Zapraszając autorki i autorów do DRUGI-ego „Nośnika”, wierzyliśmy, że otrzymamy stos porażek formalnych, w których niemiecki mundur (szyty w fabrykach Hugo Bossa [TRUE STORY]) poddaje się radzieckim walonkom (gruby filc w usta). Czekaliśmy na Stalingrad języka, a okazało się, że akcja tej opowieści będzie toczyć się gdzie indziej. Nie doświadczycie wyznań na kozetce, psów ujeżdżających wyobraźnię, nie będzie kombatanckich opowieści wojennych. W zamian zapraszamy Was na imprezę z delikatnym beatem objawiającym się w przedziale 115-160 uderzeń na minutę. Przed czytaniem nie zapomnijcie o założeniu białych rękawiczek i wetknięciu sobie w usta gwizdków. W tej opowieści syntezatory nie są niczym niezwykłym, na ich widok nie popuszczamy; w tej opowieści syntezatory są wpisane w kalendarz wydarzeń odbywających się między piąteczkiem a czwarteczkiem. Puszczamy Wam rave’owy set literacki, w którym faza jest jednym z elementów imprezy, być może nie najważniejszym.
(…)
FAZA PANY (lub nie).