To Zależy 13

Page 1

str. 12

str. 22

str. 32

str. 46

Kiedy więzi biznesu i polityki stają się niebezpieczne

Książka – zwykły produkt, czy jednak dobro kultury?

Czy jesteś pewien, że Twoje dane są bezpieczne?

Szklana kula rynku

ALICJA PODSKOCZY

TOMASZ DUDA

ANNA KONDZIERSKA

.

JAN WOŹNICA

ISSN 2084-7874 NR3/20 15 (13)

to zalezy Niezależny Magazyn Studencki

str. 4

AGNIESZKA PIETRZYK

Wiarygodność na 4 z minusem obniżenie ocen ratingowych Polski


Edytorial

N

adeszła wiosna. Dla wielu to okres nowych postanowień i nowych wyzwań. Czy istnieje lepszy czas zmiany na lepsze? Nas, redakcję magazynu „To Zależy”, również takie czekają w najbliższych miesiącach. Tegoroczny kwiecień to jednocześnie moment podsumowania piętnastoletniego istnienia KNSG UW – organizacji studenckiej, przy której powstaliśmy. Mamy nadzieję, że przed nami kolejne, równie udane i owocne lata. Pragniemy zaprezentować Wam kolejny, trzynasty numer magazynu „To Zależy”. Podobnie jak w poprzednich wydaniach, naszym celem pozostaje przybliżenie nie tylko najaktualniejszych wieści ze świata gospodarczego, ale również związanych z nim idei i teorii. Mimo przeciwności, chcemy wciąż budować płaszczyznę dyskusji na temat bieżących wydarzeń oraz źródło inspiracji dla studentów zainteresowanych ekonomią. Kierując się tą zasadą, w tym numerze przybliżamy problem oceny wiarygodności kraju w oczach agencji ratingowych. Szukamy odpowiedzi – czy pierwsze w historii obniżenie ratingu Polski jest powodem do nerwowej paniki, czy do refleksji nad wizerunkiem kraju w oczach inwestorów zagranicznych. Zwracamy uwagę na sytuację poza granicami kraju. Pytamy, jaki problem napotkała na swojej dotychczas zawrotnej drodze rozwoju chińska gospodarka. Rozważamy, czy „Brexit” może mieć pozytywne skutki dla Polski. Kontynuujemy poszukiwania narzędzia przewidzenia przyszłych wydarzeń – tym razem poprzez rynki predykcyjne. Zastanawiamy się, w którym momencie poszukiwanie renty jest już korupcją oraz czego możemy spodziewać się na rynku książki. Za ważny punkt tego numeru uznajemy także wywiad z Janem Bieleckim, w którym poznajemy między innymi jego spojrzenie na sytuację gospodarczą kraju, a także powód trudnego położenia młodych osób wiążących swą karierę z bankowością. Całe szczęście, że ekonomia wciąż ewoluuje, a jej uniwersalność znajduje odzwierciedlenie w coraz szerszym zakresie zagadnień. Potwierdza to wybór tematów najnowszego numeru, spośród których, mamy nadzieję, każdy znajdzie coś interesującego.

Redaktor Naczelna

Redaktor Naczelna – AGNIESZKA PIETRZYK Redaktor Prowadząca – ALICJA PODSKOCZY Zastępca Redaktor Naczelnej – IZABELA WALASZEK Koordynator działu korekty – MAGDALENA BEDNARSKA Koordynator działu graficznego – PAWEŁ PAŃCZYK Koordynator ds. promocji – ANNA KONDZIERSKA Redakcja – DOROTA DUSZAK, MAŁGORZATA GĘBKA, ANNA LEWCZUK, MICHAŁ BUDZISZEWSKI Dział graficzny – URSZULA GREGORCZYK, MATEUSZ HEBA, KATARZYNA SKOKOWSKA, HUBERT ŚWIĄTEK, EWA WĘGŁOWSKA, OLGA GRZĘDA Strona internetowa tozalezy.pl – URSZULA GREGORCZYK okładka – PAWEŁ PAŃCZYK www.tozalezy.pl redakcja@tozalezy.pl Fotografie wykorzystane w publikacji na licencji CC0

Wydawca Koło Naukowe Strategii Gospodarczej Uniwersytetu Warszawskiego

Redaktor Prowadząca

15 lat KNSGUW

2 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016


Spis treści 4

TEMAT NUMERU Wiarygodność na 4 z minusem AGNIESZKA PIETRZYK

7

TO ZALEŻY... Brexit – zagrożnie czy nowe szanse dla Polski? DOROTA DUSZAK, MAŁGORZATA GĘBKA, MICHAŁ BUDZISZEWSKI

8

GOSPODARKA Czy polityka wpływa na kursy walut? ALEKSANDRA RABCZUN

12

Kiedy więzi biznesu i polityki stają się niebezpieczne ALICJA PODSKOCZY

16

WYWIAD Rozmowa z Janem Krzysztofem Bieleckim IZABELA WALASZEK, ALICJA PODSKOCZY

20

PRAWO Zmiany w prawie podatkowym: rozstrzyganie wątpliwości na korzyść podatnika ANNA LEWCZUK

22

Książka – zwykły produkt, czy jednak dobro kultury? TOMASZ DUDA

26

FIRMY I RYNKI E-book – przyszłość branży czy ciekawostka? MICHAŁ BUDZISZEWSKI

29

Raporty finansowe to już za mało MARIA KRAWCZYŃSKA

32

TECHNOLOGIE Czy jesteś pewien, że Twoje dane są bezpieczne? ANNA KONDZIERSKA

34

ŚWIAT Na każdego przyjdzie czas? Spowolnienie gospodarczego giganta JUSTYNA GRZANKOWSKA

38

OPINIE Czy opłaca się mieć dziecko? AGNIESZKA GROCHOWSKA, PAULINA ADAMSKA, EWELINA BARANOWSKA

42

Tanio, znaczy kiedy? Kilka słów o grze w ciuciubabkę z pasażerami tanich linii lotniczych TADEUSZ KOCHMAN

46

Szklana kula rynku JAN WOŹNICA

48

ENGLISH SECTION When bank gives you a mortgage, buy a house ANETA FUSIARA Polityka monetarna ECB w 2014 i 2015 roku issn 2084-7874

str. 16

str. 22

Regulacyjne tsunami – czy uchroni przed kolejnym kryzysem?

E-zakupowa rewolucja

Magdalena Kozińska

Iza Wiśniewska

str. 42

Hanping Wen

.

Does it really all depend?

nr3/20 14 (9)

to zalezy Niezależny Magazyn Studencki

str. 13

str. 26

Oliwia Komada

Daniel Traczewski

Niezależność banków centralnych issn 2084-7874

Prawdy i mity o Solvency II

str. 36 Katarzyna Błaszczyk

str. 44

Aneta Michalik

.

Credit of trust W porównaniu do..., to your financial czyli kilka słów o naszej irracjonalności manager

to zalezy nr3/20 14 (9)

str. 4

Wojciech Świder

Niezależny Magazyn Studencki

Pułapka płynności - czy to już?

numer

str. 4

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

3


TEMAT NUMERU

Wiarygodność na 4 z minusem

P

iątek, 15 stycznia, godzina 17:45. Agencja Standard & Poor’s podaje informację o obniżeniu ocen ratingowych Polski. Niezapowiedziana zmiana powoduje natychmiastową reakcję. Złoty deprecjonuje, spodziewane są poniedziałkowe spadki na rynkach akcji. Brak zrozumienia decyzji przez środowisko polityczne wywołuje publiczną debatę. W napięciu oczekiwane są odpowiedzi ze strony innych podmiotów ratingowych. Godzina 22. Agencja Fitch utrzymuje ocenę A-, to jednak nie koniec. Dyskusja nad decyzją Standard & Poor’s dopiero się rozpoczyna. WYROCZNIE RYNKÓW Agencje ratingowe wpływają na kształt rynków kapitałowych już od XX wieku. Wraz ze wzrostem liczby uczestników rynku, a zarazem poziomu jego skomplikowania, zaistniała potrzeba powstania instytucji oceniających wiarygodność podmiotów. Obecnie największy wpływ na decyzje inwestorów wywierają trzy agencje, o których mówi się, że skupiają około 95% udziału w rynku – Moody’s, Fitch oraz Standard & Poor’s. W założeniach mają one pomóc inwestorom ocenić bezpieczeństwo dokonywanych przez nich inwestycji. W dobie informatyzacji reakcja na obniżenie ratingów jest niemal natychmiastowa. Systemy transakcyjne mogą zmieniać automatycznie pozycję i natychmiastowo rozpocząć wyprzedawanie posiadanych przez uczestnika instrumentów. Gdy liczą się sekundy, zdarza się, że rating nie jest poddawany weryfikacji przez uczestników rynków. Podobny skutek obniżenie oceny wywiera na same instytucje finansowe, które kierując się wagami ryzyka, relatywnie mogą obniżyć udział papierów dłużnych danego podmiotu w swoich portfelach. Oczywisty jest wpływ ratingu na koszt obsługi długu – kraje lepiej oceniane pożyczają taniej. Podmioty pożyczające pieniądze na rynku są weryfikowane pod

4 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

względem wielu kryteriów, na podstawie których tworzona jest integralna ocena ich wiarygodności kredytowej. Celem jest oszacowanie wypłacalności danego pożyczkobiorcy poprzez nadanie stosowanej przez daną agencję miary. Mają one charakter względnej oceny jakości kredytów, nie szacuje się bezpośrednio predyktywnego wskaźnika prawdopodobieństwa niewypłacalności kredytobiorcy. W podejmowanych decyzjach brane pod uwagę są dokumenty publiczne, a także niepubliczne udostępnione przez samego emitenta czy inne podmioty uznane za dobre źródło informacji. W ocenie wiarygodności kredytowej rządów na ocenę wpływa nie tylko sytuacja gospodarcza, ale również stabilność polityczna i podejmowane przez decydentów decyzje. W większości przypadków agencje są zgodne co do oceny ryzyka dla szacowanych podmiotów i przyznane przez nie ratingi nie odbiegają od siebie o więcej niż jeden stopień. Różnice dzielące skale stosowanych ocen są minimalne. Agencje wyrażają swe przekonania od A dla podmiotów w pełni wiarygodnych do C dla tych, których ryzyko niewypłacalności jest bardzo wysokie. Należy znaczyć, że istotne jest rozdzielenie podmiotów na te, których papiery dłużne można nazwać „inwestycyjnymi” od „spekulacyjnych”. Szczegółowe skale trzech największych agencji, wraz z tym podziałem, można odnaleźć w tabeli.


TEMAT NUMERU

Stosowane skale ratingowe Moody’s Długi okres

Krótki okres

Standard & Poor’s Długi okres

Aaa

AAA

Aa1

AA+

Aa2

AA

Aa3

P-1

A+

A2

A

Baa1 Baa2 Baa3

P-2

P-3

A-1+

ABBB+ BBB BBB-

Długi okres

AA+ AA

Krótki okres

Ocena Najlepsza

F1+

Wysoka ocena

AAA-1

A-2

A-3

A+ A ABBB+ BBB BBB-

Ba1

BB+

BB+

Ba2

BB

BB

Ba3

BB-

B1

B+

B2

B

B

B3

B-

B-

Caa1

B

BBB+

F1

Wyższa średnia ocena

F2

F3

Niższa średnia ocena

Inwestycje nieopłacalne, ocena spekulacyjna B Wysoko spekulacyjna ocena

CCC+

Istotne ryzyko

Caa2

CCC

Ekstremalnie spekulacyjna

Caa3

CCC-

Ca

CC

nienajlepsza

C

CCC

C Niewielkie prawdopodobieństwo zwrotu z inwestycji

C C -

DDD D

Studentka IV roku kierunku Informatyka i Ekonometria na WNE UW. Obecnie redaktor naczelna magazynu „To Zależy” oraz aktywny członek KNSG UW. Interesuje się ekonomią polityczną oraz finansami ilościowymi. W wolnym czasie jeździ konno.

Fitch

AAA

AA-

A1

A3

Krótki okres

AGNIESZKA PIETRZYK

-

DD

-

Nie dotrzymuje zobowiązań

D

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępnianych przez Ministerstwo Finansów (www.finanse.mf.gov.pl/dlug-publicznyrating/informacje-podstawowe)

ZBYT WIELKIE, BY SIĘ MYLIĆ Działalność agencji ratingowych pozostaje jednak poddawana krytyce, zwłaszcza od momentu załamania rynków w 2007 roku. Jak zostało wspomniane, na poziomie międzynarodowym w branży liczy się zaledwie kilka agencji. Mniejsze z nich mają znaczenie na rynkach lokalnych i specjalizują się głównie w ocenie podmiotów rynku kapitałowego danej gospodarki. Oligopolizacja tego rynku wpływa na odbiór samych agencji i podejmowane przez nie decyzje. Kwestią podnoszoną w dyskusjach o wiarygodności samych ratingów jest sposób finansowania agencji. Istotny jest bowiem fakt, że ich przychód w pewnej części pochodzi z ocen podmiotów branży finansowej, które emitując produkt dłużny, zlecają jego ocenę. Rodzi się zatem oczywiste pytanie o niezależność i bezstronność agencji. Nie są też zaskoczeniem kolejne spektakularne wpadki, gdy utrzymywany jest pozytywny rating niemal do ostatniej chwili przed bankructwem, pomimo sygnałów w oświadczeniach spółek czy zachowaniu inwestorów masowo wyprzedających ich akcje. W okresie poprzedzającym kryzys dobre ratingi banków mających w swych portfelach ryzykowne aktywa były zachowane na wysokim poziomie. Podobnie jak posiadane produkty, które zaledwie kilka miesięcy później miały spowodować krach na rynku, oceniane były jako inwestycyjne.

Obecnie, już po okresie załamań i nałożonych karach, można zaryzykować stwierdzenie o odwrotnej obserwacji. Agencje ratingowe dążą do sytuacji, w której jako pierwsze zmieniają ocenę wiarygodności. Szczególnie widoczne jest to dla S&P, które wcześniej niż inni podejmuje decyzje o obniżeniu ratingów państw. Za przykład można uznać cięcie w sierpniu 2011 ratingu USA, a pół roku później, w styczniu 2012, dziewięciu krajom Unii Europejskiej, w tym Francji czy Austrii.

OSTRZEŻENIE CZY KARA

Agencje oceniają wiarygodność polskiego rządu od 1995 roku. Od tego czasu, aż do wspomnianego stycznia bieżącego roku, nigdy nie nastąpiło pogorszenie wiarygodności. Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego ta decyzja wzbudziła tak dużą reakcję rynków. Wpływ miał także brak ostrzeżenia ze strony S&P. Należy bowiem zaznaczyć, że w przypadku ocen wypłacalności rządów decyzje o obniżeniu not często poprzedzają informacje o planowaniu takiego kroku. Sami analitycy nie spodziewali się takiej zmiany – zaledwie około 30% z nich uważało ją za prawdopodobną.

Zmiany historyczne ratingu Polski

Długoterminowy Rating Polski - Waluta Zagraniczna - Moody’s

A2 A3 Baa1 Baa2 Baa3 1995

2000

2005

2010

2016

Długoterminowy Rating Polski - Waluta Zagraniczna - Fitch

ABBB+ BBB BBBBB+ 1995

2000

2005

2010

2016

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępnianych przez Ministerstwo Finansów (www.finanse.mf.gov.pl/dlug-publiczny/rating/historyczne-zmiany-ratingu )

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

5


TEMAT NUMERU

Zmiany historyczne ratingu Polski

Bieżący rating Polski

Długoterminowy Rating Polski - Waluta Zagraniczna - Standard&Poor’s

ABBB+ BBB

Agencja ratingowa

BBBBB+ BB 1995

2000

2005

2010

Waluta zagraniczna

Waluta krajowa

Perspektywa

Dłogoterminowe

Krótkoterminowe

Dłogoterminowe

Krótkoterminowe

Fitch

A-

F2

A

nie ocenia

stabilna

Moody’s

A2

P-1

A2

P-1

stabilna

S&P

BBB+

A-2

A-

A-2

negatywna

2016

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępnianych przez Ministerstwo Finansów (www.finanse.mf.gov.pl/dlug-publiczny/rating/historyczne-zmiany-ratingu )

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępnianych przez Ministerstwo Finansów (www.finanse.mf.gov.pl/dlug-publiczny/rating/rating-biezacy)

Spośród tworzonych przez S&P wskaźników obniżeniu nie uległa wyłącznie wypłacalność długu krótkookresowego w walucie krajowej. Zmieniono także perspektywę – dziś jest ona negatywna. Oznacza to, że istnieje prawdopodobieństwo dalszych obniżek na horyzoncie 24 miesięcy. W oświadczeniu agencja S&P uzasadnia swoją decyzję czynnikami politycznymi. W jej podjęciu istotny był fakt niestabilności. Decyzje podejmowane przez rząd ocenione zostały jako skutkujące osłabieniem niezależności kluczowych instytucji. Nie tylko źle odebrane zostało zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego, ale też mediach czy służbie cywilnej. Wyrażono zaniepokojenie, czy przyszłe zmiany nie odbiją się negatywnie na działalności instytucji kluczowych dla gospodarki, jak NBP. Tego samego dnia pozostałe agencje nie zmieniły swoich ocen. Przedstawiciele agencji Fitch oświadczyli, że rząd polski jest obserwowany i są zaniepokojeni decyzjami decydentów, jednak utrzymują nadaną wcześniej ocenę. Pomimo zapowiedzianej daty oświadczenia nie zareagowała agencja Moody’s. Dopiero kilka dni później wyraziła ona swoje zaniepokojenie i ostrzegła, że może nastąpić obniżenie ocen. Powodem był przede wszystkim zwiększony deficyt oraz zmiany reguły wydatkowej rządu. W wyniku wprowadzonych w życie przez rząd postanowień agencja ostrzegła także przed możliwością spadku wielkości inwestycji w kraju.

Zawrzały nie tylko rynki, ale też świat polityczny. Ekipa rządząca uznała, że decyzja S&P jest błędna. Pojawiły się głosy o manipulacjach, presji wywieranej na rząd. Ministerstwo Finansów, poprzez serwis społecznościowy, nazwało decyzję niezrozumiałą. Sytuację wykorzystała też opozycja, która wskazywała, że jest to problem związany z niezrozumieniem mechanizmów kierujących współczesną gospodarką i nieprzemyślanych decyzji. Gdy emocje już opadły, pojawiły się opinie, że zmiana ta nie powinna mieć wpływu na inwestorów, ponieważ nie jest podyktowana sytuacją gospodarczą, która oceniana jest jako stabilna. Jako argument przemawiający za brakiem przesłanek do paniki podaje się także podwyższenie prognozowanego wzrostu gospodarczego przez Bank Światowy. Dodatkowo przedstawiciele rządu wskazują, że nie jest zachwiana ściągalność podatków i planowane jest utrzymanie docelowego progu zadłużenia. Pozostaje jednak kwestią dyskusyjną, czy jest to wystarczające, a przede wszystkim, czy za tymi deklaracjami przemawiają stosowne działania rządu.

KIJ W MROWISKO

Ogłoszenie o obniżeniu ratingu miało miejsce już po zamknięciu notowań na GPW w Warszawie. Spadki, zgodnie z przewidywaniami, miały miejsce wraz z otwarciem giełdy. Nie były jednak tak duże, jak się tego obawiano – ostatecznie WIG20 stracił około 2%. Natychmiast zareagował natomiast złoty – kurs względem tak istotnego w obietnicach przedwyborczych franka wzrósł z 4,02 do 4,10, a względem euro do 4,48 z poziomu 4,41.

CIĄG DALSZY NASTĄPI

Na kolejne decyzje musimy jeszcze poczekać. Choć początkowo agencja Moody’s wstrzymała się od zmiany decyzji, w 4 kwietnia opublikowała notatkę poświęconą stabilności politycznej Polski. Czy to ostrzeżenie poprzedza zmianę perspektywy i ratingu? Decyzję poznamy w maju. Pozostałe dwie agencje planują oświadczenia na początku lipca. To będzie ważny czas, bo niezależnie od wad instytucji, jakimi są agencje ratingowe, ich wpływ na zachowanie inwestorów jest niepodważalny. Jednocześnie należy pamiętać, że wiarygodność Polski jest stale poddawana ocenie przez uczestników rynku. Inwestorzy zagraniczni z uzasadnioną nieufnością obserwują kolejne ruchy rządu, które szerokim echem odbijają się zarówno na poziomie Unii Europejskiej, jak i poprzez niespokojne dyskusje społeczne.


.

to zalezy

Brexit –

zagrożnie czy nowe szanse dla Polski? Referendum o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europskiej (tzw. Brexit) stanowi obecnie ważny element debaty publicznej. Tak wyraźne nastroje eurosceptyczne nie pojawiały się na Wyspach od czasów rządów Margaret Thatcher. Wyniki sondaży zmieniają się dynamicznie, w chwili obecnej zwolennicy pozostania w UE dysponują co prawda przewagą (dane ComRes z lutego: 36% za wyjściem, 54% przeciw), ciężko jednak zawyrokować, jak rozwinie się sytuacja w najbliższych miesiącach. Ewentualne opuszczenie struktur unijnych wpłynie niewątpliwie nie tylko na samą Wielką Brytanię, ale i przyszłość całej wspólnoty. Warto zastanowić się, co Brexit może oznaczać dla Polski – czy stworzy zagrożenie dla naszej gospodarki, czy może nowe szanse? Dorota Duszak

ZAGROŻENIE

NOWE SZANSE

Małgorzata Gębka

Michał Budziszewski

Dla Polski korzystniejszy jest scenariusz, w którym Wielka Brytania nie opuszcza UE, gdyż Brytyjczycy są dla nas bardzo ważnym partnerem handlowym. Na Wyspy trafia 8,2% całkowitego polskiego eksportu. Stamtąd pochodzi też 4,4% importu (dane GUS z 2014). Brexit spowoduje zwiększenie taryfy oraz ilości biurokracji w handlu międzynarodowym, a wiele umów może podlegać renegocjacjom.

Choć z pozoru Brexit może wydawać się groźny, wystarczy spojrzeć na niego z innej perspektywy, aby dostrzec rodzącą się unikalną szansę dla Polski na poprawienie swojej sytuacji w Unii Europejskiej. Zwróćmy uwagę, że beneficjentem unijnych dotacji nie będziemy już bardzo długo – program wygasa w 2020 roku – więc zmniejszenie wspólnego funduszu nie uderzy w Polskę tak mocno, jak choćby we Francję czy Niemcy, będących największymi unijnymi płatnikami.

Co więcej, Wielka Brytania po 2004 roku stała się jednym z głównych celów polskiej migracji, szczególnie zarobkowej. Obecnie na Wyspach żyje ponad 800 tysięcy osób polskiego pochodzenia (według Office for National Statistics). Brexit mógłby oznaczać dla wielu naszych rodaków obniżenie zasiłków oraz przymusowy powrót do kraju z powodu zbyt wysokich kosztów życia. Osoby, które pozostaną, będą miały prawdopodobnie utrudniony dostęp do pracy. Powszechny może stać się obowiązek posiadania pozwolenia o pracę, co mogłoby znacząco zmniejszyć liczbę imigrantów, również z innych części Europy. Interes Polski ucierpiałby także z powodu niepewnej sytuacji Unii Europejskiej. Wielka Brytania jest ważnym źródłem funduszy do budżetu unijnego, którego jesteśmy beneficjentem (jej wkład po

uwzględnieniu rabatów stanowił 12,5% budżetu unijnego w 2015 roku). Brexit oznaczałby dodatkowo zmniejszenie wpływów na arenie międzynarodowej, także w kontekście siły militarnej. Niepodważalna pozycja Londynu jako stolicy finansowej zostałaby zachwiana, gdyby przestał on być bramą do UE.

Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii spowoduje natomiast wakaty na stanowiskach w Parlamencie Europejskim i innych organach UE. Dotychczas interesy Wyspiarzy były częstokroć rozbieżne z naszymi, co w połączeniu z ich przewagą liczebną (73 eurodeputowanych w porównaniu do naszych 51) zmniejszało znaczenie Polski w Unii. Brexit zmieni tę sytuację, dając nam większy wpływ na decyzje podejmowane w strukturach unijnych, dzięki czemu możliwe stanie się tworzenie warunków korzystniejszych dla rozwoju nie tylko Polski, ale i pozostałych krajów Europy Środkowej (wielokrotnie stojącej w opozycji do krajów „Starej Europy”, co wyraźnie widać było przy okazji kryzysu imigracyjnego).

Wreszcie pojawienie się antyunijnego protekcjonizmu w brytyjskiej gospodarce obniży ogólną konkurencyjność tego kraju, a ograniczenia w handlu zagranicznym z Wyspami ożywią handel wewnętrzny w samej Wspólnocie, co stworzy nam wiele nowych możliwości. TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

7


GOSPODARKA

Czy polityka wpływa na kursy walut?

R

ynek walutowy, podobnie jak kapitałowy czy pieniężny, jest jednym z segmentów rynku finansowego. To wła-

śnie na nim w wyniku spotkania się ze sobą podaży i popytu odbywa się międzynarodowy obrót pieniądzem oraz ustala się cena jednej waluty wyrażona drugą – nazywamy to kursem walutowym. Rynek ten jest podatny na wiele czynników, między innymi stany poszczególnych gospodarek światowych czy PKB różnych krajów. Zastanówmy się jednak, w jakim stopniu wpływa na niego polityka. WIELKIE ZMIANY POLITYCZNE Rynek walutowy charakteryzuje się dużą dynamiką. Niewielkie bodźce, pozornie z nim niepowiązane, mogą bardzo szybko znajdować odzwierciedlenie w kursie walutowym. Wielu analityków wskazuje, że jest to segment gospodarki, w którym panuje wieczna hossa. Dlaczego? Zawsze bowiem można znaleźć parę walut o wyraźnym trendzie. Wystarczy odnaleźć korzystną zależność, aby osiągać zyski (czasem bardzo wysokie). Widać zatem, jak dużą rolę na tym rynku odgrywają spekulacje. Klasyczne podejście do rynku walutowego wskazuje, że silnie oddziałują na niego dane makroekonomiczne, takie jak stopy procentowe, inflacja, wzrost gospodarczy, a także polityka monetarna realizowana przez władzę. Praktyka pokazuje jednak, że inwestorzy czerpią dane ze wszystkich dostępnych źródeł, nie tylko ekonomicznych. Nastroje panujące w społeczeństwie, zmiany na arenie politycznej czy realizowana polityka zagraniczna, jak się okazuje, mogą mieć wpływ na kształtowanie się cen walut. Rok 2015 był dla Polski przełomowy, mieliśmy bowiem do czynienia z wyborami prezydenckimi, a później parlamentarnymi. Po ośmiu latach rządów socjalliberalnej Platformy Obywatelskiej dokonała się całkowita zmiana na konserwatywną partię Prawa i Sprawiedliwości. Z pochodzącym z tej partii prezydentem na czele oraz większością głosów w obu izbach parlamentu, PiS ma wpływ na całokształt procesów zachodzących w naszym kraju. Obecnie na etapie realizacji znajdują się takie projekty jak wprowadzenie podatku bankowego, Rodzina 500 Plus czy przymiarki do obniżenia wieku emerytalnego, a także podniesienia kwoty wolnej od podatku. Warto podkreślić, że nowa władza wykazuje się dużą eurosceptycznością i solidaryzmem, co przekłada się na pogorszenie stosunków Polski na arenie międzynarodowej oraz wewnętrzny

8 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

podział społeczeństwa. Jak wiadomo, kapitał, w szczególności pieniądz, preferuje stabilne otoczenie gospodarcze, dokonujące się więc zmiany odbiły się na kursach walut.

NIEZALEŻNE EURO Rozpocznijmy analizę przemian na rynku walutowym od euro, którym posługuje się spora część krajów członkowskich Unii Europejskiej. Pieniądz ten wykorzystywany jest przy wymianie handlowej z naszymi głównymi partnerami, w tym z Niemcami.

Kurs EURO 2015 rok 4,6

4,34

4,2 3,98

3,8

styczeń

maj

sierpień

grudzień

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępnianych przez serwis bankier.pl

Na początku stycznia ubiegłego roku euro kosztowało niewiele ponad 4,3 złotego, a na dzień ostatniego notowania (z punktu widzenia opracowania tego artykułu – przyp. red.), czyli 11 grudnia, cena euro wynosiła ponad 4,34. Przez cały rok kurs silnie się zmieniał. W dniu ogłoszenia wyników pierwszej tury wyborów cena euro wynosiła 4,07, a w dzień ogłoszenia drugiej tury – 4,12. Widać zatem niewielki wzrost ceny, na który wpływ mogła mieć przegrana


GOSPODARKA

ALEKSANDRA RABCZUN

byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, wywodzącego się z partii mającej większość parlamentarną. Wygrana kandydata partii opozycyjnej była początkiem zmian na polskiej scenie politycznej. Pod koniec sierpnia zaczęła się też faza intensywniejszej kampanii parlamentarnej, wyrażająca się np. w wielu terenowych spotkaniach kandydatów PiS i PO. We wrześniu miały miejsce pierwsze „przymiarki wyborów parlamentarnych”, tj. powoływanie komitetów wyborczych oraz zgłaszanie kandydatów. Kurs euro kształtował się wtedy na dość stabilnym poziomie około 4,20. W dniu ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych kurs wynosił 4,2605. Kilka dni po zaprzysiężeniu nowego rządu oraz expose premier Beaty Szydło można zaobserwować znaczny wzrost kursu (24 listopada). Jest to odpowiedź rynku na ostateczną zmianę władzy w Polsce, wyrażającą się np. poprzez obsadzenie stanowiska szefa MON-u przez Antoniego Macierewicza czy ułaskawienie Mariusza Kamińskiego przez prezydenta Andrzeja Dudę, a następnie powołanie go na nowego ministra. Największa zmiana kursu euro (w stosunku do poprzedniego notowania) w badanym okresie nastąpiła z 3 na 4 grudnia, kiedy to cena euro z 4,2665 poszybowała do 4,3141. Przyczyny takich zmian upatrywać należy w zamieszaniu dotyczącym Trybunału Konstytucyjnego oraz ogólnych nastrojach społecznych. Nowa władza, mając większość w Sejmie i Senacie, bardzo szybko forsuje ustawy korzystne dla siebie, pomijając jakiekolwiek konsultacje społeczne czy głosy opozycji, w tym ekonomistów, jak np. Ryszarda Petru.

przed oficjalnym ogłoszeniem wyników osiągnął kolejne lokalne maksimum, czyli 5,8063. Waluta ta bardzo silnie zagregowała na zastąpienie prezydenta wywodzącego się z PO pochodzącym z opozycyjnej partii PiS. Rynek obawiał się tej zmiany i nie wiedział, czego się po niej spodziewać, dlatego kurs tak silnie fluktuował. Przez następne kilka miesięcy kurs nieznacznie się wahał. Początek medialnej kampanii wyborczej kandydatów na parlamentarzystów przyniósł ciekawe lokalne minimum 13 października, które wyniosło 5,6705. Od dnia ogłoszenia wyborów kurs funta stale rósł, co wiąże się z reakcją inwestorów na dojście do władzy konserwatywnego ugrupowania. Granicę 6 złotych kurs funta przekroczył w notowaniu z 16 listopada, co pokryło się z dniem zaprzysiężenia nowego rządu w Polsce. Do końca badanego okresu kurs trzy razy spadł poniżej 6 zł, co wskazuje na to, że rynek boi się zmian zachodzących w Polsce.

SZYBKO REAGUJĄCY FUNT

KŁOPOTLIWY FRANK STABILNY

Wielka Brytania mimo wczesnego wstąpienia do struktur unijnych postanowiła zachować własną walutę. Kraj ten zasługuje na uwzględnienie w tej analizie jako najpopularniejszy kierunek polskiej emigracji oraz ważny partner handlowy.

Na początku 2015 roku frank szwajcarski został niekwestionowanym tematem numer jeden. Stał się szczególnie popularną walutą podczas boomu w nieruchomościach, ponieważ jego cena była relatywnie niska, przez co ludzie chętnie zaciągali kredyty właśnie w tej walucie. Po upłynnieniu kursu franka szwajcarskiego w stosunku do euro zmieniła się też jego relacja do innych walut, w tym do złotego. Ludzi mających kredyt we franku pochłonęła lawina zadłużenia finansowego. Pomysłów na ratowanie frankowiczów nie brakowało, choć różniły się w zależności od opcji politycznej. Czy jednak jego kurs był aż tak zmienny w bieżącym roku?

Kurs FUNT 2015 rok 6,2

6,07

5,8

Studentka V roku na kierunkach finanse i rachunkowość oraz ekonomia na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Absolwentka studiów I stopnia na UEP (kierunek finanse i rachunkowość). Działała w Parlamencie Studentów Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu oraz w stowarzyszeniu Młodzi dla Poznania. Jej zainteresowania naukowe to finanse terytorialne i publiczne, makroekonomia i rynek pracy. Zainteresowania pozanaukowe to polityka, podróże, wizaż.

Kurs FRANK 2015 rok 4,5

5,44

4,32

5,0

styczeń

maj

sierpień

grudzień

3,95

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępnianych przez serwis bankier.pl

Powszechnie wiadomo, że funt szterling jest walutą dosyć drogą w Polsce. Na początku stycznia 2015 roku jeden funt kosztował 5,596 złotego. Na ostatni badany dzień okresu, czyli 11 grudnia jego kurs wynosił 6,0126. Podobnie jak w przypadku euro, widać znaczne wahania ceny tej waluty w poprzednim roku. Okres zgłaszania kandydatów na prezydenta przyniósł istotne wahania kursu. Duże fluktuacje w krótkim czasie zbiegły się z pierwszą i drugą turą wyborów. 4 maja kurs wynosił 5,5024, natomiast już cztery dni później za jednego funta płaciliśmy o ponad 8 groszy więcej. Następnie kurs zmalał i 21 maja wyniósł 5,7330, a 25 maja, czyli dzień po wyborach prezydenckich, lecz

3,56

3,4

styczeń

maj

sierpień

grudzień

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępnianych przez serwis bankier.pl

Kurs franka utrzymał się na niemal stałym poziomie od początku ubiegłego roku do połowy stycznia. Decyzją Narodowego Banku Szwajcarskiego 15 stycznia 2015 roku frank został upłynniony w stosunku do euro, co wpłynęło na relację innych walut. Widać zatem skokową zmianę kursu franka w stosunku do złotówki w notowaniu z 15 stycznia, kiedy to jeden frank kosztował 4,1611 TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

9


GOSPODARKA złotego i było to o ponad 16,5% więcej niż dzień wcześniej. Po tej decyzji przez niemal miesiąc kurs franka był bardzo niestabilny i szybował to w górę, to w dół. W przeciągu następnych kilku miesięcy, aż do końca 2015 roku kurs franka przebił granicę 4 złotych niewiele ponad 10 razy, m.in. w kilku notowaniach na przełomie czerwca i lipca oraz w notowaniach grudniowych. W owych wzrostach ceny franka ponad 4 złote nie można doszukiwać się zbieżności z ważnymi datami wyborczymi. Wybory prezydenckie, zaprzysiężenie prezydenta czy wybory parlamentarne z powołaniem nowego rządu nie odcisnęły piętna na kursie franka, co stanowić może o dużej odporności tej waluty na uwarunkowania polityczne.

NERWOWY DOLAR Ważną walutą ze względów handlowych jest niewątpliwie dolar. Warto zatem przeanalizować jego kurs względem złotego, by sprawdzić, czy podlegał jakimś wahaniom ze względu na czynniki polityczne.

Kurs DOLAR 2015 rok 4,2 4,04

3,8 3,55

3,4

styczeń

maj

sierpień

grudzień

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępnianych przez serwis bankier.pl

Na wykresie widoczne są liczne wahania kursu dolara w stosunku do złotówki. Podobnie jak euro i funt, dolar silnie reaguje na to, co się dzieje gospodarczo, społecznie i politycznie. Na początku 2015 roku za jednego dolara trzeba było zapłacić niecałe 3,60 złotego, a pod koniec badanego okresu niemal 4 złote. Ciekawe fluktuacje kursu zaobserwować można od początku marca, kiedy to dolar rósł w siłę, osiągając w kulminacyjnym momencie cenę 3,9260 złotego, a później równie szybko spadł w okresie do końca marca. Historycznie najniższą wartość kursu w roku 2015 dolar odnotował 18 maja i wynosiła ona 3,5550 złotego. Tak silne wahania kursu w maju można powiązać z obiema turami wyborów prezydenckich. Analiza wykazała wyraźne załamanie się kursu dolara w dzień po debacie prezydenckiej Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy. Może być to odpowiedź na wynik debaty w oczach społeczeństwa, a także prezentację sondaży przedwyborczych, dających przewagę kandydatowi prawicy. Dolar będący walutą w Stanach, gdzie władzę sprawują demokraci, boi się krajów, w których do głosu dochodzą konserwatyści, gdyż wyczuwa zmiany na rynkach finansowych.

Kolejne trzy znaczące spadki to ten z 25 sierpnia na kurs 3,6613, z 18 września na kurs 3,6738 oraz z 15 października na kurs 3,6948. Drugi spadek może być odpowiedzią rynku na zgłaszanie kandydatów na posłów i senatorów. Ostatni wspomniany spadek kursu ma miejsce po kilku dniach od rozpoczęcia kampanii wyborczej i wiązać go można z pierwszymi publicznymi sondażami. Od tego dnia kurs dolara systematycznie rósł.

10 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

Wybrane kursy walut (detal, 7.04.2016, Warszawa-Śródmieście)

ZMIANY NIOSĄ ZE SOBĄ FLUKTUACJE Na waluty takie jak euro czy frank dużo większy wpływ niż polityka w Polsce mają wydarzenia światowe oraz decyzje organów dotyczące własnej polityki pieniężnej. Wskaźniki makroekonomiczne oraz przyjęty kształt prowadzenia polityki monetarnej są silnymi predyktorami zmian kursu walut o dużym zasięgu. Waluty historyczne, lecz o zasięgu bardziej lokalnym, do jakich należy np. funt szterling, wykazują dużą zmienność i silny związek z polityką Polski. Jako jedyny z analizowanych reagował na dużo bezpośrednich wydarzeń w kalendarzu wyborów zarówno prezydenckich, jak i parlamentarnych. Walutą, której kurs bazował nie na twardych danych, ale bardziej na sytuacji po przyjęciu zmian politycznych, a co za tym idzie gospodarczych, był dolar. Powyższa analiza wykazała, że reagował on nie na konkretne wydarzenia polityczne, jak np. wybór nowego prezydenta czy premiera, ale na nastroje społeczne i wydarzenia mające miejsce po dokonaniu się zmian (przykładowo na wynik debaty prezydenckiej czy powołanie nowych ministrów w rządzie premier Szydło). Wobec powyższego ciężko jednoznacznie określić wpływ polityki w Polsce na kursy walut. Niewątpliwie zmiana partii rządzącej z liberalnej na konserwatywną wprowadziła zawirowania i fluktuację, lecz po czasie w niektórych walutach sytuacja wróciła do stabilnego poziomu. Chcąc doszukiwać się podtekstów politycznych, można je odnaleźć, aczkolwiek trudno stwierdzić ogólną prawidłowość.


Chcesz wraz z nami tworzyć

.

to zalezy Niezależny Magazyn Studencki

? ? ?

Jeśli tak, napisz:

redakcja@tozależy.pl

Zapraszamy do współpracy studentów i pracowników naukowych


GOSPODARKA

Kiedy więzi biznesu i polityki stają się niebezpieczne

W

szyscy próbujemy się zabezpieczać. Chcemy chronić swój majątek, własność, odnaleźć poczucie bezpieczeństwa i stabilności, które zajmują w końcu tak ważną pozycję w hierarchii potrzeb Maslowa. Dążymy do zmniejszenia ryzyka w każdej sferze naszego życia – zarówno prywatnej, jak i w biznesie. Trzeba być jednak ostrożnym, nie zawsze bowiem intuicyjna potrzeba ochrony własnych interesów skłania nas do legalnych rozwiązań, a czasem może nawet doprowadzić do tego, że z ławy oskarżonych usłyszymy zarzut o korupcję. W niektórych sytuacjach z kolei firmy mogą ubiegać się o ochronną regulację ze strony państwa w sposób, choć szkodliwy dla gospodarki i przez wielu uważany za korupcję, to prawnie dozwolony – aktywnie poszukując rentę. Zanim zaczniemy rozważania na temat omawianego zjawiska, warto przybliżyć najpierw sam termin renty. Najprostszym desygnatem tego pojęcia jest „wszelka opłata czynnika produkcji przewyższająca jego koszt alternatywny”. Innymi słowy, renta to zysk ekonomiczny, który uzyskujemy z przyznanej nam płatności za używanie własności, na przykład wynajęcie mieszkania. Termin ten przybiera zatem różne znaczenia w zależności od przyjętego kontekstu. W gospodarce rynkowej oznacza najczęściej zyski nadzwyczajne przedsiębiorstw, bądź też wyższe wynagrodzenie w porównaniu do przeciętnego, uzyskiwane za pracę wymagającą podobnych kwalifikacji lub obarczoną zbliżonym stopniem ryzyka. W powszechnym rozumieniu natomiast renta odnosi się zwykle do stałego dochodu z ubezpieczeń społecznych, jaki otrzymuje osoba niezdolna do pracy (rencista), nie będziemy jednak stosować tej definicji w poniższym artykule.

INTERES PRYWATNY A PUBLICZNY

W 1974 roku amerykańska ekonomistka Anne Krueger po raz pierwszy użyła zwrotu „poszukiwanie renty” (ang. rent seeking)

12 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

w swojej pracy The Political Economy of the Rent-Seeking Society. Szybko potem wszedł on na stałe do mowy akademickiej, określając dążenia przez osoby fizyczne, prywatne przedsiębiorstwa lub grupy interesów do osiągnięcia korzyści materialnych poprzez wywieranie wpływu na otoczenie gospodarcze lub polityczne. Jak wiadomo, działania te, podobnie jak lobbing (wywieranie nacisku przez osoby trzecie dla korzyści zleceniodawcy), są zgodne z panującym prawem i powszechnie praktykowane w gospodarce wolnorynkowej. Przyjrzyjmy się jednak bliżej, jak wpływają na rozwój naszego kraju i dobro konsumentów. Trudno jest jednoznacznie określić wpływ poszukiwania renty przez podmioty gospodarcze na dobrobyt społeczny. Z jednej strony zjawisko to odzwierciedla naturalny i racjonalny proces dążenia do maksymalizacji zysków oraz najkorzystniejszej alokacji zasobów, pozostaje więc w zgodzie z fundamentalnymi założeniami teorii ekonomii. Korzyści społeczne są osiągane dzięki działaniom nakierowanym na obniżenie kosztów produkcji czy wykorzystanie innowacji, które służą zwiększeniu rozmiaru renty. Istnieje jednak druga strona medalu – grupy


GOSPODARKA interesu nie zawsze dążą do uzyskania zysków nadzwyczajnych w sposób uczciwy, jak na przykład w sytuacji, w której jednostka z egoistycznych pobudek wywiera nacisk na partie polityczne w celu osiągnięcia pozycji monopolisty. Próba zagarnięcia rynku przez jeden lub niewielką grupę podmiotów jest zjawiskiem niekorzystnym dla gospodarki, ponieważ prowadzi do obniżenia dobrobytu społecznego poprzez zmniejszenie podaży i wzrost cen, co ma zawsze miejsce w przypadku monopolu, ale również w związku z bezpowrotną stratą środków przezna-

czonych na lobbing. Ten właśnie ubytek zasobów, na przykład pracy (pracownicy zamiast świadczyć usługi przy procesach będących podstawową działalnością przedsiębiorstwa, ubiegają się o ochronną regulację od władzy), nazywamy aktywnym poszukiwaniem renty. Nie ulega wątpliwości, że grupą, która traci najbardziej na tych działaniach, są konsumenci. Należy postawić sobie zatem pytanie, dlaczego praktyka, która wyraźnie prowadzi do znacznej straty ogólnospołecznej, jest powszechnie podtrzymywana, a organy państwa nie szukają sposobu, by jej przeciwdziałać. Aby zbadać tę niepokojącą kwestię, przyjrzyjmy się, co stanowi podaż, a co popyt na tym specyficznym rynku. Dobrem są usługi regulujące, które dostarczają politycy dążący do uzyskania władzy bądź jej utrzymania. Popyt na te usługi zgłaszają zaś grupy nacisku, aktywnie poszukujące renty. Układ ten jest opłacalny dla partii politycznych, może bowiem umożliwić im na przykład uzyskanie większej liczby głosów, dzięki wsparciu kampanii wyborczej przez przedsiębiorcę. Dokonywany w ten sposób lobbing prowadzi zatem do sytuacji, w której obie strony – oferujące dobro i zgłaszające na nie popyt – w legalny sposób maksymalizują swoją użyteczność kosztem ogółu. Społeczeństwo nie jest w stanie samodzielnie zwalczyć szkodliwego prawa z uwagi na zbyt wysokie koszty, jakie musiałoby ponieść, związane choćby z organizacją protestu. Nie może również liczyć na pomoc rządzących, przedkładających swoje prywatne korzyści ponad interes publiczny. Aktywne poszukiwanie renty jest z tego względu wymieniane jako jeden z największych problemów, z jakimi zmaga się współczesne państwo demokratyczne. Pomimo licznych jego zalet, jak wolność słowa i wpływ narodu na władzę, ustrój ten wymaga od polityków dokładania ciągłych starań, by nie stracić poparcia wśród obywateli. Pomoc finansowa, jaką są w stanie zaoferować im grupy interesu, staje się więc niezwykle kusząca, przez co kwestie moralne są w wielu przypadkach odstawiane na boczny tor.

ALICJA PODSKOCZY

Studentka III roku międzykierunkowych studiów ekonomiczno-menedżerskich na UW. Obecnie redaktor prowadząca magazynu „To Zależy”. Interesuje się szeroko pojętą ekonomią, rynkiem mediów oraz dziennikarstwem, pisała już do takich gazet jak „Rzeczpospolita” i „Parkiet”. W wolnym czasie pasjonatka muzyki i tańca.

LUKSUSY I EGZOTYCZNE WYJAZDY, CZYLI RENTA KIEDYŚ Niewątpliwy wpływ na świadomość przedsiębiorców i mechanizm działania podmiotów gospodarczych w dzisiejszych czasach miały wydarzenia, które rozegrały się w Polsce po drugiej wojnie światowej, ich analiza może więc ułatwić zrozumienie teraźniejszości. Wróćmy tutaj do pojęcia renty ekonomicznej jako zysków nadzwyczajnych przedsiębiorstw bądź dodatkowego wynagrodzenia. Jak większość pojęć ekonomicznych w PRL-u, również znaczenie renty zostało w tej epoce zniekształcone marksistowską ideologią. W związku z ciągłym niedoborem artykułów spożywczych i przemysłowych dodatkowa pensja nie była wtedy równie istotnym wyznacznikiem prestiżu jak obecnie. Obok renty wartościowej (pieniężnej) często występowała zatem renta rzeczowa w postaci wybranych dóbr bądź usług, których powszechnie brakowało. Takim dodatkowym elementem wynagrodzenia mogły być na przykład przydziały towarów, talony czy wycieczki zagraniczne. Przywileje pracownicze często nie wynikały jednak z wyższych kwalifikacji czy zaangażowania, lecz kontaktów i wewnętrznych powiązań. Układ ten nie tylko rodził konflikty w przedsiębiorstwie i demoralizował uczciwie pracujących, ale również nie zwiększał wydajności ekonomicznej ani zysków podmiotu, miał więc negatywny wpływ zarówno na rozwój społeczny, jak i gospodarczy. Niekiedy renta występowała również w formie luksusowej konsumpcji, która wzbudzała w tamtych czasach silne kontrowersje w opinii publicznej. Za przykład mogą tutaj posłużyć choćby liczne skandale wokół byłego działacza PZPR oraz przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji, Macieja Szczepańskiego, czynnie realizującego politykę propagandy Edwarda Gierka. W mediach huczało o rzekomo odbywanych przez niego egzotycznych wyprawach do Afryki czy zakupach prywatnych jachtów za państwowe pieniądze. Renta, o jaką zabiegały podmioty w PRL-u, mogła przybierać również postać przydziałów środków inwestycyjnych, które były często TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

13


GOSPODARKA wykorzystywane na nielegalne inwestycje prywatne, oraz przywilejów branżowych dla takich grup interesów jak wydawnictwa, fundusze celowe czy władze lokalne.

NIEPOKÓJ SPOŁECZNY JAKO ŚRODEK DO CELU

Choć aktywne poszukiwanie renty w państwie socjalistycznym było nakierowane na osiągnięcie tego samego celu, co w kapitalistycznym – a więc kupowanie usług regulacyjnych – można zaobserwować wyraźne różnice w metodach jej pozyskiwania. Jedną z nich było wywieranie presji na zwierzchników, w szczególności poprzez organizację strajków i manifestacji. Protesty robotnicze, nieraz wspierane przez pracodawców, przynosiły wysokie rezultaty szczególnie w latach 70. i 80., kiedy to narastała nierównowaga ogólna w gospodarce, a partia rządząca zaczynała tracić kontrolę nad nasilającymi się niepokojami społecznymi. Państwo często ulegało presji protestującej ludności i decydowało się podnosić płace. Mimo że w Polsce Ludowej, zupełnie jak i w czasach obecnych, zjawisko aktywnego poszukiwania renty prowadziło do spadku dobrobytu i realizacji prywatnych interesów wybranych grup, a nie całego narodu, uważane było przez społeczeństwo jako przejaw walki z wadliwym systemem i nie było przez nie piętnowane. Istniała wręcz powszechna akceptacja działań skierowanych przeciwko władzy, częstokroć niezgodnych z prawem, panowało bowiem przekonanie, że wszystko, co szkodzi socjalizmowi, przynosi korzyści dla Polski. Postawa ta silnie zakorzeniła się w świadomości społecznej i można ją było wyraźnie zaobserwować w działaniach podmiotów gospodarczych w okresie przemiany ustrojowej w Polsce.

KONCESJE I POMOC PUBLICZNA

Zarówno w czasach transformacji, jak i w latach późniejszych istotną rolę w dążeniu grup nacisków do uzyskania renty ekonomicznej odegrało koncesjonowanie, będące jednym z narzędzi ochronnej regulacji. Zjawisko to doprowadziło do znacznego ograniczenia konkurencji i wolności gospodarczej w kraju, w odróżnieniu do protekcjonizmu, który jest nakierowany na osłabienie konkurencji zagranicznej. Uzyskanie koncesji daje prawo do wykonywania

14 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

działalności gospodarczej zastrzeżonej dla państwa. Renta może współcześnie przybierać również inne, zbliżone formy prawne, takie jak zezwolenia, licencje lub zgody. Wymienione środki ochrony koncentrują się na interesach grupowych, pozwalając w ten sposób państwu utrzymać monopol w wybranych dziedzinach, np. w kolejnictwie, energetyce czy poczcie, poprzez tworzenie prawnych barier wejścia do tych gałęzi. Nowszymi środkami ochronnej regulacji, stosowanymi w gospodarkach wysoko rozwiniętych i coraz częściej w Polsce, są pomoc publiczna oraz normy techniczne. Przedsiębiorstwa aktywnie poszukujące renty mogą ubiegać się o wsparcie od rządu w postaci zwolnień bądź ulg podatkowych, kredytów przy niższej stopie oprocentowania od rynkowej, a nawet podwyższenia kapitału w spółce ze środków budżetu państwa. W okresie transformacji pomoc publiczna osiągała niekiedy kosmiczne kwoty (w 1994 roku wyniosła aż 80 bilionów złotych, co stanowiło 4% PKB). Ustalanie przepisów technicznych, leżące w gestii urzędników, może z kolei przysporzyć licznych korzyści grupom interesów, na przykład w przypadku manipulacji przy wielkościach akcyzy na dane produkty.

SYTUACJA BEZ WYJŚCIA?

Aktywne poszukiwanie renty powoduje znaczną szkodę dla społeczeństwa, zatem w obowiązku rządu powinno leżeć ograniczenie tej praktyki. Pojawiały się już propozycje organów kontroli państwowej odnośnie tego, jak można jej przeciwdziałać, formułowane w kontekście metod zwalczania korupcji. Niewiele z nich zostało jednak jak dotąd wcielone w życie i nie są podejmowane obecnie wystarczające środki, by zmienić szkodliwe dla konsumenta prawo. Choć sposoby pozyskiwania renty różnią się współcześnie znacząco od tych stosowanych w epoce PRL-u, w powszechnej świadomości wciąż pozostało znamię minionego okresu. Panujący w wielu gałęziach monopol nie dopuszcza do wejścia na rynek nowych firm, utrudniając konkurencję i utrzymując wyższy poziom cen. Jednak czy można się dziwić przedsiębiorcom, którzy dążą w swoich działaniach do maksymalizacji zysku, nie spotykając się przy tym z odpowiedzialnością karną? Dopóki przepisy nie zostaną zmienione, kwestia ta pozostaje sporna jedynie w wymiarze moralno-etycznym.


W pogoni za szczęściem W 2015 roku została opublikowana czwarta edycja World Happiness Report przygotowywanego przez Sustainable Development Solutions Network. Celem raportu jest zbadanie poziomu szczęścia odczuwanego przez mieszkańców poszczególnych krajów świata.

Czym można wyjaśnić poziom szczęścia (wg World Happiness Report)?

E[

PKB PKB per capita

]

oczekiwana długość życia w zdrowiu

pomoc socjalna

swoboda dokonywania życiowych wyborów

(czy respondent uważa, że korupcja jest wszechobecna)

PLN hojność

(rozumiana jako wpłacanie środków na cele charytatywne)

postrzeganie korupcji

Najszczęśliwsze kraje świata w 2015 roku 1. Szwajcaria 2. Islandia 3. Dania 4. Norwegia 5. Kanada 6. Finlandia 7. Holandia 8. Szwecja 9. Nowa Zelandia 10. Australia 7,1

7,15

7,2

7,25

7,3

7,35

7,4

7,45

7,5

7,55

7,6

7,65

a Polska? 59. Białoruś 60. Polska 61. Malezja 5,74 Źródło: World Happiness Report 2015

Dane zebrała Anna Lewczuk

5,76

5,78

5,8

5,82


WYWIAD

Premier, polityk, ekonomista, wykładowca… Jan Krzysztof Bielecki w swojej karierze zawodowej zdobył doświadczenie w wielu dziedzinach

– stał na czele

rządu w przełomowym okresie, kierował bankiem, pracował ze studentami.

W rozmowie z Izabelą Walaszek i Alicją Podskoczy dzieli się wspomnieniami z lat studenckich, przedstawia swoją

wizję rozwoju oraz mówi o tym, jak zmieniły się możliwości dla młodych ludzi na przestrzeni ostatnich lat.

TZ: Jan Krzysztof Bielecki – polityk czy biznesman? Jak Pan siebie postrzega? Jan Krzysztof Bielecki: Nigdy nie uważałem się za polityka. Niedawno Maciej Łopiński, obecnie szef zespołu doradców prezydenta, przypomniał całą historię związaną z moim wplątaniem się w politykę. Rzecz odbywała się w jego mieszkaniu, wczesną wiosną 1989 roku, a więc dokładnie 27 lat temu. Na tym zebraniu odbyła się dyskusja o tym, jaka ma być reprezentacja na liście Solidarności z Gdańska. Znacie to z podręcznika historii. W zebraniu uczestniczyli m.in. Lech Kaczyński, Bogdan Borusewicz, Bogdan Lis, rzeczony Maciej Łopiński, ja, Jacek Merkel i jeszcze ze dwóch kolegów. No i układaliśmy tę listę. Zaproponowałem wtedy Janusza Lewandowskiego, który wydawał mi się dobrym kandydatem na polityka. Moi koledzy powiedzieli, że Lewandowski może być dobry w następnych wyborach, ale w 1989 roku idziemy do sejmu kontraktowego, w którym było tylko 35% demokracji i w związku z tym muszą iść sprawdzeni w działaniach podziemnych i opozycyjnych partyzanci. Stwierdzili, że to muszę być ja. W ten sposób u nas w Gdańsku powstała lista oparta o takich twardych opozycjonistów z podziemnej Solidarności. To było wtedy podstawowe kryterium doboru. Tak więc przypadkowo trafiłem do czegoś, co potem w kampanii tłumaczyłem

16 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

jako naszą misję jednorazowego pójścia do polityki celem dokonania zmian i że następne wybory będą w 100% wolne. Nikt wtedy nie przypuszczał, że ta zmiana sięgnie tak daleko i głęboko, że tak bardzo nas wciągnie. Ten mój czteroletni epizod zakończył się dziesięcioletnim pobytem w Londynie, a potem siedmioletnim kierowaniem bankiem. Można więc powiedzieć, że na 16 lat wziąłem sobie rozbrat z polityką. Potem jako osoba, która odeszła z bankowości, mogłem sobie pozwolić na pracę z Tuskiem oraz bycie szefem Rady Gospodarczej. Z tym, że nie była to „praca na etat”, a raczej wolontariat. Ale w XXI wieku politykiem już nie jestem.

Wróćmy do początków. Studiował Pan na kierunku ekonomika transportu morskiego – co skłoniło Pana do takiego wyboru? Poszedłem do szkoły, która nazywała się WSE: Wyższa Szkoła Ekonomiczna. Była ona znana z dwóch powodów. Po pierwsze: była mała. Wszystkich studentów było razem około tysiąc. Po drugie: studiowało na niej mnóstwo ludzi, którzy posiadali biegłość w językach obcych, co było wtedy kompletnie nietypowe. Trzeba było zdawać egzaminy z dwóch języków, a mówimy o czasach sprzed prawie 50 lat. Egzaminy te miały taką samą liczbę punktów, co geografia i matematyka. Trudno było się dostać, ale studia były łatwe i przyjemne. Szczególnie dla osób, które miały talent językowy. Po studiach możliwa była bardzo ciekawa praca w gospodarce morskiej, która kompletnie nie była związana z panującą u nas PRL-owską mutacją – socjalizmem. Przedsiębiorstwa gospodarki morskiej siłą rzeczy musiały działać według reguł międzynarodowych. Trudno, żeby na rynku frachtowym czarterować statek według zasad „praworządności” socjalistycznej. To było takie okno na świat. Potem niestety dowiedziałem się, że w tych atrakcyjnych miejscach, związanych z zagranicą, trzeba było zapisywać się do jedynej słusznej partii, co skomplikowało mi podejmowanie życiowych decyzji.


WYWIAD

A jak ogólnie wspomina Pan swoje studenckie lata? Czy miały one duży wpływ na Pańskie dalsze życie? Trzeba pamiętać, że te studia miały trochę przedmiotów normalnych, ale też trochę tych nietypowych. Pamiętam matematykę i ekonometrię, którą potem miałem na studiach doktoranckich. To wydawało mi się łatwe i przyjemne. Ale były też takie przedmioty, jak filozofia socjalistyczna, ekonomia socjalizmu, politologia, podstawy nauki o państwie socjalistycznym, które były trochę kabaretowe, więc poważnie tego nie traktowaliśmy. Oprócz tego chodziliśmy raz w tygodniu na wojsko. Cały dzień w mundurze, a było to wojsko przeciwpancerne. Obok nas, na placu, zbierała się kompania składająca się z przyszłych muzyków i artystów malarstwa. Takie połączone siły powodowały, że wojsko było dosyć dobrym, odtwarzanym co czwartek, kabarecikiem.

Pełnił Pan funkcję premiera w przełomowym okresie dla naszego państwa. Przedsiębiorcy wspominają Pański rząd jako jeden z najbardziej sprzyjających przedsiębiorczości. Odwołuje się Pani tutaj do czegoś, co rzeczywiście sprawia mi wielką satysfakcję. Jak popatrzę na daty założenia wielu firm z tej górnej półki, które do dzisiaj znamy, często jest to właśnie 1991 rok. Wtedy ludzie rzeczywiście uwierzyli, że jest szansa na rozwój prywatnej przedsiębiorczości. Dla nas, mówiąc zasadniczo, prywatna własność była materialną rękojmią wolności, czyli drugim bardzo ważnym elementem oprócz wolności. Dlatego staraliśmy się to rozwijać, nawet w sytuacji szalejącego kryzysu, wynikającego z głębokiej restrukturyzacji Polski. To, że ci ludzie pomimo wszystkich wstrząsów i zawirowań uwierzyli, że ta zmiana może wyjść im na dobre, do dzisiaj wzbudza mój największy szacunek. Czy transformacja w Polsce była udana? Jakbym był politykiem, to bym powiedział: nie. (śmiech) Była fatalna, zostało popełnione wiele błędów, cały czas byliśmy na kolanach i dopiero teraz się podnosimy. Ponieważ patrzę na to

z dystansu, a również jako osoba, która przez ponad 10 lat zawodowo, w ramach pracy w EBRD, zajmowała się transformacją, mogę powiedzieć: OK, może nasza transformacja nie była świetna, ale tak się złożyło, że na 28 krajów Europy Wschodniej, które dokonywały transformacji, nasza była najlepsza. Możemy to podpierać wieloma liczbami, rankingami itd. Popatrzmy na dzisiejsze Węgry. Wprawdzie niektórzy chcieliby, żeby Warszawa wyglądała dziś jak Budapeszt, ale kiedyś był on synonimem zamożności, piękna i nowoczesności w Europie Wschodniej, jednak my dzisiaj spokojnie wyprzedzamy go właściwie pod każdym względem. Wreszcie trzeba też powiedzieć, że na 28 państw, które tej transformacji dokonywały, jest co najmniej kilka krajów, gdzie kompletnie się ona nie udała. Takim najbliższym, ale też najsmutniejszym przykładem jest Ukraina. Zaczynaliśmy praktycznie w tym samym czasie, my w 1989-90 roku, oni w 1991. Byliśmy wtedy podobnie zamożni, biorąc pod uwagę ten wprawdzie nieprecyzyjny, ale powszechnie stosowany agregat – PKB. Może nawet Ukraina nas odrobinę wyprzedzała. Teraz, 25 lat później, jesteśmy od nich 5 razy zamożniejsi i w dalszym ciągu mamy dobre możliwości rozwojowe, kiedy oni wciąż nie mogą uporać się z poważniejszym wystartowaniem transformacji. Od czasów Pańskich rządów w 1991 roku bardzo wiele zmieniło się w naszym kraju. Jak ocenia Pan obecnie kondycję polskiej gospodarki? Polską gospodarkę można opisać tak, że jest niebywale resilient, jak jest to opisywane w literaturze, czyli niesamowicie uodporniona na wstrząsy i cały czas pozytywnie reaguje, nawet pomimo zmian politycznych. Nasza gospodarka, wspierana środkami unijnymi i inwestycjami zagranicznymi, w dalszym ciągu według mnie ma duży potencjał rozwojowy przez następne 10 lat.

Jakie perspektywy rozwoju dla naszego kraju widzi Pan w najbliższych latach? Wydaje mi się, że przez te 25 lat stale podnosimy poprzeczkę i wciąż chodzi o to, by tą zmianą zarządzać w pozytywny sposób. Kiedy zaczynaliśmy, ludzie pracowali za dolara i się strasznie cieszyli. Dzisiaj, gdy mają pracować za 20 dolarów, mówią, że to niewiele, przecież nieraz pracują za wiele wyższe wynagrodzenie. Skoro więc praca staje się coraz droższa, to musi być coraz bardziej produktywna. Utrzymywanie tej produktywności jest dla ekonomisty najważniejszą sprawą. Nieszczęścia Grecji i Portugalii wynikały właśnie z tego, że płace rosły, a produktywność spadała. Spójrzmy na najprostszy agregat, który to świetnie opisuje. W 2002 roku Grecja wchodzi do strefy euro i jej jednostkowy koszt pracy rośnie w zawrotnym tempie do 2009 roku, produktywność z kolei pozostaje niska, podobnie PKB wzrasta nieznacznie. Skończyło się to kryzysem finansów publicznych. Podnoszenie tej produktywności poprzez coraz lepsze uzbrojenie pracy, coraz więcej nowoczesności – automatyzację i robotyzację pracy – jest syntezą tego, co musimy cały czas przenosić na coraz wyższy i wyższy poziom. Oczywiście wszyscy teraz narzekają, ale trzeba pamiętać, że w wielu sektorach gospodarki dokonaliśmy, można powiedzieć, jakościowego skoku z jednej cywilizacji do drugiej. To również pokazuje niezwykłą innowacyjność i szybki rozwój naszej gospodarki. Weźmy na przykład sektor finansowy. Przez 10 lat w Anglii żyłem cały TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

17


WYWIAD

czas w zgodzie z moim najważniejszym dokumentem finansowym, jakim była książeczka czekowa i wypisywałem te czeki z wielkim zapałem. W 2004 roku przyjechałem do Polski i się zorientowałem, że tu nikt nie wie, co to jest czek i nikt się nim nie posługuje, ponieważ od pieniędzy gotówkowych, które trzymaliśmy słoiku czy pod materacem, w zasadzie od razu przeszliśmy na pieniądz elektroniczny – na karty kredytowe, wydawane w ogromnej ilości, czy też potem do bankowości elektronicznej. Obecnie jest kilka polskich banków, które w sensie produktowym są w światowej czołówce. To pokazuje, że ten przeskok następuje nie tylko w produktywności, ale też we wprowadzaniu często bardzo dobrych rozwiązań. Spójrzmy na znaną firmę braci Krzanowskich, Nowy Styl, produkującą meble. Ich fabryka jest jedną z najnowocześniejszych na świecie. Kiedy kupowali do niej linie produkcyjne, brali te z najwyższej półki, o najwyższych standardach jakości. Polska się zmienia i sztuka polega na tym, by się zmieniała permanentnie, żeby tę poprzeczkę codziennie podnosić. Natomiast nie możemy jej podnieść na raz zbyt wysoko, bo wtedy wpadniemy w podobne kłopoty, jak Grecja i Portugalia.

Jak postrzega Pan „Plan Morawieckiego”? Czy zgadza się Pan z zasadnością jego głównych założeń? Powiem tak: występuje w nim element diagnozy, z którą się w miarę zgadzam. Cele też są ambitne, bo chodzi o to, żebyśmy byli mądrzejsi, szybsi, nowocześniejsi, a przecież każdy tego chce. Więc co do celów, można je trochę inaczej wartościować, ale generalnie są w porządku. Natomiast potem dochodzimy do kwestii środków realizacji tych celów, no i w tym jest największa trudność. Nad niektórymi instrumentami pracowaliśmy razem w ramach Rady Gospodarczej i wiem, w jakich bólach rodziły się chociażby Polskie Inwestycje Rozwojowe. Szykuję się właśnie do dyskusji z młodymi ludźmi w czasie spotkania w ramach „Obiadu czwartkowego” (projekt realizowany na WNE przez KNSG UW – przyp. red.), gdzie chcę powiedzieć, że we współczesnych czasach działanie strategiczne coraz częściej sprowadzane jest do idealnej egzekucji, czyli do wykonawstwa, a więc wdrożenia i realizacji. Nawet

18 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

najpiękniejsza strategia, jeśli nie jest zrealizowana, to mało nam daje. Dziś złożoność wszelkich procesów jest coraz wyższa: mamy globalizację, migracje, dziesiątki wielkich procesów, które na nas oddziałują. Łatwo jest nakreślić taktykę, tylko nagle to otoczenie zaczyna wariować. Trzeba więc mieć żelazną rękę i konsekwencję w egzekucji strategii. Sztuką jest pięknie wykonywać i realizować założone cele. Ewentualnie je korygować, co zwykle robi się non stop. Strategie, szczególnie na poziomie biznesu, są coraz krótsze. Bardzo często ustala się strategię trzyletnią, ale jest ona co roku korygowana i modyfikowana. W tak szybko i dynamicznie zmieniającym się świecie trudno snuć dalekosiężne plany, szczególnie ilościowe. O wiele lepiej jest przyjmować jakieś założenia jakościowe. Zawsze możemy iść bardziej w lewo lub bardziej w prawo. Możemy mieć niższe podatki lub wyższe podatki, wyższą lub niższą redystrybucję dochodu. Natomiast żeby wiedzieć, w którą stronę przez najbliższe 10 lat będzie szedł świat – to jest dla nas trudne wyzwanie. My jednak w dużym stopniu podążamy za tym, co zrobią inni. Prezes Coca-Coli mówił mi parę miesięcy temu, że 90% wynalazków powstaje w 20 aglomeracjach na świecie. To pokazuje, że nie każdy zostanie młodym wynalazcą, szczególnie na światową skalę. Wiemy też, że dużo rzeczy powstaje w wyniku współpracy z sektorem obronnym. Jeśli w USA budżet na obronę jest wyższy niż PKB 90% krajów na świecie, to pokazuje, jak wiele ten sektor może napędzać badań. Dla Doliny Krzemowej takie publiczne zlecenia wojskowe były w dużym stopniu jednym ze źródeł powstania. Przez 6 lat pełnił Pan funkcję prezesa zarządu banku Pekao. Jak rozwinął się on przez ten czas? Przez te niespełna 7 lat, zysk netto zwiększył się o 160% a kredyty o 180%. Było to wynikiem nie tylko organicznego rozwoju, ale także tego, w czym staliśmy się specjalistami konsolidacji sektora. Najpierw Pekao było taką luźną grupą – połączyło się 5 banków, a później zrobiliśmy wielkie przejęcie BPH. Dzięki temu rozwój Pekao był bardzo duży.


WYWIAD

Pozostając przy bankowości, jakie jest Pana zdanie w kwestii frankowiczów? Trzeba na to spojrzeć z perspektywy historycznej. Byłem śmiertelnym wrogiem kredytów udzielanych czy denominowanych we franku szwajcarskim. Nigdy nie daliśmy w Pekao takiego kredytu klientowi, który nie miał dochodu w tej walucie. To żelazna zasada dobrej bankowości, którą stosowaliśmy, mimo że w ten sposób straciliśmy kilka punktów procentowych udziału w rynku. Pamiętam wielką kampanię naszego kredytu hipotecznego w złotówce w 2005 roku pod tytułem „5,55”. Myśleliśmy, że jest to szalenie agresywne i da nam świetny przyrost klientów. Ci jednak wybierali kredyt denominowany we franku, mówiąc: „tu jest oprocentowanie 2,5%”. Czuli się przez nas wykorzystywani, pokazywali, że miesięczny koszt obsługi długu od tej samej kwoty we franku szwajcarskim jest o 40% tańszy niż w banku Pekao. To, co mówiłem o ogromnym ryzyku klienta, było ignorowane. Taka zabawa w kotka i myszkę trwała przynajmniej 3 lata – do 2009 roku. W okresie największego szaleństwa można było zaciągać kredyt na 130% wartości nieruchomości. Dla kilkuset tysięcy rodzin tak długo, jak złotówka się umacniała, było to fantastyczne, a kiedy osłabła – przestało takie być. Uważam, że w tej sytuacji banki, które udzielały kredytów frankowiczom, muszą po pierwsze ułatwić życie swoim klientom poprzez elastyczność na spreadach, zwłaszcza kiedy efektywne oprocentowanie jest ujemne. Po drugie, banki, których problem dotyczy, powinny utworzyć fundusz specjalny, który pomagałby klientom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Natomiast przewalutowanie wszystkich kredytów i przeniesienie kosztów na sektor bankowy jest niemożliwe. Gdyby tak się stało, mielibyśmy kryzys w tym sektorze. Wstrząsy mogłyby się odbić na całym rozwoju gospodarczym, a leczenie pacjenta przez topienie go nie wydaje się najlepszym posunięciem. Czy bankowość jest zatem dobrym miejscem rozpoczęcia kariery? Ja bym powiedział, że dziś niekoniecznie. Kilkanaście lat temu w Anglii praca w banku była najbardziej atrakcyjna pod wzglę-

dem materialnym i perspektywy dalszego rozwoju kariery. Już na początku można było dostać trzy razy tyle, co w każdym innym miejscu pracy w Londynie. Kiedyś banki były bardziej wyrafinowane, jeśli chodzi o sposób funkcjonowania. Kryzys finansowy i coraz więcej regulacji powodują, że banki uniwersalne będą coraz bardziej ulegały procesowi komodytyzacji, co będzie odbijało się na warunkach pracy, na kreatywności, a więc także na zarobkach. Do tego dochodzi konkurencja sektora fintech, czyli usług pozabankowych świadczonych przez przedsiębiorców zarządzających nie bankowymi firmami finansowymi. Internet daje możliwość robienia operacji P2P, gdzie kojarzy się pożyczkodawców z pożyczkobiorcami. A do tego postęp technologiczny, rewolucja cyfrowa, które powodują, że każdy ma smartfona, komputer o wielkiej możliwości. Jak popatrzymy na młodego człowieka to przyjdzie raz w życiu do banku, weźmie najtańszy rachunek, operacji będzie dokonywać poprzez smartfony czy na laptopie – praktycznie bez opłaty. Nie otworzy też dużego depozytu, bo dziś tezauryzowanie pieniądza nie jest najlepszym sposobem na życie. Jesteście najlepszym przykładem, że te banki, które 10, a nawet 5 lat temu miały zwrot na kapitale nawet rzędu 30-40%, teraz osiągają 4-5%. Równocześnie nadzór wprowadza coraz więcej regulacji ograniczających bankowość inwestycyjną. Komodytyzacja powoduje też, że banki coraz silniej będą zwalniać. Wcześniej młodych, zdolnych ludzi przyjmowało się setkami do pracy. Banki, które otwierały po kilkaset oddziałów w skali kilku lat, dziś patrzą, jak redukować zatrudnienie. To nie jest wymarzona sytuacja. Widać to w Stanach – Dolina Krzemowa jest ciekawszym miejscem pracy niż Wall Street. Nie jednemu się nie mieści w głowie, że takich czasów dożyliśmy. Dziękuję za rozmowę. TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

19


PRAWO

Zmiany w prawie podatkowym: rozstrzyganie wątpliwości na korzyść podatnika

1

stycznia 2016 roku weszła w życie nowelizacja Ordynacji podatkowej, która wprowadziła szereg zmian i nowych instytucji. Jedną z nich jest art. 2a, który nakazuje niedające się usunąć wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego rozstrzygać na korzyść podatnika. Co tak naprawdę oznacza ta zasada i czy jej wprowadzenie jest absolutnie konieczne? Ordynacja podatkowa jest aktem prawnym regulującym ogólne prawo podatkowe. Oznacza to, że zawiera przepisy, które odnoszą się do wszystkich podatków obowiązujących na terenie kraju. Zakresem jej zastosowania objęta jest ponadto część opłat oraz niepodatkowych należności budżetowych. Co więcej, regulacje dotyczące innych danin publicznych wielokrotnie zawierają nakaz odpowiedniego stosowania przepisów tej ustawy. Na skutek wielomiesięcznego procesu legislacyjnego, w którym procedowano prezydenckie i rządowe projekty nowelizacji, do ustawy wprowadzono wiele zmian. Część z nich weszła w życie już 1 stycznia, reszta zaś zostanie wprowadzona w kolejnych miesiącach roku. Jedną ze zmian jest nowy art. 2a o.p., który zawiera zasadę rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika. Został on wprowadzony na podstawie nowelizacji z dnia 5 sierpnia 2015 roku. Ten akt prawny jest wynikiem prac nad projektem wniesionym przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wcielenie w życie zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika, choć zyskało poparcie wśród opinii publicznej, budzi niepokój ekspertów. 1. Sygn. akt 18/09.

20 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

IN DUBIO PRO TRIBUTARIO, CZYLI ROZSTRZYGANIE WĄTPLIWOŚCI NA KORZYŚĆ PODATNIKA Zgodnie z art. 2a Ordynacji podatkowej po nowelizacji niedające się usunąć wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego rozstrzyga się na korzyść podatnika. Jest to zasada in dubio pro tributario, która istniała w polskim systemie prawnym także przed nowelizacją. Można ją bowiem wywieść z zasady praworządności zapisanej zarówno w Konstytucji RP, jak i w samej Ordynacji podatkowej. Chodzi m.in. o art. 2 Konstytucji, który stanowi, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej oraz art. 7 Konstytucji, stanowiący: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. Treść ta została niejako powtórzona w art. 120 o.p., precyzującym, że organy podatkowe działają na podstawie przepisów prawa. Konieczność stosowania zasady in dubio pro tributario została także wyrażona w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego. W orzeczeniu z dnia 18 lipca 2013 roku1 Trybunał stwierdził, że zgodnie z wymogami konstytucyjnymi niejasnych regulacji podatkowych nie wolno interpretować


PRAWO na niekorzyść podatników. Jeśli takie regulacje okazują się ostatecznie wieloznaczne, to należy opowiedzieć się za rozwiązaniem uwzględniającym interes podmiotu obowiązanego do świadczeń podatkowych. In dubio pro tributario obecna jest w ustawodawstwie wielu państw, takich jak Kanada, Stany Zjednoczone, Belgia czy Francja. W Polsce w judykaturze i doktrynie wyrażany jest pogląd, że choć stanowi ona już jedną z ogólnych zasad prawa podatkowego, to powinna zostać wyrażona wprost w przepisach Ordynacji podatkowej.

ANNA LEWCZUK

Studentka I roku studiów magisterskich na kierunku informatyka i ekonometria na WNE UW oraz V roku prawa na WPiA UW. Interesuje się nową ekonomią instytucjonalną, a w szczególności ekonomiczną analizą prawa.

PO CO WPROWADZAĆ TĘ ZASADĘ?

Zgodnie ze stanowiskiem wyrażonym w uzasadnieniu do prezydenckiego projektu nowelizacji Ordynacji podatkowej wprowadzenie zasady in dubio pro tributario do przepisów ogólnych ustawy ma zwiększyć ochronę podatnika w zakresie wykładni prawa. Nastąpi to poprzez ograniczenie negatywnych skutków nieprecyzyjnego formułowania przepisów przez ustawodawcę, których to ciężar jest obecnie przerzucany na obywatela. Celem wprowadzenia do ustawy przepisu literalnie wyrażającego tę zasadę jest ustanowienie reguły interpretacyjnej, która pozwoli dokonać wykładni przepisów prawa podatkowego bez uchybiania słusznym interesom płatnika. Według intencji prawodawcy stosowanie in dubio pro tributario w zakresie wykładni ma przede wszystkim umożliwić realizację pewności prawa podatkowego. Funkcją tej zasady jest uproszczenie i klaryfikacja prawa podatkowego (co jest istotne z uwagi na ogólny stan regulacji tej dziedziny). Organ, postępując zgodnie z nią, powinien wybrać takie znaczenie normy, które jest korzystne dla podatnika w sytuacji, gdy postanowienie aktu prawnego prowadzi do wniosków niemających sensu, sprzecznych lub niejednoznacznych. Zagwarantuje to ochronę obywatela i obrotu gospodarczego poprzez zwiększenie pewności prawa. Ponadto stosowanie tej zasady powinno doprowadzić do trzech pożądanych efektów: wypełniania luk konstrukcyjnych w ustawach, usuwania wątpliwości brzmienia przepisu oraz modernizacji norm prawnych.

WĄTPLIWOŚCI…

Sformułowanie tej zasady w nowelizacji ustawy budzi zastrzeżenia ekspertów2. Zgodnie z brzmieniem art. 2a o.p. dotyczy ona jedynie wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego. Nie ma zatem zastosowania do tych wynikających z samego stanu faktycznego, ani tych, które pojawiają się, gdy do danego stanu faktycznego trzeba zastosować konkretny przepis. Niejasności dotyczące treści samego artykułu można rozwikłać za pomocą standardowych reguł wykładni – nie jest do tego konieczna nowa zasada. Poza tym wprowadzenie art. 2a o.p. pomija znaczenie funkcjonujących w polskim systemie prawnym instytucjonalnych rozwiązań, gwarantujących bezpieczeństwo prawne podatnika, takich jak na przykład: zasada zaufania do organów podatkowych, zasada informowania czy zasada dwuinstancyjności postępowania podatkowego. Istnieje również zagrożenie, że zasada in dubio pro tributario przyczyni się do obniżenia standardów kultury prawnej i politycznej procesu prawodawczego. Brzmienie art. 2a o.p. zwalnia władzę ustawodawczą z obowiązku respektowania zasad prawidłowej legislacji, ponieważ ewentualne błędy mają być (bezwzględnie) rozstrzygane na korzyść podatnika.

CZY ZASADA JEST POTRZEBNA? Konieczność wprowadzenia zasady in dubio pro tributario do Ordynacji podatkowej należy rozważyć w kontekście całego polskiego prawa podatkowego. Jest to gałąź wyjątkowo dynamiczna i niekiedy trudna do zrozumienia dla przeciętnego obywatela (na którym to w pierwszej kolejności ciąży obowiązek stosowania tego prawa w celu ustalania wysokości należnego podatku). Ilustracją tej tezy niech będzie fakt, że Ustawa z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych była zmieniana 220 razy do 2014 roku, co oznacza, że zmiana następowała średnio co 38 dni. Co więcej, pomimo faktu, że zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika od wielu lat obowiązuje już w polskim porządku prawnym (choć nie była wprost wyrażona w przepisach), analiza orzecznictwa przeprowadzona przez Adama Mariańskiego na dzień 11 czerwca 2010 roku wskazuje, że: „mimo powołania się przez stronę na zarzut naruszenia tej zasady – sąd nie ustosunkował się nawet w jednym zdaniu, czy do takiego naruszenia doszło. Tym samym aż w 47% spraw sąd nie odnosi się do tej zasady – mimo podnoszonego zarzutu” . Przywołane statystyki mogą świadczyć o tym, że zasada in dubio pro tributario wyrażona wprost w przepisach ustawy jest potrzebna. Pozwoli ona bowiem na skuteczniejszą ochronę pozycji podatnika w konfrontacji z organami państwa. Oczywistym jest, że obecne jej brzmienie budzi wątpliwości z punktu widzenia szeroko rozumianej teorii prawa. Należy mieć jednakże nadzieję, że zostaną one rozwiane w toku jej stosowania oraz na gruncie przyszłego orzecznictwa.

2. Nieprzychylną opinię na temat nowelizacji wyraża m.in. Dariusz Adamski, Prezydencka nowelizacja Ordynacji podatkowej: Co zostało z dobrych chęci?, „Analiza FOR”, 9/2015, 6.10.2015 oraz Andrzej Gomułowicz, Ekspertyza na temat przedstawionego przez Prezydenta RP projektu ustawy o zmianie ustawy – Ordynacja podatkowa w zakresie propozycji ujęcia art. 2a op, druk sejmowy nr 3018.

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

21


PRAWO "Czy w ciągu ostatnich 12 miesięcy, czytał Pan w całości lub fragmencie, albo przeglądał Pan jakieś książki?"

Tak, 7 i więcej Tak, 3-6 książek

11 na 100 Polaków czyta więcej niż jedną książkę na 2 miesiące.

11%

Nie 12%

69% 53%

46%

64%

77%

Bezrobotny

Emeryt

Rolnik

Zajmuję się prowadzeniem gospodarstwa domowego

roku ani jednej książki.

Robotnik niewykwalifikowany lub rolny

60% Polaków nie kupiło w ubieglym

Pracownik umysłowy/biurowy/admini stracji, urzędnik,…

podręcznik lub książka dla dziecka.

Specjalista, samodzielny pracownik o wysokich kwalifikacjach

Prywatny przedsiębiorca

Co 3. Polak nie ma w domu książki innej niż

Kadra zarządzająca

28%

54%

Tak, 1-2 książki

49%

17%

84%

Odsetek osób nieczytających według grup społeczno-zawodowych 60%

Co 3. student i uczeń powyżej 15. roku

życia nie czyta książek.

Nie czytają także elity: 30% osób z wyższym

76%

wykształceniem i 50% kadry zarządzającej.

Podstawowe Zawodowe i niepełne podstawowe

Średnie

Wyższe

23%

e ak, 1-2 książki ak, 3-6 książek ak, 7 i więcej książek

30%

56%

86%

Odsetek osób nieczytających według poziomu wykształcenia

Jeszcze się uczę

Źródło: Biblioteka Narodowa, Stan czytelnictwa w Polsce w 2014 roku.

Książka – zwykły produkt , czy jednak dobro kultury ? D

rogi Czytelniku, jeżeli czytasz te słowa, prawdopodobnie znajdujesz się w grupie 47% Polaków, którzy w ciągu ostatniego miesiąca przeczytali tekst dłuższy niż 3 strony. Zapewne należysz także do stale malejącej grupy czytelników książek, którą obecnie stanowi zaledwie 42% Polaków (więcej niż dwie książki w roku czyta już zaledwie 23% obywateli1) . Statystyki wyglądają jeszcze gorzej, jeżeli przyjrzymy się poszczególnym grupom społecznym. Czy książki i księgarnie mogą w najbliższym czasie zniknąć z naszego życia? Czy zaproponowana w poprzedniej kadencji Sejmu ustawa o książce może jakoś pomóc? Szukając odpowiedzi na wskazane pytania, warto zastanowić się, jak w obliczu tak niskiego poziomu czytelnictwa, radzi sobie polski rynek książki, czyli środowisko autorów, wydawców i dystrybutorów. Otóż najlepszą odpowiedzią wydaje się stwierdzenie to zależy. Z jednej strony, mimo spadku odsetka 1.Biblioteka Narodowa, Stan czytelnictwa w Polsce w 2014 roku, 2015.

22 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

osób czytających, co roku rośnie liczba wydawanych w Polsce tytułów. Przychody tego segmentu rynku także wykazują trend wzrostowy, zachwiany jedynie w 2011 roku przez podniesienie podatku VAT (z 0 do 5%). Przytoczone wyżej wskaźniki mogą napawać optymizmem, choć sytuacja wcale nie jest tak koloro-


PRAWO wa. Mimo wciąż powiększającej się liczby dostępnych tytułów systematycznie spadają ich nakłady, skutkiem czego rynek jednak się kurczy. Wzrost przychodów segmentu jest z kolei wynikiem zwiększania się cen książek, który negatywnie wpływa na poziom czytelnictwa. Skutki wskazanych zmian najbardziej odczuwają polscy księgarze, których udział w rynku systematycznie spada. Poza niskim poziomem czytelnictwa problemem niezależnych księgarni jest także rosnąca rola hipermarketów, dyskontów oraz wielkich sieci księgarskich wśród dystrybutorów. Tego typu podmioty mogą znacznie obniżać marże, wykorzystując efekt skali, oraz narzucać ceny wydawcom. W wyniku tych praktyk książkę o cenie okładkowej 40 złotych już po miesiącu od wejścia na rynek możemy kupić w najpopularniejszym polskim dyskoncie za 20 złotych. Dla czytelnika jest to oczywiście sytuacja korzystna, jednak skutkiem tych działań jest zmniejszenie dochodów wydawców i autorów, przez co skupiają się oni na mało ambitnych, masowych bestsellerach. W polskich rankingach sprzedaży królują zwierzenia celebrytów, książki kucharskie, poradniki do makijażu i kolorowanki, a nie książki jako prawdziwe dobro kultury. Warto wspomnieć także o zbliżającym się wielkimi krokami na polski rynek Amazonie, którego pozycja w krajach zachodnich jest bliska monopolistycznej, co nie wpłynie pozytywnie na sytuację rodzimych księgarni.

Udział księgarni w rynku dystrybucji książek

60

50 40 30 20 10 0

udział księgarni w rynku dystrybucji książek w tym księgarni indywidualnych

Źródło: Biblioteka Analiz, Rynek książki w Polsce 2013.

USTAWA O STAŁEJ CENIE KSIĄŻKI – O CO CHODZI? Jednym z proponowanych rozwiązań problemów polskiego rynku książki jest wprowadzenie, na wzór większości krajów Europy Zachodniej, regulacji prawnych ustanawiających tzw. stałą cenę książki. Projekt ustawy regulującej ceny zgłosił w poprzedniej kadencji Sejmu klub parlamentarny PSL 2. Mimo poparcia projektu przez Polską Izbę Książki prace nad nim nie zostały dokończone. Wyjaśnijmy sobie jednak, co właściwie kryje się pod pojęciem „stała cena książki”. Proponowana ustawa nakłada na wydawców i importerów obowiązek ustalenia ceny sprzedaży książki przed wprowadzeniem jej na rynek.

TOMASZ DUDA

Student trzeciego roku międzykierunkowych studiów ekonomiczno-menedżerskich oraz pierwszego roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Od trzech lat aktywny członek, a obecnie także prezes Koła Naukowego Strategii Gospodarczej UW. Interesuje się ekonomiczną analizą prawa oraz ekonomiką kultury.

Obecnie wiele książek posiada ceny okładkowe, jednak nie są one w żaden sposób wiążące dla dystrybutorów. Z kolei w myśl nowych przepisów sprzedawcy będą zobowiązani do sprzedaży książek po ustalonej cenie przez 12 miesięcy od dnia jej wejścia na rynek. Możliwość rabatowania została bardzo ograniczona i wynosi 5% w przypadku sprzedaży ogólnej i 20% w bardzo nielicznych przypadkach (targi, sprzedaż do bibliotek). Na pierwszy rzut oka ustawa ta wydaje się przynosić jedynie negatywne skutki dla konsumentów. Poniżej, na podstawie doświadczeń innych krajów, postaram się jednak wskazać zalety proponowanych zmian.

WIELKA BRYTANIA - TRIUMF WOLNEGO RYNKU CZY PORAŻKA KULTURY

Analizę regulacji rynku książki w krajach Zachodu zaczniemy od przypadku Wielkiej Brytanii, która w 1995 roku zniosła obowiązujące od 1901 roku porozumienie branżowe ustanawiające „stałą cenę książki”. Analizując rynek brytyjski, należy pamiętać o światowej roli języka angielskiego, czego skutkiem jest wysoki poziom eksportu (2,5 razy większy od importu) oraz stały wzrost liczby wydawanych tytułów. Najlepiej widocznym skutkiem deregulacji brytyjskiego rynku był spadek udziału w obrocie niezależnych sprzedawców o 17 punktów procentowych w ciągu zaledwie 10 lat (z 28% w 1995 do 11% w 2005)3. Oczywiście wprowadzone zmiany prawne nie są jedyną przyczyną niepowodzenia księgarzy, ogromną rolę odegrał także rozwój internetu, za pomocą którego w 2005 roku sprzedawana była co 10. książka. Spadek udziału niezależnych księgarni jest także wynikiem ogromnych rabatów oferowanych przez pozostałych dystrybutorów.

Wielkość rabatów oferowanych przez dystrybutorów w Wielkiej Brytanii Niezależni księgarze

Sklepy sieciowe

Sprzedawcy internetowi

Hiper- i

35-45%

45-55%

50-60%

55-65%

supermarkety

Źródło: The Booksellers Association Reports Library, RPM – Books Sales in Europe.

W momencie deregulacji rynku pozycja niezależnych księgarni oraz sieci sklepów była wyrównana, a każdy z segmentów odpowiadał za sprzedaż co 3. książki. Jednak po 10 latach „sie-

2. Projekt ustawy wraz z uzasadnieniem można znaleźć na stronie Polskiej Izby Książki, www.pik.org.pl. 3. Office of Fair Trade, An evaluation of the impact upon productivity of ending resale price maintenance on books, 2008.

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

23


PRAWO ciówki” wyszły na prowadzenie, zdobywając ponad 40% rynku i wyprzedzając księgarnie o 30 punktów procentowych. Według danych dla 2012 roku jedynie niecałe 4% książek sprzedali niezależni księgarze, podczas gdy księgarnie sieciowe i internet posiadały odpowiednio 30 i 40% rynku4.

Źródła zakupu książek w Wielkiej Brytanii w latach 2010-2012 3%

Internet

27%

6%

38%

14%

7%

5%

Kluby książki/sprzedaż bezpośrednia Inne sklepy

Supermarkety

Sklepy z "tanią książką" Księgarnie sieciowe

Niezależne księgarnie

Źródło: The Booksellers Association Reports Library.

Kolejnym godnym uwagi skutkiem wprowadzonych zmian jest ogromna koncentracja wydawców na brytyjskim rynku książki. W 2006 roku 10 największych wydawnictw odpowiadało za 95% rynku w segmencie literatury typu fiction. Rywalizacja cenowa marginalizuje mniejsze podmioty i uniemożliwia im wydawanie bardziej ambitnej literatury w mniejszych nakładach. Najważniejszą przewagą jest tutaj wielkość wydawnictwa i korzyści płynące ze skali działania. Podsumowując, zniesienie regulacji na brytyjskim rynku spowodowało spadek cen konsumenta, zminimalizowanie marży dystrybutorów i wydawców, marginalizację roli niezależnych księgarni oraz koncentrację rynku w rękach największych podmiotów.

FRANCJA - SKUTECZNA OCHRONA KULTURY CZY ZAWYŻONE CENY

Sztandarowym przykładem skutecznych regulacji na rynku książki jest francuska ustawa Langa, wprowadzona w 1981 roku. Najbardziej rzucającym się w oczy skutkiem regulacji na francuskim rynku jest ustabilizowanie pozycji niezależnych księgarni. W latach 80. widać wyraźny trend wzrostowy w udziale sklepów wielkopowierzchniowych w rynku książki, jednak nie był on na tyle silny, aby pozbawić księgarnie pozycji dominującej (sklepy – 26% i księgarnie – 47% w roku 1983). Na początku XXI wieku możemy zaobserwować rozwój sklepów internetowych, których udział w rynku sięgnął 8% w 2007 roku. Obecnie wciąż minimalnie rośnie znaczenie sklepów wielkopowierzchniowych, jednak udział księgarni stacjonarnych (w tym sieci księgarskich) ustabilizował się na poziomie około 25%. Rynek francuski stale wykazywał tendencję wzrostową, natomiast cena rosła systematycznie o około 2% rocznie. Bezpośrednim skutkiem wprowadzonych zmian było zwiększenie nakładów na

inwestycje w tradycyjnych księgarniach, co poskutkowało zwiększeniem ich atrakcyjności. Rozwój księgarni był możliwy dzięki zakończeniu wojny cenowej prowadzonej między księgarzami i sklepami wielkopowierzchniowymi. We Francji możemy także zaobserwować obecnie jedną z największych w Europie gęstości księgarni, czyli około 1,69 na 10 000 mieszkańców, w porównaniu z zaledwie 0,55 w Wielkiej Brytanii. Podsumowując, można stwierdzić, że wprowadzenie stałej ceny książki we Francji spowodowało przeniesienie konkurencji między dystrybutorami książek na jakość oferty, w tym bliskość do klienta oraz usługi pozasprzedażowe, jak również doprowadziło do systematycznego i stabilnego wzrostu rynku książki oraz wszystkich jego segmentów równocześnie, a także uchroniło francuskich księgarzy przed bankructwem5.

A CO Z CZYTELNIKAMI?

Powyższe przykłady wydają się dobitnie wskazywać korzyści, jakie regulacja rynku książki przyniesie niezależnym księgarniom, zastanówmy się jednak, czy leży to w interesie czytelników. Proponowane zmiany doprowadzą prawdopodobnie do wzrostu ogólnego poziomu cen książek, jednak wzrost ten czytelnicy odczują tylko przez pierwszy rok od wejścia książki na rynek. Dzięki ograniczeniu konkurencji cenowej większe szanse utrzymania się na rynku będą miały małe wydawnictwa, oferujące literaturę skierowaną do bardziej ambitnych czytelników. Księgarnie, dzięki większym przychodom, będą mogły rozwijać swoją ofertę poprzez sprowadzanie mniej znanych książek oraz skupią się na dodatkowych usługach i atrakcjach, takich jak wystrój wnętrza, profesjonalna obsługa, kąciki dla najmłodszych czy możliwość napicia się kawy w wygodnym fotelu w towarzystwie książek. Wzrost znaczenia niezależnych księgarni spowoduje, że więcej środków trafi do polskich firm i przedsiębiorców, a nie zagranicznych sieci supermarketów. Należy jednak także pamiętać, że książka nie jest zwykłym produktem, a dobrem kultury i choćby z tego powodu należy stworzyć jak najlepsze warunki dla jej rozwoju.

4. The Booksellers Association Reports Library, RPM – Books Sales in Europe. 5. Opracowane na podstawie: CASE-Doradcy, Skutki ekonomiczne regulacji rynku książki w Polsce, 2014.

24 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016



FIRMY I RYNKI

E-book – przyszłość

branży czy ciekawostka?

50

-procentowy skok wartości w ciągu roku – taki wynik to marzenie każdego inwestora. Podobnym wzrostem cieszył się w 2014 roku polski rynek książki elektronicznej, popularnie zwanej e-bookiem. Czy można zatem określić go mianem ziemi obiecanej i przyszłości branży wydawniczej? Nie do końca, bo choć jego wzrost zadowala, wciąż nie gra zbyt znaczącej roli w branży i jest zaledwie cieniem w porównaniu do jego odpowiedników na Zachodzie… Rynek wydawniczy posiada wiele cech specyficznych, które wyróżniają go na tle innych segmentów. Choć nie jest z pewnością największą ani najprężniej rozwijającą się gałęzią gospodarki, to trudno mówić o funkcjonowaniu społeczeństwa bez niego. Powszechnie wiadomo, że wskaźniki czytelnictwa książek w Polsce do najwyższych nie należą2, mówimy tu jednak nie tylko o beletrystyce, ale również literaturze naukowej, podręcznikach szkolnych, a nawet czasopismach i gazetach. Nie sposób wyobrazić sobie szkoły bez książek. Dlatego też musimy zadać sobie pytanie, czy nie jesteśmy obecnie świadkami rewolucji, jakiej rynek wydawniczy nie doświadczył od czasów Gutenberga. Mowa o książce elektronicznej – stosunkowo nowym wynalazku, który ma szansę zmienić stare sposoby handlu książką, a nawet sam nasz sposób myślenia o tym produkcie. Czy zatem na naszych oczach dokonuje się rewolucja wydawnicza? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy dokładniej przyjrzeć się sytuacji rynku e-booków w Polsce.

RYNEK WYDAWNICZY Nie można mówić o e-booku bez uprzedniego wspomnienia ogólnej sytuacji polskiego rynku wydawniczego. Wartość jego rocznego obrotu waha się w granicach od 2,5 do 2,8 miliardów złotych (dla porównania, brytyjski odpowiednik w 2014 roku to około 4,3 miliardów funtów brytyjskich, a niemiecki – 9,31 miliardów euro). Choć pozornie podane liczby sprawiają imponujące wrażenie, sumy te potrafią być wyższe w przypadku pojedynczej dużej fabryki. Trudno również wskazać jakiekolwiek rodzime wydawnictwo, które miałoby swoje miejsce na giełdzie. W przypadku rynku książki obrót i wartość spółek są po prostu zbyt małe, by zestawiać je z gigantami sprzedającymi swoje akcje na GPW.

Pomimo pozornego rozproszenia większość firm zarejestrowanych w KRS wydawaniem zajmuje się rzadko, a sektor jest mocno skoncentrowany wokół kilku najbardziej znaczących przedsię-

1. Wszystkie przytaczane dane na temat polskiego rynku książki elektronicznego pochodzą z raportu Virtualo, Raport o rynku e-booków w Polsce w latach 2010-2014, online: http://media.innovationpr.pl/2360/pl/presskit/9688. 2. W 2015 roku aż 58% badanych zadeklarowało się jako nieczytający. W Unii Europejskiej wskaźnik ten oscyluje pomiędzy 30 a 40%.

26 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016


FIRMY I RYNKI

MICHAŁ BUDZISZEWSKI

biorstw, spośród których większość zajmuje się książką szkolną i edukacyjną. Można tu wymienić Nową Erę, WSiP, Wolters Kluwer Polska oraz PWN. Ogółem mamy w Polsce 42 duże wydawnictwa3, które łącznie kontrolują ponad 80% rynku. Pod tym względem nie odbiegamy mocno od standardu innych krajów.

Student II roku studiów licencjackich WNE UW na specjalizacji ekonomia międzynarodowa oraz I roku studiów magisterskich z edytorstwa na IINiSB UW. Zakres zainteresowań obejmuje rynek wydawniczy, gospodarkę krajów Unii Europejskiej oraz idee teoretyczne ekonomii.

CO Z TYM E-BOOKIEM? Postawić należy pytanie – jak ma się sytuacja e-booka w Polsce? Sprawa jest sporna. Z jednej strony jest to jeden z najprężniej rozwijających się rynków, co widać wyraźnie na wykresie obrazującym dane księgarni internetowej Virtualo.

Sprzedaż netto w milionach złotych na rynku e-booków 70

Najpopularniejsze czytniki e-booków w Polsce

60 50

1,8% 1,6% 1,5% 2,7% 3% 4,2%

40 30

4,6%

20

7,6%

10 0

– Kindle (73%), na który z powodu relatywnie niewysokiej i ciągle malejącej ceny może pozwolić sobie coraz więcej ludzi. Książka elektroniczna otwiera przed autorami i wydawcami nowe możliwości techniczne, niemożliwe do zastosowania w przypadku tradycyjnego odpowiednika. Efektem jest pojawienie się unikalnych publikacji, będących połączeniem pisarstwa w klasycznym rozumieniu tego słowa z nowoczesnymi

2010

Źródło: Virtualo.pl.

2011

2012

2013

2014

2015

Z drugiej zaś jego wartość w chwili obecnej stanowi zaledwie około 60 milionów złotych, co daje raptem kilka procent wartości całego rynku wydawniczego. Mimo wszystko są to sumy wystarczające, by zachęcić kolejnych przedsiębiorców do inwestowania. Obecnie największym graczem jest wspomniane wcześniej Virtualo, kontrolowane przez grupę Empik (jak zresztą większość rodzimych firm księgarskich). Dalej warto wspomnieć o serwisach Woblink oraz Nexto, których oferta jest jednak znacznie mniejsza niż głównego konkurenta. Ten rynek, podobnie jak książki tradycyjnej, jest mocno skoncentrowany.

PRZYSZŁOŚĆ KSIĄŻKI... Dlaczego wejście na rynek książki elektronicznej może okazać się strzałem w dziesiątkę? Przede wszystkim – popyt na nią ciągle rośnie. Według badań statystyczny czytelnik e-booka konsumuje około 30 pozycji rocznie, podczas gdy w przypadku książki tradycyjnej jest ich tylko 11 (trzeba oczywiście pamiętać, że te imponujące wyniki dotyczą tylko grupy zadeklarowanych czytelników, którzy stanowią pewną część społeczeństwa). Coraz więcej ludzi, szczególnie młodych, decyduje się na zakup e-czytnika ze względu na jego poręczność i przystępność. Dominuje wśród nich produkt Amazona

73%

Amazon Kindle PocketBook Tablet iPad

Źródło: Virtualo.pl.

Inny czytnik Smartfon/telefon Prestigo

OnyxBoox Inny tablet Tablet Samsung

dodatkami, takimi jak np. klipy wideo czy pliki muzyczne, a nawet... interaktywne „ilustracje”. Z interesującymi inicjatywami wychodzą również firmy działające w opisywanym sektorze. Format elektroniczny pozwolił Amazonowi wprowadzić nowy system rozliczeń dla autorów, oparty nie na samym fakcie zakupienia książki, a liczbie przeczytanych stron. Dzięki temu pisarz jest wynagradzany w zależności od faktycznej poczytności jego dzieła, nie tylko liczby sprzedanych egzemplarzy. Sama natura e-booka sprzyja wydawcom. Warto zauważyć, że w przypadku produkcji książki dużo środków pochłania papier, magazynowanie czy transport. Tego problemu nie ma z e-bookiem. Przedsiębiorca wciąż musi ponieść pewne koszta, ale są one zdecydowanie niższe niż przy książce papierowej, dzięki czemu maleje i cena. Taki układ zadowala wszystkich, może z wyjątkiem drukarzy. A o cóż innego chodzi w ekonomii, jeśli nie o maksymalizowanie korzyści?

3. Według Biblioteki Analiz duże wydawnictwo to takie, które ma przynajmniej 4 miliony euro rocznego przychodu.

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

27


FIRMY I RYNKI

... CZY TYLKO CIEKAWOSTKA? Z drugiej strony rynek e-booka zmaga się z licznymi trudnościami. Pierwszy z nich jest natury czysto prawnej. Mowa o podatku VAT, którego stawki są różne dla książki tradycyjnej i elektronicznej, odpowiednio na poziomie 5 i 23%. Tak duża różnica w stawkach podatkowych niweluje podstawową przewagę książki elektronicznej, jaką jest niższa cena. O ile państwo nie dostosuje odpowiednio swoich przepisów, pozostanie to dużą przeszkodą na drodze rozwoju tej gałęzi rynku. Innym problemem napotykanym przez nowoczesnych wydawców jest... sposób myślenia czytelników. Z badania prowadzonego przez Virtualo wynika, że około 70% konsumentów oczekuje ceny e-booka na poziomie odpowiadającym połowie stawki za książkę papierową, podczas gdy w praktyce różnica ta po doliczeniu podatku wynosi około jednej piątej. Małgorzata Błaszczyk, menadżer ds. marketingu Virtualo4 posunęła się do stwierdzenia, że z tego właśnie powodu znaczne skoki sprzedaży następują głównie podczas dużych akcji promocyjnych. Ostatnim, ale nie najmniejszym wyzwaniem stojącym przed rynkiem e-booków są przyzwyczajenia. Dużo ludzi mimo wszystko wykazuje przywiązanie do tradycyjnej formy książki, którą można wziąć w rękę, postawić na półce i po latach podziwiać. Fakt, że w sprzedaży pojawiły się nawet specjalne tapety stylizowane na regały z kodeksami, dobitnie ukazuje skalę zjawiska. Jest to znak również dla autorów, którzy wolą, by ich książki były drukowane niż publikowane jako e-booki, ponieważ fakt wydania w formie papierowej nadaje dziełu większy prestiż.

GRAAL MŁODYCH TWÓRCÓW Z książką elektroniczną wiąże się jeszcze jedno zjawisko interesujące z ekonomiczno-społecznego punktu widzenia – self-publishing, czyli samopublikowanie. Pojawienie się e-booka dramatycznie obniżyło koszt wydania własnej książki, z czego skorzystali młodzi pisarze, marzący o zostaniu nowym Hemingwayem czy Wellsem. Rynek został dosłownie zalany falą powieści, tomików poezji i zbiorów opowiadań, opublikowanych minimalnym kosztem przez internet. Szybko pojawiły się serwisy oferujące umieszczenie takiego e-booka w swojej ofercie w zamian za procent zysku ze sprzedaży. Za przykład niech posłużą Bezkartek lub Wydaje.pl. Na Zachodzie taką usługę oferuje choćby Amazon. Perspektywa bycia sławnym i bogatym autorem jest oczywiście kusząca, nic więc dziwnego, że przyciąga mnóstwo pisarzy, często niedoświadczonych i pozbawionych warsztatu. Wynikające z niskich lub zgoła zerowych kosztów publikowanie mnóstwa e-booków nie reprezentujących sobą żadnej wartości literackiej ani finansowej prowadzić może w konsekwencji nie tylko do pauperyzacji kultury, nad którą ręce załamują poloniści, ale również, a może przede wszystkim, do problemu czysto ekonomicznego, jakim jest psucie rynku. 4. Virtualo, Raport o rynku e-booków w Polsce w latach 2010-2014.

28 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

CO BĘDZIE DALEJ? Książka elektroniczna jest zjawiskiem stosunkowo młodym. Jedni prorokują jej dominację, inni obstają przy twierdzeniu, że wkrótce jej wzrost się skończy i ustabilizuje swoją pozycję na rynku. Niewykluczone, że z biegiem czasu pojawi się jakaś nowa technologia i e-book podzieli los popularnego onegdaj mikrofilmu. Tak czy inaczej, jest to nowy, niedojrzały jeszcze segment rynku, który z całą pewnością stwarza wiele niepowtarzalnych okazji i możliwości.


FIRMY I RYNKI

Raporty finansowe to już za mało

B

ilans i rachunek wyników to dane, które są niezbędne do ukazania aktualnej kondycji finansowej, jednak niewystarczające do poznania pełnego obrazu przedsiębiorstwa. Dzisiejsze otoczenie rynkowe: inwestorzy, regulatorzy, kontrahenci, klienci czy w końcu potencjalni pracownicy chcą wiedzieć więcej, niż mówią sprawozdania finansowe. Odpowiedzią na rosnące oczekiwania jest rozwój form sprawozdawczości pozafinansowej oraz regulacji i wytycznych w tym zakresie. ROSNĄCY POPYT NA DANE JAKOŚCIOWE W Stanach Zjednoczonych już w latach pięćdziesiątych XX wieku rosnąca rola korporacji oraz częste nadużycia z ich strony spowodowały, że społeczna odpowiedzialność przedsiębiorstw stała się tematem publicznej dyskusji. Debata nasiliła się po ujawnieniu nieprawidłowości w sprawozdaniach finansowych globalnych koncernów (WorldCom, Vivendi, Parmalat). Znacznie zwiększyło to zainteresowanie opinii publicznej kwestią wiarygodności informacji prezentowanych przez świat biznesu. W czasach powszechnego dostępu do informacji członkowie społeczeństwa chcą mieć łatwy i klarowny dostęp do źródeł wiedzy. Wszystkie grupy związane z organizacją, tzw. grupy interesariuszy, chcą posiadać jak najwięcej informacji na temat wartości reprezentowanych przez firmę, jej działań wewnętrznych i zewnętrznych oraz planów dalszego rozwoju. Wraz z rozwojem odpowiedzialnego inwestowania uczestnicy rynków finansowych pożądają zatem więcej niż twardych danych finansowych. Coraz chętniej inwestują w spółki, które dowodzą swej wartości nie tylko w wymiarze zyskowności dywidendy, ale również stabilnego wzrostu wartości firmy, przejawiającego się w odpowiedzialnym zarządzaniu wszystkimi obszarami wpływu. W obliczu tak dużego zapotrzebowania na informacje jakościowe coraz więcej firm publikuje raporty pozafinansowe. Są to publikacje, które zawierają sprawozdanie z działalności i wpływu firmy w obszarach: społecznym, środowiskowym oraz ładu korporacyjnego, które skrótowo określa się ESG (ang. Envinronment, Social, Governance). Dokumenty te prezentują dane pozafinansowe, które w połączeniu ze sprawozdaniami finansowymi pozwalają przedstawić pełny obraz i wartość przedsiębiorstwa. Sprawozdawczość pozafinansowa jest skutkiem zmiany postrzegania roli przedsiębiorstwa w systemie gospodarczo-społecznym oraz rozwoju idei

społecznej odpowiedzialności biznesu, oznaczanej akronimem CSR (ang. Corporate Social Responsibility). CSR zakłada prowadzenie działalności gospodarczej przy zachowaniu równowagi w trzech kluczowych wymiarach: ekonomicznym, społecznym oraz środowiskowym. Zgodnie z definicją Komisji Europejskiej z 2011 roku CSR to odpowiedzialność za wpływ (środowiskowy i społeczny), mająca na celu maksymalizację wartości dla interesariuszy oraz minimalizację negatywnych skutków oddziaływania. Warunkiem wstępnym do przyjęcia zasad CSR jest poszanowanie obowiązującego prawa1. Na rynku obecne są różne formy raportów pozafinansowych: Raport Społeczny, Raport CSR, Raport Zintegrowany. Wydawane są jako tradycyjne publikacje bądź w formie elektronicznej, dostępnej na stronach internetowych. Pomoc w przygotowaniu raportu stanowią międzynarodowe standardy, które definiują zasady i etapy procesu, w tym też zaangażowanie kluczowych grup interesariuszy firmy. Praktyką rynkową jest również poddawanie raportów niezależnej weryfikacji zewnętrznej, która potwierdza rzetelność ukazanych danych.

STANDARDY GRI

Standardy Międzynarodowej Sprawozdawczości Pozafinansowej (Global Reporting Initiative – GRI) przedstawiają wytyczne raportowania kwestii zrównoważonego rozwoju, tworząc zasady i wskaźniki, które organizacje z całego świata mogą wykorzystać do mierzenia i prezentowania ekonomicznych, środowiskowych oraz społecznych aspektów. Najnowsze GRI – G4 – składają się z zasad i wytycznych dotyczących definiowania zawartości raportu oraz jakości prezentowanych danych, udostępniając dwie opcje raportowania: podstawową (core) oraz rozszerzoną. Standard zakłada koncentrację raportowania na kluczowych tematach, wraz z okre-

1. Komunikat Komisji Europejskiej, Odnowiona strategia UE na lata 2011-2014 dotycząca społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw, 25.10.2011.

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

29


FIRMY I RYNKI śleniem ich wpływu na działalność, produkty, usługi i relacje, a także efekty wpływu zależnie od tego, czy dotyczą samej organizacji, czy jej otoczenia. W proces definiowania treści raportu zaangażowani są interesariusze. Bardzo ważna jest zasada wyważenia, mówiąca o ujęciu w raporcie zarówno pozytywnych, jak i negatywnych aspektów funkcjonowania firmy, co oznacza nieunikanie ważnych, ale trudnych tematów.

Proces definiowania treści raportu pozafinansowego wg. Standardu GRI G.4

organizacji: finansowy, produkcyjny, intelektualny, społeczny i relacyjny, ludzki oraz naturalny. Wzajemne przenikanie kapitałów powoduje proces tworzenia wartości, który organizacja powinna przedstawić z perspektywy wkładu (input) oraz wyników i osiągniętych efektów (output). Raportowanie zintegrowane stanowi dla organizacji duże wyzwanie w zakresie implementacji procesów gromadzenia danych oraz otwartości w komunikacji. W bazie IR Database dostępne jest ponad 170 raportów zintegrowanych z całego świata, które stanowią materiał edukacyjny oraz doskonałą inspirację dla firm rozpoczynających przygodę z raportowaniem. Zasady tworzenia Raportu Zintegrowanego doskonale uzupełniają omawiane wcześniej wskaźniki GRI, dzięki czemu pozwalają w sposób komplementarny zaraportować dane jakościowe i pokazać ich korelację ze wskaźnikami finansowymi.

SPRAWOZDAWCZOŚĆ W LICZBACH

Źródło: Opracowanie własne na podstawie GRI G.4 Sustainability Reporting Guidelines: Implementation Manual.

RAPORTOWANIE ZINTEGROWANE Kolejnym etapem zaawansowania i dojrzałości firmy w prezentacji danych jest raportowanie zintegrowane. Jak sama nazwa wskazuje, polega na integracji danych finansowych i pozafinansowych w celu ukazania możliwie kompletnego obrazu przedsiębiorstwa. Wsparciem w tym zakresie są Wytyczne Międzynarodowej Komisji ds. Raportowania Zintegrowanego (International Integrated Reporting Council – IIRC). Według IIRC Raport Zintegrowany to narzędzie komunikacji z interesariuszami, w którym firma ukazuje model tworzenia wartości w czasie. Oparty jest o sześć kapitałów dostępnych dla

Raportowanie pozafinansowe nie jest już obcym tematem, jednak wiele firm w regionie wciąż nie podjęło jeszcze tego wyzwania – taki wniosek można wyciągnąć z rankingu 500 największych przedsiębiorstw Europy Środkowej2. Wyniki pokazują, że jedynie nieco ponad jedna piąta firm z rankingu (109) raportowała dane pozafinansowe dotychczas bądź zamierza zaraportować za 2015 rok, a 42 spośród nich zrobi(ło) to zgodnie z wytycznymi GRI. Jeszcze mniej popularne jest raportowanie zintegrowane: tylko 28 firm zadeklarowało dotychczasowe działania bądź plany raportowania za 2015 rok w sposób zintegrowany.

NOWA DYREKTYWA UE

Unia Europejska przywiązuje dużą wagę do rozwoju idei społecznej odpowiedzialności biznesu, a także wdrażania dobrych praktyk w tym zakresie na rynku europejskim. W roku 2014 w ramach uregulowania Model tworzenia wartości w czasie oparty o sześć kapitałów, według IIRC zasad prezentowania danych pozafinansowych Rada UE przyjęła Dyrektywę 14/95/EU Finansowy Finansowy Misja i wizja w sprawie ujawniania inŁad organizacyjny Produkcyjny Produkcyjny formacji niefinansowych Ryzyka i szanse Strategia i alokacja i informacji dotyczących Intelektualny Intelektualny zasobów różnorodności przez Model biznesowy niektóre duże jednostki oraz grupy. Kraje członDziałania Nakłady Wyniki Efekty biznesowe kowskie mają czas na transpozycję dyrektywy do 6 grudnia 2016 roku, Ludzki Ludzki co oznacza, że Dyrektywa Osiągnięcia Perspektywy Społeczny i relacyjny Społeczny i relacyjny wejdzie w życie 1 stycznia 2017 lub w ciągu Naturalny Naturalny roku kalendarzowego Otoczenie zewnętrzne 2017. W Polsce za ten obCzas szar odpowiedzialne jest Źródło: Opracowanie własne na podstawie IR Framework, Get to grips with the six capitals. 2. Raport CE TOP 500, opracowany przez firmę Deloitte w 2015 roku.

30 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016


FIRMY I RYNKI Ministerstwo Finansów, które w ramach implementacji przepisów przeprowadza konsultacje z przedstawicielami firm. Główne postanowienie nowej dyrektywy to rozszerzenie zakresu informacji niefinansowych oraz prezentacji danych dotyczących polityki różnorodności. Zostanie wprowadzony wymóg ujawniania istotnych informacji dotyczących kluczowych obszarów działalności: kwestii środowiskowych, spraw społecznych i pracowniczych, poszanowania praw człowieka oraz przeciwdziałania korupcji. Zakres ujawnień obejmuje opis: modelu biznesowego, polityki prowadzonej w danym zakresie i jej kluczowych rezultatów, zidentyfikowanych obszarów ryzyka i sposobów zarządzania nimi, a także kluczowych wskaźników.

KTÓRE FIRMY OBEJMIE NOWA DYREKTYWA?

Regulacje dotyczyć będą jednostek zainteresowania publicznego, takich jak banki, fundusze emerytalne, spółki giełdowe, spełniających następujące kryteria: średnioroczne zatrudnienie powyżej 500 osób; suma bilansowa powyżej 20 milionów euro lub przychody netto powyżej 40 milionów euro. Dyrektywa wprowadza również obowiązek ujawniania informacji na temat stosowanej przez spółki polityki różnorodności. Regulacja dotyczy dużych spółek giełdowych spełniających w poprzednim i bieżącym roku obrotowym dwa z trzech poniższych kryteriów: liczba pracowników powyżej 250; suma bilansowa powyżej 20 milionów euro; przychody netto powyżej 40 milionów euro. Spółki objęte omówionymi regulacjami będą miały obowiązek stosowania zasady „stosuj lub wyjaśnij” (ang. comply or explain). Oznacza to konieczność ujawnienia faktu nieprowadzenia polityki w którymś z obszarów oraz podanie przyczyn jej braku. W przypadku skonsolidowanych sprawozdań finansowych dyrektywa nakłada obowiązek raportowania na spółkę dominującą dużej grupy, w której w ujęciu skonsolidowanym średnia liczba zatrudnionych przewyższa 500 osób. Dyrektywa nie narzuca konkretnych zasad raportowania. Zatem wymagane informacje pozafinansowe mogą zostać przedstawione w postaci suplementu dołączonego do sprawozdania z działalności lub osobnego raportu pozafinansowego, w tym w szczególności raportów spełniających międzynarodowe standardy raportowania, takie jak GRI czy IIRC. Kwestie formy, czasu publikacji i niezależnej weryfikacji dyrektywa zostawia do decyzji krajom członkowskim. W Polsce oczekiwane są szczegółowe wytyczne, które wyda Ministerstwo Finansów.

ROZWÓJ RAPORTOWANIA POZAFINANSOWEGO W POLSCE

Sprawozdawczość pozafinansowa polskich przedsiębiorstw to trend dynamicznie rozwijający się, choć dla wielu firm ciągle nowy. Obowiązek raportowania zgodnie z Dyrektywą obejmie w Polsce przynajmniej 300 podmiotów. Obecnie co roku jedynie ok. 40 organizacji różnej wielkości raportuje dane pozafinansowe. Wyraźnie wzrasta grono raportujących zgodnie ze standardami GRI. Część firm odważyła się na wydanie raportu zintegrowanego, chociaż wciąż jest to mniej niż 10 podmiotów. W celu

MARIA KRAWCZYŃSKA

Absolwentka finansów i rachunkowości na WNE UW oraz zarządzania w SGH. Interesuje się społeczną odpowiedzialnością biznesu. Obecnie pracuje jako konsultant w zespole Sustainability Consulting Central Europe Deloitte. Wcześniejsze doświadczenie zdobyła w Forum Darczyńców, Tchibo Warszawa oraz jako Ambasador Ligi Odpowiedzialnego Biznesu. Aktywnie zaangażowana w działalność studencką, między innymi KNSG UW.

szerzenia dobrych praktyk raportowania pozafinansowego od 2007 roku najlepsze sprawozdania na rynku polskim oceniane są w konkursie „Raporty Społeczne”. W tym roku do konkursu zgłoszono 37 raportów, z czego 31 sporządzone było zgodnie z wytycznymi GRI, a 14 raportów poddane było zewnętrznej weryfikacji. 10 raportów z tegorocznej edycji konkursu powstało w firmach wydających raport po raz pierwszy. W dziewięciu dotychczasowych edycjach konkursu zgłoszono łącznie 200 raportów. Raporty nagrodzone w konkursie w 2015 roku: • Raport zrównoważonego rozwoju CEMEX Polska 2013-2014 – nagroda główna • Raport Społecznej Odpowiedzialności Biznesu 2014 Banku Zachodniego WBK – nagroda internautów oraz wyróżnienie • Raport Odpowiedzialności Społecznej Castorama Polska 20132014 – najlepszy debiut • Zintegrowany raport społeczny 2014. Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy ANG Spółdzielni Doradców Kredytowych – nagroda dziennikarzy • Raport Społeczny Spółki Polskie LNG – wyróżnienie • Zintegrowany Raport Roczny 2014 Grupy LOTOS S.A. – Współpraca inspiruje zmiany – wyróżnienie

KORZYŚCI DLA RYNKU

Cykliczność procesu raportowania pozwala organizacjom sprawnie zarządzać obszarami wpływu prowadzonej działalności. Identyfikacja ważnych aspektów oraz monitoring kluczowych wskaźników dla danego biznesu wzmacnia efektywność oraz mitygację ryzyka. Raport to przede wszystkim narzędzie komunikacji, które pozwala kształtować relacje z interesariuszami, ale również zarządzać kryzysami i tematami trudnymi dla organizacji. Rzetelność opracowania oraz skuteczność komunikacji raportu przynosi zdecydowane korzyści dla organizacji, wzmacniając reputację, przez co przyczynia się do budowania długookresowej wartości firmy. Beneficjentami są również odbiorcy raportów pozafinansowych. Otoczenie zewnętrzne, środowisko regulacyjne, klienci czy partnerzy biznesowi zyskują wiedzę na temat wnętrza organizacji, jej zasad, procesów i działania, dzięki czemu są w stanie kształtować relacje w sposób bardziej świadomy i efektywny. Raporty pozafinansowe stanowią istotne źródło wiedzy o potencjalnym pracodawcy, dlatego warto sięgać do nich w każdym momencie rozwoju zawodowego, czy to szukając stażu, pierwszej pracy, czy też analizując intratność propozycji przejścia do firmy konkurencyjnej. TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

31


TECHNOLOGIE

Czy jesteś pewien, że Twoje dane są bezpieczne?

1,2

miliardów skradzionych haseł, 4 miliony dolarów wykradzionych z bankomatów, ponad 15 tysięcy zhakowanych kont bankowych – takie nagłówki spotkamy codziennie, przeglądając wiadomości dotyczące bezpieczeństwa sieci. Zapewne większość z nas myśli, że nas to nie dotyczy. Jednak czy jest to słuszne założenie?

KTO I KOGO ATAKUJE

STRATY GONIĄ STRATY

Spoofing, phishing, malware, ransomware – to tylko niektóre przykłady ataków cybernetycznych oraz złośliwych oprogramowań, na które narażeni jesteśmy każdego dnia. Analizując najnowsze dane, 68% takich ataków stanowi cyberprzestępczość, a pozostałe trzy kategorie to odpowiednio hacktivism, cyberszpiegostwo oraz cyberwojny. Jeśli przyjrzymy się technikom ataków, ponad 1/3 z nich jest nieznana. Następne w kolejności są tzw. targeted attack, które ukierunkowane są na konkretny cel. Trzecie miejsce z 12-procentową popularnością zajęły ataki zwane defacement, polegające na zmianie wyglądu strony internetowej. Wymienić można by jeszcze około 10 rodzajów przestępstw, jednak wszystkim im przewodzi jedna idea – zaszkodzić podmiotowi atakowanemu. O kogo zatem chodzi? Najogólniej można stwierdzić, iż ofiarą może stać się każdy. Zdecydowanie największy odsetek stanowi przemysł (38,7%), zaś zaraz za nim instytucje rządowe (18,7%). Na kolejnych miejscach znalazły się strony organizacji, edukacja, serwisy dla dorosłych, lotniska czy wojsko. Pośród wszystkich poszkodowanych występują także osoby indywidualne, takie jak ja czy Ty, które są celem 6,7% wszystkich ataków.1 Przykładowo w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy najbardziej ucierpiały firmy: JP Morgan Chase (kradzież 76 milionów danych klientów), Ebay (145 milionów wykradzionych danych) czy Anthem (80 milionów skradzionych danych). Wśród poszkodowanych znalazły się również: T-Mobile, British Airways, Uber, Sony Pictures, TalkTalk czy Mozilla. Nie trudno zauważyć ogromne zróżnicowanie wśród branż, co tylko potwierdza fakt, iż żadna firma nie jest bezpieczna.

Znając zagrożenie, możemy zastanowić się, jaki realny wpływ ma ono na gospodarkę. Jak wynika z badania2 przeprowadzonego w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Australii oraz Niemczech, aż 40% firm spodziewa się kradzieży danych w 2016 roku. Tegoroczne statystyki wcale nie wyglądają lepiej. 92% firm w USA doświadczyło w pewien sposób kradzieży danych w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Można zaryzykować stwierdzenie, że firmy same są temu winne. Aż połowa pracowników przyznaje, że lekceważy zasady ochrony danych, by szybciej wykonać swoją pracę. Natomiast 28,1% z nich przynajmniej raz umieściło wrażliwe dane w chmurze. Specjaliści z całego świata potwierdzają, że przedsiębiorstwa nie zdają sobie sprawy lub też nie przejmują się ochroną danych wewnątrz firmy. Przykładem związanym z lekceważeniem zasad bezpieczeństwa jest paryskie lotnisko Orly, które wciąż używa Windowsa w wersji 3.1. Zapewne w tym momencie cofasz się do poprzedniego zdania, by sprawdzić, czy własny wzrok Cię nie myli. Niestety, to prawda – praca lotniska, którego roczna przepustowość wynosi ponad 20 milionów pasażerów, opiera się na systemie z 1992 roku. W połowie listopada z powodu błędu w oprogramowaniu zostały anulowane wszystkie planowane loty. Co ciekawe, francuskie linie lotnicze w najbliższym czasie nie zamierzają zmieniać oprogramowania, co wręcz zostawia hakerom otwarte drzwi w celu przeprowadzenia ataku. Warto przyjrzeć się także statystykom dotyczącym pieniężnej straty w wyniku ataków. Każdy zgubiony lub skradziony rekord w 2015 roku kosztuje średnio 154 dolary, co jest o 6% wyższym wynikiem

1. Przełożenie statystyk na rzeczywistość znakomicie prezentuje systematycznie aktualizowana strona internetowa, na której znajdziemy spis największych cyberprzestępstw wraz z krótkim opisem (http://www.informationisbeautiful.net/visualizations/worlds-biggest-data-breaches-hacks/).

32 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016


TECHNOLOGIE w porównaniu do roku poprzedniego. IBM obliczyło, że w 2014 średni skonsolidowany całkowity koszt naruszenia danych wyniósł 3,8 milionów dolarów. Jest to aż o 23% większy wynik niż w 2013 roku. Najniższymi kosztami charakteryzują się sektory takie jak transport (121 dolarów) oraz sektor publiczny (65 dolarów), zaś pozycję niechlubnego rekordzisty zajmuje sektor detaliczny, w którym każdy skradziony rekord generuje stratę w wysokości 165 dolarów. Jednakże cierpią nie tylko firmy. W październiku pierwsze strony serwisów informacyjnych obiegła wiadomość o kradzieży prywatnych maili dyrektora CIA Johna Brennana. Co ciekawe, odpowiedzialny za to był nastolatek, co niezbyt dobrze świadczy o prawdopodobnie najbardziej znanej na świecie agencji, zajmującej się zbieraniem i analizowaniem danych wywiadowczych. W tym samym roku w USA doszło również do wycieku ponad 22 milionów danych pracowników rządowych (U.S. Office of Personnel Management). W pierwszej kolejności podejrzewane były chińskie władze, które odpierając zarzuty, dokonały aresztowania potencjalnych sprawców. Powyższe przykłady udowadniają, że zagrożenie obejmuje również instytucje najwyższego szczebla, a szczególnie te departamenty, w których przechowywane są dane dotyczące bezpieczeństwa państwa. Gorszym od samego wycieku pozostaje fakt, że tak naprawdę poszkodowani często nie są w stanie zidentyfikować sprawców i nie wiedzą, w którym momencie wykradzione informacje zostaną upublicznione. Ataki cybernetyczne stanowią jeden z największych problemów, z jakim borykają się firmy w dzisiejszych czasach. Dlatego też kluczowym wydaje się skoncentrowanie na stworzeniu jasnej i klarownej strategii, która obejmie nie tylko narzędzia i procesy, ale także pracowników. Jedynym pozytywnym następstwem tak intensywnego rozwoju cyberprzestępczości jest równie szybki progres w branży świadczącej usługi cyber security i pentestingowe. Najnowsze statystyki pokazują, że zyski w samym USA wyniosą w tym roku 5,3 miliardów dolarów, zaś do 2020 wartość ta osiągnie 8,6 miliardów dolarów. W drastycznym tempie wzrasta zapotrzebowanie na specjalistów zajmujących się ochroną danych, programowaniem i testowaniem zabezpieczeń. Wszystko to przekłada się na rozwój platform e-learningowych, dostarczających zaawansowane kursy programistyczne.

MNIE TO NIE DOTYCZY

Jak wspomniałam we wstępie artykułu, większość z nas nie zdaje sobie sprawy z realności zagrożenia. Weźmy za przykład urządzenia IoT (Internet of Things) – wyobraź sobie, że posiadasz rozrusznik serca i nagle na swojego smartfona dostajesz wiadomość: „Chcesz dalej z niego korzystać? Przelej w konkretne miejsce określoną sumę pieniędzy”. Brzmi niewiarygodnie? Z technicznego punktu widzenia taka sytuacja jest możliwa, wystarczy niewielka modyfikacja urządzenia i złośliwe oprogramowanie. Naukowcy są zgodni, że biorąc pod uwagę wciąż niski stopień rozwoju bezpieczeństwa informatycznego urządzeń medycznych, takie sytuacje mogą w przyszłości stać się poważnym problemem. Przykład zapewne nam bliższy: inteligentne samochody. Wiele jest artykułów chwalących nową technologię, jednak producenci wciąż zmagają się z lukami w bezpieczeństwie. Ponownie wyobraź sobie, że jedziesz swoim nowym autonomicznym samochodem, gdy nagle otwierają się drzwi, a wycieraczki zaczynają same działać. Niemożliwe? Wystarczy zhakować hasło aplikacji sterującej pojazdem. Takie eksperymenty są z powodzeniem przeprowadzane w Chinach czy USA.

ANNA KONDZIERSKA

Studentka IV roku ekonomii przedsiębiorstwa na WNE UW, stypendystka rektora UW, aktywna członkini KNSG UW oraz redakcji magazynu „To Zależy”. W wolnych chwilach interesuje się muzyką i fotografią.

To jedynie dwa przykłady sytuacji, które mogą mieć miejsce w najbliższej przyszłości. Kiedy takie ataki staną się powszechne, czego, miejmy nadzieję, uda się uniknąć, znacznie wzrośnie nasza niepewność o własne dane, hasła, a nawet życie. Coraz trudniej będzie nam zaufać bankom czy innym instytucjom, które będą w posiadaniu poufnych informacji. Gdy widzimy newsa o tym, że z naszego banku wyciekły hasła, tak naprawdę nie wiemy, czy pośród nich nie ma też naszego i czy wchodząc na konto, nie zobaczymy samych zer. Potwierdzeniem tych słów są wyniki badania przeprowadzonego przez Chapman University, które polegało na wskazaniu przez respondenta, czego najbardziej się obawia. Jak się okazało, na drugim miejscu, tuż za korupcją na najwyższych szczeblach władzy, znalazły się cyberterroryzm i śledzenie danych osobowych, z odsetkami bliskimi 45%. Aby zniwelować ponury nastrój, jaki mogły wywołać powyższe przykłady, na koniec dosyć zabawny przykład zhakowanej toalety. Firma Trustwave, zajmująca się bezpieczeństwem sieci, włamała się do aplikacji sterującej inteligentnymi toaletami firmy Satis. Jak się okazało, system chroniony był hasłem składającym się z czterech zer. Hakerzy mogli w każdym momencie spuścić wodę, podnieść czy zamknąć klapę toalety, wprowadzając tym użytkownika w niemałe zakłopotanie. Jak widać, nie ma rzeczy niemożliwych. Jeśli coś jest połączone z internetem, prędzej czy później znajdzie się sposób na dokonanie włamania. Nie oznacza to, że od teraz musimy podejrzliwie przyglądać się naszym urządzeniom i zastanawiać się, czy przypadkiem nie zostały zainfekowane wirusem. Warto jednak mieć na uwadze niebezpieczeństwo związane z informatyzacją produktów i przestrzegać podstawowych zasad dotyczących bezpieczeństwa w sieci.

CO DALEJ?

Wydźwięk artykułu sam w sobie nie jest optymistyczny. Z pewnością liczba ataków nie zmniejszy się, z dużą dozą prawdopodobieństwa można wręcz założyć, że będzie ona rosła. Przykładowo w ciągu minuty hakerzy tworzą 12 nowych złośliwych oprogramowań (malware). Co ciekawe, pierwszy raz od 2012 roku notuje się wzrost liczby trojanów projektowanych specjalnie na potrzeby kradzieży gotówki z banków i bankomatów. Przyglądając się firmom, można zauważyć, że coraz poważniej traktują sprawę bezpieczeństwa swoich danych i sieci, jednak wciąż jest ona na zbyt niskim poziomie, by zapewnić całkowitą ochronę. A co z nami? Oczywiście nie jesteśmy w stanie kontrolować zabezpieczeń banków, jednak wciąż warto zatroszczyć się bezpieczeństwo własnych danych. Dobrze pamiętać o logowaniu się na platformy tylko ze znanych nam urządzeń i przy użyciu skomplikowanych haseł.

2. Help Net Security, 40% of companies expect a data breach next year, 20.11.2015, online: www.helpnetsecurity.com.

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

33


ŚWIAT

Na każdego przyjdzie czas? Spowolnienie

gospodarczego giganta

C

hiny są określane jako maszyna do robienia pieniędzy. Przez ponad dwie dekady gnały przed siebie z zawrotną szybkością, zalewając świat swoimi produktami. Jednak od kilku lat okazuje się, że gospodarczy gigant zmniejsza produkcję, a przeznaczony na eksport towar zalega w magazynach. Sukces zależał od popytu na dobra, a spadek zamówień związany ze światowym kryzysem stanowił początek problemów Państwa Środka. JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO? Prawie ćwierć wieku temu, gdy w 1992 roku Deng Xiaoping, jeden z najważniejszych polityków Chin, otwierał je na Zachód, przeciętne dochody mieszkańca tego kraju plasowały je w ogonie państw Trzeciego Świata. Społeczeństwo, mając w pamięci traumatyczne czasy Mao Zedonga, było skłonne pracować ciężko za takie pieniądze, jakie mu oferowano. W związku z tym Chińczycy pracowali siedem dni w tygodniu, z jedną przerwą w ciągu roku, za jedyne kilkadziesiąt dolarów miesięcznie. Dla reszty świata był to wyraźny sygnał do poszukiwań nowych możliwości produkcyjnych. Początkowo USA, Niemcy czy Japonia kupowały tanie produkty z azjatyckich fabryk, aby wkrótce zacząć przeno-

34 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

sić tam swoją produkcję, która była niebezpieczna dla środowiska, a także bardziej kosztowna w innym kraju. Chiny szybko stały się globalną fabryką, a same zaczęły się bogacić. Rośli w siłę nie tylko członkowie partii politycznych, właściciele fabryk czy usługodawcy. Wzrastały także pensje zwykłych robotników. Teraz już próżno szukać na wschodzie tego kraju pracownika za 30

dolarów miesięcznie. Mimo że o problemach w Chinach mówi się dużo dopiero od dwóch lat, to już w 2008 roku, w czasie igrzysk olimpijskich w Pekinie, stało się jasne, że Państwo Środka traci swoją najwyższą przewagę konkurencyjną – niskie koszty wytwarzania. W 2010 roku wiadome było, że po raz pierwszy od ponad dekady jeden z największych krajów Azji odnotuje zaledwie jednocyfrowy wzrost PKB.


ŚWIAT

JUSTYNA GRZANKOWSKA

W tamtym roku było to mimo wszystko duże osiągnięcie ze względu na panujący kryzys finansowy. Nienasycony rynek wciąż był atrakcyjnym celem dla wielu projektów. Powodowało to wzrost cen surowców na globalnych giełdach, a Chiny zarówno sprzedawały, jak i kupowały najwięcej na całym świecie. Trudno było, i wciąż jest, wyobrazić sobie handel bez tej gospodarki, od której się niewątpliwie uzależniliśmy. Powstał gigant, który mimo ujemnych wzrostów PKB na świecie sam parł do przodu, lecz z coraz większym trudem.

Studentka lll roku informatyki i ekonometrii na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW. Członkini Koła Naukowego Strategii Gospodarczej UW. Należy do międzynarodowej organizacji studenckiej AIESEC, w której obecnie pełni funkcję koordynatora finansowego. W 2015 roku spędziła 2 miesiące w Ameryce Południowej, pracując jako wolontariuszka. Zawodowo związana z jedną z czołowych firm farmaceutycznych.

Wzrost PKB w Chinach (w %, w stosunku do roku poprzedniego) 16,0

14,0 12,0

12,7

14,2

Wzrost PKB

10,0

8,0

9,6

9,2

2008

2009

10,6

9,5

6,0

7,8

7,7

7,3

2012

2013

2014

4,0 2,0 0,0

2006

2007

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych udostępionych przez OECD.

PROBLEMY PAŃSTWA ŚRODKA Rozpoczynając poszukiwania problemów tej gospodarki, należy zauważyć, że świat kupuje mniej coraz droższych chińskich produktów. Przyczyną podwyższenia cen są: skoki poziomu płac, nasilająca się dodatnio tendencja waluty oraz wyczerpanie rezerw prostego liniowego wzrostu. Jak wspomniano wcześniej, Chińczycy chcą zarabiać coraz więcej. Z analiz finansistów wynika, że waluta (yen) jest niedowartościowana i każdy chce zarobić na jej aprecjacji. Ponadto władze tego kraju zrozumiały wreszcie istotność kwestii środowiskowych i przestrzennych. Nie lekceważą ich dłużej, mając na uwadze wysokie koszty naprawy błędów oraz potencjalny bunt opinii publicznej. Wszystkie te elementy sprawiają, że w państwie słynącym z niskich cen robi się coraz drożej i wskazują na to, że ta tendencja się utrzyma. Gospodarka uzależniona od dochodów z eksportu nie jest w stanie poprawnie funkcjonować w dobie spadających zamówień. W ten sposób kryzys na Zachodzie odbija się na Chinach i między innymi powoduje spowolnienie koniunktury. Kolejną przyczyną problemów jest wielka bańka kredytowa, na której zbudowana jest chińska gospodarka. W tym kraju w zasadzie wszystko budowano na pożyczkach finansowanych przez wewnętrzne źródła. Chciano w ten sposób jak najbardziej iść do przodu i napędzać rynek. W rezultacie masowo generowano pożyczki, w większości na dobra inwestycyjne. Chociaż nakręcało to koniunkturę, działania te były w rzeczywistości podparte jedynie możliwościami, a nie realnymi potrzebami rynkowymi. Nie prowadzono badań, czy kolejne centra handlowe i osiedla mieszkaniowe są potrzebne, więc obecnie wiele apartamentów stoi pustych, bo

2010

2011

Lata nikogo nie stać na nie. Kredyty jednak trzeba spłacać, a szara strefa, udzielająca pożyczek poza systemem jest w Chinach bardzo popularna. Zbyt duże inwestycje są obciążeniem dla państwa, gdyż trzeba je finansować, a choć stworzono je dla zarobku, nie przynoszą jeszcze profitów. Kryzys na rynku światowym, kredyty oraz wzrost cen w Chinach to nie jedyne problemy, z jakimi przyszło im się zmierzyć. Równie ważne są, metaforycznie nazywane, dwa błędy genetyczne, których tematu chińskie władze wolą nie podnosić. Pierwszym, powszechnie znanym problemem jest demografia. Prowadzona nie od dziś polityka jednego dziecka w ujęciu globalnym powoduje, że na dwóch Chińczyków w wieku poprodukcyjnym będzie przypadał jeden zdrowy i zdolny pracownik. Oczywistego wyjścia z tej sytuacji nie ma, gdyż zarzucenie aspołecznego podejścia oznaczałoby znaczną zmianę układu sił na świecie – Chiny bardzo szybko przekroczyłyby poziom 2 miliardów ludności. Trudno wyobrazić sobie tak gigantyczną populację, ponadto bogacącą się stopniowo. Wymusiłoby to na władzach tego kraju zwiększenie importu, a przede wszystkim zrezygnowanie z niezależności żywnościowej, gdyż nawet ich gospodarka nie byłaby w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb. Z drugiej strony mogłoby to spowodować powrót do agresywnej polityki według wzorców imperialistycznych, aby być w stanie zapewnić społeczeństwu przestrzeń do życia. Innym, nie mniej ważnym problemem jest strukturalny deficyt w handlu z zagranicą. Przyjmuje on postać alokacji środków przede wszystkim w amerykańskie papiery dłużne. Chociaż Chiny próbują dywersyfikować własne inwestycje zagraniczne, to są one postrzegane gorzej niż inwestycje portfelowe. Dzieje się tak, ponieważ te drugie są dokonywane bardziej przejrzyście oraz z wiarą, że dłuż TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

35


ŚWIAT nik będzie w stanie wypłacić się wierzycielowi. Oczywiste jest więc niezadowolenie Chińczyków, którzy muszą inwestować ciężko zarobione pieniądze na gorszych zasadach, a także tracą kontrolę nad gospodarką. Działając w ten sposób, stają się bardziej zależni od sytuacji gospodarczej innych krajów.

A NAJBARDZIEJ UCIERPI...

Utrzymujące się problemy w chińskiej gospodarce przekładają się na kłopoty dla reszty świata. Na pierwszy ogień wysuwają się Stany Zjednoczone, gdyż najłatwiejszym sposobem obrony gospodarki Chin będzie zmniejszenie poziomu kupna amerykańskich papierów wartościowych. To z kolei wywoła zbyt dużą podaż na rynku USA i destabilizację równowagi handlu zagranicznego. Efektem tej sytuacji będzie wymuszanie skupu obligacji przez FED, czyli dalsze luzowanie ilościowe i zaburzenia rynkowe. Jak również powszechnie wiadomo, to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, ma bezpośredni wpływ na sytuację innych krajów. Scenariusze, jakie rysują się przy tych kłopotach, są dwa. W pierwszym przypadku na rynku zapanuje nadpodaż amerykańskiego dolara, którego nie będzie w stanie wchłonąć ani Rosja, ani Bliski Wschód. Oprócz dolarów z chińskiego rynku pojawią się dolary amerykańskie z luzowania ilościowego. Lekiem na to będzie jedynie wzrost globalnych cen surowców, ponowny ogólny wzrost cen połączony z ryzkiem pojawienia się niekontrolowanej inflacji. Wówczas nie będzie istniało dobre rozwiązanie sytuacji, chyba że w grę wejdzie scenariusz numer dwa. Pojawi się szansa na kontrolowaną inflację i stopniowy wzrost cen do nowego poziomu. W takim wypadku światowe gospodarki znalazłyby czas na dostosowanie się do zmiany rzeczywistości i mogłoby obejść się bez rewolucji. Patrząc na tę sytuację z perspektywy Polski, oznacza to konieczność przemodelowania gospodarki. Idealnie byłoby produkować chociaż jeden rodzaj dóbr, na który istnieje globalny popyt. Analizując realia naszego kraju, teoretycznie największą stopę zwrotu osiągnęlibyśmy stawiając na dobrą jakościowo, lecz produkowaną masowo, standaryzowaną żywność. W związku z sytuacją, jaka panuje w Chinach, bez specjalizacji, która przyniesie duże dochody, będziemy skazani na ograniczenie naszego potencjału. Z punktu widzenia reszty świata najlepiej byłoby, aby Chiny odnotowywały zarówno stały wzrost gospodarczy, który będzie odpowiednio duży do potencjału ich potrzeb, jak i zaczęły więcej kupować za granicą. Klasa średnia (równa niemal całej populacji Stanów Zjednoczonych) powoli zaczyna otwierać się na inne rynki. Rośnie znaczenie tych ludzi, a ich dochody są niemal równe średniemu poziomowi zarobków amerykańskich czy europejskich. W efekcie rodzi się popyt na produkty zagraniczne, a to, co stanowi popyt w Chinach, ma znaczenie globalne.

CO PRZYNIESIE PRZYSZŁOŚĆ

Najbliższe czasy stanowią duży znak zapytania odnośnie tego, jak dokładnie wyglądać będzie sytuacja gospodarcza Chin, a co za tym idzie – reszty świata. Ekonomiści nie są skorzy do wydawania zdecydowanych osądów. Trzeba mieć świadomość potencjalnych negatywnych skutków chińskiego spowolnienia. Mniejszy popyt na inwestycje implikuje zmniejszenie zamówień na surowce i zaawansowane technologie – zapotrzebowanie generowane przez

36 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

Chiny może zacząć spadać. Pomniejszenie popytu oznacza spadek cen, co z kolei może pogorszyć wyniki ekonomiczne całych gospodarek. Ostatecznie efektem może być problem wzrostu bezrobocia, a także deflacji. Próbując ograniczyć straty związane ze spowolnieniem, sugeruje się, że należy równolegle ciąć koszty we wszystkich możliwych sektorach, a jednocześnie wolne środki inwestować w poprawę warunków oraz systemów gospodarczych, które mają największy potencjał przy tworzeniu krańcowej efektywności. Tylko tak można według wielu ekonomistów utrzymać poziom przyszłego rozwoju, gdyż popyt ze strony Europy nadal będzie niski, tak jak w ostatnich latach. Wyjściem z trudnej sytuacji miał być rozwój konsumpcji wewnętrznej. Budowanie rynku endogenicznego kłóciło się jednak z podejściem politycznym oraz ideologicznym. Chiński rząd od lat stosował politykę inwestowania w dobra produkcyjne i to stanowiło siłę napędową dla całej gospodarki. Dlatego też chęć zrezygnowania z tego podejścia jest swego rodzaju poważną rewolucją. Z drugiej strony rozwój konsumpcji wewnętrznej oznacza szybkie i niekontrolowane wzbogacenie się społeczeństwa. Władze nie mogą sobie na to pozwolić, ponieważ spowoduje to wzrost świadomości nowych roszczeń społeczno-politycznych. Mimo wszystko kolejne potrzeby wśród Chińczyków pojawiają się stosunkowo wolno i stopniowo, gdyż rząd stara się oferować rozwiązania, które mogą wyprzedzić potencjalne roszczenia społeczeństwa. Na nieszczęście Chin, mimo że rynek wewnętrzny jest potężny, to wciąż niewystarczający dla potencjału rozwojowego przeinwestowanej gospodarki. Ograniczany eksport może prowadzić do wyniszczenia Państwa Środka, ponieważ przerwanie łańcucha zamówień uniemożliwi gospodarce wytwarzanie dóbr inwestycyjnych oraz zakup zagranicznych papierów wartościowych. Choć brzmi to nieco nieintuicyjnie, Chiny, aby sprawnie funkcjonować, potrzebują nierównowagi gospodarczej. Spekuluje się, że jedyną alternatywą rozwojową mogą być duże nakłady na wydatki zbrojeniowe, gdyż mogą zarówno wchłonąć nadwyżkę, jak i zabezpieczyć działanie gospodarki w czasach kryzysu i niepełnego wykorzystania potencjału. Analizując z kolei problem bańki kredytowej, należy sądzić, że Chiny będą w stanie go zwalczyć, biorąc pod uwagę ich potencjał i rezerwy. Większość kredytów stanowią pożyczki banków państwowych dla publicznych przedsiębiorców w krajowej walucie. Oznacza to, że problem ten jest w pewnym stopniu fikcyjny. Aby zachować stabilność, państwo może zdecydować się zbilansować system poprzez chociażby umorzenie części należności. Kraj zaczyna bowiem tracić na tym, że jest podmiotem, który zarówno pożycza sobie, jak i windykuje spłaty. Gdyby w Chinach nie było problemu szarej strefy, po umorzeniu i wyrównaniu publicznych zobowiązań można by zacząć tam nowy rozdział z czystą kartą. Jednak, jak wiadomo, szara strefa istnieje, a jej rozmiar nie jest powszechnie znany i wciąż może ona stanowić zagrożenie dla chińskiego systemu. Premier Li Keqiang w trakcie Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych chińskiego parlamentu oznajmiła, że era dwucyfrowego wzrostu PKB, który dał możliwość wyrwać się z nędzy i zbudować budzącą podziw gospodarkę, to definitywna przeszłość. Według premier spowolnienie gospodarki stanie się „nową normalnością”. Pytanie brzmi: czy świat jest gotowy na taką normalność? O tym przekonamy się w najbliższych miesiącach i latach.


Podsumowanie 2015 roku 2016 rok to idealny czas podsumowań. Oto co udało nam się osiągnąć od powstania magazynu "To Zależy". To wszystko jest zasługą naszych czytelników i osób tworzących magazyn. Mamy nadzieję, że kolejny rok będzie równie udany i Wam także tego życzymy.

wydania internetowe

13 328

200 524

Czytania publikacji

Wyświetlenia publikacji

Reads

Impressions

Na jakich urządzeniach czytacie?

78%

17%

5%

Telefon

Komputer

Tablet

Trochę faktów od początku istnienia To Zależy

4

Redaktorzy Naczelni

4

Redaktorzy Prowadzący

43

łączna liczba osób pracująca przy wydaniach

od pierwszej publikacji minęło:

3

lata

3

1 497

dni od pierwszej publikacji

685

209

łączna liczba stron

łączna liczba artykułów

dane na 11-04-2016 zebrał Sebastian Lewandowski

miesiąc

1 519

liczba like’ów na fb

107

łączna liczba autorów tekstów

dni


OPINIE

Czy opłaca się mieć dziecko?

W

obecnych czasach pary stoją przed ogromnym dylematem, czy i kiedy chcą mieć dziecko. Większość z nich odkłada tę decyzję na później, o czym świadczą badania, które pokazują, że przeciętny wiek matki rodzącej pierwsze dziecko stale wzrasta. Odkąd kobiety zaczęły brać czynny udział w rynku pracy, przewartościowały swoje priorytety i cele życiowe. Dziś ważniejsze są dla nich wykształcenie i kariera zawodowa niż plany rodzinne. Na decyzję o posiadaniu potomstwa mają również względy finansowe, które zostaną poddane analizie w niniejszym artykule. Gary Becker w swojej pracy przedstawił potomstwo jako dobro konsumpcyjne, które dostarcza rodzicom pewnego rodzaju „użyteczności”. Dzieci dostarczają przede wszystkim „dochodu psychicznego”, ale czasem także materialnego. Rozrodczość jest uzależniona od sytuacji materialnej rodziców, kosztów utrzymania i wychowania dziecka, wiedzy rodziców na temat środków antykoncepcyjnych, a także niepewności co do płci, inteligencji czy wzrostu „wyprodukowanych” dzieci oraz preferencji rodziców. Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich rozdziela popyt na ilość od popytu na jakość potomstwa, która zależy od ponoszonych na nie wydatków. Dzieci nie są przedmiotem obrotu na rynku, ale efektem produkcji rodziców, dlatego liczba dzieci jest uzależniona również od zdolności do tej produkcji. Rodziny posiadają różną zdolność produkcyjną, co przyczynia się do powstawania różnic pomiędzy rozrodczością pożądaną a tą rzeczywistą. Badania wykazują ujemną zależność pomiędzy liczbą dzieci i dochodem (zakładając wiedzę o antykoncepcji jako stałą). W dzisiejszych czasach, w przeciwieństwie do minionych lat, posia-

38 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

danie dzieci jest wynikiem planowania. Koszty utrzymania dziecka w znaczącym stopniu wpływają na dzietność społeczeństwa. Dla rodziców dzieci stanowią formę materialnego wyrzeczenia, jednak patrząc z punktu społeczeństwa na ilość i jakość dzieci, są one kapitałem, który generuje bogactwo społeczne i ekonomiczne.

„RACHUNEK ZYSKÓW I STRAT” POSIADANIA DZIECKA

Tabela 1 przedstawia zestawienie zysków i kosztów posiadania dziecka. Korzyści z bycia rodzicem możemy podzielić na pieniężne i niepieniężne. Do tych finansowych zaliczamy pożytki z pracy, które powstają, jeśli dzieci zarabiają i część pieniędzy przekazują swoim rodzicom. Finansowym zyskiem są także pożytki z zabezpieczenia na przyszłość, które powstają w momencie wystąpienia nieszczęśliwych wypadków oraz problemów finansowych rodziców (np. nagła utrata pracy, choroba, wypadek, pożar). Wtedy wsparcie ekonomiczne zapewniają im dzieci. Niepieniężne profity z posiadania dzieci to zyski emocjonalne, czyli np. miłość dzieci do rodziców,


OPINIE szczęście rodziców z posiadania dzieci, realizacja ich życiowego celu, poczucie bycia docenianym przez dzieci; rodzice odczuwają zwiększenie wartości swojego życia przez posiadanie dzieci. Poza wymienionymi profitami rodzicielstwa występują jeszcze społeczne zyski z posiadania dziecka, które w zależności od środowiska mogą oznaczać zwiększenie statusu społecznego lub pozyskanie społecznego uznania dla osób posiadających dzieci.

AGNIESZKA GROCHOWSKA

Studentka dwóch kierunków magisterskich: finansów, inwestycji i rachunkowości na WNE UW oraz zarządzania na WNEiP UPH w Siedlcach. Stypendystka rektora a także Ministra Nauk i Szkolnictwa Wyższego. Aktywny działacz Koła Naukowego Menedżerów „TopManager”, miłośniczka sushi i aktywnego trybu życia.

Zyski i koszty posiadania dziecka zyski z posiadania dziecka pieniężne

koszty posiadania dziecka

niepieniężne

pieniężne

niepieniężne

pożytki z pracy

zyski emocjonalne

koszty bezpośrednie (koszty utrzymania dziecka)

ograniczone możliwości samorealizacji

pożytki z zabezpieczenia na przyszłość

zyski społeczne

koszty pośrednie

ograniczenie czasu wolnego

Źródło: Opracowanie własne na podstawie M. Laszewska-Hellriegel, Czynniki mające wpływ na podejmowanie decyzji o posiadaniu dziecka przez potencjalnych rodziców. Analiza pieniężnych i niepieniężnych kosztów oraz zysków z posiadania dziecka, 2011.

Dzieci jako dobra produkcyjne poza zyskami generują również koszty, które można podzielić na pieniężne i niepieniężne. Finansowe koszty dziecka można zaś podzielić na bezpośrednie i pośrednie. Te pierwsze związane są z jego utrzymaniem – nowy członek rodziny wymaga dodatkowych nakładów finansowych, które pokrywać będą jego wyżywienie, mieszkanie czy ubranie. Poza bezpośrednimi kosztami rodzice ponoszą również koszty alternatywne, które związane są z tym, że w obliczu posiadania dziecka rezygnują oni z innych dóbr. Niepieniężne koszty posiadania dziecka wiążą się przede wszystkim z ograniczonym czasem wolnym, który pochłania opieka nad potomkiem oraz ograniczenie szans na samorealizację.

PAULINA ADAMSKA

Studentka IV roku kierunku finanse, inwestycje i rachunkowość na WNE UW. Wyróżniona absolwentka ekonomii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a także stypendystka rektora tego uniwersytetu. Zawodowo interesuje się rachunkowością oraz korelacją pomiędzy demografią i ekonomią. Prywatnie zainteresowana podróżami, narciarstwem, modą i wizażem.

EWELINA BARANOWSKA

Studentka IV roku kierunku finanse, inwestycje i rachunkowość na WNE UW oraz IV roku zarządzania na Wydziale Zarządzania Politechniki Warszawskiej. Stypendystka rektora PWSZ w Płocku. Prywatnie interesuje się bankowością, podróżami oraz motoryzacją.

WYBORY KOBIET

Rodzina to podstawowa jednostka społeczna tworzona przez małżonków i dzieci. W starożytności każdy z członków rodziny odgrywał określone role. Kobieta zajmowała się domem i dziećmi, natomiast mężczyzna odpowiedzialny był za zapewnienie bytu finansowego rodzinie. Obecnie odchodzi się już od tradycyjnego podziału ról w rodzinie i w ramach równouprawnienia płci kobiety zyskują swobodę działania oraz wolność od przypisanej tradycyjnie roli matki i żony. W dzisiejszych czasach kobiety oprócz roli rodzinnej realizują się także zawodowo. Obecnie kobiety wykazują wyższy poziom ambicji zawodowych i edukacyjnych od mężczyzn. Badania GUS1 dowodzą, że kobiety posiadające wyższe wykształcenie wykazują najwyższy poziom aktywności zawodowej, zaś wraz ze spadkiem wykształcenia spada również poziom aktywności zawodowej. Przeprowadzono badanie ankietowe2 wśród kobiet, które właśnie kończą studia magisterskie i za chwilę wkroczą na rynek pracy z wyższym wykształceniem. Respondentki po ukończeniu szko-

ły wyższej chcą realizować się rodzinnie, ale również zawodowo. Wśród badanych wyróżniono mieszkanki wsi (38%), małych miast (32%) oraz dużych miast (30%). Sondaż wykazał, że najważniejszym celem życiowym kobiet jest znalezienie dobrej pracy, następnie respondentki wskazały ukończenie studiów, a dopiero w dalszej kolejności uplasowało się posiadanie dzieci i małżeństwo. W świetle przeprowadzonego badania respondentki stanęły przed ważnym pytaniem o to, czy byłyby gotowe poświęcić sferę rodzinną dla realizacji sfery zawodowej. Większość kobiet odpowiedziała na to pytanie negatywnie, jednak wśród badanych znalazły się takie, które byłyby skłonne do takiego poświęcenia.

1. Główny Urząd Statystyczny, Kobiety i mężczyźni na rynku pracy, 2014. 2. Dorota Gębuś, Rodzina a kariera zawodowa – dylematy współczesnych młodych kobiet, „Acta Universitatis Lodziensis”, Folia Sociologica 51, 2014.

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

39


OPINIE Kobiety w obliczu wyboru pomiędzy spełnianiem roli rodzinnej i zawodowej zauważają problem z pogodzeniem obu tych ról. W zależności od priorytetów życiowych kobiety borykają się z poczuciem zaniedbywania jednej ze sfer. Największy problem kobiet stanowi długość urlopu macierzyńskiego po urodzeniu dziecka. Badane jako przyszłe matki planują w większości pozostać z dzieckiem przez rok, a następnie oddać je pod opiekę dziadków (37%), drugi wybór padł na trzyletnią opiekę nad dzieckiem, dopóki nie pójdzie ono do przedszkola (27%), aż 13% kobiet chciałoby wrócić do pracy najszybciej jak to możliwe, tylko 1% badanych jest gotowych całkowicie poświęcić się dziecku i zrezygnować z pracy. Polityka prorodzinna Państwo w ramach polityki prorodzinnej w lutym bieżącego roku przyjęło Ustawę o pomocy państwa w wychowaniu dzieci. Program Rodzina 500 Plus ma wspierać finansowo rodziny przez wypłacanie świadczeń w wysokości 500 złotych miesięcznie na wychowanie dzieci. Wypłaty zasiłków mają ruszyć 1 kwietnia bieżącego roku. O wsparcie mogą ubiegać się rodzice, jeden rodzic, opiekunowie prawni, a także faktyczni opiekunowie dzieci własnych, dzieci małżonka lub małżonki, dzieci adoptowanych oraz dzieci będących pod ich opieką prawną do ukończenia przez nie 18 lat. Zasiłek ma przysługiwać na drugie i kolejne dziecko bez względu na kryterium dochodowe rodziców czy opiekunów. Ponadto świadczenie może przysługiwać na pierwsze dziecko, jeśli dochód rodziny na osobę nie przekracza 800 złotych lub 1200 w przypadku, gdy jedno z dzieci jest niepełnosprawne. Wniosek o przyznanie zasiłku w ramach Programu 500 Plus należy złożyć w urzędzie gminy lub miasta. Dokument ten musi zawierać: dane osoby ubiegającej się o świadczenie, dane dzieci, na które ma przysługiwać świadczenie, zaświadczenia o dochodzie oraz dokumenty poświadczające prawo do uzyskania zasiłku. Po rozpatrzeniu wniosków przez odpowiednie organy świadczenia zostaną przyznane na okres 12 miesięcy, jednak mogą zostać w tym czasie wstrzymane. Ponadto w ramach polityki prorodzinnej w 2013 roku Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej postanowiło wydłużyć płatne urlopy dla rodziców z 26 do 52 tygodni, czyli do ukończenia roku przez dziecko i wynagrodzenie w tym okresie będzie wynosiło 80% ich regularnej pensji. Rodzice jednak mogą zdecydować się na skorzystanie z półrocznego urlopu i dostaną wtedy wynagrodzenie w wysokości 100% (jeżeli wydłużą swój urlop do roku, wysokość wynagrodzenia będzie wynosiła jedynie 60%). Rodzice dostają także od 2006 roku jednorazowe wsparcie finansowe po urodzeniu dziecka. Tzw. becikowe jest świadczeniem w wysokości 1000 złotych i przysługuje rodzinom, w których dochód na osobę nie przekracza 1922 złotych netto. Wniosek o przyznanie pomocy materialnej składa się najpóźniej do 12 miesięcy od urodzenia dziecka. Kolejne działania państwa na rzecz rodzin zawierają się w programie „Złotówka za złotówkę”. Dzięki niemu, pomimo wzrostu dochodów rodziców, państwo nie ma możliwości pozbawienia rodziny całości pomocy finansowej, którą otrzymują. Program ten pomniejsza jedynie wartość zasiłku o kwotę wzrostu dochodu. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy rodzina posiadająca trojkę dzieci otrzymuje pomoc finansową w wysokości 500 złotych, a ich próg dochodowy uprawniający do otrzymania zasiłku wynosi 574 zł na osobę. Przypuszczając, że jeden z rodziców zacznie pracę na pół etatu i próg dochodowy zostanie przekroczony o 300 zł, to państwo, zamiast zabrać całość zasiłku,

40 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

Gotowość poświęcenia życia rodzinnego dla kariery Czy byłabyś gotowa poświęcić życie rodzinne kosztem realizacji celów zawodowych?

tak

nie

15% 37%

raczej nie

4%

raczej tak

17% 27%

nie wiem

Źródło: Opracowanie własne na podstawie D. Gębuś, Rodzina a kariera zawodowa – dylematy współczesnych młodych kobiet, “Acta Universitatis Lodziensis”, Folia Sociologica 51, 2014.

zmniejszy go o kwotę przekraczającą próg, czyli o 300 zł. Ma to na celu zachęcenie rodziców do podejmowania pracy. Polityka prorodzinna oferuje, w ramach obniżania kosztów utrzymania oraz wychowania dzieci, na przykład: ulgi podatkowe, programy żywieniowe, bony towarowe, wysoką jakość usług publicznych, redukcję obciążeń podatkowych rodzin. Ilość czy jakość dzieci? W Polsce liczba dzieci stale maleje. Według danych GUS w 1990 roku Polacy w wieku 0-17 lat stanowili 29% populacji, podczas gdy w 2014 roku już jedynie 17%. Zmniejszenie liczby dzieci w społeczeństwie wynika z procesów demograficznych i migracji. Dawniej ludzie chcieli mieć jak najwięcej potomków ze względu na to, że stanowili oni dodatkową parę rąk do pracy. Obecnie Polska boryka się z problemem kurczącego się społeczeństwa, które jest przykładem populacji starzejącej się. Sytuacja demograficzna w kraju nie pozwala na prostą zastępowalność pokoleń. Nowocześni rodzice stawiają na jakość dzieci, nie na ilość, jak to miało miejsce jeszcze kilka lat temu. W ubiegłym stuleciu rodzice czerpali korzyść z posiadania dzieci, które szybko dorastały i pomagały rodzicom w ich pracy; dodatkowo brak obowiązku edukacji sprawiał, że dzieci nie były tak drogie w utrzymaniu, dlatego przeciętni rodzice decydowali się mieć czworo dzieci. Aktualnie statystyczni rodzice mają jedno dziecko. Spadek ten spowodowany jest zmianą perspektywy postrzegania dzieci. Obecnie nie oczekuje się, że dzieci będą w przyszłości wsparciem finansowym swoich rodziców. Rodzice inwestują w jakość dzieci, zapewniając im edukację, godne życie, a nawet pomagają swoim dzieciom w wieku dojrzałym.



OPINIE

Tanio, znaczy kiedy? Kilka słów o grze w ciuciubabkę z pasażerami tanich linii lotniczych

Z

bliża się czas wakacji, a wraz z nim liczne podróże. Dzięki tanim liniom lotniczym wcale nie takie drogie, warunkiem jednak jest „dobrze upolowany” bilet. I tu rodzą się pytania: kiedy kupować? Jakich linii? Dokąd? Skąd? Spróbowaliśmy na nie odpowiedzieć wraz z Julianą Fylypczuk oraz Maciejem Płandą, przeprowadzając pod okiem doktora Tomasza Kopczewskiego pewien eksperyment. Z pewnością wiele razy słyszeliśmy historie o kimś, kto kupił bilety na samolot, np. na Sycylię za 1 grosz i za 1 eurocent z powrotem. Postanowiliśmy zbadać, w jakim stopniu tego typu promocje są przypadkiem, a na ile rządzi nimi jakaś zasada. Dodatkowo chcieliśmy sprawdzić, w jaki sposób modelowana jest cena biletów lotniczych i czy zawsze opłaca nam się kupować bilet tanich linii, korzystających z lotnisk dużo bardziej oddalonych od miast. Eksperyment, jaki zaproponowaliśmy, polegał na analizie bezpośrednich połączeń z Warszawy (lotnisko Warszawa Chopin lub Warszawa Modlin) do czternastu różnych miast w Europie (między innymi Mediolanu, Paryża czy Londynu). Jako że studiujemy w Warszawie, postanowiliśmy zbadać, w jaki sposób z tego miasta można tanio przemieszczać się po Europie. Analiza lotów z innych miejscowości musiałaby uwzględniać koszty dojazdu do Warszawy, a tego nie chcieliśmy brać pod uwagę w naszej pracy. W analizie cenowej wzięliśmy pod uwagę także koszt dotarcia do lotniska oraz średni czas, jaki należy poświęcić na ten dojazd. Miasta zostały dobrane na podstawie najczęstszych kierunków obieranych przez pasażerów1. Dodatkowo staraliśmy się, by prezentowały one cele podróży wybierane przez ludzi będących na różnym etapie życia oraz z różną zasobnością portfela. W pomiarach nie uwzględnialiśmy rzadkich

i sezonowych destynacji, bowiem analiza ta nie pozwoliłaby nam zaobserwować wzrostu cen wraz ze zbliżaniem się dnia odlotu2. Dane ceny biletów były zapisywane dla różnych przedziałów czasowych (od 1 do 90 dni przed wylotem), tak, aby móc zbadać istotne czynniki wpływające na cenę biletu.

WYNIKI

Podczas doświadczenia zebraliśmy 4169 obserwacji dla trzech głównych tanich przewoźników (Ryanair, Wizzair, Norwegian)3. Na podstawie obserwacji nie mogliśmy stwierdzić jakiejkolwiek zależności w częstotliwości pojawiania się promocji. W artykułach naukowych także nie doszukaliśmy się żadnych informacji na ten temat (poza jedną, że promocje są nieregularne).

NA ILE PRZED WYLOTEM KUPOWAĆ BILET?

Malighetti, Paleari i Redondi zaproponowali w swoim artykule4 model oparty na dynamicznej wycenie biletów, uwzględniającej przede wszystkim liczbę dni do odlotu (od momentu zakupu biletu) oraz wypełnienie samolotu. Na podstawie tej publikacji moż-

1. Dane zebrane ze strony www.hopper.com, regularnie podającej miesięczne zestawienie najczęściej wybieranych destynacji z dowolnie wybranego lotniska. 2. Przewoźnicy oferujący bezpośrednie połączenie na danej trasie zostali znalezieni dzięki stronie www.skyscanner.pl. 3. Wszystkie dane dotyczące cen biletów (w szczególności te, które posłużyły do stworzenia wykresów i tabel) pochodzą ze stron internetowych poszczególnych linii lotniczych: www.ryanair.com, wizzair.com, www.norwegian.com. 4. Paolo Malighetti, Stefano Paleari, Renato Redondi, Pricing strategies of low-cost airlines: The Ryanair case, „Journal of Air Transport Management”, 2009, nr 15, z. 4, s. 195–203.

42 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016


OPINIE

TADEUSZ KOCHMAN

na stwierdzić, że najtańsze bilety dostępne są na trzy miesiące przed odlotem. Ich pomiary prowadzone były w oparciu o dane pobrane od linii Ryanair. Nasze badania dotyczyły trzech różnych przewoźników. W przypadku firmy Ryanair potwierdziło się, że bilety w tym okresie są najtańsze (cena wynosiła około 80% średniej ceny dla danego połączenia). Dla linii Wizzair zależność także była zauważalna, choć nie tak silnie, jak w przypadku konkurenta). Linia Norwegian cechowała się natomiast silną sezonowością (cena biletów na loty w niedziele była o 48% wyższa niż średnia cena wszystkich biletów Norwegian oraz o 88% wyższa od całkowitej średniej ceny w badaniu).

Student II roku studiów magisterskich na WNE, absolwent fizyki na Uniwersytecie Warszawskim. Uwielbia podróżować, chodzić po górach oraz jeździć na rowerze.

Średnie ceny biletów lotniczych w zależności od liczby dni do odlotu dla linii Ryanair, Wizzair i Norwegian Średnie ceny biletów lotniczych

4

3,5 3

2,5 2

1,5

Liczba dni do odlotu

Ryanair

Wizzair

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych pochodzących ze stron internetowych linii lotniczych: www.ryanair.com, wizzair.com, www.norwegian.com.

100

97

94

91

88

85

82

79

76

73

70

67

64

61

58

55

52

49

46

43

40

37

34

31

28

25

22

19

16

13

10

7

0

4

0,5

1

1

Norwegian

CZY SĄ DNI TYGODNIA BĄDŹ LINIE LOTNICZE, DLA KTÓRYCH CENY ŚREDNIO SĄ NIŻSZE/WYŻSZE?

CZY ISTNIEJĄ DESTYNACJE, DLA KTÓRYCH CENY ŚREDNIO SĄ WYŻSZE/NIŻSZE?

Przy użyciu zebranych wyników można było stworzyć tabelę prezentującą średnie ceny biletów dla każdego z trzech tanich przewoźników, dla poszczególnych dni tygodnia. Na podstawie zestawienia da się stwierdzić, że najkorzystniejszym dniem na podróżowanie jest środa, a najtańszą linią lotniczą Ryanair.

W literaturze przeczytaliśmy, że cena biletu zależy także, poza wypełnieniem samolotu i liczbą dni do odlotu, od destynacji. Oczywiście jednym z głównych powodów jest konkurencja na danej trasie (im większa, tym niższe ceny), natomiast nie tylko ona odgrywa ważną rolę. Znaleźliśmy wiele artykułów mówiących o tym, że bardzo często, w ramach promocji, lotniska płacą liniom lotniczym (w różnej formie) za to, by otworzyły i utrzymały połączenia do i z danego regionu. Porty i linie lotnicze raczej się tym nie chwalą, ale można znaleźć informacje takie jak ta, podana przez portal pasażer.pl, że w 2012 roku lotniska zapłaciły tanim liniom lotniczym duże kwoty (między innymi Gdańsk – 10,1 milionów złotych, Bydgoszcz – 6,03, Rzeszów – 5,97, Katowice – 5,5). Stawki te dotyczą lotnisk polskich, natomiast proceder jest powszechny w całej Europie. Dodatkowo samorządy często dopłacają do połączeń między regionami w kraju. Ma to bardzo duży wpływ na wartość biletów. Na podstawie naszych danych obliczyliśmy średnie ceny do badanych kierunków.

Wartości średnie cen wybranych linii lotniczych dla danego dnia5

Poniedziałek Wtorek Środa

Czwartek Piątek

Sobota

Niedziela Średnia

Ryanair

Wizzair

Norwegian

Średnia

165,63

210,39

279,17

218,40

227,26 169,51 198,33 198,02 175,09 222,53 193,77

205,70 184,22 193,29 228,25 318,80 218,76 222,77

259,14 244,05 287,99 321,97 308,48 457,54 308,33

230,70 199,26 226,54 249,42 267,45 299,61 243,45

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych pochodzących ze stron internetowych linii lotniczych: www.ryanair.com, wizzair.com, www.norwegian.com.

5. Kolorem czerwonym zaznaczono najdroższe możliwości (linia lotnicza, dzień oraz oddzielnie dzień w obrębie danej linii lotniczej), kolorem zielonym zaznaczono najtańszą możliwość (linia lotnicza, dzień oraz oddzielnie dzień w obrębie danej linii lotniczej).

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

43


OPINIE

Średnie ceny biletów lotniczych dla poszczególnych destynacji lotu 500,00

450,00

Średnie ceny biletów lotniczych

400,00 350,00 300,00 250,00 200,00

0,00

Kopenhaga Mediolan

Oslo

Paryż

Ateny

Londyn

Destynacja lotu

Rzym

Madryt

Dublin

446,93

328,72

317,79

232,49

226,91

226,42

201,85

199,02

50,00

154,05

100,00

119,24

150,00

Lisbona

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych pochodzących ze stron internetowych linii lotniczych: www.ryanair.com, wizzair.com, www.norwegian.com.

KOSZTY DOJAZDU DO LOTNISKA W doświadczeniu uwzględniliśmy także koszty przejazdów między lotniskiem a centrum miasta. Czas dojazdów był szacowany na podstawie rozkładów jazdy i ogólnego doświadczenia podróżniczego. Na całkowity koszt dojazdu składała się cena biletu oraz „wartość” czasu, jaki należało poświęcić na podróż. Jako że odbywa się ona kosztem czasu wolnego, mnożnikiem pozwalającym uzyskać z ilości czasu jego cenę stała się wartość uzyskana w pracy „Wycena czasu wolnego – podejście eksperymentalne”6. Okazało się, że średnio należy dopłacić do dojazdu około 20 złotych. Nie jest to wysoka cena, można ją zredukować, kupując z dużym wyprzedzeniem bilety na pociąg bądź autobus z lotniska do centrum miasta.

BAGAŻ

Oczywistą różnicą między tanimi a regularnymi liniami lotniczymi jest także konieczność dodatkowego opłacenia bagażu. Ceny różnią się w zależności od sezonu i ciężaru walizek (w przypadku linii Ryanair i Wizzair). W liniach Norwegian są one sprecyzowane dla każdego z połączeń. Tabele z cenami dostępne są na stronach przewoźnika.

PROGRAMY LOJALNOŚCIOWE

na zbierać, płacąc kartą kredytową (na przykład używając karty Mbank Miles&More za każde wydane 5zł otrzymujemy jedną milę).

OBSŁUGA I KOMFORT

Ostatnią, dość znaczącą różnicą między regularnymi a tanimi liniami lotniczymi jest jakość obsługi. Wiadomo, że podróż tymi drugimi bardziej przypomina pobyt na bazarze niż komfortowy lot. Liczba „wspaniałych ofert” kierowanych do pasażerów zwiększona jest do maksimum, dodatkowo nie uświadczymy żadnego poczęstunku czy darmowej kawy. Warto też zwrócić uwagę na ilość miejsca w samolocie. Ryanair korzysta z Boeingów 737, na pokładzie których mieści się 189 osób. W takiej samej maszynie linii British Airways siedzeń jest tylko 153. Kolejny aspekt dotyczący komfortu wiąże się z faktem, że samoloty tanich linii lotniczych mają zmniejszone do niezbędnego minimum czasy postoju na lotnisku (gdy samolot nie leci, nie zarabia dla firmy). Przeciętnie stoją one około 25 minut (w tym wliczony jest czas, kiedy ludzie opuszczają samolot i wsiadają do niego). Samoloty regularnych linii mają postój około 45-minutowy. W efekcie załoga często nie ma kiedy wyrzucić śmieci rozrzuconych w samolocie czy po prostu wywietrzyć maszyny, nie mówiąc o chwili odpoczynku. Wnioski nasuwają się same.

PROMOCJE Regularne linie lotnicze w znacznej mierze połączone są w aliansy, z których najważniejszymi są Star Alliance, Oneworld oraz SkyTeam. Sojusze te prowadzą programy, dzięki którym za każdy przelot otrzymujemy pewną pulę punktów (mil), które później możemy wymienić na bilety. Zaletą programów jest też to, że mile można naliczać nie tylko latając samolotem, jak w przypadku Star Alliance, w którym program lojalnościowy Miles&More rozszerzony jest między innymi na usługi hotelarskie. Dodatkowo punkty moż-

Podczas trwania eksperymentu nie zauważyliśmy żadnej prawidłowości rządzącej promocjami na przelot tanimi liniami lotniczymi. Dodatkowo w literaturze znaleźliśmy wiele przykładów na to, że takiej zależności nie ma. Z rozmów z analitykami można wywnioskować, iż pojawiają się one wtedy, gdy na dane połączenie jest, z różnych przyczyn, bardzo niski popyt, natomiast nie można przewidzieć, kiedy taka sytuacja będzie miała miejsce.

6. Tomasz Gajderowicz, Wycena czasu wolnego – podejście eksperymentalne, „Ekonomia/Uniwersytet Warszawski”, 2009, nr 22, s. 142-162.

44 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016


OPINIE

CZY WARTO? Na podstawie naszych badań można stwierdzić, że nawet w wypadku, gdy nie latamy dość często, nie wydajemy znacznych kwot płacąc kartą oraz mamy więcej wolnego czasu, loty tanimi liniami lotniczymi nadal są bardzo dobrą ofertą. Problem pojawia się, gdy zaczyna nam zależeć na czasie oraz chcemy ze sobą zabrać bagaż. Na podstawie powyższych danych wyznaczyliśmy szacunkowo, o ile tańszy musi być bilet tanich linii lotniczych w porównaniu z biletem regularnych linii, aby opłacało nam się go kupić. Warto zauważyć, że coraz częściej możemy spotkać bilety regularnych linii lotniczych w cenach 300-400 złotych w jedną stronę (nieraz kupowanych z czterodniowym wyprzedzeniem), stąd gorąco polecamy przy zakupie rozważenie przewoźników typu LOT, British Airways, czy Lufthansa, ponieważ nie zawsze „tanie” faktycznie oznacza tanie.

Wysokość dopłat w złotych do lotu w dwie strony z Warszawy w dowolne miejsce w Europie

Ryanair* Wizzair

Norwegian**

Poza sezonem

W sezonie

126-210

210-294

182(278)-230(324) 278(372)-372(468) 96(144)-200(240)

Loty w sezonie dla linii: Ryanair to 21.12-04.01, 28.03-13.04, 01.06-30.09; Wizzair to 15.12-7.01, 29.03-7.04, 8.06-22.09. * Ceny w nawiasach dotyczą greckich lotów międzynarodowych oraz lotów na wyspy Kanaryjskie, niższe ceny – bagaż 15kg, wyższe ceny – bagaż 20kg. ** Ceny w nawiasach dotyczą drugiego bagażu rejestrowanego. Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych pochodzących ze stron internetowych linii lotniczych: www.ryanair.com, wizzair.com, www.norwegian.

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

45


OPINIE

Szklana kula rynku

K

iedy podchodzimy do zagadnienia prognozowania danego zjawiska, zwykle stajemy przed problemem. Każdy z nas coś wie o okolicznościach mu towarzyszących, nikt jednak nie wie wszystkiego. Gdy przykładowo chcemy przewidzieć wynik wyborów, potrzebujemy nie tylko wiedzy o preferencjach politycznych wyborców i zdolnościach oratorskich polityków, ale też o poziomie zmotywowania wyborców, debatach przedwyborczych czy pogodzie w dniu wyborów. Nikt nie posiada całej tej wiedzy, ale wielu z nas posiada jakąś jej część. Potrzebne jest tylko narzędzie pozwalające na jej agregację. ROZWIĄZANIE RYNKOWE Takim narzędziem mogą być rynki predykcyjne (ang. prediction markets). Są to rynki, na których obraca się papierami wartościowymi, z których wypłata jest zależna od realizacji pewnego, z góry określonego zdarzenia. Może być ono dowolnej natury, zarówno politycznej czy gospodarczej, jak i sportowej lub technicznej. Może to być wynik meczu, wysokość pewnego indeksu, odkrycie nowej technologii czy wynik wyborów. Warunkiem koniecznym jest jednak możliwość jednoznacznego i obiektywnego określenia w ustalonej chwili, czy owo zdarzenie zaszło. Osoby, które są przekonane, że tak się stanie, wyceniają taki kontrakt wyżej niż sceptycy, dzięki czemu pojawia się motywacja do handlu. W określonym momencie następuje ustalenie wartości papieru i okazuje się, kto miał rację. Natomiast ceny na rynku w dowolnym momencie przed zamknię-

46 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

ciem notowań interpretuje się jako oszacowanie prawdopodobieństwa zajścia zdarzenia.

ZADAĆ WŁAŚCIWE PYTANIE

Wróćmy do naszego przykładu z wyborami. Przyjmijmy, że startuje dwóch kandydatów: Abacki i Babacki. Do wyborów zostało kilka miesięcy, a my chcielibyśmy wiedzieć, jakie mają szanse na wygraną. Otwieramy zatem rynek, na którym będą mogli handlować kontraktami wyborcy, obserwatorzy i wszyscy, których interesuje ta tematyka. Na rynek wprowadzamy dwa kontrakty: A (na wygraną Abackiego) i B (na wygraną Babackiego). Sprzedajemy je zawsze w pakiecie, po dwa, licząc 1zł za pakiet, ale gracze handlują już nimi oddzielnie. Po wyborach, gdy będą znane oficjalne wyniki, jeśli wygra Abacki, wypłacimy po 1zł za każdy kontrakt A oraz nic za kontrakty B, a jeżeli Babacki – na odwrót.


OPINIE

JAN WOŹNICA

Student IV roku informatyki i ekonometrii na WNE UW i I roku matematyki w ramach Kolegium MISMaP UW. Interesuje się zagadnieniem agregacji wiedzy oraz ekonomią eksperymentalną. Zawodowo związany z Fundacją Adeptów i Miłośników Ekonomii.

POZNAĆ ODPOWIEDŹ Na tak zbudowanym rynku każdy gracz wycenia oba kontrakty proporcjonalnie do tego, jak ocenia szanse kandydatów na wygraną. Jeżeli zakłada, że Abacki ma dużo większe szanse, jest skłonny dużo zapłacić za kontrakty A, bo i tak na każdym z nich zarobi. Będzie natomiast skłonny sprzedać kontrakty B dość tanio, gdyż spodziewa się, że z wysokim prawdopodobieństwem po wyborach nie będą nic warte. Natomiast operator rynku, czyli my, nic na nim nie zarabia, ale też nie traci – zawsze całkowite wypłaty graczy są równe ich wpłatom. Korzyść, jaką mamy z prowadzenia rynku, nie jest natury finansowej, a informacyjnej – poznajemy, jak kształtują się oczekiwania związane z wynikami wyborów. Mianowicie jeżeli w danym momencie cena rynkowa to na przykład 60 groszy na kontrakt A oraz 40 groszy na kontrakt B, to interpretuje się to jako spodziewane 60% szans na wygraną Abackiego i 40% na wygraną Babackiego1.

SKOMPLIKOWAĆ PYTANIE

W naszym przykładzie rozważaliśmy tylko dwa możliwe wyniki – wygraną dokładnie jednego z kandydatów. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć rynki prognozujące zdarzenia, które mogą mieć więcej wyników. Wystarczy wówczas utworzyć osobny kontrakt dla każdego możliwego rozstrzygnięcia. I tak dla czterech kandydatów powstaną cztery kontrakty, a dla wyniku meczu trzy: wygrana każdej z drużyn oraz remis. A jeśli chcemy poznać bardziej szczegółowe prognozy, możemy zadać kilka pytań dotyczących jednego zdarzenia, na przykład pytając się o przewagi w poszczególnych grupach wiekowych. Czasami też bardziej niż to, czy coś się wydarzy, interesuje nas, jaką wartość przyjmie. Na przykład prognozując wielkość bezrobocia za rok, szukamy odpowiedzi na pytanie, ile wyniesie, a nie tylko czy wzrośnie. Wówczas tworzymy pojedynczy kontrakt, którego wypłata jest wprost proporcjonalna do prognozowanego wskaźnika, czyli w tym przykładzie wypłaca 1 grosz za każdy punkt procentowy bezrobocia. Czyli jeśli ktoś kupi taki kontrakt za 7 groszy, a rzeczywiste bezrobocie wyniesie 10%, otrzyma 10 groszy, czyli zyska 3. Na efektywnym rynku ceny takiego kontraktu odpowiadają wartości oczekiwanej zjawiska, z którym są powiązane.

POZNAĆ EFEKTY

Skąd jednak wiemy, że ten mechanizm rzeczywiście daje wartościowe prognozy? Oczywiście z doświadczenia. Pierwsze rynki

predykcyjne otwarte zostały na Uniwersytecie Iowa w roku 1988 i działają do dziś2. Prognozowały one w tym czasie wyniki wszystkich wyborów w Stanach Zjednoczonych na szczeblu narodowym i regularnie uzyskują wysoką sprawdzalność prognoz. Wyniki wyborów były trafnie przewidywane przez rynki predykcyjne porównywalnie często, co przez klasyczne sondaże. Naturalne jest zatem pytanie, w czym rynki predykcyjne są lepsze od sondaży? Przede wszystkim aby sprawnie działać, rynek potrzebuje o wiele mniejszej liczby zaangażowanych osób. Dla porównania: sondaże przeprowadzane w USA przed wyborami bazują na dziesiątkach tysięcy respondentów, którzy tworzą reprezentatywną grupę dla całego społeczeństwa. Natomiast na Iowa Electronic Markets regularnie handluje zaledwie około 400 osób, z czego znakomitą większość stanowią studenci – z pewnością nie jest to grupa reprezentatywna. Oczywiście większa grupa dawałaby dokładniejsze prognozy, jednak badania pokazują, że nawet dwudziestu znających się na tematyce graczy, niekoniecznie ekspertów, jest w stanie generować przyzwoite prognozy. Ponadto nie trzeba zatrudniać armii ankieterów, wystarczy przygotowany serwer i kilka osób go doglądających. Rzecz jasna prognozy pochodzące z rynków predykcyjnych nie powstają magicznie i są tylko na tyle prawdziwe, na ile prawdziwa jest wiedza posiadana przez graczy. Rynek jest narzędziem zapewniającym im odpowiednią motywację do ujawnienia prawdziwych przekonań. Jest to motywacja finansowa, choć funkcjonują również rynki oparte o wirtualne punkty, pozbawione rzeczywistej wartości. I o ile respondent w sondażu może sobie pozwolić na odpowiedź niezgodną z prawdą, to gracz na rynku jest świadom, że handlując niezgodnie ze swoimi przekonaniami zapewne straci pieniądze.

PROGNOZY NA PRZYSZŁOŚĆ

Niestety pomimo zalet rynków predykcyjnych nie są one szeroko stosowane. Brak regulacji prawnych sprawia, że w wielu krajach traktowane są jako hazard, a tym samym obłożone szeregiem restrykcji. Dodatkowo wiedza o tym instrumencie jest niewielka zarówno wśród osób potencjalnie zainteresowanych grą, jak i organizacją rynku. Działające rynki, takie jak IEM i Hollywood Stock Exchange3, rynek prognozujący wyniki filmów, sprowadzają się do przedmiotu badań naukowych czy zabawy dla uczestników i są traktowane jako ciekawostka. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości rozpoznawalność rynków predykcyjnych wzrośnie i staną się powszechnie stosowanym narzędziem prognostycznym.

1. Natomiast jeżeli ceny nie sumują się do złotówki, oznacza to niedoskonałość na rynku i daje możliwość arbitrażu, który może przeprowadzać nawet operator rynku. 2. Iowa Electronic Markets – http://tippie.uiowa.edu/iem 3. Hollywood Stock Exchange – http://www.hsx.com.

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

47


ENGLISH SECTION

When bank gives you a mortgage, buy a house T

aking a mortgage loan seems like a real struggle. Without a doubt fear is rational, youhave to live with it for about 30 years, on average – longer thanwith a spouse.Which bank offers the lowest interest rates, how much fees would I have to pay and can I be sure my payments will not be dramatically changing for the whole loan period?These are only some of many questions people are facing while deciding to buy a house. Adding to that, banking sector in the past years has not exactly presented the most positive image. Yet the optimism on the mortgage market seems to be rising. USA COUNTS ITS BLESSINGS Recent weeks have shown that in the US the segment of consumers who believe now is a good time to buy a house jumped by 4 percentage points.The reason behind this positivity is probably the fact that mortgage interest rates are historically low and not because the banks are regaining trust of their clients. Despite increasing federal funds rate in December, as an example – the mortgage rates for a 30-year loan still remain below 4% level and are forecasted not to rise in the upcoming future. It is quite an anomaly, as the average rate in the USwas approximately 6%. There are more reasons to be enthusiastic about the housing market. Millennials (people born between 1980 and 1995)were

48 | TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016

said to be renting apartments forever but the reality is they are maturing and slowly forming families. Buying your own home becomes an attractive and viable option. They are a little late for a homeownership party due to student debts and the decrease in the real estate offers but they have finallyjoined in. As this is currently the generation with majority in the population, they are expected to have a great impact on the market. Another element of the optimism wave are the “boomerang buyers”. Housing meltdown has damaged credit of millions of people but their two-to-seven-year waiting period for loan eligibility is now over. The term describes them perfectly as they are able to finally return to homeownership and also increase the demand for mortgages.


ENGLISH SECTION Good situation on the labour market is an important factor in the overall positivism of the real estate as well. Unemployment rate went down to 4.9% and wages rose by 2.5% in year-to-year comparison, showing recovery from the times of recession. However, the upcoming homebuying season is expected to be a competitive one.The lack of housing supply is affecting the estate prices, providing a reason fortheir increase, as Bank of America mentioned in its recent forecast. Low interest rates also influencecurrent homeowners. They have an opportunity to refinance, whether it’s to reduce their monthly mortgage payment, drop private mortgage insurance or shorten their loan term. Surprisingly, not many have decided to do that, which is probably caused by lack of awareness in the society.

view the applications for 2016, as almost allfunds are allocated. However, it is now possible to apply for the forthcoming year, at least until half of the programme budget for 2017 runs out.

The situation in Poland is completely different, mostly because Polish market is definitely smaller andyoungerin comparison to the American one. Real estate supply is rather extensive andvacancy rate at the end of 2015 reachedsignificant amount of 12.3%. Even though the property development companies achieved the record high return on sales, the forecasts estimate the prices will go down. Although the mortgage situation appears to be problematic due to introduction of the new banking tax and increase of minimum borrower’s input to a mortgage loan to 15%this year, the interest rates are still low and demand remains at a high level. Current holders of the mortgage could recently experience low interest rates as well, especially the ones with loans in dollars, as the instalments went down in comparison to the previous month. Still, the payments of the mortgage borrowed in euros are currently the least burdensome. Poland contrasts with other EU countries on different levels. For example, an average Pole moves out of the family home two years later than the European average. As a way of helping young people to buy their own house, the government has initiated the programme “Apartment for the youth” (MDM) in 2014. Thus, National Economy Bank (BGK) already cannot re-

Mortgage markets seem very different in Poland and the US. However, there are some similarities – obviously both are vulnerable to changes in global financial sector, even if in a completely opposed way. Current optimism createsan impression of overall stable situation but there are areas where Polish mortgage institution could learn from more experienced western ones. There are claims regarding the Polish “Swiss franc loans” problem that borrowers’ responsibility should not be higher than a value of bought property and when the borrower wants to terminate the contract, it is possible to simply hand over the house to the lender. This assumption is based on the American model, where acquisition of the real estate through eviction is fast and painless for the bank, while in Poland the process is costly and time consuming. Still, the idea itself has certain advantages and after law adjustments it could be possible to implement it in Poland. Careful analysis would have definitely proven that US mortgage market has a lot to offer that Poles have yet to learn. On the other hand, is there a better way to learn than through our own mistakes? Many economies are rebuilding after the recession and maybe it is best to allow them to find optimum solutions that would work in the specific environment.

POLAND SEES SILVER LININGS

ANETA FUSIARA

Studentka finansów i rachunkowości w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, ze specjalnością bankowość. Członek redakcji NMS MAGIEL. Pasjonuje się brytyjską literaturą i klasykami kina amerykańskiego.

POLISH OR AMERICAN WAY?

TO ZALEŻY KWIECIEŃ 2016 |

49


15 lat KNSGUW

Tydzień Jubileuszowy 12 kwietnia

- Inside Day at Nielsen

14 kwietnia

- Obiady Czwartkowe - Spotkanie ze Zbigniewem Jakubasem

18 kwietnia

- Stany Flow - uwolnij pełen potencjał umysłu

19 kwietnia

- Startup bez budżetu - jak przetestować pomysł na biznes i pozyskać kapitał na jego rozwój

22 kwietnia

- Zaplanuj swoją karierę w reklamie Spotkanie z Katarzyną Dragović  www.knsg.uw.edu.pl

 www.fb.com/knsguw

Pod honorowym patronatem prof. dr hab. J. J. Michałka Dziakana Wydziału Nauk Ekonomicznych UW

 kontakt@knsg.uw.edu.pl

Patroni medialni:


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.