położna
2015
Numer Promocyjny ISSN 2450-145X
Wie
DOBRE RĘCE POLSKICH POŁOŻNYCH
Nasza mentorka ZDZISŁAWA WITKOWSKA
NO POŁÓŻ RĘCE NA GŁÓWCE!
Problemy branży
Z pamiętnika młodej położnej
STANDARD MEDYCZNY a rzeczywistość polskiego położnictwa TEMAT NUMERU
Październik
Jeannette Kalyta
TATA A CAŁA RESZTA...
„Dobre Ręce Polskich Położnych”
Od redakcji
Drogie Koleżanki I KOLEDZY Z przyjemnością oddajemy w Wasze ręce magazyn Fundacji „Dobre Ręce Polskich Położnych” – „Położna Wie”, który mam nadzieję pokochacie i nie będziecie się z nim rozstawać. Tym bardziej, że tworzymy go wspólnie z Wami, ze środowiskiem położnych. Dzięki temu każda osoba wykonująca ten zawód ma szansę zostać usłyszana. Jest nas w Polsce ponad 30 tysięcy. Każda położna jest ważna, każda ma coś do powiedzenia, ma swoją niepowtarzalną historię. Pragniemy te historie od Was usłyszeć. Pracujemy na różnych oddziałach szpitalnych, obejmujemy również swoimi skrzydłami przychodnie środowiskowe, spotykamy na co dzień kobiety w różnym wieku. To, w jaki sposób nasz zawód jest postrzegany przez społeczeństwo, zależy od każdej z nas z osobna. Stwórzmy więc silną, kompetentną, wspierającą się nawzajem grupę zawodową, zamiast z tęsknotą spoglądać na kraje, w których położna cieszy się dużym prestiżem społecznym. Zadbajmy o to od dzisiaj, od teraz. Propagujmy dobre praktyki położnicze, dzielmy się swoimi doświadczeniami, korzystajmy z wiedzy naszych mentorek. Zadbajmy wspólnie o to, aby studenci położnictwa z pasją i odwagą wkraczali w swój nowy zawód. Coraz częściej dołączają do naszego grona mężczyźni, których również serdecznie pozdrawiam, gdyż zapisują na kartach naszego zawodu zupełnie nowe miejsca. Zapewne upłynie jeszcze trochę czasu, zanim słowo położny wpisze się na stałe do słownika wszystkich kobiet. Mamy nadzieję, że nasza Akcja w tym pomoże. Zachęcamy wszystkich do dzielenia się na łamach magazynu przemyśleniami, opiniami, na tematy zawodowe, ale nie tylko. Hobby, różne rodzaje twórczości, poezja, malarstwo, to możliwość zaprezentowania siebie światu, na razie położniczemu, ale kto wie… Jeżeli w trakcie czytania tego tekstu poczuliście, że poruszone przeze mnie zagadnienia są ważne i bliskie Waszemu sercu, serdecznie zapraszam do włączenia się do naszej Akcji. Pragniemy, aby nasze Ambasadorki i Liderki znalazły się w każdym najmniejszym polskim szpitalu czy przychodni. Zapraszamy do naszego grona osoby prowadzące prywatne praktyki zawodowe. Razem raźniej.
Położna Wie
3
Redakcja
W numerze
WYDAWCA Wydawnictwo MED HILL Press ul. Motorowa 3 lok. 70, 04-035 Warszawa sekretariat@medhill.pl www.medhill.pl
Redakcja Aneta Biskup, prezes, dyrektor wydawniczy Tel.: 608 378 717 e-mail: aneta.biskup@medhill.pl Jeannette Kalyta Redaktor Naczelny j.kalyta@fundacjadrpp.pl Joanna Kiełbasińska Zastępca Redaktora Naczelnego j.kielbasinska@fundacjadrpp.pl Monika Jodłowska Sekretarz redakcji m.jodlowska@fundacjadrpp.pl Korekta Aleksandra Kwiatkowska e-mail: redakcja@medhill.pl Dział Reklamy w.kowalczyk@poloznawie.com.pl Zdjęcie na okładce Michał Dembiński Drukarnia Lotos Poligrafia Dział graficzny Roman Borowski ©Copyright by Wydawnictwo MED HILL Press 2015 ©Copyright by Fundacja Dobre Ręce Polskich Położnych 2015
06 Aktualności 10 Komentarze Wskazanie do cięcia cesarskiego: zagrażający poród drogami natury
32 Nasza mentorka Zdzisława Witkowska
13 Problemy branży Standard medyczny a rzeczywistość polskiego położnictwa
37 Opinie Wizerunek położnej w społeczeństwie – czy wygramy ze stereotypami?
16 Laktacja Laktacja czyli co?
39 Położna – Kobieta – Matka
18 Nie ma diety – są zasady Nakład: 6500 egz. Zasięg: ogólnopolski Cykl wydawniczy: kwartalnik Teksty i zdjęcia publikowane w czasopiśmie nie mogą być reprodukowane bez pisemnej zgody Wydawcy.Wydawca i redakcja nie ponoszą odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.
4
31 Wywiad Położna – to brzmi dumnie
20 Temat numeru „Dobre Ręce Polskich Położnych”
41 Z pamiętnika młodej położnej No połóż ręce na główce! 42 Kulinaria Jeżeli powidła śliwkowe, to tylko bez cukru
27 Rozmowa numeru TATA a cała reszta...
Położna Wie
Aktualności
MÓJ ZAWÓD – MOJA PASJA Kim jest położna? Kim jest położna dla kobiety? Czy istnieje przepis na dobrą położną? Wiele pytań nasuwa się, kiedy rzucimy w eter hasło „położna”. Dlatego w numerze promocyjnym magazynu rozpoczynamy trochę nietypowo, od opowieści o tym, kim jest położna. Chcemy Was zachęcić do własnych przemyśleń dotyczących tego zawodu. Zawodu, który wybrałyśmy i który
trudno wykonywać bez pasji. Zaprosiłyśmy studentki położnictwa do odpowiedzi na pytanie: kim jest położna? Poniżej ich refleksje. Na Wasze czekamy, wysyłajcie je na adres mailowy: redakcja@medhill.pl
(red.)
PRZEPIS NA POŁOŻNĄ Składniki: 1 kg pracowitości, 2 kg empatii 1 kg wiary we własne możliwości, 2 szklanki dobrego doświadczenia, 3 łyżki cierpliwości, duża łycha determinacji. Pasji i wytrwałości należy dodać do smaku. Wykonanie: Otrzymaną masę dokładnie wymieszać, ogrzać w dłoniach, a następnie podzielić się z wszystkimi! SMACZNEGO! Emilia Jaśniewska
6
Położna Wie
Aktualności
KONFERENCJE I SZKOLENIA DLA POŁOŻNYCH 2015 20–21 listopada 2015 r., Kraków XII Krajowa Konferencja Szkoleniowa „Ginekologia i położnictwo 2015” www.mp.pl 27–28 listopada 2015 r., Warszawa Ogólnopolska Konferencja Naukowa „Neurologia noworodka w praktyce klinicznej”, www.grupamedica.pl 27–28 listopada 2015 r., Luboń k. Poznania I Ogólnopolska Konferencja Naukowo-Szkoleniowa „Psychologia kliniczna w ginekologii i położnictwie – interdyscyplinarny model opieki”, www.miralex.pl
Październik 15–18 października 2015 r., Białowieża XV Jubileuszowy Ogólnopolski Zjazd Szkół Rodzenia „Zdrowie rodziny a praca położnej w przygotowaniu do porodu i macierzyństwa”, www.oipip.bialystok.pl 19 października 2015 r., Łódź Spotkanie edukacyjne „Rehabilitacja przyłóżkowa”, www.oipp.lodz.pl 22–24 października 2015 r., Łódź IV Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Świadomość – wyzwania XXI wieku”, www.smp.org.pl 23–25 października 2015 r., Międzyzdroje Międzynarodowa Konferencja „Multidyscyplinarna kooperacja w ochronie zdrowia” pielęgniarka – położna – ratownik medyczny – fizjoterapeuta specjalista zdrowia publicznego – personel medyczno-techniczny www.oipip-poznan.pl/akt1957.pdf
Położna Wie
Grudzień 12 grudnia 2015 r., Warszawa Konferencja „Analiza przypadków w ginekologii i położnictwie”, www.konferencje.pzwl.pl SZKOLENIA, KURSY SPECJALISTYCZNE „Monitorowanie dobrostanu płodu w czasie ciąży i podczas porodu” dla położnych. Planowane rozpoczęcie kursu: listopad/grudzień 2015 r. Kurs specjalistyczny „Opieka pielęgniarska nad chorymi dorosłymi w leczeniu systemowym nowotworów” dla pielęgniarek i położnych. Planowane rozpoczęcie kursu: listopad/grudzień 2015 r. Informacje tel.: 33 816 49 60 Kurs specjalistyczny Zapis i Interpretacja EKG Terminy: 16.11.2015–04.12.2015; 01.02.2016–19.02.2016; 07.03.2016– –25.03.2016; 09.05.2016–27.05.2016
Listopad 6–7 listopada 2015 r., Warszawa Konferencja „Rehabilitacja w chorobach dzieci i młodzieży”, www.konferencje.pzwl.pl
Kurs specjalistyczny Resuscytacja krążeniowo-oddechowa. Terminy: 26.10.2015–05.11.2015; 23.11.2015–03.12.2015; 18.01.2016–28.01.2016; 20.10. 2015 r., Rzeszów
18 listopada 2015 r., Płock Konferencja „Nauki o zdrowiu – kierunki zmian i perspektywy rozwoju”, www.pwszplock.pl
Opieka nad matką i dzieckiem w praktyce położnej środowiskowej (aspekty prawne) http://www.oipip.rzeszow.pl
7
Aktualności
AKCJA „DOBRE RĘCE POLSKICH POŁOŻNYCH” DLA KOBIET W CIĄŻY Ciąża to wyjątkowy okres w życiu każdej kobiety. To czas radosnego oczekiwania na narodziny dziecka, ale też czas niepokoju o to, czy urodzi się zdrowe, jak będzie wyglądał poród i czy uda się sprostać wyzwaniu, jakim jest opieka nad małym dzieckiem. Wiele kobiet nie wie, jak powinna wyglądać opieka okołoporodowa, a wokół tematyki z nią związanej krąży wiele mitów. Dlatego jednym z celów Akcji „Dobre Ręce Polskich Położnych” (DRPP) jest szeroko pojęta edukacja kobiet w ciąży. Nasze plany to: Zwiększenie świadomości kobiet na temat fizjologii ciąży, porodu i połogu. Pokazanie, że ciąża jest stanem pięknym, chociaż odmiennym, a poród jest naturalnym wyzwaniem, które warto podjąć. Publikacja dobrych, pozytywnych historii porodowych. Promowanie zdrowej i aktywnej ciąży. Spotkania dla kobiet w I trymestrze ciąży, rozwianie obaw i lęków, związanych z sytuacją kryzysową, a także pomoc w zrozumieniu i rozwiązaniu problemów początku ciąży. Organizacja spotkań z położnymi dla kobiet w ciąży i ich partnerów, przygotowujących do porodu i opieki nad noworodkiem, motywujących, wspierających. Pokazanie korzyści wynikających z prowadzenia fizjologicznej ciąży i porodu przez położne, które oprócz opieki medycznej oferują tak-
że wsparcie emocjonalne, psychiczne oraz edukację i przygotowanie do porodu i macierzyństwa. Wsparcie dobrych szkół rodzenia, funkcjonujących zgodnie z zasadami propagowanymi przez DRPP. Wsparcie kobiet w ciąży powikłanej, przygotowanie do porodu, opieki nad dzieckiem chorym, wcześniakiem, wskazanie możliwej pomocy. Wyjaśnienie problemów psychologicznych występujących w połogu i pokazanie sposobów radzenia sobie z nimi, w formie spotkań, publikacji, porad. Promowanie karmienia piersią i wsparcie kobiet w okresie laktacji. Publikacja na stronie DRPP profesjonalnych artykułów i rzetelnych informacji dla kobiet w ciąży na temat fizjologii ciąży i porodu. Organizacja szkoleń i spotkań dla położnych, motywujących do ciągłego doskonalenia i zmierzania ku poprawie jakości opieki okołoporodowej. Działania zmierzające do zapewnienia opieki dobrej położnej każdej Polce w każdym okresie życia: od narodzin, poprzez okres dojrzewania, ciążę, poród, połóg aż po starość.
W CENTRUM UWAGI Jakość i efekt wszystkiego, czego podejmujemy się w życiu, jest sumą małych kroków. Zawód położnej oparty jest na solidnych podstawach wiedzy. Pasja, misja i powołanie, jakie odkryliśmy, dają nam siłę i motywację do ciągłego doskonalenia i rozwijania naszych kompetencji. Od nas zależy, na co ukierunkujemy swoje ambicje i wiarę w słuszność własnych przekonań. Najlepszą weryfikacją naszych dążeń jest uśmiech podopiecznych. Praca jest częścią naszej codzienności, która bezwarunkowo rzutuje na relacje z najbliższymi nam osobami. Profesjonalizm daje nam poczucie spełnienia, które przekłada się na jakość wykonywanej pracy. Wszystko, co robimy, podyktowane jest chęcią osiągnięcia najwyższego poziomu świadczonej przez Nas opieki. Emilia Jaśniewska
8
Położna Wie
Aktualności
TO JA – TWOJA POŁOŻNA Jest nas wiele, spotykasz nas prawie codziennie i nawet o tym nie wiesz. Robimy razem z Tobą zakupy w ulubionym warzywniaku na osiedlu, siedzimy w jednej kolejce u dentysty, jeździmy tym samym autobusem do pracy. Aby zostać położnymi, podjęłyśmy wieloletnią naukę, ukończyłyśmy szkoły medyczne, studia licencjackie, studia magisterskie, dodatkowe płatne kursy, uczymy się języków obcych. Tych wiele lat poświęciłyśmy nauce tak naprawdę z myślą o Tobie. Umiemy w profesjonalny sposób przekazać młodym dziewczętom wiedzę o tym, co się dzieje z ich ciałem, gdy stają się kobietami. Wiemy jak rozmawiać o seksie, o kobiecości. A gdy te młode kobiety postanawiają zostać mamami, to też chętnie z nimi rozmawiamy, przekazujemy naszą wiedzę najlepiej, jak potrafimy. W okresie gdy spodziewają się dziecka, to my im to-
warzyszymy. Podpowiadamy jak przygotować się na tak ważny moment w życiu. Pokazujemy jak dbać o maleństwo, jak je karmić, jak z nim rozmawiać. Opowiadamy jak Twoja bliskość sprawia, że dziecko lepiej się rozwija. Gdy Twój organizm zacznie wchodzić w kolejny ważny etap, gdy tak naprawdę stajesz się w pełni kobietą, dojrzała, z wielkim plecakiem doświadczenia, wesprzemy Cię, żebyś z łatwością cieszyła się życiem. A gdy zachorujesz na „babską”' chorobę, będziemy Ci towarzyszyć podczas diagnozy, leczenia oraz w powrocie do zdrowia. I tak kroczymy razem z Tobą całe życie. Od chwili kiedy otworzyłaś pierwszy raz oczy, dojrzewałaś, stawałaś się matką, dojrzałą kobietą, babcią... Czy już wiesz kim jesteśmy? Kim ja jestem? Tak, zgadza się! To ja Twoja położna. Iga Moraczewska
KIM JEST POŁOŻNA? Położna (ang. midwife) to osoba, która opiekuje się dziewczynką i kobietą w każdym okresie jej życia. Edukuje i wspiera płeć żeńską od okresu dziecięcego do okresu starości. Prowadzi samodzielnie ciąże fizjologiczne i przyjmuje porody siłami natury oraz współpracuje z lekarzem w przypadku wystąpienia patologii. Opiekuje się po porodzie kobietą i jej dzieckiem. Pomaga kobietom w okresie laktacji. Obejmuje opieką kobiety ze schorzeniami ginekologicznymi i onkologicznymi. Zapewnia im nie tylko wsparcie medyczne, ale także emocjonalne. Wspiera kobiety borykające się z problemem niepłodności, po utracie ciąży, urodzeniu martwego dziecka lub dziecka z wadami wrodzonymi. Sprawuje opiekę nad dzieckiem każdej płci do ukończenia przez nie 6. tygodnia życia. Położna jest samodzielnym zawodem, którego zadaniem jest opieka nad kobietami i ich małymi dziećmi. Położna Wie
Ponadto położna przygotowuje do życia w rodzinie, prowadząc edukację seksualną i nauczając o naturalnych metodach planowania rodziny, a także prowadzi prace naukowo-badawcze w dziedzinie opieki położniczej. Każda kobieta ma swoją położną POZ – położną środowiskową/rodzinną, z której pomocy może korzystać na każdym etapie swojego życia. Iga Moraczewska Piśmiennictwo 1. Dz.U. 2011 Nr 174 poz. 1039, Ustawa z dnia 15 lipca 2011 r. o zawodach pielęgniarki i położnej. 2. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, Klasyfikacje zawodów i specjalności, Nazwa: Położna, Kod: 223101.
9
Komentarz
WSKAZANIE DO CIĘCIA CESARSKIEGO: ZAGRAŻAJĄCY PORÓD DROGAMI NATURY „Poproszę marynarkę Louis Vuitton w rozmiarze 38, flakon 100 ml Chanel No 5, bilet do teatru na sobotę wieczór, karnet na siłownię na 15 wejść i noworodka na 15 maja na godzinę 9.00. A i jeszcze małą butelkę wody mineralnej, ale średniogazowanej”.
Kobieta, lat 32, pochodzenie: gdzieś z Polski, ale studia już w stolicy, dobrze płatna posada w korporacji, narzeczony – chociaż modne jest posiadanie męża – kredyt hipoteczny na 40 lat, własne M3 z garażem. Do tego idealnego obrazka wzorowej polskiej rodziny brakuje tylko pucatego dzidziusia. Czyż nie jest tak, że kobiety zamawiają sobie dziecko w ramach organizacji swojego idealnie usystematyzowanego życia? W zabieganym życiu młodej Polki, która jest managerką swojego losu, nie ma miejsca na niezaplanowane zdarzenia. Zaproszenie dziecka do rodziny też jest pewnego rodzaju inwestycją we własny wizerunek i umacnia jej pozycję jako tej, co jest w stanie przekazać życie, tej, co się spełnia na każdym polu życia prywatnego i zawodowego. Jeżeli kobieta ma zaplanowany każdy dzień, postępuje równie „trendy” jak jej koleżanki, to ciąża i poród muszą być również na miarę czasu. Ciążę powinien prowadzić jakiś znany profesor, co bywa często w telewizjach śniadaniowych, najlepiej aby na każdej wizycie odbyło się badanie USG w kosmicznej technologii. Smaruje się kremami tylko z naturalnymi składnikami, sprowadzanymi z końca świata. Regularnie dba o wizyty u kosmetyczki i fryzjera. Pracuje tak długo, jak długo utrzyma się chodząc w szpilkach, czyli do 36. tygodnia ciąży. Rozwiązanie jest sprawą kluczową w całej „tej” ciąży. Nie zapominając o pani „interior designer”, co farbkami ekologicznymi wymaluje piękny pokój dla małego królewicza czy różowej księżniczki. Wracając do sposobu ukończenia ciąży, jest on
oczywisty i jedyny. Cięcie cesarskie dla kobiet jest rozwiązaniem pozwalającym zaoszczędzić cierpienia porodowego, dziecko będzie niezmęczone, a przede wszystkim kobieta może posiadać pełną kontrolę nad tym, co się dzieje. Takie opinie padają z ust kobiet, które pragną urodzić dziecko tylko przez zabieg operacyjny. Okres ciąży i macierzyństwa jest zaplanowany do dnia porodu. Jeżeli ciąża przebiega bez dolegliwości i poród jest ustalony na konkretną datę, kobieta zakłada, że wszystko jest pod jej kontrolą i ze wszystkim sobie poradzi. Trudności zaczynają się, gdy po operacji dostaje dziecko i musi sobie poradzić z pielęgnacją i karmieniem oseska. Na to też jest rozwiązanie, ponieważ pierwsze kilka godzin po zabiegu kobieta ma prawo do odpoczynku, więc dziecko może przebywać pod opieką personelu. Silne środki przeciwbólowe często działają nasennie, więc kobieta jest ospała i zmęczona. Na kolejną dobę można zamówić sobie prywatną opiekę położnej, a w domu będzie babcia czy teściowa. Karmienie piersią jest na ogół praktykowane krótko, ponieważ po „cesarce” kobieta i tak nie ma pokarmu albo tak ją wszystko boli, że nie ma ani siły, ani ochoty na dodatkowe doznania w postaci ssaka na piersi. Jest sztuczne mleko, więc dlaczego nie skorzystać z dobrodziejstw XXI w., a i tak młoda mama wraca do pracy po 3 miesiącach od porodu, więc po co męczyć się laktacją. Dzieci na piersi płaczą, domagają się bliskości, a na mleku sztucznym słodko drzemią po 3–4 godziny.
Monika Jodłowska. Położną jestem od zawsze. W moim prywatnym życiu, w sposobie postrzegania świata i oczywiście w opiece nad kobietą dominuje pierwiastek akuszerki. Dając innym swoją wiedzę, cierpliwość i serce – otrzymuję wielokrotnie więcej poczucie dobrze spełnionej misji. Dzielę się moim doświadczeniem ze studentami Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, jak również z mamami dzieci urodzonych przedwcześnie.
10
Położna Wie
Komentarz
Młodzi rodzice wykupili pół centrum handlowego, poczynając od butelek, smoczków, wanienek, wag, detektorów płaczu, elektronicznych niań. Należy więc użyć wszelakich gadżetów do obsługi noworodka. Jedyną rozterką mam jest to, że dziecko nie rodzi się z instrukcją obsługi ani nie ma wyłącznika on/off. Bycie młodym rodzicem, dobrze sytuowanym finansowo, pociąga za sobą konkretne działania. Jeżeli kobieta postrzega macierzyństwo jako sprawę do zaliczenia w swojej firmie, która nazywa się życie, to dziecko będzie tylko kolejnym punktem na liście, który zostanie odhaczony. Cięcie cesarskie to jedno z wielu „udogodnień”, jakich użyje taka kobieta w swoim życiu. Należy zauważyć, że w mniemaniu tej kobiety jest ono jedynym słusznym wyborem. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) od roku 1999 drastycznie wzrósł odsetek cięć cesarskich – z 18% do 42% w 2014 roku. Kobiety, które wybierają cięcie cesarskie jako jedyne rozwiązanie ciąży, można podzielić na dwie grupy. Do pierwszej zalicza się kobiety, które boją się o zdrowie dziecka i uważają, że tylko taki sposób zakończenia ciąży jest bezpieczny, do drugiej natomiast te ciężarne, które boją się o swoje zdrowie, martwią tym, że nie podołają wysiłkowi fizycznemu, jaki towarzyszy podczas porodu naturalnego. Opisany powyżej typ zachowania kobiety, która próbuje zaplanować swoje macierzyństwo, wynika głównie ze strachu przed nowym, nieznanym wydarzeniem, jakim jest poród. Położna powinna na długo przed planowanym zajściem w ciążę otoczyć taką kobietę opieką. Przez wiele miesięcy, a nawet lat, kiełkuje w kobiecie wizja jej kobiecości. Tylko odpowiednie poprowadzenie dziewczynki, nastolatki pozwoli na rozsądne decyzje dorosłej kobiety. Strach wynika z niewiedzy, co z kolei prowadzi do rozwiązań najbardziej traumatycznych dla dziecka. Cięcie cesarskie, potem oddzielenie od matki, podawanie mieszanek zamiast prostej, instynktownej miłości. Matka, która kocha dziecko, nie skrzywdzi go, co znaczy również że nie zagłodzi i będzie w stanie wykarmić je piersią. Kobieta, która nie jest pewPołożna Wie
na swoich kompetencji jako rodzicielka, myśli tylko o swoich odczuciach i potrzebach, w macierzyństwie również skupi się na sobie. Dziecko stanowi dodatek do jej bussines planu. Druga grupa kobiet to matki, które są przerażone wizją porodu naturalnego jako zabiegu, który może
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) od roku 1999 drastycznie wzrósł odsetek cięć cesarskich, z 18% do 42% w 2014 roku.
trwale uszkodzić jej dziecko. Przeciskając się przez kanał rodny potomek może „nabawić się” niedotlenienia, co w konsekwencji spowoduje jego śmierć. Matki tłumaczą, że wolą dać się pokroić, niż narazić swoje dziecko na cierpienie, jakim jest poród drogami natury. Ogromne znaczenie w takiej sytuacji ma najbliższe otoczenie takiej mamy. Jeśli od najmłodszych lat słyszała
11
Komentarz
od swojej mamy, babci jak to one w bólach przez 3 dni rodziły, jak sąsiadka rodziła tydzień i teraz ma upośledzone dziecko, jak u kuzynki lekarze wyciągali szczypcami dziecko i połamali mu ręce, to obawa przed porodem naturalnym jest zrozumiała. Mass media również dolewają oliwy do ognia, ukazując cięcie cesarskie jako komfortowe rozwiązanie ciąży i celebrują wszelkie zaniedbania i błędy lekarskie. Nie należy zatajać błędów w sztuce lekarskiej/położniczej, w wyniku których ginie pacjent, jakim jest dziecko w łonie matki. Trzeba jednak propagować zachowania pozytywne i budować autorytet tych osób z ochrony zdrowia, które na to zasługują. Jeżeli w społeczeństwie dominowałby trend, że szpitale i personel są dla pacjentów, a najwyższym dobrem jest zdrowie matki i dziecka, cięć cesarskich na życzenie byłoby znacznie mniej. Jeżeli ciężarna wybiera poród drogą cięcia cesarskiego, ponieważ boi się porodu naturalnego, i prosi o zaświadczenie od psychiatry o tokofobii, to czy ten sam psychiatra nie powinien zapytać czy może wystawić zaświadczenie na pedofobię (lęk przed dzieckiem)? Zaleca się, aby w takim przypadku psychiatra skonsultował kobietę na oddziale położniczym w celu oceny jej zdolności do opieki nad noworodkiem. Dzisiaj można kupić wszystko, również poród i macierzyństwo. Dlaczego nie korzystać z takiego udogodnienia, jeśli na polskich porodówkach rozgrywają się sceny niczym z horrorów. Personel medyczny poznaje ciężarną w momencie przekroczenia przez nią progu szpitalnego. Mimo że znaczna część kobiet uczestniczy w zajęciach szkoły rodzenia, to przekazywana tam wiedza jest czysto teoretyczna i mało związana z emocjami względem partnerów czy dziecka. Ciążę prowadzi lekarz, który podczas 15 min. wizyty zbada ginekologicznie kobietę, wypisze skierowanie na badania, nie ma czasu na rozmowę czy edukację. Wspomniany wcześniej brak wiedzy i poczucia bezpieczeństwa u kobiety powoduje panikę i strach. Bagatelizowanie ich próśb i uwag, nieprzestrzeganie regulaminu szpitala a także złośliwe docinki sprzyjają „cesarkom” na życzenie. Kobieta wy-
12
biera najbardziej przewidywalną opcję porodową, jaką jest cięcie cesarskie. Warszawskie „dobre” szpitale są przepełnione i panuje nieraz chaos na izbie przyjęć. Kobieta woli wcześniej opłacić cięcie cesarskie u lekarza prowadzącego i mieć pewne miejsce w szpitalu niż wyczekiwać w kolejce do zapisu KTG ze skurczami porodowymi. Poszanowanie godności kobiety i jej dziecka podczas porodu fizjologicznego także pozostawia wiele do życzenia: „przyj jak na kupę”, „pchaj jakbyś robiła zatwardzenie dziewięciomiesięczne”, „wyobraź sobie, że robisz kupę w lesie, więc kucaj i pchaj”, „umiałaś dać to i urodzisz”, „czy jak robiłaś to też się tak darłaś” i wiele innych, bardziej wulgarnych docinków ze strony personelu jest kierowanych do rodzących matek. Takie zachowania uwłaczają godności kobiety, jej partnera a przede wszystkim dziecka. W realiach sali porodowej mimo przebiegu porodu w sposób fizjologiczny wykonuje się wiele zabiegów medycznych. Dramatyczne zabiegi Kristellera, wlewanie w kobiety niekończących się ilości kroplówek z oksytocyną, które na ogół nie przynoszą pożądanego efektu, czy rutynowe nacinanie krocza tylko zachęcają do cięć cesarskich. Kiedyś położne mawiały, że z ciąży nie zrobisz porodu, z porodu ciąży. Odrębną sprawą jest wykonywanie cięcia cesarskiego jako efektu błędnego prowadzenia porodu. Ile kobiet mogłoby uniknąć operacji wydobycia dziecka, gdyby personel miał więcej zaangażowania i chęci do współpracy z rodzącą, cierpliwości i umiejętności oceny sytuacji położniczej. Ile kobiet uniknęłoby traumatycznych porodów, gdyby ktoś wykonał cięcie cesarskie w odpowiednim momencie, a tak rozsiewają w społeczeństwie gorycz wizji porodu naturalnego. Mimo że lekarze powinni działać etycznie, to większość kobiet po porodzie drogą cięcia cesarskiego w przypadku drugiej ciąży dostaje zalecenie, aby kolejną również ukończyć cięciem. Bo to bezpieczniej. Osoba w białym kitlu stanowi autorytet w oczach niedoświadczonych rodziców i jeśli lekarz zaleca cięcie dla dobra dziecka w odpowiednim termi-
nie za promocyjną cenę to jak można się nie zgodzić. To, co wydaje się korzystne w mniemaniu położnej, lekarza, nie musi być zgodne z zamysłem kobiety, i na odwrót. Umiejętność znalezienia złotego środka w opiece podczas ciąży i porodu między oczekiwaniami pacjentki a standardami medycznymi jest niezwykle trudnym zadaniem dla personelu, szczególnie na zmedykalizowanych porodówkach. Monika Jodłowska
Umiejętność znalezienia złotego środka w opiece podczas ciąży, porodu między oczekiwaniami pacjentki a standardami medycznymi jest niezwykle trudnym zadaniem dla personelu, szczególnie na zmedykalizowanych porodówkach. Położna Wie
Problemy branży
Standard medyczny A RZECZYWISTOŚĆ POLSKIEGO POŁOŻNICTWA Pod pojęciem „standard” rozumie się wspólnie ustalone kryterium, które określa powszechne, zwykle najbardziej pożądane zachowanie, sposób postępowania w danym przypadku. Standardy mają działanie edukacyjne względem pacjentek, pokazują im, czego powinny się domagać w opiece okołoporodowej, co im się należy, ale też jakie mają obowiązki wobec placówek służby zdrowia. Medycyna jest działem nauki, który zwykłego człowieka wynosi niemal na piedestał ludzkości. Lekarze, pielęgniarki, położne uczestniczące w zabiegach ratujących życie ludzkie, mogą postrzegać siebie jako osoby o cechach niemal boskich. Jeżeli życie ludzkie jest najwyższym dobrem, to walka o życie pacjenta jest priorytetem. Nie umniejszając zasług, z całym szacunkiem do fachowców przywracających do życia tych, co już szans nie mieli, należy pamiętać, że to też tylko ludzie i każdy z nich powinien działać z pokorą i według ogólnie przyjętych reguł. W tak wymagających dziedzinach medycznych, jakimi są neonatologia, położnictwo czy ginekologia, każdy specjalista może stać się ekspertem i forsować swoje przekonania. Rutyna zawodowa zabija poczucie solidarności z innymi fachowcam. Dominuje przekonanie, że skoro posiada się tyle lat doświadczenia w zawodzie, to wie się wszystko i najlepiej. Słysząc komentarze od lekarzy na stanowiskach ordynatorów: „nie będzie mi mówił jakiś profesor, co sobie wymyślił jakieś standardy, siedząc za biurkiem, jak mam pracować. Ja to robię od 30 lat i znam życie”. Nasuwa się stwierdzenie, że sarmatyzm w kulturze Polaków jest tak głęboko zakorzeniony, że niwelowanie przywar szlachty potrwa setki Położna Wie
lat. Personel traktuje szpital jako swój folwark, na którym panują od dawna ustalone zasady, i póki oddziały działają, to po co coś zmieniać. Pacjent jest przedmiotem, kolejnym zalegającym porodem, kroczem po nacięciu czy płodem, co nie przeżyje do rana. Jeszcze trzydzieści lat temu tatusiowie na oddziałach położniczych traktowani byli jako źródło globalnej epidemii, matki pokazywały noworodki przez okna oddziałów szpitalnych. Dziś pracujemy na sali porodowej z partnerami oczekującymi swojego dziecka. Ojciec może nocować w jednej sali z położnicą, goła klatka piersiowa taty kangurującego wcześniaka nie budzi zgorszenia, odwiedzający na oddziałach nie stanowią
nych, rehabilitacyjnych, diagnostycznych lub organizacyjnych, służących do oceny jakości świadczeń, mają na celu wzrost jakości usług medycznych. Z języka angielskiego pojęcie „standard” oznacza normę, wzorzec. Pod pojęciem „standard” rozumie się wspólnie ustalone kryterium, które określa powszechne, zwykle najbardziej pożądane zachowanie, sposób postępowania w danym przypadku. Ocena wdrażanych bądź zaniechanych standardów jest skomplikowana, ponieważ realizacja wytycznych, zaleceń, czyli wspomnianych standardów, nie wynika z przepisów prawa. Nie muszą być one bezwzględnie przestrzegane, są wyłącznie wska-
Z raportu organizacji zajmujących się weryfikowaniem wprowadzanych procedur/standardów medycznych wynika, że standardy to martwy akt prawny.
większego problemu. Polska nie jest samotną wyspą we wszechświecie i na szczęście postęp, rozwój medycyny i sposób zachowania dotarły i do nas. Standardy medyczne są zbiorami rekomendacji odnoszących się do całości działań zapobiegawczych, diagnostycznych i leczniczych, ujmowane zwykle jako wytyczne (guidelines) lub ścieżki postępowania medycznego. Są pewnym modelem uznanych profesjonalnych działań leczniczych, pielęgnacyj-
zówkami, rekomendacjami ułatwiającymi podejmowanie decyzji w procesie diagnostyczno-terapeutycznym. Wartość merytoryczna takich zaleceń musi się jednak opierać na dowodach naukowych lub opiniach ekspertów. Standardy medyczne opracowywane są zwykle przez towarzystwa naukowe, zespoły ekspertów lub instytucje rządowe. Natomiast jako schematy postępowania oparte na aktualnej wiedzy medycznej i tworzone zgodnie z zasa-
13
Problemy branży
dami evidence-based medicine (EBM) stanowią niezwykle ważne wskazówki merytoryczne w codziennej praktyce medycznej. Bezwzględnie wiążące są standardy mające oparcie w przepisach prawa, czyli określone w aktach normatywnych, co oznacza, że mają one charakter wiążący zarówno dla lekarza, jak i dla podmiotów leczniczych. Odstępstwo od nich może skutkować zakazem udzielania przez daną placówkę świadczeń zdrowotnych oraz odpowiedzialnością kierownika jednostki. Podstawowym przepisem prawnym dotyczącym określania aktem prawnym standardów medycznych w Polsce jest art. 22 ust. 5 niedawno uchwalonej ustawy o działalności leczniczej, z którego wynika, że Minister Zdrowia może określić, w drodze rozporządzenia, standardy postępowania medycznego w wybranych dziedzinach medycyny lub w określonych podmiotach wykonujących działalność leczniczą, kierując się potrzebą zapewnienia odpowiedniej jakości świadczeń zdrowotnych. Do dnia 1 lipca 2011 r. analogiczny przepis zawarty był w ustawie o zakładach opieki zdrowotnej (art. 9 ust. 3). Oznacza to, że w głównej mierze od decyzji Ministra Zdrowia zależy określanie wiążących prawnie standardów medycznych. Sprawdzaniem przestrzegania standardów w Polsce zajmują się głównie instytucje i fundacje. Do opinii publicznej trafia przesłanie, że w Polsce urodzić i wyjść z tego żywym jest niezwykle rzadkim wydarzeniem. Zmiany w położnictwie postępują w bardzo powolnym tempie, ale światełko jest w tunelu nadziei. Standardy mają też działanie edukacyjne względem pacjentek, pokazują im, czego powinny się domagać w opiece okołoporodowej, co im się należy, ale też jakie mają obowiązki wobec placówek służby zdrowia. Jeśli będziemy dbać o pacjenta jak o klienta ochrony zdrowia, będziemy mogli otrzymać lepsze finansowanie, ale przede wszystkim bezpiecznie przeprowadzić go przez okres rozrodu. Zadowolony będzie pacjent/klient i personel. Z raportu organizacji zajmujących się weryfikowaniem wprowadza-
14
NA POTRZEBY OPIEKI NAD KOBIETĄ W TRAKCIE CIĄŻY, PORODU I POŁOGU STWORZONO NASTĘPUJĄCE WYTYCZNE:
Standardy postępowania medycznego przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych z zakresu opieki okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem. Określają one poszczególne elementy opieki medycznej, mającej na celu uzyskanie dobrego stanu zdrowia matki i dziecka, przy ograniczeniu do niezbędnego minimum interwencji medycznych, z uwzględnieniem zasad bezpieczeństwa zdrowotnego, w ramach których opieka opiera się na praktykach o udowodnionej skuteczności. Program wczesnej stymulacji laktacji dla ośrodków neonatologicznych i położniczych III poziomu referencyjnego. Standard postępowania poporodowego sprzyjający karmieniu naturalnemu noworodków z małą urodzeniową masą ciała. Standardy opieki medycznej nad noworodkiem w Polsce.
nych procedur/standardów medycznych wynika, że standardy to martwy akt prawny. Zasadne jest kontrolowanie szpitali i pokazywanie błędów, ale również istotne jest ukazywanie, co można zmienić i poprawić w opiece okołoporodowej. Do świadomości kobiet powinno też trafiać przesłanie, że w Polsce są szpitale, gdzie można bezpiecznie i przyjemnie rodzić, gdzie można prowadzić ciążę u fachowej położnej, gdzie działają bezpłatne szkoły rodzenia. Niestety więcej jest nienawiści i marazmu w społeczeństwie niż merytorycznego wsparcia. Organizacje pragną rozprawiać się ze szkodliwymi działaniami na rzecz pacjenta jak z przeciwnikiem na polu walki, zamiast pokazywać wzorcowe zachowania.
liczby personelu na oddziałach, umożliwienie szkoleń, poprawa wizerunku personelu wśród pacjentów, ciągłość opieki w środowisku i w placówce medycznej, respektowanie praw pacjenta, ale najogólniej pojmując problem to włączenie pacjentki do zespołu terapeutycznego jako równoprawnego członka. Te zmiany nie zaistnieją w ciągu miesiąca, ale na przestrzenie lat, skoro działają ludzie, którzy tego pragną. Standardy są po to, aby człowiek w białym kitlu nie używał władzy wobec zastraszonego pacjenta na łóżku. Monika Jodłowska
Personel postrzega również standardy jako narzędzie dla pacjentek, które daje im zbyt dużą wiedzę i wkracza w kompetencje personelu. Szkoda, że akcje i kampanie informacyjno-edukacyjnej dla personelu i dla kobiet nikną w natłoku wytykanych błędów. Zmiana polskiego położnictwa to nie walka o to, czy pacjentka ma decydować o nacięciu krocza, czy nie, ale zmiana całej struktury ochrony zdrowia. Zwiększenie Położna Wie
Laktacja
LAKTACJA CZYLI CO? Laktacja dla wielu z nas jest „chlebem powszednim”, z którym tak namacalnie spotykamy się na sali porodowej, oddziale położniczym lub w środowisku. Pamiętam słowa mojej mentorki „skuteczna pomoc karmiącej kobiecie wymaga od położnej bardzo dużej wiedzy i wielu specyficznych umiejętności, którymi powinna posługiwać się ona bardzo biegle”.
W dzisiejszych czasach wiele kobiet nawet nie podejmuje próby karmienia piersią, tylko dlatego, że odczuwa zewnętrzny nacisk, zwany przez nie „terrorem laktacyjnym”. Dzieje się tak głównie wtedy, gdy kobieta nie ma możliwości porozmawiania z położną. I tu pole do popisu mają położne pracujące w środowisku i w szkołach rodzenia. To im zawdzięcza-
my często świadomość i wiedzę naszych pacjentek. To one w głównej mierze torują „drogę laktacyjną” do pacjentek położnym pracującym na salach porodowych i na oddziałach położniczych. Dla mnie i moich koleżanek, które będą pisały dla Was w tym dziale, laktacja jest tzw. konikiem, codzienną pracą i pasją. Dział „Laktacja” jest podzielony na dwie części: pierwsza dotyczy fizjologii laktacji, druga patologii. Chciałybyśmy, aby każda część była dla Was przewodnikiem lub gotowym przepisem ułatwiającym pracę. Naszą pracę dedykujemy przede wszystkim młodym koleżankom, świeżo upieczonym położnym, a także studentkom. Znajdziecie tu proste przepisy na promocję karmienia piersią, wskazówki jak sprawnie ocenić akt karmienia, itp. Nie zapominamy też o doradcach i konsultantach laktacyjnych. Dla Was mamy ciekawe przypadki z naszej codziennej praktyki. Nie pominiemy także trudnych sytuacji, takich jak postępowanie w laktacji po stracie. Pamiętajmy, że od naszej pracy z pacjentkami jeszcze w okresie ciąży zależy często przebieg laktacji.
Joanna Kiełbasińska. Jestem położną, ale także pielęgniarką. Oba zawody są dla mnie bardzo ważne, wykonuję je z pasją, nigdy nie były one dla mnie konkurencyjne. Pracuję w Zakładzie Dydaktyki Ginekologiczno-Położniczej WUM, jako wykładowca, a od 2008 r. jestem nauczycielem mianowanym. Moją pasją jest laktacja, zawdzięczam to głównie mgr Joannie Piątkowskiej. Jestem Certyfikowanym Doradcą Laktacyjnym.
16
Położna Wie
Zagadnienia, które położna powinna znać, aby przeprowadzić edukację pacjentki i udzielać porad laktacyjnych w zakresie FIZJOLOGII laktacji. Jak przeprowadzić promocję karmienia Jak odciągać i przechowywać pokarm kobiecy
Jakie są korzyści wynikające z karmienia piersią
Jak zakończyć karmienie
Jak zbudowany jest gruczoł piersiowy
Jak sprawnie ocenić akt karmienia Jak monitorować przebieg karmienia
Jakie procesy regulują wytwarzanie pokarmu
POŁOŻNA WIE
Jaka jest prawidłowa technika karmienia
Jakie są standardy postępowania w laktacji
Jak ocenić stan gruczołu piersiowego
Jaki jest skład i funkcje pokarmu kobiecego
Jak ocenić stan zdrowia dziecka Jakie są zasady prawidłowego odżywiania kobiety karmiącej Opracowanie własne na podstawie: „Karmienie piersią w teorii i praktyce. Podręcznik dla doradców i konsultantów laktacyjnych oraz położnych, pielęgniarek i lekarzy”. Pod red.: M. Nehring-Gugulskiej, M. Żukowskiej-Rubik, A. Pietkiewicz, Medycyna Praktyczna, Kraków 2012
W kolejnych numerach w dziale „Laktacja” przeczytasz m.in.: Zagadnienia, które położna powinna znać, aby przeprowadzić edukację pacjentki i udzielać porad laktacyjnych w zakresie PATOLOGII laktacji.
POŁOŻNA WIE
POŁOŻNA WIE
PROBLEMY LAKTACYJNE WYSTĘPUJĄCE ZE STRONY MATKI
PROBLEMY ZDROWOTNE DZIECKA MAJĄCE WPŁYW NA KARMIENIE PIERSIĄ
Anatomiczne warianty brodawek piersiowych Bolesność brodawek Stosowanie kapturków podczas karmienia piersią Głęboki ból piersi Zaburzenia przepływu pokarmu: – obrzęk piersi i zastój pokarmu, – zatkanie przewodu mlecznego Zasady postępowania w zapaleniu piersi
Zasady postępowania w ropniu piersi
Wpływ zabiegów chirurgicznych w obrębie gruczołu piersiowego na laktację Wpływ na laktację powikłania ciąży i porodu Wpływ na laktację chorób przewlekłych matki Pozorny i rzeczywisty niedobór pokarmu Leki, które można stosować u matki podczas karmienie piersią.
Anatomia i najczęstsze wady twarzoczaszki Zaburzenia funkcji ssania Postępowanie w przypadku krótkiego wędzidełka Zaburzenia wzrastania Postępowanie w przypadku karmienia dziecka przedwcześnie urodzonego Karmienie piersią bliźniąt i wieloraczków Postępowanie w przypadku problemów alergicznych u niemowlęcia.
Opracowanie własne na podstawie: „Karmienie piersią w teorii i praktyce. Podręcznik dla doradców i konsultantów laktacyjnych oraz położnych, pielęgniarek i lekarzy”. Pod red.: M. Nehring-Gugulskiej, M. Żukowskiej-Rubik, A. Pietkiewicz, Medycyna Praktyczna, Kraków 2012
Położna Wie
17
Laktacja
NIE MA DIETY – SĄ ZASADY W niniejszym artykule nie poruszymy kwestii żywienia społeczeństwa, ale odżywiania mamy karmiącej – zdrowej mamy karmiącej. Wokół tematu odżywiania w czasie laktacji od lat narosło tyle mitów i legend, niczym opowieści o Lordzie Vader z „Gwiezdnych wojen”.
Słowo dieta od zawsze wywoływało u mnie tzw. gęsią skórkę. Kojarzy mi się źle, bo z ograniczeniami... A ja jeść bardzo lubię... i kto mnie zna, ten wie. Jedzenie to sama przyjemność. Tak naprawdę dieta – wyraz potocznie używany nieprawidłowo – oznacza sposób odżywiania. Nie od dziś wiadomo, że aby zachować zdrowie i pełnię sił, człowiek powinien odżywiać się racjonalnie, a przede wszystkim mądrze.
PRZEJDŹMY ZATEM DO ZASAD PRAWIDŁOWEGO ŻYWIENIA Zasada nr 1 – mama karmiąca powinna odżywiać się tak, jak każdy zdrowy dorosły człowiek. Wszyscy wiemy o pięciu posiłkach – trzech głównych i dwóch przekąskach. Ale nie każdy ma świadomość, że zapotrzebowanie „karmicielki” wzrasta o około 500–600 kalorii na dobę. Zasada nr 2 – w okresie laktacji zapotrzebowanie na wodę wzrasta średnio od 600–800 ml aż do 3100–3900 ml/dobę w okresie wysokiej temperatury i wysiłku. Zachęcamy położnicę do nawadniania się głównie wodą, która powinna stanowić 60–80% wszystkich przyjmowanych płynów. Pamiętajmy, że najlepiej wypijać o 1/3 wody więcej niż wskazywałoby na to pragnienie, a odpowiednie nawodnienie zostaje osiągnięte dopiero po kilku, kilkunastu godzinach. Napoje gazowane i fabrycznie przygotowane soki niestety wzmagają diurezę, co na dłuższą metę tylko odwadnia organizm.
18
Zasada nr 3 – unikamy produktów przetworzonych i konserwantów. Jedzenie powinno być świeże i dobrej jakości. Zawsze radzę swoim pacjentkom, by spożywały produkty/owoce/warzywa dostępne w naszej strefie klimatycznej i te, na które jest właśnie sezon. Jeśli chodzi o przetwory – to tylko te ze sprawdzonych źródeł (najlepiej przygotowane własnoręcznie), o jak najprostszym składzie i krótkim terminie ważności. Od dziś dokładnie czytamy etykiety... i szukamy lokalnych dostawców.
ZMĘCZONA? ZNUŻONA? DODAJ SOBIE ENERGII! Floradix Żelazo i witaminy – rozwiązanie problemu niedoboru żelaza Floradix to odżywczy tonik, będący źródłem żelaza, wyciągów ze starannie dobranych ziół, smacznych soków owocowych, witamin, kultur drożdży, alg oceanicznych, kiełków pszenicy i dzikiej róży. Floradix jest adresowany głównie dla kobiet: • przemęczonych • odchudzających się • aktywnych • w ciąży • w okresie laktacji Opakowanie: 250 ml i 500 ml, tabletki 84 szt. Producent: Niemiecka Firma Salus Haus.
Położna Wie
Laktacja
Zasada nr 4 – nie zmuszamy do jedzenia (choćby jak najzdrowszych) produktów, których karmiąca nie lubi, albo które jej szkodzą. Zawsze można „coś czymś” zastąpić bez szkody dla zdrowia. Białko zwierzęce np. roślinnym. Zasada nr 5 – nie ma „słabego” pokarmu, złe przybory masy ciała dziecka wynikają z innych przyczyn (ale o tym innym razem). Uświadamiamy położnicę, iż nie wszystkie składniki pożywienia wpływają na zawartość substancji odżywczych w jej mleku. Na przykład zawartość białka i węglowodanów w pokarmie kobiecym utrzymuje się prawie na tym samym poziomie i nie jest uzależniona od diety. Jednak spożywanie ryb, nasion czy orzechów, ewentualnie suplementacja kwasu dekozaheksaenowego (DHA), powoduje wzrost tzw. dobrych tłuszczów w mleku mamy i poprzez laktację wspomaga u maluchów rozwój centralnego układu nerwowego (CUN). Zasada nr 6 – tzw. używki. Matka karmiąca to też człowiek i jeśli ma ochotę np. na kawę (wiadomo kofeina), niech pije ją z rana, w trakcie karmienia albo zaraz po nim. To samo tyczy się wszelkich herbatek. Co z alkoholem i fast foodami? Nie polecam w trakcie laktacji, ale zawsze wybierając się imprezę, można ściągnąć pokarm na kilka karmień i chwilowo „zgrzeszyć”. Zasada nr 7 – urozmaicamy jedzenie, staramy się, żeby na talerzu było kolorowo i znalazły się produkty z każdej grupy piramidy żywienia. Chyba że lekarz zaleci inaczej.
Zasada nr 8 – to, co jem, szkodzi mojemu dziecku. Żadna dieta eliminacyjna nie jest wskazana w trakcie karmienia piersią. Produkty wzdymające, np. groch, kapusta itd., nie mają wpływu na laktację, tak samo produkty o zdecydowanym zapachu, np. czosnek, cebula, czy produkty alergizujące, np. kakao. Jeśli
jeszcze delikatny i niedojrzały. Staramy się wprowadzać wszystkie produkty do posiłków karmiącej, jej mleko i tak „ochroni” dziecko.
matka jest na coś uczulona, powinna tego unikać, jeśli coś ją wzdyma, nie powinna tego jeść. U niemowląt zdarza się uczulenie na białka mleka krowiego i jaja, ale tych niemowląt jest niewielki procent. W pierwszych tygodniach matka może odżywiać się ostrożniej, bo sama jest po porodzie lub zabiegu operacyjnym (cięciu cesarskim), a przewód pokarmowy dziecka jest
kiem/dziećmi. Zacieśnia to relacje, ale też od najmłodszych lat uczy nowego członka rodziny tzw. dobrych nawyków i przyzwyczajeń. Karolina Jędryka
Zasada nr 9 – wspólne posiłki – zachęcamy młodą mamę, aby choć jeden posiłek w domu był spożywany wspólnie z partnerem i dziec-
Karolina Jędryka. Jestem położną – absolwentką Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Od 2006 roku pracuję na Oddziale Neonatologii WSS im. NMP w Częstochowie. Posiadam tytuł Certyfikowanego Doradcy Laktacyjnego. Współtworzę warsztaty dla przyszłych rodziców. Ogromnie cieszy mnie fakt, że mogłam dołączyć do grona Ambasadorek Akcji „Dobre Ręce Polskich Położnych”. Mam nadzieję, że razem uda nam się zrobić wiele dobrego.
Położna Wie
19
Temat numeru
Dobre Ręce
POLSKICH POŁOŻNYCH Zainspirowane chęcią działania na rzecz kobiet, założyłyśmy Fundację „Dobre Ręce Polskich Położnych”. Dedykujemy ją wszystkim kobietom. Z radością zapraszamy do współpracy położne z pasją, zarówno doświadczone, jak i studentki stojące u progu naszego zawodu. Działamy na rzecz kobiet w każdym wieku. W ramach Akcji podejmujemy próbę konsolidacji środowiska położnych.
Zarząd Fundacji DRPP: Joanna Kiełbasińska, Monika Jodłowska, Jeannette Kalyta Wykonuję swój zawód od 28 lat. Pracuję w „służbie bociana”, na kontrakcie w Szpitalu św. Zofii w Warszawie, oraz prowadzę Szkołę Narodzin Jeannette. Przez te wszystkie lata dokonywały się istotne zmiany w opiece okołoporodowej. Zmieniało się podejście personelu medycznego do rodzącej, a także rodzącej do personelu medycznego. Jak wiele innych położnych, nigdy nie wyłączam telefonu. Moje życie zawodowe podporządkowane jest decyzjom noworodków oczekujących mojej pomocy
20
przy narodzinach oraz indukcjom porodów na oddziale patologii ciąży. Jednakże początek tego roku był dla mnie dość nietypowy. Moje pozornie poukładane życie zostało zaburzone (jak się okazało pozytywnie) przez Leszka Nowickiego, który poprosił mnie o wygłoszenie wykładów dla położnych w dziecięciu polskich miastach (Katowice, Kraków, Wrocław, Poznań, Bydgoszcz, Sopot, Łódź, Lublin, Warszawa, Białystok) w ramach Akademii Umiejętności Nowoczesnej Położnej. Cóż, zdecydowanie przekroczyłam moją strefę komfortu i zgodziłam się. Zawodowo oraz prywatnie towarzyszyła mi Grażyna Grudzień z Banku Komórek Macierzystych Novum. Byłam ogromnie ciekawa, miałam spotkać ponad 1700 położnych. To właśnie wtedy przyszedł mi do głowy pomysł na ogólnopolską Akcję „Dobre Ręce Polskich Położnych”. Chciałam, aby w jednym projekcie skupić najbardziej zaangażowane pasjonatki, chcące nieustannie pogłębiać swoją wiedzę, dla których zawód jest czymś więcej niż pracą. Położne, które znają swoją wartość i nie muszą nikomu niczego udowadniać, są po prostu spełnione, oraz te, które tego pragną. I tak, z każdym odwiedzanym przeze mnie miastem rosła liczba Ambasadorek nowo narodzonej Akcji. Ogromnie ucieszyło mnie, że moja inicjatywa spotkała się z tak dużą aprobatą środowiska położnych, ale także wielu innych osób. Funpage DRPP na Facebooku w pierwszym dniu otrzymał prawie 1000 polubień. To dało mi pewność, że nasze działanie powinno być dwutorowe: położne dla położnych oraz położne dla kobiet. Naszym wspólnym celem jest poprawa wizerunku położnej w naszym społeczeństwie oraz wzmocnienie przekazu, że każda kobieta spotyka położną na każdym etapie swojego życia, a nie tylko w trakcie ciąży, porodu i połogu. Zaczęłyśmy działać, niektóre efekty naszej pracy zobaczycie na kolejnych stronach magazynu, a to dopiero początek. Pomysły i projekty Ambasadorek przerosły ramy zwykłej Akcji. 11.09.2015 r. rozpoczęłyśmy nowy rozdział, powstała Fundacja „Dobre Ręce Polskich Położnych”. Jeannette Kalyta Położna Wie
Temat numeru
CELE I ZASADY DZIAŁANIA FUNDACJI DOBRE RĘCE POLSKICH POŁOŻNYCH CELE FUNDACJI:
FUNDACJA REALIZUJE SWOJE CELE POPRZEZ:
Działalność oświatowa i edukacyjna na rzecz promocji zdrowia i profilaktyki zdrowotnej kobiet, na każdym etapie ich życia, w szczególności w zakresie: • kobiecości i seksualności: dziewczynek w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, nastolatek, młodzieży, kobiet w okresie prokreacyjnym, okołomenopauzalnym oraz w okresie senium (późnej starości), • planowania ciąży i właściwego przygotowania organizmu na zmiany fizjologiczne, • zaburzeń i depresji poporodowych, w tym związanych ze stratą ciąży, porodem dziecka chorego lub martwego, • profilaktyki uzależnień, • problemów fizjologicznych charakterystycznych dla poszczególnych grup wiekowych kobiet oraz schorzeń ginekologicznych i onkologicznych, • praw kobiet i praw pacjenta w opiece medycznej, w tym okołoporodowej. Działalność oświatowa i edukacyjna na rzecz położnych oraz studentów położnictwa. Działalność na rzecz poprawy poziomu realizacji standardów postępowania medycznego przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych, w szczególności z zakresu opieki okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem. Działalność na rzecz poprawy wizerunku położnych w społeczeństwie, w szczególności poprzez upowszechnianie dobrych praktyk zawodowych w środowisku położnych. Działalność na rzecz integracji i reintegracji zawodowej oraz poprawy sytuacji położnych, w szczególności w zakresie: • rozwijania współpracy pomiędzy położnymi, w celu propagowania pozytywnych wzorców działania, • wzmocnienia statusu położnych w środowisku branży medycznej. Działalność naukowa, badawcza i rozwojowa, służąca zdobywaniu i upowszechnianiu wiedzy położniczej.
Organizowanie i prowadzenie warsztatów oraz prelekcji edukacyjnych dla kobiet, o tematyce zgodnej z celami Fundacji – poczynając od dziewczynek w wieku przedszkolnym, a kończąc na seniorkach. Organizowanie i prowadzenie spotkań, szkoleń oraz warsztatów edukacyjnych dla położnych i studentów położnictwa, o tematyce zgodnej z celami Fundacji. Organizowanie festiwali, wydarzeń i konkursów promujących idee działania Fundacji. Prowadzenie działalności informacyjnej o Fundacji oraz jej celach – zarówno w czasie bezpośrednich spotkań jak i za pośrednictwem środków masowego przekazu. Promowanie specjalistycznych publikacji informacyjnych i dydaktycznych. Współpracę z organizacjami pozarządowymi w kraju i za granicą. Organizację wolontariatu. Zbieranie informacji na temat działalności placówek świadczących usługi z zakresu opieki nad kobietą i promowanie wzorcowych placówek. Prowadzenie przez Fundację lub wspieranie, w tym finansowe, rzeczowe lub organizacyjne, innych podmiotów prowadzących: • programy stypendialne i szkoleniowe dla młodzieży akademickiej, wolontariuszy oraz położnych, • programy badawcze oraz informacyjne służące zdobywaniu i upowszechnianiu wiedzy położniczej.
Położna Wie
21
Temat numeru
Nasze spotkania Z AMBASADORKAMI Chciałybyśmy podzielić się emocjami, które towarzyszyły nam w trakcie spotkań z Ambasadorkami Akcji „Dobre Ręce Polskich Położnych” (DRPP). Przez 5 dni pokonałyśmy prawie 1700 km, w temperaturze prawie 40 st. Pomimo sezonu urlopowego i nieprawdopodobnych upałów udało nam się spotkać z wieloma położnymi. Odwiedziłyśmy Lublin, Przemyśl, Kraków, Wrocław, Zieloną Górę i Poznań. W każdym z miast mile nas witano. Lublin (4 sierpnia 2015 r.) to pierwsze miasto naszego tournée. Pomimo wielkiego upału nasze Ambasadorki, Joanna Piechowska i Agnieszka Pieczykolan, spotkały się z nami w zacisznym miejscu o nazwie Zielony Talerzyk. Rozmawiałyśmy o trudnościach związanych z adaptacją młodych położnych w nowym miejscu pracy, dając młodzieży merytoryczne i duchowe wsparcie. Mamy nadzieję, że wkrótce znajdą w Lublinie swoją mentorkę. Trzymamy za nie kciuki. Przemyśl (5 sierpnia 2015 r.) jest miastem, które jeszcze nie widnieje na mapie Akcji DRPP, ale mamy nadal nadzieję, że się to zmieni. Do Przemyśla przyjechały położne z okolicznych miast: Jarosławia, Przeworska i Radymna, w którym mamy już jedną Ambasadorkę – Elżbietę Buczkowską. W spotkaniu wzięło udział 19 ambitnych położnych. Gospodarzem wydarzenia była Anna Łukasiewicz. Wspólnie z naszymi koleżankami ustaliłyśmy przybliżony termin szkolenia w Przemyślu, aby podzielić się dobrymi praktykami. Kraków (5 sierpnia 2015 r.) przywitał nas burzą z piorunami. Temperatura w ciągu 2 godzin naszej podróży obniżyła się o 20 st. Organizatorem spotkania była Klaudia Sieńko, która zaprosiła swoje koleżanki położne: Karolinę Stokłosę, Iwonę Łyzińską, Julię Nawrot
i Magdalenę Dębicką. Podczas spotkania w Charlotte powstało wiele nowych, zaskakujących pomysłów. Wrocław (6 sierpnia 2015 r.) jest miastem, gdzie Ambasadorki DRPP prężnie działają i organizują w ramach Akcji spotkania dla kobiet w ciąży na temat porodu i laktacji. Organizatorką spotkania w restauracji Machina Organica była Maria Lepucka. Zielona Góra (7 sierpnia 2015 r.) jest miastem, które również nie widnieje na mapie DRPP, ale mamy nadzieję, że po naszej wizycie wkrótce się to zmieni. Przywitały nas położne ze Szpitala Wojewódzkiego SP ZOZ im. Karola Marcinkowskiego. Gospodarzami wydarzenia były Barbara Cwynar i Lucyna Jęczała, którym bardzo dziękujemy za organizację całego naszego pobytu. Wspólnie z naszymi koleżankami ustaliłyśmy potrzebę kolejnych spotkań, by dzielić się dobrymi praktykami. Poznań (8 sierpnia 2015 r.) to ostatnie miejsce naszej wyprawy. Powitanie było miłe i zaskakujące, koleżanki wykazały się wielką inicjatywą. Spotkanie odbyło się w Szkole Rodzenia Położna z Sercem. Przy domowych wypiekach, w przemiłej atmosferze omówiłyśmy strategię.
Lublin
Przemyśl
Kraków
Wrocław
Zielona Góra
Poznań
22
Położna Wie
Temat numeru
Ogólnopolskie spotkania AMBASADOREK I Ogólnopolskie spotkanie Ambasadorek 21.03.2015, Warszawa, Hotel Radisson Blue
II Ogólnopolskie spotkanie Ambasadorek 9-10.05.2015, Warszawa, Novum
Pierwsze spotkanie Amasadorek to przede wszystkim nawiązanie pierwszych kontaktów. Organizator: Jeannette Kalyta, przy współpracy „Piękne Narodziny”
Jest nas coraz więcej, dzielimy się pomysłami i dobrymi praktykami. Organizator: Jeannette Kalyta, przy współpracy „Novum”
III Ogólnopolskie spotkanie Ambasadorek 26.06.2015, Warszawa, Hotel Radisso Blue „Strategia przetrwania noworodka w trakcie porodu i jej wpływ na jego dalsze zycie”, „Opieka okołoporodowa nad dzieckiem w trudnej sytuacji życiowej” Organizator: Jeannette Kalyta, przy współpracy „Piękne Narodziny”
Szkolenia dla AMBASADOREK Ogólnopolskie Szkolenie Ambasadorek 09.05.2015, Warszawa „Komunikacja bez barier – czyli co się dzieje gdy człowiek spotyka człowieka” Psycholog – Marta Masłowska Organizator: Jeannette Kalyta przy współpracy „Novum”
Szkolenie dla położnych 29.07.2015, Gr. I, spotkanie I; 26.08.2015 – Gr. I, spotkanie II; 30.09.2015 – Gr. I, spotkanie III, Warszawa
Szkolenie z przekazywania wiedzy 12.07.2015, Warszawa
„Osteopatia w położnictwie”, Osteopata – Łukasz Gąsior Organizator: Jeannette Kalyta przy współpracy „Novum”
„Sztuka tworzenia prezentacji”. Piotr Wojciekiewicz Fundacja Schenk Institute Organizator: Jeannette Kalyta
Szkolenie dla warszawskich Ambasadorek 31.07.2015, Warszawa „Jak przekazywać wiedzę i pracować z grupą” Położna – Jeannette Kalyta Organizator: Jeannette Kalyta
Fot: Michał Dembiński
„Zaufanie do siebie” Organizator: Jolanta Kulińska
Ogólnopolskie Szkolenie Ambasadorek 10.05.2015, Warszawa
Położna Wie
23
Temat numeru
Fundacja DRPP dla KOBIET I DZIECI Wrocławska Grupa Ambasadorek 23.05.2015, Wrocław
Warszawska Grupa Ambasadorek 31.05.2015, Warszawa, Kawiarnia Kids&Friends
Wrocławska Grupa Ambasadorek 9.06.2015, Wrocław, Centrum Mamy dla Mam
„Położna przyjaciółką i wsparciem dla kobiety w każdym wieku” Organizator: Maria Lepucka
„Warszawskie spotkania z położną” Dzień Sąsiada na Woli Organizator: Emilia Jaśniewska, Marta Wojciekiewicz
„I Wrocławskie spotkanie z położną o bólu porodowym” Organizator: Maria Lepucka
Warszawska Grupa Ambasadorek 13.06.2015, Warszawa, Szkoła Podstawowa Nr 260, Sielce, Mokotów
Wrocławska Grupa Ambasadorek 30.06.2015, Wrocław, Centrum Terapii i Rozwoju „Bliżej dziecka”
Wrocławska Grupa Ambasadorek 04.07.2015, Wrocław
Sielecki Dzień Sąsiada Organizator: Emilia Jaśniewska, Iga Moraczewska, Jeannette Kalyta
„I Wrocławskie spotkanie z położną – poród w szpitalu” Organizator: Maria Lepucka
Organizator: Adela Białoboki-Chylińska, Agnieszka Rybarczyk-Ciunik, Maria Lepucka
Ambasadorka z Łomży 15.07.2015, Łomża, Radio Eska
Warszawska Grupa Ambasadorek 28.07.2015, Warszawa, Szkoła Narodzin Jeannette
Wrocławska Grupa Ambasadorek 05.08.2015, Wrocław
Audycja w radiu Eska Łomża, Przedstawienie ryzykownych zachowań seksualnych, bezpieczne zachowania seksualne, promowania akcji Organizator: Monika Pogroszewska
„Połowa ciąży – co dalej?” Spotkanie dla kobiet w II trymestrze ciąży. Anika Mrożek, Olga Tauter, Emilia Jaśniewska Organizator: J. Kalyta, J. Kiełbasińska, M. Jodłowska
„II Wrocławskie spotkanie z położną o bólu porodowym”
Wrocławska Grupa Ambasadorek 29.08.2015, Wrocław, Kawiarnia Odolany
Warszawska Grupa Ambasadorek 16.09.2015, Konin
Warszawska Grupa Ambasadorek 19.09.2015, Wrocław, Mamka Cafe
Edukacja, rozmowy o ciąży i porodzie, promocja Akcji DRPP Organizator: Emilia Jaśniewska, Anna Niemyjska, Anika Mrożek, Kinga Prachnio, Iga Moraczewska
Dzień Zawodu w Akademii Smyka (grupa 3–6 lat). „Czy wiesz kim jest Położna?”
„II Wrocławskie spotkanie o karmieniu piersią”
Warszawska Grupa Ambasadorek 24.09.2015, Warszawa, Przedszkole Nr 74 Święto pieczonego ziemniaka – promocja Akcji DRPP
Organizator: Emilia Jaśniewska
Warszawska Grupa Ambasadorek 26.09.2015, Warszawa, Mokotowskie Centrum Integracji Mieszkańców
Organizator: Joanna Kiełbasińska, Emilia Jaśniewska
Dzień otwarty. Promocja cyklu spotkań dla kobiet Organizator: m.in.: J. Kalyta, E. Jaśniewska, M. Jodłowska, O. Tauter, R. Ania, I. Stępień, A. Gawińska
Warszawska Grupa Ambasadorek 29.09.2015, Warszawa, Szkoła Narodzin Jeannette
Warszawska Grupa Ambasadorek 02.10.2015, Warszawa, Przedszkole Nr 74, Warszawa
„Wszystko o noworodku” – spotkanie dla kobiet w ciąży
„Poznajemy świat przez dotyk – sesnoplastyka, zajęcia w grupie trzylatków”. Poznajemy zawody – położna Organizator: Emilia Jaśniewska, Joanna Kiełbasińska
Organizator: Marta Wojciekiewicz, Kasia Zielińska
24
„I Wrocławskie spotkanie o karmieniu piersią”
Organizator: Maria Lepucka
Organizator: Agnieszka Rybarczyk-Ciunik, Adela Białoboki-Chylińska
Wrocławska Grupa Ambasadorek 29.09.2015, Wrocław, „I Wrocławskie spotkanie z położną – poród w szpitalu”. Prowadząca: Karolina Kwiatkowska Organizator: Maria Lepucka, Karolina Kwiatkowska
Warszawska Grupa Ambasadorek 06.10.2015, Warszawa, Mokotowskie Centrum Integracji Mieszkańców I spotkanie z cyklu „Położna na straży fizjologii” – z położną o kobiecości” Organizator: Emilia Jaśniewska
Położna Wie
W następnym numerze PRZECZYTASZ
DIAGNOSTYKA Co to jest konflikt płytkowy?
STANDARD Niekorzystne zakończenie ciąży
LAKTACJA Obrzęk piersi i zastój pokarmu – postępowanie
PRAWO Jak otworzyć indywidualną praktykę położniczą – porady krok po kroku
PROBLEM POŁOŻNICZY Szczepienia w ciąży ROZMOWA NUMERU Czy to dobrze, że położne będą wypisywały recepty? HISTORIA MEDYCYNY Jak powstał inkubator?
Położna Wie
PSYCHOLOGIA Ciąża zawsze jest nie w porę PROWADZENIE CIĄŻY I lekcja USG I lekcja KTG
25
Rozmowa numeru
TATA
A CAŁA RESZTA... Wchodziłam do gabinetu w jesienny chłodny poranek. Lubię ten moment. Włączam komputer, robię sobie pachnącą herbatę albo zioła. Właśnie miałam wyłączyć telefon, kiedy zadzwonił. – Witam pani Izo, z tej strony Jeannette Kalyta. – Usłyszałam po drugiej stronie słuchawki ciepły, spokojny głos. To bardzo ciekawy projekt, ta rozmowa o tacie, chętnie wezmę w nim udział. Ale droga do finalnej formy tego wywiadu była długa. Temat okazał się bardziej złożony i ważny niż nam obu się wydawało. Po drodze poznałyśmy się lepiej i to jest wartość dodana, którą sobie bardzo cenię.
Tekst: Zdjęcia:
Iza Czarko-Wasiutycz Michał Dembiński
Iza Czarko-Wasiutycz: Jeannette, kiedy ja zdawałam maturę, ty byłaś już położną z pokaźnym dorobkiem. Kobiety marzyły o tym, aby trafić na twój dyżur w szpitalu im Św. Zofii w Warszawie. Niestety na twoją indywidualną opiekę nie każda z nich mogła sobie pozwolić. Jeannette Kalyta: To nie jest prawdą. Te, które naprawdę chciały ze mną rodzić, mówiły, że „9 miesięcy ciąży, to dostatecznie dużo czasu by przygotować się do tego wydarzenia i parę groszy odłożyć”. Moja opieka nad rodzącą nie była aż tak kosztowna. W tamtych czasach wszyscy byli przyzwyczajeni, że służba zdrowia jest bezpłatna, więc sądzę, że głównie chodziło o to. Natomiast przyznaję, że wtedy trudno było się do mnie dostać, gdyż panie często dzwoniły natychmiast po odczytaniu testu ciążowego. I.C.-W.: Gdy zaszłam w pierwszą ciążę, także byłam wśród tych kobiet. Położne, które spotykałam w tamtych czasach… Cóż, różnie bywało. Dzisiaj chciałabym pod pretekstem tematu przewodniego, jakim jest TATA, porozPołożna Wie
mawiać z Jeannette – kobietą, położną, osobą, która towarzyszy rodzinom w jednym z najważniejszych życiowych momentów. Na początek powiedz mi proszę, jakich mężczyzn spotykasz dzisiaj w salach porodowych. J.K.: Gdy ćwierć wieku temu ciężarna przychodziła na zajęcia szkoły rodzenia z mężczyzną, w 95% był to mąż. W dzisiejszych czasach jest coraz więcej związków nieformalnych, więc na wszelki wypadek coraz częściej używam określeń: partner, ojciec dziecka. A jacy oni są? Trudno uogólniać. Wielu ojców jest bardzo zaangażowanych, przychodzą na każde zajęcia z własnej woli, ale są też ci przyciągnięci przez swoje partnerki na siłę. Moim zdaniem warto by tatusiowie uczestniczyli w kursie. Nawet jeżeli na początku nie mają zbyt dużo entuzjazmu, widzę jak z czasem ich zaangażowanie rośnie. Przybliżenie zupełnie nowych tematów, takich jak psychologia ciąży, porodu, pielęgnacja dziecka czy to, jak zorganizować dom po narodzinach, przekłada się później na konkretną oferowaną przez nich pomoc.
27
Rozmowa numeru
I.C.-W.: Jaką widzisz różnicę między mężczyznami przychodzącymi do twojej szkoły dzisiaj, a ojcami, którzy towarzyszyli swoim partnerkom np. 13, 10 i 5 lat temu, i w którą stronę ta zmiana płynie? J.K.: Zastanawiam się, dlaczego wymieniłaś właśnie te trzy liczby. Od 28 lat mam do czynienia z narodzinami i uważam, że zmiany w położnictwie nie dokonują się skokowo, to raczej spokojny, długofalowy proces. Przełomem były niewątpliwie lata 90. i upodmiotowienie rodzącej oraz budząca się świadomość kobiet dotycząca ciała, fizjologii, a także emocji w trakcie porodu. Otwarcie drzwi większości sal porodowych dla osób towarzyszących było prawdziwym krokiem milowym w kierunku zmian, które miały dopiero nadejść, w postaci komfortowych i przytulnych warunków szpitalnych. Otóż początki nie należały do najłatwiejszych, gdyż
część mężczyzn była zaskoczona otrzymanym przywilejem. Przepustką było zaświadczenie ukończenia szkoły rodzenia, więc niektórzy załatwiali je różnymi sposobami, nie uczestnicząc w kursie. Efekty takich praktyk były opłakane. Często dynamizm porodu kompletnie ich zaskakiwał, nie byli przygotowani na wydawane przez kobietę odgłosy, targały nimi emocje, z którymi nie potrafili sobie poradzić. Zdarzały się przypadki agresywnych reakcji, kiedy mężczyzna w samczym odruchu odpychał położną, która badała rozwarcie szyjki macicy, myśląc, że jego kobiecie dzieje się krzywda. Niemniej jednak większość partnerów uczestniczących w porodach, mając poczucie misji, pomagała rodzącej w każdy możliwy sposób, zachowując równocześnie miłe relacje z personelem. Obserwowałam z radością, jak kobiety w poczuciu bezpieczeństwa wydawały na świat swoje dzieci. Odnoszę wrażenie, że obecnie coraz
więcej mężczyzn pozostaje biernymi obserwatorami w trakcie porodu, coraz mniej się angażując. I.C.-W.: By mieć dobry kontakt z drugim człowiekiem, zwłaszcza w tak ważnym momencie życia, jak narodziny dziecka, trzeba mieć najpierw dobry kontakt z samym sobą. Jaką drogę ty przeszłaś, znaleźć się w tym właśnie miejscu, w którym jesteś obecnie? Czy miał na to wpływ dom rodzinny, koleje losu czy też wewnętrzne wybory? J.K.: By zrozumieć drugiego człowieka, mieć do niego szacunek i traktować go z empatią, warto najpierw spotkać się ze samym sobą, to prawda. Odnaleźć w swoim sercu pokłady miłości, tej bezinteresownej. Zrozumieć, że trzeba mieć pełne naczynie, by móc dzielić się z innymi, ufać sobie i swojej intuicji. Uczestnictwo w narodzinach to dla położnej niezwykła przygoda. Jeżeli traktujemy położnictwo jako rodzaj rzemiosła, zobaczymy w nim jedynie fizjologię bądź patologię, czyli konkretne przypadki medyczne. Nie zobaczymy człowieka. By pomóc rodzącej w tak intymnej chwili, wesprzeć ją, przeprowadzić przez poród, podać rękę, przytulić lub odgarnąć włosy, należy mieć ogromny szacunek do żeńskiej energii, która powinna swobodnie przepływać pomiędzy położną i kobietą wydającą na świat nowe życie. Wówczas nie da się w trakcie narodzin dziecka być obok, niezaangażowaną. Poród to tu i teraz. Położna wykorzystuje wszystkie zmysły: dotyk (dodaje otuchy), wzrok (obserwuje zachowanie rodzącej), słuch (analizuje wydawane przez kobietę dźwięki), węch (często zmienia się zapach skóry rodzącej wraz ze zmianą dominującego w porodzie hormonu), nawet smak. Zdarzyło mi się niejednokrotnie czuć smak wody połykanej przez rodzącą i w tym momencie zdawałam sobie sprawę, że od kilku godzin nie wypiłam ani jednego łyka płynu. Trudno odpowiedzieć na pytanie, co wpłynęło na to, że jestem taka, jaka jestem. Moim zdaniem ważny Położna Wie
Rozmowa numeru
jest charakter, który kształtuje się przez całe życie, oraz to, jakich ludzi spotykamy na swojej drodze, czego doświadczamy i czy umiemy zobaczyć w tych doświadczeniach ważne życiowe lekcje. I.C.-W.: Czy twoim zdaniem dla mężczyzn towarzyszących przy narodzinach swojego dziecka, zwłaszcza pierwszego, jest to w jakimkolwiek stopniu przejście na inny poziom świadomości, mądrości życiowej? J.K.: Mamy do czynienia z pierwszym pokoleniem mężczyzn, którzy uczestniczą w porodach. Życie postawiło przed nimi nowe zadania, z którymi przyszło im się zmierzyć, a do których nie tak łatwo mogą się przystosować, gdyż nie mają żadnych wzorców. Ich ojcowie nie mieli takich doświadczeń, wręcz odradzają synom mieszanie się w kobiece sprawy. Mężczyzna dbający o dom, zapewniający utrzymanie swojej niepracującej żonie i garstce pociech, to w dzisiejszych czasach rzadki obrazek. Kobiety pracują, osiągając sukcesy na polu zawodowym, w międzyczasie rodzą dzieci, planując szybki powrót do pracy. Lecz po porodzie, między innymi dzięki hormonom laktacyjnym, mama małego bobasa patrzy na świat z innej perspektywy. Nic wokół nie jest ważne oprócz jej dziecka i wszystkie misternie ułożone plany często się rozsypują. Moim zdaniem panowie uczestniczący w porodach są poddawani rytuałowi przejścia, który uszyty jest na miarę naszych czasów. Może mało ma to wspólnego z pozostawieniem mężczyzny nocą w dżungli bez broni, ale przeżywane emocje niejednokrotnie mogą być podobne. Poród, zwłaszcza pierwszy, jest wydarzaniem niezwykle energetycznym, poruszającym najgłębsze emocje. Wówczas udziałem mężczyzny jest strach, niepewność, bezsilność, irytacja, złość, radość, aż po głębokie uniesienie. Po takim doświadczeniu już nic nie jest takie samo i z pewnością zmienia się świadomość. Poród jest elementem życia, płynie jak rzeka – nie da się zawrócić jej biegu, ale Położna Wie
warto z ufnością poddać się jej nurtowi. Kobiety robią to intuicyjnie, większości mężczyzn także się to udaje. I.C.-W.: Czy dla nowo narodzonych dzieci to, że oprócz mamy tuż po porodzie przytulał je także tata, i że uczestniczył przy różnych czynnościach, takich jak ważenie i mierzenie,
mórką i każdym atomem swojego ciała. W szpitalu, w którym pracuję, dziecko bezpośrednio po porodzie fizjologicznym trafia w ramiona swojej mamy. Nie zabiera się go do innego pokoju, aby je zważyć, zmierzyć czy ubrać. Wszystkie te czynności są wykonywane przy rodzicach, około dwie godziny po porodzie. Maluch ma już za sobą pierwszy
Otwarcie drzwi większości sal porodowych dla osób towarzyszących było prawdziwym krokiem milowym w kierunku zmian, które miały dopiero nadejść... ma wpływ na ich dalszy rozwój? Czy zauważasz taką zależność? J.K.: Zapewne chodzi ci o różnice rozwojowe, zachowania itd. Być może są one do zaobserwowania na przestrzeni jakiegoś czasu, niestety nie mam możliwości prowadzenia takich obserwacji. W sali porodowej każdy gest rodziców jest przepełniony miłością. To ich głosy dziecko słyszało przez całą ciążę i jest uwrażliwione na ich znajomą energię. Niejednokrotnie spotykam się z tym, że gdy mama wychodzi do łazienki, noworodek natychmiast budzi się i zaczyna płakać. Noworodki często posądzane są o zdolności manipulowania rodziną. Zapewniam, że takowych nie posiadają. Maluch przez pierwsze tygodnie nie czuje odrębności swojego ciała od ciała mamy. Czasem potrzebuje nawet kilku tygodni, by energetycznie dojrzeć, mimo że otrzymał 10 punktów w skali Apgar. Jedyna rada to zapewnienie maleństwu poczucia bezpieczeństwa, tulenie, noszenie, bujanie i miłość rodziców, którą noworodek chłonie każdą ko-
posiłek, gdyż niezwłocznie po porodzie przystawiany jest do piersi matki. Otulony jedynie pieluszkami, wtula się w jej ciało. Pamiętajmy o tym, że pierwsze chwile po porodzie należą zdecydowanie do mamy i dziecka. Scenariusz nawiązania więzi napisany został tysiące lat temu. Bardzo ważną rolę odgrywa tu oksytocyna, która nie tylko powoduje skurcze macicy, lecz przede wszystkim jest hormonem miłości. Podczas porodu wytwarzają się w dużej ilości endorfiny, aby pomóc matce znieść ból (po porodzie jeszcze przez jakiś czas pozostają w jej organizmie). Kombinacja tych dwóch hormonów tworzy niezwykły „koktajl miłości”. Reakcje na poziomie biochemicznym zachodzące pomiędzy matką i dzieckiem zapewniają adaptację do nowych warunków i przeżycie. Wszyscy powinni uszanować ten moment, zarówno ojciec dziecka, jak i personel medyczny. I.C.-W.: Wojciech Eichelberger mówi o syndromie Piotrusia Pana wśród dzisiejszych mężczyzn, uciekania od tego, co trudne, duże,
29
Rozmowa numeru
ważne, na rzecz lekkości. Co dzisiaj powoduje takie postawy wśród mężczyzn? Zauważasz tu tendencję wzrostową, czy jednak ta fala kryzysu męskich postaw zaczyna się zmniejszać? J.K.: Ach, Piotruś Pan. Cóż, to jeden z moich „ulubionych” typów mężczyzn na sali porodowej. Zawsze bywają w związkach z kobietami, które wiedzą, jak opiekować się małym chłopcem, który nigdy nie dorasta, robi wyłącznie to, co chce, i ma skłonność do kosztownych zabawek. Nie chodzi na badania krwi, gdyż boi się igieł. Brzydzi się posprzątać po psie, w ogóle nie lubi sprzątać, ma do tego dwie lewe ręce i nie zamierza mieć prawych. Wybacz, ironizuję, ale gdy widzę przy porodzie Piotrusia Pana, scenariusz jest zawsze ten sam. Ma zrobione przez partnerkę kanapki (sam nie potrafi), które pałaszuje w trakcie porodu, przeważnie z nudów, rzadko z nerwów. Rodząca ciągle zerka na fotel zajmowany przez swojego „towarzysza”, czy aby nie jest blady, czy nie robi mu się słabo i czy ma jakieś zajęcie dla zabicia czasu. Kobieta ma pełne ręce roboty, zajmuje się porodem oraz swoim partnerem, któremu czas wyraźnie się dłuży. Nie wiem, czy to kwestia fali kryzysu, ale z moich obserwacji wynika, że gdy kobiety mają dużo do dawania, bierny biorca zawsze się znajdzie. Trudno mi ingerować w sprawy rodziny gdy toczy się poród, ale zawsze wtedy zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodzi.
I.C.-W.: Co kobiety mogłyby zrobić, żeby wychować swoich synków na synów tatusia, a nie na synków mamusi, i czy to jest w ogóle możliwe w dzisiejszym społeczeństwie? Nadal wielu mężczyzn zarabia na domy poprzeczka jeśli chodzi o standardy życia znacznie wzrasta, przecież trzeba opłacić wszystkie kredyty, prywatne szkoły i dodatkowe zajęcia. Przez to wszystko taty jest mniej w domu niż więcej… A syn spędza więcej czasu albo z mamą, albo z opiekunką, a nie opiekunem... albo z babcią... W szkole nauczają go zazwyczaj kobiety i tak świat męskich spraw ogranicza się do kolegów z podwórka i taty od święta. Uogólniam teraz i przerysowuję, ale ta tendencja nadal jest dzisiaj silna. Rytuały inicjacyjne są w zaniku... No chyba że jest nim wspólna wyprawa taty i syna po zakup nowego komputera lub roweru? J.K.: Masz rację, obecnie sporo obcych kobiet uczestniczy w wychowywaniu naszych małych mężczyzn. Ale moim zdaniem tak było zawsze. Mężczyźni pracowali, zarabiając na utrzymanie rodziny, a kobiety zajmowały się dziećmi. Myślę, że obecna sytuacja jest o wiele bardziej złożona, gdyż oprócz braku zapracowanego ojca lub braku ojca w ogóle, dzieci coraz częściej doznają braku zapracowanej matki, więc często obce osoby mają kluczowy wpływ na kształtowanie postaw u naszych pociech. Wiemy, że dzieci uczą się poprzez obserwację i naśladownictwo. Aby mały chłopiec wyrósł na wspaniałego mężczyznę, warto by miał styczność z pozytywną,
prawdziwą męską energią. Najlepsza, najbardziej kochająca matka, samodzielnie wychowująca syna, nie jest jej w stanie zapewnić, gdyż jest kobietą. Warto by obok chłopca znalazł się choć jeden taki mężczyzna, np. dziadek, który byłby wzorem do naśladowania. I.C.-W.: Jakie są twoje męskie autorytety? Jacy są mężczyźni, którzy cię dzisiaj fascynują czy wydają się ważni dla ciebie, albo pojawili się na drodze twojego rozwoju? J.K.: Pierwszy mężczyzna, który przychodzi mi na myśl, to mój dziadunio, ojciec mojej mamy. Mężczyzna niezwykle ciepły, o radosnym usposobieniu, nieodmiennie mnie fascynował. Urodził się w roku 1896, był z poprzedniego wieku, co wydawało mi się wówczas niezwykłe. Ciągle powtarzał, że rodzice są od wychowywania, a dziadkowie od rozpieszczania dzieci. Czytał mi na głos opowieści biblijne i mitologię grecką, co zaowocowało tym, że w pierwszej klasie na lekcji religii pomyliłam Maryję z Ateną. Na co dzień pokazywał mi świat, jakiego nie znałam, uczył mnie patrzeć na wszystko tak, jakbym miała to zobaczyć ostatni raz, za co jestem mu bardzo wdzięczna. I.C.-W.: Dziękuję ci za tę rozmowę i życzę kolejnych wielu tysięcy niezwykłych chwil w twojej pracy dzień po dniu. J.K.: Dziękuję.
Izabela Czarko-Wasiutycz. Żona i mama piątki dzieci. Certyfikowana terapeutka ustawień Hellingerowskich (Instytut w Taunusie). Coach i trener rozwoju osobistego, master NLP. Na stałe związana z Integrative Medical Center we Wrocławiu. Prowadzi warsztaty i zajęcia terapeutyczno-rozwojowe dla kobiet ciężarnych.
30
Położna Wie
Wywiad
„Kiedy zaczynałem pracę, to właśnie położne uczyły mnie przyjmowania porodów. Bez tej umiejętności nie mogłem przejść dalej i wykonywać innych czynności”. O tym, jak ważna jest praca położnych, rozmawiamy z dr. n. med. Janem Krajewskim, dyrektorem Wielospecjalistycznego Szpitala Medeor Plus w Łodzi.
Położna – TO BRZMI DUMNIE Kim dla Pana jest położna? Położna jest fachowym pracownikiem ochrony zdrowia. Jest w pełni odpowiedzialna za przyjmowanie porodów fizjologicznych. Sądzę, że w tym zakresie powinna mieć bezwzględną samodzielność. Na czym zatem polega współpraca pomiędzy położnymi a lekarzami w szpitalu Medeor Plus? Współpraca zaczyna się w momencie przyjęcia rodzącej na blok porodowy. Lekarz wraz z położną badają kobietę i wtedy wspólnie podejmują decyzję o tym, czy będzie to poród prowadzony samodzielnie przez położną, czy we współpracy z lekarzem. W sytuacji kiedy wystąpi patologia, wkraczają lekarze. U nas w szpitalu preferuje się, aby to położna prowadziła porody fizjologiczne od początku do końca. Jest ich około 60–70%. Czy odsetek cesarskich cięć jest znaczny? Ze skierowaniami od jakich specjalistów najczęściej zgłaszają się kobiety? Niestety bardzo dużo jest skierowań od okulistów i ortopedów. Wskazań do cięć z przyczyn położniczych mamy może 10%, a nawet mniej. Nic na to nie możemy poradzić, ponieważ nie jesteśmy specjalistami w tym zakresie i nie możemy podważać autorytetu innych specjalistów. Położna Wie
Szpital jest przyjaźnie odbierany przez kobiety i ich rodziny. Czy często przyszłe pacjentki decydują się na przedporodowy rekonesans szpitala? Tak, bardzo często. Mamy taką specjalną wizytę, nazywaną wizytą kwalifikacyjną, która odbywa się na miesiąc przed terminem porodu. Kobiety przychodzą, zapoznają się z topografią oddziału, zostają wstępnie poinformowane o możliwym scenariuszu porodu, o możliwości rodzenia w wybranej pozycji. Otrzymują również wskazówki od personelu, kiedy powinny zgłosić się do szpitala. Odpowiadamy na wszelkie ich pytania. Szpital współpracuje z Uniwersytetem Medycznym w Łodzi. Czy są Państwo zadowoleni z pomocy studentek położnictwa? Studentki są niezwykle pomocne. Każdy z nas kiedyś się uczył. Początki mieliśmy jednakowe. Każdy musiał zapłacić frycowe, które polega na wykonywaniu najprostszych, podstawowych prac. To poprzez pracę od podstaw człowiek dochodzi do profesjonalizmu. Wprowadzanie elementarnych zasad w uczeniu zawodu jest bardzo ważne. I studentki na kierunku położnictwo są w taki sposób kształcone. Kiedy ja zaczynałem pracę w zawodzie, to właśnie położne uczyły mnie przyjmowania porodów. Bez tej umiejętności nie mogłem przejść dalej i wykonywać innych czynności.
Czy obecność studentek zaburza poczucie intymności kobiety w tej niezwykłej chwili? Jest to z pewnością kwestia indywidualna. Koniecznie powinno się zapytać rodzącą, czy wyraża zgodę na udział studentki i wykonywanie przez nią czynności medycznych. Najlepiej też, jeśli przy rodzącej znajdują się maksymalnie dwie studentki, nie więcej. To zmniejsza ich poczucie strachu i wstydu. Kobiety zdają sobie sprawę, że to jest droga do nauki oraz że każdy „jechał lub będzie jechać na tym samym wózku”. Dlatego niezwykle rzadko rodzące zgłaszają swój sprzeciw. Jakie ma Pan zdanie na temat Akcji „Dobre Ręce Polskich Położnych”? Każdy człowiek powinien walczyć o swoje, o pozycję. Macie Panie wyższe wykształcenie, więc powinnyście walczyć o podniesienie prestiżu zawodu położnej i edukację kobiet. Położna ma dużą samodzielność, dużo większą niż pielęgniarka, która jest dość mocno uzależniona od personelu lekarskiego. Czy zatem „położna” to brzmi dumnie? Zdecydowanie tak. „Położna” brzmi bardzo dumnie. Dziękujemy za rozmowę. Pola Chwałczyńska, Sandra Izdebska
31
Pragniemy Wam przedstawić pierwszą z naszych niezwykłych mentorek
PANIE I PANOWIE
– ZDZISŁAWA WITKOWSKA Położnictwo to jej pasja. Jest cenioną położną, nauczycielką, byłą dyrektorką, a przede wszystkim człowiekiem o wielkim sercu. Przez całe życie zawodowe przyświeca jej jeden cel: humanitarne, holistyczne położnictwo, stawiające w centrum kobietę, dziecko i rodzinę. Jest osobą niezwykle życzliwą, pomocną, wrażliwą, nieobojętną na problemy osobiste i zawodowe. Ma wielu prawdziwych przyjaciół. Często przedkłada problemy innych ponad swoje sprawy. Jako dyrektorka Studium Medycznego w Warszawie zawsze dbała o rozwój zawodowy nauczycielek, nieustannie inspirowała je do różnego rodzaju form doskonalenia zawodowego. Współpracownicy wysoko oceniali atmosferę pracy, jaka panowała, gdy była dyrektorem, co w dzisiejszych czasach jest wielką wartością.
32
Położna Wie
Nasza mentorka
Mój pierwszy kontakt ze „sprawami położniczymi” miał miejsce dawno temu. I był dość specyficzny. Miałam 11 lat gdy urodził się mój brat. Mieszkaliśmy w Krośniewicach, małym miasteczku. Poród przyjmowała znana akuszerka, po krakowskiej szkole, nazywana przez nas ciocią. Po porodzie włożyła łożysko do miski i zaniosła do przybudówki. Nie pamiętam już dlaczego zajrzałam wtedy do tego miejsca. Ale to, co zobaczyłam, zdziwiło mnie bardzo. Zasta-
Położna Wie
nawiałam się, co to może być? Zapytałam więc akuszerkę, „co ta wątroba tam robi”. Ciocia skarciła mnie spojrzeniem. „A kto kazał ci tam zaglądać”. Następnego dnia w szkole z radością i dumą obwieściłam najbliższym przyjaciółkom, że urodził mi się brat. Fakt, że poród odbył się w domu, nie był aż taką atrakcją w tamtych czasach. Mama całą naszą trójkę rodziła w domu. Jednak był to początek mojego położnictwa. Po maturze wyjechałam do szkoły położnych do Pabianic. Pamiętam, że bardzo przeżyłam rozstanie z rodziną. Sama szkoła nie była przyjaznym miejscem, ale tematyką zajęć byłam zachwycona! Czasy były trudne. Pamiętam brzydkie szare fartuszki, sięgające 10 cm nad kostkę, siatkę na włosach i apele, na których pani dyrektor, piękna kobieta, regularnie utwierdzała nas w tym, że jesteśmy głupie i niewy-
chowane. To była dla mnie dobra szkoła życia. Gdy po latach zostałam dyrektorką Studium Medycznego wiedziałam doskonale, jak należy traktować ludzi, by wydobyć z nich wszystko, co najlepsze, a jak postępować nie należy. Tak, to była zasługa owej pani dyrektor. Po szkole natychmiast podjęłam pracę w Szpitalu Wojewódzkim w Zgierzu. To był oddział ginekologii, sala porodowa i położnictwo septyczne, trzy w jednym. Dla młodej położnej szczyt marzeń. Tam otrzymałam położnicze szlify. Nie było kart ciąży, co dzisiaj jest nie do pomyślenia. Trudno też uwierzyć, że po porodzie fizjologicznym położnica wraz z dzieckiem pozostawała w szpitalu przez 7 dni. Istniejące wówczas powikłania spowodowane były głównie brakiem opieki lekarskiej w trakcie ciąży. Zatrucia ciążowe, rzucawki, a po po-
33
Nasza mentorka
rodzie plaga zakrzepowego zapalenia żył. Zresztą nic dziwnego, przez dobę po porodzie kobiety nie wstawały z łóżka, w związku z tym naturalny masaż naczyń żylnych poprzez pracujące mięśnie był niemożliwy. Minęły lata zanim wczesne uruchamianie położnicy stało się standardem profilaktyki przeciwzakrzepowej.
Od zawsze marzyłam o tym, aby studiować biologię. Chodziłam na kursy przygotowawcze. Niestety mój ówczesny ordynator nie wyraził zgody na to, żebym podjęła upragnione studia. I tak zaczęłam inną przygodę, a mianowicie naukę w Studium Nauczycielskim Średnich Szkół Medycznych przy ul. Pięknej w Warszawie. W tamtych czasach była to jedyna tego typu placówka w Polsce. Ten okres mojego życia wspominam fantastycznie. Całą sobą chłonęłam wiedzę, nie mając wówczas świadomości, że aż tak bardzo przyda mi się w życiu. Byłam zafascynowana programem nauczania, świetnie prowadzoną dydaktyką, pedagogiką, filozofią, metodyką i praktykami. Zastanawiałam się jak to możliwe, by w jednej szkole zgromadzić tylu wspaniałych nauczycieli. Skromne stypendium niestety nie wystarczało na podstawowe potrzeby. Zaczęłam prywatne dyżury w szpitalu na Kasprzaka. Pracowałam jako pielęgniarka, gdyż oddziałowa nie lubiła położnych, więc na wszelki wypadek się nie przyznawałam. Szefowa była bardzo zadowolona z mojej pracy i poprosiła mnie o koordynację dyżurów. Dyżury te odbywały się na oddziale kardiochirurgii. Tam miałam przyjemność poznać świetnego lekarza, a później profesora, Zbigniewa Religę.
Zdzisława Witkowska, dossier Dyrektor Studium Medycznego w Warszawie w latach 1987–2002, organizatorka akademickiego kształcenia położnych. Tytuł położnej uzyskała w 1968 r. po ukończeniu Państwowej Szkoły Położnych w Pabianicach. Do 1971 r. pracowała w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Zgierzu na stanowisku położnej. W roku 1973 ukończyła Studium Nauczycielskie Średnich Szkół Medycznych w Warszawie, otrzymując tytuł nauczyciela szkół medycznych. Następnie podjęła pracę jako nauczycielka (nauczyciel mianowany) w Medycznym Studium Zawodowym w Zespole Szkół Medycznych w Żyrardowie, na Wydziale Położnych. Od 1975 do 1983 r. pełniła funkcję kierownika szkolenia w tymże Studium. Brała udział w pracach związanych z nowym programem nauczania dla szkół położnych. W roku 1984 ukończyła Wydział Pielęgniarstwa
34
Akademii Medycznej w Lublinie, uzyskując tytuł magistra pielęgniarstwa. W 1983 r. podjęła pracę nauczyciela zawodu w Medycznym Studium Zawodowym nr 2 na Wydziale Położnych. Do 1987 r. pracowała głównie na sali porodowej w Szpitalu Wojewódzkim im. prof. Orłowskiego. W latach 1987–2002 pełniła funkcję dyrektora Studium Medycznego, szkoły przy ul. Wilczej 9, a następnie przy ul. Solec 57 w Warszawie. Od roku 2000 współorganizowała nowo powołany wydział kształcący położne i jako wykładowca prowadziła zajęcia dydaktyczne ze studentami Akademii Medycznej. W 2002 r. objęła stanowisko specjalisty, w 2003 asystenta, a w 2010 ponownie wykładowcy na Wydziale Nauki o Zdrowiu, na kierunku położnictwo. Od roku 2002 pracuje w Zakładzie Dydaktyki Ginekologiczno-Położniczej, którym kieruje
prof. dr hab. n. med. Ewa Dmoch-Gajzlerska. Swoje wykształcenie systematycznie uzupełnia i podnosi kwalifikacje poprzez uczestnictwo w kursach, konferencjach ogólnopolskich i międzynarodowych seminariach.
Nagrody i wyróżnienia: • 1990 r. – Odznaka Honorowa (nr 5082) Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej „Za zasługi dla ochrony zdrowia” • 1994 r. – Nagroda II st. Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej „Za wybitne osiągnięcia w pracy dydaktyczno-wychowawczej” • 1996 r. – Nagroda Lekarza Wojewódzkiego „Za szczególnie wyróżniającą pracę”
Położna Wie
Nasza mentorka
Umiejętności i wiedza zdobyta w studium zaowocowały propozycją objęcia funkcji kierownika szkolenia w Medycznym Studium Zawodowym w Zespole Szkół Medycznych w Żyrardowie na Wydziale Położnych. Spadł na mnie ogrom odpowiedzialnej pracy. Zaprawiona w boju, podjęłam niebawem kolejne wyzwanie i przyjęłam propozycję objęcia stanowiska dyrektora Studium Medycznego w Warszawie przy ul. Wilczej 9, a następnie przy ul. Solec 57. Muszę przyznać, że to był wspaniały czas. Rozpoczęłam współpracę ze świetnym zespołem nauczycieli, zaangażowanym w kształcenie młodego pokolenia położnych. Z wieloma nauczycielkami z mojego zespołu do dziś spotykamy się prywatnie i bardzo przyjaźnimy. Od 2000 roku szkolenie położnych przejęła Akademia Medyczna. Wcześniej myślałyśmy o stworzeniu Wyższej Szkoły Zawodowej, w miejsce likwidowanego Studium Medycznego. Przygotowałam wraz z najlepszym zespołem nauczycielek studium wymaganą dokumentację i przekazałyśmy ją do Urzędu Marszałkowskiego. Jednakże moje starania okazały się bezskuteczne. Potem przez dwa lata pełniłam dwie funkcje jednocześnie – dyrektorki Studium i specjalisty Akademii Medycznej na nowo otwartym Wydziale
Nauki o Zdrowiu w Zakładzie Pielęgniarstwa i Żywienia Człowieka. W tym czasie musiałyśmy wraz z moim zespołem przeprowadzić wszystkie niezbędne procedury związane z zakończeniem działalności Studium i zadbać o rozwój nowej placówki. Proszę uwierzyć, że tworzenie równocześnie wszystkich niezbędnych procedur, programów nauczania, organizacji zajęć praktycznych, kryteriów oceny to wielkie wyzwanie. Korzystałam z wieloletniego doświadczenia dyrektora szkoły, włożyłam w to całe swoje serce i umiejętności, a przede wszystkim miałam za sobą mój wspaniały zespół. Moim wielkim marzeniem jest to, aby każdy świeżo upieczony nauczyciel zawodu był otoczony opieką mentora do momentu, gdy będzie w pełni samodzielny i zdobędzie doświadczenie. Według mnie młody nauczyciel nie powinien nauczać studentów bez opieki mentora. Wielu młodych nauczycieli czuje się niepewnie w nowej roli, co jest zauważalne przez studentów a także personel oddziału. Wszyscy w tej sytuacji czują się niekomfortowo. A przecież można uniknąć takich sytuacji. Spontaniczne spotkania z absolwentami przez lata dawały mi motywację do dalszej pracy, były chwilami, dla których warto żyć. Zdzisława Witkowska
• 1998 r. – Nagroda Dyrektora Wydziału Zdrowia „Za profesjonalizm pedagogiczny oraz wysoką kulturę sprawowania kierownictwa pedagogicznego” • 1999 r. – Nagroda Marszałka Województwa Mazowieckiego „Za osiągnięcia w pracy dydaktyczno-wychowawczej” • 2000 r. – Złoty Krzyż Zasługi Prezydenta RP nr 139-2000-67 (2107.2000) • 2000 r. – nadanie stopnia awansu zawodowego nauczyciela mianowanego • 2002 r. – Nagroda l st. Marszałka Województwa Mazowieckiego „Za wieloletnią pracę na rzecz kształcenia kadr medycznych” • 2011 r. – Medal Komisji Edukacji Narodowej „Za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania” nr 125830 • 2012 r. – Złoty Medal za długoletnią służbę, przyznany przez Prezydenta RP
Od Szkoły Babienia po Uniwersytet Dzieje kształcenia położnych w Warszawie 1802-2012 to długa, przeszło 210-letnia historia kształcenia położnych, która wiernie została opisana na podstawie dokumentów i badań, ale i własnych obserwacji, doświadczeń, kontaktów i wywiadów z osobami znaczącymi dla kształcenia położnych. Wieloletnie doświadczenia zawodowe autorów oraz ich rola w kształceniu położnych, szacunek do przeszłości i ogromne utożsamianie się z nowatorską rolą zawodową pozwoliły na interesujące przedstawienie dziejów, szczególnie minionego XX i bieżącego XXI wieku, z ciekawymi, atrakcyjnymi zwyczajami, obyczajami i tradycjami. Książka daje wyraz temu, iż na tym, co było dobre w kształceniu do zawodu i stało się przeszłością, dziś kształtowana jest teraźniejszość i przyszłość zawodu położnej i podnoszenie jego prestiżu w opinii społecznej.
Położna Wie
Na koniec coś bardzo osobistego. Mam trzyletnią wnuczkę Kingę. Byłabym zaszczycona, gdyby została położną.
35
Nasza mentorka
ZDZISŁAWA WITKOWSKA w oczach innych
Jeannette Kalyta Panią Witkowską poznałam, gdy byłam słuchaczką na praktykach zawodowych w szpitalu im. prof. Orłowskiego przy ul. Czerniakowskiej w Warszawie. Wspominam ją jako niezwykle wymagającą a zarazem ciepłą i serdeczną osobę. Gdy zaczynałam dyżury w szpitalu, zachorowałam na ospę wietrzną, co wykluczało mnie z dalszego odbywania praktyk. Pomogła mi, podała pomocną dłoń, odrobiłam w innym terminie wszystkie zaległości. Nie wyobrażałam sobie, bym mogła przyjść na seminarium nieprzygotowana, mimo że byłam mamą małego dziecka i nie było mi łatwo. Panią Isię podziwiałam za wszystko: wiedzę, postawę zawodową, a nawet za urodę.
Joanna Bień Zdzisławę Witkowską poznałam w 1983 r., kiedy to jako „obca”, bo z innej szkoły położnych, została zatrudniona w naszej warszawskiej szkole jako nauczycielka zawodu położnej. Powierzono mi wtedy funkcję kierownika szkolenia praktycznego, a Ona już taką funkcję pełniła wcześniej na Wydziale Położnych w Zespole Szkół Medycznych w Żyrardowie. Może z powodu tych Jej wcześniejszych doświadczeń zawodowych, a moich dopiero zdobywanych, mogłam jej w pełni zaufać i wierzyć w naszą dobrą współpracę. Moja wiara stała się rzeczywistością na prawie 30 lat wspaniałej współpracy w planowaniu i realizacji kształcenia położnych w Warszawie. Z relacji naszych uczennic wiedziałam, że Isia (tak Ją nazywałyśmy) jest nauczycielem wymagającym, zasadniczym, konsekwentnym, czasem nawet ostrym. Jednak w sytuacjach trudnych i problemowych, osobistych lub naukowych naszych uczennic, była empatyczna i zawsze dążyła, aby tam, gdzie warto pomóc, uczynić wszystko dla kontynuacji kształcenia i uzyskania przez nie upragnionego zawodu. „Nadawałyśmy na zbliżonych falach” szczególnie wtedy, kiedy już w krótkim czasie cała Rada Pedagogiczna w 1987 roku zaakceptowała wniosek powołania Zdzisławy Witkowskiej na stanowisko dyrektora szkoły. Zaufałyśmy Jej zmysłowi organizacyjnemu, wyjątkowej rzeczowości w formułowaniu decyzji i doskonałemu porozumieniu z zespołem nauczycieli oraz pracowników administracji i obsługi. Do końca funkcjonowania warszawskiej szkoły położnych, do roku 2002, współpracowałyśmy jako zespół kierowniczy i dydaktyczno-wychowawczy bez chorobliwej rywalizacji. Bywały co prawda spory, ale zawsze twórcze i „rozwojowe”. Nasze wieloletnie relacje zawodowe przeplatały się ze sprawami osobistymi i rodzinnymi. Kontakty koleżeńskie i rodzinne, poza pracą zawodową, pozwalały nam zrozumieć siebie, wspierać się w trudnych chwilach lub radować, kiedy były ku temu powody.
36
Joanna Kiełbasińska Panią Zdzisławę Witkowską poznałam na I roku w studium medycznym, to był rok 1997. Była i jest dla mnie wielkim autorytetem. Mam ten zaszczyt, że była i nadal jest moją mentorką, a także przyjacielem. Pomimo sprawowania stanowiska dyrektora nauczała także zawodu. Pamiętam ćwiczenia z technik położniczych. Pierwszy rok, nie potrafiłam powiedzieć definicji mechanizmu porodu. Spojrzała na mnie swoim wzrokiem i nic nie powiedziała. Pamiętam ten wzrok do dziś. Zawsze się go bałam. Wiedziałam od razu co chce mi przekazać. Nie musiała nic mówić. Zaczęłam się uczyć. Przekazywała i nadal przekazuje swoją wiedzę i zdobyte doświadczenie. Nauczyła mnie pokory i kindersztuby położniczej. Dzięki niej dzisiaj wykonuję swój zawód położnej i nauczyciela z sercem. Zaraziła mnie tym. Dziękuję.
Joanna Piątkowska Zdzisławę Witkowską poznałam w 1987 roku. Przyszłam wówczas do pracy w Studium Położnych na etat nauczycielki zawodu. Ona natomiast została dyrektorką tegoż Studium i dała się poznać jako położna, „dobry fachowiec, osoba rozumiejąca młodych ludzi, która umie uczyć”. Taką charakterystykę usłyszałam wcześniej, zanim się poznałyśmy. Isia była dobrą dyrektorką. Dbała o rozwój zawodowy swojego personelu, koleżanek nauczycielek. Mogłyśmy uczestniczyć w szkoleniach, na które nas wysyłała, również otrzymywałyśmy pozwolenia na uczestnictwo w kursach, o których dowiadywałyśmy się pozaszkolnymi drogami. W Studium panowała przyjazna atmosfera, lubiłyśmy i szanowałyśmy się wzajemnie. Isia potrafiła organizować pracę i egzekwować polecenia w taki sposób, że czułyśmy się jak partnerki, a nie podwładne. To było wyjątkowe miejsce pracy z wyjątkową dyrektorką.
Położna Wie
Opinie
Wizerunek położnej w społeczeństwie
– CZY WYGRAMY ZE STEREOTYPAMI? Wizerunek położnej w dużej mierze kształtują stereotypy i przekonania. Historia położnictwa jest długa. Bywały w niej okresy, kiedy opieka okołoporodowa spotykała się z szacunkiem i zrozumieniem, i takie, kiedy rolę położnych spychano na margines. Wydaje mi się, że współczesnym położnym najbardziej przeszkadza przetrwały w świadomości społecznej obraz koszmarnej położnej rodem z czasów PRL-u. Wtedy cała służba zdrowia mocno odbiegała od ideału, jednak zostały zapamiętane głównie te osoby, które były najbliżej pacjenta. Być może dlatego, że od nich wymaga się najwięcej empatii i pozytywnego nastawienia. Dziś media „pomagają” w utrwaleniu tego obrazu. To są rzeczy niezależne od nas, ale na wizerunek położnej w społeczeństwie poza stereotypami, niestety często niekorzystnymi, wpływają także osobiste doświadczenia pacjentów. Dlatego myślę, że nie warto skupiać się na tym, na co nie mamy wpływu, ponieważ wizerunek położnej i prestiż zawodu zależy głównie od nas samych: naszej motywacji, ambicji, energii wkładanej w pracę, pasji i aktywności.
Na przestrzeni ostatnich lat zawód położnej przeszedł ogromną przemianę. Aby zostać położną, trzeba aktualnie ukończyć co najmniej studia licencjackie. Przed położnymi maluje się wiele nowych perspektyw, takich jak kariera naukowa czy prowadzenie fizjologicznej ciąży. Ich kompetencje rosną, a wraz z nimi pojawia się coraz więcej nowych możliwości. Wiele z nich pozostaje niewykorzystanych. Nawet położne z dużym doświadczeniem i wiedzą rzadko chcą pracować samodzielnie, podejmować nowe wyzwania. Często godzą się na pracę poniżej swoich kwalifikacji i możliwości, jednocześnie narzekając i nie czując spełnienia zawodowego ani satysfakcji z wykonywanej pracy. Takie postawy niestety sprzyjają utrwalaniu krzywdzących stereotypów, nawet jeśli dotyczą tylko części środowiska zawodowego. Stereotypowo kojarzone jesteśmy jedynie z salą porodową, ewentualnie noworodkiem. Położne wciąż często mylone są z pielęgniarkami i nazywane „siostrami”. Rola położnej sprowadzana bywa do asysty i czynności pielęgniarskich. Gdzieś głęboko w świadomości kobiet zakorzeniony jest schemat: jestem w ciąży, więc muszę być pod opieką ginekologa, a przy moim porodzie musi być
obecny lekarz, bo tak jest bezpiecznie. Od czasu do czasu można jeszcze usłyszeć określenie „personel średni”, na szczęście coraz rzadziej. Media często kształtują fałszywy wizerunek naszego zawodu, utrwalając stereotypy, chociaż można zauważyć niewielkie zmiany na lepsze. Często publiczne rozmowy o położnych sprowadzają się do tematu protestów, zarobków i kiepskich warunków pracy. Mogłoby się wydawać, że są to sytuacje, na które nie mamy wpływu. Czy aby na pewno? Świadomości społecznej nie da się zmienić z dnia na dzień, ona kształtowała się latami. Potrzeba wielu działań, zmiany nastawienia, określenia swoich oczekiwań, celów i dążenia do nich. Nie jest to łatwe, ale małymi krokami także można dojść we właściwe miejsce. Każda z nas może budować pozytywny wizerunek zawodu położnej, stanowiąc dobry przykład i budując swój autorytet. Podstawami autorytetu są wiedza i postawa, a jedno w dużej mierze zależy od drugiego: stan wiedzy wpływa na nasze postawy i zachowania, a postawa wobec pacjenta i wobec ciągłego dokształcania – na stan wiedzy. Położna musi mieć szeroką, wszechstronną wiedzę i wciąż ją aktualizować. To oznacza
Maria Lepucka. Jestem położną z pasją, uwielbiam kontakt z ludźmi, jestem dumna z tego, że mogę towarzyszyć kobietom w najważniejszych momentach ich życia. Jestem doktorantką Katedry Ginekologii i Położnictwa Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. Zajmuję się także edukacją okołoporodową dla przyszłych rodziców, prowadzę portal medyczny dla kobiet i blog położnej – FeminaSum.pl.
Położna Wie
37
Opinie
z jednej strony częste kursy, konferencje, szkolenia i warsztaty, a drugiej – coraz większe kompetencje. Wciąż jednak można spotkać negatywne reakcje zarówno w stosunku do szkoleń („dlaczego mam poświęcać swój prywatny, dodatkowy czas, nie płacą mi za to”), jak i nowych kompetencji („przecież to tylko oznacza dodatkowe obowiązki, mam ich już za dużo, a płacą mi mało”). Postawy „nie chce mi się” i „za ile?” z pewnością nie podniosą ani prestiżu zawodu położnej, ani zarobków, na które bez przerwy narzekamy. Wszystkie doskonale wiemy o tym, że nasza postawa powinna prezentować empatię, szacunek i zainteresowanie pacjentką. W praktyce bywa różnie, a winą często obarczamy system pracy czy brak czasu. Bo jak poświecić podopiecznemu dłuższą chwilę, aby wykazać zainteresowanie jego sytuacją, kiedy nawet na podstawowe czynności czasem brakuje nam czasu? Nie ulega wątpliwości, że to poważny problem i trzeba dążyć do jego rozwiązania. Póki jednak to nie nastąpi, warto zwrócić uwagę na to, na co w tej chwili mamy wpływ. Mam wrażenie, że wielu położnym brakuje pewności siebie. W jednym z artykułów badających samoocenę przedstawicieli zawodów medycznych znalazłam informację, że położne i pielęgniarki mają niską samoocenę i swoją pozycję zawodową bardzo często stawiają w hierarchii niżej niż np. lekarza. Zapewne w dużym stopniu przekłada się to na naszą postawę i to, jak jesteśmy odbierane przez otoczenie. Z jednej strony pacjenci deklarują duży szacunek do naszego zawodu, a z drugiej przypisują mu niską rangę – większość ankietowanych naszą pracę ocenia jako „pomocniczą” – bardziej dodatek do leczenia niż jego istotny element. Nasza samodzielność zawodowa jest właściwie niedostrzegana. Być może dlatego wiele kobiet, wybierając miejsce do porodu, kieruje się miejscem pracy lekarza prowadzącego, czasem bliskością miejsca zamieszkania. Opieki położnych raczej nie bierze się pod uwagę. Wciąż często zdarza mi się słyszeć, że poród prowadzi lekarz, a kiedy pytam o rolę
38
położnej, pada odpowiedź, że „pomaga” albo „wykonuje polecenia lekarza”. Duże znaczenie ma wygląd i zachowanie: po pierwsze dlatego, że często nie używamy w pracy identyfikatorów, a po drugie, wiele z nas wciąż „zapomina” przedstawić się pacjentce, uznając, że to zbędny szczegół. Moim zdaniem jest to doskonała okazja, aby pokazać, kim jest położna. Duże znaczenie ma to, czy rodząca zostanie powitana w sali porodowej słowami „Dzień dobry, proszę się położyć” wypowiedzianymi znad dokumentacji, czy jednak położna podejdzie, nawiąże kontakt wzrokowy, przywita się, przedstawi i powie w kilku zdaniach za co jest odpowiedzialna. Nasze relacje z innymi położnymi, lekarzami i pozostałym personelem są zauważane przez pacjentki i oceniane. Niestety rzadko zdajemy sobie z tego sprawę. Na relacje interpersonalne wpływa nasza pozycja, poczucie wartości, pewność siebie. Badania wykazują, że lekarze mają dużo wyższe poczucie własnej wartości, a położne w sposób świadomy i nieświadomy często okazują swego rodzaju podporządkowanie, odbierane przez otoczenie jako zależność czy podległość zawodowa. Położna zwykle zwraca się do lekarza z szacunkiem, używając zwrotu „proszę pana” czy „panie doktorze” (nawet jeśli lekarz nie posiada stopnia naukowego doktora), często otrzymując odpowiedź w formie bezosobowej lub wręcz niegrzecznej: „zróbcie”, „niech któraś zrobi”, „siostro” czy per „ty”. Nie bez znaczenia są też wykonywane przez nas czynności. Pacjenci, zapytani jakie czynności wykonywane przez położne i pielęgniarki obniżają w ich oczach rangę zawodu, odpowiadali zazwyczaj, że wynoszenie basenów, ścielenie łóżek, mycie i karmienie chorych, podmywanie, prowadzenie na badania. Sama wielokrotnie spotkałam się z tym, że w czasie obchodu, w którym bierze udział kilkuosobowa grupa lekarzy i położnych, położna podaje lekarzowi rękawiczki, czasem nosi także pojemnik na odpady. Jak pacjentki widzą taką położną i jej rolę w opiece? Jednocześnie wciąż tak
Wizerunek położnej kształtujemy naszą codzienną pracą, prezentowaną postawą, ustalanymi relacjami w zespole.
rzadko korzystamy z pełnej samodzielności, która zdecydowanie zmienia postrzeganie naszej grupy zawodowej. Rangę zawodu obniżają dodatkowo niskie zarobki. Wizerunek położnej protestującej, bezrobotnej i mało zarabiającej kształtowany jest nie tylko przez media, a także przez nas same. Zarobki są niskie, bo się na takie zgadzamy i w opinii społecznej tak właśnie oceniamy swoją pracę i jej wartość. Wydaje mi się, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest pokazanie naszej roli w opiece zdrowotnej poprzez kształtowanie pozytywnego wizerunku zawodu. Położna wykształcona, pewna siebie, swojej wiedzy i umiejętności, znająca swoją wartość i wychodząca z inicjatywą, zostanie doceniona przez społeczeństwo i w efekcie także przez pracodawcę oraz współpracowników. Wizerunek położnej kształtujemy naszą codzienną pracą, prezentowaną postawą, ustalanymi relacjami w zespole. Małe rzeczy, których często nie zauważamy, są dostrzegane przez nasze pacjentki i wpływają na postrzeganie zawodu. Siła grupy zawodowej to wzajemne wsparcie, solidarność, motywowanie się do działania. Pacjentki oceniają położne na podstawie własnych doświadczeń, nie tylko obiegowych opinii. Myślę, że wychodząc z dobrymi inicjatywami, korzystając ze swojej wiedzy i możliwości, z pewnością wygramy z krzywdzącymi stereotypami. Mamy ogromny wpływ na wizerunek naszej grupy zawodowej. Maria Lepucka Położna Wie
Opinie
Położna – KOBIETA – MATKA Niniejszy tekst jest zbiorem absolutnie trywialnych, babskich, subiektywnych oraz bardzo osobistych przemyśleń. Ale być może skłoni Moje Koleżanki Położne do głębszej refleksji lub szczerej rozmowy z bliską osobą…
Jeszcze na studiach usłyszałam jedną ze „starych prawd” powtarzanych przez doświadczone położne: „Położnictwo jest bardzo zazdrosne o inne dziedziny życia, szczególnie o nasze życie osobiste, rodzinne”. Powoli przekonuję się, że znalezienie złotego środka bywa coraz trudniejsze. Co zatem zrobić, aby żyć bez ciągłych wyrzutów sumienia? Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie każdy sam, bo u każdego człowieka gdzie indziej leży granica poczucia „spełnienia się” i „bycia wystarczająco dobrym”. Wyliczenie, ile godzin poświęcić pracy, a ile rodzinie, jest niemożliwe. Myślę, że w głębi duszy mamy jednak pewność czy jesteśmy zadowolone z jakości naszych relacji zawodowych i osobistych. Podświadomie czujemy, w jakim okresie życia na którą stronę powinnyśmy przenieść ciężar.
Jesteśmy położnymi, ale jesteśmy też kobietami. Czy położnictwo uwydatnia w nas kobiecość? A może przeciwnie – tak dużo mamy wiedzy i doświadczenia w „babskich sprawach”, że wydaje nam się, że już wszystko wiemy i wszystko widziałyśmy, wszystko potrafimy przewidzieć? Mówi się często o położnych, że nie ma dla nich tematu tabu, że żaden odruch fizjologii człowieka nie jest w stanie ich zawstydzić czy zniesmaczyć. W pracy codziennie doświadczamy niezwykłych chwil, z pogranicza życia, a czasem śmierci. Nasze nerwy powinny być ze stali, a ręce sprawne. Kiedyś usłyszałam od doświadczonej koleżanki pochwałę, że dobrze sobie radzę, bo nawet ręka mi nie drgnie. Odpowiedziałam jej, że owszem, ale za to nogi mi się uginają. Myślę, że podobnie jest z lękami w głowie kobiety-położnej. Nie jesteśmy wolne od obaw, które towarzyszą każdej kobiecie. Zastanawiam się, na ile położnictwo pomaga nam stawić czoła doświadczeniu macierzyństwa. Wydaje się, że powinno być nam łatwiej. Przede wszystkim lubimy środowisko szpitala, czujemy się tam jak ryba w wodzie. Niewiele rzeczy jest dla nas niezrozumiałych. Sama świadomość
tego, jak funkcjonuje placówka medyczna, powinna zmniejszyć stres. Izba przyjęć nas nie przeraża, znamy procedury. Słowa wypowiedziane z boku żargonem medycznych nie są dla nas tajemnicą, a więc nie budzą niepotrzebnych lęków, nie przychodzą nam do głowy nieuzasadnione podejrzenia. Dźwięk KTG jest znany i przyjazny. Nie musimy pytać, czy z naszym dzieckiem wszystko jest w porządku. Nie mamy wygórowanych oczekiwań co do porodu, z pokorą i cierpliwością przyjmujemy bieg wydarzeń. Potrafimy właściwie uszeregować priorytety, nie zamartwiamy się naszym noworodkiem ocenionym na 8 pkt zamiast 10. Informacja o wydolności krążeniowo-oddechowej nam wystarcza, zresztą same ją ocenimy. Reszta problemów jest do przepracowania. Przede wszystkim mamy coś, na co kobiety „spoza branży” liczyć nie mogą. To sieć kontaktów społecznych. Nieoceniona, jeśli potrzebna jest specjalistyczna pomoc. Wiemy gdzie iść, drzwi ekspertów często stoją dla nas otworem, bez kolejki, bez pieniędzy, wystarczy poprosić kolegę, koleżankę z pracy. Placówka, w której jesteśmy zatrudnione, a konkretniej ludzie w niej pra-
Iwona Stępień. Jestem położną i politologiem (absolwentką WUM i UW w Warszawie). Przez wiele lat szukałam swojej pasji w różnych branżach i ostatecznie moim spełnieniem okazało się położnictwo. Chcę, aby kobiety były zawsze traktowane z szacunkiem i otaczane profesjonalną opieką medyczną. Na co dzień staram się postępować według tych zasad. Pracuję w warszawskim szpitalu na bloku porodowym i na oddziale patologii ciąży.
Położna Wie
39
Opinie
Nie możemy pozwolić sobie na ślepe zawierzenie personelowi, nie ufamy bezgranicznie, że personel jest nieomylny. Same też czasem popełniamy błędy, ludzka rzecz. Mamy świadomość jak niekiedy nieprzewidywalną naturę ma położnictwo. Gdzieś w głębi duszy, zupełnie spokojnie i na chłodno dopuszczamy możliwość niekorzystnych wydarzeń. Na szczęcie zmierzenie się z tym strachem i wsparcie społeczne ze strony bliskich i koleżanek potrafi zdziałać cuda. Wierzę też, że zbawienny jest proces obiektywizacji naszych obaw, czyli nazwanie ich, napisanie, przegadanie, choćby nawet setny raz. Iwona Stępień
cujący zazwyczaj udzielą nam pomocy i potraktują szczerze i życzliwie w myśl zasady: „to nasza położna”. Tego przynajmniej wszystkie byśmy sobie życzyły. Widziałam wiele takich pozytywnych przykładów, a negatywnych mam nadzieję jest niewiele. Mamy swoje wirtualne grupy, gdzie pytamy koleżanki z całej Polski o radę. Doceńmy tę możliwość i wspierajmy się nadal. Jakie jest zatem źródło naszych lęków? Nadmiar wiedzy i doświadczeń? Żadnej niezwykłej prawdy tu nie odkrywam. Starsze położne często zwracają się do studentek słowami: „Napatrzycie się na porody, a potem nie będziecie chciały mieć dzieci”. Być może niektóre z położnych mają takie obawy, inne natomiast wierzą w siłę swojego ciała i umysłu, a przede wszystkim w szczęśliwy los. Znam osoby, które pracując na oddziałach patologii noworodka, odczuwają silny lęk przed macierzyństwem, porodem albo niepłodnością. Położna w ciąży, położna, która sama rodzi... Czy czujemy, że środowisko inaczej nas traktuje? Nie mamy prawa bać się poro-
40
du? A może same ustawiamy sobie wyżej poprzeczkę i nie chcemy pokazać „prawdziwej twarzy”? Nam nie wypada płakać trzeciego dnia po porodzie? Nie mamy prawa mieć problemów laktacyjnych? Jako matka do dziś mam wyrzuty sumienia, bo nie udało mi się wejść na salę pooperacyjną do mojego krzyczącego i drżącego ze strachu trzylatka. Zespół bloku był nieugięty, dopóki dziecko nie zaczęło reagować na stres niepokojącymi objawami fizycznymi. Ostatecznie anestezjolog przekazał mi synka i problem zniknął. Pomyliłam się, dziecko nie było ospałe po lekach, ale w histerii. Inna matka nawet nie zastanawiałaby się: zasady są takie, że na sale pooperacyjną się nie wchodzi i koniec, niczyja w tym wina. Ale ja jestem położną, wiedziałam, że tłumy studentów mają wstęp, a mnie się nie udało wejść. Zawiodłam? Nie wiem, jak nasilone jest zjawisko wygórowanych oczekiwań i obaw położnych. Być może ktoś prowadził na ten temat badania naukowe. Wiem natomiast, że są lęki, z którym mierzą się tylko położne i lekarki.
Gdzieś w głębi duszy, zupełnie spokojnie i na chłodno dopuszczamy możliwość niekorzystnych wydarzeń. Na szczęcie zmierzenie się z tym strachem i wsparcie społeczne ze strony bliskich i koleżanek potrafi zdziałać cuda. Położna Wie
Z pamiętnika młodej położnej
NO POŁÓŻ RĘCE NA GŁÓWCE! Gdy ktoś mnie zapyta, co najbardziej zapamiętałam z pierwszego porodu, w którym miałam przyjemność uczestniczyć, to nasuwają mi się trzy rzeczy. Pierwsza, to piosenka zespołu Stauros „Jaki tu spokój”. Rodząca ciągle to śpiewała. Siedziała na piłce w oczekiwaniu na skurcz i śpiewała: „Jaki tu spokój, na na na, nic się nie dzieje, na na na na, nikt się nie bawi, na na na, wszyscy się nudzą na na na na”. W pewnym momencie i jej mąż to śpiewał, a ja, wychodząc z ich sali, sama miałam tę piosenkę w głowie. Druga rzecz, to głowa studenta medycyny pod moją pachą (!). Nadszedł moment, że nikt już nie śpiewał. Rodziłyśmy synka. Stałam z położną w oczekiwaniu na skurcz, gdy nagle coś mnie podkusiło, żeby się odwrócić za siebie. Moim oczom ukazała się grupa studentów. I nie, to nie była grupka, grupeczka czy gromadka. To był tłum ludzi! Wszyscy wpatrzeni w Rodzącą. I gdy nadszedł moment, w którym ukazała się główka i czarne, długie włoski malucha, jakiś sprytny student medycyny wepchnął głowę pod moją pachę, żeby lepiej widzieć. Oczywiście byłam ubrana na jałowo. Zorientował się, że coś jest „nie tak”
w momencie, gdy się na mnie spojrzał (a może ja na niego). W każdym razie znowu miałam dużo miejsca. No i trzecia rzecz, chyba najbardziej położnicza: urodziła się główka. Dla mnie czas się zatrzymał. Byłam wpatrzona w tę malutką, czarną główeczkę. Zamarłam. Ocuciła mnie komenda położnej: „Olga, no połóż ręce na główce, na co czekasz!”. Wyciągnęłam ręce, jakby w zwolnionym tempie. Moje dłonie znalazły się na główce. Położna położyła na nie swoje dłonie i wspólnie „urodziłyśmy” barki i resztę dziecka. Potem przecięłam pępowinę. Gdy nadszedł moment przeniesienia rodziny na oddział położniczy, zapytałam Rodzącą, czy nie przeszkadzała jej taka duża publiczność. Stwierdziła, że nie. Tak naprawdę nikogo nie widziała, a przecież studenci też muszą się uczyć. Gdy szczęśliwa rodzina opuszczała porodówkę, znów usłyszałam: „nic się nie dzieje, jaki tu spokój, [...] wszyscy się nudzą”. To był piękny poród. Według mnie idealny jak na pierwszy studencki poród. Wszystko było cudowne: Rodząca, bo wszystko pozwalała mi przy sobie zrobić. Jej mąż, który ją wspierał, liczył oddechy, masował. I położna, która pokazała mi, jak to jest być pierwszą osobą, która trzyma w rękach nowe życie.
Olga Tauter. Jestem świeżo upieczoną położną. Uwielbiam dzieci, jestem pasjonatką położnictwa. Moim życiowym celem jest szerzenie wiedzy na temat przygotowania do świadomego macierzyństwa. Marzę o własnej szkole rodzenia. Niedawno zrobiłam kurs Masażu „Dotyk Motyla” i udało mi się uzyskać certyfikat okończenia podstawowego kursu języka migowego.
Położna Wie
41
Kulinaria
Jeżeli powidła śliwkowe, TO TYLKO BEZ CUKRU Kiedy na straganach pojawiają się maleńkie śliwki węgierki, na myśl przychodzą mi wspomnienia z dzieciństwa. Dziadkowie tuż po wojnie kupili malutką działkę w Zalesiu Dolnym obok Piaseczna. Już wtedy rosły tam drzewa owocowe – kilka jabłonek i dwie dorodne śliwy. Muszę przyznać, że za wiosennym pieleniem grządek zdecydowanie nie przepadałam, ale kiedy we wrześniu zaczynała się szkoła, przychodził czas zbiorów owoców. Pamiętam, jak Dziadek razem z Tatą wyciągali z komórki długaśną drabinę, chwytali kosze i wdrapywali się na drzewa. A później w malutkim domku roznosił się zapach smażonych powideł. Były pyszne... Babcia robiła powidła klasycznie – z cukrem. Wtedy jeszcze nikt się nie zastanawiał, czy cukier faktycznie krzepi, czy może jednak jest inaczej. Ale na szczęście słodziutkich węgierek nie trzeba było przesadnie dosładzać. Babcine powidła zawsze były znacznie bardziej kwaskowate niż te, które się jadało u różnych znajomych. Mimo że wiele różnych produktów robię sama, do powideł jakoś nigdy nie mogłam się
zabrać. Odstraszał mnie ten długi, żmudny, powolny proces smażenia. Na dodatek w naszym domu już od dawna nie używa się cukru, więc powidła również miały być wyłącznie z naturalnym owocowym cukrem – a to wymagało specjalnej procedury przygotowania słoików. Jednak postanowiłam wziąć byka za rogi i kupić trochę węgierek na próbne smażenie. Okazało się, że kupiłam zdecydowanie za mało... Szukając różnych przepisów trafiłam na rady niezastąpionej Lucyny Ćwierciakiewiczowej i od razu przytoczę pierwszą podstawową, która potwierdziła mój zamysł: „Powidła śliwkowe robią się w ostatnich dniach września lub w pierwszych października, gdy węgierki są nie tylko dojrzałe, ale zupełnie przestałe, wtedy bowiem mają już bardzo wiele słodyczy, która zastępuje zupełnie potrzebę dodania cukru”. Udało się znaleźć odpowiednie owoce i rozpoczęłam produkcję moich pierwszych powideł. Śliwki umyłam, każdą przekroiłam na pół i wyjęłam pestkę. Smażyłam je w garnku o grubym dnie, na maleńkim ogniu, przez kil-
ka godzin, dodając odrobinę cynamonu i mieszając co jakiś czas drewnianą łyżką. Dobrze jest powtarzać ten proces przez dwa, a nawet trzy kolejne dni, ale ponieważ nie miałam aż tyle cierpliwości i aż tylu śliwek, zapakowałam je do słoiczka już drugiego dnia. Myślicie, że się pomyliłam. Otóż nie! Z kilograma śliwek został tylko jeden nieduży słoiczek. Faktem jest, że powidła o dziwo jakoś szybko znikały w trakcie smażenia, a domownicy nieustająco się oblizywali... Po samym procesie długiego smażenia drugą kluczową kwestią jest odpowiednie przygotowanie słoików. Moja Mama słoiki dokładnie myje i przez jakieś 10 minut wyparza w piecyku, w temperaturze 110°C, a nakrętki wrzuca w tym czasie do gotującej się wody. Ja robię tak samo i nigdy jeszcze żadne przetwory nam się nie popsuły, więc ten sposób polecam. Gorące powidła należy włożyć do gorących słoików (ale nie takich prosto z pieca, żeby nie pękły), dokładnie zakręcić i odwrócić do góry dnem. A później już tylko rozkoszować się zimą ich cudownym smakiem. Małgorzata Konopka-Kabulska
Co, oprócz fantastycznego smaku, znajdziemy w śliwkach? Śliwki zawierają cenne antyoksydanty oraz polifenole. Substancje te zapobiegają uszkodzeniom komórek wywoływanym przez wolne rodniki. Chronią również cholesterol przed utlenieniem. W śliwkach znajduje się także potas, który pomaga regulować ciśnienie krwi i wspomaga serce. Duża zawartość wielu witamin z grupy B oraz magnezu działa korzystnie na system nerwowy. Śliwki ułatwiają absorbcję żelaza przez organizm, mają też sporo fosforu. Owoce te powinny pokochać osoby mające problemy z pękającymi naczynkami krwionośnymi – zawierają one sporo witaminy K. Nie można zapomnieć o cennym błonniku, w którego skład wchodzi pektyna, pobudzająca perystaltykę jelit i wymiatająca z nich resztki pokarmowe, oraz sorbitol, mający właściwości przeczyszczające.
42
Położna Wie
A
M GAZYN M
CIĄŻA
MAMA
D ZI E CKO
JUŻ OD GRUDNIA ZNAJDZIESZ NAS W SWOIM KIOSKU W PIERWSZYM NUMERZE m.in. ZDROWA MAMA Prowadzenie ciąży przez położną
RADZIMY Pielęgnacja blizny po cięciu cesarskim
DZIECKO Pierwsza podróż – jak się do niej przygotować
NUMER PROMOCYJNY NA NASZYM FANPAGE
ZAPRASZAMY DO LEKTURY! www.facebook.com/ JoannaKielbasinskaMagazynMAM