była zbyt wielka.
Zamiast rozgrzeszenia, proponujemy po-
dejmowane już w przeszłości rozwiązanie,
podane jednak w nowej formie, a skala
jego powodzenia zależy już tylko od Was.
Wychodząc z założenia, że należy poszu-
kać alternatywy i otworzyć drogę wszyst-
kim tym, których punkt widzenia i sposób
postrzegania warto poznać, często kiero-
wani wspomnianymi już refleksjami doty-
czącymi dostępu do szeroko pojętej twór-
czości, postanowiliśmy napisać własne
licencje. Pozwalają one na wolnych zasa-
dach dzielić się przemyśleniami czy wręcz
dziełami tych, którzy naszym i Waszym
zdaniem mają do powiedzenia coś istotne-
go. Z czasem okazało się, że również oso-
by, które nie narzekają na brak możliwości
prezentowania swojej twórczości, znalazły
w TAKEME miejsce dla siebie. Przyciągnę-
ła ich idea, która może być zarówno pod-
ziemnym kręgiem myśli Tylera Durdena,
jak i różnorodnością punktów widzenia
Rozmowy w „Katedrze”.
nie każdej kolejnej osobie dotarcia do pierwot-
nych twórców tak, by wiadomo było, kto przy-
czynił się do powstania programu. Drugi z ele-
mentów nowatorskiej koncepcji mówił o zaka-
zie ograniczania w jakikolwiek sposób praw do
wolnego oprogramowania. Zatem, modyfikując
program i przekazując go kolejnej osobie, nale-
żało przekazać jej nie mniej praw, niż samemu
się otrzymało. Nic zatem nie było w stanie po-
wstrzymać swobodnego przepływu pomysłów
i informacji, ponieważ niemożliwym było zacho-
wanie programu tylko dla siebie lub jego sprze-
daż w jakiejkolwiek ograniczonej formie tak, aby
była ona zgodna z prawem.
Proste. Dzięki tym rozwiązaniom programy typu
open-source, tworzone bez ponoszenia znacz-
nych nakładów finansowych, za to z dobrowol-
nym udziałem osób z całego świata, zaczęły
skutecznie konkurować z produktami wielkich
korporacji. Dziś prawdopodobnie każdy z nas
ma na swoim komputerze oprogramowanie do-
stępne na wolnej licencji, jak choćby OpenOffice
czy Firefox.
większy wpływ na ich rozumienie kultury
stał postawiony użytkownikom, było umożliwie-
się wrażeniu, że emule czy torrenty miały
Ale powróćmy do źródeł.
Tak, chcieliście dobrze i owszem, pokusa
użytkowników Internetu nie potrafi oprzeć
„uwolnieniem”.
i modyfikacji. Pierwszym warunkiem, który zo-
plików?”. Prawdopodobnie pewna liczba
materiałami. Nazwaliśmy to, nieco szumnie,
muzycznych płyt niszowych wykonawców.
złego jest w ściąganiu tych cholernych
konstrukcja prawna dotycząca obrotu tymi
siebie programów do powszechnego użytku
z nas zadawała sobie wielokrotnie: „Co
Internet oraz nietypowa na polskim rynku
skuteczne próby znalezienia w sklepach
raźniej powraca pytanie, które większość
teriałów zawartych w czasopiśmie poprzez
com udostępniać kod źródłowy pisanych przez
nych zmian w ich postrzeganiu. Coraz wy-
Pozostałe dwa to swobodny dostęp do ma-
nego filmu w telewizji publicznej czy bez-
że wiele osób wręcz domaga się gruntow-
elementów, które składają się na ten projekt.
z nimi rozwiązanie prawne, które pozwala twór-
nie szwedzkie doświadczenia pokazują,
Waszej dyspozycji jest tylko jednym z trzech
w szlachetnym zamiarze obejrzenia ambit-
jęcia tematyki praw autorskich, a ostat-
Zacznijmy od tego, że egzemplarz oddany do
gramowanie, następnie open-source, a wraz
coraz głośniej mówiono o potrzebie pod-
i czym, przy Waszym udziale, może się stać.
niż czekanie do późnych godzin nocnych
tycznych.
potrzebują. W ciągu kolejnych miesięcy
kie wyjaśnienie idei TAKEME – tego, czym jest
Na początku było free software – wolne opro-
urce umożliwia korzystanie z narzędzi informa-
re w naszym mniemaniu najbardziej tego
go magazynu TAKEME, należy się Wam krót-
Licencja MAKEME daje natomiast dodatkowo moż-
stać z dzieł w sposób, który opisaliśmy powyżej.
osobom. Licencja TAKEME pozwala Wam korzy-
śli przyjdzie Wam ochota udostępnić je kolejnym
zwali „wirusem copyleft”. Pamiętajcie o tym, je-
sób ograniczyć tego, co twórcy open-source na-
ły napisane tak, by nie można było w żaden spo-
Same dzieła są zawsze darmowe. Licencje zosta-
ny internetowej, z której pobraliście TAKEME.
tajcie o umieszczeniu ich danych oraz adresu stro-
z efektem ich twórczej pracy – koniecznie pamię-
za to szacunek i cokolwiek przyjdzie Wam robić
które ma służyć nam wszystkim. Należy się im
biorą dobrowolny udział w przedsięwzięciu,
rz ył y w ykor z yst y wane pr zez Was mater iał y
cie. Pamiętajcie t ylko, że osoby, które stwo-
złote, by sprzedać je za dwadzieścia – może-
drukować na koszulkach kupionych za dwa
nej przez siebie w ystawie, a ilustrację prze-
swoim blogu, zdjęcie umieścić na organizowa-
sie. Jeśli, dla przykładu, chcecie wkleić tekst na
prawa do korzystania z niego w szerokim zakre-
cję czy tekst, który Was zainteresował, by nabyć
KEME wystarczy tylko kliknąć w zdjęcie, ilustra-
wersji czasopisma. Mając na dysku magazyn TA-
pobrania za darmo, nareszcie legalnie – pełnej
której, po zalogowaniu, otrzymacie możliwość
śnie celu uruchomiliśmy stronę internetową, na
nie uczynicie z nich jednak użytku. W tym wła-
W kontekście drukowanej wersji czasopisma
kowanych w czasopiśmie podobnie jak open–so-
KEME. Umożliwiają one korzystanie z dzieł publi-
z którymi wielokrotnie zetkniecie się czytając TA-
widzenia innych osób przekuć w dwie licencje,
śli, twórczej refleksji czy różnorodności punktów
rzenie o swobodnym dostępie do bogactwa my-
go jak fascynację zjawiskiem open-source i ma-
mentów układanki. Nie pozostało zatem nic inne-
gała precyzyjnego określenia poszczególnych ele-
strukcja, którą postanowiliśmy stworzyć, wyma-
pierwsi. Byliśmy jednak dość wybredni, a kon-
do innych dziedzin, zwłaszcza tych, któ-
Zanim przystąpicie do lektury niezależneW temacie tego rodzaju licencji wcale nie byliśmy
dzi o przeniesienie założeń open-source
Szanowni Czytelnicy,
błędu, wydał się dziecinnie prosty. Cho-
nam, choć zastrzegamy sobie prawo do
Drugim elementem jest pomysł, któr y
przestrzeni jesteście co najmniej Czytelnika-
wolna przestrzeń, którą jest TAKEME. W tej
rą przynosi nam i może przynieść Wam ta
magazyn powstaje z pasji i dla radości, któ-
liśmy Fundację, by oczywiste było, że ten
idea jest dla ludzi. Po to jednak stworzy-
Wiadomo, że każde c zasopismo i każda
ideą jesteś?
w Szatańskich wersetach: Jakiego rodzaju
na pytanie zadane Mahoundowi przez Baala
KEME, będziemy musieli odpowiedzieć sobie
dopiero w kontekście Waszego odbioru TA-
Oczywiście to Wy ocenicie naszą pracę. My,
cych warunków należy tworzyć alternatywę.
Jednak, jego zdaniem, to właśnie dla istnieją-
na wcielić w życie w istniejących warunkach.
albo już został zrealizowany, albo który moż-
Oscar Wilde, projekt praktyczny to taki, który
Czy nasz projekt jest praktyczny? Jak pisał
prawa.
roszczenia twórców wymagalne na gruncie
ska koncepcja, a zaczynają się uzasadnione
czelność. W tym miejscu kończy się nowator-
prawa autorskiego, byłaby to rażąca bez-
szym, a co gorsza naszych specjalistów od
utwory praktycznie za darmo. Zdaniem na-
autorów, którzy i tak oddają Wam swoje
Nie warto i nie wolno łamać osobistych praw
wątpliwości po prostu odezwać się do nas.
przeczytać te kilka stron licencji, a w razie
związanych z „uwolnieniem”. Warto zatem
Nie wspominamy tu o wszystkich aspektach
skończona ilość wariacji na jego temat.
noległych wszechświatach powstanie nie-
nież iskrą do powstania arcydzieła, a w rów-
no ofiarą beznadziejnych pomysłów jak rów-
znaczącym, ewoluującym obiektem – zarów-
Wtedy „uwolnione” dzieło ma szanse stać się
szechświatów Davida Deutscha jest słuszna.
życiem. Załóżmy na chwilę, że teoria multiw-
dodatkowy wymiar, ma szanse żyć własnym
ło, które służy Wam za inspiracje, otrzymuje
możecie stać się jednymi z twórców, a dzie-
stronie internetowej. Dzięki MAKEME sami
zentowana jest w naszym czasopiśmie i na
liwość twórczej modyfikacji treści, jaka pre-
Fundacja Twórcy Możliwości
Inspirującej lektury!
KEME.
Szanowni Czytelnicy, przed Wami TA-
bierze dla Was smaku.
niewykluczone, że i ta dychotomia na-
cały projekt przypadnie Wam do gustu
numer z ekranu monitora. Jeśli jednak
gii skończonego dzieła czytając każdy
tak, jak nie da się do końca poczuć ma-
użytku kupując drukowane TAKEME
Tymczasem, nie da się zrobić z nich
wej wersji magazynu.
jasna, dostępne za darmo w interneto-
wanej większości są uwolnione i, rzecz
Dzieła, tak jak obiecaliśmy, w zdecydo-
Wasz gust.
jeśli nie zawsze weźmiemy pod uwagę
uszanujemy Waszą inteligencję, nawet
dokonując każdego trudnego wyboru
jej strony możemy Wam obiecać, że
wypiciu jednej kawy za dużo. Ze swo-
dymu z papierosów i zawrotu głowy po
samo prostej formy i czystej energii co
często targetem. Znajdziecie tu tyle
mi, tak jak poza nią wszyscy jesteśmy
wydawca / adres redakcji Fundacja Twórcy Możliwości ul. Garncarska 9 61-817 Poznań PL KRS 0000331174 kontakt@tworcymozliwosci.pl BZ WBK Oddział I w Poznaniu 04 1090 1463 0000 0001 1212 1289 Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów, zmian stylistycznych i opatrywania nowymi tytułami materiałów nadesłanych do druku. Nie wszystkie publikowane materiały odzwierciedlają poglądy redakcji oraz osób współpracujących. redaktor naczelny Michał Gołaś michal.golas@take-me.pl Redakcja Marta Molińska Dominik Fórmanowicz feedme@take-me.pl Bartosz Siekacz Jerzy Woźniak aroundme@take-me.pl Paweł Garus Dawid Kwiatkowski drawme@take-me.pl redakcja@take-me.pl Konsultacje prawne Marcin Barański, Maciej Burger skład i Projekt Graficzny redakcja TAKEME grafika@take-me.pl Dtp Janusz Lisiecki / VERGO Studio studio@vergo.pl korekta Marta Molińska tłumaczenia Urszula Skowrońska tlumaczenia@take-me.pl www Maksymilian Wencelis maks@e107.org.pl Reklama reklama@take-me.pl współpraca Igor Drozdowski, Olga Bittner, Marcel Dębczyński, Ania Demidowicz, Alina Kubiak, Marta Rudzik, Agata Mendziuk, Ewa Obrębowska, Paulina Chwirot, Bartek Miś, Magda Howorska, Anita Wasik, Justyna Suchecka, Adrian Kaniewski, Ola Binas, Agnieszka Skwierczyńska, Marek Bogdoł Druk Edica S.A. www.edica.pl Nakład 2500 egzemplarzy Okładka fotograf: Igor Drozdowski Mimoza Koike / Les Ballets de Monte Carlo
4
Modyfikacja winiety Ania Demidowicz
Instrukcja obsługi / wstęp
Gorzki uśmiech miasta
takeme, makeme czy copyright / przestrzeń wg naczelnego 06
fragment powieści Pchli Pałac Elif Şafak
Ponieważ tak jest, człowieku
On smoking
obszerny wywiad z Frankiem Kozikiem
07
Laserowy Radek rysowanie głupich rzeczy
08
10
felieton
85
realia praw autorskich w konktekście downloadingu
Posucha
91
Ladybug
92
wybrane teksty / tłumaczenia
93
premiera TAKEME01 / październik 2009
98
do twórców
99
Statek kosmiczny 52
punkt widzenia Maćka Kurka
6, 84, 88-89, 90
Iluzje – Aluzje mowa miasta
©
Agata Mendziuk fotografia
86
Kontakty 48
Asfaltowa dżungla, stumilowy las jak bydgoskie mury weszły w Nową Epokę
74
Showme01 42
Vlepka projekt gdańskiej ASP
foto editorial
Shortcut 36
Miasto 2.0 streetartowa wizja miasta
68
Ostatnia nadzieja białych 24
Do It Yourself wywiad z przedstawicielami squatu Rozbrat
wywiad z Piotrem Czubowiczem,
Niepozorne Tuczno 21
CriSIS tale foto editorial
64
Ściągać czy nie 18
(S)pokój przestrzeń wydarta miastu według Low Budget
Movements Factory
Turystyka miejska 16
Warstwy, symbolizm, typologia wywiad z Liongiem Lie
62
Ballet Rock 14
Szkoła spotkań nowatorska koncepcja budynku szkolnego
spacer przez historię roztańczonych ulic
Sportowy trening, artystyczna wrażliwość 12
Przetło w świastrzeni pomysły światłoczułe
60
Eksperyment w (pod)przestrzeni
Do Łodzi na dizajn! relacja z Łódź Design Festival
felieton Ulice i parkiety
London Design Festival relacja z Londynu
59
55
5
LTM upoważnia Użytkowników w możliwe szeroki sposób do korzystania take me z Dzieła, przy czym przez korzystanie rozumie się m.in. dowolne przedruko-
We wrześniu 2008, kie-
wywanie, kopiowanie, rozpowszechnianie z możliwością czerpania z tego korzyści
nowy magazyn, nie sądzi-
majątkowych, bez konieczności uzyskania dodatkowego zezwolenia Twórcy.
łem, że ostatni rok zleci
LTM
dy pojawił się pomysł na
nie zezwala na dokonywanie jakichkolwiek modyfikacji bez wyraźnej zgody Twórcy.
tak szybko i intensywnie.
W przypadku jakiegokolwiek korzystania z Dzieła, imię i nazwisko twórcy lub też jego
Mam wrażenie, że to było
pseudonim, razem z symbolem LTM i adresem strony internetowej TAKEME, będzie
wczoraj. A dziś? Dziś je-
uwidoczniony w taki sposób, aby każdy mógł dotrzeć przez stronę TAKEME do Twór-
steśmy o co najmniej kil-
cy Dzieła (identyfikacja Dzieła; www.take-me.pl LTM Imię Nazwisko)
ka kroków dalej.
Użytkownik
może udzielić innym osobom dokładnie tyle samo praw do Dzieła i na takich samych
Codziennie do redakcji
warunkach na jakich otrzymał je od Twórcy.
prz ychodzi kilka maili, które napawają optymi-
zmem. To naprawdę dodaje nam energii do działania. Coraz więcej osób czuje, że TAKEME, będące wynikiem oddolnej inicjtywy środowisk twórczych, to miejsce, w którym warto powiedzieć to, co się ma do powiedzenia, a to dla nas sygnał, że to, co robimy nie idzie na marne. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że TAKEME02 jest bardziej obszerne i już teraz mogę powiedzieć, że TAKEME03 wzbogacimy o kolejne strony i nowości. Można? Można! TAKEME od samego początku przyspieszało i ciągle nabiera rozpędu. Jeśli taka tendencja się utrzyma – a z sygnałów jakie nasza redakcja odbiera mamy prawo sądzić, że tak będzie – to już niedługo będzie ono pozycją na polskim rynku wydawniczym unikatową. Forma i treści w połączeniu z duchem niezależności to mieszanka, rzekłbym, wybuchowa. Zdecydowaliśmy, że wydanie, które trzymasz teraz w ręku będzie poruszało tematykę przestrzeni, z kilku powodów. Po pierwsze, z zaskoczeniem przyjąłem informację z po-
Można? Można!
znańskich gazet, że znikają z naszej mapy dwa miejsca, które z założenia należą się społeczności miasta. Mówię tu o Głośnej Samotności oraz Kapitałce. To miejsca dla ludzi interesujących się kulturą i trochę mi wstyd przed całą Polską, że znikają one z mapy mojego miasta. Czyżby koniec z kameralnymi księgarniami w Poznaniu? Chciałbym poinformować całą Polskę, że my tutaj w Poznaniu lubimy czytać i czytamy, ale głównie w domowym zaciszu. Drugim powodem, dla którego poświęcamy drugi numer tematyce przestrzeni jest prosta chęć zastanowienia się nad tym, co nas otacza i co my robimy w przestrzeni, w której się z najdujemy. Jak zwykle, znajdziesz w TAKEME kilka różnych sposobów postrzegania dotyczących jednego problemu. Punktem wyjścia dla tego wydania jest przestrzeń miejska, która spaja cały materiał drugiego numeru. Dużo znajdziesz tu, Drogi Czytelniku, tego, czego na co dzień nie widać w przestrzeni miejskiej, a co jest tuż ży tutaj oddzielić kibolskie bazgroły od grafik o warto-
LMM upoważnienia Użytkowników w możliwe make me szeroki sposób do korzystania z Dzieła, przy
ści samej w sobie. Nie obyło się również bez materiału
czym przez korzystanie rozumie się m.in. dowolne
o paleniu – w przestrzeni miejskiej, publicznej. Dla kon-
przedrukowywanie, kopiowanie, rozpowszechnianie
trastu – projekt szkoły z wydzieloną przestrzenią dla
z możliwością czerpania z tego korzyści majątkowych,
obok Ciebie, mianowicie StreetArt. Oczywiście, nale-
mieszkańców z okolicy.
bez konieczności dodatkowego zezwolenia Twórcy.
Prezentujemy również relacje z dwóch ważnych wy-
LMM udziela Użytkownikom prawa do dokonywania
darzeń z okolic designu. W ostatnim czasie odbyły się
w Dziele dowolnych zmian i modyfikacji bez dodatko-
m. in. ŁÓDŹ DESIGN FESTIVAL (konkurs MAKE ME!) oraz
wego zezwolenia Twórcy.
LONDON DESIGN WEEK. W dziale drawme można obej-
wiek korzystania z Dzieła, imię i nazwisko twórcy, lub
W przypadku jakiegokol-
rzeć wybrane prace ze wspomnianych wyżej festiwali.
też jego pseudonim, razem z symbolem LMM i adre-
Unikatem w tym numerze są zdjęcia tancerzy baletu Monte Carlo. Mało kto wie, że w jed-
sem strony internetowej TAKEME będzie uwidocznio-
nym z najlepszych baletów na świecie mamy Polaka, Piotra Czubowicza. A my mamy z nim
ny w taki sposób, aby każdy mógł dotrzeć przez stronę
wywiad. Można? Można!
TAKEME do Twórcy Dzieła.
Użytkownik może udzie-
lić innym osobom dokładnie tyle samo praw do Dzie-
6
Michał Gołaś
ła i na takich samych warunkach na jakich otrzymał je
redaktor naczelny TAKEME
od Twórcy.
take
02me
Wydaje mi się, że były to słowa Smorkin ’Labbit: „I had been In the future” oraz „The future is stupid”. Co to ma oznaczać? Ponieważ tak jest, człowieku. Tak po prostu jest. Stworzyłeś największą kolekcję Designer Toys na świecie. Czy każdy z Twoich charakterów ma jakieś specjalne znaczenie? Nie do końca. Niektóre po prostu wyglądają sympatycznie, a inne mają jakąś historie. Magazyn TAKEME nastawiony jest na promocję młodych obiecujących artystów, dlatego jestem pewien, że kolejne
Frank Kozik
pytanie będzie dla nich szczególnie interesujące. Zanim
Urodził się w Madrycie, w Hiszpanii. Mając 14 lat przeprowadził się
zabrałeś się do pracy nad Designer Toys, zrobiłeś sporo
do Stanów Zjednoczonych i zamieszkał w Austin, w Teksasie. Kre-
plakatów i okładek CD dla wielu wybitnych artystów,
atywna kariera Franka ma ścisły związek z wielką fascynacją un-
później współpracowałeś wieloma firmami, między innymi
dergroundowym rockiem z Austin z połowy lat 80-tych. Zaczyna
z BASF, Dunlop, Oakley. Jaki był Twój jeden z pierwszych,
więc od tworzenia czarno-białych ulotek dla zaprzyjaźnionych ka-
ważniejszych projektów?
pel. Obecnie mieszka i tworzy w San Francisco w Kalifornii. Jego pra-
Dni punk rocka… 30 lat temu, zrobienie ulotki.
ce są dobrze znane z okładek płyt takich artystów jak Pearl Jam, Nirvana, Soundgarden, Nine Inch Nails, Neil Young, Sonic Youth, Red Hot Chilli Peppers, Jane’s Addiction, Ice T, George Clinton, Green Day, Beck, The Offspring, The Melvins oraz wielu innych. Zajmuje się grafiką, nagraniami, od paru lat również Designer Toysem. W 2007r. stworzył firmę Ultraviolence, która w swoim asortymencie ma krót-
Masz złe lub dobre nawyki?
kie serie winylowych dzieł autorstwa Franka. Na swoim koncie ma
Kawa i papierosy.
ponad 60 wystaw na całym świecie oraz wiele publikacji.
Jaki jest Twój ulubiony martwy artysta Jack Kirby Dla kogo tworzysz? Dla każdego, kto potrafi się uśmiechać. A gdyby na świecie nie było motorów ani zabawek? Wymyśliłbym je! Jaka jest Twoja najbardziej wartościowa zabawka w Twojej kolekcji?
draw me
Frank Kozik
Prawdopodobnie moja kolekcja KAWS. Najdroższa zabawka kosztuje może z 800$ na Ebay. Kolekcjonujesz zabawki od lat 80tych. Ile ich masz i skąd pochodzą? Po prostu kilka przypadkowych sztuk. Nic specjalnego.
Z Frankiem rozmawiał: Teo Bukłak
Plastikowy żołnierz był Twoją zabawką z dzieciństwa. W 2009, w limitowanej serii, stworzyłeś Big Army Man – dla dużych chłopców. Figurka jest bardziej dynamiczna i trochę niedorzeczna. Jest to rodzaj łączenia dzieciństwa z teraźniejszością, bądź pretekst do wspomnień. To jest jak Pop Art dla mnie. Absurd. Jeśli miałbyś wybrać artystę do współpracy, kto by nim był? Vitaly Komar i Alex Melamid. Możesz powiedzieć coś o znaczeniu oraz dokładnej liczbie Twoich tatuaży? Mam ich około 30. Niektóre to tylko ozdoba, niektóre są z głowy, z różnych okresów, inne – po prostu poczułem, to trudno wyjaśnić. Jako twórca Low Brow i kolekcjoner, prawdopodobnie masz teorię na temat przyszłości designer toy’ów. Nieustanna nisza rynkowa.
take
02me
7
www.madeinfil.com www.starfil.blogspot.com
*StarFil, a właściwie
Filip Wiśniowski,
urodzony we Wrocławiu (1977). Jak mówi, „zawsze rysował głupie rzeczy”. Zaatakował z wielką, ponadludzką siłą pod koniec XX wieku. Wtedy to świat ujrzał jego pierwsze komiksy, a wraz z wydawnictwem Mandragora opublikował kilka waż-
draw me
nych tytułów dla polskiego czytelnika. Na swoim koncie posiada rysunki oraz scenariusze do: „Ciach Bajera”, „Niebezpieczny Kurczak”, „Piwnica, czyli jak Myszka stracił kropki” no i oczywiście,
Laserowy Radek Rysowanie głupich rzeczy
ulubiona pozycja autora – „Sikalafo”. Pisał i rysował dla „Produkt – magazyn komiksowy”, Aktivist, Don Guralesko, oraz NIKE. Współpracował przy tworzeniu teledysku dla Kodex 2:Proces, możnaby jeszcze sporo wymieniać, ale najważniejsze, że teraz 2. numer TAKEME ma zaszczyt zaprosić Was do najnowszej odsłony twórczości *StarFila – – „Laserowy Radek”. Endżoj!
1.
4.
3.
2.
5.
7.
6.
8.
1. okładka Sikalafo 2. murale z Ciah Ciah 3. szkic, współpraca z Ciah Ciah 4. Creature and Dangerous Chicken 5. „First Dream” 6. fragment z „Dangerous Chicken” 7. Broken 8. szkic, współpraca z Ciah Ciah
8
9
London Design Festival jest największym świętem designu w Wielkiej Brytanii i podtrzymuje status Londynu jako światowej stolicy kreatywności. W przeciągu tygodnia odbywa się ponad 200 wystaw, obejmujących różnorodne formy designu. Festiwal współpracuje z muzeami, sklepami, uniwersytetami, targami, magazynami, międzynarodowym biznesem i oczywiście samymi projektantami. Dzięki temu każdy festiwal eksponuje świeże pomysły, jest dynamiczny i co roku inny.
Kolejnym punktem na mapie artystycznego Londynu była wystawa Young Creative Poland. Pomysł na wystawę zrodził się podobno na ostatnich targach Salone del Mobile w Mediolanie. Jednym z głównych powodów był brak rozgłosu polskiej sceny designu wśród międzynarodowej
W roku 2009 festiwal odbył się
publiczności. Projektanci tacy
we wrześniu. Nie pozostało mi
jak Oskar Zięta, Tomasz Rygalik,
więc nic innego, jak wsiąść w sa-
Tomasz Walenta, Puff-Buff De-
molot i zobaczyć, czy jest to rze-
sign Studio, Beton Design Studio,
czywiście tak inspirujący czas
Moomoo Architects oraz graficy
w stolicy kraju frytek, czerwo-
i twórcy plakatu wystawili swo-
były przedmioty zaprojektowa-
nych autobusów i rudych ludzi.
je prace i projekty w kamienicy,
ne przez młode pokolenie twór-
Niestet y, z wiedzenie wsz yst-
w dzielnicy South Kensing ton.
ców, takich jak Tord Boontje, Ma-
kiego, lub chociażby większości
Wystawa była połączona z pre-
arten Baas, Jurgen Bey i Studio
w jeden weekend nie było możli-
mierą książki o polskich projek-
Job, którzy zostali zainspirowani
we, więc spośród wachlarza wy-
tantkach Discovering Women in
duchem opowiadania baśni. Każ-
darzeń – wybrałem kilka.
Polish Design: Interviews and
dy z nich, poprzez swój projekt,
Pierwszy wybór padł na wystawę
Conversations autorstwa Gian
opowiada historię, która dokonu-
100% Design London, która skła-
Luca Amadei. Ciekaw ym pro -
je się w świecie fantazji, parodii
dała się z czterech części tema-
wem ciepła, czy też nowatorskie
jektem przedstawionym przez
i moralności. Będąc tam, przenio-
tycznych, lecz przedstawionych
sposoby łączenia elementów.
studio Puff-Buff były żyrandole
słem się w baśniową krainę desi-
wspólnie: 100% Design, 100%
Nie zabrakło również polskich
i lampy składające się z napom-
gnu, która była odskocznią od
Materials, 100% Detail i 100%
akcentów. Pierwszym z nich był
powanych, transparentnych ba-
tego typowo użytkowego. Pośród
Futures, gdzie młode talenty mia-
projekt Marka Wójcickiego – wie-
niek z diodami LED. Ponadto moż-
projektów była rewelacyjna sza-
ły okazję się zaprezentować. Była
lofunkcyjne stanowisko pracy.
na było zobaczyć autorską tech-
fa The Fig Leaf z ręcznie wyko-
to największa wystawa podczas
Drugim, wiecha Agnieszki Laso-
nikę obróbki metalu Oskara Zię-
nanych liści i łodyg z emaliowa-
tego tygodnia.
ty – prosta, metalowa spirala, do
ty, który wykonał stołki, krzesło
nej miedzi, zaprojektowana przez
100% Design obejmował różno-
której przywieszone są wstążki
i ławkę w technologii FiDU ( free
Torda Boontje dla Meta.
rodne projekty mebli, wystroju
o różnych barwach. W założeniu
inside pressure forming). Tomasz
Na podstawie projektów można
wnętrz i elementów wyposaże-
ma być nieskomplikowanym pro-
Rygalik zaprezentował kolek-
było także zauważyć, że wraca do
nia. Z ciekawych propozycji moż-
jektem, który nawiązuje do pol-
cję lamp wykonanych z tworzy-
łask filc, jako materiał zastosowa-
na wymienić krzesło size:0 Su-
skiej tradycji wieszania wiechy
wa Corian, coraz częściej stoso-
ny w projektach, które w żaden
perleggera, szafę Thelermont
na dachu na znak zakończenia
wanym w aranżacji wnętrz. Cała
sposób nie kojarzą się z jego tra-
Hupton’a czy też pozornie ba-
etapu budowy. Ważną kwestią
wystawa, profesjonalnie przygo-
dycyjnym przeznaczeniem, formą
nalne (sic!) gumki do mazania
w tym projekcie jest fakt, iż jego
towana, wywarła z pewnością po-
czy też sposobem łączenia. Tu był
o przekroju w kształcie gwiazdki.
posiadacz sam może zadecydo-
zytywne wrażenie.
obecny w postaci grubego dywa-
W części 100% Materials moż-
wać o wyglądzie lampy zmienia-
Po obejrzeniu młodego polskie-
nu w prosty-pikselowy wzór róży,
na było zauważyć, jak istotny jest
jąc ilość, ułożenie, fakturę czy ko-
go designu przeszedłem dwie uli-
w innym miejscu jako abażur lub
dobór tworzywa w dzisiejszym
lor wstążek.
ce dalej do V&A museum, gdzie
“imitacja” kamieni.
designie. Coraz częściej o dobo-
Pomimo mnogości zaprezento-
odbywała się wystawa Fairy Ta-
Podsumowując, London Design
rze materiału decydują nie tylko
wanych produktów, w mojej opi-
les. Motywem przewodnim była
Week był istotnym wydarzeniem.
właściwości fizyczne niezbędne
nii tych naprawdę dobrych, wy-
fantastyka i strach we współcze-
Nowe trendy i materiały, inspiru-
do wykonania projektu, takie jak
różniających się i oryginalnych
snym designie. Wystawa ta eks-
jące projekty – całe miasto ma
wytrzymałość, giętkość czy prze-
– było niewiele. Z pewnością jest
plorowała ostatnie trendy po-
wiele do zaoferowania. Pomimo,
puszczalność światła, ale również
to dobra wiadomość dla polskich
śród europejskich designerów na
iż na w ystawie 100% Design
jego ciekawa faktura, “miękkość”,
projektantów. Będąc na wysta-
limitowane serie projektów, któ-
brakowało trochę fantazji (nie
“ciepło”, różnorodna kolorystyka,
wie dyplomów ASP i porównując
re przesuwają granicę pomiędzy
porównujmy Londynu do Medio-
a nawet dźwięk, który pojawia
projekty, mogę z pełnym prze-
sztuką i designem. W zasadzie
lanu) to i tak polecam przyjazd
się przy ruchu niektórych struk-
konaniem stwierdzić, że poziom
okazuje się, że nazwanie czegoś
w przyszłym roku. W końcu inspi-
tur. Na wystawie pokazane były
niejednego dyplomu dorównu-
meblem, oświetleniem czy cera-
rację można czerpać zewsząd.
nowe tworzywa sztuczne, ma-
je, a niekiedy przewyższa prace
miką nie oddaje zupełnie tego,
teriał zmieniający się pod wpły-
z Londynu. Ostatnią niezbędną
co można było zobaczyć podczas
kostką tego designerskiego do-
ekspozycji. Pojemność tych zna-
mina jest przekucie tych projek-
czeń, jak pokazuje ta wystawa,
tów na sukces komercyjny.
jest znacznie większa, niż moż-
10
na by przypuszczać. Pokazane
draw me
London Design Festival Marcel Dębczyński
take me
Marcel Dębczyński
www.take-me.pl LTM Marcel Dębczyński tekst i fotografie
11
draw me
Do Łodzi na dizajn! Jerzy Woźniak
Czyżby miesiąc temu zakończyła się trzecia edycja Łódź Design Festival? Czyżby była to jedyna jak dotąd impreza tego
nego przez Luisa Eslavę. Wysta-
rodzaju w Polsce? Czyżby oprócz licznych ekspozycji, wydarzenie to
łem młodych Hiszpanów oraz Po-
obrodziło w warsztaty, wykłady, spotkania i konkursy? Czyżby pod
laków z grupy PG13 (prowadzo-
hasłem “wystawa designu” zaczęło pojawiać się coś więcej niż tylko
nej przez Rygalika), w czasie któ-
Program trwającego pod powyż-
kilka ekskluzywnych mebli znanych marek? Odpowiedzi na te reto-
rych projektanci wzięli na warsz-
szym wezwaniem LDZIGN 09 zło-
ryczne pytania postaram się nie udzielić. Żeby nie zapeszyć.
tat odpady z produkcji mebli.
ż ył się z trzech głównych w ystaw kuratorskich. “Dorosł ym
wę wzbogaciły warsztaty z udzia-
Ciekawym przystankiem okazał
MY WAY
się pokój opatrzony logo Make Me!, czyli prezentacja laureatów
ludziom nikt nie opowiada ba-
konkursu zorganizowanego już
jek. Nikt prócz przedmiotów”, pisze Agnieszka Jacobson–Cielec-
obraźni, która w dzisiejszym pro-
po raz drugi w ramach łódzkie-
ka, kurator wystawy Upstream//
fesjonalnym świecie może być
go festiwalu. Z radością przyją-
Design Tales. Coś w tym jest, al-
uznana za wyraz zdziecinnienia
łem fakt, że zwycięski projekt,
bowiem przedmioty tam zgroma-
czy niezdrowego artyzmu.
a mianowicie (wy)Mydelniczka
dzone trudno jednoznacznie zde-
Marek Cecuła – kurator wystawy
autorstwa Pauliny Lis, okazał się
finiować jako formy użytkowe czy
non object ive światowej sławy
być tak niepozorny. Wybrana for-
wzornictwo przemysłowe. Bliżej
artysta ceramik i projektant, nie-
ma oraz materiał są wypadkową
im do onirycznych wizji wyrwa-
dawny gość poznańskiego SPOT.,
nych żywcem z dziecięcej wy-
zaskoczył zwiedzających potężną
pretacjach. Nie da się ukryć, że tę
bardzo konkretną potrzebę. Żad-
obraźni i naiwnej obserwacji co-
dawką świeżości przy użyciu ma-
część festiwalu wspominam naj-
nego zbędnego dekorowania.
dziennych przedmiotów. Takie
teriału znanego człowiekowi od
lepiej, mimo smutnej konstatacji
Cieszę się, że się dzieje. Cie -
spojrzenie na przedmiot otwie-
czasów starożytnych. Non object
o braku polskich nazwisk pośród
szę się, że na czas dwóch tygo-
ra zupełnie nową jakość zacho-
ive było tak naprawdę ramowym,
najciekawszych realizacji.
dni projektanci i nie tylko ścią-
wań i relacji między człowiekiem,
acz rzetelnym przeglądem naj-
Nie by ł by fes t iwalu desig nu
gają do Łodzi, aby obcować z de-
a otaczającymi go formami – ak-
nowszych wcieleń ceramiki użyt-
w Polsce bez nazwiska naszego
signem i jego twórcami. Do DDW
tywuje pokłady wstydliwej wy-
kowej i artystycznej, w niespoty-
superbohatera – Tomka Rygalika,
w Eindhoven nam jeszcze daleko,
kanych dotąd funkcjach i inter-
który tym razem wcielił się w rolę
ale widzę światełko w tunelu.
funkcji oraz trafienia w pewną
kuratora wystawy Surtido, czyli
12
przeglądu prac hiszpańskiego kolektywu projektowego prowadzo-
take me
Jerzy Woźniak, Michał Gołaś
tekst: Jerzy Woźniak tekst i fotografie: Jerzy Woźniak, Michał Gołaś
13
materiały:
filc poliestrowy, plexi autor: Ping Pung Design www.pinkpugdesign.pl
info@pinkpugdesign.pl asia@pinkpugdesign.pl
grzegorz@pinkpugdesign.pl
„Convallaria” to seria lamp inspirowanych naturą. Ambicją
twórców było wykorzystanie ciekawych właściwości
filcu.
W efekcie powstała prosta, ale atrakcyjna forma. Lampa występuje
w dwóch wersjach, leżącej i wiszącej oraz w wielu wariantach
kolorystycznych. Lampa przeznaczona do nowoczesnych
wnętrz.
Dająca rozproszone światło i
ciekawy cień Estrela to
lampa wpasowująca się doskonale w proste, nowoczesne wnętrza. Koncepcja lampy to
odniesienie do idei gwiazdy,
których wyzwolona energia uwalnia się pod postacią światła. Estrela także ma kształt
zbliżony do kuli i daje doskonałe
światło. Ażurowa forma to także nawiązanie do koronkowych wzorów ludowych, jednak w bardzo nieobowiązującej, swobodnej formie.
projekt:
Dorota Brauntsch, Kafti Design produkcja i dystrybucja: Kafti Design info@kafti.com www.kafti.com
14
Lampy to produkt powstały podczas przeprowadzania badań nad właściwościami
celulozowych mas włóknistych,
gdzie podstawową rolę odgrywają odpowiednie długości
włókien. W tym przy-
padku użyta została pulpa
bielona oraz szara, których główną składową masy sta-
nowią
włókna długie. Celem lamp
jest dopełnienie
przestrzeni,
zbudowanie nastroju, przez charakterystyczne dla tego materiału zdolności w rozpraszaniu światła.
Krzysztof Mikołajewski krzysztof-mikolajewski@wp.pl autor:
Lampa
Runaway powstałą w myśl zasady „nic do ukrycia”.
Zbudowana z pleksi i kabla lampa, bardzo tradycyjna w swo-
im kształcie, pełni dwie funkcje. Nawinięty na nią kabel (20m) jest
nie tylko elementem dekoracyjnym, ale również przedłużaczem, ktory pozwala przenosić
ja w wybrane miejsca.
draw me
Przetło w świastrzeni Teo Bukłak
Maja Uzarowicz www.majauzarowicz.wordpress.com maja.uzarowicz@gmail.com autor:
15
around me Szkoła spotkań tytul Nowak, Hugon Agnieszka autorRyszard Rychlicki Kowalski,
7
4
8
9
10
11
Zadanie inwest yc y jne – szko ł a podstawowa . Budynek dwu k o n d y g n a c y j n y o p o w i e r z c h n i 370 0 m 2 , z c z e g o 710 m 2 m a s t a n o w ić komunikacja . Pozos t aje oko ło 50 m2 na pr zes tr zeń wspólną, integrac y j ną jaką jest hall . Wstawienie tuby (atr ium 70m2), k tóra nie jest lic zona do po w ier zchni całkow itej obiek tu oraz ot warcie kondygnacji, dośw ietl a i pow ięk sza hall. Przeszklenie sal sąsiadujących z atrium powiększa opt ycznie hall do 390 m2.
16
Ryszard Rychlicki
6
3
Agnieszka Nowak
5
2
Hugon Kowalski
1
Pods t awą kon cepcji bryły stał się wymóg rozdzielenia przestrzeni szkolnej od ogólnodostępnej, z której korzystać będzie młodzież i mieszkańcy okolicznych osiedli i sołectw. Wyszczególniliśmy 4 podstawowe funkcje (sale 0-III, sale IV-VI, wspólna z administracją oraz rekreacyjna, ogólnodostępna), które połączyliśmy wspólnym atrium. Powstał rzut na planie “plusa” z tubą (atrium) rozświetlającą powierzchnie holu. Układ komunikacji budynku umożliwia całkowite rozdzielenie przestrzeni szkolnej od ogólnodostępnej. Na osi wejścia głównego powstała droga przecinająca budynek i oddzielająca strefę rozrywkową od pozostałych trzech skrzydeł. Dzieli ona również strefę zagospodarowania terenu, na ogólnodostępną , plac zabaw dla dzieci klas 0-3 oraz wybieg na przerwy i skatepark dla dzieci klas 4-6. Założyliśmy całkowite przeszklenie elewacji obiektu dla zapewnienia optymalnego doświetlenia sal lekcyjnych.
17
tell me
www.123dv.nl Więcej na kanale Youtube: 123DVarchitect
Architekt Liong Lie, założyciel pracowni projektowej 123DV w Rotterdamie, jeden z prowadzących podczas październikowych warsztatów OSSA Poznań
Warstwy, symbolizm, typologia Z Liongiem rozmawiał Jerzy Woźniak
Liong, dziś mija tydzień od kiedy przyjechałeś do Poznania, aby prowadzić grupę studentów w ramach warsztatów OSSA. Jak poszło? Tak, praca z polskimi studentami uświadomiła mi, że my w Holandii jesteśmy całkowicie rozpieszczeni – wszystko jest łatwo dostępne, dobrze zorganizowane i momentalnie jesteśmy chorzy, gdy coś jest nie w porządku. Dam wam przykład – pracowaliśmy w Starej Drukarni i przez pierwsze dwa dni było bardzo zimno. Mimo braku ogrzewania ludzie ani myśleli narzekać. Mimo że niektórzy się później rozchorowali, entuzjazm nie opadł. Nie mogliśmy wejść do opracowywanego w naszym projekcie budynku, więc powiedziałem coś w stylu: „Ok, to będzie dla nas wyzwaniem, abyśmy mogli stworzyć inny sposób myślenia i być bardziej kreatywni” – podchwycili to natychmiast. Tak więc wszystkie te niedoskonałości okazały się inspirującym czynnikiem? Studenci byli bardzo otwarci na zmianę sposobu myślenia. Tak, to zasadniczo zrobiło na mnie silne wrażenie, a także to, że uczestnicy musieli zdać swego rodzaju egzamin, aby dostać się na warsztaty. Na dodatek było to w trakcie semestru i nie fot: Christiaan de Bruijne
otrzymywali za to kredytów (ECTS przyp.red.), ale nawet to nie stanowiło przeszkody. Po prostu chcieli i zrobili to bez zbędnego „Ach, skoro nie dostaję za to kredytów, to nie uczestniczę!”. Biorąc pod uwagę tego ducha polskiego oczami holenderskiego architekta: co jest twoją radą dla projektantów w Polsce? Myślę, że można połączyć oba nasze światy. Z jednej strony odczułem, że Poznań płynie z nurtem globalizacji, przede wszystkim przez sieci, takie jak H&M czy Media Markt, które mogą mieć wpływ na ducha tego konkretnego miejsca, które mogą sprawić, że będzie to tylko kolejne wielkie miasto. Z drugiej strony macie przeszłość. Widziałem różne krajobrazy, wiele otwartych przestrzeni – urbanistyka jest zupełnie inna. Te dwie kwestie, gdyby je połączyć i wycisnąć coś z przeszłości, można uniknąć efektu zwykłego miasta podobnego innym, jak kolejny Londyn czy Tokio itd. – nadal polskie, ale w nowoczesny sposób. Jest wiele do zrobienia. Więc powinniśmy dbać o naszą tożsamość? Może raczej przeprowadzić badanie tożsamości poprzez wykorzystanie tego, co
fot: Christiaan de Bruijne
stare. Myślę, że jest wiele ciekawych możliwości ponownego wykorzystania starych budynków. Nie tylko wyburzać, aby powstał nowy lśniący budynek, ale poszukać ducha dawnej funkcji i wyglądu, oraz jakiego rodzaju transformacji można dokonać.
bez dachu
dach
wysuwany dach
wielofunkcyjny
Czy podczas warsztatów pojawiły się jakieś spostrzeżenia dotykające tego wybieg tradycyjna konferencja multiprezentacja
problemu? Podczas warsztatów staraliśmy pobudzić się nawzajem do zbadania innego sposobu myślenia o budynkach. Mieliśmy temat Starej Rzeźni i przez przypadek nie mogliśmy wejść do budynku. Właściwie to było dobre, że nie powróciliśmy do zwykłych pomiarów, robienia zdjęć i rysunków, bo to angażuje tylko jeden z two-
oż yt ne fo ru m
a ni ie w ta us e żn ró e liw oż , m 08 20 a em jn eb c y ni en m er ł y nf g o ko d l a po sa ie a n w ka n o p ot s
ar
e cj en er nf ko c h c h n e t y ia y j ię en yc k n c z ad m sz tr za ie w om p
st
ich zmysłów. Chciałem zbadać wszystkie inne – oprócz efektów wizualnych, przy użyciu uszu – dźwięków, zapachu i dotyku. Pierwszym krokiem było dobranie przez studentów utworów muzycznych ilustrujących ich emocje związane z miejscem. Utwory te zmiksowaliśmy w zbiorowej reprezentacji uczuć i najbardziej ekscytującą rzeczą była ta niepewność czy to co powstanie będzie nadal muzyką. Udało się! Udało nam się stworzyć struktury bogate w zmiany nastroju i stop-
18
fot: Christiaan de Bruijne
Churchloft > mieszkanie w byłym kościele, stara, drewniana podłoga wykorzystana jako okładzina nowych ścian, kuchnia zaprojektowana jako echo ołtarza
niowanie. Pierwsze wrażenie budynku to, że nie możemy wejść na jego teren, jest zimno, przed nami wielka ściana – zupełnie jak w więzieniu, żadnych jasnych kolorów, tak smutno – zbiorowy dźwięk był silniejszy niż moje oczekiwania. To było naprawdę zaskakujące. Później badaliśmy zapachy poprzez tworzenie swego rodzaju „krajobrazów zapachowych” w postaci kreskówek o Poznaniu – użyliśmy czerwonego i zielonego koloru tekstu by opisać napotkane zapachy: zapach piekarni, zapach z rury wydechowej, psie kupy, tłum ludzi w autobusie, a później po prostu oznaczyć je jako pozytywne / negatywne lub bardzo intensywne pozytywne / bardzo intensywne negatywne. Chodziło o to, by przełożyć je na rodzaj uniwersalnego języka obrazkowego – grafikę lub kolorowy indykator – gdybyśmy zrobili to samo z muzyką nagle otrzymalibyśmy medium, dzięki któremu dopasujemy oba te czynniki. To było bardzo interesujące dowiedzieć się, które piosenki mogą być reprezentatywne dla Starej Rzeźni, bo tak naprawdę dźwięk, zapach i wzrok tworzą krajobraz miasta. Szkoda, że nie udało się ukończyć tych poszukiwań – to było zbyt dużo pracy przy tak krótkim czasie, ale w trakcie tych rozmów i dyskusji wypracowaliśmy pewną metodę. Ostatecznie rezultat nie jest zdefiniowany przez indywidualny gust, co jest piękne, a co brzydkie, ale przez logikę. To było zaskoczenie.
fot: Christiaan de Bruijne
Czyli uczestnicy nie dążyli do stworzenia gotowego projektu? Czy to oznacza, że dyskusja sama w sobie może być uznana jako produkt końcowy? Myślę, że to byłoby bardzo intelektualne. Następnym krokiem jest zbadanie, w jaki sposób możemy wykorzystać nasze odkrycia jako dobre narzędzie, aby obserwować codzienne życie z innej perspektywy, niż tylko myślenie w kategoriach: „Ok, to jest złe, bo powstało w złych czasach, a to jest dobre” i złe jest automatycznie brzydkie, a inne jest dobre i piękne, ponieważ czasami jest na odwrót. Takie metody mogą być dobrym narzędziem pracy dla studentów i architektów, albo przynajmniej mogą im pomóc znaleźć szersze spojrzenie, a co się z tym stanie dalej zależy tylko i wyłącznie od nich i od projektu. W ten sposób możemy stymulować nieszablonowe myślenie przy użyciu różnych narzędzi? Tak, myślę, że dla mnie – osoby pochodzącej z Holandii, jest wiele rzeczy w waszym otoczeniu, które mogą być uznane jako bardzo zwyczajne, a wystarczy się nimi pobawić, tylko lekko przerobić, by nadać im zupełnie nowe oblicze. W jaki sposób takie „narzędzia” wpływają na twoją pracę? Aby wskazać, co mam na myśli, objaśnię nasz projekt Media Plaza – tam badamy
fot: Christiaan Richters
typologię starożytnego forum, debaty pod gołym niebem, ale nie robimy tego na zasadzie kopiuj-wklej, tylko poprzez szukanie uniwersalnych wartości, w tym
Budynek kongresowy w zabytkowej fabryce amunicji
przypadku światła dziennego. Możemy korzystać z nowych technologii, takich jak przezroczysty dach EFTE i projektory działające przy świetle dziennym, by w ten sposób ożywić starą typologię, aby wyglądała jak coś zupełnie nowego, ale tak naprawdę opartego na starych i prostych zasadach. Tak właśnie patrzę na Po-
zabytkowy dach
znań – trzeba odkryć jego struktury i spróbować ustalić, co może być uniwersalną wartością bez politycznego koloru i estetycznego stylu, ponieważ to może być bardzo osobiste... ...i podatne na ocenianie... ...bardzo podatne na ocenianie! Co jeszcze? Odkryłem, że macie dużo otwartej
zabytkowe okno
przestrzeni, nawet w samym centrum miasta. To jest dla mnie niesamowite. zabytkowy budynek
A więc wykorzystajmy to! Myślę, że przynajmniej powinniście o tym myśleć. Słowa kluczowe dla miasta Poznania to: podział na warstwy, symbolizm i typologia.
była fabryka amunicji
nowa tożsamość dla budynku kongresowego, respektująca zabytkowy obiekt nowe pomieszczenia unoszą się nad podłogą i nie dotykają zabytkowego dachu
19
©
20
Katarzyna Postawka absolwentka ASP Gdańsk
around me (s)pokój Filip Kozarski Zakaz chodzenia po trawie, zakaz spożywania alkoholu, zakaz jazdy na deskorolce, zakaz, zakaz, zakaz. Przestrzeń publiczna z coraz większą liczbą reguł, monitoringiem, nietolerująca „nieodpowiednich” zachowań, wykluczająca…
w
w
w. lo w bu dg et .p l
21
W Holandii istnieje prawo, które zabrania wszelkim służbom naruszać spokój domowy, definiując dom jako wnętrze, które posiada przynajmniej łóżko, stół i krzesło. Policja nie ma prawa wkraczać do tak zdefiniowanego „domu” bez zgody jego mieszkańców. Wolnoć Tomku w swoim domku? Czemu nie, skoro tak niewiele potrzeba żeby stworzyć dom… A dokładniej – 2 dni, 9 płyt osb, kilka kantówek, parę litrów farby i trochę wkrętów. Dookoła miejskiej ławki powstają ściany, stół, krzesła, dywan, lampa, półki, obrazki – otwarty salon. Zasiada także pies. Wydzielona w ten sposób przestrzeń staje się miejscem interakcji i spontanicznych, niespotykanych wcześniej w tym miejscu zachowań. Domowa atmosfera promieniuje. Zwykła ławka staje się przyjazną, zapraszającą kanapą. Chwilowi mieszkańcy pozują do rodzinnych portretów wiszących na ścianach. Zmieniony odbiór przestrzeni prowokuje nowe zachowania, obce sobie osoby zasiadają przy jednym stole, mieszają się, rozmawiają, dzieci bawią się i biegają. Przyjemnie jest obserwować ich uśmiechnięte twarze… szkoda byłoby zakłócić im (s)pokój.
Autorem instalacji jest Lowbudget – grupa projektowa założona przez Piotra Ruszkowskiego, Macieja Ryniewicza i Filipa Kozarskiego w 2003 roku. W szerokim kręgu ich zainteresowań leży architektura, grafika, dizajn i przestrzeń publiczna, a w szczególności interdyscyplinarne projekty na granicy tych dziedzin. Lowbudget chętnie włącza się w życie miasta, komentując je swoimi projektami, czy organizując trójmiejską edycje PechaKucha Night.
22
www.lowbudget.pl
W nieodległej przyszłości projekt będzie miał swoją kontynuację w przestrzeni publicznej Wrzeszcza.
Projekt powstał w dniach 20/21 czerwca 2009 na zaproszenie Stowarzyszenia A Kuku Sztuka z okazji organizowanej przez nich w Gdyni imprezy Cudawianki.
23
criSIS tale
fotograf: Igor Drozdowski stylizacja: Olga Bittner fryzury: Basia Grzymisławska makijaż: Darek Kubiak modelki: Kasia Zych / Avant Models Zuzia
Kasia: marynarka LEO LAZZI Royal Collection, sweter OLSEN Royal Collection, sukienka Olga Bittner, buty CARRY Zuzia marynarka SOLAR, wisior Anna Orska, SPOT, komin Olga Bittner, spodnie YESU, SPOT, buty vintage
26
Zuzia: marynarka SOLAR wisior Anna Orska, SPOT komin Olga Bittner spodnie YESU, SPOT
IGOR DROZDOWSKI
buty vintage
27
Zuzia: czapka SOLAR płaszcz SIMPLE (Royal Collection) tunika Olga Bittner leginsy Olga Bittner
IGOR DROZDOWSKI
Zuzia:
czapka SOLAR
płaszcz SIMPLE, Royal Collection tunika Olga Bittner
leginsy Olga Bittner
28
Kasia: sp贸dnica SIMPLE (Royal Collection) sweter SOLAR kamizelka BANDOLERA (Royal Collection) pasek SOLAR komin Olga Bittner
sp贸dnica SIMPLE, Royal Collection
Kasia:
kamizelka BANDOLERA, Royal Collection
sweter SOLAR
komin Olga Bittner
pasek SOLAR
29
Zuzia: czapka Olga Bittner kamizelka EEX (Royal Collection) sukienka Olga Bittner
IGOR DROZDOWSKI
Zuzia:
czapka Olga Bittner
kamizelka EEX, Royal Collection sukienka Olga Bittner
30
Zuzia: czapka SOLAR sukienka GREEN ESTABLISHMENT, SPOT
czapka SOLAR
Zuzia:
sukienka GREEN ESTABLISHMENT, SPOT
31
Kasia: etola SOLAR płaszcz RC WOMEN (Royal Collection) | Zuzia czapka SOLAR sukienka GREEN ESTABLISHMENT SPOT
IGOR DROZDOWSKI
Kasia:
etola SOLAR
płaszcz RC WOMEN Royal Collection
Zuzia
czapka SOLAR
sukienka GREEN ESTABLISHMENT SPOT
32
Zuzia: płaszcz Olga Bittner
Zuzia: płaszcz Olga Bittner szal SOLAR
szal SOLAR
33
IGOR DROZDOWSKI
Kasia: kurtka Olga Bittner bluza Martyna Sobczak, SPOT. tunika Olga Bittner bransoleta Olga Bittner leginsy Olga Bittner Zuzia: płaszcz Olga Bittner
34
02
tell me
Do it yourself
Żywy plac nieustannej budowy
z ROZBRATEM rozmawiali Marta Molińska i Dominik Fórmanowicz
Przestrzeń można traktować bardzo
różnorodnie, co próbujemy udowodnić w tym numerze TAKEME. Idea squatu jest najlepszym przykładem tej różnorodności, konstruktywnej alternatywy i twórczego wykorzystania przestrzeni. Poznań może pochwalić się Rozbratem, a TAKEME rozmową z jego przestawicielami. O Poznaniu właśnie, podejmowanych kompromisach, kierunkach i alternatywach, jednym słowem o wszystkich tych punktach, między którymi rozpozciera się przestrzeń.
