
3 minute read
Niesporczak – pisze Ania Ołów -Wachowicz
Pijarowiec z zawodu, polonistka z wykształcenia, szczecinianka z wyboru. Autorka fejsbukowego bloga „Jest Sprawa”. Mama Filipa i Antosi. Ogrodniczka, bibliofilka, kinomanka. Swoją pierwszą książkę pisze właśnie teraz.
Niesporczak
Advertisement
Kupowanie sukienki na wesele to twardy sport. Kupowanie dla mnie sukienki na wesele – to już dyscyplina olimpijska. To już zimowy Pekin w pandemii. Bo ja mam 162 cm wzrostu oraz tył i przód w opcji wypas. Wcześniej opisywałam jak było wypasane, że się tak wypasło, więc się nie będę powtarzać. Tutaj ważne jest, że to będzie BARDZO WAŻNE WESELE. Mojego syna. Tak, będę teściową. Nie jest łatwo, prawda? Nie ma więc opcji, żebym wystąpiła w czymś co puści jeszcze tylko wodę na młyn z anegdotkami o teściowych. Już wystarczy, że cała rodzina ma ze mnie tradycyjną i przepyszną zabawę związaną z tym nowym tytułem. Żarciki się sypią, a jest ich mnóstwo. A ciekawe, że z przyszłego teścia tak się nie naigrywają, prawda? Wesele planowane jest od dwóch lat, ale i tak mnie zaskoczyło, że to już. I że nie mam kiecki. Zatem trzymajmy gardę, zróbmy wejście. Na biało nie wystąpię, jak Jane Fonda w „Sposobie na teściową”, na czarno nie wypada. Nie szkodzi, tego wszystkiego jest mnóstwo, coś się wybierze. Najpierw przeszłam się po Kaskadzie, tak w ramach rekonesansu. Niepotrzebnie. – Nieee, nie mamy takiego rozmiaru – najczęściej informowały mnie, kiedy już coś powalającego sobie wybrałam, mniej lub bardziej zmartwione panny za ladą. Zmartwione, zatroskane. W jednym przypadku miła pani poklepała mnie po ramieniu, zapewne mniemając, że teraz wyjdę ze sklepu i zabiję się definitywnie mega uber wiaderkiem z KFC lub skonam w pączkach. Ponieważ od miesiąca żyję na sałacie z gotowanymi dodatkami, moja tolerancja jest niska jak prezes tego kraju. Połowę miłych pań ekspedientek miewam ochotę mordować, połowę adoptować, a połowę nakarmić. Że się nie bilansuje? No to tak jak moja dieta! Po rozgrzewce, czyli pierwszych pięciu sklepach, zaczęłam się gotować. Są sklepy z asortymentem size plus, powiecie. Ale więcej jest sklepów age plus. Ewentualnie: z porządnym wyposażeniem na survival w Alpach: namioty, śpiwory, wory, plandeki. Zgodnie z filozofią projektantów serii tekstylnych, każda kobieta wraz ze wzrostem wagi staje się ciocią Jadwigą. Nie ma talii, ma wąsa, nosi do końca życia odzienie ciążowe. Nie używa paska, klosz ma tylko na lampach. Jak rozmiar rośnie wszerz, to analogicznie i wzdłuż. Wszystkie kiecki „do” ziemi wloką mi się „po” ziemi. Mogłabym wystąpić jak królowa Wiktoria i wchodzić po wszystkich schodach niosąc krynolinę przed sobą, ale jeden taniec z wujkiem Józiem załatwi tę sprawę wyrywając mi całą krynolinę z paska. Może być to ciekawy performans, ale gwiazda na tym weselu powinna pozostać tylko jedna. Panna młoda. Sytuację pogorszyły zakupy z przyszłym teściem. Sukienek sporo, wesele jest letnie, więc już siebie widzę jak odziana zwie nie przodem plażą będę szła, z tyłu pies Głos Wybrzeża w pysku niósł – będzie. W dziale męskim pierwszego sklepu Najdroższy wszedł jak w masło, raz dwa się ogarnął i już niesie co wybrał do kasy. Ja w polu, a dokładniej, nadal wśród sukien. Piękny wzór, taki bajkowy, jelonki na bordowym tle i liść akantu. Na to nadchodzi wyżej wymieniony i zauważa: zasłonki kupujesz? Zatem spenetrujmy internety. Nie no spokojnie, w sieci jest od ręki multum sklepów z przepięknym odzieniem, jest wszystko. Po odsianiu cekinów, brokatów, kryształów i tiulu też zostało mi kilka opcji. Jednak towar ze zdjęć ma się czasem jak życie do instagramu. Zauroczyła mnie sukienka: zwiewna, kloszowana, beżowa i z tafty – co istotne w dalszym przebiegu. Ta sukienka mnie tak nakręciła, że zlekceważyłam wszystkie brzęczyki alarmowe i nabyłam. Nic się człowiek nie uczy, no nic. Przecież ile razy w necie coś zamawiam na siebie, bo wygląda jak cud miód i orzeszki na dziewczęciu o rozmiarach instagramowych, to potem przychodzi i nie wygląda. I przyszła. Wiecie jak wygląda niesporczak? Taki beżowy, jakby drożdżowy wałeczek z łapkami? No to jakoś tak się okazało, że leży. I jeszcze ma zapas na tren. A przyjaciółka, to w ogóle powiedziała mi, że na takiej rangi imprezę powinnam znaleźć przynajmniej dwie sukienki. O żesz…