4 minute read

polecamy: „dizajn miejsc codziennych”

Fotografie: Michał Lichtański

Wspomnieliśmy tę książkę w październikowym wydaniu „Prestiżu”, ale wracamy do niej, bo jest tego warta. Przynosi mnóstwo wyposażeniowych inspiracji. Może być świetnym prezentem pod choinkę dla kogoś, kto lubi urządzać swoją przestrzeń życiową po swojemu i niebanalnie.

Advertisement

Aleksandra Koperda, autorka „Dizajnu miejsc codziennych”, zaprasza czytelników do mieszkań w taki właśnie sposób stworzonych w różnych polskich miastach (szkoda, że nie ma wśród nich żadnego koszalińskiego). Rozmawia z ich mieszkańcami, dopytuje o historię przedmiotów i wykorzystanych pomysłów. Te relacje uzupełnia prezentacjami pojęć, projektów i osób w rożny sposób istotnych dla rozwoju współczesnego designu. Książka została przy tym pięknie złożona i znakomicie zilustrowana. Aby narobić Państwu smaku, za zgodą wydawcy prezentujemy rozdział poświęcony mieszkaniu dwojga poznaniaków. Ich historia dowodzi, że nawet z bardzo zrujnowanego lokum, o bardzo nietypowym układzie pomieszczeń, można zrobić coś pięknego i niepowtarzalnego – miejsce do życia komfortowe i bardzo oryginalne.

„Zaniedbane, 180-metrowe, wysokie na 3,8 m mieszkanie po roku generalnego remontu odzyskało blask. Alicja i Karol Łukasiewiczowie zamieszkali tu sześć lat temu.

Poznali się na studiach – na architekturze, choć żadne z nich nie zajmuje się teraz projektowaniem zawodowo.

Alicja pracuje jako stylistka przy sesjach zdjęciowych i spotach filmowych, Karol w branży nieruchomości. Ich mieszkanie znajduje się w kamienicy z 1892 roku, w centrum Poznania. Początkowo po domu niosło się echo. W obecnej formie wnętrze istnieje niewiele ponad rok. Proces zapełniania przestrzeni meblami, lampami i dodatkami trwał parę lat. Większość przedmiotów została znaleziona na aukcjach internetowych: wśród nich gazetownik, toaletka, komoda z witrynką i fotele kinowe.

- Jak znaleźliście się w tym mieszkaniu?

Alicja: - Gdy szukaliśmy biura na wynajem, zorientowaliśmy się, że miasto oferuje lokale mieszkalne do wynajęcia na zasadzie przetargu. Musieliśmy zobowiązać się do wykonania remontu. Jeśli będziemy płacić czynsz regularnie, możemy mieszkać tu dożywotnio.

Karol: - Z uwagi na rozmiar mieszkania, ilość prac do wykonania była ogromna. Gdybyśmy zatrudnili profesjonalną ekipę, nie podołalibyśmy finansowo. Na całe szczęście ja, po czterech latach spędzonych w Londynie, gdzie wyjechałem zaraz po technikum, miałem spore doświadczenie w remontach.

- Mieszkanie jest ogromne. Jak wyglądało wcześniej i co musieliście w nim zrobić?

A: - Nie do końca wierzyłam w to, że uda nam się urządzić tutaj tak, jak byśmy chcieli. Wydawało mi się, że remont będzie trwał latami. Choć nie zmienialiśmy układu funkcjonalnego, nie burzyliśmy żadnych ścian, to jednak musieliśmy przywrócić wszystko do stanu używalności.

K: - Korytarz i drzwi były obite boazerią. Przed nami mieszkały tu dwie rodziny jednocześnie, dlatego były tu dwie kuchnie. Jedna tam, gdzie teraz jest garderoba, a druga w miejscu, gdzie nasza obecna kuchnia. W całym mieszkaniu na ścianach były tapety, musieliśmy je zerwać, pomalować ściany i odnowić sztukaterie. Prace zaczęliśmy od założenia nowej instalacji elektrycznej i wyrównania ścian. Podłoga została wycyklinowana, z żółtym kolorem desek poradziliśmy sobie przez pomalowanie ich rozrzedzoną białą farbą olejną, na koniec położyliśmy lakier. Najwięcej pracy było z drzwiami. Od strony korytarza były pokryte boazerią, a po jej usunięciu okazały się mocno okaleczone. Wymagały dobrego przygotowania pod malowanie, co początkowo zleciliśmy specjalistom. Niestety, nie podołali. Ostatecznie sam zająłem się ich renowacją, która zajęła mi trzy miesiące.

A: - Karol jest człowiekiem od konkretów, ja jestem od dekoracji.

- To opowiedzcie o tym, co i jak zaplanowaliście.

A: - Mam słabość do mebli z lat 60. XX wieku, bibelotów, ceramiki. Karol woli bardziej minimalistyczne wnętrza. Całe szczęście mieszkanie jest na tyle duże, że trudno je przeładować. Zależało nam na dużym kuchennym stole, aby móc gościć znajomych na wspólnych kolacjach. Każde z krzeseł stojących przy nim dzisiaj, wylicytowałam na Allegro.

Początkowo mieliśmy w planach minimalistyczną, białą kuchnię, ale zabrakło już na to funduszy. Karol ma doświadczenie stolarskie, więc stwierdził, że zrobi nam kuchnię tymczasową, która w rezultacie została z nami do dziś.

Szafki kuchenne powstały przez połączenie gotowych lub lekko przerobionych elementów ze sklepu Ikea. Przez pierwsze trzy lata nie mieliśmy wyspy. Pomysł jednak dojrzewał i w końcu udało się go zrealizować. Naszą wyspę złożyliśmy z gotowych szafek z frontami ze stali nierdzewnej, boki przykryliśmy panelami ze stali i dodaliśmy blat z czarnego, szczotkowanego granitu. Całość została umieszczona na stalowych stelażach pomalowanych na czarno. Elementem, który sprawia, że nasza kuchnia ma niepowtarzalny charakter, jest ogromna czarna ściana, na której wiszą moje obrazy oraz grafiki naszej koleżanki, Moniki Lisieckiej.

K: - Przez długi czas po przeprowadzce urządzaliśmy pomieszczenie po pomieszczeniu. Po roku remontu byliśmy, mówiąc wprost, spłukani. Całkiem długo wynajmowaliśmy część mieszkania znajomym. Kiedy wyprowadzali się z danego pokoju, braliśmy się za jego urządzanie.

- alicjo, od kiedy malujesz?

A: - Gdy studiowałam architekturę wnętrz na uczelni artystycznej, miałam zajęcia z malarstwa i rysunku. Po studiach zrobiłam sobie długą przerwę od malowania. Było mi trudno łączyć tę pasję z pracą zawodową. Teraz na nowo otworzyłam się na ten sposób spędzania czasu i tak uwalniam swoją kreatywność. W tym momencie jeden z pokoi jest moją pracownią, bo maluję coraz więcej obrazów na zamówienie. Mam już całkiem spore grono zadowolonych klientów, co napędza mnie do dalszego działania. Wiążę swoją przyszłość z malowaniem i dążę do tego, aby robić to na cały etat.”

This article is from: