7 minute read

Diety rosnące w siłę –wegetarianizm, weganizm, witarianizm...

Ostatnimi czasy robi się coraz głośniej o osobach niejedzących mięsa. Zdania na ten temat są podzielone. Jedni uważają, że jest to wymysł XXI wieku i nie należy odchodzić od tradycji, drudzy wręcz przeciwnie – twierdzą, że to ciekawa opcja i sami zaczynają interesować się dietą roślinną. A co na ten temat powiedzieliby sami „wege ludzie”?

Powodów do przejścia na diety roślinne jest wiele. Nie można mówić stricte o jednej rzeczy. Na pewno główne pobudki to zdrowsze żywienie oraz moralność. Odnośnie do pierwszej trzeba powiedzieć o tym, że organizm, któremu dostarcza się produktów zwierzęcych, pracuje na zwolnionych obrotach, choć u niektórych osób nie jest to widzialne gołym okiem – do myślenia daje nam nagły wzrost na rynku produktów bez laktozy, która często jest nieprzyswajalna. Człowiek po spożyciu takich wyrobów dłużej czuje się syty, ale nie jest to korzystne, jeśli mówimy o funkcjonowaniu naszego organizmu. Fakt, produkty te są smaczne, dlatego też jemy je bez zastanowienia, ponieważ od lat człowiek kierował się głównie smakiem. Odnośnie do moralności – nie trzeba zbyt wiele mówić. Większość z nas wie, co dzieje się w hodowlach przemysłowych. Osoby będące na diecie roślinnej nie klasyfikują zwierząt na domowe oraz hodowlane. Bo jakże można to robić, mając na uwadze spożywanie w Azji psów i kotów, które są naszymi pupilami i jedzenie ich uważamy za barbarzyństwo.

Postrzeganie tradycjonalistów Najczęściej spotykam się z opinią ludzi lubujących się w kuchni tradycyjnej, którzy twierdzą, że dieta roślinna to chora dbałość o każde żyjątko na ziemi. Mówią także, szydząc z tak zwanych roślinożerców, że nie powinni oni nic jeść, ponieważ marchew też ma uczucia. Faktem jednak jest to, że wszelka roślinność nie odczuwa bólu z powodu braku receptorów bólowych i nie przejmie się nawet swoim unicestwieniem, o czym można przeczytać w wywiadzie zatytułowanym Czy rośliny czują ból? (całość dostępna na www.vice.com) z biologiem Danielem Chamovitzem (Uniwersytet Telawiwski w Izraelu):

Więc, jeśli dobrze rozumiem, rośliny naprawdę czują? Nie w przenośni, tylko naprawdę. Ale nie czują bólu?

Rośliny nie mają receptorów bólowych. Mają mechanoreceptory, dzięki którym wiedzą, kiedy ktoś ich dotyka albo je przemieszcza. To specyficzna komórka nerwowa.

Żeby mieć całkowitą jasność – czy roślina wie, kiedy jest niszczona?

Z pewnością możesz zabić roślinę, ale ona się tym nie przejmie. Nieświadomość takich faktów skłania więc do wydawania błędnych osądów, a kolejnym z nich jest chociażby to, że człowiek od zarania dziejów był przystosowany do jedzenia mięsa. Fakt, w epoce kamienia łupanego jadło się mięso, ale to dlatego, że gleby nie porastała różnorodna roślinność, a wybór produktów był prawie równy zeru. Jak czytamy w Zmierzchu świadomości łowcy Marii Grodeckiej, organizm człowieka jest skonstruowany tak jak u istot roślinożernych. Przykładowo do porównania układ trawienny roślinożercy i mięsożercy: nasze długie jelita są przystosowane do trawienia pokarmów roślinnych, które później niż mięso ulegają procesowi rozkładu. Możliwe jest wtedy powolne wchłanianie cukrów i innych substancji odżywczych. Natomiast układ pokarmowy mięsożerców jest tylko trzy razy dłuższy od ich tułowia (u człowieka aż dwanaście razy), co pozwala im bardzo szybko strawić mięso, aby nie zaczęło gnić w ich ciele.

„Wege naziści”

Wśród roślinożerców zdarzają się osoby, które najczęściej zniechęcają do siebie i diety roślinnej. Po spotkaniu z tak zwanym „wege nazistą” człowiek uzna go za świra, a roślinożerność za chorobę bądź modę dzisiejszych czasów. Dlatego warto mieć świadomość, że nie wszyscy „wege ludzie” nakazują mięsożercom zaprzestania jedzenia mięsa / produktów odzwierzęcych pod groźbą oplucia jadem i wygłoszenia litanii moralnej. Każdy człowiek kierujący się w życiu swoimi zasadami i wyższym dobrem dla siebie i innych istot żywych, będący w pełni władz umysłowych, nie będzie inwazyjnie nakłaniał do przejścia na swoją „stronę mocy”. Jedynie może przedstawić swoje poglądy.

Moda czy cele wyższe?

Nierzadko słyszy się opinie na temat diet roślinnych, że są po prostu „modne” i za jakiś czas przeminą, jak już się znudzą albo kiedy ludzie zatęsknią za mięsem. Nie jest to dziwne, ponieważ wegetarianizm/weganizm rozwinął się z wysoką prędkością w dość krótkim czasie. Witarianizm, czyli spożywanie wyłącznie produktów surowych w celu dostarczania maksymalnej ilości energii organizmowi, nie jest tak powszechny. To tempo rozwoju wegetarianizmu/weganizmu można jasno i szybko wytłumaczyć. Niegdysiejsze hodowle zwierząt na ubój wyglądały zupełnie inaczej. Były one nastawione na jakość, a nie ilość, ale co najważniejsze, nie torturowano masowo zwierząt różnego typu przyrządami do efektywnego znęcania się. Mięso to nie było też szpikowane na umór antybiotykami lub innymi chemikaliami. Rewolucja przemysłowa nauczyła ludzi jeść mięso w ogromnych ilościach, co jakiś czas temu było nie do pomyślenia. Dopiero nasze pokolenie zaczyna dostrzegać te paradoksy, ponieważ nasi dziadkowie i rodzice nie mieli takiej możliwości. W PRL-u nie było kokosów na półkach sklepowych i dlatego, kiedy pojawiała się szynka, ludzie nie zastanawiali się nad jej pochodzeniem, co nie jest ani trochę dziwne. Dodatkowo teraźniejsze niskie ceny mięsa proponowane przez dyskonty zachęcają do konsumpcji, ale wiadomo, co się za tym kryje – nie ma nic za darmo. Podsumowując, zostawiam Was z pytaniem: czy ktoś kierujący się tylko modą „katowałby się” latami, nie jedząc smacznego mięsa i sera?

Good morning Silesia!

Chłopak wychowany na jednym ze śląskich osiedli, teraz już pan, a raczej Pan z Katowic. Choć twierdzi, że tytuł tej płyty, wydanej w 2014 roku, to jego przekleństwo, śląskości nie wyprze się nigdy. Miłosz Borycki, znany publiczności jako Miuosh, to artysta, który wymyka się definicji rapera. Odnajduje się w różnych gatunkach muzycznych, propaguje i odwiedza miejsca kultury. Jego droga rozpoczęła się na scenie popularnego Mega Clubu, w Narodowej Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia grał koncerty z Radzimirem Dębskim, a od niedawna występuje także na deskach Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.

MG: Co cię skłoniło do wyboru tej drogi? Czy zatrzymasz się choć na chwilę czy pędzisz po kolejne pomysły?

MB: Nic tak naprawdę nie było planowane… Jedne koncerty są efektem drugich. Na scenie w Mega Clubie nauczyłem się kontaktu z publicznością, zdobywania terenu typowo rapowego. Projekt z NOSPR-em dał mi wiarę w to, że wszystko się uda, o ile jest prawdziwe i na odpowiednim poziomie. Mam szczęście, że otaczam się ludźmi, którzy angażują się w projekty tak samo jak ja. Wpadłem na pomysł, żeby poszerzyć współpracę z live-bandem i zagrać koncerty akustyczne w Teatrze Śląskim. To był osobisty projekt, wiele nauczyłem się podczas przygotowań do niego. Obecnie trudno jest znaleźć miejsca w Polsce, w których mógłbym jeszcze zagrać duże koncerty. Dotychczas miałem okazję zagrać między innymi w katowickim Spodku, w Teatrze Muzycznym „Roma” czy w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina w Gdańsku, z Andrzejem Smolikiem na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego. Dbam nie tylko o kolejne pomysły, ale skupiam się również na rozwoju muzycznym. Wróciłem znowu do pisania muzyki. Od tego czasu zrobiłem multum ciekawych rzeczy, które się świetnie przyjęły, między innymi moją nową płytę POP. oraz udział w spektaklu Wujek.81. Czarna ballada

Kim są odbiorcy twojej muzyki? Chcesz dotrzeć do starszych osób czy młodzieży, która dzięki tobie wybierze się do teatru?

Nigdy nie zastanawiam się, do kogo chcę dotrzeć... Chyba najbardziej chciałbym dotrzeć do siebie. Nie chciałbym zmieniać tego, co mam do powiedzenia na potrzeby odbiorcy. Nie stoję w miejscu, nie zadawalam się popytem. Chciałem poszukać innej muzyki, zrobić rzeczy w klimatach, których słucham…

A to ciągle ewoluuje. Ci, którzy słuchali mnie kilkanaście lat temu, teraz mają około 30 lat i słuchają mnie do dzisiaj. Jednocześnie pojawiają się młodzi ludzie i mam nadzieję, że zostaną tak długo jak poprzedni. Przy okazji koncertowania na przykład na Męskim Graniu, widzę przed nami osoby, które przychodzą ze swoimi dziećmi. Słyszę również przychylne opinie od organizatorów na temat publiczności. Publiczności, która nie generuje problemów, jest zaangażowana w to, jak gramy i co gramy.

Czy możesz się nazwać artystą kompletnym? Czujesz się spełniony?

Czuję się zadowolony. Dziękuję Bogu i wszystkim osobom, które mnie wspierały, że mam takie życie i mogę opierać je o to, co lubię robić. Spełniony nie czuję się nigdy. W momencie kiedy kończę pisać ostatni tekst, mam kolejne cele. Wydaję mi się, że artysta spełniony jest nieszczęśliwy... Podstawą jest robienie nowych rzeczy, rozwijanie się i szukanie nowych pomysłów. Zauważyłem, że od małych rzeczy, które satysfakcjonują mnie, płynnie i szybko przechodzę do punktu, w którym te rzeczy podobają się także publiczności. Umysł muzyka jest tak skonstruowany, że posiada autocenzurę mówiącą, co jest dobre i czy jest to zgodne z pojęciem estetycznym innych osób. Jeżeli dzieje się inaczej, wracam do domu i pytam o zdanie Sandrę, moją żonę. To ona jest ostatecznym cenzorem. Nie miała nigdy złego pojęcia na dany temat. Mimo zdenerwowania, że ktoś wtrąca mi się w pracę, to dzięki niej wychodzę obronną ręką.

Czy ze Śląska można czerpać do ostatnich chwil? Dlaczego to miejsce tak cię inspiruje?

Można powiedzieć, że Śląsk jest małym państwem. Do tego stopnia szczególnym, do którego chcemy, żeby był. Jeżeli ktoś podchodzi bardzo globalnie do życia, to raczej nie ucieszy się z tego, że stąd pochodzi. Kiedyś sposób życia na Śląsku był bardzo specyficzny… Nie było możliwości połączenia się przez Internet z innymi częściami świata, zobaczenia, jak jest gdzie indziej. Tradycja, honor, rodzina, jedzenie – to wszystko jest zakorzenione mocno w każdym Ślązaku. Mam szczęście, że mogłem wielu osobom przypomnieć, że są ze Śląska. Nie tylko zwrócić uwagę na kluby piłkarskie, ale przypomnieć o symbolach śląskich, o etosie pracy. Jestem najlepszym przykładem na to, że tradycję można odnieść do dzisiejszych czasów. Nie rozmawiam na co dzień w gwarze, ale z tej gwary czerpię i uwielbiam się jej przysłuchiwać. Wiele możemy nauczyć się od starszych osób… Cenię moich dziadków, jestem mieszanką każdego z nich. Dobrze by było, gdyby młodzi ludzie również pamiętali o tym, skąd pochodzą. Śląsk to historia i ludzie, którzy o nią walczą. To region, który mimo że się zmienia, jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Europie. Śląsk to więcej niż śmieszne teksty na koszulkach.

Wspomniałeś o osobach, które lekceważą historię Śląska. W Teatrze Śląskim w spektaklu o tytule Wujek.81. Czarna ballada symbolizujesz współczesnego mężczyznę, który bagatelizuje zamierzchłe czasy… Czy młodzi ludzie są futurystami, nie pamiętają o przeszłości?

Gdyby młodzi ludzie nie byli futurystami, byliby przegrani. Przyszłość jest ciekawsza, gdy zna się przeszłość… Popełnia się mniej błędów, gdy można nauczyć się od kogoś uników. Historia o tym mówi. Cieszę się, że mogę przyciągnąć młodych ludzi do teatru. Mam okazję pokazać im wizję Roberta Talarczyka (autora i reżysera spektaklu – przyp. red.), jego osobiste podejście do bardzo ważnych dla Katowic wydarzeń, dla mitu górniczego i obywatelskiego. Mnie też ktoś kiedyś wciągnął w tę śląskość...

Popatrzyliśmy w przeszłość, teraz czas na przyszłość… W połowie marca odbyła się premiera twojej najnowszej płyty POP . Do współpracy zaprosiłeś między innymi Beatę Kozidrak, Katarzynę Nosowską i Piotra Roguckiego. Skąd pomysł na wybór artystów, którzy tworzą muzykę w innych klimatach niż rap?

Niektóre rzeczy w rapie mnie przerażają… Nie do końca je ostatnio rozumiem. Same numery nie mówią o niczym, co mogłoby mnie zaskoczyć. Osoby, które zaprosiłem do tworzenia płyty są głównie tekściarzami. Ich teksty, przy których dorastałem, powodują weryfikację moich umiejętności. Dzięki temu dążę do ulepszenia wszystkiego, co mam w zanadrzu. Wokalista, który sam tworzy teksty, jest parę poziomów wyżej. Nie można zapomnieć, że oprócz nich na płycie usłyszymy także młodych ludzi, jak np. SOXSO. Wyjątkowe osoby czuwały także nad powstaniem całej płyty. To pierwszy taki album, który wysłany za granicę, będzie bronić się brzmieniowo. Są świetne, nowe rzeczy.

Twórczość Miuosha możecie obserwować na YouTubie, na kanale FandangoRecordsTV. Jego najnowszą płytę POP., można zamówić na www.mioush.com.

Cały wywiad z raperem dostępny jest na YouTubie, na kanale Telewizji Uniwersytetu Śląskiego „UŚ TV”.

This article is from: