2 minute read

Przy wigilijnym stole, czyli gry i zabawy ludu polskiego

Szymon Kaczmarek

Dziennikarz, filozof robotniczo-chłopski. Człowiek rodzi się w kraju cywilizowanym, stabilnym ekonomicznie, gdzieś w środkowej Europie. Żyje sobie na miarę swoich możliwości i zgodnie z planem wylosowanym przy narodzinach. Ma dom, rodzinę, pracę, drobne przyjemnostki. Jednak pewnego dnia, gdy jak zawsze rzuca swoją kostką, z niedowierzaniem stwierdza, że wypadła „siódemka” …

Advertisement

Najpierw wypatrujemy gwiazdki. Jednej, nie pięciu! Następnie, ubrani w schludne dresy siadamy do odświętnego stołu. W rogu pod ceratą leży stówa. W tę jedyną noc w roku, zwyczaj nakazuje trzymać siano pod obrusem. Na stole, zgodnie z tradycją dwanaście potraw, między którymi z radością i apetytem rozpoznajemy staropolską pizzę, tradycyjny kebab, czipsy, colę, hamburgery, a w mikroweli wesoło podgrzewają się te pyszne schabowe z biedry, co to mama kupuje je na niedzielę. W ryczącym telewizorze jakiś nażelowany pan w zbyt ciasnym garniturku podsumowuje porażki Tuska, ale tylko te z mijającego roku. Kolorowe światełka mrugają rytmicznie na plastikowej choince z aliexpress. O, przestały. Wkoło pachnie spalonym tworzywem… Zanim zaczniemy spożywać te wszystkie pyszności, przesyłamy sobie esemesy ze świątecznymi wierszykami… A po Wieczerzy zagramy sobie w Człowieka: „Gra w Człowieka” – zasady: Bierzesz człowieka. Niech się urodzi. Rzucasz kostką–wypadło trzy. Urodzi się w kraju trzeciego świata, skończy trzy klasy podstawówki. Będzie jadł trzy posiłki tygodniowo. Trójka jego rodzeństwa zginie w lokalnym konflikcie zbrojnym. Rzucasz kostką. Piątka. Za pięć lat pracy dla koncernu farmaceutycznego (przyjmowanie dawek eksperymentalnego lekarstwa) uzbiera pięćset dolarów potrzebne na łapówkę dla przemytnika emigrantów. Pięć dni będzie jechać w ciężarówce razem z pięćdziesięcioma rodakami płci obojga bez wody i jedzenia. Rzucasz kostką. Dwójka. dwoje jego dzieci zginie po drodze z odwodnienia i ogólnego wyczerpania. Dwa razy zostanie wypchnięty z kraju do którego wcale nie chce się dostać. Rzucasz kostką. Jedynka. Łapie Cię patrol. Wracasz na linię startu… To fajna gra, choć wcale nie łatwa. Nie ma telefonu do przyjaciela. Ogólnie rzecz ujmując, nie ma przyjaciół, są pośrednicy, kontakty, przewoźnicy, dużo mundurowych, ale przyjaciół brak. Nie ma podpowiedzi publiczności. Publika sama nie za bardzo wie o co chodzi. O przebiegu gry dowiaduje się sporadycznie i wybiórczo. Relacje są jednostronne, wieści skąpe, czasami niezrozumiałe. Jedyny wybór, to pół na pół. Albo przeżyjesz, albo nie. Gra w Człowieka ma wiele odmian i mutacji. Planszą może być granica między wojną, ubóstwem i pożogą, a wyśnionym spokojem i dobrobytem. Ale równie dobrze może się trafić, że grasz w pozornie normalnych warunkach. Człowiek rodzi się w kraju cywilizowanym, stabilnym ekonomicznie, gdzieś w środkowej Europie. Żyje sobie na miarę swoich możliwości i zgodnie z planem wylosowanym przy narodzinach. Ma dom, rodzinę, pracę, drobne przyjemnostki. Jednak pewnego dnia, gdy jak zawsze rzuca swoją kostką, z niedowierzaniem stwierdza, że wypadła „siódemka”... „… dwadzieścia siedem i pięć, to trzydzieści dwa. i dwa, to trzydzieści cztery…”. Osiedlowy sklepik powoli kończy dzisiejszą, świąteczną działalność. Szef zbiera skrzynki z resztkami owoców, sklepowa zamiata zdeptaną podłogę. Ulicę rozświetlają kolorowe światełka świątecznie przystrojonych witryn sklepowych. W oknach pobliskich domów równie kolorowo i mrugająco. Przed sklepem okutany w poszarpaną kurtkę mężczyzna, na wyciągniętej, zmarzniętej dłoni liczy żółty bilon. Gorączkowo zastanawia się, czy wystarczy? Przecież dziś Wigilia. Musi być odświętnie. Twarz mężczyzny rozjaśnia słoneczny uśmiech. „wystarczy! i na saszetkę dla Przyjaciela-Kota i nawet jeszcze na dwie bułki zostanie.” W przytulonej do ciepłowniczej rury budzie, zmyślnie ukrytej przed wzrokiem natrętów i Straży Miejskiej też będzie dziś Święto. Do szczęścia wystarczy przecież tak niewiele. Ot, choćby mruczenie najedzonego kota.

This article is from: