Fale Loki Koki Nr 3 (57) jesień 2012

Page 1

jesień 2012 Rok XIV N r 3 (57) b e z p ła t n y ISSN 2084-798X

FaleLokiKoki Czasopismo Kreatywnego Fryzjera

JESIEŃ 2012

NOWA ODSŁONA


wywiad

patrzę w przyszłość… Foto: Marcin Sowa

Z fryzjerstwem jest związany od ponad dwudziestu pięciu lat. Znany i ceniony edukator. Twórca wielu kolekcji fryzur. Uczestniczył w pokazach w Londynie, Wiedniu czy Paryżu. Niedawno spełniło się jego marzenie – otworzył w Krakowie własne AtelieR. To miejsce wyjątkowe, zupełnie niepodobne do tradycyjnego salonu fryzjerskiego. Właśnie tu, gdzie najnowszy design łączy się z intymną, domową atmosferą, może w pełni realizować się w swojej fryzjerskiej pasji. Jako freelancer współpracuje z firmą Davines. Właśnie rozpocząłeś nowy rozdział w swoim zawodowym życiu. Otworzyłeś własne AtelieR. Skąd potrzeba takiej zmiany? Rafał Potomski: Potrzeba zmiany dojrzewała we mnie tak naprawdę od jakiegoś czasu. Pamiętam, jak ostatnio rozmawialiśmy, jakieś dwa lata temu, zapytałaś mnie o zawodowe plany na przyszłość. Odpowiedziałem, że nie chciałbym teraz o tym mówić, aby niczego nie zapeszyć. I właściwie już wtedy zaczynałem trochę się dusić zawodowo, potrzeba zmiany była nieunikniona, plus PESEL, który krzyczał: dorośnij! ( śmiech). No i stało się… Plan otwarcia własnego AtelieR rodził się w mojej głowie ponad rok. To była bardzo świadoma i przemyślana decyzja. Zależało mi na tym, aby bez żadnych ograniczeń budować własną markę. Jestem szczęśliwy, że udało mi się wreszcie to wszystko zrealizować. Prowadzenie atelier to na pewno nie lada wyzwanie i przede wszystkim dla Ciebie dodatkowe obowiązki. Jak odnajdujesz się w nowej sytuacji? R.P.: Samo prowadzenie atelier nie jest dla mnie trudne, wcześniej miałem okazję zarządzać różnymi zespołami. Uczyłem się tego przez lata. Poza tym pracowałem u trzech właścicieli salonów fryzjerskich – obserwowałem ich i teraz wiem, jakim ja chcę być szefem i jak chcę rozwijać swoje Atelier. Jeżeli chodzi o wystrój wnętrza Twojego Atelier, czy sam je zaplanowałeś czy korzystałeś z pomocy profesjonalistów? R.P.: Oczywiście miałem własną wizję tego wnętrza, jestem zodiakalnym baranem (śmiech), ale do współpracy zaprosiłem dwóch genialnych projektantów: Agnieszkę Sikorę i Łukasza Ignaciuka. I co ciekawe, po raz pierwszy zdarzyło mi się, aby po czterogodzinnym spotkaniu inspiracyjnym, gdzie przedstawiłem im plan komunikacji przestrzennej, jak również potrzeby fryzjera, udało się wypracować kompromis, a następnie zaplanować wystrój. Przedstawione później projekty były dokładnie takie, jakich oczekiwałem, no może wprowadziłem jakieś 30 procent poprawek (śmiech). To było niesamowite! Łukasz i Agnieszka sprawdzili się fantastycznie. Co ciekawe, dla nich ta praca okazała się odskocznią od tego, co projektują na co dzień, czyli mebli dla pewnej znanej marki. Moje Atelier zostało zaaranżowane w klimacie początku lat 50. do wczesnych lat 80. Punktem wyjściowym było malarstwo i rzeźba Mondriana. Wspólnie zaprojektowaliśmy też meble do mojego Atelier. Jedna z komód wyszła naprawdę doskonale – nie ma klientki, która by się tym meblem nie zachwycała. Każdy, kto zna się na sztuce (a zwłaszcza docenia dobry mebel), pyta, w jakiej galerii ją znalazłem. A powstała tak naprawdę z połączenia różnych frontów kuchennych i uchwytów. Zapakowaliśmy je w minimalistyczną ramę na genialnej ażurowej, drewnianej podstawie, no i proszę, okazało się, że możemy ją wstawić do galerii (śmiech).

66


Czym Twój salon wyróżnia się od innych funkcjonujących na rynku? R.P.: To właściwie nie jest salon, to jest atelier. I wydaje mi się, że w tym tkwi jego osobliwość. Właściwie nie ma chyba takiej miejscówki, jak to mówią młodzi ludzie, w Polsce (śmiech). Moje miejsce pracy nie wygląda jak salon fryzjerski, ale jak dom. Gros moich klientów myśli, że tu mieszkam. To jest właśnie ten element, który mnie wyróżnia spośród innych salonów: intymna, wręcz domowa atmosfera. Z kim teraz pracujesz, kto znalazł się w gronie Twoich współpracowników? R.P.: Wiola Zawalonka, która zajmuje się pielęgnacją i koloryzacją – mieliśmy już okazję współpracować w moim poprzednim miejscu pracy. Natomiast obsługą recepcji zajmuje się zupełnie nowa osoba – Dominik Bednarski. Pracujemy więc w bardzo kameralnym zespole, co muszę przyznać, bardzo mi odpowiada. Jeżeli chodzi o klientów, to kto najczęściej odwiedza Twoje Atelier? R.P.: Są to osoby, które zajmują się biznesem, sztuką, rozrywką, sportem… Wszyscy są mile widziani i otrzymują z naszej strony obsługę na najwyższym poziomie, tak przynajmniej mnie się wydaje (śmiech). Od wielu lat zajmujesz się szkoleniami. Jak oceniasz poziom fryzjerskiej edukacji w naszym kraju? R.P.: Przede wszystkim widzę ogromną różnicę między fryzjerstwem w czasach, kiedy ja zaczynałem pracę, a tym, co jest obecnie. Pamiętam, jak dawno temu z grupą fryzjerów poleciałem do Paryża. Kiedy wysiedliśmy z samolotu, to trzeba przyznać, że odróżnialiśmy się pod względem estetyki, wyglądu i nie tylko (śmiech). Teraz na szczęście już tak nie jest. Nasze fryzjerstwo jest naprawdę na dobrym poziomie. Mamy świetnych stylistów, którzy prezentują światowy poziom. Co ważne, zmienia się też świadomość fryzjerów. Ci ludzie chcą się szkolić i wiedzą, że to podstawowy element ich rozwoju zawodowego. Na pewno brakuje u nas jeszcze dobrych edukatorów. Nie wszyscy młodzi fryzjerzy mają szczęście trafić na odpowiedniego szkoleniowca, który będzie potrafił ich dobrze ukierunkować. Jakie cechy powinien mieć dobry instruktor? R.P.: Myślę, że najważniejsza w naszym zawodzie jest pokora, predyspozycje do pracy w zespole i przede wszystkim umiejętność dzielenia się swoją wiedzą. Znam stylistów, którzy są naprawdę genialnymi fryzjerami, ale nie potrafią dzielić się swoją pasją, nie potrafią o fryzjerstwie opowiadać tak, aby zarazić tym innych. Brałeś udział w wielu różnych szkoleniach w kraju i za granicą. Które z nich było dla Ciebie szczególne? R.P.: Na pewno w pamięć zapadł mi pierwszy wyjazd do Paryża i Londynu. Bardzo ważne było dla mnie spotkanie z Vidal Sassoonem w Warszawie. Do dziś pamiętam, jak uścisnął mi rękę. To było niesamowite. Jako freelancer współpracujesz z marką Davines. Dlaczego akurat taki wybór? R.P.: Genialny produkt plus fakt, że National Master Trainerem w Davines jest Tomasz Bronowicki, którego znam od lat. Mieliśmy okazję wcześniej nieraz pracować razem, i zawsze były to dla mnie inspirujące momenty. Urzekła mnie też filozofia marki. Poza tym współpraca na zasadzie freelancera bardzo mi odpowiada. Kiedyś przez wiele lat pracowałem dla dużej korporacji, muszę przyznać, że było to dla mnie bardzo absorbujące i dość wyczerpujące energetycznie, ale do tych wspomnień nie chcę wracać. Wyciągnąłem wnioski i mam to szczęście, że mogę uczyć się na własnych błędach. Czego oczekujesz od idealnych produktów fryzjerskich? R.P.: To muszą być narzędzia, które spełniają nie tylko moje oczekiwania, ale także oczekiwania moich klientów. To dla mnie bardzo ważne. Kiedy otwierałem Atelier, długo zastanawiałem się, którą markę zaprosić do współpracy. Poprosiłem moje klientki, aby przetestowały w domu produkty różnych marek. Kolekcja produktów Davines świetnie wypadła. Szczególnie linia Naturaltech zrobiła ogromne wrażenie. To są produkty, które naprawdę uleczają włosy, a nie tylko zaleczają problem na chwilę. Tak więc, to przede wszystkim klientki utwierdziły mnie, że są to idealne kosmetyki i powinienem na nich pracować. Tak jak wspomnieliśmy, otwarcie Atelier rozpoczęło nowy etap w Twoim życiu. A jak podsumowałbyś te wcześniejsze lata, z którego swojego zawodowego dokonania jesteś najbardziej dumny? R.P.: Myślę, że takim moim największym osiągnięciem był występ w Royal Albert Hall, czy w Wiedniu i Paryżu. Niezwykle cenna była dla mnie możliwość pracy przy naprawdę dużych projektach, ogromnych show czy ciekawych spektaklach. Moje życie zawodowe obfitowało do tej pory w wiele ciekawych momentów, ale jestem pewny, że jeszcze dużo przede mną. Z ogromnym optymizmem patrzę w przyszłość i cieszę się, że zdecydowałem się rozpocząć nowy rozdział. Czuję się niezależny i wolny, co na pewno pozwoli mi jeszcze bardziej świadomie uprawiać swój zawód i rozwijać się artystycznie. Mam mnóstwo planów na przyszłość, ale może o tym opowiem przy naszym kolejnym spotkaniu… (śmiech).

67


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.