ULTRA MARCHEWA
#003 2/2020
vegerunners.pl/bieg/
1
Dobiliśmy do 3-ciego numeru ! Więc jak widać z UM to tak już na poważnie. Aktualnie wiosna w pełni, więc naturalnie wypadałoby bieganie czy browar nad Wisłą uskutecznić ! Coś się jednak popierdzieliło i więcej kiblujemy w domach. Tak czy inaczej, adaptujemy się do nowej sytuacji. A tą przymusową rozpierduchę trzeba jakoś wykorzystać. Czas przeciągnąć się i zawiązać mocniej sznurówki. Do wspólnego hasania jeszcze wrócimy. A teraz na chacie gotuj pyszne żarcie Tacie ! Imprezy biegowe (i nie tylko) jak wrócą to będziemy szaleć jak wariaci ! Delektuj się smaczkami i ukrytymi przesłaniami...w Życiu i Zinie. W aktualnym numerze znów trochę dziwów, rozkminek i głupot. Znajdziesz już ugruntowane kąciki kulinarne, komiksowe, treningowe, poetyckie, ale zawsze wpada też coś innego i od czapy. W tym czasie obchodzimy też nasze 15-ste urodziny... choć data oficjalnej imprezy będzie przesunięta to już teraz Najlepszego!
ZAWARTOŚĆ Tydzień na działce - 2 Nie tylko piwo - 3 Pozdrowienia do więzienia - 4 Guru - 6 Niezły Typ - 9 Wyznanie Nawróconego -11 Korono komiks - 11 Zielony Beret - 12 Rozkładówka z pazurem - 14 Między nami Marchewami - 16 Domowe wygibasy - 18 Bezmyślne bieganie - 20 Luna-tycy - 22 Jeszcze więcej Ezo - 24 50 warzyw greja- 26 2 kg komiksu - 28
zażalenia - > - > vegerunners@gmail.com Jakie wieści kolarskie/Wiewióra-> Sikor/Żuk-> <-Mario run/UGH! <-Marchewą na Księżyc/Żuk
cena 5 pln, koszty druku, ewentu alne plusy .na STOWARZYESZNIE VR
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
KORBA
Czapeczka Prezesa
Nie wiem o co chodzi w Vege Runners, czyli o tym jak ukradłem czapeczkę prezesa Vege Runners nie jest zwyczajnym klubem biegowym, ale nawet gdyby był to typowy klub biegowy to nie rozumiałbym jak działa. Najprostszą formę klubu biegowego wyobrażam sobie jako grupę osób, która spotyka się na wspólne treningi, a na zawodach rejestruje się pod jedną nazwą. Tak zapewne działają kluby “Biegam po Tarchominie” albo “Grupa Malbork”. Całkiem możliwe, że kluby biegowe działają bez żadnych zasad, siłą rozpędu. Na początku była garstka osób, potem sprawy się rozrosły, ale oprócz nazwy, ustalonego miejsca i czasu spotkań treningowych, nie istnieją formalne struktury. Może być też na odwrót, grupa ma bardzo konkretny zarząd i statut. Jak działa klub Vege Runners nie rozumiem i nigdy nie próbowałem zrozumieć. Do klubu zapisałem się dzięki umiejętnością matematycznym. Jestem vege, jestem runner, trochę obliczeń i wyszło, że mogę być Vege Runner. Sprawa przyłączenia się do klubu odbyła się bezszelestnie. Zacząłem wpisywać nazwę klubu przy rejestracji na zawody. Z nikim się nie spotkałem, nikogo nie poznałem. Może jedyny szelest to fakt, że podesłałem zdjęcie i notatkę o sobie do działu “biegacze” na stronie internetowej.
Istnieje wiele programów, które analizują dane treningowe wrzucane na serwisy typu Strava, jeden z nich sprawdza ulubionych partnerów. O mnie program napisał, że jestem “samotny wilk”, prawie zawsze trenuję sam. Prowadzę nieuregulowany tryb życia, próby wprowadzenie rytuałów, kończą się u mnie rebelią i jeszcze większym chaosem. Innymi słowy zupełnie nie nadaję się na grupowe treningi biegowe. Grupa nie jest mi też potrzebna do motywacji biegowej. Czuję głód ruchu identycznie jak głód jedzenia. To po co mi klub biegowy? Po co mi Vege Runners? Może powód wygląda identycznie jak w memie: ksiądz podczas pogrzebu pyta “czy ktoś ma coś do dodania?”, jeden z uczestników się zgłasza i oświadcza “jestem wege”. Mój udział w klubie przez pierwszych parę lat to “jestem wege” i nic więcej. Ciężko powiedzieć dlaczego dla człowieka jest to ważna deklaracja. Może identycznie działa pokazanie “jestem z Malborka” albo “jestem z Polski”. Po kilku latach ogłaszania, że “jestem wege” w moim “życiu klubowym” zaczęło się dziać nieco więcej. Spotykanie ludzi na zawodach w identycznych koszulkach było okazją do “cześć”. Kilka razy “cześć” równa się znajomy na fejsie. W końcu Oko Saurona zwróciło na mnie uwagę i 12
wybrało do misji “Krwawa Pętla”. Wcześniej zrobiłem „Krwawą” trzy razy i miałem mocne postanowienie aby 250 biegowo-rowerowych kilometrów wkoło Warszawy już nigdy nie oglądać. Ale czego się nie robi dla Vege Runners. Krwawa Pętla to sporo przygotowań, logistyki, spotkań, także w końcu pojawiały się bliższe relacje z innymi Vegusami. Mój sposób życia dalej uniemożliwiał wspólne treningi, ale po Krwawej Pętli na zawodach pojawiało się znacznie więcej integracji. W końcu trafiła się okazja poza sportowa, czyli rasowa, vegusowa balanga w warszawskiej knajpce. Rano obudziłem się z kacem, brakami w pamięci i nie swoją czapeczką z daszkiem VR. Gdy mózg poradził sobie z montażem urywków filmów, zdałem sobie sprawę że czapeczkę wręczył mi Ojciec Dyrektor. Napisałem na komunikatorze “Hej, dałeś mi wczoraj na imprezie czapeczkę?”, po pewnym czas przyszła odpowiedź “Nie dałem, do knajpy dzwoniłem, czy nie znaleźli, ale dobrze, że ty ją masz, niech służy”. No ładnie, okradłem prezesa, czadowo! Mam wrażenie, że podejście prezesa do klubu jest identyczne jak do czapeczki. Ogrom beztroski i wielka wiara w ludzi. Gdy klub angażuje się w turnieje, klasyfikacje, rankingi armia vegusów jest rozgrzana do czerwoności i gotowa oddać ostatnie krople krwi i potu, jest jednak jedna osoba, która wydaje się mieć to wszystko w nosie, prezes. Prezes zachowuje pełen spokój mistrza Zen. Jeśli istnieją zagadanie, o których prezes opowiada z wypiekami na twarzy to są
one nie tylko dalekie od spraw klubowych, ale nawet od spraw ludzkiej egzystencji. Pomimo umiejętności doprowadzania nawet surrealistycznych projektów do końca, sposób bieżącego prowadzenia klubu pozostaje dla mnie zagadką. Beztroskie podejście i bujanie w obłokach powinno skutkować wielkim bałaganem, a jest dokładnie na odwrót. Klub rośnie w siłę pod każdym względem i działa sprawnie jak szwajcarski zegarek. Z każdym kolejnym miesiącem decyzja o przyłączenie do Vege Runners przynosi mi więcej radości. Coraz więcej pokręconych znajomych, coraz ciekawsze wspólne projekty, coraz większa motywacja żeby punktować dla klubu na zawodach. A fakt, że nie rozumiem jak to wszystko działa? No trudno, może i lepiej, jest nad czym myśleć, dodatkowa zabawa w pakiecie. Może nawet pomyliło mi się kto tu jest prezesem i siła napędowa tej sekty jest zupełnie nie tam gdzie myślę, hmmm, całkiem możliwe, tylko do licha! wtedy moja czapeczka miałaby znacznie mniejszą wartość!
13
14
15
Peepuck
Klub Vege Runners niedługo będzie świętował piętnastolecie swojej działalności. Jesteśmy rozpoznawalni na arenach większości polskich ale i nie tylko polskich zawodów biegowych. Prócz biegowych osiągnięć naszych zawodników na pewno na tę rozpoznawalność niebagatelny wpływ miały nasze stroje biegowe i to co na nich widnieje . Pewnikiem część z Was pamięta całą historię naszego logo oraz koszulek biegowych . Jest jednak wśród nas sporo osób, które z klubem Vege Runners nie są związane od początków jego istnienia. Zatem dla zainteresowanych historią “piorunującej marchewy” chciałbym przedstawić króciutki rys historyczny. Cofnijmy się zatem do roku 2006. Rok po tym jak kilku vege biegaczy postanowiło pobiegać pod wspólną ideą Vege Runners powstaje serwis internetowy wegesport. pl (serwis nie jest już aktualizowany ale można go przeglądać do dzisiaj pod tym adresem) . To tutaj zaczynają pojawiać się informacje o biegach, porady biegowe, wyniki z zawodów , foty ze wspólnych biegów Vege Runners’ów. Na potrzeby tegoż serwisu Jarek “Jesion” Jesionek tworzy pierwsze logo klubu Vege Runners. W lutym 2007 roku odbył się V Zimowy Bieg Trzech Jezior w Trzemesznie. Na tym biegu nasza drużyna po raz pierwszy startuje, w jeszcze pachnących drukiem,
oficjalnych koszulkach biegowych. Koszulki przygotowała dla nas firma AMOS. Dzisiaj jeszcze wśród starych załogantów możecie spotkać te koszulki ale należą już raczej do rzadkich artefaktów. 2012 rok przynosi nam zmiany. Tomasz “Bierut” Biernat tworzy nowe logo klubu oraz nową szatę graficzną naszych koszulek biegowych. Tak, to właśnie te charakterystyczne zielone pioruny i “piorunująca marchewa”, których używamy do dzisiaj , i które tak mocno wryły się w światek biegowy. Dostarczycielem koszulek ciągle pozostaje firma Amos, z którą współpraca potrwa jeszcze do roku 2014. Koszulki te charakteryzują się lekką topornością co przekłada się na ich wytrzymałość. Dowodem niech będzie fakt, że ciągle jeszcze są w biegowych garderobach naszych biegaczy. Komfort biegania jednak mocno odbiega od tego jakim wykazują się dzisiejsze koszulki.
16
Rok 2014 i 2015 to lata eksperymentów z dostawcami naszych koszulek. Było ich kilku. Najlepszymi wśród nich pod względem komfortu biegania okazały się koszulki od New Line . Ze względu na fakt, że nasze barwy nakładano na gotowe, uszyte już koszulki do dziś łatwo je rozpoznać po charakterystycznym “uciętym” pod szyją zielonym piorunem. W roku 2015 klub obchodzi 10 lecie istnienia. Był to rok przełomowy jeśli chodzi o nasze stroje. Na potrzeby obchodów 10 lecia powstaje charakterystyczne poszarpane logo o tajemniczym kryptonimie “old_ boy”(made by Peepuck). Pojawia się ono na okazjonalnych koszulkach i kapturach. Dzisiaj wykorzystywane w strojach do lansu ;). Tuż po obchodach nawiązujemy współpracę z firmą Attiq. Od tego momentu garderoba biegowa klubu Vege Runners stale się powiększa. I tak do dzisiaj nasze “piorunujące marchewy” wychodzą z pod ręki tejże firmy. Bluzy, kurtki biegowe, getry i wiele innych to efekty owocnej współpracy z firmą Attiq. To właśnie Attiq sprostał wymaganiom
niebagatelnych i efektownych grafik w postaci kapusty i kalafiorów jakie przygotował “Pająk” . Czy kolejne lata przyniosą jakieś zmiany? Osobiście chciałbym aby nasze zielone pioruny i “piorunujące marchewy” cały czas pozostawały nieodłącznym elementem biegowego świata. Wszystko wskazuje na to, że tak będzie. Z roku na rok klub rośnie w siłę i oby była to tendencja zawsze zwyżkowa. Pozdro Marchewy i do zobaczenia na trasach biegowych!
17
ę
Miśka Jogi
Kilometry wyklepane, hantle podźwigane, gdzie tu jeszcze czas na jogę? Zaryzykowałabym opinię, że nawet pozycje robione nieuważnie, kilka minut dziennie między myciem zębów a sprintem na autobus przyniosą biegaczowi korzyści. Dzisiaj na chwilę porzucamy uważność i bycie kwiatem na tafli spokojnego jeziora i testujemy, ile się można rozciągnąć niejako przy okazji.
Siedzenie w głębokim przysiadzie to moja ulubiona pozycja do picia porannej kawy, przeglądania rano wiadomości na telefonie albo uzupełniania kalendarza. Rozciąga łydki, pośladki i dół pleców, co czuć zwłaszcza tuż po obudzeniu. Dobrze się przełoży na zakres ruchu w przysiadach z obciążeniem czy na jednej nodze. Dodatkowo nacisk na brzuch przyspiesza wizytę na tronie, co może być zaletą przed porannym biegiem ;)
18
Ę
Ą
Nie powiem, że wieczory z rozciąganiem są u mnie częstsze niż kanapa i Netflix, dlatego może warto to połączyć? Do oglądania serialu albo pracy na laptopie polecam otwieranie bioder. Ta pozycja rozciąga przywodziciele, a jeśli będziemy naciskać zewnętrznymi krawędziami stóp na siebie to też wzmocnimy pośladki.
Ż
Ś
Wieczorne czytanie książki czy nauka to okazja do...szpagatu. Ta pozycja odciąża po całym dniu (albo długim treningu), rozciąga tyły nóg, a przy tym jest mało obciążającym odwróceniem - można ją robić w czasie miesiączki, a także przy problemach z dolnymi plecami, bo łatwiej utrzymać je w neutralnym ułożeniu niż w wariancie na siedząco. Warto dać sobie czas na dłuższe poleżenie, bo stopy pod wpływem grawitacji po chwili same opadają. ż
19
B
Czy z pustą głową biega się lżej? Jeżeli tak, to o ile ? Np. o 2kg ciężkich myśli ? Czasem, gdy potrzebuje zmienić otoczenie (przeważnie kwadrat ścian mieszkania i/ lubi elektroniczne ekrany) to ubieram buty. Wybiegam w inny świat, najchętniej ten w parku czy lesie. Odrywam się i płynę. Taki wypad pomaga mi przerobić temat w czasie tylko dla siebie. Tutaj dosłownie można zdystansować się do sprawy. Poczuć wokół siebie przestrzeń. Mam też wrażenie, że generowanie ciekawych pomysłów przychodzi łatwiej. Bieg, marszo-bieg czy marsz ? Od starożytności wybitne jednostki stosują formę rozmyślania czy dyskusji w ruchu.
