5 minute read

Muzyczne apogeum lata

SĄ EWENEMENTEM, JAK NIE NA SKALĘ EUROPEJSKĄ TO NA PEWNO OGÓLNOPOLSKĄ. SZCZECIŃSKA BALTIC NEOPOLIS ORCHESTRA TO MISTRZOWIE MUZYKI KAMERALNEJ, KTÓRĄ POTRAFIĄ ZAGRAĆ, I TO W PORYWAJĄCY SPOSÓB, NIEMAL W KAŻDYM SKŁADZIE I W KAŻDYM MIEJSCU. KONCERTUJĄ NA CAŁYM ŚWIECIE, ZARÓWNO W WIELKICH SALACH, JAK I W MALUTKICH KAMERALNYCH MIEJSCACH, ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W RÓWNIE NIEWIELKICH MIEJSCOWOŚCIACH. Z MUZYKĄ KLASYCZNĄ WYCHODZĄ WPROST DO LUDZI, ŁAMIĄC STEREOTYP, ŻE JEST ONA ZAREZERWOWANA WYŁĄCZNIE DLA WĄSKIEGO I WYBRANEGO GRONA ODBIORCÓW.

Minione lato dla BNO było szczególnie gorące. Koncerty, podróże i upragniona płyta. O tym co, m.in. dobrego się wydarzyło podczas letnich miesięcy, a także o niełatwym choć wdzięcznym zawodzie muzyka, rozmawiamy z Emilią Goch-Salvador, altowiolistką, założycielką i szefową BNO.

Advertisement

Jak bardzo to lato było dla Was, pod względem artystycznym, gorące i z jakiego powodu?

Zdecydowanie, przeżyliśmy chyba najbardziej gorące lato w historii naszego zespołu. Zawsze mieliśmy dużo wydarzeń, ale w tym roku nastąpiło ich apogeum. Wiele ważnych dla nas projektów ujrzało światło dzienne, takich jak płyta, o którą długo się staraliśmy.

Masz na myśli płytę pn. „Polskie Koncerty”. Co się na niej znalazło?

To zbiór bardzo osobistych utworów, które zostały dla nas napisane przez ostatnie 6,7 lat, przez wspaniałych polskich kompozytorów. Najmłodsza kompozycja – „Druga przestrzeń” Mikołaja Piotra Góreckiego, została stworzona w ubiegłym roku. Zagraliśmy ją tylko raz i od razu trafiła na naszą płytę. Każdy utwór, który znalazł się na albumie, został napisany na inny in-

strument, ale z towarzyszeniem smyczków. W nagraniach brali udział świetni soliści, m.in. altowiolista, lider Covent Garden Opera House Andriy Viytovich z Londynu, Emanuel Salvador – skrzypek i koncertmistrz BNO oraz Konstantin Heidrich – wiolonczelista, profesor UDK w Berlinie. Premiera tego wydawnictwa zaplanowana jest na grudzień tego roku.

Poza nagraniem płyty, ruszyliście także w świat z koncertami.

Tak, odbyliśmy, m.in. trasę po Japonii, choć nie byliśmy do samego końca pewni czy w ogóle dojdzie do skutku. Przez pandemię Japonia, ciągle jest wyłączona na ruch turystyczny. Przynajmniej tak było w połowie czerwca, kiedy się tam wybieraliśmy. To była moja trzecia wizyta w tym kraju, ale pierwsza, kiedy na ulicach nie zobaczyłam ani jednego turysty. To był wręcz szokujący widok. W Japonii spędziliśmy łącznie dwa tygodnie. Pierwszy koncert zagraliśmy jako kwartet na Festiwalu Kultury Polskiej w Tokio. Pozostałe koncerty odbyły się już w pełnym składzie, w innych miastach. Sale koncertowe w Japonii są wielkie i niesamowite. Jedna która wyglądała bardziej jak amfiteatr, stała u podnóża góry Fuji. Widok z niej był wręcz bajkowy. Przy okazji naszego tam grania, warto wspomnieć o pewnym bardzo ciekawym zjawisku. Przez inflację, która dotknęła nie tylko Polskę, Japonia stała się w miarę tanim państwem. Jen stał tak nisko, że za obiad w Kraju Kwitnącej Wiśni, zapłaciłam mniej niż w Szczecinie. Było to ogromne zaskoczenie, ponieważ Japonia a szczególnie Tokio uchodziły zawsze za jedne z najdroższych miejsc na świecie.

Z Japonii wróciliście do Europy, odwiedzając, niemal po drodze, Litwę.

W tym roku Europejską Stolicą Kultury jest litewskie Kowno a nam zależało na tym by pokazać się na tej imprezie w ramach europejskiego programu. Łącznie zagraliśmy cztery koncerty w trzy dni, na czterech różnych festiwalach. Poza Litwą udało nam się zorganizować ósmą edycję Baltic Neopolis Festival, tym razem pod nową nazwą – Music West Fest. W ramach festiwalu zagraliśmy łącznie 20 koncertów, w różnych miejscach Pomorza Zachodniego, z początkiem i finałem w murach szczecińskiego Posejdona. W międzyczasie otrzymaliśmy też honorowy tytuł Ambasadora Szczecina, za naszą działalność i osiągnięcia, które przyczyniły się do promocji miasta. To czysto prestiżowa i bardzo miła nagroda. Fajnie, że ją dostaliśmy, bo od kiedy pamiętam, jeździmy z tą naszą szczecińską kulturą wszędzie. Chyba zapracowaliśmy na ten tytuł…?

Zdecydowanie. Robicie znacznie więcej niż tylko granie przed publicznością czy nagrywanie płyt. Zaraz ruszy kolejna edycja Waszego, po części edukacyjnego, programu pn. stART. To świetna rzecz dla młodych i jeszcze nie doświadczonych muzyków.

To rodzaj stażu dla studentów ostatnich lat i absolwentów uczelni muzycznych, Wprowadza on tych młodych ludzi w zawód muzyka i to tak na sto procent. Program ten realizowany jest tylko w czterech miejscach w Polsce: w Warszawie, Katowicach, we Wrocławiu i u nas w BNO. Otrzymaliśmy na ten projekt dofinansowanie z ministerstwa z czego bardzo się cieszymy.

Co prawda mamy mały zespół i małe zasoby i przyjmujemy 5, 6 osób na roczny staż. Jednakże, osoby te, później wszędzie z nami jeżdżą. W tym roku były z nami w Japonii, na Litwie, brały udział w nagraniu płyty. To dla nich szalenie rozwojowe doświadczenie, które uczy tego zawodu w praktyce.

To piękny zawód, ale też trudny i nie mam tu na myśli umiejętności, tylko tzw. prozę życia zawodowego muzyka, czyli pieniądze.

Zawsze uważałam, że muzyka klasyczna bez wsparcia środków publicznych by nie przetrwała. Korzystamy z każdego możliwego programu, piszemy bardzo dużo wniosków, do przeróżnych miejsc. Niestety ciągle pokutuje pogląd, że muzyk to nie jest zawód. A tak nie jest – ludzie, którzy grają, i to nie tylko muzykę klasyczną, wykonują zawód. To jest nasza praca. To praca, którą łączymy z misją, gdyż nie wykonujemy jej wyłącznie dla siebie. Tylko po to, żeby ta muzyka ciągle żyła, żeby przyszłe pokolenia mogły jej słuchać, żeby nie umarła. Wszyscy muzycy robią to tylko i wyłącznie z miłości.

Na koniec chciałam zapytać o pewną rzecz, za którą Was również lubię. Mianowicie za to, że potraficie zagrać w każdym niemal miejscu, czy będzie do wielka sala koncertowa czy… basen. Gdzie chcielibyście jeszcze wystąpić?

Jest jeszcze kilka miejsc, w których nie zagraliśmy a chcielibyśmy. Na przykład na dachu i myślę, że zrobimy to w przyszłym roku na Posejdonie. Moim koncertowym marzeniem jest występ na plaży. Mógłby mieć formę takiego silent koncertu, gdzie ludzie słuchają nas na słuchawkach i jednocześnie przemieszczają się z miejsca na miejsca. Wyglądałoby to tak, że my gramy w jednym miejscu, a Ty bierzesz słuchawki i siadasz np. kilometr dalej na plaży. Słuchając nas, patrzysz na zachód słońca. Myślę, że to idealne połączenie.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała: Aneta Dolega / sesja na plaży: Hubert Grygielewicz / pozostałe materiały: materiały prasowe, Maciej Komorowski

This article is from: