Suplement - październik/listopad 2024

Page 1


MAGAZYN SUPLEMENT

PAŹDZIERNIK / LISTOPAD 2024

Magazyn Studentów Uniwersytetu Śląskiego „Suplement” Rektorat Uniwersytetu Śląskiego, ul. Bankowa 12, 40-007 Katowice

Nakład: 1000 egzemplarzy

Redaktor naczelny: Dawid Hornik (dhornik@us.edu.pl)

Zastępca redaktora naczelnego: Katarzyna Tomczyk (tomczykkatarzyna17@gmail.com)

Sekretarz redakcji: Patrycja Czyżowska (patrycjaczyzowska9@gmail.com)

Skład: Grzegorz Izdebski (studio.izdebski@gmail.com)

Zespół korektorski: Katarzyna Grzelińska, Daria Molenda, Konrad Kitliński, Katarzyna Konieczna, Paula Kosmala, Aleksandra Przybyłek, Tymoteusz Stefański, Jolanta Spyrka, Maja Lauer, Natalia Szopa, Paweł Swadźba, Weronika Ochman

Grafika na okładce: Luiza Szczotka

Zdjęcia wizerunkowe: Matylda Klos (matyldaklos@us.edu.pl), Jakub Dyl (jakubdylfoto@gmail.com)

Wykorzystane zdjęcia: www.pexels.com, www.pixabay.com, www.unsplash.com, domena publiczna

Ilustracje: Alicja Tomczyk, Luiza Szczotka, Emil Papierniok

Projekt layoutu: Grzegorz Izdebski, Kamil Kołacz

↘ | ZESPÓŁ REDAKCYJNY:

Dawid Hornik
Kacper Włodarski
Emilia Skiba
Patrycja Pieczka
Maja Lauer
Natalia Szopa
Anastasiia Hudym
Konrad Kitliński
Emil Papierniok
Paweł Swadźba
Alan Żak
Alicja Gorczyńska
Milena Panek
Justyna Kost Jakub Dyl
Marlena Chowaniec
Natalia Różewicz
Jessica Pelka
Luiza Szczotka
Katarzyna Tomczyk
Marcin Rówiński
Tymoteusz Stefański
Patrycja Wojtas
Aleksandra Przybyłek
Viktoriia Iwanchuk
Paula Kosmala
Alicja Tomczyk
Natalia Kuleta
Monika Wieczorek
Daria Molenda Jolanta Spyrka
Karolina Pyś
Michał Miszewski
Patrycja Czyżowska
Klaudia Kupich
Michalina Skwara
Marta Szamocka
Aleksandra Grzyb
Kamil Kołacz
Aleksandra Krupa
Kasia Grzelińska
Weronika Ochman
Agata Popiołek

JAK TO POWIEDZIEĆ? | Justyna Kost

Czyli jak przemawiać publicznie i nie zwariować.

POCZĄTKI RADIA KATOWICE | Paweł Swadźba

Poznaj historię o tym, jak Polskie Radio Katowice budowało swoją renomę.

GALERIE SZTUKI W KATOWICACH, KTÓRE MUSISZ ODWIEDZIĆ | Viktoriia Ivanchuk

Dziedzictwo kulturowe Śląska – galerie sztuki, które poszerzą Twoje horyzonty.

„SERIALOWY SENTYMENT” | Agata Popiołek

Poprawność polityczna w serialach, przy których dorastaliśmy.

MIĘDZY DUCHEM A RIFFEM | Kamil Kołacz

Duchem romantyzmu przez muzykę Post-Punk, New Wave

NAJLEPSZA KAMERA TO TA, KTÓRĄ MASZ PRZY SOBIE | Katarzyna Tomczyk

Wywiad z członkami najstarszego Amatorskiego Klubu Filmowego w Polsce.

KATE MIDDLETON I BURZLIWA HISTORIA JEDNEGO ZDJĘCIA | Klaudia Kupich

Księżna Kate Middleton i krótka historia jej zniknięcia z życia publicznego, czyli plotki, sensacje i smutne zakończenie.

PARYŻ 2024 – STARY DOBRY SPORT W NOWEJ OTOCZCE | Kacper Włodarski

Igrzyska Olimpijskie już za nami. Jakie to było widowisko i ile medali zdobyli Polacy?

„ZACZAROWANE” MURALE W TYCHACH – DUET CZARY-MURY | Luiza Szczotka

Śladem tyskich murali, które upiększają miejską przestrzeń.

CYFROWA DROGA DO PRACY | Marlena Chowaniec

Odkryj tajniki rekrutacji online i przenieś się w świat jej internetowej ewolucji.

KIEDY „SHOW MUST GO ON” ZAMIENIŁO SIĘ W RODZINNY DRAMAT | Natalia Kuleta Wydawała się profesjonalistką w świecie mediów, jednak szybko stała się ikoną patostreamingu.

RADOŚĆ Z ODŁĄCZENIA, CZYLI JOMO Z FOMO | Patrycja Pieczka

Jak być świadomym użytkownikiem internetu i social mediów.

KRÓLOWE POZBAWIONE GŁÓW – TRAGICZNE LOSY KOBIET U WŁADZY | Patrycja Czyżowska Cztery królowe stały się ofiarami miłości, przeszłości, plotek, pomówień i własnych przekonań. Wszystkie były niezwykłe.

NOSTALGICZNE MIĘDZYKARTKOWE WĘDRÓWKI | Natalia Różewicz Literacka podróż przez zakamarki wspomnień i emocji.

WŁĄCZ MYŚLENIE – CZAS NA ŁAMIGŁÓWKI! | Alicja Tomczyk, Dawid Hornik

Zmierz się z wyzwaniami, które dla ciebie przygotowaliśmy!

www.magazynsuplement.us.edu.pl

www.facebook.com/magazynsuplement

www.instagram.com/magazynsuplement

Projekt finansowany ze środków w ramach planu rzeczowo-finansowego Centrum Komunikacji Medialnej Uniwersytetu Śląskiego.

ZAPACH FARBY DRUKARSKIEJ

Kiedy w połowie XV wieku Johannes Gutenberg wynalazł druk, z pewnością miał świadomość rewolucyjnego charakteru swojego wynalazku. Nie mógł jednak do końca przewidzieć, jak wielki wpływ będzie miał na rozwój kultury i społeczeństwa w kolejnych wiekach. Blisko 600 lat później żyjemy w czasach, kiedy niemal wszystko co nas otacza zostało zdigitalizowne bądź w inny sposób odwzorowane w świecie wirtualnym. Taki stan rzeczy nie powinien oczywiście nas dziwić, ale może prowokować pytanie o sens istnienia fizycznych egzemplarzy danego przedmiotu. Bo jeśli mamy możliwość zobaczyć na ekranie zdigitalizowaną wersję obrazu Leonarda Da Vinci lub szansę przeczytać książkę w formacie pdf, to czy ich fizyczne odpowiedniki są nam nadal potrzebne?

Niedawno spotkałem się z opinią, że drukowane egzemplarze naszego Magazynu nie są już niezbędnym elementem przestrzeni uniwersyteckiej, ponieważ studenci i tak najczęściej sięgają po wersję online i może właśnie tam należałoby się ostatecznie przenieść. Oczywiście wersja online wymaga o wiele mniejszego nakładu finansowego niż ta papierowa, a także jest zdecydowanie bardziej mobilna. Warto mieć jednak na uwadze, że choć w internecie nic nie ginie, to jednak jest to tylko sieć, uzależniona od wielu czynników, w tym od niedoskonałych urządzeń, które w każdej chwili mogą ulec uszkodzeniu.

Gdybyśmy chcieli w jakiejś kapsule czasu zachować dla następnych pokoleń (bądź obcej cywilizacji) cały nasz cywilizacyjny dorobek intelektualny, na pewno znalazłby się wśród zamkniętych w niej przedmiotów komputer czy smartfon z zapisem całej naszej aktualnej wiedzy oraz osiągnięć. Problem w tym, że nie mamy pewności, czy za kilka wieków będzie w ogóle możliwość włączenia tych urządzeń. Gdyby nasi przodkowie nie spisali na papierze swoich ówczesnych spostrzeżeń, dziś bylibyśmy na zupełnie innym etapie rozwoju. Potrzebujemy więc fizycznych egzemplarzy książek, gazet, rzeźb, obrazów – słowem, namacalnego dowodu naszej obecności na ziemi. Pliki czy piksele mogą nie przetrwać próby czasu, a gdy znikną, zniknie też nasz dorobek.

Cała magia drukowanego wydania Suplementu polega na możliwości dotknięcia papieru, powąchania farby drukarskiej czy usłyszenia tego charakterystycznego szelestu podczas przewracania stron. A na tych stronach każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośników brytyjskiej rodziny królewskiej na pewno zaciekawi artykuł Klaudii Kupich, fanów murali w przestrzeni miejskiej ucieszy natomiast artykuł autorstwa Luizy Szczotki. Sięgnij po ten wyjątkowy, świeżo wydrukowany numer i po raz kolejny daj nam się zainspirować!

Dawid hornik
Redaktor naczelny

JAK TO POWIEDZIEĆ?

Każdy z nas mierzy się z koniecznością wystąpienia przed publicznością. Często wiąże się to z niemałym stresem i wątpliwościami. Na szczęście istnieją sposoby na to, by wystąpienia publiczne stały się bardziej przystępne i prostsze do opanowania.

Znajdź swój cel Kluczem do skutecznego wystąpienia jest uświadomienie sobie jaki cel ma nasza prezentacja oraz kto zasiądzie na widowni. Punkt docelowy wystąpienia powinien być zdefiniowany. Gdy ktoś podejdzie do nas przed wydarzeniem i zapyta się o główną myśl wystąpienia, powinniśmy być w stanie określić ją jednym, prostym zdaniem. Mówca musi być świadomy, po co mówi i jak chce wpłynąć na swoją widownię. Odbiorcy zależy też na tym, aby skorzystać z tego, co usłyszy. Dlatego warto przedstawić swój cel za pomocą takich sformułowań jak: „Dziś zamierzam przekonać Państwa do…”, „Zademonstruję, w jaki sposób można…”, „Wyjaśnię, jakie znaczenie może mieć…”. Jeżeli wiemy dokładnie, co chcemy przekazać, jest nam łatwiej uniknąć chaosu. Sprecyzowanie, co nasza prezentacja wnosi i dlaczego warto się na niej skupić sprawia, że widz jest bardziej obecny i po zakończeniu przemówienia ma poczucie, że coś z niego wynosi. Jeśli będziemy szybko pokazywać tabelki, wykresy i slajdy z ogromną ilością tekstu, słuchacze szybko się znudzą i nie zapamiętają nic z naszego wystąpienia. Musimy myśleć nie tylko o własnym przygotowaniu i stresie, ale również o grupie docelowej. Czasami znamy widownię dobrze – na przykład kiedy występujemy przed znajomymi czy wykładowcami. W takim wypadku łatwiej jest nawiązać z nimi kontakt i zorientować się, jak lepiej przyciągnąć ich uwagę i przekazać to, na czym nam zależy. Zdarza się jednak, że nie jesteśmy pewni, kto zasiądzie na widowni. Dlatego szczególnie ważna jest świadomość naszego celu i tego, że jest on istotny. Kiedy temat wystąpienia ma dla nas duże znaczenie, o wiele łatwiej jest przyciągnąć uwagę odbiorców. Aby odpowiednio przygotować się do przemowy, można również skonsultować się z ekspertami w dziedzinie wystąpień publicznych. Przed napisaniem tego artykułu skontaktowałam się z dr Moniką Żak z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Doktor Żak podkreśla, jak ważne jest dostosowanie treści oraz stylu wystąpienia publicznego do grupy docelowej – jej oczekiwań i możliwości odbioru. Istotne jest również, w jaki sposób konstruujemy przemówienie. Powinno ono być logiczne i pozwolić na przedstawienie kluczowych treści. Mówca powinien być pewny siebie, co ułatwiają próby. Należy również zwracać uwagę na tempo, intonację, mowę ciała. Wystąpienie powinniśmy zakończyć w taki sposób, aby zachęcić słuchaczy do refleksji i dyskusji.

Pierwsze wrażenie jest tylko jedno

Niestety nie da się cofnąć czasu i naprawić zepsutego pierwszego wrażenia. Obraz, który powstaje w ciągu kilku pierwszych

sekund wystąpienia, na długo zapisuje się w pamięci. Nie tylko słowa stanowią ważny element komunikacji z otoczeniem. Wizerunek również przekazuje wiele istotnych informacji odbiorcy, a wygląd prowadzącego znacząco wpływa na pierwsze wrażenie. Warto upewnić się, że nasz ubiór jest adekwatny do okazji. Język ciała to kolejny element, który będzie źródłem sukcesu lub porażki. Zarówno stanie w jednym miejscu, jak i zbyt gwałtowne poruszanie się po sali nie jest wskazane. Jeśli chcemy się przemieścić, róbmy to powoli i w kierunku widowni. Istotne jest również nieodwracanie się tyłem do widzów – w ten sposób utrzymujemy z nimi kontakt i pokazujemy, że są dla nas ważni. Przestrzeń dookoła powinna zapewnić nam swobodę ruchów i gestykulacji. Aby utrzymać odpowiednią relację z odbiorcami, kluczowe jest nawiązanie kontaktu wzrokowego. Patrzenie w dół, na boki, uciekanie wzrokiem może sprawiać wrażenie braku pewności siebie lub nieszczerych intencji mówcy. Jeżeli korzystamy z prezentacji lub notatek, możemy na nie spoglądać krótko i dyskretnie. Głowę najlepiej trzymać w taki sposób, aby nawiązać kontakt z widownią. Zbyt wysoko podniesiona głowa może zostać uznana za oznakę arogancji, zaś opuszczanie jej świadczy o braku pewności siebie. Ciężar ciała najlepiej rozłożyć na obie nogi, co zapewnia równowagę. W ten sposób postawa jest stabilna, ale jednocześnie swobodnie możemy poruszać się po sali. Ciało zwrócone w kierunku odbiorców, uśmiech i brak skrzyżowanych rąk świadczą o otwartości, szczerości i pozytywnym nastawieniu. Gdy siedzimy na krześle, należy rozluźnić ramiona, ręce położyć na udach lub oparciu krzesła i skierować się w stronę słuchaczy. Nie należy się garbić, bawić zegarkiem lub długopisem, krzyżować rąk lub nóg. Język ciała może nas łatwo zdradzić, dlatego warto zwrócić na niego szczególną uwagę.

Trening czyni mistrza Nawet wtedy, gdy bardzo dobrze znamy nasz cel i wiemy, w jaki sposób się zaprezentować, wystąpienie wciąż może przysporzyć dużo stresu. Dlatego, aby przygotować się odpowiednio i czuć się pewniej, warto przećwiczyć wystąpienie tyle razy, ile jesteśmy w stanie. Im więcej czasu przeznaczymy na ćwiczenie przemowy, tym łatwiej będzie nam przemawiać podczas wydarzenia. Zanim wystąpimy przed nieznaną nam widownią, warto wystąpić przed rodziną lub przyjaciółmi. Mogą oni przekazać nam cenne rady i uświadomić, co jeszcze wymaga poprawy. W ten sposób przekonamy się też, który etap wystąpienia sprawia nam najwięcej trudności i właśnie na tym fragmencie możemy skupić się najbardziej. Kolejnym sposobem na próby jest nagrywanie się za pomocą kamery lub telefonu.

W ten sposób zanotujemy i będziemy mogli poprawić nie tylko ton głosu, ale również mowę ciała. Na nagraniu zobaczymy, czy podświadomie przyjmujemy pozycję zamkniętą, zaciskamy pięści czy unikamy kontaktu wzrokowego. Jeżeli tak, wciąż mamy czas, aby to naprawić. Nie bójmy się popełniać błędów i zwracać uwagi na wady naszej dotychczasowej pracy. Próby i treningi służą właśnie po to, by zaznajomić się z przemową, rozpracować ją. W ten sposób stanie się czymś mniej odległym i strasznym. Stres będzie się zmniejszał w miarę zaznajamiania się i trenowania umiejętności przemawiania. Ponadto, nie musisz mieć scenariusza i zawsze przekazywać go w ten sam sposób, słowo w słowo. Najważniejsze, że powiesz to, co chodzi ci po głowie w sposób, który angażuje odbiorców i przekaże to, na czym ci zależy.

Przejdźmy do sedna

Istotą wypowiedzi jest to, aby przedstawić swoje argumenty w odpowiedni sposób. Wystąpienie powinno widza zaangażować, dlatego istotne jest zastosowanie przykładów, faktów, które są konkretne i łatwo je zapamiętać. Możemy zacytować słynne autorytety z danej dziedziny, ale nie pozwólmy, by czyjeś słowa przysłoniły nasz własny przekaz. Ponadto ciekawym rozwiązaniem jest opowiadanie ciekawostek, anegdot czy historii, które angażują również emocjonalnie, a jednocześnie pomagają potwierdzić nasz przekaz. Zaskakujące ciekawostki oraz przytoczenie zabawnych wydarzeń sprawią, że słuchacze z większą uwagą skupią się na wystąpieniu. Dzięki temu odbiorcy będą mogli skojarzyć nas i przemowę z czymś ciekawym lub pozytywnym i zachowają pozytywne wspomnienia na dłużej, bardziej poświęcą się tematowi wystąpienia. Zakończenie przemowy powinno zawierać podsumowanie tego, o czym była mowa, podkreślać najważniejsze elementy, przywoływać poruszone zagadnienia. Warto również umożliwić dyskusję z widownią – zostawić czas na pytania, być gotowym na to, by na nie odpowiedzieć. Dobrze jest więc otworzyć się na spojrzenie odbiorców, ich krytykę czy nowe pomysły. Jeżeli widownia zaangażuje się w dyskusję po wystąpieniu, to znaczy, że przemowa zmotywowała odbiorów do myślenia. Wystąpienia publiczne nierzadko wymagają opuszczenia swojej strefy komfortu i dużej ilości wysiłku. Nie jest to łatwe zadanie, jednak warto ćwiczyć i nauczyć się tej cennej umiejętności.

Źródła:

A. Rzędowska, J. Rzędowski: Mówca doskonały. Wystąpienia publiczne w praktyce. (ebookpoint.pl/pobierz-fragment/mowca/ pdf);

R. Mufanti, E.P. Nimasari, R.A Gestanti: Can I Be a Public Speaker? Get Ready For Speech; V. Kalka: Elementarz wystąpień publicznych.

POCZĄTKI RADIA KATOWICE

Już za trzy lata Polskie Radio Katowice będzie obchodziło swoje setne urodziny. To dobry pretekst, żeby przybliżyć jego historię, która swoimi korzeniami sięga jeszcze odradzającego się państwa polskiego. Radio, które nie służyło wyłącznie do umilania czasu, a zacieśniało więzi między ludźmi w chaotycznym i trudnym czasie budowania się polskiej państwowości.

Skąd wzięło się radio?

Zacznijmy jednak od początku. Ludzie od wieków mają potrzebę przesyłania informacji na większy dystans aniżeli tylko swoje najbliższe otoczenie. „Potrzeba matką wynalazków” –zgodnie z tą dewizą ludzkość na przestrzeni lat wynajdywała coraz to lepsze i szybsze sposoby komunikacji. Największy wpływ na rozwój ludzkiej cywilizacji wywarły media masowe, których jednym z przedstawicieli jest radio. Badania nad nim rozpoczęły się już pod koniec XIX w. Pierwsza stała stacja radiowa zaczęła nadawać w 1920 r. w USA. Choć o miano ojca radia zaciekle walczyły przede wszystkim dwie osoby, trudno jest wskazać jedną, której ten tytuł przysługuje najbardziej. Zgodnie z wyrokiem sądu, który zapadł w Stanach Zjednoczonych w 1943 r., miano to należy się Nikoli Tesli. Wielu jednak się z tym nie zgadza, a jako argument podaje, że wyrok zapadł już po śmierci wynalazcy i tytuł przypisuje Guglielmo Marconiemu, którego dodatkowo ma legitymizować Nagroda Nobla z fizyki otrzymana właśnie za rozwój telegrafii bezprzewodowej. Przeciwnicy takiego myślenia przypominają z kolei, że Marconi na początku swoich badań wykradł bez zgody Tesli jego postępy, co ma znowu przechylać szalę na stronę serbskiego naukowca. Na rzecz Tesli może przemawiać też zdanie

rosyjskiego wynalazcy i pioniera radia, Aleksandra Popowa, który jednoznacznie przypisuje tytuł wynalazcy radia właśnie jemu.

Radio w Polsce

Radio w Polsce rozwijało się wolniej niż w reszcie Europy. Pionierem w tej dziedzinie była Moskwa, która uruchomiła swoje radio już w 1922 r. Pierwszą stacją, która zaczęła nadawać z obecnych terenów RP, była stacja powstała w 1924 r. we Wrocławiu (ówczesnym niemieckim Breslau). Pierwsza audycja Polskiego Radia nadana została ze stolicy 18 kwietnia 1926 r. Takie opóźnienie wiązało się z dopiero co odzyskaną niepodległością i ciągłym chaosem w nowo powstałym państwie polskim. Po Warszawie zaczęły powstawać lokalne stacje Polskiego Radia: w Krakowie, potem Poznaniu, a już 4 grudnia 1927 r. swoje audycje zaczęło nadawać Polskie Radio Katowice. Pierwsze kroki Polskiego Radia Katowice

4 grudnia 1927 r. o godzinie 10:24 słuchacze po raz pierwszy mogli usłyszeć uderzenia młotka w hutnicze kowadło, co było sygnałem rozpoznawczym stacji. Młot nawiązywał do górników, a kowadło do hutników, symbolizując tym samym

dwie najpopularniejsze gałęzie przemysłu na Śląsku. Po sygnale rozpoczęła się transmisja mszy świętej z okazji Barbórki. Po zakończeniu mszy przeniesiono się do siedziby rozgłośni przy ulicy Warszawskiej, gdzie przemawiali m.in. dyrektor PR dr Zygmunt Chamiec, wojewoda śląski Michał Grażyński oraz biskup katowicki, który poświęcił pomieszczenie. W swoim przemówieniu wojewoda podkreślał, że stacja ma służyć nie tylko okolicznym mieszkańcom, ale i wszystkim tym, którzy mimo prób nie stali się obywatelami RP, a jednak czują się Polakami. Jednym z uczestników zebrania był Stanisław Ligoń zwany Karlikiem z Kocyndra, który w przyszłości będzie jednym z najważniejszych działaczy Radia Katowice. Katowicka stacja prowadziła zażarty spór z niemiecką stacją w Gliwicach, która zasłynie jeszcze w historii za sprawą „prowokacji gliwickiej”. Od pierwszych dni nadawania stacji w Katowicach, Niemcy skarżyli się na zakłócanie niemieckojęzycznych radiostacji. Spór został zażegnany na początku 1928 r. po negocjacjach obu stron. Na samym początku istnienia katowicka rozgłośnia zasłynęła jako pierwsza w Polsce, która nadawała audycje dla słuchaczy za granicą. Program nosił nazwę „Francuska skrzynka z Katowic” oraz zdobył rzesze słuchaczy, którzy mianowali się „Katowisardami”, czyli przyjaciółmi rozgłośni w Katowicach. Już w trzecim roku funkcjonowania Katowisardzi liczyli sobie niespełna 2 miliony członków. Na przestrzeni lat w wielu krajach zakładano kluby przyjaciół radia w Katowicach – do 1931 r. istniało ich aż 57, a skupiały one ludzi różnych wyznań czy narodowości. Mieszkańcy Śląska byli zachwyceni wspaniałym wynalazkiem. Nie inaczej było ze śląskim wojewodą, który na początku 1928 r. osobiście przyczynił się do jego rozpo-

wszechnienia. Powołał on Komitet Propagandy Radia, którego zadaniem było dać możliwość słuchania radia na terenach świetlic robotniczych i szkół powszechnych, co miało spopularyzować nowe urządzenie nawet wśród osób nieposiadających własnego odbiornika. Oczywiście w propagowanie radiofonii włączyły się także firmy, które specjalizowały się w produkcji odbiorników radiowych. W katowickim oddziale firmy Philips odbywały się szkolenia i pokazy z ładowania akumulatorów czy ustawiania anten.

Karlik z Kocyndra Po raz pierwszy Stanisław Ligoń poprowadził swoją audycję w Boże Narodzenie 1927 r. Zasłynął w niej jako znakomity gawędziarz, a jego najpopularniejszym programem były „Bery i bojki śląskie”, które doczekały się nawet wydania książkowego. Już wtedy nie był anonimowy dla Ślązaków – jego dziadek i ojciec byli poetami, aktywnie udzielającymi się na rzecz Polaków na Śląsku. Stanisław poszedł za ich przykładem i stał się nie tylko poetą i działaczem kulturalnym, ale też reżyserem, aktorem i malarzem. 1 grudnia 1933 r. został powołany na stanowisko dyrektora Rozgłośni Polskiego Radia w Katowicach i pełnił tę funkcję aż do wybuchu wojny. Po przejęciu władzy w Niemczech przez hitlerowców często drwił z nich podczas swoich audycji i nieraz był proszony przez władzę w Warszawie o złagodzenie swoich słów ze względu na skargi ze strony niemieckiej. Na początku 1939 r. na prośbę władz polskich organizował zbiórki na sprzęt dla Wojska Polskiego – było to pokłosie pogarszających się relacji polsko-niemieckich. Z biegiem czasu audycje prowadzone przez charyzmatycznego Karlika stawały się coraz bardziej poważne – nawet do tego stopnia, że już jako Stanisław Ligoń opisywał narastające prześladowania Polaków. Powstała specjalna audycja pt. „Dla Polaków za Miedzą”, która miała przeciwstawić się propagandzie hitlerowskiej. Z obawy o jego życie została mu przydzielona osobista ochrona. Po inwazji niemieckiej 1 września radiostacja w Katowicach zamilkła jako pierwsza, a ostatni komunikat o godzinie 13:00 nadała spikerka Hanna Ziembowa – „Tu Polskie Radio Katowice. Za chwilę nasza rozgłośnia przestanie chwilowo działać. Wrócimy tu na pewno. Żegnam się z wami tymczasem...”. Za Ligoniem Niemcy wypuścili list gończy, przez co uciekł on na Węgry.

Nowy początek

Tutaj kończy się przedwojenna historia radia z Katowic, które nie tylko łączyło mieszkańców województwa, ale było w stanie stworzyć społeczność, której częścią były miliony ludzi w Europie. Podczas wojny Niemcy przejęli infrastrukturę, która nie została zniszczona i wykorzystywali ją do swoich celów. Po wojnie radio odrodziło się w nowej rzeczywistości, lecz to już historia, która zasługuje na osobny artykuł...

Źródła

H. Grzonka: Polskie Radio Katowice 1927-2007; MB: Guglielmo Marconi i początki radia. (www.polskieradio.pl/ 39/156/Artykul/1085552,Guglielmo-Marconi-i-poczatki-radia); R. Tadusiewicz: Zaciekły spór o to, kto wynalazł radio. (historia. rp.pl/historia/art9017091-zaciekly-spor-o-to-kto-wynalazl-radio).

Viktoriia Ivanchuk

ivanchukvika31@gmail.com

GALERIE SZTUKI W KATOWICACH, KTÓRE MUSISZ ODWIEDZIĆ

„Sztuka przynosi nam dowód, że istnieje coś innego niż nicość”

Marcel Proust

Katowice są nie tylko Miastem Nauki. To miasto o bogatej historii i kulturze, które od lat stanowi istotny punkt na mapie polskiej sztuki. Wśród licznych atrakcji kulturalnych, galerie przyciągają zarówno miejscowych miłośników zanurzania się w kulturę, jak i turystów z innych miast i krajów. W tym artykule przyjrzymy się tym galeriom, których żaden zainteresowany nie może ominąć.

Galeria Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach

Aleja Korfantego 6, Katowice

Galeria Sztuki Współczesnej powstała w sierpniu 1949 r. jako filia Centralnego Biura Wystaw Artystycznych. Dysponuje ona jedną z najobszerniejszych w Polsce powierzchni ekspozycyjnych – aż 800 metrów kwadratowych. Specjalizuje się w prezentowaniu sztuki współczesnej oraz prowadzeniu działań edukacyjnych i wydawniczych. Jej misją jest promowanie i eksponowanie sztuki współczesnej poprzez organizację wystaw zarówno indywidualnych, jak i zbiorowych, prezentujących prace polskich i zagranicznych artystów.

BWA realizuje projekty takie, jak:

● Światowa Wystawa Laureatów Intergrafia, która odbywa się co 3 lata, ostatnio w 2000 roku;

● Triennale Grafiki Polskiej, towarzyszące Międzynarodowemu Triennale Grafiki w Krakowie. Ostatnia realizacja przez BWA miała miejsce w 2012 roku, po czym organizację przejęła Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach;

● Biennale Plakatu Polskiego, odbywające się regularnie od 1972 roku, z udziałem laureatów takich jak Jan Lenica i Roman Kalarus;

● Międzynarodowe Spotkania ze Sztuką, które stanowią platformę dla młodych, eksperymentujących artystów, prezentujących nowe techniki;

● Projekt „Do sztuki gotowi start” rozpoczęty w 2012 roku, angażujący ponad 50 artystów z różnych dziedzin, mający na celu integrowanie społeczności i poszerzanie horyzontów osób spoza branży kulturalnej;

● „Pstrykowisko”, czyli wspólne przedsięwzięcie Galerii BWA, firmy Silence! oraz FotoSilesia, w ramach którego oferowane są warsztaty i szkolenia dla miłośników fotografii pod okiem specjalistów.

W tej galerii każdy na pewno znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.

Muzeum Śląskie

Tadeusza Dobrowolskiego 1, Katowice

Muzeum Śląskie to skarbnica cennych zbiorów malarstwa polskiego sprzed 1945 roku i po nim. Zostało założone 23 stycznia 1929 roku na mocy uchwały Sejmu Śląskiego. Pomimo przeszkód spowodowanych II wojną światową i okresem powojennym, w latach 1945-1950 muzeum działało dalej, między innymi w Bytomiu. Muzeum ma więc bogatą historię. Znajdują się w nim dzieła artystów takich jak Józef Chełmoński, Artur Grottger, Tadeusz Makowski, Jacek Malczewski, Jan Matejko, Józef Mehoffer i Stanisław Wyspiański. Ponadto posiada imponujące kolekcje sztuki nieprofesjonalnej, fotografii arty-

←| fot. Viktoriia Ivanchuk
↑| fot. Viktoriia Ivanchuk

stycznej i dokumentalnej oraz plakatu polskiego, a także zbiory etnograficzne i związane z polską plastyką sceniczną. Od 2012 roku to miejsce zapewnia bezproblemowe zwiedzanie galerii osobom niewidomym i niedowidzącym.

Muzeum Śląskie jest również aktywnym uczestnikiem takich wydarzeń kulturalnych jak Noc Muzeów czy Noc Teatrów, a także oferuje różnorodność wystaw – od historycznych i etnicznych do współczesnych i edukacyjnych.

Galeria Szyb Wilson Oswobodzenia 1, Katowice

W 2001 roku otwarto Galerię Szyb Wilson w zrewitalizowanym budynku kopalni Wieczorek. To największa prywatna galeria sztuki w Polsce – zajmuje 2500 metrów kwadratowych. Znajdziemy tu wyjątkową kolekcję sztuki współczesnej, obejmującą obrazy, rzeźby i instalacje, w tym dzieła twórców takich jak: Karol Wieczorek, Andrzej Urbanowicz, Marek Kamieński, Lech Kołodziejczyk i wielu innych, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Do tego Galeria stara się promować młode talenty oraz ambitnych artystów z całego świata.

Odbywają się tutaj m.in.: Art Naif Festiwal, Przegląd Sztuki Współczesnej Nowa Awangarda, targi, przedstawienia teatralne, a także wystawy z kolekcji Galerii Szyb Wilson i Fundacji Eko Art Silesia.

Rondo Sztuki – Galeria ASP w Katowicach

Rondo im. gen. Jerzego Ziętka, Katowice

Galeria Rondo Sztuki w Katowicach prowadzona jest przez Akademię Sztuk Pięknych od 2007 roku. Od tego czasu zyskała prestiżową pozycję i rozpoznawalność, stając się nieodłączną częścią kulturalnej mapy regionu. Galeria oferuje różnorodny program – spotykają się tam lokalni artyści, studenci i znane osobistości ze świata sztuki.

W tej przestrzeni znajdują się zarówno trudne w interpretacji dzieła, jak i dzieła współczesnego designu czy komiksu. Przez ponad 14 lat działalności Rondo Sztuki zorganizowało 300 różnorodnych wystaw, prezentując twórczość wybitnych artystów, takich jak: Dušan Kallay,

Maciej Bieniasz czy Waldemar Świerzy. Współpraca z Instytucją Kultury Ars Cameralis umożliwiła również organizację wystaw światowej sławy artystów, m.in. Davida Lyncha, Jake’a i Dinosa Chapmanów czy Pabla Picassa.

Oprócz wystaw galeria regularnie organizuje autorskie wydarzenia kulturalne, w tym cykl TAKK! (Tymczasowa Akcja Kulturalna Katowice!), który odnotował ogromne zainteresowanie społeczne w 2011 roku.

Galeria Sztuki Fox

Powstańców 10, Katowice

W Galerii „Dama Art” w Katowicach na miłośników sztuki czeka bogactwo polskiego i międzynarodowego malarstwa, grafiki, rzeźby i innych form sztuki, które inspirują i oczarowują. To miejsce prowadzone z ogromną pasją przez Iwonę Fox i jej męża Roberta Batko, które stało się integralną częścią kulturalnego krajobrazu Katowic i środowiska artystycznego na Śląsku. W galerii prezentowane są dzieła znanych artystów, takich jak: Leszek Żegalski, Stanisław Mazuś czy Halina Lerman, zachwycające jakością i oryginalnością. Właścicielka galerii od lat angażuje się w budowanie relacji z artystami oraz poszukiwanie nowych, wysokiej jakości dzieł sztuki do swojej kolekcji.

Źródła:

Wikipedia (wikipedia.org/wiki/Muzeum_ Śląskie_w_Katowicach)

Wikipedia (wikipedia.org/wiki/Galeria_ Sztuki_Współczesnej_BWA_w_Katowicach)

www.galeriafox.pl bwa.katowice.pl www.rondosztuki.pl www.szybwilson.org

↑| fot. Viktoriia Ivanchuk

„SERIALOWY SENTYMENT” – CZYLI O POPRAWNOŚCI POLITYCZNEJ

W ULUBIONYCH PRODUKCJACH NASZYCH RODZICÓW.

Wracamy do nich regularnie, przywołują ciepłe wspomnienia i budują sentyment – to programy, z którymi utożsamiamy poszczególne etapy naszego życia. Często towarzyszące nam od dzieciństwa, oglądane przez bliskie nam osoby oraz darzone ogromną sympatią – produkty swoich czasów, o wielkiej popularności, niegdyś kochane przez miliony.

↑|

Dlaczego współcześnie nabierają innego znaczenia i dotyka je ogromna fala krytyki?

Nastąpiła zmiana. Panująca w popkulturze poprawność polityczna wartościuje seriale, a to, co kiedyś było uznawane za poprawne, dzisiaj już takie nie jest. Zwiększona świadomość w społeczeństwie stawia pewne warunki, które produkcje muszą spełniać. Współcześnie wyznaczone normy społeczne zwracają uwagę na łatwość dyskryminacji pewnych grup społecznych czy prostotę pojawiających się kontrowersji. Dlatego nowe seriale wymagają większej uwagi już na samym etapie tworzenia.

il. Luiza Szczotka

Świadomość odbiorcy a niepoprawność przekazu

Kabaretowe podejście do stereotypów, przejawy nietolerancji, rasizmu czy seksizmu to w większości typowe składniki seriali, na których się wychowywaliśmy. Na tym etapie ważna jest świadomość odbiorcy o niepoprawności przekazu i refleksyjne podejście do przedstawianych nam treści. W głównej mierze zdajemy sobie sprawę, jak bardzo niepoprawny jest dany serial, jednak zapada decyzja, która pozwala nam na zignorowanie problemu. Dlaczego tak się dzieje? Kluczowe jest tutaj rozumienie trybu, w jakim się kiedyś funkcjonowało, tego, że ludzi otaczała inna świadomość, a społeczeństwo nie było tak wrażliwe w momencie kręcenia kultowego serialu, jakie jest w czasach obecnych.

„Przyjaciele”

Produkt lat 90., który przez dekadę kręcenia cieszył się wysoką oglądalnością i po dzień dzisiejszy zagarnia sobie sympatię kolejnych pokoleń. Opowiada o przyjaźni, a postacie w serialu budują szczególne więzi nie tylko ze sobą, ale również z odbiorcą. Z pewnością ujmująca fabuła, dowcipne dialogi i poruszające sceny wpływają na przychylny odbiór programu telewizyjnego. Jednak pomimo tych wszystkich pozytywnych aspektów towarzyszących widzowi podczas oglądania, pozostaje problem seksizmu, rasizmu, homofobii czy bodyshamingu, który stale przewija się w serialu. Stereotypowe podejście do roli kobiety i mężczyzny w społeczeństwie, przedkładanie miłości ponad możliwość potencjalnego rozwoju zawodowego przez płeć żeńską, stałe żarty z orientacji czy wagi osób nieszczupłych, a na dokładkę stanowcze stwierdzenie, że „chłopczyk nie powinien bawić się lalkami” – a to tylko część z historii opowiadanych w serialu.

„Jak poznałem waszą matkę”

Serial kręcony na początku lat dwutysięcznych. Skupia się wokół codziennego życia paczki przyjaciół i ich miłosnych zawirowań. Produkcja opiera się na eksplorowaniu relacji, nie tylko tych romantycznych, ale i platonicznych. Zabawne interakcje między postaciami, budujące napięcie historie, żonglerka chronologią wydarzeń czy wzruszające sceny to zapewne pakiet absorbujących wydarzeń, ale i tylko jedna strona kultowego serialu. Pomimo tak szeroko znanej i rozbudowanej charakterystyki, poszczególne zachowania zawodzą. Przeplatający się poprzez wypowiedzi bohaterów seksizm, protekcjonalny i przedmiotowy stosunek do kobiet czy przerysowane stereotypowo i sztucznie relacje damsko-męskie to część zajmująca w większości czas ekranowy produkcji. Dodatkowo podtrzymująca całość ekscentryczna postać Barneya Stinsona jest stale powielanym obrazem mężczyzny – kobieciarza, który w wolnym czasie koncentruje się głównie na podrywaniu płci przeciwnej.

„Seks w wielkim mieście”

Produkcja, której pierwsze odcinki powstały końcem lat 90. W serialu pojawia się miłość do mody i ekskluzywnych marek, przystojnych i uprzywilejowanych mężczyzn oraz zwyczajnie

do drugiego człowieka, w platonicznym znaczeniu tego słowa. Spędzanie wolnego czasu w kawiarniach z przyjaciółkami, lekką ręką wydawane pieniądze, płacz po nieudanej randce czy zakończonej relacji – to wszystko pozwalało widzowi na fascynację życiem „kobiety niezależnej”. Wyidealizowane kobiece postacie i ich historie stwarzały przestrzeń na to, aby odbiorca mógł uczestniczyć w tym przerysowanym świecie smutnych singielek. Rozmowy czterech przyjaciółek głównie skoncentrowane są wokół męskich pragnień i krytyki innych kobiet, które nie mają takiego samego zdania jak one. Twórcy serialu powielają stereotypowy pogląd, że kobiety i mężczyźni są dwóch różnych światów, więc całkowite wzajemne zrozumienie płci przeciwnej graniczy z cudem. Przywołują też krzywdzący schemat niezdecydowanego mężczyzny, przebierającego w płci żeńskiej oraz obraz kobiety, która całe życie na niego czeka.

Stare produkcje a świadomość krzywdzących treści

Starsze produkcje są często zbudowane na nieco innej mentalności. Takiej, która znacząco różni się od tego, jak we współcześnie tworzonych serialach przestrzegane są obecnie panujące normy społeczne. Dlatego kluczową rolę odgrywa tutaj świadomość odbiorcy, która pozwala na aktywne i refleksyjne podejście do przyswajanych przez nas treści. Nie musimy rezygnować z naszych ulubionych seriali, jeśli tylko zachowamy krytyczny dystans i rozwagę w interpretacji przedstawianego nam przekazu.

Źródła:

D. Laszczyk, Serial „Przyjaciele” a poprawność polityczna. Młodzi zarzucają mu rasizm i homofobię.( kmag.pl);

Ż. Gotowalska, Ta poprawność polityczna bywa nie do zniesienia. Zostawcie chociaż „Przyjaciół”. (natemat.pl);

Szymon o Kulturze, To nie jest recenzja serialu „Jak poznałem waszą matkę” [bez spoilerów]. (www.szymonokulturze.pl)

M. Kierul, „Seks w wielkim mieście” oczami współczesnej dwudziestolatki (www.vogue.pl);

D. Rydzek, Telewizja politycznie (nie)poprawna. (www.ekrany. org.pl);

M. Ochlik, Lewicowy Netflix, czyli jak niegodziwi producenci narzucają twórcom polityczną poprawność (i deprawują młodzież). (www. krytykapolityczna.pl);

B. Strowski, Przyjaciele kontra Jak poznałem waszą matkę – który serial jest lepszy? (www.newonce.net).

Kamil Kołacz kamilkolacz20@gmail.com

MIĘDZY DUCHEM A RIFFEM

W dźwiękach postpunkowych gitar idących w parze z wokalnymi wibracjami ukryta jest esencja romantyzmu, który od lat zajmował zaszczytne miejsce jako inspiracja dla wszelkiego rodzaju gam artystycznych. To jak balans na krawędzi dwóch światów – współczesności i przeszłości, w których melodia jest mostem łączącym ludzkie serce z nieznanym. W tych partiach instrumentalnych, niczym w mistycznym zwierciadle, odbija się sentymentalna dusza.

God Save The Punk

Podobnie jak w okresie XIX-wiecznej rewolucji przemysłowej, która wywołała w młodym pokoleniu chęć zgłębienia świata oddalonego od klasycyzmu, muzycy przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku szukali ucieczki od przytłaczającej, industrialnej Anglii. Potrzebowano wyjścia poza schemat, poznawania świata nieskrępowanego więzami konserwatywnych środowisk. By lepiej zrozumieć ten problem, należy cofnąć się do korzeni post-punku. Wielka Brytania stała się wtedy kolebką nowej subkultury punk rockowej. Wyznawcy przesterowanych riffów domagali się łamania „decorum poprawnego obywatela UK”, w tym zniesienia instytucjonalizowania życia społecznego. Niektórzy postrzegali więc ich styl jako chuligański, w praktyce jednak etos ten kultywował indywidualizm, ironię, a przy tym swobodny styl życia, oferowany dawniej przez przełomowy rock’n’roll lat pięćdziesiątych. Wśród uczestników subkultury spotykano różne postawy: jedni widzieli w niej wolność i odpowiedź na polityczną hipokryzję, inni – okazję do bezmyślnego ignorowania świata zewnętrznego, sięgania po używki i demolowania klubów. Z czasem jednak scena zaczęła przechodzić przemianę.

Sytuację zmienił także dostęp do nowych palet dźwiękowych. W roku 1975 na potrzeby wzmacniacza Roland Jazz Chorus, który rok później firma Boss skompresowała do rozmiaru małego urządzenia, wypuszczono nowy efekt gitarowy – tytułowy Chorus. Inne modulatory dźwiękowe, takie jak Flanger czy Phaser, oraz instrumenty klawiszowe spod znaku syntezatorów, stawały się przy tym coraz łatwiej dostępne. Zapewniło to większe możliwości eksperymentowania z fakturą dźwięku. Zgodnie z punkową dewizą „Do It Yourself”, głównym kanałem dystrybucyjnym były niezależne wytwórnie płytowe. Sięgnięto po cechy innych gałęzi muzycznych. Angielski dziennikarz Nicholas Lezard opisał termin „post-punk” jako „tak różnorodny, że możliwe jest tylko jego najszersze zastosowanie…”.

Czerń i cmentarz

Trudno określić konkretne początki neoromantycznych konwencji w post-punku. Dziedzictwo epoki pobrzmiewa w muzyce popularnej od niepamiętnych lat. Pierwsze trawestacje etosowo-artystyczne wykreowane zostały najprawdopodobniej za sprawą pionierów gatunku, manchesterskiej grupy Joy Division z mrocznym, a przy tym nacechowanym domieszką lekkich gotyckich tendencji i introspekcji albumem Unknown Pleasures

Czytanie tekstów Iana Curtisa to obcowanie z podmiotem lirycznym przepełnionym weltschmerzem, samotnością i niepewnością co do kierunku, w jakim podąża świat. Za przykład może posłużyć utwór Disorder, w którym duch odgrywa znaczącą rolę, doświadczając pewnego paradoksu, odarcia z uczuć, co sugeruje motywy emocjonalnej derealizacji i oderwania od rzeczywistości. Widać to także w utworach Atmosphere, New Dawn Fades, Dead Souls. Grupa Joy Division stanowiła silną iskrę zapalną dla innych artystów, ale nie była intensywnie zakorzeniona w klasycznym romantyzmie XIX wieku – czerpała również z modernizmu i awangardy, ale ilustrowała pokrewny etos. Opus magnum formacji do dziś stanowi wielokrotnie coverowana przez innych artystów kompozycja Love Will Tear Us Apart, w której muzycy eksplorują zawiłe relacje międzyludzkie, przedstawiając miłość jako zjawisko destrukcyjne. Na okładce zarówno wspomnianego wydawnictwa, jak i albumu Closer można zobaczyć zdjęcia grobowca rodziny Appiani na Cimitero Monumentale di Staglieno w Genui we Włoszech, co nadaje pewnego mrocznego charakteru.

W latach osiemdziesiątych przywrócono rozgłos stylistyce gotyckiej. Mimo że jest ona obecna od początków muzyki rock’n’rollowej, a sama klasyfikacja terminu do dziś pozostaje sporna, scena muzyczna tamtych lat znajdowała coraz więcej wyznawców tego trendu. Przykładem jest grupa Siouxsie and the Banshees, nierzadko poruszająca się wśród nietuzinkowych biblijnych nawiązań i kontrowersyjnych tematów śmierci.

Czołowym przedstawicielem trendu była także pochodząca z miejscowości Crawley formacja The Cure. To właśnie oparty na makijażu i postrzępionych, kręconych włosach wizerunek członków wspomnianych zespołów – Roberta Smitha i Siouxsie Sioux – trafił na nagłówki gazet. Samą grozę możemy odnaleźć np. w Lullaby, utworze z albumu Disintegration. Teledysk to pokaz onirycznego lęku: Smith, leżąc w łóżku, ilustruje człowieka zagubionego w koszmarze sennym. W tekście prześladuje go „pająkopodobna” istota wyjęta niemalże spod pióra Mary Shelley czy Edgara Alana Poego. Sama kompozycja jawnie odwołuje się natomiast do dziecięcego wierszyka z 1829 roku The Spider and the Fly autorstwa Mary Howitt. W innym utworze grupy zatytułowanym Lovesong mamy do czynienia z apologią miłosnego masochizmu i destrukcyjnego uczucia. W warstwie teledyskowej widzimy amok mężczyzny w młodym wieku, którego serce zamknięte jest w klaustrofobicznej klatce jaskini. W Just Like Heaven pojawia się angielski klif, na którym najprawdopodob-

niej znajduje się cmentarz. Atmosfera grozy i tajemniczości wspierana jest nocnym blaskiem księżyca i cyklicznymi ruchami wody. Obserwujemy taniec mężczyzny łamiącego barierę życia i Styksu w imię upragnionego spędzenia chwili z duchem ukochanej. Nie wiadomo, czy to iluzja, czy metafizyczne łamanie praw świata. Jak można zauważyć, tematyka cmentarna jest dość istotna w tym nurcie muzycznym. Wystarczy wspomnieć Cemetry Gates autorstwa The Smiths, piosenkę stanowiącą nawiązanie do XIX-wiecznych mistrzów słowa – Johna Keatsa i Wiliama Butlera Yeatsa oraz nieco późniejszego poety wyjętego spod ram estetyzmu – Oscara Wilde’a. W innym utworze grupy zatytułowanym How Soon Is Now? mamy do czynienia z apelem o zrozumienie indywidualistycznej duszy outsidera, którego jedynym pragnieniem jest miłość. Podobnie Morrissey był specyficznym reprezentantem swojej dekady. Opierał twórczość na stylistyce romantycznej, zarazem krytykując ją niczym George Byron – wyznawca klasycyzmu, a przy tym czołowy przedstawiciel sentymentalnego ducha.

Shoegaze

Choć model uczuciowy wybrzmiewa praktycznie w każdym dziele kultury, warto zwrócić uwagę na zjawisko, które pojawiło się w kulturze lat 20. XXI wieku. Mowa o renesansie gatunku shoegaze – pochodnej post-punku znanej z lat 90. Dziś występuje on przeobrażony w fenomen społeczności alternatywnej jako zoomergaze. Formacje takie jak Whirr i Glare reprezentują współczesne inkarnacje romantycznych tendencji – za pomocą liryki oraz masywnych fal echa i pogłosu, które tworzą niepowtarzalną atmosferę pejzażu romantycznego, wnoszą do muzyki

elementy nostalgii i emocjonalnej głębi. Uwypuklają to, co jawnie przywoływały wiersze dawnych poetów – emocjonalny autentyzm…

Źródła:

J. Hyde: Surviving False Dawns: On Joy Division and Life in a Far Distant Suburb. (lithub.com); Radiocykcyk: Joy Division – smutna dywizja radości. (radiocykcyk.pl); L. J. Hunter: Dark German Romanticism and the Postpunk Ethos of Joy Division, The Cure and Smashing Pumpkins. (scholarcommons.sc.edu);

M. Lutomierski: Romantyzm. (repozytorium.umk.pl); Britannica: Weltschmerz. (www.britannica.com).

NAJLEPSZA KAMERA TO TA, KTÓRĄ MASZ PRZY SOBIE

W latach 60. XX w na Śląsku zakładano wiele amatorskich klubów filmowych. Najstarszym z nich, który prężnie działa po dziś dzień, jest AKF „iks” Mikołów. Klub został założony jesienią 1959 r. Jego inicjatorem był Zdzisław Ręka – instruktor filmu i fotografii. Przez ponad 60 lat działalności „iks” osiągnął wiele sukcesów. O genezie nazwy Klubu, projektach i realizacji filmów „od kuchni” opowiedzą jego członkowie: Tymoteusz Staniek – Prezes Klubu, Andrzej Kowol, Wojciech Linca oraz Marcin Holewa.

KT: Wasz klub filmowy posiada dość tajemniczy skrót w nazwie. Czym konkretnie jest znajdujący się w niej „iks”?

Tymoteusz Staniek: Wbrew pozorom nazwa nie jest spolszczeniem ostatniej litery w nazwie serialu „Z Archiwum X”. Serial ten powstał długo po założeniu Klubu, aczkolwiek spolszczeniem rzeczywiście jest “iks”. Pisany zawsze małymi literami jest, można powiedzieć, oddaniem hołdu czasom, kiedy filmy realizowało się na taśmie celuloidowej. W tamtych czasach ścieżkę audio nagrywało się na osobną taśmę, więc żeby puścić obie taśmy “w czasie”, to przed każdym seansem leciała tzw. rozbiegówka, na której pojawiała się literka „X” dająca czytelny znak operatorowi, że ma puścić nagranie audio.

KT: Ile i jakiego typu produkcji filmowych już zrealizowaliście?

Andrzej Kowol: W 2023 r. zrealizowaliśmy 3 filmy krótkometrażowe. Sfilmowaliśmy również wiele relacji z wydarzeń z Mikołowa oraz z regionu. Klub ma także bogatą historię materiałów zrealizowanych na przestrzeni 65 lat. Szykujemy się do produkcji kolejnych projektów.

Wojciech Linca: Ostatnio tworzymy głównie filmy poruszające temat komedii i satyry, aczkolwiek nie zamykamy się tylko na te gatunki. Lubimy eksperymentować, uczyć się, a przy tym miło spędzać czas tworząc sztukę filmową.

KT: Scenariusz jest niesamowicie ważnym elementem realizacji filmu w aspektach technicznych. Czy członkowie klubu również piszą scenariusze, czy zajmują się wyłącznie kwestiami technicznymi w realizacji materiału?

AK: Piszemy również swoje scenariusze. Czasem scenariusz ma formę kilku stron z luźno napisanym tekstem (lecz uwzględnionymi wszystkimi aspektami istotnymi dla całości utworu), czasem ma kilkadziesiąt stron ze szczegółowo rozpisanymi scenami, dialogami, relacjami między postaciami.

KT: Który z filmów był dla Was najtrudniejszy w realizacji?

WL: Jednym z trudniejszych filmów była oczywiście „Pandemiczna Świekra”. Plan filmowy trwał tydzień. Należało w jednym czasie i miejscu zgromadzić grono aktorów i filmowców. Sporym wyzwaniem podczas realizacji tego projektu było zaciemnienie pomieszczenia tak, aby zrobić środek nocy o godzinie 16.00 (był kwiecień).

KT: Którą z Waszych produkcji uważacie za najlepszą i dlaczego?

TS: Jeżeli chodzi o nowe filmy to zdecydowanie najbardziej podoba mi się „Spencer sam w biurze” (reż. Andrzej Kowol). Przede wszystkim za zabawę tematem – w końcu nawiązuje do „klasycznego szlagiera” odpalanego przy wigilijnym stole,

czyli „Kevina samego w domu”. Kolejnym powodem są również niesztampowe rozwiązania pułapek oraz wielki twist na końcu. W moim sercu gości również nasza najnowsza produkcja, „Najlepsze nogi” (reż. Marcin Holewa). Jest to produkcja, która opiera się o prostą sytuację w sklepie, z którą każdy z nas może się utożsamić. Film szybko puentuje, nie pozostawiając wiele do dopowiedzenia.

KT: Oprócz samej realizacji projektów od strony technicznej, pojawiacie się w nich również jako bohaterowie. Czy trudno jest odnaleźć się Wam w roli aktorów?

AK: Mamy frajdę z występowania w naszych produkcjach. Dodatkowym atutem jest to, że odpowiednio wcześniej trwa omawianie projektu i dyskusja o szczegółach, więc możemy się dobrze do tego przygotować. Na pewno wyzwaniem jest jednoczesna reżyseria i występowanie w filmie, ale jak najbardziej można to ze sobą pogodzić.

KT: Czy podejmujecie też współpracę z aktorami „z zewnątrz”?

WL: Tak, staramy się wyszukiwać aktorów amatorów do naszych produkcji wśród różnych grup aktorskich. Czasem angażujemy również naszych znajomych. Powoduje to zawsze sporo radości, ale stawia też przed sporym wyzwaniem, które przekształca się w miło spędzony czas i spory bagaż doświadczeń.

KT: Czy zdarzają się Wam jakieś wpadki na planie filmowym?

Marcin Holewa: W czasie kręcenia „Spencera”, w scenach rozmowy w biurze między mną (Marcin/szef) a Andrzejem (Spencer) wydarzyła się około 40 minutowa improwizowana rozmowa, z której nic nie wylądowało w ostatecznej wersji

filmu. Mimo to, bawiliśmy się świetnie, a Mateusz wyostrzył kamerę i dopasował ustawienia do światła. Wcieliliśmy się w postać szefa oraz pracownika tylko po to, żeby zmusić śmiechem drugą osobę do tego, aby wyszła ze swej roli. Na pewno zapamiętam tę naszą konwersację-wariację dialogu z filmu na temat bananów:

Szef: W razie czego poczęstuj się bananem, są w kuchni.

Spencer: A… a mogę dwa?

Szef: No pewnie, możesz Spencer!

Spencer: A… a trzy?

Szef: Nie no… bez przesady.

Scena w „Spencerze”, która przysporzyła trochę kłopotów to scena z domino. Układanie go było czasochłonne i kilka razy przy samej końcówce całość przewracała się. Podczas nagrywania w sklepie naszej kolejnej produkcji – „Najlepsze nogi”, napotkaliśmy parę przeszkód. Były to m.in. mokra podłoga lub nasze rozmowy podczas dobrych ujęć, co zmuszało nas do kombinacji z dźwiękiem przy montażu.

KT: Gdzie można obejrzeć Wasze produkcje filmowe?

AK: Nasze produkcje można zobaczyć na organizowanych przez nas wydarzeniach w Miejskim Domu Kultury w Mikołowie. Również na festiwalach, na które wysyłamy filmy lub w okolicznych ośrodkach kultury, do których jesteśmy zapraszani, aby prezentować naszą twórczość. Publikujemy je również w serwisie You Tube: AKF iks Mikołów.

KT: Ilu obecnie członków liczy klub filmowy IKS Mikołów

WL: Obecnie jest nas 12, z czego 11 to płeć męska. Nigdy nie rozumieliśmy, dlaczego branża filmowa jest tak zdominowana przez mężczyzn. W ostatnich latach ulega to zmianom i mamy coraz więcej dziewcząt zafascynowanych kinem. Jeśli chodzi o wiek, to obecnie średnia wynosi ok. 20-22 lat. Warto jednak wspomnieć, że nasz najmłodszy członek Klubu ma 12 lat i już tworzy własne produkcje oraz animacje.

KT: Podczas rozmów często podkreślacie, że Wasz klub jest „amatorski”. Czy jeśli ktoś zechciałby dołączyć do Waszej ekipy, nie mając doświadczenia np. w obsłudze kamery lub montażu, to jest taka możliwość? Jeśli tak, to w jaki sposób?

TS: Według mnie, jest coś magicznego i pięknego w byciu amatorem. Nikt niczego od Ciebie nie wymaga. To czysta droga do tworzenia własnego świata i dłubania w nim niczym najznamienitsi rzeźbiarze tego świata. Bycie amatorem nie jest równoznaczne, że treści tworzone przez nas, czy przez koleżanki i kolegów z innych klubów, są amatorszczyzną. Niejednokrotnie zdarza się, że gdy jedziemy na festiwal, to amatorzy biją na głowę profesjonalistów.

Jeżeli ktoś chciałby dołączyć do naszego klubu, to jak najbardziej zapraszamy! Do końca tego roku artystycznego, czyli do czerwca, jest możliwość „wejścia z buta”, a od września planujemy zorganizować nabór.

Uczymy od podszewki obsługi kamery oraz podstaw montażu, choć doceniamy również filmy tworzone telefonem. Jak to powiedział Chase Jarvis, „najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie” i w duchu tego działamy. Zajęcia odbywają się we wtorki oraz piątki od 17.00 do 20.00 w Miejskim Domu Kultury w Mikołowie.

s.17

Klaudia Kupich

klaudiakupich@interia.eu

KATE MIDDLETON I BURZLIWA HISTORIA JEDNEGO ZDJĘCIA

Nagła operacja i zniknięcie księżnej Walii wywołało w mediach falę plotek. Portale zaczęły spekulować o rzekomej zdradzie, rozstaniu, a nawet śmierci. Zdjęcie Kate z dziećmi tylko wzmocniło zaniepokojenie obywateli.

Catherine Elizabeth Middleton, znana szerzej jako Kate Middleton, urodziła się 9 stycznia 1982 roku w Reading, w Anglii. Jest żoną księcia Williama, następcy brytyjskiego tronu. Po ślubie Kate oficjalnie przyjęła tytuł księżnej Cambridge, a 8 września 2022 roku, po śmierci królowej Elżbiety II, została księżną Kornwalii. Para ma trójkę dzieci: księcia George’a, księżniczkę Charlotte i księcia Louisa.

Księżna Walii jest znana z eleganckiego stylu, działalności charytatywnej oraz zaangażowania w sprawy związane z edukacją, zdrowiem psychicznym i wsparciem rodzin. Jest często widywana podczas oficjalnych wydarzeń królewskich, gdzie towarzyszy księciu Williamowi w jego obowiązkach publicznych. Jej popularność i wpływ w Wielkiej Brytanii są istotne zarówno dla rodziny królewskiej, jak i dla opinii publicznej.

Skomplikowana operacja i rekonwalescencja księżnej 42-letnia Kate w styczniu przeszła operację w obrębie jamy brzusznej z przyczyn, które nie zostały ujawnione, choć zabieg podobno nie miał związku z żadną chorobą nowotworową. Po zabiegu spędziła dwa tygodnie w szpitalu, jednak od tamtej pory unikała występów publicznych. Pałac Kensington ogłosił, że po powrocie do zdrowia księżna Kate zamierza wrócić do wykonywania swoich obowiązków po okresie Wielkanocy.

Ze względu na długotrwałą nieobecność księżnej Kate w życiu publicznym, zaczęły pojawiać się różne teorie spiskowe. Wśród nich pojawiły się plotki sugerujące, że księżna mogła rozstać się z księciem Williamem z powodu jego rzekomej zdrady, a nawet sugestie o jej śmierci.

Zdjęcie stworzone przez sztuczną inteligencję?

10 marca w Wielkiej Brytanii obchodzony jest Dzień Matki. Z tej okazji otrzymaliśmy wiadomość od Kate oraz nowe zdjęcie z dziećmi, które wykonał William: „Dziękuję za Wasze życzliwe wiadomości oraz wsparcie, jakie wciąż otrzymuję od dwóch miesięcy. Życzę wszystkim szczęśliwego Dnia Matki”. Fani od razu zobaczyli, że coś jest nie tak. Okazało się, że mają rację. Według doniesień agencji Associated Press, opublikowane zdjęcie „nie spełnia ich standardów” i może być „zmanipulowane”. Jako dowód na to działanie, wskazano „niespójność w położeniu lewej ręki księżniczki Charlotte”. Natomiast Ruby Naldrett, redaktorka mediów społecznościowych brytyjskiego dziennika „Daily Mirror”, sugeruje, że twarz księżnej została wycięta z dawnej okładki jednego z magazynów i nałożona na zdjęcie. Dodatkowo niektórzy zauważyli, że buty księżniczki

Charlotte wyglądają inaczej, a wzór na swetrze Louisa nie zgadza się. Pojawiały się również plotki, że zdjęcie jest wygenerowane przez sztuczną inteligencję, a agencje prasowe zaczęły masowo usuwać fotografię ze swoich portali.

Na oficjalnym koncie na Instagramie brytyjskiej rodziny królewskiej pojawiło się oświadczenie, w którym księżna Kate przyznała, że pasjonuje się fotografią amatorską, a także osobiście edytuje zdjęcia przed ich udostępnieniem. „Jak wielu fotografów amatorów, od czasu do czasu eksperymentuję z edycją. Chciałabym przeprosić za zamieszanie, jakie wywołało wczorajsze zdjęcie rodzinne. Mam nadzieję, że wszyscy świętujący mieli bardzo szczęśliwy Dzień Matki” – napisano w oświadczeniu podpisanym inicjałem „C”.

Media zagraniczne zauważyły jednak, że księżna Kate nie powinna się tłumaczyć ze swojego błędu, ponieważ jest to sprzeczne z królewską zasadą „nigdy nie narzekaj, nigdy się nie tłumacz”. Portal „The International News” zaznaczył również, że wydanie oświadczenia przez brytyjską rodzinę królewską było „strategią wysokiego ryzyka”.

Brak zdjęć czyli brak dowodów

Po aferze wywołanej zdjęciem z okazji Dnia Matki w brytyjskich mediach pojawiły się doniesienia, że podczas marcowego weekendu Kate została zauważona na farmie – wyglądała wtedy zdrowo i szczęśliwie. Towarzyszył jej William, odwiedzili razem sklep, a później obserwowali swoje dzieci podczas wydarzeń sportowych. Pomimo tych aktywności rodzinnych, nie było zdjęć dokumentujących wspólnie spędzony czas, co wywołało jeszcze większe kontrowersje, ponieważ znaczna część społeczeństwa zwyczajnie nie chciała w to wierzyć.

Księżna Kate ma swojego sobowtóra?

18 marca w mediach pojawiło się krótkie nagranie, przedstawiające księcia i księżną Walii podczas zakupów w Windsor Farm Shop. Na filmiku Kate ubrana jest w wygodny sportowy strój, a na jej twarzy widoczny jest szeroki uśmiech. Film miał na celu uspokojenie fanów, którzy byli zaniepokojeni nagłą nieobecnością księżnej po operacji jamy brzusznej. Niemniej jednak wiele osób kwestionowało, czy osoba na nagraniu to rzeczywiście żona księcia Williama. Wymieniano teorię, że jest to jej sobowtór oraz podważano aktualność wideo. Nagranie, na którym ukazana jest księżna Kate z mężem, wywołało tak duże emocje, że rodzina królewska poczuła się zobowiązana do zabrania głosu. „Pałac Kensington potwierdza

autentyczność nagrania” – oświadczono 19 marca w programie informacyjnym BBC News.

Ważne oświadczenie księżnej

Internauci wciąż spekulowali i wymyślali różne teorie spiskowe dotyczące nagłej nieobecności księżnej Kate, która w połowie stycznia przeszła operację w londyńskiej klinice. Niestety, przekazano smutne wieści. Okazało się, że księżna ma nowotwór i rozpoczęła chemioterapię. Żona następcy tronu 22 marca nagrała specjalne oświadczenie. Media krytykowały rodzinę królewską za błędy w komunikacji oraz opóźnienia, które przyczyniły się do powstania wielu plotek, jednak wygląda na to, że książęca para miała wszystko zaplanowane. Kate Middleton i William postanowili poczekać, aż ich dzieci rozpoczną świąteczną przerwę od szkoły. Informacja o chorobie ich mamy została opublikowana tuż po zamknięciu Lambrook School w Bracknell.

Zgodnie z doniesieniami „Daily Mail”, członkowie rodziny królewskiej podjęli te kroki w celu zmniejszenia medialnego zamieszania wokół swoich dzieci w obliczu trudnej sytuacji. Obecnie rodzina przeniosła się do drugiej posiadłości, aby odpocząć od burzy w mediach społecznościowych.

Ciepłe słowa od bliskich

Słowa otuchy i wsparcia dla Kate i jej rodziny sypią się z całego świata. Pod oświadczeniem w social mediach są tysiące komentarzy i wiadomości od ludzi, którzy chcą wspierać księżną w chorobie. Pojawiły się również informacje od najbliższych Kate, m.in. jej brata Jamesa, który opublikował ich wspólne zdjęcie z wyprawy w góry z opisem: „Przez lata wspięliśmy się razem na wiele gór. Na tę też wspinamy się z Tobą całą rodziną”. Również książę Harry wraz ze swoją małżonką Meghan zostawili wiadomość dla księżnej: „Życzymy księżnej Kate zdrowia i ukojenia w towarzystwie bliskich”.

Po licznych wiadomościach i komentarzach pojawiła się informacja od rzecznika Pałacu Kensington: „Zarówno książę, jak i księżna są niezwykle wzruszeni miłymi wiadomościami od mieszkańców Wielkiej Brytanii, Wspólnoty Narodów i całego świata w odpowiedzi na przesłanie Jej Królewskiej Wysokości. Są niezwykle poruszeni ciepłem i wsparciem opinii publicznej oraz wyrażają wdzięczność za zrozumienie ich prośby o zachowanie prywatności w tej trudnej chwili”.

Źródła:

B. Niedziński: Opublikowana pierwsze zdjęcia Kate po operacji (www.pap.pl);

J. Newton: Kate Middleton shares brand new Mother’s Day photo with kids as she thanks public for support. (www.mirror.co.uk);

N. Dalton: Palace answers Kate Middleton cancer questions – type, diagnosis and treatment length. (www.mirror.co.uk);

J. Rogers: LET KATE BE Princess Kate speculation is vicious. We KNOW it’s her in the farm shop video. (www.thesun.co.uk).

←| fot. Ricky Wilson, CC BY 2.0, via Wikimedia Commons

Kacper Włodarski

kacper-wlodarski@tlen.pl

PARYŻ 2024 – STARY DOBRY SPORT W NOWEJ OTOCZCE

Igrzyska Olimpijskie w Paryżu 2024 zakończyły się spektakularnym sukcesem, dostarczając światu niezapomnianych emocji, sportowych osiągnięć i historycznych momentów. Były to pierwsze letnie igrzyska w stolicy Francji od 1924 roku, co nadało wydarzeniu dodatkowego znaczenia i splendoru. Po stu latach od pierwszej wizyty w Paryżu organizatorzy stanęli na wysokości zadania i zaskoczyli widzów.

Nowoczesność i zrównoważony rozwój

Paryż 2024 był olimpiadą, która postawiła na innowacje technologiczne oraz zrównoważony rozwój. Organizatorzy starali się zmniejszyć ślad węglowy wydarzenia, stawiając na ekologiczne rozwiązania, takie jak zasilanie obiektów energią odnawialną oraz promowanie transportu publicznego i rowerowego dla kibiców i uczestników. Wiele obiektów sportowych było tymczasowych lub powstało w ramach rewitalizacji istniejącej infrastruktury miejskiej, co przyczyniło się do zmniejszenia kosztów i wpływu na środowisko. Pierwszy raz w historii zrezygnowano z areny – jej miejsce zajęła Sekwana, która była główną sceną ceremonii otwarcia i zamknięcia igrzysk.

Rywalizacja na najwyższym poziomie

Sportowcy z całego świata zmagali się w 32 dyscyplinach sportowych, a niektóre z nich debiutowały na olimpijskiej scenie. Skateboarding, surfing i wspinaczka sportowa przyciągnęły uwagę młodszej publiczności, wprowadzając nową energię do klasycznego formatu igrzysk. Tradycyjne dyscypliny, takie jak lek-

koatletyka, pływanie czy gimnastyka, również dostarczyły wielu emocji i nowych rekordów. Najwięcej kontrowersji przyniosła nowa dyscyplina – Breaking. Odmiana tańca ulicznego pojawiając się pośród popularnych dyscyplin, nie przypadła do gustu większej ilości osób. Jak na razie był to jednorazowy występ tej dziedziny sportu na najważniejszej imprezie czterolecia, gdyż w programie kolejnych igrzysk Breakingu już nie zobaczymy.

Niezapomniane momenty

Paryż 2024 był świadkiem wielu niezapomnianych momentów, które zapisały się na kartach historii sportu. Jednym z najważniejszych wydarzeń była rekordowa liczba medali zdobytych przez młodych zawodników, co pokazuje rosnący poziom sportowy młodzieży. Warto wspomnieć o spektakularnym finiszu biegu na 100 metrów, który zakończył się najkrótszą w historii różnicą czasu między pierwszym a drugim miejscem – Amerykanin Noah Lyles pokonał Jamajczyka Kishane Thompsona o zaledwie 5 tysięcznych sekundy. W dyscyplinach zespołowych niespodzianki dostarczyła drużyna koszykówki

kobiet – Gospodynie turnieju, Francuzki, po zaciętej walce uległy faworyzowanym rywalkom ze Stanów Zjednoczonych tylko jednym punktem. W turnieju piłki nożnej mężczyzn triumfowali Hiszpanie, którzy po emocjonującym finale rozegranym na legendarnym Stade de France, pokonali Francuzów po dogrywce. Reprezentacja Fidżi odniosła pierwszą porażkę w historii swoich startów na igrzyskach. Fidżyjczycy od 2016 roku byli niepokonani, zdobywając dwa złote medale; tym razem przegrali w finale z Francuzami, zdobywając srebrny medal. Jak się okazało później, był to jedyny medal zdobyty przez mały, wyspiarski kraj.

Polskie sukcesy

Reprezentacja Polski wróciła z Paryża z dziesięcioma medalami. Wśród najjaśniejszych gwiazd znalazły się wspinaczki górskie – Aleksandra Mirosław zdobyła jedyny złoty medal, a brązowy w tej samej konkurencji zdobyła Aleksandra Kałucka. Honor medalowy lekkoatletów uratowała Natalia Kaczmarek, zdobywając brąz w biegu na 400 metrów. Iga Świątek i jej brązowy krążek to pierwszy medal w historii polskiego tenisa, a męska drużyna siatkówki powróciła do najlepszej trójki olimpijskiej, zdobywając srebrne medale. Po przegranej w finale srebrny medal wywalczyła Julia Szeremeta – polska bokserka przegrała w finale, mimo tego osiągając najlepszy wynik od 1980 roku, jeśli chodzi o polskich pięściarzy i pięściarki na igrzyskach.

Dziedzictwo igrzysk

Igrzyska w Paryżu nie tylko przyczyniły się do rozwoju sportu, ale także pozostawiły trwałe dziedzictwo dla miasta i jego mieszkańców. Wiele projektów infrastrukturalnych zrealizowanych na potrzeby igrzysk poprawiło jakość życia mieszkańców, a rewitalizacja terenów nad rzeką przekształciła je w przestrzeń rekreacyjną i kulturalną. Woda w Sekwanie po ponad stu latach znów jest zdatna do pływania dzięki intensywnym staraniom władz Paryża. Przez zbyt wysokie zanieczyszczenie rzeki zawody triathlonowe do ostatniej chwili stały pod znakiem zapytania. Ostatecznie 1,5 godziny przed planowanym rozpoczęciem zmagań władze dały zielone światło ich rozpoczęciu.

Nowe twarze Podczas paryskich igrzysk do klasyfikacji medalowej wszechczasów dołączyły dwa państwa. Thea LaFond reprezentującą Dominikę zdobyła złoty medal w trójskoku, a Julien Alfred została mistrzynią olimpijską w biegu na 100 metrów, oraz wicemistrzynią w biegu na 200 metrów. Pierwszy medal po 40 latach posuchy dla Pakistanu zdobył rzucający oszczepem Arshad Nadeem. Igrzyska Olimpijskie w Paryżu 2024 były wydarzeniem, które na długo pozostanie w pamięci zarówno uczestników, jak i kibiców na całym świecie. Nowoczesność, innowacyjność oraz wysoki poziom rywalizacji sportowej sprawiły, że Paryż 2024 zapisał się w historii jako jedna z najbardziej udanych edycji letnich igrzysk olimpijskich.

Źródła:

Eurosport: Julien Alfred mistrzynią olimpijską biegu na 100 metrów. Wyniki i relacja finału . (www.eurosport.tvn24.pl/lekkoatletyka/igrzyska-olimpijskie-paryz-2024/2024/julien-alfred-mistrzynia-olimpijska-biegu-na-100-metrow.-wyniki-i-relacja-finalu_sto20025142/story.shtml);

TVP Sport: Noah Lyles startował z covidem. Tak tłumaczy porażkę. (www.sport.tvp.pl/79723371/noah-lyles-startowal-z-covidem-tak-tlumaczy-porazke/);

TVP Sport: Paryż 2024. Arshad Nadeem, złoty medalista w oszczepie stał się pakistańskim milionerem. (www.sport.tvp.pl/79907823/ paryz-2024-arshad-nadeem-zloty-medalista-w-oszczepie-stal-sie-pakistanskim-milionerem/).

„ZACZAROWANE” MURALE W TYCHACH – DUET CZARY-MURY

Już pięć budynków w miejskiej przestrzeni Tychów stało się atrakcjami dzięki pracy projektantki ceramiki Marty Piróg i malarza Marka Greli. Malarsko-ceramiczne projekty zdobią teraz ściany bloków, restauracji i szkoły.

Duet najchętniej wykonuje malowidła, które upamiętniają ważne postacie dla historii Polski i konkretnych miast, w których mają się znaleźć. Zawsze na murale szukają oni miejsc kojarzących się z tymi osobami, takich jak szkoły i ulice noszące imię bohaterów, lub budynki, w których mieszkali. Znakiem rozpoznawczym artystów jest łączenie dwóch technik – ceramicznego zdobnictwa i malarstwa naściennego.

„Czary” – technika nie tylko malarska Rozplanowanie wielkoformatowych grafik na ścianach budynków, dobranie odpowiednich farb fasadowych i malarskich narzędzi – to tylko początek procesu powstawania muralu. Cały szkic dzieli się na mniejsze, łatwiejsze do przeniesienia kwadraty, a następnie wypełnia się go kolorem. Farby dobierane przez artystów są odporne na warunki pogodowe i promienie UV. Jak sami wspominają, nie liczą oni litrów farb, które zużywają na tworzenie dzieła. Najważniejszy jest dla nich twórczy proces. Prace na zewnątrz to tak naprawdę końcówka powstawania całego projektu. Duet, by wpisać się w tyski szlak mozaikowy, tworzy wiele glinianych elementów. Każdy z nich musi być ręcznie uformowany, wysuszony na powietrzu, wypalony, poszkliwiony, ponownie wysuszony i wypalony w wyższej temperaturze. Efekty tej ciężkiej pracy i długotrwałego procesu najlepiej widać na muralu przedstawiającym Zofię Nałkowską, zdobiącym blok przy ulicy, której jest patronką.

Kwiecisty mural z Zofią Nałkowską 10 października 2020 roku, w pandemicznych okolicznościach, odsłonięto mural powstały w ramach Programu Rewitalizacji dla miasta Tychy. Duet inspirował się prawdziwym zdjęciem Zofii Nałkowskiej siedzącej na ławce w otoczeniu przyrody. Drzewa wiśniowe znajdujące się za bohaterką rozkwitają 750 kwiatami. To aż 3730 różowych płatków ceramicznych stworzonych przez Martę Piróg. Dzięki ukazaniu pisarki wśród zieleni i kwiatów projekt wpisał się w otoczenie okolicznych ogródków.

Legenda Bluesa przy ulicy Filaretów

Duet Czary-Mury, stworzył także mural z Ryśkiem Riedlem. Ważnym elementem muralu jest sześć ceramicznych, kolorowych puzzli, nawiązujących do okładki płyty „Autsajder” z 1993 roku. Mural został namalowany w 14 dni, a miejsce powstania nie jest przypadkowe – zdobi on ścianę budynku bloku mieszkalnego przy ul. Filaretów 14, gdzie mieszkał Ryszard

↑| fot. Luiza Szczotka

Riedel – legenda bluesa i artysta, który rozsławił Tychy. Popiersie schowanego pod kapeluszem Ryszarda Riedla uzupełnia napis: „Zawsze warto być człowiekiem”. Uroczyste odsłonięcie muralu nastąpiło 4 września 2021. Szybko po tym wydarzeniu mural z Ryśkiem stał się ważnym miejscem wymiany myśli i wspomnień wszystkich tyszan i fanów Dżemu.

Geometryczna współpraca Błękitne tło, śląska panorama i hasło „Inwestuj z nami” pojawiły się 3 czerwca 2022 na ścianie biurowca Tyskiej Podstrefy Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej przy ulicy Fabrycznej 2. Uzupełniają je ceramiczne elementy, podobnie jak pozostałe murale duetu. Mural jest dobrze widoczny od strony hipermarketów i stacji benzynowej. W słoneczny dzień budynek wydaje się zlewać z przejrzystym niebem, dzięki czemu przestrzeń wydaje się bardziej otwarta.

Patronka Szkoły Podstawowej nr 11

W dniu 156 urodzin Marii Skłodowskiej-Curie, dokładnie 7 listopada 2023, odsłonięto najnowszy tyski mural duetu Czary-Mury. Oprócz wizerunku wybitnej Polki mural zdobią dwa koła stworzone z ceramicznych elementów, które są odzwierciedleniem orbit pierwiastków, które odkryła noblistka – radu i polonu.

Nowy wygląd Daltona

Na ścianie budynku tej restauracji – pizzerii znalazł się projekt artystycznego duetu. Mural pokrył wcześniejsze pomarańczowe graffiti „Pizzeria Dalton – zapraszamy”. Gości zaprasza teraz widok pizzy wkładanej do buchającego ogniem pieca, w otoczeniu naciosanego drewna.

Dlaczego Tychy?

Na to pytanie w jednym z artykułów Marek Grela – malarz duetu Czary-Mury, absolwent polonistyki na Uniwersytecie Śląskim oraz malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu odpowiada w taki sposób: „Tychy są dla mnie szczególnym miejscem, ponieważ tu się urodziłem i mieszkam do dziś. Jestem wielkim lokalnym patriotą. Dlatego też bardzo się cieszę, że pierwszy mural pod szyldem „Czary-Mury” powstał właśnie w Tychach, a była to Zofia Nałkowska. Zależało mi, aby powstał cały szlak Tyskich Patronów Ulic – murale m.in. Orzeszkowej, Piłsudskiego, Sienkiewicza i wielu innych, zwłaszcza, że Tychy są unikatowe na skalę ogólnokrajową – osiedla zostały nazwane poszczególnymi literami alfabetu. Wielu mieszkańców mówiło nam, że bardzo chcieliby „u siebie” taki mural, aby było ich więcej – a dzięki temu będzie piękniej i przyjemniej. Zwłaszcza, że Nałkowska to nie jest zwykły portret, a sceneria będąca przedłużeniem pięknej zielonej okolicy na os. N i wizerunek pisarki siedzącej na ławce niczym mieszkanka tego miejsca. Czy taki szlak uda się stworzyć? Tego nie wiemy. Póki co nie mamy w planie żadnej nowej muralowej realizacji w Tychach, ponieważ nie wszystko od nas zależy. Natomiast bardzo się cieszymy, że wspomnianą Nałkowską, a potem Ryśka Riedla udało się wykonać, bo były to nasze oddolne, „wydeptane” inicjatywy, które niezwykle przyjęły się w mieście. Z kolei malowidło ku pamięci Marii Curie-Skłodowskiej powstało dzięki długim staraniom ówcze-

snej dyrektor SP nr 11 - pani Marzeny Nogaj. Wszystkie trzy realizacje udało się wykonać dzięki współpracy z Miastem Tychy i Miejskim Centrum Kultury.”

Inne projekty duetu

Mural upamiętniający 40-lecie podziemnego strajku górników KWK Piast w Bieruniu (2021), projekt „Pamiętajmy o sportowcach” z podobizną Kazimierza Górskiego w Gliwicach (2022), mural Jacka Cygana w Sosnowcu (2022), mural w Lędzinach na budynku KWK Ziemowit z okazji 70-lecia zakładu (2022), a także mural Zbigniewa Wodeckiego przy ulicy Tylnej Mariackiej w Katowicach (2023). Czary-Mury tworzą nie tylko na Śląsku. Mogą poszczycić się także muralowymi portretami między innymi we Wrocławiu (Malarz polskich charakterów – Pawlak i Kargul), w Mielcu (Grzegorz Lato), Łodzi (Włodzimierz Smolarek) i Warszawie (Kazimierz Górski).

Źródła:

UM Tychy: Nałkowska na Nałkowskiej - mural Zofii Nałkowskiej powstał w Tychach (umtychy.pl); Jarosław Jędrysik: Muralowy rok duetu Czary-Mury (noweinfo.pl); Jolanta Pierończyk: Mural Ryśka Riedla w Tychach jest rewelacyjny. Wstęgę przecinał syn, Sebastian Riedel, lider zespołu Cree (dziennikzachodni.pl);

PropertyDesign.pl: Mural z wizerunkiem Grzegorza Laty. To praca duetu artystycznego Czary-Mury (www.propertydesign.pl).

↑| fot. Luiza Szczotka

Marlena Chowaniec

marlena.chowaniec23@gmail.com

CYFROWA DROGA DO PRACY, CZYLI JAK INTERNET REWOLUCJONIZUJE PROCES REKRUTACJI?

Internet stał się integralną częścią naszej rzeczywistości, również relacji pracodawców i pracowników. Platformy społecznościowe oraz agregaty ofert pracy usprawniają komunikację i poszerzają możliwości.

Coraz więcej ofert pracy pojawia się online, nie tylko w ramach branży IT. Pandemia COVID-19 zwiększyła udział rekrutacji internetowej, przez konieczność ograniczania bezpośrednich kontaktów. Również pracodawcy cenią sobie e-rekrutację, która redukuje czas potrzebny na obsadzenie danego stanowiska. Jak wskazuje doktor Angelika M. Pabian: „coraz częściej organizacje intensyfikują swoje wysiłki w ramach cyfrowych instrumentów realizacji celów operacyjnych. Rekrutacja jest jednym z obszarów, który wkracza w e-wymiar. E- rekrutacja ma wiele zalet, m.in. brak ograniczeń geograficznych, relatywnie niski koszt prowadzonych działań, duża elastyczność. Pracodawcy wykorzystują w celu pozyskania nowych pracowników zarówno własne witryny internetowe, portale specjalistyczne, ale również dedykowane procesowi rekrutacji aplikacje. Te ostatnie umożliwiają nie tylko gromadzenie dokumentacji aplikacyjnej, synchroniczne przeprowadzenie rozmowy kwalifikacyjnej, ale również wykorzystanie tzw. one-way interview” .

Dobry wizerunek pomaga znaleźć pracę

Obecny rynek pracy bardzo ceni sobie budowanie wizerunku. Jego idealna forma przejawia się w autentyczności i prawdziwości kreowanego obrazu. Internet i media społecznościowe dają duże możliwości w kwestii konstruowania marki osobistej. Proces tworzenia własnego wizerunku określić można mianem personal brandingu – stosując go, kładzie się nacisk na wyróżnianie z tłumu danej jednostki oraz indywidualizację w sytuacji zawodowej czy osobistej. Dzięki odpowiednio prowadzonemu personal brandingowi kandydaci mogą zbudować swój autorytet w danej dziedzinie. Przedsiębiorstwa kształtują swój pozytywny wizerunek dzięki employer brandingowi, czyli wszelkim działaniom podejmowanym przez organizację, które skierowane są do obecnych oraz potencjalnych pracowników i mają na celu budowanie jej wizerunku jako atrakcyjnego pracodawcy. Zdaniem doktor Angeliki M. Pabian „employer branding zaczyna się już na etapie planowania kadry i budowania strategii pozyskiwania talentów”. Poprzez strategię pozyskiwania talentów rozumieć należy wyszukiwanie kandydatów cechujących się wyjątkowymi zdolnościami, którzy będą wspierali osiąganie celów biznesowych przedsiębiorstwa.

Media społecznościowe – broń obosieczna w procesie rekrutacji

Internet staje się jednym z najwygodniejszych narzędzi w rękach rekruterów. Za jego pośrednictwem mogą oni zamieszczać ogłoszenia o pracę, wszelkie informacje dotyczące przedsiębiorstwa, ale również bezpośrednio wymieniać się wiadomościami – zarówno z potencjalnymi, jak i obecnymi pracownikami. To ostatnie możliwe jest zwłaszcza dzięki mediom społecznościowym, ze szczególnym wyróżnieniem platform dedykowanych sferze zawodowej – w tym obszarze prym wiedzie LinkedIn. Umiejętnie posługując się mediami społecznościowymi, zdolni jesteśmy do stworzenia swojego wizerunku jako kompetentnego pracodawcy bądź pracownika, pokazując własne osiągnięcia w przestrzeni zawodowej. O popularności tego narzędzia w dzisiejszym świecie świadczy badanie przeprowadzone przez Hays Poland w 2023 roku. Wyniki wykazały, że aż 75 procent specjalistów wykorzystuje media społecznościowe do poszukiwania pracy. Z tego względu przedsiębiorstwa ciągle powiększają liczbę platform, przez które kontaktują się z kandydatami – oprócz wspomnianego LinkedIn również o Instagram, Pinterest a nawet TikTok. To tam bowiem każdego dnia loguje się wielu potencjalnych kandydatów. Pracodawcy muszą obecnie szeroko wykorzystywać potencjał, jaki dają nowe nowe media (nowsze niż nowe media, istnieją w internecie pod postacią portali społecznościowych itd.). Pracując nad ulepszaniem jakości publikowanych treści, coraz częściej decydują się też na płatną reklamę. Informacje publikowane w social mediach dostarczają bowiem dodatkowej wiedzy kandydatowi i skłaniają do złożenia CV właśnie w tym przedsiębiorstwie – pokazują, jak wyglądają jego kultura i wartości, pozwalają doświadczyć „typowego dnia z życia” w danej organizacji.

Angażując się w proces rekrutacji, potencjalny pracownik płaci określoną cenę – w tym przypadku jest to czas, który poświęca celem zdobycia wymarzonej posady. Pracodawcy muszą więc zaproponować mu odpowiedni towar – atrakcyjne, dopasowane do niego miejsce pracy. Internet oferuje duże ułatwienia także dla samych kandydatów, przede wszystkim dzięki możliwościom zdalnego wysyłania CV do wielu pracodawców i szybkiego zapoznania się z wymaganiami na danym stanowisku. W mediach społecznościowych trudno jednak zatrzeć ślady własnej aktywności, zwłaszcza w przypadku, gdy miała ona charakter kontrowersyjny. Wszelkie posty i zdjęcia są dostępne dla potencjalnego pracodawcy bądź kandydata, o ile nie zostaną odpowiednio zastrzeżone na profilu. Jeśli więc persona internetowa została zbudowana na bazie pewnych kontrowersji, może to skutecznie przekreślić szansę na

zatrudnienie. Profesjonalny wizerunek z kolei od razu tworzy pozytywne wrażenie i znacząco wyróżnia się na tle konkurencji. Media społecznościowe są więc bronią obosieczną, której efektywność zależy od poprawnego zastosowania dostępnych narzędzi.

Czy sztuczna inteligencja to przyszłość rekrutacji?

Coraz częściej wykorzystywanym narzędziem w procesie rekrutacji jest stosowana obecnie przez ponad 65 procent firm sztuczna inteligencja, czyli wielkie modele językowe podobne do zyskującej coraz większe zainteresowanie aplikacji ChatGPT. SI może być wykorzystywana w formie robotów rekrutacyjnych, to znaczy asystentów występujących na stronach internetowych firm czy komputerowych algorytmów selekcji kandydatów do dalszych etapów rekrutacji. Głównym celem SI jest zwiększenie wydajności przetwarzania danych na temat kandydatów na pracowników. Sztuczna inteligencja znacznie oszczędza czas potrzebny na wstępną selekcję kandydatów, dodatkowo wykazuje się obiektywnością w stosunku do narzuconych kryteriów. Wykorzystanie algorytmów posiada jednak

pewne istotne wady, mogące zagrozić poprawnemu przeprowadzeniu procesu selekcji. Przede wszystkim sposób, w jaki działa sztuczna inteligencja doprowadzić może do dyskryminacji osób wyłamujących się z odgórnie ustalonego wzorca konkretnego stanowiska. Kandydaci, których rekrutację przeprowadzi właśnie SI, mogą doświadczyć poczucia niesprawiedliwości. Algorytmy sztucznej inteligencji nie są przewidywalne i nigdy nie można być pewnym, że wybiorą najlepszego kandydata. SI nie będzie również skupiała się na różnorodności, co może prowadzić do powstania jednolitych zespołów, a to automatycznie zamyka drogę na świeże perspektywy i doświadczenia, które znacznie podnoszą wartość zespołów. Ze względu na poważne wady algorytmizacji ważne jest zachowanie ludzkiego czynnika w procesie rekrutacji. SI powinna przede wszystkim wspierać pracowników w tym obszarze, a nie całkowicie ich zastąpić. Wciąż bardzo ważny jest bezpośredni kontakt z kandydatami, który rzuca nieco nowego światła na ich aplikację i pozwala zapobiec wyżej wskazanym zagrożeniom.

Ludzki wymiar w erze cyfrowej

Nie należy zapominać, że za wszystkimi algorytmami, platformami i aplikacjami stoją ludzie. Współczesna technologia ułatwia znacząco proces rekrutacji, jednak to wciąż człowiek jest jego decydującym elementem, dlatego aktywność w sieci powinna służyć nie tylko efektywności, ale również budowaniu relacji – opartych na szacunku, zaufaniu oraz empatii. Zdaniem doktor inżynier Agaty Hilarowicz „procesy cyfryzacji w obszarze rekrutacji w przedsiębiorstwach będą nadal postępowały, niemniej jednak wymagają przygotowania nie tylko od strony organizacyjnej czy technicznej, ale także uwzględnienia aspektów prawnych i etycznych. Ważne przy tym jest nakreślenie granic w zakresie implementacji postępu technologicznego w przebieg procesów personalnych oraz uwzględnienie faktu, że konwersja cyfrowa znacząco zmienia sposoby komunikacji, co z kolei przekłada się na dynamikę relacji, współpracy i zaufania”.

Źródła:

M. Armstrong: Zarządzanie zasobami ludzkimi; K. Szczepański: Kształtowanie wizerunku (employer branding) jako sposób zwiększenia atrakcyjności pracodawcy w warunkach polskich. „Zeszyty Naukowe Politechniki Poznańskiej. Organizacja i Zarządzanie”. 61/2013;

M. Barańska: Wizerunek kandydata do pracy ‒ (nie)doceniany aspekt procesu rekrutacji. „Szkoła - Zawód - Praca”. 20/2020; P. Pawlczuk: Media społecznościowe – czym są i jakie dają możliwości? (cyrekdigital.com/pl/baza-wiedzy/media-spolecznosciowe/);

M. Marszycki: ¾ specjalistów korzysta z mediów społecznościowych podczas poszukiwania pracy. (itwiz.pl/3-4-specjalistow-korzysta-z-mediow-spolecznosciowych-podczas-poszukiwania-pracy/);

M. Tomanek: Sztuczna inteligencja w dziale HR. Czy będziesz rekrutowany przez bota? (holistic.news/sztuczna-inteligencja-w-dziale-hr-czy-bedziesz-rekrutowany-przez-bota/);

K. Trzaska: E-rekrutacja – coraz popularniejsza metoda pozyskiwania pracowników (erecruiter.pl/blog/e-rekrutacja-to-coraz-popularniejsza-metoda-pozyskiwania-pracownikow/);

M. Cieśliński: Sztuczna inteligencja (AI) w rekrutacji – pomaga, czy szkodzi? (www.linkedin.com/pulse/sztuczna-inteligencja-ai-w-rekrutacji-pomaga-czy-mateusz-cieśliński/?originalSubdomain=pl).

↑ | il. Emil Papierniok

KIEDY „SHOW MUST GO ON” ZAMIENIŁO SIĘ W RODZINNY DRAMAT

Znana z działalności na YouTube, zyskała popularność jako jedna z kontrowersyjnych patostreamerek. Początkowo kreująca się na profesjonalistkę z branży fotograficzno-filmowej, z czasem zaczęła publikować treści dalekie od standardów.

Era przedinfluencerska

Jedną z „topowych” obecnie patoyoutuberek jest Elżbieta Gawin. Określa się ona mianem „fotografa, filmowca, specjalisty ds. reklamy, dziennikarza, mgr polonistyki i filmoznawstwa, Instytut Sztuk Audiowizualnych Uniwersytet Jagielloński, właściciela firmy EG Studio Agencja Fotograficzno-Filmowa ”. Po takim opisie można stwierdzić, że zna się na tym co robi, jednak jest to mylące. Jej warsztat pomimo wskazania, że posiada ona odpowiednie kompetencje, odbiega od tego, co prezentują nam najpopularniejsi twórcy, do których chce dołączyć bohaterka tekstu.

Ela posiada swoje konto w serwisie YouTube od 2012 roku, gdzie początkowo udostępniała materiały sporządzone na rzecz jej działalności – filmy z wesel czy reklamy małych przedsiębiorstw. Nagrania te odbiegały od standardów, jakich możemy oczekiwać od kogoś, kto trudni się fachem fotografa. Najbar-

dziej w tych produkcjach przykuwa uwagę coś, co w przyszłości będzie często wytykane pani Gawin – jej zakochanie w sobie. Ujęcia z wesel klientów są przeplatane ujęciami Eli, która często filmuje siebie w lustrze, wyginając się przy tym w różne strony, aby jak najlepiej podkreślić swoje wdzięki. W przyszłości eksmąż Eli wyjawi również, że często doklejała ona do filmów dla klientów urywki ze swoich roznegliżowanych sesji.

Pomysł na życie ku uciesze córeczki – influencerka

Od około 2018 roku Ela regularnie zaczęła nagrywać vlogi o swoim codziennym życiu samotnej matki, poruszając tematy społeczne i polityczne. Początkowo jej materiały przeszły bez większego echa – ukazywały jedynie brak umiejętności Gawin w kwestiach montażu i obeznania w Internecie. Jak to określił youtube’owy twórca Mateusz Spysiński, „Ela początkowo wydawała się być starszą panią zagubioną w Internecie”. Pro-

↖ | il. Natalia Kuleta

blem zaczął się, kiedy rozszerzyła swoją działalność internetową o transmisje live, a następnie wpłaty od fanów i prezenty –najczęściej alkohol wysyłany przez Glovo.

Skąd widzowie znają adres Eli? Tu pojawia się kolejny problem naszej gwiazdy – nie potrafi ona oddzielić życia wirtualnego od prawdziwego. Po sieci krąży adres jej domu, który jest również adresem jej firmy. Gawin sama również chętnie podaje adres zamieszkania na transmisjach live oraz numer bankowy do bezpośrednich wpłat. Zdarzyło się również kilka razy, że podała adres szkoły, do której uczęszczała jej córka bądź nazwę ośrodka, w którym obecnie przebywa M. (mimo iż imię córki Eli jest znane, to dla zachowania szacunku i prawa do bycia anonimowym, na potrzeby tekstu pozwolę sobie pisać M.). Początkowo M. była zadowolona z kierunku kariery, jaki obrała jej matka. Z czasem jednak, kiedy internauci zwrócili Gawin uwagę, że nie może upijać się na swoich transmisjach, mając pod opieką nieletnią córkę, to kobieta zaczęła głosić dosyć kontrowersyjne opinie. Mówiła, że nie chce już dziecka, że gdyby nie było jej córki, to mogłaby spożywać alkohol na live’ach czy też ukazywać się roznegliżowana. Przypomnijmy, że wszystko to działo się zaraz za ścianą pokoju jej córki, a nawet czasem jedynie za parawanem, który oddzielał pokój do transmisji od reszty mieszkania.

„Show must go on”, jak nawijał gwiazdor Jesienią 2022 roku M. została ostatecznie odebrana matce i zabrana do pogotowia opiekuńczego. Przełomowym momentem był wyciek nagrania rozmowy Elżbiety z innym internetowym twórcą – Psychotropem, podczas której w pijackim szale zachęcała go, aby przyjechał do Krakowa i poderżnął gardło jej i jej córce, podając przy tym dokładne dane dziecka. Jednak według obserwatorów nad Elą i jej córką czarne chmury zbierały się od dawna, ponieważ Gawin wielokrotnie pokazywała, że nie ma pojęcia o wychowywaniu dziecka (np. przekupywała M. fast foodami od fanów, aby móc po nocach nagrywać swoje zakrapiane alkoholem transmisje).

Jak jednak Ela zareagowała na samo odebranie córki? Kanał „Pijalnia Belweder” stworzył materiał na ten temat, podsumowując całą tę sytuację i pokazując, że Eli zależy tylko na sławie. Zaraz po odebraniu córki, Gawin dodała oświadczenie dla swoich fanów na serwerze Discord. Pierwsze, co Ela zrobiła po odebraniu córki to… udanie się do salonu Orange po nowy sprzęt, gdyż jej osobisty zarekwirowała policja jako dowód w sprawie o zaniedbanie. Krakowska „gwiazda” nie powstrzymała się również od zakrapianej alkoholem transmisji live, na której zabawiała swoich widzów tańcami. Dopiero jeden z administratorów jej serwera Discord upomniał ją, że w tej sytuacji nie wypada tańczyć, na co 53-latka skwitowała: „show must go on”.