y
z bez gło c a w ieg
- Nigdy nie wierz żadnej myśli, która ci przychodzi do głowy, gdy siedzisz. Dobre myśli pochodzą z mięśni. Cierpliwość pośladków jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu./Nietzsche. A bywa też tak, że potrzebujemy, żeby bieg był ucieczką przed problemem, który akurat kotłujemy w danym momencie. Zapętlona i rozdrapywana sprawa działa na nas teraz tylko destrukcyjne i może lepiej jest już sponiewierać się fizycznie. A to fizyczne zmęczenie potrafi dać ulgę. A wrócić do sprawy, w razie potrzeby później bardziej obiektywnym i spokojniejszym okiem. A dlaczego nie skupić się całkowicie na 20
przyrodzie i zachwycać zmianami pór roku, detalami wokół nas. Gdy przyrody brak, może nas też zachwycić ciekawy plakat wyborczy, elewacja sidingowa czy nowo-co wyremontowana ścieżka rowerowa. Skupić się też można na ciele, rytmie i oddechu. Co może zaowocować relaksem i totalną pustką w głowie. Czasem się to udaje. Czy zwierzęta mają pustkę w głowie i dlatego wydają się wyluzowane i szczęśliwe (ale chyba nie te, krzywdzone przez nas)? Tak to sobie wyobrażam, bo gdy kozica skacze po skałach to nie rozkminia o problemach. Napierdala. My też tak mamy przy wymagającym zadaniu (ostry zbieg po kamiorach, interwały, czy coś tam) - skupiamy na zadaniu całkowicie nasze zmysły, głowę i ciało. Wiedząc naturalnie co robić - jesteśmy odpowiednio skupieniu i w pewien sposób rozluźnieni, bo w głowie w tym momencie nie ma dużo miejsca na rozkminki… jeżeli ciągle jest miejsce… dokręć trening. Poczuj się jak skoczna kozica, dziki mustang czy szarżujący dzik! Pustka w głowie, ale nie w sercu, gdy wpadamy w amok i aktywujemy mechanizm walki na śmierć i życie i na ostatniej prostej wyścigu dajemy z siebie wszystko co pozostało, a chwilę później, za linią mety wybuchamy śmiechem (ewentualnie wymiotujemy).
ruchu. Niektórym łatwiej przychodzi przy długim biegu. Fajna sprawa, gdy monnotość może sprawiać przyjemność i można odwrócić uwagę od zmęczania, zwątpienia i niedogodności. Przeważnie doświadczam super samopoczucie, spokój i klarowność umysłu zaraz po powyższych stanach. Przeżycie połączone z bombardowaniem endorfinami podpowiada organizmowi, że to coś dobrego dla nas. Bieg nie jest koniecznością do osiągnięcia powyższych stanów, ale w naturalny sposób jest bliskim nam narzędziem ( stosowanym samemu czy w grupie). Warto sprawdzić też pływanie, marsz czy bieg w mroku (minimalizowanie innych bodźców). Doceńmy chwilę tych doświadczeń. Miał być tekst o biego-transie medytacji…. a przygotowując wstęp wyszedł teksto prabiegaczach (#2), a do aktualnego numeru dotarło objawienie o różnych stanach człowieka między ziemią a niebem podczas biegu. Pisałem o swoich rozkminach. Ciekaw jestem jak macie Wy!
Innym razem może uda się wpaść w trans, gdy rytmika i oddech idą w parze. Taka ultra biegowa jazda, taniec, medytacja w 21
Jogging lunarny Odkąd człowiek ma potrzebę wiary w siły wyższe to wierzy też w moc księżyca. Albo coś co tę moc uosabia czyli bóstwa lunarne: u Azteków bogini Coyolxauhqui i bóg Teciztekatl, u słowian Chorus, w hinduiźmie Ćandra. Cykliczność przyrody, przypływ, odpływ, noc, dzień, pełnia, nów. Skoro fazy księżyca wpływają (czy tam jakaś siła Coriolisa, która powoduje obroty Ziemi) na przypływ i odpływ to kim jest człowiek, żeby oprzeć się ich mocy. Czy są więc realne przesłanki by twierdzić, że nów czy pełnia mają wpływ na fizjologię wszystkich organizmów, a w tym silnych organizmów vege biegaczy? Kwerenda literatury wskazuje, że naukowcy1 gromadzą dane dotyczące zjawisk w czasie pełni: wzmożonego upływu krwi w czasie operacji, większą liczbę porodów (amerykańscy naukowcy – wiadomo - przebadali w 1968 roku daty 140 000 porodów i zauważyli niewielkie acz znaczące odchylenia), problemy z bezsennością, agresywność, wzrost libido. Moja pierwsza myśl to, że jedno z drugim ma wspólny mianownik jakim jest lepsze nawodnienie i większe ciśnienie krwi w organizmie. Bingo! Dalej badania (sic!) na zwierzętach i owadach wskazują, że trop idzie dalej. Prosto do szyszynek, które odpowiadają między innymi za produkcję
Hucuł
melatoniny w organizmie. Badania na szczurach i rybach różnych gatunków każdorazowo wykazywały znaczące statystycznie odchylenia w wynikach badań (tak ryby mają szyszynki, które produkują melatoninę). Tu sprawa jest dość prosta. Domniemane jest, że produkcja melatoniny itp. jest zależna od promieniowania elektromagnetycznego (światło widzialne) lub grawitacyjnego przyciągania księżyca. U ryb melatonina wpływa na regulację okresów rozrodczych, a w tym na tarło. Wykazano większe szanse na tarło w okresie pełni (analogicznie wzrostu libido u ludzi statystycznie nie wykazano albo nie znalazłam danych). W ten wpływ światła do końca nie wierzę bo czy to by oznaczało, że w dni słoneczne tarło ma się już naprawde dobrze? A co dopiero w pełnię w czerwcu kiedy szuka się kwiatu paproci. Cholera. Efekt lunarny I hormony nie kończy się na melatoninie i rybach. Do głosu dochodzą jeszcze cyt. za M. Ziemkiewicz: “Opisano także rytm w wielkości humoralnej odpowiedzi immunologicznej u myszy na poliwinylopirolidon oraz erytrocyty owcy” (tak to nie literówka: humoralna jest dobrze). Ale w to nawet nie próbuję dziś wnikać. No ale co z tą wodą bo to chyba dużo 22
bardziej ciekawe zagadnienie i bardziej powiązane z bieganizmem, a przynajmniej wychodzi poza aspekt libido. Skoro przypływ i odpływ mają swoją cykliczność w rytmie dobowym to jednak z tym nawodnieniem organizmu byłoby tak raczej po nocy i przed snem. Ale pojawia się jeszcze jedno zjawisko2: pływ syzygijny czyli cykliczne pływy maksymalne oraz pływy kwadraturowe czyli cykliczne pływy minimalne. Tłumacząc za Wikipedią zjawiska występują po dwa razy w miesiącu: pływy maksymalne w nów i pełnię, pływy kwadraturowe w pierwszą kwadrę i trzecią kwadrę księżyca. Wynika to z ustawienia Księżyca, Słońca i Ziemi w linii prostej i oddziaływań grawitacyjnych między nimi. W czasie pełni Ziemia jest pomiędzy Księżycem i Słońcem. W czasie nowiu Księżyc jest pomiędzy Ziemią i Słońcem. I tak: pływy maksymalne można rozumieć jako maksymalny przypływ i maksymalny odpływ. Przerzucając się ze świata zwierząt na świat roślin to ogrodnictwo ezo-ekologiczne bazuje na tym od zarania dziejów. Robiąc z tego miesięczny cykl nabierania wody przez organizm to w nów ta woda w naszych komórkach miałaby
być głęboko, głęboko schowana. Dalej przez pierwszą kwartę nabieramy by w czasie pełni być nawodnionym jak arbuz w lipcu. To już przydałby się artykuł z zakresu fizjologii o tym jaki wpływ na wydolność sportową ma uwodnienie organizmu. To pewnie też każdy z zaprawionych biegaczy widzi sam po sobie. Takich badań nie znalazłam ale prowadzono te związane z różnymi reakcjami organizmu związanymi ze wzrostem ciśnienia krwi, a to się przecież łączy. Odchylenia statystyczne w badaniach są widoczne ale jak to się mówi w żargonie “nie hula w nich do końca”. Co do ludzi/biegaczy to miarodajne badania prowadzono w zakresie agresji3. Pewnie by potwierdzić te sprawy z wilkołakami (hehe) albo , zdolności do zrywu na ostatnich metrach. Potwierdzono, że w czasie pełni są szanse na lepszy zryw! Podsumowując jak ten biegacz ma w fazy księżyca: pełnia na pełnej petardzie do przodu, nie śpimy jedziemy / nów dobra regeneracja, wyspani planujemy starty ...lub odwrotnie! A, że wszyscy jesteśmy w tym samym oddziaływaniu grawitacyjnym to jak już oddziałuje to wszystkim po równo.
* 5 czerwca mamy pełnię księżyca w synergii z magią częściowego zaćmienia (serio) - 15 urodziny VR. ** Pamiętajcie, że na wszelkie złe siły i te w butach po mocnym treningu najlepiej pomaga okadzenie dymem białej szałwii. 1 M. Ziemecki; 2006; “Cykl księżycowy: wpływ na zachowanie ludzi i zwierząt i ich fizjologię”; Postepy Hig Med Dosw. (online) 60: 1-7; http://www.phmd.pl/api/files/view/1953.pdf 2. Inspiracja poszukiwań wpis Patrycji Duff https://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=31360 3. Wikipedia i inne źródła internetowe, tam i spowrotem do księżyca. 4. Leonie A Calver, Barrie J Stokes and Geoffrey K Isbister; 2009, The dark side of the moon; https://www.mja.com.au/journal/2009/191/11/dark-side-moon
23
Hucuł
Przytulanie w czasach pandemii. W czasach kiedy wolno nam wyjść z domu w celach zachowania zdrowia psychicznego tylko na krótki spacer nie ma raczej szans by singiel nawiązał kontakty inne niż internetowe. Dotyk, tulenie jest ponoć do życia niezbędne, a powszechnie dostępna technologia tam jeszcze nie dotarła. W przestrzeni osiedla można zrekompensować sobie braki głaszcząc liczne psy i koty sąsiadów. Polecam. Jak wyściskacie już wszystkie zwierzaki warto wypróbować bardziej stabilnego partnera/ partnerkę. W literaturze przyrodniczej, tak popularnej w ostatnich latach, wielokrotnie poruszano temat energii płynącej z roślin. Mamy gatunki, które działają na nas wyciszająco, pobudzają kreatywność i takie tam. Mając pod ręką
ściąge o tym który gatunek daje jakie moce możemy dobrać potencjalnego partneradrzewo do przytulania bardziej świadomie. Bez wgryzania się w wiedzę o olejkach eterycznych, fitocyjanach, ruchach asymilatów w łyku skupmy się po prostu na mitologizowaniu. W mitologizowaniu wpływu drzew zauważalne są zbieżności ich cechy fizycznych z oddziaływaniem energetycznym. Te cechy to np.: twardość drewna (dąb, buk - siła, odporność) znajomość wpływu naparów z kwiatów (lipa - spokój), atrakcyjność kwiatów (wiśnia - seksualność). I tak autorsko podzieliłam drzewa na kilka grup pod kątem świadomego wyboru drzewa do przytulania:
Drzewa na spokój wewnętrzny i siłę - drzewa stoicy: • buk - zabiera stres, poprawia nastrój (mocna struktura drewna; pożywne orzeszki); • dąb - siły witalne, rekonwalescencja (mocna struktura drewna); • jesion - motywator dla przepracowanych (również drzewo o mocnej strukturze drewna); • klon - spokój, stałość, dystans - (tu mamy dużo odmian o różnych właściwościach fizycznych drewna, kilka gatunków daje syrop klonowy); • lipa - drzewo ochronne, pomocne na lęki, uspokaja (no jak kwiatki na napar); • orzech - wzmaga inteligencję, wytrwałość, odporność (bardzo mocna struktura drewna, wartości odżywcze orzechów). Drzewa magiczne: • topola - cele wyższe, rozwój osobisty (topole osiągają znaczne rozmiary, w krajobrazie mogą stanowić punkt orientacyjny); • wierzba - otwierające inny obszar świadomości, zrozumienie wszechświata (umiejętność wyrastania z pędów, niektóre odmiany się ogławia w celach pozyskiwania witek, a drzewo mimo to odradza koronę - bardzo duża witalność). 24
Drzewa pro energetyczne • akacja - pobudza do działania (drzewo wytrzymałe na zanieczyszczenia ale łamliwe, o słabej strukturze drewna, miododajne kwiatostany); • brzoza - oczyszczenie myśli (drzewo pionierskie, dobrze rośnie na jałowej ziemi jeżeli sama to miejsce wybierze, próba sadzenia brzóz przez ogrodników miejskich często się nie udaje - indywidualistka); • sosna - dporność, witalność, energia (z racji na wartości olejków eterycznych). Drzewa na zmysłowość i szeroko pojętą inteligencję emocjonalną: • wiśnia - “dendrologiczny seksuolog”, drzewo symbolizujące kontakty romantyczne i zmysłowość (kolor owoców, atrakcyjne wiosenne kwitnienie); • jodła i świerk - poprawia umiejętność radzenia sobie z trudnymi emocjami, wyzbywa zahamowań, na lęki i nieśmiałość (podobnie jak w przypadku sosny domniemane właściwości są inspirowane działaniem olejków eterycznych). Drzewa na dostatek: • jabłoń - drzewo utożsamiane z dostatkiem zarówno w wymiarze wewnętrznym jak i finansowym (zawsze można spieniężyć jabłka).
Jak przytulać: stań jak najbliżej drzewa, przytul. Polecam głębokie wdechy i wyszukanie zapachów. Jeżeli potrafisz odetnij się od otoczenia. Nie wstydź się tak naprawdę mało kto Cię widzi, a jak widzi mało co go to obchodzi. Jesteś Ty i Twoje drzewo do przytulania. Być może w tym ezo-floro świecie trzeba zachować prawidłowość: bierzesz tyle co dajesz, więc pomyśl o tym co Ty możesz przekazać pozytywnego drzewu. Pamiętaj o zachowaniu bhp w dobie pandemii.
1 Spis drzew (skrócony) bezczelnie ściągnięty od W. Łoboz; 2018; Przytul się do drzew, Biblioteczka Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego Oddział Beskid w Nowym Sączu
25
26
28
TRENING MISZCZA Tabata - to nie danie, nie taniec, a rodzaj treningu, który jednak można szybko wsunąć lub tanecznie ogarnąć z muzyką. Generalnie to blok 4-minutowy, na który składa się 20 sekund pracy wytrzymałościowo-siłowej i 10 sekund odpoczynku - powtarzane 8 razy. Krótko, efektywnie i z wieloma korzyściami. Zacznij od rozgrzewki - przez 5 minut spokojnie trucht, rower lub skakanka. Rozgrzany zacznij serie: 20s na 100% i 10s odpoczynku. Warto robić te ćwiczenia wzmacniające, których normalnie nie chce nam się robić, a wypada biegaczom. Zestawy mogą zawierać: pompki, wykroki, brzuszki, ćwiczenia z sprzętem (hantle, taśmy), burpees, pajacyki, wyskoki z przysiadu, dynamiczna wspinaczka w podporze, skipy i inne. Można puścić sobie gotowego seta z Youtube, możemy też swój set z zegarkiem oganiać (najlepiej takim pykającym co 10s). Tego schematu można użyć do prostego i skutecznego biegowego-interwału. 5 min truchtu, 4min biegowej tabaty =8x(20s na100%, 10s trucht), + 5 min schłodznia.
29
/ 50 egz 30