Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska
Dziwne jest serce kobiece...
tom 3
Wspomnienia z Ząbkowic i Krakowa
Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska
Dziwne jest serce kobiece...
tom 3
Wspomnienia z Ząbkowic i Krakowa
tom 3
Opracowanie wspomnień przepisanych z rękopisu, wstęp, komentarze, przypisy, dobór materiału ilustracyjnego i tablice genealogiczne
Rafał Skąpski
Opracowanie graficzne i typograficzne
Maciej Sadowski
Redakcja, korekta i indeks nazwisk
Hanna Wachnowska
Na okładce: Zofia i Jan Skąpscy, zdjęcie z okazji 50. rocznicy ślubu, Kraków, styczeń 1950 r. na rozkładówce: Zofia Skąpska, Ząbkowice Oba zdjęcia ze zbiorów rodzinnych
Partnerem wydania jest Stowarzyszenie Autorów ZAiKS
© Copyright by Rafał Skąpski, 2023
© Copyright for the edition by Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”, Warszawa 2023
Wszystkich zainteresowanych autor zaprasza do kontaktu: skapski.r@gmail.com
Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”
ul. Wiejska 12a, 00-490 Warszawa
Warszawa 2023, Wydanie I
Skład: pagegraph.pl
Druk: Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca SA, Kraków
ISBN 978-83-07-03550-5
Może Bóg da, że słowa te zachowają się i może po latach odczyta je który z naszych wnuków
i nada tej historii nowy kształt Zofia Skąpska, 1951
Edycja tomu trzeciego wspomnień Zofii z Odrowąż-Pieniążków Skąpskiej kończy prezentację niezwykłego zapisu życia, niestrudzenie dokonywanego przez Autorkę przez sześćdziesiąt lat, w dwudziestu jeden stukartkowych zeszytach.
To historia jednej, ale bardzo rozgałęzionej o wielu ciekawych koligacjach, Rodziny, której losy ściśle powiązane są z dziejami narodu i kraju. Wielka historia najczęściej jest tłem dla życia najbliższych Autorki. Niejednokrotnie jednak wpływa bezpośrednio na losy dzieci czy wnuków. Doświadczają oni zarówno tragizmu zdarzeń, zwłaszcza w czasach wojen, jak i radości, gdy przeżywają odzyskanie państwowości przez kraj, dokładając do tego sukcesu swoją cegiełkę. Historia osób, zapisana w trzech tomach Wspomnień, nabiera cech uniwersalnych, a dzięki zawartym w tekście retrospekcjom ukazuje doświadczenie i przemiany polskiego społeczeństwa na przestrzeni ponad stu lat.
Trudno jednoznacznie osadzić w czasie początek wspomnień. Pierwsze zdanie brzmi co prawda: „9 stycznia 1900 wyszłam za mąż”. Ale przez pierwsze kilkadziesiąt stron Autorka cofa się w czasie i opisuje nie tylko swoje dzieciństwo (urodziła się w 1881 roku), ale wszystko, co zapamiętała z opowieści Rodziców o swoich przodkach. Tom pierwszy kończy się w roku 1920, gdy Dziadkowie moi kończą dzierżawę majątku Brzezna na Sądecczyźnie. Opuszczają Sądecczyznę i przenoszą na Pomorze do powiatu działdowskiego, gdzie zarządzają domeną państwową (rodzaj leasingu majątku ziemskiego) Wielki Łęck. Jest więc ten tom zapisem historii rodzinnych z czasów zaborów (austriackiego i rosyjskiego), dramatu pierwszej wojny i radości z odzyskania niepodległości.
Tom drugi zawiera relację z życia na Pomorzu w okresie II Rzeczypospolitej oraz w podkrakowskim majątku Hebdów podczas okupacji. Uwagę wielu Czytelników zwrócił niezwykle dramatyczny zapis pierwszych miesięcy hitlerowskiej okupacji. Świat Zofii Skąpskiej całkowicie się odmienia, grunt pod nogami osuwa się, w niwecz obracają się z trudem budowane przez lata ekonomiczne podstawy życia. Oparciem jest rodzina i silne więzi pomiędzy jej członkami. Zwrócił na to uwagę Eustachy Rylski, mówiąc, iż tom ten to „rodzina i rodzinność”.
Profesor Waldemar Łazuga, podczas spotkania w Bibliotece Kórnickiej w Poznaniu, zauważył, iż życie Autorki na Pomorzu, częste odwiedziny Poznania, Bydgoszczy i Torunia (niegdyś w zaborze pruskim) nadają Zofii Skąpskiej i jej wspomnieniom wymiar „trójzaborowości”.
Tom trzeci, który przekazujemy Państwu obecnie, to zapis ostatnich 16 lat życia Autorki. I znowu cały świat wokół Niej i Jej najbliższych ulega diametralnej zmianie. Tom zaczyna zapis z dnia, w którym pojawiają się wojska radzieckie. Zakończenie wojny niosące pokój, przynosi Polsce, Autorce, Jej rodzinie zupełnie inną jednak niż przed wojną rzeczywistość. Zmienił się status społeczny, ale i majątkowy rodziny Skąpskich. Nie po raz pierwszy, ale tym razem wiek autorki, a tym bardziej Jej męża, nie sprzyjał adaptacji do nowej sytuacji. Zamknięta bezpowrotnie została szansa powrotu do majątku, z którego przychody były przed wojną źródłem utrzymania. Bezpowrotnie, bo przecież pierwsze wyzucie z tego majątku nastąpiło we wrześniu 1939. Niemcy byli oczywiście agresorami atakującymi cały nasz kraj, ale wkraczając na Pomorze odbierali Polsce ziemie, które dwadzieścia lat wcześniej, w ich rozumieniu niesprawiedliwe traktaty paryskie nakazały im opuścić i przekazać młodemu polskiemu państwu. Po zakończeniu wojny powrót do Wielkiego Łęcka był nadal niemożliwy. Reforma rolna ogłoszona we wrześniu 1944 roku przypieczętowała fakt wyrzucenia Zofii i Jana Skąpskich z majątku przez Niemców pięć lat wcześniej.
W roku 1945 Autorka wspomnień miała 64 lata, nie tak dużo jak na dzisiejsze standardy, Jej mąż, a mój Dziadek, liczył niespełna 72 lata; dokładnie mam tyle samo w chwili pisania tego wstępu. Nie jest to obecnie wiek nie dający perspektyw, zniechęcający do robienia planów. Jednak ja nie muszę zaczynać życia zawodowego od zera – Oni musieli, ja mam emeryturę, skromną, ale ona jest – Oni nie mieli. To zaskakująca
konstatacja, że Dziadkowie moi nie byli objęci żadnym systemem emerytalnym, dziś jest to prawie niewyobrażalne. Słyszymy o bardzo niskich świadczeniach, nieproporcjonalnych do lat pracy zawodowej, ale jednak one są. Zofia i Jan Skąpscy żadnej renty ani emerytury nie mieli. Dlatego podjęli raz jeszcze w swoim życiu trud zawodowej aktywności. Dzięki pomocy mojego Ojca uzyskali w 1948 roku możliwość objęcia zakładu ogrodniczego w Ząbkowicach Śląskich. W zarządzaniu pomagała córka Zofia i „z doskoku” syn Antoni. Niedługo jednak nacieszyli się prowadzeniem tej działalności. Zarówno Oni, jak i mój Ojciec, prowadzący pod Wrocławiem podobny zakład, zmuszeni zostali do rezygnacji, do poddania tych obiektów procesowi upaństwowienia.
Czytając rękopis i przepisując go, poszukiwałem odpowiedzi na pytanie, jaki był stosunek Zofii i Jana Skąpskich do nowej rzeczywistości społecznej, politycznej i gospodarczej. W zasadzie sam stosunek nie stanowił zagadki, był raczej oczywisty, bardziej byłem ciekaw, jak zostanie on we wspomnieniach opisany, przedstawiony, jakimi słowami wyrażony. Nie znalazłem takich miejsc, w których Autorka wprost żaliłaby się na swój los, by otwarcie krytykowała nową sytuację. Nie ma też oczywiście słów aprobaty dla nowego systemu. Określiłbym tę postawę jako swoisty rodzaj pogodzenia się z sytuacją i świadomość braku wpływu na nią, a więc konieczność życia pomimo tego co wokół. Ten rodzaj postawy wobec niechcianej i niesatysfakcjonującej rzeczywistości opisał po latach Wojciech
Młynarski w wierszu zatytułowanym Róbmy swoje. Pozostaje pytanie, dlaczego Autorka nie komentowała bieżącej polityki, szerszego tła, na którym toczyło się Jej życie i życie Jej rodziny. Znajduję odpowiedź w przeżyciach i emocjach, które były Jej doświadczeniem, gdy w grudniu 1939 roku przebywała w niemieckim areszcie w Działdowie. Zanotowała: „[...] jestem bardzo niespokojna, jeszcze na ewakuacji pisałam o wypadkach wojennych bardzo dokładny pamiętnik i kontynuowałam go po powrocie do Łęcka, nie wstrzymując się od ostrej krytyki, wymieniając nazwiska bohaterów okrucieństwa. Pamiętnik ten pozostawiłam w stołowym pokoju na wierzchu, nie sprzątnęłam go. Zdawałam sobie sprawę z mej nieostrożności”. Nie chciała więc powrotu tych obaw, niepokoju, że szczere oceny i wypowiedzi dostaną się w niepowołane ręce, że wywołają niechciane reperkusje. W tomie trzecim jest kilka zaledwie zdań odnoszących się do realiów
politycznych, są one pozbawione komentarza czy odautorskiej oceny. Nazwisko Stalina pojawia się tylko jako przejściowe nazwy Katowic i jednej z krakowskich ulic oraz z powodu przywołania faktu oblężenia Stalingradu podczas wojny. Nazwisko Bieruta występuje w związku z wrocławską Wystawą Ziem Odzyskanych, na której Autorka zauważa jego portret wykonany z kłosów zbóż, i w związku z akademią w warszawskiej Szkole Baletowej (o czym donosi w liście pracująca tam córka Elżbieta), jak też przy okazji przywołania jego słów z okazji Konkursu Chopinowskiego. Raz jeszcze w tekście wspomnień pojawia się to nazwisko w związku z pobytem synowej Janiny w Bierutowicach. Notabene nazwa ta nadana miasteczku w roku 1946 została zmieniona dopiero w roku 2018, gdy Bierutowice stały się formalnie Karpaczem Górnym. Władysław Gomułka pojawia się na kartach wspomnień zaledwie raz. Autorka odnotowuje jego powrót do polityki w październiku 1956 roku. Nazwisko zapisane jest z użyciem „ó” – zapewne ta pisownia była bliższa Autorce, z racji Jej większego zainteresowania muzyką niż polityką. Równie bez emocji i bez komentarza Zofia Skąpska odnotowuje fakt uczestnictwa wnuka Marka Romana w obozach organizacji Służba Polsce. Stosunek członków rodziny Skąpskich do ówczesnej rzeczywistości wyraźniej zauważą Państwo, czytając zamieszczone na końcu książki fragmenty wspomnień i listy.
Odbudowywana Warszawa Zofii Skąpskiej podoba się, jedyne zastrzeżenia budzą zbyt monumentalne płaskorzeźby na fasadach budynków MDM i Pałacu Kultury. Autorka notuje: „W lipcu 1949 Tadzio był w Warszawie. Mówi, że Warszawa jest śliczna, znać w niej szalone tempo odbudowy, że będzie chyba najpiękniejszym miastem Europy, że nie żałują nakładów w odbudowie”. Zofia Skąpska odwiedziła stolicę w sierpniu 1955 roku, oto co wówczas zanotowała: „Już przy wjeździe do Warszawy powitał mnie górujący nad wszystkim, oświetlony Pałac Kultury, choć imponujący swą wielkością, ale niezachwycający swym stylem kosmopolitycznym. Nie widziałam ruin i zgliszcz Warszawy popowstaniowej, dlatego dzisiaj jest ona dla mnie taka, jak była w czasach swych najlepszych przedwojennych, tylko poszerzona, z większym jeszcze rozmachem. Ulica Marszałkowska, jakaż szeroka zeuropeizowana, wierzyć się nie chce, że powstała w tych kilku latach z gruzów. [...] Wielki wkład pracy ludzkiej. W mych myślach widziałam Warszawę zasnutą tumanami pyłu, kurzu
unoszącego się z ruin – tymczasem zobaczyłam jakby cudem powstałe piękne domy i ruch między tym normalny, życie pulsujące”.
W styczniu 1950 roku Zofia i Jan Skąpscy świętują 50. rocznicę ślubu –Złote Gody – zdjęcie wówczas zrobione wykorzystaliśmy na okładce. W listopadzie 1950 roku Jan Skąpski umiera. Ta rodzinna tragedia dla Zofii Skąpskiej jest wyjątkowo dotkliwym dramatem. Kończy się wspólna, trwająca pół wieku, codzienna obecność tych Dwojga, codzienna troska o rodzinę, o uprawy, o sprawy przyjaciół i współpracowników. Jedenaście następnych lat to coraz mocniejsze, dojmujące doznanie samotności i stopniowego „przechodzenia na drugą stronę”. Jednocześnie to coraz silniejsze poczucie prawdziwej, wielkiej miłości i przywiązania do zmarłego męża. Pustkę spowodowaną Jego utratą wypełniają kontakty z córkami, synami i wnukami, spośród których najbliższy – nie tylko z powodu wspólnego zamieszkania – to Bogdan Rogatko.
Strata ukochanego męża wydaje się znacznie trudniejszą do zaakceptowania, do pogodzenia się niż gwałtowna zmiana sytuacji politycznej w roku 1945. Tęsknota za ukochanym Janem bardzo często pojawia się na kartach wspomnień. Jednocześnie Autorka nie może powstrzymać się przed notowaniem, nie zawsze wprost, swoich refleksji o sensie życia, starości, chorobach i pojawiającym się coraz częściej niedołęstwie. Są to, nie tylko dla Jej potomków, poruszające wyznania o tym, że można odczuwać swój wiek, swoją nieprzydatność, nawet wśród kochających i troskliwych dzieci i wnuków. Wyznania te wzbudzą emocje nie tylko wśród członków rodziny, ale i u pozostałych Czytelników.
Wspomnienia Zofii Skąpskiej urywają się 27 czerwca 1961, w tym dniu najmłodsza córka Wanda Rogatko wyjeżdża (jak co roku) na wycieczkę zagraniczną. Autorka zostaje pod opieką pomocy domowej oraz synowych i starszych córek. Dlaczego przez ponad dwa tygodnie już nic więcej nie zanotowała – nie wiadomo. Do upadku i złamania kości biodrowej dochodzi 14 lipca. Zofia Skąpska przebywała w krakowskim szpitalu im. G. Narutowicza od 17 lipca. Zmarła tam 14 sierpnia 1961.
Sądzę, że część Czytelników będzie chciała znać dalsze losy potomków Autorki. Być może podejmę się takiej opowieści w przyszłości. Teraz doprecyzuję tylko to, co częściowo wynika z treści tablic genealogicznych. Zofia Skąpska urodziła dziewięcioro dzieci. Januś i Helenka zmarli
w dzieciństwie. Pozostała siódemka przeżyła swoją matkę. Tadeusz zmarł najwcześniej, bo już w 1963 roku, Antoni w 1973, Ewa w 1987, Zofia w 1988, Kornel w 1990, Elżbieta w 1993, a Wanda w 2001. Kornel Skąpski dwukrotnie odwiedził Polskę, w 1972 i 1974 roku. Tak wspominał swoje spotkanie z Polską i rodzeństwem:
„Po trzydziestu trzech latach nieobecności «wróciłem» do kraju, ale kraj leży tylko częściowo w granicach dawnej «mojej» Polski. Chociaż ludzie mówią po polsku, wszystko jednak jest inne: mniejsze, przytłumione, przygaszone, zakurzone, zakopcone, tu i tam coś jak ropiejące rany!
Wiem, pamiętam, była wojna, ale od wojny minęło już wiele lat. Gruzów nie widać, usunięto je lub odbudowano. Ludzie są w gruzach! Coś się stało z ludźmi, ale co? Zmienili się. Brak im radości życia. Przygnębienie!
Siebie już tu nie odnajdę, młodzieńca, co porywał się na wszystko, co mierzył siły na zamiary [...].
Wiedziałem, że wszyscy postarzeli się! I mnie to nie ominęło, ale pomimo że przygotowywałem się na to psychicznie, bałem się szoku. W pamięci mojej siostry były wciąż młodymi dziewuszkami, a bracia?! Przygnębił mnie stan Antosia, miał siedemdziesiąt dwa lata, a wyglądał na dziewięćdziesiąt. Strasznie mi go było żal, starałem się nie okazać mu tego, by go nie urazić. Biedny Antoś, nie wiedziałem, że pozostał mu niecały miesiąc życia1. Obydwóch moich braci zniszczyła i wykończyła ta straszna zmiana warunków w kraju, utrata dorobku życia, bez możliwości odbudowania, utrata przeszłości i jutra!
Mnie uchroniło wojsko. Nie miałem okazji przeżywać strat, byłem zbyt oddalony od rzeczywistości kraju, zbyt pochłonięty wysiłkiem zachowania życia. A po wojnie zacząłem od początku z zapałem, jaki daje zaczątek rodziny, zamiast czterdziestu lat miałem znów dwadzieścia! Świat niekoniecznie stał otworem przede mną, ale jakoś udało mi się wywalić jego wrota.
Trzeba było też przejść Zaduszki. W czasie mej pierwszej wizyty groby rodziców i Wacka w Krakowie, a w Warszawie Tadzia, a dwa lata później Antosia i Janka Romana”.
1 Błąd autora, Antoni Skąpski zmarł 18 marca 1973, spotkanie z nim miało miejsce około 5–6 miesięcy wcześniej.
O pierwszym pobycie stryja w Polsce dowiedziałem się z prasy...
„Dziennik Polski” opublikował 15 października 1972 notkę zatytułowaną Malezja i Polacy, a wycinek z gazety przysłała mi mieszkająca w Krakowie siostra mojej Mamy. Początek artykuliku brzmi: „Inżynier Kornel Skąpski, Polak z Kanady, pozostaje w stałym kontakcie z krakowskim Instytutem Rolnictwa i Leśnictwa Krajów Tropikalnych. Od niego właśnie dowiedzieliśmy się, że...”
Poznałem stryja dopiero podczas jego drugiego pobytu w kraju. Razem z moją Mamą byłem zaproszony na spotkanie z nim do ciotki Hali Romanowej, brat Tomasz był wtedy poza Warszawą, chyba na zagranicznym wyjeździe. Minęło 11 lat od śmierci mojego Ojca, którego wciąż mi brakowało, za którym bardzo tęskniłem. Wiedziałem, że stryj był podobny do mojego Ojca. Nie spodziewałem się jednak, że aż tak bardzo. Siedząc obok niego i wpatrując się w jego twarz, gesty, dłonie – widziałem swojego Ojca... drżąc, tłumiłem łzy. Wydawało mi się, że jakimś cudem, to mój Ojciec jest koło mnie. Gdy opuściliśmy już z Mamą mieszkanie ciotki, chciałem od razu, już na klatce schodowej, na ten temat coś powiedzieć, ale Mama uprzedziła mnie i łamiącym się głosem powiedziała: nie mów nic, czułam to samo... Przez wiele kolejnych lat bywało, że pamięć o Ojcu i wspomnienie spotkania ze stryjem zlewały mi się w jedno. Po pewnym czasie zaczęliśmy korespondować, czytając jego serdeczne i troskliwe listy do mnie, wydawało mi się, że w jakimś sensie czytam słowa mojego Ojca. Mój syn otrzymał jego imię, z racji tej więzi właśnie, z racji, iż nam tu w Polsce wydawało się, że jego życie za granicą jawiło się łatwiejszym, pełnym fantazji szczęśliwym splotem zdarzeń. Jak często było mu w życiu niełatwo, ukazały dopiero jego wspomnienia, które spisał pod koniec życia. W roku 2016 wraz z moją żoną Amelią, synem Kornelem i przyszłą synową Martą, odwiedziliśmy dzieci stryja w Kanadzie. Gdy pewnego dnia usiadłem na fotelu pasażera w aucie, którego kierowcą była najmłodsza córka stryja – Eve, usłyszałem od niej: sadowisz się w taki sam sposób jak mój ojciec...
Stryja Antoniego w zasadzie nie poznałem. Raz tylko, około roku 1965, byliśmy z bratem zaproszeni do jego mieszkania przy ulicy Kremerowskiej w Krakowie. Rozmowa była miła, ale krótka, bez żadnych dalszych konsekwencji. Szukałem w stryju jakiegoś fizycznego podobieństwa do Ojca,
ale nie odnalazłem zbyt wiele. Kontakty z siostrami Ojca były serdeczne, choć rzadkie, najczęstsze i najsilniejsze z Halą Romanową, także z tej racji, iż rozpoczynając studia, zamieszkałem w 1968 roku w Warszawie.
O jej stosunku do mnie świadczy to, że kilka lat przed śmiercią podarowała mi ślubną obrączkę Babci Zofii. Dziś ta licząca już ponad 120 lat cenna pamiątka rodzinna jest własnością mojej wnuczki Neli Zofii Skąpskiej.
Zofia Skąpska dochowała się 22 wnucząt. Wszyscy urodzili się za Jej życia. Troje z nich zmarło w dzieciństwie. Dwanaścioro żyje w chwili pisania tego wstępu. Wnuczęta kanadyjskie Zofia Skąpska poznała jedynie z fotografii i listów.
Prawnucząt urodziło się 34, dwóch chłopców nie żyje, praprawnucząt urodziło się i żyje 56. Prapraprawnucząt, gdy piszę ten wstęp, jest już 11.
Tom drugi Wspomnień, podobnie jak pierwszy, zyskał spore uznanie zarówno wśród krytyków, jak i Czytelników. Omawiany był w półroczniku „Almanach Łącki”, w miesięcznikach: „Kraków”, „Sądeczanin” (wielokrotnie), „Miesięczniku Literackim Książki”, „Gospodyni”, „IKS”; tygodnikach: „Angora”, „Newsweek”, „DoRzeczy” (dwukrotnie), „Tygodniku Ciechanowskim”, „Plus Minus”; oraz dziennikach: „Gazeta Krakowska”, „Trybuna” i „Dziennik Polski”. Rozmowy ze mną o obu tomach Wspomnień emitowane były m.in.: w Radiach Opole, Bydgoszcz, Katowice, Wrocław, Kraków, w Programie I Polskiego Radia, Radiu 24, Radiu 7 (Działdowo), Radiu dla Ciebie (dwukrotnie), Radiu Doxa (Opole), Radiu Plus (Legnica), poznańskich Radiach Merkury i Emaus oraz w Regionalnej Telewizji Kablowej (sądeckiej) i Naszej Telewizji Sądeckiej. Rozmów ze mną można słuchać i oglądać na portalach Wydawnictwa Czytelnik, Big Book Cafe, GOK w Płośnicy, Biblioteki Wojewódzkiej w Opolu, Klubu Muzyki i Literatury we Wrocławiu, Biblioteki Kórnickiej w Poznaniu, oraz na portalu Sądeczanin. Tom drugi otrzymał od „Miesięcznika Literackiego Książki” tytuł „Książka Grudnia 2021”, był nominowany do sądeckiej Nagrody im. ks. prof. B. Kumora. Redakcja miesięcznika „Kraków”, w ramach Konkursu Portrety, zauważyła drugi tom Wspomnień wśród 86 ich zdaniem ważnych i wartościowych książek roku 2021. Teatr Polskiego Radia zrealizował słuchowisko, według mojego scenariusza, oparte na treści tomu drugiego. W rolę Zofii Skąpskiej wcieliła się ponownie Grażyna
Barszczewska. Słuchowisko według tomu pierwszego emitowane było 27 września 2020, a według drugiego 11 września 2022.
Promując tom drugi, odbyłem 30 spotkań w bibliotekach, muzeach i innych placówkach kultury w miastach i miejscowościach na terenie kraju. „Newsletter Biblioteki Analiz – Rynek Książki”, omawiając trasę moich spotkań, zatytułował tę notkę: „Rafał Skąpski mistrzem promocji”. Najbardziej wzruszające było spotkanie w Płośnicy, w powiecie działdowskim. To właśnie na terenie Gminy Płośnica leży Wielki Łęck.
Opracowując tę część Wspomnień, postanowiliśmy dokonać pewnych skrótów wobec rękopisu, głównie dotyczyły one zbyt szczegółowych opisów chorób, badań lekarskich czy zażywanych leków. Jestem przekonany, że zabieg ten służy lekturze. Podobnie jak w tomach poprzednich, dokonałem podziału tekstu na rozdziały i nadałem im tytuły, czasem korzystając ze sformułowań Autorki. Zdanie, które jako motto rozpoczyna ten tom zanotowała Zofia Skąpska w początkach roku 1951. Był to czas mojego przyjścia na świat. Babcia odnotowała ten fakt rok później...
Rafał Skąpski
Pożegnanie z Hebdowem –powrót do Krakowa po 45 latach
Rok 1945
Do Brzeska wkroczyli Sowieci 18 stycznia o czwartej po obiedzie. Niebezpieczeństwo pocisków skończyło się. O dziewiątej wieczorem, gdy jeszcze zebrani byliśmy w kuchni przy stole kolacyjnym, gdyż nikogo mimo zmęczenia nie pociągało łóżko, wkroczyli Sowieci do Hebdowa i przyszli do dworu. Dla oficerów nakryło się w hallu. Jedzą kiełbasę i słoninę, piją wódkę, a chłopi, co weszli za nimi, przyglądają się. Wszyscy rośli, dobrze wyglądają. Nie mogą zapomnieć Stalingradu. Opowiadają o stratach wśród swoich rodzin. Są pełni nadziei, młodzi, wierzą w to, że dojdą do Berlina. Mimo zmęczenia pełni są animuszu. Śpiewają pięknie. Pomału rozchodzimy się po dniu pełnym wrażeń na spoczynek, zapewniają nas, że możemy spokojnie się położyć. W hallu naniesiono słomy i tam pokotem układają się. Antoś1 zostaje i kładzie się między nimi. Lala 2 z dziewczynkami i Jurkiem3 postanawia pozostać
1 A ntoni Skąpski (1900–1973), pierworodny syn Autorki, inżynier rolnik. Początkowo pomagał ojcu w prowadzeniu majątku Wielki Łęck. Od 1932 do 1946 zarządca dóbr w Hebdowie koło Krakowa, później pracował w krakowskiej Izbie Rolnej i Zarządzie Hodowli Zwierząt Elitarnych.
2 Helena „Lala” Skąpska z d. Kostecka (1898–1987). Żona Antoniego.
3 Maria z męża Otłowska (1925–2005), Barbara z męża Grzywacz (1928–2019 i Jerzy (1933–2020), artysta malarz, grafik i projektant witraży, pełny przypis zob. tom 2, s. 206), dzieci Heleny i Antoniego.
w opodal położonej kuchni i tam przepędzić noc w bliskości Antosia. My idziemy na górę do swego pokoju, toż samo Irena Werobejowa4 z Wandą 5 koło nas. Radziwonowicze6 , Zosia7, Jankowie8 i rodzina Romanów 9 idą do siebie. Naturalnie ja przezornie nie rozbieram się, Tatuś10 zdejmuje z siebie ubranie. Nie wiadomo, co noc przyniesie. Dokoła słychać detonacje silnego bombardowania i pojedyncze strzały. O spaniu nie ma mowy, ot, żeby odpocząć i wyciągnąć kości. Plecaki są przy nas. Zdrzemnęliśmy się, wśród nocy zbudziło nas światło latarki skierowanej w oczy. Opanowało nas przerażenie. „Co to? Kto to?” – mąż zerwał się na równe nogi i stanął przed Sowietem – „Nie ma co rabować, tutaj jest dowódca, pójdę do niego”. „Cicho” – wyrwało się z ust zakłócającego nasz spokój, przy tym zadźwięczało soczyste przekleństwo „cicho, czarty”. Taka mniej miła pomyłka. Owładnęła go fala „erotyzmu”, ale zamiast pożądanego „obiektu” trafił na dwoje starych ludzi. Odwiedzający nas sam był dowódcą!
4 I rena Kostecka z męża Werobej (1895–1988), siostra Heleny „Lali” i Aleksandra „Lunka”.
5 Wanda Werobej (1924–2012), córka Ireny i Józefa (1890–1976) Werobejów.
6 A ra Arusiak Saakjanc-Issakianc (1887–1969), lekarz pediatra, z mężem Wacławem Radziwonowiczem (1885–1954), historykiem i filologiem rosyjskim, i synem Henrykiem (1916–1976), pianistą.
7 Z ofia Skąpska z męża Scholtze (1904–1988), córka Autorki. W 1949 roku zmieniła nazwisko na Szolce.
8 Elżbieta „Halszka” Skąpska (1905–1993), nauczycielka historii tańca i przedmiotów muzycznych, córka Autorki, z mężem Janem Romanem (1902–1975) i dziećmi: Markiem (1931–2003) i Grażyną (1935–2022).
9 Matka Jana Romana Michalina z d. Wiśniewska (1877–1947), siostry Jana: Marianna „Maryla” (1900–1980) z mężem Piotrem Staszałkiem (1898–1971) i Aurelia „Rela” (1908–1992) z mężem Protem Muśnickim (1908–1955) oraz brat Jana Kazimierz (1899–1990).
10 Jan Skąpski (1873–1950), mąż Autorki; najmłodszy syn Antoniego (1813–1915) z dru- giego małżeństwa z Wandą z Bukowskich (ok. 1836–1922). Po ukończeniu w Średniej Szkoły Rolniczej w Czernichowie pracował w dobrach Potockich w Mędrzechowie koło Tarnowa i Morawicy pod Krakowem; w latach 1899–1903 w dobrach Zdzisława Tarnowskiego; w latach 1903–1909 dzierżawił majątek Łososina Dolna, a w latach 1908–1920 Brzeznę na Sądecczyźnie. W latach 1920–1921 właściciel majątku Przeszkoda na Pomorzu; następnie do września 1939 zarządca (dzierżawca) domeny państwowej Wielki Łęck. Okres okupacji spędził w majątku Hebdów. W latach 1946–1949 prowadził zakład ogrodniczy w Ząbkowicach Śląskich. W małżeństwie z Zofią z Odrowąż Pieniążków Skąpską (1881–1961) miał dzieci: Antoniego (1900–1973), Jana „Janusia” (1901–1904), Tadeusza (1902–1963), Helenę (1902–1903), Zofię z męża Scholtze (1904–1988), Elżbietę „Halszkę” z męża Roman (1905–1993), Korneliusza „Nela” (1907–1990), Ewę z męża Kostecką (1909–1987) i Wandę z męża Rogatko (1914–2001).
18 stycznia został wzięty Kraków. Do Hebdowa Sowieci przybyli w liczbie osiemdziesięciu i pozostali do 20 stycznia. Fortepian, który był na górze, zniesiono do hallu przed kuchnię. Henio naturalnie musi grać. Oficerowie przy jego akompaniamencie śpiewają. Lala przypomina sobie różne pieśni, gra również cygańskie romanse. Wieczorem Sowieci nabierają ochoty do tańca. Odchodzą trepaki, kozaczki, dopominają się też krakowiaka i mazura. Jeden z oficerów, który leżał w nocy koło Antosia, daje mu wiele cennych rad, jak ma postępować, by uniknąć niepożądanych ekscesów, które by się mogły zdarzyć w czasie przemarszu wojsk. 21 stycznia odjeżdża pierwsza partia, nie robiąc żadnych szkód i zostawiając poświadczenia, że byli przyjmowani gościnnie i przyjaźnie. Tego samego dnia w Brzesku Nowym zjawia się kilku oficerów polskich i jest proklamacja. Do Krakowa przyjechał wojewoda11. W Hebdowie po obiedzie, Antoś urządził uroczystość odczytania proklamacji. Naprędce wyuczyłam Grażynkę12 i Jankę Porębską, która ostatnio pracowała u Zosi w tkactwie odpowiedniej patriotycznej deklamacji. Na balkonie udekorowanym dywanem, zawisł Orzeł Biały ubrany narodowymi chorągiewkami. Wywieszono chorągiew polską. Do zebranych ludzi przemówił Antoś i odczytał proklamację. Zebrana ludność odśpiewała hymn narodowy i Rotę. Nareszcie ten od dawna oczekiwany, wymarzony sen stał się jawą. Kraków wolny. 20 stycznia zostały wzięte Katowice13 i Nowy Sącz. Walki wrą pod Gdańskiem i na Półwyspie Helskim.
Trafiają się też i ranni. Poprzedniego dnia dowlokło się dwóch, jeden młody chłopak z ranną ręką. Ręka nieopatrywana, w okropnym stanie. Pani Ara Radziwonowicz opatruje rany z pomocą Zosi. Zachodzą też do dworu
11 Wojewodą krakowskim od 20 stycznia do marca 1945 był Feliks Mitura (1914–1991). Jego następcą (od marca do sierpnia) był Adam Ostrowski (1911–1977), późniejszy dyplomata i dyrektor PIW-u w latach 1954–1967.
12 Grażyna Roman-Dobrowolska (1935–2022), artystka rzeźbiarka. Jej prace znajdują się w wielu miejskich parkach; jest autorką rzeźb sakralnych, zajmowała się rzeźbą portretową oraz medalierstwem, małymi formami, a także kolażem graficznym. Jej prace znajdują się m.in. w Muzeum Teatralnym, Sztuki Medalierskiej, a także w muzeach w Kopenhadze, Amiens i Rawennie. Była wiceprezesem ZPAP, a w latach 80. XX w. prowadziła nieformalną Galerię Saska Kępa. Jest autorką portretu rzeźbiarskiego Zofii Skąpskiej. Dwukrotnie zamężna: 1. Krzysztof Dobrowolski (1932–2016), artysta grafik, syn Jan (ur. 1959), 2. Mieczysław Borys (1938–1997), rzeźbiarz.
13 Do Katowic wojska I Frontu Ukraińskiego wkroczyły w nocy z 27 na 28 stycznia 1945.
Zofia Skąpska, Hebdów, zima 1944/1945
Zofia Scholtze i Kalina lub Lilia Smólska, Hebdów, styczeń/luty 1945
i maruderzy, dopominają się spirytusu, bodajby denaturowego. 22 stycznia wieczorem przyjazd kapitana z oficerami. Kapitan używa często słowa „czart”. Ci mniej porządnie się zachowali niż pierwsza partia wkraczająca. W czasie nocy były hałasy, strzały rewolwerowe, poza tym po sutej libacji odwiedzali bezdomnych warszawiaków w dawnej stolarni, przez Janka Romana nazwanej „Pekinem”. Po wizycie niemiłe skutki, jednej z uciekinierek (Michałowej) zginęło 4500 zł. Na szczęście ci goście opuścili nas następnego dnia. 24 stycznia przyjechali dwaj nowi Sowieci i spisywali inwentarz, są bardzo dobroduszni. Po inspekcji robili protokół w naszym pokoju. Twierdzili, że oni też mają takich starszych rodziców, i do nas zwracali się „mamusiu”, „tatusiu”. 26 stycznia, w piątek, nareszcie nasza niepewność co do mieszkańców Słomnik została zaspokojona. Przyjeżdżają Wandeczka14, Tadzio15 i Janusz Rogatko16. Płyną znowu opowieści przeżyć dni ostatnich. Słomniki były wzięte 15 stycznia. Na ten czas krytyczny w domu u Wacków17 schroniła się Ewusia z dziećmi18 i p. Gorycką19 (koło ich mieszkania były zasieki). Alek 20, jak już wspomniałam, nie dotarł do domu, bo był front. Zabłoccy21 z dziećmi u nich mieszkali, dalej Ziutka z Andrzejkiem 22 i pani Siwakowa, bezdomna z Warszawy, tak że Wandunia miała o kim myśleć i kogo żywić.
14 Wanda Skąpska (1914–2001) z mężem Wacławem Rogatko, córka Autorki.
15 Tadeusz Skąpski (1902–1963), mgr inż. rolnik, do 1936 r. kierownik działu rolnego dóbr Sanguszków, do września 1939 administrator majątku senatora Edwarda Kleszczyńskiego (1892–1984) w Radziemicach, następnie do 1945 dzierżawca majątku ss. norbertanek w Zabierzowie, po 1945 r. na Dolnym Śląsku, m.in. wykładowca na wydziale rolnym Uniwersytetu Wrocławskiego, 1952–1962 dyrektor Zakładu Doświadczalnego Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Regułach, w 1963 dyrektor Państwowego Ośrodka Hodowli Zarodowej na woj. lubelskie.
16 Janusz Rogatko (1924–2014), ekonomista i metalurg, syn Wacława (1896–1970) i jego pierwszej żony Stefanii Ołtuszewskiej (1900–1933).
17 Wanda z d. Skąpska (1914–2001) z mężem Wacławem Rogatko (1896–1970).
18 Ewa Skąpska z męża Kostecka (1909–1987), córka Autorki, z synami: Krzysztofem (ur. 1939), Ryszardem (1943–1947).
19 Jadwiga Gorycka z d. Wysocka (1880–1954). Mieszkała „na prawach członka rodziny” u Ewy i Aleksandra Kosteckich w Kałuszu, Hebdowie i po wojnie w Cieplicach. Nazywana przez dzieci „Panią Babcią”.
20 A leksander „Lunek” Kostecki (1904–1971), mąż Ewy z d. Skąpskiej, córki Autorki, brat Heleny „Lali” Skąpskiej i Ireny Werobej.
21 Eugenia „Danka” (1905–1951), siostra Wacława Rogatko, i Bronisław (1896–1979) Zabłoccy oraz ich dzieci: Wojciech (1930–2020), Maria (1933–2019) i Maciej (ur. 1943).
22 Józefa Stanowska z d. Fedorczak (1908–1984), żona Jana (1901–1971), siostrzeńca Autorki, i ich syn Andrzej (ur. 1939).
Zdziwieni byliśmy, skąd Tadzio wziął się w Słomnikach. Otóż w ostatnich dniach przed przełamaniem sowieckim Niemcy gospodarowali w Zabierzowie, zabrano konie, świnie, zostawiono tylko pięć krów. W piwnicy zapasów bronił pułkownik, jednak wyjeżdżając wszystkie zabrał. Niemcy wzięli Tadzia na podwodę, zapewniając, że podjedzie tylko pięć kilometrów i wróci. Tymczasem był już dwa dni w drodze i mówiono mu, że pojedzie aż do Berlina. Gdy dojechali do Minogi 23, udało mu się zwiać, no i zawędrował do Słomnik, tylko tę parę koni uratował. Ziutka schroniła się do Wandki, gdyż motłoch dobijał się do jej mieszkania. Jaś24 , po wypadku z głową leżał w Krakowie w szpitalu. Wacek też przechodził ciężkie chwile. Na pytanie wojska, jakim był, robotnicy odpowiedzieli, że to dobry człowiek.
Słomniki wzięte były piętnastego, w poniedziałek, o dziewiątej trzydzieści wieczorem, a rano ludzie rzucili się i zrabowali magazyny, sklep, przy czym poszły i zapasy Wacków. Rzeczy, które rozmieścili po dworach, przepadły, gdyż wszędzie były rabunki. 27 stycznia odjeżdżają Tadzio, Wandka i Janusz, są tak wielkie śniegi, że jadą saniami. W Hebdowie nocują podwody sanitarne. U Tadzia w Zabierzowie jest szpital sowiecki.
I tak w ciągłych przyjazdach, odjazdach mijają dnie. Warszawiacy pomału zabierają się do odlotu, szukają nowych gniazd lub powracają do ruin. Coraz głośniej mówi się o parcelacji. Coraz więcej mieszkańców dworów stara się o zabezpieczenie sobie siedzib w miastach, gdyż wiedzą, że nie pozostaną na ziemi. Szybko zbliża się wymiana pieniędzy, o której już w czasie zbliżania się frontu przebąkiwano. Wolno wymienić tylko 500 zł. W ten sposób i my uciułane z trudem pieniądze tracimy. Oddajemy w depozyt 5 tysięcy, naturalnie już ich więcej nie widzimy. Pięćset złotych, które dałam Jankowi Romanowi do zmiany, też przepadło. Nie zmienił, bo kilka razy nie mógł się dostać do banku, a potem było za późno. Janek Roman w tym czasie kilka razy chodził do Krakowa pieszo.
Radziwonowicz wystarał się dla siebie o posadę w Proszowicach w nowo utworzonym gimnazjum. Ona jest lekarką szkolną. Ponieważ szkoły zostały
23 M inoga – wieś w pow. krakowskim, gmina Skała.
24 Jan Stanowski (1901–1971). Przy wsiadaniu do pociągu uderzył się głową w słup żelazny.
uruchomione w Krakowie, Marysia z Basią zdawały do gimnazjum 25 i zostały umieszczone u Kali Skąpskiej26. Janek 27 też wrócił do matki. Zmiany następują szybko. Na początku marca Komisja Urzędu Ziemskiego orzekła, że przy Hebdowie jako majątku ośrodka hodowlanego zostawia się 180 hektarów, zaś 24 marca zmniejszono obszar o 40 ha, resztę postanowiono rozparcelować między służbę. Służba rozbiera krowy, konie, inwentarz. Ujawniają się teraz Żydzi. Niektórzy z tych, o których sądzono, że zginęli w obozach śmierci, powracają do Nowego Brzeska na stare śmieci. Tak wrócili Szulimowie, Strosberg28 . Matka z córką i wnukiem zostali zastrzeleni w Miechowie, a on przez całą wojnę przechował się u chłopa, również trzy córki. Fredka 29 powróciła po materiały przechowane u Zosi, o czym nawet Lala nie wiedziała. Fredka szczęśliwa, że jej się wszystko uratowało. Nie jeden raz wspierała ich Zosia z Antosiem pieniędzmi i prowiantem. Ona narażała siebie i drugich, przychodziła nocami, później przysyłała zaufanych włościan. Samemu Szulimowi dopomagał też pan Morstin30 i Antoś mu dawał prowianty. Opowiada Szulim, jak się podszywał pod organizację i zmuszony uciekać, wchodził do chałup, mówiąc: „Niech będzie pochwalony”.
12 marca Ojciec z Tadziem wyjechał na Pomorze, by zobaczyć, co się z Wielkim Łęckiem dzieje. Tak się umówiliśmy, że na Święta Wielkanocne powróci do Słomnik. Zosia w Wielkim Tygodniu wyjeżdża z ludźmi hebdowskimi, wozem do Krakowa, stamtąd ma się dostać do Słomnik na Święta Wielkanocne. Ja mam wyjechać w Wielką Środę, myślę, że dotrą konie. Teraz jest to uzależnione od ludzi dworskich. Antoś obiecuje mi,
25 Państwowe Gimnazjum Żeńskie im. Królowej Wandy w Krakowie, publiczna szkoła średnia w latach 1905–1962.
26 K arolina „Kala” Skąpska z d. Dąbrowska (1907–1988), pierwsza żona Kornela Skąpskiego (1907–1990), syna Autorki.
27 Jan „Sar” Skąpski (1929–2021), syn Karoliny „Kali” i Kornela Skąpskich, przez kilkanaście lat aktor teatralny. Od 1965 w Kanadzie, gdzie zainteresował się astrologią, stając się w tej dziedzinie specjalistą, autorem podręczników i wykładowcą. Pierwsza żona Alicja Marszałek (ur.1932), aktorka, związana z estradą łódzką, występowała też w Teatrze im. Ludwika Solskiego w Tarnowie i w Teatrach Dolnośląskich. Z małżeństwa z Hanną Topolnicką (1936–2006) miał córkę Natalię (ur. 1969).
28 Rodzina kupca bławatnego Szulima Strosberga.
29 Córka Szulima Strosberga.
30 Ludwik Hieronim Morstin (1886–1966), właściciel Pławowic, major WP, dyplomata, poeta, dramaturg.
że poprosi ich o konie. Spakowałam pościel i trochę rzeczy i czekamy na wyjazd, ale się na to nie bardzo zanosi. Jestem zrozpaczona, jest już Wielki Piątek. Nareszcie jedzie Banach 31, dawny furman, małym wózkiem, ja z nim siadam, a na tym samym siedzeniu Józef Dyląg, który całą drogę zabawia mnie opowiadaniem. Jest teraz wielką figurą w Miechowie, w jakimś urzędzie pracuje. Przed południem przyjeżdżam do Słomnik. Wackowie mają już inne mieszkanie, przy ulicy ku szosie miechowskiej na piętrze, 2 małe pokoje i kuchnię. Z korytarza jeden pokój osobno dla Zabłockich. Ze stołowego pokoju jest balkon. Poprzednie ich mieszkanie zostało zajęte przez władze sowieckie. Urząd Spółdzielni jest też przeniesiony do innego budynku. Mieszkanie Jaśka Stanowskiego, który pozostał w Krakowie, zajęli Alkowie. Mieszkanie Wacków jest tak małe, że fortepian musiał pozostać na dawnym mieszkaniu. Wacek myśli o przeniesieniu się do Krakowa i robi starania o mieszkanie. Mamy w Krakowie zamieszkać wraz z nimi. Ja jak wyjechałam na Święta z Hebdowa, już więcej tam nie powróciłam. Niestety, moje pragnienia i przewidywania, że Tatuś powróci na Święta do Słomnik, nie ziściły się. Są to pierwsze Święta od mojego zamążpójścia, które spędzamy oddzielnie. Jestem bardzo niespokojna, bo od dnia wyjazdu męża na Pomorze nie mam żadnej wiadomości. Po uzyskaniu pozwolenia w Krakowie wybrał się mój mąż do Wielkiego Łęcka, aby dowiedzieć się, co jest właściwie na Pomorzu, czy jest możliwy powrót, na który lat tyle czekaliśmy. Czy jest do czego wracać, może w charakterze kierownika tego gospodarstwa, czy coś się zachowało z pozostawionych rzeczy. Tadzio też pojechał z myślą, że może uda mu się przejąć jakiś obiekt poniemiecki czy też administrację. Warunki podróży straszne, ponad ich siły. Tadziowi, młodemu, łatwiej to było znieść. Jechali wagonem bydlęcym, bo innych nie było. Wszystkie stacje kolejowe były pod zarządem sowieckim. Pod Gdańskiem toczyły się jeszcze walki. Przyjechali do Torunia na drugi dzień około siódmej rano. Z bagażem (Tatuś miał plecak) udali się do miasta. Tadzio znalazł mieszkanie i tam się zatrzymali. Na drugi dzień Tadzio wyruszył piechotą ku Chełmży w poszukiwaniu obiektu. Nic nie znalazł. Wyruszyli potem do Działdowa, naokoło na Iławę. Pociąg stanął daleko od Działdowa,
więc poszli pieszo. W Działdowie szukali burmistrza 32 . Był nim dawny nauczyciel, znajomy Tatusia. Przyjął ich gościnnie, lecz poradził, by tutaj nie zostawać. Najętymi końmi nazajutrz pojechali do Łęcka. Już była Wielkanoc. Dojeżdżając, spotkali żonę dawniej pracującego u nas Adama Królikowskiego33, ucieszyła się i powiedziała o Macieju 34 , kucharzu. Pojechali do niego. Był wzruszony: „Prędzej bym się śmierci spodziewał”. Przyjął ich bardzo gościnnie, przenocowali u niego. Na drugi dzień poszli po kościoła i zasiedli w swej dawnej ławce. Otoczyły ich wspomnienia tylu lat minionych. Ksiądz nowy35, bo poprzednik, ksiądz Mosiński 36 umarł. Wstąpili do sióstr37 księdza Mosińskiego, panna Ludwika spłakała się i poprosiła na obiad. Przyszła Elza Rzeszotalska 38 , Paweł jej brat 39 . Maciejowi dał Tadzio 500 zł, a Ojciec Elzie 100 zł. W majątku zakwaterowani bolszewicy – mieli go w swych rękach. Wracać nie ma do czego, bo już wszystko rozebrane. Był i rządca Kubiak40 , który potem dostał 5 hektarów. Ona41 była na miejscu nauczycielką, zapomniano, w jakiej zażyłości była z Niemcami. Mąż mój zabrał jesionkę przechowywaną u sióstr księdza, jedno prześcieradło i ręcznik. Z rzeczy schowanych na dzwonnicy nic już nie było. I znowu taka męcząca droga via Działdowo i teraz na odmianę Warszawa, wrócili do Słomnik wyczerpani, umęczeni tak, że dopiero 5 kwietnia dotarli do Wacków. Rozczarowanie ogromne. Realne upewnienie, że straciło się dom. Ostoję. I wszystko. Prysły
32 Piotr Pszenny (1904–?), nauczyciel. Przed wojną pracował w szkole powszechnej w Działdowie, następnie jako powiatowy referent oświaty pozaszkolnej. Podczas okupacji ukrywał się prowadząc tajne nauczanie. Należał do ZWZ i AK. Burmistrz Działdowa w latach 1945–1947, do 1950 r. inspektor szkolny powiatu działdowskiego. Potem kierownik szkoły dla pracujących w Działdowie. Od 1947 Honorowy Obywatel Działdowa. Współzałożyciel Towarzystwa Miłośników Ziemi Działdowskiej.
33 Adam Królikowski, brat Władysława.
34 Maciej Bodziany (1879–1956), od 1904 do 1939 pracował u Zofii i Jana Skąpskich w Łososinie Dolnej, Brzeznej i w Wielkim Łęcku, gdzie zmarł.
35 K s. Władysław Mąkowski (1893–?), w latach 1949–1958 administrator parafii Papowo Toruńskie.
36 K s. Władysław Mosiński (1870–1944), proboszcz parafii pw. św. Mikołaja w Wielkim Łęcku od 1899 r. aż do śmierci.
37 Helena i Ludwika Mosińskie.
38 E lza Rzeszotalska (1903–1992) pracowała przez wiele lat w domu małżeństwa Skąpskich w Wielkim Łęcku.
39 Paweł Rzeszotalski.
40 Kubiak, przedwojenny rządca majątku w Wielkim Łęcku.
41 Jadwiga Kubiak.
złudzenia lat tylu, że po wojnie da się coś odzyskać. Podróż ta, niestety, odbiła się na zdrowiu Ojca. W Słomnikach czuje się tak osłabiony, ma bóle serca, że wzywamy doktora Mrożkiewicza42 . Ten jednak twierdzi, że to zmęczenie. Najgorzej Ojciec ma się 14 kwietnia. Mimo to, gdy jest okazja do Hebdowa dwa dni później, gdyż jedzie ksiądz Podsiedlik43 ze swą siostrą, zabiera się z nim (ksiądz ten dostał parafię Hebdów, ksiądz Marlewski44 odjechał do Poznania).
Po powrocie do Hebdowa doktor Trzepałka45 zaczyna poważną kurację na serce tak, że 15 maja, w dniu moich imienin, już Ojciec do Słomnik nie przyjeżdża, tym więcej że i o konie teraz w Hebdowie trudno, bo o wszystko trzeba się zwracać do służby. My z Wandką żyjemy myślą wyjazdu do Krakowa. Mieszkania zawodzą, bardzo o nie trudno. Kazik Rogatko 46 , brat Wacka, rotmistrz, który wrócił z niewoli, pomaga Wackowi w wyszukaniu i uzyskaniu pozwolenia na wynajęcie mieszkania. Wacek Rogatko od panny Sągajłło 47 i Tadzia, który miał z nią do spółki sklep z zabawkami na Stradomiu w Krakowie pod firmą „Bambo”, kupuje go, by mieć powód zamieszkania w Krakowie.
42 K azimierz Mrożkiewicz (1905–1972), po studiach lekarz na Polesiu, z chwilą wybuchu wojny wrócił do rodzinnych Słomnik, żołnierz AK, po 1945 organizator służby zdrowia na Dolnym Śląsku (Świdnica, Trzebnica).
43 K s. Stefan Podsiedlik (?–1979), w czasie okupacji wikariusz w parafii Miechów, gdzie wystawiał dokumenty chrztu rodzinom pochodzenia żydowskiego (relacja o tym w książce Władysława. Bartoszewskiego i Zofii Lewinówny Ten jest z ojczyzny mojej ), po posłudze w Hebdowie przeniesiony do parafii w Koniuszy, gdzie zmarł.
44 Franciszek Marlewski (1893–1959), ksiądz, działacz katolicki, redaktor. W latach 1930–1933 sekretarz generalny Związku Katolickich Stowarzyszeń Kobiet Pracujących, 1933–1938 sekretarz Archidiecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej w Poznaniu, następnie dyrektor Naczelnego Instytutu Akcji Katolickiej i redaktor naczelny miesięcznika „Ruch Katolicki”. Więziony od 12 IX do 12 XII 1939. Od 1 V 1941 do końca wojny administrował parafią w Hebdowie. Po wojnie między innymi wikariusz generalny archidiecezji poznańskiej.
45 Walerian Trzepałka.
46 K azimierz Rogatko (1899–1990), zawodowy wojskowy, oficer kawalerii, aptekarz.
47 Janina Sągajłło z męża Skąpska (1914–2002), córka Witolda (1871–1963) i Klementyny z d. Jezierskiej (1880–1972) Sągajłłów, druga żona Tadeusza, z którym miała synów: Marcina (1945–1946), Tomasza (ur. 1946) i Rafała (ur. 1951). Janina Sągajłło prowadziła sklep „Bambo” (początkowo „Bambino”) od grudnia 1941 r., mieścił się na ul. Stradom. Współwłaścicielką była Janina Jutkiewicz, od której udziały odkupił Tadeusz Skąpski, przekazując je w 1945 swej córce Magdalenie. Wacław Rogatko wówczas odkupił tylko udziały Janiny Sągajłło. Nieopodal sklepiku „Bambo” był warzywniak, do którego towary z Zabierzowa dostarczał Tadeusz Skąpski.
Nareszcie mieszkanie wynajęte na ulicy Świętej Agnieszki 2, numer 20, na drugim piętrze, czeka się tylko na jego opuszczenie przez pułkownika. Zabłocki po wyjściu Niemców uczy w gimnazjum w Słomnikach, toż samo Janek Schwarz 48 .
W międzyczasie coraz to silniejsze emocje. 7 maja kapitulacja Niemiec49, wcześniej, 3 maja, śmierć Hitlera 50 , na którą tyle lat się czekało. Wandusia kilka razy jeździ do Krakowa, by obejrzeć mieszkanie – cztery
pokoje, z tego jeden dla nas, łazienka, kuchnia. My z Danusiem 51 po całych dniach jesteśmy razem, projektujemy, jak to będzie w Krakowie. Co
dzień chodzę też z nim do Krzysia 52 i do Rysia 53. Krzyś bardzo strapiony, że niedługo będzie się musiał rozstać z Danusiem. Alek jeszcze dotąd pracuje w Spółdzielni, ale też poszukuje jakiegoś odpowiedniejszego zajęcia.
Na miejsce Wacka zostaje kierownikiem Spółdzielni jeden z pracowników dotychczasowych, pan Gurbiel 54 .
Zbieramy z Wandką rzeczy i drobiazgi i przygotowujemy się do wyjazdu do Krakowa.
Nowy etap życia – miasto. Pod wpływem tych wrażeń, które odżyły znowu i odezwały się silniejszym echem, notuję emocje towarzyszące mi w ostatnich latach.
Koniec wojny. Ten czas ciężkich zmagań przez pięć długich lat koi nadzieja i oczekiwanie powrotu do utraconego domu własnego. 13 grudnia
1939 brutalne wyrzucenie przez Niemców z dawnej siedziby. Pozostawienie na łaskę i niełaskę wszystkiego, co stanowiło dotychczasową esencję
48 Jan Schwarz (1908–1994), historyk, dr UJ, profesor liceów, w latach 1933–1939 w Przasnyszu, po wojnie w Warszawie.
49 K apitulacja Niemiec na Froncie Zachodnim, przed przedstawicielami armii USA i Wspólnoty Brytyjskiej, nastąpiła 7 maja 1945. W dniu 8 maja 1945 akt kapitulacji całych Niemiec został podpisany w kwaterze marszałka ZSRR Gieorgija Konstantinowicza Żukowa (1896–1974), radzieckiego szefa Sztabu Generalnego Armii Czerwonej, przed przedstawicielami trzech mocarstw ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii. Wedle czasu moskiewskiego był to już 9 maja, tuż po północy.
50 Adolf Hitler popełnił samobójstwo 30 kwietnia 1945 roku.
51 Bogdan Rogatko (1940–2017), syn Wandy z d. Skąpskiej i Wacława Rogatków, krytyk literacki, eseista, wydawca.
52 K rzysztof Kostecki (ur. 1939), syn Ewy z d. Skąpskiej i Aleksandra Kosteckich. Mgr organizacji i zarządzania, specjalista w zakresie budownictwa, w latach 1985–1999 prowadził własny Zakład Robót Budowlanych.
53 Ryszard Kostecki (1943–1949), syn Ewy z d. Skąpskiej i Aleksandra Kosteckich.
54 Ryszard Gurbiel (1898–1964), ojciec przyszłej żony Janusza Rogatko.
życia. W jednej chwili wyrzeczenie się wszelkich potrzeb, odrzucenie wygód i wymagań. Pozbawienie strawy duchowej, którą zdobywało się z trudem z roku na rok.
Jednak wszystko przeżyć można. Z wypędzeniem wroga nastanie inne życie. Nie sposób, aby wszystko rozgrabiono, wywieziono. Nadzieja, że choć koniec żywota będzie można spędzić u siebie między tym, co się zbierało na długie beznadziejne dni, gdy siły opuszczą, zdrowie dopisywać przestanie, gdy „silniejsi” odejdą nowymi ścieżkami. Pozostaną pamiątki rodzinne. Uratuje się choć jeden sprzęt, do którego przylgnęło tyle wspomnień. Zachowa się choć garstka wybranych „przyjaciół-książek”. Czyż to możliwe, by kto pokusił się na Listy Słowackiego z podkreślonymi ustępami? By ze ściany zniknęła ukojna twarz Madonny, co tyle łez ciszyła? By ze skrzyń wybrano cały cykl zwiewnych, świetlistych postaci Burne’a-Jonesa 55? By z szuflad wyrzucono wszystkie zeszyty z tyloletnimi zapiskami, zdobywanymi pracą i trudem doświadczeń?
Złudzenie. Utopia. Wróg umknął, a z nim jak bańka mydlana prysnęła cała czarowna, tak mozolnie przez tyle długich lat tworzona, pełna barw tęczowych przeszłość. Nie pozostało nic. Powrót do domu własnego zamknięty na zawsze. W zamian tych, które utracił bezpowrotnie, zdobywać musi nowe ukochania. Jedna więcej ofiara dorzucona na szali odrodzonej Ojczyzny. Młodym łatwiej rozwinąć skrzydła do lotu, otrząść się z tego, co stracili, co pozostawili poza sobą. Straty bolesne, przeżycia, wspomnienia wloką się za starszymi jak cień. A oni... milczą. Idą dalej...
Czy kto zastanawia się nad tym, jak im trudno wykrzesać z siebie pogodę i jasność? Jak trudno naginać się do nowych wymagań? Jak trudno milczeć, nie sarkać, ukrywając nawet przed samym sobą żal i zawód bolesny? Całe życie wśród pól, swobody... Całe życie w zapatrzeniu się w pastelowe barwy zachodzącego słońca, w zasłuchaniu w śpiew wzbijających się pod niebo skowronków. Całe życie tak blisko twórczego cudu rozwoju kwiatów, wzrostu owoców, kiełkowania nasion. Dotykalnej płodności ziemi, corocznego budzenia się przyrody. Wylęgu ptaków, zapładniania się i rodzenia zwierząt. Poszumu dojrzewających zbóż, namacalnego trudu
podczas zbiorów, potu, znoju. Całe życie związane, zrośnięte z tętnem życia wsi i z radością zasłużonych, uświęconych obrzędem odpoczynków. I nagle... jedynie skrawek nieba, a pod stopą zimny kamień, bruk. Nie powrócą te lata minione. Pozostało tylko wspomnienie przeszłości bezpowrotnej i dla mnie już nieosiągalnej. Roiłam tak pięknie o tej dalszej pracy użytecznej. Odepchnięto mnie od niej, odsunięto. Sądziłam, że po tych latach przymusowego odpoczynku nabiorę sił i nowego tchu. Niestety, widać wszystko musi mieć swój kres i koniec.
Co mi przyniesie ten nowy etap życia? Za kilka tygodni znajdę się znowu na bruku krakowskim. Powrotna fala. Tutaj zaczynałam swe dzieciństwo po ciężkich przeżyciach sieroctwa, po śmierci Matki 56 . Jak to dziwne, że właśnie mamy mieszkać blisko kościoła Świętego Andrzeja, gdzie jako dziecko tyle lat chodziłam do szkoły, do tego klasztoru.
Nareszcie nadszedł dzień wyjazdu do Krakowa – 9 czerwca. Jakiś czas jeszcze musimy się ścieśniać, gdyż poprzedni lokatorzy jeszcze zajmują jeden pokój i mają używalność kuchni. Pokoje kończy się malować, meble poskładane razem, mieszkamy prowizorycznie. Na obiady przez kilka dni chodzimy do restauracji. Poprzednicy nareszcie odjechali, byliśmy pewni, że teraz już odetchniemy swobodnie. Niestety, zarekwirowano jeden pokój. Wieczorem zajęto gabinet Wacka dla majora rosyjskiego, doktora. On wyjechał wkrótce, ale jego miła została i zaledwie przed świętami Bożego Narodzenia usunęła się, bo wyjechała do Rosji. Pracowała w Krakowie w szpitalu. W Krakowie widuję się często z Janką 57. Staram się Wandce pomóc i bardzo często załatwiam sprawunki, wyszukując różne źródła zakupów. Chodzę też z Danusiem na spacery na Planty. Danuś doskonale orientuje się, ma pamięć doskonałą, codziennie wstępujemy do „Bambo”. Nieraz biorę mu tam zabawki, w porozumieniu z Wackiem. Blisko sklepu jest cukiernia z włoskimi lodami, znają nas tam, bo często wstępujemy.
Janusz tymczasem jest w Podchorążówce na Łobzowie, Danuś kilka razy był u niego z Marysią Skąpską. W tym czasie ma ogromne upodobania do wojska, ma cały mundur bardzo ładnie po wojskowemu zrobiony. Bawi się chętnie w wojsko i marzy, że będzie generałem. Bywam w Krakowie
56 Helena Pieniążek z d. Ruszkowska (1845–1888 ).
57 Janina Pieniążkówna z męża Stanowska (1874–1959), siostra Autorki.
bardzo wiele z Wackami w teatrze, w kinie, na przeróżnych koncertach. Cieszymy się ogromnie, że Tatuś nareszcie przyjedzie do Krakowa i już pozostanie na imieniny Wandeczki. Przyjeżdża też i Halszka z Warszawy.
I znowu okropne dla nas rozczarowanie. Ojciec dzień przed wyjazdem 21 czerwca był w ogrodzie, gdy usłyszał wołanie jednej z kobiet, że konie się strasznie biją. Było to południe i nie było żadnego fornala. Pobiegł do stajni, klacz urwana, poszła na swoje miejsce, uwiązał ją, a ona przyparła go do żłobu. Wpadł wtedy tak nieszczęśliwie między drabinę a mur, że nie mógł się podnieść. Kobiety wyciągnęły Tatusia, a gdy Antoś zaprowadził go do domu, musiał się od razu położyć. Mnie powiedziano, że dostał Hexenschuss58 . Gdy dowiedziałam się o tym, chciałam zaraz jechać do Hebdowa, ale Lala mi wytłumaczyła, że nic nie pomogę, że Zosia jest dostateczną opieką. Zosia miała bardzo wiele kłopotu. Ojciec cierpiał, podnieść się nie mógł. Z pomocą Klewskiego59 robiła Zosia Ojcu nasiadówki i półkąpiele. I znowu leczył dr Trzepałka. Po częściowym wyleczeniu w końcu lipca przyjechał Ojciec na stałe do Krakowa. Wypadek ten to prawdziwy pech, bo przecież ledwie się dźwignął z ciężkiej choroby serca po powrocie z Pomorza. Czasami Zosi też pomaga Rela60 w pielęgnowaniu Ojca, szczególnie, gdy Zosia wyjeżdża do Krakowa.
Teraz rozpoczyna się kuracja u Józka Stanowskiego 61, aby serce Ojca wzmocnić. Po elektrokardiogramie Józio przepisuje lekarstwa i codzienne zastrzyki dożylne. Przez dni 14 w czasie zastrzyków wychodzić Ojcu nie wolno, przeważnie leży, ale w ubraniu, zażywa coraminę i forsownie się odżywia. Zastrzyki daje doktor Stuczyński62 , asystent Józia. Po skończeniu zastrzyków na ból w krzyżach, który ciągle trwa, stosuje się naświetlanie soluxem63. Co drugi dzień chodzimy przed południem, bardzo pomału, do Ubezpieczalni na Dunajewskiego. Ze Stradomia jest to dość
58 Hexenschuss (niem.) – lumbago (pot. heksenszus, postrzał) – ból okolicy lędźwiowej.
59 M ieczysław Klewski (1917–1992), mistrz tkactwa.
60 Rela, siostra Jana Romana.
61 Józef Stanowski (1905–1967), docent dr kardiolog, pionier rehabilitacji chorych po zawałach mięśnia sercowego, twórca i pierwszy ordynator Oddziału Rehabilitacji Szpitala im. G. Narutowicza w Krakowie, siostrzeniec Autorki.
62 M ieczysław Stuczyński (1910–1992), dr med., specjalista chorób wewnętrznych.
63 Lampa solux do naświetlań promieniami podczerwonymi oraz widzialnymi, powoduje rozszerzanie naczyń krwionośnych i wzmożenie ukrwienia i przemiany materii, zmniejszenie napięcia mięśni i bólu.
daleko, idziemy Plantami. Bierze Tatuś 10 naświetlań. W sierpniu jest już lepiej, już pomalutku wychodzi, interesuje się „Bambem”, a nawet w urzędach załatwia różne sprawy związane ze sklepem.
Ewusia, gdy do końca lipca była w Słomnikach, przyjeżdża co sobota do Krakowa i często przywozi Krzysia. Właśnie był koncert dzieci ze Skawiny 64 urządzony przez doktora Jerzego Polańskiego 65, syna Ilony, poszłam do Starego Teatru na ten koncert wraz z Krzysiem i Danusiem, była to oryginalna, piękna orkiestra złożona z pokrywek, bacików, trąbek, akompaniament – fortepian66 . Lunek szuka złotego runa – posady – zajęcia, jedzie na Śląsk.
Tadzio przed 15 maja wyjechał na Śląsk z pierwszą ekipą pionierów 67 , był najpierw we Wrocławiu, potem w Legnicy, a teraz jest w Cieplicach
Zdroju koło Jeleniej Góry. Organizuje, pracuje, jest inspektorem ogrodniczym wojewódzkim na Ziemiach Odzyskanych. Zosia ulegając namowom
Tadzia, wybiera się z Wandką 11 sierpnia do Cieplic.
Gdy Wandka wyjechała, zajmuję się domem, tymczasem Wacek musi
się poddać operacji 13 sierpnia. Po fakcie zawiadomiono mnie o tym. Obiady wożę Wackowi na Siemiradzkiego wraz z Genią. Nieraz go odwiedzam
64 Koncert odbył się 8 lipca 1945.
65 Jerzy Polański (1902–1963), syn Ilony Rozmanith, przyjaciółki Autorki, i doktora Stanisława Polańskiego. Lekarz, społecznik, muzyk-amator, zasłużony dla Skawiny, w której osiadł po II wojnie. Założył dziecięcy zespół rewiowy „Zaczarowana kapela”. Przyjaciel Witolda Zechentera (1904–1978), poety i satyryka, ojca Elżbiety (ur. 1935), z męża Spławińskiej, tłumaczki.
66 „ Dziennik Polski” z 6 lipca zapowiada: „Kraków usłyszy niezwykłą orkiestrę dziecięcą. W nadchodzącą niedzielę, o godzinie 15.00 w Starym Teatrze odbędzie się rewia pt. „Dzieci dla dzieci na dzieci”. W programie tej rewii, ułożonym pod artystycznym kierownictwem lekarza – muzyka dra Jerzego Polańskiego, usłyszy Kraków przepiękną orkiestrę 24 dzieci ze Skawiny, grających na wszystkich instrumentach, przeważnie na muzycznych. Dochód na opiekę nad dziećmi. Z rewią wystąpi Elżunia Zechenterówna jako recytatorka i zespół taneczny ze szkoły Ireny Michalczyk”.
67 Wyjazd z Krakowa, wedle wydanej w roku 1946 broszury „Księga Pamiątkowa Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Ziemskiego”, nastąpił 18 maja o godz. 11. Skład grupy stanowiło 15 osób z Wojewódzkiego Urzędu Ziemskiego w Rzeszowie oraz 21 pracowników WUZ w Krakowie, w tym: Janina Sągajłło, Tadeusz Skąpski, Jan Dyakowski, Jerzy Dyakowski, Władysław Zakrzeński. Szefem grupy był inż. Augustyn Urban (1912–2003, później zmienił imię na Marek), późniejszy profesor Akademii Rolniczej we Wrocławiu (Uniwersytetu Przyrodniczego), członek PAN. Wedle jego wspomnień opublikowanych w książce Polska... Polska… wyjazd z Krakowa nastąpił 17 maja. Tę datę – 17 maja – potwierdzają wspomnienia Janiny Sągajłło-Skąpskiej.
po dwa razy dziennie, naturalnie że Wandka nic o tym nie wie. Po tygodniu Wandeczka wraca i właśnie w dniu tym Wacek powrócił do domu.
Wyjazd na zachód był bez efektu, oglądały pensjonaty w Cieplicach, ale żaden się im nie podobał. Alek wyjechał również do Jeleniej Góry i na razie pracował w mleczarni u Podsiadły 68 , ale prędko to rzucił. Ewusia z Zosią pojechały po raz drugi na zachód we wrześniu. Jechały koleją, był taki ścisk i tłok, że przy wsiadaniu, w ich oczach, porwano Zosi walizeczkę wraz ze wszystkimi rzeczami.
Alek porzucił już mleczarnię i w Jeleniej Górze postarał się o sklep spożywczy, który wziął ze wspólnikiem. Z tym że stara się także o willę. Zosia dla siebie nic nie załatwiła i nie jest zdecydowana, co będzie robić w przyszłości. Ma dużo kłopotu z przewożeniem i zabezpieczaniem zapasów wełny. Część umieściła u Zygmuntów Skąpskich69 w Bronowicach. Alek od października ma sklep otwarty, a willę także do spółki ze Staniszewskim, z tym, co i sklep uzyskał w Cieplicach. Wszystkich ciągnie na zachód. We wrześniu Wacek wyjechał do Wrocławia i tam wraz z Jaśkiem Stanowskim mają nadzór nad dawną firmą Holnika, składy porcelany, na ulicy Śtego Antoniego. Wobec tego często Wacek wyjeżdża do Wrocławia i Wandunia też jeździ.
27 października wyjechała Wandeczka do Wrocławia, gdzie jest Wacek i na Wszystkich Świętych nie wraca, a do Krakowa przyjeżdża Zosia, Krzyś jest, a Ewusia wybrała się via Wrocław, autem, do Jeleniej Góry do Alka, tymczasem w drodze się minęli, bo Alek przyjechał do Krakowa. Przyjechał też pan Józef Jaworski70 , który ma posadę w Purze71 w Bytomiu. Autem, które przywozi z Wrocławia niektóre rzeczy na Wszystkich Świętych, pojechała też do Wrocławia Lala. We Wrocławiu można niejedno na tandecie tanio kupić, więc Lala chce z tego skorzystać. We Wrocławiu jest bardzo czynna, wcale niezmęczona, znosi wszelkie niewygody. Mieszka u Jaśka Stanowskiego, jest tam i Ziutka, i chwilowo
68 Producent owczych serów o tym samym nazwisku podczas okupacji pracował w Hebdowie.
69 Zygmunt Skąpski (1881–1950), inż. budowy dróg, i Jadwiga z d. Regiec (1888–1955).
70 Józef Jaworski, nazwisko przybrane (właśc. Józef Bokota, 1897–1978), mjr, w 1940
r. szef sztabu okręgu krakowskiego AK, w 1944 r. dowódca 8. Pułku Ułanów AK, w ramach Krakowskiej Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej AK.
71 PUR – Powiatowy Urząd Repatriacyjny.
Wacek, Wandka, ciasno – szczury wędrują po pokojach, bo jest ich moc w tych ruinach. Wacek ma znowu nowe kombinacje, proponuje Zosi prowadzenie kawiarni, restauracji w Grand Hotelu72 we Wrocławiu, sam też przystępuje do spółki w hotelu (5 wspólników), angażuje tam i pana Bokotę, który był w urzędzie przesiedleńczym w Bytomiu.
Zosia 5 listopada jedzie do Wrocławia, gdzie wchodzi jako wspólniczka na 25 procent. Zosia na razie pilnuje remontu w kawiarni, restauracji. W grudniu wprowadza się do hotelu, a otwarcie restauracji jest dopiero w sylwestra, ale przedtem ma wiele zajęcia z porządkami w piwnicach, w kuchni. Przystąpiła do spółki z 40 tysiącami, ale musiała pożyczyć je od Wacka, bo nie miała. Zastępuje też w tym czasie chorą zarządczynię personelu hotelowego i prowadzi stołówkę, za co ma całodzienne wyżywienie. W hotelu ma bardzo ładny, umeblowany pokój. W całym hotelu jest remont, którym skwapliwie zajmuje się pan Józef Bokota.
Gdy tak wszyscy jeżdżą na „zachód”, zbiera się i mnie ochota zobaczenia go. Chciałabym zwiedzić Wrocław, choć tam bardzo wiele ruin.
Gdy Zosia jechała na zachód z Wandką i Ewą, myślałam, że może Tadzio wynajdzie dla nas jakieś małe ogrodnictwo lub fermę kurzą. Siły jeszcze mam i tak ja, jak i Ojciec, pragnęlibyśmy jeszcze pracować w styczności bezpośredniej z przyrodą. Nic odpowiedniego nie można było znaleźć. Tadzio proponował willę w Cieplicach i może nawet na podstawie pisma, jakie odebraliśmy z Ministerstwa w Warszawie, potwierdzenia, że wszystko straciliśmy i jakie szkody ponieśliśmy, udałoby się coś dostać –jednak przecież willi nie ugryziemy, z czegoś żyć trzeba. Przy tym na zachodzie warunki aprowizacyjne są bardzo ciężkie i gdzieś na zakazanej wsi, póki Niemcy jeszcze nie są przesiedleni, dla dwojga starych ludzi też zbyt bezpiecznie nie jest.
Ano dziej się, Wolo Boża. U Wandki jest nam bardzo dobrze, Oboje starają się o nas i nawet o nasze przyjemności, a marzeń o własnym domu trzeba się już wyzbyć. Danuś z mego opowiadania tak już zna Łęck, że często w swych zabawach zajeżdża do nas, do Łęcka. Tak i Ojciec, mając swoje dwa konie, które sobie kupił w Hebdowie, sądził zawsze, że tymi końmi po wojnie do Łęcka dojedziemy, a Banach obiecywał, że nas 72 Do roku 1945 hotel nosił nazwę Du Nord.
zawiezie. Dziecinne rojenia. Jednego konia ofiarował Tadziowi, a drugiego zabrali Niemcy.
Późną jesienią odwiedzili nas obydwoje Baderowie73, dawni sąsiedzi ze Skurpia. On, obawiając się swego pochodzenia, w czasie okupacji wywędrował do Anglii. Ona pozostała w kraju i ukrywała się w Małopolsce. On zajmował wysokie stanowisko w Teheranie, teraz powrócił do kraju, pracuje w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, wygląda doskonale. Ona też mało się zmieniła, szczęśliwa, że się doczekała powrotu męża. Wandeczka wszystko mi sprawia. Baderowa podała nam adres krawca, mieszkającego blisko nas na ul. Bożego Ciała, szyje dobrze po umiarkowanych cenach. Z samodziału zrobionego przez Zosię, dała mi Wandeczka zrobić żakiet taki jak ten, który mi zabrali bandyci. Wypadł bardzo dobrze. Gdy Tadzio wyjechał na Śląsk z myślą, niestety, że już do Zabierzowa nie wróci, Irena74 prawie bez inwentarza nie bardzo umiała sobie dać radę. Niestety po dość długim czasie małżeństwo to rozerwało się – nie możemy w tej sprawie zabierać głosu. Są to rzeczy czysto osobiste, staraliśmy się wpłynąć, by utrzymać całość rodziny, ale bezskutecznie, musieliśmy więc zrezygnować. Żal nam najbardziej dzieci, córek, które zawsze z tego powodu cierpią. Magdalenka75 zdaje już sobie z tego sprawę, a jest silnie przywiązana tak do ojca, jak i do matki; młodsza Joasia76 doskonale rozwija się tak fizycznie, jak i umysłowo, wielkim uczuciem obdarza ojca, tęskni za nim bardzo, a dla matki jest dzisiaj wielkim ukojeniem i pociechą w jej ciężkim losie.
73 Z ofia z d. Czyżewicz (1898–1958) i Karol (1887–1957), dyplomata, Baderowie.
74 I rena z d. Scholtze (1901–1996), pierwsza żona Tadeusza Skąpskiego.
75 Magdalena Skąpska-Kucharska „Duda” (ur. 1929), córka Ireny z d. Scholtze i Tadeusza Skąpskich, inż. rolnik, ukończyła Wydział Rolny Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu (obecnie Uniwersytet Przyrodniczy). Pracowała w Katedrze Warzywnictwa WSR we Wrocławiu, a następnie w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Warszawie. Z mężem Stanisławem Kucharskim (1931–2021), mgr inż. mechanikiem, ma dwoje dzieci: Macieja (ur. 1962) i Martynę z męża Zawadzką (ur. 1963).
76 Joanna Skąpska-Kobylińska (ur. 1943), córka Ireny z d. Scholtze i Tadeusza Skąpskich, mgr inż. zootechnik, ukończyła WSR w Krakowie, pracowała w Stadninie Koni w Nowielicach, w Stadzie Ogierów w Białym Borze i w Stadzie Ogierów w Łobzie. Wyszła za mąż za Andrzeja Kobylińskiego (1931–1990), trenera I klasy jeździectwa, olimpijczyka z Rzymu 1960, absolwenta AWF w Poznaniu. Dzieci: Aneta Kobylińska-Czarniak (ur. 1968), Justyna Kobylińska-Kubus (ur. 1970) i Piotr (1979–2002).
Wacek zainteresował się Zabierzowem, bez porozumienia się z Ojcem, sfinansował nabycie koni roboczych, bez których nie można było gospodarować. Konie kupował Ojciec. Tadzio zostawił rozwinięte ogrodnictwo i pobudowane przez siebie szklarnie. Pan Scholtze77 nie zna się na tym, więc z ramienia Wacka Ojciec od czasu do czasu dojeżdża do Zabierzowa, wydaje zlecenia, chodzi tylko o to, by były wykonywane. Później Wacek na polecenia dyrektora Kiwały zaangażował do Zabierzowa pana Tomasza Zana78, byłego dyrektora Banku Rolnego w Grudziądzu. Bardzo uczciwy człowiek, ale niestety mimo zapewnień pana Kiwały, że gdzieś w czasie wojny świetnie prowadził ogrodnictwo, nie sprostał swemu zadaniu. Tadzio przed wyjazdem na zachód w przewidywaniu, że gospodarstwo w Zabierzowie trzeba będzie zlikwidować, wystarał się o mieszkanie na imię Magdalenki, wcale ładne w dobrej dzielnicy, Aleja Słowackiego 19, I piętro, 3 pokoje, kuchnia, łazienka79. Na razie zamieszkał tam znajomy profesor Podoski80, jednak po kilku miesiącach usunął się i od września 1945, to jest od nowego roku szkolnego, zostały tam ulokowane Marysia, Basia, Magdalenka, Jurek i pani Frydrychowa, która była jako bezdomna warszawianka w Hebdowie. Pani Frydrychowa gotuje, prowadzi dom. Lala dojeżdża i w zimie mieszka, potem ma zamieszkać z dziećmi na stałe. Irena wpada od czasu do czasu. Tak Hebdów, jak i Zabierzów dostarcza prowiantów. Dziewczynki81 zmieniły swój kierunek wykształcenia z gimnazjum rządowego przeniosły się do Szkoły Hotelarskiej, gdzie też jest matura. Magdalenka zaś poszła na jakieś prywatne kursy maturalne, zdaje się jej, że w ten sposób prędzej dojdzie do celu. Na razie ma zamiar zostać wykwalifikowaną ogrodniczką, od dziecka miłowała bardzo ogród, kwiaty i interesowała się tym.
77 Stanisław Scholtze (1870–1950), ojciec Ireny, pierwszej żony Tadeusza Skąpskiego, Tadeusza (1900–1943), byłego męża Zofii Skąpskiej, i Hanny (1908–1978) z męża Wyganowskiej.
78 Tomasz Zan (1876–1950), rolnik dyplomowany, bankowiec.
79 K amienica ta należała do Jadwigi Gumińskiej z d. Bogusz (1900–1972). W odziedziczonym przez jej męża Kazimierza (1908–1983) majątku Posadów we wrześniu 1939 Tadeusz Skąpski miał rozpocząć pracę zarządcy.
80 Roman Podoski (1873–1954), profesor Politechniki Warszawskiej, pionier elektryfikacji kolei. Syn Jan (1904–1998), był również profesorem PW, elektrykiem, inicjatorem budowy metra w Warszawie. Roman i Jan Podoscy są patronami ulicy w Warszawie.
81 Marysia i Basia Skąpskie.
Ponieważ Wandusia często wyjeżdża do Wrocławia, więc zajmuję się więcej domem, załatwiam sprawunki. Pomagam w robocie kompotów, zapasów zimowych. Zajmuję się też Danusiem. On mi towarzyszy często po sprawunki, chodzimy do kina, do teatru na odpowiednie dla niego przedstawienia, na koncerty. Rozwój tego dziecka jest dla mnie osłodą, jest bardzo rozsądny, dobry i do nas bardzo przywiązany. Genia Goździcka (córka robotnika ze Słomnik), która służyła u Wandusi, zapisuje się na roczny kurs handlowy. Trudno jej połączyć swe obowiązki ze szkołą, która chociaż trwa kilka godzin, ale zawsze wymaga przygotowania. Wandeczka dopomaga jej w ten sposób, że za pomoc w usługach poza nauką daje jej mieszkanie i życie. Po długich staraniach dostajemy dobrą, prostą dziewczynę z okolicznej wsi – Zosię. Naturalnie nic nie umie, ale jest chętna i uczciwa. W grudniu przyjeżdża z Hebdowa pani Gorycka z dziećmi. Alek przyjeżdża po nich z zachodu i autobusem jadą razem do Cieplic, gdzie już Ewusia urządziła im miłe lokum. Ewusia codziennie dojeżdża tramwajem do Jeleniej Góry, gdzie wraz ze wspólniczką sprzedają w sklepie, zaś Alek i pan Staniszewski starają się o zakup towarów. Pani Gorycka z dziećmi nocowała u Wandusi. Chłopcy zaciekawieni są nowością i cieszą się, że już będą w domu z rodzicami.
Wandka w samą Wigilię uderza się w kolano. Ma taki ból, że ledwie staje na nogę, a na Wigilii jesteśmy my, Zosia i pan Bokota. Biedaczka po Wigilii musi zaraz się położyć. W pierwsze Święto też wstaje, lecz potem Józio Stanowski nie pozwolił wstawać ni wychodzić, a na imieniny Ojca jest dużo osób zaproszonych i jest przyjęcie. Cierpi i w czasie przyjęcia ubrana w szlafrok (podomkę) leży na kanapie w stołowym pokoju. Na imieninach Ojca są: Antosiowie, Józkowie Stanowscy, Jania82 , Zygmuntowie Skąpscy z Bronowic, Bolesław Skąpski83. Ojciec już dzięki Bogu ma się lepiej.
W jesieni Lala brała masaże, przy tej sposobności zaangażowano ją też i do nas. Ojcu masaże na krzyż pomagają, mnie masowała nogi, ale bez efektu.
82 Janina Stanowska, siostra Autorki. 83 Bolesław Skąpski (1876–1948), inż. geometra.
Zosia z panem Bokotą wyjechali zaraz po Świętach, w sylwestra jak wspomniałam, nastąpiło otwarcie restauracji i baru.
Biedna Wandeczka przeleżała cały styczeń. Wacek w tym czasie związany interesami z Wrocławiem, bardzo często tam przebywa. W początku lutego Wandeczka próbuje chodzić, posuwając się za krzesłem. Pomału chodzi o lasce.
Wackowi udało się na zachodzie nabyć piękne pianino Steinway, dostał pozwolenie transportu, sprowadził do Krakowa, a więc fortepian, który był w Słomnikach, też wcale dobry, firmy Tschapka84, wyremontowany, sprzedał w Krakowie, lecz transakcja była bardzo zła, bo prawie nic poza pierwszą ratą 5000 zł nie wziął za niego. Remont w Krakowie kosztował 17 000 zł.
25 lutego jadę do Wrocławia. Pragnęłam zwiedzić Wrocław, ale nie w takich okolicznościach. Nadeszła depesza od Zosi, że jest chora na nerki. Jadę natychmiast autobusem. W Krakowie wielki śnieg, a bliżej Wrocławia śniegu ani śladu. Choroba Zosi bardzo nas zmartwiła. Leczy ją bardzo troskliwie autochton doktor Kuczyński. Przygotowuję jej posiłki –najczęściej ryż, mleko. Rano kawa, rożek, masło, kwaśne mleko, barszczyk kiszony, kakao. Gdy przyjechałam, Zosia była spuchnięta i w sobie, i na twarzy. Staram się ją wyręczać w wydawaniu z magazynu. Na początku marca przyjeżdża Wacek; Lala i Antoś jadą do Cieplic do Alków, a stamtąd do Agnieszkowa85. Tam Alek kombinował, by Antoś wraz z nim wszedł do spółki do fabryczki wyrobów artystycznych, lecz Wacek uznał, że to nie jest żaden interes. Antoś był już raz z Lunkiem w Agnieszkowie w lutym, ale bał się sam angażować. Gdy był w Cieplicach, trafił na smutny obrzęd. W nowym życiu, które sobie Tadzio stworzył, doczekał się od tylu lat spragnionego syna, Marcinka. Niestety dziecko po kilku miesiącach86 zmarło i właśnie Antoś trafił na pogrzeb. Bardzo Tadziowi współczujemy. Tadek zapracowany, jest bardzo pracowity i nie
84 Prawdopodobnie to wiedeńska firma Jakob Czapka z 2. połowy XIX w.
85 Obecnie Jagniątków, część miasta Jelenia Góra (do 1945 Agnetendorf, 1945–1946 Agnieszków).
86 Marcinek Skąpski urodził się 18 września 1945, a zmarł 6 lutego 1946, pogrzeb odbył się 8 lutego.
brak mu zapału, jak wspomniałam jest inspektorem ogrodniczym na cały Dolny Śląsk, przydziela obiekty ogrodnikom i zajmuje się hodowlą zwierząt futerkowych, srebrnych lisów, zakłada spółdzielnię.
Nie wspomniałam, jakie wrażenie zrobił na mnie Wrocław. Gdy dojeżdżałam do Wrocławia i widziałam coraz więcej spustoszeń wojennych, opanowywał mnie zrozumiały wstrząs bólu i żalu nad tymi wszystkimi istotami, pomijając ich narodowość, które zostały tak dotknięte. Choć dużo czasu zajmuje mi Zosia, chodzę po mieście i na każdym kroku stykam się z ruinami. Okrucieństwo wojny nie oszczędziło pięknych zabytkowych budynków. Ciągną się całe ulice w gruzach. Sterczą ku niebu kikuty okaleczonych domów, zieją pustką jamy okien i drzwi. Między gruzami walają się resztki połamanych sprzętów, porwanych ubrań, porozdzieranej pościeli. A między tym wszystkim żerują chętni zdobyczy tych ocalałych resztek, wyciągając naczynia możliwe do użytku i inne drobiazgi. Z początku to wszystko działało na mnie bardzo przygnębiająco, a później tak dziwnie przyzwyczaiłam się, że nie mąciło mi to spokoju, mimo to potrafiłam odczuć piękno ślicznie planowo zbudowanego Wrocławia. Czułam się w tej atmosferze dobrze, a jeszcze gdy spoza ruin wczesną wiosną z porzuconych i zaniedbanych dzisiaj ogrodów uśmiechnęły się ku mnie barwne, pełne woni piękne kwiaty, zdawało mi się, że kontrast ten wcale nie razi i jest swego rodzaju pięknym. Orientuję się we Wrocławiu bardzo dobrze i podoba mi się.
Biedna Zosia leży długo, abonuje książki. 31 marca, jest już poprawa, doktor pozwolił wstawać dwa razy dziennie po dwie godziny. Odwiedza nas w tym dniu Tadzio. U Zosi mniejsza dieta, dostaje gotowaną rybę, naturalnie jeszcze bez soli. Ja chodzę na rekolekcje wielkanocne do Bonifratrów.
5 kwietnia po rekolekcjach w kościele spotkała mnie miła niespodzianka. Przyjechał Wacek i przywiózł mego ukochanego Danusia, za którym już się tak bardzo stęskniłam. Gdy trochę odpoczął, pojechaliśmy na objazd tramwajem, dojechaliśmy aż do Karłowic i z powrotem, wieczorem byliśmy w barze i orkiestra specjalnie dla niego grała. Bar jest dość uczęszczany, szczególniej wieczorem, bo Grand Hotel leży w doskonałym punkcie vis à vis Dworca Głównego, jest to dawna ulica Ogrodowa, a obecnie Generała Świerczewskiego87.
A ktualny adres
8 kwietnia przyjechała Ewa. Wacek sprawę porcelany już zlikwidował, Jaśka Stanowskiego też już nie ma we Wrocławiu. Skład ten porcelany przejęła PCH88 . Jasiek jest na powrót urzędnikiem na poczcie w Krakowie, mieszkają z Janią.
9 kwietnia Wacek z Danuśkiem odjeżdżają, odprowadzam ich do autobusu.
11 kwietnia Ewusia odjeżdża do Cieplic, a dwa dni później przyjeżdża Tadzio z Jasią, która odwiedza Zosię i przynosi jej wodę z Solic89 (uzdrowisko na nerki). Ja idę wieczorem z panem Józefem Bokotą do teatru90 , na Grube ryby z Solskim. Byłam już na nim w Krakowie, ale powiem, że tutaj obsada innych ról była może jeszcze lepsza niż w Krakowie91. Z przyjemnością jestem zawsze na Grubych rybach, bo przypominam sobie mój występ w 1900 roku, młodziutkiej mężatki, jako Babci. Było to w Tarnobrzegu, byłam szczęśliwie oklaskiwaną. Stan Zosi polepszył się i wolno jej wstawać na dłużej. Święta Wielkanocne wypadają 21 kwietnia, naturalnie nie ma o tym mowy, bym jechała do Krakowa, wyjadę, gdy już Zosia na dobre będzie wstawała. Zarządzam pieczenie
dla nas, którego podejmuje się kucharka. Piecze się dwie babki i serowiec, kupuję mąkę, ser, cukier, masło, a kiełbasę i kawałek szynki od pani Kozłowskiej. Pieczywo udało się doskonale, zrobiłyśmy mały stoliczek. Na rezurekcję, na szóstą wieczór, poszłam z panem Józefem do Bonifratrów, a Zosia tymczasem przygotowała jajka i wędlinę. Zosi wolno zjeść trochę szynki. Ze święconym byłam sama w południe u Śtej Doroty. We Wrocławiu wszędzie moc wspaniałych kwiatów. W Wielkanoc jest cudny dzień, upał. W pierwsze Święto, w południe, państwo Kozłowscy urządzają wspólne święcone w sali restauracyjnej, jest kilka osób, dyrektorzy hotelu, ich rodzina, córka i syn, sąsiad pan Sznajder. Zosia schodzi na święcone i w południe wychodzi na słońce. 20 kwietnia też cudny dzień,
88 Państwowa Centrala Handlowa.
89 Szczawno-Zdrój, nazwa Solice funkcjonowała w latach 1945–1946.
90 Teatr Miejski we Wrocławiu. Premiera sztuki Michała Bałuckiego (1837–1901) 30 marca 1946, reż. Ludwik Solski (1855–1954). Ludwik Solski w roku 1946 dołączał do kilku zespołów teatralnych (Wrocław, Poznań, Częstochowa), wykonując rolę Ciaputkiewicza gościnnie w towarzystwie miejscowych aktorów. Jeździł z Krakowa motocyklem.
91 Premiera w Teatrze Słowackiego 11 stycznia 1946, reż. Wacław Nowakowski (1888–1962), obok Solskiego jako Ciaputkiewicza wystąpili między innymi Jadwiga Korecka (1883–1970), Jerzy Leszczyński (1884–1959) i Kazimierz Opaliński (1890–1979).
Zosia w południe wychodzi na plac Konstytucji 3 Maja. Jeszcze nigdy nie spotkał mnie taki śmigus, jak właśnie we Wrocławiu. Poszłam do kościoła do Bonifratrów, a na ulicy Brackiej wylano na mnie z okna z pierwszego piętra całe wiadro wody, na szczęście czystej. Na głowie nie miałam nic, na sobie popielatą suknię i żakiet, byłam od góry do dołu mokra, miałam wodę aż w trzewikach, na szczęście było gorąco. Ostatnia wizyta doktora jest 26 kwietnia, pozwolił Zosi już wstawać i pracować kilka godzin dziennie. Gdy była Ewa we Wrocławiu, umówiłam się z nią, że w drodze powrotnej wstąpię do niej, że Tadzio zawiezie mnie do Cieplic autem. Tak minęło od mego przyjazdu przeszło dwa miesiące. 30 kwietnia przyjechał Tadzio po mnie. Wyjechaliśmy autem pana Władysława Roguskiego92 do Cieplic. Samochód prowadzi pan Władysław Roguski, ja siedzę z nim, zaś z tyłu współtowarzysz podróży, brat – porucznik Stanisław Roguski93 i Tadzio. Jedziemy via miasteczko Kąty. Zatrzymujemy się w majątku państwowym Okulice94 , którym administruje pan Lipczyński. Pani miła, gościnna, młoda (dawna znajoma Tadzia, córka pułkownika z Ciechanowa), dziecko bardzo ładne, dwuletni synek z kręconymi włoskami. W parku dom piękny, piętrowy. Zwiedzamy stajnię, krów sztuk 10 dobrych, trzoda chlewna utuczona. W przyjęciu widać, że nie brak masła, śmietany, wędlin i jaj. Są i szparagi, i zimne kompoty, tak pożądane w ten upał.
Pan Roguski stara się zaznajomić mnie z okolicą, z czego jestem bardzo zadowolona. Jedziemy przez Świdnicę. Nie znać żadnego zniszczenia. Miasto duże. Przed Świdnicą ogromna cukrownia, Fryburk, miasteczko95 ładne. Przed Wałbrzychem, przed Libichową96 Furstenstein97 zamek von Plessen z około 400 pokojami, niestety zdążyli już je wyszabrować. Dalej Libichowa, tutaj wstępujemy do fermy lisiej. Tadzio ją lustruje, następnie do fermy kurzej.
92 W ładysław Roguski (1921–2008).
93 Stanisław Roguski (1912–1983).
94 Okulice wieś w pow. wrocławskim, gmina Sobótka.
95 Obecnie Pszenno.
96 Lubiechów.
97 K siąż należący do Jana Henryka XV von Hochberg, księcia von Pless, barona zu Fürstenstein (1861–1938), w latach 1891–1923 męża Marii Teresy Oliwii Hochberg von Pless, „księżnej Daisy” (1873–1943).
Dziwne jest serce kobiece… tom 3 Wspomnienia z Ząbkowic i Krakowa Zofii z Odrowąż-Pieniążków Skąpskiej kończy niezwykłą sagę rodzinną spisywaną przez sześćdziesiąt lat. Autorka, w powojennej sytuacji politycznej kraju, podejmuje z mężem raz jeszcze wyzwanie pracy zawodowej, tym razem w Ząbkowicach Śląskich. Owdowiała, ostatnie dziesięć lat życia spędza w Krakowie. Bohaterami, jak w całej trylogii, są prawdziwe osoby, a tłem autentyczne wydarzenia. Teatr Polskiego Radia zrealizował dwa słuchowiska na kanwie poprzednich tomów.
Niecierpliwie i z nadzieją czekałem na ostatni tom wspomnień. Nie zawiodłem się. Pisarstwo narracyjne, obserwacyjne i emocjonalne to walory tej niewymyślonej sagi rodzinnej. Dla współczesnego czytelnika plusem winna być autentyczność i obiektywizm zapisów z pierwszych lat powojennych, niezafałszowanych dyktowaną dziś interpretacją tamtego okresu. Autorka nie jest apologetką nowych czasów, ale rozumie, że innych nie może być i nie będzie. Trzeba żyć, pracować i dbać o właściwe ukształtowanie postaw wnuków.
Józef Hen
Można by nazywać ten tom „Kres ziemiaństwa”, ale dla autorki emocjonalnie i duchowo kresem nie jest. Pomimo świadomości tego, co niosą przemiany lat 1944/1945 i mimo podeszłego już wieku, imperatyw pracy na rzecz ziemi nie gaśnie w sercach jej i męża. Prowadzą zakład ogrodniczy na ziemiach zachodnich. Starają się przekazać wnukom wszystkie wartości, które były dla nich tak ważne w czasie zaborów i odrodzonej II Rzeczpospolitej. Wspomnienia opisane w dobrym literackim stylu – warto je zekranizować.
Wiesław Myśliwski
Wspomnienia Zofii Skąpskiej to samo życie. Pracowite, radosne, naturalne, niewolne od kłopotów, czasami nieoszczędzające autorce osobistych tragedii, nie licząc narodowych. Tom trzeci równie ciekawy. Poza okresem w Ząbkowicach, a więc czasem niedostatku i konfrontowania się z nieustanną polityczną opresją, to rekapitulacja tego życia. To namysł nad starością, przemijaniem, odchodzeniem własnym i najbliższych. Pani Zofia, wyzwolona już z obowiązków, oddaje się temu, co jest istotą natury jej i każdego wrażliwego, inteligentnego człowieka ‒ rozmyślaniom. Spróbujmy asystować autorce w tych rozmyślaniach.
Isbn 978-83-07-03550-5
www.czytelnik.pl
Eustachy Rylski