Przegląd Uniwersytecki (Wrocław) R.25 Nr 1 (226) 2019

Page 1

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI NR 1 | 2019 (226)

TEMAT NUMERU

NAUKA

STUDENCI

WYDARZENIA

Serialowy Armagedon

Po pierwsze: nie niszczmy

Piłka nie zna granic

Polonez dla Fredry po raz 19

str. 40

str. 52

str. 68

str. 10


Fot. Michał Raińczuk

Drodzy Czytelnicy, Seriale nie są już wstydliwą rozrywką. Seriale się ogląda, o serialach się dyskutuje, zarywa się dla nich noce i wycofuje z życia towarzyskiego. Seriale także się bada i pisze o nich prace naukowe. Jeśli zastanawiacie się Państwo – dlaczego? – serdecznie zachęcamy do przeczytania wywiadu z dr. Dawidem Junke z Instytutu Kulturoznawstwa, autorem książki Transcendencja i sekularyzacja. Motywy religijne we współczesnych amerykańskich serialach telewizyjnych. Przeczytacie Państwo o fenomenie seriali religijnych, eschatologicznych czy wręcz ewangelizacyjnych. A przy okazji – dowiecie, czym jest „binge-watching” i „netfliksowa zdrada”.

Życzymy sobie i Państwu, by lektura „Przeglądu Uniwersyteckiego” wciągnęła jak najnowszy sezon ulubionego serialu, dla którego zarywa się noc. Miłej lektury! Redakcja

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI

„Przegląd Uniwersytecki” pismo informacyjne Uniwersytetu Wrocławskiego, nr 1/2019 (226), rok wydania XXV ISSN 1425-798X Nakład 1000 egz.

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

Redakcja zastrzega sobie prawo do wyboru, adiustacji, skracania i redagowania tekstów, dodawania własnych tytułów, śródtytułów, nagłówków, przypisów itp., a w przypadku nadesłanych zdjęć i rysunków – wyboru oraz własnego kadrowania. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczonych listów i opinii. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Wykorzystanie materiałów zawartych w „Przeglądzie Uniwersyteckim” możliwe tylko za zgodą redakcji.

Redakcja: Aleksandra Draus, Agata Kreska (redaktorka naczelna), Michał Raińczuk

Druk: Drukarnia Triada Sp. z o.o. ul. Czechowicka 9, 52-016 Wrocław

Wydawca: Uniwersytet Wrocławski pl. Uniwersytecki 1, 50-137 Wrocław

Opracowanie graficzne, skład: Iwona Jarosz

Fotografie: Aleksandra Draus, Dominika Hull, Magdalena Marcula, Wiktor Pietrzak, Michał Raińczuk Grafiki, reklamy: Iwona Jarosz, Magdalena Marcula

Adres redakcji: Uniwersytet Wrocławski Biuro ds. Promocji pl. Uniwersytecki 1 (pok. 134), 50-137 Wrocław Kontakt: tel. +48 71 375 20 77 promocja@uwr.edu.pl

„Przegląd Uniwersytecki” on-line: www.uni.wroc.pl/puol (w ramach głównego serwisu internetowego uczelni) „Przegląd Uniwersytecki” do pobrania (PDF): www.uni.wroc.pl/puol (bieżący numer) oraz www.bibliotekacyfrowa.pl (numery archiwalne od 1997 r.) Okładka: str. 1: Fragm. okładki książki dr. Dawida Junke Transcendencja i sekularyzacja. Motywy religijne we współczesnych amerykańskich serialach telewizyjnych, il. Wyd. Libron str. 4: pl. Uniwersytecki, fot. M. Marcula


s.

Fot. Karolina Sokołowska

Spis treści 6 10 14 15 20 22 23 24 25 26 28 30 32 33 34 36 36 38 39

WYDARZENIA Wydarzenia – krótko Polonez dla Fredry po raz 19 Wizyta prezydenta Macedonii Mosty przyjaźni i współpracy. Wykład prezydenta Macedonii Gjorge Ivanova Trochę lata zimą Koncert Noworoczny Uniwersytet Wrocławski zagrał z WOŚP Państwowe egzaminy certyfikatowe z języka polskiego jako obcego Młodzi miłośnicy Cycerona Co z tą nienawiścią? Oksfordzki staż Co dzieje się nocą w laboratoriach biologów? Noc Biologów 2019 Medal dla prof. Burdukiewicza O niepodległości i patriotyzmie na Wydziale Nauk Społecznych Wobec nienawiści (Forschung i Bildung) Studenci i doktoranci z UWr otrzymali stypendia MNiSW Młodzi badacze i kanon lektur Naukowcy UWr ze stypendiami NAWA Siedemnaście milionów na lepsze kształcenie

40 47 48 50 52

NAUKA Serialowy Armagedon Bogusław Pawłowski przewodniczącym EHBEA Nauka – krótko Naukowcy przeciwko odstrzałowi dzików Po pierwsze: nie niszczmy

60 63 64 66 68 70

STUDENCI Z uczelni do biznesu Grawitacją w komórki Co wiesz o mieście, w którym mieszkasz? FeTa, czyli I Festiwal Talentów Studenckich Piłka nie zna granic Studenci – krótko

72 74 75 76 77 78 79

Z historii UWr O Sublimacji Macieja Gajosa Rektor i Senat Wspomnienie o profesorze Andrzeju Wiktorze Odeszli Nasze publikacje w oficynie ATUT Nowości Wydawnictwa UWr

20


Sesja w IFP Fot: Magdalena Marcula

Instytut Filologii Polskiej UWr będzie miał nową, bardziej funkcjonalną stronę internetową! W styczniu zrealizowano sesję zdjęciową, której bohaterami są studenci polonistyki i klimatyczne wnętrza budynku przy pl. Nankiera. Efekty sesji będzie można zobaczyć na stronie Instytutu, a na razie uchylamy rąbka tajemnicy i publikujemy jedno z nich.



WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Projekt statutu UWr Na stronie internetowej UWr został opublikowany nowy projekt Statutu UWr, opracowany przez Zespół, który został powołany przez rektora UWr prof. Adama Jezierskiego komunikatem z 27 lipca 2018 r. Nowy Statut będzie określał zasady działania UWr od 1 października 2019 r. Rektor zwrócił się do społeczności UWr z prośbą o przekazywanie uwag i sugestii dotyczących Statutu do 10 lutego 2019 r. W dalszym ciągu trwają prace nad ostateczną formą Statutu. RED.

Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola wystosowało apel po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Paweł Adamowicz zginął zamordowany na scenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, podczas uroczystego 27. finału największej polskiej akcji charytatywnej. Wstrząśnięci tragiczną śmiercią prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, apelujemy o rozwagę, umiar w słowach, uspokojenie emocji, obniżenie temperatury sporów na tle ideologicznym, politycznym, światopoglądowym. Wzajemny szacunek, otwartość, tolerancja i zrozumienie dla inności to fundament niezbędny do budowy każdej społeczności. Nie zgadzamy się na mowę nienawiści w żadnej formie i pod żadnym politycznym czy światopoglądowym sztandarem. Zapowiadamy „zero tolerancji” dla takich zachowań w naszym środowisku oraz wsparcie i pomoc dla każdej inicjatywy, która ma na celu walkę z wszelkimi przejawami agresji w życiu publicznym. W imieniu Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola: Wiceprzewodniczący KRUWiO prof. Piotr Kielan, Wiceprzewodniczący KRUWiO prof. Andrzej Rokita Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola jest zgromadzeniem rektorów publicznych uczelni akademickich. 1 września 2016 r. rozpoczęła się nowa kadencja władz Kolegium. Funkcję przewodniczącego Kolegium pełni prof. dr hab. Marek Ziętek rektor Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Wiceprzewodniczącymi są prof. dr hab. Piotr Kielan rektor Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu oraz prof. dr hab. Andrzej Rokita rektor Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Misją Kolegium jest integracja środowiska akademickiego oraz wspieranie rozwoju społecznego i gospodarczego poprzez przybliżanie środowiska akademickiego i wiedzy, która w nim powstaje, mieszkańcom regionu, politykom i przedsiębiorcom. RED.

6

Fot. Ewa Cichocka

Apel Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola

Podwójny sukces Uniwersytetu Wrocławskiego Uniwersytet Wrocławski, jako pierwsza instytucja naukowo-badawcza z Polski, został przyjęty w poczet członków europejskiej sieci Urban Experts Research Alliance (UERA), organizacji specjalizującej się w problematyce rozwoju miast. Sieć działa na zlecenie Komisji Europejskiej w ramach wspólnej inicjatywy programowej JPI Urban Europe. W tej strategicznej dla Europy aktywności uczestniczą przedstawiciele sektora publicznego, w tym samorządów, instytucji eksperckich oraz innych podmiotów specjalizujących się w problematyce miejskiej. Sieć UERA zrzesza ponad 50 prestiżowych uniwersytetów i instytucji naukowo-badawczych z 18 krajów Unii Europejskiej, a powołana została w celu opracowywania i dostarczania miastom specjalistycznej wiedzy oraz praktycznych rozwiązań coraz złożonych problemów w zarządzaniu nimi. Ponadto do zarządu UERA na nową kadencję 2019-2021, jako pierwszą z Europy Środkowo-Wschodniej, wybrano prof. UWr dr hab. Aldonę Wiktorską-Święcką z Katedry Studiów Europejskich UWr. Prof. Wiktorska-Święcka specjalizuje się m.in. w problematyce zarządzania publicznego, w tym w kontekście rozwoju miast. Jest autorką ponad 120 opracowań naukowych i popularno-naukowych, kieruje prestiżowymi projektami naukowymi, m.in. finansowanymi ze środków programu Horyzont 2020. Jest stypendystką wielu międzynarodowych instytucji oraz posiada bogate praktyczne doświadczenie w zakresie polityki publicznej, w tym regionalnej i miejskiej. W zarządzie współpracować będzie z kolegami i koleżankami z Norwegii, Francji, Finlandii, Belgii, Austrii oraz Włoch.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

Tobiasz Papuczys nagrodzony za zdjęcia Zdjęcia: Tobiasz Papuczys

Wybrano najlepsze teatralne zdjęcia sezonu 2017/2018. Wśród zwycięzców znalazł się Tobiasz Papuczys, teatrolog i filmoznawca, wykładowca z Instytutu Filologii Polskiej UWr, gdzie prowadzi zajęcia z filmu, teatru i współczesnej kultury audiowizualnej. Na IV edycję Konkursu Fotografii Teatralnej ogłoszonego przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego wpłynęło 1400 prac. Oceniane są one w dwóch kategoriach: „teatralne zdjęcie sezonu” oraz „zestaw dokumentacyjny ze spektaklu”. W tej drugiej kategorii jury zdecydowało się przyznać dwie równorzędne, pierwsze nagrody. Jedną z nich zdobył Tobiasz Papuczys za dokumentację fotograficzną do spektakli „Wściekły człowiek. Wariacje w obronie gniewu” ze Studia Matejka i Instytutu im. Jerzego Grotowskiego, „Państwo” Teatru Polskiego w Podziemiu, oraz

„Don K.” z Cloud Theater. Oprócz tego Papuczys zdobył wyróżnienie także w pierwszej kategorii – za zdjęcie „Camille” z Instytutu im. Jerzego Grotowskiego. Doceniono „wszechstronność i wyjątkowe umiejętności w dokumentowaniu działań scenicznych oraz za twórczą pracę nad uchwyceniem nietypowych projektów teatralnych” oraz „wyrazistość wizerunku polskiej sceny (nie tylko teatralnej)” (z uzasadnień nagród). RED.

Setna rocznica utworzenia archiwów państwowych Rok 2019 jest dla archiwów państwowych, w tym także dla Archiwum UWr, czasem szczególnym, ze względu na jubileusz 100-lecia powołania państwowej sieci archiwalnej. 7 lutego 1919 r. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski podpisał Dekret o organizacji archiwów państwowych i opiece nad archiwaliami. Dokument określił misję państwowej służby archiwalnej, jako trwale zachowanie świadectw dziejów narodu polskiego i zapewnienia do nich powszechnego dostępu. Wprowadzenie tego aktu prawnego już w pierwszych miesiącach istnienia odbudowującej się Polski oznaczało, że rząd uznał potrzebę posiadania i zabezpieczania dziedzictwa archiwalnego. Utworzenie państwowej sieci archiwalnej stanowiło fundament budowy administracji nowoczesnego państwa. Wiek temu Dekret stał się podstawą do budowy i rozwoju współczesnej sieci archiwów państwowych w Rzeczypospolitej Polskiej po 123 latach zaborów. Regulował on wszystkie podstawowe kwestie funkcjonowania tworzonych niemal od początku archiwów państwowych. W oparciu o ten akt prawny zorganizowano pierwszą sieć obejmującą pięć archiwów zlokalizowanych w Warszawie. Dokument skrystalizował także misję państwo-

wej służby archiwalnej, którą do dziś jest trwałe zachowanie świadectw przeszłości i zapewnienie do nich powszechnego dostępu. Obchody Stulecia Archiwów zostały objęte Patronatem Narodowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a także Patronatem Honorowym Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Projekt realizowany jest w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości.

RED. na podstawie www.archiwa.gov.pl

7


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Konkurs „WROCŁAWSKA MAGNOLIA”

Umowa typu open access dla polskich autorów

Zapraszamy absolwentów UWr do udziału w konkursie prezydenta Wrocławia „WROCŁAWSKA MAGNOLIA”.

Wydawnictwo Springer podpisało umowę konsorcyjną z polskimi instytucjami. Umożliwia ona dostęp do ponad 2000 prenumerowanych czasopism Springer, jak również pozwala wszystkim autorom z uczestniczących instytucji publikować w systemie open access w prenumerowanych czasopismach oferujących opcję Open Choice. Na stronie wydawnictwa znaleźć można listę wszystkich polskich instytucji będących stroną umowy oraz listę prenumerowanych czasopism posiadających opcję Open Choice. RED.

Konkurs skierowany jest do absolwentów uczelni, których prace magisterskie, obronione w roku akademickim 2017/2018, uzyskały co najmniej ocenę dobrą oraz poruszają zagadnienia poprawy szeroko pojętej jakości życia wrocławian, a w szczególności ochrony środowiska naturalnego – w tym głównie redukcji emisji dwutlenku węgla – jak również ochrony życia i zdrowia człowieka oraz zagospodarowania terenów zielonych w mieście, a proponowane rozwiązania muszą być możliwe do zastosowania z korzyścią dla mieszkańców miasta. Zgłoszenia uczestników XVI edycji konkursu „WROCŁAWSKA MAGNOLIA” należy przekazać do 28 lutego 2019 r. dr. Bartoszowi Borczykowi: bartosz.borczyk@uwr.edu.pl Powinny one zawierać elektroniczne wersje: formularza zgłoszeniowego, pracy dyplomowej i opinii promotora. Podpisany formularz zgłoszeniowy należy złożyć w gmachu głównym UWr, pok. 113; osoba odpowiedzialna: Patrycja Cicha. Więcej informacji na temat konkursu oraz regulamin wraz z formularzem zgłoszeniowym można znaleźć na stronach internetowych Wrocławskiego Centrum Akademickiego oraz u pełnomocnika rektora ds. konkursu „WROCŁAWSKA MAGNOLIA” dr. Bartosza Borczyka. MJ

Najlepsi przedstawiciele świata akademickiego – naukowcy, dydaktycy i organizatorzy – nagrodzeni zostali jednym z najbardziej prestiżowych wyróżnień polskiej nauki, Nagrodą Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Coroczne wyróżnienia przyznawane są przez ministra nauki za wybitne osiągnięcia naukowe, indywidualne i zbiorowe osiągnięcia dydaktyczne oraz sukcesy organizacyjne. Ważną kategorią jest nagroda przyznawana za całokształt dorobku naukowego. Łącznie nagrodzonych zostało 69 przedstawicieli świata akademickiego, wśród nich znalazł się dr hab. Bert Tobias Fischer z Instytutu Fizyki Teoretycznej UWr (osiągnięcie naukowe I stopnia) oraz prof. Marcin Stępień z Wydziału Chemii UWr (za wybitne osiągnięcia naukowe). RED.

Anna Oleszkiewicz nagrodzona w Niemczech

Adam Poznański nagrodzony

Fot. Magdalena Marcula

Dr Anna Oleszkiewicz z Instytutu Psychologii UWr otrzymała nagrodę za osiągnięcia naukowe w roku 2018, ufundowaną przez Sekcję Badań nad Węchem i Smakiem Niemieckiego Towarzystwa Otorynolaryngologicznego. Nagroda wręczona została na konferencji w Bernie, podczas której Anna Oleszkiewicz zaprezentowała nowe normy wiekowe najpopularniejszego obecnie na świecie testu węchu „Sniffin’ Sticks”, opracowane na próbie ponad 9100 osób. Artykuł na ten temat ukazał się niedawno w czasopiśmie „European Archives of Oto-rhino-laryngology”. MR

8

Nagrodzeni przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego

Książka Proces beginek świdnickich w 1332 roku. Studia historyczne i edycja polsko-łacińska nagrodzona została II nagrodą im. S.K. Kuczyńskiego w kategorii „Książki z zakresu źródłoznawstwa i nauk pomocniczych historii” za rok 2017, którą przyznaje redakcja czasopisma „Studia Źródłoznawcze” wydawanego przez IH PAN w Warszawie. Jednym z współtwórców książki jest Adam Poznański (obok Pawła Krasa i Tomasza Gałuszki OP), bibliotekarz w Oddziale Rękopisów Biblioteki UWr i lektor języka łacińskiego w Studium Języków Obcych Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Publikacja ta dotyczy przesłuchania grupy kobiet podejrzanych o herezje, które miało miejsce w Świdnicy w 1332 r. Przeprowadził je dominikański inkwizytor Jan Schwenkenfeld. Protokół przesłuchania zachował się w dwóch postaciach: jako instrument notarialny, przechowywany w Bibliotece Watykańskiej, oraz jako piętnastowieczna kopia w Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej. Jest to jedyne źródło dokumentujące przesłuchanie inkwizycyjne w tej części Europy, dlatego już od końca XIX w. przyciągało uwagę badaczy i doczekało się kilku opracowań. Nie odnosiły się one jednak do treści oryginalnego dokumentu, a jedynie do edycji kopii krakowskiej, która ukazała się w 1889 r. Z tego powodu autorzy postanowili przygotować krytyczną edycję tekstu wraz z polskim tłumaczeniem oraz wzbogacić ją o studia historyczne i komentarze. MJ


| WYDARZENIA

Fot. Wiktor Pietrzak

Fot. Wiktor Pietrzak

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Podczas Wampiriady zebrano 42 litry krwi! 5 grudnia na Wydziale Nauk Społecznych i 6 grudnia na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii odbyła się Wampiriada organizowana przez Niezależne Zrzeszenie Studentów. Podczas akcji zebrano 42 litry krwi.

Fot. LAX

edycjach. Podczas uniwersyteckiej akcji krew oddały 93 osoby. Od każdego dawcy, niezależnie od wieku czy płci, pobierane jest 450 ml krwi. Daje to imponujący wynik (w zaokrągleniu) 42 litrów krwi. Oprócz tego w pudełku na czekolady dla dzieci z domów dziecka wylądowało naprawdę sporo tabliczek, chętnie ofiarowanych przez naszych bohaterów. Oczywiście darczyńcy nie odeszli z niczym – szerokie grono wolontariuszy czekało na nich z pysznymi pączkami oraz drożdżówkami, a sponsorzy zapewnili im atrakcyjne zniżki i vouchery. Konfrontując jednak ilości zgromadzonych jednostek krwi z chociażby przeszczepem wątroby, do którego potrzebne jest min. 10 l krwi „na wejście” (czyli jeżeli operacja przebiegnie bez powikłań), łatwo uzmysłowić sobie skalę zarówno problemu, jak i zapotrzebowania na krew. Julia Malinowska, NZS

Fot. LAX

Wampiriada to akcja nosząca żartobliwą nazwę, ale dotykająca niezwykle palącego problemu. Stany magazynowe w poszczególnych centrach krwiodawstwa sprawdzić można internetowo i…bardzo się rozczarować. Nieustanne braki w tzw. „bankach krwi” skutkują np. odłożeniem w czasie operacji, często i tych ratujących życie. Wampiriada jest najbardziej rozpoznawalnym, bo realizowanym już od 18 lat, projektem Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Jej celem jest popularyzacja honorowego krwiodawstwa wśród studentów, nagłaśnianie problemu chronicznie utrzymujących się deficytów jednostek krwi oraz m.in. przeprowadzanie warsztatów z resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Akcja organizowana jest przy współpracy z Regionalnymi Centrami Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa na kilkudziesięciu uczelniach w całej Polsce. W poszczególnych regionach – tak jak we Wrocławiu – akcje oddawania krwi odbywają się cyklicznie w kilku

Rusza realizacja projektu Bulwaru Fizyków przy kampusie Maxa Borna I etap projektu Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego dotyczący zagospodarowania bulwaru im. J. Zwierzyckiego wkracza w fazę realizacji. Podpisana została umowa z wykonawcą Park M i w ciągu 5 miesięcy powstaną tu zwierciadła akustyczne, które ilustrować będą rozchodzenie się fali dźwiękowej w formie interaktywnej zabawki w otwartej przestrzeni. W ramach projektu powstała koncepcja zagospodarowania i rewitalizacji całego bulwaru, która zakłada m.in. otwartą scenę nauki, lapidarium geologiczne oraz zegar słoneczny.

Szczegóły można znaleźć na stronie projektantów (biuro LAX z Wrocławia): http://lax.com.pl/portfolio_page/the-boulevard-of-physicists/ Projekt powstaje we współpracy z Zarządem Zieleni Miejskiej UM Wrocławia.

dr hab. Maciej Matyka Zakład Informatyki Stosowanej i Fizyki Statystycznej

9



Polonez dla Fredry po raz 19 Tekst: Agata Sałamaj / Zdjęcia: Magdalena Marcula

W piątek 25 stycznia w samo południe tegoroczni wrocławscy maturzyści 19 raz zatańczyli Poloneza dla Fredry! Legenda miejska głosi, że taniec dla hrabiego Fredry gwarantuje szczęście podczas egzaminów maturalnych. Patronat nad wydarzeniem w tym roku objął Uniwersytet Wrocławski.

Pierwszego Poloneza dla Fredry, w 2001 r., zatańczyło 20 uczniów z klas maturalnych. Od tego czasu maturzystów, którzy wzięli udział w zabawie, było tysiące. Niepisana tradycja głosi bowiem, że wejście w okres matur tanecznym krokiem zapewnia śpiewająco zdane egzaminy. W tym roku tanecznym krokiem w rytm poloneza około tysiąca maturzystów ruszyło po godzinie 12.00 spod pomnika hrabiego Aleksandra Fredry w Rynku. Jak co roku wydarzenie organizowała „Gazeta Wyborcza”. Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Leszek Frelich zaprosił do udziału w wydarzeniu prezydenta miasta Wrocławia Jacka Sutryka, panią wiceprezydent Renatę Granowską oraz prorektora ds. studenckich UWr prof. Rafała Wojciechowskiego, którzy poprowadzili taneczną kolumnę. Pan prorektor Rafał Wojciechowski życzył uczniom powodzenia na maturze, a nam zdradził, że trzydzieści lat temu, gdy sam przystępował do egzaminów maturalnych, stres był tak samo wielki jak i dziś.

– Uczcie się, dzień przed egzaminem relaks, idźcie na maturę wypoczęci. I do zobaczenia na Uniwersytecie Wrocławskim! – mówił. Pani wiceprezydent miasta Renata Granowska zdradziła, że poloneza tańczyła 27 lat temu, a zapytana o rady dla maturzystów z przymrużeniem oka powiedziała: – Trochę wiedzy i dwie ściągi z Przedwiośnia. Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk wyznał, że bardzo dobrze wspomina swoją maturę, a o tegorocznych maturzystów i ich wyniki egzaminów maturalnych jest zupełnie spokojny. Maturzystom kibicowali mieszkańcy Wrocławia, ale nie tylko. Międzynarodowi studenci uczący się języka polskiego w Szkole Języka Polskiego i Kultury dla Cudzoziemców, którzy przyjechali do Wrocławia z Chin, z USA, z Włoch, z Francji, również przyszli na wrocławski Rynek, by dopingować maturzystów. „Połamania pióra!” – krzyczeli. Za wszystkich maturzystów trzymamy mocno kciuki i życzymy powodzenia! Połamcie pióra, a potem zapraszamy na studia na Uniwersytet Wrocławski.




WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Wizyta prezydenta Macedonii Tekst: dr Iwona Łuczków, Instytut Filologii Słowiańskiej / Zdjęcie: Michał Raińczuk

Prezydent Macedonii wygłosił wykład „Mosty przyjaźni i współpracy. Polska – Macedonia”. W trakcie wizyty podziwiał Aulę Leopoldyńską gmachu głównego UWr, wpisał się też do księgi pamiątkowej uczelni.

14

4 grudnia 2018 r. na zaproszenie rektora prof. Adama Jezierskiego, UWr odwiedził prezydent Republiki Macedonii Gjorge Ivanov. Jest to czwarty prezydent Macedonii wybrany w demokratycznych wyborach. Został zaprzysiężony w 2009 r., a w 2014 r. ponownie stanął na czele państwa. Był profesorem na Uniwersytecie Świętych Cyryla i Metodego w Skopju, gdzie kierował Wydziałem Studiów Politycznych i pełnił funkcję prodziekana Wydziału Prawa im. Justyniana Pierwszego. Jest zapraszany przez największe i najbardziej prestiżowe uczelnie na świecie.

cze dziś ma bowiem wielu przeciwników, którzy, próbując go wymazać z pamięci albo zmienić jego nazwę, poddają tożsamość macedońską swego rodzaju symbolicznemu uciskowi. Ivanov stwierdził, że choć językiem macedońskim posługuje się dziś zaledwie dwa miliony ludzi, to jako oficjalny język państwowy jest wyrazem jedności państwa i podstawowym kodem komunikacyjnym, który łączy i jednoczy wszystkie segmenty społeczeństwa macedońskiego. Zachowanie i tworzenie języka macedońskiego jest obowiązkiem w stosunku do przeszłości i wkładem

Gościnne wykłady wygłaszał m. in. na Uniwersytecie Yale i Uniwersytecie Harvarda. Wizyta na UWr rozpoczęła się od spotkania z rektorem, w którym uczestniczyli także wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak, ambasador Republiki Macedonii w Polsce Vasil Panovski oraz emerytowany profesor UWr Jan Sokołowski, założyciel i pierwszy kierownik jedynej w Polsce Pracowni Macedonistyki. Następnie w Oratorium Marianum prezydent spotkał się z licznym gronem pracowników i studentów UWr. Nie zawiedli zwłaszcza przedstawiciele Instytutu Filologii Słowiańskiej. Gjorge Ivanov wygłosił wykład „Mosty przyjaźni i współpracy. Polska – Macedonia”. Motywem przewodnim wykładu były kwestie stosunku do Macedonii i języka macedońskiego szczególnie w kontekście Unii Europejskiej. Język macedoński jesz-

w przyszłość. Strażnikami tego języka i jego dziedzictwa są wszyscy macedoniści, w tym także macedoniści polscy. Prezydent podkreślił, że nauka polska od dawna żywo interesowała się Macedonią i językiem macedońskim. Problematykę macedonistyczną podejmowali w Polsce m.in. Mieczysław Małecki, Zbigniew Gołąb, Zdzisław Stieber, Włodzimierz Pianka, Krzysztof Wrocławski, Zuzanna Topolińska, Jan Sokołowski, Mira Solecka, Stanisław Karolak, Irena Sawicka i wielu innych. Częścią intelektualnego ścierania się idei naukowych jest projekt „Polski-macedoński. Konfrontacja gramatyczna”, który zainicjowali Zuzanna Topolińska (doktor honoris causa UWr) i Božidar Vidoeski. Projekt realizowany początkowo w ramach współpracy Polskiej Akademii Nauk i Macedońskiej Akademii Nauk

i Sztuk od 2010 r. kontynuowany jest pod kierunkiem prof. Jana Sokołowskiego na Wydziale Filologicznym UWr. W swoim wykładzie prezydent Ivanov nawiązał do związków naszej uczelni z Macedonią i Macedończykami. Przypomniał sylwetkę Błaże Koneskiego – doktora honoris causa UWr, pierwszego Macedończyka uhonorowanego tym zaszczytnym tytułem w Polsce. Koneski to językoznawca, poeta i tłumacz, organizator życia naukowego w Macedonii po II wojnie światowej. Jako jeden z najaktywniejszych kodyfikatorów macedońskiego języka standardowego skierował w jego stronę uwagę lingwistyki światowej i czytelników, a jako jeden z założycieli najważniejszych instytucji akademickich i czasopism przyczynił się do rozkwitu macedonistyki w Macedonii i poza jej granicami. Po wykładzie prezydent Ivanov spotkał się z dyrektorem Instytutu Filologii Słowiańskiej prof. Michałem Sarnowskim i członkami Pracowni Macedonistyki działającej w instytucie (dr I. Łuczków, prof. J. Sokołowski, prof. M. Dymarski, prof. E. Tyszkowska-Kasprzak, dr G. Djurdjev-Małkiewicz, mgr M. Stryszewska). Prof. Jan Sokołowski przedstawił zakres działalności pracowni i zainteresowania naukowe poszczególnych osób. Działalnością pracowni zainteresowała się również telewizja macedońska МРТ, która przeprowadziła wywiad z prof. Sokołowskim i doktorantką instytutu, mgr Marią Stryszewską. Podczas swojej wizyty prezydent Gjorge Ivanov w towarzystwie rektora UWr prof. Adama Jezierskiego zwiedził Aulę Leopoldyńską i podziwiał efekty prac renowacyjnych. Wizyta prezydenta Gjorge Ivanova na naszej uczelni spotkała się z ogromnym zainteresowaniem mediów macedońskich. Fotokronika z wizyty, linki do wykładu w języku macedońskim i materiałów macedońskiej telewizji MPT umieszczone są na profilu Pracowni Macedonistyki na Facebooku.

Na zdjęciu: Prezydent Macedonii Gjorge Ivanov i rektor UWr prof. Adam Jezierski


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

Mosty przyjaźni i współpracy. Wykład prezydenta Macedonii Gjorge Ivanova Tłumaczenie: prof. Jan Sokołowski / Zdjęcia: Michał Raińczuk

Magnificencjo, Szanowny Panie Rektorze, Szanowni Państwo Dziekani, Panie i Panowie Profesorowie, Szanowni Studenci, Panie i Panowie, Drodzy Goście

Jest dla mnie wielkim zaszczytem, że jako Prezydent Republiki Macedonii mogę wystąpić na prestiżowym Uniwersytecie Wrocławskim, w przyjacielskim kraju – w Rzeczypospolitej Polskiej. Polska jest krajem, który w najbardziej mrocznych okresach dziejów Europy był symbolem wolności. W czasie, gdy kraje europejskie były po kolei anektowane przez Hitlera, Polska była pierwszym państwem, które przeciwstawiło się najeźdźcy, dodając odwagi cywilizowanemu światu, by zdecydowanie sprzeciwił się złu, jakim jest faszyzm i nazizm. Społeczeństwo Polski przyczyniło się do zakończenia zimnej wojny. „Solidarność” była początkiem końca Układu Warszawskiego. W roku 1981 znana jugosłowiańska grupa rockowa „AZRA” zaśpiewała pieśń „Polska w moim sercu” będącą wyrazem sympatii i solidarności młodych ludzi w Jugosławii z autentycznym ruchem o wolność i sprawiedliwość w Polsce, na czele którego stał Lech Wałęsa.

Tak jak państwo polskie otoczyło troskliwą opieką dzieci, które znalazły w Polsce schronienie po wojnie domowej w Grecji, tak samo nauka polska pieczołowicie zajmowała się ich ojczystym językiem macedońskim. Nieprzypadkowo 45 lat temu, w 1973 r., Wasz znakomity uniwersytet wyróżnił godnością doktora honoris causa akademika Błaże Koneskiego. Był to pierwszy taki tytuł przyznany Macedończykowi w Polsce. Ponieważ tylko trzy dni dzielą nas od 25. rocznicy śmierci zmarłego w 1993 r. Błaże Koneskiego, swoje wystąpienie rozpocznę od przypomnienia pewnego wydarzenia z ostatnich dni jego życia. Niedługo przed śmiercią tracący siły Koneski zaprosił swoją koleżankę, wybitną polską i macedońską uczoną, Zuzannę Topolińską, by podyktować jej to, co wkrótce miało się stać jego ostatnim opublikowanym świadectwem. W tym bardzo krótkim i głębokim przesłaniu, adresowanym do współczesnej mu i do następnych generacji, Koneski po raz ostatni zwrócił uwagę na problem, który gnębił go przez całe jego życie. Jako językoznawca i pisarz, który poświęcił się kształtowaniu macedońskiego języka literackiego, miał świadomość, że na dzieło jego życia rzucały cień trzy rzeczy. Po pierwsze, język macedoński używany jest przez zaledwie dwa miliony ludzi. Po drugie, pełna kodyfikacja języka macedońskiego zakończona została dopiero w 1945 r., po powstaniu państwa macedońskiego. Po trzecie, istnienie języka macedońskiego było i nadal poddawane bywa w wątpliwość.

15


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Świadomy tych trzech faktów Koneski miał odwagę publicznie postawić jedno bardzo trudne pytanie: jaki jest sens pisania i tworzenia w małym języku? Pytanie to oznaczało ponowne ustosunkowanie się do całej jego działalności naukowej oraz twórczości literackiej i w ogóle sensu jego życia. Chociaż mały, język macedoński jest jednak wielki. Jest to język w sensie geograficznym położony najbliżej źródeł pierwszego pisanego języka Słowian – starosłowiańskiego. Wiemy, że w roku 855 na podstawie gwar plemion słowiańskich zamieszkujących Macedonię św. Konstanty – Cyryl i św. Metody ułożyli nowy alfabet – głagolicę. Wykorzystując głagolicę, przetłumaczyli, czy raczej dokonali poetyckiego tłumaczenia Biblii na język starosłowiański. A przekład poetycki jest zawsze trudniejszy od zwykłego przekładu. Świadczy on o bogactwie języka i o geniuszu jego twórców. Przy pomocy tego języka pisanego św. Cyryl i św. Metody oraz ich uczniowie, św. Klemens Ochrydzki i św. Naum Ochrydzki, rozwiali duchowy mrok i mgłę niewiedzy, wyzwolili ogromny duchowy, intelektualny, kulturalny i kreatywny potencjał narodów słowiańskich. Dlatego jeden z największych synów Słowiańszczyzny – Karol Wojtyła, Papież Jan Paweł II – w 1980 r., w swoim liście apostolskim Egregiae Virtutis ogłosił świętych Cyryla i Metodego opiekunami i patronami Europy. Ale slawista Reginald de Bray napisze: „Ironia historii sprawiła, że naród, którego przodkowie dali Słowianom ich pierwszy język literacki, był ostatnim, któremu uznano jego współczesny język jako słowiański i różny od sąsiednich, serbskiego i bułgarskiego”. Dlaczego tak jest? Max Weinreich dowcipnie zauważył, „że język to dialekt, który ma za sobą armię i flotę”. W ciągu wieków obcej władzy politycznej i duchowej nasz język był poddawany systematycznie uciskowi, zabraniano jego używania. Tylko w XIX i w I połowie XX w.

16

wymazano setki słowiańskich napisów, zniszczono tysiące słowiańskich rękopisów, setkom tysięcy Macedończyków siłą zmieniono nazwiska, siłą zmieniano ich tożsamość. Dotyczy to również tożsamości samego Koneskiego, którego nazwisko zmieniano to na Koneski, to na Konev, w zależności od tego, który z sąsiednich krajów sprawował władzę w jego ojczyźnie Macedonii. W takiej sytuacji Koneski zapisał w roku 1939 znane słowa: „krzyczy we mnie ból/że urodziłem się jako dziecko umęczonego plemienia”, czyli pozbawionego praw narodu. Ale wszystko to uległo zmianie z końcem II wojny światowej. Korzystając z suwerennego prawa do samostanowienia, naród macedoński 2 sierpnia 1944 r. utworzył współczesne państwo macedońskie. Jednym z pierwszych dokumentów republiki macedońskiej była decyzja „o wprowadzeniu w państwie macedońskim języka macedońskiego jako języka urzędowego”. W celu realizacji tej decyzji powołana została Komisja do Spraw Języka i Pisowni. Jako jej członek Koneski miał świadomość, że problem języka jest jednym z najważniejszych w rozwiązaniu kwestii macedońskiej. Podobnie jak Krste Petkov Misirkov bardzo dobrze wiedział, że uznanie macedońskiego języka literackiego jest warunkiem zakończenia narodowej konsolidacji Macedończyków. Dlatego całe swoje życie poświęcił jednemu celowi. Tym celem była pomoc swojemu narodowi w kształtowaniu i afirmacji macedońskiego języka literackiego w świecie. Koneski był jednym z najaktywniejszych uczestników kodyfikacji macedońskiego języka standardowego. Odgrywał główną rolę w powstaniu takich kluczowych dla macedonistyki dzieł, jak: alfabet, pisownia, gramatyka, słownik, fonologia historyczna, historia języka. Jako lingwista, poeta i tłumacz Koneski skierował w stronę języka macedońskiego uwagę lingwistyki światowej i publiczności literackiej. Jako jeden z założycieli najważniejszych instytucji akademickich i czasopism przyczynił się do rozkwitu macedonistyki.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

Na zdjęciu: Rektor UWr prof. Adam Jezierski i prezydent Macedonii Gjorge Ivanov

Wszystko, co zrobił Koneski i jego generacja, w krótkim czasie podniosło język macedoński do rangi języka europejskiego, mającego jasną przyszłość. Ale taki sukces rozbudził stare bałkańskie duchy negacji. Język macedoński jeszcze i dziś ma licznych przeciwników, którzy próbując go wymazać z pamięci albo zmienić jego nazwę, poddają tożsamość macedońską swego rodzaju symbolicznemu uciskowi. Na własnej skórze odczuł to również Koneski. Zilustruję to tylko jednym przykładem. W roku 1968, przed 50 laty, Koneski został doktorem honoris causa Uniwersytetu w Chicago. Ale amerykański slawista i macedonista prof. Victor A. Friedman odkrył, że wydarzeniu temu towarzyszył prawdziwy polityczny dramat. Mianowicie, jeszcze w 1964 r. polsko-amerykański slawista i kierownik katedry języków słowiańskich Uniwersytetu w Chicago prof. Edward Stankiewicz zaproponował, by wyróżnić Koneskiego godnością doktora honoris causa tego Uniwersytetu. Propozycja ta szybko trafiła do Konwentu Godności Honorowych, który go wnikliwie rozpatrzył. Jednak niektórzy członkowie Konwentu obawiali się reakcji Greków. Uważali, że takie wyróżnienie może być przyjęte jako nieprzyjazny akt wobec Greków, którzy negowali fakt istnienia języka macedońskiego, macedońską tożsamość i w ogóle macedoński naród. W ten sposób decyzja o przyznaniu doktoratu honorowego Koneskiemu została odłożona do 1968 r. Był to być może jedyny w historii Uniwersytetu w Chicago przypadek, gdy odłożono podjęcie decyzji o przyznaniu godności doktora honoris causa. A powodem był tylko wielki strach przed jednym małym językiem. Zresztą strach ten poniekąd był uzasadniony, ponieważ natychmiast po ceremonii do prezydenta Uniwersytetu zaczęły nadchodzić listy protestacyjne zawierające wyrazy niezadowolenia z powodu uznania „nieistniejącego języka” pewnego „nieistniejącego narodu”.

Od tego incydentu minęło równo pół wieku. Ale niestety, ten strach wciąż jest obecny i to nie tylko w Ameryce. Jeśli na stronach internetowych instytucji Unii Europejskiej zechcą Państwo sięgnąć do dokumentów odnoszących się do naszego regionu, zauważą Państwo jedną dziwną rzecz. Jest wiele dokumentów przetłumaczonych na oficjalne języki naszego regionu. Ale tylko w naszym wypadku zamiast język macedoński pisze się „język Byłej Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii”. O ile wiem, w slawistyce taki język nie istnieje. W oficjalnym słowniku brukselskiej biurokracji i dyplomacji nie ma terminu „Republika Macedonii” i przymiotnika „macedoński”. Zamiast tego wielu brukselskich wirtuozów poprawności politycznej wykorzystuje najpiękniejsze z możliwych epitetów dla nazwania mojego kraju i mojego narodu. Ale cel jest tylko jeden – uniknąć nazw „Republika Macedonii”, „język macedoński”, „tożsamość macedońska”, „macedońska kultura”. Tak więc, jeśli usłyszą Państwo, że ktoś mówi o jakimś pięknym europejskim kraju i przy tym z uporem unika użycia jego nazwy, jest wielce prawdopodobne, że chodzi o Republikę Macedonii. Praktyka ta stała się do tego stopnia alarmująca, że w 2011 r. skierowałem pismo do ówczesnego przewodniczącego Komisji Europejskiej Baroso, że nie przyjmę sprawozdania Komisji Europejskiej dotyczącego postępów Republiki Macedonii, jeśli w sprawozdaniu nie będzie przymiotnika „macedoński”. Praktyka taka nie jest w duchu „jedności w różnorodności”. I nie dotyczy ona wyłącznie tylko Unii Europejskiej. Kilka lat temu miała miejsce próba usunięcia terminu „język macedoński” z oficjalnego rejestru języków Organizacji Narodów Zjednoczonych. Musiałem skierować pismo do ówczesnego sekretarza generalnego Ban-Ki-moona, by nie dopuścić do realizacji takiego nieodpowiedzialnego zamiaru. O czym to świadczy? Ci, którzy negują macedońską tożsamość i język macedoński, widzą rzeczywistość w krzywym zwierciadle.

17


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Zamiast dostosować swój zniekształcony obraz do rzeczywistości, usiłują dostosować rzeczywistość do swojego spaczonego obrazu świata, w którym jak gdyby nie ma miejsca dla języka i tożsamości macedońskiej. W obliczu takich doświadczeń Błaże Koneski obnażył błąd logiczny tych, którzy negują prawa narodu macedońskiego. Istotą problemu są podwójne standardy. Są narody, mówi Koneski, których prawa historyczne nie są poddawane w wątpliwość, a z drugiej strony są narody, którym tych praw się odmawia. Siły, które nie godzą się łatwo z samodzielnym rozwojem narodów, przygotowane są do wykorzystania całego aparatu naukowego dla obrony swoich nienaukowych i nieprzystających do rzeczywistości poglądów. A upolityczniona nauka nie jest prawdziwą nauką. Dlatego przy innej okazji powiedział: „gdy kodyfikowany był literacki język macedoński […] oni mimo to znajdowali w nim jakąś wadę, ponieważ są oni głęboko przeciwni samemu językowi macedońskiemu, a nie tylko jakiejś jego konkretnej formie”. Naród i język są fenomenami historycznymi i jako takie mają prawo do swojej historii. Odbieranie narodowi historycznego prawa do samodzielności językowej jest równoznaczne z tyranią. Rozwiązanie, mówi Koneski, nie polega na drobnym handlu z tymi, którzy pretendują do trzymania klucza od przeszłości pewnego narodu, by w ten sposób negować jego historyczne prawa, tylko na uznaniu historycznych praw wszystkich narodów, które były w stanie ukształtować się we współczesne narody. Dlaczego tyle mówię o Koneskim? Ponieważ w jego życiu znalazło odzwierciedlenie życie narodu macedońskiego i życie Republiki Macedonii. Właśnie dlatego Koneski ostrzegł nas, Macedończyków, „bardziej niż wszystko inne język odzwierciedla wszystko, co w nim stworzono, zarówno w postaci tekstów mówionych, jak i pisanych, jest on najbliższy naszej idealnej ojczyźnie, jest on, prawdę mówiąc, naszą najpełniejszą ojczyzną”. Najważniejszym miernikiem wartości jakiegoś narodu jest osiągnięcie konsensusu w sprawie tego, co nie jest na sprzedaż, tego, co nie może być przedmiotem targów i pertraktacji. Dziś, niestety, niektóre z wielu osiągnięć, o które walczył, stoją pod znakiem zapytania. Pojawiły się poklenia, które jak gdyby zapomniały o testamencie Koneskiego i kłócą się z tymi, którzy pretendują do tego, by utrzymać klucz do naszej przeszłości. Gdy to mówię, Republika Macedonii staje być może przed największym wyzwaniem od czasu jej powstania. Chodzi o to, byśmy zrezygnowali z prawa historycznego i prawa do samostanowienia. Prawo do samostanowienia oznacza, że tylko naród ma prawo decydować o swoim losie, że nikt inny nie jest upoważniony do interweniowania siłą w jego życie, do niszczenia jego szkół i innych instytucji, do dokonywania gwałtu na jego obyczajach i sposobie bycia, do niszczenia jego języka, do pozbawiania go praw. Prawo do samostanowienia oznacza, że naród może zorganizować swoje życie zgodnie ze swoją wolą. Ma prawo do całkowitej secesji (oddzielenia się). Wszystkie narody są suwerenne i wszystkie są sobie równe. Z prawa do samostanowienia wynika również prawo narodu do wyboru swojej nazwy i nazwy swojego państwa, które stworzył, jak również prawo do wyboru nazwy języka, którym się posługuje. Prawo wyboru nazwy jest nieoddzielną częścią prawa do samostanowienia. Jednak Grecja wraz z Porozumieniem Prespańskim narzuca nam nową nazwę państwa i żąda, by była ona stosowana erga omnes – w relacjach międzynarodowych i w kraju. Planowane jest, że dokonamy zmiany konstytucji. Dzięki temu porozumieniu Grecja będzie mogła sprawować nadzór nad tym, jakiej nazwy będziemy używać sami w stosunku do siebie, ale także

18

w jaki sposób zwracać się do nas będą inne państwa. Z chwilą przyjęcia Porozumienia ulegną zmianie nazwy naszych instytucji, podręczniki naszych dzieci będą podlegać cenzurze, naszym obywatelom uniemożliwi się korzystanie z prawa do wyrażania swojej macedońskiej tożsamości. Zostanie uregulowana nazwa naszego języka. Jedna ważna część sposobu naszego życia będzie zależała od woli Grecji. Jest to cenzura dokonywana przez świat i autocenzura zbiorowej świadomości narodu macedońskiego, gwałt na naszej zbiorowej pamięci. To, co państwo greckie czyniło w stosunku do Macedończyków w Grecji, teraz, z chwilą podpisania Porozumienia Prespańskiego, chce czynić w stosunku do Macedończyków w Republice Macedonii. Współczesna historia pokazała, że Bałkany są ojczyzną precedensów. Jeśli w stosunku do nas czynione są takie szkodliwe precedensy ograniczające naszą suwerenność i polityczną niezawisłość, zasadne jest pytanie, kiedy znajdą one zastosowanie w innych krajach. W przeciwieństwie do polityzacji nauki, idącej ze strony wielu europejskich i światowych ośrodków wpływów, mamy przykład Polski, polskiej nauki, polskiej slawistyki. Wspomniałem już, że Polska otworzyła drzwi dla dzieci macedońskich podczas wojny domowej w Grecji i stała się drugim domem dla bezdomnych i schronieniem dla uchodźców. Są oni dziś solidnym mostem między naszymi krajami i narodami. Jeden z takich uchodźców, Kole Simiczyjew, był nawet profesorem UWr. Nasze kraje ustanowiły stosunki dyplomatyczne 25 lat temu. Pierwszy wybrany demokratycznie premier Tadeusz Mazowiecki bronił prawa narodu macedońskiego i Republiki Macedonii do samostanowienia i godności osoby ludzkiej. Stosunki te uległy umocnieniu w 2005 r., gdy Rzeczpospolita Polska zdecydowała o użyciu konstytucyjnej nazwy Republiki Macedonii w komunikacji bilateralnej. Jesteśmy szczerze wdzięczni za tę pryncypialną decyzję. Rzeczpospolita Polska jest wielkim przyjacielem, szczerym partnerem i krajem zdecydowanie wspierającym Republikę Macedonii w Unii Europejskiej i w NATO. Swoje wsparcie pokazała w sposób czynny w czasie europejskiego kryzysu migracyjnego. Polska była jednym z kilku krajów członkowskich Unii Europejskiej, który trafnie ocenił, że łańcuch jest mocny na tyle, na ile mocne jest jego najsłabsze ogniwo. Na kontynencie europejskim tym ogniwem jest Republika Macedonii. Mój kraj wytrzymał napływ fali migrantów dzięki pomocy, którą otrzymał nie od Brukseli, ale od Czwórki Wyszegradzkiej i krajów położonych wzdłuż bałkańskiego szlaku emigracyjnego. Gdy tu przemawiam, południową granicę Macedonii patrolują polscy policjanci. Pomagają oni macedońskiej armii i macedońskiej policji w ochronie Europy przed groźbą płynącą z terytorium samej Unii Europejskiej. To paradoks – policjanci kraju członkowskiego Unii Europejskiej rozlokowani są na terytorium kraju, który nie jest członkiem Unii Europejskiej, by chronić Europę przed groźbą, która przychodzi z terytorium kraju będącego członkiem Unii Europejskiej, Grecji. Dlatego jako prezydent Republiki Macedonii pragnę publicznie wyrazić naszą wdzięczność Polsce i innym krajom, które pomagają nam chronić Europę. Jesteśmy wdzięczni nie tylko państwu polskiemu, ale i polskiej nauce. Nauka polska żywo interesowała się Macedonią i językiem macedońskim. W czasie, gdy propaganda krajów sąsiadujących z Macedonią zawłaszczała język macedoński, znany slawista Mieczysław Małecki jednoznacznie stwierdził, że dialekty macedońskie nie mogą być traktowane ani jako serbskie, ani jako bułgarskie, ale jako odrębny język. Małecki systematycznie zbadał kilka archaicznych


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

Na zdjęciu: Prezydent Macedonii Gjorge Ivanov i prof. Jan Sokołowski

dialektów macedońskich w okolicy Salonik i to na krótko przed tym, jak Grecja usunęła je ze swojej mapy językowej. W ten sposób nie tylko potwierdził teorię pochodzenia języka starosłowiańskiego, ale też pozostawił trwałe świadectwo obecności języka macedońskiego na tym terytorium. Wybitny językoznawca Małecki był jednym z twórców macedonistyki w Polsce. Jego dzieło kontynuowali tacy slawiści, jak: Zbigniew Gołąb, Zdzisław Stieber, Włodzimierz Pianka, Krzysztof Wrocławski, pierwsza dama światowej slawistyki Zuzanna Topolińska, Mieczysław Karaś, Jan Sokołowski, Mira Solecka, Stanisław Karolak, Irena Sawicka, Iwona Łuczków, Anna Korytowska i wielu, wielu innych. Dzięki Seminarium Języka, Literatury i Kultury Macedońskiej, Republika Macedonii stała się celem podróży dla setek polskich slawistów. W ciągu lat ukształtował się krąg zaufania, w którym macedoniści z Republiki Macedonii mogą stawiać najtrudniejsze pytania dotyczące języka macedońskiego, nie wątpiąc w najmniejszym stopniu w szczere intencje swoich polskich rozmówców. Częścią takiego intelektualnego ścierania się idei jest również projekt „Polski-macedoński. Konfrontacja gramatyczna”, którego inicjatorami i realizatorami byli przez wiele lat prof. Zuzanna Topolińska i prof. Bożydar Vidoeski. Ten wspólny projekt zapoczątkowany został w ramach współpracy Instytutu Języka Polskiego PAN i Wydziału Lingwistyki i Literatury Macedońskiej Akademii Nauk i Sztuk, a kontynuowany jest obecnie na Wydziale Filologicznym UWr. Realizowany jest on już cztery dziesięciolecia. Jestem wdzięczny Panu Rektorowi Jezierskiemu, dzięki któremu mógł ukazać się ostatni, 10. tom projektu autorstwa Zuzanny Topolińskiej, zatytułowany „Polski-macedoński. Konfrontacja (nie tylko) gramatyczna. Spirala ewolucji”. Jest tu z nami prof. Jan Sokołowski, który kieruje obecnie projektem na UWr. Tak jak Polska stoi po stronie sprawiedliwości, tak samo nauka polska stoi zdecydowanie po stronie prawdy. I właśnie dlatego

mam prawo powiedzieć Państwu: po 25 latach, jakie minęły od przesłania Koneskiego, po macedońsku wciąż mówi niewielu ludzi, w niektórych kręgach jest on uważany za młody język i dlatego wciąż jego istnienie poddawane jest w wątpliwość. I po 25 latach wciąż pojawia się pytanie: czy warto tworzyć i komunikować się w małym języku? Wierzę, że warto i to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, jako międzypokoleniowy kod generacyjny język jest łącznikiem między przodkami i potomkami. Język, jego semantyka, symbole i gramatyka tworzone są w oparciu o percepcję, jaką narody i wspólnoty przyjmowały jako rzeczywistość. Warto mówić i tworzyć w małym języku, który ma unikalną percepcję świata, ponieważ w ten sposób i świat jest bogatszy. Nasza Europa jest bogatsza. Po drugie, język macedoński to lingva franca, dzięki której członek jednej wspólnoty językowej porozumiewa się z członkami innych wspólnot etnicznych. Jest to część naszej wspólnoty językowej. Naszą siłą jest nasza różnorodność, a gwarancją naszej różnorodności jest nasza jedność. Wyrazem tej jedności jest język macedoński. Zachowanie i tworzenie języka macedońskiego jest obowiązkiem w stosunku do przeszłości i wkładem w przyszłość. Strażnikami tego języka i tego dziedzictwa są również wszyscy macedoniści, w tym także macedoniści polscy. Szczególnie ważne miejsce zajmuje działająca przy Instytucie Filologii Słowiańskiej UWr Pracownia Macedonistyki, która jest dziś najważniejszym partnerem macedońskich instytucji akademickich w Polsce. Dlatego w obliczu ważnych wyzwań stojących przed Republiką Macedonii i narodem macedońskim znów są nam potrzebni nasi przyjaciele, by chronić za nas to, co sami możemy łatwo utracić. Polscy macedoniści i macedonści innych krajów są strażnikami naszej najpełniejszej ojczyzny, ponieważ jak to ujął Koneski „tam, dokąd sięga nasz język, dotąd sięga nasza ojczyzna”. Dziękuję Państwu!

19


Na zdjęciu: Tillandsia sprengeliana, fot. Karolina Sokołowska

Trochę lata zimą Tekst: Karolina Sokołowska, Ogród Botaniczny

W styczniu 2019 roku Ogród Botaniczny UWr po raz drugi w historii otworzył się zimą dla zwiedzających. Ideą „Zimowych weekendów” jest zaprezentowanie szerszej publiczności kolekcji szklarniowych.

Kolekcje szklarniowe odgrywają w ogrodach botanicznych dużą rolę, obejmują bowiem często rośliny tropikalne zagrożone wyginięciem, takie jak sagowce czy przedstawiciele licznej grupy sukulentów. Chodzi też o umożliwienie obserwacji roślin, których naturalnym okresem kwitnienia jest kalendarzowa zima, np. oczarów. Dzięki namiotowi edukacyjnemu, ustawionemu w pobliżu karmników, możliwe jest również zaznajomienie się z gatunkami ptaków, które mieszkają w Ogrodzie. W każdą sobotę i niedzielę odbywają się spacery z przewodnikiem o godzinie 10.00, 11.30, 13.00 oraz 14.30. W czasie oprowadzania przez specjalistę niejednokrotnie zostają rozwikłane rozmaite zagadki dotyczące świata roślin. I tak można się dowiedzieć, że jedną z bogatszych kolekcji tropikalnych w Ogrodzie jest grupa epifi-

20

tów – roślin, które nie używają korzeni do pobierania wody i składników pokarmowych . Zainteresowani mogą zobaczyć, jak wyglądają użytkowe rośliny strefy tropikalnej, których owoce wszyscy dobrze znają z codziennego życia: banan, wanilia, pieprz, kakaowiec, maniok, kawa czy melonowiec. Warto zapoznać się z kolekcją bluszczy, wykazujących niebywałą zdolność do modyfikacji. Dzikich gatunków jest zaledwie 17, a w naszych szklarniach eksponujemy oprócz nich ponad 600 odmian uprawnych, pochodzących przede wszystkim od bluszczu pospolitego. Można też posłuchać opowieści o anatomiczno-fizjologicznych przystosowaniach, które umożliwiają sukulentom życie na skrajnie ubogich w wodę stanowiskach, czy dla odmiany przyjrzeć się z jednej z największych w Europie kolekcji roślin

słodkowodnych, które wyeksponowane są w 29 dużych akwariach. Osobne spotkania będą poświęcone chorobom i szkodnikom roślin, a co istotniejsze – metodom ich zwalczania w sposób nieszkodzący środowisku. Naszym gościom udostępniana jest także Panorama Natury – wystawa łącząca elementy geologii, paleobotaniki i paleozoologii, dająca wyobrażenie o ewolucji roślin i zwierząt od końca prekambru do czwartorzędu. Na tle panoramicznego obrazu, przedstawiającego piękno i tragedię życia minionego, zgromadzone są eksponaty: skały, odlewy, odciski, skamieniałe części przedstawicieli fauny i flory, wiele o unikatowej wartości. W tym roku przygotowaliśmy też coś zupełnie nowego: kącik relaksacyjny z wystawą roślin antysmogowych. Prob-


Zimowe oprowadzania zaczęły się 19 stycznia 2019 r., dotyczyły roślin tropikalnych oraz bluszczy. Godziny oprowadzań: 10.00, 11.30, 13.00 i 14.30 23-24 luty: Rośliny wodne i bagienne dr Ryszard Kamiński 2-3 marca, 9-10 marca: Ochrona roślin szklarniowych mgr inż. Paweł Fedorów 16-17 marca, 23-24 marca: Kaktusy i sukulenty Jacek Kański Wejście do Ogrodu Botanicznego od ulicy Świętokrzyskiej (przy punkcie sprzedaży roślin).

Fot. Magdalena Marcula

Cephalocereus senilis, fot. Karolina Sokołowska

↑ lem zanieczyszczenia powietrza nasila się zwłaszcza w okresie grzewczym. wiele osób poszukuje rozwiązań, które można zastosować w mieszkaniach czy biurach. Rośliny mają pozytywny wpływ na komfort naszego życia: wydzielają tlen, zwiększają wilgotność powietrza, na liściach kumulują pyły, potrafią także neutralizować szkodliwe substancje, które znajdują się w powietrzu. Znaczącą rolę odgrywają mikroorganizmy żyjące w strefie korzeniowej roślin. Odwiedzający mogą poznać gatunki takich dobroczynnych roślin, by móc w swoim otoczeniu urządzić „ekologiczno-zdrowotny” zakątek. Szklarnie, akwaria, Panoramę Natury oraz teren otwarty można też zwiedzać samodzielnie. Spacery z przewodnikiem odbywają się według harmonogramu.

21


Fot. Mariusz Kupczak

Koncert Noworoczny Tekst: prof. Milica Jakóbiec-Semkowowa

„Złoto i srebro” – tytuł jednego z walców Franza Lehára mógłby z powodzeniem odnosić się do całego Koncertu Noworocznego, który odbył się w Auli Leopoldyńskiej 29 stycznia. Blaskiem tych szlachetnych kruszców zabłysły bowiem ostatnio odnowione i wspaniale wyeksponowane fragmenty Auli, a w bogatym programie koncertu znalazły się kompozycje reprezentujące zarówno złoty, jak też srebrny wiek muzyki wiedeńskiej oraz złote przeboje bliższych nam czasów. Zgodnie z wieloletnią tradycją na wstępie artystów i publiczność powitał rektor UWr prof. Adam Jezierski. Na podium Auli zasiadła Orkiestra Festiwalowa im. Johanna Straussa stworzona przed ponad dwudziestu laty przez Jana Ślęka, od wielu lat goszcząca w murach UWr. Zasłużony dla popularyzacji muzyki wiedeńskiej Maestro Jan Ślęk potwierdził swój niesłabnący mimo upływu lat kunszt i doskonałą znajomość tajników tej muzyki stając kilkakrotnie za pulpitem, dyrygowanie większością utworów powierzając swemu następcy – Marcinowi Graboszowi, absolwentowi wrocławskiej Akademii Muzycznej. Jako soliści wystąpili Alejandrina Vazquez (sopran) z Meksyku i znany

22

wrocławskiej publiczności tenor Przemysław Borys. W szerokiej formule koncertowej znalazły się tradycyjne kompozycje orkiestrowe takie jak m.in. „Hereinspazier” Carla Michaela Ziehrera, uwertura do „Barona Cygańskiego” i „Szybka polka” patrona orkiestry J. Straussa, a także utwory nowsze: „Perpetum mobile” Bogusława Klimczuka i „Polka wrocławska” prowadzącego koncert Marcina Grabosza. Nie mogło też zabraknąć kompozycji Johannesa Brahmsa, doktora honoris causa naszej Alma Mater („Taniec węgierski nr 5”). Usłyszeliśmy również słynne arie operetkowe, m.in. w wykonaniu Alejandriny Vazquez „Pieśń o Wilii” z „Wesołej wdówki” Franza Lehára i arię hrabiny z „Hrabiny Maricy” Emmericha Kálmána, a w wykonaniu Przemysława Borysa kuplety z „Barona cygańskiego” J.Straussa i neapolitański przebój Ernesto de Curtisa „Nie zapomnij mnie”. W duecie soliści zaśpiewali „Co się dzieje, oszaleję” z Księżniczki Czardasza” E. Kálmána oraz pieśń

austriackiego twórcy Rudolfa Sieczyńskiego „Wien, du Stadt meiner Träume”. Wysokim kunsztem zabłysnął również koncertmistrz Orkiestry Festiwalowej Wiktor Kuzniecow, w „Melodiach cygańskich” Pablo de Sarasate, a także jego syn, również Wiktor Kuzniecow w efektownym „Czardaszu” Vittorio Montiego. Podobnie jak w minionych latach na zakończenie koncertu soliści z towarzyszeniem Orkiestry Festiwalowej imienia Johanna Straussa zaintonowali duet z „Wesołej wdówki” F. Lehára „Usta milczą, dusza śpiewa”, a obaj dyrygenci skutecznie zaprosili publiczność do współuczestnictwa w śpiewie. Szczególne uznanie publiczności zyskał prowadzący koncert prof. Jan Miodek, który ze swadą nadawał rytm całemu przedsięwzięciu nie skąpiąc istotnych informacji o wykonawcach i następujących kolejno utworach. Nie zawiodła też wypełniona po brzegi Aula Leopoldyńska; harmonijne dźwięki swobodnie szybowały pod jej bogato zdobionym sklepieniem.


Fot. Magdalena Marcula

Uniwersytet Wrocławski zagrał z WOŚP Tekst: AMK

W tym roku odbył się 27. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, największej polskiej akcji charytatywnej. Podczas tegorocznej zbiórki udało się zebrać 92 143 798 zł, ale środki wciąż jeszcze wpływają. Zostaną przeznaczone na zakup nowoczesnego sprzętu medycznego dla specjalistycznych szpitali dziecięcych, gdzie udziela się pomocy medycznej najciężej chorym dzieciom. Społeczność uniwersytecka od lat angażowała się w działania związane z WOŚP, przede wszystkim robili to studenci, którzy jako wolontariusze zbierali pieniądze do puszek. W tym roku można było także wylicytować na portalu aukcyjnym Allegro niezwykłą sesję fotograficzną. Odbędzie się ona w Auli Leopoldyńskiej, najpiękniejszej i najbardziej reprezentacyjnej sali gmachu głównego UWr. Profesjonalną sesję, w eleganckiej konwencji, zrealizuje

Magdalena Marcula, fotograf z Biura ds. Promocji UWr. Sesja jest tym bardziej wyjątkowa, że w Auli Lepoldyńskiej nie wolno robić profesjonalnych zdjęć. W licytacji wzięło udział 13 osób, zwyciężczyni zaoferowała sumę 1 225 zł. Zapytaliśmy, dlaczego wzięła udział w licytacji? – WOŚP wspieram od wielu lat, w zasadzie odkąd pamiętam – przyznała. – Natomiast studiując i pracując na Uniwersytecie zawsze robiło na mnie wrażenie piękno

gmachu głównego, więc naturalnie połączyłam oba fakty i wzięłam udział w aukcji. Bardzo się cieszę zarówno z okazji sesji fotograficznej, ale też z możliwości wsparcia Orkiestry i pomocy dzieciom. Samorząd Studentów UWr także wziął udział w finale WOŚP, wystawiając na Allegro indywidualny kurs cha-chy, profesjonalną sesję zdjęciową i indywidualny trening sportów walki, dzień z panią Snapchat i dzień z rektorem UWr.

23


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Państwowe egzaminy certyfikatowe z języka polskiego jako obcego Tekst: dr Anna Burzyńska-Kamieniecka, Instytut Filologii Polskiej

Po raz pierwszy państwowe egzaminy certyfikatowe z języka polskiego jako obcego odbyły się w 2004 r. Było to wydarzenie bardzo istotne dla promocji języka polskiego, które przyczyniło się do zintegrowania środowiska specjalistów zajmujących się nauczaniem polszczyzny jako języka obcego w kraju i za granicą. Przez 11 lat przeprowadzono w Polsce i na całym świecie 238 egzaminów państwowych, w których łącznie wzięło udział 10 029 osób.

W 2015 r. wprowadzono zmiany w systemie certyfikacji, poparte modyfikacją odpowiednich aktów prawnych (chodzi tutaj o ustawę o języku polskim z 12 czerwca 2015 r. oraz rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 11 grudnia 2015 r. w sprawie Państwowej Komisji do Spraw Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego i rozporządzenie MNiSW z 26 lutego 2016 r. w sprawie egzaminów z języka polskiego jako obcego). Wprowadzone reformy spowodowały, że obecnie można przeprowadzać egzaminy na sześciu poziomach zaawansowania: A1-C2 w grupie dostosowanej do potrzeb osób dorosłych oraz na poziomach A1-B2 w grupie dostosowanej do potrzeb dzieci i młodzieży. Nadzór nad przebiegiem egzaminów sprawuje, działająca w Pionie Języka Polskiego Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej MNiSW, Państwowa Komisja do spraw Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego, która zajmuje się m.in. harmonogramem sesji egzaminacyjnych, przygotowaniem arkuszy testowych, ewaluacją egzaminów, szkoleniem dla egzaminatorów i wydawaniem certyfikatów. W jej skład wchodzi czternastu przedstawicieli polskich ośrodków akademickich i instytucji ministerialnych, UWr reprezentuje prof. Anna Dąbrowska. Przebudowa dotychczas funkcjonującego systemu certyfikacji wiązała się także z jego decentralizacją, co w rezultacie umożliwiło wyłonienie samodzielnych ośrodków egzaminacyjnych spośród spełniających wymogi ustawowe instytucji zajmujących się nauczaniem obcokrajowców. W czerwcu 2016 r. na podstawie decyzji MNiSW UWr otrzymał uprawnienia do organizowania państwowych egzaminów certyfikatowych z języka polskiego jako obcego. Przeprowadzaniem kolejnych egzaminów zajął się, powołany w Szkole

24

Języka Polskiego i Kultury dla Cudzoziemców UWr, ośrodek egzaminacyjny, którego koordynowanie powierzono mi, jako pracownikowi naukowo-dydaktycznemu Instytutu Filologii Polskiej UWr. W czerwcu 2018 r., po upływie dwuletniej kadencji, uprawnienia do przeprowadzania egzaminów zostały odnowione na kolejne dwa lata. Działający na UWr ośrodek egzaminacyjny zajmuje się poświadczaniem znajomości języka polskiego jako obcego, organizując kolejne sesje egzaminacyjne, w których biorą udział cudzoziemcy przebywający w Polsce lub też obywatele RP na stałe zamieszkali za granicą. Funkcję egzaminatorów pełnią pracownicy naukowo-dydaktyczni Instytutu Filologii Polskiej UWr oraz lektorzy Szkoły Języka Polskiego i Kultury dla Cudzoziemców UWr, będący uznanymi specjalistami w zakresie glottodydaktyki polonistycznej, posiadający odpowiednie przygotowanie merytoryczne i wieloletnią praktykę w testowaniu języka polskiego jako obcego. Doświadczenie zdobywane przez te osoby podczas sesji egzaminacyjnych i szkoleń dla egzaminatorów jest gwarancją zachowania wysokich standardów, zgodnych z wymogami Państwowej Komisji ds. Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego. Do tej pory w ośrodku wrocławskim, funkcjonującym na nowych warunkach, odbyło się pięć egzaminów certyfikatowych (od listopada 2016 do listopada 2018), w których brało udział 635 osób. W ostatnim, który odbył się w listopadzie, wzięło udział 150 obcokrajowców, z czego 122 osoby przystąpiły do egzaminu na poziomie B1, 23 na poziomie B2, poziom C1 wybrały 3 osoby, a na poziomie A2 i C2 zdawało po jednej osobie. Wśród uczestników egzaminu najliczniejszą grupę stanowią zwykle obywatele Ukrainy, którzy potrzebują certyfikatu zna-

jomości języka polskiego na poziomie B1 do otrzymania karty stałego pobytu lub starają się o polskie obywatelstwo. Nierzadko pojawiają się na egzaminie całe rodziny pragnące zalegalizować swój pobyt w Polsce. Egzamin zdają także osoby planujące studia na polskich uczelniach czy też wykonujące zawody wymagające odpowiednich kompetencji językowych np. kierowca tira, śpiewaczka operowa, lekarz, informatyk czy wykładowca akademicki. Istnieje również całkiem spora grupa miłośników polszczyzny z odległych krajów takich jak Tunezja, Algieria, Brazylia, Meksyk, Korea czy Chiny, którzy uczą się języka polskiego za granicą i przystępują do egzaminów w Polsce, aby sprawdzić rezultaty swojej edukacji. W egzaminie uczestniczą także osoby niepełnosprawne, którym – zgodnie z obowiązującymi zasadami – zapewnia się odpowiednie warunki udziału. Utworzenie na UWr ośrodka egzaminacyjnego spotkało się z dużym zainteresowaniem ze strony instytucji zajmujących się nauczaniem języka polskiego jako obcego, zarówno na terenie Dolnego Śląska, jak też w innych regionach. Funkcjonowanie tego rodzaju ośrodka w strukturach uniwersyteckich stworzyło odpowiednie warunki do testowania poziomu znajomości języka polskiego jako obcego wśród wielu obcokrajowców, w tym również studentów UWr oraz innych uczelni Wrocławia. Przyczyniło się także do pogłębienia istniejącej współpracy z krajowymi i zagranicznymi ośrodkami akademickimi, zajmującymi się dydaktyką języka polskiego jako obcego, umożliwiając wymianę doświadczeń w zakresie testowania i oceny znajomości polszczyzny w Polsce i poza jej granicami.


Fot. Magdalena Marcula

Młodzi miłośnicy Cycerona Tekst: dr Barbara Hartleb-Kropidło, Instytut Studiów Klasycznych, Śródziemnomorskich i Orientalnych

W Instytucie Studiów Klasycznych, Śródziemnomorskich i Orientalnych UWr, 17 i 18 stycznia, odbył się okręgowy etap Olimpiady Języka Łacińskiego przeznaczonej dla uczniów szkół ponadpodstawowych. Olimpiada Języka Łacińskiego jest ogólnopolskim przedsięwzięciem, powstałym dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Filologicznego. W tym roku szkolnym uczniowie przystąpili do Olimpiady już trzydziesty siódmy raz. Dwudniowe zawody, sprawdzające znajomość języka łacińskiego oraz literatury, historii, mitologii starożytnych Greków i Rzymian pozwolą wyłonić uczestników trzeciego, centralnego etapu Olimpiady. Najlepsi spośród nich, zgodnie z wieloletnim zwyczajem, wezmą udział w międzynarodowym Certamen Ciceronianum Arpinas, organizowanym we włoskim mieście Arpino, znanym przede wszystkim jako miejsce urodzenia słynnego mówcy, Marka Tuliusza Cycerona. Spośród 28 uczestników okręgowego etapu Olimpiady Języka Łacińskiego do części ustnej zakwalifikowało się 17 uczniów: Aleksander Krasowski, Patryk Skinderowicz, Dominik Zięcina (VII LO we Wrocławiu); Mikołaj Sołkiewicz (XII LO we Wrocławiu); Maria Rózga (XIV LO we Wrocławiu); Alina Lorczyk (LO Sióstr Urszulanek we Wrocławiu); Joanna Jeż (Społeczne Integracyjne Liceum Ogólnokształcące AMIGO we Wrocławiu); Dominik Möckel (Liceum Ogólnokształcące COGITO w Zgorzelcu); Jakub Łukasik (II LO w Będzinie); Patryk Kanik, Wojciech Sawkiewicz (I LO w Bielsku-Białej); Joanna Bogacz, Łukasz Bujok, Marta Grzegorczyk, Paulina Janosz, Jakub Wójcik, Aleksandra Ziobro (III LO w Bielsku-Białej).

Niemałe zainteresowanie nauką języka łacińskiego oraz wiedzą o świecie antycznym, mimo niekorzystnych dla nauki języka łacińskiego warunków, pozwalają realizować uczniom ofiarni i niestrudzeni nauczyciele, z których wielu może pochwalić się licznym gronem laureatów i finalistów. Są wśród nich „weterani”, jak na przykład mgr Bożena Kamola-Golonka, mgr Lilla Pala, mgr Janina Wolsza czy mgr Grażyna Woźniak, ale i inni znakomici pedagodzy, m.in. mgr Luiza Bakalarczyk, mgr Anna Ledwolorz, mgr Martyna Lubczyk, dr Agnieszka Michalkiewicz-Gorol i mgr Ewelina Rygał. Warto zaznaczyć, że są wśród nich także nauczyciele z najmłodszego pokolenia, np. mgr Zdzisław Koczarski czy mgr Piotr Skowroński, którzy przekazują uczniom swoje zamiłowanie do antyku. Goszczący w Instytucie Studiów Klasycznych, Śródziemnomorskich i Orientalnych uczestnicy olimpiady, uczniowie wielu szkół z miast województw dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego: Wrocławia,

Bielska-Białej, Będzina, Częstochowy, Gliwic, Katowic, Opola czy Zgorzelca, mogli przy tej okazji zapoznać się nie tylko z historią instytutu i Zakładu Filologii Łacińskiej, ale poznać dzieje całej naszej Alma Mater od początku jej powstania. W tym celu przewodniczący Komitetu Okręgowego OJŁ, dr Krzysztof Morta zaprosił młodych klasyków i ich opiekunów do Muzeum Uniwersyteckiego, gdzie olimpijczycy mogli dodatkowo wypróbować swoich umiejętności przy odczytywaniu wielu łacińskojęzycznych inskrypcji. Wielkim wyróżnieniem było dla wszystkich spotkanie z rektorem UWr, prof. Adamem Jezierskim, który oprowadził młodych „cyceronianów” po siedzibie władz uniwersytetu. W Oratorium Marianum wszyscy mogli też na chwilę cofnąć się o trzy wieki do epoki baroku i na 300-letnich organach wysłuchać utworów Bacha w wykonaniu rektora.

Komitet Okręgowy we Wrocławiu tworzą: dr Krzysztof Morta (przewodniczący), mgr Aleksandra Krajczyk, mgr Maria Kulewska, dr hab. Karol Zieliński, dr Barbara Hartleb-Kropidło (sekretarz). Historię Olimpiady Języka Łacińskiego, poświęcając także miejsce organizującym ją osobom, między innymi przewodniczącemu prof. Herbertowi Myśliwcowi oraz wieloletniej sekretarz okręgu wrocławskiego, dr Władysławie Jamróz, opisała prof. Alicja Szastyńska-Siemion, pełniąca przez wiele lat funkcję Wiceprzewodniczącej Komitetu Olimpiady: „Początki Olimpiady Języka Łacińskiego, Classica Wratislaviensia XXX”, nr 3209, 2010, s. 107-113.

25


Fot. Magdalena Marcula

mgr Agnieszka Sobieska , doktorantka w Katedrze Doktryn Politycznych i Prawnych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii UWr, ekspertka Pracowni Badań Praw Orientalnych. Jej zainteresowania badawcze obejmują prawo islamu, ze szczególnym uwzględnieniem regulacji prawnych dotyczących stroju muzułmanki i sytuacji muzułmanek na świecie.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

Co z tą nienawiścią? Tekst: Agnieszka Sobieska, Katedra Doktryn Politycznych i Prawnych

Czy wykształcenie ma wpływ na występowanie mowy nienawiści? Czy wraz ze zdobywaniem kolejnych szczebli na edukacyjnej drabinie, nienawiść werbalna i pozawerbalna nasila się, stając się bardziej wyrafinowaną, czy może wyższe wykształcenie całkowicie eliminuje problem z jej obecnością?

Ciekawość i chęć uzyskania odpowiedzi na tak sformułowane pytania była motywacją do przeprowadzenia badań dotyczących występowania mowy nienawiści wśród wrocławskich gimnazjalistów i studentów. Odpowiedzi ankietowanych pokazały jednak, że nie jest to proste zagadnienie, a na postawione pytania w zasadzie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. O złożoności zjawiska świadczy choćby fakt, że w polskim ustawodawstwie brakuje definicji „mowy nienawiści”. Zbyt często mylimy też – gwarantowaną przez art. 54 Konstytucji – wolność słowa z przyzwoleniem na tzw. hejt. Być może ma to związek z ograniczoną penalizacją takich zachowań w polskim prawie karnym. Co prawda, nawoływanie do nienawiści jest karalne (art. 256 i 257 Kodeksu Karnego), jednak w ograniczonym zakresie. Poza ochroną pozostają mniejszości seksualne, osoby o odmiennej płci czy też osoby z niepełnosprawnością. Żeby jednak ułatwić zrozumienie tego fenomenu, możemy posłużyć się definicją stworzoną na potrzeby badania. Przyjęto, że słowa, które charakteryzują się wysokim współczynnikiem agresji wyrażającej celową pogardę i wrogość to mowa wrogości, natomiast wypowiedzi rasistowskie i dyskryminujące z uwagi na przynależność grupową, o skrajnie wysokim współczynniku agresji, nawołujące do kierunkowego działania to mowa nienawiści. Jakie znaczenie w tym kontekście ma więc wykształcenie? Trudno powiedzieć. Nie żyjemy w próżni. Mamy XXI wiek. Mieszkamy w dużym, zglobalizowanym mieście, gdzie na co dzień stykamy się z przedstawicielami różnych grup społecznych. Wykształcenie jest tylko jednym z czynników, obok innych, nie mniej ważnych, jak środowisko społeczne czy choćby rodzina i znajomi, które mają wpływ na nasze zachowanie. Znalazło to też swoje potwierdzenie w odpowiedziach ankietowanych studentów, którzy uznali środki komunikacji publicznej oraz uczelnię za miejsca, gdzie najczęściej spotykają się z nienawiścią werbalną i pozawerbalną, a to oznacza, że na nasze zachowanie wpływ ma nieograniczona ilość czynników, które trudno zebrać w ramach badań i po prostu poddać analizie. Badanie pokazało jednak skalę zjawiska. Pośród studentów największe natężenie nienawiści słownej występuje wobec osób o odmiennej płci, wśród gimnazjalistów jest ono najbardziej zauważalne w stosunku do osób o innej orientacji seksualnej. Biorąca udział w ankiecie młodzież gimnazjalna generalnie deklarowała swoją tolerancję, a mimo to w stosunku do osób o odmiennej orientacji seksualnej współczynnik ich agresji słownej okazał się bardzo wysoki. W kontekście wyznawców odmiennych religii, największą wrogość studentów wzbudzają muzułmanie, natomiast dla gimnazjalistów są to żydzi. Co ciekawe, okazuje się, że mowa nienawiści może pojawiać się w wypowiedziach w sposób niezamierzony. Niejednokrotnie bowiem, słowa, które powszechnie uznaje się za obraźliwe, nie są za takie uznawane przez młodzież. Przykładem mogą być słowa „ciapaty” czy „murzyn”, gdzie aż 55% studentów uznaje to drugie za neutralne. Mamadou Diouf, prezes fundacji ,,Afryka Inaczej”,

podkreśla, że uznawanie go za takie jest niestosowne, chociażby z uwagi na jego kontekst historyczny. Według niego osoby o odmiennym kolorze skóry powinny być nazywane przede wszystkim zgodnie z ich pochodzeniem. Mowa nienawiści to jednak nie tylko słowa. To także nienawiść, którą przekazujemy za pomocą m. in. gestów, graffiti, komiksów czy kampanii reklamowych. Powszechne przekonanie, że anonimowość, którą zapewnia internet, jest przyczyną jej częstszego występowania w tym medium niż w kontaktach bezpośrednich, nie uzyskało jednoznacznego potwierdzenia w badaniu. Na podstawie odpowiedzi respondentów można jednak stwierdzić, że ta pozorna anonimowość, może motywować do przenoszenia tych zachowań w przestrzeń publiczną. Niski poziom publicznej kultury dyskusji prowadzi do smutnego wniosku, że zatraciliśmy umiejętność rozmawiania ze sobą bez agresji. Wyniki badań skłaniają do refleksji, że z mową nienawiści powinniśmy walczyć od najmłodszych lat. Może właśnie za pomocą szerzenia wiedzy o niej samej? Pamiętajmy jednak, że walka z mową nienawiści, bez eliminacji jej właściwej przyczyny, czyli – samej nienawiści – nie ma większego sensu. Penalizując kolejne czyny czy zakazując używania konkretnych słów spowodujemy tylko, że powstaną inne, albo tym wcześniej używanym nada się negatywne znaczenie. Tę nierówną walkę możemy zacząć od uświadomienia sobie, że sami możemy stać się jej ofiarą. Słowa niemieckiego pastora Martina Niemöllera, które napisał w obozie koncentracyjnym w Dachau w 1942 r. , wydają się być tutaj najlepszym podsumowaniem: Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.

Tekst powstał w oparciu o artykuł pt.: „Mowa nienawiści i mowa wrogości – poziom, kierunki, środki językowe. Publikacja wyników badań dotyczących występowania i ewentualnego zasięgu mowy nienawiści i mowy wrogości wśród studentów i młodzieży gimnazjalnej” (M. Tabernacka [red.], Antropologia mediacji, Wrocław 2015) napisany przeze mnie i Barbarę Zyzdę.

27


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Na zdjęciu: Czytelnia Radcliffe Science Library

Oksfordzki staż Tekst i zdjęcia: dr Filip Duszyński, Instytut Geografii i Rozwoju Regionalnego

Dzięki konkursowi ETIUDA Narodowego Centrum Nauki przeżyłem największą naukową przygodę życia – półroczny staż na słynnym Uniwersytecie Oksfordzkim. Właśnie wróciłem – pisze dr Filip Duszyński, adiunkt w Zakładzie Geomorfologii UWr. Konkurs ETIUDA to wielka szansa dla osób na początkowym etapie kariery naukowej – zapewnia on stypendium naukowe na ukończenie rozprawy doktorskiej, a także finansuje kilkumiesięczny staż naukowy w wybranej zagranicznej jednostce akademickiej. Dzięki wsparciu Narodowego Centrum Nauki ten pierwszy punkt udało mi się zrealizować już jesienią 2018 r., broniąc pracy zatytułowanej „Ewolucja progów morfologicznych Gór Stołowych w świetle badań geomorfologicznych i geofizycznych”. Ze stażu naukowego powróciłem do Wrocławia 5 stycznia. Przez pół roku przebywałem w School of Geography and the Environment na Uniwersytecie Oksfordzkim – jednym z najznakomitszych w świecie ośrodków badań geograficznych. Do Oksfordu pojechałem w kilku celach. Po pierwsze, zamierzałem położyć podwaliny pod przyszłą współpracę z tamtejszymi naukowcami, w tym przede wszystkim z prof. Heather Viles – wybitną

28

specjalistką w zakresie procesów wietrzeniowych. Po drugie, korzystając z ogromnych zbiorów Biblioteki Bodlejańskiej chciałem dotrzeć do fundamentalnych prac z zakresu fascynujących mnie obszarów płytowych i rzeźby piaskowcowej, które dostępne są wyłącznie w kilku miejscach na świecie. Po trzecie, zaplanowałem wstępne prace terenowe, aby porównać charakter tamtejszych krajobrazów piaskowcowych z tymi, które znam już bardzo dobrze z pogranicza polsko-czeskiego i z Niemiec. Ku mojej satysfakcji, wszystkie założone cele udało się zrealizować, a wspaniała atmosfera w School of Geography and the Environment sprawia, że mam wielką nadzieję na powrót do Oksfordu w najbliższej przyszłości. Niemal każdy dzień w Oksfordzie spędzałem w Oxford Rock Breakdown Laboratory – jednostce będącej odpowiednikiem naszych zakładów, specjalizującej się w laboratoryjnych analizach wytrzymałości i mechanizmów rozpadu skał.

Otrzymałem tam nie tylko swoje robocze stanowisko, ale na bieżąco wyjaśniano mi również zakres prowadzonych prac, a także prezentowano najnowsze techniki i sprzęty wykorzystywane na co dzień przez naukowców i doktorantów prowadzących tam swoje badania. Oksfordzcy badacze stosują nie tylko najnowsze zdobycie techniki – w tym ultranowoczesne urządzenia do oznaczania zawartości różnych minerałów i pierwiastków w skałach – ale także... sztuczne mury, które poddawane są różnego rodzaju oddziaływaniom. Bieżąca obserwacja i pomiary rozmaitych parametrów, między innymi zmian wilgotnościowych, pozwalają wyciągać ważne wnioski na temat mechanizmów deterioracji kamiennych budowli – tak kluczowe z punktu widzenia właściwiej ochrony i skutecznej restauracji bezcennych zabytków architektury. W trakcie stażu odbyliśmy też wyjazd do należącego do Uniwersytetu Oksfordzkiego poligonu doświadczalnego, usytuowanego w pobli-


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

Na zdjęciu: Queens Lane, Oksford

żu miasta. Testowaliśmy tam nowoczesny sprzęt do skaningu laserowego, którego znaczenie we współczesnych badaniach geomorfologicznych jest nie do przecenienia. Na jednym z poletek doświadczalnych zobaczyłem coś, co na początku wywołało we mnie konsternację, a później zachwyt. Oto bowiem ze sporego fragmentu łąki wyrastały… pionowe płyty nagrobne. Jak się wkrótce okazało, było to jedno z przedsięwzięć , mające na celu dokładną rejestrację zmian wietrzeniowych zachodzących w kamieniu wykorzystywanym na cmentarzach. Systematyka i rozmach prowadzonych w Oksfordzie prac są dla mnie wzorem do naśladowania. Choć czas spędzony w Geolabie był niezwykle wartościowy i produktywny, mijałbym się z prawdą twierdząc, że to właśnie on najbardziej zapisał się w moim sercu. Miejscem, które stało się moim „drugim domem” była jedna z bibliotek należących do Bodleian Libraries – Radcliffe Science Library, znajdująca się w pobliżu School of Geography and the Environment. To tam spędzałem cudowne popołudnia, a niekiedy całe dnie, na „przekopywaniu się” przez literaturę dotyczącą tak interesujących mnie tematów. Dostęp do elektronicznych wydań czasopism naukowych w Bibliotece Bodlejańskiej jest właściwie nieograniczony, jednak to nie „bezduszne” pliki .pdf dostarczyły mi mnóstwa radości. Za przyspieszone

bicie serca odpowiedzialne były stare książki, zawierające fascynujące myśli dawnych geomorfologów, tak często – o zgrozo – pomijane przez współczesnych badaczy. To tam z każdą kolejną lekturą utwierdzałem się w przekonaniu, że choć dysponujemy coraz doskonalszymi metodami ilościowymi czy technikami badań laboratoryjnych, zatracamy umiejętność świadomego patrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Jestem głęboko przekonany, że najnowsze metody powinniśmy wzbogacać umiejętnością myślenia i wnioskowania, przykład biorąc właśnie z tych „dawnych-wielkich”. Środki zapewnione przez Narodowe Centrum Nauki pozwoliły mi również na zrealizowanie trzech wyjazdów terenowych. W ich trakcie prowadziłem m.in. obserwacje i wstępne badania kapitalnych zespołów piaskowcowych progów i skalnych miast rejonu High Weald (południowo-wschodnia Anglia), czy tzw. rzeźby ruinowej Brimham Rocks w północnej Anglii. Obszary te są nie tylko bardzo atrakcyjne krajobrazowo, ale przede wszystkim stanowią znakomity punkt odniesienia dla piaskowcowej rzeźby Polski, Czech i Niemiec. Jako takie, staną się elementem szczegółowych badań w planowanym na kolejne lata dużym projekcie naukowym. Warto przy tym podkreślić, że pierwszą przymiarkę do takich studiów wykonaliśmy już wspólnie z prof. Heather Viles

i prof. Andrew Goudie w trakcie wspólnego wyjazdu do High Weald w listopadzie. W urokliwych ogrodach Penns in the Rocks dokonaliśmy wstępnych pomiarów zróżnicowania wilgotności i wytrzymałości różnych części obecnych tam piaskowcowych ścian skalnych. Przeprowadzone obserwacje i kwerenda literatury pozwoliły mi ponadto przygotować wraz z prof. Piotrem Migoniem dwa rozdziały do serii Landscapes and Landforms wydawnictwa Springer, poświęcone rzeźbie High Weald i Brimham Rocks. Monografia zostanie wydana w tym roku. Nie sposób opisać wszystkich wrażeń ze stażu w tak krótkim tekście. Podkreślę jednak na koniec, że zdobyte doświadczenia okazały się dla mnie jednymi z najważniejszych na mojej naukowej drodze. Wszystkim przygotowującym doktorat chciałbym gorąco polecić ubieganie się o stypendium i staż w konkursie ETIUDA. Składanie wniosków do najbliższej edycji konkursu już w marcu. Dziękuję wszystkim osobom, które tak ciepło przyjęły mnie w Oksfordzie, w szczególności prof. Heather Viles – mojemu opiekunowi naukowemu w trakcie stażu. Wyrazy ogromnej wdzięczności kieruję też w stronę mojej żony Ingrid, która podczas mojej nieobecności wspaniale opiekowała się naszymi największymi Skarbami – Córeczkami Apolonią i Wiktorią.

29


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Co dzieje się nocą w laboratoriach biologów? Noc Biologów 2019 Tekst i zdjęcia: dr inż. Ludmiła Polechońska, Katedra Ekologii, Biogeochemii i Ochrony Środowiska

11 stycznia 2019 r. odbyła się ósma edycja Nocy Biologów – akcji edukacyjnej, która od lat cieszy się dużą popularnością na terenie całego kraju. UWr był jedną z 34 uczelni, która otworzyła swoje podwoje dla pasjonatów przyrody ożywionej.

Noc Biologów jest wspaniałą okazją, by spotkać się z naukowcami, przyjrzeć z bliska ich pracy, samodzielnie przeprowadzić eksperymenty i obserwacje oraz nawiązać ciekawe dyskusje. Zajęcia skierowane są zarówno do dzieci i młodzieży szkolnej, jak i do osób dorosłych, co wyróżnia Noc Biologów spośród innych akcji popularyzujących naukę. Celami akcji są przekazanie szerokiej wiedzy przyrodniczej, zaprezentowanie wyników prowadzonych na UWr badań naukowych oraz zaszczepienie przekonania o kluczowej roli nauk przyrodniczych w egzystencji populacji ludzkiej, tak ważnego w dobie wielu ekologicznych wyzwań. „Noc 2019” rozpoczęła się już o 15.00, kiedy za oknem słońce chyliło się ku zachodowi i trzymał mróz. Pracownicy, doktoranci i studenci WNB przygotowali 100 różnorodnych propozycji, począwszy od wykładów, poprzez pokazy, po zajęcia praktyczne takie jak warsztaty, gry, laboratoria i wycieczki. To właśnie zaję-

30

cia aktywizujące cieszyły się największą popularnością – większość miejsc została zarezerwowana już w kilka dni po pojawieniu się programu wydarzenia. Tegoroczny program obfitował w zajęcia dotyczące mikrobiologii, genetyki i biologii molekularnej, które niejednokrotnie nawiązywały do medialnych ostatnio tematów związanych z antybiotykoodpornością, czy alternatywnymi metodami leczenia chorób. Zainteresowaniem cieszyły się również tematy związane z praktycznym wykorzystaniem mikroorganizmów np. wykład „Czy wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem? O fagach słów kilka”, oraz laboratoria „Zagrożenia bioterrorystyczne” i „Stachybotrys chartarum - O potencjalnym zagrożeniu w Twoim domu”, podczas których uczestnicy mieli okazję zapoznać się z biologią grzybów pleśniowych oraz bakterii wykorzystywanych jako broń biologiczna. Dla miłośników roślin przygotowaliśmy duży przekrój tematów z różnych działów

botaniki. Uczestnicy zajęć „Mikroświat roślin” i „Sekrety jadalnych roślin” mogli przyjrzeć się pracy botanika od strony eksperymentalnej – przygotować i obserwować preparaty mikroskopowe. Zajęcia laboratoryjne „Sekrety kolorów roślin” oraz „Dlaczego owoce są słodkie?” dały młodym uczonym możliwość pracy w laboratoriach chemicznych z prawdziwego zdarzenia, gdzie poznawali barwniki i cukry roślinne. Natomiast podczas warsztatów „Las w probówce” każdy uczestnik miał okazję stworzyć swój własny mikroekosystem, poznając przy tym fascynujący i piękny świat drobnych i niepozornych roślin jakimi są mszaki. Dużą atrakcją programu okazał się wykład połączony z wycieczką o tajemniczym tytule „Nocni łowcy”. Dla większości uczestników najciekawszą częścią zajęć była wizyta w parku. Wszyscy byli zachwyceni, gdy usłyszeli i na własne oczy zobaczyli sowy – myśliwych, którzy nocą biorą w posiadanie nasze parki. Nieza-


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

1

2

pomnianym przeżyciem była też możliwość zjedzenia potraw przygotowanych z nietypowego produktu – stawonogów. Warsztaty pt. „Kolacja ze stawonogami” cieszą się z roku na rok coraz większym zainteresowaniem, co skłania prowadzących do przygotowywania coraz bardziej różnorodnego menu. Fanów podróży w czasie paleontolodzy zaprosili na zajęcia „Wehikuł czasu”, podczas których uczestnicy cofnęli się kilka milionów lat wstecz, by zobaczyć prehistoryczne zwierzęta i stworzyć własną skamieniałość. Specjaliści antropolodzy opowiadali o sekretach budowy ludzkiego ciała. Uczestnicy zajęć „Sekrety ludzkiego ciała” oraz „Ocena wieku i płci na podstawie szkieletu człowieka” mieli okazję wziąć udział w warsztatach anatomo-osteologicznych. Natomiast osoby z zacięciem detektywistycznym zaprosiliśmy na warsztaty „Odciski palców – ślady, które mówią więcej niż myślisz”, podczas których uczyły się pobierać i interpretować odciski palców, a więc mogły poczuć się przez chwilę jak przestępcy lub policjanci. Nic dziwnego, że impreza cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Bogata i ciekawa oferta programowa spotkała się z ogromnym odzewem ze strony mieszkańców Wrocławia i okolic, a także dość odległych miejscowości – gościliśmy miłośników biologii nawet z Ostrowa Wielkopolskiego, Dąbrowy Górniczej, Kłodzka, Jeleniej Góry, czy Polanicy-Zdroju. Szacujemy, że w zajęciach wzięło udział ponad 1200 osób. Noc Biologów już na stałe wpisała się w program wrocławskich wydarzeń kulturalno-naukowych. Jak co roku Noc Biologów nie odbyłaby się bez zaangażowania i ogromnej pracy włożonej przez pracowników, doktorantów i studentów Wydziału Nauk Biologicznych, którym serdecznie dziękujemy i gratulujemy. Z niecierpliwością czekamy na ich propozycje na przyszłoroczną edycję!

| WYDARZENIA

Na poprzedniej stronie: Kolorowe eksperymenty na zajęciach „Dlaczego owoce są słodkie?”

Od góry: 1. Kolacja ze stawonogami 2. Jak możemy kontrolować kiełkowanie nasion? Warsztaty „Tajemnice nasion” 3. Zajęcia laboratoryjne „Dlaczego owoce są słodkie?”

3

31


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Fot. Wang Hu

Medal dla prof. Burdukiewicza Tekst: Aleksandra Draus

32

Fot. Magdalena Marcula

Medal wręczył Tian Xuejun, wiceminister edukacji w Chinach, podczas konferencji w Chengdu (prowincja Syczuan) zorganizowanej na dziesięciolecie powstania Instytutów Konfucjusza. Do Chengdu przyjechało ponad 1500 uczestników ze 150 krajów i regionów. Wydarzenie odbyło się 4 i 5 grudnia pod nazwą „Facilitating the New Development Through Reform and Innovation, Forging a Brighter Future with Concerted Efforts”. Profesor Jan Burdukiewicz, prorektor ds. współpracy z zagranicą i projektów międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, jest obecnie Przewodniczącym Rady Instytutu Konfucjusza. Naukowo zajmuje się archeologią, specjalizując się w epoce kamienia. Prowadził badania nad Jedwabnym Szlakiem i ściśle współpracował z naukowcami z Chin. Uczestniczył w konferencjach i seminariach poświęconych Belt and Road Initiative (Inicjatywa Pasa i Drogi), nazywanej Nowym Jedwabnym Szlakiem. Instytut Konfucjusza na Uniwersytecie Wrocławskim rozpoczął swoją działalność w 2008 roku. W czasie kadencji prof. Burdukiewicza placówka zwiększyła liczbę nauczycieli i kursantów, a także przeniosła się do nowej siedziby przy ulicy Krętej. Instytuty Konfucjusza są powoływane przez Hanban, pozarządową organizację chińską, której głównym zadaniem jest przybliżanie języka chińskiego, a także kultury i tradycji Chin. Na świecie działa 548 Instytutów Konfucjusza i prawie 1200 Klas Konfucjańskich. W Polsce funkcjonuje 5 Instytutów: w Krakowie, Opolu, Poznaniu, Wrocławiu i w Gdańsku, a także Klasa Konfucjańska w Warszawie. Instytut Konfucjusza na Uniwersytecie Wrocławskim jest największą i najszybciej rozwijającą się tego typu placówką w Polsce.

Fot. Magdalena Marcula

Profesor Jan Burdukiewicz otrzymał medal Individual Performance Excellence Award w uznaniu zasług dla rozwoju Instytutu Konfucjusza Uniwersytetu Wrocławskiego.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

O niepodległości i patriotyzmie na Wydziale Nauk Społecznych Tekst: dr hab. Katarzyna Dojwa-Turczyńska, Malwina Wach, Instytut Socjologii

Rocznica stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości była i jest bardzo ważnym wydarzeniem w skali kraju. Obchody święta miały miejsce również na Wydziale Nauk Społecznych UWr. Jednym z wydarzeń była konferencja naukowopopularyzatoska zatytułowana „Stu Bohaterów - niepodległość ma twarz zwykłych ludzi. Patriotyzm wczoraj, dziś i jutro”, która odbyła się 12 grudnia 2018 roku.

Odzyskanie niepodległości po 123 latach zaborów oraz celebrowanie stuletniej rocznicy w dyskursie publicznym sprowadza się głównie do wspominania postaci pierwszego planu. Nie umniejszając ich znaczenia i dokonań, w niełatwy proces odzyskiwania niepodległości i odbudowy Rzeczypospolitej włączyło się szereg innych osób: powstańców i żołnierzy, naukowców, ludzi kultury i sztuki, sportowców i społeczników, osób nie mających polskiego obywatelstwa, ba – niekiedy nie mówiących w naszym rodzimym języku, młodych ludzi działających w harcerstwie... Tym „bohaterom drugiego planu” Fundacja „Afirmacja Rozwoju” – współorganizator konferencji – zadedykowała program „Stu Bohaterów na stulecie Niepodległej” (www.stunastulecie.pl), który stał się punktem wyjścia dla spotkania politologów, socjologów, filozofów oraz przedstawicieli nauk o bezpieczeństwie, reprezentujących pięć jednostek organizacyjnych WNS UWr oraz gości spoza Alma Mater. Konferencja miała charakter naukowo-popularyzatorki, jej pierwsza część obejmowała trzy naukowe sesje plenarne. W sesji pierwszej poruszono kwestie historyczne, społeczne i polityczne tworzące tło walki o niepodległość. Prof. Zbigniew Kurcz, dyrektor Instytutu Socjologii, wygłosił referat zatytułowany Niepodległość Polski z perspektywy klasowej a postrzeganie mniejszości narodowych. Dr Rafał Juchnowski z Katedry Studiów Europejskich, swoje wystąpienie poświęcił kwestiom mocarstwowości i federalizmu w polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku. Ostatnią osobą występującą w pierwszej części plenarnej był mgr Marek Gadowicz z IPN, który z perspektywy historycznej prześledził procesy, zjawiska i wydarzenia prowadzące do odzyskania niepodległości, ale także mające wpływ na obecną sytuację Polski.

Druga z sesji, zatytułowana „Trudna droga do wolności” została poświęcona roli kobiet i młodzieży w procesie narodowowyzwoleńczym. Referat wprowadzający wygłosił prof. Zdzisław Winnicki (Instytut Studiów Międzynarodowych) omawiając aktywność patriotyczno-społeczną Polek na dalszych Kresach (Mińszczyzna początku XX wieku). Podobna problematyka, niemniej podnoszona z perspektywy feminizmu, znalazła się w wystąpieniu dr hab. Doroty Majki-Rostek, prof. UWr z Instytutu Socjologii. O specyficznych i w ówczesnych realiach nietypowych rolach wojskowych kobiet mówił natomiast socjolog, dr hab. Jan Maciejewski, prof. UWr. W projekcie „Stu Bohaterów” Fundacji „Afirmacja Rozwoju” poczesne miejsce w odzyskiwaniu niepodległości zajęły Orlęta Lwowskie oraz harcerstwo. Ta ostatnia kwestia została podjęta przez dr Jolantę Horyń – dyrektor Szkoły nr 99 we Wrocławiu oraz wieloletnią działaczkę harcerską – w wystąpieniu dedykowanym założeniom, pracom i aktywności, wreszcie wyzwaniom stawianym współcześnie ruchowi skautowskiemu. Ostatnia z sesji części naukowej konferencji dotyczyła roli i znaczenia kultury narodowej w procesach narodowowyzwoleńczych oraz postaci „przodowników kulturowych” wywierających w tym zakresie zasadniczy wpływ. Pierwszy referat wygłosił dr hab. Leszek Kleszcz, prof. UWr (Instytut Filozofii), prezentując zebranym postać i myśl Henryka Elzenberga. Również wybitnej postaci – osobie Św. Brata Alberta (Adama Chmielowskiego) – poświęcone było wystąpienie dr. hab. Jerzego Żurki z Instytutu Socjologii. Kwestia walki o niepodległość i odbudowy państwa nie dotyczyła jedynie wybranych jednostek, kategorii, grup, czy organizacji – obejmowała również pewne instytucje. W finalnej części konferencji znalazły się dwa wystąpienia podejmujące owe zagad-

nienia. Dr Grzegorz Tokarz, reprezentujący Instytut Studiów Międzynarodowych, wygłosił referat zatytułowany Polskie kino nieme: magia-rozrywka-tożsamość-patriotyzm, gdzie odniósł się do problematyki poruszanej w produkcjach filmowych. Natomiast dr Grzegorz Klein, absolwent UWr i Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie, reprezentujący Akademię Imienia Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim omówił Relacje wojska ze społeczeństwem w pierwszych latach II RP. W panelu eksperckim Patriotyzm wczoraj, dziś i jutro? wzięli udział reprezentanci poszczególnych jednostek organizacyjnych Wydziału. Instytut Politologii reprezentował prof. Jerzy Juchnowski, Katedrę Studiów Europejskich – dr hab. Paweł Turczyński, prof. UWr, Instytut Filozofii – dr hab. Leszek Kleszcz, prof. UWr, Instytut Studiów Międzynarodowych – prof. Zdzisław Winnicki, a Instytut Socjologii – dr hab. Zdzisław Zagórski, prof. UWr. W debacie uczestniczył również Przemysław Wilkoszewski, kreator programu „Stu Bohaterów na Stulecie Niepodległej”. W czasie dyskusji prowadzonej przez redaktora Michała Kwiatkowskiego (Polskie Radio) zastanawiano się nad rozumieniem patriotyzmu przez osoby żyjące w okresie, kiedy o niepodległość trzeba było walczyć oraz ją odbudowywać. Zamknięcia obrad dokonał prof. Robert Wiszniowski, dziękując uczestnikom konferencji za udział i wygłoszenie referatów o wysokim poziomie merytorycznym. Dziekan WNS wyraził nadzieję na podejmowanie dalszych tego typu inicjatyw, a owa konferencja stać się może punktem wyjścia.

33


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Wobec nienawiści (Forschung i Bildung) Tekst: dr Piotr Jakub Fereński, Instytut Kulturoznawstwa

To pewne. Są takie zdarzenia, które domagają się od nas, akademików, przemyślenia na nowo nie tylko kondycji czy sytuacji wspólnoty, w jakiej funkcjonujemy, ale też miejsca zajmowanego w niej przez współczesny uniwersytet. Jak zwracał uwagę Jacques Derrida, obecny w państwach demokratycznych klasyczny model uczelni wyższej – z samej swej istoty charakteryzujący się bezwarunkową wolnością – zorganizowany został tak, by mówić publicznie o tym wszystkim, czego wymaga praca naukowa i wiedza, czyli najogólniej rzecz ujmując – o prawdzie. Wzorzec nowoczesnego uniwersytetu, do którego odwołuje się francuski filozof, stworzony został na początku XIX wieku przez Wilhelma von Humboldta i z jednej strony bazuje na rozwoju nauki, z drugiej zaś na powszechnym dostępie do wiedzy. Dochodzenie do prawdy oparte jest w jego ramach na ideale wolności rozumianej zarówno jako swoboda myślenia, jak też jako projekt czy zadanie polegające na społeczno-kulturowej i politycznej emancypacji coraz to szerszych grup obywateli. Oczywiście gwarancją wolności pozostaje tu autonomia uniwersytetu, niemniej pamiętać przy tym trzeba, że stwierdzenie autonomiczności czegoś jest zawsze równoznaczne ze wskazaniem heteronomiczności, zaś – jak za Edgarem Morinem podkreślał Stanisław Pietraszko – wzrost autonomii przedmiotu pozostaje wprost proporcjonalnie zależny od ilości związków z jego otoczeniem. Nie ma więc autonomii bez heteronomii. Czym dla nowoczesnego modelu uniwersytetu są owe heteronomie i na czym polega w związku z tym dążenie do prawdy? Otóż znów przywołując Derridę można powiedzieć, że choć całkowicie bezwarunkowy uniwersytet w rzeczywistości nie istnieje, to z samej zasady, a więc zgodnie z jego powołaniem, powinien on pozostać bastionem krytycznego oporu – stawiając czoła dogmatycznym i niesprawiedliwym władzom, chcącym zawłaszczyć prawdę w imię swych partykularnych interesów. Chodzi tu o różne typy „władz”, takie między innymi jak władza państwowa (w szczególności władza polityczna państwa narodowego), ekonomiczna, me-

34

dialna, ideologiczna, religijna, kulturowa etc. Mówiąc inaczej, idzie o wszelkie siły ograniczające każdą „przyszłą demokrację”. Zdaniem autora Pisma i różnicy, ze względu na specyfikę współczesności, należy zdekonstruować całkowitą autonomię akademii, jednocześnie utrzymując prawo do powiedzenia przez nią „wszystkiego”. Jedynie wtedy możliwy jest obywatelski opór oznaczający nieposłuszeństwo w imię prawdy i ideału demokratyczności, w ramach to którego uniwersytet przez ostanie dwieście lat się rozwijał (co nie znaczy, iż nie musiał mierzyć się z różnorakimi wyzwaniami i zakusami władz). Jeśli czynimy z prawdy profesję, to pozostaje to nie tylko deklaracją, ale też obietnicą zaangażowania – poręczeniem, zobowiązaniem, swoistym „aktem wiary”. „Uniwersytet poddaje się działaniu rzeczywistości sił zewnętrznych (kulturowych, ideologicznych, politycznych, ekonomicznych bądź jakichkolwiek innych). W tym oto miejscu uniwersytet jest w świecie, który próbuje pomyśleć. Na tej właśnie granicy musi zatem negocjować i organizować swój opór. I zarazem wziąć na siebie odpowiedzialność. Nie po to jednak, aby się zamknąć, odgrodzić i przywrócić ów abstrakcyjny fantazmat suwerenności, którego teologiczne i humanistyczne dziedzictwo zacznie być może dekonstruować […]. Ale przede wszystkim po to, by łącząc się z siłami pozaakademickimi, móc się efektywnie opierać, a dzięki swym dziełom stawić opór twórczą kontrofensywą, wymierzoną we wszelkie próby ponownego zawłaszczenia (politycznego, prawnego, ekonomicznego etc.), we wszelkie pozostałe figury suwerenności”, przekonuje Derrida. Wydaje się, iż szczególnie dziś – tj. w dobie niezwykle dynamicznego rozwoju technologii informatycznych czy też tzw. nowych mediów – znajdując się w systemie politycznym, który coraz częściej ośmielamy się nazywać mianem „cyberdemokracji”, winniśmy w imię rzeczonej bezwarunkowej wolności jeszcze głośniej mówić publicznie o prawdzie. Ustrój demokratyczny nie tylko nie jest nam dany raz na zawsze, ale też polega na tym, iż wszystko musi być w nim ciągle ustala-

ne na nowo. Jest wyjątkowym pod tym względem, że nie ma jednej postaci, formy, zawartości. Jak w ślad za innym francuskim myślicielem, Claudem Lefortem, podkreśla filozof i kulturoznawca Leszek Koczanowicz, demokracja pozostaje miejscem stałych eksperymentów i poszukania nowych rozwiązań. Jest nieustannym dialogiem (choć niekonsualnym). Forma dialogiczna to zaś rodzaj wypowiedzi o charakterze wielogłosowym, wielopodmiotowym – to rozmowa, którą umożliwia wychodzenie ze światów w jakich się okopujemy, tożsamości w jakich się zamykamy, zbliżenie się i wymianę zdań. Tymczasem jak pisze w popularnej ostatnio książce Polityka wrogości / Nekropoloityka Achille Mbembe, żyjemy „w epoce silnych związków narcystycznych. Wyobrażeniowa fiksacja na obcym, muzułmaninie, kobiecie w chuście, uchodźcy, Żydzie czy Murzynie pełni w tym kontekście funkcję obronną. Nie chcemy przyznać, że tak naprawdę nasze ja zawsze kształtowało się w opozycji do innego – Murzyna, Żyda, Araba, obcego, którego wprawdzie zinterioryzowaliśmy, ale w sposób regresywny; że w gruncie rzeczy składamy się z różnych zapożyczeń od obcych podmiotów”. Jak wyjaśnia dalej, niemal wszędzie dominuje dziś „dyskurs o zawieszeniu, ograniczeniu, a nawet odwołaniu czy też po prostu zniesieniu – konstytucji, prawa, swobód, obywatelstwa, wszelkiego rodzaju uprawnień i gwarancji, które do niedawna uważaliśmy za niezbywalne”. Zdaniem Kameruńczyka większość obecnych konfliktów, tj. wojen, walk, ataków terrorystycznych, zmierza do stworzenia świata wzajemnej wrogości, świata poza relacjami, świata poza dialogiem. To proces odchodzenia od demokracji i wolności jako naczelnej jakości i wartości ludzkiego bytu. Pod pretekstem bezpieczeństwa czy też ochrony podstawowych praw, swobód obywatelskich i konstytucji, znosi się owe przywileje. Buduje się mury odgradzające Globalną Północ od Południa, bogaci odgradzają się od biednych, biali od czarnych itd. W tak politycznie podzielonym świecie nietrudno o nienawiść. Uczucie niechęci


wobec innych jedynie się wzmaga. Łączy się ono ze złowrogimi życzeniami nieszczęścia, a nawet śmierci osób czy grup będących obiektami nienawiści (Żydów, Czarnych, Muzułmanów, Emigrantów, Gejów, Lesbijek, Kobiet, Lewaków, Komunistów, Niepełnosprawnych, Cyklistów itd.). Niestety miał rację Umberto Eco zauważając w swej książce Cmentarz w Pradze, że „nienawiść to prawdziwie pierwotna pasja, anomalię stanowi miłość”. Jak podsumowywał dzisiejszy świat włoski semiotyk i pisarz: „Odi ergo sum – nienawidzę więc jestem”. Ksenofobia mylona jest dziś z patriotyzmem, demokracja z manifestowaniem nienawiści wobec innych. Eco pisał też: „ktoś powiedział, że patriotyzm to ostatnie schronienie łajdaków; ludzie bez zasad moralnych owijają się zwykle sztandarem, a bękarty powołują się zawsze na czystość swojej rasy. Narodowa tożsamość to jedyne bogactwo biedaków, a poczucie tożsamości oparte jest na nienawiści – na nienawiści wobec tych, którzy są inni” i podkreślał, by strzec się „proroków i tych, którzy gotowi są umrzeć za prawdę, gdyż – zwykle za sobą, często przed sobą, czasem zamiast siebie – pociągają śmierć licznych”. Być może ten wzburzony ton piętnujący nienawiść, sam w jakiejś mierze ją powiela, niemniej należy widzieć różnicę pomiędzy mową nienawiści podszytą ksenofobią, rasizmem, homofobią, seksizmem itd., a walką z siłami zagrażającymi demokratyczności życia – z praktykami zmierzającymi do wykluczeń, marginalizacji, zniewolenia. W czasach, w których politykę zastępuje post-polityka, a prawdę post-prawda, w których coraz trudniej odróżnić autentyczne doniesienia od fake news i w których mowa nienawiści i pogarda triumfują nad zbliżaniem się do siebie i dialogiem, powinniśmy – my jako uniwersytet – w imię bezwarunkowej wolności jak najgłośniej mówić o prawdzie, być miejscem krytycznego oporu, przeciwstawiać się populistycznym, dogmatycznym i niesprawiedliwym władzom, pragnącym zawłaszczyć dyskurs publiczny i manipulować świadomością obywateli w imię swych osobistych interesów, ideologii, religii etc.

Fot. Magdalena Marcula

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

Dr Piotr J. Fereński, kulturoznawca i historyk idei, zatrudniony w Instytucie Kulturoznawstwa UWr. Prowadzi też zajęcia na wrocławskiej ASP. Jest krytykiem sztuki oraz kuratorem wystaw. Autor blisko 110 publikacji, współredaguje także „ΠΡΑΞΗMΑ. Journal of Visual Semiotics”, „Kultura-Historia-Globalizacja” i „Format”. Jest członkiem PTK i Stowarzyszenia PAKT. Zrealizował wiele projektów naukowych, społecznych i artystycznych. Prowadzi badania w Polsce, Rosji, na Ukrainie, a także w krajach Ameryki Południowej i Północnej. Interesują go związki pomiędzy estetyką i etyką a klasowością w aspekcie politycznych i ekonomicznych sporów o kształt współczesnych miast. Analizuje też utopijne koncepcje przestrzeni miejskiej. Obecnie bada strategie radzenia sobie z pamięcią o okresie dwudziestowiecznych dyktatur.

35


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Studenci i doktoranci z UWr otrzymali stypendia MNiSW Tekst: Agata Sałamaj

Ponad 700 osób otrzymało wyróżnienia finansowe za wybitne osiągnięcia naukowe, artystyczne i sportowe. Jarosław Gowin, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przyznał 656 stypendiów studentom i 82 stypendia doktorantom. Wśród laureatów znalazło się sześcioro studentów i czworo doktorantów z UWr. Kandydatury studentów i doktorantów z całej Polski ocenił zespół ekspertów reprezentujących różne dziedziny nauki i sztuki. Wyróżnieni studenci otrzymają 15 tys. zł, a doktoranci 25 tys. To dla nich bardzo istotne wsparcie, a jak wielokrotnie podkreślano, studenci i doktoranci to grupy szczególnie ważne dla MNISW. Konstytucja dla Nauki zapewnia im realne wsparcie oraz gwarantuje skuteczniejsze mechanizmy ochrony ich praw. Rektorzy uczelni przedstawili ministrowi 1894 wnioski o przyznanie stypendium ministra za wybitne osiągnięcia na rok akademicki 2018/2019, w tym 1338 wniosków studentów i 556 wniosków doktorantów. Oceny wniosków dokonał zespół złożony z 24 ekspertów reprezentujących różne dziedziny nauki i sztuki. Aplikacje zostały ocenione metodą punktową, zgodnie z którą punkty przyznawane były za poszczególne osiągnięcia naukowe i artystyczne związane ze studiami oraz za osiągnięcia w sporcie. Na podstawie indywidualnych protokołów oceny eksperci sporządzili listy rankingowe wniosków uszeregowanych według liczby punktów. Osoby, które otrzymały stypendium, uzyskały co najmniej: 9 pkt – w przypadku studentów oraz 61 pkt – w przypadku doktorantów. Laureaci otrzymują realne wsparcie finansowe w ramach jednej wypłaty od uczelni.

Z UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO NAGRODZENI ZOSTALI: Studenci: Kaja Bilińska — fizyka Aleksandra Matczyńska — historia sztuki Mirosław Michał Sadowski — prawo Katarzyna Sidorczuk — biotechnologia Jacek Skorupski‑Cymbaluk — psychologia Michał Stefańczyk — psychologia Doktoranci: Agata Groyecka — nauki społeczne Maciej Lewicki — nauki fizyczne Michał Misiak — nauki społeczne Michał Naskręt — nauki fizyczne Serdecznie gratulujemy!

36

Młodzi badacze i kanon lektur Tekst: AMK

Naukowcy Instytutu Filologii Angielskiej UWr od 3 lat prowadzą dwa projekty naukowe, w których udział biorą także badacze stawiający dopiero swoje pierwsze kroki na gruncie naukowym. To uczniowie Szkoły Podstawowej nr 28 we Wrocławiu.

Pracownia Literatury oraz Kultury Dziecięcej i Młodzieżowej istnieje już 15 lat, przez ten czas skupiała się na łączeniu badań naukowych z działalnością popularyzatorską. Dr hab. Justyna Deszcz-Tryhubczak i mgr Mateusz Marecki spotykali się także z nauczycielami i młodymi czytelnikami, by rozmawiać o ich doświadczeniach i preferencjach czytelniczych. – Bezpośrednim impulsem inicjującym nasz pierwszy projekt była dyskusja, jaka wywiązała się podczas targów literatury dla dzieci – mówią. – Było to jeszcze przed reformą edukacji z 2017 r., kiedy nauczyciele mieli dużą swobodę w doborze lektur. Jedna z uczennic powiedziała wtedy, że z listy nauczyciele dobierają lektury, które dobrze znają. Uczniowie takiej wiedzy nie mają, więc są z góry na straconej pozycji. Zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego uczniowie nie mają żadnego wpływu na dobór lektur szkolnych Badacze wspólnie z uczniami z koła czytelniczego z SP nr 28 oraz mgr Ewą Chawar, nauczycielką języka polskiego i opiekunką koła, stworzyli projekt „Dekonstrukcja kanonu z uczniami szkoły podstawowej. Podejście partycypacyjne w praktyce”. Celem projektu była ocena istniejącego kanonu lektur oraz zaproponowanie rozwiązań odzwierciedlających faktyczne zainteresowania i potrzeby uczniów. W ramach projektu uczniowie przeprowadzili badania preferencji czytelniczych w szkole, a w arkana pracy badawczej wprowadzili ich dr hab. Deszcz-Tryhubczak i mgr Marecki. Następnie samodzielnie zdecydowali o wyborze metod badawczych (ankieta, badania fokusowe i obserwacja). O projekcie naukowcy z UWr mówili także podczas Transdyscyplinarnej Konferencji Naukowej (Poznań, 2016) oraz kongresu International Research Society for Children’s Literature (Toronto, 2017). Podczas swoich wystąpień zadbali także o aspekt, który był kluczowy w całym projekcie – by głos uczniów był słyszalny. Wykorzystali nagrania wideo, w których uczniowie dzielili się swoimi doświadczeniami i refleksjami. Opublikowali także artykuł w czasopiśmie naukowym „International Research in Children’s Literature” – współautorami są wszyscy biorący udział w projekcie. Dorośli badacze przywiązywali wagę do tego, by uczniowie faktycznie czuli, że traktowani są na równi z dorosłymi i starali się zerwać z typową relacją „nauczyciel-uczeń”. Uczniowie mówią, że nie zawsze było łatwo wyjść poza schemat, a sporo zależało od dorosłych: – Nauczyciel może dać przykład współdziałania i pomóc przełamać nieśmiałość – mówi Maja Ożlańska (kl. VIII c). Zredefiniowanie tych relacji jest jednym z głównych założeń podejść partycypacyjnych (w tym tzw. child-led research). Projekt zakończył się dość niespodziewanie – dyskusje przerwała reforma edukacji, narzucając z góry listę lektur, margi-


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| WYDARZENIA

Od lewej: mgr Ewa Chawar; na górze: Eryk Pszczołowski, Maja Olżańska, Aleksandra Kulawik; na dole: Natalia Parcheniak, Magdalena Kaczkowska, Milena Palczyńska, Katarzyna Kowalska, dr hab. Justyna Deszcz-Tryhubczak, fot: Justyna Deszcz-Tryhubczak

nalizując wpływ nauczyciela oraz – nadal – lekceważąc zdanie uczniów. Także na list uczniów wysłany do Ministerstwa Edukacji Narodowej odpowiedziano ogólnikowo, wskazując jedynie, że mogą oni decydować o zakupach do bibliotek szkolnych. Uczniowie twierdzą jednak, że zaangażowanie w projekt pozwoliło im zyskać nowe kompetencje i umiejętności, a nawet oswoić się z poczuciem porażki. Badacze postanowili skupić się na nowym projekcie. Mgr Chawar, nauczycielka: – Dostosowaliśmy się do nowych realiów: skoro nie możemy wybierać lektur, to sprawdźmy, co starsze pokolenie o nich myśli i czy tracą one na aktualności. Dr hab. Deszcz-Tryhubczak: – Wyszliśmy z ideą dialogu z rodzicami i dziadkami na temat lektur, które czytali i które czytają uczniowie dziś. Same metody badawcze zaproponował zespół. Nowy projekt nosi nazwę „Staś i Nel w XXI wieku: Czy <<zasłużone>> lektury szkolne mogą łączyć pokolenia?” Naukowcy planują sprawdzić, czy utwory Sienkiewicza, Prusa i Brzechwy stanowią pomosty międzypokoleniowe, czy przeciwnie – stwarzają bariery poznawcze nie do przeskoczenia dla młodszych czytelników? Chcą, by w projekt zaangażowali się także rodzice, którzy na nowo mieliby odczytać i odkryć „stare” lektury, poszukać w nich wspólnych znaczeń i kodów kulturowych oraz podzielić się opowieściami o swoim dzieciństwie. Magdalena Kaczkowska (kl. VI a): – Przeprowadziliśmy wywiady z członkami rodziny na temat lektur. Przygotowaliśmy także ankietę elektroniczną dla rodziców wszystkich uczniów. Milena Palczyńska (kl. VIII c): – W planach mamy także rozmowy z osobami z klubów seniora. Chcemy jeszcze sprawdzić, co sądzi starsze pokolenie. „Rozmowy” właśnie, bo w trakcie pracy nad projektem okazało się, że wywiady płynnie przechodziły w rozmowy, także o tym, jak kiedyś wyglądała szkoła, proces dydaktyczny i jaki wpływ na nie ma rozwój technologiczny.

Natalia Parcheniak (kl. VI a): – Moja mama nie wszystko pamiętała z lektur. A wiem, że czytała je na pewno, bo wtedy np. filmy [na podstawie lektur – przyp. red.] były trudno dostępne. Mimo upływu lat ocena wielu pozycji z listy lektur nie zmieniła się – uczniowie i ich rodzice uważają, że wiele lektur jest tak archaicznych, że prawie niedostępnych dla młodego czytelnika, zarówno dzisiejszego, jak i tego sprzed trzydziestu lat. – Tekstów jest dużo, czasu na daną lekturę – mało. Język i realia są trudne do zrozumienia – mówi mgr Chawar. – Na lekcji mamy czas, żeby zrozumieć tekst. Ale dyskutować i odnieść się do współczesności moglibyśmy dopiero po egzaminach. Okazało się też, że można znaleźć pozytywne, międzypokoleniowe doświadczenia. W pustyni i w puszczy oraz Dzieci z Bullerbyn podobały się kiedyś i podobają teraz. Natalia : – W pustyni i w puszczy jest o przygodach młodych ludzi. Powieść ciekawie się czytało. Tak samo zapamiętali ją rodzice. Eryk Pszczołowski (kl. VIII c): – W przypadku tych dwóch lektur kluczowe jest to, że były pisane dla konkretnej kategorii wiekowej, dla dzieci. To ułatwia odbiór. Badacze przestrzegają także przed pochopną oceną lektury, której jeszcze się nie czytało. Eryk: – Często z góry podchodzimy do lektury sceptycznie. Książki się zestarzały, rodziców też nudziły. A gdyby samym uczniom pozwolić wybrać lektury szkolne? Czy pojawiłby się wśród nich np. szalenie popularny cykl o Harrym Potterze? Milena Palczyńska i Katarzyna Kowalska, bardziej wyrobione czytelniczki, za nim nie przepadają. Niestety, przy obecnym trybie nauki, na głębokie dyskusje i analizy zwyczajnie nie ma czasu. A że o lekturach – nie tylko szkolnych – dyskutować warto i trzeba, wiedzą doskonale uczestnicy projektu. Ci młodsi wiedzą też, że nawet pozornie archaiczna lektura jest w stanie przekazać coś wartościowego. Trzeba tylko wiedzieć, jak ją czytać.

37


WYDARZENIA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Naukowcy UWr ze stypendiami NAWA Tekst: Aleksandra Draus

Dziesięciu naukowców z Uniwersytetu Wrocławskiego otrzymało stypendia na wyjazdy do najlepszych zagranicznych ośrodków naukowych w ramach Programu im. Bekkera realizowanego przez Narodową Agencję Wymiany Akademickiej. STYPENDIA OTRZYMALI: dr hab. Piotr Sula z Instytutu Politologii UWr wyjedzie do University of Exeter (Wielka Brytania) w ramach projektu „Small political parties in European governments. A comparative view of the EU member states” dr Mateusz Strzelecki z Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego UWr wyjedzie do Instytutu Badań Polarnych i Morskich im. Alfreda Wegenera (Niemcy) w ramach projektu „ISVALBART – Deciphering Svalbard coasts responses to rapid deglaciation – the state of art review and basis of new research grant” dr Adam Pomorski z Wydziału Biotechnologii UWr wyjedzie do Uniwersytetu Technicznego w Delft (Holandia) w ramach projektu „Engineering ClpXP protein assembly for single molecule protein sequencing”

Fot. Magdalena Marcula

dr Rafał Jan Topolnicki z Instytutu Fizyki Doświadczalnej UWr wyjedzie do Ruhr-Universität Bochum (Niemcy) w ramach projektu „Introducing neural networks to quantum-mechanical study of chemical reactions in superfluid helium environment”

38

dr Daniel Hoffmann absolwent Instytutu Matematyki UWr wyjedzie do University of Notre Dame (USA) w ramach projektu „Pseudo-algebraically closed structures” prof. Dagmara Ewa Jakimowicz z Wydziału Biotechnologii UWr wyjedzie do Ludwig-Maximilians Univeristat Munchen (Niemcy) w ramach projektu „The activity of actinobacterial segregation protein ParA – comparative biochemical analyses” dr Marek Szykuła z Instytutu Matematyki UWr wyjedzie do Université Catholique de Louvain (Belgia) w ramach projektu „New approaches to synchronizing automata” dr Sylwia Kostera z Wydziału Chemii UWr wyjedzie do National Research Council of Italy (Włochy) w ramach projektu „CO2 as renewable C1 building block by non-noble metalcatalysed reactions” dr Katarzyna Tryczyńska z Wydziału Filologicznego UWr wyjedzie do Katholieke Universiteit Leuvencampus Antwerpen (Belgia) w ramach projektu „On the issues of terminology and translation of labour law texts in Polish and Dutch” prof. Eugeniusz Zych z Wydziału Chemii UWr wyjedzie do University of Aveiro (Portugalia) w ramach projektu „Novel Conceptions and Materials for Luminescence Thermometry”

Celem Programu jest zwiększenie mobilności międzynarodowej polskich naukowców i nauczycieli akademickich poprzez umożliwienie im prowadzenia badań naukowych lub zajęć dydaktycznych w najlepszych ośrodkach naukowych na całym świecie. Wyjazdy trwające od 3 do 12 miesięcy pozwolą im na pobyt w uznanych zespołach naukowych, realizację projektów wspólnie z wybitnymi specjalistami oraz nawiązanie długofalowej współpracy. Stypendia pokryją koszty pobytu w renomowanych ośrodkach naukowych za granicą. W pierwszym naborze nagrodzono 156 najlepszych wnioskodawców. Spośród wyróżnionych zgłoszeń największą grupę stanowią badacze nauk przyrodniczych (68), społecznych (37) oraz nauk inżynieryjnych i technicznych (32). Kierunkami wyjazdów, które cieszyły się największą popularnością, są Stany Zjednoczone (41), Niemcy (21), Wielka Brytania (16), Włochy (12) i Australia (11).


| WYDARZENIA

Fot. Magdalena Marcula

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Siedemnaście milionów na lepsze kształcenie Tekst: AMK

Narodowe Centrum Badań i Rozwoju podało wyniki tzw. III ścieżki konkursu Zintegrowane Programy Uczelni. Uniwersytet Wrocławski otrzymał prawie 17 milionów złotych, które zostaną przeznaczone na podniesienie poziomu nauczania. Cały budżet konkursu wyniósł miliard złotych, a w ramach każdej ze ścieżek zgłaszać się mogły uczelnie różnego typu – pod względem wielkości i potencjału naukowego. Ścieżka III przeznaczona była dla uczelni, na których studiuje co najmniej 20 tys. studentów, a minimum połowa wydziałów otrzymała ocenę A lub A+ przyznawaną przez Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych. W ramach III ścieżki dofinansowanie otrzymało 10 uczelni, najwięcej pieniędzy zyskał Uniwersytet Śląski – 38 387 890,35 zł. UWr wnioskował o 17 307 472,60 zł, a otrzymał 16 787 472,60 zł na realizację projektu „Zintegrowany Program Rozwoju Uniwersytetu Wrocławskiego II na lata 2019–2023”. Dzięki Programowi uczelnia będzie sprawniej zarządzana poprzez wykorzystanie nowoczesnych narzędzi i lepszy obieg informacji, zostanie także wdrożony nowoczesny program rozwojowy. Wzrosną kompetencje wykładowców, którzy dowiedzą się, jak lepiej wykorzystywać swoje umiejętności i efektywniej przekazywać wiedzę. Dużo zyskają także studenci – zajęcia będą prowadzone z naciskiem na ich praktyczny wymiar: w proces dydaktyczny będą w większym stopniu włączeni pracodawcy; pojawi się więcej staży i zajęć rozwijających kompetencje przydatne na rynku pracy – miękkie i zawodowe; wzrośnie także liczba ekspertów zagranicznych prowadzących zajęcia.

Projekt będzie realizowany w oparciu o cztery moduły: • • • •

programy kształcenia podnoszenie kompetencji studentów programy stażowe zarządzanie w instytucjach szkolnictwa wyższego

Wg prof. Macieja Chorowskiego, dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, konkurs ma w znaczącej mierze wpłynąć na poziom wykształcenia przyszłych absolwentów: – Im większe kompetencje kadry naukowej i im lepsze programy kształcenia dostosowane do dzisiejszego otoczenia, tym bardziej wartościowe wykształcenie uzyskają studenci, którzy w przyszłości będą mieli wpływ na polską gospodarkę. Dzięki takim inicjatywom jesteśmy w stanie podnieść poziom edukacji przyszłych pokoleń.

39


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Serialowy Armagedon Rozmawiał: Michał Raińczuk

Dlaczego coraz trudniej nadążyć nam za serialowymi nowościami? Czy ich twórcy walczą o nasze dusze? Do czego może doprowadzić streamingowa rewolucja? Na te pytania próbujemy odpowiedzieć, rozmawiając z dr. Dawidem Junke z Instytutu Kulturoznawstwa, autorem książki Transcendencja i sekularyzacja. Motywy religijne we współczesnych amerykańskich serialach telewizyjnych.

Jak było w Roslyn? Niesamowicie. Podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych traktowałem tę miejscowość jak mekkę. Los Angeles – w porządku. Seattle ze swoją muzyką – OK. Ale Roslyn było dla mnie najważniejsze, bo właśnie tam kręcono „Przystanek Alaska”. Pamiętasz ten serial z dzieciństwa? Tak. To był zupełny fenomen. Rodzice nagrywali odcinki na kasetach VHS. Z naprawdę wczesnego dzieciństwa – „Przystanek Alaska” był emitowany w Polsce od 1993 roku, trzy lata po premierze amerykańskiej – pamiętam tylko przebłyski. Tak naprawdę, świadomie, obejrzałem go trochę później, właśnie na kasetach wideo rodziców. Wtedy przekonałem się, że seriale to coś więcej niż tylko rozrywka, z którą kojarzyły mi się standardy, takie jak „Drużyna A” czy „MacGyver”. Obowiązkowe pozycje. Oczywiście, ale one były kręcone inaczej niż większość współczesnych produkcji telewizyjnych. Proste moralitety, przejrzyste zasady. Seriale akcji przypominały bajki. Dlaczego twoje postrzeganie seriali, telewizji, zmienił akurat „Przystanek Alaska”? Zawierał wiele treści filozoficznych, podanych w bardzo przystępny sposób, przede wszystkim za pośrednictwem postaci Chrisa o Poranku, który zresztą był na początku moim ulubionym bohaterem. Potem zwróciłem większą uwagę na Eda Chigliaka, podobnie jak ja zafascynowanego filmem. Pamiętam, że w jednym z odcinków Fleischman docinał Edowi, mówiąc: „To są tylko filmy! Zejdź na ziemię!”. A Ed na to: „Nie, dzięki”. I to jest przesłanie, którego do tej pory się trzymam. Jak widać, zostałem na kulturoznawstwie. [śmiech] „Przystanek Alaska” to były filozofia, realizm magiczny, przekraczanie granic pomiędzy rzeczywistością a fikcją, kontrkul-

40

tura. „Twin Peaks”, który również zawierał większość tych elementów, był dla mnie trochę zbyt przerażający. Niektórzy nazywali zresztą „Przystanek Alaska” lżejszą, utopijną alternatywą dla „Miasteczka Twin Peaks”. Lynch z Frostem pokazywali podbrzusze amerykańskiej utopii, ciemną stronę amerykańskiego snu. W „Przystanku” wszystkie ważniejsze wartości znajdują potwierdzenie. Wszyscy bohaterowie ze sobą współistnieją. Nawet jeśli występują konflikty, to są one łatwe do załagodzenia. Fascynacja tą stroną serialu zakończyła się w moim przypadku pracą licencjacką. „Przystanek Alaska” jako utopia. Lata 90. to chyba okres rewolucyjny. Twórcy telewizyjni zaczęli przełamywać wcześniej obowiązujące konwencje. Właściwie ruszyło to nawet trochę wcześniej, tylko do nas nie wszystko ze Stanów docierało. Prototypem wielu współczesnych jakościowych seriali był w latach 80. „Posterunek przy Hill Street”, czyli „Hill Street Blues”. Poza tym mieliśmy „Moonlighting”, czyli „Na wariackich papierach”. Z Brucem Willisem i Cybill Shepherd. Uwielbiałem ten serial. Świetny. Dużo w nim burzenia czwartej ściany, grania konwencją. Mimo że te seriale produkowały kanały otwarte, twórcy potrafili już bawić się tymi elementami. Natomiast wspomniane lata 90. były przełomowe też dzięki temu, że coraz bardziej rosły w siłę stacje kablowe, pozbawione cenzury i bardzo wielu ograniczeń. Twórcy mogli pozwolić sobie na więcej pod względem artystycznym, nie musieli przez cały czas brać pod uwagę tego, jak zadowolić reklamodawców, bo produkcja była finansowana z subskrypcji. Zatem pierwsze jaskółki rewolucji w kanałach otwartych to jeszcze lata 80. A potem nadeszły lata 90. „Buffy”, „Z archiwum X”. Myślę jednak, że pewne fale dotarły z telewizji kablowej do otwartej dopiero

w drugiej dekadzie XXI w. A może nawet nie tyle z telewizji kablowej, co ze streamingu. Dopiero teraz niektóre seriale, mimo słabych wyników oglądalności pierwszych odcinków, potrafią utrzymać się na antenie, a nawet się tam zadomowić, trafiając do niszowej publiczności. Okazało się, że fragmentacja publiczności postępuje. Nagle otwarte kanały zaczęły przychylniej patrzeć na produkcje, dzięki którym można zagospodarować niszę i dzięki którym można szukać innych kanałów dystrybucji. Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu amerykańskie stacje otwarte były w tej kwestii bezwzględnie. Dochodziło nawet do tak kuriozalnych sytuacji, że aktor pojawiał się w talk-show w ramach zaplanowanej wcześniej wizyty, by promować nowy serial ze swoim udziałem… a ten został anulowany dzień wcześniej, jeszcze przed premierą pilota, bo nie został dobrze przyjęty podczas pokazów testowych. Teraz, jak sam powiedziałeś, ceni się niszę. Zmienił to chyba Netflix. Ale zanim dojdziemy do Netfliksa i współczesności, porozmawiajmy o innych wcześniejszych sygnałach zapowiadających telewizję odważniejszą, pozwalającą twórcom na więcej. W dyskusji na ten temat nie można pominąć serialu „Strefa mroku”… Doskonałego. …który do tej pory ma przełożenie na wiele popularnych obecnie formatów i produkcji telewizyjnych. Ale „Strefa mroku” pojawiła się bardzo wcześnie – w latach 50. Czy był to wyjątek, czy może efekt sprzyjającej eksperymentom, rosnącej w siłę, popkultury? Amerykańskiej popkultury, bo – umówmy się – popkultura przyszła do nas właśnie ze Stanów. Amerykanie mieli i wciąż mają pod tym względem bardzo dużą siłę przebicia. To prawda. Umeblowali nam wyobraźnię. Na pewno umeblowali moją wyobraźnię.


Fot. Michał Raińczuk

Dr Dawid Junke, rocznik 1989. Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, adiunkt w Instytucie Kulturoznawstwa UWr. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół badań nad kulturą popularną, ze szczególnym uwzględnieniem kulturowych aspektów produkcji i recepcji seriali telewizyjnych. Członek Polskiego Towarzystwa Kulturoznawczego, Polskiego Towarzystwa Badań nad Filmem i Mediami oraz Stowarzyszenia Badaczy Popkultury i Edukacji Popkulturalnej „Trickster”.


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Każdą chyba dekadę w telewizji nazywano złotą erą. Ale ta klasyczna złota era to właśnie lata 50. To były czasy anthology drama, czyli formuły, którą my nazwalibyśmy teatrem telewizji. Charakterystyczne dla tego okresu były występy świetnych zespołów aktorskich – na żywo, nad czym rozpływali się wszyscy krytycy. Właściwie już wtedy postrzegano ówczesne produkcje w kategoriach wybitnych dokonań artystycznych, a później przez wiele lat odwoływano się właśnie do nich, mówiąc o złotej erze. Niekiedy sztuki telewizyjne były odtwarzane w postaci filmów pełnometrażowych. Taką drogę przebyło na przykład „Dwunastu gniewnych ludzi”. A Rod Serling i „Strefa mroku”? To zdecydowanie wielkie dokonanie. Serling osiągnął coś, czego wcześniej w telewizji nie było – nadał zdjęciom filmową jakość, co zdaniem wielu teoretyków jest obecnie, w erze telewizji nowej generacji, jednym z najważniejszych czynników, wyznaczników jakościowych produkcji. Serling robił to o wiele wcześniej, m.in. dzięki temu, że współpracował ze znanym operatorem, Georgem T. Clemensem, i uznanymi filmowymi reżyserami.

rotuje. W przypadku „American Horror Story” część aktorów powraca w kolejnych sezonach, ale już w „True Detective” wymieniani są wszyscy. A jednak sam ton opowieści wystarcza. Serią antologiczną jest natomiast „Czarne lustro”… …którego również nie byłoby bez „Strefy mroku”. Tak. Jego twórca, Charlie Brooker, przyznaje się do dużych inspiracji Serlingiem. Możemy wytyczyć prostą linię od „Strefy mroku” do „Czarnego lustra”. Oglądając „Bandersnatch” [specjalny, interaktywny, odcinek „Czarnego lustra” – przyp red.], miałem poczucie, że to opowieść ze „Strefy mroku”, ze wszystkimi charakterystycznymi dla niej elementami humorystycznymi. Ten epizod był nawet bliżej „Strefy mroku”, niż mroczne odcinki z poprzednich serii.

Dokładnie. A tu nagle głównymi bohaterami – których lubimy i którym kibicujemy – stają się postaci, jakich nie chcielibyśmy spotkać w rzeczywistości. Przełomowymi serialami pod tym względem były „Dexter” i „Breaking Bad”. No dobrze, ale mamy rok 1999, „Rodzinę Soprano” i „West Wing”. Co było później? Jak narastała fala? Rok 1999 to przełom w Stanach, a w Polsce, z pełną mocą, rok 2005, czyli premiera w publicznej „Jedynce” „Zagubionych”, serialu wyprodukowanego przez stację ABC. Rok wcześniej „Zagubieni” zadebiutowali w Stanach Zjednoczonych. I to jest ten moment, kiedy coś zaczęło się zmieniać w stacjach ogólnodostępnych. Wcześniej konstrukcja serialu była epizodyczna, opierała się na sprawie tygodnia – politycznej, kryminalnej, medycznej. „Zagubieni” byli pierwszą produkcją w otwartym kanale, zrealizowaną na wielką skalę, która miała ciągłą historię, była – jak określają to niektórzy krytycy – megafilmem. Wiele wątków ciągnęło się przez całe sezony, a nawet przez cały serial.

Rok 1999 to przełom w Stanach, a w Polsce, z pełną mocą, rok 2005, czyli premiera w publicznej „Jedynce” „Zagubionych”

Połączył jakość z rozrywką dla masowego odbiorcy. I był pod wieloma względami autorem telewizyjnym, którego dzisiaj nazwalibyśmy showrunnerem.

Hitchcock też robił takie rzeczy. Tak, „Alfred Hitchcock Przedstawia”. Jeden odcinek został zresztą wyreżyserowany przez Józefa Lejtesa po jego emigracji z Polski. Faktycznie, amerykańskie seriale antologiczne były jednym z wymiarów telewizji jakościowej przed nadejściem stacji kablowych. Na dobrą sprawę i platformy streamingowe, i stacje kablowe teraz to odtwarzają, ale przeważnie nie w postaci serii antologicznych, w których każdy odcinek stanowi osobną historię, tylko seriali antologicznych, gdzie osobną historię opowiada każdy sezon. Jak w „American Horror Story”. „American Horror Story”, „True Detective”, „American Crime Story” i wiele innych coraz bardziej popularnych i zazwyczaj wysoko ocenianych przez krytyków produkcji, znajdujących fanów, mimo braku elementu wcześniej pożądanego, czyli przeniesienia bardzo mocnej więzi emocjonalnej na aktorów, z którymi wiążemy się na sześć, siedem, dziesięć sezonów. Tutaj obsada

42

To prawda. Jak obejrzało się ich kilka na raz… …można było wpaść w depresję.[śmiech] Wspomniałeś rok 1999 jako datę graniczną. Co się wówczas wydarzyło? Co miało wpływ na kolejną rewolucję w telewizji? Premiery dwóch ważnych seriali, ikon nowej generacji. Z jednej strony „Rodzina Soprano” Davida Chase’a w HBO, w stacji kablowej, a z drugiej „West Wing” Aarona Sorkina, jednego ze współtwórców nowej fali seriali, w NBC, czyli w otwartej telewizji naziemnej. W przypadku „West Wing” też można szukać analogii. Tak jak nie byłoby „Czarnego lustra” bez „Strefy mroku”, tak bez „West Wing”… …nie byłoby „House of Cards”. Przy czym „House of Cards” to rewers „West Wing”. Bo w „House of Cards” na pierwszym planie pojawia się zło, antybohater. Co zresztą jest kolejnym wyznacznikiem zmian w telewizji. Kiedyś musiał być „ten dobry” i „ten zły”. W latach 50-tych mieli nawet odpowiednie kapelusze: białe i czarne.

Inna sprawa, że duża część widzów miała na pewnym etapie serdecznie dość mnożenia wątków, których scenarzyści nie potrafili później sensownie pozamykać. Problem polegał również na przeciąganiu liny pomiędzy twórcami a władzami stacji. To jest aspekt, który bardzo mnie interesuje z perspektywy kulturoznawczej – jak bardzo zakulisowe rozgrywki wpływają na kształt seriali. Jako widzowie wyobrażamy sobie często, że oto otrzymujemy od twórcy komunikat czy dzieło, które jest wyrazem jego wrażliwości artystycznej. Do pewnego stopnia – tak. Ale bardzo dużo dzieje się za kulisami. Co na to wpływa? Serial „Zagubieni” prawdopodobnie nigdy by nie powstał, gdyby nie fakt, że ABC miało w tamtym okresie bardzo słabe wyniki oglądalności. Ówczesny prezes stacji, Lloyd Braun, był już właściwie na wylocie. Jedną z jego ostatnich decyzji było wydanie zgody na realizację tak dużej produkcji. Zresztą wszystko zaczęło się od jego pomysłu. Kiedy był na Hawajach i oglądał z dziećmi „Cast Away – poza światem”, film z Tomem Hanksem, stwierdził, że fajnie byłoby zrobić serial o rozbitkach. Miał też na uwadze ogromny sukces reality show „Survivor”, który wciąż jest bardzo popularny w Stanach. Doszedł do wniosku, że dobrze byłoby zderzyć ze sobą dwie konwencje i zaprosił do współ-


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

pracy J.J. Abramsa. Abrams był już wtedy wschodzącą gwiazdą, miał na koncie serial „Alias”, czyli „Agentkę o stu twarzach”. Jako złote dziecko telewizji miał zrobić coś z projektem i popchnąć go do przodu. Szef ABC – zdając sobie sprawę z tego, że jego akcje i tak lecą w dół – podjął ryzyko i zezwolił na ogromny budżet: 14 mln dolarów na dwa pierwsze odcinki. Przyczyniło się to ostatecznie do jego zwolnienia, nie doczekał już wielkiego sukcesu „Zagubionych”. „Zagubionych” i „Gotowych na wszystko”, bo oba seriale miały premiery w ramach jednego, rewelacyjnego, przełomowego dla ABC, sezonu. I oba biły wszelkie rekordy popularności. Właśnie dlatego, że ich twórcy, chronieni przez ostatnie decyzje odchodzącego dyrektora, czuli, że mają szerokie pole do działania. A i tak musieli sporo nakłamać. [śmiech] Po kilkunastu latach Abrams i Lindelof, który szybko przejął prowadzenie serialu, przyznali, że złożyli wówczas wiele obietnic bez pokrycia: że fabuła serialu na każdym etapie będzie zrozumiała nawet dla przypadkowego widza – teraz już wiemy, że nawet jeśli ktoś zaczął oglądać „Zagubionych” w połowie pierwszego sezonu, kompletnie nie mógł się odnaleźć – że w serialu nie będzie zbyt wielu elementów fantastycznych, że wszystko zostanie ostatecznie wyjaśnione itd. Kłamali zatem jak z nut, ale dzięki temu udało się stworzyć hit. Władze stacji z czasem zapewniły im zresztą jeszcze więcej swobody twórczej – ale nie dały możliwości zakończenia. Dlatego serial jest przeciągnięty, pierwotnie został zaplanowany na mniejszą liczbę sezonów. Dopiero kiedy wyniki oglądalności zaczęły spadać, władze ABC stwierdziły: „OK, zacznijmy myśleć o finale”. Był to pierwszy w historii otwartej telewizji przypadek, kiedy kurze, mimo wszystko wciąż znoszącej złote jaja, pozwolono wyznaczyć datę, kiedy pójdzie pod topór.

| NAUKA

dla której była to druga produkcja. Pierwszą był „Mad Men”, kolejny serial, który nie powalał przecież wynikami oglądalności. Model finansowania produkcji ma bardzo duży wpływ na to, co otrzymujemy. To jest dla mnie kolejny bardzo interesujący aspekt badań.

hater też powinien być inny, przydałoby się dodać nową postać… Tak naprawdę z oryginalnego pomysłu nie pozostaje nic. Jeśli dobrze pamiętam, „Pretty Woman” w pierwszej wersji scenariusza też było dramatem.

Cały czas mówimy o Amerykanach. Z drugiej strony mamy reprezentujących, moim zdaniem, najwyższy poziom Brytyjczyków, którzy potrafią powiedzieć: stop. U nich standardem nie jest siedem, osiem, dziewięć sezonów, tylko dwa, góra trzy – plus odcinki specjalne. Przykład pierwszy z brzegu: „The Office”, czyli „Biuro”, które w brytyjskim oryginale miał tylko dwa sezony. Wersja amerykańska, z początku świetna, z czasem zamieniła się w telenowelę. Amerykanie z dwóch sezonów zrobili… dziewięć. Z czego wynika to odmienne podejście

Wróćmy do kamieni milowych. Jednym z nich był na pewno moment, w którym szefostwo Netfliksa, wcześniej zajmującego się wypożyczaniem filmów za pośrednictwem sieci, postawiło na streaming. To już nie tyle zmiana tradycyjnej telewizji, co metamorfoza telewizji w medium internetowe. Zdecydowanie. Ten proces najważniejszy jest chyba ze względu na zmiany w dynamice rynku. Poza Netfliksem mamy teraz Amazon Prime, Hulu i dziesiątki innych mniej lub bardziej wyspecjalizowanych platform. Z jakich korzystasz na co dzień? Netflix. Amazon Prime. Sporadycznie korzystałem z ShowMaksa. Niektórzy twierdzą, że nie żyjemy już w epoce nowej złotej ery telewizji, że ona skończyła się właśnie z wejściem streamingu. John Landgraf, szef kanału kablowego FX, znanego m.in. z „Synów anarchii”, ukuł pojęcie peak TV, związane z epoką przesilenia telewizyjnego. Dział badawczy stacji, FX Research, policzył, ile seriali było nadawanych w najlepszym pasmie oglądalności – czyli z wyłączeniem wszystkich telenowel, produkcji z segmentu reality itp. Liczba ta przekroczyła pięćset, w samych Stanach Zjednoczonych, w 2018 roku, w jednym sezonie. Nie jesteśmy w stanie zobaczyć nawet tych najlepszych, najwyżej ocenianych przez krytyków, z największymi gwiazdami w obsadzie. A przecież choćby ten ostatni element działał na widzów jak magnes w telewizji nowej generacji, kiedy w produkcjach telewizyjnych zaczęły występować największe gwiazdy Hollywood.

Nie jesteśmy w stanie zobaczyć nawet tych najlepszych seriali, najwyżej ocenianych przez krytyków, z największymi gwiazdami w obsadzie

Na drugim biegunie znajduje się „Breaking Bad”, serial, który wraz z każdym kolejnym sezonem zyskiwał popularność – na początku mało kto w ogóle się nim interesował. Kiedy na punkcie „Breaking Bad” oszaleli już wszyscy, twórcy zamknęli historię na piątym sezonie. Była to wyjątkowa sytuacja: bardzo popularny serial został zakończony, do tego zakończony sensownie. I w takim momencie, który został zaplanowany przez jego twórcę, Vince’a Gilligana. To jest właśnie wolność oferowana przez stacje kablowe, w tym przypadku AMC,

Brytyjczyków i Amerykanów? Większość rewelacyjnych produkcji brytyjskich powstaje przecież w telewizjach otwartych. A nawet publicznych. Do pewnego stopnia zależy to od uwarunkowań instytucjonalnych. BBC jest finansowane z abonamentu – swoją drogą to doskonały argument za abonamentem – ma misję. TVP też podobno ma misję. Ale może nie poruszajmy tego tematu. Poza wspomnianym aspektem instytucjonalnym, gdzie jakość jest podstawową wytyczną przy produkcji seriali, mamy też kwestię mentalności. Powstał cały serial poświęcony temu zjawisku, nazywa się „Episodes”. Mówi o tym, że pewnych rzeczy przetłumaczyć się nie da. W „Episodes” do Stanów przylatuje para brytyjskich scenarzystów, twórców popularnego na Wyspach sitcomu… …pełnego ostrego, gryzącego humoru… …a przygotowujący nową wersję amerykańscy producenci uprzejmie informują ich, że serial powstanie i na pewno będzie przebojem, trzeba tylko zmienić to, to i jeszcze tamto. Poza tym główny bo-

Jeszcze kilkanaście lat temu Al Pacino czy Meryl Streep w produkcjach HBO to był dla wielu widzów szok. Wcześniej obowiązywał przecież wyraźny podział: gwiazdy telewizji i gwiazdy kina. A jeśli komuś się udało przebić, jak Bruce’owi Willisowi, to raczej nie wracał. Teraz mamy kolejną rewolucję, bo nawet największe nazwiska w obsadzie nie gwarantują wielkiej oglądalności. Sukcesu nie odniósł na przykład „Chance”,

43


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

serial z Hugh Lauriem, który był przecież gwiazdą w złotej erze telewizji jako „Doktor House”. Dlaczego? Bo nie radzimy sobie z ogromem produkcji. Zmienił to streaming. Na naszych oczach platformy inwestują olbrzymie pieniądze w budowę bibliotek tytułów, dzięki którym znajdą się na dobrej pozycji, kiedy wszyscy najwięksi dostarczyciele treści będą już mieli własne portale. W tym roku na rynek wchodzi na przykład Disney Plus i wszystkie produkcje Disneya znikają z Netfliksa. A te, które Netflix mógł jeszcze produkować – jak dobry Marvelowy „Daredevil” – też są anulowane, bo po co nabijać oglądalność konkurencyjnej platformie? Czyli anulowanie „Daredevila” było związane ze strategią, a nie z niezadowalającą oglądalnością? Absolutnie. O oglądalności w przypadku platform streamingowych w ogóle trudno mówić… bo żadna z nich takich danych nie udostępnia. Nie leży to w ich interesie. Funkcjonują w ramach modelu opartego na subskrypcjach, pieniądzach gromadzonych od inwestorów i kredytach. W ubiegłym roku Netflix wydał na oryginalne produkcje około 11 miliardów dolarów. Najważniejsza jest liczba abonentów, a to zupełnie zmienia sposób patrzenia na wyniki oglądalności, które nie muszą być rewelacyjne od razu, pierwszego dnia, w pierwszym tygodniu czy miesiącu.

się następnego dnia po emisji, w pracy, przy dyspozytorze wody. Teraz dyskusja przeniosła się do mediów społecznościowych i ma miejsce tuż po premierze. Ale żeby w niej uczestniczyć, trzeba jak najszybciej obejrzeć wszystkie odcinki. W przeciwnym razie pozostaje unikanie wszechobecnych spoilerów. Dominują jednak pozytywy: duża wolność twórcza i zagospodarowanie nisz, które nagle zostają wypełnione przez świetne jakościowo produkcje, o których jeszcze kilkanaście lat temu można było tylko pomarzyć. Czekałem na wejście Netfliksa do Polski, bo na początku swojego rozwoju wydawał mi się właśnie platformą wypełniającą nisze, za pomocą której można było dotrzeć do interesujących filmów dokumentalnych, mniej popularnych, ale bardzo dobrych, seriali czy do filmów

Są takie obawy, rzeczywiście, że kiedy zapanuje absolutny oligopol platform streamingowych – przez długi czas Netflix był monopolistą, który walczył jedynie z tradycyjnymi metodami dystrybucji – nagle nastąpi homogenizacja. Pytanie brzmi jednak, jak owe platformy będą dalej finansowane i jak wyglądać będą modele rozwoju, kiedy zabraknie nowych subskrybentów do pozyskania, bo cały tort zostanie już podzielony, a my prawdopodobnie będziemy płacili za kilka platform, kwotę podobną jak kiedyś za kablówkę – albo większą. Opowiedz trochę o swojej najnowszej książce. Piszę w niej o motywach religijnych w amerykańskich serialach współczesnych, przy czym współczesność definiuję jako okres od wspomnianego roku 1999. Ostatecznie skupiłem się na sześciu tytułach, bo interesowała mnie dogłębna analiza, a nie katalogowanie leksykonowe. Impulsem, który skłonił mnie do pracy, były docierające do mnie co jakiś czas doniesienia o tym, jak nasz świat się sekularyzuje. Stany Zjednoczone są pod tym względem podobne do Polski. Nie możemy mówić o sekularyzacji w sensie ścisłym, bo odsetek ateistów wciąż jest bardzo niewielki – natomiast zwiększa się grupa osób, które deklarują się jako uduchowione, ale niereligijne, co Amerykanie również postrzegają w kategoriach procesów sekularyzacyjnych.

Z jednej strony mówimy o sekularyzacji,a z drugiej pojawia się coraz więcej seriali religijnych i takich, które religię traktują poważnie

Promocja też wygląda zupełnie inaczej. Kiedy zbliża się premiera dużego tytułu w tradycyjnej telewizji, kampanie reklamowe ruszają z dużym wyprzedzeniem, pojawiają się bilbordy, plakaty. W przypadku Netfliksa człowiek często dowiaduje się o istnieniu danej produkcji kilka tygodni przed jej premierą. Brak parcia na kosztowne reklamy, bo serial czy film i tak pojawią się w bibliotece. I zostaną zaproponowane na podstawie tego, co oglądałeś wcześniej i co może cię zainteresować. To jest dobre dla nas, dla widzów, bo mogą pojawiać się produkcje, które nie muszą od razu zgarnąć całego rynku. Mało jest seriali na Netfliksie i na innych platformach streamingowych, które można by określić mianem klasycznego mainstreamu, głównego nurtu, trafiającego do wszystkich i będącego elementem łączącym na przykład całe Stany Zjednoczone. Ma to swoje wady, bo brakuje debaty kulturalnej na temat seriali, tzw. watercooler shows, czyli takich, o których dyskutowało

44

niezależnych, które miały krótki żywot w kinach amerykańskich, a potem nie zawsze trafiały do Europy. Teraz Netflix jest gigantem, obecnym w bodaj 190 krajach. Prawie wszystkich, poza Krymem, Koreą Północną i Syrią – państwami, w których różnego rodzaju embarga nie pozwalają Stanom Zjednoczonym prowadzić pełnych działań. Chińczycy z kolei nie chcą być kolonizowani kulturowo przez Amerykanów. Ale do Chin udało się Netfliksowi dostać tylnymi drzwiami, poprzez nawiązanie współpracy z iQiyi, tamtejszym operatorem streamingowym. I właśnie ta metamorfoza w międzynarodowego giganta generuje pytanie: czy wciąż jest to etap, kiedy Netflix i inne platformy streamingowe zmieniają telewizję – czy może już moment, w którym one same, paradoksalnie, zmieniają się w telewizję tradycyjną? Platform streamingowych jest coraz więcej i coraz ostrzej ze sobą rywalizują o prawa autorskie. Czy przy okazji nie stają się tym, z czym walczyły jeszcze kilka lat temu, czyli swego rodzaju kanałami telewizyjnymi?

Mogę zapytać, do jakiej grupy należysz? Jestem praktykującym katolikiem. Ateista. W książce nie kryję się z tym, że dobór seriali mógł być podświadomie kierowany moim światopoglądem. Ale badania prowadziłem z perspektywy kulturoznawczej, a nie religioznawczej czy teologicznej. Seriale, które opisuję, są dla mnie fenomenami kulturowymi. Interesowało mnie to, że z jednej strony mówimy o sekularyzacji, a z drugiej pojawia się coraz więcej seriali religijnych i takich, które religię traktują poważnie. To jest paradoks. Rosną w siłę platformy streamingowe. Rośnie w siłę HBO, znane z odwagi obyczajowej, przez wielu konserwatywnych krytyków w Stanach postrzegane jako zła, lewicowa, atakująca tradycyjne amerykańskie wartości telewizja, tuba propagandowa liberałów.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

A z drugiej strony w tym samym HBO mamy „Pozostawionych”, których James Poniewozik z „New York Timesa” nazwał najpoważniejszym serialem religijnym. Mamy „True Detective” – zajmuję się tym serialem w książce – gdzie w pierwszym sezonie motywy religijne są potraktowane bardzo serio. „Zagubionych” można wręcz traktować jako serial ewangelizacyjny. A przecież jest jeszcze „Dobre miejsce”, jest „Preacher”… Zatem z jednej strony mamy teoretycznie postępującą sekularyzację, a z drugiej pełno seriali, które wątki religijne podejmują. Zainteresowało mnie, z czego wynika to zjawisko. Chciałem też sprawdzić, jak religia jest przedstawiana, bo sama obserwacja, że wątki religijne w telewizyjnych produkcjach się pojawiają, jeszcze o niczym nam nie mówi. Czy to jest religia uduchowionych, ale nie religijnych, sprywatyzowana, oderwana od tradycji? Czy może mamy do czynienia z wątkami typowo religijnymi?

Reprezentują one pluralizację przekazu, zestawiają ze sobą wszystkie religie, prezentują uniwersalne prawdy i pokazują, że wszystkie religie, mimo swoich idiosynkrazji, prowadzą do jednego końca, wszystkie są równorzędne. Jeżeli przyjrzeć się głębszej warstwie tych produkcji, to zawarte w nich wątki okazują się przede wszystkim judeochrześcijańskie. Na pierwszy rzut oka przekaz jest jednak inny: mamy do czynienia ze sprywatyzowaną duchowością i każdy może wybrać z różnych tradycji, co tylko zechce. Efekt końcowy jest obojętny. I robi się nieco newage’owo. Duch New Age jest wyczuwalny. W prywatyzacji religii to my decydujemy, nie wspólnota. Osobiście wybieramy to, co nam pasuje. Trochę jak w religijnym supermarkecie. Albo na religijnym Netfliksie. To jest w ogóle podejście amerykańskie. W Stanach Zjednoczonych wszystkie wyznania funkcjonują jako tzw. denominacje, które konkurują ze sobą na religijnym wolnym rynku. We wszystkich serialach, o których piszę, możemy zaobserwować takie sygnały. W finale „Zagubionych” pojawia się kościół. Na witrażach, obok krzyża, widzimy m.in. znak tao – są tam reprezentowane wszystkie najważniejsze tradycje. Z drugiej strony cały ostatni se-

Wydawnictwo Libron

A czy w grę może wchodzić również trzecia opcja: celowe odnoszenie się do pewnych mitologii, archetypów, funkcjonujących w naszej wyobraźni za sprawą religii? W „Synach Anarchii”, na przykład, poza licznymi odniesieniami do Szekspira mamy bogatą symbolikę religijną, mesjańską.

Jest też takie grono seriali. Za Krzysztofem Kornackim nazywam je odwróconymi parabolami. To są przypowieści, które – odwrotnie niż przypowieści biblijne – używają sztafażu religijnego, żeby uświęcić to, co doczesne. Wiele tego typu produkcji właśnie w mitologiczny sposób traktuje wątki religijne. Chętnie odwołują się do elementów demonicznych – problem mają z Bogiem. Nawet jeśli w danym serialu anioły walczą z demonami, to kwestie stricte religijne, pytania ostateczne, są odsunięte. Seriale, którym się przyglądam, podzieliłem na dwie części. W pierwszej puli znalazły się produkcje o wyraźnej boskiej interwencji, mniej popularne tytuły: „Joan z Arkadii”, „Saving Grace” i „Eli Stone”. Twórcą tego ostatniego był Greg Berlanti, obecnie bóg sieci telewizyjnej The CW. Kiedy pracował przy „Eli Stone”, był jeszcze mniej znanym producentem. Zrobił serial o współczesnym proroku, z którym siła wyższa komunikuje się za pomocą muzyki. To był taki miszmasz, połączenie serialu prawniczego z musicalem, z Johnnym Lee Millerem w roli głównej. Druga część to seriale eschatologiczne, które mówią o sprawach ostatecznych. Do tej grupy przypisałem „Zagubionych”, „Pozostawionych” oraz pierwszy sezon „True Detective”. We wszystkich tych tytułach obecne są mocne wpływy wspomnianej wcześniej sekularyzacji – czy też bardziej odejścia od religii w stronę duchowości.

| NAUKA

45


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

zon serialu opowiada o czyśćcu. A czyściec trudno przecież przetłumaczyć na inną tradycję religijną. Z kolei w „Saving Grace” anioł ratuje główną bohaterkę od potępienia, jednocześnie wspierając postać, która przechodzi konwersję na islam. Wiodąca mechanika jest jednak prosta: Grace jest grzesznicą i musi doznać odkupienia. Brakuje wątków, które sugerowałyby, że wszystkie zachodnie koncepty religijne można przetłumaczyć – i że są one równorzędne z tymi wschodnimi. Nie, dominuje duch judeochrześcijański. Co ciekawe, jest on obecny nawet w serialach, które deklaratywnie są antyreligijne lub ich twórcy przyznają się do sceptycyzmu wobec religii. Przykłady? Greg Berlanti, wspomniany twórca serialu „Eli Stone”, gej, publicznie mówił o swoim problemie z Kościołem. Znany dylemat: wierzę w Boga, ale wspólnota mnie odrzuca? To wciąż jest duży problem. Dla niego też. W serialu mamy do czynienia z charakterystyczną dynamiką, powstała zresztą praca na temat transgresyjności tej konkretnej produkcji. Na początku wcieleniem Boga jest w niej George Michael. Później rolę tę przejmuje kobieta, grana przez Sigourney Weaver. Pod koniec Bogiem okazuje się jednak ojciec głównego bohatera, heteroseksualny mężczyzna. I wszystko wraca do tradycyjnego porządku. Również tytułowy Eli Stone na pewnym etapie staje się takim niereligijnym prorokiem, wyznającym wartości łączące wszystkich ludzi, bardzo dostępnym, tylko po to, by w końcu powrócić do klasycznego modelu. Udało mi się zatem znaleźć interesujące paradoksy w telewizyjnych przedstawieniach religii. Jest to również widoczne w serialu „True Detective”. Krytyka religii jest w nim przecież bardzo wyraźna. Postać grana przez Matthew McConaughey’a w jednej ze scen, kiedy pastor urabia swoich wiernych, wygłasza tyradę przeciwko religii. Religijna organizacja rodziny Tuttle’ów, przypominająca bardziej sektę niż chrześcijaństwo ewangelikalne, funkcjonująca poprzez seminaria, szkoły religijne, jest przykrywką dla całego zła. Ale to nie jest religia sama w sobie, tylko jej korupcja. Wszystko w tamtym świecie jest zepsute. Mamy do czynienia z południowym gotykiem, wątkami nihilistycznymi, i to nie jest tak, że religia jest gorsza od państwa – ono jest zepsute w takim samym stopniu. Zły jest

46

w „True Detective” nawet seks. Każda scena seksu, nawet małżeńskiego, jest nacechowana negatywnie. Fundamenty świata są przeżarte, a religia pod tym względem w niczym nie odbiega od innych tego świata składowych. W finale następuje jednak przełamanie. Ku mojemu zawodowi, a twojej – zapewne – radości. [śmiech] Mamy tam wyraźną postać mesjańską. W ostatniej scenie McConaughey, z rozrzuconymi włosami, bujną brodą, siedzi wpatrzony w rozgwieżdżone niebo – jak Chrystus, idealnie. I kończy kolejną tyradą, ale tym razem o tym, że zło zaczyna przegrywać, że światło istnieje. Robi się religijnie, chociaż bardziej gnostycko niż chrześcijańsko. Pomijając moje przekonania, uważam, że to interesujący, autentyczny twist [nagły zwrot akcji – przyp. red]. Wszyscy spodziewali się, że serial zakończy się na tej samej nucie, krwawą jatką. Tymczasem twórcy zagrali z oczekiwaniami widzów i faktycznie ich zaskoczyli. Nie wiemy do końca, jaki jest związek między przekonaniami showrunnerów a produktem końcowym. Chciałbym dalej zgłębiać ten problem. Już podczas pracy nad książką częściowo dowiedziałem się, jak twórcy postrzegają swój wpływ i na ile jest on obecny w ich dziełach. Czy są wierzący. Czy produkcję seriali postrzegają w kategoriach działalności misyjnej. Barbara Hall, twórczyni „Joan z Arkadii”, walczyła na przykład z CBS o to, by na ekranie pojawili się kapłani, osoby duchowne, co stację trochę odstraszało. Interesuje mnie jeszcze jedno zjawisko: dlaczego w dużo bardziej cywilizowanych czasach – cywilizowanych z perspektywy wspomnianych wcześniej republikańskich krytyków – kiedy wszystko w telewizji było po bożemu, ówczesna telewizja właściwie religią się nie zajmowała, a jeśli religia na mały ekran trafiała, to w postaci „Dotyku anioła” czy „Autostrady do nieba”. To były przyjemne, familijne seriale. Do seansu można było zasiąść całą rodziną, będąc pewnym, że w finale pojawi się umoralniające przesłanie. Poziom realizacyjny był w porządku, ale brakowało głębi refleksji. Producenci bali się poruszać kontrowersyjne tematy. Telewizja zaczęła zajmować się religią, kiedy została wyzwolona z faktycznej cenzury – na przykład – Ligi Katolickiej, kiedy zmniejszyły się wpływy konserwatywnych grup nacisku. Co ciekawe, wcale nie doprowadziło to do odejścia od religii, a jedynie zaczęto zajmować się nią poważnie, traktować serio.

Na początku naszej rozmowy przyznałeś, że amerykańska popkultura cię ukształtowała. Rozmawialiśmy też o tym, jak bardzo rosną w siłę amerykańskie platformy streamingowe o międzynarodowym zasięgu, z Netfliksem i Amazon Prime na czele, oraz o tym, jakie – wbrew pozorom nie tak uniwersalne, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało – tradycje kulturowe dominują w popularnych serialach. A teraz połączmy trzy elementy układanki i spróbujmy zastanowić się nad tym, jak duży wpływ światowa ekspansja platform streamingowych może mieć na kształtowanie światopoglądu następnych pokoleń. Ta dyskusja trwa, odkąd zaczęto badać media. Jaki jest wpływ uniformizacji kultury, przemysłu kulturalnego – tego sformułowania używała szkoła frankfurcka – czyli właśnie kształtowania mas przez media zgodnie z interesami, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, jednego procenta, który – to z kolei zauważył Zygmunt Bauman – jest ponadnarodowy, płynny. Wielu badaczy dostrzega w tym wpływie potencjalne zagrożenie. Ale myślę, że związek między kulturą a jej odbiorcami nie jest jednostronny, działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Kultura nas kształtuje, ale jednocześnie nas odzwierciedla. I ta kwestia też fascynuje mnie w kontekście badań seriali: na ile zawierają one elementy, które mają kształtować nasze poglądy, a na ile popkultura jest znakiem ducha czasu, barometrem zmian. Mówię „popkultura”, bo właśnie w niej – być może szybciej niż w kulturze artystycznej, która próbuje komentować rzeczywistość, reagować na bieżąco, przez co mogą umykać jej pewne rzeczy – pojawiają się istotne sygnały zmian w społeczeństwie. Dużo czasu poświęcasz na oglądanie seriali? Tak, bo wciąż je badam. Nie mam już jednak tylu sesji bingewatchingowych [binge-watching to oglądanie wielu odcinków, a niekiedy nawet całych sezonów, jednego serialu w ramach jednej sesji – przyp. red.], co na początku streamingowej rewolucji. Po trosze wynika to z tego, że mam inne obowiązki, a po trosze z tego, że przynajmniej część seriali staram się oglądać ze swoją dziewczyną, a wtedy musimy zgrać się logistycznie. [śmiech] „Nie oglądaj beze mnie”? W naszych czasach jest to jedna z największych zbrodni – grzech cudzołóstwa Netfliksowego. [śmiech]


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| NAUKA

Bogusław Pawłowski przewodniczącym EHBEA

(…) wiek XXI jest wiekiem biologii, tak jak XX wiek był wiekiem fizyki. Biolodzy coraz intensywniej zajmują się ludzkim behawiorem i jego społecznymi aspektami, czyli dziedziną bardzo zdominowaną do niedawna przez nauki społeczne i humanistyczne. Biologia ewolucyjna, genetyka człowieka czy neurobiologia mają coraz większy udział w zrozumieniu ludzkiej natury. Biolodzy pokazują na przykład, że to, co dzieje się tu i teraz w naszej populacji, jest tylko jednym z możliwych wariantów ludzkich zachowań czy preferencji,

że pewne mechanizmy odpowiedzialne za zachowania człowieka wykształciły się w naszej ewolucyjnej przeszłości, a kultura jest tylko pewną „nakładką”. Taki punkt widzenia wywołuje duży opór tych, którzy uważają, że wpływ na zachowanie człowieka ma wyłącznie wychowanie. No cóż, takimi właśnie – skłaniającymi do polemiki – tematami są zainteresowani dziennikarze i dlatego częściej zadają mi pytania związane z tymi kwestiami. Najczęściej zatem to nie ja poruszam kontrowersyjne tematy. Robię to, bo takie jest zapotrzebowanie społeczne. Czasami jednak, jeśli wzburzają mnie jakieś dalekie od naukowej prawdy wypowiedzi – a te mogą dotyczyć np. podłoża orientacji seksualnej czy (…) wypowiedzi jednego z biskupów na temat prawdopodobieństwa zajścia w ciążę po gwałcie – to staram się reagować.  (…) ludzie, którzy pracują na uczelniach publicznych, dostają pieniądze publiczne, prowadzą badania finansowane głównie za pieniądze podatników, są zobowiązani do udzielania informacji. Jeżeli dzwonią do mnie dziennikarze i zadają pytania, na które jestem w stanie udzielić odpowiedzi, to nie rozumiem, dlaczego mam ich unikać. Nie jesteśmy zamkniętą korporacją, która żywi się swoimi środkami, i może robić, co chce. Oczywiście, są

pewnie takie media, w których z różnych powodów bym może nie wystąpił – ale na szczęście do tej pory się do mnie nie zwracały.  Dziwię się niektórym naukowcom. Powinni popularyzować wiedzę – a tego nie robią. To jest dla mnie szokujące. Jeżeli uczony w ciągu kilku lat pracy, dysponując już wynikami swoich badań, nie stworzy choćby jednego projektu popularnonaukowego, powinien dostać punkty karne.

tematy kontrowersyjne (…) dotyczą ludzkich zachowań i preferencji oraz międzyludzkich interakcji, a te mają wiele społecznych czy kulturowych obwarowań, które nie zawsze uwzględniają biologiczne uwarunkowania ludzkiej natury. Chyba bardziej niż Homo sapiens, jesteśmy Homo societas. Interakcje są dla nas bardzo ważne, bez względu na ich kontekst, którym może być seksualność, kooperacja, altruizm itd. Niewiele wiemy natomiast na temat biologii tych kwestii. Właściwie czasem nawet się ją maskuje, żeby uzyskać pewien efekt społeczny, kulturowy czy ideologiczny. Dlatego każdy biolog, który będzie o takich rzeczach mówił z punktu widzenia wiedzy ewolucjonisty, będzie pewnie wzbudzał kontrowersje.

Komisji Edukacji Narodowej i Złoty Krzyż Zasługi, a także tytuł Popularyzatora Nauki 2016 oraz nagrodę „Naukowiec przyjazny mediom”. Publikował m.in. w „Nature”, „Evolution and Human Behavior”, „Current Anthropology” i w „American Journal of Human Biology”. Przy okazji objęcia przez Bogusława Pawłowskiego kolejnego prestiżowego stanowiska poniżej przypominamy fragmenty rozmowy „Gdyby szympans umiał umówić…”, którą przeprowadził z naukowcem Michał Raińczuk. Cały wywiad można znaleźć na stronie internetowej UWr. AD

EHBEA to międzynarodowe stowarzyszenie wspierające europejskich naukowców w interdyscyplinarnych badaniach nad ewolucyjnym podłożem ludzkiego postrzegania, zachowania oraz relacjami społecznymi. Zrzesza uczonych zajmujących się m.in. biologią ewolucyjną, antropologią, psychologią ewolucyjną, neuroekonomią i ewolucją kultury. Bogusław Pawłowski jest profesorem w Katedrze Biologii Człowieka Uniwersytetu Wrocławskiego. Odbył stypendia naukowe w Anglii, Szkocji i w Niemczech, wielokrotnie odwiedzał ośrodki naukowe w Meksyku, Brazylii oraz w Czechach. Otrzymał Medal

Fot. Dominika Hull

Prof. Bogusław Pawłowski, kierownik Katedry Biologii Człowieka na Wydziale Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, został przewodniczącym międzynarodowej organizacji European Human Behavior and Evolution Association.

Zawsze z dystansem podchodziliśmy do „niedouczonego” społeczeństwa amerykańskiego, kiedy dowiadywaliśmy się, że tam ponad 50 proc. obywateli myśli, że pierwotni ludzie żyli w tym samym czasie co dinozaury, a 50-60 proc. absolutnie nie wierzy w ewolucję – przy czym, jak wiemy, nie jest to kwestia wiary, tylko fakt (sprzeczać się można o mechanizmy ewolucji, ale nie da się zaprzeczyć jej istnienia). Ostatnie badania w Polsce pokazują jednak, że u nas wcale nie jest już pod tym względem dużo lepiej. To jest zapewne kwestia powszechnej edukacji, ale winić po części można też naukowców, właśnie tych, którzy zamykają się w swoich skorupach i swoim wąskim naukowym światku.

47


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Katarzyna Schier o odwróceniu ról w rodzinie 11 stycznia w Instytucie Psychologii gościła prof. Katarzyna Schier, wybitna uczona, psychoterapeutka, superwizorka Polskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego, autorka głośnej ostatnio książki „Dorosłe dzieci. Psychologiczna problematyka odwrócenia ról w rodzinie”. Prof. Schier na co dzień pracuje w Katedrze Psychologii Klinicznej Dziecka i Rodziny na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, a pracę naukową z powodzeniem łączy z praktyką kliniczną. Jest autorką ponad 100 publikacji naukowych, w tym ważnych, czytanych i dyskutowanych pozycji książkowych, prezentujących wyniki badań własnych oraz studia kliniczne.

Katarzyna Schier wygłosiła w Instytucie Psychologii wykład „Dorosłe, czyli niewidzialne dzieci – namysł nad problematyką odwrócenia ról w rodzinie”, nawiązujący do wydanej w 2014 roku, pierwszej w polskiej psychologii, monografii naukowej, w której zaprezentowane zostały badania nad uwarunkowaniami i konsekwencjami zjawiska parentyfikacji, czyli przejmowania przez dzieci emocjonalnej lub instrumentalnej opieki nad rodzicami. Po części wykładowej przyszedł czas na dyskusję. Z sali padały pytania m.in. o kulturowe i rodzinne uwarunkowania zjawiska parentyfikacji oraz możliwości i efektywność terapii osób cierpiących w wyniku ukrytych form przemocy w ro-

dzinie. W tej części spotkania odbyła się też dyskusja panelowa poświęcona problematyce zaburzeń obrazu ciała oraz roli cielesności w psychoterapii, którą prof. Schier od lat bada i prezentuje w swoich pracach. W żywej i inspirującej dyskusji uczestniczyły także dr Bianka Lewandowska i dr Marta Kochan-Wójcik z Zakładu Psychologii Klinicznej i Zdrowia, psychoterapeutki i badaczki tej problematyki. Spotkanie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. W auli Instytutu zgromadzili się zarówno studenci, jak i pracownicy oraz czytelnicy prac prof. Schier, w tym także osoby spoza Wrocławia. KS

Grant na badania chorób odkleszczowych

48

chorób takich jak borelioza, babeszjoza, anaplasmoza czy riketsjozy. W wielu ośrodkach prowadzone są badania nad czynnikami wpływającymi na rozprzestrzenianie się tych patogenów w środowisku, a jednym z niedawnych rezultatów było przedstawienie hipotezy nazywanej „efektem rozcieńczenia”. Badania, które doprowadziły do wysunięcia tejże hipotezy pokazały, że częstość występowania patogenów w danym biotopie zmniejsza się wraz ze wzrostem liczby gatunków zwierząt będących żywicielami kleszczy i jednocześnie rezerwuarem drobnoustrojów. W tym świetle rodzi się pytanie o ocenę roli gatunków inwazyjnych, postrzeganych raczej pejoratywnie, w układzie patogen-wektor-żywiciel. Dr Joanna Hildebrand to adiunkt w Zakładzie Parazytologii Instytutu Genetyki i Mikrobiologii, parazytolog, jej zainteresowania naukowe dotyczą głównie ekologicznych aspektów występowania pasożytów gryzoni oraz ich molekularnej weryfikacji taksonomicznej, a także rezerwuarowej roli dziko żyjących ssaków w odniesieniu do patogenów transmitowanych przez wektory (patogen-wektor-żywiciel), jakimi są krwiopijne stawonogi. AMK

Fot. Magdalena Marcula

MINIATURA to jeden z konkursów organizowanych przez Narodowe Centrum Nauki. Dzięki funduszom uzyskanym w konkursie można przeprowadzić badania wstępne i pilotażowe, a także sfinansować inne działania naukowe (kwerendy, staże, wyjazdy badawcze). Finansowanie jest zapewnione przez maksimum rok, a jego wysokość wynosi od 5 do 50 tys. zł. Łączna kwota przeznaczona na obecną, drugą edycję konkursu MINIATURA to 20 mln zł. Przebieg konkursu jest inny, niż w przypadku pozostałych konkursów NCN – wnioski przyjmowane są przez cały rok, a wynik weryfikacji znany jest już po czterech miesiącach od wpłynięcia. W zeszłym roku na konkurs MINIATURA wpłynęło 2120 wniosków, z czego sfinansowano 282. Wśród osób wymienionych na liście rankingowej nr 5 znalazła się dr Joanna Hildebrand z Instytutu Genetyki i Mikrobiologii z UWr. Otrzyma ona 49 775 zł na sfinansowanie projektu „Gatunki inwazyjne jako żywiciele patogenów transmitowanych przez kleszcze a <<efekt rozcieńczenia>>”. Projekt dotyczy roli gatunków inwazyjnych, szopa pracza Procyon lotor i jenota azjatyckiego Nyctereus procyonides, w epidemiologii chorób odkleszczowych. W ostatnich latach w Europie coraz większą uwagę skupiają patogeny transmitowane do organizmu człowieka i zwierząt w trakcie ukąszenia krwiopijnych stawonogów. Patogeny te są przyczyną


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| NAUKA

Mgr Agnieszka Sabiniewicz, doktorantka psychologii na UWr, zaprasza wszystkie osoby, które zmagają się z depresją, do udziału w badaniu pamięci węchowej. Badanie jest anonimowe, trwa maks. 15 min. i polega na zapamiętywaniu oraz nazywaniu wąchanych zapachów, prezentowanych w formie „pachnących flamastrów”. Każdy uczestnik badania otrzymuje informację o poziomie swojej pamięci węchowej. Jako skromny wyraz wdzięczności także prezent w postaci dużej czekolady. Projekt stanowi część doktoratu mgr Sabiniewicz. Na badanie można umawiać się mailowo, pisząc na adres: a.sabiniewicz@ gmail.com. Celem projektu jest określenie właściwości nowego testu do pomiaru pamięci węchowej. AMK

Fot. Magdalena Marcula

Zaproszenie na badania pamięci węchowej

Mateusz Świetlicki ambasadorem Fulbrighta – Zostałem wybrany ambasadorem Programu Fulbrighta w drodze otwartego konkursu spośród ponad 2000 polskich absolwentów – mówi Świetlicki. – Moim zadaniem jest dzielenie się doświadczeniami z pobytu na stypendium w USA, informowanie o aktualnej ofercie stypendialnej oraz udzielanie wskazówek w przygotowaniu aplikacji. W ramach sprawowania funkcji Świetlicki będzie organizować spotkania informacyjne dla środowiska akademickiego Uniwersytetu Wrocławskiego oraz innych uczelni wyższych w województwie dolnośląskim i województwach sąsiednich.

Mateusz Świetlicki, amerykanista i ukrainista, jest doktorem nauk humanistycznych w dziedzinie literaturoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Współtworzył Centrum Badań Literatury dla Dzieci i Młodzieży na Wydziale Filologicznym. Obecnie pracuje nad projektem poświęconym pamięci w literaturze dziecięcej. Był stypendystą Uniwersytetu Harvarda w USA, Kijowskego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki na Ukrainie, a także Fulbright Slavic Award na University of Illinois w Chicago. MRA

Prof. Groneberg o wrocławskiej nauce

Fot. Magdalena Marcula

Dr Mateusz Świetlicki z Instytutu Filologii Słowiańskiej został ambasadorem Programu Fulbrighta we Wrocławiu i okolicach. Program Fulbrighta to największy program wymiany naukowej i kulturowej Stanów Zjednoczonych. Przez wielu uznawany jest za jeden z najbardziej prestiżowych programów wymiany na świecie, z reputacją daleko wykraczającą poza środowisko akademickie. Od ponad 70 lat wspiera współpracę na rzecz rozwoju nauki, kultury oraz relacji międzyludzkich i międzyinstytucjonalnych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a ponad 160 krajami.

Nauki społeczne i chemiczne – rozwojowi m.in. tych dziedzin nauki we Wrocławiu postanowił bliżej przyjrzeć się prof. David A. Groneberg z Uniwersytetu Goethego we Frankfurcie nad Menem. Jego publikacje na ten temat – w języku angielskim – można znaleźć i przeczytać w internecie, na stronach Plos One: tiny.pl/tmhcp oraz ResearchGate: tiny.pl/tmhc2 MRA

49


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Naukowcy przeciw odstrzałowi dzików W styczniu naukowcy z całego kraju, w tym eksperci z Uniwersytetu Wrocławskiego, zaapelowali do premiera Mateusza Morawieckiego, by wstrzymał masowy, skoordynowany odstrzał dzików na terenie Polski. Publikujemy tekst, w którym naukowcy merytorycznie uzasadnili bezcelowość działań wynikających z decyzji Ministerstwa Środowiska.

Jako naukowcy oraz eksperci zajmujący się profesjonalnie ochroną i zarządzaniem zasobami środowiska przyrodniczego, w tym także leśnictwem i gospodarką łowiecką, czujemy się zobowiązani do zaapelowania do Pana Premiera o uchronienie kraju od fatalnych konsekwencji gospodarczych i środowiskowych w związku z decyzją Ministerstwa Środowiska o tzw. depopulacji (skoordynowanym odstrzale redukcyjnym, zmierzającym do maksymalnego obniżenia liczebności populacji) dzika w skali całego obszaru Polski, jako elementu walki z ASF. Postulujemy natychmiastowe wstrzymanie planowanych masowych i wielkoobszarowych odstrzałów dzików. Od 12 stycznia do końca lutego br. myśliwi mają przeprowadzić masowy, skoordynowany odstrzał dzików na zdecydowanej większości terytorium kraju. Odstrzelonych ma zostać nawet 210 tys. tych zwierząt, a resort środowiska domaga się maksymalnego obniżenia liczebności populacji tego gatunku. Uważamy, że decyzja ta zapadła pod naciskiem politycznym i nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia. Masowy odstrzał dzików w ramach polowań zbiorowych nie zapewni realizacji celu, jakiemu ma służyć, tj. zatrzymaniu ekspansji wirusa ASF (afrykańskiego pomoru świń, ang. African swine fever) w Polsce. Przeciwnie – zarówno wytyczne Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), jak i krajowa praktyka wskazują, że zmasowane polowania na dziki walnie przyczyniają się do roznoszenia wirusa. Dzieje się to za sprawą (1) zwiększania zasięgów przemieszczania się spłoszonych zwierząt, które zarażają kolejne osobniki, (2) zanieczyszczania środowiska krwią zarażonych dzików, która może stanowić źródło nowych zakażeń, oraz (3) częstszego kontaktu z krwią i szczątkami zarażonych dzików przez myśliwych,

50

bez możliwości skutecznego odkażenia w warunkach polowania. Zwiększona mobilność myśliwych w ramach masowych odstrzałów może prowadzić do transmisji wirusa na duże odległości. Potwierdzają to statystyki, według których pomimo prowadzenia intensywnego odstrzału sanitarnego w latach 2015– 2017, kiedy wybito w Polsce niemal 1 milion dzików, sukcesywnie wzrastała liczba przypadków zarażenia wirusem ASF w populacji tych zwierząt. W 2015 r. odnotowano jedynie 44 przypadki, w 2017 było ich już 678. Wirus nie tylko nie został zatrzymany przez masowy odstrzał dzików, ale miał doskonałe warunki do rozprzestrzeniania się. W 2018 r. stwierdzono już 3300 przypadków ASF u dzików. Możliwość całkowitej lub prawie całkowitej eliminacji dzika na dużych obszarach kraju niesie ogromne ryzyko trudnych do przewidzenia skutków przyrodniczych. Praktyczne zniknięcie tego gatunku może spowodować istotne zaburzenia w funkcjonowaniu ekosystemów leśnych i prowadzić do negatywnych skutków dla gospodarki leśnej i zdrowia publicznego. Dziki są gatunkiem dominującym w zespole dużych ssaków w naszych ekosystemach. Jako zwierzęta wszystkożerne pełnią w lasach rolę sanitarną oraz mają istotny wpływ na wiele elementów środowiska. Dziki żywią się m.in. owadami będącymi szkodnikami drzew, gryzoniami oraz padliną. Buchtując w poszukiwaniu pokarmu i roznosząc nasiona, odgrywają ważną rolę w naturalnym odnowieniu lasu i w procesach obiegu materii w przyrodzie. Eliminacja tego gatunku z ekosystemu może przyczynić się do zwiększenia intensywności gradacji owadów w lasach oraz częstości występowania patogenów przenoszonych przez gryzonie na ludzi (np. borelioza, kleszczowe zapalenie mózgu). Dziki stanowią również ważny naturalny pokarm wilka, a zmniejszenie

jego dostępności może wywołać wzrost poziomu szkód powodowanych przez te drapieżniki znajdujące się pod ochroną. Stoimy na stanowisku, iż dla osiągnięcia celu, jakim jest zatrzymanie epidemii ASF w Polsce, należy pilnie porzucić pozorowane i kosztowne działanie, jakim jest masowy odstrzał dzików. Eksperci z Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach wskazują, że wszystkie nowe ogniska zarażenia wirusem trzody chlewnej w Polsce są wynikiem przenoszenia wirusa przez ludzi. Prawdziwą przyczyną rozwoju ASF w Polsce jest bowiem brak bioasekuracji i niewystarczająca kontrola sanitarna w branży trzody chlewnej. Raport NIK z 2017 r. wskazuje, że w Polsce program bioasekuracji w związku z ASF był źle przygotowany i nierzetelnie wdrażany: 74 proc. gospodarstw nie posiadało niezbędnych zabezpieczeń, program wdrażany był opieszale, a protokoły z kontroli weterynaryjnej – często fałszowane w celu stworzenia pozorów zabezpieczenia stad świń przed ASF. W efekcie choroba nie została zatrzymana i rozprzestrzenia się na kolejne województwa. W listopadzie 2017 r. wirus przekroczył linię Wisły. Obecnie wirus zagraża najbardziej dochodowym chlewniom w województwie wielkopolskim. Jeżeli kierowany przez Pana rząd nie podejmie skutecznych i zdecydowanych działań w celu zapewnienia najwyższych standardów bioasekuracji i nadzoru weterynaryjnego, będzie on bezpośrednio odpowiedzialny za załamanie się branży trzody chlewnej w Polsce. Tego problemu nie rozwiąże masowy odstrzał dzika. W miejsce nielimitowanego odstrzału dzików postulujemy wprowadzenie realnie działających mechanizmów odnajdywania padłych osobników tego gatunku. Zgodnie z wytycznymi EFSA, takie działanie (tzw. nadzór bierny) jest najskutecz-


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| NAUKA

Listę sygnatariuszy apelu można znaleźć na stronie naukadlaprzyrody.pl: tiny.pl/tx3sl

Fot. Magdalena Marcula

niejszym sposobem wykrywania nowych przypadków ASF we wczesnym stadium na obszarach wolnych od chorób. Odnajdywanie i usuwanie padliny dzików zarażonych ASF stanowi również kluczowy element strategii ograniczenia długotrwałego utrzymywania się tej choroby w środowisku. Najnowsze dane naukowe i rekomendacje EFSA sugerują złożoną i adaptacyjną strategię walki z ASF, zakładającą zmienną intensywność metod zarządzania populacjami dzika w zależności od fazy epidemii choroby na danym terenie oraz odległości od obszaru zakażonego. Natomiast obecnie wdrażana w Polsce strategia, oparta na drastycznej redukcji populacji dzika na obszarze całego kraju, stoi w sprzeczności z nowoczesnymi metodami kontroli chorób w populacjach dzikich zwierząt i współczesnymi wymogami ochrony przyrody. Dlatego apelujemy o natychmiastowe cofnięcie decyzji o odstrzale redukcyjnym dzików i wdrożenie alternatywnych działań na bazie wiedzy naukowej i eksperckich opinii (ukierunkowanych na rzeczywisty mechanizm roznoszenia ASF związany ze świadomym bądź nieświadomym udziałem człowieka), mających na celu wstrzymanie dalszego rozprzestrzeniania się tej choroby w Polsce. Zgłaszamy jednocześnie swoją gotowość do udziału w pracach dotyczących przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa ASF w Polsce. Liczymy na pilną i zdecydowaną reakcję Pana Premiera w tej sprawie.

51


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Po pierwsze: nie niszczmy Rozmawiał: Michał Raińczuk

O tym, dlaczego trzmielom przydałoby się trochę więcej rozgłosu i jak skutecznie chronić pożytecznych krewniaków pszczoły miodnej przed licznymi zagrożeniami, rozmawiamy z dr. Marcinem Kadejem z Instytutu Biologii Środowiskowej, jednym z autorów wydanej niedawno książki Pszczoły w mieście. Trzmiele Wrocławia.

O pszczołach miodnych mówią od kilkunastu lat wszyscy. Że jest ich coraz mniej, że trzeba je chronić, że bez nich zginiemy. A o trzmielach – cisza. Pszczoły mają lepszy PR? Czy może po prostu dają człowiekowi więcej i dlatego ten bardziej się nimi interesuje? Dobrze zadane pytanie, bo dotyka sedna sprawy. Pszczoła miodna, Apis mellifera, jest pod szczególnym nadzorem. Z około 200 mln rodzin pszczelich, które egzystują na całym globie, blisko połowa, bo 100 mln, jest pod opieką człowieka. Jesteśmy zainteresowani tym, żeby je mieć. Dla jednych będzie to hobby, dla innych pasja bezpośrednio połączona z systemem zarabiania, z biznesem, z którego, jeszcze w tzw. starej Unii, przed 2004 rokiem, utrzymywało się przynajmniej 600 tys. ludzi. A jak dorzucimy do tego Polskę i cały blok Europy Centralnej, który został dołączony do Wspólnoty, okaże się, że jest ich jeszcze więcej. Zyski nie są liczone w milionach, tylko w miliardach. Natomiast o trzmielach i innych pszczołach, nazywanych po prostu samotnymi, szary obywatel nie wie nic, co jest przykre i niepokojące. Wszyscy obserwujemy dzisiaj zjawisko wymierania pszczelich rodzin, w skrócie CCD – z angielskiego colony collapse disorder – które dotyczy całego świata. Wspólnie zastanawiamy się nad tym, co takiego dzieje się, że w tak wielkiej skali tracimy pszczoły, które są nam niezbędne w agrocenozach, w sadach, w ogrodach. A przecież trzmiele i inne pszczoły samotne stanowią bardzo poważną grupę, istotną zarówno w kontekście zapylania roślin jak i całego ekosystemu. Ba! W niektórych przypadkach wypadają nawet lepiej od pszczoły miodnej! My, naukowcy, nie odbieramy pszczole tego, że jest bardzo pracowitym owadem.

Robotnica potrafi wylecieć z ula nawet 70 razy, żeby dostarczyć rodzinie nektar czy pyłek. Ale kiedy na zewnątrz panuje temperatura rzędu 11-12 stopni Celsjusza, nie będzie już zainteresowana, żeby zrobić oblot. Pozostanie tam, gdzie jest jej ciepło. Trzmiele są w stanie podjąć pracę w gorszych warunkach pogodowych. Przy mżawce, delikatnym deszczu. We mgle. Wylatują, oblatują, zapylają. A przecież wiele roślin to rośliny entomogamiczne, które wymagają do zapylania właśnie obecności owadów – nie ptaków, nie nie-

potrafią przenieść aż tak dużo pyłku, ale za to są w stanie odwiedzić o wiele więcej kwiatów, co w obliczu kryzysu różnorodności biologicznej – o którym trąbimy co najmniej od szczytu Ziemi w Rio de Janeiro w 1992 roku – ma ogromne znaczenie. Obserwujemy największe w dziejach wymieranie gatunków, które nie wynika z przyczyn naturalnych. Bo wymieranie gatunków, podobnie jak ich powstawanie – jako wynikowa ewolucji – jest też w przyrodzie procesem naturalnym. Ale nie w takiej skali. Wymierania, które znamy z historii, też były wielkie. Ale to, co reprezentujemy przez nasz antropocentryzm, nasze poczynania, codzienne decyzje, nie może pozostać bez wpływu na środowisko. A wracając do trzmieli… Nie wszystkie kwiaty są przystosowane do tego, żeby zapylała je pszczoła. Ze względu na ich budowę i głębokość kielicha, a co za tym idzie na długość języczka tych owadów. U pszczoły języczek, proboscis, ma długość 6,3-6,5 mm. W przypadku trzmieli krótkojęzyczkowych – bo dzielimy je na krótko-, średnio- i długojęzyczkowe – to 9 mm, podczas gdy u długojęzyczkowych nawet 15 mm. Kolejna bardzo ważna cecha trzmieli to tzw. zapylanie wibracyjne. Trzmiel zawisa przy kwiecie pomidora czy borówki wysokiej, łapie żuwaczkami fragment krawędzi płatka korony i pracą własnych mięśni, a co za tym idzie – skrzydeł, bo cały czas jesteśmy w zawieszeniu, wywołuje falę uderzeniową o częstotliwości 400 Hz, która powoduje otwarcie się pylników i wysypanie pyłku na ciało owada. Mimo że, podobnie jak pszczoły miodne, trzmiele też są socjalne, nie hodujemy ich w takiej skali, jak to ma miejsce

Trzmiele i inne pszczoły samotne stanowią bardzo poważną grupę, istotną zarówno w kontekście zapylania roślin jak i całego ekosystemu

52

toperzy, nie ślimaków. Dalej. Pszczoły wykazują tzw. wierność kwiatową, czyli przylatują w danym momencie do tego pożytku, którego jest najwięcej w danym okresie. Trochę w tym działania oportunistycznego – wybierają to, co jest lekkie, łatwe i przyjemne. Po co się trudzić? Tyle że wtedy ma to wpływ na zróżnicowanie innych roślin, które potocznie często nazywamy chwastami. Na marginesie: bardzo nie lubię tego określenia, praktycznego, przypisanego do strefy naszej działalności związanej z uprawą. Dla nas – biologów, zwłaszcza biologów środowiskowych, każdy gatunek jest ważny ze względu na swoją funkcję ekosystemową. Nie używamy takich określeń jak chwast czy szkodnik. U trzmieli wspomniana wcześniej przeze mnie wierność kwiatowa nie występuje. Są może mniej wydajne od pszczół, nie


Na zdjęciu: Dr inż. Marcin Kadej, fot. Michał Raińczuk

z pszczołami miodnymi. A jednak z powodzeniem funkcjonują w przestrzeni wokół nas. Mogą zamieszkiwać bardzo różnorodne siedliska: tereny zadrzewione, ogródki działkowe, obszary leśne, rolnicze, ale także górskie i podgórskie. Gnieżdżą się w opuszczonych norach po gryzoniach, w stercie kamieni porzuconych przy polu. Zajmują stare, sędziwe drzewa. W końcu – o właśnie! – zasiedlają budynki. A dlaczego nie? Tam też są w stanie założyć gniazda. Zatem mogą występować w tych miejscach, w których pszczoły, nawet te dzikie – bez spełnienia konkretnych warunków – nie zajmą. Odpowiadając na zadane na początku pytanie: tak, pszczoła ma lepszy PR. Jesteśmy zdecydowanie bardziej zaangażowani w dbałość o jej dobrostan. Pszczoła daje nam przecież miód, którym możemy handlować. Daje nam wosk, mleczko, propolis. Jad, który możemy wykorzystać w apiterapii, ale także stosować go w środkach o charakterze kosmetycznym, kosmetologicznym czy w przemyśle farmaceutycznym.

Czyli tak naprawdę na pszczole nam zależy, bo możemy ją do cna wykorzystać. Na pewno. Szacuje się, że w samych warunkach polskich pszczoła miodna generuje 350 mln dolarów. Pszczoły dzikie, samotne – 35 mln. Ktoś może powiedzieć: „Hm, druga wartość to tylko jedna dziesiąta pierwszej”. Ale czy te 35 mln to mało? Człowiekowi zawsze mało. Tymczasem badania dowiodły, że tam, gdzie obok pszczoły miodnej występują trzmiele albo inne pszczoły samotne, pszczoła miodna staje się wydajniejszym zapylaczem. Prawdopodobnie wynika to z konkurencji o zasoby, pyłek i nektar. To jest bardzo poważna kwestia, odkrycie z tego wieku. Nie zapominajmy zatem o obecności bliskich krewniaków i krewniaczek pszczoły miodnej, o której tak dużo piszemy, tak dużo mówimy i dla której tak dużo robimy. Popieram wszystkie takie projekty jak „adoptuj pszczołę”, „wybuduj i postaw ul w obrębie przestrzeni miejskiej”, „wykonaj zielony dach” – ale pod jednym warunkiem: że są one obudowane bar-

dzo istotnym elementem, czyli dbałością o zasoby pokarmowe i wodę, o właściwą jakość siedliska, nie tylko dla pszczoły miodnej, ale też dla trzmieli, najbliższych krewniaków, i innych pszczół, takich jak pszczolinki, murarki, smukliki, lepiarki, zadrzechnie. Zauważajmy wszystkie owady biorące udział w zapylaniu! Wiemy, że praktycznie cały rząd błonkoskrzydłych odgrywa pierwszorzędną rolę w procesie zapylania, ale nie zapominajmy, że tę samą usługę, pewnie mniej skutecznie, ale jednak, wykonują dla nas także muchówki, chrząszcze, motyle. Co ciekawe, w głowach często odwracamy hierarchię i właśnie motyle stawiamy na pierwszym miejscu. Bo nam się podobają. A zatem znowu – kwestia estetyzmu, obserwacji. Natomiast jeżeli wszystko zważymy, zmierzymy, okaże się, że piękne motyle zajmują dopiero czwartą lokatę w odniesieniu do procesu zapylania. Owady i – gdyby to rozszerzyć – zwierzęta bezkręgowe królują w sensie liczebności, różnorodności gatunkowej. Według

53


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

rozlicznych szacunków stanowią od 78 do nawet 90 procent różnorodności biologicznej w odniesieniu do ekosystemów lądowych. Dlaczego jest ich tak dużo? Najprostsza, może nawet banalna, odpowiedź, jaka od razu przychodzi do głowy jest taka, że natura ich potrzebuje. Skoro tyle gatunków owadów krąży wokół nas w przestrzeni, to znaczy, że spełniają one bardzo ważne funkcje w ekosystemie. Myśmy do tej pory rozmawiali tylko o jednej z nich, jaką jest zapylanie. Nie zapominajmy jednakowoż o tym, że biorą one udział w procesach dekompozycji martwej materii organicznej, obok bakterii i grzybów. Polują na inne organizmy, które często niespecjalnie kochamy. Mają wpływ na limitowanie populacji w przyrodzie poprzez bycie pasożytami, parazytoidami, wektorami chorób.

Na zdjęciu: Trzmiel wrzosowiskowy Bombus jonellus to jeden z rzadszych gatunków trzmieli. fot. Marcin Sikora

nie czy będą to rośliny, zwierzęta, grzyby, musimy pamiętać o zachowaniu siedlisk tychże organizmów i łączności między tymi siedliskami. A my dzisiaj niszczymy istniejące siedliska, częściowo lub całkowicie, fragmentujemy je. Dystans pomiędzy właściwymi, suboptymalnymi i optymalnymi, siedliskami dla konkretnego organizmu robi się na tyle duży, że staje się niemożliwy do przejścia, do przelecenia. Skoro rozumiemy już, dlaczego trzmie-

pujemy, a potem okazuje się, że z jakiegoś powodu nie są preferowane. Idea szczytna, ale z naszej strony jest to fiasko, bo nie uzyskujemy pozytywnego rezultatu. Lepiej więc chyba nie niszczyć tego, co już wokół nas jest. Albo postępować w taki sposób, żeby to coś w sposób naturalny powstawało. Zatem: pozostawiajmy kamienie w pryzmach, nie frezujmy pniaków i nie usuwajmy karp po wyciętych drzewach, bo jednak od czasu do czasu jakieś drzewo trzeba wyciąć. W ten sposób zachowujemy strukturę w krajobrazie. Nie niszczmy mikrohabitatów. Twórzmy warunki ku temu, żeby matka, przyszła królowa, po tym, jak zostanie zapłodniona, jak uda jej się przezimować, przetrwać okres hibernacji – w tym czasie jest narażona m.in. na działania grzybów pleśniowych, pasożytów, drapieżników – na wiosnę następnego roku miała miejsce, w którym założy pierwsze komórki, złoży pierwsze jaja i będzie mogła sprawować nad nimi opiekę.

Nie możemy myśleć o ochronie jedynie gatunkowej, bo ona nie działa – wiem to jako praktyk

Wiemy już, że o pszczoły miodne, ale także trzmiele i inne owady zapylające dbać należy. Ale jak to robić? Nie możemy myśleć o ochronie jedynie gatunkowej, bo ona nie działa – wiem to jako praktyk. Jeżeli chcemy zrobić coś dla ochrony gatunków wokół nas, obojęt-

54

le są nam potrzebne, w końcu je doceniamy, zaczynamy dostrzegać, że z nimi koegzystujemy, powinniśmy zadbać o siedliska poprzez zapewnienie źródła pokarmu, które jest dostępne w zakresie dystansu przelotu poszczególnych gatunków, czyli – średnio – 300-500 metrów. Badania wykazały, że budowanie li tylko sztucznych schronień mija się z celem. Domki dla trzmieli nie są przez trzmiele zamieszkiwane. Nie wiemy dlaczego. Budujemy je, ku-

Muszę użyć tego argumentu, kiedy teściowa znowu zapyta, dlaczego mamy


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

taką zaniedbaną działkę. Troszkę z lenistwa, to prawda, ale przecież nie tylko… To jest ważny argument, bądźcie leniwymi ludźmi! [śmiech] A teraz dotykamy kolejnej kwestii. Załóżmy, że matce udało się przetrwać. Znalazła miejsce na dom – bo takie w ogóle było. Na tym wygrała. Ale za moment będzie musiała dostarczyć pokarm w postaci nektaru, pyłku, dla potomstwa. Na początku będzie musiała o ten pokarm zadbać sama, nikt jej nie pomoże. Jeżeli będzie w jego poszukiwaniu wylatywać daleko, będzie to dla niej ogromne obciążenie energetyczne. A jeśli zostanie zaatakowana przez drapieżniki? Albo inne niekorzystne uwarunkowania nie pozwolą jej wrócić do gniazda? Czerwie same nie wykarmią się woskiem, z którego jest zbudowana komórka jajowa. Zatem, jeżeli ma wylatywać, dobrze by było, żeby miała pokarm w pobliżu. Tak samo jej pierwsze córki, które zadbają o kolejne generacje sióstr, córek tejże matki królowej. Brak dbałości o bazę pokarmową zapylaczy – i to nie w jednym momencie, ale przez cały czas trwania rodziny trzmieli

| NAUKA

Na zdjęciu: Trzmiela rudonogiego Bombus ruderarius rozróżniamy po czerwonawych włoskach na trzeciej parze odnóży. Na zdjęciu samiec na chabrze Centaurea sp., fot. Marcin Sikora

na zewnątrz, od wczesnej wiosny często po jesień – albo jej eksterminacja, jest w pewnym sensie wyrokiem na owady, które są bardzo ważne – jeszcze raz podkreślam – ekosystemowo i finansowo, dla nas, dla naszej gospodarki. Zatem ochrona gatunkowa jest słabym ogniwem w ochronie jako takiej. Najważniejszymi rzeczami, o których my, biolodzy konserwatorscy, środowiskowi, mówimy, jest pokazanie potrzeby zachowania

ekologiczną. Tam nie może żyć nic, zwłaszcza wtedy, gdy stosujemy chemię, a chemia nie jest wybiórcza – zabija wszystko. A potem to „wszystko” jest zjadane przez inne „wszystko”, co też będzie z tego powodu cierpiało – a kto wie, czy nie odda ducha. Dbać o mikrohabitaty możemy właściwie wszędzie. Możemy po prostu pielęgnować rozliczne gatunki roślin kwiatowych wokół nas. Nasze babcie, prababcie to robiły. Ktoś może powiedzieć: „No, dobrze, ale świat się zmienił, kiedyś było więcej czasu”. To jest kwestia wyboru.

Zachęcamy rolników do tego, żeby nie chcieli za wszelką cenę wszystkiego, co jest dostępne, przekazywać pod uprawę w dobrym stanie siedliska, nie pogarszaniu stanu tych istniejących, a w idealnym systemie – powiększanie ich areału. Dlatego tak zachęcamy rolników do tego, żeby nie chcieli za wszelką cenę wszystkiego, co jest dostępne, przekazywać pod uprawę. Żeby nie likwidowali miedz i zakrzaczeń. Żeby nie dostosowywali wszystkiego, od linijki, do jednego schematu, bo dla naturalnego środowiska plantacja jest pustynią

Zawsze. Czas jest pewną wartością. A wartości zawsze możemy kategoryzować. Jeżeli czujemy wartość otoczenia wokół nas, to zrobimy wszystko, żeby utrzymać status quo. Możemy to robić także w mieście, dbając o to, żeby nasze balkony były kwietne, a zatem atrakcyjne dla zapylaczy. Możemy to robić w przydomowych ogródkach, ogrodach działkowych, które są bardzo dobrym siedliskiem dla trzmieli. Próbujmy utrzymać tzw. taśmę pokarmową, dbając o dostęp do pokarmu poprzez różnorodne gatunki roślin, które kwitną

55


NAUKA |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

w rożnych porach w ciągu całego sezonu wegetacyjnego. Da nam to gwarancję na to, że gatunki żyjące wokół nas będą miały szansę na trwanie. Natomiast odbieranie im tej szansy poprzez sprowadzanie naszej przestrzeni li tylko do pola golfowego, obsadzonego nota bene tujami… Te nieszczęsne tuje… …świerkami, sosenkami – nie mam nic przeciwko drzewom iglastym – działanie takie jest jednak kompletnym pomyleniem idei. Ktoś może znowu powiedzieć: „Bo czas, bo łatwiej mi utrzymać”. Ale co utrzymać? Łąkę kwietną też trzeba utrzymywać, podobnie jak trawnik, a paradoksalnie mniej ona kosztuje, bo mniej zużywamy czasu i energii na koszenie, grabienie, kompostowanie, o paliwie czy prądzie nie wspominając. Dlaczego rezygnujemy tak łatwo z rodzimych krzewów ozdobnych, które kwitnąc, dają pożytek zapylaczom, a potem zapewniają, w formie owoców, pożywienie ptakom albo drobnym ssakom? W odpowiedzi słyszę: „Bo trzeba grabić”. To grabmy liście dla jeży! W ich populacjach też obserwujemy spadki liczebności. Dotyczy to zarówno naszego jeża zachodniego, jak i jeża wschodniego. Dlaczego? Dlatego że zabieramy im miejsca do odżywiania się i do przezimo-

wania. Na swoim ogródku przydomowym od kilku lat nie usuwam liści, które opadają z winogron, z wierzby, z innych gatunków drzew wokół. A kiedyś to robiłem. Grabiłem i wynosiłem na kompost. Dzisiaj liście zostawiam na mojej działce w formie pryzm, ufając, że może – a obserwowałem jeże na swojej działce – wykorzystają je do tego, żeby przetrwać zimę. Podobne przełożenie mamy w przypadku owadów, bezkręgowców, które spełniają różnorakie funkcje. Czyli: stwarzajmy warunki, po prostu. Po pierwsze: nie niszczmy. Jeżeli nie musimy, to nie niszczmy. Słowo kluczowe to „musimy”. Rozumiem powagę tego słowa. Czasem faktycznie musimy. Pytanie: czy zawsze? Na pewno nie tak często, jak nam się wydaje. Tak, to jest kwestia pewnej frekwencji w podejmowaniu przez nas decyzji. Czy zawsze musimy – to, na co zwróciłeś wcześniej uwagę w kontekście swojej działki – mieć tak „czysto”. I znowu słowo klucz, wytrych. Czystość w przyrodzie nie polega na tym, że mamy uprzątnięte listowie czy łąkę zamienioną w trawnik, na który możemy wyjść i zagrać w golfa, bo

↑ 56

jest tak równy, tak pięknie „płaskozielony”, że aż chce się po nim tę piłkę toczyć. To jest zmiana mentalności, którą myśmy bardzo szybko przeszli – od dawnego sposobu wykorzystywania przestrzeni wokół nas do rzekomo łatwiejszego obchodzenia się z naszym dobrostanem. Zawsze zachwycam się posesjami, na których widzę kwiaty, rodzime krzewy, rodzime drzewa, w tym drzewka owocowe, które mają dodatkową wartość, bo konfitura, bo dżem, bo sok – coś naturalnego, czego nie musimy kupować. Bardzo lubię z właścicielami takich przestrzeni rozmawiać. Sam na swojej – niewielkiej, to raptem 70 metrów kwadratowych – planuję na wiosnę posadzić kwiaty wokół płotu, żeby mój ogródek był nie tylko przyjazny dla mojego dziecka, ale też dla zapylaczy. Trzmieli, pszczół, ale także muchówek, chrząszczy – wszystkiego, co tylko zechce z tej przestrzeni skorzystać. Bo tak naprawdę niewiele trzeba, żebyśmy zechcieli poprawić sytuację gatunków. To jest kwestia dobrej woli. Bardzo często oczywiście też świadomości, bo nie możemy mieć dobrej woli, nie posiadając jej. Nie będziemy też się angażować. Możesz namawiać setki tysięcy ludzi, żeby oddali złotówkę na adopcję pszczoły. Możesz namawiać setki tysięcy ludzi, żeby chcieli

Na zdjęciu: Trzmiel sześciozębny Bombus vurflenii – dość pospolity gatunek, ale tylko w siedliskach pogórzy., fot. Marcin Sikora


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

zakładać ogrody. Możesz namawiać setki tysięcy ludzi, żeby nie niszczyli miedz, oddali przyrodzie trochę – niewiele – miejsca. Albo żeby przeszli na weganizm. Tylko jak oni mają to zrobić, czyli zaangażować się, nie mając świadomości? Ludzie angażują się w decyzje dopiero wtedy, kiedy są one świadome. Tak działamy. Owszem, znajdą się jednostki, które pod wpływem impulsu, bez jakiegokolwiek wsparcia, wejdą w jakąś ideę – ale to są jednostki. Natomiast chodzi o to, żebyśmy my, jako grupy, podejmowali decyzje, które mają związek przyczynowo-skutkowy z tym, co wokół nas, czyli z przyrodą – a ostatecznie z nami. Bo wyżynanie lasów deszczowych nie pozostaje bez związku z nami, nawet jeżeli żyjemy tysiące kilometrów od tych miejsc. Ten argument pada bardzo często: „Mnie to nie interesuje, to się dzieje daleko”. No właśnie! Trzeba zrozumieć te związki. To, że jakiś kraj podpisuje umowę związaną z ograniczeniem emisji dwutlenku węgla jako podstawowego gazu cieplarnianego, a inny tego nie robi, jest demoralizujące. Przecież oddziaływanie tamtego kraju, mimo że znajduje się tysiące kilometrów od nas, w Polsce czy w Europie,

| NAUKA

Na zdjęciu: Trzmiel wysokogórski Bombus pyrenaeus – można go spotkać w Polsce jedynie w Karpatach. Osobniki obserwowano na wysokości 2000 m.n.p.m., fot. Marcin Sikora

będzie miało ogromny wpływ właśnie na nas ze względu na: układ wiatrów, związki klimatyczne, wpływ prądów oceanicznych. Przeżywamy ogromny kryzys. Rok 2010 był ogłoszony przez ONZ rokiem różnorodności biologicznej i bardzo żałuję, że to był tylko rok, a nie dekada albo nawet dwie. Mam nieodparte wrażenie, że nas – naukowców, biologów środowiskowych, konserwatorskich – przestano słuchać. Bardzo dużo publikujemy, bardzo dużo badamy. I co z tego? Biologia środowiskowa dziś nie jest specjalnie w modzie. A szkoda. Znajomość gatunków, ich biologii, ekologii, pozwala lepiej badać ich kolejne właściwości – przydatne potem nam. To jest coś, o czym nie pamiętamy. Być może trzeba nam mocnego impulsu, działającego na zasadzie: „O, kurczę! Właśnie straciliśmy bardzo interesujący gatunek rośliny czy zwierzęcia, mającego przedziwne właściwości, które – gdybyśmy tylko dokładnie zbadali – mogłyby zostać wykorzystane przy bardzo ciężkich jednostkach chorobowych, stanach chronicznych”. Musimy nabrać większej pokory. Grzechem głównym zawsze jest pycha. Pycha jest początkiem upadku.

Monografia Pszczoły w mieście. Trzmiele Wrocławia autorstwa Anety Sikory, Pawła Michołapa, Marcina Kadeja, Marcina Sikory i Dariusza Tarnawskiego powstała z inicjatywy członków Stowarzyszenia „Natura i Człowiek” oraz pracowników naukowych Wydziału Nauk Biologicznych UWr. Publikacja została dofinansowana ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Bogato ilustrowane opracowanie ma na celu przybliżenie biologii i ekologii ponad 30 gatunków trzmieli, zarówno tych stwierdzonych na terenie Wrocławia, jak i wykazywanych z Polski. Na tle charakterystyki poszczególnych gatunków autorzy przedstawiają ich zagrożenia i problemy ochrony. Jednym z celów tej publikacji jest próba uwrażliwienia społeczeństwa na potrzebę protekcji tych ekologicznie cennych owadów, aby stały się one w naszej świadomości ambasadorami ochrony różnorodności biologicznej gatunków i ich siedlisk.

57


Dominik, twรณrca FMTTM Fot. Aleksandra Draus



Fot. Magdalena Marcula

Dr Magdalelna Ślazyk-Sobol Dr Magdalena Ślazyk-Sobol jest absolwentką Uniwersytetu Wrocławskiego i adiunktem w Zakładzie Psychologii Zarządzania Instytutu Psychologii. Studiowała na Uniwersytecie w Heidelbergu. Jest certyfikowanym trenerem Szkoły Trenerów Biznesu „Moderator” i członkiem Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Organizacji (PSPO). Pracuje jako diagnosta i konsultant HR. Specjalizuje się w metodach Assessment Center/Development Center oraz zjawisku wypalenia zawodowego. Zrealizowała liczne projekty w firmach motoryzacyjnych, finansowych oraz IT.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| STUDENCI

Z uczelni do biznesu Tekst: Aleksandra Draus

Oni uczą się i zdobywają doświadczenie. Współpracujące z nimi firmy zyskują profesjonalną diagnozę i działania rozwoje. Dzięki zaangażowaniu w działalność Pracowni HR studentom Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego udało się doprowadzić do sytuacji win-win, w której każda ze stron odnosi korzyści.

Pracownia HR powstała z inicjatywy dr Magdaleny Ślazyk-Sobol z Zakładu Psychologii Zarządzania w Instytucie Psychologii, która w marcu 2018 roku zaproponowała wspólny projekt studentom ze specjalności psychologia biznesu i organizacji. W Pracowni mają trzy cele: zdobyć pierwsze doświadczenia zawodowe, edukować oraz udzielać wsparcia organizacjom. I jedną podstawową metodę: stawiać przede wszystkim na praktyczny wymiar psychologii organizacji. – Największą zaletą naszych działań jest ich uniwersalność. Szkolimy w obszarze umiejętności miękkich, które przydają się każdemu, niezależnie od tego, co robi i na jakim etapie życia się znajduje – mówi Patryk Molski, członek Pracowni, student ostatniego roku psychologii i certyfikowany trener biznesu. O umiejętnościach twardych mówi się, że są niezbędne do zdobycia pracy. O miękkich – że decydują o odniesieniu w niej sukcesów. To właśnie umiejętności miękkie wpływają na to, jak się zachowujesz i porozumiewasz z innymi, w jaki sposób podejmujesz decyzje, organizujesz swój czas albo reagujesz na stres. – Dajemy z siebie wszystko, bo HR to po prostu coś, co chcemy w życiu robić – mówi Monika Wróbel, koleżanka Patryka z zespołu. Młodzi ludzie zdobywają w Pracowni umiejętności i doświadczenia, które potem przydadzą im się na rynku pracy. To dla nich wyjątkowa okazja, żeby poznać branżę i zbudować swoje portfolio jeszcze podczas studiów. Choć nie minął rok ich działalności, już mają na koncie szereg zrealizowanych projektów. Zajmowali się m.in. diagnozą sytuacji w studiu architektonicznym oraz

indywidualnymi sesjami coachingowymi z jego właścicielem i menedżerem, wielokrotnie organizowali otwarte wykłady, warsztaty i szkolenia, np. z organizacji czasu i pracy w zespole. Co miesiąc zapraszają do Instytutu innego specjalistę HR, z którym omawiają konkretne zagadnienia istotne w branży. Starają się być zawsze na bieżąco, dlatego śledzą wszystkie nowości i konsultują je z praktykami. Przed oficjalnym startem Pracowni cały zespół przeszedł intensywne szkolenia

Śmieje się, że, kiedy coś im proponuje, zawsze odpowiadają: „Wow! Robimy to!”. I to właśnie takie podejście najbardziej motywuje ją do działań w Pracowni. Jest pod wrażeniem ich zapału, ciężkiej pracy, a przede wszystkim nieszablonowego podejścia do każdego tematu. – Niesamowite jest w nich to, że kiedy wydaje mi się, że już nie mogą mnie bardziej zaskoczyć swoją pomysłowością i zaangażowaniem, oni wpadają na jeszcze lepszy pomysł – mówi. I dodaje:- Myślę, że chcą tymi działaniami dołożyć od siebie cegiełkę do zmiany świata na lepsze. Wspomina jedno ze szkoleń w firmie IT, której połowa pracowników była cudzoziemcami. Na spotkaniu zespołu zaproponowała, żeby poprowadzić zajęcia w języku angielskim, czego nigdy dotąd nie robili. Odpowiedź? „Jasne! Dlaczego nie?”. Widzi w nich młodych konsultantów i trenerów o ogromnym potencjale. Już zauważyła wiele pozytywnych efektów ich działań i z radością obserwuje uczestników szkoleń, którzy zaczynają otwierać się na pracę nad sobą i dzięki działaniom Pracowni zdobywają nowe umiejętności, a ich pewność siebie wzrasta razem z zapałem do zmian. Sukcesy Pracowni są efektem rewelacyjnej atmosfery w grupie – niewielkiej, bo liczącej zaledwie jedenaście osób – ale aktywnej i pełnej zaangażowania. „Team work is a dream work!” – brzmiał tytuł jednego z przygotowanych przez nich szkoleń. Na własnej skórze sprawdzili, że to prawda i że są tego najlepszym dowodem. – Wiem, że jeśli nagle zatnę się podczas szkolenia, zawsze znajdzie się ktoś, kto uratuje mnie z niezręcznej sytuacji. Dla mnie to bardzo ważne, bo wsparcie zespołu daje mi komfort pracy – przyznaje Monika.

Dbamy o wzajemne zaufanie, bo wiemy, że dobra współpraca gwarantuje rozwój, zarówno nasz własny, jak i naszych klientów zorganizowane przez jego koordynatorkę, Magdę Ślazyk-Sobol, z którą do tej pory konsultują wszystkie planowane projekty. – Jestem spokojna, kiedy wysyłam moich studentów do firm, bo wiem, na co ich stać – mówi Ślazyk-Sobol. – Są gotowi, żeby wkroczyć na rynek pracy. Jako doświadczony HR-owiec śmiało już bym ich zatrudniła. Z przekonaniem podkreśla, że dobrze poznała swoich podopiecznych w trakcie zajęć, na których diagnoz i szkoleń studenci uczyli się najpierw na sobie. Podczas wspólnych działań w Pracowni ich relacje jeszcze się wzmocniły. – Dbamy o wzajemne zaufanie, bo wiemy, że dobra współpraca gwarantuje rozwój, zarówno nasz własny, jak i naszych klientów – mówi. – Rozmawiamy ze sobą dużo i szczerze, a gdyby ktokolwiek z zespołu potrzebował mojej pilnej konsultacji, wie, że zawsze będę dla niego dostępna.

61


zdjęciu: ↑ Na Patryk Molski, Ola Kulawinek, fot. Aleksandra Draus

Kiedy rozpoczynają współpracę z przedsiębiorstwami, wychodzą z roli studentów i stają się partnerami biznesowymi. Nie mogą więc liczyć na ulgowe potraktowanie, ale taka sytuacja bardzo im odpowiada. Wiedzą, że nie mogą nawalić, a to jeszcze dodatkowo ich mobilizuje. – Na początku każdego projektu mam obawy, czy mi się uda – mówi Monika. – Ale już po wszystkim zostaje w głowie myśl: „Kurczę, dałam radę!”. Dzięki Pracowni studenci stale zdobywają wiedzę i umiejętności. Zwłaszcza, że lubią spotykać się z nowymi dla siebie problemami. Wtedy chętnie czytają dodatkowe materiały i gromadzą ćwiczenia oraz symulacje. Są gotowi poświęcić naprawdę dużo czasu, żeby przygotować coś oryginalnego, świeżego i skutecznego. Na kolejnych, cieszących się coraz większym zainteresowaniem, spotkaniach Pracowni z czasem zaczęły pojawiać się znajome twarze. Cieszy, że w czerwcu były to pojedyncze osoby, a w listopadzie już w towarzystwie swoich znajomych. Na fanpage’u Pracowni zaczęły się pojawiać pytania o termin kolejnych spotkań od osoby, które nie mogły się już doczekać kolejnych wydarzeń. W przypadku niektórych otwartych wydarzeń konieczne było wprowadzenie wcześniejszych zapisów. Również odzew ze strony pracowników firm, w których odbywały się szkolenia, był bardzo pozytywny. To

wszystko dodaje im sił na wypadek trudności. A tych im nie brakuje… Bo najpierw muszą przekonać prezesów, dyrektorów i właścicieli firm o swoim potencjale. A to często okazuje się niełatwym i pracochłonnym zadaniem. Studencka inicjatywa prowokuje komentarze: „Skoro jesteście studentami, nic nie wiecie o realiach pracy”. Ale się nie poddają. Każdą nadarzającą się okazję wykorzystują do popularyzowania wiedzy o tym, czym zajmuje się dział personalny i dlaczego jego rola w organi-

cą w przypadku konfliktów czy syndromu wypalenia zawodowego. Nie narzekają na brak zajęć, bo grafik Pracowni na najbliższy czas jest już zapełniony. W planach mają m.in. szkolenia biznesowe dla programistów, testerów i developerów IT z jednej z najbardziej kreatywnych firm informatycznych w mieście, a także współpracę z jedną z wrocławskich szkół. Dla nauczycieli przygotują szkolenia o współpracy w grupie, a dla kadry administracyjnej – o zarządzaniu czasem. Żeby przekonać się, jak w praktyce wygląda współpraca z Pracownią, zapytałam, co by się stało, gdybyśmy zaprosili ich do Biura ds. Promocji UWr, w którym pracuję. Dowiedziałam się, że pierwszy krok to wzajemne poznanie, czyli rozmowy z całym zespołem lub tylko z kierownikiem. Drugi – dostosowanie metod szkoleniowych do konkretnych zadań, celów i trudności, z jakimi mamy do czynienia w pracy. Kto wie, może wkrótce ustalimy termin pierwszego spotkania? Bo – warto to wiedzieć – zespół Pracowni jest otwarty na współpracę z jednostkami Uniwersytetu Wrocławskiego oraz na indywidualne spotkania z poszczególnymi pracownikami naszej uczelni. Wystarczy wysłać e-mail na adres koordynatorki: magdalena.slazyk-sobol@uwr.edu.pl.

Każdą nadarzającą się okazję wykorzystują do popularyzowania wiedzy o tym, czym zajmuje się dział personalny i dlaczego jego rola w organizacjach jest tak istotna

62

zacjach jest tak istotna. Dział HR często niesłusznie kojarzony jest z rolą administracyjną – z kadrami i płacami – przeglądaniem stosów CV i niekończącymi się rozmowami kwalifikacyjnymi. Tymczasem w klasycznym ujęciu HR-owiec zajmuje się wspieraniem pracowników oraz kształtowaniem kultury organizacyjnej firmy. Bada kompetencje i tworzy strategie rozwoju, zwiększa poziom satysfakcji z pracy, zajmuje się szeroko rozumianym doradztwem personalnym i służy pomo-


Grawitacją w komórki

zdjęciu od lewej: ↑ Na Dawid Przystupski,

Tekst: Agata Górska, Dawid Przystupski, Aleksandra Draus

Studenci z Uniwersytetu Wrocławskiego, Uniwersytetu Medycznego i Politechniki Wrocławskiej przeprowadzą badania z zakresu medycyny i astrobiologii we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną. Eksperyment „HyperCells” został wytypowany przez naukowców z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) do realizacji w ramach międzynarodowego konkursu „Spin Your Thesis! 2019”. Polega on na zbadaniu zachowania ludzkich komórek nowotworowych w warunkach zmienionej grawitacji. Autorami pomysłu są Dawid Przystupski (Uniwersytet Medyczny) i Agata Górska (Uniwersytet Wrocławski), którzy razem z Leszkiem Kogutem (Politechnika Wrocławska) i Krzysztofem Kotowskim (UMW) – podobnie jak naukowcy z ESA i NASA – chcą się dowiedzieć, jak komórki reagują na bodziec, jakim jest grawitacja, a także, jak funkcjonują one w środowisku o zmienionych właściwościach grawitacyjnych. – Wierzymy, że otrzymane przez nas wyniki mogą mieć zastosowanie nie tylko w misjach kosmicznych, ale i w poszukiwaniach nowych metod leczenia nowotworów – wyjaśnia Agata Górska. Udział w konkursie to dla wrocławskich studentów niepowtarzalna okazja do przeprowadzenia serii profesjonalnych eksperymentów przy użyciu specjalistycznej wirówki Large Diameter Centrifuge (LDC), która umożliwia badania w warunkach hipergrawitacji. Zanim to jednak nastąpi, w ciągu najbliższych miesięcy będą rozwijać swój projekt pod nadzorem specjalistów z ESA. Czekają na nich m.in. profesjo-

nalne szkolenia w Training and Learning Centre (ESEC-Galaxia) w Belgii. Punkt kulminacyjny badań przypadnie na wrzesień 2019 roku. Wtedy to miesiące przygotowań zwieńczy kilkudniowa kampania badawcza, podczas której studenci skorzystają z wirówki LDC i przeprowadzą serię doświadczeń w placówce Europejskiej Agencji Kosmicznej ESTEC (European Space Research and Technology Centre) w Holandii. – Będziemy pierwszym w historii polskim zespołem studenckim, który przeprowadzi badania z dziedziny medycyny i astrobiologii we współpracy z ESA – mówi Dawid Przystupski, koordynator zespołu ARES. Wrocławscy studenci już od dwóch lat współpracują ze sobą w ramach działań zespołu ARES (Astrobiology and Radiation Experiments in Stratosphere). Sami siebie nazywają grupą zdeterminowanych młodych naukowców z trzech uczelni, którzy postanowili udowodnić, że #Poland_can_ into_space! Uważają, że coraz bardziej realna perspektywa podróży kosmicznych stwarza konieczność odpowiedzi na kilka kluczowych pytań: jak funkcjonują zdrowe i nowotworowe ludzkie komórki poza Ziemią, jak znoszą one wpływ radiacji oraz co można zrobić, żeby zminimalizować wpływ niebezpiecznych czynników panujących w kosmosie na organizm czło-

Agata Górska, Krzysztof Kotowski, Leszek Kogut. Fot. Nina Rembiałkowska

wieka? Młodzi naukowcy z zespołu ARES planują serię badań astrobiologicznych, zarówno w warunkach laboratoryjnych, jak i w stratosferze oraz na orbicie okołoziemskiej. Stawiają na współpracę ze specjalistycznymi ośrodkami, m.in. Europejską Agencją Kosmiczną. Pierwszą inicjatywą wrocławskich studentów były badania astrobiologiczne z wykorzystaniem balonowych misji stratosferycznych, zwostały one nagrodzone w konkursie „3Mind – create your impact”. W 2017 roku dotarli do finału międzynarodowego konkursu „The Youth for Space Challenge – ODYSSEUS II”. Następnym sukcesem był grant „Najlepsi z najlepszych! 3.0” na kwotę, która pozwoliła im mierzyć powyżej poziomu stratosfery. Badania zespołu ARES realizowane są we współpracy ze Studenckim Kołem Naukowym Biologii Komórki Nowotworowej przy Zakładzie Biologii Molekularnej i Komórkowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Opiekunami koła są prof. Jolanta Saczko i dr hab. Julita Kulbacka. Udział w konkursie „Spin Your Thesis!” odbywa się w ramach projektu pt. „Badania nad ochroną materiału biologicznego na potrzeby misji kosmicznych”, finansowanego ze środków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach konkursu „Najlepsi z najlepszych! 3.0”.

63


STUDENCI |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

1

2

Co wiesz o mieście, w którym mieszkasz? Tekst: Kamil Kuchta i Artur Czermak, Wstęp: Aleksandra Draus

Gdy następnym razem będziesz przechodził przez wrocławski rynek, zwróć uwagę na dwie wystawy, które specjalnie dla ciebie stworzyli studenci historii w przestrzeni publicznej (public history).

Istotą public history jest myślenie o przeszłości z punktu widzenia społeczeństwa, więc o ile tradycyjna historia koncentruje się na źródłach i stawia pytania „Jak było i skąd wiadomo, jak było?”, public history pyta: „Co ludzie wiedzą o przeszłości, skąd to wiedzą oraz jak pobudzić i wykorzystać ich zainteresowania?”. Uniwersytet Wrocławski jako pierwszy w Polsce zorganizował studia z tego obszaru i prowadzi je już od pięciu lat. Wystawy powstały w ramach zajęć dydaktycznych prowadzonych przez dra Wojciecha Kucharskiego. Materiały wykorzystane na wystawie pochodzą ze zbiorów Ośrodka Pamięć i Przyszłość (Centrum Historii Zajezdnia) oraz zbiorów prywatnych. Wystawa „Kolory informacji. Plakaty we Wrocławiu 1945-2000” opowiada historię powojennego Wrocławia w nowatorski sposób – poprzez plakaty uka-

64

zujące się w mieście od 1945 roku aż do początku XXI wieku. Jeden z najwybitniejszych wrocławskich plakacistów, Tadeusz Ciałowicz, mówił, że plakat „to gatunek sztuki, który można nazwać publicystyką plastyczną”. Dzięki tej – publicystycznej właśnie – funkcji, afisze sprzed lat dają nam coś więcej niż tylko możliwość poznania tego, w jakiej formie przedstawiano wrocławianom informacje. Stanowią bowiem znaki swoich czasów, pozwalające nam przez ich pryzmat prześledzić dzieje i proces kształtowania się powojennego, polskiego Wrocławia. Zobaczyć, jak Wrocław z miasta zrujnowanego stał się nowoczesnym i ważnym ośrodkiem kultury i polityki. Prezentowane plakaty to dzieła sztuki najznamienitszych reprezentantów tzw. „wrocławskiej szkoły plakatu”, m.in. Ryszarda Gachowskiego, Tadeusza Ciałowicza, Eugeniusza Geta-Stankiewicza,

Henryka Tomaszewskiego, Jana Jaromira Alesiuna, Jana Sawki i innych. Wystawa stanowi zatem nie tylko źródło wiedzy historycznej, ale i atrakcyjną galerię grafiki użytkowej. „Tu dorastałem! – Dzieciństwo na Dolnym Śląsku w czterech porach roku” to sentymentalna podróż po wspomnieniach mieszkańców Dolnego Śląska, którzy wskrzesili przeszłość swoimi opowieściami oraz fotografiami z domowych albumów. Przypomnieli nam, do czego służył dziecku trzepak, gdzie szukało się zakopanych pod ziemią skarbów i jak ważne były rodzinne uroczystości. Okres PRL-u – dziś kojarzący się z represjami na obywatelach i absurdalnymi poczynaniami władzy – w dziecięcych wspomnieniach bohaterów wystawy, okazał się równie barwny i ciekawy, co młodość kolejnych pokoleń.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| STUDENCI

Wystawa prezentuje zbiór fotografii z dzieciństwa Dolnoślązaków, których młodość przypada na lata 1945-1989. Pod zdjęciami umieszczono wspomnienia bohaterów zdjęć oraz komentarz historyczny napisany przez studentów. Ekspozycję uporządkowano ze względu na pory roku, z którymi związane były poszczególne wydarzenia z fotografii. Autorzy wystawy i kierownicy projektu: Marta Ciak, Kamil Kuchta, Krzysztof Skrowron, Joanna Szczepańska, Paulina Średnicka, Dominika Walecka, Jakub Wojtowicz i Agnieszka Wrzesińska. Wystawy będzie można oglądać na północnej pierzei rynku jeszcze do 28 lutego.

Na poprzedniej stronie od lewej: 1. Fotografia ze zbioru rodziny Gołębiewiczów, lata 70., z wystawy „Tu dorastałem! – Dzieciństwo na Dolnym Śląsku w czterech porach roku” 2. Wymowny plakat autorstwa wrocławskich studentów (marzec 1968), plakat z wystawy „Kolory informacji. Plakaty we Wrocławiu 1945-2000”

U góry: 3. Wakacje na wsi, kolonia Golędzinów, lata 70. z wystawy „Tu dorastałem! – Dzieciństwo na Dolnym Śląsku w czterech porach roku”

3

U góry: 4. „Szczęść Boże!” (J.J. Aleksiun, 1989), plakat z wystawy „Kolory informacji. Plakaty we Wrocławiu 1945-2000”

4

65


FeTa, czyli I Festiwal Talentów Studenckich Tekst: Karolina Stachera / Zdjęcia: Aleksandra Draus

Co robią przyszli dziennikarze, kiedy nie szlifują rzemiosła? Pracują, bawią się, studiują równolegle na innych kierunkach, ale też rozwijają swoje pasje. Studenci dziennikarstwa i komunikacji społecznej wyszli z inicjatywą stworzenia przestrzeni do kreatywnej wymiany swoich zainteresowań i wcielili ją w życie podczas I FeTy Studenckiej, czyli Festiwalu Talentów Studenckich. – Pomysł na FeTę zrodził się w naszych głowach bardzo spontanicznie. Chcieliśmy zrobić coś ciekawego i inspirującego, ale też niekoniecznie wpisującego się w ramy sztywnych eventów na uczelni. Stąd właśnie pomysł na wydarzenie organizowane przez studentów i dla studentów – mówi Kinga Kollat, jedna z organizatorek FeTy. – Mijamy się codziennie na korytarzach, tak naprawdę nic o sobie nie wiedząc; jakie są nasze zainteresowania? Czym wypełniamy nasze wolne chwile? Co nas inspiruje? I właśnie na tym wzajemnym poznaniu polega nasz festiwal! Prelekcje zostały zgrupowane w cztery bloki tematyczne: Kącik Dziennikarski, Kącik Podróżniczy, Kącik Muzyczny oraz Kącik Komiksowy. Głos zabrali nie tylko studenci i absolwenci dziennikarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego, ale również zaproszeni wykładowcy i prelegenci związani z mediami. – Przez ostatnie miesiące przygotowań do FeTy odnaleźliśmy ludzi pełnych pasji, którzy chcą podzielić się swoimi doświadczeniami, zachęcić każdego do działania i wskazać drogę do realizacji swoich marzeń – wyjaśnia Kinga. O pracy w mediach opowiedzieli Damian Zdancewicz i Agnieszka Kapłon.

66

Laura Polańska i Artur Czermak przybliżyli słuchaczom fragment swoich przygód z podróżowaniem. W Kąciku Muzycznym swoimi talentami podzielili się Grzegorz Śnieg oraz jednoosobowy zespół FMTTM. Rąbka tajemnicy spowijającej tajniki pisania scenariuszy komiksowych oraz kulisy pierwszych publikacji i procesu wydawniczego uchylili Wiktor Talaga i dr Łukasz Śmigiel. – Wpadłam na nią przelotem, ale uważam, że była to impreza warta zobaczenia. Trochę żałuję, że miałam w tym czasie zajęcia i przyszłam dopiero pod sam koniec. To była ciekawa inicjatywa – mówi Marta Ziółkowska, studentka II roku dziennikarstwa radiowo-telewizyjnego. Pomiędzy blokami wykładowymi pojawiły się występy artystyczne. Mogliśmy usłyszeć minirecital zespołu Łaty oraz obejrzeć pokaz w wykonaniu Zespołu Tańca Dawnego Uniwersytetu Wrocławskiego. W holu przygotowano słodki poczęstunek, aby zachęcić studentów do pozostania dłużej i porozmawiania z prelegentami po ich wystąpieniach. – Bardzo spodobały mi się panele dyskusyjne, w trakcie których dowiedziałem się więcej o pracy dziennikarzy – komentuje student III roku dziennikarstwa na specja-

lizacji prasowej, Wojciech Kosek. – Trafionym pomysłem było przeplatanie części wykładowej z elementami artystycznymi. Dobrze wspominam Zespół Tańca Dawnego, po raz kolejny mnie nie zawiedli. Czy festiwal doczeka się kontynuacji, na razie nie wiadomo. Drzwi do zacieśniania uczelnianych relacji i dzielenia się swoimi zainteresowaniami zostały uchylone. – Jeśli chodzi o cykliczność wydarzenia, to się dopiero okaże. Z racji tego, że jesteśmy studentami ostatniego roku, możemy tylko liczyć na to, że FeTa Studencka będzie kontynuowana przez naszych młodszych kolegów. Prawdziwa pasja to temat, który nigdy nie wyjdzie z mody, dlatego szczerze wierzymy, że w przyszłości z organizatorów zamienimy się w uczestników festiwalu – podsumowuje Kinga. My też wierzymy i trzymamy kciuki.

Karolina Stachera szefowa działu STUDENCKO akademickiego portalu UWr Nowe Dziennikarstwo (nowedziennikarstwo.pl)


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| STUDENCI

67


STUDENCI |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Piłka nie zna granic Tekst: Aleksandra Draus

Za nami połowa zimowego sezonu rozgrywek futsalu. Jeszcze nigdy zawodnicy z FC International UWr nie mieli tak dobrej passy. Na początku lutego zanotowali rekordową serię pięciu zwycięstw z rzędu i poważnie zagrozili liderowi pierwszej ligi rozgrywek Śląsk Wrocław PRO, ale… – Wygrywanie nie jest naszym głównym celem – mówi dr Michał Kuś z Instytutu Politologii, założyciel, trener, a niekiedy również bramkarz uniwersyteckiej drużyny.

Solidne przygotowanie do kolejnych meczów jest oczywiście istotne, ale w przypadku FC International priorytetem jest stworzenie przestrzeni sprzyjającej integracji polskich i zagranicznych studentów. Piłka nożna sprawdza się pod tym względem doskonale. Treningi to świetna okazja do poznania nowych ludzi, wspólnego spędzania czasu i – zwłaszcza przy tak imponujących wynikach – dzielenia się sportową radością. Zawodnicy FC International startują w rozgrywkach ligi Śląsk Wrocław PRO, stworzonej z myślą o grupach znajomych i współpracowników. Zimą grają w hali, a wiosną na otwartym stadionie. Nie biorą udziału jedynie w jesiennej odsłonie rywalizacji, bo zaczyna się ona we wrześniu, kiedy studenci mają jeszcze wakacje. – Liga jest amatorska, ale jej organizacja i poziom stoją na wysokim poziomie. Można tu spotkać m.in. byłych polskich pierwszoligowców – mówi dr Michał Kuś. Korzenie FC International UWr sięgają Instytutu Politologii. Właśnie tam

powstała drużyna, do której z czasem zaczęło zgłaszać się coraz więcej studentów zagranicznych, w tym także z innych wydziałów. Wtedy w głowie Michała Kusia zrodził się pomysł na stworzenie „międzynarodowej reprezentacji”. Zespół pod szyldem International wystartował ubiegłej zimy. Dziś wchodzący w jego skład zawodnicy spotykają się dwa razy w tygodniu – w każdy piątkowy wieczór na treningach w hali przy ulicy Przesmyckiego, a w weekendy podczas meczów ligowych. Adnan Suleymanov z Azerbejdżanu został zawodnikiem FC International UWr, bo sport jest ważną częścią jego życia, dlatego nigdy nie przestaje ćwiczyć, niezależnie od tego, gdzie aktualnie mieszka. W podobnej sytuacji jest wielu jego kolegów z drużyny. W piłkę grali jeszcze przed przyjazdem do Polski. Teraz chcą kontynuować treningi, żeby pozostać w formie. – Dla mnie najważniejsza jest dobra atmosfera w grupie i niezapomniane momenty, jak wtedy, gdy zobaczyłem uśmiech

na twarzach kolegów i trenera po naszej pierwszej wygranej – mówi Adnan. Piłka nożna pomaga zagranicznym studentom oswoić się z nowym krajem. Choć Adnan jest w drużynie dopiero od dwóch miesięcy, już z dumą mówi, że czuje się jej częścią. Jego rodak, Murad Mammadov, uważa z kolei możliwość reprezentowania uczelni za szczególne wyróżnienie. Od momentu powstania FC International UWr prym wiedli w niej południowcy: Włosi, Hiszpanie i Portugalczycy, ale w drużynie nie zabrakło też zawodników z Czech i Azerbejdżanu, a nawet z Indii, Japonii czy Ekwadoru. Jak prowadzić tak zróżnicowany narodowościowo zespół? Nie jest to proste już na poziomie językowym. W szatni zawodnicy rozmawiają po angielsku, ale na boisku, gdzie rządzą emocje, wygrywa mowa ojczysta każdego z nich. Dlatego na potrzeby gry wypracowali własny kod – mieszankę językową, której poszczególne elementy… uzależnione są od aktualnego składu. Jak dowodzi miejsce w tabeli [drugie w momencie od-

Rozgrywki ligi Śląsk Wrocław PRO

Fot. Śląsk Wrocław PRO

68

Rozpoczęły się wiosną 2014 roku. Każdego roku organizowane są starty w trzech rozgrywkach: wiosennych i jesiennych na stadionie otwartym oraz zimowych w hali. Na stadionie o t wa r t y m Ś l ą s k Wro c ł a w P RO skupia aż 5 lig: – Ekstraklasę oraz I, II, III i IV ligę, w hali natomiast startują dwie ligi: Ekstraklasa i I liga. FC International UWr gra obecnie w pierwszej lidze sezonu zimowego 2018/2019.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| STUDENCI

5 Michał Kuś

adiunkt w Instytucie Politologii Polska

77 Adnan Suleymanov Managerial Economics Azerbejdżan

18

16

Błażej Sikora

Mateusz Gałuszka

filologia angielska Polska

doktorant w Instytucie Politologii Polska

23 Carlos Vasquez

komunikacja wizerunkowa Ekwador

26 27

Tomás António Frade Gomes da Costa Galiza ekonomia Portugalia

Gil de Sousa Silva

Business and Administra�on Portugalia

55 Pablo Manuel Garc�a Sánchez informatyka Hiszpania

50 Murad Mammadov Global Studies Azerbejdżan

80 Elvin Imanow

Business and Administra�on Azerbejdżan

69


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

dania „PU” do druku – przyp.red.], patent na porozumienie ponad granicami sprawdza się rewelacyjnie. Międzynarodowy charakter FC International ma też jednak minusy. Nie wszyscy zawodnicy zostają w Polsce wystarczająco długo, by dokończyć sezon. Doświadcza tego obecnie Gil Silva z Portugalii, który uwielbia grać w piłkę w lidze, w której wszyscy występują z miłości do futbolu i własnej satysfakcji. Trudno mu natomiast pogodzić się z faktem, że już w lutym będzie musiał wrócić do Portugalii, dlatego zabraknie go na boisku podczas finałowych meczów 3 i 10 marca. FC International rozegra wtedy spotkania decydujące o ostatecznym układzie tabeli. Na szczęście w kluczowym momencie wszyscy chętni będą mogli wesprzeć drużynę z trybun – wystarczy pojawić się w hali przy ul. Parkowej (oba mecze rozpoczną się o godz. 19.20). Nie trzeba zresztą ograniczać się do kibicowania. Kto czuje się na siłach, może wziąć udział w rekrutacji i zagrać w barwach International już podczas wiosennego sezonu, który wystartuje 18 marca. Zainteresowanych – studentów, doktorantów, pracowników – zachęcamy do kontaktu z Michałem Kusiem (michal.kus2@uwr.edu.pl).

Fot. Aleksandra Draus

STUDENCI |

Weź udział w konkursie Młode Talenty 2019 i zdobądź nagrodę w kategorii:

• sukces naukowy • sukces w zakresie innowacji • sukces artystyczny • sukces w działalności społecznej • sukces w zakresie działalności przedsiębiorczej • sukces sportowy Więcej informacji na www.uni.wroc.pl/mlode-talenty-przyjmujemy-zgloszenia/

Fot.www.unsplash.com

70

Dr Michał Kuś jest adiunktem w Zakładzie Komunikowania Społecznego i Dziennikarstwa Instytutu Politologii UWr. Interesuje się komunikacją polityczną, relacją między polityką a mediami oraz dziennikarstwem.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| STUDENCI

Zanurzyli się w literaturze Festiwal Kreatywności Studenckiej zawitał do Wrocławia po dwuletniej przerwie dzięki Niezależnemu Zrzeszeniu Studentów.

Fot. www.pixabay.com

prowadzenia małego wydawnictwa oraz tłumaczyli, jak od podstaw wygląda proces wydania książki. W ramach Festiwalu zorganizowany został również konkurs literacki, którego zadaniem było napisanie opowiadania na otwarty temat „Inny świat”. Przyznane zostały dwa drugie miejsca dla Andrzeja Graula i Macieja Wnuka. Oba teksty zostaną opublikowane na łamach miesięcznika „Odra”. Gratulujemy! Karolina Szopa

Fot. Materiały organizatora

Tegoroczna edycja odbyła się pod hasłem „Zanurz się w literaturze” – a była do tego okazja podczas aż ośmiu literackich dni. Między 9 a 16 stycznia uczestnicy mieli możliwość wzięcia udziału w łącznie 5 warsztatach, 3 spotkaniach i konkursach. Wszystkie dotyczyły różnych gatunków oraz etapów powstawania literatury. Pierwszy dzień Festiwalu to warsztaty w Muzeum Pana Tadeusza z tworzenia kolażu i poezji. Drugiego dnia Krzysztof Siewicz z Fundacji Nowoczesna Polska wprowadził w tajemnice prawa autorskiego. Sobota stała pod znakiem komiksów dzięki Tomaszowi Woroniakowi i Pawłowi Rzodkiewiczowi, którzy pokazali, jak tworzyć opowieść obrazkową. Odbyły się tego dnia dodatkowo jeszcze trzy wydarzenia: akcja wymiany książek i sesja RPG oraz gra miejska z literaturą w tle. Poniedziałkowe warsztaty z dr. Pawłem Bernackim były ćwiczeniem wyobraźni i twórczego pisania, a środowe z Jakubem Sobieralskim (autorem bloga Oczytany Facet) wskazały, jak powinna wyglądać poprawnie napisana recenzja i jakich błędów należy unikać. Spotkania przeniosły uczestników między innymi do Australii za sprawą opowieści Jurka Zielonki. Magdalena Kostyszyn przedstawiła, jak wygląda współpraca z wydawnictwem i jaką drogę musi przejść książka, zanim trafi na półki księgarni. Przedstawiciele wydawnictwa Zaklęty Papier odsłonili kulisy

Narciarze i snowboardziści na podium DLM Trzy medale indywidualne i dwa zespołowe to bilans studentów UWr z zawodów Dolnośląskiej Ligi Międzyuczelnianej. Całe wydarzenie przebiegało w bardzo przyjemnej atmosferze. Na stok w Lądku Zdroju stawiło się sześćdziesięciu zawodników z sześciu uczelni Dolnego Śląska. Rozegrano trzy konkurencje – slalom (SL) i slalom gigant (GS) w ramach narciarstwa alpejskiego oraz snowboardowy slalom gigant. Wśród snowboardzistek triumfowała Magdalena Kwiatkowska. Prócz niej punktowały jeszcze Martyna Kubal i Agata Szeląg, co w klasyfikacji drużynowej dało zawodniczkom II miejsce. Wśród narciarzy Bartosz Bieńkowski zajął drugie miejsce w slalomie gigancie (GS), a Michał Makowski trzecie w slalomie (SL). Punktował także Michał Słoniewski, a narciarze zajęli

w sumie III miejsce w klasyfikacji drużynowej. Zawody potwierdziły wysoką pozycję Uniwersytetu Wrocławskiego – jesteśmy w bardzo silnej stawce trzech pierwszych uczelni regionu. – Wyniki całej drużyny AZS UWr w DLM 2019 oceniam na dobry z plusem – podsumowuje trener Wojciech Bigiel. Zawody DLM odbyły się 9 stycznia. Najlepsi narciarze wystartują również w zawodach WINTER CUP AZS oraz w Akademickich Mistrzostwach Polski, które zostaną rozegrane na zakopiańskiej Harendzie pod koniec lutego 2019 roku. Aleksandra Draus

71


Z HISTORII UWr  |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Rozkaz gabinetowy 24 kwietnia 1811 r. król pruski Fryderyk Wilhelm III wydał rozkaz gabinetowy o przeniesieniu frankfurckiej Viadriny do Wrocławia.

Wrocławskie Towarzystwo Naukowe

Śmierć prof. Henryka Zielińskiego Społecznością uniwersytecką wstrząsnęła wiadomość o zamordowaniu prof. Henryka Zielińskiego w nocy z 5 na 6 marca 1981 r. Profesor dał się wcześniej poznać jako zwolennik reform i przede wszystkim jako rzecznik ukazywania prawdy o najnowszych dziejach Polski. Sprawców nie wykryto, ale w odczuciu środowiska akademickiego, jak i opinii publicznej, była to zbrodnia polityczna.

Duże znaczenie dla akademickiego środowiska miało utworzenie 7 marca 1945 r. interdyscyplinarnego Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego.

Studium Stomatologiczne W marcu 1947 r. przy Wydziale Lekarskim Uniwersytetu uruchomiono czteroletnie Studium Stomatologiczne.

26 kwietnia 2002 r. otworzyło swoje podwoje Muzeum Człowieka. Powstało przy katedrze Antropologii, w budynku Collegium Anthropologicum (ul. Kuźnicza 35), dzięki wsparciu Zakładu Antropologii PAN. Po otwarciu największym zainteresowaniem cieszyła się mumia egipska datowana na 600-300 lat p.n.e. Rozpoczęcie działalności placówki było realizacją dawnej idei prof. Jana Mydlarskiego i dr Wandy Stęślickiej-Mydlarskiej.

SZSP 27 marca 1973 r. kongres zjednoczeniowy w Warszawie podjął decyzję o powołaniu Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, w wyniku połączenia: Zrzeszenia Studentów Polskich, Związku Młodzieży Wiejskiej i Związku Młodzieży Socjalistycznej. Na UWr władze nowej organizacji ukonstytuowały się zaraz po kongresie.

Alliance Française 20 marca 1975 r. rozpoczął działalność Ośrodek Alliance Française, który prowadził naukę języka francuskiego, również dla mieszkańców miasta oraz ułatwiał kontakty z uczelniami i instytucjami kulturalnymi Francji. Przez 33 lata ośrodek prowadził swoją działalność jako jednostka uniwersytecka. Alliance Française to organizacja założona w 1883 r. (m.in. przez L. Pasteura i J. Verne’a), jej celem jest promocja kultury francuskiej i języka francuskiego.

72

Fot. z archiwum UWr

Muzeum Człowieka

Henryk Zieliński (1920-1981) historyk Uczestnik kampanii wrześniowej (ranny w bitwie nad Bzurą). Absolwent UJ (1948). Z Wrocławiem i Uniwersytetem związany od lutego 1949 r. W latach 1965–1966 dziekan Wydziału Filozoficzno-Historycznego; 1970-1972 po wymuszonym opuszczeniu Wrocławia z powodu postawy podczas „wydarzeń marcowych” (jawnym sprzeciwie wobec odgórnie sterowanej nagonki antysemickiej) na czele Instytutu Historii UŚ (zarazem dziekan Wydziału Humanistycznego tej uczelni). Zainteresowania naukowe: dzieje polityczne i społeczne II Rzeczypospolitej, problematyka śląska, stosunki polsko–niemieckie. Inicjator badań nad problematyką polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku – rezultaty publikowano na łamach redagowanej przezeń serii wydawniczej pod takim właśnie tytułem. Po powstaniu Solidarności, we wrześniu 1980 r., czynnie włączył się w uniwersytecki ruch związkowy.


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Ugoda z magistratem Zanim ruszyła budowa okazałego kompleksu leopoldyńskiego, musiały zostać rozwiązane wszelkie kwestie sporne pomiędzy jezuitami a miejską radą. 27 kwietnia 1728 r. cesarz Karol VI (jego posąg możemy zobaczyć na podium w Auli) potwierdził ugodę. W myśl porozumienia m.in.: jezuici mieli wykupić sporne domy oraz mieszkania służbowe magistratu (w interpretacji którego zabudowania pomiędzy przyznanymi zakonowi zamkiem i stajniami były własnością miasta); Brama Cesarska mogła zostać odbudowana, a cesarskie orły oraz herb miasta musiały pozostać widoczne (mimo swojej nazwy stanowiła przedmiot sporu pomiędzy włodarzami miasta a władzami cesarskimi). W ugodzie poruszono także inne kwestie związane z Akademią Leopoldyńską. Apteka i drukarnia otrzymały zezwolenia na dalsze działanie. Nie godzono się natomiast na chirurga – w tym wypadku chodziło zapewne o zapobieżenie konkurencji, jak i redukcję szans na ewentualne powstanie fakultetu medycznego w przyszłości. 6 grudnia 1728 r. położono kamień węgielny i rozpoczęły się prace budowlane…

|  Z HISTORII UWr

DHC dla Jerzego Grotowskiego 10 kwietnia 1991 r. nadano tytuł doktora honoris causa Jerzemu Grotowskiemu – za wybitne osiągnięcia reformatorskie w dziedzinie sztuki teatralnej oraz wniesienie oryginalnego wkładu w kulturę ogólnoludzką i pełnienie funkcji ambasadora polskiego teatru na świecie.

Odnowa gmachu głównego W marcu 1955 r. w związku z jubileuszem 10-lecia Uniwersytetu, przystąpiono do odnawiania (choć w ograniczonym zakresie) wnętrz gmachu głównego. Prace zewnętrzne prowadzone pod nadzorem prof. Antoniego Michalaka rozpoczęto dopiero we wrześniu. 19 lat później (1974) renowacji poddano Aulę Leopoldyńską – polegała ona na konserwacji malowideł i zamontowaniu nowego oświetlenia. Koniec prac przewidywano na listopad 1975 r., czyli na obchody 30-lecia polskiego Uniwersytetu.

„Zeszyty Naukowe” 10 kwietnia 1953 r. Senat podjął uchwałę o uruchomieniu wydawnictwa „Zeszyty Naukowe”, redaktorem naczelnym został prof. Bronisław Biliński, a redaktorami profesorowie: Józef Gajek (Seria A: Nauki Humanistyczne) oraz Roman Ingarden (Seria B: Nauki Ścisłe).

Koło Geologów 5 marca 1949 r. powstaje pierwsze w Polsce studenckie Koło Naukowe Geologów, którego kuratorem zostaje prof. Józef Zwierzycki, a opiekunem naukowym prof. Henryk Teisseyre.

Nowoczesna maszyna licząca 6 marca 1963 r. otwarto Ośrodek Obliczeniowy Katedry Metod Numerycznych wyposażony w najnowocześniejszą w Polsce maszynę liczącą Elliot 803.

NZS 21 kwietnia 1988 r. odbyło się zebranie założycielskie odrodzonego Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Formalnie było nielegalne, ale władze Uczelni podjęły się zapewnienia bezpieczeństwa przed ewentualną interwencją sił milicyjnych.

Opracowanie konserwatorskie Auli Na początku kwietnia 2009 r. otrzymaliśmy „Raport Końcowy Prac Badawczych Auli Leopoldina Uniwersytetu Wrocławskiego” przygotowany przez zespół Międzyuczelnianego Instytutu Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Warszawie oraz ASP w Krakowie. Opracowanie liczy ponad 900 stron tekstu, blisko 300 fotografii, setki wykresów i zdjęć makro- i mikroskopowych oraz 51 plansz w skali 1:50 i 1:25 z wydrukami barwnych ortofotoplanów, inwentaryzacji rysunkowej i przekrojów. Raport miał w założeniu służyć bardzo praktycznemu celowi – kompleksowej renowacji Auli Leopoldyńskiej. Dodajmy, że wszyscy wykonawcy prowadzonych ostatnio w tej barokowej sali prac korzystali z tego opracowania.

zebrał i opracował Jarosław Suleja

73


FELIETON |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

O Sublimacji Macieja Gajosa dr hab. Bogusław Bednarek, Instytut Filologii Polskiej

Ukończył XII Liceum Ogólnokształcące we Wrocławiu im. Bolesława Chrobrego, a następnie kontynuował naukę w Vassar College (Poughkeepsie, stan Nowy Jork). Za oceanem wzbogacił swój obraz świata, poznał subkulturę amerykańskich żaków, zaprzyjaźnił się z przedstawicielami różnych narodów (np. w akademiku dzielił pokój z Çağinem, sympatycznym Turkiem). Obecnie zdobywa szlify zawodowe na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii UWr. Tenże pragmatyzm, owocujący celowym, efektywnym gromadzeniem ściśle fachowej wiedzy, nie koliduje z ambicjami literackimi. Maciej Gajos, bo o nim mowa, wykreował przecież frapującą powieść, która jest zarówno thrillerem psychologicznym, jak i dziełem zawierającym wątek kryminalny, pierwiastek autotematyczny, wizje senne tudzież rozbudowaną warstwicę obyczajowo-środowiskową. Powstał więc utwór nacechowany starannie dozowanym synkretyzmem, a zarazem nasycony dyskusyjnymi kwestiami. Przytoczmy fragment Sublimacji, czyli wypowiedź Davida Mulligana: „Jeśli coś jest dobre, nigdy nie podda się tylko jednej możliwej interpretacji”. Wśród czasoprzestrzeni, które są podścieliskiem fabuły interesującego nas dzieła, dominują realia związane z Bellfort College w Blythwood. Sporo dowiadujemy się o studentach nieustannie odpalających laptopy i wysyłających SMS-y, przesiadujących w bibliotece i układających eseje zaliczeniowe, uczestniczących w biforkach i wiksach, konsumujących muffiny i nachosy etc. W owym campusowym mikroświecie wykazuje chorobliwą aktywność David

74

Mulligan, w którym dostrzegam pewne podobieństwo do Piotrusia Pana („dla niego na niby i naprawdę znaczyło dokładnie to samo”), natomiast Gajos czyni zeń osobę spełniającą kryteria zdiagnozowanej przez Freuda sublimacji. Złożony problem. Ograniczmy się więc do stwierdzenia, iż Davida opuściła ukochana Sally Powell. Zrozpaczony młodzieniec wyparł ze świadomości ów bolesny dlań fakt i przeniósł swoje uczucie na Sally Faraday, którą utożsamił z tą „pierwszą Sally”. Czy w pełni utożsamił? A może miewał przebłyski deziluzji? Ponadto David, spragniony znaczących dokonań, chce być literatem konkurującym ze sławnym profesorem Ethanem Snyderem, chlubą Bellfort College. Ale Snyder wystawia jego twórczości surową ocenę: „Gdyby Paulo Coelho miał kiedyś nieślubne dziecko z blogerką modową i potem ta cudowna, nieziemska istota zostałaby pisarzem, pisałaby ona właśnie w taki sposób”. Joe Castleman, bohater zekranizowanej (kapitalna rola Glenn Close!) Żony, powieści Meg Wolitzer, publikuje pod swoim nazwiskiem teksty, których nie jest autorem. Złagodzony wariant tej nagannej praktyki znalazł odzwierciedlenie w filmie „Między wierszami” (scenariusz i reżyseria: Brian Klugman, Lee Sternhal). Motyw przywłaszczania cudzych osiągnięć intelektualnych występuje także w Sublimacji Gajosa. Otóż profesor Snyder ogłaszał drukiem kolejne tomy utworów fantastycznych o Daxanie, reprodukując koncepcje zmarłego Caleba Shawa, typowego geeka i błyskotliwego myśliciela. Dzięki temu fałszerstwu stał się celebrytą, „medialnym drapieżnikiem” i kolekcjonerem sukcesów, elegantem w casualowej marynarce od Versace i mokasynach z Burberry. Ciągle jednak towarzyszyła mu gorzka refleksja („żyłem życiem pożyczonym”) i strach przed kompromitacją, gdyby wyszło na jaw, że ukradł literackie płody Shawa. Tu nasuwa się maksyma La Rochefoucaulda: „Nie mamy dość siły, aby całkowicie iść za swoim rozumem”. No właśnie. Snyder nie jest miernotą – w Bellfort College prowadzi kurs kreatywnego pisania (to wymaga solidnych umiejętności!) i samodzielnie tworzy Kim moglibyśmy być, książkę odległą od sprzężonej z Daxanem tematyki. Ale ów bystry, rzutki człowiek

popełnia błędy i ulega namiętnościom, zazdroszcząc Calebowi talentu, poślubiając „toksyczną” kobietę i nawiązując romans z młodziutką Sally Faraday, romans o znamionach psychodramy. W komentowanym przekazie zauważamy mniej lub bardziej wyraziste odblaski Dziewczyny z pociągu Pauli Hawkins, Człowieka z wywiniętą wargą Arthura Conan Doyle’a, dzieł J. R. R. Tolkiena, J. K. Rowling etc. Jednocześnie Gajos wykoncypował „utwór w utworze”, albowiem w Sublimacji są cytowane obszerne ustępy napisanej przez Davida Mulligana opowieści. Jej protagonistą jest Poeta, któremu demoniczny Hugh Boone złożył propozycję: dostarczę ci wielu ekscytujących historii, jeśli sprawdzisz się jako morderca. Co było dalej? Czy Poeta uosabia alter ego Mulligana? W jakiej mierze David jest ofiarą mrocznych emocji, a w jakiej – spryciarzem, który planowo realizuje swoje potrzeby? Odpowiedzi na te pytania należy szukać w powieści Gajosa. Odnotujmy wszelako, że Mulligan trafił do więzienia, ponieważ zabił profesora Snydera jako winowajcę (rzekomego) śmierci Sally Faraday. Sensacja! Jazgot medialny! Ostatecznie w więzieniu David osiągnął to, na czym mu głównie zależało – został pisarzem. Oglądając swoje pachnące farbą drukarską dzieło, skonstatował: „Znów prześladowało mnie wrażenie pewnej ironii – tak bardzo starałem się, tworząc tę historię, a tymczasem nigdy nie miała być ona oceniana poza kontekstem zbrodni, którą popełniłem. Ba, to właśnie dzięki temu kontekstowi komukolwiek opłacało się ją opublikować”. W powieści Gajosa sporo miejsca zajmują monologi bohaterów, co powoduje, że te same wydarzenia i sytuacje są ukazywane z odmiennych perspektyw. Rzeczonych bohaterów częstokroć dopadają psychiczne szamotaniny i fermenty, a kaprysy i zakusy odgradzają od zdrowego rozsądku. Szczególnie przejmujący jest los Sally Faraday, nieszczęśnicy „ze stopami wciśniętymi w balerinki”. Powieść Gajosa, prawie czterystustronicową Sublimację, czytałem na wydruku komputerowym. Powinna zostać wydana. Cieszę się, że we Wrocławiu rozwinął skrzydła nowy, utalentowany literat.


Rektor i Senat Z zarządzeń Rektora W okresie od 30 listopada 2018 r. do 30 stycznia 2019 r. Rektor wydał zarządzenia w następujących sprawach: • likwidacji: --Studiów Podyplomowych w Zakresie Diagnozy, Poradnictwa oraz Systemowej Pracy z Rodziną na WNHiP [141/2018] --Laboratorium Piagetowskiego w Instytucie Psychologii na WNHiP [152/2018] --Studiów Podyplomowych Wydawca Produktów Cyfrowych na WF [6/2019] • zmian organizacyjnych: --w Instytucie Filozofii na WNS [143/2018] --w Instytucie Nauk Administracyjnych na WPAE [144/2018] --w Bibliotece Uniwersyteckiej [148/2018] --w Administracji Centralnej [3/2019] --w Instytucie Geografii i Rozwoju Regionalnego na WNZKŚ [7/2019] • utworzenia: --Pracowni Danio Pręgowanego w Zakładzie Biologii Rozwoju Zwierząt w Instytucie Biologii Eksperymentalnej na WNB [145/2018] --Pracowni Mikroskopii Elektronowej w Instytucie Nauk Geologicznych na WNZKŚ [150/2018] --specjalności na studiach drugiego stopnia na kierunku zarządzanie projektami społecznymi na WNS [5/2019] • zmiany składu Rady Archiwum UWr na kadencję 2016-2020 [147/2018] • zmiany „Instrukcji sporządzania, obiegu i kontroli dokumentów w Uniwersytecie Wrocławskim” wprowadzoną zarządzeniem Nr 123/2009 [149/2018] • zmiany zakresu działania Biura Kanclerza UWr • uchylenia zarządzenia nr 94/2018 w sprawie wprowadzenia Zasad przyznawania stypendiów naukowych finansowanych z własnego funduszu stypendialnego [8/2019] • wprowadzenia zmian do zarządzeń: --nr 99/2014 w sprawie udzielania zamówień publicznych [142/2018] --nr 4/2013 w sprawie obowiązku rejestracji publikacji pracowników i doktorantów [146/2018] --nr 174/2013 w sprawie wprowadzenia „Ogólnych zasad zawierania i realizacji umów cywilnoprawnych” [151/2018]

--nr 142/2017 w sprawie wprowadzenia „Regulaminu bezpieczeństwa informacji przetwarzanych w systemach informatycznych oraz zasad korzystania z infrastruktury informatycznej” [153/2018] --nr 21/2017 w sprawie raportowania danych do Zintegrowanego Systemu Informacji o Nauce i Szkolnictwie Wyższym POL-on [154/2018] --nr 7/2011 w sprawie wprowadzenia „Regulaminu dzierżawy i najmu nieruchomości i ich części” [1/2019] --nr 43/2013 w sprawie obowiązku prowadzenia zajęć dydaktycznych w salach należących do UWr [2/2019] --nr 79/2018 w sprawie ochrony danych osobowych [4/2019] --nr 33/2016 w sprawie określenia wysokości opłat i stawek wynagrodzeń członków komisji habilitacyjnych, promotorów i recenzentów w postępowaniach dotyczących nadania stopnia naukowego i tytułu naukowego [9/2019] --nr 7/2019 w sprawie zmian organizacyjnych w Instytucie Geografii i Rozwoju Regionalnego na WNZKŚ [10/2019]

Z obrad Senatu Na posiedzeniu 19 grudnia 2018 r. Senat podjął uchwały w sprawach: • projektu rozporządzenia MNiSW dotyczącego współczynników kosztochłonności [105/2018] • zatrudnienia na stanowisku profesora: Artura Krężela, Anny Krasowskiej, Anny Kulmy, Doroty Nowak, Katarzyny Kabały, Małgorzaty Werner, Mateusza Błaszczyka, Patrycji Matusz-Protasiewicz [106, 107, 108, 109, 110, 111, 112, 113] • zasad i trybu rekrutacji obywateli polskich na studia w roku akademickim 2019-2020 [114/2019] • zasad i trybu rekrutacji cudzoziemców na studia w roku akademickim 2019-2020 [115/2019] Na posiedzeniu 23 stycznia 2019 r. Senat podjął uchwały w sprawach: • zatrudnienia na stanowisku profesora Doroty Kiewry [1/2019] • utworzenia kierunku Global Communication na poziomie studiów drugiego stopnia [2/2019] • utworzenia kierunku Criminal Justice na poziomie studiów pierwszego stopnia [3/2019]

75


POŻEGNANIA  |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Wspomnienie o profesorze Andrzeju Wiktorze (1931-2018) Tekst: Prof. Roman Duda

Andrzej Wiktor pochodził z rodziny ziemiańskiej, o tradycjach sięgających odsieczy wiedeńskiej Jana III Sobieskiego. Ludowa Polska wyrzuciła tę rodzinę z ojcowizny i edukację po wojnie Andrzej rozpoczynał w Gorlicach, a po osiedleniu się rodziny w Sopocie tam ją kontynuował. Po maturze u jezuitów w Gdyni rozpoczął studia przyrodnicze na Uniwersytecie Poznańskim, ale ukończył je na Uniwersytecie Wrocławskim, z którym związał się na całe zawodowe życie. Po swoim mistrzu profesorze Władysławie Rydzewskim został dyrektorem Muzeum Przyrodniczego i wybitnym, na skalę światową, malakologiem. Zaprzyjaźniliśmy się już jako dorośli ludzie, okazało się bowiem, że przyrodnik i matematyk mogą mieć wiele wspólnego: wiarę w naukę, umiłowanie uniwersytetu, podobny stosunek do wiary i życia. Muzeum Przyrodnicze, którego Profesor Andrzej Wiktor był dyrektorem przez ponad dwie dekady, dzieli od wrocławskiej katedry krótki spacer przez Ogród Botaniczny. Pamiętam jak dzisiaj ów piękny dzień późną wiosną 1984 r., w którym spotkałem go wychodzącego z żoną Jadwigą z katedry. Kontrast między słoneczną aurą a czarnym garniturem Andrzeja był tak uderzający, że stanąłem zdumiony. Okazało się, że władza nie zatwierdziła jego wyboru na rektora naszego uniwersytetu. Rektor poprzedniej kadencji został przez władze po niecałym roku sprawowania tego urzędu odwołany, a tego dnia w osobie Andrzeja zyskaliśmy rektora już na wstępie do tego urzędu nie dopuszczonego. Reakcja Andrzeja była cicha, ale wymowna: do pracy przyszedł w demonstracyjnie żałobnym stroju, ale swój ból ofiarował Panu Bogu. Nie dał się ponieść odruchom goryczy i nienawiści. Inne wspomnienie z tych samych lat. Ksiądz Kardynał zainicjował wtedy tzw.

76

opłatki akademickie, które szybko stały się wydarzeniami w naszym akademickim życiu, konsolidującymi środowisko i podnoszącymi jego morale. W takim dniu zbieraliśmy się na mszy świętej w seminaryjnej kaplicy, a potem schodziliśmy do refektarza, gdzie jeden z zaproszonych wygłaszał przemówienie, po którym następowało dzielenie się opłatkiem i poczęstunek. Pierwszym takim mówcą, na pierwszym opłatku akademickim, był Profesor Wiktor. I było to przemówienie świetne. Świetne oratorsko, ale wrażenie na obecnych zrobiła jego głębia, czuło się bowiem, że mówi nie tylko wielki uczony, ale także człowiek głęboko wierzący i gorący patriota. Andrzej polityki nie lubił, a nawet od niej stronił, ale kiedy trzeba było – stawał w potrzebie. Był jednym z pierwszych członków Solidarności na naszym Uniwersytecie, a w ponurych latach osiemdziesiątych został członkiem podziemnego Społecznego Komitetu Nauki, którego zadaniem było monitorowanie represji w środowisku akademickim, redagowanie „Informatorów” (wydaliśmy ich 8), przekazywanie informacji do Warszawy, rozdzielanie niewielkich funduszy pomocowych i przydzielanie zaproszeń „rodzinnych” na wyjazdy za granicę (w istocie były to kilkumiesięczne prywatne stypendia). Po śmierci Jadwigi, jego pierwszej żony, którą bardzo przeżył, dwukrotnie wyjechaliśmy wspólnie do sanatoriów, w Zakopanem i w Lądku Zdroju, i z tych wyjazdów mam wiele dobrych wspomnień. Mieszkając razem, chodząc na długie spacery – dużo rozmawialiśmy. Andrzeja pasjonował świat przyrody. Podziwiał jego piękno i złożoność, z lubością odkrywał przed laikiem jego tajemnice, ale przede wszystkim w cudzie życia i jego oszołamiającej rozmaitości widział rękę Stwórcy i uważał,

że swoją pracą badacza oddaje Mu cześć. Nie był filozofem i filozofii nie lubił, ale lubił rozmowy o tym, jak osiągnięcia nauki - nie tylko teoria ewolucji, której był gorącym zwolennikiem, ale także teoria Wielkiego Wybuchu i różne inne odkrycia – składają się na spójny i racjonalny, zgodny wiarą obraz świata. Jako biolog Andrzej odbył kilka dłuższych wypraw, z których najważniejszy dla niego był kilkumiesięczny pobyt na rybackim kutrze na atlantyckich łowiskach oraz pół roku badań w Papui-Nowej Gwinei. Odbył też kilka wypraw krótszych, m.in. w góry Kaukazu, Hiszpanii i Bułgarii, a że był głodny świata i poznawania, to mogło i powinno być tych wypraw więcej. Jednakże w mrocznych czasach PRL-u wyjazdy zagraniczne wiązały się z dużymi utrudnieniami i nieraz były blokowane. Ofiarą takich praktyk padał także Andrzej. Ten brak Andrzej wyrównywał wędrówkami po kraju. Bywało, że w okresie wiosennego przesilenia telefonował i pytał „A może pojechalibyśmy zobaczyć, czy nadchodzi wiosna?” I jechaliśmy na pobliską Radunię lub do rezerwatu w Muszkowicach, ten drugi wyjazd łącząc zawsze z odwiedzinami Henrykowa i mszą świętą u tamtejszych cystersów. Byliśmy też raz w Tatrach i parokrotnie w Sudetach, a latem na spływach kajakowych, m. in. na Czarnej Hańczy, Krutyni i Zachodnich Jeziorach Mazurskich. Jako towarzysz takich wypraw był Andrzej świetny, nie tylko wytrzymały na trudy i niepogody, ale przede wszystkim zawsze życzliwy i chętny do pomocy. Śmierć pierwszej żony była dla niego ciosem, ale po latach spotkał Hanię, w której znalazł wierną towarzyszkę życia i jego pasji poznawczych, a w ostatnich paru trudnych latach także niezwykłe wsparcie i opiekę. W dobrych latach


Fot. www.unsplash.com

odbywali wyprawy samochodowe po wschodnich rejonach Polaki, od Bieszczad po Podlasie, a także autokarowe z zaprzyjaźnionymi krakowskimi przyrodnikami, po Europie. Z natury serdeczny, otwarty i wszem życzliwy, był Andrzej zwrotnie otoczony serdeczną życzliwością bliskiego otoczenia: rodziny, współpracowników i przyjaciół. Bardzo sobie cenił przyjaźń „Harnasia”, czyli biskupa Adama Dyczkowskiego, z którym dzielił niezrównane poczucie humoru i z którym się wzajemnie odwiedzali. Wiernego i bardzo bliskiego przyjaciela miał w księdzu prałacie Andrzeju Dziełaku. Cieszył się przyjaźnią dr. Jerzego Woźniaka, który za piękną przeszłość konspiracyjną został po wojnie skazany na karę śmierci i cały rok przesiedział w celi śmierci, a kiedy szczęśliwym zbiegiem okoliczności zmieniono mu tę karę na dożywocie i po latach, w wyniku jakiejś amnestii, zwolniono, to Andrzej pomógł mu dostać się i ukończyć studiach medyczne. O Andrzeju można mówić długo. Był wielkim uczonym, który całe swoje życie poświęcił nauce i który naukę traktował jak życiowe powołanie, a nie zawód i rodzaj kariery, a rolę profesora widział nie w konkurencyjnej walce o wyższą osobistą pozycję, ale w trosce o ułatwianie życiowego startu młodym. Był człowiekiem uniwersytetu w najlepszym sensie tego słowa. Kochał swoją pracę w Muzeum Przyrodniczym, a z wyróżnień najwyżej sobie cenił członkostwo Polskiej Akademii Nauk. Ale przede wszystkim był skromnym i dobrym, pięknym i wartościowym człowiekiem. Każde rozstanie rodzi ból, ale w przypadku Andrzeja na dnie tego bólu jest także wdzięczność do losu, że postawił na naszej drodze takiego człowieka i obdarzył nas tak długą jego obecnością.

Odeszli Aleksandra Krekora

ur. 12 lutego 1925 r., zm. 22 stycznia 2019 r. Zmarła w wieku 93 lat. Została pochowana na Cmentarzu Parafialnym w Chełmie.

Zdzisław Lewandowski

ur. 14 października 1951 r., zm. 18 grudnia 2018 r. Zmarł w wieku 67 lat. Był pracownikiem Działu Organizacyjnego UWr. Został pochowany na Cmentarzu Kiełczowskim we Wrocławiu.

Doc. dr Jan Selwa

ur. 18 września 1925 r., zm. 17 grudnia 2018 r. Zmarł w wieku 93 lat. Był długoletnim pracownikiem Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii UWr. Został pochowany na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu.

Prof. zw. dr hab. Andrzej Wiktor ur. 4 lutego 1931 r., zm. 31 grudnia 2018 r.

Zmarł w wieku 87 lat. Były dziekan Wydziału Nauk Przyrodniczych, wieloletni Dyrektor Muzeum Przyrodniczego, Prezes Polskiego Towarzystwa Zoologicznego, Członek Komitetu Zoologii PAN, Członek Polskiej Akademii Umiejętności. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, nagrodami ministerialnymi i rektorskimi. Wybitny uczony, nauczyciel i wychowawca akademicki wielu pokoleń młodzieży, cieszący się ogromnym autorytetem, zaangażowany w sprawy nauki i nauczania. Człowiek o wielkim sercu. Został pochowany na Cmentarzu Św. Rodziny na Sępolnie we Wrocławiu.

77


PUBLIKACJE |

PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

Nasze publikacje w oficynie ATUT Leksykon działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Republice Federalnej Niemiec (1951–1993)

O nazwach rzek i gór oraz o tym, co się tam znajduje Pseudo-Plutarch, przekład i opracowanie Emilia Żybert

Łukasz Wolak Publikacja przygotowana przez Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta UWr, wydana w ramach serii „Studia i Materiały do Dziejów Polaków w Niemczech”. Jest próbą zmierzenia się z losami wielu Polaków, którzy zdecydowali się zaangażować w działalność Zjednoczenia Polskich Uchodźców. Osoby przedstawione w leksykonie często były związane z działalnością struktur polskiego rządu na emigracji, z amerykańskim wojskiem (oddziały wartownicze), organizacjami weteranów, działalnością Radia Wolna Europa, a także z wywiadami państw zachodnich czy komunistycznych. Czytelnik odnajdzie jednak w tomie także biogramy osób niepełniących w organizacji kluczowych ról. Leksykon obrazuje w jasny sposób aktywność środowisk polskich na terenie RFN i ich udział w dokumentowaniu ciągłości legalnej, choć nieuznawanej w skali międzynarodowej władzy suwerennej Polski, w przeciwieństwie do zwasalizowanych władz w Warszawie.

Anonimowe greckie dziełko „O nazwach rzek i gór oraz o tym, co się tam znajduje”(znane też pod łacińskim tytułem „De fluviis”) powstało na początku epoki rzymskiej. Z niewiadomych względów przypisano je Plutarchowi, autorowi przede wszystkim biografii i tekstów filozoficznych, chociaż ma całkowicie odmienny od jego prac charakter oraz styl. Utwór ten przedstawia w 25 rozdziałach – z których każdy zatytułowany jest nazwą rzeki płynącej w Europie, Azji lub Afryce – zarówno osadzone w tradycji, jak i całkiem nowe opowieści o charakterze mitologiczno-paradoksograficznym. Zawiera informacje o zgubnych namiętnościach, które stają się przyczyną zmian nazw rzek oraz gór występujących w niemal całym świecie znanym ówcześnie Grekom. Historie zawarte w zbiorku są podporządkowane pewnemu wzorcowi, w najczystszej formie obejmującemu rzekę, górę oraz związane z nimi kamień i roślinę o cudownych właściwościach. Książka ukazała się w serii „Bibliotheca Curiosa”.

Lapidarium staropolskie

Orbis Linguarum, vol. 50

opracowanie Aleksandra Szczurek

redakcja Jadwiga Cook, Tomasz Wysłobocki, współpraca Edward Białek

Adresatami dawnych zielników byli przede wszystkim lekarze i aptekarze. Dzieła te były encyklopediami w systematyczny sposób porządkującymi i opisującymi wszystko to, co składało się na ówczesną materia medica. Najwięcej miejsca ich autorzy poświęcali oczywiście ziołom i innym roślinom, przy okazji zajmowali się jednak również substancjami pochodzenia zwierzęcego i mineralnego. Traktujące o tych ostatnich patie najstarszych polskich zielników autorstwa Stefana Falimirza, Hieronima Spiczyńskiego oraz Marcina Siennika złożyły się na niniejszą antologię. Książka ukazała się w serii „Bibliotheca Curiosa”.

Kolejny, jubileuszowy, numer „Orbis Linguarum” został przygotowany przez pracowników Instytutu Filologii Romańskiej i Instytutu Filologii Germańskiej UWr. Przeważają w nim teksty w języku francuskim, które oscylują wokół szeroko rozumianych zagadnień związanych ze znaczeniem i sensem, zarówno w ujęciu językoznawczym, jak i literaturoznawczym. Oprócz uznanych polskich badaczy, swoje artykuły prezentują tam również wybitni francuscy specjaliści. Artykuły poruszają różnorodne tematy, m.in. z zakresu analizy dyskursu, przyswajania i dydaktyki języka francuskiego, analizy konkretnych gatunków tekstów (jak teksty prawnicze, fora internetowe czy słowniki), a także z zakresu współczesnej i dawnej literatury oraz kultury francuskiej i polskiej.

zebr. Magdalena Garbacz Oficyna Wydawnicza ATUT | ul. Kościuszki 142, 50-439 Wrocław, www.atut.ig.pl

78


PRZEGLĄD UNIWERSYTECKI 1 I 2019 (226)

| PUBLIKACJE

Nowości Wydawnictwa UWr C.G. Jung — myśl i krytyka społeczna

Prace Kulturoznawcze XXII, 2018, nr 1-2. Klimat kultury

Ilona Błocian

Aleksandra Kil, Jacek Małczyński (red.)

W książce zostaje podjęta analiza idei społecznych i pewnej filozofii społecznej Carla Gustava Junga — autora znanego raczej z innych aspektów koncepcji: psychologicznych, antropologicznych, religioznawczych. Myśl społeczna często jednak była przez Junga podejmowana i stanowi znaczną część jego pism oraz zainteresowań. Powstawała długo i ogarnęła analizę oraz interpretację wielu zjawisk współczesnego mu świata. Podstawowe kategorie jego koncepcji, takie jak nieświadomość zbiorowa, archetyp i jaźń, znajdują w tym obszarze specyficzne zastosowanie i funkcjonują w niej w swoistych znaczeniach. W książce zostały podjęte problemy sytuacji współczesnej jednostki, „człowieka masowego”, wyzwań kształtujących się w procesie wychowania, kształtowania się osobowości, refleksje nad sztuką współczesną, problem przywództwa (tryptyk o dyktatorach), autorytaryzmu, a także próby Junga spoglądania w przyszłość Europy.

Zasięg debat poświęconych antropocenowi — postulowanej nowej epoce w dziejach Ziemi — świadczy o tym, że nie jest on wyłącznie „faktem” naukowym przyciągającym uwagę przyrodoznawców, lecz także fenomenem kulturowym budzącym rozmaite kontrowersje, wywołującym zbiorowe emocje i afekty, poruszającym wyobraźnię humanistów i artystów. Nadając tytuł „Klimat kultury”, pragniemy zwrócić uwagę na wzajemne i rzadko dostrzegane relacje zachodzące między klimatem a kulturą. Mając na uwadze dokonujące się współcześnie pod hasłem posthumanistyki rekonfiguracje pojęć natury i kultury, jak również popularność, jaką cieszą się ujęcia sieciowe i relacyjne, chodzi nam nie tyle o proste „warunkowanie” kultury przez klimat, ile o obustronne wpływy oraz wzajemne przeplatanie się tego, co naturalne i kulturowe.

Konflikty kulturowe a bezpieczeństwo. Mniejszości etniczne — ludy tubylcze — uchodźcy w przestrzeni postkomunistycznej

Państwo i jego instytucje. Konstytucja — sądownictwo — samorząd terytorialny

Anna Jagiełło-Szostak, Natalia Sienko, Tomasz Szyszlak

Ryszard Balicki, Mariusz Jabłoński (red.)

Badaniami nad konfliktami kulturowymi w mniejszym lub większym stopniu zajmują się wszystkie nauki społeczne, w tym nauki o bezpieczeństwie. Z tego wynika konstrukcja poszczególnych rozdziałów pracy, w których autorzy niniejszej monografii analizują konflikty kulturowe przez pryzmat bezpieczeństwa politycznego, społecznego i kulturowego, będących dla nich nie tylko przedmiotowymi wymiarami bezpieczeństwa, lecz także subdyscyplinami nauk o bezpieczeństwie. (ze wstępu) Autorzy monografii włączyli się w nurt badań nad konfliktami kulturowymi oraz ich wpływem na bezpieczeństwo na obszarze postradzieckim i postjugosłowiańskim. Wskazali na istniejące w warunkach nierówności podmiotów — państw i jego organów oraz grup etnicznych — główne źródła zagrożeń społecznych, politycznych, ekonomicznych w zróżnicowanej kulturowo rzeczywistości. (z recenzji prof. dr hab. Krystyny Skurjat, Akademia Wojsk Lądowych im. gen. Tadeusza Kościuszki)

Monografia poświęcona jest analizie problematyki stosowania postanowień konstytucji zarówno na płaszczyźnie relacji między klasycznymi organami władzy (ustawodawczymi, wykonawczymi i sądowniczymi), jak i na płaszczyźnie szeroko rozumianego aparatu władzy publicznej ze szczególnym uwzględnieniem samorządu terytorialnego. Zagadnienie to ma charakter dynamiczny i bardzo aktualny. Nowe zjawiska i zagrożenia skutkują koniecznością nie tylko pogłębiania znanych już wcześniej rozwiązań oraz mechanizmów ochrony konstytucyjnego ładu u porządku konstytucyjnego, lecz także ciągłego identyfikowania potencjalnych zagrożeń mających bezpośrednie znaczenie z punktu widzenia standardów demokratycznego państwa prawnego.

zebr. Krzysztof Maj Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego Sp. z o.o. | pl. Uniwersytecki 15, 50-137 Wrocław, www.wuwr.com.pl

79



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.