Miłość wszystko przetrzyma…
Spis Treści
Renata Zuzanna Jarosik
Każdy z nas chce być kochany i chce kochać. Szukamy miłości u człowieka i chcemy ją dawać także człowiekowi. W pierwszych etapach miłość koncentruje się bardziej na doznaniach zmysłowych, potem powinna stawać się postawą życiową, polegającą zgodnie z Pismem Świętym na niewyrządzaniu bliźniemu zła, jak również czynieniu dobra osobom bliskim. Ideałem byłoby dojście do takiej postawy miłości, o jakiej pisze św. Paweł w Liście do Koryntian, w którym to miłość jest cierpliwa, łaskawa, wszystko znosi, wszystko przetrzyma, nie szuka swego, nie dopuszcza się bezwstydu (1 Kor 13, 1n). Każdy z nas jednak ma oczy i uszy. Widzi i słyszy, co się wokół dzieje. Nie tylko wokół, ale przede wszystkim w nim samym i we własnej rodzinie. Wiemy, jak na co dzień traktujemy samych siebie i osoby nam bliskie. Problemy dnia codziennego bardzo często rozwiązujemy krzykiem, agresją słowną lub fizyczną. Na siłę chcemy zmieniać to, co zewnętrzne: męża, żonę, szefa, szefową, dzieci, uczniów, kolegę, koleżankę i każdego, kto nie pasuje do naszej wizji świata, zachowania, postępowania. Na co dzień przeżywamy lęki związane z różnymi postaciami zagrożenia. Mogą to być lęki przed odrzuceniem, przed utratą akceptacji, przed krytyczną oceną drugiego człowieka. Nie mając w sobie siły i poczucia własnej wartości, próbujemy na różne sposoby ukryć prawdę o samych sobie, płacąc za to wysoką cenę utraty zdrowia, niekiedy z lęku tracimy przyjęte do tej pory wartości i postępujemy niezgodnie z chrześcijańskim systemem wartości. Jakże często nasze nieuporządkowane emocje, zranienia, nagromadzone latami poczucie krzywdy prowadzą nas do różnorakich nałogów. Nie tylko tych, których zewnętrzne objawy są bardzo widoczne, jak np. alkoholizm, przyjmowanie narkotyków czy palenie papierosów. Mogą to być uzależnienia wszelkiej maści, uzależniamy się od drugiego człowieka, kawy, słodyczy, internetu, także od swoich emocji typu złość lub nienawiść. Szukamy winnych naszej sytuacji, bo nie jesteśmy w stanie przyjąć prawdy, iż to my sami wpędziliśmy siebie w nałóg, w zniewolenie, w nasze osobiste dno lęku lub krzywdy. Łatwo przyjmujemy wówczas rolę ofiary, wchodzimy w rolę osoby pokrzywdzonej. Zrzucając emocjonalnie winę na kogoś lub na tzw. sytuację, nie podejmujemy próby wyjścia z naszego dna, próby zmiany. Zmiany nie kogoś zewnętrznego, lecz zmiany jedynej osoby, na którą mamy jakikolwiek wpływ. Zmiany samego siebie. Jaki związek może mieć to z miłością? Z tą prawdziwą miłością zdolną do ogromnych poświęceń? Jezus Chrystus przekazuje nam na ten temat mocną i wymagająca naukę. Zawarł On ją w przykazaniu miłości Boga i bliźniego. „Będziesz miłował Pana, Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego jak SIEBIE SAMEGO.” W przykazaniu tym na pierwszy plan wysuwa się to, co powiedziane jest na końcu – jak siebie samego. Co to znaczy – otóż znaczy to tyle, że tak jak traktuję siebie, jak odnoszę się do siebie, jaki jestem sam dla siebie – taki(a) będę dla bliźniego. Jest w tym przykazaniu zawarty wymóg pracy nad sobą, nad swoim charakterem, nad zmianą samego siebie. To, co mamy wewnątrz nas samych, przekazujemy innym. Nie może więc być mowy o miłości do Boga i drugiego człowieka, jeśli nie pracujemy nad postawą miłości wobec samego siebie. Nie chodzi tu bynajmniej o rozwijanie egoizmu, lecz o pracę 79
Spis Treści