Res Publica Nowa (205)

Page 1

RAPORT: POLITYKA PRZY ALKOHOLU. ALKOHOL PRZY POLITYCE

Nr 15/2011, jesień 2011 205/ rok XXIV, ISSN: 1230-2155 Cena 20 zł (VAT 5%)

JAKIEGO

PRZYWÓDZTWA POTRZEBUJEMY? DYSKUSJA REDAKCYJNA

Marcin Moskalewicz Wojciech Przybylski Michał Wysocki Artur Celiński Dominique Moïsi: Jestem psychoanalitykiem państw Nr indeksu: 375500 Nakład 2800 egz.

Gdzie są granice autokreacji? Łukasz Mikołajewski o Andrzeju Bobkowskim

PROZA

Katarzyna Sowula

ROZMOWA

Krzysztof Kieślowski Tomasz Zygadło Jak zostać żurnalistą radiowym?

Piotr Kosiewski: Kultura potrzebuje instytucji Ankieta: Redzisz, Suchan, Świątkowska, Wróblewska Gesine Schwan: Wiedza to nie pogrzebacz Andrzej Leder: Zgrzebnie o futrach Siła nabywcza książki DNA miasta Europy Środkowej


Trzy idee to zbiór znakomitych wypowiedzi na temat współczesnej myśli republikańskiej. Zawiera wybór aktualnych i najważniejszych współcześnie tekstów dotyczących tego pojęcia. Można w nim znaleźć po raz pierwszy tłumaczone teksty autorstwa: Philipa Pettita (fragmenty książki Republicanism. A !eory of Freedom and Government), Chantal Delsol (tłumaczenia wystąpień i fragment książki La République. Une question française) oraz Roberta R. Clewisa (fragmenty !e Kantian Sublime and the Revelation of Freedom). Ponadto znajdują się w niej również analizy polskiej kultury politycznej autorstwa Marcina Króla, Richarda Wolina i Andrzeja Waśkiewicza. Wypowiedzi składają się na doskonały przewodnik po republikanizmie, stanowiąc zarazem współczesną diagnozę polskich i europejskich społeczeństw. biblioteka respubliki nowej


T E M AT N U M E R U

Jakiego przywództwa potrzebujemy?

5

Nie ma państwa bez przywództwa, nie ma przywództwa bez wizji przyszłości, odpowiedzialności i wiarygodności. Spieramy się o pożądane cechy przywództwa nie tylko z perspektywy wyborów.

6 Fundamentalna fasadowość przywództwa MARCIN MOSKALEWICZ 6 Zamiast populizmu miłości WOJCIECH PRZYBYLSKI 10 Przywództwo, czyli skuteczny rząd MICHAŁ WYSOCKI 10 Przywództwo ignorantów ARTUR CELIŃSKI 14 Honor elit przywódczych ŁUKASZ KIELBAN, MARCIN MOSKALEWICZ

19 Przywództwo kobiet. Czy kobiety u władzy zmienią świat? ELŻBIETA KOROLCZUK 24 Małpy w megalopolis TOMASZ ZARĘBSKI 28 Charyzma niecharyzmatyczna JAN GRZYMSKI

RAPORT

37

Polityka przy alkoholu. Alkohol przy polityce PIOTR GÓRSKI Zmieszani politycy, wstrząśnięta opinia publiczna – czy związki alkoholu i polityki to tylko nagłaśniane przez media skandale i powód do narodowego wstydu? Okazuje się, że wspólne biesiady lat 90. ustąpiły miejsca potajemnemu odreagowywaniu złych emocji w wąskim gronie najbardziej zaufanych współpracowników.

31

Jestem psychoanalitykiem państw DOMINIQUE MOÏSI WOJCIECH PRZYBYLSKI Ator książki Geopolityka emocji przekonuje, że wpływ ludzkich emocji na kształt i działania narodów jest niesłusznie bagatelizowany. Uczucia żywione przez pojedyncze jednostki udzielają się zbiorowościom, a konflikty etniczne lub rewolucje społeczne tłumaczyć można nie tylko nierównościami ekonomicznymi lub zderzeniem cywilizacji, lecz także strachem, upokorzeniem, nadzieją i innymi afektami.

K U LT U R A 44 Jak zostać żurnalistą radiowym? Zróbmy przerwę na papierosa! KRZYSZTOF KIEŚLOWSKI, TOMASZ ZYGADŁO 54 Guziki generałów są błyszczące. Męskie kroje Bogusława Bachorczyka PATRYCJA CEMBRZYŃSKA 63 Gdzie miejsce dla kultury? PIOTR KOSIEWSKI 68 Gdzie szukać wolności dla kultury? W instytucjach czy poza nimi? KATARZYNA REDZISZ, HANNA WRÓBLEWSKA, JAROSŁAW SUCHAN, BOGNA ŚWIĄTKOWSKA


D N A M I A S TA 72 Pięć opowieści o mieście. Dysfunkcje i możliwości w środkowoeuropejskiej stolicy LEVENTE POLYAK

EUROPA DYSK US JE 78 Chudy, gruby i brzydki. Ciało kanclerza w powojennej polityce Niemiec ALAN S. ROSS 86 Wiedza to nie pogrzebacz. Wyższe uczelnie w społeczeństwach demokratycznych GESINE SCHWAN

SPOŁECZEŃSTWO 92 Polska męska – czyli jaka? Szkic o relacjach metroseksualnych DIANA SANIEWSKA 98 Jeden klosz na wiele much JUSTYNA CZECHOWSKA 100 Klosz na muchy

KATARZYNA SOWULA

RES MUSICA 106 Popkulturowy kult jednostki MACIEJ MAĆKOWSKI

KSIĄŻKI 132 Peter Zumthor albo architektura

110

Pamięć fabularyzowana. Powojenne poprawki w Szkicach piórkiem Andrzeja Bobkowskiego

PAWEŁ KRZACZKOWSKI

139 Strefy umiarkowane SAMANTA STECKO

ŁUKASZ MIKOŁAJEWSKI

Do jakich granic możemy tolerować literacką autokreację? Proces autocenzury, której poddał się Andrzej Bobkowski – autor Szkiców piórkiem, jeden z czołowych współpracowników paryskiej „Kultury”, prowokuje do refleksji nad etyką pisarstwa i wiarygodnością intelektualistów. Łukasz Mikołajewski odsłania proces w jakim tworzyła się jego legenda.

ODOd CZYTELNIKÓW czytelników Wybór odpowiedzi ANKIETA z ankiety 2011

152 Wiek i płeć

13 - 17

EKONOMIA 150 Siła nabywcza książki

25 - 34

35 - 44

7,40%

0,40%

10,00%

18 - 24

0,35%

13 - 17

18 - 24

24,00%

MĘŻCZYŹNI

12,00%

25 - 34

KOBIETY

28,00%

MIASTO MÓWI MURAMI 160 Zgrzebnie o futrach ANDRZEJ LEDER

45 - 54

2,30% 55 +

35 - 44 1,90%

45 - 54 55 +

156

5,20%

1,60%

2,10% respublica


J

A

K

I

E

G

O

P R Z Y W Ó D Z T W A P O T R Z E B U J E M Y


Dyskusja redakcyjna

W

ybieramy. Jesienią 2011 roku już po raz siódmy o głosy zabiegają nie tyle programy, ile twarze liderów. Znacznej części z nas wybór przypomina łowienie złotej rybki. Kogoś, kto spełni życzenia, kto weźmie odpowiedzialność, podejmie za nas decyzje, nakreśli wizję, przywróci wiarę w państwo, sprawi, że poczujemy się zwolnieni z obywatelskich obowiązków na kolejne kilka lat. Jakość wspólnoty nie jest obojętna wobec stylu przywództwa. To, czego oczekujemy – także od polityków – mówi wiele o tym, jakim jesteśmy narodem. Czy jako społeczeństwo jesteśmy gotowi do uznania demokratycznego przywództwa? W naszej kulturze politycznej za wybitnych uznajemy wszak zwykle wodzów lub męczenników. A dziś, czy potrafimy wyobrazić sobie trzecią drogę między retoryką siły a bierną nijakością władzy? Jakiego przywództwa potrzebujemy? Michał Wysocki identyfikuje strukturalne powody, ze względu na które przywództwo jest niemożliwe.

Twierdzi, że w Polsce władza nie wzmacnia liderów, nie sprzyja długofalowemu planowaniu i egzekwowaniu odpowiedzialności. Polemizuje z nim Artur Celiński, dowodząc, że naprawę polityki należy rozpocząć nie tyle od rozwiązań ustrojowych, ile od mentalnej zmiany podejścia do uczestnictwa we władzy, zaufania instytucjom i pogłębionego współuczestnictwa w podejmowaniu decyzji. Dwa pozostałe głosy, Marcina Moskalewicza i Wojciecha Przybylskiego, podkreślają rolę lidera jako politycznie najważniejszą w państwie. Pierwszy przypomina o estetycznym zadaniu, jakie przywódca ma do wypełnienia, jednocząc poprzez reprezentację to, co niejednorodne w określoną całość, społeczeństwo w naród. Drugi stawia przed liderem pragmatyczne zadanie polegające na nakreśleniu nowego horyzontu przyszłości, obietnicy dalekosiężnej wizji rozwoju państwa, stworzenia klimatu nadziei na lepszą przyszłość. Wybieramy, w praktyce najczęściej mniejsze zło. Nie ma prostej recepty na dobre przywództwo. Jedno jest jednak pewne: tam, gdzie obywatelski duch śpi, zamiast przywódców budzą się demony populizmu.

POLECAMY TAKŻE NA – IVAN KRASTEV, KSZTAŁT PRZYSZŁOŚCI EUROPY – JAMES HOLSTON, OBYWATELSTWO ZBUNTOWANYCH – MAREK A. CICHOCKI, ROBERT KRASOWSKI, ANDRZEJ LEDER, AGNIESZKA NOGAL, JAKA PREZYDENTURA

JAKIEGO PR Z Y WÓDZ T WA POTR ZEEBUJEMY?

5


Kodeks honorowy kształtował poczucie odrębności przedwojennych elit. W praktyce prowadziło to do pojedynków. Czy za ich współczesny odpowiednik można uznać procesy sądowe o zniesławienie, poprzez które klasa polityczna próbuje bronić swojego statusu?

ŁUKASZ KIELBAN, MARCIN MOSKALEWICZ

P

iętnastego czerwca 1926 roku na ubitej ziemi stanęli naprzeciw siebie: były minister spraw wojskowych gen. Stanisław Szeptycki i były prezes Rady Ministrów Aleksander Skrzyński. Jeszcze niedawno, w czasie, gdy pełnili swoje urzędy, powstał między nimi zatarg honorowy, który ostatecznie przywiódł ich w to miejsce, aby odbyli pojedynek. Jako że ówczesny okres w polskiej polityce był bardzo nerwowy, a napięcie związane z nadchodzącym przewrotem majowym silnie odczuwalne, obaj gentlemani zgodnie czekali na odpowiedni moment, który przyszedł dopiero po miesiącu. Upływ czasu nie ostudził ich zapału i we wspomnianym dniu pojedynek odbył się zgodnie z zasadami honoru, choć nie bez komplikacji. Polska międzywojenna nie była, wbrew pozorom, krajem sarmackich warchołów i rozbójników. 14

Prawo zakazywało pojedynków i karało je jako rozboje, zabójstwa lub ich usiłowanie. Oskarżenia o współudział mogli się obawiać również sekundanci. Opinia publiczna grzmiała za każdym razem, gdy w gazetach ukazał się – wbrew regułom honoru – opis stoczonej walki. Kościół zakazywał pojedynków, jako zamachów na świętość życia, już od czasów średniowiecznych. Przywódcy moralni służyli przykładem, jak rozwiązywać spory na drodze sądowej lub poprzez ugody, demonstrując swoje członkostwo w ligach antypojedynkowych. Liczni publicyści odwoływali się do zdrowego rozsądku obywateli, nawołując do zaprzestania „feudalnych przeżytków”. Przeciw pojedynkom występowały siły postępowe, osoby duchowne i samo prawo, karzące za udział w starciach honorowych. A jednak nawet elity rządzące, które to prawo konstruowały, często nie potrafiły wyjść ze sporów bez użycia szabli lub pistoletu. Skąd więc popularność powszechnie znienawidzonych pojedynków? respublica


i przyczyniała się do wzrostu niechęci do starć orężnych. W przeciwieństwie do niej honor przysługiwał wyłącznie elitom społeczeństwa i wyróżniał je na tle reszty. Podkreślał ich prawo do sprawowania władzy i odgrywania przywódczej roli w państwie. W ten sposób swoją odrębność akcentowali zarówno rycerze, jak i szlachta, a w XIX i na początku XX wieku gentlemani – ludzie dobrze urodzeni. Choć czasy się zmieniły i ludźmi honorowymi stały się również osoby niższego pochodzenia ( jeśli tylko sprawowały jakiś urząd albo posiadały wykształcenie), w Polsce międzywojennej kobiety wciąż w bardzo ograniczonym stopniu mogły korzystać z honoru. W gruncie rzeczy posiadały go jedynie o tyle, o ile posiadał go ich „naturalny obrońca”, czyli mąż, ojciec, brat czy towarzysz, który odpowiadał za dobre imię, stając w razie potrzeby w jego obronie. Eugène Dupréel w Traktacie o moralności opisywał mechanizm działania honoru, który wypracowany przez wąską grupę, służył jej oddzieleniu się od większości i nadaniu sobie szczególnych wartości. W sytuacji, w której tożsamość członków grupy opiera się na

