8 minute read

Krótka historia o tym, dlaczego czasem nie warto dawać drugiej szansy i zbytnio przywiązywać się do nazwisk

KRÓTKA HISTORIA O TYM

DLACZEGO CZASEM NIE WARTO DAWAĆ KOLEJNEJ SZANSY I ZBYTNIO PRZYWIĄZYWAĆ SIĘ DO NAZWISK

Advertisement

Lubicie czasem powspominać stare czasy? Z sentymentem wrócić do lat minionych? Zakładam, że większość z Nas tak ma. Swoisty powrót do sezonu 2020/2021, zwłaszcza do jego drugiej części, zapewnia Nam w tym momencie Jürgen Klopp i jego Liverpool, który dramatycznie przetrzebiony jest kontuzjami już na starcie sezonu. Szkopuł w tym, że absolutnie nikt z kibiców The Reds nie chciał wracać do tego tragicznego okresu. Najbardziej cierpi w tym momencie środek pola, o którym tak wiele się mówiło przez minione tygodnie w kwestii potrzeby wzmocnień. Wówczas panowała narracja, że sztab szkoleniowy jest zadowolony z ilości i jakości zawodników, lecz momentalnie ta narracja zaczęła się sypać i każdy to widzi, niestety z wyjątkiem niemieckiego szkoleniowca i zarządu Liverpoolu.

MIKOŁAJ SARNOWSKI

Tuż przed otwarciem okienka transferowego rozpoczęła się niemała telenowela z udziałem francuskiego pomocnika defensywnego, Aureliena Tchouameniego, o którego trwała walka pomiędzy Realem Madryt, PSG i Liverpoolem. Najbliżsi klubowi z Anfield Road dziennikarze donosili, że Francuz zrobił niemałe wrażenie na Kloppie i stał się jednym z głównych celów na lato. Niestety, po fiasku negocjacji z Kylianem Mbappe Real miał w skarbonce niemałą ilość gotówki, którą skrzętnie wykorzystał do przekonania najpierw włodarzy AS Monaco, a potem samego zawodnika. Liverpool musiał przełknąć tę gorzką pigułkę i skupić się na innych ruchach. W kontekście środka pola mówiło się o bardzo wielu piłkarzach, lecz najlepsze źródła informowały, że Jürgen Klopp ufa tym, których aktualnie posiada w pomocy i czeka na następne lato, by ruszyć po Jude'a Bellinghama. Jest to co najmniej ryzykowna taktyka, bo na dzień dzisiejszy zawodnik może mówić jedno, a gdy ruszą po niego kluby z budżetem mniej ograniczonym, takie jak PSG, City czy Real, Anglik może zdanie zmienić i znów zostaniemy z niczym. Tak jak to było z Tchouamenim, bo przecież mówiło się, że Francuz jest zdecydowany na przenosiny do Anglii, ale nagle Real sięgnął głębiej do kieszeni i było po sprawie. Na starcie okresu przygotowawczego opcje Liverpoolu w środku pola prezentowały się następująco: na tzw. „6-ce” do dyspozycji był Fabinho, na „8-ce” Thiago, Keïta, Henderson, Jones, Ox, Elliott i Milner, a na „10-ce” Carvalho. Z uwagi na system, czyli 4-3-3 z jednym defensywnym pomocnikiem i dwiema 'ósemkami', sam fakt, że Fabinho nie ma naturalnego zmiennika woła o pomstę do nieba. Przy tym stylu gry postać operującego tuż przed obrońcami „odkurzacza” jest kluczowa i nie można sobie pozwolić na dłuższą metę, by grał na niej ktoś, dla kogo nie jest to naturalna pozycja. Przechodząc pięterko wyżej mamy teoretycznie 7 opcji. Teoretycznie, ponieważ moment, w którym wszyscy ci zawodnicy są jednocześnie zdrowi zdarza się niezwykle rzadko. Regularne problemy zdrowotne ma Thiago, Keïta i przede wszystkim Oxlade-Chamberlain. Odnośnie An-

Ja Jamesa Milnera uwielbiam, cenię sobie jego zaangażowanie, waleczność i uniwersalność, ale powinien on bardziej spełniać rolę głębokiego rezerwowego i mentora

Mikołaj Sarnowski

KRÓTKA HISTORIA O TYM

DLACZEGO CZASEM NIE WARTO DAWAĆ KOLEJNEJ SZANSY I ZBYTNIO PRZYWIĄZYWAĆ SIĘ DO NAZWISK

Lubicie czasem powspominać stare czasy? Z sentymentem wrócić do lat minionych? Zakładam, że większość z Nas tak ma. Swoisty powrót do sezonu 2020/2021, zwłaszcza do jego drugiej części, zapewnia Nam w tym momencie Jürgen Klopp i jego Liverpool, który dramatycznie przetrzebiony jest kontuzjami już na starcie sezonu. Szkopuł w tym, że absolutnie nikt z kibiców The Reds nie chciał wracać do tego tragicznego okresu. Najbardziej cierpi w tym momencie środek pola, o którym tak wiele się mówiło przez minione tygodnie w kwestii potrzeby wzmocnień. Wówczas panowała narracja, że sztab szkoleniowy jest zadowolony z ilości i jakości zawodników, lecz momentalnie ta narracja zaczęła się sypać i każdy to widzi, niestety z wyjątkiem niemieckiego szkoleniowca i zarządu Liverpoolu.

MIKOŁAJ SARNOWSKI

glika zostało już chyba powiedziane wszystko i nikt nie ma pojęcia, co Alex robi jeszcze na Anfield. Nie dojeżdża ani zdrowiem, ani umiejętnościami, figuruje jedynie jako taki słup, który na papierze nabija liczbę zawodników, pobierając przy tym sporą pensję. Jest to smutne, bo wszyscy wiemy, jak sprawy się miały przed kontuzją w 2018 roku, ale tu leży sedno. W DWA TYSIĄCE OSIEMNASTYM ROKU! Przeszło 4 lata sztab i kibice łudzą się, że coś jeszcze z tego będzie, a prawda jest taka, że już zapewne nawet moment na jakąkolwiek sensowną sprzedaż został przegapiony. Thiago i Keïta to klasowi zawodnicy, jednak ilość ich urazów powoduje, że nie można opierać na nich gry, jakkolwiek wspaniały nie byłby Hiszpan. Ta dwójka wymaga kogoś, kto zdrowie będzie miał stalowe i umiejętności równie wysokie tak, by nie odczuwać ciągłego braku któregoś z kolegów. 36-letni James Milner jako jedna z głównych opcji do rotacji też jest przykrym widokiem. Ja Jamesa uwielbiam, cenię sobie jego zaangażowanie, waleczność i uniwersalność, ale powinien on bardziej spełniać rolę głębokiego rezerwowego i mentora, natomiast kadra powinna zostać tak skonstruowana, by nie musiał być starterem, a bardziej zadaniowcem. Curtis Jones to bardzo duży talent, co już nieraz w przeszłości pokazał, ale Anglik kompletnie zatrzymał się w rozwoju. Nie widać progresu względem tego, co było na początku jego kariery seniorskiej. Na

Curtis Jones niestety zatrzymał swój rozwój i obecnie chyba bardziej pasuje do drużyny z Championschip niż Premier League. fot.: twitter.com

starcie zeszłego sezonu Klopp wolał grać młodszym Elliottem niż Curtisem, co pokazało jego pozycję w hierarchii. Wydaje mi się, że najlepszym pomysłem w jego przypadku byłoby wypożyczenie do zespołu ze środka tabeli Premier League, gdzie miałby pewne minuty i mógł się kształcić lepiej niż grając ogony. Jordan Henderson też już się niestety starzeje i widać to coraz częściej, gdy zdarzają mu się naprawdę słabe mecze. Jego wartość jako kapitana jest nieoceniona, ale powinien on powoli schodzić ze sceny i coraz rzadziej grać od początku. Harvey Elliott do momentu kontuzji w meczu z Leeds w zeszłym sezonie potrafił wygryźć Hendersona ze składu i to on grał pierwsze skrzypce. Złamanie kostki zakończyło de facto jego sezon, bo nawet po powrocie nie mógł odzyskać formy. Na szczęście w ten sezon znów wszedł z przytupem i jest jednym z wyróżniających się zawodników. O Fábio Carvalho niewiele można jeszcze powiedzieć, bo gra na razie końcówki, ale wiara w tego chłopaka jest na pewno duża, tak duża jak jego potencjał. Trzeba liczyć, że jak najszybciej pokaże, na co go stać. Jak widać, już przed startem sezonu były problemy i zdecydowanie przydałaby się co najmniej jedna nowa twarz w pomocy. Problemy z czasem zaczęły się tylko nawarstwiać. W okresie przygotowawczym wypadł Ox, Keïta i Jones, a na początku meczu z Fulham Thiago odniósł poważną kontuzję mięśniową. Z 7 ludzi na dwie pozycje zrobiły się tylko trzy opcje: dziadek Milner będący pod formą, Henderson i Elliott. Oprócz pomocników wypadło wielu innych zawodników, co przetrzebiło każdą formację po kolei. Według mnie w tym nie ma przypadku. To nie jest tak, że te urazy jeden po drugim powstały w wyniku brutalnych wejść rywali. Są to sprawy głównie mięśniowe, przeciążeniowe, co oznacza, że sporą winę ponosi za nie sztab trenerski. Przeszacowano intensywność przed sezonem i zbieramy teraz tego żniwo. O kwestii wpływu stylu gry Liverpoolu na urazy pisał już nasz naczelny, Igor Borkowski, półtora roku temu w numerze 32, dlatego warto się także cofnąć do tamtego artykułu przy okazji obecnej lektury. W momencie pisania tego tekstu, tj. 19.08, jest jeszcze parę dni na dołożenie świeżej krwi do środka pola. Niestety włodarze i trener są odmiennego zdania niż kibice. Newsmani tacy jak Fabrizio Romano podają, że Liverpool nie ma w planach kupować żadnego pomocnika, chyba że trafi się jakaś okazja. Mimo że jest tutaj zwrot sugerujący, że coś może się wydarzyć, znaczy on tyle, co nic. Jeśli okazją nie można nazwać Matheusa Nunesa - który odrzucał najróżniejsze oferty, czekając na tę z Liverpoolu, a koniec końców ma trafić do Wolves za 45 milionów euro, bo jego agent już wypycha go ze Sportingu - albo ogranego w Premier League Youriego Tielemansa, który z Leicester jest do wyciągnięcia za jakieś 20-30 milionów euro, to w te słowa o poszukiwaniu okazji nie należy wierzyć. Jest to zwyczajne mydlenie oczu i dawanie złudnej nadziei, gdy rzeczywiście należy działać, by móc się bić na kilku frontach do samego końca, jak w zeszłym sezonie. Już abstrahując od sytuacji w pomocy, kadra Liverpoolu się zwyczajnie zwęziła i w ataku już nie ma tylu opcji, co w drugiej połowie ubiegłego sezonu. Wątpię, by był to dobry pomysł, gdy ma się aspiracje do poprawy wyniku z ubiegłej kampanii i wygrania czegoś więcej niż krajowych pucharów. Podsumowując, sytuacja kadrowa Liverpoolu jest tragiczna, a lawina kontuzji może pogrzebać szanse na Mistrzostwo Anglii już na starcie rozgrywek. Remisujemy mecze, które trzeba wygrywać w wyścigu z Manchesterem City, już dwukrotnie przekonaliśmy się o tym, gdy przegrywaliśmy mistrzostwo o punkt, mając mniej porażek od The Citizens. Zwłaszcza w pomocy jest źle i było już nieciekawie przed startem rozgrywek, więc polityka władz klu-

Jordan Henderson też już się niestety starzeje i widać to coraz częściej, gdy zdarzają mu się naprawdę słabe mecze. Jego wartość jako kapitana jest nieoceniona, ale powinien on powoli schodzić ze sceny i coraz rzadziej grać od początku fot.: twitter.com

bu jest podwójnie frustrująca. Czy potrzeba nam świeżej krwi w centralnej części boiska? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK, najlepiej więcej niż jednego zawodnika, by pozbyć się Oxa. Z niewielką nadzieją patrzę na ostatnie dni okienka i równie pesymistycznie patrzę w przyszłość na walkę o mistrzostwo. Choć nie można nas skreślać już po dwóch kolejkach, bo rywale też w końcu pogubią jakieś punkty, my swój margines błędu już wyczerpaliśmy, a nie jest to dobrym prognostykiem na mecze z trudniejszymi rywalami niż Fulham i Crystal Palace. Należy się modlić o jak najszybszy powrót do zdrowia i formy kontuzjowanych, byśmy znów mogli cieszyć oczy grą The Reds tak, jak w zeszłym sezonie.

This article is from: