STYCZEŃ 2017 NUMER 01 (46) / WYDANIE BEZPŁATNE
Wanda Hagedorn
Wspomnienia ze smutnego miasta
Iwona Niemczewska
Kulinarna podróż do Peru
Złotowłosa bibliotekarka
Leszek Herman O Szczecinie piszę bez kompleksów
Jumping
Miasto
Co kryje się za ikoną polaroida
Odskocznia od codzienności
Na kartach wielu książek
#01
#spis treści styczeń 2017
8
Newsroom: Poranek nad morzem
# 06-13 Newsroom Design, moda, wydarzenia
# 14-18 Felieton
Krzych: Na co czekam w 2017 r. Rausch: Dobra zmiana w internecie Flak: Wszystko o smakach piwa
# 26 Temat z okładki
Leszek Herman – bez kompleksów
# 32 Styl życia W świecie Instagrama
# 40 Styl życia
# 54 Kultura
Odskocznia od codzienności
Styczeń w kinie i w teatrze
# 42 Showroom
# 60 Kultura
Bądź fit Subtelnie i kobieco
Miasto na kartkach książek Opowieść o smutnym mieście
# 45 Zdrowie
# 72 Trendy towarzyskie
Nasienie i komórki można podarować
Kto, z kim, gdzie, kiedy i dlaczego
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
3
| OD REDAKTORA |
#okładka: NA ZDJĘCIU : Leszek Herman FOTO Mila Łapko / Agencja Negatywna
#01
#redakcja Statystyki mówią, że książek nie czytamy wcale lub czytamy bardzo mało. Z raportu Biblioteki Narodowej wynika, że w 2015 roku 63 procent Polaków nie przeczytało ani jednej książki. Bo brak czasu, bo Internet, bo zmieniają się zwyczaje. Jednak większość krajów Europy regularnie przekracza 50-procentowy próg czytelnictwa, zaś w Czechach po książkę sięga ponad 80 proc. obywateli. A doba w Europie trwa tyle samo, co u nas. Internet mają jeszcze szybszy. Wnioski nie są wesołe, bo czytanie książek pomaga budować nasze kompetencje społeczne i kulturowe. I to już od dzieciństwa. A jeśli nawyku czytania nie przekażemy dzieciom, zabierzemy im ważną część rozumienia świata. Szkoda byłoby wychować pokolenie tak krótkowzroczne. Od początku roku chcielibyśmy zachęcać Was do czytania. To dlatego gościem styczniowego wydania MM Trendy został Leszek Herman, autor bestsellerowego „Sedinum” i ostatnio wydanej „Latarni umarłych”. Jest entuzjastą miasta i - cytując naszego felietonistę Pawła Krzycha - Szczecin-makerem, osobą której świadomość i popularność przyczynia się do rozkwitu swoistej mody na Szczecin. Ale rozmawiamy również z pochodzącą ze Szczecina Wandą Hagedorn, która na kartach komiksu „Totalnie nie nostalgia” gorzko rozlicza się z latami spędzonymi w naszym mieście. Wspomina dzieciństwo jako katolicko-patriarchalną opresję w okowach PRL-u, która wywarła kluczowy wpływ na jej dalsze losy. Jeszcze bardziej zachęcić do czytania może również bohaterka styczniowego edytorialu, pozująca wśród książek złotowłosa bibliotekarka. Zapraszam do lektury i oby 2017 nie był rokiem końca świata (przynajmniej takiego, jaki znamy). Jarosław Jaz / Redaktor naczelny
4
Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.szczecin.naszemiasto.pl/mm-trendy Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Ewa Żelazko Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Celina Wojda, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: Ewa Kaziszko MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 500 324 240, ewa.zelazko@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek
Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/MM.Trendy
| NEWSROOM |
#5 szczecińskich blogów, które musisz obserwować by Agata Maksymiuk
1. szczecinblog.pl
Jeśli jeszcze nie znasz tej strony, szybko nadrób zaległości! Blog prowadzony przez Pawła Krzycha, najpopularniejszego blogera w mieście obala mit, że „w Szczecinie nic się nie dzieje”. Stale aktualizowany, niesie za sobą dawkę informacji o wydarzeniach, społecznych inicjatywach, nowinkach technologicznych czy gastronomicznych. Nie braku tu też ciekawych osobistości i przepięknych fotografii.
2. manufakturaciastek.pl
Wytwórnia słodyczy bez przesady, czyli zbiór przepisów, przemyśleń i porad Joanny Latuszek. To blog, który nie tylko może ucieszyć podniebienie, ale także oczy. Piękna fotografia kulinarna to cecha charakterystyczna. Jak mówi autorka – przez długi czas unikała kulinarnych wyzwań, aż w końcu postanowiła się z nią zmierzyć na poważnie. Jak się okazuje, nie było to wcale takie trudne.
3. eintopf.pl
Zwykle unikamy zestawiania ze sobą podobnych tematów, ale w tym przypadku nie da się tego ominąć. Dobre smaki się przyciągają, a prawdziwymi szczecińskim specjalistami w kwestii smaku są Justyna i Daniel Hofowie. Małżonków połączyły nie tylko obrączki, ale też pasja do gotowania. Na ich stronie można odkryć zarówno te klasyczne, jak i bardziej szalone receptury kulinarne.
Krótki metraż z szansą na Oscara Musimy trzymać kciuki za Alicję Jasinę ze Szczecina i jej krótkometrażowy film „Once Upon a Line”, który znalazł się wśród 10 obrazów z całego świata pretendujących do Oscara. „Once upon a Line” to opowieść o mężczyźnie, który wiódł bardzo monotonne życie do momentu, gdy pewnego dnia poznał miłość swojego życia. To pierwszy, całkowicie autorski projekt młodej reżyserki. W sierpniu 2016 roku otrzymał tzw. Studenckiego Oscara, czyli złoty medal Studenckiej Nagrody Akademii Filmowej dla animacji, która powstała na amerykańskiej uczelni. Alicja robiła film przez rok. Była reżyserką, pisała scenariusze, udźwiękowiała. „Once upon a Line” trwa 7 minut. Alicja, absolwentka IX LO, najpierw studiowała na Kingston University na wydziale animacji. Tam zrobiła licencjat, a jej praca „The Light Bulb” została doceniona w konkursie Royal Television Society Award. Po skończeniu studiów w Wielkiej Brytanii, wyjechała do USA. Tam rozpoczęła studia na University of Southern California (USC). Dziś mieszka w Los Angeles. Laureatów nominacji, czyli skróconą do 5 filmów listę nominowanych do nagrody Oscara poznamy 24 stycznia. 26 lutego ogłoszeni zostaną zwycięzcy. (bs)
4. mojaszafa.blogspot.com
W tej szafie mieści się nie tylko moda, ale cały lifestyle. Aleksandra Soja-Furman na bieżąco dostarcza swoim czytelnikom informacje ze świata mody, urody, designu, wystroju wnętrz i wszystkiego, co kolorowe. Sama o sobie mówi, że jest mieszanką wybuchową, kameleonem, który wciąż przybiera inną barwę. Na koniec kilka słów o fotografii. W końcu zdjęcia dziś robi każdy, tylko jak je robić, by zachwycały? Agnieszka Tylka swoimi pracami stara się odczarować standardowe widoki. Poznaliśmy ją kilka lat temu tuż po tanecznej sesji w centrum miasta. Autorka przyznaje, że codziennie przegląda setki zdjęć, czyta blogi, odpisuje na maile, spisuje nowe pomysły, jeździ na spotkania i szuka nowych miejsc. Wszystko po to, by być jeszcze lepszą.
6
FotoArchiwum
5. fotografia-atylka.pl/blog
Wiemy, że każde auto jest wyjątkowe i wymaga szczególnej troski, to właśnie pragniemy Państwu zaoferować! Mamy doświadczenie w branży profesjonalnej kosmetyki!
Deep Shine Detailing salon pielęgnacji pojazdów na rynku najnowszych zabezpieczeń ceramicznych. Usługa
Nasze usługi to kompleksowa pielęgnacja aut:
jest skierowana do nowych i używanych samochodów.
• Korekta/polerowanie lakieru (usuwanie rys i zmatowień)
Auto może wyglądać jak nowe przez cały okres eksploatacji.
• Ceramiczne zabezpieczenie lakieru, z gwarancją aż do 7 lat
Nakładamy Crystal Serum – czyli najlepszą dostępną na rynku powłokę ceramiczną. Powłoka ta jest liderem
• Zabezpieczenie karoserii woskami
Co zyskujesz?
• Pranie i zabezpieczenie wnętrz
• niespotykane walory wizualne Twojego auta
• Profesjonalna myjnia ręczna
• gwarancję
• Czyszczenie i zabezpieczenie tapicerki skórzanej • Usuwanie wgnieceń karoserii
• spowolniony proces starzenia zabezpieczonych elementów • stałą opiekę profesjonalistów
Deep Shine Detailing
• bajecznie łatwe mycie pojazdu
Jedyne certyfikowane studio Gtechnig w Szczecinie.
• większy komfort użytkowania
ul. Łukasińskiego 108AA | 71-215 Szczecin
• przywrócenie pojazdom salonowego wyglądu
telefon: 512-360-901 | www.deepshine.pl
| NEWSROOM |
Makijaż naturalnie piękny
Poranek nad morzem Kto chociaż raz nie marzył o rozpoczęciu dnia nad brzegiem Bałtyku? Fotograf Dastin Kouhan tym razem zabiera swoich odbiorców na plażę w Kołobrzegu. Artysta wyraźnie starał się zarysować nostalgiczny nastrój jesiennych dni, którym coraz bliżej do zimy. – To była spontaniczna sesja – mówi nam Dastin. – Zależało mi, by uchwycić poranne światło. Chciałem też pokazać morze z nieco innej strony. Wiele osób plażę kojarzy tylko i wyłącznie z upalnym i hałaśliwym sezonem letnim, a przecież zimą i jesienią to miejsce jest oazą spokoju. (am) Model: Kacper Araszewski / Agency: A S Management / Photo: Dastin Kouhan
8
Czy wiecie co powstanie z kombinacji odpowiednich witamin, minerałów, naturalnych polifenoli i kamieni szlachetnych? Firma LOGONA specjalizująca się w produkcji naturalnych kosmetyków, stworzyła wysokojakościową linię produktów przeciwzmarszczkowych do makijażu! Ekskluzywny kompleks czynnego Anti-Aging, redukuje zmarszczki i napina skórę, a potencjał energetyczny z ametystu, kryształu górskiego i bursztynu sprawia, że nabiera ona czarującego uroku. Wszystkie formuły produktów bazują na najnowszych odkryciach w dziedzinie kosmetyków naturalnych, dzięki czemu jako jedyne oferują tak szeroką różnorodność kolorystyczną i są w pełni bezpieczne dla zdrowia i urody. Kosmetyki są opracowywane i produkowane wyłącznie w Niemczech, a w Szczecinie kupimy je w Eko Drogerii - Bio Natura przy ulicy Kaszubskiej 26. Produkty są dostępne dla szczecinian już od ponad 20 lat, a sama drogeria wyróżnia się troskliwą obsługą, która zawsze dba o klienta w indywidualny sposób. Od dziś karnawałowy makijaż może być naturalnie piękny!
Kosmetyki, suplementy diety, produkty ekologiczne Wyłączny dystrybutor marek LOGONA i FITNE w Polsce ul. Kaszubska 26 , Szczecin, tel. 91 488-98-23 www.logona.pl
| NEWSROOM |
II część pracy szczecińskiej artystki Mili Łapko.
Autorka podjęła się zgłębienia tematu przemysłu odzieżowego, tzw. „świata fashion”. Fotografka ma zamiar pochylić się nad pojęciem piękna, ponownie je zdefiniować i osadzić we współczesnym kontekście, w sieci powiązań społecznych, rynkowych oraz kulturowych. Celem projektu jest stworzenie cyklu fotografii oraz video art. Projekt jest wspierany przez miasto Szczecin i Akademię Sztuki. Więcej znajdziecie na www.50procentoff.com. (am) PROJEKT: 50%OFF PRODUKCJA: Mila Łapko WSPARCIE PRODUKCYJNE: Kaśka Jankiewicz/ Agencja Negatywna MODELKA: Carrie i Misty/ GAGA Models / WIZAŻ: Natalia Gorbaczewska-Kuźniak / WŁOSY: Anna Kiryjczuk FOTOGRAF: Mila Łapko ASYSTENT: Kamil Macioł RETUSZ I GRAFIKA: Kaśka & Mila
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
9
| NEWSROOM |
Być kobietą to czysta przyjemność FOTO Andrzej Szkocki
10
MaxMara zaprosiła swoje klientki na pokazy najnowszej kolekcji domu mody. To była pierwsza odsłona kolekcji wiosna/lato 2017. Charakteryzuje się wspaniałą sekwencją kolorów i szlachetnych materiałów. Pokaz prowadziła właścicielka szczecińskiego sklepu MaxMara Anna Karbowińska, która do zaprezentowania kolekcji zaprosiła klientki. - Inspiracje dla nadchodzącego sezonu są niebanalne i różne dla każdej z linii - mówi o nowej kolekcji Anna Karbowińska. - Kontrasty w stylizacji są bardzo wyrafinowane. Dzięki tym zabiegom sylwetka jest wdzięczna, jasna i świeża. MaxMara stawia na jeszcze większą kobiecość. (bs)
Rozpocznij dzień z apetyczną porcją energii. Śniadania codziennie już od 9:00 rano!
ŚNIADANIE I : Jajecznica ze szczypiorem / pomidorami / bekonem / chorizo Tradycyjne smaki połączone z odrobiną kreatywności najlepiej smakują ze świeżo paloną kawą. ŚNIADANIE II : Kozi ser z miodem i orzechami włoskimi Regionalne odcienie lekkich przysmaków, łączą się w pary z aromatyczną herbatą. ŚNIADANIE III : Kasza jaglana na mleku kokosowy z musem malinowym Kulinarne fantazje szefów kuchni doprawione nutą słodyczy zaskakują w towarzystwie świeżych soków.
Szczecin, ul. Rynek Sienny 1 | tel. +48 606 728 093 | e-mail: info@plentyrest.pl | www.plentyrest.pl
Foto: Sebastian Wołosz
Foto: Sebastian Wołosz
| NEWSROOM |
Bankiet w kapeluszu Ekipia OK SUPER nie zawiodła i na koniec swojej stacjonarnej działalności w Trafo zdążyła jeszcze zorganizować Bankiet w Kapeluszu. Podczas prywatki zaprezentowano nakrycia głowy autorstwa Ewy Tokarskiej ze szczecińskiej pracowni modniarskiej, którą poznaliśmy dzięki akcji Dobre Praktyki. Projektantka tworzy zarówno dla teatrów, jak i klientów indywidualnych. Oprócz przymierzenia całej serii kapeluszy, można było rzucić się w wir tańców i zabawy. (am)
12
Suknie ślubne od projektantów Nie tylko białe i długie, ale też kolorowe i krótkie. Suknie ślubne wchodzą w nowy wymiar mody, a najciekawsze propozycje można odkryć w nowym butiku Blanco&Negro. Na sklepowych wieszakach zawisły kreacje z najnowszych kolekcji europejskich projektantów. Właściciele postanowili wspierać młodych-zdolnych twórców i tym samym pomóc klientkom zdobyć naprawdę niepowtarzalne rzeczy. Asortyment jest wzbogacony o biżuterię i dodatki. Cały przekrój modowych propozycji można było obejrzeć podczas otwarciowego pokazu mody w butiku w przy Placu Zwycięstwa. (am)
W nadchodzącym roku życzymy samych sukcesów, odważnych marzeń, mądrych decyzji i wielkiej satysfakcji. Szczecin - Pl. Lotników 3 Świnoujście - ul. Stefana Żeromskiego 48 Kliniska Wielkie - Działka 303/2
www.karczmapodkogutem.pl / FB: Facebook.com/KarczmaPodKogutem
| FELIETON | #okiem blogera
#na co czekam w 2017 roku? Czas na całkowicie subiektywne zestawienie dotyczące roku 2017. Tym razem nie jest to podsumowanie inwestycyjne, gastronomiczno-handlowe, ale dotyczyć będzie moich oczekiwań na najbliższe 12 miesięcy. Na co najbardziej czekam, na co mam nadzieję, czego oczekuję od Szczecina, od nas - mieszkańców tego miasta. 1. Fryga 2.0. - Instalacja, która ponad rok stała przy placu Zamenhofa, zmieniła miasto zamieszkania, ze Szczecina na Kraków. Przy Frydze popełniono wszystkie możliwe błędy, począwszy od komunikacji całego projektu, a kończąc na samym wykonaniu bryły. Fryga w takim wykonaniu była porażką na całej linii, natomiast sam zamysł projektu Monumento był naprawdę dobry. Liczę na to, że Szczecin podejmie kolejne działania, dzięki którym sztuka współczesna zagości w przestrzeni miejskiej na stałe. 2. Tall Ships Races 2017 - będzie to już mój trzeci finał regat, w którym biorę udział. W te żeglarskie dni nasze miasto zmienia się nie do poznania, tworzy się wyjątkowa atmosfera, pod wrażeniem której są turyści i żeglarze z całego świata. Szczecin znowu będzie miał swoje 15 minut. Oby wykorzystał je jak najlepiej. 3. Polityka samochodowa - liczę w tym zakresie na odważne kroki związane z optymalizacją ruchu w centrum miasta, wytyczaniem kolejnych ścieżek rowerowych oraz bus-pasów. Brakuje tu odważnych i przemyślanych działań, które w równym stopniu będą traktować wszystkich użytkowników ruchu ulicznego: pieszych, rowerzystów, ruch samochodowy i komunikację miejską. Wiąże się to ściśle z kolejnym punktem. 4. Parkowanie aut - nasze miasto zupełnie sobie z tym nie radzi. Zastawione chodniki, zablokowane przejścia dla pieszych, rozjeż-
14
dżone trawniki, samochody zaparkowane gdzie popadnie „bo ja tylko na chwileczkę”. Postawa władz i służb porządkowych wcale nie zniechęca kierowców, którzy łamią przepisy. Potrzeba tu zdecydowanych kroków, w przeciwnym wypadku taki stan będzie utrzymywał się przez kolejne lata. 5. Mentalność - a właściwie dalsza zmiana mentalności mieszkańców, którym coraz bardziej zależy na Szczecinie. Nie skupiają się na problemie, tylko myślą, w jaki sposób to zmienić, rozwiązać daną sytuację. Szczecin-makers. Mieszkańcy 2.0. Tak ich określam. Wierzę, że te osoby są w stanie wytworzyć tzw. modę na Szczecin. 6. Uber - można mieć mieszane odczucia w stosunku do takich modelów biznesowych i sposobów działania, ale z pewnością wejście Ubera do Szczecina wymusi konkurencyjność wśród tutejszych korporacji. I wcale nie chodzi mi o cenę, są one bardzo przystępne. Największą bolączką taksówkarzy są oni sami, często popełniający podstawowe błędy w obsłudze klienta. 7. Dojrzali politycy, którzy nie są typowymi politykami. W większości wywodzą się ze sfer działań społecznych, a dzięki Radzie Miasta mogą działać szerzej, skuteczniej. Liczę mocno na to, że będzie się pojawiać coraz więcej takich osób. Osób, na które można zagłosować bez względu na to, jaką partię reprezentują. Głosuje się wtedy na człowieka, nie na szyld partyjny. 8. Crowdfunding miejski - ścisła współpraca serwisów crowdfundingowych z miastem. Mam tu na myśli realizację inicjatyw w przestrzeni miejskiej, a także małych inwestycji. Przykład: miasto chce wybudować plac zabaw, jest możliwa budowa dodatkowych modułów z instalacjami dla dzieci. Ta druga część jest opcjonalna, może być sfi-
nansowana przez okolicznych mieszkańców lub zainteresowane firmy, które chciałyby wspomóc inwestycję. Tego typu projekty wymagają odpowiedniej edukacji mieszkańców, na pewno pojawią się głosy „No jak to? My mamy za to płacić? Mocno liczę tutaj na wspieram.to, szczecińską platformę crowdfundingową. Wierzę w to, że będzie to dobry rok dla Szczecina. Wszystkich czeka wiele pracy, wiele wyzwań. Na koniec 2017 roku wrócę do tego zestawienia i sprawdzę, w jakim zakresie moje oczekiwania się spełniły, co udało się zrobić w wyżej wymienionych obszarach.
Paweł Krzych autor najpopularniejszego szczecińskiego bloga www. szczecinblog.pl oraz strony na FB Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Lokalny patriota. Pasjonat Szczecina, nowych mediów oraz podróży.
| FELIETON | #zawód: gracz
#dobra zmiana w internecie Ostatnio, niczym feniks z popiołów, ożył pomysł na walkę z pornografią w sieci. Otóż, jeśli ktoś chce w zaciszu domowym oglądać filmy dla dorosłych, musi – zdaniem pomysłodawców – zgłosić taką chęć do swojego dostawcy internetowego. Imienną!
padek odkryło się, że po filmie sensacyjnym nagrany jest jeszcze jeden film, który z sensacją nie miał nic wspólnego… Ostatecznie, czerwona książeczka ze skromnymi szkicami, opatrzona kultowym tytułem – Sztuka Kochania - nie wprowadzała nas w tajniki seksualności?
Ja, Marcin Rausch, zdrowy na ciele i umyśle, pełnoletni obywatel tego kraju - chcę oglądać pikantne filmy w sieci. Proszę o odblokowanie takich stron… Właściwie, brakuje tylko tatuażu na czole z napisem – Pornoholik!
Czy gdyby wówczas dostęp do takich treści był tak prosty i oczywisty jak dziś, to byśmy z niego nie korzystali? Oczywiście, że byśmy korzystali! Co więcej, bez wstydu lub proszenia starszych kolegów o wypożyczenie kasety lub zakup gazetki w kiosku… I teraz wróćmy do naszych czasów. Rozumiem, że chcemy mieć kontrolę nad tym, co nasze dzieciaki oglądają w sieci, ale czy należy to robić przez oficjalny spis obywateli oglądających porno? Czy to spowoduje, że nasze pociechy nie znajdą takich treści? Odbiję piłkę. Czy Wy, pomimo zakazów i nakazów nie dotarliście do takich materiałów? Ponownie wracamy do świadomości i rozmów. To naturalne, że chcemy chronić dzieciaki przed tym, co uważamy za nieodpowiednie. Jednak pamiętajmy, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Zamiast zakazów, warto rozmawiać i tłumaczyć, a jeśli faktycznie chcecie mieć złudne poczucie ochrony, to użyjcie jednego z miliona programów, które blokują takie treści na domowych komputerach. Tylko nieśmiało wspomnę, że kolega lub koleżanka nie muszą mieć takiej blokady… Darmowy spot WiFi również… Jednak, jeśli tylko dzięki temu poczujecie się lepiej i uznacie, że spełniliście rodzicielski obowiązek, to warto!
Z coraz większym rozbawieniem i przerażeniem słucham, w jaki sposób grupa jedynie słusznie myślących osób walczy o moją zepsutą duszę. No bo przecież, oni wiedzą lepiej jak mam żyć, myśleć, działać… Pomijając kwestie polityczne. Jak rozumiem, jest to problem, z którym rodzicie chcą w pewien sposób walczyć, aby ich pociechy zbyt szybko nie dowiedziały się, że pszczółki, bociany i kapusta, to tylko taka przenośnia. Zastanówmy się nad tym przez chwilę, ale zgodnie z zasadą - jeśli chcesz coś zmienić, zacznij od siebie, a nie od całej reszty. Cofnijmy się w czasie do lat, kiedy świat nie był tak zepsuty, gdzie na małoletnich nie czaiła się wszechobecna pornografia. Gdzie redtube nie było stroną startową, bo zaraz! Nie było wtedy dostępu do internetu, czyli źródła wszelkiego zła! Wówczas wszyscy byliśmy nieskazitelni! Oślizgłe macki grzechu i niemoralnych treści nam nie groziły! Co za bzdura! Przypomnijmy sobie te wszystkie świerszczyki pochowane pod łóżkami, za książkami, za kolumnami… Poczujcie raz jeszcze wypieki na twarzy, kiedy w osiedlowej wypożyczalni kaset VHS ukradkiem zerkaliście na najbardziej zakazaną półkę z golizną. Gdy przez przy-
16
Internet jest synonimem wolności. Czasami źle rozumianej i wypaczonej, którą nie tylko trzeba ograniczać, ale również zwalczać. Jednak należy to robić poprzez edukację i budowanie świadomości. Musimy się pogodzić z faktem, że w dzisiejszych czasach młodzież dojrzewa i rozwija się
dużo szybciej. Nieograniczony dostęp do informacji, w tym również do pornografii, powoduje, że dzisiejsze dzieciaki są dużo dalej, niż my byliśmy w ich wieku. Dziś pięciolatek obsługuje smartfon czy tablet z równą łatwością, jak my korzystaliśmy z łopatki i grabek w piaskownicy. I teraz chcecie nastolatkowi powiedzieć, że ma zakaz korzystania z technologii, której Wy się musieliście nauczyć, a on traktuje ją jako integralną część swojego jestestwa? Pomijając kwestie pedagogiczne, nie jesteście w stanie technicznie tego zrobić. Na każdą waszą blokadę małolat znajdzie 10 obejść. Kończąc przydługi wywód. Rządzący zwariowali, ale Wy nie dajcie się zwariować. Wrzeszczenie na kogoś, że wkładanie ręki do ognia jest zakazane, jest zdecydowanie mniej skuteczne, niż wyjaśnienie i uświadomienie, że to może skończyć się poparzeniem.
Marcin „Ganisz” Rausch naczelny jednego z większych portali gamingowych w Polsce www.mmo24.pl Mąż, ojciec i gracz. Związany od lat ze światem gier i e-sportu.
Największy wybór świeżych ryb i owoców morza.
To szczecińska odpowiedź na zagraniczne trendy. Miejsce, które powstało z pasji do gotowania i odkrywania nowych smaków. Nowocześnie i oryginalnie urządzone wnętrze wypełnione jest niepowtarzalną atmosferą. Wyłącznie świeże produkty, autorskie sosy, dbałość o szczegóły oraz profesjonalny serwis to znaki rozpoznawcze tego wyjątkowego miejsca. The Kitchen Meet & Eat to restauracja, w której smak jest aktorem pierwszoplanowym.
Szczecin Bulwar Piastowski 3 tel. +48 570 960 000 zapraszamy od 10.00 do 24.00
| FELIETON | #kultura picia
#czy każde piwo musi smakować tak samo? Jeżeli ograniczamy się do podstawowych, koncernowych marek piwa, dostępnych od lat na polskich półkach, w zasadzie możemy mieć takie wrażenie... Kilkanaście lat temu, podczas „akcji lato”, gdy wraz ze znajomymi mieszkaliśmy w pensjonacie posiadającym własny pub, jedna z polskich, regionalnych marek piwa była szumnie wprowadzana na ogólnopolski rynek. Zapytaliśmy dostawcę o jakość nowego złocistego napoju. Odpowiedział, że poza niższą ceną nie dostrzeżemy różnicy od tych gatunków, które teraz pijemy... Opowiadał też, jak ówcześni prezesi polskich browarów, na zakończenie forum branżowego zrobili sobie „ślepy test”, w którym w ramach rozrywki próbowali rozpoznać swój produkt. Podobno żaden z nich nie trafił, a szef najwyżej pozycjonowanego w owym czasie piwa, przyznał mu najmniej punktów! Zainspirowani tą historią, bez zbędnej zwłoki postanowiliśmy zbadać jej autentyczność metodą naukową. My „znawcy” piwa poprosiliśmy barmana, aby zrobił nam podobny test w swoim lokalu. Jaki był wynik? Z pewnością uczył pokory... Tak, jak długość posiadania prawa do jazdy nie jest potwierdzeniem umiejętności kierowcy, tak piwny brzuszek nie znaczy, że jego właściciel zna się na piwie. Kilka lat temu, gdy ciągle jeszcze najmodniejsze w naszym kraju były piwa koncernowe, do podobnego testu zasiedliśmy w cztery osoby. Piw było pięć, po jednym ulubionym i jeden „bękart” dla urozmaicenia zabawy. Wynik testu? Prawie nikt nie rozpoznał swojego ulubionego browaru, a bezsprzecznym zwycięzcą zostało piwo, do którego z racji niskiego targetowania nikt się nie przyznawał... Ale to nic w porównaniu z tym, jakiego zdziwienia do-
18
znałem podczas rozmowy z pracownikiem jednej z korporacji piwnych. Dowiedziałem się, że w owym czasie Żubra na rynek polski warzono w browarze niemieckim. Za to Bosmana, który był faworytem jednego z testujących, warzono chwilowo nie w Szczecinie, a w Sierpcu..., gdyż tam mieli wtedy maszynę do paczkowania puszek w czteropaki. W Szczecinie natomiast, oprócz Bosmana, warzony bywa Okocim, Piast, Kasztelan oraz Harnaś. Skoro Szczecin leży nad morzem... czemu nie miałby leżeć i w górach. Natomiast Okocim najwyraźniej leży w Czechach, tam bowiem produkuje się Okocim Pszeniczne. Otóż w Okocimiu nie opłaca się specjalnie dla jednego gatunku piwa pszenicznego hodować kolejnego szczepu drożdży, skoro robi to dobrze inny czeski browar... Nie jest to też żadną tajemnicą, na puszce znajdują się kody zakładu produkcyjnego. Kto z nas nie pamięta kampanii piwa „bezalkoholowego”, ze słynnym puszczaniem oczka? Kto nie widział wielkich plakatów, gdzie znani szczecinianie lub pracownicy browaru przypominają, że nasze piwo jest warzone kilka kilometrów od miejsca, w którym ustawiono billboard? Mam wrażenie, że nasz rodzimy browar nadal puszcza do nas oczko. Niemniej nie jest to tylko szczecińska domena. Kampania Piwowarska warzy Tyskie m.in. w Białymstoku oraz w Poznaniu, choć niedawno reklama edukowała widza: „Tyskie, z Tych”... Ale wszystko to nic, kiedy dowiemy się, że Tyskie na rynek brytyjski warzone jest w browarze Grolsch w Holandii! Kilka lat później, gdy wielka piwna rewolucja dotarła wreszcie do Polski, mamy znacznie większy wybór niż niesławne
„jasne pełne”. Wielu zdążyło już usłyszeć takie nazwy, jak: IPA, APA, AIPA, RIS, Banana Stout, Pumpkin Ale, Peper Ale, Weizenbock czy Saison i bez problemu rozróżnia Lagera od Pilsa lub Pilznera. Jeżeli jednak zastanawiacie się, czy przypadkiem nie wymieniłem właśnie akronimów organizacji terrorystycznych albo łapiecie się na tym, że co jakiś czas kupicie piwo, które później Wam nie smakuje, tylko dlatego, że chcieliście spróbować czegoś nowego, to koniecznie zajrzyjcie do następnych artykułów. Przeprowadzę Was przez wszystkie najważniejsze pojęcia, pomogę rozpoznać ulubiony rodzaj piwa oraz odsłonię jego jakże zróżnicowany charakter. Tymczasem zdrowie wszystkim piwoszom i piwowarom!
Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej
Wygraj BMW na weekend Weź udział w konkursie na Facebooku www.facebook.com/wolikrowa
OTWARCIE JUŻ W STYCZNIU SZCZECIN UL. JAGEILLOŃSKA 11 PODZAMCZE - FOOD TRUCK - DZIWNÓW - JAGEILLOŃSKA 11 + 48 731 000 230 | www.wolikrowa.com www.facebook.com/wolikrowa
Złotowłosa bibliotekarka Podobno, kto czyta książki, ten żyje podwójnie, dlatego tym razem postanowiliśmy zgubić się w krętych korytarzach Książnicy Pomorskiej. Bohaterką naszej opowieści została złotowłosa Michalina. Pośród pnących się pod sufit półek modelka wczuwała się w rolę piękności z lat 20. i uroczej bibliotekarki, by końcu zasnąć nad sztuką starożytną. Całą historię wymyśliła Marta Machej, która po raz drugi stanęła za obiektywem specjalnie dla nas. Całą sesję zdjęciową znajdziecie na naszym Facebooku. (am) FOTO MARTA MACHEJ / MODELKA MICHALINA CYSARZ MAKE UP GABRIELA LUPA / STYLISTKA EWELINA MACIOCHA-PŁAWSKA MIEJSCE KSIĄŻNICA POMORSKA / PRODUKCJA AGATA MAKSYMIUK Specjalne podziękowanie dla Książnicy Pomorskiej za udostępnienie przestrzeni do sesji
| EDYTORIAL |
| EDYTORIAL |
| TEMAT Z OKŁADKI |
O Szczecinie piszę bez kompleksów
Leszek Herman, z zawodu architekt, wyrasta na szczecińskiego Dana Browna, w sensacyjnym tonie opisując w swoich książkach tajemnice Pomorza. Po ubiegłorocznym, bestsellerowym „Sedinum”, właśnie na rynku pojawiła się „Latarnia umarłych”. ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO MILA ŁAPKO / AGENCJA NEGATYWNA
26
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
27
„ JESTEŚMY POKOLENIEM, KTÓRE NA NOWO NA TYCH ZIEMIACH BUDUJE SWOJĄ HISTORIĘ. PRZED NAMI BYLI GRYFICI, SZWEDZI, FRANCUZI, PÓŹNIEJ NIEMCY. TERAZ PRZYSZLI POLACY I ZARZUCILI SWOJE KOTWICE.”
28
| TEMAT Z OKŁADKI |
- Czytelnicy długo czekali na Pana kolejną książkę. O czym jest „Latarnia umarłych”? - Zapowiadałem, że druga książka będzie mniej szczecińska. Rzecz dzieje się w Darłowie, ale Szczecin też występuje. Bohaterowie pozostali ci sami. Rok po wydarzeniach z „Sedinum” pakują się w nowe kłopoty. - Co ich spotyka? - Przygody moich bohaterów, natury sensacyjno-kryminalnej, są pretekstem, by pokazać, jak niezwykle ciekawa jest architektura i historia tych terenów. U podstaw książki „Sedinum” leżała prezentacja Szczecina. W „Latarni umarłych” piszę o Pomorzu. - Dlaczego postanowił Pan ich wysłać akurat do Darłowa?- Bo Darłowo ma niesamowitą historię. Cesarz Eryk I z Darłowa, gryficki książę był królem całej Skandynawii, jedną z największych postaci w tamtejszym świecie. Nazywano go „Cesarzem Północy”. Na podobnych historiach cały cywilizowany świat zarabia pieniądze. Do takich legend podchodzi komercyjnie. Warto więc te historie upowszechniać. Do tego, obok Darłowa był wielki poligon niemieckiego Wunderwaffe. Powstawały tam działa, które miały wielkość całych kwartałów zabudowy. Działa, które strzelały na odległość kilkudziesięciu kilometrów, a same pociski ważyły 6 ton. W tej chwili, w miejscu tego poligonu jest jednostka wojskowa i nie można terenu zwiedzać. Ale dobrze wiedzieć, że coś takiego istnieje. - Mamy sporo ciekawych miejscowości na wybrzeżu. Pomysł na Darłowo miał konkretne przesłanki? - Punktem wyjścia był artykuł w „Tygodniku Sławieńskim”. Jego autor opisywał tajemniczy mord, jaki zdarzył się pod koniec wojny, kiedy polscy pracownicy przymusowi wracali z Niemiec. 60 osób zatrzymało się na noc w kolonii pod Darłowem. Nad ranem zostali zamordowani. Do tej pory zbrodnia nie została wyjaśniona, a IPN trzy razy wszczynał śledztwo. Nie wiadomo kto ich zabił - czy byli to Niemcy, czy Rosjanie? Niesamowitości dopełnia fakt, że te 60 osób zostało pochowanych „gdzieś tam”. Nikt nie pamięta gdzie. Zostały po nich domy zarośnięte lasem i ponury klimat. To podziałało na moją wyobraźnię, a ta podpowiedziała pewne zdarzenia. Starałem się tak je opisać, by były jak najbardziej prawdopodobne. To historia szpiegowska, która mogła mieć miejsce. - Długo zbierał Pan materiał historyczny?- Trochę to trwało. „Sedinum” wyszło w 2015 r. przed gwiazdką. Decyzja o wydaniu drugiej książki podjęta została dziesięć miesięcy wcześniej. Ten czas poświęciłem na szukanie materiałów. Gdy „Sedinum” pojawiło się w księgarniach, już pisałem drugą książkę. Tym razem trochę inaczej to wyglądało. - Czyli jak? - Wydawnictwo „siedziało mi na głowie” i od czasu do czasu grzecznie podpytywało, na jakim etapie jestem. Co prawda, było mi odrobinę łatwiej pisać drugą powieść, bo już miałem bohaterów i wymyślony profil psychologiczny. Wprowadziłem jednak paru nowych, by urozmaicić ich przygody.
Największą różnicą były jednak wszystkie terminy, bo przy „Sedinum” nic mnie nie goniło. - Jednak czytelnicy ze Szczecina mają odrobinę żal, że akcję kolejnej powieści przeniósł Pan dalej od miasta, na wybrzeże. - Bałem się tego rozczarowania. Ale za to „uszczęśliwiłem” Darłowo. Już odezwał się do mnie tamtejszy magistrat. Błyskawicznie zareagowali i zaprosili mnie do siebie. Teraz jestem pełen obaw. - Dlaczego? - W Darłowie są bardzo prężnie działające organizacje i kluby, zajmujące się historią swoich ziem. O ile w Szczecinie mało kto mógł mi zarzucić koloryzowanie historii, to w Darłowie miejscowi znawcy mogą mnie na czymś przyłapać. Przy „Sedinum” niektórzy czytelnicy wytykali mi pewne błędy, typu inaczej nazwana ulica. Boję się, czy czegoś w Darłowie nie pokręciłem. - Powinien być Pan dumny z tych uwag, bo oznaczają, że „Sedinum” zostało wnikliwie przeczytane. Spotkałam się także z opiniami, że po przeczytaniu Pana książki, niektórzy w końcu poczuli dumę z mieszkania w Szczecinie. - Sam czytałem różne książki i artykuły o Szczecinie i miałem wrażenie, że powstawały z pewną taką nieśmiałością. A ja przy „Sedinum” miałem założenie, że piszę bez kompleksów. Że tu w Szczecinie jest świetnie i kropka. Bo Szczecin ma jedną z bardziej niesamowitych historii wśród polskich miast. Mało jest miejsc z takimi bogatymi i zróżnicowanymi dziejami. Tym bardziej, że historia Szczecina jest bardzo związana z historią Europy. Jesteśmy jednym z najbardziej europejskich miast w Polsce. To po wojnie zostaliśmy wepchnięci w jakąś prowincjonalną dziurę. To właśnie chciałem pokazać. I jeśli sami tak o sobie myślimy, to później reszta też tak nas postrzega. To się da zauważyć choćby w różnych polskich filmach. Kiedy trzeba jakiegoś bohatera pozbyć się z planu, to się go najczęściej wysyła do Szczecina. - Pewnie dlatego, że mieszkamy 500 kilometrów od stolicy. - Może (śmiech). Ale bohatera już nie ma, bo jest gdzieś bardzo daleko, w Szczecinie, czyli nie wiadomo gdzie. Tymczasem w Niemczech, w Greifswaldzie, gdzie ostatnio byłem na spotkaniu autorskim, wszyscy pochlebnie wyrażają się o Szczecinie. - A przeczytali Pana książkę? - Parę osób, które znają język polski, przeczytało ją i w związku z tym, że im się spodobała, zaprosili mnie do siebie. - Bardziej jako pisarza czy architekta (Leszek Herman z zawodu jest architektem - przyp. red.)? - W dalszym ciągu przedstawiam się jako inżynier architekt, który czasami pisze książki. A to, czym zajmuję się zawodowo, ma ścisły związek z tym, o czym piszę. - Jednak w tej chwili jest Pan bardziej rozpoznawalny jako pisarz niż jako architekt. - Teraz chyba tak. Pewnie dlate-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
29
| TEMAT Z OKŁADKI |
go, że po napisaniu „Sedinum” poznałem tylu nowych ludzi, których nigdy bym nie poznał, pozostając tylko architektem. Moim marzeniem jest, aby odwróciły się proporcje w tym, co robię. Pisanie mi się podoba i jakby zdarzyło się tak, że mógłbym z pisania żyć, byłbym bardziej szczęśliwy. Wtedy mógłbym przebierać w projektach architektonicznych. Teraz muszę brać wszystko jak leci. (śmiech)
czywiście. W „Sedinum” bohaterem drugoplanowym był Szczecin, a w „Latarni umarłych” jest kolejny wielki nieobecny - Bałtyk. Jest tu wiele legend bałtyckich, marynistycznych, opowieści o piratach i skarbach. Bałtyk jest wielkim bogactwem, które kompletnie zostało zdewastowane. Polacy jadą nad wybrzeże z parawanami i nadmuchiwanym rekinem i na tym kończy się ich spotkanie z morzem.
- Sukces książki przełożył się w jakiś sposób na Pańską pracę? - O tyle, że klienci, którzy teraz do mnie przychodzą, wiedzą o mojej książce. Mam też podejrzenie, że dzięki książce dostałem zlecenie na zaprojektowanie kilku domów.
- Dlaczego zupełnie nie interesujemy się swoją historią? To skomplikowane. Polacy, w większości, przez lata byli „szurani” po świecie. Nie ma takich miejsc, w których grupa ludzi mieszka od dawien dawna. Mnie zawsze fascynowało to, że na Pomorzu stare rodziny Borcków czy Flemingów mieszkały od średniowiecza. A tu, w Zachodniopomorskiem jest pełno ludzi, którzy przyjechali z Wilna, ze Lwowa. Dopiero teraz powstaje tożsamość z miejscem, gdy dorasta pierwsze pokolenie, które się tu urodziło. Jesteśmy pokoleniem, które na nowo na tych ziemiach buduje swoją historię. Przed nami byli Gryfici, Szwedzi, Francuzi, później Niemcy. Teraz przyszli Polacy i zarzucili swoje kotwice.
- Mówiło się o „Sedinum”, że książka idealnie nadaje się na opowieść filmową. Z „Latarni umarłych” też można nakręcić film? - Spotkałem się w Starej Rzeźni z Andrzejem Faderem, reżyserem filmu „Wielka ucieczka na Północ”, który przeczytał „Sedinum” i stwierdził, że świetnie nadaje się na scenariusz, bo opisuję dużo miejsc akcji. Tak jest też w drugiej książce. - Pan jakie książki czyta? Historyczne, kryminały... - Kryminałów nigdy nie lubiłem. Nuda. Najczęściej jest jakiś komisarz, zbrodnia i jakiś model rozwiązywania zagadki. Dużą umiejętnością jest, by tak napisać kryminał, żeby tę konwencję zburzyć. Bardzo mi kiedyś odpowiadały książki Joanny Chmielewskiej. Pasują mi kryminały, w których zwykli ludzie, a nie policjanci, są wplątani w jakieś kłopoty i muszą się z nich wyplątać. - A historyczne? - Za historycznymi książkami, gdzie akcja dzieje się w przeszłości, też specjalnie nie przepadam. - Dlaczego? Nie wierzy Pan autorowi, że opisał w nich prawdziwe tło historyczne? - Nie o to chodzi. Nie odpowiada mi ten kostium. - A modne teraz książki fantasy? - Nie przemawiają do mojej wyobraźni. Co prawda przeczytałem prawie wszystkie autorstwa Terry’ego Pratchetta, gdzie opowiada kompletnie absurdalną historię fantasy. Ale też śmieszną. U Pratchetta bardziej podoba mi się jego umiejętność posługiwania się piórem niż to o czym pisze. Nie czytałem też „Wiedźmina”, choć jest naszym bohaterem narodowym. To nie jest mój świat. - To co Pan czyta? - Lubię książki ze złamaną konwencją. Pasują mi powieści przygodowo-awanturnicze, których w tej chwili jest mało. To się chyba wiąże ze zjawiskiem, że kiedyś świat był większy, tajemniczy, niezgłębiony. Teraz na drugi koniec świata można pojechać niemal w każdej chwili. Może dlatego modne stały się książki o wampirach, o jakimś kompletnie wymyślonym świecie. - Ale świat w „Latarni Umarłych” jest prawdziwy. - Rze-
30
- Ciąży nam niemiecka przeszłość? - Nie rozumiem niechęci do niemieckiej historii. Choćby ta konsternacja jaka wybuchła wokół renowacji Wałów Chrobrego, kiedy odkryto tam napis Hakenterrasse. Chciano go szybko ukryć, bo po co mówić o niemieckiej przeszłości? Autorem tarasów był Wilhelm Meyer-Schwartau, który stworzył je przed rozkwitem nazizmu. Rozumiem, że zaraz po wojnie zwalano w Szczecinie pomniki niemieckich cesarzy, że teraz niektórzy mają niechęć do pomników sowieckich. Gdyby jednak to ciągnąć dalej, to przecież żaden pomnik nie ma racji bytu, bo każdy z nich odnosi się do historii. Teraz nikt nie ma pretensji do pomników Napoleona, a on nie był nigdy naszym przyjacielem. - Polscy czytelnicy nie zarzucają Panu sięgania do niemieckiej przeszłości? - Na spotkaniach autorskich raczej nie. Nie przysyłają mi też w tej sprawie żadnych informacji. W ogóle spotkania z czytelnikami są raczej przyjemnym przeżyciem. - Dlaczego? - Przeważnie na takie spotkania przychodzą ludzie serdeczni i bardzo sympatyczni. Wcześniej, jako architekt, miałem spotkania na budowach. Przychodziło 20 inspektorów nadzoru, którzy, miałem wrażenie, chcieli mi dokopać. A spotkania z czytelnikami są miłym zaskoczeniem. - O co pytają? - Zależy gdzie. W Szczecinie i okolicach zadawali bardzo szczegółowe pytania. W głębi kraju były bardziej ogólne. Na przykład o związki Szczecina z nazistami, czy o masonów. - Masoni nadal działają na naszą wyobraźnię? - Naturalnie. W dalszym ciągu książki o nich świetnie się sprzedają. Poza tym uważam, że Szczecin swej karty historii związanej z maso-
| TEMAT Z OKŁADKI |
nami w ogóle nie wykorzystuje. A to było przecież fantastyczne. Przecież takie wielkie miasta, jak Boston czy Washington chwaliły się tymi związkami i wciąż chwalą. Przypomnę tylko, że gdy na rynku pojawiła się książka „Kod Leonarda da Vinci” to pół globu siedziało w internecie i szukało związków z miejscami akcji. Chciało je poznać. - W nowej książce też znajdą się takie ciekawe historie, nieznane i nieodkryte wcześniej? - Darłowianie doskonale znają swoje miasto. Wiedzą kim był Eryk I, ale mam nadzieję, że „Latarnia umarłych” reszcie Polski uzmysłowi pewne legendy i fakty historyczne. Choćby tę, że zamek darłowski jest protoplastą zamku w Danii, w którym Szekspir umieścił akcję swojej najgłośniejszej tragedii - „Hamleta”. Bo to właśnie Eryk Pomorski wybudował w Helsingor zamek dokładnie na wzór tego w Darłowie.
- kiedy trzecia książka i o czym będzie? - Właśnie zbieram materiały. Już mam pomysł, który przyszedł mi do głowy po „czarnych protestach” kobiet w Polsce. To było dość mocne wydarzenie. - I co? Zamierza Pan napisać teraz książkę bez sięgania do historii? - Nie. Będzie to historia o Pomorzu, które ma niechlubne karty dotyczące czarownic. Sydonia jest najbardziej znaną naszą czarownicą, ale chciałbym przybliżyć dramaty związane z czarami, jakie rozegrały się na Pomorzu. I ciekawostki. Choćby tę, która mówi o tajemniczej księdze czarów przechowywanej w kościele w Wolinie. - Bohaterowie będą ci sami? - Raczej tak. Jednak wprowadzę nowych, by wzbogacili przygody.
- Czytelnicy nie darowaliby mi, gdybym nie zadała pytania
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
31
| STYL ŻYCIA |
W świecie #Instagrama JEST TAKIE MIEJSCE, GDZIE KAŻDY MOŻE POCZUĆ SIĘ SŁAWNY. TYSIĄCE FANÓW Z CAŁEGO ŚWIATA, SETKI KOMENTARZY I DZIESIĄTKI UDOSTĘPNIEŃ POSTÓW. WSZYSTKO TO W ZAMIAN ZA KILKA ZDJĘĆ DZIENNIE. INSTAGRAM, BO O NIM MOWA, ZROBIŁ NIEMAŁĄ REWOLUCJĘ W WIRTUALNYM ŚWIECIE, KTÓRY, JAK SIĘ OKAZUJE, NIE JEST TAK OLBRZYMI, JAK BYŚMY TEGO CHCIELI. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO MARTA MACHEJ / PAULA KAFTAŃSKA
32
| STYL ŻYCIA |
Instagram został powołany do życia jako aplikacja do robienia zdjęć i przy pomocy hashtagów wysyłania ich w świat. Początkowo fotografie przybierały charakterystyczny, kwadratowy kształt, zupełnie jak stare polaroidy. Zresztą nawet dawne logo aplikacji nawiązywało do aparatów błyskawicznych. Obecnie format publikowanych zdjęć nie ma większego znaczenia, ale nadal każde można upiększyć wybranym filtrem, rozmyć lub wyostrzyć. W opisie ważne są hashtagi, które segregują tematycznie zdjęcia i pomagają dotrzeć do wybranej grupy docelowej. Cały proces edycji i publikacji zabiera kilka sekund. Niewiele trzeba poświęcić, by swój komunikat wysłać w dowolne miejsce na Ziemi.
grona odbiorców, daje też możliwość natychmiastowego reagowania. Dziś z telefonem budzimy się i zasypiamy. Kiedy jem coś pysznego, odwiedzam wyjątkowe miejsce, przygotowałam świetną stylizację, momentalnie mogę zrobić zdjęcie i podzielić się nim z innymi użytkownikami Instagrama. Z kolei inni użytkownicy, niezależnie od czasu i miejsca w jakim się znajdują, mogą odebrać fotografię, ocenić ją, skomentować, napisać do mnie, a jeśli moje zdjęcia będą dla nich inspirujące, mogą obserwować mój profil na stałe. To niesamowite, że w każdej chwili możemy mieć kontakt z ludźmi oddalonymi od nas o tysiące kilometrów.
Długie blond włosy, niebieskie oczy, sylwetka modelki i głowa pełna pomysłów – tylko tyle, a może aż tyle potrzeba, by się wyróżnić z tłumu i w ciągu niespełna roku zdobyć ponad 20 tysięcy followersów. Potwierdza to szczecinianka Kinga Stańczewska, którą poznaliśmy właśnie na Instagramie. Przez pierwszy miesiąc obserwowania profilu, uparcie staraliśmy się dowiedzieć o niej czegoś więcej: czy to blogerka, stylistka, modelka, a może youtuberka? Jednak poza aplikacją dziewczyna jakby nie istniała. Skąd więc ta popularność? Dzięki nowym opcjom uruchomionym na Instagramie udało się umówić i potwierdzić, że Kinga jest jak najbardziej prawdziwa, a jej konto to prywatny profil, który „zwyczajnie” przypadł do gustu 20 tysiącom osób z całego świata w ciągu kilku miesięcy.
Co ciekawe, aplikacja stworzona przez Kevina Systroma, początkowo zakładała wyłącznie możliwość dzielenia się fotografiami. Komentarze, wiadomości czy serduszka były sprawą drugorzędną. Nie istniały też reklamy. Sytuacja zmieniła się, gdy w 2012 roku apkę przejął Mark Zuckerberg. Instagram przeobraził się z portalu fotograficznego w miejsce kreowania nowych trendów, wymiany opinii, promocji dużych firm, ludzi czy wydarzeń. Uruchomiono możliwość nagrywania krótkich filmów, puszczania snapów, tworzenie postów sponsorowanych, wysyłania wiadomości prywatnych, przyznawania serduszek komentarzom itd. Pozornie aplikacja zaczyna się przeistaczać w młodszą siostrę Facebooka, jednak wciąż jest szybsza i łatwiejsza w obsłudze. Czy to aby nie oznacza, że za chwilę rozpoczną się masowe wyprowadzki z Facebooka?
- Dawniej próbowałam prowadzić bloga - mówi Kinga. - Jednak kreowanie strony, przygotowanie tekstów i obróbka zdjęć są o wiele bardziej wymagające niż Instagram. Tu wystarczy zrobić zdjęcie i krótki wpis. Po za tym aplikacja dociera do znacznie szerszego
- Moim zdaniem, dodatkowe opcje i poziom trudności obsługi aplikacji nie mają wpływu na opuszczenie jednego serwisu na rzecz drugiego. W tym przypadku pieniądze i tak trafią do jednego portfela, więc taki zabieg byłby bezcelowy – mówi Paweł Krzych, specjalista
ds. social mediów. – Spoglądając szerzej na problem od razu dostrzeżemy, że są to zupełnie dwa różne serwisy społecznościowe, które dobrze się uzupełniają. Przepływ użytkowników jest ciągły, z jednej platformy na drugą, z drugiej na pierwszą. Po za tym Instagram to świetne narzędzie do utrzymywania relacji z klientami zarówno obecnymi, jak i potencjalnymi. Od kilku miesięcy najbardziej widoczną zmianą na Instagramie jest wprowadzenie reklam, które działają jak te na Facebooku. Określenie celu, pozwala dotrzeć do właściwych klientów, a sam post przekierowuje odbiorców bezpośrednio na stronę internetową. Podobny efekt przynosi również regularne publikowanie zdjęć, które zapewnia przyrost fanów, zwiększa zasięgi, a nawet uzależnia. - Tak naprawdę zawsze będzie za mało serduszek, za mało obserwujących, za mało komentarzy - mówi Kinga Stańczewska. - Pierwszy tysiąc robi wrażenie, ale później wyczekuje się kolejnego. Pamiętam jak ogromne poczucie satysfakcji wywarło na mnie 10 tysięcy followersów, ale jaka to mała liczba przy obecnych 20 tysiącach (śmiech). To prawda, że wiele osób oszukuje, linkuje swój profil na stronach sztucznie wytwarzających ruch lub kupuje polubienia profilu. Jednak w ten sposób nie da się sprawić by konto żyło. Na początku pomocne są hashtagi, sama również długo je stosowałam. Niedawno zaczęłam od nich odstępować i z radością zauważyłam, że ruch i przyrost na stronie jest nadal taki sam. Dobrze jest mieć uruchomioną statystykę, dzięki temu łatwiej planować posty i dobierać ich tematy. Choć aplikacja ewidentnie jest ukierunkowana na globalnego odbiorcę, lokalne firmy nauczyły się ją sprytnie wykorzystywać. Jak mówi Paweł Krzych – przede wszystkim należy się wyróżnić
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
33
| STYL ŻYCIA |
„
Długie blond włosy, niebieskie oczy, sylwetka modelki i głowa pełna pomysłów – tylko tyle, a może aż tyle potrzeba, by się wyróżnić z tłumu i w ciągu niespełna roku zdobyć ponad 20 tysięcy followersów. Potwierdza to szczecinianka Kinga Stańczewska, którą poznaliśmy właśnie na Instagramie.
34
tak, by nasza marka nie zginęła w gąszczu innych. Kluczem do sukcesu jest dobrze przemyślany plan. - Na Instagramie, jak wszędzie, panują pewne trendy, w zależności od tematu tablicy – mówi Kinga. – Mój profil jest mocno lifestylowy, dlatego postawiłam na minimalizm, jasne barwy i dużo bieli. Prawie wszystkie zdjęcia robię telefonem. Jeśli ktoś ma pomysł i dobry aparat w smartfonie, to ma już wszystko,
by poprowadzić profesjonalne konto. Nie oznacza to jednak, że Instagram to przełożenie mojego życia jeden do jednego. Trzeba umieć postawić wyraźne granice prywatności i mieć świadomość, że ze swoim przekazem trafia się naprawdę do ludzi z całego świata, którzy tak samo jak my są prawdziwi. Otrzymuję od nich dziesiątki wiadomości. To wszystko sprawia, że świat jest bardziej otwarty, dostępny i może wcale taki nie wielki jakby nam się mogło wydawać.
| KULINARIA |
Słów kilka jak zorganizować To i Owo, ale przede wszystkim smak Przed nami 365 niepowtarzalnych dni obfitujących w wesela, urodziny, spotkania po latach, konferencje, chrzciny, romantyczne kolacje, biznesowe lunche, wieczory panieńskie, ale też imieniny babć, ciotek i wujków. Jak mówi Agnieszka Walter, menager Restauracji To i Owo - każda z tych okazji jest tak samo wyjątkowa i niepowtarzalna, dlatego zasługuje na niezapomnianą oprawę, a czy coś lepiej od smaku potrafi przywołać wspomnienia? …hmm zaraz to sprawdzimy. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO KONRAD LANGE
Posiłek dziś nie tylko zaspakaja głód, ale jest też atrakcją. Bez niego nie da się zorganizować spotkania biznesowego, przyjęcia czy uroczystości, dlaczego tak się dzieje? - Wspólny posiłek zbliża, to podstawowy powód. Ponadto staliśmy się bardziej otwarci i ciekawi świata, na rynku pojawia się wiele nowych możliwości i smaków. Szefowie kuchni potrafią to wykorzystać. W naszym regionie od dłuższego czasu utrzymuje się pewna tendencja. Lubimy ryby, owoce morza, elementy kuchni śródziemnomorskiej. Nie jest to opinia zaczerpnięta z Internetu, a z własnych obserwacji. W Restauracji To i Owo stale monitorujemy potrzeby i gusta naszych gości. Na tej podstawie budujemy kartę dań. Tak jak Pani wspomniała, kombinacji smakowych jest dziś tak wiele, że kartom dań często towarzyszy prawdziwy przepych, czy jest to dobry sposób by trafić w gusta gości? - Karta dań to nie książka do godzinnego wertowania, a propozycje potraw, które w krótkiej prezentacji muszą zaintrygować i skusić do skosztowania. W To i Owo wychodzimy z założenia, że lepiej zaproponować mniej, ale smaczniej. Owszem, doceniamy różnorodność, ale staramy się robić to mądrze. Dania tak jak pory roku czy nastroje powinny się zmieniać. Nasz szef kuchni jest bardzo ambitny, lubi tworzyć i szukać nowych rozwiązań. Osobiście selekcjonuje wszystkie składniki, które pozyskuje od
36
sprawdzonych wcześniej dostawców. Jeśli jest usatysfakcjonowany ze swojej kreacji smakowej, jesteśmy pewni, że goście również ją docenią. Obecnie nie tylko kubki smakowe podpowiadają nam co jest dobre, a co nie, ale też oczy. - To prawda, jedzenie musi być atrakcyjne wizualnie, jednak nie wolno się zatracić w tej warstwie i zapomnieć o smaku. Tak jak wszędzie i tu panują trendy. Nadal popularny jest minimalizm. Słynne różyczki z marchewek czy pomidorów, na szczęście, zniknęły już z talerzy. Muszę jednak przyznać, że obserwując prace naszych kucharzy zauważam, że w wielu przypadkach posiłek jest tak atrakcyjnie podany, że sam w sobie jest ozdobą. Jeśli mówimy o ozdobach… jedzenie jest ozdobą każdego ważnego spotkania czy wydarzenia. Wiem, że zajmuje się Pani również organizacją cateringów i przyjęć. To musi być szalenie trudna praca sprostać wymaganiom gości. - Kreatywność jest tu czynnikiem sprzyjającym, mam to szczęście, że pracuję z niezwykle pomysłowymi i utalentowanymi ludźmi, z którymi jestem w stanie sprostać wszelkim wymaganiom. Organizujemy zarówno cateringi stacjonarne, czyli w obrębie naszej restauracji lub też biurowca Lastadia Office, w którym mieści się To i Owo, jak i realizujemy cateringi wyjazdowe. Dysponujemy dowozem i odpowiednim sprzętem. Zapewniamy pełną obsługę. Nie mamy ograniczeń jeśli chodzi o ilość gości. Całe przedsięwzięcie zaczyna się od rozmowy, ustalenia oczekiwań, konfrontacji pomysłów i jak wszystko kończy porządkami (śmiech). Wraz z szefem kuchni przygotowujemy propozycje menu. Wszystko musi być dopieszczone, a jeśli będzie, zyskujemy gwarancję satysfakcji. Przygotowanie cateringu często przeradza się lub ściśle łączy z organizacją wydarzenia. Ile czasu potrzeba by stworzyć wymarzoną uroczystość? - Czas jest naszym sprzymierzeńcem szczególnie, gdy mamy w głowie dużo pomysłów, ale nie można też myśleć za długo. Z doświadczenia wiem, że tydzień to optymalna ilość dni by dopiąć wszystko na ostatni guzik. Tak naprawdę priorytetem jest wybór i rezerwacja daty. W roku jest kilka „gorących okresów” i jeśli nie pomyślimy o zaklepaniu wybranego dnia wcześniej możemy stracić szansę. Mam tu na myśli choćby kwiecień i maj, czyli czas komunii czy czerwiec i sierpień obfitujące w wesela. Przyznam, że w dobę również jesteśmy w stanie zrobić wiele. Myślę, że jeśli dziś zgłosiłby się
| KULINARIA |
do nas pan, który jutro chciałby się oświadczyć swojej wybrance, z pewnością sprostalibyśmy takiej kolacji. Tworzeniu dań musi też towarzyszyć pewna wiedza, w końcu nie każde danie wytrzyma na półmisku kilka godzin. - Racja, dlatego przy planowaniu wydarzeń tak ważne jest korzystanie z pomocy szefa kuchni, który dysponuje odpowiednią wiedzą na temat produktów, zestawień smakowych i możliwych kreacji. Należy jednak pamiętać, że nie wolno nikomu nic narzucać. Zdarza się, że klienci mają już swoją wizję. W takich przypadkach w elastyczny i indywidualny sposób należy ją połączyć z dysponowanymi środkami. Wymagania klientów często obejmują wystrój wnętrza. Czy decydując się na spotkanie biznesowe, wesele czy huczne urodziny w restauracji możemy liczyć na przygotowanie dekoracji? - Oczywiście przecież to nieodzowna część wydarzenia. Planując dekoracje warto wykorzystać potencjał miejsca. Dominacja ozdób nie zawsze jest dobra, czasem świeczniki i wiązanka kwiatów wystarczą. Nie oznacza to, że nie dmuchamy balonów czy nie podwieszamy girland, wszystko zależy od wymagań klienta i okazji. Współwłaścicielka Restauracji To i Owo, jest też projektantką wnętrz. Ma świetne oko i głowę pełną pomysłów. Dzięki niej cała nasza ekipa nauczyła się lepiej rozumieć estetykę. Podczas wydarzeń organizowanych w lokalu zarówno pozwalamy na samodzielne przystrojenie sali przez
gości, jak i przyjmujemy na to zlecenia. Ma Pani tak wiele na głowie, w jaki sposób udaje się Pani zapanować nad codziennością restauracji? - Dobra organizacja jest kluczem do sukcesu. Restauracja To i Owo mieści się w budynku Lastadia Office na Łasztowni. Na co dzień łączymy tu dwie strategie. W pierwszej połowie dnia w tygodniu do godziny 16 serwujemy lunche. W ten sposób opiekujemy się pracownikami biurowca oraz okolicznych firm i instytucji. Rozumiemy, że dysponują oni określoną ilością czasu na posiłki, dlatego dokładamy wszelkich starań by nawet w krótkich przerwach mieli szansę nas odwiedzić. Mamy dla nich lunche bemarowe, jest szybko, wygodnie i atrakcyjnie cenowo. Menu jest codziennie inne. Staramy się je urozmaicać. Oferujemy zarówno dania mięsne jak i wegetariańskie. Niedawno wprowadziliśmy też śniadania na ciepło. Od 16 oraz w weekendy jesteśmy typową restauracją z pełną obsługą kelnerską i menu na wysokim poziomie. Oczywiście cały dzień jesteśmy otwarci na wszelkich gości z zewnątrz i ich rezerwacje. To wszystko jest tak uporządkowane, że zastanawiam się czy coś jest w stanie Panią zaskoczyć? - Razem z całym zespołem To i Owo jesteśmy otwarci na wszelkie wyzwania rzucane przez gości. Bardzo bym chciała, aby ktoś nas naprawdę zaskoczył (śmiech).
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
37
| STYL ŻYCIA |
Odskocznia od codzienności Powszechnie wiadomo, że w wyznaczaniu różnego rodzaju trendów niepodzielnie królują Amerykanie. A skoro Stany Zjednoczone wybrały niedawno Donalda Trumpa, to nic dziwnego, że „trampy” upodobano
parku trampolin „Jump Szczecin”. – Mieszkańcom pomysł się ewidentnie spodobał, bo zainteresowanie naszym obiektem systematycznie rośnie. O ile w ciągu dnia jest jeszcze trochę luzu, to popołudniami czy wieczorami sala zapełnia się w zasadzie do ostatniego miejsca i ci, którzy nie znaleźli wcześniej czasu na internetową rezerwację miejsca, zazwyczaj muszą obejść się smakiem.
sobie w ostatnim czasie także w Szczecinie.
Ograniczona liczba miejsc jest spowodowana tym, co w tego rodzaju ośrodkach najważniejsze, czyli bezpieczeństwem. W zajmującym około 700 metrów kwadratowych obiekcie zabezpieczono i ukryto metalowe części oraz przedmioty, o które można by się było uderzyć i wyrządzić sobie krzywdę. Powstał też specjalny instruktaż bezpiecznego korzystania z trampolin, którego właściwe przestrzeganie pozwoliło dotychczas uniknąć jakichkolwiek poważniejszych urazów.
TEKST MACIEJ ŻMUDZKI / PHOTO ARCHIWUM
W naszym lokalnym przypadku nie ma to jednak nic wspólnego ze światem wielkiej polityki, ponieważ w grę wchodzi po prostu park trampolin, czyli dobra zabawa, sport i innowacyjny pomysł na aktywne spędzanie wolnego czasu. Zachodniopomorskie dołączyło niedawno do grona województw, które mogą się pochwalić posiadaniem tego typu ośrodków, ponieważ na przestrzeni ostatnich miesięcy na terenie Szczecina otwarte zostały dwa poświęcone skakaniu obiekty. - Uznaliśmy, że w tym mieście jest zbyt mało nowoczesnych miejsc, które oferują rozrywkę, więc postanowiliśmy to zmienić – mówi Bartłomiej Kasprzak, właściciel działającego od początku września
40
Ile osób może zatem jednocześnie bawić się na trampolinach? – W naszym przypadku wyznaczyliśmy granicę na mniej więcej dwadzieścia pięć osób. Gdybyśmy pozwolili jednocześnie skakać większej liczbie ludzi, to zrobiłby się tłok i byłoby zdecydowanie łatwiej o jakieś kontuzje. Nad bezpieczeństwem stale czuwają też instruktorzy, którzy nadzorują każde zajęcia i przy
| STYL ŻYCIA |
„Skakanie to nie tylko dobry pomysł na trening ciała i ćwiczenie kondycji, ale też świetny sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów. Ta forma wysiłku pozwala w szybki sposób spalić kalorie, a efekty pojawiają się błyskawicznie.” okazji udzielają skaczącym cennych wskazówek. W ciągu dnia powszedniego jest to zazwyczaj jedna osoba, wieczorami oraz w weekendy już minimum dwójka. Jumpy, trampy czy po prostu skoki – bo właśnie tak jest najczęściej nazywana ta forma aktywności – mogą spodobać się w zasadzie każdemu, choć dotychczasowe statystyki mówią, że seniorzy, póki co, omijają obiekt szerokim łukiem. – Jeśli chodzi o najmłodszych, to gościmy już dzieci od trzeciego roku życia, ale górną granicą było na razie mniej więcej 50 lat. Dyscyplina z całą pewnością jest dość wymagająca, bo aktywizuje w zasadzie wszystkie mięśnie, jakie znajdują się w ludzkim ciele. Mówi się, że 10 minut skakania, to wysiłek spokojnie porównywalny do 30 minut intensywnego biegu, więc mamy tu do czynienia z naprawdę mocnym cardio. Często jest tak, że ludzie przychodzą po raz pierwszy, skaczą przez godzinę, a dzień później dowiadują się, że posiadają mięśnie, o których wcześniej nie mieli pojęcia. Skakanie to zatem nie tylko dobry pomysł na trening ciała i ćwiczenie kondycji, ale też świetny sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów. Ta forma wysiłku pozwala w szybki sposób spalić kalorie, a efekty pojawiają się błyskawicznie. – Korzystamy z obiektu dopiero od dwóch miesięcy i sami jesteśmy zdziwieni tym, w jakim tempie przesuwa się wskazówka na wadze. Jeden z instruktorów przez ten okres schudł aż o trzynaście kilo, choć nie stosował żadnej wspomagającej diety. Wystarczyło regularne skakanie, które – oprócz świetnej zabawy – przyniosło także taki efekt. Miłym aspektem jumpingu jest to, że kadrę szkoleniową tworzą prawdziwi pasjonaci, dla których udzielanie wskazówek i uczenie innych już samo w sobie stanowi wielką przyjemność. – Mamy tu osoby, które aktywnie uprawiają parkour, akrobatykę czy tricking, czyli formę aktywności, łączącą ze sobą elementy sztuki walki, gimnastyki i niekiedy tańca. Dla tych ludzi obcowanie w takich miejscach to połączenie pracy i największej pasji, więc nic dziwnego, że są temu w pełni oddani. Niezaprzeczalnym atutem wyboru tej dyscypliny sportu jest kwestia finansowa. Rozpoczęcie przygody z trampolinami nie wymaga w zasadzie żadnych nakładów i inwestycji w sprzęt. Przygotowanie do „pójścia na trampy” obejmuje jedynie zakup skarpetek antypoślizgowych (koszt to około 5 złotych), które zdecydowanie ułatwiają funkcjonowanie w skaczącej rzeczywistości. Godzina zabawy dla osoby dorosłej kosztuje
w Szczecinie mniej więcej 25-30 złotych, zależnie od obiektu, terminu czy sposobu dokonywania rezerwacji. – W trampolinach najbardziej podoba mi się to, że na chwilę można poczuć się lekko. Jedno, drugie silne odbicie i już skaczesz naprawdę wysoko – tłumaczy Monika Dmochowska, 25-letnia absolwentka wychowania fizycznego, która zakochała się w tej dyscyplinie. – Na studiach zaszczepiono we mnie zamiłowanie do gimnastyki, a trampoliny uznałam za świetne połączenie akrobacji, które zawsze chciałam wykonywać, z dobrą zabawą w gronie znajomych. Takie wyjścia, a staram się, żeby miały one miejsce 1-2 razy w tygodniu, traktuję przede wszystkim jako doskonałą zabawę. Sam fakt, że chodzę tam z koleżanką i spędzamy wspólnie czas w tak fantastycznym miejscu sprawia, że czuję się bardzo szczęśliwa. Świetne jest też to, że gołym okiem widać postępy, a to niesamowicie motywuje, żeby zachować regularność i nie przestawać rozwijać swoich umiejętności akrobatycznych. Rosnący zasób trików na trampolinie cały czas potęguje atrakcyjność przebywania w tym miejscu, a to oznacza, że godzina skakania zaczyna być niewystarczająca i cały czas chce się więcej. Wszystkim niezdecydowanym, którzy wahają się czy dać tej dyscyplinie szansę, powiedziałabym, że trampoliny to fajny rodzaj połączenia zabawy z treningiem. Tylko z tą pozytywną różnicą, że przy dobrej zabawie nie odczuwasz czasu, który mija i wysiłku, jaki w to wkładasz. Co zatem decyduje o tym, że tak wiele osób próbuje zaznać szczęścia w podskokach? – Trampy to coś innego, co daje zupełnie nowe możliwości. W grę wchodzi nie tylko trenowanie całego ciała, ale też przełamywanie kolejnych barier psychicznych oraz fizycznych. Regularne postępy umożliwiają wykonywanie coraz bardziej skomplikowanych ewolucji, a nigdy nie można powiedzieć, że nauczyło się już wszystkiego. Nawet zaawansowane osoby cały czas podnoszą poziom swoich umiejętności, więc po prostu nie ma mowy, żeby coś takiego mogło się znudzić – kończy Kasprzak. Dla jednych wyznacznikiem celu przy wyborze trampolin będzie chęć zrzucenia nadliczbowych kilogramów. Inni będą dążyć do wytrenowania perfekcyjnej kondycji i wzmocnienia mięśni. Wszystko w zgodzie z popularną maksymą, że poprzeczka musi być wysoko, bo tylko wtedy warto skakać. A będą też tacy, którzy się z tym nie zgodzą, bo są zdania, że skakać warto po prostu dla frajdy.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
41
| SHOWROOM |
NA ZDJĘCIU: KOSZULKA SPORTOWA BLACK & METALLIC, NIKE PERFORMANCE, ZALANDO.PL, 189,00 PLN
Bądź FIT!
BLUZA Z KAPTUREM, UNDER ARMOURFAVORITE, ZALANDO.PL, 229,00 ZŁ
Nowy Rok – nowe postanowienia. Jednym z najczęściej powtarzających się jest to, mówiące o zdrowym trybie życia. Bycie fit jest teraz modne, dlatego też modne muszą być sportowe ubrania. Sportowe koszulki noszone na co dzień, bluzy czy odpowiednio dopasowane spodnie w ciemnym odcieniu szarości wyglądają dobrze i są przede wszystkim wygodne.
KOSZULKA SPORTOWA - WHITE, NIKE PERFORMANCE, ZALANDO.PL, 239,00 PLN
SPODNIE TRENINGOWE, H&M, 129,90 PLN
Foto: materiały prasowe
#postaw na wygodę PRZY UPRAWIANIU SPORTU WAŻNE JEST, ŻEBY UBRANIA NAS NIE UWIERAŁY, BYŁY KOMFORTOWE I WYGODNE. DLATEGO WARTO POSTAWIĆ NA LUŹNE RZECZY, KTÓRE NIE OGRANICZAJĄ NASZYCH RUCHÓW – TAK SPODNIE TRENINGOWE, IVY PARK, ZALANDO.PL, 299 PLN OBUWIE DO BIEGANIA TRENINGOWE, ASICS FUZEX, 411,25 PL
42
JAK ZWIEWNA KOSZULKA DO FITNESSU. NIE OPINA NASZEGO CIAŁA, SKÓRA ODDYCHA SWOBODNIE A MY NIE ZALEWAMY SIĘ POTEM.
KOSZULKA TRENINGOWA, H&M, 59,90 PLN
| SHOWROOM |
Subtelnie i kobieco #na jogę lub balet
LEKKIE I ZWIEWNE STROJE SPORTOWE BARDZO DOBRZE SPRAWDZAJĄ SIĘ NA JODZE LUB BALECIE. SZEROKIE SPODNIE Z OBNIŻONYM KROKIEM, LUŹNE SPÓDNICE, POŁĄCZONE Z DOPASOWANYMI KOSZULKAMI SPRAWIAJĄ, ŻE TRENUJĄC PANIE CZUJĄ SIĘ KOBIECO.
SPÓDNICA TIULOWA , ZARA, 89,90 PLN BIUSTONOSZ Z TIULU, ZARA, 49,90 PLN
W TYM SEZONIE MODNYM TRENINGOWYM STROJEM OKAŻĄ SIĘ TRANSPARENTNE BLUZA Z PÓŁPRZEZROCZYSTEJ TKANINY, ZARA, 99,90 PLN
I LUŹNE MATERIAŁY.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
43
| ZDROWIE |
Trendy w laserowej medycynie estetycznej Globalizacja przyśpieszyła rozwój nowych technologii, jednocześnie zwiększając tempo naszego życia. Rosnące oczekiwania i zmieniające się wymogi względem zdrowia i urody sprawiły, że w medycynie estetycznej wytworzyły się pewnego rodzaju trendy. W szczegóły wprowadził nas doktor Zbigniew Matuszewski z Laser Studio. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK
Jakie są dziś oczekiwania względem zabiegów z zakresu laserowej medycyny estetycznej? - Już od ponad roku zauważam, że pacjenci wykazują największe zainteresowanie zabiegami nieinwazyjnymi, które przynoszą szybkie rezultaty i nie wymagają rezygnowania z codziennych czynności. Wygląd zewnętrzny jest dziś bardzo ważny, jednak niewiele osób dysponuje odpowiednią ilością czasu, by zadbać o kondycję skóry tak jakbyśmy tego chcieli. W Laser Studio doskonale to rozumiemy, dlatego przygotowaliśmy całą gamę zabiegów, które wpisują się w oczekiwania pacjentów względem skuteczności i szybkości działania. Kondycja naszej skóry w dużej mierze jest dziś zależna od trybu życia czy też uprawianego zawodu. W jaki sposób zabiegi laserowe są w stanie nadrobić nasze zaniedbanie? - W przypadku zabiegów nieablacyjnych istotna jest regularność, dzięki której jesteśmy w stanie poprawić jakość skóry do tego stopnia, że będzie wolna od wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń oraz zakażeń wirusowych, grzybicznych i bakteryjnych. W chwili gdy skóra jest całkowicie oczyszczona, staje się zdrowsza i silniejsza. Ponadto w znaczący sposób poprawia się jej wygląd, a pacjentom rośnie dobre samopoczucie. O jakich zabiegach mówimy? - W przypadku zakażeń skóry możemy wykonać peeling zielonym światłem lasera lub laserowy peeling węglowy. Jeśli potrzebujemy poprawić napięcie skóry, warto skorzystać z Genesis lub rewitalizacji, o których można szczegółowo przeczytać na naszej stronie internetowej www.laser-studio.pl.
44
Każde z tych działań wpisuje się w panujący trend. Zabiegi trwają od kilku do kilkunastu minut, po wszystkim występuje niewielkie zaczerwienienie, utrzymujące się do dwóch godzin. Po tym czasie można nałożyć makijaż i wrócić do codziennych zadań. Brzmi to jak doskonała alternatywa m.in. dla peelingów chemicznych. - Owszem, dobrym przykładem jest wspomniany laserowy peeling węglowy, który daje znacznie lepszy efekt niż zastosowanie kwasów. Jego wyższość polega na szybkości działania, większej skuteczności, ale też na wyższym bezpieczeństwie dla organizmu człowieka. Czy tego typu zabiegi są skierowane jedynie do osób aktywnych zawodowo? Jakie grupy powinny poświęcić im szczególną uwagę? - Stomatolodzy, modelki, aktorzy to tylko klika zawodów, gdzie pacjenci są non stop narażeni na zakażenia przez kontakt z drugą osobą, używanie tych samych przyborów kosmetycznych, ubrań itd. Zaniedbanie skóry w przypadku takich pacjentów może prowadzić do poważnych zakażeń lub tworzenia się blizn. W Laser Studio opracowaliśmy roczne pakiety zabiegowe dla takich grup zawodowych. Nie oznacza to jednak, że tego typu działania są skierowane jedynie do osób, które nie mogą sobie pozwolić na wyłączenie z codziennych zajęć. Zabiegi nieablacyjne warto stosować profilaktycznie. Regularne stymulowanie skóry sprawi, że wytworzy się jej wzmożona odporność, a pacjent zapomni o niedoskonałościach. Podsumowując, dziś musi być: szybko, skutecznie, ale przede wszystkim bezpiecznie. Czy tylko laser spełnia te wymogi, dlaczego powinniśmy zaufać tej metodzie? - Widzimy, że dziś w każdej dziedzinie świat dąży do doskonałości. Obecnie nie istnieje żadna fala radiowa czy substancja chemiczna, która byłaby w stanie uzyskać efekt jaki przynosi laser. Należy zdać sobie sprawę, że laser to światło połączone z falą uderzeniową, które w parze działają stymulująco. W ten sposób dajemy możliwość cyklicznego odmładzania się, a każda taka zmiana nawet na małej powierzchni oddziałuje na cały nasz organizm. Myślę, że dziś najlepiej byłoby po ciężkim dniu pracy wejść do kapsuły regenerującej, która po naciśnięciu guzika rozpocznie naszą odnowę. Niestety nikt jeszcze jej nie wymyślił, dlatego póki co doskonale ją zastępują zabiegi nieablacyjne.
| ZDROWIE |
Nasienie i komórki można podarować Dzieląc się swoim nasieniem lub przekazując do dawstwa komórki jajowe, można pomóc innym spełnić marzenie o dziecku. W szczecińskiej klinice korzysta się z nasienia dostarczanego z Danii, ale kobiety mogą przekazywać tu swoje komórki. TEKST ANNA FOLKMAN
W Szczecinie, w ramach struktur kliniki VitroLive, funkcjonuje Bank Komórek Rozrodczych i Zarodków. - Jego funkcjonowanie opiera się na bezpiecznym przechowywaniu gamet - komórek jajowych, nasienia oraz bioptatu jądra/najądrza i zarodków, do czasu ich zastosowania w procedurze leczenia niepłodności - mówi dr Anna Janicka, koordynator Programu Dawstwa Komórek Jajowych i Zarodków w VitroLive. - W banku przechowywane są zarówno komórki rozrodcze i zarodki przeznaczone do dawstwa partnerskiego, jak i te, które zostały przekazane do anonimowego dawstwa. Decyzja o zamrożeniu zarodków może być spowodowana wskazaniami medycznymi, w sytuacjach uzasadnionych klinicznie lub gdy liczba zarodków jest większa niż jednorazowo można przenieść do ciała kobiety. Jak podkreśla dr Janicka, zdarza się, że przyczyną przechowywania komórek rozrodczych lub zarodków bywa także chęć zabezpieczenia płodności na przyszłość np. w przypadku choroby onkologicznej. - Niekiedy korzystanie z banku jest również uzasadnione przesłankami pozamedycznymi. Zamrożenie komórek rozrodczych może być rozważane przed planowanymi procedurami w przypadku, gdy mąż/partner nie może być obecny w dniu zabiegu - mówi dr Janicka. W przypadku procedur terapeutycznych z zastosowaniem nasienia pochodzącego od anonimowego dawcy, w szczecińskiej klinice stosowane jest nasienie z banku w Danii. W przypadku komórek jajowych, VitroLive prowadzi własny Program Anonimowego Dawstwa. Dawczynią może zostać każda młoda (przed 35 rokiem życia), zdrowa kobieta. Dawczyni przechodzi proces kwalifikacyjny, obejmujący szereg badań lekarskich i laboratoryjnych. Za od-
danie na rzecz innej pary komórki jajowej dawczyni nie otrzymuje gratyfikacji, ale zgodnie z ustawą o leczeniu niepłodności należy jej się zwrot poniesionych kosztów, związanych z procedurą pobrania i przechowywania gamet. Dawcy i biorcy są dobierani pod względem zgodności cech fenotypowych, czyli koloru oczu, włosów, budowy ciała, wzrostu, itd. Sprawdzana też jest grupa krwi i pochodzenie etniczne. Dawcą nasienia oraz komórek jajowych można zostać np. w Katowicach. - W bazie danych mamy ponad 1800 dawców z całej Polski. Corocznie klinika poddaje stymulacji i pobiera komórki jajowe od ponad 400 kobiet – podaje Agnieszka Otorowska z Kliniki Gyncentrum. Dawcami mogą zostać młodzi, zdrowi mężczyźni, bez obciążeń genetycznych i wirusologicznych, bez nałogów. Preferowany wiek to 20-32 lata. Kandydat na dawcę powinien posiadać wykształcenie co najmniej średnie z maturą. Jeśli ktoś chce zostać dawcą wystarczy, że poda swój adres e-mail. Po zgłoszeniu chęci uczestnictwa w programie, na skrzynkę mailową otrzyma dalsze instrukcje wraz z linkiem do kwestionariusza on-line, w którym zostanie poproszony o podanie danych osobowych oraz informacji na temat swojego zdrowia. Potem wystarczy czekać na kontakt z kliniki. Rekrutacja dawcy obejmuje kilka etapów. W jednym z nich, po pozytywnym przejściu badania nasienia, dawca zgłasza się na kolejną wizytę, podczas której oddaje nasienie do kolejnego badania, poszerzonego o posiew bakteriologiczny. Wykonywane jest także badanie krwi w kierunku HIV, HCV, HBs Ag, kiły i chlamydii oraz określa się grupę krwi. Po uzyskaniu wyników badań infekcyjnych oraz określeniu grupy krwi, wykonuje się badanie kariotypu oraz na obecność mutacji CFTR. Czwarta i kolejne wizyty w klinice następują po uzyskaniu wyników badań genetycznych (po ok. 4 tygodniach). Wówczas oddane nasienie podlega zamrożeniu. Ostatnia wizyta w klinice odbywa się po około 6 miesiącach od pierwszego mrożenia w celu ponownego wykonania badań wirusologicznych. Jeśli wszystkie wynika badań będą prawidłowe, nasienie dawcy zostaje przeniesione do banku nasienia. Wartość wykonanych badań to ponad 2000 zł. Dawca otrzymuje taką kwotę w rekompensacie (250 zł razy 8).
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
45
| ZDROWIE |
Jeden na stu uczniów podstawówki ma ADHD
Niepokojące objawy pojawiają się już w pierwszych latach życia - mimo to dopiero w szkole, kiedy zaczynają się kłopoty z nauką, rodzice wybierają się do specjalisty i dowiadują o zaburzeniach. Im szybciej nauczymy się z nimi postępować, tym lepiej. TEKST ANNA FOLKMAN
Większość osób, myśląc o ADHD ma przed oczami niegrzeczne dziecko. Niegrzeczne, czyli takie, które nie potrafi usiedzieć w miejscu, wszędzie jest go pełno, jest nadpobudliwe, nie potrafi się skupić, ma problemy z wyrażaniem emocji. Tak naprawdę bardzo często niesłusznie karane jest za tzw. „objawy”. - Istnieją pewne
46
symptomy, które mogą wskazywać na wystąpienie tego zespołu. Mogą to być przyspieszony albo spowolniony rozwój mowy, problemy ze spokojnym spaniem, ataki kolki, dłuższy czas wykonywania różnych czynności, kłopoty z jedzeniem, np. wymioty lub słabszy odruch ssania - wymienia mgr Izabela Sienkiewicz, prezes Fundacji OtoJA, pedagog, terapeuta, coach. - Takie dziecko, kiedy uczy się chodzić, może być nadmiernie ruchliwe. Co charakterystyczne dla ADHD, maluch może często mieć jakieś urazy, ponieważ jego zachowanie jest w dużym stopniu nieprzewidywalne i nagłe. Jak podkreśla pedagog, dziecko z ADHD w wieku przedszkolnym ma problemy z nauką. Głównie objawia się tym, że nie może się na niczym skupić, często zapomina zeszytu czy książki, nie mówiąc już o tym, że trzeba było zrobić coś na następne zajęcia. Takie dziecko jest ciągle roztargnione, ma problem z zachowaniem uwagi, zaczyna drugą czynność, a nie kończy poprzedniej. Zdarza się, że może być również agresywne, zwłaszcza w stosunku do rówieśników, do których nie potrafi się dostosować. Pierwszym krokiem rodziców powinien być kontakt z placówką, która pokieruje diagnozą dziecka. - Tak, aby rodzic nie krążył, nie był pogubiony. Dobry pedagog czy psycholog szybko oceni problem, zakwalifikuje go, następnie, wsparty przez lekarza psychiatrę, wystawi diagnozę. W poradni Fundacji OtoJa pierwsza taka ocena jest wystawiana w ciagu dwóch tygodni. Taka opinia psychologiczno-pedagogiczna jest niezbędna w edukacji szkolnej, w celu właściwego i prawidłowego prowadzenia dziecka.
- W naszej poradni dla dzieci w wieku 0-7 lat diagnoza i terapia odbywają się bezpłatnie. W celu zapewnienia kompleksowego leczenia dziecku z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej, należy zawsze pamiętać, że diagnoza i diagnoza różnicowa są niezbędne do planowania terapii - zauważa Izabela Sienkiewicz. - Postawienie diagnozy jest możliwe na podstawie uzyskania informacji z przynajmniej trzech źródeł: wywiadu od rodziców (opiekunów), badania samego dziecka i informacji ze szkoły lub przedszkola. Podstawowym elementem kompleksowego leczenia, bez którego niemożliwa jest zarówno psychoterapia, jak i farmakoterapia, są edukacja i poradnictwo. Jak zauważa mgr Sienkiewicz, stanowią one podstawę leczenia. W ramach poradnictwa należy udzielić informacji o zespole nadpobudliwości psychoruchowej/zaburzeniu hiperkinetycznym, kładąc szczególny nacisk na objawy, etiologię, przebieg, rokowanie i możliwości leczenia. Lekarze mają dziś do dyspozycji szeroką gamę środków terapeutycznych, w tym innowacyjną farmakoterapię. Na rynku istnieją już środki dostosowane do rytmu dnia dziecka, zapewniające mu skuteczną pomoc przez cały aktywny dzień. Ważne są też relacje z rodzeństwem. Jak rozmawiać z rodzeństwem? - To już indywidualna sytuacja rodziny. Istnieje konieczność nadania takiej świadomości, aby dzieci nie zapędzały się w gniewie i niecierpliwości - mówi mgr Izabela Sienkiewicz. - Szczególnie starsze rodzeństwo nie umie zrozumieć ADHDowca. Gdyż „jest on wszędzie i we wszystkim przeszkadza” i jeszcze skupia na sobie całą uwagę rodziców. Należy wówczas tłumaczyć , że są tak samo ważni, tylko różni. Przeprosić, że czasem poświęca się więcej czasu rodzeństwu i podziękować za pomoc i zrozumienie. Czasem zaplanować tylko ten „wspólny czas”. Brak dostatecznej wiedzy na temat ADHD i pomocy dzieciom z tym zespołem, przyczynia się do powstawania niewłaściwych postaw w stosunku do dziecka ze strony otoczenia oraz narażenia dziecka na postawy odrzucające i ciągłą krytykę zachowań wynikających z objawów tego zespołu (niemożliwych do skorygowania przez dziecko mimo jego dobrej woli i podejmowanych starań). - Dzieci z ADHD narażone są również na niższe od oczekiwanych osiągnięcia edukacyjne, narastanie niechęci do nauki i przedwczesnego ukończenia edukacji - ostrzega Izabela Sienkiewicz. - Objawy ADHD mogą przyczynić się do wykształcenia niższego poczucia własnej wartości, słabej samoakceptacji, braku zaradności w życiu codziennym, poczucia odrzucenia i niezrozumienia, problemów z objadaniem się, trudności w nauce i pracy zawodowej, niepodejmowania odpowiednich do możliwości ról społecznych, braku troski o własne zdrowie, a nawet do targnięcia się na własne życie. Ocenia się, że ADHD dotyczy 3-8 proc. dzieci w wieku 7-13 lat. W Polsce jest to około 80 tysięcy dzieci, czyli można się spodziewać, że 1 na 100 uczniów szkół podstawowych jest dotknięty tym zaburzeniem.
| ZDROWIE |
Poznaj swoje narządy – druk 3D dostępny dla każdego To już pewne: wydruki narządów w 3D stanowią przyszłość medycyny. Tezę tę potwierdzają szczecińscy medycy z Domu Lekarskiego, którzy od kilku miesięcy wykorzystują technologię do drukowania m.in. chrząstek i kości. Jak się okazuje, nowoczesna metoda jest dostępna dla każdego, dosłownie na wyciągnięcie ręki. TEKST AGATA MAKSYMIUK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI
Jeszcze nie tak dawno mówiliśmy o nich w kategorii science fiction i ludzkich fantazji, dziś mamy okazję z nich korzystać – drukarki 3D. Choć prawdziwa rewolucja dopiero przed nimi, już zdążyły zdziałać wiele dobrego. Praca na modelach organów jest pomocna zarówno w fazie planowania zabiegu, jak i przy jego wykonaniu. Warto nawiązać tu do przypadków wszelkiego rodzaju złamań, zwyrodnień czy deformacji kości, kiedy chirurdzy zyskują możliwość odtworzenia tkanki i porównania jej stanu sprzed i po, a nawet przeprowadzenia symulacji operacji. Podczas konferencji prasowej, zorganizowanej w Domu Lekarskim w Piastów Office Center, dr n. med. Ireneusz Walaszek, chirurg ręki współpracujący z Domem Lekarskim oraz Samodzielnym Publicznym Szpitalem Klinicznym PUM przy ul. Unii Lubelskiej przyznał, że od już dłuższego czasu stosuje tę technologię i że z jego doświadczenia wynika, iż dzięki takim działaniom chirurg zyskuje szansę przeprowadzenia zabiegu z jeszcze większą precyzją. Obrazowanie 3D pomaga również pacjentom w zrozumieniu problemu i podejmowaniu decyzji dotyczących dalszego leczenia. Przeciętna osoba nie posiada szczegółowej wiedzy na temat wyglądu i funkcjonowania prawidło działających narządów. Możliwość wydrukowania „problemu” powoduje wzrost świadomości i bezpośrednio wpływa na tempo powrotu do zdrowia, a także na przywrócenie pełnej sprawności.
48
W Domu Lekarskim drukarka jest wykorzystywana na dwa sposoby. Po pierwsze, pacjent może wydrukować wybrane narządy do celów własnych lub na potrzeby leczenia poza Domem Lekarskim. Wiele klinik nie ma jeszcze możliwości korzystania z tak nowoczesnej technologii, dlatego naukowcy i lekarze pracujący przy projekcie druku 3D w Domu Lekarskim, postanowili umożliwić dostęp druku 3D każdemu, kto tego potrzebuje. Po drugie, urządzenie stanowi pomoc do przygotowań przedoperacyjnych, odbywających się w klinice. A jak taka drukarka działa? Tworzenie modelu polega na nakładaniu, warstwa po warstwie, roztopionego tworzywa sztucznego przez urządzenie. Praca drukarki przebiega w sterylnych warunkach. Polega na transformacji do 3D obrazu tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego lub zdjęcia RTG i odznacza się wysoką precyzją. Trwa od kilku do kilkudziesięciu godzin. Warto dodać, że „druk 3D” jest odmianą technologii nazywanej „szybkim prototypowaniem” i ma zastosowanie dla całej grupy urządzeń do generowania przyrostowego. Przyszłość zdecydowanie należy to technologii 3D. Na rynku medycznym pojawiły się firmy drukujące implanty do celów komercyjnych oraz pomoce pola operacyjnego. To znaczy, że przy pomocy druku tworzą zestawy operacyjne, służące do przeprowadzenia danej procedury. Rozwiązania te nie są jeszcze tak powszechne jak zdjęcie
RTG czy tomografia, jednak zmierzają w tym kierunku. - Naukowcy, przy ścisłej współpracy z chirurgami, podjęli już pierwsze próby drukowania różnego rodzaju elementów ciała ludzkiego – informuje dr inż. Marcin Królikowski z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego oraz Członek Rady Nadzorczej Domu Lekarskiego. - Należy tu wymienić zastosowanie drukowanych implantów w ortopedii. Na rynku coraz prężniej działają technologie przerostowe. Spersonalizowane „wstawki”, umiejscawia się w zniszczonym miejscu ludzkiego organizmu. Z czasem tkanka przerasta tworzywo, które ulega naturalnej autodegradacji. Metody przyrostowe stosowane są również podczas tworzenia protez ze stopów tytanów i innych stopów biozgodnych. Technologia FDM pozwala też na drukowanie elementów, które docelowo wytwarzane będą w formach wtryskowych, w celu ich zwizualizowania. Należy zdawać sobie sprawę, że wszystkie implanty tworzone specjalnie pod konkretnego pacjenta odznaczają się wysoką dokładnością. W związku z tym, że nie jest to jeszcze powszechnie stosowana i dostępna technologia, póki co implanty wytwarzane metodami przyrostowymi są najczęściej stosowane przy resekcjach nowotworowych. Przyszłość zdaje się mieć jednak pozytywne prognozy i całkiem możliwe, że za kilka lat będzie możliwe tworzenie implantów
| ZDROWIE |
Praca drukarki przebiega w sterylnych warunkach. Polega na transformacji do 3D obrazu tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego lub zdjęcia RTG i odznacza się wysoką precyzją.
bio-kompatybilnych dla człowieka, co jeszcze bardziej wpłynie na regenerację i pełen powrót pacjenta do zdrowia. Niewątpliwie w naszym regionie Dom Lekarski jest pionierem w pracach z zastosowaniem druku 3D w medycynie. Mimo stale napływających nowinek
z kraju i zagranicy, dotyczących różnych prób druku, powszechny dostęp do urządzeń nadal jest rzadkością. Dzięki decyzji naukowców i lekarzy współpracujących z Domem Lekarskim, już dziś każdy, kto tego potrzebuje, może skorzystać z drukarki 3D.
Piastów Office Center al. Piastów 30, Szczecin, tel. 91 469 22 82, www.domlekarski.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
49
| ZDROWIE |
Szczecińska metamorfoza Jeni Jeni - 30-letnia kobieta, od 7 lat szczęśliwa mama. Przed rokiem zdecydowała się na operację plastyczną w klinice Beauty Group Artplastica. Jak wspomina swoją przygodę z chirurgią plastyczną? Dlaczego zdecydowała się na zabieg w Polsce? „O klinice dowiedziałam się dzięki doktorowi Posadowskiemu, prowadzącemu praktykę lekarską w Pasewalk’u. Późniejsze poszukiwania informacji na temat placówki w Internecie utwierdziły mnie w przekonaniu, że przyjazd na zabieg do Polski to dobry wybór. Jestem zachwycona personelem w klinice. Od pierwszej chwili dbano o mnie pod każdym względem – wszyscy byli życzliwi i chętni do pomocy. Wszystkie moje obawy odeszły podczas konsultacji z doktorem.
50
Na operację plastyki brzucha i liposukcji zdecydowałam się przede wszystkim ze względu na przebytą ciążę i wahania wagi, które doprowadziły do rozstępów i nawisu skórnego. Zabiegi przywróciły mi wiarę w siebie: zaczęłam nosić ubrania, które podkreślają kobiece kształty i w końcu czuję się pewnie we własnym ciele. Nie żałuję mojej decyzji, bo jakość mojego życia zdecydowanie się polepszyła.”
| ZDROWIE |
Operacje Jeni przeprowadził dr n. med. Tomasz Dydymski – ceniony chirurg plastyk, członek Polskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej, Rekonstrukcyjnej i Estetycznej. Jego obrona tytułu doktora nauk medycznych oraz szkolenie z zakresu mikrochirurgii odbyły się pod okiem prof. dr hab. Marii Siemionow, która dokonała pierwszej w USA udanej operacji przeszczepienia twarzy. Prowadzi prywatną praktykę w klinice Beauty Group Artplastica w Szczecinie. www.artplastica.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
51
Medycyna estetyczna gdzie kończy się potrzeba, a zaczyna uzależnienie Panujący powszechnie kult piękna sprawił, że w ludziach wytworzyła się potrzeba ciągłego dążenia do doskonałości. Coraz więcej osób poddaje się trwałym zabiegom upiększającym, w wielu przypadkach wpadając w uzależnienie. Medycyna estetyczna jest dziś w stanie zdziałać cuda, jednak ma też swoje granice, o których opowie dr n.med. Katarzyna Ostrowska-Clark z gabinetu Medimel. PYTAŁA AGATA MAKSYMIUK
Są pacjenci, którzy po prostu chcą „coś ze sobą zrobić” i są pacjenci, którzy naprawdę tego potrzebują. Jak powinna wyglądać wizyta takich osób w gabinecie specjalisty? - Podczas pierwszej wizyty lekarz powinien przygotować plan zabiegów, na którym będą wymienione najważniejsze punkty i po akceptacji pacjenta przejść do ich realizacji. Taki harmonogram jest bardzo ważny, ponieważ pozwala ustrzec się od zepsucia jednego zabiegu drugim i prowadzi to ustalonego celu. W przypadku pacjentów, którzy stale „chcą więcej” i przychodzą z kolejnymi pomysłami lekarz powinien wiedzieć kiedy powiedzieć dość, tak by nie wpędzić takiej osoby w uzależnienie. Przyznam, że w moim gabinecie mam mądre pacjentki, które same wiedzą, kiedy przestać czy to ze względu na budżet, czy po prostu dzięki satysfakcji z zabiegów. Skąd w ludziach bierze się ta ciągła potrzeba zmian? - Każda poprawa wyglądu wpływa nie tylko na warstwę zewnętrzną, ale też wewnętrzną. Endorfiny zostają pobudzone, poprawia się nastrój, pacjent chce więcej. Ponadto media spowodowały, że społeczeństwo odczuwa ciągłą presję w dążeniu do doskonałości. Kult piękna chyba jeszcze nigdy nie był tak silnie rozwinięty. U wielu młodych dziewczyn budzi się przekonanie, że muszą wyglądać jak modelka, która jest dziś na topie. To nie jest zdrowe podejście, po-
52
nieważ każda kobieta jest inna i każda jest piękna. Zadaniem medycyny estetycznej jest wydobycie szczegółu, który wzbogaci urodę lub zniweluje towarzyszącą jej wadę, a nie stworzy czyjegoś sobowtóra. Jaka jest rola specjalisty w obliczu rodzącego się uzależnienia? - Każdy lekarz musi być dziś trochę psychologiem, a trochę etykiem. W tym zawodzie nie chodzi o to, by sprzedać kolejną ampułkę kwasu, a o to, by wpłynąć pozytywnie na wygląd. Pacjent wychodząc z gabinetu ma czuć satysfakcję, a nie ciągłą chęć powrotu. Zabiegów nie można przeprowadzać za wszelką cenę. Zdarza się, że gdy kolejni lekarze odmawiają wykonania zabiegu, pacjent sięga po półśrodki? - Zrównoważona osoba potrafi dostrzec moment, w którym zaczyna dziać się coś niepokojącego z jej wyglądem i w odpowiednim momencie się zatrzymuje. W przypadku pacjentów dysmorfobicznych, taki hamulec nie istnieje. Oni ciągle będą wyszukiwać w sobie kolejnych defektów. To bardzo trudne przypadki, którym potrzebna jest pomoc. Niestety, nadal wiele osób, zamiast wybierać renomowane gabinety medycyny estetycznej, kieruje się do gabinetów kosmetycznych. Należy podkreślić, że lekarz ma inne poczucie estetyki, potrafi więcej doradzić i dysponuje zupełnie inną wiedzą oraz środkami, które w razie
komplikacji będą w stanie pomóc. Jakie mogą być tego konsekwencje? - Uzależnienie może prowadzić do nieodwracalnych zmian w wyglądzie, które nie zawsze będą satysfakcjonujące. Po drugie może zrujnować budżet, a nawet wpędzić w długi. Po trzeciej wpływa niszcząco na życie rodzinne. Ponadto, im częściej robimy zabiegi, tym większe ryzyko powikłań. Powiększając kolejny raz usta, powiększamy możliwość powstania biofilmu, ropnia ust i wielu innych niepożądanych efektów. Taka pacjentka pozostanie oszpecona do końca życia. Czy da się temu zaradzić? - Kluczową rolę odgrywa tu rozsądny lekarz. Sposobem jest edukacja połączona ze zdrowym rozsądkiem. Myślę, że warto zmienić tok myślenia i starać się wyglądać jak młodsza wersja siebie, niż inna koleżanka lub gwiazda filmowa.
ul. Nowowiejska 1E , Szczecin – Bezrzecze tel. +48 91 818 04 74, +48 500 355 884 e-mail: gabinet@chirurgia-szczecin.pl www.chirurgia-szczecin.pl
| ZDROWIE |
Zamrozić zbędne kilogramykriolipoliza w walce z tłuszczem. Boże Narodzenie już za nami, po zabawie sylwestrowej zostały tylko wspomnienia. Magiczny grudzień przyniósł każdemu z nas wiele radości, odetchnienia od codzienności, ale… o wszystkich przyjemnościach przypomina nam ta niechciana liczba pokazywana przez wagę i za ciasne spodnie. I co teraz? My mamy na to sposób! Odchudzanie jako postanowienie noworoczne nie musi być wcale uciążliwe! W ODnowie posiadamy sprzęt najwyższej jakości, który pomaga zredukować nadmiar tkanki tłuszczowej oraz ujędrnić skórę ciała. Po konsultacji z kosmetologiem dobierany jest zabieg, który najbardziej spełni oczekiwania naszych klientów. Kriolipoliza to zabieg, na który warto zwrócić uwagę. Dzięki specjalnym głowicom dochodzi do wybiórczego zamrażania
tkanki tłuszczowej bez wpływu na sąsiadujące z nią tkanki. W rezultacie uzyskujemy efekt usunięcia tkanki tłuszczowej. W trakcie kriolipolizy można się zrelaksować, posłuchać muzyki lub przeczytać ulubioną gazetę. Zabieg wykonuje się w przerwach 6 tygodniowych. W celu zadbania o sylwetkę naszych klientów proponujemy również zabiegi redukujące cellulit oraz działające ujędrniająco na zwiotczałą skórę. Karboksyterapia, liposukcja ultradźwiękowa oraz fale radiowe to zabiegi, które pomogą pozbyć się niechcianych defektów np. na udach, brzuchu czy ramionach. Zapraszamy do zrealizowania swoich postanowień noworocznych w ODnowie. Oferujemy skuteczne i bezpieczne zabiegi z zakresu kosmetologii i fizjoterapii, wykonywane przez nasz wykwalifikowany personel.
| KULTURA |
# nie możesz przegapić Marta i Marek starają się o dziecko. Kiedy naturalne metody zawodzą, szukają pomocy w poradniach. Do intymnego świata dwojga ludzi wkraczają „zastępcze macice” - instytucje i ich pracownicy… 6 stycznia, Teatr Współczesny, godz. 19.30, bilety 26-32 zł
skiej. Charyzma muzyków obok ciepłego brzmienia i melodyjności, odzwierciedla dziką ekspresję oraz żywiołową rytmikę tego gatunku. 22 stycznia, Zamek. Sala Bogusława, godz. 12, bilety 5-10 zł
10 lat Filharmonii Dowcipu
Akustyczeń z kocią muzyką Akustyczeń już od prawie dekady prezentuje artystów otwartych, potrafiących iść własną drogą, zatem żyjących z muzyką na kocią łapę. Znajduje wykonawców niezdefiniowanych, niezobowiązanych wobec żadnego z licznych nurtów, szukających nowych form wyrazu. O swoistej odrębności tego festiwalu stanowi też spora liczba artystów lokalnych, biorących w nim udział. Wielu z nich to już koty. Dziewiąte wcielenie festiwalu ukaże nam swe prawdziwie kocie oblicze. Wśród artystów m.in. Chorzy, Skubas, Chango, Curcuma czy Piotr Bukartyk. 5-12 stycznia, różne miejsca.
„Dziecko” w Malarni Teatr Współczesny zaprasza na premierę spektaklu „Dziecko” Ingi Iwasiów w reżyserii Martyny Łyko. To debiut dramaturgiczny Ingi Iwasiów - szczecińskiej pisarki, nominowanej do Nagrody Nike, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego.
54
Energetyczne, pełne zwrotów akcji, ze świetną muzyką, seksowną orkiestrą, cynicznym pianistą, żartami „tu i teraz”, lewitującym dyrygentem i masą pozytywnej energii. Takiej energii, która pozwoli na luzie przeżyć kolejnych parę miesięcy po koncercie. Autorzy chcą pokazać nowy cykl „Pamiątki z wakacji”, wrócić do muzyki latynoskiej i udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że cała muzyka światowa powstała dzięki nam Polakom, a zwłaszcza jednemu z nich… wiadomo dzięki któremu. 15 stycznia, Azoty Arena, godz. 17, bilety 100-120 zł
Grupo Costa na Zamku W programie przeboje muzyki latynoamerykańskiej. Grupo Costa, to piorunująca dawka muzyki latino, porywającej serca i dusze. Latino & Salsa Music w ich wykonaniu, to zestaw światowych przebojów tego gatunku oraz kompozycji autorskich. W bogatym repertuarze odnaleźć można melodie i rytmy Karaibów: bolero, son, cha-cha, merengue; Brazylii: samba, bossa nova; Hiszpanii: habanera i rytmy pokrewne flamenco. Nowoczesne aranżacje oraz różnorodny repertuar zespołu sprawiają, że Grupo Costa prezentuje wszystko to, co najlepsze w muzyce latynoamerykań-
Koncert promujący płytę „Karłowicz. Filharmonia. Szczecin” Wyjątkowy album z utworami wybitnego polskiego twórcy jest symbolicznym oddaniem hołdu patronowi w 140. rocznicę jego urodzin. Do tego muzycznego projektu zaproszono dwa znakomite nazwiska: Łukasza Borowicza, dyrygenta, który poprowadził orkiestrę symfoniczną i Bartłomieja Nizioła, wirtuoza skrzypiec, szczecinianina, któremu ona towarzyszyła. Specjalne wykonanie kompozycji Mieczysława Karłowicza zamyka cykl wydarzeń artystycznych, edukacyjnych i promocyjnych związanych z przypadającym jubileuszem patrona szczecińskiej Filharmonii. 10 stycznia, Filharmonia, godz. 19, bilety 20-50 zł
| KULTURA |
Meccore String Quartet Meccore String Quartet to młodzi, utalentowani i znani na europejskich oraz amerykańskich scenach muzycy, którzy kierują się jedną zasadą - najważniejsze są: harmonia, szczęście i pasja. Oto młodzieńcza ekspresja połączyła się z wybitnymi umiejętnościami i prawdziwą wirtuozerią. Niepokorny, żywiołowy, energetyczny taki jest Meccore String Quartet. Muzycy, o których mówi się, że są „bad boyami” polskiego kwartetu, udowadniają, że muzyka, jak i prawdziwy talent nie znają granic. Podczas koncertu w sali kameralnej Filharmonii w Szczecinie, obok utworów Beethovena i Czajkowskiego, zabrzmi utwór Claude’a Debussy’ego, kompozytora, z którym Meccore String Quartet zmierzył się na ostatniej swojej płycie. 25 stycznia, Filharmonia, godz. 19, bilety 20-30 zł
Orkiestry Symfonicznej pod batutą Marka Mosia. Wybitnego dyrygenta i niezwykłego pianistę łączą dwie cechy: pracowitość i zamiłowanie do perfekcjonizmu. Jak mówi Moś o wspólnym projekcie z pianistą: „Muzyka Możdżera jest bardzo punktualna, wymaga ostrzejszej artykulacji niż klasyczny repertuar. Instrumentaliści muszą karmić się pulsem w szybkich pasażach, bo puls jest w jazzie niezbywalny”. 29 stycznia, Filharmonia, godz. 17, bilety 70-150 zł
Bauer i Duchnowski w Soundlab4 Niezwykły duet, złożony z indywidualności i wirtuozów zabrzmi w kolejnej odsłonie Soundlabu. Andrzej Bauer – wiolonczelista i kompozytor, mający na swym koncie występy z recitalami na scenach Europy, Stanów Zjednoczonych oraz Japonii. Ceniony muzyk sesyjny. W 2002 r., podczas Warszawskiej Jesieni, wystąpił z recitalem prawykonań powstałych z jego inspiracji utworów na wiolonczelę solo i media elektroniczne, dając początek wciąż kontynuowanemu projektowi „Cellotronicum”. W Szczecinie wystąpi razem z kompozytorem i twórcą muzyki elektronicznej Cezarym Duchnowskim. Był on jednym z inicjatorów założenia Studia Kompozycji Komputerowej w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. 28 stycznia, Filharmonia, godz. 19, bilety 20-30 zł
Zbigniew Wodecki z zespołem
Muzyka Mozarta
Możdżer – Miniatury Już tradycyjnie w styczniu, w Filharmonii w Szczecinie jeden z najwybitniejszych polskich muzyków jazzowych zaprezentuje własne kompozycje. „Miniatury” zostaną wykonane wspólnie z muzykami
Radość z tego, że przeszło ćwierć tysiąclecia temu przyszedł na świat jeden z największych i najbardziej rozpoznawalnych kompozytorów muzyki klasycznej, towarzyszyć będzie podczas tego koncertu. W Filharmonii w Szczecinie zabrzmią uwertury i arie z dwóch niezwykle popularnych oper: „Wesele Figara” oraz „Don Giovanni”. Mówi się o tym, że napisanie uwertury do tej ostatniej zajęło Mozartowi zaledwie… 24 godziny. W koncercie wystąpi sopranistka Olga Pasiecznik. 27 stycznia, Filharmonia, godz. 19, bilety 20-50 zł
Zbigniew Wodecki wystąpi w koncercie „Zacznij od Bacha”. Wokalista rozpoczął swą przygodę z muzyką już w wieku 5 lat. Z wyróżnieniem ukończył szkołę w klasie skrzypiec Juliusza Webera. Grał m.in. z Ewą Demarczyk, Markiem Grechutą, Zygmuntem Koniecznym, w zespołach Czarne Perły i Anawa. Był skrzypkiem Orkiestry Symfonicznej PRiTV oraz Krakowskiej Orkiestry Kameralnej. Jako wokalista zadebiutował w latach 70. Wszyscy znamy jego niezapomniane przeboje „Chałupy”, „Zacznij od Bacha”, „Izolda” czy „Pszczółka Maja”. Laureat wielu konkursów i festiwali. Instrumentalista, kompozytor, aranżer. 4 stycznia, Filharmonia, godz. 19, bilety 60-120 zł
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
55
| KULTURA |
# kino w styczniu by Jarosław Jaz
skomplikowane losy rozliczania z działalnością nazistów i kroki jakich (nie)podjęło w tym celu państwo niemieckie. W 1957 roku prawnik żydowskiego pochodzenia, Fritz Bauer, odkrywa dowody świadczące o winie Adolfa Eichmanna, hitlerowskiego pułkownika, odpowiedzialnego za organizację masowych transportów Żydów do obozów zagłady, obecnie ukrywającego się w Buenos Aires. Jako były więzień jednego z takich obozów, pragnie postawić zbrodniarzy wojennych przed sądem i walczy o sprawiedliwość. Niestety, z powodu powiązań niemieckiego wymiaru sprawiedliwości z byłymi nazistami, doprowadzenie jakiejkolwiek sprawy do końca, pozostaje wciąż niemożliwe. Dokonując zdrady stanu, Bauer kontaktuje się z izraelskim wywiadem, Mossadem i przekazuje dokumenty obciążające Eichmanna.
zrobił filmowi odtwórca głównej roli Bogusław Linda, użalając się zagranicznym dziennikarzom, że musi jeździć po świecie promując film, ponieważ jego reżyser (do którego obowiązków promocja powinna należeć) niedawno zmarł. „Powidoki” to opowieść o malarzu Władysławie Strzemińskim, który nie godzi się z obowiązującym w Polsce socrealizmem (lata 50. XX wieku) i pozostaje wierny swojej drodze artystycznej. Socjalistyczna władza zaczyna niszczyć charyzmatycznego i niepokornego człowieka…
Assassin’s Creed 2016
Ciesząca się wręcz kultową popularnością gra doczekała się filmowej fabuły z gwiazdorską obsadą (w rolach głównych Michael Fassbender i Marion Cotillard). Czy ta opowieść o tajnym, istniejącym przez wieki bractwie zabójców zyska uznanie kinomanów poza wąskimi kręgami fanów miejskiego parkour i zapierających dech w piersiach nawalanek? Przekonamy się już na początku stycznia. A o co chodzi w filmie? Barman (grany przez Fassbendera) zostaje wysłany przez tajemniczą organizację w podróż w czasie. W jej trakcie powraca do wspomnień swych przodków, z których każdy był płatnym zabójcą i ma za zadanie odzyskać cenne artefakty. W tym celu musi podejmować walkę z groźnymi i potężnymi templariuszami.
Fritz Bauer kontra państwo 2015
Film historyczny rzucający światło na
56
Split 2016
Powidoki 2016
Ostatni film Andrzeja Wajdy, polski kandydat do Oscara, ostatnio słynny dzięki „nieszablonowej” akcji promocyjnej, jaką
Choć efekty reżyserskiej pracy M. Night Shyamalana od lat przynoszą więcej rozczarowań niż wrażeń z wysokiej półki, to każdy kolejny film niesie nadzieję, że a nuż tym razem będzie lepiej - choć od premiery epokowego „Szóstego zmysłu” mija już osiemnaście wiosen. Tym razem Shyamalan zgłębia się w meandry choroby
walczy o wydanie książki, która na zawsze odmieni życie seksualne Polaków. „Sztuka kochania” szturmem zdobyła rynek, a Polaków nauczyła czym jest seks. Opowieść o powstaniu „Sztuki kochania” Michaliny Wisłockiej to historia rewolucji seksualnej w wersji PRL.
scenie filmu dokonuje anonimowy włamywacz. Atmosfera szybko się zagęszcza, Verhoeven rozsmakowuje się w mnożeniu fałszywych tropów.
psychicznej: Kevin, człowiek z co najmniej 23 osobowościami, jest zmuszony do uprowadzenia trzech nastolatek. Podczas ich przetrzymywania, ostateczna osobowość – „Bestia” zaczyna się materializować.
Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej.
Elle
Do roli pana i dysponenta ludzkiej seksualności od zarania pretendują i Kościół i władza, chcąc w ten sposób zagarniać kolejne sfery społecznej kontroli. A co, kiedy wbrew interesom i zapędom władzy, na seksualne zachowania całego społeczeństwa wpływ ma jedna kobieta? W filmie Marii Sadowskiej, Michalina Wisłocka, najsłynniejsza seksuolog czasów PRL-u,
Paul Verhoeven podarował światu „Robocopa”, „Pamięć absolutną” i „Żołnierzy kosmosu”, arcydzieła kina popularnego lat 80. i 90. XX wieku. Po kilku latach milczenia wraca z prowokującym dreszczowcem „Elle”, w którym główną rolę odtwarza Isabelle Huppert. Osią filmu jest kryminalna intryga. Jej zapalnikiem gwałt na głównej bohaterce, którego w pierwszej
2016
2016
Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB :)
| MUZYKA |
10 albumów na styczeń by Milena Milewska (Radio Szczecin) & Jarek Jaz (MM Trendy)
J. Cole 4 Your Eyez Only (Dreamville) Zapowiadał dłuższą przerwę w koncertowaniu, wspomniał nawet, że myśli o emeryturze - tym większym zaskoczeniem był nagle udostępniony pre-order „4 Your Eyez Only”. Od wydania poprzedniego krążka Cole został mężem i ojcem, dlatego też przez album przewijają się refleksje na temat dojrzałości i obawy przed nowymi wyzwaniami, podczas gdy miłość partnerska ewoluuje w tą ojcowską (dwuczęściowe „She’s Mine”). Wątki autobiograficzne przeplatają się z historią (prawdopodobnie fikcyjnego) przyjaciela Cole’a, zmierzając do zamykającego płytę utworu tytułowego. To on, leniwie sącząc się z głośników, rozwija wcześniej podjęte tematy i pokazuje, że mamy do czynienia z koncept-albumem. Cole jest bezpośredni, oszczędny w środkach, nie potrzebuje efekciarstwa, często zwalnia, dopełniając rap soulem, jazzem i żywymi instrumentami (ach te smyczki!). Ci, którzy oczekiwali wielkich zaskoczeń i materiału przewracającego do góry nogami współczesny rap, mogą być rozczarowani. za to ci, którzy szukają wciągających i dobrze opowiedzianych historii, powinni z przyjemnością zanurzyć się w tej płycie. A możliwe, że zaskoczenia są dopiero przed nami, bo J. Cole i Kendrick Lamar planują ponoć wspólny projekt.
Cosima South Of Heaven (Island Records) Dziennikarze muzyczni (tym razem brytyjscy) trochę się zagalopowali, porównując dziewczynę, która wydała mixtape z siedmioma
58
utworami do Sade. Na takie analogie Cosima jeszcze sobie nie zasłużyła, ale rozumiem, skąd ten pomysł. To głównie zasługa jej wokalu - zmysłowego, głębokiego i może to dziwnie zabrzmi - wypełnionego naturalnym smutkiem. Nie trzeba słuchać tekstów, ani czytać wywiadów o tym, że nagrywanie tych piosenek było dla niej terapią i sposobem poradzenia sobie z niską samooceną. Czujemy to bez słów. Cosima zamyka melancholię w elektro-soulowych podkładach z mocno zaznaczonym basem, uzupełniając to brzmienie gitarą i smyczkami. Jest liryczna, zagubiona, szuka odpowiedzi, ale nie przelewa na nas negatywnych emocji - wręcz przeciwnie - odpręża, koi i otula swoim wokalem, by w ostatniej kompozycji rozbłysnąć rażącym światłem, niczym „Supernova”. Oby ten sam błysk towarzyszył jej debiutanckiej płycie.
demonicznym wokalem i zaraźliwym riffem, „Terrified” to finezyjny soul z ksylofonem i mrocznym śmiechem w tle, a „Redbone”, wyśpiewany w stylu Prince’a i oparty na samplu z Bootsy’ego Collinsa, z elektryzującej pościelówki przeobraża się w futurystyczną, funkową eskapadę. Płyta kończy się przerwanym krzykiem - wywołany tym niedosyt tylko podkreśla klasę tego krążka, ale z drugiej strony - Gambino chciał nam pewnie w ten sposób zakomunikować, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
szym utworze Legend stwierdza, że wcześniej śpiewał to, czego od niego wymagano - teraz zrobi to, czego pragnie. A chce soul i pop połączyć z brzmieniem gospel, dodając do tego nieoczywiste aranżacje. Jego plan nabiera największych rumieńców, gdy na horyzoncie pojawiają się goście - Chance The Rapper wnosi dużo młodzieńczego luzu, Miguel współtworzy nieźle bujające i harmonijne „Overload”, a Brittany Howard zachwyca zadziornością w najbardziej wyróżniającym się nagraniu tytułowym. To jasne, że składniki wszystkich tych duetów drzemią także w duszy gospodarza - czekam na ten moment, gdy pozwoli się im w całości ponieść, bo na razie nadal wybiera zbyt bezpieczne ścieżki.
The Colorist & Emiliana Torrini (Rough Trade)
Childish Gambino Awaken, My Love (Glassnote Entertainment Group) Donald Glover, nagrywający jako Childish Gambino, w grudniu nie miał sobie równych. Zakończył rok nominacjami do Złotych Globów za świetnie przyjęty serial „Atlanta”, dorzucając do tego najlepszą płytę w swojej karierze. Tym razem precyzyjne, rapowe zwrotki zamienił na zmysłowe falsety, zdzierające gardło krzyki i współczesną interpretację lat siedemdziesiątych. Czujemy tu pozaziemską energię Funkadelic i dajemy się ponieść soulowej psychodelii spod znaku Sly & The Family Stone. Zawodzi tylko „California”, ale przynajmniej nikt już nigdy nie wpadnie na połączenie piszczałek z vocoderem. Na szczęście pozostałe utwory sprawiają, że szybko zapominamy o tym jednym nieudanym eksperymencie. „Boogieman” przeszywa
John Legend Darkness and Light (Columbia) Po „All of Me” wiele osób zapamiętało go jako romantycznego wokalistę, komponującego rzewne ballady. To niebezpieczna i nudna szufladka, szczególnie dla kogoś, kto współpracował z Lauryn Hill, Slum Village czy The Roots. Co w takiej sytuacji robi Legend? Zafascynowany blues-rockową płytą Alabama Shakes „Sound & Color”, zaprasza do współpracy jej producenta Blake’a Millsa (razem z nim w studiu pojawiają się wirtuoz gitary basowej Pino Palladino i jeden z najbardziej cenionych obecnie saksofonistów Kamasi Washington). Już w pierw-
Ten wybór na pewno jest trochę zainspirowany zimą, gdyż mamy teraz najlepszy czas na wydawanie albumów koncertowych. Zdążyliśmy już zapomnieć o letnich festiwalach, do kolejnych zostało pół roku, więc zaczyna się tęsknota za graniem na żywo. I tu wkraczają islandzka wokalistka Emiliana Torrini i belgijscy muzycy z The Colorist, posiłkujący się instrumentami klasycznymi, jak i tymi, które sami stworzyli. Dawno płyta koncertowa nie brzmiała tak intymnie. Słuchając jej późnym wieczorem w pustym domu, miałam wrażenie, że instrumenty perkusyjne zostały rozstawione w moim przedpokoju, dźwięki akustycznej gitary i skrzypiec dobiegają z kuchni, podczas gdy Emiliana usadowiła się na kanapie, by wyśpiewać piosenki ze swoich poprzednich płyt w nowych aranżacjach. Sama przyznała, że dzięki The Colorist jej starsze kompozycje stały się lepsze - są
| MUZYKA |
w większej harmonii z tym, co teraz czuje. Nie zmienił się tylko jej głos nadal czaruje subtelnością i słodyczą, jest bardzo uspokajający i nostalgiczny. Islandzki chłód miesza się tu z ciepłem i dużą dozą elegancji.
Yussef Kamaal Black Focus (Brownswood) Jeśli czasem zdarza ci się stracić wiarę w groove albo jeśli właśnie dopadła cię chandra, włącz tę płytę. Jeśli zaś akurat czujesz się perfekcyjnie, te dźwięki jeszcze bardziej poprawią ci nastrój. Debiut londyńskiego, jazzowego duetu - wydany w oficynie Gillesa Petersona - to album emanujący duchem zadziornych lat 70. Zapachem atmosfery, kiedy jazzowi wymiatacze pokroju Roya Ayersa, Milesa Davisa czy Herbie Hancocka sięgali po surowy funk, zaś funkowi gracze wzbogacali swoje kompozycje o jazzowe improwizacje. Ale odrobione lekcje z lat 70. to nie jedyne zadanie domowe zaliczone przez perkusistę Yussefa Dayesa i klawiszowca Kamaala Williamsa. Album emanuje soczystym, londyńskim brzmieniem. Kłania się fascynacja tanecznymi, brokenbeatowymi eksperymentami spod znaku 4hero. Kwaśny groove oblepia jak smoła, a wyobraźnia obu panów wyjątkowo często zmierza w kierunku futurystycznych, abstrakcyjnych brzmień spod znaku Stones Throw czy Brainfeeder. Choć debiut pojawił się na rynku stosunkowo niedawno, nowojorski Observer umieścił go w dwudziestce jazzowych albumów roku. Ja na pewno przesunąłbym go do dziesiątki.
Dj Shadow Endtroducing 20th Anniversary Endtrospective Edition (Island Records) Josh Davis, szerzej znany jako Dj Shadow zapewnił sobie nieśmiertelność w roku 1996, objawiając światu geniusz wraz z debiutem „Endtroducing”. Ten album to było najlepsze, co mogło zdarzyć się w uwiędłym na listach przebojów hip hopie pod koniec XX wieku. Był to powrót do czystej formy, gdzie dj-turntablista mozolnie składa tysiące dźwiękowych próbek w zupełnie nieznaną dotąd, doskonałą wręcz jakość. Powstałe wówczas arcydzieło zyskało wartości kanonicznej tym bardziej, że na każdej kolejnej płycie z kreatywnością Davisa było coraz gorzej. Aż minęło dwadzieścia lat i Shadow oddał swoje klasyczne produkcje do zremiksowania współczesnym artystom. Pytanie pierwsze: po co? Pytanie drugie: jak on mógł nam to zrobić?!? Tak, jak powinniśmy dbać o przetrwanie śladów starożytnych kultur, tak samo Josh Davis powinien postępować ze swoim dorobkiem, którym uszczęśliwił nas dwie dekady temu. A jednak wszystko zepsuł i to rękoma sprawnych producentów, jak Kuedo, Lee Bannon, Clams Casino czy ekipa Teklife, którzy oszlifowali klasyczne diamenty pozbawiając je blasku (i unikalnego brzmienia).
Benton Volume One (Benton Beats) Pamiętacie, co robiliście w 1992 roku? W co chodziliście ubrani, gdzie bawiliście się na imprezach? To mniej więcej wtedy z panującego
niepodzielnie w muzyce tanecznej rave narodził się jungle. Niegrzeczne dziecko, flirtujące z przemocą, spluwami i innymi niebezpiecznymi zabawkami. Połamany rytm, funkowy bas i prawie dwa razy szybsze od hip hopu tempo podbijało parkiety, dzięki takim asom jak Goldie, Congo Natty czy Aphrodite, którzy uczynili z jungle swój znak rozpoznawczy. Od tego czasu zarówno w Tamizie, jak i w Odrze upłynęło masę wody, a jungle miał swoje lepsze i gorsze lata. Zaliczył siostrzaną miłość z drum’n’bassem, mizdrzył się do soulu, wdawał w bójki na ulicach Kingston i Londynu z raggą i dancehallem. Czasem pokrywał się kurzem, ale częściej porywał tłumy raverów na letnich, festiwalowych plażach. Bywał nużący, jednak ani przez moment nie nudzi na siedmionumerowej kasecie(!) firmowanej przez Bentona, apologetę mrocznej strony danceflooru. Z historii jungle potrafi wycisnąć co najlepsze, dzieląc się porywającym tanecznym soundem. Sięga zarówno po soulowe wokale, jak i raggowe nawijki, odpalając cały dostępny arsenał środków na masywnym basie. To czysta klasyka, która potrafi wybuchnąć w rękach, niczym najgrubsza sylwestrowa petarda.
produkcje w mocno parkietowym anturażu. Na „Grow” Calibre zabawia się tempem numerów, zbliżając do house, jazzu czy downtempo, nie rezygnując oczywiście ze sprawdzonych drum’n’bassowych wycieczek – częściej w kierunku brzmień znanych z produkcji wytwórni Exit niż radosnych, liquidowych zabaw. Klimat albumu nie należy więc do zbyt ekspresyjnych, co ani na moment nie odbiera mu tanecznego potencjału.
Romare Love Songs: Part Two (Ninja Tune)
Calibre Grow (The Nothing Special) Irlandczyk Dominic Martin, weteran sceny drum’n’bass, dał się poznać jako jeden z bardziej utalentowanych producentów, mocno poszerzających gatunkowe granice. Nigdy nie brał udziału w zawodach na liczbę bpm upchniętych w jednym numerze, czy konkursach na radykalizowanie brzmienia. Inspiracji poszukiwał częściej w soulu, funku, dubie oraz reggae, zawsze osadzając swoje
Romare pozostaje wierny technice muzycznego kolażu, którą jakiś czas temu z sukcesem zaprezentował na debiutanckim krążku „Projections” dla Ninja Tune. Na kolejnym albumie, wydanym pod szyldem szacownej wytwórni, także składa w całość drobne, dźwiękowe elementy. Tym razem, by wyczarowywać z nich psychodeliczne miłosne piosenki. Tak, jak znaczenia słowa miłość można poszukiwać w tysiącu indywidualnych przypadków, tak tysiące inspiracji służą Romare do wyrażania muzycznych uczuć. Znajduje je pośród afrobeatowych bębnów, jazzowych dęciaków, funkowych linii basu oraz próbek damskich wokali, wykopanych gdzieś z czeluści XX wieku. Czy to kawałki, których można słuchać we dwoje na pierwszej randce? Pewnie tak, ale te intrygujące muzyczne kolaże mogą doprowadzić do sytuacji, że zainteresowanie drugą osobą mocno spadnie na korzyść miłosnych propozycji Romare.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
59
| KULTURA |
MIASTO
zapisane na kartach książek Nikt nie pokazywał w swoich książkach Szczecina tak pięknie, jak Monika Szwaja. Na szczęście pojawia się coraz więcej tytułów, w których miasto funkcjonuje nie tylko współcześnie, ale również jako miejsce z ciekawą historią. TEKST MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ARCHIWUM
Przyzwyczailiśmy się do książek, których akcja toczy się w Warszawie, ewentualnie w Krakowie. Zazwyczaj nawet nie zwracamy uwagi na szczegóły, miejsca, ale kiedy pojawia się książka rozgrywająca się w Szczecinie, nagle te szczegóły stają się dla nas ważne, a miasto jest jednym z bohaterów książki. SZCZECIN WSPÓŁCZESNY Nieżyjąca już pisarka szczecińska Monika Szwaja była mistrzynią w portretowaniu Szczecina. I to ze szczegółami. Wszystko zaczęło się od „Jestem nudziarą”, gdzie poznaliśmy od kuchni Aeroklub Szczeciński i ratowników medycznych. Później, w zależności od tytułu, wędrowaliśmy po dzielnicach takich jak Warszewo, Niebuszewo, Centrum, Starówka czy ukochane Podjuchy, w których mieszkała pisarka. W jednej z książek Monika Szwaja przenosi bohaterów nad morze do willi na klifie. Nawet jeśli nie wszyscy polubili twórczość autorki, to mimo wszystko o Szczecinie zawsze czyta się chętnie. Do współczesnego Szczecina przenosi nas w swoich dwóch książkach ubiegłoroczna debiutantka Marta Wiktoria Kaszubowska. „Zapach tytoniu” i „Brakujące ogniwo” to Szczecin współczesny z jego sieciowymi kawiarniami, galeriami handlowymi, uczelniami czy firmami, których szyldy oglądamy codziennie, chodząc po ulicach. - Szczecin jest, był i zawsze będzie obecny w moich książkach - mówi Marta Wiktoria Kaszubowska. - Chcę, aby zarówno dzięki „Zapachowi tytoniu”, „Brakującemu ogniwu”, jak i każdej kolejnej powieści, czytelnik poznawał ciekawe, lokalne zakątki lub odkrywał je na nowo. Dlatego właśnie moi bohaterowie chętnie przesiadują w wegetariańskim lokalu Green Way, kosztują specjałów indyjskiej kuchni w „Bombaju” czy rozkoszują się urokami wczesnej jesieni w Uroczysku. - Sądzę, że Szczecin stanowi bardzo dobrą bazę do stworzenia barwnych opowieści. Jest miastem, które mimo wielu zawirowań historycznych, dumnie patrzy w przyszłość. Takie są też postaci wychodzące spod mojego pióra – twarde, pokonujące przeciwności, niejednoznaczne, ale i niepozbawione delikatności. Dobre tradycje literatury dla kobiet po Monice Szwai kontynuuje Izabela Pietrzyk. Na co dzień wykładowca na filologii rosyjskiej Uniwersytetu Szczecińskiego, w wolnych chwilach pisze książ-
60
ki, które z założenia mają być lekkie, łatwe i przyjemne. - Sama takie lubię czytać, więc piszę dla innych - mówi Izabela Pietrzyk. - Wszystkie moje książki powstają z obserwacji tego, co wokół mnie. Moi bohaterowie są sumą różnych typów osobowości, które spotykam w swoim życiu. To oczywiste, że skoro mieszkam w Szczecinie, właśnie tu umieszczam akcje moich książek. To moje miasto, znam je, lubię i chętnie pokazuję. Izabela Pietrzyk do tej pory wydała pięć książek: „Babskie gadanie”, „Histerie rodzinne”, „Lepsza połowa”, „Rodzinny park atrakcji”, „Wieczór panieński”. SZCZECIN HISTORYCZNY Historia Szczecina jest niezwykle ciekawa, biorąc pod uwagę, że miasto przez wieki leżało w granicach różnych państw. Każdy zostawił tutaj swój ślad. Największy zdecydowanie Niemcy. Niemiecki Szczecin inspiruje wielu pisarzy i nie mam na myśli literatury faktu, ale właśnie fabułę, nawet tę opartą na prawdziwych wydarzeniach. Do historii Szczecina wraca często w swoich książkach Artur Daniel Liskowacki. Jedna z głośniejszych jego powieści „Eine kleine”, to opowieść o tym, jak z pewnego miasta S. wyjechali ludzie, którzy byli jego zwykłymi obywatelami. Razem z nimi wyjechała z miasta dotychczasowa historia. Ślady, jakie po nich pozostały, ktoś po pięćdziesięciu latach potraktował jako zobowiązanie, by opowiedzieć historię dawnych mieszkańców, skoro oni sami tego zrobić już nie mogą. Na podstawie tej książki powstało słuchowisko oraz spektakl wystawiony w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. W „Cukiernicy pani Kirsch” autor potrafi wejść w rolę wytrawnego antykwariusza, dla którego martwe przedmioty są świadkami ciągle żywych zdarzeń, aby – wcielając się teraz w zręcznego narratora – opowiedzieć nam ulotne historie zaklęte dzięki tym przedmiotom w wieczne teraz. Młodsze pokolenie pisarzy również sięga do historii Szczecina. W debiutanckiej książce Agnieszki Gładzik „Republika” odnajdujemy Szczecin z początku XX wieku. Miasto Stettin, oprócz postaci Else i Heinricha jest jednym z głównych bohaterów książki. W opisanej przez Agnieszkę Gładzik atmosferze międzywojnia można odnaleźć wiele analogii do teraźniejszości. Względna równowaga europejska, charakterystyczne nastroje społeczne, przemiany polityczne i ekonomiczne, kryzys gospodarczy, to obraz świata sprzed stu lat, niemniej jednak silnie tożsamy ze współczesnością.
| KULTURA |
jechałem do Warszawy, zorientowałem się, że Szczecin nie jest tam dobrze widziany. Pomyślałem, że jeżeli mogę coś dla tego miasta zrobić, to na tyle na ile jestem w stanie, mogę o tym mieście mówić w radiu. Chociaż ja ogrywam ten Szczecin na wiele sposobów. Mam żal do wielu osób ze Szczecina, które stąd pochodzą i się do tego nie przyznają. Pocieszenie jest takie, że to jest jedno z wielu miast darzonych niechęcią. Książki Romana Czejarka mówią o atrakcjach miasta. To wymaga dużo wysiłku, bo trzeba te historie znaleźć i odkryć. - Pewne rzeczy mam od dawna w domu - mówi Czejarek.- Mam też dużo znajomych na świecie, którzy wyjechali ze Szczecina i przez nich docieram do pamiątek. Wiele rzeczy wywiezionych ze Szczecina znajduje się na Ukrainie i Białorusi. Żołnierze radzieccy, którzy przeszli przez Szczecin, wywieźli pamiątki, a teraz ich dzieci czy wnuki je sprzedają. Antykwariusze z Lublina i Rzeszowa je skupują, dzwonią do mnie i mogę za grosze to kupić. Reszta to moje poszukiwania, historie, które ktoś mi opowiada, a ja je sprawdzam.
- Jestem szczecinianką i historia Szczecina mnie interesuje – mówi autorka. - Poszukiwanie archiwalnych materiałów z dawnych czasów było dla mnie ciekawym doświadczeniem. Nie każdy zdaje sobie sprawę, jak wyglądała kiedyś historia tego miasta. Szczecin powojenny odnajdujemy w najsłynniejszej książce Ingi Iwasiów „Bambino”, nominowanej do Nagrody Literackiej NIKE. Do powojennego Szczecina Maria przybyła z Kresów, Janek jest nieślubnym dzieckiem wychowanym przez dziadka z Wielkopolski, Anna pochodzi z Gorlic i jest ambitną dziewczyną z dobrego domu, a Ula, a tak naprawdę Ulrike – ukrywa swoje niemieckie pochodzenie. To fantastyczny obraz miasta, które kształtuje się w czasach PRL-u z jego kultowymi miejscami jak bary czy restauracje oraz z jego polsko-niemieckimi problemami. SZCZECIN Z ATRAKCJAMI Wielkim admiratorem Szczecina jest Roman Czejarek, dziennikarz, który również pisze książki o Szczecinie, chociaż od lat mieszka w Warszawie. - To się bierze, powiem górnolotnie, z poczucia obowiązku wobec miasta, w którym się urodziłem, w którym kończyłem szkoły i pierwsze studia – mówi Roman Czejarek. - Kiedy po-
W Szczecinie miało miejsce wiele wydarzeń, które rozsławiły miasto. Szczecin zasłynął z Festiwalu Młodych Talentów w latach 60. XX wieku. To wtedy właśnie narodził się big beat. Książkę Wojciecha Rapy „Czerwono-Czarni - Prawdziwa historia” wydała Szczecińska Agencja Artystyczna. Innym ważnym zjawiskiem w latach 60. był zespół Filipinki. Piosenki kilku dziewczyn ze Szczecina śpiewała wtedy cała Polska, a książkę „Filipinki to my” napisał Marcin Szczygielski. W ciągu piętnastu lat istnienia (1959-1974) zespół Filipinki osiągnął zawrotny sukces. Dał około 4 tys. koncertów w Polsce, Szwecji, USA, Kanadzie, Anglii, NRD, Związku Radzieckim, Czechosłowacji i Bułgarii. Autor jest synem jednej z Filipinek i chętnie przyjeżdża do Szczecina w odwiedziny, gdzie chodził do II Liceum Ogólnokształcącego. Mimo że Marcin Szczygielski pisze książki z perspektywy Warszawy i głównie tam umieszcza akcje swoich książek fabularnych, ale zdarzały się też wątki szczecińskie, czasami ledwo zauważalne, jak np. wyjazd jednej z bohaterek w delegację do Szczecina. W ostatnich latach pojawiło się kilku nowych autorów ze Szczecina, a to oznacza, że Szczecin będzie coraz popularniejszy nie tylko z powodu świetnej architektury, ale także z powodu świetnej literatury.
| KULTURA |
59 62
| KULTURA |
To nie jest kolejna opowieść o Szczecinie Komiks „Totalnie nie nostalgia”, którego akcja toczy się w naszym mieście, miał już premierę we Francji, a za kilka dni pojawi się na półkach polskich księgarni. Wanda Hagedorn na łamach autobiograficznej powieści przenosi nas do czasów PRL-u, by m.in. dotknąć problemu traktowania kobiet, który w dzisiejszej rzeczywistości wydaje się nie być tak odległy. Jeśli spodziewaliście się kolejnej nostalgicznej opowieści o Szczecinie, będziecie zaskoczeni. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / ILUSTRACJE JACEK FRĄŚ / KULTURA GNIEWU
Lubisz komiksy? - Bardzo. Pierwszym komiksem, który zrobił na mnie wielkie wrażenie, był „Persepolis”, autobiograficzna powieść graficzna Marianne Satrapi – dramatycznie czarno-biała, osobista i polityczna w wymowie. Potem odkryłam Alison Bechdel i jej tragi-komiksy „Fun Home” i „Czy jesteś moją matką?”, które kontynuują trend wyzwalania się komiksu z tradycji supermanów i spidermanów. Po za tym są bardzo dowcipne, autoironiczne, mówią o złożonych problemach osobistych. Komiksy są unikalną i dynamiczną formą literatury, o wielkim potencjale wyrazowym. Bardzo się cieszę, że ich czytelnictwo stale wzrasta na świecie. „Totalnie nie nostalgia”, to nie tylko komiks, ale właśnie opowieść autobiograficzna. Rysunkowa oprawa bywa w niektórych momentach myląca. Aż trudno uwierzyć, że poruszane przez Ciebie wątki są prawdziwe. - Rysunki w komiksach nie są oprawą, lecz równorzędną warstwą przekazu treści. Rysunki i tekst czasem się uzupełniają, czasem kontrastują, zawsze tworzą dodatkowe znaczenia. „Totalnie nie nostalgia” jest opowieścią autobiograficzną, a więc prawdziwą. Gdyby wątki nie były prawdziwe, musiałabym nazwać ją fikcją. Niektóre są gorzkie, ponieważ portretują życie, a większość żyć ludzkich składa się z goryczy i słodyczy.
30 lat temu wyjechałaś z mężem i rodzeństwem aż do Australii. Po co wyjeżdża się tak daleko z rodzinnego kraju? Czy to efekt goryczy? - Ponieważ trzydzieści lat temu stał jeszcze Mur Berliński. W dzisiejszym kontekście politycznym nasza decyzja w dalszym ciągu wydaje się słuszna – rodzinnym krajem rządzą fanatycy religijni i nacjonaliści, a polskie kobiety muszą wychodzić na ulicę, żeby walczyć o prawo do własnego ciała. Więc z jakich powodów po tak długim czasie od wyjazdu wróciłaś wspomnieniami do Szczecina i rzeczywistości, która dla młodego pokolenia jest zupełnie obca? Po za tym Twój powrót wydaje się niełatwym rozliczeniem. - Być może wydaje się obca dla młodzieży, ale książek nie pisze się tylko dla młodego pokolenia. Choć realia polityczne są obce młodemu pokoleniu, to problemy, które poruszam, są uniwersalne. „Totalnie nie nostalgia” nie jest książką o Szczecinie, tylko o ludzkich życiach w kontekście Szczecina. Najbardziej ironiczny i gorzki jest fakt, że to nie jest „powrót”, ponieważ problem przemocy nad kobietami i dziećmi jest niestety wciąż aktualny i zajmuje swoje miejsce na szczycie listy Organizacji Narodów Zjednoczonych jako jeden z najważniejszych problemów globalnych. W tym kontekście, pojęcie „rozliczenie” znaczy pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców przemocy. Komiks jest niezwykle łagodną formą
pociągnięcia do odpowiedzialności. Twoje dzieciństwo - jak piszesz - było „katolickie, patriarchalne i PRL-owskie, czyli depresyjno-opresyjno-represyjne. Całkiem banalne w tamtym czasie” – czy to wniosek jaki wyciągnęłaś już jako dorosła kobieta czy niesmak, który został w Tobie jeszcze z czasów dzieciństwa? Dzieci wielu rzeczy nie rozumieją. - Dzieci rozumieją wszystko, tylko nie mają jeszcze warsztatu psychicznego i językowego, żeby to wyartykułować. Pogląd, że „dzieci nie rozumieją” jest szkodliwy dla relacji dorośli-dzieci i dla rozwoju całego społeczeństwa. Napisałam ten memuar z perspektywy czasu, z dystansu kontynentów i z pozycji nagromadzonego doświadczenia życiowego. Jest to dzisiejsza refleksja filtrowana przez niegdysiejsze emocje, odczucia i obserwacje. Sam komiks mówi o tej perspektywie, ponieważ zawiera „wycieczki” w teraźniejszość, pokazujące mnie jako dzisiejszą kobietę, komentującą sytuacje z przeszłości. Twoja opowieść to też zestaw kontrastów – dziecięca beztroska i prawdziwe cierpienie. Czy dlatego na formę przedstawienia tej historii wybrałaś komiks? - Komiks nie jest jedyną formą literacką, w której używa się kontrastu jako formy wyrazu, ale zgadzam się, że jego unikalna forma: równoczesna warstwa graficzna i tekst stwarzają szczególną możliwość
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
63
| KULTURA |
64
| KULTURA |
kontrastowania znaczeń, emocji i myśli. Wybrałam również komiks ze względu na jego bliskość do filmu jako formy przekazu, czyli przedstawiania obrazami, tekstem, sekwencjami scen, nawet „ścieżką dźwiękową”, którą spróbowałam stworzyć w „Totalnie nie nostalgii”. Studiowałam kiedyś reżyserię filmową i film jest moją ulubioną sztuką. …muszę zapytać, jesteś feministką? - Tak, jestem i to radykalną feministką, czyli teoretycznie najmniej popularną. Radykalizm wynika z moich doświadczeń życiowych i z niekończącej się globalnej dyktatury patriarchatu. Nie wyobrażam sobie nawet, że jakakolwiek kobieta może nie być feministką. Spójrzmy tylko dokoła i konkluzja jest jasna. Przez ostatnie lata pracowałaś w organizacjach pozarządowych, koordynując projekty na temat gender i zapobiegania przemocy przeciw kobietom. Dorastanie w nietolerancyjnej i zamkniętej Polsce Cię do tego skłoniło? - Moje wybory zawsze są motywowane
wieloma przyczynami. Istotnie tak - doświadczenie polskiej nietolerancji, klaustrofobii i ksenofobii odegrało dużą rolę w wyborze rodzaju pracy, ale również potrzeba aktywnego feminizmu, poczucie „misji” feministycznej, chęć pracy w krajach rozwijających się, jak i chęć podróży i zdobywania nowych doświadczeń. Nie myślałaś, by wrócić do kraju? Świat się zmienia, Szczecin jest teraz o wiele piękniejszy. - Moje życie i całej mojej najbliższej rodziny, jest głęboko zakorzenione w Australii, w Melbourne. Odwiedzamy Polskę co roku, spędzamy czas z naszymi siostrami i mamą, kultywujemy język polski – w ten sposób utrzymujemy związek z Polską. Wiem, że Szczecin jest o wiele piękniejszy - odwiedziłam go w ostatniej dekadzie kilka razy, ponieważ mieszka w nim moja siostra. Ale byłam również na naszym podwórku - studni na Alei Piastów i przeszłam się po ulicy Bohaterów Getta Warszawskiego – wbrew pozorom one niewiele się zmieniły od czasów mojego dzieciństwa.
Wanda Hagedorn urodziła się w 1953 roku w Szczecinie, gdzie spędziła dzieciństwo. W 1986 roku wraz z mężem Markiem i bliźniakami Malwiną i Jędrkiem wyemigrowała do Australii. Przez ostatnie dziesięć lat pracowała w organizacjach pozarządowych, koordynując projekty na temat gender i zapobiegania przemocy przeciw kobietom. W Polsce, na początku 2017 roku, pod szyldem Kultury Gniewu i Wydawnictwa Komiksowego ukazuje się jej autobiograficzny komiks „Totalnie nie nostalgia” rysowany przez Jacka Frąsia. Powieść rozgrywa się głównie w latach 60. i 70. i opowiada o kobietach walczących o swoją przestrzeń w rodzinie i społeczeństwie, które w różny sposób radzą sobie z patriarchalną opresją.
Zaginione smaki Inków podróż do Peru Republika Peru to jeden z najbardziej tajemniczych zakątków kuli ziemskiej, owiany legendą Inków. Swoim smakiem potrafi wciągnąć i uzależnić jak narkotyk mówi Iwona Niemczewska. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO IWONA NIEMCZEWSKA
…naprawdę świnki morskie piecze się na ruszcie jak kurczaki? - Świnka peruwiańska, czy jak wolimy ją nazywać morska, to w Peru tradycyjny przysmak. Dawniej, w wysoko położonych wioskach nie tak łatwo było o mięso, dlatego traktowano je jako podstawowe pożywienie. Dziś to raczej „atrakcja turystyczna”. Byliśmy w miejscowościach, gdzie już na wjeździe witała nas ogromna podobizna świnki w kucharskiej czapce, a na ulicach można było dostrzec street foodowe zakątki ze zwierzątkami nadzianymi na ruszt, jak u nas kurczaki. Oczywiście świnki są też serwowane w restauracjach. Jeśli chodzi o tubylców, to jadają świnki dwa, może trzy razy do roku przy ważnych okazjach. Zostawiając temat świnek. Nie da się nie wspomnieć, że Peru to kraj owiany legendą Inków, obfitujący w archeologiczne smaczki, jak też niezwykle zróżnicowany pod
66
względem kulturowych wpływów. Do tego spośród 103 stref ekologicznych istniejących na świecie, aż 83 można spotkać w tym kraju. To wszystko brzmi jak gratka dla kulturoznawcy, historyka czy ekologa. Czego może tam szukać kucharz? - Na liście 50 najlepszych restauracji na świecie, aż 3 znajdziemy właśnie w Peru, w Limie – to ciekawostka, którą koniecznie trzeba dodać do tego zestawienia. W Limie działa też najwięcej szkół kulinarnych na całej kuli ziemskiej - nie w Paryżu, nie w Madrycie i nie w Rzymie, tylko właśnie tu. Kuchnię peruwiańską poznałam podczas studiów w Londynie. To zupełnie inne spojrzenie na smak. W końcu przyszedł czas, by zgłębić ten temat u podstaw. Inkowie to jedna z najbardziej tajemniczych kultur na ziemi, a zarazem jedna z najbardziej rozwiniętych. Posiadali doskonały system komunikacji, wznosili imponujące budowle. Wiadomo też, że wzdłuż dróg stawiali magazyny, w których składowano żywność i odzież dla armii na wypadek wojny. Słyszałam, że kult jedzenia jest tam nadal bardzo ważny. - To prawda. Kiedy wzniesiono państwo Inków, ludność za cel postawiła sobie zabezpieczenie żywności na trudne czasy. Aby jedzenie nadawało się do spożycia, należało je ususzyć. Do dziś jest widoczna ta troska o pokarm. Jest tu wiele pól, szczególnie tych obsadzonych kukurydzą. A jeśli chodzi o kukurydzę, to dodam, że w Peru spotkamy jej gigantyczną odmianę - o ogromnych ziarnach i zupełnie innym
| PODRÓŻE KULINARNE |
razy w tygodniu. Niektórzy czekają aż teren będzie zalegalizowany i sprzedają go po 10 - 20 latach, inni mieszkają w takich warunkach do końca życia. A co z Kolumbią? I tam Pani była. - Odwiedzić Kolumbię, to jak znaleźć się w innym świecie. Jest tam czysto, ludzie non stop sprzątają. Przy ulicach sprzedaje się mnóstwo produktów z wózków. Przysmakami są m.in. espanadas pieczone w tłuszczu, mięsa z grilla czy czekolada na gorąco jadana z delikatnym serem żółtym. Jest też mnóstwo owoców i soki z blendowanych owoców łączonych z wodą lub mlekiem. Pamiętam też nietypowy napój z cynamonu. W kuchni używa się dużo roślin ziemnych. Ich specjalność to zupa, w której rozgotowuje się tego typu warzywa oraz dodaje ser i kukurydzę. Prawie do wszystkiego podaje się ryż, którego je się znacznie więcej niż quinoa. Zresztą quinoa, choć modna i popularna, jest tam bardzo droga.
smaku niż tym nam znanym. Peruwiańczycy suszą wszystko, nawet ziemniaki. To niezwykle ciekawy proces. Ziemniaka w całości umieszcza się pod zimną wodą na 10 dni, po tym czasie wykłada się go na 20 dni na słońce. Suszone produkty trafiają do spiżarni, wśród nich można znaleźć wspomnianą kukurydzę czy mięso z lamy i alpaki. Dawniej powodem gromadzenia żywności były wojny, dziś są to powodzie czy trzęsienia ziemi. A jeśli już mowa o ziemniakach. To chyba Peru skutecznie obala stwierdzenie, że Wielkopolska jest stolicą ziemniaków. - W pewnym sensie tak, ponieważ w Peru uprawia się ponad 4000 gatunków ziemniaka. Występują w każdym możliwym kolorze – żółtym, zielonym, czerwonym, a nawet czarnym. Każdy z nich ma inną zawartość skrobi i nadaje się do czego innego. A co oprócz ziemniaków może jeszcze zaskoczyć? Jakie są Pani odczucia? - To faktycznie biedny kraj. W mieście tego nie widać, ale wystarczy opuścić centrum na krok, a przed oczami wyrastają lepianki. Cegły budowlane to samoróbki tworzone z tamtejszego gruntu, mają brudną, rdzawą barwę. Wszystko tonie w kurzu. Podobnie jak w Grecji, ze ścian budynków wystają druty zbrojeniowe, bo jeśli budynek nie jest ukończony, jego mieszkańcy nie muszą płacić podatków. Przewodnicy opowiadali, że kredyty mają ogromne oprocentowania - od 16 do 150 proc. Wiele osób kupuje ziemię od mafii. Nie ma na niej wody, beczkowozy dowożą ją dwa, trzy
Kolumbia słynie też z innej rzeczy – kokainy. Nie jest tajemnicą, że krasnodrzew obficie występuje w Ameryce Południowej, szczególnie w wilgotnych lasach wschodnich stoków Andów w Peru, Boliwii i Kolumbii. Ze względu na lecznicze właściwości liści koki, roślina była uważana za świętą. Spotkała się z nią Pani na miejscu? - Drzewka koki można spotkać dosłownie wszędzie. Jednak o ile w Kolumbii narkotyki stanowią poważny problem, to w Peru już nie. Miałam okazję odwiedzić muzeum koki. To niesamowite, jak wiele właściwości zdrowotnych posiadają jej liście – zawierają mnóstwo protein, żelazo, selen. Dają też poczucie sytości. To właśnie dlatego tak wiele osób żuje kokę do dziś. To nie jest nielegalne. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że aby wyprodukować 1 kg kokainy potrzeba aż 300 kg liści koki. Jeden liść nie ma żadnych właściwości narkotycznych. Roślina pomaga podczas górskich wycieczek, łagodzi dolegliwości związane z chorobą wysokościową. 4 830 metrów nad poziomem morza, to maksymalna wysokość na jakiej przebywałam, powietrze jest niezwykle rozrzedzone, życie tam to wyzwanie – głowa boli, brzuch. Producenci produktów żywnościowych zaczęli wytwarzać cukierki i herbatę z koki, po które chętnie sięgają turyści. To luksus, na który stać tylko przyjezdnych. Tubylcy żują liście. Mają one delikatnie gorzki posmak. Gorzki? Spodziewałam się czegoś pikantnego. Dużo się mówi o pikanterii kuchni peruwiańskiej. - Występuje tu wiele rodzajów papryk, w tym papryka rocoto, ale to wcale nie oznacza, że podniebienia gości zawsze muszą płonąć. Z 18 dań, które zamówiłam w jednej z najlepszych restauracji na świecie „Central”, ani jedno nie było ostre Takie potrawy są serwowane w specjalnych lokalach zwanych „pikanteriami”. Jeśli jednak mowa o powszechnie odwiedzanych restauracjach, króluje ceviche, czyli gotowana ryba w soku z limonki z tiger mlekiem i szczyptą chili. Kuchnia peruwiańska ma niesamowicie dużo wpływów europejskich – hiszpański, włoski, francuski. To pozostałości po dawnych podbojach
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
67
| PODRÓŻE KULINARNE |
ziem Inków. Pojawiają się też elementy kuchni afrykańskiej, chińskiej, japońskiej czy koreańskiej. Kraina Inków stanowiła smakowity kąsek dla najeźdźców. Była Pani nad jeziorem Titicaca. Podobno właśnie tam narodził się biały bóg Viracocha oraz pierwsi Inkowie: Manco Capac oraz jego siostra, a zarazem żona Mama Ocillo. Według legend wspólnie wznieśli miasto, zbudowane całe z kryształów, które teraz spoczywa zatopione na dnie Titicaca. Skąd ta historia się wzięła? - Wystarczy stanąć nad jego brzegiem, by się domyślić. Jezioro mieści się na wysokości 3812 m n.p.m. Zwiedzając okolicę odnosi się wrażenie, że w pobliżu znajduje się morze. Ze względu na położenie i na niezwykle wysokie ciśnienie w akwenie, jego głębia nigdy nie została zbadana. Nigdy też nie odkryto przyczyny nagłego zniknięcia ludu Inków. Dlaczego porzucili swoje miasta i wioski, które do dzisiejszych dni zachowały się w idealnym stanie? Stąd te legendy. Może jest w nich coś z prawdy. Tubylcy twierdzą, że czasem można dostrzec tajemniczy blask na tafli Titicaca, wydobywający się z głębin jeziora. Tubylcy są otwarci na turystów? - Wszystko zależy od miasta i regionu jaki mamy zamiar odwiedzić. Mówi się, że lud północy jest otwarty i przyjazny, południe to bardziej tajemniczy i zamknięci ludzie. Myślę jednak, że warto przekonać się o tym samemu.
68
Iwona Niemczewska – szef kuchni i właściciel restauracji „Z drugiej strony lustra”. Z wykształcenia prawnik, kucharz i cukiernik. Uzyskała najwyższy stopień Grand Diplome w Le Cordon Bleu (najstarsza szkoła kulinarna założona w 1895 roku) oraz ukończyła szkolenie dla profesjonalistów w Institute Paul Bocuse w Lyonie (90-letni dziś Paul Bocuse zapoczątkował tzw. nouvelle cuisine i jest ikoniczną postacią francuskiej kuchni). Odbyła staże w gwiazdkowych restauracjach w Londynie: Murano (jedna gwiazdka Michelina), Club Gascogne (jedna gwiazdka), Hibiscus (dwie gwiazdki). Jest członkiem WACS – WORLD ASSOCIATION OF CHEFS SOCIETIES, trenerem i sędzią kulinarnym.
www.maduranieruchomosci.pl
Warszewo-Osรณw domy od 429 tys. zล
Madura Nieruchomosci ul. Monte Cassino 4, 70-464 Szczecin tel.: 501 507 678 | 501 679 678
| MOTO |
Detailing, czyli auto ładniejsze niż z salonu Na Zachodzie to hobby i biznes od wielu lat. W Polsce rozkręca się od niedawna. Ale mamy już wielu specjalistów, dzięki którym nasze auto, nawet już niemłode, może wyglądać pięknie. I to bez względu na to, czy jest to ferrari czy polonez. TEKST MARIUSZ PARKITNY / FOTO EXCLUSIVE CAR DETAILING
- Auto detailing to skomplikowany proces pielęgnacji i zabezpieczenia przed uszkodzeniami wewnętrznych i zewnętrznych elementów pojazdu. W jego skład wchodzą między innymi: usuwanie wgnieceń, korekta powłoki lakierniczej, czyszczenie felg, regeneracja tapicerki i polerowanie szyb oraz reflektorów - wylicza Adam Tyburski ze szczecińskiej firmy Exclusive Car Detailing Szczecin. W profesjonalnych firmach, przed zabiegiem wykwalifikowana kadra przeprowadza szczegółową ocenę pojazdu i dobiera najbardziej korzystny dla klienta zakres usług.
Walka o 1 procent Miłośnicy detailingu o swoich pracach mogą mówić godzinami. Stworzyli nawet forum www.kosmetykaaut.pl, na którym wymieniają się radami i doświadczeniami. Wielokrotnie pada tam hasło „1 procent”. - To słowo klucz. Chodzi o to, czy w wyniku zabiegów na lakierze udało się poprawić wygląd (detailingowcy mówią o tym „look”) lakieru o przysłowiowy jeden procent. Szczególnie ma to znaczenie, gdy testujemy różne woski – mówi Mariusz Parciak, amator detailingu. Walka o „1 procent” panu Mariuszowi zajmuje od kilku do kilkunastu godzin. - To skomplikowany proces, do którego używam wielu kosmetyków: aktywną pianę, glinkę, lubrykant do glinki, szampon, dwa wiadra, specjalny ręcznik, aby nie robić rys podczas wycierania, specjalną myjkę z włosia naturalnego, która nie rysuje lakieru. A to dopiero początek prac – wylicza.W jego arsenale jest kilkanaście rodzajów wosków naturalnych. Wosk kładzie na lakier dłońmi. I co ciekawe, im go mniej tym lepiej. Najlepsi potrafią na auto średniej klasy zużyć nie więcej niż 1,5 grama wosku. Ale to tylko
70
wisienka na torcie. Przed położeniem i wypoceniem wosku długa droga. - Auto myję przy użyciu dwóch wiader. W jednym jest czysta woda z szamponem. W drugim woda do płukania rękawicy z tzw. separatorem, który osadza bród z auta na dnie. Po takim umyciu samochód wycieram ręcznikiem waflowym, który dobrze chłonie wodę. Ale nie trę, jakbym sprzątał stół kuchenny, tylko oklepuję ręcznik, aby woda wniknęła w niego – opowiada. Po myciu i wysuszeniu, auto poddawane jest tzw. zabiegowi glinkowania. Bez tego nie ma szans na uzyskanie pięknego lakieru. Glinka współdziała z lubrykantem, czyli płynem, który nadaje glince poślizg na lakierze (w ostateczności może to być rozcieńczona w wodzie kropla szamponu samochodowego). - Dzięki glince usuwamy brud, którego nie usunie żadne mycie. Po glinkowaniu samochód ponownie myję i suszę. Kolejnym etapem jest użycie cleanera, który przygotowuje lakier pod wosk – mówi hobbysta.
Woski naturalne, sztuczne, powłoki Ostatnim etapem jest woskowanie. I tu zaczyna się problem. Bo na rynku są dziesiątki wosków - sztucznych bądź naturalnych (zawierających carnaubę). - Ja używam naturalnych. Wiele z nich nie jest tak trwała jak woski sztuczne, ale według mnie dają lepszy efekt na lakierze – mówi pan Mariusz. Po woskowaniu auto czeka w garażu od 12 do 24 godzin, aby dostać jeszcze jedną warstwę wosku. - Niektóre woski „pocą się”, dlatego warto je wypocić na słońcu lub pod lampami. Po polerowaniu taki wosk ma odpowiedni „look”. W autach z licznymi rysami można stosować polerkę mechaniczną, która usuwa rysy. Ale pamiętajmy
| MOTO |
- polerka mechaniczna zmniejsza też grubość klaru, fabrycznie zabezpieczającego lakier. Nawet hobbystyczny detailing auta, to co najmniej kilka godzin spędzonych w garażu. Drugie tyle trzeba poświęcić na czyszczenie wnętrza. Kto nie ma ochoty, a chciałby jeździć autem jak nowe, może skorzystać z coraz większej liczby firm detailingowych.
Profesjonalny detailing - Auto detailing podnosi walory estetyczne i użytkowe pojazdu, przedłuża jego żywotność oraz zwiększa wartość rynkową. Wykonanie pełnego zakresu prac jest niezwykle czasochłonne i może potrwać nawet do pięciu dni. Osiągany efekt w pełni jednak rekompensuje nawet tak długi czas oczekiwania. Przy wyborze zakresu usług należy pamiętać, że zasadniczym celem jest - oprócz efektu wizualnego - maksymalne oczyszczenie, a następnie zabezpieczenie pojazdu tak z zewnątrz, jak i wewnątrz, co spowoduje wydobycie głębi kolorów oraz faktury materiałów – mówi Adam Tyburski z Exlusive Car Detailing Szczecin. Coraz popularniejsze są powłoki ceramiczne i kwarcowe, zamiast wosku na lakierze. - Powłoka ceramiczna jest produktem przełomowym w dziedzinie zabezpieczenia lakieru, jedynym, któremu po nałożeniu możemy zmierzyć grubość. Różni się od powłoki kwarcowej właśnie grubością, trwałością i unikalnym efektem wizualnym z niezwykle efektywną hydrofobowością (tzw. kropelkowaniem). Powłoki ceramiczne składają się z kilku komponentów, które tworzą niewidzialną warstwę wiążąco-ochronną z zadaniem ochrony lakieru przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Nadają lakierowi niespotykaną śliskość oraz głębię, dzięki czemu lakier od-
zyskuje swój blask, a brud oraz owady nie przywierają tak łatwo. Utrzymanie czystości staje się prostsze – mówi Adam Tyburski. Nieco inaczej jest przy powłokach kwarcowych. Zapewniają specjalną, cieniutką warstwę ochronną o twardości wyższej niż szkło. Dzięki temu dają gwarancję skutecznej ochrony o dłuższej żywotności niż inne popularne środki. Specjalny proces przygotowania samochodu, nałożenie powłoki kwarcowej oraz metody jej utwardzania sprawiają, że polerowanie samochodu w efektywny sposób utrudnia osadzanie się zabrudzeń na powierzchni karoserii.
Ceny Przechodzimy do najmniej przyjemniejszej części detailingu. Ceny. Jeśli chcemy sami bawić się w upiększania naszego auta, musimy mieć co najmniej kilkaset złotych na podstawowe wyposażenie. Ale są i tacy, którzy na kosmetyki samochodowe wydali nawet kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych. W profesjonalnym studiu zapłacimy więcej, ale mamy gwarancję, że praca będzie wykonana dobrze. Przykładowe ceny w studiach detailingu: Powłoka ceramiczna - od 1300 zł (netto) Powłoka kwarcowa - od 700 zł / Ręczne woskowanie – od 200 zł Czyszczenie kół i felg - od 80 zł za felgę Zabezpieczenie i polerowanie szyb - od 200 zł Polerowanie i zabezpieczenie reflektorów - od 60 zł Czyszczenie wnętrze (pranie tapicerki, czyszczenie skór, odnawianie plastików) - ceny najczęściej ustalane są indywidualnie w zależności od stopnia zanieczyszczeń
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
71
| TRENDY TOWARZYSKIE |
Wielka gala Głosu Dziennika Pomorza Po zaciętej rywalizacji w plebiscycie Nasze Dobre z Pomorza, redakcja Głosu wyróżniła najlepsze produkty i usługi wywodzące się z Pomorza Zachodniego. Uroczysta gala - połączona z wręczeniem statuetek Człowieka Roku oraz Osobowości Roku - odbyła się w filharmonii w Szczecinie. Udział wzięli w niej przedsiębiorcy z całego regionu oraz nagrodzeni goście. (red) Joanna Cieślik, Stachu Kunz - Upgrade Your Buzz.
Mariusz Łuszczewski z Exotic Restaurants, jedna z osobowości roku Głosu Dziennika Pomorza. Agnieszka Świderska - Azoty Arena, Hanna Komór – Alwaysandforeverhungry.
Marcin Stefanowski i Ynona Husaim-Sobecka, zastępcy redaktora naczelnego Głosu Dziennika Pomorza.
Anna Kornacka z Konfederacji Pracodawców Polskich „Lewiatan” oraz Ewa Żelazko, dyrektor ds. reklamy w Głosie Dzienniku Pomorza.
Aleksandra Molińska i Łukasz Wróblewski.
Foto: Sebastian Wołosz
Czwarta Blogowigilia, czyli świąteczne spotkanie blogerów
Grzegorz Strzelecki, Maciej Szcześniak i Mateusz Dziuk, podpory działu handlowego Głosu Szczecińskiego.
72
Już po raz czwarty blogerzy ze Szczecina i okolic spotkali się przy wigilijnym stole. Wspólna kolacja była nie tylko okazją do hucznego ucztowania, ale też możliwością wsparcia małego Mikołaja, który ma za sobą już dwie operacje serca, a przed jeszcze jedną. W tym roku blogerzy postanowili „wrócić do korzeni” i uroczystość zorganizowali w przestrzeni barowo-pubowej. (am)
Foto: Andrzej Szkocki
Mariusz Szadkowski, Daria Matyszewska, Justyna Wasilewska, Aleksandra Misiura.
Niech żyje trzeci sektor Podczas Szczecińskiej Gali Wolontariatu nagrodzone zostały osoby, które aktywnie działały społecznie przez ostatni rok. Gali towarzyszyły występy artystyczne na scenie oraz poczęstunek w holu Teatru Lalek Pleciuga. (mk)
Henryk Leszczyński, PKS Szczecin, wraz z małżonką i ksiądz biskup Henryk Wejman.
Paweł Szczyrski, dyrektor Biura ds. Organizacji Pozarządowych UM, i Alicja Dąbrowska, pracownik biura.
Foto: Andrzej Szkocki
Adam Grochulski wita się z Kazimierzem Mojsiukiem.
Magdalena Pieczyńska (z lewej) i Anna Nowak, dyrektor Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Marszałkowskiego.
Piąta Migawka
Fotoreporterzy: (od lewej) Robert Stachnik (Kurier Szczeciński), Cezary Aszkiełowicz (Gazeta Wyborcza), Marcin Bielecki (PAP), Włodzimierz Piątek (senior), Andrzej Szkocki (MM Trendy), Ryszard Pakieser (Kurier Szczeciński), Sebastian Wołosz (MM Trendy).
Od lewej Gustaw Wiliński, prezes Gustaw Group, wraz z synem Tomaszem Wilińskim.
Foto: Sebastian Wołosz
Najlepsze zdjęcia szczecińskich fotoreporterów z ostatniego roku można oglądać w Muzeum Techniki i Komunikacji. Na wernisaż, oprócz autorów zdjęć, ich rodzin i przyjaciół, przyszli także miłośnicy fotografii. (mk)
Od lewej Agnieszka Kurzawa i Magdalena Zagrodzka - Polskie Terminale, Monika Dyker-Woźniak, Stowarzyszenie Progressum.
Foto: Andrzej Szkocki
Izbowa wigilia Andrzej Szkocki i Sebastian Wołosz, fotoreporterzy MM Trendy.
Po raz 19. Północna Izba Gospodarcza zorganizowała wigilię dla dzieci z domów dziecka w Stargardzie i Niemieńsku oraz zachodniopomorskich przedsiębiorców. Gwiazdą wieczoru była Magda Steczkowska. Nie zabrakło wspólnego kolędowania, rozmów i prezentów. (cela)
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01//2017
73
#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE
• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6
SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA
• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Coco 33 Violetta Krause ul. Wojska Polskiego 10, U-2 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica, Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)
RESTAURACJE
• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia, Romera 12 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 , pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Plenty ul. Rynek Sienny 1
• Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy Rynek 3 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywoood Strett Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4
KLUBY SPORTOWE I FITNESS
• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46
SKLEPY I SALONY MODOWE
• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL ul. Boh. Getta Warszawskiego 8/9 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Natuzzi ul. Struga 25 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury, ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram, ul. Reymonta 3, pawilon 85
GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ • ART MEDICAL CENTER ul. Langiewicza 28/U1
• Dom Lekarski, al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski, ul. Rydla 37 • Dom Lekarski, ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski, al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline, Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON, ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates, ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Dentus ul. Mickiewicza 116/1 • Venus, Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique, ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • AestheticMed ul. Niedziałkowskiego 47 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem, ul. Kaszubska 17/2
• Grupa Gezet Hondas Głuchy, ul. Białowieska 2
BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY
• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property, Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C
KULTURA
• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec, ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta, ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra, ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku, ul. Korsarzy 34
INNE
• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Empik School Brama Portowa 4 • Speak UP DH Kupiec • Lexus ul. Mieszka I 25 • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Polska Fundacja Przedśiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • Interglobus ul. Kolumba 1 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • L Tour CH Galaxy • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Rosiak i Syn Renault, Dacia Bulwar Szczeciński 13 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • Doradztwo i Odszkodowania Celem, ul. Kołłątaja 24 • Bogacki Opel ul. Mieszka I 45 • Anons Press, Woj. Polskiego 11 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Biuro Turystyki Pelikan, ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Eko Natura drogeria, ul. Kaszubska 26 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Kobi- Kopnij Bile, ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Camp & Trailer Świat Przyczep al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Polmotor Nissan, Renault, Dacia, ul. Struga 71 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Grupa GEZET Alfa Romeo & Lancia, ul Białowieska 2 • Seat Krotoski-Cichy, ul Białowieska 2 • Subaru, ul. struga 78a
SALONY SAMOCHODOWE