicze współ czesnej sztuki ukraińskiej? Wiadomo chociaż by, że grupa R.E.P. powstała pod wpływem wydarzeń 2004 roku… MS: Sztuka w Ukrainie jest mocno związana z autoanalizą, szukaniem własnej tożsamości narodowej, ale też z przyglądaniem się aktual Progresywne środowisko ukraińskie skupia przede wszystkim artystów-intelektualistów, którzy robią bardzo głęboki research historyczny, zadają trudne pytania i szukają na nie odpowiedzi.
MS: Na pewno jest to sztuka krytyczna, któ ra przygląda się historii, zastanawia, w jaki sposób przeszłość ukształtowała teraźniej szość i co można z tym dalej zrobić. To nie jest tak, że to, co się dzieje w ukraińskiej sztuce współczesnej, jest oderwane od tego, co było w przeszłości. Bardzo wielu artystów bada przeszłość historyczną, często traumatyczną. Wystawa Kości się przemieszały Nikity Kadana, pokazywana kilka lat temu w Białymstoku, była tego idealnym przykładem. BiałymstokuwArsenałGaleria , ŁabowiczL.fot.
LŁ: W jakim stopniu ta sztuka próbuje się od woływać do pewnych archetypów, mitów na rodowych, folkloru ukraińskiego?
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 37 SZTUKA nej sytuacji. Na pewno punktem wyjściowym była pomarańczowa rewolucja, która wydała R.E.P., jedną z bardziej rozpoznawalnych for macji artystycznych w Ukrainie. Warto zaznaczyć, że większość znaczących ar tystów jest aktywna społecznie, w czasie Euromajdanu wielu z nich pracowało z rannymi, pełniło szereg służb, było tam, gdzie działy się ważne rzeczy. Sytuacja, kiedy ma się poczucie, że trzeba wziąć sprawę w swoje ręce, zawsze uaktywnia jednostki i siłą rzeczy znajduje od bicie w sztuce. Majdan wygenerował cały szereg propozy cji artystycznych, w tym też banalnych. Dla mnie jednym z ciekawszych przykładów prze tworzenia sytuacji z Euromajdanem są prace Alevtiny Kakhidze, a także prace Vlady Ral ko, które we wrześniu będziemy pokazywali w Białymstoku. Vlada jest malarką, autorką Dzienników kijowskich – kilkuset akwareli, które powstawały podczas zdarzeń na Majda nie. To rodzaj intymnego pamiętnika artystki. Alevtina Kakhidze natomiast stworzyła w cza sie Majdanu całą serię rysunków, które ciągle rozwija, tworząc swego rodzaju historię Ukrainy z perspektywy pojedynczego obywatela i jego rodziny, przefiltrowaną przez własną wrażliwość.
38 Artyści podejmują tematykę rozliczeń z so wiecką przeszłością, konfliktów narodowych, ale też kwestie związane z kulturą ukraińską, na przykład awangardą ukraińską. Przecież gdy mówimy o pierwszej awangardzie, bezre fleksyjnie używamy uproszczenia „awangarda rosyjska”. A warto podkreślić, że bardzo waż nym elementem w „awangardzie rosyjskiej” byli Ukraińcy. W ich pracach – rzeźbach, mu ralach z początku XX wieku – są obecne ele menty folklorystyczne. LŁ: Problem współtworzenia przez Ukraińców dorobku kultury rosyjskiej, a niekiedy też pewnego zawłaszczania przez Rosjan spuścizny twórców ukraińskich, dotyczy zresztą nie tylko sztuki awangardowej. Wciąż toczą się spory o przynależność kulturową kompozy tora Dmytra Bortniańskiego, pisarza Mikołaja Gogola i wielu innych wybitnych Ukraińców… MS: Awangarda postrzegała siebie jako oby wateli świata, bez przywiązania do narodu, dlatego też jej działania miały charakter po nadnarodowy, jednak elementów należą cych do tradycyjnej kultury ukraińskiej było w awangardzie rosyjskiej bardzo dużo.
LŁ: A gdyby Pani miała stworzyć swoją listę najciekawszych artystów ukraińskich, kto by się na niej znalazł? MS: Na pewno byliby tu – choć podkreślam, że nie jest lista chronologiczna: Mykoła Rid nyj, Łada Nakoneczna, Nikita Kadan, Żanna Kadyrowa, Alevtyna Kakhidze, nieżyjący już Stas Volyazlovsky, Anatolij Biełow, Iwan Swi tłycznyj, Sasza Kurmaz, Łesia Chomenko, Jurij Kruczak, Wowa Kuzniecow, Julia Kosterewa. To jest plejada gwiazd. LŁ: Większość z wymienionych twórców to laureaci Nagrody Artystycznej im. Kazimierza Malewicza oraz Nagrody PinchukArtCentre. Jaką rolę w wypromowaniu młodych artystów ukraińskich odegrały te nagrody? Kilka lat temu zasiadała Pani w jury jednej z nich –im. Kazimierza Malewicza.
LŁ: Mówiąc o sztuce ukraińskiej, zwraca Pani uwagę na jej silne zaangażowanie społeczne… MS: Bo rzeczywiście ci najbardziej interesu jący artyści często są mocno zaangażowani społecznie.
Dziś młodzi artyści ukraińscy są bardzo sku pieni na sobie, na swoim państwie i na tym, jak będzie wyglądała ich przyszłość. Na pew no nie wiążą tej przyszłości z Rosją.
MS: Nagroda Artystyczna im. Kazimierza Ma lewicza to nagroda ufundowana przez Polski Instytut w Kijowie dla młodych progresyw nych artystów ukraińskich. Co dwa lata dzięki współpracy kuratorów, znawców przedmiotu z Ukrainy i z Polski, jest wybierany najlepszy młody twórca do 40. roku życia – artysta, któ ry myśli niekonwencjonalnie, szuka nowych
LŁ: Czy to nie umiejscawia tej sztuki na pew nym marginesie, nie sprawia, że jest ona kontekstualna i lokalna? MS: Myślę, że jest wręcz odwrotnie – właśnie dzięki temu zaangażowaniu sztuka ukraińska jest bardzo interesująca dla świata. Mówię to również na przykładzie własnego doświad czenia – kiedy pojechałam w Ukrainę i pozna łam tamtejszych twórców, to pomyślałam, że ich prace są bardzo świeże i prawdziwe. Oni nie wymyślają tematów, oni nimi żyją.
LŁ: Wspomniała Pani już wcześniej, że ta sztuka wychodzi w świat… MS: Wielu artystów ukraińskich współpra cuje z galeriami w Belgii, Niemczech, Anglii, w przeróżnych miejscach na świecie. Twórcy ci biorą udział w międzynarodowych bienna le, są zapraszani do Wenecji, Seulu itd. Nikita Kadan wkrótce będzie mieć dużą, naprawdę bardzo prestiżową wystawę w Wiedniu. Arty ści ukraińscy są rozpoznawalni i mają już swo je miejsce w sztuce świata.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 39 SZTUKA
LŁ: Ufundowanie wspomnianych nagród było bez wątpienia pozytywnym zjawiskiem przy czyniającym się do promocji sztuki ukraińskiej. Porozmawiajmy więc może o negatywnych zjawiskach mających wpływ na współczesną sztukę ukraińską… MS: Głównym zagrożeniem jest obecna sy tuacja społeczno-polityczna w Ukrainie. Gdy rozmawiam z artystami, to często słyszę, że wojna się nie skończy, bo nie jest obliczona na MONIKA SZEWCZYK – historyk sztu ki, kurator wielu wystaw (ponad 100 indywidualnych i 20 problemowych), od 1990 roku dyrektor Galerii Arsenał w Białymstoku. Od 15 lat kierowana przez nią galeria aktywnie współpracuje z awangardowym środowiskiem ukraiń skim. LUDMIŁA ŁABOWICZ – dziennikarka prasowa i telewizyjna, zajmująca się sze roko rozumianą problematyką ukraińską; asystentka Podlaskiego Instytutu Naukowego, badaczka antroponimii, gwar i folkloru ukraińskiego.
MS: Spodziewamy się, że nie tylko w Ukrainie, ale na całym świecie sztuka pójdzie w stronę rzeźby społecznej. Jednak, jak ktoś kiedyś po wiedział – jeżeli próbujemy znaleźć definicję sztuki, nadać jej jakiś kierunek, to możemy być pewni, że stanie się coś wręcz odwrotne go. Może więc nie prognozujmy. Na pewno jest siła w sztuce ukraińskiej, zagrożeniem jest z pewnością wojna, a także pojawiające się próby cenzury, nakładania kagańca, ogra niczania wolności twórczej, ale ten problem dotyczy nie tylko sztuki ukraińskiej. LŁ: Dziękuję za rozmowę. rozwiązań w sztuce. Ta nagroda honoruje twórców, którzy starają się na własny spo sób opowiedzieć świat, czyli szukać czegoś nowego w sztuce. Muszę przyznać, że jestem przywiązana do formuły tego konkursu, dla tego że w ciągu ostatnich 10 lat decyzje były niezwykle trafne. Prace laureatów można było oglądać podczas trzech zorganizowanych przeze mnie wystaw – w Arsenale w Białym stoku, w Muzeum Narodowym w Kijowie i przy współpracy z Moniką Kumięgą w Instytucie Polskim w Düsseldorfie.
LŁ: Warto podkreślić, że była to pierwsza nagroda, która honorowała młodych twórców ukraińskich. Drugą jest Nagroda PinchukArt -Centre, przyznawana od 2009 roku młodym twórcom do 35. roku życia. MS: Ważne w tym wszystkim jest to, że ar tystom udało się zainteresować swoimi pro pozycjami klasę oligarchiczną i w Ukrainie znalazły się pewne pieniądze na sztukę. Kla sycznym przykładem jest PinchukArtCentre –międzynarodowe centrum sztuki współczesnej założone przez Wiktora Pinczuka z włas nych środków, które wspiera wybitnych ar tystów ukraińskich. W Polsce nie ma czegoś takiego, co moglibyśmy porównać z Centrum ToPinczuka.sąogromne pieniądze, co świadczy też o tym, że świadomość znaczenia sztuki współ czesnej wzrasta. PinchukArtCentre to miejsce, gdzie można zobaczyć naprawdę wartościową sztukę.
to, by się skończyć. To świadome długotrwałe działanie mające niszczyć Ukrainę. Putin po prostu chce wykończyć Ukrainę własnymi rę koma. Najgorszym problemem jest więc pew na stagnacja, stan zawieszenia. Bardzo trudno w takiej sytuacji utrzymywać się przez wiele lat w dobrej kondycji intelektualnej i społecz nej – tak, żeby się nie poddać i nie wyjechać. LŁ: Czy można prognozować, w jakim kierun ku pójdzie sztuka ukraińska?
40 Wyłączająca empatia Wątkiem organizującym wystawę jest historia 105-letniej babki artystki, urodzonej w 1914 roku w Winnicy, mieście leżącym na terenie dzisiejszej środkowej Ukrainy. Swinarska zde rza dwie czasowe perspektywy: przywołuje dzieciństwo wychowanej w zamożnej polskiej rodzinie babki, wykarmionej przez ukraińską mamkę, oraz przedstawia historię jej współ czesnej opiekunki, pracującej w Polsce Ukra inki Olgi Kachurovskiej. W pracy wideo, od której tytuł wzięła cała wystawa, widzimy ar tystkę ubraną w długą suknię i gorset, z upię tymi włosami i trzymanym w ręku pękiem kluczy, stojącą władczo nad leżącą w łóżku Olgą. Ta nawiązująca do konwencji kina nie mego praca (na ekranie pojawiają się plansze z najważniejszymi wypowiedziami kobiet) ba lansuje na granicy dokumentacyjnej rejestra cji i teatralności. Łagodna rozmowa artystki i opiekunki, dotycząca Ukrainy, historii Olgi, jej tęsknoty za domem, zamienia się kilkukrot nie w spektakl werbalnej przemocy. Swinar ska odgrywa swoją prababkę, Olga ukraińską mamkę karmiącą niemowlę – babkę artystki. Ta pierwsza spokojnym tonem wypowiada kolejne oskarżenia („kto wyjadł cukier z cu kiernicy?”) i polecenia (nakarm, wyprasuj, po sprzątaj…), druga – choć to „tylko” gra – zdra dza prawdziwe emocje, tajoną złość. Możemy przypuszczać, że tego rodzaju inscenizacja
MAKSYMILIAN UkraińskieOPIEKUNKIMAMKI,WRONISZEWSKISPRZĄTACZKI,wątkiwpracachKatarzynySwinarskiej
Niewinne kolonie Katarzyny Swinarskiej to jedna z najbardziej wyrazistych wystaw przygotowanych w ostatnim czasie przez Gdańską Galerię Miejską. Zarazem polityczna i egzystencjalna; feministyczna, ale pozbawiona intencjonalnego związku z konkretnym dyskursywnym konceptem. W Niewinnych koloniach Swinarska wyprowadza feministyczne i postkolonialne wątki z własnego doświadczenia, krytycznie przygląda się historii swojej rodziny. Także dla widza strategia ta okazuje się wartościowa poznawczo.
budzi jej wspomnienia. Albo własne, nabyte po wyjeździe z Ukrainy, albo te zapisane w pa mięci przeszłych pokoleń i przekazane w opo wieściach, utrwalone w kulturowych przeka zach. Wprawdzie wideo zbudowane jest na kontraście między relacją prababki i mamki a relacją artystki i opiekunki; między „Będzie, jak sobie pani życzy” a „Kasieńko…”, ale prze cież – jak się zdaje – Swinarskiej nie chodzi tu o pokazanie, że to, co najgorsze, mamy już za sobą; że dawno rozprawiliśmy się z mentalną spuścizną niegdysiejszej kresowej dominacji, zastępując ją empatią i równościowymi ide ałami. Przeciwnie – artystka sugeruje raczej, że między ostatnimi latami zaborów a czasa mi współczesnymi istnieje jakiś rodzaj syme trii. Nie jest to symetria łatwa do wskazania, wynikająca jedynie z historycznych uwarun kowań, oparta na wzajemnych politycznych resentymentach. Nie chodzi tu o proste prze łożenie, wskazanie na wyższościową relację, która przetrwała w niezmienionej formie przez sto lat, lecz o taki jej rodzaj, który – pa radoksalnie – maskowany jest przez afirma tywną postawę otwartości i zrozumienia.
Gdyby Swinarska zagrała jedynie na nucie na rodowej, kontekstem dla historii babki uczyni ła polsko-ukraińskie zaszłości, jej wystawa nie byłaby specjalnie oryginalna i odkrywcza. Dziś już w mniejszym stopniu relacje polsko-ukraińskie kształtuje polityka historyczna, nawet po mimo faktu, że programy informacyjne telewi zji publicznej regularnie odświeżają polsko-ukraińskie resentymenty. Mówiąc o Ukraińcach/Ukrainkach, mamy raczej na myśli nie kresowe mity i fantazmaty, nie krwawe bun ty i rzezie, ale sytuację na rynku pracy. Wołyń Smarzowskiego szybko się zestarzał, zastąpiły go Dziewczyny ze Lwowa Na czym zatem polegać miałaby owa ma skowana relacja dominacji wpisana w pra cownicze stosunki? Swinarska prezentuje na wystawie wideo, będące zapisem rozmowy z Klaudią Iwicką, współzałożycielką Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek, w której rozmówczyni wskazuje na problemy, z jakimi zderzają się ukraińskie sprzątaczki i opiekunki (a często sprzątaczki i opiekunki w jednym): nieuregulowane warunki zatrudnienia, nie normowany czas pracy, brak wolnych od pracy dni, rozszerzanie zakresu obowiązków. Pytana o to, na co najczęściej skarżą się Ukrainki, od powiada, że „zazwyczaj nie skarżą się w ogóle”, bo nad własne pracownicze prawa przedkła dają konieczność zarobku. Ta relacja wyzysku wydaje się jednak zbudowana nie na aprio rycznie zakładanej wyższości, lecz właśnie na wypaczonej idei otwartości i empatii. SocjowystwyzFotografie kolonieNiewinne artystkiuprzejmościdziękiMiejska,GaleriaGdańska,
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 41 SZTUKA
42 lożka Anna Kordasiewicz zauważa, że pracow nice domowe stanowią w Polsce często – jak to nazywa – „okna z widokiem na traumę”1 Wpisują się w wizerunek osób, które określić można jako „nieszczęśliwych ludzi, których biografia jest skrajnie odmienna od mojej i z którymi (na szczęście) nie mam nic wspól nego”2. Pracujący w Polsce na stanowiskach niewymagających z reguły wysokich kwalifi kacji Ukraińcy i Ukrainki pozwalają nam przej rzeć się w lustrze „wschodniości”, do której nie chcemy należeć. Wschodniości, którą Europa Środkowa zawsze uznawała za barbarzyńską i groźną. „Widok na traumę”, o którym pisze Kordasiewicz, wzbudza odczucie empatii, ale nie jest to empatia etycznie jednoznaczna. Jej skutkiem ubocznym staje się przeświadczenie o zbawiennej roli, jaką względem Ukrainek i Ukraińców odgrywają pracodawcy. A stąd już niedaleka droga do pracowniczych nadużyć, replikujących schemat: „mamy prawo wy magać, skoro wyciągamy z traumy; poza tym ciężka praca uszlachetnia i przynosi wymier ne korzyści, więc nie idzie na marne”. Poczucie wyższości nie jest już generowane przez apriorycznie przyjmowaną dyspropor cję. Wręcz przeciwnie: dochodzi tu do głosu raczej kapitalistyczny mit równości i szczę ścia, do którego każdy może dojść ciężką pra cą. Dokładnie taki, jaki uwiódł nas w latach 90. i który teraz projektujemy na Wschód. Mó wiąc w skrócie: kresowa relacja pan – chłop ustąpiła miejsca innej: człowiek sukcesu – po czątkujący dorobkiewicz, który może osiągnąć sukces, jeśli tylko „weźmie sprawy w swoje ręce”. Ta „empatyczna” lekcja kapitalizmu udzielana imigrantom kształtuje relację dużo bardziej złożoną i – by tak powiedzieć – lepiej zakamuflowaną niż prosty nacjonalistyczny resentyment. Przy czym nie oznacza to, że –jak chciał tego Fukuyama – neoliberalny kapi talizm rozprawił się z widmem nacjonalizmu. Czeka ono w ukryciu, paradoksalnie „zabez pieczając” przed spełnieniem kapitalistycz nych mrzonek. Trzeba by bowiem zapytać, czy nacjonalizm nie dostarczyłby podstawowych „argumentów” w chwili, gdy ów biorący spra wy w swoje ręce początkujący dorobkiewicz zacząłby spełniać kapitalistyczny sen? Empatia i otwartość skrywają dysproporcję, którą należy jednocześnie utrzymać i zama skować. Utrzymać, by potwierdzić własną pozycję, bliższą Zachodowi niż Wschodowi; zamaskować, bowiem jej jawność stałaby
Wydawać by się mogło, że krytyczna sztuka feministyczna już dawno przepracowała te mat konstruowania „kobiecości” i krzyżowania się relacji płci z zależnościami etnicznymi, rasowymi, klasowymi, ekonomicznymi etc. Tymczasem siła instalacji Swinarskiej jest siłą konkretu. Próba rekonstrukcji idei – uznawa nych za naturalne, naukowe, etyczne – jakie kształtować musiały światopogląd prababki artystki i oddziaływać na życie bezimiennej mamki jej babki, nie jest wyłącznie próbą kry tycznego badania dyskursu. Analizowana pra ca nie odnosi się do historii idei, ale dotyka wymiaru rodzinnego, prywatnego, egzysten cjalnego. Ten mariaż artystycznego egzysten cjalizmu i krytycznego zacięcia stanowi zresz tą charakterystyczną cechę sztuki Swinarskiej.
Kilka cytowanych przez autorkę opisów wy daje się szczególnie znaczących. Uderza zwłaszcza charakter porad, mających pomóc w wyborze dobrej mamki, które ograniczają się niemal wyłącznie do sprawdzenia cech fizycznych: koloru ust, świeżości oddechu, skóry, kształtu piersi itd. Mamki przedstawia ne są jak żywy inwentarz, niewolnice; zosta ją bezwzględnie zinstrumentalizowane przy pomocy medycznego dyskursu poradników, „obiektywizującego” przekazywane w nich treści. Można je – mamki – łatwo zastąpić, skoro ich relacja z dzieckiem polega jedynie na kontakcie fizycznym. Odmawia się im też Chodzi o mechanizm fantazmatycznego i praktycznego konstruowania ukraińskiego Innego, jednocześnie bliskiego i odległego; o pokrętną logikę wyłączającej empatii, przemieniającej deklaratywne współ-czucie w narzędzie po prawy własnego samo-poczucia wystwyzFotografie kolonieNiewinne artystkiuprzejmościdziękiMiejska,GaleriaGdańska,
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 43 SZTUKA w sprzeczności z projektowanym wyobraże niem o zachodnim systemie wartości (przypo mnijmy sobie jednak osławione obozy pracy we Włoszech, by zdać sobie sprawę z tego, jak wyidealizowana to wizja). Z całego szeregu wartych opisania składowych dzisiejszych polsko-ukraińskich relacji wybrałem tyl ko jedną. Prace Swinarskiej wyraźnie na nią naprowadzają, choć nie zawsze tematyzują ją bezpośrednio. Chodzi o mechanizm fanta zmatycznego i praktycznego konstruowania ukraińskiego Innego, jednocześnie bliskiego i odległego; o pokrętną logikę wyłączają cej empatii, przemieniającej deklaratywne współ-czucie w narzędzie poprawy własnego samo-poczucia. Szkoła mamek Tytuł wystawy jest podwójnie dwuznaczny. „Kolonie” przywołują na myśl i kolonializm, w którego kontekście coraz częściej opisuje się historię kresowych relacji, i nazwę nie zobowiązującego wyjazdu, rodzaj wycieczki. Łączą pamięć kresowej dominacji i współcze sną ukraińską emigrację zarobkową. Kolonia lizm i kapitalizm. Żaden z nich nie jest rzecz jasna niewinny, a emigracja wynika raczej z konieczności niż z wyboru. Oba natomiast wiążą się z wcale nieoczywistym pojęciem „naturalności”. Swinar ska przygląda się temu konstruk towi uważnie, tropi współczesne przejawy „naturalnych” pracow niczych relacji, ale podejmuje też próbę zestawienia ich z realiami, w jakich funkcjonować musiała ukraińska mamka jej babki. Na instalację Szkoła żon składa się nagranie audio, na którym artystka czyta fragmenty „kobiecych” poradników z począt ku ubiegłego wieku, oraz pochodzące z tego okresu zdjęcia, ikony, ilustracje z poradników, tytułowe strony gazet i książek. Wszystkie, oprawione w schludne ramki, rozwieszone zo stały na ścianie oblepionej elegancką miesz czańską tapetą. Wspomniane poradniki są „ko biece” jedynie w tym sensie, że adresowane są do kobiet. Ich autorami na ogół są mężczyźni, którzy zresztą wyłącznie w ten sposób „poja wiają się” w przestrzeni wystawy.
Analizowana praca nie odnosi się do historii idei, ale dotyka wymiaru rodzinnego, prywatnego, egzystencjalnego
44 potencjalnej możliwości przeżywania ludz kiego dramatu. Ostatnie zdanie czytane przez artystkę brzmi: „Gdy dziecko mamki umrze, przeboleje ona stratę, przywiązując się do drugiego mlecznego dziecka, które karmi”. Su geruje się tu, że żałoba mamek dokonuje się szybko i nie powraca w traumatycznym roz błysku. Tego rodzaju przekonanie to powidok przeświadczenia o wschodniej (i chłopskiej) barbarzyńskości i dzikości, sprowadzającego chłopską egzystencję do poziomu biologicz nego, instynktownego, wpisanego w cykl na Wtury.1917 roku, trzy lata po narodzinach babki Swinarskiej, Freud ogłasza pracę Trauer und Melancholie, w której analizuje różnice między stanami żałoby i melancholii. Mówiąc w du żym skrócie, ta pierwsza ulega przepracowa niu, po którym następuje powrót do równo wagi psychicznej sprzed doznania straty, ta druga jest żałobą, która nigdy się nie kończy. Fragment czytany przez Swinarską pozwala nałożyć na to Freudowskie rozróżnienie kla sową perspektywę. Wynika z niego, że mamki są zdolne jedynie do przeżywania żałoby; że ich życiem kieruje instynkt. Ich zachowania łatwo przewidzieć, bowiem zawsze mieszczą się w przyczynowo-skutkowym schemacie. Melancholia, która często pojawia się bez wi docznej przyczyny (np. jako skutek odczucia jakiegoś fundamentalnego braku, którego nie sposób określić), zarezerwowana jest dla klas wyższych. Dotyczy ona – dowodzili tego już Grecy – osób nieprzeciętnych, wyjątkowych. Melancholia chłopki karmiącej dziecko nie mogła mieścić się w skali wyobrażeń autorów „kobiecych” poradników. Obrzędy intymne 35 lat później Choć prac, które tworzy, Swinarska nie uważa za sztukę krytyczną, to realizacje wideo po kazywane na gdańskiej wystawie mogą się kojarzyć z ważnymi dziełami wiązanymi z tym nurtem. Nawet jeśli mamy tu do czynienia z umownością, teatralnością konfrontacji, ty tułowe wideo do pewnego stopnia przywodzi na myśl 80064 Artura Żmijewskiego, zwłasz cza z uwagi na sposób kadrowania, akcentu jący opresyjną względem bohaterki pozycję artystki. Z kolei niespełna siedmiominutowe wideo Codzienność wprost już przywodzi na myśl nakręcone w 1984 roku Obrzędy intymne Zbigniewa Libery. Swinarska w Codzienności pokazu je radosną Olgę przeprowadzającą z babką artystki poranną gimnasty kę. W miejsce milczącego skupienia –uśmiech, zamiast niedołężnego ciała – starczy fitness. Znaki cza su. Olga jest na filmie wesoła, po godna, uśmiechnięta (inna sprawa, że choć jest poranek, zdążyła już odśnieżyć chodnik). Opowiada staruszce o tym, co za oknem, opisuje śnieg, prezentuje ćwiczenia. Doprawdy nieczęsto obserwuje się taką po stawę. Zaczerpnięte z tytułu wystawy pytanie o „niewinność” powraca tu jednak niespo dziewanym echem. Bo czy istotnie tym różni się wideo Libery od pracy Swinarskiej, że jest nieczułe, podczas gdy Codzienność rozczula
wystwyzFotografie kolonieNiewinne artystkiuprzejmościdziękiMiejska,GaleriaGdańska,
Gdańska wystawa Swinarskiej choć wyrazista, nie jest jednoznaczna. To dobrze.
