3 minute read

Ikony Maksymiliana

Next Article
KRONIKI

KRONIKI

Pochodzący ze Szczecina fotograf Maksymilian Ławrynowicz od kilku lat konsekwentnie realizuje swój cykl pn. „Projekt Kobiety”, który żyje na papierze a także, w formie wielkiej wystawy. Rok temu były słowiańskie Boginie i Demony, tegoroczna edycja poświęcona jest Ikonom. Są wśród nich gwiazdy filmowe, słynne pisarki, ale też rewolucjonistki czy to w życiu społecznym, czy w modzie.

Na zdjęciu: Katarzyna Żak jako Michalina Wisłocka MUA Magdalena Kapuścińska / fryzura: Gold Proffessional Haircare Polska / stylizacja: Karolina Wilczek Na zdjęciu: Anna Cieślak jako Wirgina Wolf MUA Magdalena Kapuścińska / fryzura: Gold Proffessional Haircare Polska / stylizacja: Karolina Wilczek

Advertisement

Dlaczego akurat to określenie i jak je rozumiesz?

Moje tytułowe „ikony” to ikony kobiecości, ale w moim rozumieniu. Kobiecość to dla mnie zmienność i skrajności. Moje ikony to awanturnice, symbole seksu, skandalistki. To także kobiety z krwi i kości. Nie zawsze szczęśliwe. Nie zawsze miłe. Nie zawsze poprawne. Zawsze jednak odważne. Nieoczywiste. Niedoskonałe. A ich natura była dokładnie taka, jakie były emocje, które wzbudzały wśród ludzi – skrajna.

Według jakiego klucza układałeś listę tych niezwykłych postaci?

Ikony to opowieść o tym, co w kobietach prawdziwe. Historie legendarnych kobiet z przeszłości, do których wracam w świecie, w którym okazywanie wrażliwości i słabości oraz mówienie o emocjach stało się niemodne. W czasach kultu sukcesu, presji czasu oraz trenerów biznesu i mów motywacyjnych. Ja chcę opowiadać o prawdziwych kobietach. Nie o silnych businesswoman, nie o coachach, nie o dumnych feministkach. Nie o gwiazdach Instagramów, którym wszystko się udaje, dzieci są wspaniałe, zęby białe, a mięśnie Kegla napięte. Mój klucz jest dokładnie taki co zawsze, przy każdej odsłonie kolejnej części projektu – pokazanie kobiety w pełni jej blasków i cieni.

Patrząc na listę bohaterek wchodzących w skład „Ikon” napotykamy tak znane postacie jak Maria Curie-Skłodowska, Chanel i Agnieszka Osiecka. Z drugiej strony mamy takie osobowości jak: matka współczesnego feminizmu Gloria Steinem, pilotka samolotowa z czasów II Wojny Światowej Janina Lewandowska, czy pisarka Maria Konopnicka. Co takiego ciebie zaintrygowało, że na wystawie zobaczymy tak różne postaci?

Intrygują mnie wszystkie odważne kobiety. Historia pełna jest życiorysów kobiet równie, jak nie bardziej intrygujących od tych powszechnie znanych. Wybór był bardzo ciężki i musiałem bardzo nad sobą panować, żeby z trzydziestu portretów nie zrobiło się trzysta (śmiech).

Wśród Twoich „Ikon” znajduje się sporo Polek. Może to nie zabrzmi elegancko, ale mamy się czym chwalić.

Nie zabrzmi elegancko? To właśnie kobiety, strajkujące na ulicach udowodniły niedawno, że czasami elegancję należy schować do kieszeni! Chrzanić konwenanse i fałszywą skromność! (śmiech) „Chwalić” to mało powiedziane. Powinniśmy codziennie się rozpływać nad tymi postaciami. Nazywać ulice ich imionami i stawiać im pomniki. Ten kraj – jego politykę, kulturę, całe dziedzictwo w równej mierze kształtowały kobiety jak mężczyźni. Mali panowie, powinni o tym pamiętać. Szczególnie ci bardzo mali, których nazywam szowinistycznymi Miękiszonami.

Gdybyś miał wskazać jedną ikonę..., która dla ciebie ma szczególne znaczenie to kim byłaby ta kobieta?

To bardzo trudne pytanie. Jeśli miałbym opowiedzieć o moim ikonicznym ideale kobiecości z przeszłości to z tych, które już odeszły musiałbym wymienić Dalidę, Fridę Kahlo i Wirginię Wolf – wszystkie bowiem były niedoskonałe i nie bały się żyć po swojemu. Z polskich legend to na pewno prym wiodą Osiecka i Wisłocka.

A współcześnie?

Moje muzy z tzw. show businessu to zdecydowanie Cate Blanchett, Kate Winslet i Monica Bellucci. Kocham również to, co robi Jane Goodall i naprawdę podziwiam Diane Ducret. Moje krajowe muzy widać jak na dłoni na moich fotografiach, więc nie odważę się wymienić jednej konkretnej (śmiech). Ikonami „z życia wziętymi” były moje babcie: Krysia, która była wszystkim, co możemy określić słowami „dobre”, „empatyczne” i „ciepłe” i babcia Urszula: charyzmatyczny, żywiołowy taran życiowy w najlepszym tego słowa znaczeniu. Na dzień dzisiejszy moją największą ikoną jest mama – Zosia, która łączy ciepło, dobro i miłość z siłą, zaradnością i humorem obu wymienionych pań. I to w jednej, drobnej osóbce.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała: Aneta Dolega / foto: Maksymilian Ławrynowicz

This article is from: