10 October/październik 2008 ISSN 1756-3542

Page 1

10

(28)

October/październik 2008 ISSN 1756-3542

14

Zawód: diler

Koń i człowiek | Przewrotny Woody Allen | Seksturystyka



Październik 2008 October 2008

Kilka słów na początek wstępem do czegoś poważniejszego. Zawsze jednak wokół niego pojawiają się cienie sępów, czekających na jego kolejną decyzję. Bo jego głupota oznacza dla nich zastrzyk finansowy. Jego uzależnienie to gwarancja zarobku. A to, że jeszcze wciągnie w swoją nierozwagę, a potem tragedię innych – to już premia. Dilerzy też mogą być emigrantami. Policja brytyjska jest bardzo enigmatyczna i niechętnie mówi o narodowości handlarzy narkotyków, ale są wśród nich też i Polacy. By z nimi walczyć, potrzebna jest też nasza emigrancka solidarność. Po prostu NIE narkotykom. NIE takiemu stylowi życia. Utnijmy premię.

Aleksandra Łojek-Magdziarz

Fot. Jakub Świderek

Na to, by jeden człowiek wziął jedną tabletkę ekstazy czy wciągnął kokainę, pracuje kilka osób. Musi być producent. Musi być transport. Reklama. Pośrednicy. Kilka osób, które wiedzą doskonale, że na końcu łańcucha jest ten ktoś, kto zapłaci i kupi, i weźmie. A może nawet będzie chciał więcej, na co liczą. Każdy biznesmen liczy przecież na to, że klient do niego wróci. Nie mają wyrzutów sumienia, co jest w tym procederze tak naprawdę najbardziej zadziwiające. Łatwość, z jaką dokonuje się zła po to, by mieć mieszkanie, auto czy zegarek, jakiego nie mają inni. Oczywiście, człowiek, który bierze narkotyk, najpierw sam podejmuje decyzję. Bywa to rzecz jednorazowa, bywa

www.linkpolska.com

October 2008 | październik 2008 | 3


LINKw numerze

Sport - Cena zwycięstwa 35

10

6

POLSKA Mocna złotówka niekoniecznie musi cieszyć. Paweł Bruger

8

ŚWIAT Kończy się druga kadencja prezydentury George’a W. Busha. Czy Ameryka jest dumna ze swojego lidera? Aleksandra Łojek-Magdziarz

11

PERYSKOP

14

TEMAT NUMERU Młodzi uciekinierzy z polskich blokowisk mają tylko jeden cel: zarobić szybko i dużo. W Londynie rozkręcają narkotykowy biznes. Mateusz Ostrowski

Reportaż - Hipoterapia 30 (28)

20

OBOK NAS „Wiem, że ktoś nie jest Brytyjczykiem, gdy bez celu chodzi po centrum handlowym”. Jak mali Brytyjczycy rozumieją swoją narodowość? Aleksandra Łojek–Magdziarz

23

KULTURA Aktorów rozmowy w garderobie. Anna Kozłowska

24

KULTURA Tylko grymas na jego twarzy zdradza, że w czasie koncertu coś poszło nie tak. Ennio Morricone jest perfekcjonistą. Anna Kozłowska

27 18

Turystyka - Kosowo 32

FOTOGALERIA Seksturystyka w Bangkoku. Adam Pańczuk/Visavis.pl

29

FELIETON Zupełnie jak w piosence. Maciej Przybycień

30

REPORTAŻ Pierwsza sesja terapeutyczna Ani, cierpiącej na autyzm, była dla jej mamy wielkim zaskoczeniem. Koń zaczarował dziewczynkę. Teraz hipoterapia pomaga im przebrnąć przez tor przeszkód codzienności. Jakub Świderek

32

TURYSTYKA W Kosowie wciąż walczą… o turystów. Barbara Pięta

35

SPORT Flesze aparatów, lampy stadionów, błysk złotego medalu… za to trzeba jednak zapłacić pewną cenę. Jaką? Tomasz Kurkowski

37

LINK CAFÉ Woody Allen: „Pieniądze są lepsze od ubóstwa, chociażby tylko z powodów finansowych”. Aleksandra Łojek-Magdziarz

38

LINK CAFÉ Wytrybujmy kurczaka. Helena Kubajczyk

HISTORIA Irlandzki legion Napoleona. Polacy też tam byli. Piotr Miś

*na okładce: Zawód: diler. Fot. Mateusz Ostrowski Adres/Address: 1a Market Place Carrickfergus BT38 7AW Tel.: +44 28 9336 4400 www.linkpolska.com info@linkpolska.com Redaktor naczelna/Editor in chief Aleksandra Łojek-Magdziarz aleksandra@linkpolska.com Sekretarz redakcji/Deputy Editor Sylwia Stankiewicz redakcja@linkpolska.com Reklama/Advertising Aneta Patriak +44 7787588140 aneta@linkpolska.com

Zespół redakcyjny/ Magazine team Paweł Bruger, Piotr Miś, Tomasz Kurkowski Współpraca/Contributors Piotr Poraj Poleski, Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak, Aleksandra Kaniewska, Dorota Mazur, Helena Kubajczyk, Maciej Przybycień, Anna Kozłowska, Szymon Kiżuk, Jolanta Reisch Konsultant generalny/ General Consultant Andrzej Szozda

Dział foto/Photo Editor Jakub Świderek jakub@linkpolska.com Dział graficzny/Art Room Irka Laskowska irka@linkpolska.com Tomasz Zawistowski Wydawca/Publisher Link Polska Limited Dyrektor/Director Ewa Grosman

Redakcja i wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za treść ogłoszeń, reklam i informacji. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania tekstów. Nadesłane materiały przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym ob-

Druk/Print GPS Colour Graphics Ltd. Alexander Road Belfast, BT6 9HP

szarze. Przedruk materiałów publikowanych w magazynie „Link Polska” możliwy tylko za zgodą redakcji.

Obok nas - Mali Brytyjczycy 20 4 | październik 2008 | October 2008



LINKpolska

Kariera polskiego złotego Paweł Bruger

Wzrastającą wartość polskiej złotówki odczuwają najbardziej emigranci. Chyba nikt lepiej od nich nie wie, jak droga stała się w ostatnich latach ich ojczyzna. Ale przeciętny zjadacz polskiego chleba w kraju jest zadowolony z tego obrotu sprawy. Wreszcie może sobie pozwolić na drogie niegdyś wycieczki zagraniczne i zamiast oglądać przez szybę luksusowe restauracje, teraz może się w nich stołować razem z Brytyjczykiem, Niemcem czy Szwajcarem. Na plażę na Majorkę, na narty do Szwajcarii Z każdym miesiącem w Polsce pojawia się coraz więcej nowych biur turystycznych. To dlatego, że wielu przedsiębiorców, mimo istnienia już na naszym rynku kilku gigantów, nadal widzi w turystyce ogromne możliwości zarobku. Nie bez powodu. Branża turystyczna może się pochwalić niespotykanym wcześniej w Polsce 40-procentowym rokrocznym wzrostem zysków (taki wzrost był w 2007 roku, podobny prognozują eksperci na rok 2008). Jest więc o co walczyć, a Polak jeździ i się cieszy, bo wczasy za granicą są nierzadko tańsze niż w Polsce, pogoda zaś gwarantowana. Wreszcie może się poczuć jak obywatel świata. Wszystkie te zagraniczne kurorty, które kiedyś widział jedynie na zdjęciu w prospekcie, dzisiaj są na jego kieszeń.

Byle nie nad Bałtyk... Istnieje jednak inny, szerszy aspekt tych zmian. Pieniądze, jakie polski turysta wydaje na zagraniczną wycieczkę, lądują (poza prowizją dla polskiego biura podróży) w kieszeni zagranicznych hotelarzy, restauratorów itd. I nasi rodzimi hotelarze odnotowują w tym roku spadek obrotów. Tendencja spadkowa była również wyraźnie odczuwalna w roku 2007. Nie należy się dziwić Kowalskiemu, że wybiera bardziej atrakcyjną ofertę wycieczki zagranicznej, ale odbija się to niekorzystnie na krajowym przemyśle turystycznym. Problemem jest mocna złotówka, bo nawet zagraniczni turyści z Niemiec czy Wielkiej Brytanii coraz rzadziej przyjeżdżają do naszego kraju ze względu na wysokie ceny. O tym, że Polska nie jest już tania, wiadomo co najmniej od roku. Teraz mówi się wręcz, że jest droga. Polski Instytut Turystyki przedstawił dane za pierwsze trzy miesiące 2008 roku, z których wynika, że liczba zagranicznych turystów odwiedzających nasz kraj spadła o 10 procent. Tradycyjnie najwięcej spośród

6 | październik 2008 | October 2008

zagranicznych turystów przyjeżdża do nas Niemców. Teraz jednak tendencja się odwraca – to Polacy coraz chętniej jeżdżą do Niemiec... na zakupy.

A polski przemysł coraz gorzej... Mocny złoty sprawia, że nie tylko importuje się więcej towarów do Polski – także mniej naszych produktów wędruje za granicę, bo ich ceny przestają być konkurencyjne. A skoro jest na nie mniejsze zapotrzebowanie, to i produkujemy ich coraz mniej. Oznacza to, że coraz mniej pracowników jest potrzebnych do pracy w polskich fabrykach. Dziennik ekonomiczny „Parkiet Gazeta Giełdy” przytacza dane Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, mówiące, że coraz więcej polskich firm planuje w tym roku zwolnienia grupowe pracowników. Według tych oficjalnych danych, aż 147 firm zapowiedziało zwolnienia w 2008 roku. Pracę straci co najmniej 10 tys. osób. W rzeczywistości zredukowanych etatów może być jednak znacznie więcej, bo tylko do czerwca zwolnionych zostało ok. 7 tys. pracowników. Są to dane odnoszące się jedynie do zwolnień grupowych, mniejszych redukcji zatrudnienia w małych firmach nie policzył nikt.

Euro z Irlandii, funty z UK Produkcja i eksport nie są więc mocnymi stronami polskiego przemysłu. Okazuje się, że najlepszym polskim towarem eksportowym jest tania siła robocza. Te dwa miliony emigrantów, którzy po 2004 roku wyjechali za granicę do pracy, już od 4 lat regularnie przesyła do Polski ciężko zarobione funty. Dzięki tym pieniądzom, inwestowanym w Polsce czy wydawanym podczas urlopu w domu, rodzima gospodarka zarabia. Dane Narodowego Banku Polskiego wskazują, że wartość przekazywanych pieniędzy co roku rośnie. W 2004 roku Polacy przesyłali z Wielkiej Brytanii 2,4 mld zł, a z Irlandii niecały miliard. Teraz wartości te wzrosły odpowiednio do: 6,1 mld zł i 5 mld zł.

Drugim bardzo ważnym źródłem pieniędzy są dotacje z Unii Europejskiej. Tylko w latach 2007 - 2013 Polska może uzyskać nawet 100 mld euro dotacji unijnych. Będzie to największa w historii inwestycja UE. Około 40 procent z tych pieniędzy trafi do polskich przedsiębiorców, reszta zostanie wydana na budowę dróg i pozostałe inwestycje strukturalne. Już teraz nasz kraj jest największym beneficjentem pieniędzy z UE. Ta rzeka pieniędzy wpływa na kurs złotówki, ponieważ im więcej zagranicznej waluty trafia na polski rynek, tym mniej jest rodzimej, a co za tym idzie, ona drożeje. Koło się zamyka, bo jeśli złotówka jest mocniejsza, to i wpływające do Polski euro czy funty od emigrantów i z UE topnieją.

Co dalej? Emigranci narzekają więc na wysoki kurs złotego, ale przeciętny Kowalski w Polsce na razie nie ma powodów do obaw. Co jednak będzie, kiedy obydwa źródła rzeki pieniędzy, napływającej teraz do naszego kraju, wyschną? Wskutek kryzysu ekonomicznego ogarniającego Europę oraz powrotów do ojczyzny w najbliższych latach możemy się spodziewać coraz mniejszej ilości emigranckich pieniędzy. Również Unia Europejska nie będzie nas finansować w nieskończoność. Przyjdzie czas, że dotacje ustaną, a składki unijne Polska będzie musiała płacić nadal. Wygląda na to, że Polska ma przed sobą 3-4 niezwykle trudne i przełomowe lata.

Z danych GUS z roku 2008 wynika, że w Polsce pracuje 15,7 mln osób. Rekordowo obniżył się też wskaźnik bezrobocia. Wynosi 7,1%. Z tych samych danych można też wyczytać pierwsze oznaki osłabienia koniunktury, które mogą pogorszyć sytuację na rynku pracy. O prawie 220% (w porównaniu z pierwszym kwartałem tego roku) wzrosła ilość firm deklarujących chęć zwolnienia pracowników. Firmy nie przekształcają też już tak chętnie umów na czas określony w bezterminowe kontrakty.

www.linkpolska.com


LINKpolska Lotnicze kłopoty

prasówka

Wizz Air likwiduje loty do Polski, BMI Baby zamiast w Krakowie ląduje w Pradze. Podróże lotnicze z Wysp do kraju stają się coraz trudniejsze. Linie lotnicze Wizz Air zlikwidowały loty na dwóch trasach z Anglii do Polski z powodu niskiej sprzedaży - nie będzie już lotów do Katowic z dwóch regionalnych lotnisk: Bournemouth i Coventry. Wizz Air nadal lata do Katowic z Belfastu, Cork oraz z Doncaster, Sheffield, Glasgow Prestwick, Liverpoolu oraz obsługujących Londyn – Luton i Stansted. Nieprzyjemną przygodę przeżyli podróżni lecący samolotem z Birmingham do Krakowa. Zamiast w grodzie Kraka wylądowali na lotnisku w… Pradze. Do kraju musieli wrócić pociągiem. Polacy skarżą się, że w Pradze pozostawiono ich bez żadnej pomocy ze strony linii lotniczych. (SzK)

Polskie banki rozszerzają ofertę dla Polaków przebywających na Wyspach. Lokaty, fundusze i większa sieć oddziałów w Wielkiej Brytanii to plany PKO BP i mBanku na najbliższy czas, czytamy w dzienniku „Polska Gazeta Krakowska”. Banki zamierzają przede wszystkim rozbudować sieci swoich placówek. W przyszłości placówki banku mają zostać przekształcone w oddziały z prawdziwego zdarzenia, gdzie będzie można wpłacić i wypłacić pieniądze, a nawet dostać kartę kredytową, umożliwiającą dokonywanie płatności w dwóch walutach - złotych i funtach.

Podróże lotnicze z Wysp do kraju stają się coraz bardziej kłopotliwe. Fot. Gergely Óhegyi

Kredyty będą trudniej dostępne Komisja Nadzoru Finansowego planuje zaostrzyć przepisy pozwalające bankom na udzielanie kredytów i pożyczek. Wiele banków udziela pożyczek klientom, którzy mogą mieć problemy ze spłatą zadłużenia - poinformowała KNF. Eksperci doszli do wniosku, że jest to działanie na granicy bezpieczeństwa i że w taki sposób kredyt może otrzymać prawie każdy. Jednak wielu analityków krytykuje pomysł zaostrzenia procedur bankowych. Przewidują, że może to uderzyć nie tyle w klientów, lecz w rywalizujące ze sobą banki. Tymczasem Krajowy Rejestr Długów podaje, że Polacy są zadłużeni w bankach na 60 mln zł. (BRU)

Polacy zaczynają mieć problemy ze spłacaniem kredytów.

„Pudzian” kończy karierę

Piwo wraca na stadiony

Mariusz Pudzianowski po raz piąty został mistrzem świata siłaczy, donosi Dziennik.pl. Na zawodach w Charleston przeciągnął po płycie samolot i stracił przytomność. Potem ogłosił, że to czas, aby zakończyć karierę.

Pozwolenie na sprzedaż piwa na stadionach, ale i surowsze kary za wszczynanie rozrób to założenia nowej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych przygotowanej przez Radę Ministrów.

Jak mówił po zawodach mistrz, podczas przeciągania samolotu zabrakło mu tchu. Nie odpuścił jednak i dzięki swojemu uporowi znowu został najsilniejszym człowiekiem na świecie. Przyznał jednak, przez całe zawody Metrix World’s Strongest Man 2008, otrzymywał mocne zastrzyki. „Tylko morfina byłaby mocniejsza” – powiedział w rozmowie z „Super Expressem”. „To już koniec. Cztery poprzednie tytuły były dla kibiców, ten jest dla mnie. Udało się i teraz mogę spokojnie zająć się osobistymi sprawami” – wyjaśniał sportowiec. „Pudzian” nie wie, co będzie dalej robił. Jak mówi, najpierw musi nacieszyć się sukcesem. Nad resztą zastanowi się później. (JŚ)

Polski rząd zabiera się do walki z chuligaństwem na polskich stadionach. Według nowej ustawy karą za łamanie przepisów będzie zakaz chodzenia na mecze przez okres do 6 lat. Osoba tak ukarana w czasie trwania meczu będzie musiała pojawić się na komisariacie policji. Zakazane będzie zasłanianie twarzy czy wnoszenie alkoholu. Projekt ustawy nakłada również na organizatorów meczów piłkarskich obowiązek identyfikacji kibiców wpuszczanych na stadion. Dozwolona będzie za to sprzedaż napojów o zawartości alkoholu nie większej niż 4,5 proc. Ustawa ma poprawić kulturę na stadionach w związku ze zbliżającymi się mistrzostwami EURO 2012. (BRU)

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

Politycy obiecują, że w 2009 roku będziemy płacić niższe podatki, szybciej budować domy i łatwiej prowadzić firmy, czytamy w dzienniku „Polska”. Firmy nie zapłacą podwójnego podatku dochodowego już za listopad. Nie będą też płacić podatku VAT od produktów przekazanych na cele dobroczynne. W 2009 roku nie będzie też potrzebne pozwolenie na budowę domów i fabryk. Dzisiaj na podobne pozwolenie trzeba czekać nawet do 730 dni. To tylko niektóre ze zmian proponowanych przez polityków na rok 2009. Polacy spędzają w pracy mniej czasu niż mieszkańcy 11 krajów Unii Europejskiej, pisze „Rzeczpospolita”, powołując się na wyniki badań przeprowadzonych przez unijną agencję Eurofound. Przeciętny Polak spędza w pracy 40 godzin i 24 minuty tygodniowo. Dłużej od naszych rodaków pracują mieszkańcy krajów biedniejszych, na przykład Bułgarzy czy Rumuni, ale też bogatsi Brytyjczycy, Niemcy czy Austriacy. Najkrócej w Europie pracują Francuzi – 37 godzin i 42 minuty. To i tak dłużej niż przewiduje francuskie prawo. Ustawowo Francuzi powinni pracować 35 godzin. W Polsce wydaje się na hazard więcej niż zarabia na nim Las Vegas – donosi „Puls Biznesu”. Według danych resortu finansów, do których dotarła gazeta, w 2007 roku Polacy wydali na hazard 12 miliardów złotych, w tym roku kwota ta wzrośnie nawet do 17 miliardów. Na co wydajemy? Pieniądze zostawiamy głównie w automatach i Totalizatorze Sportowym. Polacy woleliby mieć dzień wolny w święto Trzech Króli niż 1 Maja – wynika z sondażu TNS OBOP przeprowadzonego na zlecenie „Dziennika”. 63 proc. respondentów uznało, że 6 stycznia, czyli święto Trzech Króli powinno być dniem wolnym od pracy. Przeciwnego zdania było 29 proc. osób, a 8 proc. nie miało sprecyzowanej opinii na ten temat.

October 2008 | październik 2008 | 7


LINKświat

Co zrobił Bush Ameryce? Aleksandra Łojek–Magdziarz

Najbardziej nielubianego prezydenta USA (poparcie wśród Amerykanów dla Busha wynosi 32 procent), który prowadzi trzy wojny (jedną w Iraku, drugą w Afganistanie oraz trzecią - z terrorem), oczywiście najlepiej osądzi historia. Za jego kadencji jednak Ameryka przestała kojarzyć się z sukcesem i siłą – zaczęła kojarzyć się z przemocą, torturami i agresją. Prewencyjną, naturalnie. Z taką spuścizną będzie musiał zmierzyć się kolejny prezydent USA. Cios w samo serce Pierwsza kadencja Busha otrzymała cios w samo serce - był nim atak na WTC. I to on właśnie zdefiniował całą politykę zagraniczną 43. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Pojawił się manichejski podział na dobro i na zło, doszło do wytworzenia atmosfery podejrzliwości i strachu, która zaczęła cechować politykę zagraniczną i wewnętrzną Ameryki. Amerykanie wpadli w panikę, zakładając, że reszta świata też. Tymczasem reszta świata współczuła, ale nie oszalała za strachu, więc poczynania George’a Busha, który, by tę panikę ujarzmić, poszedł na wojnę z Afganistanem, oceniła mało entuzjastycznie. Od czasu ataku na WTC polityka Busha przybrała kształt wojny o bezpieczeństwo Ameryki. Faktem jest, że przez całą jego podwójną prezydenturę nie doszło do ani jednego zamachu terrorystycznego na terenie Ameryki. Eksperci są zgodni, że jest to wynik niemal paranoicznych kontroli na granicach, powszechnej mobilizacji antyterrorystycznej, usprawnionej współpracy pomiędzy CIA a FBI. Niemniej to poza USA nasiliły się konflikty, narosły resentymenty i świat stał się jeszcze bardziej niebezpiecznym miejscem.

Lekkie zmiany kosmetyczne Wojna w Iraku była oparta o nieprawdziwe przesłanki. Chaos i destabilizacja, do jakiej doprowadziła, ginący codziennie ludzie w wojnie wspieranej przez państwa ościenne pokazują, że bez konkretnego planu strategicznego, biorącego pod uwagę czynniki geopolityczne i historyczne, sytuacja wydawała się właściwie bez wyjścia. Ameryka zachowuje się jak Wielka Brytania w Iraku w latach dwudziestych i trzydziestych, kiedy w czasie nieudanych prób demokratyzacji

8 | październik 2008 | October 2008

George W. Bush jest najbardziej nielubianym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Ma najniższe w historii poparcie Amerykanów. Fot. Jonathan Snyder, U.S. Air Force

kraju RAF krwawo walczył z powstańcami irackimi, o czym w swojej książce „Druga szansa” pisze Zbigniew Brzeziński. George Bush jednak wydaje się żałować, jeśli nie kilku swoich decyzji, to z pewnością używanej retoryki, jak sam zadeklarował w wywiadzie dla „The Times”. „Sprawiła ona, że świat uznał, iż przebieram nogami, żeby rozpocząć wojnę” - powiedział. W 2006 roku Bush, zobaczywszy, że jego polityka w Iraku nie działa, postanowił zmienić sposób postępowania. Od tego roku USA porzuciły mrzonki o narzucaniu na siłę demokracji w Iraku i rozpoczęły próby nawiązania współpracy z ościennymi krajami oraz wspieranie sunnitów i jednocześnie uwalnianie części szyickiej od walczących terrorystów. Oczywiście, nie jest to w tej chwili łatwe zadanie, biorąc pod uwagę cały bagaż doświadczeń Bliskiego Wschodu z Zachodem, reprezentowanym przez Amerykę i Izrael.

Korea Północna i Chiny Fareed Zakaria napisał interesujący artykuł dla „Newsweeka” pt. „What Bush Got Right?” („Co się udało Bushowi?”), w którym przypomina, że trzy wojny Busha to nie jedyna jego spuścizna, chociaż naturalnie najbardziej widoczna. Bush junior, który na początku swojej podwójnej prezydentury nie chciał w ogóle rozmawiać z koreańskim przywódcą Kim Jong II, nie tylko zmienił zdanie, ale rozważa teraz zdjęcie Korei Północnej z listy krajów sponsorujących terroryzm i zaproponował jej pomoc ekonomiczną. Podobnie rzecz się ma z Chinami. Bush nie docenił stopnia niebezpiecznej zażyłości między Rosją a Chinami, niemniej z pewnością z samymi Chinami rozprawia się bardzo praktycznie. Jego prezydentura rozpoczęła się od stosunku konfrontacyjnego, co bardzo cieszyło neokonserwatystów, ale kończy się deklaracją ocieplenia stosunków,

co było wyraźne, kiedy Bush pojawił się na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Nie inaczej jest z Indiami. To Bush zaakceptował nuklearne dążenia Indii.

Pochwała Bono i rozmowy z Iranem Innym ważnym posunięciem Busha było wsparcie projektów, mających na celu pomoc mieszkańcom Trzeciego Świata w walce z AIDS. Znowu na początku pierwszej kadencji Busha wydawać się mogło, że będzie to ostatnia rzecz, jaką zainteresuje się Ameryka. Po jakimś czasie okazało się, że Bush zaczął wspierać liczne projekty podejmowane przez rozmaite agencje pomocowe, do tego stopnia, że na tym polu zaczęto go porównywać z Bono, który, nota bene, pochwalił go publicznie za tę aktywność. Kwestia Iranu również przestała wydawać się tak bardzo dramatyczna. Po raz pierwszy od lat, wbrew początkowej retoryce Busha i jego jastrzębich popleczników, doszło do rozmów przedstawiciela Departamentu Stanu USA Williama Burnsa z negocjatorami irańskimi i przedstawicielami europejskimi. Były to pierwsze rozmowy z udziałem amerykańskiej strony, jak podkreśla Zakaria. Bush zniszczył moralny image Ameryki, ale jego polityka nie była jednowymiarowa. Zdominowały ją wojny, lecz eksperci zgadzają się co do tego, że i świat, i Bush nie jest czarno-biały. Interesujące, co z tym wszystkim zrobi następny prezydent. Haynes memo – dokument podpisany w 2002 roku przez Donalda Rumsfelda, który autoryzuje stosowanie tortur na więźniach podejrzanych o terroryzm w celu wydobycia z nich informacji. Wylicza on 18 technik, podzielonych na 3 ogólne kategorie. Między innymi są wśród nich: podtapianie (waterboarding), wykorzystywanie indywidualnych fobii, sugerowanie, że w razie braku kooperacji ze strony więźnia, jego rodzina znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.


LINKświat Tańsze rozmowy telefoniczne

prasówka

Komisja Europejska planuje obniżki cen połączeń z telefonów komórkowych między krajami UE w roamingu. Od przyszłych wakacji cena SMS-a ma spaść do 11 eurocentów netto. Teraz operatorzy komórkowi każą płacić nawet 29 eurocentów netto za SMS-a (czyli ok. 1 zł). Komisja Europejska chce ich zmusić, aby jednak obniżyli ceny. Nowe taryfy miałyby obowiązywać od 1 lipca 2009 roku, czyli od przyszłych wakacji. Również ceny rozmów wewnątrzunijnych mają być niższe. Po ostatniej walce KE z operatorami, ci zgodzili się na wprowadzenie górnych limitów cen za minutę rozmowy. Teraz limit wynosi aż 46 eurocentów za połączenie wykonane

Od przyszłego roku stanieją ceny SMS-ów. Fot. Sanja Gjenero

i 22 eurocenty za połączenie otrzymane. W 2012 roku maksymalne stawki znowu spadną. Tym razem odpowiednio do 34 i 10 eurocentów. (BRU)

Żywność drożeje Ceny żywności wzrosły ponad dwukrotnie wyżej od wielkości inflacji, zaś ceny świeżych produktów spożywczych podskoczyły w ciągu roku prawie o 12 procent, wynika z badań brytyjskiego rynku. Najwyższy chyba skok cen odnotowały popularne wśród Brytyjczyków kiełbaski wieprzowe, których cena w ciągu roku wzrosła o 40 proc. Niewiele mniej podrożał boczek. Z danych zbieranych przez portale zajmujące się porównywaniem cen wynika, że koszyk podstawowych zakupów żywieniowych przeciętnej brytyjskiej rodziny podrożał o jedną czwartą w ciągu minionego roku. Przy rosnących cenach energii elektrycznej, gazu i oleju opałowego to kolejny cios dla domowych

Emigranci z Kuby na ulicach Barcelony. Fot. T. Czaplicki

Imigranci, jedźcie i nie wracajcie! Rząd Hiszpanii zatwierdził plan, który ma skłonić bezrobotnych cudzoziemców do dobrowolnego powrotu do ojczyzny. Plan dotyczy 165 tys. imigrantów z 19 krajów, z którymi Hiszpania ma umowy o ubezpieczeniach socjalnych. Jeśli zdecydują się oni na wyjazd, otrzymają od razu 40 proc. całej sumy przysługującego im zasiłku dla bezrobotnych, a resztę miesiąc po powrocie do ojczyzny. Będą musieli jednak zrezygnować z prawa pobytu w Hiszpanii i zezwolenia na pracę oraz zobowiązać się, że nie wrócą tam w ciągu trzech najbliższych lat. Przyczyną takiego kroku jest szybko rosnące w Hiszpanii bezrobocie. (SzK)

Czy możemy spać spokojnie? Fot. Martha J. Cordell

budżetów przeciętnych mieszkańców Wysp. Specjaliści pocieszają jednak, że jest nadzieja odwrócenia tej tendencji. Na światowych rynkach zaczyna tanieć ropa – główny „motor” wszystkich podwyżek cen. (SzK)

Policja cieszy się coraz mniejszym zaufaniem brytyjskiego społeczeństwa. Fot. Adrian van Leen

Spada zaufanie do policji

Mieszkańcy Wysp coraz mniej ufają swoim stróżom prawa. Główną przyczyną są częste przypadki fatalnego zachowania policjantów. Nieuprzejmość, nieodbieranie telefonów oraz zamykanie posterunków policyjnych – to główne przyczyny narastającego braku zaufania do przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, które odnotowuje się w brytyjskim społeczeństwie. Ponad połowa skarg na działania policji dotyczy właśnie nieuprzejmości, opieszałości w podejmowaniu działań i złych kontaktów z obywatelami. W porównaniu do danych sprzed dziesięciu lat, poziom zaufania społeczeństwa w Anglii i Walii do policji spadł z ponad 60 proc. do niewiele ponad 50 proc. (SzK)

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

Pokolenie dzisiejszych nastolatków, którzy korzystają z telefonów komórkowych, jest pięć razy bardziej narażone na raka mózgu niż ich rówieśnicy nieużywający „komórek”, alarmuje „The Independent”. Takie szokujące wyniki badań przedstawili ostatnio szwedzcy naukowcy na konferencji w Londynie. W Wielkiej Brytanii problem ten dotyczy 90 proc. 16-latków i 40 proc. uczniów szkół podstawowych, którzy mają własne telefony komórkowe. Według dziennika „The Washington Times”, lotniska wojskowe w Gruzji miały być użyte do ewentualnego ataku lotniczego Izraela na instalacje nuklearne w Iranie. Po konflikcie rosyjsko-gruzińskim taka możliwość przestała wchodzić w grę. Użycie gruzińskich lotnisk znacznie skróciłoby dystans, jaki musiałyby pokonać izraelskie bombowce, aby zbombardować cele w Iranie. Samoloty przelatywałyby nad Turcją. Gazeta pisze o tajnym porozumieniu między Gruzją a Izraelem, w którym dwa lotniska wojskowe w południowej Gruzji zostały wyznaczone jako bazy do użycia przez izraelskie myśliwce bombowe na wypadek decyzji o uprzedzającym ataku na irańskie instalacje atomowe. Włosi i Brytyjczycy wspólnie będą pracować nad rozwojem energetyki jądrowej, by zmniejszyć uzależnienie od ropy i gazu, czytamy w „The Guardian”. Rządy obu państw podpisały właśnie stosowne porozumienie. Rosnące w tym roku w niespotykanym dotąd tempie ceny energii doprowadziły już do kryzysu budżety nawet jednej czwartej brytyjskich gospodarstw domowych. Dlatego rząd Gordona Browna, świadom groźby „energetycznej nędzy”, stara się znaleźć alternatywne źródła energii. Czarne chmury zawisły nad słynnymi londyńskimi czarnymi taksówkami, donosi BBC. Po tym, jak w ciągu trzech ostatnich miesięcy spłonęło osiem z nich, władze wycofały wozy z ulic. Do garaży zjechało ponad 500 tych charakterystycznych aut. Badaniu poddane zostaną wozy typu TX-4 wersja 56, bo właśnie w tej serii odnotowano samozapłony. Wozy trafią do producenta w Coventry, który przeprowadzi kompleksowy przegląd. Na ulice wrócą, gdy uzyskają certyfikaty bezpieczeństwa. Gęstość zaludnienia w Anglii jest najwyższa w Europie - wynika z najnowszych badań przytaczanych przez „Daily Telegraph”. Anglia z wynikiem 395 osób zamieszkujących kilometr kwadratowy wyprzedziła prowadzącą przez lata w tym rankingu Holandię.

October 2008 | październik 2008 | 9



LINKperyskop Irlandia Północna

Konsul honorowy Polski jest... Irlandczykiem Jerome Mullen został konsulem honorowym Polski w Irlandii Północnej. Będzie odpowiedzialny za obronę interesów Polaków oraz tworzenie porozumienia na poziomie biznesowym i kulturalnym. Jerome Mullen jest wiodącą postacią w środowiskach biznesowych regionu Newry i Mourne. Procedura przekazywania urzędu konsula honorowego Polski rozpoczęła się 2 lata temu, gdy okazało się, że opieka konsularna dla Polaków w Irlandii Północnej jest niezbędna. „Moja rolą będzie upewnianie się, że prawa Polaków w Irlandii Północnej nie są łamane oraz że ich możliwości rozwoju wzrastają dla dobra ich samych i kraju, w którym zamieszkali” – mówi Jerome Mullen – „bardzo ważne jest, aby Polacy czuli się w Irlandii Północnej mile widziani i szanowani”. Konsul honorowy dodał, że obecność

Konsul honorowy Polski Jerome Mullen z ambasador RP Barbarą Tuge-Erecińską

Polaków w Irlandii Północnej ma pozytywny wpływ na rozwój kraju na wielu płaszczyznach. „Polacy przywieźli ze sobą silną kulturę oraz wspaniałą etykę pracy” – mówi Jerome Mullen. Barbara Tuge–Erecińska, ambasador Rzeczypospolitej, podczas kwietniowej wizyty w Belfaście, powiedziała, że rząd polski dopuszcza utworzenie w Irlandii Północnej niewielkiego konsulatu zawodowego. Dodała jednak, że zanim to się zdarzy, warto będzie sprawdzić sytuację, gdy powstanie konsulat kierowany przez konsula honorowego. Siedziba konsula będzie mieścić się w ratuszu miasta Newry. To tam powinny być kierowane pytania do Jerome’a Mullena. Kluczowe decyzje związane z obsługą konsularną Polaków z Irlandii Północnej wciąż będą zapadać w Konsulacie Generalnym RP w Edynburgu. (JŚ)

Anglia

Przewodnik po brytyjskich uczelniach pióra polskich studentów Coraz więcej polskich studentów wybiera brytyjskie uczelnie. Polish Societies postanowiły pomóc potencjalnym kandydatom i wydać informator studencki, by rozwiać wątpliwości dotyczące obowiązujących na Wyspach procedur. Na wyspiarskich uniwersytetach uczy się już ponad 7 tysięcy polskich studentów. A może być ich jeszcze więcej, ponieważ od wejścia Polski do Unii Europejskiej studia za granicą przestały być dla nas tak drogie i nieosiągalne. Grupa studentów zrzeszona w Polish Societies kilkunastu brytyjskich uczelni postanowiła rozwiać resztki mitów o studiowaniu za granicą. Już w październikowym wydaniu magazynu „Perspektywy” znajdzie się ich autorski, najbardziej obiektywny informator studencki. „My najlepiej wiemy, jak zdaje się na uczelnię zagraniczną” – opowiada Justyna Ostrowska, jeden z autorów informatora, studentka Uniwersytetu w Manchesterze – „w grę wchodzi zebranie potrzebnych papierów, tłumaczenia, przygotowanie się do rozmów, a także obawa przed szokiem kulturowym czy kosztami. Dlatego postanowiliśmy napisać własny przewodnik, który pomoże młodym ludziom z Polski podjąć właściwą decyzję dotyczącą ich przyszłości”. Po raz pierwszy pomysł pojawił się podczas Pierwszego Kongresu Polskich Studentów na Wyspach w czerwcu tego roku. Później młodzież spotkała się raz jeszcze w Warszawie, żeby omówić szczegóły i wszyscy zasiedli do pisania. „Nie chcieliśmy opisywać wszystkich uczelni, ale pokazać przekrój tych najważniejszych – od najbardziej prestiżowych, jak np. Oxbridge (czyli Oksford i Cambridge), przez największe, jak Uniwersytet w

www.linkpolska.com

Manchesterze lub Birmingham, aż do tych najbardziej przystępnych, gdzie relatywnie łatwo się dostać” – tłumaczy Justyna – „próbowaliśmy też pokazać, jakie są największe korzyści studiowania na Wyspach, a także dla jakich ludzi taka opcja jest najlepsza”. Przewodnik będzie się składał z kilku części: po co wyjeżdżać? za co przeżyć? jak to

skutecznie przeprowadzić? Żeby oszczędzić uczniom z Polski szoku kulturowego, na końcu informatora znajdzie się też praktyczny słownik brytyjskich „uniwersalizmów”. „Nie każdy, kto przyjeżdża do Anglii wie, czym jest tutorial, Admissions’ Office albo wyjście na pinta. Na pewno nie zaszkodzi im to wyjaśnić” – dodaje studentka. (AK)

Młodzi studenci z Polish Societies postanowili napisać własny przewodnik po uczelniach brytyjskich. Fot. Aleksandra Kaniewska

October 2008 | październik 2008 | 11


LINKperyskop Szkocja

Tajemnice Culloden W polskiej historii marzenia były zazwyczaj grzebane przez wojny, marzenia Szkotów pogrzebała jedna bitwa. W ciągu kilku godzin niepodległościowe nadzieje Szkotów legły w gruzach… przynajmniej na kilkaset lat. Wrzosowiska Culloden, 16 kwietnia 1746 roku – angielska armia pod wodzą Jerzego II masakruje wojska szkockich jakobitów, uniemożliwiając tym samym restaurację na tronie angielskim Karola Edwarda Stuarta, prawnuka Jana III Sobieskiego i ostatniej nadziei Szkotów na niepodległość. Ponad ćwierć tysiąclecia później naukowcy z Glasgow próbują wyjaśnić tajemnice bitwy. W tym celu tworzą replikę armaty używanej podczas bitwy. Była to podstawowa broń, używana zarówno przez wojska rządowe, jak i szkockich powstańców. „To była bardzo «brudna» broń” – wyjaśnia dr

Anglia

„Londyńczycy” w TVP1 „Londyńczycy” - pierwszy serial o polskiej emigracji zagości w jesiennej ramówce telewizyjnej Jedynki. „Ten serial to pierwsza filmowa opowieść o nowej polskiej emigracji na Wyspach. Pokażemy ludzi, którzy odważyli się odmienić swój los i zacząć od nowa za granicą. Zobaczymy Polaków, którzy w Londynie tylko pracują i takich, którzy walczą tam o życie” - mówi o nowej produkcji dyrektor Agencji Filmowej Sławomir Jóźwik. W rolach głównych u boku znanych polskich artystów m.in. Grażyny Barszczewskiej i Roberta Więckiewicza wystąpią debiutanci: Karolina Kominek-Skuratowicz, Maja Bohosiewicz i młodziutki Michał Włodarczyk. Scenarzyści serialu - Ewa Popiołek i Marek Kreutz inspiracji do filmu szukali na miejscu, w Londynie. Przez kilka tygodni mieszkali pośród polskiej społeczności i z bliska przyglądali się jej codziennemu

Irlandia

Taniec wpisany w geny Gdy miał dwa lata, rodzice zauważyli, że rytmicznie tańczy. Czterolatka zabrali na pierwszy trening. Jako dziewięciolatek wygrał swój pierwszy turniej taneczny. Teraz Łukasz Mierzwa otwiera w Athlone, w Irlandii, swoją szkołę tańca towarzyskiego. „Rumby, tanga i walce to była przez lata, i dalej jest, moja codzienność” – przyznaje Łukasz – „Jestem genetycznie obciążony tańcem”. W Kluczborku, skąd wyjechał do Irlandii, ta wiadomość nikogo nie zdziwi.

12 | październik 2008 | October 2008

Pomnik upamiętniający bitwę pod Culloden. Fot. Lance Bellers Photography

Tonny Pollard z Uniwersytetu w Glasgow, porównując armatę do „shotguna” w znacznie większej skali. Zwyczajowo to właśnie wystrzały armatnie rozpoczynały bitwy. Naukowiec ma nadzieję, że dzięki próbom z repliką dowiemy się coś więcej o roli wielkich armat w XVIII-wiecznych bitwach. Doświadczenie obserwuje grupa historyków oraz inżynierów. Pomysł stworzenia repliki armaty używanej podczas bitwy pod Culloden narodził się w pubie podczas rozmowy między drem Pollardem i Alanem Birkbeckiem, pracownikiem wydziału inżynieryjnego. Prace trwały rok. „To nietypowy projekt, ale balans pomiędzy nauką a zabawą został zachowany” – mówi dr Pollard. „Zawsze będą kontrowersje wokół Culloden. Są rany, które nigdy się nie zagoiły i to zawsze pozostanie argumentem. Chcemy jednak pobudzić dyskusję i poznać wszystkie opinie. To zdrowo, gdy społeczeństwo interesuje się historią” – kończy rozmowę dr Pollard. (MP)

życiu. Z uwagą przysłuchiwali się też emigracyjnym historiom. W oparciu o zebrane doświadczenia powstał scenariusz do trzynastu odcinków „Londyńczyków” – każdy po 45 minut. Zdjęcia do serialu ruszyły w lipcu tego roku i zostaną ukończone w listopadzie. Niemal połowa z nich będzie realizowana w Londynie – w klimatycznym Soho, w sercu „polskiego” Ealingu, w finansowych dzielnicach City i Canary Wharf oraz w robotniczym East Endzie. (TK) Życie Polaków w Londynie będzie pokazywane w telewizyjnej Jedynce. Fot. Piotr Apolinarski

Łukasz pochodzi z rodziny tańczącej od pokoleń. Trend zapoczątkował zmarły niedawno nestor rodu, Jerzy Mierzwa. Uczeń legendy tańca towarzyskiego Mariana Wieczystego. 60 lat temu założył w Oleśnie istniejący do dzisiaj klub tańca „Róża”. Wychował wiele pokoleń tancerzy. Teraz pod jego patronatem odbywają się ogólnopolskie konkursy tańca towarzyskiego. Na tancerzy Mierzwa wychował swoich czterech synów: Andrzeja, Waldemara, Leszka i Zygmunta. Oraz wnuków. „Moimi pierwszymi nauczycielami byli rodzice” – opowiada Łukasz (syn Zygmunta) – „przez wiele lat szukali dla mnie partnerki.

I co się okazało? Że rosła tuż pod bokiem”. Większość tanecznych sukcesów bowiem odniósł Łukasz w parze z młodszą o cztery lata siostrą Asią. Razem zdobyli drugie wicemistrzostwo Polski podczas Międzynarodowego Turnieju Tańca w Olsztynie w 1995 roku. Karierę czynnego tancerza 27-letni Łukasz ma już za sobą. Teraz otwiera własną szkołę tańca. Nauczanie, jak pięknie poruszać się na parkiecie, jest też rodzinną tradycją. Własne szkoły prowadzą już dwaj inni wnukowie Jerzego: Patryk (syn Andrzeja) i Mariusz (syn Leszka). (JR)

www.linkpolska.com


LINKperyskop Anglia

Złamany szyfr karty Oyster Darmowa karta Oyster. Czy można ją dostać za specjalne zasługi dla Transport for London? Niekoniecznie. Wystarczy być piratem, bo kod do karty można rozszyfrować. Udowodnił to kryptolog polskiego pochodzenia Nicolas Tadeusz Courtois. Jego zdaniem wystarczy 12 sekund i zwykły pecet. „Polska ma tradycje w dziedzinie łamania szyfrów. Każdy wie o kodzie Enigmy, nad którego złamaniem pracował, z sukcesem, Marian Rejewski” – przypomina Nicolas Tadeusz Courtois. On sam też łamie szyfry. W imię nauki, ponieważ Nicolas jest głównym kryptologiem i starszym wykładowcą na University College London. Niebieską kartę Oyster zna każdy Londyńczyk, a 90% nosi ją w kieszeni, codziennie przykładając do czytnika na stacji metra lub w autobusie. Mało kto jednak wie,

w metrze w Holandii i co ważne, w prawie że zabezpieczenie nie jest aż tak dobre, jak miliardzie kart, broniących dostępu do buzapewniają producenci. „Każda karta ma dynków wojskowych, ambasad, ministerstw, tajny kod, zapisany na elektronicznym czifirm, uniwersytetów, stadionów, w wielu pie, a czip jest zatopiony w plastiku karty” – krajach, także w Polsce. I co? I nic! „Bowiem tłumaczy Nicolas – „mojemu zespołowi udana styku biznesu i nauki panuje porozumieło się go złamać. A skoro nam się udało, to nie. Wszyscy udają, że szyfr jest bezpieczny, dlaczego nie piratom?”. dopóki nie zostanie złamany w praktyce” – Gdy Nicolas opowiada o łamaniu kodów, wyjaśnia kryptolog. Ale wtedy może być już wydaje się ono proste, choć w praktyce taza późno na przeciwdziałanie. (JR) kie proste nie jest. Ale on i jego zespół to specjaliści wysokiej klasy. Fot. Marcin Chirowski „Mój współpracownik Karsten Nohl odczytał szyfr, oglądając czip przez mikroskop. Czyli poziom bezpieczeństwa równy zeru”. „Złamany” szyfr „MiFare Classic”, stosowany w londyńskich kartach Oyster, grupa naukowców pod kierunkiem Nicolasa zaprezentowała już w kwietniu, na konferencji „Eurocrypt 2008”. Tego samego czipu używają w metrze w Bostonie (USA), w pociągach i

Zdjęcie miesiąca „Hotel Europa” w Belfaście znany jako najczęściej wysadzany hotel w Europie. IRA przeprowadziła na budynek aż 33 ataki. Naprzeciwko hotelu znajduje się „The Crown”, jeden z najstarszych pubów w Belfaście. Fot. Zbigniew Ostaszowski

www.linkpolska.com

Magazyn „Link Polska” zaprasza wszystkich do nadsyłania propozycji swoich zdjęć wraz z krótkim komentarzem autora pod adres: redakcja@linkpolska.com Na autorów zdjęć wybranych do publikacji w rubryce „Zdjęcie miesiąca” czekają nagrody! Nadesłane zdjęcia przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym obszarze.

October 2008 | październik 2008 | 13


LINKtemat numeru

Młodzi, ambitni i przedsiębiorczy Polacy ostatniej fali emigracji. Dochód sporo powyżej średniej krajowej, komfortowe mieszkanie i samochód. Dynamiczne historie sukcesu schowane przed wzrokiem ciekawskich i tych, którzy pilnują prawa. Ich specyficzna działalność zaspokaja nieustający od lat popyt na wszystko, czym nie wolno handlować. Od papierosów i nielegalnych sterydów po narkotyki czy nawet broń. Młodzi uciekinierzy z szarych blokowisk betonowej Polski za cel wyjazdu stawiają sobie jedno: pieniądze, byle szybko i bez wysiłku.

zawód:diler Mateusz Ostrowski

14 | październik 2008 | October 2008

www.linkpolska.com


LINKtemat numeru Żadna praca nie hańbi „Pięć czy sześć lat temu to zajęcie było aż za łatwe” – opowiada Marek, który przez kilka lat handlował w Londynie narkotykami. „Dzisiaj już nie wiem, czy by mi się chciało” – śmieje się – „za duże ryzyko”. Nie dlatego, że policja pilnuje. Konkurencja wykańcza. Marek do Londynu trafił na krótko przed wejściem Polski do Unii, miał wtedy 24 lata. Podobnie jak wiele osób z jego rocznika, zdecydował się na wyjazd pod wpływem impulsu. Nie miał planu. Kilkadziesiąt funtów w kieszeni i telefon do kumpla z podwórka, który wyjechał nieco wcześniej - to wszystko. Szybko znalazł pracę, prędko też okazało się, że rola pomocnika na budowie nie jest aż tak opłacalna, a Marek nie był przyzwyczajony do wysiłku. Przypadkiem okazało się, że jego znajomy zna kogoś, kto zajmuje się handlem. Zgodził się ich poznać, pomóc nawiązać kontakty. Pierwszy zakup za pożyczone pieniądze zwrócił się bardzo szybko – na ekstazy, amfetaminę i marihuanę zawsze znajdzie się chętny. Ważna jest skuteczna reklama. Marek rozwiesił w swojej okolicy ogłoszenia na słupach i w kioskach. Na kartce polski napis „Białe, Zielone, Kółka – Tanio”, a pod tym numer jego komórki. To wystarczyło, by w krótkim czasie znało go prawie całe Hackney. „Do Londynu zjeżdżały wtedy całe tłumy z Polski” – wspomina – „sporo osób brało narkotyki wcześniej, dla wielu wyjazd był pierwszą okazją do spróbowania. Jeden mówił drugiemu, od słowa do słowa i było tak, że ustawiały się do mnie normalne kolejki, poważnie! Tutaj są lepsze warunki, bo Brytyjczycy są przyzwyczajeni do dragów. To tu narodziła się scena klubowa, to jest imprezowa stolica Europy” – mówi Marek, który w wolnych chwilach zajmuje się muzyką. W Londynie mieszkał w squacie, bez wysiłku zarobił na własne mieszkanie w Polsce. Po roku kupił je za gotówkę. Dobra passa trwała do momentu, w którym pobito go dwa razy z rzędu. Za drugim razem usłyszał: „Teraz kupujesz od nas i tylko od nas”. Przeprowadził się, ale szybko został ponownie namierzony. Kolejne pobicie, kradzież pieniędzy i narkotyków sprawiły, że postanowił się wycofać. W ten sposób rosnące w siłę polskie gangi przejmowały rynek w całym mieście. Marek przeniósł się do kraju zaraz po narodzinach córki. Trochę oszczędności wystarczyło, by w Polsce zacząć nowe życie. O narkotykach zapomniał.

Własny interes Przez całe lata brytyjskie brukowce alarmowały nagłówkami z pierwszych stron: „Tysiące przestępców z Europy Wschodniej osiedlają się w Anglii”, „Nieszczelne granice rajem dla polskich skazanych”. Ta panika, chociaż dość przesadzona, nie była zupełnie pozbawiona podstaw. Na granicach znikły drobiazgowe kontrole dokumentów, służby celne namierzały częściej osoby przewożące, na przykład, duże ilości papierosów, bo było to łatwiejsze.

„Szansa na szybki zarobek pod samym nosem władzy sprawia, że dla bardzo wielu polskich imigrantów wybór tego procederu jest kuszącą propozycją” Z Polski uciekały rzesze przestępców, którzy oczekiwali na proces bądź spodziewali się aresztowania, po to, by na Wyspach znaleźć bezpieczne schronienie do momentu przedawnienia sprawy. Wielu z tych nowo przybyłych, bez wykształcenia czy znajomości języka, w Wielkiej Brytanii trafia do ludzi, którzy zapewniają im zatrudnienie przy prowadzeniu własnych, nielegalnych interesów. Handel papierosami na ulicy, odbieranie przesyłek czy rozprowadzanie narkotyków to tylko niektóre z zajęć, którymi zajmował się Andrzej zaraz po przyjeździe z rodzinnej Bydgoszczy. Jego przełożony był „hurtownikiem” w dzielnicy Greenford (Middlesex), zaopatrywała się u niego większość polskich dilerów z zachodniego Londynu. Wkrótce Andrzej postanowił zacząć handel na własny rachunek. Podobnie jak Marek, rozwiesił ogłoszenia po polsku, a towar kupił od swojego szefa. Wa-

www.linkpolska.com

October 2008 | październik 2008 | 15


Skazano ich łącznie na 15 lat więzienia. Według statystyk, najwięcej osób z Polski trafia do więzienia właśnie za próbę przemytu narkotyków do Wielkiej Brytanii, skazanych za handel jest dużo mniej. Grupy przestępcze współpracują (podobnie jak policja) ponad granicami krajów. Dobrze zorganizowany przemyt narkotyków do Wielkiej Brytanii może być niezwykle opłacalny, szczególnie, jeśli diler zdecyduje się na pominięcie dostawców. Zakup kilograma tzw. skuna (bardzo mocnej, często wspomaganej chemią marihuany) w Holandii i jego sprzedaż na brytyjskim rynku może przynieść nawet czterokrotny zysk. Jeszcze większe przebicie jest na niezwykle taniej w produkcji amfetaminie.

Wyjęci spod prawa runek: Andrzej kupuje tylko od niego, a jak znajdzie kogoś, kto zaopatruje się gdzie indziej, ma go wskazać. „Pierwszy raz wziąłem w kredo i jakoś to poleciało” – opowiada – „kupić tanio, sprzedać drogo i wszystko, jest hajs”. Klientów zwykle jest sporo, Andrzej już też działa z pomocą kogoś zaufanego, który obsługuje część klienteli, a przyjechał świeżo z Polski. Nie narzekają na brak pracy. W Hounslow mieszka sporo Polaków, każdy, kto czegoś potrzebuje wie, jak i gdzie go znaleźć. Najlepiej idą pigułki (ekstazy), spid, czyli amfetamina i zawsze popularna marihuana. Sprzedają w samochodach, z klientami spotykają się zawsze w tych samych miejscach. Pod polskim sklepem, przy stacji metra, na parkingu pod supermarketem. Bez nerwów, w biały dzień i wieczorem, krótkie przejażdżki i odbywająca się w ich trakcie wymiana nie budzą niczyich podejrzeń. Do lepszych klientów Andrzej dojeżdża sam. Na „czysto” zarabia około trzech tysięcy funtów na miesiąc, bo część z dochodów trafia do jego protektorów. O zmianie zajęcia nie myśli. Praca jak każda inna, zarobki dobre.

Ryzyko warte Zachodu Kokaina jest najpopularniejszym narkotykiem klasy A w Wielkiej Brytanii, ale jej cena (ok. 50 funtów za gram) jest dla Polaków ceną zaporową. Duże zapotrzebowanie, szczególnie w większych miastach, sprawia, że niektórzy polscy dilerzy wyspecjalizowali się właśnie w tym narkotyku, a ich klientelę stanowią głównie Brytyjczycy. Polska stała się krajem tranzytowym dla kokainy, która trafia na Zachód. Na 20 lat więzienia skazano Polaka z niemieckim paszportem, który usiłował wwieźć do Wielkiej Brytanii prawie 100 kg narkotyku o wartości ok. 1,5 miliona funtów, skazano też jego odbiorcę z Essex. W sierpniu br. na lotnisku w Belfaście zatrzymano dwóch Polaków, przy których znaleziono prawie 200 kg kokainy, proces tej pary wciąż trwa. Polska stała się jednym z największych producentów amfetaminy w Europie, zaraz po krajach nadbałtyckich. Z danych Urzędu Podatkowego i Celnego (HMRC) oraz nowej Agencji Granicznej (UKBA) wynika, że coraz częściej zatrzymywane są też transporty marihuany oraz opiatów. Wartość rynkowa największego zatrzymanego dotychczas transportu z Polski wynosi prawie 2 miliony funtów – w 2007 r. dwóch Polaków próbowało przemycić prawie tonę żywicy konopnej, którą ukryli w specjalnych skrytkach w przyczepie tira.

16 | październik 2008 | October 2008

Londyńska policja rozbiła w czerwcu br. dużą siatkę handlarzy narkotyków z Polski. Przypadkowe aresztowanie jednego człowieka na londyńskim Ealingu pociągnęło za sobą całą serię następnych. W sumie zarekwirowano 10 kg amfetaminy i ok. 20 tys. tabletek ekstazy, obok tego niewielkie ilości LSD i marihuany. Według funkcjonariuszy policji ten sukces pokazuje jedynie czubek góry lodowej. Polskie grupy przestępcze są trudne do śledzenia, ponieważ ich działalność często ukryta jest pod przykrywką legalnych interesów, takich jak firmy przewozowe lub handlowe. Mała liczba polskojęzycznych funkcjonariuszy policji i tzw. Community Support powoduje, że wymiar sprawiedliwości nie jest w stanie namierzyć zbyt wielu z działających nieprzerwanie od lat handlarzy. Bardzo często zdarza się, że dokonywane aresztowania kończą się na pouczeniu sądowym lub łagodnych karach, które nikogo nie odstraszają. Diler, przy którym znaleziono niewielkie ilości narkotyków, z reguły wychodzi na wolność, bo niemożliwe jest udowodnienie mu zamiaru sprzedaży – w Wielkiej Brytanii dozwolone jest posiadanie niewielkiej ilości narkotyków, takich jak marihuana czy ekstazy na własny użytek. Szansa na szybki zarobek pod samym nosem władzy sprawia, że dla bardzo wielu polskich imigrantów wybór tego procederu jest kuszącą propozycją. Zdają sobie z tego sprawę również Brytyjczycy, którzy od początku roku nawiązali jeszcze ściślejsze kontakty z polskimi organami ścigania. Według nieoficjalnych informacji, na terenie UK rezydują od jakiegoś czasu funkcjonariusze operacyjni CBŚ. Jakie będą efekty tej długo odwlekanej akcji, pokażą następne lata. Imiona bohaterów artykułu zostały zmienione Bardzo trudno ustalić dokładnie, ilu Polaków zatrzymano lub skazano w Wielkiej Brytanii za handel narkotykami. Okazuje się, że ani brytyjska policja, ani Home Office nie prowadzą statystyk z uwzględnieniem narodowości skazanych. Również statystyki przemytu narkotyków HMRC (Her Majesty’s Revenue and Customs) zawierają jedynie całościowe zestawienia ilości przemycanych przez granice substancji, bez wyszczególnienia krajów, z których je przemycano. W sprawie aresztowanych w czerwcu Polaków nie zapadł żaden wyrok. Dwójka z podejrzanych wyszła na wolność za policyjną kaucją, będą wzywani na kolejne przesłuchania; trzeciego z nich postawiono przed sądem za zamiar sprzedaży narkotyków klasy A. Detektyw inspektor Marion Ryan wydała na krótko po zatrzymaniu podejrzanych oświadczenie następującej treści: „Te aresztowania pokazują, że kryminaliści poszukują niecodziennych miejsc do sprzedaży narkotyków. Policja wciąż jest o krok do przodu. Konfiskata narkotyków i aresztowanie trójki mężczyzn uniemożliwia dalsze działanie tej siatki i zapobiega szkodom, jakie te narkotyki spowodowałyby w londyńskiej społeczności”. Trudno jednak zgodzić się ze skutecznością aresztowań, skoro zarzuty postawiono zaledwie jednej osobie z gangu. Nie pomagają też dosyć łagodne wyroki – nawet osoba złapana na gorącym uczynku może liczyć na wyrok w zawieszeniu, jeśli wczewww.linkpolska.com śniej nie była karana.


www.linkpolska.com


LINKfotogaleria „Żenszczyna kurit cygarety organami”, „I’ll be yours for a penny”. Bangkok. Seksturystyka nie chowa się tutaj w alkowach. Z ulicznych billboardów atakują turystę hasła w rozmaitych językach. Władze państwowe są bezradne wobec skali tego zjawiska. Taka wizytówka kraju wywołuje mieszane uczucia. Tymczasem seksturystyka w Tajlandii święci triumfy. Domy publiczne, lupanary i wszelkiego rodzaju speluny wyrastają jak grzyby po deszczu. Młode, atrakcyjne Tajki cieszą się dużym wzięciem wśród podtatusiałych, majętnych ludzi Zachodu. Całkowicie posłuszne, nie kręcą nosem i nie narzekają. Niektóre wstydzą się tego, co robią, ale mają świadomość, że tędy wiedzie jedyna droga ucieczki od trudnej przeszłości i przerażającej biedy. Przy życiu trzyma je tylko nadzieja, że kiedyś uda się z tym skończyć i odzyskać szacunek do samych siebie. Inne z kolei podchodzą do swego fachu z dużym dystansem. Cieszą się, że zagraniczni goście nie skąpią grosza na cielesne uciechy i potrafią okazać swoją wdzięczność. Większych rozterek nie mają też miejscowi transwestyci, którzy każdego wieczoru dają próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności w tańcu erotycznym. Zresztą seksturystyka ma znacznie szerszy zasięg i stale rośnie w siłę. Można się na nią natknąć we wszystkich zakątkach świata. Zarówno na pobliskiej Ukrainie, jak i na egzotycznej Dominikanie. Co roku, szczególnie w sezonie letnim, przybywają tam hordy wygłodniałych mężczyzn o samczych zapędach. Bo seksturystyka tworzy iluzję beztroskiej zabawy, w której nie myśli się o zagrożeniach. Biznes erotyczny skrzętnie i skutecznie ukrywa swoje ciemne oblicze. Nikt tutaj głośno nie mówi o HIV i chorobach wenerycznych. Nie myśli się też o ofiarach handlu żywym towarem i pedofilii. Adam Pańczuk/Visavis.pl Absolwent Akademii Ekonomicznej i Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu na Wydziale Komunikacji Multimedialnej. Przewędrował Azję od Bliskiego Wschodu po Syjam. W Pakistanie dotarł do nielegalnych fabryk broni. W Bangkoku poznał większość miejscowych domów publicznych – w ramach pracy nad materiałem o tajskich prostytutkach. Na swoim koncie ma liczne nagrody w konkursach fotograficznych m.in. Photographer of the Year, Grand Press Photo, National Geographic, Newsreportaż oraz na FotoFestiwalu w Łodzi. Członek kolektywu fotografów Agencji Fotograficznej Visavis.pl

SEKS TURYSTYKA

tekst: Tomek Kurkowski zdjęcia: Adam Pańczuk / Visavis.pl


LINKtemat numeru


LINKobok nas

Brytyjczyk to... Aleksandra Łojek-Magdziarz, – redaktor naczelna magazynu „Link Polska”, iranistka, socjolożka i dziennikarka, pisze m.in. dla „The Guardian”.

„Brytyjczyk to ktoś, kto nie robi niebezpiecznych ani głupich rzeczy, takich jak mordowanie innych czy przeprowadzanie ataków terrorystycznych” napisał 12-letni Alex w szkolnym wypracowaniu o tym, co oznacza dla niego bycie Brytyjczykiem. Aleksandra Łojek-Magdziarz Szkoła w Kent pod Londynem. Mała wiejska placówka. Kiedy w Wielkiej Brytanii toczyła się debata, czym właściwie jest brytyjskość, 12-latków poproszono, by odpowiedzieli na kilka pytań, dotyczących tej kwestii.

Jakie zachowanie jest zachowaniem brytyjskim? Media (głownie brytyjskie) chętnie samobiczują się i lamentują, że Brytyjczycy zachowują się źle, bo piją, wyjeżdżają na wakacje do innych krajów, gdzie oddają się dzikiemu szaleństwu, przynosząc ojczyźnie hańbę, młodzież źle się prowadzi, a dzieci zabijają dzieci nożami. Tymczasem młodzi Brytyjczycy mają zupełnie inne pojęcie na temat prawdziwie brytyjskiego zachowania. Tonny: „Brytyjskie zachowanie to bycie bardzo eleganckim (posh) i dobrze wychowanym człowiekiem. Typowym zachowaniem rodziny w Walii bedzie mówienie po walijsku. Typowym niebrytyjskim zachowaniem jest wpychanie się do kolejki i w ogóle robienie tego, czego się nie powinno robić”. Sandra: „Niebrytyjskie jest narzekanie i bycie natrętnym. Brytyjskie jest bycie dumnym, ale i upartym, dowcipnym i odważnym”. Arison (podkreśla w wypracowaniu, że nie jest Brytyjką): „Brytyjskie zachowanie jest bardzo złe. A niebrytyjskie – dobre”. Darien: „To robienie tego, na co pozwala prawo. Czasem też tego, czego prawo nie pozwala”. Tara: „To kibicowanie lokalnej drużynie futbolowej w pubie. Niebrytyjskie to uprawianie takich sportów, jak amerykański futbol czy koszykówka. Też nieumiejętność uformowania kolejki”.

Steven: „Stereotypowo myśli się, że brytyjskie zachowanie to eleganckie picie herbaty, ale nie. Niebrytyjskie to wszystko, co złe, począwszy od puszczania bąków, skończywszy na mordowaniu ludzi”. Alek: „Brytyjskie jest picie popołudniowej herbaty i używanie słów, takich jak „panie dzieju” (old chap) czy „wyśmienity” (spiffing). I gra w jakąś dobrą grę, na przykład krykieta”. Adam: „Niebrytyjskie zachowanie to incydenty z bronią”. Joe: „Wszyscy Brytyjczycy uwielbiają rugby, bo wszystkie brytyjskie drużyny są najlepsze na świecie. Bardzo niebrytyjskie jest nieposiadanie przynajmniej jednej dobrej drużyny narodowej. My zawsze jesteśmy w pierwszej dwudziestce we wszystkim”. William: „To obchodzenie urodzin w pubach, wylegiwanie się na plaży. Niebrytyjskie to takie łażenie bez celu (meandering). Wiem, że ktoś nie jest Brytyjczykiem, jak bez celu łazi po centrum handlowym”. Sylvia: „Myślę, że Brytyjczycy zachowują się na ogół źle, ale paru zachowuje się też dobrze”. Ella: „Uważam, że stereotyp, iż Brytyjczycy piją herbatę i jedzą kanapki z ogórkiem nie odzwierciedla tego, kim jesteśmy”. Sam: „W przeciwieństwie do tego, jak nas przedstawiają Amerykanie w swoich filmach czy programach telewizyjnych, wcale nie jesteśmy eleganckim społeczeństwem. Ale brytyjskie zachowanie oznacza witanie się z przechodniami, grzeczność w stosunku do ludzi, których się obsługuje w sklepie. Mamy jednak młodzież, która pali i pije, i popełnia przestępstwa. Nie boi się trafić do więzienia, ponieważ więzienia w Wielkiej Brytanii to hotele z sofami i telewizją. Wielu ludzi na ulicach nie jest Brytyjczykami, to imigranci z odległych krajów, jak Polska, którzy tu przyjeżdżają, żeby dostać azyl.


Nie-Brytyjczycy to ci, którzy nielegalnie emigrowali i wybrali nieobchodzenie brytyjskich tradycji, jak Dzień Świętego Jerzego. Brytyjczycy mają królową i premiera, i szanują każdego, kto jest uprzejmy”.

Co oznacza bycie Brytyjczykiem? Brytyjskość jest różnie definiowana przez samych zainteresowanych. Gazety brytyjskie ostatnimi czasy chętnie zamieszczają rozważania rodzimych felietonistów nad brytyjskością, najczęściej bolejąc nad tym, że pojęcie to jest nadużywane i że właściwie już nie wiadomo, co obejmuje. Dzieci nie miały problemu z określeniem, co oznacza bycie Brytyjczykiem. Adam: „Czuję się Brytyjczykiem, kiedy śpiewam hymn narodowy, oglądając naszą drużynę futbolową, gdy ta gra na Wembley. I kiedy mam świadomość, że Brytyjczycy walczą w innych krajach dla naszego bezpieczeństwa”. Alex: „Bycie Brytyjczykiem to przynależenie do wielomilionowej społeczności mieszkającej na Wyspach. Wiara i pochodzenie nie mają żadnego znaczenia, bo wszyscy są równi. Brytyjczycy to ludzie, którzy nie robią złych rzeczy. Nie-Brytyjczycy to ci, którzy nie mieszkają w Wielkiej Brytanii, nie znają angielskiego i robią bardzo złe rzeczy”. Sara: „Bycie Brytyjczykiem to dla mnie przynależność”. James: „Bycie Brytyjczykiem oznacza akceptowanie brytyjskich tradycji. I trzeba przysiąc wierność swojemu krajowi i pomagać innym. Większość Brytyjczyków to porządni ludzie, którzy pomagają innym”. Sam: „Dla mnie Brytyjczykiem jest ktoś, kto się tu urodził albo kto ma tutaj większą część rodziny”. Martin: „Jestem dumny z bycia Brytyjczykiem. Smakuje mi nasze jedzenie i podobają mi się nasze tradycje. Nie mogę sobie wyobrazić życia bez ryby z frytkami (fish and chips). I bez sklepów”. Callon: „Dla mnie to oznacza, że ma się bogatą historię i wiele kultur”. Joe: „To dla mnie bardzo wiele. Po pierwsze, dlatego że to wolny kraj, co oznacza, że każde dziecko ma dostęp do darmowej edukacji, a wiele krajów nie ma takiej możliwości. Poza tym, angielski jest najczęściej używanym językiem na świecie i dzięki temu możemy poznać wiele kultur i świetnie się integrować. To też znaczy, że brytyjskie społeczeństwo jest bardzo wielokulturowe”.

Luke: „ Jestem Brytyjczykiem i podoba mi się to”.

Joe: „Głównie pieczone ziemniaki, baranina, warzywa i zawsze piwo”.

Alek: „Jestem Brytyjczykiem, ale też Irlandczykiem, Amerykaninem i Kanadyjczykiem. Jestem bardzo dumny z bycia Brytyjczykiem, bo angielskie (słowo „angielskie” przekreślone) brytyjskie kraje wynalazły rzeczy, które zmieniły świat, jak pociągi, czy rozpoczęły rewolucję przemysłową. Także wygrały pierwszą i drugą wojnę światową przy pomocy sojuszników. Gdyby tak nie było, pisałbym te słowa po niemiecku”.

Martin: „Pewnie ryba z frytkami, a najpopularniejsze napoje to piwo i herbata. Brytyjczycy właściwie też lubią indyjskie jedzenie, ale kiedy nie dostaną ryby z frytkami, to im tego bardzo brakuje”.

Arison: „Każdy, kto chce być Brytyjczykiem, może nim zostać. Ktoś, kto nie chce, nie musi”. Steven: „To oznacza, że mieszkasz na Wyspach i masz paszport, który pozwala ci podróżować po całym świecie”.

Jakie są typowo brytyjskie potrawy? Brytyjskie jedzenie nie cieszy się szczególnym poważaniem wśród obcokrajowców. Legendy o złej brytyjskiej kuchni (oraz żarty, stosunkowo okrutne) żywo krążą wśród turystów, jeśli zdecydują się na stołowanie w brytyjskich pubach czy resturacjach. Sami Brytyjczycy jednak kochają swoją kuchnię miłością wierną. Dzieci też – ale postrzegają ją dużo mniej tradycyjnie niż ci, którzy z kuchni owej żartują. William: „Brytyjskie jedzenie obejmuje jedzenie na wynos (take away), czyli indyjskie, kebaby i inne. To nasze jedzenie i jest osiągalne tylko nocą”. James: „To ryba z frytkami, jako danie tradycyjne, ale też indyjskie i chińskie są bardzo popularne”. Sara: „Ryba z frytkami, bo mamy porządny przemysł rybny, a także śniadanie angielskie, bo jest w nazwie słowo «angielskie»”. Alex: „To nie tylko roast dinner (rostbef, ziemniaki purée i gotowane warzywa), śniadanie angielskie i pieczona wołowina, ale także wszystko to, co jedzą ludzie mieszkający na Wyspach, czyli chicken tikka masala czy spaghetti bolognese”. John: „To frytki z solą i octem”. Ronnie: „Kiełbaski (bangers) z ziemniakami purée (mash) i śniadanie angielskie”. James: „Jedzenie brytyjskie jest fantastyczne! Klasycznym jedzeniem dla każdego Anglika jest ryba z frytkami. Innym wspaniałym daniem jest śniadanie angielskie”.

Sam: „Tradycyjnie ryba z frytkami. Haggis (gulasz z podrobów duszonych w owczym żołądku) to szkockie danie narodowe, ale niewielu ludzi je lubi”.

Jaka jest religia w Wielkiej Brytanii? Oficjalne dane podają, że religią dominującą w Wielkiej Brytanii jest anglikanizm. Głową Kościoła jest królowa Elżbieta II. 12-latkowie z Kent mieli jednak pewne wątpliwości. Sara: „Wydaje mi się, że chrześcijaństwo”. Sam: „To było chrześcijaństwo, ale teraz z powodu imigracji też inne religie”. Martin: „To islam, hinduizm, chrześcijaństwo. Też są inne”. Luke: „Mówi się, że chrześcijaństwo, ale Wielka Brytania jest wieloreligijna”. Joe: „Oczywiście chrześcijaństwo, bo tak było przez całą niemal historię Wielkiej Brytanii. Ale inne też są akceptowane”. James: „Normalnie katolicy”.

to

angielscy

Steven: „To wszystkie religie, ponieważ jesteśmy społeczeństwem multireligijnym”. Alex: „Każda religia może być uważana za brytyjską, niezależnie od tego, czy to buddyzm czy chrześcijaństwo”. Wydaje się zatem, że wszelkie debaty na temat brytyjskości powinny toczyć się również z uwzględnieniem dzieci, które, jak widać, całkiem bezboleśnie i w sposób bardzo otwarty przyjmują świat, jaki jest, nie zżymając się nań, jak dorośli. Dorośli, jak to dorośli, potrzebują ramek i definicji. Dzieci zniosą wszystko. Próbka pytań w teście na obywatelstwo brytyjskie: Ilu członków ma parlament brytyjski? Jakie są dwie kluczowe cechy służby cywilnej? Kto może dostać darmową receptę? Jak można skontaktować się z wybranym przez siebie członkiem parlamentu? Kiedy możesz zgłosić się do szpitala bez skierowania lekarza? W jaki sposób płaci się za korzystanie z budki telefonicznej? Źródło: http://www.britishness-test.co.uk


18 października: Pre-Party La Lea, 43 Franklin Street DonJerrito, (48agency, PL) Start 21:00

z polskim dowodem wejście za połowę ceny

19 października: After-Party La Lea, 43 Franklin Street Don Jerrito (48agency, PL) Banahh vs. Bąbel: Dj bitwa Dj Chris (N.I.) wstęp:£2, start 21:00.


Rozmowy aktorów w garderobie

LINKkultura

Niewyczerpany temat TOMASZ KAROLAK: Jaka kobieta nadawałaby się na żonę dla aktora? PIOTR ADAMCZYK: Chciałbym, żeby robiła śniadania do łóżka. TOMASZ: Co ty gadasz, przecież to nic niezwykłego. Kobiety, z którymi byłem, zawsze robiły śniadania. PIOTR: Moje specjalizowały się głównie w kolacjach… TOMASZ: Ale poważnie. Od pewnego momentu, gdy słyszę hasło: „małżeństwo”, to od razu pakuję manele do samochodu. Nie czuję wewnętrznej potrzeby, żeby stać się mężem. Myślę nawet, że mężczyzna aktor nie jest stworzony do małżeństwa. I kobiety powinny trzymać się od niego z dala. PIOTR: A ja pomyślałem, że dobrym materiałem na żonę mogłaby być cudzoziemka. Ograniczenie możliwości porozumienia się powoduje, że następuje ono w sposób długotrwały. Trzeba dużo czasu, żeby się poznać i dogadać. Odkrywanie siebie nawzajem jest bardzo podniecające, a ta droga jest dodatkowo utrudniona przez barierę językową i różnicę kultur. Można spędzać całe wieczory na opowiadaniu bajek z dzieciństwa. Z dziewczyną, którą oglądałeś te same bajki, rozmowy starczy tylko na jeden wieczór. Obcość kulturowa jest więc dodatkową zaletą. Inny punkt widzenia, ciągłe porównywanie poglądów, działają jak magnes. Ale myślę o takiej obcości jak kiedyś, gdy dzieliła nas żelazna kurtyna. Jest całe morze tematów na wiele wieczorów. TOMASZ: Nie znam żadnej sytuacji miłosnej z przeszkodą w postaci żelaznej kurtyny w tle. PIOTR: To ja ci kiedyś opowiem. TOMASZ: Póki co, przeżywam etap analizowania swojego życia. Doszedłem do wniosku, że jestem człowiekiem, który nie jest w stanie usiedzieć w jednym miejscu. Ciągle jestem w jakimś ruchu, przemieszczam się i to mnie buduje. Matka mojego dziecka zarzuca mi, że mnie nigdy nie ma w domu. I to prawda. Ale mi z tym dobrze i co ja mam z tym zrobić? PIOTR: Ja też jestem tak pochłonięty pracą, że nie mam czasu nawet pomyśleć o tym, że miałbym mieć dom. Poza tym jestem przekonany, że moment, w którym zostanę mężem, założę obrączkę albo urodzi mi się dziecko, to będzie całkowita zmiana mojego życia. TOMASZ: Chodzi ci o ograniczenie? Ale, jak widzisz na moim przykładzie, w ogóle nie mam tego ograniczenia. PIOTR: Ale wówczas, gdy będzie do mnie dzwonił dziennikarz, żeby umówić się na rozmowę w piątek lub sobotę, to ja będę wolał spędzać czas z moim synem. Wyobrażam sobie, że być może nawet nie będę odbierał telefonów. Praca będzie musiała zdecydowanie zejść na drugi plan. TOMASZ: Ale przecież będziesz musiał pracować. PIOTR: Ale ja nie pracuję dla pieniędzy. TOMASZ: Teraz nie, ale gdy będziesz miał rodzinę, to przecież będziesz musiał ją z czegoś utrzymać. PIOTR: Najpierw musiałbym się ożenić… Powróciłbym jednak do pierwszego pytania o to, jaka powinna być idealna żona dla aktora, jeżeli w ogóle aktor powinien mieć żonę. Ciekawe pytanie, na które wciąż nie odpowiedzieliśmy. TOMASZ: Powinna być reprezentacyjna, ale nie mówię tylko o urodzie. Aktor lubi mieć przy sobie kobietę podziwianą. PIOTR: Byle nie bardziej niż on! (salwy śmiechu obu rozmówców) TOMASZ: Mogłaby być kompletnie niezwiązana ze środowiskiem, ale mieć swoje przymioty, czyli przede wszystkim - inteligentna i piękna.

www.linkpolska.com

PIOTR: I stymulująca! TOMASZ: Myślę jednak, że większość naszych kolegów nie jest stymulowana przez żony, tylko przez kompletnie inne kobiety. Dlatego w poprzedniej rozmowie pytałem cię o muzę. Chciałbym spotkać kobietę, która by mnie inspirowała. Póki co, spotykam na swojej drodze takie, które poprzez negację zmuszają mnie do działania albo wypowiedzi. Ponieważ nie zgadzam się z ich zdaniem albo z tym, że przypisują sobie prawo do czegoś tam. Jak choćby ostatnio, że tylko kobieta wszystko najlepiej wie o dziecku. PIOTR: A przeczytałeś książkę, którą ci podarowałem, na temat noworodków? TOMASZ: Jeszcze nie. PIOTR: To już za późno, więc kupię ci coś o niemowlętach. TOMASZ: Wracając do tematu, muszę przyznać, że nie spotkałem jeszcze kobiety, która by mnie swoim pięknem inspirowała. Salvador Dali malował swoje kochanki i w ten sposób powstały arcydzieła za miliony dolarów. Również Federico Fellini obsadzał w swoich filmach żonę Giuliettę Masinę, która była dla niego niebywałą inspiracją do tworzenia niekomercyjnej sztuki. PIOTR: Nie wspominając o różnych wielkich tego świata, jak Charles de Gaulle albo Napoleon. Za każdym sukcesem mężczyzny stoi jakaś wspaniała kobieta. To prawda. Ale pamiętam, gdy kiedyś w Sopocie spotkałem panią starszej daty, która krzyknęła do mnie: „Niech pan się nigdy nie żeni!”. Widocznie potrzebni są wieczni kawalerowie. My, aktorzy i aktorki, mamy różne twarze, uprawiamy ciekawy zawód i dlatego ludzie o nas mówią. Bywam fotografowany z panią, którą przed chwilą poznałem w jakiejś oficjalnej sytuacji, ale w prasie jest przedstawiona jako moja kolejna partnerka życiowa. Albo podejdzie jakaś pani, czy może sobie zrobić zdjęcie, a potem w Internecie okazuje się, że to kolejna moja narzeczona. Ludzie oglądają nas w różnych wcieleniach, możemy grzeszyć, potem

ROZMAWIAJĄ:

Piotr Adamczyk

Tomasz Karolak PODSŁUCHUJE: Anna Kozłowska

„Chciałbym spotkać kobietę, która by mnie inspirowała. Póki co, spotykam na swojej drodze takie, które poprzez negację zmuszają mnie do działania albo wypowiedzi” być świętymi. Jesteśmy dla nich powiewem wolności, której im brakuje. TOMASZ: Zgadzam się z tobą w zupełności. PIOTR: I jak się ustatkujemy, to będziemy to ukrywać w tajemnicy!

Aktorzy często deklarują, że nie są stworzeni do małżeństwa. Daniel Olbrychski (na zdjęciu z Ewą Ziętek w „Weselu”) ma właśnie trzecią żonę, Krystynę Demską, która była jego menedżerką przez wiele lat.


LINKkultura

Anna Kozłowska teatrolożka, poliglotka i psycholożka z wykształcenia i z pasji. Życie chetnie spędzałaby w podróży, w kinie lub na kanapie z książką. W Warszawie prowadzi Ognisko Teatralne „U Machulskich”, a dziennikarką jest dla przyjemności spotykania wspaniałych ludzi.

Wylądowałam samolotem z Rzymu, włączyłam telefon, który natychmiast zadzwonił: „Jesteś w Polsce? Super. Jutro musisz zrobić wywiad telewizyjny z Ennio Morricone, bo tutaj nikt nie mówi po włosku”. Zatkało mnie. Następnego dnia siedziałam naprzeciwko mojego mistrza.

Drobny grymas Morricone Anna Kozłowska

Nie miałam zbyt dużo czasu, by przygotować się do wywiadu. Nie musiałam. Muzykę Ennia Morricone znałam na pamięć i mogłam nucić poszczególne kawałki nawet obudzona w środku nocy. Bardziej obawiałam się spotkania z człowiekiem, który miał opinię niezwykle zdyscyplinowanego, surowego i wymagającego.

Wyśrubowane wymagania Ujrzałam mężczyznę dość pogodnego o bystrym spojrzeniu zza okularów. Wywiad przyjemnie popłynął, a ja najbardziej zapamiętałam, że maestro bardzo chciał mnie nauczyć grać w szachy, których jest miłośnikiem od wczesnej młodości. W młodości grał również na trąbce, ale tego nie próbował mnie uczyć. Następnego dnia miałam szansę podejrzeć próbę z orkiestrą przed warszawskim koncertem. I zrozumiałam, dlaczego kompozytor zasłużył na opinię zdyscyplinowanego, surowego i wymagającego. Wciąż przerywał, poprawiał, znów przerywał. Stale słyszałam włoskie „no, no, no” i zniecierpliwiony stukot batuty. Muzycy powtarzali w nieskończoność kolejne fragmenty aż do uzyskania absolutnej perfekcji. Poziom niżej nie wchodził w grę. I dlatego Ennio Morricone sam dyryguje swoją muzyką. Do innych dyrygentów ma raczej ograniczone zaufanie. Ale gdy rozmawialiśmy po koncercie, zdałam sobie sprawę, że nie do końca chodzi tylko o brak zaufania. Odniosłam wrażenie, że to może raczej przyjemność poprowadzenia orkiestry, usłyszenia własnej muzyki, grania na żywo przed publicznością. Satysfakcja twórcy.

Wtajemniczenia i odkrycia Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam, a właściwie pochłonęłam, film „Misja”. Potem zdobyłam nagranie muzyki i godzinami jej

24 | październik 2008 | October 2008

słuchałam, mając wrażenie, że wciąż unoszę się w powietrzu, nawet w oderwaniu od tamtych fascynujących obrazów. Dzięki samej muzyce tak łatwo było mi budować moje własne. Z ogromną niecierpliwością czekałam na kolejne filmy z muzyką włoskiego kompozytora. Odkrył przede mną przedwojenny Nowy Jork z „Dawno temu w Ameryce”, sycylijskie miasteczko w „Cinema Paradiso”, podróżowanie transatlantykiem z „1900: człowiek legenda”, kobiecą zmysłowość w „Malenie” i smak męskiej przygody w kultowych spaghetti westernach Sergia Leone. W warszawskim „Iluzjonie” obejrzałam stary film „Zawodowiec” z Jeanem-Paulem Belmondo i skrzypcami Ennia Morricone, których dźwięk przeszywa na wskroś. Temat z tego filmu znają i kochają wszyscy, choć nie mają pojęcia, że to z tego filmu, ani że kompozytorem jest Morricone. Bo jego muzyka dawno już straciła status muzyki filmowej i stała się po prostu muzyką. Wzniosła i patetyczna. Liryczna i tkliwa. Dramatyczna i ściskająca za gardło. Melancholijna i nostalgiczna. Tak różnorodna, a jednak rozpoznawalna. Im dłużej się jej słucha, tym staje się gęstsza, wielobarwna, emocjonalnie nasycona. Bardziej wtajemniczonym pozwala odkrywać skomplikowane muzyczne rejony.

Oczarowania w reżyserce Nie spodziewałam się, że życie da mi kolejną szansę na spotkanie. Tym razem miałam szczęście przez kilka dni podglądać nagrywanie ścieżki dźwiękowej do najnowszego francuskiego filmu Giacoma Battiato „Resolution 819”. Obraz opowiada dramatyczną historię poszukiwań śladów masakry w Srebrenicy, a jedną z głównych ról zagrała polska aktorka Karolina Gruszka. Siedziałam w reżyserce jak zaczarowana i z zapartym tchem śledziłam nawarstwianie się dźwięków. Najpierw podkład rytmiczny, czyli bębny i wszystkie instrumenty

www.linkpolska.com


„Obserwowałam subtelne drgnienia na twarzy Ennia. Wystarczył drobny grymas, żeby wszyscy natychmiast wiedzieli, że nie jest idealnie” perkusyjne, potem fortepian, jakieś przedziwne instrumenty bałkańskie. Następnego dnia smyczki, flety i oboje, a następnego głosy solistów i na zakończenie chór. Z każdym dodaniem dźwięku coś w tej niesamowitej muzyce rosło, pęczniało. Dzięki takiemu procesowi nagrywania mogłam pojąć skomplikowaną finezję kompozycji. Obserwowałam subtelne drgnienia na twarzy Ennia. Wystarczył drobny grymas, żeby wszyscy naSPAGHETTI WESTERN tychmiast wiedzieli, że nie jest idealnie. Od nowa. Od któregoś tam taktu. I jeszcze raz. Piłował wszystkich. A w nagraSpaghetti western pojawił się niu brali udział wybitni muzycy, wirtuozi, koncertmistrze. w latach sześćdziesiątych. NaWidać, że jednak ta praca, choć piekielnie wymagająca, daje zwa wzięła się z faktu, że filim ogromną zawodową satysfakcję. Ze studia wychodzili rozmy tego typu były produkowapromienieni. Zazdrościłam im, że są zawodowymi muzykami ne przez włoskie studia filmowe i potrafią na wyższym poziomie docenić geniusz Morricone. przy współudziale hiszpańskich partnerów. Pierwszy spaghetti Ja odbierałam tylko emocjami. A może aż emocjami. western był jednak produkcji... hiszpańsko-brytyjskiej. Nosił tytuł „Tierra brutal” („Brutalna ziemia”) i powstał w 1961 roku.

Z dala od Hollywood Gdy rozmawialiśmy za pierwszym razem, Ennio miał na swoim koncie kilka nominacji do Oscara, mnóstwo zachwytów krytyki i liczne (niezwykle intratne) zaproszenia do fabryki snów. Zapytany o plany, zdecydowanie stwierdził, że życie w Hollywood zupełnie go nie interesuje. Nie zamierza nigdzie się przeprowadzać. Za żadne pieniądze świata. Jest rzymianinem i basta. Akademia w końcu przyznała mu wielokrotnie zasłużonego Oscara. Za całokształt twórczości, jakby przepraszając, że wcześniej się nie udało. Morricone wszedł na scenę dziarskim krokiem, ale gdy zobaczył owację na stojąco i usłyszał okrzyki zachwytu, to głos lekko mu się załamał ze wzruszenia. Pisząc ten tekst, ponownie obejrzałam moment wręczania nagrody i muszę przyznać, że znów się wzruszyłam. Zwłaszcza, gdy na końcu ofiarował trofeum swojej żonie, która zawsze mu towarzyszy. Oscar, ani żadna inna nagroda i tak nic nie zmieni w jego karierze, bo Morricone dostaje więcej propozycji niż może zrealizować.

Błysk w oku Umawiamy się na wywiad rankiem przed kolejnym dniem nagrań. Maestro stawia się rześki, ciekawy pytań. Lubi rozmawiać. Z wdziękiem gestykuluje. Podśpiewuje. O muzyce opowiada bardzo serio. Nie wierzy w żadne wymysły dotyczące natchnień, a raczej w doskonałe wykształcenie i ciężką pracę. Natchnienie to wymysł romantyków. Ale, gdy widzi polską dziewczynę, figlarnie zaczyna nucić melodię Szopena. Żartuje, że muzyka romantycznego kompozytora działała na kobiety, bo gdy Szopen zasiadał przy fortepianie, natychmiast wokół pojawiał się wianuszek podekscytowanych dam. W tych swobodniejszych chwilach okazuje się, że ten straszy pan jest bardzo ciepłym i radosnym mężczyzną. Przede wszystkim uroczym. Również dowcipnym. Można by rzec, że typowym Włochem, bo wielokrotnie prawi miłe komplementy, w które tak łatwo uwierzyć. Na zakończenie rozmowy wpisuje mi osobistą dedykację. Aż zadziwiające, że mimo tak krótkich chwil spotkań, potrafił tak wiele zauważyć. Wrażliwy artysta! Ennio Morricone pojawi się w Irlandii Północnej na koncercie otwierającym Belfast Festival at Queen’s w Belfaście, w Waterfront Hall, 17 października. Bilety na koncert można zamówić online pod adresem: www.belfastfestival.com

www.linkpolska.com

O filologu klasycznym, który uczy biznesu

DOBRA KSIĄŻKA

LINKkultura

Aleksandra Łojek-Magdziarz Czasami tak się może w życiu złożyć, że zmieniają sie nasze plany i pozycje zawodowe. Kolejność dowolna. I, na przykład, otwieramy firmę. Zostajemy jej szefem. Oczywiście nie jest to rola prosta. Można się wspomóc podręcznikami, którymi zawalone są półki księgarni, ale zwykle są to koszmarnie nudne poradniki sprzedające tanie chwyty psychologiczne, które uczą manipulacji ludźmi, a nie prawdziwej sztuki twórczego realizowania własnej wizji z pomocą innych. Na szczęście za sprawę wziął się humanista, milioner, z wykształcenia filolog klasyczny po Oksfordzie (którego kwalifikacje, gdy starał sie o pracę w Shellu, określono jako bezużyteczne, ale, jak mu litościwie powiedziano, świadczą one pozytywnie o jego wyćwiczeniu intelektualnym), biznesmen pełną gębą, prowadzący też program w BBC 4. Charles Handy barwnie i wesoło opowiada o swoich losach i o tym, jak filologia klasyczna i fakt, że tłumaczył dzieła Platona ze starogreckiego na angielski pozwoliły mu być dobrym szefem, a co jeszcze bardziej intrygujące, stać się rozrywanym wykładowcą uczącym... biznesu. Jak pisze, w zarządzaniu ludźmi korzysta z dzieł Arystotelesa i Platona, a nie ze współczesnych poradników wymyślanych w pocie czoła przez tęgie głowy korporacyjne. Przyszłym menedżerom kazał czytać „Antygonę” Sofoklesa, ponieważ, jak rzekł, jej rozterki świetnie pokazują, z jakimi wyzwaniami może zetknąć się pracownik firmy. Porusza problem etyki w biznesie - co zrobić, gdy ma się do wyboru lojalność wobec firmy a własny system wartości? Czy osoba etyczna może stosować się do nieetycznego prawa? Dowcipna książka o filologu i biznesmenie w jednym.

Charles Handy, Myself and other more important matters, Arrow Books, 2006, cena £8.99


WYGRAJ iPoda nano!

3. Wybierz z poniższych:

m) kultura

g) rzadziej niż raz w miesiącu

a) jestem singlem

n) logistyka

h) kilka razy w roku

b) żyję w związku

o) obsługa klienta/call centre

c) jestem po ślubie

p) gastronomia

12. Jak często korzystasz z bibliotek na

d) jestem po ślubie i mam dziecko/dzieci

r) edukacja

Wyspach?

e) żadne z powyższych

s) produkcja

a) w ogóle

t) hotelarstwo

b) codziennie

4. Zamierzasz:

u) sprzątanie

c) raz w tygodniu

a) zostać na Wyspach na stałe

w) opiekun (-ka) osób starszych lub

d) kilka razy w tygodniu

b) wrócić do Polski

opiekun (-ka) do dziecka

e) kilka razy w miesiącu

c) nie wiem

y) żadne z powyższych

f) raz w miesiącu

z) student

g) rzadziej niż raz w miesiącu

a) inwestuję

8. Pracujesz:

13. Planujesz dalszą edukację lub

b) wysyłam rodzinie

a) w firmie (nie swojej)

kształcisz się obecnie?

c) trzymam na koncie

b) prowadzę własną firmę

a) w college’u

d) nie oszczędzam

c) nie pracuję

b) na uniwersytecie

e) żadne z powyższych

d) studiuję

c) w innych szkołach

d) on-line

6. Jakie są Twoje miesięczne zarobki

9. Twoja znajomość języka angielskiego:

e) nie kształcę się

brutto?

a) nie znam

a) poniżej 1000 GBP/poniżej 1200 EUR

b) na poziomie podstawowym

14. Korzystasz z Internetu?

b) 1000 – 1500 GBP/1200 – 1900 EUR

c) na poziomie średniozaawansowanym

a) w ogóle

c) 1500 – 2000 GBP/1900 – 2500 EUR

d) na poziomie zaawansowanym/biegła

b) codziennie

d) 2000 – 3000 GBP/2500 – 3800 EUR

e) znajomość języka angielskiego poparta

c) raz w tygodniu

e) powyżej 3000 GBP/powyżej 3800 EUR

certyfikatami międzynarodowymi

d) kilka razy w tygodniu

a) poniżej 25

7. Branża, w której pracujesz to:

10. Wykonujesz pracę:

f) raz w miesiącu

b) 25 - 35

a) informacja/e-biznes

a) zgodną z wyuczonym zawodem

g) rzadziej niż raz w miesiącu

c) powyżej 35

b) architektura

b) niezgodną z moim zawodem

c) consulting

c) nie pracuję

Prosimy o wypełnienie ankiety i wysłanie jej pod adres Link Polska Magazine, 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW, Northern Ireland lub przesłanie odpowiedzi pod adres e-mailowy: aneta@linkpolska.com Ankieta znajduje się również na stronie internetowej: www.linkpolska.com Wśród czytelników, którzy wypełnią ankietę, zostaną rozlosowane atrakcyjne nagrody!

ankieta

5. Co robisz z zarobionymi pieniędzmi?

1. Ile masz lat?

e) kilka razy w miesiącu

15. Jak spędzasz czas wolny?

2. Jak długo mieszkasz w Wielkiej Brytanii/

d) budownictwo

Irlandii Północnej/Irlandii?

e) medycyna/farmacja

11. Jak często korzystasz z polskich

b) spotykam się ze znajomymi w pubach/

a) mniej niż rok

f) handel/sprzedaż

sklepów na Wyspach?

klubach

b) 1 - 2 lata

g) marketing/reklama

a) w ogóle

c) czytam książki

c) 2 - 3 lata

h) dziennikarstwo/public relations

b) codziennie

d) oglądam telewizję

d) 3 - 4 lata

i) rolnictwo

c) raz w tygodniu

e) zwiedzam

e) powyżej 4 lat

j) prawo

d) kilka razy w tygodniu

f) uprawiam sport

k) turystyka

e) kilka razy w miesiącu

l) finanse i bankowość

f) raz w miesiącu

T.LOVE

16.10.2008 Aberdeen, Mushulu, godz.: 20:00 Bilety: £13 17.10.2008 Edynburg, The Liquid Room, godz.: 20:00 Bilety: £13 23.10.2008 Bristol, Bierkeller, godz.: 19:00 Bilety: przedsprzedaż £14, w dniu koncertu £17 25.10.2008 Exeter, centrum sztuki Phoenix, godz.: 19:00 Bilety: przedsprzedaż £14, w dniu koncertu £17 26.10.2008 Londyn, Kings Cross Scala, godz.: 20:00 Bilety: przedsprzedaż £16, w dniu koncertu £20

a) chodzę do kina

KULT

01.11.2008 Edinburgh, The Liquid Room, godz.: 19:00 Bilety: £17 02.11.2008 Dublin, The Academy, godz.: 20:00 Bilety: przedsprzedaż €25, w dniu koncertu €30

Bilety online: www. ticketweb.co.uk, www.ticketweb.ie, www.ticketmaster.co.uk

Wygraj wejściówkę na koncert! Odwiedź www.linkpolska.com

Koncerty zespołów T.LOVE i KULT na Wyspach pod patronatem


LINKhistoria

Irlandzki legion Napoleona

n

Piotr Miś, dziennikarz, prawnik. Wielbiciel historii, pieniędzy oraz płci przeciwnej. Z redakcją związany od początku powstania magazynu. Obecnie mieszka w rodzinnej Łodzi.

Źródła: Tadeusz Nowak, Namysłowski epizod 3. Pułku Cudzoziemskiego Legionu Irlandzkiego Wielkiej Armii, Wyd. Namislavia, Namysłów 2007; Mariusz Olczak, Kampania 1813. Śląsk i Łużyce, Wyd. OPPIDUM, Warszawa 2004; Wikipedia.

www.linkpolska.com

„Żołnierzom 3. Pułku Cudzoziemskiego Legionu Irlandzkiego i współtowarzyszom broni z 17. Dywizji gen. Puthoda, bohaterom pól bitewnych Budziszyna, Lwówka Śląskiego, Wilczej Góry k. Złotoryi, Wrocławia, Płakowic nad Bobrem, walczącym w 1813 r. o wolność Śląska i Łużyc, by pamiętano, że w tym budynku klasztornym i zamienionym na więzienie kościele, byli internowani miłujący wolność Irlandczycy, Francuzi, Polacy i bonapartyści innych narodowości”.

a pamiątkę wydarzeń z 1813 roku, które miały miejsce w okolicach Namysłowa na Dolnym Śląsku, mieszkańcy miasta oraz Konsulat Irlandii z siedzibą w Poznaniu ufundowali tablicę pamiątkową powyższej treści. Niemal dwieście lat wstecz Polacy utracili monopol na hasło „za wolność waszą i naszą” i od tej pory muszą się nim dzielić z Irlandczykami. Stratę można jednak przeżyć. Żołnierze Legionu Irlandzkiego Wielkiej Armii Cesarza Napoleona I sprali bowiem wówczas i to, co chwalebne, bez miłosierdzia, naszych odwiecznych „przyjaciół inaczej”, Niemców i Rosjan. W dodatku obie te nacje za jednym zamachem. Utworzenie koniczynowej jednostki w ramach armii francuskiej miało miejsce w 1803 roku. Składała się m.in. z uciekinierów z rozbitego przez Brytyjczyków powstania irlandzkiego z 1798 roku. Planowano wyłonić z niej kadry oficerskie, które miano w przyszłości wykorzystać przeciw Anglikom. Wkrótce pod zielonymi sztandarami zaczynają służyć Polacy, głównie dezerterzy, siłą wcielani do armii pruskiej. Po bitwach pod Jeną i Auerstedt armia ta, obiekt dumnych westchnień nadreńskich „miłośników pokoju”, została rozniesiona i to w ciągu ledwie kilku godzin. Z czasem naszych rodaków przybywa, by osiągnąć liczbę 201 osób w 1813 roku. Po wielu odbytych wspólnie bitwach przybywają, pod dowództwem samego cesarza, na Śląsk. Korzystając ze swej bojowej determinacji, odwagi, umiejętności oraz geniuszu militarnego Napoleona, niemal z marszu zdobywają Wrocław. Legion, zwany wówczas 3. Pułkiem Cudzoziemskim, wchodzi w skład 17. Dywizji dowodzonej przez gen. Jacques’a Puthoda. Bierze on udział w najcięższych zmaganiach kampanii, pod Lwówkiem Śląskim. Przeciwnik, sojusznicze wojska prusko-rosyjskie, dysponuje wodzem nie byle jakim, jednym z najlepszych generałów w historii Niemiec - Blucherem. Do dzisiaj za Odrą, co propagandowo komiczne, uważa się tego pana za późniejszego zwycięzcę nad Napoleonem w bitwie pod Waterloo. Od wielu dziesięcioleci jest on także na stałe związany ze Śląskiem. W położonym nieopodal Lwówka miasteczku, zwanym Korbielowice, znajduje się jego mogiła. Potomek pruskiego dowódcy z linii brytyjskiej, Chris Vaile, wykupił niedawno i zamienił na hotel mieszczący się tam pałac generała. Zapewne wśród zabytkowych murów wspomina, jak Irlandczycy, Polacy oraz inne nacje przy pomocy szabel i cesarskiego geniuszu taktycznego zdejmowali wieniec zwycięstwa ze skroni jego protoplasty. A pogrom był okrutny. Naprzeciw 80 tysięcy żołnierzy dowodzonych przez niemieckiego bohatera Bluchera stanęło raptem 50 tysięcy wojaków pod dowództwem cesarza.

Zanim prusko-rosyjscy sojusznicy rozwinęli natarcie, zaatakował Napoleon i było po sprawie. Zwycięstwo okupiono jednak znacznymi stratami. Największe ponieśli Irlandczycy, prowadzeni do boju przez pułkownika Wiliama Lawlesa, zmagający się głównie z szarżami kawalerii. Po każdej z nich, nie tracąc na zawziętości, zwierali szyk, zadając nieprzyjacielowi straty. Nawet po zwolnieniu na odpoczynek strzelali ochotniczo z pobliskiego lasu do jeźdźców wroga. Po victorii przyszedł czas na wakacje. Ponad miesiąc przebywali w Górach Kaczawskich w zbudowanym przez siebie na tę okoliczność biwaku. Irlandczycy już wcześniej walczyli na tych ziemiach ramię w ramię z Polakami. Pierwsi przybysze z Zielonej Wyspy trafili na Śląsk po upadku wspomnianego powstania z 1798 roku na mocy umowy króla Anglii Jerzego III i Prus Fryderyka Wilhelma III. Zesłano wówczas pięciuset do pracy przymusowej w kopalniach śląskich, a w czasie zmagań z Napoleonem wcielono do pruskiej armii. Część z nich, dezerterów z przymusowego wojska, zasiliła szeregi powstania huzarów polskich księcia Jana Nepomucena Sułkowskiego z 1807 roku w Tarnowskich Górach. Po szeregu zwycięstw przyszedł czas na porażki. Fortuna, odwracająca się od 1813 roku od Bonapartego, podobnie potraktowała jego wiernych aliantów, Polaków oraz Irlandczyków. Po powrocie z biwaku w Górach Kaczawskich dywizja gen. Puthoda stoczyła kolejną bitwę pod Płakowicami, niedaleko miejsca poprzedniego zwycięstwa - Lwówka Śląskiego. Zabrakło cesarza, zajętego obroną Saksonii przed Austriakami, zabrakło szczęścia. W sierpniu 1813 roku dywizję otoczyli Rosjanie, a wyczekiwana pomoc nie nadeszła. Mimo krwawych zmagań i szarż prowadzonych osobiście przez gen. Puthoda, tym razem nie wyszło. Dowódcę internowano w Nysie, a resztki jego podkomendnych (1000 szeregowców i 22 oficerów, w tym pozostałych przy życiu 117 Irlandczyków z jednostki liczącej ich 2000) w namysłowskim klasztorze. Pobity, ale nie rozbity, Pułk Cudzoziemski zostaje następnie odtworzony. Walczy w obronie Holandii, Antwerpii. Nie zawodzi również, gdy Bonaparte przybywa z wygnania z Elby i rozpoczyna swój marsz po zwycięstwo. Dowódca pułku major Hugh Ware wyjmuje wówczas z magazynu orła jednostki, ukrytego od czasów śląskiej porażki, i dołącza do cesarza. Pułk walczy do końca, jeszcze długo po klęsce pod Waterloo. W momencie kryzysu, wiedzeni swoistym poczuciem honoru, sojusznicy cesarza nawiali. Do ostatniej chwili wytrwali nieliczni. Wśród nich niezłomni Polacy i ich zamorscy towarzysze broni z Irlandii.

October 2008 | październik 2008 | 27


PRZESYŁANIA PIENIĘDZY P P P P PRZESYŁAJ NA KONTO PLN I GBP OSZCZĘDNOŚĆ, WYGODA, CZAS P P SZYBKOŚĆ, KREDYTU, OPŁATY ZA MIESZKANIE P P SPŁATY NASI AGENCI RACHUNKI P P niezawodny i bezpieczny system

i wiele innych

od

£5

184 Lisburn Road, Belfast (polskie biuro Baltica)

97 Cregagh Road, Belfast (polski sklep Bon Appetite)

28 Upper Water Street, Newry (polski sklep Polonia)

43 Darling Street, Enniskillen (polski sklep Orzeł)

Market Square, Dungannon (polski sklep Polonia)

www.easysend.pl Tel.: 028 90 296 296

PRZESYŁKI KURIERSKIE

POWYPADKOWY SERWIS NAPRAWY SAMOCHODÓW

obsługujemy całą Szkocję przesyłki w pełni ubezpieczone cena od 21 funtów!

KOMPLEKSOWE NAPRAWY POWYPADKOWE Lakiernictwo - Blacharstwo - Elektromechanika Przygotowanie do MOT Diagnostyka silnika, ABS Skup, sprzedaż i zamiana samochodów Naprawa liczników

Nasi partnerzy to Delta Parcel w UK i Delta Trans w Polsce

www.kurierpolski.co.uk Konsultant Polski, 145 Great Junction Street, Edinburgh EH6 5LG

Tel.: 0131 554 7000 / 0798 347 28 73

Jesteśmy w Edynburgu codziennie!

Auta zastępcze na czas naprawy 24-GODZINNA POMOC DROGOWA Holowanie samochodów z północnych i południowych rejonów Irlandii i wiele innych 118 Downpatrick Road, BALLYNAHINCH, Co Down Kontakt: 028 9756 4454 lub 07935659592 (Waldek) / 07766642060 (Piotr) 07860444284 (John)

Z NAMI BĘDZIE CI PO DRODZE!

BUSINESS OWNERS,TRADESMEN & PROFESSIONALS NEEDED IN AUSTRALIA & NEW ZEALAND 160,000 MIGRATION VISAS AVAILABLE DOSTĘPNYCH 160 TYS. WIZ EMIGRACYJNYCH DO AUSTRALII t Architects t /VSTFT t #SJDklayers

t Carpenters t Welders t Electricians

t &OHJOFFST mechanical t &OHJOFFST DJWJM

t Cooks t Fitters t )BJrdressers

t *5 t Teachers t 1MVNbers

“You can easily earn € 80K a year in Australia and the cost of living is much lower than at home!”

t Child care coordinators t Painters and Decorators

t )*() 2U"-*T: 0' -*7*/( t 4"L"3*&4 û , t L08 C045 0' -*7*/( t 5)064"/%4 0' +0#4 t 7*4" 03("/*4&% */ +645 8&&,4 t (3&"T 8&"5)&3 t +0# */5&37*&84 "33"/(&%

Stephen Walsh from Dublin working in Perth.

If you are not eligible for Skilled Migration - you may be eligible for a Business or Investor visa, call now for a free assessment. APPLY FOR A MIGRATION VISA PACK TODAY!

Phone (Dublin) +353 (0) 1 878 3355 Phone (Kilkenny) +353 (0) 56 777 0227

Phone (London) +44 (0) 207 659 9186

Email: info@migrationabroad.com www.migrationabroad.com


LINKfelieton

Zupełnie jak w piosence… o

Maciej Przybycień dziennikarz, redaktor, publicysta, absolwent polonistyki krakowskiej Akademii Pedagogicznej. Współpracował z telewizją BBC podczas tworzenia programu dokumentalnego dotyczącego środowisk polonijnych w Hull.

budziłem się później niż zwykle – zupełnie jak w piosence Martyny Jakubowicz. Dzień był piękny, letni. Ania krzątała się po pokoju, a nasz półtoramiesięczny syn gaworzył do siebie w foteliku naprzeciwko okna. Ucałowałem mamę i wyszedłem na porannego papierosa. Wróciłem i pochyliłem się nad fotelikiem: „Cześć, dzidziuś” – powiedziałem. Olek uśmiechnął się od ucha do ucha, znakomicie prezentując doskonale bezzębne dziąsła. W pokoju natychmiast zrobiło się jaśniej. Włączyłem komputer. Był dziewiąty sierpnia 2008 roku.

Gruzja Pierwsze zobaczyłem zdjęcia, później obejrzałem krótkie filmiki. Na jednym zgliszcza domu, a na nich oszalały z rozpaczy mężczyzna, tulący do siebie trupa. Na innym stara kobieta przy wpół rozebranych zwłokach. Wszędzie ogień, krew i szaleństwo. Osiedle, takie jak moje w Polsce, nawet identyczne bloki… i płonące leje po bombach na najwyższych piętrach. Wśród ruin pokrwawione kobiety, krzyczące w nieznanym języku, skarżące się ludziom, sobie i Bogu. Pośród oszalałych z bólu i przerażenia bezszelestnie przemykali żołnierze.

Ilustracja: Dorota Mazur

samo ubrani, wykonujący od miesięcy ćwiczone ruchy. Jak wytresowane i pokolorowane mrówki, jak żywe minipuzzle, układające się w niepowtarzalne wzory. Z góry to nawet ładnie wyglądało, taka niby-sztuka. Z bliska znacznie gorzej, wręcz przerażająco. Klony, przemknęło mi przez głowę. Wokół wybuchały sztuczne ognie.

Wojna i pokój Sięgnąłem na półkę, Eco pisał coś o wojnie. Rzeczywiście, jest wykład wygłoszony w lipcu 2002 roku, czyli jeszcze przed drugą wojną w Iraku. Autor dzieli wojny na Niegdysiejsze Wojny (np. pierwsza i druga wojna światowa) i Wojny Nowego Typu (np. wojna z terroryzmem). Choć Eco nie mógł przewidzieć tempa rozwoju techniki przekazu cyfrowego i jego wpływu na wizerunek konfliktu, nie znał wydarzeń typu: Agencja Reutera publikująca nagrania z Gruzji zrobione telefonem komórkowym, polscy żołnierze w Afganistanie na portalu Nasza-klasa, jego spostrzeżenia są zaskakująco trafne. Konkluzja nie jest optymistyczna. „Dzisiaj odnoszę wrażenie, że skoro w Wojnie Nowego Typu nie ma zwycięzców ani pokonanych, a Niegdysiejsze Wojny niczego nie rozwiązywały (…) rezultatem musi być jakaś forma permanentnej Wojny Nowego Typu, której towarzyszyć będzie wiele peryferyjnych Niegdysiejszych Wojen, wciąż rozpoczynanych i wciąż prowizorycznie kończonych”. Toś „wykrakał”, panie Eco! Na szczęście Fukuyama jest niezrażonym optymistą. „Sam fakt, że jakiś kraj jest autorytarny, nie określa jego zachowań na scenie międzynarodowej. Jeśli nie chcemy stać się więźniami wyimaginowanej przeszłości, musimy wypracować znacznie bardziej zniuansowany system pojęciowy, który pozwoli nam lepiej zrozumieć świat niedemokratyczny. I nie powinniśmy za bardzo tracić wiary w siłę naszych idei, nawet w «postamerykańskim świecie»” – kończy wywiad. W skrócie: „koniec historii – tak”, ale nie dla wszystkich – tylko dla wybranych. Taki „zniuansowany” koniec historii.

Dziwny jest ten świat

Chiny W kącie monitora coś miga… Ach, rzeczywiście! Przecież wczoraj rozpoczęła się olimpiada w Chinach. Najbardziej demokratyczne z zawodów sportowych… i najbardziej pokojowe. Z tradycyjnie gwarantowanym rozejmem (ekechejrią, czyli pokojem Bożym) podczas trwania igrzysk. Na trybunach 60 tysięcy widzów, 90 głów państw, relację ogląda 4 miliardy widzów - cały świat. Na scenie kilka, może kilkanaście tysięcy aktorów. Wszyscy tak

www.linkpolska.com

Dziwny jest ten świat, pomyślałem – zupełnie jak w piosence Czesława Niemena. Jak ja go kiedyś wytłumaczę synowi? Dawno, dawno temu, za górami i lasami… i gdy wydawało się, że miś jest już nieszkodliwy, a świat właśnie głaskał smoka (dał mu się popisywać), to wtedy miś ugryzł. Niezbyt mocno, ale boleśnie. Nawet wąż, bo jest jeszcze wąż na pustyni, nawet on znieruchomiał – cały świat wbił wzrok w misia… i to wzrok karcący. Miś trochę burczał, trochę warczał, ale nie miał ochoty na większą awanturę. Świat karcił misia… ale niezbyt mocno. Wszystkie zwierzątka mieszkają w jednym lesie i nie zależy im na głośnych sprzeczkach. Smok siedział cicho i w ogóle się nie odzywał. Jest bardzo duży i wszyscy się boją, że ich w przyszłości zje… bo chociaż stary, to jednak bardzo młody smok. Spojrzałem na syna. Olek obserwował mnie z zachmurzonym czołem, nawet nie mrugnął. Twarz miał czerwoną, a na czole widoczną, nabrzmiałą żyłę. „Zrozumiał!” – przeraziłem się. Nagle Olek purknął, westchnął i uśmiechnął się. W pokoju od razu zrobiło się jaśniej.

October 2008 | październik 2008 | 29


LINKreportaż

Wsiąść na konia, uzdrowić duszę Jakub Świderek

Pacjent, terapeuta i koń stanowią niezwykłą triadę, w której kluczową rolę odgrywa cierpliwe zwierzę. „Nie muszę udowadniać, jak ważny jest w hipoterapii koń” – mówi Monika, psycholog i hipoterapeuta.

Pierwsza miłość Ani Kiedy pierwszy raz pomyślałaś o hipoterapii dla swojej córki?

Renata Wrzesińska, 39 lat: „Mniej więcej rok temu, kiedy Ania miała 2,5 roku i jeszcze nie postawiono jej żadnej diagnozy. Do tego czasu rozwijała się trochę nietypowo, ale nie były to bardzo niepokojące sygnały – w każdym razie tak uważaliśmy. Najbardziej widocznym problemem w rozwoju Ani było to, że w wieku 2,5 lat wciąż nie mówiła, nie używała nawet pojedynczych wyrazów. Nowa niania Ani okazała się wielbicielką filmu animowanego «Spirit», którego bohaterem jest dziki mustang. Wkrótce okazało się, że nasza córka, która nigdy nie widziała konia z bliska, jest ogromną miłośniczką tych zwierząt. Stąd było już niedaleko do naszego wniosku, a właściwie wielkiej nadziei, że hipoterapia pomoże Ani otworzyć się i być może wreszcie usłyszymy, co Ania ma nam do powiedzenia”. Pierwsza sesja terapeutyczna Ani cierpiącej na autyzm była dla jej mamy wielkim zaskoczeniem. Ania po raz pierwszy zobaczyła prawdziwego konia w ośrodku przy Nowoursynowskiej w Warszawie. Zawsze bała się nowych miejsc i ludzi. Tutaj jednak nie zawahała się nawet przez chwilę, puszczając się pędem w kierunku zwierzęcia. Renata: „Nigdy nie zapomnę tego biegu, kiedy ledwo nadążałam za jej małymi nóżkami, ekstatycznego uśmiechu, który nie znikał jej z buzi, dzikich okrzyków i pisków. Trudno też zapomnieć rozpaczliwy, histeryczny płacz Ani, kiedy po pół godzinie sesja się skończyła i trzeba było siłą zwlekać ją z konia. Jedyne, co bym zmieniła w sesjach hipoterapii, to czas ich trwania – pół godziny to tak mało dla malucha zakochanego w koniach”.

Stres i łzy radości - To jest głowa, to jest zad, ooo... a to co? - pyta mały pacjent podczas terapii. - Ogon - odpowiada Monika, terapeutka prowadząca sesję. - Aaa, ogon! - A ty masz ogon? - pyta Monika. - Nie... mam jeden, ale z przodu! Monika Szmidt, 25 lat, jest psychologiem z uprawnieniami instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością jazda konna. Jej zdaniem praca hipoterapeuty wymaga dużego wysiłku fizycznego oraz dbałości o bezpieczeństwo pacjenta. To stresujące, ponieważ hipoterapeuta odpowiada za zdrowie i życie dziecka. Czasami też pojawiają się trudności związane z nierozważnym zachowaniem pacjenta. Jakie cechy powinien mieć dobry hipoterapeuta? Monika: „Powinien umieć obserwować, powinien patrzeć na dziecko. Dzięki temu będzie potrafił wejść z nim w kontakt i zauważyć jego mocne i słabe strony, to, nad czym trzeba pracować i to, na czym można się oprzeć podczas pracy. Ponadto dobry hipnoterapeuta powinien po prostu lubić dzieci, konie i taki rodzaj pracy. Powinien szukać coraz nowszych sposobów kontaktu z pacjentem, zmieniać

30 | październik 2008 | October 2008

sposób pracy i dostosowywać go do dziecka tak, by uzyskać optymalne rezultaty”. Anna Pękalska, 22 lata, właśnie zaczęła trzeci rok studiów psychologii. Latem zrobiła kurs dla hipoterapeutów. Jako praktykantka musiała poprowadzić sesję hipoterapeutyczną na zaliczenie. Na pierwszych zajęciach z Tomkiem, cierpiącym na dziecięce porażenie mózgowe, uczestniczyła jako osoba prowadząca konia. Chłopiec krzyczał i chciał zejść na ziemię. Przerażała ją świadomość, że kolejnego dnia to ona miała się nim zajmować. Anna Pękalska: „W dniu zaliczenia modliłam się, aby Tomek przekonał się do hipoterapii. Powitałam go szczerym uśmiechem i wsiadłam z nim na konia. Tomek od razu poczuł się bezpieczniej. Z każdą minutą czułam, jak się rozluźnia i poddaje ruchom konia. Reagował na ton głosu i bardzo mu się spodobały piosenki, które mu nuciłam. Po 15 minutach siedział wyprostowany na koniu z uśmiechem od ucha do ucha. Wzruszyłam się do łez, niesamowicie mnie zaskoczył. Patrzyłam na niego i czułam, że rosną mi skrzydła”.

Ciepła sierść, zapach grzywy, odgłos kopyt Anna Strumińska jest prezesem Polskiego Towarzystwa Hipoterapeutycznego i Fundacji Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Hipoterapia”. Jak mówi, wybierane konie muszą być spokojne, o zrównoważonym charakterze. Trening jeździecki i przygotowanie konia na różne niespodziewane bodźce jest bardzo ważny, bo minimalizuje prawdopodobieństwo wystąpienia u niego niepożądanych reakcji.

www.linkpolska.com


LINKreportaż Anna Pękalska: „Koń dostarcza wielu bodźców, które stymulują pacjenta. Miła i ciepła sierść, odgłos kopyt, zapach grzywy, wszystko to daje przyjemne wrażenia zmysłowe i uspokaja. Uważam, że koń może załagodzić każdą dolegliwość”.

Pogawędki na padoku Które dzieci powinny brać udział w hipoterapii? Anna Strumińska: „Decyzję o skierowaniu dziecka na hipoterapię podejmuje zawsze lekarz prowadzący dziecko po stwierdzeniu, że nie ma przeciwwskazań do tej formy terapii. Należą do nich, między innymi, uczulenie na sierść i pot konia czy zwichnięcia i podwichnięcia stawów biodrowych. W każdym przypadku decyzja należy do lekarza”. Monika Szmidt podkreśla, że hipoterapia to terapia wspomagająca. Nie ma takiego schorzenia, które bezwzględnie wymaga hipoterapii. Jeśli jednak jest szansa powodzenia, trzeba podejmować próby. Renata: „Moja córka stała się spokojniejsza, wyciszona emocjonalnie, a jednocześnie bardziej otwarta. To, co widać na pierwszy rzut oka, to wielka i niezmienna radość, jaką daje jej kontakt z koniem. A jest to kontakt wielowymiarowy, bo oprócz jazdy na koniu Ania uwielbia też pogawędki, jakie sobie regularnie ucina z końmi na padoku. Właściwie są to długie i bardzo ożywione monologi, poparte bogatą mimiką i gestykulacją, przerywane parskaniem konia. Niezapomniany widok”.

Polska hipoterapia

Ania pierwszy raz zobaczyła prawdziwego konia w warszawskim ośrodku przy Nowoursynowskiej. Wcześniej znała go tylko z bajek. Fot. Jakub Świderek

Anna Strumińska: „Ostatnio coraz częściej prowadzi się akcje umieszczania koni uratowanych z rzeźni w ośrodkach hipoterapii. Jestem zdecydowanie przeciwna takim praktykom. Konie ratowane z rzeźni to konie, o których z reguły nic nie wiadomo, a z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że ich relacje z człowiekiem nie były najlepsze. Rozumiem intencje organizatorów tych akcji, ale suma dwóch nieszczęść, końskiego i ludzkiego, nie daje szczęścia, za to niesie ze sobą ryzyko wypadku”. Koń zastępuje dzieciom kontakt z ludźmi, których się obawiają i wobec których czują się bezradne. Zwierzę obdarza pacjenta bezwarunkową akceptacją, nie odtrąca, pozwala dotykać się i obdarowywać czułością, nie wydaje poleceń, nie krytykuje, nie ocenia. Badania wykazały, że podczas stępu konia, trójwymiarowy ruch jego grzbietu przekazywany jest miednicy jeźdźca i jest on praktycznie identyczny z ruchami miednicy prawidłowo idącego człowieka. Dotychczas nie znaleziono innego zwierzęcia i nie wynaleziono maszyny, która działałaby w ten sposób.

Hipoterapia w Polsce w niczym nie ustępuje temu, co dzieje się np. we Francji, Niemczech czy w Wielkiej Brytanii. W Polsce istnieje dobry program szkolenia fachowców opracowany przez specjalistów zrzeszonych w Polskim Towarzystwie Hipoterapeutycznym. Z roku na rok wzrasta ilość takich ośrodków posiadających patronat PTHip. W tym roku było ich 33. To, czego brakuje polskiej hipoterapii to, jak mówi Anna Strumińska, stałego źródła dofinansowania. Anna Strumińska: „Hipoterapia nie jest zabiegiem rehabilitacyjnym refundowanym przez Narodowy Fundusz Zdrowia i prowadzący ją hipoterapeuci często muszą się jeszcze zajmować poszukiwaniem funduszy na utrzymanie konia i swoje własne wynagrodzenie. Na szczęście w zawodzie tym pracują ludzie z pasją, którzy, widząc efekty swojej pracy, postępy, jakie robią ich pacjenci i radość, jaką dzieciom sprawia kontakt z koniem, są w stanie wiele znieść”.

Tor przeszkód codzienności

Dla Renaty autyzm dziecka to tak naprawdę coś, z czym praktycznie nie sposób się pogodzić, z czym bardzo trudno żyć i o czym nie sposób nigdy zapomnieć. Renata: „Poczucie straty narasta, kiedy widzi się zdrowe, prawidłowo rozwijające się dzieci i ich rozmowy z rodzicami, kłótnie z rodzeństwem, bójki, całusy, uśmiechy i ożywione opowieści, co też się nam dzisiaj przytrafiło. I wtedy ogarnia mnie rozpacz, kiedy pomyślę, że mnie nigdy to z Anią nie spotka. Dołóż jeszcze wieczną szarpaninę między depresją a nadzieją, że może jednak coś, ktoś, gdzieś, że może, mimo wszystko, jakiś cud nastąpi. I obsesyjne zadręczanie się – dlaczego my, jak to się stało, co zrobiliśmy źle? Dodaj jeszcze strach przed tym, co się stanie z dzieckiem, gdy nas zabraknie. I pomyśl, ile energii, siły i samo„Koń dostarcza wielu bodźców, zaparcia trzeba, żeby codziennie rano otwierać które stymulują pacjenta. Miła oczy, przyklejać uśmiech na twarz i z niezmordowanym entuzjazmem pokonywać kolejny tor i ciepła sierść, odgłos kopyt, zapach przeszkód”. grzywy, wszystko to daje przyjemne To konie pomagają Renacie i Ani pokonać tor wrażenia zmysłowe i uspokaja” przeszkód codzienności.

www.linkpolska.com

October 2008 | październik 2008 | 31


LINKturystyka

Bitwa (o turystów) na Kosowym Polu Barbara Pięta

Miasto Prisztina w Kosowie uznawane za kulturalną stolicę kraju. Fot. Dave Lang

Serbskie, autonomiczne, niepodległe. Kosowo od niedawna walczy o jeszcze jeden przymiotnik - turystycznie atrakcyjne.

KONFLIKT W KOSOWIE Konflikt w Kosowie sięga czasów starożytnych. Albańczycy uważają się za odwiecznych mieszkańców regionu i twierdzą, że są potomkami Ilirów, którzy mieli przybyć na te ziemie jeszcze przed Serbami. Serbowie z kolei utrzymują, że to ich dziadowie żyli tu od zawsze, a Albańczycy osiedlili się dopiero w średniowieczu. Kosowo jest przez Serbów uważane za kolebkę serbskiej państwowości, a czternastowieczna bitwa na Kosowym Polu, w której Serbowie zostali pokonani przez armię osmańską, po czym stracili niepodległość na blisko 500 lat, jest dla Serbów symbolem typowego dla całego narodu poświęcenia życia dla wolności, nawet, jeśli ta wolność miałaby nastać dopiero w „królestwie niebieskim”. Konflikt w 1999 roku był kolejną odsłoną sporów etnicznych. W lutym tego roku kosowski parlament, nieuznawany przez Belgrad, a składający się z mieszkańców albańskiego pochodzenia, ogłosił niepodległość Kosowa od Serbii. Deklaracja nie została uznana przez Serbię.

32 | październik 2008 | October 2008

www.linkpolska.com


LINKturystyka

o

stołecznej Prisztinie jej mieszkańcy mówią, że to International City. Obcokrajowcy w stolicy to głównie pracownicy Tymczasowej Administracji ONZ (UNMIK-u) i zagranicznych organizacji pozarządowych. Ostatnio do tego kiedyś całkiem dynamicznie rozwijającego się regionu znowu zaczęli przyjeżdżać zagraniczni turyści. Powstała już nawet mała dwuosobowa firma oferująca objazdowe wycieczki po najciekawszych zabytkach. Shrim, właściciel firemki, nie narzeka na ruch w interesie. „Przyjeżdżają głównie Amerykanie, żeby nacieszyć się naszą przyrodą i zobaczyć, jak wygląda najmłodsza republika świata. Shrimowi podoba się, kiedy, patrząc na program zwiedzania, mówię, że organizowaną przez niego wycieczkę sponsoruje literka „n”. Jak nacjonalizm.

Zawsze Serbia, zawsze coca-cola Dotychczas w Kosowie budowano tylko hotele dla pracowników ONZ, a wizytówką miasta i głównym punktem orientacyjnym, oprócz pomnika albańskiego bohatera Skanderberga, stał się położony w samym centrum, pamiętający czasy świetności Jugosławii, Grand Hotel, moloch, w którym od czasu do czasu rezydowali pracownicy UNMIK-u. Siedem lat temu powstał pierwszy niskobudżetowy hostel. Położony w zielonej, reprezentacyjnej dzielnicy Velania, szybko zyskał sławę wśród międzynarodowej społeczności backpackersów. Kosowo to jedno z nielicznych miejsc w Europie, gdzie w godzinach szczytu, oprócz samochodów, stoją NATO-wskie czołgi. Na sprzedawanych w księgarniach pocztówkach szeroko uśmiechają się żołnierze KFOR-u, a w serbskiej części Kosowskiej Mitrovicy można kupić kartkę pokazującą butelkę coca-coli z napisem „Always Serbia - Always Coca-Cola”. Albo taką, która przedstawia zestrzelony przez serbskie wojska NATOwski niewidzialny bombowiec, a pod nim napis po serbsku: „Trzeba było powiedzieć, że jest niewidzialny”. Ale nie od dziś Kosowarzy, jak sami lubią siebie nazywać mieszkający w Prisztinie Albańczycy, chcą przypomnieć światu, że Kosowo to nie tylko narodowe konflikty zbrojne. „Napisz, że mamy urocze miasteczka i piękne góry” - mówi właściciel biura Shrim - „i powiedz, że część z nich już rozminowali”.

Barbara Pięta - studentka Porównawczych Studiów Cywilizacji na Uniwersytecie Jagiellońskim i antropologii na Universiteit van Amsterdam. Od ośmiu lat jest członkiem Akademickiego Klubu Turystycznego „Warta”. Po raz pierwszy odwiedziła Kosowo jeszcze jako studentka filologii serbskiej w kwietniu 2006 roku, a pół roku później wróciła do Prisztiny, żeby wziąć udział w Prishtina Summer University.

Kosovo je Srbija? Gdyby połączyć bitwę grunwaldzką i powstanie warszawskie wyszłoby nam to, czym dla Serbów jest bitwa na Kosowym Polu. Tylko że Polakom na wspomnienie Grunwaldu nie otwiera się nóż w kieszeni, a w Serbii Kosowe Pole to jeden z najbardziej drażliwych tematów. Dziś młodych belgradczyków bardziej interesuje rychłe wejście Serbii do Unii, ale dla Serbów mieszkających w maleńkich enklawach w Kosowie kwestia bitwy z czternastego wieku jest równie ważna, jak regularne przerwy w dostawie prądu albo ciepłej wody. Mniszka Sara, którą poznałam trzy lata temu, spędzając Wielkanoc w Kosowie, nacjonalistycznego zapału miała w sobie za trzech. Jeśli do tego dodać jej gościnność i bezinteresowną życzliwość, już mamy typowy obraz mieszkańców Półwyspu Bałkańskiego. Sara jest jedną z kilku mniszek opiekujących się cerkiewnym kompleksem. Loża Nemaniciów - drzewo genealogiczne serbskiej dynastii królewskiej, zdobiące wejście do monastyru w Graczanicy, jest jedną z wielu perełek, które trzeba zobaczyć, odwiedzając ten region. Monastyr, obok budowli w Deczani i Peću, jest najważniejszym serbskim zabytkiem w regionie. Autorzy przewodników porównują go do katedry w Chartres i nazywają jedną z najpiękniejszych budowli renesansu

www.linkpolska.com

October 2008 | październik 2008 | 33


Kosowskie dziewczynki świętują Dzień Dziecka. Fot. Zeke / www.commons.wikimedia.org

Paleologów. Ocalony podczas bombardowań w 1999 roku, dziś jest strzeżony przez szwedzkie oddziały KFOR-u. W klasztorze można kupić wyrabiane tu wino, a w sklepie tuż obok typową dla całych Bałkanów rakiję i jeszcze mocniejszą śliwowicę po wiele niższej niż w stolicy cenie.

Islam, Bulwar Clintona i butik „Hillary” Zachwyceni kosowskimi monastyrami autorzy przewodników nie są już tak życzliwi dla stołecznej Prisztiny. Niesłusznie. Stolica Kosowa straszy, co prawda, socjalistyczną architekturą i opustoszałymi molochami, ale ma też wiele uroczych uliczek i skwerów, kilka pięknych odnawianych meczetów, a nade wszystko mnóstwo bardzo przyjemnych restauracji i kawiarni. Studenckie kluby i ogródki piwne znajdują się w uniwersyteckiej dzielnicy tuż przy Bulwarze im. Billa Clintona, prowadzącym z centrum miasta do lokalnego dworca autobusowego. Na siedzącą przy stolikach studencką brać od kilku lat spogląda z ogromnego plakatu uśmiechnięty prezydent USA, a obok stoją butiki z tanią odzieżą, z których co drugi nosi nazwę „Hillary”. „Religią narodu albańskiego jest albanizm” - zaprzyjaźniony Kosowianin Arlind, uśmiechając się znad szklanki, cytuje albańskiego poetę Shkodraniego. Podobnie pisał Tadeusz Czekalski w swojej książce o Albanii, wspominając, że w przeszłości całym wioskom zdarzało się przechodzić na... islam, bo mieszkańcy nie mogli dogadać się z miejscowym proboszczem. Arbitralnym stosunkiem do religii muzułmanie w Kosowie różnią się więc od stereotypowych wyobrażeń o ich współwyznawcach, na przykład, z Bliskiego Wschodu. W Prisztinie częściej niż kobiety w chustach spotyka się plakaty reklamujące wybory Miss Kosowa, a na nich dziesiątki zdjęć kandydatek w kostiumach kąpielowych.

Matka Teresa i czołgi O ile nad studencką dzielnicą góruje zdjęcie Billa Clintona, to centralnym placem

34 | październik 2008 | October 2008

Pozostałości kamiennego domu zniszczonego podczas wojny w górach w północno-zachodnim Kosowie. Fot. Dave Lang

głównej części miasta jest bulwar Matki Teresy, przypominający o jej albańskim pochodzeniu. Obok siedzib organizacji charytatywnych, również noszących jej imię, znajdują się różnorakie restauracje i bary. Kawiarenka młodej Albanki Flutry nie ma ogródka, więc w upalne popołudnia za stoliki służą szerokie parapety okien, wychodzących na wąską ulicę 12 Korriku. Kiedy w środku staje się zbyt tłoczno, kawiarniani goście wystawiają stoliki na jezdnię i zaczynają beztrosko tamować wszelki ruch samochodowy. Auta Bogu ducha winnych mieszkańców i oenzetowskich oficjeli muszą wtedy jechać okrężną drogą. Jedynie na domagające się przejazdu czołgi goście z kawiarni Flutry reagują większym uznaniem. Stoliki wracają wtedy do środka. Ale biesiada u Flutry jeszcze się nie kończy. Większość młodych gości nie musi iść jutro do pracy. Niektórzy są zatrudniani na pół etatu jako tłumacze w amerykańskiej armii stacjonującej nieopodal, a ci, którym udało się dostać wizę, pracują we Włoszech lub Niemczech, do Kosowa wracając jedynie na urlop. Nierzadko ulica 12 Korriku staje się więc przejezdna dopiero bladym świtem.

Prizren Oddalony o 80 kilometrów od Prisztiny Prizren kiedyś zachwycał średniowieczną zabudową. Jeszcze niedawno prizreńskie uliczki prowadziły od meczetu przez albańskie i serbskie osiedla aż do jedenastowiecznej twierdzy Kelaja, z której rozciągał się widok na cale miasto położone u stóp gór Szar. Twierdzę Kelaja skruszył ząb czasu, a średniowieczną cerkiew NATO-wskie bombardowania. O tragedii z lat 90. przypominają opustoszałe serbskie osiedla na pobliskim wzgórzu, ale w dolinie rzeki Bistrica, gdzie zlokalizowane jest historyczne centrum miasta, życie toczy się już dawnym rytmem. Prizren warto odwiedzić w czwartek i zostać do wieczora. Wtedy w pobliskiej tekke (z tureckiego: klasztor) odbywa się ceremoniał muzułmańskich mistyków, bardziej znanych jako wirujący derwisze. Podczas gdy Serbowie nadal walczą o Kosowo, już nie na Kosowym Polu, ale w

brukselskich kuluarach, w państwie zaczyna się toczyć nowa bitwa - tym razem o turystów. I, zachowując proporcje, w tej grze, podobnie jak w konflikcie serbsko-albańskim, stawka jest bardzo wysoka.

VADEMECUM PODRÓŻNIKA AUTOBUSEM - Na dworcu w Belgradzie próżno pytać o autobus do Kosowa. Linie kursujące na południe figurują na tablicy rozkładów jazdy jako autobusy do Kosowskiej Mitrovicy (miasto w Kosowie z dużą populacja Serbów). Wystarczy w kasie belgradzkiego dworca kupić bilet do Prisztiny, a wtedy całą resztę organizuje przewoźnik. Bywa, że trzeba przesiąść się w serbskim mieście Novi Pazar do busika jadącego przez Prisztinę do Prizrenu. Autobus do Kosowskiej Mitrovicy odjeżdża z belgradzkiego dworca codziennie koło południa. Przy wjeździe na teren Kosowa dostaje się kartę wjazdu z pieczątką ONZ-etu, którą należy mieć przy sobie przez cały okres pobytu i którą oddaje się w punkcie kontroli celnej, gdy opuszcza się region. Prisztina ma dobre połączenia autobusowe z resztą regionu (bilet do Prizrenu kosztuje ok. 3 euro, a do podmiejskiej Graczanicy 1,5 euro), jak również z zagranicą. Trzy razy dziennie z Prisztiny odjeżdża autobus do Stambułu (ok. 50 euro w jedna stronę), istnieją też regularne połączenia z Sofią i Skopje. SAMOLOTEM – Niektóre linie lotnicze oferują loty do Prisztiny, np. British Airways, Brussels Airways i Adria Airways. NOCLEGI – Velania Guesthouse, Velania 4/34, tel.: 038 531742 / 044 167455. Bardzo przyjemny hostel, w którym pokoje wyposażone są w aneksy kuchenne i telewizję satelitarną. Pokój osobowy kosztuje 13 euro, za dwójkę płaci się 9 euro na osobę. JEDZENIE – Prisztina zaskakuje wielością świetnych restauracji kuchni indyjskiej, chińskiej, japońskiej, meksykańskiej, tureckiej, tajskiej czy włoskiej, które można znaleźć przy Bulwarze im. Billa Clintona, bulwarze Matki Teresy i ul. Garibaldiego. Ceny kształtują się od 8 do 30 euro za danie. Miejscową specjalnością jest przekąska znana na całych Bałkanach jako burek (albańskie: byrek). Najsławniejszy burek ze szpinakiem, mięsem lub serem serwuje sieć barów „Bosna”. Podawany ze słonym jogurtem (ayran) kosowski przysmak kosztuje około 80 eurocentów. WALUTA – Oficjalną walutą Kosowa jest euro, w miejscach zamieszkanych przez Serbów obowiązuje serbski dinar.

www.linkpolska.com


LINKsport

Druga strona

medalu Tomek Kurkowski

W sporcie nie ma taryfy ulgowej. Mimo, że nam, laikom, może się naiwnie wydawać, że efektowne figury i akrobacje, które są esencją występów gimnastyków, łyżwiarzy figurowych czy pływaków synchronicznych przychodzą im bez większych trudności. Widzimy jednak tylko efekt końcowy - gotowy produkt sygnowany nazwiskiem sportowca. Czasem, by osiągnąć sukces trzeba zagrać va banque i rzucić wszystko na jedną szalę.

Reżim i harówka Dzisiejsi multimedaliści coraz częściej sięgają po niekonwencjonalne techniki treningowe (dla przykładu w pływaniu synchronicznym dokonuje się rejestracji ruchów ciała zawodniczek za pomocą kamery cyfrowej, co pomaga wyłapać ewentualne błędy) i przywiązują wielką wagę do sposobu odżywiania. Klucz do sukcesu tkwi w dwu reżimach – treningowym i żywieniowym. Chwilowa niedyspozycja na zawodach może bezpowrotnie zaprzepaścić szansę medalową i zrujnować wysiłek kilku miesięcy żmudnych przygotowań. Najdrobniejszy szczegół jest w stanie zaważyć na ocenie sędziów (pod uwagę bierze się stronę techniczną i artystyczną występu). Bez pełnej koncentracji szybko pryskają marzenia o podium. Żeby coś osiągnąć, trzeba rozpocząć swoją przygodę ze sportem we wczesnym dzieciństwie i robić szybkie postępy. Pierwsze kroki ku zawodowej karierze gimnastyka i łyżwiarza najlepiej stawiać w balecie. Łyżwiarze figurowi bez ćwiczeń baletowych nie wyobrażają sobie dnia treningowego. Wiedzą, że dzięki nim zachowują naturalną elegancję ruchów. „Wieloryb żyje w wodzie, ale raz na jakiś czas musi wypłynąć na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza. Inaczej się udusi. Z łyżwiarzem jest podobnie. Żyje sobie na lodzie, a balet to jest dla niego właśnie taki łyk powietrza. Bez niego umrze” - tłumaczy znakomity białoruski choreograf i trener Władimir Czernyszew.

Nowatorskie pomysły W balecie doszukamy się również początków gimnastyki sportowej i artystycznej. Jeszcze pod koniec XVIII wieku francuski baletmistrz Jean-Georges Noverre forsował śmiałą teorię ruchu ciała (taniec służy wyrażaniu siebie za pomocą ćwiczeń), która zainspirowała szwedzkiego poetę Petera Henry’ego Linga do stworzenia systemu ćwiczeń będących początkiem gimnastyki estetycznej. W drugiej zaś połowie XX wieku objawił się światu nieprzeciętny talent Nadii Comaneci - „cudownego dziecka gimnastyki sportowej”. Drobniutka rumuńska gimnastyczka (147 cm wzrostu) w wieku zaledwie 14 lat zdobyła 3 złote medale na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu. W połowie lat 80. z kompletem medali na koncie zakończyła swą błyskotliwą karierę. Przypomniała o sobie raz jeszcze w listopadzie 1989 roku. Tuż przed upadkiem muru berlińskiego opuściła Rumunię i poprzez Węgry dotarła do Austrii, gdzie w ambasadzie USA poprosiła o azyl.

Harding ochroniarz Shane Stant, uderzył ją metalowym prętem w kolano. Jakimś cudem Kerrigan udało się zaleczyć bolesną kontuzję i zdobyć olimpijskie srebro w konkurencji solistek (Harding uplasowała się dopiero na 9 pozycji). W ten sposób Harding przekroczyła cienką granicę, jaka dzieli wielkich zwycięzców od wielkich przegranych. Obsesyjna żądza wygranej zabiła w niej sportową wolę walki.

Utracone dzieciństwo Takie zachowanie Amerykanki można tłumaczyć ogromną presją, jaką wywiera się od najmłodszych lat na adeptach jazdy figurowej na lodzie. Później ci sami zawodnicy szukają dla siebie rekompensaty za wszystkie lata katorżniczych treningów, które kładły nacisk na ich wszechstronny rozwój (zdolności taneczne, poczucie rytmu, synchronizację ruchów z partnerem). Nie mniej wymagające jest pływanie synchroniczne, które dorobiło się miana wodnego baletu. To połączenie pływania, gimnastyki i tańca. W gimnastyce sportowej i artystycznej szeregi zasilają dzieci już w wieku 3 - 4 lat. Tak zaczyna-

„Brak beztroskiego dzieciństwa to cena, jaką trzeba zapłacić za sportowy sukces - to ta niewidoczna druga strona medalu”

Grać fair Wrodzony talent to za mało, by wychować prawdziwego czempiona. Talent zawodnika musi iść w parze z ogromnym wysiłkiem. Sport potrzebuje fighterów, którzy swą zawziętością i hartem ducha podbiją serca publiczności. Ta kocha zwycięzców, ale tylko tych, którzy grają fair. Tego nie można powiedzieć o Tonyi Harding – kontrowersyjnej amerykańskiej łyżwiarce (obecnie trenuje boks zawodowy – sic!), która na początku 1994 roku, tuż przed igrzyskami w Lillehammer, przygotowała spisek przeciwko swojej najgroźniejszej rywalce, rodaczce Nancy Kerrigan. Aby uniemożliwić jej start w zawodach, miesiąc przed olimpiadą, nasłany przez byłego męża Tonyi

www.linkpolska.com

ła chluba rosyjskiej gimnastyki artystycznej Alina Kabajewa, którą media podejrzewają o romans z Władimirem Putinem. „Właściwie na nic nie miałam czasu poza treningiem” – wyznaje Kabajewa w jednym z wywiadów. W nieco starszym wieku na lód wyjeżdżają łyżwiarze figurowi. Najzdolniejsi zawodnicy potrafią skoczyć najprostszego toeloopa w swoje piąte urodziny. Można pomyśleć, że takie poświęcenie to szaleństwo, że to próba zaspokojenia chorych ambicji rodziców. Wydaje się jednak, że brak beztroskiego dzieciństwa to cena, jaką trzeba zapłacić za sportowy sukces - to ta niewidoczna druga strona medalu.

October 2008 | październik 2008 | 35


KONSULTANT POLSKI

tłumaczenia przysięgłe i zwykłe, również w terenie prowadzenie księgowości małych firm rozliczenia podatkowe osób fizycznych i samozatrudnionych przesyłki kurierskie do Polski

Więcej informacji na stronie internetowej: www.konsultantpolski.com Konsultant Polski, 145 Great Junction Street, Edinburgh EH6 5LG

Tel.: 0131 554 7000 lub 0798 347 28 73 E-mail: konsultant.personalny@gmail.com

Wysoka jakość usług przy niskich cenach

KONSULTANT POLSKI

Jesteśmy firmą działającą w Edynburgu od 1998 roku, dlatego stoi za nami długoletnie doświadczenie w zakresie spraw urzędowych i tłumaczeń różnego rodzaju.

Dzięki polsko-szkockiemu zapleczu, mamy pewność, że informacje i porady, których udzielamy są zawsze z pierwszej ręki. Współpracujemy z grupą specjalistów szkockich, są wśród nich prawnicy, księgowi i doradcy biznesowi. Pozwalamy naszym klientom odnaleźć się w gąszczu tutejszych formalności i doradzamy jak postępować w różnych sytuacjach. Wachlarz świadczonych przez nas usług jest bardzo szeroki, poczynając od wypełnienia formularza, a kończąc na tłumaczeniach telefonicznych dla klientów, którzy potrzebują asysty w spotkaniach czy trudnych sytuacjach. Jesteśmy dumni z tego, że misją naszej firmy jest nie tylko tłumaczenie z jednego języka na drugi, ale przede wszystkim pomoc i szukanie najlepszego rozwiązania problemu, z którym klient do nas przychodzi. Dlatego zapraszamy serdecznie do naszego biura, z wszystkim, co tylko sprawia Państwu trudności, a my zrobimy co w naszej mocy, żeby pomóc.

Kancelaria Prawna Reavey & Company Solicitors oferuje swoje usługi prawne w języku polskim Więcej informacji znajdziesz na Naszej stronie internetowej:

www.reavey-ni.com/polish

Oferujemy usługi tłumacza. Polaków niemówiacych po angielsku prosimy o wysłanie e-maila na info@reavey-ni.com, Polaków władających językiem angielskim w stopniu komunikatywnym prosimy o telefon pod numer: •tel.: 028 90 860335 (Newtownabbey) •tel.: 028 93 355535 (Carrickfergus)

POLSKI SKLEP U ZBYCHA umożliwia Polakom zamieszkującym w Edynburgu dostęp do rodzimych produktów spożywczych (m.in. świeżego mięsa, wędlin, warzyw), produktów dla niemowląt, polskiej prasy, podstawowych lekarstw i odżywek dla sportowców. Szeroka gama usług, w tym najważniejsza - możliwość sprowadzania produktów na zamówienie klienta, powoduje, że sklep ten codziennie odwiedzają zarówno nasi rodacy, jak i Szkoci. Jednak nie tylko możliwość wysłania paczki do Polski, zamówienia ciasta na rodzinną uroczystość, zakupienie asortymentu dla dzieci i konkurencyjne ceny przyciągają rodaków do tego sklepu. POLSKI SKLEP U ZBYCHA wspiera polskie inicjatywy organizowane na terenie Szkocji. Wiedzą o tym m.in. maluchy z przedszkola w Edynburgu biorące udział w półkoloniach sponsorowanych przez właściciela sklepu oraz Konsulat Generalny RP w Edynburgu. Właściciel sklepu był jednym z organizatorów tegorocznego pikniku na rzecz integracji polsko-szkockiej w Perth, jak również wspomaga dzieci paczkami na święta. Jak mówi Pan Zbyszek, właściciel sklepu: „Chodzi o to, aby na emigracji żyło nam się łatwiej. Niewielki gest w stronę drugiej osoby może czasem zdziałać cuda. Bardzo nas cieszy, jeśli i nasza działalność może się przyczynić do wzbogacenia życia polskich emigrantów”. POLSKI SKLEP U ZBYCHA 341 Leith Walk, Edynburg EH6 8SD

godziny otwarcia pon. - sob. 9:00 - 21:00 niedz. 12:00 - 20:00


LINKcafé

O co chodzi Woody’emu Allenowi? Aleksandra Łojek-Magdziarz

„Myślałem, że leczenie pana będzie fascynujące i ekscytujące, a to, no cóż, jak słuchanie księgowego” usłyszał pewnego dnia Woody Allen od swojego znudzonego psychoanalityka. „Kilku psychoanalityków później” to nowe określenie czasu, które zostało ukute na potrzeby jednego z filmów Woody’ego Allena, odzwierciedlające istotę funkcjonowania reżysera. Po 30 latach Allen jednak zrezygnował z psychoterapii, mimo że, jak twierdzi, nadal cierpi na klaustrofobię i agorafobię. Bywało, że na sesje chodził trzy razy w tygodniu. Nie był wyjątkowym pacjentem, jak mu powiedział jeden z terapeutów, gorzko rozczarowany problemami duszy geniusza kina. Może nie miał dystansu do swojego zawodu. Rudy, drobny Allen był wszechstronnie aktywny od wczesnego dzieciństwa i od zawsze ironiczny. Wysłany do szkoły, w której uczyły się dzieci różnych wyznań, żartował po latach, że był bity sprawiedliwie przez wyznawców wszystkich religii. Została mu pewna podejrzliwość w stosunku do spraw istot, które miałyby mieć status Boga.

Niepokojące czarne dziury „Stan lekkiej depresji” (jak określił swój nastrój sam Allen), w którym tkwił przez całe życie, to ulubiony leitmotif jego filmów, opowieści i żartów. Głównym winowajcą takiego samopoczucia jest samo życie (które Allen dzieli na „straszne i nędzne”), a także świat („świat jest zepsuty i zły, a istota egzystencji jest po prostu bardzo tragiczna, bardzo brutalna i nieszczęśliwa”). Zwykle zatem bohaterami jego dzieł (zwłaszcza klasycznych) byli hiperinteligentni i nadwrażliwi maniacy ze skłonnościami autodestrukcyjnymi, zapijający ból istnienia różnego rodzaju trunkami i garściami połykający tabletki. Maniacy, których martwił głównie wszechświat, czasoprzestrzeń oraz stan medycyny w kwestiach onkologicznych. W „Przejrzeć Harry’ego” („Deconstructing Harry”) prostytutka (która okazuje się jako jedyna poważnie traktować depresję bohatera) chce zorientować się, czemu jego dusza tak cierpi, na co dorosły Allen pyta retorycznie, czy słyszała kiedyś o czarnych dziurach. „Ciekawe, że współcześni astronomowie twierdzą, że przestrzeń jest skończona. To pocieszająca wiadomość dla tych, którzy nie pamiętają, gdzie coś położyli” - stwierdza gdzie indziej. Intrygujące, jaka będzie filmowa reakcja Allena na wiadomość z 10 września br. o uruchomieniu cernowskiego zderzacza hadronów, w którym mogą powstać mikro czarne dziury.

Tragedie nie uczą Allen nigdy nie zajął się tematami politycznymi. Historię też traktuje po macoszemu. Pytany przez dziennikarzy, czy wydarzenia z września 2001 roku znajdą jakiś oddźwięk w jego filmach, powiedział stanowczo, że nie. „W 2001 roku jacyś fanatycy zabili jakichś Amerykanów, a teraz Amerykanie zabijają Irakijczyków. W czasach mojego dzieciństwa naziści mordowali Żydów, a teraz Żydzi i Palestyńczycy mordują się wzajemnie. Historia to coś, co się powtarza” - powiedział w wywiadzie dla „Der Spiegel”. Jego podejście do filozoficznej postawy charakterystycznej dla rodzaju ludzkiego, że można czerpać lekcje z tragedii, jest równie bezpardonowe: „To bardzo bolesne, że ludzie próbują racjonalizować tragedię i wmawiać sobie, że się czegoś nauczyli. Z tragedii nie płynie żadne pozytywne przesłanie”.

Fot. Colin Swan

„Umarłbym z głodu w ciągu tygodnia, gdybym musiał się utrzymywać z gry, nie będąc wcześniej celebrytą”. Ale przyznał, że z wiekiem dokonał pewnych postępów „w granicach dostępnych dla osoby pozbawionej talentu”.

Mia – tak, Göring – nie Urodzony pesymista albo, jak sam się określa, realista, zmienił swoje życie na względnie mniej nieszczęśliwie (w ocenie zwykłych śmiertelników bardzo szczęśliwe) po ostatnim ślubie. Po skandalu, kiedy jego partnerka Mia Farrow odkryła polaroidowe zdjęcia swojej 21-letniej, nagiej przybranej córki Soon-Yi (nie była to adoptowana córka Woody’ego - niektóre dzieci para przysposabiała oddzielnie), bardzo głośnym rozwodzie, w czasie którego Farrow oskarżyła Allena o seksualne molestowanie innego dziecka, Woody Allen odkrył, że chce się ustatkować. Ameryka wieszała na nim psy, sąd zabronił mu widywać się z adoptowanymi dziećmi bez nadzoru. W takiej atmosferze Allen pewnego dnia zaczął rozważać zaproponowanie Mii Farrow roli w jednym z filmów. Jego producent niemal został porażony atakiem serca, choć nie sądził, że Allen mówi poważnie. Ale reżyser powiedział: „Nie jestem taką osobą, która uważa, że jeśli ktoś mi coś paskudnego zrobił, to ja już nigdy nie będę mógł nic z tą osobą wspólnie przedsięwziąć. Choć oczywiście istnieje nieprzekraczalna linia. Nie dałbym roli Hermannowi Göringowi”.

Nie bardzo rozumieją Allen nie przepada za swoją twórczością. Nie lubi wracać do swoich filmów, uważa, że sukces zdarzył mu się przez przypadek i że zawdzięcza go głównie Europie oraz garstce amerykańskich intelektualistów. Co prawda, zarzuca im, że nie bardzo wiedzą, o co mu w filmach chodziło. Deklaruje, że nigdy nie zrobi dobrego filmu, chociaż, jeśli nadal będzie pracował, to może niechcący mu się to uda. Podobnie traktuje swoją muzykę. Od wielu lat gra na klarnecie, bywa, że jeździ na tournée. Kpi jednak sam z siebie i z tego, że ludzie płacą, by dostać się na jego koncerty: „Umarłbym z głodu w ciągu tygodnia, gdybym musiał się utrzymywać z gry, nie będąc wcześniej celebrytą”. Ale przyznał, że z wiekiem dokonał pewnych postępów „w granicach dostępnych dla osoby pozbawionej talentu”. Najwyraźniej faktycznie nie wiemy, o co mu chodzi. Niezapomniane cytaty z twórczości Woody’ego Allena: „Wyrzucono mnie ze studiów za oszukiwanie na egzaminie z metafizyki - zajrzałem do duszy chłopca siedzącego obok” „Nie chcę osiągnąć nieśmiertelności poprzez moje dzieła. Chcę to zrobić, nie umierając”

www.linkpolska.com

„Gdyby tak Bóg zechciał dać mi dowód na własne istnienie! Na przykład, deponując znaczną sumę na szwajcarskim koncie”


LINKcafé

Helena Kubajczyk jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Wielbicielka sztuki wszelakiej, również kulinarnej. Obecnie mieszka w Poznaniu.

Fot. H. Kubajczyk

Kurczak nadziewany z żurawiną Dla nas, Polaków, jesień bez aromatu grzybów jest niewyobrażalna i niejesienna. W październiku proponuję więc kurczaka faszerowanego, którego podamy i na niedzielnym obiedzie na ciepło, i dnia następnego jako zimną przekąskę. Najistotniejszym elementem plastry bułkę, by wsiąkł w nią folii od góry w kilku miejscach. będzie wytrybowanie kurczaka. Dla niewtajemniczonych - wytrybować oznacza pozbawić kości bez naruszenia skóry. Gdy otrzymamy kurczaka bez szkieletu, odstające od korpusu udka i skrzydełka należy po prostu wepchnąć do środka, by otrzymać zwartą formę. Aby przyrządzić farsz, należy zacząć od namoczenia i podgotowania grzybów (w przypadku pieczarek - posiekać, poddusić na patelni i nieco przesmażyć), opłukania i oczyszczenia wątróbek, usuwając widoczne czasem na powierzchni żółtawe skrawki. Przesmażamy na oliwie około minuty, po czym podduszamy. Pod koniec dodajemy majeranek. Na patelnię do podduszonych wątróbek dorzucamy skrojoną w

Składniki:

1 cały kurczak 25 dag wątróbek kurzych 50 dag wieprzowiny (może być karczek bądź biodrówka, dobrze, jeżeli mięso nie będzie za chude) 2 - 3 cebule 1 pszenna bułka 2 garści suszonych grzybów (zamiennie możemy użyć 1 kg pieczarek) 2 łyżeczki majeranku oliwa do przesmażenia sól, pieprz

1

p

on elef Na t onarny j stac lski o P o d

on elef Na t órkowy kom lski o do P

Z Twojej komórki wyślij sms o treści

HALO

6

sos. Cebulę należy posiekać na drobno i zeszklić na oliwie, by była miękka i lekko zrumieniona. Całość wystudzić. Potem mielimy to, co dotąd podsmażaliśmy i dusiliśmy na patelni: wątróbki wraz z nasiąkniętą bułką, grzyby, cebulkę. Wieprzowinę (surową) należy najpierw przed mieleniem rozdrobnić. Całość dosalamy i doprawiamy świeżo zmielonym pieprzem. Tak przygotowanym farszem nadziewamy naszego kurczaka. Gotową pieczeń wkładamy do specjalnego rękawa foliowego (dostępnego w sklepach z akcesoriami kuchennymi). Przycinając rękaw foliowy bierzemy pod uwagę zapas, bo końce trzeba będzie z dwóch stron związać. Po ich związaniu należy nakłuć powierzchnię

p

WAŻNE: Jeżeli podczas trybowania kurczaka stracisz cierpliwość i kura oberwie parę cięć nieprzewidzianych, innymi słowy, nie będzie nadawała się już do nafaszerowania, nie trać pogody ducha, bo farsz włożony do prostokątnej foremki i upieczony w tzw. kąpieli wodnej stanie się po prostu wybornym pasztetem i zrobi rewelacyjne wrażenie na gościach. Czy ktoś musi wiedzieć o chwilach słabości, jakie nas spotkały podczas walki z kurą? Powodzenia i smacznego!

ANT NST

I

L

DIA

on elef ny Na tcjonari sta Polsk do

RĘĆ K Y W

2

text-n-talk.com Słowacja 3p Litwa 3p Litwa tel.kom. 9p Słowacja tel.kom. 11p

0

r

ume

rz n

bie e wy

y elow doc

t

pła ntu wych o e m na datko abo Bez nych do żad i

tępn

nas

p

01 0 2 7

9 4 4 08

na numer 80556, by otrzymać 5 funtów na rozmowy na numer 84459, by otrzymać 3 funty na rozmowy

Full instructions and access numbers will be sent to you by text. Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Reverse billing service. Calls to 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls to mobiles may cost more. A connection charge equal to the rate per minute for the relevant destination is charged on each call. This is an Auto credit service. To stop auto credit text STOP to number you initially text to. Credit lasts 90 days from first use.

Pieczemy 2 godziny w temperaturze 180 stopni Celsjusza. Potrawę warto podawać (na gorąco lub na zimno) z żurawiną do mięs. Sukces w kucharzeniu murowany!

talk2save.co.uk Ask bill payer’s permission. Prices are per minute including VAT. Calls from a mobile may cost more. Contact your mobile provider if in doubt. Cost for using service will be added to landline providers phone bill. See website for full terms.


LINKcafé

4 2 5 2 3 6 8 5 8 3 4 5 7 1 3 9 1 2 4 8 6 2 4 8 3 7 8 2 1 5 8 1 5

Rozwiąż krzyżówkę i wygraj nagrodę niespodziankę! Hasło oraz imię i numer telefonu prosimy przesyłać pod adres: Rozrywka, Link Polska Magazine, 1a Market Place, Carrickfergus BT38 7AW lub info@linkpolska.com

Zwycięzcą losowania wrześniowej krzyżówki (myśl Stanisława Jerzego Leca, „Lira Nerona była kamertonem”) została pani Ewa Andrykowska z Warrington.

GRATULUJEMY!

Nie ma takich, ale początkowo, gdy pomidory dotarły do Europy z Ameryki Centralnej, dzięki hiszpańskim konkwistadorom, uważano je za rośliny trujące. Dlatego hodowano je w ogrodach tylko i wyłącznie w celach dekoracyjnych. Z punktu widzenia naukowego pomidory są owocami. Jedynie w Stanach Zjednoczonych z powodów podatkowych w 1887 roku Sąd Najwyższy zaklasyfikował pomidory jako warzywa. Miłośnicy tych owoców co roku spotykają się pod koniec sierpnia w Bunol w Hiszpanii, gdzie rzucają w siebie pomidorami. Miasto zamienia się w wielki sos pomidorowy – do rzucania przeznacza się 115 tysięcy tych owoców.

CYTAT MIESIĄCA

Trujące pomidory?

Stanisław Lem

9

„Nikt nic nie czyta, a jeśli czyta, to nic nie rozumie, a jeśli nawet rozumie, to nic nie pamięta”

Sudoku

Należy wypełnić diagram w taki sposób, aby w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

RYSUNEK: DOROTA MAZUR

Dorota Mazur, absolwentka liceum plastycznego w Szczecinie i komunikacji wizualnej Politechniki Koszalińskiej. Pasjonatka rysunku i tańca. Od niedawna mieszkanka Poznania.

www.linkpolska.com

October 2008 | październik 2008 | 39


N aj

w ięk sza w Dubl inie o

ta f er

A tra k cy j ne ceny * Bezp łat ny

uk

o n sp tra

ic

rt

h

ca ł ej

od

pr

p

sk ol

Ir l and ii

t ów

POLSMAK

ie

Firma

Unit 33 Jamestown Business Park Jamestown Road Dublin 11 Tel.: 018341147 Fax: 018341043

na

n re te

Miła nt a i f achow a obsług a k lie

Sklep Polsmak 27 Capel Str. Dublin 1 Zapraszamy rownież do naszego sklepu w centrum miasta, zapewniamy szeroki i tani asortyment produktów, jak i miłą obsługę

*atrakcyjne ceny *największy wybór produktów *świeże dostawy 3 razy w tygodniu

Unit A Canalside John Gilbert Way Trafford Park Manchester M17 1AH tel./fax: 0 161 877 57 21; mobile.: 077 835 33 065, 077 835 33 050; e-mail: agafood@gmail.com


BILETY

POLSKIE BIURO

184 LISBURN ROAD BT9 6AL BELFAST TEL. 028 90 80 30 85 TEL. 028 90 296 296

przelewy do Polski na konta PLN i GBP od najlepszy kurs na rynku

lotnicze - promowe - eurotunel

£5

VIRGIN Media

w w w.balticaonline.com

internet - telefon - telewizja już od £15,50 miesięcznie

UBEZPIECZENIA NA SAMOCHÓD min. formalności niska cena satysfakcja gwarantowana

NORTHER IRELANDN EXPRESS

przesyłki

IRLANDIA PÓŁNOCNA – POLSKA - IRLANDIA PÓŁNOCNA Oferujemy przesyłki paczek, przeprowadzki, przewóz towarów, przewóz zwierząt, przewóz samochodów na lawecie, możliwość negocjacji cen, możliwość wynajęcia całego samochodu. Kompleksowa obsługa od drzwi do drzwi.

07894477548 07922227434

SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO “EFECT” Angielski 4 razy szybciej! CENISZ SWÓJ CZAS? PRZYJDŹ DO NAS

• • • • •

BuCar Spark Service PRZYGOTOWANIE DO MOT – HAMULCE, ZAWIESZENIE, ELEKTRYKA MECHANICZNE I ELEKTRYCZNE USUWANIE USTEREK KOMPUTEROWA DIAGNOSTYKA – WYŁĄCZANIE LAMPEK SERWISOWYCH MONTAŻ - ALARMÓW, BLOKAD ELEKTRONICZNYCH, CENTRALNYCH ZAMKÓW NAPRAWY NADWOZIA - MALOWANIE, BLACHARSTWO SAMOCHÓD ZASTĘPCZY NA CZAS NAPRAWY * SPRZEDAŻ I SKUP SAMOCHODÓW AUTOHOLOWANIE, LAWETA

LINK POLSKA

Tel.: 07871441062, 07783029590, 07598938025 pon.-pt.: 9 – 17 sob.: 10 – 15 Jedyny POLSKI warsztat w Twojej okolicy !

Bann Street, Unit 3, BT62 3BG, Portadown

Metoda Metoda CallanaCallana

SZYBKIE EFEKTY GWARANCJA SUKCESU MAŁE GRUPY (DO 10 OSÓB) LEKCJE PRÓBNE BRAK ZADAŃ DOMOWYCH

WWW.EFECT.CO.UK email:info@efect.co.uk tel: 07521988954 Ravenhill Business Park Ravenhill Road, Belfast

LINK POLSKA

Zamieść reklamę! Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com


ogłoszenia społeczne

I K Ł Y S E PRZ Przesyłki Polska-Irlandia Północna-Szkocja-Anglia i z powrotem Przeprowadzki Transport samochodów Zakupy w Polsce, tanio

PACK-MAN 07840478134 tel.: lub 07873145750

POSZUKIWANI: Sylwia Konarska

TRANSPORT Irlandia Północna i Republika Irlandii

POLSKA

Samochody, motory, quady, sprzęt budowlany i rolniczy, przesyłki kurierskie i inne nietypowe rzeczy

Tel.: 07599706767 07599706766

Regularny transport przesyłek Polska-Irlandia Północna-Polska

oferujemy:

bardzo atrakcyjne ceny ubezpieczone przesyłki kompleksową obsługę From DOOR TO DOOR obsługę klientów indywidualnych usługę „zamów kuriera on-line”

Wiek w momencie zaginięcia: 21 lat Wiek aktualny: 29 lat Ostatnie miejsce pobytu: Londyn, Wielka Brytania Data zaginięcia: ok. 04/2004 Oczy: piwne / Wzrost: 176 cm Znaki szczególne: pieprzyk na prawym policzku Sylwia wyjechała do Wielkiej Brytanii 14.10.2001 r. Była w regularnym kontakcie z rodziną, który urwał się ok. kwietnia 2004 r. 22.08.2008 r. zmarł mąż Sylwii. Dwójka dzieci pozostaje pod opieką dziadków. Kontakt: ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, tel.: 0801247070, 226547070 lub z polską policją. Więcej: www.zaginieni.pl.

KLUB DLA DZIECI I MŁODZIEŻY KAMELEON Zapraszamy na zajęcia w każdy poniedziałek od 18:15 – 20:00 Dwie grupy wiekowe Juniorzy 5 – 10 lat / Seniorzy 11 – 18 lat New Mossley Prezbiterian Church 2 Ballycraigy Way, Newtownabbey BT36 5XH Kontakt: Tel.: 075 16 15 19 62 E-mail: polski.klub@yahoo.co.uk

POSZUKUJEMY WOLONTARIUSZY!

!

Grupa Wsparcia dla polskich emigrantów przy organizacji Seeds w L’Derry szuka osób chętnych do współpracy. Założeniem inicjatywy jest pomoc emigrantom w uzyskaniu dostępu do wszelkiego rodzaju informacji i organizacji. Jesteśmy otwarci na Wasze pomysły i sugestie.

www.islandexpress.eu

IslandExpress s.c.

tel.kom. +48 515 280 526 tel.kom. +48 515 280 527 tel.

+48 76 856 50 54

Szukasz pracy?

Mamy dla Ciebie pracę przy roznoszeniu ulotek dla jednej z firm z Belfastu. Gwarantujemy elastyczne godziny pracy (full-time i part-time). Wymagana jest dobra kondycja zdrowotna, z uwagi na konieczność pokonywania dużych dystansów. Podstawowa znajomość języka angielskiego mile widziana, ale nie konieczna. Szukamy wyłącznie ludzi uczciwych i godnych zaufania. Szczegółowych informacji, dla osób władających językiem angielskim, udziela Roxi pod numerem telefonu: 07791210002. Dla osób borykających się z barierą językową kontakt drogą elektroniczną pod adresem:

jobs@nipost.co.uk

SERWIS KOMPUTEROWY PROFESJONALNIE, SZYBKO, TANIO SIECI BEZPRZEWODOWE, ZABEZPIECZENIA PRZERABIANIE

BELFAST, Tel.: 07727283782

TATUAŻ ARTYSTYCZNY! Stuprocentowy profesjonalizm gwarantowany 17-letnim doświadczeniem. Oferuję szeroki wybór wzorów oraz realizację własnych projektów. Poprawki tatuaży i wykonywanie portretów na skórze. Atrakcyjne ceny! Robert, tel.: 07842670086, Bodybuilding4you_Ogloszenie_Link_Irlandia_63x41 copy.pdf Belfast i okolice

7 - 15 Foyle Street, L’Derry Tel.: 07518374481(Marlena, Ewa, Maciej) E-mail: marikoni34@yahoo.com, e_wierzba@yahoo.com, mmajek89@yahoo.com

ZAMÓW PRENUMERATĘ! Aby zamówić prenumeratę na dowolny adres na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz innych krajów Unii Europejskiej należy wypełnić formularz zgłoszeniowy i odesłać go wraz z załączonym czekiem lub przekazem pocztowym 13/06/2008 20:12:17 (wystawionym na Link Polska) pod adres redakcji: Link Polska, 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW lub zadzwonić pod nr.: 028 9336 4400, aby dokonać płatności kartą.

Wielka Brytania i Irlandia £15 £25

Liczba Kraje UE wydań £25 6 £35 12

Formularz zgłoszeniowy: LINK POLSKA

Zamieść reklamę modułową!

Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com

Imię i nazwisko: .................................... ............................................................. Prenumerata na okres: ......................... Adres: .................................................. ............................................................. Kod pocztowy: ..................................... Telefon: ................................................ Załączam czek na kwotę: .....................


u m o d o d Ĺ„ o Dzw

do Polski

o

z tel. stacjonarneg

2 p/min juĹź od

Po prostu wybierz 084 4831 3897

następnie wybierz numer docelowy Polska Niemcy Słowacja Irlandia

7p/min - 087 1412 3897 2p/min - 084 4831 3897 3p/min - 084 4988 3897 3p/min - 084 4988 3897

tel. komĂłrkowy tel. stacjonarny tel. stacjonarny tel. stacjonarny

Infolinia: 087 0041 3897

www.auracall.com/link

To proste‌ Spróbuj teraz!

T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788. 210x148_TTV_LINK POLSKA_3897_polPage 1 22/07/2008 13:09:52

BEZ NOWEJ KARTY SIM

BEZ UKRYTYCH OPLAT

:\ELHU] C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet** 0208 497 3897 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/glosik

Polska

2p/min

1.6p/min

Polska

7p/min

5.5p/min

SĂĄowacja 2p/min

1.6p/min

Czechy

1p/min

0.8p/min

USA

1p/min

0.8p/min

www.auracall.com/glosik

Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET

Infolinia: 020 8497 4698

Tanie Rozmowy!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. **Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


Fotokasty - krótkie formy multimedialne łączące reportaż fotograficzny i dźwiękowy

Fotokasty dostępne na:


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.