1Przypisy:Analogicznie
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 45 SZTUKA jąca? Może trzeba by zapytać, czy Libera nie jest oschły i zasadniczy, ponieważ za wszelką cenę pragnie uniknąć zrównania niedołężnej starej kobiety z nieporadnym dzieckiem. Może wybiera szczerość fizjologii zamiast nieszcze rości infantylizującej formy. Nie godzi się na bufor bezpieczeństwa, pozwalający odsunąć na bok myśl, że obcuje z osobą równie świa domą beznadziei całej sytuacji, jak on sam. Na granicy tej infantylizacji babki artystki balan suje Olga, nawet jeśli to, co robi, robi – jak to się mówi – z dobroci serca. A nie ma raczej co do tego Ukraińskawątpliwości.mamka,ukraińska opiekunka. Pie luchy dziecka, pampersy starca. Historia zata cza koło, a pytanie o „niewinność” powraca raz jeszcze. Kiedy mówi się czasem, że starcy są jak dzieci, to zdaje się, że chodzi także o wra żenie niewinności, jakie roztaczają. Tak chcie libyśmy ich postrzegać – jako statecznych, niewinnych staruszków. W wideo Niewinne ko lonie Swinarska opowiada, że jej babka, kiedy Ukraina uzyskała niepodległość, zżymała się, twierdząc, iż Ukraińcy nie mają żadnej kultury i na tę niepodległość nie zasługują. Kresowe widmo powróciło w pierwszych latach trans formacji. W trzyminutowym Współczuciu Olga cieszy się, że „pani Halunia” codziennie wie czorem życzy jej „szczęścia w domu na Ukrai nie”. Ale jak to tłumaczyć? Jako wyraz współ czucia i zrozumienia tęsknoty Olgi czy jako podkreślenie różnicy między „nami a wami”?
do „okien z widokiem na egzotykę”, jakie dla Amerykanów stanowią pracownice z Ameryki Środ kowej i Południowej. 2 Za: J. Cieśla, Państwo przyjmie panią, „Polityka” 2017, nr 46, s. 28. MAKSYMILIAN WRONISZEWSKI – doktorant Filologicznych Studiów Doktoranckich na UG; publikował m.in. w: „Didaskaliach” „Teatrze”, „Obiegu”, „Orońsku”, „Artluku”, „Ha!arcie”. Współre daktor i współautor książek i katalogów Grzegorz Klaman. Polonia (z Klaudią Re nusch, 2016), Kino według Marii Janion (z Pawłem Bilińskim, 2016), re: Iredyński (ze Zbigniewem Majchrowskim, 2018). Pisze o literaturze, sztuce i teatrze.
WabikArturfot.Kijów,Sotni,NiebiańskiejpoświęconyMural
Artur Wabik: Nie jestem pewien, czy w ogóle przyjeżdżając do jakiegokolwiek kraju, można coś o nim powiedzieć wyłącznie na podstawie tego, co zobaczymy na ścianach. Street art jest bardzo zglobalizowanym nurtem artystycz nym, po prostu dość podobnie wygląda wszę dzie na świecie. Ukraina weszła w ten nurt dużo później niż Europa, a nawet Polska. Po raz pierwszy byłem na Ukrainie w roku 2000, w dodatku na Krymie. Nikt tam wtedy nie znał takiego pojęcia. Nie istniały farby w sprayu, nie istniały napisy na ścianach – oprócz ta kich najprostszych. Nie było tam jeszcze tej konwencji plastycznej, nazywanej graffiti. Być może pojawiała się punktowo na Ukrainie Za chodniej, ale nie doszła do Ukrainy Wschod niej. Kiedy więc to zjawisko tam dotarło, to od razu w bardzo zglobalizowanej formie. Oczywiście po ostatniej rewolucji – tam zwa nej Rewolucją Godności, u nas Euromajda nem – pojawiło się sporo murali, szablonów i innych form plastycznych w przestrzeni publicznej dotyczących tego wydarzenia. Tak zwana Niebiańskia Sotnia – męczennicy Maj danu, czyli osoby, które zostały tam zastrzelo ne lub zmarły na skutek innych obrażeń – jest czczona w całej Ukrainie w postaci czegoś, co nazwalibyśmy rodzajem tableau, tablic z foto grafiami i nazwiskami zabitych. Zobaczymy to w bardzo wielu miejscach publicznych w róż nych miastach. Na samym Majdanie byłem pół roku po tam tych wydarzeniach. Co kawałek na placu były ustawione ołtarzyki, a to z tarcz, a to z powyry wanych kostek brukowych. Wszystko było niby posprzątane – nie było już spalonych opon –ale tylko do pewnego momentu, tak żeby zo stawić żywe świadectwo tego, co się tam wy darzyło. Wzdłuż jednej z ulic prowadzących do Majdanu zorganizowano długą drogę żałoby, z przystankami i zdjęciami poległych. Oczywiście wokół nich kwiaty, zapiski, maski i tarcze. Dziś ta ulica nosi oficjalnie nazwę Bohaterów Niebiańskiej Sotni. Również artyści samorzutnie, oddolnie kreują na ścianach wotywne malowidła. Niebiańską Sotnię – a to pojedyncze portrety, a to gru powe, a nawet całą setkę – zobaczymy wie le razy, kiedy przejdziemy się po Lwowie czy Winnicy. Podobnie w Kijowie. Widać, że jest taka oddolna potrzeba.
46 Tomasz Gregorczyk: Jaki obraz Ukrainy otrzy małby ktoś chcący wywnioskować coś na jej temat na podstawie ukraińskiego street artu?
STREET ART MADE IN UKRAINE
Z Arturem Wabikiem rozmawia Tomasz Gregorczyk
TG: Uporządkujmy nieco – na jakie nurty dzie li się to zjawisko na Ukrainie?
AW: Jak wszędzie indziej na świecie – na graf fiti, street art i murale. To trzy absolutnie różne zagadnienia. Graffiti to formy liternicze, tagi, tworzone przez grupy writerów (czyli crew), którzy tymi tagami między sobą rozmawiają.
A oprócz tego mamy murale, które przez część badaczy nie są nawet uważane za street art, ponieważ nie mają oddolnego, spontaniczne go charakteru, tylko z reguły instytucjonalny. Mamy tu dźwig, podnośnik, projektor, wszyst kie formalne zgody – tymczasem graffiti i street art to formy oddolne i często niele galne. Murale zaś są oficjalne, skonsultowane, finansowane i nierzadko wynagradzane.
TG: Istnieje nurt, który pod względem samej formy jest unikalny dla Ukrainy? Istnieje takie zjawisko, nazywa się abstro. Jest to nurt postgraffiti wymyślony na Ukrainie przez Vovę Vorotniova. Polega na wyciągnię ciu z graffiti literniczego tylko i wyłącznie elementów nieliterniczych. Charakterystycz ne dla graffiti ornamentalne detale: bąbelki, gwiazdki, highlighty (czyli światła na literach), różne efekty 3D w abstro stają się elementa mi pierwszoplanowymi... Nie ma tam liternic twa, tylko same, że tak powiem, desenie. Abstro stało się popularne najpierw na Ukra inie, a potem zaczęło poprzez dyfuzję roz chodzić się po sąsiednich krajach. Częściowo
To bardzo elitarystyczne zjawisko, silnie sko dyfikowany i hermetyczny język, niemożliwy do odczytania przez kogoś z zewnątrz. Zresztą tym twórcom nie zależy na tym, żeby postron na osoba odczytywała ich działania. Chodzi o znakowanie przestrzeni i rodzaj dialogu pomiędzy wyspecjalizowanymi w tym gru pami. Graffiti nie ma ambicji egalitarnych –w przeciwieństwie to street artu. Street art chce być narracyjny, figuratywny, chce trafiać do ludzi. Stąd pojawiają się tam formy ilustracyjne, tak zwane characters, czyli postacie towarzyszące graffiti, z którego street art się wywodzi. Tyle że graffiti to formy liter nicze, którym zwyczajowo towarzyszyły pew ne elementy ilustracyjne, natomiast w street arcie te ostatnie wyszły na pierwszy plan.
47 SZTUKA
I to byłby chyba jedyny sygnał ze ścian, który mógłby nam coś powiedzieć o bieżącej sytuacji społecznej na Ukrainie. Z tym, że aby to zobaczyć w języku ulicy, trzeba mieć pojęcie o tym, co się na Ukrainie dzieje. Bo jeśli się go nie ma, to można być zdziwionym, kim są ci ludzie, co to za bojownicy na murach.
również w Polsce – na przykład cała ściana wschodnia jest tym dość mocno zafascynowa na, choć najczęściej utrzymane są tam szcząt kowe formy liternicze. W Lublinie czy w Rze szowie abstro się dosyć dobrze przyjęło. To w zasadzie jedyna unikalna dla Ukrainy rzecz, która została wyeksportowana za granicę. Na dość podobnym polu, co Vova Vorotniov, działa Sasha Kurmaz. Oni obaj wywodzą się z graffiti, ale weszli już do głównego nurtu sztuki współczesnej. Są bardzo poważani na świecie, obecni na wystawach w Europie. Jako pierwsi w Polsce odkryli ich organizatorzy krakowskiego festiwalu sztuki współczesnej Art Boom. W 2013 roku Vova Vorotniov przy jechał do Krakowa i zrobił Antymural. Ściany, którą dostał od organizatora festiwalu, nie zamalował, tylko namalował wokół niej ram kę złożoną z abstrakcyjnych, geometrycznych figur. Vorotniov ma swoją teorię antymurali zmu, jest artystą w pewnym sensie konceptu alnym i chciał przez ten zabieg pokazać faktu rę samej ściany, jej kolorystykę – podkreślając je jedynie samą ramą. W kolejnym roku Vorotniov był też gościem festiwalu streetartowego w Katowicach. Tam zasłynął pracą polegającą na tym, że wykuł w ścianie symbol dwóch skrzyżowanych mło tów. Ciężką, fizyczną pracą, która sama w sobie miała się odnosić do górnictwa, odbił tynk do gołej cegły, tworząc nawiązujący do lokalne go kontekstu symbol. To artysta uciekający już od standardowych konwencji muralowych czy streetartowych w kierunku form krytycznych. Podobnie działa Sasha Kurmaz, który był go ściem festiwalu Art Boom w 2014 roku pod czas edycji w Nowej Hucie. Układał wtedy na placu Centralnym napisy z klombów kwia towych, co też jest działaniem artystycznym w przestrzeni publicznej, ale już oderwanym od tradycyjnych narzędzi streetartowych, jak spray, wałek i szablon.
GodnościRewolucjipodczaszginęłyktóreosób,Nazwiska WabikArturfot.Odessa,Odessie,w
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 49SZTUKA
AW: To najgorętszy teraz temat. Najważniej sza jest tutaj grupa Interesni Kaski (czyli Cie kawe Historie). Oni robią wielkoformatowe malowidła naścienne z elementami folkowy mi. Grupa istnieje już kilkanaście lat, tworzy ją dwóch artystów, Aleksei Bordusov i Vladimir Manzhos, bardzo popularnych tak na Ukrainie, jak i poza nią. Malują w Indiach, Meksyku czy Chinach, są już zaliczeni do światowej czo łówki. Kilka ich prac jest też w Polsce. Działają głównie na terenie zachodniej i środ kowej Ukrainy, rzadziej we wschodniej. Są bardzo proukraińscy, posługują się typową ukraińską ornamentyką, wszystkimi tymi
Te szablony stały się na Euromajdanie niezwy kle popularne. Były reprodukowane w formie druków, odbijane na tarczach, którymi bronili się demonstranci (pojawiały się na nich też inskrypcje słowne, ornamenty folkowe i wi zerunki osób, które jako pierwsze zginęły na Majdanie). Kijowscy artyści Andriy Zelinskyi i Oleh Tistol zaczęli nawet masowo produko wać tarcze ze sklejki z odbitym wizerunkiem Janukowycza, opatrzonym obraźliwym ko mentarzem. Street art od początku zatem był tam obecny, a Ikony Rewolucji jeszcze bardzo długo były symbolem Majdanu. Już po za kończeniu walk reprodukowano je na pocz tówkach, a Socjopata odbijał swoje szablony w innych ukraińskich miastach. Trzeba tu zrozumieć szczególne okoliczności aktualnej sytuacji społecznej na Ukrainie. W Krakowie, na rogu ulic Czarnowiejskiej i Kijowskiej, widnieje znany mural z papie żem, przed którym do dziś ludzie stawiają kwiaty i znicze. Proszę więc sobie wyobrazić, jakie uczucia tam się żywi wobec niedawno poległych i wszystkich symboli ostatniej re wolucji. Dlatego też prace Socjopaty, moc ne w przekazie, utrzymane nieco w duchu Banksy’ego, stały się bardzo słynne – i na Ukrainie, i w całej Europie, gdzie bardzo czę sto były ilustracjami wydarzeń z Majdanu. Natomiast drugi artysta istotny, jeśli chodzi o szablon, czyli Gamlet (Hamlet), działa na wschodzie, w Charkowie, gdzie wszyscy mó wią po rosyjsku, gdzie są inne problemy, tuż obok jest granica ukraińsko-rosyjska, nieda leko jest Donieck i Ługańsk, gdzie toczą się obecnie walki. Od jakiegoś czasu w Krakowie pojawiają się prace artysty ulicznego znanego jako APL z odeskiej grupy 315. To też graffiti, a właści wie postgraffiti. Podejrzewam, że on tu albo mieszka, albo okresowo dłużej w Krakowie bywa – być może ze względu na studia. To cie kawy przedstawiciel graffiti postliterniczego, bardzo znany na Ukrainie.
TG: Murale – są największe, najbardziej wi doczne, dla postronnej publiczności najbar dziej spektakularne.
TG: Tradycyjne graffiti? Tradycyjnym graffiti – i szablonami, bo ten nurty są bliskie – zajmują się Socjopata i Gamlet. Socjopata działa głównie na Ukrainie Zachodniej; w rejonie Lwowa, Drohoby cza, Użhorodu i zasadniczo na Zakarpaciu. Jest autorem słynnego tryptyku szablonów, nazy wanych Ikonami Rewolucji. Są to trzy malowi dła przedstawiające bohaterów narodowych Ukrainy z atrybutami ostatniej rewolucji: Ta rasa Szewczenkę w bandanie na twarzy, Łesię Ukrainkę w masce z pochłaniaczem i Iwana Franko w kasku budowlanym (charaktery stycznym dla obrony Euromajdanu).
WabikArturfot.Odessa,abstro,Przykład
Socjopata, RewolucjiIkony
TG: To znaczy?
Jest też artysta, który nazywa się Dima Fatum. (Żeby nie było wątpliwości – prawie wszyscy ci muraliści, podobnie jak w Pol sce, wywodzą się z graffiti). Dima Fatum maluje hiperrealistycznie – lubi złu dzenia optyczne, jego prace są utrzymane w konwencji obrazów Giuseppe Arcimboldo.
AW: W przestrzeń publiczną Kijowa murale wprowadza grupa ArtUnitedUs, finansowana przez oligarchę. A kiedy oligarcha wchodzi w finansowanie takiego projektu, to nie są to trzy ściany w ciągu roku albo dziesięć – tylko sto. On daje na to na przykład dwa miliony dolarów i mówi: „Robimy! I w tym sezonie wszystko ma tu być pomalowane”. Tam się pracuje w zupełnie innej skali. To zresztą spo wodowało, że dużo szybciej pojawiła się tam refleksja krytyczna na temat muralizmu. TG: Czy współpraca z oligarchami budzi jakiś opór, nazwijmy to – ideowy, części streetar towego środowiska? A może problem tkwi w naszym, naznaczonym negatywnymi konotacjami, odbiorze słowa oligarcha? AW: To słowo jest traktowane na Ukrainie jak powietrze. Oligarchowie po prostu są. Nie chcę odpowiadać za Ukraińców, ale istnieje tam coś takiego jak konsensus oligarchiczny. To pewna równowaga między oligarchami, która na Ukrainie jest stanem naturalnym. To znaczy – nikt nie myśli o tym, żeby się oligar chów pozbyć, tylko o tym, jak to zrobić, żeby oni się ze sobą nie kłócili i nie niszczyli pań stwa. Nawet Poroszenko był uważany za ko goś, kto pozostając oligarchą – bo bezsprzecz nie nim jest – może zrobić coś dobrego dla kraju. Kto przyjmie kurs prounijny, pronatow ski i proukraiński. Poroszenko przestał mówić po rosyjsku, zaczął mówić tylko po ukraińsku, zaczął lobbować za różnymi działaniami na rodowymi, niestety także za ustawami ukraiń skiego odpowiednika IPN-u itd. Ale to ciągle jest oligarcha, dla którego przede wszystkim liczą się interesy i własne zyski. To jest coś, co dopiero dziś Ukraińcy sobie uświadamiają. Dlatego w tych wyborach wybrali kogoś, kto nie jest oligarchą – po raz pierwszy od rozpa du Związku Radzieckiego.
50 wzorkami i haftami, pojawiają się u nich motywy kozackie, dziew czyny w ludowych strojach itd.
WabikArturfot.Kijów,,
Tam wygrywa różne konkursy, ciągle jeździ na różne stypendia, rezydencje itd. On i Interesni Kaski to najciekawsi moim zdaniem przedsta wiciele ukraińskiego muralizmu. Cała reszta jest dość podobna do tego, co widzimy wszędzie indziej na świecie. Dlacze go? Dlatego że moda na murale pojawiła się mniej więcej równocześnie w całej Europie.
Ich murale bardzo przypominają ilustracje książkowe, baśniowe. Najczęściej przedstawiają gru pę postaci w różnej skali, ko goś na koniu na stepie… Takie swojskie i lubiane obecnie na Ukrainie wątki. Są też elementy surrealizmu, nieco w konwencji Magritte’a czy Dalego.
On z kolei jest niezwykle popularny w krajach arabskich – zwłaszcza w Emiratach Arabskich.
A Ukraińcy mają to do siebie, że jak się za coś biorą, to nie uznają półśrodków.
WabikArturfot.Kijów,abstro,Przykład
TG: Wracając do murali – ta przyjaźń z oligar chami bywa źle widziana?
TG: Zgadzasz się z tą krytyką? AW: Zgadzam się. Już dawno mówiłem, tu w Polsce, że robimy tych murali za dużo i za szybko. Nawet tu. A tam to tempo było jeszcze większe, a namysł jeszcze mniejszy. Niektórzy artyści streetartowi starają się umieszczać swoje prace w pewnym kontekście. Ciekawym przykładem jest Blu, znany włoski artysta z Bolonii, który nie pije alko holu, nie bierze narkotyków, nie je mięsa, nie podróżuje samochodem ani samolotem, jeśli oczywiście nie musi. Asystowałem mu przy
51
AW: Bywa. I to z różnych przyczyn. Grupa ArtUnitedUs w ciągu dwóch pierwszych lat swego działania wyprodukowała – tutaj trze ba użyć właśnie tego słowa, bo to już jest produkcja masowa – kilkaset murali w całym Kijowie. Tempo tych działań przeraziło niektó rych artystów streetartowych, którzy uważają, że tego typu tkanka w przestrzeni publicznej powinna się nawarstwiać bardziej organicz nie, wolniej, w sposób bardziej przemyślany. To bardzo ciekawe, bo w Polsce dojście do ta kich wniosków zajęło nam, powiedzmy, dzie sięć lat, a im dwa czy trzy. Po prostu tempo było takie, że kilku artystów powiedziało: OK, my nie chcemy brać w tym udziału. To się dzie je za szybko, bez namysłu, te murale nie są posadowione w żadnym kontekście, ani architektonicznym, ani urbanistycznym, ani historycznym, ani społecznym. One po pro stu powstają, bo jest na to moda. Duże, ko lorowe obrazki, które nie dotykają lokalnych problemów. Nie dotykają w ogóle żadnych problemów, ponieważ są to tylko kolorowe ilustracje. I to wykonane przez artystów z ca łego świata, bo grupa ArtUnitedUs zaprosiła absolutną czołówkę twórców streetartowych z USA, Ameryki Południowej i Europy. Kijów po raz kolejny zafundował sobie drogą atrak cję. Oczywiście, możemy powiedzieć, że za pieniądze nie publiczne, tylko prywatne, ale nie zmienia to faktu, że zrobiono to bez więk szego namysłu.
TG: Ale czy na Ukrainie, przy całym tym zrywie narodowym, pobudzonym przez Euromajdan i wojnę na Wschodzie, jest miejsce na konte stację tych wielkich tematów, przekłuwanie balonu patosu, igranie z narodowymi mitami?
W 2014 roku w geście protestu usunął w Ber linie na Kreutzbergu dwa najsłynniejsze swo je murale, będące wizytówkami miasta. Po wiedział, że zmieniono kontekst, w którym te prace istnieją, zgentryfikowano przy ich uży ciu okolicę, zaczęto sprzedawać apartamenty z widokiem na jego prace i on się nie godzi na takie wykorzystanie jego twórczości. On dał te murale miastu, ale nie na zawsze. I jeśli wytworzyła się wokół nich pewna komercyj na sytuacja, z którą on się nie zgadza, to on je symbolicznie zabiera. Czyli po prostu wziął i zamalował. To był pierwszy tak radykalny i odważny ruch w historii street artu. Bo też mało który twórca może sobie na to pozwolić.
52 pracy, kiedy był w Polsce na Art Boomie i ma lował mural w Krakowie, przy ulicy Piwnej. Przez pięć dni pracował od świtu do zmierz chu, jadł tylko jabłka i pił wodę. Wieczorami, kiedy próbowało się go wyciągnąć do knajpy, mówił, że woli wrócić do hotelu i wypożyczyć na VOD film o Solidarności, żeby lepiej zrozu mieć, o co tu w Polsce chodzi. Dał się namówić wyłącznie na wycieczkę do Nowej Huty. Oczy wiście po zakończeniu prac nad muralem. Niektórzy wprawdzie twierdzą (np. Vova Vo rotniov), że męczy ich nachalny dydaktyzm wpisany w prace Blu, ale moim zdaniem to jest artysta, który zrobił tych murali już tak dużo, że wreszcie zrozumiał, że za tym idzie wielka odpowiedzialność.
AW: Jest, tylko ono już trochę wymyka się street artowi. Vorotniov i Kurmaz przy okazji Euromajdanu prowadzili bardzo interesujące działania artystyczne. Vorotniov prosił ludzi na Majdanie, żeby z pamięci narysowali mu godło Ukrainy. WabikArturfot.Kijów,315,APL
TG: W street art wpisany jest pewien pierwia stek kontestacyjny.
AW: Ale jest on coraz słabszy. Być może, pa radoksalnie, dochodzi on do głosu w miej scach, w których istnieje realny społeczny spór. W Polsce, choć też głęboko podzielonej politycznie, właściwie nie ma street artu za angażowanego politycznie. Poza Mariuszem Warasem, który przez jakiś czas robił murale krytyczne, nie ma w Polsce artysty o streetar towym rodowodzie podejmującego sztukę krytyczną w przestrzeni publicznej. Waras malował Szyszkę, Glińskiego czy Kaczyńskie go w ujęciach karykaturalno-groteskowych, komentując w ten sposób bieżące wydarzenia polityczno-społeczne. Poza tym nie widuję tego typu prac na ulicach. Artyści w Polsce w ogóle nie chcą dotykać polityki, bo ona jest mało sexy jako temat.
AW: Naturalną potrzebą graffiti i street artu jest implementowanie się w przestrzeniach dobrej widoczności: na skrzyżowaniach, do brze odsłoniętych dachach itp. Nawet nazwy
TG: Tryzub. AW: No właśnie, mówi się, że godło przed stawia łódź z wiosłem, że jest w nie wpisane słowo „wolność” (воля), ale najbardziej po wszechna interpretacja to trójząb – symbol Waregów, później dynastii Rurykowiczów, przejęty wreszcie przez Rusów. Godło w obec nym kształcie powstało na początku XX wieku, więc jest trochę uwspółcześnione, ale symbol ten ma już setki lat. To godło jest dość trudne do narysowania, składa się z bardzo wielu linii, ja też miałbym problem z odtworzeniem go z pamięci. Jedno cześnie tryzub jest jednak, wydawałoby się, prostszym kształtem niż na przykład polskie godło, którego chyba nikt właściwie nie był by w stanie narysować wiernie – ten orzeł ma bardzo dużo piór i szponów, ciężko zapamię tać tak złożony kształt. Okazuje się, że w przy padku tryzuba sto prób dało sto zupełnie różnych kształtów. Jedni byli bliżej, inni dalej, ale nikt nie potrafił powtórzyć wiernie godła z pamięci. To bardzo interesująca alegoria tego, jak ci ludzie wyobrażają sobie Ukrainę –ile osób na Majdanie, tyle różnych wyobrażeń Ukrainy i tego, jaka ona powinna być po Maj danie (zresztą było to widać w wydarzeniach pomajdanowych, kolejnych podziałach i po nownej konieczności zmiany władzy w tym roku). To było ciekawe ćwiczenie na wyobra żenie o ojczyźnie – symbolicznie oczywiście. I jeśli pytasz o kontestację ukraińskości, sym boli i dążeń narodowych, to ten projekt o tym Tegomówi.typu działań Vorotniov i Kurmaz przepro wadzili więcej. Wymieniam ich razem, ale oni absolutnie nie współpracują ze sobą, wręcz się nie lubią. Działają na bardzo podobnym polu, więc konkurują ze sobą, choć wywodzą się z jednego środowiska grafficiarskiego w Kijowie. Ale to środowisko ma we krwi róż nego rodzaju podziały, beefy, walki i clashe – wiadomo, jak są dwie grupy grafficiarskie, to się zwalczają nawzajem. To w jakiś sposób przeniosło się na praktyki artystyczne tych dwóch Nawiasemtwórców.mówiąc, władze Kijowa bardzo długo miały problem z tym, jak włączyć Maj dan z powrotem do życia. Tak żeby przestał być mauzoleum, a stał się znów przestrzenią handlową, miejscem spędzania wolnego cza su i komunikacji. Bardzo długo Majdan miał symboliczny wymiar, a street art był włączony w kreowanie tego charakteru. Ale kiedy byłem tam w 2005 roku po poma rańczowej rewolucji, było tak samo. Gdzienie gdzie widać było jeszcze szablony „Juszczen ko – tak” i inne hasła. Tak mocne wydarzenie w przestrzeni miasta zawsze zostawia ślady.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 53 SZTUKA
TG: Street art traktuje to miejsce jako sym boliczne forum, w którym jego działania są widoczne?
WabikArturfot.Kijów,(Brazylia),Nunca
AW: Tak jak wszyscy artyści streetartowi na świecie – zazwyczaj mają jakąś inną pracę. Z malowania ścian ciężko jest żyć. Składa ją publikacje, projektują logotypy, pracują w drukarniach i wydawnictwach, projektu ją ciuchy. Umownie: na stu aktywnych arty stów streetartowych w Polsce pięciu, może siedmiu z tego żyje i ma ten komfort, że nie musi robić nic innego. Czyli 5 do 7% żyje ze sprzedaży swoich płócien i realizacji murali komercyjnych czy festiwalowych. Na Ukrainie te proporcje są jeszcze niższe. Właściwie tyl ko Interesni Kaski mogą sobie pozwolić na to, żeby nie robić nic innego. Może jeszcze Dima Fatum. Czyli znani muraliści, pozostali streetartowcy raczej już nie.
WabikArturfot.Iwano-Frankiwsk,(Polska),Zbiok
TG: Zdarzały się na Ukrainie prace kontrowersyjne, wywołujące dyskusje, o których mówiło się w mediach?
TG: Znasz to środowisko i tych twórców. Czym oni się zajmują na co dzień oprócz street artu?
AW: Tak, a ich autorem był – paradoksalnie –polski artysta. Kilka lat temu w Iwano-Fran kiwsku na zaproszenie lokalnego kuratora mural wykonał Sławek „Zbiok” Czajkowski, artysta i kurator. Sławek jest już mocno post streetartowy, świetnie rozumieją się z Vova Vorotniovem, zresztą bardzo się przyjaźnią.
Namalował mural bardzo oszczędny w formie: proste czarne linie, nawiązania do Le Corbu siera i innych wątków z historii sztuki i krytyki artystycznej, taki metamural. Mieszkańcy mia sta bardzo źle odebrali tę pracę.
54 pewnych figur graffiti z tego się wywodzą –jak na przykład rooftop, czyli malowidło na szczycie dachu. Z drugiej strony te szablo ny ewidentnie były krojone w jakimś zrywie ideowym. To nie była tylko kwestia dobrej ekspozycji i szansy na sprzedanie się w BBC. Socjopata był bardzo zaskoczony popularno ścią swoich szablonów. Zrobiłem z nim kiedyś wywiad, w którym powiedział, że nie liczył na nic. Chciał się tylko włączyć w ten rewolucyjny głos i stworzyć ikony rewolucji, które będzie można reprodukować na koszulkach, plaka tach, tarczach i ulotkach.
TG: Nie był kolorowy. AW: Nie był kolorowy, nie był figuratywny, nie był od razu zrozumiały. W Polsce już to przećwiczyliśmy, bo streetartowy festiwal w Katowicach dał pod to dobry grunt – pojawiało się tam bar dzo dużo prac konceptualnych takich twórców jak Mobstr czy SpY. My już wiemy, jaki jest ten drugi koniec skali, na Ukrainie jeszcze tego nie ćwiczyli. Kiedy więc zobaczyli ten mural Sławka, on z miejsca stał się memem. Był zestawiany z innymi, pięknymi muralami ze świata: „O, to Paris, to Bruksela, to Berlin, to Milano –a to Iwano-Frankiwsk. Na takie murale zasłużyliśmy” – kpili w in ternecie. To był jedyny znany mi Askandal.doprowadził on do tego, że po wstała w Iwano-Frankiwsku spe cjalna ustawa i powołano urząd
CClicencjaVerch,Marcofot.Kijów,Kaski,Interesni
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 55 SZTUKA
plastyka miejskiego, który ma rozpatrywać, czy mural może w ogóle powstać, czy mieści się estetycznie w oczekiwaniach miasta. Ta interwencja Sławka rozpoczęła debatę o tym, jak powinny wyglądać murale. I nawet jeśli przekonania o tym są dość naiwne, to sam fakt, że pojawia się taka dyskusja, jest już in Jateresujący.zkoleibyłem autorem jednego z pierwszych –być może w ogóle pierwszego – współczesne go muralu na Ukrainie Wschodniej. W 2012 roku malowaliśmy go z Marcinem Surmą i Mi kołajem Rejsem w Ługańsku, jeszcze przed wojną. Odbywało się to przy okazji festiwalu nawiązującego do twórczości Serhija Żadana, robiliśmy komiksową adaptację jednej z jego książek. Malowaliśmy pod dworcem głównym w Ługańsku, w samym centrum miasta. Poczu liśmy bardzo duży opór społeczny. Po pierw sze, ze strony pracowników kolei: „Co to jest!? To jest nasz obiekt, nie wolno po nim malo wać!”. Kiedy organizatorzy pokazali im zgodę od mera, byli zszokowani. „Po co, dlaczego, komu to potrzebne…”. Wielu mieszkańców też się zatrzymywało. Niektórzy chwalili, pokazy wali kciuki do góry, ale niektórzy mówili, że nie wolno, że takie malowanie to zaburzenie ładu społecznego, pytali, czemu to służy, jakie idee niesie ze sobą. Bo jednak ludzie we wschodniej Ukrainie –i w ogóle w krajach poradzieckich – są przy zwyczajeni, że sztuka w przestrzeni publicz nej jest nośnikiem jakiejś ideologii. Murale przez sześćdziesiąt lat były tam wyłącznie propagandowe, więc wszystkie komunikaty w przestrzeni publicznej zapewne służą jakie muś celowi, budowaniu jakiegoś społecznego przekazu. Ludzie byli zdumieni, że można dla zabawy, dla rozrywki mieć coś namalowane na ścianie. Ale Ługańsk to oczywiście inna planeta niż Kijów, zresztą widać to po tym, co się później wydarzyło. Ciekawe było to, jak tamto społeczeństwo było w dużym stopniu niegotowe na coś ta kiego. W Rosji na przykład w ogóle nie ma prywatnego street artu. Nie ma takiej możli wości, żeby sobie po prostu namalować mural. Istnieje wyspecjalizowana firma, koncesjono wana przez rząd, która te murale wykonuje. Tylko i wyłącznie na zadane tematy, jak gie roje wojenni czy wielkie rosyjskie osiągnię cia. Był taki słynny projekt polegający na tym, że w kilku rosyjskich miastach namalowano ogromne litery: w jednym mieście P, w drugim U, w trzecim T... I układały się one w napis „Pu tin, spasiba wam” – czy coś w tym stylu. Tego typu narzędzia są wdrażane w propagandę w Rosji w przestrzeni publicznej.
AW: Tak. I jest bardzo popularne. Oczywiście mocno karane. Ale dopóki nie ma w tym ja kiegoś politycznego komunikatu, dopóki to się obraca w zakodowanej kulturze amery kańskiego graffiti, skopiowanej tylko na grunt rosyjski, to jest to bezpieczne i nikt się tego nie czepia. Nawet Igor Ponosov i jego grupa Partizaning, która maluje na przykład przej ścia dla pieszych w miejscach, gdzie ich bra kuje, albo montuje fałszywe znaki drogowe, nie jest mocno ścigana. Ścigane są za to wy stąpienia antyrządowe – Pussy Riot czy gru pa Wojna, te które idą na kolizję w pewnym ładem państwowym na poziomie ideowym i wizerunkowym.
TG: Przykłady ukraińskiego street artu, które obejrzałem w Sieci, sugerują, że aby je zrozumieć, konieczna jest jednak wiedza na temat lokalnego kontekstu.
56
TG: Z ciekawości – czy w takim razie nielegalne graffiti typu malowanie pociągów w Rosji istnieje?
AW: Nie odnoszę takiego wrażenia. Występu je tam graffiti liternicze, bardzo zbliżone do amerykańskiego i europejskiego, występuje klasyczny street art ilustracyjno-figuratywny, jak wszędzie na świecie. I oprócz tego
nychcjałkoszulkach,nicznympojawiałaPonadPaczkowskiego,popkulturowe,lityczno-społecznej.wANażebywani,Chcielibyśmy,ciekawe,Aleznajważniejsze,tak,Oczywiściealenurtmartyrologiczno-lokalno-patriotyczny,jestonniedominujewprzestrzenimiast.zawszemożnawybraćmateriałżebędziesięnamwydawało,żetojestalemoimzdaniemtojedenkierunkówpobocznych.możewłaśnietojestdlanasnajbardziejbozatymtaknaprawdętęsknimy?żebynasiartyścibylizaangażożebymalowalipolityków,bojowników,mówili:preczztymi,achwałatamtym!Ukrainiemająswoje„Gierojomsława!”.unas?Nikogotonieinteresuje.NiemapolskimstreetarciepoważnejdebatypoSąreprodukowanefiguryjestLeninzirokezemDarkaaleonpowstałw1987roku.trzydzieścilattemu!Odtegoczasuniesiępracaotakimpotencjaleikoisileprzekazu,reprodukowananaokładkachczyplakatach.PotenkrytycznysztukiwprzestrzeniachpubliczwPolscejestnieobudzony.Wtymsensie
WabikArturfot.Kijów,(fragment),UkraineofColoursUnited
„Fragile. Męskość” „Fragile. PrenumerataRetro”VIP 50 zł Prenumerata roczna 25 zł Sprawdź szczegóły na www.fragile.net.pl
AW: Nie wiem i nie ukrywam, że bardzo mnie to nurtuje. Nie byłem w Ługańsku od tamtej pory i obecnie nie jestem w stanie się tam do stać. Mam kontakt z dużą grupą ludzi, którą tam poznałem, ale oni wszyscy wyemigrowali –do Kijowa, Lwowa, Warszawy, Monachium. Jest wprawdzie jedna dziewczyna, która zo stała w Ługańsku ze względów polityczno-rodzinnych. Od dłuższego czasu staram się z nią spotkać i porozmawiać, bo interesują mnie powody, dla których została. W ogóle interesuje mnie dużo rzeczy, które się tam dzieją, a do których nie mam dostępu przez wojnę.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 57 SZTUKA
Ale nie wiem, co się dzieje z muralem. Przy puszczam, że nadal tam jest, o ile jakaś rakie ta nie zburzyła tej ściany. na Ukrainie on wybrzmiewa mocniej. No, ale tam jest wojna. A wiadomo, że taka sytuacja rozpala emocje, uruchamia pewne reakcje.
TG: A wiesz, co się stało z twoim muralem w Ługańsku?
ARTUR WABIK artysta sztuk wizual nych, kurator, publicysta, badacz popkul tury. Od końca lat 90. związany ze street artem, autor murali i instalacji w prze strzeni publicznej. Od 2012 roku prowa dzi wykłady i bierze udział w projektach artystycznych w krajach byłego Związku numeryRadzieckiego.wprzygotowaniu:
58 MYROSLAV
JUSTUKRAINIANSTROFYMUKWANNAHAVEFUN
Ukrainians just wanna have fun. Taka parafra za przychodzi mi na myśl, kiedy piszę o muzy ce eksperymentalnej w Ukrainie. Na początku polecam lekturę mojego artykułu z magazynu „Glissando” #30 New Music in Eastern Europe1 o nowej muzyce Lwowa. Prowadząc wtedy wywiady z osobami, które były świadkami roz woju ruchów undergroundowych we Lwowie w latach 1970–1990, odkryłem, że częścio wo nie były one świadome tego, co je otacza, i często nie zdawały sobie sprawy z tego, że sztuka, której były świadkami, jest czymś war tym rejestracji – z tego powodu nie dotarło do nas prawie nic poza historią mówioną z tych Niecoczasów.lepiej sytuacja wyglądała już w latach 90. Sprzęt do rejestracji był nadal dość drogi i trudno dostępny, ale rozwija się, że tak po wiem, świadome uprawianie sztuki, a zabiegi artystyczne w kontekście sztuki współczesnej są odbierane przez samo środowisko bardziej poważnie. Alfred Maksymenko opowiada o tym, jak nagrywał performance’y grupy Aku vido na kamerę VHS (nagrania te przetrwały do dziś). Śmieszy to, że z jego słów wynika, iż w latach 90. kamer do rejestrowania wydarzeń publicznych używały dwie osoby – on oraz człowiek, który nagrywał wesela. Fakt ten jest o tyle ważny, że dziś ten stan rzeczy się mało zmienił, nawet widoczny jest swoisty „postęp”, ponieważ branża weselna zdaje się najbar dziej masową oraz popularną branżą multime dialną we Lwowie. Kilka lat temu w rozmowie z Bogdanem Szumylowyczem na temat festi walu Tetramatyka pojawił się żart, że zamiast festiwali sztuki współczesnej, które udaje się we Lwowie tworzyć w dużej mierze dzięki uczestnictwu artystów z Polski albo innych krajów europejskich (ponieważ nie ma moż liwości ułożenia programu festiwalu, bazując jedynie na artystach lwowskich czy ukraińskich, bo są to w kółko te same nazwiska), trze ba raczej organizować festiwale „sztuki wesel nej”, wtedy na pewno da się stworzyć sensow ny program z dużą liczbą artystów lokalnych. Ukrainians just wanna have fun. We wspomnianym artykule z „Glissanda” roz mawiamy z Szumylowyczem, który między innymi interesuje się historią ukraińskiej mu zyki, w tym też współczesnej, o eksperymen
Dużą przeszkodą w rozwoju tradycji muzyki eksperymentalnej we Lwowie był i nadal jest aspekt finansowy – nie bardzo się opłacało kupować sprzęt i eksperymentować, ponieważ syntezatory były – zresztą do dziś są – bardzo drogie, a więc po co je kupować, jak się i tak nie zarobi za ich pomocą. Na syntezatory mogli sobie pozwolić jedynie muzycy weselni albo estradowi. Taki pobieżny ekskurs w histo rię muzyki Lwowa podaję, by pokazać, że trudno jest mówić niestety o pewnej tradycji mu zyki elektronicznej czy ekspe rymentalnej na terenie Ukrainy Zachodniej. Ogólnie można po wiedzieć, że muzyka tworzona była na potrzeby stricte rozrywkowe – na wesela czy do restau racji. A jeżeli dodamy do tego, że jazz na przy kład jako gatunek również był zakazany w ZSSR (a przynajmniej ludzie grający jazz mieli wiel kie problemy ze służbami bezpieczeństwa), wynik jest taki, że dostęp do idei awangardy audiowizualnej na terenie Ukrainy był trudny, a więc do połowy lat 90. nie istniała tradycja awangardowa jako zjawisko systemowe3 To cechuje niestety tę scenę muzyczną do dziś. Eksperyment + tradycja ludowa Mówiąc o muzyce eksperymentalnej, zawsze wspominam o innej naturze eksperymentu ukraińskiego, który wynika z dość głęboko za korzenionej tradycji ludowej/narodowej. Kul tura Ukrainy, będąc sztucznie oddzielona od nurtów europejskich, zawsze walczyła o swą niezależność w ramach Związku Radzieckie go, a wyróżnikiem dla naszego kraju był nurt ludowo-narodowy, etniczny. W ramach ZSRR podejmowano zabiegi podmiany czystych ga tunków ludowych poprzez zamienniki stwo rzone sztucznie. Zabiegi te były realizowane z klarownym celem dyskredytacji kultury et nicznej. Nie ukrywam, że Związkowi udało się Tradycja awangardowa we Lwowie niby regularnie, co mniej więcej dziesięć lat, zaczynała się rozwijać, ale później poprzez sytuację społeczno-kulturową zanikała.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 59 MUZYKA cie we Lwowie lat 1970–1990. Z rozmowy tej wynika, że środowisko muzyczne Lwowa w tych czasach nie było zainteresowane mu zyką eksperymentalną – nie tylko z powodu braku popularności wśród odbiorców, ale też braku świadomości artystów, że eksperyment jest ważny. Wynikało to z nieobecności tradycji awangardowej, która niby regularnie, co mniej więcej dziesięć lat, zaczynała się rozwijać, ale później poprzez sytuację społeczno-kulturową zanikała. I tu polecam kolejną lekturę – arty kuł Moniki Pasiecznik Nowa muzyka na Ukrainie2. W gruncie rzeczy widać, że przeciętnym mieszkańcom Lwowa chodziło często o roz rywkę. Ukrainians just wanna have fun. Nie taka prosta jest sytuacja ze środowiska mi artystycznymi lub hipisowskimi. Alik Oli sevych, starszy lwowski hipis, nie przypomi na sobie, żeby performance’y muzyczne albo koncerty domowe były częstą praktyką we Lwowie. Jeżeli się coś działo, to raczej jako część imprez. Jako że dzieło artystyczne jest dziełem artystycznym wtedy, kiedy powstaje ze świadomością twórczą, pojawia się tu waż ne pytanie: czy można do spuścizny artystycz nej zaliczyć jakiekolwiek zabiegi powstałe w trakcie zwykłych spotkań rozrywkowych? Osobiście jako „pasjonat przypadku” uważam, że dokumenty jakiegokolwiek zdarzenia czy nagrania terenowe tworzą prawdziwą sztukę i takie nagrania z nieformalnych imprez Lwo wa z lat 1970–1990 byłyby niepowtarzalnym skarbem dla historyków sztuki oraz miłośni ków nowej muzyki…
60 namieszać w tych tematach dość skutecznie, z czego wynika totalne pogubienie się w iden tyfikacji narodowej Ukrainców, na co są liczne przykłady, chociażby nieudane projekty typu Shevchenko’s Quantum Leap, w którym au tor przedstawia poetę w postaci bohaterów z amerykańskiej kultury masowej – typowy przykład niedowartościowania postaci Szew czenki, wynikający z poczucia niskiej wartości wobec swojej własnej kultury, oraz rozpacz liwa próba „aktualizacji” Szewczenki poprzez popkulturę Stanów Zjednoczonych. Z innej strony mamy klarowne przykłady udanej syntezy – eksperymentu – jak zespoły DakhaBrakha, Troye Zillia czy Onuka. Zespołów tych nie łączy wspólne pole gatunkowe, tylko fakt, że budują one swą twórczość na fundamen cie sztuki ludowej – ale przerabiając ją we współczesnym kontekście. Często jest to bar dzo udana synteza, nieco postmodernistycz na, jednak niektóre zespoły mogą trafić do obszaru kultury masowej (piszę tak, ponieważ przychodzi na ich koncerty nie 15 osób, tylko 300, estetycznie jest to jednak muzyka inte lektualna i wciąż dość mocno eksperymental na). Mówiąc nadal o eksperymencie na gruncie ludowym, ale już z bardziej undergroundowej perspektywy, można wskazać niektóre utwo ry Antona Baibakowa, Mykhaila Baloga aka MANU, Kati Chili, Drumtyatr, DJ Kapustę; nie skromnie dołączę tu też moje własne projekty muzyczne: АЙKTRONER oraz ХАТНЄГРАННЯ/ GRANIEDOMOWE, w których łączę elektronikę z poezją oraz pieśnią ludową. To jest jeden z wielu przejawów poszukiwania własnej toż samości. Zapewne będzie się ona nieco różniła w zachodniej oraz wschodniej części Ukrainy. Na przykład zespół Kurgan feat. Agregat, we dług Eugena Gordeevaaka KSZTALT (założyciel grupy Kurs Valüt), to współczesna tożsamość wioski Blyzniuky w obwodzie charkowskim. „Poszukiwanie kodu lokalnego trzeba odbie rać jako fajną, wesołą grę” – mówi Eugene. Ukrainians just wanna have fun. A dobrym przykładem na to, jak jeden człowiek może łączyć tradycję oraz współczesność, jest osoba Danyły Pertsova. Danyło gra na ban durze, był członkiem zespołu pieśni baroko wej Chorea Kozacka, założonego przez Tarasa Kompanichenkę, ale również to były uczeń Ałły Zahajkewycz. W 2010 roku, będąc na sty pendium Gaude Polonia w Krakowie, razem z Oleksandrem Hładunem aka Dunaevsky69 założył eksperymentalny projekt L26. Ludzie Przez dwa tygodnia męczyłem się, nie wiedząc od której strony ugryźć temat muzyki ekspery mentalnej w Ukrainie. Nie to, że nie wiem nic o muzyce eksperymentalnej, wręcz odwrotnie –tylko wydaje mi się, że siedząc w klimatach zachodniej Ukrainy, tracę kontekst ogólno ukraiński. Fajnie jest opowiadać o muzyce eksperymentalnej/elektronicznej z perspekty wy współpracy polsko-ukraińskiej w sytuacji, w której muzycy krążą między Lwowem, Krakowem, Wro cławiem, Tarnopolem, Warszawą, Lublinem. Hamselyt, Vox Elec tronica, Kontrasty – te festiwa le współpracują bardzo ściśle z polskimi kolegami, ściśle również współpracują osoby organizujące te wydarzenia: Ostap Manuliak, Jaroslav Kačmars’kyj, Bohdan Se hin. W pewnym momencie mam ochotę na nowe odkrycia. Rzadko jednak geografia wydarzeń rozciąga się aż do Kijo wa lub jeszcze dalej. W zeszłym roku artyści z Warszawy – Darek Pietraszewski, Justyna Ba naszczyk aka FOQL, Jakub Lemiszewski – trafili Kultura Ukrainy, będąc sztucznie oddzielona od nurtów europejskich, zawsze walczyła o swą niezależność w ramach Związku Radzieckie go, a wyróżnikiem dla naszego kraju był nurt ludowo-narodowy.
Gordeev, na przykład, opowiadając o sytuacji nowej muzyki w Dnieprze, mówi o bardzo złożonym systemie horyzontalnego wsparcia inicjatyw oddolnych. W Dnieprze, w przeciwieństwie do Kijowa, Eugene daje radę organizować wydarzenia w największym klubie miasta Module i to za darmo, co nigdy by się nie zdarzyło na przykład w Kijowie albo we Lwowie. Podobnie wygląda też sytuacja w Szwajcarii, o czym opowiadali mi Justyna Ba naszczyk i Darek Pietraszewski; dzięki zbudo wanej wcześniej sieci współpracy lokalne śro dowisko było w stanie własnymi siłami przyjąć i ugościć 40 artystów z zewnątrz. Najczęściej uważamy, że Lwów jest najbardziej progre sywnym regionem w Ukrainie, ale w praktyce, jak wynika ze słów Eugena, jednak to wschód wydaje się mieć lepiej rozbudowane tradycje takiej samoorganizacji. W tym sensie Dniepr, który jest na wschodzie, jest bardziej podobny do jednego z najbardziej rozwiniętych krajów zachodnich niż zachodni Lwów. Bardzo ważną osobą, jeśli chodzi o rozwój mu zyki współczesnej w Ukrainie, jest Marek Cho łoniewski. Jeżeli ktoś z ukraińskich artystów trafi w ramach stypendium Gaude Polonia do Krakowa, na pewno znajdzie się pod opieką Marka. Może nie jest to oczywiste, ale współ czesna muzyka ukraińska w pewnym sensie zawdzięcza swoje istnienie dwóm osobom –Bogumile Berdychowskiej oraz Markowi Cho łoniewskiemu; choć nie musi się to odnosić bezpośrednio do muzyki, wsparcie, które ukra ińscy artyści otrzymują od nich, jest naprawdę olbrzymie.
61 MUZYKA na festiwal Hamselyt do Tarnopola, ale rów nież na festiwal Atom do Żytomierza, a jesz cze wcześniej artyści z Kijowa – Diser Tape i Sport and Music – pojechali na Falę Dźwięku do Warszawy4 – to jednak są dowody na to, że współpraca rozszerza się nie tylko na Lwów, ale też na miasta bardziej oddalone. Odrzuć my jednak geografię, pomyślmy na chwilę o ludziach, którzy tworzą sieci. Właśnie takie podejście przyjąłem przy badaniu inicjatyw niezależnych w swoim projekcie [NIE]ZALEŻ NOŚĆ5. Okazuje się, że istnieje niewidoczny na pierwszy rzut oka system, mapa, która po wstaje na gruncie kontaktów międzyludzkich. Projekt [NIE]ZALEŻNOŚĆ zacząłem realizować z zamiarem śledzenia procesów samoorgani zacji w środowiskach inicjatyw niezależnych w Polsce. Dlaczego to jest ważne? Dla mnie osobiście badanie sceny polskiej jest możli wością pokazania, jaką potęgę niesie w sobie proces samoorganizacyjny, który równolegle opiera się na tradycjach. Jest to też moim zda niem próba pokazania tego, jak mógłby wyglą dać system inicjatyw niezależnych na Ukrainie dziś, gdyby tradycja nie została przerywana sztucznie i gdyby środowisko rozwijało się na Eugeneturalnie.
TrofymukMyroslavFot.
62 Ośrodki akademickie Przypuszczałem, że muzyka eksperymentalna rozwija się lepiej w tych miastach, w których są akademie muzyczne. Uznałem w tym kon tekście, że muzyka eksperymentalna powstaje wokół środowiska akademickiego. Takie śro dowiska istnieją we Lwowie, Kijowie, Odessie, Charkowie oraz Dnieprze. Zaraz się dowiemy, czy to prawda. Szczegóły na temat muzyki lwowskiej można odkryć poprzez lekturę „Glis sanda”, jedziemy zatem do Kijowa. Porozma wiałem o sytuacji muzycznej w Kijowie z Ałłą Zahajkewycz, kompozytorką, która już od 20 lat rozwija muzykę elektroakustyczną przy Akademii Muzycznej w Kijowie: – Rozwój ośrodków muzyki akademickiej w Ukrainie jest bardzo ściśle powiązanyz wywal czeniem niepodległości [24 sierpnia 1991 r. –M.T.] oraz z pierwszymi wyjazdami muzy ków do Europy na rezydencje artystyczne lub podobne typy współpracy. Studio Muzyki Elektroakustycznej w Kijowie (które zostało założone w 1997 r. przy Akademii Muzycznej w Kijowie) powstało dzięki studiom ukraiń skich kompozytorów w paryskim IRCAM-ie, gdzie sama się uczyłam w latach 1995–1996, oraz dzięki Funduszowi Sorosa, od którego dostaliśmy pieniądze na Studio. W Kijowie pierwsze utwory muzyki konkretnej powstały jednak jeszcze w latach 60. (Witali Godziac ki oraz Swiatosław Krutykow), a w latach 80. elektronika już dość często była częścią eks perymentalnego jazzu oraz nowej muzyki im prowizowanej (Olexander Nesterov). Jestem przekonana, że aby mogła zaistnieć akademic ka elektronika, musi istnieć też proces edu kacyjny oraz naukowy, praktyka koncertowa, jak również komunikacja między muzykami a artystami multimedialnymi. Jeżeli teraz uło żymy listę nazwisk wszystkich kompozytorów ukraińskich, którzy swoje pierwsze utwory stworzyli podczas studiów w Europie, ale póź niej nie mieli możliwości działać samodziel nie, to będzie ona naprawdę długa. Kijów – Możliwe, że sukces naszego kijowskie go ośrodka polega na tym, że od 2003 roku prowadzimy międzynarodowe projekty Elek troakustyka oraz EM-VISIA i zapraszamy do Ki jowa artystów i kompozytorów z Europy. Skut kiem tego studenci oraz koledzy z kijowskiej sceny eksperymentalnej mogą zagrać razem ze znanymi muzykami z innych krajów. Kilka lat temu w Kijowie powstał ko lejny ośrodek muzyki elektroaku stycznej, Studio Instytutu Muzyki im. Gliera. Tetyana Khoroshun oraz Yana Shliabanska założyły zespół muzyki eksperymentalnej GUMA, który rozwija się dziś dość dyna micznie. Młodzi muszą być cały czas w akcji, dlatego Anton Stuk, który otrzymał stypendium Gaude Polonia przy Akademii Muzycznej w Krakowie, a teraz wrócił do Ki jowa, organizuje cotygodniowe otwarte sesje muzyki improwizowanej w Studiu Akademic kim i zaprasza do udziału w nich instrumen talistów i artystów eksperymentalnych. Warto również wspomnieć kijowską inicjatywę Ucho. Lwów – We Lwowie mamy wszystkie elementy niezbędne do istnienia silnej sceny: Akade mię, koncerty oraz festiwale, pracę naukową, współpracę z elektroniką eksperymentalną i jazzem. W Kijowie bardzo sobie cenimy moż Najczęściej uważamy, że Lwów jest najbardziej progresywnym regionem w Ukrainie, ale w praktyce jednak to Wschód wydaje się mieć lepiej rozbudowane tradycje takiej samoorga nizacji.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 63 MUZYKA liwość współpracy nie tylko artystycznej, ale również naukowej. Ostap Manuliak, Yuri Buł ka, Mykoła Khshanovski, Nazar Skrypnyk – to stali uczestnicy naszych wspólnych projektów. Jeżeli jesteśmy już przy Lwowie, to muszę wspomnieć o Adriyu Orelu, niegdyś założycie lu magazynu „Outsider”, który teraz został mu zykiem i już nie pisze, niestety… Denis Kolokol pisał fantastycznie, był redaktorem naczel nym magazynu „Hurkit”, teraz jest muzykiem i mieszka w Krakowie. Chciałabym, żeby było więcej prasy muzycznej w Ukrainie.
Odessa – Na początku pierwszego dziesięciolecia XXI wieku w Odessie odbywała się coroczna międzynarodowa konferencja poświęcona informatyce muzycznej. To było ważne wyda rzenie dla formowania środowiska naukowe go, badawczego. W Odessie nie ma studia, ale jest festiwal Dwa Dni, Dwie Noce, na którym pojawia się coraz więcej elektroakustycznych utworów studenckich. Możemy jeszcze wspo mnieć o Sergiiu Shustowie, który obronił dok torat o muzyce elektronicznej. Charków – W Charkowie w tym samym czasie rozpoczął swą działalność pierwszy label muzyki elek troakustycznej, Nexsound. Od tamtej pory ak tywnie działają tam muzycy eksperymentalni: Andriy Bohatyriow, Oleh Kovalchuk, Moglass i formacja W.B.B.B, z którą współpracuje Mak sym Trianov. Środowisko akademickie + scena niezależna – Scena niezależna liczebnie przerasta aka demicką. Niektóre festiwale muzyki ekspery mentalnej mają dość tolerancyjny stosunek do muzyki akademickiej; zapraszają jej repre zentantów do udziału w koncertach lub jako prelegentów. Zaproszenia do wystąpienia w roli wykładowcy niestety przeważają nad tymi artystycznymi. [Ałła Zahajkewycz była prelegentką podczas tegorocznego festiwalu ATOM w Żytomierzu]. Kompozytorzy ze środo wiska akademickiego są zapraszani do udzia łu w festiwalach organizowanych przez Detali Zvuku oraz Nexsound, a na festiwale EM-VI SIA, lwowskie Vox Electronica albo Kontrasty (Contrasts Contemporary Music Festival) za praszani są muzyce niezależni. – Mnie osobiście owocne wydają się „nauko wo ukierunkowane” gatunki muzyki ekspery mentalnej elektroakustycznej: kompozycje algorytmiczne, autorskie DIY kontrolery MIDI, programowanie muzyczne. Kierunek akademicki potrzebuje wsparcia technicznego. I w tym miejscu wspomnę o Georgiju Poto palskim aka Ujif_notfound, który współpracu je z wieloma stowarzyszeniami ukraińskimi jako programista muzyczny. KVITNU jakiś czas temu wydało 15 GB jego twórczości, wielo godzinny dorobek algorytmiczny. Elektroni ka akademicka potrzebuje komunikacji oraz integracji w aktualny proces zmian. Niestety elektronika akademicka spotyka się z niechęcią kolegów z Akademii, ale również wśród artystów niezależnych. Bardzo też po trzebujemy sali z wielokanałowym systemem nagłośnieniowym, wsparcia technicznego i działalności naukowej. Wielu artystów, czę sto tych bardziej aktywnych, wyjeżdża za gra nicę. Ale w Ukrainie ich liczba nie maleje. Bie rzemy więc kurs na wybudowanie właściwej komunikacji. Alexey Retynski skończył magi sterium we Szwajcarii, on mógłby coś takiego robić, ale go teraz nie ma w Ukrainie, Maxim Szalygin Alisa Kobzar, Iliusza Rozumejko od czasu do czasu bywają w Kijowie, ale aktual nie mieszkają za granicą. Mówiąc o aktywnych artystach, którzy wyje chali za granicą, możemy powiedzieć o Kotrze (Dmytro Fedorenko) oraz o Zavołoce, właści cielach labelu KVITNU. Oprócz wspomniane go wcześniej Georgiya Potopalskiego wydali
64 na przykład Edwarda Sola, a wcześniej Olek sandra Hladuna, który według słów Ałły Zahaj kewycz „studiował u Marka Chołoniewskiego, nie ukończył żadnych studiów, ale działa, ma taką potrzebę i jest bardzo szczery w swoim działaniu”. Jakiś czas temu trafiłem na post kijowskiej formacji ШЩЦ, która wydaje kom pilację z wybranymi 23 utworami 23 arty stów. Ważne jest to, że gdy ogłoszono nabór, otrzymano około 200 wniosków, a to znaczy, że gdzieś istnieje tych 200 artystów (na koń cu tego artykułu postaram się podać linki do grup na Facebooku, od których warto rozpo cząć przygodę z ukraińską elektroniką). Z Face booka wiem również o nowym stowarzyszeniu kijowskim, Instytucie Dźwięku. Jeśli chodzi o kluby i przestrzeń do działań artystycznych, jest coraz gorzej, nie ma już niestety Pliwky, ale został Mezzanin oraz Closer, coś zaczyna się również dziać w Ukraińskim Radiu. W tym miejscu trzeba powiedzieć, że rozwi ja się obecnie państwowy program wsparcia projektów artystycznych, Fundusz Kulturowy. Mały problem jednak polega na tym, że wnio sek do takiego funduszu mogą składać orga nizacje państwowe, organizacje pozarządowe albo zarejestrowane osoby-firmy, co bardzo utrudnia twórcom nieformalnych inicjatyw oddolnych składanie takich wniosków. Wschód Jak już wspominałem, bardzo ciekawa jest sytuacja na wschodzie Ukrainy. Inicjatywy oddolne idą swoją drogą, pojawiają się abso lutnie w oderwaniu od akademii muzycznych. Na przykład R+N+D, Vostok i Tatatmovich za łożone przez Antona Lapova z Ługańska, który teraz się przeniósł do Kijowa, jest przykładem tendencji po wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy – muzyka wschodnia częściowo staje się geograficznie częścią Kijowa. Eugene Gor deev jednak się nie przenosi, został w Dnieprze, mówi, że środowisko jest ciekawsze od Kijowa. W Dnieprze działa Kultura Medialna, która or ganizuje festiwal Konstrukcja, oraz formacja ТЧ (Teche). W Mariupolu działa platforma Тю (Tju). W Krematorsku istniał zespół Mamanet, ale Eugene mówi, chłopaki chyba już wyjecha ły z Osobnymiasta.temat to życie nocne w Doniecku. W 2017 na kanale VICE ukazał się dokument pod tytułem Illegal Raves in Europe’s Only War Zone: BIG NIGHT OUT Ukraine. Można go sobie obejrzeć, choć dużo w nim jest punktów spor nych. Zjawisko to potrzebuje głębszej analizy, ponieważ obecnie, jak wiadomo, Donieck jest częścią nieuznanej, ale istniejącej (o tempora postprawdy, o mores) Donieckiej Republiki Lu dowej, co swoją drogą kieruje nas do pytania o to, czy aktualne życie kulturalne Doniecka w obecnym kształcie możemy uważać za część kultury ukraińskiej. Od Antona Lapova dowie działem się o imprezach pod tytułem PRIZMA. Ewentualnie przeczytać o nich możemy w arty kule na rosyjskiej stronie Афиша Daily6, gdzie w krótkich komentarzach organizatorów po jawiają się odniesienia do realiów z Moskwy, chociaż na początku artykułu mamy porówna nie z kijowską СХЕМА oraz lwowską imprezą Textura. Jak widać, kontekst jest dość pomie szany. Wspominam o tym jednak ze względu na geografię, ponieważ imprezy te odbywają się, jak się to po kozacku w amerykańskich filmach mówi, „on ukrainian soil”. Nawet w trakcie wojny Ukraińcy mają ochotę na imprezy. Ukra inians just wanna have fun. Outro Po podsumowaniu wszystkiego, co wcześniej napisałem, może się wydawać, że wrzuciłem dużo niespójnych rzeczy do jednego worka.
Anton Lapov powiedział właśnie coś takiego –że Ałła Zahajkewycz oraz techno z Ługań ska nie bardzo do siebie pasują. Jestem jed nak wielkim przeciwnikiem walki „techno logii” albo „gatunków”, uważam, że gatunki powstają, ewoluują oraz przenikają się wza jemnie, a więc nie wolno rozdzielać sceny undergroundowej oraz sceny akademickiej. Nie dość, że często artyści symultanicznie repre zentują te dwie sceny w swojej twórczości, one też uczą się od siebie nawzajem. Nawet sce na muzyki popularnej rozwija się, korzystając
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 65 MUZYKA z eksperymentów muzyki niszowej. W ostatnich latach te nutki eksperymentalne pojawiają się w muzyce popularnej dość często. W rzeczy wistości jednak podział istnieje – w głowach samych muzyków i kompozytorów. Niektórzy oddzielają gatunki klubowe oraz bardziej czy mniej eksperymentalne, co z kolei dzieli słu chaczy i odrzuca ich od całego obszaru mu zyki współczesnej. Gatunkowość jako główny wyróżnik muzyki – to duży hamulec rozwoju, moim zdaniem. Czy musimy mieć ustalone klarowne kryteria, według których określimy system muzyki –zdecydowanie tak, ale w sytuacji, gdy tak trud ne jest wybudowanie tej tradycji, nie wolno zaczynać wojny domowej, nie musimy korzy stać z gatunków na rzecz przeciwstawiania się, raczej używać ich jako mapy, łącząc punkty, odkrywając nowe terytoria. Jak określić cały system muzyki nowej, nie wchodząc w walkę gatunków albo techniki oraz technologii – to jest pytanie otwarte do dyskusji, aktualne nie tylko dla Ukrainy, ale również dla innych kra jów europejskich. Na koniec tradycyjnie polecam samodziel ną podróż i zapoznanie się z muzyką, podaję zatem tytuły kilku stron na Facebooku, które łączą pasjonatów soundartu z Ukrainy: Ukrainian Electronic Music ciekawostekjektów:Igroups/1415608771991093/).(https://www.facebook.com/Media(https://www.facebook.com/ukrmediaart/),Open(https://www.facebook.com/groups/soundart.ua/),UKRAINEART-160082727369932/),(https://www.facebook.com/Ukraine-Sound-UkraineElectronicMusicCommunity/),(https://www.facebook.com/groups/UkrainianCommunitySoundARTSOUNDARTArchiveofUkrainianMediaArtArtistsUKRAINEzapraszamdoodwiedzeniastronymoichpropupzemli.org.ua,którazawierasporozobszarumuzykiwspółczesnej, zachęcam też do wspólnego działania i two rzenia mapy inicjatyw w ramach projektu [NIE] ZALEŻNOŚĆ oraz innych projektów łączących muzykę Ukrainy i Polski. Ukrainians just wanna have fun. Let’s have fun 1Przypisy:together!M.Trofymuk, Lviv Contemporary Music, „Glissando” nr 30. 2 https://pasiecznik.wordpress.com/2014/09/17/nowa-muzyka-na-ukrainie/ 3 Na stronie Media Archive Ukraine (http://www.media artarchive.org.ua) można się zapoznać ze sztuką me dia z lat 90. z innych ośrodków na Ukrainie. 4 O wymianie polsko-ukraińskiej piszę również na cul ture.pl va-unsound-ta-inshi).(https://culture.pl/ru/article/nova-muzika-lvo 5 http://pupzemli.org.ua/sound/?page_id=663 6 https://daily.afisha.ru/cities/4940-ya-ne-predstavlyayu-zhizni-bez-vpisok-i-prazdnikov-reportazh-s-reyva-v-dnr/ MYROSLAV TROFYMUK AKA A Й KTRONER – magister filologii klasycz nej (Lwowski Uniwersytet Narodowy) oraz marketingu interaktywnego (WSIiZ Rzeszów), fotograf, projektant, muzyk; założyciel kreatywnego ośrodka Pę pek Świata (Pup Zemli) i projektu spo łeczno-muzycznego GRANIEDOMOWE (ХАТНЄГРАННЯ). W latach 1996–99 uczęszczał do szkoły muzycznej (klasa fortepianu). Tworzeniem muzyki elek tronicznej (ambient/etchno) zajmuje się od 2004 roku. Aktualnie bada temat sa moorganizacji społecznej na przykładzie mediów niezależnych oraz środowisk od dolnych w Polsce i w Ukrainie. Realizuje projekt [NIE]ZALEŻNOŚĆ, który narodził się w trakcie stypendium Gaude Polonia (ASP Kraków i AM Kraków) w 2017 roku. Współpracuje z Filharmonią Lwowską jako grafik oraz konsultant marketingu. Od trzech lat jest dyrektorem kreatyw nym orkiestry symfonicznej INSO we Lwowie. Autor publikacji naukowych z historii literatury, publicystyki z ob szaru sztuki współczesnej, tłumaczeń z języka niemieckiego oraz utworów po etyckich.
66 ŁUKASZ POLITYKA,KRAJNIK SURREALIZM I SOWIECKIE DUCHY –WSZYSTKIE ELEKTRONICZNEJUKRAIŃSKIEJOBLICZAMUZYKI Zavoloka, Volya 2014,
Ukraińska scena muzyki elektronicznej jest prawdziwym wyjątkiem na skalę światową. Mimo że jej przedstawiciele mocno inspirują się brzmieniami klubowymi, to ich twórczość niewiele ma wspólnego z charakterystycznym dla zachodniej popkultury eskapizmem. Ow szem, producenci z Kijowa czy Dniepru wyko rzystują taneczną rytmikę, lecz mają też nieco bardziej złożone intencje niż na przykład ich amerykańscy odpowiednicy. Nasi wschodni sąsiedzi, uzbrojeni w synteza tory oraz samplery, czasem subtelnie, a innym razem dosadniej, częstują odbiorcę ostrym, socjopolitycznym komentarzem. Teoretycznie abstrakcyjna kompozycyjna forma rysuje za skakująco malowniczy portret społeczeństwa.
Zbudowany z eksperymentalnych dźwię ków krajobraz przenosi słuchacza w rejony, o których media masowego przekazu raczej wolałyby zapomnieć. Poszczególni artyści, stojąc za konsoletą albo siedząc przy lapto pie, dyskutują z rzeczywistością, krytykując poczynania rządu, biorąc pod lupę społeczne problemy, a także pozwalając sobie na prawie punkrockowy, antysystemowy bunt. Schowani w niszowych wytwórniach muzycy wydają materiały pełne odważnych rozwią zań melodycznych i równie odważnych opinii. Osobowości, o których opowiem, prezentują w swych utworach wizję kraju naznaczonego dziesiątkami pęknięć. Charakterystyczne dla tych krążków niespójne tekstury symbolizują narodowy dylemat pomiędzy postępowymi aspiracjami a nostalgią za radziecką epoką, natomiast nieodłączny, jazgotliwy chaos na grań przypomina o piekielnym zamęcie pod czas pacyfikowanych demonstracji. Ambient, techno, noise, drone, synthpop – z ukraińskiej
W dosyć podobnej lidze gra również Alek sei Podat, pochodzący jednak ze Słowiańska młody gniewny (rocznik ‘96), który zamiast stawiać ogólne diagnozy, kieruje uwagę na dramat pojedynczej jednostki. Być może wła śnie dlatego ten twórca tak bardzo lubi gęstą, klaustrofobiczną stylistykę. Jego dokonania składają się z mnóstwa upchanych razem, nachodzących na siebie dźwięków, układają cych wywołujący zawroty głowy kalejdoskop skrajnych emocji. Reprezentatywny dla Poda ta utwór to zdecydowanie If I Die Here I Was Murdered By Daytime Television, czyli przyrzą dzony według przepisów Kevina Drumma albo Merzbowa nokaut, opisujący historię oso by rozrywanej na strzępy przez wewnętrzny konflikt. Namalowana poprzez zmutowane sample wokalne oraz przebijający bębenki syntezatorowy zgiełk postać próbuje urucho mić krytyczne myślenie i nie utonąć w morzu telewizyjnej manipulacji. Co ciekawe, wywo łująca stan podgorączkowy ilustracja starań podmiotu lirycznego dysponuje także głębo ko ukrytym pierwiastkiem piękna. Przygnie ciona warstwą brudu odrobina uroku nie tylko pozwala wziąć oddech odbiorcy, ale również ogrzewa fatalistyczny przekaz malutkim pło mykiem nadziei. Całe szczęście, że Alekseia bardziej interesuje humanizm niż nihilizm. Elektronikę z Ukrainy charakteryzuje też bar dzo polemiczne podejście do zachodnich wzorców. Obserwując działania tamtejszych artystów, widać, że co prawda czerpią garścia mi z angielskiego albo jankeskiego bogactwa, lecz przerabiają importowane dobra na własną modłę. Takie podejście obrazuje nastroje
Chain,Poly ShopCandyforMusic 2017s,
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 67 MUZYKA perspektywy odłamy elektroniki uwydatnia ją mnogość paradoksów, które jednocześnie ubarwiają codzienność, ale także sieją zamęt. Jedną z najciekawszych kijowskich autorek tzw. IDM (wymyślony w latach 90. termin oznaczający „Inteligentną muzykę taneczną”, Intelligent Dance Music) jest Kateryna Zavo loka. Jak sama przyznaje, jej proces twórczy stymulują przede wszystkim przełomowe historyczne momenty. Nic więc dziwnego, że znakomite EP Volya (tłum. Wolność) zostało zainspirowane krwawymi zamieszkami na Majdanie. Publiczny protest przeciwko Wik torowi Janukowyczowi – ówczesnemu pre zydentowi, który odrzucił możliwość zespo lenia kraju z Unią Europejską – przedstawia tu wyjątkowo intensywna struktura utworów. Początkowe, wyciszone fragmenty przywołują pokojowy prolog manifestacji, jednak wień czące je kakofoniczne eksplozje odzwiercie dlają smutny finał wyrażony setkami zmarłych ofiar przemocy policji. Ponadto, wplecione w industrialne techno fragmenty nagrań z de monstracji wtrącają wręcz paradokumentalny kontekst, przypisujący całości funkcję fonicz nego reportażu.
68 Nikolaienko,MeetsIndirect SeaTheToOde 2016, społeczeństwa, które jest otwarte na zagra niczne trendy, jednak z obawy przed utratą kulturowej tożsamości wyraźnie zaznacza swoją odrębność. Wspomniany pogląd wyzna je Sasha Zakrevska – posługująca się aliasem Poly Chain autorka albumu Music for Candy Shops, będącego frywolną reinterpretacją słynnego krążka Briana Eno Music for Airports. Artystka nawiązuje do ambientowej estetyki kultowego dzieła, jednak nagina ją do prywat nych potrzeb. Ten osobliwy pastisz modyfikuje medytacyjną naturę twórczości współpracow nika Talking Heads przy pomocy kreatywnego ADHD. Retrofuturystyczne oblicze kompozy cji przypomina o przeszłości kraju, w którym kiedyś Związek Radziecki doskonalił program kosmiczny, i dorysowuje wspomnieniom mo tywy rodem z komiksów czy filmów science fiction. Wyjątkowy dźwiękowy kolaż brzmi jak alternatywny soundtrack do przygód pilota Pirxa naznaczony iście dziecięcą wrażliwo ścią. Dyskografia Poly opiera się więc na no woczesnej baśniowości, dodającej śmiertelnie poważnemu stylowi potrzebnej lekkości. Dyskusję z konwencjonalną formą podejmuje także grupa Nisantashi Primary School. Zdol ne trio ma na koncie dopiero jedną EPkę, ale już zaczyna przykuwać uwagę miłośników ży wiołowego elektropopu. Vlad, Lucy i Mykhyalo znajdują pomysł na interesujące wizje w od niesieniach do dance-punku a’la LCD Sound system, a także niemieckiego krautrocka lat 70. Ponadto, energetyczną rytmikę piosenek wzbogacają absurdalne teksty, każące podej rzewać tę trójkę o celową kpinę z zachodniej popkultury. Skrajnie transowe melodie w po łączeniu z wersami o „japońskich kobietach i srebrnoskrzydlatych dronach” (Past Yester day) budują surrealistyczną parodię świato wej muzyki klubowej. Ekipa z Kijowa wymyka się więc wszelkim etykietkom, ponieważ nie ukrywa fascynacji obcymi brzmieniami, a jed nocześnie pozwala sobie na żartobliwe zło śliwości. Jej skromny dorobek udowadnia, że hołdowanie zewnętrznym inspiracjom wcale nie musi zabijać krytycznego myślenia. Dokonania niektórych rodaków Poly Chain mają również odcień oniryczny. Kilku kra jowych producentów kreuje odrealnione wszechświaty, pozwalające uciec od szarości pochłaniającej miejski pejzaż za oknem. Na przykład mistrz ambient techno Nikolaienko konsekwentnie buduje ekscentryczne mozaiki z nieforemnych elementów znalezionych na samplowym wysypisku śmieci. Jego utwory funkcjonują według pokrętnej narracji, ukła dającej niepasujące do siebie składniki w wy jątkową całość. Łamiące wszelkie reguły im presje zmuszają słuchacza do samodzielnego odnalezienia sensu, co wcale nie jest prostym zadaniem. Cały ten abstrakcyjny klimat wpły wa też na egzotyczność brzmienia trącącego artefaktami pozaziemskiej cywilizacji. Bliźniaczą drogę obiera ceniący anonimowość av erge. Unikający wywiadów jak ognia twórca przemawia jedynie poprzez swą sztukę – i jest to dość tajemniczy komunikat. W przeciwień stwie do opisanego wcześniej kolegi artysta ma apetyt na bardzo ładne melodie, jednak z lubością przybrudza je przesterowanym ha łasem. Tym razem treść muzycznego snu jest nieco wyraźniej zarysowana i przez to nasuwa konkretniejsze skojarzenie. Osobliwa struk tura przywołuje obraz popsutego komputera próbującego użyć swego przestarzałego pro cesora do stworzenia czegoś pięknego. Z gło śników wydobywają się więc ostatki ślicznych
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 69MUZYKA Fungus,Gamardah FutureYourBuildToWayThe 2010, akordów, dziurawione odgłosami systemo wych Natomiastusterek.prawdopodobnie największymi radykałami powinienem nazwać osoby zwią zane ze sceną drone – gatunku celebrującego ciągnące się w nieskończoność, jednostajne dźwięki. Skrajnie monotonną estetykę wyko rzystuje duet Gamardah Fungus. Igor Yalivec oraz Siergiej Yagoda grzebią głównie w kro nikach czarnobylskiej katastrofy jądrowej, in tegrując rozmyte reminiscencje z postnukle arną teraźniejszością. Archeolodzy amatorzy z Dniepru zapewniają intensywne doznania, które można porównać jedynie z samotnym nocnym spacerem po wyludnionych tere nach strefy napromieniowania. Takie albumy jak Nuclear Winter czy Crossing the Wasteland proponują pozornie spokojny drone’owy am bient, którego jednak nie da się zepchnąć na drugi plan. Pulsujący w nim podskórny niepo kój zmusza do uważnego odsłuchu, a także potrafi wywołać gęsią skórkę skuteczniej niż niejeden film grozy. Chłonąc kolejne minuty tej przerażającej odysei, poddajemy się szme rom i szelestom ucieleśniającym niespokojne zawodzenie duchów zamieszkujących opusto szałe Innymmiejsce.duchologiem jest Mokri Dereva. Dzie ła tego muzyka opierają się na upiornych pętlach ulegających powolnej degradacji w czasie rzeczywistym. Jeżeli mówi Wam coś nazwisko William Basiński, to już dokładnie wiecie, o co chodzi. Eliptyczne kompozycje dokonują niespiesznego aktu autodestrukcji, ale zamiast siać niepokój, uderzają raczej spo rą dawką melancholii, symbolizującą proble matyczną nostalgię za radziecką przeszłością. Pęknięte symfonie odzwierciedlają mocno nadpsuty, ale wciąż pomieszkujący w obywa telskiej podświadomości rosyjski sentyment. Wspomniałem o zaledwie kilku interesują cych przedstawicielach sceny elektronicznej na Ukrainie, warto jednak zaznaczyć, że działa tam znacznie więcej zdolnych producentów oraz DJ-ów zajmujących się nowoczesnymi brzmieniami. Tacy twórcy jak Poly Chain czy Nikolaienko burzą z góry ustalony porządek, faszerując swoje albumy ideami dekonstru ującymi gatunkowe klisze. Ci młodzi, niepo korni ludzie propagują nieszablonowy wize runek kraju, przedstawiając go jako naturalne środowisko niczym nieskrępowanej kreatyw ności. Oczywiście większość opisanych wcześniej tytułów nie ma szans na podbicie list przebojów, lecz to przecież bez znaczenia. Buntownicza muzyka z Ukrainy przekłada bo wiem emocjonalną szczerość nad komercyjny potencjał. ŁUKASZ KRAJNIK dziennikarz, wy kładowca, konsument popkultury. Co dziennie poświęca mnóstwo czasu na przyswajanie dziesiątek płyt, filmów i książek. Zwolennik braku podziałów na sztukę wysoką oraz niską. Prowadzi fan page „Kulturalny Sampling”.
70 POMINIĘTE W TŁUMACZENIUALBO „NIE WIEM, CO UKRAINA”ZNACZY
Informacje o teraźniejszości najczęściej po chodzą z gorących doniesień prasowych o kon fliktach – tych dotyczących wewnętrznego rozdarcia kraju, tych sprowokowanych przez Rosję, czy tych pomiędzy Polakami a Ukraiń cami pracującymi w Polsce. Poznajemy więc historie pełne krwi i strachu oraz historie tych, którzy opuścili kraj w poszukiwaniu lepszego życia. Wreszcie, obserwujemy Ukrainę przez pryzmat naszej nostalgii za utraconymi zie miami i wciąż żywej pamięci o wydarzeniach na Wołyniu i we wschodniej Małopolsce. Po mimo bliskości – kultur i historii – niewiele tak naprawdę wiemy o wschodnich sąsiadach. Łatwo zapomnieć, że ukraińska tożsamość kul turowa wciąż się kształtuje. Czy nie lepiej za tem przyjrzeć się bliżej prozie współczesnych ukraińskich pisarzy, zamiast czytać kolejne re portaże przygotowane przez Polaków dla Po laków? Pisana z myślą o ukraińskim czytelniku, poruszająca aktualne problemy, które zwykle nie są przedstawiane w międzynarodowych
Anna
Obraz Ukrainy w świadomości polskich czy telników do niedawna kształtowała głównie rodzima literatura, często powielająca (świa domie lub nie) nostalgiczny mit o Kresach jako idyllicznej czasoprzestrzeni dzieciństwa i szlachectwa; czasu, którego wspomnienia wciąż żyją w pieśniach, tradycjach myśliwych i w zrujnowanych dworkach. Ta Ukraina to łany zbóż i przepastne lasy, na wpół dzika ziemia na rubieżach Rzeczypospolitej.
Wybraniec
O związkach literatury i tożsamości Maria
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 LITERATURA 71 mediach, pozwala przyjąć nową perspektywę tego, jak Ukraińcy postrzegają samych siebie. Trzeba poznać zarówno to, o czym piszą w ga zetach, jak i to, o czym nie napiszą, by przy bliżyć się do poznania – na nowo – naszych wschodnich sąsiadów. W ostatnich latach Ukraina stała się nośnym tematem, tworząc odpowiednią koniunkturę dla publikacji większej liczby przekładów. Współczesna literatura ukraińska, jak polska, miała nabrać oddechu po odzyskaniu niepod ległości na początku lat 90. Pojawiły się tu jednak problemy wynikające z nowych reguł rządzących rynkiem wolnym i komercyjnym –praw popytu i podaży. Większość czasopism, które znakomicie funkcjonowały w podziemiu literackim, nie zdołało się utrzymać na wol nym rynku. Inflacja, wzrastające koszty druku książek i papieru znacznie utrudniały rozwój „wolnej” literatury. Brak solidnego zaplecza historyczno-lite rackiego także nie ułatwiał sytuacji. Uwagę szczególnie zwraca brak dzieł w gatunkach przynależnych kulturze wysokiej. Tragedii i ód nie pisano w języku ukraińskim, bo odbiorcy, a więc wyższe warstwy społeczne, były zru syfikowane albo spolszczone. Zachowały się zatem głównie ludowe teksty. Zauważenie tych braków w tkance literackiej spowodowa ło wysyp utworów patetyczno-patriotycznych. Próba uzupełnienia setek lat rozwoju piśmien nictwa w warunkach ograniczonej podaży i popytu wydawała się jednak skazana na nie powodzenie, szczególnie że sam język ukraiń ski wciąż był zagrożony zdominowaniem przez rosyjski – czy to przez naznaczenie surżykiem (rosyjsko-ukraińskim socjolektem, w którym ukraińska składnia i artykulacja jest łączona z rosyjską leksyką), czy przez fakt, że większość masowej, popularnej literatury – kryminałów, fantastyki czy romansów – dostępnej na Ukrainie była importowana z Rosji. Co więcej, część ukraińskich autorów decydowała się pisać po rosyjsku, choć jak Andrij Kurkow deklarowała przynależność do kultury ukraińskiej. Było to przeszkodą w przebiciu się na rosyjskim rynku, gdzie produkcje ukraińskich pisarzy piszących po rosyjsku wciąż były postrzegane jako nie Tymczasempełnowartościowe.literatura pisana po ukraińsku to często literatura elitarna, wymagająca od czytelnika pewnych kompetencji kulturowych i jako taka silnie uwikłana w kwestie politycz ne. Pisarz w zastępie państwa musiał chronić tożsamość narodową, na której wciąż kładzie się posowiecki cień, dlatego zerwanie z poprawno ścią fabularną i językową często bu dzi kontrowersje wśród czytelników. Jednocześnie, pisarze zdają sobie sprawę ze zmian, jakie dokonują się za granicą, i trendów, jakie tam pa nują. Znają rocka, historię ruchów młodzieżo wych, kontrkultury i chcą uniknąć zamknięcia w sztywnych ramach narodowej ideologii. Ta sytuacja spowodowała pewne zniechęcenie wśród pisarzy, którzy nie widzieli dla siebie miejsca na ówczesnej scenie literackiej. Jak wypowiada się jeden z najbardziej dziś zna nych, współczesnych prozaików ukraińskich, TarasNieProchaśko:miałemochoty niczego publikować, bo nie wierzyłem, że wszystko zmieniło się na tyle, iż można było uprawiać wolną literaturę. Ale w 90. roku poznałem Jurija Izdryka. On porozwieszał na parkanach ogłoszenia o stworzeniu undergroundowego czasopisma literacko-artystyczne go. Zaproszenie było skierowane do wszystkich. I ja pomyślałem, że jeśli to jest underground, to mi to pasuje i przyszedłem do Izdryka. Przynio słem mu jakiś tekst, on popatrzył i powiedział, że ciekawy, tylko słabo napisany, potem coś jeszcze mu się nie spodobało, aż wreszcie napisałem swoje pierwsze opowiadanie „Spalone lato”, któ Pisarz w zastępie państwa musiał chro nić tożsamość narodową, na której wciąż kładzie się posowiecki cień
re Jurko przyjął do druku, a mnie uczynił współ twórcą „Czetweru”. A potem trzeba było stale pi sać, gromadzić teczkę redakcyjną, robić kolejne numery, i tak oto się to zaczęło1 Od tego momentu na scenie literackiej coraz silniej zaznacza się obecność pisarzy związa nych z miejscowością Iwano-Frankiwsk, wciąż czasem nazywaną Stanisławowem2, która dłu go była uznawana za rubieże literackiej twór czości na Ukrainie – dominującymi ośrodka mi wciąż pozostają Lwów i Kijów3. Ten nagły urodzaj zdolnych prozaików otrzymał nawet miano fenomenu stanisławowskiego. Wymie nia się wśród nich Jurija Izdryka, Jurija Andru chowycza, Tarasa Prochaśko, Jurka Prochaśko, Wołodymyra Jaszkilewa, Ańkę Kyrpan, Switła nę Chmil, Ołeha Huculaka i Lenę Rubanowską. Dzieła niektórych z tych twórców zostały prze łożone na język polski. Jedną z ważniejszych ukraińskich książek, któ re trafiły na nasz rynek w 2005 roku, jest krót ka powieść Rekreacje z 1992 roku autorstwa Jurija Andruchowycza; „przez [krytyka] Ołek sandra Bojaczenkę powieść Rekreacje została uznana za «symboliczny początek literatury ukraińskiej czasów niepodległości4»”. Sam An druchowycz już wcześniej dał się poznać jako „świeży powiew literatury skupiającej się na wartościach estetycznych, uderzając w trady cję nakazującą powagę i służenie sprawie”5, kiedy w latach 80. założył grupę literacką Bu -Ba-Bu (Burleska-Bałagan-Bufonada).
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 LITERATURA 73
Także Marko Pawłyszyn w artykule Szczo pe retworiujestsia w „Rekreacijach” Jurija Andrucho wycza dowodzi, że: utwór ten był skokiem naprzód w ukraińskim procesie literackim, ukazał zmiany zachodzące w kulturze ukraińskiej związane z wyjściem kraju spod zależności kolonialnej, innymi słowy koniec paradygmatu kultury narodowej jako środka wal ki o przetrwanie narodu i początek paradygmatu kultury narodowej jako lokalizacji różnorodności współczesnego życia6
Problem ten zauważył też Jarosław Piliszczuk: niełatwo jest współczesnemu pisarzowi sku piać się na dekonstrukcji sowieckiej tożsamo ści w państwie, które do dnia dzisiejszego nie wypracowało wobec niej jednoznacznej pozycji i raczej będzie skłonne uważać ją za część swo jej ponowoczesnej rzeczywistości. Przekonująco świadczą o tym sowieckie pomniki i nazwy ulic w większości miast Ukrainy. (…) W groteskowej wizji Jurija Andruchowycza wpływ ten przedsta wiono jak „(…) pełznącą komunistyczną wiecz ność, która zewsząd otaczała znienawidzony, po stokroć zwyrodniały Kijów”8
Komentuje go także inny z pisarzy fenomenu stanisławowskiego, Taras Prochaśko: „Karpaty nigdy nie należały do świata sowieckiego, ale wolne od sowieckości nie są. Oczywiście post sowieckość Ukrainy Zachodniej i Wschodniej różnią się diametralnie, ale nie można tego Nabagatelizować”9.uwagęzasługuje także uwaga Piliszczu ka, określająca teksty Andruchowicza i Tarasa Prochaśki mianem galicyjskich. Zaskakująca dla polskiego czytelnika może być znikoma obecność w tych tekstach Polski – nie poja wia się ona ani jako wizja lepszego świata, ani jako zamierzchły kolonizator. Wiele natomiast
Powieść ta wzbudziła wiele kontrowersji przez odkłamanie mitu poety – wieszcze nie są nie ustannie natchnieni, piją zbyt dużo, korzystają z usług podstarzałych prostytutek, nurzają się w samouwielbieniu. Nie została zachowy wana czystość języka – nie jest on literacki, ale zawiera patetyczne przemowy, galicyzmy, surżyk i wyrażenia (prawie) wulgarne. To opo wieść o miastowych poetach, którzy trafia ją na wiejsko-karnawałową zabawę z okazji Święta Zmartwychwstałego Ducha (w domyśle – narodowego), ale ten Duch zmartwych wstaje w oparach alkoholu, przywołany przez kuglarzy i szaleńców. Poeci gubią się w tłumie, tracą w zabawie i mierzą się z własno-naro dowymi upiorami: dziwne przyjęcie w starej willi, pełnej postaci z wyższej sfery galicyj skiej, jakby wyjętych z zeszłego wieku, które zmuszają poetę do gry o jego duszę, a potem do uczestnictwa w satanistycznej mszy; inny bohater przebiera się w kozacki strój i usiłuje odnaleźć swoje korzenie, jakiś ślad po zrujno wanej wsi, z której go wywieziono na drugi koniec kraju (gdzie miał problemy z adaptacją przez znaczne różnice w używanym języku), i w rezultacie trafia na ślad masowych egze kucji, kolejny zostaje otoczony przez tłum stu dentów, pytających go o przyszłość kraju, ale nie może udzielić żadnej odpowiedzi i w koń cu zostaje osamotniony. Nad ranem zaś przy chodzi upiór wojskowego przewrotu i śmieje się im prosto w twarz. Rekreacje są pełne nawiązań do ukraińskiej li teratury, ale brakuje mapy, by je wszystkie roz szyfrować. Nasuwa się także żywe skojarzenie z Weselem Wyspiańskiego – Ukraińcy tak samo patrzyli na chocholi taniec, tak samo zgubili swój złoty róg. Kolejne powieści Andruchowycza także wzbu dziły uznanie i wywoływały żywe reakcje. Pi sarz konsekwentnie podążył ścieżką wytyczo ną przez swój prozatorski debiut – groteskowa, oniryczno-mistyczna atmosfera, logika karna wału i pod tym wszystkim ukryte rozważania o perspektywach narodu, jego tożsamości i przeszłości. Jak zauważa Agnieszka Kornejko: Czytając współczesną powieść Jurija Andru chowycza, widzimy deformację świata, i jest to swoiste odchodzenie od realizmu, jednak nie za stąpione przez nowy mit świata. Celem przejścia w stronę groteski jest tu demistyfikacja rzeczy wistości, pokazanie jej niewidzialnych cudzysło wów, jej dekonstrukcja bez nakładania czy wska zywania nowej, lepszej rzeczywistości7.
CClicencjaKomorowski,Rafałfot.Andruchowycz,Jurij
Z tego można zrobić kilka opowieści zawiera dwie główne narracje – pierwsza to terkoczą cy strumień wspomnieniowości, niepodzielo ny na akapity, ale rozdzielony przerwami co dziesięć wersów, gdzie historie płynnie prze chodzą jedna w drugą, ale żadna nie jest po głębiona, zaledwie zarysowana. Rysy są jed nak wyraźne i wydaje się, że więcej słów nie jest potrzebnych. Druga narracja zaś to medy tacyjne teksty o naturze codzienności, nostal giczne wspomnienia, rozważania o potrzebie i sensie pisania. Efekt przypomina kameralny koncert fortepia nowy po wrzasku wuwuzeli. Ważna u Prochaśki jest narracja o snuciu nar racji – w Z tego można zrobić kilka opowieści mamy do czynienia z gęstym płótnem i de likatnym jedwabiem w stylach narracji, zaś w Niezwykłych narracja i snucie opowieści stanowią istotny wątek fabuły. To w końcu za pomocą umiejętnego snucia historii tytułowi Niezwykli, grupa huculskich szeptuchów, kie ruje światem. JakubowiczPiotrIl.
74 pojawia się odwołań do czasów galicyjskich, które dzięki liberalnej polityce Austro-Węgier i współistnieniu wielu kultur w ich granicach pozwoliły przetrwać zaczątkom ukraińskiej świadomości narodowej. Fatum historyczne powraca jako złowrogi (sowiecki) lub nostal giczny (galicyjski) cień nad teraźniejszością, bowiem Andruchowycz w swoich wczesnych esejach sięga właśnie do tożsamości galicyj skiej jako możliwej drogi dla Ukrainy – przy najmniej tej Andruchowyczzachodniej.nieodżegnuje się jednak od tradycji literackich Ukrainy – namawia tylko do zmiany ich postrzegania. I tak jego powieść Dwanaście kręgów przedstawia wymyśloną biografię poety, który miał ogromny wpływ na Andruchowycza – Bohdana Ihora Antonycza. Interesujące jest także wprowadzenie posta ci z zewnątrz – Austriaka, człowieka Zachodu, który usiłuje zrozumieć przemiany, jakie do konują się w tym kraju – co pozwala przyjąć zdystansowaną postawę wobec opisywanej rzeczywistości. W książce sny przeplatają się z rzeczywistością, wszystko jest ciężkie od absurdu i ironii, ale pod barwną otoczką pły nie refleksyjny nurt rozważań o współczesnej Ukrainie. Wymaga on także szerzej zakrojonej świadomości literackiej: Tak zrobiłem z Antonyczem w Dwunastu kręgach Rozdział o Antonyczu zaczyna się tam zresztą właśnie od fikcyjnego listu Schulza do Antu anette Spandauer – oczywiście wiadomo, że to mistyfikacja, bo nie było nikogo takiego. To jest list z końca lat 20., w którym Schulz zachwyca się performansem Antonycza w jednej z knajp drohobyckich – z jakąś Małgośką i odciętą gło wą świni. Liczyłem na efekt szoku. Chodziło mi o zupełną nieodpowiedniość – bo i Schulz, i Antonycz byli twórcami strasznie nieśmiałymi. Żaden z nich nic takiego by nie zrobił. Trochę mi przykro, że tak Schulza w Dwunastu kręgach zwulgaryzowałem10 Od realizmu odżegnuje się także proza Ta rasa Prochaśki. Jego twórczość wymyka się prostym klasyfikacjom i stanowi ciekawą propozycję sama w sobie, nie tylko jako świa dectwo zmagań z ukraińską tożsamością. Jego teksty wywołują skojarzenia z Marquezem, węgierskim pisarzem Adamem Bodorem (któ ry zresztą pisał o Iwano-Frankiwsku), Schul zem, Tokarczuk, obrazami Boscha (te nawet występują jako miejsce akcji w Niezwykłych Prochaśki).
W rozmowie w Polskim Radiu zauważa on, że: Rozumiem, że nie udało mi się napisać o Ukrainie czegoś, co by było tylko ukraińskie. To, o czym pisałem, może dotyczyć też innych miejsc. Ja nie odczuwam Ukrainy jako czegoś osobliwego, to jest mój świat i trudno o jakimś wydarzeniu powiedzieć, że jest „ukraińskie”, dla mnie to po prostu życie13 Co tłumaczy, dlaczego jego proza – pomimo swojej niezaprzeczalnej ukraińskości – jest ciepło przyjmowana także w innych krajach. Prochaśko, pisząc o życiu na Ukrainie, pisze po prostu o życiu, jakie może się przytrafić wszę dzie. Obraz, kreacja literacka niezaprzeczalnie jed nak wiążą się z miejscem i mają wpływ na postrzeganie rzeczywistości – czy to w wy cieczkach śladami Joyce’a, czy w poszukiwaniu Schulzowskiego Drohobycza. Literatura ukra ińska nie jest w tym wyjątkowa, tworzy bo wiem pewien jej obraz poza granicami kraju, jak wspomina Prochaśko: Pamiętam, jak kiedyś przyjechali do Delatyna tu ryści ze Szwajcarii, którzy chodzili po Karpatach z niemieckim tłumaczeniem Dwunastu kręgów Jurka Andruchowycza. Zabrałem ich nad rzekę, gdzie było mnóstwo śmieci, jakichś plastikowych butelek zostawionych po nocnej imprezie. Zrobi ło mi się głupio przy tych Szwajcarach, ale oni na ten widok bardzo się ucieszyli, niemal popadli w ekstazę, bo przeczytali w Dwunastu kręgach, że właśnie tutaj, nad brzegiem rzeki, można znaleźć plastikowe butelki. Dla nich te śmieci były jak re likwie, zobaczyli mit na własne oczy14 Pewien dystans powinna jednak wywoływać świadomość, że przekładani są głównie współ cześni pisarze z zachodniej Ukrainy. Według Jadwigi Skowron wyraźnie zauważal ny jest podział na literaturę „natywistyczną” i „postmodernistyczną”. Natywistyczna „wy twarza produkty tradycyjne, niestroniące od patosu, posługuje się uproszczonymi środka mi wyrazu” i ma na celu budowanie tożsamo ści narodowej. Korzenie nurtu narodnickiego JakubowiczPiotrIl.
75 Drugim istotnym tropem w twórczości Pro chaśki jest krajobraz. Jego prozę można bez przeszkód określić jako geoprozę, a tożsamość wynika z przynależności do miejsca w krajo brazie. Pojawia się idea kreacji małych ojczyzn i ważności środowiska. „Sebastian kieruje się raczej ideą krajobrazu niż nacji. Może i tak, bo Sebastianowi trochę opadły emocje, kiedy za poznał się z rządowymi planami polityki leśnej i zobaczył, że obywatele autonomię wyko rzystują wyłącznie do niszczenia lasów, wody i Tenkamieni”.olbrzymi kraj, większy niż Polska, nie może jednak i nie powinien być reprezentowany przez jeden rodzaj narracji – to zawsze prowa dzi do uproszczeń, zapomnień i zawłaszczeń.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 LITERATURA
I kiedy Prochaśko chciał pisać o Ukrainie, za uważył, jak się ten obszar zmniejsza i zmniej sza, aż do Karpat. Monika Sznajderman poprosiła mnie, żebym dla wydawnictwa Czarne napisał książkę o Ukrainie. Tyle że ja nie wiem, co dziś znaczy Ukraina. Ro zumiem Ukrainę zachodnią albo Ukrainę karpac ką, ale pisanie o innych jej częściach byłoby dla mnie jak pisanie reportaży o obcym państwie. Dlatego skupiłem się tylko na Zachodzie. Naj trudniejsze było właśnie zdanie sobie sprawy, że Ukraina, którą znam, nie jest całym państwem. Teraz zresztą doskonale widać, że to problem wszystkich Ukraińców. I ja, jako pisarz, też daw no zrozumiałem, że chcę skupiać się na tym, co znam, co może jednak zarazem mieć wymiar ogólnoludzki, może nawet – fundamentalny12
https://www.dwutygodnik.com/artykul/3968-tesknoty.html(dostęp:22.03.2019). T. Prochaśko, Niezwykli, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005, s.165. 12
https://www.dwutygodnik.com/artykul/5215-ostateczny-triumf-swiata-roslinnego.html(dostęp:22.03.2019). https://www.polskieradio.pl/8/1594/Artykul/1128415,Taras-Prochasko-Ukrainska-schizofrenia–pisarska-diagnoza-sprzed-kryzysu(dostęp:22.03.2019). https://www.dwutygodnik.com/artykul/5215-ostateczny-triumf-swiata-roslinnego.html(dostęp:22.03.2019). Skowron, Recepcja najnowszej literatury ukraińskiej w s. s.
„Na wysokiej połoninie” umożliwił obywatelom innych państw poznanie Huculszczyzny. Już nazwa miasta ma więc sym boliczne powiązania ze światem literatury. 3 Drugim postmodernistycznym ugrupowaniem jest charkowska grupa Czerwona fira. 4 J. Skowron, Recepcja najnowszej literatury ukraińskiej w przekładach na język polski po roku 1989. Wybrane zagadnienia w ujęciu diachronicznym i synchronicznym, Wydawnictwo Uniwer sytetu Wrocławskiego, Wrocław 2018. 5 Tamże, s. 56. 6 Tamże, s. 68. 7 A. Korniejenko, Ukraiński modernizm. Próba periodyzacji procesu historycznoliterackiego , Univer sitas, Kraków 2004, s. 232. 8 J. Poliszczuk, Ukraińskie rozstaje. Studia , Wy dawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku, Białystok 2015, s. 127-128. 9
14
https://www.dwutygodnik.com/artykul/5215-ostateczny-triumf-swiata-roslinnego.html(dostęp:22.03.2019).
13
przekładach na język polski po roku 1989, dz. cyt.,
21Przypisy:http://www.karpatywschodnie.pl/readarticle.php?article_id=47(dostęp:22.03.2019).Namyślnasuwasięinteresująceskojarzenie–miastozostałotaknazwanenaczęśćznanegoukraińskiegopisarza-poety,IwanaFrankiw1962r.,kiedyświętowało300-lecieistnieniamiasta.ZkoleiStanisławówprzywodzinamyślStanisławaVincenza–prozaikaipublicystę,któregocyklksiążek
10
15 J.
73. 16 Tamże,
76 wywodzi zaś od początków nowej literatury ukraińskiej, pisanej żywym językiem ukraiń skim, językiem ludności wiejskiej, czego skut kiem było pełne utożsamienie tej literatury z językiem ludowym i jego specyfiką, przez co została zdominowana przez jeden styl i gatu nek. Wspomina także, że oprócz języka lite raturę tę zasiliła ludowa etnografia, psychika itp., z czego wynikło przekonanie, że ludowość to immanentna i nadrzędna cecha literatury ukraińskiej15. Polscy czytelnicy, sięgając po przekłady z innych literatur, nastawieni są na coś świeżego, innego, nowoczesnego – czar no-biały realizm już się przejadł, idealistyczne wyobrażenie o wsi dawno temu zostało zbu Wrzone16opozycji do „natywistów” tworzą „postmo derniści”, szargający świętości, zorientowani zarówno modernistycznie, jak i postmoderni stycznie, najłatwiej podlegają przekładowi na uniwersalne kody kulturowe. Z tego względu te książki stanowią najczęściej tłumaczone teksty – jako najłatwiejsze do zrozumienia za granicą, nieopierające się tak silnie na narodo wych mitach, które często pozostają nieznane czytelnikom innych nacji. Dlatego nie pokazuje się powszechnej literatury, tłumacząc tę elitar ną. Oczywiście, jest to uzasadnione przy ma łej liczbie wydawanych przekładów, niemniej warto mieć na uwadze, że w pewien sposób zniekształca to obraz literatury ukraińskiej, pokazując tylko jedną jej stronę. Szczegól nie, że konflikt jest ciągle żywy w ukraińskim światku literackim – niektórzy krytycy (np. Jeh wen Baran) zarzucają pisarzom postmoderni stycznym (w tym przedstawicielom fenomenu stanisławowskiego) brak patriotyzmu. Ukraina otrzymała własny głos. Trzeba jednak mieć na uwadze, że ten głos jest w znacznej mierze współtworzony przez tłumaczy i wy dawnictwa – to oni, przygotowując kilka prze kładów, wybierają z całej masy ukraińskiej literatury to, co chcą pokazać polskiemu czy telnikowi.
72
11
supermoc po latach wędrówek przez sąsiednie kraje odkryłem w dostrzegamsupermocsobieukraińcóww tłumie i tłumy natalienajeżdżająceukraińcówkrajeNATOtewszystkietarasysofijeiwasylewitajciemoikochani jesteście tacy piękni że aż chciałbym was przytulić te wasze pulchne twarze rumiane policzki wszystkich was wycałuję i zaśpiewamy wspólnie piosenkę smutną albo budzicieczasemwesołąjednakwemniestrach i wtedy wcale nie mam ochoty was przytulać wolałbym się przed wami schować nie widzieć waszych zgarbionych pleców i policzków napuchniętych od miejscowych trunków i tego jak kurwa śpiewacie sobie wesołe piosenki na smutną melodię bo inaczej nie potraficie w tym niekończącym się wirze w tej przepaści bez dna nad waszymi głowami wybrzmiewa wieczna mantra a imię jej Ukraina ona jeszcze nie zginęła wypluła was niczym pestkę wiśni w zielonym sadzie mam supermoc dzięki niej chodzę zgarbiony w tłumie o czym co chwilę sobie przypominam i próbuję się wyprostować śpiewając smutne piosenki na wesołą melodię machając pulchną twarzą i rumianymi policzkami jak motyl macha skrzydłami lecąc gdzieś na wschód
Wybór wiersza Paweł Łyżwiński
LITERATURA 77 Hryhorij Semenczuk był w 2018 r. stypendystą Programu Rezydencjalnego Krakowa Miasta Literatury UNESCO współorganizowanego przez Stowarzyszenie Willa Decjusza oraz Krakowskie Biuro Festiwalowe.
Hryhorij Semenczuk Tłum. Bartosz Popadiak
Losy komiksu na Ukrainie przebiegają tymi samymi trajektoriami co społeczno-politycz ne dzieje kraju i w dużej mierze odwzorowu ją ekonomiczne kryzysy oraz tożsamościowe punkty zwrotne. W miejscu, gdzie jeszcze niedawno zabronione było słowo „komiks”, ta forma rozwija się bujnie, jak nigdy w historii. Prehistoria To zdanie brzmi niestosownie, ale najwięk szym od lat pozytywnym impulsem do rozwo ju ukraińskiego komiksu była rosyjska agresja z 2014 roku. Patriotyczne wzmożenie spotka ło się z długimi tradycjami kultury obrazkowej, które nigdy nie zanikały mimo niesprzyjającej koniunktury politycznej. Denys Skorbatiuk, tłumacz, scenarzysta (m.in. drugiej części zna nego tytułu Volya) i badacz historii ukraińskie go komiksu jego początki widzi w 1922 roku. Można wprawdzie mówić o średniowiecznych ciągach obrazów przedstawiających życiorysy świętych jako o prototypie komiksu. Próbuje się też wskazywać na agitacyjne historyjki obrazkowe wykorzystywane przez obie stro ny w wojnie propagandowej towarzyszącej zbrojnej walce młodej Ukraińskiej Republiki Ludowej z bolszewikami. Prawdziwa historia kultury komiksowej zaczyna się jednak wraz z założeniem w Charkowie w 1922 roku, a zatem już po zwycięstwie komunistów, pi sma „Chervonyy Perets” („Czerwona Papryka”). Istotną częścią jego zawartości były odważne rysunki satyryczne, które w założeniu miały wyśmiewać wrogów komunizmu, ale kryty kowały też państwową biurokrację, społecz ne problemy, takie jak pijaństwo czy kulejące służby publiczne, złośliwie opisując niespraw ną przez długie miesiące latarnię w centrum miasta czy wiecznie milczący telefon w urzę dzie. Po kilku numerach zaprzestano wydawa nia magazynu, ale odrodził się on w Odessie już w języku ukraińskim. Pismo „Chervonyy
TOMASZKRÓTKAGREGORCZYK UKRAIŃSKIEGOKOMIKSUHISTORIA
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 LITERATURA 79 Perets” było wydawane w latach 1927–1934, ale już w 1933 roku rozpoczęły się pierwsze aresztowania, a członkowie redakcji zosta li oskarżeni o terroryzm. Podejmowane od lat 40. próby reaktywacji pisma jako „Perets” były trudne – dekret Komitetu Centralnego PK z 1941 roku skrytykował redaktorów za „utra tę zaangażowania politycznego, (…) udostęp nianie miejsca ideologicznie szkodliwym tek stom i wulgarnym ćwiczeniom niskiej jakości Pohumorystów”1śmierciStalina w całym ZSRR odradza ją się czasopisma humorystyczne, a „Perets” z nakładem 3,3 mln nakładu w 1986 roku staje się drugą co do popularności gazetą w kraju (po wydawanym po rosyjsku „Kroko dylu”). „Niskiej jakości humoryści”, w dużej mierze odpowiedzialni za poczytność pisma, są dzisiaj postaciami kultowymi. Wybitny ry sownik Anatolij Wasilenko przez wielu współ czesnych jest uważany za ojca ukraińskiego komiksu. To on pierwszy na Ukrainie zaczął używać tak zwanej chmurki, co określało przy należność gatunkową jego twórczości. Jedno cześnie redakcja naciskała na Wasilenkę, żeby w swoich pracach umieszczał więcej tekstu, bo nie chciała, by rysunki kojarzyły się z ko miksem amerykańskim. „Komiksów nie wolno było nazywać komiksami – mówi Skorbatiuk. – Wymyślono więc pojęcie knyzhka kartynka «książka obrazek»). Wasilenko do dziś niena widzi tej nazwy. Wiedział, że pisze komiksy i chciał to robić”. Dla wielu współczesnych twórców ukraińskich rysunki w piśmie „Pe rets” były pierwszym kontaktem z komiksem.
Z pionierskiego okresu często przywołuje się też nazwiska wielkich ilustratorów, takich jak Serhiy Yakutovych z jego charakterystycznymi, często alegorycznymi wizerunkami kozaków, czy Igor Wyszyński, który rysował komiksy dla własnej przyjemności do szuflady.
*** Jeszcze przed upadkiem ZSRR, na przełomie lat 80. i 90. następuje pierwszy boom komik sów wydawanych w języku ukraińskim. Kiedy przegląda się zachowane prace z tamtego okresu, uderza popularność tematyki kozackiej (bardzo atrakcyjnej wizualnie, ale też mającej duży potencjał tożsamościowy) – od opowieści historycznych po kozackie fantasy. Ukazywały
się też adaptacje literatury ukraińskiej, głów nie Mikołaja Gogola (wzajemne wydzieranie sobie tej postaci przez Rosjan i Ukraińców to trudniejszy przypadek niż polsko-litewskie spory o Mickiewicza), na przykład Taras Bulba czy Wij. Pojawia się Igor Baranko, jeden z nie wielu znanych na Zachodzie (gdzie przez długi czas mieszkał) twórców z Ukrainy. Dlaczego nie udało się utrzymać tych wzro stowych tendencji? „Odpowiedź jest prosta: lata 90. – powiada Skorbatiuk. – Uwolniona przez zmiany polityczne podaż zdecydowanie przewyższała popyt”. Okres postsowiecki to nie był na Ukrainie dobry czas, szczególnie ekonomicznie. „Społeczeństwo nie miało cza su i pieniędzy na sztukę, a w szczególności na komiks” – mówi Fudjack (wł. Anton-Jarosław Semeniuk), scenarzysta i rysownik. W 1995 roku po boomie nie ma już śladu, a komiksów prawie już nie wydawano. Prace z tamtych czasów mają dziś status dzieł kultowych i są trudno dostępne. W latach 2007–2008 – a więc już kilka lat po pomarańczowej rewolucji i prozachodnim zwrocie – powoli odradza się kultura komik sowa. Oficyna Yevhenios zaczyna wydawać komiksy, między innymi Maxyma Osę Baranki i inne prace twórców ukraińskich – ale wciąż po rosyjsku. Ekspansja literatury, w tym ko miksów z Rosji była jednym z powodów za łamania się ukraińskiego boomu w latach 90. „Import literatury rosyjskiej trwał nadal również w dekadzie 2000–2010 – mówi Fud jack. – Te pozycje były chętnie kupowane, bo na Ukrainie każdy zna rosyjski. Publikowanie w języku ukraińskim nie zawsze zapewniało odpowiedni poziom zysku”. Z tego powodu wielu twórców ukraińskich tworzyło po ro syjsku, bo zapewniało to dostęp do znacznie większego rynku. Postępująca zależność od kultury rosyjskiej sprawiała, że nawet z rzadka pojawiające się wydania ukraińskie tłumaczo ne były na rosyjski. Zapotrzebowanie na rosyj skojęzyczne komiksy po prostu było duże. Nie zmieniły tego kolejne próby ożywienia klasy ki literatury poprzez wydawanie komiksowo opracowanych lektur szkolnych. Wszystko zmienia Euromajdan, zajęcie Krymu i wojna na wschodzie kraju. „Po 2014 zaczęto chętnie kupować komiksy w języku ukraiń skim tylko dlatego, że były po ukraińsku, nie koniecznie z uwagi na jakość” – mówi Skor batiuk. Po rosyjskiej agresji następuje wysyp tytułów związanych z wojną. Powstaje komiks, a właściwie cały projekt „Cyborgi”, poświęcony konfliktowi z Rosją. Nasze Cyborgi są żywe, prawdziwe, nie wymy ślone w studiach Marvela – głosi informacja na stronie twórców – wykuwane w tyglu walk o Ukrainę. Polecamy komiksy Cyborgi na lekcje tematyczne oraz działania patriotyczne i edu kacyjne z udziałem ukraińskich obrońców we wszystkich ukraińskich instytucjach edukacyj nych i ukraińskiej diasporze na całym świecie. Zaczynają pojawiać się komiksowe horrory, komedie, opowieści o wikingach i historie kozackie (które popularne na Ukrainie będą pewnie zawsze), dramaty obyczajowe, fantasy i science fiction. Wydawcy uzyskują też licen cje do tłumaczeń zachodniej, głównie amery kańskiej klasyki, której liczba wydań rośnie
przed 1991 rokiem komiksy były głównie humorystycznymi historyjkami dla dzieci, forma ta zmagała się z mocnym ste reotypem (silnym zresztą we wszystkich państwach postkomunistycznych). Niektórzy twórcy próbują z nim walczyć przez celowe wprowadzanie do swoich prac przemocy i ero tyki, inni przez stosowanie nazw zastępczych, jak „powieść graficzna”.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 LITERATURA 81 lawinowo. Po eksplozji z 2014 roku zmniejsza się obecnie nieco liczba tytułów militarno -patriotycznych, ale liczba komiksów histo rycznych wzrasta. W tym kontekście można też wspomnieć o przetłumaczonych w 2012 roku na polski Dziennikach ukraińskich [Wspo mnienia z czasów ZSRR] autorstwa włoskiego rysownika Igorta (Igor Tuveri). Rok 2014 to początek popularnej serii o tematyce kozac kiej Daogopak (wydanej również po polsku). Powstaje Volya – jeden z największych ukra ińskich bestselerów, steampunkowe fantasy osadzone w alternatywnej historii, w której Ukraina utrzymuje niezależność po I wojnie światowej i w wydatny sposób wpływa na dal sze losy świata. Zaczyna się ukazywać Uptown Chronicles – wieloczęściowa seria o pełnej przemocy walce tajemniczej grupy aktywi stów z korupcją (wszystko wskazuje, że zarów no Volya, jak i Uptown Chronicles doczekają się wkrótce swoich ekranizacji).
Przykładem jest Mor (pol. Zaraza) Andrija Dan kowycza, umiejscowiona na średniowiecznych Węgrzech opowieść o krzyżowcu, który wraca jąc w rodzinne strony, trafia w miejsce rządzo ne przez Zło, z którego nie ma wyjścia. Chciałem pokazać, jak ludzie zachowują się w trudnych sytuacjach. Jak człowiek zachowu je się wobec przerastającego go zła – mówi Dankowycz – Chodziło mi o pokazanie podtek stu psychologicznego i socjologicznego. Rów nież jak religia wpływa na człowieka i człowiek na Dankowyczreligię. posługuje się rzadką techniką, malując swoje prace kredkami ołówkowymi. Trzech przeciw złu Fudjacka to rzadki na Ukra inie przykład komiksu o kultowym statu sie, utrzymana w amerykańskim stylu (choć związana ze Lwowem) i lekkim tonie miejska opowieść przygodowa o dwóch nastolatkach ratujących przyjaciela w równoległej rzeczy wistości. Pierwszy zeszyt Fudjack rysował dla samego siebie w 2012 roku – to zresztą motyw powracający w opowieściach o po czątkach kariery różnych autorów, bo ukraiń ska branża komiksowa ma zaledwie kilka lat. Standardowy nakład wynosi 1000 egzem plarzy, w przypadku Trzech przeciw złu–2000, Mor być może osiągnie 3000. Wiele zapowia danych ukraińskich tytułów nigdy nie zostało ukończonych. Jeszcze niedawno prawie każdy powstawał w ramach hobby autora. „Dopiero od roku, kiedy powstały specjalistyczne wy dawnictwa, zrobił się z tego biznes” – mówi Bohdan Kordoba, scenarzysta i wydawca (od 2017 Ukrainian Assembly Comix). „Ale nie zbyt zyskowny – uściśla Fudjack. – Wszyscy ważni autorzy ukraińscy mają inne miejsca Ponieważpracy”.
Motyw walki dobra ze złem –wpisany ponie kąd w genotyp tego gatunku – w panoramie komiksu ukraińskiego widać bardzo wyraźnie.
Skorbatiuk: A sami Ukraińcy nie chcą już rosyj skich towarów. Mówicie o ukraińskich autorach piszących po rosyjsku tak, jakby nie mogli oni być częścią kultury ukraińskiej.
Skorbariuk: Ukraińskie? Nie. Rosyjskojęzyczne – tak. Fudjack:To były indywidualne decyzje, autorzy przechodzili na pisanie po rosyjsku i wydawa nie w Rosji, bo to zapewniało im większą pu bliczność. Podobny mechanizm działał w przy padku ukraińskich piosenkarzy. Po wojnie jest zupełnie inaczej. Lepiej. Kordoba: Dziś Rosja nie ma już takich możli wości. Ukraina zakazała importu książek z Ro sji, dzięki czemu na rynku powstała luka, którą zapełniają twórcy ukraińscy – i nie dotyczy to tylko komiksu.
Walka z tym stereotypem nie ma sensu, odbiera tylko energię, najlepszy sposób to robić swoje niezależnie od uprzedzeń – twierdzi Danko wycz. – W moich komiksach sporo jest przemocy i z pewnością nie są przeznaczone dla dzieci. Wciąż jednak niektórzy uważają, że to nie jest twórczość dla dorosłych. Niekiedy trudno to ko muś wytłumaczyć. Ale komiks ukraiński się roz wija i zaczyna być coraz bardziej widoczny. Na festiwalach i spotkaniach z autorami odbiorcy przekonują się, że ich wizja komiksu nie do koń ca odpowiadała prawdzie. W komiksie wszystko zależy od gatunku – mówi Fudjack. – Ja tworzę komiksy dla dzieci: są ład ne, lekkie i nie mam problemu z tym, że ktoś nie uważa tego za poważną sztukę. Ale istnieją też ciężkie, psychologiczne komiksy, bardzo złożone wizualnie. Ich twórcom zależy na tym, żeby od bierano ich dzieło jako sztukę. Zresztą – również coś bardzo prostego może zadziałać na widza bardzo emocjonalnie. A dla mnie sztuka oznacza coś, co porusza osobiste emocje. Upodobanie do bogatej i tak różnej od za chodniej kultury wizualnej nawiązującej do rodzimego folkloru oraz sztuki sakralnej jest wyraźnie widoczne we wzornictwie czy sferze publicznej. Czy twórcy komiksów sięgają po te stylizacje?Mamwrażenie, że nie – odpowiada Fudjack. – To zglobalizowany gatunek i większość ukraińskich artystów wzoruje się na twórcach amerykań skich czy europejskich – tym bardziej, że wzorce rodzime w zasadzie nie istnieją. Z drugiej strony nasze prace nie wyglądają ani jak Manggha, ani jak komiksy amerykańskie. Mam nadzieję, że ukraiński komiks podąży w kierunku modelu stylistycznej różnorodno ści – dodaje Dankowycz – nie amerykańskiej czy japońskiej jednorodności. Artysta pracujący w jednym obowiązującym stylu mówi mniej, niż mógłby powiedzieć. *** Twórcy, z którymi rozmawiałem, szczerze dzie lą się informacjami o trudnościach początku jącego przemysłu w swoim kraju i jego nieła twej historii. Kiedy jednak wracam do tematu języka rosyjskiego, moi rozmówcy zdecydowa nie się usztywniają. Pytam o to, czy to prawda, że ukraińskie fantasy i science fiction mają się całkiem dobrze.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 LITERATURA 83
Ostatnia rzecz – czy obcując z waszymi praca mi, czytelnik dowie się czegoś o was samych i świecie, w którym żyjecie?
Fudjack: Każdy twórca komiksu przede wszystkim opowiada historie. A to upodabnia nas bardziej do powieściopisarzy.
Skorbatiuk: W każdą historię wkładasz cząstkę siebie, wiadomo, ale w komiksie za pomocą różnych postaci możesz dyskutować z ideami, które w życiu są nierozdzielne.
Na podstawie wywiadu autora z artystami oraz wykładu „Malopys: historia ukraińskiej kultury komiksowej” Denysa Skorbatiuka i prowadzone go przez Macieja Gila spotkania „Nowy komiks ukraiński” w ramach 8. Krakowskiego Festiwalu Komiksu (30-31 marca 2019, Arteteka) organi zowanego przez Krakowskie Stowarzyszenie Ko miksowe.
Nie, to nie jest nasza droga. Nie chce my tłumaczeń na rosyjski i sprzedaży w Rosji. Fudjack: Aktualnie nasze komiksy tłumaczy się na angielski, bo chcemy iść w kierunku Europy. Próbujemy wejść na rynek europejski, nie ro syjski. Nie chcemy sprzedawać niczego w Rosji.
Dankowycz: Mimo że moje prace to fantasy lub science fiction, zawsze umieszczam w nich ukryte sensy i wizje procesów zachodzących w naszym społeczeństwie. Czasami zdarza się też, że różne postacie noszą cechy same go autora, również zewnętrzne. W twórczości pokazujemy jednak swoją sztukę, nie swój los. Sztuka komiksu nie jest gorszym sposobem autoekspresji niż inne formy.
Dankowycz: Nie, nie obchodzi nas rynek rosyj ski. Nie potrzebujemy go. No dobrze, ale gdyby sytuacja była zdrowa, gdyby nie było wojny, to nie byłoby niczym złym sprzedać nieco książek w Rosji? Kordoba: Nie, nie interesuje nas to. Fudjack: Państwo próbuje teraz bronić muzyki ukraińskiej poprzez regulacje, które wymagają, żeby udział krajowej produkcji w radiu wyno sił przynajmniej 60%. Wszyscy autorzy i wyko nawcy pracujący do tej pory po rosyjsku prze stawiają się na ukraiński. Naprawdę się starają i nieźle im to wychodzi. Państwowy protekcjo nizm okazał się ważnym impulsem do rozwoju rodzimego rynku. Skorbatiuk: Gdyby rząd nie zakazał sprowa dzania rosyjskich książek i komiksów, ten boom ukraińskiej literatury w ostatnich latach nie byłby możliwy. No i ukraińskie pozycje są tańsze niż rosyjskie.
Kordoba: To dla nas bardzo skomplikowana kwestia. Wyobraź sobie – ktoś przychodzi na świat na Ukrainie, dorasta tu, a potem prze chodzi na rosyjski, bo dzięki temu zarobi wię cej pieniędzy. W tej chwili 50% społeczeństwa mówi po ukraińsku, 50% po rosyjsku, co oczy wiście jest dosyć smutne.
Skorbatiuk: Faktem jest, że w czasach domina cji rosyjskojęzycznego science fiction i fantasy książek napisanych po ukraińsku po prostu nie dało się sprzedać. A czy ukraińskie komiksy tłumaczy się na roKordoba:syjski?
1Przypisy:https://uk.wikipedia.org/wiki/Перець_(часопис)
84 WIKTORIA OBRAZFORMELLAUKRAINY, OIMISTYFIKACJEREKONSTRUKCJE,CZYLIMYLENIETROPÓWspektaklu
Więzi w reżyserii Oleny Apczel w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku Jak opowiadać o Ukrainie, czyli kraju o po wierzchni prawie dwukrotnie większej od Pol ski1, który zamieszkują czterdzieści dwa milio ny obywateli? Jak wyjaśnić ich zróżnicowanie kulturowe, językowe, poglądowe? Czy można żyć w kraju, w którym od ponad pięciu lat trwa wojna? Czy w stereotypach o wyobrażo nym Ukraińcu kryje się prawda? Czy kontakt z Ukraińcem może zastąpić przedstawienie?
Na te i inne pytania próbują odpowiedzieć twórcy spektaklu Więzi, który od 6 stycznia 2019 roku można oglądać na deskach Te atru Wybrzeże w Gdańsku. Zadanie powinno być proste, ponieważ przewodniczką po tym świecie jest Olena Apczel – ukraińska re żyserka i performerka, której dzienniki i do świadczenia stały się podstawą scenariusza stworzonego przez Jarosława Murawskiego i Michała Buszewicza. (Auto)biograficzne przedstawienie koncentruje się na kameralnej historii rodziny Apczelów, której losy krzyżują się z przełomowymi wydarzeniami Ukrainy: aneksją Krymu do Rosji czy Euromajdanami w Kijowie i Charkowie. Relacje i zaangażo wanie świadka wyklucza nieodzowny w pracy twórczej dystans2, dlatego twórcy odrzucają estetykę realistyczną – uwydatniają teatralną konwencję, podkreślają własne wątpliwości i manipulacje wynikające z pracy biografa. Aktorzy są obsadzeni wbrew metryce, czę sto o swoich scenicznych bohaterach mówią w trzeciej osobie, ignorują ich charakterystykę i ekspresję – eksponują fakt, że są łącznikami przekazującymi cudzą historię. Nieprzekraczalność konwencji lingwistycznych Wydawać by się mogło, że spektakl opowiadający o ukraińskiej rodzinie wymaga zale dwie przetłumaczenia obcych doświadczeń na język polski. Od pierwszej sceny jednak przybywa problemów. Aktorka wcielająca się
Codzienność stereotypaminasycona
w rolę Oleny nie potrafi bezbłędnie wymówić imienia granej postaci. Poprawna artykulacja nie jest literalnym powtórzeniem zapisu bądź palatalizacją z rosyjska przez dodanie „i”, więc sceniczna Olena (Katarzyna Dałek) przyznaje, że nigdy nie uda jej się uniknąć błędu. Infor muje widzów: „Nigdy się więc nie dowiecie, jak mówiła do mnie moja rodzina, kiedy woła ła mnie na obiad”3. W rzeczywistości Apczelo wie nie komunikują się w sposób ujednolico ny, a wspomniane imię jest jedynym słowem, które wypowiadają tak samo. Dramaturdzy uwydatniają problemy transla torskie, dlatego Ojciec (Krzysztof Matuszew ski), ujawniając didaskalia, powie: „Ojciec mówi rosyjskim językiem zaokrąglonym. Co to znaczy, że mówię zaokrąglonym?”. Natomiast Matka (Małgorzata Brajner) „używa rosyjskich słów, ale wymawia je jak obce. Czasem mówi po ukraińsku, mniej chętnie”. Z kolei Olena, mówi literackim rosyjskim z petersburskim akcentem (…). Ale mówi też po ukraińsku”. Kulturowo-językowa odmienność Babci (Aga ta Bykowska) – używa rosyjskich słów oraz ukraińskiego sposobu mówienia – staje się stylizowaniem niektórych wypowiedzi na kaszubszczyznę. Artyści drwią ze schema tów, dlatego Brat-nacjonalista (Jacek Labijak) mówi „donieckim rosyjskim, napierdalającym, prostackim dialektem”, a jego działania – jak informuje prześmiewczy napis – są sponsoro wane przez ukraińskie Ministerstwo Prawdy TwórcyHistorycznej.demonstrują kulisy skomplikowanej translacji kulturowej: niuanse przekładu, róż nice w artykulacji i nieprzekładalność pojęć nieelementarnych. Zapośredniczenie języko we wyklucza dostęp do historyczno-kulturo wej rzeczywistości Ukraińców i ich emocji. Ję zyk tworzy rzeczywistość, determinuje sposób myślenia, więc nawet pozornie błahy zwrot „na Ukrainie” staje się niestosowny. Olena wy jaśni, że jej ojczyzna nie jest „żadną wyspą czy częścią kraju”, więc przyimek „na” może uwła czać niepodległości wschodniego sąsiada.
