6 minute read

Pielęgniarka - klucz do pacjenta

Next Article
KRONIKI

KRONIKI

Na sukces każdej operacji składa się praca wykonana przez lekarza, ale także asystujących mu pielęgniarek. To właśnie one, jeszcze długo po zakończeniu zabiegu, pozostają przy pacjencie, kiedy lekarz zabiera się za kolejne zadanie. To od nich zależy zdrowie pacjenta i jego samopoczucie.

Advertisement

O tym, jak ważny jest to zawód i dlaczego opieka nad pacjentem to klucz do jego zdrowia, opowiada mgr Aneta Wasser, specjalistka pielęgniarstwa operacyjnego, koordynator zespołu AMC Art Medical Center.

AMC, choć przeprowadza zabiegi również z zakresu ortopedii czy ginekologii, specjalizuje się w chirurgii plastycznej i medycynie estetycznej. Przy tego rodzaju zabiegach bardzo ważna jest opieka nad pacjentem, czasem nawet bardziej od samej operacji, choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.

Każdemu się wydaje, że to jest trochę jak wizyta u kosmetyczki, a tak nie jest. Operacje plastyczne są to skomplikowane zabiegi, które trwają czasem kilka godzin. Po operacji istotne jest zapewnienie pacjentowi odpowiedniej opieki, w przytulnej i bezpiecznej dla niego przestrzeni. Zasada jest taka, że im więcej czasu poświęcimy pacjentowi zaraz po zabiegu, tym łatwiej i sprawniej będzie wracał do zdrowia i lepiej się rehabilitował. A w rezultacie efekty trudnej pracy lekarza będą dla pacjenta bardziej zadowalające. To, czego każda osoba po operacji potrzebuje szczególnie, to spokój. Każdy pacjent po zabiegu jest odpowiednio (choć dyskretnie) doglądany – już od momentu, kiedy zaraz po operacji personel medyczny przewozi go do sali wybudzeń, aż do chwili, gdy przenosi się do łóżka w swojej sali. Jest to ważny czas, kiedy nawet źle założony opatrunek może zniweczyć kilkugodzinną pracę chirurga.

Pracuje pani jako pielęgniarka operacyjna. Jakie trzeba mieć do tego predyspozycje? To chyba dość trudne i na pewno ważne stanowisko w klinice.

Jako pielęgniarka operacyjna pracuję od 1993 roku, pracę rozpoczęłam w 109 Szpitalu Wojskowym na zintegrowanym bloku operacyjnym. Następnie na Oddziale Chirurgii Plastycznej w tymże szpitalu, gdzie jednocześnie pełniłam dwie funkcje: oddziałowej i pielęgniarki operacyjnej. Od 2013 roku pracuję w AMC. Tutaj również jestem osobą koordynującą i zarządzającą, sprawuję nadzór nad całością i oprócz tego pracuję na bloku operacyjnym. Faktycznie do pracy na bloku trzeba mieć predyspozycje. Pielęgniarka operacyjna to „przedłużenie ręki chirurga”. Należy być osobą dobrze zorganizowaną, posiadać umiejętność łączenia kilku funkcji – ponieważ od niej zależy tempo pracy na sali operacyjnej. Trzeba umieć przestawić się z ortopedii na ginekologię, z ginekologii na chirurgię plastyczną, z chirurgii plastycznej na laryngologię itd. Przy każdym rodzaju operacji mamy inne narzędzia, wykonujemy inny rodzaj czynności. Tutaj cała opieka nad pacjentem skupia się nad bezpiecznym „przeprowadzeniem” go przez zabieg operacyjny. Potrzebna do tego jest interdyscyplinarna, wysokospecjalistyczna wiedza, konieczny jest ustawiczny rozwój zawodowy, ciągłe szkolenia, aby iść w parze z nowymi procedurami chirurgicznymi, coraz nowocześniejszym sprzętem medycznym i materiałami wykorzystywanymi podczas operacji. Trzeba to po prostu dobrze ogarniać (śmiech). Mnie zawsze uczono, że praca na bloku operacyjnym to praca dla wybranych. Zawsze chciałam to robić i faktycznie, tak jak mówiłam wcześniej, trzeba mieć do tego predyspozycje. Liczy się wytrwałość i odporność psychiczna. To współpraca z ludźmi o różnych charakterach (nie zawsze sympatycznych). W tej pracy jest się narażonym na różnego rodzaju stresy, ponieważ cały czas skupia się swoją uwagę na pacjencie, na tym kto i jak operuje. Kiedy doświadczona instrumentariuszka widzi początkującego chirurga przy stole operacyjnym, który sobie nie radzi, to najchętniej dałaby mu po rękach, żeby nie zrobił krzywdy pacjentowi. Wiadomo, że nie może tego zrobić, za to może delikatnie zasugerować, podpowiedzieć, co należy zrobić w danej chwili. Niezależnie od nastroju i sytuacji w trakcie zabiegu mamy być spokojne i opanowane – to działa na cały zespół. Instrumentariuszka zna wszystkie etapy zabiegu. Ona ma jakby wyprzedzać swoim podawaniem narzędzi czynności, które doktor za chwilę wprowadzi w życie. Instrumentariuszka obserwuje, co się dzieje w polu operacyjnym i wokół niej, musi wiedzieć, jak zareagować w każdym, nawet bardzo trudnym momencie. To odpowiedzialna praca, ale jestem dumna, że należę do grona instrumentariuszek. To praca, która jest pasją.

Pielęgniarki są także najbliżej pacjenta już po zabiegu. Jak wasza relacja wygląda w praktyce? To także wymaga specjalnych umiejętności.

Trafiają do nas bardzo różni pacjenci, musimy pamiętać jednak, że są zestresowani sytuacją, w której się znaleźli, miejscem – często jest to ich pierwsza w życiu operacja. Są również tacy, którzy płacąc za operację i pobyt w klinice, uważają, że należy im się wszystko, potrafią być po prostu niegrzeczni i nieprzyjemni. Na szczęście są to sporadyczne przypadki. Oczywiście, są też i miłe momenty. Na przykład: wjeżdża pacjent na salę. Ja na sali zawsze wyglądam tak samo: w maseczce, w stroju operacyjnym – widać tylko oczy (niezależnie, czy jest Covid, czy nie). Tymczasem niektórzy pacjenci rozpoznają mnie po oczach i wołają „ja panią pamiętam!” (śmiech). Miłe jest również to, kiedy po zabiegu pacjent wstaje na nogi, jest w świetnej formie i wychodząc zaznacza: „ja tu jeszcze wrócę lub ktoś z rodziny, u Was jest super”. Personel, który tu pracuje, wie jak postępować w każdej sytuacji. Pielęgniarka jest też kimś w rodzaju psychologa. Są pacjenci, którzy lubią spokój i my to szanujemy, ale są też tacy, którzy mają potrzebę rozmowy. Dobrze jest poznać trochę pacjenta, nie traktować go jako „pani z dwójki spod okna” – każdy jest inny i wyjątkowy. Oprócz pielęgniarek mamy w zespole fantastyczne dziewczyny, które sprzątają. Są bardzo dyskretne, wręcz bezszelestne, do tego stopnia, że często nikt nie wie, kiedy zostało posprzątane.

Zarządza i koordynuje pani całym personelem w klinice. Jak pani sobie radzi w tej materii? Jak się pracuje w zespole?

Mam to szczęście, że w AMC od 2013 roku pracujemy właściwie w niezmienionym składzie. Jeśli chodzi o personel, to niewiele się zmieniło: kilka osób odeszło, kilka doszło. Znamy się więc bardzo dobrze, możemy na siebie liczyć, działamy zespołowo i w sytuacjach, które tego wymagają, każdy zna swoje miejsce i obowiązki. Myślę, że stworzyliśmy dobre warunki pracy, nikt nie narzeka, ponieważ pracują z nami osoby, które chcą pracować. Praca w stałym zespole ma same plusy. Nie tylko razem pracujemy, ale spędzamy ze sobą naprawdę dużo czasu, traktując AMC jak drugi dom. Rozumiemy się praktycznie bez słów. Z częścią dziewczyn pracowałam już w Szpitalu Wojskowym, doktora Śliwińskiego znam od lat 90tych. Chęć pracy, coś w rodzaju powołania jest niezwykle ważne w tym zawodzie, szczególnie teraz, w obecnej dość skomplikowanej rzeczywistości.

Panująca pandemia przyniosła dodatkowy stres i konieczne zmiany. Jak sobie z tym poradziliście?

Oczywiście, że stresowaliśmy się tą sytuacją. Na początku nie wiedzieliśmy, co to będzie. W trakcie pierwszego lockdownu opracowaliśmy wszystkie procedury i system postępowania, przy bardzo dobrej współpracy z kliniką chirurgii plastycznej Marka Szczyta z Warszawy. Co ciekawe, mamy teraz więcej pacjentów niż przed pandemią. Wynika to prawdopodobnie z tego, że ludzie obecnie boją się szpitali lub mają utrudniony do nich dostęp. Ten czas nauczył też pacjentów zwracać większą uwagę na jakość podmiotów świadczących usługi medyczne. U nas czują się bezpiecznie. Każdy ma swój pokój, mimo że sale są dwuosobowe. Skróciliśmy także czas pobytu pacjenta w klinice, obecnie jest to jeden dzień, w niektórych przypadkach maksymalnie dwa dni. Takie są przepisy. Oczywiście, gdyby działo się coś z pacjentem, zostanie u nas dłużej. Przestrzegamy procedur, jesteśmy bezpieczni, a przede wszystkim nasi pacjenci. Personel pracuje na 90% sukcesu tej kliniki. Pacjenci do nas wracają i mamy wrażenie, że zawsze są szczęśliwi, gdy widzą nas w tym samym składzie.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała: Aneta Dolega / foto: Ewelina Prus

This article is from: