3 minute read

Recenzje teatralne – pisze Daniel Źródlewski

DANIEL ŹRÓDLEWSKI

Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.

Advertisement

Recenzje teatralne

Zenon Fajfer „Odlot”, reż. Anna Augustynowicz Teatr Współczesny w Szczecinie

„Odlot” to formalnie tekst intrygujący, lecz przedziwny – ni to dramat, ni powieść, ni reportaż, ani nawet wiersz. Merytorycznie – nieznośnie aktualny, bezkompromisowy (może po prostu prawdziwy?) portret współczesnej Polski i Polaków. To opowieść o narodowym stanie ducha po katastrofie smoleńskiej i trwającym zbiorowym koszmarze społecznym i politycznym. Na wysuniętej scenie wymontowane z pierwszych rzędów widowni teatralne fotele przeobrażają się w rzędy lotniczych siedzisk na pokładzie podniebnej maszyny pod szyldem „Sławne Linie Dawne Bohatery”. Anna Augustynowicz po raz drugi – po udanej „Beckomberdze” – ustawia na scenie lustro widowni, włączając tym samym widza w bezpośredni wir zdarzeń. Od początku wiemy, że ten lot może zakończyć się tylko i wyłącznie katastrofą, od początku jest to rejs bardzo nieprzyjemny, pełen gwałtownych i burzliwych turbulencji. Augustynowicz dzięki charakterowi i konstrukcji tekstu ma szansę nie tylko wtrącić się w „tu i teraz”, ale też podsumować czy spuentować swój dotychczasowy teatralny dorobek. Czyni to jak zawsze bezkompromisowo i z niespotykanym zapasem dystansu. Często cytuje samą siebie – najwyraźniejsze są odniesienia do słynnego „Wesela”, a poprzez zaproszenie do obsady dawnych aktorów Teatru Współczesnego – Grzegorza Falkowskiego i Wojciecha Brzezińskiego, obecnego dyrektora naczelnego sceny Mirosława Gawędy (grającego w „Klątwie” – pierwszym spektaklu reżyserki w Szczecinie) czy Irenę Jun – cytuje swoje kolejne głośne prace, z którymi wymienieni są kojarzeni. Nawiązania do arcydzieła Wyspiańskiego są trafne i dla zrozumienia i spektaklu i całego teatralnego dossier reżyserki – oba to swego rodzaju XXI-wieczne „Wesele” – ważny i szczery zapisy kondycji Narodu. Augustynowicz przez trzydzieści lat diagnozowała na scenie świat i jego bolączki, wtrącała się, krzyczała, a kiedy trzeba było wymownie milczała. Jej teatr był ascetyczny w formie, ale treść stanowiła ładunek porównywalny z siłą rażenie „Tallboya” – największej bomby II wojny światowej, odkrytej ostatnio w charakterze (w roli?) niewybuchu na dnie kanału prowadzącego z Bałtyku do Szczecina. Przez ten czas namawiała Widzów do rozmowy, intensywnego dialogu, nie zawsze o tym co modne, wygodne, piękne czy komfortowe. To była cholernie ważna rozmowa!

„Odlot”, produkcja wieńcząca jej zawodową drogę na stanowisku dyrektora artystycznego Teatru Współczesnego, jest spektaklem absolutnie mistrzowsko poprowadzonym. Zgadza się tu wszystko – od teatralnych rytmów, moc dźwięku i muzyki, przez żonglerkę skrajnie odległymi tematami, siłę gestu (także tańca), znaczenie słowa, znakomicie pomyślaną przestrzeń, po kreacje aktorskie. Nie sposób wyróżnić w tym miejscu konkretnej kreacji, bo jednym z największych sukcesów Anny Augustynowicz, podkreślanym przez lata przez znawców teatru, było stworzenie w Szczecinie najlepszego zespołu aktorskiego w Polsce. Zresztą nie tylko aktorskiego… „Odlot” to popis stałych współpracowników reżyserki – autora muzyki Jacka Wierzchowskiego, Zbigniewa Szymczyka – choreografa, scenografa Marka Brauna i Krzysztofa Sendke – reżysera światła. Pewnym zgrzytem była jedynie jakość multimediów, o ile formalne odwołania do minionej twórczości reżyserki były trafione, o tyle technologiczna podróż kilkadziesiąt lat wstecz już niekoniecznie. Nie udana, toporna jest videokreacja Ireny Jun, choć Dama Polskiego Teatru olśniewa każdym wypowiedzianym słowem. Nieudany jest wirtualny udział w spektaklu Zbigniewa Szymczyka i Wojciecha Brzezińskiego, choć na szczęście (!) to był tzw. plan B, czyli działania wymuszone pandemią i w kolejnych spektaklach Panowie mają być obecni na scenie (à propos nowych mediów w teatrze Anny Augustynowicz: pierwsze spotkania z techniką video na scenie w „Młodej śmierci” czy szokujący hełm 3D na głowie Goplany w „Balladynie”. Ach!) „Odlot” to bardzo ważny teatralny głos albo krzyk w rozsypującym się świecie. Szkoda, że nie potrafimy krzyczeć jednym głosem. Na szczęście Anna Augustynowicz odchodzi jedynie ze stanowiska, a nie ze sceny. Wsłuchując się w krzyki i jęki coraz bardziej obrzydliwej codzienności nie mam wątpliwości, że trzeba będzie nowych i nowych i nowych „Wesel” i „Odlotów” z podtytułami: reaktywacja, rewolucje i zmartwychwstania… Gwiazdki 6/6

This article is from: