4 minute read
Turbulencje już za nami: Wywiad z Jolantą Kurowiak
ƒ Biznes / Targi TURBULENCJE JUŻ ZA NAMI WYWIAD Z JOLANTĄ KUROWIAK
Współwłaścicielka Reprograf-Grafikus, niedawno połączonej spółki dwóch firm oraz obecnie największego dystrybutora rozwiązań poligraficznych na rynku polskim, zdradza swoje plany na najbliższe, bez wątpienia trudne miesiące oraz opowiada o problemach napotkanych w przeszłości.
Advertisement
Na początku 2019 roku, na polskim rynku poligraficznym głośno było o połączeniu dwóch spółek: Reprografu i Grafikusa. Połączenie nie odbyło się bez perturbacji w stosunkach właścicielskich, dodatkowo liczne komplikacje przyniosły także restrykcje związane z pandemią Covid-19. Wiele nieprzychylnych komentarzy dotyczących tego partnerstwa spowodowało, że redakcja PRINT & PUBLISHING postanowiła dowiedzieć się u źródła prawdy na temat tego »skłóconego małżeństwa«. O wyzwaniach i motywach, jakie spowodowały połączenie dwóch spółek a także działaniach i planach podjętych w tej trudnej, nietypowej sytuacji kryzysowej rozmawiamy z Jolantą Kurowiak, większościowym współwłaścicielem spółki Reprograf-Grafikus.
PRINT&PUBLISHING: Ostatnie miesiące były bardzo dynamiczne i burzliwe dla firmy Reprograf. Po pierwsze połączenie z Grafikusem, a po drugie restrykcje rządowe, które mocno wpłynęły na decyzje biznesowe firm w branży. Zacznijmy od pytania na temat połączenia obu firm. Jaka strategiczna wizja przyświecała Pani w momencie podejmowania decyzji o połączeniu obu podmiotów? JOLANTA KUROWIAK: Od lat widzimy trendy na rynku, gdzie liderzy dużych globalnych korporacji dostrzegają korzyści i potrzebę rozwoju rynków poprzez konsolidację lub przejęcia. Po dogłębnej analizie polskiego sektora poligraficznego doszliśmy do wniosku, że nasza branża może również być beneficjentem takiego połączenia. Do tej pory rynek poligraficzny w Polsce był zdominowany przez duże zachodnie koncerny. Martwi mnie stan i stale słabnąca kondycja finansowa niektórych z nich. Niewątpliwie czeka nas niespodzianka w postaci ogłoszenia upadłości lub wycofania się z rynku poligraficznego jakiegoś gracza, jest tylko pytanie kto i kiedy. Wyprzedaże atrakcyjnych aktywów, linii biznesowych lub akcji są tylko początkiem wytyczonej ścieżki. Wizja, jaka przyświecała mi decydując się na połączenie obu firm, to stworzenie mocnej, największej polskiej Spółki, z czysto polskim kapitałem, zdolnej do kompleksowej obsługi każdej polskiej drukarni z dużą paleta produktów, większą bazą klientów i portfolio dostawców, Spółki bardziej odpornej na zmieniający się rynek, przygotowanej na dynamiczną zmianę technologii, gotowej na przejście kolejnych lat w coraz bardziej konkurencyjnym środowisku poligraficznym.
P&P: Jak wiemy, w trakcie i po całej transakcji nie obyło się bez perypetii, które na rynku odbiły się dużym echem. Jak skomentuje Pani te wydarzenia? Proszę powiedzieć jaki jest stan faktyczny? JK: Każde takie połączenie jest ogromnym wyzwaniem dla pracowników, dla zarządu i dla Spółki. My pracowaliśmy nad tym projektem ponad 12 miesięcy, pokonując nieprzewidywalne trudności administracyjne, proceduralne i prawne. Dużym wysiłkiem w całym projekcie było wprowadzenie całkowicie nowego systemu zarządzania ERP, konsolidacja zespołów sprzedażowych, przeorganizowanie dwóch odrębnych spółek w jedną organizację o nowej strukturze. Ogłoszenie samego połączenia spowodowało dość głębokie zawirowanie na rynku, lawinę plotek i niewiarygodnych komentarzy. Dzisiaj mogę powiedzieć, że były to w dużej mierze defensywne działania naszej konkurencji do naszych pracowników, klientów i dostawców, która w ten sposób próbowała zdyskwalifikować zasadność połączenia, ale po prawie roku wspólnej działalności uważam, że projekt osiągnął swój cel biznesowy i potwierdził zasadność naszej decyzji. Nie przeczę, że szerokim echem odbiła się na rynku informacja o konflikcie akcjonariuszy. Samo połączenie mogłabym porównać do zawarcia małżeństwa, z tą jednak różnicą, że z mało znanym partnerem. Nie było okresu przedmałżeńskiego, kiedy partnerzy mogą się poznać i dotrzeć, nie było szansy poznania cech osobowych partnera, jego stosunku do wykonywania wspólnych zadań, apetytu na pracę dla Spółki czy akceptacji pakietu mniejszościowego. Brak zrozumienia, współpracy i odmienne stanowiska zawsze generują konflikty. Jako większościowy akcjonariusz, staram się rozwiązywać te problemy, choć przyznam, że nie jest łatwo, ale zapewniam, że nieporozumienia na poziomie akcjonariatu w żaden sposób nie wpływają negatywne na działania operacyjne Spółki lub obsługę klienta.
P&P: A jak obecnie wygląda sytuacja właścicielska oraz zarządu firmy i czy klienci mogą się czuć bezpieczni? Proszę o komentarz w tej sprawie. JK: Jak wcześniej wspomniałam, właściciele nie są obecnie zaangażowani w bezpośrednie zarządzanie Spółką. Spółka jest kierowana przez profesjonalnych członków Zarządu. Klienci mogą czuć się jak najbardziej bezpiecznie. Turbulencje wywołane połączeniem Spółek są już poza nami, a klienci mogą liczyć na lepszą obsługę, zwiększony wachlarz produktów i bardzo stabilną organizację. Spółka jest dobrze zarządzana, z wysokim kapitałem i jako nieliczna na rynku, jeżeli nie jedyna - nie korzysta z żadnych kredytów oraz posiada pokaźny zapas własnych środków finansowych na kontach, ma
P&P: Jaki ma Pani obecnie plan na (od) budowę rynku oraz konkretne działania rynkowe, które firma chce wdrożyć? JK: Covid wywołał kryzys, którego całkowity obraz zobaczymy dopiero za kilka miesięcy, i który będzie odczuwalny przez następnych kilka, jeżeli nie kilkanaście lat. Atak terrorystyczny z 11 września zmienił nasz świat na zawsze, ta epidemia, uważam, że zmieni go nieodwracalnie. Internet, który do tej pory mocno zagrażał poligrafii i przez ostatnie lata spowodował drastyczny spadek druku gazet, czasopism, druków komercyjnych i reklamowych, wejdzie jeszcze mocniej w sektor poligraficzny. Każdy kryzys powoduje, że wiele procesów zostaje bardzo przyspieszonych, przypuszczam, że tym razem przeskoczymy kilka lat normalnego rozwoju i zmian technologicznych. Zdalna nauka, zdalna praca na zawsze zmienią nasze nawyki. Będziemy jeszcze bardziej uzależnieni od internetu i cyfrowego przekazu danych. Przyzwyczajenia zostaną i w wielu miejscach, gdzie do tej pory królował druk - wejdą publikacje i materiały reklamowe dostępne cyfrowo. Rezultatem będzie okres wzmożonej konkurencyjności naszego sektora. Zwracam uwagę, że nie znaczy to spadku rentowności i bankructw naszych firm, ale będzie to czas na strategiczne decyzje w zakresie kierunków rozwoju technologii i rynku.