Spektakl w znacznej mierze ukazuje poetykę codzienności, pozornie nieistotne szczegóły: przygotowywanie posiłków, rodzinne sprzecz
WybrzeżeTeatruuprzejmościdziękiFot.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 85 TEATR
86 ki czy przydomowy ogród w Donbasie. Nawet wśród błahych wątków pojawiają się stereo typy burzące sielską estetykę. Olena nagle stwierdzi: „[W ogrodzie – przyp. W.F.] mogę rozpoznać jedno zwierzę: kot Mitia. Dlaczego nazwaliśmy kota Mitia? To brzmi tak, jakby śmy go nazwali specjalnie dla polskiej pu bliczności, żeby był typowo ukraiński”. Brat z rozbrajającą szczerością odpowie: „Bo tak jest, przecież nie mamy kota. A Mitia to typo wo białoruski”. Mimo że Ukraina jest widziana z bliska, twórcy ukazują swój ironiczny sto sunek do jej wyimaginowanego obrazu. Od wołują się do polskiej wyobraźni zbiorowej, eksplorują krzywdzące zwroty umniejszające wiedzę oraz umiejętności Ukraińców. Pogra nicznik przywita Olenę nieśmiesznym, do brze znanym żartem – stwierdzi, że Ukrainka niepotrzebnie przywozi książki, bo są zbędne podczas pracy na zmywaku4 … Artyści wykorzystują również wyobrażenia o Polakach, które zafunkcjonowały w świa domości Ukraińców. Gdy Olena poinformuje rodzinę, że wyjeżdża do Polski, rodzina z prze kąsem wyzna: „Do Gejropy chcesz? Tam się już wszystko popsuło”, „Już się zapatrzyli na Za chód, na Niemców, albo jeszcze gorzej!”. Uwa żają, że Polacy są zbyt nowocześni, wyparli się słowiańskich korzeni, nie potrafią porozumieć się z obcokrajowcami, a Olenę będą postrze gać jako nosicielkę radioaktywnego uranu. Wesoły ton umożliwia przesunięcie wyobra żeń o Polsce do ekstremum: OJCIEC: Tam nic nie ma. BRAT: Nie ma niczego. MATKA: Ja tam nie byłam, tam nie może być do brze. BRAT:(…)Ja tam byłem dwa dni, tam jest źle”. Inaczej – w tonie przejmującego serio – za brzmią rozterki emigracyjne Oleny, dla któ rej opuszczenie ojczyzny staje się szansą na lepsze życie. Ukrainka wyzna, że: „serce, dzie ciństwo, rodzina dom i żal” pozostawia na Wschodzie, natomiast Zachód zwiastuje„inte lekt, nadzieję, przyszłość i żółć”. Ludowość i tradycja Na scenie ustawiono postaci w nietypowych kostiumach. Ich twarze zasłaniają haftowa ne chusty, a sylwetki przykrywają wielowar stwowe materiały o różnorodnych barwach i fakturach. Depersonalizacja bohaterów wynika z zainspirowania się wschodniosło wiańską tradycją motanek, wciąż kultywowa ną na Ukrainie. Scenografka Natalia Mleczak przypomina zwyczaj tworzenia magicznych lalek-amuletów, który polega na motaniu WybrzeżeTeatruuprzejmościdziękiFot.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 87 TEATR włóczek i resztek materiałów. Jest obwarowa ny zasadami (np. nie można używać nożyczek i ostrych przedmiotów), podyktowany kon kretnymi potrzebami i kalendarzem rocznym. Na scenie poznamy historię między innymi Podróżniczki (do jej wnętrza wkłada się zie mię, aby przypominała o rodzinie; niegdyś Słowianki ofiarowały ten amulet ukochanym, aby nie zapominali o swojej miłości) oraz Lal ki Rodowej (zasiewa się w niej moc i wiedzę rodu, wykonywana jest raz w życiu, dlatego tworzy się ją w największym skupieniu). Poja wi się także wróżenie z wareników (czyli pie rogów) – struktury farszu bądź jego braku czy grubości ciasta. Apczel konfrontuje widzów z intymnymi wspomnieniami zwyczajów. Ostatnie poże gnanie Matki odbywa się zgodnie z zanikającą bałtosłowiańską tradycją, współcześnie kulty wowaną zazwyczaj na obszarach wiejskich5 Ciało wkłada się do otwartej trumny umiesz czonej w domu nieboszczyka, aby przez trzy dni i trzy noce rodzina – wspomagana płacz kami – mogła go pożegnać. Choć większość z przywołanych zwyczajów nie jest ukraiń ska, lecz słowiańska, są one prawdopodobnie nieznane niektórym polskim widzom, którzy w trakcie spektaklu są poddawani testowi ze znajomości panteonu bóstw i obyczajów przodków. Okazuje się, że nie łączy nas kulty wowanie słowiańskich tradycji, które na sce nie również zostały ukazane jako wymierające – ich opiekunką jest Babcia, sędziwa starusz ka, która już na początku spektaklu umiera. Ludowość jest także twórczo zreinterpre towana. Na scenie sprawiającej wrażenie greenscreenu wyświetlane są przeskalowane elementy haftu ukraińskiego, typowego dla wschodniej części kraju, w której najbardziej popularne są różnobarwne formy geome tryczne (w gdańskiej inscenizacji postawiono na zieleń).
Problemy polityczne Scenarzyści nie pomijają kwestii znanych z me dialnych doniesień, jednak wojna w Więziach ukazana jest niejednorodnie. Apczel wprowa dza zabiegi znane z dziecięcych paramilitar nych zabaw, które być może są formą prze pracowywania traum: dźwięk ostrzeliwania zastępują onomatopeje albo turlanie się po folii bąbelkowej. Czasem kanonada wydaje się subtelnie zakłócać typowy przebieg dnia –wymusza gotowanie posiłków w piwnicy, w której innym razem trzeba będzie spędzić sylwestra. Zasadniczym problemem przesta je być wojna, a staje się gapiostwo – nikt nie wziął do schronu sztućców, więc świąteczną sałatkę trzeba jeść rękami. Reżyserka ukazuje prawdziwe, niesensacyjne oblicze wojny, któ ra weszła w krwiobieg i stała się (prawie) nie odzownym elementem codzienności. Rewolucja uruchamia też temat turystyki eks tremalnej, więc wrażliwy chłopak Oleny bę dzie bał się przyjechać do Donbasu, natomiast odwiedzi ją zagraniczna koleżanka spragnio na granicznych doświadczeń. Konflikt zbrojny wyzwala silną polaryzację poglądów. Dotychczasowe różnice w poglą dach w gronie najbliższych powodowały nie znaczne problemy (dla dobra rodziny trzeba było podwójnie świętować Nowy Rok oraz słuchać życzeń zarówno od Putina, jak i Po roszenki). Wojna staje się systemem niszczą cym więzi rodzinne – nieskuteczne leczenie w przyfrontowym szpitalu sprawi, że wylew Matki skończy się zgonem, a aneksja Krymu odizolowuje Ojca od bliskich. Gdy Olena bę dzie chciała go odwiedzić, przekona się, że procedura wykonywana przez „zielone ludziki” to zakwestionowanie humanitarnego trak towania i podważenie wolności. Podczas kil kugodzinnych, obcesowych przesłuchiwań Apczel jest poddawana różnym formom prze mocy i upokorzeń ocierających się o gwałt. Cudem może uciec, otrzymuje jednak zakaz wstępu do Rosji na trzydzieści lat przez rze
W Więziach kilkakrotnie pojawiają się też oryginalne ludowe pieśni ukraińskie, jednak akompaniament zapewniał wywodzą cy się z Indii instrument shruti box.
88 komy „informacjonnyj terroryzm”. Wreszcie –wojna doszczętnie wyruguje więzi rodzinne, czyniąc z kuzynów wrogów ustawionych po przeciwległych stronach frontu. Poróżnienie członków podstawowej komór ki społecznej staje się metaforą problemów ogromnego kraju mierzącego się z wojną. W obliczu granicznego doświadczenia nieho mogeniczny obraz Ukrainy (wielokulturowej, wielonarodowej, wielojęzycznej, wieloreligij nej) przestaje być źródłem wzbogacających doświadczeń czy lekcją tolerancji. Staje się przekleństwem, wyzwaniem dla więzi narodo wych. Nieprzypadkowo w przedpremierowym wywiadzie reżyserka przyznała: „Najważniej sze, żeby Ukraina w ogóle przetrwała6 (…)”–w takich warunkach wspólnota wydaje się nieosiągalną kategorią. Wojna uruchamia dyskusje o tym, czy (i w jaki sposób) można się do niej przygotować. W doj mujących wspomnieniach walk obok boha terstwa powracają też obrazy starych, rozpa dających się butów oraz niewspółmiernych środków (bandaży i plastrów), które mają służyć do „zbierania rąk i dopasowywania ich do ciał”. Obok heroizmu są zgony wynikające z pijaństwa czy gesty negujące dotychczaso we zasady współżycia społecznego (sąsiad staje się separatystą, więc można okradać jego posesję).
W spektaklu wykorzystano dokumentalne nagrania autorstwa Piotra Armianowskiego, które ukazują nieznaną perspektywę Euro majdanu w Charkowie. Rewolucja godności nie była konfliktem między protestującymi a policją (jak w przypadku Kijowa), tylko pola ryzowała sąsiadów. Znaczna część charkowian wystąpiła przeciw zwolennikom Majdanu i to właśnie oni zorganizowali „ścieżki zdrowia” –upokarzające chodzenie na kolanach przez główny plac miasta, szykany i przemoc. Reżyserka obudowuje trudne tematy kontro wersyjnymi zabiegami. Ciekawym elementem jest ukazanie fragmentu mapy Google, w któ rej granice pomiędzy państwami przyjmują kształt linii ciągłej, natomiast między Krymem a resztą Ukrainy zastosowano linię przery waną. Nie granica, wulgarnie nazwana przez Matkę (to „łańcuszek, kurwa, noworoczny”), staje się przejawem dwulicowej polityki – nie wiele znaczącym, pozornym gestem oporu.
W innej scenie na ekranie w tle reżyserka wyświetla hasło: „mamy czas”, które uzupeł nia informacją, że wojna na Ukrainie trwa od pięciu lat, co daje ponad dwa miliony minut. Apczel konfrontuje widzów z zaledwie pię cioma minutami ciszy, które są pozbawione działań. Reżyserka ma świadomość, że scena nadaje odpowiednią moc temu zabiegowi. Upływające minuty są przejmujące i wydają
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 89TEATR się trwać bez końca. Nieprzypadkowo wła śnie tę scenę regularnie przerywa sugestywny kaszel i pochrząkiwanie widzów – sztuczne, impulsywne i zagłuszające nieznośną ciszę. Scena niezagospodarowana przez akcję przy pomina o naszej bezczynności wobec klęski humanitaryzmu rozgrywającej się nie tak da leko od wschodniej granicy Polski. Obraz Ukrainy, czyli holzwege7 Każda praca biograficzna ma wymiar te rapeutyczny. Nie inaczej jest w przypadku omawianego bioteatru8, choć nie zamanife stowano tego wprost – bohaterowie jedynie su gerują, że dla Apczel przedstawienie jest formą rekompensaty wobec opuszczenia rodziny i kraju w potrzebie. Ekspercką wiedzę, rolę biografa, źródła i przewodniczki opowiada jącej o Ukrainie polskiej publiczności Apczel wykorzystuje przewrotnie. W finałowym mo nologu z offu mówi o nieskuteczności projek tu: „No i to mi się podoba! Półtorej godziny o mnie. I to, że mnie tu nie ma – też mi się podoba. A są polscy aktorzy, na polskiej sce nie, w polskich ciuchach, za polskie pieniądze. Mówią tekst napisany przez polskiego drama turga, a nawet dwóch, którzy mnie tak do koń ca nie zrozumieli. A może i zrozumieli, tylko ja nie rozumiem, że zrozumieli”. Reżyserka uzna je efekt za negatywny, osiągana nieproduk tywność staje się zakwestionowaniem (cha rakterystycznych dla performatyki) kategorii sprawczości, pragmatyczności i zmiany. Nie skuteczność staje się jednak najlepszą formą oporu wobec ujarzmiającej kolonizatorskiej perspektywy, która mogłaby wtłoczyć poszcze gólne elementy w gotowe schematy. Ukraina w Więziach, podobnie jak przewodniczka, jest rozbita na (często wykluczające się) frakcje (Apczel jako świadek, źródło historii i autor ka pamiętnika, reżyserka, postać spektaklu, w którą wciela się aktorka, głos decydujący o niepowodzeniu przedstawienia). Reżyser ka traktuje spektakl w kategoriach procesu alnych – nie jako gotowy (stały i zamknięty) komunikat, ale aktualizujący się projekt. Dla tego w ostatnim zdaniu odwołuje się do po pularnego w Polsce stereotypu o Ukraińcach i stwierdza: „Ja tu tylko sprzątam”. Więzi sta ją się więc przewrotną zachętą do tego, aby otworzyć się na Innego, coraz silniej obecnego w Polsce, ale wciąż odizolowanego, dyskrymi nowanego i traktowanego z dystansem. Pracy na rzecz wzajemnego zrozumienia i poznania się nie zastąpi projektowanie Ukraińców – na wet w intrygującym i niebanalnym spektaklu.
1Przypisy:Powierzchnia Polski: 312 685 km2, natomiast Ukra iny: 603 550 km2 – por. statystyki Central Intelligen ce Agency: -factbook/geos/up.htmlwww.cia.gov/library/publications/resources/the-worldresources/the-world-factbook/geos/pl.htmlhttps://www.cia.gov/library/publications/ihttps://(dostęp:22.03.2019).
2 P. Gulda, Reżyserka Olena Apczel: Najważniejsze, żeby Ukraina w ogóle przetrwała, „Gazeta Wyborcza – Trój miasto” 2019, 6 stycznia. 3 Ten cytat i pozostałe (chyba że zaznaczam inaczej) pochodzą ze scenariusza do spektaklu Więzi udostęp nionego mi przez Teatr Wybrzeże w Gdańsku. 4 Temat migracji ekonomicznych współczesnych Ukraińców najmowanych zwłaszcza do niewdzięcz nych prac podejmuje wystawa Niewinne kolonie przygotowana przez Katarzynę Swinarską i prezen towana w Gdańskiej Galerii Miejskiej od 1 marca do 27 kwietnia 2019 roku. 5 W Polsce ten zwyczaj wciąż bywa kultywowany na Kaszubach – por. pustô noc. 6 P. Gulda, Reżyserka Olena Apczel: Najważniejsze, żeby Ukraina w ogóle przetrwała, dz. cyt. 7 Holzwege – z niem. błądzenie, zbijanie z tropu bądź metaforyczna droga donikąd. 8 Bioteatr – „(…) sposób performowania własnego lub cudzego życia” – por. Wstęp, w: Nowe historie 03. Nowe biografie, red. A. Adamiecka-Sitek, D. Buchwald, Insty tut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Warszawa 2012, s. 5. WybrzeżeTeatruuprzejmościdziękiFot.
WIKTORIA FORMELLA – teatrolożka, kulturoznawczyni, recenzentka teatral na. Współpracuje z Instytutem Teatral nym w Warszawie – pisze recenzje dla Nowej Siły Krytycznej na wortalu e-te atr.pl. Publikowała w „Kwartalniku Arty stycznym Bliza”.
ATOMICKARPIEL
AGNIESZKA
LOVE NA TURYSTYCZNYCHPOLIGONIEWYOBRAŻEŃ
90 W 2014 roku uczestniczyłam w spotkaniu z fotografem Jakubem Szymczukiem, podczas którego artysta prezentował zdjęcia wykonane w trakcie proeuropejskich demonstracji: Euro majdanu w Kijowie w listopadzie 2013 i w lu tym 2014 roku. Do najbardziej dramatycznych wydarzeń doszło pomiędzy 18 a 20 lutego podczas próby likwidacji przez ukraińskie wła dze miasteczka protestujących. Zginęło wtedy około 70 osób, a Majdan stał się symbolem walki ukraińskich obywateli o możliwość wpi sania siebie i swojego kraju w struktury euro pejskie. Fotografie, które zobaczyli uczestnicy spotkania, były klasycznym w formie reporta żem z krwawych demonstracji i działań wojen nych. Kadry wypełniały obrazy chaosu, bałaga nu, brudu, krwi, smutku i rozpaczy. Jedno z tych przedstawień zostało wkrótce okrzyknięte zdjęciem dekady w polskim konkursie fotogra fii prasowej Grand Press Photo. Poza zapozna niem się z „cudzym cierpieniem”, spotkanie to wprowadziło mnie w obszar konfliktów, któ rych nierealność potęgowana była bliskością geograficzną. Świadomość, że na tym samym kontynencie, w odległości równej drodze ze Śląska do Gdańska, na ulicach od kul giną lu dzie, była trudna do udźwignięcia. Łatwo prze cież żyć przekonaniem, że na początku lat 90., po upadku ZSRR skończył się czas podzielo nej Europy, że wszelkie działa znalazły swoje miejsce w muzeach, a teraz wszyscy gramy do wspólnej, europejskiej bramki. Nic bardziej mylnego. Po Euromajdanie przyszedł czas na destabilizację Krymu, na którego teren tuż po wydarzeniach z Kijowa wkroczyli Rosjanie. Jak pisze Yuval Noah Harari: Jak dotąd jedyną udaną inwazją przeprowadzoną przez wielkie mocarstwo w XXI wieku był podbój Krymu przez Rosję. W lutym 2014 roku wojska
jest ostatnim tekstem ame rykańskiej filozofki. Dzisiejszemu czytelnikowi zawarte w nim spostrzeżenia wydadzą się na zbyt oczywiste. Wydaje się jednak, że przykład Ukrainy pozwala zadać nowe pytania: Gdzie podziały się obrazy cierpienia? Jeżeli nadal wypełniają medialne przekazy, to dlaczego stają się coraz bardziej transparentne? A może w ogóle już ich nie potrzebujemy? Odpowiedzi warto poszukać w wizualnych reprezentacjach Ukrainy, które tworzone są na potrzeby tury stów coraz liczniej odwiedzających ten kraj. Duża część tych ilustracji ma wspólny mianow nik, którym jest stale trwający stan wyjątkowy, a fundamentalne działanie to podtrzymywa nie mitów, które zapoczątkowały historyczne wydarzenia. Są to: katastrofa w Czarnobyl skiej Elektrowni Jądrowej (26 kwietnia 1986), rewolucja na Majdanie (1990, 2004, 2014) i aneksja Krymu przez Rosję (2014–…). Re wersem tych wydarzeń są atrakcje turystyczne reklamowane przez portal TripAdvisor – Cher nobyl Tour, Shootting Tour i Tank Driving4 . Wszystkie trzy otwierają czas, w którym pra wo i bezprawie, wojna i karnawał, a przede wszystkim życie i śmierć przeplatają się ni czym szlaki wyznaczone dla zwiedzających. Konieczność podtrzymywania nadzwyczaj nych środków ostrożności współistnieje z pod wyższonym ryzykiem, które zamiast niepokoić fascynuje, a turysta – najczęściej uzbrojony w aparat fotograficzny, licznik Gigera i kałasz nikow – wkracza na poligon prawa i bezprawia jednocześnie. Niejeden z nich kupuje spełnie nie swoich wyobrażeń o świecie „po katastro fie”, „po rewolucji”, „w stanie wojny”5. To, czego przez lata doświadczał jako widz, teraz może się ziścić w turystycznym doświadczeniu. Fo tografie budzące współczucie, grozę czy strach przed wojną i/lub katastrofą stworzyły pod waliny turystycznego przemysłu na terenie Ukrainy i z powodzeniem zaczęły reklamować autentyczne i jednostkowe doświadczenie,
KarpielAgnieszkafot.2019,KijówCzarnobyla,Muzeumdodrodzewwykonanafotografiaart,Street
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 91 MIEJSCA
rosyjskie najechały sąsiednią Ukrainę i zajęły Półwysep Krymski, który następnie zaanektowa no. Praktycznie bez walki Rosja uzyskała teryto rium o decydującym znaczeniu pod względem strategicznym, zasiała strach u sąsiadów i odbu dowała swoją pozycję światowego mocarstwa1 Nawet jeśli izraelski filozof w dalszej części tekstu wskazuje na znikomą jego zdaniem możliwość toczenia wojny przez Rosję, to jednak bezdyskusyjnie opisane przez niego działania destabilizują sytuację na Ukrainie i pozwalają patrzeć na nią jak na kraj bezbron ny i pokonany. Pogłębiający się konflikt coraz mocniej zaznacza swoją obecność nie tylko w obszarze społecznym, politycznym, publicz nym, ale także... turystycznym. Okazuje się bowiem, że coraz prężniej rozwijająca się tu rystyka alternatywna czy też zorientowany na doświadczenie śmierci i ryzyka dark tourism2 zdecydowanym krokiem wkraczają w trudne do zdefiniowania przestrzenie, czego najlep szym przykładem wydaje się Ukraina. Majdan wyobrażony Niestabilną sytuację Ukrainy otacza aura ta jemniczości, której źródłem jest brak jasnych przekazów i relacji z działań militarnych, pro wadzonych przez Rosjan w jej wschodniej części, a także niewystarczające zaintereso wanie zagranicznych mediów tym konfliktem. Niezwykle łatwo przyszło nam pogodzić się z nową sytuacją. Świat zdaje się mieć dużo więcej „poważnych” problemów do rozwiąza nia, a obrazy przedstawiające kolejne wojny bezustannie i w wielkiej ilości przepływają przed naszymi oczami. Susan Sontag w kano nicznym eseju Widok cudzego cierpienia pisze: Bycie widzem nieszczęść nawiedzających inne kraje jest jednym z najbardziej charaktery stycznych przeżyć współczesności. Od półtora wieku patrzymy na to, co dla nas nagromadzi li zawodowi, wyspecjalizowani turyści zwani dziennikarzami. Wojny to dzisiaj także obrazy i dźwięki w salonie. Informacje o tym, co się dzieje gdzie indziej, zwane wiadomościami, peł ne są konfliktów i przemocy. „Im krwawiej, tym ciekawiej” – głosi sędziwa maksyma tabloidów oraz programów nadających wiadomości przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Reagujemy współczuciem, oburzeniem, podnieceniem albo aprobatą, w miarę jak ukazują nam się kolejne Wspomnianynieszczęścia3.esej
92 a to, jak wiemy z bogatej literatury z zakresu antropologii turystyki i znaczenia turystyki w kulturze, jest ideą założycielską współczesnego podróżowania. Jak pisze Magdalena Ba naszkiewicz:Ludziewyjeżdżają, sądząc, że w innym miejscu lub czasie, bardziej oddalonym od ich własnej codzienności, znajdą to, czego im brakuje. Te doświadczenia nie mogą być rozdzielone jed noznacznie na zaspokajanie potrzeb fizycznych i duchowych, dlatego coraz częściej w zastęp stwie 3xS (sand, sea, sun) przyjmuje się 3xE, bę dące skrótem od entertainment, education, excite ment6
W rolę turysty wchodzimy jednak jeszcze przed wyjściem z domu, w momencie plano wania wyjazdu, poprzez szukanie informacji o miejscu, do którego jedziemy, i pakowa nie się. Wszystkie te działania zakorzenione są w wyobrażeniach na temat docelowego miejsca podróży. Wyobrażenia, z jakimi przy bywamy na Ukrainę, czerpią z sieci wyobra żeniowych, skonstruowanych z powszechnej wiedzy na temat tego rejonu obrazów, które oglądamy, ale także trudnych do wypowiedze nia i najczęściej intuicyjnie powoływanych do życia reprezentacji. Anna Gomóła w tekście Sieci wyobrażeniowe – pomiędzy kulturą i czło wiekiem, bazując na teorii Corneliusa Castoria disa,Przezpisze:wyobrażenia rozumiem formę mentalną; wyobrażenia nie muszą być ideami czy ideolo giami, choć te składają się z wyobrażeń. Wyobra żenie jest zawsze konstruktem – nie jest konkre tem, nawet jeśli odnosi się do konkretu lub gdy jego realizacja jest namacalna i rzeczywista. Nie chodzi tu tylko o zasadniczą opozycję material ne–niematerialne. Wytwór materialny nie jest po prostu „zmaterializowanym” wyobrażeniem –jest wypadkową wyobrażenia i warunków jego realizacji (materiałów, techniki, umiejętności, konwencji etc.). Wyobrażenia dotyczą całości kulturowo opanowanego i przetworzonego men talnie świata; tworzą struktury, które nazywam siecią wyobrażeniową7. Warto podjąć próbę przyjrzenia się wizual nym reprezentacjom wyobrażeń zawartych na przytoczonej niewielkiej, papierowej rekla mie. Czołg, karabin i symbol radioaktywności ilustrują odwagę, przygodę, wyzwanie, ale też męskość i siłę w jej najbardziej tradycyj
93 MIEJSCA nym ujęciu. Reprezentują wojenną sieć wy obrażeniową, zbudowaną na stereotypowym i zadaniowym postrzeganiu mężczyzny. W tym przypadku jest to mężczyzna w podróży, ja dący po wojenną przygodę, chcący sprawdzić się w otoczeniu, które wydaje mu się ekstre malnie niebezpieczne, otwierające przed nim nowe możliwości. Hasło, które widnieje na turystycznej fiszce, obiecuje możliwość zaspo kojenia tych potrzeb, a w konsekwencji, po przez bezpośrednie uczestnictwo, przekuwa je w doświadczenie. Zapośredniczenie działania w turystyce pozwala odwiedzającemu Ukra inę na zachowanie buforu bezpieczeństwa i „odhaczanie” punkt po punkcie kolejnych atrakcji. Majdan staje się turystyczną dioramą z historią w tle, po której można się bez prze szkód poruszać, a przy okazji jeździć czołgiem, strzelać i badać poziom radiacji. Czarnobyl doświadczony Bez wątpienia wybuch w Czarnobylskiej Elek trowni Jądrowej, do którego doszło 26 kwiet nia 1986 roku, był jednym z najważniejszych wydarzeń XX wieku i zbudował jeden z najsil niejszych mitów współczesności8, który na po trzeby mojego tekstu nazwałam Atomic Love Pozytywne skojarzenia, do których odnosi sło wo Love, nie są bezpodstawne i mają za zada nie zwrócić uwagę na drugą stronę fascynacji, którą powszechnie określa się atomofobią. Po czucie bliskiego końca świata, lęk przed osta teczną zagładą ludzkości rodzi strach, ale jed nocześnie karmi naszą wyobraźnię. Oto atom, którego okiełznanie zdaje się kwintesencją ludzkiego panowania nad światem widzialnym i nie widzialnym, może się stać największym wrogiem czło wieka, wrogiem niewidzial nym. Atom oswojony i za przyjaźniony nie służy już działaniom wojennym, jak to było w 1945 roku w Ja ponii, ale stawia czoła stale rosnącym energetycznym potrzebom. Z kolei atom wzorcowy stanowi spełnienie naukowej iluzji, że w murach la boratorium człowiek zaprzyjaźnił się na dobre z nieokiełznaną przyrodą. Swietłana Aleksi jewicz, autorka Czarnobylskiej modlitwy, pisze jednak:Atom wojenny to Hiroszima i Nagasaki, a poko jowy to żarówka w każdym domu. Nikt jeszcze nie domyślał się, że atom wojenny i pokojowy są bliźniakami (…). Czarnobylem człowiek zamach nął się na wszystko, na cały świat boży, w któ rym poza nim żyją tysiące innych istot, zwierząt i Ruchroślin9.turystyczny w Czarnobylskiej Strefie Wy kluczenia rośnie lawinowo. W czasie letnich miesięcy liczba odwiedzających to nawet 2000 osób dziennie. Już jednodniowa wycieczka daje możliwość konfrontacji z funkcjonujący mi w kulturze wyobrażeniami na temat Czar nobyla i wprowadza do Prypeci (Ghost Town) kolejnych turystów marzących o przekraczaniu widzialnych oraz niewidzialnych granic. Lęk przed mocą atomu, ale też brakiem odpowie dzialności ze strony władzy ma szansę zostać oswojony. Oto turysta wkracza teraz w świat po katastrofie, który z jednej strony jest nazna czony stratą, upadkiem i ruiną, z drugiej jednak daje nadzieję: wszak niekontrolowana przyro da zdecydowanie zawładnęła Czarnobylską Strefą Wykluczenia. Drzewa i krzewy wyrosły na powierzchni boiska, na torach kolejowych, chodnikach. Rośliny zajęły każdy wolny skra wek przestrzeni, przebijając się przez beton, okna, podłogi i dachy. Wyobrażenia o znisz czeniu i tragedii znajdują odzwierciedlenie tylko w rzeczach, w postludzkich artefaktach, KarpielAgnieszkaFot.
Doświadczeniejelenia10Czarnobyla staje się doświad czeniem granicznym, stojącym na styku wi talności i rozkładu. Wyobrażenie zbudowane na wizualizacji katastrofy, obrazach znanych z gier, filmów, fotografii zostaje skonfrontowa ne z nienamacalnym, katastroficznym genius loci, który zamieszkał w Prypeci po 1986 roku. Fizyczna przestrzeń Miasta Widma11 staje się poligonem fotograficznym, mekką urbexu i świątynią postapo. Mimo zwiększających się środków bezpieczeństwa i regulacji wpływa jących na to jak, z kim i gdzie mogą się poru szać turyści, powstające obrazy fotograficzne i filmowe starają się odzwierciedlać założenia, z jakimi przybywający wkraczają do Strefy. Jeśli turyści nie mogą ich w prosty i szybki sposób zrealizować, sami aranżują przedmio ty w zastanej przestrzeni, aby jak najpełniej odpowiadały ich oczekiwaniom, na przykład fotografując dziecięce lalki ubrane w maski gazowe. Bycie w Prypeci nie wystarcza, tak jak sama wiedza na temat katastrofy nie wyczer puje chęci poznania i doświadczenia. Działanie turystyczne wykracza poza „zwiedzanie” i za czyna ingerować w strukturę Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. Warto pamiętać, że wyda rzenie, do którego doszło 33 lata temu, a także jego konsekwencje w pewien sposób uświęci ły tę przestrzeń. Praca strażaków, którzy gasili pożar w elektrowni, ale także działanie tysięcy likwidatorów powołanych do usuwania skut ków awarii w ukraińskiej narracji postrzegane są jako ofiara złożona na atomowym ołtarzu12 Sakralny wymiar tych działań przekłada się na postrzeganie samego miejsca. Jeśli przyjmie my taką perspektywę, działalność turystycz na, a tym bardziej performatywna obecność fotografujących zyskują znamiona profanacji. Świat po katastrofie zamienia się w scenę, na której możemy przestawić rekwizyty tak, aby za pomocą aparatu namalować w pewnym sensie już gotową ilustrację. Czy w działa niu tym dostrzec można tylko brak szacunku i gest bezczeszczenia pamięci? Przecież pod tym klasycznie turystycznym działaniem kryć się może szukanie sposobu na oswojenie ka tastrofy i tragedii, zarówno w wymiarze ma terialnym (poprzez ustawianie przedmiotów), jak i niematerialnym (nadawanie znaczeń temu, co i gdzie zostało sfotografowane). Gior gio Agamben w jednym z esejów pisze: Poświęcać (sacrare) oznaczało przenieść rzeczy poza sferę prawa ludzkiego; profanowanie było zatem restytucją, ponownym przekazaniem ich ludziom do swobodnego użytku13
94 w farbie łuszczącej się całymi warstwami, w popękanych ścianach, podłogach i wybitych szybach. Uczucie smutku, spowodowane stą paniem po kolejnych warstwach ruin, zderza się z radością, bujnością i spokojem, którymi promieniuje świat przyrody. Pomimo skażenia, jakie dotknęło to miejsce, wszystko, co nie ludzkie, zdaje się żyć dalej, a wręcz triumfo wać nad tym, co w Prypeci zbudował człowiek. Aleksijewicz pisze: W Czarnobylu najmocniej zapada w pamięć życie „po wszystkim”: przedmioty bez człowieka, pej zaże bez człowieka. Droga donikąd, druty wiodą ce donikąd, sad jabłoniowy zarośnięty młodymi brzozami. Albo trawa tak wysoka, że zasłania biegnącego
Czarnobyl jest jedyną pokatastroficzną prze strzenią uświęconą, która pozwala odwie dzającym nie tylko na współuczestniczenie, ale też na współdziałanie. Jest spełnieniem marzenia o wspólnocie ludzi, rzeczy i przyro dy, dla której spotkanie i współistnienie nigdy się nie kończy. Obecność pierwiastka sacrum pozwala jednocześnie na zaistnienie profanum i sprawia, że działanie w Strefie konstytuuje świat poutopijny.
Turystyczna utopia Przestrzeń Ukrainy jest polem coraz liczniej szych działań turystycznych. Przywołuję tu zaledwie kilka z nich. Ze względu na moje zainteresowania badawcze, a są nimi praktyki fotograficzne na terenie Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia, skupiłam się na Czarnobylu. Mój pobyt w Kijowie14 umożliwił mi odwiedzenie Majdanu i powrót do wyobrażeń związanych z tym miejscem. Ukraiński patchwork, który kreuje turystyczna oferta, zakorzeniony jest w wyobrażeniach o Wschodzie, o wojnie, o re wolucji, o katastrofie, ale także w transgre sywności tego obszaru. Zarówno wydarzenia na Majdanie, stale aktualny stan wojny z Rosją, jak i wybuch reaktora w 1986 roku, stały się momentami przejścia, bogatymi w konotacje związane z końcem świata, końcem człowieka, końcem historii. Turystyka stwarza złudzenie doświadczenia momentu przejścia, a kapita lizacja turystycznych atrakcji zdaje się współ grać z rozszerzaniem się potrzeby poszukiwa nia sensów i zadawania na nowo wciąż tych samych pytań. Agamben sugeruje, że turyści to wyznawcy nowego kultu kapitalistycznego, którzy:nie mają ojczyzny, a ich siedzibą jest postać oddzielenia. Dokądkolwiek się udadzą, odnajdą tam spotęgowaną, doprowadzoną do skrajności taką samą niemożność zamieszkania, jakiej do świadczają „u siebie”, w swoich domach i mia stach, oraz taką samą niezdolność użycia, z jaką mają do czynienia w hipermarketach, centrach handlowo-rozrywkowych czy telewizyjnych wi dowiskach. Z tego właśnie względu turystyka jako kult i główny ołtarz kapitalistycznej religii jest dziś największym przemysłem świata, pod dającym obróbce sześćset pięćdziesiąt milionów osób rocznie. Trudno doprawdy pojąć, czemu tylu zwykłych zjadaczy chleba decyduje się na naj bardziej rozpaczliwe doświadczenie, jakie można sobie wyobrazić: konfrontację z nieodwracalną utratą wszelkiej użyteczności i absolutną nie możnością profanacji15 Według włoskiego filozofa, świat Zachodu zadurzony w kapitalizmie bezpowrotnie od separował sacrum od profanum, nie pozosta wiając obszarów, w których istota rzeczy czeka na jej odkrycie i powołanie do użyteczności. Z pomocą przychodzą utopijne działania prze mysłu turystycznego, które kuszą możliwością autentycznego doświadczenia. Do zbadania nadal pozostaje to, jak daleko sięga owo ku szenie i jak materializuje się w poszczegól nych miejscach turystycznego świata. W tym świetle Ukraina zdaje się szczególną destyna cją, na której terenie stan wyjątkowy przyjmu je postać atrakcji i podtrzymywany jest przede wszystkim dla turystów16, choć jednocześnie skrzętnie ukrywany jest faktyczny polityczno-społeczny obraz jednego z największych eu ropejskich krajów. Za turystyczną konsumpKarpielAgnieszkaFot.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 95 MIEJSCA
AGNIESZKA KARPIEL – kulturoznaw czyni, animatorka kultury, fotografka. Studentka II roku studiów magisterskich z kulturoznawstwa Uniwersytetu Ślą skiego w Katowicach na specjalności antropologia i teoria kultury. Jej zainte resowania skupiają się na antropologii wizualności i jej przecięciach ze współ czesną filozofią i teorią kultury. Każdy obraz traktuje jako tekst kultury i począ tek naukowej przygody.
Prezentowane dalej ilustracje są skanami awersu i rewersu ulotki dystrybuowanej przez TripAdvisor, do stępnej także w najbardziej popularnych turystycznie miejscach, hotelach, hostelach i restauracjach w Kijo wie. Portal TripAdvisor to jeden z najpopularniejszych na świecie serwisów internetowych, będących bazą opiniotwórczą w turystyce. W momencie, w którym piszę ten tekst, w serwisie znajduje się 661 milio nów recenzji dotyczących miejsc na całym świecie, a w miesiącu średnio korzysta z niego 459 milionów użytkowników. „Fiszki”, które prezentuję jako ilustrację, są bardzo popularną formą reklamowania miejsc pole canych turystom w danym mieście czy kraju. Przywiozłam je z pobytu w Kijowie w marcu 2019 roku.
13 G. Agamben, Profanacje, przeł. M. Kwaterko, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2006, s. 93. 14 W dniach 24–31 marca 2019 r. realizowałam wstęp do badań terenowych w ramach projektu Od nostalgii do buntu. Fotograficzne podróże do miejsc opuszczonych dofinansowanego z programu Grantów Rektora UŚ dla Najlepszych Studentów. 15 G. Agamben, Profanacje, dz. cyt., s. 107. 16 Z perspektywy zachodniego turysty już konieczność posiadania biometrycznego paszportu, w którym gro madzi się pieczątki po każdorazowym przekroczeniu mitycznej granicy między Wschodem a Zachodem, jest częścią doświadczenia stanu wyjątkowego. 17 Zob. Ostatnia Barykada, https://www.facebook.com/ ostannya.barykada.kyiv/ (dostęp: 10.04.2019) i znaj dująca się we Lwowie Kryjivka. KarpielAgnieszkaFot.
5 Por. G. Agamben, Stan wyjątkowy, Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2018. 6 M. Banaszkiewicz, Turystyka w miejscach kłopotliwego dziedzictwa, Wydawnictwo UJ, Kraków 2018, s. 36. 7 A. Gomóła, Sieci wyobrażeniowe – pomiędzy kulturą i człowiekiem, w: Moda: model(ka) i czytelnicy. O ikonicz nych reprezentacjach w kulturze, Wydawnictwo Uniwer sytetu Łódzkiego, Łódź 2015, s. 28–29. 8 Por. Po Czarnobylu / Miejsce Katastrofy w Dyskursie Współczesnej Humanistyki, red. I. Boruszkowska i inni, Wydawnictwo UJ, Kraków 2017. 9 S. Aleksijewicz, Czarnobylska modlitwa. Kronika przy szłości, przeł. J. Czech, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012, s. 34–37. 10 Tamże, s. 41. 11 Prypeć – miasto zbudowane w 1970 r. jako modelowe miejsce do życia dla personelu pracującego w Elek trowni Jądrowej w Czarnobylu. W momencie katastrofy była zamieszkana przez prawie 50 tys. osób. W dwa dni po wybuchu wszyscy mieszkańcy zostali ewa kuowani, a ponieważ powiedziano im, że po trzech dniach wrócą do domów, nie zabierali ze sobą nic poza dokumentami, kilkoma ubraniami i najważniejszymi pamiątkami. Z powodu nagłego opuszczenia miasta Prypeć zyskała miano Miasta Widma. Po upływie 33 lat wciąż widać pośpiech, w jakim przebiegała ewakuacja. 12 Polecam odwiedzić Narodowe Muzeum Czarnobyla, które znajduje się w Kijowie: 10.04.2019).s-Chernobyl_National_Museum-Kiev.html(dostęp:com/Attraction_Review-g294474-d858059-Reviewhttps://pl.tripadvisor.
1Przypisy:Yuval Noah Harari, 21 lekcji na XXI wiek, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018, s. 227-228. 2 Ograniczona ilość miejsca nie pozwala na przytocze nie definicji i głównych założeń teoretycznych dark tourismu. Polecam tekst Anny Ziębińskiej-Witek, Tu rystyka śmierci jako zjawisko kulturowe, „Teksty Drugie”, 2012/3. 3 S. Sontag, Widok cudzego cierpienia, przeł. S. Magala, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2016, s. 26. 4
96 cją, której poddawana jest Ukraina, dostrzec można niewielkie próby oporu, pojawiające się w najmniej oczekiwanych przestrzeniach. Jedną z nich jest restauracja znajdująca się w podziemiach Majdanu, która z jednej stro ny odnosi się bezpośrednio do trzech rewo lucyjnych wydarzeń (1990, 2004, 2014)17, i staje się miejscem pamięci o nich, z drugiej natomiast jest przede wszystkim atrakcją tury styczną. Turysta, który chce skosztować ukraiń skiej kuchni w nowoczesnej wersji, musi znać zasady gry, do których należą: odnalezienie nieoznakowanego wejścia, wypowiedzenie hasła, ale też zgoda na niechęć obsługi do posługiwania się językiem rosyjskim. W pełni świadoma językowa selekcja klientów odwie dzających to miejsce staje się być może po czątkiem wyłomu, który obywatele Ukrainy podejmują, budując swoją tożsamość na prze kór wyobrażeniom, jakie o nich tworzy świat.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 97 MIEJSCA
Przyjedzie? Może zrezygnuje? Może zapo mniał? Czekamy na niego z kamerą. Z dobrego serca i poczucia społecznej odpowiedzialno ści chcemy pokazać światu, jak wygląda życie bezdomnego w ukraińskiej Odessie. Pojawił się! Jednak się pojawił! Widzę go! Jurę przed stawia jedna z sióstr miłosierdzia pracujących z osobami bezdomnymi. Zanim zaczniemy robić materiał, chcemy go poznać. Nie bliżej, w ogóle. Podobno ma pol skie korzenie, podobno jest na ulicy od kilku dziesięciu lat. Człowiek legenda. Wychodzi z samochodu i bez słowa prowadzi nas po schodach do piwnicy – zupełnie tak, jak gdy by wejście w głąb człowieka miało wymiar fizyczny. W środku miesza się wszystko – za pachy, języki, światło, historie tych, którzy tu Juraprzyszli.wita się w pierwszej kolejności z siostra mi. Dopiero później patrzy na pozostałych. Nie podaje ręki każdemu – od młodych się dystan suje. Robi to tak ostentacyjnie, jakby chciał za manifestować, że ze względu na staż życia na ulicy należy mu się szacunek. Zresztą – wielu młodych tutaj nie przychodzi. Jeśli są w stanie –dorabiają na budowach, targach, przy po chówku pozostałych bezdomnych. Zwożą ma kulaturę, szkło, sortują odpady. W ciągu dnia, kiedy łaźnia jest czynna – odsypiają. Przycho dzą dopiero popołudniami, proszą o opatru nek – taki porządny, żeby im się potem nie zsunął, jak będą w robocie. Młodzi mają siłę, z nimi nie trzeba się witać. Co innego doświadczeni. Oni o życiu mają po jęcie. Wiedzą, jak to jest, gdy córka wyrzuca z domu. Orientują się, gdzie z plastikowych półlitrowych kubków można zjeść trochę zupy z kaszą. Gęstej, bo gęstej, ale to prawie jak drugie danie. Nie płaczą już po nocach nad tym, co się nie udało. Nawet nie muszą sięgać po kieliszek – przyzwyczaili się do swojego losu na tyle, że alkohol nie działa przeciwbó lowo. Po co przychodzą? Bo najzwyczajniej jest im ciężko fizycznie. To starsze osoby, które mają problem z samodzielnym wejściem pod EMILIA KLIMASARA Czy zastanawiałeś się kiedyś, co by było, gdybyś zniknął? Włożył na siebie czapkę niewidkę i z bezpiecznego dystansu zaczął obserwować świat. Na co zwracałbyś uwa gę, gdybyś wiedział, że ludzie cię nie dostrzegają? Czemu byś się przyglądał, ma jąc świadomość, że przechodzisz niezauważony? Jesteś jednym z psów, wędrujących codziennie ze śmietników przy Schodach Potiomkinowskich aż do tych przy operze, jedną z babuszek sprzedających na ulicach to, co w pocie czoła udało ci się wyhodować przez ostatni czas. Istniejesz, ale nikt cię nie zauważa. Możesz więcej. Jesteś wolny. WyrozębskiAniołFot.
prysznic, wytarciem pleców, obcięciem pa znokci, włożeniem rajstop. Zaufanie mierzy się tu obcinaniem włosów. Pierwsze obcięcie –milczysz, drugie – pokazujesz swoje imię, może nazwisko. Kolejne – mówisz o tym, co jesz, gdzie bywasz. Następne – udaje ci się wyrzucić kilka informacji o tym, co się stało. Jeszcze następne – zaczynasz płakać – nad sobą, nad losem, sam nie wiesz, nad czym. Z każdym kolejnym cięciem zaczynasz dzię kować, że włosy odrastają, że trzeba je ścinać. Jura odbiera swój pakiet: worek na zuliczone ubrania, czysty ręcznik, bieliznę, maszynkę do golenia, szampon. Czeka. Kolejka do prysznica jest długa. To przekrój ludzkich charakterów: cisi pokorni, wołający o uwagę, buntowniczy, gwiazdy. Społeczność jak każda inna, może poza drobnym wyjątkiem –niewiele znam grup, na których członków prysznic działa godnościotwórczo.To właśnie tu woda – kropla po kropli, zdziera niewidzial ność, strząsa z ramion jej resztki, przywraca to, co zostało odebrane. Rozlewa spokój. – Panie Jura, to prawda, że pan tylko w marynar kach? – pytam. – Że co w marynarkach? – No, że jak pan przychodzi tu do piwnicy – na łaźnię, to jak już pan weźmie prysznic, to odma wia pan włożenia czystego T-shirtu, tylko mary narkę i koszulę pan chce.
– Ano tak. – Nie wygodniej by było w takiej bawełnianej –bluzce?Mam chodzić jak dziad? Żeby palcami wyty –kali?No nie, trzeba elegancko – odpowiadam sobie w duchu. Ma rację. Przyjście do łaźni to duża zmiana– pokazanie się światu, ujawnienie, przyznanie się same mu sobie „tak, jestem bez-domny”. Tylko tu dostaniesz jednak możliwość zrzucenia z sie bie niewidzialności – możesz wziąć prysznic, ściągnąć gęstą ropę z pociętych stóp, pozbyć się jej zapachu. Siostry zrobią opatrunek, szorstkim kompresem wyczyszczą powierzch nię skóry. Położą na nią bieluteńką gazę, owiną bandażem. Uczucie snu w wywietrzo
nej mroźnym powietrzem pościeli – wersja dla przykrywających się kawałkiem tektury.
tu – Jura prowadzi nas do magazy nu wskazanego przez siostrę. Bożydar rozkłada statyw, wkłada na niego kamerę, kieruje światło z lampy na Jurę. Widać wszystko. Wąsy przypalo ne od papierosów bez filtra, trzy rzędy zmarsz czek na czole, kilka włosów w brwiach, które wychodzą poza ich linię. Już nic się nie ukryje. – Panie Jura, chcę, żeby opowiedział pan o tym, jak to się stało, że od trzydziestu siedmiu lat jest pan na ulicy – rzuca Bożydar i szybko sprawdza, czy na pewno wszystko się nagrywa. Jeśli Jura powie coś chwytliwego, musi przecież to nagrać. On jednak milczy. Zastanawia się nad odpowie dzią? Zapomniał polskiego? Nie potrafi? – No dobrze, to niech pan może opowie, dlacze go pan przyjechał do Odessy. Pytanie o konkret jest prostsze. Jura zaczyna –mówić.WPolsce udawało mi się życie, pracowałem na budowie, byłem po szkole. Skończyła mi się wiza, no i wróciłem do domu, pod Lwów. Mamy tam już nie było od dawna – zmarła, gdy byłem dzieckiem. Tata, gdy pracowałem w Polsce. Kiedy wróciłem, nie było też domu. Spalił się. Doku menty, pieniądze też się spaliły. Co miałem tam siedzieć? Ruszyłem za robotą w świat. Odessę polecił znajomy. To pojechałem. Żyłem lekko –trochę zarobiłem tu, trochę tam. – To dlaczego ulica? – dopytuje Bożydar. – Ukradli mi dokumenty. Ich wyrobienie nie było łatwe, zwłaszcza w tamtych czasach, nie miałem też żadnych potwierdzeń. Poza tym – wtedy tego nie Milczymy,potrzebowałem.aleniemęczy nas szczególnie ta ci sza. Bożydar patrzy w ekran kamery, Jura przed siebie. Ja na ich twarze. Mam wrażenie, że są rozczarowani – Bożydar brakiem historii, Jura –podziwu? Głupio mi zapytać Jurę, czy myśli o przyszłości. Czy chce umierać na chodniku?
–
A gdyby sióstr nie było? – rzuca nagle Bożydar. Jura milczy. Podnosimy głowy, bo cisza trwa zbyt –długo.Gdyby ich nie było, to bym umarł. Miasta portowe mają w sobie coś z chwilowo ści. Ludzie lgną do nich w poszukiwaniu lep szego świata – pracy, pieniędzy, relacji, zmiany, poczucia wolności. Podobnie jest z Odessą. Wielu z tych, którzy nie mogą znaleźć sobie miejsca wewnątrz kraju, dociera do jego krań ców – jak gdyby stąd bliżej było do wolności. WyrozębskiAniołFot.
FRAGILE 1-2 (43-44) 2019 99MIEJSCA
To wszystko, krok po kroku prowadzi cię do ważnego momentu, w którym jesteś gotowy podjąć decyzję, co dalej. W którą stronę chcesz iść, jak. Czy jesteś gotowy stać się zauważany.
Codziennie.–Siadamy
100 Przyjeżdżają tylko po to, żeby zaraz odjechać. Dokąd? Często sami nie wiedzą. Zdarzają się i tacy, którzy zostają, których wolność chce mieć u siebie, na miejscu. Przyciąga ich bru talnie. Najpierw pozbawia relacji, później pracy, ambicji, uzależnia, w końcu zabiera dach nad głową i resztki poczucia własnej wartości. Bezdomność odeska wynika z wie lu czynników – wychowania, toczącej się na wschodzie kraju wojny, choroby czy w końcu chichotu losu, który nagle stwierdził, że po układa piękne historie po swojemu. I jak każ da bezdomność wyniszcza: najpierw fizycznie, potem emocjonalnie, na końcu duchowo –zaczynasz wątpić w istnienie: dobra, miłości, piękna, Boga. W końcu zaczynasz wątpić też w samego siebie. Przestajesz istnieć. Spaceruję z Jurą brzegiem morza. Daję mu ci szę, mając nadzieję, że stworzy ona przestrzeń do rozmowy i że to on tę rozmowę rozpocz nie. Mijamy studentów, turystów z zagranicy, dzieciaki w zabawie uciekające przed rodzi cami, mijamy włóczące się psy. Jakiś chłopiec ubrudził się lodem, jakaś dziewczynka się rozpłakała, bo do buta wsypał się jej piasek. Przyglądam się im, obserwuję. Przyglądam się też–Jurze.Panie
Jura – zaczynam niepewnie. – Zapytam pana o coś bardzo osobistego. Czy gdy spaceruje pan plażą, gdy widzi pan szczęśliwe rodziny, nie tęskni pan za relacjami, ciepłem, za domem? Jura milczy. Spoglądam mu w oczy. Chcę wymu sić odpowiedź. – Nie – rzuca. Nie mam odwagi pytać go o nic więcej. Idzie my dalej. Cisza nas nie uwiera, jest nam w niej dobrze. Jura nieco zwalnia, jak gdyby musiał po dzielić uwagę pomiędzy utrzymywaniem równo wagi, robieniem kroków a czymś jeszcze. – Na co ja komu? – odpowiada po kilku minu tach. – Po co? Dla mnie, widzisz, już tylko saba cze życie. Co roku do liczącej prawie milion mieszkań ców Odessy w poszukiwaniu pracy przybywa coraz więcej Ukraińców, Mołdawian, Rumu nów. Szukający zatrudnienia w porcie, na tar gach, w rolnictwie często zostają wciągnięci w mafijne życie miasta – oszukani, pozbawie EMILIA KLIMASARA – dziennikarka, koordynatorka misji w Odessie Stowa rzyszenia MISEVI Polska. W centrum jej zainteresowań leży badanie języka mediów oraz sposobu przedstawiania wizerunku osób zagrożonych wyklucze niem społecznym. Na co dzień związana z portalem Etnosystem.pl oraz magazy nem MINT. ni środków do życia, dokumentów. Pomimo ogromnej skali problemu1 władze miasta nadal nie podjęły żadnych działań zapobie gających bezdomności. Osoby bezdomne nie mogą otrzymać socjalnego, nie mają też do stępu do podstawowej opieki medycznej. Jednym z nielicznych miejsc, gdzie osoby żyją ce na ulicy mogą otrzymać pomoc, jest ośro dek prowadzony przez siostry miłosierdzia i DePaul Ukraine. Od kilku lat Stowarzyszenie MISEVI Polska wspiera działania na rzecz osób bezdomnych w Odessie. Polscy wolontariusze pracują na miejscu jako pielęgniarze i perso nel socjalny. W dobie powszechnego ukrywa nia problemu – ich najważniejszym zadaniem wydaje się jednak nagłaśnianie skali zjawiska. 1Przypisy:Organizacja DePaul Ukraine mówi o około 5 – 10 tys. osób bezdomnych w Odessie.
4443