Karina: Myślę, że postrzegamy nasze dokonania raczej jako ciągły rozwój, a nie jako coś, za co spada na nas splendor i pochwały. Rozbrat nie jest dla mnie miejscem, które ma tylko i wyłącznie robić wraW tym roku Rozbrat obchodził 15 urodziny. Przez ten czas poja-
żenie, ale miejscem, które poprzez swoją ciągłą aktywność, nieustają-
wił się nie tylko charakterystyczny punkt na mapie Poznania, pew-
cą walkę pokazuje, że można i trzeba inaczej. I myślę, że nasze doko-
na enklawa geograficzno-przestrzenna, lecz także imponująca spo-
nania to pokazują: setki koncertów czy wydarzeń społeczno-politycz-
łeczność, która poprzez liczne akcje, happeningi, programy i inicja-
nych organizowanych na oddolnych zasadach pokazywało do tej pory
tywy wpływa na społeczeństwo i przestrzeń, w której istnieje. Jak
i nadal pokazuje, że w tworzeniu alternatywy nie ma jednego słusz-
postrzegacie swoje dotychczasowe dokonania?
nego dyskursu, że alternatywą nie jest tworzenie czegoś za „estabi-
Maria: Są jedynie kroplą w morzu tego, co chcielibyśmy osiągnąć.
lishmentowe” pieniądze, że alternatywa to właśnie to, czego by nie było, gdyby nie ta kasa i wsparcie. Rozbrat istnieje tylko i wyłącznie
Niewątpliwie jesteśmy w Poznaniu jedynym miejscem, w którym
dzięki ludziom zaangażowanym w to miejsce, jak również ludziom je
działalność społeczna, artystyczna czy jakakolwiek inna jest możli-
wspierającym. Dotychczasowe osiągnięcia w pewien sposób ułatwia-
wa bez pieniędzy/dotacji itd. Cieszy mnie to, że wielu ludzi w Pozna-
ją patrzenie w przyszłość i tworzenie nowych rzeczy, są raczej nauką
niu kojarzy nazwę Rozbrat z miejscem, w którym dzieje się niezwykle
dla nas niż czymś, dzięki czemu moglibyśmy spocząć na laurach.
wiele. Jesteśmy małą grupą i nie zawsze starcza nam sił na działanie
Ola: Zgadzam się w pełni z Kariną. Często ludzie pytają się, jak my
w każdej sprawie, która jest dla nas ważna. Wydaje mi się jednak, że
to robimy? Kto nam pomaga? Urzeczywistniamy kontrkulturowe ha-
wielokrotnie pokazaliśmy naszą siłę i zaangażowanie. 15 lat to dużo.
sła D.I.Y. (Do It Yourself). Jednak to przede wszystkim moc działania
Wciąż się uczymy, a nasz rozwój jest bardzo intensywny, zwłaszcza
kolektywnego. Miałam do czynienia z organizacjami pozarządowymi
teraz, gdy okazało się, że teren, na którym mieści się Rozbrat zosta-
i z tak zwanymi „miejscami kultury niezależnej” i nigdzie nie spotka-
nie zlicytowany. Staramy się wciąż urozmaicać działania na Rozbracie
łam się z tak zaangażowanym, silnym i dobrze zorganizowanym dzia-
i wokół niego. Naszym największym dokonaniem zdaje się być to, że
łaniem zespołowym. Tutaj każdy może być sobą, może znaleźć coś dla
wciąż poszukujemy alternatyw i jesteśmy wrażliwi na otaczającą nas
siebie i jednocześnie działać ze świadomością, że to, co się robi ma
rzeczywistość.
wpływ na rozwój miejsca, które współtworzy – to bardzo budujące.
36
take me make me
©
wywiad
www. take-me.pl LTM takeme, Rozbrat
Michał Gołaś
fotografie str. 38-39, 40 www.take-me.pl LTM Michał Gołaś
Roman Lipigórski fotografie str. 36-37, 41 asyst. Agnieszka Szmigielska
Mario, wspomniałaś o kwestii, którą chcielibyśmy jeszcze rozwinąć. Sprawa ocalenia Sołacza, która zasadniczo stała się tematem
które niby mają ożywiać gospodarkę, a dzięki niej umierają najprost-
wielu debat i artykułów, dotyczy Was bezpośrednio, ponieważ na
sze relacje międzyludzkie. Na terenie parków buduje się centra han-
terenie, którego przebudowa jest bojkotowana, znajduje się Roz-
dlowe czy wille dla najbogatszych, a ci, którzy żyją od pierwszego do
brat. Ekonomiczne argumenty po jednej stronie, po drugiej zaś Wa-
pierwszego mogą tylko załamywać ręce i ewentualnie zastanowić się
sze – społeczne, kulturowe, ideowe. Czy Waszym zdaniem w obec-
nad zmianą preferencji wyborczych. Sołacz doskonale to prezentuje,
nych czasach podobne spory mogą stanowić realną przyczynę zmia-
ogromny opór społeczny kontra wielka machina propagandowa mia-
ny planowania przestrzennego?
sta HAŁ HAŁ, to walka z góry chyba skazana na przegraną mieszkańców Sołacza... Jak powiedział na jednej z komisji Rady Miasta były po-
Karina: Takie spory POWINNY ZAWSZE przyczyniać się do zmian,
seł Aumiller „tam się będą mogli tylko bogaci ludzie wprowadzić i się
tak się dzieje w bardziej „cywilizowanych” społecznościach, tam
wprowadzą, więc dzielnica zyskuje”.
gdzie czynnik społeczny ma wpływ na czynniki ekonomiczne – a nie na odwrót. Poznańskie władze doskonale wypadają w roli „dobrego
Ola: Tak jak powiedziała Karina, najważniejszą rzeczą w zdrowym
wujka”, który do opinii publicznej gada w kółko o korzyściach ekono-
i normalnie funkcjonującym społeczeństwie, jest głos mieszkańców.
micznych w taki sposób, że całkiem normalne i zdroworozsądkowe ar-
Powinno się walczyć o ekologię, o tereny zielone, o tradycje i klimat
gumenty tych „mniejszych” okazują się żądaniami świrów. Dla mnie,
starego miasta. I przecież nie chodzi tu o stagnację, o to że dzielni-
jako anarchistki, nie ma w ogóle mowy o tym, żeby cokolwiek powsta-
ca się nie rozwija... Budowa deweloperskich osiedli to żaden rozwój
wało bez przyzwolenia społecznego, czy właściwie bez partycypacji.
– to alienacja społeczna, to zrzucanie ludzi biedniejszych na margi-
Demokracja przedstawicielska to taki specyficzny twór, gdzie spo-
nes, to budowanie gett poza miastem, w szarych blokowiskach... Wraz
łeczeństwu mówi się, że ich „przedstawiciele” (a z reguły ci, którzy
z wcieleniem nowego planu zagospodarowania przestrzennego za-
mają najlepszą kampanię wyborczą = dużo pieniędzy) pozałatwia za
brana zostanie – po raz kolejny – nadzieja na godne życie w Poznaniu,
nich wszystkie sprawy, w rezultacie jednak „przedstawiciele” ci sta-
życie takie, o którym marzą tutejsi mieszkańcy. No i rzecz jasna zrów-
ją się niewolnikami wąskiej grupy interesów, głównie biznesowych,
nany z ziemią zostanie Rozbrat...
37
Często ludz ie
py tają się, ja k my to robimy? Kt o nam pomag a? Urzecz yw istn iamy kontrkul tu rowe hasł a (Do It Yourself ). Jednak to przede wsz ystkim moc dz ia łania kolekt yw nego. Mia łam do cz ynienia z or ga nizacjami po zarządow ym i i z tak zwanymi „m iejscami kult ur y niezależnej” i ni gdzie nie spot ka łam się z tak zaan gażowanym, silnym i dobrze zorg anizowanym dz ia ła niem zespołow ym.
D.I.Y.
38
Maria: Pytanie o to, czy nasze głosy mogą stanowić realną przy-
Ola: Rozbrat to skłot, czyli zajęty pustostan, ale rzecz jasna zajęty
czynę zmian planowania przestrzennego jest bardzo istotne. Zakła-
w jakimś celu. Cel był od zawsze, zawsze była idea... Trudno jest ode-
damy bowiem, że jeśli istnieje możliwość zgłaszania wątpliwości co
rwać „to, co ideologiczne od tego, co robimy”. W zasadzie wszystko
do planowania przestrzennego, jest zapotrzebowanie na konsulta-
ma tutaj swój głębszy sens, swoje drugie dno... nawet codzienne ży-
cje społeczne. Okazuje się jednak, że tak nie jest. To jest walka o pra-
cie ma na swój sposób „ideologiczny” wymiar.
wo do decydowania o najważniejszych sprawach i nawet, jeśli zosta-
Maria: Zgadzam się, nie da się oddzielić czynników ideologicznych
niemy zignorowani to nasza walka stanie się ważna dlatego, że uka-
od tych, które determinują spotkania na Rozbracie. To miejsce two-
zuje mechanizmy na jakich funkcjonują władze Poznania i każdego in-
rzą ludzie zaangażowani. Wiem, że dla niektórych osób bywających
nego miasta w Polsce. Ludzie wciąż mają wrażenie, że ich głosy nie
na Rozbracie orientacja polityczna tego miejsca jest „niewygodna”.
mają żadnego znaczenia. Największym błędem, jaki można popełnić,
Jednak nie wymagamy od nikogo deklaracji. Uczestnictwo w tworze-
to odpuścić i pozwolić, aby decydowano za nas. Poznańska społecz-
niu tego miejsca jest już samo w sobie formą aktywności politycznej.
ność lokalna widzi ignorancję władz. Wcale nie trzeba być aktywistą
Rozbrat jest nielegalny i każde działanie, które promuje nas jako ośro-
ani bystrym obserwatorem, aby to dostrzec. Naszym celem jest walka
dek społeczno-kulturalny jest krokiem w walce o wolną przestrzeń.
o Rozbrat, ale zależy nam również na ukazaniu hipokryzji władz i za-
Ciężko mi jest definiować skłot jako miejsce spotkań, wydarzeń, kon-
chęceniu ludzi do walki o podstawowe prawa. Konsultacje społeczne
certów pomijając kwestie ideowe. Próba rozdzielenia polityki od kul-
nie są fanaberią. Są podstawą funkcjonowania wolnego społeczeń-
tury w tym miejscu nie ma sensu, gdyż obie te sfery są ze sobą niero-
stwa.
zerwalnie związane, a ich relacja definiuje charakter tego miejsca.
Wasza rozwarstwiona, a jednak spójna przestrzeń, jest tylko
Konstrukcja reżimu prawnego oraz ekonomicznego, w jakim funk-
w pewnym stopniu przestrzenią fizyczną. Powracając na moment
cjonuje zdecydowana większość społeczeństwa powoduje, że przy-
do tematu pierwszego numeru TAKEME, czy jest coś, poza czynni-
wiązanie do własności prywatnej w dużej mierze definiuje jednost-
kami ideologicznymi, co definiuje tożsamość Rozbratu jako miejsca
kę. Z punktu widzenia samej natury Rozbratu jako przestrzeni funk-
spotkań oraz przestrzeni dla licznych wydarzeń kulturalnych?
cjonowania jednostek: jak na identyfikowanie się z tym miejscem
Karina: Takie pytania są dla mnie najtrudniejsze... Rozbrat to ludzie i to oni tworzą jego tożsamość, oczywiście Rozbrat to kompleks budynków, ale one nie wyglądałyby tak jak teraz – bez tych ludzi... Nie
i ruchem wpływa brak określonego prawnie statusu Waszej obecności? Powoduje tymczasowość czy wręcz przeciwnie, zacieśnia więzi?
wiem za bardzo jak mam to określić „poza czynnikami ideologicz-
Maria: Oczywiście powoduje zacieśnianie się więzi. Wspólna pra-
nymi”... gdyby Rozbrat nie był miejscem tworzonym dla idei nie był-
ca, jaką codziennie wykonujemy tworząc Rozbrat jest głównym czyn-
by Rozbratem! Jednym z czynników nieidelogicznych jest na pewno
nikiem, który scala naszą społeczność. Nie postrzegamy tego miej-
to, że mamy ograniczone środki finansowe, więc pewnych rzeczy nie
sca jako „nielegalne”. To miejsce jest nasze, bo to my je stworzyli-
możemy tworzyć ze zbyt dużym rozmachem, ale zdarzają się wyjątki
śmy. Kwestia legalności i własności są zagadnieniami, które mogą
(15-lecie Rozbratu), ale to właśnie kreuje również wysoce niekomer-
ograniczać lub poszerzać pole działania. Władze podkreślają „świę-
cyjny charakter tego miejsca. To, że zespoły, didżeje czy inni artyści
te prawo własności”. Prawo tworzą ludzie, rządzą wybrani – dlaczego
nie biorą od nas swoich standardowych stawek za występy, bardzo
mamy ufać władzy, gdy możemy zaufać sobie nawzajem? Skąd wzię-
często nie biorą nic, grają u nas aby wesprzeć to miejsce, a nie żeby
ła się pewność, że to, co głoszą zapisy prawne jest właściwe? Tworzy-
na nim zarabiać. Wszystko to wynika jednak z ideologicznych przy-
my coś, wkładamy w to siły, środki finansowe, które sami generuje-
czyn, na jakich to miejsce funkcjonuje, ale rozumiem, że o tym mam
my. Dlaczego więc mamy pochylić głowę i uznać naszą rzekomą „nie-
już nie mówić...
legalność” i przystać na to, że jesteśmy darmozjadami żerującymi na dobroduszności władzy?
Karina: Odpowiadając na Wasze pytanie: zdecydowanie, w pewien sposób „nielegalny” status tego miejsca zacieśnia więzi. Mogłabym to trochę porównać do rodzin, które za chwilę mają być wywalone na bruk ze swoich mieszkań, bo np. zmienił się właściciel kamienicy – takie sytuacje zawsze pogłębiają relacje międzyludzkie. Oczywiście my to miejsce na takich zasadach i z zagrożeniem eksmisji tworzyliśmy od początku, ale im dłużej tu jesteś, im więcej pracy w to wkładasz, im więcej rzeczy organizujesz, tym bardziej wiesz, że to miejsce się po prostu tobie należy. Wbrew prawu. Prawo w tym przypadku stanowi dla mnie tylko element debaty z osobami „z zewnątrz”, nie staram się układać swojego życia według obowiązującego prawa, chcę przeżyć, oczywiście chodząc do pracy, płacąc za codzienne potrzeby, ale jeśli mogę tworzyć coś, co wymyka się spod kontroli prawa będę to robić z najczystszą przyjemnością. Jestem na Rozbracie m.in. właśnie dlatego, że to miejsce jest „wyjęte spod prawa”, że naszą społeczność tworzymy sami, zasady, jakie tam funkcjonują nie są nigdzie spisane, ale są na bieżąco weryfikowane. Z prawem tak nie jest, prawo jest świętością i nie możesz z nim dyskutować. Tymczasem prawo nie jest świętością, prawo nie jest racjonalne, prawo istnieje po to, żeby
39
istniał względny spokój, a jak może istnieć spokój kiedy ludzi wywa-
Maria: Trzeba jedną kwestię wyjaśnić. Anarchiści nie żyją na osob-
la się na bruk ZGODNIE Z PRAWEM, wywala się z pracy za działalność
nej planecie. Funkcjonujemy w systemie kapitalistycznym i tak jak
związkową ZGODNIE Z PRAWEM, zamyka się za kratkami za ćwierć
„nie anarchiści” podlegamy prawom systemu. Nasza walka i metody
grama marihuany ZGODNIE Z PRAWEM? Mimo że generalnie nie lubię
działania muszą dopasowywać się do obowiązujących realiów. Kry-
mówić sloganami, jeden, który bardzo cenię, wspomnę: bez sprawie-
tykujemy i mamy argumenty. Wciąż musimy konfrontować nasze po-
dliwości nie będzie pokoju.
mysły i idee z rzeczywistością i nie oznacza to, że jesteśmy reformi-
Ola: Pamiętajcie, że żyjemy w stanie ciągłego zagrożenia. Wpro-
stami tylko racjonalnie podchodzimy do naszej walki. My nie czujemy
wadzając się tu, adaptując tą przestrzeń, mieliśmy tego świadomość
się nielegalni. Nie mamy problemu ze wpisaniem się w realia społecz-
i decydowaliśmy się na taki tryb życia – tak jak wspomniała zresz-
no-ekonomiczne gdyż z góry jesteśmy w nie wpisani.
tą Karina. Żyjemy poza prawem, ale mamy ku temu powody: to je-
Karina: Oczywiście, w rzeczywistości, w której funkcjonujemy mu-
den z najsilniejszych manifestów, to wyraz buntu przeciwko polityce
simy wiecznie iść na mniejsze lub większe kompromisy. Myślę, że gra-
państwa wobec swoich obywateli, którym nie gwarantuje się prawa
nica kompromisu przebiega tam, gdzie uwłacza się czyjejś godno-
do godnego i bezpiecznego życia, ale zmusza się ich/nas do słonego
ści, nie okazuje się komuś szacunku. Jednym z większych kompromi-
płacenia za ten “niebiański luksus” jakim jest po prostu mieszkanie...
sów, jakie popełniamy to na pewno współpraca z korporacyjnymi me-
I tak – nie było by nas gdybyśmy się tak bardzo nie wspierali, nie po-
diami, robimy to, bo realia polskie są cały czas inne niż te na Zacho-
magali sobie, nie żyli w kolektywie. A co do tożsamości? Myślę, że od-
dzie, ciągle mamy jakiś wpływ na to, co piszą o nas w mediach. Mó-
powiedź jest prosta – to my jesteśmy Rozbratem.
wię, że to kompromis bo oczywiście media z reguły reprezentują rów-
nież pewne interesy, bardzo często te ekonomiczne, czy też mainstre-
Z jednej strony Rozbrat jest oazą dla wielu osób oraz filarem ru-
amowo polityczne i nie do końca nam to po drodze, ale musimy się ja-
chu anarchistycznego w Polsce, z drugiej jednak – idea skłotu nie
koś ze swoim przesłaniem przebijać i gdy nie starczają ulotki, plaka-
pozwala Wam na „legalne” wpisanie się w zastane realia społecz-
ty czy demonstracje, rozmawiamy z mediami. Płyną z tego czasami
no–ekonomiczne. Czy istnieje jakakolwiek przestrzeń kompromi-
mniejsze lub większe korzyści, pojawiają się dzięki nim nowi ludzie,
su między kontestacją i konstruktywną krytyką, której jesteście
którzy chcą tworzyć i niszczyć razem z nami i z tego możemy się tyl-
przykładem, a możliwościami rozwoju płynącymi z funkcjonowania
ko cieszyć. Druga przestrzeń kompromisu jest bardzo oczywista i nie
w owych realiach?
będę się o niej rozwlekać: wszyscy musimy za coś żyć i z czegoś się utrzymać..
Ola: Kompromis to płacenie za prąd na skłocie, za wodę, za internet, kupowanie butli gazowych – ciężko by było żyć bez mediów, przyznaję, wiem, że się da, ale to bardzo pomaga (i tak jesteśmy już wystarczająco nielegalni). Nie da się zaprzeczyć stałemu rozwojowi Rozbratu w ciągu ostatnich 15 lat. Czy to, że Rozbrat wyjęty jest spod przyjętych uwarunkowań gospodarowania przestrzenią, pozwala Wam w bardziej twórczy sposób zagospodarować przestrzeń, którą macie do swojej dyspozycji?
Maria: Przede wszystkim dlatego, że dysponujemy skromnymi funduszami, które udaje nam się wygenerować, musimy wykazać się dużą kreatywnością w konstruowaniu naszej przestrzeni. Wciąż remontujemy nasze budynki. Wyremontowaliśmy koncertownię, knajpę, galerię, wciąż wkładamy dużo pracy w utrzymanie skłotu. Sami tworzymy zasady na jakich funkcjonujemy i to jest naszą siłą. Jak się okazuje jesteśmy całkiem nieźle zorganizowani bo miejsce wciąż się rozwija i ciągle je ulepszamy.
iki finanso
we ,
ć przez czynnto, co się robi a w o n i m m, że się zdo inacja w ty oż n a d a ć la al-
eterm Nie m ty wą d jest też d o alterna d. Ważna ie jest tylk n , ia n bą zmiaprawne it a z gnąć za so o przeka ą d ci ś o co n a in m , ociaż łanie pow jest dobre lorem, ch wne dz ia bycie folk Alternaty . je y su w d yre ty a te tern istość . I je as nie in ć rzecz y w folklor. N ia m n sa ie ie zm n ny, a cemy ie. je, my ch inni ludz tak traktu resuje, to te in ii st w ielu nas e s w tej k w ne, co na
40
Karina: Zdecydowanie tak! Jedną z rzeczy, za które najbardziej cenię Rozbrat jest to, że tworzymy go sami według własnych zasad. Wystarczy odrobina inwencji, czasu i środków, aby coś nowego wprowadzić, zmienić i ulepszyć. Odbywa się to w bardzo twórczy sposób,
Ola: Czy można by sobie wyobrazić tak swobodne wcielenie w życie
bo o wszystkim decydujemy wspólnie, a gdzie burza mózgów tam
projektów i marzeń powiedzmy w zwyczajnym bloku? Tutaj ciągle się
najlepsze pomysły. Nasza przestrzeń to miejsce, z którym lubimy eks-
coś dzieje, Rozbrat to żywy plac nieustannej budowy. Mamy rowerow-
perymentować, właściwie nic poza zdrowym rozsądkiem i pieniędzmi
nię, sitodruk, kuchnię Food Not Bombs, swój własny recykling (min. se-
nas nie ogranicza, więc gdy tylko mamy okazję, staramy się coś zmie-
gregujemy złom i odpady bio). Tutaj jak masz pomysł, to możesz realizo-
niać. Podczas 15-stych urodzin postawiliśmy wielki namiot cyrko-
wać się do woli (oczywiście jeśli nie będziesz swoimi projektami prze-
wy, w którym grali didżeje, urządziliśmy knajpę letnią (gdzie w ciepłe
szkadzał innym). Rozbrat przede wszystkim stawia na TWORZENIE, tym
wieczory odbywało się kino letnie) w miejscu, gdzie przez lata pięły
samym na zmianę otaczającej nas rzeczywistości. Czujemy się tu swo-
się wysokie krzaki, przestrzeń, nad którą przez lata walił się dach zo-
bodnie, bo nikt nad nami nie czuwa, nie musimy się tłumaczyć przed
stała ogarnięta i podczas 15-lecia był tam punkt „gastronomiczny”...
jakimś tam dzianym właścicielem, czy skostniałą spółdzielnia mieszka-
takich przykładów jest tak wiele, tak, jak wielu jest ludzi działających
niową. To daje kopa do działania.. Ale rzecz jasna nie jesteśmy aktywni
na Rozbracie.
tylko tu... największa odwaga i zadanie to wyjście w miasto, w Polskę, w świat i robienie zamieszania – pozostanie z projektami na własnym podwórku byłoby pójściem na łatwiznę... TAKEME jest niezależnie wydawanym czasopismem, które z założenia ma być wolną przestrzenią dla młodych twórców, kształtowaną przez nich i dla nich. Rozbrat funkcjonuje już 15 lat. Co, Waszym zdaniem, jest kluczem do tego, że takie przestrzenie, idące mniej lub bardziej wbrew głównemu nurtowi kultury, mają szansę zaistnieć?
Maria: Przede wszystkim ważna jest komunikacja, wiele dyskusji, które nie zawsze są owocne i często prowadzą do konfliktów i rozłamów, które okazują się rozwijające. Trzeba uważnie obserwować rzeczywistość i być w stosunku do niej krytycznym. Ważne jest też to aby nie stać się gettem. Należy pamiętać, że sztuka, działalność społeczna, polityczna czy jakakolwiek inna nie może ograniczać. Tworzenie alternatywy dla niej samej jest krokiem do zajęcia miejsca w ciepłym kącie marginesu kulturowego, którego istnienie zakłada system kapitalistyczny. Starajmy się być alternatywą, która tworzy i zmienia rzeczywistość realnie i skutecznie. Nie zapominajmy o tym, że system wciąż wszystko klasyfikuje i weryfikuje działania.
Ola: Dajcie szansę wypowiedzi każdemu, nie zamykajcie się. Nie mówicie o tematach abstrakcyjnych, nie starajcie się robić rzeczy wyszukanych ponad miarę. Tutaj, nisko na ziemi, wśród nas, ludzi, jest multum ciekawych tematów... Każdy dzień to wyzwanie i przygoda. My mówimy o ekologii, o humanitarnym odżywianiu się, o zaczarowywaniu miasta poprzez sambę, masę rowerową, murale na murach, happeningi. Robimy spotkania, wystawy, pokazy filmów na tematy społeczne. Głośno mówimy o homofobii, łamaniu praw pracowniczych, rasizmie, o łamaniu praw kobiet i ich wykorzystywaniu. Staramy się być głosem tych, którzy na co dzień myślą, że się nie liczą.
Karina: Myślę, że kluczem jest przede wszystkim rozmawianie i stawianie „czynnika ludzkiego” zawsze na pierwszym miejscu. Nie można dać się zdominować przez czynniki finansowe, prawne itd. Ważna jest też determinacja w tym, że to, co się robi jest dobre, ma coś do przekazania, nie jest tylko alternatywą dla alternatywy. Działanie powinno ciągnąć za sobą zmiany, a nie sam folklor. Nas nie interesuje bycie folklorem, chociaż wielu nas tak traktuje, my chcemy zmieniać rzeczywistość. I jedyne, co nas w tej kwestii interesuje, to inni ludzie. Trzeba być również otwartym, bez tego bylibyśmy smutnym zamkniętym od 15 lat Olka, 25 lat, studiuje kulturę audiowizualną, nie pamięta dokładnie od kiedy
gettem. Ze swojego doświadczenia wiem, że miejsca i inicjatywy two-
jest na Rozbracie, ale pierwszy wykład popełniła tam w marcu 2006 r. Miesz-
rzone w oparciu o przekonanie, że najważniejsi są ludzie i komunikacja
ka na Rozbracie, interesuje się weganizmem, freeganizmem i filmem. Maria,
między nimi, odnoszą największe sukcesy, nie mówię nawet o skłotach
22 lata, studentka , od 5 lat na Rozbracie , anarchistka, interesuje się muzyką
i miejscach anarchistycznych, ale również o dużych klubach muzycz-
i sztuką. Karina, 25 lat, od 6 lat na Rozbracie. Uczy angielskiego, w weekendy
nych itd. Zawsze widać to, że miejsce tworzą ludzie i to miejsce dzięki
jest didżejką. Anarchistka, zajmuje się wspieraniem więźniów, interesuje się
temu żyje. Życzę Wam, żeby w Waszym piśmie było widać, że jest żywe,
zagadnieniami związanymi z kontrolą społeczną.
że stoi za nim radosna, kreatywna burza mózgów.
41
feed me
Miasto 2.0
tekst_ Kwiatek koncepcja_ TAKEME
42
towe, e n r e t n i ser w is y ę i s a l ś e k i wa e z r c k y o w e z i c n ę z ka – wr i 0 p o to c . n 2 w menb o o e k K t w . y a ż m u w e t a n c Mia r to ś ć n czestni a u w o t d o e w j ó u w i a , że t h s a c r k e p e c t s e e o r r k p ó t kt wsz ys arzanie o t w t go. – s ą , e j z o r c g o k e a i w d t n ł e a r ó nie n t w a r te cy, wsp i o n , i w g o o k l t b ałania y , i ż a z u r d o , o f i j g , c e e j k z t ar r e ś l aj ą z intera k c o e z u r s i a w n r a ostronn kształt se n d e j a j c choa re l a z ę i e s z s a a c n a r Z at ukująca . d o e g r e , a n z n j c toring, y i y s t n a e o r r k p m o o y ł m ń a de pcji. St rzestrze p m u o kras t o n z o m a r k e e i d t ę y i o b t s Mias ji". Czyż zczania c s a e r i k m o e m z r e p ą nas "d z c wania do u e n o t y w ni e kazy, to rnecie? a k e a n t , n y I y r z ó w a t k o k a z już tylk w n i ka , o a ł k t y y b ż a u n e ę i cja dost o mi e ś c , 0 . 2 e i c ieś M a r zę o m ntent. o k o g e j y rz współtwo
43
Street art traktuje miasto jak teren działań, poligon, obraz, który jest ciągle przetwarzany. Artyści/użytkownicy, wybierając przestrzeń publiczną na teren swych działań, stają się pierwszymi komentatorami miasta, jego aktywnymi użytkownikami, którym nie wystarcza bierna rola mieszkańca. Ingerując w tkankę miasta starają się ją oswajać, przetwarzać.
*
Szukają interakcji z miastem i jego mieszkańcami. Niektóre od razu widoczne, wywołują natychmiastową reakcje. Inne, dyskretne, kierowane do wiecznie ruchomej widowni, wtapiają się w miastobraz niezauważone. Interwencje te otwierają przestrzeń publiczną, zwracają na nią uwagę, zachęcają do interakcji. Stają się pretekstami do dyskusji czy działania. take me
46
Kwiatek
www. take-me.pl LTM Kwiatek
M miasto pe arzy mi się nieskończ rmanentnie którym są one, miasto w si współtwo ad z sąsiadem rz licę, którą ą swoją okoją, gdyż le się interesup się czujne sze w ydaje mi oko sąsia da od kolejnego oka Babil onu.
str. 48-51: vlepka / projekt ASP Gdańsk
Miasta: str. 42-47: fotografie Wrocław Trójmiasto Berlin Kłajpeda Paryż Ryga Rzym
take me take me
vlepvnet / Goro
www. take-me.pl LTM Goro
* vlepvnet / Zrazik
www.take-me.pl LTM Zrazik
Aleksandra Abakanowicz
© absolwentka Michał Wakuła str. 49 © absolwent Patrycja Świderska str. 50 © 5. rok Aleksandra Abakanowicz str. 51 © absolwentka str. 48
47
feed me
Asfaltowa dżungla, stumilowy las
Marcin Płocharczyk
Stowarzyszenie Stumilowy Las to bydgoski ośrodek działań społeczno-kulturowych specjalizujący się w street workingu, pedagogice międzykulturowej i eksperymentach w przestrzeni publicznej. Początkowo fascynowała nas głęboka ekologia i praca u podstaw, potem kontrkultura i wszystko to, czym były przesycone lokalne fanziny z lat 90. Stosunek wiedzy i naszej specyficznej wrażliwości, od 10 lat owocuje serią działań artystycznych [początkowo nieformalnych a następnie sformalizowanych w stowarzyszenie]. Trzeci sektor – od razu po scenie hardcorowo-punkowej wydał się najlepszą alternatywą dla konsumpcjonizmu wchłaniającego co wrażliwsze byty w swą wszechogarniającą otchłań. Od kilku lat realizujemy programy kulturowe i uczestniczymy w narodzinach kolejnych murali. Jak do tego doszło...? Cóż, historia widziana naszymi oczami jest lekko zamazana przez łzy wzruszenia.
52
Patrząc z perspektywy ostatnich lat polskie metropolie wydały na
nia wskazują nazwy: Malarstwo Monumentalne [Gdańsk], Artyści Ze-
świat ze swoich betonowych ciał nową artystyczną jakość. Wrocław,
wnętrzni [Wrocław], Academic Art. [Bydgoszcz]. Fakt, iż rokrocznie ro-
Warszawa, Gdańsk, Łódź, Bydgoszcz w przyspieszonym tempie i w nie-
dzą się kolejni ,,zdrowi” giganci [10 punktów na 10 w skali Apgar] jest
małych bólach rodziły nowe wielkomiejskie zdarzenia artystyczne, któ-
jak najbardziej w porządku z duchem muralizmu. Święty Rok czy to na
re ze względu na swój format i artystyczne wykonanie nabrały mocy
Polesiu, czy na Ziemi Arnhema zawiera w sobie te same cykle zmian.
sakralnej i przynajmniej dla niektórych wyznawców stały się achej-
Rok polskiej sceny artystycznej również zawiera w sobie kilka stałych
ropojetonami. Kolejne murale uświęcały więc miejską ziemię, w któ-
punktów: warszawskie street art jamy, wrocławskie Meeting of Sty-
rej przyszło im bytować zamieniając dawną przestrzeń – profanum
les, łodzkie Outline Colour Festival, kolejne bydgoskie projekty. Każ-
w ziemię świętą, miejsce licznych pielgrzymek.
de z tych wydarzeń, aby się narodzić, musi ściśle współgrać z miejskim
Energia w postaci sztuki została uwolniona z inkubatora galeryjnego,
rytmem życia: wiosna – pisanie i składanie wniosków, „bieg” po spon-
nie dając się dłużej izolować, szczepić i modyfikować w ośrodkach in-
sorach, poszukiwanie nowego łona i kolejny akt prokreacji, zapłod-
ternowania dzieł. Kiedyś Pramatka Gaja wydała na świat Gigantów, te-
nienie i ciąża; lato- szczęśliwe narodziny kolejnego Dzieła i związa-
raz naszą ziemię zaludniają Wielkoludy, ponieważ wielkie łono Pramat-
ne z tym wszelkie aspekty ludyczne: info do rodziny „dzie-
ki Polis wydaje na świat nowe dzieci. Dla nas, mieszkańców miast, na-
cię całe, zdrowe, wyrośnięte”, świętowanie, gra-
stał nowy początek, epoka Muralizmu. Na doniosłość tego wydarze-
tulacje, komentarze na stronach, wywiady, publikacje [czyli „chrzciny” i związany z tym ból głowy]; jesień – syndrom „pustego gniazda”, dziecko wypuszczone w świat żyje własnym życiem, ostatnie spotkania „rodziców”, wspominki i przygotowania do snu zimowego; zima – regeneracja i nowe sny.
się Nowa a ł i z d o r a n k yli ja Muralizm, cz
Epoka
53
Tym, co różni od siebie poszczególne murale nie jest ich jakość, ale specyfika. Każde miasto jest indywi-
Mia sto
dualnym organizmem mającym odrębną tożsamość i swój nie-
powtarzalny charakter wyłaniający się z jego ulic, budynków, kominów, drzew, przestrzeni marginalnych – zarówno tych widokówkowych, jak i peryferyjnych. To wszystko wpływa na nas, tubylców je zamieszkujących. Dlatego artyści w różnych miastach tworzą różne prace, tymczasem organizatorzy tworzą odrębne programy społeczno-artystycz-
org a indynizm wid ualn y
ne wspierające kolejne narodziny. Bydgoskie murale także mają swoją specyficzną historię, która w skrócie prezentuje się następująco: na początku [czyli pięć lat temu] był, jak to zwykle bywa, chaos. Miasto żyło swoim życiem, głównie w kolorze czerni i srebra. W tym chaosie zaistniał nasz pierwszy projekt festiwalu graffiti, lokalny jam, na który przyjechało kilkudziesięciu malarzy z Polski, a role „kapłanów” wspólnoty aerozolu pełnili Loomit, Seak i Bomber. Trzysta metrów blaszanej ściany, zamknięte trzy tory kolejowe, DJ`s na trzech wagonach, czyli Wielkie Święto. Podczas tego jamu szukaliśmy artystów chcących wyjść poza tereny zarezerwowane dla graffiti i street artu, ludzi otwartych na eksperymenty i poszukiwania w obrębie sztuki miejskiej. Grupa został wybrana w dużej mierze intuicyjnie na podstawie prac już zrealizowanych w przestrzeni swoich miast i kilku zdań zamienionych na festiwalu. W ciągu następnych dwóch lat odbyły się warsztaty z doświadczonymi praktykami różnych dziedzin sztuki: performerem Grzegorzem Pleszyńskim, artystami Janem Kają i Jackiem Solińskim oraz grupą Twożywo, czyli Mariuszem Libelem i Krzysztofem Sidorkiem. Moment spotkania z grupą Twożywo pomógł grupie odejść od kreacji jedynie własnych pseudonimów w przestrzeni publicznej na rzecz wspólnego komunikatu wypowiedzianego przez całą grupę warsztatową. Nie chodzi tu bynajmniej o czytelność pracy na poziomie plakatu reklamowego, ale o pewną spójność w obrębie tworzonego „płótna” jakim stały się ściany budynków.
py u r g y t pólno s w d O
Drug imi warsz tatami
Twożywo zamknęliśmy razu etap współpracy z grupą b o z praktykami kultury. Umożliwiy t no liśmy realizację projektów artystycznych wybranym l ó p s osobom, które do w w naszym odczuciu miały podstawy warsztatowe [umiejętności] i merytoryczne [wiedza] do prowadzenia artystycznych eksperymentów w przestrzeni miasta Bydgoszczy. Wiedza i umiejętności, ale przede wszystkim otwartość tych artystów były ponadprzeciętne i wręcz wyróżniające się na mapie twórców ulicy. W kolejnych projektach po-
szczególni artyści odnosili się do swoich prac i tego czym jest dla nich szeroko rozumiana sztuka. Grupa warsztatowa cały czas była otwarta na nowe osoby, jednakże pewien stały skład organiczny powstał przy realizacji pierwszego projektu ,,Śniadanie Mistrzów”. W Bydgoszczy powstało pięć murali o różnej treści, charakteryzujących się spójnością artystyczną w obrębie tworzonego obrazu. Ten podstawowy skład grupy warsztatowej po trzech latach pracy w sposób naturalny przeistoczył się w grupę „city2city”, która zrealizowała dziesięciopiętrowy mural nazwany przez mieszkańców ,,Piotruś Pan”. Staliśmy się świadkami nowego zjawiska: tych kilka osób podczas realizacji artystycznych w różnych miastach Polski przeszło od „wspólnoty obrazu” do „wspólnoty grupy” wytwarzając swój własny charakterystyczny kod artystyczny, czytelny zarówno dla szeroko rozumianej wspólnoty twórców sztuki ulicy, jak i mieszkańców miasta. W ścisłym centrum Bydgoszczy w promieniu trzystu metrów żyje sześć obrazów wielkoformatowych – murali, zrealizowanych przez grupę artystów ulicy, której osocze stanowili: Bezt, Boier, Chylo, Kome, Pain, Pener, Proembrion, Sainer i Tone, czyli grupa city2city.
54
©
tekst : Marcin Płocharczyk etnolog Stowarzyszenie Stumilowy Las
©
fotografie: Geep
feed me
Iluzje – aluzje Mowa miasta Izabela Rogowicz
55 kompilacja: Iza Rogowicz
Urodzona w 1983 roku, absolwentka Wydziału
W wyniku konfrontacji doświadczeń, przeżyć
grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Swo-
i przemyśleń Izabeli Rogowicz oraz otaczającej
ją edukację na Akademii zakończyła dyplomem
ją miejskiej przestrzeni, powstała subiektyw-
w pracowni plakatu pod kierunkiem prof. Euge-
na wizja autentycznej mowy miasta. Zderze-
niusza Skorwidera.
nie to dało w efekcie plakaty – obrazy będą-
Zainteresowania Izabeli Rogowicz skupiają się
ce graficzną analizą otaczających zjawisk, lu-
przede wszystkim wokół projektowania graficz-
dzi i ich zachowań. Niektóre dotykają proble-
nego, w szczególności plakatu i typografii. Po-
mów globalnych, inne tych bardziej osobi-
szukiwania nowych inspiracji, graficznego ję-
stych, dotyczących ludzkich relacji, uzależ-
zyka, zaprowadziły ją do Lyonu, gdzie studiu-
nień, słabości.
jąc w École Nationale des Beaux Arts miała
Miasto przemawia wieloma głosami. Czę-
okazję zapoznać się z francuskim projekto-
sto nie wprost, lecz za pomocą licznych
waniem. Później wyjechała do Warszawy,
odniesień i nawiązań. Wnikając w jego
gdzie od sierpnia 2008 roku pracuje w stu-
przestrzeń jesteśmy świadkami toczą-
diu graficznym Temperówka.
cego się spektaklu, pewnego rodzaju
Przemieszczanie się oraz częsta zmiana
gry z odbiorcą, zabawy znaczeniami.
otoczenia leżą w naturze Izabeli Rogo-
Treści miejskiej mowy formułowane są
wicz, a – jak sama mówi – każde nowe
za pomocą przenośni, docinków, przy-
miejsce jest dla niej skarbnicą ciekawych
tyków, sugestii, jednak zawsze w taki
obserwacji, które stara się przełożyć na
sposób, aby możliwe było zidentyfi-
twórcze działania. Nowe miejsca, nowi
kowanie problemu i samodzielna in-
ludzie, praca w kreatywnym studiu graficznym – to wszystko wpłynęło na projekty. Tak właśnie powstał pomysł na pracę dyplomową:
Iluzje – Aluzje. Mowa miasta.
Nie znając warszawskich rewirów, postanowiła tę nową dla niej przestrzeń poznać i oswoić. Wtapiając
Tymczasem plakaty przedstawiają również iluzje – złudne obrazy rzeczywistości. Odbiorca ma możliwość dowolnego odczytywania, zgodnie ze swoimi przekonaniami i doświadczeniem, przedstawionych treści. Za każ-
się w stołeczny tłum, rejestrowała wszystko, co dzie-
dym razem modyfikuje, przepuszczając je przez
je się wokół niej. Natłok wrażeń wizualno–słuchowych
filtr własnej wrażliwości i subiektywnych odczuć.
dał – jak się okazuje – wiele inspiracji i pomysłów. Liczne teksty wpisane w otoczenie – na murach,
Poprzez Iluzje – Aluzje, w sposób wieloznaczny i wielowarstwowy, Autorka przekazuje
szyldach, witrynach sklepowych, znakach
subiektywną, nieraz zdecydowaną i ra-
drogowych – na które nie zawsze zwraca się
dykalną, interpretację. Tymczasem for-
uwagę, towarzyszą na każdym kroku, infor-
ma plakatów jest na tyle niewiążąca, że
mując, przypominając, nawołując. Na pozór
sprowokowany widz doj-
banalne, stają się jednak
dzie do własnych prze -
pełne znaczeń dla t ych, którzy chcą podjąć wysiłek, aby odczytać to, co jest w nich zapisane. Należy zatem uaktywnić, wyostrzyć zmysły i zatopić się w tej fascynującej lekturze. Oglądając, jednocześnie rejestrujemy, zapamiętujemy i analizujemy widziane obrazy i teksty miasta. Także nieświadomie przyjmujemy ukryte w nich przesłania – wspomniane już iluzje i aluzje. Kilkumiesięczne obserwacje zaowocowały skrzętną do-
56
terpretacja.
myśleń i wniosków. Odbiorca może poddać się bowiem plakatom i stworzyć nową historię każdego z nich – w oparciu o indywidualną wrażliwość, a także właściwe jednostce doświadczenie i wiedzę. „Chcę, by w tłumie i zgiełku ulicznym, jak benjaminowski flaneur, odbiorca zatrzymał się na chwilę i zastanowił nad ich sensem oraz – a wręcz przede wszystkim – nad problemem, które te plakaty sygnalizują” – opisuje Izabela Rogowicz. Jak podkreśla – plakat, jako forma przekazu daje nieograniczone możliwo-
kumentacją fotograficzną napisów miejskich, które po-
ści. Jego język jest niezwykle bogaty, wpływa na odbiorcę
służyły za hasła dla 12 plakatów. Seria ta jest indywi-
nie tylko słowem, ale także obrazem.
dualną interpretacją Autorki, odpowiedzią na
„Chciałabym, aby moje plakaty były dla odbiorców prowo-
mowę warszawskich ulic.
kacją, inspiracją oraz impulsem do dalszych refleksji.”
©
plakaty na str. 56-58
Izabela Rogowicz
57
58
Gorzki uśmiech budynku
rze tego, kto tu wyrzuca śmieci i parkuje samochody. Mieszkańcy dzielnicy”. Następne w kolejności były zakazy z odniesieniami do religii i wiary.
Fragment powieści „Pchli Pałac” Elif Şafak
Przy pałacu wzniesionym przez mołdawskiego księcia Dimitriego Kantemira w latach 1688-1710, a z którego obecnie pozostały wyłącznie ruiny, napisano: „Na Boga, nie wyrzucajcie tu śmieci” . Zbliżone hasła pokrywały od góry do dołu mur wokół Prywatnego Greckiego Liceum,
Tłumaczenie: Anna Akbike-Sulimowicz
podobnie jak zresztą ogrodzenia meczetów. „Kto wierzy i się modli, ten tu śmieci nie wyrzuca” – komputerowy wydruk tej treści umieszczony został przy ulicy Dumanlı w dzielnicy Kâgıthane, a sto metrów dalej przeczytaliśmy: „Niech na krzyżu zegnie tych, co tu wyrzucają śmieci”. (…) Na pewnej zaś fontannie w Cihangirze napotkaliśmy znajomy napis:
Z początku kreśliłem wokół Pałacu Cukiereczek małe okręgi, prowa-
„Tu spoczywa święty mąż. Nie wyrzucać śmieci”.
dzące donikąd krótkie przechadzki. Potem okręgi te stawały się co-
raz większe. Z czasem zacząłem trafiać do dzielnic, do których nigdy
Napominania te widniały wszędzie tam, gdzie stare mieszało się z no-
przedtem nie zachodziłem.
wym, gdzie docierał smród Stambułu. Za niespodziewanym zakrętem
Szukałem napisów. Jak już
raz zacząłem ich szukać, nie zdarzyło się, bym ich nie znalazł.
drogi, na opustoszałym zboczu wzgórza, gdzie nie uświadczyłeś żywej
duszy i tylko dżiny urządzały sobie harce, na ścianach gorzko uśmie-
(…) Po jakimś czasie zaczęliśmy sortować napisy według rodzajów. Ethel
chającego się zabytkowego budynku, na podmurówce jedynego ocala-
wrzucała zdjęcia do komputera i umieszczała w osobnych folderach.
łego w okolicy starego pałacyku, w prowadzących donikąd zaułkach, na
Najliczniejszą kategorię stanowiły napisy z przekleństwami. Najczę-
brudnych targowiskach, gdzie drogę zagradzały stosy odpadków, w ru-
ściej spotykany był ten: „Kto tu śmieci, jest świnią”. Dużymi literami na
inach wyburzonych domów, na ścianach okazałych kamienic i brzyd-
murze ulicy Eski Banka w dzielnicy Galata wypisano: „Wyrzucający tu
kich, zaniedbanych budynków urzędów, na murach szpitali, na których
śmieci ma (…) za matkę”. Jedno słowo zostało starannie zamazane. Obie
sam widok człowiek czuje się chory, szkół o surowej dyscyplinie i świą-
frontowe ściany odrapanego budynku, stojącego dokładnie na rogu uli-
tyń nie wymienionych nawet z nazwy na pożółkłej mapie. Były ich dzie-
cy Usturumcu w dzielnicy Fatim, pokryte były wielokrotnie powtarza-
siątki tysięcy i ich liczba z dnia na dzień nieustannie rosła. Równocze-
jącym się napisem – jakby nauczyciel kazał komuś za karę napisać sto
śnie w postępie geometrycznym powiększała się moja kolekcja zdjęć.
razy to samo: „Kto tu wyrzuca śmieci, jest kurwą”. W samej dzielnicy przy ulicy Kırıktulumba można było przeczytać: „Kto tu wyrzuca śmie-
cena: 32,90zł
ci, jest najgorszą świnią”. Choć obelżywych haseł było najwięcej, za-
Wydawnictwo Literackie
warte w nich wyzwiska były dość ograniczone. (…) Równie rozpowszechnione, co obelżywe były napisy oparte na opozycji ludzie-nie-ludzie. Na ulicy Dżamekian w dzielnicy Galata na tabliczce można było przeczytać: „Jeśliś człowiekiem, nie śmieć, jeśliś niedźwiedziem – śmieć sobie”. Na bocznej ścianie banku przy ulicy Küçük Hendek nabazgrano węglem: „Kto nie jest człowiekiem niech tu wysypuje śmieci”, a w Dolapdere kredą wzdłuż wejścia do kamienicy: „Człowiek tu śmieci nie wyrzuca”. Mury kościoła obrządku syryjskiego pokrywały napisy: „Nie wyrzucaj tu śmieci, bądź człowiekiem” oraz „Kto tu wyrzuca śmieci, sam jest śmieciem”. (…) Nie brakowało też napisów zawierających groźby. Wśród nich najczęściej powtarzało się ostrzeżenie: „Tego, kto tu wyrzuca śmieci, spotka nieszczęście”. W Fatihu mury fontanny przy meczecie Üçbaş pokrywały po obu stronach pogróżki: „Nie wyrzucaj tu śmieci, kara spadnie na twe dzieci!”. Najbardziej złowieszczy napis był wypisany flamastrem na kawałku tektury i zawieszony przy jednej z ruchliwszych ulic tej dzielnicy: „Niech umrze dziecko temu, kto tu wyrzuca śmieci”. (…) Niemal nie zdarzało się, by pod hasłem widniał podpis osoby lub instytucji. Było jednak kilka wyjątków. W tych wypadkach wyraźnie odczuwano potrzebę podparcia zakazu jakimś autorytetem, stąd najczęściej podpisany był wójt dzielnicy. „Uprasza się o niewysypywanie śmieci. W razie stwierdzenia takiego faktu, zostanie nałożona kara. Wójt” – głosił napis na ulicy Mesnevihane. Powoływano się też na ratusz: „Wobec osób wyrzucających tu śmieci zostaną zastosowane przez władze miasta sankcje karne”. Niekiedy jako autorzy apelu jawili się okoliczni mieszkańcy. Było tak na przykład w Zeyreku: „Niech Bóg ska-
59
feed me
ON SMOKING Marta Molińska
Palenie było ich reakcją, ich raison d’être. Szaleli za szlugami. Nie byli koneserami, nie grymasili, jeśli chodziło gatunek, ważne było, żeby w ogóle zdobyć fajkę, jakąkolwiek. Dorywali się do papierochów jak niemowlaki do piersi, a kiedy się kończyły, rzucali pety na ziemię ze łzami w oczach. (…). Ich jedynym zainteresowaniem oprócz szlugów była polityka, a ściśle mówiąc, ten kutas minister sprawiedliwości, który wciąż podwyższał cenę papierosów.
Mimo iż powyższy fragment Białych Zębów Zadie Smith został wymanewrowany z kontekstu dotyczącego przestrzeni szkolnej, zdaje się obowiązkowo wpisywać w realia dzisiejszej batalii pomiędzy wdychającymi palaczami oraz biernie wdychającymi bojownikami o wolność uciśnionych niepalących. Zadziwiające jak szybko, bo po kilku dziesięcioleciach, obraz palaczy zmienił się nie do poznania, mimo że oglądają go ci sami ludzie. Dawniej żaden film nie miał racji bytu, jeśli Marlene Dietrich lub Humprey Bogart nie zaciągaliby się głęboko papierosem, uwalniając chwilę później smugę szarego dymu, który wirując wraz z powietrzem wypełnia ekran. Żaden gangster nie był w pełni wartościowym czarnym
wejdzie w życie, będziemy mieli do czynienia z wyzwoleniem jednego
charakterem, jeśli bezustannie z jego ust nie zwisał papieros. Był to
getta i zacieśnieniem przestrzeni dla zwolenników tak zwanego dymka.
w zasadzie pewien czynnik determinujący męskie postawy oraz tajem-
Nomenklatura dla niektórych niefortunna, jednak wielu palących się
niczą kobiecość, a bohater przypalający papierosa damie niejako na-
z tym określeniem zgodzi, ponieważ udostępnianie niewielkiej prze-
tychmiast stawał się dżentelmenem. Jednak byłoby błędem skupianie
strzeni dla osób z konkretnej grupy społecznej (tak jak narodowej czy
się jedynie na dawnych filmach: „Pulp Fiction” czy „Fight Club”, gdyby
etnicznej), wykluczanie ich z przestrzeni „czystej” (etnicznie, narodo-
poddano je tytoniowej cenzurze, nie byłyby tym, czym są dziś. Kino
wo?), narzuca pewne skojarzenia niejako automatycznie.
jednak się zmieniło, papierosy występują sporadycznie, pozostał żal
Rozpoczęta w latach osiemdziesiątych propaganda zdrowego sty-
po utraconej wysublimowanej formie dwuznaczności oraz siły wyrazu.
lu życia: zdrowego jedzenia, braku nałogów, regularnego uprawiania
Ale w zasadzie nie o filmach tu mowa. Dyskutowany szeroko projekt
sportu, skutkuje propozycjami takimi jak nadanie kategorii R dla fil-
ustawy o ograniczeniu wolno… o zakazie palenia w miejscach publicz-
mów z udziałem palących bohaterów, w stanie Vermont, USA, władze
nych, jest tematem tak często podejmowanym, że szczegółowa analiza
poszły jeszcze dalej ustanawiając zakaz palenia nawet w prywatnych
nie ma tu sensu. Zastanawia mnie jednak inna rzecz. Istota podziele-
mieszkaniach, rzekomo ze względu na zagrożenie pożarowe. Również
nia przestrzeni na getta dla palących i getta dla niepalących jest przez
na nasze podwórko zagląda już projekt ustawy regulujący dokładną od-
większość zrozumiała i akceptowana. Proporcje pomiędzy tymi getta-
ległość od budynku umożliwiającą zapalenie papierosa na przerwie w
mi są w mniejszym lub większym stopniu równe, jednak jeśli ustawa ta
pracy. Jednak po pracy rzeczywistość przedstawia się dla palących nie
60
Przemysław Jankowski
fotografie / modelka: Magda May
take me
prezowe ubranie pachnące jedynie (!) alkoholem i potem oraz na pełne współczucia zrozumienie wobec niepalących. Wszystkie te argumenty przyjmuję i akceptuję, jednak to, co martwi mnie najbardziej w podobnych sytuacjach, to popadanie ze skrajności w skrajność. Słusznie zauważa Władysław Grzeszczak, że to ciasnota umysłowa – która te skrajności określa – jest przestrzenią, w której znaczna większość czuje się wcale nieźle. Równy podział przestrzeni zagęszczonej dymem oraz przestrzeni sterylnie czystej jest – i byłby nadal – układem sprawiedliwym i wyczerpującym temat. Mój znajomy powiedział kiedyś, że palacz pozbawiony możliwości palenia wygląda jak pusty pokój, z którego wszyscy wyszli i myślę, że jest w tym trochę prawdy. Ale nie – należy przecież pokazać jak wiele się robi dla obywateli, zwłaszcza tych dwóch trzecich, niepalących. A jednak jedna trzecia uprawnionych do głosowania to sporo. Skoro zrozumienie to ponoć jedynie suma nieporozumień, długi będzie musiał być rachunek, żeby bilans wyszedł dodatni. Ktoś inny z kolei porównał ustawę antynikotynową do obowiązującego w Polsce ograniczenia prędkości do maksymalnie 130km/h, która tak samo dyskryminuje piratów drogowych, jak rzeczona ustawa potępia palących. Ale czy to oznacza, że w Polsce nikt nie przekracza prędkości, a piraci drogowi stali się cnotliwymi kierowcami? Brak ograniczenia, przy naszym stanie dróg, może nie byłby najlepszym rozwiązaniem, tak jak dobrym rozwiązaniem nie jest zniesienie zakazu palenia we wszystkich możliwych miejscach. Powracają zatem wcześniej wspomniane skrajności. Murakami, zauważył już dawno temu, że jeśli mamy regułę i istnieje choćby najmniejszy wyjątek od tej reguły – ten wyjątek będzie się rozrastał jak atramentowa plama na papierze. W przypadku tak gwałtownego i radykalnego ograniczenia dostępnych dla palaczy miejsc, myślę, że jest szansa, by zasada była podobna. Rzecz jasna – większość się podporządkuje: palacze okazyjni, palacze romantyczni, palacze sztampowi i lans-szlugi, palący niechcący i palacze-coś-znaczę. Ale palący pasjonaci, palacze kolekcjonerzy i palacze dla samej istoty palenia, pozostaną niewzruszeni, to więcej niż pewne. Pozostaną niewzruszeni również ci palacze, którzy potrafią wyczuć różnicę w papierosie palonym samotnie i w towarzystwie – to coś więcej niż nałóg, to właśnie wspomniana wcześniej raison d’être. Zatem cicha dywersja nikotynowych konspiratorów ma szerokie spektrum możliwości wykorzystania oczyszczonej i nieskalanej przestrzeni, która kiedyś należała do nich. Sposobów jest mnóstwo, tym bardziej, że do tej pory udostępnione palącym lokale często wyposażone są w zasadniczo solidną wentylację. Nie tak dawno, raptem kilka miesięcy temu znalazłam w opowiadaniu Abyss, opublikowanym w Aspektach Filozoficzno-Prozatorskich, inspirujący opis kryptopopielniczki, wyrzeźbionej, wydłutyle smętnie, co wręcz rozpaczliwie. Sterylny koszmar senny przedsta-
banej w pogardzanej od dawna książce. Książka – rzecz najmniej rzu-
wia stoliki w kawiarni bez popielniczek, głuchą ciszę zamiast dźwięku
cająca się w oczy, pod warunkiem, że pozycja jest odpowiednio dobra-
zapalniczki i okrojoną, niepełną przyjemność wypicia kawy w miłym
na do sytuacji (polecam Husserla Fenomenologię lub też dowolny po-
miejscu – wizja ta jest póki co niewyraźnym zarysem tego, co zostało
radnik z cyklu Jak rzucić palenie…), zatem przemycenie jej do wybra-
już wprowadzone w wielu krajach, zresztą nie bez echa. W Chorwacji
nych miejsc nie powinno być trudne. Pomysł był do tego stopnia ujmu-
chociażby właściciele lokali gastronomicznych wspólnie protestują, ar-
jący, że korzystając z wyobraźni autora, skonstruowałam własną taką
gumentując osiemdziesięcioprocentowym spadkiem obrotów – co nie
popielniczkę. Dyskretna zamiana dwóch pierwszych liter w jakże uj-
powinno nikogo dziwić. Ichni minister zdrowia złagodził więc ustawę.
mującym stwierdzeniu „no smoking” również może stanowić pewną
Można? Można. Nikt nie pamięta już, a jeśli pamięta, to nie wspomina,
formą ukrytej szpili. Ja – oczywiście – nie namawiam, ale takie myśli
o socjologicznych pozytywach palenia, czy też o tym, że zmniejsza ry-
mi krążą po głowie, zwłaszcza kiedy ten niewyraźny zarys możliwych
zyko choroby Parkinsona. W zasadzie ważna jest też sama przyjemność
niebawem przestrzeni zarysowuje się wyraźniej w mojej głowie (dzie-
z patrzenia na szary, czasem niebieskawy dym, który układa się w na-
je się tak rzecz jasna dlatego, że palenie wzmaga koncentrację). Po-
miętnie zwijające się smugi.
zostawiam dyskusję bez puenty i podsumowania, bo jednoznacznie i
Bywa, oczywiście, że również palący pochwalają ten projekt powołu-
bezstronne wnioski są poza zasięgiem mojej subiektywnej oceny. Za-
jąc się na integracyjny charakter zbiorowisk przed klubami, na poim-
miast tego – zapalę.
take me
Marta Molińska
www.take-me.pl LTM Marta Molińska
61
dance me
Ulice i parkiety
Justyna Suchecka Aneta Drapczyńska
Dla wielu tancerzy parkiet jest drugim domem, gdzie godziny treningów, występów i uniesień tworzą codzienność i zapełniają przestrzeń, która w żaden sposób nie powinna ograniczać tancerza. Zadaniem tańca, jako sztuki, ale i sposobu wyrazu jest wychodzenie poza pewne formy – nawet wtedy, gdy opieramy się na krokach i sekwencjach figur. Przestrzeń jest tylko elementem – zaraz obok muzyki, rytmu, który tancerz stara się sobie podporządkować i może go wykorzystać na miliony sposobów. Zresztą taniec nie potrzebuje wiele miejsca, bo najważniejszą przestrzenią do zagospodarowania tancerza jest on sam – jego ciało i wnętrze, emocje które oddaje.
*
Z ulic na salony, z salonów na ulice
Zafascynowani wolnością
By dobrze zrozumieć historię tańca ulicznego, warto cofnąć się do
Tańce powstające zarówno w małych klubach, jak i na ulicach miast,
czasów niewolnictwa z początków historii Stanów Zjednoczonych. To
przede wszystkim miały dawać przyjemność. Ich głównym celem była
w końcu murzyńskie śpiewy, taniec i muzyka stały się podstawą współ-
rozrywka, radość i dobra zabawa. I to akurat z całą pewnością nie po-
czesnych sztuk, które stale migrują pomiędzy salonami a ulicą. Bo to,
winno ulegać zmianom.
co wywodzi się z przestrzeni miejskiej daje się dość szybko zamknąć
Styl uliczny zawsze budził fascynacje. Tak jak początkowo charleston
w czterech ścianach, ale i to, co znajdujemy na zamkniętych parkietach,
i tango, w kolejnych latach inne style, które pojawiały się na ulicach,
równie prędko może z nich uciec na zewnątrz.
podbijały ciała i serca nie tylko zwykłych ludzi, ale i gwiazd. Kusiły
Najlepszym przykładem takich tanecznych migracji jest charleston,
świeżością i wolnością. Wieść głosi, że u legendarnej ulicznej grupy
przez wielu uważany za pierwszy uliczny taniec, który w dodatku trafił
Electric Boogaloos Lockers (utworzonej w 1977 roku) lekcje postanowił
do dystyngowanych sal tanecznych Nowego Yorku. Dziś uważany jest
brać młody, zafascynowany ich stylem tańca Michael Jackson. Dziś te-
przecież dość powszechnie za taniec towarzyski i niewielu wie, że jego
ledyski światowej sławy wykonawców opanowane zostały przez ulicz-
tradycyjny rytm wywodzi się z afrykańskich brzmień. Skąd ta zmiana
nych tancerzy. Istotne jest jednak, że do tego grona może zaliczyć się
postrzegania? Już w latach 20-tych XX wieku przestali go tańczyć wy-
każdy, nawet jeśli nigdy w życiu nie wykorzystał w swoich krokach kra-
łącznie Afrykańczycy. Wesołe podrygiwanie podbiło serca Amerykanów
wężnika, czy ulicznej lampy.
i kluby w czasie wielkiej prohibicji. Miał też swoich przeciwników – spo-
Pojęcie Street Dance, a więc tańca ulicznego, w powszechnie przyję-
łeczność popierająca zakaz picia alkoholu określała go mianem niemo-
tym dziś rozumieniu narodziło się w latach 90-tych, kiedy można było
ralnego i prowokacyjnego. Dziś charleston tańczyć można zarówno solo,
zaobserwować kolejny globalny powrót do form murzyńskiego folklo-
jak i z partnerem, w grupie par lub solistów. Najważniejsze jednak jest
ru. Ale i do tego momentu prowadziła długa droga, nasycona wolno-
to, że jego podstawowe kroki dają olbrzymi wybór możliwości, a to – jak
ścią ruchów i interpretacji muzyki. W latach 70-tych w Bronksie z pod-
wiadomo – sprzyja improwizacji, która towarzyszy wszystkim tańcom
stawowego rytmu i prostych kroków powstaje breakdance. Akroba-
próbującym zawładnąć przestrzenią.
tyczne ewolucje gładko łączą się z czystym, rytmicznym tańcem. A jak
Podobna historia towarzyszy zresztą również gorącemu tangu. Nawet
wiadomo, to dopiero początek wielkiego poruszenia ulic. Następnych
po tym, gdy na srebrnym ekranie, odtańczył je filmowy amant Rudolph
20 lat to bowiem stałe mieszanie stylów, tworzenie figur i nazywanie
Valentino (Czterech jeźdźców Apokalipsy, 1921) nie przestało budzić
ruchów. Baczny obserwator z pewnością dostrzeże więc w brekadan-
skrajnych emocji. Bo taniec uliczny już z definicji to nie tylko ten odtań-
ce wpływ pozornie odległych od niego technik jak capoeira czy salsa.
czony na ulicach, ale także ten wykonywany przez prostych ludzi po-
Wielka ewolucja i mnogość nowoczesnych stylów pozwalają dziś mó-
chodzących z ulicy. Dlatego przez długi czas uważane było za zbyt gor-
wić o: hip-hopie, funku, popingu. A to tylko ułamek tego, co w rzeczy-
szące, by mogły je tańczyć elity, choć obrazoburcze kroki zaczynały fa-
wistości potrafią tancerze.
scynować. Tymczasem dziś tango tańczą dzieci na turniejach tańca to-
Street Dance w wielkim stylu trafił do studiów tanecznych, podobnie
warzyskiego i seniorzy na specjalnych kursach dla grup 50+. Namiętne
jak niegdyś charleston wkroczył na salony, dopiero w 1998 roku, gdy
tango można też zobaczyć znów na ulicach wielkich miast, ku uciesze
Buddah Stretch jako pierwszy choreograf „uliczny” rozpoczął prowa-
turystów. Nie dziwi też, że w ostatnich tygodniach tango znalazło się na
dzenie zajęć w Broadway Dance Center. Dziś w tej prestiżowej szkole
liście niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO.
nie ma problemu w znalezieniu zajęć z technik uważanych za uliczne. Europa jest w tym względzie nieco bardziej zachowawcza tanecznie. W wielu krajach Street Dance, wciąż nie może znaleźć się na równi z klasycznymi technikami. W jednym z prestiżowych studiów tańca,
62
Harmonic w Paryżu, na zajęcia z baletu przychodzi ok. 40 osób. 30 tancerzy można spotkać na jazzie. Na zajęciach z hip-hopu czasem pojawia
take me make me
©
fotografie: vlepvnet / Goro www.take-me.pl LTM Goro
Zawsze o krok dalej
*fotografie: Michał Gołaś
Jedno jest pewne: taniec mimo wszystko pociąga nas i oczarowu-
www.take-me.pl LMM Michał Gołaś
Justyna Suchecka, Aneta Drapczyńska tekst
je. Zdobywa naszą przestrzeń. Możliwości techniczne sprawiają bowiem, że taniec można zaprezentować na miliony sposobów – nie tylko przez ruch, czy strój, ale także przez przestrzeń. Żyjemy w czasach gdy nie jest żadnym problemem wywołanie deszczu w telewizyjnym
się 10 osób, zazwyczaj jednak mniej, a zdarza się nawet, że zajęcia trze-
studio, czy odtańczenie skomplikowanej choreografii na dachu wie-
ba odwołać z braku chętnych. Na wschodzie Europy z kolei wciąż ol-
żowca. Przestrzeń poza sceną i poza parkietem zostaje więc również
brzymią popularnością cieszą się balet i taniec towarzyski. To tych dys-
przez tancerzy zdobyta i zawłaszczona. Często to właśnie ona pozwala
cyplin, darzonych olbrzymim szacunkiem, uczy się w szkołach dzieci.
stworzyć spektakularne show, bo dla widza (czasem odwrotnie niż dla
Polski hip-hop narodowy
tancerza) nie jest bez znaczenia, gdzie wykonuje się piruety i nad czym się przeskakuje. Rosną więc proporcjonalnie wymagania widzów i moż-
To, co najczęściej widzimy w amerykańskich teledyskach, choć w Pol-
liwości tancerzy. A kiedy wydaje nam się, że nic już nie jest w stanie
sce wciąż jest stosunkowo odległe, nie jest już całkowicie obce. W Stre-
nas zaskoczyć, tancerz po raz kolejny wstrzymuje jednym wyrazistym
et Dance liczy się improwizacja, wewnętrzny luz i taneczna niezależ-
ruchem dłoni nasze oddechy, udowadniając, że w przestrzeni – i ciała,
ność. Dzięki nim powstają kompozycje będące mieszaniną jazzu i hi-
i parkietu – zawsze można iść o krok dalej.
p-hopu, ale również skrajnie dalekich im baletu oraz akrobatyki. W Polsce olbrzymia popularność tanecznych programów telewizyjnych
Aneta Drapczyńska jest dyplomowaną instruktorką tańca sportowego. Od kilku
sprawia, że na kursy tańca, zapisują się tysiące osób. Każdy chce tań-
lat rozwija też umiejętności taneczne w takich stylach jak Salsa, Jazz, Modern
czyć jak Roofi (finalista pierwszej edycji programu „You can Dance”),
Jazz, Street Jazz oraz Hip Hop New Style, które to dyscypliny umiejętnie wyko-
a to przekłada się na niezwykłą popularność dyscyplin ulicznych na
rzystuje w tworzeniu nowatorskich choreografii solowych. Uczestniczyła w Dan-
zajęciach i warsztatach. Sytuacja ta sprawia również, że hip-hop sta-
ce Session w Paryżu na zaproszenie Assai’a Samby. Ponadto szkoliła się w jednej
je się powoli naszym tańcem narodowym. Warto też przypomnieć so-
z najsłynniejszych szkół tańca na świecie Broadway Dance Center w Nowym Jor-
bie, że pierwszy polski zespół breakadance’owy – Scrap Beat powstał
ku pod okiem takich instruktorów jak Derek Mitchell, Leslie Feliciano oraz Deb-
już w 1987 roku, we Włocławku. A we wrześniu tego roku przez kaliskie
bie Wilson. Lekcji salsy zasięgała w NYC u „ojca” Mambo New York Style Eddie-
parkiety przewinęło się ponad 3 tys. ulicznych tancerzy z czterech kon-
go Torresa. Uczestniczyła także w zajęciach Vincenta Ansart, Fabrice’a Cazaux
tynentów. Powód? Mistrzostwa Świata w hip-hop, electric boogie i bre-
oraz Jean Claude Marignal’a w słynnym studio Harmonic w Paryżu.
akdance. Nie zabrakło widowni, oklasków i śmiałego wyginania ciała. Jednak na naszych ulicach, nawet w znacznie większych niż Włocła-
Justyna Suchecka jest dyplomowaną instruktorką tańca sportowego. Znalazła
wek miastach, rzadko kiedy można zobaczyć tancerzy. Niemal nie spo-
spełnienie swoich pasji tanecznych w tańcu towarzyskim, którego obecnie uczy
sób wyobrazić sobie, że chłopcy wystający pod blokiem urządzają so-
w Studio Adama Padły.
bie taneczne bitwy. Nikt nie obraca się na pięcie w sposób inny niż me-
Może poszczycić się Mistrzostwem Województwa Lubuskiego w tańcach stan-
taforyczny, a jeśli skacze i robi salta to trenuje parkur, a nie taniec. Wa-
dardowych oraz latynoamerykańskich. Oprócz sukcesów tanecznych Justyna
kacyjne popisy taneczne na plażach, placach, bulwarach wciąż nale-
może pochwalić się również organizacją Mikołajkowej Gali Tańca w Witnicy. Na
żą do rzadkości. Czy to niezbyt sprzyjający klimat, czy może skostnia-
swoim koncie ma także instruktorskie prowadzenie Polsko-Niemieckiej Kuźni
łe i dość konserwatywne społeczeństwo blokują uliczny ruch? Trud-
Talentów dla Dzieci i Młodzieży w 2005.
no powiedzieć.
63
dance me
miasta: konsumpcjonizm, centrum handlowe jako świątynia handlu etc. Forma projektu zainspirowana została formą misterium, jednak warstwa semantyczna przypomina raczej moralitet (myślami wciąż pozostaję w epoce średniowiecza). Przykładem może być, wspomniany już, konsumpcjonizm, gdzie przestrzeń kontenera, w której poruszają się członkowie zespołu, była „lustrem” dla klientów poznańskich centrów handlowych, wokół których poruszała się ciężarówka. Zatem przypadkowy widz, a z założenia twórców, właśnie dla przypadkowych świadków ów projekt jest przeznaczony, może zobaczyć swe „lustrzane odbicie”; może spojrzeć „sobie samemu w oczy” lub też próbować uciec, odwracając spojrzenie. Ilustrowane, przede wszystkim, za pomocą ruchu – grzechy są odzwierciedleniem czynów miejskiej społeczności. Należy jednak dodać, że pojawiły się obrazy, w których tancerze konstruowa-
Eksperyment w (pod)przestrzeni
li swoje postacie oraz sceny również poprzez wypowiedziane słowo.
Alina Kubiak
do braku akceptacji lub po prostu niezrozumienia (a poprzez to również
Z relacji Iwony Pasińskiej, reżyserki i odtwórczyni jednej z ról, wiem, że reakcje publiczności były rozmaite. Od ciekawej interakcji twórca-widz odrzucenia) przez widza obrazu, który zobaczył. Pozostaje jednak pewna wątpliwość: czy widz rzeczywiście może całkowicie „odwrócić się”? W tym miejscu moich rozważań dochodzimy do drugiego, wspomnianego już, aspektu eksperymentalności projektu, tj. do problemu przestrzeni. Przestrzenią (nie)teatralną dla projektu SALIGIA jest obszar miejski, jednak tancerze przebywający przez dwanaście godzin trwania spektaklu w zamkniętym kontenerze, znajdują się w podprzestrzeni (w stosunku do przestrzeni miasta). Widz, a więc społeczeństwo, nie ma dostępu do zamkniętej podprzestrzeni (scena znajduje się za szybą), lecz twórcy znajdujący się w niej, przenikają do obszaru widzów za pomocą obrazów, przekraczając swoją przestrzeń. Wydaje się zatem, że widz współtworzący „sferę” miejską nie może uciec od podprzestrzeni, którą tworzy ów kontener oraz która przenikając do przestrzeni miasta
Człowiek, a w przypadku omawianego projektu tancerz/ak-
również ją współtworzy (z tą jednak różnicą, że widz do owej podprzestrzeni nie ma bezpośrednio dostępu).
tor, tworzy przestrzeń, w której istnieje. Im bardziej wykonawcy
Człowiek, a w przypadku omawianego projektu tancerz/aktor, tworzy
są niezależni, im więcej jest między nimi układów oraz im bardziej
przestrzeń, w której istnieje. Im bardziej wykonawcy są niezależni, im
zintensyfikowane są działania każdego z twórców, tym większa jest
więcej jest między nimi układów oraz im bardziej zintensyfikowane są
przestrzeń. Ponadto wszelkie ruchy przez nich wykonywane spra-
działania każdego z twórców (niekoniecznie musi być to układ z part-
wiają, że mnożą się wymiary przestrzeni.
nerem; mam tu na myśli, przede wszystkim, działanie solo wykonawcy), tym większa jest przestrzeń. Ponadto wszelkie ruchy przez nich wykonywane sprawiają, że mnożą się wymiary przestrzeni. Poza obszarem, na którym przeprowadzany był eksperyment, określony został również czas, w jakim przedstawione zostały poszczególne
W czerwcu tego roku, mieszkańcy
Poznania mieli możliwość
obrazy. Wiemy na przykład, że inscenizacja obrazu pierwszego zaczynała się o godzinie 9:00, zaś orientacyjny czas rozpoczęcia kreacji dru-
obejrzenia eksperymentu, przeprowadzonego przez zespół Movements
giego obrazu to 11:30. Obliczone i podane zostały również odległości,
Factory w ramach 19. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta.
które ciężarówka pokonywała, podczas prezentacji przez wykonawców
Ów eksperyment przebiegał dwutorowo; z jednej strony miał on cha-
wszystkich siedmiu obrazów. Na przykład w przypadku grzechu pierw-
rakter teatralny. Scena znajdowała się na ciężarówce, w specjalnie do
szego odległość z punktu A: Centrum handlowe M1 do punktu B: Pano-
tego przygotowanym kontenerze, który przywodził na myśl podstawo-
rama wynosiła ok. 28 km. W ten sam sposób obliczane były wszystkie
wy element średniowiecznych misteriów, tj. mansjon. Był również pró-
odległości, ponieważ każdy z obrazów miał orientacyjnie wyznaczo-
bą przeniesienia średniowiecznej tradycji teatralnej (jaką niewątpli-
ną trasę, która zaczynała się w określonym miejscu (najczęściej była to
wie były, wspomniane już, misteria) na czasy współczesne, odnawiając
ulica) i prowadziła do punktu, w którym prezentacja dobiegała końca.
tym samym tradycję, którą określić można jako miejską. Z drugiej stro-
Myślę, że nie tylko kontener tworzył podprzestrzeń, lecz również wy-
ny doświadczenie przeprowadzone w ramach projektu było ekspery-
znaczone dla siedmiu obrazów obszary, choć niekiedy trudno jest jed-
mentem z przestrzenią.
noznacznie określić, gdzie kończyła się jedna podprzestrzeń miasta,
Tematem projektu, jak wskazuje tytuł – SALIGIA. 7 grzechów miejskich
a gdzie zaczynała kolejna; być może jedna przenikając do drugiej, ini-
– jest siedem grzechów głównych przetransponowanych na wykrocze-
cjowała jej powstanie.
nia masowo popełniane przez społeczeństwo współczesnego miasta.
Od owych siedmiu wyznaczonych obszarów podprzestrzeń stworzona
Na przykład grzech główny: nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu; grzech
przez kontener różni się przebywaniem w nieustającym ruchu. Jednak
64
jego przerwania nie należy traktować np. zatrzymania się ciężarówki
Wspomniane już „lustrzane odbicie” widz ma ujrzeć z zaskoczenia, nie
na czerwonym świetle, ponieważ wszystko, co dotyczy projektu jest
będąc przygotowanym na to, co zobaczy; chodzi o naturalną reakcję
ściśle związane z miastem, a więc również ruch jest tzw. ruchem miej-
(nie)świadomego społeczeństwa. Stąd też, jak już wcześniej pisałam,
skim, który wiąże się z zatłoczonymi ulicami czy też niemal wszech-
w czasie czerwcowej prezentacji projektu reakcje widzów były bardzo
obecną sygnalizacją świetlną.
różne (zdarzyło się, że przy kreacji jednego z obrazów, wykonawcy spo-
Do tego momentu, osobno mówiłam o przestrzeni trójwymiarowej oraz
tkali się z agresją, przebywającej na blokowiskach młodzieży), a tance-
o czasie. Jednak, jak wiemy, według zasady szczególnej teorii względ-
rze dla swojej ochrony mieli jedynie ciemną plandekę, którą w razie
ności czas odgrywa rolę czwartej współrzędnej. W miejsce przestrze-
niebezpieczeństwa mogli zakryć szybę, za którą się znajdowali, odci-
ni trójwymiarowej i czasu mamy zatem przestrzeń czterowymiarową,
nając tym samym swoją przestrzeń od przestrzeni widzów.
czyli czasoprzestrzeń.
Mówiąc o realnej czasoprzestrzeni, mam na myśli żywy spektakl, dzie-
W przypadku spektaklu odgrywanego na scenie tzw. pudełkowej, trwa-
jący się w czterowymiarowej przestrzeni; widzowie mieli bowiem moż-
jącego zwykle około dwóch lub trzech godzin, mówienie o czasoprze-
liwość oglądania projektu w czasie rzeczywistym, bądź za pomocą In-
strzeni jest nieco mniej skomplikowane, niż w przypadku omawiane-
ternetu bądź na specjalnie umieszczonym ekranie, znajdującym się
go projektu. Taka sama czasoprzestrzeń jest dostępna zarówno dla wi-
obok Galerii Arsenał na Starym Rynku. Jednak nawet najbardziej wy-
dzów, jak i dla wykonawców. Realna czasoprzestrzeń spektaklu, two-
trwały widz, który spędziłby dwanaście godzin, oglądając transmisję
rzonego przez zespół Movements Factory nie jest dostępna dla widza,
spektaklu, pozostanie wciąż w swojej czasoprzestrzeni, wpatrzony w to
który widzem staje się jedynie na krótką chwilę. Niemożliwym jest bo-
co dzieje się w przestrzeni płaskiej, jaką jest ekran.
wiem obejrzenie trwającego dwanaście godzin spektaklu, konstruowa-
Projekt zespołu Movements Factory jest więc, według mnie, przede
nego na ruchomej scenie; nie taki jest też cel powstałego projektu.
wszystkim eksperymentem związanym z przestrzenią, z możliwościami, jakimi dysponuje współczesny teatr oraz ograniczeniami, poza któ-
take Alina Kubiak me www.take-me.pl LTM Alina Kubiak
©
Maciej Grabowski, Andrzej Grabowski fotografie projektu Movement Factory
re (nawet pomimo udogodnień związanych z możnością rejestracji) nie może wyjść. Eksperyment wciąż pozostaje otwarty, ponieważ twórcy spektaklu wraz ze swym projektem zostali zaproszeni do innych miast Polski; zmieni się więc przestrzeń miejska, czas (ilość godzin) oraz odległości (kilometry). Zmieni się zatem czasoprzestrzeń spektaklu, wciąż jednak w swoich czterech wymiarach pozostająca nie w pełni dostępną dla widza.
65
Anita Wasik
66
Zwodnica ASP Gdańsk
©
przestrzeń 02
02
lead me
Sportowy trening, artystyczna wrażliwość Z Piotrem Czubowiczem rozmawiała Weronika Stańczyk Fotograf: Igor Drozdowski Na zdjęciach tancerze Les Ballets de Monte Carlo: Mimoza Koike, Leart Duraku, Jens Weber , Piotr Czubowicz make-up: Maria Vittoria Mollica realizacja sesji: Ania Libicka
Jak prezentuje się balet Monte Carlo w swoim setnym sezonie?
Skąd taki pomysł na życie?
Choreograf i dyrektor zespołu Jean-Christophe Maillot sprawił, że
Jako dziecko brałem lekcje gry na fortepianie, chciałem zostać piani-
spektakle Les Ballets de Monte Carlo są odbiciem modernistycznej
stą. Moi rodzice, wiedząc, że jestem muzykalny, zaprowadzili mnie na
wizji tańca. Jubileusz stanowi okazje do przypomnienia światu, że
egzamin do szkoły baletowej. Okazało się, że mam talent.
Monako jest kolebką tańca współczesnego – tu powstały tak rewolucyjne dzieła dla sztuki baletowej, jak Święto wiosny Niżyńskiego,
Spędziłeś tam kilka lat. Powiedz, jak kształci się profesjonalnych
czy Pietruszka Fokina. Obecnie zespół tworzy 47 tancerzy z 18 kra-
tancerzy? Oprócz talentu, w co jeszcze musi uzbroić się adept?
jów. Wśród młodych artystów jest absolwent warszawskiej szko-
Przede wszystkim uczeń szkoły baletowej musi być odporny zarów-
ły baletowej, Piotr Czubowicz. Spotykam się z nim w przestronnym
no fizycznie, jak i psychicznie. Pedagodzy wymagają dyscypliny. Cza-
atelier zespołu, tyglu kultur i obyczajowości.
sem, aby ją wyegzekwować uciekają się do radykalnych metod. Poza opanowaniem warsztatu liczy się też pasja. Trenujemy jak sportowcy, a jednocześnie wymaga się od nas artystycznej wrażliwości.
68
na zdjęciu: Piotr Czubowicz
Dziś masz 28 lat. Taniec reprezentuje zarówno Twoją pasję, jak
Imponująca kariera, w zasadzie współpracowałeś i współpracu-
i wykształcony zawód. Na jakim etapie kariery jesteś?
jesz nadal z najbardziej cenionymi osobami. Jak zdobywałeś kolej-
Jestem u szczytu moich możliwości. Zdążyłem obyć się ze sceną. Pra-
ne kontrakty?
cowałem w kilku świetnych zespołach, występowałem na deskach naj-
Drogą audycji, na których trzeba zaprezentować swoją technikę,
ważniejszych teatrów w ponad 20 krajach. Najpierw w Teatrze Wielkim
szybkość opanowywania nowych układów tanecznych, muzykalność
w Warszawie, później przeniosłem się do Madrytu, gdzie byłem w ze-
i wyraz artystyczny. W jednym przesłuchaniu zazwyczaj bierze udział
spole Compañia Nacional de Danza, którym kieruje Nacho Duato – je-
kilkuset tancerzy, a w grę wchodzą jeden, dwa kontrakty.
den z najbardziej cenionych choreografów tańca współczesnego. Potem trafiłem do madryckiego Victor Ullate Ballet. Ullate to z kolei jeden
Czyli w zasadzie każdy kontrakt tylko potwierdza Twój talent.
z największych maestro tańca klasycznego. Jego podopieczni są gwiaz-
Wróćmy do twojego obecnego zespołu. Jakie były jego początki?
dami między innymi American Ballet Theatre w Nowym Jorku i Royal
W 1909 roku amator sztuki Siergiej Diagilev założył w Paryżu zespół
Ballet w Londynie. Kolejnym moim zespołem jest balet Monte Carlo.
o nazwie Les Ballets Russes, złożony z tancerzy Baletu Imperialnego
69
z Petersburga. Przez dwa lata artyści występowali w stolicy Francji, w Théâtre du Mogador i Théâtre du Chatelet, potem zespól przeniósł się na stałe do Monte Carlo. Diagilev był nietypowym impresario. Gdyby żył w naszych czasach, nazwalibyśmy go producentem. Nie będąc sam twórcą, realizował przedstawienia we współpracy z najwybitniejszymi przedstawicielami ówczesnej awangardy. Autorami scenografii do jego widowisk byli tak wielcy malarze jak Jean Miro, Pablo Picasso czy Henri Matisse, a kostiumów między innymi Coco Chanel. Do baletów Diagileva muzykę komponowali Stravinski, Debussy
czy Ravel. Lista wielkich nazwisk związanych z Diagilevem jest bardzo długa. Z artystów baletowych wypromował Wacława Niżyńskiego, George’a Balanchine’a, Annę Pavlovą, czy Matyldę Krzesińską. Był prekursorem baletu neoklasycznego. Lata największego rozwoju baletu wiążą się z działalnością Diagileva w Monte Carlo. Niestety w jakiś czas po jego śmierci kompania przestała istnieć. Nie znalazł się odpowiedni następca? Było trochę inaczej. W czasie drugiej wojny światowej zespół podróżował po Stanach Zjednoczonych. Ówczesny dyrektor i choreograf zespołu Georges Balanchine postanowił wtedy na stałe osiedlić się w Nowym Yorku i... założył New York City Ballet, najważniejszy obok American Ballet Theatre (ABT) zespół tańca za Oceanem. Większość monegaskich tancerzy również znalazła się w NY, gdzie wielu z nich podjęło pracę pedagogów baletowych. Czyli artyści z państewka nad Morzem Sródziemnym wybrali wielką metropolię i kompania Monte Carlo przestała istnieć. Co było dalej? Po około trzydziestu latach, Grace Kelly – żona księcia Monaco – Rainiera III – postanowiła odtworzyć balet, jednak zginęła w wypadku samochodowym. Zgodnie z życzeniem księżnej, zespół powołała do życia jej córka Karolina, w 1985 roku. Dziś opiekuje się kompanią razem z bratem, księciem Albertem, który też jest szczerym entuzjastą spek-
70
na zdjęciu: Mimoza Koike
na zdjęciu: Jens Weber, Piotr Czubowicz, Mimoza Koike, Leart Duraku
71
takli Ballets de Monte Carlo. To dzięki rodzinie Grimaldich mamy zapewnioną promocję i odpowiednie warunki do ćwiczeń, dysponujemy efektownym atelier, zbudowanym w 2000 roku. Kilkanaście lat temu dyrektorem i choreografem zespołu został Jean-Christophe Maillot. Dzięki niemu nie jesteśmy zespołem baletowym w tradycyjnym rozumieniu. Do współpracy z naszym zespołem zapraszani są najbardziej utalentowani współcześni choreografowie, tacy jak: Wiliam Forsythe, Jiří Kylián, Marco Goecke, czy Jacopo Godani. Ostanio sam miałeś okazję sprawdzić się jako choreograf. W ramach warsztatów pod tytułem Jeunes choréographes (Młodzi choreografowie) zaprezentowałeś swój pierwszy spektakl. Przede wszystkim jestem wdzięczny naszemu dyrektorowi za to, że stworzył nam, młodym artystom, wyjątkowe warunki do realizacji indywidualnego projektu. Miałem szansę współpracować ze specjalistami od scenografii, kostiumów i muzyki, a także ze świetną ekipą techniczną. W ułożonej przeze mnie choreografii wystąpili tancerze z zespołu. Stworzyłem kilkunastominutowy spektakl pod tytułem Et le bus? (A autobus?) inspirując się estetyką kreskówek. Jednoczenie starałem się, żeby stworzyć fabułę zrozumiałą dla przeciętnego widza. Moimi bohaterami są ludzie czekający na autobus, który nie przyjeżdża. Przedstawienie spotkało się z żywym odbiorem zarówno publiczności, jak i krytyki. Bardzo wiele się nauczyłem przy okazji tworzenia tego spektaklu i chętnie podejmę się ułożenia kolejnej choreografii. Dlaczego nie tańczysz na stałe w kraju? Na to złożyło się wiele czynników. Zawsze byłem ciekawy świata, z kolei zespół Teatru Wielkiego w Warszawie, w którym rozpocząłem swoją karierę, nie zapewniał mi odpowiednich warunków, ani repertuaru. Myślę, że ta sytuacja ulegnie niedługo zmianie, bo dyrektorem baletu został Krzysztof Pastor, który jest znanym w świecie choregorafem, docenianym również w Monte Carlo. A kiedy balet Monte Carlo przyjedzie do Polski? Niestety to nie zależy ode mnie. W tym roku mamy bardzo napięty plan zajęć, ponieważ obchodzimy stulecie fundacji Les ballets de Monte Carlo. Czeka nas dziesięć premier w Monako. Myślę, że wcześniej czy później zespół będzie zaproszony do Opery Narodowej na występy gościnne, ale trudno powiedzieć
72
na zdjęciu: Mimoza Koike
kiedy. Domyślam się, że nie jesteśmy tanim
Jak wiesz, w Polsce i na świecie pojawiło
zespołem. Poza tym spektakle są planowane
się wiele programów telewizyjnych, które
około 18 miesięcy naprzód, tak jest zarówno
popularyzują taniec. Jak oceniasz ten pla-
u nas, jak i w Operze Narodowej. Byłoby miło
netarny fenomen?
znowu zatańczyć na deskach rodzimego te-
Taniec służy rekreacji. Kiedy ludzie tańczą,
atru, tym bardziej, że Warszawa posiada jed-
są szczęśliwi. Nie ma też znaczenia, gdzie
ną z największych scen świata, większą na-
to robią; na scenie, na ulicy, czy w klubie.
wet niż La Scala w Mediolanie, Opéra Garnier
A oglądalność programów o tańcu dowodzi,
w Paryżu, czy Teatr Bolszoj w Moskwie.
że jest atrakcyjną dziedziną. Może potraktowany bardziej rozrywkowo budzi większe
Ale z polskimi twórcami również współpra-
emocje niż balet, który wymaga od widza
cujesz. Wziąłeś chociażby udział w multi-
skupienia, ale jestem pewien, że im więcej
medialnym projekcie, video instalacji Kata-
będzie jego amatorów, tym większa szansa
rzyny Kozyry – „Faces”.
na to, że pojawią się nowe talenty i uważam
Należy wspomnieć , że oprócz mnie uczest-
za nieważne, czy gatunkiem, w którym się
niczyły w nim wybitne postaci ze świata ba-
wybiją będzie neoklasyka, czy hip-hop.
letu, czyli Carla Fracci, Marie Claude Pietragalla i Vladimir Malakhoff, a także artyści
Czym jeszcze – poza oczywiście tańcem –
spoza sceny klasycznej, na przykład francu-
interesujesz się na co dzień?
ski tancerz hip-hopowy, Storm. Dzieło pre-
Oczywiście, interesuje mnie nie tylko taniec
zentowane było między innymi w Centre In-
i myślę, że jest to zdrowe podejście. Prze-
ternationale de la Dance w Paryżu. Z Kozyrą
cież któregoś dnia pożegnam się ze sceną,
współpracowałem już wcześniej przy okazji
by zająć się czymś innym. Niedawno uzy-
innych jej prac. Za każdym razem było to fa-
skałem dyplom na wydziale politologii. Być
scynujące doświadczenie, miałem możliwość
może w przyszłości będę pracować jako dy-
eksperymentowania. To zupełnie co innego,
plomata. Poza tym chciałbym się spełnić
niż praca w studio z choreografem, do której
jako wokalista i kompozytor. Właśnie pracu-
jestem przyzwyczajony. Doceniam wkład Ka-
ję nad pierwszą płytą demo. Pociąga mnie
tarzyny Kozyry w sztukę współczesną i mam
również dziennikarstwo, reżyseria, chore-
nadzieję, że zaprosi mnie jeszcze do które-
ografia... W przyszłości na pewno będę da-
goś ze swoich projektów.
lej tworzyć.
na zdjęciu: Piotr Czubowicz
73
74
shoot me
Ballet Rock
fotograf: Igor Drozdowski
IGOR DROZDOWSKI
tancerze Les Ballets de Monte Carlo: Carolyn Rose Leart Duraku
75
76
77
IGOR DROZDOWSKI
78
79
IGOR DROZDOWSKI
80
81
IGOR DROZDOWSKI
82
IGOR DROZDOWSKI
83
make Maciek Kurek me www.take-me.pl LMM Maciek Kurek
84
Najlepszymi wspomnieniami związanymi z niemiłosiernie długim okresem tzw. studiów są dla mnie te, które odnoszą się do turystyki miejskiej. To określenie pasuje bardziej do broszur wydawanych przez miejscowy urząd miasta niż do stanu ducha, jednak mimo swojej niepozornej nazwy, turystyka miejska ukształtowała we mnie pewien styl spędzania wolnego czasu, którego konsekwencje odczuwam do teraz, pomimo, że czasu jest znacznie mniej niż kiedyś. Okres edukacji skończył się nie tak dawno temu, jednak koniec studiów nastąpił o wiele wcześniej. Część z Was zapewnie wie, o czym mówię. Z pasji pozostała turystyka, z powodu ograniczeń czasowo-finansowych – miejska.
feed me
Turystyka miejska Dominik Fórmanowicz
Niedawno udało mi się na dłuższą chwilę wrócić do tej konwencji.
stoliki były zajęte, nie przeszkadzało to kolejce do kasy nieprzerwa-
Turystyka miejska polega bowiem na długotrwałym i uporczywym
nie się wydłużać. Udzieliła mi się typowa w takich sytuacjach nerwo-
przesiadywaniu w kawiarniach (poranki), restauracjach (popołudnia)
wość, instynkt samozachowawczy w obliczu niechcianej i nieuniknio-
i kończąc pielgrzymkę – w pubach. Warunkiem dla mnie koniecznym
nej konfrontacji mojego empetrójkowego świata z całym tłumem głod-
jest tu obecność miejsc dla osób palących i miłej, najlepiej kobiecej ob-
nych i spieszących się, tak jak ja, ludzi.
sługi. Poznań bogaty jest w pracowite, urocze dziewczyny, które zdaw-
I stało się. Do zamówionego dania zabrakło mi trzech złotych. Kiedy za-
kowymi rozmowami i poezją prostych rozważań o kawie zaparzają tu-
cząłem pospiesznie przeglądać kieszenie, kilka osób w kolejce zaczę-
rystom kolejne pory dnia. Miejska turystyka to odkrywanie kolejnych
ło równie pospiesznie szperać w portfelach, pytając ile potrzebuję. Zu-
miejsc i ludzi, w natłoku myśli zawartych w książkach, emocji wydo-
pełnie nieprzygotowany i podejrzliwy wobec tej sielankowej atmosfery
bywanych w rozmowach i w towarzystwie sekundanta, jakim jest bez-
rodem z finałowej sceny Lecą żurawie podziękowałem chłopakowi sto-
wiednie przekazywana z rąk do rąk zapalniczka. Teoretycznie jesteśmy
jącemu za mną i zacząłem szukać miejsca, coraz bardziej zdezoriento-
przypisani miejscu, ale obserwujemy rzeczywistość spojrzeniem świe-
wany. Przecież wszystkie były zajęte. Pewien starszy pan, widząc moje
żym, uważnym i zachłannym. Chwilowo nie jesteśmy w środku zdarzeń,
zmieszanie, przesunął się w głąb podłużnej ławki, na której siedział
lecz udaje nam się spojrzeć na otoczenie jakby z góry i w innej skali, jak
i oto siedziałem i ja, czekając na posiłek. Nie czekałem długo, a star-
turysta ze wzrokiem utkwionym w mapie. Tajemnicze oznaczenia i na-
szy człowiek życzył mi smacznego, nieprzerwanie siorbiąc pomidoro-
pisy znowu stają się wyzwaniem, każdy szczegół istotny, a nasz uważ-
wą. Nawiązaliśmy jednak kurtuazyjną rozmowę, ociekającą płynącą po
ny wzrok jak klisza rejestruje kadry odnowionej rzeczywistości. W tego
brodzie zupą, wykraczającą daleko poza zwykłą grzeczność, stopniowo
rodzaju podróżach, świadomie lub nie, udział biorą wszyscy. Prawdzi-
zajmując abstrakcyjną, niezwykle komfortową przestrzeń autentycz-
wi uczestnicy powieściowych rozważań i wyimaginowani bohaterowie
nej serdeczności. Do rozmowy przyłączyło się kilka osób z sąsiednie-
pierwszych stron aktualnych gazet, rozmówcy po drugiej stronie stołu,
go stolika, przy czym nagle dostrzegłem uśmiechy i spokój na twarzach
pasażerowie na gapę przy sąsiednich stolikach, filiżanka kawy i coraz
ściśniętych w małym pomieszczeniu dookoła mnie. Chyba wszyscy na
bardziej przepełniona popielniczka, pełniąca rolę zegara, odmierzają-
tych kilku metrach kwadratowych codzienności trafiliśmy na przestrzeń
ca czas niedopałkami.
wzajemnej akceptacji. Wychodziłem stamtąd z żalem.
Turystyka miejska dziś nie jest tym, czym była kiedyś, mało kto z nas,
Tego samego dnia podsłuchałem rozmowę dwóch kobiet, poruszają-
niezłomnej grupy miejskich podróżników, dysponuje jeszcze czasem,
cych ważką w tamtych dniach kwestię tradycji 15 sierpnia i haniebne-
by snuć się od poniedziałku do wyczerpania zasobów finansowych
go dla polskiej racji stanu koncertu Madonny, którego bojkot śledziły
i podglądać życie w formie, w jakiej zbyt rzadko występuje – mniej na-
z zapartym tchem i głośnym biciem katolickich serduszek.
chalnej i subtelnej.
Podsumował to kiedyś trafnie Benjamin R. Tucker:
Nadal jednak udaje się czasem wydobyć posmak ówczesnych roz-
Człowiek, którego bardziej boli to, że jego sąsiad kąpie się nago (idzie na
mów, częściowo autentycznych, częściowo pogrążonych w filmowo-
koncert Madonny, przyp. autora), niż bolałaby go świadomość, że po-
książkowej konwencji. Prawdziwe życie zanurza się w niej jak w sosie
wstrzymuje się od tego, mimo, że ma na to ochotę, to nieodmiennie czło-
podanym do sałatki, po czym oba smaki przeplatają się ze sobą i na-
wiek, który wierzy w agresję i rząd jako podstawę społeczeństwa.
gle okazuje się, że dziewczyna przy stoliku obok, ta, która wygląda jak
Pogawędka w piękne, letnie popołudnie, którego bądź co bądź wspól-
młoda Lana Turner, nie może znaleźć zapalniczki, a za oknem Autumn
nie doświadczaliśmy tego dnia, ociekała pragnieniem moralnej odno-
Leaves lecą prosto z głośników na chodnik.
wy, walczącego patriotyzmu, tradycji i krwi, przelewanej za ojczyznę,
Jak wspomniałem, niedawno przyszło mi wrócić na chwilę do wrażeń
za wiarę, za sztandary. Przypomniał mi się fragment Zwrotnika Raka, za-
rodem z najlepszych miejskich podróży. Nie miałem jednak pojęcia,
znaczony kilka lat wcześniej w moim haniebnie pogryzmolonym wy-
że ów stan ducha będzie miał szanse powrócić w ciasnej przestrze-
daniu książki:
ni między stosem papierów czekających w biurze a kolejnym spotka-
Jest coś nieprzyzwoitego w tym umiłowaniu przeszłości; coś, co zwykle
niem. Spiesząc się, w okolicach rynku znalazłem, poza zaklętym, her-
kończy się kolejkami po chleb i budowaniem schronów. Coś nieprzyzwo-
metycznym kręgiem ulubionych kawiarni, małą restaurację, przypomi-
itego, co dotyczy duchowego oszustwa, pozwalającego jakiemuś kretyno-
nającą nieco bar mleczny.
wi kropić święconą wodą grube berty, pancerniki i materiały wybuchowe.
Słyszałem potem, że nazywają to miejsce „U dziadka”. Ponoć Dziadek
Cytat przywołał obraz powiewającego na wietrze sztandaru z bogiem,
już dawno tam nie pracuje, teraz prowadzi restaurację pani Gosia. Mój
honorem i ojczyzną w rolach głównych, falującymi niebezpiecznie bli-
osobisty kandydat do pokojowej nagrody Nobla.
sko siebie na pożółkłym płótnie. Szybko przeniosłem te trzy pojęcia do
Byłem tam pierwszy raz, jednak pani Gosia przywitała mnie jak sta-
restauracji „U Dziadka” widząc, jak siedzą ponuro przy stoliku w rogu,
łego klienta. W restauracyjce panował niesamowity ścisk i wszystkie
zasłaniając ręką swoje talerze i rozpychając się na szerokich ławach.
take
02me
85
Nie wyglądali na takich, którzy posunęliby się i pozwoliliby się dosiąść. Poza tym, które z nich miałoby podjąć się tej serdeczności, skoro ubezwłasnowolnieni wspólnym sztandarem zawsze występują razem? Może właśnie ta jedność ogranicza ojczyznę, spłaszcza honor i dewaluuje wszelką świętość. (…) jedność staje się siłą fatalną, niszczącą inteligencję, godność, pomyślność jednostki i ludów za każdym razem, kiedy kształtuje się bez wolności – bądź to przez przemoc, bądź pod władzą idei teologicznej, metafizycznej, politycznej czy ekonomicznej. Patriotyzm, który zmierza ku jedności bez wolności, to zły patriotyzm. Pomyślałem sobie „dajmy im wreszcie trochę miejsca!”. Nie mieszajmy pojęcia boga i ojczyzny w sprawy organizacji wydarzeń kulturalnych. Bóg dobrze czuje się u siebie, gdziekolwiek jest, a ojczyzna albo jest w nas, albo jej nie ma. Pamięta ktoś Anthem, z musicalu Chess? (…) my land's only borders lie around my heart. A honor? Wydaje się być jedynie patetycznym łącznikiem. Słuchając rozgorączkowanych pań, pomyślałem, że może warto byłoby rozdzielić wreszcie tę nieszczęśliwą hybrydę i dać pojęciom pooddychać. Bóg niech kieruje wiernymi, a nie rozstrzyga o indywidualnych pragnieniach obywateli, jakkolwiek mało prorodzinne mogą one być. Ojczyzna niech zwróci uwagę na tych, którzy wywieszają jej flagi z okien odrapanych kamienic, zamiast uganiać się za talibami w azjatyckich górach. Kilka innych flag już złamało się tam w swoim czasie i w końcu ktoś dojrzał do tego, by bring the boys back home. Honor – poświęćmy mu chwilę własnych, niepublicznych rozmyślań, bo to sprawa osobista, a nie spójnik między krzyżem a orłem. Jeśli to się uda, nie będziemy musieli zdawać się na „Dziadka” i gdziekolwiek przyjdzie się spotkać z rozłożoną obok książką lub gazetą, ktoś się w końcu przesunie i zrobi miejsce na wspólnej ławce. Dostrzegając nagle każdy detal, w chłodne, zimowe popołudnie napijemy się kawy jako miejscy turyści, zamiast biegać po ulicach ze starymi sztandarami, których treści nigdy w życiu nie czytaliśmy. Może dojdziemy do nowych wniosków i zobaczymy, ile tak naprawdę jest do zrobienia w przestrzeni, którą oddaliśmy bez walki, nawet nie zauważając, że ktoś ją nam zabrał. Przegadamy wszystko, rozejrzymy się po billboardach, przerzucimy kilka kanałów telewizyjnych i zastanowimy się na nowo, komu tak naprawdę warto wpierdolić i za co.
Dominik Fórmanowicz
www.take-me.pl LTM Dominik Fórmanowicz
feed me
Ściągać czy nie? Realia praw autorskich w kontekście downloadingu
Bartosz Siekacz Dominik Fórmanowicz
take me
Anita Wasik
100% coexistance ASP Gdańsk
©
temat: Kilka watpliwosci dot. naszej ostatniej rozmowy. od: dominik do: bartek Hej Bartku, Korzystając z okazji, że trafiło mi się wolne popołudnie, wracam do naszej rozmowy, którą zaczęliśmy jakiś czas temu. Mieliśmy zdecydowanie różne punkty widzenia, ale dyskusji zabrakło wniosków ;) Przede wszystkim chodzi o to, że nie widzę nic złego w ściąganiu plików z netu a tym bardziej w wymianie plików z obcymi mi ludźmi, co de facto jest istotą popełnia „przestępstwa”. Twórcy, a raczej właściciele praw do utworów, często udają, że to zjawisko nie istnieje lub jest marginalne. Jasne, walczą z nim, ale walka oznacza nadzieję, że można coś zdusić, pokonać i sprawić, żeby nie istniało, albo przynajmniej nie wpływało na przychody i wizerunek właścicieli. Obrotu plikami w sieci nie da się pokonać, ponieważ internet sam w sobie daje tak łatwo dostępne możliwości, że pokusa jest po prostu zbyt wielka.
86
Sam jej ulegam chociażby pisząc tego maila. Na własny użytek oczywiście ;) ściągam z netu „Dawno temu na dzikim zachodzie” i kilka filmów o wątpliwej fabule;). Obejrzę te filmy, ponieważ chcę dowiedzieć się, co ich twórca miał do powiedzenia, jaką wizję chciał przekazac mi, odbiorcy. Zakładam, że robił to z autentycznej potrzeby powiedzenia czegoś światu, zakomunikowania jakichś treści. MOGĘ poznać te treści; za mniej więcej 2h i 35min powinienem je mieć na dysku i wieczorem, razem z dziewczyną, kotem i zimnym piwem będę delektował się nieśmiertelną sztuką, poznawał inne punkty widzenia, zapamiętywał dialogi i intelektualnie się rozwijał. Do głowy nie przyjdzie mi, że powinienem za to płacić. Może dlatego, że dla mnie odległość między twórcą a odbiorcą jest jak najkrótsza i cenię sobie możliwość wyboru, którą mam dzięki sieci. Oglądam co chcę, nie to, co akurat będzie dodatkiem do gazety dla pań lub do reklam w TV. Ale pewnie się z tym nie zgodzisz;) d.
temat: Re: Kilka watpliwosci dot. naszej ostatniej rozmowy :) od: bartek do: dominik No hej. W sumie sam myślałem, żeby wrócić do rozmowy przy okazji jakiegoś spotkania, ale skoro już mnie sprowokowałeś to owszem, nie zgadzam się z tym, co piszesz :) przynajmniej częściowo... Twierdzisz, że nie ma nic złego w ściąganiu plików z netu, a zatem że prawo nie powinno zabraniać takich działań. Zresztą na gruncie polskiego prawa istnieje kontrowersja czy samo pobieranie plików z muzyką czy filmem jest nielegalne, czy też mieści w granicach tzw. „dozwolonego użytku własnego". Odbiorcy pobierają bowiem utwory już wcześniej rozpowszechnione przez kogoś innego. Nie jest przy tym dla odpowiedzialności odbiorcy istotne, czy utwory te zostały rozpowszechnione legalnie czy też nie. Nielegalne jest jednak, i co do tego nie ma żadnych wątpliwości, ściąganie plików programami typu p2p, bowiem efektywne ściąganie plików wymaga jednoczesnego udostępniania tych plików innym anonimowym użytkownikom. Udostępnianie (rozpowszechnianie) utworów bez zgody twórców jest nielegalne. Ale dla uproszczenia naszych rozważań uznajmy, że rozmawiając o „ściąganiu”, mamy na myśli zarówno pobieranie jak i upowszechnianie utworów przez odbiorców sztuki, czyli niczym nie skrępowaną ich wymianę. Żeby było jasne, ja też nie widzę nic złego w „ściąganiu” plików i powszechnym dostępie do dzieł sztuki, lecz jest to jedynie mój subiektywny punkt widzenia. Rozumiem doskonale eksponowany przez Ciebie związek pomiędzy twórcą, dziełem, a jego odbiorcą. Podobnie również postrzegam sztukę jako nieograniczony sposób wymiany myśli i uczuć. Niemniej jednak, nie zgodzę się z tym, że w sposób nieskrępowany „ściąganie” plików z sieci bez wyraźnej zgody ich twórców, producentów, etc. – ludzi, którzy są uprawnieni do podejmowania tego rodzaju decyzji – powinno być dozwolone. Podobnie jak Ty, nie mam wątpliwości, że rozwój środków masowego kontaktowania się na odległość i związana z tym możliwość wymiany danych, spowodowała rewolucję i pozbawiła właścicieli praw autorskich możliwości panowania nad wymianą dzieł pod ich kontrolą i z zyskiem. Nie mam również wątpliwości, że wpłynie to, a właściwie już wpływa, na sposób postrzegania praw autorskich, a może przede wszystkim, sposoby dystrybucji filmów, muzyki, etc. Warto w tym miejscu wspomnieć o działaniu jakie podjął zespół Radiohead, wydając płytę In Rainbows. Udostępnili oni ją swoim fanom pozwalając pobrać ją, za dowolną, określoną przez fanów kwotę lub zupełnie nieodpłatnie. Proszę bardzo, jest to element tej zmiany, o której mówimy! Jednak to, na co chcę zwrócić uwagę przy omawianiu tego przykładu to fakt, że udostępnienie dzieł stało się w tym przypadku za świadomą, wyraźną zgodą ich twórców. Chodziło tu zapewne o jakiś efekt marketingowy, ukłon w kierunku fanów a może też o fakt, że poza przychodami ze sprzedanych płyt, głównym przychodem zespołu są koncerty. Rozmawiamy w tej chwili o społecznych aspektach praw autorskich. Nie chciałbym zatem, aby nasza dyskusja przerodziła się w tylko w rozmowę o prawie. Jednak nie mam wyjścia – powinienem przedstawić kilka prawnych argumentów :D Prawo stanowi, że właścicielem praw autorskich do dzieła jest jego twórca. Przyjmuje się bowiem, i słusznie, że podobnie jak przedmiotem prawa własności może być nieruchomość lub inna rzecz, tak samo przedmiotem praw autorskich jest również utwór. Własność, i tu chyba między nami nie ma rozbieżności, jest podstawą ustroju społeczno-gospodarczego, w jakim żyjemy i funkcjonujemy. Inne koncepcje nie przetrwały próby czasu. Wracając jednak do praw autorskich, prawo otacza twórcę ochroną przed naruszaniem ze strony osób trzecich. Oznacza to, że to twórca jest jedynym dysponentem dobra, które stworzy.
87
temat: Re: Re: Kilka watpliwosci dot. naszej ostatniej rozmowy :) od: dominik do: bartek Dzięki za odpowiedź ;) Napisałeś, i tego się przyczepię, że również postrzegasz sztukę jako nieograniczoną płaszczyznę wymiany myśli i uczuć. Ten argument właściwie mógłby zakończyć dyskusję, ponieważ owa nieograniczoność przesądza o słuszności obrotu plikami, z jakim mamy obecnie do czynienia. Dopiero teraz sztuka jest rzeczywiście nieograniczona. Ale wróćmy do Twoich argumentów. Mówiąc o tym, że prawo musi dostosowywać się do realiów mam na myśli to, że pewne utarte standardy i sposoby myślenia również powinny ulec zmianie. Mam natomiast wrażenie, że do dyskusji obecnie używa się przestarzałych już argumentów. Owszem, własność powinna pozostać nienaruszalna, ale przecież nikt nie neguje tego, w czyjej głowie zrodził się pomysł, czyim okiem został on sfotografowany, kto go spisał lub ubrał w dźwięki. Własność utworu jako twórczego efektu czyichś myśli nadal jest zachowana, jedyna różnica polega na tym, że teraz każdy może mieć do niego dostęp. Jeśli sztuka ma być nieograniczona, to brak opłat za możliwość jej odbioru jest dla mnie bardzo dobrym krokiem w tym kierunku. Przytoczone przez Ciebie prawne założenia są z pewnością słuszne i pewnie większość twórców je popiera. Jednak tu właśnie kryje się pewna pułapka, zarówno dla twórców przekonanych o świętości „swoich” praw jak i dla tych praw postrzegania. Ty piszesz o ustroju społeczno-gospodarczym, a ja piszę o realiach społeczno-gospodarczych. Realia te, bardzo często, regulowane są rynkiem oraz najprostszym prawem silniejszego. Rynek oparty jest na pieniądzu i dlatego, żeby mieć jakiekolwiek pieniądze, twórcy rezygnują z praw do dzieł i oddają je w ręce silniejszych podmiotów, które zobowiązują się ich chronić i ścigać piratów. Dlatego właścicielami praw autorskich coraz częściej są nie twórcy, ale wytwórnie, różnego rodzaju zrzeszenia i korporacje. To sprawia, że dyskusja na temat świętej własności zakrawa o hipokryzję. Żeby zrozumieć doniosłość zmian i rewolucyjny charakter przemian, należy oddzielić twórcę od właściciela praw. To, na co pozwala nam Internet, to nie tylko swobodny dostęp do sztuki, ale też przywrócenie jej statusu zjawiska społecznie wartościowego, a nie tylko towaru na rynku. Dla przykładu – „ściągając” utwór muzyczny w wyszukiwarkę wpisujesz nazwisko twórcy, a nie faktycznego właściciela majątkowych praw autorskich, którym jest wytwórnia.
temat: prawa autorskie_roznice od: bartek do: dominik Fakt, mówiłem o założeniach, ale słusznie zwracasz uwagę na realia, a więc porozmawiajmy o realiach. Sztuka, o której rozmawiamy, film, muzyka, etc., nie bez przyczyny nazywana jest coraz częściej przemysłem rozrywkowym, a nie sztuką. Dostrzegam, podobnie jak Ty, zagrożenia płynące z tego, że korporacje opanowują w całości to, co oglądamy, słuchamy, co do nas dociera. Wymiana myśli, jako sedno sztuki, staje się jedynie przekazem, przy czym zagrożenia te dotyczą w tym samym stopniu twórców jak i odbiorców sztuki. W ten sposób twórcy stają się wyrobnikami, odbiorcy – konsumentami. Sama sztuka zaś traci status zjawiska społecznie wartościowego. Zjawisko to jest zresztą od dłuższego czasu przedmiotem zainteresowań socjologów i jest szeroko opisywane w literaturze. Nie da się jednak wyciągnąć z tego wszystkiego wniosku, że utwory powinny być dostępne dla wszystkich, bez względu na to, co sądzi o tym osoba, której przysługują prawa do tego utworu, przy czym zgadzam się z Tobą, że tym dysponentem jest dziś częściej korporacja niż twórca. Idąc Twoim tropem powinniśmy rozróżnić status prawny podmiotów, dysponujących majątkowymi prawami autorskimi do utworu, nie będących jego twórcami oraz faktycznych twórców, którym przysługują równocześnie majątkowe prawa autorskie. Korporacjom, które należą do tej pierwszej grupy, powinno się ograniczyć możliwość czerpania korzyści z rozpowszechniania dzieł, do których nabyły prawa majątkowe. Nie muszę chyba tłumaczyć, że takie rozwiązanie jest zbyt radykalne i operuje zbytnim uproszczeniem.. Mogłoby przez to poważnie zagrozić wielu dziedzinom sztuki.
temat: Re: prawa autorskie_roznice od: dominik do: bartek Nie mam na myśli ograniczania czegokolwiek. Chodzi właśnie o to, żeby coraz większej grupie osób coś udostępnić i zbędnie nie sankcjonować czegoś, co ma i będzie miało miejsce. Faktyczni właściciele praw do utworów, i rzeczywiście mam tu na myśli majątkowe prawa autorskie, mają bardzo wiele źródeł, z których czerpią korzyści majątkowe. Film czy muzyka to dziś, tak jak wspomniałeś, przemysł, i sam film niekiedy sprawia wrażenie dodatku do zestawu w popularnej restauracji lub do gadżetów związanych z produkcją.
88
Mam na myśli fakt, że wytwórnie znajdą, tak, jak dotychczas znajdowały, mnóstwo sposobów zarabiania na swoim produkcie. Dzięki sieci, jedynie sama esencja jest puszczona do swobodnego obiegu. Zauważ, nikt nie mówi o kryzysie w branży muzycznej czy filmowej. Ludzie nadal chodzą do kina i na koncerty, kupują płyty, koszulki, zestawy i nadal napędzają przemysł. I chwała im za to! Ale co to ma wspólnego z dziełem sztuki, czymś, co powinno być ogólnodostępne...?:) Swobodny dostęp nie jest krokiem radykalnym, a nawet jeśli można go tak traktować, to faktyczna zmiana jest radykalna, ponieważ dokonała się w relatywnie krótkim czasie, zaskakując wszystkich. Jak wspomniałem wcześniej, zrozumienie szans, jakie daje, wymaga radykalnej zmiany myślenia.
temat: Re: Re: prawa autorskie_roznice od: bartek do: dominik Piszesz, że nie chodzi Ci o ograniczenie praw kogokolwiek lecz o swobodne, wolne i nieodpłatne udostępnienie sztuki. Musisz jednak wziąć pod uwagę, że takie udostępnianie odbywa się ze znacznym uszczerbkiem dla interesów dysponentów praw autorskich. Prawo zaś powinno wyważyć interesy grup tak, aby przysługujące im prawa wykonywane były z pożytkiem dla ogółu społeczności, w tym przypadku również dla samej sztuki. Mam wrażenie, że oceniamy realia w bardzo podobny sposób i podobnie również diagnozujemy związane z tym zagrożenie. Różnica między nami sprowadza się do tego, że moim zdaniem prawne uregulowanie powszechnej dostępności sztuki i ograniczenie tym samym praw dysponentów majątkowych praw autorskich, nie jest remedium na to wszystko. Trudno powiedzieć w tej chwili, w którą stronę będzie to ewoluować. Bez wątpienia istnienie i rozwój Internetu systematycznie będzie zwiększał dostępność dzieł sztuki. Ta ewolucja dokonuje się na naszych oczach… Zgadzam się z tym, że wymaga ona zmiany postrzegania praw autorskich, a może nie samych praw a jedynie sposobu korzystania z nich. Jednak to, co Ty chcesz osiągnąć zmianami w prawie, dokona się, moim zdaniem, samoistnie, poprzez nieuchronną zmianę punktu widzenia podmiotów w ten proces zaangażowanych. Twój pomysł sprowadza się do tego, żeby zgoda dysponentów praw autorskich do utworów na swobodny, powszechny do nich dostęp została pominięta. Ja uważam, to za niedopuszczalne. Bez względu bowiem czy mówimy tylko o twórcy, który osobiście rozporządza prawami do swoich utworów, czy też o korporacji, wydawnictwach, wytwórniach filmowych powinni oni mieć prawo do wyrażania zgody na rozpowszechnianie utworów wedle własnego uznania. Zatem choć rewolucja jest nieuchronna, uważam jednak, że powinna być ona oddolna i odbyć się bez tak daleko idących zmian, ograniczających prawa osób, którym przysługują prawa autorskie.
temat: Re: Re: Re: prawa autorskie_roznice od: dominik do: bartek Ok, mam wrażenie, że zaczynamy doszukiwać się wspólnego mianownika:) Jest jednak kilka „ale”. Historia w wielu przypadkach pokazuje, że faktyczna zmiana ostatecznie pociąga za sobą zmiany prawne. Wobec przemian społecznych, prawo ma bardzo często charakter deklaratywny – jedynie uznaje dokonanie faktycznych zmian. System, w którym żyjemy, jest tak skonstruowany, że wszelka walka o zmianę jest w efekcie, walką o zmianę w prawie. Niestety jedynie ona może zagwarantować trwałość zdobyczy danej grupy w jakichkolwiek zmaganiach dotyczących modyfikacji danego sposobu myślenia. Prawo pozwala też osobom, które nie mają faktycznie make Maciek Kurek me www.take-me.pl LMM Maciek Kurek
swojego zdania, uznać dany stan rzeczy za prawidłowy. Prawo pozwala ludziom nie myśleć – ale to już inna dyskusja;) Oczywistym wydaje mi się, że zamiast sankcjonować dany stan rzeczy, abstrahując na chwilę od kwestii ideowych czy światopoglądowych, prawo prędzej czy później będzie musiało uznać ten stan. Inaczej, tak jak obecnie ma to miejsce, prawo będzie nieskuteczne w danej kwestii i nie będzie spełniało swojej roli. Tym razem to rynek musi dostosować się do potrzeby tak, jak zwykle konsument, świadomie lub nie, dostosowuje się do rynku, który tworzy abstrakcyjny popyt na abstrakcyjne produkty. Potrzeba oraz możliwość, którą wytworzył internet, jest realna, ponieważ jest oddolna. To jest największą bolączką rynku. Jeśli to rynek zostanie przekonstruowany – wtedy rzeczywiście zmiany w prawie nie będą musiały rozstrzygać sporu. Odnoszę wrażenie, że wiele osób z przekory ściąga pliki. Oczywiście inni w poczuciu sprawiedliwości tego nie robią i potrafię to zrozumieć. Jednak ta przekora wielu o czymś nam mówi. Do świadomości społecznej dociera bowiem, że bardzo często poprzez działania, które teraz nazywane są równie krzywdząco co romantycznie „piractwem”, nie wyrządza się krzywdy twórcom, tylko wykorzystuje hipokryzję wytwórni. Wytwórnie, sieci dystrybucji i bardzo rozwinięte, ekspansywne struktury wpisujące się w pojęcie przemysłu rozrywkowego, atakują nas zewsząd przekazem, faktycznie ograniczając wybór tego, co możemy obejrzeć, usłyszeć czy przeczytać. Machina jest tak potężna, że trudno przebić się nieza-
89
zależnym produkcjom. To stwierdzenie jest tak powszechne, że aż banalne. Trudno jest myśleć samodzielnie i dokonywać wyborów, ponieważ zewsząd napływają sugestie, czego powinniśmy słuchać i co oglądać – jacy będziemy cool i jazzy, jeśli kupimy daną płytę czy pójdziemy na dany film. Internet częściowo nas od tego wszystkiego uwalnia i pozwala dokonać wyboru samemu. Ludzie coraz bardziej doceniają tę opcję. Skoro więc pojawiła się szansa, by odzyskać swobodę myślenia i wyboru na skalę globalną, może jest to okazja by postulować przekonstruowanie rynku i tego co nazywa się przemysłem rozrywkowym. Skoro poprzez net ludzie mogą poznać wiele utworów, których nie znaleźliby bez jego pośrednictwa, (ponieważ tylko najlepiej zorientowane i wąskie kręgi miały tę możliwość) sami twórcy powinni szukać w tym szansy na organizowanie się oddolnie i zarządzanie swoimi prawami autorskimi w sposób niezależny od instytucji, agencji czy korporacji. Sztuka niezależna nie musi się już przebijać. Może po prostu zaistnieć i rozprzestrzeniać się chociażby dzięki takim narzędziom jak Web 2.0. Jednak twórcy powinni wziąć pod uwagę to, że internet może być jednocześnie zagrożeniem dla integralności ich prac. Internet pozwala na promocję, jednak w założeniu obywa się bez pieniędzy. Jeśli więc twórcy upatrują w nim swojej szansy, a uważam, że na dziś jest to jedyna alternatywa dla mainstreamowej machiny, to wszystkie te czynniki powinni wziąć pod uwagę rozporządzając swoimi prawami autorskimi. Jeśli pójdą w kierunku, który obaj popieramy, rozmowa o łamaniu majątkowych praw autorskich poprzez downloading po prostu straci na znaczeniu.
temat: Re: Re: Re: Re: prawa autorskie_roznice od: bartek do: dominik Ok, jednak należy pamiętać, że duże wytwórnie i duże koncerny, które operując horrendalnymi kwotami mogą łatwo zdywersyfikować źródła dochodu będą bardziej odporne na zmiany i trudności w postaci uszczuplenia ich praw niż małe niezależne wytwórnie i wydawcy o regionalnym zasięgu. W związku z tym postulowane przez Ciebie zmiany w pierwszej kolejności uderzyłyby w średnie i małe wytwórnie. Ich produkcje bowiem nie wypełnią sal kinowych po brzegi, nie mówiąc już o przychodach z produkcji gadżetów. Zresztą to właśnie regionalne, a nie globalne wytwórnie i wydawcy naciskają na zmiany w prawie, które zaostrzyłyby przepisy na tyle, że każde pobieranie nielegalnie upowszechnionego utworu w Internecie mogło rodzić skuteczne roszczenie po ich stronie. Dla wielu ludzi zaangażowanych w świat kina i muzyki, którzy nie działają jedynie dla chęci zysku, funkcjonująca obecnie praktyka pobierania plików bez ich zgody i zysku, nie jest wcale argumentem przemawiającym za wprowadzeniem nieskrępowanej możliwości ściągania utworów, wprost przeciwnie, upatrują w tym wielkie zagrożenie. Produkcja kina czy muzyki nie obejdzie się na dłuższą metę bez dużych pieniędzy. Jest to oczywisty wniosek płynący z kwot, które kryją się za budżetami każdego przedsięwzięcia tego typu. Uważam, że rozwój technologii doprowadzi ostatecznie do rewolucji w postrzeganiu praw autorskich, intuicyjnie wyczuwam, że pójdzie to raczej w kierunku, który postulujesz. Jednak jak już powiedziałem będzie to rewolucja oddolna. Twórcy, czyli właściwy podmiot kreacji, powinni regulować obrót swoimi własnymi dziełami według swoich zasad, które będą uwzględniały okoliczności obecność ich utworów w Internecie. Przecież po to właśnie robimy TAKEME, prawda? A TAKEME to tylko jedna z propozycji, która akceptuje to, co i tak dzieje się z plikami w necie, niemniej jednak nakłada pewne obowiązki, związane chociażby z ciągłym eksponowaniem związku miedzy artystą a dziełem,
make Maciek Kurek me www.take-me.pl LMM Maciek Kurek
uniemożliwiając jednocześnie wolny i bezpłatny obrót tym dziełem. Inaczej mówiąc, w przypadku licencji TAKEME akceptujemy obrót dziełami sztuki w inernecie poza kontrolą twórcy w zamian za jego promocję. Oddanie dzieła do wolnego użytku przez ogół społeczności równoważy się w tym przypadku z interesem polegającym na korzyściach wynikających z promocji twórcy, która jest gwarantowana przez zapisy Licencji.
temat: konsensus?;) od: dominik do: bartek
Cieszy mnie, że dochodzimy do podobnych wniosków ;) Jeśli chodzi o średnie i małe wytwórnie, to moim zdaniem internet jest szansą właśnie dla nich, wielkie studia tego nie potrzebują, ale to chyba temat na osobną dyskusję. Jeśli chodzi o sposób myślenia, zmiany już stają się odczuwalne – wrzawa wokół Pirate Bay, ciągła ekspansja licencji Creative Commons czy chociażby coraz poważniejsze traktowanie oprogramowania open-source przez biznes. Myślę, że ku lepszemu idzie ;)
90
take Bartosz Siekacz, Dominik Fórmanowicz me www.take-me.pl LTM Bartosz Siekacz, Dominik Fórmanowicz
Bałagan zaczął się od trzydniowej imprezy, na której pojawili się:
nieca się spędzając czas na grach zręcznościowych? Aha… Dzia-
Po trwającej 10 lat kluczborskokaliskiej ofensywie kulturalnej Pan dyrektor osiadł na dobre w malowniczym Tucznie, gdzie zaczął działać…
ła również dyskoteka, ale akurat zgubiliśmy ochraniacz na zęby…
Na Zamku grał Kwartet Pomorski, w opuszczonej rzeźni
w niekończącym się jam session. Wiel-
Posiedzimy zatem w domu i będziemy oglądać seriale. Te kata-
Tymon & Transistors, Bajzel, Budyń, w innym miejscu Po-
kie „joł” dla Czesława, który cały do-
stroficzne słowa wstępu, to nie wizja piekła. Są to niestety nasze
godno, w kościele koncert noworoczny zagrał Mazzoll.
chód z koncertu przeznaczył na wypo-
szare polskie realia kulturalne, które pogłębiają się tym bardziej,
Przy wsparciu lokalnej fundacji udało się też zrobić im-
sażenie sali prób imienia Czesława Mo-
im dalej położone są od dużych miast. Każde województwo, gmi-
prezę objazdową – po okolicznych wioskach jeździł tir
zela, mieszczącej się w stodole Pana Dy-
na czy powiat mają w swym administracyjnym arsenale siedziby
zamieniony w ruchomą scenę, z której przygrywali di-
rektora.
ludzkie, które zasługują na miano ugorów kulturalnych.
dżeje, a na postojach zespół Czerwie. Pyszny ekspery-
Na bałaganowe koncerty przychodzą
Małe polskie miasteczka to smutne miejsca; często zaniedbane,
ment artystyczno-socjologiczny zakończony imprezą na
miejscowi, którzy przyzwyczajeni byli
zawsze niedofinansowane, kulturalnie zamknięte… inaczej mó-
plaży miejskiej.
do tego, że życie kulturalne nie istniało
wiąc: peryferia. Bezruch i duchota, a także lepkie poczucie nie-
Bałagan jako miejsce ruszył w momencie, kiedy przyja-
nawet w formie przetrwalnikowej.
zrealizowania powodują, że ludzie zamieniają się w grzyby, a ci
ciel pana Dyrektora, Hrabia powiedział:
Czasem zaplątują się też inni, zupełnie
młodsi wyjeżdżają w myśl zasady: Skoro nic się tu nie dzieje to
- Będę barmanem.
zdezorientowani tym, na co nadziewa-
wyjeżdżam. Niestety tak działa znakomita (czy aż tak znakomi-
A Ania:
ją się pod sceną. Ta niezwykła różnorod-
ta?) większość młodych, chcących coś osiągnąć. Pakują się, wy-
- Zajmę się kuchnią.
ność, przy jednoczesnym bliskim kon-
jeżdżają do „dużego miasta” i tam też żyją. Zdarza się, że często
Idea ruszyła 1 maja 2008 roku.
takcie artystów ze słuchaczami, stano-
Posucha. Piątek, sobota godzina 20; brak perspektyw na piękną wieczorną aurę. Co robić? Gdzie się pobawić, gdy w okolicy jest tylko jeden czynny bar, muzyka leci „z radia” a większość klienteli pod-
gorzej im się wiedzie niż w swym rodzinnym mieście, a na powrót nie starczy pieniędzy i godności, ale to zupełnie inna sprawa… Na szczęście nie każdy postępuje w myśl tej zasady, a najlepszym tego przykładem jest pewne nieuporządkowane miejsce w Tucznie…
Gdybym 21 września 2009 tego roku spotkał samobójcę stojącego na gzymsie, krzyczącego, że chce skoczyć, spytałbym dlaczego? - Bo w Polsce miałkość muzyki popularnej doprowadza mnie do rozpaczy – odrzekłby ze łzą w oku i krokiem wprzód. - Racja – przytaknąłbym i pewnie skoczyłbym razem z owym nieszczęśnikiem. Jakże nietrafiony byłby to krok! Bowiem dzień po owej hipotetycznej sytuacji pojawiła się płyta ANO, k tóra może zawrócić niejednego straconego.
Brylewski, Czesław, Bajzel i mnóstwo innych artystów stale miksujących się
wi o atmosferze tutejszych koncertów.
muse me
Niepozorne Tuczno Adrian Kaniewski
Zespół nazywa się BIFF i jest skrótem-dzieckiem Ani Brachaczek (Pogodno, Los Trabantos) i Lesława Golisa (Pogodno). Owszem, to załoganci tuczeńskiego Bałaganu! Wraz z Jarosławem Kozłowskim (Pogodno, Mitch&Mitch), Michałem Pfeiffem (Pogodno) oraz Marcinem „Dzidzia” Zabrockim (Pogodno) nagrali płytę, która przywróci soczyste kolory w nawet najbardziej pochmurny dzień. W dzisiejszych zbrutalizowanych medialnie czasach udowadniają, że nie trzeba po trupach dążyć do celu, aby nieść przekaz – co ważne – pozytywny. Dystans do świata przy jednoczesnym zwróceniu uwagi, że istota „tu i teraz” to wartości, o których należy mówić. Płyta ANO wyraża je w subtelny, a jednocześnie zdecydowany sposób. Korzystajmy z tego, że są artyści, którzy z humorem, lekką nutą psychodeli i niewymuszonym rozmachem powodują, że wychodzi słońce, a w obejściu szczeka pies. Autor prowadzi Otwartą Głowę w poznańskim radiu Afera w niedziele o 19.00 Po ubiegłorocznym mini – festiwalu, który w trzy dni oplótł miejscowość szeregiem działań z pogranicza sztuki, rekreacji i po prostu zabawy, plastycy zorganizowali kilka wystaw malarstwa, rzeźby, fotografii w kilku różnych miejscach. Muzycy koncertowali
Pan Dyrektor mówi:
Artyści – zapaleńcy, w tym ogromna liczba
przez trzy wieczory na przystanku autobu-
plastyków z Poznania stworzyli w Tucznie
sowym obok naszego klubu. Powstało kil-
- Jedynym warunkiem minimalnym jest poziom
festiwal pod tytułem MISIETUPODOBA, któ-
ka instalacji plastycznych i dźwiękowych.
wykonawczy i zaangażowanie w to, co się robi.
ry obejmował wspólne działania artystyczne,
Zwieńczeniem był happening z odsłonię-
Każdy, kto robi coś twórczego i ma ochotę ba-
w różnych miejscach, często zaniedbanych
ciem żywego pomnika Micheala Jacksona
wić się z nami, jest u nas mile widziany. Granie
kulturalnie. Wystawy, happeningi, koncer-
i ochrzczenie jego imieniem jednej z ulic
tutaj to rodzaj pracy organicznej, na ugorze kul-
ty były inicjatywami przyjezdnych artystów,
Tuczna.
turalnym, który chcemy przekształcić w kwitną-
którym w zamian znaleziono bazę, gdzie mie-
www.misietupodoba.pl
cy ogród sztuki. Do tego dochodzi przyjemność
li zapewnione noclegi, zaplecze techniczne
www.balagan.art.pl
spotkania z sympatycznymi ludźmi i mieszkania
i szereg dziewiczych miejsc do prezentacji
w moim pięknie położonym, na wzgórzu nad je-
swojej sztuki.
ziorem, domu.
91
W Polsce brakuje dobrego folku. Ba! Brakuje go w ogóle. Dlatego też podejmuję temat przy pierwszej nadarzającej się okazji. Postaram się nie popadać w ton peanu, jednak może mi się to nie udać.
muse me
Oto bowiem pojawiła się iskierka nadziei. Wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale w tym wypadku chodzi o
biedronkę i to nie byle jaką.
Ostatnia nadzieja białych Sławek Rzodkiewka się z powodzeniem nie tylko na scenie folkowej, całe szczęście jednak Ladybug akurat na tym podwórku czuje się najlepiej. Niektóre z utworów, przy odpowiedniej oprawie, miałyby szansę stać się piosenkami zarówno czysto popowymi jak i rockowymi, nie wspominając o balladach w stylu Who knows czy The Stranger, które mają w sobie naprawdę duży potencjał, a w mojej osobie oddanego słuchacza. W niektórych przypadkach Ladybug nie pozostawia jednak żadnych muzycznych wątpliwości, grając charakterystyczną, rzetelną i średnio atrakcyjną dla uszu wielbicieli przyjemnych melodii muzykę, jak chociażby w przypadku Winter is Coming Down czy The Rooster. Chętnie sięga też do klasyki, Neila Younga czy Leonarda Cohena, których, mimo oczywistych różnic, spina klamrą kształtującego się, własnego stylu. Utwory pozostawiają chwilami pewien niedosyt – pamiętam swoje myśli z koncertu: „tu by można ciszej, prawie szeptem”, lub „dlaczego, kobieto, nie
92
Ladybug, bo o niej mowa, zaczynała karierę w zespole Or-
zagrasz tego fragmentu mocniej, jest genialny!” –
chid, ale wkrótce postanowiła rozpocząć karierę solową i,
jednak odbiór to już sprawa gustu, a wspomniany
z całym szacunkiem dla Orchidu, chwała jej za to.
niedosyt przypomina produkcje wczesnego Dyla-
Nie trzeba dodawać, że kariera dziewczyny z gitarą, samot-
na czy Phila Ochsa i tylko wzmaga ciekawość, jak
nie stojącej na scenie, wymaga sporej odwagi i determina-
potoczy się dalej kariera Ladybug.
cji, zwłaszcza w tak młodym wieku, w jakim jest Ladybug.
Największym potencjałem Ladybug są same me-
Jednak tym lepiej wróży to jej muzyce. Wspominam o tym
lodia i głos, śpiewający subtelne, dźwięczące
dlatego, że w przypadku Ladybug da się zauważyć pewną
w uszach teksty. Dźwięk samotnej gitary tylko
nieśmiałość towarzyszącą wyjściu na scenę, jednak to wra-
pogłębia nastój utworów i naprawdę nie uważam,
żenie mija, kiedy dziewczyna zaczyna śpiewać.
żeby potrzeba było tej muzyce czegokolwiek wię-
Jej utwory wpisują się bowiem w najlepsze tradycje folko-
cej.
wych dokonań. Łącząc muzyczną prostotę piosenek Dyla-
Oczywiście ktoś, kiedyś, może z utworów Ladybug
na z nastrojowością niektórych utworów Indigo Girls czy
zrobić świetne, lekkie i wpadające w ucho prze-
Kathy McCarty, są najlepszym dowodem potencjału mło-
boje. Tego już nie przeskoczymy. Pozostaje jedy-
dej artystki. Materiał składający się na pierwszą płytę to
nie mieć nadzieję, że ona sama tego nie zrobi i da-
solidna mieszanka wpadających w ucho, ale jednocześnie
lej pozostanie dziewczyną z gitarą. Jak śpiewa
subtelnych utworów. Autentycznością brzmienia swojego
inna dziewczyna z gitarą, która już przeszła swoje
głosu, Ladybug sprawnie prowadzi słuchacza przez emo-
w przemyśle muzycznym, as long as you play their
cje i nastroje kolejnych utworów. Strona wokalna oraz
games, girl, you’re never gonna win.
melodyjność utworów pozwoliłaby artystce realizować take me
tekst: Sławek Rzodkiewka
www.take-me.pl LTM Sławek Rzodkiewka
Sławek Rzodkiewka There is lack of good
folk in Poland. Actually, there is lack of folk at
all. That's why I'm bringing up this subject at the first occasion. I'll try not to sound too momentous, but I can't guarantee that I won't. Because a glimmer of hope appeared. Sure, one swallow doesn't make a summer, but in this case it's about ladybug, and not an ordinary one. Ladybug started her career in a group called Orchid, but soon she decided to start a career on her own, and, with due respect for the Orchid, God bless her for that. I don't have to add that a career of a girl with a guitar, standind lonely on a stage, demands a lot of courage and determination, especially at such young age as Ladybug is. However, it does augur well for her music. I'm mentioning that because, in case of Ladybug, you can see
Translation
02space Urszula Skowrońska
Layering, symbolism, typology Jerzy Woźniak interviewed Liong Lie, Dutch architect
certain timidity when she walks up the stage, but this impression is gone the moment she starts to sing.
Given the Polish spirit – as a Dutch architect what would be your advice for designers in Poland? I think you can combine both our worlds. On one hand I experienced Poznań going with the flow of globalization, basically all these chains appearing in every city like H&M and Media Markt which may have an influence on this specific spirit of the city, which can become just another big city, on the other hand you have the past. I've seen different landscapes and a lot of open space and the urban planning is completely different – these two issues, if you can combine it and squeeze something out of the past so it doesn't become this average city like another
For her songs place themselves in the best tradition of folk achievements. Joining music simplicity of Dylan's song with romantism of some songs by Indigo Girls or Kathy McCarty, they are the best prove of the young girl's potential. Material that makes her first album is a substantial mix of catchy, but subtle songs. With the autenticity of her voice, Ladybug easily leads the listener through emotions and moods of the following songs. The vocal side and melodiousness of songs would let the artist to fulfill succesfully outside folk stage, fortunatelly, this is the field she likes best. Some of the songs, with the right background could become both purely pop or purely rock hits, not mentioning ballads like Who knows or The Stranger, which hide a great potential, and in me they have a devoted listener. In some cases however, Ladybug leaves no doubt, playing characteristic, proper and to amateurs of easy melodies, not very atractive music, as in case of Winter Is Coming Down or The Rooster. She eagerly reaches to the classics, Neil Young or Leonard Cohen, who, despite obvious differences, she clips together with the braces of her own, shaping style. There are moments when her songs leave feeling of dissatisfaction – I remember my thoughts I had during her concerts: "a little more quiet, a whisper would be better here", or: "why, woman, won't you play this part stronger, it's brilliant!" – but the reception is a question of taste, and the dissatisfaction I mentioned resembles early productions of Dylan or Phil Ochs, and it only makes you curious of how her career will develop. The biggest potential of Ladybug are simply, melody and voice, singing subtle lirycs, ringing in the ears. The sound of a lonely guitar deepens the mood of her songs, and I realy don't think her music needs anything more. Of course, someone, someday, may turn Ladybug's songs into great, light and catchy hits. We won't avoid that. All we can do is hope that she won't do it, and will still be a girl with a guitar. As sings another girl with a guitar, who lived her time in a music industry, as long as you play their games, girl, you’re never gonna win.
London or Tokyo etc., but still Polish in a modern way. There is a lot of work to do. So we should save the identity? Maybe research the identity by making use of the old one. I think there is a lot of interesting work to do by the re-use of old buildings. Don't just tear them down to make a new shiny building, but look for the spirit what was the former function and the appearance and what kind of transformation can be done. Did some ideas touching this issue appear during the workshop? During the workshop we tried to stimulate the exploration of a different way of thinking about the buildings. We had this Old Slaughterhouse and, by accident, we couldn't get into the building, so maybe that was good that we didn't fall back into the ordinary research like measuring and taking pictures and drawing – that's only one of your senses. I wanted to explore all the others – besides visual effects, using your ears and smell and touch. So what we first did was to translate the impression of each and every student into a song. Then we mixed it into a collective representation of feelings and the positive thing is that I wasn't sure if it still was going to be music. But it was! We managed to make a structure which had these changes and climaxes. The first impression of this building was that we couldn't get in, it was cold, big wall, it was like a prison, no bright colors, so sad and collective sound was stronger than my expectations. That was really surprising. And then the smell we explored by just making this kind of “smellscape” – a kind of cartoon about Poznań – we used green color text and red color text of all smells we recollect like a smell of a bakery, smell of exhaust pipe, dog shit, a lot of people together in the bus and then just mark it as positive / negative or very intense positive / very intense negative. The idea was to translate it into a kind of universal language in graphics, either like a graphic or like color indication – then if we just do it with the music, then suddenly we could have a medium where you can match those two. Then it was interesting to find out which song could be the representative of a slaughterhouse – that it incorporates sound, smell and visual – this cityscape. So it was a pity that we didn't get there, because it was too much work for such a short time, but during those talks and discussions the outcome became a method. In the end the outcome is defined not by personal taste like beautiful or ugly, but by logic. That was a surprise. You didn't aim to create a design. Does that mean you consider these discussions as a final product? I think this might become very intellectual. The next step is to explore how we
can use it that it could be a good tool to see the everyday life from a different point of view than only thinking: “Ok, that was bad because of bad times, and that's good” and the bad is automatically ugly and the other is good and beautiful because sometimes you can be confused that it's the other way round. Such method as a working tool for students and architects at least can give them a hand with finding wider perspective and then it's up to them, up to the project to decide what can be useful or not.
93
shortcutshortcutshortcutshortcutsho
The last hope of white people
hortcutshortcutshortcutshortcutsh
page 36 Do It Yourself Marta Molińska and Dominik Fórmanowicz
interviewed
Members of squat Rozbrat
can narrow or broaden the field of action. The government emphasizes "sacred law of possesion". People make law, the chosen ones rule – why do we have to trust government, if we can trust each other? How did we come up with idea that whatever legal notes say is true? We create something, engaging our energy, funds that we generate ourselves.
Olka, 25 years, is studying audiovisual culture, she does not remem-
Why do we have to bend our necks, accept the fact that we are "illegal"
ber how long she's been in Rozbrat, but she commited her first lecture
and admit that we are spongers preying on the kindly government?
there in March 2006. She lives in Rozbrat, she's interested in vegan
Karina: Answering your question: definitely, somehow "illegal" status
diet, freegan diet and film. Maria, 22 years, student, in Rozbrat for
of this place strenghtens the bonds. I could compare this to a fam-
5 years, interested in music and art. Karina, 25 years, in Rozbrat for
ily that is about to be evicted because the owner of the house has
5 years. Teaches English, DJ at weekends. Anarchist, she deals with
changed – situations like this always make people closer to each other.
prisoners support, she's interested in issues regarding social control.
Of course we created this place in such a way and being aware of pos-
sible eviction from the beginning, but the longer you live here, the
Your multilayer, yet cohesive space, is in only some aspects physical
more work you put into it, the more things you organize, the stronger
space. Going back to the first number of TAKEME, is there anything,
you feel that you have a right to this place. Against the law. Law in this
beside ideological factors, that defines the identity of Rozbrat,as the
case is for me only a part of discussion with the people from "outside",
place of meetings, and space for numerous cultural events?
I'm not trying to organize my life according to law, I want to survive
Karina: I find questions like this the most difficult. Rozbrat is people,
of course, going to work, paying for what I need, but if I can do some-
and people create its identity, Rozbrat is of course a set of buildings,
thing that escapes the legal control, I will do it with pure pleasure. I'm
but these buildings wouldn't look like that without these people... I'm
in the Rozbrat because of the fact that this place is "notorious", that
not realy sure how to define it "beside ideological factors"... if the Roz-
our community is created by us, rules that apply there are not written
brat was not created for the idea, it wouldn't be Rozbrat! One of the non
anywhere, but are systematically verified. Law is different, you can't
ideological factors is definitely the fact that our funds are limited, so
discuss with it, it's sacred. But the truth is, law is not sacred, it's not
we can't make some things on a grand scale, but there are exceptions
rational, it exists to make peace, and how is peace possible when peo-
(15th anniversary of Rozbrat), but it also creates a highly non commer-
ple are evicted IN CONFORMITY WITH THE LAW, are fired for being in
cial character of this place. The fact that the artists and DJs don't take
union IN CONFORMITY WITH THE LAW, are put behind bars for quarter
from us their usual fees for performances, very often actually, they
gram of marihuana IN CONFORMITY WITH THE LAW? Although I gener-
don't take anything, they play to support this place, not to make money
ally don't like cliches, I'll mention the one I like: without justice, there
out of it. However, it's all the result of the ideological reasons, accord-
won't be peace.
ing to which this place functions, but I understand that's not what I'm
Ola: Remember that we live in constant danger. Moving in here, adapt-
supposed to talk about any more... .
ing this space, we were aware of that, we agreed with that – as Karina
Ola: Rozbrat is a squat, occupied uninhabited house, but of course oc-
has mentioned. We live outside the law, but we have reasons for that:
cupied for a reason. There was always a reason, there always was an
it's one of the strongest manifestos, it's expressing outrage against
idea... It's hard to separate the "non ideological" from what we do. In
the policy of the country towards its people, who are not guaranteed a
fact, everything here has its deeper meaning, its second bottom... even
decent, safe life, but are forced to pay through the nose for the "heav-
the everyday life has, in its way, "ideological" dimension.
enly luxury" that is simply an apartment to live... And so – we wouldn't
Maria: I agree, you can't separate the non ideological factors from
be here if we didn't support each other, help each other and live in
those which determine our meetings in the Rozbrat. This place is cre-
community. And as for the identity? I guess the answer is simple – we
ated by devoted, engaged people. I know that for some people who
are Rozbrat.
visit the Rozbrat, political orientation of this place is "awkward". We
don't however demand any declarations. Taking part in the creation of
On the one hand Rozbrat is an oasis for many people, and a pillar of
this place is already a form of political activity. Rozbrat is illegal, and
the anarchist movement in Poland, on the other hand – the idea of
every action that promotes us as sociocultural centre, is a step towards
squat does not allow us to "legally" become a part of the socioeco-
free space. It's hard for me to define the squat as a place for meetings,
nomic realities. Is there any space for compromise between contes-
events, concerts, not mentioning the ideological aspects. The attempt
tation and constructive criticism, of which you are an example, and
to separate politics from culture in this place is pointless, because both
the possibilities of development comming from functioning in these
these spheres are inseparably connected, and their relation defines the
realities?
character of this place.
Maria: We need to make one question clear. Anarchists don't live on a
different planet. We function in the capitalistic system, and as well as
The structure of legal and economic regimen, in which most of the
the "non anarchists" we are subject to the system's regulations. Our
society exists is the reason why the attachment to private posse-
fight and metods of acting have to adjust to the realities. We critisize,
sion defines the individuals. From the point of view of the Rozbrat,
and we have arguments. All the time we have to confront our ideas with
as the space of functioning individuals: how does the lack of legally
the reality, and it does not mean we are reformists, we simply treat our
defined status of your presence affects identification with this place
fight rationally. We don't feel illegal. It's not a problem to find our place
and movement? It causes transience, or strenghtens the bonds?
in socioeconomic realities, because we were placed there already.
Maria: It definitely strenghtens the bonds. Common work which we do everyday creating the Rozbrat is the main factor which unites our com-
Karina: Of course, in the reality in which we function, we have to make
munity. We don't see this place as "illegal". This place is ours because
smaller or bigger compromises. I think the boundary of the compromise
we created it. The question of legality and possesion are the issues that
is where we offend someone, do not respect them. One of the biggest
94
take
02me
ones, we still have our influence of what is written about us in media. I'm calling this compromise because, of course, media usually repre-
page 3
we do it because Polish realities are still different from the Western
sent certain business, often the economis one, or mainstream political, not exactly in accordance to what we want, but we have to make our message visible, and when fliers, posters or demonstrations are not enough, we talk to the media. Sometimes smaller or bigger profits with us, and that's only a reason to cheer. The second sphere of this
TAKEME Opportunities Creators Foundation
compromise is obvious and I'm not gonna talk too much about it, we
In the beginning it was free software, then open-source, and together
all have to make our living, and have money to live.
with it came a legal solution, which allows authors to make a code
Ola: Compromise is paying for electricy at the squat, water, gas – it
of their programs accessible for public usage and modification. First
would be hard living without media, I know it's possible, but it helps
condition imposed on the users was to make it possible for every next
a lot (we are already illegal enough). Compromise is announcing in cor-
person to reach the original authors, so that it is known who contrib-
porate media parties and demonstrations, but I guess it's a chance for
uted to creating the program. Second element of this innovative con-
us to make more people know about us, meet us (it's much harder to
cept tells about prohibiting limitating rights to free software in any
get to a wider audience in a different way, and that's what we want).
way. Therefore, when modifying the program, and passing it to another
Media (television, press, radio... Internet) are means for us, we never
person, it was essential to give this person as many rights as we our-
used them for different than informational purposes. It's always about
selves received. This way nothing could stop the easy flow of ideas and
boardening the message..
information, because it was impossible to keep the program or sell it in
any limited form, so that it is legal.
Constant development of Rozbrat over the past 15 years cannot be
Our idea is childishly simple. It is about transfering the open-source
denied. Does the fact that Rozbrat does not follow common rules of
guidelines to other fields, especially to those, that in our opinion need
managing the space, allows you to administer that space you have at
it the most. Over the next few months many voices rose about the need
your disposal, in a more creative way?
to bring up the matter of copyrights, and the latest Swedish experi-
Maria: First of all, because of the modest funds we generate, we have to
ence shows that many people demand thorough changes in perception
show real creativity in constructing our space. We renovate our build-
of copyrights. More and more often a question comes back, question
ings all the time. We renovated concert room, cafe, gallery, we put a
which many of us asked many times: ‘’What is so bad about download-
lot of work in maintaining the squat. We make our rules which we all
ing these bloody files?’’ Probably a similar number of Internet users
follow, and that is our power. It turns out that we are pretty well organ-
cannot resist an impression, that emule or torrent had bigger impact
ized cause the place is growing, and we make it better.
on their way of perceiving culture than waiting long in the night to
Karina: Definitely! One of the things I appreeciate in the Rozbrat most
watch a good movie in public television, or pointless attempts to find
is the fact that we create it according to our own rules. All it takes is
in a music store albums of noncommercial artists.
a little invention, time and funds to introduce something new, change
Yes, you wanted no harm, and sure, the temptation was too strong.
and improve. It takes place in a very creative way, because we all de-
Instead of an absolution, we offer you a solution, followed in the past,
cide, and where's a brainstorm, there are the best ideas. Our space is
served in a new form, and the extent of its success depends only on
something we like to experiment with, in fact, nothing, except for funds
you.
and common sense limits us, so, every time we have a chance, we try
Assuming that it is worth looking for an alternative, and open a new
to change something. During the 15th birthday we set up a huge circus
way to all of those, whose point of view and way of perceiving is worth
tent, where DJs were playing, there was a summer cafe, (where in warm
knowing, led by already mentioned reflection regarding access to crea-
summer evenings we organized summer cinema) in a place where for
tion, we have decided to write our own licenses.
years there was nothing but bushes, the space above which there was
To make our project functional, we started a website, where, after
crumbling roof became neat, and we organized there "gastronomic"
loging in, you have possibility to download, legally at last, full version
point... there are as many examples as numerous are the people work-
of our magazine. Having on your disc TAKEME magazine, you only have
ing at the Rozbrat.
to make one click on any picture, illustration or text to get access to use
Ola: Can you imagine more free way to bring your dreams and ideas
it to a wide extent – remember to place authors’ data and the address
into being in, let's say, average block? Here things happen all the time.
of the website from which you downloaded TAKEME.
Rozbrat is a living site of constant construction. We have bikeroom,
The works themselves are always free. The licenses have been writ-
serigraphy, cuisine Food Not Bombs, our own recycling (we sort, among
ten in a way that bans limiting , what authors called ‘’copyleft virus’’.
others, scrap metal and bio wastes). Here, if you have an idea, you can
Remember that when you feel like passing it to someone else. TAKEME
realize it in every way (as long as you don't disturb others). The Roz-
license allows you to use the works we described above. Whereas
brat is about CREATION, and therefore, altreing the reality around us.
MAKEME license gives you additional possibility of creative modifica-
We feel free here, because there is nobody above us, we don't have
tion of their context. This way you become one of authors, and the work
to explain to some rich owner, or fossilized housing cooperative. That
gains a new dimension, it has a chance to live its own life.
gives us goose to act. But of course that's not the only field where we're
Let’s assume that David Deutsch’s multiuniverse theory is right. Than,
active, the biggest task and courage is to go out to the city, to Poland,
‘’liberated’’ work has a chance to become meaningful, evolving object
to world, and make commotion, staying with your projects in your own
– victim of hopeless ideas, as well as a sparkle for creating a master-
backyard would be just cutting corners...
piece, and in the paralel universes an infinite number of variations will
come from that, new people appear, who want to create and destroy
be created. fotografie w dziale shortcut: Michał Gołaś www.take-me.pl LMM Michał Gołaś
take
02me
95
shortcutshortcutshortcutshortcutsho
compromises we make is the cooperation with the corporate media,
hortcutshortcutshortcutshortcutsh
Sport training and the artistic sensitivity Weronika Stańczyk interviewed Paweł Czubowicz
chose a big metropolis and the Monte Carlo group was gone. What happened then? After about thirty years, Grace Kelly, wife of the Prince of Monaco –
How does Monte Carlo ballet look in its hundreth season? Thanks to
Rainier III – decided to open a ballet, unfortunately she died in a car
the choreographer and director of the ensemble Jean-Christophe
accident. According to her wish, the ensemble was established by her
Maillot, Les Ballets de Monte Carlo performances are reflection of
daughter Caroline, in 1985. Today she takes care of the group along
the modernist vision of dance. Jubilee is the occasion to remind
with her brother, prince Albert, who is also a big enthusiast of Ballet
the world that Monaco is a crade of modern dance – such revolu-
de Monte Carlo performances. It is thanks to the Grimaldi family that
tionary works of ballet art like Niżyński's The Rite of Spring, or
we have promotion and conditions to practice, we have an impressive
Fokin's Petrushka were created here. Today, the ensemble consist
atelier, built in 2000. Several years ago Jean-Christophe Maillot be-
of 47 dancers from 18 countries. Among the young artists there is
came the director and choreographer of the ensemble. Thanks to him
graduate from the Warsaw ballet school, Piotr Czubowicz. I meet
we are not a ballet group in a traditional understanding. To cooperate
him in the ensemble's spacious atelier, melting pot of cultures and
with our group the most talented contemporary choreographers are
customs.
invited, for instance: Wiliam Forsythe, Jiří Kylián, Marco Goecke, or Jacopo Godani.
You are 28 now. Your dance represents both your passion and your profession. At what point of your career are you?
Recently, you had an opportunity to work as a choreographer.
I am at peak of my possibilities. I managed to get used to the stage.
Within the workshop called Jeunes choréographes you presented
I worked in a few fantastic groups, I performed in the most impor-
your first performance.
tant theatres in over 20 countries. First I danced in Warsaw's Great
First of all I am gratefull to our director, for creating for us, young
Theatre, then I moved to Madrit, where I was a member of Compania
artists, perfect conditions to carry out our individual projects. I had
Nacional de Danza group, conducted by Nacho Duato – one of the
an opportunity to work with the decoration, costumes and music
most valiuable choreographers of modern dance. Then there was Vic-
specialists, and with a great technical crew. The dancers from our
tor Ullate Ballet in Madrit. Ullate is one of the greatests maestros of
group appear in my choreography. I created a dozen or so minutes
modern dance. His charges are the stars of, among others, American
performance called Et le bus? and my inspiration was th esthetics of
Ballet Theatre in New York and Royal Ballet in London. My next en-
the cartoons. And at the same time I tried to create a plot comprehen-
semble was Monte Carlo ballet.
sible for a common viewer. My characters are people waiting for a bus which does not arrive. The performance met a very vivid reception
So, every next contract confirms your talent. Let's go back to the
of the public and the critics. I learned a lot while working on this
ensemble you're in today. What were its beginnings?
project, and I am willing to undertake making another choreography.
In 1909, amateur of art, Siergiej Diagilev established in Paris an ensemble named Les Ballets Russes, consisted of dancers of Imperial
Why don't you perform in your country?
Ballet from Petersburg. For two years the artists performed in French
Many things made that happen. I always wanted to see the world, and
capitol, in Théâtre du Mogador and Théâtre du Chatelet, then they
the ensemble from the Great Theatre in Warsaw, where my career
moved to Monte Carlo to stay. Diagilev was an unusual impresario.
started, didn't create the right conditions, as well as the repertoire.
If he lived in our times, we would call him a producer. Not being an
I think this situation will change, because Krzysztof Pastor became
author himself, he produced performences in cooperation with the
a director of the ballet, and he is world known choreographer, appre-
most outstanding representatives of the contemporary avangarda.
ciated also in Monte Carlo.
The authors of the stage decorations for his performances were such great painters as Jean Miro, Pablo Picasso or Henri Matisse, and the
But you also cooperate with Polish authors. You took part in multi-
costumes designed among others Coco Chanel. Music to his ballets
media project, video installation by Katarzyna Kozyra – "Faces".
composed Stravinski, Debussy or Ravel. The list of great names con-
You have to remember that beside me, many outstanding people
nected with him is long. He promoted such ballet artists as Wacław
from the ballet world took part in this, for instance: Carla Fracci, Marie
Niżyński, George Balanchine, Anna Pavlova, or Matylda Krzesińska.
Claude Pietragalla and Vladimir Malakhoff, as well as the artists from
He was a forerunner of neoclassic ballet. Years of the most dynamic
outside classical stage, for instance a french hip-hop dancer, Storm.
development of ballet are connected with Diagilev's activity in
The work was presented among others in Centre Internationale de
Monte Carlo. Unfotunatelly, some time after he died, the group disap-
la Dance in Paris. I worked with Kozyra before, at the ocassion of
peared.
her other works. Every time, this was a fascinating experience, I had a chance to experiment. It's a totally different thing than working with
There was no proper successor?
the choreographer in a studio, to which I am accustomed. I appreciate
It wasn't like that. During the World War Two, the group travelled
the contribution Katarzyna Kozyra had to modern art, and I hope she
across United States. The director and choreographer back then was
will invite me to one of her new projects.
Georges Balanchine, and he decided to stay in New York, and... he set up the New York City Ballet, one of the most important dance group
As you know, in Poland, and all over the world, many television
across the ocean, next to American Ballet Theatre (ABT). Most of the
shows appeared, popularizing the dance. What is your opinion
dancers also came to New York, where many of them found jobs as
about this phenomenon?
ballet teachers.
Dance is recreation. When people dance, they are happy. It doesn't matter where they do it, on a stage, in a street, or in the club. And the
That means that the artists from a little mediterranean country
raitings in this shows proves that this is an atractive field. I guess, when it is treated less serious and more like enterntainment, it
96
take
02me
^ page 68
evokes more emotions than the ballet, which demands staying focused , but I'm sure that, the more people are interested in it, the bigger chance is that new talents will appear, and, it doesn't matter whether the genre they excel in is neoclassic or hip-hop.
Marcin Płocharczyk
Natural birth of art ... in Woods A Hundred Acre Wood association: center of sociocultural activities specializing in working, intercultural education and experimenting with the public space in Bydgoszcz. At first we were fascinated with the deep ecology and basic work, than the counterculture... and everything local fanzins of the 90s were soaked with. The relation of knowledge and our specific sensitivity has been resulting for 10 years now with series of artistic actions [informal in the beginning, than structuralized into an association]. The third sector – right after the hardcore punk performances, seemed to be the best alternative for the consumerism absorbing the more sensitive individuals into its all-embracing abyss. For several years we've been organizing cultural programs and we take part in birth of other murals, and how did it come to it..? Well, the story as we see it is a little not clear, because of the tears of emotion...
Muralism, or, how the New Era was born Looking from the perspective of the last few years, Polish metropolises brought to life out of their concrete bodies a new artistic quality. Wrocław, Warsaw, Gdańsk, Łódź, Bydgoszcz, quickly and painfully gave birth to the new metropolitan artistic events, which, because of their format and artistic performance gained a sacred power, and for some followers became achejropojetons. Following murals santificared urban soil, on which they exist, changing the past space – profanum, into holy land, a destination of numerous pilgrimages. Energy, in form of art was released from the gallery incubator, not letting to be isolated anymore, to vaccinate and modify in the centers of works' internment. In the past, First Mother Gaya, gave birth to Giants, now our Earth is inhabited by Hulks, because the great womb of the First Mother Polis, gives birth to children. For us, city's citizens, began a New Beginning, era of Muralism. The importance of this fact is indicated by the names: Monumental Painting [Gdańsk], Outer Artists [Wrocław], Academic Art [Bydgoszcz]. The fact that every year, new, perfectly giants are born [10 per 10 points in Apgar scale] is totally in harmony with the spirit of muralism. Holy Year, whether in Polesie or in Arnhem Land, contains the same cycles of changes. The year of Polish artistic stage also contains a few permanent points: Warsaw street art jams, „Meeting of Styles” in Wrocław, „Outline Colour Festival” in Łódź, another projects in Bydgoszcz. Each of this events, in order to come into being, has to be in harmony with the urban life rythm: 1. spring: writing applications and applaying, "chasing" sponsors, looking for a new womb, and another act of procreation, insemination and pregnancy. 2. summer: happy birth of another Work and all the ludique aspects connected with it: info for the family :child is safe, sound and well-risen, festing, congratulations, comments on websites, publications [meaning "baptism" and all the commotion attached to it] 3. autumn: "empty nest" syndrome, child let go lives its own life, last meetings of "parents", memories, and preparing for the winter hibernation 4.: winter – regenaration and new dreams.
City, an individual organism The thing that makes certain murals different is not their quality, but their specific character. Every city is an individual organism having its own identity and its unique spirit, emerging from its streets, buildings, chimneys, trees, periferial spaces and the scenic ones. It all influences us – natives living in them. That's why the artists living in different cities create different works, and the organizers create separate socioartistic programs supporting another births. Murals in Bydgoszcz also have their specific history, which in short version looks as follows: in the beginning [five years ago] , there was, as it usually is in stories like this, only Chaos. The city lived its own life mainly in black and silver colours. In this chaos, our first project came to existence, graffiti festival, local jam, to which few dozens of painters came from all over the country, and roles of priests of this community of aerosol played Loomit, Seak and Bomber. Three hundred metres of sheet metal wall, three railway tracks closed. DJs on three wagons, Great Celebration. During this jam we were looking for artists who would like to go beyond fields reserved for graffiti and street art, people open for experiments and searching within the urban art. The group was chosen mainly intuitively basing on the works already created in the space of their cities and a few words of conversation during the festival. During the next two years we organized workshops with the experienced professionals, representing various fields of art: performer Grzegorz Pleszynski, artists Jan Kaja and Jacek Soliński, and the group called Supstance – Mariusz Libel and Krzysztof Sidorek. When we met the Supstance group, it helped us to move away from creating only our own nicks in the public space, towards a common message expressed by the whole workshop group. It's not about legibility on the level of ad posters, but a certain cohesion within created "canvas" which were the walls of the buildings.
From the community of group to the community of picture. The second workshop with the Supstance group was a kind of closing the cooperation with the culture practitioners. We made it possible to realize artistic projects to certain people who, in our opinion, had the practical [skills] and factual [knowledge] basis to run the experiments within the urban space of Bydgoszcz. Knowledge and skills, but first of all open minds of these artists were extraordinary, simply outstanding on the map of street artists. In the following projects, each artist refered to their works, and to what for them is the broadly understood art. The workshop group was all the time open for new people, however a certain organic team was created at the occasion of the first project "Breakfast of the champions". In Bydgoszcz, five different murals of different content were created, characterized by artistic cohesion within the created work. This basic team, after three years of work in a natural way transformed into group called „city2city”, which realized a ten-storage mural, named by the people "Peter Pan". We were witnessing a new phenomenon: these few people during the artistic realizations in several Polish cities came from the "community of picture" to the "community of group" creating their own specific artistic code, clear for both the broadly understood community of the street art creators, and for the city inhabitants. In the centre of Bydgoszcz within the area of three hundred metres exist six foolscap pictures – murals, created by the group of street artists, which essence were: Bezt, Boier, Chylo, Kome, Pain, Pener, Proembrion, Sainer and Tone, city2city group.
page 52 ^
take
02me
97
shortcutshortcutshortcutshortcutsho
An Asphalt Jungle, a Hundred Acre Wood
Jan Grodecki
Ola Binas
SHOWME01 Bartosz Siekacz, Marcin Barański, Kasia Ziółkowska
Olga Bittner
Maja – designer toy Dawida R. Kwiatkowskiego
Poznań / SPOT. / 10.10.09
Basia Grzymisławska
Jerzy Woźniak
fot: Małgorzata Opala, Roman Lipigórski
98 Marta Molińska, Dominik Fórmanowicz, Monika Molińska
Michał Gołaś, Janusz Lisiecki, Igor Drozdowski, Kasia Ziółkowska, Zbigniew Góralski
Filip Wiśniowski www.madeinfil.com www.starfil.blogspot.pl
08
Marcel Dębczyński marcelllo@hotmail.co.uk
11
H3AR h3aryszardrychlicki@gmail.com now.agnieszka.nowak@gmail.com hugonkowalski@gmail.com
16
Studio MODE:LINA / Jerzy Woźniak, Paweł Galus www.modelina-architekci.com jerzy@modelina-architekci.com
19
Katarzyna Postawka wishuwerehere@op.pl
20
Filip Kozarski www.lowbudget.pl
23
Igor Drozdowski info@igordrozdowski.com
24-36
Olga Bittner studio@olgabittner.pl
24-36
Darek Kubiak ksumaku@poczta.onet.pl
24-36
Basia Grzymisławska poczta@basiagrzymislawska
Bartek Piekarniak 24-36
hello@ourvision.eu
Roman Lipigórski 36
42
vlepvnet / Goro, Zrazik 42
winieta takeme
http://www.behance.net/AgataMendziuk agatamendziuk@gmail.com
48, 51
zdjęcie na stronie 4
Małgorzata Opala malgorzataopala@gmail.com
Michał Wakuła michwakul@gmail.com
demid@kofeina.net Agata Mendziuk
Ola Abakanowicz towanda811@yahoo.com
6, 84, 88-89
Ania Demidowicz
http://kwiatuchi.org
vlepvnet@gmail.com
www.spaceship.blox.pl mackurek@gmail.com
Kwiatek kwiatku@gmail.com
3, 4-5, 6, 35, 64, 67,85, 88-89, 97, 99
Maciej Kurek
roman.lipigorski@poczta.pl www.fabrykaobrazow.strefa.pl
www.ourvision.eu
98
49
Patrycja Świderska patishizol@interia.pl
50
Marcin Płocharczyk / Stumilowy Las biuro-las@o2.pl
52
Izabela Rogowicz izarogowicz@o2.pl
55
Przemek Jankowski jankowski1987@gmail.com
60
Justyna Suchecka, Aneta Drapczyńska arilyn@op.pl
Chochlik
Redakcja TAKEME
Redakcja TAKEME serdecznie przeprasza Norberta Banaszyka, autora zdjęć z TAKEME01 do artykułu
62
o meblu ABAN za niepoprawne podpisanie jego zdjęć. Jeśli podobają Wam się zdjęcia – zapraszamy:
Movements factory www.movementsfactory.pl
excuse me
64
norbity@wp.pl +48 606 975 473
pracownia – Anita Wasik www.pracownia.pl anita@pracownia.pl
66, 86-87
Adrian Kaniewski adikan44@gmail.com
72
Urszula Skowrońska salomea.u.skowronska@wp.pl
78
99
© ©
©
©
© take-me.pl
© © take me take me make me make me
©
©©
take me
make me take me
make me