HAIR CLUB Nr 2 (48) lato 2010

Page 1

L 2

A 0

T 1

O 0

Rok XII N r 2 (48) b e z p ła t n y ISSN 1506-7491 w w w . f r y z j e r p o l s k i . p l

Nowości kosmetyczne str. 8

Konkurs Kreator 2010 zakończony Prezentujemy naszego laureata

str. 124

Fashion Week

Światowa moda zawitała do Łodzi

str. 138

Cut Club str. 72

Łukasz Zagrobelny Nasza gwiazda

str. 52


Wywiad

Rodzice ch cieli, aby skończył sz kołę baleto wą. Jedna jego życiow k to fryzjer ą pasją. W stwo stało branży pra się cuje już po n ad dwadzi niejeden p eścia lat. P okaz, ma n rzygotował a swoim k oncie wiele ci ekawych k udział w se olekcji fry sjach zdjęci zur, bierze owych dla znanych m agazynów, mach telew pracuje pr izyjnych, zy prograstworzył m nóstwo fry zu r teatraln opiekun w ych i filmo łosów wielu wych, cich znanych oso y bowości zar ówno ze świa i show-bizn ta biznesu, esu. Ewa D sportu, jak rzyzga, pop ularna dzi ennikarka sze od lat, telewizyjn nazywa go a, którą cz prawdziwy em artystą. W zeszłym roku speł niło się jego wielk ie zawodo z Małgorza we marze tą Babicz, nie. Raze z którą pra m cuje na co dzień w kr prezentowa akowskim ł pokaz na salonie, za słynnej lo ndyńskiej scenie Roy Alternativ al Albert H e Hair Sh all podcza ow. s PS W kontak tach

z innymi ludźmi jest bardzo otw arty i bezp duży dysta retensjona ns do świa lny. Ma ta i do sam ego siebie. Ostatnio w zajmuje K ażne miejs amea... 10 ce w Jego ży -miesięczn ciu a suczka r asy mops. Foto: archiw

66

um Rafała

Potomskiego


Co najbardziej cenisz w zawodzie fryzjera? Rafał Potomski: Przede wszystkim uwielbiam tę nieprzewidywalność każdego dnia, możliwość poznawania nowych ludzi. Poza tym, miłe w tym zawodzie jest to, że można zobaczyć efekty swojej pracy dosyć szybko. Jestem osobą niecierpliwą, więc nie wyobrażam sobie, abym był na przykład architektem, projektantem wnętrz czy miałbym się zająć architekturą zieleni i musiałbym czekać na efekt końcowy pracy rok, a nawet kilka lat. Będąc fryzjerem skróciłem czas oczekiwania do minimum. Fryzjerstwo było od początku zaplanowanym, przemyślanym pomysłem na życie? R.P.: Świadomie decyzję, że będę fryzjerem, podjąłem już w szkole podstawowej. Wcześniej wszystko wskazywało na to, że moje życie potoczy się w kierunku tańca. Miałem pójść do szkoły baletowej. To było marzenie moje i moich rodziców. Wszystko jednak ułożyło się inaczej i zostałem fryzjerem. W siódmej klasie wybrałem się w tajemnicy przed rodzicami na spotkanie z Henrykiem Laskowskim, który zgodził się zostać moim instruktorem. Właśnie dzięki niemu odkryłem w sobie ogromną pasję do tego zawodu. To właśnie on był mistrzem, który pomagał szlifować Twoje fryzjerskie umiejętności? R.P.: Tak. Henryk Laskowski jest międzynarodowym instruktorem fryzjerstwa męskiego i niewiarygodnym wirtuozem nożyczek. Do dziś próbuję mu dorównać. Pod jego okiem szczęście nie opuszczało mnie od początku, większość bowiem klientów prowadzonego przez niego w Szczecinie salonu stanowiły kobiety. Miałem więc możliwość szkolenia się równocześnie z zakresu dwóch działów fryzjerstwa, damskiego i męskiego. Warto podkreślić, że w tamtych czasach były one bardzo wyraźnie rozdzielone i uczono zazwyczaj jednego z nich. Dopiero po jakimś czasie zostały ze sobą połączone. Moim zdaniem to nie był dobry pomysł, ponieważ fryzjerstwo męskie zeszło na drugi tor. To oznacza, że mamy za mało stylistów specjalizujących się we fryzjerstwie męskim? R.P.: Tak i oczywiście skutki tego są niekorzystne dla panów. Obecnie trochę zatarła się linia między fryzurą damską a męską. Dlatego razem z Małgorzatą postanowiliśmy, że wprowadzimy do naszej Akademii cały cykl z definicji strzyżeń męskich. Podstawowa różnica pomiędzy cięciem damskim a męskim to figura geometryczna, do której dążymy. U kobiet jest to owal, a u mężczyzn sześcian. Biorąc ten fakt pod uwagę, zupełnie inaczej powinniśmy przygotować się do zdefiniowania strzyżeń. Jak wspominasz swoje początki w zawodzie? R.P.: Pierwsze miesiące nauki szły mi dosyć gładko. Dostałem się do salonu, który był umiejscowiony w najbardziej prestiżowym wówczas hotelu w Zachodniopomorskiem. Dla 15-latka z niewielkiej miejscowości (Gryfino) to był wielki świat. Byłem nim zachwycony. Jednak, gdy musiałem po raz pierwszy zmierzyć się z włosami i wykonać pierwsze strzyżenia, zaczęły pojawiać się problemy. Był nawet taki moment, kiedy coś mi nie wyszło, zostałem zganiony przez Henryka i chciałem zrezygnować z dalszej edukacji. Pomyślałem, że po prostu nie nadaję się do tego zawodu. Poczułem, że wszystko zaczyna mnie przerastać. Nie zdawałem sobie sprawy, że włosy potrafią być tak chimeryczną materią i że trzeba tyle nakładu pracy, aby stworzyć coś dobrego. Moje wyobrażenia na temat fryzjerstwa były trochę uboższe, bo jakość usług w moim miejscu zamieszkania była niższa. A tu postawiono mi bardzo wysokie wymagania. Pamiętam tę rozpaczliwą rozmowę z panem Henrykiem i jego łagodny ton „zostań jeszcze przez miesiąc, daj sobie szansę”. No i ten miesiąc trwa do dziś. Teraz wiem, że warto było zostać dłużej. Jakie cechy czy umiejętności sprawiają, że odnosi się sukces w tym zawodzie? R.P.: Taaak. A więc… (śmiech), mając dwudziestoparoletnie doświadczenie zawodowe, z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że najważniejsza jest pokora w stosunku do tak delikatnej materii, jaką są włosy. To pozwala na świadome działania, by odnieść sukces. Poza tym należy zawsze pamiętać, że nasz zawód jest usługą. Ważne jest, abyśmy przede wszystkim brali pod uwagę osobę, której wykonujemy fryzurę. Naszym zadaniem jest pomoc w zbudowaniu jej osobowości, świadomości itd. Fryzjerstwo nie jest oparte na zaspokajaniu własnych ambicji i potrzeb. Oprócz tego ważna jest wyobraźnia. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że dana osoba ma nie tylko głowę, ale i ciało (śmiech). Należy brać pod uwagę całą sylwetkę. Musimy też wiedzieć, z jakiej subkultury społecznej nasz klient pochodzi, jaką pozycję zajmuje albo, do jakiej chce się przygotować. Te czynniki i wiele innych, jak na przykład wyobraźnia trójwymiarowa, pomagają z pewnością osiągnąć sukces w pracy.

67

Ta profesja wymaga ciągłego szkolenia, doskonalenia się. Gdzie najchętniej zdobywasz nowe umiejętności? R.P.: Jeżeli chodzi o edukację, to preferuję szkoły angielskie. Lubię łączyć propozycje kilku akademii, nigdy nie opieram się tylko na jednej. Poza tym po prostu zwracam uwagę na bardzo różne rzeczy, jakie dzieją się dookoła. Obserwuję też propozycje kreatorów mody, którzy w fantastyczny sposób podpowiadają, jakie są aktualne proporcje, formy.


Wywiad Z tego wszystkiego staram się wyciągnąć kwintesencję, subtelne clou, które potem wykorzystuję w swojej pracy, interpretując je na własny sposób. A gdzie szukasz inspiracji do pracy? R.P.: Inspiracją jest dla mnie sztuka, architektura, wnętrza, przyroda itd. Są to ważne drogowskazy i przygoda z nimi pomaga mi odnaleźć własny światopogląd. Niezwykle istotna jest dla mnie muzyka, cierpię bez dobrej muzy (śmiech). Moje zamiłowanie do muzyki i wieloletnia znajomość i współpraca z Pawłem Drzyzgą zaowocowała przygotowaniem muzyki do wszystkich naszych dużych projektów. Kto jest dla Ciebie wyznacznikiem najwyższego kunsztu we fryzjerstwie? R.P.: Jest wiele osób, które podziwiam za to, że robią naprawdę fantastyczne rzeczy. Pamiętam, że na początku mojej zawodowej drogi zachwycił mnie Trevor Sorbie. Miałem jakieś 18, 19 lat, kiedy pierwszy raz pojechałem do Londynu na Salon International. Tam zobaczyłem pokaz, jakiego w całym dotychczasowym życiu nie widziałem. Osoba tego wybitnego stylisty i to, co zrobił na scenie, wywarło na mnie ogromne wrażenie. Pokaz odbywał się w sali widowiskowej przy Wembley, gdzie Salon International nie jest już organizowany, a szkoda, bo cały urok i magia tamtego miejsca sprzyjały przeżywaniu i odbieraniu tego niesamowitego show. Dzięki temu doznaniu uświadomiłem sobie, że oprócz codziennego fryzjerstwa warto kreować dodatkowe rzeczy. Wraz z Małgorzatą Babicz wystąpiłeś na prestiżowej scenie Royal Albert Hall. To ogromne wyróżnienie dla każdego stylisty. Pamiętasz atmosferę tego pokazu, emocje, które mu towarzyszyły? R.P.: Występ na tej niezwykłej charytatywnej gali był moim największym zawodowym marzeniem. Doskonale pamiętam, jak pierwszy raz oglądałem pokaz w ramach Alternative Hair Show. Siedziałem na tej ogromnej sali i z zapartym tchem dzięki lornetce obserwowałem to, co dzieje się na scenie. To było dla mnie niewiarygodne przeżycie. Moje życie tak cudownie się potoczyło, że mogłem wystąpić na deskach Royal Albert Hall. Obcowanie ze wszystkimi artystami przez duże „A” na zapleczu, w garderobach, zobaczenie tej całej machiny produkcyjnej było niesamowitym przeżyciem, któremu towarzyszyły tak wielkie emocje, że ciężko jest mi je opisać. Obok nas w pokazie wzięło udział jeszcze czternaście zespołów. Wspaniałe było to, że w tak różny, a jednocześnie bardzo ciekawy, sposób wszyscy zinterpretowali temat pokazu, czyli „Kalejdoskop”. Alternative Hair Show to jedna z najważniejszych branżowych imprez, a Londyn jest takim miejscem, gdzie spotykają się fryzjerzy z całego świata. To właśnie tu dowiadujemy się o nowych trendach w modzie fryzjerskiej. Jestem szczęśliwy, że mogłem współtworzyć to wspaniałe widowisko, które jest dla wielu inspiracją w codziennej pracy.

68

Pracujesz z cenioną i uznaną stylistką Małgorzatą Babicz. Co jest dla Ciebie szczególnie cenne w tej współpracy? R.P.: Pracujemy razem w jednym salonie już około 15 lat, mimo że oboje mamy bardzo silne charaktery (śmiech). Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo: razem źle, osobno jeszcze gorzej (śmiech). A tak naprawdę umiejętność pójścia na kompromis, chęć słuchania drugiej strony pozwala nam tak długo współpracować. Cenne jest to, że potrafimy porozumiewać się często pozawerbalnie, wspólnie też stymulujemy się w kierunku kreatywnych rzeczy. Oprócz mnie i Małgosi w naszym zespole jest około dwudziestu osób. Dzięki temu tworzymy świetny team i możemy kreować naprawdę ciekawe projekty.


Wolisz tworzyć fryzury codzienne, użytkowe, czy artystyczne na potrzeby show albo kolekcji? R.P.: Każdy swój dzień staram się przeżywać według zasady, jaką wyczytałem w „Małym księciu”: „Z sercem, bo z serca”. Nie ma dla mnie większego znaczenia, czy to jest praca w salonie, czy przy sesji zdjęciowej albo przy jakimś bardzo dużym projekcie. Oczywiście zadowolenie i satysfakcja z efektu końcowego są różne. Inne jest poczucie odpowiedzialności. Chociaż nieistotne jest, ile osób widzi efekt finalny. Dla mnie ważne jest, by wykonywać swoją pracę z pełnym zaangażowaniem, tak, aby nie skompromitować się chociażby przed tą jedną klientką, dla której przygotowuję fryzurę. Jaki jest znak rozpoznawczy Rafała Potomskiego? R.P.: Jestem zwolennikiem asymetrii, symetria mnie nudzi. Czy widziałaś, by natura stworzyła symetryczny krzew? Poza tym każda twarz jest asymetryczna, więc jeśli decydujemy się na symetryczne strzyżenie, to musi być ono z definicji asymetryczne, by wygładzić formę i dojść do symetrycznego kształtu. Asymetria i pewna dynamika we włosach – myślę, że to są cechy, które charakteryzują moje cięcie. Co dla Ciebie jest najciekawsze w obowiązujących trendach we fryzjerstwie? R.P.: Bardzo podoba mi się połączenie lat 20. z latami 60. I taka subtelna nuta powiewu faktury włosów z lat 80. Aktualnie obserwujemy we fryzurach mocne obciążenie przodu głowy, subtelność części potylicznej, głębokie przedziałki, odejście od geometrycznych, ostrych grzywek, a nawet, jeżeli mamy geometrię, to jest ona fantastycznie przełamana lekkimi strukturami, delikatnymi formami. Cieszy mnie, że już od wielu sezonów kładzie się nacisk na wyeksponowanie naturalnej struktury włosów. Jeżeli są one kręcone, to nie prostujemy ich, jeżeli są proste, to też je takimi pozostawiamy. Oczywiście możemy podkreślić tę naturalną strukturę odpowiednimi produktami pielęgnacyjnymi lub stylizacyjnymi. W tym sezonie motywem przewodnim we fryzurach, stylach i ubiorze jest podróż. Ten trend jest bardzo mocno nastawiony na kobietę współczesną, która żyje szybko i potrzebuje odpowiedniego, estetycznego wyglądu, ale przy niewielkim nakładzie pracy. Od fryzjera oczekuje precyzyjnego strzyżenia, dzięki któremu potem sama będzie mogła szybko odtworzyć uczesanie. Świetnie, że firmy kosmetyczne tak fantastycznie reagują na potrzeby danego sezonu i błyskawicznie wprowadzają na rynek produkty, które pomagają nam osiągnąć odpowiednią fakturę włosów, którą klientka potem bez problemu może uzyskać w domu. To bardzo ważne, bo bez dobrego, odpowiedniego instrumentu trudno jest stworzyć świetny efekt ostateczny. To ważne, szczególnie, że klienci salonów są też coraz bardziej świadomi i wymagający. R.P.: Tak. Cieszę się, gdy idąc ulicą, mogę obserwować ludzi, którzy wyglądają fantastycznie. Gdy bywam na różnych lotniskach, to widzę, że Polacy naprawdę nie odbiegają swoim wyglądem tak jak kiedyś od pasażerów innych narodowości. Nasze stylizacje są dobre i ciekawe, nie mamy się już czego wstydzić, na szczęście (śmiech).

69

Jak się zachowujesz, gdy klientka chce przeforsować fryzurę, która kompletnie do niej nie pasuje? R.P.: Jak byłem młody i butny, zazwyczaj zdecydowanie odmawiałem, gdy ktoś wymagał ode mnie pójścia w kierunku estetyki, która kompletnie mi nie odpowiadała. Towarzyszyła temu myśl: przecież fryzury, które przygotowuję, są moją reklamą. Nie mogę sobie pozwolić na to, by wykonać strzyżenie, które zupełnie nie będzie pasowało do danej osoby. Nikt potem nie będzie się zastanawiał, czy to klientka wymusiła na mnie zrobienie takiej fryzury, czy to była tylko moja inwencja i wizja. Na szczęście nie zdarzają mi się takie sytuacje zbyt często. Teraz przychodzą do mnie osoby, które są skore do kompromisu lub proszą o pomoc, poradę odnośnie swojego wizerunku. Jest mi bardzo miło, że moi klienci mają do mnie zaufanie i zgadzają się na moje propozycje. Bo jak nie, to... (śmiech).


Wywiad

A Twoje zawodowe marzenia? R.P.: Moim największym zawodowym marzeniem było wystąpić na Alternative Hair Show. I to już się spełniło. Nie wybiegam tak bardzo w przyszłość. Mam oczywiście jakieś projekty w głowie, ale nie chciałbym uprzedzać faktów i teraz o nich mówić. Zawsze istnieje ryzyko, że ktoś podchwyci ten pomysł i szybciej go zrealizuje (śmiech). Jak byłem piękny i młody (śmiech), zdarzyła mi się taka sytuacja. Wpadłem na pomysł projektu zmiany wizerunku w pełnej charakteryzacji polskich gwiazd, inspiracją były przedwojenne diwy Hollywood. Owa sesja miała być prezentowana na łamach pewnego poczytnego dwutygodnika. Przedstawiłem go szefowej działu mody tego pisma. Pomysł się spodobał, ale poproszono mnie bym poczekał na decyzję redaktora naczelnego. Po jakimś czasie rzeczywiście zrealizowano taką sesję, ale bez mojego udziału... Teraz wiem, że czasami nie warto głośno obnosić się ze swoimi pomysłami. Jak się relaksujesz po ciężkim dniu pracy w salonie albo po sesji zdjęciowej? R.P.: Bo ja proszę pani, palić ja bardzo lubię (śmiech). A tak naprawdę, ostatnio bardzo relaksuję się w kinie 3D, to cudowna technika obrazu. Uwielbiam momenty, kiedy mogę być razem z Alicją w jej śnie na jawie i prawie dotknąć królika (śmiech). Mam również osobistego trenera, który dwa razy w tygodniu mobilizuje mnie, abym wstał rano i ćwiczył. Wysiłek fizyczny pozwala doskonale się zregenerować. Od kilku miesięcy mam psa, którym się zajmuję, uwielbiam z nim spacerować. Do tej pory dosyć egoistycznie podchodziłem do wolnego czasu, teraz poświęcam go mojemu zwierzakowi. Generalnie każdą wolną chwilę staram się spędzać w moim domu pod Krakowem, uwielbiam to miejsce. Od czasu do czasu odwiedzam znajomych, którzy mieszkają w różnych zakątkach…

70

Jeżeli chodzi o podróże, to preferujesz te dalekie czy bliskie? R.P.: Bardzo lubię podróżować po kraju. Uważam, że mamy mnóstwo ciekawych, niesamowitych miejsc. Praktycznie od wielu lat w czasie weekendu podróżuję po Polsce. Ostatnio na przykład byłem w Toruniu – to piękne miasto, przepełnione urokiem i wspaniałymi zabytkami.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.