filo Oto trzymam w dłoniach całość, która została wycięta z nieskończoności. Nagle otrzymałem początek i koniec. Coś, co nie potrafi się odnaleźć. Coś, co potrafi połączyć, zacisnąć, kołysać się i zawyć na wietrze. Dopóki nie odnajdzie swojego przeznaczenia może być co najwyżej zerwaną nicią Ariadny, lamentem wesela, smutnym „czymś”. Cykl zawiera dwa ciągi obrazowania. Jednym motywem jest osoba trzymająca swobodnie zwisający odcinek liny, drugim – ta sama osoba tworząca z niej dowolną figurę, spontanicznie wymyśloną formę – realizując w ten sposób ścieżkę ekspresji.
Portretowane osoby najczęściej sprawiają wrażenie wyrwanych ze swojego kontekstu, zatrzymanych i przeniesionych do świata przesuniętego. Wygląda to tak, jakby przez linkę sączył się inny wymiar rzeczywistości, niczym oliwa w lampie. Kreacja onieśmiela każdego ale nikt nie zaprzestaje szukać i próbować odnaleźć płomienia przedstawienia siebie. Oczywiście – czasem kreację zastępuje swoista mimetyzacja - ja i „ja” mojej linki dążą asymptotycznie do tożsamości – symbol, gra, teatr zamieniają się w byt – przestają definiować, stają się zawartością. Być może trzymając w dłoniach linkę, trzymamy oderwaną osnowę tkaniny rzeczywistości, wyciągniętą i odciętą od poplątanego motka i rozglądamy się za wątkiem, za nowym wątkiem porządkującym świat.