Krokodyle łzy i prostowanie drzew za młodu

Obecnie u krakowskiej gwiazdy można zauważyć pewną sinusoidę: chętnie pokazuje ona swoje życie, odpina wrotki, bo nie ma już pod opieką córki. Możemy często widzieć Elę pijaną na transmisjach live, gdzie chętnie komentuje swoje dokonania (głównie niepowodzenia, które są w jej mniemaniu spowodowane hejterami i lewackimi sądami), a następnie wykonuje seksowne tańce w kusych strojach. Kiedy Gawin

przypomina sobie o córce, tłumaczy, że wszystko robi dla niej, a następnie popada w rozpacz, mówi o „stracie córki”, ponieważ małoletnia M. już nie stoi po stronie matki i „w ośrodku wyprali jej mózg”. W następstwie kończy się to zapowiedzią „zniknięcia” Eli nie tylko z Internetu, co przez niektórych obserwatorów jest interpretowane jako myśli samobójcze. Coraz częściej transmisje live kończą się wezwaniem służby ratunkowych. Pomimo sądowego zakazu kontaktu z małoletnią M., matka i córka nadal się komunikują. Z jednej strony M. wie o rzekomych zaburzeniach Eli, co potwierdzać miały dokumenty udostępnione przez ojca dziewczynki – o ironio, też lubującego się w karierze youtubera. Z drugiej strony, według Eli córka ma traktować ją jak bankomat, mieć dostęp do jej konta i chętnie wyczyszczać je ze środków. Pomimo przebywania M. w rodzinie zastępczej, gdzie ma zostać zresocjalizowana po patologicznym wychowaniu matki, Ela nadal deprawuje swoje dziecko, kupując mu alkohol czy jednorazowe papierosy elektroniczne. Miały to potwierdzić udostępnione przez jednego z byłych administratorów jej serwera Discord rozmowy telefoniczne z Gawin, gdzie sama się do tego przyznała.

„Queen of the hated” i jej patologiczna monarchia? Przez swoją patodziałalność Ela Gawin określa się często jako „Queen of the hated” – królowa znienawidzonych. Obserwatorzy krakowskiego patouniwersum po ostatnich doniesieniach zastanawiają się, czy córce Eli uda się przepracować to, czego nauczyła się w domu matki. Wśród widzów Elżbiety miały się znaleźć również osoby, które chciały jej pomóc – byli admini. Jednak mimo szczerych chęci, wsparciu zarówno materialnemu i psychicznemu, chęć pomocy kończyła się często fiaskiem, a Ela stawiała się w roli ofiary i zmanipulowanej. Obecnie, po wypłynięciu wcześniej wspomnianych nagrań z informacjami o demoralizowaniu małoletniej córki, temat znowu podjęli twórcy commentary, tacy jak Mateusz Spysiński czy Sierżant Bagieta (z którym Eli marzył się wywiad o tym, jak to źle jest w policji czy ZOMO – jak to ona nadal mawia). Również aktywistka Maja Staśko zapowiedziała swoją interwencję, aby zwalczyć patouniwersum Gawin. Jednak prawdopodobnie wszystkie te działania skończą się niepowodzeniem, jak w przypadku Krzysztofa Kononowicza i jego Szkolnej 17 (pomimo interwencji redakcji Antyweb czy „Sprawy dla reportera”, kanał nadal zarabia i ma się dobrze, a polski oddział YouTube’a milczy).

Źródła:

TVN Uwaga: Patologia na żywo, czyli świat patostreamerów (uwaga. tvn.pl)

Kanał „Ela Gawin” (www.youtube.com/c/ElaGawin);

M. Spysiński: Ela Gawin zakłada swoją ekipę Youtuberów (www. youtube.com/watch?v=kXM9oWlsFNY);

B. Czuma: „Idę na wojnę z szatanem”. Patostreaming w internecie nadal ma się dobrze (www.wirtualnemedia.pl);

„Pijalnia Belweder”: Ela Gawin straciła dziecko – o co chodzi? [w stylu iceberg] (www.youtube.com/watch?v=mGrkysuAmpQ&t=5s);

„DOT – Discordowy Oddział Terapeutyczny”: EG: Łabędzi Śpiew (www.youtube.com/watch?v=-edHfWcMQ-U&t=321s).

RADOŚĆ Z ODŁĄCZENIA, CZYLI

JOMO Z FOMO

Dzisiejszy świat pędzi tak szybko, że trudno jest nam się zatrzymać chociaż na parę sekund, by po prostu delektować się naturą, chwilą, spotkaniem… w gruncie rzeczy czymkolwiek. ↖ | il. Luiza Szczotka

Ludzie niezależnie od wieku sięgają do social mediów, by cały czas odbierać nowe bodźce, które zapewniają nietrwałe wystrzały dopaminy. Ogromna potrzeba bycia częścią społeczeństwa jest zaspokojona przynajmniej na chwilę, gdy dodajemy nowe zdjęcie z wyjazdu i z niecierpliwością czekamy na reakcję innych. Ma to jednak pewną cenę – oglądając wyidealizowaną codzienność ludzi w internecie, czasem czujemy obawę,

że być może nasze życie powinno wyglądać całkowicie inaczej albo przynajmniej powinno być ciekawsze. Brzmi znajomo?

Nieco statystyczne podejście do FOMO

Termin FOMO (ang. fear of missing out) powstał co prawda przed mediami społecznościowymi i dotyczył strachu przed przeoczeniem ważnego wydarzenia lub okazji, jednak z chwilą

pojawienia się internetu i pierwszych social mediów FOMO wspaniale dostosowało się do specyfiki ich funkcjonowania, powoli uzależniając ludzi od bycia online praktycznie cały czas. Według raportu Digital Global Overview z 2024 roku przeciętny użytkownik mediów społecznościowych obecnie korzysta z nich 2 godziny i 23 minuty dziennie, a ogólnie spędza w internecie 6 godzin i 40 minut każdego dnia. SupplyGem prezentuje statystyki na rok 2024, które ukazują, że aż 69 procent badanych sprawdza telefon od razu po przebudzeniu, a powiadomienia kontroluje nie rzadziej niż co 2 minuty. Najbardziej przerażający jest wynik dotyczący przeglądania smartfona przed pójściem spać, przyznaje się do tego aż 87 procent osób biorących udział w badaniu. O ile długie godziny użytkowania internetu, wrażenie osamotnienia i niskie poczucie własnej wartości pozostają bardzo korzystne dla firm marketingowych, to z pewnością nie są dobre dla naszego zdrowia psychicznego i relacji z innymi osobami w życiu poza siecią. Jak uważa dr Waldemar Sobera z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Medialnej Uniwersytetu Śląskiego: – Najważniejszym elementem skutecznej walki z FOMO jest świadomość problemu. Użytkownik musi najpierw uświadomić sobie, że jest uzależniony, ponieważ pozwala to podjąć następne działania nad stopniowym regulowaniem problemu. Przy nagłym odcięciu od internetu, użytkownik może chcieć bardzo szybko nadrobić czas bez internetu. Skutkować to może zatoczeniem błędnego koła sprawiając, że problem nie zniknie, a wręcz przeciwnie, będzie pochłaniał i uzależniał jeszcze bardziej niż przed odcięciem.

Z raportu Uniwersytetu Warszawskiego z 2021 roku, dotyczącego lęku Polaków przed odłączeniem podczas pandemii, wynika, iż w jej trakcie siła odczuwania FOMO wzrosła, jednak w dużym stopniu było to spowodowane wszechobecnymi fałszywymi komunikatami, zalewem informacyjnym i nieustannym szukaniem jakichkolwiek wiadomości na temat wirusa, objawów i dziennych zakażeniach.

FOMO bazuje na mechanizmach autoregulacji oraz potrzebach psychologicznych i jak każde uzależnienie może prowadzić osobę cierpiącą do autodestrukcji i nieszczęścia. Dlatego też badacze zwracają szczególną uwagę na zdrowotne konsekwencje nadmiernego korzystania z sieci, takie jak brak snu, syndrom odstawienia, nadużywanie szkodliwych używek oraz zaburzenia lękowe i depresyjne.

JOMO jako pozytywna obrona przed FOMO W reakcji na FOMO pojawiło się JOMO (ang. joy of missing out), które niesie ideę bycia świadomym użytkownikiem social mediów, akceptację faktu, iż nie musimy być na bieżąco z tym, co pojawia się w internecie i postulat spędzania wolnego czasu w różny sposób. JOMO to również stronienie od negatywnej spirali porównywania swojego życia do życia innych ludzi, radość z bycia offline, egzystowanie w zwolnionym tempie i docenianie relacji międzyludzkich.

Zasadniczym elementem praktykowania JOMO jest zauważenie negatywnego wpływu Internetu i mediów społecznościowych na nasze życie – uzmysłowienie sobie problemów, które powoduje, począwszy od zmęczenia, zwiększonego stresu, kło-

potów ze skupieniem uwagi na czymkolwiek, po stany lękowe, niskie poczucie własnej wartości i objawy psychosomatyczne.

W JOMO chodzi o skoncentrowanie się na świecie rzeczywistym i odłączenie od sieci. Wypracowanie w sobie asertywności, by w konkretnym momencie powiedzieć „nie” i przestać scrollować.

Jakie działania można podjąć, by zacząć praktykować JOMO?

● Kontrolowanie czasu, który spędzamy na przeglądaniu mediów społecznościowych.

● Monitorowanie tego, jak wpływa na nas internet – jak czujemy się po spędzeniu chwili w mediach społecznościowych.

● Ustalenie limitów korzystania z aplikacji, by ograniczyć liczbę wejść na daną platformę społecznościową.

● Znalezienie odpowiedniego wsparcia, gdy widzimy, że FOMO pochłania nas coraz bardziej i nie wiemy, jak sobie z tym radzić.

● Odkładanie telefonu w sytuacjach, gdy nie musimy z niego korzystać.

● Wybieranie spotkań na żywo jako alternatywę dla komunikatorów internetowych.

● Rozwijanie swoich zainteresowań, gdyż może to zmniejszyć potrzebę porównywania się z innymi.

● Ustalenie priorytetów i skoncentrowanie uwagi na ich realizacji. Pomoże to uniknąć rozproszenia z powodu nieistotnych rzeczy.

Do treści internetowych możemy sięgnąć zawsze, gdy mamy zasięg wi-fi. W życiu poza siecią człowiek dysponuje ograniczonym czasem i zdrowiem. Obecność drugiej osoby również nie jest pewnikiem.

Pogoda staje się coraz lepsza, więc pojawia się masa alternatyw na to, jak spożytkować wolne chwile bez ekranów – chociażby popołudnie z naszym magazynem na hamaku lub wyjście na rower z przyjaciółmi. Każdy dzień jest dobry, by odkryć nową pasję albo zacząć uczyć się przydatnej umiejętności, a skoro znajomi robią coś ciekawego, my również możemy. Zażarta dyskusja w komentarzach pod postem na Instagramie, TikToku lub Facebooku może zaczekać, prawda?

Źródła

Ł. Tomczyk: FOMO (Fear of Missing out) – wyzwanie diagnostyczne i edukacyjne. „Lubelski Rocznik Pedagogiczny”. T. XXXVII, z. 3 2018;

A. Jupowicz-Ginalska, M. Kisilowska, K. Iwanicka, T. Baran, A. Wysocki, M. Witkowska, R. Lange: FOMO 2021. Polacy a lęk przed odłączeniem podczas pandemii;

M. Górski: #CyberMagazyn: Co zrobić gdy dopadnie nas FOMO?

Praktyczny poradnik radzenia sobie z epidemią naszych czasów. (www.cyberdefence24.pl);

S. Kemp: Digital 2024. Global Overview Report (www.wearesocial. com/uk/blog/2024/01/digital-2024/);

J. Howarth: Time Spent Using Smartphones (2024 Statistics). (www. explodingtopics.com/blog);

N. Griffith: 39 Mobile Phone Usage Statistics (2024). (www.supplygem.com/publications).

Patrycja

KRÓLOWE POZBAWIONE GŁÓW –

TRAGICZNE LOSY KOBIET

U WŁADZY

Mężczyźni przeciwko kobietom, kobiety przeciwko kobietom… Niektóre władczynie nie miały na kogo liczyć, a łączy je więcej niż tylko utracona głowa.

Inteligentna „wiedźma”

Atrakcyjna, dobrze urodzona i wykształcona Anna Boleyn sprawiła, że król Anglii, Henryk VIII Tudor, wywrócił kościół do góry nogami i sam ustanowił się jego głową, by rozwieść się z poprzednią żoną, Katarzyną Aragońską. O ślub z Anną starał się przez trzy lata; po czterech latach od ślubu skrócił żonę o głowę. Henryk VIII nie doczekał się syna i zaczął obawiać się o losy dynastii. W oko wpadła mu charyzmatyczna dwórka Katarzyny. Król miewał już kochanki, ale Anna nie chciała być jedną z nich. Nie spełniała życzeń króla i trzymała go na dystans. Jeśli w jej łonie miał rozwijać się następca tronu, chciała, by urodził się legalnie. Kiedy król w końcu się rozwiódł, pobrali się. Anna zaszła w ciążę i ku wielkiemu rozczarowaniu na świat przyszła dziewczynka. Tą dziewczynką była Elżbieta I Tudor. Anna szybko ponownie zaszła w ciążę, której niestety nie doniosła. Relacje małżeńskie zaczęły się pogarszać. Obsesja na punkcie męskiego potomka sprawiła, że Henryk znów zaczął rozglądać się za kochankami, o które Anna – nic dziwnego – była jawnie zazdrosna. Ich relacja chwilowo się poprawiła, gdy ponownie stała się brzemienna. Niestety poroniła, najpewniej chłopca. To wydarzenie przypieczętowało jej los. Król uznał, że uwiodła go czarami i zmusiła do ślubu, choć tak naprawdę chciał się jej pozbyć. Miał już na oku jej dwórkę, Jane Seymour. Annę aresztowano pod zarzutem cudzołóstwa i udziału w spisku na życie króla. Została „łaskawie” ścięta mieczem przez najlepszego, dobrze opłaconego kata 19 maja 1536 roku. Na szafot szła z dumą i podniesioną głową.

„Rozpustnica” szukająca miłości Zanim prześliczna Katarzyna Howard (kuzynka Anny) poślubiła Henryka VIII, była związana uczuciowo ze swoim nauczycielem muzyki, Henrym Mannoxem, a potem z kilkanaście lat starszym Francisem Derehamem (podobno potajemnie się zaręczyli). Związek oficjalnie nie przetrwał, gdyż Katarzyna – na swoje nieszczęście –spodobała się królowi. Prawdopodobnie nie była już wtedy dziewicą, choć utrzymywano, że nią pozostawała. Istnieje jednak bardzo duże prawdopodobieństwo, że Katarzyna była seksualnie wykorzystywana. Henry Mannox poznał ją około 1536 roku, najprawdopodobniej miała wtedy tylko 13 lat! Jej datę urodzenia szacuje się między 1517a 1527r., choć historycy uznają za pewniejszy przedział 1521-1524 r. Henryk VIII zainteresował się nią, kiedy liczył sobie już niemal 50 lat. Niezależnie od tego, czy jego wybranka miała wówczas mniej czy więcej niż 17 lat, związek ze znacznie starszym, nieatrakcyjnym już mężczyzną z pewnością nie był dla niej spełnieniem marzeń. Podobno oddała swoje serce Thomasowi Culpeperowi. Niektórzy twierdzą, że nawet się zaręczyli. W 1541 roku oskarżona o zdradę króla i stanu Katarzyna trafiła do więzienia, wszczęto dochodzenie i odkryto jej romanse. Ani ona, ani Thomas nie potwierdzili romantycznej relacji. 10 grudnia 1541 roku w wyniku kary śmierci zmarli obaj jej domniemani kochankowie – Dereham i Culpeper. Katarzynę ścięto toporem 13 lutego 1542 roku – miała wówczas prawdopodobnie tylko 19 lat.

„Zdrajczyni” – Królowa Szkotów Maria Stuart, polityczna rywalka córki Henryka VIII – Elżbiety I Tudor, na swoją

egzekucję założyła suknię w kolorze zakrzepłej krwi, nawiązując do losów chrześcijańskich męczenników. Niestety, nie miała tyle „szczęścia” co pozostałe wymienione w tym artykule królowe, gdyż jej egzekucja nie przebiegała bezproblemowo – kat usiłował pozbawić ją głowy trzykrotnie. Maria miała bardzo bujną biografię. Miała być m.in. synową Henryka VIII, została koronowana na królową Szkotów, potem na krótko stała się królową Francji, a w 1561 roku jako wdowa wróciła do niebezpiecznej i podzielonej Szkocji, by przejąć władzę. Szkocję i Anglię dzieliły nie tylko kwestie terytorialne i polityczne,

ale także religijne – Szkocja była krajem katolickim (choć między Szkotami istniały rozłamy), zaś sąsiednia Anglia za sprawą ojca Elżbiety – protestanckim. Maria była zagorzałą katoliczką, co nie podobało się Elżbiecie i jej poddanym, choć Maria tolerowała protestantyzm swojego brata. Relacje między władczyniami były trudne. Elżbieta zignorowała zaproszenie do Szkocji, do spotkania nie doszło też w Anglii. Królowa angielska chciała, by Maria wyszła za Roberta Dudleya, żeby mieć nad nią kontrolę. Maria wybrała jednak na męża Henryka Stuarta, lorda Darnley i zdeklarowanego katolika. Ślub wywołał rebelię, którą stłumiły wojska Marii na czele z nią samą. Elżbieta uważała, że Darnley jako jej poddany powinien uzyskać zgodę na ślub, gdyż jego (i – o zgrozo – Marii!) dzieciom, jako potomkowi króla Henryka VII, przysługiwało prawo do sukcesji angielskiego tronu, a jako dzieciom Marii – szkockiego. Małżeństwo nie miało się jednak najlepiej, a sama Maria stała się podejrzana o zabójstwo męża. Po serii niefortunnych zdarzeń związanych z próbą znalezienia poparcia, Maria została porwana, trafiła do więzienia na osiemnaście lat i uwikłała się w spisek przeciwko Elżbiecie. Marię skazano na śmierć za spisek przeciwko angielskiej królowej, próby przywrócenia kościoła katolickiego w Anglii i umieszczenia siebie na tronie angielskim przy pomocy wojsk francuskich i hiszpańskich. Nie wiadomo, w jakim stopniu realnie miała w tym wszystkim udział. Elżbieta chciała cofnąć podpis, lecz wyrok został już zapieczętowany. Egzekucja odbyła się 8 lutego 1568 roku.

Kozioł ofiarny – Madame Déficit

Maria Antonina została zaręczona z delfinem Francji, Ludwikiem Augustem, gdy miała 11 lat. Ślub czternastoletniej Marii z piętnastoletnim Ludwikiem odbył się w 1770 roku. Po czterech latach stali się królem i królową. Nie skończyli więc nawet dwudziestu lat, kiedy na ich barkach zaczęła spoczywać odpowiedzialność za zubożałą Francję, której sytuacja ekonomiczna nie wyglądała kolorowo. Małżonkowie kłócili się o politykę: Ludwik nie chciał, żeby Maria Antonina brała w niej udział, ona zaś uważała, że to mąż się na niej nie zna. Jej zainteresowanie polityką było krytykowane także przez matkę i brata. Lud Francji potępiał i oskarżał Marię Antoninę o marnotrawienie pieniędzy, zbytnie zainteresowanie modą,

wystawne przyjęcia, posiadanie kochanków, a nawet relacje homoseksualne z damami dworu. Królowa była uzależniona od hazardu (za co upominał ją brat), a jej długi bez wahania spłacał Ludwik. W 1787 roku upubliczniono księgi rachunkowe dworu i ogłoszono bankructwo Francji. Za wszystko obwiniono Marię Antoninę, którą nazwano Madame Déficit, choć nikt nie kwestionował wydatków jej męża i Wersalu. Wizerunek królowej ucierpiał także w związku z tzw. aferą naszyjnikową, w którą tak naprawdę nawet nie była zamieszana. Ludwik XVI nie sprawdzał się w roli władcy, toteż Maria Antonina próbowała przejąć inicjatywę. Zlikwidowała 173 stanowiska na dworze, niemal zawiesiła środki na stroje i przestała organizować bale, co niestety nie poprawiło znacząco sytuacji. Później było już tylko gorzej – wybuchła Wielka Rewolucja Francuska, para królewska zmuszona została do przeprowadzki z Wersalu do Tuileries, gdzie Maria Antonina podejmowała działania polityczne i prosiła o wsparcie rodzinę za granicą. W 1791 roku Maria Antonina i Ludwik razem z dziećmi usiłowali uciec z kraju, zostali jednak rozpoznani. Królowa podejmowała ostatnie, desperackie próby znalezienia sojuszników. 13 sierpnia 1792 roku tłum zamordował przyjaciółkę Marii Antoniny i usiłował pokazać królowej jej odciętą głowę. Skazana na karę śmierci Maria Antonina, idąc na szafot 16 października 1793 roku, niechcący potrąciła kata, którego od razu za to przeprosiła.

Te cztery królowe stały się ofiarami miłości, przeszłości, plotek, pomówień i własnych przekonań. Dwie z nich kochały, dwie starały się walczyć o swój kraj, trzy interesowały się polityką. Wszystkie były niezwykłe. Żadna nie zasłużyła na karę śmierci.

Źródła:

B. Gawron: Jak cienka jest granica pomiędzy miłością a nienawiścią? Krótka historia Anny Boleyn. (www.ciekawostkihistoryczne. pl);

A. Bukowczan-Rzeszut: Niezwykłe życie Marii Stuart. Czy naprawdę zasłużyła na wyrok śmierci? (www.ciekawostkihistoryczne.pl);

M. Makówka: Róża bez kolców. Życie i śmierć Katarzyny Howard. (www.historia.org.pl);

A. Białek: Jak żyła i zginęła Maria Antonina? Ciekawostki i zaskakujące fakty o życiu królowej Francji. (www.national-geographic.pl).

s.31

↖ | il. Emil Papierniok

NOSTALGICZNE MIĘDZYKARTKOWE WĘDRÓWKI

„Nikt nie rozumie więzi między dziewczyną a przeciętną książką, którą przeczytała, gdy miała 13 lat” –tak brzmiący wpis wielokrotnie obiegł już portal X i inne serwisy. Nikt nie zadał jednak pytania: czy dziewczyna sama potrafi tę więź zrozumieć?

Pamiętasz jeszcze, jaka była twoja ulubiona książka kilka lat temu? W gimnazjum? W podstawówce? Weź ją do ręki, przekartkuj i pozwól, aby wróciły do ciebie wszystkie związane z nią pozytywne uczucia. Zacznij ją czytać. Zachwyć się ponownie niesamowicie wykreowanym światem, postaciami, dialogami. Poczuj znowu ten dreszczyk i ekscytację towarzyszącą rozpoczynaniu kolejnego rozdziału. Ale zaraz… nic nie czujesz? Może przepełnia cię rozczarowanie i każda kolejna strona powiększa twoją frustrację? Przecież zapamiętałeś to kompletnie inaczej! W jednym momencie znika cała magia, która z biegiem lat nawarstwiała się na wspomnieniach. Czy aby ta książka była aż tak dobra?

Powspominać każdy może

Młodość potrafi być prosta i naiwna. Jednego dnia obiecujemy sobie, że nigdy nie będziemy jak nasi rodzice, natomiast drugiego wypowiadamy klasyczne słowa: „kiedyś było lepiej”. Zwrot ten wielokrotnie wychodzi także z ust doświadczonych czytelników, których umysł nadal przechowuje na swojej półce pierwsze polskie wydanie Zmierzchu. Większość z nich w dalszym ciągu wspomina tę książkę, którą niegdyś fascynowali

się niemal do obsesji. Mózg trzyma ją gdzieś pomiędzy rodzinnymi wakacjami w Ustce w 2013 roku a pierwszym młodzieńczym całusem. Już sama wzmianka o niej wywołuje przyjemne ciepło, tęsknotę za minionym czasem – pojawia się nostalgia. Czujesz nagłe utęsknienie za pierwszym tomem Igrzysk Śmierci? Nie martw się, nie jesteś z tym sam. Nostalgia jest powszechnym uczuciem, które każdemu może dać się we znaki. Obecnie opisuje się ją jako stan emocjonalny, powodowany przez najróżniejsze czynniki. Jest to uczucie łączone z przyjemną, pozytywnie nacechowaną refleksją dotyczącą ważnych wydarzeń, spraw, doświadczeń. Czynniki wywołujące nostalgię są wyjątkowe i unikatowe. Okazują się zależne od osobistych przeżyć i doświadczeń danej osoby. Wzmianka o książce ożywia wspomnienia z powiązanego z nią okresu w życiu. Zadziałać może również specyficzny zapach książki, jej kartek i tuszu. Do nostalgii przyczyniają się rzeczy istotne dla konkretnej jednostki. Doświadczanie tego uczucia, wracanie myślami do przeszłości, umożliwia lepsze dostosowanie się do obecnych zmian. Istnieje również teoria egzystencjalna, według której jest to reakcja na utratę sensu życia. Tak pojmowana nostalgia umożliwia ponowne doznawanie minionych wydarzeń.

Następstwa tęsknoty

Znowu siedzisz przed półką i kartkujesz swój egzemplarz

Miasta kości Cassandry Clare. Tak, ten z nieciekawą okładką. Przypominasz sobie swoją pierwszą wizytę w antykwariacie lub pierwsze targi książki. Czujesz zapach podstarzałych stron i wspominasz… ale po co tak wracać pamięcią? Jak się okazuje, ma to pozytywny wpływ na samopoczucie i zdrowie psychiczne!

Nostalgiczny nastrój może oddziaływać na twoje codzienne życie – zwiększając poczucie satysfakcji, zadowolenia i podbudowując równowagę, pogłębia wewnętrzny spokój. Pozwala także na moment wyciszenia oraz adaptację do trudnych życiowych zmian, dzięki czemu sprostanie obecnym i przyszłym chwilom staje się łatwiejsze. Świadomie lub nie, cofając się myślą do czasów literackiej świetności, dbasz o swoją samoocenę i nastrój. Można posunąć się do stwierdzenia, że przemyślane użycie nostalgii stanowiłoby rodzaj obrony dla osób z delikatną psychiką.

Choć nostalgiczne wspominki na moment okazują się przyjemne i pożyteczne w skutkach, nie należy zbyt mocno zatracać się między kartkami. Idealizując przeszłość, tworzymy jej fałszywy obraz. Na skutek tego pojawia się wrażenie, że dane doświadczenie jest przyjemniejsze, niż było w rzeczywistości. Zdarza się, że rozmyślanie o przeszłości prowadzi do niezadowolenia i niechęci do tego, co dzieje się obecnie. Możesz sięgać po coraz to bardziej wymyślne motywy, które cieszą się teraz dużą popularnością: bratnie dusze, udawane relacje czy

wrogowie – kochankowie, ale nic nie zastąpi ci trójkąta miłosnego z tej jednej książki znalezionej w zakamarkach szkolnej biblioteki. Możesz czytać o niezwykłych uniwersach, ale tęsknisz za dystopijnymi światami, poznanymi ponad 10 lat temu. Tak odczuwana nostalgia może powstrzymywać pójście naprzód i odczuwanie radości z poznawania kolejnych książkowych pozycji. Idź do księgarni, na chwilę zapomnij o przeszłości i otwórz się na nowych autorów. Być może dzisiejsze książki dla młodzieży nie są takie same jak te sprzed lat, ale nie oznacza to, że nie są warte uwagi. A dzisiejsza literatura young adult prawdopodobnie nie jest tak zła, jak ci się wydaje.

Emocje a zapamiętywanie

Pomyśl teraz o tej pierwszej książce, która ukształtowała twój gust czytelniczy. Przypomnij sobie emocje, które towarzyszyły ci podczas pierwszego czytania – jak gorączkowo przewracałeś strony, aby zacząć kolejny rozdział i twoje zaskoczenie nieprzewidywalnym zwrotem akcji. Pamiętasz, na czym on polegał? A to, gdzie podróżował główny bohater? Jak wyglądały jego relacje z innymi? Jeśli nie, nie ma się o co martwić –istnieje bowiem zauważalne powiązanie między emocjami a zapamiętywaniem. Mimo niewystarczającej wiedzy na temat pamięci emocjonalnej powstały już teorie dotyczące jej działania. Wydarzenia, które wywołują silne emocje – czy to pozytywne, czy negatywne – są zapamiętywane bardziej intensywnie. Daje to możliwość zachowania w pamięci rzeczy, które łączone są z przyjemnymi lub przykrymi doświadczeniami. Fan Więźnia labiryntu Jamesa Dashnera zapewne wciąż pamięta, jak umarł jego ulubiony bohater i to, jak on sam czuł się podczas czytania tej sceny. Nie jest jednak w stanie przypomnieć sobie fabuły większości serii, gdyż nie wywarła na nim już takiego wpływu. Silne stany emocjonalne są nie tylko lepiej zapamiętywane; mają wpływ również na to, jak przyswajane są poszczególne informacje. Osoba bardzo rozemocjonowana zachowa we wspomnieniach znacznie mniejszą część kierowanego do niej przekazu. Zostaną z nią jednak uczucia, które towarzyszyły jej w danym momencie. Z tego powodu czytanie książki, gdy przepełnia cię bezgraniczny smutek, nie wydaje się najlepszym pomysłem.

Przeczytałeś ponownie swoją ulubioną książkę i nie odczuwasz już tej samej radości? Czy oznacza to, że twoja ulubiona książka rzeczywiście jest tak dobra, jak zapamiętałeś? Niekoniecznie! Nostalgia jest pięknym uczuciem, które pozwala doświadczyć ponownie dawnych emocji, lecz potrafi również cię zmylić. A może po prostu zmieniłeś się jako osoba i czytelnik, więc potrzebujesz czegoś innego – gust zmienia się wraz z biegiem czasu, nowymi doświadczeniami. Gdy znów sięgniesz po książkę z przeszłości, pozwól sobie na chwilę odwiedzić stare, dobre czasy. Następnie odłóż ją i z otwartym umysłem sięgnij po coś nowego. W końcu to właśnie w książkach czeka na nas cały świat do odkrycia – nie tylko ten, który już znamy.

Źródła:

M. Chrapińska-Krupa: Nostalgia – co to znaczy? Nostalgiczny nastrój – co robić? (www.spokojwglowie.pl/nostalgia/);

T. Nęcki: Pamięć emocjonalna to połączenie pamięci zdarzeń z emocjami (www.poradnikzdrowie.pl).

WŁĄCZ MYŚLENIE – CZAS NA ŁAMIGŁÓWKI

I CIEKAWOSTKI!

I znów nadeszła jesień. Dni robią się krótsze i chłodniejsze, jednak nie oznacza to, że musimy stracić pogodę ducha. Lato i wakacyjny nastrój możemy pielęgnować w sobie przez cały rok! Zmieniamy się dla Was i zmieniają się także nasze łamigłówki! Pierwsza z nich to dwa, na pierwszy rzut oka, identyczne obrazki. Tylko wprawne oko dostrzeże w nich 10 różnic. Dasz radę?

Gdy już uporasz się z szukaniem różnic, mamy dla Ciebie garść ciekawostek. A na koniec przygotowaliśmy jeszcze jedną propozycję. Spróbuj wymyślić najlepszy komentarz do zaproponowanego przez nas zdjęcia. Swoją propozycję na mem, prześlij nam na nasze social media. Najlepszy podpis, otrzyma w nagrodę książkę! Życzymy dobrej zabawy!

↘ | ZNAJDŹ RÓŻNICĘ

Autorzy łamigłówek
Alicja Tomczyk, Dawid Hornik
↑ | il. Alicja Tomczyk

↘ | CIEKAWOSTKI

❶ Diabły tasmańskie potrafią pływać a z obserwacji wynika, że kąpiele sprawiają im przyjemność, nawet gdy woda jest bardzo zimna.

❷ Stolica Francji jako pierwsze miasto w historii trzykrotnie było gospodarzem igrzysk olimpijskich, wcześniej gościła najlepszych sportowców w 1900 i 1924 roku.

❸ 26 sierpnia swoje 112 urodziny obchodził najstarszy mężczyzna na świecie, brytyjczyk John Alfred Tinniswood.

❹ Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch – niewielka wioska w północno-zachodniej Walii, na wyspie Anglesey. Liczy aż 58 liter i uznawana jest za najdłuższą nazwę miejscowości w Europie i jedną z najdłuższych nazw geograficznych na świecie.

❺ W tym roku, po 13 latach przerwy na antenę wrócił serial Bartosza Kędzierskiego „Włatcy Móch”.

↘ | STWÓRZ MEMA

❻ Gram ludzkiego DNA przechowuje tyle informacji co 6000 miliardów płyt CD.

❼ Pierwszy film o katastrofie Titanica został nakręcony 29 dni po zatonięciu i nosił tytuł „Ocaleni z Titanica”. Swoją premierę miał niespełna miesiąc po tym tragicznym zdarzeniu.

❽ Powszechnie za twórcę radia uważa się Guglielma Marconiego, jednak w 1943 Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych przyznał prawa patentowe Nikoli Tesli.

❾ Pewna kobieta do 2022 roku ukończyła 28 kierunków studiów, ustanawiając tym Rekord Polski w kategorii „Najwięcej ukończonych kierunków studiów”.

❿ 20 lat po tym, gdy na ekrany kin weszła komedia Juliusza Machulskiego „Vinci”, reżyser rozpoczął zdjęcia do jej kontynuacji pt. „Vinci 2”.

PAŹDZIERNIK / LISTOPAD '24

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.