Dlaczego przedstawiciele najwyższych szczebli ówczesnej władzy tak łatwo narażali własne zdrowie i życie? Z czego wynikało znaczenie „pojedynkomanii”? Pojedynki służyły obronie honoru, czyli dobrego imienia, szacunku i czci własnej. Nie należy tych kategorii mylić z godnością – ich egalitarną wersją, która w tym czasie dopiero zyskiwała orędowników JAKIEGO PR Z Y WÓDZ T WA POTR ZEBUJEMY?

odróżnianiu od „innych”, świętością stają się własne rytuały, do których nikt spoza grona nie jest dopuszczany. Rzeczą hańbiącą staje się posiadanie jakichkolwiek cech czy asymilowanie się z klasą niższą, ponieważ takie postępowanie mogłoby rozbić spójność elity i podważyć jej prawo do posiadania władzy (E. Dupréel, Traktat o moralności, PWN 1969, s. 280). Idea honoru, z którą ściśle łączył się własny wewnętrzny rytuał rozwiązywania sporów, czerpała swoją siłę właśnie z elitarności. Określała więc męską, przywódczą elitę społeczeństwa, która mogła się dzięki niej odróżnić od reszty, budując w oparciu o nią własną tożsamość – model gentlemana. W 1928 roku polskim parlamentem wstrząsnęła inna sprawa honorowa między posłami Walerym Sławkiem (późniejszym premierem) a Mieczysławem Niedziałkowskim. W odpowiedzi na ten zatarg zebrała się Komisja Porozumiewawcza dla Obrony Republiki i Demokracji; wydała ona oświadczenie, w którym 15


Czy zachodzące od kilkudziesięciu lat przewartościowania w kwestii ról płciowych znajdą w końcu przełożenie na przywództwo polityczne? Przywódca przyszłości okaże się przywódczynią.

o w t z d ó w y Prz

T E I B KO Czy kobiety u władzy zmienią świat? JAKIEGO PR Z Y WÓDZ T WA POTR ZEBUJEMY?

ELŻBIETA KOROLCZUK

C

zy określenie „przywództwo kobiet” nie jest przypadkiem oksymoronem? Pytanie to wydaje się zasadne szczególnie w kontekście Polski, gdzie w panteonie narodowych bohaterów kobiety występują rzadko, a jeśli już, to zwykle wtedy, gdy same (lub dzięki innym kobietom) wywalczyły należne sobie miejsce. Przykładem może być historia Henryki Krzywonos-Strycharskej. Rola, jaką odegrała w sierpniu 1980 roku, oraz fakt, że była sygnata19


Autor książki Geopolityka emocji przekonuje, że wpływ ludzkich emocji na kształt i działania narodów jest niesłusznie bagatelizowany. Uczucia żywione

przez pojedyncze jednostki udzielają się zbiorowościom, a konflikty etniczne lub rewolucje

Z DOMINIKIEM MOÏSI ROZMAWIA WOJCIECH PRZYBYLSKI

JESTEM PSYCHOANALITYKIEM PANSTW Wojciech Przybylski

(1980), wydawca „Res Publiki Nowej”.

Dominique Moïsi

(1946), francuski intelektualista, doradca Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (www.ifri. org), profesor Uniwersytetu Harvarda, kierownik katedry geopolityki europejskiej College d’Europe w Natolinie, publicysta „Financial Times”, „New York Times”, „Die Welt”. Napisał głośną książkę Geopolityka emocji (2008), której fragment publikowaliśmy w numerze 9/2010 „Res Publiki Nowej”.

Jak Pan wie, w zeszłym roku opublikowaliśmy Pański esej z „Foreign Affairs” pt. Zderzenie emocji, polemizujący z ujęciem Samuela Huntingtona. Książka Geopolityka Emocji, rozwinięcie głośnego eseju, stanowi wyzwanie rzucone współczesnym realistom politycznym. Czy wyszedł Pan zwycięsko z tego starcia? Nie wiem. Uważam, że książka powstała przez przypadek. Napisałem felieton dla „Project Syndicate” na temat strachu i upokorzenia, opisujący konflikt izraelsko-palestyński. Mój dawny profesor Stanley Hoffman zadzwonił do mnie natychmiast po przeczytaniu tego artykułu i stwierdził, że jest świetny. „Musisz go rozwinąć” – powiedział. Zadzwoniłem więc do „Foreign Affairs” i zaproponowałem napisanie czegoś o zderzeniu emocji, a oni zapalili się do pomysłu. Poszerzyłem dotychczasowe ujęcie o „nadzieję”, zestawiając ją z wcześniej wymienianymi dwiema emocjami [strachem i upokorzeniem – red.]. Okazało się, że ten tekst podbił rynek czytelniczy, podobno jest to jeden z najczęściej nabywanych artykułów po Zderzeniu cywilizacji Huntingtona.

JAKIEGO PR Z Y WÓDZ T WA POTR ZEBUJEMY?

31

Fot. Mouvement des Entreprises de France (CC BY-SA 2.0) Mouvement des Entreprises de France / Flickr.com

społeczne tłumaczyć można nie tylko nierównościami ekonomicznymi lub zderzeniem cywilizacji, lecz także strachem, upokorzeniem, nadzieją i innymi afektami.


RAPORT

Zmieszani politycy, wstrząśnięta opinia publiczna – czy związki alkoholu i polityki to tylko nagłaśniane przez media skandale i powód do narodowego wstydu? Alkoholowe upodobania mogą wiele powiedzieć o kondycji klasy politycznej. Okazuje się, że wspólne biesiady lat 90. ustąpiły miejsca potajemnemu

odreagowywaniu złych emocji w wąskim gronie najbardziej zaufanych współpracowników.


W

PIOTR GÓRSKI

maju tego roku z okazji zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jak nazywają Rosjanie tę część II wojny światowej, w której brali udział w koalicji antyhitlerowskiej, prezydenci państw byłego ZSRR nie kryli się ze wznoszeniem alkoholowych toastów. Znamienne są dwa przypadki z udziałem Dmitrija Miedwiediewa oraz Wiktora Janukowycza. Prezydent Federacji Rosyjskiej przy kamerach wraz z weteranami zjadł żołnierską kaszę i wypił „frontowe 100 gram”. Bardziej widowiskowe wystąpienie, które natychmiast obiegło telewizje, miał prezydent Ukrainy. „Rzeczpospolita” online tak relacjonowała całe zajście w artykule Janukowycza toast za weteranów: – Chcę tę szklankę wychylić za was – zwrócił się Wiktor Janukowycz do weteranów ze wsi Cyble w obwodzie kijowskim. Sięgając po naczynie, zauważył, że jest prawie puste. – Sasza, coś ty! Nalej tak, by nie było wstyd – zwrócił uwagę ochroniarzowi, który nalewał mu wódkę. Gdy ochroniarz dolał wódki do pełna, Janukowycz ponownie zwrócił się do weteranów: – Patrzcie. Kobieta w podeszłym wieku stojąca obok prezydenta zapytała z niedowierzaniem: – Prawdziwa wódka? – A jakże – odpowiedział szef państwa, wychylając szklankę do dna.

38

Jak widać alkohol i politykę łączy nie tylko kwestia regulacji prawnych – zakazy sprzedaży nieletnim i picia w miejscach publicznych, prohibicja czy propinacja... Nie jest to oczywiście nic zaskakującego, w szczególności w Europie, gdzie alkoholu pije się najwięcej – według badań WHO rocznie 12,2 litra na głowę. Jaki może mieć to wpływ na politykę? W jakich sytuacjach piją politycy? Na te pytania będzie odpowiadał niniejszy raport.

Polityka przy alkoholu Platon powiadał: „ten kto wymyślił piwo był mędrcem”, w ustach tego filozofa jest to niewątpliwie nobilitacja dla alkoholu. Uważał, że alkohol nie tylko zaprawia w przyjemnościach, ale ma też właściwości edukacyjne. Jednocześnie dostrzegał ujemne skutki. Nie bez powodu zakazywał jego spożywania osobom poniżej 18 roku życia, a zalecał umiar tym, które nie ukończyły 30 lat. Abstynencja, jego zdaniem, powinna być także realizowana przez rządzących (a więc polityków) i sędziów, ze względu na zajmowane przez nich pozycje. Nie wynika to oczywiście z tego, że na polityków napoje alkoholowe wpływają w jakiś wyjątkowy sposób. Skutki, które mogą powodować, pozostają te same co u innych, jednak z racji wykonywanych zadań politycy są szczególnie podatni na problemy alkoholowe. Stosując kategorię „polityki jako zawodu”, użytą przez wybitnego socjologa przełomu XIX i XX wieku – Maxa Webera, można przyjrzeć się, jak wypada ona na tle innych profesji. Według badań brytyjskiego ministerstwa zdrowia branżami, w których najwięcej spożywa się respublica


{kultura}


h c a s a cz h c ? y e z i s j n e ż i a z is w o d p w ać i i w Cz y a k s m z w ro o l a ś d e a i p K wy f o o t ł z d s a y i l i g z y r w h Z K c z o s p a y b , m e: u o n l m T a e i t t n ą e j a m z a c e d z n , r u o p f t a a z o i i n j a e t y w p o i c y ż ji i z zadać g y o c r e d rd w ó i b y w k t ow i ę c n ś e o c n z i, a s c z ś u , ł o e s i n b t e o ile i s m i j a s ac i z i u l j a o e ok or p j e e i n n a z a i c ią u w z z c o e i p ln a w . r a e r z e o s r ży e nie r m e d o w z za


Co wspólnego ma szycie z wojną, a krawiec z historią? Wszystko to kreacja i gra ambicji, kwestia szycia siebie samego na miarę. Czy w czasach pędzącej mody, fasonów zmieniających się jak w kalejdoskopie, można znaleźć jakiś punkt oparcia, jakąkolwiek pewność, stałą definicję?

Guziki generałów są błyszczące Męskie kroje Bogusława Bachorczyka


GDZIE Problem polskiej kultury nie polega na braku reform, ale na słabości planów rozwoju. Brak instytucjonalizacji działań stwarza realne zagrożenie dla jakości polityki kulturalnej. Czy rozwiązaniem mogą być trwałe, wieloletnie programy? Na czym powinna polegać rola państwa? Tekstem Piotra Kosiewskiego otwieramy szerszą debatę twórców, menadżerów i odbiorców.

MIEJSCE DLA KULTURY?

O

PIOTR KOSIEWSKI statnie dwudziestolecie to dobry czas dla polskiej kultury, może jeden z najlepszych. Katarzyna Kozyra i Wilhelm Sasnal, Mariusz Treliński i Krzysztof Warlikowski, Dorota Masłowska i Andrzej Stasiuk, Paweł Mykietyn i Artur Rojek… Nazwiska długo można by jeszcze wymieniać. Świetne dzieła, sukcesy, w tym wiele wykraczających poza polskie granice. A jednak sama kultura po 1989 roku znalazła się na marginesie. Jakby była mniej ważna w kraju przechodzącym tak istotną zmianę, którą nota bene najciekawiej i bardzo wnikliwie opisali właśnie artyści. K ULT UR A

Sukcesy poszczególnych twórców zaczęto stopniowo dostrzegać, choć z dużą nieufnością. Dzisiaj już nie mówi się o sztuce tylko w kontekście kolejnych „skandali”, co długo było domeną mainstreamowych mediów. Okazało się, że znacznie trudniej jest dostrzec znaczenie kultury jako takiej i jej funkcji w życiu społecznym, wreszcie roli i zakresu obecności państwa w tej dziedzinie. Dopiero krakowski Kongres Kultury z 2009 roku oraz poprzedzający go wywiad z Jerzym Hausnerem zamieszczony w „Gazecie Wyborczej”, w którym polityk przedstawił propozycje reform, sprawiły, że dyskusja o polityce kulturalnej wyszła poza wąski krąg specjalistów. Przesadą byłoby twierdzić, że znalazła się w centrum debaty publicznej, ale temat 63


{społeczeństwo}


– czyli jaka?

W czasach „despotyzmu oka” i politycy chcą się podobać. Nic zatem dziwnego, że rycerskie ideały uległy wzorcom chłopięcej niedojrzałości, estetyce metroseksualnej i salonowej kulturze romantyzmu. Jak to możliwe w kraju, gdzie sfera obyczajowa nadal pozostaje domeną tradycyjnie rozumianej męskości?


