5 minute read

Porozmawiajmy o seksie – pisze Ania Ołów -Wachowicz

Next Article
Kroniki

Kroniki

Pijarowiec z zawodu, polonistka z wykształcenia, szczecinianka z wyboru. Autorka fejsbukowego bloga „Jest Sprawa”. Mama Filipa i Antosi. Ogrodniczka, bibliofilka, kinomanka. Swoją pierwszą książkę pisze właśnie teraz. A pewien kolega bardzo się kiedyś przestraszył, kiedy pasemko doczepu zostało mu w ręce podczas igraszek. To też trzeba uważać na elementy dodane, jak się tak szarpie, bo zapytać przecież głupio. Może wybuchnąć afera.

Porozmawiajmy o seksie

Advertisement

O polityce, religii, szczepieniach, pięćset plus, lexusie, Sylwestrze Marzeń lub o polskim ładzie można by porozmawiać, jednak nie polecam. Każda dyskusja na wybrany z powyższych tematów skutkuje katastrofą. Zwłaszcza w gronie ideologicznie mieszanym może stać się nieprzyjemnie, a nawet można dostać w mordę choćby „przez twe oczy twe oczy zielone”. Karnawałowe hulanki wyzwalają chęć do swobodnych rozmów. Wychodzi na to, że najlepiej rozmawia się o seksie, bo i ciekawie i jednak jest to coś, co nas łączy. Czasem nawet trwale. A już najwyborniej rozmawia się o seksie i związkach z przyjaciółkami. Zdrowo i postępowo, a przecież należy dbać o swój rozwój wewnętrzny i jako kobiety wyzwolone mamy wręcz taki obowiązek. Otworzyć się. Odważnie. Bardzo ostatnio o ten rozwój zadbałyśmy, odważnie otworzone – obgadując swoich aktualnie najdroższych. Wiadomo, że wszyscy nasi mężczyźni życia są wyjątkowi i niepowtarzalni, ale pewne cechy mają wręcz gatunkowo wspólne. Wnioski dały się zebrać w jedną kupkę, tworząc ładny zbiór wiedzy praktycznej. „Ale o tym to nie napiszesz” powiedział aktualnie najdroższy. Nie? No to potrzymaj mi kubek z meliską. Co lubią mężczyźni? To okazało się tak proste i przewidywalne, że zgadywałyśmy na wyścigi i były same trafienia. Do głosu nie dałyśmy dojść, bo też i po co. Wszystko jasne. Tylko jak takie jasne, to skąd te wszystkie nieporozumienia w życiu, w ogóle? Już na starcie się okazało, że nie lubią, jak nie pozwalamy im dojść do głosu… Czego jeszcze najbardziej nie lubią ci mężczyźni w rozgrywkach łóżkowo-życiowych z nami? Mężczyźni najbardziej nie znoszą rzeczy, które są mniej oczywiste, niż nam się wydaje. Na przykład: niezbyt entuzjastycznie rozmawiają o seksie na trzeźwo i w grupie mieszanej. Tak zostali wychowani. Powiedzieć co się lubi w łóżku, czy gdzie tam się robi rzeczy zwane seksem, to nie tak hop. Łatwiej powiedzieć czego się nie lubi, ale uwaga, to może być pułapka. To może być zasadzka. O tym czego się nie lubi nigdy nie mówi się przy aktualnie najdroższej, lub zaznacza się, że jest ona absolutnie poza uwagami, z nią jest wszystko idealnie. Co najciekawsze, mężczyźni to na ogół wiedzą. O tym czego u tych cholernych bab nie lubią, mówią kolegom. O seksie rozmawia się z mężczyznami trochę podstępem, a trochę na zasadzie rzucanego wyzwania. Bardzo dobrze reagują na „cykasz się powiedzieć?”, bardzo dobrze i raczej tak samo. Pokazują, że się nie cykają i już można spróbować wywlec z opornych zwierzenia, między jedną przekąseczką karnawałową, a drugą. Braku ochoty na seks nie lubią bardzo. Nic oryginalnego. W naszych podpytywankach, jako „grzech główny” powtarzając się dominuje sławny ból głowy zamiast (i inne argumenty tego rodzaju). Nie mówimy tu o głębszych problemach związkowych, czy kryzysach, albo relacjach niebezpiecznych. Mówimy o normalnej sytuacji, kiedy kobieta zdecydowała, że można nie mieć ochoty na seks, bo jest milion zależności: bo nie musimy jak nie chcemy, bo zależy jaka to faza, bo kijowo było dziś w pracy, bo źle zaparkowałam, bo nie posprzątałeś, bo dopiekły najdroższe bachorzątka, bo źle ułożyły się włosy, bo mnie wkurzasz, BO NIE, itd. Tego żaden facet do końca nie zrozumie i zadowolony nie będzie, ale już jako mężczyzna współczesny ma świadomość, że nie ma tu nic do dodania. No means no. Panowie mówią też, że brak zaangażowania jest o wiele większą zbrodnią, niż brak umiejętności. Chyba jasne, że jak już się bawimy, to się bawmy. Może nie wystarczy przyjąć pozycję i zaczekać, aż ofensywa przejdzie, tak postępujemy jedynie na zajęciach z przystosowania obronnego w sytuacji przewagi liczebnej wroga, ukryci w zasadzce z siatką maskującą. Zastąpienie umiejętności entuzjazmem, przy zachowaniu podstawowych zasad BHP, też wystarcza, twierdzą łaskawi panowie. Nie wiem czy to w dwie strony tak koniecznie działa, ale o tym może w następny karnawał. O tych umiejętnościach. Jak już mówimy o BHP: bardzo długich tipsów nie lubią. Okazuje, że przerażają biedaków. Ślady rysich pazurów robią wrażenie na kolegach pod prysznicem na siłowni, ale pieką niemiłosiernie. Dobrze, jak mówimy o plecach, wiadomo, że to nie o plecy panowie się boją. A pewien kolega bardzo się kiedyś przestraszył, kiedy pasemko doczepu zostało mu w ręce podczas igraszek. To też trzeba uważać na elementy dodane, jak się tak szarpie, bo zapytać przecież głupio. Może wybuchnąć afera. Zdrada. O, zdrada jest nielubiana. Statystyczny twierdzi, że będzie protestował, jeśli ktoś jeszcze będzie wchodził do łóżka – zarówno w realu, jak i w marzeniach najdroższej. Tu nie ma elastyczności. Czasem nawet przywoływanie fantazji o Robercie Downey-u Juniorze, lub tym Marku z trzeciego roku, lepiej zachować dla siebie. I dla Roberta lub Marka. Ciekawe jest też, że ewentualne trójkąty w łóżku zdecydowana większość mężczyzn woli w składzie: Ty, on i koleżanka. Albo może być też: tylko Ty i koleżanka. Oni sami za to raczej niekoleżeńscy są, nie widzą siebie nawet z najlepszym kolegą z pracy w waszej sypialni. Niespecjalnie lubią, kiedy kobieta jęczy, że jest gruba, za chuda, za krzywa, za prosta i tak w koło Macieju. Jeden lubi jak jest w koło Macieju, czyli sporo erotycznej powierzchni użytkowej, a inny woli eteryczne ptasie kostki. I to już tak jest. Skoro sugeruje, insynuuje i nagabuje, zwłaszcza jak robi to regularnie, to znaczy, że podoba mu się właśnie to, co widzi, przecież logiczne. Panowie mają nam za złe nasze awantury za drobne szkody materialne, jeśli uprzednio ochoczo brałyśmy w nich współudział. A już zwłaszcza, jak było warto. Jest takie powiedzenie: nie szkoda róż, gdy płoną lasy. A nie foch, że fikus się złamał, a zakupiona na tę specjalną okazję piżamka się rozdarła. Trudno. Wprawdzie był to nietani Christian Paul, ale trudno. Z innej strony: sami panowie mają nam za złe szkody materialne i bardzo nie lubią. Czy to wypadek samochodowy z udziałem garażu lub murka parkingowego, czy to wypadek z udziałem karty kredytowej – to już różnie. I jeszcze zostaje Kajtuś. Prosta prewencja, polegająca na cwanym podkładaniu dziecka pośrodku. „Dzisiaj śpi z nami Kajtuś”. Znamy to, to stara metoda w związkach z potomstwem: mam dziecko i nie zawaham się go użyć. Słodko śpiący na środku wspólnego łoża „Kajtuś” jest wyraźnym znakiem, że współmałżonka lub kohabitantka, nie ma wcale akurat ochoty na seks, nie oszukujmy się. A mieć pretensje jakoś niezręcznie – przecież to taka dobra matka. Panowie nie lubią także obecności, w chwilach intymnych jej kota, tej bestii o szyderczo-obraźliwym wyrazie mordy. Nikt nie lubi być oceniany, a kot ma twarz jakby dawał dwa na dziesięć. Strasznie to podkopuje. Przy wszystkich tych „nie lubię”, panowie zasadniczo nie zniechęcają się byle czym. Tak twierdzą!

This article is from: