lebenstein

Page 1

Jan Lebenstein Galeria Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie

Jan Lebenstein



Jan Lebenstein


Jan Lebenstein

Galeria Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie | maj–lipiec 2009



Jan Lebenstein

nota biograficzna zamiast wstępu – niekompletna, niewolna od pominięć i uproszczeń

Urodził się 5 stycznia 1930 roku w Brześciu nad Bugiem. Matką była – Maria z domu Szeligowska, ojcem – Paweł, który był przed i w czasie II wojny pracownikiem kolei. Lata dzieciństwa i wczesnej młodości nie skąpią mu osobistych dramatów i tragedii. Mieszka w mieście, z którego musi tylko uciekać. Raz przed niemiecką, drugi przed sowiecką zagładą. Ojciec po aresztowaniu w 1944 roku ginie bez śladu. W 1945 roku wraz z matką i siostrą Danutą przymusowo opuszczają Brześć, wyjeżdżają do Szczytna, w następnym roku przenoszą się do zrujnowanej Warszawy. Obaj z bratem Józefem będąc członkami Armii Krajowej są represjonowani za działalność antykomunistyczną. Brat ginie w 1946 roku na dworcu w Otwocku podczas akcji Urzędu Bezpieczeństwa. Jan ma poczucie osamotnienia i wyobcowania z rzeczywistości, której nie jest w stanie zaakceptować. Uczy się w Liceum Sztuk Plastycznych, a w latach 1948–1954 w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Studiuje w pracowni Kazimierza Tomorowicza, potem krótko u Eugeniusza Eibischa i na roku dyplomowym u Artura Nachta-Samborskiego. Już w trakcie studiów jest młodszym asystentem w pracowni Tomorowicza, a po obronie dyplomu zostaje asystentem Nachta-Samborskiego. Zostaje przyjęty do ZPAP. Bierze udział w ważnej i przełomowej do dziś wystawie w warszawskim Arsenale zorganizowanej z okazji V Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów. Otrzymuje nagrodę za pokazanie na niej pełnych nostalgii pejzaży przedmieść Warszawy. W pracowni rysuje i naznacza kolorem wizerunki postaci człowieka wpisanej osiowo w prostokąty kartek papieru milimetrowego. Te Figury kreślone prezentuje w 1956 roku na swej pierwszej wystawie indywidualnej w prywatnym mieszkaniu – kawalerce Lecha Emfazego Stefańskiego, siedzibie legendarnego Teatru na Tarczyńskiej założonego przez Mirona Białoszewskiego. Po raz pierwszy bierze udział w zorganizowanej przez Związek Plastyków wycieczce-podróży do Holandii, do obrazów Rembrandta i Van Gogha. 44

Figura złota, 1961 olej na płótnie, 91 x 72



Rok później spędza miesiąc w Paryżu. Zwiedza Luwr, w podziemiach którego w sztuce starożytnego Wschodu zwłaszcza z dorzeczy Eufratu i Tygrysu odnajduje świat motywów, form, materii dla siebie, dla swojej sztuki na wiele późniejszych lat. Z tego urodzą się jego Bestiaria. W Paryżu poznaje i zaprzyjaźnia się z Konstantym Jeleńskim. Figury kreślone, Figury hieratyczne i ukształtowane z nich syntezą – esencją formy Figury osiowe prezentuje w 1958 roku na drugiej wystawie indywidualnej w galerii ZPAP na warszawskim MDM-ie. Krytyka artystyczna dostrzega tę twórczość. Piszą o jego obrazach: Andrzej Osęka, Roman Artymowski, Mieczysław Porębski, Aleksander Wojciechowski. Artysta nawiązuje przyjaźń owocującą współpracą przez wiele lat z Ryszardem Stanisławskim. Jest zapraszany do udziału w wielu prestiżowych wystawach sztuki na całym świecie. W jednym tylko roku 1959 ten „peryferyjny malarz” bierze udział między innymi w Biennale w Sao Paulo, Documenta II w Kassel, Pologne 50 ans de peinture w Genewie, a na I Biennale de Paris za trzy obrazy Figury osiowe otrzymuje Grand Prix i stypendium rządu francuskiego. Osiada w Paryżu. Jeszcze tego samego roku wystawia w Galerie Lacloche i w Galerie Lambert. Zaprzyjaźnia się z Zygmuntem Herzem. Następny, 1960 rok przynosi mu wystawę w Galleria Galatea w Turynie i podróż do Włoch. W 1961 roku wystawia w Musee d’Art Moderne de la Ville de Paris. Piszą o nim Jean Cassou, Raymond Cogniat, Michel Ragon i Pierre Restany. 1962 rok to kolejne odsłony jego twórczości w Stanach Zjednoczonych i spotkania z Czesławem Miłoszem. Wcześniej już, bo od 1958 roku znane krytyce i publiczności amerykańskiej z wystaw zbiorowych organizowanych przez m.in. nowojorskie Museum of Modern Art, płótna i papiery pokazane są na indywidualnych wystawach w Galerie Chalette w Nowym Jorku i w Cornell University Gallery (Ithaca). O jego sztuce pisano w najważniejszych amerykańskich pismach artystycznych. Jego dzieła trafiły do zbiorów m.in. Museum of Modern Art w Nowym Yorku czy San Francisco Museum of Modern Art. Druga połowa lat 60. to w jego twórczości czas kolejnych płócien, których teraz natchnieniem są literatura; głównie mitologia i Biblia oraz relikty kultur starożytnych. Ciężkie materią malarską, na ogół mroczne, choć pełne laserunkowego światła człeko-zwierzęta nie przynoszą mu następnych sukcesów. Rynek sztuki oczekuje i domaga się od artysty postawy oczywistej kontynuacji, zapewne pozostania przy abstrakcji. Lebenstein jest artystą wolnym, choć osobnym. Zawsze bliżej mu jest do ludzi i świata literatury, niż do kariery i innego malarza. Nadal pracuje i wystawia w Paryżu, Brukseli i na zaproszenie R. Stanisławskiego w Bochum i Sopocie. W 1965 roku wystawia w Galerie Gmurzyńska w Kolonii i w Galerii Hammerslund 6

Postać kobieca, 1955 gwasz na papierze milimetrowym, 55 x 35



8

Bête morte, /Martwa bestia/ 1965, olej na płótnie, 62 x 130

w Oslo. Potem w Berlinie, Kopenhadze, Mediolanie znów w Paryżu i Brukseli. Dużo rysuje. Na zamówienie księdza Józefa Sadzika tworzy malowany na kolorowym poliestrze witraż Apokalipsa do kaplicy palotynów polskich w paryskim Centre du Dialoque. Początek lat 70. przynosi mu obywatelstwo francuskie i wieloletnią przyjaźń z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, sztuce – ilustracje do Folwarku zwierzęcego George’a Orwella, zaś koniec lat 70. – ilustracje do Księgi Hioba w tłumaczeniu Czesława Miłosza. Z gwaszy do Folwarku powstają obrazy i teki graficzne. Rysuje precyzyjniej i „delikatniejszym” od pióra narzędziem. Pastele tworzą jego mitologie wewnętrzne, odwołujące się do mitologii klasycznej, symbolicznie przedstawiające stosunki – relacje międzyludzkie. Niezłomność i niezależność postawy artysty przynosi mu uznanie nowojorskiej Fundacji im. Alfreda Jurzykowskiego, która w 1976 roku przyznaje mu swoją nagrodę. Tymczasem w Polsce Marek Rostworowski i Jacek Waltoś zapraszają go udziału w ważnej artystycznie i społecznie wystawie Romantyzm i romantyczność w polskiej sztuce XIX i XX wieku. Niezwykle szeroka recepcja tej wielkiej wystawy w warszawskiej Zachęcie w 1975 roku i w dwa lata później w paryskiej Grand Palais staje się potwierdzeniem społecznej potrzeby Polaków do refleksji poprzez sztukę nad cechami wspólnymi konstytuującymi tożsamość narodu. Późniejsza wystawa Marka Rostworowskiego Polaków portret własny postawi takie pytania jeszcze dobitniej. Najważniejszą postacią dla obecności sztuki Lebensteina w kraju staje się w tamtych latach Mariusz Hermansdorfer dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu. To właśnie tworzona przez niego, jakby po cichu kolekcja dzieł artysty staje się fundamentem wrocławskiej wystawy w 1977 roku, pokazanej następnie w Krakowie i Łodzi. Rok 1980 to wystawa w warszawskiej Galerii Alicji i Bożeny Wahl – jednej z pierwszych w kraju prywatnych galerii. Powstanie Solidarności, a w sposób szczególny fakt wprowadzenia stanu wojennego w kraju przynoszą inny puls niezależnego od władzy życia artystycznego i w innych miejscach spotkania z jego sztuką. Bojkot oficjalnych, państwowych instytucji wystawienniczych sprawia, że dwukrotnym miejscem prezentacji staje się Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, a niezależna Oficyna Literacka w 1986 roku wydaje „luksusowy”, w twardej i czerwonej okładce, odbity na powielaczu Folwark zwierzęcy Orwella, z barwnymi, na kredowym papierze ilustracjami. Politycznie bezkompromisowa postawa artysty i jego stała obecność w środowisku Kultury Paryskiej oficjalnie uznana jest przez przedstawicieli władzy za szkodliwą. O istnieniu artysty i jego sztuki należy zapomnieć. Nie przeszkadza to jednak w uznaniu u niezależnie od władzy myślących środowisk. Wiesława Wierzchowska przeprowadza


9


w 1984 wywiad z artystą w jego paryskiej pracowni. Dowodem na istnienie niezależnej myśli o sztuce staje się przyznana mu w 1987 roku Nagroda im. Jana Cybisa i związane z nią kolejne wystawy w warszawskiej Galerii SHS i Kordegardzie. Lata 80. to też ważny w twórczości artysty powrót do natury, do pejzaży, do wielokrotnego rysowania Wielkiego Kanionu w Stanach Zjednoczonych. Nie zapomina o literaturze, szkicuje i projektuje dekoracje i kostiumy do Tańca śmierci Strindberga. Nadal wystawia w Paryżu, Sztokholmie i Brukseli. Ostatnia w życiu artysty dekada lat 90. przynosi w Polsce, w suwerennym już kraju, spektakularny powrót jego sztuki do wielkich przestrzeni ekspozycyjnych. Barbara Majewska staje się w 1992 roku animatorką wystawy w Galerii Zachęta pokazanej potem w Krakowie i we Wrocławiu. Ponownie prezentuje jego twórczość Mariusz Hermansdorfer w Muzeum Narodowym we Wrocławiu w 1993, Ryszard Stanisławski w ramach wystawy Europa, Europa w Bonn, Piotr Kłoczowski przygotowuje wystawę Etapy – Etapes. Kolejne prezentacje mają miejsce w Paryżu, Lublinie i ostatnia na chwilę przed śmiercią artysty w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie. Pisze się o nim wiele, nagrywa z nim rozmowy, wywiady i filmy jakby ze świadomością, że to pewnie ostatnia chwila, by usłyszeć, a nie tylko zobaczyć, co myśli jeden z najwybitniejszych, niezależnych i „osobnych” artystów w polskiej kulturze XX wieku. 28 maja 1999 roku w Krakowie Jan Lebenstein umiera. Jest pochowany na warszawskich Powązkach. Po śmierci artysty opublikowano książkę Opowiadania o stanie wojennym Marka Nowakowskiego jego serdecznego przyjaciela, piszącego ostro i niezależnie o polskiej rzeczywistości także w latach stanu wojennego, w której zamieszczono rysunki Jana Lebensteina z lat 1981–1982. W 2004 roku Wydawnictwo Hotel Sztuki opublikowało dwutomowe opracowanie tekstów samego artysty oraz refleksje, krytyki i wspomnienia o nim i jego dziele. Pozostaje nam pamiętać i stawiać Jego twórczość innym przed oczy, a słowa ku rozwadze i wspólnemu zamyśleniu. Zwłaszcza tym, którzy Go nie znali i może nawet nie dotknęli Jego dzieła własnym spojrzeniem. Wystawa Jana Lebensteina w Galerii Malarstwa krakowskiej ASP czci Jego dzieło w 10. rocznicę śmierci artysty, by także w trakcie krakowskiej Nocy Muzeów spotkać się z Jego twórczością i Jego myślami. Dziękuję wszystkim, których pomoc przyczyniła się do realizacji wystawy i nocnego – zapewne pełnego rozmów o Nim – spotkania. Adam Brincken | wiosna 2009 Adam Brincken

10

wiosna 2009

Maîtresse de maison, /Pani domu/ 1968 akryl na płótnie, 146 x 114


11


Anna Król

ŚMIERĆ I KOBIETA Jana Lebensteina

Lebenstein swobodnie i świadomie odwołuje się do rozmaitych tradycji, jest nimi wręcz zafascynowany. W 1957 roku notuje: „Odkrycie podziemi Luwru. Sztuka sumeryjska, asyryjska. Płaskorzeźby, stele. Tędy do nowoczesności”. Równie ważne staje się Średniowiecze i dwuznaczny, niepokojący świat baroku. Interesuje go Muzeum Historii Naturalnej i historia natury, Ziemi. Czerpie z mitów i archetypów kultury, ironicznie, szyderczo. „Koledzy ilustrują Boską Komedię, ja wolę zwierzęco-ludzką” mówi prowokacyjnie. Literacki, symboliczny, narracyjny, skłania do interpretacji. Interpretacji trudnych. Bo w świecie przedstawionym przez artystę wszechwładnie i niepodzielnie króluje Śmierć i Kobieta – Wielka Nierządnica, Pani Domu lub Bestia Salonowa. Pojawiają się skamieniałe, „przedpotopowe bestie” zasiedlające salony, kina i naszą wyobraźnię. Na początku jego twórczości zjawia się postać (figura), która zmienia figurę osiową, ta z kolei przekształca się w człekokształtne formy, przypominające archaiczne istniejące lub wyobrażone zwierzęta. Dla Aleksandra Wojciechowskiego „Figury wtłoczone w opustoszałe przedmieścia, w wąską uliczkę, w zakratowane okno – były wyrazem metafizyki rupieci, ujętej w świadomie toporną formę plastyczną”. Znakiem jakiej metafizyki są podlegający metamorfozie ludzie z obrazów z lat siedemdziesiątych? Lebenstein prowokuje widza, mówiąc: „maluję Ciebie”. Lebenstein bawi się także fakturą, materią barwną. I to zderzenie wyrafinowanej, mistrzowskiej techniki malarskiej z wykreowanym groteskowym i groźnym światem wprowadza element perwersyjny. Elegancka, szlachetna materia i figura z gabinetów osobliwości.

Bêtes de salon, /Bestie salonowe/ 1967 olej, akryl na płótnie, 114 x 146

12


13


Śmierć. Od czasów średniowiecza jednym z najważniejszych sposobów obrazowania Śmierci było przedstawianie jej pod postacią szkieletu lub „żywego trupa”, trzymającego w dłoni kosę i pędzącego na koniu ponad światem. Śmierć pojawia się wśród czterech jeźdźców opisanych w 6 rozdziale Apokalipsy św. Jana. Obok siejących zniszczenie wysłanników Boga na koniach – białym, barwy ognia i czarnym – trzymających łuk, miecz i wagę, był też czwarty jeździec: „oto koń trupio blady, a imię siedzącego na nim Śmierć, i Otchłań mu towarzyszyła” (Ap 6, 8). W tej postaci Śmierć była przedstawiana albo razem z pozostałymi jeźdźcami, jak w słynnej rycinie Albrechta Dürera, albo osobno. Tradycję tę, jako niezwykle nośną i wiecznie aktualną, przejęła także sztuka XIX i XX wieku. Tak jest w ilustracji Lebensteina, przeznaczonej do wydanej w 1986 roku edycji Apokalipsy w tłumaczeniu Czesława Miłosza, upiorni jeźdźcy samotnie unoszą się nad światem. Mimo zauważalnej deformacji artysta ściśle trzyma się litery tekstu i tradycji ikonograficznej. Śmierć w gwaszu Lebensteina przybiera postać zdeformowanego szkieletu, podobnego do zjaw, które zaludnią martwy świat kreowany przez artystę w jego późnej twórczości. Kobieta. Obok Śmierci, najważniejszą postacią konstruującą obrazy (i wyobraźnię) Lebensteina, jest kobieta, od 1960 roku bohaterka Karnetu intymnego artysty. Archetypem jest tu, znane od czasów renesansu, wyobrażenie nagiej kobiety w objęciach szkieletu. Ale u Lebensteina nie ma miejsca na bujne, młode kobiece ciała. Eliminuje także wszelkie potoczne znaki kobiety-kochanki-matki-żony. Zjawia się bestia, zdeformowana, złowroga i zwycięska. Artysta kreuje groteskowy świat, w którym panuje Kobieta – Wielka Nierządnica. Nierządnica Babilońska stapia się z ladacznicą paryską. Naznaczona rozkładem staje się wielkim symbolem 14


vanitas, nieuchronnego przemijania. Artysta powołuje do życia ten trudny do zaakceptowania świat w wyrafinowanej, ekspresyjnej gamie nasyconych brązów, zieleni, bordo, wprowadza czernie. Czas w tym świecie, jak słusznie notuje Artur Tanikowski, „wydaje się zatrzymany, a najistotniejszy staje się czynnik zawieszonej między Erosem a Thanatosem cielesności, owego zderzenia kwitnącej, niekiedy wyuzdanej kobiecości ze szkieletem; cielesności zbliżonej do obsesyjnych wizji Hansa Bellmera – podkreślanej wykwintnością graficzną (giętki kontur, połyskujące z rzadka bliki) i repertuarem form mniej lub bardziej dyskretnie sugerujących erotyczny kontekst”. Nie przypadkowo artysta wykona ilustracje nie tylko do Folwarku zwierzęcego George’a Orwella, lecz także do Księgi Hioba, Apokalipsy i Księgi Rodzaju – wszystkie w tłumaczeniu Czesława Miłosza – oraz do Rytmów albo wierszy polskich Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, wreszcie ilustruje Uwagi barokowego poety ks. Józefa Baki. Sztuka Lebensteina, wolna i niezależna od panujących w sztuce mód, pobudza i drażni naszą wyobraźnię. Jest wyrazista. Celnie zauważył to Czesław Miłosz pisząc: „Wystarczy widzieć choćby z daleka jedno z jego płócien, żeby powiedzieć – to Lebenstein. Z takich właśnie utrwaleń indywidualnego istnienia składa się sztuka danego kraju i sztuka właściwa naszej cywilizacji. Kiedy nie było Lebensteina brakowało sztuce polskiej i międzynarodowej tego właśnie jednego akcentu, który dzięki niemu teraz istnieje”. Anna Król

Point de vue – diptique, /Punkt widzenia – dyptyk/ 1967 akryl na płótnie, 100 x 50, 100 x 50

15


Jan Lebenstein fragmenty wypowiedzi artysty

(...) Może sztuka to właśnie to: definiowanie tego, co się nosi samemu, co noszą także w sobie inni ludzie. Zdarza się to rzadko, ale wtedy czuje się, że została złapana jakaś prawda absolutna. Mają to także obrazy nie przedstawiające, ale w czystej abstrakcji jest to trudniejsze, nie ma wsparcia tematu. Temat wyrasta w czasie pracy. Jeśli temat się nie skonstruuje, to obraz jest jakoś zachwiany. Tak jak myśl składa się ze słów, tak obraz ma swoje elementy składowe i dopiero ich odpowiednie użycie sprawia, że obraz „znaczy”. (...) z rozmowy z Wiesławą Wierzchowską, Zeszyty Literackie nr 22, 1988

(...) W naszym pozbawionym magii świecie czasem się zdarza, że obraz, przed którym stajemy, odsłania jakąś tajemnicę bytu. I chyba to jest właśnie naczelną funkcją sztuki. (…) z rozmowy z Moniką Kuc, 1992

(...) A malarstwo dzieje się przecież również w tym, co nie może być nazwane. Inaczej nie byłoby powodów do malowania. (…) Dla mnie sztuka jest aktywnością, najprostszą, naturalną koniecznością, dlatego gdy mówię o swoim malarstwie, to unikam innych terminów niż określenie pewnych, wewnętrznych aktywności i sposobów ich przekazania, a są to rzeczy do odczucia, wyłącznie do odczucia – bo mogą być dwa obrazy poczęte z tej samej idei a między nimi przepaść, tak jak istnieje przepaść między istnieniem a nieistnieniem. (...) z rozmowy z Zygmuntem Korusem, Kultura nr 11, 1967

L’après midi d’été, /Letnie popołudnie/ 1977 gwasz, tusz na papierze, 98,5 x 57

16



(...) W pracy malarza, która z samej swojej natury jest pracą w samotności, satysfakcję przynosi wrażenie, że dotyka się czegoś poza sobą, że z abstrakcji linii i plam na planszy powstaje inna, nowa rzeczywistość. Momentów takich nie jest wiele, choć każdy obraz jest wysiłkiem „łapania absolutu za nogi”. Ale takie momenty są chwilami ratunku dla siebie, oderwania się od nicości, od samego siebie. (...) z rozmowy z Leszkiem Kołodziejczykiem, Polityka nr 24, 1970

(...) Najpierw trzeba coś zrobić a później dopiero przychodzi definicja. Dzisiaj w sztuce bywa odwrotnie, że facet siedzi i wymyśli najpierw interpretację, a później kreację. Interpretację rzeczy, która nie istnieje. Trzeba najpierw coś zrobić. Każda definicja musi się oprzeć na fakcie. Nie odwrotnie. (...) z katalogu do wystawy Księga Hioba. Apokalipsa, 1988

(...) Maluję dla siebie, a nie przeciwko komuś. Często okazuje się, że ci, którzy malują „przeciw”, nie mają nic do powiedzenia od siebie, że ich wnętrze jest puste. Figury osiowe wykreowałem sam. Nigdy nie pretendowałem, by należeć do jakiejkolwiek międzynarodówki. To kwestia postawy. W twórczości istotne jest, czym człowiek się kieruje, czy własnym wnętrzem, czy tym, co u kogoś podłapie. Trzeba mieć własne poglądy. (...) z rozmowy z Wiesławą Wierzchowską, 1988

18


Figura osiowa, 1960 olej na desce, 71 x 26



(...) Nie wolno dać się wsadzić w klatkę – polską czy francuską. W klatce jest bezpiecznie: dwa razy dziennie dadzą banana i ma się święty spokój, ale przecież nie o to w życiu chodzi. (...) z rozmowy z Katarzyną Janowską i Piotrem Mucharskim, Rozmowy na koniec wieku, TVP, 1999

(...) Malowanie to jest przeobrażanie siebie; to jest zatrzymanie czasu, to jest przemiana siebie na obiekt. (...) Wlazło się w ten interes i jest się zaangażowanym na całe życie... to nie jest zapychanie czasu... trzeba z jednej strony być skromnym, a z drugiej strony nie można ludziom zawracać głowy głupstwami. (...) z wypowiedzi w filmie Elżbiety Sitek, TVP II, 1993

(...) To, co nazywam w tej chwili awangardą, to awangarda lat ostatnich, która zbyt często tylko eksploatuje pomysły swoich wielkich prekursorów. Myślę o tych, którzy obracają kwadrat Malewicza, o tych, co zrobili towar z tego, że kiedyś zaśmiał się Man Ray czy Duchamp. I byle buc na wernisażu nobilituje ten upadek myśli. (...) z rozmowy z Wiesławą Wierzchowską, 1988

Actualitès, /Aktualności/ 1970 akryl na płótnie, 130 x 198

(...) Ostatecznie myśmy się z skądś wzięli, prawda? Mity, archetypy, to jest nasze dziedzictwo i nasz garb. (...) Jesteśmy sprymitywizowanymi spadkobiercami kilku cywilizacji, całej kultury śródziemnomorskiej – Babilonu, Grecji, Rzymu. Kiedy o tym głośno mówiłem, to usłyszałem: „Ramol”. Teraz nowoczesność polega na wypchaniu psa czy kota. Proponowałbym, żeby autorka sama się wypchała, i niech muzeum sztuki nowoczesnej wystawi ją jako dzieło sztuki. (...) pisał pod koniec życia 21


Figura niebieska, 1958 olej na płótnie, 112 x 46


23


Wszystkie obrazy prezentowane na wystawie i reprodukowane w katalogu pochodzą z kolekcji Toma Podla, Seattle, USA. Galeria Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie składa gorące podziękowania za udostępnienie dzieł na wystawę i pomoc w jej organizacji: Tomowi Podlowi, Zbigniewowi Turlejowi – Prezesowi FUNDACJI TURLEJA, Lucynie Mizerze – Dyrektorowi MUZEUM REGIONALNEGO w Stalowej Woli oraz Annie Król – kustoszowi i historykowi sztuki, a także Zbigniewowi Makowskiemu artyście i koledze za list ze wspomnieniem o Janie Lebensteinie.

Kurator Galerii | Adam Brincken Fotografie | Studio ST/S Opracowanie graficzne | grupa tomami Wydawca | © grupa tomami, www.tomami.pl, Kraków 2009

ISBN 978-83-60246-72-6

Galeria Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, pl. J. Matejki 13, II piętro patroni medialni: DZIENNIK POLSKI, SZTUKA.PL – GAZETA ANTYKWARYCZNA, TVP3, RADIO KRAKÓW



Jan Lebenstein Galeria Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie

Jan Lebenstein


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.