ędzie o Polsce, czyli o romantyzmie, ponieważ – jak wieszczy Maria Janion – doszło do utożsamienia tych dwóch pojęć. Aplikowalność romantycznego wzorca do współczesności jest niezaprzeczalna – paradygmat polskiej kultury ma proweniencję romantyczną. Nasze wzory życia publicznego wywodzą się ponadto z tradycji rycerskiej i szlacheckiej, a więc męsko-męskiej, wydawać by się mogło – raczej zgrzebnej. Polska kultura narodowa jest kulturą wybitnie męską, zatem „Mamy męską Polskę” („Polityka” 19/2005). Męską, czyli jaką? Męskość została sfunkcjonalizowana na potrzeby patriarchatu jako kategoria uniwersalizująca. A ponieważ patriarchat opiera się na zasadzie wykluczenia, jest ona zaprzeczeniem kobiecości. Być mężczyzną to znaczy urzeczywistniać trzy negacje: nie być kobietą,

B

DIANA SANIEWSKA nie być dzieckiem, nie być homoseksualistą (Badinter). Ich trwanie oznacza opresjonowanie kobiecości w mężczyźnie przez faworyzowanie zachowań z ducha paternalistycznego heroizmu wyrastającego z esencjalizmu biologicznego. Męskość jednak nie jest jednorodna. Pęknięcie jej genderowego mainstreamu dokonało się w średniowiecznej tradycji dworskiej, w momencie transformacji paradygmatu rycerskiego. Chodzi o czas, w którym Roland, jako wzorzec osobowy walecznego rycerza, przestał być atrakcyjny. Nowy model – tristaniczny – wydaje się już androginiczny. Tristan śpiewa, gra, tańczy, potrafi się zachować nie tylko na polu walki. Jest to matryca opozycji macho/metro, nietożsama ze zjawiskiem określanym mianem kryzysu męskości uniwersalistycznej. Ową szczelinę wyeksploatował „kryzys” męskości na przełomie XVII i XVIII wieku we Francji i Anglii, kiedy „francuskie précieuses” domagały się

Szkic o relacjach metroseksualnych


{książki}


Do jakich granic możemy tolerować literacką autokreację? Proces autocenzury, której poddał się Andrzej Bobkowski – autor Szkiców piórkiem, jeden z czołowych współpracowników paryskiej „Kultury”, prowokuje do refleksji nad

etyką pisarstwa i wiarygodnością intelektualistów.

Łukasz Mikołajewski odsłania proces w jakim tworzyła się jego legenda.

ŁUKASZ MIKOŁAJEWSKI

D

Andrzej Bobkowski w swoim gwatemalskim sklepie modelarskim, 1953.

Z kolekcji Instytutu Literackiego

110

ziewięć pożółkłych zeszytów różnego formatu, z których większość zapełniona jest równym, niemal pozbawionym skreśleń pismem. To właśnie te notatniki posłużyły za podstawę Szkiców piórkiem, słynnego dziennika z okupowanej Francji opublikowanego pierwszy raz w 1957 roku. Czego możemy się dowiedzieć, porównując te zapiski z tekstem książki? Wydane przez paryski Instytut Literacki Szkice piórkiem respublica


PAMIĘĆ FABULARYZOWANA Powojenne poprawki w Szkicach piórkiem Andrzeja Bobkowskiego

Andrzej Bobkowski, Szkice piórkiem (Wydawnictwo CiS 2010)

stanowią najobszerniejszą i zarazem najważniejszą część dłuższego cyklu autobiograficznego, w którym Bobkowski opisał swoje życie w Paryżu, decyzję porzucenia Europy i osiedlenie się w Gwatemali. To właśnie tym dziennikom z okupowanej Francji Bobkowski zawdzięcza swą literacką sławę i legendę. Już w latach 1945–1947, gdy ich krótkie fragmenty opublikowane zostały w krakowskiej „Twórczości”, zdobyły uznanie krytyków, ujętych talentem narracyjnym, wyrazistą autoprezentacją i poczuciem humoru, z jakim KSIĄŻKI

autor przedstawiał swoje przygody, fascynację i rozczarowanie Francją. Zachęcony powodzeniem Bobkowski kontynuował swoją autobiograficzną opowieść w latach powojennych, pisząc o podróży do Ameryki i rozpoczęciu nowego życia w Gwatemali. Ukazanie się w 1957 roku dwutomowej wersji Szkiców potwierdziło ich pozycję jako jednego z najważniejszych dzieł literackich nowej emigracji. Dopiero pierwsze oficjalne wydanie książki w Polsce w 1997 roku dało jednak początek nowej fali

popularności autora, wcześniej znanego jedynie nielicznym. W ostatnich latach na cześć Bobkowskiego organizowano wystawy, sympozja i masy krytyczne, opublikowano też kilka tomów jego korespondencji. Opowieść młodego Polaka z okupowanej Francji, zniechęconego do Europy, na przekór totalitarnym ideologiom walczącego o zachowanie suwerenności wewnętrznej i niezależności, przysporzyła Bobkowskiemu wielu wielbicieli, utożsamiających się z jego wolą życia, buntowniczym stosunkiem do narodowej martyrologii, a także z jego pasjami, kolarską i modelarską, którym potrafił nadać charakter manifestu. O odnalezieniu rękopisów w nowojorskich archiwach Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce poinformował trzy lata temu „Dziennik”: „odnaleźliśmy oryginał Szkiców piórkiem. I wiemy, że pisarz nie ubarwiał swoich proroctw. On naprawdę przewidział dużą część naszej historii”1. Zarówno ten nagłówek z pierwszej strony gazety, jak i reklamowany przezeń artykuł Wojciecha Cieśli odnosiły się do kontrowersji, którą książka Bobkowskiego budziła od momentu ukazania się. Dostrzegając wielość trafnych przewidywań i prognoz politycznych zawartych w tym dzienniku, piszący o Szkicach od lat zastanawiali się, jak daleko Bobkowski posunął się w przeredagowaniu swoich notatek kilkanaście lat po wojnie. Ponieważ krytycy nie dysponowali rękopisami, zdani byli na intuicję i domysły, znajomi Bobkowskiego zaś – na jego zapewnienia, że niczego ex post nie dopisywał2. Artykuł z „Dziennika” jedynie sygnalizował istnienie rękopisów, triumfalnie oznajmiając ich zbieżność z tekstem Szkiców, nie przynosił jednak dokładniejszego porównania. Podobnie było w przypadku 111


W nowoczesności wielkich miast intymne zamieszkiwanie stało się niemożliwe. Ilu mieszkań by nie zbudowano, wszyscy pozostaniemy nie-mieszkańcami. Peter Zumthor jako praktyk i teoretyk architektury poszukuje wyjścia z sytuacji heideggerowskiego kryzysu zamieszkiwania. Stara się zachować to, co możliwe ze słabnącej więzi między człowiekiem a miejscem jego życia.

Peter Zumthor, Myślenie architekturą, przełożył Artur Kożuch

PETER ZUMTHOR ALBO ARCHITEKTURA

(Karakter 2010)

PAWEŁ KRZACZKOWSKI

R

efleksja architektoniczna o profilu humanistycznym w Polsce zdaje się czymś zbędnym.Ten czy inny budynek, podobnie jak to czy inne miasto, po prostu jest. Wszechobecność architektury uogólnia się jako nierefleksyjne i upowszechnia jako niepojmująca obserwacja usatysfakcjonowana swoim nierozumem. Paradoks tej absencji polega na tym, że architektura mogłaby aspirować do miana sztuki ze wszech miar społecznej i powszechnej. O ile bowiem pozostałe dyscypliny mają charakter w dużej mierze wolicjonalny, co oznacza, że partycypacja w większym lub mniejszym KSIĄŻKI

stopniu nosi znamiona dobrowolności, a przynajmniej braku przymusu, o tyle architekturę w najwyższym stopniu określają przymus, konieczność i powszechność. Na tym tle książka Petera Zumthora Myślenie architekturą wydaje się niezwykle cenna. Szczególnie dlatego, że na polskim rynku wydawniczym publikacje z tego kręgu tematycznego ukazują się niezwykle rzadko – i nie mam tutaj na myśli ani popularyzatorskich katalogów z fotografiami dzieł tego czy innego architekta, ani tym bardziej fachowych podręczników akademickich o profilu techniczno-inżynieryjnym, ale refleksję architektoniczną o charakterze humanistycznym.

W intymny sposób Zumthor zaprasza nas nie tylko do myślenia o architekturze, ale i do myślenia architekturą. Wprowadza nas do swojej pracowni, której nieodłączny element stanowi refleksja o architekturze podejmowana za pomocą architektury, z jednym wszakże zastrzeżeniem: Zumthor doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że namysł i realizacja stanowią oddzielne rzeczywistości. Architektura, czyli to, co z istoty przestrzenne i materialne, nie może nigdy utożsamić się, chyba że na mocy fałszywego pojęcia, z tym, co dyskursywne i werbalne. Pogodzenie myślenia i architektury nigdy nie powinno tutaj przyjąć charakteru równoważności. Istota tej ostatniej sprowadza się bowiem do 133


Copyright Laura J. Padgett, Frankfurt am Main

wznoszenia obiektów, do budowania. W tym sensie Zumthor, co widać doskonale w jego praktycznych realizacjach, odcina się bardzo wyraźnie od wszelkich prób dyskursywizacji architektury, mylenia jej samej z tym, co w ten czy inny sposób musi jej towarzyszyć, nie będąc nią samą, jak choćby rysunek projektowy czy koncepcyjny. Podobnie też 134

wyraźnie odcina się od programowego czy figuratywnego podejścia do architektury. Wtedy bowiem, kiedy ona sama próbuje się zdyskursywizować i kiedy wychodzi z określonym przesłaniem lub przekazem ideowym, zaprzecza swojemu powołaniu i istocie: „Dlaczego w nowszej architekturze stykamy się z tak nikłym zaufaniem do najbardziej swoistych

rzeczy stanowiących istotę architektury: do materiału, konstrukcji, dźwigania i spoczywania, ziemi i nieba?”. Podejście Zumthora staje się jeszcze bardziej wyraźne, gdy przywołuje on w jednym z rozdziałów Myślenia architekturą słowa Heideggera: „Pobyt przy rzeczach jest podstawowym rysem bycia człowieka”. Architektura dla Zumthora to kwestia pobytu przy rzeczach. Tylko tak, a więc jako rzecz, może ona spełnić swoje zadanie. Dla Heideggera budowanie, które zarazem w ten czy inny sposób wiąże się z konieczności z zamieszkiwaniem – „«budować» oznacza pierwotnie «mieszkać»” – sięga swojej istoty, gdy zachowuje czworokąt: „Zamieszkiwanie jako czworakie zachowywanie czworokąta dokonuje się właśnie w ratowaniu Ziemi, w zgodzie na Niebo, w oczekiwaniu Istot Boskich, w posłuszeństwie istocie Śmiertelnych” (Martin Heidegger, Budować, mieszkać, myśleć ). W mniej lub bardziej zawoalowany sposób Zumthor odnosi się do tego czworokąta. Czyni tak, zachowując pierwotny, tektoniczny charakter architektury, o którym rozmyślał w swoim dialogu Eupalinos albo architektura Paul Valéry: „przy użyciu samych porządków i liczb, tzn. mierzenia, budował domy. Nie było żadnych detali w jego realizacjach – wszystko było istotowe, równej wartości”*. U Zumthora mogłoby to brzmieć: „Detale, jeśli nam się udadzą, nie są dekoracją”. Podobnie jak Eupalinos, Zumthor pragnie budować esencjalnie i unikać tego, co nie zawiera się w istocie. Nie dziwi w związku z tym fakt, że wchodzi w spór ze zwolennikami programowego podejścia do architektury. Rzecz, kiedy jest jeszcze rzeczą – „jestem przekonany, że prawdziwe rzeczy, respublica


Od czytelników

WYBÓR ODPOWIEDZI Z ANKIETY 2011

Podoba mi się zwrot, którego dokonała redakcja na przełomie 2007 i 2008 roku –

odmłodzenie piór, odświeżenie spojrzenia, mimo zachowania wcześniejszego układu treści. Ciekawa szata graficzna – to zawsze była mocna

strona tego tytułu. KATARZYNA WRZESIŃSKA, WARSZAWA

Podoba mi się wysoki poziom dziennikarstwa. Poruszane

tematy nie są „ostatnimi” sensacjami, zawierają głębszą refleksję i prezentują szeroką perspektywę. Wysoko cenię zwłaszcza artykuły dotyczące miasta. WYPOWIEDŹ NIEPODPISANA

Na pochwałę zasługuje łączenie różnych stanowisk, opowiadanie się za nowoczesnymi tendencjami w polityce kulturalnej i społecznej. Analityczne, niedogmatyczne podejście do historii to również mocna strona pisma, podobnie jak łączenie tradycji „Res Publiki” z nowością. Dobry pomysł na merytoryczną zawartość strony internetowej pisma, pomimo pewnych wad, o których poniżej. 152

respublica


Wtórność w stosunku do innych tytułów. Czasami

można odnieść wrażenie, że „Krytyka Polityczna”, „Res Publica Nowa”, „Liberte” i „Kultura Liberalna” to periodyki pisane przez tych samych ludzi, którzy czasem tylko nieco zmieniają opinie. Przydałoby się więcej wyrazistości,

może nawet krytykanctwa...? Jest też duża różnica jakościowa i stylistyczna między tekstami na stronie internetowej i w piśmie. Rozumiem, że zamierzona, ale efekty czasem bywają przygnębiające – w sieci dyletanctwo pozorujące erudycję, w piśmie erudycja z kompleksami w tle. JACEK DROZDA, WARSZAWA

Myślę, że powinniście zrobić obszerny dział listów od czytelników – tak, żeby można było polemizować lub coś dodać do Waszych tekstów.

Przydałaby się większa regularność i większe zaangażowanie polityczne (choć nie partyjnopolityczne). MAREK MATCZAK, WARSZAWA

Powinniście Państwo znaleźć pomysł na siebie i ewoluować, zamiast ciągnąć starą formułę, w której najwyraźniej się nie sprawdzacie. Jaki jest sens robić dziś tyle przedruków, w dodatku niezbyt dobrze dobranych? Ponadto artykuły są zbyt abstrakcyjne dla laików. Ludziom obeznanym z danym tematem z kolei oferują niewiele nowego. Przykro mi za ostre słowa, ale sprawiacie Państwo wrażenie, jakbyście prowadzili to pismo dla samego prowadzenia, kompletnie nie mając pomysłu, co chcielibyście osiągnąć, jakie wartości wspierać, w jakim kierunku iść. Obecna „Res Publica” to po prostu znacznie gorsza wersja „Res Publiki” prof. Króla. Tu zarazem klaruje się problem związany z pytaniem czwartym: nie ma w dzisiejszej RPN zupełnie nic, co nazwałbym oryginalnym, ciekawym. Jest kilka wartościowych tropów w piśmie, ale można znaleźć inne publikacje, które podążają tymi tropami lepiej i ciekawiej. Do tego dochodzi jeszcze problem składu redakcji. Nie mam pojęcia, kim Państwo jesteście – a Państwo nie dbacie o to, żeby się przedstawić. Artykuły sprawiają wrażenie losowych, tak jakby nie było jako takiej „redakcji”, tylko kilka osób, które publikują zbiór pożyczonych tekstów. Nie wiem, czy jeśli „Res Publica” publikuje tekst Krzysztofa Iszkowskiego, to jest on członkiem redakcji czy też nie jest – a jeśli nie jest, to dlaczego został opublikowany jego tekst? Nie jest to żaden autorytet, nie napisał też nic ciekawego. Jest w stopce dział 153


„Redakcja”, ale w numerach, które posiadam, opisane w nim osoby prawie w ogóle nie są publikowane. Ciężko mi przez to powiedzieć cokolwiek na temat: „kim są dziś ludzie «Res Publiki»?”. WYPOWIEDŹ NIEPODPISANA Życzenie dla Państwa: obyście mogli kiedyś powiedzieć o swoich czytelnikach –

„to wy jesteście naszą najlepszą stroną”. ANNA SYMONOWICZ, WARSZAWA

Podoba mi się dział o książkach, a szczególnie cenię sobie artykuły

dotyczące udziału obywatela w kreowaniu przestrzeni miast. EWELINA ZYGADŁO, WARSZAWA

Zbyt wiele uwagi poświęcacie stołecznemu miastu, tak jakby wszelkie sprawy i problemy dotyczyły właśnie tego miasta, a nie pozostałej (większej) części kraju. Choć

jednoznacznie trudno mi to sprecyzować, nie podoba mi się Wasza „warszawkowatość”. Posłużę się przykładem łódzkiego kwartalnika

„Obywatel”, gdzie ze świecą szukać przykładów lokalnego patriotyzmu, którego to oczywiście nie krytykuję, ale od Waszego pisma oczekuję czegoś innego – ogólnokrajowego i światowego poglądu, dogłębnego, bez patrzenia na wszystko przez pryzmat tejże dumy. Przepiękne eseje na wielu płaszczyznach, od społeczno-politycznych po kulturalne – ten przekrój jest dla mnie osobiście bardzo ważny. To, że jest „co” poczytać, że są to informacje poparte przypisami, wylewne, a zarazem pozbawione nadętości i koślawego dorabiania filozofii, że zawsze znajdzie się tekst „gościa” i że w czasie czytania ma się świadomość trafnego ich (przez redakcję) wyboru. Niezwykle ważną kwestią dla mnie jest również to, że właściwie każdy artykuł bezpiecznie prowadzi czytelnika przez dany temat, tj. ponieważ nie jestem wtajemniczony w naukowe arkana socjologii, polityki etc. ważne jest dla mnie, abym mógł nadążać za treścią bez zgłębiania terminologii dziedzin, które docelowo nie leżą w kręgu moich pasji życiowych. Ta kwestia w głównej mierze zaważyła na tym, że zacząłem kupować i czytywać kolejne numery Waszego pisma. DOMINIK GĄSOWSKI Z CENTAWY

154

respublica


Czy możecie Państwo zmienić założenia związane z procesem wydawniczym,

tak aby „Res Publica” ukazywała się częściej? Raz w miesiącu? ANGELICA ŁUSZCZ, LUBLIN Fakt, że

pisma, takie jak „Res Publika”, mają tak niewielki wpływ na naszą rzeczywistość społeczno-polityczną, jest

niewątpliwie ich porażką. Dlaczego jednak tak się dzieje, trudno orzec – „wina” jest pewnie w większym stopniu kwestią zmiany społecznych gustów i upodobań niż działań świadomie podejmowanych przez redakcję. Ale co moglibyście Państwo zrobić lepiej, czyli tak, by zwiększyć swoje wpływy – nie tylko finansowe, ale i opiniotwórcze – pojęcia nie mam. Gdybym miał, sam bym to chętnie zrobił! WYPOWIEDŹ NIEPODPISANA

Dzięki, że myślicie i zachęcacie do tego innych. BEATA BIEŃKOWSKA–ARTOWICZ, WARSZAWA Ankieta to dobry pomysł. ARTUR WIECZOREK, KRAKÓW

155


Od czytelników

ANKIETA

Wiek i płeć 13 - 17

10,00%

18 - 24 25 - 34

35 - 44

7,40%

45 - 54

0,40%

18 - 24

24,00%

MĘŻCZYŹNI

35 - 44 1,90%

12,00%

25 - 34

KOBIETY

2,30% 55 +

45 - 54 55 +

156

0,35%

13 - 17

28,00%

5,20%

1,60%

2,10% respublica


Czego szukasz w „Res Publice Nowej”?

Z czym kojarzy Ci się „Res Publica Nowa”? KULTURA LIBERALIZM IDEOWOŚĆ THINK - TANK TRADYCJA REPUBLIKANIZM ŚRODOWISKO ELITA SALON POLITYKA MIEJSCE KONSERWATYZM PRAWICA LEWICA SNOBIZM SOCJALIZM

42 32 24 24 22 21 21 19 15 13 11 7 6 4 4 4

Jakie artykuły interesują Cię w „Res Publice Nowej"? KULTURA SPOŁECZEŃSTWO KSIĄŻKI MIASTO WYWIAD POLITYKA REPORTAŻ EKONOMIA MUZYKA PRASA

37 27 26 24 19 14 10 8

INSPIRACJI OPINII ANALIZ INFORMACJI RAPORTÓW DOBRYCH ZDJĘĆ INNE ROZRYWKI

36 25 17 14 8

55

74 68

W jaki sposób chciałbyś czytać nasze treści? 59 53

NA PAPIERZE PDF W ARCHIWUM ONLINE NA KINDLE NA IPAD

7 7

47 45

82

157



Zespół redakcyjny: Kuba Ambrożewski, Ireneusz Białecki, Łukasz Bluszcz, Grażyna Borkowska, Przemysław Czapliński, Małgorzata Dziewulska, Wojciech Górecki, Piotr Gruszczyński, Robert Jurszo, Damian Kalbarczyk, Katarzyna Kazimierowska, Marcin Kilanowski, Piotr Kłoczowski, Jacek Kochanowicz, Andrzej St. Kowalczyk, Sergiusz Kowalski, Marcin Król, Joanna Kurczewska, Jacek Kurczewski, Andrzej Leder, Tomasz Łubieński, Maciej Melon, Krzysztof Michalski, Łukasz Mikołajewski, Jan St. Miś, Aleksandra Niżyńska, Teresa Oleszczuk, Szymon Ozimek, Arkadiusz Peisert, Kacper Pobłocki, Jeremi Sadowski, Bohdan Sławiński, Marta Słomka, Aleksander Smolar, Michał Sołtysiak, Piotr Sommer, Aleksandra Stańczuk, Jerzy Szacki, Weronika Szczawińska, Karolina Szymaniak, Gniewomir Świechowski, Anna Wylegała, Wojciech Zajączkowski Redakcja: Aleksandra Bilewicz (szefowa działu polityka online), Artur Celiński (zastępca wydawcy), Justyna Czechowska, C. Cain Elliott, Łukasz Jasina (redaktor prowadzący temat numeru), Tomasz Kasprowicz, Katarzyna Kwiatkowska, Magdalena Malińska (zastępca wydawcy), Marcin Moskalewicz, (redaktor prowadzący temat numeru), Małgorzata Mostek (redaktor prowadząca online), Martyna Obarska (szefowa działu kultura online), Wojciech Przybylski (wydawca), Gabriela Sitek (sekretarz redakcji), Xawery Stańczyk (szef działu miasto online), Michał Wysocki Dziękujemy przyjaciołom i dobroczyńcom: Bogusław Bachorczyk, Hubert Barański, Anna Bogumił, François Barry Delongchamps, Maria Dembińska, Lee A. Feinstein, Łukasz Głos, Jarosław Goudun, Agata Jagodzińsk, Ewa Jarosz, Bartosz Kamiński, Maria Karpińska, Anna Kiedrowicz, Laura J. Padgett, Frankfurt am Main, Grzegorz Pędzich, Levente Polyak, Kajetan Poznański, Philippe Rusin, Jędrzej Sokołowski, Alicja Wacowska, Michał Wenzel, Joanna Żukowska, Ambasada Francji w Warszawie, Ambasada USA w Warszawie, Europejskie Centrum Solidarności, Eurozine, Fundacja Batorego, Instytut Literacki „Kultura”, Instytut Polski – Kijów, Muzeum Historii Polski, „Neue Gesellschaft Frankfurter Hefte”, Ośrodek Kultury Francuskiej UW, PIASA (-e Polish Institute of Arts and Sciences of America), Warsztaty Analiz Socjologicznych, Willa Decjusza Redakcja językowa: Magdalena Jackowska i Ewelina Sobol. Korekta: Małgorzata Olszewska Opracowanie graficzne, projekt okładki i skład: Adres redakcji: Res Publica Nowa, ul. Gałczyńskiego 5, 00-362 Warszawa Telefon: +48 22 826 05 66, faks: +48 22 343 08 33 redakcja@res.publica.pl, www.res.publica.pl Wydawca: Fundacja Res Publica im. H. Krzeczkowskiego, ul. Gałczyńskiego 5, 00-362 Warszawa Prenumerata: Cena prenumeraty rocznej (4 numery) wynosi 80 złotych, dla studentów i doktorantów 60 złotych. Prenumerata zagraniczna, Europa: 108 zł, USA: 120 zł, reszta świata: 150 zł. Zamówienia przyjmujemy na adres: fundacja@res.publica.pl Darowizny: Darowizny wspierające naszą działalność prosimy wpłacać na konto Fundacji Res Publica im. Henryka Krzeczkowskiego nr: 59 2490 0005 0000 4520 7698 5723 z dopiskiem: darowizna na rzecz Fundacji Res Publica im. H. Krzeczkowskiego Druk: Drukarnia Gemtext Sp. z o.o., ul. Puławska 34, 05-500 Piaseczno Nr 15/2011 205/ rok XXIV ISSN: 1230-2155 Numer indeksu: 375500 Cena 20 zł (VAT 5%) Nakład 2800 egz. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu operacyjnego Promocja czytelnictwa. Rozwój czasopism kulturalnych. Współpraca:


J U R E M U ę ZAPREN b u p s re

likWĄ NO

ABY STAĆ SIĘ PRENUMERATOREM RES PUBLIKI NOWEJ WYSTARCZY:

KOSZT PRENUMERATY ROCZNEJ (4 KOLEJNE NUMERY) W KRAJU 60ZŁ W EUROPIE 90ZŁ

> wejść na stronę www.res.publica.pl i wykupić prenumeratę w naszej księgarni, płacąc w systemie dotpay: przelwem lub kartą kredytową ALBO

> złożyć zamówienie drogą elektroniczną na adres fundacja@res.publica.pl oraz dokonać przelewu o odpowiedniej wysokości na podane niżej konto: 59 2490 0005 0000 4520 7698 5723 (Alior Bank) Fundacja Res Publica im. Henryka Krzeczkowskiego ul. Gałczyńskiego 5, 00-362 Warszawa > prenumerata zagraniczna tylko poprzez indywidualne zamówienia na adres fundacja@res.publica.pl

Poszczególne numery RES PUBLIKI NOWEJ można kupić również w księgarni na stronie www.res.publica.pl

PRZY ZAMÓWIENIU PRENUMERATY OFERUJEMY 50% ZNIŻKI NA WYBRANE POZYCJE Z BIBLIOTEKI RESPUBLIKI NOWEJ

Ronald D. Asmus

Mała wojna, która wstrząsnęła światem CENA KSIĄŻKI CENA Z PRENUMERATĄ

Robert R. Clewis, Chantal Delsol, Marcin Król, Philip Pettit, Andrzej Waśkiewicz, Richard Wolin (red. Wojciech Przybylski)

29,99 ZŁ 14,99 ZŁ

Trzy idee. Idee republikańskie 1 CENA KSIĄŻKI CENA Z PRENUMERATĄ

18 ZŁ 9 ZŁ


ZUPEŁNIE NOWA

RES.PUBLICA.PL


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.